background image

Cathy Williams 

 

Romans z szefem 

 

Constantinou’s Mistress 

Tłumaczyła Hanna Walicka 

background image

R

OZDZIAŁ PIERWSZY

 

 
Do  uszu  Lucy  dobiegł  z  oddali  odgłos  zatrzaskiwanych  drzwi.  Zatrzymała  dłonie  na 

klawiaturze komputera. 

O  tej  porze  nie  powinno  tu  być  nikogo.  Dochodziła  jedenasta  w  nocy.  Godzina  i  dzień 

wydawały się nieodpowiednie na składanie wizyt w tym miejscu. Powoli odsunęła krzesło. Czuła 
się  zupełnie  bezbronna  w  jasno  oświetlonym  pomieszczeniu.  Tylko  tutaj  paliło  się  światło, 
podczas  gdy  cały  budynek  tonął  w  ciemnościach.  KaŜdy  mógł  podejść  i  ją  zobaczyć,  sam  nie 
będąc widziany. 

Imponujące  biuro  Nicka  Constantinou  zostało  tak  zaprojektowane,  Ŝe  nie  moŜna  było  się  w 

nim ukryć. Ani pustych szaf, ani grubych aksamitnych portier. Okna pokoju znajdującego się na 
drugim  piętrze  budynku  o  ścianach  z  przydymionego  szkła  zaopatrzono  tylko  w  Ŝaluzje.  Próba 
wciśnięcia się pod nie byłaby groteskowa. 

Sam  pomysł,  Ŝeby  się  ukryć,  budził  śmiech.  Lucy  Reid  miała  zbyt  wiele  rozsądku,  by 

wyobraŜać tu sobie złodziei czy bandytów. 

Odetchnęła  głęboko  i  na  palcach  podeszła  do  drzwi  łączących  jej  pokój  z  gabinetem  Nicka. 

OstroŜnie zajrzała do ciemnego wnętrza, nie spodziewając się, iŜ cokolwiek zobaczy. Za oknem 
wiał wiatr, a gałęzie drzew nieprzyjemnie uderzały o szyby. Poza tym wokół panowała cisza. 

Serce podeszło jej do gardła, gdy spostrzegła ciemną postać zdąŜającą w jej kierunku. 
— Czym mogę słuŜyć? — spytała głośno, uświadamiając sobie, Ŝe takie słowa wypowiadane 

nocą w zamkniętym biurze muszą brzmieć głupio. 

Niewłaściwość pytania przyprawiła ją o nerwowy śmiech. 
—  Kto  tam?  —  zawołała,  zastanawiając  się,  jak  szybko  zdoła  stąd  uciec  i  znaleźć  się  na 

schodach. 

Była drobna, niewysoka, a ten, kto się zbliŜał, odznaczał się potęŜną posturą. 
— A jak myślisz? — usłyszała. 
MęŜczyzna  sięgnął  do  wyłącznika  i  zapalił  światło  na  korytarzu.  Dziewczyna  odetchnęła  z 

ulgą. 

—  Dziki,  niebezpieczny  bandyta  plądruje  luksusowe  biuro  Nicka  Constantinou?  —  Zrobił 

szeroki ruch ręką. 

Własne zachowanie musiało go rozbawić, bo się roześmiał, kiwając głową. Potem wsparł się o 

ś

cianę. Lucy popatrzyła nań z konsternacją. 

— Co tu robisz, Nick? — Z wahaniem podeszła do szefa. — Nie powinieneś być…? Dobrze 

się czujesz? 

— Gdzie… powinienem być? — Przestał się śmiać równie nagle, jak zaczął. 
Gdy spojrzał na nią, zauwaŜyła, Ŝe ma podkrąŜone oczy i wzrok świadczący o tym, iŜ sporo 

wypił. Ten widok zaskoczył dziewczynę. Wiedziała, Ŝe Nick Constantinou nigdy nie naduŜywał 
alkoholu.  Nie  widziała,  by  pił,  nawet  podczas  słuŜbowych  przyjęć,  na  których  wielokrotnie  mu 
towarzyszyła, będąc prawie od roku jego sekretarką. 

— Nie odpowiedziałaś na pytanie. 
— Jakie pytanie? — wyjąkała. 
— Gdzie, według ciebie, miałbym być? 
Nawet  pozostając  pod  wpływem  alkoholu,  Nick  Constantinou  emanował  zapierającym  dech 

męskim urokiem. Ponury, ciemny strój, czarny krawat rozluźniony pod szyją i obszerny płaszcz 

background image

przypominający pelerynę czarnoksięŜnika podkreślały tłumioną pasję. Wiatr potargał mu ciemne 
włosy, więc męŜczyzna nerwowo przeciągnął po nich palcami. 

— Sądziłam, Ŝe… będziesz w domu z krewnymi… 
— W końcu pochowałeś Ŝonę, pomyślała. 
— Muszę usiąść. — Minął ją i zniknął za drzwiami gabinetu. 
Lucy  nie  wiedziała,  czy  ma  za  nim  pójść,  czy  dyskretnie  zniknąć.  Przestała  się  wahać,  gdy 

dobiegł ją głos szefa. 

— Przynieś mi trochę wody! Albo zaparz kawy! 
—  Woda  będzie  lepsza.  —  Dziewczyna  weszła  do  gabinetu  i  zapaliła  lampę  na  biurku.  — 

Jeśli duŜo wypiłeś, jesteś odwodniony. Potrzebujesz duŜo wody. 

—  Zawsze  rozsądna,  prawda?  —  zaŜartował,  biorąc  od  niej  szklankę  i  sadowiąc  się  na 

obszernej kanapie. 

— Godna zaufania, kiedy chodzi o dobrą radę. 
Sekretarka skrzywiła się. Tak, dobra, stara, godna zaufania Lucy, która znakomicie prowadziła 

sekretariat i nigdy nie traciła głowy. Dobra, stara Lucy, która nie umiała siedzieć w tym samym 
pokoju co szef, Ŝeby go nie obserwować, gdy tego nie widział, nie marzyć o nim, poniewaŜ był 
Ŝ

onaty i poza zasięgiem kogoś tak przeciętnego jak ona. 

— A więc myślisz, Ŝe powinienem był wrócić bezpiecznie do domu? — Nick oparł  głowę o 

kanapę, jedną ręką zakrył oczy, a w drugiej trzymał szklankę z wodą. 

Tak,  dodał  w  duchu,  wypadało  wrócić  do  domu  i  oddać  się  Ŝałobie,  godnie  dźwigać  los 

wdowca  przyjmującego  wyrazy  współczucia  od  krewnych.  Myśl  o  tym  przyprawiała  go  o 
mdłości. 

— Czy ktoś wie, Ŝe tu jesteś? MoŜe zadzwonić… 
—  Nie!  —  Spojrzał  na  nią  błyszczącymi,  czarnymi  oczami.  —  Nie  chcę,  Ŝeby  mnie 

traktowano jak inwalidę, który nie potrafi dać sobie rady. 

— Mogą się niepokoić — nalegała Lucy. 
— Usiądź. Szyja zaczyna mnie boleć od zadzierania głowy, kiedy na ciebie patrzę. 
Dziewczyna przysunęła jedno z krzeseł, lecz rzucił zirytowanym tonem: 
— Siadaj na kanapie. 
— Słuchaj, jeśli chcesz być sam, lepiej pójdę… 
—  Co  tu  w ogóle robisz? — spytał, ignorując jej słowa. —  Tkwisz w biurze  o jedenastej w 

nocy? Nie masz dokąd pójść? 

— Oczywiście, Ŝe mam. — Lucy straciła cierpliwość i spojrzała na niego spod rzęs. — Byłam 

trochę  roz  —  strojona,  jeśli  chcesz  wiedzieć.  Pogrzeby…  —  słowo  przetoczyło  się  w  ciszy  jak 
kamień  i  dziewczyna  musiała  odkaszlnąć,  by  móc  mówić  dalej  —  …mnie  przygnębiają. 
Pomyślałam,  Ŝe łatwiej się pozbieram, jeśli przyjdę tutaj  i popracuję.  Wiem, Ŝe  to  brzmi trochę 
dziwnie, ale… — przerwała i siedziała sztywno, czując napięcie we wszystkich mięśniach. 

— Pogrzeby są przygnębiające — zgodził się Nick bez emocji. 
— Wiem, Ŝe juŜ to dzisiaj mówiłam, ale naprawdę… bardzo ci współczuję… moŜe rozmowa 

o tym, co się stało, sprawi ci ulgę? 

— To był wypadek samochodowy. — MęŜczyzna przycisnął palce do powiek. 
Znów miał dojmujące poczucie winy, iŜ nie czuje smutku, którego wszyscy po nim oczekują. 
Pozornie  Gina  była  kobietą,  jakiej  męŜczyzna  moŜe  pragnąć.  Piękna,  pociągająca. 

PrzymruŜając  powieki,  wabiła  lśniącymi,  długimi,  ciemnymi  włosami,  co  sprawiało,  Ŝe  kaŜdy 
gotów był dla niej zrobić wszystko. 

background image

Przez pewien czas czuł się nią zauroczony, jak kaŜdy inny męŜczyzna, który znalazłby się na 

jego miejscu. Sądził, Ŝe to będzie trwało wiecznie, ale się zawiódł. Tak naprawdę, jego dwuletnie 
małŜeństwo istniało jako szczęśliwe tylko cztery miesiące, potem wszystko się zmieniło. 

— Ile wypiłeś? 
— Wystarczająco duŜo, Ŝeby zapomnieć. 
—  Była  piękna  —  powiedziała  cicho  Lucy.  —  Nie  potrafię  sobie  wyobrazić,  co  przeŜyłeś 

przez ostatnie dwa tygodnie… 

— Nie próbuj — rzucił gwałtownie Nick. 
Nie  był  w  stanie  jasno  myśleć,  a  głos  dziewczyny  koił  nerwy.  Przez  moment  miał  ochotę 

powiedzieć  jej  całą  prawdę.  Koszmar,  który  go  dręczył,  nie  miał  nic  wspólnego  z  Ŝalem  po 
ś

mierci Ŝony. 

Doskwierała  mu  pamięć  o  tym,  jak  się  zachowywała,  jak  złośliwie  wypominała,  Ŝe  nie  jest 

męŜczyzną, który by ją zadowolił, Ŝe kocha tylko swoją pracę. KaŜde oskarŜenie oddalało go od 
Giny  coraz  bardziej.  Potem  zaczęła  wychodzić  wieczorami  i  nie  wracać  na  noc.  Wreszcie  mu 
zobojętniała. 

Jednak nie  miał siły, by  przeciąć  małŜeńskie  więzy. A  potem  zadzwonił  z Grecji jej ojciec  i 

zawiadomił, Ŝe  miała wypadek na jednej z wąskich dróg,  którą jechała  z nadmierną szybkością 
do  rodzinnej  posiadłości.  Spodziewał  się  wyrzutów  sumienia  związanych  ze  świadomością,  iŜ 
moŜe  gdyby  poświęcał  jej  więcej  uwagi,  nie  doszłoby  do  tego  wszystkiego,  nie  wyjechałaby  z 
Londynu, by szukać rozrywki gdzie indziej. 

Jednak wyrzuty sumienia nie nadeszły. Wypadek ujawnił, Ŝe go zdradzała. Wraz z nią zginął 

jej kochanek. Ciała znaleziono splecione w ostatnim uścisku. 

Zastanawiał  się,  co  powiedziałaby  jego  przykładna  sekretarka,  usłyszawszy  taką  historię. 

Otworzył  oczy  i  spojrzał  na  nią,  aŜ  zaczęła  się  czerwienić,  czując  na  sobie  badawczy  wzrok 
szefa. 

— Rumienisz się jak nastolatka — zauwaŜył. — Musiałem cię nieźle wystraszyć w ciemnym 

korytarzu.  —  Alkohol  nieco  wywietrzał  mu  z  głowy.  —  Dziwię  się,  Ŝe  nie  zadzwoniłaś  na 
policję. 

— Miałam zamiar. Byłeś ostatnią osobą, jakiej mogłam się spodziewać. 
— Nie byłem w stanie wytrzymać w domu. Pogrzeb był wystarczająco trudnym przeŜyciem, a 

jeszcze  towarzystwo  dwóch  greckich  rodzin,  dziwiących  się,  czemu  chowam  ją  tutaj…  Te 
współczujące  uśmiechy,  ledwie  skrywające  przekonanie,  Ŝe  jako  Greczynka  powinna  być 
grzebana tam… Nie do wytrzymania. Musiałem od nich uciec… 

To było więcej niŜ komukolwiek kiedykolwiek wyznał. Zastanawiał się, czy w ogóle byłby w 

stanie  innej  osobie  coś  takiego  powiedzieć.  Pewnie  nie.  Lecz  Lucy  patrzyła  na  niego  z  takim 
zrozumieniem, Ŝe nie mógł się powstrzymać od wyrzucenia z siebie wszystkiego, co go dręczyło. 
To jakieś szaleństwo. 

— Czemu zdecydowałeś się… no wiesz… pochować ją tutaj? 
— PoniewaŜ tu mieszkała i ja tu mieszkam. — Uśmiechnął się blado. — Poza tym, czyŜ nie 

powinienem mieć jej w pobliŜu, by pielęgnować pamięć o ukochanej Ŝonie? 

Bezustannie przypominać sobie o pustce instytucji małŜeństwa i zdradliwości kobiet, dorzucił 

w duchu. Lucy skinęła głową i zapadła cisza. 

— Czas, Ŝebym wróciła do domu — powiedziała w końcu. — Dasz sobie radę? MoŜe jednak 

powinnam po kogoś zadzwonić? Czasem w takiej sytuacji… czyjeś towarzystwo pomaga. 

— JuŜ je mam — rzekł, obejmując ją wzrokiem podkrąŜonych oczu w taki sposób, Ŝe poczuła 

to kaŜdym nerwem. 

background image

Po  raz  pierwszy  miała  świadomość,  iŜ  patrząc  na  nią,  nie  widzi  wyłącznie  bezpłciowej 

sekretarki.  Spojrzenie  działało  jak  dzwonek  alarmowy.  MęŜczyzna  pogrąŜony  w  Ŝalu,  który  za 
duŜo wypił, nie bardzo zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje. Ona zaś nie miała pojęcia, kogo 
widział,  spoglądając  na  nią  w  tak  szczególny  sposób,  ale  z  pewnością  nie  taką  Lucy,  jaką  była 
naprawdę. MoŜe przywoływał w wyobraźni twarz Ŝony? Fizycznie bardzo się od siebie róŜniły. 
Jedna  drobna,  szczupła,  o  chłopięcej  sylwetce,  jasnej  cerze  i  krótkich,  jasnych  włosach,  druga 
ponętna, o bujnych kształtach, ciemnooka, z oliwkową cerą i długimi, ciemnymi włosami. 

Jednak Lucy tak długo marzyła o Nicku jako męŜczyźnie, o tym, Ŝe jej dotyka, pieści, Ŝe fakt, 

iŜ teraz skoncentrował na niej uwagę, wprawił ją w podniecenie. 

— Robi się późno. Naprawdę muszę iść… — zaczęła. 
— A co się stanie, jeśli nie pójdziesz? 
— Nie rozumiem. 
— Ktoś na ciebie czeka w domu? 
— No cóŜ… 
— Rodzice? 
— Nie mieszkam z rodzicami! Zostali w Kornwalii. Myślisz, Ŝe mam dwanaście lat? 
—  Przepraszam.  —  Uśmiechnął  się,  co  przyprawiło  ją  o  bicie  serca.  —  Zmieszało  cię  moje 

przypuszczenie. 

—  W  jego  spojrzeniu  było  coś,  nad  czym  trudno  przejść  do  porządku  dziennego,  coś,  co 

wywoływało poruszenie. — Ciągle masz na sobie Ŝałobny strój — zauwaŜył. 

— Długo tu jesteś? Pracowałaś jak mrówka? 
— Nie pojechałam do twojego domu po pogrzebie. Przepraszam, ale nie mogłam znieść… 
—  Współczujących  tłumów?  Jest  coś  obscenicznego  w  gromadzeniu  się  tylu  osób  z  takiej 

okazji, prawda? Trzeba gadać, wspominać z krewnymi dawne czasy, mieć odpowiednio Ŝałobny 
wyraz twarzy. 

Drgnęła,  słysząc  tak  cyniczne  słowa,  lecz  zaraz  pomyślała,  iŜ  ludzie  róŜnie  objawiają  Ŝal  po 

stracie najbliŜszych. 

— To trudne chwile — powiedziała. — Słuchaj… 
— Nie odchodź. — Wyciągnął rękę i chwycił ją za przegub, co natychmiast przyprawiło ją o 

uderzenie gorąca. — Jeszcze nie teraz. 

— Chcesz więcej wody? — spytała rozpaczliwie. 
Ręka  bezwładnie  spoczywała  w  uścisku  męŜczyzny,  lecz  Lucy  z  niezwykłą  wyrazistością 

odczuwała dotknięcie jego dłoni. 

—  Powinieneś  duŜo  pić  —  wymamrotała,  nerwowo  przebiegając  wzrokiem  po  ciemnej, 

przygaszonej twarzy Nicka. 

— Zostań. Porozmawiaj ze mną. Opowiedz, co robiłaś po wyjściu z kościoła. Dokąd poszłaś? 
— Ja… Pojechałam do supermarketu. Miałam wrócić do domu, ale w sklepie było duŜo ludzi, 

więc nim wszystko załatwiłam, minęło duŜo czasu, chyba z półtorej godziny! To takie pospolite, 
nudne… 

—  Twój  głos  działa  uspokajająco.  —  MęŜczyzna  bezwiednie  przesuwał  palcem  po  jej 

przegubie, co przyprawiało o rozkoszny dreszcz. 

Lucy próbowała uporządkować myśli, lecz wzrok Nicka działał tak hipnotyzująco… 
—  Hmm.  —  Uśmiechnęła  się  niepewnie.  —  Jeśli  bardzo  chcesz  wiedzieć,  wyszłam  z 

supermarketu, zostawiłam zakupy w domu i pomyślałam, Ŝe nie zdołam usiedzieć w mieszkaniu, 
więc postanowiłam wybrać się do restauracji, Ŝeby coś zjeść… 

— Sama? 
— Tak. 

background image

—  Myślałem,  Ŝe  kobiety  nie  chodzą  same  do  restauracji.  Ginie  nigdy  nie  przyszłoby  to  do 

głowy. — Roześmiał się krótko. 

Jego  zmarła  Ŝona  w  Ŝadnym  razie  nie  zrobiłaby  czegoś  podobnego.  Nie  dbała  przy  tym  o 

towarzystwo.  Chodziło  jej  o  publiczność,  głównie  męską,  o  kogoś,  kogo  mogła  oczarować 
długimi włosami, błyskiem w oczach, przed kim mogła się wyginać, prezentując ponętne piersi. 

— Mnie to nie przeszkadza — rzekła Lucy obronnym tonem. — Wiem, pewnie uwaŜasz, Ŝe to 

smutne, kiedy dwudziestotrzyletnia kobieta samotnie spędza piątkowy wieczór w restauracji, lecz 
ja nie naleŜę do tych potrzebujących ciągłego towarzystwa. 

Dziewczyna  uświadomiła  sobie,  iŜ  zaczyna  się  bronić,  a  wtedy  jej  głos  brzmi  smutno.  W 

niczym nie przypominała wyzwolonej kobiety, za jaką chciała uchodzić w jego oczach. 

— Wcale tak nie uwaŜam. 
— Tak czy inaczej powinnam była potem wrócić do domu, ale lubię jeździć autem, a nie mam 

po  temu  zbyt  wielu  okazji.  W  drodze  do  pracy  korzystam  z  metra,  więc  pomyślałam,  Ŝe  dziś 
wieczorem trochę pojeŜdŜę, i wylądowałam tutaj. Nie wiem, dlaczego uznałam, Ŝe dobrze będzie 
tu wejść i wykończyć pewne prace. Po prostu nie byłam zmęczona. 

— Cieszę się. — Puścił jej przegub, lecz tylko po to, by przesuwać palcem wzdłuŜ ręki. 
Sam  nie  wiedział,  co  się  dzieje.  Patrząc  na  nią,  zdał  sobie  sprawę,  iŜ  jego  ciało  zaczyna 

reagować. W zapadłej ciszy wydało mu się, iŜ istnieje tylko ten mały fragment rzeczywistości, w 
którym tkwią we dwoje, a cały świat przestał istnieć. 

Zapragnął jej, jak czegoś ciepłego, Ŝywego. 
Miała  na  sobie  ciemny  strój  odpowiedni  do  Ŝałobnej  sytuacji.  Czarną  spódniczkę  i 

ciemnowiśniową bluzkę z długimi rękawami. śakiet i płaszcz wisiały na wieszaku. ZauwaŜył ją 
juŜ  podczas  pogrzebu.  Czarny  płaszcz  upodabniał  ją  do  drobnego,  bezdomnego  dziecka  z 
ogromnymi  brązowymi  oczami  i  drobną,  delikatną  twarzyczką  o  pięknie  wykrojonych  ustach, 
których teraz miał ochotę dotknąć. 

Lucy zacisnęła drŜącą dłoń na jego palcach. Chciała jak najszybciej wyjść. 
—  Wiem,  Ŝe  przechodzisz  okropne  chwile,  moŜe  najgorsze  w  Ŝyciu,  ale…  to,  czego 

potrzebujesz, to sen. 

— Nie snu mi brak — mruknął, przesuwając wzrokiem po jej ciele i twarzy. 
Zawsze  ubierała  się  do  pracy  elegancko,  w  kostiumy  i  świeŜo  wyprasowane  bluzki.  Nigdy 

wcześniej  nie  miał  zamiaru  jej  dotykać,  był  przecieŜ  Ŝonatym  człowiekiem.  MałŜeństwo 
oznaczało  wierność,  a  poza  tym  Ŝywił  zbyt  wiele  dumy,  by  przyznać  się  do  klęski  własnego 
związku. 

Teraz  widział,  jak  pod  obcisłą  bluzką  poruszają  się  piersi  dziewczyny,  gdy  oddychała  w 

przyspieszonym  tempie.  Zdawał  sobie  sprawę,  jakie  robi  na  niej  wraŜenie.  Puściła  jego  dłoń  i 
skrzyŜowała ręce. Ten gest tylko wzmógł jego pragnienia. Nick miał ochotę dobrać się do tego, 
czego tak broniła. 

Chyba straciłem rozum, pomyślał, przeciągając ręką po włosach. 
—  Myślałaś  kiedyś  o  wyjściu  za  mąŜ?  —  spytał.  Zaskoczona  pytaniem  przyglądała  się  mu 

przez kilka sekund. 

—  Oczywiście,  jak  wszystkie  kobiety.  KaŜda  marzy  o  szczęśliwym  Ŝyciu  z  tym  właściwym 

męŜczyzną. — Przestań gadać, nakazała sobie w myślach, podnieś się i wyjdź. 

Jednak nie mogła ruszyć się z miejsca. 
— Szczęście po wieczne czasy. — Roześmiał się cynicznie. — Opowiedz, jak smakuje, jeśli 

tego zaznasz. 

Był pewien, Ŝe to się nie zdarza. Jemu się nie udało. 

background image

Widząc  gorzki  grymas,  rysujący  się  na  twarzy  szefa,  dziewczyna  poczuła  przypływ 

współczucia.  Pewny  siebie  męŜczyzna,  dla  którego  pracowała  od  miesięcy,  człowiek,  którego 
pojawienie się uciszało rozmowy, wydawał się teraz dziwnie bezbronny. 

Nawet jego cynizm budził zrozumienie. Wiedziona impulsem wzięła go za rękę. 
MęŜczyzna głębiej wcisnął się w oparcie kanapy. 
— Jakbym przebiegł maraton — rzekł. 
— Musisz być wyczerpany. Wyglądasz na zmęczonego — powiedziała i nie zastanawiając się 

nad tym, co robi, pogłaskała go po twarzy. 

Nick  pomyślał,  Ŝe  nigdy  nie  zaznał  czegoś  równie  słodkiego.  Czy  te  palce  smakowały  tak 

samo  jak  ich  dotyk?  Przymknął  oczy  i  ucałował  ich  opuszki.  Oszołomienie  spowodowane 
alkoholem ustąpiło. Teraz miał inny szum w głowie. 

Przyciągnął  do  siebie  dziewczynę,  objął  za  szyję  i  poszukał  warg.  Pałały  takim  gorącem,  Ŝe 

odbierało mu to oddech. Ujął jej twarz w dłonie i przytrzymał. 

—  Nick…  nie  tego  potrzebujesz…  —  Własne  słowa  uświadomiły  jej  to,  czego  nie  chciała 

wiedzieć. 

MoŜe rzeczywiście jemu nie było to potrzebne, lecz jej bardzo. Wbrew zdrowemu rozsądkowi 

długo tłumione uczucie, które Ŝywiła do tego człowieka, pchało ją ku niemu i nic nie mogła na to 
poradzić. 

— Pragnę… 
Czego?  Pociechy?  Zapomnienia?  Powtórnej  szansy  przeŜycia  dwóch  straconych  lat  tak,  by 

uniknąć wcześniej popełnionych błędów? 

—  Potrzebna  mi  poprawa  nastroju  —  powiedział  w  końcu  i  w  tym  momencie  przylgnął  do 

warg dziewczyny, rozchylił je językiem, a potem zagłębił się w jej ustach. 

To  szaleństwo,  przemknęło  przez  myśl  Lucy.  On  nie  wie,  co  robi.  Mówił,  Ŝe  potrzebuje 

poprawy nastroju, lecz moŜna to osiągnąć róŜnymi sposobami. 

— Powinieneś się przespać — wymamrotała z trudem. — Pozwól mi odwieźć się do domu. 
MęŜczyzna  nie  odpowiedział.  Przyciągnął  ją  do  siebie  jeszcze  bliŜej,  tak  Ŝe  teraz  niemal  na 

nim leŜała. Pogładził ją po krótkich włosach. 

— Miałaś kiedyś długie? — zapytał. — Jakoś nie mogę sobie ciebie takiej wyobrazić. 
— Muszę iść! 
— Krótkie ci pasują. — WłoŜył rękę pod bluzkę, aŜ przestała oddychać. 
Zrobiła  niepewny  ruch,  by  się  wyzwolić  z  tej  pozycji,  lecz  kaŜdą  cząstką  ciała  płonęła  z 

pragnienia. Uwolniły się wszystkie tajone dotąd marzenia. 

— Wyglądasz jak gazela — usłyszała. 
Nick  uniósł  rękę  i  dotknął  jej  piersi.  Dziewczyna  jęknęła,  a  on  przycisnął  dłoń  do  koronek 

stanika, by wyczuć pulsujące sutki. 

— Nie moŜemy tego robić… 
— Chcę, Ŝebyś mnie ogrzała… 
— Wcale nie. 
— Pozwól mi się zobaczyć. 
— Nick… 
— Zdejmij bluzkę. Pozwól spojrzeć. 
Lucy  nie  potrafiła  oderwać  wzroku  od  jego  twarzy.  Ledwie  zdając  sobie  sprawę  z  tego,  co 

robi, uniosła bluzkę i ściągnęła ją przez głowę. Teraz była tylko w staniku i nic nie mogło ukryć 
gwałtowności  oddechu,  który  unosił  jej  piersi.  Nick  szybko  opuścił  ramiączka.  Ukazały  się 
drobne,  krągłe  piersi  zakończone  róŜowymi  sutkami  w  ciemnych  obwódkach.  Były  tak  słodko 
pobudzone. Dziewczyna rozchyliła wargi. Jej ciało oŜywało pod męskim wzrokiem. 

background image

Szef zbliŜył usta do jej piersi, zaczął ssać sutki, a dziewczęce ciało wygięło się w rozkoszny 

łuk.  Zanurzyła  mu  dłonie  we  włosach,  przesunęła  je  na  twarz,  podczas  gdy  on  pieścił  wargami 
raz jeden, raz drugi sutek. 

Był  podniecony  aŜ  do  bólu.  Całując  dziewczynę,  połoŜył  jej  rękę  na  swoich  spodniach  i 

przytrzymał, i rozsuwając zamek. 

To nie mogło dziać się  naprawdę! Patrzyła na niego, czuła jego ręce na piersiach, co mąciło 

myśli, a gdy dotknęła napiętego męskiego ciała, poczuła dreszcz o niezwykłej sile. 

Oderwała się od Nicka, stanęła, lecz tylko po to, by błyskawicznie zdjąć spódniczkę, rajstopy i 

pozbyć się majteczek. 

Pragnęła poczuć jego ciało obok swojego na tej kanapie. Chwycił ją za pośladki i ustawił tak, 

Ŝ

e  mógł  pieścić  zwieńczenie  ud.  Lucy  z  jękiem  odrzuciła  głowę  do  tyłu  i  rozchyliła  nogi,  gdy 

tylko wsunął między nie palce. Pieszczota wzniecała płomień w całym ciele. 

Niepewnie  ujęła  w  dłonie  głowę  męŜczyzny  i  miarowo  poruszyła  biodrami.  Gdy  była  bliska 

orgazmu,  oderwał  się  od  jej  ciała  i  pociągnął  na  siebie.  Przez  spodnie  wyczuła  na  skórze  jego 
podniecenie. 

Było coś niezwykle zmysłowego w fakcie, Ŝe całkiem ją obnaŜył, sam pozostając w koszuli i 

spodniach.  Teraz  na  nim  usiadła.  Miała  szeroko  otwarte  oczy.  Upajała  się  męską  urodą  jego 
twarzy,  kołysząc  się  rytmicznie.  Nie  wiedziała,  kiedy  rozpięła  mu  koszulę  i  zaczęła  pieścić 
dłońmi muskularną pierś. 

Patrzył  poŜądliwie  na  poruszające  się  mu  przed  oczami  krągłe  piersi  i  trzymając  dłonie  na 

biodrach dziewczyny, kierował ruchami jej ciała. Nie był w stanie tego przedłuŜać. Ogarnęła go 
dzika  Ŝądza.  Lucy  kołysała  się  coraz  szybciej.  Po  chwili  odczuł  pierwsze  impulsy  ekstazy. 
Jeszcze chwila i razem przeŜyli szczyt rozkoszy. 

Przycisnął do siebie dziewczynę. Dotyk jej gorącego ciała sprawił mu przyjemność. Pomyślał, 

Ŝ

e  musi  być  wyjątkowo  sfrustrowany,  bo  nigdy  dotąd  po  zbliŜeniu  z  kobietą  nie  czuł  się  tak 

dobrze.  Nawet  w  tej  chwili  samo  wyobraŜenie  piersi  dziewczyny  przyciśniętych  do  jego  ciała 
sprawiało, iŜ  miał ochotę znów się z nią kochać. Pocałował  Lucy w czubek  głowy i przymknął 
oczy. Ogarnęła go senność. Był w stanie teraz zasnąć, bo ugasił w sobie złe emocje. 

— Mój BoŜe, Nick… nie mogę uwierzyć… jak to się mogło stać? 
Do dziewczyny dotarła cała groza sytuacji. Rzeczywistość była jak zimny prysznic. Nie mogła 

spojrzeć szefowi w twarz. Dobrze, Ŝe miał przymknięte powieki. Pewnie zastanawiał się, w jaki 
sposób zwolnić ją w poniedziałek, nie nadając rozgłosu całemu zdarzeniu. 

Zerwała  się  i  szybko  narzuciła  ubranie,  zastanawiając  się,  jak  usprawiedliwić  własne 

zachowanie. 

— Zdaję sobie sprawę, Ŝe to bardzo komplikuje nasze stosunki — zaczęła, gdy juŜ miała na 

sobie bluzkę i spódnicę, choć całe ciało jeszcze płonęło od jego pieszczot. 

Sylwetka męŜczyzny tonęła w mroku. Lucy była zadowolona, Ŝe pozwalał jej mówić. 
— Nie potrafię wyrazić, jak bardzo mi przykro… — powiedziała z przygnębieniem, starając 

się  jakoś  zebrać  myśli.  —  Nie  sądź,  Ŝe  o  cokolwiek  cię  obwiniam…  Sama  ponoszę  całą 
odpowiedzialność i zrozumiem, jeśli w poniedziałek zechcesz, Ŝebym odeszła z pracy… 

OstroŜnie zbliŜyła się do szefa. 
— Nick? 
Kiedy nie odpowiedział, podeszła do kanapy i zobaczyła, Ŝe śpi. 
Po chwili wahania z westchnieniem nałoŜyła płaszcz i cicho zamknęła za sobą drzwi. 
Oboje działaliśmy pod wpływem irracjonalnego impulsu, pomyślała z drŜeniem serca. Tyle Ŝe 

on ma usprawiedliwienie, a ja nie. Co za straszna zmiana ról. Zwykle to męŜczyzna wykorzystuje 

background image

kobietę  upojoną  alkoholem.  Kiedy Nick się obudzi, pomyśli, Ŝe  skorzystałam z jego chwilowej 
bezbronności. Okropna sytuacja. 

Jeśli  miała  nadal  dla  niego  pracować,  musi  udowodnić,  Ŝe  to  była  tylko  chwila  szaleństwa, 

podczas  której  on  pogrąŜony  w  Ŝalu  potraktował  ją  jak  środek  terapeutyczny,  a  ona  się  na  to 
zgodziła. Odzyskanie szacunku dla samej siebie zaleŜało od postanowienia, iŜ to nigdy więcej się 
nie powtórzy. 

background image

R

OZDZIAŁ DRUGI

 

 
Nick stał przy wielkim oknie swego biura z rękami wbitymi w kieszenie  i patrzył na ponure 

londyńskie domy po drugiej stronie ulicy. 

Cały ostatni weekend spędził na zapewnianiu wyjeŜdŜających krewnych, Ŝe nic mu nie jest i 

Ŝ

e natychmiast wróci do pracy. Na dodatek musiał uporać się ze wspomnieniem tego, co zaszło 

piątkowej nocy. 

Zaklął pod nosem i wrócił do biurka. Oczywiście powinien spotkać się z Lucy, tylko co ma jej 

powiedzieć? Trudno mu było uwierzyć w to, co się stało.  Wszystko wyglądało jak sen. Zdawał 
sobie sprawę, Ŝe był pijany i nie wszystko pamięta. Nie było jednak wątpliwości, iŜ popełnił błąd, 
i to z własną sekretarką. 

Spojrzał niewidzącym wzrokiem na ekran komputera i czekał. 
Zastanawiał  się,  co  ma  jej  powiedzieć?  śe  musiał  się  z  nią  przespać?  Wiedziony  złością  na 

samego siebie uderzył ręką w blat biurka. Obawiał się, iŜ Lucy w ogóle nie przyjdzie do pracy. 

 

*

 

*

 

 
Jednak przyszła. 
Mimo  Ŝe  przeraŜała  ją  perspektywa  stanięcia  twarzą  w  twarz  z  szefem  w  poniedziałkowy 

ranek, wstała o zwykłej porze, ubrała się, wypiła kawę i zjadła jedną grzankę. 

