background image
background image

 

Jessica Gadziala

Eli”

 
 
 

Tłumaczenie to, w całości należy do autora książki, jako jego prawa autorskie. Tłumaczenia są tylko i

wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji danego autora. Tłumaczenia nie służą

do otrzymywania korzyści materialnych.

 

 

Rozpowszechnianie

tłumaczenia bez mojej zgody

jest ZABRONIONE!!!

 

background image

Prolog

Autumn

Nikt nie kupuje wibratorów o ósmej rano.

Dowiedziałam się tego podczas pierwszego roku w biznesie, kiedy walczyłam z

arkuszami kalkulacyjnymi, płacząc nad rachunkami za prąd i umieszczając na

półkach jaskraworóżowe dildo.

Z tego też powodu siedziałam przed kawiarnią w Hollydell, tuż obok Navesink

Bank,   ponieważ   najwyraźniej   w   mieście   posiadającym   ponad   dwadzieścia

różnych fast foodów, otwarcie prawdziwej kawiarni było zbyt trudne.

Sezon   był   ciepły.   Temperatura   szybowała   w   górę,   więc   kupiłam   mrożoną

mokkę i usiadłam przy jednym ze stołów z kutego żelaza, przerzucając strony

kolorowego czasopisma.

Otwierałam   dopiero   około   dziesiątej   trzydzieści,   co   dawało   mamuśkom

mnóstwo czasu na odwiezienie dzieciaków do szkoły, zanim wpadłyby po nowy

wibrator, pierścień na kutasa lub komplet jadalnych majtek.

Na   wypadek,  gdyby   to   nie   było   do  końca   jasne   –  byłam  właścicielką  seks

shopu. 

Nazywają   to   oficjalnie   sklepem   z   zabawkami   dla   dorosłych,   ale   bądźmy

szczerzy – to zwykły seks shop. Przychodzą do niego ludzie, którzy chcą, by

ich seks był jeszcze lepszy niż zwykle. Jestem więc ociekającą sprośnością

doradczynią   w   sprawie   wibratorów   i   dumną   właścicielką   jedynego   takiego

sklepu   w   Navesink   Bank   –   Phallus-opy.   Nazwanie   go   „X-cokolwiek”   lub

background image

„Zabawki-cokolwiek” było tandetne i pozbawione wyobraźni. Poza tym, kiedy

nie byłeś zbyt obeznany i słyszałeś słowo „zabawki”, była szansa, że wpadniesz

na pomysł, by przyjść do mnie z dzieckiem. Z „prąciem

*

 w nazwie nie było

raczej szans na tego rodzaju niezręczną pomyłkę. Ja naprawdę nie chciałabym

zranić   na   całe   życie   żadnego   dziecka,   wystawiając   go   na   widok

dwunastocalowego kutasa w tęczowy wzór lub brokatowego dildo w kształcie

rogu jednorożca 

Broń Boże.

Potrząsnęłam   kawą,   obserwując   jak   powoli   roztapia   się   bita   śmietana   na

wierzchu napoju. Miałam zamiar zjeść jednak sałatkę na obiad, więc możemy

nazwać   to   równowagą.   Co   prawda   na   deser   miałam   już   kupiony   ogromny

kawałek  ciasta czekoladowego, ale  to  właśnie  była zbilansowana dieta.  Nie

próbuj mi nawet wmawiać, że nie. Po prostu pozwól żyć moimi złudzeniami. 

- Chyba sobie ze mnie żartujesz! - Kobiecy krzyk nie był dobrym znakiem o

ósmej rano. - Nawet nie zamierzasz ze mną porozmawiać? Poważnie?

O chłopie.

To będzie dobre.

Rozsiadłam się na krześle, pociągając łyk przez słomkę i obserwowałam duet,

który wyszedł z budynku obok kawiarni.

I cholera. 

Może niedostatecznie zaspokajałam swoje libido, ale to był najprzystojniejszy

facet, jakiego kiedykolwiek widziałam. Wysoki i szczupły, ale zdecydowanie

* Phallus z angielskiego

background image

silny. Przypominał budową pływaka. Mimo chłodnego poranka, miał na sobie

t-shirt, który odsłaniał tatuaże na rękach i nagle zapragnęłam przyjrzeć się im

bliżej. 

Nago.

W moim łóżku.

Dobra, Autumn, opanuj hormony.

Był naprawdę przystojny. Na pewno nie było mowy, że został wyrzucony z

łóżka jakiejkolwiek kobiety. Ale to twarz sprawiła, że zaniemówiłam. 

Wspaniała.

Nawet to słowo nie było dość dobre, by to opisać. Miał te dobre, rzeźbione

męskie cechy – ostrą szczękę, mocne brwi, prosty nos i usta zaciśnięte w wąską

linię, które niemal krzyczały, że świetnie całują. Jego włosy były czarne, nieco

dłuższe   i   opadały   mu   na   czoło.  A  oczy?   Cholera.   Te   oczy.   Miały   barwę

najjaśniejszego rodzaju błękitu, były prawie przeźroczyste. 

Doskonale   rozumiałam   tą   kobietę.   Też   nie   mogłabym   się   pogodzić   z

odrzuceniem przez takiego faceta. 

Ona   też   była   ładna.   Wysoka   i   szczupła,   blondynka.   Może   miała   jedynie

odrobinę za dużo makijażu biorąc pod uwagę jej naturalne piękno.

- Eli, do diabła – krzyknęła, chwytając mężczyznę za ramię. - Nie mów, że

moje słowa o wyborze między mną a psem, potraktowałeś poważnie?

Miał też psa.

background image

W jakiś sposób zostałam tak oszołomiona jego wyglądem, że nie zauważyłam

jasnopomarańczowej   smyczy   w   jego   dłoni,   która   prowadziła   do...   no   cóż,

najbrzydszego psa na świecie. Jego sierść była mieszanką różnych kolorów,

miał płaski pysk, proste uszy i olbrzymie łapy. 

BRZYDKI.

Jednak   spójrzmy   prawdzie   w   oczy,   był   szczeniakiem.   Nie   ważne   więc   jak

wyglądał,   był   uroczy   ze   swoim   różowym   językiem,   drgającymi   uszami   i

merdającym ogonem.

Spojrzałam w górę, bezwstydnie podsłuchując.

Czyli wybrał psa zamiast niej?

Możemy więc powiedzieć, że był dobrym człowiekiem, prawda?

-   Już   przez   to   przechodziliśmy   –   tłumaczył   jej   mężczyzna.   Starał   się   być

spokojny, ale ledwo utrzymywał taki ton.

- Tak i to śmieszne – syknęła, wskazując na siebie. - Zamieniłbyś to wszystko i

nasz zajebisty seks na ohydnego psa, który niszczy twoje mieszkanie i moje

buty? Dodam, że bardzo drogie buty.

- Kupiłem ci przecież nowe – odparł Eli. - Właściwie to wpadłaś w taką furię,

że musiałem kupić ci trzy pary, pamiętasz?

To było lepsze niż telewizja.

- Byliśmy razem, zanim znalazłeś tę piekielną bestię.

O chłopie. Była zazdrosna o psa. Naprawdę? Zazdrość nigdy nie była dobra, ale

background image

bycie zazdrosnym o zwierzę to zupełnie inny poziom.

- Wtedy też by to nie zadziałało, kochanie – odpowiedział smutno.

- Nie zadziałało? Tylko dlatego, że nie pasowałam do tych cholernych lasek...

- Mówisz o moich szwagierkach – poprawił.

- Tak, nieważne. Chcesz mnie rzucić tylko dlatego, że się nie dogadywałyśmy?

- Szczerze? Tak. 

- Wybierasz rodzinę zamiast dziewczyny? Jakim więc jesteś kurwa mężczyzną?

Och, czekaj, wiem. Takim, na którego nie będę już marnować swojej boskiej

cipki.

O cholera. Musiałam zacisnąć usta, żeby się nie roześmiać. To było smutne. Nie

dla niego. To ona niemal błagała o uwagę. A kiedy stało się jasne, że on nie

zmieni zdania, musiała mieć ostatnie słowo. Duma, ta kobieta miała jej zbyt

dużo. Nie cierpiałam ludzi, którzy nie byli wystarczająco dojrzali, by po prostu

zaakceptować układ spraw i żyć dalej. Sceny przed kawiarnią o ósmej rano

były, cóż, trochę żałosne.

- Nie myśl o tym, Coop – powiedział mężczyzna, ponownie zwracając moją

uwagę. Miał cudowny  głos. Zawsze je lubiłam. Śliniłam się do akcentów i

chrypek, które posiadali niektórzy. On jednak miał delikatny, spokojny głos.

Przysięgam,   że   niemal   ślizgał   się   po   mojej   skórze   jak   jedwab,   wywołując

dreszcze. - Nie jesteś brzydki. Jesteś... okej, jesteś brzydki. Przepraszam, ale nie

mogę   cię   okłamywać.   Jednak   te   buty,   które   pogryzłeś,   były   brzydsze.   -

Pogłaskał go, przywiązując smycz do słupka. - Przyniosę ci coś dobrego –

oznajmił i wszedł do kawiarni.

background image

Nawet na mnie nie spojrzał.

To może powinno mnie urazić.

Większość   kobiet   chciałaby   być   zauważona   przez   seksownego   faceta.   Do

diabła, musiałam być też w jego typie, ze swoimi blond włosami i wzrostem. 

Jednak czasami po prostu nie jesteś w nastroju na interakcje z płcią przeciwną.

Rozumiałam to.  Każdy  z nas tak miał.  Czasami  stoję  w sklepie, spocona i

poirytowana życiem, a oczy jakiegoś kolesia przykuwają moje spojrzenie i po

prostu wiem, że zamierza zagadać, więc pospiesznie ruszam w przeciwnym

kierunku. On, po starciu z ex, pragnął prawdopodobnie mocnej kawy i chwili

spokoju.

Spojrzałam na psa, który z oddaniem spoglądał na drzwi, za którymi zniknął

jego   właściciel.   Musiał   być   przypadkiem.  Wynikiem   igraszek   dwóch   psów,

które same prawdopodobnie wyglądały przyzwoicie, ale nigdy nie powinny się

rozmnażać. Zapewne zaznał uczucie głodu, zimna i samotności. Musiał więc

kochać mężczyznę, który go uratował. I jego rodzinę. 

Jakby moje myśli wezwały go z powrotem, drzwi się otworzyły, a mężczyzna

wyszedł   z   bardzo   dużym   kubkiem   kawy   w   ręce   i   małą   torebką,   w   której

najwyraźniej miał coś dla psa. To musiała być ich tradycja, ponieważ zwierzę

skoczyło, gdy tylko to zobaczyło. 

- Co powiesz na to, że znów spróbujemy poćwiczyć siadanie? - zasugerował,

odkładając kawę na stolik. Wyciągnął z torebki jedno z psich ciasteczek, które

oferował sklep i kucnął obok. - Coop, siad – rozkazał, próbując nadać głosowi

poważny ton, ale pies nadal skakał jak wariat. - Siad, Coop.

background image

Uśmiechałam się, obserwując pokaz, kiedy to się stało. Pojawiło się znikąd,

sprawiając,   że   mój   żołądek   i   serce   gwałtownie   się   skurczyły.   W   jednej

sekundzie   mężczyzna   próbował   wyszkolić   swojego   niesfornego   psa,   a   w

następnej kilka policyjnych radiowozów na sygnałach zaparkowało wokół nas.

Drzwi jednego z nich się otworzyły, ukazując dwóch policjantów.

- Eli Mallick! - krzyknął jeden z nich. Młodszy i nieco zarozumiały. Widać

było, że z odznaką uważał się za lepszego od innych. - Zatrzymaj się! - Dotknął

kabury paska, mimo że mężczyzna nie poruszył się ani o cal.

Nie   właściwie   wydawało   się,   że   dopiero   teraz   wypuścił   wstrzymywany   od

jakiegoś czasu oddech i lekko skinął głową.

Instynktownie sięgnęłam po telefon, by włączyć nagrywanie. Widziałam zbyt

wiele   przypadków   nadużycia   władzy   ze   strony   gliniarzy,   nie   tylko   w

wiadomościach, ale i na własne oczy w Navesink Bank. Wiedziałam, że lepiej

im nie przeszkadzać, ale mądrze było nagrać ich działania. Wiesz, na wszelki

wypadek.

- Mamy nakaz aresztowania – dodał drugi, wyraźnie wyluzowany. Wyciągnął

kartkę papieru i podał mu, a ja wtedy zdałam sobie sprawę, że ten gorący facet,

właściciel brzydkiego i niewyszkolonego psa, z szaloną ex, której nie lubiła

jego rodzina, miał zostać zamknięty.

Widziałam więcej niż kilka zatrzymań w Navesink Bank. Kiedy mieszkałeś w

siedlisku przestępczej działalności, nie był to niezwykły widok. Ale w jakiś

sposób to dzisiejsze sprawiło, że poczułam się nieswojo. Może to dlatego, że

facet nie wyglądał na kryminalistę. Być może miał zbyt dużo niezapłaconych

mandatów za złe parkowanie...

background image

- Za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

O.

W porządku.

Więc nie były to bilety parkingowe.

- Ręce za plecami, dupku – zażądał gliniarz. Mimo że mężczyzna nie stawiał

oporu, z jakiegoś powodu policjant złapał go za nadgarstki i obrócił, rzucając

na maskę radiowozu. 

Uderzenie sprawiło, że sprzeciw wypełnił moje gardło, ale wtedy Eli spojrzał

na mnie z pochylonej pozycji, a widząc jak rozchylam usta, by coś powiedzieć,

potrząsnął głową. 

Moje  ramiona  opadły,  gdy  usłyszałam  metalowy  trzask   kajdanek   –  dźwięk,

który zazwyczaj znany był mi z zupełnie innych, pozytywnych powodów – a

potem mężczyzna został pociągnięty w górę.

- Wreszcie jeden z was, skurwisyny – dodał, wpychając go do radiowozu. 

Zakończyłam filmowanie, gdy samochody odjechały, ale moje serce nadal biło

jak oszalałe, chociaż nie byłam w żaden sposób w to zamieszana. 

Wtedy to usłyszałam.

Jęczenie.

Coop skakał gwałtownie, rzucając się w stronę ulicy. Za każdy razem smycz

cofała go z powrotem, ale to go nie powstrzymywało. Desperacko próbował się

uwolnić i dostać do swojego właściciela.

background image

-   Okej   –   rzuciłam,   próbując   zachować   kojący   głos.   -   Kolego,   spokojnie.   -

Sięgnęłam po smycz. - Uspokój się. W ten sposób się udusisz. 

Czując mój dotyk, spojrzał na mnie i przysięgam, jego małe oczy były szalone.

I   nie   próbuj   mi   wmawiać,   że   psy   nie   mogły   mieć   takich   emocji.   Coop

ewidentnie   martwił   się   o   swojego   właściciela.   Właściciela,   którego

prawdopodobnie nie zobaczy przez dłuższy czas.

Co miałam robić?

Nie mogłam go tak po prostu tu zostawić. Zapewne ktoś w końcu zadzwoniłby

po służby, ale oni jedynie odwieźliby go do schroniska, a stamtąd nikt by go nie

adoptował. Nie mogłam na to pozwolić.

W sumie, lubiłam psy.

Kiedy byłam młodsza, zawsze miałam jednego przy sobie.

O ile mi wiadomo, psy były jedynymi istotami na tej planecie, które kochały cię

bardziej niż siebie. 

Problem   w   tym,   że   mieszkałam   teraz   w   mieszkaniu,   gdzie   nie   wolno   było

trzymać zwierząt. Dlatego musiałam poświęcić miłość do tych istot, ponieważ

czynsz był niski, a miejsce całkiem przytulne. 

W tym momencie zamierzałam jednak znaleźć sposób na obejście tej zasady. 

- Coop, chcesz ciastko? - zapytałam, sięgając do stołu, gdzie wciąż leżała kawa

i torebka ze smakołykami. Podałam mu jedno, a on natychmiast je zjadł. -

Dobry chłopak! Przykro mi z powodu twojego właściciela. Nie jestem nim, ale

zamierzam cię uratować. Może nauczysz się mnie kochać, co? - zapytałam,

background image

kładąc go na kolanach.

A więc tak, miałam psa.

***

- Um, 1A – zawołał właściciel, kiedy wracałam z parkingu do domu. Miał

ponad pięćdziesiąt lat, rude włosy i okropne spojrzenie, które sprawiało, że

czułaś się brudna, ilekroć jego wzrok przesuwał się po twoim ciele. Był też

kutasem, który nigdy nie nauczył się nazwisk najemców, nieważne jak długo

tam mieszkałeś i po prostu wołał cię po numerze mieszkania. 

- Tak, Randy? - zapytałam niewinnie.

W jednej ręce trzymałam psa, a w drugiej torbę z karmą i zabawkami dla niego.

- To jest pies.

-   Naprawdę?   -   spytałam,   marszcząc   brwi.   -   Myślałam,   że   jest   po   prostu

wyjątkowo brzydkim dzieckiem. Huh.

-   Psy   są   niezgodne   z   zasadami,   1A   –   powiedział   rżnąc   mnie   wzrokiem,

jednocześnie drapiąc się po jajkach.

- Hej, wiesz co? Jestem prawie pewna, że podglądasz nasze okno, kiedy moja

siostra się kąpie. To nie tylko wbrew zasadom, ale także wbrew prawu.

Zesztywniał.

Wiesz, moja siostra była trochę... ekshibicjonistką. Nie miała nic przeciwko

posiadaniu podglądacza. W rzeczywistości dawała niezłe przedstawienia, gdy

się tylko o tym dowiedziała.

background image

Wiem i co z tego, tak zareagowała, gdy jej kiedyś o tym powiedziałam. To tylko

cycki.  Błysnęłam  nimi   też  w  stronę  tego  świętszego  od   ciebie  gościa,   który

powiedział mi, że moje tatuaże są satanistyczne i że pójdę do piekła. Wydawał

się nie pojmować koncepcji, że tego chcę, ponieważ wszyscy moi ulubieni ludzie

tam będą. Będziemy cudzołożyć, sodomizować się, słuchać death metalu i pić

wódę prosto z butelki. Brzmi jak zabójcza impreza.

Kiedy   próbowałam   naciskać   dalej,   wzruszyła   ramionami.  Autumn,

zasłoniłabym zasłony, gdyby mi to przeszkadzało.

Nie czułam więc nigdy potrzeby, by to zgłaszać, ale mogłam użyć tego jako

dźwigni.

- Ja nigdy... 

- Mam zdjęcia – dodałam. I naprawdę tak było. 

- Jeśli pozwolę ci mieć psa, wszyscy inni też będą chcieli.

- To już twój problem. - Wzruszyłam ramionami. - Choć to chyba lepsze, niż

policja na karku, prawda?

Nie ukrywałam uśmiechu, kiedy podążałam do drzwi. 

Zajmowałam   się   seksem.   Znałam   tajniki   każdego   istniejącego   dziwactwa.

Wiedziałam,   że   podglądactwo   i   ekshibicjonizm   to   ważne   fetysze,   które

posiadało mnóstwo osób. Zabawa była jednak tylko wtedy, gdy obie strony były

w   pełni   świadome   sytuacji   i   tego   chciały.   To   byłoby   złe,   gdyby   ktoś   cię

obserwował,   choć   wcale   tego   nie   chciałaś.  W  tym  przypadku   było   inaczej.

Siostry to nie obchodziło. 

background image

Randy jednak przekraczał pewne granice i jego zachowanie nie było fair, nawet

jeśli ona na to pozwalała. Dobrze było mu więc o tym przypomnieć.

Prawdopodobnie miał o mnie złe mniemanie. Jak większość facetów. Słysząc,

że prowadzę seks shop, uważali mnie za dziwkę, angażującą się we wszelkiego

rodzaju dziwactwa, od BDSM po trójkąty.

To prawda, kochałam seks.

To było coś, co sprawiało, że życie było po prostu lepsze. Lubiłam zabawki i

gierki   w   sypialni.   Byłam   jednak   monogamistką.   Nigdy   nie   mogłabym   się

cieszyć przelotnymi numerkami. Kiedyś tego próbowałam, ale to nie dla mnie.

Część mnie – szczególnie, gdy tkwiłam w długim okresie suszy – naprawdę

zazdrościła   kobietom,   które   lubiły   randki.  Ale   hej,   wszyscy   mieliśmy   inne

potrzeby.

Nie byłam w związku od około ośmiu miesięcy.

Nie uprawiałam więc seksu od tego czasu.

Mogłam   za   to   korzystać   za   darmo   z   urodzaju   własnego   sklepu.   Wiesz,

testowanie wibratorów i te sprawy. 

Ludzie mogli myśleć, co im się podobało. Nie byłam jednak dziwką. Bardzo

wkurzał mnie ten termin. Wkurzali mnie też dewianci, tacy jak Randy, którzy

myśleli, że mnie znają.

- W porządku, stary – powiedziałam, otwierając drzwi. - Mam nadzieję, że nie

zsikasz mi się w domu. I chyba powinnam zamknąć szafę. Moje buty nie są

wcale drogie, ale wiesz, potrzebuję ich. - Poszłam zamknąć drzwi do sypialni,

uznając, że jakikolwiek bałagan należało trzymać z daleka od tego psa. 

background image

Kiedy wróciłam, wyjęłam zabawki z torby, uśmiechając się, gdy wskakiwał i

szczekał na każdą z nich, nie tracąc entuzjazmu aż do ostatniej. Potem nalałam

mu trochę wody i suchej karmy.

- Muszę iść do pracy – wytłumaczyłam, jakby mógł mnie zrozumieć. - Czy

możesz spróbować niczego nie rozwalić? Nie ma tu nic nadzwyczajnego, ale

byłoby miło, gdyby meble nie miały śladów ugryzień. Wrócę na kolację, by cię

wyprowadzić.

To był przywilej posiadania własnego sklepu. Wizyta u lekarza, w banku lub

pies potrzebujący spaceru? Tabliczka informująca, że zaraz wracam i mogłam

robić, co chciałam. Może ludzie nie byliby szczęśliwi czekaniem na dostanie

ich ulubionego lubrykantu, ale musieliby to przeżyć. 

Bycie jedynym seks shopem w mieście było naprawdę fajne.

- Do zobaczenia później, kolego. Staraj się nie popadać w depresję z powodu

poprzedniego właściciela, dobrze? Będzie ci tu dobrze, ze mną.

Taki był plan.

I tak zaczęliśmy żyć.

background image

Rozdział 1

Eli – rok później

Słyszałem to milion razy.

Nie upuszczaj mydła.

Zawieś na tyłku znak „nie przeszkadzać”.

Jeśli zostaniesz czyjąś suką, masz przejebane.

Jeśli jesteś pożyteczny, masz szansę utrzymać ich penisy z dala od swojego

tyłka.

Szczerze mówiąc, były to całkiem rozsądne rady. Gwałty w więzieniach były

codziennością i to dość brutalną. Jeśli byłeś nowy, a zwłaszcza nowy i młody,

twój tyłek był rozchwytywanym towarem. Facet, z którym tu przyszedłem, od

razu został zauważony przez neonazistów i stał się suką dla jednego z nich.

Zobaczyłem go  ponownie  sześć  tygodni później.  Był chudy  i posiniaczony,

zupełnie nie przypominał mężczyzny, który przybył ze mną do więzienia.

Mogłeś   uniknąć   tego   dramatu,   jeśli   miałeś   powiązania   z   jakąkolwiek

organizacją   w     systemie   więziennictwa.   Jeśli   należałeś   do   jednego   z

dziesiątków gangów więziennych, też prawdopodobnie byłbyś chroniony. Jeśli

nie, cóż, musiałeś być sprytny.

-   Myślisz,   że   jesteś   taki   wielki   i   zły,   ponieważ   pobiłeś   syna   polityka?   -

Trzeciego dnia zostałem przyparty do ściany przez jakiegoś kolesia niskiego

poziomu w tym motłochu. - Jesteś teraz w więzieniu, śliczny chłopcze. Wiemy,

jak się bronić. Chcesz zacząć ze mną? No dalej, uderz, cipo!

background image

Widzisz, nie chciałem zaczynać.

Podjąłem więc decyzję o opuszczeniu głowy i ruszeniu przed siebie. Wtedy

jednak jego ręka wylądowała na moim ramieniu, przypierając mnie z powrotem

do ściany i powiedzmy, że to się stało. Wiesz co mam na myśli? Wściekłość. To

coś, co poruszało się w moich żyłach, co paliło je jak kwas i uniemożliwiało

racjonalne myślenie, co zamieniało mnie w potwora, którym nigdy wcześniej

nie byłem. 

Zanim   włączyły   się   alarmy,   twarz   kolesia   była   cała   we   krwi   i   miał   kilka

połamanych kości.

Ja, cóż, dodałem kolejny rok do swojego wyroku.

Niewiele, bo byłem nowy, a naczelnik wiedział, co się wydarzyło. Powiedziano

mi   więc,   że   ostatecznie   muszę   wysiedzieć   sześć   lat,   a   potem   dostanę   rok

zwolnienia warunkowego na zewnątrz. 

Ale to nadal dodatkowy czas. 

I to z tego samego powodu, przez który zostałem tu wysłany. Nagi. Do pokoju z

cementową podłogą, bez okien i niczym, poza twardym łóżkiem bez materaca,

umywalką i toaletą. 

Cóż. 

To skłaniało człowieka do myślenia.

Myślenie było jedynym sposobem, by nie zwariować.

A będąc tym, kim jestem, moje myśli skierowały się najpierw do rodziny.

background image

Byli   tam.   Na   moim   procesie.   Oczywiście.   Nie   spodziewałem   się   niczego

innego. 

Vis necia vinci.

Moc nieznosząca porażki.

Miałem   to   wytatuowane   na   ramieniu,   choć   każdy,   kto   znał   Mallicków,

doskonale to znał – tę mentalność, lojalność i miłość – które przeszywały cię do

szpiku kości.

Nie zaangażowałem ich. Nawet nie spojrzałem w ich stronę. Nie dałem im też

tego,   czego   potrzebowali   usłyszeć   ode   mnie   już   na   komisariacie.   Chcieli

wiedzieć, że wszystko w porządku, że nic mi nie jest. Potrzebowali tego ode

mnie. Problem w tym, że nie mogłem im tego dać.

W tamtym czasie wstyd był dla mnie czymś nieznanym. Czułem go jednak

bardzo mocno, kiedy wyszedłem ze swojej spirali i zdałem sobie sprawę, co

zrobiłem. Wcześniej moje działania nigdy nie przynosiły żadnych reperkusji –

głównie   ze   względu   na   to,   że   pokonywałem   ludzi,   którzy   mieli   już   swoją

reputację i kłopoty z prawem. Mogłem więc to zaakceptować i ruszyć dalej.

Myślę, że na tym polegała różnica.

Tym razem nie mogłem tego zrobić. 

Każdego dnia płaciłem za to, czego dokonałem.

Nie mogłem tego zaakceptować i pójść dalej, kiedy to właśnie przez to trafiłem

do więzienia, jadłem chujowe żarcie, brałem prysznic z innymi mężczyznami i

gasiłem światło o dziewiątej jak pierdolony nastolatek. 

background image

Nie chodziło o to, że drań na to nie zasłużył. Nigdy nie zapomnę krzyków tej

kobiety,   jej   błagań   o   pomoc.   Nadal   widziałem   jej   twarz   –   zakrwawioną   i

połamaną. Zasługiwał na każdy cios, jaki dostał. 

Ale on nie był przestępcą.

Miał wysoką pozycję.

A jego tatuś chciał, by powieszono mnie za jaja.

Gdyby to był ktoś inny, zapewne nie poszedłbym do więzienia. Żaden sędzia by

mnie nie skazał, gdyby zobaczył zdjęcia kobiety ze szpitala. Wiesz, te, które

zrobiły   pielęgniarki,   zanim  nie   pojawił  się  prawnik  jej   męża   i  zabrał   ją  na

„domowe leczenie”.

To był idealny przypadek bycia we właściwym czasie i podjęcia właściwych

działań, ale na niewłaściwych ludziach.

Nie czułem więc wstydu, dopóki gliniarze nie pojawili się, by mnie aresztować.

Przybyli znikąd z nakazem, mieli włączone syreny, a ja zostałem rzucony na

maskę i zakuty. Było tylko jedno słowo, by  to opisać.  Upokorzenie. Nigdy

wcześniej czegoś takiego nie zaznałem. A to nie był koniec, ponieważ podczas

przesłuchiwań zostałem nazywany gównem. Słysząc to tak często, zacząłem się

z tym zgadzać.

Zamknęli mnie w areszcie, by czekać na proces.

Pieprzone zwierzę, mówili strażnicy. Jak każdy inny kawałek gówna. 

Autobus do więzienia. Pomarańczowe spodnie i biała koszulka. 

background image

Pieprzone zwierzę.

Szczoteczka do zębów, pasta, kostka mydła i rolka papieru toaletowego.

Jak każdy inny kawałek gówna.

Dopiero po trzech tygodniach zdałem sobie sprawę, że nie będzie temu końca,

dopóki moja wściekłość się nie skończy. Moja osobista bitwa między Brucem

Bannerem a Hulkiem. Potwór, na którego zostałem wychowany, kiedy przemoc

nie przychodziła mi równie łatwo, co Ryanowi, Markowi, czy Shane'owi. To

było coś, co stało się częścią mnie, by pomóc utrzymać kontrolę nad rodzinną

firmą. 

Tak długo, jak byłem tym człowiekiem, na jakiego zostałem wychowany, tak

długo nie mogłem mieć nadziei, że ujrzę koniec wściekłości. Żyłbym resztę

życia   martwiąc   się,   że   znów   mogę   nad   sobą   nie   zapanować   i   wrócić   do

więzienia.   Może   tym   razem   mógłbym   kogoś   zabić   i   nigdy   nie   wrócić   na

wolność. Taki mógłby być mój los.

Więc będąc w celi, głodny świeżego powietrza, światła lub kontaktu z ludźmi,

wiedząc, że więzienne życie nie było dla mnie, podjąłem decyzję.

Nie mogłem być już tym mężczyzną.

Nie mogłem już tak żyć.

Nie mogłem – kurwa, wybaczcie mi – być częścią mojej rodziny.

Dla własnego dobra.

Ale także dla nich.

background image

Widzisz, mogłem na nich nie patrzeć na procesie czy komisariacie, ale to nie

znaczyło, że nie byłem świadomy, kiedy moja matka się załamała. Twarda,

silna kobieta, Helen Mallick, została złamana. Fee i Lea też. Moi bracia, choć

nie płakali, czułem ich zniszczenie nawet z drugiego końca pokoju. 

I chociaż ich tam nie było, moje pieprzone siostrzenice... zabrałem im coś.

Osobę, którą kochały, której ufały i na której polegały. Oderwałem to od nich. Z

ich doskonałych rączek zabrałem kawałek błogiego dzieciństwa.

Kiedy wyjdę, nawet nie będą mnie pamiętać. 

Będę dla nich dziwnym facetem, nie wujkiem Eli.

Doprowadziłem  do  płaczu  matkę,  szwagierki  i zniszczyłem  własnych  braci.

Zawiodłem siostrzenice. 

Nie mogłem być dłużej taką osobą.

Zanim proces się zakończył, podjąłem decyzję. Musiałem przerwać kontakt. To

ułatwiłoby wszystkim życie. Mogliby ruszyć dalej. Nie musieliby przez sześć

lat  rozmyślać  o mnie i  o konieczności  utrzymywania mnie  przy  życiu. Nie

zasłużyli na to. Zasługiwali na szczęście. Zasługiwali na Boże Narodzenie bez

myśli... biedny Eli, zupełnie sam na Boże Narodzenie w więzieniu

Wiedziałem, że na początku nie będą myśleć w ten sposób. Pomyślą, że karze

sam   siebie.  W  końcu   jednak,   po   roku   lub   dwóch,   ruszą   dalej.   Muszą.  Tak

wyglądało życie.

Jeśli chodzi o mnie, dawałem sobie szansę.

Jeśli nie chciałem, by wściekłość przejmowała nade mną kontrolę, musiałem

background image

trzymać się z daleka od wszystkiego, co ją wywoływało.

Firma rodzinna.

Każdy więzień.

Na szczęście mój początkowy  wyczyn powiększający  wyrok o kolejny  rok,

wystarczył, by ludzie nie chcieli się ze mną mierzyć. Nawet kiedy schudłem i

chodziłem zgarbiony, blady i niewyspany. Nikt się już ze mną nie pieprzył.

Stałem się niewidzialny.

- Cholera, stary, twoja rodzina wpłaca hajs co tydzień...

Na   początku   używałem   ich   do   podstawowych   celów,   uznając,   że   to   zło

konieczne.   Zaopatrzyłem   się   w   dodatkową   pastę   do   zębów,   dezodorant   i

kolejny   papier   toaletowy.   Ale   kiedy   pewnego   dnia   minąłem   celę   starego

człowieka   –   skazanego   na   dożywocie   za   zabicie   kochanka   swojej   żony

elektryczną krajalnicą do mięsa – zobaczyłem, że maluje. Nie zdawałem sobie

sprawy, że można tu było dostać takie rzeczy. Kiedy  poszedłem sprawdzić,

zobaczyłem,   że   oprócz   zestawów   domina   i   szachów,   były   też   artykuły   do

malowania. Szkicowniki, płótna, farby, kredki i markery. 

Przestałem więc kupować gówna jak krem do golenia i zacząłem wydawać

pieniądze na materiały artystyczne. 

Spędź swój czas dobrze, powiedział mi stary strażnik. Pomyślałem, że chodziło

mu o to, bym poszedł na studia, dostał pracę w więzieniu i trzymał się z dala od

kłopotów. Nie interesowały mnie jednak oferowane tutaj kursy, a moja praca

zajmowała   tylko   kilka   godzin   dziennie   w   pralni.  A  dzięki   temu,   że   byłem

niewidzialny   i   miałem   dość   uprzejmego   współwięźnia,   byłego   handlarza

background image

narkotyków – nie musiałem martwić się o trzecią rzecz.

Jeśli więc musiałem spędzić tu kilka lat, on miał rację, powinienem zrobić to

dobrze. Powinienem być użytecznym. Powinienem robić to, co zawsze mnie

uszczęśliwiało. 

W moim starym życiu miałem czas na projektowanie menu do naszego baru,

ulotek   dla   firmy   Fee   lub   innych   rzeczy,   ale   nigdy   nie   mogłem   się   w   tym

dogłębnie zanurzyć. Teraz miałem okazje. 

Właśnie tak spędzałem czas.

A kiedy przez rok po kilka godzin dziennie ćwiczysz, stajesz się dobry. Był to

rodzaj bycia dobrym, o którym nawet strażnicy mówili, że powinienem zrobić z

tego   karierę,   kiedy   wyjdę.   Rodzaj   bycia   dobrym,   w   którym   jakiś   mędrzec

podaje ci nazwę galerii i każe tam pójść po zakończonym wyroku i powiedzieć,

że przysłał cię Anthony Galleo, chcąc, by twoja sztuka wisiała na ścianach. I

chociaż   bardzo   chciałem   zerwać   z   kryminalnym   światem   i   nie   chciałem

współpracować   z   przestępcą,   zachowałem   jego   imię   wypisane   na   odwrocie

jednego z płócien. Na wszelkie wypadek.

Wszystko szło dobrze. 

Z wyjątkiem tego, że nie doceniłem swojej rodziny. Rok później, oni wciąż się

nie poddawali. Nadal próbowali dzwonić, odwiedzać mnie, pisać. 

Bałem się dnia poczty. Było to jak pierdolony nóż w brzuch za każdym razem,

gdy   zwracałem   je   do   nadawcy.   Nie   miało   znaczenia,   że   podjąłem   decyzję.

Wciąż byli dla mnie ważni i ogromna część mnie pragnęła kontaktu, chciała

przeczytać, co się dzieje. Czy Scotti i Mark się pobrali? Czy mama i tata mieli

background image

się dobrze? 

Fee   jako   jedyna   znalazła   sposób   na   obejście   moich   zasad,   ponieważ   bez

względu jak bardzo się starałem, nie mogłem zmusić się do odesłania listów

napisanych   przez   dziewczynki.   Miałem   oklejone   ściany   ich   cudownie

okropnymi dziełami sztuki, a patrzenie na nie było bolesne, wiedząc, że już

nigdy nie będę częścią ich życia.

To było brudne zagranie ze strony Fee, ale ona lubiła grać w ten sposób.

- Tak, tak, wiem – powiedział strażnik, przeglądając listy. - Wiem, co mam z

nimi zrobić. Och, czekaj. To nie jest Mallick. - Wyciągnął kopertę i pokazał mi

nazwisko. Autumn Reid. 

Dziwne.

- Wezmę go.

- Jeszcze to – dodał, wręczając mi grubą kopertę. - Od dzieciaków.

Jak dotąd nie były to listy. Dziewczynki nie były jeszcze dobre w pisaniu, nie

mówiąc już o zebraniu myśli na tyle, by sformułować prawdziwy list. Tylko

obrazki. A i to było wystarczająco trudne. Listy by mnie kurwa zrujnowały. 

Wróciłem do celi i zacząłem otwierać koperty. Najpierw tę od Beccy, w której

znalazłem   rysunek   Coopa.   Kolejny   nóż   w   serce.   Kochałem   tego   psa   i   nie

miałem cholernego pojęcia, co się z nim stało. Moja rodzina się nim zajęła?

Jeśli tak, dlaczego Becca nadal rysowała go jako szczeniaka? Musiał być już

dorosły. 

Jeśli nie oni, to kto? Schronisko? Eh, miałam nadzieje, że nie. Może Mark i

background image

Scotti go przyjęli. Musiałem się tego trzymać.

Odłożyłem rysunek, by później go powiesić, a następnie rozerwałem list od

kobiety  o imieniu Autumn. Uważałem, by  zostawić adres zwrotny  w stanie

nienaruszonym, na wypadek, gdyby z jakiegoś nieznanego powodu miałbym

potrzebę jej odpisać. 

Eli,

nie znasz mnie. Właściwie widziałeś mnie tylko raz. W dzień, kiedy zostałeś

aresztowany. Byłam tą dziewczyną, która filmowała policjantów. Blond włosy.

Niebieskie oczy. Nie ważne. Dużo czasu zajęło mi ustalenie kim jesteś i gdzie

przebywasz. 

Przepraszam więc za opóźnienie.

Jestem pewna, że się martwiłeś.

Po tym, jak cię zabrano, twój pies wpadł w panikę. Bez urazy, ale był brzydkim

szczeniakiem i nie chciałam, by skończył w schronisku, więc zabrałam go ze

sobą do domu. Prowadzi szczęśliwe, aktywne życie. Stał się ogromny i nadal

lubi te smakołyki z kawiarni. 

Wydawałeś się dość przywiązany do niego, więc chciałam, byś wiedział, że ma

bezpieczny i szczęśliwy dom, w którym nauczył się kilku manier – i zignorował

wszystkie inne. Załączam zdjęcie. Jak widać, nadal nie wygrywa konkursów

piękności, ale myślę, że jest równie brzydki, co uroczy. 

Autumn

background image

Serce mocniej zabiło w mojej piersi, kiedy czytałem te słowa, nie zdając sobie

sprawy, jak bardzo potrzebowałem je usłyszeć. Być może to było szalone tak

szybko przywiązać się do psa. Szczególnie takiego, który zachowywał się źle i

wyglądał   jeszcze   gorzej.   Ale   co   mogłem   powiedzieć,   nigdy   nie   miałem

zwierzaka,   a   zawsze   chciałem   mieć.   Znalezienie   go   było   cholernym

przeznaczeniem.

Najgorszą częścią aresztowania było siedzenie w celi i zastanawianie się, co się

z nim stało. Wydawało się, że niepotrzebnie się martwiłem, skoro cały czas był

z tą kobietą. Też ją zapamiętałem.

Trudno było tego nie zrobić.

Była wysoka  i szczupła, ale  miała krągłości. Posiadała długie  blond włosy,

niebieskie oczy i pewien rodzaj wyluzowanej pewności siebie, którą roztaczała

wokół siebie niczym perfumy.

Do  diabła,   bezwstydnie   oglądała  całą  scenę   z  moją  ex,  nawet   nie  próbując

ukryć, że ją to nie śmieszyło. 

Była wspaniała.

Potem,   kiedy   gówno   się   wydarzyło,   szybko   wyciągnęła   telefon   i   zaczęła

nagrywać, aby upewnić się, że gdyby coś mi się stało, były dowody na poparcie

roszczenia. 

Piękna, mądra i do tego miłośniczka psów?

Brzmiało jak kobieta idealna.

Brzmiało jak dom, w którym chciałbym, aby Coop się wychowywał.

background image

Sięgnąłem do koperty, by wyjąć zdjęcie psa, który w moim umyśle wciąż był

szczeniakiem. I choć niektóre szczegóły się nie zmieniły, a jego wygląd nadal

nie przyciągał uwagi, był teraz gigantycznym psem.

Wydawał   się   być   szczęśliwy   siedząc   na   chodniku   z   ciasteczkiem   na   wpół

zwisającym mu z pyska. Mogłem przysiąc, że się uśmiechał. Zaciekawiony

spojrzałem na sklep, przed którym się znajdował, mrużąc oczy, by doczytać

szczegóły. 

Zaśmiałem się, kiedy rozczytałem znak.

Phallus-opy. 

Zrobiła zdjęcia mojego psa przed sklepem erotycznym? Co więcej, wysłała mi

zdjęcia własnego psa zrobione przed sklepem erotycznym? Albo to był błąd,

albo ta kobieta była cholernie interesująca.

Powiedziałbym, że czas pokaże, ale spójrzmy  prawdzie w oczy, tak się nie

stanie.   Czekało   mnie   jeszcze   pięć   lat   za   kratkami.   Nigdy   nie   spotkam   tej

kobiety. Nie powinno, ale ta wiedza lekko mnie ukuła w bok klatki piersiowej. 

Ja   i   tak   miałem   szczęście.   Trudniej   było   tym,   którzy   posiadali   żony   na

zewnątrz. Nie mogli zaspokoić ich potrzeb przez długi czas, więc w więzieniu

rozmyślali   nad   tym,   czy   nie   znalazły   sobie   kochanków.   Byłem   więc   w

szczęśliwszej mniejszości, ponieważ nie posiadałem takich zmartwień. 

Ale byłem mężczyzną. Miałem popęd seksualny. Możesz sobie tylko wyobrazić

jak pachniały nasze łazienki. 

- Jezu, co się stało z jego sierścią? - zawołał Tank, mój kolega z celi. 

background image

- Nie wiem, znalazłem go takiego.

- Myślałem, że nie masz nikogo bliskiego – zauważył. - Oprócz dzieciaków.

-   Nie   mam   –   zgodziłem   się,   choć   nadal   nie   przyzwyczaiłem   się   do   tego

wyrażenia. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek się do tego przyzwyczaję.

- Więc kto ma teraz psa?

- Jakaś laska zabrała go z kawiarni, przed którą mnie aresztowali. Wzięła go do

domu.

Tank uśmiechnął się lekko. - Jest gorąca?

- Wspaniała.

- Cóż, myślę, że kiedy wyjdziesz, będziesz musiał go jej odebrać. 

Następnie opadł na swoje łóżko, aby przeczytać pół tuzina listów od rodziny,

które otrzymywał co tydzień. Jego rodzina również się nie poddała, mimo że

był w więzieniu po raz czwarty, odkąd skończył szesnaście lat.

Szczerze mówiąc, nigdy o tym nie myślałem. Sześć lat to połowa życia Coopa.

Nawet nie będzie mnie kurwa pamiętał. Miał dobre życie z tą kobietą. Nie

miałem prawa wracać i się o niego upominać, ale w jakiś sposób ten pomysł

utkwił w mojej głowie i nie mogłem się go pozbyć. 

background image

~3 lata

 

-   Żałuję,   że   moja   praca   nie   była   choć   w   połowie   tak   dobra   jak   twoja   –

powiedział   Tank,   gdy   liczyłem   pieniądze,   które   Big   Tony   wręczył   mi   za

ogromne płótno, które dla niego namalowałem. 

Był to niezwykły obraz jego żony, dzieci i wnuków, który musiałem złożyć z

tuzina   fotografii,   jakie   mi   dał.     Końcowy   obraz   wyglądał   jak   rodzinna

fotografia. Ukończenie tego zajęło mi trzy tygodnie i ledwie zmieściłem się w

czasie,  by  mógł  dostarczyć  go  żonie  przed  czterdziestą  rocznicą  ślubu.  Nie

wiedziałem, jak zamierza to przekazać, ale to nie był mój interes. 

- Może lepiej obejrzyj się za inną pracą.

W   więzieniu   mogliśmy   wykonywać   różne   prace,   by   dostawać   dodatkową

gotówkę do wydania na potrzebne rzeczy. Moim zajęciem były właśnie obrazy.

Wykonywałem je dla więźniów i strażników na specjalne zamówienia. Tank

zarabiał na sprzedaży trawki, ale nigdy nie chciałem wiedzieć, w jaki sposób ją

tu przemyca. Wiedziałem jednak, że trzy razy prawie został złapany, a gdyby

tak się stało, dostałby kolejne kilka lat.

- Łatwo ci mówić. Nie wszyscy z nas są utalentowani.

- Dużo ćwiczyłem – broniłem się, zgodnie z prawdą. - Poza tym, jest mnóstwo

normalnych   zajęć.   Na   przykład   Rick,   który   poprawia   listy   do   rodzin,

prawników i innych organizacji, aby nie brzmiały jak napisane przez idiotów.

-   Ledwo   skończyłem   jedenastą   klasę,   bracie   –   przypomniał   mi,   potrząsając

głową. 

background image

-   Poeta   pisze   wiersze   na   rocznice   i   urodziny.   Marty   sprząta   cele,   a  Andy

naprawia elektronikę. Jest jeszcze Thomas, który szyje ubrania i pieprzony Al

produkujący   dziwne   cukierki.   Masz   mnóstwo   możliwości,   jeśli   naprawdę

chcesz dorobić.

Widzisz,   Tank   wychodził   za   sześć   miesięcy.   Zostanie   zwolniony   za   dobre

zachowanie, o ile ktoś nie przyłapie go na sprzedaży trawki do tego czasu.

Jednak miałem mdłe przeczucie, że ten drań wróci tu za niecały rok, jeśli ktoś

nie wypchnie go w kierunku normalnego życia. 

- Jesteś po prostu uprzywilejowany, człowieku.

Parsknąłem na to.

Przywilej.

Dorastałem w rodzinie przestępczej. Wychowałem się w mieście, które ociekało

kryminalnym   światem.   Zabezpieczenie   finansowe   pojawiło   się   dopiero,   gdy

byłem nastolatkiem. Wcześniej musieliśmy oszczędzać i pracować w każdej

wolnej chwili. 

Nasze   historie   były   podobne.   Byliśmy   też   białymi   mężczyznami   w   mniej

więcej tym samym wieku. Mieliśmy takie same życiowe szanse.

Fakt, że on nadal wybierał łatwe pieniądze, podczas gdy ja planowałem pójść

uczciwą drogą, cóż, to nie był przywilej. To wybór. Zły, ale wybór.

To nie było tak, że kiedy wychodziłeś, nikt ci nie pomagał stanąć na nogi. Tank

nie   musiał   wracać   do   slumsów,   gdzie   jedyne   pieniądze,   jakie   można   było

zarobić, pochodziły z nielegalnej pracy. Ale on był cholernie leniwy.

background image

- Masz taką samą szansę, by zacząć uczciwe życie jak ja.

- Jasne, jasne. Nigdy wcześniej tu nie byłeś i prawdopodobnie nie wrócisz. Jeśli

tak się stanie, dopiero wtedy będziesz mógł rozmawiać ze mną o resocjalizacji.

W tym momencie gówno o tym wiesz.

Tank zawsze łatwo się wkurzał.

Kolejny powód, dla którego nie potrafił znaleźć uczciwej pracy. Faktem było,

że to wcale nie było trudne. W każdym razie dla mnie. To nie były godziny

zamknięcia w celi, gdzie strażnicy mówili ci, kiedy jeść, brać prysznic i spać.

To nie była gówniana opieka zdrowotna. Łatwo było się przystosować do nowej

rzeczywistości, jeśli nie byłeś typem, który opłakiwał swój los. 

Trudnym było jedynie nie wrócenie na złą ścieżkę. U mnie wiązało się to z

trzydziestoletnią tradycją, lojalnością i miłością. Wiązało się to ze złamaniem

serc rodziców, braci, szwagierek i siostrzenic. Ze świadomością, że nawet po

trzech latach, oni wciąż nie zaakceptowali faktu, że dawny Eli nie wróci. Wciąż

mieli nadzieję, że się pojawię.

Jednak to już nie było możliwe.

Po   trzech   latach,   z   tamtego   człowieka   nic   nie   pozostało.   Jedynie   zimno   i

popsuta psychika, której żaden psychiatra nie będzie w stanie wyleczyć.

Codziennie wstawałem, ścieliłem łóżko, jadłem śniadanie i pracowałem nad

swoimi   obrazami.   Kiedy   mogłem,   brałem   prysznic,   a   kiedy   pozwalano

wychodzić, spędzałem godzinę na podwórku. Tyle. 

Powtarzałem to każdego dnia. 

background image

Nic nie czułem.

Tylko   w   dni,   kiedy   pojawiały   się   listy,   szczególnie   od   dziewczynek,

przeżywałem koszmar na nowo. Były już wystarczająco duże, by pisać i to

raniło moje serce. Przez te lata Fee powinna sprawić, by o mnie zapomniały.

Swoimi działaniami tylko je raniła.

Kiedy otworzyłem pierwszy z nich i dowiedziałem się o nowych dzieciakach –

których nigdy nie zobaczę – poczułem ból podobny do wyrywania czegoś z

wnętrza ciała. Od tamtej pory przyjmowałem je, ale nie mogłem zmusić się do

ich otwarcia. Po pewnym czasie dostawałem także rysunki od Jasona, który

musiał być małym dzieckiem, ale nie wiedziałem nawet który z moich braci był

jego ojcem.

Ta świadomość dosłownie rozrywała moje serce.

Trzymałem je wszystkie zamknięte w pudełku pod łóżkiem i starałem się nawet

nie patrzeć na dane adresowe. 

Lepiej się teraz nie angażować.

Lepiej to ignorować i szybciej zapomnieć.

Lepiej w ogóle nie mieć rodziny.

-   Hej,   Mallick!   -   zawołał   strażnik,   zatrzymując   się   przed   moją   celą.   -

Nieodebrana poczta.

Zwykle,  jeśli  nie  odebrałeś  listów,  to  był  twój  problem. Ale  temu   facetowi

narysowałem portret zmarłego dziecka, by mógł go nosić w płaszczu, więc był

trochę bardziej dla mnie wyrozumiały.

background image

- Znasz umowę – odpowiedziałem, ciężko wypuszczając powietrze.

- To nie twoja rodzina. Chyba że masz jakiegoś dalekiego krewnego o nazwisku

Reid.

Odwróciłem się szybko, za szybko, co nie umknęło uwadze strażnikowi.

- Dziewczyna?

- Laska, która ukradła mojego psa – poprawiłem, biorąc kopertę.

- Kradniesz psa, a potem piszesz do właściciela. Co za gówniany ruch.

Kiedy   odszedł,   palcami   szaleńczo   próbowałem   rozerwać   papier.   Dlaczego

znowu napisała? Po dwóch latach milczenia? Czy Coop zachorował? Umarł?

Po co dobijać takimi wiadomościami gościa, który i tak siedział w więzieniu?

Nie   mogłem   do   końca   stwierdzić,   dlaczego   tak   desperacko   pragnąłem   go

przeczytać, poza szczerą nadzieją na dowiedzenie się, że z moim psem było w

porządku.   Może   była   to   potrzeba   prawdziwego   kontaktu   międzyludzkiego   i

przypomnienia   o   normalnym   życiu.   Łatwo   było   o   nim   zapomnieć,   kiedy

ostatnie lata spędziłeś za kratami.

~Eli

Coop chciał pokazać ci swój kostium na Halloween.

Mam nadzieję, że twoje więzienie wygląda lepiej, niż to z „Więzienia Oz

1

 

~Autumn

1 Serial opowiadający o losach więźniów i strażników z więzienia o zaostrzonym rygorze.

background image

Co to kurwa było?

