Formacja wstępna - 1 rok pracy
Obowiązki Dziecka Bożego:
Modlitwa poranna i wieczorna
Niedzielna Msza święta
Posłuszeństwo rodzicom
Codzienna 10-tka różańca
Konspekty te mają budowę dość prostą, gdyż poszczególne spotkania prowadzi odpowiednio przygotowana młodzież, a nie ksiądz, czy katecheci. Zasadnicza treść spotkania w grupie jest wprowadzana zawsze przez odpowiedni fragment z Ewangelii. Do jego omówienia służą pytania, pozwalające naprowadzić na poszukiwaną treść. Ubogaceniem są opowiadania i ćwiczenia mające przybliżyć dziecku omawiane treści w sposób bliższy jego psychice.
Przed omówieniem nowego tematu animator powtarza treść spotkania z ubiegłego tygodnia. Czyni to przy pomocy pytań zadawanych uczestnikom - sam dopowiada jedynie to, co okaże się być niejasne lub zostało zapomniane.
W ramach spotkań animator stara się, by do wniosków uczestnicy dochodzili sami, naprowadzając ich pytaniami. Ważne, aby animator najpierw sam w osobistej modlitwie rozważył fragment Ewangelii który będzie omawiany. Pytania podane do poszczególnych fragmentów tworzą logiczny ciąg myślowy, ale konieczne jest układanie własnych pytań, tak aby zachęcić dzieci do mówienia o swoich odczuciach rodzących się wokół omawianego tekstu.
Każde spotkanie powinno zakończyć się sprecyzowaniem konkretnych działań dotyczących formacji własnej każdego uczestnika: bądź to podjęciem nowego postanowienia, bądź większym przekonaniem do kontynuacji już podjętego, wreszcie wzbogaceniem go nowym elementem.
Każdy uczestnik prowadzi swój zeszyt pracy, w którym zapisuje najważniejsze myśli ze spotkań, oraz tabelkę pracy.
Codzienne zanotowanie efektów pracy nad zobowiązaniami jest motywacją do ich przestrzegania.
Na końcu tej części materiałów są spotkania do wykorzystania w czasie poszczególnych okresów roku liturgicznego.
1. Jestem dzieckiem Bożym
Po modlitwie i przedstawieniu tematu animator czyta historię:
Działo się to na rekolekcjach dla ministrantów kilka lat po wojnie. Chłopcy już spali. Ksiądz opiekun jeszcze długo przechadzał się obok namiotu. Rozmawiał z Bogiem o chłopcach. Wokół panowała cisza.
Wtem coś zaszeleściło obok jednego z namiotów. Ksiądz przystanął i nasłuchiwał. Po chwili spostrzegł małą postać zmierzającą w jego stronę. W świetle księżyca rozpoznał małego Krzysia. Krzyś był najmłodszym ministrantem. Został przyjęty niedługo przed wakacjami.
- Dlaczego nie śpisz?
- Czy mogę z księdzem porozmawiać?
- Jesteś może chory?
- Nie... Ja tak tylko, ja chciałbym coś księdzu powiedzieć...
Usiedli na pniach po ściętych drzewach. Gwiazdy się skrzyły na niebie i przeglądały się w spokojnej toni jeziora. Dotąd nie miał czasu by zainteresować się bliżej tym małym chłopcem. Nie wiedział, że to dziecko przeżyło tak wiele.
Krzyś dokładnie pamiętał dzień, w którym jacyś dobrzy ludzie oddali go do domu dziecka. Na pozór było tam dobrze. Miał co jeść, otrzymywał ubranie. Mógł się bawić z kolegami i uczyć się. Stale jednak odczuwał jakiś dziwny brak. Nie miał obok siebie kochających rodziców i nie wiedział, co się z nimi stało. Ostatni raz widział ich jeszcze przed wojną. Tęsknił za nimi bardzo, tak bardzo, że nieraz nie mógł się uczyć, ani bawić, ani też zasnąć. Wierzył, że przecież przyjdą do niego i zabiorą go ze sobą. Niestety... Nie przychodzili...
Krzyś nie chciał dłużej czekać. Postanowił ich sam odnaleźć! Szukał okazji ucieczki. Nie udawało się. Pewnego dnia wpadł na pomysł. Wdrapał się niepostrzeżenie na zakładowy samochód i schował się między skrzynie. Niedługo później już był w mieście. Podczas gdy kierowca wstąpił do sklepu, by odebrać zamówiony towar, Krzyś wyskoczył i był wolnym. Rozpoczął wędrówkę po mieście. Nie wiedział gdzie, ale był przekonany, że odnajdzie swoich rodziców. Błąkał się długo po ruchliwych ulicach, smutny i głodny. Wodził badawczym wzrokiem po przechodniach, po tramwajach i autobusach. Wreszcie znużony i przemęczony usiadł na pustej ławce w parku. Zbliżała się noc, na dworze było coraz chłodniej. Spod powiek wymykały się łzy i znaczyły ślady na zziębniętych policzkach. Zasnął.
Na drugi dzień obudził się w ciepłym i czystym łóżeczku. Nie mógł zrozumieć, na co odważył się w przeddzień i nie wiedział, kim są ci dobrzy ludzie, którzy wczoraj przechodząc parkiem zbudzili go, wypytywali życzliwie, a potem zabrali do domu, nakarmili. Pokochał ich od pierwszego wejrzenia, lękał się jedynie, by po jakimś czasie nie zechcieli oddać go z powrotem do Domu Dziecka.
Tymczasem pewnego dnia stało się coś, co przechodziło wszelkie oczekiwania. Krzyś nie pamiętał, ile to dni upłynęło od chwili ucieczki ani jak długo przebywał na nowym miejscu. Pamiętał jednak, że znowu płakał, lecz płakał z wielkiej radości. Dobrzy państwo u których mieszkał, nie tylko, że nie oddali go do domu dziecka, lecz dali mu swoje nazwisko i powiedzieli w obecności zebranej rodziny, że odtąd będzie ich ukochanym synem, a oni chcą być jego dobrymi rodzicami...
Było już bardzo późno, gdy Krzyś skończył opowiadać.
- Proszę księdza, co ja mam robić, by być dobrym? Nie chciałbym sprawiać zawodu swoim przybranym rodzicom.
- Pamiętasz Krzysiu - odezwał się ksiądz po chwili milczenia - o czym rozmawialiśmy wieczorem?
- Pamiętam - wyszeptał chłopczyk.
- Teraz ci coś dopowiem. Dobrzy państwo dali ci swoje nazwisko. Nazywasz się tak, jak oni i przez to stałeś się ich wybranym synem. Pan Bóg dał nam coś więcej. On dał nam Siebie i coś ze swego życia i przez to uczynił nas swymi dziećmi. Miłość Boża w nas - łaska Boża czyni nas dziećmi Bożymi.
Jeżeli chcesz być dobrym synem przybranych rodziców, staraj się być dobrym synem Boga.
Przy pomocy pytań omawiamy powyższą historię.
- Co jest najtrudniejsze do przeżycia dla dziecka?
- Co stało się z rodzicami Krzysia?
- Gdzie trafił Krzyś?
- Dlaczego nie czuł się dobrze w domu dziecka, mimo że się nim tam dobrze opiekowano?
- Co postanowił zrobić w tej sytuacji?
- Czym się skończyła jego ucieczka?
- Czego bał się Krzyś będąc u ludzi, którzy się o niego zatroszczyli?
- Jakie wydarzenie wycisnęło mu łzy radości?
- Co chciał czynić Krzyś wobec swoich nowych rodziców?
Stać się dla nich jak najlepszym dzieckiem.
Animator proponuje, aby pomóc Krzysiowi i poradzić mu, co ma zrobić by być dobrym dzieckiem dla swoich rodziców. Uczestnicy podają wszystkie możliwe propozycje, a jedna osoba spisuje na arkuszu wszystkie cechy, postawy i zachowania dobrego dziecka. Potem do tych pomysłów wrócimy.
- Co takiego ta historia może nam powiedzieć o Bogu?
W rozmowie animator naprowadza na poznanie prawdy o tym, że Bóg jest naszym Ojcem.
- Skąd wiemy, że Bóg jest naszym Ojcem?
1J 3,1
- Kim jesteśmy dla Boga?
Jego dziećmi. Tak jak ci państwo z historii adoptowali Krzysia, uczynili go swoim dzieckiem, dali mu swoje nazwisko, zaopiekowali się nim i otoczyli go swoją miłością, tak samo czyni Pan Bóg wobec każdego z nas. Każdego z nas uczynił swoim przybranym dzieckiem, każdego z nas adoptował, każdego z nas otoczył swoją miłością.
- Kiedy staliśmy się dziećmi Bożymi?
Na Chrzcie.
- Pamiętacie, co takiego mówiliśmy o Bogu jako naszym Ojcu na rekolekcjach?
Że jest naszym najlepszym Ojcem, troszczy się o nas, zależy Mu na nas, bardzo nas kocha, każdego dnia nami się opiekuje.
- Co możemy zrobić, by pokazać Bogu, że Go kochamy i jesteśmy Mu wdzięczni za to, że uczynił nas swoimi dziećmi?
Animator wraca do kartki z cechami dobrego dziecka i grupa wspólnie pracując próbuje zobaczyć czy i w jaki sposób poszczególne cechy pasują do postawy dziecka Bożego.
Tak jak Krzyś dla swoich rodziców chciał być coraz lepszym dzieckiem, tak my będziemy się uczyć jak stać się dobrymi dziećmi Bożymi. Przez cały rok, na spotkaniach Oazy Dzieci Bożych, będziemy odkrywali jakim powinno być dziecko Boże, o czym powinno myśleć i jak się zachowywać.
Animator od razu powinien powiedzieć kilka słów o konieczności systematycznego uczęszczania na spotkania: nie tylko na te radosne, gdy chwalimy Boga na wycieczkach, nie tylko na próby scholi i podczas śpiewu w niedzielę, ale przede wszystkim na cotygodniowe spotkania w małej grupie, gdzie będziemy się uczyć jak być zawsze radosnymi i dobrymi.
Rozdajemy każdemu "Zasady Dzieci Bożych" i zapowiadamy, że w ciągu kolejnych spotkań będziemy je omawiać i uczyć się je wypełniać w życiu.
Zasady Dzieci Bożych:
1. Modlitwa poranna i wieczorna
2. Msza święta w niedzielę i raz w ciągu tygodnia
3. Posłuszeństwo rodzicom
4. Codzienna dziesiątka różańca
Kończąc spotkanie od razu zapytać jak tym, którzy byli już na rekolekcjach udało się wypełnianie podjętych na czas wakacji postanowień, które należy jeszcze kontynuować, co w nich zmienić, dodać. Zapowiedzieć, że będziemy starali się co tydzień o tej trudnej pracy nad postanowieniami rozmawiać, aby się nie zniechęcić, ale wytrwać w postanowieniach aż do zmiany zachowania na takie, jakie przystoi dobremu dziecku Bożemu.
2. Modlitwa
- Czy wszystko nam się w życiu udaje? A co najczęściej się nie udaje?
- Czy wszystko co robimy, czego się uczymy jest łatwe i proste do wykonania?
- Co robimy w trudnych chwilach?
Szukamy czyjejś pomocy: kogoś starszego, silniejszego, mądrzejszego. Szczególną pomoc możemy dostać od Boga - prosimy o nią w modlitwie.
Następnie animator opowiada poniższą historię:
Przeszło 100 lat temu we Włoszech wybuchł wulkan Wezuwiusz. Rozpalona lawa spływała po stoku góry w kierunku pewnej wioski, grożąc jej zagładą. Władze tej okolicy chciały szybko ewakuować ludzi, decydując się na to, że stracą oni swoje domy, zwierzęta i cały swój dobytek życia. Nikt nie znał siły zdolnej przeciwstawić się wulkanowi. Wtedy miejscowy proboszcz zebrał ludzi w kościele wokół figury Matki Bożej. Potem z tą figurą wyruszył z procesją naprzeciwko spływającej fali lawy modląc się. Na skraju wioski ksiądz proboszcz postawił figurę Matki Bożej i modlił się gorąco: "Maryjo! teraz ratuj siebie i nas". I oto stał się cud. Fala lawy, pełznącej wolno, ale nieubłaganie w stronę wioski, stanęła. Zatrzymała się, jakby spotkała niewidzialny wał, potem rozstąpiła się i zaczęła spływać bokami w stronę morza, zostawiając w środku wioskę nietkniętą.
- Jakie niebezpieczeństwo groziło wiosce?
- Co chciały zrobić władze?
- Jak zareagował ksiądz proboszcz?
- Dzięki czemu wioska została uchroniona?
Dzięki modlitwie. /Właściwą będzie również odpowiedź: dzięki Matce Bożej; wówczas naprowadzić dzieci na działanie jakie podjęli ludzie w Jej kierunku.
- Kto w Piśmie świętym uczy nas modlitwy w trudnych chwilach?
Pomijając wiele innych przykładów, w szczególności, Jezus. We wszystkich ważnych momentach swego życia On sam idzie modlić się do Ojca.
Mt 26,36-46
- Gdzie poszedł Jezus przed swoją Męką?
- Po co poszedł tam Jezus ze swoimi uczniami?
- O co prosił uczniów?
Aby czuwali razem z Nim, co znaczy żeby się modlili.
- O co modlił się Jezus?
O spełnienie woli Ojca.
- Co robili w tym czasie uczniowie?
Zamiast czuwać, zasnęli. Chcieli dobrze, ale zabrakło im sił i wytrwałości.
- Jakie wyrzuty czynił im Jezus?
Że nie czuwali z Nim nawet jednej godziny.
- Co się stało po modlitwie?
Jezus został uwięziony, umęczony i zabity.
W czasie modlitwy w Ogrójcu Jezus b a ł s i ę. Oto bowiem zbliżał się koniec Jego życia. Jezus wiedział, że będzie musiał cierpieć i jako człowiek odczuwał l ę k. Poszedł więc z uczniami, aby się m o d l i ć.
Uczniowie nie czuli lęku, nie przeczuwali nawet co się stanie, gdyż posnęli. Dopiero później, kiedy wszystko się wypełniło, zrozumieli, co Pan Jezus mówił do nich.
- Do czyjej modlitwy - apostołów czy Jezusa - jest podobna nasza modlitwa? Dlaczego?
Często o niej zapominamy, a często zasypiamy bez modlitwy itd.
- Czy Pan Jezus modlił się tylko przed Męką?
- W jakich jeszcze innych chwilach się modlił?
Łk 6,12; Mk 1,35
Jezus modlił się bardzo często. Wychodził modlić się nad ranem, jeszcze zanim wzeszło słońce; spędzał też na modlitwie długie godziny w nocy.
- Jaka była modlitwa Jezusa?
Długa, systematyczna, odbywała się w samotności.
- Co nam to mówi?
Mamy brać przykład z Jezusa i p a m i ę t a ć o swojej codziennej modlitwie. Nie możemy wyjść przed świtem na pustynię, ale możemy z rana, nim zaczniemy robić cokolwiek innego, pomodlić się. Nie możemy jeszcze tak jak Jezus spędzać całej nocy na modlitwie, ale możemy codziennie wieczorem, przed spoczynkiem, znaleźć kilka minut na spokojną, skupioną modlitwę, by być sam na sam z Jezusem i powiedzieć Mu o swoich sprawach.
Modlitwa m a w i e l k ą m o c i dlatego pamiętajmy o niej zawsze. Nie tylko wtedy, gdy coś nam zagraża, gdy czegoś się boimy, ale codziennie: rano, wieczorem i przy innych okazjach w ciągu dnia, ponieważ modlitwa daje siły do wykonania naszych obowiązków, sprawia też, że wykonujemy je chętnie, starannie i z radością.
POSTANOWIENIE: NIE OPUSZCZĘ MODLITWY PORANNEJ ANI WIECZORNEJ.
3. Moja postawa na modlitwie.
Przypominamy postanowienie z ostatniego spotkania:
- O czym była mowa na poprzednim spotkaniu?
- Jakie powzięliśmy postanowienie?
- Jak udało się nam je zrealizować?
- Czy mieliśmy jakieś trudności z wypełnieniem go? Jakie?
W celu wprowadzenia w temat animator przeprowadza małą aktywizację. Wcześniej należy przygotować (wycinając z gazet) zdjęcia różnych przedmiotów i miejsc. A. wyjmuje je i poleca uczestnikom, by podzielić na te, które sprzyjają modlitwie i te, które nie sprzyjają modlitwie. Potem omawiamy zabawę.
- Czemu niektóre rzeczy i sytuacje sprzyjają modlitwie?
- Dlaczego inne jej nie sprzyjają?
- Jakie inne miejsca i przedmioty pomagają nam w modlitwie?
Dziś właśnie chcemy się przekonać, jak powinna wyglądać dobra modlitwa, co jej sprzyja i pomaga, jak my mamy się na niej zachowywać.
- Czy widzieliście kiedyś żołnierzy stojących na warcie? Jaka jest ich postawa?
Stoją na baczność, są wyprostowani, nie zwracają na nikogo uwagi, itd...
- Dlaczego tak się oni zachowują?
Bo stojąc na warcie strzegą ważnego miejsca.
- Co żołnierze stojący na warcie wyrażają swoją postawą?
Szacunek wobec ludzi; podkreślają ważność miejsca; oddają część ważnym osobom, przedmiotom takim jak sztandar, godło państwowe...
- A jakie miejsca, czynności i sytuacje wymagają szczególnej czci od nas - dzieci Bożych?
- kościół
- modlitwa
- krzyż
- Msza św.
- Tabernakulum
- przyjmowanie Komunii św.
Te miejsca i sytuacje domagają się od nas szczególnego zachowania, usposobienia i gestów takich jak: skupienie, powaga, milczenie, pochylenie głowy, złożenie rąk, klękanie.
- Jak w poszczególnych miejscach i sytuacjach mamy się zachowywać? Po kolei omawiamy je z uczestnikami.
- Dlaczego te miejsca i czynności wymagają od nas, dzieci Bożych, szczególnej postawy?
- są to miejsca przebywania samego Boga!
- przypominają nam Jezusa i Jego miłość do nas
- przyczyniają się do spotkania człowieka z Bogiem, naszym Ojcem
Rozważmy, jaka była postawa samego Jezusa podczas modlitwy:
J 11,41
- Co można powiedzieć o postawie Jezusa, jak On się zachowuje?
