Streszczenie i omówienie powieści
Skomplikowana konstrukcja powieści w swoim głównym ciągu fabularnym przedstawia losy jej głównego bohatera, Zenona Ziembiewicza. Dzieje tej postaci śledzimy od momentu, gdy jako syn zbiedniałego ziemianina (aktualnie zarządzającego cudzym majątkiem) i uczeń ósmej klasy gimnazjum zakochuje się w swojej rówieśnicy (późniejszej żonie), Elżbiecie Bieckiej - do chwili jego tragicznej śmierci, będącej skutkiem młodzieńczego romansu z nieślubną córką domowej kucharki, Justyną Bogutówną, romansu, którego nie umiał czy nie chciał zakończyć w chwili zrealizowania swoich planów życiowych (awans polityczny i sukces finansowy oraz szczęśliwe, uwieńczone narodzinami syna, małżeństwo). Obok losów głównego bohatera na wątek pierwszoplanowy składają się dzieje szeregu osób z nim powiązanych, których portrety psychologiczne zostały nakreślone z równą wnikliwością. Są to rodzice, wspomniane wcześniej żona i kochanka, przyjaciel z okresu studiów w Paryżu oraz koledzy i współpracownicy. Każda z tych postaci nie tylko - jak już wspomnieliśmy - została sportretowana wyrazistą i odrębną kreską, ale także wyposażona we własne "dzieje", powiązania rodzinne i towarzyskie, składające się na wielopoziomową i wielowątkową konstrukcję, odzwierciedlającą rozmaitość i zmienność relacji międzyludzkich - na poziomie jednostki i zbiorowości. Kariera Zenona (głównej postaci powieści) posłużyła do nakreślenia szerokiej panoramy społeczeństwa międzywojennej Polski.
Powieść ma budowę ramową, to jest rozpoczyna się od prezentacji zdarzeń, które zgodnie z porządkiem chronologicznym powinny być na końcu, i - metodą kolejnych retrospekcji, uściśleń, przybliżeń i wyjaśnień - na tych ostatnich wydarzeniach się zamyka. Od początku zatem los głównego bohatera nie jest dla czytelnika tajemnicą. Dzięki takiej konstrukcji uwaga narratora skupia się na wyjaśnianiu logiki przyczynowo-skutkowego ciągu faktów, na tym, jak doszło do tragedii, a nie na tym, "co" się wydarzyło. Prezentowane niczym w kolejnych odsłonach teatralnych sceny - na przemian opisywane przez niezaangażowanego narratora (niczym chór w dramacie greckim lub anonimowa zbiorowość) pozbawionego jednak całości wiedzy o faktach, to znów widziane z punktu widzenia którejś z postaci, w subiektywnej deformacji rzeczywistości - składają się na posępną i groteskową zarazem opowieść o paradoksalnym i absurdalnym wymiarze świata. Kalejdoskopowa zmienność perspektywy prezentowania świata powoduje, że tylko jedna osoba otrzymuje kompletną wiedzę o wszystkich wydarzeniach i postaciach - jest nią czytelnik. Zakończenie odsłania przed nim nie fakty, ale ich sens istotny, a wraz z nim rzeczywiste relacje pomiędzy osobami, prawdziwe, skomplikowane motywacje ich czynów oraz najgłębiej skrywane, często nie uświadamiane do końca cechy osobowości i charakteru.
Otwierająca powieść rama, stanowiąca zarazem rodzaj przedakcji, przedstawia główne osoby dramatu: nieżyjącego dygnitarza (prezydenta miasta) oraz sprawczynię zamachu, ubogą sierotę niewiadomego pochodzenia. Związków pomiędzy niedoszłą morderczynią i ofiarą możemy się jedynie domyślać, tym bardziej, że narrator przytacza sprzeczne często i niespójne komentarze mieszkańców miasta, wstrząśniętych dokonanym zamachem i późniejszym samobójstwem ofiary. Zarazem dostajemy garść informacji dotyczących przeszłości nieżyjącego Ziembiewicza, poznajemy jego dzieciństwo, naznaczone buntem wobec pauperyzacji życia rodziców i wybujałą ambicją, pokrywającą ubóstwo i kompleksy wyniosłym lekceważeniem wobec otoczenia.
W drugim rozdziale poznajemy dziewczynę, w której ucieleśniło się marzenie bohatera o miłości idealnej. Jest to Elżbieta Biecka, uczennica żeńskiego gimnazjum. I ona skrywa kompleksy - wynikające z faktu odrzucenia jej przez matkę - pod maską chłodu i obojętności. To wszystko, co podziwia w niej Zenon - kobiecość, bogactwo, kultura - dla Elżbiety jest źródłem udręki: cierpi z powodu nieszczęśliwej miłości do starszego od siebie mężczyzny, zamartwia się ubóstwem i złymi warunkami życia mieszkańców kamienicy będącej własnością jej rodziny, wreszcie nie potrafi przełamać konwenansów i pokonać bariery dzielącej ją od ciotki, którą przecież kocha. Od początku zatem relacje pomiędzy parą głównych bohaterów oraz pomiędzy nimi a osobami z ich rodzin oparte są na nieprawdziwych założeniach. Elżbietę i Zenona łączy fascynacja i odraza, odczuwają równocześnie przyciąganie i odpychanie, prowadzą wobec siebie odrębne gry, pełne sprzeczności i fałszu. Więzy emocjonalne, jakie wytwarzają się między nimi, opierają się na wzajemnych wyobrażeniach i projekcjach własnych oczekiwań zamiast obserwacji i zrozumienia. Już te pierwsze spotkania w salonie pani Kolichowskiej, gdzie Zenon udziela Elżuni matematycznych korepetycji, kryją w sobie cały - niedostrzeżony przez bohaterów dramat ich późniejszego niezrozumienia.
Kolejne dwa rozdziały pogłębiają wiedzę czytelnika o uczuciowych rozterkach dorastającej Elżbiety. Jej wrażliwość pogłębiona została dotkliwie odczuwaną krzywdą osobistą - dziewczynka została odrzucona przez matkę (piękną i bogatą lecz przy tym egocentryczną i kapryśną) i dotkliwie cierpi z powodu jej braku. Ciotka, zgorzkniała po dwóch nieudanych małżeństwach, nie jest w stanie wypełnić pustki uczuciowej, jaka otacza Elżbietę.
W rozdziale 5. i b. przenosimy się do domu rodzinnego Zenona, do Boleborzy. Poznajemy historię podstarzałej i chorowitej kucharki Bogutowej, dożywającej swoich dni w służbie u Ziembiewiczów i jej "naturalną" córkę, Justynę, dziewczę hoże i poczciwe, nadzwyczaj cenione przez chlebodawców z racji pracowitości i wyjątkowych uzdolnień do ręcznych robótek. Rozmowy z uroczą i prostą dziewczyną, haftującą bieliznę, są początkowo tylko miłym urozmaiceniem dla Zenona, radykalizującego studenta, który wrócił właśnie z Paryża na wakacje. On sam czuje, że jego prawdziwe życie jest tam, daleko, dokąd na razie wędruje w myślach i wspomnieniach, a wkrótce wyruszy naprawdę, by zrealizować swoje marzenia o awansie i karierze. Jednak prostoduszna Justyna nie dostrzega ani (niewielkiej przecież) różnicy statusu społecznego, ani dystansu kulturowego i zakochuje się w paniczu. Zostaje kochanką Zenona. Relacje pomiędzy bohaterami (znowu) nie są wynikiem ich prawdziwych uczuć, lecz tylko wzajemnych wyobrażeń na swój temat, nieporozumień, słabości charakteru, inercji duchowej Zenona oraz nacisku środowiskowego konwenansu (było to normalne, że panicz miewał romanse z dworskimi dziewczynami).
