Arkadia i zagłada w tematach Józefa Czechowicza
Józef Czechowicz – jeden z najbardziej znanych poetów dwudziestolecia międzywojennego. Dziś trudno zakwestionować artystyczny kunszt jego poezji, lecz powojenna recepcja twórczości Czechowicza nie była wcale tak jednoznaczna i pozytywna. Urodzony w Lublinie poeta bywał ukazywany w różnych tonacjach krytycznych czasem zupełnie skrajnych. Julian Przyboś nie pozostawił na autorze Nuty Człowieczej suchej nitki, ujmując jego postać, jako skazaną na zapomnienie. Brak indywidualnego charakteru wierszy miał postawić „krzyżyk” na jego dalszej karierze. Przyboś uważał, że: Poezja Czechowicza nie była ani zmaganiem się ze swoim czasem, nie była podjęciem żadnego z ostrych konfliktów epoki ani też nie była zmaganiem się poety ze samym sobą.1Z kolei Marian Piechala kazał stawiać Czechowicza w gronie największych liryków w okresie dwudziestolecia polskiej niepodległości.2 Te pełne sprzeczności oceny nie były tylko i wyłącznie domeną wyżej wspomnianych. Co pewien czas odżywają dyskusje związane z głównym przedstawicielem Drugiej Awangardy, które z jednej strony kwestionują wartościowość jego poezji, z drugiej wynoszą ją na piedestał, czyniąc doskonałą i niepowtarzalną. Nie mniej, współcześnie trudno wyobrazić sobie XX – lecie międzywojenne bez Czechowicza. Oczywiście nadal by one istniało, lecz pozbawione jednego, niezwykle ważnego elementu. Mówiąc kolokwialnie to już nie byłoby to, bez tego naszego „Józia”. Dlatego zajmowanie się Józefem Czechowiczem z punktu widzenia badacza literackiego nie jest wstydem, lecz prawomocną koniecznością.
Zanim przejdę do głównej osi tematu, a więc analizy wybranych utworów autora Przedświtu chciałabym naszkicować pewien rys biograficzny. Nie czynię tego w sposób niekontrolowany, lecz z pełną świadomością. Pomoże nam to zrozumieć, dlaczego w twórczości Czechowicza pojawia się motyw Arkadii. Bo nie jest dziełem przypadku, taka a nie inna tematyka literacka. Nie jest dziełem przypadku widoczna ewolucja twórczości. W końcu nie jest dziełem przypadku obecna w niej dwoistość świata, którą obserwujemy niemal na każdym kroku.
Józef Czechowicz urodził się 15 marca 1903 r. w Lublinie. Już na początku swojej drogi życiowej został bardzo mocno uderzony przez los stratą ojca. Czym dla młodego chłopca była utrata najbliższego autorytetu możemy sobie tylko wyobrazić. Tym bardziej była ona bolesna, im coraz napiętrza stawała się sytuacja polityczna na ziemiach polskich. Dzieciństwo przyszłego Henryka Zasławskiego nie było, więc usłane różami, a wręcz przeciwnie.3Niejednokrotnie brakowało środków do życia, które by umożliwiały spokojną, ludzką egzystencję. W 1920 r. Józef, mając zaledwie 17 lat brał udział w wojnie polsko – bolszewickiej. Te nostalgiczne przeżycie wywołało trwały ucisk na psychice i tożsamości młodzieńca, który nigdy nie zapomniał obrazu wojny. Obrazu, który wykiełkuje z całą siłą i energią w jego późniejszej poezji. A więc epoka, w której rozwijał się Czechowicz, jako poeta, była czasem intensywnych przemian wybuchowi niepodległości towarzyszył wybuch nowej liryki, bardzo bogatej i zróżnicowanej.4
Na tę różnorodność poetycką wpływała również tradycja młodopolska, która oparta była na nastrojowości, stabilizacji i ulotnym przeżyciu. To w niej zakorzenione były pierwsze utwory poety. Związek młodego Czechowicza z lubelską, awangardową grupą Reflektor wyrażał się pełnym optymizmem, radością, witalizmem oraz wiarą w rozwój cywilizacji i miast.
