Załącznik II do części 112 Odpis
mgr inż. Jerzy Kopydłowski Tarnowskie Góry 1985.11.24
Wasz znak: PK4-BS-043-192/84/85 Ministerstwo Przemysłu Chemicznego i Lekkiego
Wasza data: 1985.04.11 Departament Kontroli i Nadzoru
ul. Wspólna 4, 00-926 Warszawa
Dotyczy: rozpowszechniania nieprawdziwych informacji o unikalnej konstrukcji paleniska narzutowego.
Jeśli dojdzie w końcu do ograniczenia potwornego marnotrawstwa węgla spalanego w ilości kilkudziesięciu milionów ton rocznie w kilku tysiącach kotłów z mechanicznym rusztem (bo jak dotąd, jak wiadomo, wyłącznie się o tym mówi) to będzie to szczęście w nieszczęściu jakie pod koniec lat siedemdziesiątych miało spotkać Cieszyńską Fabrykę Farb i Lakierów. Miała to być niemożliwość ogrzania nowej części zakładu, której budowę zgodnie z planem miano zakończyć w III kwartale 1978 r., podczas gdy EC w Cieszynie dostawę ciepła dla zakładu gwarantowała dopiero od końca 1979 r
Z notatki z narady, jaka odbyła się w tej sprawie 31 stycznia 1977 r., wynika że brak dodatkowej ilości ciepła w sezonie grzewczym 1977/1978 do ogrzewania wykańczanych obiektów kubaturowych nie pozwoli na uruchomienie w 1978 r. produkcji o wartości ponad 2 miliardy złotych. Obecni na naradzie (kogo tam nie było) uznali, że dla potrzebnych w sezonie 1977/1978 dodatkowych 3 Gcal/h ciepła trzeba zastosować parowozy, kotły przewoźne opalane olejem opałowymi i kotły węglowe. Najbardziej humorystycznie przedstawiała się sprawa wybudowania na jeden sezon grzewczy (na drugi sezon miała nastąpić przyśpieszona dostawa ciepła z EC) kotłów węglowych, jako że pozostawały na to tylko trzy kwartały.
Do zabezpieczenia dodatkowej ilości ciepła przystąpiono w tempie jak na resort chemii przystało, bowiem „już” 17 maja 1977 r. CFFiL pismem nr IP/10876/77 na polecenie dyrektora Zjednoczenia mgr inż. L. Haczka zleca Biuru Projektów Przemysłu Tworzyw i Farb opracowanie projektu prowizorycznego zasilania w ciepło budowanych obiektów. Gdzieś po miesiącu, całkowicie przypadkowo przedstawił mi całą sprawę generalny projektant inż. Andrzej Laskowski. Muszę przyznać, że nie przewidywałem modernizacji kotłów wodnych typu WLM2,5 i WLM1,25 (obecnie produkowanych pod symbolem WR), prawie tak samo prymitywnych jak pochodzące z okresu wojen napoleońskich kotły płomienicowe.
Autorowi podkładów do obliczania kotłów wszystkich typów i na wszystkie paliwa wystarczyło jednak kilka minut na obliczenie, że każdy z trzech zainstalowanych w zakładowej kotłowni kotłów typu WLM2,5-2 po zastosowaniu w nim paleniska narzutowego może zwiększyć swoją wydajność z około 2 Gcal/h do rzędu 5 Gcal/h. Wystarczyło więc przebudować tylko jeden kocioł aby uzyskać dodatkowe 3 Gcal/h ciepła.
