Pedagogika spoleczna PYTANIA


Pedagogika społeczna - zagadnienia egzaminacyjne

GWSP rok akad. 2006/2007

1. Przedmiot zainteresowań pedagogiki społecznej, obszary i metody badawcze.

Pedagogika społeczna stanowi część teorii wychowawczej koncentrującą się wokół problematyki środków wychowawczych jako czynników oddziałujących na wychowanka oraz warunkujących rozwój i rezultaty działalności wychowawczej. Dyscyplina ta również dokonuje analiz różnych rodzajów potrzeb na poszczególnych etapach życia człowieka (jak dzieciństwo, młodość i wiek dojrzały), a jej szczególny przedmiot zainteresowań stanowią te sytuacje wychowawcze, które wymagają pomocy społecznej i działań kompensacyjnych (sytuacje takie jak osierocenie, rozbicie rodziny, itp.).

Po raz pierwszy terminu "pedagogika społeczna" w literaturze użył Adolf Diesterweg, żyjący w czasach nasilających się tendencji upowszechniania oświaty; autor ten dostrzegł złożoność struktury ówczesnego mu społeczeństwa, jej zróżnicowanie klasowe i ekonomiczne oraz biedotę chłopskich i robotniczych rodzin, dla których uczęszczanie dzieci do szkoły wymagało przezwyciężenia wielu trudności natury ekonomicznej jak i tych związanych z oporem środowiska. Diesterweg obrał więc sobie za cel przygotowanie nauczycieli do niesienia odpowiedniej pomocy dziecku, który to zakres działalności nazwał właśnie pedagogiką społeczną, przy czym działalność tę traktował na równi z przygotowaniem do nauczania przedmiotów i innych ogólno - wychowawczych zadań w szkole. Zatem utworzona przez niego pedagogika społeczna skoncentrowana była głównie wokół społeczno - kulturowych składników procesu wychowania, kształtując nowe obszary działalności wychowawczej (szczególnie poza szkołą, czyli we własnym środowisku ucznia) interesowała się przede wszystkim funkcjonowaniem różnych instytucji wychowawczych, kulturalnych i socjalnych w perspektywie ich celu wspomagania i rozszerzania procesów planowej działalności wychowawczej.

Dynamiczny rozwój dziedziny pedagogiki społecznej był uwarunkowany zachodzącymi przemianami społecznymi oraz kulturowymi, które to nadały jej empirycznego charakteru, który z kolei został utrwalony przez działalność kolejnego pedagoga i praktyka - Paula Bergemanna. Jego zdaniem, wychowanie jest przede wszystkim procesem społecznym, gdyż człowiek traktowany jako indywidualna jednostka ludzka stanowi jedynie abstrakcję, natomiast w doświadczeniu jest on istotą społeczną. Konsekwencją tego założenia jest kolejne, mówiące iż pedagogika indywidualna, której przedmiotem zainteresowania jest jednostka, nie może stanowić nauki o wychowaniu, gdyż pedagogika musi mieć społeczny charakter. Również i ten autor kładł duży nacisk na procesy wychowania odbywające się poza szkołą, czyli w środowisku życia dziecka, przy czym szczególnie zainteresowany był on rodziną będącą instytucją wychowawczą, gdzie zwracał on uwagę na jej zasadniczą funkcję w zakresie rozwoju oraz wychowania dziecka. W oparciu o powyższe założenia, postulował on nadanie publicznej kontroli nad wychowawczą funkcją rodziny oraz wykazywał potrzebę organizowania pracy wychowawczej i oświatowej dla ludzi już nie uczących się, których procesy wychowawcze mają autonomiczny charakter; twierdził on, iż takie jednostki pogłębiają i rozszerzają swoje doświadczenia w toku uczestnictwa w społecznym, kulturalnym oraz politycznym życiu.

W początkach XX wieku nastąpiło ponowne odkrycie naukowego dorobku Pestalozziego wraz z próbą nowego, innego spojrzenia na jego koncepcję szkoły elementarnej oraz koncepcję sprawowania opieki nad dziećmi i młodzieżą. Starano się wykorzystać jego idee dla wzbogacenia istniejącej teorii pedagogicznej, a dzieła te stworzyły podstawy teoretyczne dla pedagogiki społecznej. Pestalozzi był zdania, iż wychowanie stanowiące wszechstronny proces realizuje się nie tylko w toku planowej działalności nauczyciela (wychowawcy), lecz również poprzez działanie różnorodnych bodźców zarówno w rodzinie, jak i w środowisku lokalnym i rówieśniczym. Nakreślił on wzór nauczyciela, który oprócz odpowiedniego przygotowania do swojej pracy nauczycielskiej, jest również zaangażowany w pracę społeczną i wychowawczą w środowisku oraz wskazał środowisko, jako główne źródło bodźców oraz wpływów determinujących skuteczność pracy szkoły.

Pestalozzi zatem sformułował podstawowe tezy, rozwijane później na gruncie pedagogiki społecznej, czyli założenia dotyczące wychowawczej funkcji środowiska i potrzeby doświadczania pozytywnych bodźców rozwojowych (według zamierzonych celów pracy wychowawczej). Jego teoria oraz liczne osiągnięcia miały znaczący wpływ na dalsze losy pedagogiki społecznej, której empiryczny charakter nadano w chwili wyprowadzenia przez jej reprezentantów uogólnień teoretycznych z wieloletniej praktyki wychowawczej. Wśród owych praktyków znalazł się między innymi Stanisław Szacki, wśród którego podstawowych tez można wyróżnić następujące:

W oparciu o powyższe tezy, Szacki wyznaczył szkole cztery podstawowe zakresy działalności:

  1. dostarczanie dzieciom i młodzieży wiadomości oraz umiejętności (wykształcenie racjonalne)

  2. organizacja (lub współorganizacja) życia społeczności dziecięcej

  3. wspomaganie rodziny w pełnionych przez nią funkcjach wychowawczych

  4. przetwarzanie środowiska poprzez dokonywanie w nim pozytywnych zmian

Według Szackiego, pedagog to pracownik społeczny posiadający szerokie horyzonty; a więc zarówno organizator własnej pracy jak i wnikliwy obserwator oraz badacz różnorodnych procesów wychowawczych.

Pierwsze i podstawowe zadanie pedagogiki społecznej stanowi wyposażenie osób zajmujących się organizacją procesu dydaktycznego lub wychowawczego w wiedzę dotyczącą skuteczności zabiegów takich jak:

Przedmiot zainteresowań pedagogiki społecznej stanowi człowiek pozostający w pewnych warunkach społecznych, który ulega zmianom nie tylko w toku badań lecz również pod ich wpływem. Dyscyplina ta dokonuje zatem opisu faktów i doświadczeń płynących z praktyki wychowawczej oraz objaśnia je i bada w ich złożonej dynamice rozwojowej; ukazuje również znaczenie i rolę procesów rozwoju i wychowania w kształtowaniu się ludzkiej osobowości oraz konieczną znajomość tej wiedzy dla nauczycieli oraz wszystkich osób biorących udział w wychowywaniu społeczeństwa.

  1. Geneza pedagogiki społecznej na świecie.

1. Okres działań praktycznych, okres prekursorski.

Po raz pierwszy pojęcie pedagogiki społecznej użył w 1834 roku F. Adolf Diesterweg w "Przewodniku do kształcenia nauczycieli niemieckich". Dostrzegał on, podobnie jak inni pedagodzy pod koniec dziewiętnastego wieku, zróżnicowanie społeczeństwa pod względem ekonomicznym i klasowym. Widzieli oni różnorodne warunki bytowe uczniów szkolnych: z jednej strony bogactwo i przepych, a z drugiej - ubóstwo, nędzę, głód i niedostępność szkoły. Chciał zmieni tą sytuację. Propagował oświatę ludu i szkoły ludowe. Chciał, aby nauczyciele byli przygotowani na różną sytuację dzieci, które będę trafiały do szkoły, aby umieli im świadczyć pomoc w różnych trudnościach. Nauczyciele powinni zatem zostać przeszkoleni nie tylko pod względem nauczania swojego przedmioty, ale także pod względem umiejętności radzenia sobie z trudną sytuacją ich podopiecznych. Diesterweg upatrywał w szkole ważną rolę, jaką miała spełniać w podnoszeniu poziomu życia w społeczeństwie. Pedagogika społeczna wychodziła jednakże poza teren szkoły, koncentrując się na środowisku życia ucznia. Poszerzeniu uległy zatem tereny praktyki wychowawczej. Swoim zasięgiem pedagogika społeczna objęła także instytucje kulturalne i socjalne i doceniła ich ważne miejsce w procesie wychowania i nauczania. Można więc powiedzieć, że pedagogika społeczna skoncentrowała się na społeczno - kulturalnych komponentach, składnikach procesu wychowania. Kolejny działacz z początków pedagogiki społecznej to Robert Owen - utopijny socjalista. Działał wśród robotników, zbudował dla nich fabrykę, pomógł zdobyć mieszkania. Jego działalność socjalna na rzecz robotników była nowością. Powoływał on również do istnienia nowe instytucje opiekuńczo - wychowawcze: żłóbki i przedszkola, szkoły dla młodzieży dorastającej, kluby , biblioteki, czytelnie i place zabaw. Rozumiał on ludzi jako twory warunków swojego życia, akcentował wpływ środowiska na człowieka.

2. Okres działalności teoretycznej.

Pedagogika społeczna zaczęła się rozwijać jako nauka spekulatywna. Paul Bergemann odwołał się do odkryć empirycznych i teorii ewolucji Karola Darwina i pedagogiki naturalistycznej Henryka Spencera. Był to czas kiedy nauki przyrodnicze bardzo się rozwijały i stały się pomocne dla rozwoju pedagogiki społecznej. Dowiedziono, że na psychikę ludzką duży wpływ ma biologia i chemia (psychofizjologia - Wundt). Wykazano zasadność teorii dziedziczenia cech psychicznych. Był to również czas rozwoju nauk społecznych. Powstała socjologia jako nauka. Filozofowie zwrócili się również w stronę społeczeństwa. A. Comte podkreślał, że jednostka powinna się podporządkować dobru wspólnemu, że jest ściśle związana ze społeczeństwem. Rozwijała się socjologia wychowania: Florian Znaniecki, Emil Durkheim. Akcentowali wychowawczą funkcję społeczeństwa. Wychowanie traktowano jako proces społeczny, który polega na metodycznym uspołecznieniu jednostki. Wychowanie miało się stać spoiwem łączącym jednostkę ze społeczeństwem. Postulowano system powszechnego wychowania, a więc otwartość szkoły na środowisko w którym funkcjonuje. Szkoła ma w sposób aktywny wpływać na społeczeństwo i przeobrażać go. Te przemiany społeczno - kulturowe wpłynęły na rozwój pedagogiki społecznej. Paul Bergemann sięgając do tego dorobku rozpoczął działalność teoretyczną i praktyczną. Uważał on, że pedagogika powinna mieć zarówno charakter indywidualny jak i społeczny. Człowiek jest specyficznym indywiduum. Nie żyje jednak w zawieszeniu, ale w konkretnym środowisku. Jest więc istota społeczną. Wychowanie jest więc procesem społecznym. Bergemann podkreślał znaczenie najbliższego środowiska wychowawczego dziecka - rodziny, która pełni podstawową rolę w procesie wychowania dziecka. Uważał za konieczne objęcie rodziny opieką i kontrolą publiczną, aby ujednolicić treści, które przekazuje szkoła i rodzina. Zwracał też uwagę na potrzebę organizowania pracy oświatowej i kulturalno - wychowawczej dla osób, które ukończyły już edukację w szkole (edukacja dorosłych, wychowanie pozaszkolne). Miało to za zadanie wdrażać do samowychowania i samokształcenia. Wychowanie dla Bergemanna polegało między innymi na likwidowaniu różnic społeczno - kulturalnych wewnątrz danego społeczeństwa. Ważną postacią dla tego okresu był również J. H. Pestalozzi (1746-1827). Na początku dwudziestego wieku ponownie odkryto jego naukowy dorobek. Zapoczątkował on ideę oświaty ludu przez rozwój moralny i gospodarczy środowiska wiejskiego. Chciał pobudzić siły, które tkwią w tym środowisku. Wypracował również model ośrodka rodzinno - opiekuńczego, i sam zaczął w jednym z nich pracować. Ośrodek stał się dla niego jakby naturalnym rozszerzeniem jego rodziny. Dzieci otrzymywały tu miłość i wykształcenie, głównie rzemieślnicze, przygotowujące do pełnienia zawodu. Praca spełniała w ośrodku element wychowawczy. U progu XX wieku podjęto próbę odnowienia jego koncepcji szkoły ludowej, elementarnej i ośrodków opiekuńczych dla dzieci i młodzieży. Z jego działalności praktycznej czerpano idee dla teorii pedagogiki społecznej. Podkreślano wpływ środowiska rodzinnego i lokalnego na kształtowanie się postaw wychowanków, na ich proces wychowania. Zwrócono również uwagę na osobowość nauczyciela. Postulowano podjęcie starań mających na celu nie tylko przygotowanie merytoryczne nauczycieli, ale również dbanie o rozwój ich osobowości, ich nastawienia do społeczeństwa, zaangażowania na rzecz innych. Zauważono również, że na efekty pracy szkoły duży wpływ ma środowisko, w którym ona funkcjonuje. Zaczerpnięto od Pestalozziego koncepcję konieczności pozytywnych bodźców rozwojowych w procesie wychowania, które powinno dostarczyć środowisko wychowanka.

3. Okres rozwoju badań empirycznych w pedagogice społecznej; kształtowanie się metodologii pedagogiki społecznej.

Główna postać tego okresu - Stanisław Szacki - radziecki pedagog społeczny. Wraz z grupą innych pedagogów społecznych wypracował uogólnienia teoretyczne dla pedagogiki społecznej, oparte na wieloletniej praktyce wychowawczej. Stanisław Szacki przez całe swoje życie poświęcał się praktyce aktywności wychowawczej. Prowadził kolonie dla dzieci pod szyldem: "odważne życie". Uczył i wychowywał dzieci przez pracę fizyczną i działalność artystyczną. Podejmował współpracę ze środowiskiem lokalnym, w którym odbywały się te kolonie. Z działalności praktycznej wyciągał wnioski odnośnie procesu wychowania i środowiska. Uważał, że w skład środowiska wychowawczego wchodzą czynniki fizyczne, społeczne i ekonomiczne. Zwrócił uwagę na fakt kształtowania się dziecka w środowisku lokalnym, formowania jego osobowości w okresie zanim pójdzie do szkoły, a także po szkole. Dziecko przebywa w szkole tylko kilka godzin z całego swego czasu. Sama szkoła nie jest więc w stanie wywołać pozytywnych zmian w jego osobowości. Potrzeba jest podjęcia współpracy z środowiskiem pozaszkolnym. Szkoła powinna, według Szackiego, spełniać cztery podstawowe funkcje: dostarczać dzieciom wiadomości i kształcić ich umiejętności; organizować życie społeczności dziecięcej; wspomagać rodzinę w wypełnianiu jej wychowawczej funkcji; wpływać pozytywnie na całe środowisko lokalne, w którym się znajduje. Główne cechy jakimi powinien odznaczać się wychowawca - pracownik społeczny: szerokie spojrzenie na całą rzeczywistość, zdolność do wnikliwej obserwacji, umiejętność planowania swojej pracy i badania procesów jakie zachodzą w wychowaniu.

  1. Geneza pedagogiki społecznej w Polsce. Wkład Radlińskiej w rozwój pedagogiki społecznej.

Przełom dziewiętnastego i dwudziestego wieku przyniósł w Polsce żywe zainteresowanie się problemami społecznymi. Był to też czas rozwoju głównych myśli w pedagogice społecznej. Sytuacja oświatowa tego okresu wyglądała tak, że rozkwitały kółka zainteresowań, podejmujące się samokształcenia. Powstawało mnóstwo różnorodnych inicjatyw oświatowych, ponieważ nauczanie publiczne w szkołach funkcjonowało bardzo mizernie. Tworzono nowe pozaszkolne instytucje, podejmujące się oświaty i wychowania. Działali w nich wybitni ludzie, jak na przykład Bolesław Prus, który inicjował kolonie letnie dające wypoczynek dzieciom i młodzieży. Wielki wkład w rozwój polskiej pedagogiki społecznej wniósł Stanisław Karpowicz. Podkreślał on ścisły związek jaki zachodzi między procesami życiowymi człowieka, w tym także procesem wychowania, a środowiskiem jego życia. Helena Radlińska (1879-1954). Zawdzięczamy jej rozwój pedagogiki społecznej od strony dyscypliny społecznej w Polsce. Rozwój pedagogiki społecznej w Polsce- jako dyscypliny naukowej- wiąże się z nazwiskiem Heleny Radlińskiej. Interesowała się ona przede wszystkim takimi dziedzinami jak: historia pracy społecznej i oświatowej, czytelnictwo i samokształcenie, teoria oświaty dorosłych i teoria pracy społecznej. Wypracowała własne podejście w pedagogice społecznej do procesów wychowawczych. Traktowała wychowanie jako proces integralny, całościowy. Uważała, że całe życie człowieka poddawane jest procesowi wychowania, a na jednostkę ma wpływ bardzo dużo czynników bytowych i kulturowych. W swojej pracy "Społeczne przyczyny niepowodzeń szkolnych" ukazuje zależność jaka występuje między pracą wychowawczą szkoły, a wpływem środowiska rodzinnego, rówieśniczego i lokalnego. Środowisko według Radlińskiej to zespół warunków wśród których żyje człowiek, oraz zespół bodźców, które wpływają na rozwój jego osobowości. Środowisko życia nie przesądza losów jednostki, ale determinuje skuteczność wychowawczych oddziaływań. Środowisko życia wychowanka powinno być nieustannie poznawane, badane przez wychowawcę. Wychowawca, pedagog musi znać metody badań środowiskowych i przeprowadzać te badania. Pedagog społeczny ma za zadanie poznać i wychwycić wszystkie czynniki w środowisku, które działają hamująco na rozwój wychowanka. Powinien również szukać sposobów ich niwelowania, przezwyciężania, kompensowania. Kompensacja to jedno z podstawowych pojęć, które używa Helena Radlińska. Mówi o konieczności stosowania diagnozy, aby rozpoznać przyczyny danego stanu rzeczy, możliwości przemian, i profilaktyki, w celu zapobiegania patologii. Kompensacja polega zaś na celowym uzupełnianiu braków, odnajdywaniu sił, potencjału który drzemie w społeczeństwie, aby zadośćuczynić niezaspokojonym potrzebom. Kolejnym pojęciem, którym posługuje się Radlińska, jest przetwarzanie środowiska. Polega ono na celowej reorganizacji środowiska, w celu odnalezienia w nim tych sił społecznych, które są aktualnie ukryte, a które są niezbędne do prawidłowego rozwoju. Radlińska mówi również, że w społeczeństwie występują pewne wzorce, normy społeczne, które jednostka powinna poznać i zaakceptować w procesie wychowania i socjalizacji. Ludwik Chmaj wymienia wybitnych pedagogów społecznych dwudziestego wieku: Jan Wł. Dawid, Antoni Bolesław Dobrowolski, Józef Chałasiński, Kazimierz Korniłowicz, Stanisław Karpowicz, Józef Misrski, Izabella Moszczeńska, Helena Radliska, Aniela Szycówna. Kazimierz Korniłowicz wysunął nową koncepcję wychowania, którą nazwał: "pomoc w tworzeniu". Miało ono na celu rozwijanie twórczych uzdolnień młodzieży oraz dążenie do wspierania procesu samorealizacji. Uważał, że dorobek kultury powinien być nie tylko upowszechniany, ale również wzbogacany przez aktywność twórczą. Działalność twórczą może prowadzić każdy człowiek niezależnie od poziomu wykształcenia, trzeba tylko ją rozwijać. Zwolennikami i propagatorami koncepcji edukacji kulturalnej, wysuniętej przez Korniłowicza, byli: Ignacy Solarz, Władysław Radwan, Bogdan Suchodolski, Jędrzej Cierniak, Antoni Konewka, Kazimierz Maj, Feliks Popławski, Zygmunt Kobyliński, Władysława Weychert- Szymanowska, Eustachy Nowicki i Robert Froelich.

Z notatek : w literaturze występują 3 stanowiska powstania pedagogiki społecznej w Polsce:

  1. Andrzej Frych Modrzejewski - w jego twórczości zauważamy pedagogikę społeczna XVIw komisja edukacji XVIII wzmożenie duchowe po upadku powstania styczniowego od 1864r.

Wzmożenie duchowe - to praca oświatowo wychowawcza o charakterze politycznym. To pedagogika była bardzo różna od współczesnej pedagogiki. To pedagogika jest socjalna a tamta psychiczna. Te pedagogikę wzmożenia duchowego rozwijały kobiety:Jadwiga Dziubińska, Irena Kosmowska, Władysława Wychert-Szymanowska, Stefania Sempołowska, Helena Radlińska.

  1. Pedagogika społeczna jest jedna z odmian tzw. nowego wychowania, które dotarło do europy z Ameryki pod koniec XIX w. W Polsce osiągnęło apogeum w latach 30 XXw.

  2. Pedagogika społeczna w Polsce powstała na skutek rozwoju przemysłu (industrializacji) i konsekwencji politycznych, kulturowych. Jej rozwój był związany z rozwojem socjologii.

  1. Działalność oświatowa i naukowo-badawcza Heleny Radlińskiej.

Helena Radlińska ( pseud. H. Orsza 1879 - 1954 ) jest twórczynią polskiej szkoły pedagogiki społecznej, która odegrała znaczną rolę w myśli i praktyce pedagogicznej Drugiej Rzeczypospolitej. Przymiotnik „społeczny” w tym ujęciu określa działalność oświatowo- wychowawczą prowadzoną dla społeczeństwa i przez społeczeństwo. Oznacza to, że pedagogika w ujęciu Radlińskiej jest zaangażowana w proces przebudowy społecznej i wykracza poza obszar tradycyjnego stosunku wychowawczego typu nauczyciel- uczeń. Pierwsza z wymienionych własności różni poglądy Radlińskiej od innych tego rodzaju teorii, powstałych w Europie na przełomie XIX i XX wieku. Głęboki humanizm i wrażliwość na krzywdy ludzkie, dostrzeganie źródeł tych nieprawidłowości oraz jako poszukiwanie rozwiązań konfliktów międzyludzkich- przedstawiają Radlińska w obozie walki o dobro, oraz jako pedagoga czynu, przeciwstawiającego się wszystkiemu, co krępuje swobodny rozwój człowieka.
Twierdząc, iż wychowanie odbywa się przez „społeczeństwo”, Radlińska zaznacza rolę, jaką w tym procesie odgrywają wpływy społeczne, których źródłem jest np. rodzina, grupa rówieśnicza, lokalna społeczność czy miejsce pracy. Szkoła nie jest jedyną, lecz jedną z wielu instytucji wychowawczych.

Charakterystyczna dla pokolenia Radlińskiej zgodność myśli i czynów decyduje o praktycznym charakterze jej koncepcji. Wiele opinii i rozwiązań proponowanych przez nią było ściśle wyznaczonych warunkami czasów, w jakich przyszło jej żyć. Sądy te są dzisiaj świadectwem szczególnego sposobu myślenia, określonych wysiłków, porażek i sukcesów w realizacji przyjmowanych idei.
U podstaw koncepcji pedagogiki społecznej, w ujęciu Radlińskiej, leży pytanie o związek, jaki zachodzi między człowiekiem a środowiskiem. Z jednej strony idzie o stwierdzenie wpływu warunków bytowych na rozwój jednostki, z drugiej zaś- o określenie możliwości przetwarzania istniejących realiów. Konsekwencją takiego podejścia jest obalenie tezy, że człowiek to mechaniczny wytwór środowiska, oraz przyznanie jednostce prawa do kreowania własnego świata. Koncepcja osobowości i człowieka, ogólnie tylko zarysowana przez Radlińską, opiera się na kategorii „czynu”. Zależnie od epoki termin ten ma różne znaczenie. W okresie niewoli „czyn” jest walką narodowowyzwoleńczą, u progu niepodległości Polski polega na sięganiu społeczeństwa po prawo do pełnienia władzy i korzystania z dóbr kultury, w dwudziestoleciu międzywojennym chodzi o polepszenie warunków bytowych i pracy biednych klas społecznych. Punktem wspólnym wymienionych interpretacji „czynu” jest stosunek rzeczywistości: postawa działania, zmieniania, ulepszania. Tylko tę postawę uznaje Radlińska za pożądany rezultat starań wychowawczych. Tego rodzaju zachowania mają eliminować uleganie wpływom otoczenia ( postawa bierna ) i przeciwstawiać się odrzucaniu określonych bodźców środowiska ( postawa obronna).

Radlińska będąc uczennicą „mędrców” przejęła od nich podstawowe zręby poglądów na osobowość człowieka. Uwzględnione w tym wzorcu własności mieszczą się w ramach, które z jednej strony wyznaczają indywidualny rozwój człowieka ( cele naturalistyczno- psychologiczne ), z drugiej zaś- aktywność społeczna jednostki (cele socjologiczno- etyczne). Miał to być człowiek wielostronnie rozwinięty, zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym. Osiągnięte wykształcenie z dóbr kultury, ciągłe doskonalenie się i rozwój. Jednocześnie powinna to być jednostka o wysokim poczuciu świadomości narodowej, zaangażowana w sprawy dokonujących się przemian, kierująca się zasadami dobra ogólno-społecznego, demokracji sprawiedliwości społecznej. Wydaje się, że ogół tych cech, w które Radlińska pragnęła wyposażyć człowieka, zawiera się w stwierdzeniu: aby był on „współuczestnikiem budowania dobrego dzieła”. Realniejsza staje się sylwetka owego „współuczestnika” wtedy, gdy Radlińska charakteryzuje konkretnych ludzi. Są wśród nich- poza pracownikiem oświatowym- uczeń szkoły rolniczej, słuchacz uniwersytetu ludowego, gospodyni domowa, pracownik lokalnych instytucji społeczno- gospodarczych czy nauczyciel. Odznaczają się świadomością potrzeby i możliwości przeobrażania siebie i swego otoczenia. Są przygotowani do długotrwałej i ciężkiej pracy, a przede wszystkim kierują się dobrem drugiego człowieka.

Radlińska definiuje środowisko jako „zespół warunków, wśród których bytuje jednostka i czynników kształtujących jej osobowość stale lub przez dłuższy czas.” Jest to zespół zjawisk społecznych, kulturowych, oraz naturalnych. Środowisko odróżnia się od otoczenia, które jest zmienne, chwilowe, nie wywiera zasadniczych wpływów. Określenie to zostało współcześnie uzupełnione. Wskazuje się, że oddziaływanie rzeczywistości na człowieka nie zależą od stałości bodźców, lecz głównie od ich siły. Posługując się różnymi kryteriami Radlińska wyróżnia trzy pary środowisk:

· Środowisko bezpośrednie, które obejmuje „to, co najbliższe” oraz środowisko dalsze o szerszych granicach zasięgu;

· Środowisko obiektywne, oznaczające „to, po co człowiek sięgnąć może” oraz środowisko subiektywne, które zawiera elementy oddziaływujące w danej chwili na człowieka;

· Środowisko materialne, składające się z realnych wytworów człowieka i przyrody oraz środowisko niewidzialne, psychiczne, obejmujące m. in. Idee, wierzenia, zwyczaje, a także więź moralna.

Między tak określonymi rodzajami środowisk występują różnorodne relacje. Środowiska materialne i duchowe krzyżują się z dwoma pozostałymi parami środowisk, widoczna jest również łączność między środowiskiem bezpośrednim i obiektywnym.
Oddziaływanie środowiska niewidzialnego, odgrywającego w życiu człowieka- zdaniem Radlińskiej- szczególnie ważną rolę przebiega m. in. przez kontakty z wybitnymi ludźmi, których poglądy ukształtowały się pod wpływem różnych wartości i którzy sami są twórcami nowych idei. Czynniki środowiska niewidzialnego decydują o strukturze hierarchii wartość, umożliwiając ocenę i wybór określonych dróg postępowania, wpływając na motywy postępowania i pośrednio na przekształcenie życia. Środowisko niewidzialne jest „rolnikiem nowego życia” w tym sensie, iż rozbudza potrzeby, unaocznia wartość jednostek i ich prawa, pozwala dostrzec rozwiązania lepsze od istniejących.

Źródłem wiedzy o środowisku jest empiria, czyli obserwacja konkretnych ludzi, zjawisk i procesów. Radlińska tworzy oryginalną metodologię badań środowiskowych, precyzującą zady organizacji określającą narzędzi ( metody i techniki ) poznawania rzeczywistości. Podejmowane przez nią badania odznaczają się szerokim zakresem podejmowanych problemów, wnikliwością wywodów, precyzja stosowanych narzędzi, posiadają przy tym walory i mankamenty specyficzne dla kształtujących się dyscyplin nauki. Radlińska nie przestaje na opisie badanej rzeczywistości, określeniu tego, ”co jest”. Dąży do interpretacji uzyskanych informacji na tle tego, „ co być powinno”. Takim punktem odniesienia jest norma i wzorzec. Norma jest wielkością pozwalającą uznać badany wynik za optymalny. Określa wartości pożądane i możliwe do osiągnięcia w określonych warunkach. Ogół norm dla danych warunków składa się na pożądany wzorzec. Porównanie wyników badań ze wzorcem pozwala określić dystans, jaki występuje między stanem istniejącym a pożądanym, pomaga też zaprojektować przemiany kompensacyjne.
Normatywny, wartościujący i praktyczny charakter pedagogiki społecznej odróżnia tę dyscyplinę od innych nauk społecznych o charakterze opisowym np. socjologii. Cechy te, zdaniem Radlińskiej, gwarantują ponadto: współdziałanie pedagogiki społecznej z polityką społeczną oraz łączenie społecznego i indywidualnego punktu widzenie w procesie badania zarówno warunków, w których odbywa się wychowanie, jak i jego efektów. Na tej drodze tworzy się systematyczna i autonomiczna struktura treści naukowych pedagogiki społecznej.
Radlińska stawia przed pedagogika społeczną dwa zasadnicze zadania. Pierwsze polega, jak już wspomniałam, na zmienianiu niekorzystnych warunków rozwojowych oraz ulepszaniu wpływów pozytywnych. Efektem tego rodzaju prac ma być przeobrażenie warunków otaczających człowieka- w środowisko wychowawcze, współrealizujące cele wychowania. Proces ten winien opierać się przede wszystkim na siłach jednostki, grupy czy środowiska, stąd istota wymienionego zadania sprowadza się do problemu dynamizowania owych sił. Nie jest jednak dla Radlińskiej obojętne, kto i jak zużytkuje posiadane możliwości i w jakim kierunku będzie je rozwijał. Idąc za słowami poety Cypriana Norwida „że ojczyzna jest to zbiorowy obowiązek”, precyzuje cl drugi: przygotowanie człowieka do twórczego udziału w życiu narodu. Obydwa cele sprawiają, ze pedagogika społeczna- jak wyjaśnia Radlińska- „ogniskuje swe zainteresowania wokół człowieka. W nim splatają się przede wszystkim czynniki przebudowy, na niego wpływają i od niego zależą, gdyż tylko przez niego mogą się ujawnić, wzmacniać, osłabiać. Postawa czynna wobec środowiska społecznego i przyrodniczego zapewnia mu stanowisko wyjątkowe w świecie żyjących i zdolność zbiorowego rozwiązywania skomplikowanych zagadnień potęguje siły jednostki. Jednym z mierników wartości stosunków, które badamy, może być suma sił ludzkich, które w danym ustroju i czasie wyzwalają siłę, uruchamiają, skierowują ku świadomemu wprowadzaniu przemian na lepsze.”
Realizacja wyżej wymienionych celów dokonuje się na różnych obszarach działalności wychowawczej i naukowej pracy oświatowej i pracy społecznej. Dziedziny te oraz historia pracy społeczno- oświatowej stanowią razem główne działy pedagogiki społecznej. Koncepcję tę wyraźnie sprecyzowała Radlińska dopiero po drugiej wojnie światowej. Zostało tym samym wyjaśnione zagadnienie przedmiotu i zakresu kształtującej się dyscypliny, pośrednio także jej zadań i funkcji, płynne i nie zawsze dopowiadane przez autorkę.