Nawet gdy sięgałem po zdjęcie, nie mogłem zrozumieć, dlaczego wysłała mi

ten list. Była piękną kobietą. Zapewne miała mnóstwo adoratorów. Nie musiała

pisać gównianych listów do więźnia, by zwrócić na siebie czyjąś uwagę. Jaka

więc była jej motywacja?

Wyciągnąłem zdjęcie, nie mogąc powstrzymać parsknięcia, które uciekło mi z

ust.  Autumn,   kimkolwiek   była,   miała   bogatą   wyobraźnie.   Musiała   być   też

bardzo kreatywna lub wyłożyła kupę pieniędzy na kostium dla Coopa, który

teraz miał trzy głowy. Dosłownie. Było mi szkoda, że dziewczynki nie mogą

zobaczyć go w takim stanie. 

Autumn zdecydowanie utrudniała mi zapomnienie o dawnym życiu. 

Dlaczego więc sięgnąłem po papier i długopis?

Dlaczego odpisałem?

Dlaczego, do diabła, zakleiłem kopertę i ją wysłałem?

~5 lat

 

Rozmyślanie było złe.

Wiedziałem o tym.

Wiedziałem, że byli tu mężczyźni, którzy desperacko pragnęli wyjść, ale mieli

przed sobą wiele lat odsiadki. 

background image

Zabiliby za wcześniejsze wyjście.

Za bycie na ostatniej prostej.

Za bycie jedną stopą za drzwiami.

Ja byłem na tym miejscu i nie chciałem wychodzić. Co mogłem powiedzieć. Po

ponad pięciu latach, nawet miejsce takie jak więzienie mogło stać się twoim

domem.   Przyzwyczajasz   się   do   rytmu   dnia   i   znajdujesz   ukojenie   w

identyczności kolejnych dni. Nic się nie zmienia. 

Jednak to nie rutyna spowodowała, że w moim brzuchu rósł niepokój. Podobało

mi się życie, w którym mogłem jeść i spać, kiedy chciałem, w którym mogłem

wychodzić,   gdzie   chciałem,   oglądać   filmy   i   kupować   gówna,   bez   ściśle

ustalonego   budżetu.  Wiedziałem,   że   właśnie   to   będzie   na   mnie   czekało   po

wyjściu. 

Po prostu bałem się konfrontacji, a mogłem się założyć, że ktoś – jeśli nie cała

grupa – będzie czekał na mnie w dniu zwolnienia. 

Listy wciąż przychodziły, nawet te od dorosłych.

A jeśli chodziło o dzieci, pojawiły się kolejne nowe imiona. Jake. Joey. Danny.

Ford. I na sam wierzch tego wszystkiego – Eli. Mała Eli.

Gdybym miał jeszcze serce, zatopiłbym je w kwasie. Jeden z moich braci, nie

miałem pojęcia który, nazwał swoje dziecko po mnie. Nawet po tym, jak nie

widzieli mnie i nie otrzymywali ode mnie żadnych wiadomości od pięciu lat.

Nawet   po   odesłaniu   wszystkich   listów   i   prezentów.   Nawet   po   tym,   jak

odwróciłem się od nich... oni nadal mieli nadzieję. 

background image

Tylko głupcy mogli ją mieć.

Ja miałem już swoje plany i cele. Miałem listę rzeczy, które musiałem wykonać,

aby rozpocząć nowe życie. Życie, którego nie mogli być częścią. Życie, którego

nawet nie chcieliby być częścią, gdyby poznali mężczyznę, którym się stałem.

Choć   znając   ich,   nadal   chcieliby   być   blisko,   ale   tylko   dlatego,   by   wciąż

próbować mnie naprawić i wymazać te pięć lat wstydu, upokorzenia i winy. 

Nie dało się tego naprawić;

Oni   jednak   byli   dobrymi   ludźmi   i   kochali   mnie,   więc   poddanie   się   nie

wchodziło w grę.

Niestety zostałem zwolniony warunkowo do Navesink Bank, więc nie miałem

innego wyjścia, jak tylko tam wrócić. Prawnik, który był jedynym łącznikiem z

moim   starym   życiem,   mówił   mi,   że   rodzina   utrzymywała   cały   czas   moje

miejsce,   bym   mógł   tam   zamieszkać   po   zwolnieniu.   Podziękowałem   mu   za

informacje, ale nie wyznałem, że miałem inne plany. Nie zamierzałem wracać

tam, gdzie na pewno będą mnie szukali.

Zamiast tego poprosiłem Tanka, który niespodziewanie nie wrócił jeszcze do

celi,   o   załatwienie   mi   jakiegoś   lokum   w   nędznej   części   miasta.   Chciałem

mieszkać na uboczu, by móc normalnie żyć, jednocześnie nie będąc na widoku.

Co prawda nie wierzyłem do końca w uczciwe życie dawnego współwięźnia,

ale potrzebowałem kogoś z zewnątrz, kto pomógłby mi zorganizować wyjście

w dniu zwolnienia i nie byłby związany z moją rodziną.

Miałem   plany,   by   tam   zamieszkać   i   zacząć   sprzedawać   sztukę,   by   jakoś

utrzymać   się   przy   życiu.   Czy   miałbym   tyle   kasy,   co   kiedyś?   Nie.   Ale

background image

przynajmniej powstrzymałoby mnie to przed staniem się znów człowiekiem,

mogącym bez ostrzeżenia przekształcić się w potwora. 

Wiedziałem, że w końcu będę musiał zmierzyć się ze swoją rodziną. To było

nieuniknione. Miasto nie było małe, ale też nie należało do metropolii i na

pewno napotkam na swojej drodze kogoś znajomego. 

I będę musiał złamać im serce, tak jak to zrobiłem ze swoim.

Różnica   polegała   jednak   na   tym,   że   oni   mieli   siebie   nawzajem.   Wspólnie

przetrwają i sprawią, że rany się zagoją.

Ja nie miałem tej karty. 

background image

Rozdział 2

Autumn

- Czy to kolejny list od gorącego więźnia? - zapytała siostra, gdy weszłam do

mieszkania z kopertą w dłoni.

Okej, więc... nie mogłam ci wyjaśnić, dlaczego w ogóle do niego napisałam.

Naprawdę nie miałam pojęcia. Po prostu pierwszy raz widziałam, jak ktoś tak

mocno   kocha   swojego   psa   i   wydawało   mi   się,   że   chciałby   wiedzieć,   że

wszystko z nim w porządku. To była właściwa decyzja.

Napisałabym to wcześniej, gdybym zdała sobie sprawę, kim on był. Słyszałam

jego nazwisko podczas aresztowania, ale zupełnie o nim zapomniałam przez

zabiegany dzień, jaki wtedy miałam. Musiałam rozprawić się z właścicielem

mieszkania, pojechać do sklepu zoologicznego, poinformować siostrę o nowym

zwierzaku i posprzątać bałagan, jaki zrobił tego dnia. 

Dopiero gdy pewnego wiczoru poszłam z przyjaciółmi do Chaz's, by świętować

trzydzieste   drugie   urodziny,   zauważyłam   mężczyznę,   który   wyglądał

podejrzanie podobnie do byłego właściciela Coopa. Był niemal identyczny.

Wtedy ktoś krzyknął: hej, Mallick! A nazwisko wróciło do mojej głowy.

Eli Mallick.

Tak się nazywał.

Skoro   miałam   jego   dane,   mogłam   poszukać   w   internecie   informacji   o   jego

background image

zbrodni, procesie i więzieniu, do którego trafił. Była to kwestia kilku dni, zanim

pierwszy list został wysłany. Zupełnie zrozumiały.

Drugi? Ten na Halloween? Cóż, absolutnie niezrozumiały. Nie miałam pojęcia,

skąd w mojej głowie pojawił się ten pomysł.

Okej, no może trochę z faktu, że gdy przeglądałam jego media społecznościowe

i   ponownie   ujrzałam   tą   wspaniałą   twarz   i   te   niesamowite   oczy   –   nie

wspominając nawet o ciele, którego zdjęcie z wodą kapiącą po jego brzuchu

prawie doprowadziło do szału mojej jajniki – to zaczęło mnie prześladować.

Wiesz,   między   opowiadaniem   o   wadach   i   zaletach   różnych   zabawek   dla

nowicjusza   w   BDSM,   a   koniecznością   wyjaśnienia   nieznośnym

osiemnastolatkom, że kulki waginalne nie są do jakiegoś dziwnego bicia w

BDSM, a w rzeczywistości zostały one stworzone, by wzmocnić mięśnie dna

miednicy. W chwilach, gdy w sklepie było cicho, oprócz seksownej playlisty

odtwarzanej na okrągło w tle. 

Wtedy wkradał się do mojego umysłu. Obwiniałam za to frustrację seksualną i

fakt, że znajdowałam się w pomieszczeniu pełnym zabawek, które mogły ją

załagodzić. Mogłam więc fantazjować o kimkolwiek chciałam; gorącym facecie

z UPS i jego umięśnionym tyłku, przystojniaku na motorze, który pomógł mi

kiedyś wymienić oponę... ale to nie w ich stronę podążały moje myśli.

Nie.

Chodziło o te oceaniczne oczy, ciemne włosy, niesamowitą strukturę kości i

cudowny głos. No i cóż, piękne mięśnie – nie można ich było pominąć. 

Może dlatego, że w pewnym sensie mieliśmy wspólnego psa.

background image

Może   dlatego,   że   siedział   w   więzieniu   za   coś,   za   co   moim   zdaniem   nie

powinien tam trafiać.

Cokolwiek to było, to on znajdował się w mojej głowie.

Kiedy   patrzyłam   na   Coopa,   czasami   przypominałam   sobie   moment,   kiedy

próbował nauczyć go siadać. I choć ja go tego nauczyłam, poza tym nadal był

dzikim zwierzęciem. Zaczęłam nawet oglądać serial „Więzienie Oz”, choć tak

naprawdę nienawidziłam przemocy, ale znając prawdziwego więźnia, byłam

zaciekawiona jak wygląda życie za kratkami. Właściwie to właśnie skończyłam

oglądać   dokument   o   więzieniach   na   tydzień   przed   Halloween.   Może   o   to

chodziło.

Może to przez wszystkie historie o mężczyznach rzuconych samotnie w system

karny. Bez nikogo, z kim mogliby porozmawiać. Bez żadnych aktualizacji o

życiu zewnętrznym. Zawsze mnie smuciły takie rzeczy.

Wysłałam   mu   więc   zdjęcie   kostiumu,   który   siostra   zrobiła   dla   Coopa,   ale

niczego nie oczekiwałam. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy trzy dni później

otrzymałam odpowiedź.

~Autumn

Jak dotąd nikt nie został ukrzyżowany na parkiecie sali gimnastycznej

Wszystko przed nami. 

~Eli

Odpisał mi.

background image

Nawiązał nawet do programu, o którym wspomniałam.

Owszem, były to tylko dwa zdania, ale wciąż była to odpowiedź. Poczułam w

niej trochę wołania o pomoc. Jeśli odpisał mi zupełnie obcy mężczyzna, to

może rodzina się go wyrzekła lub po prostu stracili kontakt. 

Pomyślałam   więc,   dlaczego   nie   pozostać   z   nim   w   kontakcie?   Wcześniej

śmiałam się z ludzi, którzy posiadali korespondencyjnych kumpli z więzienia,

myśląc,   że   to   nieco   dziwne,   utrzymywać   relację   z   kimś,   kogo   nigdy   nie

spotkałeś, a kto był skazany za brutalną zbrodnię. 

Ale   teraz   sama   byłam  w   takiej   sytuacji   i   w  końcu   zrozumiałam.   Jeśli   ktoś

zamknięty za kratami potrzebował pomocy na zewnątrz, a ty mogłeś mu to dać,

nie było mowy o odrzuceniu prośby.

Na początku zaczynałam od komentarzy na temat Coopa i kolejnym programie

telewizyjnym o więźniach lub nawet o pogodzie. Wkrótce, gdy wydawało się,

że   nieco   się   rozluźnił,   pisaliśmy   o   wszystkim.   Dowiedziałam   się   o   jego

współwięźniach i różnych pracach, jakie wykonywali, zauważając, że każdy

miał legalny interes. Zapytałam więc, czym on się zajmował, a w odpowiedzi

wysłał mi szkic. Narysował mnie. 

Siedziałam przed kawiarnią, niedbale odchylona na krześle z mrożoną kawą w

ręce i słomką przy ustach, jakbym właśnie pociągała łyk. Moje usta wyginały

się w małym uśmiechu, a włosy unosiły lekko na wietrze.

Dokładnie tak jak wtedy, gdy obserwowałam jego kłótnię z byłą.

Boże, to było piękne.

Dużo ładniejsze od obrazów z lokalnych galerii, za które niemało zapłaciłam.

background image

Dużo  ładniejsze  od  portretów  mnie  i  siostry, które  zamówiła  moja  rodzina,

kiedy   dorastałyśmy.   Oni   wydali   na   nie   tysiące   dolarów,   a   ten   mężczyzna

potrafił wykonać dużo lepsze z pamięci i na dodatek zamknięty za kratami. To

było szalone.

Zastanawiałam się, jak wykorzystywał to do zarabiania pieniędzy i wyjaśnił, że

więźniowie płacili niezłe sumki za posiadanie rodzinnych obrazów w celach.

Napisał mi nawet, że zaprojektował kilka grafik tatuaży, choć wspomniał, że

nie za bardzo mu się to podobało i że to praca dla innego brata. 

Starał się nigdy o nich nie mówić – o swojej rodzinie. Nie wiedziałam – i nie

chciałam pytać – dlaczego. Trzymaliśmy  się więc neutralnych tematów, jak

życie w więzieniu, telewizja, filmy i muzyka. Opowiadałam mu też o tym, co

działo   się   w   mieście.   Kiedy   w   którymś   liście   wspomniałam   o   She's   Bean

Around, jego odpowiedź nadeszła prawie natychmiast, choć zwykle upływały

tygodnie między listami.

~Autumn

Nie żartuj! Naprawdę to zrobiły? Dziewczyny otworzyły kawiarnię?

Jaki jest?

~Eli

To był pierwszy list, w którym pokazał podekscytowanie czymś. Ale nie było

sposobu, by opisać, jak niesamowita była She's Bean Around. To było miejsce –

i kawa – gdzie trzeba było pójść samodzielnie, by  naprawdę to docenić. Z

moim   uzależnieniem   od   kofeiny,   byłam   w   wielu   kawiarniach,   ale   nikt   nie

zbliżył   się   do   talentu,   jaki   posiadały   Jazzy   i   Gala.  Tak   więc   oprócz   opisu

background image

wystroju, napisałam mu, że to koniecznie musi być jego jeden z pierwszych

przystanków po wyjściu. I że kawa o smaku solonego karmelu była tym, o

czym uzależnieni od kofeiny mieli potem mokre sny. 

Jego odpowiedź przypominała już bardziej poprzednie, odpisując, że będzie

miał to na uwadze. Nie dostałam żadnego listu przez kolejne sześć miesięcy, aż

do   momentu,   kiedy   wysłałam   mu   kartkę   na   Boże   Narodzenia.   Właściwie

rozważałam nawet wysłanie mu paczki, wierząc, że każdy powinien coś dostać

w tym czasie, ale zasady więzienia były niejasne i surowe, przez co byłam zbyt

zdezorientowana, by podjąć decyzję i stanęło na kartce. 

~Autumn

Jak do cholery udało ci się utrzymać na nim rogi renifera wystarczająco długo,

by zrobić mu zdjęcie? 

Poza tym, kim ty jesteś i dlaczego zdjęcie wibratorów na palce widnieje na

twojej kartce w Boże Narodzenie? 

~Eli

Moje oczy  stały  się  ogromne, kiedy  sięgnęłam po  karton  z kartkami,  które

wysyłałam dosłownie każdemu, kogo znałam. I tak, rzeczywiście miałam tam

pudełko   z   zapasami   wielokolorowych   wibratorów   palcowych.  Właściwie   to

była   świąteczna   promocja   sklepu.   Do   stałych   klientów   wysyłałam   karty

lojalnościowe, a najlepsza dwudziestka otrzymywała darmowe prezenty w Boże

Narodzenie i Walentynki. Przyniosłam je do domu, by móc je spakować, a nie

siedzieć do późna w sklepie.

Były też na kartce świątecznej. Owszem, zdjęcie znajdowało się z tyłu i było

background image

ledwie widoczne, ale jednak.

No cóż.

Każdy, kto mnie znał, wiedział – czy mu się to podobało, czy nie – że byłam

właścicielką seks shopu. Odpisywali mi po prostu, że jestem dziwna, lub że

skończę pochłonięta ogniem piekielnym. Cokolwiek. 

Kiedy   spojrzałam   na   jego   pismo,   absolutnie   nie   poczułam   nic   dziwnego   w

swojej cipce. Nie. Bo to byłoby  szaleństwo. Nieważne, jak długo byłam w

stanie suszy.

Odpisałam   coś   dowcipnego,   zmieniając   temat.   Nie   chciałam   pisać   nic

sugestywnego...   no   dobra,   myślałam   nad   tym.   Miałam   w   głowie   piętnaście

sugestywnych rzeczy do napisania, po których potrzebowałam cholernej sesji z

wibratorem.

Ale nigdy nie dostałam kolejnego listu, więc nie miałam powodu, by wylewać

myśli na papier. 

Minął grudzień.

Minął kwiecień.

I najwyraźniej codziennie zbyt szybko przeglądałam pocztę, by siostra mogła to

olać.

- Tylko rachunki – odpowiedziałam, rzucając kopertę na wyspę w kuchni. 

Odnowiłam mieszkanie w ciągu ostatniego roku, pozbywając się wszystkich

oszczędności. Na początku myślałam, że to tylko przejściowe i za niedługo

background image

znajdę coś z podwórkiem i lepszym widokiem, więc nie przejmowałam się

zbytnio   remontem,   ale   wyglądało   na   to,   że   prawdopodobnie   zostanę   tu   na

dłuższy czas, więc postanowiłam o nie zadbać.

Zdarłam   dywany   i   położyłam   drewniane   panele,   przemalowałam   ściany   na

jasny,   kojący   kolor   i   wymieniłam   stare   szafki   w   kuchni   na   nowe.   Do

mieszkania   nie   docierało   dużo   naturalnego   światła,   więc   starałam   się,   aby

wszystko było w nim jak najjaśniejsze. Niestety fundusze starczyły tylko na

tyle, choć udało mi się zakupić jeszcze kanapę, na której teraz siedziała moja

siostra i stolik do kawy wraz z kremowo-zielonym dywanem pod nim, na które

miałam jeszcze kilka rat do spłacenia.

Ale już niedługo wyjdę na czysto.

Wtedy będę mogła zabrać się za sypialnie i łazienkę. 

- Nie próbuj nawet udawać, że nie jesteś rozczarowana. Możesz zagrać dobre

przedstawienie, ale ściany tutaj są cienkie – powiedziała, machając książką w

powietrzu.   -   Słyszę   dobre   wibracje   za   każdym   razem,   gdy   dostajesz   list.

Pragniesz   tego   złego   chłopca.   Cóż,   któż   by   nie   pragnął?   Pomyśl   tylko   o

solidnym   pieprzeniu,   które   dostaniesz,   gdy   po   sześciu   latach   abstynencji

wyjdzie z więzienia. Nie będziesz w stanie chodzić przez dwa tygodnie. Może

sama powinnam załatwić sobie jakiegoś złodziejaszka...

Moja siostra była specyficzna

Wychowywałyśmy   się   w   bardzo   konserwatywnej   rodzinie,   w   której

zobowiązano   nas   do   czystości   i   abstynencji.   Nie   mogłyśmy   nosić   szortów

krótszych niż do kolan, ani żadnych podkoszulek na ramiączkach. Przez całe

liceum miałyśmy godzinę policyjną, nie wolno nam było się malować, słuchać

background image

nieodpowiedniej muzyki i oczywiście umawiać się na randki. 

Stwierdzenie,   że   w   końcu   się   zbuntowałyśmy,   byłoby   niedopowiedzeniem

stulecia.

Zaczęłam w wieku szesnastu lat, a siostra poszła w moje ślady. Kupowałyśmy

kosmetyki do makijażu i chowałyśmy je pod łóżkiem. To nic wielkiego, ale

czułyśmy dreszczyk emocji. W wieku osiemnastu lat wyprowadziłam się do

gównianego mieszkania z gównianym chłopakiem. Kilka lat później, kiedy mój

sklep był gotowy do otwarcia, a chłopak odszedł, siostra dołączyła do mnie.

Szybko przekuła sobie uszy i nos, wytatuowała ramiona i klatkę piersiową oraz

ufarbowała włosy jak syrena. 

Peyton była, no cóż, najlepszą współlokatorką, o jaką można było prosić. Była

też najlepszą siostrą na świecie. Żadnej z nas nawet nie przyszło do głowy, by

żyć   osobno.   Po   prostu   byłyśmy   nierozłączne.   Mężczyźni   przychodzili   i

odchodzili,   a   my   zawsze   pozostawałyśmy   razem.   Ja   pracowałam   głównie

dniami,   a   Peyton   nocami,   więc   ktoś   zawsze   opiekował   się   Coopem.   Układ

dealny.

Ale   tak,   Peyton   nie   była   siostrą   ani   przyjaciółką,   która   miała   jakiekolwiek

ograniczenia. Żaden temat do dyskusji nie był pomijany, od rozmiarów penisów

po   rodzaje   podpasek,   omawiałyśmy   wszystko.   Lubiłam   to.  A  nic   nie   było

zabawniejsze od Peyton opowiadającej o swoich nieszczęściach z kubeczkiem

menstruacyjnym po wypiciu pół butelki wódki. 

Teraz   siedziała   na   kanapie   i  obserwowała   kolejny   odcinek   „Więzienia   Oz”.

Choć ja nienawidziłam przemocy w serialach, Peyton ją uwielbiała. Oglądała

wszystkie   programy,   których   mój   żołądek   nie   mógł   znieść,   a   które   kochali

wszyscy na świecie. Od Synów Anarchi  do  Gry o Tron. Oglądała je, a potem

background image

opowiadała   mi   o   morderstwach   i   gwałtach,   choć   doskonale   zdawała   sobie

sprawę, że tego nie lubię. Jednak jej zamiłowanie do krwi i horroru rozciągało

się najszerzej na jej księgozbiór. Nie uwierzyłabyś w rzeczy, które wymyślają ci

pokręceni mordercy, mówiła często.

Jeśli była więc na świecie jedna osoba, przed którą nie mogłam nic ukryć, to

była Peyton. Nie było więc sensu nawet zaprzeczać, że nie byłam rozczarowana

brakiem kontaktu.

- Mam nadzieję, że nie został zabity czy coś.

- Może wzięli go do izolatki. - Próbowała mnie pocieszyć na swój własny,

dziwny sposób. - Zapewne ma tam niezły klimat, nie sądzisz?

- Ach, jak to?

- Wiesz – zaczęła, wstając z kanapy. - Jest w celi. Nagi. Nie ma nic do roboty,

tylko walić konia. Prawdopodobnie mając w głowie twój obraz. To gorące jak

cholera.

Okej, może to było trochę gorące.

Obraz tego mężczyzny nagiego z twardym kutasem w dłoni był... cóż, bardzo

gorący.  Ale   wyobrażenie   zimnej,   ciemnej   izolatki   zrujnowało   cały   klimat.

Oczywiście nie mojej siostrze, ona była zupełnie pokręcona.

Jednak zdecydowanie wolałabym, żeby  siedział w izolatce, niż był martwy,

więc musiałam się tego trzymać.

Choć to nie powinno mieć znaczenia.

background image

Był po prostu kolesiem, którego aresztowano i który od czasu do czasu do mnie

pisał.   Nigdy   nie   wymienialiśmy   się   szczegółami   odnośnie   naszych   żyć.

Mieliśmy   jedynie   wiele   małych   drobiazgów.   Jednak   czy   to   nie   cała   masa

drobnych ziarenek piasku tworzyła linię brzegową? 

Och, dobry Boże.

Co było ze mną nie tak?

- Co? - zapytała Peyton, a ja zdałam sobie sprawę, że musiałam głośno wyrazić

swoją frustrację.

- Nic.

- Nie graj ze mną w „nic się nie dzieje”, młoda damo! - warknęła, doskonale

imitując naszego ojca.

Nie zerwaliśmy więzi z naszymi rodzicami, ale można powiedzieć, że sprawy

między nami były raczej napięte. Nie spotykaliśmy się przy stole w Święto

Dziękczynienia.   Bali   się,   co   powiedzieć   swoim   ultra-konserwatywnym

przyjaciołom.

Nasza   najstarsza   córka   zarabia   na   życie   sprzedając   gadżety   erotyczne,   a

młodsza pragnie zostać ludzkim płótnem, co można już zauważyć.

Odkąd   obie   się   wyprowadziłyśmy,   obowiązywała   niepisana   zasada,   że   nie

pokazujemy się na rodzinnych wydarzeniach, ale dzwonimy w każde święto i

rocznicę. Był to system, który sprawdzał się dobrze dla każdego z nas.

Mimo to, Peyton lubiła naśladować sposób, w jaki się do nas zwracali.

background image

- Czy miałaś jakieś nieczyste myśli o tym chłopcu? - kontynuowała. - Ponieważ

wiesz, co masz zrobić, kiedy w twojej głowie pojawiają się nieczyste myśli –

ciągnęła, ale po chwili odwróciła się do mnie z dużym ogórkiem i poruszyła

brwiami.

Zaśmiałam się i wyrwałam ogórek z jej dłoni, stwierdzając, że zrobię sałatkę na

obiad. Głównie dlatego, że planowałam później wstąpić do lokalnej piekarni i

kupić pół tuzina pączków.

- Nie o to chodzi. - Przewróciłam oczami na jej uniesioną brew. - Okej, może

trochę. Ale to coś więcej... Nie powinno mnie to obchodzić, prawda? To znaczy,

to szalone. Nawet go nie znam. Nigdy go oficjalnie nie spotkałam.

- A jednak dzielisz z nim psa.

- Nie dzielę Coopa z nikim. Z wyjątkiem ciebie. To znaczy, mam go prawie

sześć lat. Jest mój.

- Wysyłasz mu zdjęcia i wszystkie nowości. Spójrzmy prawdzie w oczy, psi tata

odsiaduje wyrok, a ty pilnujesz, by mógł patrzeć, jak jego dzieciak dorasta.

- Bądź poważna.

- To będzie dla mnie nowość, ale mogę spróbować. - Zacisnęła usta w prostą

linię, ale jej oczy były rozbawione. - To moja poważna twarz. - Po dwóch

sekundach się zaśmiała. - No dalej, Autumn! - Uderzyła mnie w ramię. - Jakie

to ma znaczenie, że podnieca cię jakiś facet, którego nigdy nie widziałaś?

- Nie chodzi tylko o podniecenie, jak to dojrzale ujęłaś. To coś więcej, nie

wiem...

background image

- Coś do niego czujesz? - zasugerowała i zmarszczyła nos, jakby ten pomysł był

jej zupełnie obcy. - I myślisz, że nie powinnaś, bo jest więźniem?

- Nie chodzi tu o więzienie. - Choć może to powinno być istotne. - Po prostu go

nie znam, a myślę o nim zdecydowanie za dużo.

- Wiesz, co to jest?

- Nie, co? 

- Desperacko potrzebujesz pieprzenia. - Na moje parsknięcie, uśmiechnęła się

jeszcze mocniej. - Kiedy ostatnio miałaś orgazm? Albo robiłaś komuś loda?

Albo dałaś się komuś zjeść na drugie śniadanie? Och, czekaj, wiem. Minęły

prawie dwa lata. Lata, Autumn. LATA.

- Nie lubię...

- Seksu bez zobowiązań. Wiem, wiem – dokończyła, kręcąc głową. - Tylko

mówię. Jeśli się zastanawiasz, dlaczego nie możesz wyrzucić z głowy gorącego

więźnia...

-   Jestem   właścicielką   sklepu   erotycznego!   Mam   więcej   możliwości,   by

zaspokajać swoje seksualne apetyty. 

- Och, proszę. Dobrze wiemy, że to nie to samo. Potrzebujesz poczuć na sobie

ciężar   mężczyzny,   położyć   dłonie   na   jego   tyłku,   słyszeć   jego   pomruki   i

warczenie, kiedy będzie cię pieprzył... Wiesz, że mam rację.

Tak było.

To była najgorsza część.

background image

Kochałam seks. Niemal współczułam mężczyznom, z którymi się umawiałam,

ponieważ potrzebowali mnóstwa energii, by móc za mną nadążyć. Uwielbiałam

wszystkie niuanse. Uczucia, smaki, zapachy, dźwięki. A sposób, w jaki splatały

się dwa ciała – było najlepszym stworzeniem we wszechświecie.

Brakowało mi tego.

Ale nie potrafiłam cieszyć się tym z przypadkowym kolesiem.

- Tak, wiem – zgodziłam się, zastanawiając, ile sesji z wibratorem potrzeba, by

pozbyć   się   tej   frustracji.   Miałam   wrażenie,   że   na   świecie   nie   było

wystarczającej ilości baterii.

Ale to musiało wystarczyć. 

I nieważne, jak bardzo wmawiałam sobie, żeby myśleć o facecie z UPS czy

motocykliście, i tak myślałam o nim.

background image

Rozdział 3

Eli

Kiedy   zabrałem   swoje   rzeczy   od   oficera   i   ruszyłem   w   kierunku   wyjścia,

pojawiła się we mnie jakaś głęboko zakorzeniona bariera. Przede mną były

drzwi, które miały mnie wyprowadzić na zewnątrz. Na wolność. A ja właściwie

musiałem zmuszać nogi, by szły naprzód. 

Jesienne   powietrze   owiało   moją   twarz,   gdy   wyszedłem.   Miałem   na   sobie

czapkę i ubrania, którymi wymieniłem się z jednym więźniem. Były na mnie o

wiele za duże i nie przypominały niczego, co nosiłem wcześniej. Zostawiłem

też   rozpiętą   koszulę,   odkrywając   biały   podkoszulek,   ponieważ   to   byłoby

zupełnie do mnie niepodobne.

Kiedy   spojrzałem   na   siebie,   skinąłem   głową   swojemu   odbiciu.   Nie

rozpoznaliby mnie, nie z takiej odległości. 

Idąc ścieżką wzdłuż ogrodzenia z drutu kolczastego, która prowadziła mnie do

drogi,   miałem   w   głowie   mętlik.   Przygotowywałem   się   od   miesięcy   do   tej

chwili,   ale   nadal   wydawała   się   ona   surrealistyczna.   Nagle   zrozumiałem,

dlaczego tak wielu ludziom trudno było pozostać na wolności, skoro to było

takie dziwne.

Kątem oka  zauważyłem czarny   SUV zaparkowany   niedaleko  wejścia.  Choć

miał przyciemniane szyby, nie musiałem się przyglądać, by wiedzieć, kto w

nim siedział. Na pewno nie moi bracia. To była mama i tata.

Spodziewałem się, że – bez względu na to, jak bardzo przygotowywałem się na

background image

tą chwilę – poczuję ukłucie. Byłem zaskoczony, gdy nie poczułem nic, prócz

pustej   przestrzeni   w   piersi,   w   której   powinno   być   moje   serce.   Po   prostu

odwróciłem   się   do   nich   plecami   i   poszedłem   do   czekającego   na   mnie,

zardzewiałego, niebieskiego sedana, którym przyjechał Tank, choć teraz wolał,

bym nazywał go Bobby.

Nie zawracał sobie głowy przywitaniem, wiedział, że musiałem stąd spierdalać.

Poczekał, aż opadnę na biały fotel i ruszył, zanim sięgnąłem po pas.

- Potrzebujesz porządnego burgera i drinka – oświadczył. 

I choć chciałem jak najszybciej dotrzeć do nowego mieszkania, założyć inne

ubrania   i   zacząć   odbudowywać   swoje   życie,   cóż...   musiałem   przyznać,   że

potrzebowałem burgera i drinka.

Trzydzieści   minut   później,   mój   żołądek   był   pełen,   po   raz   pierwszy   od

pieprzonych sześciu lat, a razem z Bobby'm wjeżdżaliśmy  w ślepą uliczkę,

gdzie znajdował się dom bliźniaczy. 

- Nie ma jak w domu – powiedział, parkując. Wskazał na jedną część domu,

która posiadała na wpół zepsute werandy, wyszczerbione okna i rozpadające się

schody. 

Praca.

Ten dom wymagał poważnej pracy.

Nie   musiałem   mieszkać   w   wymyślnym   miejscu,   ale   nie   zamierzałem   też

siedzieć w domu, który walił mi się na głowę.

- Wyszukałem go dla ciebie. Dwie sypialnie, jedna łazienka. Kuchnia wygląda

background image

jak wyjęta z lat siedemdziesiątych, a podłogi są gówniane, ale jest grzejnik. Nie

jest najgorzej, widziałem dużo gorsze. A tamten jest mój – ciągnął, machając na

dużo lepiej wyglądający bliźniak po drugiej stronie ulicy. - Pomogę ci przenieść

rzeczy. 

I tak zrobił. Potem podał mi klucze.

- Byłem w takiej sytuacji kilka razy za dużo. Wiem, że musisz pobyć sam. Masz

mój numer w telefonie, a w razie czego jestem po drugiej stronie ulicy. Nie

zapomnij zadzwonić do kuratora. - Uderzył mnie w ramię. - Miło cię znowu

widzieć, stary.

- Ciebie też – zgodziłem się.

Wyszedł.

I po raz pierwszy od sześciu lat zostałem naprawdę sam. W więzieniu nie było

czegoś   takiego   jak   samotność.   Po   tak   długim   czasie,   było   to   prawie   obce

odczucie. 

Postanowiłem zacząć od rozejrzenia się po domu. Był wąski, jak wszystkie

bliźniaki. Obok schodów znajdował się mały salon z oknami wychodzącymi na

ganek, a po drugiej stronie kuchnia, która jak wspominał Bobby, pochodziła z

lat   siedemdziesiątych   i   to   tych   brzydkich,   z   żółtymi   szafkami,   kwiecistymi

zdobieniami i linoleum ze sztucznego drewna na podłodze.

Kręcąc głową, chwyciłem jedną z toreb i poszedłem na górę po schodach, które

skrzypiały tak głośno, że słyszeli je na pewno wszyscy sąsiedzi. Cóż, jeśli to

cena za wolność i oderwanie się od dawnego życia, zamierzałem się tym zająć i

je naprawić.

background image

Na piętrze od razu zauważyłem gruby, kudłaty dywan. Wszedłem do łazienki

pokrytej biało-czarnymi płytkami i westchnąłem widząc pęknięte lustro nad

umywalką   i   kabinę   prysznicową,   która   wymagała   mocnego   czyszczenia.

Pierwsza z sypialni miała może z osiem metrów, a okno z niej wychodziło na

kolejny dom bliźniaczy. Była idealna na studio, które planowałem tu zrobić.

Główna   sypialnia   była   nieco   większa   i   miała   widok   na   dziedziniec,   który

wydawał   się   być   wspólny   dla   wszystkich   bliźniaków   po   tej   stronie   ulicy,

zaśmiecony   rowerami,   plastikowymi   zjeżdżalniami,   deskorolkami   i

piaskownicą. 

Zanotowałem   w   pamięci,   by   pójść   do   sklepu   budowlanego   i   kupić

najpotrzebniejsze   rzeczy.   Nigdy   tak   naprawdę   nie   zaczynałem  od   nowa.   Za

każdym   razem,   gdy   się   przeprowadzałem,   czy   to   z   domu   rodziców,   czy   z

jednego do drugiego mieszkania, miałem ze sobą różne potrzebne artykuły, jak

środki czystości, ręczniki i prześcieradła. 

Wysłałem Bobby'emu wiadomość z prośbą o pożyczenia samochodu, dopóki

nie   kupię   swojego.   Nie   mogłem   nawet   wziąć   jebanego   prysznica,   bo   nie

miałem cholernego mydła. 

Trzy   godziny   później   cała   wolna   przestrzeń   w   mieszkaniu   była   zawalona

torbami i spędziłem mnóstwo czasu na ich rozpakowywanie. Zanim minęło

popołudnie, miałem już jedzenie w lodówce, porządek w rzeczach i trzy piwa w

organizmie oraz ogromne poczucie samozadowolenia.

Nie doświadczałem tego zbyt często.

Poszedłem   do   łazienki,   zrzucając   ubrania   i   wziąłem   prysznic,   a   potem

przebrałem się w nowe cichy, które kupiłem.

background image

Następnie zacząłem chodzić.

Tak jak w więzieniu. 

Jak zwierzę w klatce.

Zajęło mi żenująco dużo czasu, zanim zdałem sobie sprawę, że zamiast chodzić

w kółko po pokoju, mogłem po prostu wyjść na spacer. Na dodatek mogłem

wrócić, kiedy tylko chciałem.

Zadzwoniłem   do   kuratora,   złapałem   klucze   i   portfel,   a   potem   wyszedłem

machając do Bobby'ego, udając, że nie zauważyłem, że właśnie sprzedawał

trawkę dwóm dzieciakom. 

Nie moja sprawa.

Nauczyłem   się   tego   hasła   w   więzieniu.  Trzeba   było   je   sobie   powtarzać   w

głowie   kilkanaście   razy   dziennie,   bez   względu   na   to,   jakie   szalone   gówno

działo się wokół ciebie.

To nie twoja sprawa.

Nie   miałem   żadnego   planu.   Zamierzałem   po   prostu   pójść   ulicą   w   dół   i   z

powrotem, oczyszczając głowę. Ale wtedy to zobaczyłem. She's Bean Around.

Przysięgam na wszystko, dosłownie zatrzymałem się jak wryty, sprawiając, że

facet, który szedł za mną, wpadł na mnie z pomrukiem przekleństw.

Widzisz, próbowałem przestać do niej pisać. Chciałem położyć kres tej relacji.

Nie dlatego, że nie chciałem jej znać. Problem w tym, że chciałem aż za bardzo.

Za każdym razem jak przychodziła poczta, a ja nic nie dostawałem, byłem

rozczarowany, mimo że doskonale wiedziałem, że nasze listy przychodzą w

background image

odstępach kilkumiesięcznych. Kiedyś złapałem się na czytaniu starych listów

od niej, w których pisała o serialach, które obejrzała, nowych miejscach w

Navesink Bank i kłopotach, w które wpadł Coop. Uśmiechałem się do nich jak

głupi, leżąc na pryczy. 

Jednak nie mogłem tworzyć relacji z jakąś laską, która nie rozumiała, jakim

mogę być potworem.

Nie mogłem pociągnąć za sobą pozornie dobrej kobiety.

Tego nie było w moich planach.

Dlaczego w ogóle się ze mną skontaktowała? Była piękna, zabawna, ciepła.

Powinna znaleźć sobie normalnego mężczyznę, a nie siedzieć i pisać listy do

pierdolonego przestępcy.

Może to przez Coopa.

Może   to   był   jej   sposób   na   poznanie   więziennego   życia,   bez   faktycznego

doświadczania   tego.   Może   poczuła   dziwne   połączenie,   ponieważ   była

świadkiem mojego aresztowania. 

Kto to wiedział.

Cokolwiek to było, prawdopodobnie nie było dla niej zdrowe i bezpieczne. I

zdecydowanie nie było dobre dla mnie. Zmuszało mnie bowiem do myślenia,

dając nadzieję na życie, którego nie mogłem już mieć. A w Boże Narodzenie,

jak   wysłałem   list   i   położyłem   się   na   łóżku,   myśląc   o   zdjęciu   pierdolonych

wibratorów, mój kutas stwardniał sam pierwszy raz od długiego czasu.

Odpisała mi, ale już wtedy postanowiłem zerwać kontakt. To było lepsze dla

background image

nas obojga. Nawet, gdybym musiał walczyć ze sobą każdego dnia poczty. Ale

powoli, z biegiem czasu, udało mi się wycofać i przenieść myśli o niej na

dalszy plan.

Dopóki nie zobaczyłem dzisiaj tego pieprzonego znaku i wszystko wróciło.

Wiedziałem,   że   muszę   to   zrobić.   Nie   podjąłem   nawet   świadomej   decyzji   o

wejściu tam, a moje nogi już niosły mnie w tamtym kierunku.

Kawa o smaku solonego karmelu.

Nazwała   to   „jedzeniowym   wiesz   czym”,   ponieważ   zapewne   przeprowadziła

badania na temat treści dozwolonych w listach i obawiała się, że wyrażenie

„jedzeniowy orgazm” mogłoby wywołać czerwoną flagę. A jeśli słowo, którego

używała,  było  przekleństwem,  umieszczała  na  nim gwiazdki.  Nigdy   też  nie

używała zszywek i spinaczy ani nie wysyłała żadnych obrazków, które mogłyby

być w jakiś sposób sugestywne.

Musiała usiąść przed komputerem i przeszukać wyszukiwarkę, by sprawdzić, w

jaki  sposób  można było korespondować z więźniem. To nie miało żadnego

sensu, ale ona to zrobiła.

I chociaż byłem zdeterminowany, by zacząć od nowa, odsuwając wszystkich od

siebie, nie mogłem doczekać się kolejnego listu od niej. Dlatego to przerwałem.

Udałem, że zapomniałem.

Dopóki nie zobaczyłem tego znaku.

Nie piłem porządnej kawy od pierdolonych sześciu lat, a biorąc pod uwagę

moje dawne uzależnienie od kofeiny, nie było mowy, bym zrezygnował, nawet

jeśli aromatyzowana kawa nie była zazwyczaj moją ulubioną.

background image

Podszedłem do drzwi, nie wiedząc, czego się spodziewać, mimo że dostałem

szczegółowy list na temat tego miejsca. Jednak Autumn twierdziła, że wnętrze

zmieniało się tak często, jak kolor włosów jednej z właścicielek. Zanim jeszcze

wszedłem do środka, usłyszałem głośną muzykę metalowego zespołu, którego

nie znałem, a który najwyraźniej śpiewał o rozczłonowaniu zwłok. Nikt jednak

z  klientów,  siedzących  przy   kilkunastu  stolikach,  nie  wydawał  się  nawet  w

najmniejszym stopniu zniesmaczony doborem muzyki. A kiedy stanąłem przy

ladzie,   zobaczyłem   kartkę,   że   nie   będą   zmieniać   muzyki   ani   jej   ściszać,

ponieważ   to   jedyna   rzecz,   która   powstrzymywała   ich   od   dania   w   mordę

wkurzającym klientom.

Uśmiechnąłem   się,   stając   przed   kobietą   z   masą   rudych   loków   rozsypanych

wokół   jej   bladej   twarzy.   Była   wysoka   i   szczupła,   a   czarny,   firmowy

podkoszulek wyglądał na niej jak najseksowniejszy strój, jaki kobieta mogłaby

nosić. 

Jedna jest ruda i ma na imię Gala (tak, jak jabłko). Ma słodką i niewinną

twarz, ale jest bezwstydną flirciarą, nie pomijającą żadnego mężczyzny.

Taki był opis Autumn. I miała rację.

- Ciężki dzień, co? - zapytałem.

- Koleś spoza miasta dostał telefon stojąc przy ladzie, a potem miał czelność

powiedzieć mi – nie osobie przy telefonie – bym poczekała minutę. Rozmowa

trwała   pięć,   a   następnie   bez   żadnych   przeprosin,   zagwizdał   na   mnie,   by

zamówić espresso.

-  Wylałaś   kawę   na   niego?   -   zapytałem,   uśmiechając   się   lekko.   Pracując   w

branży   usługowej,   kiedy   jako   nastolatek   byłem   barmanem   w   Chaz's,

background image

wiedziałem, że było mnóstwo chujowych klientów.

- Och, dałam mu jego zamówienie, ale nie poinformowałam tak, jak innych

klientów, że w średniej kawie jest więcej kofeiny, niż w espresso i że jeśli

chciałby zaoszczędzić parę groszy, to lepiej wziąć średnią czarną, która nakręci

cię   i   pozwoli   pracować   cały   dzień.   Wiesz,   dwieście   osiemdziesiąt   gramów

kofeiny   w   porównaniu   z   osiemdziesięcioma   w   espresso.  Ale   nieważne,   w

południe będzie potrzebował kolejnej i to już nie będzie mój problem. A ty,

czego chcesz?

Zaśmiałem   się,   oczarowany   jej   nieco   kłującym   powitaniem   i   tym,   że

rozmawiałem z nią jak ze zwykłą dziewczyną, narzekającą na swój dzień, a nie

zupełnie obcą osobą.

- Potrzebuję dwóch średnich o smaku solonego karmelu – odpowiedziałem.

Tak, dwóch. Widocznie zwariowałem. To było jedyne możliwe wytłumaczenie.

-   Solony   karmel,   co?   -   zapytała   inna   kobieta,   wychodząc   przez   drzwi

prowadzące na zaplecze. To musiała być Jazzy.

Była   pod   każdym   względem   przeciwieństwem   swojej   partnerki   biznesowej,

poza tym, że obie były wysokie. Ta kobieta miała jednak więcej krągłości i nie

była   blada;   wyglądała   na   portorykankę.   Miała   pełne   usta,   ciemne   oczy   i

ufarbowane na siwo włosy z jasnofioletowymi końcówkami. 

- Nie wyglądasz na faceta od smakowych kaw. Zwykle są to garnitury.

- Albo dzieciaki – wtrąciła Gala.

-   Macie   racje,   zazwyczaj   wolę   czarną,   ale...   przyjaciel   zasugerował   solony

background image

karmel, więc spróbuję.

- Przyjaciel... założę się, że ten przyjaciel jest dziewczyną. To znaczy, spójrz na

siebie!

Minęło   tak   cholernie   dużo   czasu,   odkąd   w   ogóle   widziałem   kobietę   –   z

wyjątkiem jednej  lub dwóch  funkcjonariuszek  więziennych –  że  prawie nie

pojąłem, co robiła. Flirtowała ze mną.

Można   by   pomyśleć,   że   po   tylu   latach   za   kratami,   to   pieprzenie   byłoby

pierwszą   rzeczą,   której   zapragnę   po   uporaniu   się   z   najpotrzebniejszymi

sprawami.

- Przynajmniej powiedz mi, że ma nie tylko ładną buźkę – błagała Gala.

Miała ładną twarz.

Wspaniałą.

Cholernie piękną.

Ale była czymś znacznie więcej, niż to.

- Nie ma tylko ładnej twarzy.

- W takim razie jakoś uleczę złamane serce – odpowiedziała, podając mi kawy.

- Płacisz sześć dolców – wtrąciła Jazzy.

Podałem   jej   dwudziestkę,   kiwając   głową   w   kierunku   dwóch   oddzielnych

słoików z napiwkami.

background image

- Ciesz się kawą – zawołała, wrzucając resztę do słoików. Następnie ściszyła

lekko   muzykę   i   zmieniła   ją   na   bardziej   klasycznego   rocka.   Najwyraźniej

pomogłem zmyć wspomnienie cholernego klienta.

Dopiero, kiedy odwróciłem się od lady, rzeczywistość we mnie uderzyła. Co ja

kurwa  sobie  myślałem,  zamawiając dwie?  Nie  miałem prawa szukać  jej na

zewnątrz. Do diabła, to ja przestałem pisać, chcąc zakończyć naszą relację.

Dlaczego więc wyszedłem z kawiarni i udałem się w dół ulicy, prowadzącej do

jedynego sklepu erotycznego w Navesink Bank?

To znaczy, były szanse, że zrobiła tam zdjęcie Coopowi przez przypadek i nie

było sensu tam iść, ale nie chciałem być dziwakiem, który pojawiłby się bez

uprzedzenia w jej domu. To byłoby przerażające.

Jednak przypadkowe trafienie na sklep erotyczny, to już nic złego, prawda?

Przecież mogłem iść ulicą i po prostu zobaczyć szyld. Tyle. Mogłem też przyjść

tam i przypadkowo ją zobaczyć... to byłby po prostu znak. Czego? Nie byłem

pewien.

Ale chyba chciałem się dowiedzieć.

background image

Rozdział 4

Autumn

Jeśli jeszcze raz usłyszę komentarz od klienta, że nie potrzebuje żadnego z tych

urządzeń do powiększania penisa, zamierzałam krzyczeć.

To był jeden z tych dni. Tych z piekła rodem.

System informatyczny nie działał przed kilka godzin, jedna z moich przesyłek

się  spóźniła,  a  potem  musiałam  siedzieć   dwie   i  pół  godziny  z  druhną,   aby

pomóc   jej   wybrać   zabawki   i   akcesoria   na   wieczór   panieński.   Kiedy

zaproponowałam, że zrobię małe wydarzenie, na którym opowiem o różnych

zabawkach erotycznych i wyjaśnię sposób ich użycia – odmówiła, upierając się,

że   to   ona   musi   podać   wszystkie   informacje.   Co   zasadniczo   oznaczało,   że

musiałam dać jej darmowe lekcje, za które normalnie by zapłaciła. 

Myślę, że ta mała reklamówka, z rzeczami, które kupiłaś, były tylko na pokaz,

co? 

Dodaj do tego wyżej wspomnianych kolesi... cóż, miałam kiepski dzień.

Zwykle nie mogłam doczekać się, by kupić chińszczyznę i wrócić do domu, by

wybrać film, a potem poczekać, aż Peyton wróci ze swojej zmiany w bibliotece,

żebyśmy mogły pozytywnie zakończyć nieudany dzień. Jednak dzisiaj Peyton

miała randkę z jakimś kolesiem, którego poznała w sklepie ogrodniczym. Po co

tam była, nie miałam pojęcia, ale kupiła nawet jedną z tych żółtych kaczek.

Coop mógłby się nią pobawić, ale to oznaczałoby prawdopodobnie krwawy i

szybki koniec biedaka.

background image

Tym   razem   musiałam   zaplanować   wieczór   samotnie.   Do   chińszczyzny

zamierzałam dodać jeszcze lody, ponieważ to był jeden z tych dni, kiedy trzeba

było wszystko pieprzyć i pobłażać sobie, aby zrównoważyć uczucie gniewu. 

Kiedy usłyszałam dzwonek nad drzwiami, przewróciłam zirytowana oczami,

ale szybko przypomniałam sobie o profesjonalnym podejściu. Nawet jeśli ta

osoba była kolejną upartą druhną, musiałam być cierpliwa. 

Kiedy   kroki   się   zbliżyły   i   byłam   pewna,   że   jestem   gotowa   zmierzyć   się   z

każdym, kto właśnie przekroczył próg, nie mogłam się bardziej mylić. Ale czy

kiedykolwiek   mogłam   się   na   to   przygotować?   Na   niego?  Wchodzącego   do

mojego sklepu, jakby to była najbardziej normalna rzecz na świecie?

Dziwnie było go tam widzieć. 

Nie   miało   znaczenia,   że   kiedy   pierwszy   raz   go   zobaczyłam,   był   wolnym

człowiekiem. Dziwnie było zobaczyć go chodzącego swobodnie po mieście.

Niespodziewanie.

Boże, wyglądał cudownie.

Oczywiście   różnił   się   nieznacznie   od   zdjęć   w   mediach   społecznościowych.

Wydawał się nieco chudszy, jego włosy były krótsze, a na twarzy miał zarost.

Mimo to, te lata mu służyły. Uczyniły go jeszcze bardziej atrakcyjnym.

I   może   czynnik   przyciągania   był   również   wzmocniony   przez   fakt,   że   ten

mężczyzna, jego włosy, oczy, nienaganne ciało... od lata nawiedzał moje sny i

budził fantazje. Nawet raz byłam w związku przez sześć miesięcy, ale podczas

seksu zawsze myślałam o więziennym znajomym. Nigdy nie czułam się tak

winna. Przerwałam to następnego dnia, ponieważ nie mogłam z nim być, skoro

background image

cały czas fantazjowałam o innym. 

W jego ubraniu nie było nic wzbudzającego podziw – doskonale dopasowane

dżinsy i biały t-shirt – ale w jakiś sposób była to najseksowniejsza rzecz, jaką

mężczyzna mógł ubrać.

Spojrzałam na jego ramiona, widząc kawałek tatuażu, wyglądającego trochę jak

herb rodzinny, ale nie byłam pewna. Dalej mocne ramiona i szerokie dłonie,

które były owinięte wokół... kubków z kawą od She's Bean Around.

