Mam dwadzieścia lat, świadectwa


        Mam dwadzieścia lat, jestem z Wrocławia, od czterech lat należę do wspólnoty ewangelizacyjnej. Pragnę zaświadczyć o tym jak Jezus wyrwał mnie ze śmierci - uwolnił od zniewolenia przez złego ducha, by każdy człowiek dowiedział się, że to, co robi nie jest duchowo neutralne. Już od ok. szóstej klasy szkoły podstawowej miałem problemy z czystością cielesną. Szósta klasa podstawówki… byłem wtedy dzieckiem. Dopiero w siódmej klasie dowiedziałem się, że to, co robię jest ciężkim grzechem. Rok później poznałem moją ukochaną wspólnotę. Na kursie, który pozwolił mi być w pełni członkiem tej wspólnoty, Bóg bardzo obdarował mnie swoją miłością i uczuciem bliskości. Poznałem go osobiście, poczułem w swoim sercu i od tego momentu zechciałem przestawiać całe moje życie ma Niego. Po tym mocnym nawróceniu przez pół roku, zachwycony Bogiem, nie miałem problemów z czystością. Ale później, gdy zaczęło się zwyczajne codzienne życie chrześcijanina, sprawy powróciły do poprzedniego stanu. Te grzechy zaczęły mnie coraz bardziej oddalać od Jezusa. Starałem się z tym walczyć; czasem się udawało, czasem nie. I tak to trwało przez jakiś czas: w myślach toczyłem ciągłą walkę.

        Ok. stycznia 2003 r. sprawy się znacznie pogorszyły. W dzisiejszych czasach człowieka zewsząd atakuje nagość i seks: w prasie, reklamach, a szczególnie w internecie. Świat jest nienormalny, ekschibuje wszystko. Wciąż starałem się walczyć, ale coraz rzadziej udawało mi się przeciwstawić pokusie. Mniej więcej na 30 porażek 1 zwycięstwo. Modliłem się za siebie różańcem, modliłem się do Świętych, ale nic się nie zmieniało. Straciłem już całkowicie nadzieję, że kiedyś będzie normalnie. Mam dziewczynę; jesteśmy ze sobą od 2 lat i traktujemy się bardzo poważnie. Jeden ze spowiedników powiedział mi, że te grzechy będą ogromnym ciężarem w małżeństwie, że mogą je zniszczyć. Ale ja nie wiedziałem, co mam robić. Zaczynałem szukać kompromisów; mówić Bogu, że ja inaczej nie potrafię. Przed wakacjami zacząłem modlić się do Św. Judy Tadeusza - patrona spraw beznadziejnych, bo rzeczywiście już nie miałem nadziei na to, że coś się zmieni. Niestety mimo mojej modlitwy, nic się nie poprawiało. Wciąż mimowolnie tarzałem się w grzechu jak w błocie. Grzechy w tej sferze życia, brak kontroli nad tym, co się robi, rujnują poczucie godności młodego człowieka. Napełniają nienawiścią do samego siebie. Napełniają nienawiścią do Boga za to, że dał seksualność.

        Zbliżały się wakacje. Zbliżały się także coroczne rekolekcje wspólnoty. Jeszcze w domu powiedziałem Bogu: „to ostatnia próba; proszę Cię, jeżeli chcesz, to wyciągnij mnie z tego. Pozwalam Ci na wszystko, na każde upokorzenie, na każde cierpienie, byle byś mnie z tego wyciągnął." Ale nie wierzyłem w to, że Bóg może chcieć mi pomóc.

