Alkoreksja
Trudno nawet nazwać to dietą, to raczej nowa, niebezpieczna moda wśród studentów. Szczupłą sylwetkę chcą osiągnąć prawie całkowicie rezygnując z posiłków. Śniadanie, obiad i kolacja są zupełnie niepotrzebne. W ten sposób można zaoszczędzić pieniądze i wydać je na… alkohol. I wszystko wypić wieczorem. Kalorie w postaci piwa, drinków czy mocniejszego alkoholu mają jeszcze tę „przewagę”, że równie łatwo je zwrócić. A wówczas tyje się mniej. Często alokreksja przybiera jeszcze inną postać - młodzi ludzie wcześniej prowokują wymioty, by móc napić się więcej. Oczywiście moda, która pojawiała się w Stanach Zjednoczonych, szybko może doprowadzić do alkoholizmu.
Ten problem zasygnalizowali naukowcy z University of Missouri, którzy wykazali że aż 16 proc. młodych ludzi za oceanem rezygnuje z posiłków na rzecz upijania się alkoholem. Badania nad takim zachowaniem przeprowadziła prof. Victoria Osborne, która przestrzega, że niedojadanie i nadużywanie alkoholu może mieć bardzo poważne konsekwencje i skutkować zaburzeniami odżywiania oraz rozwojem groźnych schorzeń. Młodzi ludzie cierpiący na alkoreksję mają problemy z koncentracją oraz podejmowaniem decyzji - to typowy objaw nieodpowiedniego odżywienia mózgu i przeciążenia zbyt dużą dawką alkoholu.
Frutarianizm
Najbardziej restrykcyjna spośród diet wegetariańskich - dopuszcza tylko jedzenie owoców, orzechów, a także nasion, z pominięciem warzyw. Frutarianizm wychodzi z założenia, że owoce są idealnym pożywieniem dla człowieka: zawierają cenne składniki odżywcze, a co więcej, nie wymagają doprawiania ani obróbki termicznej. Uważają, że gotowanie pozbawia pokarmu składników mineralnych, witamin czy enzymów. Frutarianie twierdzą, że o tym, że ludzie powinni odżywiać się właśnie owocami świadczy nie tylko przystosowanie układu pokarmowego, ale także budowa ich ciał. I tak wyprostowany tułów umożliwia zrywanie z drzew wysoko rosnących owoców, natomiast zgrabne palce ułatwiają zrywanie owoców.
Dieta ta posiada jednak poważne minusy. Najważniejszym z nich jest to, że współcześnie owoce przeważnie hodowane są na sztucznych nawozach, są pryskane chemikaliami, które chronić mają rośliny przed szkodnikami, jednak szkodzą zarówno samym roślinom, jak i ludziom. Poza tym wraz z owocami dostarczamy organizmowi bardzo dużo cukru, co z kolei może prowadzić do cukrzycy. Eksperci ostrzegają także, że taki rodzaj diety uniemożliwia dostarczenie organizmowi wszystkich niezbędnych składników, więc dieta nie jest odpowiednio zbilansowana.
Dieta słoiczkowa, czyli „baby food diet”
Polega na jedzeniu produktów przeznaczonych dla niemowląt i bardzo małych dzieci. Ewentualnie raz dziennie możemy przygotować sobie „zwyczajne” jedzenie. Później w zastępstwie tradycyjnych posiłków raczymy się tylko zawartością słoiczków. Pod względem jakości składników, dieta na pewno jest świetna, bo lekkostrawna: warzywa, chude mięso, wszystko najwyższej jakości, owoce z jogurtem. Zazwyczaj bez sztucznych dodatków, soli czy cukru. W zasadzie dieta nie wyklucza też żadnej grupy pokarmów. Na sklepowych półkach znajdziemy przecież owocowe i warzywne miksy, zupy, dania z kaszką, mięsem czy rybą.
W czym więc tkwi problem? Przede wszystkim potrzeby energetyczne niemowlaka i dorosłego człowieka bardzo się różnią. Więc taka zamiana nie wyjdzie nam najlepiej. Układ pokarmowy malucha nie jest przystosowany do trawienia niektórych pokarmów, a w słoiczkach brakuje tak potrzebnego nam błonnika. Dziecko nie potrafi jeszcze gryźć, więc wszystkie dania przypominają papkę, a przecież dorośli nie powinni stale jeść pokarmów, które nie wymagają przeżuwania i gryzienia. Poza tym, mimo że dieta hołduje złotej zasadzie – mniej, a częściej – łatwo wpaść w pułapkę i jeść słoiczek za słoiczkiem, co na pewno nie pomoże schudnąć.