Cholera jasna.

Nie.

To wymagało większego nacisku. CHOLERA JASNA.

Był   tutaj.   W   moim   sklepie   erotycznym.   Z   dwoma   kubkami   tego,   co

najprawdopodobniej było kawą o smaku solonego karmelu.

W jakim wszechświecie żyłam? Czyje to było życie? Bo na pewno nie moje. 

Zbliżył   się   do   mnie,   zatrzymując   trzy   stopy   od   blatu,   a   jego   spojrzenie

skierowane było prosto na mnie, zdając się nie zwracać uwagi na bardzo wielki

obraz cipki obok niego – coś, co przyciągało wzrok wszystkich.

Nie.

On patrzył na mnie, jak dziki kot polujący na swoją zdobycz.

Cóż, może chciałam zostać zjedzona.

Dobry  Boże. W porządku. Musiałam się skupić i zmusić usta do ruchu, by

background image

sformułować jakieś słowa. Tylko, że nie mogłam. 

W końcu przechylił lekko głowę, a uśmiech pojawił się na jego twarzy.

- Ktoś mi kiedyś powiedział, że kawa o smaku solonego karmelu z She's Bean

Around da mi jedzeniowe wiesz co – powiedział, a jego głos drżał w moich

wnętrznościach,   sprawiając,   że   musiałam   zacisnąć   płeć   w   mocno

nieoczekiwanym, intensywnym przypływie pożądania. - A mówiąc „wiesz co”,

jestem prawie pewien, że miała na myśli orgazm.

Miałam sklep erotyczny. Wiedziałam, że ludzie potrafią używać takich słów bez

żadnych   emocji.  Ale,   ach,   to   było   dla   mnie   nowe   doświadczenie.   Miałam

wrażenie, że stąpam po krawędzi i w każdej chwili mogę się przewrócić. 

- Chcesz, żebym wypił je sam, kochanie?

Och, moje biedne majtki. Użycie takiej czułości było okrutną kartą.

Wyciągnęłam rękę i zabrałam kubek, upewniając się, że nasze palce się nie

zetknęły, bo inaczej byłoby to ostatnie pchnięcie, którego potrzebowałam.

- Więc... pracujesz tutaj.

- Jestem właścicielką – poprawiłam automatycznie. Moja dumna była nieco

silniejsza od niemal obezwładniającej frustracji seksualnej.

Moje   życie   nie   było   wspaniałe.   Nie   wychodziłam,   nie   imprezowałam.   Nie

podróżowałam po świecie. Ale miałam swój interes. Wylewałam siódme poty,

aby go założyć i utrzymać. Byłem niezwykle dumna z tego, co osiągnęłam. 

Uniósł brwi, rozglądając się. - To wyjaśnia zdjęcie wibratorów, co? - Uniósł

background image

kubek   do   ust   i   pociągnął   łyk.  Wcale   nie   oglądałam   jego   jabłka   Adama,

przysięgam. - Kurwa, jest całkiem niezła!

Zapomniałam, że miałam swoją kawę w dłoni. Potrząsnęłam głową i upiłam

łyk, mając nadzieję, że to pomoże na suchość w ustach.

- Więc jesteś tu – wydusiłam, słysząc zdumienie we własnym głosie.

- Jestem tutaj – zgodził się.

- Skąd? - dopytywałam, kiedy nie wyjaśniał.

- Wyszedłem dzisiaj rano.

- A jak dotarłeś tutaj? 

- Poszedłem na spacer i natknąłem się na She's Bean Around. Nie wiem, co

sobie myślałem, zamawiając dwa kubki.

- Ale... skąd wiedziałeś, żeby przyjść tutaj?

- A, o to chodzi... - zaczął, ale przerwał mu dzwonek u drzwi.

-   Nie,   ty   frajerze!   Hej,   ty   piekielna   bestio!   -   To   była   Peyton.   Nigdy   nie

nazywała   Coopa   jego   prawdziwym   imieniem,   zamiast   tego   wolała   własną

koncepcję   czułości.   Kiedyś   przyłapałam   ją,   jak   mówiła   do   niego   słodkim

głosem; kto jest brzydkim, małym króliczkiem jedzącym wszystko, co popadnie?

No kto? Ty! Zgadza się. Wiem, że to byłeś ty, dupku.

Spojrzałam na zegar, zdając sobie sprawę, że było już późno, skoro zdążyła

wrócić z pracy do domu i podrzucić mi Coopa. 

background image

- Autumn, przysięgam, że...

Nie dokończyła, ponieważ kiedy pojawiła się w polu widzenia, Coop spojrzał

na Eli'ego i rzucił się do przodu, wyrywając smycz z jej dłoni. Jak szalony biegł

do swojego starego właściciela. Nie sądziłam, że go zapamięta. To znaczy, nie

to, żebym kiedykolwiek myślała, że ten dzień nadejdzie, ale nawet jeśli... sześć

lat to bardzo długo. Miał zaledwie kilka miesięcy, kiedy ostatni raz go widział.

Ale pamiętał.

A   teraz   jak   szalony   wskoczył   w   ramiona   człowieka,   który   za   młodu   go

uratował.

- Och, psi tatuś – przywitała go Peyton, rzucając mi zaskoczone spojrzenie. -

Więc co? Po prostu przychodzisz tu po sześciu latach bez płacenia alimentów i

spodziewasz się odwiedzin? Jesteś winien trochę przysmaków tej suce. I około

dziesięciu par butów Autumn. No i bardzo, bardzo cenną, podpisaną książkę

Die Muthafucka, którą zjadł w zeszłym roku.

- Die Muthafucka? - dopytywał Eli, uchylając się, aby uniknąć lizania Coopa.

- Limitowane wydanie geniusza o nazwisku Neil Jenkens w miękkiej oprawie.

Zjadł okładkę i trochę ponad połowę stron. 

- W porządku, kolego. Spokojnie. - Uśmiechał się, próbując wstać. - Cześć, tak

cześć. - Pocierał jego brzuch, a Coop bezwstydnie opadł na podłogę i błagał o

uwagę. - Wiem, też za tobą tęskniłem.

Spojrzałam na Peyton i chociaż nic nie powiedziała, dokładnie wiedziałam, o

czym myśli.

background image

Gorący   więzień   jest   w   twoim   sklepie   erotycznym.   Wiesz,   facet   do   którego

masturbowałaś się od lat. On tutaj jest. W twoim sklepie erotycznym. Tam,

gdzie jest mnóstwo urządzeń, dzięki którym wy dwoje możecie skonsumować

swój dziwny, więzienny romans. Dlaczego więc nadal masz na sobie ubrania?

Przełknęłam. - Co zrobił? Dlaczego go tu przyprowadziłaś?

- Nie chciał mnie puścić, kiedy zamierzałam wyjść. Głośno jęczał. Teraz jest

tutaj, cały i zdrowy. Z mamą i tatą   - dodała nieco wymownie. - A ja mam

zadanie   do   wykonania.   Psi   tatuśku,   miło   było   zobaczyć   twoje   mięśnie   –

powiedziała, rozgrzewając moje policzki. - A ty siostrzyczko, tylko mówię... nie

bój się płynąć z rytmem. To zwykle najlepsza droga. - Odwróciła się i podeszła

do drzwi. - Chuj Boże – krzyknęła, składając ręce przed nosem i pochylające

głowę przed wysokim na sześć stóp posągiem penisa. - Niech spadnie na was

deszcz błogosławieństw... właściwe to lepiej nie. Dobranoc!

Potem odeszła.

A my zostaliśmy sami.

Modliłam się, by nie miał pojęcia o jakie „płynąć z rytmem” jej chodziło.

- To twoja siostra? - zapytał, w końcu się podnosząc.

- Tak.

- Ma niezły charakterek.

- Nawet nie masz pojęcia – zgodziłam się, uśmiechając, bo nie ważne, jak

bardzo próbowała mnie zawstydzić, nadal była moją ulubioną osobą.

background image

- Gdzie pracuje?

- W bibliotece.

- Musisz sobie żartować – zaśmiał się.

-   Nie,   lub   straszyć   starszych   ludzi   swoimi   kolorowymi   włosami   i

wytatuowanym ciałem.

- I kolczykami.

- Też.

Potem nastąpiła długa, nieprzyjemna cisza, a żadne z nas nie miało pojęcia, jak

ją przerwać. Co mogłeś powiedzieć w takiej sytuacji? 

Nigdy nie spodziewałam się, że spotkam mojego kolegę z więzienia. A tak przy

okazji, myślę o tobie, kiedy się masturbuję? 

To by nie zadziałało.

Jesteś tak przystojny, że zapominam o tym, iż zostałeś zamknięty w więzieniu za

napad z użyciem siły.

Byłam prawie pewna, że to też nie byłoby właściwe.

- Autumn – zaczął Eli, głosem będącym mieszanką miękkości, ale jednocześnie

poważnej nuty. - Dziękuję ci.

Zaskoczona, cofnęłam się gwałtownie. - Za co

- Możesz wybrać. - Wzruszył ramionami. - Za nagrywanie aresztowania, kiedy

background image

myślałaś, że robi się zbyt brutalne. Za przyjęcie do siebie Coopa, pomimo jego

wyglądu. Za radzenie sobie z jego szalonym tyłkiem przez te wszystkie lata. A

wiem, że to musiało być uciążliwe. Za pisanie do mnie, żebym się nie martwił.

Za każdy inny, cholerny list. Dziękuję ci.

Poczułam coś dziwnego w klatce piersiowej. - Nie ma za co. Myślę, że każdy

przyzwoity człowiek zrobiłby to samo.

- Po prostu przyjmij podziękowania, kochanie – powiedział z uśmiechem.

- Okej, dobra. Jestem niesamowitym człowiekiem.

-   Jesteś   –   zgodził   się,   a   uśmiech   nagle   opuścił   jego   twarz.   -   Nie   chcę

powstrzymywać cię od pracy. 

Wyglądał na rozdartego. Między czym? Nie byłam pewna.

- Tak, ponieważ aktualnie jest tu mnóstwo fanatyków BDSM. - Machnęłam

ręką na pusty sklep.

- Wiem, że to było dziwne – ciągnął, wyglądając, jakby chciał przeprosić.

-   To   było...   nieoczekiwane.   Od   tak   dawna   nie   dostałam   od   ciebie   żadnej

wiadomości. Peyton była przekonana, że zostałeś zadźgany pod prysznicem.

Zaśmiał się, a moje mięśnie zacisnęły się na tej niski, dudniący dźwięk. 

- Nie, wyszedłem dziś rano – przyznał.

Wyszedł dziś rano i jednym z jego pierwszych przystanków było podzielenie

się ze mną kawą.

background image

To było szalone. I super słodkie. Ale głównie szalone, prawda? Chyba że... Jaki

mężczyzna   wychodził   z   więzienia   i   nie   myślał   najpierw   o   kobiecie?   A

najwyraźniej on i jego była już się nie widywali. Jasne, mógłby uderzyć do baru

i jakąś znaleźć. Dlaczego jednak nie pójść do laski, która pisała do ciebie listy,

kiedy byłeś w więzieniu? 

Najwyraźniej zrobiłam z siebie dziwaka, laskę z więziennym fetyszem albo coś.

Typ   dziewczyny,   która   zawsze   chciała   pieprzyć   złego   chłopca.   Cóż,   to

absolutnie nie byłam ja.

Pisanie do niego było czymś zupełnie innym. A uprawianie seksu, fantazjując o

nim,   było   po   prostu   szalone.  To   jedyny   taki   przypadek   w   moim   życiu.  To

znaczy, oczywiście, że niesamowicie mnie do siebie przyciągał. Każda kobieta

posiadająca oczy by to czuła. Ale to nie znaczyło, że teraz, kiedy był wolny,

zamierzałam paść przed nim na kolana. To nie był mój styl. Nieważne, jak

bardzo był gorący.

- Co to za spojrzenie? - zapytał, wyrywając mnie z oceanu własnych myśli.

- Jakie spojrzenie? - Sięgnęłam pod ladę, chwytając jeden z herbatników, które

uwielbiał Coop. Oprócz jego ulubionych ciastek z kawiarni, Peyton odmówiła

mu   jedzenia  masowo   produkowanych   bzdur,   które   można   było   dostać   w

lokalnym sklepie zoologicznym. Każdego tygodnia spędzała jeden ze swoich

wolnych dni na pieczeniu domowych przysmaków i specjalnego gulaszu. 

- Czy to ma kształt kastetu? 

- Peyton ma interesującą kolekcję foremek do ciastek.

- Wyobrażam sobie  - oznajmił, obserwując jak Coop pożera ciasto. 

background image

- Jest bezdenną otchłanią. Przysięgam, że oprócz normalnego jedzenia, jest w

stanie   pochłonąć   trzydzieści   smakołyków   dziennie.   Ale   nigdy   nie   siedzi

spokojnie, więc wszystko spala. Weterynarz mówił, że jego waga jest idealna.

- Zrobił się ogromny – zauważył, posyłając psu nieco smutny uśmiech.

Każda uncja mnie chciała znaleźć sposób, by to zmienić. Nawet jeśli oznaczało

to rozebranie się do naga i pozwolenie, by zrobił to, co mu się podoba. Okej,

może to bardziej moje libido, a nie zdrowy rozsądek, ale nadal. Nie chciałam

widzieć go smutnego. Spędził za kratami sześć lat; powinien być w siódmym

niebie pierwszego dnia na wolności.

-   Chcesz   iść   ze   mną   na   spacer?   Jeśli   go   nie   zmęczę,   będzie   chodził   po

mieszkaniu całą noc, budząc wszystkich.

Nastąpiła sekunda wahania, coś w nim wydawało się toczyć bitwę, ale potem

siknął głową i sięgnął po smycz.

- A co ze sklepem?

-   Wcześniejsze   zamykanie   to   zaleta   bycia   właścicielką   –   odpowiedziałam,

sięgając po torebkę.

-  A  co,   jeśli   ktoś   będzie   potrzebował   nagłej   pomocy   w   poznaniu   technik

BDSM?   -   zapytał   śmiertelnie   poważnie,   a   ja   parsknęłam,   wychodząc   na

chodnik.

- Myślę, że będzie musiał poeksperymentować z klapsami przez jedną noc. To

nie to samo, ale wystarczy na początek.

Kiedy się odwróciłam, zdałam sobie sprawę, że muszę poświęcić więcej uwagi

background image

temu,   co   mówiłam   wokół   tego   mężczyzny.   Moje   życie   kręciło   się   wokół

rzucania seksualnymi komentarzami i rzadko kiedy przychodziło mi do głowy

ujmować te sprawy metaforycznie, przynajmniej w stosunku do dorosłych. Jeśli

nie mogłeś poradzić sobie z rozmową o dildo, prawdopodobnie nie powinniśmy

przebywać blisko siebie.

Ale tak.

Rozmowy   o   seksie   wokół   tego   konkretnego   dorosłego   były,   ach,

problematyczne.   Na   mój   komentarz   jego   oczy   zaszła   dziwna   mgła,   a

zauważenie tego spowodowało ucisk w dolnej części brzucha, który sugerował

o głębokim pragnieniu.

- Jaki kierunek? - zapytałam, próbując przekonać swoje ciało, że nie będziemy

uprawiać przypadkowego seksu. Nawet jeśli facet był cholernie gorący.

Eli przechylił głowę w bok, zaskakując mnie, że nie chciał udać się w kierunku

centrum miasta. Może w tym momencie powinnam być ostrożna i świadoma

faktu, że ten człowiek dopiero wyszedł z więzienia, gdzie siedział za brutalny

czyn, a ulice na obrzeżach były praktycznie martwe. 

Jednak ja dokładnie zbadałam jego sprawę.

Nie   skrzywdził   kobiety.   Właściwie   to   obronił   kobietę   przed   jej   okrutnym

mężem.   Normalnie   zostałby   okrzyknięty   bohaterem   za   coś   takiego,   ale   po

prostu   miał   pecha,   że   ten   mąż   był   synem   ważnego   polityka,   który   miał

znajomości   i   był   w   stanie   zmusić   maltretowaną   żonę   do   złożenia   zeznań

przeciwko niemu podczas procesu. Aby, ugh, to brzmiało obrzydliwie – stać

przy swoim mężczyźnie. Wiedziałam, że nie miała wyboru, musiała kłamać i

skazać faceta, który ją uratował.

background image

Tak   czy   owak,   nie   sądziłam,   że   ten   człowiek   był   dla   mnie   jakimkolwiek

zagrożeniem. Sama posiadałam sklep erotyczny, gdzie przez większość czasu

przebywałam samotnie, a zamykałam nieraz bardzo późno. Moja torba była

więc niczym mały sklep samoobrony.

Gaz pieprzowy? Jest.

Mini pałka teleskopowa? Jest.

Paralizator? Najlepszy na rynku. Nie byłam nawet pewna, czy był on legalny w

Jersey, ale mnie to nie obchodziło.

A na dodatek przez sześć miesięcy chodziłam na zajęcia z samoobrony.

Więc tak, nawet jeśli jego intencje nie były honorowe – w co bardzo wątpiłam –

byłam gotowa go pokonać.

- Zostajesz w mieście? - zapytałam.

- Przynajmniej na kolejny rok. Nie mam wielkiego wyboru w tej sprawie.

- Nie chcesz tu być? - Dlaczego ta informacja sprawiła, że moje serce zatonęło?

- To jedyne miejsce, które kiedykolwiek nazywałem domem – odpowiedział

bezpiecznie.

- Ale czujesz się skończony? 

- Skąd wiesz?

-   Wychowałam   się   w   Pensylwanii.   W   bardzo   wiejskiej   i   konserwatywnej

społeczności.

background image

Spojrzał na mnie z uśmieszkiem. - Musiałaś nieźle im pokazać, co?

- Nie chodziło tylko o to. Kiedy dorosłam i zdałam sobie sprawę, jak daleko

my, jako społeczność, musimy iść w otwartość na temat seksu i zapewnieniu

wszechstronnej edukacji seksualnej, pomyślałam, że to nisza, w której dobrze

bym sobie poradziła.

- Więc zajmujesz się czymś więcej, niż tylko sprzedażą zabawek erotycznych?

- Nie będę kłamać; z niej mam większość dochodów. Ale prowadzę również

zajęcia.

- Jakie zajęcia?

Okej,   wiem,   że   powiedziałam,   że   sprawa   z   seks   shopem   nie   była   dobrym

tematem   do   rozmów,   ale   Eli,   w   przeciwieństwie   do   większości   facetów,   z

którymi   próbowałam   prowadzić   tego   rodzaju   rozmowę,   nie   szukał   w   tym

dwuznaczności. Był naprawdę zaciekawiony.

- Oferuję zajęcia dla rodziców i dzieci o rozmowach na „te” tematy. Rodzice

często są zawstydzeni, by zrobić to sami, ale chcą, by ich dzieci otrzymały

dokładnie informacje, nie oparte na wstydzie lub tabu. Prowadzę też zajęcia z

edukacji seksualnej dla par, nowożeńców lub na wieczorach panieńskich.

- Musi być interesująco. 

- Dokładnie.

Nastąpiła kolejna pełna napięcia cisza, podczas której Coop – jak zwykle –

prowadził nas drogą, która okazała się ślepą uliczką. Prawdopodobnie podążał

za zapachem myszy lub bezdomnego kota. Albo i tego i tego.

background image

Eli odwrócił się nagle, obserwując mnie intensywnie.

- Autumn, dlaczego kurwa do mnie napisałaś?

Och,   a   więc   jednak   poważna   rozmowa.   Cóż,   nie   miałam   dla   niego

satysfakcjonujących odpowiedzi.

- Za pierwszym razem, żebyś wiedział, że z twoim psem wszystko w porządku.

Potem... szczerze mówiąc, nie wiem.

- Wiesz, co zrobiłem?

- Wyszukałam cię, kiedy przypomniałam sobie twoje imię.

- Przypomniałaś sobie moje imię?

- Tak, wiesz, zapomniałam jak nazwał cię gliniarz podczas aresztowania. Potem

zajęłam   się   Coopem   i   pracą,   a   wszystkie   informacje   wypadły   mi   z   głowy.

Dopiero kiedy poszłam do baru i ktoś zawołał do kogoś Mallick, kliknęło.

- Rozmawiałaś z nimi?

- Z kim?

- Moim bratem lub ojcem?

W tym momencie jego ciało się napięło, a szczęka niemal boleśnie zacisnęła.

Więc rodzina. To był dla niego bolesny temat. Wścibska część mnie chciała

wiedzieć   dlaczego,   zapytać   o   szczegóły   i   zrozumieć.  Ale   to   nie   była   moja

sprawa. Poza tym, nie chciałam na nowo rozrywać tych ran.

- Ach, nie. Nie. Byłam w Chaz's na urodziny i ktoś tak kogoś nazwał. Kliknęło,

background image

więc odwróciłam się i zobaczyłam kogoś, kto był bardzo podobny do ciebie, ale

miał elegancki garnitur.

- Ryan.

- Słucham?

- To był Ryan.

Ugh. Nienawidziłam bólu w jego głosie.

Jakakolwiek historia się tam znajdowała, nie mogła być dobra. Czy wyrzekli się

go, kiedy został aresztowany? A może już wcześniej nie utrzymywali kontaktu?

Było jasne, że w pewnym momencie rodzina musiała się od niego odwrócić.

Tylko w ten sposób można opisać głębię udręki w jego tonie.

Niewiele myśląc, wyciągnęłam rękę i delikatnie przykryłam zewnętrzną część

jego dłoni. Jego ciało drgnęło, jakby się tego nie spodziewał, jakby nie znał

dotyku. Jego oczy były pełne pytań, ale nie miałam odpowiedzi. 

- Nie musisz o nich mówić – oznajmiłam. 

Dopiero po chwili, gdy pierwsze zaskoczenie minęło, przesunął kciukiem po

mojej   dłoni,   wysyłając   dreszcze   na   całe   moje   ciało.   Nie   wiedziałam

wszystkiego, czego można było doświadczyć z mężczyzną, ale byłam pewna,

że   dreszcze,   o   jakich   czytasz,   słyszysz   piosenki   i   widzisz   w   filmach,   nie

zdarzają się często. W rzeczywistości, przez te wszystkie lata nigdy ich nie

poczułam.

Dopiero teraz, na tej cichej i słabo oświetlonej ulicy, z mężczyzną, którego

ledwo poznałam, a który spędził ostatnie sześć lat w więziennej celi.

background image

- Nie rób tego – powiedział, a jego głos brzmiał błagalnie.

- Czego – zapytałam. Słyszałam w swoim głosie potrzebę, ale nagle zupełnie

przestało mnie to obchodzić.

Odsunął się, pozostawiając dziwne mrowienie na mojej dłoni. - Nie patrz tak na

mnie.

- Jak?

Dokładnie wiedziałam, o co mu chodziło.

To była bezwstydna dziwka, krzycząca weź mnie, weź mnie w tej chwili!

- Tak, jakbyś dawała mi pozwolenie.

Ale   tak   było.   Do   diabła   z   racjonalnym   myśleniem,   z   konsekwencjami,   z

wiedzą, że to prawdopodobnie okropny pomysł. Jedyne, na czym mogłam się

skupić,   to   sposób,   w   jaki   jego   dotyk   rozbudził   moje   pragnienia.   Musiałam

doświadczyć więcej.

- To pozwolenie.

Jakakolwiek nić kontroli, której się trzymał, pękła.

Wsunął palce w moje włosy i w ciągu sekundy jego usta spoczęły na moich. A

świat przestał istnieć. Całowano mnie wcześniej dziko, bez skrępowania, bez

niczego poza pierwotną potrzebą, ale najwyraźniej nic nie przypominało bycia

całowaną przez mężczyznę, który nie doznał dotyku kobiety od sześciu lat. 

Kiedy   jęknęłam,   wykorzystał   okazję   i   wsunął   język   do   środka,   a   kolejny

dreszcz opanował moje ciało. Nagle nas odwrócił i przyparł do ceglanej ściany

background image

budynku,   przyjmując   na   rękę   całe   uderzenie,   a   potem   rozsunął   moje   uda.

Objęłam go rękami za szyję w tym samym momencie, w którym jego twardy

kutas   przycisnął   się   do   mojej   płci,   naciskając   dokładnie   tam,   gdzie

potrzebowałam   kontaktu.   Na   Ziemi   nie   było   wystarczająco   silnej   siły,   by

powstrzymać bolesne skomlenie, który wymknęło się z moich ust. 

Jedną ręką złapałam go za tyłek i odsunęłam nogę, otwierając się przed nim

jeszcze bardziej, a Eli warknął między pocałunkami torującymi drogę po moim

ciele.   Kiedy   ponownie   poruszyłam   biodrami,   jego   kutas   uderzył   w   moją

łechtaczkę.

Było blisko.

Tak blisko. 

Cofnął się, by pchnąć ponownie, sprawiając, że wybuchnę w orgazmie, którego

intensywności  nie  byłam pewna,  czy  zniosę, ale  w tym właśnie momencie,

Coop stał się nie tylko zjadaczem butów czy niszczycielem książek, ale również

przerywaczem seksu. Wskoczył na nas, sprawiając, że oboje nieoczekiwanie

oderwaliśmy się od siebie, a dźwięk naszych ciężkich oddechów zdawał się

wypełniać powietrze wokół nas.

Powieki Eli'ego wydawały się równie ciężkie, co moje.

Jego kutas był równie twardy, co moja cipka mokra.

- Kurwa – powiedział, a jego głos był mieszanką złości i zrezygnowania. -

Kurwa   –   powtórzył,   wkładając   smycz   Coopa   do   mojej   dłoni.   Następnie

odwrócił się i odszedł.

Oparłam się  o ścianę,  niepewna,  czy  moje  nogi  będą  w stanie  mnie dłużej

background image

utrzymać. Serce waliło niespokojnie w mojej piersi, a płeć boleśnie zaciskała w

potrzebie uwolnienia. Coop merdał ogonem, obserwując razem ze mną, jak Eli

znika w ciemnościach.

Kurwa.

To było jego pożegnalne słowo.

Cóż, w sumie to idealnie podsumowywało.

Kurwa.

background image

Rozdział 5

Shane

Wszyscy   szukali   go   od   kilku   pierdolonych   godzin.   Sytuacja   zaczynała

wydawać się beznadziejna. Do diabła, nawet czterej bracia Scotti przeszukiwali

miasto razem z nimi. 

Nic.

W końcu byli gotowi, aby wrócić do domu, by pomóc kobietom przy dzieciach.

Właśnie tam też zmierzał Shane, wracając z terytorium gangu Trzeciej Ulicy,

gdzie nikt z pytanych nie widział Eli'ego, Zwolnił, kiedy zobaczył znak stopu, a

kątem oka napotkał coś dużego i dziwnie znajomego. Nie mógł powstrzymać

uśmiechu, gdy uświadomił sobie, że to ten ohydny kundel, którego cała rodzina

szukała od lat.

Tam. W bocznej uliczce. Na smyczy. Wyglądając na zadbanego.

Potem spojrzał w górę i kurwa, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ponieważ

stał   tam   Eli.   Całując   i   dotykając   kobietę.   Jeśli   dobrze   przeczuwał,   to   ona

opiekowała się Coopem przez te wszystkie lata. I właśnie do niej poszedł Eli,

kiedy opuścił więzienie.

Może powinien się zatrzymać, rzucić się na niego i zażądać wyjaśnień. Ale cóż,

ten biedak siedział sześć lat w więzieniu. Nie miał do niego pretensji, że w

pierwszej kolejności chciał ulżyć seksualnej potrzebie. Liczyło się to, że był w

mieście i nic mu nie było. Reszta ułoży się w swoim czasie.

Teraz musiał powiedzieć reszcie o swoim cholernym odkryciu.

background image

Rozdział 6

Eli

Nie miałem prawa jej dotykać. Nawet, jeśli dała mi cholerne pozwolenie. Nie

mogła być blisko takiego mężczyzny jak ja. Nie miałem prawa pojawiać się w

jej   sklepie,   by   wykorzystać   słabość,   którą   najwyraźniej   do   mnie   czuła,   z

jakiegokolwiek powodu. 

Dlaczego więc poszedłem i ją pocałowałem?

A to nie był zwykły pocałunek. To był pieprzony król pocałunków. 

Powinna   była   mnie   odepchnąć   i   skarcić   za   zbyt   mocne   naciskanie   po   tak

krótkim czasie znajomości. Zamiast tego pocierała biodrami o mojego penisa,

praktycznie   błagając   o   spełnienie.   Jeśli   o   mnie   chodziło,   posunąłem   się   za

daleko, by zdać sobie sprawę z granic, które przekraczam.

Dopóki Coop mi nie przypomniał.

Czy   to   było   chujowe,   że   odwróciłem   się   i   odszedłem?   O   tak.  Ale   byłoby

bardziej chujowe, gdybym wykorzystał chwilę i przeleciał ją na tamtej ścianie,

bez względu na to, jak bardzo tego chciałem.

Wróciłem   do   siebie   bardziej   sfrustrowany   seksualnie   niż   kiedykolwiek

wcześniej w życiu. Sam też nie potrafiłem dać sobie uwolnienia. Najwyraźniej

po sześciu latach w więzieniu nie było to już dla mnie wystarczające. Złapałem

więc   kilka   toreb   pozostawionych   w   salonie   i   ruszyłem   do   studia,   planując

zatracić się w jakimś projekcie, dopóki mój mózg się nie oczyści i przestanie o

background image

niej myśleć.

Dopiero przed wschodem słońca zdałem sobie sprawę, że to było niemożliwe.

Głównie przez fakt, że ostatnie godziny spędziłem na malowaniu jej cholernego

portretu. 

Jej reakcji na zobaczenie mnie. Na jej wspaniałej twarzy malował się szok,

całkowite  niedowierzanie  i jeśli się nie  myliłem,  prawdziwa ulga.  Zapewne

dlatego, że nie zostałem zadźgany pod prysznicem, jak sugerowała jej siostra.

Powinienem był natychmiast się odwrócić i odejść. Nie powinna czuć ulgi,

widząc mnie. Wtedy jednak nie myślałem. Coś we mnie błagało o stworzenie

połączenia ze światem zewnętrznym, które nie wiązało się z więzieniem, jak

chociażby   moja   przyjaźń   z   Bobbym.  A  ponieważ   moja   rodzina   była   poza

zasięgiem,   Autumn   była   wszystkim,   co   miałem.   Oczywiście,   nasza

komunikacja to głównie więzienne listy, ale ona nigdy nie została skażona tym

życiem.

Z korespondencji dowiedziałem się wiele o jej preferencjach co do filmów,

muzyki, jedzenia i pogody. Nienawidziła horrorów, ale Więzienie Oz oglądała z

ciekawości.   Uwielbiała  zupę   pomidorową,  ale  nienawidziła  pomidorów.  Nie

słuchała   hard   rocka   ani   rapu,   ale   kochała   klasyczny   rock.   Cholernie

nienawidziła   lata   i   uważała,   że   śnieg   jest   najbardziej   magiczną   rzeczą   na

świecie. 

Jednak w żadnym z listów nie wspomniała, że była właścicielką seks shopu.

Choć w sumie to dobrze, bo szczerze mówiąc, nie byłem pewien, czy dałbym

sobie radę w więzieniu z tą torturą. 

Swoją drogą, jej sklep nie przypominał tego, co zwykle myślałeś słysząc „seks

background image

shop”. Czy istniało coś takiego jak ekskluzywny sklep erotyczny? Jeśli tak, to

było   to.   Były   tam   nieskazitelne,   lśniące   drewniane   podłogi,   białe   ściany   i

szklane   regały.   Stoły   ekspozycyjne   były   czarne,   a   eleganckie   żyrandole

nadawały   całej   przestrzeni   ciepłą,   otwartą   atmosferę,   zamiast   ciemności,

obskurności i tabu, czym charakteryzowało się większość takich placówek.

Znajdowało się tam też dwoje drzwi. Jedne z napisem „tylko dla pracowników”

i podejrzewałem, że był tam magazyn lub po prostu miejsce na przerwę. Drugie

drzwi były lekko uchylone i mogłem zauważyć kilka krzeseł. Prawdopodobnie

tam prowadziła swoje zajęcia. 

Była lepsza, niż mogłem ją sobie wyobrażać. A na dodatek chciała, żebym ją

przeleciał.

Kurwa. Musiałem odejść. Faktem było, że zasługiwała na mężczyznę, który nie

musiał   stawać   się   potworem   bez   serca,   by   pozbyć   się   wściekłości.   Nie

zamierzałem pozwolić dobrej kobiecie wplątać się w swój bałagan.

- Siema! - wrzasnął Bobby, uderzając mocno w drzwi, aż pies sąsiadów zaczął

wariować.

To też było cudowne. Nie spodziewałem się, że Coop w ogóle mnie zapamięta,

nie mówiąc już o przywitaniu, jakbym wyjechał z miasta na tydzień, a nie na

prawie całe jego życie.

Psy.

Nie było na świecie lepszych od nich.

Ale teraz należał do niej i jej siostry.

background image

I prawdopodobnie opiekowały  się nim lepiej niż ja kiedykolwiek, mimo  że

dbałem o niego całkiem nieźle.

- Idę – krzyknąłem, przecierając dłońmi twarz.

- Co to za zamek? - zapytał Bobby, kiedy otworzyłem drzwi, mrużąc oczy na

słońce.

- Dlaczego? Próbowałeś się włamać?

- Chciałem cię zaskoczyć śniadaniem – powiedział, unosząc torbę i kubek z

kawą. - To przestępstwo?

-   Jeśli   wymagałoby   złamania   mojego   zamka,   to   tak   –   odpowiedziałem   ze

śmiechem.   Minęło   sporo   czasu,   odkąd   dzieliliśmy   celę,   a   jego   idiotyczne

poczucie humoru  wciąż mnie bawiło. - Ale dzięki za śniadanie – dodałem,

kiedy wszedł do środka.

- Cholera, sprzątasz lepiej niż moja kobiet.

- Jestem całkiem pewien, że nie powinieneś mówić tego gówna.

- Racja, to sprawia, że jestem... jak ona to ujęła... och tak, mizoginistycznym

dupkiem. Nazwała mnie tak, kiedy wróciła z pracy, a ja zapytałem, co jest na

obiad.

- Stary, ona była w pracy, a twój leniwy tyłek wylegiwał się na kanapie.

- Fakt, nie poszło dobrze. Pewnie z tego powodu dużo jemy poza domem –

oznajmił ze śmiechem. - Wygląda na to, że byłeś wczoraj zajęty. Nat widziała

cię, jak wracałeś późnym wieczorem do domu. Świętowałeś?

background image

- Jeśli chodzi ci o picie, to jedyny bar w okolicy należy do mojej rodziny, z

którą   nie   mam   kontaktu,   więc   się   mylisz.   Poszedłem   po   kawę,   a   potem

widziałem się z kobietą, która ukradła mojego psa.

- Cholera! Laska, która do ciebie pisała. Summer, czy inna pora roku...

- Autumn – poprawiłem, próbując bezskutecznie powstrzymać jej twarz przed

pojawieniem się w mojej głowie.

- Tak, Autumn. Zaliczyłeś?

- Nie twoja sprawa, ale ona nie jest tego rodzaju dziewczyną. I nie po to tam

pojechałem.

- Nie moczyłeś swojego kutasa od sześciu lat i to nie był powód, dla którego do

niej poszedłeś? - dopytywał Bobby, przewracając oczami.

Postanowiłem nie wdawać się w szczegóły dotyczące tego, jak prawie to się

wydarzyło. Znałem Bobby'ego; nie dałby mi spokoju.

- To nie był mój główny priorytet. 

- Więc masz pomieszane priorytety, człowieku. - Potrząsnął głową.

Wściekłość, którą czułem przez całą noc i część poranka, zdecydowanie się z

nim   zgadzała.  Ale   nawet   gdybym   doszedł   do   punktu,   w   którym   mógłbym

rozważać posiadanie kobiety w swoim życiu, byłbym wystarczająco stabilny,

by mieć pewność, że nie zobaczy ona żadnego ataku gniewu, wiedziałem, że tą

kobietą nie mogła być Autumn.

Sprawa zamknięta.

background image

- Jakie masz plany na dzisiaj?

- Muszę iść do galerii. Mówili, że dadzą mi tydzień na przyniesienie swoich

prac, ale podjęli decyzję o kolejnym pokazie i chcę, by reszta moich obrazów

zniknęła, abym mógł spokojnie pracować nad kolejnymi. 

- Tak, nie ma mowy, żeby cię nie wzięli.

Nie byłem pewien,  czy  mówił tak,  ponieważ  uważał mnie  za dobrego,  czy

dlatego, że znałem kolesia, który za mnie ręczył. I chociaż znałem Anthony'ego

Galleo   i   miał   on   wspomnieć   moje   imię,   nie   zamierzałem   na   tym   polegać.

Chciałem pracować na własną rękę.

- Cóż, mam nadzieję – zgodziłem się, sięgając po jedzenie. - Ponieważ nie mam

planu awaryjnego.

Znalezienie   uczciwej   pracy   dla   byłego   przestępcy   było   prawie   niemożliwe.

Jedynym   miejscem,   gdzie   chętnie   przyjmowali   do   roboty,   były   doki,   ale

należały one do Grassis, a ja nie chciałem mieć żadnych powiązań ze starym

życiem i modliłem się, by do tego nie doszło.

Jeśli chodziło o moje legalne firmy, rodzina najwyraźniej o nie dbała, gdy mnie

nie było, sądząc po gigantycznej sumie pieniędzy na moim koncie bankowym.

Musiałem znaleźć niezależnego prawnika i wymyślić sposób, jak je przepisać

na rodziców, aby się o tym nie dowiedzieli.

Do tego czasu miałem nadzieję posiadać swój stały dochód, a nawet jeśli, suma

na koncie wystarczyłaby na kolejne sześć lata życia. Do diabła, gdybym musiał,

mógłbym niemal natychmiast otworzyć samodzielny biznes. Wolałem jednak

utrzymywać   się   ze   sztuki.   Inaczej   zmarnowałbym   sześć   lat   ćwiczeń   i

background image

doskonalenia   techniki.   Skoro   więc   robiłem   coś   naprawdę   dobrze,

sprawiedliwym byłoby zarabiać tym na życie.

Dzięki portretom uzyskiwałem pieniądze w więzieniu, ale potrafiłem malować

też   pejzaże,   abstrakcję   i   postimpresjonizm.   Miałem   szeroki   wachlarz

umiejętności. 

- Hej! - zawołał Bobby, zmuszając mnie do powrotu ze swoich myśli. Dopiero

wtedy zdałem sobie sprawę, że dryfowałem tak długo, że sam zdążył już zjeść

swoje   śniadanie.   -  W  porządku?   Nie   wyglądasz   dobrze,   brachu.  Widziałem

wielu facetów, którzy wychodzili z więzienia i mieli takie spojrzenie. 

- Jakie?

-  Takie,   które   mówiło,   że   się   nie   dostosujesz.   Pod   pewnymi   względami   w

więzieniu było łatwiej.

- Łatwiej? Tak. - Ktoś inny dyktował ci, co masz robić, a kolejne dni były

niemal identyczne. - Ale nie mam chęci, by tam wrócić. Po prostu to dla mnie

nowość.

Żyjąc   między   więzieniem   a   domem,   jak   Bobby,   przez   wiele   lat,   nigdy   tak

naprawdę nie musiałeś robić tego, co ja – zaczynać zupełnie od nowa. Zawsze

miałeś   rodzinę   i   przyjaciół,   a   z   każdym   wyjściem   było   ci   łatwiej   się

dostosować. Ja, choć spędziłem w więzieniu tylko niewielki ułamek swojego

życia, wciąż czułem się jak ryba wyjęta z akwarium i wrzucona do wielkiej

wody. 

- Rozumiem. To może trochę potrwać, zanim się zaaklimatyzujesz. Ja chcę się

tylko upewnić, że nie zamierzasz okraść jakiegoś sklepu lub zrobić inne gówno,

background image

żeby tam wrócić. Nie byłbyś pierwszym, który tak robi.

- Nie martw się o mnie, Bobby. Dostosuję się.

Do życia na wolności? Na pewno.

Ale do tej dziury w klatce piersiowej? Nie byłem taki pewien.

Dzisiejszego ranka moje myśli krążyły wokół rodziny dużo bardziej, niż przez

ostatnie miesiące. Chyba w więzieniu było łatwiej, bo odmawiając odwiedzin,

nie istniała żadna szansa, bym mógł ich zobaczyć. 

Ale teraz? Mogłem ich spotkać przypadkiem na ulicy. 

Miałem   przeczucie,   że   z   dnia   na   dzień   będzie   coraz   trudniej.   Przynajmniej

dopóki nie minie wystarczająco dużo czasu, by stało się to dla mnie obojętne,

jak w więzieniu.

Pewnego dnia.

- Miło mi to słyszeć. Idę, muszę kupić Nat kwiaty.

-   Kurwa,   co   zjebałeś?   -   zapytałem,   kręcąc   głową.   Ta   kobieta   musiała   być

święta, wytrzymując z nim.

- Próbowałem pomóc! Zawsze narzekała, że pranie się piętrzy, a ja cały dzień

jestem w domu. Wrzuciłem więc wszystko do pralki i teraz jej białe bluzki są

niebieskie od moich pieprzonych dżinsów. Powiesi mnie za jaja, wiem to.

Zaśmiałem się. - Kup jej jakąś biżuterie. Musi znosić z tobą wiele gówna.

-   Racja.   -   Poklepał   mnie   po   ramieniu.   -   Cóż,   spróbuję   coś   wymyślić.

background image

Powodzenia w galerii. Do zobaczenia jutro.

Gdy   wyszedł,   wziąłem   prysznic   i   zapakowałem   swoje   prace,   a   potem

zadzwoniłem po taksówkę, zdając sobie sprawę, że jak najszybciej muszę udać

się do dealera i kupić samochód, bo jego brak był cholernie problematyczny. 

***

- Yo, Psi Tatuśku! - Usłyszałem, wychodząc z galerii godzinę później.

No   cóż,   była   tylko   jedna   osoba   na   tej   planecie,   która   mnie   tak   nazywała.

Odwróciłem   się,   by   zobaczyć   Peyton,   stojącą   na   chodniku   w   jasnożółtych,

obcisłych   dżinsach   i   koszulce   z   długim   rękawem.   Na   nosie   miała   wielkie

okulary   przeciwsłoneczne,   które   zasłaniały   większość   jej   ładnej   twarzy.

Właściwie, to jeśli spojrzeć poza farbę na włosach, kolczyki i tatuaże, były z

Autumn bardzo podobne

- Peyton – przywitałem się, kiwając głową. - Miło cię znowu widzieć.

- Mhmm – odpowiedziała dziwnie, biorąc łyk mrożonej kawy. - W porządku,

więc. Przyjdziesz dziś wieczorem na kolacje?

- Ja... ach, co?

- Kolacja. Posiłek przed spaniem. Zwykle składający się z mięsa i jakiś warzyw.

- Tak, kochanie, wiem, co to kolacja.

-   Więc   nie   rozumiem   twojego   zmieszania.   Przyjdziesz,   zjesz...   -   urwała,

wzruszając ramionami, ale widziałem, jak drgają jej usta.

-   I   to   w   żadnym   wypadku   nie   jest   twój   sposób,   by   niezręcznie   zaskoczyć

background image

siostrę, prawda?

- Co? Ja? Jak mogłeś pomyśleć o takiej złej rzeczy? - odparła uśmiechnięta. -

No dalej. Obiecuję, że będzie chciała cię zobaczyć. Poza tym, bez obrazy, ale

wyglądasz, jakbyś potrzebował posiłku lub dwóch. Gdzie się podziały te gorące

mięśnie brzucha?

- Gorące mięśnie brzucha? - powtórzyłem ironicznie. Kiedyś je miałem, ale nie

ćwiczyłem   w   więzieniu   tak   dużo,   jak   na   zewnątrz.   Wcześniej   co   tydzień

spotykaliśmy się na siłowni Shane'a, by trenować.

- No co? Prześledziłam twój instagram. Musiałam się upewnić, że nie jesteś

typem faceta, który mógłby zabić moją siostrę i trzymać jej oczy w słoiku obok

łóżka.

- Dlaczego akurat oczy?

-   Widzisz?   Stąd   wiem,   że   nie   jesteś   takim   typem.   Wydłubywacz   oczu

spróbowałby  temu zaprzeczać. A więc, szósta trzydzieści?  Świetnie. Paaa –

oznajmiła,   znikając,   zanim   zdążyłem   się   zastanowić   i   odpowiedzieć   na   jej

ofertę.

Uśmiechałem   się,   kiedy   odchodziła.   Częściowo   było   to   spowodowane   jej

charakterkiem,   ale   z   drugiej   strony,   nie   mogłem   zaprzeczyć,   że   byłem

podekscytowany. Ponieważ bez względu na to, jak bardzo wmawiałem sobie o

potrzebie trzymania się od niej z daleka, chęć zobaczenia jej nadal istniała. A ja

nie potrafiłem zebrać w sobie wystarczająco determinacji, by się do niej nie

zbliżać.

Więc poszedłem.

background image

Rozdział 7

Autumn

-   Nie   jestem   jak   mama!   -   sprzeciwiłam   się,   obrażona,   ponieważ   doskonale

wiedziała, że nie lubię, gdy  tak mówi. - Po prostu... byłoby  miło wiedzieć

wcześniej niż pół godziny przed, że pojawi się tu twój przyjaciel. Ja jestem w

rozsypce. Dom jest nieposprzątany. A Coop nieumyty.

Dorastając,  nasza  matka  miała  dziwną  zasadę,  że nigdy   nie  pozwalała  nam

przyprowadzać przyjaciół do domu bez zapowiedzi. Nie miało znaczenia, że

dom był zawsze nieskazitelnie czysty – o czym wiedziałyśmy, ponieważ to my

musiałyśmy   sprzątać,   a   ona   przeprowadzała   tylko   inspekcje   w   białych

rękawiczkach.   Nie   miało   znaczenia,   że   zawsze   była   ogarnięta,   ponieważ

codziennie wstawała przed ojcem, by nałożyć makijaż, uczesać się i założyć

sukienkę. Byłyśmy prawie pewne, że ojciec nigdy nie widział jej bez makijażu.

Miała więc zasadę, które absolutnie nie miała żadnego sensu.

W tym przypadku moje argumenty były właściwe. Wróciłam do domu wpół do

szóstej,   a   potem   natychmiast   ściągnęłam   stanik,   ponieważ   to   cholerstwo

obcierało   moją   pachę,   odkąd   wyszłam   rano   do   pracy.   Poszłam   do   łazienki,

gdzie przebrałam się w starą koszulkę i parę flanelowych spodni i zmyłam

nawet makijaż, pewna, że nikt oprócz Peyton i Coopa nie będzie mnie widział

przez resztę wieczoru.

Mieszkanie potrzebowało sprzątania, ale byłam zbyt zmęczona, by to zrobić.

Wszędzie walały się buty i stosy książek Peyton, a w rogach gromadziła się

psia sierść. 

background image

Choć   prawdę   mówiąc,   przyjaciele   Peyton   wpadali   tu   dość   często.   Czasami

mieszkanie wciąż pachniało środkiem do czyszczenia podłóg, a innym razem

wyglądało, jakby bomba wybuchła w salonie. Nie przejmowali się tym. To ja

robiłam z tego wielką rzecz.

Byłam po prostu w kiepskim nastroju. I tak, jeśli musisz wiedzieć, miało to

wiele wspólnego z mężczyzną o niesamowitych, niebieskich oczach, czarnych

jak atrament włosach i ustach, które mogły podpalić kobiece majtki. 

Tamtego dnia nie mogłam się ruszyć z miejsca, gdzie byłam oparta o ścianę,

prawie żenująco długi czas. Nogi mi się trzęsły, a w głowie widziałam mroczki.

Wydawało się to mądre, aby pozostać tam, dopóki bolesna potrzeba między

udami   nie   załagodziła   się   na   tyle,   by   umożliwić   jasne   myślenie.   Potem

wróciłam do sklepu, a chwilę później zaczęłam otrzymywać wiadomości od

Peyton, zawierające emoji z wystającym językiem, brzoskwiń, ogórków i hot-

dogów. Dopiero wtedy, lekko chichocząc, złapałam smycz Coopa i ruszyłam do

domu, gdzie spędziłam trochę czasu z różnymi urządzeniami, kupionymi we

własnym sklepie. Wiesz, co celów badawczych.

Nic nie pomogło. 

Jeśli już, czułam się tylko mocniej sfrustrowana.

Nie   potrafiłam   zasnąć,   a   rano   powlokłam   się   z   powrotem   do   pracy,   gdzie

musiałam posprzątać kawę, którą przyniósł poprzedniego wieczoru i rozmawiać

z kolejnymi entuzjastami BDSM. Jakby tego było mało, Coop podczas spaceru

pociągnął mnie w tą samą cholerną uliczkę, gdzie to wszystko się stało. 

Właśnie   dlatego   moje   warczenie   na   Peyton   nie   miało   nic   wspólnego   z

wyglądem domu lub swoim. Jej przyjaciół to nie obchodziło. Byli najbardziej

background image

wyluzowaną   grupą,   jaką   kiedykolwiek   spotkałam.   Po   prostu   musiałam   się

czegoś uczepić. 

- Przepraszam – powiedziałam, mieszając spaghetti łyżką, zdając sobie sprawę,

że to kiepski pomysł na posiłek dla gości, ale nie planowałam nikogo karmić,

gdy zaczęłam je gotować. - Mam zły nastrój.

-   Cierpisz   na   brak   orgazmów.   -   Wyciągnęła   z   lodówki   warzywa,   by   je

podsmażyć.   -   Wymieszamy   je   potem   z   sosem   –   poinstruowała,   a   ja   się

zgodziłam, wiedząc, że to choć trochę uratuje mój słaby posiłek. 

- Dlaczego mówię ci o wszystkim? - zapytałam, kręcąc głową.

-   Bo   mnie   koooochasz.   Poza   tym,   myślę   tutaj   o   twoim   zdrowiu.   Dzięki

orgazmom żyjesz dłużej. To nauka. A twój biedny wibrator ostatnio nie ma

przerwy. Chleb czosnkowy? - Sięgnęła po to, co zostało z bochenka. 

- Naprawdę idziesz na całość – zauważyłam, szukając durszlaka.

- Co?

-  To,   że   kiedyś   widziałam,   jak   serwowałaś   swoim   przyjaciołom   krakersy   i

wódkę.

- Jestem głodna! - sprzeciwiła się, ale było coś w jej tonie, czego nie mogłam

zrozumieć i całkowicie temu nie ufałam.

- Dobra. - Odcedziłam makaron i wrzuciłam z powrotem do garnka, mieszkając

warzywa i sos. Peyton w tym czasie tworzyła czosnkowe kanapki. - Nieważne.

Zamknę   Coopa   w   swoim   pokoju,   żeby   nikogo   nie   skrzywdził   swoim

entuzjazmem.

background image

Właśnie wychodziłam z sypialni, gdy ktoś zapukał do drzwi.

- Idęęę – zaśpiewała Peyton. 

Zmarszczyłam   brwi.   Przyjaciele   Peyton   mieli   tendencję   do   wpadania   bez

pukania, a większość z nich miała klucze na wypadek nocnego picia i potrzeby

noclegu.

- Och, wino! - zagruchała, powodując mój śmiech. Lubiła napić się butelki (lub

całego pudełka butelek) wina. - Cześć, wejdź. Autumn, Psi Tatusiek jest tutaj! -

zawołała, najwyraźniej nieświadoma, że byłam w tym samym pokoju.

Psi Tatusiek?

Psi Tatusiek!

Wtedy go zobaczyłam. Wyglądał jak cholerny model w ciemnych dżinsach i

granatowym swetrze, który idealnie opinał jego ciało. To znaczy, byłam pewna,

że dostrzegłam przez  materiał jego mięśnie,  choć to  mogła  być tylko  moja

wyobraźnia.   Moja   cholerna   wyobraźnia,   pełna   seksualnych   marzeń   o   jego

nagim ciele.

- Hej, kochanie – przywitał się, robiąc krok wewnątrz. Jego uśmiech był słodki,

gdy skanował moje ciało.