Teoria pracy oświatowej, określana także jako teoria oświaty dorosłych, „obejmuje zagadnienia potrzeb w zakresie kultury duchowej i możliwości (...) dopomagania jednostkom i grupą w wykonywaniu zadań, które życie stawia przed nimi.” Teoria pracy społecznej zajmuje się rozpoznawanie warunków, w których zachodzi potrzeba ratownictwa, opieki, pomocy. Natomiast historia pracy społecznej i oświatowej „poszukuję czynników ewolucji urządzeń społecznych i ich powiązań, trwałości i zmienności ich form, skutków celowych oddziaływań roli samorzutnych zjawisk.” Wiele z tych treści inspiruje współczesna teorie wychowania (np. teza powstaniu autonomicznej nauki o sprawach młodzieży ), odrębnym działem pedagogiki społecznej nie jest tez historia pracy społeczno- wychowawczej.

Funkcją ogółu czynności podejmowanych przez pedagogikę społeczną w celu przeobrażania środowiska i kształtowania postaw czynnych jest kompensacja, profilaktyka oraz doskonalenie. Pierwszy termin oznacza wyrównanie braków utrudniających rozwój jednostki, drugi zaś- zapobieganie powstawaniu niekorzystnych dla życia stanów i zjawisk. Obok wymienionych działań, Radlińska dostrzega potrzebę rozwijania prac własnych, podejmowanych przez ludzi w celu doskonalenia siebie i swego otoczenia. Obiektem kompensacji nie jest tylko człowiek, lecz również jego sytuacja materialna, stany psychiczne i fizyczne oraz środowisko z występującymi w nim realiami społeczno- kulturowymi. W obu przypadkach kompensacja polega na wprowadzeniu określonych wartości, wspomaganiu słabych siłami silnych, nawiązywaniu nowych więzi społecznych czy też współdziałaniu w urzeczywistnianiu istniejących środowisk ideałów. Profilaktyka natomiast polega na hamowaniu aktywności niekorzystnych ognisk, bądź wzmacnianiu pozytywnych wpływów. W celu tym wykorzystuje wiedzę o środowisku i występujących w nim mechanizmach. Trzecia funkcja, doskonalenie, jest wg Radlińskiej działaniem samodzielnym, przynoszącym efekty po stronie umysłowej, jak i psychicznej, rozwijającym umiejętności wyboru celu kontrolowania działań prowadzących do niego. Proces ten nie ma charakteru wyłącznie kompensacyjnego. Jego treści i formy służą wszechstronnemu rozwojowi, nieustannemu doskonaleniu się człowieka.
Podsumowując pedagogika społeczna, w rozumieniu Radlińskiej, jest teorią interdyscyplinarną. Dla swych celów wykorzystuje badania podstawowe nauk biologicznych i psychologicznych, tezy swój formułuje na granicy z filozofia, dziejami wychowania, dydaktyką dorosłych lub teoria wychowania fizycznego czy higiena.

Pomimo to Radlińska ostatecznie nie zdefiniowała czy jest pedagogika społeczna. Jej śladem podążał Ryszard Wroczyński (1909- 87 )- pedagog i historyk oświaty i myśli pedagogicznej. W swoich tezach uznaje on konieczność interwencji w pozaszkolnym środowisku życia dziecka. Kładzie nacisk na stymulowanie wyzwalania się w tym środowisku bodźców rozwojowych wspomagających proces dydaktyczno- wychowawczy szkoły oraz osiąganiu celów i realizowaniu zdań, które stają przed szkołą jako podstawową instytucją wychowawczą. Przeobrażenia społeczne oraz rozwój technicznych środków upowszechniania kultury wyzwalały bodźce rozwojowe o dużej sile wpływu na dzieci i młodzież. Z coraz większą ostrością wyłaniały się nowe dziedziny planowanej pracy wychowawczej. Były to następujące zakresy działań:

· kontrola wpływów środowiskowych,
· działalność interwencyjna o charakterze profilaktycznym i kompensacyjnym
· praca oświatowo- wychowawcza poza szkołą

Zainteresowanie środowiskiem wychowawczym wspierał rozwijający się w pedagogice kierunek badań ekologicznych. Początkowo przedmiotem szczególnych badań stał się wpływ warunków środowiskowych na tworzenie się „zasobu umysłowego” dziecka oraz jego powodzenie w nauce szkolnej. Na rozwoju tego kierunku badań procesów wychowawczych zaciążyły w początkowej fazie założenie metodologiczne przyrodoznawstwa, postulujące aby żywy organizm, jednostkę czy zbiorowość, rozpatrywać w związku z otaczającą go strukturą i w niej szukać czynników rozwojowych. W szczególności charakterystyczna dla nauk przyrodniczych tendencja do ścisłego określania tzw. Jednostek obserwacji, tzn. podstawowych faktów stanowiących przedmiot badań pedagogicznych. Dodatkowych pobudek do badań ekologicznych w pedagogice dostarczyła socjologia, w której przeważały tendencje empiryczne. Pomimo, że zainteresowanie środowiskiem w socjologii i pedagogice rozwijało się równolegle, miało podstawy w określeniu zależności między zjawiskami społecznymi, to jednak istnieje wyraźna granica między socjologią wychowania i pedagogiką społeczną.

Stworzyła nową gałąź w nauce polskiej zwaną Pedagogiką Społeczną- będącą teorią pracy dokonywanej w obrębie społeczeństwa, mającą na celu jego rozwój poprzez wyzwalanie twórczych sił w człowieku i prawidłowe funkcjonowanie wszelkich instytucji oraz wykrywanie czynników hamujących postęp społeczny. Pedagogika Społeczna kieruje swoje zainteresowanie ku badaniom środowiska społecznego, oddziaływującego na nasze życie i postawę. Bada jego strukturę wewnętrzną, obejmując zarówno rzeczy i urządzenia widzialne, jak i kształtujące te wytwory idee, nieuchwytne myśli i uczucia. W środowisku społecznym odnajduje wzory „ lepszego jutra, które żyje również w teraźniejszości, lecz nie dość silnie, jeszcze nie dość rozrosłe „- pisała Helena Radlińska.

Radlińska opierając się na własnych badaniach dziejów pracy oświatowej i społecznej, wyznaczających kierunek historyczny w pedagogice społecznej, widziała w bogatych tradycjach polskich trwałe fundamenty dla budowania urządzeń i instytucji przyszłości. Jak twierdziła „ przyszłość rodzi się we współpracy generacji splątanej z walką „. W teorii o „ współżyciu w pokoleniu historycznym „ wskazywała na twórczy wkład dla przyszłości trzech obcujących ze sobą generacji: dziadów, ojców i wnuków.

Pedagogika Społeczna w Jej ujęciu jest nauką praktycznego zastosowania, kształcującą czynną postawę człowieka i pracownika społecznego. „ Każdy musi zdobyć najtrudniejszą ze sztuk, sztukę kształtowania życia „- pisała, wskazując jedną z najbardziej dostępnych dla każdego dróg rozwoju własnego i doskonalenia swojej pracy- drogę samokształcenia. Praktyczny charakter nauki, którą tworzyła był wynikiem przemyśleń drogi jaką przebywała, będąc działaczem społeczno-kulturalnym, aktywnym w ruchu społeczno-politycznym.

Radlińska wykształciła niemal rzeszę kierowniczej kadry pracowników społecznych i oświatowych, pojmując kulturę jako „uprawę, plon i spożytkowania tego plonu„. Określenie te zrodziło doświadczenie i przemyślenie kształcenia.

  1. Okresy rozwoju polskiej pedagogiki społecznej ( rozwój ośrodków badawczych).

Pedagogika społeczna wyodrębniła się z pedagogiki ogólnej na początku XIXw. Prekursorami byli: Aleksander Kamieński, Helena Radliska, Ryszard Wroczyński, Irena Leparczyk. Interesuje się siłami środowiskowymi, aktywnością. Mówi o wielu środowiskach (miejskich, wiejskich, regionalnych, podwórkowych itp.)

I OKRES

Okres …………… prekursorów i Heleny Radlińskiej.

Jest to okres różnorodnych wpływów płynących przede wszystkim ze strony nauk społecznych, rozwijających się w tym okresie. Syntetyczne ujęcie pedagogiki społecznej inspirowanej tymi wpływami w swoich pracach daje Helena Radliska.

1935 - „Stosunek wychowawczy do środowiska społecznego” - pierwsza praca zwarta poświęcona pedagogice społecznej autorstwa Heleny Radlińskiej.

1945 - utworzenie pierwszej Katedry Pedagogicznej w Uniwersytecie Łódzkim.

do 1950 - kontynuacja dotychczasowego dorobku pedagogiki społecznej.

II OKRES 1945 - 1989

Pedagogika społeczna okresu PRL

1950 - likwidacja pedagogiki społecznej

1954 - śmierć Heleny Radlińskiej

1957 - utworzenie Katedry Pedagogiki Społecznej w Uniwersytecie Warszawskim

1961 - reaktywowanie Katedry Pedagogiki Społecznej w Uniwersytecie Łódzkim.

Główny kierunek tego okresu to pedagogika środowiskowa

Działy pedagogiki społecznej:

- wychowanie pozaszkolne

- kształtowanie pomocnicze

- oświata dorosłych

- praca kulturalno oświatowa

- rekreacja, czas wolny

- szkoła otwarta, środowiskowa

- planowanie i organizowanie środowiska wychowawczego

- edukacja równoległa

- praca socjalna

- praca opiekuńcza

3 sektor pozarządowy - organy, które nie są opłacane przez rząd, są tworzone przez społeczeństwo. To społeczeństwo jest aktywne, podejmuje działalność edukacyjną w tych regionach gdzie samorząd sobie nie radzi. Dążą do poprawienie bytu, losu, zdrowia ludzi.

Pedagogika społeczna i inne nauki:

Pedagogika społeczna:

- pedagogika ogólna

- filozofia

- teoria wychowania

- socjologia, socjologia wychowania

- psychologia, psychologia społeczna

- polityka społeczna

  1. Przedstaw znane ci podręczniki z zakresu pedagogiki społecznej (z uwzględnieniem ich autorów/ redaktorów i podejmowanej w nich problematyki).

Wroczyński -,,Wprowadzenie do pedagogiki społecznej”, był wydarzeniem naukowym. Jednocześnie z jego wydaniem 1966' wprowadzono do programu pedagogiki na uczelniach wyższych przedmiot pedagogika społeczna. Wroczyński ukazał pedagogikę społeczną przez przeciwstawienie pedagogice tradycyjnej o charakterze intuicyjnym. Znana mu niemiecka pedagogika społeczna była dla niego bodźcem. Ideom przewodnią podręcznika jest podkreślenie, że pedagogika społeczna jest nauką o środowiskowych uwarunkowaniach procesów wychowawczych i problemów wychowania poza szkołą. Autor kładł nacisk na wychowawczą działalność szkoły i instytucji intencjonalnego środowiska wychowawczego. Zasługą autora jest przeznaczenie prawie połowy objętości pracy zagadnieniom pedagogiki opiekuńczej. Jej problematyka koncentruje się na sytuacjach wychowawczych, które wymagają pomocy społecznej. Uczynniając dominującą w wychowaniu rolę szkoły, nowe zadania upatrywał w organizacji opieki nad dzieckiem w osiedlach mieszkaniowych, w czasie pozalekcyjnym.

KSZTAŁTY RODZINY WSPÓŁCZESNEJ SZKICE FAMILOLOGICZN

Autor: KAWULA STANISŁAW

Wydawnictwo: WYDAWNICTWO ADAM MARSZAŁEK

Kawula St.: Kształty rodziny współczesnej: szkice familologiczne. - Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek, 2005 r. - 167 s. - brosz. lak. "Tekst o kształtach i mozaikowości rodziny współczesnej Autor ukończył 20 lutego 2005 roku, tj. akurat w 30-lecie opublikowania swojej rozprawy habilitacyjnej pt. "Świadomość wychowawcza rodziców. Stan rzeczywistości, niektóre uwarunkowania i skutki oraz perspektywy", wyd. UMK, Toruń 1975. W tak zwanym międzyczasie Stanisław Kawula stał się jednym z najbardziej znanych specjalistów od problemów wychowania w rodzinie, publikując w tym zakresie kilka książek oraz kilkadziesiąt artykułów. Publikacja, która za pośrednictwem Wydawnictwa Adam Marszałek trafia do rąk Czytelników, nie tylko uzupełnia brakujace wątki "Pedagogiki rodziny", nie tylko wypełnia lukę dotyczącą kierunków przeobrażeń współczesnej rodziny w Polsce oraz Europie; ale przede wszystkim stanowi cenne źródło poznawcze dla uczonych, studentów, praktyków, kandydatów na rodziców czy samych rodziców - wszystkich pragnących poszerzyć swoją wiedzę z zakresu życia rodzinnego, w tym szczególnie problemów wychowania w tym złożonym środowisku społecznym, głównie po to, aby lepiej, godniej oraz po prostu szczęśliwiej żyć." [Z recenzji prof. zw. dr. hab. Andrzeja Olubińskiego]

Aleksander Kamiński "Funkcje pedagogiki społecznej". Książka wprowadza w podstawowy zasób wiedzy z zakresu pedagogiki społecznej. Skierowana jest do osób studiujących pedagogikę i nauki społeczne oraz wszystkich interesujących się problematyką społeczno-wychowawczą, szczególnie w dziedzinie spraw socjalnych i kulturalno-oświatowych.

"Funkcje pedagogiki społecznej" spis treści:

1. Pedagogika społeczna
2. Podstawowe pojęcia
3. Fundamentalne kręgi środowiskowe i ich problematyka społeczno-wychowawcza
4. Wybrane instytucje opieki i pomocy w rozwoju
5. Trzy metody pracy społeczno-wychowawczej
6. Przeobrażenia w pracy socjalnej i kulturalnej
7. Społeczno-wychowawcza problematyka wybranych dziedzin pedagogiki społecznej

Stanisław Kawula, Józef Brągiel, Andrzej W. Janke. Pedagogika rodziny.

[...] Przygotowany zbiór studiów stanowi szkic i przyczynek do pedagogiki rodziny współczesnej. Całość nosi znamiona podręcznika i to z trzech powodów: - po pierwsze, zawiera podstawowe kompendium wiedzy na temat rodziny jako grupy i instytucji opiekuńczo-wychowawczej; po drugie, ukazuje przykłady i omówienia wyników badań empirycznych nad wychowawczym funkcjonowaniem rodziny współczesnej (zwłaszcza polskiej); po trzecie, podaje propozycje metodologiczne dla analizy rodziny jako układu wychowawczego i edukacyjnego. Do badań diagnostycznych mogą okazać się przydatne również załączone przykładowo kluczowe terminy, jako narzędzie pomiaru pedagogicznego. [...]

Pedagogika społeczna. Człowiek w zmieniającym się świecie Irena Lepalczyk, Tadeusz Pilch

Opis produktu:

 podstawy teoretyczno - metodologiczne

 podstawowe środowiska wychowawcze

 metody i problemy pracy społeczno - wychowawczej

 człowiek w sytuacji zagrożenia

 pedagogika społeczna poszukująca

Jest to obszerny podręcznik akademicki poświęcony wszystkim zagadnieniom składającym się na pojęcie pedagogiki społecznej. Poszczególne rozdziały opracowane zostały przez specjalistów z różnych dziedzin - profesorów kilku polskich uczelni. Pierwsze wydanie tej książki ukazało się w 1993 r. w niewielkim nakładzie. Teraz oddajemy do rąk Czytelników wydanie znacznie rozszerzone, a przede wszystkim poprawione i uzupełnione.

Pedagogika społeczna. T. 2 Podręcznik akademicki Ewa Marynowicz-Hetka (red.) Drugi tom podręcznika stanowi kontynuację i rozszerzenie treści proponowanych w tomie pierwszym prezentującym pedagogikę społeczną jako dyscyplinę akademicką i orientację działania. Zawiera teksty wybitnych przedstawicieli tej dyscypliny w Polsce i na świecie. Stanowi próbę odpowiedzi na pytania o inne punkty widzenia na pedagogikę społeczną, stan debaty na temat tej dyscypliny oraz powiązania przeszłości z teraźniejszością i próbę antycypowania przyszłości. Pozwala na kształtowanie twórczej podstawy pedagoga społecznego. Stanowi podstawową bazę teoretyczną dla studentów pedagogiki społecznej i kierunków pokrewnych.

Rodzina. Wymiar społeczno-kulturowy

Franciszek Adamski

Rodzina. Wymiar społeczno-kulturowy autorstwa profesora Franciszka Adamskiego to podręcznik poświęcony małżeństwu i rodzinie. Książka przeznaczona jest dla socjologów, pedagogów, wykładowców i studentów nowego kierunku wprowadzonego w kilku uczelniach wyższych w Polsce: "Studia nad rodziną", uczniów i nauczycieli przedmiotu szkolnego "Przygotowanie do życia w rodzinie" oraz dla pracowników rozrastającej się sieci poradnictwa małżeńsko-rodzinnego.
Za najlepszy sposób ukazania złożonej rzeczywistości małżeńsko-rodzinnej autor uznał prowadzenie oddzielnych, lecz równoległych analiz rodziny i małżeństwa, stanowiącego dla tej pierwszej terminus a quo i podstawę. Instytucjonalne formy małżeństwa, społeczne poglądy na jego charakter decydują przecież o obliczu rodziny, wpływają na proces jej funkcjonowania i stopień jej zdolności przystosowania do stale zmieniających się warunków społecznych i kulturowych. Niemałą w tym rolę odgrywa też ideologia małżeństwa i rodzin; z tego więc względu zagadnieniom owym poświęcono w książce stosunkowo dużo miejsca. Podobnie szeroko potraktowano problematykę różnorodności struktur i funkcji rodziny w znanych nam kulturach starożytności i średniowiecza.
Po ukazaniu procesu powstawania grupy małżeńsko-rodzinnej, jej instytucjonalizacji, czynników wpływających na wzajemne przystosowanie osobowości małżonków, wyznaczających wewnętrzną strukturę oraz funkcje małżeństwa i rodziny, przechodzimy z kolei do opisu przeobrażeń rodziny, będących wynikiem procesu przemian w makrostrukturach społecznych. Na tle ogólnych przemian rodziny w społeczeństwie industrialnym i postindustrialnym zostaje następnie ukazana współczesna rodzina polska - jej sytuacja i kierunek przeobrażeń na przestrzeni drugiego półwiecza XX wieku.


SPIS TREŚCI

Część I.
Małżeństwo i rodzina: wymiar indywidualny i społeczny.
1. Małżeństwo - u podstaw rodziny.
2. Rodzina - wymiar instytucjonalny i grupowy.
3. Teoretyczne interpretacje fenomenu małżeństwa i rodziny.
Część II.
Małżeństwo i rodzina w różnych kulturach.
4. Formy życia małżeńsko-rodzinnego w kulturach przed- i pozachrześcijańskich.
5. Małżeństwo i rodzina w kulturze chrześcijańskiej.
6. Sekularyzacja małżeństwa i rodziny jako instytucji religijnej.
Część III.
Rodzina w procesie przemian.
7. Przemiany rodziny w społeczeństwie industralnym i ich teoretyczne interpretacje.
8. Małżeństwo i rodzina w Polsce - sytuacja i kierunek przeobrażeń.
9. Socjologiczne badania nad rodziną. Ogólna charakterystyka.

  1. Pojęcie środowiska (otoczenia) i typologia środowisk. Pojęcie środowiska wychowawczego (koncepcja kręgów środowiskowych Józefa Pietera)

Środowisko - jest to krąg osób, rzeczy i stosunków, które otaczają człowieka w jego życiu indywidualnym i zbiorowym. To zespół czynników zamykających i współwyznaczających procesy życiowe człowieka.

Radlińska odróżnia środowisko od otoczenia : środowisko to zespół warunków względnie trwałych natomiast otoczenie to zespół warunków względnie zmiennych. Środowiskiem będziemy nazywać składniki otaczające człowieka, które działają jako system bodźców i wywołują określone reakcje psychiczne. R. Wroczyński - środowisko to wszystko to co nie należąc do organizmu wyznacza lub współwyznacza jego procesy myślowe, życiowe.

Typologia środowisk ze względu na podział oddziałujących:

  1. Naturalne - klimat, ukształtowanie terenu, bogactwa naturalne, są to środowiska przetwarzane ciągle przez człowieka.

  2. Społeczne - gęstość zaludnienia, struktura zawodowa, wiek, struktura społeczna, wykształcenie ludności, stan zdrowia, stan życia organizacyjnego. Florian Znaniecki ogół grup i jednostek z którymi osobnik styka się prywatnie bądź publicznie w ciągu swojego życia.

  3. Kulturowe - materialne i duchowe. Sztuka, tradycja, pieśń system prawdy, moralność, wartości duchowe, kina, ideały, budynki zabytkowe, pojazdy, siedem cudów świata(naturalne)

J. Pieter - środowisko wychowawcze to złożony układ powtarzających się lub względnie stałych sytuacji do których człowiek rozwijający się przystosowuje się czynnie w wychowawczym okresie życia

J. Pieter - był psychologiem, starał się poznać środowisko dzieci, ośrodek w Katowicach.

Indywidualne (osobiste warunki środowiska) środowisko szkolne i rodzinne, miejscowe i lokalne - bardziej odległe - gmina lub dzielnica miasta. Najodleglejsze to, środowisko lokalne (93 składniki obliczone wartości tego środowiska) środowisko domów:

  1. Jak rozumiesz stwierdzenie, że język, jakim się posługujemy (słownictwo, konstrukcja języka ojczystego) tworzy niewidzialne środowisko wychowawcze?

Język jest zasadniczym składnikiem kultury narodu, a także najlepszym odbiciem tej kultury. W języku jak w zwierciadle odbijają się doświadczenia społeczne jednostek i narodu.

Z językiem jest tak jak z powietrzem i ze zdrowiem. Ich wartość odczuwamy dopiero po stracie. Uważam, że obowiązkiem każdego Polaka jest poznać doskonale język polski. Znajomość języka polskiego to przede wszystkim umiejętność poprawnego posługiwania się nim w mowie i piśmie.

Języka uczymy się najpierw w domu rodzinnym, a następnie w szkole. Tutaj także rozszerza się znajomość języka o umiejętność czytania i pisania. Teoretyczne podstawy poprawnego mówienia i pisania uczeń zdobywa w szkole na lekcjach gramatyki.

Język jest najdoskonalszym środkiem porozumiewania się ludzi między sobą. Ludzie głuchoniemi porozumiewają się za pomocą gestów. Czymże jednak są te wszystkie środki porozumiewania się w porównaniu z mową ludzką, z językiem mówionym lub pisanym, którym posługując się, możemy powiedzieć wszystko, co pomyśli głowa. Za pomocą języka możemy istotnie wypowiedzieć najbardziej skomplikowane myśli, najtajniejsze uczucia i pragnienia.

Dlatego powinniśmy doskonale poznać język ojczysty, dbać o staranność i poprawność naszych wypowiedzi. Główny obowiązek w tej dziedzinie spada na barki nauczycieli, którzy powinni być wzorem dla swoich podopiecznych.

„ Środowisko szkolne jest to grupa osób, społeczność związana czynnością nauczania - uczenia się, a więc ilościowo głównie uczniów, ale także nauczycieli, wychowawców, dyrektorów, instruktorów, którzy na terenie szkoły pełnią także inne funkcje.”[1]

Jest to, więc język społeczności złączonej wspólnym miejscem przebywania i wspólnym celem, osobowo zróżnicowanej o różnym statusie uczestników komunikacji, w związku, z czym rytuał językowy ma całą gamę odcieni od formalnego do intymnego poprzez potoczny. Przy takim założeniu, język środowiska szkolnego, co do formy przekazu będzie językiem mówionym jako przejaw procesów komunikowania się w warunkach naturalnych.

Wojna przerwała naturalny proces przyswajania zasad normatywnych wymowy przez środowisko szkolne. Upowszechnienie oświaty, ruchy migracyjne ludności, zdziesiątkowanie w czasie wojny kadry pedagogicznej - wszystko to spowodowało trudną do opanowania sytuację w przepełnionych szkołach. W szkole, jak nigdy dotąd, spotkali się ludzie różnych środowisk społecznych i terytorialnych, krzyżowały się różne typy wymowy. Z biegiem lat coraz więcej dialektyzmów i regionalizmów pojawiło się zarówno w wymowie ucznia, jak i nauczyciela.

W zespołach samokształceniowych nauczycieli dyskutuje się na tematy: przeprowadzonych zajęć, wykorzystania środków dydaktycznych, postawy osoby prowadzącej, o awansie zawodowym nauczycieli, nie mówi się natomiast o języku nauczycieli, a jeśli już to bardzo rzadko.

Wydaje mi się, że awans kultury naszego społeczeństwa objawia się w żądaniu, by język w środowiskach publicznego przekazu był komunikatywny i wyrazisty. Szkoła jest i powinna być skarbem tego, co w polszczyźnie najbardziej atrakcyjne, co wiąże nas z kulturą narodową i z jej tradycją.

W moim przekonaniu mowa płynąca od nauczyciela ku uczniom powinna ich zbliżać ku dziedzictwu przeszłości, oswajać i wiązać z tradycją kulturalną, a jednocześnie dawać im możność zetknięcia się z najbardziej wysublimowanym wzorcem współczesnej wymowy ogólnopolskiej. W tym celu, jak się wydaje, szkoła powinna rozporządzać starannie opracowanym modelem idealnym wymowy, modelem obejmującym kompletny zestaw różnorodnych możliwości, w którym obok środków nowych, powinny być chyba respektowane jak najdłużej te cechy dźwiękowe polszczyzny, które utrwaliły się przez wieki.

Młodym ludziom często brakuje słów. Widać niedostatek oczytania, brak literatury w ich życiu. Ubóstwo słownictwa młodzieży przeszkadza w porozumiewaniu się z nią, ponieważ młodzi ludzie nie potrafią wyrazić swoich myśli. Na pewno duży wpływ na to ma rozpowszechnienie środków masowego przekazu: radia, telewizji.

Dlatego duża odpowiedzialność spada na nauczycieli. To oni powinni być wzorowym i wpływowym środowiskiem językowym. To od szkoły zależy, jakie nawyki językowe wyrobione są w młodym wieku, gdyż one są najtrwalsze.

Nauczyciele, i to nie tylko poloniści, powinni zwracać dużo większą uwagę na to, jak mówią uczniowie. Jednocześnie wykłady nauczycieli wszystkich przedmiotów powinny być wzorami dobrej polszczyzny. Działalność kulturalno-językową szkoły powinno wspierać czytelnictwo, uczestnictwo w kulturze. Przede wszystkim trzeba nakłaniać ludzi, już od szkoły podstawowej do czytania książek, oglądania telewizji z językowego punktu widzenia.

Powszechnie nie przywiązujemy wielkiej wagi do kształtu naszej potocznej mowy, nie dbamy też specjalnie o elegancję słownych sporów i polemik, które zarówno w żywym słowie, jak i pisanym częściej przypominają niewybredne, bazarowe przekomarzania.

Z wielu zebrań i dyskusji wychodzimy zniechęceni złą polszczyzną, błędnymi akcentami i fatalną dykcją. Dlaczego ludzie tego nie słyszą?

Często dbają o samochód, o strój i fryzurę, a nie zwracają uwagi na swój język, który jest nie tylko podstawowym narzędziem, środkiem porozumiewania się, ale i wizytówką, bardziej wymowną niż ta, na której wydrukowano wszystkie funkcje i tytuły.

Wielu być może, uważa, że od tego jak się mówi, ważniejsze jest, co się mówi. Zabieramy głos na posiedzeniach rad pedagogicznych, prezentujemy problemy dydaktyczno - wychowawcze klas na zebraniach z rodzicami, przede wszystkim zaś jesteśmy wykładowcami. Słowem - jego treścią, kształtem i brzmieniem, ekspresją i całym jego bogactwem oddziałujemy na naszych chłonnych odbiorców, którzy niejednokrotnie okazują się naszymi najsurowszymi krytykami.

Nasz zawód zmusza i zobowiązuje nas zarówno w prywatnym, partnerskim dialogu z uczniem, jak i w sytuacji oficjalnej - podczas wykładu, którego powodzenie zależy od prezentowanego mistrzostwa sztuki przekazu - do doskonalenia naszego języka. Nic, bowiem nie zastąpi sztuki słownego przekazu. Ani doskonale wyposażona przedmiotowa pracownia, ani też najnowocześniejsze video, czy Internet.

Jeśli zadamy sobie pytanie: Jaki jest poziom naszej językowej kultury, co robimy, by doskonalić naszą sztukę przekazu? - to odpowiedzią jest nasza szkolna codzienność, pełna w tym zakresie braków i zaniedbań.

W każdej dziedzinie życia należy opierać się na wartościach pozytywnych, a nie negatywnych, należy więcej dbać o to, by krzewić dobro, niż to, by tępić zło. Jeżeli w wychowanku zaszczepi się, czy też rozwinie prawidłowe wzory, to tym samym usunie się możliwość popełniania przez nich błędów językowych.

Obecny stan poprawności językowej i w ogóle kultury języka jest w naszym kraju niezadowalający. Dbałość o formę wypowiedzi nie tylko nie jest powszechna, ale jest zjawiskiem raczej rzadkim. Mam tu na myśli rozmowy pełne wulgaryzmów, często słyszane nie tylko u dorosłych, ale już u bardzo małych dzieci. Przyczyną tego jest zapewne ogólny brak orientacji społeczeństwa w tym, czym jest język, jak się rozwija i funkcjonuje.

Troska o język powinna się wyrażać stałą i powszechną oświatą w szkołach wszelkich typów, w czasopismach, dziennikach i tygodnikach o charakterze ogólnym, a także w radiu i telewizji oraz w różnych dziedzinach i okolicznościach życia społecznego. Potrzeby życia wymagają dziś bardziej czynnego zajęcia się i zorganizowanego pokierowania unormowaniem i rozwojem języka, a także jego ochrony.

Poprawność języka można pielęgnować przez pracę nauczycielską w szkołach, przez publiczną oświatę językową i z odwołaniem się do kultury osobistej posługujących się językiem w żywym słowie. W szkołach powinny być prowadzone poradnie językowe i stowarzyszenia skupiające miłośników języka polskiego.

Ciągła dbałość o kształt, poprawność, czystość i piękno języka będzie bardziej żywa i skuteczna, jeżeli publiczne ośrodki poradnictwa językowego będą wszędzie łatwo i szybko dostępne. W tym celu należałoby utworzyć ośrodki w szkołach, ewentualnie też w bibliotekach publicznych.

Troska o język będzie się przejawiała również w humanizacji społeczeństwa, zwłaszcza środowisk inteligencji technicznej, najbardziej podatnej na wpływy języków obcych.

