Ocaliła syna
Posted by Marucha w dniu 2014-03-09 (niedziela)
„Oddała życie, aby jej dziecko miało. Bogu duszę, ziemi ciało, serce dzieciom. Boże, przyjmij tę ofiarę” - taki napis znajduje się na grobie Genowefy Górowskiej z Łososiny Dolnej. Kobieta, która chorowała na raka, urodziła zdrowego syna. Choć lekarze proponowali jej, by się ratowała, ona odważnie powiedziała, że nie zabije swojego dziecka.
Ta historia wydarzyła się już ponad trzydzieści lat temu. Pani Genowefa o swojej chorobie - rak piersi - dowiedziała się, kiedy po raz szósty była w stanie błogosławionym. Nowotwór dał przerzuty do wątroby. Lekarz radził zabić dziecko i rozpocząć chemioterapię.
- Trudno było. Żona płakała, zastanawiała się nad tym, jak to wszystko będzie. Któregoś dnia powiedziała: „Nie poddam się zabiegowi, tylko urodzę to dziecko. A co będzie, to będzie” - opowiadał mi Stefan Górowski, mąż Genowefy. - Żona często się modliła. Była jeszcze na pielgrzymce w Częstochowie. Potem było coraz gorzej - mówił mężczyzna.
Któregoś dnia 1983 roku do kancelarii w parafii w Łososinie Dolnej przyszła Genowefa Górowska. - Usiadła i od razu zadała mi pytanie: „Co mam robić, chociaż jestem zdecydowana, bo zaszłam w ciążę. Lekarz mi radził, abym ciążę przerwała, bo w przeciwnym razie, gdy tego nie zrobię, to szybko umrę, co więcej, dziecko może urodzić się chore”. I dodała: „Jeżeli trzeba, to jestem zdecydowana oddać życie, ale dziecka nigdy nie pozwolę zabić” - opowiadał mi kilka lat temu dziś już śp. ksiądz Władysław Piątek, ówczesny proboszcz, dla którego to spotkanie było tak wstrząsające, że na zawsze zapisało się w jego pamięci. Kapłan poprosił kobietę, aby przyszła do niego za kilka dni. W tym czasie konsultował się z lekarzami i etykami.
- Kiedy przyszła do mnie ponownie, powiedziałem jej, że decyzja należy do niej, ale dziecka zabić nie można. A pani Genowefa na to: „Ja się na to zgadzam. Jestem matką, katoliczką i mam bronić życia swojego dziecka”. Tak to powiedziała, jakby miała jechać do Częstochowy albo gdzieś do Nowego Sącza. Mnie to dosyć zdziwiło, bo była spokojna, powiedziała to bez nerwów, bez płaczu. Wyraziła zgodę i odeszła, poszła do swojego domu - wspominał ksiądz Piątek.
Pani doktor Zofia Jungiewicz, która konsultowała pacjentkę, pamięta, że była ona była bardzo spokojna, pogodzona z chorobą. - Dobrze zdawała sobie sprawę, że jest bardzo chora i jaki będzie jej koniec. Nie martwiła się tym. Martwiła się tylko, czy dziecko urodzi się zdrowe - opowiadała.
Ten czas był trudny dla całej rodziny. Dzieci państwa Górowskich pamiętają mamę już niemal z ostatnich dni, kiedy leżała chora, jeździła do Krakowa do szpitala. - Kiedy przyjeżdżała, zawsze nam coś przywoziła. Pamiętała o nas, bardzo nas kochała - opowiadają.
Pani Genowefa urodziła zdrowe dziecko i zdążyła je ochrzcić. Synowi dała na imię Eugeniusz. Wkrótce potem umarła. Cała parafia przyszła na jej pogrzeb, aby oddać hołd matce bohaterce. Choć minęło już wiele lat, ludzie pamiętają o pani Górowskiej.