W dniu 21 czerwca 1977 r. dyrekcja CFFiL przyjmuje moją propozycję przebudowy jednego kotła i już 11 lipca 1977 r. BPPTiF „PROERG” przy piśmie nr EW/397/77 przesyła do fabryki podstawową dokumentację modernizacji kotła. Dopiero po jej przeleżeniu się tam przez trzy miesiące, CFFiL przysyła dwóch swoich pracowników z pismem nr TM/9456 z 10 września 1977 r. informującym, że:
- dokumentacja będzie wymagała wymiany całej części ciśnieniowej, obmurza i konstrukcji nośnej, gdyż istniejące nie wytrzymają zwiększonego obciążenia cieplnego
- zsyp żużlowy ma za małą objętość,
- projekt nie przewiduje odprowadzenia zwiększonej ilości ciepła, spalin oraz odpylania,
- przebudowa jest bardzo pracochłonna, ponieważ trzeba wykonać takie elementy jak przekładnie bezstopniowe, łańcuchy, koła łańcuchowe, itp, do czego warsztat głównego mechanika ma niedostateczny park maszynowy.
- potrzebne są wentylatory, przekładnie, elementy obmurza, rury kotłowe, itp., czas wyczekiwania na które jest bardzo długi (czasami kilkuletni),
- ze względu na rozwiązanie prototypowe niesprawdzone w ruchu, całość wymaga uzgodnienia z CBKK i UDT.
W zestawieniu z tymi wszystkimi wydziwieniami normalnego człowieka może zaszokować fakt, ze rok później wspaniały ówczesny kierownik warsztatu głównego mechanika pan Żydek i równy mu majster kotłowni pan Strzelec z podległymi im ludźmi rozpoczynając w sierpniu 1978 r., już 4 października 1978 r., zakończyli przebudowę kotła, którego pierwszego uruchomienia dokonano 17 października 1978 r.
Po wizycie przedstawicieli CFFiL w pierwszym rzędzie w dniu 22 września 1977 r. wysłałem projektanta do „RAFAKO”, skąd przywiózł zaraz zgodę na przebudowę kotła i jednocześnie pismo do Rejonowego Dozoru Technicznego w Bielsku-Białej, który swoją zgodę daje już 1 października 1977 r.
Jak na ironię losu z tego samego dnia pochodzi pismo CFFiL nr NI/21329/77, w którym uznaje ona wykonaną dokumentację do czasu jej uzgodnienia z dozorem technicznym, „za niekompletną i niepełnowartościową”.
Dwa miesiące później (błyskawice jak z tego widać to nie były) CFFiL pismem nr NI/26944/77 z 3 grudnia 1977 r. zwróciła się o ocenę projektu przebudowy do Zakładu Badawczo Projektowego „ENERGOCHEM”.
W ocenie tej noszącej nr TGP/WT/536/78, z 7 lutego 1978 r., po dwóch miesiącach pocenia się, dr inż. Włodzimierz Turyk (odnośnie którego mimo kilkuletniej współpracy w CBKK nie udało mi się sprawdzić czy umie czytać rysunek techniczny, ponieważ do deski kreślarskiej podchodził zawsze od tyłu) stwierdził, że „koncepcja modernizacji paleniska kotła typu WLM2,5-2 polegająca na intensyfikacji procesów paleniskowych przez wprowadzenie paleniska narzutowego jest prawidłowa i odpowiada aktualnym kierunkom rozwoju palenisk kotłowych.”
W dalszej treści opinii znajduje się jednak niedorzeczne stwierdzenie, że „koncepcję modernizacji” (zdrowo się widać Turykowi poprzestawiało, bo przecież wykonaliśmy pełną dokumentację konstrukcyjną) winna być uzupełniona i uzasadniona”, tylko że ani be, ani me w opinii w opinii o co ma być uzupełniona.
W opinii stało bowiem dalej, że należy w tej „koncepcji” w szczególności uwzględnić:
- zwiększenie obciążenia komory paleniskowe,
- zwiększenie temperatury spalin na wylocie z komory paleniskowej,
- możliwość żużlowania
i rozpatrzyć:
- zagadnienie zwiększonej emisji lotnego koksiku,
- prawidłowość doboru urządzenia odpylającego,
- zwiększone opory przepływu wody przez kocioł
oraz przewidzieć zastosowanie automatycznej regulacji procesów spalania.
