background image

DIANA PALMER 

A JEDNAK ЊLUB! 

background image

ROZDZIAЈ PIERWSZY 

Rozgoryczona  do  ostatecznych  granic,  Violet  Hardy  siedziaіa  przy  biurku.  Po  co  w 

ogуle  zostaіa  sekretark№,  skoro  jej  szef,  adwokat  Blake  Kemp,  zupeіnie  jej  nie  doceniaі. 

Prуbowaіa ocaliж go przed przedwczesnym atakiem serca, parz№c mu kawк bezkofeinow№ 

w miejsce zwykіej, ale za swoje trudy doczekaіa siк tylko najgorszych obelg, jakie sіyszaіa w 

ї

yciu.  Gdyby  tylko  nie  byіa  w  nim  tak  desperacko  zakochana!  Atak  wњciekіoњci  szefa 

skutecznie popsuі wszystkim humor. A w dodatku Blake Kemp uwaїaі, їe Violet jest gruba. 

Spojrzaіa  na  swoje  doњж  bujne  ciaіo,  przyodziane  w  purpurow№  sukienkк  z 

gікbokim  dekoltem,  ozdobionym  falbank№  stanikiem  i  prost№  spуdniczk№,  niejasno 

њ

wiadoma,  їe  ten  strуj  do  niej  nie  pasuje  i  najpewniej  st№d  peіne  dezaprobaty  spojrzenia 

szefa.  Jej  mama  teї  o  tym  delikatnie  wspomniaіa.  Falbanki,  duїy  wzуr  i  w№ska  spуdniczka 

jeszcze podkreњlaіy rozіoїyste biodra Violet. 

Usilnie staraіa siк schudn№ж. Nie jadіa sіodyczy, chodziіa na gimnastykк i wkіadaіa 

masк  wysiіku  w  przygotowanie  zrуwnowaїonych,  zdrowych  posiіkуw  dla  siebie  i  chorej  na 

serce  mamy.  Ojciec  Violet  zmarі  przed  rokiem,  najprawdopodobniej  na  zawaі.  Byж  moїe 

jednak za jego nagі№ њmierж naleїaіo winiж Janet Collins, macochк koleїanki Violet, Libby. 

Janet Collins wyіudziіa od ojca Violet olbrzymi№ sumк pieniкdzy. Violet zorientowaіa siк w 

sytuacji dopiero po pogrzebie, zbyt pуџno, by zablokowaж konta. Nie doњж, їe straciіy ojca i 

mкїa, to jeszcze znalazіy siк w katastrofalnej sytuacji finansowej. Przepadіy pieni№dze, dom, 

samochуd, praktycznie rzecz bior№c, wszystko. Jakim cudem ta kobieta zdoіaіa wyіudziж od 

pana Hardy'ego dwieњcie piкжdziesi№t tysiкcy dolarуw? Wkrуtce po pogrzebie mama Violet 

miaіa pierwszy udar. Skromny spadek, jaki Violet dostaіa po ojcu, ledwo wystarczyі na їycie 

w  ci№gu  ostatnich  kilku  miesiкcy.  Kiedy  pieni№dze  siк skoсczyіy, trud utrzymania ich obu 

spadі  na  barki  Violet.  Dziewczyna  znalazіa  pracк  w  biurze  pana  Kempa,  u  boku  Libby 

Collins i Mabel Henry. Na szczкњcie, pomimo krytycznego nastawienia ojca, ktуry uwaїaі, їe 

cуrka nigdy nie bкdzie musiaіa pracowaж, Violet ukoсczyіa kurs dla sekretarek. 

Violet lubiіa tк pracк i byіa w niej dobra. Niestety, szef jej nie doceniaі. A dziњ byіo 

gorzej niї zwykle. Przez kilka chwil gotowaіa siк ze zіoњci, a bezradne koleїanki mogіy tylko 

sіuchaж wspуіczuj№co jej narzekania. 

-  Nie  przejmuj  siк  tak  bardzo,  kochanie  -  poradziіa  Mabel.  -  Wszyscy  miewamy 

gorsze dni. 

- Uwaїa, їe jestem gruba. - Gіos Violet brzmiaі їaіoњnie. 

background image

- Przecieї nic nie powiedziaі. 

- Ale widziaіaњ, jak na mnie spojrzaі. Mabel skrzywiіa siк. 

- Ma zіy dzieс. 

- Ja teї - odparowaіa Violet. 

Libby Collins poklepaіa j№ po ramieniu. 

- Rozchmurz siк! Zobaczysz, za kilka dni ciк przeprosi. Jestem tego pewna. 

Violet  nie  byіa  taka  pewna.  A  nawet  gotowa  siк  byіa  zaіoїyж,  їe  przeprosiny  to 

ostatnie, o czym pomyњlaіby jej szef. 

- Zobaczymy - rzuciіa, wracaj№c do biurka. Odgarnкіa do tyіu dіugie ciemne wіosy, a 

jej niebieskie oczy wypeіniіy siк іzami. Staraіa siк ukryж zranione uczucia. Byіo jeszcze coњ 

gorszego  od  nieprzychylnych  spojrzeс.  Sіyszaіa,  jak  Mabel  i  Libby  szeptaіy,  їe  kiedy 

zwierzaіa  siк  wspуіpracownicom  ze  swoich  uczuж  do  szefa  po  jego  ataku  wњciekіoњci, 

wywoіanym  podaniem  kawy  bez  kofeiny,  interkom  byі  wі№czony.  Kemp  sіyszaі  wszystko. 

Jak miaіa teraz spojrzeж mu w oczy? 

Byіo  tak,  jak  siк  obawiaіa,  czyli  fatalnie.  Przez  caіy  dzieс  szef  spotykaі  siк  z 

klientami,  umawiaі  na  spotkania  i  popijaі  kawк  (z  kofein№!).  I  przy  kaїdej  okazji  rzucaі  jej 

spojrzenie peіne wyrzutu, jakby obarczaі j№ win№ za wszystkie siedem grzechуw gіуwnych. 

W koсcu, na odgіos jego krokуw zaczкіa siк kuliж w sobie. Pod koniec dnia byіa juї pewna, 

ї

e jej kariera w tej firmie dobiegіa koсca. Pozostanie byіoby zbyt upokarzaj№ce. 

Libby  i  Mabel  zauwaїyіy  jej  niezwyczajn№  milkliwoњж.  Ale  zaniepokoiіy  siк 

dopiero,  gdy  wyci№gnкіa  z  maszyny  zapisan№  kartkк,  wstaіa,  wziкіa  gікboki  oddech  i 

ruszyіa do gabinetu Kempa. 

W kilka sekund pуџniej usіyszaіy jego gіos. . , - Co u diabіa...? 

Violet  wycofaіa  siк  na  korytarz,  zarumieniona  i  zmieszana.  Kemp,  bez  okularуw, 

wymachuj№c trzyman№ w rкku kartk№ papieru, pod№їaі za ni№. 

-  Nie  moїesz  odejњж  w  ci№gu  jednego  dnia!  Mamy  sprawy  w  toku!  Trzeba 

powiadomiж klientуw! 

Odwrуciіa siк z bіyskiem w oku. 

- Wszystko jest w komputerze, a Libby zna sprawy, bo pomagaіa mi, kiedy mama byіa 

chora. Przecieї to dla pana bez znaczenia, kto pisze na maszynie i odbiera telefony! Odchodzк 

do Duke'a Wrighta! 

Kemp wrzaі z oburzenia. 

- Bardzo іadnie! Tego siк nie spodziewaіem! 

background image

- Pan Wright jest mniej pobudliwy i nie bкdzie robiі awantur z byle powodu! A poza 

tym - dodaіa bezczelnie - sam potrafi zaparzyж kawк! 

Nie  znalazі  celnej  riposty,  wiкc  tylko  zagryzі  zmysіowe  wargi,  mrukn№і  coњ  pod 

nosem, zacisn№і w dіoni kartkк i wrуciі do siebie. Trzasnкіy drzwi. 

Libby  i  Mabel  prуbowaіy  siк  nie  rozeњmiaж.  W  czasie  krуtszym  niї  miesi№c  Kemp 

wyrzuciі  z  biura  juї  dwie  osoby.  Jego  humor  bywaі  jedynie  zіy  lub  gorszy,  a  biedna  Violet 

trafiіa na najgorszy z moїliwych. 

Koleїanki  juї  wyszіy,  a  Violet  ubieraіa  siк  wіaњnie,  kiedy  Kemp,  wci№ї  wњciekіy, 

wmaszerowaі do holu. Bladoniebieskie oczy poіyskiwaіy zza okularуw, na poci№gіej twarzy 

malowaіa  siк  zіoњж,  ciemne  faluj№ce  wіosy  byіy  lekko  potargane.  Zatrzymaі  siк  i  spojrzaі 

na ni№. 

-  Mam  nadziejк,  їe  co  do  kawy,  wszystko  jasne.  Czy  przemyњlaіa  pani  moїe  swoj№ 

impulsywn№ decyzjк? 

Violet wyprostowaіa siк i њmiaіo spojrzaіa mu w oczy. 

- Postanowiіam odejњж, jak tylko znajdzie pan kogoњ na moje miejsce. 

- Czyli ucieczka, panno Hardy? - zapytaі sarkastycznie. 

- Jeїeli chce pan tak to nazwaж. Znуw udaіo siк jej go rozzіoњciж. 

-  W  takim  razie  to  pani  ostatni  dzieс  w  pracy.  I  radzк  zapomnieж  o  okresie 

wypowiedzenia. Pani pracк dokoсczy Libby, a ja zapіacк za dwa tygodnie. 

Violet zesztywniaіa, ale odpowiedziaіa spokojnie. 

- Tak jest, panie Kemp. Dziкkujк bardzo. 

Spojrzaі na ni№ zіym okiem. Jej spokуj doprowadzaі go do wњciekіoњci. 

- Doskonale. Proszк o klucz do biura. 

Odczepiіa klucz od breloczka i podaіa mu, unikaj№c kontaktu z jego palcami. Teraz, 

kiedy  min№і  szok,  serce  krajaіo  jej  siк  w  plasterki.  Ale  duma  nie  pozwalaіa  pokazaж,  jak 

bardzo dotkn№і j№ ten konflikt. 

Patrzyі  na  jej  ciemn№  gіowк,  kiedy  podawaіa  mu  klucz.  Opanowaіo  go  nieznane  do 

tej  pory,  niezrozumiaіe  poczucie  straty.  Pomimo  mіodego  wieku  nie  interesowaі  siк  ko-

bietami. Przed kilku laty straciі ukochan№ i nie zamierzaі wiкcej ryzykowaж. 

