41 - THE BIG BATTLE
Wstawał
piękny słoneczny dzień. Brygada spała w domku Krzysia przy stole.
Pierwszy się obudził Puchatek.
-Kurwa,
jak się będzie utrzymywała taka chujowa pogoda to złożę
zażalenie! Leje non stop! - powiedział
-Taa?
A niby kurwa komu? - spytał Królik
-Weź
ty kurwa nie zadawaj pojebanych pytań! - powiedział Kłapouchy -
Nie widzisz że pierdoli bez sensu?!
-No
widze, tylko... bo... ale... no kurwa tak se jaja robie!!!
-Dobra,
nie pierdol! Napij sie!
-Oki,
ale czego?
-Co:
czego? WINA!!!
-Jakiego?
-Panowie
kurwa, mnie też coś nie pasuje! Zaraz zaraz! Tu nie ma wina!
-Aha!
Królik! Zapierdalaj po wińsko!
-No
to dawajcie kase!
-Weź
kurwa za swoje! Ja nie mam!
-Ani
ja! Ze 20 razy zapierdalałem za swoje!
-Masz
kurwa moje tylko zapierdalaj bo trzeźwieje!!! - wydarł się
rozwścieczony Prosiak - Naści 300zł. Kup 10 win i wracaj! Tylko
pamiętaj-to nasza ostatnia kasa.
-Dobra
lece.
I
poleciał. Gdy jeszcze biegł, wszyscy usłyszeli "Ops I did it
again", Britney Spears - znak, że zadzwoniła komórka
Tygryska.
-Heloł?
- rzucił do słuchawki
-Tu
główny giermek Jaśnie Pana Kudłatego. Jaśnie Pan Kudłaty chce
wam coś przekazać - powiedział giermek i Tygrysek usłyszał nowy,
bardziej posępny i chrapliwy głos - Panie Tygrysie. Według naszych
informacji, nasz posłaniec i kurier, pan Diego Vencoza, został
zamordowany na terenie Stumilowego lasu. Wykonywał wtedy dwa
zadania: zabicie pana, o czym pan już wie, oraz dostarczenie mi
przesyłki. przesyłka do mnie nie trafiła, więc radzę wam ją
dostarczyć. Ma pan 2h. Po tym czasie przyślę do was armię
smutnych panów w czarnych mundurkach. To będzie ostatnia szansa na
dobrowolne oddanie teczki. Radzę to przemyśleć. Do widzenia ze
złotem. - głos znowu się zmienił - Słyszeliście? To radze wam
sie pospieszyć. Z Jaśnie Panem Kudłatym nikt jeszcze nie wygrał.
Powodzenia...
KLOCK! BEEP! BEEP! BEEP!
-Kto
to kurwa był? - spytał Puchatek
-Moment...
- powiedział blady jak papier Tygrysek wstukując numer Babajagi -
H-heloł? Babajaga? Jak przyjdzie Królik to niech do mnie zadzwoni.
- powiedział do słuchawki i przerwał połączenie. - No, chłopaki
- zwrócił się do reszty brygady - nadchodzi nasz koniec. Dzwonił
pan Kudłaty.
-O
kurwa! - wrzasnął prosiak - i czego chciał?!
-Dał
nam dwie godziny. Po tym czasie odwiedzi nas banda jego żołnierzy.
-O
rzesz kurwa ja pierdole! I co teraz?!
-Zadzwoniłem
do Babajagi. Jak Królik przyjdzie do niej po winko, to się go wyśle
do Wani po amunicję.
-Tyyy!
Czasem myślisz! Ale i tak nie uda się pokonać całej armii!
-Ale
tylko to nam pozostaje. Nie poddamy się. No cóż... - zawiesił
głos bo w tym momencie wszyscy znowu usłyszeli "ops I didit
again". Tygrys odebrał komórkę - Królik? Nie kupuj wina, leć
do Wani. Za połowę kasy kup amunicję do kałacha, za ćwierć do
uzi i obrzyna a za resztę granatów! Wykonać! - zakończył
rozkazem i ponownie zwrócił się do brygady - dokończę jak
długouchy wróci.
