Polityka żydowska wobec Polski
Marian Miszalski, Nasza Polska Nr 23(294) 6 czerwca 2001
Wielka prowokacja
Szewach Weiss, ambasador Izraela w Polsce, stwierdził niedawno, że ci Polacy, którzy
uważają, że także Żydzi powinni przeprosić Polaków za współudział w zbrodniach
komunistycznych, to antysemici.
W ten sposób ambasador Izraela w Polsce uznał za antysemitów większość - jak sądzę -
obywateli
polskich.
Zważyws
zy, że
dyplomac
i ważą
słowa -
trudno
uznać, że
ambasado
r Izraela
w Polsce
"powiedzi
ał, co
wiedział".
Trzeba
przyjąć,
że
składając
takie
oświadcz
enie,
realizuje on po prostu dyrektywy rządu Izraela mające na celu zaostrzanie stosunków polsko-
żydowskich.
Zważywszy, że związki polityczno-gospodarcze Polski z Izraelem są słabe, trzeba uznać, że
dyrektywy rządu Izraela, nakazujące zaostrzać ambasadorowi stosunki polsko-żydowskie,
wyrażają politykę Izraela wobec swej diaspory, zwłaszcza zamieszkującej Amerykę.
***
Rzeczywiście - taka tendencja w stosunku diaspory żydowskiej do Polski widoczna jest odkilku lat. Niewątpliwie Żydzi chcą polepszać swe stosunki z Niemcami i w tym celu starają
się przerzucać odpowiedzialność za holokaust - ile się da i jak się da - na Polskę i Polaków.
Nie jest to samoistny cel polityczny, ale - by tak rzec - służebny: Żydzi czynią to w nadziei,
że po przystąpieniu Polski do UE Niemcy zgodzą się na "żydowski zarząd Polską". Poza tym
zaostrzanie stosunków polsko-żydowskich obliczone jest na uzyskanie propagandowej,
medialnej "oprawy" międzynarodowej, która służyć ma wywieraniu presji na Polskę, aby
zaspokoiła majątkowe apetyty i roszczenia Żydów, w świetle prawa polskiego - bezprawne.
***
Zbliżenie niemiecko-żydowskie kosztem interesów polskich nie jest niczym nowym wnajnowszej historii: miało już miejsce przed, podczas i po Traktacie Wersalskim, kiedy to
polityka żydowska czyniła wszystko, żeby umniejszyć powojenne straty niemieckie kosztem
powstającego państwa polskiego. Pisze o tym obszernie Roman Dmowski w swej Polityce
polskiej (Polityka polska a odbudowanie państwa polskiego, PAX, 1988).
Wydaje się, że właśnie na 10 lipca w Jedwabnem zaplanowano akcję polityczną, mającą
przybliżyć "żydowski zarząd Polską" za niemieckim przyzwoleniem (kiedy już staniemy się
członkiem UE).
***
Przypomnijmy, że prezydent Kwaśniewski zapowiadał, że w Jedwabnem przeprosi Żydów "wimieniu narodu polskiego". Do tych przeprosin usiłowano wciągnąć "polityków innych
ugrupowań" i Kościół katolicki, chociaż trudno przyjąć, że autorzy tego dobrze obmyślanego
planu na takie wciągnięcie liczyli - był to raczej wariant awaryjny obliczony na uzyskanie
mniejszej korzyści politycznej. Zacznijmy najpierw od "większej korzyści politycznej", jaką
uzyskać chcą autorzy tego pomysłu.
***
"Przeprosiny w Jedwabnem" to właściwie nic innego, jak pomysł na zbliżenie między tączęścią SLD, która popiera Kwaśniewskiego a Unią Wolności. To zatem wstęp do nowego
"historycznego porozumienia" postnatolińczyków i postpuławian, których drogi rozeszły się
w latach 1956-1968. Żydowskie media na świecie tłumaczyłyby potem opinii publicznej, że
w Polsce nie ma już "złych postkomunistów", a sojusz polityczny SLD i UW jest jak
najbardziej pożądany z żydowskiego punktu widzenia. Ba! Że tylko taki sojusz zdolny jest
właściwie rządzić Polską, zapewniając ochronę interesom żydowskim w Polsce. Komuż więc
Niemcy mieliby ewentualnie powierzać "zarząd Polską" - jeśli nie takiemu gwarantowi?...