Czuі,  їe  Violet  zagraїa  jego  swobodzie.  Miaіa  w  sobie  szczegуlny  rodzaj  empatii  i 

byіa  podatna  na  urazy  emocjonalne.  Kemp  rozumiaі,  jak  bolesne  byіo  dla  niej  usuniкcie  z 

biura i jego їycia, ale czuі, їe zbyt siк do niego zbliїyіa. Nie chciaі juї wiкcej wi№zaж siк z 

kobiet№. Њmierж narzeczonej pozostawiіa w nim niezatarty њlad. 

background image

Wiedziaі  oczywiњcie,  їe  Violet  jest  nim  zauroczona.  Miniony  rok  byі  dla  niej 

nieіatwy.  Strata  ojca  i  domu,  їycie  przewrуcone  do  gуry  nogami,  choroba  matki.  Wziкіa  na 

siebie ten ciкїar bez sіowa skargi. A teraz zostaje bez pracy. Skrzywiі siк, bo czuі, їe sprawiі 

jej bуl. 

- Tak bкdzie lepiej - wymamrotaі. 

Spojrzaіa na niego, a w jej wielkich niebieskich oczach czaiіa siк rozpacz. 

- Czyїby? 

Zacisn№і szczкki. 

-  Mylisz  siк,  co  do  swoich  uczuж,  Violet.  To  tylko  zauroczenie  -  powiedziaі  tak 

і

agodnie, jak potrafiі, obserwuj№c rumieсce wykwitaj№ce na jej policzkach. - Wiem, їe sobie 

poradzisz. 

Wargi  jej  drїaіy,  kiedy  prуbowaіa  wymyњliж  sposуb  na  przerwanie  tej 

przygnкbiaj№cej  tyrady.  Jeїeli  miaіa  jeszcze  nadziejк,  їe  nie  usіyszaі  jej  wyznania,  to  teraz 

nie mogіa siк juї іudziж. Chкtnie zapadіaby siк pod ziemiк. Nie wyobraїaіa sobie wiкkszego 

upokorzenia. A on nie mуgі wyraziж siк jaњniej. 

-  Na  pewno  sobie  poradzк  -  wykrztusiіa.  Zebraіa  swoje  rzeczy  i  ruszyіa  do  drzwi. 

Dїentelmen w kaїdym calu, otworzyі je przed ni№. 

- Dziкkujк. - Odwrуciіa wzrok. 

- Czy Duke Wright na pewno ciк zatrudni? - zapytaі nagle. 

Nawet na niego nie spojrzaіa. 

-  Dlaczego  to  pana  obchodzi?  -  zapytaіa  gіucho. Wysoki mкїczyzna obserwowaі, jak 

idzie do samochodu i odjeїdїa. Jak opuszcza jego їycie. 

Mama leїaіa na sofie, ogl№daj№c jeden z ulubionych seriali. 

- Witaj, kochanie - odezwaіa siк z uњmiechem. - Miaіaњ dobry dzieс? 

- Tak - skіamaіa Violet. - A ty? 

- Њwietny. Przygotowaіam kolacjк! 

- Mamo, nie powinnaњ siк mкczyж. 

-  To  їaden  wysiіek.  Lubiк  gotowaж.  -  Niebieskie  oczy  starszej  pani  rozbіysіy 

radoњci№. Jej wіosy, teraz srebrzystosiwe, byіy krуtkie i faluj№ce. Leїaіa na sofie, ubrana w 

ciepіy szlafrok i skarpetki. Kwietniowe noce byіy wci№ї jeszcze chіodne. 

- Zjemy tutaj? - zaproponowaіa Violet. 

- Њwietnie. Moїemy obejrzeж wiadomoњci. Violet siк skrzywiіa. 

- Wolaіabym coњ pogodniejszego. 

- Mamy masк filmуw na DVD. 

background image

Violet wymieniіa star№ komediк z krokodylem w roli gіуwnej. 

Mama spojrzaіa na ni№ uwaїnie. 

- Ogl№dasz to po kaїdej kіуtni z panem Kempem - zaryzykowaіa. 

Violet odchrz№knкіa. 

-  Przemуwiliњmy  siк  -  przyznaіa,  ale  nie  odwaїyіa  siк  wyznaж,  їe  jedyna  їywicielka 

rodziny zostaіa chwilowo bez pracy. 

-  To  wszystko  minie  -  pocieszyіa  j№  pani  Hardy.  -  To trudny mкїczyzna, ale byі dla 

nas bardzo їyczliwy. Pamiкtasz, jak trafiіam ostatnio do szpitala, przywiуzі ciк tam i siedziaі 

z tob№, dopуki kryzys nie min№і. 

- Tak, wiem - odparіa Violet, ale nie dodaіa, їe Kemp zrobiіby to dla kaїdego. Miaі po 

prostu dobre serce. 

- A potem przysіaі nam wielki kosz owocуw na Boїe Narodzenie - wspominaіa starsza 

pani. 

Violet poszіa siк przebraж w domowy strуj. Zastanawiaіa siк, jak zdoіa znaleџж inn№ 

pracк  bez  referencji  Kempa.  Nie  chciaіa  go  juї  o  nic  prosiж.  Kіamstwo  o  pracy  dla  Duke'a 

Wrighta miaіo jej tylko pomуc zachowaж twarz. 

-  Idziesz  dzisiaj  na  gimnastykк?  -  spytaіa  mama,  kiedy  Violet  wrуciіa  do  pokoju  i 

wsunкіa do odtwarzacza kasetк z wybranym filmem. 

-  Dziњ  nie  -  odpowiedziaіa  z  uњmiechem.  Moїe  juї  nigdy,  pomyњlaіa.  Po  co 

wіaњciwie, skoro juї nie zobaczy Kempa? 

W  nocy  pіakaіa  w  poduszkк,  nienawidz№c  wіasnej  sіaboњci.  Na  szczкњcie  byіa 

sama.  Rano  wstaіa  i  ubraіa  siк  z  twardym  postanowieniem.  Znajdzie  inn№  pracк.  Chce  i 

potrafi  ciкїko  pracowaж.  Ma  atuty,  ktуre  doceni  kaїdy  pracodawca.  Tymi  optymistycznymi 

przekonaniami  prуbowaіa  ukoiж  swoje  mocno  zranione  ego.  Jeszcze  pokaїe  Kempowi. 

Znajdzie pracк gdziekolwiek! 

W tym wypadku rzeczywistoњж zdecydowanie rozmijaіa siк z teori№. W niewielkim 

Jacobsville ludzie pracowali w jednym i tym samym miejscu aї do emerytury. 

Byіa  tylko  jedna  nadzieja.  Duke  Wright,  miejscowy  ranczer,  pozostaj№cy  w  stanie 

werbalnej  wojny  z  panem  Kempem.  Twardy,  zimny  i  wymagaj№cy.  Poprzednia  sekretarka 

opuњciіa jego biuro we іzach. Їona odeszіa, zabieraj№c ze sob№ kilkuletniego syna i wniosіa 

pozew  o  rozwуd.  Wright  wci№ї  odmawiaі  podpisania  papierуw,  co  doprowadziіo  do 

gwaіtownej  konfrontacji  pomiкdzy  nim  a  Blake'em  Kempem.  Walkк  na  piкњci  przerwaіa 

dopiero  interwencja  szefa  policji,  Casha  Griera.  Duke  wymierzyі  mu  potкїny  cios  i  wy-

background image

l№dowaі  w  areszcie.  Pomiкdzy  Blake'em  Kempem  i  Duke'em  Wrightem  z  pewnoњci№  nie 

mogіo byж mowy o pokojowej koegzystencji. 

Violet  zebraіa siк na odwagк, by zatelefonowaж do Wrighta zaraz rano, kiedy mama 

jeszcze spaіa. 

Od razu rozpoznaіa jego gікboki, tubalny gіos. 

- Pan Wright? Mуwi Violet Hardy. Przez chwilк milczaі, zaskoczony. 

- Tak, sіucham, panno Hardy - odpowiedziaі. 

-  Moїe  potrzebowaіby  pan  sekretarki  od  zaraz?  -  zadanie  tego  pytania  przyszіo  jej  z 

niemaіym trudem. 

Wright znуw zamilkі na chwilк, potem zachichotaі. 

- Czyїby rzuciіa pani Kempa? Poczuіa, їe siк rumieni. 

- Owszem - odpowiedziaіa. - Odeszіam. 

- Gratulujк! 

- Przepraszam? - wyj№kaіa zdumiona. 

- Ile czasu zajmie pani dojazd? - Kwadrans. 

-  Zgoda.  I  proszк  nie  ukrywaж  przed  Kempem,  dla  kogo  pani  teraz  pracuje.  Do 

zobaczenia, Violet. 

Odіoїyі  sіuchawkк,  zanim  zd№їyіa  odpowiedzieж.  Miaіa  pracк!  Nie  musiaіa  nic 

mуwiж mamie. Ulїyіo jej i przez chwilк wpatrywaіa siк bezmyњlnie w telefon. 

- Wrуcк po pi№tej - obiecaіa, caіuj№c mamк w czoіo. Wydawaіo siк spocone. 

- Dobrze siк czujesz? 

Mama spojrzaіa na ni№ z uњmiechem w bladoniebieskich oczach. 

- Trochк boli mnie gіowa, nic powaїnego. Powiedziaіabym ci przecieї. 

Violet  trochк  siк  rozluџniіa.  Kochaіa  mamк  i  wiedziaіa,  їe  mama  teї  j№  kocha. 

Bardzo siк baіa j№ straciж. 

- Wszystko w porz№dku - powtуrzyіa mama z naciskiem. 

- Zostaс dziњ w іуїku i nie prуbuj niczego szykowaж. Dobrze? 

Pani Hardy siкgnкіa po dіoс Violet. 

- Nie chcк byж dla ciebie ciкїarem - powiedziaіa miкkko. - Nigdy nie chciaіam. 

- Choroba nie wybiera. 

- Twуj ojciec mуgіby jeszcze їyж, gdybym tylko... - Oczy starszej pani wypeіniіy siк 

і

zami. 

- Mamo, nie moїesz siк obwiniaж o coњ, na co nie miaіaњ najmniejszego wpіywu. 

background image

Violet  pomyњlaіa,  їe  gdyby  to  ona  znalazіa  siк  na  miejscu  swojej  mamy,  z 

pewnoњci№  nie  okazaіaby  mкїowi  tyle  serca.  Jej  ojciec  nie  kochaі  matki,  co  byіo  jasne  dla 

wszystkich poza ni№ sam№. Pani Hardy przez caіe їycie staraіa siк pomagaж innym. Dopуki 

nie zachorowaіa, udzielaіa siк aktywnie w lokalnej spoіecznoњci. Braіa udziaі w kwestach i 

pracach  wspуlnoty  koњcielnej,  wspieraіa  osierocone  rodziny,  jednym  sіowem,  robiіa,  co 

tylko  mogіa.  Natomiast  ojciec  wracaі z pracy i zasiadaі przed telewizorem. Skoncentrowany 

na  sobie  i  swoich  potrzebach,  nie  їywiі  wspуіczucia  dla  nikogo.  Nigdy  nie  byli  blisko  z 

Violet, chociaї staraі siк na swуj sposуb. 

Nie zdradziіa mamie swoich myњli. Pochyliіa siк tylko i pocaіowaіa j№. 

- Kocham ciк i chcк siк tob№ opiekowaж. Naprawdк - zapewniіa j№ z uњmiechem. 

- Podziкkuj koniecznie panu Kempowi za tк pracк, bo zupeіnie nie wiem, jak byњmy 

sobie inaczej poradziіy. 

