Droga do piekła


Droga do piekła

Severus uchylił powieki i słuchał.

Dopiero co zanurzył się w wannie napełnionej gorącą wodą, pozwalając jej zmyć z siebie mijający, warty zapomnienia rok, który plugawił jego lochy. W końcu udało mu się wyrzucić ze swojej głowy tą nieustającą paplaninę, która rozbrzmiewała w związku z niezliczonymi uprzejmościami, do których był zobowiązany jako nauczyciel Hogwartu. Jego rzeczy były nie rozpakowane, książki porozrzucane, a on czuł się całkowicie zrelaksowany - po raz pierwszy od dziewięciu miesięcy.

I wtedy zadzwonił dzwonek przy drzwiach.

Głęboki, niski jazgot rozbrzmiewał w kamiennych salach dworu, przenikając francuskie drzwi jego komnat i przesączał się pod ciężkimi, dębowymi drzwiami do jego łazienki. Słuchał z wysiłkiem, starając się odepchnąć od siebie natarczywy dźwięk. Była tylko jedna osoba, która wiedziała jak dostać się do jego posiadłości. Tylko jedna osoba mogła ominąć zabezpieczenia tego miejsca. Tylko jedna osoba wiedziała, gdzie znaleźć ten cholerny dzwonek.

Severus zanurzał się coraz bardziej, aż jego nos zbliżył się do powierzchni wody. Nabrał haust powietrza i pozwolił się zabrać do krainy ciszy. Gdyby tylko mógł w niej zostać, gdyby tylko mógł zapomnieć, że ten nieszczęsny dzwonek w ogóle dzwonił, gdyby tylko mógł zignorować to natarczywe łomotanie do drzwi...

Jasna cholera.

To nie był trzask, jaki przynosi ze sobą pojawienie się domowego skrzata. Severus wynurzył się z wody i sięgnął po swój ręcznik. Owijając go wokół talii wyszedł z wanny i stanął na zimnej posadzce łazienki. Przeszedł przez pomieszczenie trzema szybkimi krokami.

Tylko jedna osoba wiedziała, gdzie znajdują się jego komnaty.

- Albus - warknął otwierając drzwi. I zamarł.

Zamarł na widok czworga ludzi i czterech par nieruchomych oczu, utkwionych w ociekającym wodą mężczyźnie. Gwoli ścisłości - jedna para nieruchomych, jedna przeszywających, jedna dzikich i ostatnia para błyszczących oczu, których się spodziewał. Wszystkie oczy podążyły w dół, w kierunku ręcznika ledwie trzymającego się na jego smukłych biodrach.

Severus bez słowa zatrzasnął drzwi.

- Nie wiedziałem, że będę brać udział w zgromadzeniu Gryffindoru tego wieczora - powiedział Severus wchodząc do salonu i odnajdując swoich nieoczekiwanych, niechcianych gości korzystających z gościnności jego domowego skrzata. Wszystkie filiżanki z herbatą znajdowały się teraz w ich dłoniach.

- Wybacz Severusie, ale nie miałem czasu, żeby cię uprzedzić.

- Powiedz mi czemu w ogóle uznaliście za konieczne by się tu zjawić?

Oczy Dumbledore'a nieznacznie przesunęły się, unikając spojrzenia profesora.

- Severusie, otrzymałem wiadomość, że możesz być w niebezpieczeństwie i byłem... ekhm... zaniepokojony - Dumbledore ukrył twarz za filiżanką herbaty.

- Oczywiście. I po to, żeby mnie bronić przyprowadziłeś tu ze sobą dwóch ludzi, którzy już raz próbowali mnie zabić i jeszcze jednego, który nie potrafi ruszyć się na metr, żeby nie wyczuć grożącego mu śmiertelnego niebezpieczeństwa - Severus rzucił wszystkim pełne wściekłości spojrzenie zanim znowu powrócił do Dumbledore'a. - A co TO ma być?

- Kiedy otrzymałem wieści, profesor Lupin wciąż był w swoim gabinecie. Zajrzałem do niego by poprosić go o pomoc, a Syriusz i Harry akurat go odwiedzali. Nalegali, by również iść z nami.

Syriusz parsknął, a Snape rzucił mu groźne spojrzenie.

- Oh, na pewno. Mogę ci zagwarantować, że jestem bezpieczny. Teraz, jeśli wybaczycie, chciałbym zacząć moje wakacje.

Severus odwrócił się, żeby wyjść z pokoju, mając nadzieję, że nieszczęsna czwórka pojmie aluzję i zostawi go w spokoju. Nigdy nie miał zbyt wiele szczęścia.

- Severusie - powiedział wilkołak, zatrzymując Snape'a w połowie kroku. - Wiem, że nasza obecność tutaj sprawia, że czujesz się... niekomfortowo. - Severus obrócił się, by utkwić spojrzenie w swoim koledze. Remus błagalnie rzucił okiem w stronę Albusa, który nagle zaczął się intensywnie wpatrywać w swoją herbatę.

- Profesorze Snape - najmłodszy członek grupy, na szczęście obecnie już jego były uczeń, wreszcie się odezwał. Zebrał się na odwagę, zanim w ogóle pomyślał czy może się odezwać. Severus spojrzał na niego a Harry wbił się w krzesło. - Zostaniemy kilka dni. Tylko po to, by mieć pewność - Harry nagle zaczął z uwagą interesować się wzorem na marmurowej podłodze, tym samym omijając niesamowicie przeszywające spojrzenie skierowane w jego stronę.

Źrenice Severusa zwężyły się, a on sam mocno zacisnął szczękę.

- Rozumiem - wycedził przez zęby, po czym wziął głęboki oddech. - Może ktoś zechciałby mi powiedzieć, czemu tak naprawdę tu jesteście. Zabezpieczenia poinformowałyby mnie, jeśli byłbym w jakimkolwiek niebezpieczeństwie. Jedyny, który mógłby się przez nie przedostać stoi tu przede mną. Nie jestem w niebezpieczeństwie, o ile on sam go nie przynosi - oczy Severusa skierowały się w stronę Syriusza, który wyglądał, jakby w rzeczy samej chciał skrzywdzić swojego gospodarza.

- Nie widzę zatem żadnego powodu, by obawiać się o moje bezpieczeństwo.

Nikt na niego nie patrzył. Nikt się nie odważył. Grupa mężczyzn lustrowała się nawzajem spojrzeniami wiercąc się niecierpliwie i przestępując z nogi na nogę.

- Na miłość boską. Dlaczego do cholery tu przyszliście? Czy do was kiedykolwiek dotrze, że jestem w pełni zdolny, aby zadbać o siebie sam?

- Usiądź, Severusie - Albus westchnął. Severus postanowił stać nadal. Jego skrzyżowane na klatce piersiowej ramiona, dawały wyraźny sygnał, że nie ma zamiaru słuchać się kogokolwiek we własnym domu.

- W porządku - zaczął dyrektor. - Severusie czy chciałbyś nam cokolwiek powiedzieć? Czy... dobrze się czujesz?

Piorunujące spojrzenie na chwilę zagościło na twarzy Severusa, tylko po to, by po chwili zostać zastąpionym przez całkowite zdumienie. Jego brew uniosła się, kiedy zlustrował twarze czterech mężczyzn, patrzących na niego z oczekiwaniem.

- Do czego zmierzasz, Albusie?

- Dobry Merlinie! - odezwał się w końcu Syriusz. - Widzisz, zachowywałeś się dziwniej niż zwykle. Harry myślał, że masz zamiar skończyć ze sobą. Ja, z mojego punktu widzenia uważam, że to jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.

- Syriuszu! - syknął Remus

Twarz Severusa momentalnie zmieniła się ze zdziwionej we wściekłą. Nie mógł wydusić z siebie słowa, dając tym samym czas dyrektorowi by skomentował zachowanie Syriusza.

- Wszyscy obawiamy się o twoje dobro, Severusie. Odkąd zakończyła się wojna, okazywałeś oznaki przygnębienia. Tamten wypadek w twoim laboratorium tylko nas w tym utwierdził. I wtedy Harry miał ten sen.

- Ja... to znaczy ty… on... - Severus zadrżał. Jego oczy były jakby nieobecne, a usta otwierały się i zamykały w niemym oczekiwaniu. Biorąc głęboki oddech, udało mu się odzyskać cześć z jego dorobku słów.

- Odwal. Się.

Z tymi słowami opuścił pokój, powracając do cichego odosobnienia, które oferowały mu jego komnaty.

- Poszło nieźle - uśmiechnął się Albus. Pozostali odchrząknęli.

- Powinniśmy zostać przy pierwotnej wersji - powiedział Remus, rzucając oskarżycielskie spojrzenie w kierunku Syriusza, który jednak wydawał się być niewzruszony. Harry głośno przełknął ślinę, jakby chcąc coś powiedzieć, jednak w końcu tylko potrząsnął głową i wstał. Po czym podążył za swoim byłym profesorem.

- Nie pójdziesz tam sam! - powiedział Syriusz wstając. - Nie ufam nietoperzowi.

- Syriuszu, wydaje mi się, że zrobiłeś już dzisiaj wystarczająco dużo. Ja pójdę - zaoponował Remus.

- Nie, pójdę sam. Jeśli nie zabił mnie do tej pory to raczej już tego nie zrobi - niepewnie powiedział Harry . - W końcu to przeze mnie tu jesteśmy.

Harry ruszył labiryntem krętych korytarzy, którymi Dumbledore prowadził ich jakieś pół godziny wcześniej. Łomotanie jego serca zgrało się z rytmem kroków. Po kilkakrotnym skręceniu w złe korytarze w końcu trafił przed podwójne drzwi do sypialni Snape'a. Wyprostował się, wziął głęboki oddech i zapukał.

- A może jesteśmy w błędzie? - mruknął Remus. - Severus zawsze był zamknięty w sobie. I w sumie możliwe, że rzeczywiście przypadkiem wypił truciznę. Każdy popełnia błędy - Remus z powątpiewaniem wpatrywał się w twarz Dumbledore'a, która przybrała skupiony wyraz.

- Mam ogromną nadzieję, że się nie mylisz, Remusie. Ale jednak zgadzam się z Harrym. Coś jest nie tak. Severus nie nakrzyczał na Neville'a Longbottoma od czasu przerwy bożonarodzeniowej. Nie przychodził na kolację. I dał pannie Granger pierwsze wydanie Najsilniejszych Eliksirów. Muszę przyznać, że to najbardziej mnie zaniepokoiło. Jeszcze zanim Harry powiedział mi o swoim śnie. Severus nigdy nie był hojny. Oddawanie swoich cennych pozycji? I to w dodatku Gryfonce? Nie, to stanowczo nie jest dobry znak.

Syriusz zamarł.

- Dał... Hermionie?

Dumbledore skinął głową.

- Jako prezent z okazji ukończenia szkoły. Nie jestem pewny czy kiedykolwiek otrząśnie się z szoku.

- To naprawdę poważne - uświadomił sobie Syriusz.

- To prawda - Remus kiwnął głową. - Przed ostatnią pełnią przyszedł do mnie, żeby dać mi eliksir i powiedział: „Jeśli kiedykolwiek nasze stosunki były napięte to wina leży jedynie po stronie Blacka”. No tak, to zapewne swojego rodzaju przeprosiny. Takie w stylu Snape'a. Był miły... - dodał cicho. - No w każdym bądź razie milszy niż kiedykolwiek...