Królik
wrócił po godzinie uginając się pod ciężarem amunnicji. Gdy
wszedł do domku Tygrys powiedział:
-Rzuć
to i wszyscy ustawcie się w szeregu - powiedział i, gdy wszyscy
ustawili się w szeregu na pseudo-baczność - No cóż, żołnieże,
nastał dzień niepodległości. Dzisiaj dowiemy się czy nadajemy
się do walki. Za około godzinę zostaniemy zaatakowani przez
zdecydowanie większą siłę od nas. Armia Kudłatego ma za cel
jedną rzecz-zniszczyć nas. Nie możemy się poddać. Musimy
pokazać, że banda dupków nie pokona nas! Musimy walczyć! Jak
przegramy, spotkamy się w piekle, lecz jeśli zwyciężymy okryjemy
się chwałą i winami! Za stumilowy las!! ZA HERAKLESA!!!
-ZA
HERAKLESA!!!! - zawyła brygada tak, że cały las stumilowy ich
słyszał
-No,
a teraz do przeładowania broni! - wydał pierwszy rozkaz. Po dwóch
minutach naboje były w magazynkach. - Zostało nam jeszcze troche
czasu, więc wy zabierzcie się za utwardzanie ścian chaty, ja
natomiast pójdę na wierzę obserwacyjną.
Wszyscy
zabrali się do roboty - zabezpieczali czym się dało. W ruch
poszedł stół, deski z podłogi, belki okolicznych drzew i inne
różne różności. Po zakończeniu prac wszyscy, poza Tygrychem,
który siedział na wierzy, usiedli na podłodze w domku puchatka. Po
około półgodzinie Tygrysek zobaczył jakąś kurzawę na
horyzoncie. Spojrzenie przez lornetkę nic nie dało więc rzucił do
krótkofalówki:
-Chłopaki
jakaś kurzawa na godzinie drugiej.
-Co
to może być? - spytał zaniepokojony Kubuś-telegrafista
-To
chyba nie armia... chyba że zapierdalają szybkimi samochodami...
musieliby być pojebani... co to jest do kurwy-nędzy?! - poirytował
się spoglądając w lornetkę. Po chwili dostrzegł wyraźnie że to
_jeden_ samochód. Zapierdalał przez las dosyć dobrze manewrując
miedzy dzewami. W końcu jebnął w drzewo. Z wozu, a raczej z wraku,
wytoczyła się brygada... i nawet Tygrys nie mógł w to uwierzyć.
To byli łowcy pip - O kurwa! To te pojebane łowcy! Idą tu!
-Mamy
ich podziurawić dowódco?
-Najpierw
wypytać. Nie działać pochopnie.
-Tak
jest! - odparł służbiście Puchatek i wyszedł na zewnątrz. Po
chwili do domku podeszła brygada łowców uzbrojona-o dziwo-w
kałasznikowy.
-Witaj
Puchatku - powiedział Don Vasyl(TM) - słyszeliśmy o bitwie.
Przybyliśmy wam pomóc.
-Cooo?
Pojebało was? Chcecie sie napierdalać z armią Kudłatego?!
-Czysta
logika - wtrącił giermek - Jak oni wykoszą was to obejmą
panowanie nad lasem stumilowym. Tego byśmy nie chcieli. To ostatnia
ostoja spoju. A poza tym - zaślinił się - to wino, Herakles, jest
całkiem niezłe.
-Aaaaa!
Za Heraklesa chcecie walczyć? Dobra znajdzie się miejsce. Możecie
np...
I
tu przerwał mu prosiaczek:
-PUCHAAATKUU!!!
Major Tygrys czeka na raport!
-Powiedz
mu że może zejść z wierzyczki. Mamy nowych strzelców.
-Tak
jest herr kapitan! - cholernie zawieśniaczył Prosiak i schował się
w domku.
-No
- zwrócił sie do łowców - to już wiecie co jest waszym zadaniem.
NA GÓRĘ!!!
-Tak
jest kapitanie - powiedział giermek i obydwaj ruszyli na górę.
-A
ty co? - zwrócił się do Don Vasyla(TM) - Czemu im nie
pomożesz?
-Ja
zostaję na dole. Mam... lęk wysokości...
-Ok.
