**************************************************************************************
Poniższy tekst ukazał się na łamach „Szturmowca” - Miesięcznika Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego
Adres redakcji:
ul. Szturmowa 3 p.426
02-678 Warszawa
tel.: 857-31-81 wew. 153
e-mail: szturmowiec@zigzag.pl.
homepage: www.zigzag.pl./szturmowiec
__________________________________________________________________________________
Dane o tekœcie:
Tytuł: Wykładki dr Flajszmana. F jak Fenomenologia.
Autor: dr Flajszman
Nota o autorze: dr Flajszman jest pracownikiem naukowym Wydziału Zarządzania
numer „Szturmowca”: 1 (19) 1996
**************************************************************************************
F jak Fenomenologia
Niemal wszyscy znają już moją heroiczną i romantyczną zarazem historię wyboru kierunku studiów, więc opowiem ją po raz kolejny (gdyż sława Człowieka Który Nie Cierpi Się Powtarzać towarzyszy mi nie bez powodu). Otóż wybierałam się w zasadzie na milion różnych kierunków studiów (z wyjątkiem zarządzania). Moim ulubionym pomysłem była, bodajże, filozofia. Ze względu jednak na wiele okolicznoœci, wœród których na szczególną uwagę zasługuje ogólne niezrozumienie dla moich pomysłów, wielokrotne zmiany tychże pomysłów - zwłaszcza w momencie składania papierów na studia, gdy doszłam do wniosku, że moim nowym hobby jest psychologia - konformizm (a jakże), a przede wszystkim Przypadek, nigdy nie studiowałam na Wydziale Filozofii. Jednakże, gdy po latach, będąc już badaczem organizacji, dowiedziałam się, że filozofia weszła główną bramą na wszystkie europejskie wydziały zarządzania, radoœć moja nie znała granic. Ja nie poszłam na filozofię - poczekałam aż ona przyjdzie do mnie. Badacze organizacji, podobnie jak przedstawiciele innych (tak zwanych) dyscyplin, bardzo poważnie angażują się w refleksje filozoficzne. Takie nazwiska jak: Derrida, Rorty, Feyerabend, Bauman, Kołakowski znaleŸć można w bardzo wielu bibliografiach tekstów z naszej dziedziny. Również starożytni filozofowie, filozofowie Oœwiecenia, egzystencjaliœci i inni są chętnie czytani i cytowani. Jednak szczególny wpływ na rozwój naszej nauki ma, bodajże Richard Rorty, a także konstruktywiœci wszelkich maœci. Parę lat temu, gdy jeszcze w mojej głowie dominował fascynujący acz nieco męczący Chaos, wsławiłam się zadawaniem przedziwnych pytań różnym mądrym ludziom w (na ogół) najmniej odpowiednich momentach, takich jak, na przykład na lotnisku (gdzie znalazłam się w celu odebrania znanej pani profesor) tuż po wyjœciu goœcia z odprawy. Jedno z pytań dotyczyło związku między postmodernizmem, konstruktywizmem a fenomenologią. Dodać należy, że fenomenologia zaliczała się do jednej z moich ulubionych szkół w okresie gdy dzielnie wybierałam się na filozofię. Dowiedziałam się, że fenomenologia jest jakby matką wszystkich najnowszych filozoficznych pomysłów. Zatem, warto poznać bliżej swoją filozoficzną rodzicielkę.
Fenomenologia wywodzi się od Edwarda Husserla, zainteresowanego sposobem funkcjonowania umysłu ludzkiego, początkowo od strony logiki (był z wykształcenia matematykiem), a następnie szerzej, tym co kryje się za myœleniem w danym momencie. Husserl uważał, że jest tym czymœ przeżyte doœwiadczenie. Fenomenologia oznacza powrót do tego co konkretne, odejœcie od metafizyki i generalizujących spekulacji, koncentracja na doœwiadczeniu ludzkim. Dlatego zwana też bywa filozofią życia, dziedziną wiedzy zajmującą się "œwiatem życia" (life-world) oraz stanami œwiadomoœci. Fenomenologów interesuje zwykła rzeczywistoœć zwykłych ludzi - problematyzacja tego co nie jest z definicji problemem dla człowieka zanurzonego w swej codziennoœci. Problematyzacja polega na zadawaniu pytań o znaczenie, o sposób konstruowania rzeczywistoœci, zjawisk, postaw (czyli skąd to się wszystko bierze?), o to: "dlaczego tak," "dlaczego nie." Życie codzienne polega na de-problematyzacji wszystkiego tego, co jest powtarzalne, co jest częœcią "œwiata życia." Dzieci zadają męczące pytania dorosłym; w miarę jak same dorastają uczą się, by ich nie zadawać innym ani sobie samym. Dojrzewanie polega na rezygnowaniu z problematyzacji, a socjalizacja jest procesem przystawania na odpowiedzi wypreparowane z pytań które zainspirowały ich powstanie. Te odpowiedzi nie są jednak "dane," nie pochodzą od Natury, ani żadnej innej mocy niezależnej od człowieka (mimo że skuteczna socjalizacja powoduje że takie właœnie odnosimy wrażenie). Kryją się za nimi autorzy całkowicie ludzcy.