- Podejrzewam, że przyszliśmy w samą porę - uroczyście podsumował Albus.

- Czego chcesz, do cholery? - warknął Severus, dosłownie w sekundę po otwarciu drzwi zamaszystym ruchem

Harry niepewnie cofnął się o krok do tyłu i przywołał na twarz przepraszający uśmiech.

- Mogę wejść?

- Po co? Żeby usunąć ostre przedmioty? Żeby się upewnić czy aby na pewno sam sobie nie zagrażam? Jak zawsze bohater, nieprawdaż, Potter? Miałem nadzieję, że porzuciłeś tą rolę w chwili, gdy tak dzielnie uratowałeś świat.

Twarz Harry'ego przybrała lekko podirytowany wyraz, ale nic nie powiedział. Snape cofnął się z powrotem do pokoju w asyście bacznego spojrzenia. Harry podszedł szybko do swojego byłego nauczyciela zanim ten zdążył zmienić zdanie. Obejrzał przy okazji dokładnie cały pokój. Cztery wielkie obrazy wisiały pośrodku szerokiej ściany, ciężkie zielone zasłony przesłaniały okna, a ogromna skrzynia stała otwarta w rogu pokoju, tym samym ujawniając kilka słojów i szklanych naczyń ze składnikami eliksirów. Harry patrzył natarczywie na Snape'a, który spojrzał na chłopaka z wyraźną irytacją.

- Dopiero co wróciłem do domu, Potter - powiedział z wyraźną drwiną w głosie, odgadując myśli chłopaka.

Harry skinął machinalnie głową i nadal kontynuował rozglądanie się po pokoju. Rozdziawił usta, gdy zobaczył pustą fiolkę, leżącą na stoliku do herbaty.

- Profesorze - jego głos wydał się dziwnie piskliwy.

- Co? - spojrzenie Snape'a podążyło za wzrokiem Harry'ego. - Na Merlina - wywrócił oczami. Przeszedł przez pokój i podniósł fiolkę ze stolika, po czym podsunął ją Harry'emu pod nos. - No i co? - warknął.

- Pachnie jak mięta - powiedział, ostrożnie obwąchując naczynie.

- Tak więc powiedz mi Potter, czy kiedykolwiek słyszałeś o truciźnie, która pachniałaby miętą? Mam świadomość, że Eliksiry nigdy nie były twoim ulubionym przedmiotem, ale nawet ty powinieneś zdawać sobie sprawę, że mięta nie jest składnikiem żadnego eliksiru.

- W porządku - zgodził się Harry. - A więc nie wypił pan nic śmiertelnego... - pozwolił, by słowo „jeszcze” zostało niewypowiedziane i zawisło w przestrzeni. - Ale zachowywał się pan dziwnie... profesorze. I jak wyjaśni pan to zajście w lochach? Kiedy pana znalazłem... Myślałem...

- To był wypadek - odparł Snape, a jego czarne oczy błysnęły złowrogo.

- Czy naprawdę pan myśli, że ktokolwiek uwierzy, że eliksir się panu po prostu nie udał?

- Twoja wiara we mnie naprawdę mi schlebia, Potter. Ale muszę cię uświadomić, że przeprowadzam pewne badania i zapewniam, iż podczas badań możliwe jest popełnienie błędu. Może następnym razem zgłosisz się na ochotnika by być moim gumochłonem doświadczalnym?

Oczy Harry'ego rozszerzyły się gwałtownie, ale nadal wpatrywał się podejrzliwym wzrokiem w Mistrza Eliksirów.

- To dalej nie ma większego sensu. Nawet ja wiem, że jad mantykory jest śmiertelny.

Severus zazgrzytał zębami z irytacji i aż kipiał w środku.

- Wierzę, że wiem na ten temat nieco więcej niż ty. Nie mam zamiaru tłumaczyć moich badań ani się usprawiedliwiać. Nie jesteś tu mile widziany. Mogę cię zapewnić, że gdybym rzeczywiście próbował się zabić to nic by mnie nie powstrzymało. W tym kufrze mam więcej niż sto rzeczy, które mogłyby mnie zabić zanim zdążyłbyś powiedzieć "Slytherin". Przywiązanie do łóżka i pilnowanie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę nie jest w stanie powstrzymać mnie przed robieniem wszystkiego, na co tylko najdzie mnie ochota. Czy to jasne?

Harry wzruszył ramionami na myśl o przywiązywaniu Snape'a do łóżka i skinął głową.

- Tak.

Podszedł do kufra, zamknął wieko i obejrzał się przez ramię zanim wyjął różdżkę i wyszeptał skomplikowane zaklęcie blokujące. Rzecz jasna profesor będzie w stanie złamać to zaklęcie, ale na pewno zajmie mu to wystarczająco dużo czasu, by bez wątpienia ściągnąć na siebie uwagę dyrektora.

- W takim razie posiedzę sobie... o tam - powiedział, spoglądając nerwowo na Snape'a. Przeszedł przez pokój, po czym stanowczo usiadł w czarnym, skórzanym fotelu. Zrzucił buty i ignorując zdumione spojrzenie Severusa podkulił kolana sadowiąc się wygodnie w fotelu. Wzrok wbił w ogień, trzaskający wesoło w kominku.

- Jak myślisz? Może powinniśmy do nich zajrzeć? - zapytał Remus po dłuższym czasie od wyjścia Harry'ego z salonu. Syriusz krążył wokół stołu od dobrych piętnastu minut, a Dumbledore podśpiewywał sobie pod nosem Odę do Radości. Utknąwszy w salonie z tą dwójką Remus nie był już taki pewny, czy samobójstwo to na pewno takie złe wyjście. - Ja tylko pójdę sprawdzić. Wy zostańcie tutaj - powiedział wstając.

Syriusz, który przestał już dreptać w miejscu, ruszył w stronę korytarza i rzucił Remusowi strapione spojrzenie. Wilkołak pokręcił przecząco głową.

- Lepiej poszukaj skrzata domowego i spróbuj go nakłonić, żeby przygotował kilka dodatkowych pokoi - Remus wyszedł z pokoju zanim Syriusz zdążył choćby otworzyć usta.

- Litości! - zaklął Syriusz, spoglądając w kierunku, w którym odszedł Remus. - Mój chrześniak i mój partner są tam, z tym... I ja mam spokojnie tu siedzieć? Jedynym powodem, dla którego jestem w tym miejscu, jest ich ochrona - podsumował Syriusz, a Dumbledore przestał nucić.

- Powinienem ci przypomnieć, Syriuszu, że Severus nigdy nie próbował ich skrzywdzić. Szczerze powiedziawszy, ratował Harry'ego częściej niż my wszyscy razem wzięci. No i, oczywiście, przygotowywał skomplikowany eliksir dla Remusa. On niszczy samego siebie, nie innych, Syriuszu - oczy Dumbledore'a były skupione na zniecierpliwionym mężczyźnie, lustrując wszystkie jego ruchy. Syriusz zatrzymał się i spojrzał wprost na dyrektora.

- Pozwólmy mu zatem zniszczyć samego siebie, przecież on nie chce naszej pomocy - twarz Albusa skamieniała. Syriusz natychmiast się zreflektował. - Więc, może po prostu pójdę poszukać domowego skrzata... Dobrze?

Syriusz opuścił pokój, zostawiając dyrektora samego w pomieszczeniu i cmokającego cicho z niezadowolenia.

Severus zanurzył się głębiej w wodzie i wstrzymując oddech cały zniknął pod jej powierzchnią. Przez wodę, która powoli zaczynała być zimna, mógł słyszeć przytłumione głosy, które po chwili stały się głośniejsze. Mężczyzna otworzył oczy i zobaczył dwie falujące twarze, pochylające się nad wanną i wpatrujące się w niego. Szybko powrócił do pozycji siedzącej.

- Na Merlina. Czy ja nawet podczas kąpieli nie mogę mieć chwili spokoju?

Severus spróbował jednocześnie wstać i zakryć strategiczną część swojego ciała, co jednak nie do końca mu się udało. Harry gwałtownie oblał się czerwienią i szybko odwrócił wzrok. Remus nie uciekł spojrzeniem, ale miał przynajmniej tyle przyzwoitości, by poczuć się zmieszanym.

- Harry powiedział, że siedzisz tu już dość długo.

- JA NIE PRÓBUJĘ SIĘ ZABIĆ! - wrzasnął Severus. Jego złość może byłaby bardziej przerażająca, gdyby nie był nagi i mokry. Nawet rozpryskująca się na wszystkie strony woda, podkreślająca jego szał, nie była w stanie temu zaradzić.

- Twoja głowa jest zupełnie mokra. Wiesz jak to wygląda?

Severus otworzył usta, by wyjaśnić, że od czasów młodości sprawdzał jak długo może wytrzymać pod wodą. Wtedy jednak musiałby też wyjaśnić, że robił to, by się uspokoić. Ale po dokładniejszym przemyśleniu całej sprawy zdecydował jedynie nadal stać i groźnie patrzeć na dwójkę intruzów.

- Z łaski swojej opuścicie moją łazienkę, żebym mógł wyjść - warknął.

Dwa podejrzliwie spojrzenia wyraźnie mówiły, że niestety jego życzenie nie może zostać spełnione.

- Ręcznik. Odwróćcie się.

Remus uśmiechnął się niezręcznie i podał mu miękki, biały ręcznik, leżący na szafce. Harry najwidoczniej zatracił się w wizji mężczyzny w wannie i gdy tylko Remus delikatnie dotknął jego ramienia, zdołał się odwrócić. Severus stał, zawiązując ręcznik wokół bioder, po czym nieuprzejmie przepchnął się pomiędzy swoimi niechcianymi strażnikami i wyszedł z łazienki. Harry i Remus gapili się na niego, podziwiając piękno mięśni poruszających się pod mlecznobiałą skórą Severusa.

- Remusie, Snape naprawdę jest człowiekiem ukrywającym się pod tymi szatami i drwinami - powiedział Harry, na co Remus odchrząknął.

- Chciałbym móc powiedzieć, że dopiero to zauważyłem.

- To on jest...?

- Mh... Mhm... - wymamrotał Remus przed pozbieraniem myśli do kupy i zwróceniem się do Harry'ego. - Syriusz zabiłby was obu - ostrzegł go Lupin. - I na dodatek zamordowałby i mnie - Harry odwrócił się do Remusa, jednocześnie uśmiechając się szeroko.

- Ale przecież jesteśmy tu po to, żeby poczuł się lepiej - odpowiedział chłopak uspakajająco. Remus uniósł brwi, a na jego ustach pojawił się lekko ironiczny uśmiech. Oboje odwrócili się, by zobaczyć Severusa wchodzącego do pomieszczenia. Długi, czarny szlafrok powiewał tuż za nim. Profesor odwrócił się do nich.

- Musimy porozmawiać - burknął z wyraźnym niezadowoleniem.

Remus i Harry milczeli w porozumieniu, opuszczając łazienkę.

Severus wyczarował dwa dodatkowe krzesła, butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki. Kiedy jego dwaj goście usiedli naprzeciwko niego, zlustrował wzrokiem Harry'ego, westchnął ciężko i wyczarował jeszcze jeden kieliszek.

- Teraz - zaczął, kiedy już nalał wino - chciałbym w końcu usłyszeć, co was skłoniło do tego, by myśleć, że mam skłonności samobójcze. Potter, od kiedy to jesteś jasnowidzem, jeśli chodzi o kogoś innego niż Voldemorta?