Z czasem swoiste rozgałęzienie pomiędzy tym, co piękne i pożądane, a tym, co bezlitosne i tragiczne stało się wykładnikiem poezji Czechowicza. Stąd określany on jest, jako poeta – wizjoner, który widział świat w jasnych i ciemnych barwach. Z chwilą wystąpienia z lubelskiej grupy Reflektora zaczął szukać w swojej twórczości nowej, indywidualnej ścieżki. Wymarzoną drogę znalazł bardzo szybko i stworzył jedną z najbardziej wyjątkowych i autentycznych wewnętrznie poezji dwudziestolecia międzywojennego. Chciał „wydeptać” ścieżkę, a stworzył „brukowaną” drogę, wypływającą prosto z najdalszych głębi serca.
W innym ujęciu omawianą poezję można nazwać poezją symboliczno – magiczną. Symboliczną, ponieważ odnosiła się do ukrytych znaczeń, dążąc do tego, co nienazwane, niejasne.5 Natomiast magiczną, bo odgrywała znaczną rolę w zmieniającej się rzeczywistości panującej nad żywiołami.6Symbolizm poezji oraz jej magia wiodą do przekształcania świata w mit, legendę, prowadzą do jego odrealnienia i uwznioślenia. Symbolika związana jest głównie z tradycją młodopolską, a magia z romantyzmem.
Mitotwórstwo, począwszy od 1932 r. stało się dla Czechowicza dyrektywą twórczą formułowaną także w wypowiedziach teoretycznych. Odtąd jest ono zasadą, organizującą całą twórczość poetycką. Zasadą, która realizuje podstawowe zadanie poezji, jakim jest tworzenie nowej rzeczywistości. Sam autor pisał, że [sztuka] idzie wielkim marszem przy huku walących się ustrojów, buduje nowe kształty, buduje człowieka z daleka od lirycznych żywiołowych chaosów.7Jest to moment kosmogonii, w której duch zrównuje się z materią, budując raj dla nowoczesnej cywilizacji. Poezja miała wyznaczać granicę, między nią samą, a współczesnością. Mit budowany jest w nawiązaniu do przeszłości, do jego podwalin i narodzin. Nigdy nie dokonuję się na kartach tomików trawestacja mitów. Należy zdać sobie również sprawę, że nie każdy utwór jest realizacją zasady mitotwórstwa, lecz nie zmienia to faktu, że pozostaje ona główną determinantą poetycką.
Po dość fragmentarycznym zarysie historyczno – literackim pora przejść do kolejnej fazy naszych popularnonaukowych dociekań. Wiemy już, że świat Czechowicza od początku był światem dualistycznym. Światem budowanym przez kontrast, antynomie, współgranie różnych palet uczuć i doznań. Przykrość mieszała się z radością, strach z poczuciem ulgi. Wspomnienia z dzieciństwa są tym czynnikiem, który wywarł bodajże największy wpływ na specyfikę twórczą poety. Nie byłoby Arkadii u Czechowicza, gdyby wpierw nie zagrało zagrożenie i lęk. Postaram się lepiej to zobrazować, na konkretnych przykładach literackich. Wzajemny stosunek tych dwóch mitów moglibyśmy rozpatrywać na trzech zasadniczych płaszczyznach. Po pierwsze opozycja elementów sielankowych do katastroficznych. Po drugie opozycja na linii katastrofa – sielanka. Po trzecie wzajemne, wielokrotne przeplatanie się prezentowanych ujęć. Przy czym te ostatnie jest zdecydowanie najbardziej popularne, gdyż w sposób stuprocentowy spełnia kryteria odautorskie. Pozwolę sobie w tym momencie na zakończenie rozważań czysto literackich, a przejdę do pracy nad tekstami, bo to wydaje się najważniejsze dla pełnego zobrazowania, funkcjonowania wyżej wspomnianych motywów.