        Wreszcie zaczęły się rekolekcje. Podczas jednego z wieczornych spotkań modlitewnych prowadzący powiedzieli, że każdy, kto chce, by się mad nim modlono, może klęknąć na środku kaplicy między ławkami. Początkowo nie chciałem tam pójść, bo myślałem, że Bóg mi nie pomoże. Wtedy moje przygnębienie zauważyła moja dziewczyna i powiedziała, żebym poszedł, bo przecież po to jest to modlitwa wstawiennicza, by pomóc tym, którzy mają problemy. Więc wstałem, podszedłem na środek, ale nie udało mi się przepchać przez ludzi, którzy modlili się nad klęczącymi. Kaplica była tak mała, że i ci, nad którymi się modlono i ci, którzy się modlili, tłoczyli się w wąskim przejściu. Rozgoryczony tą sytuacją, obserwowany przez ludzi siedzących w ławkach, wróciłem na swoje miejsce. Byłem wściekły, bo chciałem spróbować, ale z tak głupiego powodu nic nie wyszło. Po skończonym spotkaniu, moja dziewczyna poprosiła mnie, żebym z nią porozmawiał. Zgodziłem się. Poszliśmy do jadalni i w całkowitej ciemności siedzieliśmy naprzeciwko siebie. Wiedziałem, że nie mogę jej nic powiedzieć, bo przecież to by było nie do pomyślenia: własnej dziewczynie mówić o takich rzeczach, powiedzieć, że od kilku lat mam straszne problemy z nieczystością. Więc siedzieliśmy. Ja mówiłem, że mam problem, ale nie mogę powiedzieć jaki, a ona nie mogła mi nic odpowiedzieć, bo i co niby miała powiedzieć nie wiedząc o co chodzi. Rozmawiałem z Jezusem, wyżalałem się mu nie mówiąc nic głośno o problemie, a ona siedziała. Nagle poczułem jak On mnie przynagla, wymaga, żebym powiedział jej wszystko, nie trochę, ale wszystko. Strasznie się na Niego złościłem, że każe mi coś takiego zrobić, ale w końcu odważyłem się. Rozmowa trwała do późnej nocy. Było bardzo ciężko, było wiele łez. Czułem się jakbym jej tym wbijał nóż w serce. Powiedziała mi, że już wcześniej Bóg dał jej łaskę poznania, że mam zmienić swoje życie, w wielu różnych względach. Powiedziała, że powinienem poprosić o zorganizowanie dla mnie modlitwy wstawienniczej, bo musimy spróbować wszystkiego, co się da. Więc następnego dnia poprosiłem o modlitwę wstawienniczą nade mną. Uczestniczyła w niej także moja dziewczyna. Grupa najpierw modliła się jeszcze w innej sprawie. Następnie kapłan zapytał czy modlitwa ma być modlitwą o łaskę od Boga, łaskę czystości, czy modlitwą o uwolnienie od grzechów nieczystości. Pomyślałem, że na wszelki wypadek może lepiej pomodlić się o uwolnienie, bo nie wiadomo było, czy problem ma jakieś podłoże w działaniu złych duchów. W czasie modlitwy siedziałem na ziemi. Gdy zaczęli się modlić, zrobiło mi się zimno, poczułem się jakby spięty i ich modlitwa wydawała się bardzo głośna. Po krótkim uwielbieniu językami, zapytali mnie czy coś czuję, a ja nie mogłem z siebie nic wykrztusić. W końcu słysząc kolejny raz to samo pytanie odpowiedziałem osobie pytającej w tak agresywny sposób, że aż mnie samego to przeraziło. Od tamtego momentu wszystko pamiętam jakby za mgłą, nie do końca świadomie. Po mojej zaskakującej reakcji radykalnie stwierdzili, że trzeba się modlić o uwolnienie. Im dłużej się modlili, tym gorzej się czułem. W pewnym momencie poczułem mrowienie pod skórą na całym ciele; pod skórą na rękach, nogach, plecach, twarzy. To mrowienie było takie jak wtedy, gdy człowiek np. niewygodnie siedzi i później może mu zdrętwieć noga z tym, że to mrowienie było bardzo mocne i na całym ciele. Grupa wciąż się modliła. Ja mimowolnie mocno zakryłem sobie uszy rękami. Mrowienie było mocniejsze, mocniejsze, aż przeszło w uczucie jakby mnie prąd kopał pod całą skórą (wiem jak kopie prąd, kiedyś mnie kopnął). W pewnym momencie jedna osoba