Paolo Coelho
Pewien męŜczyzna
Pewien męŜczyzna imieniem Mogo uwaŜał święta BoŜego Narodzenia za bezsensowną uroczystość. Według niego wieczór wigilijny był najsmutniejszym wieczorem w roku, bo
podczas niego ludzie uświadamiali sobie, jak bardzo są samotni lub tez silnie odczuwali silnie
brak bliskich, którzy odeszli w mijającym roku. Mogo był dobrym człowiekiem.
Miał
rodzinę, starał się pomagać bliźnim i uczciwie podchodził do interesów. Jednak trudno mu
było pogodzić się z tym, Ŝe ludzie są aŜ tak naiwni, by wierzyć, iŜ Bóg zstąpił
na ziemię tylko
po to, aby ich pocieszyć. Jako Ŝe był męŜczyzną z zasadami, nie obawiał się głosić wszem i
wobec, Ŝe Święta BoŜego Narodzenia nie dość, Ŝe są zdecydowanie bardziej smutne, aniŜeli
radosne, to jeszcze maja upamiętniać zdarzenie całkiem nierzeczywiste –
ucieleśnienie Boga
w postaci człowieka.
Jak zawsze w wigilie BoŜego Narodzenia Ŝona i dzieci Mogo szykowali się do kościoła na pasterkę. On sam postanowił zostać w domu, więc poŜegnał rodzinę tymi słowy:
-
Byłbym hipokrytą, gdybym wam towarzyszył, dlatego poczekam w domu na wasz powrót.
Po ich wyjściu Mogo zasiadł w swoim ulubionym fotelu, napalił w kominku i zabrał
się
do czytania gazet. Jednak powtarzający się hałas, dochodzący od strony okna, oderwał go od
lektury.
MęŜczyzna, myśląc, Ŝe to jakiś Ŝartowniś bawi się śnieŜynkami, chwycił za kurtkę i
wyszedł przed dom z zamiarem przepędzenia intruza. Zaledwie otworzył drzwi, ujrzał
zziębniętą na śniegu gromadę ptaków, które z powodu burzy zmyliły kierunek lotu, a
dostrzegłszy ciepły dom, próbowały dostać się do środka. Niestety, uderzając bezskutecznie
w szyby, nadweręŜyły skrzydła i wszystko wskazywało na to, Ŝe dopiero po dłuŜszym
odpoczynku będą mogły polecieć dalej. „Nie wolno mi zostawić tutaj tych stworzeń”.
Pomyślał Mogo. „Ale jak im pomóc?”
Podszedł do drzwi garaŜu, otworzył je i zapalił światło. Ale ptaki ani się ruszyły.
„Boją się”.
Wrócił do domu, wziął chleb i z okruszków rozsypał dróŜkę prowadzącą do ciepłego
garaŜu. Ale i ten pomysł się nie powiódł.
Rozpostarł więc ramiona i zachęcającymi pokrzykiwaniami i lekkimi poszturchiwaniami starał się nagonić ptaki. Stały się jeszcze bardziej nerwowe, zaczęły się
Strona 1
szamotać i zdezorientowane dreptać tam i z powrotem po śniegu, tracąc resztki sił.
Mogo nie wiedział juŜ co ma robić.
-
Pewnie uwaŜacie mnie za przeraŜającą kreaturę! – zawołał głośno. –
CzyŜbyście nie
rozumiały, Ŝe moŜna mi zaufać?
W końcu, całkiem zrozpaczony krzyknął:
-
Gdybym teraz choć na kilka chwil mógł stać się ptakiem, pojęłybyście, Ŝe naprawdę
pragnę was ocalić!
Wtedy rozległ się dźwięk dzwony obwieszczający północ. Jeden z ptaków przemienił
się
w anioła i zapytał męŜczyznę:
-
Teraz pojmujesz, dlaczego Bóg musiał stać się człowiekiem?
Mogo ze łzami w oczach ukląkł na śniegu i odrzekł:
-
Wybacz mi aniele. Teraz rozumiem, Ŝe ufamy tylko tym, którzy są do nas podobni i
którzy przeŜywają to wszystko, co i my.
Paulo Coelho
Strona 2