- oczy ma skierowane ku górze
- cały jest skupiony na osobie Ojca
- dziękuje Ojcu za wysłuchanie Jego modlitwy
- Co zrobić, by nasza postawa mogła być podobna do postawy Jezusa?
My mamy obowiązek podczas każdej modlitwy, a szczególnie będąc w kościele, przyjmowania postawy pełnej szacunku. W kościele pełnimy jak gdyby straż honorową wobec Jezusa. Mamy modlić się pobożnie, bez rozglądania się, bez rozmawiania i zajmowania się sprawami niepotrzebnymi.
Swoje myśli i serce mamy zwracać w stronę Tabernakulum i ołtarza - tam jest obecny Jezus; trzeba nam z uwaga śledzić wszystko, co robi ksiądz. Nikt i nic nie może odwrócić tej uwagi od Jezusa i Jego spraw - podobnie jak żołnierz na warcie nie może zajmować się własnymi sprawami.
Dlatego każde dziecko należące do oazy, w kościele jest skupione i nie rozmawia, ale modli się z szacunkiem.
Także bez biegania i przepychania się przyjmuje Komunię świętą mając ręce złożone, a po Komunii przez chwilę modli się w ciszy, nie rozglądając się. - Czy tylko w kościele na modlitwie mamy się tak pobożnie zachowywać?
Taka postawa obowiązuje zawsze na modlitwie. Do codziennego pacierza trzeba klęknąć a nie odmawiać go leżąc w łóżku, modlić się bez pośpiechu, być na modlitwie skupionym itd...
POSTANOWIENIE: BĘDĘ ZACHOWYWAŁ SIĘ W KOŚCIELE W SPOSÓB GODNY DZIECKA BOŻEGO.
Każdy zapisuje (sam!) jak będzie się zachowywał w Kościele. Ale nie ogólnikiem typu "dobrze" czy "grzecznie" a konkretnie.
4. Czytaj Ewangelię
Animator czyta poniższe opowiadanie:
Jezus opowiada ......
Ty także należysz do mojej owczarni.
Ludzie byli rozproszeni jak owce, więc Mój Ojciec posłał Mnie, abym zgromadził w jednej owczarni, w tej ogromnej owczarni, jaką jest Kościół, całą ludzkość.
O tym właśnie marzy Bóg, nasz Ojciec, by utworzyć ze wszystkich ludzi, wszystkich ras, krajów, języków jedną owczarnię i cieszyć się wraz ze wszystkimi.
Tylu fałszywych proroków starało się oszukać owce, chciało oszukać ludzi, lecz owce wierzą tylko głosowi Dobrego Pasterza.
J a w o ł a m M o j e o w c e p o i m i e n i u.
Kiedy przyszedłem na ziemię, zacząłem wołać owce. Na początku, powołałem Piotra, Jana i innych Apostołów. Później wołałem po imieniu wszystkich, których spotkałem i mówiłem im o wielkim marzeniu Boga, o Bożej miłości. Wołałem dobrych i złych, dorosłych i dzieci, biednych i bogatych, zdrowych i chorych.
Jak mogliby uczestniczyć w świecie Boga beze Mnie ślepi, trędowaci, kulawi? Uzdrawiałem ich wszystkich; i tak również dla nich zaczął się czas wielkiej radości.
Tylu ludzi słuchało Mego głosu i przyłączało się do Mojej Owczarni. Moi nieprzyjaciele zazdrościli Mi tego. Nazwali się prawdziwymi pasterzami, lecz byli tylko łotrami i bandytami.
Pewnego dnia widząc, że tylu ludzi Mnie słuchało, powiedzieli ze złością: "Patrzcie, wszyscy za Nim idą !"
A przecież Ja szukam z a g u b i o n e j o w c y.
Kiedy mieszkałem między ludźmi, biegłem szukać zagubionych owiec. I tak znalazłem Zacheusza, kobietę cudzołożną z Jerozolimy, paralityka w Kafarnaum; i wszystkich ich przyprowadziłem do Bożej Owczarni.
Jest jeszcze tyle owiec zagubionych w ciemnościach grzechu, uwięzionych w cierniach nienawiści i przemocy� Także i te owce mają pewnego dnia wejść do jednej owczarni. Wtedy i tylko wtedy spełni się marzenie Boga. Wtedy będzie On mógł wszystkim pokazać jak bardzo ich kocha i że jest dla wszystkich prawdziwym, dobrym Ojcem.
Pewnego dnia powołałem także i c i e b i e. Od chwili Chrztu należysz do wielkiej owczarni Kościoła. Od dnia, w którym spotkałeś Mnie w Oazie Dzieci Bożych, idziesz za Mną, jesteś zawsze ze Mną i słuchasz Mego głosu.
2000 lat temu wyruszyłem z Ziemi do mojego Ojca, lecz jeśli chcesz słuchać mojego głosu, głosu Dobrego Pasterza, wystarczy że otworzysz EWANGELIĘ. W tej księdze są wszystkie moje słowa. W Ewangelii jestem Ja.
Jak mógłbym zostawić Moje owce same, Moich przyjaciół? Jak mógłbym zostawić Ciebie samego? Zostałem dla Ciebie w Ewangelii.
Ty masz wiele książek, lecz żadna z nich nie "mówi". Ewangelia jest jedyną księgą która "mówi"! Jeśli otworzysz Ewangelię, znajdziesz Mnie, Mnie odczujesz, Mnie usłyszysz, Mnie zobaczysz, tak jakbym stał przed tobą. Gdy otworzysz Ewangelię, spotkasz Mnie. I będziemy już razem.
Dzisiaj wszystkie Moje owce, by słyszeć głos swojego Pasterza, otwierają Ewangelię, czytają Ewangelię. W Oazie nauczysz się czytać Ewangelię, nauczysz się słuchać Mojego głosu. I nasza przyjaźń będzie coraz mocniejsza.
- Kim dla nas chce być Jezus?
Dobrym Pasterzem.
- Co robił Jezus w czasie, gdy żył na Ziemi?
Chodził i mówił ludziom o Ojcu, nauczał swoje owce, wołał wszystkich, chciał zbudować Wielką Owczarnię.
- Czy odchodząc do swojego Ojca zostawił nas samych?
Został dla nas w Ewangelii jako ż y w e Słowo Boże.
->Zobaczmy, co mówi nam w Ewangelii Jezus o sobie.
J 10,1-16 - Dlaczego Jezus jest Dobrym Pasterzem? - Co chce nam dać?
Wyprowadza swoje owce, woła je po imieniu, staje na ich czele, owce znają Jego głos, jest bramą owiec, daje zbawienie, daje życie owcom, zna swoje owce.
- Jak postępują owce wobec swego Pasterza?
Owce słuchają Jego głosu i idą za Nim.
Następnie animator poleca znaleźć wszystkie fragmenty mówiące o słuchaniu słów Jezusa. Wypisujemy je na arkuszu papieru.
"Owce słuchają Jego głosu; woła On swoje owce po imieniu; owce postępują za Nim, ponieważ głos Jego znają; będą słuchać głosu Mego"
->Teraz odnosimy poszczególne urywki do nas samych:
- Czy ja słucham głosu Jezusa? Czy postępuję za Nim?
- Gdzie ja mogę usłyszeć słowa Jezusa?
W Ewangelii.
- Kiedy spotykam się z Ewangelią?
W kościele na Mszy św., na katechezie, na spotkaniach oazowych...
- Do kogo jest skierowana Ewangelia?
Do owiec Jezusa, do każdego z nas.
- Co to znaczy, że woła On swoje owce po imieniu?
Że Ewangelia jest skierowana do każdego z nas osobiście. Nie tylko do księdza czy siostry, ale do każdego, bez wyjątku. Do Asi, Artura itd� Właśnie Ty masz ją czytać i poznawać, bo właśnie do Ciebie mówi Jezus.
- Kiedy mogę powiedzieć, że postępuję za Jezusem i znam Jego głos?
Kiedy wypełniam Jego naukę, kiedy jestem dobry itd� W rozmowie podkreślić, że mamy ten głos "poznawać", aby móc jeszcze dokładniej postępować za Jezusem.
- Co zrobić, aby jeszcze lepiej poznać głos Jezusa, aby jeszcze dokładniej Go usłyszeć?
Czytać i poznawać Ewangelię. Przez tę księgę Jezus do nas mówi tak jak kiedyś, 2 tyś. lat temu, mówił do swoich uczniów.
D l a t e g o KAŻDE DZIECKO BOŻE PRZECZYTA NIEDZIELNĄ EWANGELIĘ I POTEM POPROSI W MODLITWIE PANA JEZUSA, ABY POZWOLIŁ JĄ DOBRZE ZROZUMIEĆ I NIĄ ŻYĆ.
Pewnego ranka w starej katedrze Francuskiej w Chartres zebrało się kilka tysięcy dzieci. Kończyło się ich spotkanie. Po czytaniu Ewangelii wystąpił z tłumu jeden z chłopców imieniem Andrzej i powoli podszedł do ołtarza. Przystaną przed mikrofonem i głośno, wyraźnie powiedział: "Przed Jezusem, naszym Bogiem i wami, moimi przyjaciółmi zobowiązuję się, że nie pozwolę, aby kiedykolwiek na mojej Ewangelii osiadł kurz." Zobowiązał się, że codziennie będzie czytał zadany fragment Ewangelii: tylko w ten sposób uchroni swoją Ewangelię przed zakurzeniem.
- Czy zdarza się, że na twojej Ewangelii osiada kurz?
- Czy podejmiesz się częstego czytania Ewangelii?
- Dlaczego samo poznanie Ewangelii jeszcze nie wystarczy?
"Owce idą za Nim" - trzeba ją zrozumieć i wprowadzać w swoje życie. Starać się postępować tak, jak nam mówi Jezus. Robić wszystko, żeby rzeczywiście "iść za Jego głosem". - ale o tym więcej za tydzień.
W ramach ćwiczenia w znajdowaniu fragmentów w Biblii można zaproponować małą zabawę. Dzielimy dzieci na grupki po 2-3 osoby i robimy konkurs na znajdowanie fragmentów. Prowadzący podaje "namiary" na jakieś teksty, a uczestnicy próbują znaleźć - kto szybciej. Pozwoli to dzieciom nabyć orientacji w Biblii. Można do konkursu powracać jeszcze na kolejnych spotkaniach.
POSTANOWIENIE: CZĘSTO CZYTAĆ EWANGELIĘ.
5. Żyj Ewangelią
- O czym dowiedzieliśmy się na ostatnim spotkaniu?
- Jakie zapadło na nim postanowienie?
- Czy udało się je spełnić?
-> Chcemy uczyć się żyć jak dobre dzieci Boże!
- Gdy człowiek się uczy, to z czego korzysta?
Z różnych podręczników.
- Jakie macie podręczniki? Czy są one przydatne? Czy można z nich wyczytać jakieś ciekawe rzeczy?
- Czy wystarczy samo czytanie podręczników?
Z reguły mamy jeszcze ćwiczenia. Dopiero wykonując różne ćwiczenia, dobrze się nauczymy. Żeby dobrze liczyć, nie wystarczy poznać reguły matematyki, trzeba jeszcze przeliczyć ileś zadań; żeby dobrze mówić po angielsku, nie wystarczy przeczytać słownik, trzeba jeszcze ćwiczyć mówienie i pisanie itd.
- Wszystkie te podręczniki szkolne uczą nas czytać, liczyć, uczą historii, jak wygląda przyroda itd., ale czy jest podręcznik, który uczy nas jak żyć?
Takim podręcznikiem dla nas jest Ewangelia.
- Co już robimy, żeby z tego podręcznika korzystać?
Często go czytamy.
- A kiedy możemy wykonywać do niego ćwiczenia?
Po prostu w życiu. Kiedy wykonujemy to, co wyczytaliśmy w Ewangelii, kiedy wprowadzamy piękne słowa usłyszane od Jezusa i wspaniałe przykłady, które On nam pokazał, w swoje życie. Nie wystarczy czytać Ewangelię, trzeba jeszcze nią żyć.
Aby dobrze zrozumieć, co mamy na myśli, posłuchajcie historii która zdarzyła się kilkanaście wieków temu:
Pewnej nocy rzymska policja cesarza Herakliusza przeprowadziła rewizję w licznych domach chrześcijańskich. W domu Filipa znaleziono kilka Ewangelii, książek zakazanych przez imperatora. Ewangelie zabrano, a cała rodzinę zamknięto w więzieniu. W czasie procesu, rzymski sędzia na oczach chrześcijan, wrzucił księgi Ewangelii w ogień. Gdy płomienie powoli trawiły Ewangelie, męczennik Filip patrząc pogodnie w oczy sędziego powiedział: "Nawet gdybyś potrafił spalić wszystkie papierowe Ewangelie, to i tak nie potrafisz zniszczyć Ewangelii, która jest zapisana w naszych sercach i w sercach naszych dzieci."
- Co spotkało Filipa?
- Co zrobił sędzia z księgami Ewangelii?
- Jaką odpowiedź dał mu Filip?
- Jak myślicie, co miał Filip na myśli, mówiąc o "Ewangelii zapisanej w sercach".
Ewangelia zapisana w sercach to słowa Jezusa będące w nas. Wtedy są one w nas zapisane gdy nimi żyjemy, gdy je wypełniamy. Mieć Ewangelię w sercu, to znaczy żyć Ewangelią, czynić tak, jak jest napisane w Ewangelii. Jeśli Ewangelia ma być zapisana w naszym sercu, to znaczy że mamy w swoim życiu powtórzyć życie Jezusa.
-> Przeczytajmy, co nam mówi o życiu Ewangelią sam Pan Jezus:
Mt 5,14-16
- Co ma na myśli Jezus mówiąc te słowa?
- Co to znaczy, że jesteśmy światłem świata?
- Gdzie stawia się światło?
Jako ilustrację do stawiania światła pod korcem lub na świeczniku, animator bierze latarkę (przynieść ze sobą z domu! ) i idzie z grupą w jakieś ciemne miejsce (korytarz, piwnica itp.). Gasimy światło i porównujemy jak oświeca ciemność latarka uniesiona w górę w widoczne miejsce, jak schowana gdzieś przy ziemi, a jak wtedy, gdy ją czymś przykryjemy.
- Do jakich sytuacji życia można porównać poszczególne położenia latarki - światła?
- Co to znaczy, że nasze światło ma być na świeczniku?
- Kiedy nasze życie jest światłem?
Wtedy, gdy żyjemy tak, aby inni ludzie patrząc na nas, widzieli w naszych czynach i zachowaniu Jezusa i Jego naukę. Wtedy żyjemy Ewangelią i stajemy się żywą Ewangelią, wtedy nasze światło świeci przed ludźmi.
-> Jak używać podręcznika, którym jest Ewangelia? Jak czytać, aby zrozumieć, co chce mi powiedzieć Jezus?
1. Nim otworzysz Ewangelię pomódl się przez chwilę. Poproś Jezusa, aby pozwolił ci się skupić i pomógł usłyszeć Swój głos.
2. Czytaj wolno kolejny fragment, zaczynając od miejsca w którym skończyłeś poprzedniego wieczoru. Wsłuchaj się uważnie w tekst.
3. Postaraj się wyobrazić sobie to zdarzenie. Jak wygląda Jezus, co mówi? Jak się zachowują i co robią Jego słuchacze oraz świadkowie wydarzeń?
4. Rozmawiaj z Bogiem, w swoim sercu, o tym co szczególnie cię poruszyło, co w tobie utkwiło.
5. Pomyśl, co właśnie tobie chce teraz powiedzieć Jezus? Czego chce ciebie nauczyć? Idź z tym słowem i przemieniaj je w czyn.
Powyższe punkty można dzieciom podyktować (lub przygotować wydruk na małych karteczkach).
POSTANOWIENIE: ROZWAŻĘ W TEN SPOSÓB EWANGELIĘ NA NAJBLIŻSZĄ NIEDZIELĘ.
6. Msza święta moim spotkaniem z Jezusem
Jezus opowiada:
Mam przebite serce, ponieważ umarłem za ciebie i za wszystkich.. Opowiedziałem rzeszom ludzi historię Dobrego Pasterza "który daje swoje życie za swoje owce," To nie była tylko przenośnia, tylko baśń. Naprawdę, po uroczystej Wieczerzy z moją Wspólnotą, poszedłem naprzeciw śmierci, by zbawić moje owce i by na ziemi mogło się zacząć Boże święto.
Moi nieprzyjaciele aresztowali Mnie podczas modlitwy, tamtej nocy, w Ogrodzie Oliwnym. Pociągnęli mnie do sądu i skazali mnie na śmierć. Ukrzyżowali mnie na jednym ze wzgórz poza Jerozolimą i po trzech godzinach konania umarłem wołając do mojego Ojca, "że wypełniłem zadanie, które mi powierzył".
Kiedy zaszło słońce, pewien rzymski żołnierz podszedł do mnie i gdy zobaczył, że już umarłem, uderzył mnie włócznią. Jego włócznia przebiła Moje Najświętsze Serce i wypłynęły z niego ostatnie krople krwi.
Apostoł Jan, który stał pod Krzyżem, widząc tą Krew, która wypłynęła z mojego serca, przejął się głęboko tą Raną. Zrozumiał, że to było przebite Serce Dobrego Pasterza, znak jak bardzo Bóg kocha świat!
Po trzech dniach zmartwychwstałem i ukazałem się moim przyjaciołom zamkniętym ze strachu w Wieczerniku. Kiedy mnie zobaczyli myśleli, że widzą zjawę. Tomaszowi, który był największym niedowiarkiem, powiedziałem: "Tomaszu, chodź! Włóż twoją rękę w Moje Serce, otworzone włócznią i wtedy zrozumiesz, że jestem twoim Zmartwychwstałym Mistrzem!"
Mocno zawstydzony Tomasz podszedł do mnie i włożywszy rękę w moje serce rozdarte włócznią upadł na kolana, i uwierzył. "Pan mój i Bóg mój" - powiedział.
Chcesz zobaczyć moje otwarte Serce?