Słownik jednostki od pierwszych wyrazów dziecka do wieku szkolnego buduje się i rozbudowuje na zasadzie od konkretu do abstraktu, zarówno w zakresie opanowania poszczególnych części mowy, jak i w ich obrębie. W dziedzinie gramatyki następuje komplikacja struktur fonologicznych, fleksyjnych słowotwórczych, składniowych. Jak z tego wynika, rola nauki szkolnej i szkoły jako organizacji w kształtowaniu rozwoju języka jest niemała. Dlatego właśnie szkoła powinna dbać o poprawność, czystość i piękno języka ojczystego.

Często społeczeństwo ocenia człowieka na podstawie jego zachowania językowego. Dotyczy to głównie ocen wydawanych w pierwszym okresie kontaktu ze środowiskiem. Błędy językowe mogą być wykorzystane w celu ośmieszenia kogoś, kto próbuje znaleźć swoje miejsce w społeczeństwie, przede wszystkim w środowisku ludzi władających poprawnym językiem ogólnopolskim.

Najłatwiej docierają do języka ogólnopolskiego środowiska wielkomiejskie, gdzie jest on w zasadzie jedynym środkiem komunikacji językowej. Ogromne skupiska ludzkie w większym też stopniu pobudzają aktywność językową jednostki. Inaczej jest w środowiskach wiejskich i małomiasteczkowych. Tu od wieków posługiwano się gwarą.

W środowisku wiejskim proces kształcenia językowego przebiega inaczej niż w środowisku wielkomiejskim. Decydują o tym nie tylko gwary, ale również inny sposób edukacji językowej dziecka wiejskiego. Dotyczy to przede wszystkim dzieci rodzin chłopskich, a najbardziej ujemne skutki tej edukacji odczuwają dzieci mieszkające na tzw. koloniach. Opóźnienia w rozwoju językowym biorą się z braku kontaktu językowego na określonym poziomie i z odpowiednią częstością.

Tu również widzimy ogromną rolę szkoły, która powinna uświadomić społeczeństwu, że najważniejszą sprawą dla rozwoju językowego dziecka jest opanowanie języka ogólnopolskiego, przy tym nie należy tępić gwar.

Kilka lat temu przeprowadziłam badania, których głównym celem było wykazanie poczucia językowego nauczycieli klas I-III w zakresie wariantów fleksyjnych rzeczowników rodzaju męskiego. Chodziło mi głównie o uwzględnienie różnic językowych związanych z wiekiem, wykształceniem i pochodzeniem badanych nauczycieli. Reasumując wszystkie wnioski stwierdzam, że wpływ na poczucie językowe ma wiek, wykształcenie i pochodzenie. Zauważam również, że formy preferowane przez osoby młode, z wyższym wykształceniem, pochodzenia robotniczego są najbardziej zbliżone do normy językowej podanej w Słowniku poprawnej polszczyzny PWN pod redakcją W. Doroszewskiwgo.

Ogólnie mogę stwierdzić, że nauczyciele jako użytkownicy form fleksyjnych rzeczowników rodzaju męskiego popełnili niewiele błędów językowych. Najwięcej kłopotów sprawił im dopełniacz i celownik liczby pojedynczej.

Jednym z powodów naszych niepowodzeń adaptacyjnych jest zapewne to, że mając ogólną, czasem nawet przesadną świadomość niedoskonałości naszej mowy, nie zawsze wiemy, jakie mianowicie popełniamy błędy. Dowiadujemy się o tym zwykle, jeśli się w ogóle dowiadujemy - to przypadkowo i z niemiłym zaskoczeniem. Wydawanie większej liczby językoznawczych książek popularnonaukowych z nachyleniem normatywnym, większe jeszcze upowszechnienie poradnictwa językowego, dobrze zorganizowanego i odpowiadającego rzeczywistym naszym potrzebom - oto kierunki działalności kulturalnej, które w środowisku nauczycielskim należałoby pilnie rozwinąć.

Rzeczą najważniejszą jest to, żeby jak najbardziej szerzyła się świadomość, że język jest jedną z form pracy człowieka, przede wszystkim pracy myśli, której język jest narzędziem i wyrazem. Od uczestniczenia w tej pracy nikt nie jest wolny, a tym bardziej nauczyciel. Gdyby ludzie tylko mówili z zastanowieniem i starannie, to ileż odpadłoby okazji do wypominań i potępień.

Do przyczyn obniżenia się kultury językowej możemy też zaliczyć szybkie tempo współczesnego życia - na staranność i estetykę nie ma czasu.

Opracowań mówionego języka w środowisku szkolnym jest mało, a jeśli są to bardzo powierzchowne. Postulować by należało o poszerzenie badań nad szkolnym tekstem mówionym. Brak jest również badań nad językiem nauczycieli, którzy język uczniów kształtują.

Uważam, że wszyscy powinni włączyć się do podniesienia poziomu języka narodowego, a w szczegól

  1. Na czym polega dyskryminacja kobiet w języku (przejawy seksizmu językowego)?

Ignorowanie kobiet polega przede wszystkim na stosowaniu zaimków męskich dla określenia zarówno kobiet jak i mężczyzn. Rodzaj męski ma znaczenie ogólne, normatywne. Rodzaj żeński jest natomiast uzupełnieniem, dodatkiem, kobiety pozostają niewidoczne. (...) Zwyczaj społeczno- językowy na długo utrwalił również używanie, w takiej samej funkcji, tzn. reprezentowania obu płci, mnogie formy imienia męża np. przyszli Jankowie, czyli pan Jan Kowalski z żoną, w żaden sposób nie zostaje tu zaznaczona indywidualność towarzyszącej kobiety. Współcześnie żartobliwie i okazjonalnie, używa się form żeńskich, np. przyszli Jadziowie, Halinowie (ale nie przyszły Jadzie, Haliny).

Fragment pracy magisterskiej "Płeć w języku polskim" autorstwa Anny Falkiewicz


1. Lingwistyka feministyczna
Lingwistyka feministyczna jest uznaną dziedziną badań uprawianą obok lub w ramach gender studies na wielu uniwersytetach. Bada język pod kątem mechanizmów dyskryminujących kobiety, pyta jak język traktuje kobiety: czy struktury języka są sprawiedliwe społecznie i czy język w równym stopniu reprezentuje przedstawicieli obojga płci? Drugim aspektem zainteresowań, tej wszakże nowej nauki, są zachowania językowe kobiet i mężczyzn. Lingwistyka feministyczna bada występujące różnice i podobieństwa, wzajemne relacje i strategie komunikowania się obu płci. Ten kierunek badań, wyrosły na podłożu tendencji emancypacyjnych, powstał przed ponad 30 laty w Stanach Zjednoczonych. Znane są wprawdzie wcześniejsze prace dotyczące rozmaitych, niekiedy pojedynczych, zagadnień związanych z tym kręgiem tematycznym, ale szersze zainteresowanie się zróżnicowaniem języka płci, zwłaszcza na tle sytuacji pozajęzykowych, datuje się mniej więcej od 1970 roku, kiedy to na Uniwersytecie Kalifornijskim w Irvinie Mary Key prowadziła seminarium pt. „Język a płeć”. W roku 1975 ukazało się wiele bardzo znaczących dla lingwistyki feministycznej publikacji m.in.: „Male and Female Language” autorstwa Mary Key, „Words that opress in Woman speaking”- Jean Faust, „The Dialectic of Sex” Shulamith Firestone jak również „Language and Woman's Place” autorstwa Robin Lakoff. W tym samym mniej więcej czasie zaczynają pojawiać się publikacje z tego zakresu w Europie Zachodniej, głównie we Francji, a następnie w Niemczech. Problem relacji języka i płci, widzianej głównie w aspekcie nierówności znajdującej odbicie w języku, stał się jako zjawisko ważkie i powszechne, przedmiotem 8 Światowego Kongresu Socjologii w Uppsali w 1978 roku, a w rok później Międzynarodowego Sympozjum Lingwistyki Feministycznej na Uniwersytecie Osnabrück. Perspektywa feministyczna w badaniach lingwistycznych jest również szeroko analizowana w Niemczech. Pionierkami tej dyscypliny na niemieckim obszarze językowym są Senta Trömel- Plötz oraz Luise Pusch. W Europie Wschodniej jak również w Polsce, pomimo rozwijających się badań socjolingwistycznych, kierunek lingwistyki feministycznej nie znalazł szerszego odbicia, choć w programach, mało jeszcze popularnych w Polsce, gender studies coraz częściej umieszcza się seminaria dotyczące tej problematyki.
Lingwistyka feministyczna wyraźnie określiła, kiedy o danym języku można powiedzieć, że dyskryminuje kobiety, w jakich przypadkach należy uznać, że język jest seksistowski.

Jurasz w swoim artykule dotyczącym lingwistyki feministycznej w RFN przytacza następującą definicję języka seksistowskiego: Język jest seksistowski, gdy ignoruje kobiety i ich osiągnięcia, gdy opisuje je wyłącznie w zależności od mężczyzn, gdy przedstawia kobiety jedynie w stereotypowych rolach i „przemilcza” je w wykraczających poza przyjętych przez stereotyp kontekstach. Definicja ta moim zdaniem jest niepełna, gdyż pomija aspekt upokarzania i ośmieszania kobiet w języku.

Definicja ta brzmi w oryginale następująco: Sprache ist sexistisch, wenn się Frauen und ihre Leistung ignoriert, wenn się Frauen nur in Abhängigkeit von und oder Unterordnung zu Männern beschreibt, wenn sie Frauen nur in stereotypen Rollen zeigt und ihnen so über das Stereotyp hinausgehende Interessen und Fähigkeiten abspricht und wenn sie Frauen durch herablassende Sprache demütigt und lächerlich macht.

Na użytek własnych badań pozwoliłam sobie przetłumaczyć ponownie tę definicję, gdyż pominięty aspekt języka seksistowskiego wydał mi się niezwykle ważny, w mojej pracy zajmuję się nim dosyć szeroko. W poniższej analizie języka polskiego pod kątem traktowania i przedstawiania kobiet w języku polskim posługiwać się będę właśnie tą definicją, zaczerpniętą z oryginalnych pism autorek - Senty Trömel Plötz, Ingrid Guentherodot , Marlis Hellinger i Luisy Pusch.

Definicja ta w języku polskim brzmi następująco: Język jest seksistowski gdy: ignoruje kobiety i ich osiągnięcia, gdy opisuje kobiety tylko jako zależne od mężczyzn i im podporządkowane, gdy przedstawia kobiety jedynie w stereotypowych rolach, gdy poprzez stereotypowe postrzeganie interesów kobiet odmawia im pewnych dziedzin, kiedy je upokarza i ośmiesza.

2. Ignorowanie kobiet w języku (WAŻNE!)
Ignorowanie kobiet polega przede wszystkim na stosowaniu zaimków męskich dla określenia zarówno kobiet jak i mężczyzn. Rodzaj męski ma znaczenie ogólne, normatywne. Rodzaj żeński jest natomiast uzupełnieniem, dodatkiem, kobiety pozostają niewidoczne.

Jak wiadomo, wyznaczniki płci są odwieczną właściwością bardzo wielu języków świata, powszechną w rodzinie języków indoeuropejskich, odzwierciedlającą rodzaje naturalne. W polszczyźnie proste odpowiedniości rodzaju naturalnego są klarowne, wyrażone przede wszystkim 1) zróżnicowaniem leksykalnym (np. ojciec- matka, brat - siostra, chłopiec -dziewczynka, mężczyzna - kobieta); 2) formalnym zróżnicowaniem leksemów (np. on - ona - ono czy biały - biała - białe). Język zachowuje tutaj równouprawnienie płci. Burzy je nieco szyk składników w ciągach szeregowych - w przypadku zwrotów odnoszących się do obu płci, zasadą jest umieszczanie członu męskiego przed żeńskim np. mężczyźni i kobiety, chłopcy i dziewczynki, bracia i siostry, panowie i panie. Powyższa zasada pierwszeństwa mężczyzn widoczna jest w licznych nazwach i tytułach : Jaś i Małgosia, Misio i Margolcia, Jacek i Agatka, co jest zgodne z patriarchalną tradycją europejską zaznaczoną w tytułach słynnych utworów: Romeo i Julia, Tristan i Izolda, Cezar i Kleopatra, Mistrz i Małgorzata. Szyk ten bywa okazjonalnie zmieniany, gdy mówiący objawia szacunek dla „płci pięknej” np.: koleżanki i koledzy. Zresztą jest to bardziej zasada zwyczajowa niż reguła językowa, niemniej mająca utrwaloną pozycję - w obu wersjach: bądź eksponującej uznanie tradycyjnej dominacji męskości, bądź rewerencję dla żeńskości.

Obraz ulega skomplikowaniu gdy w grę wchodzi rodzaj gramatyczny, który w polszczyźnie nie pokrywa się w pełni z rodzajem naturalnym, a to ma znaczny wpływ na traktowanie płci przez język. Na poziomie tekstu mamy dwojaką relację męskości i żeńskości, tzn.: w liczbie pojedynczej - stosunek w zasadzie zrównoważony (np. ten mały chłopiec pisał - ta mała dziewczynka pisała), natomiast w liczbie mnogiej - stosunek asymetryczny, z wyraźną dominacją męskości. I tak żeńskość zachowana jest tylko w odniesieniu do żeńskich podmiotów, a więc np. te małe dziewczynki pisały, Anna i Honorata poszły, Anna i Honorata są dobre. Natomiast męskość nie tylko obsługuje swoją kategorię, a więc: ci mali chłopcy poszli; Paweł i Jerzy poszli; Paweł i Jerzy są dobrzy, ale również szeregowe połączenia podmiotów różnej płci, a więc: Anna i Paweł poszli; Anna i Paweł są dobrzy; chłopiec i dziewczynka pisali - wyznaczniki żeńskości są tu absolutnie wykluczone. Współcześnie obserwuje się jeszcze większą ekspansję form męskoosobowych (włączając również podmioty żywotne ale nie osobowe), a więc: dziewczynka i pies patrzyli sobie w oczy. Na marginesie warto dodać, że jeszcze w pierwszej połowie XX wieku w polskiej terminologii gramatycznej były używane terminy rodzaj męskoosobowy, czyli osobowy, oraz rodzaj żeńskorzeczowy, czyli rzeczowy, a to jest również odzwierciedleniem niesymetrycznego traktowania płci.

Angielskie he oraz man, polskie człowiek odnosi się do mężczyzn i do kobiet. Jednak człowiek to w zbiorowej wyobraźni mężczyzna. Jest to jedna z odmian seksizmu. Męskość jest kategorią nieoznaczoną, istniejącą sama przez się. Kobiecość jest oznaczana i reprezentuje tylko kobiety. Badania prowadzone przez angielskie badaczki Paludi i Dole potwierdzają, że za zaimkiem he lub man słuchacz/słuchaczka, czytelnik/czytelniczka mogą dostrzec mężczyznę i jego świat, nie odnajdą zaś kobiety i jej doświadczeń.

Z kolei w innym badaniu, przeprowadzonym przez duet Paludi / Dole studenci mieli za zadanie dobrać ilustracje do książki Industrial Man oraz Industrial Life. Wynik badania był jednoznaczny, do pozycji Industrial Man studenci przypisali więcej zdjęć przedstawiających mężczyzn. Wyniki tego eksperymentu stanowią potwierdzenie tezy, że zaimek man jest niewystarczający do określenia zbiorowości ludzkiej, zbiorowości kobiet i mężczyzn.

W języku polskim zaimek osobowy oni odnosi się do słowa ludzie. Nietrudno jednak zauważyć, że za słowem tym kryje się męski podmiot. Studentki, słuchaczki czytelniczki to one, studenci, słuchacze, czytelnicy to oni. Zbiorowość składającą się ze studentek, słuchaczek, czytelniczek oraz studentów, słuchaczy, czytelników - w języku polskim określimy również zaimkiem oni. Rodzaj męski jest bardzo często reprezentantem danej zbiorowości, składającej się z przedstawicieli obojga płci. Idą nauczyciele, studenci, lekarze - powiemy nawet wtedy, gdy w ich grupach znajdują się także kobiety.

Należy zwrócić również uwagę na semantyczne właściwości rzeczowników osobowych takich jak: klient - klientka, pacjent - pacjentka, adresat - adresatka, petent - petentka, obywatel - obywatelka, artysta - artystka. Wyrazy w tej grupie będące rodzaju żeńskiego odnoszą się wyłącznie do kobiet, natomiast rzeczowniki rodzaju męskiego mają dwa znaczenia; jedno dotyczące mężczyzn oraz drugie, ogólne czy też gatunkowe, obejmujące przedstawicieli obu płci. Zatem w zdaniu: Wybitni aktorzy grywali rolę Hamleta. Wyraz aktorzy niewątpliwie jest określeniem pewnej grupy mężczyzn, zaś w zdaniu: Wybitni aktorzy wzięli udział w ceremonii wręczenia nagród. - ten sam rzeczownik odnosi się zarówno do mężczyzn- aktorów, jak i kobiet - aktorek. Przykład ten ilustrują świetnie tytuły znanych utworów literackich: Chłopi, Nędznicy, Krakowiacy i górale, Niemcy, w których mowa o całych klasach ludzi, pomimo męskich form rzeczowników, a zatem o chłopkach i chłopach, nędzniczkach i nędznikach, krakowiaczkach i krakowiakach, Niemkach i Niemcach. Natomiast tytuły takie jak Emancypantki oznaczają, iż chodzi wyłącznie o kobiety.
Podobnie wyrażenia, takie jak: prawa i obowiązki pacjenta, klient ma zawsze rację, biuro petenta, komisja praw człowieka i obywatela, klub aktora/ dziennikarza, adresat nieznany, pójść do lekarza, wizyta u dentysty dotyczą kobiet jak i mężczyzn, co brzmi szczególnie kuriozalne w przypadku napisu w sklepie z damską konfekcją: klient nasz pan, w którym zapewne chodzi o fakt, iż klientka to nasza pani.

Użycie rzeczowników rodzaju męskiego w znaczeniu ogólnym widoczne jest również w zdaniach, w których płeć danej osoby nie jest określona. Powszechne są na przykład pytania typu: Kto jest autorem tej książki/ reżyserem tego filmu/ laureatem Nagrody Nobla?. Konsekwencje tego zjawiska są dość znaczące. Porównując na przykład zdania: X był najwybitniejszym pisarzem/poetą/malarzem XX-ego wieku. Y była najwybitniejszą pisarką/poetką/malarką XX-ego wieku. Zauważamy, że w pierwszym przypadku chodzi o najwybitniejszego pisarza/poetę/malarza spośród kobiet jak i mężczyzn, podczas gdy w drugim przypadku mowa jest o najwybitniejszej pisarce poetce/malarce tylko spośród kobiet a nie artystów w ogóle. Wynika z tego, że pary rzeczowników pisarka/ pisarz, poetka/ poeta, malarka/ malarz nie są wobec siebie semantycznie symetryczne.

Warto zwrócić również uwagę na zwroty takie jak: Wszyscy ludzie są braćmi, Kochajmy się jak bracia, Człowiek człowiekowi bratem, Polak potrafi, Mądry Polak po szkodzie, Polak Węgier dwa bratanki, w których rzeczowniki takie jak: Polak, Węgier, brat, odnoszą się do kobiet i mężczyzn i nie mogą być zastąpione wyrazami rodzaju żeńskiego. W wyrażeniach tych tkwią liczne paradoksy np.: skoro rzeczownik ludzie obejmuje wszystkie istoty ludzkie (kobiety to ludzie), to z powiedzenia wszyscy ludzie są braćmi wynika, że kobiety również są braćmi, a nie siostrami. Odwrotna relacja nie zachodzi, gdyż wyrażenie wszyscy ludzie są siostrami brzmiałoby humorystycznie i wręcz absurdalnie.

3. Określanie kobiet w języku poprzez relację z mężczyzną (!!)
Kolejną cechą seksistycznego języka jest określanie kobiety w relacji zależności i podporządkowania mężczyźnie. Ustroje patriarchalne, wspomagane prawem, obyczajem a także religią, oddają mężczyźnie pod opiekę i w stan znacznej zależności, a zatem i podległości, istoty żeńskie i niedorosłe, co między innymi wyraża się tym, że kobietom nie przysługuje prawo do korzystania w pełni z językowych możliwości w zakresie dyskrypcji jednostkowych. Noszą wprawdzie własne imiona, ale poza tym posługują się nazwiskami ojców, a potem mężów.
Do niedawna zwracając się do kobiet stosowano dwie formy: pani i panna, w zależności od ich stanu cywilnego. Należy zwrócić tu uwagę na fakt, iż wobec mężczyzn używano dawniej i obecnie wyrazu pan, który jest neutralny pod tym względem. Zatem kobiety dzielono na zamężne i niezamężne, a w przypadku mężczyzn kwestia posiadania lub nieposiadania przez nich żony była nieistotna. W dzisiejszej polszczyźnie zwyczaj używania tego rodzaju zwrotów zanika.

Zwyczaj społeczno- językowy na długo utrwalił również używanie, w takiej samej funkcji, tzn. reprezentowania obu płci, mnogie formy imienia męża np. przyszli Jankowie, czyli pan Jan Kowalski z żoną, w żaden sposób nie zostaje tu zaznaczona indywidualność towarzyszącej kobiety. Współcześnie żartobliwie i okazjonalnie, używa się form żeńskich, np. przyszli Jadziowie, Halinowie (ale nie przyszły Jadzie, Haliny).

W polszczyźnie bardzo rozpowszechnione jest zjawisko określania grup kobiet i mężczyzn wyrazem mającym słownikowe znaczenie męskie. Jest to szczególnie uderzające w przypadku rzeczowników zbiorowych określających stopień pokrewieństwa, tworzonych wyłącznie od form męskich: dziadkowie (← dziadek) czyli dziadek i babcia, wujostwo ( wuj), czyli wuj z żoną , stryjostwo (←stryj) czyli stryj i stryjenka oraz braterstwo ( brat), czyli brat z żoną, rzadziej analogiczne, np. szwagrostwo ( szwagier), czyli szwagier z żoną - przy całkowitym braku paralelnych form motywowanych podstawami żeńskimi np. ciotka czy siostra.

Zmiana nazwiska kobiety po zawarciu związku małżeńskiego jest najbardziej rozpowszechnionym zwyczajem podtrzymującym praktyki seksistowskie. Mężczyzna bierze kobietę za żonę, natomiast kobieta wychodzi za mąż. To, co wielu wydaje się takie oczywiste, odkrywa całą swoją arbitralność po dokonaniu zabiegu prostego odwrócenia sytuacji, mianowicie gdy kobieta nadaje swoje nazwisko mężczyźnie. Sytuacje takie zdarzają się bardzo rzadko, pomimo faktu, iż polskie prawo dopuszcza taką możliwość. § 2 art. 25 Kodeksu Rodzinnego głosi, że małżonkowie mogą nosić wspólne nazwisko będące dotychczasowym nazwiskiem jednego z nich. W Polsce upowszechnił się jednak zwyczaj, że to żona przyjmuje nazwisko męża. Nazwisko jest dobrem powszechnym, identyfikującym tego który go używa. Jest jego identyfikatorem prawnie mu przynależnym i dobrem osobistym szczególnego znaczenia. To co dziś oferuje małżonkom zwyczaj, to albo dominacja jednej z dotychczasowych tożsamości przez drugą albo ich równouprawnienie w formie myślnika.

Już w średniowieczu powszechną praktyką było nadawanie kobietom nazwisk odojcowskich. Nazwiska te ujawniały stosunek między dzieckiem a ojcem, pomijając istnienie matki. Wychodząc za mąż, kobieta przyjmowała nazwisko męża, nazwisko to otrzymywały następnie ich dzieci. Z czasem przymus pozbywania się nazwiska panieńskiego uległ osłabieniu. Zatrzymanie nazwiska rodowego czy też przyjęcie podwójnego nazwiska stało się możliwe z początku w rodzinach arystokratycznych, potem dla żon, które przed ślubem działały już publicznie jako artystki, plastyczki, uczone itp.

W polszczyźnie do początków XX wieku nazwiska kobiet tworzono od nazwisk mężczyzn: było to uzupełnione odpowiednim przyrostkiem nazwisko ojca lub męża kobiety. Istniały osobne nazwy dla żon, typu Nowakowa, Sikorzyna i dla córek, typu Nowakówna, Sikorzanka. Dziś Nowakowe, Sikorzyny odbieramy jako postacie archaiczne, trochę śmieszne, a nawet drwiąco - obraźliwe. Wykładniki te zaczęły zanikać w momencie gdy stosunki rodzinne z pierwotnego układu typu „feudalnego”, „poddańczego”, gdzie dominował mąż/ojciec, zaczęły się zmieniać w układ partnerski, w którym żony i córki przestały ekonomicznie, towarzysko itd. zależeć od męża/ojca. Przykładem współczesnym na odżycie przyrostków feminatywnych, w sytuacji, gdy nazwisko ojca stało się szeroko znane, i aby podkreślić doniosłą i tradycyjną rolę mężczyzny, jest nazwisko żony i córek prezydenta Wałęsy. Mianowicie zamiast Danuty, Magdy i Anny Wałęsa jest mowa o Danucie Wałęsowej, Magdzie i Annie Wałęsównie. Zresztą, według archaicznych już dzisiaj reguł, żona Wałęsy „powinna” się nazywać Wałęsiną, córka Wałęsianką.

To odrywanie się od gramatycznej zależności od form męskich zaczyna we współczesnej polszczyźnie obejmować także postacie żeńskich nazwisk odmężowskich z tradycyjnym przyrostkiem - owa. Formy żeńskie na - owa, np. Kowalowa, Kołłątajowa zawierają w swojej genezie wyznacznik przynależności czy dzierżawczości - Kowalowa kowalowa kobieta/żona. Z kolei w nazwiskach na - ski, - cki - mimo istnienia żeńskich odpowiedników podstawowej męskiej postaci nazwiska: Kowalski, Potocki - Kowalska, Potocka - zwyczajowe i językowe prawo reprezentowania obu płci jednocześnie przysługuje tylko formie męskiej: przyszli Kowalscy, tzn. państwo Kowalscy, co znaczy albo pan Kowalski z żoną, albo pan i pani/pani i pan Kowalscy, albo pan Kowalski i pani Kowalska, albo także pan Kowalski z rodziną. Natomiast pluralna forma żeńska tego typu nazwisk może się odnosić jedynie do dwu lub kilku istot żeńskich: przyszły Kowalskie, tzn. panie Kowalskie, np. matka z córką lub córkami albo dwie, trzy, cztery siostry Kowalskie, ewentualnie dwie osoby rodzaju żeńskiego o tym nazwisku.

Nazwisko to część tożsamości osoby, tego kim się jest. Kobieta, która przyjmuje nazwisko męża nie musi być słabą - nie musi poddać swojej tożsamości. Tym niemniej przejmując nazwisko męża w dużym stopniu zatraca swoja historię stając się częścią historii męża. W 1854 roku jedna z pionierek amerykańskiego feminizmu Elizabeth Candy Stanton tak wyjaśniała znajomej swoją decyzję o zachowaniu własnego imienia i nazwiska po ślubie: Mam bardzo poważne zastrzeżenia wobec pomysłu, żeby nazywać się Henry. Spytaj naszych kolorowych braci, czy imiona rzeczywiście są bez znaczenia. Dlaczego niewolnik pozostaje bezimienny, o ile nie przyjmie imienia swego pana? Dlatego po prostu, że nie posiada niezależnej egzystencji. Jest towarem, własnością bez praw obywatelskich i społecznych. Tak samo rzecz ma się z kobietami. Elizabeth Candy Stanton przez całe swoje życie podpisywała się swoim nazwiskiem, choć przeciwnicy ruchu sufrażystek uparcie pisali o niej Mrs. Henry Stanton- przypominając jej, że miejsce żony, każdej żony jest w cieniu męża. Analogia pomiędzy sytuacją kobiet, a sytuacją niewolników, którym przypisywano nazwisko pana, ich właściciela, jest dosyć wyrazista. Łaciński wyraz familia, pochodzący od słowa famulus - sługa, niewolnik, przypomina, że żony i dzieci, wraz ze służbą były kiedyś własnością pana domu.

W odojcowskim, odmężowskim systemie nazywania tylko mężczyźni mają zapewnione trwałe nazwiska i mogą je przekazać dzieciom. Kobiety mogą tylko „wżenić” się w rodzinę, a o rodzie złożonym w danym pokoleniu wyłącznie z kobiet mówi się, że wymarł.

Paprzycka pisząc o zmianie nazwiska przez kobietę wymienia dwie kwestie, które skupiają się wokół tej zmiany. Po pierwsze, każda zmiana nazwiska wiąże się z mniejszym lub większym kryzysem tożsamości. Niechaj zaświadczy o tym wypowiedź jednej z uczestniczek forów internetowych:

Niby takie oczywiste. Przyjmujesz nazwisko mężczyzny, którego kochasz. Zmieniasz dokumenty, może zameldowanie, wszędzie podpisując się nazwiskiem... Musiałam wypełnić dwa blankiety meldunkowe, bo w pierwszym zaznaczyłam wprawdzie mężatka, ale na dole podpisałam się jak zwykle nazwiskiem... swoim... Którym swoim? Nie zastanawiałam się nad tym, jakie to trudne.

Poprzednia Basia właściwie przestała istnieć. Minął już jakiś czas, ale nadal nie wiem, kim jestem. Już nie Ja, a jeszcze nie... Nie przeorganizowałam swojego myślenia o sobie. Nadal odruchowo przedstawiam się nazwiskiem panieńskim. Mam olbrzymią potrzebę niezależności, indywidualności i jasnego zaznaczenia swoich granic. A teraz? Jestem rozmyta i muszę na nowo się poukładać.

Nazwisko jest dużą częścią naszej tożsamości. To nim przedstawiamy się, dzięki niemu ludzie nas kojarzą. Zmiana ta nie zawsze jest łatwa. Pół biedy jeśli do naszego dodajemy nazwisko męża, ale gdy zmieniamy je całkowicie, po części tracimy cząstkę siebie.

Należałoby więc dążyć do zminimalizowania tego kryzysu, albo przynajmniej do nieobarczania nim osób tylko ze względu na ich płeć. Po drugie wspólne nazwisko rodziny jest niewątpliwym dobrem kształtując poczucie tożsamości u dzieci a także u współmałżonków. Pozornie te dwie racje zdarzają się wykluczać, gdyż zaspokojenie jednej racji prowadzi do pogwałcenia drugiej i na odwrót. Jeśli na przykład przyjąć opcję tradycyjną (kobieta przyjmuje nazwisko męża) wówczas spełniona jest racja druga (rodzina ma wspólne nazwisko), ale nie pierwsza (kobieta przechodzi kryzys tożsamościowy). Przy innej dopuszczalnej i praktykowanej formie zmiany nazwiska, gdzie kobieta pozostaje przy swoim nazwisku lub łączy nazwisko panieńskie z nazwiskiem męża, zażegnany a przynajmniej zminimalizowany jest kryzys tożsamościowy, ale kosztem tego, iż rodzinie brak jest wspólnego nazwiska. W takich przypadkach dzieci zwykle otrzymują nazwisko ojca. Bywają też i przypadki spełnienia obu racji. Zdarza się, choć bardzo rzadko, spotkać małżeństwa, gdzie oboje małżonków zmienia nazwisko na nazwisko złożone z nazwisk obojga małżonków połączone myślnikiem. Panna Kowalska i kawaler Nowak stają się w ten sposób rodziną Kowalskich - Nowak (zgodnie z zasadą Titanica - panie przodem) lub Nowak - Kowalskich. W ten sposób i kryzys tożsamości jest zminimalizowany i zapieczętowana jest tożsamość rodzinna. Pozornie jest to rozwiązanie postępowe, jednakże dla następnych pokoleń mogło by być nieco kłopotliwe, gdyż nazwiska zaczęłyby przybierać monstrualne rozmiary. Paprzycka proponuje więc inną opcję tzw. „wolną” - gdzie mężczyzna i kobieta zmieniają nazwisko na takie, jakie sobie wspólnie wybiorą. Zalety takiej opcji to: rodzina ma wspólne nazwisko, zminimalizowany zostaje kryzys tożsamościowy- małżonkowie przechodzą go w równym stopniu - żadne z nich nie jest dyskryminowane, ponadto może być to kolejna potyczka losu, która ich wspólnie zubaża i wspólnie wzbogaca. Wspólnie wybrane nazwisko mogłoby by w jakimś stopniu odbijać nazwiska „wyjściowe” małżonków, mogliby wybrać dla siebie również zupełnie odmienne nazwisko, w każdym razie byłaby to ich wspólna decyzja. Tak jak rodzice dochodzą do porozumienia w sprawie wyboru imion dla swoich pociech, tak samo z pewnością porozumieliby się co do wyboru wspólnego nazwiska dla swojej rodziny.