Zostajesz. - powiedział Puchatek i schowali się w domku. Tygrys
postanowił, że zanim Kudłaty zaatakuje powinien stać na
wierzyczce, bo te pacany nie odróżnią armii od stada ptaków. Miał
tylko nadzieję że w trakcie walki pokażą że dobrym wyborem było
brać ich na pomoc. I że jeszcze kiedyś posmakuje wina...
rozmyślanie przerwał mu okrzyk giermka
-Majorze!
Coś się zbliża!
-Ano
faktycznie! dawaj lornetkę! - powiedział i spojrzał przez szkła -
O kurde - powiedział i chwycił radistację
-
Telegrafisto! Mam niespodziankę! Zbliża się Wania i tacha jakieś
pudło!
-Ciekawe
co dla nas ma...
-No...
ide na dół.
Zszedł
i wyszedł Wani na przywitanie.
-No
co jest kurwa Wania? Kumpli wpadłeś odwiedzić? To wybrałeś zły
moment.
-Niet
tawariszu tygrysku. Mam ja cosik dla was. - powiedział i otworzył
pudło - po bitwie mi oddajcie. Łuski możecie zachować. - i
wyjął... MG42!
-FANTASTYCZNE!!!
- zawył tygrysek - Wiesz o bitwie czy jak?
-Nu
jasne! Kola mi powiedział. Nu to ja idem! Powodzenia!
-Nara!
- Powiedział Tygrysek i zwrócił się do giermka który z nim
poszedł - powiedz Kłapouchemu żeby zasiadł za em gje
czterdziestką dwójką.
-Tak
jest! - powiedział i schował się w domku. Natomiast Tygrys
przyłożym głowę do ziemi.
-D-DUM,
D-DUM, D-DUM - usłyszał. Idą - pomyślał. Wszedł do chatki.
-Get
redi tu fajer! Dej ar kamm! - zawieśniaczył do wszystkich. Wszedł
na wierzyczkę i spojrzał przez lornetkę - FAKTYCZNIE!!! -
powiedział i wziął mikrofon radiostacji podłączony do głośników
- Antenczon tu ol da bejz! - zaczął znowu wieśniaczyć - De
kudłaty's armi is komin! Goł on poziszyn, end łejt for maj
goł.
-Jes
ser!!! - usłyszał z dołu. Nagle obok niego przeleciał pocisk
wbijając się w wierzyczkę.
-Kurwa!
Pierwsza kropla deszczu! Snajper! - Powiedział i zszedł z wierzy.
Stanął przy oknie i wystawił lufę karabinu. Nagle ujrzał czyjąś
głowę - Kontakt! Do ataku!!! - krzyknął odstrzeliwująć ją
jednym celnym strzałem.
-Tej
ar mor of dem! - krzyknął Puchatek strzelając ze swojego
okna
-Strzelać
ze wszystkich dział!!! - wydarł się tygrys samemu też strzelając.
Fjutów Kudłatego zaczęło się robić coraz więcej -Otworzyć
okno MG42! Kłapouchy, zacznij strzelać!!! - powiedział grzejąc do
wroga. Wokoło chatki zaczęło się robić coraz więcej trupów.
Pociski czasem wpadały do chatki, głównie jednak uderzały w grube
ściany utwardzone przed bitwą. Nagle zobaczył lecący granat.
Cofnął się i odbił go kolbą kałacha. Granat poleciał na
zewnątrz. Po chwili w efektownej eksplozji rozwalił siedmiu
kudłatowców. - Kurwa chuje napierdalają granatami! Niech kilku
łowców otworzy klapę na górze i też zacznie rzucać! Macie ich
rozjebać!!! - wydzierał się. Gdy usłyszał służbistyczne ''TAK
JEST!!'' zaczął dalej strzelać. Gdy amunicja się skończyła
błyskawicznie przeładował.
-AAARRGHHH!!!!
- wydarł się łowca oddelegowany do granatów. Po chwili z góry
spadło ciało.
-JUREEEK!!!
- krzyknął trzeci
-To
wy macie imiona? - zainteresował się przeładowujący UZI
Prosiaczek.