Moje Serce zatrzymało się, kiedy umarłem na krzyżu, lecz kiedy wstałem żywy z grobu, moje Serce zaczęło na nowo bić. Zmartwychwstały chciałem; aby moje serce pozostawało zawsze otwarte, aby wszyscy ludzie na świecie parząc na to przebite Serce zrozumieli, jak bardzo ich ukochałem!
Jeśli chcesz zobaczyć Moje otwarte Serce tak, jak je zobaczył Jan, jeśli chcesz je dotknąć jak Tomasz, to przyjdź łamać razem ze Mną Chleb Eucharystyczny. Tam, na ołtarzu mszalnym znajdziesz Mnie takiego, jaki byłem na Krzyżu i usłyszysz bicie mojego Serca przebitego z miłości dla ciebie.
We Mszy świętej nadal zbawiam świat. Dobry Pasterz daje życie swoje za owce. A ja chcę wciąż i wciąż oddawać swoje życie za świat, który tak bardzo kocham. Chcę oddawać je codziennie. I znalazłem na to sposób: EUCHARYSTIĘ!
Pomyślałem o tym, kiedy razem z moimi przyjaciółmi spożywałem ostatnią Wieczerzę. Wystarczy mi trochę chleba i trochę wina, jak tamtego wieczoru. Za każdym razem, w czasie Mszy świętej, moimi słowami przemieniam chleb i wino w moje Ciało i moją Krew. I tak mogę ofiarować jeszcze raz moje życie - jak to uczyniłem na Krzyżu, by zbawiać świat od grzechów i przynosić Bożą Miłość.
Moja Ofiara za świat nigdy się nie kończy: sprawuję Eucharystię tysiące, tysiące razy w ciągu dnia przez całe 24 godziny, na wszystkich moich ołtarzach świata!
C z y t y n i e m ó g ł b y ś m i p o m ó c ? Chcesz wiedzieć jak? Nauczę cię...
Żyj Mszą świętą! Bierz w niej często udział, wsłuchuj się w moje słowa, które kieruję do ciebie w Ewangelii, ze skupieniem śledź to, co dzieje się na ołtarzu, przyjmuj Mnie do swego serca w Komunii świętej.
- Jak nazwał siebie Pan Jezus w jednej z przypowieści?
Dobrym Pasterzem.
- Co robi dobry pasterz dla swoich owiec?
Jeśli trzeba, to oddaje za nie życie.
- Kim są "owce" Jezusa?
To każdy z nas.
- Kiedy Jezus oddał swoje życie za swoje owce?
Na krzyżu.
- Co zrobił wtedy żołnierz rzymski?
Przebił włócznią Serce Jezusa.
- O czym mówi nam otwarte Serce Jezusa?
O tym, jak bardzo Bóg kocha świat.
- Kto w szczególny sposób zobaczył to otwarte Serce Jezusa?
Tomasz.
- Co zrobił Jezus, aby każdy z nas mógł spotkać się z Jego Najświętszym Sercem?
Został dla nas w Eucharystii.
- Jak Jezus przychodzi do nas podczas Mszy świętej?
Jezus swoim Słowem przemienia chleb i wino w swoje Ciało i Krew i sprawia, że ciągle trwa Jego zbawcza ofiara krzyża.
Mt 26,26-28
- Skąd wzięła się Msza św.?
- Kto i kiedy ją ustanowił?
Każda Msza św. jest pamiątką O s t a t n i e j W i e c z e r z y, jest jej powtórzeniem. My w kościele przeżywamy to samo, co Apostołowie w Wieczerniku. Miedzy nami stoi Pan Jezus w osobie kapłana i podaje nam do spożycia swoje Ciało.
- Jakie wydarzenie miał na myśli Pan Jezus, gdy mówił: "Ciało moje za was wydane" i " Krew moja za was wylana"?
Mówił o swojej męce i śmierci na krzyżu...
- Co się więc dzieje w czasie każdej Mszy św.?
Uczestniczymy w śmierci Pana Jezusa tak, jak gdybyśmy stali wraz z Maryją i św. Janem pod krzyżem.
Animator rozkłada na podłodze w dowolnej kolejności przygotowane wcześniej wyrazy oraz symbole matematyczne (+ - = x :)
EUCHARYSTIA |
OSTATNIA |
ŚMIERĆ |
|
|
|
WIECZERZA |
JEZUSA |
|
|
|
|
Grupa ma ułożyć słowa i wstawić odpowiednie znaki matematyczne, aby wyszło równanie (Eucharystia = Ostatnia Wieczerza + śmierć Jezusa). Ilustruje ono wspaniale czym jest Msza święta - to, o czym była mowa na spotkaniu.
- Do czego więc zachęca nas dziś Pan Jezus?
Do uczestnictwa we Mszy świętej.
- Co trzeba robić, by we Mszy świętej dobrze, "pobożnie" uczestniczyć?
"Wsłuchuj się w Moje słowa, które kieruję do ciebie w Ewangelii, ze skupieniem śledź to, co dzieje się na ołtarzu, przyjmuj Mnie do swego serca w Komunii świętej."
- Jakie może więc być nasze postanowienie?
POSTANOWIENIE: BĘDĘ POBOŻNIE UCZESTNICZYĆ WE MSZY ŚW.
Do zapisania: zaznaczony fragment opowiadania, od słów: "Wsłuchuj się w Moje słowa..."
7. Jezus zaprasza mnie na Mszę świętą.
- O czym mówiliśmy na poprzednim spotkaniu?
- Czym jest Msza św.?
- Z kim spotykamy się na Mszy świętej?
- W jakim dniu jesteśmy w szczególny sposób zaproszeni na Msze św.?
W niedzielę.
Mt 22,1-10
- Kto wyprawił ucztę?
- Co zrobili zaproszeni?
Nie chcieli przyjść.
- Co zrobił król powtórnie?
Znów wysłał swoje sługi z zaproszeniem.
- Jak zareagowali zaproszeni?
- Czym się wymawiali?
Jeden polem, inny kupiectwem.
- Co spotkało służących wysłanych z zaproszeniem?
Niektórzy zostali pozabijani.
- Jak mógł się w tej sytuacji czuć ów król?
Wzgardzony, zlekceważony, wyśmiany i wykpiony.
- Co postanowił król wtedy uczynić?
Jego wojsko wytraciło zabójców, a słudzy wyszli i zaprosili na ucztę zamiast wielkich panów, wszystkich napotkanych: złych i dobrych, biednych i bogatych.
Jako ilustracje do przypowieści, wystawiamy ją w formie scenki. Poszczególni uczestnicy grają role: króla, sług wysłanych z zaproszeniem i możnowładców odmawiających przyjścia na ucztę. Potem omówienie - jak się w poszczególnych rolach czuli, jakie są ich wrażenia. Również próbujemy jeszcze raz dociec jak mógł się czuć ów król, jak mogli się czuć słudzy słysząc różne wymówki.
- Co mógł mieć Jezus na myśli opowiadając tą przypowieść?
- Kto jest królem?
Bóg!
- Czym jest uczta, na którą Król - Bóg zaprasza?
Eucharystią, Mszą święta.
- Kim są ci zaproszeni ludzie?
Każdy z nas, każdy człowiek wierzący.
- Dlaczego Bóg nas zaprasza na swoją ucztę?
Bo bardzo nas kocha i chce podzielić się z nami swoją radością i swoimi darami: daje nam swoje Słowo, chce do nas przyjść w Komunii świętej, chce wraz z nami świętować zwycięstwo swego Syna nad grzechem.
- Czy zawsze ludzie wierzący w Jezusa przyjmują zaproszenie na ucztę - Eucharystię?
- Czym się wymawiają?
Powodów mają wiele: nie mam czasu; jadę do rodziny; taka ładna pogoda, trzeba jechać do lasu / nad jezioro; tak dziś brzydko, nie warto wychodzić z domu; nie chce mi się; muszę jeszcze popracować / pouczyć się; byłem tydzień temu, to dziś już nie muszę; rano można poleniuchować a wieczorem zawsze coś się wydarzy; wolę pomodlić się sam z dala od kościoła itd.
-> Animator tak prowadzi rozmowę, aby znaleźć tych wymówek jak najwięcej. Wszystkie spisuje na arkuszu papieru.
Teraz odgrywamy podobną scenkę jak przed chwilą, ale uwspółcześnioną. Jedna osoba jest "sługą Boga" (np. dobry kolega) posłanym, by zaprosić na ucztę - niedzielną Eucharystię. Wszyscy inni są zaproszonymi którzy mają odmówić podając najróżniejsze powody. Animator zaznacza przy tym, że jest to tylko scenka i nie chodzi o to, czy rzeczywiście uczestnicy tak robią czy też nie. Potem omawiamy:
- Jak może się czuć Bóg słysząc tyle wymówek?
- Czy wszystkie wypisane powody są rzeczywiście na tyle ważnymi, aby nie być na Mszy św.?
Animator odwołuje się do spisanej przed chwilą kartki i po kolei wszystkie wypisane powody omawiamy pokazując, że nie są to argumenty na opuszczanie niedzielnej Mszy św. Właściwie jedynym, co nas usprawiedliwia, jest fizyczna niemożliwość, np. z powodu poważnej choroby, kiedy człowiek przez kilka dni nie wychodzi z domu - ale już nie taka "choroba", że rano na Mszę św. nie mogę iść, a wieczorem do kolegi już mogę.
- Co wynika z tych rozważań dla naszego życia?
-> Animator rozmawia z dziećmi na temat zadośćuczynienia za nieobecność na niedzielnej Mszy św. z powodu choroby - np. wysłuchania Mszy św. przez radio, dłuższej modlitwy tego dnia, rozważania Pisma św. - Ewangelii przypadającej na tą niedzielę oraz o możliwości przyjęcia Komunii św. w najbliższym dniu po chorobie.
POSTANOWIENIE: BĘDĘ ZAWSZE UCZESTNICZYĆ W NIEDZIELEJ MSZY ŚWIĘTEJ.
8. Jezus przychodzi do nas w Komunii Świętej
- O czym mówiliśmy na poprzednim spotkaniu?
- Kto nas zaprasza na Msze świętą?
- Dlaczego nie powinniśmy się wymawiać od uczestnictwa w niej?
Święty Tarsycjusz
Były to niedobre czasy dla chrześcijan, zwłaszcza dla księży. Zły cesarz, który nie był ochrzczony i nie wierzył w Jezusa, rozkazał wtrącić do więzienia wszystkich wiernych Chrystusowi. Najpierw musieli oni przez dłuży czas znosić różne cierpienia, jak głód, pragnienie, zimno, a potem zabijano ich. Również i dzieci musiały umierać dlatego, że kochały Jezusa.
Ponieważ cesarz był taki zły, chrześcijanie musieli odprawiać Mszę świętą po kryjomu, głęboko pod ziemią. W tym celu kopali długie tunele, w których mogli się ukrywać.
Pewnego dnia w takich podziemiach odprawiał kapłan Mszę świętą. Obok niego klęczał mały chłopiec imieniem Tarsycjusz. Gdy w czasie Przeistoczenia przyszedł na ołtarz Pan Jezus, chłopiec modlił się do Niego gorąco: "kochany Zbawicielu, Ty umarłeś za nas na krzyżu, daj, żebym nie miał strachu, gdy będę musiał dla Ciebie cierpieć, a może i umrzeć."
Gdy skończyła się Msza Święta, do chłopca podchodzi kapłan i pyta go:
- Powiedz, Tarsycjuszu, czy jesteś odważny? Tarsycjusz ze zdziwieniem podniósł oczy na pytającego, jakby chciał zapytać dlaczego stawia takie dziwne pytanie.
- Ty zaniesiesz Pana Jezusa dla chrześcijan do więzienia. Oni tak tęsknią za Nim. Tylko Pan Jezus może ich pocieszyć. Pójdziesz i zaniesiesz im Komunię świętą.
- Ale , ale dlaczego ... ja mam to zrobić? - wyjąkało dziecko.
- Ja nie mogę pójść - powiedział ze smutkiem kapłan. - Z wielką chęcią poszedłbym do nich, ale jeśliby żołnierze mnie poznali, to musiałbym zginąć. Wtedy bylibyście sami. Nie miałby kto odprawiać wam Mszy świętej. Ale ty jesteś jeszcze małym chłopcem.., na ciebie nikt nie zwróci uwagi ... straż nie zauważy nawet, że niesiesz Pana Jezusa. Czy odważysz się pójść?
Oczy chłopca zajaśniały: - Tak pójdę, cóż złego może mnie spotkać, gdy Pan Jezus będzie ze mną?
Ksiądz włożył Hostie do małej torebki, na której był wyszyty krzyż. Tarsycjuszowi trochę drżały ręce, gdy brał ją i chował pod płaszczem.
- Niech cię Bóg strzeże, mały Tarsycjuszu! Postaraj się dojść szczęśliwie!
Tarsycjusz skinął głową. Jego twarz jaśniała ze szczęścia, że może nieść Pana Jezusa. Na ulicy spotykał wielu ludzi. Także wielu pogan, którzy nienawidzili Jezusa i drwili z Niego. "Gdybyście wiedzieli, kogo ja niosę! - myślało dziecko. - Wy Go nienawidzicie, ale On jest między wami i błogosławi was wszystkich..."
A później tak zaczął mówić do Pana Jezusa. - "Kochany Jezu... Ty musisz ich naprawdę pobłogosławić. Oni przecież nic o Tobie, nie wiedzą. Pobłogosław także Gajusa, Lina i Marka, moich kolegów. Oni też Cię nie znają.. A teraz uważaj, by mnie nie spotkali, bo od razu chcieliby wiedzieć, dokąd idę. A tego nie mogę im przecież powiedzieć, Ty rozumiesz to, kochany Jezu. I bawić się z nimi też teraz nie mogę ponieważ niosę Ciebie."
Mały Tarsycjusz szedł szybko ulicą, na której mieszkali jego rodzice. Nie oglądał się ani w prawo, ani w lewo.
Nagle ktoś zawołał z ogrodu: - Hej, Tarsycjuszu! - Oglądał się przerażony. Tam z tyłu stoją oni, cala trójka, I patrzą w jego kierunku. Zaniepokojony skinął im głową i szedł dalej.
- Poczekaj trochę! - zawołali, - Co się tak śpieszysz?
Biegną za nim. Już słyszy ich kroki. Są wyżsi i mogą szybciej biec.
- Hej, Tarsycjuszu, hej!
- Teraz nie mam czasu! - woła chłopiec przez ramię, nie odwracając się wcale.
- Myśmy schwytali ptaka, popatrz, tutaj - krzyczy Marek.
Tarsycjusz zawahał się przez chwilę. "Będą męczyć ptaka - myśli, - Marek jest taki okrutny". Miał ochotę stanąć, wziąć na chwilę ptaka do obejrzenia, a potem puścić wolno. "Ale ja przecież nie mogę - zastanawia się, mam coś ważniejszego do zrobienia". I kładzie swoje ręce na torebce ukrytej na piersiach, jakby bronił jej przed kimś. Już go dopędzili.
- Patrz, młody wróbel. Za wcześnie wyfrunął z gniazda.
Tarsycjusz stanął, widzi, jak ptaszek drży w ręku Marka.
- Puść go - prosi.
- O to ci chodzi - śmieje się brzydko Marek. - My jemu ładnie - raz-dwa-trzy - ukręcimy głowę -. Patrz, tak?
Tarsycjuszowi z oburzenia napłynęły łzy do oczu. - Jaki okropny jesteś, Marku!. - krzyknął. - Jak ty tak możesz!
- Co, tak krzyczysz?! - burczy Marek i rzuca na bruk zabitego ptaszka. - Ale, co ty tu masz? Dlczego trzymasz ręce tak kurczowo na piersiach? Pokaż to! Czyś dlatego tak szybko uciekał?
Teraz zbliżają się również, Linus i Gajus. - Prędko pokazuj! - wołają. Usiłują oderwać mu ręce. Ale Tarsycjusz ściska swój płaszcz jakby klamrami.
- Co on tam ukrywa? Rzecz zaczyna mnie pasjonować - odzywa się Marek. Pokazuj natychmiast, albo dostaniesz!
- Nie chcesz? To masz! Uderza Tarsycjusza w twarz. Mały zatacza się.
- Masz, jeszcze raz! - uderzenia padają jak grad.
Tarsycjuszowi, udaje się w pewnym momencie wyrwać i uciec. Jednak Marek jest bez litości. Bierze kamień i celuje nim w uciekającego. I trafia. Tarsycjusz czuje gwałtowny ból i w skroni i upada na ziemię.
- Jezu, pomóż mi,.. Oni nie mogą Cię znaleźć! - szepcze. Leży twarzą do ziemi i wciąż trzyma kurczowo zaciśnięte ręce na piersiach.
- "O mój Jezu, nie wiem, czy długo wytrzymam... Ale oni nie mogą Cię zabrać! - modli się. Przeczuwając straszne niebezpieczeństwo otwiera torebkę, bierze Hostie. - Ja Cię przyjmuję do mojego serca, tam będziesz bezpieczny" - szepcze ledwo dysząc. - O Jezu! Wkłada Hostię do ust i spożywa. Teraz rozluźniają się jego ręce. Zbawiciel jest już bezpieczny. O, jak dobrze! Myśli już mu się plączą.
Gdy trzech wyrostków bierze go w swe ręce, znajdują torebkę z krzyżem.
- On jest chrześcijaninem, O przeklęty, chrześcijanin! - wrzeszczą i depczą nogami po krzyżu. Ale torebka jest pusta, Pan Jezus przyszedł do małego Tarsycjusza i chce zabrać jego duszę spośród złych ludzi do nieba.
Na ulicy leży śmiertelnie blady, mały, odważny chłopiec. Jakiś żołnierz nadjeżdża na koniu. Jest to oficer. Ujrzawszy leżące dziecko, stanął przerażony. Gdzież on widział tę małą, jasną twarz?... To jest przecież... Zgadza się, dziś rano ten chłopiec klęczał przy ołtarzu. Oficer jest też chrześcijaninem.
Co oni zrobili temu małemu biedakowi? - Zostawcie go! Natychmiast! Precz! - woła i smaga biczem trzech wyrostków. - O Tarsycjuszu... ty krwawisz.,. a tu torebka z krzyżem; poszarpana i pusta! Gdzie są Hostie?
Tarsycjusz jeszcze raz otwiera oczy - Pan Jezus jest u mnie... w sercu... - szepcze. Potem znów zmyka oczy. I nie porusza się już. Jego małe serduszko przestało bić. Umarł za Pana Jezusa.