Kolejną propozycją, mającą na celu nie dopuszczenie do kryzysu tożsamości osoby i zapieczętowanie tożsamości rodziny wspólnotą nazwiska, jest instytucja nazwiska rodzinnego. Oboje partnerzy utrzymują swoje nazwiska panieńskie i kawalerskie, a dodatkowo przyjmują nazwisko rodzinne, które sobie wybiorą. Taka propozycja zażegnuje kryzys tożsamościowy - w sferze publicznej małżonkowie mogą pozostać przy swoich nazwiskach dotychczasowych lub dodać swoje nazwiska rodzinne. Panna Kowalska może być panią Swoboda - Kowalska, a kawaler Nowak panem Swobodą - Nowak. Jednocześnie rodzina państwa Swobodów legitymuje swoim własnym, wspólnie wybranym nazwiskiem swoje dzieci. Dzieci, które się narodzą nazywać się będą Swoboda. Propozycja stworzenia instytucji nazwiska rodzinnego wychodzi naprzeciw modelowi rodziny, w której oboje z małżonków mają równe prawa, modelowi rodziny partnerskiej. Małżonkowie tworzą nową autonomiczną jednostkę rodzinną, dlaczego więc tej nowej rodzinie nie pomóc w budowaniu nowej, wspólnej tożsamości - na przykład poprzez nowe nazwisko.

W tym samym kręgu pozostaje kwestia posesywności w związku z tworzeniem apelatywnych nazw żon i córek od nazw zawodów, funkcji społecznych czy godności mężów i ojców (np. senatorowa kobieta/ żona senatora, senatorówna córka senatora, czy podobnie szewcowa - szewcówna, doktorowa - doktorówna itp.). Niekiedy w tym zakresie język musi przeprowadzać konieczne korekty pod wpływem różnicowania się niektórych elementów zewnętrznej rzeczywistości. I tak np. forma krawcowa, gdy stała się samodzielną nazwą zawodu, przestała funkcjonować w pierwotnym znaczeniu, dla uniknięcia dwuznaczności. Szerszy zasięg ma zjawisko odchodzenia kobiet od używania form mężowskich zawodów, ciągle odczuwanych jako wyraz zależności, a przynajmniej niesamodzielności życiowej czy to rodzinnej czy finansowej, mimo iż w wypadku takich zawodów i tytułów jak np. lekarz (doktor), mecenas, prezes, senator itp. bycie nosicielką odpowiednich form żeńskich dawało w lokalnej społeczności wysoką pozycję. Kobiety zdobywając własną pozycję zawodową, dążą konsekwentnie do niezależnych nazw i tytułów.

4. Stereotypowe przedstawianie kobiet (WAŻNE)
Stereotypowe przedstawianie kobiet w dużej mierze wiąże się z ignorowaniem kobiecych osiągnięć, odmawianiem zachowań, zainteresowań i zdolności wychodzących poza stereotypy.

W języku polskim funkcjonują powiedzenia utrwalające stereotypowy wizerunek kobiet jako: labilnych emocjonalnie, uczuciowych, gadatliwych, mających problemy z podjęciem rzeczowej decyzji, bojaźliwych, dbających jedynie o wygląd zewnętrzny, nie mających zainteresowania dla spraw wyższej wagi, łatwo ulegających wpływom np. kobieca logika, kobiecy wdzięk, kobiecy upór, babska próżność, babska przewrotność, babskie łzy, kobiece gadulstwo, babskie gadanie, babskie plotki.
Wszystkie te kolokacje określające kobiety mają zdecydowanie pejoratywny charakter, natomiast ich męskie ekwiwalenty oceniane są pozytywnie. Za zwrotem męska logika kryje się zasadniczość, racjonalność, natomiast zwrot kobieca logika oznacza nic innego jak przewrotność. Męski wdzięk - to surowy wygląd, pewność siebie, kobiecy wdzięk opisuje skromność, sex - appeal, płynność ruchów. Męski upór - podkreśla twardą obronę słusznych racji, stanowczość konsekwencję, kobiecy upór oznacza natomiast fanaberię, przekorność, chęć postawienia na swoim. Męska próżność, męska przewrotność - tego rodzaju złożenia nie są w polszczyźnie powszechne, gdyż w stereotypowym ujęciu nie ma miejsca dla tych cech wśród „prawdziwych” mężczyzn. Zwrot męskie łzy identyfikujemy z łzami zwycięzcy, sprawą niezwykłą i niecodzienną. Męskie łzy mają prawo pojawić się tam gdzie wydarzają się rzeczy wielkiej wagi, historyczne momenty, natomiast kobiece łzy to codzienność, dotycząca błahostek. Babskie gadanie, babskie plotki - tak określa się rozmowy dotyczące sfery prywatnej, rozmowy o rzeczach „niepoważnych”, a zwrot kobiece gadulstwo - to niepohamowany słowotok, pozbawiony sensu.

Porównanie mężczyzny do kobiety jest negatywne np.: plotkuje jak baba, mazgai się jak baba. W polskiej rzeczywistości nie można bardziej obrazić „prawdziwego” mężczyzny jak nazwać go zniewieściałym. Powiedzenie o mężczyźnie, że ma kobiecy wygląd, że gada, zachowuje się jak baba, deprecjonuje go, bo konotuje nadmierną emocjonalność, słabość charakteru, brak rozwagi i konsekwencji itp. cechy, których stereotypowy mężczyzna powinien się wstydzić.

Odwrotna sytuacja - porównanie kobiety do mężczyzny jest jej dowartościowaniem. Zwroty podjęła męską decyzję, równy z niej chłop - wyrażają aprobatę połączoną z pewnego rodzaju zdziwieniem. Mężczyźni posługując się tym zwrotem w stosunku do kobiety pragną ją skomplementować, wyrazić uznanie dla dobrze wykonanego zadania, które wedle stereotypowego postrzegania, zarezerwowane jest tylko dla mężczyzn. Ten przekaz ma oznaczać dla kobiety, że ma „męski” sposób myślenia tzn. logiczny, precyzyjny, konsekwentny, czyli wartościowy.

W potocznym rozumieniu to mężczyźni dyskutują, kobiety jedynie plotkują. Zwrot męska dyskusja- odbiera kobietom prawo, do rzeczowej dysputy, do wyrażenia swojego zdania, pozostawiając w zasięgu ich możliwości jedynie rzeczy „niepoważne”.

Tam, gdzie mężczyzna jest pewny siebie, kobieta jest zarozumiała, gdzie mężczyzna jest typem przywódcy, kobieta jest agresywna, gdzie mężczyzna jest zaangażowany, kobieta jest emocjonalna.

Kolejnym przejawem deprecjonowania kobiet, mającym związek z stereotypowym ich postrzeganiem, jest używanie w publicznym dyskursie zdrobniałych imion w stosunku do kobiet na wysokich stanowiskach, do kobiet polityki. Graff przywołuje przykład Hanny Gronkiewicz - Waltz, kandydatki na prezydenta w roku 1995, o której media pisały jako o swojskiej pani Hani. Owo zdrabnianie imion ma na celu pomniejszenie wartości osiągnięć kobiet, a także jest próbą oswojenia nowej sytuacji, w której kobiety, chcąc poczuć się pełnoprawnymi uczestniczkami życia społecznego, coraz chętniej sięgają po władzę. W życiu społecznym i politycznym mamy więc Izy, Asie, Ele i Anie - o których ich koledzy posłowie wyrażają się w sposób jak gdyby pomylili sejmową mównicę z piaskownicą.

5. Pomijanie kobiet (TEŻ WAŻNE):P


Seksizm w języku objawia się również tym, że poprzez stereotypowe postrzeganie interesów kobiet, odmawia im pewnych dziedzin życia społecznego, przemilcza je w wykraczających poza stereotyp kontekstach.

W języku polskim odczuwamy trudności wynikające z niezgodności rodzaju gramatycznego z określeniem płci osób pracujących zawodowo. W życiu zawodowym, społecznym i publicznym, częste są sytuacje, gdy używa się wyłącznie męskich form zawodów, godności, funkcji publicznych, tytułów - bez względu na płeć konkretnych osób i bez względu na to, czy język polski posiada w swoim repertuarze pary form dostosowane do rodzaju naturalnego nazywanego podmiotu (np. dyrektor, poseł, prezydent, promotor, rektor, senator itp.). Zresztą, mimo braku przeszkód formalnych, w bardzo wielu przypadkach, język polski w ogóle nie stworzył symetrycznych form żeńskich. Dominacja męskości w języku wyraziście zaznacza się m.in. poprzez ekspansję funkcjonalną form męskich jako pierwotnych, podstawowych oraz ogólnych, wyżej sytuowanych w hierarchii ważności.
Gdy kobiety zaczęły wykonywać zawody i obejmować stanowiska, wykonywane i zajmowane do tej pory wyłącznie przez mężczyzn, pojawiła się potrzeba nazywania tych kobiet, a więc potrzeba nowych formacji feminatywnych.

W „Słowniku Języka Polskiego” Samuela Bogumiła Lindego wydanego w 1854 roku pod hasłem Artysta czytamy, że jest to człowiek jako kunszt jakowy czyli sztukę posiadający, umiejący, np. malarz, snycerz, aktor teatralny. Linde zaznacza fakt, że nie ma słowa określającego kobietę artystę. Pisze: Wcale zaś żadnego nie mamy (słowa- przyp. A.F.) na wyrażenie kobiety (nie żony), w rzeczy samej trudniącej się kunsztem jakowym, jak np. malarki, aktorki, chyba Artystka. Jak widać wyraz ten brzmiał w uszach słownikarza dosyć dziwnie, obco. Półtora wieku później nadal nazwy zawodów żeńskich, wcześniej zastrzeżonych dla mężczyzn, kobietom niedostępnych, a dziś wykonywanych przez setki, tysiące, miliony kobiet, brzmią egzotycznie.

W polskim słowotwórstwie, przy tworzeniu nazw osobowych, zdecydowanie przeważa kierunek derywacji od form męskich jako podstawowych do form żeńskich jako pochodnych ( np. lekarz ® lekarka, redaktor ® redaktorka, autor ® autorka, kolega ® koleżanka, wnuk ® wnuczka, kuzyn ® kuzynka, dozorca ® dozorczyni itd.). Przeciwny kierunek derywacji jest tu bardzo rzadki. Głównym formantem obsługującym kategorię nazw żeńskich był i jest przyrostek -ka np. lekarz - lekarka. Przyrostek -ka to przyrostek wielofunkcyjny z bardzo rozbudowaną funkcją deminutywną typu ściana - ścianka. Funkcja ta zdobyła w języku polskim pozycję wyraźnie dominującą, co wynika m.in. z tego, że zdrobnienia na -ka są klasą o dużym stopniu otwarcia, a więc klasą o bardzo dużej liczbie formacji. Ta dominująca funkcja deminutywnego -ka zaciążyła nad innymi funkcjami tego przyrostka w tym - nad funkcją feminatywną. Szczególnie w tych sytuacjach, gdy formant
-ka miał tworzyć formacje feminatywne o większym ładunku powagi.

Uzus społeczny i językowy prowadzi często do tego, że te stosunkowo nieliczne w nazwach zawodów formy żeńskie, mają w praktyce znacznie węższy zakres znaczeniowy i funkcjonalny niż formy męskie. Dyrektorka może być w przedszkolu czy w szkole podstawowej, dyrektor, bez względu na płeć - wszędzie indziej. Profesorka mogła być ewentualnie w szkole średniej, ale już nie na uniwersytecie, doktorka może być jeszcze w przychodni na wsi, ale nie w klinice itd. Od początku nie wchodzi w rachubę ministerka czy premierka (te nawet komputer podkreśla jako błąd językowy), bo to było niepoważne. Zarzut „niepoważności” struktur typu doktorka, profesorka, premierka wyraźnie świadczy o tym, że nie ma dla nich miejsca w nowym porządku systemowym.

Znaczna liczba kobiet „sukcesu” nie używa w odniesieniu do siebie żeńskich końcówek, wskazując na fakt, że forma żeńska, ma społecznie niższy status i odbiera im powagę. Kobiece odpowiedniki posiadają niższą wartość, ponieważ kobiety jako takie mają niską wartość w patriarchalnie zorientowanym społeczeństwie. Zapewne dlatego kobiety pracujące na uczelniach wyższych wolą mówić o sobie nauczyciel akademicki, zamiast nauczycielka akademicka, choć forma nauczycielka jest powszechnie i od dawna przyjęta.

Formy filolożka, teolożka, antropolożka socjolożka, laryngolożka są słowotwórczo poprawne. Wymiana g na ż jest charakterystyczna przede wszystkim dla zdrobnień (dróż-ka, książ-ka), dlatego też, jej zachodzenie w feminatywach, może stwarzać blokadę przed jej używaniem. Publikacje poprawnościowe uznają ww. formy za niepoprawne ze względu na brak akceptacji społecznej dla takich form. „Nowy słownik poprawnej polszczyzny PWN” pod red. A. Markowskiego uznaje rzeczownik „psycholożka” za określenie środowiskowe, a wyrazy „laryngolożka” i „filolożka” za zdecydowanie niepoprawne. W tym samym słowniku odnajdziemy informację, że nazwy żeńskie z przyrostkiem -ka uznawane są za mało oficjalne, lekceważące, nie licujące z powagą, rangą i pozycją społeczną wskazywanych osób. W postaci żeńskiej uznawane są tylko nazwy zawodów tradycyjnie wykonywanych przez kobiety, np.: aktorka, malarka, nauczycielka, pisarka, albo uchodzących za mało atrakcyjne, o niewysokiej randze społecznej, np. ekspedientka, fryzjerka, sprzątaczka. W dzisiejszej polszczyźnie nie ma żadnej nazwy prestiżowego stanowiska, stopnia czy tytułu naukowego, która miałaby żeńską formę słowotwórczą. Wydany 4 lata później „Uniwersalny Słownik Języka Polskiego PWN” pod red. S. Dubisza notuje już wyrazy psycholożka, etnolożka i socjolożka, uznaje je jednak za słowa potoczne.

Niezwykle wymowna jest uwaga prof. Markowskiego dotycząca rangi społecznej zawodów wykonywanych przez kobiety. Często przy tworzeniu żeńskich końcówek zawodów zwraca się uwagę na fakt, że owe nowo powstałe wyrazy są nieatrakcyjne fonetycznie, „nie brzmią”. Nie brzmi dobrze prezydentka, premierka, polityczka. Natomiast ekspedientka, sprzątaczka, praczka, pielęgniarka - czyli nazwy zawodów sfeminizowanych, nisko opłacanych, o prestiżu równym „0”, jakoś nie ranią niczyich uszu.

Graff zauważa, że nie ma żeńskiego odpowiednika męża stanu. Sekretarka i sekretarz to dwa różne zawody o odmiennej pozycji, sekretarz- to np. sekretarz stanu, sekretarz generalny, sekretarz redakcji natomiast sekretarka - to określenie podrzędnej, służebnej roli, jaka kobieta wykonująca ten zawód pełni wobec swojego przełożonego.

Podobne przykłady asymetrii semantycznych, gdzie rzeczownik rodzaju męskiego oznacza bardziej prestiżowy zawód lub funkcję można by mnożyć np. położnik - położna, gospodarz- gospodyni. Według „Słownika języka polskiego” położnik - to lekarz specjalista z zakresu położnictwa, położna zaś, to pielęgniarka wyszkolona w położnictwie. Gospodarz i gospodyni są określeniami właścicieli gospodarstwa wiejskiego, pana i pani domu lub osób pełniących funkcje organizacyjne i administracyjno - porządkowe. Jednakże wyrażenie gospodyni domowa odnosi się do kobiet niepracujących zawodowo, lecz prowadzących dom, które to zajęcie nie cieszy się wysokim prestiżem społecznym. Świadczy o tym m.in. fakt, iż w rubryce wykonywany zawód gospodyni domowa musi wpisać: nie pracuje, co sugeruje, iż zajmowanie się domem i dziećmi nie jest pracą. Brak jest natomiast odpowiednika męskiego - gospodarz domowy. Nie ma też formy męskiej od rzeczownika gosposia.

W sytuacji braku większości odpowiedników kobiecych form zawodów, dla przejrzystości komunikacyjnej stosowane są dodatkowe wyznaczniki rodzajowe. Jednym z nich są tytuły grzecznościowe pani oraz pan, towarzyszące nie rozróżnianym leksykalnie i formalnie nazwom osób obu płci (pani dyrektor - pan dyrektor), a także nazwy własne, zazwyczaj nazwiska, często łączone z pani i pan (dyrektor Kowalska/Nowak - dyrektor Kowalski/Nowak oraz pani dyrektor Kowalska/Nowak - pan dyrektor Kowalski/Nowak). W obu tych zachowaniach językowych kryje się też dodatkowy aspekt, mianowicie rozróżnianie stopnia uprzejmości. Dzięki tym dodatkowym wyznacznikom wszystkie powyższe konstrukcje są jednoznaczne. Jednakże elipsa jedynego wyrazistego wyznacznika płci (np. pani, pan) przy nazwisku mającym postać podstawową (= męską) np. Nowak, pozostawia w obu przypadkach konstrukcję: dyrektor Nowak, czyniąc je niejasnymi.

Zrozumiałość może przywrócić strukturze każdy nowy składnik posiadający wyrazisty wyznacznik rodzajowy, a więc np. forma czasu przeszłego czasownika (dyrektor Nowak przyszła - dyrektor Nowak przyszedł). Pozostaje jeszcze kwestia odmiany tego typu struktur, a tu pojawia się kolejna asymetria różnicująca płeć w języku, a mianowicie struktury odnoszące się do mężczyzn zachowują pełną zdolność fleksyjną wszystkich członów składowych (nom. pan dyrektor Nowak gen. pana dyrektora Nowaka dat. panu dyrektorowi Nowakowi acc. pana dyrektora Nowaka inst. panem dyrektorem Nowakiem loc. z panem dyrektorem Nowakiem), nawet elipsa, któregoś z dwu członów obudowujących, tzn. pan lub Nowak, nie pozbawia pozostałych sprawności fleksyjnej. Natomiast identyczne struktury odnoszące się do kobiet w znacznej mierze zatracają zdolności fleksyjne (nom. pani dyrektor Nowak, gen. panią dyrektor Nowak dat. pani dyrektor Nowak, acc. panią dyrektor Nowak, instr. panią dyrektor Nowak, loc. z panią dyrektor Nowak). Jak widać odmienia się tu jedynie człon pani, zresztą przy daleko posuniętym synkretyzmie. A zatem w wypadku elipsy tego jedynego odmiennego wyznacznika żeńskości jego role przejmuje fleksja zerowa.

B. Kreja w swoim artykule z 1996 roku przedstawia kierunek zmian językowych, jakie jego zdaniem będą mieć miejsce w przyszłości. Mianowicie mówi on, o eliminowaniu z języka -ka feminatywnego, jako o procesie, którego będziemy obserwatorami. Autor sugeruje, że nowa tendencja obejmie najpierw wyższe stanowiska zajmowane przez kobiety, by następnie objąć pozostałe nazwy zawodów.
Po 9 latach od ukazania się artykułu możemy zweryfikować tezy w nim postawione. We współczesnej polszczyźnie obserwujemy raczej tendencję do coraz powszechniejszego używania, zarówno przez kobiety jak i przez mężczyzn, żeńskich nazw zawodów, a niżeli ich eliminacji. Tendencja do używania symetrycznych z płcią nazw zawodów doprowadzi zapewne do nobilitacji nazw żeńskich tego typu i ich zneutralnienia pod względem emocjonalnym.

6. Upokarzanie i ośmieszanie kobiet
Deprecjonowanie kobiet w języku odbywa się również poprzez prezentowanie wyobrażeń o kobietach, które ośmieszają je i upokarzają, przedstawianie kobiet w sposób pogardliwy i obraźliwy. Dzieje się to na wiele różnych sposobów, na przykład przez negatywne ich określanie w różnego rodzaju powiedzeniach, aforyzmach, anegdotach, przysłowiach, dowcipach, metaforach czy nawet w etymologii.

6.1 Etymologia
W nazwach odnoszących się do osób płci żeńskiej został zakodowany najbardziej pierwotny językowy obraz kobiety (żona, niewiasta, kobieta, dziewka, białogłowa). Najstarsza nazwa -żona etymologicznie wiąże się z. greckim, rdzeniem -gyn -gen, gyne - kobieta i genos - ród, - pochodzenie, a także z łacińskim. gen- ( np. łac. genus - rodzaj, ród). Z tym znaczeniem związane są też polskie: rodzić, rodzice, rodzina itp. - z pierwiastkiem rodz-, wskazującym, na główną funkcję kobiety - rodzicielka. Jednak już w XIV w, zakres słowa żona uległ zawężeniu do dzisiejszego kobieta zamężna, a więc - też matka rodu, rodziny. Natomiast niewiasta jeszcze w XV w. oznacza synową, wiec osobę, nową w rodzinie męża, obcą, o której niewiele wiedziano, mającą niski status rodzinny. Później dopiero słowo to znaczyło także żona oraz kobieta „w ogóle”. Równolegle z niewiastą istniała też białogłowa, czyli kobieta zamężna (nazywana tak od białego czepca nakładanego mężatkom). Jednak do końca XVII w., zarówno białogłowa jak i niewiasta stopniowo wychodzą z użycia i dziś stanowią warianty stylistyczne słowa kobieta, (funkcjonując jako wyrazy przestarzałe, w stylu książkowym lub biblijnym).

Także neutralny dziś leksem kobieta, który w XVIII w. zastąpił niewiastę, wskazywał pierwotnie jej służebną, podrzędną rolę. Słowo kobieta pochodzi od kobu - chlew, etymolodzy wskazują również na możliwość pochodzenia słowa od koby - kobyły. Nazwa ta, jeszcze w XVI w. uważana za obelżywą często występowała w literaturze ludowej (w piosenkach, porzekadłach) i sowizdrzalskiej, a także pokpiwającej z kobiet.

Również stare słowo dziewa (lub dziewka) znaczyło pierwotnie kobietę dojącą (krowy, owce) lub karmiącą. Ten sam rdzeń znajdziemy w wielu współczesnych nazwach - np. dziewczę, dziewuszka, dziewucha, dziwa, dziwka - jednak o różnym dzisiaj znaczeniu i nacechowaniu, oraz w neutralnej dziś dziewczynie, która zasadniczo oznacza kobietę młodą i niezamężną, ale może być też użyta w odniesieniu do każdej kobiety, niezależnie od jej wieku, urody i stanu cywilnego (zwykle z pozytywnym nacechowaniem - żart. przedwojenna dziewczyna lub piękna/brzydka dziewczyna, moja żona to wspaniała dziewczyna, ale też dziewczyna do dziecka/i do pomocy/do kuchni).

Od najdawniejszych czasów istnieje tez baba - słowo o niejasnej etymologii, oznaczające kobietę starą (np. matkę ojca, kobietę zamężną, także znachorkę lub położną) - często z. odcieniem pogardliwym lub rubasznym. Dziś jest to potoczna, żartobliwa tub pogardliwa nazwa kobiety, a w gwarach - także żony.

W XV w. wraz z rozwojem kultury dworskiej, pojawiają się nazwy pani i panna, które to tytuły przysługiwały najpierw żonie i córce panującego (pan - wg. Brücknera - znany tylko zachodniej Słowiańszczyźnie - z awarskiego żupan, żpan) później odnoszone, do żon i córek dostojników wysokiej rangi, z wyższej warstwy społecznej, wreszcie utrwalone jako forma grzecznościowa. Później, bo dopiero w wieku XVII,. wchodzi do polszczyzny wyraz dama (z franc. dame, jako przekształcenie łac. domina - pierwotnie takie żona władcy, potem tytuł arystokratyczny). Dziś dama to nacechowane określenie kobiety, wyrażające bądź uznanie i szacunek (prawdziwa dama, sędziwa dama, wytworna dama), bądź ironię lub drwinę (też mi dama! por. też trwale nacechowana negatywnie damulka). Takie zwroty, jak pani domu, pani mego serca,/ dama serca -choć mają nieco żartobliwe zabarwienie, w jakimś sensie sygnalizują „zakres władzy" kobiet, ograniczając ją do sfery rodzinno - uczuciowej.
Nawet taka pobieżna analiza etymologiczna kilku rzeczowników, określających kobietę pokazuje, że neutralne dziś nazwy podstawowe przechowały ślady pradawnego postrzegania kobiet, wskazujące przede wszystkim na ich „naturalne” cechy i podrzędną, służebną rolę w rodzinie.

6.2 Określenia kobiet w polszczyźnie
W poprzednich częściach rozdziału zwróciłam uwagę na fakt asymetrii semantycznych między parami pozornie analogicznych wyrazów takich jak: sekretarz - sekretarka, profesor - profesorka, położnik - położna, gdzie żeński odpowiednik reprezentuje mniej prestiżowy zawód lub funkcję. Różnice tego typu nie są odosobnione, znamienny jest fakt braku semantycznej symetrii między parami morfologicznie niespokrewnionych wyrazów, z których jeden odnosi się do kobiet, a drugi do mężczyzn, np. mąż - żona, brat - siostra, panna - kawaler, wuj - ciotka, teść - teściowa, ojczym - macocha. Oprócz swoich zasadniczych funkcji nazywania osób płci przeciwnej, pozostających wobec siebie w określonej symetrycznej relacji, rzeczowniki te posiadają dodatkowe znaczenia, zazwyczaj pozytywne w przypadku rzeczowników męskich, neutralne zaś lub negatywne dla wyrazów rodzaju żeńskiego. I tak mąż to nie tylko małżonek, ale też osoba pełniąca zaszczytne prestiżowe funkcje: mąż stanu, mąż zaufania, mąż opatrznościowy. W Słowniku frazeologicznym języka polskiego pod hasłem mąż znajdujemy takie oto określenia: mąż (małżonek) - dobry, zły, czuły, kochający; mąż - cnotliwy, cny, dostojny, prawy, sławny, waleczny, zacny, znakomity, bez skazy i zmazy, nieugiętej woli, słusznego wzrostu, wielkiej cnoty, wielkiej nauki, rozległej wiedzy, wielkiego serca. Jak wyraźnie widać rzeczownik mąż ma dwa znaczenia - małżonek oraz szersze, któremu towarzyszą liczne wyłącznie pozytywne znaczenia. Porównując te znaczenia z określeniami rzeczownika żona - dobra, zła, idealna, prawowierna, ślubna, wiarołomna, wierna, własna, widzimy wyraźnie, że dotyczą one tylko jednego znaczenia- żona to tylko małżonka. Brat to według Słownika języka polskiego krewny, zakonnik, człowiek ugrupowania religijnego, które to znaczenia tj. krewnej czy zakonnicy posiada również wyraz siostra. Brat to również- człowiek w ogóle, istota zasługująca na życzliwość co oddają zwroty takie jak: Bracia żołnierze! Bracia rodacy! Bracia Polacy! Brat po piórze. Brat po fachu. Słowniki nie wymieniają podobnych wyrażeń z rzeczownikiem siostra. Asymetrie semantyczne występują także w przypadku pary wyrazów: panna i kawaler. Określają one jak wiadomo osoby niezamężne i nieżonate. Rzeczownik kawaler ma jednakże dodatkowe znaczenie - kogoś odznaczonego orderem: Kawaler Orderu Orła Białego, Kawaler Orderu Virtuti Militari, Kawaler Orderu Uśmiechu. Tak prestiżowe odznaczenia nie posiadają nazw zawierających rzeczowniki rodzaju żeńskiego, nie ma np. Panny Orderu Orła Białego. Oznacza to kolejny paradoks - kobiety odznaczone w tak zaszczytny sposób stają się... kawalerami. Dodajmy do tego nacechowane pozytywnie wyrażenia: kawalerska fantazja, słowo kawalerskie bez odpowiedników z przymiotnikiem panieński oraz rzeczownik kawalerka oznaczający - niewielkie samodzielne jednopokojowe mieszkanie przeznaczone dla osób samotnych, którego struktura słowotwórcza sugeruje, iż owe osoby są płci męskiej. To z kolei prowadzi do wniosku, iż jedynie samotni mężczyźni, lecz nie kobiety, mają prawo do samodzielnego zamieszkiwania. W tym miejscu warto również wspomnieć o odmiennym wartościowaniu określeń: stary kawaler, stara panna, gdzie to drugie ma zdecydowanie bardziej negatywne konotacje. Podobnie rzecz się ma z parą określeń wuj - ciotka. Ciotka to nie tylko określenie krewnej, ale zwłaszcza w formie zgrubiałej - ciota, to pogardliwe określenie homoseksualisty. Rzeczownik wuj nie ma dodatkowo pejoratywnych znaczeń. Słowniki podają również całkowicie odmienne kolokacje z tymi wyrazami. I tak spotykamy tu zwroty takie jak dobry wujek - ktoś kto chętnie pomaga i jest życzliwy oraz stara ciota- kobieta gderliwa i nieprzyjemna. Nie inaczej wygląda sytuacja z parą określeń macocha - ojczym. Powiemy o kimś, że jest od macochy jeżeli jest on/ ona traktowany gorzej niż inni, niesprawiedliwie - jest traktowany po macoszemu. Słownik nie odnotowuje różnicy nacechowania jeżeli chodzi o pary określeń teść - teściowa , jednakże za sprawą kultury, leksem teściowa uzyskał pejoratywny wydźwięk.

Seksizm językowy przejawia się również w tym, że język jest w określaniu kobiet wulgarny i pogardliwy przez odwołanie do sfery seksualnej. Stosunek do tej sfery stanowi najważniejszą podstawę stratyfikacji osób płci żeńskiej.