Zenon rzeczywiście wkrętce wyjeżdża, ale - z braku pieniędzy nie do Paryża, by ukończyć studia, lecz do miasta. Tutaj podejmuje pracę, mającą zapewnić mu środki na dalsze kształcenie. Jest przekonany, że sytuacja, w jakiej się znalazł, jest tymczasowa oraz - że w ten sposób zachowuje samodzielność. Nie dostrzega, iż rozpoczynając pracę dziennikarską, popada w cały system powiązań, które krępują go mocniej, niż dotychczasowa zależność od rodziny. Zamieszkanie w mieście pozwala jednak Zenonowi odnowić znajomość z Elżbietą, która tymczasem dorosła i wypiękniała. Zenon zwierza się dziewczynie ze swojego - jak mówi, skończonego - paryskiego romansu. Jego szczerość jest jednak pozorna, gdyż nie ujawnia przed Elżbietą ani prawdziwych przyczyn, dla jakich romans został przerwany, ani też nie opowiada jej o swoim najnowszym związku z Justyną. To, co jemu wydaje się zupełnie nieważne, Elżbieta uznałaby zapewne za zasadnicze - ale brakuje jej całości wiedzy o Zenonie. Rodzące się między młodymi uczucie oparte jest na pozorach, gdyż Elżbieta również gra. Oceniając Zenona na podstawie własnych wyobrażeń - nie ujawnia swojej wrażliwości, uczuciowości oraz surowości ocen moralnych, gdyż nie chce zrazić go do siebie a ponadto jest przekonana, iż w gruncie rzeczy ich postawy i poglądy są sobie bliskie. Następująca rozłąka (Zenonowi w końcu udaje się zrealizować marzenie o wyjeździe - po zaciągnięciu pożyczki) i tęsknota umacniają uczucia bohaterów, jednocześnie pozbawiając ich szansy na dokładniejsze wzajemne poznanie.
W czasie, gdy Zenon jest w Paryżu, umiera stara Bogutowa, zaś Justyna przenosi się do miasta, gdzie mieszka kątem u dalekich krewnych, zajmujących jedną z suteren w kamienicy pani Kolichowskiej.
Zenon powraca do kraju, decydując się osiąść w mieście i pracować nad własną karierą. Już pierwszego dnia, po wyjściu z hotelu nieoczekiwanie natyka się na Justynę, która zaczyna mu opowiadać o swoim nieszczęściu. Chcąc uniknąć komentarzy gapiów na ulicy, Zenon zabiera dziewczynę do swojego hotelowego pokoju, co Justyna przyjmuje jako oczywistość. Wypłakuje przed Zenonem swoje sieroctwo i opuszczenie, znajdując ulgę w jego ramionach. Zenon jest zakłopotany, ponieważ okazuje się, że jego rodzice nie wypłacili dziewczynie zaległej pensji, obiecuje więc, że zdobędzie pieniądze. Odnowienie romansu z "paniczem" jest dla Justyny całkiem normalne, przecież wierzyła, że "jej" Zenon wróci do niej - dla Zenona chwila miłosnego zapomnienia jest nic nie znaczącym epizodem. Po rozstaniu z Justyną natychmiast telefonuje do Elżbiety i w słowach pełnych tęsknoty i namiętności prosi ją o spotkanie. Długo oczekiwane odwiedziny wypadają jednak niezręcznie - Zenon nie rozumie lęku Elżbiety przed narastającym w niej uczuciem, Elżbieta przypisuje Zenonowi inne od rzeczywistych motywy życiowych decyzji.
Kiedy Justyna zgłasza się do Zenona po pieniądze, on nie ma jeszcze całej kwoty. Ich spotkania przeradzają się w regularne schadzki. Zakochana Justyna sądzi, że Zenon podziela jej uczucia. Tymczasem jego stosunek do dziewczyny jest ambiwalentny: traktuje z mieszanin lekceważenia i pogardy, ale równocześnie uświadamia sobie, że Justyna jest mu potrzebna, gdyż zaspokaja jego namiętność.
Zenon zostaje naczelnym redaktorem miejskiej gazety, stanowisko łączy się z koniecznością coraz częstszego rezygnowania z własnych, radykalnych poglądów politycznych i społecznych. Jedyną jasną stroną jego aktualnej sytuacji życiowej jest związek z Elżbietą, ale i w tej dziedzinie tymczasowość, chaos i kompromisy zwyciężają - "idealną" miłość uzupełnia niejako "ciemny" romans z Justyną. W konsekwencji ciągnącego się "podwójnego życia" kłopoty Zenona jeszcze się pogłębiają - dowiaduje się, że Justyna będzie miała dziecko. Przerażony usiłuje ją namówić na usunięcie ciąży, ale wobec jej sprzeciwu - kapituluje.
Jedyną formą przezwyciężenia kłopotów jest dla Zenona ucieczka (jak było w przypadku jego romansu paryskiego) lub podzielenie się swoimi problemami z kimś, na czyją pomoc mógłby liczyć. Podczas spotkania z Elżbietą opowiada jej o romansie z Justyną. Elżbieta przeżywa szok, gdy uświadamia sobie wszystkie szczegóły dwoistości życia ukochanego. Gdy dowiaduje się o ciąży Justyny, chce odejść, ale Zenon zmuszają, by pozostała, wysłuchała go do końca i pogodziła się z sytuacją. Aby zapewnić sobie przebaczenie Elżbiety i utwierdzić w podjętych zobowiązaniach, sięga po argument ostateczny: po raz pierwszy dochodzi między nimi do fizycznego zbliżenia.
Elżbieta w poczuciu klęski i wewnętrznego sprzeciwu próbuje się przełamać i dotrzymać słowa danego Zenonowi. Do rozmowy z Justyną wykorzystuje wiarygodny pretekst - wzywa dziewczynę, mieszkającą przecież w jej domu, do wypełnienia karty meldunkowej i przy tej okazji zaczyna rozmowę z niczego nie świadomą rywalką. Jednak jej zasady moralne nie pozwalają jej wypełnić przyrzeczenia: zamiast namawiać Justynę na zabieg, Elżbieta obiecuje jej pomoc oraz oświadcza, że zrywa z Zenonem. Nazajutrz wyjeżdża do Warszawy, do matki, zostawiając list zrywający zaręczyny.
Po otrzymaniu listu Zenon jeszcze nie rozumie przyczyn decyzji narzeczonej, dopiero rozmowa z Justyną wyjaśnia mu wszystko. Naiwna dziewczyna dopatrywała się w słowach Elżbiety jakiegoś przesłania od ukochanego, liczyła, że może i on życzy sobie, by urodziła dziecko. Zenon jednak robi jej awanturę i wręcza pieniądze - jest to ostatnia rata zaległej pensji, ale zarazem kwota dokładnie wystarczająca na wykonanie nielegalnej aborcji.
Dwumiesięczny pobyt Elżbiety w Warszawie upływa jej na miłych, ale powierzchownych rozrywkach. Obserwując miejskie życie, w którym konwenans jest maską najrozmaitszych form zdrady, Elżbieta nabiera przeświadczenia, że jej decyzja była niedojrzała i nieracjonalna. Dodatkowy wpływ na jej rozumowanie ma narastająca fizyczna tęsknota za Zenonem, będąca wynikiem rozbudzonej namiętności. Gdy Zenon przyjeżdża, Elżbieta przyjmuje jego słowa, że "wszystko załatwione" za dobrą monetę i nie pyta o szczegóły. Wierzy, że wszystko będzie dobrze, bo chce wierzyć. Przedstawia matce swojego narzeczonego i postanawia jak najszybciej wrócić do miasta i rozpocząć przygotowania do ślubu.
