,, Przebudzenie”
Rzeczywistość jest pełna niespodzianek, a ten, kto opiera swe sądy o świecie jedynie na wrażeniach empirycznych mógłby uchodzić za ślepca. Opowiedzieć historyjkę o krasnoludkach czy latającym dywanie potrafi nawet dziecko i każdy uzna to za zmyślenie, które służy rozwojowi wyobraźni.
Ja nie jestem dzieckiem, nie jestem także tym, co mój drogi potrafiłbyś utożsamić z jakimkolwiek otaczającym Cię przedmiotem, zjawiskiem czy uczuciem, bo tak naprawdę należę do części twych fantazji, marzeń i najskrytszych myśli, jakie towarzyszą ci podczas lektury.A więc kim lub, czym jestem? Cudownością, której dajesz się ponieść, gdy pochłania Cię świat fikcji,fantastyką daleką od spraw codziennych i racjonalnych. Tym, za czym tęsknisz, bo jest przyjemne. Tutaj jest wszystko możliwe, bez ograniczeń i norm.
Zrób krok w swej wyobraźni i omiń barierę. Zapraszam Cię do świata innego, pełnego magii i niespodzianek, tam jestem ja. Wystarczy abyś czytał.
-Witaj…Cieszę się, że jesteś. Teraz chwyć moją dłoń, bo czeka nas daleka podróż w miejsce odległe stąd o tysiące kilometrów, lecz nie martw się wrócimy zanim mama zawoła cię na obiad. Widzisz ten most? Tamtędy pójdziemy, bo to jedyna droga prowadząca do Eureki. Uwierz mocno w to, co ma się wydarzyć, bo dziś masz szansę się z nią spotkać, a ona jest warunkiem wyprawy. Tutaj ją rozpoczniesz i zakończysz.
Prawda, że jest piękna? Dostrzegłeś ją po raz pierwszy, więc nic dziwnego, że jej widok cię onieśmiela. Teraz usiądziemy tu na trawie. Ach…to nic, że jest wilgotna. Boisz się pomoczyć spodnie? Jesteś zabawny i nadal nic nie rozumiesz…Miejsce, w którym jesteśmy to jeden z zakamarków w twojej głowie. Spójrz na Eurekę- każda jej srebrna gałązka to ciąg wszystkich twych myśli, to, co było, jest i będzie, z dnia na dzień jej zasób wzbogaca się i rozbudowuje.
Jesteś tu ze mną dziś, abyś uwierzył, że wzrok, słuch i dotyk są ograniczeniami, które zamykają cię w wymiarze dostrzeganym tylko przez tych, którzy Jej nie znają, a może i nigdy nie zdołają poznać.
Lecz nie martw się, ty już ten etap masz za sobą, a zatem wsłuchaj się uważnie w to, co do ciebie mówi Eureka, bo każda pomyłka może zmienić bieg kolejnych wydarzeń.
Ona poprowadzi cię dalej.
- Piotrusiu…Czekałam jedenaście lat, abyś tu dotarł. Dziś po raz pierwszy zabiorę cię ze sobą w fantazję, którą budowałeś nieświadomie przez ten czas.…To nie złudzenie. Boisz się, że nikt cię nie rozumie…Tak, teraz jeszcze nikt…Wiele musi upłynąć czasu abyś najpierw zrozumiał sam siebie…
Tak było, gdy miałem dwanaście lat. Cała ta sytuacja wydawała mi się dziwna…Pamiętam, że wtedy obudziłem się z książką przyklejoną do twarzy, a mama wołała mnie na obiad.
To były czasy…Wspaniałe życie bez problemów, ciągłego stresu i bieganiny charakterystycznej dla współczesnego świata i dorosłego życia…Fakt, że dziecięce marzenia mogą się wydawać dla nas śmieszne i naiwne, ale ja miałem wiele marzeń. Patrząc przez pryzmat czasu z czystym sumieniem przyznam, że nie spełniłem żadnego z nich. Byłem kujonem, który zamknięty w świecie książek przyjaźnił się z Tomkiem Sawyer`em i wraz z Robinsonem Crusoe odliczał samotnie spędzone dni na bezludnej wyspie.Moją bezludną wyspą był strych w rodzinnym domu. Tam bez przeszkód przy świetle wpadającym przez jedyne małe okienko mogłem czytać książki.Ale nie te, które były obowiązkowe w szkole, bo przecież wtedy czytanie nie sprawiałoby mi takiej frajdy. Władca Pierścieni Johna Ronalda Reuela Tolkiena, powieści Joanne Kathleen Rowling czy wszelkie inne należące do niezwykle poczytnych z kręgu fantastyki oraz fantasy. To, co niegdyś wprowadzało mnie w świat marzeń, już dziś nie ma na mnie wpływu. Tak, to były tylko bzdury, w które wierzą małe dzieciaki.