Fenomenologia w socjologii opiera się na ujmowaniu w nawias (bracketing off) zjawisk społecznych, to jest na "zapominaniu" o tym co przyjęło się uznawać za powiązania przyczynowo-skutkowe pomiędzy tymi zjawiskami a kontekstem, koncentracji na badanym zjawisku bez uprzednio przyjętych założeń, rezygnacji z wyobrażeń i stereotypów. Œwiat życia codziennego jest, zdaniem fenomenologów, na ogół przyjmowany przez ludzi jako oczywisty (taken for granted). Zadaniem badacza jest jednak odrzucenie tego przekonania i pokazanie jak jest on skonstruowany. Ludzie są aktywnymi twórcami swojej codziennej rzeczywistoœci, a zwłaszcza aktywna jest ich rola w nadawaniu sensu zjawiskom i wydarzeniom. Ludzie radzą sobie ze swoją codziennoœcią dokonując typifikacji. Typifikacja polega na kompletowaniu zestawów wiedzy okreœlającej "co jest typowe," z pominięciem indywidualnoœci, a zatem prawomocnej społecznie stereotypizacji. Przedstawiają nam Rosjanina i my „już wiemy, czego się po nim spodziewać” - „wiadomo” jacy są Rosjanie. Dzieje się to „instynktownie,” zanim człowiek zdąży się zastanowić nad tym, co się dzieje. Dopiero póŸniej zaczyna się - w najlepszym razie - proces rozpoznawania indywidualnoœci spotkanego człowieka (czy też zjawiska). Takie kategorie ograniczają spontanicznoœć naszych przeżyć, narzucają sztywne ramy naszym oczekiwaniom (skoro „wiemy” jacy są Rosjanie, to mamy też specyzowane oczekiwania co do właœnie przez nas spotkanego człowieka; w najgorszym razie, cokolwiek by nie zrobił nowy znajmomy służyć nam będzie jako potwierdzenie naszych tez). Te kategorie jednak umożliwiają ludziom poruszanie się w nieskończenie skomplikowanym œwiecie. Zamiast zastanawiać się nad każdym razem nad technologią rozniecania ognia, wykorzystujemy jeden przydatny stereotyp i koncentrujemy się na innych rzeczach. W ten sposób rozwiązują problemy praktyczne które stają przed nimi, komulując je w wiedzę o życiu codziennym, która następnie bywa instytucjonalizowana, czyli staje się obowiązującą społeczną, może nawet ponad-pokoleniową, wykładnią tego "jak jest," "co kto ma robić," jest uprawomocnionym zestawem oczekiwań społecznym co do tego jak ludzie się mają zachowywać i jakie przyjmować role.
W socjologii konstruktywiœci Peter Berger i Thomas Luckmann (o których będzie mowa przy stosownej okazji) prezentowali fenomenologiczny sposób widzenia œwiata jako punkt wyjœcia do swych rozważań. Innym słynnym fenomenologiem w socjologii był Alfred Sch(tz, autor niezwykle interesujący a przez wiele lat nie doceniany. Z pochodzenia Austriak, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie większoœć swego życia spędził jako pracownik naukowy na częœć etatu. Od jakiegoœ czasu odkrywany jest na nowo i jego pisma nie przestają inspirować badaczy z różnych dziedzin. Szczególnie interesujący jest, moim zdaniem, jego sposób myœlenia o symbolach, jako o podstawie tworzenia sensu w życiu społecznym. Abyœmy mogli zrozumieć cokolwiek z otaczającej nas rzeczywistoœci musimy przede wszystkim być zdolni do tego, by to zauważyć i rozpoznać. W procesie socjalizacji przekazuje się nam symbole mówiące o tym, co należy widzieć i jakie to ma znaczenie. Symbole są więc jakby zamrożonymi pokładami naszego doœwiadczenia, naszej biografii, przez którą patrzymy na to co napotykamy w naszym życiu w miarę jak posuwamy się do przodu w naszej prywatnej historii. Symbolizacja jest ujednoznacznianiem wieloznacznoœci. Zawsze decydując się (na ogół nie œwiadomie) na jedną interpretację, będącą zarazem jedną wersją pamięci, rezygnujemy z wielu innych możliwoœci rzeczywistoœci. Symbolizacja jest więc jakby sprowadzaniem do kilku wymiarów rzeczywistoœci nieskończenie wielowymiarowej, rzutowanie jej na mapę dającą się sensownie zrozumieć. Zdaniem Sch(tza pamięć nie przechowuje bowiem zdarzeń, lecz symbole (ujmowane zresztą na nowo za każdym razem - co nie znaczy że faktycznie aż tak często większoœć ludzi zmienia zdanie na temat swojej historii). Czysta percepcja nie istnieje, gdyż wewnętrzne trwanie wyposażone jest w pamięć. Ludzie zawsze widzą œwiat poprzez swoją pamięć. Sens, jak głosił Sch(tz - jest napięciem między tym co się staje, a tym co przemija.