Jednak po powrocie do miasta Elżbieta przekonuje się, że nic nie zostało załatwione: wprawdzie nie ma już mowy o dziecku Justyny, ale ona sama ciągle jest obecna w życiu Zenona. Przygotowania do ślubu, awans zawodowy Zenona, budowa ich przyszłego domu, wszystko ta przesycone jest myślami o Justynie. Zenon odwiedza ją regularnie, w obawie, by załamana po usunięciu ciąży dziewczyna nie zrobiła czegoś drastycznego. Dla uniknięcia plotek w mieście Elżbieta bierze na siebie ciężar załatwiania jej pracy w sklepie tekstylnym, później w cukierni, zapewnia jej też opiekę lekarską.
Problemów z Justyną nie przerwały nawet takie zasadnicze zmiany w życiu młodych jak ślub, kilkumiesięczna zagraniczna podróż poślubna i przeprowadzka. Państwo Ziembiewiczowie zamieszkują w nowym domu (Zenon jest prezydentem miasta) otoczonym ogrodem, wkrótce też przychodzi na świat ich syn. Elżbiecie w opiece nad dzieckiem pomaga owdowiała teściowa, która po śmierci męża opuściła Boleborzę. Samotność ciotki Elżbiety pani Kolichowskiej, łagodzi jej syn-inwalida, Karol Wąbrowski, który powraca do niej po długoletnim pobycie na leczeniu i studiach w Paryżu (przyjaźnili się tam z Zenonem). Niestety, pani Kolichowska wkrótce umiera, a Elżbieta nie potrafi poradzić sobie z uczuciem żalu do siebie, że nigdy nie potrafiła okazać ciotce prawdziwych uczuć.
Młodzi państwo Ziembiewiczowie są szczęśliwi, zdrowi, bogaci, kochający się niezmiernie. Sielankowe życie rodzinne zakłóca tylko raz po raz Justyna: samotność i depresja przeradzają się u niej w trwałą chorobę nerwową, a może nawet umysłową. Nieszczęśliwa dziewczyna wzywa do siebie Zenona, ale nie domaga się już niczego, tylko wypłakuje się przed nim i uskarża na prześladujące ją całe życie troski. Zenon i Elżbieta są poruszeni jej stanem, ale jednocześnie dostrzegają coraz silniejszy destrukcyjny wpływ Justyny na ich małżeństwo. Elżbieta obawia się nawet o bezpieczeństwo swojej rodziny (kilka razy widziała, jak Justyna przychodziła w pobliże ich domu i przyglądała się ich synowi). Zenon oburza się na te sugestie, twierdzi, że agresja nigdy nie leżała w charakterze dziewczyny i że co najwyżej można się obawiać, by nie popełniła ona samobójstwa.
Kariera Zenona zaczyna się chwiać. Piękny dom i samochód, rauty, polowania, bale, służba, piękna żona i dziecko, aprobata rodziny życzliwość prasy i przychylność wpływowych przyjaciół - protektorów w czasach młodości - okazują się tylko fasadą. Ogólnokrajowy (ogólnoświatowy zresztą) kryzys społeczny dosięga i miasta. Zenon coraz bardziej wikła się w swoich decyzjach. Plany poprawy sytuacji najbiedniejszych i awansu socjalnego mas proletariackich nie powiodły się: najpierw trzeba przerwać prace interwencyjne, potem zatrzymać budowę tanich domów dla robotników, wreszcie nawet zwalniać pracujących w miejskich fabrykach. Kiedy wzburzony tłum strajkujących dociera przed magistrat, Zenon wymyka się tylnym wyjściem, pozostawiając policji polecenie rozpędzenia demonstrantów strzałami.
Krew zabitych i rannych obciąża Zenona, ale on jeszcze nie chce przyznać się do klęski swoich ideałów. Na zarzuty Elżbiety odpowiada agresją, zamyka się w swoim biurze lub w gabinecie domowym i w samotności przetrawia myśli.
Gdy pewnego poranka do jego biura przychodzi Justyna, dyżurująca urzędniczka wpuszcza ją bez zastanowienia, bo zabiedzony wygląd dziewczyny sprawiał wrażenie, jakby przyszła ona prosić o wsparcie pieniężne (dzięki konsekwentnej postawie Elżbiety mało kto w mieście wiedział, jakie powiązania łączyły w rzeczywistości Zenona i Justynę). Po wejściu do gabinetu dziewczyna wpadła w szał, najpierw oblała żrącym kwasem twarz i głowę ukochanego, a potem usiłowała wyskoczyć przez okno. Początkowo sądzono, że Zenon nie przeżyje, później okazuje się, że chory wraca do zdrowia, tyle, że nie odzyska wzroku. W tydzień po powrocie do domu Zenon popełnia samobójstwo, strzelając sobie w głowę.
Po śmierci Zenona całą sprawę wyciszono, gdyż uznano, iż skandal może tylko zaszkodzić rodzinie zmarłego. Justyna Bogutówna pozostała w areszcie, a jej czyn wyjaśniono oficjalnie jako wynik silnej choroby umysłowej. Elżbieta powtórzyła los matki - wyjechała na stałe za granicę, pozostawiając synka pod opieką teściowej, która zamieszkała na Staszica, w domu należącym niegdyś do zmarłej pani Kolichowskiej.
Geneza powieści
Granica powstała w latach 1932-35, ogłoszona została w pierwszej wersji w latach 1932-34 w kilku czasopismach, osobno wydana w 1935 roku w Warszawie. Powieść jest oskarżeniem rzeczywistości społecznej w Polsce sanacyjnej, obrazem przeciwieństw klasowych oraz różnic dzielących ludzi niezależnie od pozorów ich wzajemnej bliskości i wspólnoty.
Tytuł jest metaforyczny i można interpretować go na wiele sposobów równocześnie. Może oznaczać granicę między ludźmi, dzielącą ich pomimo złudnego i fałszującego prawdę poczucia wspólnoty. Tytuł rozumieć można również jako granicę poznania - innych i siebie samego, nigdy bowiem nie potrafimy przewidzieć własnych reakcji na sytuacje, jakie nas przerastają, tym bardziej nie może być mowy o rozumieniu pobudek i motywów postępowania innego człowieka. Można także uznać, że powieść mówi o granicy odpowiedzialności moralnej, mechanizmy władzy każą bowiem głównemu bohaterowi nieustannie odsuwać "na później" realizację własnych planów osobistych i społecznych, zmuszając go da ciągłych kompromisów i rozmijania się ze swoimi intencjami i poglądami. "Granica" dotyczyć też może problemu wolności osobistej jednostki i jej podatności na wpływ otoczenia, tego, w jakim stopniu człowiek może pozwolić innym na ingerowanie w swoje działania. Wreszcie tytuł rozumieć można jako pytanie o "granicę" ludzkiej wytrzymałości na cierpienie moralne i fizyczne, a pytanie to dotyczyć może zarówno każdego z jej bohaterów, jak i całych grup ludzkich czy klas społecznych (przejmujące obrazy nędzy ludzkiej stłoczonej w suterenie jako przeciwstawienie luksusu mieszkania i ogrodu Kolichowskiej).