Harry nagle poczuł się zdenerwowany. Przez ostatnie dwa i pół roku pracował tuż obok Severusa, kiedy Voldemort świętował swoje odrodzenie, ale tak naprawdę nigdy z nim nie rozmawiał. Zazwyczaj ich „rozmowy” polegały na rozkazach wydawanych przez Snape'a w postaci burknięć, pouczaniu go lub ubliżaniu jego inteligencji. A teraz siedział wygodnie przy kominku i pił wino, czekając na poważną rozmowę z najbardziej przerażającym Mistrzem Eliksirów na świecie.

Nie wspominając o tym, że ta rozmowa nie zapowiadała się zbyt przyjemnie. Bo jak miał wytłumaczyć się z tego, że śnił o mężczyźnie? Że obserwował go i, że zauważył wszystkie zmiany, jakie w nim zaszły od ostatniego Halloween? Jak miał opowiedzieć o tym, że martwił się o Severusa, i jednocześnie nie wyjść przy tym na totalnego kretyna?

- Więc? - nalegał Snape, po czym pociągnął kolejny długi łyk wina.

- Więc... - zaczął Harry. - W zeszłym tygodniu śniło mi się, że przyszedłem do sali eliksirów i znalazłem tam pana leżącego na podłodze z pustą fiolką w dłoni - chłopak uparcie wpatrywał się w kołyszące się stopy profesora. Wziął głęboki oddech i kontynuował. - I w ten poniedziałek, kiedy przyszedłem z panem porozmawiać i znalazłem pana na podłodze byłem pewny, że naprawdę pan nie żyje.

- Myślałem, że tą kwestię już sobie wyjaśniliśmy. To był wypadek. Jeśli to jest ten sen, którym kierował się Dumbledore, to jest to zupełnie bezsensowne - Snape machnął ręką.

- Miałem kolejny ostatniej nocy - Snape spojrzał na chłopaka i zamknął usta, zaciskając je w wąską kreskę. - Tylko, że tym razem to nie działo się w Hogwarcie. Klęczał pan na kolanach, kaszląc krwią... gdzieś. Może tutaj. Nie wiem. I powiedział pan „przepraszam, Harry”. I wtedy... I wtedy pan... no cóż...

- No tak. Widzisz, Potter. Czy ja kiedykolwiek nazwałem cię „Harry”? Nie.

Remus zadziwił pozostałą dwójkę swoim niekontrolowanym wybuchem śmiechu. Jednak szybko się opanował i wymruczał pod nosem jakieś ciche przeprosiny.

- Nie o to chodzi. Rzecz w tym, że nie lubię oglądać pana krztuszącego się krwią! Nie lubię śnić o pana śmierci! Chcę wiedzieć, co, do cholery, jest nie tak! - głos Harry'ego roznosił się echem w przestronnej komnacie. Snape nerwowo poruszył szczęką i rzucił mu piorunujące spojrzenie.

- Severusie - powiedział spokojnie Remus. - Nie tylko Harry jest zaniepokojony. Wszyscy zauważyliśmy, że twoje zachowanie było nieco dziw... inne od czasu pokonania Czarnego Pana. Nie spałeś. Zauważyłem, że przez całe noce włóczyłeś się po korytarzach...

- Chciałbym ci przypomnieć, że robię to od czasów, kiedy jeszcze byłem uczniem. Och, a może tego nie pamiętasz? I jeśli nie zdałeś sobie z tego sprawy, Lupin, to w takim razie ty też nie śpisz. I jakoś ja nie przychodzę się nieprszony do twojego domu i nie próbuję cię na siłę ratować.

- Nic pan nie jadł. I wyraźnie stracił pan na wadze - Harry był niezmiernie zadowolony, że światło było przyćmione, co pozwoliło mu ukryć wypełzający na jego policzki rumieniec. Oceniając sposób, w jaki brwi Severusa uniosły się w górę, Harry pomyślał, że byłoby lepiej, gdyby w ogóle nie przyznał, że ten mężczyzna ma ciało. Uniknął jego spojrzenia, całkowicie skupiając się na tym, by wymazać ze swojego umysłu myśl, że, jak dla niego, Severus wygląda wyjątkowo dobrze.

- To nie sprawia różnicy żadnemu z was - odburknął Snape. - Musiałem zmienić moje nawyki żywieniowe przez kilka ostatnich miesięcy…

Otworzone z impetem drzwi przerwały Severusowi. Syriusz wpadł do pokoju w furii, by za chwilę zatrzymać się, z dezorientacją patrząc na mężczyzn, siedzących spokojnie przy kominku. Ich spojrzenia były teraz utkwione w nim. Oczy Syriusza rozjaśniły się i pełen skrępowania uśmiech wdarł się na jego usta.

- Ja… Uhm...

- Ach, Książę Wdzięku przybył, by uratować swego przyjaciela wilkołaka z opresji, w jakiej znajdował się ze złym Mistrzem Eliksirów - ironizował Severus. Black spojrzał na niego ze złością. Remus ukrył twarz w dłoniach i westchnął głęboko. Harry musiał odwrócić wzrok od swojego ojca chrzestnego, by ukryć rozbawioną minę. Jednak uśmiech od razu zniknął, gdy tylko wzrok chłopaka napotkał spojrzenie Severusa.

- Odwal się, Snape! Przyszedłem tu, ponieważ... Dumbledore udał się na spoczynek, a Sandy, znaczy się skrzat domowy, przygotowała nam już pokoje.

- Wam... - frustracja znalazła ujście ze skołatanego ciała Snape'a. Jego głos zniżył się. - Czy do was kiedykolwiek dotrze, że NIE-CHCĘ-WAS-TU? I co to znaczy, że Albus udał się na spoczynek? Pozwoliłeś mu wracać samemu? Czemu nie wróciłeś z nim?

- Zostanę tu - dodał szybko Harry, ignorując zdziwione spojrzenie Remusa, jakim go obrzucił. Podobnie jak zabójczy wzrok, jaki skierował w jego stronę Snape. - Nie powinniśmy go zostawiać samego.

Syriusz spojrzał na Harry'ego a za chwilę na Remusa. Otworzył usta by zaprotestować, ale nagle Remus odezwał się, tym samym przerywając mu zanim zdążył zacząć.

- Dobry pomysł, Harry. Chodź, Syriuszu, nic mu nie będzie. Chodźmy już spać.

- Na Merlina! - Wymamrotał Snape przez zaciśnięte zęby. Zamknął oczy, czekając aż dwóch mężczyzn wyjdzie z pokoju. Kiedy usłyszał zatrzaśnięcie się drzwi wstał, stając tuż nad Harrym.

- Dlaczego?

Jedno, mówiące wszystko słowo.

- Dlaczego chciałem zostać?

Snape nic nie powiedział. Stał dalej i czekał.

- Ja... Ekhm... Boże... Nie mogę z panem rozmawiać, kiedy patrzy się pan na mnie w taki sposób.

Harry wstał, ale mężczyzna nadal był sporo od niego wyższy, a zorientowanie się, że jest tak blisko Snape'a nie wpłynęło pozytywnie na jego zdolność myślenia. Snape litościwie odsunął się o krok do tyłu.

- Dumbledore powiedział mi kiedyś, że jeśli jeden czarodziej uratuje drugiemu życie to wytwarza się między nimi szczególna więź. Pan uratował mi życie wiele razy. Chyba teraz chcę spłacić mój dług.

- Bardzo wzruszające, Potter. Ale mógłbyś to robić, kiedy naprawdę będę w niebezpieczeństwie. A teraz nie jestem - Snape ponownie usiadł, Harry zawahał się przez chwilę, po czym też zajął swój fotel. Obaj wpatrywali się w ogień, pozwalając, by cisza wypełniła przestrzeń między nimi. Wreszcie Harry się odezwał.

- Profesorze, te sny były tak bardzo... niepokojące. Nie mogłem tak po prostu ich zignorować. I gdybym...

- W takim razie dobrze. Spłaciłeś dług. Wracaj. Do. Domu.

Harry zgarbił się ze złości.

- A pan by poszedł? Gdyby miał pan właśnie taki sen o mnie, gdyby przez minutę pomyślał pan, że mogę próbować popełnić samobójstwo, zostawiłby pan mnie w spokoju i poszedł? - Snape skupił spojrzenie na chłopaku i mocno zacisnął usta. - To dlatego tu jestem. Pan zrobiłby dla mnie dokładnie to samo.

- Co mam jeszcze zrobić, żeby cię przekonać, że wcale nie jestem na skraju załamania? Jak długo masz zamiar tu biwakować zanim w końcu dasz sobie spokój?

- Tak długo, jak będzie trzeba. Do czasu, kiedy nie będę absolutnie pewny, że wszystko jest w porządku.

- To jest mój dom. Mogę cię wyrzucić.

- Może pan. Ale będę walczył - Harry wyprostował ramiona i starał się jak tylko mógł, żeby wyglądać na osobę zdeterminowaną. Gdyby Snape naciskał, mogłoby wyjść na jaw, że już wcale nie był taki pewny, czy aby jego sen rzeczywiście był taki dokładny. Stawał się coraz mniej pewny odnośnie tego, czy Snape naprawdę stanowi zagrożenie dla samego siebie. I zaczynał się niejasno zastanawiać, gdzie dokładnie będzie biwakować.

Snape zaśmiał się głośno i wstał.

- W porządku, panie Potter. Jeśli nie ma pan nic przeciwko zupełnej stracie czasu.

Snape podszedł do kufra stojącego przy końcu łóżka. Harry obserwował jak mężczyzna jednym ruchem ręki otwiera go z łatwością. Szczęka chłopaka odpadła z wrażenia. Profesor odkręcił flakonik i zażył dawkę eliksiru o mlecznej barwie. Wypił ją jednym haustem, przez co Harry nie zdążył nawet zareagować.

- Nie powinniśmy go tam zostawiać - powiedział Syriusz, kiedy już odnaleźli drogę do ich sypialni.

- Nic mu nie będzie - westchnął Remus, powoli zbliżając się do swojego kochanka i patrząc w jego oczy. Syriusz odchrząknął i pochylił się, by otrzymać pocałunek. Odsunął się nagle.

- Co miało znaczyć to spojrzenie, które rzuciłeś Harry'emu?

- Spojrzenie? - Remus uniósł brew. Oczy Syriusza zwęziły się groźnie.

- Tak, spojrzenie. Kiedy zaproponował, że zostanie. Rzuciłeś mu wtedy spojrzenie - Syriusz przybliżył swoją twarz do twarzy Remusa i bacznie go obserwował. Lupin odwrócił się i zaczął ścielić łóżko.

- Wcale nie rzuciłem mu żadnego spojrzenia. Naprawdę, Syiuszu. Co w ciebie wstąpiło? Zrobiłeś się przewrażliwiony - Remus odwrócił się i uśmiechnął na widok sceptycznej miny Blacka. - Poza tym - wymruczał - minęły tygodnie odkąd ostatnio byliśmy razem. Myślałem, że będziesz bardziej... rozentuzjazmowany - Remus uniósł brew, na co mina Syriusza wyraźnie złagodniała, a jego usta ułożyły się w ironiczny uśmieszek.

- Wiesz co? - zapytał, przybliżając się powoli do drugiego mężczyzny. - Kiedy szukałem Sandy, zabłądziłem w kilka miejsc, które miały... Uhm... Interesujące walory i myślę, że powinieneś je zobaczyć.