Już w pierwszych utworach z tomu Kamień spotykamy opozycję rzeczywistości materialnej, która otacza podmiot oraz rzeczywistości idealnej, będącej sferą marzeń i iluzji. Za tęsknotą arkadyjskiego świata poeta wzdycha w wierszu Ampułki. Podmiot pragnie nastania lepszych czasów, czegoś, co by odpowiadało jego nastrojowi oraz tożsamości. Obalenie istniejącego ładu staje się najpoważniejszym wyzwaniem, które okazuje się całą filozofią życiową. Granicą pomiędzy, tym, co jest teraz, a tym do czego podmiot dąży są zamknięte drzwi. One nie są uchylone, lecz zamknięte, bo dostanie się do wymarzonego raju okazuje się złudną nadzieją.
Bardziej obrazowo omawianą antynomię ukazuje nam utwór Na wsi. Łagodny obraz świata wiejskiego tym razem odnosi zwycięstwo nad elementem zagłady, który jedynie wychyla się zza kart poezji, lecz nie przekreśla kreowanych spojrzeń. Życie płynie spokojnie, a wiejska przyroda zachwyca swymi urokami: siano pachnie snem, po południa wiejskie grzeją żytem, mleczne krowy wracają do domostwa. Marzenia o arkadyjskim świecie jakby złagadzały nastrój pesymistyczny, ale one całkowicie go nie rujnują. Całość przybiera charakteru onirycznego, wizji sennej. To w jej obrębie możliwy jest triumf nadziei. Poetyka liryki senności nie jest jakoś specjalnie wyjątkowa, Czechowicz często będzie do niej powracał i zawsze będzie ona ostoją tego, co upragnione i tak odległe.
Kolejną poetycką realizacją motywu Arkadii jest utwór Zaułek z tomu dzień jak co dzień. Tym razem podmiot jest upojony w tym, co łagodne, proste i zwyczajne. Najważniejszą kategorią jest piękno przyrody i spokój, który w niej panuje: noc dzień przenika, ranki wieczory na domach wtedy światła z boku prócz księżycowych i słonecznych gloryj, spokój. Nie jest w stanie zachwiać go świadomość istnienia innego, dynamicznego molochu miasta. Obca przestrzeń pojmowana jest w odczuciu dalekości, która, pomimo iż istnieje to nie zagraża, temu co jest teraz i tutaj. Tu – panuje cisza, rozkosz przyjemności, swoboda działania, piękno bliskości wiatru, anemiczność aktywu. Podmiot nie musi podporządkowywać się komukolwiek w jakichkolwiek działaniach. Żyje na własny koszt, zamknięty w małym, szczelnie odizolowanym pudełeczku. Ale to pudełeczko w porównaniu do ogromnego chaosu zewnętrznego staje się arkadyjską oazą. Nie zamieniłbym mej małej chateczki, na wielki biurowiec – zdaje się mówić „ja” liryczne. Bo tylko w jej obrębie możliwa jest pełna symbioza z tym, co pierwotne i oczyszczające. Wiatr nie znalazł miejsca po tamtej stronie barykady, dlatego z taką swobodą i chęcią przysiadł na okiennicy mieszkania podmiotu.
Jednak najgłębszy zarys szczęśliwości został ukazany w jednym z najbardziej popularnych wierszy Czechowicza Przez kresy. Tu sielankowej wizji świata odpowiada jej pełna harmonia, zgodność i spokój:
nic nie ma nawet snu tylko kół skrzyp
mgława noc jawa rozlewna
wołani kołacz zloty
wołam koła dołem polem kołacz złoty
Warto zwrócić uwagę, na symbolikę nocy, która w większości przypadków ma negatywne znaczenie, a tu realizuje się pozytywnie. Mgława noc zostaje rozświetlona przez jawę rozlewną. Kołacz jest symbolem słońca, które nadaje jasności i blasku. Przedstawiany krajobraz widziany jest z perspektywy podróżującego na wozie przez Kresy. Wrażenia estetyczne podbudowuje koncepcja, padających o zachodzie słońca promieni. Można się domyślać, że Przez kresy były wynikiem podróży samego Czechowicza. Autor wykorzystał własne doświadczenie życiowe, co przecież często mu się zdarzało dla zaprezentowania indywidualnej myśli filozoficznej. Wspomnienia nie są jedynie marginalnymi wskazówkami, lecz osadzone zostają w poetyce mitu, która nadaje im zupełnie innego, niekonwencjonalnego charakteru.