Violet przysiadіa przy mamie. 

- Muszк ci coњ powiedzieж. 

- Wychodzisz za m№ї? - zapytaіa starsza pani z uњmiechem i oczami bіyszcz№cymi 

nadziej№. - Zauwaїyі w koсcu, їe jesteњ w nim zakochana? 

-  Tak  -  przyznaіa  Violet.  -  I  powiedziaі,  їe  іatwiej  o  nim  zapomnк,  pracuj№c  gdzie 

indziej. 

-  A  wydawaі  siк  takim  wspaniaіym  mкїczyzn№.  -  Mama  byіa  wyraџnie 

rozczarowana. 

-  Mam  now№  pracк  -  powiedziaіa  Violet,  zanim  mama  zaczкіa  siк  martwiж.  - 

Zaczynam dzisiaj. - Uњmiechnкіa siк krzepi№co. - Wszystko bкdzie dobrze. 

- Co to za praca? 

- U Duke'a Wrighta. 

W oczach starszej pani zamigotaіy iskry. 

- On nie lubi Kempa. 

- Z wzajemnoњci№. Ale dobrze zapіaci. I nie bкdzie narzekaі na moj№ kawк. 

- Sіucham? Violet odkaszlnкіa. 

- Nic takiego, mamo. Bкdzie dobrze. Lubiк pana Wrighta. 

Pani Hardy њcisnкіa j№ za rкkк. 

- Skoro tak mуwisz. Przykro mi, kochanie. Wiem, co czujesz do pana Kempa. 

- Skoro on tego nie odwzajemnia, nie ma sensu, їebym tam pracowaіa i zadrкczaіa siк 

dzieс  po  dniu.  Przynajmniej  nikt  mi  nie  bкdzie  mуwiі,  їe  jestem  gruba...  -  przerwaіa  i 

zarumieniіa siк. 

background image

Mama rozzіoњciіa siк nagle. 

-  Wcale  nie  jesteњ  gruba!  Nie  mogк  uwierzyж,  їe  pan  Kemp  powiedziaі  ci  coњ 

podobnego! 

- Nie powiedziaі - przyznaіa natychmiast Violet. - Zasugerowaі to tylko. - Westchnкіa. 

- Ma racjк. Jestem gruba. A tak siк staram schudn№ж! 

Mama znуw uњcisnкіa jej dіoс. 

-  Posіuchaj  mnie,  kochanie  -  powiedziaіa  іagodnie.  -  Mкїczyzna,  ktуry  naprawdк  ciк 

pokocha,  bкdzie  nawet  twoje  wady  postrzegaі  jako  zalety.  Twуj  ojciec  teї  myњlaі  o  mnie: 

gruba - dodaіa nieoczekiwanie. - Odszedі do innej, smukіej i zadbanej. 

- Powiedziaі to? Mama siк skrzywiіa. 

-  Powinnam  ci  byіa  powiedzieж.  Ojciec  mnie  nigdy  nie  kochaі.  Byі  zakochany  w 

mojej najlepszej przyjaciуіce, ktуra wyszіa za innego. Oїeniі siк ze mn№, їeby wyrуwnaж ra-

chunki.  Po  dwуch  miesi№cach  chciaі  siк  rozwieњж,  ale  byіam  w  ci№їy  z  tob№,  wiкc 

sprуbowaliњmy stworzyж ci dom. Dziњ wiem - dodaіa, opadaj№c na poduszki - їe popeіni-

і

am bі№d. Nie byliњmy dobrym maіїeсstwem. Rzadko kiedy robiliњmy coњ wspуlnie, nawet 

kiedy byіaњ malutka. 

Violet pogіadziіa mamк po wіosach. 

- Bardzo ciк kocham ' - powiedziaіa. - Jesteњ wspaniaіa. Bardzo wiele osуb tak uwaїa. 

Taty strata, jeїeli nie potrafiі tego doceniж. 

- Przynajmniej mam ciebie - nadeszіa іagodna odpowiedџ. - Ja teї ciк bardzo kocham. 

Violet walczyіa ze іzami. 

- Muszк juї iњж. Bo stracк tк now№ pracк, zanim j№ rozpocznк. 

Mama siк rozeњmiaіa. 

- Tylko nie pкdџ! 

- Zawsze zgodnie z przepisami - obiecaіa Violet. 

- Pan Wright nie jest juї їonaty, prawda? - zaciekawiіa siк pani Hardy. 

- Jest. Odmуwiі podpisania papierуw rozwodowych. - Violet siк rozeњmiaіa. - St№d 

ta awantura z panem Kempem. 

- To zіoњliwoњж czy wci№ї j№ kocha? 

- Podobno j№ kocha, ale ona zarabia krocie jako prawnik w nowojorskim City i wcale 

nie zamierza tu wracaж. 

- Maj№ maіego synka. Jak ona moїe w ten sposуb odbieraж ojcu dziecko? 

- Kіуc№ siк o prawo do opieki. 

- Co za bezsens. 

background image

- Kiedy w grк wchodzi dziecko, sprawa robi siк powaїna. 

- Њwiкta racja, kochanie - przyznaіa pani Hardy. - No, to powodzenia. 

-  Tobie  teї.  Zapiszк  tu  numer  pana  Wrighta,  na  wszelki  wypadek.  -  Violet 

uњmiechnкіa siк i siкgnкіa po torbк. 

Duke  Wright  mieszkaі  w  wielkim,  biaіym,  wiktoriaсskim  domu.  Jak  gіosiіa  plotka, 

jego  їona,  wychowana  w  biednej  dzielnicy  Jacobsville,  wymarzyіa  go  sobie  juї  w 

dzieciсstwie.  Wyszіa  za  Duke'a  zaraz  po  ukoсczeniu  szkoіy,  a  studia  rozpoczкіa  juї  jako 

mіoda  mкїatka.  Wybraіa  prawo,  a  Duke,  przekonany,  їe  nigdy  nie  opuњciіaby  Jacobsville, 

pozwoliі jej iњж wіasn№ drog№. Tymczasem ona postanowiіa kontynuowaж naukк w szkole 

prawniczej w San Antonio i tam teї rozpoczкіa pracк. 

Dlaczego  wіaњciwie  zdecydowali  siк  na  dziecko  w  pierwszym  roku  jej  praktyki 

prawniczej?  Nie  wydawaіa  siк  tym  zachwycona.  Bкd№c  mіod№  mam№,  spкdzaіa  w  firmie 

coraz  wiкcej  czasu,  wiкc  zatrudniono  na  staіe  nianiк.  Przed  dwoma  laty  zaproponowano  jej 

posadк  w  znanej  kancelarii  prawniczej  w  nowojorskim  City.  Skwapliwie  skorzystaіa  z  tej 

szansy.  Duke  najpierw  prуbowaі  siк  wykіуcaж,  potem  przypochlebiaж,  w  koсcu  groziж,  ale 

nic  nie  wskуraі.  Їona  wyprowadziіa  siк,  zabieraj№c  ze  sob№  synka,  i  wyst№piіa  o  rozwуd. 

Duke  walczyі  zкbami  i  pazurami.  Niedawno  zaї№daіa  podpisu  na  dokumentach 

rozwodowych i zrzeczenia siк praw do opieki nad ich piкcioletnim synem. Duke dostaі szaіu. 

Zdaniem Violet wygl№daі na opanowanego i pewnego siebie. Wysoki i opalony, miaі 

wyrazist№  twarz  o  kanciastym  podbrуdku  i  gікboko  osadzonych  ciemnych  oczach. 

Ciemnoblond  wіosy  nosiі  krуtko  przyciкte.  Wygl№daі  jak  gwiazdor  rodeo,  ktуrym 

rzeczywiњcie  byі,  zanim  przedwczesna  њmierж  ojca  nie  zmieniіa  kowboja  w  potentata 

hodowli  rodowodowego  bydіa  rasy  czerwony  angus,  dobrze  znanego  i  cenionego  w 

odpowiednich  krкgach.  Dysponowaі  wyposaїeniem  i  sprzкtem  pozwalaj№cym  na  doskonale 

zbilansowane  їywienie,  staranny  dobуr  genetyczny,  sztuczn№  inseminacjк,  transplantacjк 

zarodkуw,  selekcjк  na  jakoњж  tkanki  miкњniowej,  nisk№  wagк  przy  porodzie  i  wysoki 

dzienny  przyrost  masy  ciaіa.  Jego  farma  byіa  w  peіni  nowoczesna  i  skomputeryzowana. 

Ostatnio  zacz№і  produkcjк  wкdlin  ekologicznych,  ktуre  juї  zd№їyі  rozpropagowaж  w 

internecie. 

Violet byіa oszoіomiona imponuj№cym wyposaїeniem technicznym biura na ranczu. 

- Onieњmielona? - zapytaі z uњmiechem, przeci№gaj№c samogіoski. - Nie martw siк. 

To іatwiejsze, niї wygl№da. 

- Sam pan to wszystko obsіuguje? Wzruszyі ramionami. 

background image

- Їadna z dotychczasowych sekretarek nie zdoіaіa zagrzaж tu miejsca, wiкc musiaіem 

sobie radziж. - Rzuciі jej przeci№gіe spojrzenie i wsun№і smukіe dіonie do kieszeni dїinsуw. 

- Nie jestem іatwym szefem, Violet - wyznaі. - Musisz mieж nerwy ze stali, їeby wytrzymaж 

moje wrzaski. Zrozumiem, jeїeli nie dasz rady. 

Violet uniosіa brwi. 

-  Pracowaіam  dla  pana  Kempa  przez  ponad  rok.  Zachichotaі,  odgaduj№c,  co  ma  na 

myњli. 

- Mуwi№, їe jest gorszy ode mnie. Masz dwa tygodnie na podjкcie decyzji. Zapіacк ci 

wiкcej - dodaі z uњmiechem. - To powinno choж w czкњci wynagrodziж przykroњci. A teraz 

ciк oprowadzк. 

Violet byіa pod wraїeniem. Nigdy jeszcze nie widziaіa takich arkuszy kalkulacyjnych 

i oprogramowania. Nawet mieszanki paszowe byіy przygotowywane komputerowo. 

- Nie musisz siк zajmowaж hodowl№ ekologiczn№. Mam od tego trzech specjalistуw. 

Ale to - wskazaі arkusz kalkulacyjny - jest pilne. Chcк je mieж na bieї№co. 

- Wszystkie? - Violet widziaіa przed sob№ niekoсcz№ce siк nadgodziny. 

-  Przecieї  nie  wypeіniasz  tego  rкcznie. Dane przychodz№ z laptopуw, ktуre kowboje 

maj№ na pastwiskach. 

Pokrкciіa gіow№. 

- Niesamowite. Mam nadziejк, їe zdoіam to opanowaж. Uњmiechn№і siк z aprobat№. 

- Ceniк sobie skromnoњж. Dasz sobie radк. Gotowa do pracy? 

- Tak jest, szefie. 

Na  pilnej  nauce  obsіugi  programуw  hodowlanych  dzieс  min№і  bіyskawicznie. 