Oczy Remusa zamigotały.

- Syriuszu, co masz zamiar zrobić?

- To właśnie to spojrzenie!

- Mam nadzieję, że pana refleks podczas meczy Quidditcha jest nieco lepszy niż ten, jako bohatera - powiedział Snape, odsuwając fiolkę od ust. - Ośmielę się stwierdzić, iż Reprezentacja Anglii byłaby nieco rozczarowana swoją inwestycją - spojrzał okiem na zdziwionego mężczyznę i zaśmiał się głośno. Harry zacisnął mocno zęby, a w jego oczach zapaliły się iskierki złości.

- Co to było? - zapytał z wyraźną pretensją w głosie, po czym przeszedł przez pokój i wyrwał pustą fiolkę z rąk Snape'a. Powąchał ją uważnie. Pachniała miętą. Wysunął język i ostrożnie zlizał kroplę płynu, która została na górze naczynia, jednocześnie spoglądając na Mistrza Eliksirów, który natychmiast uciekł spojrzeniem gdzieś w bok. - Co to jest? - zapytał ponownie z zaciekawieniem.

- Eliksir. Mam... drobne kłopoty żołądkowe. Co, nawiasem mówiąc, tłumaczy moją nieobecność podczas posiłków.

- Och - powiedział głupio Harry. Wątpliwości pojawiły się po raz kolejny i zaczął się zastanawiać, co zrobi, jeśli to wszystko rzeczywiście okaże się pomyłką. Instynkt samozachowawczy automatycznie wyrzucił tą myśl z jego umysłu. - Dobrze się pan czuje?

- Hmm? - zripostował Snape. Zamknął pokrywę kufra i rzucił Harry'emu pełen samozadowolenia, ironiczny uśmieszek.

Harry już miał go zapytać, jak zdołał tak szybko otworzyć kufer, ale zdecydował w końcu, że wcale nie chce wiedzieć, ponieważ podejrzewał, że odpowiedź byłaby miażdżąca.

- Dobranoc, Potter - powiedział Snape, jednocześnie rozwiązując szlafrok.

Harry wstrzymał oddech na widok czarnej satyny zsuwającej się z porcelanowej skóry Mistrza Eliksirów, która ujawniła tajemnicę, że Snape sypiał jedynie w bokserkach. Harry zwilżył usta koniuszkiem języka. Jakaś część jego mózgu kazała mu odwrócić wzrok. Jednak jego oczy były zbyt zajęte dokładnym lustrowaniem ciała Snape'a, gdy ten sięgnął po szatę przewieszoną przez oparcie łóżka. W końcu powędrowało wprost na jego twarz. Mistrz Eliksirów uśmiechał się z chorą satysfakcją. Gdzieś w podświadomości Harry wiedział, że musi odwrócić wzrok.

Z wielką trudnością w końcu odzyskał głos.

- To ja... Uhm... Tak. Dobranoc, profesorze - Harry szybko odwrócił się i powrócił do swojego fotela. Zdecydował ukryć twarz w dłoniach, by w spokoju pomyśleć o tym, jak wielkim jest idiotą.

- Harry - cichy głos zamruczał do jego ucha, na co jedno zielone oko się otworzyło. Harry zorientował się, że klęczy, z torsem i głową na miękkim siedzeniu czarnego, skórzanego fotela. Przeciągnął się, stękając głośno. Remus uśmiechnął się do niego i wtedy w pełni wróciła mu świadomość. Rozejrzał się po pokoju wzrokiem pełnym paniki.

- Gdzie on jest? Cholera! Zasnąłem... Czy on...?

- Nic mu nie jest. Je śniadanie z Syriuszem - powiedział Remus uspakajająco.

- Jak to? Przecież my próbujemy utrzymać go przy życiu, a nie zabić! - Harry wstał i wygładził szatę. Nieprzytomnym spojrzeniem rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu swoich okularów.

- Uspokój się. Oni nawet ze sobą nie rozmawiają. Pomyślałem, że zajrzę tutaj i cię obudzę. Syriusz jest dzisiaj w dobrym humorze - Remus wyciągnął rękę i próbował ułożyć włosy Harry'ego, które jednak jak zwykle były wyjątkowo oporne. - Na twoim miejscu postarałbym się dzisiaj nie patrzeć tak często na Severusa. Przynajmniej w obecności twojego ojca chrzestnego. On podejrzewa, że ty... er... cóż, powiedzmy po prostu, że będzie lepiej, jeśli Syriusz nie zorientuje się, że wiesz, że Snape to mężczyzna.

- A dlaczego miałby pomyśleć, że to zauważyłem? - Harry uśmiechnął się żartobliwie.

Remus rzucił Harry'emu karcące spojrzenie.

- Wydaje mu się, że wymieniliśmy znaczące spojrzenia. Że rzuciłem ci dwuznaczne spojrzenie, kiedy zaoferowałeś, że zostaniesz z Severusem. Spędziłem całą noc zaprzeczając temu. Nie jest ani przekonany, ani zadowolony, że jego chrześniak mógłby mieć „jakieś plany odnośnie tego świra”. Tak więc lepiej trzymaj swoje zielone oczęta na czymś innym.

Harry ziewnął.

- Nie ma problemu. Mam tylko nadzieję, że uda mi się utrzymać je otwarte. Nie mam pojęcia kiedy zasnąłem, ale mam niejasne wrażenie, ze słyszałem świergotanie ptaków.

Remus i Harry opuścili pokój i ruszyli w stronę jadalni.

- Remusie? - zaczął chłopak. - A co jeśli jesteśmy w błędzie i Snape nie jest... no wiesz...”

- Gejem?

- Samobójcą - powiedział karcąco.

- Wolę nawet o tym nie myśleć - mruknął.

- Dobrze spałeś? - spytał Syriusz, uważnie obserwując twarz Snape'a, który znacząco uniósł brew w kierunku mężczyzny, siedzącego po przeciwnej stronie dębowego stołu.

- Nie najgorzej - odpowiedział krótko, wytrzymując spojrzenie Syriusza.

- Harry ci nie... przeszkadzał? - Black zapytał ostrożnie.

Severus uśmiechnął się ironicznie. Mógł potraktować to pytanie na kilka różnych sposobów. A kilka z nich dawało gwarancję na szybką śmierć.

- Ani trochę - odpowiedział nonszalancko. - Muszę nawet powiedzieć, że jego obecność była bardzo... kojąca - przerwał swoją wypowiedź nieco bojaźliwym uśmiechem i wziął mały łyczek herbaty. Bacznie obserwował Syriusza, gdy ten odszukiwał ukryte znaczenie jego słów. Twarz Blacka zapłonęła czerwienią od niekontrolowanej złości. - Muszę jednak przyznać - kontynuował, odstawiając filiżankę z powrotem na spodek, - że z początku było to nieco krepujące. W końcu zazwyczaj nie - zrobił celową przerwę - zabawiam moich byłych uczniów.

- A oto i on - powiedział śpiewająco Remus już w drzwiach wejściowych do jadalni.

- Wszystko w porządku, Harry? - warknął Syriusz. Harry kiwnął głową i usiadł przy stole. Uważając by nie spojrzeć ani na Snape'a, ani na Syriusza nalał sobie filiżankę herbaty.

- Cóż, Potter, zapewne jesteś zmęczony po całej nocy opierania się o krzesło.

Usta Harry'ego otworzyły się ze zdziwienia. Desperacko spojrzał na Remusa, który zbladł i spojrzał na Syriusza. Odgłos noża upadającego na porcelanowy talerzyk przeciął powietrze. Nagle krzesło z impetem odjechało od stołu po marmurowej podłodze.

- Ty draniu! Ku*wa, zabiję cię! - odgłos dwóch kolejnych krzeseł upadających na podłogę rozniósł się echem po jadalni.

- Syriuszu, uspokój się - powiedział Remus, szybko podchodząc do mężczyzny.

- To nie tak - powiedział Harry, spoglądając ponaglająco na Snape'a, by to potwierdził. Ale Severus udawał, że nie zauważył powstałego zamieszania. Siedział w bezpiecznej odległości i powoli popijał herbatę.

Syriusz został wyprowadzony z jadalni przez Remusa, a Harry i Severus zostali sami.

- Jak na kogoś, kto twierdzi, że nie ma skłonności samobójczych to najwyraźniej przed chwilą za bardzo zależało ci na szybkiej śmierci - burknął Harry.

- Twój ojciec chrzestny ma mordercze zapędy - zripostował Snape. - Jak na kogoś, kto twierdzi, że chce mi uratować życie z pewnością wybrałeś niewłaściwych pomocników.

- Przepraszam - mruknął Harry. Snape podniósł zaskoczone spojrzenie znad talerza. - Wyniesiemy się stąd, gdy tylko Dumbledore wróci.

- Więc jednak, po tym wszystkim, zdecydowałeś się mi uwierzyć. A co z twoją... ekhm... wizją?

Harry zmarszczył brwi, po czym wzruszył ramionami. Ta kwestia wciąż go niepokoiła. Spojrzał na swojego byłego profesora.

- No cóż, chyba powinien uznać, że był to tylko zwykły sen - wstał i ruszył w kierunku drzwi, by poszukać Syriusza i Remusa. Zatrzymał się jednak. - Profesorze, ja naprawdę nie wiem, czemu miałem ten sen. Ale chciałbym, żeby pan wiedział, że jeśli pan... że jeśli pana zostawię... - Harry wziął głęboki oddech. - Czemu dał pan Hermionie tą książkę?

Snape uniósł brew do góry, po czym zaśmiał się głośno.

- Dostałem podpisane pierwsze wydanie książki. Panna Granger była najlepsza na twoim roku i poza tym ma ogromny szacunek do książek. Wiedziałem, że doceni ją tak samo jak ja. Gdybym wiedział, jak ten gest zostanie zrozumiany na pewno przemyślałbym to jeszcze raz.

Harry pokiwał głową i wyszedł.

Severus spędził cały dzień we wręcz uroczej samotności i rozkoszował się komfortem posiadania swoich komnat tylko i wyłącznie dla siebie. To było dokładnie to, co doradził mu lekarz. Właściwie dosyć dosłownie. Kiedy jego dotąd bezczynny wrzód odezwał się ponownie w związku ze stresem związanym z wojną, jego doktor nalegał, by Severus zajął się nieco spokojniejszymi rozrywkami. Powolne przygotowywanie eliksirów uspakajało go jak nic innego.

Nauczył się kontrolować swoją złość. I nawet powstrzymywał się od wpadania w furię za każdym razem, kiedy to Longbottom ukazywał swoją niezdolność do myślenia. Szczerze powiedziawszy nie pohamowało to jego złości spowodowanej obecnością Lupina, z którym zazwyczaj starał się utrzymywać neutralne kontakty, jak na kolegów z pracy przystało. Obecność Blacka w trakcie ostatnich dwudziestu czterech godzin wykończyła go. Jednak teraz, w swoich lochach, udało mu się nawet wyrzucić to wszystko z pamięci.

Po dokładnym wysprzątaniu swojego miejsca pracy udał się w stronę schodów i wrócił do swojego pokoju. Na drzwiach wisiała kartka.

Wyjechaliśmy. Dzisiejszy ranek upewnił mnie, że to najlepsze wyjście.

Dumbledore powiedział, że odwiedzi cię w przeciągu kilku dni.