W dzisiejszej polszczyźnie potocznej funkcjonuje wiele określeń kobiet. Anusiewicz i Skawiński w Słowniku polszczyzny potocznej wymieniają ich ponad 50 . Znaczna część owych nazw dla kobiet, to określenia obraźliwe, pogardliwe, deprecjonujące kobiety. Odnoszą się one w znacznej części do fizyczności kobiet, ich wyglądu zewnętrznego i funkcji seksualnych, a znaczna część z nich w sposób wulgarny. Tak więc młoda atrakcyjna kobieta to: babka, kobietka, kociak, lala, laleczka, lufa, mała, dzidzia, modelka, rura, siksa, siusiumajtka, skóra, spódniczka, szpryca, sztuka. Jeżeli chcemy o kobiecie wyrazić się lekceważąco nazwiemy ją gąską, klientką, kobitką, kozą, paniusią. W polszczyźnie, najwięcej odnajdujemy jednak, określeń kobiet, które w słowniku zostały zaklasyfikowane jako nieprzychylne, obraźliwe, pogardliwe. I tak kobieta to: babochłop, babsko, babus, babsztyl, cipa, dupa, dupeńka, dziewucha, dziunia, dziwa, dziwka, flądra, franca, gęś, klępa, krowa, lafirynda, lampucera, małpa, pinda, pipa, pizda, prukwa, pudło, raszpla, ropucha, suka, szantrapa, szczeniara, szmata, torba, wydra, wywłoka, zdzira, zołza. W tym samym słowniku odnajdujemy również określenia mężczyzn. Tych obraźliwych funkcjonuje o 30% więcej niż w stosunku do kobiet. Określenia te są jednak dużo łagodniejsze, o mniejszym stopniu napastliwości. Zaledwie 5 % z nich odnosi się do sfery seksualnej, natomiast w przypadku kobiet określeń tego typu funkcjonuje 6 razy więcej.

Anusiewicz i Skawiński pominęli w swoim słowniku określenia, którymi posługuje się współcześnie młodzież. Język ten rejestruje w wypasionym słowniku najmłodszej polszczyzny Chaciński. Autor pisze: To męskim rozmowom zawdzięczamy takie słowa jak laska. Zwraca uwagę, że źródłem dla pojawienia się tego słowa mogły być czeskie filmy, w których słowo to pojawiało się często - (laska- czes. miłość) i zostało mylnie odczytane jako określenie dla dziewczyny, kobiety. Chaciński zauważa, że jest to obecnie najmodniejsze wśród młodzieży określenie kobiety, mające lepszą konotację niż inne funkcjonujące określenie, mianowicie babka. Przeprowadzając analizę wypowiedzi internautów, autorów tekstów muzyki hip - hop-owej, gwary młodzieżowej, Chaciński przedstawia najnowsze „dokonania” młodej polszczyzny.

Oprócz wszechobecnej laski pojawiło się inne określenie kobiety - sztuka. Wśród młodzieży oba określenia stosowane są wymiennie, choć jak zauważa autor, sztuka jest bardziej uprzedmiotowiona. Dalej mamy fruzię- jak wyjaśnia autor, słowo to jest tylko i wyłącznie zastrzeżone dla młodych dziewcząt oraz foczkę - która określa atrakcyjne młode dziewczyny. Zarówno fruzia i foczka nacechowane są pozytywnie. Dalsze już mniej przyjemne nazwy kobiet to: sucz, octówa, szlampa, locha, kałamarnica.

  1. Czy można unikną seksistowskiego języka/ mówienia? Jaki jest sens wychowawczy dbałości o poprawność języka?

Wiele kobiet mówi o sobie: "nauczyciel", "dziennikarz", "lekarz", "urzędnik". Mówią o sobie w męskiej formie i nie widzą w tym nic dziwnego - co więcej, uważają, że mówienie o sobie w formie męskiej brzmi lepiej, bardziej dumnie.

Niektórzy uważają, że żeńskie formy są śmieszne czy wręcz kabaretowe, że język nie zawsze daje sie naginać do naszych potrzeb. Ale pozwolimy sobie się z tym nie zgodzić. Przecież w ciagu ostatnich kilku lat pojawiło się mnóstwo nowych trendów językowych i wyrażeń. Hiszpanie wzdragali się przed używaniem nowych słów, a po jakimś czasie weszły one do języka i dziś nikt się z nich nie śmieje. Podobną rewolucję przeszedł język angielski, gdzie już dawno na słowo 'przewodniczący/-a' nie ma okreslenia 'chairman' - istnieje 'chairperson'. To samo stało się z językiem francuskim, niemieckim (Angela Merkel nie jest w języku niemieckim kanclerzem Niemiec! jest 'die Kanzlerin'). Założymy się, że na początku dla niektórych brzmiało to śmiesznie, ale z czasem żeńskie odpowiedniki męskich nazw zawodów jednak się przyjęły.

Pewne słowa, które dziś brzmią dziwnie, kiedyś przestaną, jeśli będzie się ich często używać, jeśli wejdą do naszego codziennego języka. Warto pamiętać, że język "mówi nami", ale my nim też, że stereotypy płci zaczynają się na poziomie języka. To, jakiej jakości języka używamy, wpływa na nasze postrzeganie rzeczywistości. Dlatego tak ważne jest wprowadzanie żeńskich odpowiedników rzeczowników rodzaju męskiego.

Uważamy, że kobiety w języku są na "permanentnym nielegalu" z powodu dominujacego męskiego rodzaju gramatycznego. Jesteśmy tolerowane, ale dlatego, że zgadzamy się udawać, że nas nie ma. Czyli duldung :).

Dlatego namawiamy do stosowania żeńskich końcówek: używajmy "TRUDNYCH WYRAZÓW"! Namawiamy też do dyskusji na temat żenskich końcówek - dlaczego ich tak nie lubimy, a może lubimy, ale wstydzimy się używać?

Fundacja Feminoteka zaprasiła wszytskich zainteresowanych do konkursu na "Trudne Wyrazy", mającego na celu sprowokowanie dyskusji na temat żeńskich końcówek w języku polskim i ich promocję.

Prosiłyśmy o przysyłanie propozycje nazwy jakiegoś zawodu w formie żeńskiej i w formie męskiej. Zachcęcałyśmy do zabawy jęzkiem! Najciekawsze propozycje otrzymają także formę graficzną przygotowaną przez Agnieszkę Kraskę i zostaną opublikowane na stronie internetowej Fundacji Feminoteka, a także na koszulkach. Po zakończeniu akcji zostaną wydane pocztówki z Trudnymi Wyrazami.

  1. Przedstaw podstawowe funkcje rodziny (za wybranym autorem). Badacze problematyki rodziny.

Stanisław Kowalski:

Maria Ziemska:

Zbigniew Tyszka:

  1. funkcje biopsychiczne:

- prokreacyjna

- seksualna

  1. funkcje ekonomiczne:

- materialno ekonomiczne

- opiekuńczo zabezpieczające

  1. funkcje społeczno wyznaczające:

- klasowa

-legalizcyjno kontrolna

  1. funkcje socjopsychologiczne

- socjalizująco wychowujące

- kulturalne

-emocjonalno ekspresywne

- rekreacyjno towarzyskie

I Biopsychiczna:
1) Prokreacyjna - zaspokajanie potrzeb w kwestii posiadania potomstwa. Zawiera się nie tylko w powoływaniu nowych członków rodziny, ale też w zaspokajaniu emocjonalnych potrzeb rodziców.
2) Seksualna - zaspokajanie potrzeb seksualnych współmałżonków, nie musi być związana z prokreacją.

II
Ekonomiczna:
1) Materialno - ekonomiczna - zaspokajanie materialnych (aktualnych i przyszłych) potrzeb rodziny, prowadzenie gospodarstwa domowego, zapewnienie odpowiednich warunków mieszkaniowych rodzinie, gromadzenie trwałych dóbr materialnych, zapewnienie startu życiowego dzieciom.
2) Opiekuńczo - zabezpieczająca - troska nad dziećmi i osobami starszymi i chorymi. Obejmuje działania materialne i fizyczne mające na celu pomoc tym członkom rodziny, którzy nie są w stanie samodzielnie tych potrzeb zaspokoić np. sprawowanie nadzoru nad małymi dziećmi, pomoc osobom starszym, chorym.

III Społeczno - wyznaczająca:
1) Klasowa - utrzymanie dziecka w klasie rodziny.
2) Legalizacyjno-kontrolna - rodzice legalizują pewne zachowania(np. przyzwyczajenie do nagości).

IV Socjopsychiczna:
1)
Socjalizacyjna - dostosowanie zachowania do norm obowiązujących w społeczeństwie. Rodzina przekazuje podstawowe wzory zachowań, zwyczajów i obyczajów, określone wartości moralne, społeczne, polityczne, poglądy, opinie
2) Kulturalna- zapoznawanie z dziedzictwem kultury, inkulturacja. Uczenie wrażliwości estetycznej i umiejętności korzystania z dóbr kultury.
3) Rekreacyjno-towarzyska - umiejętności zachowania się w towarzystwie, spędzania czasu wolnego, spontaniczne kontakty towarzyskie.
4) Emocjonalno-ekspresyjna - zaspokajanie potrzeb emocjonalnych członków rodziny: potrzeby bezpieczeństwa, bliskiego kontaktu, akceptacji, bycia kochanym, samorealizacji, kontaktu intelektualnego.

  1. Omów funkcję… rodziny i zaznacz kierunki jej przeobrażeń.

Rodzina w ujęciu socjologicznym jest definiowana jako zbiorowość o charakterze podstawowym, obecna we wszystkich znanych kulturach i typach społeczeństw. W jej skład zaliczamy dwoje ludzi związanych węzłem małżeńskim oraz ich dzieci (naturalnych lub przybranych), a także ich krewnych. Rodzin a w społeczeństwie pełni rolę pierwotnej grupy socjalizacyjnej i w związku z tym posiada wiele prerogatyw. Uczeni starają się je usystematyzować zarówno pod względem terminologii jak i liczebności. W tej pracy pragnę się skupić na trzech typach.

Na samym początku należy wymienić sześć podstawowych funkcji rodziny, do których można zaliczyć funkcję ekspresyjną, ekonomiczną, opiekuńczą, wychowawczą, prokreacyjną oraz seksualną.

Opiekuńcza funkcja pociąga za potrzebę sprawowania opieki nad dzieckiem, które z racji wieku lub ograniczonej sprawności psycho - ruchowej nie jest w stanie funkcjonować samodzielnie.

Funkcja wychowawcza, jak sama nazwa wskazuje, jest procesem wychowawczym odbywającym się na linii rodzice - dzieci. Jej celem jest przygotowanie młodych członków rodziny do życia w społeczeństwie poprzez przekazaniu im norm i zachowań służących prawidłowemu wykonywaniu ról społecznych. Funkcja ta oznacza nie tylko socjalizację dzieci przez rodziców, ale również zmianę zachowań małżonków pod wpływem swoich dzieci.

Funkcja prokreacyjna natomiast służy zaspokajaniu emocjonalno - rodzicielskich oraz reprodukcyjnych potrzeb partnerów życiowych.

Ostatnia z nich - funkcja seksualna - służy zaspokojeniu popędu płciowego małżonków, dawniej była także nazywana prokreacyjną.

Polski socjolog Zbigniew Tyszka dorzucił do tej klasyfikacji funkcji rodziny jeszcze cztery dodatkowe rodzaje stosując do nich własne nazewnictwo oraz poszerzone definicje. Przede wszystkim łączy ze sobą niektóre kategorie z sześciu funkcji już przedstawionych wyróżniając cztery funkcje: materialno-ekonomiczną, opiekuńczo-zabezpieczającą, socjalizacyjną i emocjonalno-ekspresyjną. Zostawia jedynie funkcję seksualną oraz prokreacyjną, nic w ich zakresie nie modyfikując. W funkcji materialno - ekonomicznej, objawiającej się w zdobywaniu środków materialnych do życia, wyróżnia cztery podfunkcje: gospodarczą, zarobkową, produkcyjną i usługowo-konsumpcyjną. Stopień realizacji tych podfunkcji zależy od pozycji społecznej rodziny oraz sposobów pozyskiwania środków finansowych potrzebnych do jej rozwoju. Funkcja opiekuńczo - zabezpieczająca nieznacznie pokrywa się z materialno - ekonomiczną ponieważ zakłada materialne zabezpieczenie domowników w środki do życia, ale również stałą lub tymczasową opiekę nad niesamodzielnymi domownikami. Funkcja socjalizacyjna, podobnie jak w poprzedniej kategorii wychowawcza, polega na przygotowaniu dzieci do życia w społeczeństwie oraz wzajemnej interakcji na linii rodzice - ich potomstwo. Rodzina jest bowiem pierwszym, i jednym z najważniejszych, środowiskiem wychowawczym. Socjalizacja młodych członków rodziny ma potem bardzo istotne znaczenie dla kształtowania ich osobowości i stopnia przygotowania do pełnienia określonych funkcji społecznych. Emocjonalno - ekspresyjna funkcja rodzina koncentruje się na aspekcie emocjonalno - duchowym. W jej ramach członkowie rodziny realizują swoje potrzeby psychiczne zarówno wewnątrz rodziny, jak i poza nią.

Tyszka wprowadził także swoją własną klasyfikację wyróżniając cztery dodatkowe funkcje rodziny: rekreacyjno - towarzyską, kulturową, klasową i legislacyjno - kontrolną.

Typowo wypoczynkową funkcja jest rekreacyjno - towarzyska. Koncentruje się ona na traktowaniu rodziny jako azylu, gdzie można odpocząć po całodziennym trudzie związanym z pracą zawodową, zregenerować siły, czemu sprzyja specyficzna atmosfera panująca w domu rodzinnym.

Funkcja kulturowa jest bardzo ściśle związana z socjalizacją i prowadzi do nabywania przez dzieci bogatej spuścizny kulturowe wyróżniającej daną zbiorowość od innych i zapewniającej jej przynależne miejsce w hierarchii społeczeństw.

Funkcja klasowa, teraz mniej istotna niż przedtem, jest wyrazem pewnego determinizmu społecznego. Mianowicie, pozycja społeczna rodziców, w pewnym stopniu determinuje przyszłą pozycję zawodową dziecka. Przykładowo, dziecko urodzone w rodzinie inteligenckiej z dużym prawdopodobieństwem odziedziczy po rodzicach przynależność do tej warstwy społecznej. Innym przykładem jest chociażby dziedziczenie zawodu po rodzicach.

Funkcja legislacyjno - kontrolna oznacza formalizację niektórych zachowań człowieka oraz wzajemną kontrolę członków rodziny. Nieodpowiednie zachowania, naganne z punktu widzenia współżycia społecznego powodują sankcje nie tylko ze strony pozostałych domowników, ale również niektórych formalnych organizacji społecznych (np. Kościoła) narażając te jednostki na odpowiedzialność karną lub ostracyzm społeczny, który bywa bardziej dotkliwy w swoich wymiarze. W prymitywnych społeczeństwach najdotkliwszą karą oprócz oczywiście kary śmierci za poważne przestępstwa było wyrzucenie nagannie prowadzącej się jednostki ze społeczności, trwale bądź jedynie na pewien okres czasu.

Jeszcze inną klasyfikację funkcji rodziny proponuje etyk, pedagog i filozof M. Ziemska. W przeciwieństwie do Tyszki funkcje te grupuje razem, nie zaś ściśle od siebie oddziela zwracając uwagę na fakt, ze każda wiąże się z innymi. Rodzina ma według niej spełniać cztery podstawowe funkcje: prokreacyjną, produkcyjną, usługowo-opiekuńczą, psychohigieniczną i socjalizacyjną.

Funkcja prokreacyjna dostarcza, poprzez zaspokojenie popędu płciowego i instynktom: macierzyńskiego oraz ojcowskiego, nowych członków społeczeństwa, a jednocześnie pozwala osiągnąć małżonkom satysfakcję z udanego życia seksualnego. Ta funkcja jest jakby połączeniem w sobie funkcji seksualnej i prokreacyjnej z klasyfikacji Tyszki.

Funkcja produkcyjna skupia się na aspekcie ekonomicznym. Członkowie rodziny zaspokajając swoje potrzeby materialne są równocześnie pracownikami w określonych gałęziach przemysłu, handlu i usług w społeczeństwie, tym samym dokładając się do dobra wspólnego. Rodzina więc z korzyścią dla siebie przygotowuje swoich członków do spełniania właściwych dla nich ról zawodowych.

Funkcja opiekuńcza jest niewątpliwie związana z produkcyjną, ponieważ jej głównym zdaniem jest zapewnienie wszystkim członkom rodziny codziennych usług w rodzaju wyżywienia, czystości, itp., co przecież wiąże się z praca zarobkową. Drugim jej aspektem jest roztaczanie opieki nad tymi członkami rodziny, którzy z pewnych względów wiek, kalectwo, choroba) nie są w stanie zatroszczyć się o samych siebie i są zmuszeni liczyć na innych. Rodzina jest obowiązana więc nie tylko zaspokoić potrzeby materialne, ale również opiekuńcze członków, udzielanie innym w razie wsparcia, ale również gwarancja tego, ze ktoś się nami zaopiekuje, gdy będziemy tego potrzebowali.

Wychowywanie młodych domowników na pełnoprawnych członków społeczeństwa, którzy wiedzą jak się w nim poruszać, którzy znają jego system wartości oraz normy społecznego współżycia obejmuje w sobie funkcja socjalizacyjna, która obejmuje również tyszkowską definicję funkcji kulturowej.

Funkcja rekreacyjno - towarzyska w ujęciu Tyszki tutaj nosi nazwę psychohigienicznej. W jej obrębie członkowie rodziny zaspokajają swoje potrzeby duchowe związane z poczuciem bezpieczeństwa, stabilizacji, potrzebą zaufania i akceptacji, szacunku i przynależności. Rodzina zatem stwarza warunki do swobodnej ekspresji własnych myśli i doznań emocjonalnych oraz dzielenia się swoimi uczuciami z innymi domownikami. Dzięki tej funkcji można zachować równowagę emocjonalną nawet wtedy, gdy środowisko zewnętrzne jest wrogo nastawione do któregoś z domowników. Rodzina bowiem stwarza warunki do rozładowania stresu emocjonalnego, który nagromadził się w jednostce w kontaktach z innymi członkami społeczeństwa, najczęściej na niwie zawodowej.

W klasyfikacji zaproponowanej przez Ziemską zwraca uwagę absencja funkcji legislacyjno - kontrolnej, na której istnienie zwracał uwagę Tyszka, polegającej na wspólnym sprawowaniu kontroli domowników nad sobą. Wszyscy jednak są w pełni zgodni, ze jedynie właściwe spełnianie wszystkich tych funkcji daje możliwość wychowania obywateli posługujących się w życiu dorosłym odpowiednio ukształtowanym kodeksem moralnym, a tym samym wartościowych dla ogółu. Niemniej jednak jest to sytuacja idealna, do której nie dochodzi zbyt często, dlatego też w życiu obserwujemy różnego rodzaju patologie mające swoje korzenie w rodzinie.

„Jakim przeobrażeniom społecznym podlega polska współczesna rodzina”.

Świat życia rodzinnego otacza człowieka i towarzyszy mu od narodzin do śmierci. Nie znamy epok ani kultur, w których żyła i rozwijała się ludzkość, aby nie istniały określone formy życia rodzinnego.

Prymarne znaczenie rodziny dla społeczeństwa dostrzegane było już w starożytności - świadczyć o tym mogą poglądy Platona, który uważał rodzinę za podstawową komórkę życia społecznego i główną instytucję wychowawczą (to stanowisko skłoniło go do wysunięcia postulatu wprowadzenia nadzoru publicznego nad wychowaniem w rodzinie). Arystoteles przedstawił pogląd o priorytetowej roli rodziny w życiu społecznym. August Comte (twórca socjologii) nazwał rodzinę pomostem między jednostką a społeczeństwem, wskazując w ten sposób na jej podstawową rolę w społeczeństwie. Rolę tę niejednokrotnie podkreślali pedagodzy, socjolodzy, psycholodzy, którzy przedstawiali z różnych punktów widzenia funkcje rodziny w społeczeństwie i w procesie wychowania dzieci i młodzieży. Myśl o potrzebie opieki nad rodziną jako instytucją wychowania przewija się w sformułowaniach pedagogów i organizatorów życia społecznego, aż do czasów współczesnych, chociaż w procesie rozwoju społecznego struktura i społeczna funkcja rodziny uległy znacznym przeobrażeniom. Zmiany te jednak nie były w stanie zdeterminować dominującego znaczenia rodziny, jej doniosłości dla najważniejszych procesów życia człowieka, czy jej emocjonalnego klimatu. Niemal zawsze rodzina mała czy duża, monogamiczna czy poligamiczna, patriarchalna czy demokratyczna stanowiła centralną kategorię życia społecznego, wokół której koncentrowały się główne procesy i zjawiska społeczne, takie m.in. jak normy religijne i obyczajowe, obrzędowość i zjawiska kultury, procesy legislacyjne, zjawiska i procesy gospodarcze. Każda epoka, każdy system ma swój własny wypracowywany styl i wnętrze.

Rodzina wyznacza aspiracje i dążenia człowieka, określa wzory i wartości, do których należy dążyć. Człowiek dorosły jest niemal programowany w rodzinie macierzystej, co prowadzi do powielania „kalki pokoleniowej” w jego własnej rodzinie. Własną rodzinę widzi przez pryzmat rodziny macierzystej - co wskazuje na jej olbrzymią siłę wzorcotwórczą. Więc można z całą pewnością stwierdzić, że cokolwiek dzieje się w rodzinie lub wokół niej, wywiera ogromny wpływ na jej członków zarówno dzieci, jak i dorosłych. Z drugiej jednak strony kształt i funkcjonowanie rodziny w istotny sposób zależy od „reszty” świata społecznego, zewnętrznego w stosunku do rodziny. Społeczeństwo globalne (wraz z zawartymi w nim zhierarchizowanymi układami społecznymi) wpływa na rodzinę, odpowiednio modyfikując jej strukturę, funkcjonowanie, a z kolei modyfikowana rodzina wywiera podlegające przekształceniom wpływy na społeczeństwo globalne, jego procesy i substruktury. Jeśli społeczeństwo podlega intensywnym przeobrażeniom jego wpływ na rodzinę jest tym większy, a rodzina ulega wyraźniejszym modyfikacjom i zwiększa swój zakres i siłę oddziaływania na społeczeństwo globalne.

Kryzysy społeczne i cywilizacyjne można obserwować w przeobrażeniach, jakie dokonują się w obrębie warunków i stylów życia dotkniętych nimi rodzin. Dlatego większość sytuacji, które pedagogika postrzega jako zjawiska niepożądane społecznie lub wręcz szkodliwe, ma swoje źródła w nieprawidłowym, zakłóconym funkcjonowaniu rodziny, w jej okresowych problemach, kryzysach i zagrożeniach. Trudno jest przedstawić wyczerpującą klasyfikację zagrożeń współczesnej rodziny. Wielu autorów podaje własne typologie źródeł zła, które w znacznym stopniu różnią się w ocenie ich znaczenia, a także w interpretacji przyczyn dezorganizacji małżeństwa i rodziny.

Analizując procesy, którym podlega współczesna rodzina (z autopsji oraz rodzin przyjaciół i znajomych) skłonna jestem przyjąć za Tadeuszem Pilchiem dwie podstawowe orientacje (z pewnym uproszczeniem).

Uproszczenie tych klasyfikacji wpływa na obrazowy i klarowny sposób przedstawienia zagrożeń i przejawów dysfunkcyjności współczesnej rodziny. Pierwsza orientacja negatywnych przemian w rodzinie doszukuje się w przemianach cywilizacyjnych (zapoczątkowanych w XIX w. i szybko postępujących współcześnie - cywilizacja postindustrialna), tj. procesach industrializacji, urbanizacji, intensywnym rozwoju nauki i techniki (automatyzacji i robotyzacji), które spowodowały znaczące przeobrażenia społeczno-ekonomiczne i kulturowe. Druga zaś zagrożenia rodziny zrzuca na karb tradycyjnej obyczajności, deskralizacji małżeństwa, w działaniach (celowych) kultury masowej, w złej polityce państwa wobec małżeństwa i rodziny. Według pierwszej orientacji winna jest współczesna cywilizacja, niosąca nieuchronną zagładę, a w najlepszym przypadku radykalną przemianę wszelkich wartości i instytucji funkcjonujących w kulturach minionych. W mniemaniu zwolenników drugiej winę za obecną sytuację rodziny ponosi nieudolny system i państwo zaniedbujące rodzinę. Najpowszechniejszym podziałem czynników dezintegrujących rodzinę ze względu na źródła zagrożenia jest podział na czynniki wewnętrzne i zewnątrzrodzinne. Posłużę się (za T. Pilchiem) więc następującym podziałem (zaznaczając, że nie jest on wyczerpujący, gdyż dotyczy zjawiska społecznego, a te nie są poddawane ścisłym podziałom i klasyfikacjom).

Czynniki wewnątrzrodzinne

integracji lub dezintegracji

Czynniki zewnątrzrodzinne

integracji lub dezintegracji

  1. Cechy indywidualne członków

rodziny

  1. Polityka socjalna państwa wobec

małżeństwa i rodziny

  1. Układ międzyosobniczy, hierarchia

wewnątrzrodzinna

  1. Ideologia społeczna środków

masowego przekazu

  1. Jakość, istota więzi emocjonalnych

w rodzinie.

  1. Przemiany kultury i wykształcenia

społeczeństwa

4. Cele i system wartości małżeństwa

4. Procesy uprzemysłowienia

  1. Organizacja życia rodzinnego

i podział obowiązków

i związana z nimi ruchliwość

przestrzenna i pionowa społeczeństwa

Umieszczona powyżej klasyfikacja ma uniwersalne właściwości i zastosowania. Dopiero w zastosowaniu do danego społeczeństwa nabiera innego znaczenia zarówno dla systemu społeczno-politycznego, kultury, jak i poszczególnych członków rodziny. Dzieci w rodzinie są raczej biernymi odtwórcami zdarzeń, najczęściej niestety ich ofiarami. To dorosły w największym stopniu odgrywa czynną rolę niekiedy inicjującą zagrożenie, niekiedy zapobiegającą mu.

Bliższa analiza czynników zewnątrz rodzinnych prowadzi do dość ponurych prognoz, gdyż zawiera więcej elementów zagrożenia niż utrwalania małżeństwa i rodziny. Dzieje się tak niezależnie od intencji zawartych w poszczególnych zjawiskach. Na przykład zadaniem polityki socjalnej państwa jest umacnianie rodziny, w praktyce jednak realizacja tego założenia niesie negatywne skutki dla rodziny. Idąc dalej, katastrofalna sytuacja budownictwa mieszkaniowego powoduje zaburzenia w życiu młodych rodzin. Na uwagę zasługują również niekorzystne dla rodziny zjawiska demograficzne. Od 30 lat (z małymi wahaniami) w Polsce obserwujemy ujemną dynamikę przyrostu naturalnego. Rodzina miejska (w Polsce) stanowiąca blisko 60 % ogólnej liczby rodzin od 60 lat legitymuje się ujemnym współczynnikiem reprodukcji. Wskaźnik rozrodczości jest więc niepomyślny. Za nim stoi spadek zawieranych małżeństw.

Kolejnym bardzo niepokojącym sygnałem w odniesieniu do prawidłowego funkcjonowania rodziny są rozwody. Po drugiej wojnie światowej rozwody stały się zjawiskiem powszechnym, a nawet masowym (dzieje się tak z małymi wyjątkami na całym świecie). Rozwód w sensie formalnym jest kategorią prawną. W sensie socjologicznym stanowi wskaźnik rozpadu rodziny. Rozpad rodziny w teorii i praktyce pedagogii dezorganizuje rodzinę i zaliczany jest do obszaru patologii społecznej. W Polsce dominującymi przyczynami rozwodów są: alkoholizm, znęcanie się nad rodziną i zdrada małżeńska. Inne przyczyny to: niezgodność małżeńska (najczęściej występująca), niedobór seksualny, nieporozumienia na tle finansowym, trudności mieszkaniowe i inne. Niegdyś żywiono przekonanie, że rodzina jest przede wszystkim instytucją powołaną do wykonywania funkcji prokreacyjnej oraz opieki nad dziećmi i ich wychowania.

Obecnie toruje sobie drogę przekonanie, że życie małżeńskie ma jedynie wtedy sens, jeśli daje pełną satysfakcję współmałżonkom (dobro dzieci jest rzeczą drugorzędną). Naczelnym dobrem w oczach ludzi stała się nie tyle trwałość rodziny, ile jakość życia w jej ramach.

Do czego doprowadzi nas ta nowa hierarchia dóbr rodzinnych? Egoistycznych, czy raczej wyzwolonych z konwenansów środowiskowych?

Generalnie rzecz biorąc możemy obecnie zaobserwować:

  1. wzrost liczby konfliktów małżeńskich i rozwodów,

  2. wzrost zatrudnienia kobiet nie tyle z pobudek ekonomicznych, co z dążenia do ciekawszego życia i samorealizacji,

  3. relatywne zmalenie wartości dzieci dla rodziców (dobra konkurencyjne),

  4. indywidualizacja form aktywności w rodzinie i zainteresowań,

  5. dyferencjacja (różnicowanie) norm i wartości u poszczególnych członków rodziny - nawzajem w stosunku do siebie,

  6. autonomizacja jednostki w stosunku do narodu, społeczności lokalnej, mikro grup i innych jednostek, a w tym także do własnej rodziny,

  7. złą sytuację ekonomiczną większości polskich rodzin,

  8. bezrobocie - nowe, groźne zjawisko, powodujące uczucie głębokiej degradacji społecznej i dotkliwe zubożenie całej rodziny.

Innymi obszarami zagrożeń życia rodzinnego i małżeńskiego, które w polskich warunkach są szczególnie narażone na zaburzenia, grożące w konsekwencji rozpadem rodziny lub poważnym zubożeniem jej funkcjonalności są:

  1. organizacja życia rodzinnego, na którą istotny wpływ wywierają warunki zewnętrzne, w polskiej rzeczywistości nie ułatwiające życia, szczególnie kobietom pracującym (np. brak partnerskiego podziału obowiązków),

  2. więzi uczuciowe - w rodzinie stanowią szczególnie ważny aspekt życia rodzinnego. Chodzi tu o klimat uczuciowy rodziców wobec siebie, klimat uczuciowy wobec własnych dzieci oraz uczucia żywione przez dzieci wobec rodziców i względem siebie (obecnie więzi te rozluźniły się).

Funkcje i zadania rodziny niewłaściwie wypełniane są jednym z istotniejszych zagrożeń dla integracji rodziny. Na podstawową funkcję socjalizacyjno - wychowawczą negatywne skutki wywiera masowe zatrudnienie kobiet - matek wymuszone w większości racjami ekonomicznymi. Deficyt wiedzy pedagogicznej, brak efektywnego systemu przygotowania do życia w rodzinie jako objaw dysfunkcyjności rodziny to również czynnik zagrażający integracji rodziny. Uwidacznia się również wyraźna emancypacja dzieci w rodzinie, zwiększył się ich zakres swobody i niezależności (głównie jeśli chodzi o młodzież). Relatywnie zmniejszył się świadomy wpływ rodziców na dzieci, ale wpływy wewnątrzrodzinne są nadal silne. W wyniku skomplikowanej sytuacji współczesnego świata, proces wchodzenia młodej generacji w życie społeczne bywa często zaburzony; trudności wychowawcze sygnalizowane są dość powszechnie (np. liczby spraw w sądach opiekuńczych, wykroczenia, przestępczość nieletnich, narkomania). Złożoność współczesnego świata, konflikty i sprzeczności utrudniają młodym proces adaptacji społecznej. Jeżeli nie mają oni oparcia w rodzinie, gubią się i w brutalny sposób stykają z rzeczywistością. A rodzina - zdaniem Walla - ma spełniać szczególną funkcję „niwelatora wstrząsów, filtru i pomostu”.