W zakończeniu opinii było natomiast stwierdzenie, że doświadczenia z pracy zmodernizowanego kotła typu OR32 w „Elanie” „oraz z eksploatacji prototypowej serii 10 kotłów OR16-102 ... pozwalają na stwierdzenie, że zagadnienie palenisk narzutowych nie zostało opanowane w krajowym przemyśle kotłowym w stopniu wystarczającym dla stosowania układu palenisk narzutowych przy modernizacji kotłów rusztowych.”
Dodatkowo dr inż. Włodzimierz Turyk był uprzejmy zakpić sobie z CFFiL, która potrzebowała zmodernizowanego kotła teoretycznie na wczoraj, że „należy w najbliższych latach oczekiwać opanowania i wprowadzenia do produkcji palenisk narzutowych ponieważ OBRGE w Warszawie organizuje zespół d/s wprowadzenia palenisk narzutowych w modernizacji kotłów rusztowych.” Gdybym nie znał Turyka, to musiałbym wierzyć, że problem deficytu węgla został już w kraju rozwiązany.
Tym razem CFFiL już szybko, bo przy piśmie nr IP.3423/78z 14 lutego 1978 r. przesyła odpis opinii do BPPTiF „PROERG” z prośbą o uzupełnienie dokumentacji z podanymi w opinii „wskazówkami” i z zaznaczeniem, że sprawa bardzo pilna (a to ci heca - nagle ich przypiliło). Natomiast cztery dni później CFFiL przesyła drugie pismo nr IP/3782/78 już z pogróżkami, że jeśli do 15 marca 1978 r. nie otrzyma stanowiska BBPTiF „PROERG” uzgodnionego z BBP „ENERGOCHEM” oraz poprawionej dokumentacji ze wskazówkami zawartymi w wypocinach dr inż. Włodzimierza Turyka, to zwróci dokumentację i wystąpi o zwrot poniesionych kosztów.
W odpowiedzi na to pismem nr RK-3/CE/78/78 z 23 lutego 1978 r. poinformowałem CFFiL, że:
- podana na str. 24 ocenianego projektu prędkość spalin przez powierzchnie konwekcyjne kotła przy wydajności 5 Gcal/h wynosi 3,72 m/s i jest trzykrotnie niższa od zakresu prędkości przy których może wystąpić erozja rur,
- obciążenie cieplne objętości komory paleniskowej i temperatura spalin na wylocie z niej są tego samego rzędu co w eksploatowanym przez kilka lat kotle typu OR6,5-030 z paleniskiem narzutowym,
- przewidując dłuższą eksploatację zmodernizowanego kotła, można go wyposażyć w pośredni odpylacz spalin i w instalację nawrotu lotnego koksiku,
- wzrost oporów przepływu wody nie będzie miał miejsca, ponieważ kotły już pracują przy zdwojonym natężeniu przepływu,
- automatyka procesu spalania kosztowałaby więcej niż cały kocioł i nie tak ją sobie wyobrażam jak w kotle kupionym w USA
oraz, że podana w ocenie ZBP „ENERGOCHEM” konieczność uzupełnienia i uzasadnienia projektu jest całkowicie bezzasadna.
W piśmie znajdowało się również stwierdzenie z uzasadnieniem, że to właśnie nikt inny jak ZBP „ENERGOCHEM” uznaje BPPTiF „PROERG” za jedyny krajowy autorytet jeśli chodzi o paleniska narzutowe, a jeśli CFFiL ma nadal jakieś wątpliwości, to proponuje się zwołanie Rady Technicznej dla ich ostatecznego wyjaśnienia. Posiedzenie Rady Technicznej odbyło się 12 kwietnia 1978 r. na prośbę CFFiL wyrażoną pismem nr IP/6889/78 z 28 marca 1978 r.
Zaproponowałem zaproszenie na nią energetyków z dwóch zakładów eksploatujących kotły typu OR16-102 z paleniskiem narzutowym (szczęśliwcy, bo wszyscy którzy dali się nabrać na kupno kotłów z paleniskiem skonstruowanych w CBKK po 1974 r. będą je mieli tylko stojące) i z jednego zakładu mającego kotły kupione w USA.