Bez biustonosza.

W brzydkiej, stare koszulce.

W luźnych, flanelowych spodniach.

Bez makijażu.

background image

A ponieważ myślę, że ta część wymaga powtórzenia – bez biustonosza.

- Twoja siostra nie powiedziała ci, że mnie zaprosiła, prawda? - zapytał, a ja

spojrzałam na Peyton ze sztyletami w oczach, jednak ona szczerzyła zęby do

nas obojga.

- Nie wspomniała, z którym przyjacielem się spotyka.

- Oczywiście, że tak – zaśmiał się, spoglądając na nią z uniesioną brwią.

- Co? Musiało mi to zupełnie wypaść z głowy – oznajmiła, ale nawet nie starała

się brzmieć przekonująco. - Ale skoro przyszedłeś, a my  mamy  spaghetti z

warzywami   i   chlebem   czosnkowym,   a   na   dodatek   ta   śliczna,   urocza,   mała

dziewczynka   również   jest   z   nami   –   powiedziała,   głaszcząc   dłońmi   po

eleganckiej   butelce   czerwonego   wina   -     to   równie   dobrze   możesz   zostać.

Inaczej   wypiję   sama   całą   butelkę,   a   wtedy   zazwyczaj   mam   tendencję   do

wybierania numerów swoich byłych. To nigdy nie kończy się dobrze.

- Och, kochanie, kto do cholery był na tyle głupi, by się z tobą rozstać?

- Zachowaj na później ten słodki język, Panie Gorący Więźniu – odpowiedziała,

przekopując szufladę w poszukiwaniu korkociągu. 

Była zupełnie niewzruszona jego urokiem. W międzyczasie, choć nie skierował

do mnie jeszcze ani jednego słowa, już czułam się oszołomiona.

Ale   to   była   Peyton.   Nie   przejmowała   się   komplementami   czy   słodkimi

rozmowami.  To  dlatego  dziewięć na dziesięć  jej związków nie wychodziło.

Nienawidziła   powierzchowności.   Potrzebowała   głębi,   do   której   żaden   z

mężczyzn, których spotykała, nie wydawał się być zdolny.

background image

-   Zamiast   języka,  możesz   teraz   użyć   tych   swoich   silnych   dłoni   –   ciągnęła,

podając mu wino i korkociąg. - Och, tak, ubrudź te szklanki, ty mała, brudna

dziwko – gruchała do wina, gdy Eli nalewał je do trzech kieliszków. Następnie

wzięła jeden. - Och, drogi Panie. Co to za wino? Potrzebuję je na każdy kolejny

dzień swojego życia.

Odwróciła się, by sprawdzić postęp pieczenia chleba, a ja obserwowałam ją,

wciąż rzucając złe spojrzenie. W jakiś sposób przegapiłam, kiedy Eli uniósł

jeden z pozostałych kieliszków i przeszedł pokój w moim kierunku. W jednej

sekundzie stał po drugiej stronie, a w kolejnej niecały metr przede mną.

W  tym   momencie   dowiedziałam   się,   że   nie   tylko   dobrze   wyglądał,   ale   też

niesamowicie pachniał. Nie było to przytłaczające. Cokolwiek miał na sobie,

czy   to   wodę   kolońską,   czy   po   prostu   dobry   dezodorant,   było   subtelne,

sprawiające, że chciałeś pochylić się bliżej, by poczuć lepszy powiew. Może

polizać jego szyję i...

Dobra. Musiałam się ogarnąć.

-   Nie   przyszedłbym,   gdybym   wiedział,   że   nie   uzgodniła   tego   z   tobą   –

powiedział, podając mi kieliszek. 

- Ona jest właśnie takim wrzodem na dupie.

- Zgodziłabyś się, gdyby zapytała wcześniej?

Boże, tak!

Ale też może nie.

Byłam zbyt zmieszana całą sytuacją.

background image

- Nie wiem – przyznałam.

- To zrozumiałe – zaskoczył mnie, posyłając mały uśmiech. - I tak pewnie nie

przyjęłaby „nie” jako odpowiedzi.

- Dość szybko ją poznajesz.

- Podano kolację! - zawołała Peyton, uderzając o blachę piekarnika.- Myślałam

o jakimś zboczonym filmie, ale Autumn nie za bardzo je lubi. - Wzięła talerz i

usiadła na kanapie, kładąc go sobie na udzie. Następnie chwyciła pilot. - Więc...

co? Komedia? Wszystkim przydałoby się trochę śmiechu, zwłaszcza Autumn,

która miała paskudny humor przez cały dzień.

Chciałam ją zabić.

- Przykro mi to słyszeć – skomentował Eli, obserwując mnie.

- Zdarza się. - Zabrałam talerz, choć nie byłam ani trochę głodna. 

- Och, ten wygląda przezabawnie. Choć to o gliniarzach, więc może to nie jest

właściwa publiczność.

-   Nie   mam   problemu   z   glinami   –   oznajmił   Eli,   zaskakując   nas   obie.   Gdy

spojrzałyśmy   w   jego   stronę,   zabrał   swój   talerz   i   wzruszył   ramionami.   -

Zrobiłem coś złego. Aresztowali mnie. To ich praca.

- Racja – odpowiedziała Peyton. - Z wyjątkiem tego, że postąpiłeś słusznie. 

Spoglądając na rozwaloną Peyton na kanapie, zdałam sobie sprawę, że dla nas

zostało niewiele miejsca, co oznaczało, że będziemy musieli stykać się cały

czas.

background image

Tak więc usiedliśmy i włączyliśmy film.

Po niezręcznych piętnastu minutach zaczęłam się rozluźniać. Byłam całkiem

pewna, że wino miało w tym swój udział, ponieważ nie piłam zbyt często, a na

dodatek niewiele zjadłam. 

Po jakimś czasie zadzwonił telefon Peyton. Rozmawiała z kimś przez dobre

dziesięć minut, a potem odwróciła się do nas.

-   Um,   wychodzę.   Psi   Tatuśku,   miło   cię   było   znów   widzieć.   Dziękuję   za

wspaniałe wino.

- Peyton! - zawołałam, kiedy ruszyła do drzwi w takim pośpiechu, że ledwo

zdołała   ubrać   buty.   Najwyraźniej   słyszała   ostrzeżenie   w   moim   głosie,   ale

postanowiła je zignorować. 

- Dzieci, zabawcie się teraz. - Poruszyła brwiami i zniknęła.

- Jest... subtelna – skomentował Eli, gdy tylko drzwi się zamknęły.

- Tak. Nie można się z nią nudzić.

Zabrałam talerze i zniknęłam w kuchni. Nie słyszałam, jak się porusza, ale

musiał to zrobić, bo po chwili poczułam jak klatką piersiową uderza w moje

plecy. Zacisnął delikatnie dłoń na moim brzuchu.

- To był chujowy ruch zeszłej nocy.

Nie spodziewałam się takiej rozmowy. Spójrzmy prawdzie w oczy – większość

mężczyzn nie była dobra w komunikowaniu się, nie mówiąc już o inicjowaniu

rozmowy. Zwłaszcza, gdy ta rozmowa dotyczyła rzeczy, którą spieprzyli.

background image

- W porządku. Rozumiem. - Musiało to być coś ważnego, skoro zmusił się do

zatrzymania po tak długim czasie celibatu.

- Nie sądzę, że rozumiesz – odparł, opierając podbródek na moim ramieniu. 

- Jestem dobrym słuchaczem – zaproponowałam.

Nastąpiła tak długa przerwa, że byłam pewna, że nic nie zostanie powiedziane,

tylko będziemy po prostu tak stać. 

- Tej nocy – zaczął nagle, głosem przepełnionym bólem. - Kiedy zrobiłem to, co

doprowadziło mnie do więzienia, to nie był pierwszy raz.

Nie wiedziałam, czy powinnam odpowiadać. - Okej.

- Razem z braćmi byliśmy wychowywani inaczej niż większość innych dzieci.

- Inaczej? Czyli jak?

- Zachęcano nas do przemocy. Moi rodzice wiedzieli, że pewnego dnia nam się

to przyda.

Będąc pacyfistką z natury – pomijając zajęcia z samoobrony – zupełnie tego nie

rozumiałam. 

- Dlaczego miałaby się przydać?

-  Dla  rodzinnego  interesu  –  odpowiedział  tajemniczo,  ale  byłam  pewna,  że

cokolwiek to było, nie było wojskiem, tylko czymś nielegalnym. Cóż, to miało

sens. - Mój tata zaczął udzielać pożyczek, zanim się urodziliśmy. Spodziewał

się, że pójdziemy w jego ślady.

background image

- I tak zrobiliście – dokończyłam.

- Tak. Mi i Huntowi nigdy nie przychodziło to naturalnie. Oboje byliśmy chyba

po prostu... zbyt miękcy. Kilka lat przed tym wszystkim Hunt wyjechał, chcąc

uciec od tego wszystkiego, jednak nie udało mu się długo trzymać z daleka. Nie

dało się odejść od tego gówna, nie w tym mieście. Jeśli rozeszłaby się wieść, że

jeden z rodzonych synów taty uciekł, nie wyglądałoby to dla niego dobrze, a

chociaż pożyczki nie są zbyt popularne wśród organizacji przestępczych, jest

wielu ludzi, chętnych wkroczyć, gdy dostrzegą jego słabość.

- Co się z nim stało? - zapytałam, kiedy przerwał, chcąc zrozumieć.

- Shane, jeden z pozostałych braci, przyprowadził go z powrotem. Wtedy dostał

jedyną rzecz, jaką mógł, jeśli chciał od nas odejść na dobre.

- Co to było? - zapytałam, choć będąc obeznaną wśród gangów po serialach i

filmach, które oglądałam przez ostatnie lata, domyślałam się.

- Dostał w mordę.

Ta, dokładnie to przyszło mi do głowy.

- Od ojca?

- Od nas wszystkich.

Od braci? Jezu.

Wzięłam głęboki oddech. - Przykro mi, że musiałeś to zrobić.

- Cóż, choć okropnie to zabrzmi, to była tylko część mojej pracy. Jak wszyscy

inni mężczyźni, którzy nie zapłacili i których musiałem odwiedzić. Problem w

background image

tym, że ja nie mogłem tego kontrolować. Nie byłem jak ojciec czy  bracia.

Kiedy się wściekałem, traciłem kontrolę. To było jak przełącznik. Nagle nie

myślałem racjonalnie. Gdy szedłem do pracy, jeden z moich braci zawsze był

ze mną, by odciągnąć mnie w odpowiednim momencie.

Okej.

To miało dużo sensu, prawda?

Smutny sens, ale sens.

Miałam wrażenie, że dokładnie wiedziałam, dokąd zmierzała ta historia.

- Zerwałem więc więzy z rodziną. Odrzucałem listy i odwiedziny. Pomyślałem,

że   to   jedyny   sposób,   by   stać   się   nieco   lepszym   człowiekiem.   Musiałem

całkowicie odciąć się od mężczyzny, którym byłem wcześniej. Co sprowadza

nas do sedna tej rozmowy – kontynuował, a ja próbowałam przypomnieć sobie,

jaki był początek tej dyskusji. - Ostatniej nocy nie miałem żadnego prawa, by

iść do ciebie, zaburzając twój dobry, ładny, mały świat swoją obecnością. I

jestem też pewien, że nie miałem cholernego prawa położyć na tobie rąk.

Boże, czułam się tak dobrze z jego rękami na sobie.

- Dlaczego?

-   Ponieważ   nie   mogę   przebywać   blisko   ciebie   i   nic   nie   czuć.  A  nie   mogę

ponownie włączyć uczuć i mieć pewność, że już nigdy się nie wścieknę.

Okej, to było sprawiedliwe. Nie były to typowe bzdury typu „jesteś dla mnie za

dobra”. To było w jakiś sposób znacznie bardziej uczciwe. Nie ufał sobie. Bał

się,   co   by   się   stało,   gdyby   stracił   choć   odrobinę   kontroli.   To   musiało   być

background image

przerażające. Świadomość, że jesteś zdolny do przemocy i nie możesz tego

kontrolować. Świadomość, że jedynym rozwiązaniem, jakie mogłeś wymyślić,

było przestanie być mężczyzną, którym byłeś przez całe swoje dorosłe życie i

zerwanie więzi z ludźmi, których kochałeś.

Życie  musiało  być dla  niego  ciężkie  i  pragnęłam,  by   zaznał  choć  odrobinę

ciepła. Zasługiwał na to, prawda?

- Czy kiedykolwiek miałeś tak z kobietą? - zapytałam, a jego ciało się napięło.

- Oczywiście, że nie.

- Więc nie muszę się martwić.

- Nigdy bym cię nie skrzywdził. - Zacisnął dłoń na moim brzuchu.

Nie byłam pewna, dlaczego zamierzałam powiedzieć kolejne słowa. Dlaczego

zamierzałam godzić się na coś, co do tej pory nigdy nie było czymś, czego

pragnęłam.   Może   w   tym   przypadku   było   inaczej.   Nie   byłoby   to   takie   jak

zawsze, jeśli kryło się za tym jakieś znaczenie, prawda

-   A   skoro   tu   jesteś,   może   moglibyśmy   oboje   na   tym   skorzystać   –

zasugerowałam, opierając się o niego.

- Autumn...

- Wiem, co oferuję, Eli. Chcę wiedzieć, czy jesteś zainteresowany. Potrzebujesz

bezpiecznego miejsca do ponownego włączenia się? Dlaczego nie tutaj? Tu,

gdzie nie ma nikogo, kto mógłby przełączyć przełącznik, gdzie nie musisz się

martwić wściekłością, rodziną i mężczyzną, którym byłeś. Możesz po prostu

być sobą. Ze mną. Otóż to, brak oczekiwań.

background image

Z wyjątkiem kilku niesamowitych orgazmów. 

Przerwa po moich słowach sprawiła, że nagle zapragnęłam je cofnąć. 

- Chcę mieć tylko jasność co do tego, co tu oferujesz – powiedział, a jego

ciepły oddech drażnił moją szyję. 

Cokolwiek   chciał,   to   właśnie   oferowałam.  Ale,   ach,   myślę,   że   to   nie   była

najlepsza rzecz do powiedzenia mężczyźnie, którego ledwie znałaś.

- Seks. Przyjaźń. Czegokolwiek będziesz potrzebował w danym dniu. 

To nie brzmiało jak rasowa dziwka, która tak cholernie go pragnęła, prawa?

- Dlaczego?

- Dlaczego co?

- Dlaczego miałabyś oferować mi przyjaźń lub seks? 

Okej, więc moja płeć zacisnęła się gwałtownie po samym usłyszeniu słowa

seks. Moje ciało reagowało, jakbym nadal była pieprzoną dziewicą. Dziwne.

-   Cóż,   przez   ostatnie   kilka   lat   stworzyliśmy   już   coś   na   wzór   przyjaźni.   -

Próbowałam wymigać się od odpowiedzi, ale powinnam wiedzieć, że on na to

nie pozwoli.

- Dlaczego chcesz zaoferować mi seks, kochanie? - zapytał, wciskając dłoń w

moje podbrzusze, gdzie ciśnienie było już prawie nie do zniesienia. Widocznie

wiedział o tym i był więcej niż chętny, by to wykorzystać. - Czy to dlatego, że

twoje majtki są przemoczone, kiedy stoisz tutaj ze mną? 

background image

Dobry Boże, tak.

Moja głowa opadła na jego ramię, kiedy próbowałam uspokoić oddech.

- Potraktuję to jako tak – odpowiedział niskim głosem. - Chociaż, żeby się

upewnić, powinienem prawdopodobnie lepiej to zbadać, nie sądzisz?

Uśmiechnęłam się. Uwielbiałam mężczyzn, którzy potrafili się trochę pobawić i

u których seks nie zawsze był poważną sprawą.

- To mogłoby być rozsądne – zgodziłam się, biorąc kolejny głęboki oddech. 

Ledwo udało mi się wypowiedzieć te słowa, kiedy jego ręka nagle obróciła

mnie i popchnęła z powrotem na blat, a jego usta uderzyły o moje. Nie miałam

pojęcia, czego się spodziewałam, ale cokolwiek to było, było dużo gorętsze i

bez odrobiny samokontroli. Całował mnie, dopóki moje usta nie rozchyliły się

w skomleniu, dając mu przestrzeń do wejścia do środka. 

Zacisnęłam dłonie na jego koszulce, zostawiając ślady paznokci pod spodem,

kiedy odchylał mnie do tyłu, by mieć łatwiejszy dostęp. Potem oderwał się,

pozostawiając moje usta opuchnięte i nadmiernie wrażliwe, a sam wyznaczał

pocałunkami drogę po mojej szyi. Jego zarost drapał moją delikatną skórę i

miałam   wrażenie,   że   zostawi   czerwone   ślady   na   dzień   lub   dwa,   ale   byłam

prawie nieracjonalnie zadowolona z tego faktu.

- Pachniesz cholernie niesamowicie – warknął, przygryzając lekko skórę, co

wysłało dreszcz przez moje ciało.

Nie   miałam   pojęcia,   jak   pachnę,   ponieważ   po   porannym   prysznicu,   byłam

całkiem pewna, że nie pamiętałam, by nałożyć balsam lub perfum. Ale, hej,

jeśli   mój   naturalny   zapach   go   nakręcał,   byłam   gotowa   zrezygnować   z   tego

background image

wszystkiego na stałe.

Jego palce odnalazły spód mojej koszulki i nie zatrzymując się, wślizgnęły do

środka,   chwytając   moje   nagie   piersi   i   przesuwając   kciukami   po   na   wpół

stwardniałych sutkach. 

- Kurwa – warknął, odsuwając materiał, by móc wziąć jeden z nich do ust. 

Moje   ciało,   tak   dawno   nieużywane,   zupełnie   zapomniało   o   odczuciu

przyjemności, dlatego drżałam tak mocno, że ledwo stałam na nogach, a moje

jęki były zbyt głośne, gdy wyczuwałam jak jego twardy kutas wciska się we

mnie przez dżinsy.

- Ściągnij – wyjęczałam, chwytając jego koszulkę. - Ściągnij to.

Musiałam poczuć jego skórę na swojej. 

Bez wahania pozbył się materiału. Ja chciałam zrobić to samo ze swoją, ale

kiedy odsłonił swój brzuch i klatkę piersiową, nie mogłam zrobić nic, tylko

patrzeć. Każdy centymetr odsłoniętej skóry był jak uczta. Jego skóra była nieco

blada, prawdopodobnie przez lata spędzone w więzieniu, ale nie mniej pyszna,

ponieważ obejmowała subtelne zarysy  mięśni. Nie były  to te same mięśnie

brzucha, co na zdjęciu z instagrama, ale wciąż były niezłe, a ja poczułam nagłą

potrzebę, by pochylić się do przodu i przesunąć językiem między nimi. Potem

spojrzałam w górę, obserwując silną klatkę ze śladami atramentu na ramionach

i   małych   zadrapań   na   karku   od   moich   palców   z   wczorajszego   wieczoru.

Natychmiast wyciągnęłam rękę, przebiegając po czerwonych wgłębieniach.

-   Spotkałem   laskę,   które   nie   mogła   oderwać   ode   mnie   rąk   –   wyjaśnił   z

uśmieszkiem.

background image

-   Naprawdę?   -   Przechyliłam   głowę,   zagryzając   dolną   wargę.   Następnie

przesunęłam dłońmi po jego brzuchu i klatce, palcami drażniąc sutki. - Czy ona

zrobiła coś takiego?

- Niezupełnie – odpowiedział, a jego głos stawał się głębszy.

- Hmm, a to? - spytałam i położyłam dłoń na penisie przez dżinsy, sprawiając,

że z jego piersi wyrwał się niski warkot.

- Chcesz się bawić, kochanie? - zapytał, a obietnica w jego złośliwym uśmiechu

spowodowała, że wszystkie mięśnie w moim ciele się napięły. Wykorzystał to,

by zdjąć moją koszulkę. - Mogę grać.

Obrócił mnie i pochylił na blat zbyt szybko, bym miała szanse odpowiedzieć.

Moje   wrażliwe   sutki   stykały   się   z   zimnym   blatem,   wywołując   dodatkowe

dreszcze.

- Ile razy doszłaś ostatniej nocy, myśląc o mnie? - zapytał, przyciskając się do

mnie. Pomimo spodni, idealnie ocierał się o moją łechtaczkę, sprawiając, że

materiał   nie   stanowił   żadnej   bariery.   Moje   zdławione   skomlenie   nie   było

wystarczającą odpowiedzią. - Powiedz mi albo to się skończy. 

- Cztery – krzyknęłam, zdesperowana, by poczuć więcej.

- A to wciąż nie było wystarczające, prawda? - zapytał, ściągając moje spodnie

wraz z majtkami. 

- Nie.

- Tak myślałem.

background image

Odrzucił na bok moje spodnie, zostawiając mnie obnażoną. Nigdy nie czułam

niepewności. Patrząc na moje konserwatywne wychowanie, powinnam mieć

jakieś poczucie wstydu czy coś, ale odkąd pierwszy raz dotknęłam kutasa i

swojej cipki, nie było nawet jednej myśli o chęci krycia się. W rzeczywistości,

było wręcz przeciwnie. Pojawiła się dziwna, pierwotna potrzeba, by na siebie

spojrzeć i zobaczyć mokre pragnienie mojego ciała.

Teraz   potrzeba   była   tak   silna,   że   sama   wypięłam   tyłek,   zapraszając   go   do

sprawdzenia, co oferuję. Nie byłam zaskoczona, kiedy wydał niski jęk i uderzył

mnie   lekko   w   pośladek,   a   następnie   drażnił   wewnętrzne   części   moich   ud,

uważając, by nie dać mi żadnej ulgi od męki.

- Powiedz mi, myślałaś o mnie, kiedy byłem w więzieniu? - zapytał, dłonią

przebiegając   centymetry   obok   łechtaczki,   co   sprawiło,   że   instynktownie

poruszyłam się, by go nakierować, jednak mi na to nie pozwolił. - Powiedz mi.

- T... tak – sapnęłam, trzęsąc się z szalonej potrzeby.

- Robiąc to? - dopytywał, wsuwając wreszcie palec w szczelinę. Pracował nim

przy mojej łechtaczce, sprawiając, że wizja stawała się biała i byłam pewna, że

nie było na świecie siły, która mogłaby mnie powstrzymać przed dojściem.

Z wyjątkiem utraty jego palców.

- Nie – jęknęłam, popychając bezwstydnie tyłek w jego stronę z desperacką

potrzebą uwolnienia,

- Może to też? - zasugerował, zamieniając palce na język, liżąc skórę wokół

mojej cipki. Żałosny jęk wydobył się z moich ust i pragnęłam wyciągnąć rękę,

by przytrzymać go tam, dopóki nie pozwoli mi dojść.

background image

Właśnie wtedy, gdy myślałam, że nie dam rady już więcej znieść, jego język

wylądował między fałdkami. I się kurwa rozbiłam. Orgazm przeszył moje ciało

z intensywnością, która sprawiła, że musiałam walczyć, by utrzymać się na

nogach. 

Eli przestał dopiero, gdy poczuł, że ostatnia fala dobiegła końca. Pomógł mi się

podnieść, jednocześnie wciąż drażniąc moje sutki. 

-   Sypialnia   –   zażądał   ochrypłym   warknięciem.   Zanim   skończył   mówić,

pokręciłam głową. - Dlaczego nie?

- Coop tam jest – odpowiedziałam. Kiedy mój mózg oczyścił się z seksualnej

mgły, usłyszałam, jak jęczy i drapie, chcąc się wydostać.

Rozległo się niskie warknięcie, które wzięłam za rozczarowanie lub frustrację,

albo za jedno i drugie.

-   Mam   w   torebce   prezerwatywy   –   zapewniłam,   myśląc,   że   to   może   była

przeszkoda, ponieważ wszyscy zazwyczaj trzymali je blisko łóżka. Mimo że nie

uprawiałam przypadkowego seksu, nosiłam je wszędzie, na wypadek gdyby

ktoś ich potrzebował, na przykład w barze.

Ledwo   skończyłam   mówić,   a   on   już   rozpinał   zamek   w   mojej   torebce,

odnajdując je w kieszonce, gdzie zazwyczaj trzymałam je wraz z tamponami.

Wrócił   z   prezerwatywą   o   smaku   dyniowej   przyprawy,   które   były   jesienną

promocją   i   parsknął   śmiechem,   a   potem   usłyszałam   dźwięk   rozpinanych

spodni, który zagłuszył każdą inną myśl w mojej głowie.

Pragnienie, zaspokojone przed chwilą, wróciło jak szalone. 

Eli szybko uporał się ze spodniami, a potem rozerwał opakowanie i założył

background image

prezerwatywę.  Właśnie   wtedy,   gdy   byłam   już   pewna,   że   zaraz   poczuję   jak

wdziera się do środka, by położyć kres chciwej potrzebie spełnienia, chwycił

mnie za biodra i odwrócił. Uniósł mnie, zakładając nogi na swoje biodra i

przeniósł   do   salonu,   opadając   na   kanapę.   Tam   złączył   nasze   usta,   ale   nie

spieszył się do innych ruchów. 

Pragnęłam sięgnąć między nas, chwycić jego kutasa i ustawić go tam, gdzie tak

mocno   go   potrzebowałam.  To   było   niczym   obsesja.  Ale   nie   potrafiłam   się

uwolnić,   więc   mogłam   tylko   opuszczać   biodra,   przyciskając   cipkę   do   jego

penisa, próbując w jakiś sposób się zaspokoić. 

Kiedy zajęczałam, wbił rękę w moją czaszkę, niemal boleśnie. Wiedziałam, że

również był na skraju. Sześć lat. Ja nie pieprzyłam się od zaledwie dwóch, a

traciłam zdrowie z każdą kolejną sekundą, kiedy nie dochodziłam. Na dodatek

ocierałam się o niego, jak nastolatka, chcąc sobie w tym pomóc.

W końcu oderwał się ode mnie i podczas gdy jedną dłoń zacisnął mocno na

moim tyłku, drugą sięgnął między nas, by przycisnąć kutasa do mojego wejścia.

Przez dłuższą chwilę przytrzymywał go tam, a potem cofnął biodra i jednym

ruchem wypełnił mnie w całości.

- O mój Boże – krzyknęłam.

- Kurwa – warknął, zamykając oczy. Szukał kontroli. Po tak długim okresie

suszy nie mogłam sobie wyobrazić, jak ciężko było ją odnaleźć. 

Ale ja tego nie potrzebowałam.

Nie potrzebowałam, by się kontrolował.

Potrzebowałam, by się we mnie poruszył.

background image

- Eli, pieprz mnie – zażądałam, kiedy otworzył oczy, poruszając biodrami w

kółko. 

Cokolwiek go trzymało, stracił to i zaczął się poruszać – mocno, szybko.

- Boże, tak – jęknęłam, pochylając się do przodu, by oprzeć głowę na jego szyi,

gdy moje biodra opadały, by spotkać się z każdym jego pchnięciem, zabierając

go tak głęboko, jak tylko pozwalało na to moje ciało.

- Chcę patrzeć – powiedział, szarpiąc mnie, bym na niego spojrzała.

To były sekundy. Kilka sekund sprawiło, że orgazm sprzed chwili wydawał się

dziecięcą   zabawą.   Ten,   znacznie   silniejszy,   przedarł   się   przeze   mnie   w

gwałtownym pulsowaniu, zabierając mi dech. 

- Kurwa, Autumn – warknął, napinając się. Trzymał mnie, dopóki ostatnia fala

przyjemności nie ustąpiła, a potem wszedł we mnie i sam doszedł z moim

imieniem na ustach.

Opadłam na niego, moje ciało drżało lekko od wstrząsów wtórnych, których nie

czułam od lat, czego zwykle doświadczałam tylko po niezwykle intensywnym

seksie. 

- Chodź, tutaj – zażądał, przyciskając mnie do swojej piersi. Jego ręka uniosła

się i przez chwilę wodziła palcem po mojej szczęce, obserwując mnie niemal z

czcią.

Cóż,  nic  nie  mogło  powstrzymać  mnie  przed  przytuleniem go.  On  również

mnie objął, delikatnie głaszcząc po plecach, co sprawiło, że w moim brzuchu

pojawiło się stado motyli, które bardzo starałam się zignorować, wiedząc, że

mam tendencję do nadinterpretowania niektórych gestów.

background image

- Tak, musimy to powtórzyć – powiedział kilka chwil później.

Uniosłam   się,   posyłając   mu   uśmiech.   Z   jednej   strony,   ponieważ   tak,   też

chciałam to powtórzyć – z tysiąc razy – ale także dlatego, że to oznaczało, że

będziemy się częściej widywać. Chociaż wiedziałam, że to było niebezpieczne,

ponieważ zbyt dużo o tym myślałam, a jedyne, co mu zaoferowałam, to seks i

przyjaźń.

W pewnym sensie, to była prawda. 

Czym był związek, jeśli nie połączeniem seksu i przyjaźni? 

To po prostu nie miało takiej etykiety. 

Myślę, że mogłabym z tym żyć.

- Mogę się z tym zgodzić – odpowiedziałam.

Zaśmiał się, a kiedy spojrzał na mnie tymi jasnymi oczami, napięcie wokół nich

wydawało się zniknąć po raz pierwszy, odkąd zobaczyłam, jak próbuje nakłonić

swojego psa do wykonania polecenia.

- Och, mam tyle pomysłów – obiecał, klepiąc mnie po udzie. - Podnieś się. 

Oderwałam się od niego, próbując powstrzymać swoją niechęć do poczucia, że

mnie   opuszcza.   Cóż,   niestety   bezpieczny   seks   miał   swoje   mniej   seksowne

strony, którymi trzeba było się zająć. Podniosłam się więc, a Eli wstał i poszedł

do   łazienki.   Gdy   zostałam   sama,   nagle   poczułam   się   zbyt   odsłonięta,   więc

założyłam koszulkę i udałam się do kuchni w poszukiwaniu majtek. 

Eli wyszedł chwilę później. Jego ciało było już kompletnie rozluźnione – to był

background image

widok, który uwielbiałam oglądać. 

-  Wygląda   na   to,   że   Coop   potrzebuje   spaceru   –   skomentował,   sięgając   po

koszulkę. 

- Tak, zwykle nie jest zamknięty tak długo – zgodziłam się. 

- Chcesz przebrać się w coś cieplejszego i pójść go ze mną wyprowadzić?

Zgodziłam się.

Dużo chętniej niż powinnam.

Więc... zabraliśmy Coopa na spacer.

I wyglądaliśmy jak zwyczajna para.

background image

Rozdział 8

Eli

- Tylko mówię – oznajmił Bobby następnego dnia przy śniadaniu. Najwyraźniej

zostaliśmy   śniadaniowymi   kumplami.   -   Znam   spojrzenie   mężczyzny,   który

zamoczył   po   długim   zamknięciu.   Ty   masz   dokładnie   takie   spojrzenie.   Na

dodatek nie było cię w domu zeszłego wieczoru.

- Co to, kurwa, sąsiedzki patrol? - zapytałem, uśmiechając się. - Patrzyłeś na

mnie zza zasłon, jak jakiś stary, wścibski sąsiad? 

- Czyściłem pierdolone okna, okej? - sprzeciwił się, próbując zachować twarz.

- Jasne, jasne. Późnym wieczorem?

- Zmieniasz temat – oskarżył, choć sam robił teraz to samo.

-   Prawda   –   zgodziłem   się,   odchylając   na   krześle.   Byłem   pełen   po

śniadaniowym burrito, które mi przyniósł. 

- A więc zaliczyłeś! Widzisz, człowieku, wiedziałem. 

Będąc szczerym, nie próbowałem ukryć swojego dobrego nastroju, więc Bobby

potrzebował jedynie prostej matematyki, by to rozgryźć. Byłem samotnikiem

przez wszystkie lata, które spędziłem więzieniu, a potem pewnego wieczoru

wychodzę i wracam późno do domu w dobrym nastroju? Tak, dwa plus dwa

równa się cztery. 

background image

Nie dało się też ukryć, że ten seks był cholernie fenomenalny. I nie myślałem

tak dlatego, że minęło sporo czasu, odkąd się z kimś pieprzyłem. Jeśli robiłeś to

wystarczającą   ilość   razy   w   życiu,   wiedziałeś,   kiedy   był   jedynie   dobry

technicznie, bo wszyscy zaangażowani poczuli ulgę w stresie, a kiedy to było

coś więcej, doświadczenie, które chciałeś powtarzać wielokrotnie i nigdy nie

miałbyś   dosyć.   To   był   ten   drugi   rodzaj   seksu.   Oszałamiający,   wywołujący

obsesję rodzaj seksu.

Byłem pewien, że nigdy nie będę miał tego dość, a sądząc po sposobie, w jaki

odpowiedziała, czuła tak samo. 

A Autumn, cóż, była właścicielką sklepu erotycznego. Założę się, że jej stolik

nocny i szafa były pełne niekończących się godzin zabawy. Zamierzałem to

zbadać. Wielokrotnie.

Czy wiedziałem, że to wiąże się z pewnym ryzykiem? Tak, nie byłem głupi. Nie

mógłbym   jej   pieprzyć   i   nie   czuć   żadnego   połączenia.   Nie   była   tylko   jakąś

przypadkową laską w barze. Na dodatek była, czy chciałem to przyznać czy nie,

łącznikiem z moim starym życiem. Była tam nić, mała, ale zauważalna. 

Więc to było ryzykowne, a ja obiecałem sobie, że nie podejmę żadnego ryzyka.

Ale coż, teraz, gdy wiedziałem już jak to jest z nią być, nie zamierzałem z tego

rezygnować. Poza tym, nadal mogłem realizować swoje plany  i przywrócić

życie   na   właściwe   tory.   Cholera,   może   seks   pozwoliłby   mi   się   bardziej

zrelaksować, a to było pożądane, kiedy miałeś problemy z wściekłością.

- Złodziejka psów, prawda? - założył słusznie. - Powiedz mi, że jest gorąca.

- Seksowna jak cholera – odpowiedziałem. Była piękna. Zauważyłem to już

sześć lat temu przy kawiarni. Miała oszałamiającą twarz, cudowny uśmiech i

background image

oczy, które skrywały tajemnice. Ale wczoraj zobaczyłem resztę. I seksowna,

choć trafnie, nie oddawało jej sprawiedliwości. Była idealna. Każda krzywizna,

linie, nachylenie – nie było żadnego zarzutu. Dodajmy do tego pewność siebie i

swobodę dotyku. Mężczyzna musiałby być ślepy, by tego nie zauważyć. Nadal

nie pojmowałem jak to się stało, że wciąż była singielką.

- To wszystko, co mi dasz? Żadnych szczegółów?

Najwyraźniej był urażony tą perspektywą. Większość facetów plotkowała, bez

względu na to, jak bardzo twierdzili, że tego nie robili. Ale tym razem czułem

silną   chęć   zatrzymania   tego,   co   ja   i  Autumn   stworzyliśmy   między   sobą   i

właśnie to zamierzałem zrobić.

- Tak, to wszystko. Żadnych szczegółów.

- Jaki tajemniczy – odpowiedział, potrząsając głową. - Więc jaki masz plan na

dziś?

- Muszę wrócić do galerii, żeby zobaczyć, ile mam miejsca, aby mógł zabrać

się do pracy.

- Do kiedy masz czas?

- Dwa dni po Święcie Dziękczynienia.

- To wystarczająco dużo czasu?

- Kiedyś w jeden weekend stworzyłem portret rodzinny trzech pokoleń, w tym

szesnastu wnuków. 

- Tak, ale to było w więzieniu. Tam nie miałeś nic innego do roboty poza pracą.

background image

Tam nie czekał na ciebie żaden piękny i seksowny rozpraszacz uwagi.

To była prawda.

Ale Autumn też pracowała, więc miałem kilka godzin w ciągu dnia.

- Powinno być dobrze.

Skinął głową i wstał, zabierając kawę. - Mam niezły profil, człowieku. Tylko

mówię. Dobrze bym wyglądał na tej pieprzonej ścianie. 

Po tym odszedł, pozostawiając mnie, bym się zastanawiał, czy mówił poważnie

czy nie. Czasami ciężko było to u niego stwierdzić. Ale i tak nie planowałem go

wykorzystać.   Miałem   inne   pomysły.   Miałem   demony   do   wypędzenia,   a

pomyślałem,   że   jedynym   sposobem   na   zrobienie   tego,   jest   wylanie   ich   na

papier.

***

- Eli!

Gówno. Kurwa. 

Powinienem wiedzieć, żeby pojechać do marketu dwa miasta dalej, zamiast

małego sklepu dla majsterkowiczów w mieście. Ale potrzebowałem jedynie

wiertła, by wykonać kilka poprawek w domu. Jechanie tak daleko po jedną,

małą rzecz wydawało się głupie.

Ale idąc boczną uliczką w kierunku nowego samochodu – czarny pickup, nie

jakiś okropnie drogi – i słysząc swoje imię głosem, który z całą pewnością

rozpoznawałem, tak, to sprawiło, że zrozumiałem, dlaczego musiałem trzymać

background image

się z daleka od głównych ulic Navesink Bank.

Nie chciałem tego robić.

To dlatego mieszkałem w obskurnym bliźniaku w dość kiepskiej dzielnicy.

To dlatego wychodziłem z domu tylko wtedy, gdy było to absolutnie konieczne,

zwłaszcza w ciągu dnia.

To dlatego powinienem pojechać do cholernego marketu.

Nie  chciałem  ich   widzieć.  Nie  chciałem  patrzeć   im  w oczy  i  mówić,  żeby

ruszyli dalej i o mnie zapomnieli. Nie chciałem patrzeć, jak wbijam nóż w ich

wnętrzności, jak to zrobiłem niezliczoną ilość razy sobie. 

Ale   teraz   nie   mogłem   już   tego   uniknąć.   Rzuciłem   torbę   do   ciężarówki   i

odwróciłem się twarzą do niego.

Mojego brata.

Chryste, nawet myślenie o tym słowie sprawiało ból.

Myślałem, że to już koniec. Myślałem, że usunąłem emocje na tyle, by nie

obchodziło mnie rodzinne gówno. Najwyraźniej jednak przygotowywanie się

na   nieuniknione,   a   rzeczywiste   stawienie   z   tym   twarzą   w   twarz,   to   dwie

zupełnie różne rzeczy. 

Wyglądał tak samo. Może trochę starszy. Te same atramentowo-czarne włosy.

Te same oczy, które widziałem każdego ranka w lustrze. Ta sama struktura

kości. Ta sama budowa. Te same tatuaże. 

- Hunter – powiedziałem, utrzymując głos beznamiętny, modląc się, by  nie

background image

pokazać żadnej emocji.

- Co do cholery? - zapytał, potrząsając głową. Widziałem ból w jego oczach i

całej postawie oraz słyszałem w głosie. 

Chryste, bolało bardziej, niż myślałem, ze może po tak długim czasie.

- Co? - zapytałem, wzruszając ramionami.

- Sześć lat, Eli? Bez żadnego słowa? Nie wiedzieliśmy nawet, czy tam kurwa

żyjesz.

-   Jestem   prawie   pewien,   że   informują   najbliższych   krewnych,   jeśli   więzień

umrze.

Zmarszczył brwi. - Co to za gówno?

- Jakie gówno?

Jeśli   był   ktoś,   kto   mógłby   ci   powiedzieć,   że   totalnie   ci   odbiło   podczas

nieobecności, to była tylko rodzina. 

- Miałeś tam psychologa?

- Myślisz, że straciłem rozum?

- Jeśli twój pierdolony, martwy ton ma o czymś znaczyć, brachu, to myślę, że

straciłeś   rozum.   Czy   masz   pojęcia,   jak   bardzo   mama   płakała   z   twojego

powodu?   Starała   się   to   ukryć,   ale   można   to   było   zauważyć   przy   każdym

święcie. Wiesz, ile razy siedzieliśmy i rozmawialiśmy o tobie, martwiąc się, co

może się tam z tobą dziać? Czy masz pojęcia, jak to było próbować powiedzieć

dziewczynkom, że to nie tak, że ich już nie kochasz; po prostu trafiłeś do złego

background image

miejsca?

Dziewczynki.

Kurwa.

Cokolwiek zostało z mojego serca, odeszło wraz z tym komentarzem.

- Powinieneś był im po prostu powiedzieć, że nie żyję. - Sięgnąłem do drzwi.

- Dlaczego, do cholery, miałbym to kiedykolwiek zrobić?

Spojrzałem mu w oczy, chcąc, by zobaczył szczerość w moich słowach.

- Ponieważ taka jest prawda.

Wsiadłem   do   samochodu   i   włączyłem   silnik,   wycofując   się.   Musiałem   się

stamtąd wydostać. Mój puls walił jak szalony, a głowa niepokojąco zaczęła

odpływać.

Nie zamierzałem się poddawać.

Nie zamierzałem pozwolić, by to znowu się stało.

Musiałem to wyłączyć, ale nawet gdy próbowałem, wiedziałem, że nie dam

rady tego zrobić. Musiałem krzyczeć. Musiałem w coś uderzyć. 

Nie.

Nigdy więcej bicia, nawet pierdolonej poduszki.

Nie mogłem iść tą drogą.

background image

Ale musiałem zatrzymać ten cykl.

Moja   głowa   odpływała.   Traciłem   wizje.   Serce   biło   szalenie   w   piersi.   Jeśli

szybko czegoś nie zrobię, stracę to. A nie miałem nawet celu dla wściekłości,

więc szkody mogły być ogromne. Czy mógłbym stać się tym potworem, który

bije kogoś niewinnego?

Nawet   nie   wiedząc   kiedy,   zaparkowałem   wzdłuż   budynku   i   wyskoczyłem,

zaciskając   ręce   w   pięści   tak   mocno,   że   tworzyłem   na   skórze   krwawe

półksiężyce.

Gubiłem to, kurwa.

Szarpnąłem   drzwi,   wiedząc,   że   jedna   osoba   była   w   środku.   Sięgnąłem   do

portfela,   wyjąłem   sto   dolarów   i   podszedłem   do   faceta   oglądającego   różne

pierścienie na penisa, rzucając banknotem prosto w jego twarz.

- Sto dolców, byś wrócił tu za godzinę.

Nie wahał się. Wziął hajs, schował go do kieszeni i niemal pobiegł do drzwi.

Poszedłem za nim, by przekręcić zamek.

-   Eli,   co   ty   do   cholery   robisz...   -   zaczęła  Autumn   zza   biurka.   Kiedy   się

odwróciłem, całe jej ciało zesztywniało. - Co się stało?

- Nie skrzywdzę cię – powiedziałem, ledwo się powstrzymując. Moja szczęka

była zaciśnięta, a ból przeszywał skronie.

- Ach, okej? - odpowiedziała, marszcząc brwi, kiedy ruszyłem w jej stronę,

zabierając kilka rzeczy z półek. 

background image

- Nie w ten sposób – wyjaśniłem.

- Eli, czy ty chcesz...

-   Mam   zamiar   cię   skrzywdzić   –   dodałem,   wypatrując   jakichkolwiek   oznak

wahania. Nawet rozchylenie ust byłoby wystarczające, co musiałem zobaczyć,

by się odpieprzyć. - Ale nie w ten sposób. To twoje wyjście – zaproponowałem,

rzucając paczki na blat u jej boku. - Weź je, jeśli chcesz. Żadnych pytań.

- Nie chcę tego – odpowiedziała niemal natychmiast, całkowicie mi ufając,

choć nie zrobiłem ani jednej cholernej rzeczy, aby na to zasłużyć.

- Masz pokój bez okien? - Sięgnąłem do gigantycznej miski z prezerwatywami,

którą trzymała przy kasie z tabliczką opisaną „baw się bezpiecznie”

- Magazyn. - Jej głos już był zamglony.

Chciała tego.

Nie tylko zgadzała się, bo tego potrzebowałem. Sama też tego chciała.

To było z mojej strony pokręcone i złe, a nawet niesprawiedliwe, chcieć, by ona

również tego pragnęła, by była zadowolona, że zamierzam ją skrzywdzić. 

Kiedy   wszedłem   do   sklepu   i   zrozumiałem   swój   zamiar,   wszystko   kliknęło.

Nabrało sensu. Nie chodziło o to, że musiałem pozbyć się wściekłości. Byłem

prawie pewien, że historia – nawet bardzo niedawna – udowodniła, że nie było

takiej możliwości. To musiało nadejść. A im bardziej temu zaprzeczałem, tym

większa była szansa, że znów się pojawi.

Nigdy   wcześniej   nie   zastanawiałem   się,   czy   istniało   inne   rozwiązanie,   niż

background image

całkowite pozbycie się tego. Nie widziałem innych opcji. 

Wypuścić to.

Pod kontrolą.

Aby potem wykorzystać.

Czy to sprawi ból? Tak... ale także katharsis.

Mógłbym to stopniowo uwolnić.

Mógłbym go użyć, a potem usunąć.

Mógłbym przynieść niewielką ilość bólu, pozbywając się wściekłości, a potem

mogłem sprawić przyjemność jej, sobie, nam obojgu jednocześnie, zmywając

resztę. 

By zacząć wszystko od nowa.

- Chodźmy.

background image

Rozdział 9

Autumn

Eli wyszedł zaraz po spacerze z Coopem poprzedniej nocy.

I chociaż część mnie była gotowa na rundę drugą, a może nawet trzecią, nadal

kładłam się do łóżka z uśmiechem.

Obudziłam się, gdy Peyton usiadła na skraju z dwiema filiżankami kawy w

dłoniach.

-   Wybaczę   skradanie,   ponieważ   masz   kofeinę.   -   Wzięłam   gorący   kubek,

opierając się o wezgłowie.

- Zapytałabym, czy się pieprzyliście, ale twoja kieszeń z prezerwatywami w

torebce   była   otwarta,   więc   wiem,   że   tam   doszliście   –   poinformowała,

rozsiadając się. - Czy było gorąco? Założę się, że tak.

- Więził moje ramiona – przyznałam szczerze. - Właściwie przez cały czas. 

- Och, a więc lubi się bawić. Ugh, to niesprawiedliwe. Zwykle gorący faceci nie

dodają nic od siebie. To takie nudne.

- Nie, on na pewno do nich nie należy – zaśmiałam się. Ja też miałam w życiu

kilku   takich   facetów.   Tylko   bangbangbang.   Nic   ciekawego,   nic

nieoczekiwanego, nic zabawnego. Tylko kutas uderzający w cipkę. Znam zbyt

wiele odmian seksu, aby zadowolić się takim na długo. - Było gorąco. Trochę

wymagająco. Lubi też gadać.

background image

Ostrożnie zacisnęła usta. - A jest w tym dobry? Nie ma nic gorszego od faceta

żałośnie próbującego brudnej gadki.

To było cholerna prawa.

- Jest dobry.

-   Szczęśliwa   suka.   Gorący,   słodki,   zabawny,   dobry   w   kontaktach   ze

zwierzętami i w brudnej gadce? Zaczekaj... Czy jego kutas jest mały?

- Jego kutas jest doskonały.

- Nienawidzę cię – oznajmiła, wzdychając dramatycznie. - Nie ma za co, moja

droga.   Musiałam   przez   dwie   i   pół   godziny   wysłuchiwać   o   dziewczynie

Ronny'ego i ich życiu, żeby dać wam ten czas sam na sam.

- Dziękuję – przyznałam, mając to na myśli. Gdyby nas nie popchnęła, znów

budziłabym się w nocy, wkurzona przez seksualną frustrację.

- Jesteś mi winna karton tego wina, które przyniósł.

- Załatwione.

- Kiedy znów się z nim spotykasz. Dobrze wiemy, że nie jesteś dziewczyną na

raz.

-   Zgodziliśmy   się   zostać   przyjaciółmi   z   korzyściami.   Wymieniliśmy   się

numerami, ale nie umówiliśmy się na randkę. Zgaduję, że spotkamy się, gdy

nasze harmonogramy się pokryją.

- Nie miałam okazji ci powiedzieć, skąd wychodził, gdy go przyłapałam.

background image

- Skąd? - zapytałam zaciekawiona. Wiedziałam, że nie powinnam tyle wiedzieć

o przypadkowym przyjacielu od seksu, ale nie mogłam się powstrzymać.

- Z galerii. Najwyraźniej, a wiem to, bo wczoraj prześledziłam ich facebooka,

gdy   Ronny   opowiadał,   że   Iggy   nigdy   nie   używa   właściwego   lubrykantu,

nieważne, ile razy jej o tym przypomni, będzie miał swój udział w kolejnej

wystawie.

- To niesamowite. Jest naprawdę dobry.

Wiedziałam o tym tylko dlatego, że dawno temu narysował mój portret. Jeśli

przez  ten  czas nadal  ćwiczył, cóż,  mogłam sobie  tylko  wyobrazić,  jaki  był

niesamowity. Dobrze dla niego. Uwielbiałam, jak ludzie robili w życiu to, co

kochali. 

To dlatego byłam podekscytowana, kiedy Peyton powiedziała mi, że zamierza

zostać bibliotekarką, mimo że  biblioteki to przeżytek  i słabo tam płacą.  Ona

jednak   kochała   spędzać   czas   samotnie   i   pochłaniała   książki   szybciej   niż

większość ludzi, których znałam. Może i nie była bogata, ale była szczęśliwa.

Tylko to się liczyło. 

Artysta   brzmiało   o   wiele   bardziej   satysfakcjonująco   od   egzekutora

pożyczkowego. Poza tym, wiesz, to było legalne, a skoro przez kolejny rok był

na warunkowym, to było dla niego dobre. 

Nie zamierzałam iść na premierę – chyba że oczywiście mnie zaprosi – ale

chciałam pójść i zobaczyć jego pracę. Byłabym zbyt ciekawa, żeby tego nie

zrobić.

- Musiałaś się oblać wybielaczem?

background image

- Słucham?

-   Mała   panienko  nie   mogę   się   pieprzyć   bez   połączenia,   po   prostu   zostałaś

zerżnięta   bez   połączenia.   Nie   czujesz   się   teraz   nieczysta,   czy   coś   w   tym

rodzaju?

- Nigdy nie czułam się brudna – sprzeciwiłam się natychmiast. - Znasz mnie

lepiej. Nie wierzę w te bzdury. Po prostu... seks podoba mi się bardziej, kiedy

mam w sobie osobę, na której mi zależy.

- Ach, widzisz. W tym tkwi problem. On nie jest jakimś randomowym gościem.

Zależy ci na nim. Teraz rozumiem. To będzie dobre, prawda? Nawet jeśli to

nigdzie nie zaprowadzi?

- Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że większość związków nie wypali, ale to

nie znaczy, że nie możesz się nimi cieszyć, dopóki trwają.

-   Jestem   genialna,   prawda?   -   zapytała,   wstając   z   łóżka.   -   Chodź.   Zrobiłam

bułeczki z jajkiem i serem. Myślę, że przez jakiś czas będziesz potrzebować

dodatkowego białka. I płynów.

Miałam przeczucie, że miała rację. 

Ale nie zdawałam sobie sprawy, że tak szybko dostanę drugą sesję.

Ale potem pojawił się w moim sklepie, płacąc klientowi, by wyszedł. Bądźmy

szczerzy,   ten   frajer   wybierał   pieprzone   pierścienie   na   penisa   przez   prawie

godzinę. Jednak nadal... to klient. 

Od razu wiedziałam, że coś było nie tak. 

background image

Zniknął człowiek, którego widziałam w kawiarni sześć lat temu, który przyniósł

mi kawę, który pojawił się w moim mieszkaniu z winem i dał mi niesamowite

orgazmy.

Ten człowiek był bestią.

Bestia. Tak, to było trafne określenie. 

Wtedy zrozumiałam. Właśnie to miał na myśli, kiedy mówił o wściekłości i o

tym, że nie potrafi jej kontrolować. On dosłownie płonął. Powietrze wibrowało

wokół   niego.  To   go   pochłaniało.   Naprawdę,   kiedy   spojrzałam   mu   w   oczy,

ledwo mogłam dostrzec światło mężczyzny, którym zwykle był. 

A ten Eli chciał mnie skrzywdzić.

Nie, cofam to.

Musiał mnie skrzywdzić.