-STRZEEEELAAAAAJ
NIEEEE GAAAADAAAAJJJJ!!! - krzyczał Kłapouchy drżąc od wibracji
CKM'u.
Nagle,
tygrysek zauważył żołnierza odbezpieczającego granat.
Przycelował uważnie i jednym strzałem zdjął granat, żołnierZza
trzymającego i jego kilku kumpli.
-M
O N S T E R K I L L!!! - powiedział z nieukrywaną
satysfakcją.
-Majorze!!!
- krzyknął drugi łowca spod klapki - Granaty się skończyły!
-To
wracać do kałachów!!! - odkrzyknął Tygrysek. Nagle skończyła
mu się amunicja. Gdy się rozejrzał stwierdził że nie ma żadnych
zapasowych magazynków. - Dajcie kałacha Jurka! Amunicja mi się
skończyła!
-Masz
- powiedział Puchatek rzucając mu broń.
-Dzięki!
- podziękował Tygrys wracając do bitwy.
-A!
A! A! A! A! A! A! A! A! - wydał serię ostatnich okrzyków łowca.
-O
kurwa! Rozpierdolili go! - powiedział Puchatek. Nagle poczuł
przeszywający ból w ramieniiu. Krzyknął - ARGH! Dostałem! - i
upadł na ziemię.
-Puchateeek!!!
- powiedział Tygrys - Prosiak! Daj go do sekretnego tunelu!
-Tak
jest! - odpowiedział Prosiak
-Czas
wziąść sprawy w swoje ręce - powiedział Tygrys, wziął pare
zapasowych granatów i podszedł do stanowiska granatowego. Po chwili
Kudłatowcy zostali zasypani gradem granatów. Szybko jednak się
skończyły i Tygrys wrócił do kałacha. Dookoła latały pociski.
Niektóre elementy zabezpieczeń zaczęły się rozsypywać. Nagle
tygrys zobaczył coś... interesującego... był to mały czołg!
Celował w okienko MG-42. - Prosiak! Otwórz okno za Kłapouchym! -
po otrarciu okna - Kłapouchy! na ziemie... JUŻ!!!
-AAAAA!!!
- krzyknął Kłapouchy rzucając się na ziemię. Miejsce, gdzie
stał kłapouchy, przeszył pocisk czołgowy i wyleciał za chatką -
Stary, jak na to wpadłeś?! - krzyknął zdziwony.
-Nie
pierdol! Napierdalaj! - odkrzyknął Tygrys. - Kłapouchy!
Skoncentruj ogień na czołgu!
-Kapitanie!
Kończy się amunicja!
-Oł
fak! Wszyscy do tunelu!!! Odwrót!!! Kłapouchy pamiętaj o
ckm'ie!!!
-Tak
jest!!! - powiedział i nie przestając strzelać podniósł
karabin.
Tymczasem
Tygrys sprawiał pozory obecności w budynku. W końcu, gdy się
upewnił że nie ma już nikogo, sam wskoczył do środka. Zdziwił
się że wzięli też ciała dwóch łowćów którzy stracili życie.
W tunelu odpalił ładunki.
-Hehe!
Rozpierdoli pół lasku! - powiedział spierdalając. Zegarek ustawił
na minutę więc miał czas zamknąć grodzia przeciw ogniowe.
Dołączył do reszty brygady i razem wyszli w miasteczku przez kanał
ściekowy.
-Patrzcie
jakie debile!!! Kudłatowcy nie zostawili straży w mieście! -
Powiedział chętny do walki Prosiaczek. Był w takim stanie że
mógłby rozjebać każdego żołnierza z armii Kudłatego.
-Jeszcze
ci kurwa mało? - spytał Kłapouchy sapiąc ze zmęczenia - to
ponieś CKM! Musimy oddać go...
-KAJEBUDUBOOOMM!!!!
- Brygada usłyszała zajebisty wybuch i skierowała swe piękne
oczęta w stronę lasku. Nagle, w miejscu gdzie stał domek domek
Puchatka pojawił się wielki wybuch i zaczęły wszędzie padać
ludzkie szczątki tudzież resztki broni i kawałki drzew.