Młody oficer podnosi go ostrożnie, owija go swoim płaszczem i odjeżdża galopem.
- Kim był Tarsycjusz?
- Co spotykało chrześcijan w czasach gdy żył Tarsycjusz?
- O co prosił Tarsycjusza kapłan?
- Czemu kapłan nie mógł sam iść do więzienia z Komunią świętą?
- Jak myślicie, dlaczego uwięzionym chrześcijanom tak bardzo zależało na Komunii świętej?
Byli osamotnieni, cierpieli, mogli już nie długo zginąć i chcieli przedtem spotkać się, przez Komunię, z Jezusem. To spotkanie z Panem Jezusem miało dać im siłę do tego, aby się od Niego nie odwrócić, gdy będą musieli jeszcze mocniej cierpieć albo umrzeć.
- O co prosił Tarsycjusz Jezusa po drodze?
- Kto go spotkał?
- Co chcieli wiedzieć koledzy Tarsycjusza?
- Co się stało, gdy Tarsycjusz nie powiedział im dlaczego trzyma ręce pod płaszczem?
- Jak ochronił Tarsycjusz Jezusa ukrytego w Hostii przed swoimi niewierzącymi kolegami?
- Co stało się z Tarsycjuszem?
Oddał swoje życie za Pana Jezusa.
- Co mogło stać się z jego duszą?
Umierał zjednoczony z Jezusem w Komunii świętej więc na pewno Jezus przyjął Go do siebie.
- Jak wam się wydaje, skąd mógł mieć Tarsycjusz tyle odwagi w sobie?
Miał tą odwagę i dzielność od Jezusa, z którym spotykał się w Komunii świętej.
- Co wiemy od Jezusa o Komunii świętej?
J 6,53-58
- Jaki pokarm ma na myśli Pan Jezus?
Mówi o swoim Ciele i swojej Krwi w Komunii świętej.
- Dlaczego mamy przyjmować ten pokarm? Czy jest to konieczne?
Aby osiągnąć życie wieczne. Tak, jest to konieczne!
- Jaki pokarm, który prowadzi do śmierci miał na myśli Pan Jezus?
Zwykły pokarm ziemski.
- Co jest owocem spożywania Ciała i Krwi Pańskiej?
Zjednoczenie z Jezusem. W Komunii spotykamy się z Jezusem ukrytym w kawałku chleba. Dobrze zrozumiał to Tarsycjusz i dlatego zrobił wszystko, by Hostię ochronić. Gdy przyjmujemy Komunię, to Jezus trwa w każdym z nas, a my, Jego uczniowie, trwamy w Nim.
- Po co jest nam potrzebna Komunia święta?
Aby żyć wiecznie przez Jezusa. On daje życie wieczne. Tak jak dał życie wieczne Tarsycjuszowi, który umierał zjednoczony z Jezusem, tak samo daje życie wieczne nam.
- Kiedy przeżywamy to wszystko, o czym dziś nas naucza Jezus?
We Mszy świętej.
- Kiedy w pełni uczestniczymy we Mszy świętej?
Kiedy przyjmujemy Ciało Jezusa - Jego pokarm, w Komunii świętej.
- Co można powiedzieć o tych, którzy są na Mszy świętej, a nie przystępują do Komunii świętej?
Msza św. jest Ucztą, na którą zaprasza nas Bóg. Nie być na niej u Komunii świętej, to tak jak gdyby pójść do kogoś na proszone przyjęcie - urodziny, imieniny - podziwiać wspaniałe przysmaki przygotowane przez gospodynię dla gości, ale ich nie posmakować. Wszystko co dzieje się na Mszy świętej, prowadzi do tego, abyśmy w końcu mogli spotkać się z Jezusem w Komunii. Przyjęcie Komunii świętej jest tak ważne, że Tarsycjusz był gotowy zaryzykować swoje życie, byle tylko uwięzieni chrześcijanie mogli przystąpić do Komunii świętej.
Animator od razu przypomina, że do Komunii można przystąpić, gdy nie mamy na sumieniu żadnego grzechu śmiertelnego. Jeśli ktoś ma świadomość jakichś poważnych grzechów to oczywiście powinien iść jak najszybciej do spowiedzi. Wymagany jest też jedno godzinny post (licząc do komunii, a nie do rozpoczęcia mszy).
- Co wynika z tego dla naszego życia?
POSTANOWIENIE: BĘDĘ ZAWSZE STARAŁ SIĘ W PEŁNI UCZESTNICZYĆ WE MSZY ŚWIĘTEJ, PRZEZ PRZYJĘCIE KOMUNII ŚWIĘTEJ.
Do zapisania: Na Mszy świętej Jezus gromadzi nas przy Stole Eucharystycznym. Pełne uczestnictwo we Mszy świętej polega na przyjmowaniu Komunii Świętej. Przyjmując Ciało Jezusa, przyjmujemy pokarm na drogę do nieba, a to oznacza życie wieczne z Jezusem.
9. Dlaczego pierwszy piątek miesiąca?
Dzisiaj Tadzik wrócił ze szkoły w złym humorze. Narzeka na katechetkę, która zapowiedziała, że w najbliższy piątek - pierwszy miesiąca, wszystkie dzieci powinny uczestniczyć we Mszy świętej ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa o godzinie 16.30. Przedtem można się wyspowiadać.
Dlaczego w pierwszy piątek i w dodatku godzina 16.30, kiedy w kinie wyświetlają właśnie arcyciekawy film "Przygody Guliwera" - specjalnie dla dzieci. Kolega Tadzia, Bolek, namawia go, aby poszedł z nim, bo jego ojciec tam pracuje i wstęp będzie bezpłatny. Przyniesie też wspaniałą gumę do żucia. Czy dlatego, że katechetka kazała, Tadzio ma się wyrzec takiej przyjemności? Czy zauważą jego nieobecność w kościele?
Krysia spostrzegła smutną minę brata i zapytała go, o co chodzi. Tadzio powiedział. Ale Krysia jest w podobnym kłopocie. Właśnie odłożyła słuchawkę. Jej przyjaciółka Ola zapraszała ją do siebie też na piątek i to na godzinę 16-tą. Ola obchodzi tego dnia swoje urodziny i mama pozwoliła jej zaprosić koleżanki na podwieczorek, obiecując różne przysmaki.
Krysia również pamięta, że mama, wyjeżdżając z tatą na trzy dni, poleciła dzieciom, aby w najbliższy piątek poszły do kościoła punktualnie na oznaczoną godzinę. Ale przecież w szkole sobota jest wolna, można więc pójść do kościoła zaraz rano na Mszę świętą, do spowiedzi i do Komunü świętej - to chyba będzie dobrze? Pociesza więc Tadzika, że poproszą jutro katechetkę o pozwolenie, aby to zrobić w sobotę zamiast w piątek. Jednak sumienie ją niepokoi, bo przecież mamy nie ma, a nie wiadomo, czy zgodziłaby się na taką zamianę.
Gdy tak roztrząsają tę sprawę z Tadzikiem, wraca do domu Leszek. Dzieci mówią mu, co myślą o tym wszystkim: przecież można by zamienić piątek na sobotę! Leszek jednak zdecydowanie mówi, że to niemożliwe.
- Mama mi poleciła, bym poszedł z wami do kościoła w piątek - zdecydowanie stwierdził Leszek. Dlatego już się zwolniłem z lekcji języka angielskiego. Zazwyczaj przecież tato zabiera mnie ze sobą na wieczorną Mszę świętą pierwszopiątkową, gdy już wrócę z angielskiego
Dyskusja się ożywia. Nagle w drzwiach ukazuje się babunia, która usłyszawszy gwar, odgadła, że dzieje się coś ważnego. Miłym gestem zaprasza wnuki do swego pokoju. W parę minut później cała czwórka - bo mały Kazik też się przyłączył, otacza fotel babuni, która wysłuchawszy kolejno Tadzika, Krysię i Leszka, mówi:
- Leszek ma rację. Kiedy rodzice są nieobecni, nie wolno zmieniać tak ważnego ich polecenia. Jeżeli Tadzik i Krysia naprawdę kochają Pana Boga i rodziców, to będą posłuszni i zrezygnują z zaproszenia Bolka i Oli. Jeżeli jednak uczynicie to tylko z konieczności, a wyspowiadacie się i przyjmiecie Komunię świętą wyłącznie ze strachu, by nie zgrzeszyć nieposłuszeństwem, wtedy tylko częściowo wypełnicie to, o co chodzi w pierwszy piątek. Mnie się wydaje, że wy nic z tego nie rozumiecie. A może Leszek już coś wie o tym?
- Ja wiem od Księdza Katechety tylko tyle: pierwszy piątek to sprawa mojej miłości w odpowiedzi na miłość Jezusa, który samego siebie za mnie wydał. Ale nie pojmuję, dlaczego właśnie pierwszy piątek?
Krysia i Tadzik przyznają, że i oni o tym nie wiedzą, proszą więc razem: - Babuniu, opowiedz nam o tym. Babunia zdejmuje z półki duży album, w którym są ilustrowane życiorysy Świętych i opowiada:
Działo się to we Francji, ponad trzysta lat temu, w miejscowości Paray le Monial, gdzie był klasztor Sióstr Wizytek. Jest wieczór, cisza, zmrok w zakonnej kaplicy. Przed tabernakulum żarzy się czerwona wieczysta lampka. U stóp ołtarza klęczy zatopiona w modlitwie młoda siostra zakonna, Małgorzata Maria Alacoque (czyt. Alakok) i modli się: "Chryste, daj mi się lepiej poznać, abym Cię miłowała coraz więcej!" I oto nagle staje przed nią jaśniejący Chrystus i wskazuje na swe Serce, symbol miłości. Serce jest zranione, otoczone cierniami, a nad nim krzyż jakby z niego wyrastał - i płomienie. Serce promieniuje jak słońce na całą postać Chrystusa. Jezus mówi: "Oto Serce, które tak bardzo ukochało ludzi, a w zamian za to otrzymuje od ludzi tylko niewdzięczność, wzgardę, bluźnierstwo i obojętność. Przynajmniej ty Mnie kochaj i staraj się Mi wynagradzać".
Małgorzata spytała: "Jak mam to zrobić, Panie`?" Jezus jej odpowiedział: "Będziesz jak najczęściej przystępować do Komunii świętej i tak będziesz wynagradzać Mi za grzechy ludzi - przede wszystkim w każdy pierwszy piątek miesiąca".
Dzieci uważnie słuchały tego opowiadania, aż się babunia zadziwiła, że zamilkły. Nawet mały Kazik się nie kręcił. Pierwszy się odezwał Leszek:
- Teraz rozumiem, dlaczego Pan Jezus wybrał pierwszy piątek! To jest przecież dzień, w którym nam pokazał, jak bardzo nas kocha. My też w każdy pierwszy piątek powinniśmy się oczyścić z grzechów i wynagradzać Mu za własne i za cudze grzechy.
- Dobrze to zrozumiałeś - odpowiada mu Babunia. Pan Jezus tym, którzy odprawiają pierwsze piątki, obiecał specjalne łaski. Ale o tym powiemy sobie może innym razem.
- To może jutro? - prosi Krysia. Bo chciałabym kochać Pana Jezusa jak Małgorzata Maria. Chętnie się wyrzeknę tego podwieczorku u Oli!
- Znam w klasie takich kolegów, wtrącił się Tadzik, którzy nie chcą chodzić na religię, a niektórzy nawet wyśmiewają się z krzyża i mówią bardzo brzydko. Wiem, że to boli Pana Jezusa i chcę Mu za to wynagrodzić.
- Wy się teraz naradźcie, co zrobicie z Bolkiem i Olą - decyduje stanowczo Babcia. A razem poprośmy Matkę Bożą, żeby nas nauczyła wynagradzać Jezusowi z miłości do Boga.
Wspólnie odmówili Zdrowaś Maryjo i zaraz potem Krysia zatelefonowała do Oli, prosząc o przełożenie podwieczorku na sobotę. Z Olą wszystko poszło gładko. Trudniej było z Bolkiem. Jednak Leszek wymyślił pułapkę. Poszedł z Tadzikiem do Bolka i poprosił go, by do niego przyszedł, bo ma ładne znaczki i może się nimi podzielić. Kiedy Bolek przyszedł we czwartek, Leszek i Tadzik zręcznie naprowadzili rozmowę na interesujący ich temat. Niezupełnie się udało. Bolek nie dał się nakłonić do odbycia spowiedzi, ale zgodził się pójść razem z nimi do kościoła na Mszę świętą w pierwszy piątek.
A Krysia zapisała sobie w notatniku tak: "Umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. On prosi: Trwajcie w miłości Mojej".
- Jaki problem staną przed dziećmi z tej historii?
Co wybrać, przyjemności (urodziny, film) czy spowiedź i Komunie świętą pierwszopiątkową.
- Co chcały dzieci zrobić?
Zrezygnować z Komunii - spotkania z Jezusem w pierwszy piątek.
- Kto pomógł im rozwikłać ich problem?
Babcia
- O czym opowiedziała im Babcia?
O objawieniach Pana Jezusa świętej Marii Małgorzacie Alacoque.
- Co pokazał Jezus tej zakonnicy?
Swoje zranione Serce.
- Co o swoim Sercu powiedział?
Że bardzo ukochało ludzi.
- Co otrzymuje Najświętsze Serce Jezusa w zamian za swoją miłość?
Niewdzięczność, wzgardę, bluźnierstwa, obojętność.
- Jakie polecenie otrzymała Maria Małgorzata?
Że ma kochać Jezusa, kochać Jego zranione z miłości Serce i wynagradzać Jezusowi za grzechy ludzi?
- Jak można Jezusowi wynagradzać za cudze grzechy?
- Jak miała wynagradzać Jezusowi siostra Maria Małgorzata?
"Będziesz jak najczęściej przystępować do Komunii świętej i tak będziesz wynagradzać Mi za grzechy ludzi - przede wszystkim w każdy pierwszy piątek miesiąca" - przez Komunie świętą.
- W jakim szczególnym dniu miała ona spotykać się z Jezusem w Komunii świętej?
- Do jakich wniosków doszły dzieci po opowiadaniu Babci?
Przełożą swoje spotkania i przyjemności na inny dzień i pójdą w pierwszy piątek na Msze św. oraz przyjmą Komunie świętą wynagradzająca Panu Jezusowi za zniewagi, jakie Jego Serce doznaje.
J 19,28-35
- Kiedy Pan Jezus pokazał nam Swoją wielką miłość?
- W jakim dniu tygodnia umierał On za nas na krzyżu?
- Dlaczego w takim razie wybrał sobie na szczególny dzień piątek?
- Co stało się na Krzyżu z Najświętszym Sercem Jezusa?
Zostało przebite przez żołnierza włócznią i wypłynęła z niego krew i woda.
- Kto jeszcze zadaje rany pełnemu miłości Sercu Jezusa?
Każdy z nas gdy grzeszy.
- Jak możemy pokazać Jezusowi, że kochamy Jego Najświętsze Serce?
- Jak możemy Jezusowi za swoje grzechy wynagradzać?
Przyjmując w pierwszy piątek miesiąca komunie świętą.
UWAGA - ważna jest w tym dniu KOMUNIA a nie spowiedź św. Do spowiedzi można iść kilka dni wcześniej - w środę czy czwartek, w czasie rekolekcji które były kilka dni wcześniej czy przy innej okazji, ważne aby potem po spowiedzi w pierwszy piątek przystąpić do Komunii świętej.
- Dzieci z opowiadania nie chciały iść w pierwszy piątek do Komunii bo kusiły ich inne propozycje. Jakie sprawy czasem nas kuszą, aby w pierwszy piątek nie pójść do Komunii św.?
Jestem już po szkole zmęczony; akurat jest fajny nowy serial brazylijski; w szkole jest dyskoteka; spadł świeży śnieg i trzeba sprawdzić jak na nim jeżdżą sanki itd...
- Co w takiej sytuacji zrobi dobre dziecko Boże kochające Serce Jezusa?
POSTANOWIENIE: W PIERWSZY PIĄTEK WYNAGRODZĘ SERCU JEZUSOWEMU ZA GRZECHY LUDZI PRZEZ PRZYJĘCIE KOMUNII ŚWIĘTEJ.
10. W szkole Serca Pana Jezusa
- O czym była mowa na ostatnim spotkaniu?
- Jaki wybór staną przed dziećmi?
- Co opowiedziała im babcia?
- Co wiemy o Najświętszym Sercu Jezusa?
- Jak mamy wynagradzać Sercu Jezusa za grzechy ludzi?
Przez częstą komunię świętą zwłaszcza w pierwszy piątek miesiąca.
Dziś usłyszymy dalszą część historii Leszka, Krysi i Tadzika.
Sobotni wieczór. Jest już po kolacji. Wszystko ładnie wymyte i uporządkowane. Babunia pozwoliła dzieciom czekać na powrót rodziców, zapowiedziany około godziny 21-ej. Jednak Krysia ułożyła Kazika do snu. Leszek zapalił znicz przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Dzieci siadły na dywanie, otaczając babunię na fotelu. Teraz dopiero mogą się podzielić wrażeniami z pierwszopiątkowego nabożeństwa. Tadzik odzywa się pierwszy:
- Było dużo dzieci. Myśmy poszli blisko ołtarza, bo Leszek służył do Mszy świętej. Ksiądz Proboszcz nas zobaczył, serdecznie powitał i uśmiechnął się do mnie.
- Jednak dla mnie najważniejsze było jego kazanie - zauważył Leszek.
- Może mi każde z was przypomni coś z tej nauki o Bożym Sercu? - proponuje babunia.
- W Liturgii Słowa - mówi Leszek - była Ewangelia świętego Mateusza o tym, jak to Pan Jezus zaprasza: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy i uczcie się ode Mnie, ponieważ jestem cichy i pokornego Serca".
- Ksiądz wyjaśnił nam tę Ewangelię - dodaje Krysia - Mówił o Panu Jezusie, jakby sam widział i słyszał, i odgadywał Jego największe pragnienia.
- Kto z was zapamiętał, jakie są te pragnienia Jezusa?
- Pan Jezus chce mojego największego szczęścia w niebie - oznajmił Tadzik - i chce mnie nauczyć, jak to szczęście zdobyć.