Nauczyłam się wystarczająco dużo, by wiedzieć z doświadczeń i badań, że dla

niektórych ostra jazda była po prostu zabawą i sposobem na urozmaicenie, ale

dla innych było to jak terapia. Dominanci musieli przejmować kontrolę, by

oczyścić emocje, a ulegli musieli oddać władzę, zaufać i zrelaksować się. To

był katharsis dla obu zaangażowanych. Seks mógł być – i dla wielu często był –

terapią.

Tego właśnie potrzebował ode mnie Eli. 

Szczerze mówiąc, byłam bardziej niż szczęśliwa mogąc mu to dać.

Wirowało mi w brzuchu mieszanką podniecenia i niepokoju kiedy prowadziłam

background image

Eli'ego   na   tyły,   gdzie   miałam   małą   kuchnię,   łazienkę   i   ciemny,   lekko

przerażający magazyn pełen metalowych regałów. 

Ciężkie drzwi zatrzasnęły się za mną, przez co podskoczyłam, obracając się. Na

stół opadły  przedmioty, które wybrał z mojego  sklepu. Przedmioty, których

wiedziałam dokładnie, jak używać i jak on użyje ich na mnie. Nie można było

zaprzeczyć, że dreszczyk emocji mieszał się z drobnym śladem wahania. Nie

dlatego, że nie chciałam eksplorować, tylko dlatego, że wcześniej nie zaszłam

jeszcze tak daleko. Oczywiście lubiłam posuwać się coraz dalej, ale w tym

miejscu musiało wkroczyć zaufania. Czy ufałam Eli'emu tak mocno? Prawie

nie znałam tego człowieka. 

- Czerwony – powiedział, otwierając jeden z przedmiotów. 

- Słucham?

- Bezpieczne słowa to bzdury. Zielony. Żółty. Czerwony. To wszystko, czego ci

potrzeba. Nie wymagają wyjaśnień i nigdy ich nie zapomnisz.

Zielony oznaczał dajesz dajesz.

Żółty oznacza zwolnij, bo postępujesz zbyt szybko.

Czerwony oznacza przestańzatrzymaj się. 

Miał rację, nikt nigdy nie mógłby ich zapomnieć. 

-   Okej   –   zgodziłam   się,   obserwując   jak   bez   problemu   otwiera   kolejne

opakowania.   Rozrywał   gruby   plastik   gołymi   rękami.   To   nie   powinno   być

seksowne,   ale   ja   miałam   problem   z   otwieraniem   tych   rzeczy   wielkimi

nożyczkami.

background image

- Rozbierz się – zażądał, a słowa wywołały dreszcz. - Teraz, Autumn – dodał,

gdy nastąpiła chwila wahania.

Zaciskając mięśnie w udach, zaczęłam się rozbierać. 

Apodyktyczny Eli. Mogłabym się do tego przyzwyczaić. Część mnie chciała

poczuć zabawę i trochę mu dokuczyć, ale coś mi mówiło, że w tym miejscu nie

było na to miejsca, więc zdjęłam ubranie, jak zażądał.

Koszulka. Spodnie. Biustonosz. Majtki.

Moje sutki stwardniały z oczekiwania i chłodu, kiedy szłam do niego zupełnie

naga.

- Na tym stole – powiedział, ignorując mnie. Zabrał rozpakowane rzeczy do

małej umywalki i zaczął je myć. Nawet tak zagubiony, był w stanie myśleć

trzeźwo. Może skupienie na zadaniach pomagało mu się nieco opanować. 

Oparłam się o stół i czekałam aż skończy. 

- Odwróć się . Ręce i kolana na stole. 

W   takiej   pozycji   nie   będę   w   stanie   go   zobaczyć.   Nie   mogłam   zrozumieć,

dlaczego było to absolutnie ekscytujące. To powinno mnie przerażać. Powinno

mnie niepokoić, że nie zobaczę, co nadchodzi. 

Metal uderzył o stół, przez co podskoczyłam, a po chwili mankiet owinął się

wokół jednej kostki, unieruchamiając ją. 

- Rozłóż uda do końca.

Tak zrobiłam.

background image

Następnie założył kolejny mankiet.

Wiedziałam co nadchodzi.

- Ręce między nogami.

Pas wymuszający postawę. Trzymał szeroko rozstawione nogi i przykuwał ręce

do środka, uniemożliwiając jakikolwiek ruch, Mogłeś ciągnąć lub wiercić się,

ale nie mogłeś się uwolnić. 

Byłam lekko zawstydzona tym, jak odsłonięta byłam w tym momencie. Jednak

biorąc pod uwagę wymuszanie postaw, to był najmilszy zestaw. Mógł wybrać

wiele   gorszych,   przykładowo   taki   przymocowany   do   kręgosłupa   z

zakrzywionym   haczykiem   z   kulką,   którą   wkłada   się   w   tyłek,   więc   jeśli

próbujesz   się   poruszyć,   kulka   ciągnie   w   bardzo   nieprzyjemny   sposób,

zmuszając do wrócenia na miejsce.  

Więc jeśli Eli chciał mnie w tej pozycji i nie planował wbijać mi kulki w tyłek,

byłam chętna, by w niej pozostać. 

Mój żołądek lekko się skurczył, gdy poczułam kajdanki. Skłamałabym mówiąc,

że ani na chwilę nie ogarnęła mnie panika czy instynkt samozachowawczy. Tak

było. Ale o to właśnie chodziło. Musiałeś się poddać. Trzeba było zaufać.

Chociaż wiedziałam, że planował mnie skrzywdzić, wiedziałam również, że

zamierzał sprawić, bym poczuła się dobrze. I byłam pewna, że mogłam mu

ufać. Znałam hasła. Byłam bezpieczna.

Podszedł do mnie. Nie mogłam zobaczyć, co dla mnie szykował, ale poczułam

delikatny powiew skórzanych pasm na skórze moich pleców i tyłka. Prawie

przesunęły po mojej cipce, która z każdą sekundą stawała się coraz bardziej

background image

mokra, a on doskonale to widział w tej pozycji.

Eli milczał. Był skupiony. Chciał utrzymywać kontrolę, jednocześnie stopniowo

odpuszczając. 

Walnięcie.

Przyzwyczajona do miękkości, nagłe ukłucie sprawiło, że wygięłam się w łuk i

jęknęłam,   a   moje   ciało   instynktownie   próbowało   się   złożyć,   choć   była   to

bezcelowa próba. 

Kolejne uderzenie.

Kolejne prosto w tyłek, które sprawiło, że uniosłam biodra. 

Następnie, zanim mogłam w pełni zarejestrować ból poprzedniego, dochodziło

kolejne.

Raz po raz. 

Dopóki nie było więcej palącej, kłującej i zaognionej skóry, niż zwykłej,

-   Oddychaj   –   rozkazał   Eli,   uświadamiając   mi,   że   wstrzymywałam   oddech,

oczekując kolejnych ciosów.

Wtedy   chłodny   płyn   spłynął   mi   po   tyłku   i   wiedziałam,   co   nadchodziło,

ponieważ zauważyłam zatyczkę wśród paczek. Końcówka przycisnęła się do

wejścia z mocnym naciskiem, a skórzane paski bicza ponownie znalazły się na

mojej skórze, tym razem delikatnie przesuwając po skórze. Wygięłam tyłek

nieco wyżej, a Eli wcisnął zatyczkę. 

Bolała mnie cipka z potrzeby spełnienia, ale bez względu na to, jak wielkie

background image

było to pragnienie, nie mogłam ścisnąć ud, by to załagodzić. 

Eli palcem przesuwał zatyczkę, co powodowało kolejny  przypływ potrzeby.

Zastanawiałam się, czy będzie z nią pracował, pozwalając mi dojść, ale wtedy

usłyszałam ten niski, dudniący dźwięk w jego klatce piersiowej, podobny do

pożądania,  ale  zmieszany   z czymś innym,  prawdopodobnie  z  częścią,  która

wciąż w nim szalała. 

Nie   było   wielkiego   zaskoczenia,   kiedy   bicz   powrócił,   nieco   bardziej

wymagający  i  silniejszy. W momencie,  kiedy   byłam  pewna,  że  nie  będę  w

stanie   dłużej   tego   znieść,   poczułam   skórzane   paski   między   wargami   mojej

cipki, powodując nieoczekiwany orgazm przeszywający moje ciało. 

Tym razem, kiedy warknął, było to czyste pragnienie.

Rozsunął zamek.

Otworzył paczkę.

Potem, kiedy wciąż byłam na falach poprzedniego orgazmu, a zatyczka nadal

znajdowała się w moim tyłku, wszedł we mnie. Mocno. Do samego końca.

Nie mogłam nawet przyzwyczaić się do nowego uczucia penetracji – coś w

rodzaju   nacisku   na   ścianę   miednicy,   którego   nigdy   wcześniej   nie

doświadczyłam – zanim zaczął mnie pieprzyć. 

Kolejne pchnięcia prawie wyrzucały mnie do przodu, ale jego ręce skutecznie

przytrzymywały moje biodra, zdając mnie w pełni na jego miłosierdzie. 

-   O   mój   Boże   –   krzyknęłam,   gdy   wbijał   się   coraz   szybciej   i   głębiej,   choć

myślałam, że to nie było już możliwe. - Eli, ja...

background image

Wsunął rękę między moje uda i to było to. Tyle wystarczyło.

Nie byłam pewna, czy intensywność orgazmu pochodziła z zaangażowania w to

wielu miejsc, czy z bólu, który był również przyjemnością, czy też dzięki byciu

na czyjejś łasce, ufając mu całkowicie. Wiedziałam tylko, że prawie straciłam

przytomność. Moja cipka drżała i czułam to w miejscach, które nigdy wcześniej

tego   nie   odczuwały.  Moja   wizja   pociemniała,   gdy   fale   wciąż   przebijały   się

przede mnie. Eli dalej mnie pieprzył, dopóki nie znalazł własnego wyzwolenia,

a potem powoli się wyślizgnął i wyciągnął zatyczkę. 

Ledwo to wszystko rejestrowałam. Część mojego mózgu nadal była wyłączona.

Moje kostki i nadgarstki zostały uwolnione, a następnie Eli wziął mnie na ręce i

posadził sobie na kolanach.

- Przepraszam – wymamrotał z ustami przy moich włosach.

Przepraszał?

Za orgazm życia?

Za   danie   mi   nowego   doświadczenia,   o   którym   nawet   nie   wiedziałam,   że

mogłoby mnie zainteresować?

Chciałam mu tyle powiedzieć, ale nadal byłam zbyt oszołomiona, by znaleźć

słowa.

- Jestem takim chujem – dodał.

Szorstki,   udręczony   dźwięk   w   jego   głosie   wydawał   się   tym,   czego

potrzebowałam, by trochę otrzeźwieć.

background image

- Nie, nie jesteś – sprzeciwiłam się, obejmując go.

-   Gdybyś   teraz   zobaczyła   swoje   plecy,   zgodziłabym   się   ze   mną.   Ja   nawet,

kurwa, nie zauważyłem, że jesteś już cała czerwona.

- Może nie widzę swoich pleców, ale wiem to – zapewniłam go. - Eli, nic mi nie

jest. Mogłam cię powstrzymać, jeśli chciałam.

- Czujesz się dobrze z powodu endorfin, kochanie. Za godzinę mnie kurwa

znienawidzisz.

- Nie będę cię nienawidzić,

- Nie zachowuję się tak. Nie robię takiego gówna.

- Gówna jak?

- BDSM.

Jak na amatora, był w tym całkiem dobry. Ale z drugiej strony, musiałeś jedynie

obejrzeć nieco profesjonalnego porno BDSM i już wiedziałeś, jak korzystać

prawidłowo ze wszystkich zabawek.

- Nie lubię ranić kobiet – dodał, gdy milczałam.

- Ale tak naprawdę to ich nie boli. To co innego.

- Masz czerwone ślady na plecach, tyłku i udach. I to ja je tam umieściłem,

Autumn,

- Ta, ale to nie był... zły ból. - Nic nie odpowiedział, ale jego ciało wciąż było

napięte, pełnie nienawiści do samego siebie. - To było oczyszczające dla nas

background image

obu, Eli – zapewniłam go.

- W jaki sposób? - spytał, delikatnie przeczesując palcami moje włosy.

- Musiałeś się pozbyć tego gniewu. 

I już go nie było. Każdy  jego cal się rozluźnił, a szczęka nie była już tak

zaciśnięta.

- A ty? 

- Musiałam odpuścić.

- Co?

- Wszystko. 

Trudno to było wytłumaczyć, zwłaszcza, że nie wiem dokładnie, jak to działało.

Słyszałam na wielu konferencjach, jak bycie przywiązanym, jak odebranie ci

kontroli, wyzwala. Przeważnie były to kobiety, które na co dzień były potężne,

zarządzały,   miały   żelazną   kontrolę   nad   każdym   aspektem   swojego   życia.

Oddanie więc tego komuś, było uwolnieniem, jakiego nie znały wcześniej.

I chociaż nie byłam maniakiem kontroli, musiałam kontrolować wszystko w

życiu i pracy. Byłam za to wszystko odpowiedzialna, a zatrzymanie tego na

chwilę,   było   w   jakiś   sposób   terapeutyczne.   Nie   do   końca   to   jeszcze

rozumiałam, ale byłam wdzięczna za to doznanie. 

Nawet teraz, siedząc w jego ramionach, czułam się bardziej zrelaksowana niż

kiedykolwiek przez ostatnie lata. A może w ogóle. 

Jeśli więc przez kilka dni będę nieco obolała, ta nagroda była tego warta. 

background image

Chłosta jako ulga w niepokoju. Kto by pomyślał?

- Eli...

- Tak?

-   Gdybym chciała  to   zatrzymać,   powiedziałabym  ci.  Nie   boję   się   mówić  o

seksie. Prowadzę sklep erotyczny – przypomniałam mu. - Więc jeśli czujesz się

winny czegoś, czego nie żałuję, to nie ma sensu.

- Sprawdzę jutro, czy też tak będziesz mówić, a może wtedy nie będę się z tym

czuł tak gównianie. 

Czuł się jak potwór. Nie ufał sobie. Obwiniał się.

- Ok, więc jeśli powiem ci jutro, że tego nie żałuję i że cię nie nienawidzę –

uwaga spojler, nie będę – odpuścisz? Żadnego żalu, wstydu czy poczucia winy?

Nastąpiła   długa   pauza.   -   Jeśli   dasz   radę   do   mnie   jutro   przyjść,   obolała   i

zmęczona,   ponieważ   nie   zdołałaś   znaleźć   wygodnego   sposobu   na   spanie,   a

nawet wtedy wciąż powiesz mi, że ci się podobało i zrobiłabyś to ponownie,

wtedy tak. Odpuszczę to. 

- Więc o której wstajesz? - zapytałam natychmiast. - Ja dość wcześnie, bo Coop

tego   wymaga.  Ale   otwieram   sklep   dopiero   koło   dziesiątej.   Mogę   przynieść

kawę.

Parsknął. - Jeśli przyniesiesz kawę, możesz przyjść kiedy chcesz.

- Czy mogę zabrać Coopa? Lubi odkrywać i niszczyć nowe miejsca.

-   Tak,   możesz   go   przyprowadzić.   Właściwie,   jeśli   grafiki   twoje   i   Peyton

background image

czasami się pokrywają i nie chcesz zostawiać go samego, ja prawie zawsze

jestem w domy. 

Uśmiechnęłam się, całując go w szyję. - Brzmi jak plan.

Chciałam zejść mu z kolan, bo wydawało się, że chwila się skończyła, ale

chwycił mnie za rękę.

- Zaczekaj.

Delikatnie przesunął palcami po przegrzanych, wrażliwych miejscach na moich

plecach, a potem przycisnął do nich usta. 

To, no cóż, zrobiło z moim brzuchem różne rzeczy.

Kiedy znowu się odsunęłam, złapałam spodnie i majtki, ubierając je ostrożnie.

Ślady   na   moich   udach   nie   były   zbyt   mocne,   więc   dawały   mi   tylko   lekki

dyskomfort,   gdy   przesuwałam   po   nich   materiałem.   Mój   tyłek?   Cóż,   było

zdecydowanie gorzej. Siedzenie zapowiadało się ciekawie.

- Tak, to się nie stanie – powiedział Eli wyjmując mi stanik z dłoni.

- Jestem w pracy. Muszę nosić stanik.

- W seks shopie? Którego jesteś właścicielką? Jestem pewien, że widok sutków

ujdzie ci na sucho, kochanie. - Odłożył stanik. - Pozwól mi z tym pomóc –

zażądał, gdy chwyciłam koszulę. - Ramiona do góry.

Delikatnie przeciągnął materiał przez głowę, a potem przytrzymywał go nad

tułowiem, by nie drażnił moich pleców. Może i potrafił się wściekać, ale jego

słodycz roztapiała i łagodziła to wszystko.

background image

- Prawdopodobnie powinnaś wrócić do pracy. Ktoś być może będzie musiał

ponownie przemyśleć wybór pierścienia na penisa.

Zaśmiałam się, ale miał rację. Musiałam wracać do pracy. Mimo to, byłam

zirytowana, że prawdziwe życie musiało stanąć na drodze tego, co było między

nami. 

- W porządku. Wyślij mi swój adres w wolnej chwili.

- Tak zrobię – zgodził się, ale jego ton sprawił, że pomyślałam, iż będę musiała

mu o tym przypomnieć.

-   Czarna?   -  zapytałam.   -   Kawa,   którą   ci   jutro   przyniosę   –   zawołałam,   gdy

otwierał drzwi. 

- Tak, piję czarną. Jeśli do mnie przyjdziesz, może być taka. 

- Kiedy – poprawiłam.

Odwrócił się do mnie z całkowicie zniszczonym spojrzeniem,

- Jeśli.

Po tym zniknął.

I miałam dziwne wrażenie, że jestem wypruta. Naprawdę źle o sobie myślał, a

to   było   cholernie   złe   dla   kogoś,   kto   miał   w   sobie   tyle   dobroci,   humoru,

intelektu, lojalności i hojności.

Jasne,   widziałam   tą   mniej   jasną   stronę.   Mogłam   zrozumieć,   że   to   poziom

wściekłości, który był niebezpieczny w niewłaściwej sytuacji. Ale był w stanie

to kontrolować, okiełznać.  Jeśli  zapisałby  się  na jakiś boks czy  coś w tym

background image

rodzaju, może mógłby jeszcze bardziej nad tym popracować.

Nie był potworem, za jakiego się uważał.

Wzięłam   głęboki   wdech   i   poszłam   do   łazienki.   Podciągnęłam   koszulę   i

obejrzałam   przez   ramię   swoje   odbicie.   Musiałam   szczerze   powiedzieć,   że

wyglądało dużo gorzej, niż to odczuwałam. Moja skóra była zazwyczaj blada i

wrażliwa. Dostawałam oparzeń od samego używania czegoś innego poza ultra

delikatnym mydłem. Nie zdziwiło mnie więc, że znaki były jaskrawoczerwone,

wypukłe i prawie krwawe na końcach. Znałam siebie. To szybko się zagoi.

Kiedy   wróciłam   do   domu,   wzięłam   chłodny,   kojący   prysznic,   a   siostra

posmarowała moje plecy aloesem, opuchlizna ustąpiła, podobnie jak niektóre

zaczerwienienia. Do jutrzejszego poranka będzie to wyglądać na delikatną sesję

chłosty.

Wtedy zobaczy, że przesadza. 

Nie było w tym żadnego jeśli.

background image

Rozdział 10

Eli

Co do cholery było ze mną nie tak?

Nie zrobiłem już wystarczająco dużo złego gówna w swoim życiu i musiałem

zniszczyć nawet tą małą cząstkę dobra, którą posiadałem? Musiałem zaciągnąć

ją ze sobą w ciemność?

Mówiłem poważnie.

Nigdy nie interesowało mnie BDSM.

Jasne,  wiedziałem  o  tym.   Kto  nie?   I  okej,  używałem  wiązań,   zatyczek  czy

ciągnięcia za włosy. Czasami też dawałem klapsy gołymi rękami, ale nigdy nie

unieruchamiałem kobiety w ten sposób, ani nie chłostałem. 

Jestem   pewien,   że   nigdy   wcześniej   nie   zostawiłem   na   kobiecie   śladów.  To

wykraczało   poza   to,   co   uważałem   za   akceptowalne   między   mężczyzną   a

kobietą. I chociaż rozumiałem, że są kobiety, które lubiły być bite do krwi,

posiadać ślady na skórze, po prostu nie mogłem przekonać siebie, że Autumn

była jedną z nich. 

Kiedy wróciłem do domu, w moim żołądku pojawiło się aż nazbyt znajome

obrzydzenie. Poszedłem więc do studia, by popracować nad nowym dziełem.

Nie wiedziałem, co zamierzam stworzyć, ale włożyłem w to te uczucia. Kiedy

przepracowałem   wstyd,   wyrzucając   go   z   głowy,   pojawiły   się   wspomnienia

mojej konfrontacji z Hunterem i porzuciłem jedno płótno na rzecz kolejnego.

background image

Przedstawiało moją rodzinę. Tyle że wszyscy dorośli mieli głowy skierowane w

dół, a dzieciaki nie miały twarzy. I choć nie było ukończone nawet w połowie,

samo patrzenie na nie bolało. 

To się nigdy nie skończy.

Nie, dopóki moje zwolnienie warunkowe się nie minie i będę mógł wyjechać z

miasta. Tutaj zawsze była szansa, że wpadnę na którekolwiek z nic. Co by się

stało, gdybym jechał ulicą i zobaczył Fee spacerującą z dziewczynkami? Nie

mogłem sobie tego wyobrazić.

- Cholera, jak tu ciemno.

- Jezu – warknąłem, odwracając się do miejsca, gdzie stał Bobby.

- Co? - zapytał, wyglądając niewinnie. - Nawet nie zamknąłeś zamka.

- To może być trudne do zaakceptowania, Bobby, ale odblokowane drzwi nie są

zaproszeniem.

- Co cię wkurzyło? - zapytał, wychodząc na korytarz, a ja poszedłem za nim.

- Miałem dziś po południu starcie z moim bratem. - Zdecydowałem się pominąć

to, co działo się potem. Co robiłem z dziewczyną, do której żywiłem jakieś

uczucia.

- Który

- Hunter.

- Ach, ten z dziewczynkami.

background image

- Tak – zgodziłem się. Poczułem żal, a potem smutek zamienił się w złość.

Potrzebowałem lepszej kontroli.

- Co mówił?

- Był zły – wyznałem, sięgając do lodówki po piwo, które kiedyś Bobby mi

przyniósł. Nie powinienem go mieć, ale może musiałem utopić w czymś to

gówno.

- Wyjaśniłeś coś, czy zagrałeś jak Eli?

- Zagrałem jak Eli? - powtórzyłem.

- Tak, wiesz. Często zamykasz lub zmieniasz temat. Nigdy nic nie wyjaśniasz.

- Po prostu nie ma nic do wyjaśniania. Muszą odpuścić i ruszyć dalej.

- Oni są twoją rodziną, stary. Nigdy nie odpuszczą ani kurwa nie ruszą dalej.

Kochają cię. Stracili cię na sześć lat. Zrobią wszystko, co w ich mocy, aby nie

trwało to dłużej.

Kurwa, miał rację.

To była najgorsza część.

Nie wiedziałem, jak długa moja lokalizacja pozostanie tajemnicą i kiedy do

mnie   dotrą.   Wiedziałem   jednak,   że   wszędzie   mieli   kontakty.   Do   diabła,

jedynym powodem, dla którego wiedzieli, że zostałem aresztowany, było to, że

powiedział im to detektyw Collings. Nawet na emeryturze, wciąż miał kumpli

w policji. Gdyby pociągnął za sznurki, mógłby dostać moje akta i informacje na

mój temat. A może skontaktują się z Jstorm i Alex, by mnie odnalazły. 

background image

Jeśli będą chcieli, znajdą mnie.

Nie wiedziałem, co do cholery zrobię, jeśli to się stanie.

Nie jeśli, kiedy.

Miło   było   wyjść   wcześniej,   ale   zwolnienie   warunkowe   sprawiało,   że

niemożliwym   było   zachowanie   anonimowości.   Gdybym   wyszedł   normalnie,

mógłbym pojechać wszędzie. Mógłbym naprawdę zacząć od nowa.

- Musisz rozgryźć to gówno, stary. To cię pożera. Wygląda na to, że dobrze ci

się układa z nową koleżanką do pieprzenia. Może powinieneś ją odwiedzić.

Nie mogłem.

Na tym polegał problem.

Czułem się z nią lepiej.

Z pewnością bicie jej było dla mnie ulgą. Ale jeszcze większą wydawało się dać

głaskanie jej po włosach po tym wszystkim. Bycie blisko niej. Byłem wtedy

najbliżej szczęścia od sześciu cholernych lat. 

Niestety teraz mogłem ją stracić i choć nie powinno tak być, to było trudne do

zaakceptowania. Nie miałem nawiązywać żadnych powiązań, nie mówiąc już o

takich,   które   mogłyby   zajść   tak   daleko,   by   potem   zranić,   a   jednak   byłem

pierdolonym kretynem.

- Może – odpowiedziałem, dopijając piwo.

- W porządku, wiem, kiedy ktoś chce być sam ze swoimi myślami – oświadczył

Bobby.

background image

To było nowe. Ten mężczyzna nigdy nie zostawiłby mnie w spokoju, nawet

gdybym mu kazał. Ale, jak sądzę, na zewnątrz miał dom, kobietę i, no cóż,

narkotyki do sprzedania.

- Do zobaczenia jutro. Nabierz sił. Wyjdź z domu. 

Po tym zniknął.

Pracowałem do drugiej w nocy, a potem wziąłem prysznic i padłem na łóżko,

nie zawracając sobie głowy ustawianiem alarmu. Wiedziałem, że nie przyjdzie.

Dostawałem w tyłek wystarczająco dużo razy, by wiedzieć, jak będzie się czuć

po kilku godzinach.

Kiedy usłyszałem trzask o siódmej trzydzieści rano, przewróciłem się na łóżku,

przeklinając Bobby'ego tak zaciekle, jak tylko pozwalał na to mój słownik.

Siódma?

Pierdolona siódma?

Co było z nim nie tak?

Ale znając Bobby'ego, jeśli nie zaciągnę tam tyłka i nie otworzę drzwi, wejdzie

do środka przez okno albo jeszcze inaczej. W związku z tym, wytoczyłem się z

łóżka w spodniach od piżamy i zszedłem na dół, próbując pozbyć się bólu szyi,

gdy sięgałem do zamka.

Nie mogłem ukryć zaskoczenia, kiedy zobaczyłem tam Autumn ze smyczą w

jednej ręce i tacą chybotającą złowieszczo w drugiej. Jej spojrzenie przesunęło

się po mnie, zatrzymując na dłużej na nagiej klatce piersiowej i brzuchu, zanim

wylądowało z powrotem na twarzy. Pokręciła głową.

background image

-   Nie   powinieneś   proponować   siódmej   rano,   jeśli   lubisz   spać   dłużej!   -

oskarżyła.   Coop   lekko   podskakiwał,   jakby   dostał   polecenie,   by   grzecznie

siedzieć i naprawdę bardzo starał się być posłuszny pomimo podekscytowania. 

- Co ty tutaj robisz? - zapytałem szorstkim głosem, nawet dla własnych uszu.

- Zawarliśmy umowę. Jeśli nie będę cię nienawidzić i nie będę żałować tego, co

zrobiliśmy,   pojawiam   się   tutaj.   Nie   nienawidzę   cię   i   nie   żałuję   tego,   co

robiliśmy. Och, a Peyton chciałaby wiedzieć, czy któryś z twoich braci jest

singlem i ma podobne skłonności do ostrego seksu.

- Peyton wie? - spytałem, czując kolejny przypływ wstydu.

-  Tak,   poprosiłam  ją,  by   pomogła  mi  posmarować   plecy   aloesem.  Znaki   w

większości zniknęły, zanim wróciłam do domu. Moje skóra jest nadwrażliwa,

ale szybko się regeneruje. Spokojnie – dodała, posyłając mi swobodny uśmiech.

- Peyton lubi takie rzeczy. Z pewnością nie pomyśli o tobie gorzej. Ale grozi

mi, że znowu założy swoją przerażającą maskę klauna i mnie wystraszy, jeśli

nie otrzymam odpowiedzi na temat braci. 

Uśmiechnąłem się lekko, potrząsając głową. - Wszyscy są zajęci.

-   Szkoda.   Nie   spodoba   jej   się   to.   Cóż,   w   każdym   razie,   jestem   tutaj.

Przyniosłam kawę, jedzenie i tę piekielną bestię, która uważała, że najlepszą

zabawą na dzisiejszy poranek, będzie gryzienie mojej torebki. - Pokazała mi

pogryziony skórzany pasek. 

- Mały gówniak – powiedziałem, sięgając w dół, by odpiąć smycz. - Możesz się

bawić. Nie ma tu nic, co mógłbyś zniszczyć.

- Cóż, to nie było zbyt mądre posunięcie. Potraktuje to jako wyzwanie.

background image

Ruszyła   się,   by   wejść   do   środka,   ale   stanąłem   przed   nią,   opierając   dłoń   o

framugę. 

- Poważnie, kochanie, co ty tutaj robisz.

Odetchnęła ciężko, jakbym powiedział coś, co ją wkurzyło.

- Posłuchaj – powiedziała, kładąc wolną rękę na moim biodrze. - Rozumiem, że

masz  aktualnie  gównianą,  wypaczoną  opinię  o  sobie  i  trudno  ci  patrzeć  na

siebie z jakiejkolwiek innej perspektywy, ale ja tak cię nie widzę. A poza tym,

dopóki   nie   powiesz   mi,   że   mam   się   odpieprzyć,   nigdzie   się   nie   wybieram.

Musisz więc się do tego przyzwyczaić. - Przepchnęła się, by wejść do środka. -

Remontujesz?

- Tak, to miejsce było wrakiem – wyjaśniłem, machając rękami. Wiedziałem, że

moje poprawki były tymczasowe, ale nie wiedziałem jak długo tam będę, a

wydawanie tony pieniędzy na miejsce, które możesz opuścić w każdej chwili

byłoby głupie. Musiało być po prostu znośnie.

- Co zamierzasz zrobić z podłogą? - zapytała, odstawiając jedzenie i kawę na

stolik. - I z blatami?

- Prawdopodobnie jakieś płytki, na obu.

- Nie – powiedziała, kręcąc głową.

- Nie? - spytałem, uśmiechając się lekko.

- Nie możesz zrobić blatu z płytek. To będzie wyglądać okropnie, a na dodatek

szybko się brudzi. Potrzebujesz czegoś solidnego.

background image

- Czy to propozycja pójścia ze mną do sklepu budowlanego? 

Uniosła głowę, a jej oczy się rozjaśniły. Znałem to spojrzenie i wiedziałem, że

dla mnie oznaczało tylko kłopoty, a dla niej – zranienie. 

Nadzieja.

To był najczystszy wyraz nadziei, jaki widziałem od długiego czasu.

-  Cóż, z pewnością nie  wybrałabym nic  gorszego  od płytek  – zażartowała,

prawdopodobnie chcąc ukryć swoje odczucia.

- Co mi przyniosłaś? - zapytałem, podchodząc bliżej.

I w przeciwieństwie do tego, co przynosił Bobby, to nie było zapakowane w

ociekający tłuszczem papier. Nie zrozumcie mnie źle, to gówno było cudowne

po latach okropnego jedzenia w więzieniu, ale ciekawiło mnie, jakie śniadanie

wymaga fantazyjnych brązowych pojemników.

-   Brioche   francuskie   z   jabłkami   i...   -   powiedziała,   przekopując   torbę   w

poszukiwaniu pojemnika – owoce do podzielenia się.

- Dlaczego pomyślałaś, że owoce będą jeszcze do tego potrzebne?

- Równowaga – odpowiedziała z uśmiechem. - Na przykład ja planuję zjeść to

wszystko, na obiad zamierzam zamówić sałatkę, a na kolację zjem coś tłustego.

Równowaga.

- Jestem prawie pewien, że to nie do końca...

-   Zamknij   się   –   przerwała,   otwierając   największy   pojemnik.   -   Nikt   nie

potrzebuje takich negatywnych gówien w swoim życiu.

background image

- Masz na myśli prawdy?

-   Tak,   dokładnie   to   gówno   –   zgodziła   się,   posyłając   mi   uśmiech,   który

rozświetlił mój smutny, ciemny, cholerny dom.

Jedzenie pachniało cudownie. W pudełku znajdowały się także małe pojemniki

syropu i byłem pewien, że od tego jednego posiłku przytyję kilka kilogramów,

ale to było warte każdego z nich.

Po skończonym śniadaniu, usiadłem z ręką na brzuchu, sięgając po kawę.

- Gdzie do cholery  to wszystko mieścisz?  - zapytałem, gdy  zamykała swój

pusty pojemnik. Ja czułem, że zaraz pęknę, a ona była dużo mniejsza ode mnie i

wydawała się nie mieć takiego problemu.

- Myślę, że zapominasz, ile chodzenia Coop wymaga w ciągu dnia. Jeśli nie

będę jeść, zostaną same kości i skóra. 

- Cóż, nie chciałbym tego. - Złapałem ją za talię i pociągnąłem na swoje kolana.

- Dzięki za śniadanie. - Założyłem jej włosy za ucho, by móc lepiej widzieć jej

twarz.

- Nie ma za co – odpowiedziała, prawie nieśmiało spuszczając wzrok. Nie było

to spojrzenie, do którego przywykłem.

- Co się sta... - zacząłem, ale przybiegł Coop z jednym z moich butów.

- Coop! - syknęła Autumn, zrywając się z moich kolan, by gonić go po salonie. 

- Zostaw go. - Wstałem i ponownie chwyciłem ją w talii, sadzając na kanapie. -

To buty robocze. Nie zniszczy ich.

background image

-   Podoba   mi   się   twoja   kanapa   –   powiedziała   nagle,   przesuwając   dłonią   po

grafitowym materiale. - To jedna z tych rozkładanych?

- Myślę, że tak było napisane.

Odwróciła się do mnie ze zmarszczonymi brwiami. - Remontujesz, ale jakoś

mało cię to interesuje.

- Nie wiem, jak długo tu zostanę.

- Też tak kiedyś mówiłam. Przez lata. W końcu ugięłam się i zaczęłam tworzyć

miejsce takie, jakie lubię.

- Masz ładne mieszkanie, Autumn. 

Było   przytulnie,   ale   nie   brzydko.   Miała   starannie   dobrane   meble   i   wiele

osobistych akcentów. Kolaże ze zdjęć wisiały na korytarzu i w pokojach, a

książki Peyton walały się dosłownie wszędzie. 

Mogłeś tam mieszkać.

Ja nie chciałem się tu osiedlać.

- No ba. - Posłała mi wielki uśmiech. - Tylka ta cholerna łazienka. To mój

następny projekt.

- Mogę pomóc.

- Możesz?

Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że choć wiedzieliśmy wiele o sprawach

osobistych i upodobaniach, nadal było sporo rzeczy, których nie wiedziała o

background image

mojej przeszłości.

- Odkładając na bok pożyczki, wszyscy mamy legalne interesy. Mój brat, Mark,

ma firmę budowlaną. Pracowałem dla niego, kiedy potrzebował dodatkowych

rąk do pracy.

- Jakie ty posiadasz?

- Wypożyczalnia samochodów, stacja benzynowa i centrum korepetycji.

- To interesujące zestaw.

-   Ojciec   zawsze   radził,   by   wchodzić   w   interesy,   które   mają   gwarantowaną

szansę na sukces. Każdy potrzebuje paliwa, zwłaszcza na drugim końcu miasta.

Mam jedyną stacja w tamtej okolicy. Wynajem samochodów również nieźle się

kręci.   Centrum   korepetycji   było   nieco   ryzykowne,   ale   działa   zaskakująco

dobrze. 

- Mam.

- Słucham?

- Powiedziałeś mam. Czas teraźniejszy. Nadal jesteś właścicielem tych firm.

- Technicznie tak.

- Technicznie?

- Planuję przepisać to wszystko na moją rodzinę, ale to sporo roboty. 

- Dlaczego miałbyś z tego rezygnować?

background image

- Bo to przeszłość.

-   I   nie   możesz   już   mieć   z   nią   żadnych   powiązań   –   podsumowała,   choć

wydawało mi się, że nie do końca aprobowała moje działania.

- Coś w tym stylu.

Milczała   przez   chwilę,   jakby   się   nad   czymś   zastanawiała.   -   Okej,   nie   ma

delikatnego sposobu na określenie tego... - zaczęła.

- Nie mam nic przeciwko niedelikatności, kochanie. Spędziłem ostatnie sześć

lat w więzieniu. To była norma.

- Dobra, więc masz trzy super prosperujące biznesy. Jeździsz zupełnie nową

ciężarówką. Dlaczego więc...

- Mieszkam w tej dziurze? - dokończyłem z uśmiechem.

- Cóż, tak.

- Mam mieszkanie. 

- Ale twoja rodzina wie, gdzie jest.

- Dokładnie.

- Naprawdę nie zamierzasz spotkać się z żadnym z nich?

-   Widziałem   wczoraj   Huntera   –   przyznałem,   nie   wiedząc   dlaczego.   Nie

chciałem otwierać dialogu na te tematy. 

- Och, teraz to ma sens.

background image

- Nie chcę, by to się powtórzyło. - Przesunąłem palcami po jej szczęce.

-   Rozumiem.   -   Wzruszyła   ramionami.   -   Nie   chcę,   byś   znów   tak   się

zdenerwował  z powodu   rodzinnych  spraw,  ale  lubię  władczego  Eliego.  Jest

trochę seksowny.

Mój fiut poruszył się, przez co musiałem wziąć głęboki oddech.

- Odwróć się – zażądałem cicho, kierując jej biodrem.

Chwyciłem materiał koszulki i powoli przeciągnąłem ją jej przez głowę. Miała

rację. Szybko się goiła. Znaki, które wczoraj były wypukłe i tak czerwone, że

prawie zakrwawione... teraz wyglądały znacznie mniej boleśnie.

Ale to nadal były znaki.

Nadal był ból, który wyryłem na jej skórze.

- Widzisz? - zapytała, opierając się na mojej klatce. - Dużo lepiej. Jutro nie

będzie już po nich śladu.

Powinienem skupić się na jej słowach, znaleźć w nich pocieszenie. W końcu nie

straciłem   całkowitej   kontroli.   Ale   jej   piersi   były   już   obnażone,   a   sutki

stwardniały. Przesunąłem więc rękami po jej brzuchu, zanim objąłem pełne i

niewiarygodnie idealne piersi. Kciukami musnąłem sutki, wywołując dreszcz

przeszywający jej ciało.

- Eli?

- Tak, kochanie? - zapytałem.

- Władczy Eli jest gorący – powtórzyła. - Ale słodki Eli też jest niezły.

background image

Złożyłem pocałunek na jej skroni, a Autumn obróciła się, sadowiąc swój tyłek

na moim oczekującym już kutasie. Miała na sobie cienkie, lniane spodnie, więc

równie dobrze mogłoby nie być między nami żadnej bariery. Kiedy przesunęła

się nieznacznie, przysięgam, że poczułem palące ciepło jej cipki.

Ale musiałem zachować kontrolę.

Po nieco szorstkim pierwszym razie i zbyt twardym drugim, chciałem spędzić z

nią czas. Chciałem pokazać jej, że potrafię uprawiać seks też bardziej delikatnie

i słodko. Kobieta taka jak ona, zasługiwała na to, więc zamierzałem jej to dać. 

- Podnieś się – zażądałem cicho, chwytając pasek jej spodni. 

Uniosła biodra z lekkim burczeniem na utratę kontaktu z moim kutasem. Nie

mogłem powstrzymać uśmiechu, gdy zsuwałem materiał. Kiedy znalazł się u jej

kolan, wyskoczyła z niego i usiadła z powrotem na mnie, nie przejmując się

moimi cienkimi spodniami. 

Pogłaskałem   jej   już   mokrą   cipkę   i   zacząłem   pracować   kciukiem   przy   jej

łechtaczce. 

- O mój Boże – jęknęła, kołysząc się na mojej dłoni. Zachęcony, wślizgnąłem

się do środka i pieprzyłem ją palcami, powoli i miękko. - Eli, proszę – błagała,

gdy drugą ręką ścisnąłem delikatnie jej pierś. - Proszę – próbowała ponownie,

sięgając w stronę prowizorycznego stolika do kawy po torebkę. Wyciągnęła z

niej prezerwatywę i wcisnęła mi ją w dłoń, odsuwając się, bym mógł ją założyć.

-  Dalej –  powiedziałem,  sięgając po  jej rękę  i wciskając  między  jej uda.  -

Dotknij dla mnie swojej cipki.

Natychmiast   się   podporządkowała,   a   ja   mogłem   zająć   się   założeniem

background image

prezerwatywy. 

- Chodź, pozwól mi cię wziąć. 

Ledwie w nią wszedłem, a już zaczęła się poruszać. Ręką wciąż pracowała przy

swojej łechtaczce, więc swoimi drażniłem jej sutki, jednocześnie przyciskając

usta do jej szyi. 

Jej jęki powoli przemieniły się w rozpaczliwie skomlenie.

- Eli...

-   Dojdź   dla   mnie,  Autumn   –   zażądałem,   czując   własną   rosnącą   potrzebę

uwolnienia.

- Ja...

- Ćśś, po prostu odpuść. 

Tak zrobiła.

Jeśli miałbym żyć jeszcze pięćdziesiąt lat, byłem pewien, że nigdy nie poczuję

niczego   lepszego,   niż   jej   cipka   zaciskająca   się   na   moim   kutasie   podczas

orgazmu. Kiedy nieco się uspokoiła, również doszedłem, przyciskając ją mocno

do siebie.

- To było to, prawda? - zapytała długą chwilę później.

- To było co, kochanie?

-   Przepracowaliśmy   to.   Możemy   przestać   czuć   się   dziwne   czy   cokolwiek.

Prawda?

background image

Uśmiechnąłem się, składając pocałunek na jej szyi. Gdyby to naprawdę było

takie proste.

- Tak, przepracowaliśmy to – odpowiedziałem, choć nie byłem przekonany, że

była to obietnica, którą mogłem złożyć. 

- Dobrze. Uhg, nie chcę iść do pracy – przyznała, biorąc głęboki oddech. - Chcę

tu zostać – dodała, po czym niemal natychmiast zesztywniała.

Jakby martwiła się, że te słowa zabrzmiały źle.

Jakby myślała, że nie powinna się tak czuć.

I prawdopodobnie nie powinna. Nie przy takim mężczyźnie jak ja.

Ale tak czuła.

A ja byłem z tego powodu najszczęśliwszym sukinsynem na świecie. Nie było

więc mowy, żeby myślała, że to coś złego.

-   Też   chciałbym,   żebyś   tu   została,   kochanie.  Ale   masz   analne   koraliki   do

sprzedania.

Wypuściła  parsknięcie,  które   zadudniło   w  mojej   klatce  piersiowej.  -  O  tak,

niech Bóg zabroni ludziom przeżywania dnia bez nowych koralików analnych. 

Zsunęła się, szukając swoich ubrań.

- Co robisz po pracy? - zapytałem, zakładając spodnie.

- Ach, tak naprawdę nic. Nie miałam żadnych planów.

background image

- To może zjesz sałatkę na obiad, jak sobie zaplanowałaś, a ja zabiorę cię na coś

tłustego wieczorem?

Można by pomyśleć, że zaoferowałem jej pierścionek, a nie zaproszenie na

kolację. Tak mocno się ożywiła.

Nie zasługiwałem na nią.

Pewnego dnia sama to zobaczy.

Ale dzisiaj nie był tym dniem.

Dzisiaj był dniem, w którym zgodziła się ze mną wyjść, wcześniej zostawiając

ze mną Coopa na cały dzień. 

Kiedy wychodziła do pracy, pies usiadł, obserwując drzwi ze smutkiem.

- Tak, kolego. - Pogłaskałem go. - Myślę, że będę czuć to samo po jej odejściu.

I to w końcu uderzy mnie w twarz.

Jednak nawet świadomość tego, nie mogła mnie powstrzymać.

background image

Rozdział 11

Autumn

Wybierałam się na randkę. 

Prawdziwą randkę.

Z Eli'm Mallickiem.

Czułam,   jakbym   znowu   miała   piętnaście   lat,   kiedy   motyle   w   brzuchu   nie

dawały mi spokoju przez cały dzień w oczekiwaniu na wieczór. Kilka razy

całkowicie   odpłynęłam   podczas   rozmów   z   klientami,   ale   jak   miałam   się

skoncentrować na pracy, skoro wciąż czułam na sobie jego ręce, jego usta na

mojej szyi, jego kutasa we mnie, gdy obdarzał mnie słodyczą, delikatnością i

miłością.

Uch.

Nawet wspomnienie tego ponownie mnie pobudzało.

Zapowiadał się długi, długi dzień. 

Właśnie   pozbyłam   się   pary,   która   pragnęła   zabawki,   jakiej   nie   miałam   na

magazynie, obiecując, że zdobędę ją w ciągu tygodnia. Nie zdążyłam jednak

nawet   usiąść,   by   złożyć   zamówienie,   kiedy   drzwi   zadzwoniły   zwiastując

kolejnego klienta.

Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech i się odwróciłam.

background image

Dzięki Bogu, nie była to kolejna para żądna przygód z tysiącem pytań, ale

grupa koleżanek. Zamieniłabym każdego innego klienta na taką grupę. One

zawsze były bardziej wyluzowane, swobodne i zabawne.

-   Och!   -   powiedziałam,   gdy   weszły   do   środka,   rozglądając   się.   Jedna   była

wyraźnie bardziej zakłopotana od pozostałych, blondynka o zielonych oczach,

której nigdy wcześniej nie widziałam. Ale jej druga blond przyjaciółka? O tak,

znałam ją. - Fee!

Fee zawsze była zabawna, czy przychodziła sama, czy z przyjaciółmi. Kiedyś

podsunęłam   jej   pomysł   na   akwarium   z   prezerwatywami   i   od   tamtej   pory

znajduje się ono w jej miejscu pracy. 

Jakiej pracy?

Cóż,   ta   dziewczyna,   z   najlepszym   wyczuciem   mody,   jakim   kiedykolwiek

widziałam,   była   właścicielką   firmy   zajmującej   się   seksem   na   telefon.

Uważałam, że była niesamowita. 

Wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę, a w ich spojrzeniu zobaczyłam

coś, co sprawiło,  że zesztywniałam.  Nie  miałam pojęcia, co się do  cholery

działo.

- Nie mogę uwierzyć, że to ty – powiedziała Fee, marszcząc brwi.

- Co? Zawsze tu jestem – odpowiedziałam, kręcąc głową. Dlaczego patrzyła na

mnie tak intensywnie? Jakby nigdy wcześniej mnie nie widziała.

- Cześć – zaczęła, druga blondynka, posyłając mi słodki uśmiech. - Jestem

Dusty,   a   to   Lea...   -   wskazała   na   wysoką,   ciemnowłosą   kobietę   o

nieprawdopodobnie cudownej twarzy. - I Scotti. A Fee już znasz.

background image

- Witam, panie. - Mój głos drżał przez dziwność tej sytuacji. - Czy szukacie

czegoś konkretnego?

- Przez cały ten czas... – ciągnęła Fee.

- Fee, dobrze się czujesz? - zapytałam, faktycznie się martwiąc.

- Nie znasz mojego pełnego imienia, prawda?

- Ach, nie.

- Fiona Mallick.

Serce zamarło mi w piersi.

Rozpoznanie uderzyło, niczym bomba atomowa.

O Boże, Fiona Mallick.

Była w pewien sposób spokrewniona z Eli. A ponieważ wcześniej potwierdził,

że miał tylko braci i wszyscy byli już zajęci, musiała być żoną jednego z nich.

-   Przepraszamy,   że   wpadłyśmy   tutaj   w   ten   sposób   –   oznajmiła   Dusty,

przerywając ciszę, która nastąpiła po wyznaniu Fee.

- W porządku. 

-   Założę   się,   że   zastanawiasz   się,   skąd   się   o   tobie   dowiedziałyśmy   –

powiedziała Lea, uśmiechając się.

- To prawda.

- W dniu, w którym Eli został zwolniony, wszyscy szukali go na mieście, chcąc

background image

dowiedzieć   się,   czy   wszystko   z   nim   w   porządku.   Shane   już   wracał

zrezygnowany do domu, ale zatrzymał się na skrzyżowaniu i coś w zaułku

przykuło jego uwagę.

O nie.

Miałam wrażenie, że wiem, co przykuło jego uwagę.

Jego brat, który praktycznie pieprzył mnie przy budynku.

To   było   więcej   niż   trochę   zawstydzające,   zupełnie   nie   tak,   jak   chciałabym

poznać jego rodzinę.

- Coop – wyjaśniła, ale sposób, w jaki to mówiła, dał mi do zrozumienia, że

wiedziała, o czym myślę.

- Szukaliśmy go od sześciu lat – dodała Scotti. - Każde schronisko i weterynarz.

Nic. Ani słowa. - Wzruszyła ramionami. - Ty go miałaś.

- Nie wiemy tylko, jak to się stało – wtrąciła się Lea.

Cisza, która nastąpiła, dała mi do zrozumienia, że domagały się odpowiedzi,

mimo że nie zadały bezpośredniego pytania.

- W dniu, w którym Eli został aresztowany, byłam przed kawiarnią. On też tam

był, próbował nauczyć Coopa siadu, kiedy pojawili się policjanci. Zabrali go, a

Coop zaczął wariować. Był zbyt brzydki, by ktoś chciałby go adoptować ze

schroniska, więc zabrałam go ze sobą do domu. 

- Miałaś go cały czas?

- Tak, razem z siostrą pracujemy często na różne zmiany, więc zawsze miał

background image

kogoś w pobliżu.

- Więc teraz jest z nią?

- Nie, ach, on jest... - Cholera. Nie chciałam zdradzać niczego na temat Eli'ego,

kiedy był zdeterminowany, by zerwać więzi z rodziną. I tak miałam wrażenie,

że już powiedziałam za dużo.

- Jest z Eli'm – dokończyła za mnie Lea. - Shane widział Coopa tamtej nocy, ale

widział też waszą dwójkę. Razem.

Dosłownie nie było wyjścia z tej sytuacji.

A nie miałam pojęcia, jak Eli chciałby, żebym postąpiła.

- Nie jesteśmy tutaj, by sprawić, abyś czuła się niekomfortowo – powiedziała

Dusty,   unosząc   ręce.   -   Musisz   tylko   zrozumieć,   że   chcemy   wiedzieć,   czy

wszystko z nim w porządku. Każdy z nas zadręcza się od lat.

Wiedziałam, że to prawda. Moje serce było z nimi, ale moja lojalność musiała

pozostać przy Eli.

- Słuchaj... - Głos Fee brzmiał poważniej, niż kiedykolwiek wcześniej. - Hunt

wrócił wczoraj do domu i powiedział, że widział Eli'ego. Wiesz, co kazał mu

powiedzieć moim dziewczynkom?

- Nie. - Ale wiedziała, że nie było to dobre.

- Że nie żyje. - Przełknęła ślinę. - Powiedział, że taka jest prawda.

To bolało. To było jak nóż w brzuch. 

background image

- Autumn – dodała, a jej głos brzmiał jeszcze poważniej. - Widziałam, jak mój

mąż płakał dokładnie trzy razy podczas naszego związku. Po raz pierwszy, gdy

dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli dziecko, drugi, gdy zdał sobie sprawę,

że Eli zostanie zamknięty i ostatniej nocy, kiedy powiedział mi, że jego brat

chce, byśmy uznali go za martwego. Wiem, że nie znasz mężczyzn Mallick, ale

nie są to ludzie, którzy płaczą. Więc widząc mojego mężczyznę w takim stanie,

to było jak pchnięcie, które kazało mi przekroczyć granice i przyjść tutaj, żeby

z tobą porozmawiać.

Gdy skończyła mówić, sięgnęła, by zetrzeć łzę i mocno zamrugała, próbując

zebrać się w sobie. 

Musiałabym być z kamienia, by jej nie współczuć. Serce bolało mnie z powodu

bólu, który musieli odczuwać, straty, którą musiała znosić ich rodzina. 