dotknęła mojej głowy. Momentalnie się wyrwałem. Zrobiłem to, mimo że nie chciałem. Wyrwawszy się spod tej ręki, dotknąłem głową kolana osoby po drugiej stronie i wtedy szarpnęło mną w drugą stronę. Wtedy już wiedziałem, że to nie ja, ale zły duch mną kierował. Duch tak mocno przyciskał moje dłonie do uszu, że paznokcie wbijały mi się w skórę głowy. Grupka modlących się zauważyła te wszystkie reakcje. Chcięli mnie przytrzymać, ale on cięgle mną szarpał. Wylądowałem na ziemi. Jeden z modlących się położył na moim ciele Pismo Święte. Zły momentalnie zrzucił je moją ręką. Wtedy Pismo zostało na mnie położone drugi raz i znów zostało zrzucone. Stało się tak jeszcze kilkanaście razy. W końcu brat ten Pismem Świętym mocno przycisną mnie do ziemi. Reakcja złego na Pismo Święte była natychmiastowa - zaczął mną jeszcze bardziej rzucać i moimi dłońmi uderzał we wszystko dookoła. Modlący się przez cały czas głośno uwielbiali Boga. Zostałem pokropiony wodą święconą, co jeszcze bardziej spotęgowało jego agresję. Bardzo mocno kopałem w klęcznik, który stał tuż koło moich nóg. Nagle zły powoli zaczął uderzać moją głową w szafkę. Na szczęście moja dziewczyna podłożyła mi coś miękkiego pod głowę. Ale najmocniejszą bronią przeciw niemu były różaniec i śmiech. Grupa w pewnym momencie zaczęła odmawiać różaniec. Ducha to tak wściekło, że rzucał mną chyba najbardziej jak mógł. W trakcie różańca moja dziewczyna znudzona kilkugodzinną modlitwą zaczęła mówić Bogu, że to jest po prostu śmieszne i pytać ile to jeszcze będzie trwało. Na to znudzenie inna osoba zaczęła się śmiać, później druga i trzecia osoba. Wszyscy się śmiali. To złego strasznie wściekło, że nikt na niego nie zwraca uwagi, że się po prostu z niego śmieją. Czułem to, co on czuł, jego emocje, miałem w głowie jego myśli. Po prostu był we mnie. Dobrze wiem jak bardzo był wściekły. Zostałem jeszcze kilka razy pokropiony wodą święconą. I zły duch wreszcie ze mnie wyszedł. Po dwóch i pół godziny. W tym ułamku sekundy poczułem się zupełnie inaczej. Przede wszystkim moje myśli były całkiem inne; już nie było w nich złości, goryczy, nienawiści. Pokój był całkiem inny, taki ciepły, a ludzie tak serdeczni, wspaniali. Przestałem się trząść. To wszystko nastąpiło w jednym momencie. Już wiedziałem, że jestem od niego uwolniony. Moja dziewczyna, myśląc, że to jeszcze nie koniec położyła na mnie Pismo Święte. Ja złapałem je i z całej siły przycisnąłem do serca. Wtedy i oni już wiedzieli, że to koniec walki. Cała grupa zaczęła się bardzo cieszyć, a ja płakałem, strasznie płakałem. Płakałem, bo bardzo mocno odczułem jakim bólem dla Jezusa było to, co się ze mną działo, to jak żyłem. Czułem się tak blisko Niego, czułem, że mnie przytula. Grupa uwielbiała Boga, byli tak radośni, nie mogli uwierzyć w to, że to już koniec. Ja bardzo szybko zacząłem odczuwać wyczerpanie. Byłem tak wymaltretowany, że ledwo mówiłem. Leżałem na ziemi i szeptałem do nich. Kapłan przyszedł z Najświętszym Sakramentem i udzielił mi komunii. Po chwili odpoczynku pomogli mi wstać. W zlewie opłukałem twarz. Później wyszliśmy z zakrystii. Klęczałem przed tabernakulum i dziękowałem Mu za to wszystko, za ten ból, za tą mękę, za to, że przez ten cały czas tak naprawdę był przy mnie, za to, że mnie z tym wszystkim nie zostawił, że mnie uwolnił. Później przez jakiś czas leżałem w łóżku i wpatrując się w Jego obraz, który mi przyniósł jeden brat, dochodziłem do siebie. Wciąż miałem bardzo blisko siebie Różaniec i Pismo Święte. One są bardzo silną bronią przeciw złemu, bardzo się ich boi. Później, wieczorem, złożyłem świadectwo przed trzema naszymi wspólnotami.