Kiedy  znalazła  się  w  końcu  przed  szklaną  ścianą  firmy,  wzięła  głęboki  oddech  i  weszła  do 

ś

rodka. Po drodze wymieniła słowa powitania z kolegami. 

Drugie  piętro  budynku  zajmowały  gabinety  dyrektorskie.  Dochodząc  do  drzwi  własnego 

pokoju,  dziewczyna  desperacko  spojrzała  na  windę,  zastanawiając  się,  czy  aby  nie  uciec.  Ze 
zdenerwowania  bolał  ją  Ŝołądek.  Nie  wiedziała,  czy  Nick  juŜ  przyszedł.  MoŜe  nie  pamiętał,  co 
się stało w piątek, w końcu duŜo wypił. 

Otworzyła  drzwi  i  zobaczyła  go  siedzącego,  jak  przystało  na  szefa,  w  skórzanym  fotelu  i  z 

pewnym siebie wyrazem twarzy. Pracował przy komputerze. 

— Czy mam podać kawę? — spytała, zdejmując płaszcz. 
Gdy nie odpowiedział, zatrzymała się w drzwiach łączących jej pokój z gabinetem. Starała się 

zachowywać normalnie. 

— Myślę, Ŝe powinniśmy porozmawiać — rzekł. 
Jednak pamiętał. 
—  Naprawdę?  — spytała tonem, w  którym rozbrzmiewała prośba. — Jest tyle do  zrobienia. 

MoŜe powinnam zająć się pracą? 

—  Wejdź i zamknij  drzwi. Prosiłem  Christinę, Ŝeby nie łączyła Ŝadnych  telefonów, póki nie 

skończymy. 

Na  twarzy  dziewczyny  malowało  się  rozpaczliwe  pragnienie,  by  nie  wracać  do  zdarzeń 

piątkowej nocy, co sprawiło, iŜ Nicka równieŜ przeniknęła odraza do całej sytuacji. 

ś

e teŜ musiał upić się tego wieczora i zachować tak bezmyślnie. Lucy nigdy nie wykazywała 

zainteresowania jego osobą. Była jak najdalsza od tego, mimo Ŝe inne kobiety zawsze do niego 
lgnęły,  nawet  gdy  był  Ŝonaty.  Przyszła  mu  do  głowy  wstrętna  myśl,  iŜ  w  piątek,  gdy  juŜ  sobie 
popił, mógł iść do jakiegoś lokalu i tam zająć się pierwszą lepszą kobietą, która by się nawinęła. 
Tymczasem  dopadł  tej  o  ogromnych  przeraŜonych  oczach,  która  teraz  tak  bardzo  starała  się 
ukryć obawę. 

background image

Zastanawiał się i nad tym, co jej powiedzieć, i nad tym, jak daleko się posunął wobec niej w 

swoim niekontrolowanym zachowaniu. 

— Usiądź — rzekł. — Musimy wyjaśnić, co zaszło w piątek. 
— Nie lepiej, byśmy oboje o tym zapomnieli? Jesteśmy dorośli. Te rzeczy się zdarzają… — 

przerwała i zapadła cisza, co sprawiło, Ŝe Nick poczuł się jeszcze gorzej, rozwaŜając szaleństwo, 
które popełnił. 

— Wolałabyś omówić to poza firmą? Niedaleko jest kawiarnia… 
— Nie! — Lucy przysiadła na brzegu krzesła. — Tu jest dobrze. 
— W porządku — odparł, obserwując zdenerwowanie dziewczyny. — Po pierwsze chciałbym 

cię  przeprosić  za  to,  co  zaszło  —  zaczął.  —  Moje  zachowanie  było  niewybaczalne.  —  Przez 
moment  wrócił  mu  w  pamięci  obraz  jej  piersi  w  koronkowym  staniczku,  a  potem  róŜowych 
sutków  na  tle  jasnej  skóry,  więc  odetchnął  głęboko,  by  go  odpędzić.  —  Moim  jedynym 
usprawiedliwieniem jest fakt, Ŝe sytuacja była… niecodzienna. 

—  Rozumiem  —  powiedziała,  starając  się  nie  upadać  na  duchu,  choć  widziała  odrazę 

malującą się na twarzy szefa i niewiele brakowało, a uciekłaby z płaczem do swojego pokoju. 

Nick  mówił  o  własnym  zachowaniu  i  przepraszał  za  nie,  lecz  wiedziała,  Ŝe  jej  zachowanie 

uwaŜał za równie odpychające. Podobnie jak jej ciało. 

— Przeszedłem najtrudniejsze chwile w Ŝyciu… 
O czym, do licha, wtedy mówili? Przypominał sobie, iŜ rozmawiał z nią dość szczerze, tylko 

co  powiedział?  O  czymś  musieli  dyskutować.  Czy  zrobił  z  siebie  jeszcze  większego  głupca, 
wywlekając  jakieś  sprawy  osobiste,  dotyczące  Ŝycia  małŜeńskiego?  CzyŜby,  broń  BoŜe,  się 
załamał? MoŜe płakał? 

Nie. Odrzucił taką myśl. Nie mógłby zachować się w podobny sposób. To nie leŜało w jego 

naturze. 

— MoŜe rozmawiałem z tobą o tym…? — spróbował zebrać w całość to, co jeszcze pamiętał. 
—  Oczywiście,  Ŝe  nie  —  zaprzeczyła  gwałtownie.  —  Ja…  ja  rozumiem,  dlaczego  się  tak 

czułeś. Wtedy ci to powiedziałam. Byłeś pogrąŜony w Ŝalu i szukałeś zapomnienia w alkoholu. 

A więc niczego nie wyznałem, odetchnął z ulgą Nick. Jednak to był dopiero wierzchołek góry 

lodowej. 

—  Niewłaściwe  zachowanie  —  ciągnął,  pozwalając,  by  się  uspokoiła,  nim  on  dobrnie  do 

sprawy seksu. 

Spojrzał na wieczne pióro leŜące na biurku. Mimo postępu w tej dziedzinie ciągle go uŜywał 

do  podpisywania  listów  i  dokumentów.  Wziął  je  do  ręki  i  obracał  w  palcach,  starając  się  nie 
patrzeć na dziewczynę. Wydawało się, Ŝe jego wzrok całkiem ją rozstraja, co nigdy wcześniej się 
nie zdarzało. Pewnie teŜ nigdy dotąd nie budził w niej odrazy. 

—  Topiłaś  kiedyś  smutki  w  alkoholu?  —  spytał.  —  Wypiłaś  za  duŜo  dla  poprawienia 

nastroju? Zachowałaś się jak głupiec, nie bacząc na konsekwencje? 

Oczywiście,  Ŝe  mógł  uznać  kochanie  się  ze  mną  za  coś  głupiego,  pomyślała,  czując  się 

zawstydzona i zraniona. Pewnie inaczej wyglądałaby ta rozmowa, gdyby była piękną, oryginalną 
kobietą. Zresztą z taką to by się w ogóle nie wydarzyło. 

— Raz wypiłam za duŜo, gdy miałam osiemnaście lat, ale czułam się potem tak okropnie, Ŝe 

nigdy  więcej  tego  nie  zrobiłam.  Rzeczywiście  nie  topiłam  smutków  w  alkoholu.  Ale,  jak 
powiedziałam… 

— Musisz prowadzić bardzo niewinne Ŝycie — mruknął Nick na wpół do siebie. 
To było wypisane na jej twarzy. A on podeptał tę niewinność jak szaleniec. Po raz pierwszy 

zastanowił się, jak wygląda Ŝycie Lucy poza pracą. 

background image

Ku  własnemu  zdziwieniu  poczuł  ochotę  zapytania  jej  o  coś,  co  nie  dotyczyło  piątkowych 

zdarzeń. 

— Co robisz po pracy? — spytał, wprawiając dziewczynę w zdziwienie. 
— Co robię po pracy? — powtórzyła. — Nie rozumiem, o co ci chodzi. 
—  DuŜo  wychodzisz?  Mieszkasz  z  kimś?  Dlaczego  zdecydowałaś  się  tu  przyjść  w  piątek 

wieczorem? Nie chciałaś pozostać z tym, z kim mieszkasz? 

Nie  była  dziewicą,  pomyślał  nagle.  Znów  wróciła  pamięć  chwili,  gdy  Lucy  na  nim  leŜała. 

Przypomniał sobie piersi poruszające się tuŜ przed jego oczami, gdy się kołysała, jej ciepłe, nagie 
ciało.  Poczuł,  Ŝe  organizm  reaguje  podnieceniem,  więc  zacisnął  szczęki  i  odpędził  niechciane 
myśli. 

—  Z  nikim  nie  mieszkam  —  powiedziała.  —  Mam  samodzielne  mieszkanie  w 

odrestaurowanym wiktoriańskim domu. Nie jest to najlepsza dzielnica Londynu, ale niezła. 

— Prowadzisz bogate Ŝycie towarzyskie? 
— Normalne — rzekła i obronnym gestem uniosła podbródek. 
Byłoby normalne, dodała w duchu, gdybym tyle czasu nie traciła na rozmyślania o własnym 

szefie.  Poczuła  zaŜenowanie  na  myśl,  iŜ  mógłby  się  o  tym  dowiedzieć.  Naprawdę,  nie  miała 
nikogo,  kto by się  nią  zachwycał, a  krótkie znajomości, jakie nawiązywała,  nie przysłaniały  jej 
ś

wiata. 

— Chodzę z przyjaciółmi do kina, czasem do teatru czy do restauracji… 
—  Masz  kochanka?  —  spytał  i  pomyślał,  Ŝe  to  wyjątkowo  bezczelne  pytanie,  lecz  nie  mógł 

pohamować ciekawości. 

Seks z nią był świetny. Przynajmniej takim go pamiętał jak przez mgłę. Tymczasem skromne 

zachowanie dziewczyny zdawało się niczego podobnego nie sugerować. 

Ty byłeś moim kochankiem raz w rzeczywistości i z tysiąc razy w wyobraźni, pomyślała. 
— Nie twoja sprawa — odrzekła głośno, zaszokowana stanowczością własnego tonu. 
—  Masz  rację  —  zgodził  się.  —  Jestem  przekonany,  Ŝe  gdybyś  kogoś  miała,  nigdy  nie 

doszłoby… — Nie skończył, bo i tak wiadomo było, o co mu chodzi. — Muszę powiedzieć coś, 
o czym myślałem cały weekend — ciągnął dalej. 

Dziewczyna domyślała się, Ŝe pewno spyta, czemu w ogóle ośmieliła się uprawiać z nim seks. 

Gorączkowo  szukała  teraz  jakiejś  odpowiedzi,  która  byłaby  jak  najdalsza  od  upokarzającej 
prawdy: iŜ po prostu nie potrafiła mu się oprzeć. 

— Co takiego? — spytała. 
— Dlaczego? 
— Co… dlaczego? — Zareagowała zdziwieniem. 
—  Czemu  to  zrobiłaś?  Pracowałaś  tu  spokojnie  o  dosyć  niezwykłej  porze,  gdy  się 

pojawiłem… Byłem zdumiony, iŜ nie postawiłaś na nogi całego budynku ze strachu. 

—  Nie  jestem  tego  typu  dziewczyną.  Poza  tym  znam  ciebie  i  widziałam,  Ŝe  trochę  wypiłeś. 

Szczerze mówiąc, bałam się tylko, czy nie stracisz przytomności — rzekła i jak dotąd wszystko 
pokrywało się z prawdą. 

— Co dalej? — Nie potrafił znaleźć właściwych słów, Ŝeby zadać najwaŜniejsze pytanie. 
Musiał  się  dowiedzieć,  czy  nie  uŜył  wobec  niej  siły,  nie  zrobił  czegoś  wbrew  jej  woli.  Nie 

bardzo wierzył, by był do tego zdolny, ale po pijanemu wszystko mogło się zdarzyć. 

— Słuchaj — rzucił niecierpliwie. — Czy nie wykorzystałem cię, nie zmusiłem do czegoś… 
— Czy nie wykorzystałeś…? 
—  Przestań  powtarzać  moje  pytania.  Dobrze  wiesz,  o  co  mi  chodzi.  UŜyłem  siły,  by  cię  do 

czegokolwiek skłonić? — Cały zesztywniał, czekając na odpowiedź. 

— Nie — odrzekła cicho. 

background image

—  To  moŜe  w  jakikolwiek  sposób  naduŜyłem  swojej  pozycji  w  stosunku  do  ciebie?  Czy 

wspomniałem, iŜ… stracisz pracę? 

—  Nie.  Sądzisz,  Ŝe  nie  mam  własnego  rozumu?  —  Lucy  była  wzburzona  jego 

przypuszczeniem,  iŜ  mogła  zrobić  cokolwiek  wbrew  własnej  woli  albo  tylko  dlatego,  by  nie 
utracić pracy. 

— Po prostu próbuję ustalić, co się stało — powiedział ostro. 
—  Po  co?  —  zawołała,  rumieniąc  się  na  twarzy.  Czuła,  Ŝe  ma  łzy  w  oczach,  lecz  robiła 

wszystko, by się nie rozpłakać. 

— Jaki sens ma odgrzebywanie całej sprawy? Byłam gotowa… udawać, Ŝe… 
— Nic się nie stało? Schować głowę w piasek? Muszę wszystko wyjaśnić, bo tak się złoŜyło, 

iŜ  jesteś  moją  sekretarką  i  jeśli  którekolwiek  z  nas  dojdzie  do  wniosku,  Ŝe  nie  moŜemy  dłuŜej 
współpracować, jestem zobligowany do przeniesienia cię do innego działu w naszej firmie. 

Tak po prostu, pomyślała z goryczą Lucy. Sądzi, iŜ popełnił coś niewłaściwego, więc musi się 

mnie pozbyć. To, Ŝe się kochaliśmy, nic dla niego nie znaczy. 

—  Z  radością  złoŜę  rezygnację,  jeśli  uwaŜasz,  iŜ  nie  moŜesz  ze  mną  pracować  —  rzekła 

chłodno. 

— Tego nie powiedziałem… 
— Dla mnie zabrzmiało to właśnie tak. 
— Czy z ręką na sercu moŜesz obiecać, Ŝe potrafisz się zachowywać, jakby nic nie zaszło? 
—  Tak.  —  Dziewczyna  postarała  się,  by  nie  wyczuł  kłamstwa  w  jej  głosie.  —  Jak 

powiedziałeś, zdarzyło się, choć nie powinno. 

—  MoŜe  tego  chciałaś?  —  spytał,  a  jego  sugestia  była  tak  bliska  prawdy,  iŜ  Lucy  przez 

moment zamarła i poczuła, Ŝe robi się jej gorąco, a potem ruszyła do akcji. 

— Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć — rzekła sucho — zrobiłam to ze współczucia. 
Nick pomyślał, iŜ celnie go trafiła. 
Zrobiła  to  z  litości.  To  nawet  miało  sens.  Nieoczekiwanie  objawiłem  się  jej  w  godnej 

poŜałowania wersji, więc wyraziła współczucie, pomyślał. Zraniła jego dumę. 

— Zachowałam się niemądrze. Zdawałam sobie sprawę, Ŝe musisz cierpieć, więc… 
— Nikt dotąd nie litował się nade mną — rzucił ostro Nick, bowiem to słowo kojarzyło mu się 

ze słabością i bezbronnością, których nigdy nie łączył z własną osobą. 

— MoŜe wcześniej nie byłeś w podobnej sytuacji — powiedziała, czując się na bezpiecznym 

gruncie. — Ogarnęła cię depresja i… 

— Z dobroci serca postanowiłaś wydobyć mnie z przygnębienia. 
— Nie chodzi o dobroć serca. To był naturalny odruch, ale teraz widzę, Ŝe niewłaściwy, więc 

cię przepraszam. 

MęŜczyzna  zastanawiał  się,  czy  Lucy  przyjmowała  wszystko  bez  emocji.  Nie  zamierzał 

skłaniać jej do rezygnacji z pracy. Oznaczałoby to przyznanie, iŜ jest zbyt słaby, by uporać się z 
całą sytuacją. 

— Tak, to był błąd — rzekł, siląc się na spokój. — Chcę, Ŝebyś wiedziała, iŜ w normalnych 

warunkach nigdy nie przyszłoby mi do głowy przespać się z tobą. — Zrobił nieprzyjemną uwagę 
i zdawał sobie sprawę, Ŝe przekracza pewne granice. 

Prawdę mówiąc nie przypuszczał, iŜ rozmowa potoczy się w tym kierunku. 
Wstał i zaczął krąŜyć po gabinecie, spoglądając na Lucy, która siedziała ze sztywno uniesioną 

głową i nie odwracała wzroku od biurka. 

— Mam nadzieję, Ŝe nie zrozumiesz tego niewłaściwie — rzekł w końcu. — Poza tym moŜesz 

być pewna, iŜ coś podobnego nigdy się nie powtórzy. 

background image

Dziewczyna zastanawiała  się, ile razy na róŜne sposoby będzie jej dawał do zrozumienia, Ŝe 

mu  się  nie  podoba.  Była  głupia,  iŜ  posłuŜyła  mu  własnym  ciałem,  gdy  tego  potrzebował,  i  nie 
słuchała  głosu  rozsądku.  Trudno.  Mam  w  sobie  tyle  seksu,  ile  te  dwa  obrazki  na  ścianie, 
pomyślała. 

— Oczywiście — potwierdziła obojętnym tonem, lecz nie odwróciła twarzy, więc nie widział 

jej wzroku, a miała bardzo wyraziste oczy. 

Nick  zastanawiał  się,  czemu  nie  spostrzegł  ich  wcześniej.  Ogromne,  brązowe,  otoczone 

długimi, ciemnymi rzęsami, co  dawało  zaskakujący  efekt w zestawieniu z jasną  cerą i włosami 
blondynki. 

— Nie jesteś w moim typie — poinformował. MoŜe chciał w ten sposób dać do zrozumienia, 

iŜ jest całkiem bezpieczna w jego towarzystwie i mogą spokojnie pracować do późna we dwoje w 
pustym budynku, jak to czynili w przeszłości. 

Mylił się jednak, jeśli miał takie intencje. Lucy poczuła się do głębi zraniona. Spojrzała mu w 

twarz, której rysy głęboko zapadły jej w pamięć, choć wcale tego nie chciała. Zawsze będzie go 
ciągnęło do kobiet w typie zmarłej Ŝony, pomyślała. Uderzająco pięknych, z długimi włosami i 
wspaniałymi piersiami. 

—  Uznałem,  Ŝe  powinienem  jasno  postawić  sprawę,  jeśli  mamy  razem  pracować  —  ciągnął 

nachmurzony i niepewny, czy powinien był powiedzieć to, co powiedział. 

— Coś jeszcze? — spytała. 
Przez chwilę patrzył na nią w milczeniu, jakby się zastanawiał, czy ma kontynuować, w końcu 

westchnął. 

—  Jeśli chcesz coś dodać,  chętnie wysłucham — powiedziała  dziewczyna, zaciskając  wargi. 

—  Będę  szczęśliwa,  mogąc  tu  nadal  pracować.  I,  jak  powiedziałeś,  trzeba  było  oczyścić 
atmosferę, jeśli mamy podtrzymać stosunki słuŜbowe. 

Naprawdę lubiła to, co robiła, niezaleŜnie od tego, czy Nick był jej szefem, czy nie. Wątpiła, 

by udało się jej znaleźć lepiej płatne zajęcie w Londynie. 

— W porządku. — Wzruszył ramionami. — Jeśli ci na tym zaleŜy… 
— ZaleŜy. 
—  Jesteś  młoda  i  nie  chciałbym,  Ŝebyś  sądziła,  Ŝe  tych  kilka  spędzonych  razem  godzin 

oznacza  początek  jakiegoś  związku  albo  Ŝe  moŜesz  liczyć  na  przywileje.  Jesteś  bardzo  dobrą 
sekretarką, lecz uwaŜam za konieczne utrzymywanie właściwego dystansu. 

—  Innymi  słowy  ostrzegasz,  Ŝebym  się  do  ciebie  nie  przyklejała  —  powiedziała  wolno 

dziewczyna. 

Ostry ton nie był w stanie przygasić obrazu, który znów pojawił się w pamięci męŜczyzny. Jej 

nagie,  gotowe  do  pieszczot  ciało  i  wyciągnięte  ramiona.  Nick  poczuł  mrowienie  w  lędźwiach, 
więc by się go pozbyć, rzucił chłodno: 

— To nie są moje słowa. 
— Ale taki miały sens. MoŜe pan być pewien, Ŝe nie będę — rzekła oficjalnie. 
— Nie ma potrzeby tego drąŜyć. 
—  Nic  takiego  się  nie  zdarzy  —  zapewniła,  starając  się  panować  nad  głosem.  —  A  Ŝeby 

zakończyć sprawę, dodam, iŜ nie jesteś bardziej w moim typie niŜ ja w twoim. 

— Masz zwyczaj sypiać z męŜczyznami, którzy ci się nie podobają? — Pomyślał, Ŝe powinien 

skończyć tę rozmowę, a tymczasem ciągnął ją, czerwieniejąc z irytacji. 

— Nie — odparła. — Tego nie powiedziałam. I przepraszam… 
— Jacy męŜczyźni cię interesują? 
Lucy  nie  wierzyła,  Ŝe  go  to  naprawdę  ciekawi.  W  końcu  nie  dbał  o  nią,  więc  musiała  się 

pilnować, by po raz kolejny nie stracić głowy w jego obecności. 

background image

—  Słuchaj,  to  niewłaściwy  moment  na  takie  rozmowy.  Miałeś  okropny  weekend  i  nie  ma 

sensu dodatkowo psuć sobie jeszcze poranka. — Zdobyła się na uśmiech. 

— Nie odpowiedziałaś na pytanie. 
— Jeśli naprawdę musisz wiedzieć, pociągają mnie… mili, myślący, opiekuńczy męŜczyźni… 
— Mili, myślący, opiekuńczy — powtórzył. 
— Nie chodzi o to, Ŝe ty taki nie jesteś. Z pewnością posiadasz i te cechy. 
— Ale nie chciałabyś się o tym przekonywać — dorzucił Nick. 
— Chyba nie — zgodziła się. 
Dziewczyna  uznała,  Ŝe  osiągnęli  coś  w  rodzaju  rozejmu.  Atmosfera  została  oczyszczona, 

moŜna było wrócić do pracy. KaŜde powiedziało, co miało do powiedzenia, i wiadomo, Ŝe nic nie 
wydostanie się poza cztery ściany tego pomieszczenia. 

—  Więc…  —  MęŜczyzna  usiadł  za  biurkiem  i  przysunął  dokumenty.  —  Chciałbym,  Ŝebyś 

zajęła się korespondencją. Nagrałem juŜ trzy listy, które trzeba przepisać, kolejny zaraz skończę. 
Chodzi o płatności. Sprawdź, czy nasz człowiek w Bostonie przyjrzał się wszystkim dostawcom, 
nim wybrał tego jednego. Wydatki wydają mi się za wysokie. 

Obserwował, jak wstała i pochyliła się, by wziąć od niego dokumenty. 
Rzeczy  wróciły  do  normy.  Tylko  Ŝe…  nie  mógł  oderwać  wzroku  od  linii  jej  szyi  i  piersi. 

Wszystko  w  jej  wyglądzie  było  spokojne  i  eleganckie,  lecz  gdzieś  pod  powierzchnią  płonął 
ogień. 

— Dobrze się czujesz? 
Spojrzał, jak zebrała dokumenty z biurka i zatrzymała się z wahaniem przy krześle, na którym 

wcześniej siedziała. 

— Co myślałaś o Ginie? — spytał z ciekawością w głosie. — Spotkałaś ją tu kilka razy. 
Lucy nigdy się nad tym nie zastanawiała. Ginę traktowała jak Ŝonę szefa. 
— Była bardzo piękna — przyznała. 
— Zostaw na boku jej urodę. 
— Nigdy dłuŜej z nią nie rozmawiałam. 
— Nie lubiłaś jej, prawda? 
— AleŜ lubiłam! — Zarumieniła się, gdy popatrzył na nią przez dłuŜszą chwilę. 
Oczywiście,  Ŝe  nie  znosiła  Giny,  pomyślał.  Gina  nigdy  nie  przyjaźniła  się  z  kobietami,  nie 

zwracała na nie uwagi. Nie miała przyjaciółek. Obracała się wśród Ŝon bogatych facetów, bo taki 
miała styl Ŝycia. 

— Naprawdę? — spytał. — Moja matka nigdy jej nie zaakceptowała — dorzucił, zdając sobie 

sprawę, Ŝe czyni kolejne wyznanie. 

—  Rodzice  zwykle  bywają  krytyczni  wobec  partnerów  swoich  dzieci  —  powiedziała 

dziewczyna. 

— ZałoŜę się, iŜ ty nigdy nie dałaś rodzicom powodu do niezadowolenia. 
Lucy pomyślała, Ŝe jej rodzice byliby bardzo niezadowoleni, gdyby dowiedzieli się, co zrobiła 

w piątkowy wieczór ze swoim szefem. Po prostu przeŜyliby szok. 

— Tak — przyznała. — Czy to wszystko? Mogę zająć się pracą? 
— Oczywiście. Sądzę, iŜ wszystko sobie wyjaśniliśmy. 
— TeŜ tak myślę. Byłabym wdzięczna, gdybyśmy… więcej nie wracali do… 
— Naszej małej pomyłki. Zgoda — zakończył Nick i włączył komputer. 
Ledwie zauwaŜył, gdy wyszła z gabinetu, cicho zamykając za sobą drzwi. 

background image

R

OZDZIAŁ TRZECI

 

 
Tego dnia  Lucy  z trudem dotarła do pracy. Spóźniła się na  metro,  którym zwykłe jeździła,  i 

musiała  czekać  dwadzieścia  minut  na  następne.  Potem  spędziła  pół  godziny  w  zatłoczonym 
wagonie bezustannie popychana przez wsiadających i wysiadających na kolejnych przystankach. 

Na dodatek czuła, Ŝe zaczyna ją boleć gardło, co oznaczało zbliŜające się przeziębienie. Kiedy 

dotarła do biura, była w nie najlepszym nastroju. 

—  Spóźniłaś  się  —  zauwaŜył  Nick.  Dziewczyna  spokojnie  powiesiła  Ŝakiet  na  wieszaku  i 

odwróciła  się  do  szefa.  Drzwi  łączące  ich  pokoje  były  otwarte,  a  on  siedział  przy  biurku  i 
wyglądał, jakby tkwił tam od wielu godzin, mimo Ŝe było dopiero kilka minut po dziewiątej. 

—  Przepraszam.  Nie  usłyszałam  budzika  i  zaspałam,  potem  uciekło  mi  metro.  Na  następne 

czekałam całe wieki. Uporządkować pocztę i przynieść? 

—  Tak.  Weź  notatnik.  —  Nick  obserwował,  jak  podchodziła  do  biurka  i  pochylała  się,  by 

wyjąć z szuflady potrzebne przybory. 

Czasem jakimś ruchem głowy czy ręki przypominała mu chwile sprzed ośmiu miesięcy, kiedy 

to  doszło  między  nimi  do  zbliŜenia  w  tym  gabinecie.  Wspomnienie  tamtej  nocy  rozstrajało  go. 
Czuł się tak, jakby miał coś w zasięgu ręki, a nie mógł się do tego dostać. 

Odwrócił  wzrok  od  smukłego  ciała  Lucy,  która  gotowa  do  pracy  stała  juŜ  z  notatnikiem  i 

długopisem w ręku. 

— Długo mam czekać? — rzucił, przeglądając dokumenty leŜące na biurku. 
— Przepraszam. 
Sekretarka pospiesznie usiadła, gotowa do notowania. 
— Jeśli źle się czujesz, lepiej weź wolny dzień i przyślij Terri, Ŝeby cię zastąpiła. 
— Nic mi nie jest. 
— Mamy jakiś postęp w sprawie Rawlingsa? — zapytał. 
Lucy nawet teraz, kiedy prowadziła na pozór spokojne Ŝycie, nie potrafiła patrzeć na szefa bez 

ś

wiadomości,  iŜ  czyni  coś  zabronionego,  tak  samo  jak  w  czasach,  gdy  był  Ŝonaty,  a  więc 

niedostępny. 

— Wczoraj wieczorem przysłali faks. PołoŜyłam ci na biurku. 
— Co zawierał? 
—  Kolejną  informację  o  spadku  dochodów  bez  podania  przyczyn  i  optymistyczne  prognozy 

na  najbliŜsze  pół  roku,  nie  zawierające  wyjaśnienia,  dlaczego  poprzednie  miesiące  były  takie 
słabe. 

— Dzwoniłaś do Rawlingsa? 
— Nie zastałam go. 
— A gdzie był? 
—  Nie  wiem  —  odrzekła,  obserwując  zdenerwowanie  męŜczyzny.  —  MoŜe  powinniśmy 

zatrudnić  detektywa,  który  by  go  poobserwował  i  schwytał  na  gorącym  uczynku  — 
zaproponowała. 

Nick przymruŜył oczy. Zdawał sobie sprawę, Ŝe w ostatnich miesiącach zachowywał się dość 

gwałtownie.  Jakoś  nie  potrafił  pohamować  negatywnych  emocji.  Pamiętał,  iŜ  dziewczyna 
widziała  go  w  chwili  słabości,  więc  jakiś  wewnętrzny  demon  kazał  mu  ją  teraz  za  to  karać 
wybuchami niezadowolenia. 

background image

Wiedział,  Ŝe  powinien  był  przenieść  Lucy  do  innego  działu.  Mógł  zarazem  podnieść  jej 

pensję, lecz ile razy pomyślał, iŜ nie zobaczy jej więcej w swoim gabinecie, powtarzał w duchu, 
Ŝ

e jednak jej potrzebuje, bo nigdzie nie znajdzie równie dobrej sekretarki. 

—  Nie  przypominam  sobie,  bym  płacił  ci  za  sarkazm  —  rzucił  chłodno  i  nie  czekając  na 

reakcję  dziewczyny,  zagłębił  się  w  lekturze  faksu  od  Rawlingsa.  —  To  nie  ma  sensu  — 
zauwaŜył.  —  Hotel  winien  przynosić  zyski.  LeŜy  na  słonecznej  wyspie,  która  ma  świetne 
połączenia lotnicze  ze  Stanami i stabilność  polityczną.  Więc co się dzieje? Będę musiał sam to 
sprawdzić.  Pogadam  z  Bobem  i  dowiem  się,  co  ma  do  powiedzenia.  Zostań  tu  jeszcze,  to 
podyktuję ci list, kiedy skończę tę rozmowę. 

Lucy słuchała, jak dyskutował z dyrektorem finansowym korporacji. Miała pełną świadomość 

jego bliskości. Przesuwała wzrokiem po czarnych włosach, które były krótsze niŜ osiem miesięcy 
temu, gdy wsuwała w nie palce. Po chwili rozmowy odłoŜył słuchawkę i spojrzał na dziewczynę. 

— Weźmy się do tego listu — rzekł. 
Dyktował płynnie, nie potrzebując niczego poprawiać w raz wypowiedzianych zdaniach. Był 

jednym z tych, którzy potrafili jasno wypowiadać myśli. 

Gdy Lucy wstała, rzucił: 
— Siadaj, jeszcze z tobą nie skończyłem. 
Pomyślał,  Ŝe  swoim  zachowaniem  moŜe  ją  w  końcu  wyprowadzić  z  równowagi.  Jego  oczy 

bezwiednie spoczęły na piersiach dziewczyny, okrytych bluzeczką zapiętą na cały rząd guzików i 
zakończoną okrągłym kołnierzykiem. 

— Chcę, Ŝebyś zamówiła w moim imieniu kwiaty i je wysłała. 
— Kwiaty? — powtórzyła z bladym uśmiechem. 
— Słyszałaś. Kwiaty. 
— Tak, oczywiście. Jakie? 
—  Sama  mi  powiedz  —  wzruszył  ramionami.  —  Jakie  kwiaty  lubią  kobiety?  RóŜe?  Fiołki? 

Orchidee? Jakiekolwiek, byle drogie. 

— Będzie teŜ jakiś liścik? 
Lucy wiedziała, Ŝe Nick spotykał się w ostatnich miesiącach z kobietami. Nie czynił Ŝadnych 

wysiłków,  by  ukrywać  swoje  bujne  Ŝycie  erotyczne.  Jednak  nigdy  wcześniej  nie  prosił  jej  o 
pośrednictwo w takich sprawach. Myśl o tym przyprawiła ją o mdłości. 

— Po prosta: „Z podziękowaniem za miłe chwile” — rzucił, spoglądając w okno. 
— „Z podziękowaniem za miłe chwile” — powtórzyła. — Nic więcej? 
— A co moŜna dodać, zrywając związek? — spytał sarkastycznie. 
— Nic. — Dziewczyna zamknęła notes. — Czy coś jeszcze? 
— Spieszysz się dokądś? Masz spotkanie o dziesiątej? 
— Po prostu duŜo pracy do wykonania, nim wyjdę stąd po południu. 
—  To  mi  o  czymś  przypomina.  Zaplanowałem  spotkanie  z  Bobem  na  szóstą  wieczór,  by 

omówić  z  nim  to,  co  się  dzieje  z  hotelem  prowadzonym  przez  Rawlingsa.  Chciałbym,  Ŝebyś 
protokołowała rozmowę. 

— Przepraszam, ale nie mogę. 
— Nie moŜesz? — powtórzył, wolno wymawiając wyrazy, jakby naleŜały do obcego języka, a 

Lucy zarumieniła się i spuściła wzrok. 

.’» — Mam pewne plany na dzisiejszy wieczór. 
—  W  takim  razie  musisz  z  nich  zrezygnować.  Bob  leci  jutro  na  Daleki  Wschód,  a  ja  chcę 

przedyskutować z nim wcześniej sprawę Rawlingsa i potrzebuję twojej obecności. 

— Przepraszam, lecz moŜe Terri mnie zastąpi, jutro, jak tylko przyjdę, przepiszę jej notatki. 

background image

—  Co  tak  waŜnego  staje  na  przeszkodzie  twojej  obecności?  —  Nick  wstał  i  zaczął 

przechadzać się po gabinecie z rękami w kieszeniach. 

Kątem  oka  obserwował,  jak  dziewczyna  stara  się  znaleźć  odpowiednio  subtelne  słowa,  by 

udzielić odpowiedzi. Unika  przy tym jego wzroku, patrząc prosto przed siebie. Szuka wybiegu, 
pomyślał. 

—  A  więc?  —  powtórzył.  —  Część  niepisanej  umowy  między  mną  i  moją  sekretarką 

przewiduje  pracę  po  godzinach,  jeśli  zajdzie  potrzeba.  Dlatego  pobierasz  tak  wysokie 
wynagrodzenie. 