Na naradę przybył oczywiście dr inż. Włodzimierz Turyk. Podczas gdy użytkownicy kotłów z paleniskiem narzutowym maksymalnie zachęcali do modernizacji, ów był skrajnie na nie, Było to dla mnie wyjątkowo niezrozumiałe, ponieważ nie tak dawno można powiedzieć, że „jadł z ręki.”
Plótł przy tym co mu ślina na język przyniosła. W pewnym momencie stwierdził, że zastosowanie paleniska narzutowego może zniszczyć kocioł. Pytam się więc tych użytkowników czy to prawda. Ci w śmiech.
Mówię, Panowie potraktujcie sprawę poważnie, ponieważ takie teorie rozpowszechniają urzędnicy Ministerstwa Przemysłu Chemicznego, a pośrednio od nich płyną one ze Zjednoczenia Przemysłu Tworzyw i Farb. Wyśmiali więc dr inż. Włodzimierza Turyka.
Ale Turyk dalej swoje. Siedziałem tak, że Turyk na końcu stołu, a ja przy nim mając naprzeciw energetyka z Rawy Mazowieckiej. W pewnej chwili widzę, że zaczyna on potakiwać ze zrozumieniem głową. Panie - mówię do niego - przecież facet gada od rzeczy. Pomyślał chwilę i również głośno odpowiedział: rzeczywiście.
Turyka wyciszyło to tylko na pewien czas. Kiedy zaczął znowu, widzę że innego wyjścia nie ma, przecież na naradzie byli głównie lakiernicy i specjaliści od tworzyw sztucznych. Wchodząc mu w słowo, pytam: Panie doktorze skąd u pana takie przekonanie, że jest to audytorium samych głupców aby opowiadać takie duby smolone. Przewodnicząca radzie pisnęła na to: „panie inżynierze”, ale dr inż. Włodzimierz Turyk nie powiedział już więcej słowa.
Natomiast Rada Techniczna zakończyła się ustaleniami, że:
- dokumentacja techniczna została opracowana prawidłowo,
- ZBP „ENERGOCHEM” uznaje dokumentację za prawidłową, z zastrzeżeniem, że modernizacja powinna być dokonana w kotłach, których praca nie rzutuje na zabezpieczenie pokrycia bilansu cieplnego zakładu,
- użytkownicy kotłów paleniskami narzutowymi uznają ich pracę za prawidłową i przeprowadzenie modernizacji za celową,
- ostateczna decyzja zależy od użytkownika.
Natomiast Zjednoczenie uważa aby nie modernizować. Oto jak uzasadniało swoje stanowisko we wcześniejszym piśmie nr TR/E-431 z 3 marca 1978 r.:
- brak gwarancji niezawodności,
- poważne zaistniałe uszkodzenia kotłów po modernizacji,
- brak wykonawcy urządzeń i przeprowadzenia modernizacji kotłów,
- odległe terminy wyczekiwania na urządzenia typowe (np. wentylatory, pompy obiegowe), które muszą być wymienione na większe,
- wysokie koszty,
- zbyt duże ryzyko pogłębienia deficytu energii cieplnej w przypadku uszkodzenia kotła lub nieukończenia jego przebudowy przed okresem grzewczym 1978/1979.
Mimo pozytywnych wniosków Rady Technicznej, stanowisko Zjednoczenia w moim odczuciu przekreślało kolejną szansę pokazania co to jest palenisko narzutowe w aspekcie zmniejszenia deficytu węgla i wielu innych trudności.
W oczach fachowca treść pisma Zjednoczenia przedstawiała oczywiście jego autora jako prymitywnego kmiotka, ale licz tu człowieku na fachowca wśród tłumu ignoranckich decydentów, zwłaszcza że po naradzie znowu zapanował cisza.
Całkowitym zaskoczeniem było więc dla mnie wezwanie mnie w połowie sierpnia 1978 r. do CFFiL dla omówienia spraw wykonawczych przebudowy kotła. Przy przystąpieniu do przebudowy chyba dopiero w sierpniu, pierwszego rozpalenia kotła dokonaliśmy17 października 1978 r. Jest to jak dotąd absolutny rekord szybkości modernizacji (dokonanej oczywiście w bardzo ograniczonym zakresie) ponieważ przeważnie przy ciągłej realizacji trwa ona obecnie około pół roku.