Tytuł powieści dotyczy także problematyki filozoficznej: antynomii świadomości jednostki i społecznych skutków jej czynów. Osobowość człowieka determinują w przekonaniu autorki konwencje, stereotypy kulturowe; role społeczne i układy klasowe ("jest się takim jak miejsce, w którym się jest"), które Nałkowska nazywa schematami. Tym formułom z zakresu psychosocjologii towarzyszy dyskusja między zwolennikami ontologii materialistycznej (reprezentowanymi w powieści przez Karola Wąbrowskiego) i teologicznej (ksiądz Czerlon). "Granica" jest więc również granicą poznawalności świata.
Nałkowska rozpatruje też podstawowe zjawiska egzystencji: miłość, starość, chorobę, zło, cierpienie i śmierć, zajmuje się rolą czasu, jego wpływem na zewnętrzne i wewnętrzne przemiany człowieka i wyobrażenia o nim, co wyraża się też w samej kompozycji dzieła, poprzez odwrócenie tradycyjnego następstwa chronologicznego wydarzeń.
Mistrzowska, zwarta kompozycja pozwoliła Nałkowskiej zawrzeć w powieści wiele realiów środowiskowych. Aforystyczny język odtwarza wielorakie punkty widzenia, ustępując często miejsca zindywidualizowanej mowie postaci z różnych warstw (narracja subiektywna).
Przedstawione wydarzenia i sytuacje oceniane są tutaj ze stanowiska kilku powieściowych postaci, przede wszystkim Zenona Ziembiewicza i jego żony, Elżbiety. W ten sposób uzupełniają się i krzyżują, czasem wzajemnie wykluczają różne prawdy o faktach i bohaterach. Co wiedzą o sobie nawzajem bohaterowie? Co z tego, co o sobie myślą, jest prawdą, a co subiektywnym wyobrażeniem? Myślimy o sobie zawsze lepiej niż inni myślą o nas. Nie wiemy właściwie, jacy jesteśmy, dopóki inni nas nie ocenią, póki nie przejrzymy się w oczach innych ludzi. "Jest się takim, jak myślą ludzie, nie jak myślimy o sobie my, jest się takim jak miejsce, w którym się jest" - stwierdza bohater Granicy dochodząc do uświadomienia sobie własnych błędów.
Powieść powstawała w latach kryzysu społecznego oraz radykalizacji poglądów inteligencji, kiedy Nałkowska brała udział w pracach grupy literackiej "Przedmieście", interesowała się literaturą radziecką, inspirowała twórczością i postawą chorwackiego pisarza realisty i rewolucjonisty M. Krleľy.
Granica wzbudziła żywe zainteresowanie czytelnicze (cztery wydania do 1939 roku) i dyskusje, głównie na tematy społeczno-etyczne (wzięła w nich udział sama pisarka, publikując w 1936 roku Komentarz do "Granicy" w "Obliczu Dnia"). Powieść była wielokrotnie wznawiana po wojnie (ponad trzydzieści wydań) i tłumaczona na wiele języków, a także ekranizowana (w 1938 i 1977 roku) i adaptowana w radiu i telewizji.
Problematyka powieści
Problematyka filozoficzna Granicy wiąże się przede wszystkim z dziejami jej pierwszoplanowego bohatera, Zenona Ziembiewicza, co pozwoliło autorce tak skonstruować główny wątek, by przesłanie ideowe utworu wynikało z fabularnej treści. Komentarze autorskie uzupełniające ciąg wydarzeń i przeplatające się z nim - stanowią jedynie dopełnienie i podane zostają w formie zsubiektywizowanych wypowiedzi poszczególnych postaci. Dzięki takim sposobom narracji powieść nie rozstrzyga jednostronnie żadnego ze stawianych problemów: czy człowiek mieści się w sferze schematu - czy wyjątku, czy funkcjonuje w dziedzinie psychologicznej - czy społecznej, czy jest zdeterminowany - czy wolny. Pozwala to czytelnikowi na samodzielne wyciąganie wniosków wraz ze stopniowym odtwarzaniem wydarzeń oraz z równolegle odsłanianymi motywami postępowania i poglądami poszczególnych postaci.
Nałkowska zdaje sobie sprawę, że wolność jednostki jest wypadkową jej własnych popędów, dążeń i świadomych działań oraz wpływów, nacisków i determinant, jakim ta jednostka podlega. W rozumieniu pisarki człowiek jest równocześnie indywiduum i cząstką społeczności, obie te funkcje łączą się i uzupełniają. Jednak za ważniejszą uznaje Nałkowska sferę społeczną człowieka; według niej każdy określa się w pełni i ostatecznie dopiero poprzez swój stosunek do innych ludzi, do społeczeństwa, do zbiorowości - a zatem funkcja społeczna posiada znaczenie ważniejsze niż indywidualne pragnienia, dążenia i intencje.
Pisarkę interesuje problem niewspółmierności, która zachodzi pomiędzy subiektywnym, własnym mniemaniem człowieka o sobie a oceną jego osoby dokonaną przez ogół, przez zbiorowość, przez innych ludzi. Nieprzystawalność samooceny i tego, jak postrzegani jesteśmy z zewnątrz, została w powieści doskonale zilustrowana przez zmienność widzenia świata (tych samych postaci i faktów) za pośrednictwem zmieniających się punktów widzenia narratora. Najdrobniejszy fakt może być rozmaicie traktowany i interpretowany, rzeczy pozornie błahe mogą mieć - z innej perspektywy - zasadnicze znaczenie. Chodzi więc o niewspółmierność prawdy psychologicznej (subiektywnej) i prawdy społecznej (obiektywnej). Przy czym okazuje się, że "obiektywna" wiedza o wydarzeniach i ludziach jest również fałszywa i niepełna, jednak jej moc kreatywna wynikająca z przekonania zbiorowego ma znaczenie decydujące. Pisarka ukazuje fakt, jak wiotkie są własne mniemania jednostki o sobie - żyją zaledwie tak długo, jak długo żyje sama jednostka. Natomiast prawda społeczna jest trwalsza i istotniejsza. Wystarczy, że braknie jednostki, aby pozostał po człowieku nagi schemat, prawda społeczna.
Do wniosku tego prowadzi nas pisarka dopiero poprzez rekonstrukcję całego życia bohatera powieści, Zenona Ziembiewicza. Bohater ten, idąc przez życie, jest przekonany, iż stanowi wyjątek od schematów, między którymi przychodzi mu funkcjonować. Schemat prostej dziewczyny i panicza, schemat dobrego ziemianina i krnąbrnego chłopa, schemat postępowca i radykała otoczonego konserwatywną w swych poglądach zbiorowością, schemat dygnitarza zaniedbującego własne obowiązki na rzecz luksusowych rozrywek, wreszcie schematy i wzorce regulujące najintymniejsze więzi między ludźmi - to dla Zenona jedynie rzeczywistość zewnętrzna, nie dotycząca go osobiście. Schematy owe widzi i potępia, ale sam w nich uczestniczyć nie chce i nie potrafi - a przynajmniej tak mu się wydaje. Jeśli nawet przystaje - pod naciskiem okoliczności lub z winy własnej słabości - na któryś z tych układów, to ma wrażenie, iż jest to przyzwolenie tymczasowe, nie mające żadnego wpływu na zasadnicze cechy jego osobowości. Bohater jest przekonany, iż jego dobre intencje równoważą czyny i ich skutki, wsłuchuje się jedynie we własne racje, unikając ich sprawdzenia w konfrontacji z opinią innych. Najdobitniejszym przykładem ilustrującym jego postawę jest jego niefortunny romans z Justyną Bogutówną. Zenon ma świadomość, że czynem swoim wchodzi w banalny i typowy układ, dzielący życie na dwie sfery - oficjalną i wstydliwą, że również jego życie emocjonalne zostało poddane typowemu, schematycznemu podziałowi na miłość idealną - jasną i czystą i miłość cielesną, brudną i wstydliwą. Jednak odsuwa od siebie prawdę o sobie, nie potrafi zaakceptować ani nawet po prostu z o b a c z y ć siebie takim, jakim go widzą inni. Nie chce nawet sam przed sobą przyznać się, że romans z Justyną jest realizacją jakichś jego najintymniejszych, fizycznych i psychicznych potrzeb, których nie zaspokaja miłość do Elżbiety. Uspokaja sam siebie, całą winą obciążając albo innych - Justynę, a nawet Elżbietę (!) - albo ślepy los, niekontrolowany splot przypadków, presję okoliczności. Uwiedzenie służącej i kontynuowanie tego romansu równolegle z oficjalnym związkiem z panienką z dobrego domu wydaje mu się jedynie pomyłką, w której stroną najbardziej pokrzywdzoną jest on sam. Daleki jest od uznania swojego postępowania za obrzydliwe czy choćby naganne.