—  Nigdy  dotąd nie zawiodłam. — Dziewczyna spojrzała  mu  w oczy, lecz nie  mogła  zebrać 

myśli, gdy był tak blisko. 

Nick  przyglądał  się  jej  w  milczeniu,  starając  się  odgadnąć,  co  nie  pozwala  jej  zostać  dwie 

godziny dłuŜej w pracy. 

—  Wychodzę…  z  kimś  —  powiedziała  w  końcu.  —  Umówiliśmy  się  do  teatru,  a  niełatwo 

było dostać bilety. Potem idziemy na kolację. 

—  Wychodzisz  z  kimś  —  powtórzył  obojętnym  tonem,  odsuwając  się  od  jej  krzesła.  — 

Innymi słowy masz randkę. 

Dziewczyna poczuła gniew i opuściła oczy, by ukryć ich nieprzyjazny błysk. 
Szła na spotkanie, a on traktował to tak, jakby zamierzała obrabować bank. Myślał, Ŝe przez te 

wszystkie miesiące ciągle będzie go pragnęła? UwaŜał, iŜ sam moŜe spotykać się z niezliczonymi 
kobietami,  a  ona  jest  tak  nieatrakcyjna,  Ŝe  ma  poprzestać  na  jednej  nocnej  przygodzie  z 
podpitym, przygnębionym męŜczyzną? 

Robert  nie  był,  być  moŜe,  oszałamiającym  partnerem,  lecz  dobrze  się  razem  bawili,  a  jego 

układność i dobre maniery działały kojąco na nerwy dziewczyny. 

— Tak, wybieram się na randkę — potwierdziła. 
— Jak długo to trwa? 
— Co mianowicie? 
— Od jak dawna spotykasz się z tym męŜczyzną? To ten jedyny? Czy inni krąŜą gdzieś w tle? 

— Nick zdawał sobie sprawę z własnej arogancji. 

Najwyraźniej  pchał  nos  w  nie  swoje  sprawy.  Właściwie  powinien  się  cieszyć,  Ŝe  się  z  kimś 

spotykała.  Ciągle  podejrzewał,  iŜ  ona  coś  knuje  i  moŜe  zaskoczyć  go  nieoczekiwanym 
zachowaniem.  W  ostatnich  miesiącach  pilnował  się,  by  ani  razu  nie  wspomnieć  o  błędzie 
popełnionym w tamtą piątkową noc. 

—  Spotykam  się  tylko  z  jednym  męŜczyzną.  Nie  mam  zwyczaju  uprawiać  Ŝadnych  gier  na 

tym polu — powiedziała. 

— Czy to komentarz do mojego stylu Ŝycia? — zapytał. 
Lucy  wbiła  wzrok  w  notatnik  trzymany  na  kolanach.  Spojrzenia  Nicka  przyprawiały  ją  o 

napięcie  w całym ciele.  Robert nigdy tak na  mnie nie działa,  przyznała  w duchu.  MoŜe nie był 
wpływowym biznesmenem jak Nick Constantinou, lecz  z  pewnością lepiej  do niej pasował. To 
przeświadczenie sprawiło, Ŝe odwaŜnie spojrzała szefowi w oczy. 

— Nie — odrzekła. 
„W rzeczywistości Nick miał rację, formułując swoje przypuszczenie, jednak dziewczyna nie 

zamierzała  dyskutować  o  jego  Ŝyciu  erotycznym.  Wystarczająco  duŜo  bezsennych  nocy 
kosztowała ją wiedza o tym, Ŝe widuje się z innymi kobietami, dzwoni do nich i jest jed — nym z 
najbardziej  poŜądanych kawalerów w  Londynie,  opisywanym często przez kroniki towarzyskie. 
Zapewne w ramionach innych kobiet starał się zapomnieć o stracie Ŝony. I dobrze. 

— Jak się nazywa ten szczęśliwiec? — spytał. 
— Robert. 

background image

— Jak go poznałaś? Tylko nie mów, Ŝe w nocnym klubie. 
—  UwaŜasz,  Ŝe  tam  nie  bywam?  Spotkałam  go  na  kolacji.  Przedstawiono  mi  go  i 

przypadliśmy sobie do gustu. 

— Przypadliście sobie do gustu — powtórzył. — Czym się zajmuje? 
— Co robi? 
— Tak, w jaki sposób zarabia na Ŝycie? Zakładam, Ŝe ma jakąś pracę i nie spędza dni, karmiąc 

kaczki w parkowym stawie — rzucił zirytowany. 

— Zajmuje się finansami w duŜym przedsiębiorstwie. 
— Ach, księgowy. 
Lucy  zacisnęła  zęby  i  postanowiła  nie  dać  się  sprowokować,  choć  kaŜde  słowo  szefa 

doprowadzało ją na krawędź wybuchu. 

— Dlatego właśnie nie mogę zostać wieczorem. Poproszę Terri o zastępstwo. O której ma się 

stawić? 

—  Za piętnaście szósta.  Wystarczy, Ŝebym udzielił jej instrukcji — rzekł. — Co zamierzasz 

obejrzeć w teatrze? — spytał konwersacyjnym tonem, udając, Ŝe przegląda dokumenty. 

—  Ten  głośny  spektakl  muzyczny  w  teatrze  „Apollo”.  Robert  ma  pewne  znajomości  w 

ś

wiecie teatru, stąd te bilety. 

— Jak miło. A dokąd wybieracie się na kolację? Do jakiegoś podniecającego lokalu? 
Ja? Do podniecającego lokalu, chciała wykrzyknąć Lucy. Dobry BoŜe, nie! 
— To francuska restauracja w Covent Garden. Tam spędzimy wieczór. Idę do Tern poprosić, 

Ŝ

eby mnie zastąpiła. 

Odczekała  chwilę,  chcąc  się  zorientować,  czy  nie  padną  jeszcze  jakieś  polecenia,  lecz  Nick 

zdawał się nie zauwaŜać jej obecności, więc szybko wyszła. 

Kiedy o  piątej opuszczała firmę, ciągle  był pogrąŜony  w pracy i ledwie rzucił na nią okiem, 

więc  przyspieszyła  kroku,  by  nie  zdąŜył  zmienić  zdania  i  zatrzymać  jej  zamiast  Terri.  W  ciągu 
ostatnich ośmiu miesięcy wypełniała w firmie bardzo odpowiedzialne zadania i miała dostęp do 
znacznie poufniejszych informacji niŜ inne sekretarki. 

Po  rozmowie  z  szefem  na  temat  swojej  randki  włoŜyła  wiele  starań  w  przygotowanie  się  do 

wyjścia z Robertem. Nie wzięła Ŝakietu, lecz obcisłą dŜersejową sukienkę z długim rękawem w 
kolorze ciemnej kawy oraz eleganckie pantofelki na wysokich obcasach. 

MęŜczyzna,  który  po  nią  przyjechał,  nagrodził  te  wysiłki  pełnym  uznania  spojrzeniem. 

Wręczył kwiaty i aŜ zagwizdał z podziwu, co wywołało śmiech Lucy. 

—  Niewłaściwa  reakcja  —  zauwaŜył,  wchodząc  do  pokoju,  gdzie  zaczekał,  aŜ  wstawiła 

kwiaty do wody. 

— Zaraz będę gotowa — zapewniła dziewczyna. 
W teatrze było bardzo przyjemnie. Siedzieli obok siebie, trzymając się za ręce. Widywała się z 

Robertem  od  trzech  miesięcy  i  wiedziała,  Ŝe  jest  dŜentelmenem.  Nie  ponaglał  jej  do  niczego, 
starał  się  spełniać  jej  Ŝyczenia.  Miło  im  się  rozmawiało,  nigdy  nie  przeŜywali  momentów 
niezręcznej ciszy. Na razie tylko się całowali, lecz Lucy miała pewność, iŜ kiedy przyjdzie czas 
na  zbliŜenie,  Robert  będzie  równie  delikatny.  Nie  spodziewała  się  zaznawać  z  nim  takich 
szaleństw jak z Nickiem. Samo wspomnienie chwil przeŜytych z szefem wprawiło ją w drŜenie. 

Tymczasem Robert uścisnął jej palce i szepnął coś na temat spektaklu. 
—  Powinniśmy  częściej  spędzać czas w ten sposób — powiedział. — Teatr ma w sobie  coś 

podniecającego, czego nie daje kino. 

Lucy spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Jest naprawdę przystojny, pomyślała. Rodzicom by 

się podobał. 

background image

—  Tylko  tak  trudno  wyrwać  się  z  pracy  —  ciągnął  Robert,  przytrzymując  drzwi  taksówki, 

którą mieli jechać do restauracji, by dziewczynie wygodniej było wsiąść. 

—  Wiem, nie musisz mówić. Sama z trudem dziś się wyrwałam. Szef uznał, Ŝe będzie mnie 

potrzebował po godzinach podczas spotkania z jednym z dyrektorów firmy. 

MęŜczyzna skinął głową ze współczuciem. 
—  Powinien  wcześniej  cię  uprzedzać  o  czymś  takim.  Ja  zawsze  tak  robię  wobec  swojej 

sekretarki. PrzecieŜ ona takŜe ma swoje Ŝycie. 

—  Właśnie. — Lucy jeszcze raz się upewniła, jak bardzo Robert róŜni się od Nicka. — Mój 

szef  w  razie  potrzeby  potrafi  pracować  do  trzeciej  rano  i  uwaŜa,  Ŝe  inni  winni  mieć  podobne 
podejście do swoich obowiązków. 

Rzeczywiście,  zdarzało  się,  Ŝe  gdy  przychodziła  do  pracy  o  pół  do  dziewiątej,  spotykała  go 

nieogolonego i popijającego czarną kawę. Potem zostawał w biurze do późna. Zdumiewające, iŜ 
potrafił świetnie funkcjonować przez cały dzień. 

— To pracoholizm — Robert najwyraźniej wiedział, w czym rzecz. — W moim zawodzie teŜ 

często się zdarza — stwierdził, skłaniając głowę ze zrozumieniem. — Pracować bez wytchnienia, 
zapominając, na czym polega sprawianie sobie przyjemności. 

Lucy pomyślała, Ŝe jeśli ktokolwiek na świecie umie dbać o własne przyjemności, to jest nim 

z pewnością Nick Constantinou. Po bardzo krótkim okresie Ŝałoby natychmiast rzucił się w wir 
londyńskiego Ŝycia towarzyskiego. 

—  Ja  mam  inne  podejście  do  pracy  —  ciągnął  męŜczyzna.  —  Nie  zaniedbuję  obowiązków, 

pracuję efektywnie, lecz umiem równieŜ wygospodarować czas na wypoczynek. Jak dzisiaj. 

Lucy czuła na sobie jego spojrzenie, lecz myślami tkwiła przy Nicku i jego niezwykłej energii 

okazywanej we wszystkim, co robił. 

—  Teatr,  kolacja  w  towarzystwie  pięknej  kobiety  —  Robert  objął  dziewczynę  ramieniem  i 

lekko przytulił. — Czy moŜe być coś lepszego? 

—  Przesadzasz  z  tą  pięknością,  ale  dziękuję  za  komplement.  —  Lucy  uśmiechnęła  się  i 

przymknąwszy oczy odwróciła twarz do męŜczyzny, pozwalając, by musnął ustami jej wargi. 

—  Powiedziałem  matce,  Ŝe  jesteś  piękna.  Bardzo  pragnie  cię  poznać.  Myślę,  iŜ  juŜ  słyszy 

weselne dzwony. 

Lucy spojrzała zdziwiona. 
— Weselne dzwony? — powtórzyła. — Znamy się dopiero kilka miesięcy! 
—  To  samo  jej  powiedziałem,  ale  wiesz,  jakie  są  matki.  Mam  trzydzieści  jeden  lat,  a  ona 

uwaŜa, Ŝe jeśli się nie pospieszę, nie doczeka upragnionych wnuków. 

—  Sądziłam,  iŜ  tylko  kobiety  przejmują  się  biciem  biologicznego  zegara!  —  roześmiała  się 

dziewczyna. 

— Masz rację, ale ja wolę zostać ojcem mając trzydzieści parę lat, a nie sześćdziesiąt parę — 

mówił  Ŝartobliwie,  lecz  widać  było,  Ŝe  tak  właśnie  myśli,  a  jego  Ŝyczenia  nie  róŜnią  się  od 
marzeń matki. — Jaki sens w byciu ojcem, kiedy się jest za starym, by wychować dziecko? 

Lucy znowu zareagowała śmiechem i zmieniła temat. 
— Powiedz coś o restauracji, do której jedziemy. Bywałeś tam wcześniej? Mam nadzieję, Ŝe 

to  niejedna  z  tych  małych  pretensjonalnych  francuskich  knajpek,  w  których  godzinami  trudzisz 
się odcyfrowaniem jadłospisu. Mój francuski jest beznadziejny. 

— Nie obawiaj się. Mówię płynnie w tym języku i mogę ci wszystko przetłumaczyć. Zwróć 

uwagę, ile mam zalet i jaka dobra ze mnie partia — zaŜartował. 

— Widzę. — Lucy spostrzegła, Ŝe taksówka zwalnia i zatrzymuje się przed restauracją, więc 

na szczęście nie trzeba kontynuować rozmowy. 

background image

—  To  nocny  lokal  —  zauwaŜyła,  gdy  weszli  do  środka.  We  wnętrzu  panował  intymny 

półmrok, a stoliki ustawiono wokół tanecznego kręgu. Jazzowa orkiestra grała znane melodie. 

— Nie mówiłeś, Ŝe zabierasz mnie w takie miejsce. Ubrałabym się bardziej… 
— Seksownie? — Robert uśmiechnął się i znów ją lekko przytulił. — Nie wyobraŜasz sobie, 

jak ponętnie wyglądasz  w tym, co na sobie  masz.  Klasyczna, bardzo  elegancka sukienka,  która 
wspaniale  podkreśla  kształty.  Co  za  podniecające  połączenie!  Zresztą  to  nie  jest  typowy  nocny 
klub, raczej restauracja z czymś ekstra. 

— Świetnie. Po jedzeniu stracimy w tańcu trochę kalorii. 
— Chyba Ŝe okaŜe się, iŜ mam dwie lewe nogi. 
Skromność Roberta wzbudziła wesołość dziewczyny. Objęła go przez plecy i połoŜyła głowę 

na  jego  ramieniu,  gdy  podchodzili  do  zarezerwowanego  stolika.  Czuła  się  zrelaksowana  i 
zadowolona. 

Po  paru  kieliszkach  wina  i  smakowitej  rybie  Lucy  była  w  naprawdę  dobrym  nastroju. 

Orkiestra  grała  świetne  melodie,  Robert  zajmująco  mówił  o  spektaklach,  które  razem  oglądali. 
Dziewczyna  wydawała  się  sama  sobie  coraz  bardziej  pociągająca,  gdy  od  czasu  do  czasu 
pieszczotliwym ruchem dotykał jej szyi albo płaskiego brzucha. 

— Nie odpowiedziałaś na moje pytanie — zauwaŜył w pewnym momencie. 
— Jakie pytanie? 
— W sprawie sformalizowania naszego związku. 
— Znamy się tak krótko… 
—  Wystarczająco  długo,  Ŝebym  się  przekonał,  jaka  jesteś,  i  zdecydował,  Ŝe  z  taką  kobietą 

chcę spędzić resztę Ŝycia. 

Dziewczyna odsunęła się nieco. 
— Przyznałaś, Ŝe mam duŜo zalet i dobra ze mnie partia — rzekł z uśmiechem. 
— Bo to prawda. 
— A więc zgadzasz się? 
— Ja… 
Spojrzała na Roberta. Miał jasne włosy i niebieskie oczy, wysportowane ciało, uśmiechniętą, 

miłą twarz, która obiecywała koić jej wszystkie stresy i leczyć rany serca. Mógłby być idealnym 
męŜem. Zawsze zgodny, pomocny w wychowaniu dzieci, gotowaniu, gdy byłaby zmęczona. 

— Tak? — naciskał. 
—  Muszę  to  przemyśleć.  Znasz  mnie.  Wiesz,  jaka  jestem  odpowiedzialna.  Nie  mogę 

odpowiedzieć tak od razu. 

—  Na  co  odpowiedzieć?  —  Lucy  usłyszała  znajomy,  głęboki,  aksamitny  głos,  który  tak  ją 

zaskoczył, iŜ pomyślała, Ŝe Nick Constantinou zmaterializował się w jej wyobraźni. 

— Co tu robisz? — zawołała. 
Musiała  mówić  głośno,  chcąc przekrzyczeć orkiestrę. Rozejrzała się, by  sprawdzić,  w czyim 

przyszedł towarzystwie, lecz wydawał się być sam. 

Przebrał się po pracy i miał teraz na sobie kremowe spodnie i jasną koszulę, która doskonale 

podkreślała ciemną karnację. Dziewczyna poczuła, Ŝe serce bije jej szybciej. 

Ta  reakcja  organizmu  oznaczała,  iŜ  powinna  szukać  partnera,  który  swoim  pojawieniem  się 

doprowadzałby ją do takiego właśnie stanu. 

—  Skończyłem  pracę wcześniej, niŜ przypuszczałem, i pomyślałem, Ŝe  wpadnę tu coś zjeść. 

Pamiętałem, iŜ wspomniałaś o tym miejscu, nie sądziłem jednak, Ŝe jeszcze cię tu zastanę. 

— To Robert — Lucy przedstawiła swego towarzysza. — A to mój szef, Nick Constantinou. 
Na twarzy Roberta odmalowało się zrozumienie. Uśmiechnął się i wyciągnął rękę. 

background image

—  Więc to pan jest tym złym wilkiem, który zatrzymuje moją dziewczynę po godzinach. — 

Uniósł się na krześle, by uścisnąć dłoń Nicka. 

Lucy pomyślała, Ŝe muszą być mniej więcej w tym samym wieku, a jednak Robert wyglądał 

przy jej szefie jak gołowąs. 

— Tak panu powiedziała? — Nick spojrzał z uśmiechem na dziewczynę. 
— Jesteś tu z kimś? — spytała Lucy, a męŜczyzna wskazał na tak zatłoczony zakątek sali, Ŝe 

trudno było znaleźć w nim kogoś konkretnego. 

— Nie tańczysz — zauwaŜył. 
—  To  moja  wina  —  roześmiał  się  Robert.  —  Chciała  tańczyć,  lecz  powiedziałem,  Ŝe  mam 

dwie lewe nogi. Gdybyśmy weszli na parkiet, pewnie by nas usunęli, bo moglibyśmy okazać się 
groźni dla otoczenia. — Dziewczyna nerwowo zawtórowała jego wesołości. 

Znikła gdzieś cała jej swoboda i odpręŜenie. 
— Jesteś zbyt skromny — zwróciła się do Roberta. 
—  Tak  czy  inaczej  —  wtrącił  się  Nick  —  dobrej  muzyki  nie  moŜna  ignorować.  Mogę?  — 

wyciągnął rękę do dziewczyny, zapraszając do tańca. 

— Raczej nie. Dopiero zjadłam, więc powinnam trochę posiedzieć. Ale pewnie towarzystwo, 

z którym przyszedłeś, rozgląda się juŜ za tobą. 

—  Świetnie  poradzą  sobie  beze  mnie.  —  Nick  nie  spuszczał  z  niej  wzroku,  w  ogóle  nie 

zwracając uwagi na Roberta. — Pozwoli pan zatańczyć ze swoją dziewczyną? — spytał w końcu. 
— Obiecuję zwrócić całą i zdrową. 

— Myślę, Ŝe mogę zwolnić Lucy na chwilę — zgodził się Robert. 
— Przestańcie zachowywać się, jakbym nie miała głosu. Sama potrafię zdecydować. 
Nick uniósł brwi ze zdziwienia. 
—  Idź,  zatańcz.  PrzecieŜ  chciałaś,  a  mnie  na  parkiet  nie  wyciągniesz.  Rozmowę  skończymy 

później. 

BoŜe,  zupełnie  o  niej  zapomniałam,  pomyślała  dziewczyna.  Instynkt  podpowiadał  jej,  iŜ 

powinna  zignorować  zaproszenie  do  tańca  od  męŜczyzny,  który  pochylał  się  nad  ich  stolikiem, 
lecz  z  drugiej  strony  nie  miała  ochoty  kontynuować  dyskusji  o  małŜeństwie.  Uśmiechnęła  się  i 
wstała. 

Orkiestra grała właśnie jakąś szybką melodię. Lucy uznała, Ŝe dynamiczny taniec uniemoŜliwi 

wymianę zdań z Nickiem, co jej odpowiadało, a kiedy wróci do stolika, Robert odłoŜy rozmowę 
o ślubie na później. 

background image

R

OZDZIAŁ CZWARTY

 

 
Dłoń Nicka dotykająca łokcia dziewczyny, podczas gdy ją prowadził do tańca, powodowała w 

ciele dreszcz podniecenia. Lucy obejrzała się za siebie, by się upewnić, Ŝe to z Robertem, a nie z 
nim umówiła się dziś na randkę. 

— Nic mu nie będzie — mruknął męŜczyzna, widząc jej spojrzenie. 
Tymczasem orkiestra zmieniła właśnie repertuar  i zamiast szybkiego tańca  zaczął się wolny. 

Dziewczyna natychmiast znalazła się w objęciach tancerza.  Był tak blisko,  Ŝe wdychała zapach 
jego ciała, co wywoływało dodatkowe emocje. 

— Przyszedłeś mnie tu szpiegować? — spytała cicho. 
Jej  dłoń  spoczywała  miękko  na  ramieniu  szefa.  Wydawało  się,  Ŝe  w  kaŜdej  chwili  moŜe 

wyzwolić  się  z  objęć  i  wrócić  do  stolika.  Nick,  jakby  w  przewidywaniu  takiej  moŜliwości, 
przesunął ręką po jej plecach i sprawił, Ŝe musiała przytulić mu głowę do ramienia. 

— Tak — przyznał, nie zamierzając ukrywać prawdy. 
Po  rozmowie  z  dyrektorem  finansowym  konsorcjum  spędził  dwie  godziny  na  przeglądaniu 

rachunków,  by  zorientować  się,  od  kiedy  zaczęły  spadać  dochody  hotelu  z  egzotycznej  wyspy. 
Jednak  co  jakiś  czas  nachodziły  go  irytujące  myśli  na  temat  sekretarki  i  tego,  co  porabiała  na 
randce. 

— Dlaczego? — spytała zdumiona. 
—  Z  ciekawości.  Chciałem  sprawdzić,  jak  się  prezentuje  twój  wybranek  i  czy  gdy  go 

przyprowadzisz  na  któreś  z  naszych  firmowych  przyjęć,  nie  trzeba  będzie  was  uprzejmie,  lecz 
stanowczo wypraszać. 

— To… nikczemne! 
— Zgoda, lecz ciekawość bywa nie do pokonania. Sam nie zdawał sobie sprawy z jej mocy, 

póki nie wsiadł do taksówki, by dotrzeć do tej restauracji. 

— Co cię tak interesowało? UwaŜałeś, Ŝe mogłam skłamać? Wymyślić sobie randkę? 
— SkądŜe. Czemu miałbym tak myśleć? 
— Bo nie obnoszę się ze swoim Ŝyciem prywatnym po całej firmie. 
Zamiast  odpowiedzieć,  przycisnął  ją  do  siebie  mocniej,  co  sprawiło,  Ŝe  poczuła,  iŜ  jest 

podniecony. Próbowała dojrzeć, co porabia teraz Robert. Miała poczucie winy. 

—  Jesteś  śmieszna  —  powiedział  Nick,  zauwaŜywszy,  iŜ  dziewczyna  próbuje  się  od  niego 

odseparować  i  myśli  o  bezpiecznym  powrocie  do  stolika,  mimo  Ŝe  jej  ciało  zachowuje  się 
zupełnie inaczej, co stwierdził z nieukrywaną satysfakcją. 

PrzeŜył  dwa  lata  w  rozpadającym  się  małŜeństwie,  w  którym  stopniowo  zanikała  radość  z 

uprawiania seksu, aŜ doszło do zobojętnienia. 

Po śmierci Ŝony rzucił się w wir Ŝycia towarzyskiego, nawiązywał znajomości z oryginalnymi 

kobietami, uprawiał z nimi seks, co jednak nie zapełniało uczuciowej pustki. 

Ciągle  miał  wraŜenie,  Ŝe  coś  wartościowego  wymknęło  mu  się  z  rąk.  Tylko  raz  poczuł 

spełnienie  i  kochał  się  jak  w  transie.  Właśnie  z  tą  kobietą,  którą  teraz  trzymał  w  ramionach.  A 
moŜe to złudzenie? 

Nie wiedział. Dopiero  gdy rumieniąc się wspomniała o randce, zrozumiał, jakie to powaŜne. 

Nie był w stanie oprzeć się gwałtownemu impulsowi, który kazał mu podąŜyć za Lucy. 

— Zaspokoiłeś ciekawość? — spytała. 
— Najpierw muszę się dowiedzieć, co ty w nim widzisz? 
— Prawdę mówiąc, nie twoja sprawa. 

background image

— Chodzi mi wyłącznie o twoje dobro. 
—  Nieprawda  i  nie  sądź,  Ŝe  mnie  zwiodą  świętoszkowate  tony  w  twoim  głosie.  Zbyt  długo 

obserwuję, jak działasz w firmie, by się na nie nabrać. 

—  Jak  działam?  —  Bawiła  go  ta  rozmowa  na  granicy  sprzeczki  i  ledwie  zauwaŜył,  Ŝe 

orkiestra skończyła grać jedną wolną melodię, a zaczęła drugą. 

Z zadowoleniem stwierdził, iŜ dziewczyna teŜ nie zwróciła na to uwagi. 
— Świętoszkowatość ci nie pasuje. 
— A co pasuje? 
Był tak blisko, Ŝe czuła jego ciepły oddech na twarzy, a ciałem wyczuwała napięcie męskich 

mięśni, bowiem obcisła, cienka suknia sprawiała wraŜenie, jakby niczego na siebie nie włoŜyła. 

— CięŜka praca — odparła, starając się sprowadzić rozmowę na bardziej prozaiczne ścieŜki. 
Zastanawiała  się,  czy  się  jej  wydaje,  czy  Nick  rzeczywiście  przyciska  się  do  niej  coraz 

mocniej. Znów dopadło ją poczucie winy wobec Roberta. 

— Coś jeszcze? — spytał, zdając sobie sprawę, iŜ zachowuje się skandalicznie, prowadząc ten 

flirt. 

A  mimo  to  miał  wielką  ochotę  pocałować  ją  w  szyję  i  powstrzymywało  go  od  tego  tylko 

poczucie niewłaściwości takiego kroku. 

— Ambicja, inteligencja i bezwzględność w sytuacjach kryzysowych — dorzuciła. 
— Bezwzględność? 
— Tak. 
— Jeszcze coś? 
— Na przykład co? — spytała niewinnie, czując, Ŝe męŜczyzna się uśmiecha w taki sposób, iŜ 

to przejmuje ją dreszczem. 

— Pracowity, inteligentny… dobrze, Ŝe przynajmniej nie dodałaś „miły”. 
—  Bo  nie  jesteś  miły.  —  Wzrok  dziewczyny  znów  pobiegł  ku  Robertowi,  który  spokojnie 

popijał drinka. 

Tamten jest miły, pomyślała. 
— A co z seksownością? 
— Co ma być? 
Nick poczuł, iŜ  się lekko potknęła, i przyniosło mu to satysfakcję.  Teraz  juŜ wiedział, Ŝe jej 

pragnie. Chciał się przekonać, czy ich zbliŜenie było naprawdę tak olśniewające, jak przechowała 
to pamięć, czy  moŜe po części je sobie wyobraził. Lucy miała rację, twierdząc, iŜ zna go lepiej 
niŜ  ktokolwiek  inny.  Rzeczywiście  widywała  go  w  róŜnych  nastrojach.  Wiedziała,  Ŝe  nie  miał 
ochoty  na  trwałe  związki.  Ale  kobietom,  z  którymi  przejściowo  się  wiązał,  zwykle  to 
odpowiadało. 

— Nie włączyłaś tego do zbioru moich cech. 
— Robert będzie się niepokoił, jeśli nie wrócę do stolika — powiedziała zmieszana. 
— DuŜy z niego chłopiec. Przez kilka minut da sobie radę sam bez popadania w depresję. 
—  Musimy  wracać  —  powtórzyła.  —  Nie  wspomniałeś,  czy  rozmowa  z  Bobem  okazała  się 

owocna? Ustaliliście coś w sprawie Rawlingsa? 

— Co mu o mnie mówiłaś? — Nick zignorował desperacką próbę zmiany tematu i przysunął 

się jak najbliŜej, by nie uronić słowa z jej odpowiedzi. 

— Nic! 
— Tak? To czemu nazwał mnie wielkim, złym wilkiem, który zatrzymuje jego dziewczynę po 

godzinach w pracy? — Słowa „wielki, zły wilk” najwyraźniej mu się podobały, co słychać było 
w głosie, którym je wypowiedział. 

background image

—  Wspomniałam  tylko,  Ŝe  miałam  szczęście,  mogąc  wyjść  dzisiaj  wcześniej  z  pracy, 

poniewaŜ chciałeś, bym została dłuŜej. 

— Przypomnij, czym on się zajmuje? 
—  Jest  księgowym.  —  Dziewczyna  ani  przez  chwilę  nie  wierzyła,  by  jej  szef  tego  nie 

pamiętał, bowiem nigdy niczego nie zapominał. 

— Tak, prawda. — Teraz, gdy wymyślił juŜ, co zrobi, Nick poczuł się prawie szczęśliwy. 
Fakt,  Ŝe  trzeba  będzie  uporać  się  z  dwoma  drobiazgami,  z  których  jeden  siedział  przy  jego 

własnym stoliku popijając drinka, lecz to nieistotne. MoŜe naleŜy przedstawić Robertowi kobietę, 
z którą tu przyszedł. Ta myśl wywołała w nim uśmiech. A moŜe nie? Margaret, którą poznał na 
jakimś tłumnym przyjęciu dwa  miesiące temu, szybko da  sobie  radę  z tym  księgowym.  Nic się 
nie stanie. W końcu to dopiero ich pierwsza randka. Dziewczyna nie oczekiwała niczego więcej 
jak tylko kolacji z dobrym winem. Jeśli poczuje się rozczarowana, jakoś ją udobrucha. 

Ani przez moment nie przyszło mu do głowy, Ŝe Lucy moŜe nie zaakceptować jego planu. 
— Jako księgowy powinien rozumieć, iŜ masz nielimitowane godziny pracy. 
—  Robert  stara  się,  by  praca  nie  zakłócała  mu  Ŝycia  osobistego,  co  nie  znaczy,  Ŝe  sam  nie 

pracuje  długo  wieczorami.  Owszem,  robi  to,  jednak  nie  poświęca  się  wyłącznie  sprawom 
zawodowym — wyjaśniła dziewczyna, uświadamiając sobie po raz kolejny niepodwaŜalne zalety 
męŜczyzny. 

— Godne podziwu — skwitował Nick głosem, w którym pobrzmiewała ironia. 
—  TeŜ  tak  uwaŜam  —  rzekła  i  odsunęła  się  od  niego,  gdy  orkiestra  przestała  grać.  — 

NajwyŜszy czas wrócić do stolika — uznała. — A ty z kim przyszedłeś? 

— Ze starymi znajomymi. O czym rozmawialiście, gdy wam przerwałem? 
— O niczym. 
—  Mówiłaś  Robertowi,  Ŝe  jesteś  zbyt  odpowiedział  —  na,  by  udzielać  natychmiastowej 

odpowiedzi, i musisz się zastanowić nad jego słowami. — Nie bacząc, Ŝe znajduje się w zasięgu 
wzroku partnera dziewczyny, Nick połoŜył jej rękę na ramieniu. 

W  myślach  widział  ich  nagie  ciała.  Próbował  sobie  przypomnieć,  jak  ona  wyglądała  tamtej 

nocy, wyobrazić sobie, co czuła, ale jedyne, co pamiętał, to odczucie spełnienia, które ogarnęło 
go  wówczas  gorącą  falą.  Podniecała  go  myśl  o  sprawdzeniu,  ile  prawdy  kryje  się  w  tym,  co 
zapamiętał. 

— Zobaczymy się jutro. Dziękuję za taniec — powiedziała Lucy, machając do Roberta. 
Jednak  Nick  nie  spieszył  się  do  własnego  stolika.  Uznał,  Ŝe  Margaret  zadowoli  się  jeszcze 

przez  kilka  minut  towarzystwem  jego  kuzyna.  Stavros  był  bardzo  rozrywkowym  człowiekiem, 
ona zaś właśnie tego potrzebowała. 

— Zrobi nam pan przyjemność i napije się z nami? — Jak zawsze uprzejmy Robert, uniósł się 

z krzesła, gdy Lucy zajmowała miejsce przy stoliku, i zwrócił się do jej szefa. 

Nick  obejrzał  się,  by  sprawdzić,  czy  nie  zanadto  kusi  szczęście,  zostając  tutaj  dłuŜej.  Miał 

wielką  ochotę  lepiej  poznać  tego  człowieka  i  zorientować  się,  co  jego  sekretarce  tak  się  w  nim 
podoba. Chciał się przekonać, czy Robert stanowi dlań konkurencję. 

Teraz, kiedy powziął juŜ pewien plan, nie widział niczego złego w swoim postępowaniu. Lucy 

nie była zamęŜna, więc próba jej zdobycia to nic zdroŜnego. 

Dziewczyna  podąŜyła  za  jego  wzrokiem  i  przy  jednym  ze  stolików  spostrzegła  ponętną 

brunetkę uśmiechającą się do ciemnowłosego męŜczyzny z kieliszkiem w ręku. Poczuła w sercu 
ukłucie zazdrości. 

—  Wątpię,  czy  pan  Constantinou  będzie  mógł  to  zrobić  —  zwróciła  się  do  Roberta.  — 

Czekają na niego przyjaciele. 

background image

Wiedziona impulsem wzięła przyjaciela  za  rękę,  mając w oczach wizerunek tamtej brunetki, 

machającej dłonią ku Nickowi. 

—  Szkoda.  Miło  było  pana  poznać,  następnym  razem  pewnie  spotkamy  się  podczas 

uroczystości… 

Nick  Constantinou  pomyślał,  Ŝe  następnego  dnia  rano  wydobędzie  od  dziewczyny,  o  jaką 

uroczystość chodzi. Pochylił się nad stolikiem tak, by dotknąć jej ramieniem. 

—  Proszę  zaopiekować  się  młodą  damą  i  dopilnować,  by  stawiła  się  do  pracy  w  dobrej 

kondycji — rzekł do Roberta. — Nie chcę mieć z nią problemów. 