Ludzkość jak dotąd nie wypracowała innej instytucji, która by mogła w pełni, skutecznie zastąpić rodzinę, gdyż:

„…Szczęśliwe młode stworzenie, które ma prawo odczuwać i odczuwa miłość rodziców, serdecznych opiekunów, bliskich, *własnych*, pewnych, które ma dom rodzinny, gdzie może się schronić, ilekroć otoczenie poza tym domem powieje obcością”.

  1. Jakie przemiany społeczeństwa i cywilizacji wpływają na kształt współczesnej rodziny i pełnione przez nią funkcje?

--zmiany w zakresie funkcji rodziny
- w zakresie funkcji seksualnej: współżycie: zła jakość przeżyć i satysfakcja: konfliktogenne
- w zakresie funkcji materialno- ekonomicznej: oboje, dzieci coraz częściej zarabiają
-funkcji kulturalnej: ograniczenie
-funkcji socjalizacyjno - wychowawczej: zawężenie ze względu obszaru działania innych instytucji. Rodzina odgrywa dużą rolę w socjalizacji jednostki. Prawidłowa socjalizacja ma istotne znaczenie dla prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa, nieprawidłowa natomiast powoduje nasilenie zjawisk patologicznych szkodliwy wpływ mediów. Uwidoczniła się emancypacja dzieci w rodzinie. Zwiększył się zakres swobody i niezależności. Zmniejszył się świadomy wpływ rodziców na dzieci.
- funkcji kulturalnej: zróżnicowanie aktywności kulturalnej członków rodziny.
Obecnie obserwuje się też zmiany w świadomości społecznej dotyczącej życia rodzinnego i seksualnego. Większa wyrozumiałość dla przedmałżeńskich i pozamałżeńskich kontaktów seksualnych, tolerancja wobec osób rozwiedzionych, samotnych matek, par bez ślubnych, związków
W przemianach rodziny występują 4 procesy, zjawiska:
- autokratyzacja członków rodziny wolność indywidualna
- ich równość egalitaryzacja niezależność, zmieniają się pozycje członków rodziny.
- materialne spójności i dezintegracja rodziny rozluźnia się struktura rodziny.
- patologizacja społeczna odbijająca się w życiu rodzinnym.
Jak do tąd nie nastąpił upadek rodziny. Instytucja rodziny trwa nadal. Rodzina współczesna wpływa na osobowość i funkcjonowanie jednostek, kształtuje w szerszej mierze ich losy. Wypełnia ważne funkcje w ramach społeczeństwa, w dziedzinie socjalizacji jednostek i ich przygotowania do życia i działania w społeczeństwie.
PRZEMIANY SOCJO - KULTUROWE WSPÓŁCZESNEJ RODZINY
Znaczenie rodziny dla społeczeństwa było dostrzegane już w starożytności--> Arystoteles przypisywał jej najwyższą rolę w życiu społecznym, Platon uważał rodzinę za podstawową komórkę życia i główną instytucję wychowawczą, A.Compte twórca socjologii uważał rodzinę za najważniejszą, podstawową grupę społeczną, na której opiera się całe społeczeństwo.
Współczesna cywilizacja stwarza coraz większe zagrożenia dla rodziny, zakłócając jej funkcjonowanie i podkopując podstawy jej istnienia.
Organizacja narodów zjednoczonych uznała rok 1994' międzynarodowym rokiem rodziny. Wynika to z dostrzeżenia niebezpieczeństw, na jakie narażana jest współczesna rodzina i z chęci zwrócenia uwagi na tle niebezpieczeństwa w celu zmobilizowania działań przeciw nim.
Lepsza lub gorsza egzystencja rodzinna wiąże się bezpośrednio z jakością ich życia oraz warunkuje w znacznej mierze stopień funkcjonowania społeczeństwa.
Społeczeństwo lub gorsza egzystencja rodzinna wiąże się bezpośrednio z jakością ich życia oraz warunkuje w znacznej mierze stopień sprawności funkcjonowania społeczeństwa.
Społeczeństwo globalne wpływa na rodzinę, odpowiednio modyfikując jej strukturę, funkcjonowanie, z kolei modyfikowana rodzina wywiera wpływ na społeczeństwo. W okresie preiindustrialnym praca stanowiąca podstawę utrzymania wykorzystana była na terenie domu rodzinnego.
W okresie industrializacji- mąż wychodzi z domu do pracy, żona też i po trzecie na skutek umasowienia nauczania pozalekcyjnego rozwój szkolnictwa dzieci wychodzą do szkoły. Członkowie rodziny wychodzą w obrębie środowiska, które wypełniają znaczną część ich życia, są źródłem specyficznych doświadczeń, różnych dla poszczególnych członków rodziny. Różnicują się ich postawy rodzinne. Następuje modyfikacje ról społecznych w rodzinie większa swoboda żon i dzieci. Wzrosła autonomia jednostek wewnątrz rodziny. Więcej żon pracuje. Emancypacja dzieci. Wzrosła liczba pozarodzinnych instytucji i środowisk oddziałujących,,, w sposób zróżnicowany na rodziny. Każdy z członków rodziny w coraz większej mierze żyje swoim życiem.
Współczesne rozwinięte społeczeństwa oferują jednostkom, członkom rodzin zwiększony zestaw dóbr związanych z życiem rodzinnym, a także konkurencyjne cele, które może podjąć jednostka.
Kształtuje się nowa hierarhia dóbr rodzinnych. Znaczenie zyskała satysfakcja z życia
Małżeńskiego i rodzinnego. Za podstawowy warunek satysfakcji małżeńskiej uznano
długotrwałą miłość. Jeśli miłość wygaśnie, pewna część współmałżonków czuje się upoważniona do ponownego poszukiwania szczęścia w następnych związkach, dobro dzieci uznając za rzecz drugorzędną.
Drugim obok indywidualizacji ważnym zjawiskiem życia rodzinnego jest wzrost wymagań, co do jego jakości. Obecnie istnieje przekonanie, że życie małżeńskie ma sens, jeśli daje satysfakcję współmałżonkom. Naczelnym dobrem stała się nie tyle trwałość rodziny, ile jakość w jej ramach.

  1. Zagrożenia w funkcjonowaniu rodziny o charakterze mikro i makrospołecznym (w skali globalnej i w skali Polski) (czynniki dezintegrujące życie rodziny).

ZAGROŻENIA STRUKTURALNE I FUNKCJONALNE W SKALI MIKRO, MAKRO I MEZOSPOŁECZEŃSTW - zagrożenia strukturalne wiąże się z rodziną. Zagrożenia funkcjonalne - wszystko, co dzieje się w rodzinie to skala mikro. Marko natomiast to całe społeczeństwo.

Marginalizacja - zagadnienie znane od dawna wyra,ane w nowych pojeciach.

Odnosi sie do realnych procesów społecznych, kwestii społecznych, problemów społecznych,

zjawisk i grup społecznych.

Marginalizacja zwiazana z deprecjonowaniem znaczen i pozycji, dokonujacych sie przez

ograniczenie dostepu do udziału w powszechnie szanowanych i poszukiwanych dobrach:

materialnych, kulturowych, politycznych ( np. wykształcenie, władza, dostep do instytucji

ochrony zdrowia itp.)

Marginalizacja jako

- proces społeczny - ujecie historyczne, stan ,ebraczy - historia biedy

- -przyczyna i skutek przemian społeczno politycznych, degradacja jednych grup,

uprzywilejowanie innych

- zmiana pozycji statusu, udziału w społecznym podziale dóbr i wartosci, ograniczane

prawa, i potrzeby

- marginalizacja jako odrzucenie, czasami jako indywidualny wybór

Przyczyny marginalizacji;

makrospołeczne, mezospołeczne, indywidualne, jawne, ukryte, zamierzone, niezamierzone

- Mikro - socjalizacja w biedzie, kultura biedy,

- Mezo- obszary społecznie i kulturowo zmarginalizowane ( centrum i peryferie)

- Makro - czynniki sprzyjajace marginalizacji, (wykształcenie, status materialny,

zarobki - czynniki statusu społecznego), zmiany gospodarki rynkowej,

Grupy zmarginalizowne, wykluczane, naznaczane inne:

- Kobiety i dzieci

- Biedni

- Bezrobotni,

- Bezdomni,

- Niepełnosprawni

- Cudzoziemcy

- Mniejszosci narodowe i etniczne

- Mniejszosci religijne

- Mniejszosci seksualne

- Chorzy psychicznie, społeczni „wariaci”

Zródła marginalizacji

Szkoła jako zródło marginalizacji

ZAGROŻENIA STRUKTURY I FUNKCJONOWANIA WSPÓŁCZESNEJ POLSKIEJ RODZINY

1.Pogarszające się warunki materialne: degradacja ekonomiczna rodzin bezrobotnych, wielodzietnych, niepełnych, samotnych matek, bezdomność,

2. Mediatyzacja życia rodzinnego: dezintegracja i dezorganizacja życia rodzinnego za sprawą pozornego bycia razem podczas oglądania tych samych programów TV w tym samym pomieszczeniu.,

3. Zjawiska dewiacyjne oraz patologie społeczne.: alkoholizm, przemoc, przestępczość członków rodziny, agresja werbalna, instrumentalna, prostytucja, narkomania

4. Dezorganizacja strukturalna polskich rodzin: spowodowana rozpadem rodziny na skutek śmierci jednego z rodziców, rozwodu, separacji, długotrwałej nieobecności rodziców lub jednego z nich. Może wystąpić trudność w realizowaniu funkcji ekonomicznej oraz socjopsychologicznej rodziny.

5. Dezintegracja życia emocjonalnego w rodzinie: osłabienie kontaktów między rodzicami a dziećmi, zamykanie się tylko w kręgu rodzinnym, prywatność, malejąca spójność emocjonalna, osamotnienie dziecka

0x01 graphic

Wydawać by się mogło, że w rodzinie pełnej, mieszkającej w dobrych warunkach, nie dotkniętej alkoholizmem, bezrobociem czy ciężką chorobą nie ma podstaw do mówienia o dziecięcej samotności. W mentalności ludzi nadal istnieje stereotyp, iż problemy dotykają tylko rodziny zagrożone patologią, rodziny niepełne, a także (może przede wszystkim) instytucjonalne formy opieki: domy dziecka, rodziny zastępcze itp. Pedagodzy wiedzą już, że to stereotyp. Przeprowadzone badania dowodzą, iż w rodzinach mających dzieci w wieku 0-14 lat aż 77% ojców i ponad połowa matek nie poświęca czasu na kontakt z dzieckiem. Obok czasu wyłącznego ( gdy rodzic spędza go wyłącznie z dzieckiem) istnieje jeszcze tzw. czas towarzyszący, podczas którego rodzic zajmując się czymś innym pilnuje dziecka. W tym czasie towarzyszącym co piąta matka dochodzi do 3,5 godz łącznej opieki nad dzieckiem, a co dziesiąty ojciec do ok. 2 godz. na dobę.

Badania, o których tu mowa przeprowadzono w 1978r. i choć minęło prawie ćwierć wieku nie sądzę, aby wskaźniki te poprawiły się choć trochę, posunę się wręcz do stwierdzenia, że na pewno się pogorszyły. Decydujący wpływ na to ma zmieniający się styl życia i niedocenianie przez rodziców psychicznych potrzeb dziecka. Można więc stwierdzić, że po okresie wczesnodziecięcym, wymagającym zwiększonej opieki, czas bezpośrednich kontaktów rodziców z dzieckiem maleje do bardzo niekorzystnych, z punktu widzenia rozwoju psychicznego dziecka, rozmiarów.

Podkreślić tu należy nie tylko długość, ale i jakość tych kontaktów. Niemowlę potrzebuje go więcej ze względu na wymogi pielęgnacyjne, dziecko szkolne potrzebuje go tyle, ile zawierają zwierzenia i pytania nurtujące je w związku z rozszerzaniem się życiowego terenu doświadczeń. Jeśli na te pytania nie ma czasu lub nie ma kto odpowiedzieć, dziecko czuje brak oparcia w osobach bliskich, pozostaje ze swymi problemami samo. U dzieci, które dysponują już zaczątkiem myślenia refleksyjnego, powstaje w takich sytuacjach nie tylko odczucie osamotnienia, lecz także jego gorzka świadomość. Dziecko zdaje sobie sprawę, że nie jest w tej chwili ważne, że nie liczą się jego kłopoty i radości, rodzice nie chcą o nich słyszeć. Nie móc się podzielić radością jest czasem dotkliwsze, aniżeli nie móc się podzielić kłopotem.

Coraz szybsze tempo życia, walka o polepszenie bytu, nagminny brak czasu rodziców sprawia, że starają się oni rekompensować braki w stosunkach emocjonalnych z dziećmi zapewniając im życie na wysokim poziomie ekonomicznym. Jednakże wiadomo, że samotność osoby dorosłej bierze swój początek w samotności dziecka, wobec którego nie zostały zaspokojone potrzeby emocjonalne. "Rozmowa z wyłączeniem przeszkadzających jej czynności, poświęcona tylko dziecku, stwarza klimat wyłączności, a przez to nadaje wyższą rangę sprawom, które z dzieckiem omawiamy". Wtedy może ono mieć pewność, że traktujemy jego sprawy poważnie, będzie rosło jego zaufanie i świadomość, że nie jest same w duchowym tego słowa znaczeniu.
Rodzice często zapominają (lub może nie zdają sobie sprawy) jak ważną rzeczą jest mówienie o swoich uczuciach i słowne zapewnianie dziecka o swej miłości do niego. Dziecko potrzebuje to usłyszeć i upewnić się, pomaga mu to zaspokoić potrzeby miłości oraz bezpieczeństwa. Gdy te potrzeby nie są zaspokojone, powstaje u niego lęk przed osamotnieniem.

Mówiąc o dysfunkcjonalności rodziny, czyli nie wywiązywaniu się z podstawowych funkcji przypisanych rodzinie, należy określić te funkcje. Stanisław Kawula wskazuje na 4 podstawowe funkcje rodziny, tj. funkcję biologiczno-opiekuńczą, kulturalno-towarzyską, ekonomiczną i wychowawczą.

Rola małżonków nie kończy się z chwilą narodzenia dziecka. Zapewnienie właściwych warunków rozwoju, dostarczanie pożywienia, ubrania, zapewnienie warunków snu i wypoczynku itd. należą do obowiązków obojga rodziców. Jak dotąd inne formy życia społecznego nie przejmują od rodziny funkcji biologiczno-opiekuńczej i z pewnością nigdy jej w tym względzie nie zastąpią.

Rodzina jest również miejscem życia kulturalnego i towarzyskiego. Organizacja wypoczynku, zabawy, rozrywki, odbioru dóbr kulturalnych itp. należy do zasadniczych treści życia rodzinnego.

Rodzinę zgodną i nie rozbitą można poznać choćby po tym, że prowadzi wspólne gospodarstwo domowe, stanowi wspólną jednostkę ekonomiczną, dostarcza środki niezbędne do życia wszystkim jej członkom, wyposaża mieszkanie w odpowiednie sprzęty, urządzenia i produkty.

Rodzina jest także instytucją, która wychowuje dzieci i w której wychowują się także wzajemnie pozostali jej członkowie.

Dla ogólnego funkcjonowania rodziny niezbędne jest życie emocjonalne, które przenika wszelkie aspekty życia oraz stosunki panujące pomiędzy poszczególnymi osobami. Więzi tych nie udało się dotychczas zapewnić w innej postaci, niż tylko przez stosunki wewnątrzrodzinne. Dowodem na to jest tzw. choroba sieroca, dotyka dzieci pozbawione więzi emocjonalnych z rodzicami.

O opiece rodzinnej mówimy ze względu na jej specyficzne walory. Ich istota polega na tym, że normalnie funkcjonująca rodzina stanowi układ najbardziej korzystny i najlepiej dostosowany do potrzeb ponadpodmiotowych. Nadaje jej to specyficzne wartości, generalnie niezwykle trudne lub wręcz niemożliwe do zastąpienia przez inne formy opieki. Co zatem sprawia, że rodzina jest tak specyficzną forma współżycia ludzkiego? Zbigniew Dąbrowski wyróżnia szereg potrzeb, których pełne zaspokojenie warunkuje wszechstronny rozwój, a które mogą być w pełni zaspokajane tylko w rodzinie. Są to:

-Potrzeba akceptacji takim, jakim się jest, niezależnie od posiadanych wad i braków

- Potrzeba bezpieczeństwa, polegająca na konieczności ciągłego zachowywania stanu nienaruszalności cenionych wartości związanych bezpośrednio z własną osobą (życie, zdrowie, wolność osobista, rozwój) oraz z osobami najbliższymi w rodzinie

- Potrzeba przynależności i miłości, poczucie bycia kochanym, uznawanym za kogoś niezastąpionego, drogiego, a także poczucie intymnej więzi emocjonalnej

- Potrzeba pozytywnego oddźwięku psychicznego, będącego oczekiwaniem od otoczenia zrozumienia i podzielania pobudek naszego działania, dążeń, pragnień, radości, współodczuwanie naszych stanów psychicznych, syntonii emocjonalnej tak, aby zrodziło się poczucie wspólnoty duchowej, w której nic co nasze nie jest obce pozostałym członkom rodziny

- Potrzeba uznania dla wszystkich pozytywnych poczynań, zaangażowania, wysiłku, twórczej inicjatywy, wyrażonych w codziennych zachowaniach

- Potrzeba wyłączności, tak ze względu na posiadanie tak wysoko cenionych wartości jak matka, ojciec, ich uczucia rodzicielskie, posiadanie swego niepodzielnego "miejsca w sercu" osób najbliższych, jak również w znaczeniu bycia w pewnym sensie "tą jedyną" osobą w myślach i uczuciach tych, na których nam zależy

- Potrzeba ekspresji emocjonalnej jako konieczność wyrażania własnych stanów emocjonalnych, uczuć, dokonanie "spowiedzi serca"

- Potrzeba pomocy i oparcia w chorobie, chwilach rozterek duchowych i załamania psychicznego, w osiąganiu niełatwych celów życiowych

- Potrzeba intymności i rozluźnienia, która pozwala na rozwinięcie czysto osobistej sfery życia, na egzystencję w swym własnym "małym świecie", będącym swoistym azylem przed wszelkimi przeciwnościami skomplikowanego współczesnego życia

- Potrzeba stabilizacji, której treścią - przede wszystkim w odczuciach dzieci - jest nastawienie na pewną stałość i niezmienność najbliższego otoczenia, trwania w określonej strukturze i kształcie osób, rzeczy i zjawisk

- Potrzeba dobrej perspektywy, na którą składa się oczekiwanie pomyślności życiowej na dalszych etapach życia

Przytoczyłam dość szeroko klasyfikację Z. Dąbrowskiego, ponieważ chcę zwrócić uwagę na wieloaspektowość oddziaływań rodziny na członków tej rodziny. Tylko zaspokajanie wszystkich tych potrzeb warunkuje w miarę pełny i wszechstronny rozwój osoby, szczególnie osoby bardzo młodej. Klasyfikacja ta wydaje mi się na tyle trafna, iż zwraca uwagę na ważne aspekty, rozumiane dużo szerzej od potocznego pojmowania opieki rodzinnej (zaspokajania potrzeb bytowych i ekonomicznych). Dziecko w rodzinie oczekuje zaspokajania właśnie potrzeb wyższego rzędu, mimo że nie zawsze potrafi je nazwać. Często słyszy ono od rówieśników czy kolegów: "Czego jeszcze chcesz? Masz gdzie mieszkać, co jeść, jesteś dobrze ubrany a na urodziny dostałeś nową drukarkę do komputera. Nie narzekaj!" Zapominamy, że dla dorastającej dziewczyny niezmiernie ważne jest, by mieć komu opowiedzieć o swoich wewnętrznych odczuciach, a kolejne markowe spodnie są tylko sposobem rekompensaty za błędy i wyrzuty sumienia dorosłych. Brak więzi uczuciowych w rodzinie, wzajemnej akceptacji, zaufania, wewnętrznej spójności, odrzucenia, może być czynnikiem znacznie bardziej patogennym niż niedostatek w sensie materialnym.

Jak zatem pomóc i wspierać rodzinę? Jakich rad udzielać rodzicom, którzy chcieliby poprawić swoje kontakty z dziećmi i ogólnie stosunki wewnątrzrodzinne? Jak nie dopuścić do sytuacji, w której członkowie rodziny będą się czuli w tejże rodzinie obco, samotnie? Jak uniknąć błędów wychowawczych rzutujących na całe późniejsze życie osobiste i duchowe młodej osoby? Zwróćmy uwagę na kilka aspektów, które pomogą (choćby częściowo) odpowiedzieć na te pytania.

Zagrożeniem dla funkcjonowania rodziny jest jej dezintegracja, występująca w sferze kontaktów interpersonalnych, interakcji i więzi emocjonalnych, a także w obszarze systemu wartości tak rodziny jako jedności, jak i poszczególnych jej członków. W literaturze przedmiotu pojęcie dezintegracji rozumiane jest jako rozpad wewnętrznych więzi integracyjnych. W rodzinach obserwuje się wyraźne osłabienie kontaktów między rodzicami i dziećmi, brak wzajemnego zaufania, malejącą spójność emocjonalną, rozluźnienie więzi wspólnotowych. Zmiana stylu życia, procesy urbanizacji i inne wymogi współczesności prowadzą do coraz częstszego poczucia osamotnienia. Zjawisko to przyczynowo wiąże się ze zmianami miejsca zamieszkania, z przebywaniem w różnych środowiskach, nieobecnością w rodzinie przez wiele godzin w ciągu dnia.

Chciałabym zwrócić uwagę na pewne sposoby postępowania rodziców, które wypaczają uczucia dziecka prowadząc do poczucia krzywdy i osamotnienia. O postępowaniu tym pisze szerzej Stanisław Gerstman . Są to:

- niezgoda rodziców - dziecko bardzo silnie odczuwa brak więzi emocjonalnej między ojcem i matką, pogłębia się u niego brak poczucia wspólnoty, wzajemnej solidarności i życzliwości. Sprawa komplikuje się, gdy w liczniejszych rodzinach starsze dzieci zostają wciągnięte w sprawy toczące się pomiędzy rodzicami. Rodzeństwo dzieli się wtedy na obozy (część trzyma stronę ojca, część matki), nasilają się spory pomiędzy rodzicami a przeciwnymi obozami, a także pomiędzy rodzeństwem;

- brak wzajemnego szacunku we współżyciu rodziców - niewłaściwy sposób odnoszenia się do siebie, wulgaryzmy, lekceważący ton rozmów, ciągłe pretensje itp. uczą niewłaściwych postaw, podważają autorytet, nie tylko rodziców;

- zbyt szybkie tempo życia rodziny - gdy wszyscy gdzieś się spieszą, mijają się w drzwiach, nie ma czasu na rozmowy, a informacje wymieniane są lakonicznie, bądź osoby porozumiewają się przy pomocy listów, często o bardzo zawężonej formie. "Obiad jest w lodówce" nie znaczy to samo, co "Nie chcę, żebyś był głodny, gdy przyjdziesz ze szkoły". Taki tryb życia wywołuje protest i rozdrażnienie, a w dalszej części postawę zobojętnienia i lekceważenia;

- rozpieszczanie jedynego dziecka - rodzice chcą doraźnie zapewnić dziecku możliwie najwięcej radości, w rezultacie nie mają określonego celu wychowawczego. Często porządek rodziny nie koreluje z porządkiem świata poza domem, co prowadzi do rozbieżności pojmowania świata i utrudnia życie w społeczeństwie. Pojawia się frustracja, gniew, co prowadzi do poczucia osamotnienia;

- rozpieszczanie jednego dziecka w liczniejszej rodzinie - u reszty rodzeństwa budzi gniew, poczucie niesprawiedliwości i odrzucenia, u wyróżnionego dziecka natomiast może wypaczać pojmowanie innych ludzi, a także rozluźnia więzi z rodzeństwem i powoduje konflikty między nimi.

Zachowania te, często nieświadome, pogłębiają samotność dziecka, utwierdzają je w przekonaniu, że są mniej kochane i nie do końca potrzebne.

W książce pt. "Toksyczni rodzice" Susan Forward opisuje przypadek Lesa, na którego rodzice przerzucili dużą część obowiązków i prac do nich należących. Takie odwrócenie ról, przeniesienie odpowiedzialności na małoletnie dziecko, prowadzi do szeregu zmian w jego osobowości, procentując na dorosłe życie. Dziecko zarzucone pracą, zadaniami, z którymi nie jest w stanie sobie poradzić, czuje się nie tylko źle w swojej rodzinie. Zakłóca to jego kontakty z otoczeniem, choćby z powodu braku czasu, rodzi w nim odruch udowadniania swojej wartości, a najczęściej prowadzi do osamotnienia, pozostawania samemu ze swoimi problemami, marginalizacji własnych spraw na rzecz rodziny. Brak realizacji podstawowych funkcji rodziny prowadzi do deprywacji emocjonalnej, odbijającej się echem na całe życie dziecka.

Postawa odrzucenia dziecka ujawnia się zazwyczaj w trzech postaciach: zaniedbywaniu dziecka, surowości w postępowaniu oraz w sztywności, chłodnym go traktowaniu i niezadowoleniu z takiego dziecka, jakim ono jest. Postawa odtrącenia dziecka wynika z braku miłości i charakteryzuje się oziębłością uczuciową, brakiem ciepła rodzinnego. Postawę zaś unikania kontaktu z dzieckiem cechuje ubóstwo uczuć lub obojętność uczuciowa rodziców. Odtrącenie dziecka przez rodziców, unikanie z nim kontaktów prowadzi do tzw. „ucieczki psychicznej” dziecka. Podstawą tego zjawiska jest przeżywanie lęku, jaki budzą w dziecku rodzice swoim postępowaniem.
Bez względu na formę pomocy, jaką przyjmiemy, należy pamiętać o 3 cechach, których posiadanie stanowi warunek skuteczności udzielanej pomocy. Są to empatia, ciepło i autentyczność.

Słownik Longmana określa empatię jako "możliwość lub stan wyobrażenia sobie siebie jako innej osoby i dzielenia z nią jej myśli i odczuć". To zdolność wczucia się w świat innej osoby tak, jakby był on naszym własnym światem, jednak z zastrzeżeniem "tak jakby".

Ciepło, nazywane bezwarunkowo życzliwym spojrzeniem, akceptacją, to respektowanie człowieka, szanowanie go za jego niepowtarzalność i indywidualność.
Autentyczność, inaczej prawdziwość, to swobodny sposób porozumiewania się, bezpośredniość, szczerość, pozostanie sobą bez udawania. Zachęca się tym samym drugą osobę, by w stosunku do nas też była szczera i autentyczna, nie udawała i niczego nie ukrywała.

Reasumując, najczęstszym skutkiem braku związków społecznych, w tym związków z rodziną, jest poczucie osamotnienia, częste bądź powtarzające się, bądź intensywne na tyle, by sprawiać, że jednostka staje się podatna na pojawianie się u niej zaburzeń emocjonalnych. U osób z poczuciem osamotnienia ulega obniżeniu zdolność do akceptacji, efektywnego działania, występują trudności w funkcjonowaniu osobistym, zawodowym i społecznym. Najważniejsze okazują się tu związki interpersonalne w rodzinie. Pomoc będzie więc nakierowana na pracę z rodziną, naprawę jej wewnętrznego funkcjonowania, poprawę kontaktów między poszczególnymi członkami rodziny. W rodzinie, w której występują małoletnie dzieci (a takich w szczególności ta praca dotyczy), winą za zjawisko osamotnienia dziecka obarcza się dorosłych - to oni wszakże powinni realizować zadania nałożone na nich w związku z faktem bycia rodzicami.

W pracy tej nie pisałam o rodzinach niepełnych, patologiach, rozwodach, ale chciałam zajrzeć w głąb z pozoru poprawnie funkcjonujących rodzin, rodzin, w których rodzice pracują, dzieci codziennie chodzą do szkoły, i dobrze się uczą, w lodówce jest zawsze coś do chleba. Taka rodzina zaspokaja potrzeby biologiczną, ekonomiczną, ale czy w każdej jest czas na codzienną rozmowę o tym, co dziecko przeżyło w szkole, czego się nauczyło? Czy rodzice dają mu szansę ekspresji własnych emocji? Czy dziecko ma pewność, że w przypadku choroby, wypadku, będzie miało oparcie w tacie, ciężko na co dzień pracującym?

Mam nadzieję, że aspekty, na które zwróciłam uwagę w tej pracy, posłużą jako refleksja nad postawami rodzicielskimi dorosłych, którzy chcą poprawić więzi we własnych rodzinach. Zdaję sobie sprawę, iż okazji do pomocy takim rodzinom jest niewiele, ponieważ rzadko zdarza się, by ktoś zwracał się o pomoc ze względu na niewłaściwe funkcjonowanie rodziny. Jednakże problem ten może być składową większego problemu, elementem, na który warto zwrócić uwagę podczas pracy pracownika socjalnego. Ta praca to także refleksja nad kształtem przyszłości młodej osoby, która staje u progu dorosłego życia i wyborem dróg i sposobów budowania własnej rodziny, bez powielania błędów i potknięć starszego pokolenia.

  1. Scharakteryzuj dwa typy zbiorowości (przedstaw różnice między nimi): spontaniczne (wspólnota) i celowe (stowarzyszenie).

Ferdynand Tonnies „Gemeinschaft iGesselschaft”

Wspólnota:

Stowarzyszenie:

  1. Zdefiniuj pojęcie środowiska lokalnego; jakie cechy/właściwości środowiska lokalnego decydują o sile jego oddziaływania wychowawczego (socjalizacyjnego)? (Ewentualne odniesienia do książki: Szkic do portretu Ślązaczki).

ŚRODOWISKO LOKALNE - gromada ludzi zajmująca ograniczone, względnie izolowane terytorium, posiadających wspólną tradycje, wartości, symbole, instytucje usługowe i kulturowe, świadomych jedności i odrębności, gotowości do wspólnego działania, żyjących w poczuciu przynależności i wewnętrznego bezpieczeństwa. To mała ojczyzna, habitat, wspólnota, społeczność, lokalna przestrzeń życia (osiedle, wieś, obszar geogr.). To również zespół czynników wpływających i wyznaczających kierunek rozwoju jednostki.

ŚRODOWISKO LOKALNE wg Ireny Lepalczyk - teren przestrzennie wydzielony, w którego skład wchodzą, oprócz mieszkań, wszelkie urządzenia usługowe, socjalne i kulturalne, uzależnione od potrzeb i struktury społeczno-demograficznej mieszkańców. W środowisku lokalnym rozwijają się grupy społeczności lokalnej będące podstawa tworzenia się więzi i współzależności międzyludzkich ułatwiające kształtowanie się osobowości dzieci, młodzieży i dorosłych. W środowisku lokalnym ujawniają się i kształtują siły społeczne.

Środowisko lokalne i jego funkcje socjalizacyjne.
-Środowiskiem lokalnym nazywamy zbiór ludzi zamieszkujących niewielkie terytorium oraz stworzoną przez nich kulturę, stosunki społeczne i otoczenie przyrodniczo-materialne. Składnikami środowiska lokalnego są wspólne instytucje, symbole i wartości. Cechami tego środowiska są poczucie odrębności i izolacji, jednolitości zawodowej i ekonomicznej, tożsamości etnicznej i kulturowej. Dominacja więzi osobowych nad rzeczowymi pozwala na powszechna identyfikację członków oraz sprawowanie osobowej i rygorystycznej kontroli. Istotą świadomości społecznej środowiska lokalnego jest poczucie jedności wspólnoty i aprobującego uczestnictwa. Zewnętrznym wyrazem jedności jest zdolność do zbiorowego działania w obronie, rozwiązywania i osiągania wspólnych celów i interesów publicznych.
Środowisko lokalne oprócz zbiorowości społecznej zamieszkującej niewielki, względnie zamknięty obszar, oznacza również cały system instytucji służących organizacji życia zbiorowego takich jak kościół, szkoła, instytucje usługowe, urządzenia socjalne lub rekreacyjne oraz mechanizmy regulujące zachowania jednostkowe i stosunki międzyludzkie, a więc obyczajowość, normy moralne, autorytety i wzory zachowań.
Do właściwości tworzących system socjalizacji członków społeczności lokalnej należą:
- tożsamość etniczna, religijna i kulturowa,
- zasada odrębności, izolacji, kontroli grupy nad jednostką i powszechnej identyfikacji członków,
- jednolitość (względna) ekonomiczna i zawodowa.