Powodzenia,

Remus.

P.S. Nie rób niczego głupiego.

Postscriptum musiało zostać napisane przez Blacka, wnioskując z bazgrołów. Zastanawiał się, dlaczego Black w ogóle miałby się niby martwić czy nie zrobi nic głupiego i co, na Merlina, miał na myśli Lupin pisząc „powodzenia”. W końcu jednak, czując ból żołądka, zdecydował dłużej się nad tym nie zastanawiać. Stwierdził, że pora się nareszcie wyspać.

Ach! To wspaniałe uczucie, kiedy szorstka, zimna pościel dotyka nagiej skóry. W trakcie roku szkolnego nigdy nie zatracał się w tej prostej przyjemności. Nigdy nie wiedział czy przypadkiem nie będzie musiał pędzić do holu w środku nocy. Ale tutaj, w domu, mógł sobie pozwolić na rozsmakowanie się w swoim hedonizmie. Przeciągnął się i napawał się przyjemnością spowodowaną dotykiem pościeli na każdym centymetrze skóry. Westchnął z zadowoleniem i przewrócił się na drugi bok.

Z początku nie zwrócił uwagi na kontakt z czymś ciepłym i miękkim. Jednak, kiedy to ciepłe i miękkie coś westchnęło przez sen Severus zesztywniał. Bynajmniej nie było to skrzypienie łóżka. Ciało ułożyło tuż obok jego i dopiero po kilku sekundach zareagował. Właściwie to całe jego ciało zareagowało. W dosyć niespodziewany sposób. Usiadł.

- Potter? - wyszeptał ostrożnie.

- Hmmm - chłopak zamruczał przeciągle i dopiero po chwili oprzytomniał. - Co? Och, przepraszam... Profesorze... Ja... - Harry usiadł.

- Co ty tu robisz?! - zażądał odpowiedzi, czując jak wzbiera się w nim złość.

- Um. Ucinam sobie drzemkę? - Harry spróbował przeczołgać się nad profesorem, jednak nie zdawał sobie sprawy, że mężczyzna siedzi, więc próba skończyła się dosyć nagle, na zderzeniu z głową Severusa, który z powrotem opadł na poduszkę. Już miał powiedzieć temu irytującemu chłopakowi, żeby natychmiast opuścił jego łóżko korzystając z jego drugiej strony, kiedy poczuł błądzącą w ciemnościach dłoń, która zatrzymała się na chwilę na jego kroczu, jakby starając się zidentyfikować położenie, w jakim się znajduje.

- Ku*wa.

Odepchnął dłoń. Wziął kilka głębokich oddechów i zastanawiał się bezmyślnie czy to kwalifikowałoby się jako robienie czegoś głupiego.

- Dlaczego ciągle jesteś w moim domu? Dlaczego nie pojechałeś z Blackiem i Lupinem? - zapytał, otulając się mocniej kołdrą.

- Oni... Kiedy?

- Nie rozmawiałeś z nimi? - „Powodzenia” powiedział Lupin. Ucinam sobie drzemkę. Dumbledore powiedział... kilka dni. - Cholera - syknął.

- Szukałem ich po tym, jak pana zostawiłem, ale nie mogłem nigdzie znaleźć. Więc postanowiłem... cóż... i nie wiedziałem, z którego pokoju skorzystać i ja... przepraszam... - Harry położył się na poduszce, na której wcześniej spał. Doskonale wiedział, że powinien wyjść z łóżka, ale potrzebował poczekać jeszcze chwilę, jeszcze kilka sekund zanim spróbuje się poruszyć. Próbował uciszyć cichy głosik śpiewający w jego głowie „Goły Snape, Goły Snape” i obraz, który się pojawiał w jego umyśle wraz z tym śpiewem. Ciągle mógł czuć odcisk penisa mężczyzny na swojej dłoni. Słowa „zerżnij mnie teraz” siedziały na jego języku, czekając by wyskoczyć z jego ust, gdy tylko odważy się je znowu otworzyć.

- Mogę przeprowadzić cię jutro przez zabezpieczenia. Albo możesz poczekać aż Dumbledore po ciebie wróci - powiedział mężczyzna przez zaciśnięte zęby. Jego gardło zacisnęło się wokół kolejnych słów, które chciał wypowiedzieć, a jego żołądek ścisnął się gwałtownie. Ześlizgnął się z łóżka, upadając na podłogę i kaszląc. Słyszał jak Harry ostrożnie czołga się po łóżku w stronę jego krawędzi.

- Profesorze? - Harry zszedł z łóżka. Światło niebieskiego płomienia rozjaśniło bladą skórę. Widok ten przepełnił Harry'ego okropnymi wspomnieniami. Chłopak uklęknął obok mężczyzny, odgarniając jego ciemne włosy na bok. Snape zwymiotował, po czym zaczął kaszleć. Chłopak szybko podbiegł, by zapalić lampę a sekundę potem znów klęczał przy mężczyźnie.

Widział krew. Niezbyt dużo, ale jednak była. Niewątpliwie. Harry spanikował. Złość i poczucia zdrady paliły go od środka.

- Mój Boże! Co ty, kurwa, zrobiłeś? Co wziąłeś?!

Severus potrząsnął głową i jęknął, gdy brzuch zabolał go mocniej. Teraz już rozumiał. Chciał się zaśmiać, ale z jego ust wydobył się jedynie kaszel. Kaszel wraz z krwią. Udało mu się z trudem wydusić słowo „eliksir” ze swojego ściśniętego gardła.

- Ty dupku! Zaufałem ci! - głos Harry'ego był cichy z bezsilności i przerażenia, ale jego prawa dłoń gładziła plecy Snape'a z niewytłumaczalną pewnością. Drugą natomiast przytrzymywał jego włosy z dala od twarzy.

- Nie - wydyszał z trudem Snape. - Potrzebuję... eliksiru. - Poczuł kolejną falę mdłości, ale czuł jak jego żołądek powoli zaczyna się uspakajać. Wiedział, że lada chwila to wszystko się skończy. - Daj mi.. ten cholerny miętowy eliksir... Przepraszam... Szybko...

„Szybko”, a nie „Harry”*

Błysk zrozumienia rozjaśnił głowę chłopca. Wstał i podszedł do kufra, po czym zaczął go przeszukiwać. Minęła dłuższa chwila zanim wśród licznych fiolek i składników znalazł ten właściwy, eliksir Snape'a o mlecznej barwie. Wyciągnął korek i powąchał zawartość fiolki dla pewności. Spojrzał ponad naczyniem na nagiego mężczyznę, zwijającego się z bólu na podłodze tuż obok kałuży krwi. Miał zamknięte oczy, a jego oddech był ciężki i urywany. Harry przeszedł przez pokój, omijając cały bałagan. Uniósł głowę mężczyzny i wlał eliksir do jego gardła.

Obaj westchnęli z ulgą.

Harry pogłaskał głowę, leżącą na jego kolanach. Po chwili zamrugały nieprzytomnie, po czym otworzyły się szeroko, by spojrzeć wprost na niego. Chłopak wytarł strużkę krwi z podbródka mężczyzny, po czym uśmiechnął się nieśmiało.

- Zapomniałeś dodać, że byłem nagi w twojej wizji - powiedział zachrypniętym głosem, na co Harry zarumienił się, po raz kolejny zdając sobie sprawę z tego, że mężczyzna w istocie jest nagi. Zapomniał o tym w całym zamieszaniu.

- Ja... No cóż... To nie miało większego znaczenia, nieprawdaż? - zająknął się. Nikomu nie powiedział o tym, że Snape był nagi w jego śnie. W jakiś sposób czyniło to jego wizję mniej wiarygodną. Nawet dla niego samego.

Nie. Nie zamierzał dłużej o tym myśleć. Sam nie mógł zrozumieć swojego pobudzenia, zaskoczyło go. Który mężczyzna podnieciłby się, siedząc tuż obok kałuży wymiocin? Prawdopodobnie powinien się teraz przesunąć, zanim leżąca na jego kolanach głowa ustali stopień jego zdeprawowania. Na szczęście mężczyzna podniósł się do pozycji siedzącej.

- Ugh - jęknął widząc cały bałagan. Wstał, niewątpliwie nie grzesząc skromnością. Oczy Harry'ego rozszerzyły się, po czym chłopak utknął spojrzenie w podłodze. Severus uśmiechnął się. Przeszedł przez pokój i wziął różdżkę z szafki. Cały bałagan zniknął wraz z jednym ruchem nadgarstka. Harry nadal siedział, z bolesnym grymasem na twarzy.

- W porządku? - zapytał Snape. Młodszy mężczyzna pokiwał głową. Severus udał się w kierunku łazienki.

Dopiero po chwili Harry był w stanie ponownie wstać. Zganił sam siebie za bycie tak żałosnym. Ostatnie siedem lat spędził mieszkając z innymi chłopcami. Widział więcej penisów niż mógłby spamiętać. Jeśli Snape nie miał żadnych obiekcji przeciwko byciu nagim, to Harry w żadnym wypadku nie powinien czuć się z tego powodu zakłopotany.

Ale to był Snape. Profesor Snape. Profesor Severus Snape, niektórym też znany jako zmora jego pobytu w Hogwarcie. No i Ron, Dean, Seamus czy Neville nigdy nie działali na niego w ten sposób. Harry usiadł na brzegu łóżka i ukrył twarz w dłoniach. Usilnie starał się nie pamiętać, że w domu byli tylko oni dwaj. I z całą pewnością nie chciał myśleć o tym, że nie był już uczniem Snape'a i, że w sumie nic nie jest w stanie powstrzymać ich od zrobienia czegoś głupiego, zanim Dumbledore po niego wróci. Ale przede wszystkim, zastanawiał się czy w ogóle miał jakąkolwiek szansę. Odgłos zbliżających się kroków wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał do góry na Nagiego Snape'a (Merlinie, naprawdę musi przestać go tak nazywać!) i wstał, uparcie wpatrując się w twarz mężczyzny. Próbował zabronić spojrzeniu wędrować niżej.

- Cz... Czy już wszystko w porządku? - przeklął w myślach swój młodzieńczy głos. Snape pokiwał głową.

- Zapomniałem dzisiaj wziąć eliksir. I nie powinienem sobie pozwolić na tą szklaneczkę Ognistej. - Prześlizgnął się tuż obok Harry'ego i wsunął się z powrotem do łóżka. Gdy dreszcz wywołany przelotnym kontaktem złagodniał, chłopak odwrócił się.

- Czy to się często zdarza?

- Kiedy się stresuję. No i jeśli zapomnę o eliksirze - Snape westchnął głęboko i zamknął oczy.

- Więc w takim razie to moja wina. Znaczy, tylko to pogorszyliśmy.

- Miałeś dobre intencje.

- Czuje się jak ostatni idiota. I przepraszam za nazwanie pana dupkiem. Przepraszam - ku jego zdziwieniu Snape zaśmiał się głośno.

- Pańska przemowa była całkiem wzruszająca, panie Potter. Prawie mnie przekonałeś, że naprawdę ci zależy - Severus uśmiechnął się ironicznie, po czym uchylił jedno oko, by zobaczyć, jaką reakcję wywołały jego słowa. Zamknął je szybko widząc obruszenie chłopaka.

- Nie byłbym tu, gdyby rzeczywiście tak nie było - powiedział cicho. Kiedy uśmieszek zniknął z ust mężczyzny Harry dodał - dureń.