— Nie będzie Ŝadnych problemów — zapewniła Lucy. 
Wiedział, Ŝe mówiła prawdę. Nigdy nie naduŜywała alkoholu, więc i kac jej nie groził. 
Jednak  następnego  ranka  około  pół  do  dziesiątej  zaczaj;  się  zastanawiać,  czy  aby  jej  nie 

przecenił. Nigdy dotąd tak bardzo się nie spóźniała. Wychodząc z restauracji wyglądała na taką, 
której nic nie dolega. Był tego pewien, bowiem obserwował ją do chwili, gdy wyszła z Robertem. 

Zadzwoniła, gdy sam miał juŜ zamiar wybrać jej numer. 
— Przepraszam, ale nie przyjdę dziś do pracy — powiedziała. 
— Mogę spytać dlaczego? 
— Okropnie się czuję. Musiałam złapać jakiegoś wirusa. 
Nick wyobraził sobie, co to mogło być, i nie potrafił zdobyć się na współczujący ton. 
— Wczoraj prezentowałaś się całkiem zdrowo. 
— I tak się czułam… 
— Po prostu nie masz siły zwlec się z łóŜka, tak? 
— Właśnie. 
— Jest kilka waŜnych spraw do załatwienia — zauwaŜył z irytacją. 
— Przyjdę jutro. 
MęŜczyzna nie wiedział, jak wydobyć od niej informacje, o które mu chodziło. Była naprawdę 

chora  czy  wyczerpana  miłosną  nocą  z  Robertem?  Istniał  tylko  jeden  sposób,  by  się  o  tym 
przekonać. 

—  Oczywiście  —  rzucił  do  słuchawki,  a  w  wyobraźni  widział  pogniecione  prześcieradło  jej 

łóŜka. 

Pewnie  Robert  leŜał  tam  teraz  i  uśmiechał  się  do  niej  konspiracyjnie,  wiedząc,  Ŝe  wzięła 

wolny dzień, by go z nim spędzić na miłosnych igraszkach. Nick zacisnął zęby. 

— No to odpoczywaj. Weź jakieś proszki i nie wychodź z łóŜka. Zadzwoń, jeśli do jutra nie 

wydobrzejesz — dodał. 

Zamiast  znaleźć  kogoś  na  miejsce  chorej  sekretarki,  wstał  i  nawet  nie  nakładając  marynarki 

wyszedł z gabinetu. Po drodze wziął jedynie adres Lucy. 

Znalezienie  jej  mieszkania  nie  stanowiło  większej  trudności,  choć  duŜy  ruch  na  londyńskich 

ulicach sprawił, iŜ zajęło mu to ponad godzinę. 

Zamierzał  przyłapać  dziewczynę  na  gorącym  uczynku,  jeśli  postanowiła  ten  dzień  spędzić  z 

kochankiem.  Nie  uprzedzając  o  niczym,  chciał  stanąć  u  jej  drzwi  tak,  by  Robert  nie  mógł 
wyśliznąć się niepostrzeŜony. 

Kiedy dotarł do jej starej wiktoriańskiej  kamienicy,  musiał uŜyć domofonu, by dostać się na 

trzecie piętro, gdzie mieszkała. 

— Tu Nick — powiedział na przywitanie. — Wpuścisz mnie? 
— Nick? — Dziewczyna na dłuŜszą chwilę zamarła ze zdumienia. — Co tu, u licha, robisz? 
— Po prostu mnie wpuść. Nie zajmę duŜo czasu. 
Wszedł  do  budynku,  a  na  piętrze  spostrzegł  ją  stojącą  przed  drzwiami  mieszkania.  Miała  na 

sobie  niebieski  szlafrok,  więc  zaczął  się  zastanawiać,  czemu  nie  jest  ubrana,  skoro  zbliŜa  się 

background image

południe.  Podszedł  i  od  razu  skierował  spojrzenie  do  małego  przedpokoju  widocznego  zza 
uchylonych drzwi. 

— Co tu robisz? — powtórzyła pytanie. 
— Chodzi o dokumenty. — Wyciągnął przyniesione materiały. 
— Nie mogły poczekać do jutra? 
— Jutro teŜ moŜesz być nieobecna, jeśli poczujesz się gorzej, a tylko ty się w nich orientujesz. 

MoŜe lepiej wejdę do środka — rzekł i wsunął rękę w drzwi, by je szerzej otworzyć. 

Dziewczyna  nie  spodziewała  się  Ŝadnych  wizyt,  więc  nie  miała  ochoty  zapraszać  go  do 

wnętrza. 

— Naprawdę czuję się nie najlepiej… 
— Jutro moŜe być jeszcze gorzej — nie ustępował męŜczyzna. — A poza tym, skoro źle się 

czujesz, moŜe ktoś powinien być w pobliŜu, Ŝeby otoczyć cię opieką? 

— Jaką opieką? 
— FiliŜanką herbaty, kanapką, talerzem zupy. 
Lucy  obejrzała  się  za  siebie.  Naprawdę  nie  Ŝyczyła  sobie,  by  Nick  oglądał  jej  mieszkanie, 

jednak  on  nie  miał  zamiaru  odejść.  Nie  było  teŜ  sensu  przedłuŜać  dyskusji  na  korytarzu,  skoro 
miała na sobie tylko szlafrok i nic więcej pod spodem. 

— Wezmę te dokumenty — zgodziła się. 
— Jest teŜ parę spraw, które powinienem z tobą omówić. 
Dziewczyna  z  westchnieniem  wpuściła  go  do  środka.  MęŜczyzna  szybko  ogarnął  wzrokiem 

mały salonik po prawej stronie i uchylone drzwi do łazienki po lewej. Lucy była zadowolona, Ŝe 
zamknęła  przynajmniej  drzwi  prowadzące  do  sypialni,  która  stanowiła  jej  prywatną  przestrzeń 
zajętą przez łóŜko i osobiste drobiazgi. 

— Zrobię kawę — zaproponowała, idąc do kuchni, a szef podąŜył za nią, uwaŜnie rozglądając 

się dokoła. 

Zastanowiły go zamknięte drzwi sypialni. CzyŜby celowo? 
— Nie, nie. Usiądź, ja przygotuję kawę — powiedział. 
— Nie wiesz, gdzie co jest. 
—  Nie  potrzebuję  mapy,  by  znaleźć  wszystko,  co  trzeba  —  rzucił,  kręcąc  się  po  wyjątkowo 

małej kuchence. — Mniejsze pomieszczenie chyba trudno sobie wyobrazić — zauwaŜył. 

— Mnie wystarcza. 
— PrzecieŜ nieźle zarabiasz. Nie moŜesz sobie pozwolić na coś lepszego? 
Dziewczyna zarumieniła się, ogarniając wzrokiem małą kuchenkę, w której z trudem mieścił 

się stół, dwa krzesełka, nieduŜa lodówka i szafki na ścianach, wymagających juŜ odnowienia. 

—  Oszczędzam  na  własne  mieszkanie  —  mruknęła  i  pomyślała,  Ŝe  jeśli  przyjmie 

oświadczyny Roberta, nie będzie musiała go kupować. 

Rano do niej dzwonił, współczując z powodu  złego stanu zdrowia. Spytał teŜ delikatnie, czy 

pamięta, Ŝe obiecała przemyśleć jego propozycję. 

— Usiądź, przecieŜ jesteś osłabiona. — Nick czuł się niezręcznie, mając wraŜenie, iŜ troska, 

jaką  wyraŜa  słowami,  niezupełnie  pasuje  do  zachowania  człowieka,  który  bez  zapowiedzi 
nachodzi  chorą  w  jej  mieszkaniu,  by  obarczyć  ją  pracą,  która  tak  naprawdę  mogła  spokojnie 
trochę poczekać. 

— Nie… pójdę… coś na siebie włoŜyć. Kawa jest w szafce, mleko w lodówce, a elektryczny 

czajnik czasem robi niespodzianki. 

Wyszła  niezadowolona  z  niezapowiedzianej  wizyty.  W  obecności  szefa  było  jej  równie 

nieswojo  jak  na  tanecznym  parkiecie,  gdy  otaczał  ją  ramionami  tak,  Ŝe  czuła  ciepło  męskiego 
ciała. 

background image

Zdjęła  szlafrok.  WłoŜyła  dŜinsy  i  bawełnianą  bluzeczkę.  Postanowiła,  Ŝe  szybko  się  go 

pozbędzie  i  to  wcale  nie  z  powodu  złego  samopoczucia.  Bliskość  Nicka  wprawiała  ją  w  taką 
ekscytację,  iŜ  zapominała  o  dolegliwościach.  Tylko  rzuci  okiem  na  dokumenty,  zrobi  kilka 
notatek  i  wskaŜe  mu  drzwi.  W  końcu  to  jej  mieszkanie,  więc  jeśli  go  poprosi  o  wyjście,  nie 
będzie miał wyboru. 

Gdy  otworzyła  drzwi  sypialni,  niemal  się  z  nim  zderzyła.  Stał  w  progu,  wyraźnie  chcąc  się 

przekonać,  co  się  kryło  w  zamkniętym  wnętrzu.  Widział  zdziwienie  dziewczyny  tym 
wtargnięciem w jej intymną przestrzeń. Nie mógł oderwać wzroku od krągłych piersi falujących 
w przyspieszonym oddechu. 

— Proszę, wróć do pokoju — powiedziała, rumieniąc się gwałtownie. 
Zignorował  jej  słowa  i  wszedł  do  sypialni,  by  sprawdzić,  czy  nikt  się  tam  nie  schował.  Nie 

było tu zbyt wiele miejsca. W pomieszczeniu stało podwójne łóŜko, resztę przestrzeni zajmowała 
niewielka  komódka  i  zabytkowa  dwudrzwiowa  szafa.  Okrągły  dywanik  przy  łóŜku  dopełniał 
całości. 

— JuŜ się ubrałam, zaraz będę gotowa, więc jeśli nie masz nic przeciwko temu… — zaczęła 

przez zaciśnięte zęby. 

—  Oczywiście.  — Nick  posłał  jej uśmiech.  Doskonale się orientował, jakie wywiera na niej 

wraŜenie, i był pewien, Ŝe jest w tym lepszy od nudnego Roberta.  Wrócił do saloniku, a  gdy w 
kilka chwil potem zjawiła się tam Lucy, nie miała juŜ wypieków na policzkach. 

— Mizernie wyglądasz — zauwaŜył, podając jej kawę, gdy usiadła obok na kanapie. 
Postanowił działać spokojnie, bez pośpiechu. Pozbył się juŜ niepokoju, który towarzyszył mu 

przez  ostatnich  osiem  miesięcy.  Teraz  czuł  tylko  przyjemną  ekscytację  na  myśl,  iŜ  znów  ma 
chętkę na tę dziewczynę. Odstawił filiŜankę. 

— Oto dokumenty — rzekł. — Dotyczą trzech spraw, jednak ta Rawlingsa jest najpilniejsza. 
— Co ustaliliście podczas wczorajszego spotkania? 
— spytała Lucy, nieco się odsuwając, bowiem nie potrafiła skupić myśli, gdy był blisko. 
Nick  nie  dał  po  sobie  poznać,  iŜ  widzi,  co  się  z  nią  dzieje,  a  tym  bardziej,  Ŝe  jest  nią 

jakkolwiek zainteresowany, ona tymczasem skoncentrowała się na dokumentach. 

— Postaraj się dodzwonić do Rawlingsa, mimo Ŝe wyraźnie unika kontaktu. Wiele wskazuje 

na nieprawidłowości finansowe, których prawdopodobnie się dopuścił, bowiem do tej pory hotel 
na wyspie przynosił dochody, które teraz dziwnie się urwały. 

Sięgnął po swoją kawę i tak usiadł na kanapie, by obserwować dziewczynę. 
— Myślisz, Ŝe dopuścił się sprzeniewierzenia? 
— Bardzo moŜliwe. 
— Co z nim zrobisz? 
— Zbiorę dowody i przyłapię na gorącym uczynku — odpowiedział, szukając jej wzroku, lecz 

umknęła przed spojrzeniem. 

— A czego ode mnie oczekujesz? 
—  Musimy  wspólnie  opracować  inteligentny  list,  który  by  go  nie  spłoszył,  jednocześnie 

uświadamiając,  Ŝe  się  nas  nie  pozbędzie  bez  udzielenia  satysfakcjonujących  wyjaśnień.  — 
MęŜczyzna zatrzymał wzrok na szyi Lucy. 

Pomyślał,  iŜ  z  łatwością  mógłby  ją  przyciągnąć  i  przypomnieć  sobie  smak  jej  skóry. 

Bluzeczka skrywała co prawda piersi, lecz to nie przeszkadzało, by w wyobraźni pojawiły się mu 
spragnione  pieszczot  sutki.  Zdecydował,  Ŝe  przed  powrotem  do  biura  musi  wpaść  do  domu  i 
wziąć zimny prysznic. 

background image

—  Jeśli  zdefraudował  pieniądze  —  ciągnął,  choć  zajmowały  go  wyłącznie  jej  piersi  —  nie 

moŜemy go wystraszyć. Wprost przeciwnie, chodzi o to, Ŝeby go na czymś przyłapać. Masz jakiś 
dobry pomysł? 

Przyszło  mu  do  głowy,  Ŝe  twarz  Lucy  odznacza  się  niezwykłą  urodą,  niemal  zupełnie  nie 

wymagającą makijaŜu. Gdy tak siedziała i zastanawiała się nad problemem Rawlingsa, w niczym 
nie przypominała kobiet, z którymi ostatnio się spotykał. 

— No więc? — usłyszał. 
—  Co  takiego?  —  Zamrugał  oczami  wyrwany  z  zamyślenia,  uświadomiwszy  sobie,  Ŝe  nie 

wie, o co pytała. 

— Nie słuchałeś, o czym mówiłam. Przyszedłeś, by obarczyć mnie pracą, a nie jesteś w stanie 

poświęcić  chwili  uwagi  moim  słowom  —  rzuciła,  domyślając  się,  co  mogło  go  przed  chwilą 
zajmować. 

Była przekonana, Ŝe myślami błądził wokół ponętnej brunetki, z którą go ostatnio widziała. 
— AleŜ słucham — odrzekł zły na siebie za tę dekoncentrację. 
Doszedł do wniosku, Ŝe jeszcze trochę, a nie będzie w stanie utrzymać się w ryzach. Ucierpi 

na  tym  praca!  Natychmiast  wziął  się  w  garść  i  precyzyjnie  przedyskutował  z  dziewczyną 
wszystkie aspekty listu, podziwiając jej takt i inteligencję w proponowaniu celnych sformułowań. 

— Dwie pozostałe sprawy nie są aŜ tak pilne. Mogą trochę poczekać — powiedział, wstając. 

— Dasz sobie radę? — spytał. — Mogę przynieść ci coś do jedzenia — zaproponował, Ŝałując, iŜ 
nie  będzie  towarzyszył  jej  przy  posiłku,  bo  wymagałoby  to  odwołania  zbyt  wielu  spotkań  w 
interesach, chociaŜ… 

— Och, na pewno — odrzekła szybko. — Popracuję nad sprawą Rawlingsa, a koło czwartej 

przyjdzie Robert. 

Nick z trudem przełknął ostatnią informację. 
— Poświęci swój cenny czas? Musi bardzo powaŜnie traktować wasz związek. 
— O, tak — potwierdziła. — Poprosił mnie o rękę. 

background image

R

OZDZIAŁ PIĄTY

 

 
Następnego ranka Nick czekał w biurze na swoją sekretarkę. Prawdę mówiąc tkwił tam juŜ od 

pół  do  siódmej,  więc  zdąŜył  wykonać  sporo  pracy.  Wydrukował  nawet  korespondencję,  która 
nadeszła drogą elektroniczną i oskarŜycielsko piętrzyła się teraz na brzegu biurka. 

Myśl zajmowała mu Lucy. Próbując odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak było, doszedł do 

wniosku,  iŜ  chodziło  pewnie  o  to,  Ŝe  okazała  się  niezastąpiona  w  chwilach,  gdy  potrzebował 
wsparcia. 

Inne  kobiety,  u  których  szukał  zapomnienia,  dawały  mu  jedynie  poczucie  pustki.  Czy  znów 

zapragnął  poczucia  spełnienia,  które  gwarantowały  ramiona  Lucy?  A  moŜe  ta  dziewczyna 
stanowiła  jedynie  kolejne  wyzwanie?  Pracowała  dla  niego  od  wielu  miesięcy,  jednak  dopiero 
teraz naprawdę ją zauwaŜył. 

Powód  nie  miał  większego  znaczenia.  Wiedział  jedno.  Informację  o  oświadczynach  Roberta 

odebrał  jak  cios.  A  Nick  Constantinou  nie  zwykł  godzić  się  z  ciosami.  Prawdziwy  męŜczyzna 
reaguje inaczej. 

Spojrzał  na  zegarek  i  zastygł  w  oczekiwaniu,  słysząc,  Ŝe  dziewczyna  właśnie  otwiera  drzwi 

gabinetu. Do tej pory były zamknięte, bowiem potrzebował odosobnienia, by przygotować się do 
tego, co zamierzał jej powiedzieć. 

— Lepiej się czujesz? — spytał, gdy weszła. 
—  O,  tak.  Chyba  za  duŜo  wypiłam  tamtego  wieczora  i  stąd  ból  mięśni  i  głowy.  Nie 

przywykłam do alkoholu. Mam ci przynieść kawy? — spytała, podejmując obowiązki sekretarki. 
—  Opracowałam  wszystkie  materiały,  które  mi  dałeś  —  dorzuciła,  podając  przyniesione 
dokumenty. — Wysłać faks do Rawlingsa czy przekazać list pocztą elektroniczną? 

—  Podaj  kawę.  Potem  omówimy  sprawę  Rawlingsa.  Obserwował,  jak  się  oddalała, 

zastanawiając się nad moŜliwymi reakcjami na to, co za chwilę usłyszy. Uśmiechnął się na myśl, 
iŜ  mimo  oświadczyn  Roberta  nie  nosiła  zaręczynowego  pierścionka.  Spędził  bezsenną  noc, 
starając się złoŜyć w całość wszystko, co wiedział o niej i jej narzeczonym. 

Doszedł do wniosku, Ŝe gdy ten się oświadczył, dziewczyna obiecała tylko zastanowić się nad 

propozycją.  Dlatego  wspomniała  o  poczuciu  odpowiedzialności.  Obrączka  to  powaŜne 
zobowiązanie. Robert Ŝywił nadzieję na ceremonię ślubną i tę właśnie uroczystość miał na myśli, 
gdy  mówił,  iŜ  to  okazja  do  kolejnego  spotkania  z  Nickiem.  Jednak  Lucy  jeszcze  się  nie 
zdecydowała. 

Kiedy po paru minutach dziewczyna wróciła do gabinetu z notatnikiem w ręku, ciągle jeszcze 

się uśmiechał. 

— Zamknij drzwi — rzekł. 
— Pomyślałam, Ŝe po wykonaniu własnej pracy mogłabym zająć się sprawami finansowymi. 

Księgowa wspomniała, iŜ dwie pracownice z jej działu zachorowały i potrzebne tam zastępstwo 
na kilka dni, więc moŜe bym pomogła, jeśli nie masz nic przeciwko temu. 

— Nie zgadzam się. 
— Jak to? 
— Nie zgadzam się — powtórzył, nie spuszczając z niej wzroku. 
— Mogę spytać, dlaczego? — Lucy poczuła, Ŝe zaschło jej w gardle. 
— PoniewaŜ od jutra cię tu nie będzie. 

background image

Niespodziewana  informacja  sprawiła,  iŜ  dziewczyna  otworzyła  usta  ze  zdumienia  i  z 

niepokojem  zaczęła  się  zastanawiać,  co  takiego  zrobiła,  Ŝe  ją  zwalnia.  Tak  bowiem  zrozumiała 
słowa szefa. 

W  tej  samej  chwili  uświadomiła  sobie,  jak  wiele  znaczyła  dla  niej  ta  praca.  Nie  mogła  się 

oszukiwać, Ŝe odejdzie stąd bez Ŝalu. Firma Nicka zapewniała jej tak potrzebną stabilizację. Nie 
chodziło wyłącznie o zarobki. ZaleŜało jej na pozostawaniu w pobliŜu tego człowieka, w kręgu 
siły, którą emanował, nawet jeśli to było niemądre. 

— Mogę spytać, czemu mnie zwalniasz? — wymamrotała. 
— O czym ty mówisz? — zdziwił się. 
Na twarzy Lucy odmalowała się ulga. 
— Sądziłam, Ŝe… 
—  Myliłaś  się  —  przerwał.  —  Nie  ma  mowy  o  zwolnieniu.  Przeciwnie.  Przez  najbliŜszy 

tydzień  będziesz  towarzyszyć  mi  w  podróŜy  na  wyspę  do  hotelu  „Pasat”.  Jeśli  Rawlings  unika 
kontaktu, przeŜyje cięŜkie chwile, gdy jutro nas tam zobaczy. 

Obmyślenie tego planu nie zabrało mu duŜo czasu. Sprawa Rawlingsa wymagała wyjaśnienia 

na miejscu, a Lucy naleŜało wywieźć z Londynu jak najdalej od Roberta, by nie przyszło jej do 
głowy przyjąć jego oświadczyn. Z jakichś dziwnych względów Nick nie widział nic dobrego w 
ich  ewentualnym  małŜeństwie  i  nie  łączył  tej  niechęci  z  pragnieniem  ujrzenia  dziewczyny  we 
własnym łóŜku. 

— Jutro? Ale… 
— Wiem, wiem. — Nie dał jej skończyć. — Pewnie myślisz, Ŝe nie da się tak szybko załatwić 

wyjazdu,  lecz  mam  swoje  kontakty.  Polecimy  na  Barbados,  stamtąd  zaś  lokalnymi  liniami  i 
statkiem  dostaniemy  się  na  miejsce.  To  będzie  długa  podróŜ,  jednak…  —  uśmiechnął  się  do 
własnych myśli — warta pewnego wysiłku — zakończył. 

— Miałam na myśli trudności z załatwieniem wszystkich spraw tutaj. 
— Posiadasz paszport, prawda? 
— Tak, ale… 
— To zabierze tylko tydzień. Idź się pakować. 
— Nie mogę tak po prostu… 
—  Dlaczego?  Jestem  pewien,  Ŝe  Robert  nie  będzie  miał  nic  przeciwko  temu.  Tyle  razy  mi 

opowiadałaś o jego wyrozumiałości. 

—  A  co  ze  strojami?  —  Lucy  nigdy  w  Ŝyciu  nie  działała  w  takim  pośpiechu.  —  Jaka  tam 

pogoda…? 

— Bardzo gorąco. Kup coś odpowiedniego. To polecenie słuŜbowe. Stroje oficjalne nie będą 

potrzebne,  Ŝadnych  kostiumików.  Jakieś  szorty,  T–4shirty,  cienkie  sukienki,  no  i  oczywiście 
bikini. Hotel ma trzy baseny i plaŜę o krok. 

— Czy aby nie będziemy pracować całymi dniami? 
—  Będziemy,  lecz  z  przerwami.  Nie  przewiduję  Ŝadnych  formalnych  spotkań,  więc  nawet 

podczas  pracy  moŜesz  ubierać  się  swobodnie.  Nie  stój  tu  dłuŜej.  Biegnij  na  zakupy.  Bilety 
odbierzemy na lotnisku. 

Resztę  zostawił  wyobraźni  dziewczyny,  sam  zaś  oddał  się  marzeniom  na  temat 

nadchodzącego tygodnia. 

Jadąc  przez  miasto,  Lucy  była  na  wpół  podekscytowana  myślą  o  egzotycznej  podróŜy,  na 

wpół przeraŜona świadomością, iŜ przez tydzień będzie tak blisko szefa. 

Po drodze do domu kupiła trochę rzeczy. Jakieś szorty, bluzeczki, sandałki i lekkie sukienki. 

Wszystko spakowała do niewielkiej torby odpowiedniej na tygodniową podróŜ. 

Następnego ranka Nick był pod wraŜeniem skromnych rozmiarów jej sakwojaŜu. 

background image

— Większość kobiet miałaby bagaŜ podręczny tej wielkości — skomentował. 
Sam ubrany był swobodnie. W spodnie koloru khaki i koszulę z krótkim rękawem. Jak zawsze 

wyglądał niezwykle pociągająco. Lucy prezentowała się niepozornie w prostej szarej spódniczce 
i jasnoniebieskiej bluzeczce. W tej prostocie było jednak wiele elegancji. 

Szef  z  uśmiechem  przeprowadził  ją  przez  punkt  kontroli  biletów  i  odprawę  paszportową  dla 

VIP–ów. Na lot czekali w pomieszczeniu dla specjalnych gości linii lotniczych, gdzie Nick czuł 
się jak u siebie, zaś dziewczyna musiała się bardzo starać, by nie popaść w oszołomienie. 

— MoŜna tu w ogóle rozmawiać? — spytała pół Ŝartem. — Jest ciszej niŜ w naszej bibliotece. 
— Oczywiście. Nikomu nie przeszkadzamy. 
W  ekskluzywnym  wnętrzu  znajdowała  się  jeszcze  tylko  jedna  para  podróŜnych  w  średnim 

wieku. 

Nick zdawał sobie sprawę, iŜ w tej podróŜy Lucy będzie stykała się z niektórymi rzeczami po 

raz  pierwszy.  Mimo  Ŝe  starała  się  tego  nie  okazywać,  wszystko  w  niej  zdradzało  wielkie 
podekscytowanie. 

— Robert nie przeciwstawiał się twojemu wyjazdowi? — spytał. 
— Czemu miałby to robić? 
—  Nie  było  Ŝadnego  powodu  —  przyznał  Nick.  —  Mówię  o  tym,  bo  pewni  męŜczyźni 

uwaŜają,  iŜ  zaręczyny  dają  im  szczególne  prawa.  —  Udał,  Ŝe  po  raz  pierwszy  spogląda  na  jej 
palec. — O, nie nosisz pierścionka! 

— Nie. 
— Jeszcze go nie kupiliście? 
— Nie. Ja… ciągle się zastanawiam. 
— Bardzo rozsądnie. — Pochwalił, potem się roześmiał. — Nie chciałbym patrzyć, jak moja 

znakomita sekretarka porzuca pracę i zaczyna zajmować się dziećmi… 

— SkądŜe. Robert… — Lucy zamilkła, czując, Ŝe wpadła w pułapkę. 
PrzecieŜ narzeczony planował dla niej właśnie taką przyszłość. 
—  Jeszcze  tego  nie  przedyskutowaliśmy.  Jak  wspomniałam,  nic  nie  zostało  ostatecznie 

uzgodnione. 

— Ale powiesz mu o…? 
— O czym? — Ciemne oczy szefa wprost ją hipnotyzowały. 
Nick uniósł brwi ze zdziwienia, Ŝe nie wie, o czym mowa. 
— O nas, oczywiście — dokończył aksamitnym głosem. 
— Nie ma Ŝadnych „nas”. 
— MoŜe źle się wyraziłem. Miałem na myśli to, czy powiesz mu, Ŝe ze sobą spaliśmy. 
— Tylko raz! — Puls dziewczyny zaczął bić szybciej. 
— A więc rozumiem, iŜ nic nie zostało powiedziane… 
— Nie ma potrzeby… 
— CzyŜby był zazdrosny? 
— Nie! 
—  Tak  przypuszczałem.  Tym  bardziej  nie  mógłby  mieć  nic  przeciwko  temu,  Ŝe  spędzasz 

tydzień z własnym szefem na tropikalnej wyspie. 

—  Wcale  nie  spędzam  z  tobą  tygodnia  na  tropikalnej  wyspie  —  zaprzeczyła  gorąco.  — 

Mówisz, jakbym… jakby… 

— Jakby co? 
— To nie są wakacje, prawda? Jedziemy w sprawach słuŜbowych — powiedziała, nie patrząc 

mu w oczy, przytłoczona cięŜarem jego spojrzenia. 

— Oczywiście. Spytałem tylko dlatego, iŜ wierzę we wzajemne zaufanie. 

background image

Lucy uniosła wzrok i spostrzegła, Ŝe zmienił się na twarzy, jakby ogarnęły go mroczne myśli. 
W  samolocie  wrócił  do  rozmowy  na  lŜejsze  tematy.  Opowiadał  o  swoich  rozlicznych 

podróŜach.  Dziewczyna  wiedziała,  Ŝe  wiele  jeździł  po  świecie,  lecz  nie  przypuszczała,  iŜ 
zwiedził aŜ tyle miejsc. Wydawało się, Ŝe był wszędzie i widział więcej niŜ kaŜdy inny turysta. 

Lucy  była  dobrą  słuchaczką.  Zwykle  Nick  zasypiał  podczas  podróŜy.  Tym  razem 

zainteresowanie  okazywane  przez  dziewczynę  kaŜdemu  jego  słowu  nie  pozwoliło  na  sen.  Lot 
przebiegł tak szybko, Ŝe ani się obejrzeli, gdy zapowiedziano lądowanie. 

— Rozmowa skróciła czas przelotu o połowę — zauwaŜył. 
—  MoŜliwe.  Nie  mam  doświadczenia  w  podróŜowaniu.  Ostatnio  byłam  za  granicą  dawno 

temu.  Leciałam  nad  Morze  Śródziemne,  więc  nie  był  to  szczególnie  długi  lot.  Tata  nie  lubił 
wydawać pieniędzy na odległe podróŜe. 

— Dlatego byłaś zawsze taką rozsądną dziewczynką? — spytał, starając się kaŜdym słowem 

przekonać  ją  o  niewinności  własnych  intencji  i  zatrzeć  nie  najlepsze  wraŜenie  wywołane 
rozmową o narzeczonym. 

PrzecieŜ  przywiózł  ją  tu,  by  o  nim  zapomniała,  więc  nie  powinien  tak  niemądrze  wracać  do 

niepoŜądanego tematu.  A jednak coś  go kusiło,  by bezustannie  napomykać o miłym,  lecz jakŜe 
nudnym Robercie. 

—  Wcale  nie  przez  cały  czas!  —  zaprotestowała,  ledwie  zauwaŜając,  iŜ  wymienia  z  szefem 

uśmiechy jak we flircie. — Czemu mnie prowokujesz? — zawołała, a on się roześmiał. 

—  Lubię,  gdy  się  czerwienisz  i  oburzasz  —  przyznał  szczerze.  —  Nawet  piegi  na  nosku 

wyglądają  wtedy  na  wzburzone.  —  Pogładził  ją  palcem  po  nosie,  co  sprawiło,  Ŝe  wstrzymała 
oddech. 

—  To  niegodziwe  —  spróbowała  zaŜartować  drŜącym  głosem,  mając  nadzieję,  iŜ  Nick  nie 

wychwyci tego drŜenia. 

— Jestem szczególnym niegodziwcem — mruknął takim tonem, Ŝe poczuła bicie serca. 
Sięgając po swoją torbę zachwiała się, a Nick podtrzymał ją w taki sposób, iŜ przylgnęła mu 

do piersi. 

—  Prawdę  mówiąc  —  rzekł,  nie  odsuwając  się  ani  o  centymetr  —  ona  zupełnie  nie  jest  w 

moim typie. 

—  Zadziwiasz  mnie.  —  Lucy  zareagowała  udawanym  śmiechem,  tymczasem  męŜczyzna 

patrzył na nią całkiem powaŜnie. 

— Mam nadzieję. Zawsze staram się być nieprzewidywalny — powiedział, doskonale zdając 

sobie sprawę, jakie wraŜenie wywierają na niej te słowa. 

Dziewczyna  przeszła  przez  lotnisko  niemal  na  nic  nie  zwracając  uwagi,  tak  zajmowały  ją 

rozmyślania o tym, czemu bardziej pociągają przygoda z kimś nieprzewidywalnym niŜ spokojne 
Ŝ

ycie z człowiekiem, który niczym nie zaskoczy. 

Samolot,  którym  mieli  lecieć  dalej,  opóźnił  się,  a  gdy  wreszcie  się  pojawił,  okazał  się  tak 

mały, iŜ poczuła niepokój. 

— Nie obawiaj się. — Nick uspokajającym gestem połoŜył dłoń na jej plecach. — Na pewno 

nie skończymy w oceanie otoczeni przez wygłodniałe barrakudy. 

— Skąd wiesz? To nie wygląda na pojazd, który mógłby unieść się w powietrze, nie mówiąc o 

lataniu. 

Roześmiał się i otoczył ją ramieniem. 
— Zaufaj mi — powiedział. 
O  dziwo,  uspokoiła  się,  choć  przyznał,  Ŝe  nie  zna  się  na  lataniu  i  nie  wie,  co  zrobić,  gdyby 

samolot zaczął pikować w dół. Mimo to miał w sobie coś, co działało kojąco. 

background image

Jego  spokój  i  pewność  siebie  sprawiały,  iŜ  podczas  całej  podróŜy  był  przez  wszystkich 

traktowany iście po królewsku. 

Wieczorem, po rejsie statkiem, którym odbyli ostatni etap podróŜy, dotarli wreszcie do wyspy. 

Było  zbyt  ciemno,  by  podziwiać  krajobraz,  lecz  zewsząd  dobiegały  egzotyczne  dźwięki,  które 
działały  na  wyobraźnię.  Grały  cykady  i  świerszcze,  kumkały  Ŝaby,  szeleściły  liście  palm.  Od 
morza ciągnęła lekka bryza, niosąc nieznane aromaty. 

—  Piasek  tu  biały  i  miałki  jak  puder,  niebo  błękitne,  a  morze  spokojne  jak  w  basenie  — 

zapewnił Nick. 

— I ty wolisz mieszkać w Londynie? 
— Jeśli masz raj na co dzień, szybko traci urok. Przynajmniej dla mnie — rzekł. — Oto i nasz 

hotel. 

Budynek  nie  wyglądał  tak,  jak  się  spodziewała.  WyobraŜała  go  sobie  jako  imponującą 

rozmiarami,  luksu  —  sową  budowlę.  Tymczasem  przypominał  siedzibę  ranczera  zbudowaną  w 
stylu kolonialnym. Tonął w kwiatach i pnączach, które zapewne jeszcze lepiej prezentowały się 
w słońcu niŜ w świetle reflektorów. 

—  Ma  kształt  litery  „S”  —  objaśnił  męŜczyzna.  —  W  zakolach  zaprojektowano  ogrody  i 

baseny.  Sale  restauracyjne  znajdują  się  w  oddzielnych  budynkach  na  zapleczu,  tak  by  goście 
czuli się jak w domu. 

— Niezły dom. Gdybym taki miała, nie wyjeŜdŜałabym nigdzie indziej na wakacje. 
Nick tylko się uśmiechnął. 
— Czy jesteśmy tu oczekiwani? — spytała, kiedy znaleźli się przed wejściem. 
—  Nie,  bowiem  Rawlings  pewnie  by  się  przed  nami  ukrył.  Uznałem,  Ŝe  najlepiej  będzie 

działać z zaskoczenia. W ten sposób nie zdąŜy niczego zainscenizować, chcąc nas wprowadzić w 
błąd. 