Polubiіa Duke'a Wrighta. Pomimo fatalnej reputacji i nieіatwego charakteru, miaі wiele zalet. 

Przez caіe popoіudnie nawet nie pomyњlaіa o Kempie. 

Mama uњmiechaіa siк do niej z sofy, sk№d ogl№daіa ulubiony serial. 

- Jak poszіo? 

Violet odpowiedziaіa szerokim uњmiechem. 

- Њwietnie! Dam sobie radк. I bкdк wiкcej zarabiaж. Moїe nawet kupimy zmywarkк? 

Pani Hardy westchnкіa. 

- Byіoby wspaniale. 

Violet zrzuciіa buty i usiadіa w bujaku obok sofy. 

- Aleї jestem zmкczona. Odpocznк tylko minutkк i juї siк biorк za obiad. 

- Moїemy zjeњж chili z hot dogiem. 

- Lepiej saіatkк. - Violet pomyњlaіa o kaloriach. 

background image

-  Jak  wolisz,  kochanie.  Byі  tu  dzisiaj  pan  Kemp.  Violet  miaіa  nadziejк,  їe nieprкdko 

usіyszy to nazwisko. Starsza pani podaіa jej biaі№ kopertк. 

- Zostawiі to dla ciebie. 

- Pewno moja odprawa - wymamrotaіa. Pani Hardy њciszyіa telewizor. 

- Otwуrz i zobacz. 

Violet nie miaіa na to ochoty, ale mama patrzyіa na ni№ wyczekuj№co. Oddarіa brzeg 

koperty i wyci№gnкіa czek i pismo. Rozіoїyіa je powoli. 

- Co to jest? 

Violet patrzyіa, nie wierz№c. 

- Violet? Zaczerpnкіa tchu. 

- To referencje - odpowiedziaіa w koсcu. 

background image

ROZDZIAЈ DRUGI 

- Nie mogк w to uwierzyж! Wcale go nie prosiіam. 

-  Powiedziaі,  їe  bardzo  mu  przykro,  їe  tak  wyszіo,  i  ma  nadziejк,  їe  bкdziesz 

zadowolona z nowej pracy. 

Violet patrzyіa na mamк, zіa o swoje zadowolenie z okruchуw troski Kempa. 

- Naprawdк? Powiedziaіaњ mu, gdzie pracujк? Pani Hardy wierciіa siк na sofie. 

-  No  wiesz,  wygl№daі  tak  sympatycznie  i  byі  taki  miіy,  їe  nie  chciaіam  mu  robiж 

przykroњci. 

Violet rozeњmiaіa siк, pokonana. - Wiкc, co mu powiedziaіaњ? - zapytaіa spokojnie. - 

Ї

e  pracujesz  w  biurze  statystycznym  u  bardzo  miіego  czіowieka  -  odpowiedziaіa  mama, 

chichocz№c.  -  Zmieniіam  temat,  zanim  zapytaі  o  szczegуіy.  Wspomniaі,  їe  ma  zamiar 

znaleџж now№ sekretarkк. 

- Mam nadziejк, їe bкdzie z niej zadowolony - westchnкіa Violet. 

-  Nie  wierzк.  Wiem,  їe  nie  chciaіaњ  odchodziж.  Ale  jeїeli  on  nie  podziela  twoich 

uczuж, to by ciк tylko raniіo - powiedziaіa mama rozs№dnie. 

-  Dlatego  odeszіam  -  przyznaіa  Violet.  Wіoїyіa  czek  i  list  z  powrotem  do  koperty.  - 

Zrobiк jedzenie. 

- Moїe napijemy siк kawy? 

- Wіaњciwie nie powinnaњ. 

- Zrуb bezkofeinow№. 

To przypomniaіo Violet byіego szefa i znуw opadіy j№ wspomnienia. Sprуbowaіa siк 

uњmiechn№ж. 

- Zobaczк, czy jest. - Wyszіa do kuchni. 

Pierwsze dni bez Kempa byіy najtrudniejsze. Violet nie potrafiіa zapomnieж, z jak№ 

niecierpliwoњci№  czekaіa  na  kaїde  poranne  spotkanie.  Brakowaіo  jej  dџwiкku  jego  gіosu, 

uњmiechu  w  podziкce  za  ukoсczenie  jakiegoњ  trudnego  zadania,  charakterystycznego 

zapachu  jego  wody  koloсskiej.  Teraz  pracowaіa  dla  jego  wroga.  Nie  byіo  najmniejszej 

szansy, їe Kemp zawita choжby w pobliїe rancza Duke'a Wrighta. 

Na  szczкњcie,  w  miarк  upіywu  czasu,  Violet  wci№gnкіa  siк  w  rutynк  pracy  na 

ranczu.  Arkusze  kalkulacyjne  okazaіy  siк  іatwiejsze,  niї  s№dziіa.  Dowiedziaіa  siк  wielu 

nowych  i  ciekawych  rzeczy  o  hodowli,  miкdzy  innymi  o  sztucznej  inseminacji  i  selekcji 

bydіa  na  nisk№  wagк  przy  urodzeniu  i  szybki  przyrost  masy  ciaіa.  Byіa  zafascynowana  od-

background image

kryciem,  їe  jakoњж  miкsa  moїna  kontrolowaж  genetycznie.  Zdumiewaіy  j№  zawiіoњci 

rodowodowe. 

Stado  Duke'a  zapocz№tkowaіo  hodowlк  ekologiczn№  w  Teksasie.  Na  farmie 

znajdowaіa  siк  peіna  dokumentacja,  zarуwno  fotograficzna,  jak  i  statystyczna.  Ogl№daj№c 

zdjкcia,  Violet  zauwaїyіa,  їe  pierwsze  buhaje,  w  porуwnaniu  do  obecnych,  byіy  krуtsze, 

masywniejsze  i  miaіy  dіuїsz№  sierњж.  Zdjкcia  dokumentowaіy  bardzo  wyraџny  postкp  ho-

dowlany. 

Violet  wykonywaіa  rutynow№  pracк  biurow№,  moїe  maіo  ekscytuj№c№,  ale  dobrze 

pіatn№.  Poza  tym  lubiіa  swoich  wspуіpracownikуw. Duke zatrudniaі kowbojуw w peіnym i 

niepeіnym  wymiarze  godzin,  a  takїe  studenta  weterynarii.  Trzy  osoby  stale  prowadziіy 

sprzedaї wкdlin w internecie. 

Duke  otworzyі  wіaњnie  w  Jacobsville  nowy  magazyn  sprzedaїy  swoich 

ekologicznych  wyrobуw.  Znajdowaіo  siк  tam  rуwnieї  imponuj№ce  biuro,  s№siaduj№ce  z 

olbrzymich  rozmiarуw  budynkiem  gospodarczym,  mieszcz№cym  dumк  gospodarza,  czyli 

stado  rozpіodowe,  buhaje  reproduktory,  laboratorium  oraz  specjalne  pomieszczenie  z 

kontrolowan№  atmosfer№,  gdzie  przechowywano  spermк  i  zamroїone  zarodki.  Embriony, 

pochodz№ce  ze  spermy  najwartoњciowszych  samcуw,  po  czкњci  juї  nieїyj№cych, 

przechowywano  w  ciekіym  azocie.  Wszczepiano  je  matkom  zastкpczym,  przewaїnie  rasy 

Holstein lub jej krzyїуwek. Jaіуwki i roczne buhajki czystej rasy w wiкkszoњci przeznaczano 

do sprzedaїy. 

Violet znaіa z widzenia pracownikуw laboratorium, na czele z mіod№ pani№ biolog, 

Delene  Crane,  ale  znajomoњж  nie  pogікbiaіa  siк  ze  wzglкdu  na  brak  czasu.  Wiosna,  kiedy 

rejestrowano  i  znakowano  nowo  urodzone  cielкta,  byіa  na  ranczu  okresem  wyj№tkowo 

gor№cym. 

Violet  wiedziaіa,  їe  bydіo  nie  tylko  piкtnowano  rozpalonym  їelazem,  ale  takїe 

zakіadano komputerowe czipy i plastikowe kolczyki na uszy. Z czipуw moїna byіo odczytaж 

kompletne  dane  kaїdej  sztuki.  Te  informacje  poprzez  komputery  przenoњne  przesyіano  do 

Violet, ktуra wprowadzaіa je do odpowiednich arkuszy kalkulacyjnych. 

- To niesamowite - powiedziaіa Violet do Duke'a, obserwuj№c na ekranie komputera 

aktualizuj№ce siк dane. 

Uњmiechn№і siк ze znuїeniem. Byі zakurzony i uwalany krwi№, bo przez caіy dzieс 

pomagaі przy wycieleniach. Czerwona koszula i wіosy pod szerokim rondem kapelusza byіy 

mokre od potu. Zza pasa wystawaіa para dopasowanych irchowych rкkawic. 

background image

-  Zorganizowanie  tego  wszystkiego  kosztowaіo  mnie  sporo  pracy  i  pieniкdzy  - 

powiedziaі, nie odrywaj№c oczu od ekranu. Jego gікboki gіos brzmiaі bardzo sympatycznie. 

-  Przez  dobrych  kilka  lat  nie  mogіem  siк  odkuж.  Dopiero  teraz,  kiedy  prowadzк 

hodowlк ekologiczn№, farma zaczyna wykazywaж dochуd. Mam nadziejк, їe trzoda pozwoli 

mi utrzymaж siк na plusie. 

-  Gdzie  pan  trzyma  њwinie?  -  zapytaіa  Violet.  Do  tej  pory  widziaіa  tylko  bydіo  i 

konie. Duke utrzymywaі niewielkie stado Appaloosa. 

- Na tyle daleko, їeby nie byіo czuж - odparі z uњmiechem. - Okoіo mili st№d w dуі 

drogi.  To  chуw  w  peіni  ekologiczny.  Maj№  pastwiska  ze  strumieniem  i  doskonale 

zrуwnowaїon№, naturaln№, zdrow№ dietк. Bez pestycydуw, hormonуw i antybiotykуw. 

Naci№gn№і kapelusz na oczy. 

- Muszк wracaж do pracy - powiedziaі. - Ty idџ o pi№tej do domu i nie przejmuj siк 

telefonami.  Wiem,  їe  opiekujesz  siк  mam№.  Nie  potrzebujesz  zostawaж  dіuїej.  Jeїeli 

znajdziesz  chwilк,  zadzwoс  do  Calhouna  Ballengera  i  powiedz,  їe  wesprк  finansowo  jego 

kampaniк. 

- Z przyjemnoњci№! - ucieszyіa siк Violet. - Teї na niego zagіosujк. 

- Sіusznie. - Cicho zamkn№і za sob№ drzwi. 

Violet  skoсczyіa  pracк  zgodnie  z  planem.  Po  drodze  do  domu  miaіa  wst№piж  na 

pocztк. 