- Eli też miał wczoraj ciężkie popołudnie – przyznałam.

- Widzicie! - zawołała Scotii. - Mówiłam wam, że to gra.

- Nie sądzę, że to gra – poprawiłam ją. Wtedy znowu poczułam na sobie ich

spojrzenia,   które   błagały   o   więcej.   -   Eli   jest   przerażony,   że   jakiekolwiek

powiązania z jego dawnym życiem sprawią, że znowu się wścieknie. Nie chce

tego. Dlatego próbuje się odłączyć. Słowo  kluczowe to próba, nie gra. Nie

udaje. Każdą uncją energii próbuje zabić człowieka, którego wszyscy kiedyś

znaliście.

- Biedny Eli – przyznała Dusty. 

- Część, która mnie wkurza – wybuchła nagle Lea, jakby nie mogła już tego

wytrzymać – to to, że nie zrobił nic złego. Bronił kobiety. Wiem, jak to jest,

background image

kiedy mężczyzna cię nęka. Znam tę bezradność. Wiem, że zobaczyła w nim

pieprzonego bohatera, kiedy wkroczył tam, gdzie nikt inny nie miał odwagi.

Nigdy nie powinien był zostać zamknięty z tego powodu. 

Lea urwała i odeszła kilka kroków, przyciskając dłonie do oczu. Już sam widok

tych kobiet, walczących o opanowanie zaczynał sprawiać, że traciłam swoje.

Mrugałam powoli i brałam głębokie oddechy, żeby się nie rozpłakać. 

Nie   pochodzę   z   rodziny,   która   tak   bardzo   się   kochała.  To   znaczy,   razem   z

Peyton   jesteśmy   mocno   zżyte,   ale   reszta   naszej   rodziny   byłaby   równie

szczęśliwa bez nas. Cóż to musiało być za cudowne uczucie być tak głęboko

kochanym przez tak wielu ludzi.

Biedny Eli. Dusty miała rację.

- Rozumiem, że twoja lojalność jest tutaj rozdarta – powiedziała Scotii, która

jako jedyna wciąż się jakoś trzymała. - Nie poprosimy cię o adres ani dane

kontaktowe. To byłoby niesprawiedliwe. 

- Dlaczego więc tu jesteście?

-   Czy   u   niego   w   porządku?   -   zapytała   Dusty,   zanim   ktokolwiek   mógł   się

odezwać.

Nie   było   sposobu,   by   odpowiedzieć   na   to   pytanie   bez   podania   im   choćby

odrobiny prawdy. 

- On... w porządku. Nadal się przystosowuje. Minęło dopiero kilka dni.

Praktycznie czułam, jak mówią, że minęło sześć lat.

background image

- Właściwie jesteśmy tutaj z prośbą. - Fee wzięła głęboki oddech. - Helen,

mama   Eli'ego,   przeżywa   naprawdę   ciężkie   chwile,   szczególnie   w   święta.   Z

każdym rokiem wydaje się, że jest coraz gorzej. 

Wiedziałam, dokąd to zmierza. Zbliżało się Święto Dziękczynienia.

- Fee, ja...

- Mogłabyś oddać matce jej syna – przerwała mi, a jej oczy znów zrobiły się

szkliste. - Nie potrafię wyrazić, jak wiele by to dla niej znaczyło. 

- Fee, my dopiero zaczęliśmy...

-   Jesteś   wszystkim,   co   mamy.   Nawet   jeśli   jesteś   nowa,   jesteś   jedynym

łącznikiem, jakiego z nim mamy. Błagamy cię Autumn, a ja nie jestem kobietą,

która by błagała, proszę, zobacz, czy zdołasz przekonać go, by przyszedł.

Boże, czy był jakiś sposób, by odpowiedzieć nie? To znaczy, nie zamierzałam

naciskać na Eli'ego, ale mogłam rzucić aluzje, sugestie, zapewnić, że nie musi

zabijać starego siebie i zaczynać od nowa. Dwa tygodnie jednak nie wydawały

się   długim   okresem.   Spędził   sześć   lat   tworząc   swój   sposób   myślenia.   Nie

miałam wielkich nadziei, że uda mi się tak szybko to cofnąć.

- Nie mogę składać żadnych obietnic...

- Nigdy byśmy o nie nie prosiły – zapewniła mnie Dusty. 

- Nie powiemy też nic naszym mężczyznom i ich rodzicom – dodała Fee. - To

sprawa   między   nami.  Więc   jeśli   się   nie   pokaże,   jedynymi   rozczarowanymi

osobami,   będziemy   my.  Ty   też   nie   wahaj   się   przyjść   i   przyprowadź   swoją

siostrę.   Najwyżej   będziemy   siedzieć   nieco   bliżej   siebie.   No   i   Coopa.

background image

Cokolwiek. Zaufaj mi, jeśli przyprowadzisz tam Eli'ego, Helen będzie całować

twoje stopy. 

Nie ma to jak odrobina presji.

Szczęście całej cholernej rodziny na moich barkach.

Po całym dniu podekscytowania czymś tak prostym jak randka. Co za dziwny

obrót wydarzeń.

- Jeśli, a to jest ogromne  jeśli  – powiedziałam, upewniając się, że widzą mój

brak wiary w to zadanie. - Muszę znać czas.

- Kolacja jest o czwartej, ale wszyscy zaczynają się schodzić koło południa. Nie

ważne, przyprowadź go, o której zechcesz – oznajmiła Scotti.

- Spróbuje. - Wzruszyłam ramionami, słysząc porażkę w głosie.

- Wiem, że to stawia cię w złej sytuacji – wtrąciła Dusty. - Nie chcemy psuć

twojego związku z Eli. Myślę, że posiadanie ciebie, nawet jeśli nas nie ma lub

nas nie chce, jest dobrą rzeczą. Martwiłabym się jego umysłem, gdyby ciebie

również stracił.

- Mówimy więc, byś zrobiła to delikatnie – wyjaśniła Lea. - Teraz przynajmniej

ma ciebie, kogoś, z kim może porozmawiać, kogoś, komu na nim zależy. To

ważne. Potrzebuje tego po tylu latach zamknięcia.

- To prawda.

- Mamy nadzieje, że zobaczymy się w Święto Dziękczynienia. - Dusty cofnęła

się   o   krok,   najwyraźniej   próbując   nakłonić   resztę   kobiet   do   wyjścia.   -  Ale

background image

rozumiemy, że nie potrafisz przenosić gór.

-   Dziękuję,  Autumn   –   dodała   Fee,   kiwając   głową.   Potem,   otrząsając   się   z

poważnej miny, uśmiechnęła się lekko. - Nawiasem mówiąc, ta różdżka jest

zajebista.

- Dlatego jest naszym bestsellerem – zgodziłam się, otwierając im drzwi. 

Zostałam sama ze swoimi myślami. Wirowały tak szybko, że musiałam usiąść,

próbując   to   wszystko   zrozumieć.   Z   jednej   strony   bardzo   chciałam   być

zbawicielem ich cudownej rodziny. Chciałam oddać im Eli'ego. Potrzebowali

siebie nawzajem. Może nie był w stanie tego przyznać, ale trzymanie się z

daleka zjadało go żywcem, zwłaszcza, że byli w tym samym mieście. Jego

interakcja z Huntem i następstwa tego pokazały mi jak... bardzo go to bolało. 

Jednak   nie   byłam   cudotwórcą.   Nie   byłam   bohaterem.   A   na   ramionach

trzymałam rozczarowanie całej rodziny, jeśli nie przyjdziemy. Nie chciałam też

zbyt mocno kołysać tą łodzią. Dopiero zaczęło nam się układać i chciałam,

byśmy dalej robili postępy. Chciałam, by się przede mną otwierał, pokazując mi

słodszą,   delikatniejszą   stronę.   Chciałam,   żeby   mi   zaufał.   Jak   mogłam   tego

oczekiwać, kiedy spiskowałam za jego plecami? 

Z jękiem sięgnęłam po komórkę, by zadzwonić do siostry.

- Lepiej, żeby to było dobre. Oglądam niezłe porno w horrorze.

Sekunda. Tyle wystarczyło, by moja siostra rozluźniła napięcie. Opowiedziałam

jej pokrótce o całej sytuacji.

- Więc tego nie rób – powiedziała po prostu, gdy przestałam mówić.

background image

- Nie co?

- Nie działaj za jego plecami – wyjaśniła.

- Ale co...

- Słuchaj, wiem, że im współczujesz. Każdy by się tak czuł. Ale twoja lojalność

należy do Eli'ego. I tak, myślę, że wszyscy możemy się zgodzić, że potrzebuje

swojej rodziny, ale to nie twoje zadanie, by  go do tego popychać. To jego

decyzja.  A  jeśli   kiedykolwiek   się   dowie,   że   zrobiłaś   coś   takiego,   jesteście

skończeni. Wiem, że temu zaprzeczysz i powiesz mi, że jestem szalona, ale

znam cię, Autumn. Żywisz do niego uczucia.

- Ledwo...

- Rozmyślasz o nim od pięciu lat. Nie ciągnij wciąż tego gówna, że ledwo go

znasz. Znasz go lepiej, niż tego ostatniego gościa, z którym flirtowałam.

- Angelo bez nazwiska – przypomniałam sobie. Miał nazwisko, ale razem z

Peyton byli zbyt zajęci innymi rzeczami, by wymienić tego rodzaju informacje.

- Dokładnie. Ty znasz jego nazwisko. Wiesz, gdzie mieszka. Wiesz, że jest

artystą. Wiesz, jakie filmy, książki, muzykę i jedzenie lubi. Wiesz, że pieprzy

cię tak, jakby nie było jutra. Żywisz do niego uczucia. Więcej, ośmielę się

nawet powiedzieć, że jesteś już prawie w nim zakochana. Nie próbuj nawet

zaprzeczać – powiedziała, zanim zdążyłam wydobyć z siebie jakiś dźwięk. -

Obie wiemy, że to prawda. Nie zepsuj tego, bo grupa kobiet przyszła do siebie

ze łzami w oczach. Wiem, wiem, jestem bezdusznym potworem – ciągnęła i

praktycznie słyszałam, jak przewraca oczami. - Ale on znaczy dla ciebie więcej.

Jego uczucia muszą mieć większe znaczenie. A jego wybory muszą być jego

background image

własnymi, a nie zmanipulowanymi przez ciebie i kobiety, którym jasno dał do

zrozumienia, że nie chce ich w swoim życiu. Nawet jeśli obie wiemy, że tak

naprawdę chce. 

Moja   siostra,   oprócz   szaleństwa   i   przesady   oraz   przywiązania   do

alternatywnego   stylu   życia,   była   też   jedną   z   najmądrzejszych   osób,   jakie

znałam. Jasne, czasami przekazywała mądrość w dziwny sposób, odwołując się

do tandetnych horrorów, ale prawie zawsze miała rację.

- Więc co mam zrobić? Pojawić się i powiedzieć „hej, twoje szwagierki do

mnie przyszły i błagały, bym przyprowadziła cię na święto Dziękczynienia, aby

twoja matka nie płakała ponownie z powodu twojego braku?” To będzie niczym

bomba.

- Wróć do domu trochę wcześniej. Zrób peeling i ogól się, a potem uczesz i

umaluj. Ubierz coś seksownego. Pójdź z nim na kolację, a następnie zabierz do

domu, gdzie będziecie się ostro pieprzyć. Wtedy mu powiedz. Musisz odbyć tę

rozmowę,   kiedy   jego   mury   będę   osłabione,   a   mężczyźni   tracą   gardę   tylko

wtedy, kiedy są świeżo wyruchani.

- Masz rację – zgodziłam się, choć nie podobał mi się pomysł manipulacji

poprzez seks.

-   Nie   oszukujesz   go,   Autumn.   Po   prostu   go   rozluźniasz   i   zmniejszasz

prawdopodobieństwo, że się wścieknie. Och, ale może włóż jakiś kij do torby

na   wszelki   wypadek.   Dobra,   muszę   kończyć,   bo   dziewczyna   jest   zupełnie

nieświadoma,   że   gdy   tylko   ten   facet   w   nią   wejdzie,   jej   gardło   zostanie

poderżnięte. PA!

Prychnęłam, odkładając telefon, ale wiedziałam, że to naprawdę jedyna karta,

background image

którą   musiałam   zagrać.   Nie   chciałam   poruszać   takich   rzeczy   w   restauracji.

Zwłaszcza, jeśli była jakaś szansa, że znów się wścieknie. Nie chciałam, by

czuł się niezręcznie. To nie mogło się zdarzyć.

Peyton miała rację; najlepszą chwilą, by mu powiedzieć, był czas po seksie,

kiedy będzie rozluźniony, nagi i zbyt powolny, by zerwać się i wyjść, zanim

zdążyłabym go powstrzymać.

Zrobiłam więc tak, jak radziła.

Zamknęłam wcześniej i wróciłam do domu, gdzie spędziłam ponad godzinę na

ogarnianiu się. Włożyłam czarną sukienkę i parę szpilek. Krój sukienki nie

pozwalał na stanik, ale wybrałam specjalną parę majtek z czarnej koronki z

kokardką, przymocowaną do satyny w pasie. 

Eli wysłał mi wiadomość, że przyniesie Coopa do mnie i stamtąd pojedziemy,

więc nerwowo chodziłam po domu, oczekując pukania do drzwi.

Kiedy przyszedł, Peyton podskoczyła i ruszyła do wejścia. Jej włosy zebrane

były w luźny kok, a ubrana była w czarny podkoszulek i legginsy z nadrukiem

krwi   oraz   taśmy   z   miejsca   zbrodni.   Wyglądało   to   dziwacznie,   ale   wciąż

absurdalnie ładnie. Pewnego dnia jakiś mężczyzna też to zobaczy. 

- Jakie są twoje intencje wobec mojej córki? - spytała śmiertelnie poważnie,

naśladując   naszego  ojca.  Wyciągnęła  rękę,  by   zablokować   mu   wejście,   gdy

Coop wpadł do środka, zajmując miejsce na kanapie.

- Planuję ją całkowicie zniewolić – odpowiedział równie poważnym tonem.

-   Synu!   -   zawołała,   otwierając   drzwi.   Rozłożyła   ramiona,   jakby   chciała   go

objąć, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. - Ona wygląda jak seks na patyku –

background image

poinformowała go, odchodząc. - Myślę, że nie muszę dodawać komentarza o

lizaniu.   Odsuń   się   od   mojej   książki   –   powiedziała   Coopowi.   -   Wyglądasz

niewinnie, ale wszyscy wiemy, że tylko czekasz, aż odwrócę wzrok, abyś mógł

ją ugryźć. 

- Kochanie... - przywitał się Eli. Blisko, zbyt blisko. Skupiłam się na Peyton,

zupełnie nieświadoma, że podszedł w moim kierunku.

Też wyglądał dobrze. Miał na sobie czarne spodnie i koszulę, drogi zegarek

oraz pasującą klamrę do paska. Wyglądał gorąco.

Czy było coś seksowniejszego od mężczyzny, który potrafił się ubrać?

- Hej – powiedziałam, uśmiechając się.

- Wyglądasz pięknie.

- Dziękuję. Ty...

- Wyglądasz jak jej wymarzony  kowboj na późniejszą jazdę. Rozumiemy  –

wtrąciła Peyton zza książki. - Oboje jesteście seksownymi bestiami. Idźcie już.

Coop nie może znieść, że mamusia i tatuś są tak obrzydliwi przy nim.

Uśmiechnęliśmy się, zanim Eli pochylił się, by mnie szybko pocałować.

- Powinniśmy już iść – zgodził się, sięgając po moją dłoń.

Jedyne,   o   czym   mogłam   myśleć   podczas   jazdy   samochodem,   to   żeby   nie

schrzanić   tego   wieczoru.   W   końcu   Eli   zaparkował   i   zaprowadził   mnie   do

ekskluzywnej restauracji sushi, o której słyszałam niesamowite opinie, ale nie

mogłam   się   zmusić   do   wizyty,   ponieważ   bliżej   domu   mogłam   dostać   też

background image

przyzwoite za jedną trzecią tej ceny.

Próbowałam się zrelaksować i cieszyć randką, na którą tak bardzo czekałam, a

wszystko   wydawało   się   toczyć   w   dobrym   kierunku.   Rozmawialiśmy   o

restauracji, życiu, nadziejach, przyszłości i tak dalej. A Eli był sobą – nie byłym

więźniem, a słodkim, otwartym i żartobliwym sobą. Przez te dwie godziny jego

mury całkowicie zniknęły.

Jednak kiedy weszliśmy do samochodu, by pojechać z powrotem do mnie, nie

było   sposobu,   by   powstrzymać   wirujący   w   moim   żołądku   dyskomfort   i

napięcie.

- Autumn – zawołał Eli, kiedy zatrzymaliśmy się przed drzwiami, a ja nerwowo

szukałam klucza. Kiedy na niego spojrzałam, miał zmarszczone brwi. - O co

chodzi?

- Nic, po prostu nie mogę znaleźć... tu są. - Pochyliłam głowę, by nie mógł

zobaczyć mojej twarzy. Byłam złym kłamcą i wiedziałam o tym. 

- Kochanie – próbował ponownie, ale otworzyłam drzwi i szybko weszłam do

środka.

Peyton, spodziewając się, że wrócimy  do domu, zabrała Coopa do swojego

pokoju i włączyła muzykę, nie chcąc nam przeszkadzać.

-  Autumn.   -   Jego   głos   był   stanowczy   i   trudno   było   go   dalej   ignorować.

Nadszedł więc czas na odprężającą część wieczoru.

- Mam coś, co chciałabym ci pokazać.

- Tak? - zapytał, obserwując mnie, niczym dwa kawałki puzzli, które pozostały

background image

do ułożenie większej układanki, ale do siebie nie pasowały.

- Mhmmm – wymamrotałam, nie musząc udawać ociężałości w powiekach,

ponieważ   sam   pomysł   seksu   z   nim   sprawiał,   że   moje   majtki   tonęły   w

pożądaniu.

Sięgnęłam po boczny zamek sukienki i rozsunęłam go do samego dołu, a potem

wyprostowałam   się,   pozwalając   materiałowi   opaść.   Rozległo   się   ciche

trzaśnięcie,   gdy   Eli   oparł   się   o   zamknięte   drzwi   z   cichym   jękiem.

Uśmiechnęłam   się,   gdy   przeczesywał   mnie   wzrokiem,   a   kiedy   ponownie

spojrzał mi w oczy, odwróciłam się, chcąc ocenić jego reakcję na majtki.

- Próbujesz mnie tu, kurwa, zabić, kobieto – powiedział, potrząsając głową.

Odepchnął się od drzwi i objął moje piersi, wciskając twardego kutasa w mój

tyłek.

- Taki był plan – zgodziłam się.

- Sypialnia – warknął.

Z   uśmiechem   –   i   dreszczem   oczekiwania   –   sięgnęłam   po   jego   rękę   i

pociągnęłam   za   sobą   do   sypialni.   Nadal   nie   skończyłam   jej   remontować.

Drewniane podłogi pasowały do ścian w jasnym odcieniu szarości, ale łóżko

wciąż było stare. Chciałam je zastąpić ciemnoszarą kanapą, którą upatrzyłam w

ostatnich   miesiącach,   ale   kosztowała   fortunę.   Wkrótce.   Byłam   już   bliska

zdobycia jej.

Eli rozejrzał się, a potem usiadł na brzegu łóżka. - Podejdź tutaj.

Jeśli planował mnie torturować, mylił się. Gdy tylko znalazłam się między jego

background image

nogami, upadłam na kolana, sięgając po guziki koszuli.

-  Autumn   –   wydyszał   cicho,   gdy   dłońmi   rozpinałam   suwak   jego   spodni.

Cokolwiek chciał powiedzieć, zniknęło, gdy sięgnęłam do środka i złapałam

jego kutasa, a następnie wzięłam go do ust.

Pozwolił mi pracować z nim tylko kilka krótkich minut, zanim szarpnął mną

delikatnie w górę, uwalniając się.

- Na łóżko – zażądał, pokazując nieco władczego Eli'ego, ale bez gniewu. Było

to ekscytujące, ponieważ chciałam wiedzieć, co dla mnie zaplanował. 

Gdy usadowiłam się na łóżku, on wstał i zrzucił z siebie ubrania, obiecując

koniec mojej męki. 

Choć nie do końca.

Obserwował mnie chwilę, a potem otworzył dolną szufladę mojej szafki nocnej,

w   której   –   jak   słusznie   założył   –   trzymałam   zabawki.   Tak   naprawdę   nie

wiedziałam, co tam jest, bo po prostu od dłuższego czasu używałam jedynie

sprawdzonego wibratora. Niski, pełen uznania chichot dał mi do zrozumienia,

że jest tak jednak dużo więcej zabawy. 

-   Idealnie   –   powiedział,   wyciągając   kajdanki,   które   sprawiły,   że   naprawdę

ucieszyłam   się,   że   wciąż   posiadałam   zagłówek.   Posyłając   mi   złośliwy

uśmieszek,   usiadł   okrakiem   na   mojej   talii   i   powoli   zacisnął   metal   na   obu

nadgarstkach.

Kiedy się cofał, przesuwał językiem po mojej szyi i klatce piersiowej, ale zanim

znalazł się tam, gdzie go najbardziej potrzebowałam, ponownie wstał z łóżka i

wyciągnął coś z szuflady. Był to stymulator motylek, którego przypinałeś sobie

background image

na   udach,   by   nie   zajmować   rąk.  Wibrował   przy   łechtaczce,   ale   miał   także

rozszerzenie w kształcie palca, które wkładałeś w siebie i wibrowało również

przy punkcie G.

Przyniosłam   go   kiedyś   do   domu,   aby   go   przetestować,   ale   zupełnie   o   nim

zapomniałam. 

Eli upuścił go obok mojego ciała, a sam uklęknął przy moich nogach.

- Unieś się – polecił.

Chwycił moje łydki i uniósł, pocierając wilgotne majtki kilka razy, zanim złapał

koronkowy materiał i nieznacznie obniżył. Nieoczekiwanie, wsunął we mnie

swój palec, sprawiając, że podskoczyłam z jękiem.

Ale zanim zdążyłam przyzwyczaić się do tego uczucia, jego palec zniknął, a

potem zaczął penetrować mój tyłek. Wtedy zdałam sobie sprawę, co dla mnie

zaplanował. Kiedy zakołysałam biodrami, wycofał się i zdjął moje majtki, po

czym sięgnął po motyla i przycisnął go do mojej cipki, wciskając mały kawałek

do środka. Włączył go, a ja od razu jęknęłam.

- Eli, czekaj... - zawołałam, gdy wstał z łóżka.

Nie   odpowiedział,   po   prostu   podszedł   do   górnej   szuflady   i   wrócił   z

prezerwatywą i małą butelką lubrykantu. Usiadł obok i patrzył, jak się wiję, nie

wykonując żadnego ruchu.

- Powiesz mi, na dlaczego byłaś wcześniej spięta? - zapytał, sprawiając, że

moje oczy zrobiły się ogromne. Nie tylko ja stosowałam manipulację seksualną.

- Eli...

background image

- Nie dojdziesz, dopóki mi nie powiesz – poinformował.

Potem,   jakby   na   dowód   swojej   racji,   wyłączył   motyla,   a   ja   szarpnęłam

kajdankami. 

- Eli, proszę – jęknęłam, kołysząc biodrami.

Uśmiechnął się złowrogo, gdy sięgnął po prezerwatywę. Włożył ją, a potem

chwycił   lubrykant   i   ponownie   przycisnął   moje   kolana   do   klatki   piersiowej.

Zimny   szok   spowodował   dreszcze   na   moim   ciele,   gdy   polewał   mój   tyłek.

Palcem rozprowadził płyn wokół dziurki i wsunął go do środka, a moje plecy

natychmiast wygięły się w łuk. 

W końcu przesunął się do przodu i przycisnął główkę kutasa do mojego tyłka.

Naciskał   mocno,   ale   nie   wchodził   głębiej,   gdy   obserwował   moją   twarz   w

poszukiwaniu reakcji.

- Eli... - Cokolwiek chciałam powiedzieć, ucichło z zdławionym jękiem, kiedy

wszedł we mnie jednym pchnięciem. 

- Mów – zażądał, zatrzymując się.

- Nie mogę. Potrzebuję cię, tak – jęknęłam. Wycofał się i wszedł ponownie, a ja

mogłam poczuć, jak jego kutas ociera się mocno o dolną część miednicy. Było

to uczucie, które sprawiło, że prawie doszłam w tamtym momencie. 

Eli musiał to wyczuć, bo wyszedł ze mnie na dłuższą chwilę, wystarczająco

długą, by oddalić mnie od krawędzi. Kiedy był już pewien, że to bezpieczne,

sięgnął   między   moje   uda   i   ponowie   włączył   wibrator,   wywołując   dreszcz

wstrząsający moim ciałem. 

background image

- Powiedz mi – zażądał szorstkim głosem, jakby tracił cierpliwość.

Zakołysałam biodrami, a mój oddech był szaleńczym odgłosem ssania.

- Nie mogę myśleć. Nie mogę. Proszę, Eli. Proszę, pieprz mnie – błagałam.

To wydawało się zabrać ostatnią część kontroli, której się trzymał. Złapał mnie

i  zaczął  pieprzyć  od  tyłu  –  ostro,  mocno,  szybko.  Nie  powinno  być  to  tak

gorące, ale dodatek wibratora sprawił, że dotarłam na szczyt w zastraszającym

tempie, a potem rozbiłam się w orgazmie, budzącym sąsiadów z okolicy.

- O Boże, o Boże – krzyczałam, kiedy wykonywał ostatnie pchnięcia, zanim

doszedł, z dłońmi przyciśniętymi do mojej klatki piersiowej.

Po długiej chwili wyszedł ze mnie, wyłączył wibrator i rzucił go na podłogę.

Sięgnął  po spodnie,  wciągając  je, a potem poszedł do  łazienki,  zostawiając

mnie związaną. Walka nie miała sensu, chociaż bardzo chciałam się uwolnić.

Czułam się bezbronna, a wiedziałam, że kiedy wróci, zażąda odpowiedzi.

- Proszę, uwolnij mnie – wydukałam, gdy wszedł do środka. W moim głosie

brzmiała prawdziwa desperacja, która sprawiła, że poderwał głowę i zmarszczył

brwi.

-   Już.   Sekunda.   -   Podszedł   do   szuflady   w   poszukiwaniu   klucza,   a   potem

uklęknął na łóżku i rozpiął kajdanki. Metal z brzękiem opadł na podłogę, a Eli

od razu dotknął mojej twarzy. - Wszystko w porządku? - zapytał z niepokojem.

- To było zbyt wiele? 

A ponieważ poczułam taką potrzebę, odwróciłam się i wtuliłam w jego klatkę

piersiową, biorąc kilka głębokich oddechów.

background image

- Autumn – zażądał ponownie. - Wszystko w porządku?

Udało mi się skinąć głową, zanim wzięłam kolejny głęboki oddech i wreszcie

odzyskałam głos.

- To było intensywne – powiedziałam. Natychmiast mnie objął.

- Tak, to prawda – zgodził się cicho, pochylając się, by pocałować czubek mojej

głowy.

Nie było dalszych pytań. Gładził mnie po włosach i plecach, odpędzając stres,

który   zjadał   mnie   cały   dzień.   Dopiero,   gdy   byłam   w   pełni   zrelaksowana,

usiadłam, a jego wzrok od razu się wyostrzył.

- Muszę z tobą o czymś porozmawiać.

- Tak myślałem. - Położył rękę na moim kolanie i delikatnie ścisnął. - Mów do

mnie – zachęcał spokojnym głosem.

Nie chciałam tego psuć, ale musieliśmy odbyć tę rozmowę.

- Kiedy byłam w pracy, przyszła do sklepu grupa kobiet...

- Och, czy to będzie perwersyjne? - zapytał rozbawiony. 

Uśmiechnęłam się lekko, ale wiedziałam, że wyglądało to sztucznie.

- To były żony wszystkich twoich braci.

Tak. 

Od razu to poczułam.

background image

Obserwowałam, jak słowa powoli odbijały się od jego ciała. Nie poruszył się,

ale zesztywniał.

- Co?

- Na początku nic nie rozumiałam. Widziałam Fee wiele razy, ale nie miałam

pojęcia, że jest z tobą spokrewniona. Nigdy nie pytałam jej o nazwisko. Była

zwykłą klientką, wiesz?

- Co powiedziała? - dopytywał, jego szczęki były zaciśnięte.

- Najwyraźniej tej nocy, kiedy przyniosłeś mi kawę, kiedy spacerowaliśmy z

Coopem... jeden z twoich braci przejeżdżał obok...

- Który?

Cholera. Szczegóły się rozmywały. Było ich tak wiele.

- Hm, mąż Lei?

- Shane.

-   Tak,   cóż,   widział   nas   i   chyba   wszystkim   powiedział.   A   dziewczyny

postanowiły przyjść do mnie.

- Przepraszam, że cię w to wciągnęły – zaskoczył mnie, ściskając lekko moje

kolano.   Spuściłam   głowę,   szukając   determinacji,   której   potrzebowałam,   aby

przejść przez to do końca.

- Były... ach, zdenerwowane, Eli – oznajmiłam, unosząc wzrok. - Wszystkie.

- Wiem, że są źli, że...

background image

- Nie, one płakały – przerwałam mu. - Fee powiedziała, że postanowiła do mnie

przyjść, ponieważ kiedy Hunt wrócił wczoraj do domu, płakał, a do tej pory

widziała go w takim stanie tylko dwa razy. Chciała sprawdzić, czy jest jakiś

sposób, żebym... - urwałam, nagle zaniepokojona koniecznością dokończenia

tego.

Jego mury powróciły.

Jego oczy były puste.

- Żebyś co?

Przełknęłam   ślinę.   -   Żebym   przekonała   cię,   byś   pojawił   się   w   Święto

Dziękczynienia. Mówiła, że stan twojej matki pogarsza się z każdym rokiem i

to mogłoby wszystko naprawić.

Wiedziałam, że wyciągnięcie karty matki było okrutne. Ale takie były fakty. I

może próbował się przed nimi ukryć, starając się przekonać samego siebie, że

bez niego jest im lepiej, ale to nie była prawda. 

- Muszą ruszyć...

- Nie zrobią tego – przerwałam mu. - Nie zrobią – powtórzyłam łagodniejszym

tonem. - Cierpią i nigdy tego nie zaakceptują, Eli. Kochają cię. Oczywiście, że

chcą, byś był w pobliżu.

- Nie...

- Wiem – zgodziłam się, kiwając głową. - Wiem, że nie do końca rozumiem.

Wiem też, że jestem tylko jakąś laską, która...

background image

- Nie rób tego – wtrącił się surowym głosem. - Nie kończ tego zdania.

Pochyliłam   głowę,   niepewna,   jak   to   przyjąć.   -   Powiedziałam   im,   że   o   tym

wspomnę. Powiedziałam, że nie złożę żadnych obietnic, ale poruszę ten temat.

-  To   dlatego   byłaś   taka   spięta   –   dokończył,   obserwując   mnie   spojrzeniem,

którego nie potrafiłam zinterpretować.

- Nie chciałam zepsuć kolacji – przyznałam.

- Myślałaś, że się wkurzę.

-   Naprawdę   nie   mogłam   się   doczekać   naszego   spotkania   –   wyznałam,

wzruszając ramionami. To było głupie, ale prawdziwe.

- Będziemy musieli spróbować jeszcze raz w dniu, w którym moje szwagierki

na ciebie nie napadną. 

Uniosłam głowę, zaskoczona. Byłam pewna, że będzie urażony.

- Nie powiem, że to się więcej nie powtórzy. Między nami jest coś, a oni widzą,

że   mogą   cię   wykorzystać.   Przepraszam   za   to.   Nie   chcę,   żeby   takie   akcje

wszystko spieprzyły.

Nie byłam pewna, co oznaczało „coś” w jego umyśle, ale w moim było to dużo

więcej, niż sam seks. Prawda? A może to tylko moje serce tak przemawiało.

Peyton miała rację.

Nie   byłam   w   nim   po   prostu   zauroczona   dzięki   niesamowitemu   seksowi.

Robiłam kilka pierwszych nieśmiałych kroków w kierunku miłości. To dlatego

cały dzień byłam tak podekscytowana, że czułam, jakby coś ugrzęzło mi w

background image

gardle. Zakochałam się w nim.

I chociaż było to technicznie nowe, korespondowaliśmy przez pięć lat. Czułam,

że znam go tak dobrze, jak większość znajomych. Nie było więc to tak nowe,

jak   się   wydawało.   Doszedł   tylko   aspekt   fizyczny.   Część   mentalna   i

emocjonalna trwała już od dobrego czas. 

- Ja też nie chcę, żeby cokolwiek się spieprzyło – zgodziłam się.

- Więc nie pozwolimy, aby takie gówno wdarło się między nas. 

To nie było pytanie, ale i tak odpowiedziałam. - Nie. 

- I na razie odpuszczamy ten temat, tak? - zapytał.

- Okej.

Tak też zrobiliśmy.

background image

Rozdział 12

Eli

Jak ustaliliśmy, odpuściliśmy temat na ponad tydzień.

Następnego   poranka,   kiedy   się   obudziliśmy,  zastaliśmy  w  kuchni   Peyton   w

pełnym stroju gospodyni domowej z lat 50. Miała na sobie długą spódnicę z

plisowanym fartuchem w talii, szpilki, fantazyjnie upięte włosy i nienaganny

makijaż. Przy biodrze trzymała ogromną miskę, mieszając coś energicznie, a w

pomieszczeniu   unosił   się   zapach   bekonu,   co   sprawiło,   że   mój   żołądek

zaburczał.

- Co to jest, June Cleaver

*

? - zapytała Autumn.

- Co masz na myśli, kochanieńka? - zapytała cukierkowo. - Zawsze wstaję o

szóstej   rano,   aby   przygotować   się   na   dzień   wypełniony   kobiecymi

obowiązkami.

Autumn   uderzyła   mnie   lekko   w   biodro,   gdy   jej   siostra   wylewała   ciasto   na

patelnię.

-   Ona   jest   wariatką.   Musisz   to   przeżyć   –   powiedziała,   posyłając   jej   czuły

uśmiech.

To była prawda.

Szalona, dziwna, ale prawdziwa.

* Główna postać w serialu „Leave It to Beaver”. Często przywoływana jako archetyp rodzica z tamtego okresu. 

background image

W   jednej   chwili   podszywająca   się   pod   gospodynię   domową   z   lat   50,   a   w

następnej przeklinając jak szewc, podczas wyjaśniania książki o gwałtach, którą

właśnie przeczytała. 

Wziąłem   kawę   i   wycofałem   się,   obserwując   jak   obie   rozmawiają   z

sarkastyczną,   drażniącą,   zabawną   łatwością,   z   jaką   tylko   rodzeństwo   może

sobie poradzić bez ranienia swoich uczuć.

Wtedy to poczułem.

Nie byłem głupi. 

Wiedziałem, co to było.

Brakowało mi ich.

Widzisz,   ta   sprawa   z   Autumn   była   mieszanką   czegoś   niesamowitego   i

strasznego. Niesamowitego, bo była niesamowitą kobietą. Ciągle myślałem o

naszym seksie i tęskniłem za nią, mimo że dopiero co zaczęliśmy się widywać.

Była mądra, słodka, zabawna i cholernie seksowna. Miałem przeczucie, że to,

co między nami było, dokądś zmierza. 

Straszne było to, że wpuszczając ją, traciłem zdolność do utrzymywania swoich

murów, nawet gdy nie było jej ze mną. Więc obserwowanie jej interakcji z

siostrą wpływało na mnie w sposób, w jaki obiecałem sobie, że nie będzie; na

co nie mogłem pozwolić.

Ale tak się właśnie stało.

***

background image

Przez kilka następnych dni, Autumn chodziła do pracy, a kiedy Peyton nie było

w pobliżu, zabierałem Coopa do siebie, gdzie pracowałem nad swoimi pracami.

Skończyłem dwie duże i zacząłem robić mniejsze, które okazały się bardziej

delikatniejsze,   cieplejsze.   Brakowało   mi   tylko   jednego   średniej   wielkości

dzieła, aby być gotowym do wystawy. 

Po pracy przychodziła do mnie, albo spotykaliśmy się w jej mieszkaniu, skąd

wychodziliśmy. 

To nie było mądre.

Tworzyć z nią wspomnienia.

Kiedy każdego dnia czułem to coraz mocniej. 

To pragnienie. Połączenie. Lojalność.

Rodzina.

Myślę, że to niemożliwe, rozważając osiedlenie się z kimś, by nie wspominać o

rodzinie. A im bardziej ten pomysł zakorzeniał się w mojej głosie, tym więcej

myślałem o tym, co powiedziała mi Autumn.

O płaczu Fee.

I Dusty.

Scotii. 

Lei.

Za każdym razem, gdy pojawiał mi się ten obraz przed oczami, musiałem wziąć

background image

głęboki oddech, by to przetrwać. 

Była też moja matka. Udało mi się postawić mury wokół moich braci i ojca, ale

matki? Tak, musiałem całkowicie usunąć ją ze swojego umysłu, bo wiedziałem,

że   jeśli   się   w   nim   pojawi,   zrujnuje   mnie,   niszcząc   wszystkie   ściany,   które

zbudowałem.

Słysząc więc o tym, że płakała w każde święta, kiedy mnie nie było – moja

matka, która była najsilniejszą kobietą, jaką znałem? Tak, to gówno zakopało

się dość głęboko we mnie i zaczęło rozprzestrzeniać na zewnątrz. W końcu

mogłem myśleć tylko o tym.

- O co chodzi? - zapytała Autumn, unosząc się z mojej piersi. Obserwowała

mnie uważnie, a blond włosy muskały jej nagie piersi.

Pieprzyliśmy   się   przez   ostatnią   godzinę   –   szorstko   i   mocno   –   idealne

połączenie, powodujące orgazmy, które całkowicie ją niszczyły. Uwielbiała też

miękkie   i   słodkie,   ale   to   twardy   seks   sprawiał,   że   krzyczała   wystarczająco

głośno, by sąsiedzi walili w ściany.

Mimo to, kiedy usiadła, a jej ciało wciąż było zarumienione od wysiłku, byłem

gotowy na kolejną rundę.

- Myślę – przyznałem, przeczesując jej włosy.

- O?

Odetchnąłem  głęboko.   Skoro   myślałem  o   tym  od  tygodnia,   najwyższy   czas

otworzyć dialog na ten temat.

- O Święcie Dziękczynienia.

background image

Jej usta rozchyliły się i mocno zamrugała. W końcu kiwnęła głową.

- Okej. - Posłała mi mały uśmiech. - I co z nim?

- Myślę nad tym.

-  Ach,   myślisz   o   tym   jak   o   tradycji   opartej   na   rzezi   tubylców   czy...   jak

rozważenie pójścia tego dnia do domu swoich rodziców?

Uśmiechnąłem   się,   przesuwając   palcami   po   jej   ramieniu.   Nigdy   nie

przyzwyczaiłem się do jej miękkości, choć tyle razy kładłem już na niej ręce.

- Pomyślałem, że może moglibyśmy upamiętnić ten straszny czas w historii

naszego kraju poprzez łamanie chleba z moją rodziną.

Przysięgam na Chrystusa, ona się kurwa napaliła.

Jeśli wcześniej nie byłem pewien, czy to dobry  pomysł, sposób, w jaki się

uśmiechnęła, był jedynym dowodem, którego potrzebowałem, by być pewnym,

że podjąłem właściwą decyzję. 

- To cudowne, Eli. Tak się cieszę, że zdecydowałeś się pojechać. Będą bardzo

szczęśliwi, kiedy cię zobaczą.

- Nas – poprawiłem, kręcąc głową.

- Co?

- Będą bardzo szczęśliwi, kiedy nas zobaczą. Chcę, byś pojechała ze mną.

Stało   się   to   niemal   jednocześnie.   Narastająca   radość,   a   potem   miażdżące

rozczarowanie.

background image

- Zawsze spędzam ten dzień z...

- Peyton jedzie z nami. Będzie się tam świetnie bawić. Może nawet założyć

jeden z tych swoich absurdalnych strojów z lat pięćdziesiątych.

- Naprawdę? - zapytała, a iskry znów pojawiły się w jej oczach.

- Tak – zgodziłem się.

- Będzie wspaniale – oświadczyła, przytulając się do mojej klatki piersiowej.

Ja nie byłem taki pewien.

Sześć lat.

Sześć lat odpychania ich.

Nie miałem pojęcia, jak to się potoczy, co się może wydarzyć. 

Wiedziałem tylko, że właśnie się zobowiązałem do tego spotkania.

Niech będzie, jak ma być.

background image

Rozdział 13

Lea

Jadalnia   została   rozbudowana   pięć   lat   wcześniej,   gdy   do   rodziny   dołączyła

Scotti   oraz   jej   czterech   braci,   a   z  czasem   ich   kobiety   i  oczywiście   kolejne

dzieciaki, które wyskakiwały ze wszystkich kobiet Mallicków. 

Charlie i Helen zdecydowali, że nie potrzebowali garażu na dwa samochody,

więc wyremontowali go i przekształcili w ogromną przestrzeń, przypominającą

niemal salę koncertową. Były tam dwa długie, wykonane na zamówienie stoły,

ciągnące się od ściany do ściany – jeden dla dzieci, drugi dla dorosłych. 

Fee właśnie wyciągała z piwnicy trzy dodatkowe krzesła.

-   Fee   –   zawołała   Helen,   marszcząc   brwi.   -   Co   ty   robisz?   Ustawiłam

wystarczająco dużo krzeseł.

- Och, ups – odpowiedziała, udając, że pomyliła się z liczeniem. Kiedy Helen

potrząsnęła głową i odwróciła wzrok, oczy Fee skrzyżowały się ze spojrzeniem

Lei z drugiego końca pokoju.

Dostrzegła w nich coś, co bardzo ją martwiło.

Nadzieję.

Boże, przez te wszystkie lata przeżyli tak wiele rozczarowań i niespełnionych

nadziei. Lea nie była pewna, czy dadzą sobie radę z kolejnym, a nie sądziła, że

istnieje duża szansa, by Eli się pojawił, bez względu na to, jak bardzo tego

background image

chciała.

Potrzebowali go.

Był duchem, nawiedzającym każdy kąt pokoju.

Był zaczerwieniem w oczach Helen, bez względu na to, ile razy się uśmiechała

lub żartowała. Nic nie mogło tego wymazać.

Wszyscy wiedzieli, że spędziła kolejny świąteczny poranek płacząc. Lea miała

wrażenie, że w nocy będzie robić to samo. Jej oczy powędrowały przez pokój

do trzech dodatkowych krzeseł, a serce zabolało ją w piersi.

- Co to za spojrzenie, kochanie? - zapytał Shane, przytulając ją. Złożył słodki

pocałunek na jej szyi.

- Jakie spojrzenie? - odpowiedziała, wzruszając ramionami.

- Ostrożne, smutne – wyjaśnił, sprawiając, że jej żołądek się skręcił. Niewiele

mogła przed nim ukryć po tylu latach. Postanowiła więc wyjawić większość

prawdy.

- Eli.

Nastąpiła pauza, kiedy Shane brał głęboki wdech, a potem położył brodę na jej

ramieniu.

- Tak.

- Tak – powtórzyła, a jej oczy obserwowały puste krzesła.

- Pewnego dnia – powiedział, ściskając ją, po czym odszedł rozdzielić Jake'a i

background image

Joye'a, Byli Mallickami. Mieli po pięć lat, ale jedyne, co robili, to dokuczanie

sobie nawzajem. Zazwyczaj sposób wychowywania dzieci według Mallicków

był   dość   bezstresowy,   wierząc,   że   dzieci   muszą   nauczyć   się   samodzielnie

rozwiązywać   różne   spory.   Jedynym   powodem,   dla   którego   tym   razem

wkroczył, było to, że wpadli na boczny bar, na którym ustawiono podgrzewany

bufet.

Jake i Joey, bliźniacy.

Sześcioletni Jason.

Roczny aniołek Sam.

Żadne z nich nigdy nie spotkało wujka.

W tym tempie, może nigdy to się nie wydarzy.

Po tak długim czasie, Lea przyzwyczaiła się do uczucia noża wbitego w brzuch,

ale on wciąż wciskał się głębiej. Wypuściła powietrze, próbując wczuć się w

ducha święta, chcąc, by dzieci kojarzyły je z czymś optymistycznym, nawet

jeśli wszyscy dorośli walczyli o dobrą minę.

Nagle   z   okna,   przy   którym   stała   Mayla,   najmłodsza   córka   Fee   i   Hunta,

wyglądając na zewnątrz, dobiegł głośny pisk. 

- Mamusiu! - wrzasnęła, a Fee spojrzała przez ramię na córkę.

- Tak, kochanie?

- Tu jest pies! Brzydki pies!

Fee   odwróciła   się,   spoglądając   na   krzesła,   a   potem   na   Leę   z   triumfalnym

background image

uśmiechem. Lea wypuściła powietrze, a ciepło rozprzestrzeniło się w jej klatce

piersiowej.

Był w domu.

I tak po prostu, duchy zniknęły.

background image

Rozdział 14

Autumn

To był piękny dom.

Jeśli   kiedykolwiek   zastanawiałam   się,   jak   opłacalny   był   biznes   rekinów

pożyczkowych, odpowiedzi na moje pytania znalazły się, gdy zatrzymaliśmy

się moim samochodem – ponieważ Peyton stanowczo odmówiła wciskania się

na maleńkie tylne siedzenia ciężarówki Eli'ego – na krętym podjeździe. Dom

musiał mieć z cztery tysiące stóp kwadratowych, a każdy jego cal wyglądał,

jakby kosztował fortunę. 

- Wszystko w porządku? - spytałam, spoglądając na Eli'ego, który wpatrywał

się w dom, jakby w każdej chwili mógł ożyć i odgryźć mu głowę.

Peyton pochyliła się między siedzeniami, spoglądając na nasze profile.

-   To   moment,   w   którym   powinnam   wygłosić   jeden   z   tych   komentarzy   o

wsparciu   grupowym,   ale   zamierzam   odwołać   się   do   twojego   żołądka.

Przysięgam,   że   czuję   stąd   indyka.   Poza   tym,   Coop   wariuje   –   dodała,

uświadamiając mi, że drapie szybę, co było dziwne, bo zawsze zachowywał się

spokojnie w samochodzie.

- Chodźmy – zgodził się Eli nieobecnym głosem, przez co się napięłam.

Dobrze, że tu byliśmy.

Ale nie byłoby dobrze, gdyby wszedł tam z pustym wyrazem, jak wtedy, gdy

wychodził   z   więzienia.   Choć   nie   wiem,   czy   by   to   zauważyli,   będąc   zbyt

background image

uradowani jego obecnością. 

Sięgnęłam do drzwi, gdy Peyton walczyła z Coopem, by nie wyskoczył bez

niej.   Nie   ubrała   jednego   ze   swoich   strojów   z   lat   pięćdziesiątych,   które

zasugerował   jej   Eli.   Zamiast   tego   założyła  gruby,  dzianinowy   sweter,   który

lekko odsłaniał ramiona i sięgał jej do połowy uda. Pod spodem miała czarne

rajstopy   i   buty   do   kolan,   a   na   jej   klatce   wisiały   trzy   naszyjniki   o   różnej

długości. Włosy zaplotła w boczny warkocz, a makijaż ograniczał się do tuszu

do   rzęs.   Była   naturalnie   piękna,   nawet   jeśli   zwykle   wolała   trochę   bardziej

szaleć z makijażem i ubraniami. 

Jeśli chodzi o mnie, przez ponad godzinę przymierzałam jeden strój po drugim,

zanim w końcu Eli stracił cierpliwość i sam podszedł do mojej szafy. Wrócił z

białym swetrem, obcisłymi brązowymi dżinsami i parą brązowych, płaskich

botków.   I   cóż,   było   to   lepsze   niż   wszystko,   co   wcześniej   wybierałam,   a

ponieważ to był jego pomysł, wiedziałam, że był odpowiedni na wizytę u jego

rodziny. Coś pomiędzy szykownym a codziennym strojem. Włosy rozpuściłam

i zrobiłam lekki makijaż.

- Oddychaj – powiedziała Peyton za moim ramieniem, gdy chwyciła Coopa, a

Eli okrążył maskę samochodu. Podszedł do mnie i złączył swój mały palec z

mim, po czym poprowadził nas na tyły domu, gdzie znajdował się gigantyczny

taras i przesuwane, szklane drzwi.

Nie zapukał.

Nie zadzwonił.

Do diabła, nawet się nie zatrzymał.

background image

Zastanawiałam się, czy może obawiał się, że nie będzie w stanie tego zrobić,

jeśli po prostu nie wejdzie tam od razu.

Ścisnęłam jego mały palec, gdy otworzył drzwi i wszedł do środka, a potem go

puściłam, idąc za nim. Weszliśmy do ogromnej kuchni zdominowanej przez

gigantyczne   urządzenia   ze   stali   nierdzewnej,   nieprzyzwoitą   liczbę   szafek   i

wyspę, której mogła pozazdrościć każda gospodyni.

Zapachy   zaatakowały   mnie   z   pełną   mocą.   Indyk,   farsz,   ziemniaki,   brokuły,

bułki.

Pomimo nerwów, które uniemożliwiały mi jedzenie czegokolwiek, zaburczało

mi  w brzuchu, gdy  podążyłam za Eli, który  szedł w stronę niewiarygodnie

głośnego dźwięku, który musiało wydawać co najmniej dwa tuziny ludzi. Gdy

szliśmy korytarzem, którego ściany wypełnione były kolażami zdjęć, chciałam

się   im   przyjrzeć,   ale   Eli   poruszał   się   zbyt   szybko,   więc   nie   chciałam   się

zatrzymywać. W końcu znaleźliśmy się w miejscu, z którego dobiegał hałas.

- O mój Boże – zawołała Dusty wypuszczając powietrze.

- Nie ma, kurwa, mowy – powiedział jeden z mężczyzn. Sądząc po wzroście,

czarnych włosach i lodowato niebieskich oczach, był to jeden z jego braci. 

Wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę, nawet dzieci, które najwyraźniej

nie wiedziały, co się dzieje. Ale wtedy jedno z nich wystąpiło naprzód, choć

ona wcale nie była już małym dzieckiem. Miała może jedenaście lub dwanaście

lat, była wysoka, szczupła i prawie niesprawiedliwie ładna, jak na taki wiek. Jej

usta rozchyliły się, gdy na niego spojrzała.

A Eli, cóż, wyglądał na zdewastowanego.

background image

O Boże.

Musiała mieć pięć lub sześć lat, kiedy odszedł.

Wyglądało na to, że prawdopodobnie była jedyną, która mogła go pamiętać.

- Wujek Eli? - zapytała, a jej oczy zapełniły się łzami.

Gdy   jej   słowa   zabrzmiały   w   powietrzu,   zapadła   całkowita   cisza.  A  potem

rozległ   się   stukot   obcasów,   gdy   kobieta   wyszła   z   drzwi,   które   musiały

prowadzić do salonu.

- Dlaczego wszyscy tak stoją... - urwała, gdy spojrzała w naszą stronę.

Była   wspaniała.   Wysoka   i   szczupła,   ale   z   krągłościami,   których

pozazdrościłaby   jej   każda   kobieta.   Miała   ostre   rysy,   długie   czarne   włosy   i

przenikliwe orzechowe oczy. Oczy, które wylądowały na Eli'm.

Minęło dobre kilka sekund, zanim co zaskakujące, to Eli przerwał ciszę.

- Mamo – przywitał się.

Prawie cofnęła się o krok, zanim jej obcasy znów zastukały, gdy rzuciła się

przez pokój, zatrzymując mniej więcej stopę przed swoim dawno zagubionym

synem.

A potem cofnęła ramię i uderzyła go w twarz.