- Bo my musimy być podobni do Pana Jezusa - dodaje Krysia.
- Jeden chłopak zapytał głośno - mówi Tadzik - czy my mamy tak samo się ubierać jak Pan Jezus i nosić takie same długie włosy? Chłopcy zaczęli się śmiać, ale Ksiądz powiedział, że to pytanie wcale nie jest takie śmieszne i odpowiedział na nie.
- Ja to opowiem - powiedział Leszek - Mamy być podobni do Zbawiciela nie z zewnątrz, ale od wewnątrz. Pan Jezus powiedział to wszystko i dlatego zwrócił naszą uwagę na swoje własne Serce, czyli na to, co jest najgłębsze w naszej duszy. Pan Jezus jest umiłowanym Synem Ojca Niebieskiego, więc jest samą Miłością. W Ewangelii czytamy: "Oto Syn mój umiłowany, w którym sobie upodobałem". Dlatego im ktoś jest podobniejszy do Jezusa, tym jest milszy Bogu.
- Jeszcze Ksiądz wyjaśnił - dorzuca Krysia - że nasze duchowe serce, a nie to, które puka i doprowadza krew, musi stać się podobne do Serca Pana Jezusa. Wtedy moja koleżanka, Kasia, zapytała, jak to możemy zrobić, kiedy nie widzimy ani swojego serca, ani Serca Pana Jezusa.
- Pamiętam - wtrąca Tadzik - że Ksiądz odpowiedział bardzo poważnym i gorącym głosem: To jest łaska, o którą każdy musi prosić Boga, żeby poznać Serce Zbawiciela i swoje własne serce. Ja to pamiętam, bo mnie się to bardzo podobało.
- To może powiemy babuni tę krótką modlitwę, której nas Ksiądz nauczył - proponuje Leszek. I dzieci mówią razem: Jezu cichy i Serca pokornego, uczyń serca nasze według Serca Twego. A Leszek dodaje:
- Dlatego już teraz musimy poznawać pilnie Pana Jezusa, ucząc się religii, słuchając kazań, czytając Ewangelię, rozmawiając z Nim na modlitwie i często Go przyjmując do serc naszych w Komunii świętej.
Babunia z radością słuchała opowiadania wnucząt, ale zbliżała się pora powrotu rodziców i trzeba było przerwać gawędę. Jednak Tadzik prosi:
- Jeszcze Ksiądz nam kazał coś zrobić, a ja nie pamiętam, co to było?
- Mamy pomyśleć - pomaga Tadzikowi Krysia - o tym, że Pan Jezus miał najpiękniejsze i Najświętsze Serce, które kochało Boga Ojca i każdego człowieka. A potem mamy spojrzeć na swoje własne serce i zobaczyć, co trzeba z niego wyrzucić, bo to się Panu Bogu nie podoba, na przykład: pycha, zazdrość, chciwość... Starsze dzieci mają poszukać w Ewangelii, co mówi Pan Jezus o sercu człowieka.
Leszek uzupełnia wypowiedź Krysi:
- Ksiądz nie tylko polecił, żeby wyrzucać ze swego serca niedobre uczucia, ale powinniśmy też na każdy miesiąc wybrać sobie coś dobrego, w czym pragniemy upodobnić się do Serca Pana Jezusa. Na przykład: kto jest pyszny, może wybrać pokorę itd.
Babunia i dzieci klękają do wieczornej modlitwy. Leszek przewodniczy. Przy rachunku sumienia Krysia podchodzi do babuni i szepcze jej coś do ucha i całuje w rękę /Krysia przeprosiła babunię za to, że się niegrzecznie odezwała na zwróconą jej uwagę za nieporządek w łazience/. Tadzik podał rękę Leszkowi na znak zgody, bo była między nimi kłótnia o znaczki.
Tymczasem nikt nie zauważył, że tylnym wejściem, od strony kuchni, wsunęli się cichutko rodzice i gdy dzieci wstały, by zaśpiewać Apel Jasnogórski, piękny męski głos ojca i mamy połączyły się z drżącym głosem babuni i dźwięcznym śpiewem dzieci.
Co za cudowna niespodzianka! Nawet Kazik się budzi. Wyskakuje w piżamce z łóżka i w radosnych podskokach zawisa ojcu na szyi. Leszek już szepcze mamie dobrą wiadomość, że tak dobrze wszystko im się udało.
Ale już się robi późno i trzeba się trochę pośpieszyć. Krysia pomaga babuni w podaniu kolacji i rodzicom. Rodzice dzielą się swoją radością, że w powrotnej drodze mogli być na Jasnej Górze. Byli tam na Mszy świętej, przyjęli Komunię świętą i przez ręce Maryi ofiarowali na nowo całą rodzinę z babunią na czele Najświętszemu Sercu Jezusa. I gdy rodzice jedli z apetytem starannie przygotowaną kolację, Leszek zabrał głos, jakby już był lektorem przemawiającym w kościele:
- Tato i mamo, my też mamy dla was małą niespodziankę, również dla babuni. Wczoraj był pierwszy piątek i Ksiądz powiedział nam, jak mamy odpowiedzieć na pełne miłości wołanie Jezusa: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy i uczcie się ode Mnie". Zrozumieliśmy, że mamy obowiązek pracować, by nasze serca upodobnić do Najświętszego Serca Pana Jezusa. W każdy pierwszy piątek mam się zastanowić, co trzeba usunąć z mojego serca, co się w nim Panu Bogu nie podoba? Powinniśmy też pracować nad tym, by zdobyć jakąś cechę, która by upodobniła nasze serca do Serca Jezusowego. I Ksiądz Proboszcz rozdał tym dzieciom, które się zdecydowały podjąć tę pracę, takie małe książeczki kontrolne i pouczające zarazem. A my poprosiliśmy o trzy książeczki więcej. I Leszek podał książeczkę ojcu, Krysia mamie, a Tadzik babuni. Krysia uzupełniła to, co powiedział Leszek:
- Mamusiu, tatusiu i babuniu, ponieważ jesteśmy rodziną poświęconą Sercu Jezusa i Maryi, zapraszamy was dzisiaj, byście razem z nami chcieli prowadzić tę pracę w Szkole Serca Pana Jezusa.
Nastąpiła chwila ciszy. Mamie ze wzruszenia aż łzy stanęły w oczach. Wreszcie ojciec przerwał milczenie:
- Dzieci, takie zaproszenie raduje serce moje, a z pewnością także serce mamy i babuni! Gdy będziemy sobie wspólnie pomagać w pracy nad tą przemianą serc, będzie ona owocniejsza i radosna. Może już w tej chwili wam przeczytam, co proponuje Pan Jezus na ten miesiąc w tak ładnie przygotowanej książeczce.
Dzieci klaskają w dłonie na znak aprobaty, a ojciec czyta: - Jezus ma Serce kochające Ojca Niebieskiego, najposłuszniejsze. Uczę się od Jezusa wypełniać Boże przykazania, pamiętać o moim Ojcu w niebie /modlitwa rana i wieczora, Msza święta i Komunia święta, dziesiątka różańca/ a także być posłusznym swoim ziemskim rodzicom.
I na zakończenie ojciec dodaje:
- Na dobranoc poprosimy razem: Jezu, daj mi serce kochające Ojca w niebie, a ludzi na ziemi, podobne do Twego Serca. Królowo Polski, módl się za nami.
- Jak zakończyły się wątpliwości dzieci związane z obecnością na Mszy św. i u Komunii świętej w pierwszy piątek?
- Jakie polecenie Pana Jezusa ze Mszy św. zapamiętały dzieci najlepiej?
Uczcie się ode Mnie bo jestem cichy i pokorny sercem.
- Skąd znamy te słowa Jezusa?
Mt 11,28-29
(UWAGA - teraz omawiamy równolegle historię i tekst Ewangelii!)
- Kogo woła do siebie Jezus?
Tych, którym jest trudno, ciężko w życiu.
- Co im obiecuje?
Że ich pokrzepi, da im siły.
- Co mają robić ci, którzy przychodzą do Jezusa?
Uczyć się od Jezusa, brać wzór z Serca Jezusa, stawać się do Niego podobnym.
- W jaki sposób serca ludzi mogą się stawać podobne do Serca Jezusa?
Kiedy usuwamy z serca jakąś złą cechę, a pracujemy nad tym aby zdobyć jakąś dobrą cechę, która upodabnia nas do Jezusa.
- Kiedy dzieci postanowiły szczególnie zastanawiać się nad upodabnianiem swojego serca do Serca Jezusa?
W pierwszy piątek miesiąca.
- Co wydarzyło się w czasie, gdy dzieci wieczorem modliły się?
Wrócili ich rodzice.
- Co ważnego zrobili rodzice podczas pobytu poza domem?
Byli w Częstochowie i poświęcili rodzinę Najświętszemu Sercu Jezusa.
- Co dzieci zaproponowały rodzicom?
By wspólnie pracować nad upodobnieniem swoich serc do Serca Jezusa.
- Jakie było zadanie dzieci na pierwszy miesiąc?
Uczyć się od Jezusa wypełniać Boże przykazania, pamiętać o Ojcu w niebie (modlitwa rana i wieczora, Msza święta i Komunia święta, dziesiątka różańca) a także być posłusznym swoim ziemskim rodzicom.
- Co w takim razie my możemy robić, aby upodabniać się do Serca Jezusa?
Tu animator zwraca uwagę na to, że właściwie jeśli solidnie spełniamy swoje obowiązki dziecka i ucznia, to upodabniamy się do Serca Jezusowego.
11. Przemiana serca
- Nad czym zastanawialiśmy się ostatnio?
- Do kogo mamy stawać się podobni?
- Kiedy nasze serca stają się podobne do Serca Jezusa?
Obiad niedzielny. Radość, bo wszyscy są razem. Tato nie zapomniał o przyrzeczeniu współpracy nad przemianą serca i na zakończenie razem z czekoladką podaje każdemu jedno ziarno fasoli i zadaje pytanie:
- Co trzeba robić, aby to pozornie martwe ziarno przemieniło się w piękną roślinę, zakwitło i wydało nowe ziarno?
Sypnęły się odpowiedzi:
- Trzeba włożyć do ziemi...
- Do dobrej ziemi!
- Trzeba podlewać.
- Konieczne jest także słońce.
- Wniosek z tego - mówi tato - że trzeba to ziarno pielęgnować, trzeba je umieć karmić odpowiednią wodą, powietrzem, a przede wszystkim dobrą ziemią.
- Ale dlaczego tato teraz taki zabawny temat porusza?
- Pewnie założymy w naszym ogrodzie fasolarnię!
Tato się uśmiecha.
- Nie domyślacie się, dlaczego? Postanowiliśmy poprzednio coś w sobie pielęgnować dla Pana Jezusa. To "coś" jest w nas ukryte tak, jak ta fasolka kryje się w ziemi. Chwila niepewnego milczenia. Wreszcie odzywa się Leszek:
- Chyba rozumiem. Nasze serca powinny być podobne do Serca Pana Jezusa. A jeżeli tak, to powinny zakwitnąć miłością także do ludzi! - I owocować dobrymi uczynkami! - wykrzykuje Krysia, ale Tadzik kręci głową z powątpiewaniem:
- Powiedzieć łatwo, ale jak to zrobić? Umiem tylko powtarzać znalezioną w mojej książeczce do nabożeństwa modlitwę: "Serce Jezusa, kochające Ojca, naucz mnie tak kochać Boga i ludzi, jak Ty kochasz". Ale to pewnie za mało.
- Pewnie za mało - powtarza Kazik i ukrywa się za mamę. Mama tuli do siebie najmłodszą latorośl i mówi:
- Oczywiście, za mało. Jest to jednak coś, co możecie łatwo robić i co nawet robicie. Przecież Pan Jezus zostawił nam swoje Ciało na pokarm. Oczywiście, nie jest to pokarm dla naszego ciała, lecz dla naszej duszy, ale pokarm to prawdziwy. I trzeba po prostu z Tego Pokarmu korzystać jak najczęściej.
- Jak babunia - wtrąca się Krysia - która jak jest zdrowa, codziennie wieczorem idzie do kościoła na Mszę świętą i codziennie przystępuje do Komunii świętej. Ja też zaczęłam chodzić z babunią w te dni, kiedy nie mam zadanych za dużo lekcji do domu. I to mi pomaga walczyć z moimi wadami.
- A i tak jesteś samolubna i leniuszkiem - woła Leszek - Bo kto mamy nie posłuchał wczoraj, ja czy ty? Krysia jest wyraźnie zła. Chciała tak ładnie powiedzieć o sobie, a tu masz! Znowu Leszek popsuł wszystko.
A tato uśmiecha się przekornie i mówi:
- Leszku, może się przesłyszałem, ale tak mi się wydaje, jakby ktoś przed chwilą mówił o kwitnięciu miłością do Boga i ludzi. Nie wiesz przypadkiem, kto to powiedział? Jeżeli dobrze pamiętam, to i Krysia coś mówiła o jakimś owocowaniu dobrymi uczynkami, prawda?
Dzieci siedzą zawstydzone, a Krysia mówi cichutko:
- To po co on mnie zaczepia?
- Zgodzisz się chyba, Krysiu, ze mną - mówi mama - że jesteś trochę samolubem, a nawet leniuszkiem, prawda?
- To prawda. Ale niech on tego nie mówi, bo mi jest zaraz przykro. Kazik, który od dłuższej chwili przypatrywał się Krysi, nagle zsunął się z kolan mamy, podbiegł do siostry i zawołał:
- Weź mnie na ręce, leniuszku!
Oczywiście, wszyscy w śmiech i powoli wrócił całkiem pogodny nastrój w tę rodzinną gromadkę, a babunia powiedziała tak:
- Z tego wszystkiego to jedno przynajmniej jasno wynika, że wszyscy mają swoje wady i że wszyscy pewnie mieć je będziemy do końca życia. Bo wady są jak chwasty w ogrodzie: nawet, gdyby ci się udało wyrwać wszystkie jednego dnia, następnego zakiełkują inne i zaczną rosnąć na nowo.
- To pewnie nie warto je wyrywać, jeżeli stale rosną - powiedział niespodziewanie Tadzik.
- Nie tylko warto, ale koniecznie trzeba. Kto chce wyhodować kwiaty, musi każdego dnia wyrywać chwasty, w przeciwnym bowiem razie nie doczeka się kwiatów, choćby nie wiem jak przemyśliwał.
- Z kwiatami sprawa jest łatwa - zauważyła Krysia - ale jak powyrywać z siebie te wady?
- Na to, Krysiu, jest tylko jeden sposób. Trzeba być zawsze jak najbliżej Pana Jezusa. I znowu wracamy do tego, cośmy sobie powiedzieli przed chwilą: trzeba nam jak najczęściej uczestniczyć we Mszy świętej i jak najczęściej przystępować do Komunii świętej. To jest najlepszy sposób na wyrywanie wad z serca.
Przecież, kto chce godnie przyjmować Pana Jezusa w Komunii świętej, musi przedtem przynajmniej przez chwilę pomyśleć, czy ma czyste serce. A odpowiedź na to pytanie daje najczęściej Pan Bóg. A jeżeli Pan Bóg powie ci, że w twoim sercu coś niedobrego wyrasta, na przykład lenistwo, albo samolubstwo, albo jeszcze coś innego, to najczęściej łatwo zrozumiesz, jak należy z tym walczyć. Chrześcijanie od najdawniejszych czasów byli przekonani, że częste przyjmowanie Komunü świętej i uczestniczenie we Mszy św. jest najlepszym lekarstwem na takie wady.
Tu Leszek przerwał babuni i opowiedział przykład, który usłyszał kiedyś od Księdza Katechety. Otóż bardzo dawno temu, za panowania jakiegoś cesarza rzymskiego, którego imienia Leszek nie pamiętał, ale który prześladował Kościół, przed sądem postawiono kilkudziesięciu chrześcijan i oskarżono ich o to, że brali udział w niedzielnej Mszy świętej. Na pytanie, dlaczego to uczynili, chrześcijanie ci odpowiedzieli, że bez sprawowania Eucharystii, czyli bez Mszy świętej, podczas której przyjmowali Komunię świętą, nie mogą żyć.
- Dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego oni tak powiedzieli. A z tego, cośmy sobie tu powiedzieli, wynika wyraźnie, że jedynym sposobem na to jest częsta Komunia święta i Msza święta, przynajmniej niedzielna.
- To nie jest jedyny sposób - wtrącił się niespodziewanie tato. Są także inne - często konieczne sposoby - na przykład: szczera spowiedź, dokładne wypełnianie przykazań Bożych, o czym pewnie nie jeden raz jeszcze sobie powiemy. Uczestniczenie jednak we Mszy świętej i częsta Komunia święta daje nam siły, umacnia nas na tej drodze do Boga, która tylko w dzieciństwie jest prosta i gładka jak autostrada. W późniejszym życiu bywa często wyboista, a nawet tak zarośnięta, że tylko z największym trudem można się przez nią przedrzeć.
Nagle zadzwonił dzwonek, a wnet do mieszkania weszła dawno oczekiwana ciocia Ela. Ciocia jest bardzo wesoła, więc rozmowa poważna natychmiast się skończyła. Ale to nic nie szkodzi, bo radość zawsze jest potrzebna.
- W jakim celu przy obiedzie ojciec dał każdemu ziarnko fasoli?
- Co chciały dzieci pielęgnować w sobie?
Swoje serca, by stały się podobne do Serca Jezusa.
- Jaką najprostszą rzecz mogły robić dzieci, by upodobnić swoje serca do Serca Jezusa?
Przyjmować jak najczęściej Komunię świętą.
- Co my możemy zrobić, by ich w tym naśladować?
- Jaką jeszcze pracę nad przemianą serc podjęły dzieci?
Wyrwać wady ze swego serca.
- Do czego można porównać wyrywanie wad?
Do wyrywania chwastów w ogrodzie - porównanie omówić i rozwinąć.
- Co ma nam pomóc w wyrywaniu naszych wad z serca?
Szczera spowiedź, dokładne wypełnianie przykazań Bożych, o czym pewnie nie jeden raz jeszcze sobie powiemy. Uczestniczenie jednak we Mszy świętej i częsta Komunia święta daje nam siły, umacnia nas na tej drodze do Boga.