W psychologii i psychiatrii starsze książki R.D.Lainga przesycone są fenomenologicznym widzeniem œwiata. Fenomenologia w jego wydaniu polega na badaniu zjawisk w ich kontekœcie, jednak bez wstępnych klasyfikacji w stylu etykietowania "pacjentów" i ich "symptomów." Ludzie zachowują się, zdaniem Lainga, w sposób sensowny, należy tylko zrezygnować z szafowania ulubionymi w psychiatrii kategoriami "jednostek chorobowych," a okazuje się że pozornie nieracjonalny schizofrenik po prostu przyjmuje jedyny sensowny system komunikacji w swoim kontekœcie społecznym. Zapisy rozmów "chorych" z ich rodzinami cytowane w książkach Lainga pozostawiają rzeczywiœcie wrażenie wstrząsające - kto tu jest chory? Jest tylko grupa nieszczęœliwych ludzi, natomiast ich komunikacja ma jak najbardziej sens.
Na literę F zaczyna się, oczywiœcie, całe mnóstwo innych, interesujących słów, między innymi - Feminizm. Jest to słowo ciekawe również jako zjawisko społeczne w Polsce, gdyż budzi autenytczną panikę i używane bywa w zasadzie głównie do negatywnych samodeklaracji. Różni ludzie, zwłaszcza kobiety, na ogół nie pytane, samorzutnie deklarują: "Nie jestem feministką," po czym następuje czasem "ale..." nawiązujące do jakiejœ ważnej dla kobiet sprawy, ewentualnie "bo..." mające przekonać nas o całkowicie stereotypowym podejœciu danej osoby do konserwatywnej roli społecznej kobiety. Dużo słyszy się też opowieœci-makabresek o Stanach Zjednoczonych, na ogół opowiadanych przez mężczyzn - dla odmiany. W Stanach podobno jest strasznie, jest "poprawnoœć polityczna" (political correctness), właœciwie panuje totalitaryzm. U nas, chwałą Bogu, tego nie ma. Autorzy tych historii zapominają, że nadmienione wyżej negatywne auto-deklaracje i ich własne przyjęte jako oczywiste stereotypowe reakcje są naszą własną polską odmianą political correctness. U nas należy mówić właœnie tak. Obowiązująca społeczna wykładnia feminizmu jest następująca: jest to coœ strasznego, o czym lepiej nie mówić głoœno (wilk? niedŸwiedŸ? diabeł?), bo przyjdzie i nas zje.
Zatem pora na wyjaœnienie: autor niniejszego tekstu uważa się za feministę i twierdzi w dodatku że jest to dziedzina badań społecznych, koncentrująca się na głosie kobiet, solidaryzująca się z kobietami o tyle, o ile są one marginalizowane. Feminizm interesuje się historią kobiet, sposobami w jakie radzą sobie one z ograniczeniami jakie są im narzucane społecznie, pomysłami na uczestniczenie w komunikacji które nie są przez nie jako jednostki stworzone ani nawet często zaakceptowane. Zarówno ich losy jako pewnej mnie lub bardziej autentycznej zbiorowoœci, czy też grupy społecznej, jak i indywidualne szanse człowieka na samorealizację - kobiety czy mężczyzny, oraz ograniczenia ze strony oczekiwań co do roli związanej z "płcią" (gender) są w centrum uwagi tejże grupy badaczy (kolejny typowy polski przesąd: "feministkami są tylko kobiety" jest, zgodnie z moją najlepszą wiedzą bezsensowny). Oczywiœcie, żeby jeszcze raz uniknąć miłej i popularnej roli społecznej Człowieka Rozjaœniającego Mroki Chaosu dodać spieszę, że nie takie to proste. Feminizmów jest wiele, bardzo wiele, podobnie jak wiele jest socjalizmów, czy liberalizmów.
Na deser pozostawiam tym których to jeszcze bawi rozważania na temat gender autora modelowego wykładków (autor empiryczny - dla tych którzy wierzą w istnienie tej metafizycznej postaci - został bowiem zdemaskowany wobec zdecydowanej większoœci czytelników empirycznych).
Bibliografia
Zygmunt Bauman 1995 Wieloznacznoœć nowoczesna - nowoczesnoœć wieloznaczna. Warszawa: PWN
w sumie interesujacy tekst