-No,
tośmy ich rozjebali. Proponuję tam pójść i wykończyć
niedobitki. - zaproponował Tygrys
-Dobra
- zgodził się Prosiaczek
-Ale
najpierw podrzućcie mnie do pana Sowy bo wykituję - wystękał
Puchatek
-Nie.
Lepiej niech dwóch łowców zaniesie cię do sowy a my skoczymy na
pobojowisko.
-Ok
tylko gazem.
-A
poza tym nic ci nie jest. To tylko rana postrzałowa w ramię.
-Taaak?
To może cię strzelę w ramię? Zobaczysz co to znaczy
oberwać.
-Wiecie
co łowcy? Zanieście go bo majaczy. Ok. Cum on gujs.
Gdy
doszli do pobojowiska uderzył ich widok wielkiej płytkiej dziury
(to nie był jeden ładunek tylko cała siatka). Wszędzie była krew
i resztki ludzi którzy zostali rozerwani.
-Wooohooo!!!
Ale mieli rozrywkę. - powiedział Tygrys - O! A tu są resztki
czołgu.
-No...
raczej nikt nie przeżył.
-Taa...
spadamy do Sowy. Zobaczymy jak se radzi z Puchatkiem.
Po
jakimś czasie dotarli do domku na drzewie. Puchatek leżał na stole
zabiegowym, Sowa mu wyciągał... kulę z ramienia (:-))
-Masz
szczęście - powiedział - mogło się skończyć zdecydowanie
gorzej.
-Na
przykład? - spytał niepewnie prosiaczek
-Niewiele
brakowało a by kula przebiła aortę. Wykrwawiłby się w parę
sekund. - odpowiedział mądrze sowa.
-Super.
- mruknął Prosiaczek.
-No
cóż, muszę jednak wam pogratulować. Kudłatowców było o wiele
więcej niż was. - rzekł z uznaniem - Jak wy to
zrobiliście?
-Przyleciały
ufoki i rozpierdoliły armię. Zdążyliśmy zwiać... hehe.
-Ech...
chyba się nie dowiem. - powiedział Sowa. Po chwili dodał - No, ten
już załatwiony. jeszcze ktoś ranny?
-Nie.
Masz jakąś kasę? - spytał Prosiak
-Może.
a co?
-A
bo wyjmij ją.
-A
to czemu?
-A
bo dawno nie piłem.
-A
co to ma wspólnego ze mną?
-A
to że jak nie dasz odstrzele ci łeb
-A...
ale ja wam pomogłem...
-A
to masz pecha. Dawaj kase!!
-Dobra
dobra. Macie.
-No,
to do Babajagi.
-A
ja? - spytał Puchatek
-Gdzie
dostałeś? W rękę czy w jaja?
-W
rękę.
-No
więc kurwa możesz chodzić. Idziemy.
W
drodze rozwiązała się pogawędka:
-Ale
co kurwa z moim domkiem? - zaczął biadolić Puchatek - To od was go
mam.
-No
i ja ci go rozjebałem - powiedział Tygrysek - Jest po równo.
-No
ale co ja teraz zrobie? - biadolił dalej puch-men - Gdzie ja będę
mieszkał?
-Stary,
przecież co i rusz mamy jakąś impre. - powiedział Kłapouchy -
Będziesz prowadził koczowniczy tryb życia.
-Hmm
racja. Aha-bym zapomniał. Łowcy. Macie zanieść Wanii CKM.
Podziękujcie ładnie. Jakby Wania nie dostał broni skończycie
jak... jak...
-Jak
chatka puchatka - wyręczył go Tygrysek. - Więc lepiej niech
wszystko pójdzie dobrze.
-Tak
jest dowódco - wyprostował sie służbiście piąty i obydwaj
poszli zanieść spluwe.
Reszta
brygady poszła dalej do Babajagi. Po zakupie sporej ilości win
ruszyli do ostatniej ocalałej meliny - do domku Prosiaczka.
Pozostałe zostały zniszczone w mniej lub bardziej wymyślny sposób.
Odbyła się super-zajebista balanga. Wszyscy świętowali zwycięstwo
nad Kudłatym. Po czterech dniach każdy poszedł odbudować, lub
zreperować swój domek.
KONIEC CZĘŚCI CZTERDZIESTEJ PIERWSZEJ