Całe   moje   ciało   zesztywniało   i   ruszyłam   w   ich   kierunku,   kompletnie   nie

rozumiejąc, co się dzieje, ale ani sekundy po tym zdarzeniu, kobieta rzuciła się

na syna, a całe jej ciało trzęsło się, gdy cicho szlochała. Eli objął matkę, której

nie widział od sześciu lat i mocno trzymał.

background image

Musiałam   odwrócić   wzrok,   szybko   mrugając,   by   pozbyć   się   łez,   a   moje

spojrzenie wylądowało na Fee, która tuliła się do klatki piersiowej mężczyzny,

który wyglądał dokładnie jak Eli, ale miał dużo więcej tatuaży. Jej oczy łzawiły,

ale spojrzała prosto na mnie i bezgłośnie wyszeptała podziękowania.

- Synu – zawołał głęboki męski głos, przyciągając moją uwagę z powrotem do

miejsca, w którym Helen odsunęła się od syna i gorączkowo ocierała łzy z

twarzy.

Tata Eli'ego, Charlie, był wyrazem tego, jak Eli – i wszyscy jego bracia – będą

wyglądać, gdy  się  zestarzeją.  Czyli niesamowicie dobrze. Był wysoki, miał

kwadratowe ramiona i idealną budowę kości twarzy, jasne oczy i czarne włosy.

Na   jego   twarzy   widoczne   były   jednak   zmarszczki,   przypominające   o

upływającym czasie.

Położył rękę na ramieniu syna, a potem przyciągnął go do siebie i uściskał.

Wzrok Helen odsunął się od mężczyzn, patrząc prosto na mnie.

- To byłaś ty – oświadczyła.

-   Nie   –   sprzeciwiłam   się   natychmiast.   -   Nie.   To   Fee,   Lea,   Dusty   i   Scotti

przyszły do mnie...

-   Nie   –   przerwała,   posyłając   mi   mały   uśmiech.   -   Nie   to   miałam  na   myśli.

Chociaż myślę, że ty też miałaś udział w tym, że tu przyszedł. Ale to byłaś ty.

Przywróciłaś go z martwych. 

Słowa wylądowały na mnie z taką mocą, że zmusiły mnie do cofnięcia się o

krok, gdzie wbiłam się w Peyton. Kiedy się obróciłam, zobaczyłam, że wyjada

łyżką farsz.

background image

- Co? - zapytała, patrząc na mnie wielkimi oczami. - Był tu, wyglądając na

ciepły i pyszny.

W pokoju rozległo się kilka chichotów.

Eli odsunął się od ojca i spojrzał na mnie,

- To Autumn, dla tych z was, którzy nie kombinowali za moimi plecami, aby się

z nią spotkać – powiedział, wysyłając znaczące spojrzenie Fee.

- Co? Psh, nie możesz tak mówić. Ja ją znałam. To ona przedstawiła mnie

Bobowi

*

 wiele lat temu – oświadczyła, a ja się uśmiechnęłam.

- Kim jest Bob? - zapytało jedno z dzieci, rozśmieszając wszystkich.

-  A  to   –   dodał   Eli,   wskazując   na   Peyton,   która   nie   czuła   się   ani   trochę

zakłopotana, kiedy wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę – ta złodziejka

farszu to Peyton, siostra Autumn.

- Gdzie jest brzydki pies? - zapytała mała dziewczynka, podchodząc do przodu.

Nie było wątpliwości. Wyglądała zupełnie jak jej starsza siostra. Miała takie

same czarne włosy, zielone oczy, twarz i sylwetkę, chociaż wyglądała na około

dziewięć lat. 

I jakakolwiek lekkość, jaką przedstawienie Peyton nadało Eli'emu, zbladła, gdy

jego wzrok padł na dziewczynkę, która miała zaledwie trzy lata, kiedy odszedł.

Była małym dzieckiem. Przełknął ciężko ślinę.

-   Pewnie   próbuje   znaleźć   jakieś   resztki   w   kuchni,   Izzy   –   odpowiedział,

posyłając jej wyraźnie spięty uśmiech.

* Wibrator

background image

Brwi dziewczyny zmarszczyły się lekko, ale po chwili odwróciła się i chwyciła

za rękę inną dziewczynkę, która wyglądała na pięć może sześć lat. 

- Chodź, Mayla, znajdźmy go.

Znowu zapadła cisza, jeszcze bardziej przytłaczająca niż wcześniej.

- Wujek Eli? - powtórzyła dziewczynka, która już wcześniej go wołała, robiąc

krok do przodu w czarnych legginsach i białym swetrze.

Eli wziął wdech, który był tak głęboki, że jego pierś zadrżała, zanim powoli go

wypuścił.

- Naprawdę dobrze rysujesz, Becca – powiedział, posyłając jej uśmiech.

Od razu rzuciła się na niego. Eli cofnął się o krok, wyraźnie zaskoczony. Może

spodziewał się złości, smutku, a nawet całkowitego zlekceważenia z jej strony.

Ona jednak przytuliła się do niego, a jej stopy zwisały kilka cali nad ziemią,

gdy objął ją ramionami, unosząc lekko.

Mówił do niej szeptem, wyraźnie chcąc zachować ten moment w tajemnicy, ale

przysięgam, że słyszałam, jak mówi. 

- Zatrzymałem je wszystkie, Beccs. Każdy jeden.

Znowu musiałam odwrócić głowę, mrugając, by pozbyć się łez.

- Autumn – zawołał głęboki głos, więc uniosłam głowę, by zobaczyć kolejną

replikę   Eli'ego,   tym   razem   nieco   starszą   i   poważniejszą.   -   Dziękuję   –

powiedział, lekko pochylając głowę. - W imieniu nas wszystkich, dziękuję.

- To jest Ryan – przedstawiła Dusty, trzymając się dziwnie za gardło. On od

background image

razu pochylił się i pocałował ją w skroń, szepcząc coś uspokajającego.

- Miło cię poznać – odpowiedziałam, uśmiechając się. 

To była prawda. Byłam szczęśliwa, że spotkałam ich wszystkich. Poznałam

ludzi, którzy pomogli ukształtować Eli'ego w mężczyznę, którym się stał. 

- Chodź – oznajmiła Peyton, obejmując mnie ramieniem. - Zajmijmy się sobą,

zanim twój mężczyzna ponownie się ze wszystkimi nie przywita. Wiesz... -

zaczęła wystarczająco głośno, aby wszyscy mogli to usłyszeć, wyraźnie starając

się   rozjaśnić   nastroje   –   to   absolutna   porażka   być   w   pokoju   z   tak   wieloma

przystojnymi mężczyznami, kiedy żaden z nich nie wydaje się być singlem. A

ty, kim jesteś? - zapytała, zatrzymując się przed jednym z wymienionych wyżej,

przystojnych   mężczyzn.   Byłam   prawie   pewna,   że   nie   był   to   Mallick.   Jego

struktura   kości,   choć   godna,   była   inna.  Wyglądał   prawie   jak   męska   wersja

Scotti.

- Kingston, kochanie – odpowiedział, posyłając jej braterski uśmiech. - Jestem

bratem, Scotti. A to jest Atlas, Nixon i Rush. 

- Dziwne imiona – oświadczyła Peyton, a jeden z nich, Atlas, podszedł bliżej.

- Tak? - zapytał, pochylając głowę w bok. - Mówi to laska z imieniem, które

kojarzy się z mini spódniczką i szkolną tablicą.

Nastąpiła pauza, a oczy Peyton rozszerzyły się. Nie wiedzieli o tym, ale ja tak.

To spojrzenie było u niej rzadkie. Była pod wrażeniem. 

- Czy to było odniesienie do Harper Valley P.T.A? 

Jego uśmiech się powiększył. - Jasne.

background image

- Zostajesz sama – powiedziała Peyton, oddając mi łyżkę. Następnie objęła

ramieniem Atlasa i odciągnęła na bok.

- Lubię ją – oświadczyła Fee. - Ma jaja. I nie musisz się martwić; nie będzie

żadnych bójek zazdrosnych kobiet. Atlas jest jedynym singlem.

Rozejrzałam się, szukając Eli'ego. Stał wraz ze swoimi braćmi i wyglądał na

kompletnie zakłopotanego. Miał zaciśniętą szczękę i sztywną postawę, ale nie

wydawał się przerażony.

-   W   dniu   jego   wyjścia   wydarzyło   się   trochę   gówna   –   wyjaśniła   Scotti,

obserwując braci. - Nikt nie mógł się z nim kontaktować i obawiali się, że coś

mogło się mu się stać.

To była dziwna rzecz. Nigdy nie widziałam, żeby Eli robił coś nielegalnego,

więc   nawet   jeśli   wiedziałam,   że   to   jego   przeszłość,   nie   do   końca   go   z   nią

kojarzyłam.  To   było   trochę,   ach,   otrzeźwiające,   słyszeć,   że   jego   przeszłość

mogła wrócić i kopnąć go w tyłek.

- Nie martw się. Okazało się, że to nic takiego, ale prawdopodobne opowiadają

mu całą historię – wyjaśniła.

- Wygląda, jakby chciał już wyjść – zauważyła Fiona.

- Jest dzisiaj spięty – zgodziłam się. - Taki był, kiedy wyszedł z więzienia.

Sztywny   i   ostrożny.   Powoli   odpuszczał,   ale   kiedy   obudził   się   dziś   rano,

zauważyłam to ponownie.

- On się przystosuje. - Głos Scotti był pełen nadziei. 

To była prawda. Największym krokiem było doprowadzenie go pod te drzwi.

background image

-   Szczerze,   nie   wierzyłam   w   ciebie   –   wyznała   Lea,   podając   mi   kieliszek

czerwonego   wina.   -   Nie   mam   nic   do   ciebie,   po   prostu   wydawało   się   to

niemożliwe, ale udało ci się. 

- Właściwie nie – przyznałam. - Nie czułam się komfortowo, kombinując za

jego   plecami,   więc   tamtej   nocy   powiedziałam   mu,   co   się   wydarzyło.   I   nie

rozmawialiśmy o tym więcej.

- Ale jesteście tutaj.

- Szczerze mówiąc, nie wiem, na czym polegała ta zmiana. Pewnego dnia po

prostu   o   tym   wspomniał.  To   był   tylko   jego   wybór.   Nie   chciałam   na   niego

naciskać.

Skinęły głowami, najwyraźniej rozumiejąc albo nie dbając o to, jak to się udało,

najważniejsze, że tu był.

- Czy z Beccą okej? - spytała Scotti.

Fee wzruszyła ramionami. - Jest zbyt uparta, by to przyznać, nawet jeśli coś jest

nie tak. Przygotowuje sos z Helen w kuchni.

- Wyglądała na załamaną – zauważył Kingston.

- Miała sześć lat, kiedy wyjechał. Za każdym razem, kiedy spotykaliśmy się

całą rodzinę, pytała mnie, gdzie wujek Eli.

- Prawie żałuję, że moje dzieci go nie pamiętają. Czy to źle? - zapytała Scotii.

- Nie – odpowiedziałam, kręcąc głową. - Rozumiem to. Jestem pewna, że on

chciałby   wiedzieć   kogo...   -   urwała,   nie   wiedząc,   jak   to   wyrazić   –   są

background image

poszczególne dzieci.

- Biedny Eli – powtórzyła Fee. - To musi być dezorientujące po tak długim

czasie. 

Byłam pewna, że dezorientujące to ogromne niedomówienie.

- Nie mogę uwierzyć, że Helen go spoliczkowała – wyznała Dusty, wyglądając

na nieco bardziej zrelaksowaną.

- Naprawdę? Uderzyła Shane'a w ramię zeszłej Wielkanocy, ponieważ zaczął

jeść, zanim skończyła podawać. Złamała drewnianą łyżkę – powiedziała Fee z

uśmieszkiem. - A więc... czym zajmuje się Eli? To znaczy, poza tobą.

- Och, zaczyna się ta gadka. Wychodzę – oznajmił Kingston, podchodząc do

kobiety, która siedziała na podłodze, bawiąc się z jednym z dzieciaków.

- Um, głównie pracuje na swoimi dziełami.

- Dziełami? Pokaż! - zawołała Lea.

Cholera. To on powinien przekazywać te informacje. Był z siebie taki dumny,

że w końcu zaczął zarabiać swoją sztuką. A sądząc po kilku małych obrazach,

które mi pokazał, miał pełne prawo czuć dumę. 

- Och, za kilka dni ma wystawę w galerii.

- Co? - spytały wszystkie naraz.

- W końcu to zrobił? - zapytała Dusty. - Przez całe życie pasjonował się sztuką,

ale nigdy w to nie poszedł.

background image

- Och, zaczął w więzieniu. To było jego, hm, zajęcie, kiedy był zamknięty.

Wykorzystał pieniądze od was na zakup artykułów, a potem tworzył pracę dla

innych   więźniów.   Zarabiał   na   tym.   Jeden   z   facetów   polubił   go   na   tyle,   by

wspomnieć o nim znajomemu  w galerii. Kiedy  wyszedł i pokazał im kilka

swoich prac, od razu chcieli, by stworzył wystawę. Pracuje więc nad dziełami.

Robił też remont w swoim mieszkaniu.

-   Kocham   to   w   mężczyznach   Mallick   –   powiedziała   Lea   ze   śmiechem.   -

Wszyscy wiedzą, jak wymachiwać młotkiem. To cholernie gorące.

Prawda. Byłam postępowa w kwestii ról płciowych i nie miałam nic przeciwko

delikatniejszym facetom. Sama często spotykałam ich w pracy. Byli słodsi i

bardziej nieświadomi niektórych spraw związanych z hydrauliką ode mnie. Nie

było   w   tym   nic   złego.  Ale   zobaczenie   mężczyzny,   który   potrafi   wszystko

naprawić, miało w sobie coś pierwotnego. Może widzieliśmy ich jako lepszych

obrońców, czy coś takiego. Jak kiedyś obserwowałam, gdy Eli kładł podłogę w

swoim mieszkaniu, wszystkie jego mięśnie się napinały, pot spływał po skórze,

a duże silne ręce pracowały sprawnie, całkowicie przepadłam.

- Autumn – zawołał Eli. Podskoczyłam i odwróciłam się gwałtownie. - Podejdź

tu na chwilę – poprosił, wyciągając rękę.

-   Chce,   byś   poznała   jego   braci   –   oznajmiła   Fee.   -   Idź,   o   afrodyzjakach

porozmawiamy później.

Odeszłam od grupy, w której czułam się komfortowo i podeszłam do innej,

gdzie nie znałam nikogo, oprócz dziękującego mi wcześniej Ryana. Eli objął

mnie i przyciągnął do siebie, co dodało mi nieco odwagi.

- Ryana poznałaś – powiedział, kiwając głową w jego stronę. - To jest Hunt,

background image

mąż Fee. A to Shane, od Lei. Wreszcie Mark, mąż Scotti.

- Miło was wzystkich poznać. Powiedziałabym, że dużo o was słyszałam, ale to

byłoby kłamstwo – przyznałam, a Eli się zaśmiał.

- Więc to ty ukradłaś Coopa – oskarżył ten wielki, Shane, z uśmieszkiem. -

Wiesz, ile schronisk dla zwierząt odwiedziłem przez ostatnie sześć lat?

- Nie rozwiesiliście nawet ulotek! - odpowiedziałam.

- Nie mieliśmy żadnych zdjęć – wyjaśnił Shane, wzruszając ramionami. - Hunt

zrobił kilka rysunków, ale widocznie do ciebie nie dotarły.

- Miał dobre życie, jedząc buty i niszcząc kopię Die Muthafucka – zapewnił Eli,

posyłając mi porozumiewawczy uśmiech. Kiedy się o tym dowiedział, szukał i

w końcu odnalazł podpisaną kopię tej książki dla Peyton, którą planował dać jej

na Boże Narodzenie.

Myślał tak daleko w przód.

O niej, więc o mnie też.

Moje serce ściskało się za każdym razem, gdy o tym myślałam.

- I miałem aktualizacje.

O cholera. Zesztywniałam, nie wiedząc, dlaczego o tym wspominał. Wszystko

szło gładko. To był ogromny wybój na tej drodze.

- Aktualizacje czego? - dopytywał Mark.

- Coopa. Jak sobie radził.

background image

Zapadła pełna napięcia cisza. - Otwierałeś jej listy podczas zamknięcia?

- Pierwszy, ponieważ nie miałem pierdolonego pojęcia, kim jest – przyznał,

najwyraźniej chcąc oczyścić atmosferę. - Napisała mi, że ma Coopa i że nic mu

nie jest. Potem były kolejne.

Można było poczuć, jak od otaczających nas mężczyzn pulsuje gniew, który

wszyscy desperacko próbowali utrzymać pod kontrolą. Dopiero co go odzyskali

i nie chcieli odpychać, ale odsyłał ich listy przez sześć lat, za to odpisywał na

wiadomości   kobiety,   której   zupełnie   nie   znał.  Widziałam   ten   ból   w   oczach

Marka i zaciśniętych pięściach Shane'a.

- Autumn! - zawołała Helen. - Chcesz pomóc nam w kuchni?

- Ma na myśli małe przesłuchanie – wyjaśnił Eli. - Ale nie martw się. Fakt, że

jesteś właścicielką seks shopu, działa na twoją korzyść. Poza tym ma dolewki

wina. Wszystko będzie dobrze. - Pocałował mnie w skroń, a potem puścił, bym

mogła pójść do kuchni.

Idąc  przez  pokój,  rozejrzałam  się  za  siostrą,  chcąc,  by   poszła  tam  ze  mną.

Zobaczyłam ją w kącie, kiedy toczyła coś, co wydawało się gorącą dyskusją z

Atlasem.   Wyczuwając   moje   spojrzenie,   uniosła   wzrok,   ale   wzruszyła

ramionami na moją desperacką próbę wołania o pomoc. Nie zamierzała mnie

uratować. 

Wzięłam głęboki wdech, przypominając sobie, że dolewki wina z pewnością

mogłyby załagodzić mój dyskomfort.

- Nie, mówię tylko, że każda z was powinna się zaopatrzyć w taką różdżkę. -

Kiedy weszłam, Fee wygłaszała swoje kazanie, wymachując dużą łyżką.

background image

- Fee – odpowiedziała Helen z uśmiechem. - One weszły do produkcji w latach

sześćdziesiątych. Kupiłam jedną, zanim się urodziłaś. 

- O cholera! - krzyknęła Lea. - Twoja teściowa ma większe doświadczenie z

zabawką erotyczną. Jakie to musi być dla ciebie krępujące.

- Mówi to laska, która nie miała nawet wibratora, zanim nie zabrałam jej do

sklepu, by sobie jakiś wybrała. Jak mogłaś przeżyć tak długo bez osobistego

przyjaciela?

Pociągnęłam łyk wina, przypominając sobie, jak nieprzyjemne były czasy bez

mojego sprzętu. 

- Żyłam w celibacie – wyjaśniła Lea, przewracając oczami.

-   Z   włosami   służącymi   za   pas   czystości   –   dodała   Fee.   -  Wyhodowała   tam

większe gówno niż Roszpunka.

- O mój Boże, Fee – wyszeptała Dusty z wielkimi oczami. - Autumn nie wie, że

żartujesz.

- Nie żartuję – broniła się. - Myślała, że jeśli zrezygnuje z golenia, powstrzyma

ją to od pieprzenia się z niewłaściwym typem mężczyzny. Zgubny wysiłek,

prawda Lea? - zapytała, rzucając jej zabawne spojrzenie, kiedy ta spoglądała na

nią wściekle.

-  Powiedziałabym ci, że nie  zawsze tak  to wygląda. -  Scotti napełniła mój

kieliszek. - Ale to nieprawda. 

Helen spojrzała na mnie, kiedy uśmiechałam się do dziewczyn. Podobała mi się

łatwość, z jaką dyskutowały. Cieszyłam się ich otwartością, która przypominała

background image

mi moje rozmowy z siostrą.

- Witamy w rodzinie, Autumn – powiedziała. - Lepiej już teraz wyznaj swoje

grzeszki, bo inaczej cię upiją i sprawią, że się do wszystkiego przyznasz, jak

Dusty.

- Robisz z nas potwory – sprzeciwiła się Fee. - Upiłyśmy ją w jej urodziny i

wtedy akurat przyznała, że robiła coś młotem pneumatycznym podczas swojego

życia w zamknięciu.

- Boże – jęknęła Dusty, zamykając oczy. Jej policzki płonęły, ale wciąż się

uśmiechała.

Znałam ten typ ludzi – nieważne jak otwarci w sprawach seksu byli ze swoimi

partnerami – po prostu nie mogli o tym rozmawiać z innymi. Postanowiłam

więc wkroczyć. 

-   Wiecie,   czego   warto   spróbować?   -   zapytałam,   czekając,   aż   uzyskam   ich

uwagę. - Stymulatora w kształcie motyla. Macie wolne ręce, bo zapina się go na

udach, a niektóre mają dodatek, który dociera do punktu G i... - urwałam, gdy

do środka wszedł śliczny maluch.

- Mamy publiczność – uśmiechnęła się Fee. - Jeśli mają mniej niż trzy, możesz

mówić, co chcesz i zazwyczaj ujdzie ci to na sucho. Jeśli mają trzy i więcej,

zaczynają powtarzać te rzeczy i zadawać pytania.

-   Jak   wtedy,   gdy   Mayla   wykrzyczała   podczas   niedzielnego   obiadu,   że

mężczyzna w pracy mamy musiał być naprawdę niedobry, bo dostał lanie. -

Zaśmiałam   się.   -   Pomijając   już   fakt,   że   ten   facet   jest   super   samcem   alfa   i

trenerem w szkole Beccy, a pod osłoną nocy zmienia się w uległego. 

background image

- Myślę, że wiem, o kim mówisz – dodałam. - Przychodzi do mnie w koszulce

trenera   i   zawsze   jest   totalnym   dupkiem,   chyba   że   nakrzyczę   na   niego,   by

zmienił  postawę  albo  poszedł  gdzieś indziej. Wtedy   staje  się  posłuszny  jak

mały szczeniak.

- Słyszałam, że macie tutaj alkohol – oznajmiła Peyton, wchodząc do środka. -

Co?   -   spytała,   patrząc   na   nasze   zdezorientowane   twarze.   -   O   czym

rozmawiałyście? - dopytywała, wyjmując kieliszek z moich rąk.

- O uległych mężczyznach – odpowiedziała Lea.

- Którzy lubią dostawać lanie – dokończyła Fee.

- Kto nie lubi dostawać klapsów? - spytała zwyczajnie. Szanowałam to w niej.

Nigdy się nie pieprzyła.

- Ma rację – zgodziła się Fee, odwracając się z powrotem do kuchenki, by

pomieszać to, co było w garnku.

- Scotti, twój brat jest cudowny, ale jego gust filmowy jest fatalny. Oczywiste

więc, że to koniec. Z góry przepraszam za jego złamane serce.

- Wierzę, że to jest możliwe – odparła Scotti, obserwując ją ze zrozumieniem. 

- Autumn prowadzi seks shop i kradnie psy – oświadczyła Helen. - A czym ty

się zajmujesz, Peyton?

- Przerażam starsze panie zza biurka w bibliotece. I czytam dużo pokręconych

horrorów – przyznała otwarcie, wyraźnie czarując Helen, która w niczym nie

przypominała zwykłej mamy. Domyślałam się, że wychowując pięciu synów na

rekinów pożyczkowych i będąc w związku z ich ojcem, musiała być twarda. 

background image

- Cóż, wydajecie się do siebie pasować. - Wyciągnęła z szafki dwie miski. -

Przełóżmy tu nadzienia i możemy jeść.

Tak zrobiliśmy.

Nigdy w życiu nie widziałam tylu potraw. Niekończące się talerze opuszczały

kuchnię, napełniając naczynia, które biegły wzdłuż stołów z jednego na drugi

koniec   pokoju.   Był   indyk,   farsz,   puree   ziemniaczane,   frytki   ze   słodkich

ziemniaków,   zapiekanka   z   zielonej   fasoli,   brokuły,   kukurydza,   marchewki,

papryka, cebula, cukinia i sos żurawinowy oraz trzy rodzaje pieczywa.

Będą musieli mnie wywieźć z tego cholernego domu.

-   Coop!   -   zawołał   Charlie,   przyciągając   uwagę   psa,   który   jęczał   przy

dziecięcym stoliku. Ku zaskoczeniu wszystkich, Coop zerwał się i podbiegł do

mężczyzny, kładąc się przy  jego boku. Milczał przez cały  posiłek, a wtedy

Charlie poklepał go po głowie i oświadczył. - Dobrze, śmiało. - I Coop prawie

przewrócił   dwójkę   dzieci,   chcąc   jak   najszybciej   zanurkować   pod   stół   i

posprzątać resztki, które zostawiły.

Podczas kolacji rozmowa jakoś szła, głównie dzięki Fee, Markowi, Peyton i

Rushowi,   podczas   gdy   inni   jedynie   przytakiwali.   Wszystko   toczyło   się   w

dobrym i spokojnym tonie, więc Eli mógł chwilę odpocząć od pytań. Kiedy

skończył jeść, położył dłoń na moim kolanie.

-   Posprzątamy   –   oświadczył   Kingston,   posyłając   braciom   spojrzenie,   które

zmusiło ich do wstania ze swoich miejsc.

- Kingston, nie trzeba... - zaczęła Helen.

- Spędźcie czas rodzinnie – odpowiedział, zaczynając zbierać talerze.

background image

Cały klan Mallicków, bez braci Rivers i ich kobiet, wstał i przeniósł się do

salonu, który był zdecydowanie mniejszy od ogromnej jadali, ale wciąż dwa

razy większy od przeciętnej przestrzeni mieszkalnej. 

Usiałam na oparciu kanapy obok Eli'ego, a dzieciaki co chwilę przeszkadzały,

więc rozmowa była bardziej marzeniem niż rzeczywistością. Nigdy wcześniej

nie widziałem trzynaściorga dzieci w jednym miejscu. I choć Becca była już

nastolatką, jej władczy ton powodował tyle samo hałasu, co młodsze dzieciaki. 

Dobre piętnaście minut później, odgłos sprzątania ucichł, a do pomieszczenia

weszła trzylatka, cicha i spokojna. Wyglądała jak Mallick z krótkimi czarnymi

włosami   i   jasnoniebieskimi   oczami.  Ale   kiedy   podeszła   bliżej,   można   było

ujrzeć dziwny ślad brązowych plamek w jej oczach, więc gdybym miała się

zakładać, postawiłabym pieniądze na to, że jest córką Marka i Scotti.

Jakakolwiek rozmowa, która się toczyła, została natychmiast przerwana, kiedy

spojrzała na Eli'ego, po czym z ufnością ruszyła w jego stronę, jakby to była

najnormalniejsza rzecz na świecie.

Wspięła się na małą przestrzeń między Eli a Helen, a potem oparła o jego nogę,

obserwując uważnie.

- Jestem Eli – powiedziała z mocnym skinieniem głowy.

Eli.

Serce ścisnęło się w mojej piersi.

Tego się obawiał.

Dorośli to jedno. Dzieci, które nie miały pojęcia, kim był, to były jego demony. 

background image

Pytania.

Brak rozpoznania.

- Hej, Eli – odpowiedział, posyłając jej zbolały uśmiech.

A potem, ta słodka, niewinna istota, zrobiła to.

Zniszczyła go.

- Kim jesteś?

Poczułam ostrze we własnym brzuchu i widziałam ten sam ból na twarzach

wszystkich innych. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić, jak czuł się Eli. Kiedy

na niego spojrzałam, jego oczy były szkliste. 

- Mała Eli – zawołał pewny siebie głos Beccy, wystarczająco dorosłej, by móc

wyczuć, kiedy dorośli potrzebowali minut. - Chodź tutaj.

Mała Eli zeskoczyła z kolan wuja i podbiegła do niej. - Nie jestem mała.

- W porządku – powiedziała Helen, obejmując Eli'ego ramionami. Jego ciało

trzęsło się, gdy gwałtownie wciągał powietrze. - Wiem. - Ucałowała bok jego

głowy. - Wiem.

Musiałam odwrócić wzrok i otrzeć łzy ze swoich policzków. Kiedy spojrzałam

w górę, wszyscy byli podobnie poruszeni.

Do   diabła,   nawet   Peyton,   które   weszła   i   zobaczyła   tą   scenę,   wyglądała   na

rozbitą. Moja siostra była twardym orzechem do zgryzienia. Nie pamiętałam,

kiedy ostatnio widziałam ją płaczącą. Chyba, kiedy byłyśmy dziećmi. Często

żartowała,   że   sprzedała   swoje   kanaliki   łzowe   na   czarnym   rynku,   by

background image

sfinansować utrzymanie swoich niesamowitych włosów. 

Widząc, jak w jej oczach pojawiają się łzy, to było jak kolejny nóż w brzuch.

Wyczuwając moje spojrzenie, odwróciła się szybko na pięcie i zniknęła. W tym

czasie   Eli   się   uspokoił,   słuchając   słów   swojej   matki.   Cokolwiek   mówiła,

wydawało się pomagać. W końcu odsunął się i wziął głęboki oddech.

-   Pieprzyć   twoje   zwolnienie   warunkowe.   Idź   po   drinka.  Wygląda   na   to,   że

Autumn   też   potrzebuje   dolewki   –   dodała,   a   ja   natychmiast   podskoczyłam.

Rozpoznawałam   polecenia   mamy,   kiedy   je   słyszałam.   I   chociaż   w

rzeczywistości nie była moją matką, czułam się zmuszona zrobić dokładnie to,

co powiedziała.

- Tak, mój kieliszek jest pusty – powiedziałam z uśmiechem.

Eli   odwrócił   się   w   moją   stronę   i   posłał   mi   uśmiech.   -   To   straszne

niedopatrzenie.

Wstał i objął mnie ramieniem, wyprowadzając z pokoju, ale nie w kierunku

kuchni, gdzie stał alkohol. Odstawił mój kieliszek, złapał jakąś przypadkową

kurtkę z haczyka i wyciągnął mnie na zewnątrz. Prowadził mnie, dopóki nie

znaleźliśmy się z powrotem przy samochodzie. Tam zarzucił na mnie kurtkę i

mocno przytulił.

- To jest trudniejsze, niż się spodziewałem – przyznał szorstkim głosem. 

Nie   mając   słów   pociechy   poza   moją   obecnością   i   słuchającym   uchem,

ścisnęłam go mocniej.

- Ma moje pierdolone imię i nie wie, kim jestem.

background image

O Boże.

Musiałam się trzymać. Musiałam go pocieszyć; nie mogłam ponownie wylewać

łez.

- Ona cię pozna, Eli. Jest taka mała. Większość jej wspomnień z dzieciństwa

będzie cię obejmowało.

- A Beccy? - zapytał zdławionym szeptem. - A Izzy? Są nastolatkami. Izzy się

nawet do mnie nie zbliżyła. 

To   była   prawda.  Większość   dzieciaków   uważała   mnie,   Eli'ego   i   Peyton   za

obcych i nie byli zbyt chętni do obcowania z nami.

- Becca cię pamiętała – próbowałam.

- Powiedziała mi, że myślała, iż już jej nie kocham, Autumn. - Przełknął ciężko.

Do   diabła.   Nie   było   sposobu,   by   powstrzymać   łzy.   -   Ponieważ   nigdy   nie

odpisałem na żaden z jej listów. Ma rację. Odebrałem jej uczucie pewności, że

cała rodzina ją kocha, wspiera i docenia. Stworzyłem w niej wątpliwość, że

może nie da się jej kochać. Ja to kurwa zrobiłem.

- Zrobiłeś to, co uważałeś za najlepsze.

- I wszystko spieprzyłem – warknął, a jego głos nabrał ostrości, która sprawiła,

że zesztywniałam.

Zły. 

A ponieważ go znałam, wiedziałam, że ostatnią rzeczą, której pragnął, to utrata

kontroli na pierwszym od sześciu lat spotkaniu rodzinnym. 

background image

- Hej! - Odsunęłam się lekko, by na niego spojrzeć. - Nie rób tego.

-   Czego?   Mówić   prawdy?   -   spytał   mieszanką   zniszczenia   i   wkurzenia.   -

Wszystko,   co   zrobiłem,   odkąd   znalazłem   się   w   tej   ulicy   tamtej   nocy,   było

cholernie złe. Zjebałem wszystko i pogarszałem sytuacje z każdym wyborem,

jakiego dokonywałem.

- Chyba nie wierzysz, że...

- Nie...

- Teraz ja mówię – przerwałam mu. - Chyba nie wierzysz, że to, co zrobiłeś

tamtej nocy, było złe? W rzeczywistości, żadna osoba na świecie, w tym dupek,

którego pobiłeś, tak nie uważa. Postąpiłeś właściwie, z właściwych powodów.

Dostałeś po prostu zły wyrok w sądzie.

- Dotkliwie pobiłem człowieka, Autumn. Wyrok nie był zły. Zrobiłem to.

Nie mylił się i trudno było mi wymyślić obalenie tej tezy, ale chciałam, by

mówił. Jego ciało rozluźniało się z każdym słowem.

- Mówisz tak, jakbyś podszedł do jakiegoś niewinnego człowieka i go pobił.

Powstrzymałeś sukinsyna przed zabiciem kobiety, którą miał szanować i cenić.

To on powinien siedzieć. To on powinien zostać oskarżony. Była to pomyłka

wymiaru sprawiedliwości. Tak samo jak pozwolenie, by maltretowana kobieta

wróciła do tych samych ludzi, którzy  ją krzywdzili. Zrobiłeś słuszną rzecz,

próbując ją chronić.

-   Nie   musisz   unosić   głosu,   kochanie.   -   Wtedy   zdałam   sobie   sprawę,   że

krzyczałam.   Nie   radziłam   sobie   dobrze   z   silnymi   emocjami   i   miały   one

tendencje do wybuchania we mnie w niemal maniakalnej eksplozji.

background image

- Nie mogę sobie wyobrazić, jak to było, kiedy zdałeś sobie sprawę, że stracisz

sześć lat swojego życia, Eli. Ja... nie mogę tego pojąć. Ale ponieważ nie mogę

nawet   sobie   tego   wyobrazić,   wiem,   że   każda   decyzja,   którą   podjąłeś,   aby

przetrwać te sześć lat, była właściwa. Każdy nasz wybór ma konsekwencje,

dobre i złe, po prostu musisz sobie z nimi poradzić, kiedy nadejdą. Jesteś tu

teraz,   Eli.   Możesz   zadośćuczynić.   Możesz   spędzić   kolejne   czterdzieści   lat

pokazując   Becce,   jaka   jest   idealna   i   urocza.   Możesz   poznać   te   wszystkie

dzieciaki i pokazać im, jak niesamowity jest ich wujek. Możesz naprawić więzy

z   braćmi,   szwagierkami   i   rodzicami.   Naprawdę   masz   tę   szanse,   ale   nie

osiągniesz tego, będąc tutaj, narzekając na wybór, który nie poszedł tak, jak

zaplanowałeś.

Tyle wystarczyło. Kiedy skończyłam mówić, nie wydawał się zły, zamiast tego

obserwował   mnie,   jakby   wyrosła   mi   druga   głowa   lub   jakbym   śpiewała   w

języku suahili. Potem, powoli, jego usta drgnęły.

- Wiele razy na mnie krzyczano w życiu – zaczął dziwnie. - Moja mama zwykła

krzyczeć, kiedy coś jej się nie podobało. Moi bracia często robili to podczas

kłótni. W pracy krzyki były normą. Ale nigdy wcześniej nie zrobiło to na mnie

takiego wrażenie, jak ty, kochanie.

- Cóż – odpowiedziałam, czując się jednocześnie zdezorientowana i dumna. -

Gubiłeś się. Potrzebowałeś kopniaka w tyłek.

- Chyba tak. Dziękuję.

- Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebować skopania tyłka, wiesz, gdzie mnie

znaleźć – oznajmiłam pewnie, bo w jego oczach było coś, czego nie mogłam

rozpoznać i trochę mnie to martwiło.

background image

- Dobrze wiedzieć. Możesz werbalnie skopać mój – zgodził się – a ja od czasu

do czas mogę fizycznie wymęczyć twój.

To nie był dobry czas – ani miejsce – na pełne podniecenie, ale i tak zadziałało. 

- Nie drażnij się ze mną – powiedziałam, dotykając jego klatki.

- Nie robię tego. - Pocałował mnie, a potrzeba strzeliła prosto między moje

nogi. - Wrócimy dzisiaj do mnie, żeby nie martwić anie nie traumatyzować

twojej siostry. 

- Racja, bo ona jest taka krucha – zaśmiałam się.

- Być może będę musiał wstąpić do twojego sklepu po kilka zabawek – dodał z

oczami pełnymi obietnicy, wywierając prawie nie do zniesienia nacisk na dolną

część mojego brzucha.

- TY! - zawołała Peyton. Cofnęłam się o krok, a kurtka spadła z moich ramion,

więc  pochyliłam się,  by  ją podnieść. Moja siostra w tym czasie  podeszła i

wskazała na Eli'ego.

- Ja? - zapytał z uśmiechem, opierając się o samochód.

- Tak, ty – syknęła.

- Co zrobiłem?

-  Sprawiłeś,  że czułam różne  rzeczy,  ty  potworze  –  oświadczyła, krzyżując

ramiona.

Odrzucił głowę do tyłu i się roześmiał. - Ciężkie przeżycie, co?

background image

-Tak. - Potrząsnęła głową z irytacją. - Absolutnie nie do powtórzenia.

Eli wyciągnął rękę i przyciągnął sztywną Peyton do siebie. 

- Nie zmieniaj się, Peyton.

-   Dlaczego   miałabym?   -   zapytała,   starając   się   wyjść   na   niewzruszoną,   ale

znałam swoją siostrę i wiedziałam, że to było dla niej ważne. Lekko uniosła

ręce i dała mu szybki, niepewny uścisk. - Dobra, ty wielkoludzie, puść mnie. -

Odsunęła się chwilę później. - Co? Nie dostajesz wystarczająco dużo uczucia

od tej jednej? - zapytała, machając ręką na mnie. - Ona jest jak rozszczepiająca

się winorośl, na litość boską.

Musiałam od czasu do czasu wymuszać na niej uczuciowe reakcje. Głównie

dlatego, że każdy człowiek tego potrzebował, bez względu na to, jak bardzo

temu zaprzeczała.

- Ponadto podano deser. Wygląda na to, że będziecie musieli wyciąć mój gruby

tyłek ze ściany i unieść dźwigiem – oznajmiła, odchodząc w stronę domu.

- Pewnego dnia – zaczął Eli, kręcąc głową – jakiś facet będzie musiał się nieźle

natrudzić, by się do niej dostać.

- Czy to nie będzie wspaniałe do oglądania? 

Złapałam jego dłoń i razem wróciliśmy do środka. 

- Dziękuję – powiedział, zanim dołączyliśmy do reszty, składając pocałunek na

mojej skroni.

- Za nią? Jeszcze się nie obudziłeś, gdy stała w kącie z nożem. Wtedy możesz

background image

nie być taki chętny do podziękowań.

Zachichotał, ściskając mnie.

- Tak, za nią. Za ciebie. Za to. Za zabranie tej pustej skorupy, którą byłem,

kiedy wyszedłem i systematyczne napełnianie jej z powrotem.

Och, moje biedne serce.

To był najlepszy komplement, jaki kiedykolwiek otrzymałam.

- Nie ma za co. Naprawdę polubiłam twoją rodzinę.

- Z radością cię do niej przyjmą. Wygląda na to, że mama znów będzie musiała

znaleźć większy stół.

- Cóż, to dobrze, bo nie sądzę, by Peyton kiedykolwiek zrezygnowała z wizyty

tutaj. Ona zawsze podąża za tym, co dyktuje jej żołądek. 

- Lepiej pomóżmy jej zjeść deser, bo przez całą drogę powrotną będzie nam

mówić, że zjadła za dużo. 

I tak będzie to robić.

Kiedy weszliśmy do jadalni, Eli zatrzymał się w drodze do stołu i usiadł obok

małej Eli.

- Fajna ciężarówka – powiedział, a oddech uwiązł mi w piersi.

- Ma tylne siedzenia – oznajmiła, podnosząc jasnoniebieski pickup.

- Widzę, mam właśnie taką. Z tylnymi siedzeniami.

background image

- Tak?

- Tak – odpowiedział, a Mark podszedł i usiadł po drugiej stronie. - Może

pewnego dnia tatuś cię przywiezie i będziemy mogli się nią przejechać.

- Na plażę? - zapytała, natychmiast się ożywiając.

- Gdziekolwiek zechcesz. A tak przy okazji, mam na imię Eli.

- To moje imię! - zawołała.

- Ukradłaś mi je.

Mała spojrzała na ojca. - To prawda?

- Tak – zgodził się. - Eli jest całkiem fajny, więc pomyślałem, że chciałabyś

mieć imię kogoś fajnego.

- On ma ciężarówkę! - Była zupełnie nieświadoma tego, jak wielka to była

chwila.

- Ja też mam ciężarówkę – upierał się Mark.

- On ma czerwoną.

Zaśmialiśmy się, wiedząc, że jego ciężarówka nie była czerwona, ale mając

nadzieję, że zapomni o tym szczególe.

-   Jestem   twoim   dłużnikiem   –   odezwał   się   głęboki,   męski   głos   obok   mnie.

Charlie Mallick. Stał i obserwował scenę przed nami. 

Było w nim coś onieśmielającego, coś, co mówiło o jego trudnej przeszłości i

background image

tym, kim był. Ale widziałam też, jak wyrzucał małą dziewczynkę w powietrze,

uśmiechając się do niej szeroko. Bycie dziadkiem najwyraźniej go zmiękczyło.

- Nie, nie jesteś – sprzeciwiłam się, kręcąc głową. - Uwierz mi, to była też moja

sprawa. Tak bardzo tego potrzebował.

Kurczę, znowu oczy zaszły mi łzami. Co było ze mną nie tak?

- Nie mam wątpliwości, kochanie, że nigdy więcej nie zobaczylibyśmy go przy

naszym stole, gdyby nie ty. Zaledwie kilka tygodni temu powiedział swojemu

bratu, że nie żyje. Przywróciłaś go. Jestem więc twoim dłużnikiem. Z tego, co

słyszałem,   twoje   życie   jest   dobre   i   nie   potrzebujesz   niczego,   co   mógłbym

zaoferować, więc mogę dać ci to... - powiedział, machając w kierunku reszty

pokoju.

O Boże. Peyton będzie się śmiała, że tyle płakałam.

Faktem było, że jego rodzina była cudowna. Zawsze miałam Peyton i była dla

mnie całym światem, ale tak naprawdę nigdy nie miałyśmy okazji doświadczyć

kochającej i wspierającej się rodziny. Tylko kilka godzin w ich towarzystwie

sprawiło, że pragnęłam więcej.

A Charlie mi to oferował.

Inną rzeczą było przygotowanie miejsca dla dziewczyny twojego syna, a czymś

zupełnie innym powitanie jej z otwartymi ramionami. Wyczuwając moje łzy,

mimo   że   miałam   pochyloną   głowę,   objął   mnie   wystarczająco   blisko,   by

ucałować moją skroń.

- Witamy w rodzinie, Autumn.

background image

Eli wybrał dokładnie ten moment, by na nas spojrzeć, a jego oczy zrobiły się

ciężkie z uczucia, jakby idealnie rozumiał, co się właśnie stało.

- Suko, zbierz się do kupy – oświadczyła Peyton, wchodząc w miejsce, które

zwolnił   Charlie.   -   Albo   utop   to   w   czekoladowym   cieście.   Wprawiasz   w

zakłopotanie całą gromadkę. 

Nie było to łatwe.

- Myślę, że to nasza nowa rodzina, Peyton.

Rozejrzała się i skinęła głową. - Dobra, ale i tak przestań się mazać. Zepnij

jajniki, kobieto. Och, czy to szarlotka? 

- Chyba mówiła poważnie o potrzebie zamówienia dla niej dźwigu – rzucił Eli,

przyciągając mnie do siebie. - Tata powitał cię w rodzinie, prawda?

Zachwiałam się. A jeśli Eli nie był na to gotowy? A jeśli jego ojciec przesadzał?

- Tak jakby – przyznałam.

Przytulił mnie. - Kochanie, poczekaj, aż zobaczysz Boże Narodzenie.

Poczułam wielką radość. 

Byłam częścią rodziny.

Może, pewnego dnia, sama zostanę Mallickiem.

background image

Rozdział 15

Eli

Zostawiliśmy to tak.

To nie było coś, o czym dyskutowaliśmy, ale coś, co się po prostu wydarzyło.

Po tym, jak Helen wepchnęła talerz pełen jedzenia w ręce Peyton, aby zabrała

go do domu, a ona przez całą drogę powrotną narzekała, że pozwoliliśmy jej

zjeść za dużo, zabraliśmy Coopa na krótki spacer, co nie było nawet konieczne,

ponieważ dzieciaki wymęczyły go dość mocno i oboje poszliśmy spać.

Nie rozmawialiśmy o tym więcej.

Autumn musiała zmienić nasze plany, co do powrotu do mojego mieszkania, by

jak najszybciej iść spać, ponieważ najwyraźniej seks zabawki były gorącym

towarem na wyprzedaży w Czarny Piątek i nawet musiała prosić Peyton, by jej

pomogła następnego dnia. Oczywiście ja też zaoferowałem pomoc, ale ona w

uprzejmy   sposób   powiedziała,   że   będę   jej   tylko   przeszkadzać.   Peyton

pracowała dla niej od czasu do czasu, więc wiedziała, jak korzystać z systemu i

gdzie   znajdują   się   wszystkie   przedmioty,  a   ja   prawdopodobnie   zadawałbym

milion pytań, które by wszystkich spowalniały. 

Rozumiałem to.

Więc kiedy wstałem, a ich nie było, zabrałem z powrotem Coopa do swojego

mieszkania, by dopracować dzieła na wystawę.

background image

Został jeden dzień. 

Wcześniej wydawało mi się to czymś wielkim, sytuacją życia albo śmierci,

jakby to była jedyna taka szansa w życiu. Teraz miałem wrażenie, że nie zmieni

to znacznie mojego życia.

Jeśli pójdzie dobrze – to świetnie.

Jeśli będzie klapa – cóż, przeżyję.

Może podświadomie tak bardzo się tym stresowałem, by zasłużyć na aprobatę

innych, podczas gdy wszystko, czego tak naprawdę potrzebowałem, to aprobata

tych, którzy mnie kochali.

Nie powiem, że łatwo było tam wejść, wiedząc, że chociaż przeważała ulga i

miłość, było też dużo urazy i gniewu. Podejrzewałem, że potrzeba będzie dużo

czasu, by  wszystko wróciło na właściwe tory. Miałem nadzieję, że do tego

czasu będę już lepiej przygotowany. Cały ten dzień pokazał mi, że bez względu

na   to,   jaki   ból   czułem   w   więzieniu,   odcinając   się   od   nich,   był   niczym   w

porównaniu z koniecznością pójścia tam i zmierzenia się z konsekwencjami

swoich działań.

Moi rodzice.

Moi bracia.

Moje szwagierki.

Ale przede wszystkim... dzieci.

Becca, która została zraniona najbardziej.

background image

Dziesięciu innych, których nawet nie znałem, których nigdy  nie spotkałem,

przy których musiałem pytać, czyje były.

To   gówno   wypatroszyło   mnie   w   sposób,   którego   wcześniej   nie   byłem

świadomy. Ale zamierzałem się postarać. Miałem zamiar spotykać się z nimi

wszystkimi, rodzina po rodzinie i poznawać ich na nowo oraz pozwolić poznać

siebie.

Moja matka miała rację, miałem mnóstwo czasu. Większość z nich miała sześć

lat i mniej. Prawie wszystkie ich wspomnienia będą mnie obejmowały. Jeśli

chodzi o Beccę, cóż, miałem trochę pracy do wykonania, ale była chętna do

współpracy, więc kiedyś też wyjdziemy na prostą.

Nie podałem im swojego adresu, ale upewniłem się, że mama miała mój nowy

numer telefonu. W związku z tym miałem trzydzieści dwie wiadomości od ojca,

Ryana, Marka, Shane'a, Fee, Lei, Dusty, Scotii i Beccy, która też najwyraźniej

miała własną komórkę.

Po ucisku w klatce piersiowej stwierdziłem, że to była właściwa rzecz. Przez

sześć długich lat zapomniałem, jak to jest czuć miłość, lojalność i poczucie

przynależności. Wiedziałem, że to nie będzie łatwe i było jeszcze wiele do

zrobienia, ale jeśli nie chciałem się od nich odcinać, musiałem znaleźć sposób

na utrzymanie kontroli.

Nie mogłem wrócić do rodzinnego biznesu. Byłem pewien, że nikt nawet nie

pomyślał, że to byłoby możliwe. Ale nawet bez tego, byłoby pełno wyzwalaczy.

Udawanie, że nie, tylko wystawiłoby mnie na porażkę. 

Autumn  miała  rację,  że  ostry   seks  był  pomocny.  Oczywiście  ten   oparty   na

zaufaniu, konsensusie i obustronnej przyjemności.

background image

Zasugerowała   również   boks,   co   było   świetnym   pomysłem.   Byłem   nawet

wkurzony   na   siebie,   że   nie   pomyślałem   o   tym   wcześniej.   Przecież   samo

uderzenie Autumn gołą dłonią było pomocne. Tak więc uderzenie w worek –

lub inną osobę – na siłowni, było idealnym pomysłem, aby utrzymać kontrolę.

Zamierzałem się tym zająć jak najszybciej.

- Yo, yo, bracie – zawołał Bobby, wchodząc do środka bez pukania jak to

zwykle miał w zwyczaju. - Ostatnio rzadko tu bywasz. - Podał mi kawę.

- Byłem z Autumn. A wczoraj pojechaliśmy na Święto Dziękczynienia.

Zatrzymał się gwałtownie. - Do twojej rodziny?  

- Tak. 

- Cholera, chłopie. - Uśmiechnął się szeroko. - To kurewsko dobra wiadomość.

Widzisz? Wiedziałem, że musisz tylko zamoczyć. Kobiety mają sposoby na

przedstawianie takiego gówna w innej perspektywie. Szczególnie takim głupim

i upartym skurwielom, jak ty.

Nie był elokwentny.

Mądry, cóż, już tak.

-   Razem   z   Nat   jesteśmy   podekscytowani   twoją   wystawą.   Poszła   nawet   na

zakupy i kupiła mi coś, co nazwała „odpowiednim strojem”. Najwyraźniej nic,

co posiadałem, nie było właściwe.

- Przypomnij mi, żebym kupił Nat coś ładnego na Boże Narodzenie, stary.

- Nie zasługuję na nią.

background image

- Nie – zgodziłem się z uśmiechem. - Ja też nie zasługuję na Autumn, ale nam

się udało.

- Dwóch dupków, którym się cholernie poszczęściło. - Stuknął kubkiem w mój. 

- Prawda.

***

- Nie patrz na mnie.

W ten sposób przywitała mnie Autumn wieczorem, kiedy wróciły do swojego

mieszkania o dziesiątej, co oznaczało, że spędziły w sklepie szesnaście godzin

na nogach.

- Um...

- Na mnie też nie patrz – krzyknęła Peyton, zamykając za sobą drzwi.

Oczywiście, że patrzyłem. 

Ciężar dnia widocznie się na nich odbił.

Autumn była blada i miała podkrążone oczy. Tusz do rzęs rozmazał się na jej

powiekach, ale poza tym, wyglądała podobnie. Potrzebowała tylko jedzenia,

prysznica i łóżka, ale wciąż była sobą.

- Powiedziałam nie! - wrzasnęła Peyton, gdy skupiłem się na niej.

Cóż, jej twarz nie miała śladu makijażu. Na dodatek ubrana była w zwykłe

niebieskie   dżinsy   i   prostą   czarną   koszulkę   z  długim  rękawem.   Jasne,   nadal

miała   kolorowe   włosy   i   kolczyk   w   nosie,   ale   bez   żadnych   swoich   ozdób

background image

wyglądała   na   co   najmniej   pięć   lat   młodszą   oraz   prawie   boleśnie   słodką   i

niewinną.

Wtedy   w   końcu   zrozumiałem,   dlaczego   tak   ciężko   pracowała   nad   swoim

makijażem i stylem. Nie chciała, by ktokolwiek zobaczył ją i pomyślał „słodka

i niewinna” ani nic podobnego. I, żeby być uczciwym, byłoby dla nich wielkim

szokiem zobaczyć ją taką, a potem usłyszeć i zrozumieć, jak bardzo się mylili.