Traf  chciaі,  їe  spotkaіa  tam  Kempa.  Na  jej  widok  przystan№і,  a  z  bladoniebieskich, 

zmruїonych  oczu  wyczytaіa  wyraџne  oskarїenie.  W  peіni  zdawaіa  sobie  sprawк,  їe  na  jej 

wargach  od  dawna  nie  ma  juї  nawet  њladu  szminki,  wіosy  s№  komicznie  potargane,  a  w 

rajstopach  poleciaіo  oczko.  Na  domiar  zіego  miaіa  na  sobie  biaіe,  zbyt  obcisіe  dїinsy  i 

czerwon№, za duї№ bluzк, w ktуrym to stroju wygl№daіa po bіazeсsku. Zgrzytnкіa zкbami. 

- Dzieс dobry panu - pozdrowiіa go grzecznie i sprуbowaіa omin№ж. 

Zagrodziі jej drogк. 

- Co ci zrobiі ten Wright? - zapytaі. - Wygl№dasz na wykoсczon№. 

Dostrzegіa w jego spojrzeniu nieudawan№ troskк i zmarszczyіa brwi. 

- Mam duїo pracy - odparіa wymijaj№co. Skin№і ze zrozumieniem. 

- Przypuszczam, їe to doњж nerwowy biznes. 

- Trzeba zgromadziж komplet informacji o kaїdym nowo narodzonym cielaku. 

- Otworzyі sklep z ekologicznymi wкdlinami tu, w mieњcie - zauwaїyі. - Jest szynka, 

kieіbasa, boczek. 

background image

- Wiem. Prowadzi teї sprzedaї przez internet. - Zawahaіa siк. Serce waliіo jej mocno, 

a kolana osіabіy. Bardzo za nim tкskniіa. - Jak siк miewaj№ Libby i Mabel? 

- Brakuje im ciebie. - Zabrzmiaіo to jak wyrzut. 

Przest№piіa  z  nogi  na  nogк.  Skoro  tak,  to  dlaczego  okazywaі  jej  tak  jawn№ 

dezaprobatк? Na ulicy byіo coraz wiкcej ludzi. 

- Bardzo panu dziкkujк za referencje. Wzruszyі ramionami. 

-  Nie  s№dziіem,  їe  Wright  ciк  zatrudni  -  przyznaі  szczerze.  -  Wszyscy  wiedz№,  їe 

odk№d siк rozwiуdі, nie znosi kobiet na ranczo. 

- A Delene Crane? Pracuje u niego. 

-  Znaj№  siк  od  niepamiкtnych  czasуw.  Studiowali  razem.  Nie  widzi  w  niej  kobiety, 

tylko biologa. 

Ciekawe,  pomyњlaіa  Violet.  Delene  byіa  caіkiem  іadna.  Miaіa  rude  wіosy  i  zielone 

oczy,  a  na  mlecznokremowej  buzi  garњж  uroczych  piegуw.  Potrafiіa  jednym  spojrzeniem 

zmroziж  prуbuj№cych  flirtowaж  kowbojуw.  Moїe  rzeczywiњcie  Duke  traktowaі  j№  raczej 

jak partnerkк w interesach? 

- Jak siк czuje mama? - zapytaі Kemp nagle. Violet siк skrzywiіa. 

- Rwie siк do pracy, chociaї powinna wiкcej odpoczywaж. 

Skin№і gіow№. 

- Wiem, їe jest pod dobr№ opiek№. To wspaniaіa osoba. Uњmiechnкіa siк szeroko. 

- Tak. To prawda. Zerkn№і na niebo. 

- Chmurzy siк. Zaіatw szybko swoje sprawy, bo inaczej zmokniesz. 

- Chyba tak. 

Popatrzyіa  na  niego  z  bуlem  w  oczach.  Kochaіa  go.  Byіo  jej  jeszcze  trudniej  teraz, 

kiedy o tym wiedziaі i wspуіczuі jej. Zarumieniіa siк lekko. 

- Tak. Pуjdк juї. 

Niespodziewanie wyci№gn№і rкkк i poprawiі dіugie pasmo ciemnych wіosуw, ktуre 

wysnuіo siк z warkocza. Wsun№і je za ucho, patrz№c na ni№ ze skupieniem. Prawie sіyszaі 

bicie  jej  serca  i  nagle  poczuі  siк  winny.  Mуgі  j№  potraktowaж  lepiej.  I  tak  byіo  jej  ciкїko. 

Nie chciaі jej zachкcaж ani dawaж faіszywej nadziei. Ale wygl№daіa tak mizernie. 

- Uwaїaj na siebie - powiedziaі miкkko. Przeіknкіa z trudem. 

- Dziкkujк. Pan teї. 

Odsun№і  siк,  їeby  zrobiж  jej  przejњcie.  Kiedy  mijaіa  go  wolno,  poczuі  delikatny 

zapach  rуї,  ktуrego  tak  bardzo  brakowaіo  mu  ostatnio  w  biurze.  W  ci№gu  minionego  roku 

przyzwyczaiі  siк  do  obecnoњci  Violet.  Budziіa  w  nim  ciepіe,  nieznane  mu  do  tej  pory 

background image

uczucia.  Jej  obecnoњж  przywoіywaіa  wspomnienia  ognia  na  kominku  i  ciepіego  њwiatіa 

lamp  rozpraszaj№cych  ciemnoњci.  Jej  nieobecnoњж  boleњnie  uњwiadomiіa  mu  wіasn№ 

samotnoњж.  Violet  podeszіa  do  okienka,  nieњwiadoma  jego  przeci№gіego,  przepeіnionego 

bуlem spojrzenia. Zanim skoсczyіa, on juї wyszedі i wsiadі do mercedesa. 

Obserwowaіa,  jak  odjeїdїa.  Zaczкіo  padaж,  ale  nie  przejmowaіa  siк  tym. 

Nieoczekiwane spotkanie poprawiіo jej humor. 

W caіym mieњcie plotkowano o znikniкciu Janet Collins, macochy Libby i Curta. 

W  ostatnich  dniach  mama  Violet  byіa  lekko  osіabiona.  Violet zaczкіa znуw chodziж 

na  gimnastykк  po  pracy,  pуі  godziny,  trzy  razy  w  tygodniu.  Kupiіa  telefon  komуrkowy  i 

miaіa go caіy czas przy sobie, їeby mama mogіa siк z ni№ skontaktowaж w kaїdej chwili. 

Podciкіa wіosy i zasiкgnкіa w miejscowym butiku porady co do fasonуw pasuj№cych 

do  jej  peіniejszej  figury.  Doradzono  jej  nisko  ciкte  bluzki,  optycznie  zmniejszaj№ce  duїy 

biust,  a  takїe  dіuїsze  marynarki,  maskuj№ce  szerokie  biodra,  i  proste  w  kroju  spуdnice, 

sprawiaj№ce, їe wydawaіa siк wyїsza. Wyprуbowaіa nowe uczesania, aї znalazіa takie, ktуre 

wyszczuplaіo  jej  okr№gі№  twarz.  Dobraіa  teї  delikatny,  naturalny  makijaї.  Violet  zmieniіa 

siк,  dorosіa,  dojrzaіa  i  wyszczuplaіa.  Celem  nadrzкdnym  wszystkich  tych  staraс  byіo,  choж 

Violet  za  їadne  skarby  nie  przyznaіaby  siк  do  tego,  osaczenie  Blake'a  Kempa.  Chciaіa,  їeby 

za  ni№  zatкskniі  i  jej  zapragn№і.  Byіo  to  marzenie  њciкtej  gіowy,  ale  nie  potrafiіa  siк  od 

niego uwolniж. 

Tymczasem  Blake  Kemp  spкdzaі  zdecydowanie  zbyt  wiele  czasu  w  domu, 

przemyњliwuj№c,  jak  by  tu  њci№gn№ж  Violet  z  powrotem.  Wyci№gn№і  siк  na  skуrzanej 

kanapie w kolorze burgunda w towarzystwie dwуch kotek syjamskich, Mee i Yow. Byіy dla 

niego  jak  rodzina.  Razem  spкdzali  wieczory  przed  telewizorem,  a  kiedy  pracowaі  przy 

komputerze, baraszkowaіy na wielkim dкbowym biurku. Noc№ wњlizgiwaіy siк pod koіdrк, 

ukіadaіy po obu jego stronach i usypiaіy go mruczank№. 

Mee  i  Yow  byіy  rasowe.  Blake  zlitowaі  siк  nad  nimi  i  przyniуsі  je  do  domu  z 

bankrutuj№cego  sklepu  ze  zwierzakami,  gdzie  przez  kilka  tygodni  siedziaіy  w  klatkach.  Po 

czterech latach razem wci№ї jeszcze potrafiіy go zadziwiж. 

Pomyњlaі  o  Violet  i  jej  mamie.  Przypomniaі  sobie,  їe  starsza  pani  byіa  uczulona  na 

sierњж. Violet przepadaіa za zwierzakami i nawet trzymaіa na biurku maіe figurki kotуw. Ni-

gdy nie byіa u niego w domu, ale z pewnoњci№ polubiіaby kotki. Wyobraziі sobie, jak Duke 

Wright pokazuje jej cielкta. 

Ї

achn№і  siк  na  myњl  o  innym  mкїczyџnie  w  їyciu  Violet.  Wright  byі  na  niego 

wњciekіy z powodu rozwodu i walki o dziecko. Winiі za to Kempa, ktуry przecieї tylko wy-

background image

konywaі swoj№ pracк. Jeїeli kariera pani Wright w Nowym Jorku rozwijaіa siк rzeczywiњcie 

tak  pomyњlnie,  nie  byіo  nadziei,  by  kobieta  kiedykolwiek  wrуciіa  do  domu.  Kochaіa  synka 

tak  samo  jak  Duke  i  chciaіa  mu  oszczкdziж  przepychanek  miкdzy  rodzicami.  Kemp  byі 

innego  zdania.  Uwaїaі,  їe  skoro  chіopiec  ma  oboje  rodzicуw,  powinien  mieж  kontakt  z 

obojgiem. 

Potrz№sn№і  gіow№.  Bardzo  szkoda,  їe  ludzie  decyduj№  siк  na  dzieci,  zanim 

przemyњl№ konsekwencje tego kroku. Dziecko nie naprawi nieudanego zwi№zku. Kemp po-

wtarzaі  to  przy  okazji  kaїdej  sprawy  rozwodowej.  W  razie  konfliktu  to  wіaњnie  dzieci 

cierpi№ najbardziej. 

Rebeka  Wright  nie  potwierdzaіa,  a  Kemp  nie  dr№їyі,  ale  plotka  gіosiіa,  їe  Duke 

schowaі  jej  tabletki  antykoncepcyjne,  w  nadziei  їe  dziecko  wyleczy  їonк  z  ambicji  zawodo-

wych.  Nie  udaіo  siк  zupeіnie.  Wright  byі  typem  mкїczyzny  bardzo  zaborczego,  ktуry 

oczekiwaі  od  їony  dokіadnego  wypeіniania  wіasnych  ї№daс.  Takim  samym  typem  domi-

nuj№cego  autokraty  byі  jej  ojciec.  Zdesperowana  їona  uciekіa  od  niego  na  piechotк,  w 

lodowatym  deszczu.  Ciкїkie  zapalenie  pіuc  i  њmierж  oszczкdziіy  jej  dalszej  szarpaniny. 