- Słuchaj, Elżbieto, nie powinnaś patrzeć na to tak, jak to wygląda. Powiesz, co zechcesz - i tak będzie, jak będziesz chciała. Ale musisz to zrozumieć, ty właśnie musisz, że to nie jest jak zawsze, że to nie jest takie pospolite, ,że tam ona, a tutaj ty Tak często bywa, ja wiem, ale to tylko pozór jest taki... A dno jest inne.3
Dopuszczając do głosu bohatera powieści, narrator ma na celu właśnie nie przyznanie mu racji, lecz zdemaskowanie subiektywizmu jego samooceny, ukazanie, jak jednostkowa prawda deformuje postrzeganie świata.
Nie umiał powiedzieć, na czym polega ta różnica. Chyba że każda rzecz niepospolita od wewnątrz jest jedyna. Ale już mówiąc to myślał, że wewnętrzny stosunek do tych rzeczy jest złudzeniem perspektywy, że nie orzeka o niczym. Zostaje fakt ordynarny i nagi, schemat nie pozostawiający .żadnej wątpliwości. Justyna była w samej rzeczy uczciwą dziewczyną, którą uwiódł, korzystając z jej zakochania. Elżbieta była narzeczoną, którą zdradził. To ostatecznie było istotne, taki był faktyczny sens rzeczy.4
Tak więc Zenon, który dotychczas tak bardzo krytycznie patrzył na romanse ojca i "boleborzański schemat" życia rodzinnego, pojmował jako upokarzające go doświadczenie wyniesione z wczesnej młodości, Zenon, który tak dalece chciał być od ojca inny, że wręcz - do momentu oficjalnych zaręczyn z Elżbietą - zerwał stosunki z rodzicami, w gruncie rzeczy powiela wyniesione z dzieciństwa (przekazane w genach?) wzorce. Elżbieta Biecka pełni wobec niego taką rolę, jak pani Żańcia wobec Waleriana. To, czego chciał, to był boleborzański schemat. Musiała przebaczyć.5
Również w działalności publicznej Zenon Ziembiewicz przyjmuje podobną postawę. Wbrew wielokrotnym ostrzeżeniom swojej narzeczonej przystaje na współpracę z reżimem, odkładając wyjaśnienie wszystkich wątpliwości z tym związanych na później. I tutaj również najważniejszą sprawą stają się nie szlachetne intencje i zamiary budowy domów robotniczych, lecz obiektywne skutki wynikające ze sprawowania przez niego urzędu prezydenta miasta. Współczucie Zenona dla biedoty (karykaturalnie odbite w charytatywnej "działalności" jego matki) nie ma znaczenia w zestawieniu z rozkazem strzelania do manifestujących robotników.
Zenon nie dostrzega tego, co doskonale widoczne jest dla osób patrzących na niego z zewnątrz. Elżbietę przeraża jego skwapliwa łatwość wchodzenia w układy, przystosowywania się do otoczenia, podlegania prawu mimikry. Do ostatka wierzy, że postępowanie Zenona jest tylko taktyką. Nie odczuwa takich niepokojów pani Żańcia, dla której "schemat" jest oczywistym i jedynym sposobem egzystencji, i która - dzięki swemu ograniczeniu - jako jedyna potrafi zaakceptować syna bez żadnych wątpliwości.
Z radością widziała, że Zenon staje się wciąż bardziej podobny do ojca. Polował teraz często, nieraz dwa razy w tygodniu, nie bronił się także przed piciem. Jego życie obrosło w cały ceremoniał męskich obrzędów. Znajdował zadowolenie w nie rzucającym się w oczy, dyskretnym i zarazem kosztownym zbytku łowieckim, jego gabinet zawieszony był przyborami do polowania: dubeltówki takie i inne, torba myśliwska na naboje, pętelki z rzemienia do zawieszania na nich za szyjki ubitego ptactwa. Miał buty futrzane i filcowe; buty z gumy, sięgające do pachwin, kurtki ze skóry, z zamszu, futra, czapki odmienne na każdą okazję. Kamizelka skórzana miała jedwabne rękawy, żeby ręka przy strzale chodziła miękko w zwierzchnim rękawie kurtki. Tak się organizował, sadowił i zagospodarowywał w tej rzeczywistości, w której przyszło mu żyć i w której nie zaznawał jednak spokoju.6
Na marginesie - warto zwrócić uwagę na technikę wprowadzania do opisu komentarza autorskiego. Narrator najpierw wylicza sprzęty i luksusowe gadżety, którymi z lubością otacza się Ziembiewicz, po czym z tego zobiektywizowanego opisu niepostrzeżenie i subtelnie wyprowadza ogólny wniosek dotyczący postawy etycznej bohatera i nieuchronnej przemiany wewnętrznej, jakiej ulega.
Dramatyczne przejścia, konfrontacja własnych intencji z czynami, własnych pragnień z niepodważalną wymową faktów, zmusza w końcu bohatera do drastycznego kroku. Utrata wzroku - jak w greckiej tragedii - przyczynia się do tego, że zaczyna widzieć rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Ale czy rzeczywiście? Autorka i tu pozostawia miejsce na wątpliwości. Samobójstwo można przecież interpretować jako dowód słabości, tchórzostwa, jako formę ucieczki przed odpowiedzialnością. Suchy, beznamiętny opis zachowania Elżbiety, po śmierci męża opuszczającej dom i syna, zdaje się sugerować, iż to jej przypadła w tej historii największa porcja cierpienia.
Główny problem Granicy, wynikający z dziejów Zenona Ziembiewicza, pisarka usytuowała w konkretnych realiach społeczno-politycznych. Pokazała prawie wszystkie środowiska Polski międzywojennej, rysując szeroką panoramę środowisk, z którymi powiązani byli pierwszoplanowi bohaterowie powieści. Podobnie jak we wcześniejszej powieści - Niedobra miłość - na przykładzie rodziny Tczewskich poznajemy pasożytujące na pracy robotników rolnych bogate ziemiaństwo oraz tych, którzy sami zubożeni i wysadzeni z siodła, bronią jego interesów (Walerian Ziembiewicz). W surowym szkicu domu przy ulicy Staszica pisarka wyraziła bolesne zdziwienie tym, że ludzie "żyją na sobie warstwami", nadając tej dosłownej konstatacji głęboki, metaforyczny sens. Na pierwszym piętrze przedstawicielka drobnomieszczaństwa, Kolichowska, opływa w dostatki, w suterenach wegetują i umierają ci, których bezwzględnie wyzyskuje - bezrobotny, zżerany kryzysem, niedostatkiem, zmartwieniami i chorobami proletariat.