W zanalizowanych utworach widzimy bardzo wyraźnie fascynację wsią i jej naturalnymi walorami. Lecz nie oznacza to wcale płynnego podziału na: dobrą wieś i naznaczone katastrofą miasto. Tak bardzo uprościć twórczości Czechowicza nie możemy i nie powinniśmy. Owszem w kontekstach do wsi miasto będzie zindustrializowane, naznaczone skazą zagłady i katastrofy. Ale w innym wymiarze nastąpi apoteoza miejskości. Czechowicz lubił miniaturyzować swój rodzinny Lublin, Zamość, Wilno. Nie są to miasta przepełnione cywilizacją, nie ma tu wszędobylskiej technokracji, mówiąc językiem Gombrowicza. Widok małej, prowincjonalnej mieściny jest widokiem spokojnym i bliskim łagodnej przyrodzie. Taki obraz tworzony przez poetę stanowił o jego wymarzonym, arkadyjskim świecie. Doskonale widać ten mechanizm w Prowincji noc. Lublin wydaję się osamotnioną enklawą, daleką od codziennego i niewygodnego zgiełku znanego choćby z miasta w Ampułce. Naokoło obrzeży prowincję otacza skupisko pagórków, pokrytych czarnoziemem. Gleba ta, od najdalszych wieków jest jedną z najlepszych. Staje się podwaliną pod wybujałą i kwitnącą życiem roślinność. Do tak urządzonego miasta zawita wiatr, który staje się przybyszem, oznajmującym nastanie Arkadii. Podobnie w następnych strofach zostanie przedstawiony Zamość. Czytelnik ma nieodparte wrażenie, że czas w ukazywanych murach miejskich zwyczajnie się zatrzymał. Powoli, powoli, jeszcze wolniej płynie każde z wydarzeń, osadzone w odpowiedniej konwencji czasowej, co pozwala nam odczuć na własnej skórze nawet monotonność takiego żywota. Ale dla podmiotu owa, zauważalna monotonność i senność jest łakomym kąskiem, którego osiągniecie staje się życiowym zadaniem. Idealizacja miasta w pewnym momencie prowadzi również do jego sakralizacji. Chyba nikt z nas nie jest tak naiwnym, by uwierzyć w obraz Czechowicza. Czarnoziemy w okolicach Lublina były i są, ale o ich połaciach to raczej ciężko wyrokować. Na końcu wiersza pojawia się sakralna formuła Amen. Niech się stanie, tak jak napisane.
Wielkim wsparciem dla Czechowicza była jego matka. To do niej poeta uciekał się w trudnych chwilach swojego życia, szukając wsparcia i pomocy rodzicielskiej. Sam porównywał jej osobę do ocalającej przystani, przy której znikają wszystkie smutki, troski i zmartwienia. To ona nieustannie darzy uczuciem ciepła, życzliwości, bezgranicznej miłości oraz co najważniejsze daje poczucie całkowitego bezpieczeństwa. Najpełniej ukazuje to wierz Jedyna z tomu dzień jak co dzień:
dzieciństwo złe szczenię szczekało w dni wodospadach
głodnego na tapczanie gorączka mnie żarzyła i jadła
połatane ubranko szeptem opowiada
ręce chropawe od pracy dla mnie kradły
[………………………………………….]
[matka] krzyczała pięścią groziła światu że zły
Matka jest więc pocieszeniem i ostoją na wszelkie zło i smutek. Figura matki nadaje przesłaniu autorskiemu optymizmu, spokojności oraz zadowolenia.
