36 - THE FALLEN TEMPLE
Kubuś
obudził się w normalnym humorze. Zakurwisty kac, sucho w mordzie i
bulgotanie w żałądku zawsze nastrajało go optymistycznie. No
chuj, czas na poranna gimnastyke - pomyślał. Pomachał więc leniwo
lewą powieką. Lecz potworny widok jaki zobaczył sprawił że
postanowił zakończyć trening w połowie.
-
Wstawajcie zakurwione smierdziele - wrzasnął Kubuś.
Ze
strony reszty brygady tj. Prosiaczka, Królika, Tygryska i
Kłapouchego dobiegło coś w rodzaju "Siarap", "Stul
pysk", "Zamknij tą pluszaną morde" plus obietnice
wyrwania jaj, nakopania do dupy i pare innych, dość trudnych do
zrealizowania, ale dla kogoś kto ośmiela się budzić ludzi przed
14 każda kara jest warta wysiłku.
-
Wstawać! Wstawać!! Wstawać!!!- Kubuś postanowił pomóc sobie
odrobine kopniakami.
-
No kurwa doigrałeś się - mruknął Kłapouchy. Byliśmy kumplami
ale takie żarty to nie z nami - wysyczał prosiaczek wyciągając
wierne Uzi.
Tygrys
i Królik nic nie mówili ale w miarę jak sie zbliżali ich bejzbole
zataczały coraz szybsze kółka.
-
Rozejrzyjcie się kurwa - jęknał Kubuś, który poczuł, że trochę
przesadził.
Rzeczywiście
coś tu jest nie tak - zajarzył Prosiak. Kurwa bardzo nie tak -
mruknął Kłapcio - tu jest czysto.
W
domku Kubusia wszysto lśniło czystością. Podłoga wypolerowana do
czysta była nakryta nowym dywanem, okno zasłaniały brand niu
zasłonki z falbankami, a w całym domu roznosił się lekki zapach
pachnidełek. Do tego z głośników poleciał najnowszy singl Just
V.
-
Ja pierdole, ja nie chce znów mieć złego trypta - wymamrotał
Królik. A może tygrysek załątwił lewe LSD? - zastanawiał się
Prosiaczek
W
tym momencie w drzwiach stanął Krzyś. Witaj głupiutki Misiu -
powiedział. Razem z mamą i kolegami postanowiliśmy sprowadzić cię
na dobrą drogę i na początek posprzątaliśmy twoje mieszkanko.
Teraz musisz tylko obiecać, że przestaniesz uzywać alk.. - w tym
momencie bejzbol Kubusia zmasakrował jego pedalską gębę. Krzyś
pisną i zaczą spierdalać zygzakami starając się uniknąć serii
z uzi Prosiaczka.
-
No kurwa miał farta - powiedział Tygrysek.
-
Eee... nie nawet taki down jak miesiącami spierdziela przed łowcami
pip wykształci jakieś odruchy - mrukną Kłapcio. A tak w ogóle to
coś otwórzcie - powiedział.
Mineły
4 sześciopaki czasu i wtedy...
-
Qrwa już mi się nie chce pić - powiedział Kubuś. No i mi też -
doszły go cztery potwierdzenia. - Stało się coś bardzo złego, 4
sześciopaki na pięciu i już nie chce nam się pić??? - zapytał
Kłapcio. Wytrząsnął parę kropel herculesa z pustej butelki i
ostrożnie polizał. Jabłko, siarka E1 e2 E3 E4.... E5253, plus
troche wybielonego denaturatu dla mocy... wszystko w porządku. To
nie wina wina - stwierdził. Eny ajdeja? - zapytał. Brak odpowiedzi.
To zbierać dupy idziemy do sowy może on coś wie - powiedział
Bekon.
Dziesięć
minut potem doczłapali do domku sowy.
-
Kurwa pierzasty otwieraj - zaczeli się dobijać do drzwi.
Okno
otworzyło się.
-
O co biega? - zapytał Pan Sowa.
-
Otwieraj kurwa musimy pogadać
-
Ni chuja - darł się Sowa - nigdy nic nie płacicie za moje
doradztwo. I możecie mnie nie straszyć; ukryłem wszystkie taśmy z
moimi małymi zabawami i nic na mnie nie macie.
-
O żesz ty pedale - wrzasną Tygrys.
-
Taranem!-błysną Bekon
Cztery
serie z uzi podcieły troche jakieś drzewko i brygada przyszykowała
taran do ataku. Mały rozbieg...
-
DO ATAKU- zarządził Kłapouchy. Turum Turum Turum- szybka szarża
i.... wylądowali w strumyczku.