12. Rodzina
Na początku animator zapowiada temat, a potem ustala z uczestnikami kto wchodzi w skład rodziny. (UWAGA - jeśli wyjdzie problem piesków, kotków, świnek morskich i podobnych kreatur, animator tłumaczy czemu nie!)
Na arkuszu papieru piszemy słowo RODZINA i pod nim poszczególne osoby (grupy osób):
RODZINA
1. MAMA |
2. TATA |
3. DZIADKOWIE |
4. DZIECI |
|
|
|
|
Następnie uczestnicy wypisują jakie zadania, jaką rolę pełnią te osoby w domu, co robią?
Wasi rodzice, dziedkowie opiekują się wami, troszczą by niczego wam nie brakowało, ubierają, żywią, ciężko pracują by niczego wam nie brakowało, martwią się i smucą itd. (można trochę pokadzić). Rodzice są wam bardzo potrzebni.
- Czy można powiedzieć odwrotnie: że WY jesteście potrzebni rodzicom?
- Dlaczego?
- Jak dzieci mogą przychodzić z pomocą rodzicom?
Przyczyniać się do zgody, wnosić radość, umilać rodzicom trudne chwile, pomagać w domu na miarę swoich możliwości, opiekować się młodszym rodzeństwem, umieć rodzicom okazać wdzięczność, cieszyć ich dobrymi ocenami i idealnym zachowaniem itd.
- Co dzieje się wtedy w rodzinie?
- Co o takiej rodzinie, gdzie wszyscy czynią sobie dobro, powiedział by Jezus?
Był by z takiej rodziny dumny.
- Dlaczego rodzina jest taka ważna?
- A gdzie urodził się Pan Jezus?
Jezus przyszedł na świat w rodzinie i przez rodzinę. Nie zstąpił z nieba po drabinie - jak mogła by sugerować dekoracja Adwentowa, ale urodził się tak jak każdy człowiek, miał swoją Matkę.
- Kto jest Jego Matką?
- Kim był św. Józef? Kogo reprezentował?
Boga Ojca.
- Czym zajmował się Maryja?
- Kim z zawodu był św. Józef?
- Co mógł robić Jezus gdy był mały?
Łk 2,51-52
- Jakie było odniesienie Jezusa do rodziców?
- Co znaczy, że czynił postępy w mądrości?
- Co znaczy, że czynił postępy w łasce u Boga i u ludzi?
Aktywizacja - piosenka: Gdy Pan Jezus był malutki...
Pan Bóg troszczy się o każdą rodzinę, za wzór dał nam Świętą Rodzinę z Nazaretu. każda rodzina ma być taka, każda ma stawać się do niej podobna. Mamy mają brać wzór z Maryi, ojcowie ze św. Józefa a dzieci z Jezusa.
- Gdzie jeszcze Pan Bóg mówi nam o rodzicach?
IV przykazanie - Czcij ojca swego i matkę swoją.
- Jaka jest jego treść?
- O czym ono nam mówi?
- W jaki sposób możemy okazywać szacunek rodzicom?
- Jakie więc będą dzisiaj nasze wnioski ze spotkania?
POSTANOWIENIE: GORLIWE WYPEŁNIANIE ZADAŃ W TABELCE ZWIĄZANYCH Z RODZICAMI.
13. Daję czas rodzicom
Tomasz był grzecznym dzieckiem, nie miał braci ani sióstr, tylko tatusia i mamusię, którzy bardzo go kochali. I w to Tomasz nie wątpił. Ale było coś, co go martwiło. Jego rodzice stale pracowali. Jest niewiarygodne wręcz, ile znajdowali rzeczy do zrobienia.
Gdy Tomasz się nudził, oglądając filmy rysunkowe, biegł do mamusi i pytał:
"Mamusiu, przyjdziesz pobawić się ze mną?"
Matka niezmiennie odpowiadała: "Nie mam czasu, skarbie. Mam coś do zrobienia." Wówczas Tomasz szedł do tatusia.
"Tatusiu, chodź pobawić się ze mną?"
"Nie mam czasu, kochanie. Muszę pracować."
I tak było zawsze.
"Mamusiu, zróbmy razem wycinankę".
"Nie mam czasu, Tomaszu. Muszę wyczyścić buty".
"Tatusiu, ułóżmy razem puzzle?"
"Nie mam czasu, Tomaszu. Muszę wynieść śmieci."
"Mamusiu, chodźmy kupić lody!"
"Nie mam czasu, mój malutki. Muszę uporządkować twój pokój."
"Tatusiu, przejedźmy się rowerem".
"Nie mam czasu, synku. Muszę oczyścić ogródek z chwastów"
"Nie mam czasu... Nie mam czasu..." - burczał Tomasz. Kopnął wyimaginowaną piłkę, ale chciał, aby istniała ona naprawdę i by jego straszliwym kopniakiem potrzaskało się lustro w sieni. Uff!
"To są najpiękniejsze lata, w których możecie cieszyć się moim towarzystwem. Szybko zestarzejecie się i umrzecie, i wówczas?". - Tomasz zawsze prowadził rozmowy sam ze sobą. - "W ten sposób nie odkryjecie nigdy szczególnych umiejętności waszego syna...".
"Hym? Szczególne umiejętności? Jakie na przykład?
No, na przykład... Teraz akurat żadna nie przychodziła mu na myśl. Przede wszystkim potrafił robić wszystko to, co ludzie nazywają "działalnością nieproduktywną: umiał gwizdać bardzo głośno, mając dwa palce w ustach, umiał stać na rękach, umiał stroić straszliwe miny, umiał jeździć na rowerze, nie trzymając kierownicy, umiał rozmaite sztuczki z korkami i monetami. Umiał... jednym słowem umiał mnóstwo rzeczy, o których rodzice nie mieli najmniejszego pojęcia. I nigdy nie będą mieli.
Udał się do swego pokoju i wziął książkę pod tytułem Czarownica w szafie, którą podarowała mu ciocia Laura na urodziny. Książka miała straszyć, ale była tylko zabawna.
"Czarownica! - pomyślał Tomasz. " Była potrzebna czarownica. Wyszłaby teraz z szafy, w czarnym kapeluszu, o paznokciach długich na dwadzieścia centymetrów, złym uśmiechu. Spojrzeliby sobie w oczy. "Słyszałam wezwanie twego magicznego fluidu" - powiedziałaby czarownica. "Wiem, kim jesteś w rzeczywistości: jesteś królem burz. Choć twoja moc jeszcze się nie objawiła, rozkazuj, a ja ciebie usłucham."
Tomasz uśmiechnąłby się, przychylając do prośby.
"Chcę, by mamusia i tatuś zostali ukarani, gdyż nigdy nie mają dla mnie czasu!" - rozkazałby.
"Niech się tak stanie, mój panie".
Czarownica wypowiedziałaby tajemnicze słowa, wykonałaby dziwne znaki przed zniknięciem w gmatwaninie tańczących świateł, kruków o czarnych skrzydłach i szyderczych pająków. Starał się odrzucić widok wyimaginowanych szyderczych pająków, gdyż się ich bał... W tym momencie mama zawołała go na kolację.
W czasie kolacji wszystko przebiegało normalnie. Niestety.
"Mamusiu, obejrzymy razem TV?".
"Nie mam czasu. Muszę zmyć po kolacji, a potem prasować" - odpowiedziała matka.
"Tatusiu, zagramy w bitwę morską?".
"Nie mam czasu. Muszę przed pójściem spać naprawić kran w łazience" - powiedział tatuś.
Tomasz spojrzał na pierogi, które miał na talerzu i zaczął przedrzeźniać: "Nie mam czasu, nie mam czasu... Jeśli tak dalej pójdzie, doprowadzicie się do ciężkiej choroby. Gdyby była tu czarownica.... Abrakadabra!".
Nagle dało się słyszeć "psss!", takie, jak w momencie przedziurawienia balonu: tatuś zaczął maleć w mgnieniu oka i stał się zupełnie maleńki. Przypominał liliputa. Jego ubranie nie zmniejszyło się razem z nim i dlatego sweter, i spodnie wydawały się należeć do olbrzyma.
"Na miłość Boska, Jerzy" - zakrzyknęła mama. "Co się stało?".
"Wydaję się nieco dziwny...".
"Zmniejszyłeś się o połowę! Zawołajmy lekarza!".
Już miała podnieść słuchawkę, gdy usłyszała "psss" i zmniejszyła się również o połowę. Teraz "topiła" się w sukni, która opadała ze wszystkich stron.
Tomasz śmiał się. "Teraz mam naprawdę tatuśka i mamuśkę". Był od nich większy.
"Ale jak to możliwe?" -powiedzieli razem mamusia i tatuś.
"Jak jutro pójdę do biura?" - martwił się tatuś.
"Mogę ci pożyczyć moje rzeczy" - zaproponował Tomasz. Potem ciągnął dalej: "Mówiłem wam, że ciągle pracując, rozchorujecie się".
"Nie mów głupstw" - powiedział tatuś. "Spójrz, teraz naprawię kran i nic się nie stanie...". Wziął młotek i klucz, wszedł na krzesło, gdyż nie mógł inaczej dostać się do kranu i gdy tylko go dotknął: "psss!", zmniejszył się jeszcze bardziej.
"O, my biedni" - zawołała matka. Oboje byli naprawdę przerażeni.
"Nie bój się, kochana. Znajdziemy jakieś rozwiązanie. Tomaszu, połóż się spać!".
Tomasz zastanawiał się, czy musi posłuchać tatusia, który sięgał mu kolan, ale jednak tak zrobił, gdyż zaczynał być zaniepokojony.
"To wasza wina!" - burczał, wchodząc pod kołdrę. "Ciągle tylko twierdzicie: nie mam czasu, nie mam czasu...".
Na nocnym stoliku miał jeszcze książkę o czarownicy w szafie. Wziął ją do ręki. Czarownica z okładki mrugnęła do niego.
"Ty coś o tym wiesz?" - spytał Tomasz zdziwiony, gdyż nie odczuwał strachu.
"Być może" - zaśmiała się czarownica.
"A więc błagam cię, pozwól mi wydostać się z tego pasztetu" - powiedział Tomasz, który zaczął już wyobrażać sobie ciemną przyszłość sieroty, sprzedanego jako niewolnik właścicielowi kopalni w puszczy nad Amazonką.
"Mhm..." - zawołała czarownica na okładce książki. "Jedyną drogą wyjścia będzie kupno trochę czasu dla twych rodziców!"
"Ale gdzie kupuje się czas?"
"Tego nie wiem. Zapytaj o to czarodzieja wahadłowego zegara".
Tomasz wstał. Wziął małą plastykową skarbonkę ze swymi oszczędnościami i pobiegł do salonu, gdzie stał stary wahadłowy zegar dziadka. Delikatnie zapukał.
"Czego chcesz" -zapytał głęboki głos, wychodzący z tarczy zegara. Tomasz wytłumaczył czarodziejowi, co się wydarzyło i otworzył małą skarbonkę, by pokazać, że miał zamiar kupić czas.
Zegar słuchał, nie przestając tykać. Gdy Tomasz skończył mówić, zapanowała cisza. Potem głos zegara powiedział:
"Zachowaj swoje pieniążki. Czasu się nie kupuje. Czas się darowuje".
A ponieważ Tomaszowi wydawało się, że nie zrozumiał, głos dodał: "Od jutra rana pomagaj twoim rodzicom, rób wszystko, co chłopiec w twoim wieku może robić. Utrzymuj porządek w twoim pokoju i w zabawkach, zamiast wszędzie je rozrzucać, nakryj do stołu, uporządkuj ogródek, wynieś śmieci. Wówczas zobaczysz, że twoi rodzice będą mieli więcej czasu dla ciebie i dla siebie (co nigdy nie szkodzi). Czas, który im podarujesz, pomagając im, oddadzą ci, nie wyniszczając siebie...".
Zegar umilkł. Tomasz zaczekał jeszcze chwilę, potem powoli wrócił do łóżka.
Przed zaśnięciem nastawił sobie budzik na godzinę szóstą.
Następnego ranka mamusia i tatuś znaleźli przygotowany stół do śniadania, meble odkurzone, butelkę mleka na stole, gazetę na miejscu tatusia. I naturalnie Tomasz był ubrany do wyjścia do szkoły, z uporządkowanym plecakiem.
W tym momencie...???
Mamusia i tatuś odzyskali normalne wymiary. Wszyscy troje uściskali się. Dziwna awantura szybko poszła w zapomnienie. Ale dla pewności mamusia i tatuś, od tego wieczoru, unikali mówienia: "nie mam czasu!", a Tomasz zaczął często pomagać rodzicom.
- Co chciał otrzymać Tomasz od rodziców?
- Dlaczego chciał, aby rodzice z nim przebywali?
- Czy wy też chcecie, aby rodzice z wami przebywali i poświęcali wam swój czas? Dlaczego?
Do następnych pytań dzieci wykonają rysunki (każdy do innego):
- Co powinni robić wspólnie rodzice i dzieci? Czy tylko bawić się?
- Czy rodzice potrzebują czasu dla siebie? Co robią rodzice z tym czasem?
- Jak możecie ofiarować czas swoim rodzicom?
Kolejną pracą dzieci (wspólną) będzie sporządzenie tabelki zawierającej czynności możliwe do wykonania w ciągu dnia. Ma to być przykład zaplanowania dnia, z którego zarówno dzieci jak i rodzice mogliby być zadowoleni.
Najciekawsze rysunki jak i tabelę należy umieścić na tablicy.
Godziny dnia |
Czynności do wykonania |
Ciekawym elementem może być odegranie jakiegoś fragmentu opowiadania o Tomaszu i jego rodzicach, ... .
14. Różaniec - spotkaniem z Jezusem i Maryją
- Zaczął się miesiąc październik. Co jest z nim szczególnie związanego?
Jest to czas szczególnej modlitwy różańcowej i pamięci o Maryi.
- Czy są jakieś miejsca szczególnie związane z Matką Bożą i z różańcem?
Liczne sanktuaria, a zwłaszcza miejsca objawień Maryjnych gdzie Maryja przychodziła do ludzi. - Jakie znacie miejsca objawień Maryjnych?
Fatima, Gietrzwałd - tymi miejscami dziś się zajmiemy.
- Komu objawiła się Maryja w Fatimie?
- A czy ktoś słyszał o Gietrzwałdzie? Kto się tam objawił?
Następnie czytamy historię objawień w Gietrzwałdzie.
Działo się to 27 czerwca 1877 roku. Było to wieczorem o godzinie dziewiątej. Justyna Szafryńska wracała z matką z Gietrzwałdu do swojej wioski. Justyna był wesoła bo zdała właśnie u ks. proboszcza ostatni egzamin z katechizmu i miała przystąpić do I Komunii św. Matka pomodliła się chwilę pod Kościołem i ruszyła w kierunku wsi. Spojrzała na dziecko i ponagliła je, bo było już późno a droga do wsi zajmowała godzinę marszu. Justynka powiedziała:
- Czekajcie no Matulu, aż zobaczę co takiego białego jest na drzewie.
Matka nie była zadowolona z tej zwłoki, ale dziecko uparcie nie ruszało się z miejsca. W trakcie rozmowy matki z córką, która mówiła, że widzi wielką jasność na drzewie, nadszedł ksiądz proboszcz. Matka poskarżyła się proboszczowi, że córka nie chce wracać do domu, tylko ciągle wpatruje się w klon, twierdząc, że widzi na nim jasną postać. Drzewo rosło około stu metrów od rozmówców.
Ksiądz proboszcz kazał podejść dziewczynce bliżej do drzewa. Justynka stojąc prawie pięć metrów od klonu powiedziała, że widzi siedzącą na żółtym krześle jakąś piękną panią z długimi, spadającymi włosami. Ks. proboszcz nakazał odmówić dziecku Zdrowaś Maryjo i pójść do domu. Dziecko jednak nadal stało i opowiadało co widzi. Dostrzegło Dzieciątko zstępujące z nieba w białej, błyszczącej złotej sukience, ze złotymi skrzydełkami i wiankiem na głowie. Aniołek ukłonił się przed Panią, która wstała i uniosła się do nieba. Na pożegnanie proboszcz powiedział do Justyny: Nie bój się, przyjdź jutro o tym czasie i odmawiaj różaniec.
Następny dzień był wigilią uroczystości świętych Piotra i Pawła, patronów parafii. Justynka przyszła do Gietrzwałdu z kilkoma koleżankami. Dzieci uklękły i zaczęły odmawiać różaniec. Kiedy dzwon wyznaczył czas na odmówienie modlitwy Anioł Pański, drzewo zajaśniało. W miejscu ukazania się Pani Justyna widziała jaśniejącą obręcz. Podczas odmawiania różańca pojawiło się znane już krzesło, na którym usiadła zstępująca z nieba widziana poprzednio Pani, w towarzystwie dwóch aniołów. Szatę miała białą, spiętą przepaską. Nieco później aniołowie znieśli z nieba promieniujące dziecko, ubrane w białą, złotem wyszywaną szatę. W lewej ręce trzymało złotą kulę z krzyżem.
Wśród modlących się dzieci była również Barbara Samulowska, 12-letnia dziewczynka, o rok młodsza od Justyny. I ona doznała łaski widzenia całego zjawiska, o czym powiedziała proboszczowi. Ksiądz nie od razu uwierzył, sądząc, że dziewczynka powtarza to, co powiedziała jej koleżanka.
30 czerwca, dzień przed przyjęciem I Komunii św. przez Justynę, proboszcz nakazał zapytać Panią, jeśli się znów ukaże, czego od nich żąda. Do tej pory oprócz widzenia, dzieci nie słyszały żadnego słowa. Justynka w tym dniu, gdy ukazała się Pani, ale już bez aniołów i Dzieciątka, powtórzyła pytanie proboszcza. Usłyszała odpowiedź:
- Chcę, abyście codziennie odmawiały różaniec.
Pani odpowiedziała po polsku, obie dziewczynki słyszały tę odpowiedź i sądziły, że wszyscy zgromadzeni także ją słyszą. Dopiero potem dowiedziały się, ze tylko one miały łaskę widzenia i słyszenia Maryi.