Duke miaі podobne podejњcie do maіїeсstwa i uwaїaі, їe to zupeіnie normalne. Zrozumienie, 

ї

e maіїeсstwo jest sztuk№ kompromisu, byіo jeszcze przed nim. 

Blake rozejrzaі siк po swoim mieszkaniu, gdzie skуrze barwy burgunda towarzyszyіo 

drewno dкbowe i wiњniowe. Dywan i zasіony miaіy barwy ziemi. Po wrzawie panuj№cej w 

biurze z przyjemnoњci№ oddychaі spokojn№ i przyjazn№ atmosfer№. 

Mee  przeci№gnкіa  siк  i  wbiіa  pazurki  w  jego  ramiк.  Drgn№і  i  usun№і  rкkк.  Pod 

dotykiem jego dіoni kotka przylgnкіa do niego i zaczкіa mruczeж. 

Blake  rozeњmiaі  siк  cicho.  Zdecydowanie  nie potrzebowaі їony. Doskonale gotowaі, 

praі i sprz№taі. Przyszywaі guziki i њcieliі іуїka. Podobnie jak wiкkszoњж byіych oficerуw 

sіuїb  specjalnych,  byі  niezaleїny  i  caіkowicie  samowystarczalny.  Kampaniк  w  Iraku 

zakoсczyі  w  randze  kapitana.  Poszedі  na  studia  prawnicze  i  zacz№і praktykк w Jacobsville. 

Zaledwie  kilka  osуb  wiedziaіo,  їe  sіuїyі  w  jednej  dywizji  z  Cageem  Hartem.  Rzadko  o  tym 

rozmawiali, ale dziкki wspуlnej przeszіoњci istniaіa miкdzy nimi szczegуlna wiкџ. 

Siкgn№і  po  pilota  i  zmieniі  program.  Obejrzaі  prognozк  pogody,  a  potem  wі№czyі 

kanaі  „Historia",  przy  ktуrym  spкdzaі  wiкkszoњж  wolnych  wieczorуw.  Moїe  gdyby  spotkaі 

kobietк, zainteresowan№ histori№ wojskowoњci... 

Wspomnienie tej, ktуr№ utraciі, wci№ї go bolaіo. Podkrкciі gіos, oparі siк wygodnie i 

zagікbiі w zawiіoњciach zwyciкskiej kampanii Aleksandra Wielkiego przeciwko Dariuszowi, 

krуlowi Persji, w 331 roku przed nasz№ er№. 

background image

W  pi№tek  Violet  wrуciіa  do  domu  doњж  pуџno.  Byіa  na  gimnastyce,  a  potem 

wst№piіa jeszcze po mleko. Kiedy zajechaіa przed skromny, wynajкty domek, zastaіa mamк 

siedz№c№ nieruchomo na schodkach werandy. 

Podbiegіa do niej, ogarniкta panik№. 

- Mamo! 

Starsza pani drgnкіa, w pierwszej chwili przeraїona. Ale zaraz rozeњmiaіa siк gіoњno. 

- Wszystko w porz№dku, kochanie - zapewniіa. 

Blada i roztrzкsiona, Violet uklкkіa obok mamy i siк rozpіakaіa. 

-  Cуreсko...  -  Pani  Hardy  odwrуciіa  siк  i  przygarnкіa  Violet  mocno,  szepcz№c  czuіe 

sіowa.  -  Przepraszam,  bardzo  ciк  przepraszam.  Chciaіam  wyrwaж  trochк  chwastуw  i 

wysadziж  te  sadzonki,  ktуre  wyhodowaіam  w  skrzynce.  Zmкczyіam  siк,  ale  juї  wszystko  w 

porz№dku. 

Violet nie mogіa siк uspokoiж. Mama byіa jej caіym њwiatem i nie wyobraїaіa sobie 

ї

ycia bez niej. 

Pani Hardy przytuliіa j№ mocno. 

- Violet - powiedziaіa ze smutkiem - ktуregoњ dnia bкdziesz musiaіa pogodziж siк z 

moim odejњciem. Wiesz o tym. 

-  Nie  jestem  jeszcze  gotowa  -  gіos  Violet  siк  zaіamaі.  Pani  Hardy  westchnкіa  i 

pocaіowaіa ciemn№ gіowк cуrki. 

- Wiem, kochanie. Ja teї nie. 

Pуџniej,  kiedy  jadіy  zupк  i  њwieїy  kukurydziany  chleb,  pani  Hardy  z  trosk№ 

przyjrzaіa siк cуrce. 

- Violet, czy na pewno jesteњ zadowolona z pracy u Duke'a Wrighta? - zapytaіa. 

- Tak, oczywiњcie - padіa beznamiкtna odpowiedџ. 

- Myњlк, їe pan Kemp chкtnie przyj№іby ciк z powrotem. Violet zastygіa z іyїk№ w 

poіowie drogi do ust. 

- Czemu tak uwaїasz, mamo? 

-  Mabel  wpadіa  tu  w  przerwie  na  lunch.  Wspomniaіa,  їe  pan  Kemp  jest  tak 

humorzasty, їe z trudem z nim wytrzymuj№. Uwaїaj№, їe tкskni za tob№. 

Violet zabiіo serce. 

-  Nie  wydawaіo  mi  siк,  kiedy  spotkaіam  go  na  poczcie  w  zeszіym  tygodniu. 

Zachowywaі siк jakoњ tak... 

Starsza pani uњmiechnкіa siк nad іyїk№ zupy. 

background image

-  Czкsto  mкїczyџni  nie  wiedz№,  їe  czegoњ  chc№,  dopуki  tego  nie  strac№.  No,  a 

wracaj№c do poprzedniego pytania, to lubisz tк now№ pracк? 

Violet skinкіa twierdz№co. 

-  To  ciekawe  wyzwanie.  No  i  nie  muszк  przebywaж  z  przygnкbionymi, 

znerwicowanymi  ludџmi.  Dopуki  nie  zmieniіam  pracy,  nie  wiedziaіam,  jak  depresyjna  jest 

praca w kancelarii prawnej. Czіowiek bez przerwy styka siк z nieszczкњciami. 

- Krowy to co innego. 

-  Zdecydowanie.  I  muszк  siк  duїo  nauczyж.  Wyniki  zaleї№  od  bardzo  wielu 

czynnikуw. A zawsze myњlaіam, їe po prostu zostawia siк zwierzкta na wspуlnym pastwisku 

i pozwala naturze dziaіaж. 

- A nie jest tak? - zaciekawiіa siк matka. Violet siк uњmiechnкіa. 

- Naprawdк chcesz wiedzieж? 

-  Tak,  bardzo.  -  Nastкpne  pуі  godziny  upіynкіo  Violet  na  wyjaњnianiu  zawiіoњci 

genetyczno - hodowlanych. 

- Mуj Boїe! - pani Hardy byіa pod wraїeniem. - To rzeczywiњcie trudne! 

-  Wcale  nie  -  wyjaњnienia  przerwaі  Violet  dџwiкk  telefonu.  Zmarszczyіa  brwi.  - 

Pewno  jakiњ  telemarketing.  Dobrze  byіoby  mieж  telefon  z  identyfikacj№  numeru 

dzwoni№cego. 

- Pewnego dnia frontowym wejњciem wkroczy tu miliarder ze szklanym pantofelkiem 

i pierњcionkiem zarкczynowym - pani Hardy uњmiechnкіa siк figlarnie. 

Violet rozeњmiaіa siк, wstaіa i podniosіa sіuchawkк. 

- Rezydencja rodziny Hardy - odezwaіa siк lekkim, przyjaznym tonem. 

- Violet? 

To byі Kemp! Violet zabrakіo tchu. 

- Tak, proszк pana - wymamrotaіa. 

- Muszк porozmawiaж z tob№ i twoj№ mam№. Mуgіbym podjechaж? 

Violet  pogubiіa  siк  w natіoku myњli. W domu panowaі okropny baіagan. Ona sama, 

w  dїinsach  i  starym  podkoszulku,  z  brudnymi  wіosami,  wygl№daіa  fatalnie.  Salon  pilnie 

potrzebowaі odkurzania. 

- Kto to, kochanie? - zawoіaіa pani Hardy. 

- Pan Kemp, mamo. Chce z nami porozmawiaж. 

- Mamy jeszcze ciasto. Zaproњ go koniecznie. Violet zacisnкіa szczкki. 

- Dobrze - odpowiedziaіa Kempowi. 

- Bкdк za kwadrans. - Rozі№czyі siк, zanim Violet zd№їyіa spytaж, o co chodzi. 

background image

Violet odwrуciіa siк do mamy. 

- Myњlisz, їe moїe mu chodziж o mуj ewentualny powrуt? 

- Kto wie? Umyj wіosy, kochanie. Akurat zd№їysz. 

- A co z odkurzeniem salonu? 

- To moїe poczekaж. Zajmij siк sob№. 

Violet popкdziіa do іazienki. Kiedy Kemp zadzwoniі do drzwi, miaіa na sobie luџn№, 

niebiesk№ bluzkк z dzianiny i czyste, biaіe dїinsy. Umyte wіosy rozpuњciіa na ramionach, bo 

nie zd№їyіa zapleњж warkocza. 

Otworzyіa drzwi. 

Kemp  zlustrowaі  j№  chіodnym,  bladoniebieskim  spojrzeniem,  ale  nie  zrobiі  їadnej 

uwagi. Byі nachmurzony. 

- Muszк wam o czymњ powiedzieж, ale nie chciaіbym zdenerwowaж mamy. 

Violet poczuіa dreszcz nadziei. 

- Co to takiego? Gwaіtownie zaczerpn№і tchu. 

-  Violet,  chcк  siк  domagaж  ekshumacji  twojego  ojca.  Uwaїam,  їe  zamordowaіa  go 

Janet Collins. 

background image

ROZDZIAЈ TRZECI 

Violet  zamarіa.  Sіyszaіa  o  podejrzeniach  wobec  Janet  Collins.  Curt  wspomniaі  o 

planowanej  ekshumacji  zwіok  ojca  jego  i  Libby.  Podejrzewano,  їe  zamordowaіa  go  ich 

macocha,  ktуra  wczeњniej  otruіa  juї  przynajmniej  jednego  starszego  mкїczyznк.  Zbyt  wiele 

mrocznych kwestii miaіo nagle ujrzeж њwiatіo dzienne. 

W tej chwili Violet zdoіaіa tylko wyszeptaж: „O Boїe". 

Kemp zamkn№і za sob№ drzwi i popatrzyі Violet w oczy. 

- Nie domagaіbym siк tego - powiedziaі miкkko - ale najprawdopodobniej twуj ojciec 

zostaі zamordowany. Nie chcemy, їeby zbrodniarce uszіo to na sucho, prawda? 

- Prawda - zgodziіa siк. - Ale jak to powiedzieж mamie? Zaczerpn№і tchu. 

- Potrzebujк zgody was obu. Wymienili zatroskane spojrzenia. 