— A więc? 
— Mamy rezerwację jako pan i pani Lewis i dostaniemy jeden z apartamentów z widokiem na 

morze. 

— Co? 
—  Taki  mały  Ŝart.  —  MęŜczyzna  słyszał  nieskrywaną  grozę  w  głosie  Lucy,  co  sprawiło,  Ŝe 

pragnienia, jakie w nim wywoływała, nabrały jeszcze większej mocy. 

Teraz nie tylko chciał spędzić z nią najbliŜsze noce. Zaczęło zaleŜeć mu na tym, by i ona tego 

zapragnęła. 

— Bardzo zabawne — rzekła dziewczyna niepewnym głosem. 
—  Przyjechaliśmy  tu  słuŜbowo,  Ŝeby  wyjaśnić  nieścisłości  finansowe  wynikające  ze 

sprawozdań  człowieka  prowadzącego  ten  hotel.  Tak  naprawdę  mamy  oddzielne  sypialnie.  Od 
jutra  mieszkasz  w  pokoju  zarezerwowanym  na  swoje  nazwisko.  Przystępując  do  kontroli 
finansowej nie będziemy podtrzymywać fikcji pobytu w celach wypoczynkowych. 

— Nie rozpoznają cię? — spytała szeptem, gdy słuŜba wyładowywała ich bagaŜ z taksówki. 
— Wątpię. W ciągu ostatnich dwóch lat byłem tu tylko dwa razy z Gina. Pracownicy hotelu są 

tak wyszkoleni, by nie przypatrywać się twarzom gości. 

Rzeczywiście.  W  recepcji obsłuŜono ich dyskretnie, nie przejawiając niezdrowej ciekawości. 

Nick robił wraŜenie kogoś, kto ledwie zwraca uwagę na otoczenie. Lucy przychodziło to z duŜą 
trudnością. Nie potrafiła ukryć zachwytu luksusem hotelu. 

Podłogi  we  wszystkich  wnętrzach  wykonano  tu  ze  starego,  pięknie  polerowanego  drewna. 

Wokół  stały  miękkie  fotele.  Za  recepcjonistą,  który  wręczył  im  klucze  do  apartamentu,  widać 
było coś na kształt rzeźby z białawego drewna wyrzuconego przez morze i uformowanego przez 
fale w kształt skręconego posągu. W górze umieszczono na nim ceramiczne naczynie przybrane 

background image

oryginalnymi kamieniami. Wszędzie poruszały się skrzydła wentylatorów, zapewniające dopływ 
schłodzonego powietrza, tak Ŝe drzwi i okna budynku mogły pozostawać otwarte. 

— Sami trafimy do pokoi — rzekł Nick do recepcjonisty. 
— Rudolf wskaŜe państwu drogę do restauracji — powiedział pracownik hotelu, a widząc, Ŝe 

gość  przecząco  kręci  głową,  zauwaŜył:  —  Aromat  potraw  będzie  najlepszym  przewodnikiem. 
Słyniemy na wyspie ze świetnej kuchni. 

—  Bardzo  tu  spokojnie  —  zauwaŜyła  Lucy,  podąŜając  za  męŜczyzną,  który  niósł  obydwa 

bagaŜe, zupełnie nie zwracając uwagi na ich cięŜar. 

—  Hotel  nie  ma  setek  pokoi,  a  te,  które  są,  tak  zaprojektowano,  by  zapewnić  gościom 

maksymalną  prywatność.  Niektóre  mają  własne  patia  i  skalne  baseny  przeznaczone  do 
wyłącznego  uŜytku  ich  mieszkańców  —  wyjaśnił  Nick.  —  Jesteśmy  na  miejscu  —  rzekł, 
zatrzymując się w półokrągłej niszy z dwojgiem drzwi prowadzących do pokoi. — Ten jest twój. 

— A twój? 
— Naprzeciwko. 
Otworzył drzwi i wpuścił Lucy do wnętrza. 
Pokój  był  bardzo  przestronny  i  cichy,  przyjemnie  chłodny  dzięki  klimatyzacji.  Drewnianą 

podłogę  pokrywały  barwne  dywany.  W  jednym  rogu  ustawiono  obszerną  sofę,  obok  niskiego, 
kwadratowego  stolika  stały  fotele.  ŁóŜko  robiło  niezwykłe  wraŜenie  dzięki  malowniczo  upiętej 
moskitierze,  zwieszającej  się  z  góry  jak  baldachim.  Przez  otwarte  drzwi  widać  było  wspaniałą 
łazienkę  i  garderobę.  Pomieszczenie  miało  teŜ  wyjście  prowadzące  na  werandę  z  miękkimi 
fotelami zachęcającymi do lektury i hamakiem zapraszającym do drzemki. 

— Jest wspaniały — dziewczyna uśmiechnęła się do Nicka. — Jak się czuje właściciel takich 

wspaniałości? — spytała. 

MęŜczyzna patrzył na nią przez chwilę, jakby czekając, aŜ przestanie się uśmiechać. 
— Chyba nie oczekujesz powaŜnej odpowiedzi — odparł, opierając się o ścianę. 
W  tropikalnym  klimacie  oliwkowa  cera  czyniła  go  jeszcze  bardziej  pociągającym,  co 

sprawiało,  Ŝe  Lucy  nie  potrafiła  zapanować  nad  reakcjami  własnego  ciała,  więc  spróbowała 
zamaskować to śmiechem. 

— Wprost przeciwnie! — zawołała. 
—  A  więc  powiem  ci  prawdę.  Posiadanie  tego  hotelu  niczym  nie  róŜni  się  od  posiadania 

innych.  Wszystkie  są  luksusowe  i  przynoszą  satysfakcję  z  dochodów,  które  z  nich  czerpię. 
Pozwala  mi  to  podejmować  ryzykowne  decyzje  w  transakcjach  giełdowych  i  dokonywać 
niepewnych a zyskownych inwestycji ze świadomością, Ŝe nie grozi mi ruina finansowa. 

— To brzmi cynicznie — zauwaŜyła dziewczyna, stając tuŜ za nim, a on odwrócił się ku niej 

powoli. 

Jej  twarz  kryła  się  w  mroku  słabo  rozświetlanym  blaskiem  lamp  przedostającym  się  tu  zza 

drzwi pokoju, więc nie mógł jej dokładnie zobaczyć. Czuł tylko na sobie kobiecy wzrok. 

— Naprawdę? 
— Takie miejsca jak to powinny przynosić wiele radości… — zawahała się, nie wiedząc, czy 

go  nie  zrani,  gdy  wspomni  zmarłą  Ŝonę.  —  Za  Ŝycia  Giny  pobyty  w  takich  hotelach  pewnie 
sprawiały wam przyjemność… 

MęŜczyzna roześmiał się gorzko i zmienił temat. 
—  Wyglądasz,  jakby  ci  było  gorąco.  Mam  nadzieję,  Ŝe  wzięłaś  odpowiednie  stroje,  coś  z 

bawełny. Chcesz zjeść kolację w którejś z tutejszych restauracji? 

— Wolę wziąć prysznic i rozpakować rzeczy. Myślę, Ŝe wstanę rano i obejrzę całe otoczenie, 

jeśli nie masz nic przeciwko temu. Nie wiem, o której chcesz zacząć pracę, ale… 

— Skorzystaj z wolnego czasu. Zadzwonię około dziesiątej. 

background image

Wszystko  zostało  ustalone,  on  jednak  nie  miał  ochoty  sobie  pójść.  Intrygowało  go,  co  Lucy 

miała na sobie pod krótką spódniczką i skromną bluzeczką. Czy była tak samo rozgrzana jak on? 
Czy między piersiami spływały jej kropelki potu? Zastanawiał się, jakby to było kąpać się z nią 
nocą nago w basenie? Nikt nie zakłócałby tu ich prywatności. 

Odchodząc,  pomyślał,  Ŝe  kochając  się  z  nią  tutaj,  zrobi  jej  przysługę,  bo  uchroni  przed 

nieudanym małŜeństwem. 

background image

R

OZDZIAŁ SZÓSTY

 

 
Lucy  obudziła  się,  słysząc  pukanie  do  drzwi.  Miała  ochotę  spać  dalej,  jednak  dźwięk 

powtórzył  się  delikatnie  a  nieustępliwie.  W  pokoju  było  zupełnie  ciemno.  Szczelne  Ŝaluzje  nie 
przepuszczały światła. 

Przez chwilę było cicho, ale po chwili ktoś znów zapukał, więc jęknęła i odsłoniła moskitierę, 

przyjmując do wiadomości, Ŝe trzeba wstawać. 

—  Co  z  ambitnymi  planami  zwiedzania  hotelowych  ogrodów?  —  usłyszała  znajomy  męski 

głos, kiedy wstała, by otworzyć drzwi. 

W  progu  stał  Nick  ubrany  w  spodenki  kąpielowe  i  luźną,  rozpiętą  koszulę,  odsłaniającą 

opalony tors. W ręku trzymał plaŜowy ręcznik. 

Dziewczyna  chciała  schować  się  za  drzwiami,  by  nie  oglądał  jej  w  piŜamce  w  wesołe 

dinozaury,  lecz  on  bezceremonialnie  wszedł  do  środka.  Pomyślała,  Ŝe  ostatnio  w  ogóle  nie 
szanuje jej prywatności. 

— PrzecieŜ zamierzałaś zerwać się o świcie, by poznać otoczenie hotelu i zobaczyć plaŜę. 
— Nie sądziłam, Ŝe zaśpię. Byłabym wdzięczna, gdybyś nie naruszał mojej intymności i nie 

nachodził mnie w pokoju. 

—  Myślałem,  Ŝe  juŜ  wstałaś  i  wyszłaś.  Właściwie  zaskoczyło  mnie,  iŜ  jeszcze  tu  jesteś. 

Zastukałem tak sobie, przechodząc obok drzwi… 

Dziewczyna stała pod ścianą, skrzyŜowawszy ramiona na piersiach. Widać było, Ŝe czuje się 

niezręcznie. Nick przeciwnie, był bardzo swobodny. Podszedł do okna i podciągnął Ŝaluzje, ani 
jednym słowem nie przepraszając, iŜ zjawił się w jej sypialni za piętnaście siódma. 

—  Słońce  wzeszło  jakiś  czas  temu.  Teraz  pływa  się  najprzyjemniej,  więc  mam  zamiar  to 

zrobić. MoŜe dołączysz? — spytał. 

— Do ciebie? — Lucy otworzyła usta ze zdumienia. 
— Popływałabyś ze mną? PlaŜa będzie pusta o tej porze. 
—  Nie  mogę — odpowiedziała,  Ŝałując, iŜ nie  ma ośmiu  rąk,  by  zakryć się nimi przed jego 

wzrokiem. 

— Dlaczego? Wzywają cię pilne obowiązki? 
Poczuła, Ŝe zapędził ją w ślepy zaułek. Nie miała Ŝadnych wymówek. 
— Och… dopiero wstałam. Rano zwykle potrzebuję duŜo czasu, Ŝeby się pozbierać. 
—  Naprawdę?  —  Popatrzył  z  niedowierzaniem.  —  W  Londynie  pewnie  wstajesz  o  piątej, 

skoro zaczynasz pracę o ósmej. Nie szkodzi, z przyjemnością poczekam. Oczywiście na zewnątrz 
— dorzucił. 

— Znajdę cię na dole. 
— Nonsens. — Podszedł do drzwi i je otworzył. — Zaczekam tutaj. 
Dziewczynie natychmiast przeszła senność, gdy biegała po sypialni, szukając czarnego bikini i 

czegoś przewiewnego na wierzch. Myślała, Ŝe na kąpiel przyjdzie czas po dniu cięŜkiej pracy nad 
dokumentami  finansowymi.  Ten  hotel  nie  miał  jednak  sali  konferencyjnej,  więc  spotkania 
robocze będą zapewne przebiegały inaczej, niŜ to sobie wyobraŜała. 

Kiedy  rzuciła  okiem  w  lustro,  uświadomiła  sobie,  Ŝe  kostium  kąpielowy  jest  co  prawda 

skromny w kolorze, lecz zupełnie brak mu przyzwoitości w kroju. Był głęboko wycięty na udach, 
na brzuchu odsłaniał pępek, a na biodrach miał tylko cienkie paseczki zawiązane na kokardkę. W 
tych okolicznościach niezupełnie nadawał się na wspólną kąpiel z Nickiem. 

— Gotowa? — Zza drzwi dobiegło pytanie, przypominające, Ŝe on ciągle tam czeka. 

background image

Dziewczyna szybko włoŜyła bluzkę z krótkim rękawkiem i chwyciła ręcznik. 
— Wzięłaś odpowiedni krem? — zatroszczył się, kiedy szli na plaŜę. 
— O tej porze? 
— Tutaj słońce jest ostre nawet wcześnie rano. 
— Prawdę mówiąc, chciałabym się trochę opalić. 
—  Nie  spieczesz  się?  —  spytał,  zapuszczając  wzrok  za  dekolt  bluzki,  gdzie  krągłe  piersi 

ledwie osłaniał wąski pasek czarnego materiału. 

Zaczaj opowiadać jej o hotelu, o jego przebudowie, którą rozpoczął po odkupieniu posiadłości 

od pewnej starszej angielskiej pary. Poprzedni właściciele przez wiele lat prowadzili tu domowy 
styl Ŝycia, wynajmując gościom tylko kilka pokoi. 

— Jak mogli opuścić takie miejsce? — spytała Lucy. 
— Starsza pani zmarła, a jej mąŜ nie mógł pogodzić się z tym, Ŝe dom popada w ruinę. Był 

więcej niŜ szczęśliwy, mogąc wrócić do Anglii. Zaproponowałem wyjątkowo korzystną cenę. Na 
stare lata nie będzie miał kłopotów finansowych. Czujesz zapach morza? — spytał, gdy zbliŜyli 
się do plaŜy. 

— ŚwieŜy i cierpki. Zupełnie inny aromat niŜ ten, który panuje w Londynie o tej porze. 
— Londyn ma specyficzną woń. 
—  Zatrutego  powietrza.  —  Dziewczyna  zatrzymała  się,  gdy  podeszli  do  palm  okalających 

plaŜę. — To najbardziej błękitna woda, jaką widziałam w Ŝyciu. Zupełnie jak w basenie! 

—  Najspokojniejszy  zakątek  na  całych  Karaibach.  Cały  do  naszej  dyspozycji.  —  Nick 

powędrował na kraniec hotelowej plaŜy i rozłoŜył ręcznik na białym piasku. 

Udawał, Ŝe nie zwraca uwagi, czy Lucy zajmie miejsce obok. 
— O której…? — zaczęła. 
— Zaczyna się surfowanie na falach? To zaleŜy. — MęŜczyzna połoŜył się twarzą do słońca. 

— Jedna czy dwie osoby przychodzą rano, lecz pozostali nie zrywają się tak wcześnie. Czasem 
leŜą  w  łóŜkach  do  południa.  Śniadanie  podaje  się  tu  o  dowolnej  porze  i  w  miejscu  zgodnym  z 
Ŝ

yczeniem gości. TakŜe na plaŜy. 

Odwrócił się nieco, by zerknąć, jak rozkładała swój ręcznik w przyzwoitej odległości, tak by 

ich ciała nie dotknęły się nawet przez przypadek. 

— Co za luksus — westchnęła. — Zaczynam rozumieć, co miałeś na myśli, mówiąc o słońcu. 

Trudno uwierzyć, lecz juŜ o tej porze mocno grzeje. 

—  Na  szczęście  wziąłem  krem.  —  Nick  sięgnął  do  kieszonki  koszuli  i  wyjął  tubkę 

przyniesioną wcale nie dla siebie. 

Podał dziewczynie kosmetyk, nie patrząc w jej stronę. 
— O której zaczniemy pracę? — spytała, nakładając warstewkę kremu na twarz i ręce. 
Jak  w  ogóle  mogła  myśleć  o  obowiązkach  w  takim  otoczeniu,  zirytował  się  męŜczyzna. 

Zastanawiał się, czy w słońcu Karaibów tęskni teŜ za Robertem. Czy narzeczony przywiózłby ją 
kiedykolwiek w podobne miejsce? Pewnie stać by go było na to za milion lat! 

— Po śniadaniu — odrzekł, wspierając się na łokciu, by spojrzeć w jej stronę. — Zamierzasz 

przez cały czas siedzieć w bluzce na plaŜy? Na razie moŜe nie czujesz działania słońca, lecz ono 
robi swoje, a w bluzce trudno posmarować się kremem. 

Dziewczyna  juŜ  chciała  spytać,  czy  szef  sądzi,  Ŝe  natura  pozbawiła  ją  nawet  odrobiny 

inteligencji  i  czy  aby  nie  za  daleko  się  posuwa  w  protekcjonalności,  lecz  się  powstrzymała.  W 
milczeniu zdjęła bluzkę i wklepała krem w ciało. 

— PołóŜ się na brzuchu, to posmaruję ci plecy — powiedział, odbierając tubkę z kremem. 
— Nie ma potrzeby — odmówiła z uśmiechem. 

background image

— Dlaczego? — Wycisnął trochę kremu na dłoń i spojrzał na nią ze zdziwieniem. — Sądzisz, 

Ŝ

e słońce oszczędzi twoje plecy? 

— Ja… 
—  PołóŜ  się,  jeśli  nie  chcesz  wylądować  w  łóŜku  z  poparzeniami,  które  mogą  spowodować 

raka skóry. 

— Naprawdę? 
— Oczywiście. Jak sądzisz, dlaczego kaŜdy pokój w tym hotelu jest wyposaŜony w taki krem? 

Większość z naszych gości ma jasną cerę, a to pomnaŜa niebezpieczeństwo. 

Widząc,  Ŝe  Nick  nie  zamierza  zrezygnować,  dziewczyna  z  westchnieniem  połoŜyła  się  na 

brzuchu. 

— OdpręŜ się — rzekł, kładąc dłonie na jej skórze i rozpoczynając masaŜ pleców. 
To  było  tak  przyjemne,  Ŝe  Lucy  zamruczała  z  rozkoszy.  MęŜczyzna  nałoŜył  kolejną  porcję 

kremu i nie ustawał w rytmicznych ruchach. 

Słońce  grzało  jej  policzek,  w  uszach  miała  szum  morza,  a  na  ciele  cudowny  dotyk  palców 

Nicka, co sprawiło, Ŝe całkiem się rozluźniła. 

— Nie moŜemy w Ŝadnym wypadku zapomnieć o nogach — rzucił. 
— Sama to zrobię — powiedziała, nie otwierając oczu. 
— Skoro juŜ mam krem na rękach… 
Zaczął  masaŜ  od  kostek, przesuwając dłońmi  ku  udom. Dziewczyna  pisnęła przeraŜona,  gdy 

wsunął palce pod wąski  paseczek bikini, i usiadła zarumieniona. Pomyślał, Ŝe ma podniecający 
kostium, mimo Ŝe w takim skromnym kolorze. Te myśli sprawiły, iŜ uznał, Ŝe natychmiast musi 
zanurzyć się w morzu, by oprzytomnieć. 

— To cię powinno ochronić — rzucił, wstając z ręcznika. — Idę do wody, a ty? 
—  Za  chwilę  —  odpowiedziała,  wstydząc  się  w  duchu,  Ŝe  zareagowała  w  ten  sposób  na 

zwyczajne smarowanie kremem. 

Dopiero  kiedy  odpłynął  daleko,  odwaŜyła  się  wejść  do  przyjemnie  ciepłej  wody.  Popływała 

trochę, potem zaś połoŜyła się twarzą do słońca, pozwalając się unosić małym falom. 

Nie zauwaŜyła, kiedy męŜczyzna znalazł się blisko. Nagle wynurzył się tuŜ obok, obejmując 

ją w talii. 

— Co ci mówiłem na temat konieczności chronienia się przed słońcem? — spytał, pochylając 

głowę z uśmiechem. — Najbardziej piecze w wodzie, gdy, niczego nie podejrzewając, drzemiesz 
sobie na falach. 

— Wcale nie drzemałam! 
— Miałaś zamknięte oczy. 
—  No  to  co?  —  Odpłynęła  nieco  dalej,  lecz  ją  dogonił,  sprawiając,  Ŝe  musiała  podziwiać 

męskie muskularne ciało doskonale widoczne w przezroczystej wodzie. 

— Czemu nie wypłyniesz ze mną trochę dalej? Za rafą nawet bez maski mogłabyś zobaczyć 

róŜnobarwne ryby. 

—  Dziękuję.  Tu  mi  dobrze.  Myślę,  Ŝe  powinniśmy  juŜ  wyjść  z  wody.  Przed  pracą  muszę 

umyć i wysuszyć głowę. 

—  Masz  rację  —  rzekł,  a  jego  spojrzenie  sprawiło,  Ŝe  wstrzymała  oddech.  —  Najłatwiej 

byłoby zostać tutaj i zapomnieć, po co w ogóle przyjechaliśmy. 

— Nie sądzę. — Lucy zawróciła i zaczęła płynąć do brzegu. 
—  Chcesz  powiedzieć,  iŜ  tutejsze  otoczenie  nie  wpływa  na  ciebie  aŜ  tak  relaksująco,  byś 

zapomniała o obowiązkach? — spytał, kiedy szli po piasku do swoich ręczników. 

— Jak mogę wypoczywać, skoro jestem…? — BoŜe, jeszcze chwila, a powiedziałaby: skoro 

jestem z tobą. 

background image

— Skoro co? 
— Skoro płaci mi się za wykonanie określonej pracy 
— zakończyła i wzięła ręcznik, który podał jej uprzejmie. 
W tym momencie zorientowała się, Ŝe patrzy na nią uwaŜnie i to nie na twarz, lecz na piersi i 

niŜej.  Mokre  bikini  oblepiło  jej  ciało,  bardzo  uwypuklając  sutki.  MęŜczyzna  powitał  ten  widok 
uśmiechem. 

— Wyglądasz, jakbyś zaraz miała eksplodować. Nie przejmuj się. Znam ten widok. 
Lucy  miała  ochotę  zapaść  się  pod  ziemię.  Sztywno  sięgnęła  po  bluzkę,  by  się  nią  osłonić, 

tymczasem  Nick  zapragnął  dotknąć  jej  piersi  i  doprowadzić  nabrzmiałe  sutki  do  pulsowania 
podnieceniem.  Był  tak  podekscytowany,  Ŝe  musiał  szybko  owinąć  biodra  ręcznikiem,  by  to 
zamaskować. 

— Nie przypominam sobie, Ŝebym prosiła cię o jakieś uwagi — rzekła chłodno dziewczyna, 

dochodząc wreszcie do siebie na tyle, Ŝe mogła włoŜyć bluzkę. 

— A gdybyś choć trochę był dŜentelmenem, to… 
— Byś nie patrzył? — dokończył, nie mając ochoty prowadzić rozmowy tym torem. 
Wolał  uświadomić  Lucy,  Ŝe  jakkolwiek  znaleźli  się  na  słonecznej  wyspie  w  sprawach 

słuŜbowych,  istniał  w  ich  stosunkach  pewien  aspekt  erotyczny.  ZaleŜało  mu,  Ŝeby  dziewczyna 
jak najszybciej zapomniała o Londynie i nudnym Robercie. 

— Właśnie. 
— Przepraszam — powiedział powaŜnie i starał się nie spoglądać na jej zarumienioną twarz. 

— Masz całkowitą rację. Wybacz, ale czasem zapominam, Ŝe wy, Anglicy, nie lubicie, gdy coś 
się mówi bez ogródek. 

Lucy  milczała,  nie  znajdując  dobrej  odpowiedzi  na  tę  uwagę.  Szła  świadoma,  iŜ  męŜczyzna 

podąŜa  tuŜ  za  nią  i  nie  spuszcza  z  niej  oka.  Krew  krąŜyła  jej  coraz  szybciej  w  Ŝyłach,  więc 
obiecywała sobie,  Ŝe więcej nie dopuści  do podobnej sytuacji. Zastanawiała się, dlaczego on to 
wszystko powiedział.  Musiał zauwaŜyć jej zaŜenowanie.  Zupełnie nie wierzyła  w przeprosiny  i 
tłumaczenie  zachowania  kulturowymi  róŜnicami.  Nick  był  zbyt  subtelnym  człowiekiem,  by 
zdarzały się mu jakiekolwiek faux pas, chyba Ŝe popełniał — je celowo. 

Przez następne dwie godziny, które poświęciła na mycie i suszenie włosów, a potem zjedzenie 

ś

niadania  zamówionego  do  pokoju,  nie  była  w  stanie  zapomnieć  męskiego  spojrzenia 

spoczywającego na wierzchołkach jej piersi ani uwag, które padły na plaŜy. 

Około  dziesiątej  zeszła  do  recepcji,  dbając,  by  nic  w  jej  wyglądzie  nie  nasuwało  myśli  o 

jakichkolwiek nieformalnych związkach z szefem. Łączyły ich jedynie sprawy słuŜbowe. To, co 
Nickowi  sprawiało  przyjemność,  w  niczym  nie  dotyczyło  jej  osoby  i  powinna  być  mu  za  to 
wdzięczna. Szczególnie Ŝe w jej Ŝyciu istniał przecieŜ Robert. 

Na  szczęście  nie  musiała  niczego  demonstrować,  bowiem  szef,  ubrany  z  właściwą  sobie 

elegancją, juŜ na nią czekał w towarzystwie dwóch innych męŜczyzn i zachowywał się przy tym 
jak  na  powaŜnego  biznesmena  przystało.  Przedstawił  sekretarkę  swoim  rozmówcom  i 
poinformował  ją,  Ŝe  jedno  z  pomieszczeń  biurowych  na  zapleczu  hotelu  oddano  im  do 
dyspozycji. 

—  Zaraz  dostaniemy  pełną  dokumentację  finansową,  byśmy  mogli  dokonać  inspekcji  — 

rzekł, patrząc chłodno na obydwu pracowników hotelu, którzy starali się spełniać wszystkie jego 
Ŝ

yczenia.  —  Księgowy  ma  być  do  naszej  dyspozycji  na  kaŜde  wezwanie.  Proszę  teŜ  wezwać 

Rawlingsa — polecił. 

Skinął na Lucy i oboje udali się do pokoju biurowego. 
— Zamknij drzwi — powiedział, gdy weszli do klimatyzowanego wnętrza gabinetu. 

background image

Zniknął gdzieś pociągający męŜczyzna z plaŜy. Teraz stał przed dziewczyną wymagający szef, 

który sprawnie poruszał się wśród plików dokumentów, wydawał polecenia i oczekiwał, Ŝe, jak 
zwykle, zostaną natychmiast wykonane. 

Pracy było bardzo duŜo. Kiedy zgłodnieli, nie wyszli do Ŝadnej restauracji, lecz zamówili do 

pokoju  kanapki  i  chłodne  napoje.  Nick  zaryzykował  wyłączenie  klimatyzacji,  więc  moŜna  było 
otworzyć drzwi prowadzące do ogrodu. Zapowiedział jednak, iŜ zaraz po jedzeniu klimatyzacja 
znów zostanie włączona, Ŝeby moŜna było efektywnie pracować. 

Lucy nie sprzeciwiała się. Powietrze na zewnątrz było zbyt nagrzane i aromatyczne, więc nie 

sprzyjało koncentracji. Rzeczywiście, gdy tylko usiedli na drewnianych ławkach w cieniu drzew, 
poczuła, Ŝe całe skupienie zaczyna gdzieś znikać. 

— Co sądzisz? — spytał Nick. 
— O czym? 
— O rozbieŜnościach w rachunkach? 
—  Są  bardzo  konsekwentne.  NaleŜności  niby  regulowano,  lecz  brak  dokładnych  rachunków 

za zamówienia. 

Kanapki z tuńczykiem, zimnym mięsem i sałatą były tak smaczne, Ŝe rozpływały się w ustach 

i dziewczyna z trudem koncentrowała uwagę na słowach szefa, który snuł róŜne przypuszczenia 
co  do  źródeł  nieścisłości  finansowych  w  hotelowej  dokumentacji.  Oczy  się  jej  zamykały  pod 
wpływem promieni południowego słońca. 

— Mam nadzieję, Ŝe posmarowałaś twarz odpowiednim kremem — powiedział, przerywając 

fachowe wyjaśnienia. 

—  Wolałabym,  Ŝebyś  nie  otaczał  mnie  nadmierną  troską.  Jestem  wystarczająco  dorosła,  by 

sama o siebie zadbać — odrzekła, nie otwierając oczu. 

—  Nie  byłoby  dobrze,  gdybyś  znalazła  się  w  łóŜku  z  poraŜeniem  słonecznym,  skoro  mamy 

tylko  tydzień  na  uporanie  się  z  pracą  —  rzekł  sucho,  ona  zaś  natychmiast  otworzyła  oczy  i 
wyprostowała się na ławce. 

—  Nic  takiego  się  nie  zdarzy  —  odpowiedziała  podobnym  tonem.  —  Zastosowałam 

odpowiedni krem. Wcale nie zaleŜy mi na poraŜeniu. 

— Nie ma co się złościć, poniewaŜ… 
—  Nie  złoszczę  się,  po  prostu  udzielam  wyjaśnień.  —  Wstała  i  wygładziła  bawełnianą 

spódniczkę,  którą  nałoŜyła  do  pracy,  uznając,  iŜ  będzie  odpowiedniejsza  niŜ  szorty,  a 
wygodniejsza w upale niŜ długie spodnie. Z gorąca bluzka zaczęła juŜ lepić się do ciała. 

—  Teraz  rozumiem,  dlaczego  do  pracy  jest  tu  niezbędna  klimatyzacja  —  powiedziała 

spokojnie, chcąc złagodzić atmosferę napięcia. 

—  Bez  niej  rozpuścilibyśmy  się  godzinę  temu  —  uśmiechnął  się  Nick.  —  Jest  goręcej,  niŜ 

zapamiętałem to z poprzednich pobytów. 

— śadnego przewiewu. — Lucy spojrzała na nieruchome gałęzie drzew i bezchmurne niebo. 

— Co robimy dalej? — spytała. 

— NajwyŜszy czas na rozmowę z księgowym. 
Wystarczyło jedno pytanie Nicka, by wezwany do gabinetu finansista poczuł się niepewnie. 
— Większą częścią płatności zajmował się osobiście pan Rawlings — mamrotał, pocąc się w 

krzyŜowym ogniu fachowych pytań. 

Po  dwóch  godzinach  rozmowy,  podczas  której  Lucy  robiła  notatki,  zapisując  nazwiska 

dostawców i transakcje, które budziły wątpliwości, Nick przystąpił do końcowych indagacji. 

—  Nie  wydawało  się  panu  podejrzane,  Ŝe  pański  przełoŜony  wykonuje  telefony  i  załatwia 

sprawy, które leŜały w pańskiej gestii? 

background image

—  Pan  Rawlings  zawsze  powtarzał,  Ŝe  wszystko  jest  w  porządku  i  pozostaje  z  panem  w 

kontakcie. 

— Ile pan ma lat? — spytał Nick z westchnieniem. 
— Dwadzieścia dwa, sir. 
— A jakąś rodzinę? 
—  Jestem  Ŝonaty  —  odparł  młody  człowiek  z  powagą,  która  wywołała  uśmiech  na  twarzy 

Lucy, choć okoliczności wcale nie rysowały się wesoło. — Mam teŜ rocznego synka — dodał. 

Nick milczał przez chwilę. 
— Gdzie pan mieszka? — spytał w końcu. 
—  Na  lądzie.  Kupiliśmy  mały  domek.  Prawdę  mówiąc,  wziąłem  na  niego  kredyt.  Bardzo 

potrzebuję tej pracy, panie Constantinou — przyznał zafrasowany księgowy. 

— Kiedy wróci Rawlings? 
—  Nie  wiem,  sir.  —  Zawahał  się.  —  Ma  krewnych  na  jednej  z  wysp  w  pobliŜu  Bahamów. 

Podawano,  Ŝe  tamtędy  będzie  przemieszczał  się  huragan,  więc  pojechał  upewnić  się,  czy  jego 
bliscy są bezpieczni. Huragan trwa dzień, dwa, czasem nawet tydzień. 

— Nic nie słyszałem o Ŝadnym huraganie. 
— Mówili przez radio. 
— Rozumiem. Jeśli chodzi o pana, to na razie wszystko. 
— Panie Constantinou… — Księgowy wstał cały mokry. — Moja praca… 
— Tymczasem nic jej nie grozi. 
— Lucy odczekała kilka minut po wyjściu młodego człowieka, a potem rzekła: 
— To bardzo wspaniałomyślne z twojej strony. 
—  Co  miałem z nim  zrobić? To młody chłopak i ma dziecko na utrzymaniu. — Nick wstał, 

przeciągnął dłonią po włosach, zacisnął usta. 

—  MoŜesz  mi  powiedzieć,  czemu  takie  gołowąsy  decydują  się  na  zakładanie  rodziny?  — 

spytał. 

— Przypuszczam… 
— ZapoŜyczył się, zmajstrował dzieciaka! Dobry BoŜe! 
— Nikt nie planuje Ŝycia w najdrobniejszych szczegółach — zauwaŜyła dziewczyna. 
—  W przeciwieństwie do mnie? To miałaś na myśli, prawda? — Uśmiechnął się niewesoło. 

— A jeśli powiem, Ŝe moim największym marzeniem było posiadanie dzieci? 

Wyznanie padło, zanim zdąŜył pomyśleć, więc cały zesztywniał, gdy to sobie uświadomił. 
—  Nie  zwolnię  tego  chłopaka.  Zawinił  tylko  naiwnością.  Manipulowano  nim.  To  sprawka 

Rawlingsa. Udowodnię mu wszystko, jak tylko się zjawi. 

Lucy pomyślała, Ŝe wyznanie na temat dziecka ujawniło słabość Nicka. Instynkt podpowiadał, 

Ŝ

e lepiej zostawić go teraz samego. 

— Jeśli się zjawi — rzekła, porządkując dokumenty. Spojrzała na plik notatek zawierających 

materiał, którego opracowanie będzie wymagało co najmniej tygodnia. 

— Mogę się tym zająć? — spytała. — Zrobię wydruki komputerowe i sprawdzę, czy czegoś 

nie pominęliśmy. 

Nick skinął głową. 
—  Ja  tymczasem  posłucham  radia,  by  się  przekonać,  czy  rzeczywiście  nadchodzi  jakiś 

huragan — powiedział. — Jeśli nie, wsiądziemy w samolot i sami poszukamy pana Rawlingsa. 

background image

R

OZDZIAŁ SIÓDMY

 

 
— Co teraz zrobimy? — spytała nerwowo Lucy. 
Po dwóch godzinach spędzonych w największej jadalni hotelu wraz z innymi gośćmi, których 

tam zgromadzono, by poinformować o zmianie trasy huraganu, Nick i jego sekretarka wreszcie 
zostali sami. Wszystko wskazywało na to, Ŝe nie znajdą się w oku cyklonu, lecz w jego ogonie, 
co oznaczało dla wyspy burze i silne wiatry. 