W niedzielę 1 lipca 1877 roku w Gietrzwałdzie były tłumy. Był to dzień I Komunii św., do której także przystąpiła Justynka. Wieczorem pod klonem zebrały się tłumy wiernych. Tym razem ks. Proboszcz kazał zapytać dziewczynce, kim jest objawiająca się Pani. Justyna usłyszała odpowiedź:
- Jam jest Najświętsza Maryja Panna, Niepokalanie Poczęta.
W tym dniu Barbara Samulowska spóźniła się na wspólną modlitwę pod klonem. Gdy przybyła, widziała tylko jasność, lecz Matki Boskiej nie dostrzegła. Była tym faktem bardzo zmartwiona. W nocy jednak objawiła się jej i na pytanie, kim jest, usłyszała odpowiedź:
- Jam jest Niepokalane Poczęcie.
Dziewczynka opowiedziała proboszczowi o nocnym widzeniu, który przyjął to z powątpiewaniem. Zaczął mieć obawy, czy ten fakt nie potwierdza tylko że cała ta sprawa to wytwór wyobraźni dziewczynek. Postanowił przeprowadzić drobny eksperyment. Nakazał dziewczynkom podczas modlitwy różańcowej tak się umiejscowić, aby wzajemnie się nie widziały i nie mogły ze sobą rozmawiać. Następnie przy świadkach, indywidualnie wypytywał dziewczynki o przebieg widzenia. Wypowiedzi ich jednak ściśle się ze sobą pokrywały.
Na powtarzane pytania, czy chorzy będą doznawać w Gietrzwałdzie uzdrowień, Matka Boża odpowiedziała: Później. Przy kolejny objawieniu Matka Boża obiecała też uzdrowienie chorym, którym nakazała:
- Życzę sobie, aby odmawiali różaniec.
Wieść o objawieniach Matki Bożej rozszerzała się szybko. Zaczęli przybywać pielgrzymi, którzy i tak nawiedzali wcześniej to miejsce, gdyż czczono tu Matkę Bożą od wieków. 22 lipca Matka Boża się poskarżyła: Nie ma żadnego poszanowania dla Mnie, ludzie nawet nie klękają a jeśli nie nastąpi poprawa, więcej nie przyjdę.
Polecenie systematycznej modlitwy było głównym przesłaniem objawiającej się Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Od tego jak mocna jest modlitwa zależy co się wydarzy na świecie, a także w życiu poszczególnych ludzi. Na pytanie dzieci, czy parafie otrzymają kapłanów, Matka Boża odpowiedziała: "Jeśli ludzie gorliwie będą się modlić, wówczas Kościół nie będzie prześladowany, a osierocone parafie otrzymają kapłanów." Podobnie stanie się z zamkniętym klasztorem w Łąkach w okolicach Gietrzwałdu: "Jeśli gorliwie będziecie się modlić, będzie znowu otwarty" - poradziła Niepokalana.
W dniu poświęcenia figury Matki Bożej, czyli 16 września, do Gietrzwałdu przybyło około 15 tysięcy wiernych. Figurę w procesji niosło czterech kapłanów, w tym ks. Proboszcz i ks. Hermann, późniejszy biskup. Po nabożeństwie odmówiono różaniec, w trakcie którego po raz ostatni dziewczynki miały objawienie. Ostatnimi słowami Maryi przekazanymi dziewczynkom było polecenie: Odmawiajcie gorliwie różaniec.
- Kto przyszedł do Justyny i Basi?
- Ile miały one wtedy lat?
Justyna 13, Basia 12.
- O co prosiła Maryja dziewczynki?
O odmawianie różańca.
- Jak odpowiadała Maryja na ich pytania?
Jeśli będą się gorliwie modlić, to sprawy o które proszą, będą mogły być rozwiązane.
- Na co uskarżała się Maryja?
Że ludzie nie mają poszanowania dla Niej i Jezusa i często nawet nie klękają. (Od razu można przypomnieć treść poprzedniego spotkania.)
- Gdzie jeszcze objawiła się Maryja?
W Fatimie, gdzie prośbę tą przekazała Łucji, Hiacyncie i Franciszkowi. W czasie jednego z objawień powiedziała: "Przyszłam ratować ludzkość, którą to Pan Bóg musi ukarać za straszne grzechy. Jeżeli ludzie przestaną grzeszyć, będą gorliwie odmawiać Różaniec, pokutować i składać ofiary za biednych grzeszników jako wynagrodzenie za grzechy, wtedy zatryumfuje Moje Niepokalane Serce, wtedy okaże się nad światem miłosierdzie Boże".
Dzieci przekazały orędzie Matki Bożej całemu światu, a same gorliwie odmawiały Różaniec i składały ofiary za grzeszników. Matka Boża powiedziała, że miłe Jej są ich dziecinne Różańce i ofiary.
- O co prosiła tutaj dzieci?
- Co im obiecała?
Że jeśli będą gorliwie odmawiać różaniec i składać Bogu ofiary, to zatryumfuje nad światem Jej Niepokalane Serce, co oznacza, że zwycięży dobro!
- Co powiedziała Maryja dzieciom o ich modlitwach i ofiarach?
Że są Jej miłe, czyli mają duże znaczenie u Boga!
- W jakim miesiącu szczególnie pamiętamy o różańcu?
- Kiedy jeszcze można modlić się różańcem?
W sposób szczególny, wszyscy razem spotykamy się w kościele na modlitwie różańcowej w październiku - miesiącu poświęconym Maryi, ale każdy z nas powinien pamiętać o tej modlitwie przez cały rok - tak sobie życzy Matka Boża!
-> JAK WYGLĄDA MODLITWA RÓŻAŃCOWA?
- Czy wystarczy w różańcu samo mechaniczne powtarzanie "zdrowasiek"?
Nie, mamy jeszcze myśleć o rozważanych tajemnicach.
- Jakie są części różańca?
- Co w poszczególnych częściach rozważamy?
W radosnej, wydarzenia związane z narodzeniem Pana Jezusa i Jego przyjściem na świat; w tajemnicach światła - życie publiczne Jezusa, od chrztu w Jordanie aż po Ostatnią Wieczerzę, w bolesnej - tajemnice męki i śmierci Jezusa za nasze grzechy; w chwalebnej - zwycięstwo Jezusa nad śmiercią i jego owoce.
- Jak się nazywają poszczególne tajemnice?
- Co, w takim razie, rozważamy w różańcu?
Wraz z Maryją rozważamy życie Jezusa.
- Czy Maryja też rozważała życie Jezusa?
Łk 2,19. 51
Maryja zachowywała w swoim sercu i rozważała wszystkie sprawy dotyczące Jezusa. Robiła to samo, co my mamy robić gdy odmawiamy różaniec. Nie wystarczy bezmyślnie odklepać, trzeba jeszcze myśleć o tym, co się działo z Jezusem i Maryją.
-> Co, w takim razie, powinno stać się naszym dzisiejszym postanowieniem?
W październiku być codziennie na różańcu, a jak się nie uda, to odmówić go samemu. Robimy to uważnie i ze skupieniem uwagi na odmawianej tajemnicy.
POSTANOWIENIE: BĘDĘ ZE SKUPIENIEM I UWAGĄ ODMAWIAŁ RÓŻANIEC.
15. Różaniec uczy mnie dobrego życia
- Jaki był temat ostatniego spotkania?
- Kto i kiedy prosił o odmawianie różańca?
- Jak powinno się odmawiać różaniec?
Ze skupieniem, rozważając tajemnice życia Jezusa i Maryi.
- Kogo naśladujemy kiedy odmawiamy różaniec?
Maryję, bo jak Ona, rozważamy tajemnice z życia Jezusa.
- Jak udaje nam się spełnić postanowienie?
Dziś chcemy się nauczyć jeszcze jednej prawdy o różańcu. Posłuchajcie historii pewnej dziewczynki, która przez długi czas nie potrafiła zrozumieć różańca:
Julcia, nawet gdy była maleńka, bardzo lubiła chodzić na różańcowe nabożeństwa październikowe. Ciągnęła zawsze mamusię za rękę bliżej ołtarza, gdzie stały dziewczynki w bieli i przypatrywała im się uważnie. Jedna z nich trzymała na wyciągniętych rękach piękną, aksamitną poduszkę, a na niej spoczywał duży, bardzo duży różaniec ułożony w kształcie serca i ozdobiony małymi, pąsowymi różyczkami z papieru, które wyglądały jak żywe. Cztery inne dziewczynki trzymały końce długich wstęg, umocowanych na rogach poduszki,
- Ach! znaleźć się wśród nich, w białej sukience i w wianuszku zielonym na głowie - to było marzenie Julii.
Przez kościół płynął i płynął bezustannie monotonny pogłos odmawianych "zdrowasiek" i zdarzyło się, że oczy Julci zaczynały się kleić sennie...
- Chciałabym mamusiu tak stać z tymi dziewczynkami i trzymać tę śliczną poduszkę, ale po co tyle razy to "Zdrowaś Maryja" się odmawia? Bardzo to nudne i Matka Boska chyba też się nudzi słuchając?
- Nie Julciu - to nie jest nudne. Poczekaj jeszcze trochę, sama się przekonasz. Istotnie przyszedł czas, że Julcia przystąpiła do pierwszej Komunii Świętej; dostała też wtedy od mamy swój pierwszy różaniec. Śliczny i bialutki. Ksiądz dzieciom wytłumaczył i nauczył, że różaniec jest najpiękniejszą modlitwą, tylko nie wolno go odmawiać bezmyślnie, prędko, byle wyklepać. Trzeba dobrze znać tajemnice różańca: radosne, bolesne i chwalebne, a powtarzając nasze piękne modlitwy: Wierzę w Boga, Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo - trzeba myślą i sercem, tak, jak kto potrafi, głęboko przeżywać straszne boleści Pana Jezusa, potem cieszyć się radosnymi zdarzeniami z Jego i Maryi życia, potem wielbić i podziwiać chwile Ich największej chwały. A ponieważ wszystko to Maryja przeżywała całym sercem, więc my w tej modlitwie różańcowej całkowicie się z Nią i z Jej Synem łączymy. Dlatego to taki ważny jest różaniec i dlatego Matka Boża powiedziała w Fatimie: "Jestem Królową Różańca Świętego" i napominając ludzi, by się poprawili czym prędzej, jako środek ratunku podała im odmawianie różańca. Pięknie to wszystko ksiądz dzieciom opowiedział i Julcia bardzo się tym przejęła. W następnym październiku nie nudziła się już na nabożeństwach różańcowych, nawet przestała zazdrościć dziewczynkom w bieli.
- Gdybym musiała, mamusiu, trzymać tę poduszkę, to miałabym ręce zajęte i jakże bym przesuwała paciorki?
Nie dawały jej tylko spokoju te kwiatki różyczek do różańca na poduszce przypięte.
Co to znaczy? - pytała matkę.
To ma nam przypominać, córeczko, że te nasze "Zdrowaśki" mają być jakby żywymi różami, z których uplata się dla Maryi wieniec różany - różaniec. Bo modlitwa różańcowa musi być nie tylko odmówiona i przemyślana oraz odczuta sercem, ale ma być też żywa, musimy nią żyć.
Jak to .... żyć?
Musimy pod jej wpływem stawać się lepsi i składać Jezusowi i Maryi w ofierze nie tylko słowa i myśli, ale nasze uczynki jako żywe róże tak, by nie dodawać doń smutku ale sprawiać radość. Na każdym kroku masz okazję: w domu, w szkole, na ulicy, w kościele, Kiedy spełniasz swój obowiązek, gdy pomagasz bliźniemu. A wieczorem sobie zawsze policz, ile różyczek żywych przyniosłam dziś Matce Bożej?
Rzeczywiście, Julcia przekonała się, że okazje miała na każdym kroku. Mamusi trzeba było tak dużo pomóc w domu i przy młodszych dzieciach, przyjaciółce Hani musiała nieraz wytłumaczyć matematykę, bo jakoś jej szło bardzo opornie, a poza tym jedno strapienie miała Julcia ze sobą samą - często długo oglądała telewizję i nieraz nieodrobione lekcje długo musiały czekać, nim telewizor został wyłączony. Jednak Julcia zawzięła się, że sobie i z tym poradzi!
O, jak się teraz zaczęły tłoczyć do rąk dziewczynki, różyczki dla Bożej Matki! Pomagała w szkole w urządzaniu przedstawienia. Zaczęła co dzień odwiedzać starszą sąsiadkę, która mieszkała samotnie w jej klatce. Wyręczała ją w różnych pracach domowych i załatwiała jej sprawunki. Wieczorem czasami wesoło kłóciła się z koleżanką Hanią i jej braciszkiem Jurkiem, które z nich nazbierało dziś więcej róż dla Matki Bożej. Ale najbardziej lubiła Julcia gromadzić swoje różyczki w tajemnicy i tylko wieczorem w kościele lub w domu, tuż przed spaniem, cichym szeptem powierzać je Maryi.
Piękny, ciepły i słoneczny był tegoroczny październik, piękne i słoneczne było też serduszko Julci. Zdawało się jej czasem, że przeżywa teraz jakieś nieustanne święto.
- Mamusiu! zwierzyła się kiedyś matce, myślę, że bardzo biedni są ci ludzie, którzy nie rozumieją różańca.
- Co najbardziej podobało się Julci w czasie nabożeństwa różańcowego, gdy była jeszcze bardzo mała?
- Czego nie potrafiła Julcia zrozumieć?
Dlaczego tyle razy powtarza się "Zdrowaś Maryjo".
- Co oznaczają róże przypięte na poduszce?
- Co to znaczy, że modlitwa różańcowa musi być "żywa"?
"Musimy pod jej wpływem stawać się lepsi i składać Jezusowi i Maryi w ofierze nie tylko słowa i myśli, ale także nasze uczynki jako żywe róże...".
- Jakie róże składała Julcia w ofierze Jezusowi i Maryi?
- Kto nam pokazuje, że z modlitwy powinno płynąć dobre życie?
Łk 1,39-45
- Do kogo poszła Maryja?
- W jakim celu poszła Maryja do Elżbiety?
Aby jej pomóc.
- Dlaczego Elżbieta potrzebowała pomocy?
Była starsza wiekiem, a spodziewała się dziecka.
Maryja dowiedziała się od Anioła Gabriela, że jej krewna Elżbieta jest w 6 miesiącu ciąży i niedługo urodzi dziecko - Jana Chrzciciela. Maryja od razu, "z pośpiechem" udaje się do niej, by pomagać jej w codziennych, trudnych obowiązkach domowych. Nie wywyższa się z tego powodu, jaka to Ona jest ważna, bo będzie Matką Jezusa, nie mówi, że nie może jej pomóc, bo musi t e r a z rozważać Boże sprawy, ale pokazuje nam, że ten, kto się dobrze modli i jest blisko Boga dostrzega także drugiego człowieka. Nie jest Jej obojętna wiadomość o kimś, kto potrzebuje pomocy.
- Co my mamy robić, by lepiej odmawiać różaniec?
Upleść różaniec z "żywych róż" - naszych dobrych czynów i rozważając, wraz z Maryją, tajemnice z życia Jezusa, uczyć się od Niej jak pomagać innym ludziom.
POSTANOWIENIE: BĘDĘ PRZYNOSIŁ MARYI NA RÓŻANIEC ŻYWE RÓŻE - OFIARY I DOBRE UCZYNKI.
16. Adwent czasem nawrócenia.
W jednej ze znajomych rodzin ojciec stał się alkoholikiem. Był przedtem człowiekiem wierzącym, dobrym mężem. Teraz zaczęło się piekło i rozkład rodziny. Wracał nocą pijany. Przestał chodzić do kościoła. Żona z dziećmi modliła się stale o jego nawrócenie, jednak bezskutecznie. W końcu powiedziała do Matki Bożej: "Co wieczór, gdy męża nie będzie w domu, a dzieci pójdą już spać, będę leżała krzyżem na podłodze do chwili jego powrotu i modliła się o nawrócenie, aż do skutku". Trwało to długo, cały rok. Mąż o niczym nie wiedział, bo gdy słyszała, że wraca pijany, cicho kładła się spać. Była tym bardzo wymęczona. Po roku powiedziała mężowi wobec dzieci: "Pójdziemy na Jasną Górę prosić o nawrócenie dla tatusia". On niespodziewanie powiedział: "Pójdę z wami". Na miejscu, w Częstochowie, matka mówi do dzieci: "Idziemy do spowiedzi". On po chwili: "Ja też". Od tej chwili przestał pić i stał się przykładnym mężem i ojcem. Żona w czasie próby stanęła obok niego jako prawdziwa pomoc. Modlitwą i cierpieniem uzyskała wielką łaskę.
- Jakim człowiekiem był ojciec opisanej rodziny?
- O co modliła się żona z dziećmi?
- Co zaproponowała matka dzieciom?
- Jak zareagował ojciec?
- Co zmieniło się w życiu ich wszystkich, w domu?
- Jak nazywamy zmianę, która dokonała się w życiu ojca?
Nawrócenie.
-Kto powinien się nawracać?
Każdy jest grzesznikiem. Nawracać się musi także człowiek, który ma tylko grzechy lekkie.
- Kiedy przeżywamy szczególny czas nawrócenia? - Jaki czas niedługo zacznie się (właśnie się zaczął) w Kościele?
Adwent
- Co to jest adwent?
Czas oczekiwania na przyjście Jezusa.
- Co robimy, gdy na kogoś czekamy?
Każdy się przygotowuje. Gdy czekamy na gości w domu, to robi się porządki, sprząta pokój itd.
Przeczytamy dziś fragment Ewangelii mówiący o człowieku, który przygotowywał ludzi na przyjście Jezusa:
Mt 3,1-12
- Co to za człowiek?
- Jaki był jego wygląd i zachowanie?
- Do czego wzywał Jan Chrzciciel?
- Co ma się stać z tymi, którzy się nie nawrócą?
Będą jak wycięte drzewa, wrzucone w ogień; będą jak płonące w ogniu nieugaszonym nieużyteczne resztki zboża (plewy).
- Jaki jest cel nawrócenia?
Być przygotowanym na przyjście Jezusa, aby zacząć życie z Bogiem.
Jan Chrzciciel nauczał ludzi przed przyjściem Jezusa. Można powiedzieć, że czas jego nauczania to taki adwent przed wystąpieniem Jezusa. W dzisiejszych czasach, gdy co roku przeżywamy adwent przed Bożym Narodzeniem, przed świętami przyjścia Jezusa, mamy czynić dokładnie to samo, co robili słuchacze Jana Chrzciciela - nawrócić się.