- Bezczelność, Potter. Uważaj na język.

Harry podszedł bliżej do łóżka. Później będzie się zastanawiać skąd wziął tyle śmiałości. Ale wtedy przepłynęła przez niego niewyjaśniona fala odwagi. Wyciągnął rękę, by odsunąć pasmo ciemnych włosów opadających na twarz mężczyzny. Ten wzdrygnął się od nieoczekiwanego dotyku i otworzył oczy.

- Nie jesteś już moim nauczycielem - przypomniał chłopak. - I uważam, że raczej będę uważać na twój język - jego próby kontrolowania głosu spełzły na niczym.

- Oszalałeś? - wybełkotał Snape, skrzecząc jak nastolatek. Nagle stał się wyjątkowo świadomy, tego, że jedynie cienka pościel zakrywa jego nagość. Jego wcześniejsze rozbawienie, spowodowane dokuczaniem rozrywanemu przez hormony nastolatkowi, teraz naglę się ulotniło, lub wręcz nawet zatrzasnęło wokół niego szpony. Jego serce biło w szalonym tempie i próbował przekonać siebie samego, że jest w szoku i że nie jest ani trochę zainteresowany.

- Myślę, że to możliwe - wyszeptał Harry, powoli pochylając się w stronę twarzy mężczyzny. Severus otworzył usta by odpowiedzieć, co Harry uznał za nadarzającą się okazję do wypełnienia ich własnym językiem. Jego słowa przemieniły się w niezrozumiały jęk, który został odebrany przez Harry'ego jako zachętę. Odpowiedział tym samym, na co język Mistrza Eliksirów zaczął się poruszać.

Harry'emu udało się wejść na łóżko bez przerywania pocałunku i nakrył ciało Severusa swoim. Czuł jak nabrzmiała erekcja mężczyzny wbija się w jego brzuch poprzez cienki materiał. Jęknął i pogłębił pocałunek. Ręce Severus dotknęły twarzy chłopaka i przyciągnęły ją bliżej. Harry nie mógł się zdecydować, czego pragnie bardziej - być połykanym przez te miękkie, wyborne usta czy samemu połknąć mężczyznę żywego. Walczyli o przewagę. Kiedy się od siebie odsunęli Harry zaczął ssać swoją dolną wargę, piekącą po tak intensywnym pocałunku i wpatrywał się w czarne oczy.

- Profesorze...

- Na Merlina, przestań tak do mnie mówić - jęknął Snape, na co Harry wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Taak... Eee... - coś w jego głowie znowu krzyczało „Nagi Snape!”, ale zdecydował, że zostałoby to dobrze przyjęte. - Nieważne - westchnął i wrócił po więcej, tym razem przysysając się do dolnej wargi mężczyzny, przygryzając ją lekko, a potem kojąc miękkim językiem.

Harry przesunął się nieco niżej, by zaatakować długą, białą szyję, traktując ją tak samo, jak chwilę wcześniej potraktował usta. Podobało mu się wyczuwalne napięcie leżącego pod nim mężczyzny, gdy delikatnie kąsał jego szyję. Eksperymentował na zmianę kąsając lekko i gryząc mocniej. Utorował sobie drogę w kierunku ucha mężczyzny, ugryzł delikatnie płatek ucha wyszeptał:

- W porządku z żołądkiem?

Ślizgał językiem po małżowinie, za co został nagrodzony odpowiedzią w postaci niewyraźnego „mmm”.

Stając twarzą w twarz z prawdopodobieństwem, że zapewne przeleci swojego byłego ucznia Severus przegrywał bitwę ze swoim własnym ciałem. Jego umysł został zdobyty przez armię uczuć przepływających przez niego i w miejsce myśli, by jak najszybciej zakończyć ten cały nonsens zaczął się zastanawiać gdzie u diabła Potter nauczył się tego wszystkiego, co właśnie robił ustami. Najwyraźniej nie spędził całej młodości walcząc z Czarnym Panem. Cały proces logicznego myślenia zniknął jednak, gdy tylko usta chłopaka zamknęły się na jego sutku. Ręce zbyt młode, by mogły być aż tak doświadczonymi kierowały się w dół jego torsu, powodując falę przyjemności, zagrażającą pochłonięciem go. Severus poczuł jak jego ręce podążają po ciele młodego mężczyzny, by uwolnić go od koszulki.

Harry klęknął obok swojego byłego profesora i rozpiął swoje spodnie. Czarne spojrzenie zatopiło się w nim. Zmusił swoje drżące ręce, by poruszały się wolniej i obserwował pożądanie palące się w tych oczach. W oczach Snape'a. Po raz pierwszy pragnął czuć jego oczy na swoim ciele, obserwujące go, dostrzegające każdy ruch. Wtedy zdał sobie sprawę, jak krępujące jest zdejmowanie spodni klęcząc i zdecydował, że najlepiej zrobić to szybko. Po kilku sekundach mógł już napawać się (Nagim) Snape'em pod pościelą. Zatrzymał się na chwilę, by złożyć mocny pocałunek na ustach mężczyzny i powrócił do miejsca, na którym skończył.

Możliwe, że Snape nadal miałby siłę, by wszystko zatrzymać, gdy język ślizgał się po jego sutku, ale kiedy ten język zaczął podążać w dół, wzdłuż szlaku ciemnych włosów, Severus doznał ogarniającej go niemocy. Jego ciało zadrżało z oczekiwania, a on sam jęknął, gdy poczuł jak koniec tego języka drażni główkę jego penisa. Usta wynagrodziły mu jego posłuszeństwo, zamykając się wokół jego męskości.

Harry wsuwał go sobie powoli do ust. Utkwił swoje niezaprzeczalnie rozmazane spojrzenie w Snape'ie i uśmiechnął się w duchu, gdy wydało, że zobaczył, że jego oczy są zamglone z podniecenia. Owinął dłoń wokół jego penisa i włożył go głęboko do ust. Druga dłoń delikatnie masowała jego jądra. Harry przyśpieszył swoje ruchy i czuł, jak męskość w jego ustach nabrzmiewa. Zaczął ssać mocniej i poczuł, że mężczyzna jest już na skraju wytrzymałości. Wsunął go głębiej.

Snape poczuł, że zbliża się ku końcowi i chciał ostrzec młodego mężczyznę, ale ostatki rozsądku zostały z niego wyssane przez te ciepłe, wilgotne usta, które w chwile później doprowadziły go na skraj przyjemności i doszedł z głośnym krzykiem. Wypuścił powietrze z płuc i zadrżał, gdy poczuł, że ciepłe usta ześlizgują się z niego. Otworzył oczy i żołądek podszedł mu aż do gardła.

- Black.

- Syriuszu, jestem pewny, że wszystko z nim w porządku. Poza tym, prawdopodobnie śpią - przekonywał Remus. - Oczywiście nie razem - dodał szybko.

- Słuchaj, po prostu zajrzę tam na kilka sekund i wrócę. Wiem, że myślisz, że jestem szalony, ale nie będę w stanie zasnąć, jeśli nie upewnię się, czy u niego wszystko w porządku - Syriusz położył rękę na włosach Lupina. Remus westchnął i odszedł od kominka, który blokował własnym ciałem.

- Dumbledore nigdy nie powinien się zgodzić na podłączenie kominka Severusa - narzekał. - Masz rację. Myślę, że jesteś szalony. A co jeśli zjawisz się tam, a oni będą TO robić? Zabijesz go? Wolałbym, żebyś nie został z powrotem wysłany do Azkabanu. Harry wie, czego chce. Jeśli chce Severusa, nie możesz go powstrzymać.

- On chce? - zapytał cicho Syriusz, a Remus uciekł spojrzeniem w bok i westchnął.

- Możliwe, że wspomniał coś o tym, że ciało Severusa wywarło na nim pewne wrażenie - powiedział ponuro.

- Wracam za moment - powiedział szybko Syriusz, złapał garść proszku Fiuu i wskoczył w płomienie. Remus pokręcił głową ze zrezygnowaniem i podążył za nim.

Gdy wyszedł z kominka, stojący kilka kroków dalej Syriusz, nakazał mu być cicho gestem ręki. Remus podszedł bliżej, stanął za nim i zaczął nasłuchiwać. Ciężki do pomylenia z czymkolwiek innym odgłos ciężkiego, urywanego oddechu, wypełniał pokój. Remus szarpnął ponaglająco szatę Syriusza i wskazał gestem w stronę kominka. Syriusz potrząsnął głową i nadal stał nieruchomo. Głośno jęk zaskoczył ich obu i spowodował dreszcz podniecenia u Remusa. Stłumił chichot.

- Dobry chłopiec, umm Harry.

Syriusz zaczął powoli iść w stronę łóżka, na co Remus, kurczowo trzymający się jego szat, próbował pociągnąć go z powrotem do tyłu. Gdy obeszli łóżko, oddech Remusa zamarł na widok chrześniaka swojego partnera, klęczącego między udami ich kolegi. Penis Severusa znikał w ustach Harry'ego. Rumieńce na policzkach Severusa były widoczne, dzięki przyćmionemu światłu lampki. Wyglądali pięknie. Remus położył dłoń na ramieniu Syriusza i lekko je ścisnął.

- Chodźmy do domu i zróbmy to - szepnął mu do ucha.

Ciężkie westchnienie Syriusza utonęło w Severusowym krzyku spełnienia. Remus usunął się za ciężki baldachim przy końcu łóżka. Próbował pociągnąć za sobą Syriusza, ale było już za późno.

- Black.

- Co miałeś na myśli, mówiąc „Black”? - zauważył Harry, podnosząc głowę. - Och.

Harry rzucił się na Severusa, w celu ochrony go.

- Syriuszu, co ty tu robisz?

- A dokładniej,- burknął Snape, próbując zepchnąć z siebie Harry'ego - jak do cholery się tu dostałeś?

Remus wyszedł zza baldachimu i uśmiechnął się przepraszająco.

- Albus podłączył twój kominek do naszego. Tylko to było w stanie przekonać Syriusza, żeby wrócił do domu. I wracamy, prawda? - Remus odwrócił się do Blacka, który nadal nie otrząsnął się z szoku.

- Na Merlina, Harry. Gdzie ty się tego nauczyłeś? - w końcu odezwał się Syriusz.

Spojrzenie Harry'ego utkwiło w Remusie, zanim zdążył je powstrzymać. Jego ojciec chrzestny to zauważył. Remus spoglądał z obawą to na jednego, to na drugiego.

- Remus? -powiedział Syriusz.

- Er…

- Lupin? - powiedział Snape, w końcu rozumiejąc o co chodziło w tych wszystkich spojrzeniach.

- Mogę to wyjaśnić - powiedział szybko Harry.

Syriusz wybuchnął śmiechem, zaskakując wszystkich pozostałych. Harry przypomniał sobie, że mężczyzna śmiał się w ten sposób w drodze do Azkabanu. Modlił się, żeby to nie był ten rodzaj śmiechu.

- Syriuszu? - zapytał ostrożnie Remus.

- Wiedziałem, że miałeś kochanka w zeszłym roku w Hogwarcie, ale myślałem, że to był… - Black zaśmiał się raz jeszcze i spojrzał na Snape'a.

- Och - powiedział Remus i zerknął na Severusa.

- Posuwałeś ucznia? - zapytał z niedowierzaniem Mistrz Eliksirów. Popatrzył na Harry'ego, który wyglądał na przerażonego. Ten odwrócił się powoli by napotkać przenikliwe spojrzenie.

