http://www.man.poznan.pl/~lukask/orly/wiersze3.txt Poprzez wicher i słotę,

Przez bezkresną dal śnieżną,

Poprzez żar i spiekotę,

Przez pustynię bezbrzeżną,

Poprzez kry, poprzez lody,

Przez odwieczne zmarzliny,

Poprzez bagna i wody,

Nieprzebyte gęstwiny

Poprzez leśne dąbrowy,

Poprzez stepy i knieje,

Poprzez mroczne parowy,

W których nigdy nie dnieje

I gdzie płoszą się sowy,

Gdy złe jęknie lub strzyga,

A dźwięk słysząc takowy,

Serce w trwodze zastyga

Nie zrażony ciemnością,

Którą mrozi głusz dzika,

Sam na sam z samotnością,

Co do szpiku przenika,

Pełen hartu i woli,

Podpierając sam siebie,

Mając zamiast busoli

Krzyż Południa na niebie

Pokonując złe żądze,

Wietrząc wrogów w krąg wielu,

Ufny, iż nie zabłądzę

Idę naprzód, do celu.

Drogi mej nie wytyczyły

Ni głos werbla, ni dźwięk cytry,

Idę póki starczy siły,

Idę po pół litry.

1 z 1

2007-08-16 04:16