Wielkim osiągnięciem pisarki jest to, że w owych robotnikach, Chąśbach i Borbockich, dostrzega - utajone, ale obecne - wielkie wartości moralne, zdrowe siły społeczne, dysponujące świadomością polityczną, zdolne do wystąpień w obronie interesów swojej klasy.
Wrażliwość na krzywdę ludzką w wymiarze jednostkowym i zbiorowym, wewnętrzna niezgoda na zastany i powszechnie akceptowany układ czy schemat, pozwoliły Nałkowskiej zachować świeżość ocen moralnych, niezależność sądów i obiektywizm w postrzeganiu świata, niezwykłą umiejętność "dziwienia się" tym, co dla innych wydawać by się mogło zwyczajne, czy wręcz oczywiste.
O tej umiejętności autorki Granicy pisze wielu krytyków i badaczy jej spuścizny, Kazimierz Wyka, Hanna Kirchner, Michał Głowiński, Włodzimierz Wójcik, Helena Zaworska. Wszyscy oni wskazują na nieprzemijającą wartość pisarstwa Nałkowskiej, jaką jest wyczulenie na etyczny wymiar egzystencji człowieka.
Znaczące są słowa, jakimi komentuje Granicę Czesław Miłosz.7 Jest on krytykiem bardzo szczególnym, gdyż na historię polskiej literatury patrzy z dużą dozą dystansu, a w swoich sądach bywa niezwykle subiektywny. Ponadto, mówiąc oględnie, nie należy do entuzjastów literatury pisanej przez kobiety. Pomimo to nie waha się zaliczyć Granicy do zbioru literackich arcydzieł, a jej autorki nazwać najznakomitszą przedstawicielką powieści psychologicznej:
Cała myśl autorki, która przeszła wszystkie odcienie mód intelektualnych, kolejno następujących po sobie w Europie, doszła w tej powieści do szczytu, ale została tu poddana nowej dyscyplinie. Postaci, które przedtem analizowała jako oderwane od narzuconych im przez społeczeństwo ról, tutaj umieszczone zostały na solidnym tle ich społecznej sytuacji. Jest to powieść o więźniach "schematów", które są tak silne, że nie tylko modyfikują zachowanie protagonistów, ale przenikają aż do rdzenia ich wewnętrznych motywacji. Jest to również szeroka analiza polskiej inteligencji, zwłaszcza inteligencji postępowej i socjalistycznej, wszystkich tych czytelników Żeromskiego i Struga, którzy po r. 1918, wierząc we własne dobre intencje, stopniowo wysysani byli przez ustalony porządek rzeczy i odgrywali to, co dyktował dany "schemat". Dramatyczna fabuła, wikłająca mnóstwo drugoplanowych postaci, służy dla ukazania tej linii granicznej, którą ludzie na próżno usiłują przekroczyć, nawet jeżeli z całych sil starają się dotrzeć do swego prawdziwego "ja". Linii tej nie wyznacza ani ich własna wola, ani pojęcia dobra i zła. Zależy ona od miejsca, jakie zajmują oni w sieci powiązań, determinujących ich stosunki z ludźmi, zależy od pochodzenia społecznego, zawodu i pieniędzy W ten sposób Nałkowska kwestionowała samą ideę charakteru jako pewnej autonomicznej całości, zachowującej swoją istotę wśród zmiennych kolei losu, choćby nie wiem jak przygniatających i groźnych. Według niej "schemat" jest tak niszczący, że niweczy wszelką zamierzoną ciągłość zachowania i, być może, człowiek nie jest niczym więcej, jak tylko tym, czym jest w oczach innych. Filozoficzne i polityczne implikacje takiej tezy zostały z zadowoleniem zauważone przez krytyków, sympatyzujących z marksizmem. "Granica" miała naturalnie także znaczenie jako powieść dokonująca analizy społecznej, a data jej ukazania się czyni ją jednym z kamieni milowych "mrocznych lat trzydziestych".
Wiele autokomentarzy, znakomicie poszerzających naszą wiedzę nie tylko o samym krystalizowaniu się zamysłu i o procesie twórczym, ale także o filozoficznych podstawach powieści, znajdziemy w Widzeniu bliskim i dalekim oraz w Dziennikach, a ponadto w esejach i artykułach publicystycznych. Nałkowska przeciwstawiała się narzucaniu twórczości literackiej cech posłannictwa; powinność pisarza rozumiała jako nakaz realizmu, przy tym jednak oceniała swoje dokonania literackie z wielką skromnością i dystansem. Słowa jej jeszcze raz potwierdzają, że pisarka miała w sobie nieustanną gotowość słuchania, otwierania się na to, co mówią do niej inni i co odsłania przed nią świat, umiejętność ciągłego "dziwienia się" światem i człowiekiem:
Nie czuję się w prawie do takiego wynoszenia się nad czytelnika, który niczym mnie do tego nie upoważnia, o którym nic nie pozwala mi mniemać, że łaknie pociechy czy pocieszania. To natomiast, do czego czuję się zobowiązana z tytułu mego zawodu i co uważam za jego moralność, to jest odtworzenie i interpretacja rzeczywistości tematycznej wedle mojej "najlepszej wiedzy". Gdy opisując rzeczywistość wedle naszej najlepszej wiedzy deformujemy ją jednak naszą relacją, nie odchodzimy od niej tak daleko. Deformujemy ją bowiem nie tak zupełnie własnym kosztem, ale czerpiąc z zasobów, przez nią samą w nas zdeponowanych.8
Takie założenia pozostawiają twórcy pełnię swobody artystycznej, lecz jednocześnie wymagają od niego dyscypliny wewnętrznej, odpowiedzialności, z której zdaje sprawę przed sobą samym.
Rozważania Nałkowskiej o człowieku można zatem odczytywać nie tylko jako refleksje o losach jej powieściowych bohaterów, ale również jako szczególną formę autorefleksji. Jakże osobiście i intymnie brzmią wyznania autorki, że człowiek nie j e s t , lecz się s t a j e , stwarza siebie wciąż na nowo w zależności od innych ludzi, w relacjach z nimi, w konfrontacji z konkretnym zdarzeniem, okolicznościami czy faktami. Drugą konstatacją mającą wszelkie cechy wyznania jest twierdzenie, że żaden człowiek nie j e s t obiektywnie, ale bywa postrzegany i oceniany przez innych, i to, jak wypada ta ocena, decyduje o nim samym. Można powiedzieć, że to skrajny determinizm - ale Nałkowska dostrzega w nim nie tylko klęskę, lecz i nadzieję.