Moja świadomość już dawno wyparła to co niegdyś uważałem za ważne i prawdziwe. Racjonalizm, walka o byt i wszystko, co narzuca nam życie w społeczeństwie, wrzuciły mnie w wir koszmarnej codzienności dorosłego człowieka. Zniewolony w sidłach konsumpcyjnego świata, przestałem dostrzegać to, co niegdyś było dla mnie priorytetem. Zostałem sam. Dom, który pozostawili mi w spadku rodzice, okazał się budzić zbyt wiele sentymentalnych odczuć, więc go sprzedałem. Kupiłem kawalerkę. Nie jestem żonaty, nie mam dzieci, moje życie jest puste. Jestem za stary żeby czytać książki, z resztą nie mam na to czasu, po co właściwie jestem?- to sobie powtarzałem. Ostatnio postanowiłem zmienić swoją bezproduktywną egzystencję. Lecz niestety nic ciekawego nie przychodziło mi do głowy, co mogłoby wywrócić mój mały światek do góry nogami Aż do momentu, gdy znowu sięgnąłem po książkę.
Nie była to zwykła książka i nie należała do takich, które czytają single po trzydziestce, chcący zagłuszyć rutynę i zabić nudę wieczorów spędzanych samotnie. Należała do jednych z nielicznych pamiątek, które przypominały mi sielankę dzieciństwa. Niestety z racji tego, iż była jedynym przedmiotem, jaki przekazywano w naszym domu z pokolenia na pokolenie, stan jej daleko odbiegał od przyzwoitego. Oprawa była zniszczona, a tytułu nie sposób już rozszyfrować, gdyż upływ czasu odcisnął na niej swe piętno.
Gdy po raz pierwszy zabrałem się za czytanie, niezrozumiała wówczas treść znużyła mnie do tego stopnia, że usnąłem. W każdym razie wydawało mi się, że śpię, bo wizyta w własnej głowie brzmi nieco irracjonalnie. A jednak czasami po to, aby odkryć swe przeznaczenie warto wkroczyć w inny wymiar wszechświata, którego jesteśmy częścią.
Wróciłem do mieszkania z pracy już czwarty raz w tym tygodniu. Oznacza to, że jest czwartek, kolejny czwartek w tym miesiącu, lecz najdziwniejszy spośród wszystkich czwartków w roku. Jak najnormalniejszy w świecie facet położyłem się przed telewizorem i zapaliłem papierosa. Leżałem w tym bezruchu chyba z godzinę, aż do momentu, gdy usłyszałem swoje imię. Jak to? Przecież jestem tutaj sam. Zerwałem się na równe nogi i nasłuchiwałem skąd może dochodzić wołający mnie głos. Jednak nikogo nie odnalazłem ani pod łóżkiem, ani w szafie. Zaśmiałem się, bo przecież to niemożliwe żeby ktoś wymawiał moje imię, gdy jestem w domu sam. Głos ucichł.
Wieczorem wziąłem prysznic, zwyczajem kawalera otworzyłem puszkę z piwem, zapaliłem kolejnego papierosa i pogrążyłem się w użalaniu nad własnym losem.
- Piotrusiu…Piotrusiu… już o mnie zapomniałeś…?- ponownie zabrzmiał głos.
Teraz to już pomyślałem, że albo nadmiar procentów szumi mi w głowie, albo całkowicie oszalałem, ale nadal nasłuchiwałem. Niespodziewanie mój wzrok przyciągnęła stara książka, którą upchnąłem pod jedną z nocnych szafek obok łóżka.
- Piotrze…już czas żebyś tu powrócił..- szepnął wydobywający się głos spod szafki
Nie wiem, w jaki sposób w jednej chwili znalazłem się za mostem, przez który niegdyś w mym śnie przechodziłem wraz z dziwną postacią. Teraz byłem sam. Stałem wśród pokrytej rosą trawy tuż przed olbrzymią, srebrzącą się Eureką. Bałem się, bo gdy widziałem ją ostatnio wydawała mi się mniej majestatyczna, bardziej przyjazna i życzliwa. A może jednak zwariowałem? Głos, który słyszałem wcześniej przemówił:
- Nie zwariowałeś Piotrze, dorosłeś, zmężniałeś, ale pomimo tego nadal jesteś dzieckiem. Znam cię, bo jestem przez cały czas przy tobie, obserwuję cię i czekam na moment, o którym od początku wiedziałam, że musi nadejść. Podczas naszego pierwszego spotkania byłeś jeszcze zbyt młody, a teraz obawiam się czy zrozumiałeś już, że poczucie twej alienacji nie tkwi w tobie samym, lecz w świecie, który cię otacza. Dziś musisz dokonać wyboru czy chcesz trwać w rzeczywistości, jaką znałeś do tej pory, czy uwierzysz w świat inny, ten, który jest twoim przeznaczeniem?