—  MoŜemy  tylko  czekać  —  odrzekł  męŜczyzna.  —  Świetnie  się  zachowałaś  podczas 

spotkania — zauwaŜył, a w myślach uznał, iŜ nawet lepiej niŜ świetnie. 

Kiedy  mówił  gościom  hotelu  o  czekających  ich  tarapatach,  starając  się  za  wszelką  cenę  nie 

dopuścić  do  paniki,  Lucy  uspokajała  wszystkich,  odwołując  się  do  zdrowego  rozsądku  i 
uświadamiając szanse bezpiecznego przetrwania nawałnicy, choć tak naprawdę sama nie bardzo 
wiedziała, czego moŜna oczekiwać. 

— MoŜemy być wdzięczni losowi, Ŝe podarował nam spokojną noc. Dochodzi siódma rano, a 

dotąd nic się nie stało — powiedział i usiadł obok dziewczyny skulonej na kanapie. — Bardzo się 
boisz? — spytał. 

— Nigdy dotąd nie przeŜywałam huraganu. 
— Teraz teŜ nie spotkasz się z nim oko w oko — zapewnił. — Jeśli wierzyć meteorologom, 

grozi nam tylko ulewa i silny wiatr. 

— Coś w rodzaju lokalnej powodzi — zaŜartowała słabo, a Nick nabrał chęci, by ją przytulić i 

dodać odwagi. 

Pomyślał,  Ŝe  kobiety,  które  upadają  na  duchu,  nie  przejawiają  poczucia  humoru.  Z  tą 

determinacją  malującą  się  w  szeroko  otwartych  oczach,  w  luźnych  spodniach  i  za  duŜym  T–
shircie bardziej przypominała chłopca niŜ kobietę, która podniecała go do szaleństwa. 

Przeniósł  wzrok  z  dziewczyny  na  ciemne  niebo  za  oknem.  Poranne  słońce  w  ciągu  ostatniej 

godziny  zakryły  chmury.  Lekka  bryza  zamieniła  się  w  całkiem  silny  wiatr  targający  gałęziami 
drzew. 

— A ty się boisz? — spytała Lucy. 
Nick odpowiedział rozbawionym spojrzeniem. 
—  Czy  wyglądam  na  człowieka,  którego  łatwo  przestraszyć?  Mniej  obawiam  się  walki  z 

siłami natury niŜ paniki wśród gości hotelu. Nigdy nie widziałem ludzi bardziej przestraszonych 
od tych tutaj. Pewnie kaŜdy z nich uwaŜa, iŜ najlepiej byłoby stąd uciec, i obwinia nas, Ŝe w porę 
tego nie zorganizowaliśmy. 

— Tak. — Dziewczyna podziwiała stanowczość malującą się na twarzy szefa. 
Z dziwnych względów odczuwała zadowolenie, Ŝe jest z nim tutaj. 
W  tej  chwili  uświadomiła  sobie,  iŜ  w  ogóle  nie  myśli  o  Robercie,  a  to  oznaczało,  Ŝe  mimo 

perspektywy spokojnego Ŝycia, jakie mógł jej zapewnić, powinna zerwać ten związek, gdy tylko 
wróci do Londynu. 

—  Jedynie  trzech  męŜczyzn  narzekało,  Ŝe  przymusowe  przedłuŜenie  pobytu  na  wyspie 

skomplikuje im interesy — zauwaŜyła. 

— Jeden za to stwierdził, iŜ kilka dni dłuŜej poza pracą warte jest spotkania z huraganem — 

przypomniał sobie. — A ty dzwoniłaś do narzeczonego, by uprzedzić go, co nas tu czeka? 

Lucy poczuła się winna, więc poczerwieniała. 
— Jeszcze… nie. Byłam tak zaabsorbowana tym, co się działo… 

background image

—  MoŜe  powinnaś  —  rzekł,  starając  się  ukryć  triumfujący  uśmiech.  —  I  to  szybko,  póki 

jeszcze jest łączność. Oczywiście, jeśli ma to dla ciebie jakieś znaczenie. 

Dziewczyna  wstała, podeszła do telefonu i  wybrała londyński numer Roberta.  Pomyślała,  Ŝe 

jeśli go nie zastanie, moŜe nagrać wiadomość na automatyczną sekretarkę, zapewniając, iŜ nic jej 
nie grozi. 

— Wyszedł z domu? — spytał obojętnie Nick. — O tej godzinie? W Anglii jest teraz bardzo 

wcześnie… Nie marnuje czasu… — zauwaŜył znacząco, a Lucy zarumieniła się jeszcze mocniej. 

—  Czasem  nocuje  u  matki  —  wyjaśniła.  —  Są  do  siebie  bardzo  przywiązani.  Ona  mieszka 

sama.  Prawdę  mówiąc,  ma  obsesję  na  punkcie  swego  bezpieczeństwa,  więc  Robert  czuje  się 
zobowiązany często u niej nocować. 

— Trochę dziwne. 
— Jest bardzo oddany matce — mruknęła, widząc zdziwienie Nicka. 
— Jakie to słodkie — powiedział, zastanawiając się, czy prowadzić dalej tę rozmowę. 
Jakiś diabeł podszepnął mu, by to zrobić. 
—  Po  ślubie  teŜ  tak  będzie?  —  spytał,  uświadamiając  sobie,  Ŝe  oczekuje  od  dziewczyny 

przyznania, iŜ Robert do niej nie pasuje i Ŝe popełnia błąd, chcąc go poślubić. 

—  Nie  wiem  —  odpowiedziała.  —  Czy  nie  powinniśmy  sprawdzić  nastrojów  gości  hotelu? 

MoŜe doszło do jakiegoś załamania? 

— Na pewno postąpi rozsądnie — Nick dalej snuł przypuszczenia na temat Roberta, ignorując 

podjętą przez Lucy próbę zmiany tematu. 

— Co masz na myśli? 
—  Pewnie  sprzeda  dom  i  zamieszkacie  razem  z  jego  matką.  Odradzałbym  ci  takie 

rozwiązanie. Teściowe bywają trudne w poŜyciu, szczególnie jeśli są blisko związane ze swoimi 
jedynakami… 

— Dziękuję za troskę. 
MęŜczyzna uznał, Ŝe to jeszcze za mało. 
—  Powinnaś  się  zastanowić,  czy  naprawdę  chcesz  wyjść  za  człowieka,  który  ciągle  nie 

przeciął pępowiny łączącej go z matką. 

Lucy  zirytowało  paternalistyczne  podejście  szefa.  Najwidoczniej  uwaŜał  ją  za  niezdolną  do 

rozwiązywania  własnych  problemów.  Mogłaby  powiedzieć,  Ŝe  juŜ  podjęła  decyzję  w  sprawie 
Roberta,  lecz  postanowiła  nie  dostarczać  mu  tej  satysfakcji  i  nie  utwierdzać  w  przekonaniu,  iŜ 
jego uwagi odniosły skutek. 

— Och, jest duŜa róŜnica między kimś, kto nie przeciął pępowiny, a kimś, kto okazuje troskę 

rodzicom  —  rzuciła  i  skierowała  się  ku  drzwiom,  by  w  ten  sposób  zasygnalizować  koniec 
rozmowy. 

Nick natychmiast chwycił ją za ramię. 
—  Nie  sądź,  Ŝe  chcę  się  wtrącać  w  twoje  Ŝycie  —  skłamał.  —  Po  prostu  czuję  się  jakoś  za 

ciebie odpowiedzialny. 

— Dlaczego? — spytała, zdając sobie sprawę, iŜ, jak zwykle, gdy ten męŜczyzna likwidował 

fizyczny dystans między nimi, przestaje panować nad reakcjami własnego ciała. 

Przez  chwilę  pomyślała,  Ŝe  związek  z  Robertem  pozwoliłby  jej  uniknąć  podobnych  stanów 

oszołomienia.  Przy  odrobinie  wysiłku  mogłaby  się  na  nie  uodpornić.  Była  zła  na  siebie  za 
okazywanie takiej słabości i uleganie urokowi szefa. 

— Pewnie dlatego, Ŝe nie jesteś typem kobiety, która potrafiłaby dać sobie radę z… 
— Z czym? Z uczuciami? Z Ŝyciem intymnym? 
— Nie to miałem na myśli — Nick starał się nie tracić kontroli nad przebiegiem rozmowy. 

background image

Prawie nie zwracał uwagi na nasilenie wichru za oknami, choć gwałtowne podmuchy uderzały 

gałęziami drzew o szyby. 

— Potrafię zadbać o swoje sprawy — zapewniła dziewczyna. — MoŜemy wreszcie stąd wyjść 

i sprawdzić, co się dzieje na zewnątrz? 

Pochmurne spojrzenie męŜczyzny nie działało uspokajająco. Bliskość jego ciała przyprawiała 

Lucy  o  coraz  większe  napięcie,  przypominając  noc,  podczas  której  się  kochali.  Powinna  go 
odepchnąć,  lecz  podejrzewała,  Ŝe  gdy  tylko  dotknie  dłonią  męskiej  piersi,  nie  zdoła  juŜ  jej 
oderwać. Nie oprze się pragnieniu rozpięcia mu koszuli i połoŜenia palców na nagiej skórze, by 
potem przesunąć je niŜej. 

—  Masz  rację.  —  Nick  zwolnił  uścisk,  odsunął  się,  potem  otworzył  drzwi  i  przepuścił 

dziewczynę. — Jeśli nie wyjdziemy z pokoju, pewnie zaczną nas szukać. 

Wrócili do jadalni, w której wcześniej podano śniadanie i w której zastali wszystkich innych 

gości hotelu ciągle dyskutujących nad groźną sytuacją. 

Gdy tylko weszli, natychmiast zostali otoczeni przez zdesperowanych ludzi. Nick nie nadąŜał 

z udzielaniem odpowiedzi na dziesiątki pytań. Tymczasem Lucy podąŜyła ku dwóm najstarszym 
turystkom, siostrom Norton, które przybyły na wyspę, by wypocząć w słońcu. 

—  Idzie  ku  lepszemu,  moja  droga,  prawda?  —  spytała  jedna  z  nich,  gdy  tymczasem  druga 

potakująco kiwała głową. 

Dziewczyna  zdecydowała,  iŜ  lepiej  będzie  zająć  się  starszymi  paniami  niŜ  grupką 

rozhisteryzowanych Ŝon bogatych męŜów, które nie ustawały w narzekaniach, Ŝe huragan psuje 
im wakacje. Słyszała, jak Nick radzi męŜczyznom, by sprawdzili szczelność okien w sypialniach, 
uprzątnęli wszystkie rzeczy, które pozostawili przy prywatnych basenach, bowiem wicher moŜe 
je zniszczyć. 

— SłuŜba krząta się po całym hotelu i stara się go jak najlepiej zabezpieczyć przed huraganem 

— zapewnił, ucinając jakąkolwiek dyskusję. 

Goście  zaczęli  porównywać  obecną  sytuację  do  wojennego  zagroŜenia,  które  wymagało 

podobnej gotowości bojowej. Lucy i Nick wymienili porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechnęli 
się  do  siebie.  MęŜczyzna  podszedł  do  niej,  by  powiedzieć,  Ŝe  wychodzi  na  zewnątrz,  chcąc 
osobiście dopilnować, czy słuŜba właściwie zabezpiecza hotel przed nawałnicą. 

—  Będą panie  w dobrych rękach — zwrócił się  do staruszek,  którym wzrok się  rozjaśnił na 

widok przystojnego właściciela hotelu. 

— Oczywiście. — Grace Norton poklepała dłoń Lucy. — Mamy szczęście, Ŝe zdecydował się 

pan  przyjechać tu z Ŝoną. To  pięknie, iŜ znaleźliście czas, by  osobiście sprawdzić, czy  nic nam 
nie grozi, prawda, Edie? — skierowała pytanie do siostry i obie skinęły potakująco. 

—  Tacy jesteście  kompetentni — zauwaŜyła  z podziwem Edie. — Tworzycie bardzo piękną 

parę — dodała. 

Lucy  otworzyła  usta,  chcąc  zaprotestować,  lecz  w  oczach  Nicka  dostrzegła  ostrzegawczy 

błysk. 

— Zostawiam cię na moment, kochanie — mruknął. 
— Nie martw się, wrócę, nim się obejrzysz. 
Dziewczyna przeprosiła uśmiechem starsze panie i pobiegła za nim. 
— W co ty grasz? — zasyczała. 
— Nie uwaŜam, by dyplomatycznie było dać wszystkim do zrozumienia, w jakim charakterze 

tu  przyjechaliśmy.  Mamy  wielu  starych  gości.  Taka  wiadomość  z  pewnością  nie  wpłynęłaby 
dobrze na opinię hotelu, a to przyczyniłoby się do spadku zysków. 

— Jednak mogłeś powiedzieć, Ŝe jestem twoją sekretarką, która przybyła tu, Ŝeby… Ŝeby… 

background image

— Sama widzisz, jaki z tym kłopot. Jeśli nie przyjechałaś w sprawach słuŜbowych, to w jakim 

charakterze? Urządziliśmy schadzkę? 

Dziewczyna uświadomiła sobie, co zostało przed chwilą powiedziane turystom. Zgromadzeni 

dowiedzieli się, Ŝe Nick jest właścicielem sieci ekskluzywnych hoteli, w tym równieŜ tego. I w 
takim charakterze przybył tutaj, a skoro zbliŜa się huragan, będzie na miejscu, by słuŜyć gościom 
pomocą  i  dbać  o  ich  bezpieczeństwo.  Lucy  stała  obok,  swoją  obecnością  zaświadczała 
prawdziwość jego stów. 

— Sądzisz, Ŝe ci wszyscy ludzie uwaŜają mnie za…? 
— Zapewne. Proponowałbym nie wyprowadzać ich z błędu. Zapoznanie gości z prawdziwymi 

powodami naszej tu obecności nie wydaje się najlepszą alternatywą. 

— Jednak słuŜba wie — zaprotestowała dziewczyna. 
— Wszyscy pracownicy są odpowiednio wyszkoleni i pouczeni, Ŝe nie wolno im wdawać się 

w  rozmowy  z  turystami.  —  MęŜczyźnie  zaczęły  rysować  się  szczegóły  planu,  który  zamierzał 
zrealizować,  by  zdobyć  Lucy,  a  to  sprawiło,  iŜ  ogarnęło  go  podekscytowanie.  —  Teraz  idź 
pogawędzić z tymi dwiema uroczymi staruszkami. Widzę, Ŝe nas obserwują. NaleŜą do generacji, 
która wierzy w romanse. Nie wyobraŜają sobie pozamałŜeńskiego seksu i Ŝadnych związków bez 
miłości. 

Dziewczyna  uśmiechnęła  się  sarkastycznie,  lecz  zaraz  zmieniła  się  na  twarzy,  gdy  szef 

pochylił  głowę  i  musnął  ustami  jej  wargi.  Poczuł  znajomy  słodki  smak,  więc  zagłębił  język  i 
przytulił Lucy tak, Ŝe wsparła się o niego piersiami. Potem rzucił całkiem zwyczajnie: 

— Zobaczymy się później, kochanie. 
— Ja… 
— Będziesz na mnie czekała — dokończył i wyszedł, Ŝegnając ją uśmiechem. 
Dziewczyna drŜała jak liść. 
Ze  sztucznym  uśmiechem  wróciła  do  staruszek,  by  rozmawiać  z  nimi  o  dobrych,  starych 

czasach  oraz  związanych  z  nimi  tradycjach.  Przez  cały  czas  musiała  się  pilnować,  nie  chcąc 
powiedzieć  prawdy,  która  mogłaby  przyprawić  je  o  szok.  ToteŜ  niemal  z  ulgą  przywitała 
gwałtowniejsze uderzenie wiatru, które wyrwało z korzeniami jakiś krzew i odrzuciło go na duŜą 
odległość. 

Zaraz jednak popadła w panikę, gdy uświadomiła sobie, Ŝe Nick wyszedł na zewnątrz ponad 

pół  godziny temu.  A jeśli coś mu się stało? Na myśl  o tym zrobiło się jej niedobrze.  Widok  za 
oknem rzeczywiście mógł budzić przeraŜenie. 

Razem z innymi gośćmi hotelu podeszła do okna. W sali jadalnej ucichły rozmowy. Wszyscy 

wpatrywali się w pociemniałe niebo.  Wyglądało, jakby zapadał zmierzch, choć nie było jeszcze 
południa. 

—  Mam  nadzieję,  Ŝe  nic  złego  się  nie  stało  twojemu  męŜowi,  moja  droga  —  powiedziała 

Edie, stając obok Lucy. — Ten widok nie budzi we mnie lęku. Wszystko będzie dobrze, prawda? 
— Spróbowała dodać sobie otuchy. 

— Oczywiście — zapewniła dziewczyna, cały czas rozglądając się za Nickiem. 
Wiatr był teraz tak silny, Ŝe naleŜało go przekrzykiwać, by cokolwiek usłyszeć. Pod naporem 

gwałtownych  podmuchów  palmy  kokosowe  przybierały  niemal  horyzontalną  pozycję.  Jeszcze 
chwila,  a  zostaną  wyrwane  z  korzeniami  i  zaczną  fruwać  w  powietrzu  jak  inne  delikatniejsze 
rośliny, z którymi juŜ się to stało. 

—  Wygląda  groźnie,  ale  to  nic  w  porównaniu  z  zagroŜeniem,  którego  byśmy  zaznali, 

znalazłszy  się  w  centralnej  części  trasy  cyklonu,  nie  zaś  na  jej  krańcu  —  powiedziała  głośno 
Lucy. 

background image

Rozległ  się  przeraŜający  grzmot,  po  nim  nastąpiła  błyskawica,  która  przez  moment 

rozświetliła  całe  niebo.  Wiele  małŜeństw  zgromadzonych  w  hotelowej  jadalni  chwyciło  się  za 
ręce. 

— Bardzo ekscytujące! — zawołała Edie i obie z siostrą skinęły głowami z aprobatą. — My, 

starzy, potrzebujemy czegoś równie emocjonującego dla oŜywienia. 

Zaczął  padać  ulewny  deszcz.  Strugi  wody  uniemoŜliwiały  dostrzeŜenie  czegokolwiek  za 

oknem.  W  chwili  gdy  dziewczyna  rozwaŜała  moŜliwość  wyjścia  na  zewnątrz  w  poszukiwaniu 
szefa, otworzyły  się drzwi i stanął w nich  przemoczony do ostatniej nitki, w oblepiającej ciało, 
rozpiętej koszuli. 

— Biedactwo bardzo się o pana martwiło — powiedziała Grace, gdy męŜczyzna się zbliŜył. 
— Naprawdę, kochanie? — spytał. 
— Po prostu zastanawiałam się, gdzie jesteś. 
—  Na  razie  nic  więcej  nie  moŜemy  zrobić.  Trzeba  to  przeczekać.  Idę  się  przebrać. 

Przyjdziesz? — spytał, a dziewczyna spłonęła rumieńcem. 

— Oczywiście, Ŝe pójdzie z panem. Wystarczy na nią spojrzeć. 
Pobladła z niepokoju. 
— Bardziej przydam się tutaj. — Lucy starała się mówić spokojnie, choć ze względu na huk 

wiatru musiała krzyczeć. 

—  Rozumiem  —  rzekł  i  delikatnym  ruchem  kciuka  przeciągnął  po  jej  wargach.  —  Jesteś 

pewna? 

— Najzupełniej! 
—  Dobrze,  kochanie, tylko  mi powiedz,  gdzie  schowałaś moje ulubione  bokserki?  Wiesz, te 

czarne w czerwone serduszka. 

—  Och,  przykro  mi,  kochanie,  ale  właśnie  tę  parę  pies  podarł  przed  naszym  wyjazdem  z 

Anglii — odrzekła, a wyraz jej twarzy świadczył, iŜ sama najchętniej by go ugryzła za te Ŝarty. 

—  Będziesz  musiała  kupić  mi  inne  —  powiedział  i  zwrócił  się  do  staruszek  z  czarującym 

uśmiechem.  —  Moja  Ŝona  to  niepoprawna  romantyczka.  Zaskakuje  mnie  często  drobnymi 
dowodami gorących uczuć. 

Stanowczo za duŜo sobie pozwala, pomyślała bez radnie Lucy. Mogła zrozumieć jego racje co 

do  tego,  Ŝe  nie  naleŜy  gościom  hotelu  wyjawiać  prawdziwego  celu  ich  przyjazdu  na  wyspę.  W 
końcu  chodziło o  utrzymanie dobrej opinii i wysokich zysków, lecz i Nick wyraźnie przeciągał 
strunę,  podkreślając  ich  domniemaną  małŜeńską  zaŜyłość.  Zdawała  sobie  sprawę  z  własnego 
przewraŜliwienia na tym punkcie, ale teŜ wiedziała, iŜ szef uciekłby pewnie gdzie pieprz rośnie, 
gdyby  się  zorientował,  jak  naprawdę  reaguje  na  jego  bliskość,  spojrzenia  i  dotknięcia.  Wiele 
wysiłku  kosztowało  ją  odepchnięcie  tych  myśli  i  skoncentrowanie  się  na  burzy  szalejącej  za 
oknami. 

Za  palmami  widać  było  ryczące  morze,  które  kilkumetrowymi  falami  atakowało  plaŜę  i 

zdawało  się  zbliŜać do hotelu. PrzeraŜona widokiem sztormu  poczuła ulgę,  gdy  Nick wrócił do 
jadalni i objął ją opiekuńczo, a potem wspólnie obserwowali Ŝywioł szalejący za szybą. 

Kiedy  powiedział,  Ŝe  w  ekstremalnych  sytuacjach  podmuchy  wiatru  mogą  wywracać  auta  i 

zrywać dachy domostw, unosząc je na duŜe odległości, dziewczyna zadrŜała. Wtedy przytulił ją 
mocniej, ona zaś nie protestowała, czując się bezpieczniej w uścisku silnych ramion. 

Lunch  przebiegł  w  ponurej  atmosferze.  Część  gości  spoŜyła  go  we  własnych  pokojach.  Inni 

jedli wspólnie, ale w milczeniu, nie mogąc przekrzyczeć wichru. By poprawić nastrój i pokonać 
depresję zrodzoną ze świadomości, Ŝe wszyscy stali się więźniami Ŝywiołu, nad którym nikt nie 
ma  kontroli,  Lucy  otworzyła  szafę  wypełnioną  grami,  które  w  normalnej  sytuacji  słuŜyły 
dzieciom. 

background image

— Zrób z nich uŜytek — zaproponował Nick. — Ja mam trochę innej roboty. 
—  O  nie,  mój  kochany  misiaczku  —  dziewczyna  świadomie  wykorzystała  sytuację,  by  mu 

dokuczyć  i  usatysfakcjonować  gości  hotelu,  którzy  z  zainteresowaniem  obserwowali  ich 
małŜeńskie  gry  miłosne.  —  Rozdzielimy  gry  oraz  karty  między  wszystkich  chętnych.  A  ty 
zagrasz z Grace, Edie i ze mną w monopol. 

— Nie znoszę gier planszowych! 
—  Nie  psuj  zabawy.  —  Lucy  spojrzeniem  poszukała  wsparcia  u  staruszek  i  natychmiast  je 

otrzymała. 

Odniosła  triumf,  stawiając  go  w  trudnej  sytuacji.  Właściwie  nie  miał  wyboru,  skoro  chciał 

uchodzić za zakochanego Ŝonkosia. 

— Szczęście mi nie sprzyja — zajęczał, gdy ograła go po raz piąty. 
— Chyba nie będziesz się tym zamartwiał — rzekła zadowolona, Ŝe udało się jej zająć czymś 

ludzi  uwięzionych  w  hotelu  i  wytrącić  ich  ze  stanu  przygnębienia,  choć  wicher  nadal  szalał  za 
oknami. 

Nikt nie myślał juŜ o najgorszym, koncentrując się na zabawie, z którą większość turystów nie 

miała do czynienia od łat. 

Kiedy  Lucy  zbliŜała  się  do  ostatecznej  wygranej,  wielka  błyskawica  przecięła  niebo,  a  w 

hotelu zgasło światło i całe wnętrze pogrąŜyło się w ciemnościach. 

Nick  natychmiast  oznajmił  głośno,  by  wszyscy  spokojnie  wrócili  do  swoich  pokoi. 

Elektryczność  zostanie  przywrócona  po  burzy,  a  w  pokojach  jest  zupełnie  bezpiecznie.  Jego 
opanowanie  dobrze  podziałało  na  wszystkich,  choć  nie  obyło  się  bez  kilku  protestów.  Wtedy 
zapewnił dodatkowo, iŜ słuŜba hotelowa będzie stale czuwać, Ŝeby nic nikomu się nie stało, a on 
sam równieŜ wróci do pokoju i połoŜy się wcześniej do łóŜka. 

Dziewczyna pomyślała, Ŝe trudno nie czuć się bezpiecznie z kimś takim jak on. 
—  Razem  z  Lucy  będę  w  naszym  apartamencie  —  usłyszała.  —  Jeśli  w  nocy  coś  kogoś 

zaniepokoi, proszę natychmiast do nas zapukać. Jesteśmy do państwa dyspozycji. 

Zaalarmowana  słowami  męŜczyzny  uniosła  głowę  i  w  mroku  bezskutecznie  starała  się 

odczytać wyraz jego twarzy. 

— Teraz proszę tu zaczekać na latarki. Nie naleŜy uŜywać świec. Oszczędzajmy teŜ baterie na 

wszelki wypadek — ciągnął. 

RównieŜ  na  wszelki  wypadek  mamy  dzielić  sypialnię  dla  uspokojenia  hotelowych  gości, 

pomyślała  dziewczyna.  Serce  biło  jej  głośno,  gdy  Nick  zjawił  się  z  latarkami  i  rozdał  je, 
odpowiadając  na  dziesiątki  pytań  na  temat  burzy  i  awarii  elektryczności.  Kiedy  i  jej  podał 
latarkę, miała ochotę rozproszyć kilka własnych wątpliwości, wcale nie dotyczących huraganu. 

— Postanowiłem, Ŝe Edie i Grace zajmą pokój obok naszego — poinformował. — Właśnie go 

dla nich przygotowano. Zapewne będą się w nim czuły bezpieczniej. 

Obie  staruszki  z  entuzjazmem  przyjęły  tę  wiadomość,  więc  Lucy  mogła  tylko  cichutko 

westchnąć. 

—  Twoje  rzeczy  przeniesiono  do  mojego  pokoju  —  szepnął  dziewczynie  do  ucha  i  objął  ją 

ramieniem, by nie wymknęła się mu  w ciemnościach. — Pokojówki połoŜyły je na łóŜku, więc 
będziesz mogła sama ułoŜyć wszystko w szafach i szufladach. 

— To śmieszne! 
— Cśś… Mów ciszej. Nie zapominaj, Ŝe musimy trzymać się razem. 
— Wszystko zaaranŜowałeś… 
— Na huragan nie miałem wpływu. Czasem sytuacja nas do czegoś zmusza. 

background image

Grace  i  Edie  podąŜyły  za  nimi  do  nowego  pokoju,  dziękując  po  drodze  za  troskę  o  ich 

bezpieczeństwo. Zapewniały przy tym, Ŝe w swoim dawnym pokoju, usytuowanym w odległym 
końcu hotelu czułyby się osamotnione i bardzo nerwowo przeŜywałyby tę burzliwą noc. 

—  Wybrałyśmy tamten  apartament, bo cenimy  sobie spokój —  głośno powiedziała Edie. — 

Nie wiedziałyśmy, co nas czeka. 

Ja równieŜ nie wiedziałam, pomyślała dziewczyna, wchodząc do sypialni Nicka. 
— To jakaś farsa — rzekła. 
— Co miałem zrobić? 
— Powinieneś przenieść je do pokoju w pobliŜu kogoś innego. 
—  Nigdzie  nie  czułyby  się  tak  bezpieczne  jak  obok  nas.  Polubiły  cię.  Są  stare  i  przeraŜone, 

jakkolwiek starają się tego nie okazywać. 

— To gdzie mam spać? 
—  Na  łóŜku,  a  gdzieŜby  indziej?  Weź  latarkę,  a  będziesz  mogła  przełoŜyć  swoje  rzeczy. 

Zostawię otwarte drzwi łazienki, Ŝeby cokolwiek widzieć, gdy będę brał prysznic. 

— Nie moŜesz się kąpać przy otwartych drzwiach! 
— Skąd mam wziąć inne źródło światła? 
Nie bacząc na protesty dziewczyny poszedł do łazienki i puścił strumień wody, zostawiając ją 

przy łóŜku pełnym rzeczy przeniesionych tu przez słuŜbę. Mogła je teraz poukładać w wolnych 
szufladach komody. 

Kiedy  wyszedł  z  ręcznikiem  owiniętym  wokół  bioder,  wszystko  zostało  juŜ  uprzątnięte,  a 

Lucy gotowa była kontynuować sprzeczkę. 

—  Zanim  coś  powiesz,  uprzedzam,  Ŝe  nie  zamierzam  spędzić  nocy  w  fotelu  —  ostrzegł.  — 

Chcąc  nie  chcąc  musimy  dzielić  łóŜko.  Skoro  nie  działa  klimatyzacja,  otworzę  małe  okno  w 
łazience. Hałas ulewy moŜe trochę przeszkadzać, ale przynajmniej będzie jakaś wentylacja. Weź 
latarkę, kiedy pójdziesz się kąpać. Zanim wrócisz, połoŜę się owinięty kocem na jednym brzegu 
łóŜka, tobie zostawiając drugi tak, byśmy się nie dotykali. 

W duchu pomyślał, iŜ to niemoŜliwe, Ŝeby w tak niewinny sposób spędził z nią tę noc. 
Czekał,  aŜ  wyłoniła  się  z  łazienki  w  duŜym  T–shircie.  Obserwował,  jak  zgasiła  i  odłoŜyła 

latarkę, a potem wśliznęła się do łóŜka. Dotrzymał słowa i zostawił jej duŜo miejsca. 

Lucy sądziła, Ŝe Nick śpi. Wcale się temu nie dziwiła. Choć nie było późno, sama czuła się teŜ 

zmęczona.  Dzień  przyniósł  same  stresy,  a  on,  jako  właściciel  hotelu,  miał  ich  pewnie  jeszcze 
więcej.  Musiał  zadbać  o  stan  budynku,  o  dostawy  Ŝywności,  nie  mówiąc  juŜ  o  uspokajaniu 
wymagających gości. To bardzo wyczerpujące zadania. 

UłoŜyła się jak najdalej od niego i opuściła moskitierę. OdpręŜyła się, skoro męŜczyzna się nie 

odzywał i nie krępował jej bliskością. Zwinęła się w kłębek tak, jak lubiła. Dzięki uchyleniu okna 
łazienki  w  pomieszczeniu  panował  przyjemny  chłód,  lecz  trudno  było  zasnąć  z  powodu  szumu 
wichru i ulewy. 

Oczy same się jej zamykały, gdy jak przez mgłę dobiegło pytanie Nicka, czy dobrze się czuje. 

Niechcący dotknęła kolanem jego nagiego biodra. Drgnęła i przesunęła się wyŜej, by natychmiast 
zorientować się, Ŝe leŜy tuŜ obok bardzo podnieconego męŜczyzny. 

background image

R

OZDZIAŁ ÓSMY

 

 
— Nigdy nie śpię w piŜamie. 
Mówił prawdę. 
W  tej  chwili  bardzo  jej  pragnął.  Zrozumiał,  iŜ  to  pragnienie  narastało  w  nim  od  miesięcy. 

Wszystko działało na jego korzyść. Zamierzał posiąść tę kobietę, a okoliczności wyraźnie mu to 
ułatwiały.  Aromat  egzotycznej  wyspy,  ciepły  klimat,  który  sprawia,  Ŝe  ludzie  zapominają  o 
codziennych napięciach i łatwiej się do siebie zbliŜają. W końcu sam huragan, który kaŜe szukać 
oparcia  w  innych.  To  naturalne,  iŜ  w  takich  warunkach  przylgnęli  do  siebie.  A  Ŝe  odstąpił  jej 
pokój dwóm przeraŜonym nawałnicą staruszkom, by poczuły się bezpieczniej, to po prostu dobry 
uczynek. 

Ona teŜ go pragnęła. Wyczuwał to jak iskrzenie w powietrzu, choć bardzo starała się udawać, 

iŜ jest inaczej. 

Teraz jednak nie wystarczało mu juŜ, Ŝe ją zdobędzie. Chciał, by dziewczyna przyznała się do 

zauroczenia  jego  osobą,  Ŝeby  to  sama  powiedziała.  Jednak  Lucy  odsunęła  się  gwałtownie,  jak 
przeraŜony królik. 

—  Mógłbyś  coś  na  siebie  włoŜyć.  —  W  jej  głosie  słychać  było  panikę,  choć  wzięła  kilka 

głębszych oddechów, by się uspokoić. 

— Mógłbym. 
— To czemu tego nie zrobiłeś? 
— PoniewaŜ chcę się z tobą kochać — odpowiedział, leŜąc na boku. 
— Co takiego? — Dziewczyna poczuła, Ŝe robi się jej bardzo gorąco. 
Usiadła,  podciągając  kolana  pod  brodę  i  owijając  kolana  koszulą  tak,  by  powstrzymać  je  od 

drŜenia. Wokół huczała burza. 

— Nie mów, iŜ nie zauwaŜyłaś, Ŝe się tobą interesuję. 
— Przyjechaliśmy tu słuŜbowo! A ty… jesteś moim szefem! 
— Wcześniej nam to nie przeszkadzało. 
— Wtedy… to co innego! 
— Tak. Teraz chcę się z tobą kochać, nie będąc pod wpływem alkoholu. — Nick obawiał się, 

Ŝ

e jeśli uczyni niezręczny ruch, Lucy gotowa uciec i spać w łazience. 

— Nie… nie moŜesz. 
— Dlaczego? 
—  PoniewaŜ… nie jestem w twoim typie. Rozmawialiśmy o tym, pamiętasz? Przyznałeś, Ŝe 

nie jestem w twoim typie, a wtedy… nie było innej pod ręką, więc dlatego… 

— Nie doceniasz się. 
—  Poza  tym…  mam  chłopaka.  —  Chwyciła  się  ostatniej  deski  ratunku,  lecz  w  myślach 

powtarzała sobie tylko to, Ŝe wydała mu się pociągająca. 