Myślę, że do tej pory udało mi się ukazać czysty świat Arkadii, który został jasno pr. Już teraz możemy wyciągnąć jeden podstawowy wniosek, dotyczący owej twórczości. W zasadzie nie występuje ( poza paroma wyjątkami) oddzielenie tych dwóch składników. Są utwory uważane za bardziej sielankowe, są utwory bardziej katastroficzne i to jest normalne. Ale badacze z całą konsekwencją odrzucają postulat czystej Arkadii czy czystej zagłady. Taka konstrukcja u Czechowicza nie ma racji bytu. Nawet w Żalu pojawia się promyk na nastanie nowego, lepszego jutra. Nawet Na wsi słychać turkot dochodzący od strony miasta. Założeniem programowym, o czym już wspominałam była dwoistość. Dwoistość realizowana od początku do końca. Dwoistość bez przypadku i z pełnym namysłem. Dotychczasowe analizy miały za zadanie przyjrzeć się utworom, z punktu widzenia jednego motywu. Ewentualnie, co jest nie do uniknięcia na wskazanie wtrętu burzącego proponowaną harmonię. Teraz chciałabym przejść do tych utworów, w których wyraźnie kontrastuje ze sobą świat zagłady i Arkadii. Uczynię to w oparciu o różne ujęcia współgrania ze sobą tych dwóch światów.
Pierwszy typ ich istnienia to: sielanka – zagłada. Zwróćmy uwagę na mechanizm, który kieruje utworami należącymi do tego typu, ponieważ będzie on, co pewien czas powracał, by w końcu stać się stałą konstrukcją. I tak np. utwór Zdrada z tomu Ballada z tamtej strony opowiada o historii pewnego małżeństwa. Rodzi nam się obraz młodej, perspektywicznej pary, która dopiero co stanęła na ślubnym kobiercu i zamierza planować dalszą wspólną przyszłość. Wybranka serca wydawała się być ideałem o złotych licach, ustrojonym w szaty natury. Nagle jednak pojawiają się pierwsze przeciwieństwa na ich dotychczasowej, intensywnej, aczkolwiek krótkiej drodze. Sen o miłości spełnionej i prawdziwej okazał się jedynie snem, a kobieta stała się przyczyną cierpień mężczyzny. Czechowicz traktuje tę tragedię, jakby troszeczkę anemicznie i bez większego wydźwięku katastroficznego: los się zaplątał. Temu supłowi życiowemu towarzyszą również zmiany w strukturze natury. Zdrada kobiety wywołuje wiry w strumieniu. Wiemy już, z innych utworów, że natura jest realizatorką wewnętrznych odczuć, czy to bohatera, czy podmiotu lirycznego. W Planie akacji gałąź drzewa jest początkowo miejscem uciech i wrażeniowych przyjemności. Chętnie pochyla się nad nią podmiot, albowiem stanowi ona ochronę jego nagości. Jest jakby istotą nieziemską, pochodząc z innej, odległej krainy. Krainy obcej, ale z utęsknieniem wyczekiwanej. Wszystko zmienia się wraz z napływem cienia – zdobywcy, który ogarnia miasto, naturę, człowieczeństwo. Cień to zwiastun cierpienia i chaosu. W oddali pozostają wcześniejsze odczucia. Każdy element świata podporządkowuje się nowej, strasznej rzeczywistości. Ci, którzy nie chcą tego zrobić muszą uciekać, ewakuować się od tego, co tragiczne i wyniszczające. Są jak ptaki lecące ku wybrzeżu powietrznemu. I jeszcze jedna realizacja tegoż schematu w doskonałym poemacie Od dnia do dnia z tomu Nic więcej. Tu na dwudzielność sytuacji wskazuje od razu brzmienie samego tytułu. Widzimy wyraźnie kierunek tonacji, od nadziei poranka, ku pesymistycznemu dnu. Pierwsza połowa utworu to kolejne sielankowe elementy, które z czasem poeta rozwija i konkretyzuje. Dochodzimy w ten sposób do punktu zapalnego. Wers w innych szybach jest płatem ognia zupełnie zmienia do tej pory jednolicie kreślony obraz. Ogień jest zapowiedzią drugiego, biegunowo odmiennego świata. Teraz następuje, jak już możemy się domyślać wizja zagłady. Wezwania i zaklęcia ukazują zagładę, jako coś potencjalnego, ale możliwego do natychmiastowego spełnienia. Dłuższa analiza tego nurtu nie przyniesie nam zbyt odkrywczych konkluzji. Wizja sielankowa, nagłe wewnętrzne spięcie oraz zmiana nastroju tu fundamentalne zasady, kierujące strukturą i przesłaniem utworów, należących do typu sielanka – zagłada.