Odmowa udziału innych środowisk politycznych i kościelnych w lipcowej politycznej
prowokacji jedwabieńskiej miałaby i tę dodatkową zaletę, że można by od razu oskarżyć te
środowiska i Kościół o "niezmiennie antysemickie nastawienie".
***
Ten wariant przypominałby żywo, acz na znacznie większą skalę, prowokację znaną jako tzw.pogrom kielecki. "Pogrom kielecki" urządzono po to, by "wykazać? międzynarodowej opinii
publicznej, że Polska jest krajem antysemickim (i to nawet zaraz po wojnie...), a w związku z
tym na żadną demokrację nie zasługuje: zasługuje natomiast na twarde rządy dyktatorskie,
rządy" siły przewodniej", z udziałem - ma się rozumieć - gwarantującego "tolerancję" lobby
żydowskiego... Było to wówczas oddawanie Polski w zarząd żydowski, za sowieckim
wówczas przyzwoleniem. ("Jej [prowokacji - wtr. WK.] celem było 'zachęcenie' Zydow do
emigracji do Palestyny, której powstanie stanowiło wielką ideę wpływowego żydostwa
zachodniego." H.Pająk, "Jedwabne geszefty", ISBN 83-87510-85-8, Lublin 2001, str. 145 -
wtr. WK.)
Dokładnie do tego samego celu zmierzała najwyraźniej polityczna prowokacja jedwabieńska
zapowiedziana na lipiec przez Kwaśniewskiego: miała ona wykazać, iż nie tylko nie ma już
żadnych różnic między postkomunistami a Unią Wolności (niebezpiecznych dla interesów
żydowskich), ale że taki sojusz polityczny będzie "jedynym gwarantem" żydowskich
apetytów, ambicji i roszczeń wobec Polski. Gdyby natomiast- liczyli autorzy tej prowokacji -
"inne środowiska polityczne" i Kościół dały się wciągnąć w tę prowokację (nawoływał do
tego Geremek!), wówczas zrealizowany zostałby"cel mniejszy": roztrąbiono by po świecie, że
"cała Polska" uznała "polskie ludobójstwo na Żydach" przez co naciski roszczeniowe
zyskałyby zdwojoną siłę. Jakże tu bowiem nie żądać "odszkodowań" od kraju, który
przeprosił za ludobójstwo ustami prezydenta, "większości polityków" i Kościoła?...
***
Taki rysuje się nam dziś scenariusz politycznej prowokacji, obwieszczonej na 10 lipca podpostacią "przeprosin prezydenta Kwaśniewskiego w imieniu narodu polskiego". Od czasów
"okrągłego stołu" jest to najpoważniejsza akcja polityczna, skierowana przeciw polskiej
suwerenności.
***
Akcja ta nie w pełni powiodła się (w jakiej części udała się - przekonamy się później). Trzebajednak zauważyć, że to nie politycy tkwiący w rządzącym establishmencie udaremnili tę
wielką intrygę polityczną, ale postawa Ks. Prymasa (który nie wyraził zgody na żyrowanie
przez Kościół pomysłu Kwaśniewskiego) oraz niezależne polskie dziennikarstwo (które
szybko i skutecznie zareagowało na tę prowokację). Wystawia to złe świadectwo politykom
rządzącego establishmentu, a jeden minister Kaczyński świadectwa tego już nie poprawi (w
aferze Jedwabnego min. Kaczyński wsławił sie wstrzymaniem ekshumacji, a następnie
zezwoleniem na takie jej przeprowadzenie, że praktycznie można mówić o parodii ekshumacji
- wtr. WK); i może nawet nie powinien. Natomiast z całą mocą przywołać trzeba pytanie: czy
AWS-owscy liderzy polityczni mają jakąkolwiek wizję "polskiej polityki żydowskiej", która
nie byłaby improwizacją "od przypadku do przypadku", czyli po prostu chowaniem głowy w
piasek?
I czy wobec wyraźnego zaostrzania stosunków polsko-żydowskich przez stronę żydowską nie
przydałaby się sejmowa debata nad taką polityką?
A wracając do punktu wyjścia: jeśli za swe skandaliczne oświadczenie ambasador Izraela w
Polsce nie został wydalony jako persona non grata - na co pozwoli sobie w przyszłości,
realizując inne dyrektywy?...
Marian Miszalski