- My nigdy nie... On tylko… nauczył mnie kilku rzeczy. - Harry odwrócił się w kierunku Syriusza, którego wzrok utkwiony był w Remusie.

Na jego twarzy nie było widać żadnych oznak gniewu, więc Harry odetchnął z ulgą i oparł głowę na ramieniu Severusa.

Syriusz mocno przyciągnął do siebie Remusa i pocałował go.

- Byłeś bardzo złym wilkołakiem - wymruczał Syriusz i zaatakował szyję mężczyzny.

Severus patrzył na to oszołomiony, zmieszany i średnio podniecony na myśl o przedstawieniu, które właśnie zaczynało się tuż pod jego nosem - które jeszcze bardziej spotęgowało jego zmieszanie. Ten cały romans był zbyt plugawy i nierzeczywisty by nawet o nim myśleć. Poczuł na sobie obserwujące go spojrzenie i odwrócił się w stronę Harry'ego.

- Słodkie, co? - westchnął Harry.

„Słodkie”? Raczej nie tego słowa użyłby Severus, żeby to opisać. Bardziej adekwatne słowo uformowało się na jego języku, gdy Harry zaczął powoli całować jego szyję. Zostało to przerwane rozkazem.

- Potter, przestań - Snape miał nadzieję, że rozkaz ten wydobędzie się z jego ust z większą pewnością i mocą, ale dobrze ulokowane ugryzienie wyrwało niezbędne do mówienia powietrze z jego płuc.

- Czemu? - zapytał młody mężczyzna, lekko dmuchając w jego ucho.

Severus pociągnął go za włosy do góry i odetchnął głęboko.

- Nie będę brał udziału w gryfońskiej orgii.

Harry sięgnął ręką i uszczypnął sutek Severusa, niezbyt delikatnie. Mężczyzna puścił jego włosy.

- Odpręż się, pamiętaj o twoim żołądku - powiedział Harry z udawaną powagą i przesunął się niżej by dotknąć ustami ramienia mężczyzny. - Poza tym, są zbyt zajęci sobą, by zwracać na nas uwagę - zapewnił go Harry i podążył w dół, by odkrywać tajemnice torsu Mistrza Eliksirów.

Severus starał się sformułować argument dlaczego dokładnie, nie ma to znaczenia, ale jego tok myślowy został przerwany przez wyćwiczone usta, wysysające przez skórę jego silną wolę, jak i przez głośne odgłosy, wydawane przez mężczyzn stojących w pobliżu łóżka. Zamknął oczy, by móc się skoncentrować. Ta cała sytuacja była zła, ponieważ: po pierwsze nie jest ekshibicjonistą, po drugie Potter jest… był jego uczniem, po trzecie Lupin jest jego kolegą, aczkolwiek jego wspaniałe, oszałamiające, dzikie, seksowne… Po czwarte… Och, na litość boską, co ten chłopak wyprawia?

Jego tok myślowy znowu został brutalnie przerwany, przez ciepłe usta delikatnie ssące jego jądra. Severus poddał się ciszy wypełniającej jego umysł. Kiedy język powoli przesunął się po jego ustach, zajęło mu to dłuższą chwilę, by zorientować się, że to nie może być ten sam, który właśnie zajmował się innymi rejonami jego ciała. Natychmiast otworzył oczy. Remus stał nad nim i uśmiechał się.

- Przepraszam, kochanie, czy mógłbyś…

Severus uprzejmie przesunął się, a Harry podążył za nim. Dopiero czując jak materac zapada się obok niego, sumienie przypomniało mu, że powinien nagabywać go, czemu dokładnie, to zrobił. Wyjaśnił swojemu sumieniu, że już i tak pójdzie do piekła, więc nie sprawi to żadnej różnicy w wielkim schemacie rzeczy. Jego sumienie wzruszyło ramionami i poddało się w tej bitwie.

Harry obejrzał się, gdy poczuł znajomą dłoń na plecach. Remus przyglądał mu się ze skrzywionym uśmiechem.

- Cześć - wymamrotał Harry i wychylił się, by pocałować usta, które nauczyły go wszystkiego, co umiał.

- O Merlinie.

- Dobry Boże.

Rozdzieliły ich dwa zaskoczone głosy mężczyzn, leżących na poduszkach. Remus roześmiał się, a Harry rzucił Syriuszowi niepewne spojrzenie. Remus przyciągnął do siebie Harry'ego.

- Nie mogę się doczekać, by zobaczyć, jak zostajesz zerżnięty - wyszeptał mu do ucha.

Harry jęknął, a Remus jeszcze lekko ugryzł go w płatek ucha, po czym powrócił do swojego kochanka. Harry podczołgał się do Severusa.

- W porządku? - wyszeptał prosto w jego usta.

- To jest… - odpowiedział Severus. Złe, niemoralne, nieetyczne, dziwne…

- Piękne - westchnął Harry i go pocałował. Przycisnął swoją erekcję do brzucha mężczyzny, na co ten przewrócił go, nakrywając jego ciało swoim. Głowa Harry'ego wylądowała kilka centymetrów od ucha Syriusza i kiedy usta Severusa zaatakowały jego szyję, on odwrócił się lekko do swojego ojca chrzestnego.

- W porządku?

Syriusz rzucił okiem na Severusa, który powoli przesuwał się w dół klatki piersiowej chłopaka, który po chwili jęknął, gdy zęby zacisnęły się wokół jego sutka.

- Czy to jest to, czego chcesz? Powstrzymam go jeśli… - wydyszał Syriusz.

Harry wyciągnął rękę i pogładził nią jego policzek, a po chwili musnął jego usta swoimi. Moment wahania poprzedził nadejście intensywności pocałunku, gdy usta te się już poddały.

Severus spojrzał do góry, by zobaczyć ojca chrzestnego i chrześniaka połączonych w bitwie na języki. Jego żołądek zadrżał z przerażenia i podniecenia. Czwarty punkt czy może piąty? Potter i Black byli niemalże ojcem i synem. Po szóste scena ta wyglądała niepokojąco znajomo. Wtedy Snape przypomniał sobie, jak bardzo Harry jest podobny do swojego ojca.

Remus wykorzystał chwilową niedyspozycję Syriusza, by przyciągnąć do siebie Severusa w głębokim pocałunku.

- Za dużo myślisz, Severusie - westchnął i odsunął się od ust mężczyzny, by polizać jego ucho. - Przestań myśleć. Po prostu ciesz się, wiedząc, że będziesz pierwszym człowiekiem, który rozdziewiczy ten słodki tyłeczek. Po tych wszystkich latach bezczelności możesz w końcu go należycie ukarać.

Severus zastanawiał się mgliście, jak mężczyźnie udało się mówić, niemalże nie odrywając ust od jego ucha i szyi. Odepchnął tą myśl od siebie, by przeanalizować dokładniej podaną mu informację. Po siódme Potter jest dziewicą… Tak jakby. Gdy wywołane tymi słowami poczucie winy i podniecenie ogarnęły jego ciało i zmysły, zdecydował zastosować się do rady Lupina i przestać myśleć.

„I tak pójdę do piekła.”

Severus opadł na młodego mężczyznę i ściągnął na siebie jego uwagę mocnym ugryzieniem tuż nad jego kością biodrową. Harry krzyknął i uniósł biodra do góry. Syriusz i Remus zamienili się miejscami.

- Snape - chrząknął Syriusz. - Er… Czy ty… nawilżacz? - udało mu się wyjąkać.

Severus westchnął i niechętnie zaczął rozsuwać baldachim. Harry jęknął z rozczarowania, pozbawiony zainteresowania swojego partnera, który udał się do łazienki. Remus podszedł na kolanach do Harry'ego i w przypływie inspiracji odwrócił go do siebie tyłem, po czym rozpoczął delikatnie masować jego ciało poczynając od karku i stopniowo schodząc w dół. Gdy nie spodziewanie wszedł w niego językiem, Harry krzyknął i zacisnął dłonie na pościeli.

Kiedy Severus wrócił chwilę później i odsunął zasłony wokół łóżka, ujrzał twarz Harry'ego wykrzywioną grymasem przyjemności, jednocześnie starającego dźwignąć się na kolana. Oczy mężczyzny podążyły w kierunku Syriusza, który obserwował tą scenę ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Severus podał mu niewielki słoiczek, który wziął bez odrywania oczu od dwóch mężczyzn wijących się tuż przed nim.

- O Merlinie… Przestań… Nie mogę… - wyjęczał Harry.

Remus podniósł głowę znad jego pośladków i ujrzał wpatrującego się w nich Severusa.

- Jest cały twój, Sev - uśmiechnął się.

Severus miał zacząć mu dziękować, ale powstrzymał się w samą porę. Patrzył jak Remus przetacza się po łóżku w kierunku Syriusza, z głową i ramionami na poduszkach, wypychając pośladki do góry. Prychając z powodu niestosowności tej pozycji, Severus wspiął się na łóżko obok Harry'ego, który próbował ułożyć się wygodnie, po czym otworzył oczy mrugając i uśmiechnął się leniwie. Severus pogładził lekko ramię chłopca i pocałował go delikatnie.

- Harry, ja…

- Nazwałeś mnie „Harry” - wyszczerzył się chłopak i polizał usta Snape'a, który wydał z siebie niecierpliwe mruknięcie.

- Wydaje mi się, że powinniśmy na tym zaprzestać - wyszeptał Severus.

- Wydaje mi się, że jesteś w błędzie, Severusie - nalegał Harry.

Objął ramieniem szczupłe plecy Mistrza Eliksirów i przyciągnął go do siebie, jednocześnie oplątując nogą na wysokości bioder, by poczuł jak bardzo jest podniecony. W odpowiedzi na tą bliskość Severus nabrał haust powietrza, po czym głośno przełknął ślinę.

- Ty nigdy… Znaczy się… Nie chcę cię… Skrzywdzić.

- Chcesz mnie zerżnąć? - wyszeptał Harry wprost do ucha mężczyzny, co pozbawiło go tchu. Właśnie zdał sobie sprawę z tego, ile chłopak nauczył się od Lupina.

- Bo ja chcę, żebyś to zrobił. Czekałem na właściwego… nauczyciela. A pan, profesorze Snape, nim jest - Harry ugryzł jego szyję, dla podkreślenia swoich słów, a jego postanowienia stały się tylko mglistym wspomnieniem.

Harry przewrócił się do tyłu i pociągnął za sobą mężczyznę. Spojrzał na Remusa, które w tej chwili zaciskał zęby na poduszce. W końcu zdołał otworzyć usta.

- Syriuszu, teraz - wyjęczał.

Harry zachichotał cicho, a bursztynowe oczy otworzyły się, ujawniając desperację i pożądanie. Zamknęły się, gdy Syriusz zaczął w niego powoli wchodzić. Harry stłumił przemożną chęć dotknięcia ust Remusa, wilgotnych i apetycznie uchylonych. Nie chciał jednak, aby jego rękę spotkał taki sam los, jaki spotkał poduszkę. Był tak zachwycony grymasem przyjemności, malującym się na twarzy swojego sąsiada, że nie zwrócił uwagi na brak słodkiego ciężaru, przygniatającego go do łóżka. Rzucił okiem na Severusa, który go obserwował.