Aby daną zbiorowość identyfikować jako lokalną należy sprawdzić czy spełnia ona takie kryteria:
- postrzeganie swojego środowiska jako akceptowanego miejsca, sposobu życia zbiorowego (aprobująca świadomość uczestnictwa),
-poczucie wzajemnej niezbędności, świadomość wspólnego interesu zbiorowości terytorialnych, świadomość pewnych powinności etycznych wobec otoczenia.
Dwa klasyczne warunki kształtowania się więzi społecznych to:
- styczność przestrzenna ( to postrzeganie obecności drugiego człowieka jako pewnej stałej, to świadomość potencjalnego, ustawicznego kontaktu z drugim, konkretnym człowiekiem, to wreszcie postrzeganie jego przypisania do naszej przestrzeni życia),
- łączność psychiczna ( oznacza gotowość nawiązywania kontaktów trwałych, związków bezinteresownych z innymi ludźmi ze swego lokalnego otoczenia w sytuacjach wyzwalających w nas uczucie empatii, bliskości, aprobowanej zależności).


SIŁY SPOŁECZNE - (jednostkowe lub zbiorowe) są napędem środowiska. Od ich witalności zależeć będzie to czy dzieje się coś dobrego czy złego, nawet, jeśli nic się nie dzieje.

CECHY ŚRODOWISKA LOKALNEGO:

1) Wyraźne granice terytorialne.

2) Występują grupy o charakterze wspólnotowym, świadome swej przynależności.

3) Występuje poczucie jedności i wspólne działanie w przypadku zagrożeń

4) Istnieje system kontroli społecznej.

5) Funkcjonują jawne siły społeczne.

6) Sieć stosunków rzeczowych i osobowych nie ingeruje w sferę życia prywatnego.
7) Tożsamość etniczna, religijna, kulturowa,
8) Poczucie odrębności i względnej izolacji, kontroli grupy nad jednostką i powszechnej identyfikacji członków.
9) Poczucie przynależności, więzi, względna jednolitość ekonomiczna i zawodowa.

ROZLUŹNIENIE WIĘZI LOKALNYCH:

1) Rozluźnienie więzi międzyludzkich.

2) Większa autonomia jednostki.

3) Kult indywidualizmu.

4) Zanik instytucji sąsiedztwa.

5) Brak zaufania i stabilności.

6) Brak znaczenia kontroli społ.

7) Zmniejszenie się horyzontu postrzegania.


CELE I ZADANIA ŚRODOWISKA LOKALNEGO:

1) Przybliżenie humanistyczno - uniwersalnych, chrześcijańskich, narodowych, regionalnych itp. wartości.

2) Optymalne zaspokajanie potrzeb wyższych społeczno-kulturalnych.

3) Tworzenie sprzyjających warunków dzieciom, młodzi i dorosłym doprawiania i rozwijania aktywności intelektualnej, opiekuńczej.

4) Wspieranie i wzmacnianie rodziny jako środowiska społeczno - wychowawczego.

5) Przekształcanie i modernizacja środowiska lokalnego.

Szkic do portretu Ślązaczki... to praca, która stanowi wartościowy wkład do badań losów kobiet w Polsce. Autorka zebrała wywiady ze Ślązaczkami urodzonymi w pierwszej i drugiej dekadzie XX wieku. Przedmiotem analizy uczyniła ich dzieciństwo i młodość, ale także współczesność: życie obecne, ich osobistą świadomość i wiedzę, ukształtowane przez uczestnictwo w życiu społecznym. Dobrze wybrano teren obserwacji - Górny Śląsk, ze względu na mocny na tych terenach, tradycyjny i w wielu książkach gloryfikowany model rodziny. Te starsze kobiety należały zawsze do niemej części tradycyjnej śląskiej społeczności.
Książka należy do nurtu refleksji feministycznej, która rozwija się w Polsce coraz intensywniej od lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Przyjęcie tej perspektywy pozwala spojrzeć na rodzinę śląską zupełnie inaczej, aniżeli czyniono to do tej pory. Autorom prac gloryfikującym tradycyjne rodziny Elżbieta Górnikowska-Zwolak zarzuca niewrażliwość na ciężar losu kobiety i idealizowanie ich pozycji w rodzinie. Ujawnia opresyjny w stosunku do kobiet charakter tradycyjnej obyczajowości śląskiej. Szkic do portretu Ślązaczki... przywraca kobiety historii i kulturze Śląska, przywraca właściwa rangę ich działaniom.

0x01 graphic


 Elżbieta Górnikowska-Zwolak
 

Te pierwsze, to transformacja polityczna i gospodarcza w Polsce, która pociągnęła za sobą zmiany społeczne i kulturowe. Restrukturyzacja gospodarki podjęta w latach 90. w województwie śląskim (ówczesnym katowickim) wiązała się z likwidacją miejsc pracy, głównie w przemyśle ciężkim, górnictwie i hutnictwie. Zamykaniu kopalń towarzyszyły obniżenie statusu materialnego i socjalnego górników, ich prestiżu społecznego, bezrobocie. Zachodzące zmiany w największym stopniu dotknęły tradycyjną śląską rodzinę robotniczą - wpływając na zmianę ról pełnionych przez kobietę i mężczyznę w rodzinie.

Drugi rodzaj uwarunkowań, przyczyna transformacji ról rodzinnych - o charakterze globalnym — to nasilający się trend w kierunku indywidualizacji życia; małżeństwo jawi się jako osobiste przedsięwzięcie niegwarantujące powodzenia (dzisiaj kobieta nie może już z pełnym przekonaniem powiedzieć, jak niegdyś: Jo się wydom za monż i się byda miała dobrze). Ten nowy, indywidualny porządek małżeństwa jest powiązany z szerszym otoczeniem (zwłaszcza prawnym), takim, jak wymagania rynku pracy czy systemu edukacyjnego.

Zmiany, jakich jesteśmy świadkami po 1989 roku, przyczyniły się do definitywnego zamknięcia pewnego okresu w historii Śląska. Tradycyjna rodzina robotnicza schodzi ze sceny, a wraz z nią oddala się i zamazuje wyrazisty wcześniej i jednoznaczny obraz kobiety śląskiej; kobiety, której nie sposób postrzegać inaczej, jak tylko w powiązaniu z rodziną. Zwróćmy się więc na moment ku przeszłości i przypomnijmy tę dawną rodzinę.
W tradycyjnych rodzinach górniczych - bo o nich chcę mówić - utrzymywał się szczególny klimat społeczny wytwarzany przez stały związek z zawodem. Zawód górnika obejmował wielu mężczyzn w rodzinie bliższej i dalszej; nie tylko przechodził z ojca na syna, także w obrębie tego samego pokolenia wykonywało go równocześnie kilku członków rodziny. Również żony górników pochodziły w większości z tych samych środowisk zawodowych, a liczni bracia obojga małżonków oraz mężowie ich sióstr przeważnie pracowali w górnictwie. Wliczając jeszcze krewnych dalszego stopnia, z którymi utrzymywano kontakty - wszystkie te rodziny i osoby tworzyły jednorodne społeczności krewnych, bytujące w identycznych warunkach, przepojone tymi samymi treściami życia codziennego i świątecznego. Subkultura górnicza funkcjonowała równocześnie w kilku przestrzeniach; najbliższe z nich - dla kobiet - to: przestrzeń życia rodzinnego (mieszkanie), familok (domostwo wielorodzinne), wspólne podwórko. Zintegrowanie tych przestrzeni potęgowało siłę ich oddziaływania, a życie, które w nich pulsowało regulowane było rytmem i czasem pracy mężczyzn w kopalni. Rodzina górnicza była cząstką społeczności lokalnej i społeczność ta odgrywała niebagatelna rolę w egzekwowaniu obowiązujących społecznie wzorów zachowań, dyscyplinowaniu poszczególnych osób.
Układ pozycji członków tradycyjnej rodziny robotniczej oparty był na podziale zadań wynikającym z zasadniczych funkcji rodziny: ekonomicznej i opiekuńczo-wychowawczej. Najwyższe miejsce w owej hierarchii wewnętrznej zajmował mężczyzna, jego pozycja wynikała z roli głównego lub jedynego żywiciela - jako mąż i ojciec odpowiadał za byt członków rodziny. Autorytet ojca był niepodważalny, należał mu się szacunek ze strony pozostałych domowników, zwłaszcza dzieci. Kobieta, jako żona i matka, była podporządkowana mężczyźnie, pełniła funkcję domowo-rodzinną. Jej obowiązkiem było organizowanie i prowadzenie gospodarstwa domowego oraz wychowanie i opieka nad dziećmi. Nawet w sytuacji, gdy pracowała z mężem na gospodarstwie rolnym lub angażowała się w działalność zarobkową, to głównie na niej spoczywała odpowiedzialność za wychowanie dzieci; małymi dziećmi zajmowała się niemal wyłącznie matka. Ona wpajała dzieciom zasady moralne oraz obowiązujące w środowisku robotniczym postawy i wartości, starała się by dzieci się uczyły. Kobieta była tą osobą, która przede wszystkim kształtowała atmosferę uczuciową i dla jej członków stanowiła główne moralne oparcie, tym bardziej, że mąż z powodu obowiązków w pracy i tak większość czasu spędzał poza domem, często nie orientując się w szczegółach życia domowego. To zatem kobieta zapewniała ciepło rodzinne, była ośrodkiem więzi osobistych, integrowała członków rodziny, była - używając określenia Wandy Mrozek - kierownikiem i animatorem grupy pierwotnej.
Zakres odpowiedzialności i współudział męża w zadaniach dotyczących prowadzenia gospodarstwa domowego i wychowania dzieci był znikomy, przy czym - oprócz obiektywnych sytuacji, jak praca zawodowa - dużą rolę odgrywał tu także obowiązujący wzór roli życiowej kobiety i schematyczny podział zajęć w rodzinie na „babskie” (kobiece) i „chłopskie” (męskie). Udział męża w zajęciach przynależnych kobiecie nie był dopuszczalny z punktu widzenia kanonów obyczajowych, obwarowujących jego rolę jako głowy rodziny specyficznymi pojęciami prestiżu i autorytetu.
Śląska rodzina robotnicza to świat wyraźnie podzielony na dwa autonomiczne obszary: męski i kobiecy, z których każdy ma przypisane mu problemy i radości. Pomostem między tymi dwoma obszarami jest prokreacja, nie będąca rezultatem świadomej decyzji - jak współcześnie, świadomego wyboru życiowej roli (matki, ojca), lecz będąca raczej oczywistą koleją rzeczy, na którą przychodzi czas w określonym momencie życia. Tym, co łączy, jest również cel rodziny - zaspokojenie podstawowych potrzeb jej członków, dobra organizacja pracy oraz wypełnianie planu życiowego, silnie zdeterminowanego społecznymi normami środowiska.

Całkowite i wyłączne związanie kobiety z domem było rezultatem zarówno wychowania, jak i specyfiki rynku pracy (szczupła oferta miejsc pracy dla kobiet). Nie tolerowano kobiet jako pracownic równorzędnych z mężczyznami. Praca zarobkowa kobiet poza domem była możliwa tylko przed zamążpójściem. Dziewczęta niezamężne mogły, a nawet powinny były pracować składając swe zarobki na posag (pracowały najczęściej w charakterze pomocy domowych). Z chwilą urodzenia pierwszego dziecka kobieta porzucała pracę zarobkową i zajmowała się odtąd wyłącznie domem. Pamiętajmy zresztą, że obciążenie pracą domową było ogromne, zważywszy wielodzietność rodzin i brak jakichkolwiek udogodnień w postaci sprzętu, czy półproduktów. Wszystkie czynności należało wykonać samodzielnie. Jak wspomina jedna ze starszych mieszkanek Radzionkowa: Casym i dziesiynć platów nudli się susyło. Monka z wodom, jajko, trocha soli. Wyrobić, pokulać, posusyć, potym nakroć, coby w niydziela na łobiod było. Klosek na łobiod to my warzyli i ze sto - dyć mama, tata, trzynastu dzieci, starka, wszys(t)ko razym jadło. Kartofli to chnet i kibel my strugali na to.
Inna przypomina, że oprócz pracy w domu było i gospodarstwo: Miałach pole, jak przyszła wiosna, to już trza kury było nasadzić, kacki, gyńsich kupiła, prosia w chlywiku, kozy dwie. Miałach roboty cołki dziyń.
Praca zawodowa żony-matki była dopuszczalna w wyjątkowych przypadkach: wdowieństwa, choroby męża lub innych sytuacjach losowych. Ograniczeniem w zatrudnianiu się kobiet były w dużej mierze bariery psychologiczne i socjologiczne: w zgodnej opinii społeczności śląskiej (mężczyzn i kobiet) praca zarobkowa kobiety mogła prowadzić do zdrady i stanowić powód konfliktów małżeńskich. Na uwadze należy mieć także i inne przyczyny; w śląskim środowisku robotniczo-chłopskim i robotniczym, a więc najliczniejszym na tym terenie, nie było aprobaty dla edukacji dziewcząt, przeważało przekonanie o zbędności ich

Portret Ślązaczki
w czasach
przemian
 

 kształcenia powyżej szkoły powszechnej, dlatego nie miały one rozbudzonych ambicji zawodowych, aspiracji intelektualnych.
Przedstawiony tu portret rodziny, a w niej kobiety, kreśliłam w odniesieniu do czasów odległych. W największej mierze dotyczy on osób urodzonych przed drugą wojną światową, które swe dzieciństwo i młodość przeżywały bądź w tamtym przedwojennym okresie, bądź tuż po wojnie. Obraz ten, z intencją zachowania go dla przyszłych pokoleń, zamieściłam w książce „Szkic do portretu Ślązaczki. Refleksja feministyczna”. I jakkolwiek może on być dla wielu osób pociągający, ze względu na czytelność zadań, wyrazistość ról, określony ład i trwały porządek, dający poczucie bezpieczeństwa, to przecież tracił on na aktualności od dawna. Pierwsze zmiany w tradycyjnym sposobie życia nadeszły po wojnie, gdy napływające na Śląsk fale migracyjne zdezorganizowały jednorodność klasowo-zawodową i terytorialną. Wymieszały się wzorce zachowań a nowe osiedla mieszkaniowe przestały być społecznością krewniaków i powinowatych. Kobiety: żony i matki zaczęły podejmować pracę zawodową — najpierw, w latach 60., jako niewykwalifikowane pracownice fizyczne, wyłącznie wskutek przymusu ekonomicznego, a od lat 70. XX wieku, dzięki wykształceniu zdobywanemu na poziomie szkół średnich, bądź wyższych, coraz częściej jako wyraz ambicji zawodowych i życiowych.
Konsekwencją podejmowania przez kobiety pracy zawodowej było zacieranie się podziału zadań i obowiązków w rodzinie. Wyniki badań z drugiej połowy lat 70. ukazują widoczne przeobrażenia ról męża i żony w środowisku robotniczym Górnego Śląska. Część czynności gospodarstwa domowego oraz udział w wychowaniu dzieci spadły na mężczyznę. Równocześnie pozycja męża-ojca obniżyła się dość znacznie w stosunku do sytuacji występującej w rodzinie tradycyjnej. Ogólnie rzecz biorąc, zmiany owe zmierzały ku pełniejszemu partnerstwu i współudziałowi we wszystkich płaszczyznach życia rodzinnego.
Jednak kolejna fala przeobrażeń zapoczątkowanych w latach 90. XX wieku, ze względu na swój zasięg oraz intensywność, wydaje się nieporównywalna z wcześniejszymi.
Skończył się czas, gdy mężczyzna był w stanie samodzielnie utrzymać rodzinę, zagwarantować jej godziwy byt; konieczny jest współudział żony. W tych czasach musi się robić, bo już od lot chop nie umie zarobić na rodzina; Teroz momy wszyjscy ciynżko z piyniondzami i chop ci niy zarobi i cza iś(ć) do roboty robić na „swegopana” - mówią młode Ślązaczki. W rezultacie życie kobiet na Śląsku, podobnie jak w innych regionach kraju, przestało ograniczać się do sfery rodzinnej i prywatnej. Wyjście poza tradycyjne zaangażowanie w gospodarstwo domowe i wychowanie dzieci jest nie tylko skutkiem obniżenia poziomu życia, ale i zauważalnych przemian obyczajowych. Współcześnie rola kobiety w społeczeństwie polskim wiąże się z jej aktywnością zawodową. Zdecydowana większość Polek podziela opinię, że praca zawodowa bardziej nobilituje społecznie niż poświęcenie się wyłącznie dla domu i rodziny.
W 2002 roku ponad połowa górniczych żon pracowała zawodowo, co stanowiło dwukrotnie większą liczbę, aniżeli na samym początku pierwszej dekady transformacji. Mężczyźni-górnicy w zdecydowanej większości akceptują pracę zawodową swoich żon. Tak twierdzi ponad 70% kobiet, których mężowie skorzystali z różnych form Górniczego Pakietu Socjalnego. Około 20% było przeciwnych, z czasem przyzwyczaili się. Tylko 6% nie może się z tym pogodzić.

Motywy podejmowania pracy kształtują się różnie, w zależności od wykształcenia kobiet. Osoby z wykształceniem wyższym oraz policealnym wskazują na zainteresowanie wykonywaną pracą oraz chęć wykorzystania posiadanych kwalifikacji. Kobiety z wykształceniem średnim i zasadniczym zawodowym mówią o pragnieniu podreperowania budżetu rodzinnego, a także możliwości kontaktowania się z szerszym środowiskiem. Niektóre z nich wyrażają żal za światem, który odszedł. Jak mówi 29-letnia mieszkanka Dąbrówki Małej, matka 8-letniego syna, pracująca w charakterze ekspedientki: Jo chciałabych tak, jak naszo babka, żyć tak jak się noleży, być poddane chopom, wedle tradycji, bo mię się to podobo, mo swój urok, dzieci by były zadowolone, chop szczynśliwy... Może jak bych szła do wyższy szkoły (posiada wykształcenie średnie zawodowe - E.G.-Z.), to bych zmiyniła, coś bych chciała inacy. Z tym głosem współbrzmi wypowiedź 27-letniej mieszkanki Szopienic, absolwentki zasadniczej szkoły zawodowej, matki dwóch córek: Jo jest typowo gospodyni domowo, to że robia to ino sytuacja finansowo mię zmuszo. Wołałabych się siedzieć z dziećmi w doma, byłby łobiot na czas, posprzontane, poprane i ogólnie dobrze.
Wyrażając dezaprobatę dla odmiennego zachowania swych rówieśnic, dostrzega wszakże zachodzące zmiany: Nieftore baby niy z naszych stron wolom łazić do roboty, wyszmarować pazury i pysk, a wszystko scedować na chopa; nie majom na nic czasu »bo się muszom rozwijać zawodowo«. Nawet im się rodzić niy chce, bo to tyż jest do nich roboto, a jak się kapujom, to już na nie za późno.
Akceptacja zachodzących zmian jest jednak coraz większa. Jej wyrazem jest wypowiedź 25-letniej mieszkanki Dąbrówki Małej, pracującej jako kasjerka w hipermarkecie, matki jednego dziecka: Jo się cieszą, że mogą iś do roboty, bo trocha się idzie łodchamić i tyż chop inaczy na tako kobiyta paczy - niy ino jak na służonca, ale jak na równego siebie partnera w boju. Mię już mój niy powie: weź idź i mi przyniś, ale som weźmie dupa w troki i się koło siebie zrobi, bo jo robia i tyż mom prawo być zmynczono. Wtóruje jej 34-letnia mieszkanka Szopienic, pracownica poczty z wykształceniem zasadniczym zawodowym, matka dwojga dzieci: Już mi chop we kuchni niy przeszkadza, ani mi tyż wstyd niy jes jak mi co posprzponto. Bo już kożdy z nos widzi, że czeba się wspiyrać we wszystkim - ja go z finansami, łon mię trocha w doma i tyla.
Kobiety-gospodynie domowe w tradycyjnych rodzinach śląskich, o których tak pięknie pisze Marek Szczepański, określając je „menagerami, dysponentami finansów, demiurgami domowych decyzji konsumenckich, organizatorami życia” znajdują coraz mniej chętnych do naśladowania. Dowodzi tego refleksja krytyczna młodej Ślązaczki: Pamiyntom moja

babka, jako zawsze była urobiono, dziadek całe dnie robił, a łona chowała piynć dzieci - dejcie mi pokój, wiecznie urobiono, a jedno, co mogła kaś wylyż, to do kościoła i nazot, potym jak już trocha mogła mieć czasu do siebie, to ji moja matka nos wciskała i tak całe życie w pieluchach. Łokropne! Moja mama godo, że przynojmi mieli dom, kaj zawsze była matka, ale żodno z jej cerów niy zrobiyły tak, jak łona i wszyskie moje ciotki szły już do roboty, a dzieci - czyli nos do babki wciepły, abo do przeczkola łoddały.
Czynnikiem, który wydaje się mieć największe znaczenie dla poglądów kobiet na temat pełnionych ról i stylu życia jest wykształcenie. Młode kobiety z wykształceniem wyższym pragną realizować się w pracy zawodowej, chcą być niezależne w podejmowaniu decyzji, także niezależne materialnie, nie chcą ograniczać się intelektualnie. Bardziej świadomie wchodzą w nowe role i dokonują swoistej kalkulacji, również w odniesieniu do roli macierzyńskiej: czy w ogóle chcą być matkami, jeśli tak, to kiedy, w jakim okresie swego życia. O stosunku do macierzyństwa bardziej niż w przypadku innych ról decyduje wykształcenie, zwłaszcza wykształcenie wyższe. U młodych miejskich wykształconych kobiet pojawia się nowa wartość: autonomia. Pragną określić siebie na nowo, tradycyjne role: żony, matki i gospodyni już im nie wystarczają. Coraz bardziej zróżnicowane są drogi życiowe, jest ich wiele. Coraz trudniejsze zatem stają się wybory. Nie można już jednoznacznie i bez wahania wskazać, jak czynić należy. Wątpliwości oszczędzone są tylko tym kobietom, które nie zważając na zachodzące zmiany podążają śladem swych matek i babek. Jo wola to mieć tak, jak się noleży, wyjść za monż za młodu, urodzić zaroz dzieci, bo dzieci som do młodych, na to cza mieć siła i nie kombinować co do wyboru chopa, bo czym dugsi się szuko tym gozi się na tym wyłazi. Jo jes ze swojego małżyństwa zadowolono i moje córki tak samo by dom robić jak jo i by dom tak samo szczynśłiwe jak jo jes szczyńśliwo, mówi kobieta z wykształceniem zasadniczym zawodowym.

Interesujące mogą być w tym miejscu wyniki badania sondażowego przeprowadzonego wśród studentek i studentów IV i V lat różnych kierunków studiów (humanistycznych i ekonomicznych) uczelni katowickich. Badani byli w wieku 22 do 24 lat. Na pytanie: „Który z wariantów jest Twoim zdaniem najkorzystniejszy dla kobiety kończącej studia? odpowiedzią, która pojawiała się najczęściej było: „rozpocząć pracę, a macierzyństwo odłożyć na kilka lat”. Stwierdziło tak 52% kobiet i 40% mężczyzn. Co czwarta kobieta (i co trzeci mężczyzna) odpowiedziała: „zostać matką i pracować jednocześnie”. Najmniej liczna była kategoria osób uznających, że kobieta po ukończeniu studiów powinna urodzić dziecko, a pracę znaleźć później. Na pytanie: „Czy popierasz kobiety, które rezygnują z dziecka dla kariery?” - większość (58%) odpowiedziała negatywnie. Jednak więcej niż co czwarta osoba (aż 28%), w równej mierze kobiety jak i mężczyźni, wyraziła aprobatę dla takiego zachowania (być może zakładając czasową rezygnację). I to jest wyraźny znak czasu.
Zmiany postaw wobec pracy i życia rodzinnego, a także zmiany obyczajowe widoczne są także w odpowiedziach na pytanie o najlepszy model życia dla osób w wieku 25-30 lat, czyli bezpośrednio po ukończeniu studiów. Jakkolwiek 52% kobiet i 42% mężczyzn wskazuje model: małżeństwo z dzieckiem, to aż 22% kobiet (i 16% mężczyzn) mówi o małżeństwie bez dziecka, a znacząca część badanych - 26% kobiet (i 42% mężczyzn) mówi
o zamieszkiwaniu z partnerem w związku nieformalnym lub życiu z partnerem, ale zamieszkiwaniu oddzielnie. Decyzja o macierzyństwie lub ojcostwie możliwa byłaby - jak deklaruje 54% kobiet i 80% mężczyzn - tylko w dobrych warunkach materialnych.
Wyraźnie zatem zaznaczają się u młodych, studiujących osób, zarówno mężczyzn jak i kobiet, przejawy indywidualizmu, chęć realizacji siebie, swych zainteresowań i ambicji zawodowych - postawy charakterystyczne dla członków społeczeństw wysoko rozwiniętych.
Na Śląsku, podobnie jak i w całym kraju, kobiety są lepiej wykształcone niż mężczyźni. Co druga kobieta ukończyła co najmniej szkołę średnią (co trzeci mężczyzna), 9,2% kobiet ukończyło studia (8,6% mężczyzn), 4,1% szkoły policealne (1,4% mężczyzn), a 11,1% licea ogólnokształcące (4,2% mężczyzn). Natomiast wśród absolwentów zasadniczych szkół zawodowych przeważają mężczyźni - 34,3% (19,9% kobiet). Warto podkreślić, że dane statystyczne za okres od 1988 do 2002 roku wskazują na stosunkowo duży wzrost wykształcenia kobiet, a także gwałtowny przyrost ludności z wykształceniem wyższym wśród osób młodych, w wieku 25-29 lat, z niespełna 8% (7,9) do ponad 20% (20,6). To w tej kategorii osób kryje się ogromny potencjał zmian.
Zainteresowanie wykształceniem przejawiają zarówno młodzi ludzie, jak i ich rodzice. Edukacja jest postrzegana jako najlepszy sposób inwestowania w przyszłość dzieci. Zarówno matki, jak i ojcowie, mimo że sami mają wykształcenie zawodowe lub najwyżej średnie, zapytani o wykształcenie pożądane dla swych dzieci, w ogromnej większości (ok. 80%n) wskazują na wykształcenie wyższe - dla chłopców i dziewcząt.
Widoczna jest jeszcze jedna istotna zmiana: kobiety, także kobiety-Ślązaczki, coraz częściej realizują życie w pojedynkę („single-life”), odkładając w czasie decyzję o zamążpójściu (dotyczy to przede wszystkim osób z wyższym wykształceniem), bądź podejmując decyzję o rozwodzie (ewentualnie nieformalnym rozstaniu, odejściu od męża) - co dla ich babek było rzeczą nie do pomyślenia.
Aby zilustrować zmiany zachodzące w życiu kobiet na Śląsku, na zakończenie, pragnę przytoczyć dłuższą wypowiedź studentki pedagogiki. Sądzę, że jest to jeden z wielu głosów pomocnych do nakreślenia portretu Ślązaczki.
W domu moich rodziców głową rodziny był dziadek. To on zarabiał na utrzymanie domu, mimo że nie miał wykształcenia. Miał zaliczone kilka klas szkoły powszechnej. Rodzinę utrzymywał z pracy rąk, był drwalem, górnikiem, kolejarzem. Babcia też nie miała pełnego wykształcenia. Nie pracowała, zajmowała się domem. Ale bez wiedzy dziadka sprzedawała jajka od hodowanych przez siebie kur, warzywa z przydomowego ogródka, robiła serwetki na szydełku i piekła ciasta na zamówienie. Pomagała w ten sposób w utrzymaniu domu. Choć dziadek nie doceniał jej wkładu, najczęściej nawet o nim nie wiedział. Kiedy przychodził z pracy babcia zdejmowała mu buty, podawała kapcie i gazetę i stawiała na stole gorący obiad.
W moim domu już było inaczej. Ojciec miał wykształcenie zawodowe (...). Moja mama skończyła liceum ekonomiczne oraz kursy dokształcające. Pracuje na PKP. Poradziła sobie z utrzymaniem domu, samotnym wychowaniem dziecka i praca zawodową (...). Moja mama to kobieta, która zachowując tradycje jednocześnie idzie z duchem czasu, rozumie nieuchronność zmian, jakie wymusza postęp. Dlatego obok szacunku do pracy wpoiła mi szacunek do nauki. Zawsze tłumaczyła mi jak ważne jest wykształcenie. Daje ono niezależność i pozwala kobiecie na dokonywanie w życiu własnych ważnych wyborów. Dzięki niej podjęcie przeze mnie studiów wyższych było naturalną, oczywistą koleją rzeczy. Mimo iż nauka nie zawsze przychodzi mi łatwo, zawsze wiedziałam, że chcę studiować. (...) uważam, że kobieta ma prawo do pracy zarobkowej takie samo, jak mężczyzna. Nie powinna być ograniczona ani jako pracownik, ani jako kobieta i matka.
Ostatnie zdanie można uznać za dominujące dziś stanowisko, jakże odmienne od tradycyjnych postaw i przekonań. Dawne wizerunki Ślązaczki nie pokrywają się z tymi, które reprezentują przedstawicielki późniejszych roczników. A już lata ostatnie przyspieszyły te procesy i są to fakty nieodwracalne, zgodne z duchem czasu.

  1. Warunki społeczno-ekonomiczne oraz wychowawcze głównych środowisk.

Rodzina, szkoła, przedszkole, otoczenie, bezrobocie, bezdomnośc, grupy rówieśnicze, niedostosowanie społeczne i wszystkie inne pierdoły których nie mam już siły opisywać są na bank już tu zawarte ze 30 razy każda koniec.