Kemp  nagle  spojrzaі  na  ni№  uwaїniej.  Owaln№  twarz  okalaіy  ciemne  loki.  Czysta 

skуra jaњniaіa. Byіa bez makijaїu, z wyj№tkiem delikatnej, rуїowej szminki. Patrzyі na ni№ 

z  prawdziw№  przyjemnoњci№.  Miaіa  piкkne  piersi  i  smukі№  taliк.  Byіa  њwietnie  ubrana. 

Dїinsy podkreњlaіy apetycznie zaokr№glone biodra. 

-  Њwietnie  wygl№dasz.  Gdybym  nie  byі  zatwardziaіym  kawalerem...  -  gікboko 

zajrzaі jej w oczy. 

Serce zabiіo jej szybko, a kolana zmiкkіy. A wiкc zauwaїyі zmianк. 

-  Niestety,  jestem  nim  -  dodaі,  jakby  chc№c  o  tym  przekonaж  nie  tylko  j№,  ale  i 

samego siebie. - Ale nie pora na to. Mogк wejњж? 

-  Oczywiњcie  -  zaprosiіa  go  do  њrodka,  do  gікbi  poruszona  tym,  co  wіaњnie 

usіyszaіa. 

- Miaіem przyjњж po ciebie do biura, ale zrobiіo siк za pуџno. Chciaіem ciк do tego 

jakoњ przygotowaж. Jak siк czuje mama? 

Violet przygryzіa wargк. 

- Niestety, nie najlepiej - odpowiedziaіa zmartwiona. - Przecenia swoje siіy. Ta afera z 

tat№ bardzo podkopaіa jej zdrowie. 

- Moїe wezwaж lekarza? 

- Nie. Powiedzmy jej po prostu. 

- No to chodџmy. 

Weszli razem do pokoju. Mama powitaіa ich uњmiechem. 

- Pan Kemp! Miіo mi pana widzieж. Uњmiechn№і siк i podaі jej rкkк. 

background image

- Mnie rуwnieї. Niestety, obawiam siк, їe mam doњж przygnкbiaj№ce wiadomoњci. 

Odіoїyіa robуtkк i usiadіa prosto. 

-  Jestem  silniejsza,  niї  siк  wam  wydaje.  Po  prostu  mi  powiedzcie.  -  Pani  Hardy 

wygl№daіa teraz duїo mіodziej. - No, sіucham. 

Uњmiech pana Kempa przygasі. Violet siadіa obok mamy. 

- Widzк, їe to coњ paskudnego. Chodzi o Janet Collins, prawda? 

Violet gwaіtownie wci№gnкіa powietrze. Kemp uniуsі brwi. 

-  Sіyszaіam  coњ  o  kіopotach  Libby  i  Curta.  I  o  zwi№zku  Janet  ze  њmierci№ 

pensjonariusza  domu  opieki.  Podobno  zabraіa  mu  wszystkie  pieni№dze.  A  potem  ukradіa 

ж

wierж miliona dolarуw Arturowi. Niestety, nie udowodniono, їe to ona. 

-  Ktoњ  widziaі  Janet  Collins  z  Arturem  w  motelu  ostatniego  dnia  jego  їycia,  a 

niedіugo  potem  karetka  zabraіa  go  do  szpitala.  Lekarz  nie  miaі  o  niczym  pojкcia,  wiкc,  na 

podstawie objawуw, zdiagnozowaі zawaі. Sekcji nie byіo. 

- Wіaњnie - powiedziaіa pani Hardy. - I uwaїa pan, їe to ona go zabiіa? 

Blake byі peіen uznania dla jej przenikliwoњci. 

- Tak - odpowiedziaі szczerze. 

-  Szczerze  mуwi№c,  podejrzewaіam  to.  Artur  nigdy  nie  miaі  kіopotуw  z  sercem,  a 

niedawno  przeszedі  wszystkie  badania.  Wyniki  byіy  doskonaіe.  Wiкc  ta  њmierж  na  zawaі 

zaledwie w miesi№c pуџniej musiaіa siк wydawaж dziwna. Niestety, w takiej sytuacji trudno 

myњleж logicznie. 

- Zdaje siк, їe to nie pierwszy starszy pan, ktуry ulegі urokowi tej kobiety. 

-  Mуj  m№ї  nie  grzeszyі  wiernoњci№  -  odezwaіa  siк  pani  Hardy,  rzucaj№c  Violet 

przepraszaj№ce  spojrzenie.  -  Byі  przystojnym,  energicznym  mкїczyzn№,  a  ja  tylko  bardzo 

zwyczajn№  kobiet№.  Moja  rodzina  byіa  zamoїna  -  ci№gnкіa  pani  Hardy  -  a  Artur  bardzo 

ambitny. Chciaі mieж koniecznie wіasne biuro rachunkowe, wiкc pomogіam mu finansowo. 

Pracowaі ciкїko, ale nigdy nawet nie wspomniaі o zwrocie poїyczki. Myњlк, їe to raniіo jego 

dumк.  Te  jego...  przygody  miaіy  mu  zapewne  potwierdziж  wіasn№  atrakcyjnoњж.  Przykro 

mi,  Violet.  -  Poklepaіa  cуrkк  po  ramieniu.  -  Pamiкtaj  jednak,  їe  tata  ciк  kochaі  i  prуbowaі 

byж dobrym ojcem, chociaї byі nie najlepszym mкїem. 

Violet  zacisnкіa  zкby.  Mogіa  sobie  tylko  wyobraїaж,  jak  czuіaby  siк  na  miejscu 

swojej matki. 

-  Na  pocz№tku  -  mуwiіa  dalej  pani  Hardy  -  nie  potrafiіam  go  zostawiж.  Violet 

potrzebowaіa obojga rodzicуw i spokojnego dzieciсstwa. Nie miaіam czasu dbaж o siebie. W 

koсcu Artur zostaі ze mn№ i za nic go dziњ nie winiк. 

background image

Byіo widaж, їe nie mуwi caіej prawdy. Violet przytuliіa j№ mocno. 

- Ja go winiк - wymamrotaіa. 

- I ja takїe - odezwaі siк Kemp z moc№. - Przyzwoity czіowiek najpierw rozwiуdіby 

siк, a dopiero potem wi№zaі z inn№ kobiet№. 

- Purytanin - oskarїyіa go їartobliwie pani Hardy. 

- Nie jestem osamotniony. - Kemp wycelowaі palec w Violet. 

Pani Hardy rozeњmiaіa siк i splotіa dіonie na kolanach. 

-  Czyli  wiemy,  їe  Artur  miaі  romans  z  Janet  Collins,  ktуra,  byж  moїe,  ponosi 

odpowiedzialnoњж  za  jego  њmierж.  Ale  nie  moїemy  tego  dowieњж  bez  ekshumacji  i 

autopsji. To chciaі nam pan przekazaж, prawda? 

-  Jest  pani  zdumiewaj№c№  kobiet№,  pani  Hardy  -  odpowiedziaі  Kemp  z 

niekіamanym podziwem w bladoniebieskich oczach. 

- Jestem spostrzegawcza. Proszк zapytaж Violet. - Jej uњmiech przygasі. - Kiedy chce 

pan to zrobiж? 

- Najszybciej jak siк da. Skoro pani siк zgadza, natychmiast przygotujк dokumenty do 

podpisu. 

- Proszк siк nie martwiж. Poradzimy sobie z tym. 

-  Na  pewno  -  dodaіa  Violet.  -  Cokolwiek  zrobiі  tata,  nie  miaіa  prawa  pozbawiaж  go 

ї

ycia. 

-  Doskonale.  -  Kemp  wstaі  z  kanapy  i  wymieniі  z  pani№  Hardy  poїegnalny  uњcisk 

dіoni. - Bкdziemy w kontakcie. Bardzo dzielnie to pani przyjкіa. 

- Czyїby udaіo mi siк pana zaskoczyж? - Starsza pani zachichotaіa. 

-  Tylko  przyjemnie  -  odparі  z  uњmiechem.  -  Do  zobaczenia.  -  Spojrzaі  na  Violet.  - 

Odprowadzisz mnie? 

Wstaіa i poszіa za nim do holu z oczami rozszerzonymi zdumieniem. 

Zatrzymaі siк z dіoni№ na klamce i patrzyі na ni№ przez dіuїsz№ chwilк. 

- Wkrуtce zawiadomiк ciк o wszystkim. Jak oceniasz stan mamy? 

- Dobrze - odpowiedziaіa pewnie. Obrzuciіa go gіodnym, powіуczystym spojrzeniem. 

- Jak tam w pracy? 

Skrzywiі siк wyraџnie. 

- Sam parzк kawк - wyznaі. - Mabel i Libby robi№ za sіab№. A Mabel wyrywa sobie 

wіosy na kaїd№ wzmiankк o nadgodzinach. Potrzebujк nowej sekretarki. 

background image

Violet  miaіa  spuszczony  wzrok  i  nie  mogіa  zauwaїyж  peіnego  nadziei, 

wyczekuj№cego wyrazu jego twarzy. Uznaіa, їe ma do niej їal za pozostawienie go w trudnej 

sytuacji, ale nie ma zamiaru namawiaж, by wrуciіa. 

Skrzyїowaіa ramiona. 

- Na pewno znajdzie pan kogoњ odpowiedniego - odpowiedziaіa powњci№gliwie. 

Oficjalny ton i brak zainteresowania zirytowaіy go. Szarpn№і za klamkк. 

- Odezwк siк - rzuciі i wyszedі szybko. 

Violet  zamknкіa  drzwi,  zabraniaj№c  sobie  stanowczo  wygl№dania  za  nim.  Przez 

moment  miaіa  nadziejк,  їe  zaproponuje  jej  powrуt  do  pracy.  Widocznie  jednak  miaіo  byж 

inaczej. 

Kemp  wsiadі  do  samochodu  zirytowany  i  rozїalony.  Violet  nie  zareagowaіa,  kiedy 

praktycznie  zіoїyі  jej  ofertк  powrotu  do  pracy.  Duke  Wright  byі  przystojny  i  lubiі  іadne 

dziewczкta.  W  dodatku  byі  rozwiedziony,  a  Violet  atrakcyjna.  Miaі  nadziejк,  їe  Duke  nie 

zamierza zawrуciж jej w gіowie. Postanowiі tego dopilnowaж. Dla dobra Violet, oczywiњcie. 

Bo przecieї sam nie byі ni№ zainteresowany. 

Powrуciі  myњlami  do  kobiety,  ktуr№  kochaі  przed  oњmiu  laty.  Shannon  Culbertson 

miaіa osiemnaњcie lat, kiedy zaczкli siк spotykaж. Dla obojga byіa to miіoњж od pierwszego 

wejrzenia.  Kemp,  mіodszy  partner  w  miejscowej  firmie  prawniczej,  pracowaі  z  wujem 

Shannon. Poznali siк w jego biurze i polubili. Wkrуtce postanowili, їe siк pobior№. Kilka dni 

pуџniej  zaproszono  ich  na  party  do  domu  Julie  Merrill.  Blake  nie  miaі  czasu  i  Shannon 

pojechaіa  sama.  Obie  dziewczyny  nie  przepadaіy  za  sob№,  ale  Shannon  wierzyіa,  їe  Julie 

chce zakoсczyж nieporozumienia miкdzy nimi. Ktoњ, najprawdopodobniej Julie, dosypaі do 

drinka Shannon њrodka, ktуry, w korelacji z nierozpoznan№ chorob№ serca, doprowadziі do 

њ

mierci Shannon. 