- Czym jest nawrócenie?
Zmianą swojego życia: zamiast grzeszyć, mamy dobrze czynić. Ktoś, kto kłamie, ma uczyć się mówić prawdę; ktoś, kto bije się z rodzeństwem, ma uczyć się im pomagać; ktoś, kto nie słucha rodziców, ma zacząć ich słuchać itd.
- Kto nam pomaga się nawrócić?
Jezus!
-Co może pomóc nam w adwentowym nawróceniu?
Codzienne roraty
rekolekcje adwentowe
świąteczna spowiedź
nasze dobre postanowienia na adwent Po kolei je omawiamy!
POSTANOWIENIE: CODZIENNE ZAANGAŻOWANIE SIĘ W ADWENTOWE POSTANOWIENIA.
Do zapisania: W adwencie Jan Chrzciciel wzywa mnie do nawrócenia. Mam podjąć szczególną pracę nad sobą, by w miejsce grzechów powstały dobre czyny.
17. Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny
Animator nawiązując do poprzedniego spotkania oraz znanych (chyba?) dzieciom prawd katechizmowych stawia pytania wprowadzające w nowe spotkanie.
- Do czego wzywał Jan Chrzciciel?
- Kto ma się nawracać?
- Kto jest grzesznikiem?
- Jak nazywamy pierwszy grzech ludzi?
- Kto go popełnił?
- Czy był ktoś z ludzi wolny od tego grzechu?
Maryja. Posłuchamy teraz historii wydarzeń, w czasie których Maryja sama powiedziała o sobie, że jest wolna od grzechu pierworodnego.
W roku 1844 państwo Suobirous (czyt: Subiru) urodziła się córka. Sytuacja materialna rodziny zamieszkującej Lourdes, małą wioskę w górach - francuskich Pirenejach, nie była najlepsza. Ojciec - Franciszek - dzierżawił stary młyn. Marne zbiory, brak pracy, narastające długi prowadziły do ruiny. Zmieniali mieszkania na coraz skromniejsze. W końcu znaleźli się w budynku po starym, nieczynnym więzieniu, ponurym i wilgotnym. W wieku dwunastu lat Bernadetta musiała iść na służbę. Nie było mowy o nauce. Mimo że mieszkała na terenie Francji, nie umiała nawet posługiwać się językiem francuskim. W tej okolicy używano jedynie własnej, lokalnej gwary.
Było to 11 lutego 1858 roku. Czternastoletnia Bernadetta wybrała się z siostrą i jej przyjaciółką, by zbierać drewno za rzeką. Niedawno przebyła ciężką chorobę. Bała się przechodzić przez wodę, więc dziewczynki znacznie ją wyprzedziły. Gdy sznurowata buty, w pobliskiej skale, przy krzaku dzikiej róży spostrzegła niezwykłe zjawisko. W kamiennym zagłębieniu pojawiło się nieznane światło, pośród którego przebijała postać ubranej na biało dziewczyny czy też kobiety. Przestraszona Bernadetta nie wymówiła ani słowa. Wyciągnęła swój skromny różaniec i zaczęta go odmawiać. Pani w tym samym czasie odmawiała swój.
W ciągu pięciu miesięcy Piękna Pani ukazała się dziewczynce osiemnaście razy. Podczas większości spotkań niewiele mówiła, uśmiechała się tylko. Przy szesnastym spotkaniu zdradziła swoje imię: "Ja jestem Niepokalane Poczęcie". Oczywiście małej dziewczynce nic to nie mówiło, nawet nie wiedziała, że cztery lata wcześniej papież uroczyście ogłosił, iż Maryja nie ma grzechu pierworodnego czyli jest niepokalanie poczęta. Matka Boża rozmawiała z dziewczynką w lokalnym dialekcie. Prosiła, aby ludzie czynili pokutę i odwrócili się od swoich grzechów. Prosiła również o wybudowanie na miejscu objawień przynajmniej niewielkiej kapliczki.
Jeszcze w lutym, podczas jednego z pierwszych objawień, Najświętsza Panna wskazała u stóp groty miejsce, w którym Bernadetta wykopała źródełko. Dziewczynka umyła sobie w nim twarz i od razu poczuta się lepiej. Powiedziała to ludziom. Nie wszyscy chcieli jej wierzyć, ale kilka osób po wypiciu wody odzyskało zdrowie. Później wielokrotnie badano jej skład chemiczny, ale woda niczym nie różniła się od innej w tej okolicy.
Sława cudownego źródełka rozniosła się po całym świecie. Teraz przyjeżdżają tu miliony ludzi. Wielu odzyskuje zdrowie. Istnieją specjalne księgi, w których najwybitniejsi lekarze świadczą własnoręcznymi podpisami, że z medycznego punktu widzenia nie potrafią wyjaśnić tak licznych i niezwykłych uzdrowień.
Nie starczy tu miejsca, aby opisać wszystkie przykrości, jakie spotkały dziewczynkę w następnych latach. Przesłuchiwały ją różnego rodzaju władze, policja, lekarze i naukowcy. Szukano sposobu, aby udowodnić jej urojenia, chorobę, a nawet i oszustwo. Największym niedowiarkom tłumaczyła: "Mam obowiązek wam to opowiadać, ale nikogo nie mogę zmusić do uwierzenia".
W wieku dwudziestu dwóch lat Bernadetta wstąpiła do klasztoru. Zmarła w roku 1879. Jej ciało pochowano w zapieczętowanej trumnie. Trzydzieści lat później, podczas procesu beatyfikacyjnego, trumnę otworzono w obecności świadków. Zdumieni ludzie ujrzeli cud. Pomarszczył się habit, ząb czasu i wilgoci naruszył różaniec i krzyż, ale sama Bernadetta pozostała nietknięta, jakby spała. Dziś można oglądać jej ciało w szklanym sarkofagu w klasztorze w Nevers.
Jeszcze przed śmiercią Bernadetta doczekała się uroczystej konsekracji wielkiej bazyliki w Lourdes, w pobliżu miejsca objawień. Dziś jest to najczęściej odwiedzane sanktuarium maryjne Europy. Przyjeżdżają tu przede wszystkim ludzie chorzy, którzy proszą o łaskę odzyskania zdrowia. Mówiąc o sobie: "Ja jestem Niepokalane Poczęcie", Matka Boża chciała przypomnieć ludziom, że w Bogu jest prawdziwe życie - bez grzechu, a kiedyś w niebie - również bez chorób i śmierci.
- Co wiemy o Bernadetcie?
- Kto się jej objawił?
- Jak nazwała siebie Maryja?
Ja jestem Niepokalane Poczęcie.
- Co oznacza ta nazwa?
Że Maryja jest poczęta w sposób nieskalany grzechem - bez grzechu pierworodnego.
- O co prosiła Maryja ludzi?
Prosiła, aby ludzie czynili pokutę i odwrócili się od swoich grzechów - by byli do Niej bardziej podobni.
- Jakie znaki, potwierdzają to, że Maryja objawiła się naprawdę?
Liczne cudowne uzdrowienia.
- Co chciała przypomnieć Maryja ludziom?
Matka Boża chciała przypomnieć ludziom, że w Bogu jest prawdziwe życie - bez grzechu, a kiedyś w niebie - również bez chorób i śmierci.
-> Zobaczymy teraz co mówi nam o Maryi Ewangelia.
Łk 1,26-38
- Jakie wydarzenie jest tu opisane?
- Jaką nowinę przynosi Anioł Maryi?
- Jakimi słowami pozdrowił anioł Maryję?
"Pełna łaski"
- Co oznacza to określenie?
Że Maryja dostała od Boga wszystkie łaski, że została przez Niego "ułaskawiona", przemieniona przez łaskę i w ten sposób mogła żyć bez grzechu pierworodnego, aby potem też nie popełnić w całym życiu żadnego (!) grzechu.
- Jakimi słowami Maryja wyraziła zgodę na to, że zostanie Matką Zbawiciela?
Prawda o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny zachęca wszystkich do naśladowania Maryi, przede wszystkim przez unikanie zła i chętne spełnianie dobra. Szczególną cześć oddajemy Maryi Niepokalanie Poczętej w Jej uroczystość obchodzoną 8 grudnia. W tym dniu podczas Eucharystii modlimy się o łaski potrzebne do walki z grzechem, a także dziękujemy Bogu Ojcu za Matkę Jego Syna i naszą Matkę obdarzoną tak wyjątkowym darem: wolnością od grzechu.
- W jaki sposób możemy czcić Maryję, okazywać Jej naszą miłość?
Naśladować Ją przez unikanie grzechu, odmawiać różaniec, uczestniczyć w roratach, przychodzić na Mszę św. w Jej święta, by modlić się razem z Nią za grzeszników...
Na koniec modlimy się słowami (wcześniej modlitwę zapisujemy):
O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy oraz za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, zwłaszcza za nieprzyjaciółmi Kościoła świętego i poleconymi Tobie.
18. Boże Narodzenie
Mały srebrzystowłosy anioł
Mały anioł o srebrnych włosach miał kłopoty. Był tak niegrzeczny, że Święty Piotr wezwał go do siebie. - Podejdź tutaj nicponiu - powiedział. - Coś mi się zdaje, że nie rozumiesz, że u nas w Niebie każdy ma coś do roboty, zwłaszcza teraz, w święta. Każdy z nas musi uszczęśliwić kogoś na Ziemi. - Święty Piotr spojrzał surowo i dodał: „Jednak ty byłeś tak leniwy, że nie możesz u nas zostać. Leć na Ziemię i spraw, żeby ktoś był szczęśliwy. Dopiero wtedy będziesz mógł wrócić do Nieba".
I oto mały anioł znalazł się za bramą niebios. Zastanawiał się, co właściwie ma począć. Sfrunął na Ziemię, gdzie wszystko było pokryte miękkim, puszystym śniegiem. Aniołkowi było bardzo zimno w cieniutkiej koszulce. Pierwszą istotą, jaką napotkał, był zając, który grzecznie powiedział: „Dzień dobry!" Mały anioł chciał właśnie odpowiedzieć, gdy wtem usłyszał stukot kopyt i dźwięk dzwonka u sań. To był Święty Mikołaj jadący swoimi saniami.
Kiedy Święty Mikołaj dostrzegł małego anioła, zatrzymał sanie i zapytał: „Co ty tu robisz na Ziemi?" Anioł spuścił ze wstydu głowę i przyznał się, że był w Niebie niegrzeczny i leniwy.
- Aha, leniwy - powiedział Święty Mikołaj. - No to chodź ze mną, pomożesz mi dzisiaj w nocy. Wsiadaj do sań!
No i Święty Mikołaj zabrał małego anioła do sań i pojechali. Jechali dość długo, aż sanie raptownie zatrzymały się. Święty Mikołaj jadący swoimi saniami
Potem opróżnił swój worek, w którym były choinkowe ozdoby, i anielskie włosy.
- Może zechciałbyś mi pomóc przy ubieraniu choinek? - zapytał Święty Mikołaj.
- Och, chętnie - odpowiedział radośnie mały anioł.
- Cieszę się - powiedział Święty Mikołaj. - Ponieważ jestem wyższy od ciebie, będę ubierał choinkę od góry, a ty od dołu.
No i Święty Mikołaj i aniołek razem ubierali drzewka, zawiesili też na nich małe prezenty.
Wkrótce wszystkie ozdoby i anielskie włosy znalazły się na choince. Święty Mikołaj ruszył w dalszą drogę, aby przywieźć większe prezenty, obiecał też małemu aniołowi, że go zabierze po powrocie. Wtedy aniołek odkrył, że jedno maleńkie drzewko nie zostało jeszcze przystrojone. Co robić? Nagle wpadł na wspaniały pomysł! Miał przecież złote gwiazdki na swojej koszulce! Pozrywał je i zawiesił na gałęziach drzewka. Co by tu jeszcze dołożyć? Ależ oczywiście! Pasemka swoich cudownych srebrzystych włosów! Ustroił nimi drzewko - a kiedy już skończył, wyglądało naprawdę pięknie. Nawet zwierzęta wyszły z lasu, by je podziwiać!
Święty Mikołaj wrócił, a gdy zobaczył, czego dokonał mały anioł, bardzo go chwalił. - To był wspaniały pomysł - rzekł. - Teraz musimy wszystkie drzewka zawieźć do wioski. Może znajdzie się tam ktoś, kto weźmie twoją choinkę.
Potem Święty Mikołaj wraz z małym aniołem wsiedli do sań i ruszyli przez zaśnieżone pola. W oddali pojawiły się migocące światła domów.
Święty Mikołaj wjechał saniami na plac pośrodku wsi i rozdawał prezenty. Anioł zwijał się i pomagał jak umiał najlepiej. Przyszła wreszcie kolej i na choinkę tak pięknie przyozdobioną j ego własnymi srebrnymi włosami i gwiazdkami z jego koszulki. Wziął drzewko i poniósł je w dół ulicy, do domku, gdzie mieszkało troje dzieci. Dzieci właśnie pomagały mamie myć naczynia, kiedy anioł cichutko, na paluszkach wślizgnął się do domu, postawił choinkę i położył pod nią prezenty.
Wymknął się z domu, podfrunął pod okno i zajrzał do środka. Widział, jak dzieci wyszły z kuchni, zobaczyły choinkę, a potem uszczęśliwione radośnie śpiewały i tańczyły wokół drzewka. Krzyczały: „Jaka piękna!” i „Kto ją nam przyniósł?”
Anioł uśmiechnął się — był szczęśliwy. Pośpieszył do Świętego Mikołaja.
- Czy mogę cię dokądś zawieźć - zapytał Święty Mikołaj.
- Tak, bardzo proszę - odpowiedział aniołek. - Zawieź mnie, proszę, do lasu, tam gdzie cię spotkałem. Muszę wracać do Nieba.
- Dobrze - powiedział Święty Mikołaj i ściągnął lejce. - Bardzo dziękuję ci za pomoc. Postaram się, aby Święty Piotr dowiedział się o tym.
- Bardzo dziękuję! Do widzenia! - zawołał mały anioł i znikł w ciemnościach nocy.
Kiedy mały anioł wrócił do Nieba, Święty Piotr oczekiwał go w bramie. Popatrzył srogo i powiedział z wyrzutem: „Co ty z siebie zrobiłeś? Spójrz na swoje włosy! A gdzie podziały się twoje złote gwiazdki?"
Gdy mu aniołek opowiedział, co stało się z jego włosami i złotymi gwiazdkami, Święty Piotr bardzo się ucieszył. - Właściwie teraz możesz wrócić do Nieba! - orzekł.
Święty Piotr był tak uradowany postępkiem małego anioła, że podarował mu nowe złote gwiazdki. Starsze anioły przyszyły mu je do koszulki. A srebrne włosy wkrótce przecież odrosną!
19. Narodzenie Jezusa - przygotowujemy miejsce dla Jezusa
Na początku porozmawiajmy o gościach: Co dzieje się w domu gdy mają przyjść goście? Jakie są przygotowania? Jak przyjmujemy przychodzących gości?
Czy czasem bywają goście niespodziewani? Jak z takimi gośćmi można postąpić?
Możliwości są, właściwie, dwie: ucieszyć się i przyjąć lub uznać, że nie chce się z tą osobą spotkać i nie wpuścić.
Te sytuacje spróbujemy teraz odegrać. Jedna część grupy pokazuje jak przyjmujemy niespodziewanego gościa, a druga część grupy, jak go wypraszamy.
Jak czuje się gość, który został wyproszony?
->Jak był potraktowany Pan Jezus, gdy przyszedł na ziemię?
Łk 2,1-7
- Dokąd udali się Józef z Maryją?
- Gdzie próbowali zatrzymać się w czasie pobytu w Betlejem?
- Jak ludzie ich przyjęli?
Gdzie znaleźli, w końcu, miejsce na nocleg?
- Co wydarzyło się w stajence?
- Gdzie Maryja umieściła małego Jezusa?
- Czemu Go tam musiała umieścić?
Pan Jezus, mimo że był Królem całego świata, musiał się urodzić w stajni, w żłobie. Ludzie Go nie przyjęli, potraktowali jak nieproszonego i niepotrzebnego gościa, którego się wyrzuca za drzwi.
- Czy nas to nie oburza?
->A czy do nas Pan Jezus też chce przyjść?
Ap 3,20
Pan Jezus stoi przy drzwiach naszego serca i puka.
- Co możemy zrobić?
Wpuścić Go albo wyprosić - nie pozwolić wejść Panu Jezusowi.
Istnieje słynny obraz, który przedstawia Jezusa znajdującego się w ogrodzie. W lewej ręce dźwiga On lampę, która rozjaśnia ciemności, prawą puka w potężne, mocne drzwi.
Kiedy obraz prezentowany był pierwszy raz, jakiś przyglądający się mu człowiek zwrócił uwagę malarzowi na pewien dziwny szczegół.
- W pana obrazie jest błąd. Drzwi nie mają klamki.
- Nie ma żadnego błędu - odpowiedział malarz. - To są drzwi do ludzkiego serca. One otwierają się jedynie od wewnątrz.
- Kto może otworzyć drzwi do twojego serca dla Jezusa?
Tylko ty sam. Od zewnątrz nie ma klamki.
- W jaki sposób zapraszamy Jezusa, by wszedł do naszego życia, by zamieszkał wśród nas?
Przez modlitwę, przyjętą Komunię św., przystępowanie do spowiedzi, wierność obowiązkom dziecka Bożego.
- Kiedy zatrzaskujemy drzwi naszego serca przed Panem Jezusem?
Kiedy grzeszymy - tu pozbierać przykłady.
- Co będę starał się więc w swoim życiu robić? Jakie będą moje postanowienia?
W podsumowaniu podkreślić, że jeżeli nie chcemy być jak ci ludzie, którzy w Betlejem nie przyjęli Pana Jezusa, to musimy Go do swojego serca zapraszać, aby mógł w nas znaleźć swoje mieszkanie.
Do zapisania: Zapraszanie Jezusa do mojego serca musi pojawiać się każdego dnia w czasie porannej modlitwy, przed każdą Mszy św., w której chcę uczestniczyć, a szczególnie gorące musi ono być przed przyjęciem Komunii św.