  1. Idea i koncepcja miasta; miasto, jako ośrodek zmian społecznych (koncepcja Gideona Sjoberga).

--Miasto i wieś to najbardziej typowe środowiska wychowawcze w Polsce, najbardziej typowe obszary przestrzeni życiowej, na których kształtują się jakże odmienne kultury, obyczajowości, system stosunków społecznych i stylów wychowania. Różnice między miastem a wsią nie zanikły po dziś dzień. Procesy urbanizacji spowodowały przeniesienie na wieś tych elementów życia miejskiego, które są raczej marginesem kultury np. młodzieżowych subkultur. Wprawdzie dokonał się niewątpliwy postęp cywilizacji wsi, ale w tym samym czasie, w porównywalnych wskaźnikach miasto dokonało jeszcze większego skoku.
--Miasto jest wtórną formą bytowania przestrzennego człowieka i w większości krajów Europy skupia większa część mieszkańców.
Można wyróżnić dziesięć charakterystycznych cech społeczności miejskiej, które jednocześnie mają duże znaczenie w procesie socjalizacji:

Uczestnictwo mieszkańców, a szczególnie młodzieży w wielkiej liczbie grup celowych, -.Dominacja więzi rzeczowych w życiu społecznym i powierzchowny charakter stosunków międzyludzkich, - Obniżenie społecznego znaczenia rodziny i zanik tradycyjnych autorytetów. Brak społecznych autorytetów osobowych, - Bezosobowa i nierygorystyczna kontrola społeczna. Dominacja postaw przyzwalających i izolacyjnych, - Anonimowość życia i działania. Powszechne poczucie braku przynależności. Nikłe postawy patriotyzmu lokalnego, - Zanik instytucji sąsiedztwa. Życie towarzyskie regulowane raczej kryteriami zawodowymi niż terytorialnymi. -Tolerancja wobec różnic, racjonalizacja myślenia i sekularyzacja zachowań obyczajowych,- Wielka ruchliwość przestrzenna i możliwości dla awansu i przemieszczeń społecznych, - Ogromne zróżnicowanie struktury zawodowej i uwarstwienia społecznego, - Przestrzenna segregacja warstw i klas społecznych,
S. Rychliński wymienia cztery obszary istnienia społeczności miejskiej: 1) przestrzeń; 2) ekonomikę; 3) demografię; 4) kulturę. Na tych płaszczyznach tworzy się istota miasta, jego czasowe i terytorialne odmienności, wreszcie jego istotne przeobrażenia. Dynamika rozwoju miast, ich żywiołowe i skomplikowane drogi przemian są źródłem niepokojących zjawisk i przeobrażeń. Zanik więzi i rozpad tradycyjnych struktur rówieśniczych i sąsiedzko-lokalnych owocuje postępującą anonimowością, nasileniem się zjawisk patologicznych oraz poczuciem osamotnienia, wyobcowania. Pojawia się osoba nieskłonna i niezdolna do kierowania się w zachowaniach regułami grupy, pozbawiona “orientacji społecznej”, skazana warunkami wychowania na nieprzystosowanie do jakiejkolwiek roli społecznej i “uboga w powiązania społeczne”.

  1. Pojęcie i aspekty urbanizacji.

Urbanizacja - rozwój i rozbudowa miast. Zespół przemian ekonomicznych, społecznych, kulturowych i przestrzennych, prowadzących do rozwoju miast i obszarów miejskich, oraz wzrostu liczby ludności miejskiej i jej udziału w liczbie ludności państwa bądź regionu.

Urbanizacja odbywa się na 4 płaszczyznach:

* demograficznej - wzrost liczby ludności miejskiej, jej udziału w ogólnej liczbie ludności, migracje ludności ze wsi do miast,

* ekonomicznej - wzrost odsetek ludności zatrudnionej poza rolnictwem, początkowo w przemyśle, a potem usługach,

* społecznej - upowszechnianie się tzw. miejskiego stylu życia,

* przestrzennej - wzrost obszarów miejskich i tworzenie nowych miast.

Pozytywne strony: bliskie usytuowanie miejsc pracy w stosunku do miejsca zamieszkania, szczególne znaczenie w przypadku dużych zakładów przemysłowych ? dużo miejsc pracy. Skupienie ludności bardzo zmniejsza koszty inwestycji komunalnych poprzez większy komfort (dostawa bieżącej wody, energii cieplnej, dostęp do szkół, sklepów, uczelni, służby zdrowia).

Negatywne strony: życie w danym mieście jest bardzo uciążliwe. Zakłady, transport, domy mieszkalne produkują dużą ilość zanieczyszczeń różnego rodzaju. Wymaga to urządzeń oczyszczających (filtrów, oczyszczalni ścieków, utylizacji śmieci). Niektóre miasta nie nadążają za przestrzennym rozwojem miasta ? transport miejski, łączność, handel, zaopatrzenie w wodę, energię i inne instytucje.

Urbanizacja - Jest złożonym procesem społecznym, posiadającym wiele aspektów

- ASPEKT DEMOGRAFICZNY - jest to przemieszczanie się ludności wiejskiej do miast (wzrasta liczba ludności miejskiej w ogólności całego kraju). Wzrostowi towarzyszy proces koncentracji przestrzennej.

Powszechną miarą urbanizacji jest procentowy udział ludności miejskiej w ludności ogółu.

- ASPEKT SOCJOLOGICZNY - jest to upowszechnianie się wartości miejskich w skali całego społeczeństwa.

WARTOŚCI MIEJSKIE - specyficzny styl życia mieszkańców miast.

- ASPEKT PRZESTRZENNY - polega na powstawaniu rozległych stref zurbanizowanych wokół miast.

- ASPEKT EKONOMICZNY - jest to wzrost liczby zatrudnionych w poza rolniczych działach gospodarki np. przemysł, budownictwo, usługi.

  1. Miejskość, jako sposób życia (cechy charakterystyczne społeczności miejskiej) - implikacje dla wychowania.

T: Miejskość jako styl życia w konwencjonalnych (klasycznych) teoriach urbanizacji

Pod pojęciem tradycyjnej koncepcji urbanizacji czyli konwencjonalnych teorii urbanizacji, kryją się poglądy Luisa Wirtha, Gidona Sjoberga, Roberta Redfielda.

L. Wirth - Szkoła Chicagowska

Definiował miasto w opozycji do tradycyjnej wsi w kulturowych kategoriach sposobów i stylów życia. Miasto to to samo co miejskość, urbanizm czyli specyficznie miejski styl życia. W miastach w wielkim zagęszczeniu, prowadząc bardzo ruchliwy tryb życia, życie ogromna liczba różniących się miedzy sobą i na ogół obcych sobie ludzi. Na specyfikę miejskości czy inaczej urbanizmu czy kultury miejskiej wpływały 3 cechy miasta:

1) wielkość

2) gęstość

3) heterogeniczność.

Konsekwencjami tych 3 cech dla miasta są:

Wprawdzie jak twierdził W. wysoka gęstość społeczna miast prowadzi do powstawania dzielnic o charakterze małych społeczności np. dzielnice imigrantów cechuje zachowanie tradycyjnych (większość mieszkańców zna się osobiście, więzi osobowe, bezpośrednie). Natomiast w miarę asymilacyjnego przyjmowania przez ich mieszkańców wielkomiejskiego stylu życia, te specyficzne własności ulegają zdecydowanemu osłabieniu czyli zaczynają dominować więzi pośrednie, przelotne, anonimowość itd.

Spostrzeżenie W. nie oparły się czasowi i błędom metodologicznym, np. porównaniem miasta przemysłowego z wsią tradycyjną, abstrahowaniem od różnic kulturowych, geograficznych. Dla W. życie w Moskwie, Warszawie, Nowym Yorku, Chicago czy w Paryżu na początku XX w. nie ulegało specjalnemu zróżnicowaniu. W latach 50, 60-tych XX w. badania socjologiczne obaliły jego koncepcje. Ale jego koncepcja zaważyła na rozwoju rozmaitych ścieżek poszukiwań odpowiedzi na pytanie o fenomen miasta i przyczyniła się do rozwoju takich koncepcji kulturalistycznych (spojrzenia kulturowego z punktu widzenia stylów życia, sposobów życia, wartości poszczególnych zbiorowości - F. Znaniecki.

Konwencjonalne teorie urbanizacji, których prekursorem był Wirth zasadzają się na specyficznym rozumieniu pojęciu rozwoju definiowanego jako ewolucyjny, jednoliniowy (linearny), konwergentny(upodabniający) proces zmian społecznych, prowadzący wszystkie społeczeństwa tradycyjne jedną prostą drogą ku społeczeństwom nowoczesnym wg modelu continuum (społeczeństwo tradycyjneprzejściowe podlegające modernizacji (uprzemysławiające się) → zmodernizowane, nowoczesne, miejskie. Jednym z przejawów tak rozumianego rozwoju jest właśnie proces urbanizacji. Przedmiotem analiz są pewne konwencje odnoszące się do rzeczywistych procesów wzrostu miast. Zasób tych konstruktów myślowych jest dość niewielki a zamyka się w opisie 3 typów miasta odpowiadających 3 typom społeczeństwa. Czyli miasto przedprzemysłowe (społeczeństwo tradycyjne), uprzemysławiające się oraz miasto przemysłowe. Układem odniesienia dla tych konwencjonalnych teorii urbanizacji były wysoko rozwinięte kraje współczesnego świata czyli Europa Zachodnia, Japonia i USA. Procesy urbanizacji, które zachodziły w tych krajach stały się podstawą wyabstrahowania tego idealnego typu czyli konwencji miasta przemysłowego. W przypadku pozostałych typów wzorcem były historyczne miasta europejskie. Do najistotniejszych teorii konwencjonalnych należą:

→ w tych koncepcjach mamy przejście 3 obowiązkowych etapów rozwoju miast

Wzorem dla krajów 3 świata są kraje wysoko rozwinięte, które obecnie są w fanie późnej nowoczesności. Zatem przebieg procesów urbanizacyjnych: wzrostu, rozwoju i metropolizacji miast w miastach wysoko rozwiniętych, dla tych społeczeństwach jest procesem prawidłowym i godnym naśladowania, natomiast wszystkie odchylenia od tego modelu są zjawiskami nieporządnymi i nieprawidłowymi. To założenie o wzorcowym przebiegu urbanizacji w krajach 3 świata implikuje tezę o koniecznym związku między odsetkiem ludności miejskiej i wskaźnikami uprzemysłowienia. Taki zw. miał miejsce w krajach rozwiniętych, ale brakuje go w krajach 3 świata, ponieważ nie występuje w nich faza społ, przejściowego. Nie ma tego etapu charakterystycznego dla rewolucji przemysłowej, że nadwyżki ludności wiejskiej przenoszą się do miast, gdzie znajduje zatrudnienie w przemyśle. Gdy nie ma tej fazy, ludność migruje do miasta, gdzie nie ma pracy. Wtedy mówi się o takich zjawiskach jak nadurbanizajca lub hiperurbanizacja (kraje Afryki, Ameryki Łacińskiej, część Azji) czyli nadmierny odsetek ludności miast w stosunku do poziomu uprzemysłowienia.

→ koncepcja ta jest bardzo krytykowana, gdyż wymaga ona od krajów 3 świata np. takiego wzrostu gospodarczego, który cechuje kraje rozwinięte

T: Urbanizacja, hiperurbanizacja i ich konsekwencje społeczne, kulturowe, ekonomiczne i ekologiczne.

Proces urbanizacji (najczęstsze i powszechne rozumienie)- to wzrost odsetka ludności miejskiej w całej populacji czyli koncentracja ludności miejskiej oraz jako powiększanie się liczby miast i ich obszarów.

Jest to statystyczne ujęcie, wskazujące w pewien sposób, że proces urbanizacji implikuje wiele zmian społecznych i kulturowych, a sam indukowany jest przez rozwój ekonomiczny, kiedyś w szczególności przez industrializacje.

Bywa i tak, jak choćby w przypadku hiperurbanizacji, że industrializacji nie wiąże się ze wzrostem ludności miejskiej, bo np. poziom uprzemysłowienia, którego jednym ze wskaźników jest odsetek ludności zatrudnionej poza rolnictwem znacznie przekracza poziom umiastowienia.

Podobnie niejednoznaczna relacja występuje między poziomem urbanizacji mierzonej odsetkiem ludności miejskiej a różnymi zjawiskami oraz ...... społecznymi, kulturowymi implikowanymi przez tak rozumianą urbanizację. Nie wystarczy ukazywać urbanizacji w odniesieniu do koncentracji ludności miejskiej, powstawiania aglomeracji przy meblofonii, bo to utrudnia porównywanie stopni urbanizacji w poszczególnych częściach kraju czy w innych państwach. Urbanizacja w Polsce a we Francji (dolnego śląska czy Lubelszczyzny) to są zupełnie inne procesy. Obszary o zbliżonym odsetku ludności miejskiej mogą różnić się poziomem zaawansowania procesów urbanizacji. Sam odsetek ludności miejskiej to nie jest dla socjologów wystarczające określenie dla urbanizacji.

W klasycznej koncepcji urbanizacji mówimy o urbanizmie czyli o tym miejskim specyficznym sposobie życia czyli o obszarach, na których występuje miejski styl życia, mówi się po prosu, że są to obszary zurbanizowane.

Urbanizacje definiuje się w socjologii jako:

Urbanizacja wywołuje dyferencjację społeczną czyli zróżnicowanie społeczne oraz tzw. wzrost społecznej skali, który polega np. na wzroście zależności społecznych, wzroście przepływu informacji, ogólnospołecznej świadomości i ogólnospołecznej kultury aksjo-normatywnej, znaczeniu ogólnokrajowych organizacji biurokratycznych.

Czyli jak z tego wynika koncentracja ludności i sposób koncentracji są najbardziej powierzchownymi aspektami procesu urbanizacji. Ziółkowski i Jałowiecki wymieniają wiele płaszczyzn urbanizacji:

Przeprowadzenie pełnej analizy może dostarczać nam informacji o zaawansowaniu procesu urbanizacji na danym obszarze. Ale przy takim całościowym ujęciu pojawiają się problemy metodologiczne np.:

- jakiego doboru wskaźników należy dokonać,

- jak należy konstruować skalę tzw. niskiej czy wysokiej urbanizacji na każdej z wymienionych płaszczyzn,

  1. W jakich sferach (obszarach) życia społecznego można dostrzec przejawy nierówno rzędnego traktowania mężczyzn i kobiet w Polsce?

      1. Nierówna sytuacja mężczyzn i kobiet

Polityka równego traktowania zakłada, że sytuacja kobiet i mężczyzn jest w społeczeństwie niejednakowa. W Polsce znaleźć można na to wiele przykładów.


Wyżej przywołane przykłady wskazują na nierówności, które oddziałują na niekorzyść kobiet. Inny rodzaj nierówności dotykających kobiety w sposób mniej bezpośredni bazuje na języku i nierównościach wizualnych:

Nierówne traktowanie ze względu na płeć może działać również na niekorzyść mężczyzn. Oto kilka przykładów:

Również w przypadku mężczyzn mamy do czynienia z pewnymi bardziej subtelnymi formami działań stawiających ich w sytuacji gorszej niż kobiety.

  1. W jaki sposób można wspiera rozwój podmiotowości kobiet? (Idea podmiotowości w pedagogice społecznej).

      1. Czynniki biologiczne

Dążenia do osiągnięcia równości w traktowaniu kobiet i mężczyzn mają sens tylko tam, gdzie nierówności nie są zależne od czynników biologicznych, a zatem gdzie można mówić o nierównościach uwarunkowanych społecznie, historycznie i o nierównościach przekazywanych w drodze specjalizacji.

Współcześnie znacznie więcej nierówności tłumaczy się uwarunkowaniami społecznymi, a nie biologicznymi. Jeszcze w XIX wieku różne role przypisywane w społeczeństwie kobietom i mężczyznom tłumaczono specyficzną dla każdej płci budową mózgu. Dziś uwzględnia się też duże znaczenie czynnika kulturowego dla nierównego traktowania płci. Różnice warunkowane kulturowo widoczne są tu nawet w obrębie Europy.

      1. Działania prawne a autonomia działania

Polityczne dążenia do osiągnięcia równości w traktowaniu kobiet i mężczyzn wychodzą z założenia, że równouprawnienie płci poprzez uregulowania prawne nie prowadzi jeszcze do rzeczywistej równości w układach między płciami. Rzeczywista równość zależy od wielu czynników:

Z jednej strony reguły wynikające z konstytucji i z ustaw nie zawsze są wcielane w życie, bądź są realizowane z opóźnieniami i w niepełny sposób. Uzasadnia się to często obecnymi i utrwalonymi mechanizmami nierówności w instytucjach podejmujących decyzje polityczne (np. w parlamentach i ministerstwach, gdzie kobiety stanowią znaczną mniejszość).

Z drugiej strony argumentuje się, że osoby znajdujące się w sytuacji pokrzywdzonych ze względu na istniejące nierówności z różnych przyczyn (np. psychologicznych) mają problemy z korzystaniem z prawnie przysługujących im uregulowań równościowych. W tym kontekście pojawiają się głosy krytyki z obydwu stron: przedstawiciele (domniemanie) dyskryminowanej płci odbierają przypisywaną im rolę ofiary jako wyraz braku poważnego traktowania. Przedstawiciele (domniemanie) uprzywilejowanej płci wychodzą w swym sposobie argumentowania z założenia, iż w ramach obowiązującego prawa każdy podejmuje działania podług własnych wolnych wyborów, które nie mogą i nie powinny być powodowane czynnikami zewnętrznymi.

      1. Historia i perspektywy na przyszłość

Historia równego traktowania ze względu na płeć jest ściśle powiązana z historią równouprawnienia. Początek tej historii wyznaczyła Deklaracja praw kobiety i obywatelki napisana przez Olympię de Gouges w 1791 roku.

Tak dalece jednak, jak dalece polityka równego traktowania bazuje na równouprawnieniu (zob. definicja), można jej początku upatrywać również w nadaniu kobietom praw wyborczych. Polityka równego traktowania jest z tego punktu widzenia tematem XX i XXI wieku.

Polityka równego traktowania jest w pierwszej fazie historią ruchu feministycznego, który dopiero z feminizmem lat sześćdziesiątych wychodzi poza pierwotny cel prawnego równouprawnienia. Polityka równego traktowania jest w tym czasie polityką wspierania kobiet, a nie polityką równego traktowania obydwu płci we właściwym rozumieniu tego pojęcia.

Od końca lat dziewięćdziesiątych w Europie powstają inicjatywy i instytucje na rzecz równego traktowania mężczyzn w dziedzinach, w których ich sytuacja jest gorsza niż sytuacja kobiet.

Zadaniem przyszłości wydaje się być synteza obydwu środowisk lobbystycznych, tak by doprowadzić do rzeczywistej równości traktowania kobiet i mężczyzn.

Poszczególne cele polityki równego traktowania zostały już osiągnięte. I tak np. udało się wyrównać liczbę kobiet i mężczyzn wśród osób rozpoczynających studia uniwersyteckie. Coraz więcej kobiet jest też czynnych zawodowo.

Należy mieć nadzieję, iż dyskusja wobec równego traktowania kobiet i mężczyzn straci niebawem swą aktualność. Kiedy rzeczywisty stan równości zostanie osiągnięty, nie trzeba będzie więcej podejmować takich tematów.

      1. Gender Mainstreaming

Współczesna polityka na rzecz równego traktowania realizowana jest w zgodzie z ujęciem gender mainstreaming. Według tego ujęcia odpowiedzialność za zadania związane z polityką równego traktowania płci powinna być ponoszona przez instytucje państwowe (a nawet ponadpaństwowe), a nie przez prywatnie organizujące się grupy, które swe działania mogą kierować przeciwko działaniom państwa. Równość szans mężczyzn i kobiet powinna być traktowana jako priorytet w różnych dziedzinach życia społecznego i politycznego i powinna być uwzględniana przy dyskutowaniu każdego projektu politycznego.

  1. Jak rozumiesz stwierdzenie, że dzieciństwo jest kategorią zmienną historycznie i kulturowo?

  2. Kogo i dlaczego możemy nazwać odkrywcami dzieciństwa?

  3. Zagrożenia w rozwoju dzieci w Polsce (i na świecie) (praca dzieci)

  4. Wyjaśnij pojęcia: gerontologia społeczna, gerontologia kliniczna (geriatria). Na czym polega interdyscyplinarność gerontologii? Co oznacza pojęcie ageism? Czy dostrzegasz i gdzie, (jakie) przejawy zjawiska nazwanego tym pojęciem?

  5. Starość i starzenie się, w jaki sposób można je analizować (jakie aspekty wyróżnić)?

  6. Aktywność, jako potrzeba psychiczna i społeczna człowieka w podeszłym wieku. Gdzie i jak może by realizowana? (teoria aktywności, versus teoria wyłączania).

  7. Rola człowieka starego- od czego zależy jej pełnienie? Działania wspomagające człowieka starego, czego powinny dotyczy, kto może (jest zobowiązany) je podejmować?

  8. Jak rozumiesz pojęcia: tolerancja, nietolerancja. Przejawy nietolerancji oraz jej źródła.

  9. Tolerancja jako zadanie wychowawcze. Dlaczego postawa tolerancji jest tak ważna we współczesnych społeczeństwach? Czy i jak można ja kształtować?

  10. Tolerancja wobec osób homoseksualnych, czy promocja homoseksualizmu?- pytanie o kształt społeczeństwa
    polskiego XXI wieku (z obecnością i nieobecnością gejów i lesbijek). W odpowiedzi proszę nawiązać do wybranego tekstu (książki, czasopisma) nt. omawianej problematyki.

  11. Pytanie fakultatywne: Dziennikarze tygodnika „Polityka” podjęli dyskusję o etycznych wyzwaniach współczesności i przedłożyli czytelnikom propozycje przykazań na nowe czasy, tzw. „Dekalog plus”(„Polityka” 2003, nr 1) Omów wybrane przez siebie wskazanie etyczne (autor tekstu, treść, twój komentarz).

Polityka - nr 1 (2382) z dnia 04-01-2003; s. 46

Dekalog plus - przykazania na nowe czasy

X. Wierz i wątp

Kto w nic nie wierzy, ten uwierzy w cokolwiek. Jest też inna groźba: wiary tak pewnej siebie, że aż nienawistnej wobec wszelkich wątpliwości.

Adam Szostkiewicz

Czy można zarazem wierzyć i wątpić? Wiara nie musi być religijna. Dla psychologa i psychoterapeuty wiara ma wartość, gdy pomaga jednostce radzić sobie z życiem. Wszystko dobrze, póki wiara - wszystko jedno, jakie jest jej źródło - scala człowieka i daje mu siłę. Kto w nic nie wierzy, ten uwierzy w cokolwiek - to ostrzeżenie przed szarlatanami, którzy żerują na ludzkiej potrzebie wiary w czasach zamętu.

W arcyciekawej książce „Co nas łączy? Dialog z niewierzącymi”, wydanej (uwaga!, to u nas nietypowe) przez oficynę ojców jezuitów WAM w Krakowie, psychiatra prof. Maria Orwid opowiada o swych doświadczeniach zawodowych. Ma wśród kolegów wielu ludzi religijnych. Zauważa, że autentyczne doświadczenie religijne zachęca do otwartości na drugiego człowieka i życzliwości. Ale są też tacy - już poza jej środowiskiem zawodowym - u których doświadczenie religijne wywołuje tak głębokie poczucie misji, że uważają, iż wiedzą, jak powinien postępować drugi człowiek, co jest dla niego dobre, a co złe. U takich osób nie ma świadomości ranienia ludzi.

Lękajmy się fanatyków

Tego właśnie dziś lęka się wielu: że wiara zamieni się w fanatyzm usprawiedliwiający narzucanie innym siłą własnych przekonań. Jak nie ogniem i mieczem, to drogą ustaw i rozbudowanego systemu kontroli naszego życia prywatnego. Tej pokusie ulegali wcale nie tylko ludzie religijni. Profesor Leszek Kołakowski pisze: „Najstraszliwsze i najbardziej masowe prześladowania, masakry i ludobójcze wyprawy w XX stuleciu były dziełem zapamiętałych wrogów religii i chrześcijaństwa, nie zaś dziełem Kościoła czy Kościołów - te potworności czynili ci sami, co prześladowali religię i mordowali kapłanów w imię dostojeństwa rozumu”.

Złe doświadczenia z fanatyzmem nie poszły w zapomnienie. Dotyczy to także fanatyzmu religijnego. Ta pamięć ludziom na Zachodzie każe szukać duchowego oparcia poza wszelkimi formami religii zorganizowanej. Chcą w coś wierzyć, ale bez pośredników. Stąd tak wielka dziś popularność nowej duchowości - takiej, która odpowiada na potrzebę głębszych wartości, ale nie podpiera się przy tym dogmatami i nie grozi piekłem. W ruchu New Age jest miejsce dla wszystkich poszukiwaczy takiej duchowości. Mogą być buddystami, chrześcijanami, wyznawcami szamanizmu, nieważne - każda ścieżka jest dobra, każda religia i wiara jest w istocie tym samym - próbą odkrycia głębszego sensu w pozornym chaosie rzeczywistości. Ale czy to na pewno jest takie proste?

Strzeżmy się hochsztaplerów

W praktyce bardzo trudno szuka się całkiem samemu, bez żadnej pomocy. Ci, którzy zrazili się do tradycyjnych religii i Kościołów, jakoś bez problemu poddają się władzy nowych nauczycieli duchowych. Nierzadko ci guru okazują się samozwańczymi hochsztaplerami. My nie chcemy łaciny, a oni namawiają nas, byśmy uczyli się sanskrytu, języka jeszcze bardziej martwego. Może lepiej poznać najpierw własną tradycję i zbadać, czy przypadkiem nie zawiera czegoś, czego właśnie szukamy zupełnie gdzie indziej? Wielu młodych ludzi, także w Polsce, studiuje z zapałem mistykę Dalekiego Wschodu. Nie wiedzą często, że chrześcijaństwo ma równie bogate doświadczenia mistyczne. Dominikanin Jan Andrzej Kłoczowski, filozof religii, mówi tak: - W obszarze religii wierzę w coś, bo wiarygodnym jest dla mnie świadek, który mówi. Miarą wiarygodności świadectwa jest to, co świadek gotów jest poświadczyć sobą, swoim życiem o prawdzie, którą głosi. Wierzę w to, że Jezus Chrystus zmartychwstał, bowiem wiarygodnymi świadkami są apostołowie, którzy Go widzieli i dali za tę prawdę życie. Ostatecznym świadkiem jest sam Jezus i jego ewangelia.

Wątpienie także dotyczy tych dwu wymiarów wiary - wątpię albo w coś, albo wątpię w wiarygodność świadka. Wątpić to brać na serio prawdę, z którą się zmagamy. Akceptacja prawdy musi przejść przez ogniową próbę zwątpienia, musi spłonąć dziecinne niebo naiwności, aby dojrzała wiara wydała swój owoc. Ale i jestem pewien słuszności tezy przeciwnej: spłonąć winna także dziecinna choroba nieustannego wątpienia, gdyż to także nie pozwala na osiągnięcie pełnej dojrzałości. Gdy staję wobec ludzkiej biedy, nie czas na wątpienie, czas na działanie.

Niewierzący pożegnali się - w imię rozumu - z wiarą religijną raz na zawsze. Stanisław Lem ujął to tak: „Wszystkie rodzaje ludzkiej konfesji są mi jednakowo obce w tym prostym sensie, że jestem na każdą wiarę dokładnie tak samo niekonwertowalny. Możliwe, że pewne podstawowe fragmenty moich etycznych dociekań lub zasad są wywodliwe z chrześcijaństwa i musiałbym upaść na głowę, ażeby się takich wpływów wypierać. Niemniej estetyczne atrakcje wiar mogą być rozmaite, ale moc ich oddziaływania na mój światopogląd utrwalony rozumowo równa się zeru. Żadnej tego rodzaju opoki nie potrzebuję”.

Społeczeństwa Zachodu są prawie całkowicie zeświecczone. Ale temu procesowi towarzyszy podskórnie drugi. W próżnię po chrześcijaństwie katolickim i protestanckim wchodzą inne zorganizowane wyznania - od islamu, przez religie Orientu po chrześcijańskie wspólnoty „niszowe” - np. prawosławie w Wlk. Brytanii czy rzutkie sekty o korzeniach protestanckich w Europie pokomunistycznej. Lemowski racjonalizm nie wystarcza. Rodzi się postawa odwrotna: uwierzyć wbrew niewierzącej większości.

Stany prawomocne

Niewiara i wiara są tak samo prawomocne - twierdzi prof. Kołakowski. I obie są potrzebne naszej kulturze, bo ona, żeby żyć, zawsze potrzebuje „skłócenia przeciwstawnych racji, racji bowiem absolutnie pewnych nie ma”.

Wiara i wątpienie są sobie wzajemnie potrzebne. I nie muszą się wykluczać. Są dowody, że najwięksi mistycy chrześcijańscy przeżywali chwile duchowej ciemności. Jezuita Stanisław Obirek, redaktor tomu o dialogu z niewierzącymi, wie doskonale, że w potocznym mniemaniu utrata wiary: - Jest postrzegana jako rzecz niemożliwa dla księdza, a już nie daj Boże dla biskupa, bo przecież są od tego, by tej wiary nauczać. Dla mnie mistrzem delikatności jest kardynał mediolański Carlo Maria Martini, który dostrzega w niewierzącym swego brata i część siebie samego. Niewiara Stanisława Lema, Henryka Markiewicza, Michała Głowińskiego, Andrzeja Osęki czy Marka Edelmana jest dla mnie poważnym argumentem kwestionującym podstawy mojej wiary. Takich niewierzących znalazłbym więcej. Bywa, że obawiam się utraty wiary bardzo poważnie, zwłaszcza wtedy, gdy ludzie Kościoła nie biorą jej poważnie.

Racjonaliści jakoś rzadziej gotowi są przyznać, że i im zdarza się wątpić w ich racjonalizm. Na czym polega wątpienie w dziedzinie wiary, mniej więcej wszyscy wiemy. Ale ma ono więcej warstw, niż sądzimy. Na buncie wcale się nie kończy, prawdziwa podróż duchowa raczej dopiero się od tego zaczyna. Potem przychodzi etap głębokiej niechęci do definiowania tego, czym jest Bóg i wiara. Chce się tym żyć, a nie dyskutować o tym i nawracać błądzących. Coraz mniej pociągają takiego podróżnika duchowego widzialne znaki i obrazy, bo zalatują bałwochwalstwem. Nadchodzi wielka cisza i w niej dopiero można usłyszeć Głos, który rozlega się gdzieś bliziutko, bliżej niż myślał podróżnik ruszający na Jego poszukiwanie.

O zdrowie duszy

Wątpienie oznacza tyle co dystans do wszelkich ludzkich prób pełnego wytłumaczenia zagadek, przed którymi stawia nas życie. Jego przeciwieństwem nie jest wiara, tylko próżność - pewność, że się wie. Że się zna odpowiedź na wszystkie pytania religii, moralności, polityki.

Przeciwieństwem takiego zbawiennego dystansu do siebie i świata jest też brak poczucia humoru. To ważne kryterium zdrowia duszy. Fanatycy są zwykle ponurzy i zacięci, a już prawie na pewno nie umieją zażartować z siebie i swej doktryny. Święty Tomasz, Doktor Kościoła, ułożył siedem wieków temu modlitwę, w której prosi: „Panie, Ty wiesz lepiej niż ja sam, że się starzeję. Zachowaj mnie od zgubnego mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu ścieżek. Wyzwól mój umysł od niekończącego brnięcia w szczegóły i dodaj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy. Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi doprawdy trudno wytrzymać. Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy to jeden ze szczytów osiągnięć szatana. Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach i niespodziewanych zalet w ludziach i daj mi łaskę mówienia im o tym”.

A pewien współczesny mistrz buddyjski tak zamyka kilkudniowe spotkania medytacyjne ze swymi uczniami: „I tak dotarliśmy do końca. Powstańmy i pokłońmy się trzykrotnie Buddzie. Dziękujemy mu, bo nawet jeśli nie doznaliśmy wielkiego oświecenia, dostąpiliśmy małego. A jeśli nie przeżyliśmy małego oświecenia, to przynajmniej nie zachorowaliśmy. A jeśli zachorowaliśmy, to przynajmniej nie umarliśmy”. No właśnie.

0x01 graphic
Prawa autorskie © S.P. Polityka. Artykuł pochodzi z archiwum internetowego www.polityka.pl

  1. Jakie cnoty są pożądane (należałoby kształtować przez wychowanie) u człowieka-obywatela (koncepcja M. Ossowskiej)