Drugi typ układu: katastrofa – sielanka jest w dużej mierze podobny do pierwszego, tyle, że w jego obrębie zwycięstwo odnosi świat Arkadii. Wynika to z odwrócenia kolejności sytuacji. Tym razem poeta wychodzi od obrazów zagłady, by dojść do wizji optymistycznych. Podobnie, jak w układzie pierwszym ma miejsce przesilenie tematyczne, które jest punktem granicznym obu motywów. I z taką sytuacją mamy do czynienia choćby w autoportrecie, który nawiązuje do bardzo osobistych i sentymentalnych przeżyć autora. Podmiot wychodzi od trwogi, która towarzyszyła mu od chwili narodzin. Już w czasach dzieciństwa lał się nad nim deszcz. Nad nim – małym i bezbronnym. Na domiar złego został przymusowo wcielony do armii w obronie suwerenności ojczyzny. Dźwięk pierwszych wystrzałów z armat powodował w nim przerażenie i strach, przed niepewnością jutra. Ale z czasem strach został zastąpiony przez radość. Radość wynikającą z boju o dobro wspólnoty. Nic nie mogło napawać taką nadzieją i optymizmem, jak wizja silnego i samodzielnego państwa. A podmiot ma świadomość, że dołożył niezwykle ważną cegiełkę do tej szczytnej i szlachetnej budowli, jaką była Rzeczypospolita. Potwierdzeniem omawianego schematu jest także Wieniawa z cyklu Stare kamienie. Punktem wyjścia utworu jest pora wieczorna przechodząca w noc. Noc, która objawia się poprzez animizację:
ciemniej.
Z nieb czeluści otwartej na ścieżaj
biegną ciche niedźwiedzie nocy.
Niedługo potem rozpocznie się poetycka walka, pomiędzy tym, co mroczne i przerażające, a tym, co wieszczące światłość i nadzieję na lepszą egzystencję. Przeciw pomrukowi nocy wystąpi „wspaniałomyślny” księżyc w asyście lamp miejskich. Wzajemnie przenikanie się świata światła i cieni nadaje utworowi charakteru dynamicznego. Przypomina to pole bitewne, gdzie dokonują się małe potyczki. Istotne jest dawkowanie napięcia, nie dokonuje się szybkie i spektakularne zwycięstwo dobra, lecz wręcz przeciwnie. Sytuacja poetycka staje się w pewnym momencie kryzysowa i dramatyczna. Ostateczny triumf nocy, zażegnuje dopiero nastająca pełnia jasności.
Trzecim i najbardziej popularnym typem układu omawianych motywów w poezji Czechowicza jest ich współwystępowanie. Za przykład idealnego i ścisłego przylegania dwóch antagonistycznych światów można uznać Przedświt, pochodzący z Nuty człowieczej. W warstwie ideowej uwidacznia się w nim bardzo wyraźny obraz nadchodzącego końca świata. Katastrofa ma wymiar powszechny, apokaliptyczny, wszechogarniający. Elementy zagłady, znacząco przewyższają intensyfikacyjnie cechy sielankowe. Ale takie w obrębie utworu również możemy znaleźć. Sytuacja liryczna ulegała komplikacji, w której elementy sielanki i zagłady wzajemnie na siebie nachodzącą, przyjmując w tym aspekcie charakter bezpośredniej walki. Spróbujmy dokonać gruntownej analizy Przedświtu, bowiem fragmentaryczne spojrzenie nie ujmie przedstawianego układu w sposób jasny i jak najbardziej pełny.