Nieoczekiwanie chłodne palce przesunęły się po jego pośladkach. Harry jęknął i jak zahipnotyzowany wpatrywał się w czarne oczy, błyszczące w półmroku. Wtedy jeden z palców delikatnie wślizgnął się do jego wnętrza. Severus powoli wsuwał jeden palec i wysuwał. Po chwili dołączył do niego drugi, nadal zachowując to irytująco powolne tempo.

- Pieprz mnie… O rany… Mocniej.

Jęki Remusa doskonale odzwierciedlały myśli Harry'ego. Severus zdawał się posłuchać, bo palce zaczęły się wsuwać szybciej i głębiej, by po chwili odnaleźć jego prostatę.

- Oooo - zareagował Harry.

Tak naprawdę chciał powiedzieć: „Co-to-do-cholery-było-zrób-to-jeszcze-raz-natychmiast.”. Ale Severus chyba i tak zrozumiał, bo zaczął uciskać to miejsce z większą częstotliwością, patrząc jednocześnie z zafascynowaniem jak Harry kręci się i wije na łóżku. Gdyby nie huk w jego głowie, przypominający szum oceanu, chłopak może by zanotował odgłosy nadchodzącego spełnienia mężczyzn obok. Doszedł trzeci palec i Harry zaczął skomleć o łaskę.

- O Boże, tak. Proszę… Chcę… Potrzebuję… Teraz.

Czuł jak cały świat kołysze się w rytmie tych palców, a potem gwałtownie zatrzymał się i zawisł wokół niego. Palce zatrzymały się również. Harry spojrzał przez ramię i ujrzał jak Remus opada na poduszki wraz z Syriuszem przytulonym do jego pleców. Harry zaczął się wiercić starając się zmusić te palce do zrobienia czegoś, ale one wycofały się całkowicie. Chłopak jęknął z rozczarowania. Podniósł się, by zobaczyć, jak Severus się przygotowuje. Jego żołądek ścisnął się gwałtownie zarówno z obawy, jak i oczekiwania.

Severus wychylił się do przodu, by wycisnąć pocałunek na różowych ustach swojego kochanka, który ochoczo go odwzajemnił. Mężczyzna po chwili odsunął się.

- Jesteś pewny? - zapytał.

Chłopak zamruczał w odpowiedzi i Snape zaczął zastanawiać się, czy tego też nauczył go Lupin. Odepchnął od siebie tę myśl i uniósł nogi kochanka, oplatając je wokół swojej talii, podtrzymując jego ciało swoimi dłońmi.

Harry jęknął gdy poczuł, jak męskość napiera na jego wejście. Remus natychmiast nakrył jego usta swoimi. Harry krzyknął w nie, gdy zaczęło się wślizgiwać do jego wnętrza, po czym penetrować głębiej i głębiej, lecząc go z czegoś, co on i Remus przywykli nazywać „stanem”, a dosłowniej mówiąc - z dziewictwa. Remus odsuwał mu włosy z twarzy i szeptał do niego.

- Jesteś taki piękny. Spróbuj się rozluźnić. Pozwól mu się posiąść.

Severus oddychał ciężko, jęcząc, gdy torował sobie drogę w jego ciasnym, gorącym i jedwabistym wnętrzu. Miał zamknięte oczy, gdy jego biodra powoli i delikatnie poruszały się w przód i w tył. Czuł jak Harry go przyjmuje, rozkoszny centymetr po centymetrze, ustępując mu. Otworzył oczy, by sprawdzić jak się ma jego kochanek. Twarz chłopca była wykrzywiona w skupieniu, a dolną wargę przygryzł niemalże do krwi. Po krótkiej, boleśnie słodkiej chwili, Severus poczuł, że przepadł z kretesem.

Nagle Harry zrozumiał, czemu Remus nie chciał być jego „pierwszym”, czemu nalegał, by ktoś samotny, nie będący w żadnym związku, dostąpił tego zaszczytu. Kiedy ból osłabł, a jego ciało przywykło do „intruza”, Harry doznał poczucia pełności, jakby jego całe życie prowadziło do tego oto momentu, do tej wyjątkowej więzi. Z ledwością mógłby powiedzieć, gdzie zaczynał się on sam, a gdzie kończył jego kochanek. Westchnął ciężko. W tym jednym, wspaniałym momencie, kochał Severusa Snape'a.

Wszystko odbywało się w ciszy, a ich widownia wstrzymała oddechy. Severus poruszył się delikatnie na próbę. Harry jęknął i zamrugał oczami. Każdy jego nerw był uzależniony od tej części ciała, którą w tej chwili posiadali wspólnie. Mężczyzna wycofał się z jego wnętrza, na co on jęknął z rozczarowaniem. Jedno powolne pchnięcie z powrotem i Harry westchnął z rozkoszy. Mistrz Eliksirów poruszał biodrami powoli, lecz za razem stanowczo i chłopiec poczuł, jak cały dyskomfort który odczuwał, odpływa gdzieś w dal. Zanurzył się w oceanie przyjemności i dał się ponieść głosowi Remusa, szepczącego mu do ucha.

- Boże, jesteś taki piękny. Chcę zobaczyć, jak dochodzisz, Harry. Chcesz żeby pieprzył cię mocniej, prawda? Powiedz mu, Harry. Powiedz mu, jak chcesz.

- O, ku*wa. Boże… tak… - wyglądało na to, że był to rodzaj zaklęcia, którego nie nauczył się w Hogwarcie. Severus wchodził w niego mocno. Harry usiłował powstrzymać opadające mimo woli powieki. Chciał zostać wchłonięty przez czarną otchłań oczu Snape'a. I sam chciał wchłonąć jego. Jedyną rzeczą, która się liczyła było to, by mężczyzna nigdy, przenigdy nie opuścił jego ciała i by nie przestawał uciskać tego wrażliwego miejsca.

Harry poczuł jak ciepła dłoń gładzi jego męskość i przegrał bitwę z własnymi powiekami. Bezsilnie zamykając oczy, pomyślał, że nie ważne czyja to ręka porusza się w idealnej zgodności z rytmem narzuconym przez jego kochanka. Głos Severusa uwolnił się z płuc razem z jego własnym. Każda komórka jego ciała napięła się z oczekiwania, po czym rozluźniła się, a Harry doznał spełnienia, wytryskując na ich połączone ze sobą ciała. Jednocześnie poczuł jak Severus eksploduje w jego wnętrzu, wypełniając go życiodajnym płynem. Mężczyzna opadł na niego, przyciskając go mocno do siebie. Rozkoszowali się przechodzącymi przez ich ciała dreszczami i uczuciem spełnienia. Dłoń wyślizgnęła się z pomiędzy ich połączonych ciał.

Przez jedną, nieskończoną chwilę, Harry był w zupełnie innym wszechświecie, połączony z mężczyzną, którego kochał.

Wtedy został wręcz brutalnie przywrócony do rzeczywistości przez irytujące szturchnięcie w ramię. Ciężar przygniatający go do materaca zelżał. Otworzył oczy i ujrzał Syriusza i Remusa, pochylających się nad nimi i podających im ręcznik. Zwalczył przemożną chęć powiedzenia im czegoś niemiłego i bez słowa wziął wilgotny ręczniki. Severus przeturlał się obok.

- Zostawimy was teraz samych - powiedział Remus i pochylił się, by lekko pocałować Harry'ego w czoło.

- Chyba, że chcesz wrócić z nami - dodał szybko Syriusz, jednocześnie patrząc z powątpiewaniem na chłopca.

- Er… Nie. Nie sądzę, że… hm… On nie powinien zostać sam. Przynajmniej teraz.

Harry uznał oburzone prychnięcie Snape'a za zaproszenie, by został i uśmiechnął się do pozostałej dwójki. Remus raz jeszcze pochylił się do ucha Harry'ego.

- Byłeś wspaniały. Tylko następnym razem spróbuj być na górze - szepnął, po czym polizał jego płatek ucha.

Po chwili już odeszli poza zasięg jego wzroku, udając się w kierunku kominka. Dopiero po chwili chłopak usłyszał głos Syriusza.

- Urządzimy sobie małą pogawędkę o twoich stosunkach z moim partnerem, młodzieńcze.

W jego głosie słychać było tylko niewielki ślad wymówki, ale wystarczył on, by żołądek Harry'ego podskoczył ze strachu. Jęknął.

- Myślę, że wprowadzę się do ciebie, jeśli nie masz nic przeciwko - wyszeptał. Poczuł jak leżące obok niego ciało napięło się. - Nie martw się. Bo znowu zaczniesz wymiotować - powiedział, wsuwając jedną nogę pomiędzy nogi Severusa. - Poza tym, naprawdę nie powinieneś zostawać sam. Bo kto wtedy przytrzymywałby ci włosy? - delikatnie pocałował policzek mężczyzny.

Czekał na jakąś reakcję z jego strony, ale gdy ona nie nadeszła, jego żołądek skurczył się z rozczarowania.

- Severusie? - zapytał, jednocześnie zwalczając ogarniającą go niezręczność, wywołaną nazywanie tego mężczyzny po imieniu. - Wszystko w porządku?

- Hmm…

Harry zmarszczył brwi z frustracji położył się na Severusie, wsuwając dłonie pod jego głowę. Czarne oczy otworzyły się i ujrzały wpatrujące się w niego uważnie zielone spojrzenie.

- Co robisz?

- Mam zamiar tak leżeć, aż zaczniesz znowu ze mną rozmawiać. Co ty robisz?

- Myślę.

- Nie myśl.

- Motto Gryffindoru, jak widać - zaśmiał się sucho.

Harry podciągnął się do góry by mocno pocałować obrażone usta.

- Czasami bardziej mądrze jest nie myśleć zbyt dużo i po prostu żyć - wyszeptał Harry prosto w usta Severusa. - W przeciwnym wypadku kończysz mając problemy żołądkowe, a wiesz dokąd ta droga prowadzi.

- Dobre intencje. Droga do piekła.

Harry roześmiał się głośno i pocałował go jeszcze raz, przesuwając powoli językiem po jego ustach, po czym westchnął śpiąco i wtulił głowę w zagłębienie szyi mężczyzny.

Zamykając oczy i biorąc duży haust powietrza Severus uciszył potok żalu i obaw, który zatapiał przytomność jego umysłu. Odprężył się pod wpływem słodkiego ciężaru ciała Harry'ego.

Jeśli to właśnie jest piekło” - pomyślał leniwie - „nie będę się zbytnio opierał przeciwko życiu wiecznemu.”

koniec.

_______________

*(ang. Not Harry. Hurry.) Czyli nie „Harry” tylko „szybko”. Wymowa w oryginale niemalże taka sama, na polski niestety niemożliwe do przetłumaczenia.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2 Droga do piekła [Cybele]
2013 12 06 Droga do piekła
Przemysław Kołodziej Kręta droga do piekła (od zeszytu do zeszytu) Hallblazer i format amerykański
Edukacja prawna droga do przyjaznej i bezpiecznej szkoly[1]
ABC mądrego rodzica droga do sukcesu
ABC madrego rodzica Droga do sukcesu
Droga do Hogwartu, METODYKA, ZABAWY TEMATYCZNE
DROGA DO BETLEJEM
3 - Droga do Sukcesu - strona druga, fm, 45 sekundowa prezentacja, sekrety, teczka fm
Droga do Chrystusa E G White
Droga do zdrowia rak
Laske Edwar Szachy i Warcaby Droga do mistr
droga do doskonalosci
Droga do doskonałości fragment

więcej podobnych podstron