Tak długo marzyła, Ŝeby usłyszeć takie słowa. 
Jednak  zbyt  dobrze  go  znała,  by  uwierzyć.  Byli  daleko  od  domu,  w  dość  niezwykłych 

warunkach. NiezaleŜnie  od tego, co  mówił, nie stała się bardziej atrakcyjna niŜ  osiem  miesięcy 
temu,  kiedy  rozmawiał  z  nią  w  biurze  po  owej  pamiętnej  nocy.  Miała  okazję  widzieć  kobiety, 
które  mu  się  podobały.  To  nie  były  drobne  dziewczyny  o  chłopięcym  typie  urody  z  krótkimi 
włosami i niewielkim biustem. 

Widziała teŜ, jak z nimi postępował. Po śmierci Giny z Ŝadną nie wiązał się na dłuŜej niŜ kilka 

tygodni. Ona zaś nie nadawała się do romansów na jedną noc. 

background image

Dlatego powinna trzymać się Roberta. A  moŜe znajdzie jeszcze  kogoś innego,  kto okaŜe się 

męŜczyzną jej Ŝycia. 

— Wcale nie — rzucił. 
— Jak to? PrzecieŜ jest Robert! 
—  Zupełnie  o  niego  nie  dbasz.  Wątpię  nawet,  czy  ci  się  podoba.  Widziałem  was  razem. 

Wyglądacie jak dobrzy przyjaciele. 

— Udane związki powstają na fundamencie przyjaźni. 
— Zapewniam, Ŝe nie posunę się ani o centymetr, chyba Ŝe… sama zechcesz… 
— Nie zechcę! 
— Jesteś pewna? 
— Jeśli dotknę palcem twojego ramienia, powiesz, Ŝebym nie posuwał się dalej? — spytał. — 

Mm? Nie zapragniesz, Ŝebym przeciągnął nim po szyi? Nie zechcesz poczuć na wargach moich 
ust? A potem… 

— Przestań! — Dziewczyna zakryła dłońmi uszy i zacisnęła powieki. 
— Tchórz. 
— Nie jestem kobietą na jedną noc — odrzekła bezradnie. 
— Jedną noc mamy juŜ za sobą — powiedział, muskając kciukiem jej policzek i włosy. — Po 

kilku  godzinach  spędzonych  na  słońcu  masz  złoty  kolor  skóry  —  mruknął.  —  Opalisz  się  dla 
mnie nago tak, by całe ciało było złote? 

Widział,  Ŝe  dziewczyna  drŜy,  i  z  trudem  hamował  się  przed  gwałtownym  działaniem. 

Przesunął  palcem  po  jej  rozchylonych  wargach,  włoŜył  go  do  środka,  ona  zaś  zamknęła  usta  i 
jęknęła cicho, poddając się pieszczocie. 

—  Chcesz,  Ŝebym  cię  zostawił?  —  szepnął.  —  śebym  coś  na  siebie  włoŜył  i  zajął  swoją 

połowę łóŜka, jak prawdziwy dŜentelmen? 

Lucy trzymała go za rękę i ściskała wilgotny palec. 
— Chcę… 
— Czego? śebym się ubrał? Spał na kanapie? W łazience? Czy godzinami kochał się z tobą? 

Zasypiał na moment i znów się kochał? 

— Tak, tak, tak… Kochaj się ze mną. Ja teŜ cię pragnę. 
Słowa  zabrzmiały  jak  muzyka.  Gdyby  kazała  mu  się  ubrać,  musiałby  wziąć  zimny  prysznic, 

nim wróciłby do łóŜka. 

Pocałował dziewczynę.  To był  głęboki,  czuły  pocałunek.  PołoŜył ją na plecach. Oderwał się 

na moment od jej ust, a potem znów całował, widząc, Ŝe bardzo jest tego spragniona. 

—  Pamiętasz,  jak  kochaliśmy  się  ostatnim  razem?  Czułem  się  cudownie,  ale…  nie  byłem 

pewien szczegółów. Tobie teŜ było dobrze? 

— Bardzo. 
—  To  świetnie  —  rzekł  z  uśmiechem,  pocałował  ją  w  szyję  i  powoli  zdjął  z  niej  T–shirt, 

starając się nie spoglądać na piersi, póki całkiem nie wydobędzie ich z ukrycia. 

Potem uniósł się, uwięził dłonie Lucy w swoich i ułoŜył ją tak, by bez przeszkód napawać się 

widokiem pociemniałych, nabrzmiewających sutków. 

Ich obraz przyprawiał go o ekscytację przenikającą kaŜdy centymetr ciała. 
— Nie ograniczaj się do oglądania — szepnęła. 
— Naucz mnie, co robić. 
— Dotknij. 
—  W  ten  sposób?  —  Zaczął  delikatnie  masować  kciukiem  wierzchołki  piersi,  aŜ  jęknęła  z 

rozkoszy. 

— Co dalej? — spytał. 

background image

— Wiesz, czego pragnę! 
— Chcę usłyszeć instrukcje. 
— To cię podnieca? 
— Podnieca mnie wszystko, co mówisz. Masz piękne piersi. 
—  Więc  dlaczego…?  —  Zarumieniła  się  w  ciemnościach  zawstydzona  własnymi 

pragnieniami. 

— O to chodzi? — spytał, chwytając sutek wargami, by pieścić go językiem. 
Lucy  błądziła  palcami  w  jego  włosach,  poddając  się  pieszczocie  ust  i  dłoni.  Była  wilgotna  i 

rozgrzana,  zaś  Nick  wyraźnie  zdawał  sobie  z  tego  sprawę,  gdy  całował  jej  płaski  brzuch, 
przesuwając wargami ku brzegowi bawełnianych majteczek. 

Dziewczyna  zdumiała  się,  Ŝe  nie  próbował  ich  zdjąć,  tylko  wtulił  w  nie  twarz  i  odetchnął 

głęboko. Potem rozsunął jej nogi, by przez bawełnę całować intymne miejsca. 

To było niesłychanie podniecające. Zamknęła oczy i po omacku zaczęła szukać jego ust. Gdy 

wreszcie  ściągnął  z  niej  bieliznę,  była  zupełnie  mokra.  Pieszczota  języka  skoncentrowała  się 
teraz na nagim ciele. Nick wsunął dłonie pod pośladki Lucy i kontrolował jej ruchy aŜ do chwili, 
gdy zaczęła krzyczeć z rozkoszy. 

Przestał, gdy była na krawędzi orgazmu. 
— Twoja kolej — powiedział. 
Wtedy  poczuła  się  szczęśliwa,  mogąc  robić  to,  o  czym  tyle  razy  marzyła.  Pieściła  kaŜdy 

zakątek  ciała  męŜczyzny,  przesuwała  po  nim  dłońmi  i  językiem,  doprowadzając  go  do  jęku. 
Czuła  się  cudownie,  kochając  się  z  nim  bez  Ŝadnych  barier  i  ograniczeń.  Wiedziała,  Ŝe  jest 
poŜądana, i to wprawiało ją w euforię. Gdy usadowiła się na jego ciele, obrócił się i ujął jej twarz 
w dłonie. 

— Następnym razem — mruknął. — Dziś ja chcę być panem sytuacji. 
Kiedy  wniknął  w  jej  ciało,  czuła  go  kaŜdym  nerwem.  Gwałtownie  przesuwała  dłońmi  po 

męskich  ramionach  i  plecach,  intensywnie  przeŜywając  orgazm.  Nick  objął  ją  mocno  i  wtedy 
uświadomiła sobie, Ŝe kochając się, nie uŜył Ŝadnego zabezpieczenia. 

Pewnie  sądził,  Ŝe  zaŜywała  środki  antykoncepcyjne,  a  sam  nie  miał  zwyczaju  podróŜować  z 

paczką  prezerwatyw.  Prawdę  mówiąc,  obojgiem  zawładnęły  emocje  wykluczające  racjonalne 
myślenie. 

—  Na  wszelki  wypadek  ci  powiem,  Ŝe  jeśli  o  mnie  chodzi,  dziś  moŜemy  kochać  się 

bezpiecznie — rzekła. 

— Tak? 
—  Okres  skończył  mi  się  dopiero  kilka  dni  temu,  więc  Ŝadne  zabezpieczenie  nie  było 

potrzebne. 

—  Czy  to  znaczy,  Ŝe  chcesz  więcej?  —  zaŜartował,  całując  ją  delikatnie  i  pieszcząc  dłonią 

uda. 

— Wydaje mi się, czy deszcz się zmniejszył? — spytała. 
Oboje nasłuchiwali przez chwilę. 
— Chyba rzeczywiście się uspokaja — przyznał Nick. — Wyjdę i sprawdzę. 
Odgarnął moskitierę, podszedł do okna i podniósł Ŝaluzję, by wyjrzeć na zewnątrz. Poruszona 

widokiem męskiego ciała w blasku księŜyca Lucy równieŜ zbliŜyła się do okna. 

—  Tak,  ulewa  ustaje  —  rzekł,  otaczając  ją  ramionami,  ona  zaś  wtuliła  się  mu  w  objęcia, 

odpychając  myśl,  Ŝe  to  jednak  kradzione  chwile  rozkoszy.  —  Wiatr  teŜ  się  uspokoił.  MoŜe  do 
rana  wszystko  się  skończy  —  ciągnął  z  zamyśleniem,  wpatrując  się  w  nagie  ciało  dziewczyny, 
które na nowo budziło w nim poŜądanie. 

background image

Miał  rację.  Kochanie  się  z  nią  rodziło  poczucie  spełnienia,  które  pamiętał  od  czasu  nocy 

spędzonej razem w biurze. Pamięć go nie zawiodła, było mu z nią tak wspaniale jak wówczas. 

— Zabawnie byłoby wyjść na zewnątrz — zauwaŜył. 
— Na zewnątrz? 
— Nie proponuję niczego niebezpiecznego. Wyjdziemy na patio, by poczuć deszcz na twarzy. 
— Nic nam nie grozi? 
— JuŜ nie. Rano zaświeci słońce. 
— Dobrze… 
Otworzył szklane drzwi i wyszli na ciepły deszcz. Objął Lucy i obserwował, jak jej pierś unosi 

się w przyspieszonym oddechu, gdy wciągała słone, morskie powietrze. 

—  Jeśli  dobrze  się  przypatrzysz,  zauwaŜysz  w  oddali  srebrne  pasmo  morza.  Na  plaŜy  leŜy 

pewnie teraz wiele drewna wyrzuconego przez fale. 

Objął dziewczynę od tyłu, zaczął pieścić jej piersi i brzuch, w końcu przesunął dłońmi niŜej. 
—  Jak  tylko  wzejdzie  słońce,  poszukamy  na  piasku  ciekawych  zdobyczy  —  ciągnął, 

odnajdując palcem najwraŜliwsze miejsce jej ciała. 

Lucy była zaszokowana. Nigdy dotąd nie kochała się w publicznym miejscu. Co prawda teraz 

nie było tu Ŝywego ducha, jednak uznała to za niecodzienne przeŜycie. Deszcz działał jak ciepły 
prysznic. Czuła na sobie mokre, śliskie ciało Nicka. 

Wiele  wskazywało  na  to,  iŜ  mimo  silnej  burzy  otoczenie  hotelu  nie  zostało  szczególnie 

zniszczone. 

—  Został  wzniesiony  ze  znajomością  rzeczy.  Architekci  wiedzieli,  jak  przeciwstawić  się 

wichrom — powiedział męŜczyzna, rozkoszując się drŜeniem ciała dziewczyny. — Tylko drzewa 
nieco  ucierpiały.  Wszystko  inne  mocno  przytwierdzono  do  podłoŜa,  więc  oparło  się 
kataklizmowi. Dobrze ci, kochanie? — spytał. 

— Mhm. — Lucy uniosła jedną nogę i wsparła ją stopą na kolanie drugiej, wyciągnęła ręce za 

siebie, by dotknąć Nicka. 

Potem  odwróciła  się  ku  niemu  i  z  równą  intensywnością  zaczęła  odwzajemniać  intymną 

pieszczotę. Kołysali się w rytmie przypływów rozkoszy. 

— Lepiej nie wracajmy do łóŜka tacy mokrzy — szepnął męŜczyzna. 
— Co proponujesz? 
—  Nic,  co  kazałoby  wejść  do  środka  lub  połoŜyć  się  na  twardej  ziemi.  —  Uśmiechnął  się 

uwodzicielsko  i  uniósł  dziewczynę,  a  potem  zaczęli  się  kochać  na  stojąco  w  sposób,  którego 
Lucy doświadczyła po raz pierwszy w Ŝyciu. 

Była  leciutka,  on  zaś  bardzo  silny.  Gdy  otoczyła  mu  biodra  nogami,  nie  miał  Ŝadnych 

trudności,  by  ją  udźwignąć.  ZbliŜenie  w  deszczu  okazało  się  podwójnie  ekscytujące.  Nick 
scałowywał  krople  wody  z  napiętych  wierzchołków  piersi  dziewczyny,  ona  zaś  mocno 
obejmowała  go  za  szyję.  Orgazm  osiągnęli  w  tym  samym  momencie.  Lucy  usłyszała  własny 
krzyk wywołany ekstazą, w chwilę potem Nick wniósł ją osłabłą ze szczęścia do sypialni. Wzięła 
prysznic, a gdy znalazła się w łóŜku, natychmiast zasnęła. 

Następnego  ranka  przekonała  się,  Ŝe  było  dokładnie  tak,  jak  przewidywał.  Wicher  ustał, 

wróciło  słońce.  Promienie  wślizgiwały  się  do  sypialni  przez  szczeliny  Ŝaluzji.  Szybko 
zorientowała się, Ŝe leŜy w łóŜku sama. Nie miała pojęcia, kiedy Nick się obudził i wyszedł. A 
więc nie była dziewczyną na jedną noc, tylko na dwie, jak to sam powiedział. 

Nie  powinna  mieć  pretensji,  niczego  nie  obiecywał.  Przez  kilka  godzin  pozwolił  smakować 

pełnię Ŝycia. Za to właściwie winna mu wdzięczność. Tylko czy teraz ma udawać, Ŝe nic się nie 
stało? 

background image

Nie  wiedziała,  czego  oczekiwać,  gdy  kilkanaście  kilka  minut  później  szła  do  głównej  sali 

restauracyjnej,  gdzie  spodziewała  się  zastać  większość  hotelowych  gości,  omawiających  skutki 
wczorajszego huraganu. ZbliŜając się, słyszała odgłosy oŜywionej rozmowy. Wszyscy stawili się 
w  komplecie.  Skoro  na  niebie  pojawiło  się  słońce,  nikt  nie  chciał  tracić  dnia,  wylegując  się  w 
łóŜku do południa. 

Brakowało  jedynie  Nicka.  Widząc  pytający  wzrok  dziewczyny,  Grace  Norton  natychmiast 

pospieszyła z wyjaśnieniem. 

— Poszedł sprawdzać szkody, moja droga. 
— Wcale mnie to nie dziwi… 
—  AleŜ,  owszem!  Widzę  to  w  twoich  oczach.  Wyszedł  jakiś  czas  temu.  Wiem,  bo  rankiem 

wyjrzałam  przez  okno  i  spostrzegłam,  jak  szedł  w  stronę  plaŜy  z  ludźmi  z  obsługi  hotelu. 
Niezwykle  szybko  zmienia  się  tu  pogoda,  prawda  kochanie?  Jeszcze  wczoraj  mięliśmy  sądny 
dzień, a dzisiaj, popatrz… wyszło słońce, po deszczu ani śladu. Cudownie. Szkoda, Ŝe angielska 
pogoda  nie  bierze  przykładu  z  tej  tutaj.  Powinnaś  zjeść  śniadanie,  drogie  dziecko.  Mizernie 
wyglądasz. Bezsenna noc, prawda? Martwiłaś się o nas, prawda? — Starsza pani nie spuszczała 
wzroku z twarzy dziewczyny. 

— Daj spokój, Grace — rozległ się głos Edie. — Wszyscy są podekscytowani tym, Ŝe przeŜyli 

huragan. 

Tymczasem  pojawił  się  Nick  i  Lucy  uśmiechnęła  się  na  jego  widok.  Bardzo  dobrze  się 

prezentował w szortach khaki i kremowej koszulce polo. Jak zawsze elegancki i zadbany, mimo 
Ŝ

e wracał z pracy w terenie. 

Dziewczyna  skinęła  ręką  w  jego  kierunku.  Przeświadczenie,  Ŝe  niczego  nie  Ŝałuje,  zaczęło 

powoli  ją  opuszczać,  gdy  męŜczyzna  się  zbliŜał,  zatrzymując  się  przy  grupkach  gości,  by  z 
kaŜdym zamienić kilka słów. 

—  DuŜe szkody? — spytała obojętnie, kiedy  wreszcie podszedł  i do niej, choć takie pytanie 

brzmiało  dziwnie  nienaturalnie  skierowane  do  człowieka,  z  którym  kilka  godzin  wcześniej 
kochała się w deszczu. 

— Nie tak powaŜne jak mogłyby być — odrzekł, obejmując ją ramieniem, ona zaś zaczęła się 

zastanawiać, czy zrobił to tylko ze względu na obecność sióstr Norton. — Niektórzy  ze stałych 
mieszkańców  wyspy  ponieśli  ogromne  straty  w  uprawach.  Zarządziłem,  by  wydawano  im 
posiłki,  nim  jakoś  sobie  poradzą  z  sytuacją.  Zadbam  o  pomoc  finansową,  która  postawi  ich  na 
nogi. 

— To pięknie, drogi chłopcze. — Grace klasnęła w dłonie, a Lucy pomyślała, iŜ jego słowa 

naprawdę robią wraŜenie. 

Nic dziwnego, Ŝe w takim męŜczyźnie beznadziejnie się zakochała. 
— Czy moŜemy w czymś pomóc? — dopytywała się Edie, mając na myśli choćby podawanie 

posiłków,  gdy  część  pracowników  hotelu  zostanie  zwolniona  do  domu,  aby  sprawdzić,  jak 
rodziny przetrwały kataklizm. 

— Oczywiście — odrzekł Nick i szepnął do ucha Lucy: — Niektórzy goście chyba nigdy nie 

widzieli hotelowej kuchni, nie mówiąc juŜ o przygotowywaniu jedzenia. 

— Jeśli chodzi o to, co zaszło ostatniej nocy… — zaczęła dziewczyna. 
— Tak? 
— Powiedzmy, Ŝe nie musisz mnie obejmować. 
—  Co  pomyślą  goście,  jeśli  w  potencjalnie  niebezpiecznej  sytuacji  nie  będę  okazywał  ci 

ciepła? 

A  więc  jednak  o  to  chodziło.  Robił  to  dla  ludzkich  oczu,  podtrzymując  wersję  szczęśliwego 

małŜeństwa. Męska ręka spoczywająca na ramionach Lucy zaczęła jej ciąŜyć. 

background image

— MoŜe teraz Grace i Edie mogłyby wrócić do własnego apartamentu… — zaproponowała i 

zupełnie podupadła na duchu, gdy bez wahania przytaknął. 

— Kazałem juŜ słuŜbie przenieść ich rzeczy i sprzątnąć twój pokój. 
— W takim razie ja równieŜ przeniosę swoje. 
— O czym ty mówisz? Zostaniesz ze mną. 
— Z tobą? 
— Oczywiście. Naprawdę sądziłaś, iŜ wystarczy mi jedna noc? 
— No cóŜ… — Lucy uniosła wzrok, a męŜczyzna posłał jej uśmiech. 
— Tobie by to wystarczyło? Przyznaj, Ŝe ciągle mnie pragniesz, podobnie jak ja ciebie. Nawet 

teraz  mam  na  to  ochotę.  MoŜe  byśmy  się  stąd  wymknęli  i  znaleźli  jakiś  zaciszny  kącik  na 
wyspie?  RozłoŜyłbym  ręcznik  na  piasku  i  kochał  się  z  tobą  w  szumie  fal,  a  słońce  pieściłoby 
nasze nagie ciała… 

Nick  uświadomił  sobie,  iŜ  ciągle  mu  mało  tej  dziewczyny,  Ŝe  koniecznie  musi  rozwiązać 

problem Roberta. 

A co będzie, kiedy wrócimy do Anglii… — chciała spytać dziewczyna. Czy urok szefa będzie 

równie  silny,  jak  tutaj,  daleko  od  rzeczywistości?  PrzecieŜ  nigdy  nie  wiązał  się  na  dłuŜej  z 
kobietami i to bardziej atrakcyjnymi niŜ ona. Szybko się nudził. 

Jeśli nadal będzie z nim sypiała, ich rozstanie okaŜe się tylko kwestią czasu. Jeszcze trochę, a 

w  oczach  Nicka  pojawi  się  obojętność  i  z  pewnością  nie  zechce  pracować  z  byłą  seksualną 
partnerką. 

— Nie sądzę, Ŝeby kontynuowanie tego związku miało sens — odrzekła. 
Nie to Nick spodziewał się usłyszeć. Słowa dziewczyny odebrał jak cios, więc tylko zacieśnił 

uścisk na jej ramionach. Nie zamierzał pozwolić jej odejść. Nie dopuści do tego. 

Zmusił  się  do  uprzejmego  uśmiechu  skierowanego  do  grupy  gości.  Większość  z  nich  była 

zachwycona  nowym  typem  aktywności,  który  zaproponował,  by  pomóc  stałym  mieszkańcom 
wyspy. 

—  Powinniśmy  sprawdzić,  jak  będą  dawać  sobie  radę  —  zaproponował  Nick,  rozluźniając 

uścisk. — Ale nie sądź, Ŝe to koniec naszej rozmowy. 

— Nie skończysz, póki nie dopniesz swego? 
— Dobrze mnie znasz, kochanie. 
Lucy  zastanawiała  się  nad  tymi  słowami,  gdy  przez  kolejne  godziny  w  towarzystwie  innych 

turystów  zajmowała  się  przygotowywaniem  jedzenia  dla  poszkodowanych  przez  huragan 
mieszkańców  wyspy.  Ledwie  zauwaŜała  Nicka,  który  starał  się  nawiązać  kontakt  z  firmami 
usuwającymi szkody i oferującymi usługi transportowe. Łodzie miały pojawić się na wyspie juŜ 
jutro, loty zostaną wznowione za trzy dni. 

O  szóstej  wieczorem  prace  ukończono.  Lucy  odesłała  wszystkich  gości,  by  odświeŜyli  się  i 

odpoczęli. Sama miała godzinę na uporządkowanie myśli i kąpiel. Zamknęła apartament i poszła 
pod  prysznic,  a  gdy  wyszła  z  łazienki  owinięta  ręcznikiem,  ujrzała  Nicka  w  progu  drzwi 
wiodących na taras. 

— Podejrzewałem, Ŝe zamkniesz się od wewnątrz, więc na wszelki wypadek zaopatrzyłem się 

w klucz od tych drzwi. 

— To jest… — Lucy nie była w stanie mówić. 
— Przebiegłe? Chytre? Krętackie? Przyznam, Ŝe wszystko razem. 
— Nie będę z tobą rozmawiać w samym ręczniku. 
—  Dlaczego  nie?  —  Zaczął  się  zbliŜać,  a  z  jej  głowy  stopniowo  znikały  wszystkie  słowa, 

które tak pracowicie przygotowywała. — Musisz włoŜyć słuŜbowy kostium, by mi powiedzieć, 
Ŝ

e nie chcesz kontynuować naszego związku? 

background image

—  Nie  wzięłam  Ŝadnych  kostiumów  —  odrzekła  spokojnie,  choć  serce  biło  jej  w 

przyspieszonym rytmie, bowiem oczy męŜczyzny działały jak magnes. 

Kiedy  stał  tak  blisko,  ledwie  mogła  oddychać.  Przesunął  palcem  po  jej  skórze  wzdłuŜ  rąbka 

ręcznika, a od razu poczuła napręŜenie sutek. 

— Pragniemy się oboje. CóŜ moŜe być prostszego? 
— Okazjonalne związki nie są w moim stylu. 
— W nocy mówiłaś inaczej. 
— W nocy… 
—  Dostałaś  to,  czego  bardzo  chciałaś.  Rozkoszowałaś  się  kaŜdą  minutą.  Zycie  jest  zbyt 

krótkie, by uciekać od przyjemności. 

—  Mów  za  siebie  —  wymamrotała  niepewnie  i  z  trudem  złapała  oddech,  gdyŜ  Nick  wsunął 

dłoń pod ręcznik i objął jej pierś. 

— Czy to nie sprawia przyjemności? Wiem, Ŝe sprawia, masz nabrzmiałe sutki. 
Wiedział, iŜ nie postępuje zbyt subtelnie, lecz inaczej nie potrafił pokonać jej oporu. WłoŜył 

drugą rękę pod  ręcznik,  co sprawiło,  Ŝe tkanina  opadła na podłogę, a  dziewczyna stanęła przed 
nim w olśniewającej nagości. 

—  Na  litość  boską,  Lucy,  przestań  się  bronić!  —  Wsunął  dłoń  między  uda  dziewczyny  i 

przytrzymał. 

W tej chwili przestała racjonalnie myśleć. Podała mu usta, uznając, Ŝe dla takiej namiętności 

warto zgodzić się na cierpienie. Miał rację. Do licha z ostroŜnością. 

— Zerwiesz z Robertem, kiedy wrócimy do Anglii — zaŜądał, ona zaś tylko jęknęła. 
— Tak. 
Kilka dni, tygodni, moŜe miesięcy, wszystko jedno, Lucy gotowa była zaryzykować. 

background image

R

OZDZIAŁ DZIEWIĄTY

 

 
Lucy  wyglądała  przez  kuchenne  okno.  Obok  na  stoliku  stała  filiŜanka  z  nietkniętą  herbatą. 

Padało.  Nie  był  to  ulewny  deszcz,  jakiego  zaznała  sześć  tygodni  temu  na  wyspie  podczas 
huraganu, lecz angielski, niekończący się kapuśniaczek. 

Jej mieszkanie wyglądało teraz jak miejsce, do którego rzadko się zagląda. Wbrew Ŝyczeniom 

Nicka starała się tu jednak nocować trzy razy w tygodniu. 

— To niemądre i niewygodne — argumentował. — Wprowadź się do mnie. 
Odmawiała, ryzykując jego niezadowolenie, mimo Ŝe miała ochotę co rano budzić się w jego 

ramionach. Była  jednak  zbyt wielką realistką, by w  głębi duszy nie  obawiać się, Ŝe namiętność 
męŜczyzny moŜe nagle wygasnąć. I tak spotykał się z nią dłuŜej niŜ z jakąkolwiek inną kobietą 
od  czasu  śmierci  Ŝony.  Nigdy  jednak  nie  powiedział,  Ŝe  ją  kocha.  Nawet  w  chwilach  ekstazy 
szeptał tylko, Ŝe jej pragnie i potrzebuje. 

Westchnęła, zastanawiając się, jak Nick zareaguje na nowinę, którą zamierzała mu przekazać. 

Pół godziny temu miał się pojawić, by zabrać ją na lunch za miasto. 

Najpierw zaś planowali obejrzeć romantyczną komedię, która jak twierdził, nie budziła w nim 

entuzjazmu, lecz poświęcał się, by zrobić jej przyjemność. 

Łatwo było z takich sygnałów wyczytać mylne informacje. Ot, choćby taką, Ŝe mimo iŜ się do 

tego nie przyznawał, w istocie ją kocha, skoro przedkładał jej zainteresowania nad własne. Czy 
proponowałby przeprowadzkę, gdyby było inaczej? Czy śmiałby się tak serdecznie z jej róŜnych 
powiedzonek?  Czy  przyłapywałaby  go  na  przyglądaniu  się  jej,  gdy  nagle  unosiła  głowę  znad 
biurka? 

Ale  z  drugiej  strony,  znając  go,  była  pewna,  Ŝe  gdyby  kochał,  powiedziałby  to.  Miłość 

oznacza  przecieŜ  dzielenie  się  waŜnymi  sprawami.  Mógł  z  nią  rozmawiać  o  wszystkim  poza 
kwestiami  dotyczącymi  zmarłej  Ŝony  oraz  swego  małŜeństwa.  Kiedy  raz  spróbowała  go  o  to 
zagadnąć,  natychmiast  zmienił  temat,  dając  do  zrozumienia,  Ŝe  dyskusja  o  tym  nie  wchodzi  w 
grę. 

Co będzie teraz? 
Wypiła  łyk  herbaty,  czekając  na  stukanie  do  drzwi,  które  zapowiedziałoby  jego  nadejście. 

Dorobił  sobie  klucz  do  frontowych  drzwi,  Ŝartując,  iŜ  jest  zbyt  zaborczym  męŜczyzną,  by 
korzystać z domofonu. 

Zapukał, kiedy skończyła pić herbatę, i mimo Ŝe go oczekiwała, serce podeszło jej do gardła 

na myśl o nowinie, którą miała mu przekazać. 

WłoŜyła dziś na siebie odpowiednie do pogody  oliwkowe spodnie i obcisłą bluzkę  z  golfem 

oraz  kremowy  sweterek.  Sama  spostrzegła,  iŜ  ubiera  się  teraz  nieco  inaczej.  Nadal  były  to 
stonowane stroje, jednak coraz modniejsze i droŜsze, bowiem dwa razy w tygodniu Nick zabierał 
ją na zakupy i skłaniał do nabywania rzeczy w markowych butikach. 

ś

artowała, Ŝe jest snobem, on zaś równie Ŝartobliwie zabraniał jej tak brzydko go nazywać i 

groził  karą,  która  najczęściej  polegała  na  tym,  Ŝe  kochali  się  bez  pamięci,  co  sprawiało,  Ŝe 
jeszcze w kilka dni później płonęła na samą myśl o tych przeŜyciach. 

—  Myślałem,  Ŝe  juŜ  nigdy  nie  otworzysz  —  powiedział  męŜczyzna,  obejmując  ją  na 

przywitanie. — Przez cały dzień o tobie myślałem, czarownico. — Pocałował dziewczynę w usta 
i szyję. — Czemu włoŜyłaś taki ciepły sweter? Bo zimno, czy dlatego, Ŝebym nic nie mógł z tobą 
zrobić w ostatnim rzędzie kina? 

background image

Lucy  roześmiała  się,  zapominając  o  ponurych  myślach  sprzed  paru  chwil.  Nick  równieŜ 

ubrany  był  tak,  jak  nakazywała  pogoda  —  w  ciemny  strój,  który  czynił  go  jeszcze  bardziej 
pociągającym. 

—  Tylko nastolatki  zabawiają się  w  kinie  w podobny sposób —  odrzekła, wprowadzając  go 

do pokoju. 

— Przy tobie czuję się jak nastolatek — przyznał, uświadamiając sobie, iŜ nigdy wcześniej nie 

miał w sobie tyle chęci Ŝycia. 

Namiętne noce z tą kobietą nie skończyły się po powrocie z wyspy, jak to wcześniej planował. 

Wcale  nie  czuł  się  nią  znudzony  czy  zmęczony.  Przeciwnie,  stale  o  niej  myślał.  To  nie  mogło 
trwać wiecznie. Na razie jednak ekscytowała go równie silnie jak na początku. 

— To dobrze czy źle? — spytała, biorąc z kanapy torebkę. 
Po drodze do drzwi wyrzucała sobie, Ŝe nie starcza jej siły woli, by podjąć trudny temat. 
— Jesteś głodna? 
—  Słucham?  —  Nick  miał  zwyczaj  przeskakiwać  z  tematu  na  temat,  nie  dbając  o  związek 

między wątkami. 

ZdąŜyła się juŜ do tego przyzwyczaić, tym razem jednak przyłapał ją na zamyśleniu. 
—  Czy  jesteś  bardzo  głodna?  —  powtórzył.  —  Pub,  o  którym  myślałem,  znajduje  się 

czterdzieści pięć  minut drogi stąd, jeśli nie liczyć się z korkami. Drugie czterdzieści pięć minut 
zabierze powrót, Ŝeby zdąŜyć do kina. 

— Rozumiem, Ŝe masz inne propozycje — rzekła i pomyślała, Ŝe trudną rozmowę odłoŜy na 

później, by nie psuć tak wspaniałej niedzieli. 

— Jeśli wyeliminujemy ten pub… 
— A co z najpyszniejszą w świecie rybą i frytkami, jakich miałam spróbować? 
— JeŜeli zjemy coś w pobliŜu kina, będziemy mieli co najmniej godzinę, Ŝeby… 
— Co? — Wyraz oczu męŜczyzny nie pozostawiał Ŝadnych wątpliwości, co takiego miał na 

myśli,  lecz  Lucy  wolała  ciągnąć  tę  rozmowę,  byle  tylko  dalej  odepchnąć  myśl  o  trudnych 
tematach. 

—  A  jak  sądzisz?  —  spytał,  podciągając  jej  sweterek,  Ŝeby  stwierdzić,  iŜ  bluzka  stanowi 

kolejną przeszkodę do pokonania. 

Wystarczyła  sekunda,  a  wyciągnął  ją  ze  spodni  i  dostał  się  do  upragnionych  piersi 

dziewczyny. 

— Nie nosisz stanika! Dobra uczennica. — Pieścił piersi, wprawiając w drŜenie całe ciało. 
Jak mogła się temu oprzeć i powiedzieć to, co powinno zostać powiedziane? 
Kochanie  się  z  Nickiem  miało  smak  raju.  Ledwie  zdąŜyli  na  film.  Lucy  w  ogóle  nie  była  w 

stanie  skoncentrować  się  na  akcji  komedii,  bowiem  jej  myśl  zaprzątały  nie  wypowiedziane 
słowa. 

Kiedy wyszli z kina, zakomunikowała z pozoru obojętnie, Ŝe muszą porozmawiać. 
— Tutaj? — spytał. 
— To zbyt publiczne miejsce. 
— śartowałem. 
— Rozumiem. — Dziewczyna rzuciła na niego okiem i nerwowo przygryzła wargę. 
AleŜ był przystojny. Przyciągał wzrok wszystkich kobiet. Przypomniała sobie, Ŝe sama teŜ tak 

na niego reagowała, gdy był Ŝonaty, więc poza jej zasięgiem. 

— O co chodzi? — zainteresował się. 
— Po prostu… musimy porozmawiać. MoŜe moglibyśmy… 
— Wrócić do mojego mieszkania? — dokończył z uśmiechem. 
— Do twojego nie. 

background image

— Jest zbyt późno i zimno, by szukać ławki w parku. 
— Do biura! 
— W niedzielny wieczór? — Spojrzał na nią, jakby postradała zmysły. 
— Tak. 
Wzruszył  ramionami,  zastanawiając  się,  co  tak  waŜnego  mają  omawiać  w  biurze.  MoŜe 

chodziło  jej  o  ustabilizowanie  związku?  Zaczął  przemyśliwać  nad  własnym  stosunkiem  do  tej 
kwestii. 