Co miałem do stracenia? Postanowiłem zaryzykować i odmienić swoje życie.
Poczułem koszmarnie piekący ból. Czy to już? Tak ma wyglądać spektakularna przemiana? O nie! To jedynie nie dopałek papierosa próbuje wypalić mi dziurę w stopie!
Natychmiast pobiegłem do łazienki i wcisnąłem poparzoną nogę do umywalki. Rzeczywistość jest okrutna…nawet za marzenia o ucieczce przed nią spotyka nas kara. Położyłem się do łóżka. Boląca stopa irytująco dawała znaki o sobie, co nie pozwalało zmrużyć mi oka ani na chwilę. Zapaliłem lampkę i wygrzebałem spod szafki starą książkę- z resztą jedyną, jaką posiadałem. Czytałem, a sam akt rozszyfrowywania jej następujących po sobie warstw był niczym narkotyk, który wpływał we mnie bez ograniczeń. Straciłem poczucie czasu, książka pochłonęła mnie w całości i to w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Obudziłem się z rana, promienie słońca wesoło przedzierały się przez szparki między roletami. Gdzieś za oknem ćwierkały zadowolone ptaszki. Na pościeli nie było śladu starej, zniszczonej książki, a w pokoju nie gęstniał tak znamienny dla mojego mieszkania zapach nikotyny. Pospiesznie zerwałem się na równe nogi z myślą o reprymendzie, jaka czeka mnie w pracy za spóźnienie, nie dostrzegając niczego wokół pobiegłem do łazienki. Tam doznałem szoku. Gdzie ja jestem? Czy to znowu jakaś iluzja?
Przemyłem twarz, spojrzałem w lustro. Myśl o pracy opuściła mnie całkowicie. Wynurzyłem się dyskretnie zza drzwi i niczym intruz rozejrzałem się po mieszkaniu.Jednego byłem pewien- ten dom nie należy do mnie.
- Kochanie dobrze, że wstałeś, bo właśnie zaparzyłam kawę.- Kobiecy głos dobiegający z kuchni rozbudził mnie z chwilowego letargu.
- Weź szybki prysznic, bo dziś jedziemy do rodziców na obiad, a jest już przed dwunastą!
Stanąłem jak wryty. Od kiedy jestem z kobietą? Jakich rodziców? Przecież moi rodzice od dawna nie żyją! Odrętwiały wycofałem się w głąb łazienki. Pamiętam, że ogarnął mnie lęk. Usilnie starałem się nawiązać kontakt z moim umysłem, bo to na pewno sprawka Eureki! Nic z tego…Siliłem się na próżno. Gdzie książka?! Może, gdy ją odnajdę wszystko wróci do normy? Myśl, myśl, myśl…Niczego nie wymyśliłem.
Zaakceptowałem całą sytuację już po kilku dniach. Okazało się, że jestem szczęśliwym mężulkiem ślicznej blondynki, której ojciec dysponował dobrze prosperującym biurem maklerskim. Ona, ambitna pani mecenas, której urok i troskliwość rozpostarły władzę nad moją osobą. A zatem pytanie:, kim ja byłem? Czy tym samym, szarym robotnikiem z iskrą zduszonego talentu do fantazjowania?
Nie. Od tamtych dni stałem się pisarzem, lecz to, kim jestem zrozumiałem stosunkowo późno. Pomimo, że od początku mych dni pragnienie pisarstwa buzowało w mojej krwi
Droga poprzez wnętrze umysłu, który tworzy scenariusze życia, dla niektórych może być prosta, inni mogą jej nigdy nie odnaleźć lub nie odczytać znaków, jakie na niej napotykają. Znaczy to, że nie podejmą ryzyka, utoną w ciemiężących ich schematach, nigdy nie odnajdą szczęścia. A wystarczyłoby się przebudzić, wyjść poza granice świadomości.
Ustalić priorytety, uwzględnić marzenia, uwierzyć i uznać je za oczywiste.