-
Kurwa co poszło nie tak?? - trząsł się Królik jak zawsze
najbardziej wrażliwy na zimno. Przecież żeśmy dobrze przycelowali
a nie było zderzenia. Faktycznie coś nie tak.. - stwierdziła
reszta. Popatrzyli na domek sowy, który wraz z podtrzymującym go
drzewem.... co?? ...unosił się w powietrzu!!. - Brutalna siłą
fizyczna nie robi na mnie wrażenia- powiedział pan Sowa. Podczas
badań nad moim reaktorem odkryłem tajemnice technologii jonowych!-
pierzasty jak zawsze lubił się chwalić. Płacicie 1000pl za poradę
albo macie mi przyprowadzić coś do wydupczenia a jak nie to
wypierdalać- zarządził No chuj na razie wygrałeś - stwierdziła
brygada i oddaliła się na mała naradę.
-
Dobra do czasu zakończenia operacji ja obejmuje dowodzenie- rzekł
Kubuś: Zbiórka kasy Po przeliczeniu wyszło, że mają łącznie
2złote 42 grosze. Hmm trochę brak do tysiaka, jakieś 752
zlotych-powiedzial. Reszta postanowiła nie prostować jego
rachunków, i tak w końcu było za mało No dobra znacie jakąś
młodą ciotę? Zapytał
W
tym momencie z krzaków wyskoczyła drużyna łowców pip.
-
Hahaha przez was nasz szef DonVasyl ma znów kłopoty z płcią-
powiedział pierwszy- Więc z radością wam mówimy-drugi- że w
całym lesie-trzeci- nie ma ani jednej pipy-czwarty. Wszystkie
wypłoszyliśmy-piąty. Nawet Krzyś wyjechał do stomatologa po tym
jak ktoś mu zmasakrował pysk z bejzbola - z mściwym uśmiechem
dokończył ostatni.
-
No to ostatnia nadzieja upadła- mrukną Kłapcio. Nie ma dokąd iść,
co robić, i nawet nie mamy ochoty na Heraclesa. Nie ma już żadnej
nadziei, że będzie lepiej.
But
Aj Hafe en Ajdeja - Bekon promieniał szczęściem. Za Jraq Dzordz
Dablju Busz i generał Jądramachore jest nam dużo winny za Osame
więc załatwimy trochę stingerow i wyruchamy tego sowę na czysto.
-
Jesteś geniualny Bekon - powiedział Kubuś. Zapierdalaj z
tygryskiem i załatw co trzeba..
Godzinkę
potem wysłana drużyna wróciła z raportem:
-
Jądramachore nie ma nic, nasi komandosi schandlowali cały sprzęt
RP dla mafii za spirit z przemytu ale Busz wysłał Apacza ze
sprzętem.
-
Bekon ty debilu przecież indianin ze sprzętem na plecach dobiegnie
tu za pare tygodni - lamentował Królik
-
Nie on przyleci - powiedział Tygrysek - słyszałem że mają takie
2 śmigiełka i latają
-
Kurwa jak paliwo leją głównym kanałem a nie od dupy strony to ja
chce być pilonem - wymyślił Kłapouchy
-
Zamknijcie jadaczki, słychać coś- zarządził Kubuś. I
rzeczywiście, zaraz wylądował helikopter i komandosi zaczęli
wyładowywać skrzynki.
-
To normalny helikopter a nie Apacz-powiedział Miś i założył kopa
Bekonowi. Jak coś nie wiesz to nie gadaj.
Pare
minut potem pod domem sowy...
-
Panie Sowo- mamy panu tysiączek - zaczęli krzyczeć.
-
To go pokażcie- Pan Sowa jak zawsze był nieufny. Oto on- i dwie
głowice po pięćset kilo każda sprowadziły domek sowy z powrotem
na ziemie.
-
Nic wam nie powiem - darł się pierzasty - zniszczyliście mi chate.
-
Chyba zapomniałeś z kim masz do czynienia - mruknął Kłapouchy-
przecież wiesz że kiedyś miałem na nazwisko Hanibal Lekter...
-
No dobra dobra mówcie o co chodzi a pomoge wam - nieco zmiękł
Sowa.
No
więc to było tak - zaczęli opowiadac - no i teraz Nie Chce Nam Się
Już Pić! Zakończył rozpaczliwie opowieść Kubuś.
-
HoHo, to oczywiste co się stało - puszył się Sowa - wasza
świątynia rozpusty została splugawiona.
-
I co mamy teraz zrobić? - zapytali.
-
Na tak potworne zbeszczeszczenie: pełne sprzątanie i do tego
jeszcze Just V, no to tu może jedynie Wielki Kapłan Rozpusty -
mądrzył się Sowa.
-
A gdzie takiego znajdziemy - zapytał Kubuś.
-
Ten tego... Nie wiem- wymamrotał Pan Sowa.
-
Na Herkulesa nie mam ochoty ale szaszłyki z Sowy jakoś przełkne-
delikatnie zagroził Kłapcio.
-
Szaszłyki, a tak szaszłyki, przecież Goofer coś kiedyś wspominał
o Wielkim Kapłan Rozpusty.
-
No dobra pierzasty, wykopiemy zombi ale jak nas okłamałeś to tu
wrócimy. I po tej małej groźbie drużyna wybrała się do grobu
Goofera. Troszkę szuflowania i..
