Konstanty i wszędobylskie owady

Wczesną jesienią Konstanty Ildefons poczuł nagłą fascynację światem owadów.

Wciąż kąsają go te natrętne żyjątka. Z każdego kąta wygląda wąs chrząszcza. Bąki

nęci przesiąknięta słodyczą woń konwalii, żonkili i lawendy. Insekty latają, zajęły i

lądy, i wodę. Podobno składają się z segmentów, więc zawsze mają rezerwę ciała

na podorędziu. To podstępne kreatury. Niby zwierzęta jak gęś, czy wąż, lecz

brzęczy to, nędznej postury, puentując - takie ekscentryczne COŚ. Co więcej,

dręczą, męczą i jątrzą ze zdumiewającym zacięciem. Niektórzy twierdzą, że nie

warto roztrząsać mankamentów ich mało znaczącej egzystencji. Lecz sensacyjna

konkluzja Kostka jest kompletnie odrębna i zdumiewająca. Spłynęła na niego wizja

potencjalnego objęcia przez wszędobylskie owady scentralizowanych rządów. Stąd

wzięła się obłąkańcza chęć usunięcia ich z bliskiego sąsiedztwa w jak najszybszym

tempie. Gotów jest poświęcić temu konto i kondycję.

- Może nasączę skorupę jakąś odstraszającą mazią? - gorączkuje się żądny

wyłączności w parlamencie, trochę nadęty reprezentant gadów.

© Ortografka.pl

PISOWNIA „Ą”, „Ę”