O  dziwo,  nie  czuł  niechęci,  która  ogarniała  go  zwykle,  gdy  inne  kobiety  próbowały  dotykać 

tego  wątku.  MoŜe  zdecydowała  się  na  przeprowadzkę  do  niego,  lecz  chciała  postawić  jakieś 
warunki?  Denerwowało  go,  Ŝe  nie  ma  jej  przy  sobie  przez  cały  czas.  Dziś  rano  obudził  się  z 
myślą o niej i tkwiła mu w świadomości aŜ do spotkania cztery godziny później. 

Podejrzewał, iŜ mogło jej chodzić o małŜeństwo. Do tej pory o tym nie rozmawiali, ale Lucy 

pewnie  na  ten  temat  rozmyślała,  on  zaś  ciągle  bardzo  jej  pragnął.  Podobał  mu  się  jej  dowcip, 
uśmiech, sposób, w jaki go słuchała i jak się z nim kochała. 

Lecz  czy  potrzebował  jej  aŜ  tak  bardzo,  by  się  Ŝenić?  Pamięć  o  Ginie  i  zawodzie,  jakiego 

doznał, uświadomiła mu, czemu postanowił więcej nie powtarzać tego błędu. 

Taksówka  zatrzymała się przed budynkiem firmy.  Po raz pierwszy  w czasie jazdy  wcale nie 

rozmawiali.  Kiedy  spoglądał  na  dziewczynę,  patrzyła  przez  okno  lub  bezwiednie  bawiła  się 
złotym łańcuszkiem, który dostała od babci na dwudzieste pierwsze urodziny. 

—  To  nie  będzie  takie  straszne,  jak  sobie  wyobraŜasz  —  rzekł,  dotykając  jej  policzka,  by 

zechciała nań popatrzeć. 

— Co? 
— Cokolwiek chodzi ci po głowie. 
— Jesteśmy na miejscu — zauwaŜyła. 
Teraz i jej biuro nie wydało się najlepszym miejscem na rozmowę. Nie tylko kochała się z nim 

tutaj owej  pamiętnej nocy,  gdy  zrobili to po raz  pierwszy, lecz  powtórzyła to jeszcze trzy  razy. 
Raz  zdarzyło  się  to  nawet  w  sytuacji,  kiedy  w  biurze  byli  inni  ludzie.  Nick  po  prostu  zamknął 
drzwi i podarował jej namiętne dwadzieścia minut. 

— Nie musisz patrzeć na to wejście jak na bramy piekła. — Próbował wziąć ją za rękę, lecz 

zajęta własnymi myślami włoŜyła obie dłonie do kieszeni. 

Wtedy przyszło mu do głowy, iŜ Lucy, być moŜe, wcale nie myśli o zacieśnieniu ich związku, 

lecz o czymś wprost przeciwnym. MoŜe chce go zerwać? Poczuł ucisk w gardle. 

Jej zwykle otwarta twarz sprawiała wraŜenie nieodgadnionej. Gdy znaleźli się w windzie, nie 

podeszła, by się przytulić, jak to ostatnio mieli w zwyczaju, lecz sztywno stała obok. 

W biurze było cicho i ciemno, póki nie zapalili światła. 
—  A  więc?  —  spytał,  siadając  na  kanapie,  gdy  ona  zatrzymała  się  obok  fotela.  —  O  co 

chodzi? Pozwól, Ŝe zgadnę. Oczekujesz czegoś więcej od naszego związku, tak? Tylko dlaczego 
nie mogliśmy o tym pomówić w jakimś odpowiedniejszym miejscu? 

— Nick, ja… 
MęŜczyzna  mechanicznie  bębnił  palcami  w  kolano  i  wpatrywał  się  w  jej  twarz,  próbując 

odgadnąć, o czym myślała. 

— Usiądź obok mnie, zamiast stać jak policjantka — rzucił zirytowanym tonem. 
Usiadła, jednak nie na kanapie, jak sobie Ŝyczył, lecz na krześle, z którego zwykle korzystała, 

robiąc notatki podczas godzin pracy. 

— Słuchaj, to, co chcę powiedzieć… 
—  Prosiłem,  Ŝebyś  się  do  mnie  wprowadziła  —  przerwał,  widząc,  Ŝe  dziewczyna  dziwnie 

unika zbliŜenia. 

background image

— To więcej niŜ proponowałem jakiejkolwiek kobiecie — rzekł i zdał sobie sprawę, Ŝe jego 

słowa wcale do niej nie docierają. 

— Doceniam to, ale chciałam powiedzieć… 
— śe ze mną zrywasz, tak? 
O  co  innego  mogło  chodzić?  Lucy  najwyraźniej  nie  zaleŜało  na  małŜeństwie.  Przeciągnął 

dłonią po włosach i wstał. Patrzył na nią, czując, jak narasta w nim zdenerwowanie. 

—  Właśnie  to  próbujesz  mi  powiedzieć?  —  spytał  ostro,  postanawiając,  iŜ  nie  będzie  o  nic 

prosił, skoro wokół kręci się tyle innych kobiet. 

Jeśli ta dała mu tyle satysfakcji, inna teŜ potrafi. 
— Czy pozwolisz mi dojść do słowa? Przestań chodzić w kółko. Chcę cię widzieć. 
— No więc? 
— Jestem w ciąŜy — rzuciła i popatrzyła nań niepewnie, nie wiedząc, jak wytłumaczyć jego 

milczenie. 

— Wydawało mi się, Ŝe to bezpieczny okres, kiedy… byliśmy na wyspie. Zaczęłam zaŜywać 

ś

rodki antykoncepcyjne dopiero po powrocie do Anglii. Okazało się jednak, iŜ… się pomyliłam. 

Nie  mogłam  uwierzyć  w  wyniki,  kiedy  dwa  dni  temu  zrobiłam  test,  więc  poszłam  do  lekarza, 
który  stwierdził,  Ŝe  czasem  tak  się  zdarza.  Termin  owulacji  moŜe  się  przesunąć  ze  względu  na 
zmianę  strefy  klimatycznej.  Nie  wiem…  —  głos  się  jej  załamał,  gdy  spostrzegła,  jak  Nickowi 
kamienieje twarz. 

Tego  się  nie  spodziewała.  Podświadomie  oczekiwała,  iŜ  wiadomość  go  ucieszy.  Musiała 

chyba  oszaleć!  MęŜczyźnie  najwyraźniej  daleko  było  do  radości,  choć  przecieŜ  pamiętała,  jak 
kiedyś wspomniał, Ŝe pragnie dzieci. 

—  A  więc  —  zaczął  zimno  —  okazałaś  się  taka  jak  inne.  Kiedy  to  wymyśliłaś?  Kiedy 

zdecydowałaś, Ŝe cięŜarna łatwiej  dobierzesz się do mojego  konta  w banku? Czy juŜ wówczas, 
gdy po raz pierwszy byliśmy ze sobą? Tutaj w biurze? Czy poczekałaś na właściwy moment, by 
rzecz powtórzyć i uwikłać mnie w tę ciąŜę? 

— Co masz na myśli? — spytała blednąc i drŜąc na całym ciele. 
ś

eby Nick nic nie zauwaŜył, objęła rękami kolana i mocno je zacisnęła. 

—  Dobrze  wiesz,  mała,  bezwstydna  oszustko.  Powiedz,  sama  wszystko  wymyśliłaś,  czy 

Robert teŜ brał udział w intrydze? Teraz rozumiem. Zaplanowaliście to razem, prawda? Plan był 
prosty.  Zajść  w  ciąŜę  i  przekonać  mnie,  Ŝe  jestem  ojcem  tak,  bym  musiał  wspierać  finansowo 
ciebie i twojego kochanka. 

— O czym ty mówisz? — wyszeptała oszołomiona oskarŜeniami. 
—  Nie  udawaj  niewiniątka!  —  Nick  zerwał  się  z  kanapy  i  zaczął  chodzić  po  gabinecie, 

starając się nie zbliŜać do kobiety, która w tak podstępny sposób z niego zakpiła. 

— Ja nie… 
—  Zadawałaś  się  z  nami  dwoma  jednocześnie?  —  Myśl  o  tym  działała  paraliŜująco,  więc 

zatrzymał  się  na  kilka  sekund.  —  MoŜe  i  tamtego  biedaka  chciałaś  wykorzystać  jak  mnie. 
Najpierw on dla rozgrzewki,  a potem ja. Spodziewałaś się, Ŝe  jako domniemany  ojciec dziecka 
albo się z tobą oŜenię, albo zapewnię ci byt do końca Ŝycia. 

— Jak moŜesz mówić coś takiego? 
— Bo to prawda! 
— Mylisz się. Czemu tak źle o mnie myślisz? Nie widziałam Roberta, odkąd wróciliśmy do 

Anglii! PrzecieŜ wiesz! 

— Skąd mam wiedzieć? Nie siedzę ci za skórą, a przecieŜ zachowałaś kilka dni w tygodniu do 

własnej dyspozycji! 

— Nie chciałam… — zaczęła i urwała. 

background image

Nie chciałam naciskać, pomyślała, walcząc ze łzami napływającymi do oczu.  Wolała, by nie 

sądził, Ŝe na siłę chce go z sobą związać, gdy on właśnie zaczyna się nią nudzić. W głębi serca 
miała  nadzieję,  Ŝe  moŜe  któregoś  dnia  sam  ją  pokocha.  Jak  widać,  głęboko  się  myliła.  Nick 
patrzył teraz na nią jak na obcego człowieka, jak na istotę godną pogardy. 

—  Nawet  jeśli  nie  jesteś  z  byłym  kochankiem,  postanowiłaś  zgarnąć,  co  się  da,  prawda? 

Jakkolwiek na to patrzeć, miałaś mnie za głupca. Ale zapewniam, Ŝe nikomu dotąd nie udało się 
ze mnie zakpić. 

— Nigdy o tym nie myślałam. 
— Przeceniłaś swoje wpływy. 
Lucy  pochyliła  głowę,  więc  nie  widział  łez  wiszących  na  rzęsach.  Chodząca  niewinność, 

pomyślał. Nawet teraz, gdy poznał jej prawdziwą naturę, w jakimś zakątku serca tliły się uczucia 
wobec tej dziewczyny. 

Podszedł  do  okna  i  spojrzał  na  oświetlone  ulice,  potem  odwrócił  się  do  niej  z  wrogim 

wyrazem twarzy. 

— Czy dlatego, iŜ jestem człowiekiem honoru, uwaŜałaś, iŜ będę płacił na cudze dziecko? 
—  Czemu  sugerujesz,  Ŝe  nie  jest  twoje?  —  wykrzyknęła,  kładąc  dłoń  obronnym  ruchem  na 

płaskim jeszcze brzuchu, bowiem te słowa zabolały ją najbardziej. 

Nick zignorował pytanie. 
— MoŜe myślałaś, iŜ cię kocham? 
Gdy  to  wypowiedział,  nagle  uświadomił  sobie,  Ŝe  tak  było  naprawdę.  Powinien  ją 

znienawidzić, a jednak musiał przyznać, iŜ była kimś więcej niŜ tylko dobrą partnerką w seksie, 
w rozmowie czy w Ŝartach. Dopiero teraz dotarło to do niego z całą ostrością. 

— Nie, ja… 
— Bo, jeśli tak, to grubo się myliłaś! — Za wszelką cenę chciał ją teraz zranić, poniewaŜ sam 

czuł się zraniony i wściekły na siebie, Ŝe odczuwa ból. 

Po rozczarowaniu, które przeŜył z Gina, znów mu się dostało i to w sposób, jakiego dotąd nie 

zaznał. 

—  Nigdy  cię  nie  kochałem!  —  Zmusił  się  do  wypowiedzenia  tych  słów  i  natychmiast 

zauwaŜył,  iŜ  podziałały  na  dziewczynę  jak  uderzenie.  —  Pasowaliśmy  do  siebie  w  łóŜku,  nic 
więcej. Udany seks i tyle. Między zaspokajaniem Ŝądzy a miłością zieje przepaść, prawda? 

— Tak — przyznała Lucy, która w końcu zdobyła się na to, by spojrzeć mu w oczy. — Skoro 

powiedziałam, co miałam do powiedzenia, nie ma sensu zostawać tu dłuŜej — rzekła, wstając i 
rozglądając się za płaszczem i torebką, gdy Nick ciągle tkwił przy oknie, a serce ściskało się mu 
na myśl, Ŝe za chwilę w tym swoim obszernym płaszczu na drobnej figurce dziewczyna wróci do 
własnego mieszkania. 

MoŜe do zasobnego domu Roberta? Nie będzie samotna, a jeśli nawet, to sobie zasłuŜyła. 
— Ja… kiedy mam opróŜnić swoje biurko? — spytała. 
— Równie dobrze moŜesz zrobić to teraz — rzucił ostro. 
— Oczywiście. 
Poszedł za nią do  gabinetu, w  którym  dotąd pracowała, i obserwował, jak  wyjmuje z biurka 

osobiste drobiazgi. 

—  Nie  musisz  mnie  pilnować  —  rzekła,  czując  gniew,  lecz  głos  zabrzmiał  słabo.  —  Nie 

wyniosę  ni  —  czego  wartościowego.  —  WłoŜyła  do  kieszeni  wieczne  pióro,  zabrała  ostatnio 
czytaną ksiąŜkę. 

Roślina  w  duŜej  donicy  musiała  zostać,  trudno  byłoby  jechać  przez  Londyn  z  czymś  takim 

pod pachą. 

— Co z rzeczami, które zostały w twoim mieszkaniu? — spytała z ręką na klamce. 

background image

— Odeślę je. 
— A moje pobory? 
— Doszliśmy do sedna sprawy, tak? Nie martw się, polecę księgowej, by ci je wypłaciła, lecz 

jeśli sądzisz, Ŝe dostaniesz choć pensa więcej niŜ jestem prawnie winien, grubo się mylisz. 

Tym razem gniew kazał jej dumnie unieść głowę. 
—  Pytam  o  pieniądze,  bo  będzie  mi  potrzebna  kaŜda  suma,  kiedy  urodzi  się  dziecko. 

Rozumiem,  Ŝe  nie  podejmiesz  Ŝadnych  obowiązków  ojcowskich,  choć  zapewniam,  Ŝe  dziecko 
jest  twoje.  MoŜesz  się  oszukiwać,  jeśli  chcesz,  by  usprawiedliwić  własne  zachowanie,  lecz  to 
niczego nie zmieni. Nie podejrzewałam cię o tchórzostwo, a jednak jesteś tchórzem, skoro boisz 
się wziąć na siebie odpowiedzialność. 

Przez chwilę w milczeniu mierzyli się wzrokiem. 
— Wyjdź… stąd! — powiedział w końcu Nick. 
— śegnaj! — Dziewczyna cicho zamknęła za sobą drzwi. 
Wszystko przypominało koszmar. OskarŜył ją o same potworności. Lucy pomyślała, Ŝe to zły 

sen, z którego zaraz się obudzi, lecz nic takiego się nie stało.  Wróciła do swego mieszkania, by 
spędzić bezsenną noc na rozmyślaniach o tym, co zaszło. 

Uświadomiła  sobie,  jak  wielki  zawód  sprawiła  rodzicom.  Wiedziała,  Ŝe  będzie  musiała 

wszystko  im  wyznać,  bowiem  teraz  potrzebuje  ich  pomocy.  Sama  nie  da  sobie  rady,  musi 
wyjechać z  Londynu i  wrócić do nich. Czas działał na  jej niekorzyść.  Oszczędności szybko się 
wyczerpią. 

Postanowiła od razu szukać nowej pracy, choć  wiedziała, iŜ  nie znajdzie dobrze płatnej. Nie 

miała referencji i Nick pewno ich nie prześle. Zmusiła się, by do niego zadzwonić. 

—  To  ja,  Lucy…  Dzwonię,  Ŝeby  zapytać,  kiedy  mogę  dostać  referencje?  —  Wstrzymała 

oddech w obawie, Ŝe męŜczyzna odłoŜy słuchawkę albo od razu odmówi. 

Nick  wyczuł  napięcie  w  jej  głosie,  choć  nie  widział  twarzy.  Najdziwniejsze,  Ŝe  dobrze  mu 

było, gdy słyszał jej głos, choć w duchu wymyślał sobie od głupców. 

—  Będą  przygotowane  —  zapewnił  krótko.  —  Zostaną  wysłane  razem  z  pensją.  Nie 

zamierzam  pisać  nieprawdy  i  nisko  oceniać  twoich  usług.  —  Usłyszał,  jak  odetchnęła  z  ulgą  i 
ledwie  się  powstrzymał  od  zapytania,  co  za  człowiek  z  Roberta,  Ŝe  kaŜe  jej  pracować  w  takim 
stanie. 

Nie  spał  całą  noc,  myśląc  o  nich  dwojgu,  i  wiedział,  iŜ  jeśli  wypowie  imię  tamtego,  moŜe 

stracić panowanie nad sobą. 

— Dziękuję. 
— Za co? Byłaś dobrą sekretarką. MoŜe aŜ za dobrą: — Roześmiał się gorzko. 
— Proszę, nie zaczynaj. 
— Pieniądze i referencje dostaniesz jutro pocztą. Teraz, jeśli to wszystko… — Był na siebie 

wściekły, Ŝe stara się przedłuŜyć rozmowę, więc szybko odłoŜył słuchawkę. 

Czas uleczy rany, pomyślał.  Zawsze będzie  moŜna zatopić się w pracy.  Za miesiąc  zapomni 

jej  twarz.  Lucy  nie  będzie  miała  powodu,  by  się  z  nim  kontaktować.  Razem  z  kochankiem 
poniesie konsekwencje całej intrygi. 

Z czasem wszystko wróci do normy. 

background image

R

OZDZIAŁ DZIESIĄTY

 

 
Wybór pubu nie odpowiadał Nickowi. Było tu ciemno i duszno od dymu. Przy barze tłoczyli 

się ludzie. Panował hałas, ale tak było najlepiej. 

Wziął kufel piwa w dłonie i zwrócił się do człowieka siedzącego naprzeciw. 
— Co ma pan dla mnie? 
—  To samo, co w  zeszłym tygodniu i  wcześniej. Nic. — Niski męŜczyzna przerzucał  kartki 

notesu. — Nic ciekawego — powtórzył. — Jedna wizyta u lekarza, kilka wyjść do sklepu, trzy 
do kina. Wszystkie z kobietami. Ma dwie prace na pół etatu. 

—  To  mnie  nie  interesuje.  —  Nick  machnął  ręką.  —  Co  z  męŜczyznami,  a  szczególnie  z 

jednym. Średniego wzrostu, średniej budowy ciała, niczym się nie wyróŜnia. 

—  Nikogo  takiego  nie  zauwaŜyłem.  W  ogóle  Ŝadnych  męŜczyzn.  —  Rozmówca  Nicka 

odłoŜył notes. 

— Jest pan pewien, iŜ dobrze się pan wywiązuje z zadania? 
— Proszę posłuchać, nie narzekam, Ŝe pan mnie wynajął, by obserwować tę panią, lecz tylko 

tracimy czas. Mam duŜe doświadczenie w tych sprawach. ZauwaŜyłbym, gdyby coś się działo. 

—  Czy  ona…  dobrze  wygląda?  —  Detektyw  nie  okazał  najmniejszego  śladu  rozbawienia 

pytaniem. 

— Tak dobrze, jak moŜna było tego oczekiwać — odparł. 
— Jak mam to rozumieć? 
—  Mało  jada.  Kilka  razy  wszedłem  za  nią  do  restauracji.  W  jej  stanie  powinna  lepiej  się 

odŜywiać. 

Nick bębnił palcami w blat stolika i spoglądał przed siebie. Okazał się głupcem, sądząc, Ŝe w 

ciągu paru tygodni wszystko się uspokoi. Uda mu się wrócić do poprzedniego Ŝycia i normalnej 
pracy.  Było  zupełnie  inaczej.  Zupełnie  nie  panował  nad  własnymi  uczuciami.  Co  rano 
przychodził  do  biura,  starając  się  nie  myśleć  o  tej  dziewczynie,  i  co  wieczór  wracał  do  domu 
pokonany. 

—  Myślę,  Ŝe  ona  zamierza  wyjechać  z  Londynu  —  stwierdził  detektyw,  a  Nick  przestał 

uderzać palcami o blat. 

— Co pan powiedział? 
— Planuje zamieszkać z rodzicami. W zeszły piątek słyszałem rozmowę na ten temat. UwaŜa, 

Ŝ

e Londyn nie posłuŜy dziecku ani jej i muszę się z tym zgodzić. Moja córka mieszka w Reading. 

Ma  tam  ogród,  który  dobrze  robi  dzieciakom,  nie  muszą  korzystać  z  zatłoczonego  metra,  by 
gdzieś  pojechać,  więc  i  tamta  im  szybciej  stąd  wyjedzie,  tym  lepiej.  —  Pokiwał  głową  z 
przekonaniem. 

—  Nie  pytam  o  pańskie  zdanie  —  rzucił  Nick  i  zaczął  się  zastanawiać,  kiedy  Lucy  opuści 

Londyn. Jutro? Za tydzień? Za miesiąc? MoŜe  właśnie wsiada do taksówki, by jechać Bóg wie 
gdzie, byle dalej od niego. 

Ogarnęła go panika. 
— Jest pan pewien? — spytał. 
— MoŜe zmienić zdanie, ale jakoś nie przypuszczam, by to zrobiła. 
— Kiedy to ma nastąpić? 
— Nie ustaliła daty i trudno będzie się dowiedzieć. 
— CzyŜ nie za to panu płacę? 
Detektyw wypił swoje piwo. 

background image

— Nic więcej nie mogę zrobić — rzekł. — Wezmę swoje tygodniowe honorarium i znikam. 

Jedno mogę panu poradzić.  Musi pan sam  rozwiązać problemy, jakie  ma pan  z  tą panią. śyczę 
powodzenia, a gdyby mnie pan jeszcze potrzebował, proszę dzwonić. 

Nick odprowadził  go wzrokiem i przez chwilę siedział bez ruchu. A więc Roberta nie ma w 

pobliŜu. Nie podejrzewał, by dziewczyna okazała się sprytniejsza od detektywa, tym bardziej iŜ 
nie wiedziała, Ŝe jest śledzona. A więc była sama i na dobre zamierzała opuścić Londyn. 

Nadszedł  czas na podjęcie decyzji.  Stracił tyle czasu, a nie  rozwiązał problemu.  Lucy ciągłe 

stanowiła jego obsesję, co będzie, gdy wyjedzie? 

Westchnął i zacisnął powieki. Nie było pewności, Ŝe zniknie z jego myśli. Nie mógł się dłuŜej 

oszukiwać.  Pragnął  ją  widzieć,  rozmawiać,  kochać  się  z  nią,  nawet  jeśli  go  zdradziła.  To  było 
najgorsze. Ciągle mu jej brakowało, choć tak niecnie z nim postąpiła. 

Wyobraził sobie, Ŝe dziewczyna rozgląda się właśnie po skromnym mieszkaniu, sprawdzając, 

czy  niczego  nie  zapomniała  zabrać,  a  pod  domem  czeka  taksówka.  Teraz  pewnie  je  zamyka, 
wkłada klucz do koperty i wsuwa pod drzwi, by znalazł je gospodarz domu. Schodzi z bagaŜami 
po schodach odpoczywając, bo ze względu na ciąŜę szybciej się męczy. Jedzie na stację, wsiada 
do pociągu i znika z jego Ŝycia na zawsze. 

Wypił  ostatni  łyk  piwa,  wstał,  a  potem  coś  kazało  mu  zapomnieć  o  dumie,  wsiąść  do 

taksówki, podać adres Lucy i niecierpliwie czekać, aŜ samochód dowiezie go na miejsce. 

Gdy  po  dwudziestu  minutach  podjechał  pod  wiktoriański  domu,  uzmysłowił  sobie,  Ŝe  od 

chwili, gdy wyrzucił ją z biura, nie czuł się tak  dobrze jak teraz.  Wszedł do małej kawiarenki i 
zamówił cappuccino. Usiadł przy oknie, by obserwować ulicę. Patrzył na ludzi wychodzących ze 
stacji metra. Wypił jeszcze trzy kawy i miał zamówić czwartą, gdy zobaczył Lucy. 

Niosła w ręku trzy torby z zakupami, wyglądała na zmęczoną. Wyszedł z kawiarni i podąŜył 

za nią. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z jego bliskości. 

—  Nie  powinnaś  w  tym  stanie  niczego  dźwigać  —  odezwał  się,  a  ona  zmartwiała,  gdy 

wyjmował jej z rąk zakupy. 

— Co tu robisz? — spytała w końcu. 
— WaŜą tonę — zauwaŜył. — Czego nakupowałaś? 
—  To  warzywa…  —  Dziewczyna  zamrugała  oczami,  jakby  chcąc  sprawdzić,  czy  zjawa  nie 

zniknie. — Taniej kupować w supermarkecie niŜ… Co tu robisz? — powtórzyła. 

— Muszę z tobą porozmawiać. 
Przez głowę przemknęło jej wspomnienie ostatniej rozmowy i aŜ się cofnęła. 
— CzyŜ juŜ nie rozmawialiśmy? MoŜesz mi oddać torby? Dam sobie radę. 
MęŜczyzna zignorował prośbę. 
— Słuchaj, ostatnim razem powiedziałeś wszystko, co chciałeś powiedzieć. Odejdź, proszę, i 

zostaw mnie w spokoju. Nie Ŝyczę sobie, Ŝebyś tu przychodził i znów na mnie krzyczał. 

Łatwiej by było przestać istnieć, niŜ zniknąć z jej Ŝycia, pomyślał. 
— Nie będę krzyczał. Chcę tylko porozmawiać. 
— O czym? — Wyciągnęła rękę, by wziąć torby, lecz udał, Ŝe tego nie widzi. 
Otworzyła  drzwi  i  pozwoliła,  Ŝeby  wszedł  po  schodach.  Nick  czuł,  iŜ  stopniowo  wygasa  w 

niej wrogość. 

— MoŜesz mi wreszcie wyjaśnić, o co chodzi? — dociekała, gdy znaleźli się w mieszkaniu. 
Miała potargane wiatrem włosy, co zawsze kochał w jej wyglądzie. 
— Jak się czujesz? — spytał. 
— Dobrze. 
— Nie zapytasz, co u mnie? 
— To mnie nie interesuje. 

background image

Mało mu było tego, co zaszło między nimi ostatnim razem, więc znów się pojawił, pomyślała. 
— Ani trochę? 
— Nie zasługujesz na to. 
— Nie ułatwiasz mi sytuacji. 
— Masz to, na co zasłuŜyłeś. — Roześmiała się smutno. 
— Zmizerniałaś, pewnie źle się odŜywiasz. 
— Od kiedy zajmuje cię moje zdrowie? — Nie mogła na niego patrzeć, odwróciła się i ruszyła 

do kuchni. 

Zaraz  tego  poŜałowała,  bo  Nick  podąŜył  za  nią,  a  na  małej  przestrzeni  nie  moŜna  było  się 

ruszyć, by się o niego nie otrzeć. 

— PrzecieŜ jestem podłą intrygantką, która razem z kochankiem chciała cię wykorzystać. 
— Wiem, Ŝe nie widziałaś się z nim od powrotu do Anglii. 
— Co? 
— Słyszałaś. — MęŜczyzna usiadł przy stole. 
— Skąd wiesz? — Spróbowała się roześmiać. 
— Bo kazałem cię obserwować — powiedział spokojnie. 
— Co takiego? Jak śmiałeś? 
— Musiałem się dowiedzieć… — Nick spuścił wzrok. 
— MoŜesz mi wyjaśnić, czego musiałeś się dowiedzieć? 
— Czy nadal widujesz się z tym człowiekiem? — MęŜczyzna czuł się tak niezręcznie, Ŝe aŜ 

pociemniał na twarzy. 

—  Masz  na  myśli  Roberta?  Co  za  róŜnica,  czy  się  z  nim  widuję  czy  nie?  To  w  ogóle  nie 

powinno cię obchodzić, odkąd odkryłeś naszą podłą intrygę. 

—  Wiesz, co skłoniło mnie do przyjścia tutaj? Wykorzystałaś  mnie i moŜesz mi wierzyć, Ŝe 

zasługujesz na wszystkie oskarŜenia. 

—  Wiedziałam,  iŜ  nie  pojawiłeś  się,  by  porozmawiać.  Prędzej  czy  później  musisz  zacząć 

swoje… 

— Nosisz dziecko innego męŜczyzny! Jak myślisz, jak się z tym czuję? Sądzisz, Ŝe łatwo mi 

siedzieć  tutaj  i  rozmawiać  z  tobą?  Nie  obchodzi  mnie,  czyje  to  dziecko.  UwaŜasz,  iŜ  byłem 
szczęśliwy, wynajmując prywatnego detektywa, bo nie mogłem znieść myśli, Ŝe nie wiem, co się 
z tobą dzieje? 

Lucy  otworzyła  usta  ze  zdumienia.  Początkowo  nie  mogła  zrozumieć,  co  do  niej  mówił. 

PrzecieŜ chyba nie wyznawał miłości. Ledwie była w stanie oddychać. 

— To twoje dziecko — wymamrotała. 
— NiemoŜliwe. — Nick chciał wstać, lecz nie zdołał się poruszyć. 
—  Jak  to?  PrzecieŜ  byliśmy  ze  sobą.  Na  początku  nie  stosowaliśmy  zabezpieczenia.  Mama 

nigdy nie opowiadała ci o ptaszkach i pszczółkach? Nie wiesz, skąd się biorą dzieci? 

Nick zacisnął zęby. 
— To niemoŜliwe, bo ja nie mogę mieć potomstwa — wyrzucił z siebie w końcu. 
Lucy zamarła. 
— Jesteś wysterylizowany? 
— SkądŜe! Zawsze chciałem załoŜyć rodzinę. 
Nie przypuszczał, Ŝe kiedykolwiek to komuś wyzna. Tak długo ukrywał swój sekret. Uczucie, 

iŜ  wydaje  się  na  cudzą  łaskę,  sprawiało,  Ŝe  nie  wiedział,  co  mówić.  Ale  uwielbiał  tę  kobietę, 
nawet jeśli go zwiodła. Pragnął, by go teraz pokochała. 

— Skąd wiesz, Ŝe nie moŜesz być ojcem? 

background image

— Bo kiedy oŜeniłem się z Gina, pragnąłem stworzyć prawdziwą rodzinę, ale się nie udało. — 

Westchnął. — Poszła do lekarza i dowiedziała się, Ŝe nic jej nie dolega. Ja teŜ zrobiłem badania. 
Powiedziano, iŜ… nie wszystko jest w porządku. 

— Usłyszałeś to od lekarza? 
—  Gina  odebrała  wyniki  badań  i  wszystko  mi  przekazała.  Wiedziała,  Ŝe  nie  zechcę  tego 

czytać, więc dokładnie streściła. 

— Okłamała cię. 
— Co? 
— Skłamała. Bo ja noszę twoje dziecko. Zapewniam cię, Ŝe nigdy nie spałam z Robertem. 
W sercu Nicka pojawiła się iskierka nadziei, lecz natychmiast zgasiła ją myśl, Ŝe Lucy znów 

go zwodzi. 

—  Jest  tylko  jeden  sposób,  by  poznać  prawdę,  jeśli  jesteś  na  tyle  odwaŜny,  Ŝeby  to  zrobić. 

Wrócić  do  lekarza  i  zbadać  się  jeszcze  raz.  Naprawdę  chciałeś  się  mną  zająć,  nawet  gdy 
uwaŜałeś, iŜ dziecko nie jest twoje? — spytała z niedowierzaniem. 

— Czy to moja wina, Ŝe cię pokochałem? 
— Kochasz mnie? 
—  Znowu  zaczynasz?  —  mruknął,  a  dziewczyna  podeszła  tak  blisko,  Ŝe  teraz  mogła  go  juŜ 

dotknąć. 

Uniosła głowę i drŜącymi palcami pogłaskała po włosach. 
—  Zrób  test,  Nick.  Dziecko  jest  twoje,  a  ja  cię  kocham.  Myślę,  Ŝe  urodziłam  się,  by  cię 

kochać,  i  nie  przestałam,  nawet  gdy  kazałeś  mi  odejść  i  wyzwałeś  od  najgorszych.  Uwielbiam 
cię, więc nie chcę, byś wątpił, Ŝe to nasze dziecko. 

Łatwiej powiedzieć niŜ wykonać, pomyślał męŜczyzna dwa dni później, czekając u lekarza na 

wyniki badań. Lucy siedziała obok i trzymała go za rękę. 

— No cóŜ… — zaczął doktor Thomas. — Muszę stwierdzić, Ŝe… 
— śe jestem… — przerwał Nick. 
—  Płodny,  jak  kaŜdy  pełnokrwisty  męŜczyzna.  MoŜe  pan  mieć  tyle  dzieci,  ile  dusza 

zapragnie, nawet tuzin. 

— Tuzin! MoŜemy mieć duŜo dzieci! — Uszczęśliwiony Nick zwrócił się do Lucy. 
— Och! — Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję, a w taksówce, która wiozła ich do domu, 

ledwie wstrzymywała łzy radości. 

— Nie rozumiem, czemu Gina cię okłamała? Teraz wiedziała juŜ wszystko o jego nieudanym 

małŜeństwie i miała pewność, Ŝe nie będzie Ŝyła w cieniu tamtej kobiety. 

—  Bo  chciała  mieć  wobec  mnie  kartę  atutową.  Ilekroć  się  kłóciliśmy,  wysuwała  to  jako 

ostateczny  argument,  by  mnie  zranić.  Wiedziała,  iŜ  wyjdę  z  domu,  bo  nie  mogę  nic 
odpowiedzieć,  gdy  oskarŜała  mnie,  Ŝe  nie  jestem  męŜczyzną,  jakiego  spodziewała  się  we  mnie 
znaleźć — rzekł, trzymając Lucy na kolanach. 

Oboje  siedzieli  na  kanapie,  a  on  tulił  ukochaną  w  ramionach  i  gładził  jej  lekko  wypukły 

brzuch, zapowiadający, Ŝe za jakiś czas urodzi się ich dziecko. 

— Trudno w to uwierzyć. Nie dziw się, iŜ zareagowałem tak a nie inaczej, gdy powiedziałaś 

mi o ciąŜy. 

— To zrozumiałe. Straciłeś do mnie zaufanie. 
— Ale nie mogłem przestać cię kochać. — Przesunął dłonią wyŜej i zaczął pieścić jej piersi, 

które teraz były cięŜsze i pełniejsze niŜ kiedyś. 

Dotknął napiętego sutka i uśmiechnął się, gdy westchnęła z rozkoszy. 
— Mamy teraz tylko jedno do zrobienia — szepnął, patrząc jej w oczy. 
— Czy zapraszasz mnie do łóŜka? 

background image

— To równieŜ, ale myślę przede wszystkim o małŜeństwie. I to im szybciej, tym lepiej. 
Lucy przymknęła oczy ze szczęścia. 
— Kiedy, kochanie? 
— Tak szybko, jak to moŜliwe. 
— Mogę zaraz…