Człowiek Nałkowskiej nie istnieje jako charakter w formie gotowej, już ukształtowanej. Mnie się wydaje, że człowiek rodzi się każdy możliwy [...] Wszystko w nim może być - najbardziej odmienne, najbardziej mu zaprzeczające, najdalsze. Charakteru nie ma właściwie, póki rozważamy go w oderwaniu, charakter nie istnieje sam przez się. Przedłużenie każdej z cech wrodzonych sięga w nieobjętą głąb możliwości. Dopiero obcy świat, następujący zewsząd i z bliska, zamyka te otwarte drogi, każdej z możliwości wyznacza ostateczną granicę. Dopiero ludzie decydują wreszcie jakoś tę sprawę. Przecież w stosunku do każdego człowieka stajemy się, jesteśmy kimś innym. Nie po kolei, w biegu życia, ale o jednej i tej samej godzinie. Cudzy charakter jest naszego charakteru jedyną miarą.9
Granica - opracowanie utworu, wieloznaczność tytułu powieści
Zenon Ziembiewicz, syn Waleriana, zubożałego szlachcica, rządcy majątku hrabiów Tczewskich w Boleborzy, uczy się w gimnazjum w pobliskim mieście i kocha się miłością chłopięcą, idealną, ale bez wzajemności, w Elżbiecie Bieckiej, koleżance z klasy, którą wychowuje ciotka Cecylia Kolichowska, z domu Biecka, właścicielka kamienicy przy ul. Staszica, wdowa po dwóch mężach. Ojciec Elżbiety nie żyje, a matka Romana z Giezłowskich Biecka, obecnie żona ministra pani Niewieska, podróżuje po Europie. Elżbieta lekceważy Zenona, gdyż podkochuje się w rotmistrzu Awaczewiczu, który niestety jest żonaty i ma dwójkę dzieci. Zenon wyjeżdża na studia do Paryża, tam przyjaźni się z Karolem Wąbrowskim, synem pani Kolichowskiej z pierwszego małżeństwa i sympatyzuje z chorą na gruźlicę Adelą, która go kocha. Na rok przed ukończeniem studiów, podczas wakacji w Boleborzy, Zenon zapoznaje się i nawiązuje romans z 19-letnią Justyną, córką kucharki Ziembiewiczów, Bogutowej. Justyna zostaje jego kochanką.
Zenon, chcąc zdobyć pieniądze na dokończenie studiów, gdyż rodzice nie mogą go dłużej finansować i matka radzi mu udać się do plenipotenta Tczewskich, Czechlińskiego, wyjeżdża do pobliskiego miasteczka. Tam podejmuje współpracę z bezpartyjnym pismem regionalnym „Niwa”, prowadzonym przez Czechlińskiego. Tam też odnawia znajomość z Elżbietą, która zastępuje ciotkę w prowadzeniu spraw kamienicy. Oboje postanawiają się pobrać, a Zenon opowiada Eli o Justynie, mówiąc, że jest to już sprawa zakończona. Zenon wraca po ukończeniu w Paryżu studiów, spotyka załamaną po śmierci matki Justynę i zaprasza ja do hotelu, ich romans odnawia się. Zenon zostaje redaktorem naczelnym „Niwy”. Spotyka się z Justyną i z Elżbietą, Justyna zachodzi w ciążę, Elżbieta wspaniałomyślnie wyjeżdża do Warszawy. Zenon zmusza Justynę do aborcji, jedzie do Warszawy, odnajduje Elżbietę, pobierają się i wyjeżdżają w podróż do Francji. Po ich powrocie Elżbieta załatwia Justynie pracę w sklepie tekstylnym u pana Torucińskiego.
Justyna coraz częściej wspomina nienarodzone dziecko, porzuca pracę. Zenon zostaje prezydentem miasta, Elżbieta rodzi mu syna Waleriana. Justyna znów prosi Zenona o załatwienie pracy, dzięki protekcji Elżbiety znajduje ją w cukierni, Chązowicza, lecz szybko ją porzuca. Ogólnokrajowy kryzys społeczny dosięga i miasto, huta Hettnera bankrutuje i zostaje zamknięta, są manifestacje i aresztowania wśród robotników. Pewnego razu w stronę manifestantów padają strzały, kilku jest rannych. Po mieście rozchodzi się pogłoska, że to Zenon wydał rozkaz użycia broni, że jest on współodpowiedzialny za tę tragiczną decyzję, choć przyjechał do miasta po jej zapadnięciu. Justyna podejmuje nieudaną próbę samobójstwa. Po niedługim czasie mści się na Zenonie za swe nieurodzone dziecko. Wtargnąwszy do jego gabinetu w urzędzie miasta, zalewa mu twarz żrącym płynem i oślepia go. Wieść rozchodzi się po mieście. W kilka dni później, po powrocie ze szpitala do domu, Zenon popełnia samobójstwo, strzelając sobie w usta z rewolweru. Mały Walerian zostaje oddany pod opiekę babci Ziembiewiczowej, która przenosi się do dawnego mieszkania pani Kolichowskiej, a Elżbieta wyjeżdża za granicę. „Krótka i piękna kariera Zenona Ziembiewicza” kończy się „tak groteskowo i tragicznie”.
W utworze zawarte są refleksje nad człowiekiem, jego tożsamością, naturą, egzystencją, losem, trudem istnienia, walką ze złem, chorobami, cierpieniami. Pisarka uważa, że nie da się sformułować jednoznacznej odpowiedzi na pytanie - kim jest człowiek; jest on istotą bardzo złożoną, wielopłaszczyznową, o psychice złożonej z wielu sprzecznych cech. Wg Nałkowskiej osobowość człowieka nie istnieje w ukształtowanej, gotowej formie; człowiek zmienia się w zależności od ludzi, zdarzeń i okoliczności, warunków życiowych, miejsca, w którym jest, sytuacji społecznej, obyczajów. Każdy wybiera jakąś własną wobec tych warunków postawę; Zenon chciał przekształcać rzeczywistość według własnych poglądów, ale stało się odwrotnie - rzeczywistość przekształciła jego. Nałkowska zastanawia się nad kryteriami oceny człowieka, jaką miarą mierzy się jego wartość: czy jego własnym mniemaniem o sobie, czy sądem innych ludzi. Zestawia dwa rodzaje opinii o głównym bohaterze: wewnętrzną ocenę Zenona o sobie i zewnętrzną, jaką tworzy o nim otoczenie na podstawie znajomości jego czynów; Zenon w swoim przekonaniu jest uczciwym w życiu osobistym i publicznym, a w oczach społeczeństwa - uwodzicielem, uosobieniem podwójnej moralności i politycznym karierowiczem; jego romans staje się faktem niesmacznym, zwykłym skandalem, powodem do potępienia go, czymś, co degraduje go w oczach społeczeństwa.
Tytuł powieści jest wieloznaczny.
Granica moralna, czyli granica odpowiedzialności moralnej, sumienia, granica, której nie wolno przekroczyć, po jej przekroczeniu przestaje się być sobą. Zenon przekroczył ją dwukrotnie: wykorzystał i skrzywdził Justynę, wydał rozkaz strzelania do robotników, w powieści padają stanowcze słowa „Są granice, których przekraczać nie wolno”, nawet Elżbieta mówi do męża: „Chodzi o to, że musi coś przecież istnieć! Jakaś granica, za którą nie wolno przejść, za którą przestaje się być sobą”. Przekroczenie tej granicy doprowadziło Zenona do tragedii.
Granica społeczna, to bariera dzieląca warstwy społeczne, różnica między życiem proletariatu a życiem bogatego mieszczaństwa oraz między poszczególnymi grupami społecznymi, jak:
Dwór, Ziembiewicz - robotnicy folwarczni,
Fabrykant Hettner - robotnicy i bezrobotni,
Prezydent miasta Ziembiewicz - manifestanci.
Grupy te dzieli wszystko: sytuacja materialna, możliwości życiowe, prawa i obyczaje, poglądy, pozycja towarzyska, konwenanse; ludzi tych dzieli granica nie do przebycia. Analogię do klasowej budowy społeczeństwa znajduje pisarka w „warstwowej” konstrukcji kamienicy czynszowej p. Kolichowskiej; ci, którzy mieszkają wysoko oddzieleni są od tych, którzy zajmują sutereny barierą nie do pokonania.