To   znaczy,   Peyton   była   cholernie   słodka,   ale   tylko   dla   wybranych   osób.   Z

pewnością nie chciała, by to przedostało się do mas.

- Moja indycza śpiączka sprawiła, że przespałam alarm o trzeciej nad ranem,

dzięki któremu to – machnęła ręką na twarz – by zniknęło. Ugh, potrzebuję

prysznica. 

Spojrzałem na Autumn, opartą o blat.

- Chodź, wymasuję ci stopy, a potem możesz się przespać. 

- To było niczym porno – wyznała, usiłując się uśmiechnąć.

Potem poszliśmy do sypialni, wymasowałem jej stopy i patrzyłem jak zasypia.

Nie rozmawialiśmy o nich. 

Mojej rodzinie. 

Dlatego następnego dnia czułem się zupełnie  nieprzygotowany.

- Mogę ubrać gorsetową sukienkę i skórzane buty, prawda? - zawołała Peyton.

Wystawa zaczynała się za godzinę.

background image

Wcześnie rano spotkałem się z koordynatorem, by dopiąć wszystko na ostatni

guzik. Następnie zabrałem Autumn na lunch i pojechałem do siebie, by zabrać

trochę   ciuchów,   po   czym   wróciłem   do   mieszkania   dziewczyn,   by,   no   cóż,

poczekać – w przypadku Autumn, obserwować – aż się przygotują.

- O mój Boże – syknęła Autumn. - Nie, absolutnie nie możesz ubrać gorsetu...

Drzwi   otworzyły   się   gwałtownie,   a   do   środka   weszła   Peyton   w   prostej,

eleganckiej sukience koktajlowej. Miała rozpuszczone włosy i lekki makijaż, a

jedyną   rzeczą,   która   przypominała   jej   codzienny   styl,   były   czarne   buty   z

tęczowymi rogami jednorożców zamiast obcasów.

- Ha, spójrzcie na te twarze – powiedziała Peyton, siadając obok mnie na skraju

łóżka.   -   Wiem,   jak   się   ubrać   na   wystawę,   mamo.   -   Przewróciła   oczami.   -

Podoba mi się twoja sukienka.

Kurwa,   była   zajebista.   Właściwie   to   tak   bardzo   mi   się   podobała,   że   kiedy

wrócimy, miałem zamiar unieść materiał i pieprzyć w niej Autumn opartą o

ścianę, aż wykrzyczy moje cholerne imię.

Była niebieska z nieco jaśniejszą koronką na dekolcie. Nie miała rękawów i

odsłaniała nogi, ale jednocześnie nie była zbyt krótka. Zachowywała klasę. Na

dodatek jej włosy i makijaż były kurewsko idealne. Byłbym dumny, gdyby stała

u mego boku w worku na ziemniaki – albo w za dużej koszulce, którą czasami

nosiła do spania – ale mając ją przy sobie, na swojej pierwszej wystawie, kiedy

tak wyglądała? Cóż, byłem pierdolonym szczęściarzem.

-  W  porządku.   -  Wzięła   głęboki   wdech   i   ostatni   raz   spojrzała   na   siebie   w

lustrze. - Jestem gotowa.

background image

Wstałem. - Jeszcze jedno.

- Zapomniałam zapiąć zamka? - zapytała, spoglądając do tyłu.

Sięgnąłem po prezent, kiedy odwróciła wzrok i wyciągnąłem go w jej stronę.

Gdy   ponownie   na   mnie   spojrzała,   jej   oczy   rozszerzyły   się   na   widok

niebieskiego pudełeczka przewiązanego białą, satynową kokardą.

- Nie. - Pokręciła głową. - Cokolwiek to jest, to za dużo.

- Czy ona zawsze jest taka uparta przy przyjmowaniu prezentów? - zapytałem,

spoglądając na Peyton, która nie próbowała ukryć faktu, że obserwowała całą tą

sytuację.

- Kiedyś nakrzyczała na mnie i wyrzuciła prezent urodzinowy, który jej dałam.

-   Bo   napełniłaś   go   sztucznymi   pająkami,   mądralo   –   sprzeciwiła   się.   -   Na

dodatek, poruszały się.

- Cóż, nie nabrałabyś się, gdyby leżały nieruchomo. - Przewróciła oczami. -

Otwórz prezent. Nie odrzuca się podarunków od mężczyzny, który masuje ci

stopy i daje cudowne orgazmy.

Och, Peyton.

-   Wciąż   uważam,   że   to   niepotrzebne   i   nie   musisz   mi   nic   kupować   –

odpowiedziała, posyłając mi stanowcze spojrzenie, ale sięgnęła po pudełko.

- Wiem, ale to mnie nie powstrzyma – zgodziłem się. 

Odwiązała białą wstążkę i chwilę gładziła ją palcami, zanim ostrożnie odłożyła

na komodę. Autumn ciężko pracowała i zarabiała wystarczająco, by zapłacić

background image

rachunki i opłacić małe przyjemności, ale byłem prawie pewien, że nigdy nie

miała biżuterii od projektantów. To było powierzchowne, jasne, ale skoro ja

mogłem jej to zaoferować, zrobiłem to z wielką radością.

- Och, Eli... - Spojrzała na diamentowe kolczyki.

-   Szkoda,   że   nie   mają   drobnych   rozbryzgów   krwi   –   powiedziała   Peyton,

wstając. - Ale i tak są ładne. - Mrugnęła do mnie. - Zakładam, że podziękujesz

mu w odpowiedniej pozycji, a ja nie potrzebuję tej traumy w swoim życiu –

oświadczyła, wychodząc. - Zaczekam w samochodzie. 

- Dziękuję – oznajmiła, gdy zostaliśmy sami. Jej głos był nieco ochrypły.

- Przynajmniej tyle mogłem zrobić. - Zabrałem pudełko z jej rąk, by mogła

założyć kolczyki. Kiedy skończyła, objęła mnie i pocałowała. 

Potem pojechaliśmy.

Przez całą drogę próbowałem pozbyć się podniecenia, z którym mnie zostawiła,

co było ciężkie, mimo że byłem w niej zaledwie godzinę wcześniej.

-   Och,   cudownie   –   krzyknęła   Peyton,   kiedy   przywitano   nas  szampanem  na

wejściu.

Mieliśmy około dwudziestu minut na rozmowę z inną artystką, która również

wystawiała swoje prace tego wieczoru, kiedy w końcu drzwi się otworzyły i

wpuszczono gości.

Ci ludzie? Tak, to była cała moja rodzina, bez dzieci, a także bracia Rivers.

Spojrzałem na Autumn, która rozchyliła usta z szoku.

background image

- O Boże, całkowicie zapomniałam. Przez przypadek wspomniałam, że masz

dzisiaj wystawę. Tak mi przykro, powinnam...

- Kochanie, jest okej. - Objąłem ją ramieniem. - Jestem po prostu zaskoczony.

Nic więcej

I tak było.

Kiedy zobaczyłem ich twarze, serce mocniej zabiło mi w piersi.

Chciałem, by tu byli.

Nie wiedziałem o tym, dopóki ich nie zobaczyłem.

Od razu też poczułem stres, uczucie, z którym nie byłem zaznajomiony. Nie

dlatego,   że  bałem   się,   iż  nie   spodobają   im  się   moje   prace   –   w   przeszłości

zawsze je chwalili – ale dlatego, że część z nich nawiązywała do ciemności,

pustki   i   ich   nieobecności.  W  rzeczywistości,   obraz,   na   którym   od   razu   się

skupili, był dużym dziełem, przedstawiającym ich wszystkich z pochylonymi

głowami oraz dziećmi bez twarzy. Od razu zobaczyłem smutek w ich oczach.

-   Myślę,   że  to  pomoże   im  zrozumieć.  -  Autumn   doskonale  mnie   czytała.  -

Dowiedzą się, że nie zdołałeś się od nich odciąć, tak jak chciałeś. Zawsze byli

przy tobie, nawiedzali cię. Dobrze, że to zobaczyli.

- O rany, niezła frekwencja – zawołał koordynator, rozglądając się po sali.

Jak na zawołanie, drzwi ponowie się otworzyły, a do środka zawitały kolejne

znajome twarze. Widzisz, pracując w podziemiach Navesink Bank, zdobywałeś

wielu   przyjaciół,   którzy   również   tam   działali.  W  wejściu   pojawili   się   więc

Breaker, Shooter, Paine, Sawyer i rodzina Grassi.

background image

-   Eli   –   przywitał   się   Antony   Grassi,   głowa   lokalnej   rodziny   mafijnej,

posiadającej   doki.   -   Jeden   z   moich   ludzi,  Anthony   Galleo,   powiedział   mi,

żebym   obejrzał   twoją   wystawę,   gdyż   na   pewno   znajdę   tam   coś   dla   siebie.

Widzę, że jego gust jest bez zarzutu jak zwykle. Cieszę się, że wróciłeś – dodał,

zaciskając dłoń na moim ramieniu, a potem się oddalił.

- Ach, czy to nie ten facet, który jest właścicielem Famigili? - zapytała Autumn,

obserwując, jak dołącza do synów przy powitaniu innych. Maniery, ta rodzina

zawsze miała je idealne.

- Tak. - Cieszyłem się obserwowaniem, jak jej umysł dochodzi do kolejnych

wniosków.

- Ale mówił, że jeden z jego facetów... och. Czy oni są jak... mafia? - szepnęła

podekscytowana.

- Wyczuwam w przyszłości maraton Rodziny Soprano, co? - Roześmiałem się,

kiedy spojrzała na mnie z winą w oczach.

- To naprawdę coś – wtrącił się Hunt. Jego umiejętności artystyczne zawsze

przeważały   moje,   więc   były   to   ważne   słowa.   Chociaż   teraz   mogłem   chyba

powiedzieć, że byliśmy na podobnym poziomie. Nasze płótna się różniły, ale

oboje posiadaliśmy do tego talent. - Fee chcę cię zatrudnić do zrobienia portretu

dziewczynek. Byłbym obrażony, ale jesteś wyraźnie lepszy w portretach ode

mnie.

Pod koniec wieczoru większość obrazów miała naklejki w rogach, chociaż będą

wisiały jeszcze kilka dni. 

-   Robiłam   tu   już   cztery   wystawy   –   ogłosiła   Magda,   druga   artystka,   gdy

background image

dostaliśmy   kolejną   lampkę   szampana   pod   koniec   wydarzenia   –   i   nigdy   nie

sprzedałam więcej, niż jeden obraz, w pierwszym dniu wernisażu. Masz wielu

kulturalnych przyjaciół – pochwaliła, rozpromieniona, gdyż ten wieczór był

wyraźnym sukcesem dla nas obojga. - Z przyjemnością będę dzielić z tobą

galerię w przyszłości – dodała, stukając o moją szklankę.

Porozmawialiśmy chwilę, opróżniając swoje kieliszki, a potem pożegnaliśmy

się i Magda wyszła.

- Eli – zawołała matka. Razem z ojcem byli jedynymi, którzy nie mieli małych

dzieci, a więc ustalonych opiekunek na konkretne godziny i wciąż mogli kręcić

się w pobliżu.

- Tak, mamo? 

- Jutro niedzielny obiad. A jeśli zapomniałeś, obecność jest obowiązkowa. To

dotyczy również was, dziewczyny – dodała, wskazując na Autumn i Peyton.

- Mamuśko, masz jedzenie, będę tam – oświadczyła Peyton. - Dosłownie. Jeśli

zamówisz   kiedyś   za   dużo   chińszczyzny,   możesz   zadzwonić   do   mnie,   a   ja

posprzątam resztki jak pies.

Mama   uśmiechnęła   się   na   to,   co   było   jasnym   sygnałem,   że   została   fanką

szczególnego poczucia humoru Peyton.

- Będziemy, mamo – zgodziłem się, ściskając Autumn.

Nasz związek był nowy, ale jednocześnie czułem, jakbyśmy byli ze sobą od lat.

Chyba dlatego byłem pewien, że to coś prawdziwego.

- Daj mi znać, czy mamy coś przywieźć – dodała Autumn. 

background image

Mama patrzyła na nas przez chwilę, najwyraźniej wciąż trochę podekscytowana

tym,   że   ja   –   my   –   byliśmy   w   pobliżu,   a   potem   uśmiechnęła   się   do   nas   i

zniknęła.

- Obowiązkowy, co? - rzuciła Autumn, przytulając mnie.

- Podchodzi do tego bardzo poważnie. Nie ma wystarczająco dobrej wymówki,

by   się   nie   pokazywać.   Wygląda   na   to,   że   od   teraz,   ludzie   będą   musieli

zrezygnować z pierścieni na penisa i zatyczek analnych w niedzielę.

I tak zrobili.

Od tego dnia, nie przegapiliśmy żadnej niedzieli.

Miałem w końcu dużo do narobienia.

background image

Epilog

Autumn

Miesiąc później.

Mieliśmy dwa święta Bożego Narodzenia.

Oczywiście musieliśmy pojechać do Helen i Charliego na wystawną kolację.

Widziałam   zdjęcia   z   wcześniejszych   lat.   Prezenty   zalewały   salon,   a   ludzie

zajmowali każdą wolną przestrzeń. Była też wielka uczta. 

To była poważna sprawa.

Na   szczęście   zaczynała   się   dopiero   po   południu,   ponieważ   każdy   musiał

najpierw   przygotować   z   dziećmi   dom   na   wizytę   Mikołaja.   Na   szczęście,

ponieważ   razem   z   Peyton   miałyśmy   swoje   tradycje   w   tym   dniu.   Rankiem

jadłyśmy   ogromne   śniadanie,   wcześniej   przygotowując   je   podczas   głośnego

śpiewania   kolęd.   Potem   oglądałyśmy   „Prezent   pod   choinkę”.   Popołudniem

piłyśmy koniak, wsuwając w siebie zrobioną kilka dni wcześniej lasagne. 

Z   radością   zrezygnowałyśmy   z   drugiej   części   dnia,   uznając,   że   domowe

jedzenie   Helen   było   o   niebo   lepsze   od   odgrzewanej   lasagne.   Ale   nie

zamierzałyśmy omijać porannych tradycji.

- Idę – szepnęłam do Peyton, która czekała w drzwiach. Miała na sobie legginsy

w czerwono-zielone paski i bluzę ze zdjęciem Mikołaja i podpisem:  gdzie są

moje dziwki. Wysunęłam się z łóżka, zostawiając Eli'ego, który wcześniej dał

mi swój pierwszy prezent na gwiazdkę – właściwie to nawet trzy. 

Była ledwie szósta. Eli na pewno nie wstanie przez najbliższą godzinę. Dawało

background image

nam to więc czas, by przygotować jedzenie i ułożyć prezenty pod choinką.

- Ozdóbmy ją – zażądałam, gdy przechodziłyśmy obok naszej dumy i radości.

Odkąd razem zamieszkałyśmy, co roku kupowałyśmy sobie nawzajem ozdobę.

Każda z nich opatrzona była datą i miała jakieś szczególne znaczenie. W tym

roku jeden z moich prezentów dla Eli'ego był również jego pierwszą ozdobą.

Płakałam, kiedy ją pakowałam.

Ostatnio stałam się straszną beksą.

-   Okej,   ja...   czekaj   –   powiedziała   Peyton,   zatrzymując   się   w   pół   kroku.

Następnie   odwróciła   się   z   powrotem   do   drzewka.   -   Mikołaj   był   tutaj!   -

krzyknęła uradowana.

Cofnęłam   się,   widząc   stos,   no   cóż,   źle   zapakowanych   prezentów   w

jaskrawoczerwony i biały papier, które mógł tak zawinąć tylko mężczyzna – lub

dziecko.

- Musiał się wymknąć, kiedy spałam i je podłożyć – wyjaśniłam, uśmiechając

się. 

- O! - Peyton sapnęła, kucając przy pudełkach. - Połowa z nich ma moje imię!

Od teraz oficjalnie się nim dzielimy. Jest w połowie mój. Ty dostajesz połowę,

która zawiera nagość, bo nie lubię go w ten sposób, ale druga połowa jest cała

moja. Cholera, jedna wielka poligamiczna rodzina.

Roześmiałam się, kiedy wstała i skierowała do kuchni. Pewnego dnia znajdzie

własnego   mężczyznę.   Do   tego   czasu   zamierzałam   chętnie   dzielić   się   z   nią

nienagimi częściami Eli'ego. Już kochał ją tak, jak każdą ze swoich szwagierek.

I chociaż nigdy by się do tego nie przyznała, potrzebowała w swoim życiu

background image

takiego   mężczyzny   jak   on.   Kogoś   bezpiecznego,   stabilnego,   kochającego   i

rozważnego. Po naszym gównianym, oceniającym ojcu i jej wcześniejszych

gównianych partnerach, byłam prawie pewna, że nigdy  nie spotkała nikogo

takiego.

Był dla niej dobry.

Dla mnie też.

Już temu nie zaprzeczałam, całkowicie tonęłam. 

W miłości.

I nigdy, przenigdy, nie chciałam się wynurzać.

- W porządku, mam nadzieję, że któraś z was kupiła mi słuchawki wyciszające

– przywitał nas Eli około czterdziestu minut później. Śniadanie było prawie

gotowe.

- To nie nasza wina, że nie zostałyśmy pobłogosławione talentem – prychnęła

Peyton. - To, czego nam brakuje, nadrabiamy entuzjazmem.

- Jesteś pewna? - zapytał, biorąc kubek z kawą do ręki i rozejrzał się wkoło. -

Wygląda pysznie.

- Czy mogę otworzyć prezenty – spytała Peyton, odkładając ostatni półmisek na

stół. - Daj spokój, nie możesz mnie tak trzymać w napięciu!

Eli posłał mi rozbawione spojrzenie.

- Jeden – odpowiedzieliśmy zgodnie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem. To

był taki rodzicielski moment. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ponieważ to

background image

wciąż był nieco nowy związek, ale sądząc po jego rodzinie i determinacji, by

odbudować   miłość   swoich   siostrzeńców,   chciał   mieć   własne   dzieci.  A  nie

stawaliśmy się coraz młodsi. 

Ale to były myśli na inny dzień.

-   Nie   wierzę!   -   wrzasnęła   Peyton,   która   oczywiście   wybrała   opakowanie

wielkości   książki.  Teraz   trzymała   w   rękach   kopię   Die   Muthafucka.   -   I   jest

podpisana! - dodała. - Jak? Szukałam jej od miesięcy!

- Święty Mikołaj musi mieć naprawdę dobre kontakty – wyjaśnił Eli.

Właściwie, nawet ja nie wiedziałam, jak ją dostał. 

Potem zjedliśmy śniadanie przed telewizorem i otworzyliśmy resztę naszych

prezentów. Eli ucieszył się na widok ozdoby, którą od razu powiesił na choince,

a słysząc o naszej tradycji, jeszcze bardziej się rozpromienił. 

- Po prostu mówię – zaczęła Peyton, gdy poszliśmy się ubrać – o wiele łatwiej

byłoby mi dzisiaj jeść, gdybym założyła zwykłą piżamę.

Godzinę później zanosiliśmy czarne torby pełne prezentów do domu rodziców

Eli'ego, Przyjechaliśmy wcześniej, by pomóc poukładać wszystkie pudełka i je

posegregować, by ułatwić ich rozpakowywanie. Kiedy skończyliśmy, w salonie

nie było prawie skrawka wolnego miejsca na podłodze. 

- W każdej chwili mogę zostać testerem smaku – zagadywała Peyton do Helen.

Na moje uniesione czoło i wielkie oczy, wzruszyła ramionami. - Co? O kurde,

jasna cholera. - Spojrzała przez pokój. - I założę się, że nie ma tam ani jednego

pudełka pełnego sztucznych, pełzających pająków. Co za strata.

background image

Eli

Dwa miesiące później.

- Przesadzasz – oznajmiła Autumn, zachowując spokojny głos.

- Jak, do cholery, można przesadzać z czymś takim? - zapytałem, odwracając

się, by poświęcić jej całą swoją uwagę.

Nie mieliśmy jeszcze nic, co przypominałoby kłótnię, ale dzisiaj, podczas gdy

ja widziałem na czerwono, ona była bardzo spokojna. Jakby w tej sytuacji było

cokolwiek, nawet w najmniejszym stopniu, normalnego. 

- To trwa od lat i...

- Lat? - przerwałem jej, czując, że krew się we mnie gotuje. - Jak mogłyście to

znosić przez lata?

- Jeśli pozwolisz mi mówić... - odpowiedziała tym ultra spokojnym tonem. Nie

byłem pewien, czy zawsze była taka spokojna w gorących chwilach, czy to była

reakcja na mój gniew i obawę, że mogę stracić kontrolę.

Zawsze była taka możliwość, choć zacząłem boksować.

Pomiędzy   tym   a   ostrym   seksem,   tak,   osiągałem   swój   zen   przez   większość

czasu.

Wkurzałem się rzadko, ale dzisiaj byłem wkurwiony, a one nic sobie z tego nie

robiły.   Nie,   one   to   po   prostu...   zaakceptowały?   Kurwa   nie.   Nie   na   mojej

zmianie. 

- Słucham. - Zacisnąłem szczękę.

- Ona nie ma nic przeciwko, Eli. Uwierz mi, rozmawiałam z nią na ten temat

wiele razy.

background image

- Ale dlaczego w ogóle o tym rozmawiałyście? Dlaczego nie powiadomiłyście

gliniarzy? 

- Spokojnie, Panie Gorący Więźniu – wtrąciła Peyton, wychodząc z łazienki.

-   Peyton,   ten   pierdolony   dupek   stał   za   oknem,   patrząc,   jak   się   kąpiesz   –

sprzeciwiłem się.

Wyszedłem na spacer z Coopem i zobaczyłem go po drugiej stronie budynku. A

wiedziałem,   że   Peyton   była   w   wannie,   bo   kiedy   wychodziłem,   krzyczała

„skwierczcie gorące dziwki” do, jak sobie wyobrażałem, jej kulach do kąpieli.

Na szczęście Coop zaszczekał i wystraszył faceta, zanim zdążyłem wyrwać się

z szoku, w którym przez chwilę byłem. Inaczej mógłbym zabić tego gościa, a

wtedy przezwisko, które nadała mi Peyton, ponownie miałoby sens.

- Wiem. Często to robi. Gdybym miała coś przeciwko, zasłoniłabym okno.

- Nie powinnaś zasłaniać okna, to on nie powinien przez nie kurwa zaglądać. To

przestępstwo, Peyton. Okej, może ty nie masz nic przeciwko... - Choć ja na

pewno   tak.   -   Ale   co   z   innymi   kobietami   w   tym   budynku?   Może   je   też

obserwuje, a one nawet nie mają o tym pojęcia.

- Jedyne inne mieszkania na naszym piętrze zajmują mężczyźni i starsza pani.

Wątpię, by tam zaglądał.

- Jezu chryste. Nie przegadam ci, co?

- To nie... - zaczęła Autumn.

- Wielka sprawa – dokończyłem za nią. - Rozumiem.

- Gdzie idziesz?

-   Na   siłownię   –   odpowiedziałem,   nie   czując   potrzeby   powiedzenia   jej,   że

background image

najpierw zatrzymam się w biurze Ryana.

*

- Co to jest? - zapytała kilka tygodni później, kiedy wszystko było już oficjalnie

załatwione.

- Akt własności tego budynku.

- Co!

Nie   była   zadowolona.   Szczerze   mówiąc,   spodziewałem   się   tego,   ale   to   nie

miało znaczenia. Nie miałem dowodu na to, że Randy był podglądaczem –

zdobycie go mogło zająć tygodnie – a Peyton prawdopodobnie nie zeznałaby

przeciwko niemu, więc nie pozostało mi nic innego. 

- Rozumiem, że jesteś wkurzona – powiedziałem, kołysząc się na piętach. - Ale

to jedyny sposób, by pozbyć się stąd Randy'ego. Właśnie pakuje swoje rzeczy.

-   Nie   możesz   po   prostu...   kupować   wszystko,   aby   naprawić   problemy   –

sprzeciwiła się. - Chodzi mi o to, że co, jeśli będę miała trudności z pokryciem

czynszu w sklepie, tamten budynek też kupisz? 

- Przestań! - zawołała Peyton z uśmieszkiem. - Podsuwasz mu teraz pomysły.

- Nie możesz być właścicielem mojego mieszkania.

Widzisz, to była kolejna część niespodzianki tego dnia.

- Właśnie o to chodzi. Zastanawiałem się, co myślisz, o przeprowadzeniu się ze

mną do mojego starego mieszkania.

Była tam ze mną parę razy, pomagając mi wnieść rzeczy. Kilka razy nawet

nocowała. Uwielbiała tamtejszy wystrój i otaczającą dom przestrzeń. 

background image

Nastąpiła cisza.

Wiedziałem, o co pytam.

Relacja między siostrami była dla mnie ważna. Poza tym, sam uwielbiałem

przebywać w pobliżu Peyton. Nie mogliśmy być jednak współlokatorami na

zawsze. Pewnego dnia ona też znajdzie dla siebie mężczyznę i to mogłoby

wyglądać dość dziwnie, gdybyśmy robili wszystko we trójkę.

- Nie mówię, że w pełnym wymiarze czasu – wyjaśniłem. - Możesz zatrzymać

swój pokój i będziemy tu przebywać tyle, ile zechcesz. Och, a czynsz będzie

niższy.   Ten   dupek   zdzierał   z   was   wszystkich,   by   sfinansować   swój   nałóg

hazardowy. 

- Dobra, czekaj. - Autumn pokręciła głową. - Jedna rzecz na raz. Kupiłeś ten

budynek?

- Tak.

- W jaki sposób?

- Sprzedałem centrum korepetycji przyjacielowi ojca, co dało mi wystarczająco

dużo kasy. To sprytne posunięcie biznesowe. Nieruchomości są dochodowe.

Dlatego Shane też posiada jeden taki budynek.

- Ach, okej – opowiedziała, choć wydawało mi się, że nie do końca rozumiała. -

Więc...   to   twoje   rozwiązanie   problemu,   o   którym   powiedziałyśmy,   że   nie

stanowi problemu?

- Posłuchaj, kochanie, jeśli przeprowadzisz się ze mną, i tak wiem, że to wciąż

jest  jeśli, ale jeśli to zrobisz, Peyton będzie tu sama przez większość czasu.

background image

Wiem, że do tej pory wydawał się stosunkowo nieszkodliwy, ale chciałabyś

ryzykować? Ja nie.

- Aw, Autumn, on mnie kocha. Chce chronić mój honor.

- Coś w tym rodzaju – zgodziłem się. - A jeśli zabierzemy psa, będziesz mogła

kupić własnego.

- Dostanę mieszkanie i szczeniaka? Stara, wyprowadzasz się z nim. Nie masz

wyboru. Było miło. Spakuję twoje gówna, podczas gdy wy dokończycie swoją

małą sprzeczkę.

- To nie sprzeczka! - zawołała Autumn, gdy Peyton zniknęła w jej pokoju.

- To zdecydowanie sprzeczka. - Usiadłem obok niej na kanapie. - Jesteś na mnie

wkurzona, możesz to przyznać.

- Nie możesz tak po prostu spiskować za moimi plecami i robić coś takiego –

powiedziała, ciężko wypuszczając powietrze.

- Próbowałem o tym z tobą porozmawiać.

- Ale nie poszło po twojemu, więc udawałeś, że odpuszczasz, jednocześnie

kombinując za moimi plecami.

W porządku.

Kiedy to mówiła, brzmiało gównianie.

-   Koniec   z   kupowaniem   budynków,   w   których   mieszkam   lub   pracuję   bez

uprzedniej rozmowy ze mną – oznajmiła.

background image

- Okej, to sprawiedliwe.

Wyciągnąłem rękę, a ona lekko się zawahała, zanim złapała ją i przysunęła się

bliżej.

- Cieszę się, że chcesz chronić Peyton, kiedy się wyprowadzimy.

- Kiedy?

- Tak, kiedy.

Eli

1,5 roku później.

Czasami robiłeś wszystko na opak.

Czasami nie szło to według kolejności; spotkania, pierścionek, ślub, dziecko. 

Spotykaliśmy się z Autumn sześć miesięcy. Zanim jednak dotarliśmy do części

z   oświadczynami,   był   spóźniony   okres,   wycieczka   do   apteki   i   pasek,   który

zrobił się niebieski. Nie miało znaczenia, w jakim porządku świat oczekiwał, że

to zrobimy, byliśmy kurewsko zachwyceni.

Po   wyjściu   z   więzienia   nie   planowałem   dzieci,   ale   spędzając   czas   z

siostrzeńcami, zdałem sobie sprawę, że to przyciąganie nadal istniało. Byłem

więc szczęśliwym człowiekiem.

Przez   kolejne   miesiące   wyremontowaliśmy   dziecięcy   pokój,   chodziliśmy   na

kolejne wizyty lekarskie i kupiliśmy całą wyprawkę.

background image

Wtedy to się stało.

Autumn zachorowała.

Nie był to rodzaj choroby, który mogłeś przeleżeć w łóżku.

Nie.

Był to rodzaj, kiedy dzwonisz do lekarza w środku nocy, bo twoja dziewczyna

nie może przestać wymiotować i sama ustać na nogach. To był rodzaj choroby,

że lekarz kazał nam natychmiast udać się na pogotowie. Kiedy doświadczony

medyk mówi ci, że spotka się z tobą na izbie przyjęć za dwadzieścia minut,

kiedy była trzecia nad ranem, wiedziałeś, że nie jest dobrze.

Jej ciśnienie krwi było zbyt niskie.

Mieli godziny, aby to opanować, zanim było ryzyko wystąpienia niewydolności

narządów, drgawek, udaru lub śmierci jej i dziecka.

Wiodłem   szalone   życie.  Widziałem   i   robiłem   rzeczy,   które   większość   ludzi

przestraszyłoby na śmierć. Ale miałem stuprocentową pewność, że nic nie było

tak przerażające, jak tamta noc w szpitalu.

Oczywiście do kolejnej nocy, kiedy zdecydowali się wywołać poród.

Cesarskie cięcie było jedyną opcją. Musieli wyciągnąć dziecko ze względu na

zdrowie ich obojga. Mimo że było jeszcze cztery tygodnie za wcześnie.

Nie możemy dłużej czekać, powiedział nam lekarz, gdy jej ciśnienie wciąż było

za niskie, bez względu na leki, które jej podawali. Podejmujemy niepotrzebne

ryzyko. Mamy tu najlepszy oddział neonatologiczny w stanie. Dziecku nic nie

będzie.

Tak   więc,   nie   mając   wielkiego   wyboru,   Autumn   została   wywieziona   i

background image

przygotowana, a ja ubrany w specjalny strój i zdezynfekowany.

Stałem przy  niej, trzymając za rękę,  a każdy  cal mojego ciała  był bardziej

spięty, niż kiedykolwiek wcześniej.

- Kocham cię – powiedziałem, a jej oczy zaszły łzami.

- Ja ciebie też kocham – odpowiedziała z uśmiechem, gdy usłyszeliśmy głośny

płacz.

Uśmiech na jej twarzy w tamtym momencie wypalił mi się w pamięci.

Zwłaszcza, że trzy minuty później odpłynęła.

I byłem pewien, tak cholernie pewien.

To było to, to było cholerne „pierdol się” od wszechświata.

Wiedziałem,   że   nigdy   na   nią   nie  zasługiwałem,   nigdy  nie   zrobiłem  nic,   by

zasłużyć na prawo nazywania ją moją.

Więc miała zostać mi zabrana.

- Co masz na myśli mówiąc, że cię wyrzucili? - wrzasnęła Peyton, uderzając

mnie pięściami w klatkę piersiową. W końcu udało mi się ją objąć, ściskając

mocno.

Wtedy to się stało.

Peyton pękła.

Więc musiałem być tam z nią, trzymać i chronić. 

- Jaka jest sytuacja? - spytała moja matka, wbiegając do szpitala w swoich

obcasach. Wyglądała na gotową do stawienia czoła światu.

background image

- Nic nie wiemy – odpowiedziała Peyton, ocierając łzy.

-  Och,  pieprzyć  to.  -  Odwróciła  się  na  pięcie  i  tupiąc,  podeszła  do  pokoju

pielęgniarek.

Minęły zaledwie minuty, zanim wyszedł lekarz, wyglądając na zmęczonego.

Byłem pewien, że zaraz to usłyszę. Słowa „zrobiliśmy wszystko, co było w

naszej mocy”, których tak mocno obawiałem się przez ostatnie czterdzieści

minut.

-   Wróciła   do   nas   –   powiedział   zamiast   tego,   a   moje   nogi   się   poddały.

Uderzyłem w ścianę, wypuszczając oddech, który wstrzymywałem tak długo,

że aż bolało. - Jej ciśnienie krwi się stabilizuje, ale nadal sprawa jest poważna.

Teraz, gdy nie nosi już w sobie dziecka, jej ciało powinno powoli wracać do

formy, ale ten powrót może zająć miesiące. W tym momencie najważniejsza

jest najbliższa noc. Jeśli uda nam się utrzymać ją w stabilnym stanie, będzie

dobrze.

-  A  dziecko?   -   spytała   mama,   sprawiając,   że   poczułem   się   jak   największe

gówno na świecie, że zapomniałem zapytać. 

-   Z   nim   w   porządku.   Leży   na   intensywnej   terapii   w   inkubatorze,   ale   to

powszechne   u   wcześniaków.   To   raczej   środek   ostrożności.   Przeszedł   wiele

przez ostatnie dni, więc lepiej dmuchać na zimne.

-   Kiedy   będę   mógł   ich   zobaczyć?   -   spytałem,   próbując   skupić   się   na

oddychaniu.

- W tym momencie swojego syna możesz zobaczyć jedynie przez okno. Za

kilka godzin spróbujemy go odłączyć, byś mógł go wziąć na ręce, ale daj mu

jeszcze   chwilę.   Jeśli   chodzi   o  Autumn   –   powiedział   patrząc   na   mnie.   -  Ty

możesz ją zobaczyć w każdej chwili.

background image

- I ja! - upierała się Peyton. Jej oczy były zaczerwienione, makijaż kompletnie

rozmazany,   ale   w   jej   głosie   było   więcej   przekonania,   niż   u   generała

prowadzącego swoich ludzi na bitwę.

- I ty – zgodził się natychmiast, ale posłał nam stanowcze spojrzenie. - Ale

tylko wy.

-   Może   pójdziesz   zobaczyć   syna   –   zasugerowała   Peyton.   -   Ja   posiedzę   z

Autumn, dopóki nie wrócisz, a potem się zamienimy.

To było dokładnie to, co robiliśmy.

Przez całą noc.

Autumn obudziła się kilka godzin później. Wyglądała blado, ale i tak dobrze,

biorąc pod uwagę to, co przeżyła w ostatnich dniach.

- Dziecko... - To słowo wyszło z jej ust, zanim w pełni skupiła się na mnie.

- Z nim w porządku – odpowiedziałem natychmiast, ściskając jej dłoń. - Leży w

inkubatorze, ale to środek ostrożności. Jak dotąd, wszystkie badania wyszły

idealnie. Jest trochę mały, ale w mgnieniu oka stanie się wielkim i potężnym

Mallickiem.

- Boli mnie głowa – przyznała. Nie musiała nawet tego mówić, jej oczy były

przepełnione bólem.

-   Wiem,   powiedzieli,   że   dadzą   ci   leki   przeciwbólowe,   kiedy   się   obudzisz.

Zawołam..

- Nic mi nie jest – powiedziała dziwnie.

- Kochanie, masz...

- Nie – przerwała mi, kręcąc głową. - Obserwujesz mnie, jakbym miała umrzeć.

background image

Nic mi nie jest.

- Nie było tak – odpowiedziałem, słysząc ciężar we własnym głosie.

- Ale teraz jest.

- Widzisz? - zapytałem, pokazując jej przód koszuli, który był umazany  na

czarno.

- Tak?

- Peyton się rozpadła.

- Płakała?

- Wyła – poprawiłem.

- A ja to przegapiłam? - Wyglądała na rozczarowaną, co było śmieszne. - Czyli

to właśnie ją rusza? Bycie na łożu śmierci?

- Tak, cóż, nie zamierzamy ponownie podejmować tego ryzyka, tylko po to, byś

mogła zobaczyć ją w takim stanie.

- Ugh, dobra – mruknęła z delikatnym uśmiechem. - Kiedy będę mogła go

zobaczyć?

- Jutro. Powiedzieli, że będziemy mogli go potrzymać i nakarmić, jeśli będziesz

w stanie.

- Dam radę.

I tak było.

Trzymaliśmy go, nakarmiliśmy i w końcu nadaliśmy mu imię.

Celen.

background image

- To mieszanka Charliego i Helen – poinformowała, patrząc na mnie z palcem

w maleńkiej dłoni naszego syna.

- Kiedy to wymyśliłaś?

-   Kiedy   dowiedziałam   się,   że   to   chłopiec   –   przyznała,   posyłając   mi   słodki

uśmiech.

Ten świat na nią nie zasługiwał.

Na niego również.

A jednak tu byli.

Autumn

5 lat później.

Nie mogłam mieć więcej.

W przypadku klanu Mallick, wydawało się, że wszyscy mają swoją gromadkę i

również chciałam kontynuować tę tradycję. Ale minęło sześć miesięcy, zanim

moje ciśnienie krwi wróciło do normy i mogłam przestać jeść leki. 

Potem zapomnieliśmy  o rzeczach takich, jak inne dzieci, ponieważ byliśmy

zbyt   pochłonięci   tym,   które   mieliśmy.   Tym,   który   miał   oczy   tylko   o   cień

ciemniejsze od Eli'ego i czarne włosy. 

Eli miał rację. 

Kiedy wyszliśmy ze szpitala, rósł bardzo szybko, niszcząc wszystkie normy dla

wcześniaków, według których lekarze próbowali go mierzyć. 

background image

W wieku trzech lat był wysoki i pulchny. Był mieszanką szorstkości znanej u

Mallicków, zawsze wpadających w kłopoty i miękkości, którą posiadał jego

ojciec. 

Dopiero, gdy Celen obchodził swoje trzecie urodziny, poszliśmy do lekarza, by

porozmawiać o możliwości kolejnego.

I dostaliśmy bardzo stanowcze nie.

Nie   byłam   głupia.   Kiedy   poczułam   się   na   tyle   dobrze,   by   myśleć   trzeźwo,

kazałam Peyton przeczytać mi kilkanaście artykułów internetowych o stanie

przedrzucawkowym. Dowiedziałam się, że czynniki ryzyka wzrastały z każdym

dzieckiem i było to nierozważne, nawet jeśli miałeś tylko łagodne komplikacje.

A moje były dość poważne,

Myślę więc, że część mnie wiedziała.

Mimo to czułam naprawdę silne poczucie winy, kiedy wychodziliśmy. Byłam

też zła na siebie za takie odczucia, ponieważ mieliśmy przecież Celena.

- Dzięki Bogu, że to powiedział.

- Co? - spytałam zdezorientowana, pewna, że źle go usłyszałam.

- Dzięki Bogu, że to powiedział.

- Nie rozumiem.- Oparłam się o samochód.

- Spójrz. - Eli położył mi ręce na biodrach. - Wiem, że byłaś wtedy w błogiej

nieświadomości, ale widząc jak odpływasz, a potem brak informacji o twoim

stanie   przez   czterdzieści   minut,   to   był   najgorszy   czas   w   moim   życiu.   A

przypominam, że spędziłem sześć lat w więzieniu. Oddałbym kolejne sześć lat

wolności, żeby nigdy już się tak nie czuć, nie myśleć, że mogę cię stracić.

background image

Serce ścisnęło mi się w piersi.

- Ale wszyscy twoi bracia...

- Mają dokładnie tyle dzieci, ile mieli mieć – przerwał mi. - My, kochanie, też.

- Przecież kochasz je...

- Tak. Oczywiście, że tak. Ale, kochanie, to nie oznacza, że muszę mieć własną

piątkę.   Autumn,   ja   nigdy   tego   nie   chciałem.   Wcześniej   nie   sądziłem,   że

odzyskam rodzinę, znajdę miłość i w ogóle będę mieć dzieci. Wydawało się to

poza sferą moich możliwości. Jestem kurewsko zachwycony tym, co mamy.

Nie potrzebuję niczego więcej do szczęścia.

Ciężar spadł mi z piersi.

Czy byłoby miło mieć więcej? Tak, ale kochałam naszą małą rodzinę.

Uwielbiałam niepodzielną uwagę, jaką mogliśmy poświęcić Celenowi. A do

zabawy miał siedemnastu kuzynów, więc nigdy nie poczuje się samotny.

Ja też nie potrzebowałam niczego więcej do szczęścia.

Eli

10 lat później.

- Nie mogę, kurwa, robić tego ponownie. Przysięgam na gówno, że one próbują

mnie zabić. - Hunt przecierał dłońmi twarz, siedząc na skraju kanapy.

Mayla miała siedemnaście lat.

Zgodnie z zasadami, w końcu pozwolono jej umawiać się na randki, więc szła

na swoją pierwszą tej nocy.

background image

- Zgodziliśmy się na nie – przypomniała mu Fee, obserwując go z uśmieszkiem.

- Tak, kiedy były jeszcze w podstawówce. Wtedy byłem jeszcze pewien, że ten

dzień nigdy nie nadejdzie.

- Są już prawie dorosłe – kontynuowała Fee, celowo sypiąc sól na otwartą ranę.

Najwyraźniej dobrze się bawiła.

- Nie mów tak. To małe dziewczynki.

- Becca ma dwadzieścia dwa lata i mieszka sama. Prawdopodobnie spotyka

się...

- Nie rób tego. Kochanie, tylko pogarszasz sytuację.

- Wiem. Jestem zła, prawda? A Izzy...

- Przestań.

- Izzy ze swoim chłopakiem spotyka się już rok.

- Zachowujesz się śmiesznie – prychnął Shane.

- Um, bracie – odpowiedział, rzucając mu spojrzenie. - Sam wkrótce stanie się

nastolatką. Będziesz zachowywał się tak samo za kilka lat.

- Nie, stary. Sam nie pójdzie na randkę, dopóki nie umrę. Zawarliśmy umowę.

- Tak? Kiedy to było?

- Kiedy miała osiem lat, ale ona nadal obowiązuje.

Zaśmiałem   się,   ciesząc,   że   nie   byłem   ojcem   dziewczyn.   Wiedziałem,   że

randkowanie się różniło. Rozumiałem jego szaleństwo i pragnienie, by jego

dziewczynki   wciąż   były   małymi   dziewczynkami.   Też   uważałem,   że   mają

jeszcze czas na chłopców.

background image

Statystycznie rzecz biorąc, Autum przekonywała mnie, kiedy wspomniałem o

tym   wcześniej,  dziewczyny   zaczynają   randkować   znacznie   później,   niż

kilkadziesiąt   czy   kilkaset   lat   wstecz.   Historycznie,   Becca   miałaby   już   co

najmniej troje dzieci, Izzy dwójkę, a Mayla byłaby świeżo po ślubie.

Patrząc z tej perspektywy, byłem cholernie zadowolony, że dziewczyny żyły w

tych   czasach.   Nawet   jeśli   oznaczało   to   konieczność   słuchania   Hunta,   który

przez godzinę próbował wszystkich przekonać, że to za wcześnie, podczas gdy

Autumn rozmawiała z Maylą w drugim pokoju.

Oczywiście nie o seksie.

Fee była progresywna. Dziewczęta co roku odbywały krótkie rozmowy na ten

temat. 

To była inna rozmowa. 

Autumn   nazwała   to   „rozmową   przed   randką”,   która   najwyraźniej   dotyczyła

presji, zgody, bezpieczeństwa i jej prawa do działania tak szybko – lub wolno –

jak tego potrzebowała. Odbywała te rozmowy również z Beccą i Izzy przed ich

randkami. Były to też najbardziej popularne zajęcia, które prowadziła. 

- Kazałaś jej wziąć nóż, prawda? - zapytał Hunt, gdy wyszły. - Celuj w udo,

Mayla – przypomniał jej.

- I przekręć – wtrącił Shane.

- Możesz też uderzyć w pachwinę na dokładkę – dodał Mark.

- Nadal masz tą pałkę, którą dałem ci na urodziny, prawda? - zapytał Ryan.

- Boże – odpowiedziała dziewczyna, rozglądając się po wujach. - Jesteście tacy

dziwni.

background image

Uśmiechnęłam się, patrząc jak odchodzi, kręcąc głową. 

-   Czy   kiedykolwiek   dziękowałem   ci   za   danie   mi   syna?   -   zapytałem,   kiedy

opadła mi na kolana.

- Za każdym razem, kiedy ma miejsce taka sytuacja – odpowiedziała.

- Cóż, dziękuję za syna – powtórzyłem. - A skoro o nim mowa, powinniśmy po

niego pojechać. Znając Bobby'ego, pozwala mu bawić się zimnymi ogniami bez

nadzoru.

Bobby wciąż był w pobliżu.

W końcu został zamknięty ponownie, odsiadując rok za posiadanie trawki, choć

wyszedł wcześniej za dobre sprawowanie, jak zawsze. Kiedy znalazł się na

wolności,   musiał   praktycznie   przeczołgać   się   po   potłuczonym   szkle,   by

odzyskać Nat. Dałem mu jednak pracę w swoim apartamentowcu, a w końcu

wszystko się ułożyło i zdecydowali się pobrać. Mieli trzech synów, którzy, no

cóż, byli takimi łobuzami, że niekiedy zawstydzali nawet chłopców Mallick.

Autumn naprawdę nie przesadzała w swoim zmartwieniu. 

- Chciałbym, żeby Petyon nadal tam mieszkała, aby mieć oko na wszystko.

Autumn

11 lat później.

- Dlaczego miałabyś pozbyć się kutasowego bożka? - zapytała Peyton, owijając

ramiona wokół masywnego penisa wielkości człowieka, który znajdował się tuż

za drzwiami sklepu. - On nic nie zrobił. Tylko stał tutaj i inspirował wszystkich

do wybrania najlepszego dildo.

background image

- Nie pozbędę się go. Po prostu próbuję trochę zmienić wystrój. Od bardzo

dawna nic tu nie zmieniałam.

- Ale dlaczego to akurat kutasowy bożek musi na tym cierpieć? Jest maskotką

tego sklepu! Wspaniałą, gigantyczną maskotką.

- Po prostu myślę, że może jest trochę zbyt bezpośredni...

- To seks shop, Autumn. A kutasy to bezpośrednia część całego tego bzykania.

To znaczy, z wyjątkiem dziewczyn, które wolą dziewczyny, ale możemy dla

nich  załatwić  gigantyczną  cipkę   i  położyć  z  drugiej   strony!  -  wykrzyknęła,

machając ręką na drugą stronę drzwi.

- Nie postawię gigantycznej waginy obok drzwi, Peyton.

Nie   sądziłam,   że   kiedykolwiek   wypowiem   takie   zdanie.   Nawet   jak   na

posiadanie seks shopu, to było trochę, ach... niezwykłe.

- Okej. Nawet dziewczyny wolące inne dziewczyny lubią też kształt penisa.

Kutasowy   bożek   zostaje,   ja   tak   głosuję.   Spójrz   na   to   z   innej   strony,   gdzie

umieścisz czapkę świętego Mikołaja na kolejne Boże Narodzenie, jeśli nie na

jego ślicznej, zakrzywionej, zgrabnej główce?

- Kocham cię, ale jesteś śmieszna – oświadczyłam.

- Jeśli się go pozbędziesz, zabiorę go ze sobą do domu.

Zaśmiałam się, podnosząc wzrok. - Nie sądzę, żeby  twój mężczyzna chciał

mieć w domu gigantycznego kutasa.

-  Och,  proszę. Jeśli przyzwyczaił się do  poduszek  z penisowymi  kwiatami,

przyzwyczai się też do kutasowego bożka.

- Powinnaś mi pomagać planować, a nie stawiać żądania o jeden, mały posąg...

background image

-Nie miała tego na myśli – powiedziała, kładąc ręce na czubku kutasa. - Jesteś

całkowicie idealny. Dobra, w porządku, pokaż mi co tam masz.

Jedenaście   lat   i   nigdy   nie   straciła   ani   grama   swojego   szaleństwa.   Miłość

przyszła   do   niej,   jak   oczekiwałam,   ale   nie   zmiękczyła   jej   ani   trochę,   nie

zaokrągliła   ostrych   krawędzi,   nie   uspokoiła   szaleństwa.   Właściwie   to   była

najdziwniejsza  rzecz.  Miłość  dała   jej  komfort   bycia  sobą,  bez   konieczności

udowadniania czegokolwiek. Coraz częściej można ją było spotkać bez barw

wojennych – makijażu – i była z tym zupełnie swobodna. Nadal miała swój

oryginalny styl, ale stała się po prostu bardziej wyluzowaną wersją siebie. 

To był cudowny widok.

Byłam taka szczęśliwa, widząc ją.

Wychowywała też własne maleństwo. Jedno, tak jak ja, ale bardziej z wyboru

niż przez przypadek. Małą dziewczynkę, trochę młodszą od Celena. Miałam

nadzieje, że wyrośnie na tak samo pewną siebie, pomysłową i nieustraszoną

kobietę, jak jej matka.

Tak jak miałam nadzieję, że Celen wyrośnie na życzliwego, zdeterminowanego,

lojalnego, hojnego i silnego, jak jego ojciec.

Czasami, kiedy wchodziłam do pokoju, żeby powiedzieć coś jednemu z nich,

przyłapywałam ich na wspólnym odrabianiu pracy domowej, budujących model

statku lub po prostu oglądaniu telewizji. To był piękny widok.

Piękne było to, czym stało się moje życie.

Szalone, niesamowite zrządzenie losu, które zaprowadziło mnie tamtego dnia

do kawiarni, aby obserwować tego mężczyznę i jego psa. Bycie świadkiem, jak

jego życie obraca się w najgorszym możliwym kierunku, zostawiając mnie,

background image

bym zajęła się Coopem. W końcu poczucie konieczności, by poinformować go

o dobrym życiu jego psa.

Przyjaźń pisana piórem.

Jego uwolnienie.

Nasz początkujący związek.

Jego relacje z Peyton, a moje z Mallickami i braćmi Rivers.

Wreszcie, Celen.

Przeszłam   z   małego,   choć   satysfakcjonującego   życia,   do   tak   wielkiego,

niesamowitego, pięknego, cudownego, pełnego wyjątkowych osobistości, dużej

lojalności oraz wielkiej miłości. W niektórych momentach, kiedy mój umysł był

zajęty innymi sprawami i nie byłam na to przygotowana, to mnie uderzało.

Często musiałam cofnąć się o krok, a moje oczy wypełniały łzy. 

I   miałam   chwilę   pełnego   uznania   dla   tego   mężczyzny,   cudownego,

przystojnego mężczyzny, który kiedyś nie wierzył w siebie, który potrzebował

mnie, abym pokazała mu, jaki jest doskonały. A potem spędzał każdy dzień,

udowadniając mi, że było warto.

- Idę – powiedziała Peyton, odwracając się od okna, w którym oglądała próbki

pod światło.

W jej oczach dostrzegłam dziwny wyraz, którego nie do końca zrozumiałam,

dopóki drzwi się nie otworzyły, a cała trójka weszła do środka.

Eli.

Celen.

I jakiś okropny, ohydny kundelek.

background image

Widzisz, Coop dał nam czternaście lojalnych lat, zanim starość go odebrała.

Odszedł we śnie, spokojny, bez bólu czy choroby. 

Płakałam kilka tygodni.

Peyton też.

I Celen.

Nawet Eli przeżywał utratę tego niesamowitego rozrabiaki, który w gruncie

rzeczy połączył nas wszystkich. 

Potem nigdy nie potrafiliśmy zmusić się nawet do próby zastąpienia tej pustki.

Widocznie los miał wobec nas inne plany.

- Ale poważnie. - Peyton spojrzała na psa. - Gdzie ty znajdujesz takie wybryki

natury?

Szczerze mówiąc, był brzydki. Szczególnie przez fakt, że jedynymi miejscami,

gdzie posiadał sierść, była jego głowa, uszy, środek pleców i ogon. Reszta to

sama skóra. Wyglądał, jakby wyszedł z jakiegoś koszmaru science fiction. Jak

jakiś genetycznie zmodyfikowany pies.

- Zobaczymy, na jaką przygodę nas zabierze...