-
Gofer stary przyjacielu powiedz kumplom gdzie można znaleśc
Wielkiego Kapłana Rozpusty - bo jak nie to posypiemy cię robactwem
i cię zeżrą szkodniki.
-
Większość kapłanów odeszła, ale jest jeszcze jeden. Zwą go
hrabia Dracula, mój daleki krewny, mieszka w rumunii w Transylwanii.
To właśnie po nim odziedziczyłem zęby i nieśmiertelność. A
teraz odejdzcie, dajcie mi tu poleżeć.
-
Bleee pewnie bedziemy musieli pić krew i takie tam - Kłapouchy był
pesymistą jak zawsze - ale to i tak lepsze niż przyszłość bez
Herculesa... Dobra zbierać się. szykować kałachy i bejzbole, a ty
prosiak bierz uzi.
-
Na chuj ci broń - zapytał się Bekon.
-
Nie bedziemy przecież popierdalał do Rumuniii z buta, za godzinke
zaczyna się zabawa w remizie to zklepiemy mordy jakimś dresom i
zabierzemy jakąś bryke - Kłapouchy jak zawsze był
praktyczny
Pomysł
był niezły, wykonanie jeszcze lepsze, znać było długoletni
trening ze sposobu w jaki nasza dzielna brygada spuściła łomot
dresom. Zęby można było wynosić koszami, a ilość przelanej krwi
starczyłaby na miesiąc dla dużego szpitala. a nasi bohaterowie
wyszli praktycznie bez zadrapania.
-
A kto zna droge do Rumunii? - zapytał Kubuś
-
To przecież każdy wie, jedziesz gdziekolwiek, i patrzysz gdzie stoi
więcej żebraków. I skręcasz w tamtą stronę. Jak zajedziesz tam
gdzie już wszyscy będą łazili z wyciągniętą grabą po jałmużne
to będzie Rumunia.
-
Genialne w swojej prostocie, Bekon - powiedział Kubuś.
Podróż
przebiegła szybko, bez potrzeby zatrzymywania się na klinika
wkrótce ujrzeli mroczne góry i posępny zamek Draculi Zaparkowali
jak najbliżej się dało i podeszli do wrót.
-
Łup! Łup! Łup - załomotali
Drzwi
otworzyły się same ze skrzypieniem. W holu był wielki napis:
śmierć to dopiero początek. Zaczęli schodzić do pieczar. W końcu
doszli do mrocznej pokrytej pajęczynami sali z wielki posągami
-
Nie podoba mi się tu wcale a wcale- mruknął Kłapouchy.
-
Kto ośmiela się mącić spokój Hrabiego Drakuli - dobiegł ich
mroczny głos dobiegający z krypty.
-
Mam pomysł - powiedział Tygrysek - spierdalamy!!!
Niestety,
było już za późno, posągi ożyły i uwięziły naszą drużynę.
-
Mówcie z czym przychodzicie albo gińcie - rzekł Dracula wyłażąc
z trumny.
-
No więc ten tego - zaczą Kubuś- dziś rano obudziliśmy się i -
dłuższa opowieść - no i już nie mamy pragnienia.
-
Mącicie spokój ostatniego Wielkiego Kapłana rozpusty bo już wam
się nie chce pić jakiegoś trunku? - oczy Drakuli rozbłysły
czerwienia. I to pewnie jakiegoś szampana, no mówcie łajzy jaki
był wasz ulubiony napój.
-
No ten tego...Herlcules.
-
Naprawdę, uwielbialiście Herculesa?- zapytał Hrabia.
-
Tak-rzekł wyzywająco Bekon - Hercules, ewentualnie czasem spirit
denaturat- a nie jakiemś tam syfy
-
Wiele osób tu dotarło przed wami, ale ci wszyscy miłośnicy Jona
Wokera, Szampana, Tekili zgineli marna śmiercią, ale wy lubicie
Heracesa.. Bracia witajcie. Posągi wypuście ich.- zarządził.
-
Bracia? - zapytał Kubuś.
-
Tak bracia, Heracles to wino Boguf, najwyższy trunek na planecie,
każdy kto go pija jest mi bratem - uroczyście rzekł Dlacula. Ja
pijam go dziennie sto szesciopakow albo więcej, dlatego ten tego
jestem czasem tak pełny że aż wylewa się ze mnie, a debile myślą
że to krew. Dobrze jedzmy do waszego stumilowego lasu, odwiedze od
razu Jage i zabiore pare cystern na zapas.
Podróż
prywatnym odrzutowcem Draculi- skrojonym od batmana- przebiegła
szybko i już wieczorem zaczeło się ponowne wyświęcanie domku
Kubusia. Niestety, dokładny przebieg egzorcyzmów nie jest znany,
ale wnosząc z trzytygodniowej luki w pamięci i stanu obrzydliwego,
zarzyganego i zniszczonego domku Kubusia, musiało być naprawde
zajebiście...
KONIEC CZĘŚCI TRZYDZIESTEJ SZÓSTEJ