Dlaczego wbrew stanowisku Zjednoczenia (sterowanego niewątpliwie przez ówczesne Ministerstwo Przemysłu Chemicznego), podjęto się modernizacji, chyba nie dowiem się nigdy.
Instytucjom, które z wielką naiwnością wysłuchują łgarstw kierownictwa CBKK, tłumaczących nieudolność tego biura w jego statutowej działalności, podaję poniżej jakie były problemy realizacji przebudowy kotła typu WLM2,5-2 w CFFiL, zgodnie z treścią sporządzanych notatek służbowych pisanych przez przedstawicieli CFFiL.
Z notatki z 16 sierpnia 1978 r.:
Z braku możliwości zakupienia łańcucha o podziałce 63, zostanie zastosowany posiadany przez Zakład łańcuch o podziałce 67 mm, a „PROERG” przekonstruuje koła łańcuchowe i zmieni konstrukcję korpusu dozownika część II.
Z notatki z 7 września 1978 r.:
Dla nowej przekładni napędu rusztu trzeba wykonać nowy wał weług rysunku dostarczonego przez „PROERG”; w związku z niezakupieniem wentylatora typu WP25, zostanie zastosowany znajdujący się w magazynie wentylator typu WT25.
Z notatki z 10 października 1978 r.:
Po rozpaleniu kotła okazało się, że uzyskanie minimalnej wydajności kotła uniemożliwia zbyt małe przełożenie kół przekładni łańcuchowej w napędzie dozowników, w związku z czym konieczne jest wykonanie dwóch nowych kół łańcuchowych o większej średnicy (68 zamiast 34 zęby).
Z notatki z 6 listopada 1978 r.:
Zbyt niski spręż wentylatora podmuchowego zwiększono przez zastosowanie przekładni pasowej w napędzie wentylatora, zwiększającej jego obroty.
Natomiast o wielu mankamentach paleniska narzutowego mojej konstrukcji wiedzą wyłącznie kompetentni urzędnicy MPChiL, ale tacy są zawzięci, że nie powiedzą i kropka.
Do wiadomości:
1. Główny Inspektorat Gospodarki Energetycznej, ul Krucza 36, 00-522 Warszawa
2. Fabryka Kotłów Przemysłowych „FAKOP”, ul. Pstrowskiego 4, 41-200 Sosnowiec
3. Sędziszowska Fabryka Kotłów „SEFAKO”, 28-340 Sędziszów k/ Jędrzejowa (-) Jerzy Kopydłowski
4. Zakłady Urządzeń Kotłowych, ul. Górnicza 4, 26-200 Stąporków
5. Centralny Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Budownictwa Przemysłowego „Bistyp”,
ul. Parkingowa 1, 00-155 Warszawa
6. Cieszyńska Fabryka Farb i Lakierów, 43-400 Cieszyn.
Przepisał i w komentarze zaopatrzył inż. J. Kopydłowski, Tarnowskie Góry, 17 czerwca 2010 r.
Zakończenie inwestycji przedłużyło się następnie o rok, a łącznie o dwa lata.
Przekładnie bezstopniowe kupowało się od ręki w FPM Mikołów, a handlowe łańcuchy do wykonania przenośników zgrzebłowych dozowników węgla leżały w magazynie Fabryki.
To wszystko można by uznać za wymóg przeanalizowania, a nie uwzględnienia, dodatkowo kierowany do jedynego polskiego specjalisty od wszystkich obliczeń kotłów, czego akurat dr inż. Włodzimierz Turyk był najbardziej świadom; natomiast jeśli chodzi o podany niżej wymóg przewidzenia zastosowania automatyzacji procesu spalania węgla przy jego narzucie na ruszt, to jeszcze aktualnie tylko inż. J. Kopydłowski wie na czym taka automatyzacja musiałaby polegać.
3