A więc nad świat nadchodzi rzeczywistość nocy. Śpiący w błagalnych gestach unoszą ręce ku rozgwieżdżonemu niebu. Lecz nagle pojawia się łagodny przedświt, który uspokaja grozę i nikczemność nadchodzącej nocy. Jednak na pomoc nocy przybywa płonący ogień, który niesie udręki i cierpienie ludzkości. Wydaje się, że śmierć jest czymś nieuniknionym i koniecznym. A tu poetycka niespodzianka w postaci ruszającego w galopie konia, który daje perspektywę ocalenia. Taki schemat budowy kompozycyjnej utworu jest na tle innych poetów indywiduum, w którym Czechowicz osiągnął mistrzostwo swojej poezji. Nazwałabym ją poezją przeplatanych napięć, albowiem czytelnik nie może nawet na moment pozostać poza obrębem utworu. Nagłe zwroty akcji powodują wewnętrzne rozwarstwienie, pomiędzy tym, co było oraz tym, co za chwilę nastąpi. Gdy wydaję się już, że klęska, dno człowieczeństwa osiągnęło swoje apogeum to za chwilę uderzy promyk nadziei. Stąd nawet ostateczny kataklizm Przedświtu nie jest definitywnym końcem. Pomimo iż, w potwornych obłoków leju znikasz i ty i oni i wszystko. To następnie zabrzmi niewiadomo skąd trąbka żołnierska – wyraźny motyw sielankowy. Końcowe listki wierzbowe są symbolami łagodnego i radosnego świata, rządzonego zupełnie innymi prawami niż świat zagłady. Ostatnie z ujęć jest zarazem najtrudniejszym w odbiorze, ponieważ znaczenie słów i symboli zmienia się w zależności od konwencji literackiej. Toteż koń nie jest już nośnikiem złego, lecz pomocną dłonią dla potrzebujących. W dwóch pozostałych ujęciach nie spotykamy takich trudności interpretacyjnych. Współwystępowanie motywów obecne jest również w takich utworach jak: elegia czwarta, jednakowo, w boju. Ale nie będę ich wszystkich analizowała, ponieważ mechanizmy nimi rządzące są praktycznie takie same. Często nie odnoszą się też do całości utworów, lecz tylko do poszczególnych wersów, co powodowałoby totalne rozwarstwienie problemu.
Dualizm poezji Józefa Czechowicza według Tadeusza Kłaka ma również motywację ogólniejszą. Podmiot liryczny żyje nieustanną tęsknotą i ucieczką, oczekuje zagłady i pragnie ocalenia.8Szczególną rolę odgrywają tu mity: rajski oraz katastroficzny. Jak udało nam się wykazać, trudno je rozpatrywać w zupełnym oddaleniu. Poezja Czechowicza to poezja wielu napięć, przeciwności oraz skrajnych obrazów. Być może właśnie te niekonwencjonalne powiązanie świadczy o pięknie i wartościowości omawianych utworów. Nie wielu, a być może nikt, przed Czechowiczem nie pokusił się o tak zaskakującą syntezę. Między innymi z tego powodu jesteśmy mu winni pamięć oraz kultywowanie jego tradycji poetyckiej.
Bibliografia:
Kłak T., Wstęp [w:] Wybór poezji, Józef Czechowicz, Wyd. Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wrocław 1970.
Kłak T., Poezje wybrane (II), Wyd. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1989.
Kłak T., Czechowicz mity i magia, Wyd. Literackie, Kraków 1973.
Kwiatkowski J., Dwudziestolecie międzywojenne, Wyd. PWN, Warszawa 2002.
T. Kłak, Czechowicz – mity i magia, Wyd. Literackie Kraków, Kraków 1973, s. 12.↩
Tamże, s. 12.↩
Henryk Zasławski – jeden z wielu pseudonimów Czechowicza.↩
T. Kłak, Józef Czechowicz poezje wybrane (II), Wyd. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1989, s. 5.↩
J. Kwiatkowski, Dwudziestolecie międzywojenne, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 2000, s. 185.↩
Tamże, s. 185.↩
T. Kłak, Czechowicz – mity i magia, Wyd. Literackie Kraków, Kraków 1973, s. 15.↩
T. Kłak, Czechowicz – mity i magia, Wyd. Literackie Kraków, Kraków 1973, s. 115.↩