Granica psychologiczna - granica między sądem jednostki, a sadem zbiorowości, czyli między subiektywną, wewnętrzną oceną samego siebie, a oceną społeczną, obiektywną; pisarka zastanawia się, gdzie ta granica winna się mieścić, aby człowiek mógł siebie i innych prawidłowo oceniać.
Granica filozoficzna, czyli granica poznania świata przez człowieka, jego możliwości ogarnięcia rzeczywistości zewnętrznej; wymowny jest sąd Karola Wąbrowskiego o otwartych, rozszerzających się granicach ludzkiego poznania
Granica - opracowanie |
|
|
Powieść „Granica”, wydana w roku 1935, jest najwybitniejszym dziełem Zofii Nałkowskiej. Pisarka wypracowała już wówczas własny styl pisarski: kunsztowną analizę psychologiczną, rekonstruując mechanizm zachowań, uczuć i odruchów jednostki uwikłanej w procesy społeczne. Głównym bohaterem powieści jest Zenon Ziembiewicz, którego losy śledzimy od wczesnej młodości aż do końcowej katastrofy. Bohater pochodzi ze zubożałej szlacheckiej rodziny, jego ojciec Walerian jest zarządcą dóbr hrabiów Tczewskich w Boleborzy. Znamienne jest to, że Walerian często i chętnie romansuje z młodymi dziewczętami, najczęściej służącymi, co spotyka się z całkowitą tolerancją żony Żanci oraz ostrą dezaprobatą syna Zenona. W czasie pobytu w gimnazjum Zenon poznaje pannę Elżbietę Biecką, którą matka - „światowa dama” - pozostawiła na wychowanie ciotce, Cecylii Kolichowskiej, właścicielce kamienicy przy ulicy Staszica. Zenon kocha się w Elżbiecie, ucząc ją matematyki, ale ona wówczas jeszcze nie odwzajemnia jego uczuć, będąc zainteresowana przystojnym rotmistrzem Awaczewiczem. Po ukończeniu gimnazjum Zenon studiuje w Paryżu nauki ekonomiczne, ale rodzice w pewnym momencie odmawiają dalszego finansowania jego nauki. Wtedy to starosta Czechliński udziela mu „stypendium” w zamian za pisanie artykułów do miejscowej „Niwy”. Można powiedzieć, że w ten sposób Ziembiewicz sprzedaje się rządzącemu obozowi.
W czasie wakacyjnego pobytu w Boleborzy młody Zenon poznaje młodziutką Justynę Bogutównę, córkę kucharki. Po ukończeniu studiów Zenon podejmuje pracę redaktora w „Niwie”, nawiązuje też romans z Justyną, którą spotyka na ulicy w mieście. Dziewczyna jest załamana po śmierci matki, toteż Zenon chce ją jakoś pocieszyć, a więc zaprasza Justynę do hotelowego pokoju, gdzie spotykają się później wielokrotnie. To jednak nie przeszkadza Zenonowi oświadczyć się Elżbiecie, a wyznając jej miłość bohater starannie przemilcza swą znajomość z Justyną. Elżbieta dowiedziawszy się o tym próbuje nawet zerwać zaręczyny, wyjeżdżając do Warszawy do matki, w końcu jednak pozwala się przeprosić. Tymczasem Zenon szybko robi karierę polityczną, zostaje prezydentem miasta. Mógłby też cieszyć się miłością swej żony i małym synkiem, gdyby nie Justyna, która staje się dla Ziembiewicza „sekretnym” ciężarem. Zmuszona okolicznościami do przerwania ciąży, popada w apatię, wciąż prosi o znalezienie jej miejsca pracy, które wkrótce opuszcza z powodu stopniowo rozwijającej się choroby psychicznej. Mimo że Zenon i nawet Elżbieta starają się pomóc Justynie, stan jej się pogarsza. Jednocześnie świetna kariera polityczna Zenona ulega zachwianiu. Swą wysoką pozycję Zenon osiągnął na drodze moralnych kompromisów, wyrzekając się własnych ideałów. Teraz nie potrafi się wywiązać z pewnych obietnic danych robotnikom, na dodatek zostaje oskarżony o to, że wydał rozkaz strzelania do manifestujących tłumów. Tak więc klęska w życiu publicznym zbiega się z katastrofą w życiu osobistym. Justyna, wtargnąwszy do gabinetu prezydenta, oblewa jego twarz kwasem. Oślepiony Zenon popełnia samobójstwo.
Tak więc fabuła utworu jest banalna, ale głównym zamierzeniem autorki jest ukazanie rozbieżności stanowisk i różnorodności widzenia tych samych wydarzeń i problemów przez różnych ludzi, czyli po prostu względności ocen. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia różnych postaci, które relacjonują to samo wydarzenie, stąd wiele sprzecznych opinii i stanowisk. W rezultacie autorka dochodzi do wniosku, wypowiedzianego słowami głównego bohatera Zenona Ziembiewicza, że „jest się takim jak myślą ludzie, nie jak myślimy o sobie my, jest się takim, jak miejsce, w którym się jest”.
Jednoznaczna też wydaje się interpretacja tytułu powieści. Zdaniem autorki Zenon Ziembiewicz w swym postępowaniu przekroczył granicę odpowiedzialności moralnej za swe własne czyny, postępował tak, jakby nie dostrzegał tych granic. Znamienne pod tym względem są słowa Elżbiety wypowiedziane do męża w jednym z końcowych fragmentów powieści: „Chodzi o to, że musi coś przecież istnieć! Jakaś granica, za którą nie wolno przejść, za którą przestaje się być sobą”. Zdaniem autorki w wirze wydarzeń i zmian zachodzących we współczesnym świecie przemianom ulegają też granice między dobrem i złem. Jest jednak stałe kryterium moralne - postępujemy nieetycznie wówczas, gdy poprzez swe postępowanie krzywdzimy drugiego człowieka.
Dzieje Zenona Ziembiewicza zostały ukazane na tle konkretnych warunków społecznych. Bogate ziemiaństwo reprezentuje rodzina Tczewskich, przedstawicielką drobnomieszczaństwa jest Cecylia Kolichowska, właścicielka kamienicy, w której ludzie „zdecydowali się żyć na sobie warstwami”. Elżbieta Biecka mówi do Zenona: „Pan wie, że tu połowa piwnic zamieniona jest na mieszkania i tam, pod nami, mieszka więcej ludzi niż na wszystkich piętrach poza tym”. Wśród tych mieszkańców piwnicy najbardziej tragiczne są losy Joasi Gołąbskiej, która zajmuje jedno ciasne, piwniczne pomieszczenie. Opuszczona przez męża przeżywa kolejno śmierć czwórki swoich dzieci oraz chorej na raka matki. Przez pewien czas mieszka tu także brat Joasi, Franek Borbocki „zredukowany” w fabryce Hettnera, a nawet przejściowo Justyna Bogutówna. Środowisko proletariackie reprezentuje także inny mieszkaniec kamienicy pani Kolichowskiej Marian Chąśba, chłopiec uzdolniony, samodzielnie przygotowujący się do matury. On również został zwolniony z fabryki za swe przekonania polityczne, z tych samych przyczyn nie mógł zamieszczać swych artykułów w „Niwie”.
Dzięki skłonnościom autorki do wnikliwej analizy psychologicznej twórczość Nałkowskiej porównywana jest z twórczością takich wybitnych pisarzy, jak Marcel Proust, Andre Malraux i Francois Mauriac.