        Chcę powiedzieć, że seksualność człowieka, to sfera bardzo uduchowiona. Piękna, bo przecież w zjednoczeniu małżeńskim dwoje ludzi staje się jednym ciałem, bo ze zjednoczenia dwojga ludzi powstaje nowe życie; ludzie jakby dostępują łaski współdecydowania o tym, że Bóg da nowemu ciału dziecka duszę. To sfera jakby ponad człowieczeństwo człowieka, mająca niewidoczne, niepoznane „zaplecze” duchowe. Ale przez grzech poddana dyspozycji diabła, staje się drzwiami przez które może on wejść bez pytania człowieka o zgodę. Na tym polega zniewolenie, że człowiek przez dopuszczenie się niektórych czynów (wróżby, magia, muzyka z inspiracji szatana, pornografia) daje nieświadomie złemu pozwolenie na wejście. Podczas gdy opętanie występuje, gdy człowiek w pełni świadomie, słowami, w sposób bezpośredni oddaje się szatanowi.

       

        Zwłaszcza młodych ludzi proszę o staranie, o radykalizm postępowania. Wiem, że w dzisiejszych czasach praktycznie nie da się nie widzieć nieczystości. Masa bilbordów z reklamami wszystkiego: ubrania, telefony komórkowe, słodycze… Ciągną za myśli człowieka. Ale wiedzcie, że grzechy w sferze seksu są bardzo niebezpieczne dla duszy człowieka, mogą strasznie głęboko uwikłać w działanie złych duchów i zdegradować godność, wrażliwość, sens życia. Proszę, starajcie się z całych sił, trzymajcie się mocno Boga. On jest mocniejszy niż zły. On zawsze zwycięża. Ona nas najbardziej kocha i chce dla nas wolności. Jeżeli oddamy Jemu swoje życie, na pewno nam we wszystkim pomoże. Dziękuję Ci Boże, mój ukochany, za to, że znowu mogę być Twoim.



        Pan cię strzeże,
        Pan twoim cieniem
        przy twym boku prawym.
        Za dnia nie porazi cię słońce
        ni księżyc wśród nocy.
        Pan cię uchroni od zła wszelkiego:
        czuwa nad twoim życiem.

                                                                                                  Ps 121,5-7



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dwadzieścia lat wcześniej
Bite dzieci dwadzieścia lat później
DWADZIEŚCIA LAT
DWADZIEŚCIA LAT, Teksty 285 piosenek
Dwadzieścia lat a może mniej, TEKSTY POLSKICH PIOSENEK, Teksty piosenek
Mam 13 lat, PIOSENKI szkoła, TEKSTY PIOSENEK
05 Mamy po dwadzieścia lat
DWADZIEŚCIA LAT
Dwadzieścia Lat, Teksty piosenek, TEKSTY
Dwadzieścia lat wcześniej
Dwadzieťcia lat
Dwadzieścia lat a może mniej Jacek Lech
Mamy po dwadzieścia lat
Dwadzieścia lat a może mniej J
Dwadziescia lat później

więcej podobnych podstron