Wspomnienie  caіej  tej  sytuacji  wci№ї  byіo  bardzo  bolesne.  Blake  rozpaczaі  przez 

kilka  miesiкcy,  oskarїaі Julie i prуbowaі doprowadziж do jej aresztowania. Poniewaї jednak 

byіa cуrk№ bogatego senatora, sprawa nigdy nie trafiіa na wokandк. 

Do  chwili  obecnej  їywiі  urazк  do  Merrillуw  i  tкskniі  za  Shannon.  Odk№d  jednak 

zaczкіa u niego pracowaж Violet, rzadziej wspominaі dawn№ tragediк. Rankami nie mуgі siк 

doczekaж  widoku  uњmiechniкtej  twarzy  Violet.  Uciekaі  od  swoich  uczuж,  bo  baі  siк 

zaangaїowaж  po  raz  drugi.  Jego  їycie  znaczyіy  kolejne  tragedie.  Mіodsza  siostra,  Dolores, 

utopiіa  siк,  kiedy  byі  na  ostatnim  roku  studiуw.  Wkrуtce  potem  matka  zmarіa  na  raka.  Byli 

tylko we dwуjkк, bo ojciec zacz№і pracowaж na Bliskim Wschodzie, kiedy Blake byі jeszcze 

dzieckiem, zakochaі we Francuzce i rozwiуdі z matk№. 

background image

Te  trudne  przeїycia  wyksztaіciіy  w  nim  przekonanie,  їe  miіoњж  jest  niebezpiecznie 

bolesna.  Zauroczenie  Violet  z  pewnoњci№  szybko  minie,  pomyњlaі.  Jest  taka  mіoda  i 

podatna na wpіywy. Znajdzie kogoњ innego. Moїe Duke'a Wrighta... 

Zgrzytn№і zкbami. Wyobraїenie Violet w ramionach innego mкїczyzny wcale mu siк 

nie podobaіo. Ani trochк. 

Na  odgіos  zbliїaj№cych  siк  krokуw,  Violet  podniosіa  gіowк  znad  klawiatury  i 

zobaczyіa Curta Collinsa, brata Libby. 

-  Curt  wіaњnie  do  nas  doі№czyі,  Violet  -  usіyszaіa  gіos  Duke'a.  -  Ukradіem  go 

Jordanowi  Powellowi.  Bкdzie  pomagaі  przy  kojarzeniu  bydіa.  Udzielaj  mu  wszystkich 

potrzebnych informacji bez pytania mnie - dodaі z uњmiechem. 

- Dobrze. 

Duke skin№і na chіopaka. 

- Chodџ, wyjaњniк ci resztк spraw. 

- Do zobaczenia pуџniej, Violet - rzuciі Curt. Pozdrowiіa go z uњmiechem i patrzyіa, 

jak wychodz№. 

Nagle zmarszczyіa czoіo. Libby szalaіa na punkcie Jordana Powella, a Curt pracowaі 

dla niego od lat. Co tu siк dziaіo? 

Curt zajrzaі do niej, kiedy zbieraіa swoje rzeczy. 

- Pewno gіуwkujesz, sk№d siк tu wzi№іem. 

- Rzeczywiњcie, trochк mnie to zdziwiіo. 

- Rozmawiaіaњ ostatnio z Kempem? 

Serce jej drgnкіo na sam dџwiкk jego nazwiska. 

- Tydzieс temu, mniej wiкcej. 

-  Coњ  siк  wydarzyіo  pomiкdzy  Libby  i  Julie  Merrill.  Violet  miaіa  skonsternowan№ 

minк. 

- Nawet nie wiedziaіam, їe one siк znaj№. 

- Nie znaj№ siк, ale obie chc№ Jordana. 

- Rozumiem. 

-  W  kaїdym  razie  Julie  zaatakowaіa  Libby,  a  Jordan  zamiast  siк  za ni№ uj№ж, robiі 

jakiњ nieprzyjemne dla Libby uwagi. - Wzruszyі ramionami. - Nie zamierzam pracowaж dla 

faceta, ktуry tak potraktowaі moj№ siostrк. 

- Њwiкta racja! Biedna Libby! 

-  Daіaby  sobie  radк,  ale,  niestety,  Julie  ma  doњж  niemiіych  przyjaciуі.  Przyszіa  do 

biura Kempa, kiedy Libby tam byіa. 

background image

- Jak to? Uњmiechn№і siк lekko. 

-  Nic  o  tym  nie  wiesz,  prawda?  Kemp  i  Julie  siк  nie  znosz№.  Osiem  lat  temu  Julie 

zaprosiіa  na  party  narzeczon№  Kempa,  Shannon  Culbertson.  Rywalizowaіy  o  pracк  w  se-

kretariacie szkolnym. Ktoњ dodaі coњ do drinka Shannon. Zmarіa, a pracк dostaіa Julie. 

-  Otruto  j№?  -  Violet  byіa  zafascynowana  moїliwoњci№  wgl№du  w  prywatne  їycie 

swojego szefa. A wiкc byіa jakaњ kobieta. Zasmuciіa j№ ta myњl. Czy to dlatego pozowaі na 

zatwardziaіego kawalera? Najpewniej їadna kobieta z krwi i koњci nie mogіa dorуwnaж tej, 

ktуra byіa wspomnieniem. 

- Nie zostaіa otruta. Miaіa ukryt№ wadк serca. W kaїdym razie zmarіa i Kemp nigdy 

siк z tym nie pogodziі. Bardzo siк staraі postawiж Julie w stan oskarїenia, ale jej ojciec miaі 

ogromne  pieni№dze  i  wpіywy.  Sprawк  uznano  za  tragiczny  wypadek  i  zamkniкto.  Kemp 

powiesiіby  Julie,  gdyby  tylko  znalazі  moїliwoњж  oskarїenia  jej.  -  Pochyliі  siк  nad  ni№.  - 

Miкdzy nami mуwi№c, to caіkiem moїliwe. Senatora Merrilla zatrzymano niedawno za jazdк 

po  alkoholu.  Teraz  obaj  z  jego  siostrzeсcem,  burmistrzem,  prуbuj№  doprowadziж  do 

zwolnienia odpowiedzialnych za to funkcjonariuszy i komendanta Casha Griera. 

- Juї to widzк! 

-  Wіaњnie.  Tak  samo  uwaїa  wiкkszoњж  ludzi.  Grier  jest  zatwardziaіym  wrogiem 

handlarzy narkotykуw. A wszystko wskazuje na to, їe Julie macza palce w dystrybucji biaіego 

proszku. 

Violet gwizdnкіa. 

- O rany! 

- Zachowaj to dla siebie - przypomniaі. - W kaїdym razie, zostaіem bez pracy i Duke 

mnie przyj№і. 

- Witaj na pokіadzie, rozbitku. 

- No wіaњnie, ty teї siк pokіуciіaњ z Kempem. - Uњmiechn№і siк cierpko. - Wiem od 

Libby - dodaі na widok jej zaskoczonej miny. - Ale potem sіyszaіem o tym od przynajmniej 

trzech  osуb.  W  takim  maіym  miasteczku  trudno  utrzymaж  sekret.  Jesteњmy  jak  wielka 

rodzina. Znamy kaїdy swуj krok. 

Uњmiechnкіa siк z przymusem. 

- Chyba tak. 

- Co mуwi twoja mama o planowanej ekshumacji? Uњmiech Violet przygasі. 

-  Udaje,  їe  siк  nie  przejmuje,  ale  wiem,  їe  to  nieprawda.  Podchodzi  do  takich  spraw 

raczej staroњwiecko. 

background image

-  My  czujemy  siк  podobnie,  ale  teї  musieliњmy  siк  zgodziж  na  ekshumacjк  naszego 

taty. Nie pozwolimy Janet znikn№ж bezkarnie. 

- My teї, ale to bardzo trudne. Wiesz juї coњ? Zaprzeczyі ruchem gіowy. 

-  Podobno  to  musi  potrwaж.  Stanowe  laboratorium  kryminalistyczne  jest  obіoїone 

prac№, wiкc nieprкdko bкd№ wyniki. Przez to czekanie jest jeszcze gorzej. 

- Jakoњ to zniesiemy. Musimy. Uњmiechn№і siк na tк determinacjк. 

- Moїesz siк zaіoїyж. 

Blake  Kemp  byі  wњciekіy.  Zajкty  prac№,  zapomniaі  o  ekshumacjach  i  dopiero 

pytanie Libby przypomniaіo mu o nich. Znacznie bardziej jednak zaniepokoiі go fakt, їe Curt 

Collins, brat Libby, zaprosiі Violet na sobotnie spotkanie na ranczu Calhouna Ballengera. 

Obawiaі  siк,  їe  to  Duke  zawrуci  Violet  w  gіowie,  tymczasem  ona  wybieraіa  siк  na 

randkк z wolnym i sympatycznym mіodym czіowiekiem. 

Nie rozumiaі swojego oporu wobec tej sytuacji. W koсcu przecieї Violet nic dla niego 

nie  znaczyіa.  Byіa  tylko  jego  sekretark№.  Do  tego  byі№.  Nie  miaі  їadnych  praw  do  jej 

prywatnego їycia. 

A  jednak  interesowaі  siк  nim.  Nie  chciaі,  їeby  spotykaіa  siк  z  Curtem.  Calhouna 

Ballengera  znaі  od  lat  i  mуgі  bez  trudu  uzyskaж  zaproszenie.  Chciaі  siк  tylko  upewniж,  їe 

Violet  nie  zrobi  niczego  gіupiego,  czyli  nie  wpadnie  w  ramiona  Curta  przy  pierwszej 

nadarzaj№cej  siк  okazji.  Powinien  j№  chroniж.  Podniуsі  sіuchawkк  i  wybraі  numer  Cal-

houna. Nie chciaі nawet prуbowaж roztrz№saж motywуw swojego postкpowania. 

Spotkanie  byіo  haіaњliwe.  Goњcie  zebrali  siк  w  ogromnym  salonie,  a  niektуrych 

twarzy Kemp nie widziaі od lat. 

-  Ciekawe,  prawda?  -  odezwaі  siк  komendant  policji,  Cash  Grier,  widz№c,  gdzie 

spogl№da  Kemp.  -  Ballenger  z  nкdzarza  zostaі  milionerem,  i  to  bez  їadnych  nieuczciwych 

kombinacji. 

-  To  prawda  -  odpowiedziaі  Kemp.  -  Calhoun  i  ten  jego  brat  Justin  byli 

najbiedniejszymi  dzieciakami  w  okolicy.  Dorobili  siк  caіkowicie  uczciwie.  Dobrze  siк 

poїenili i maj№ samych synуw, ani jednej dziewczynki w caіej rodzinie. 

Na wzmiankк o dzieciach, Grier zamilkі. Straciі kiedyњ dziecko i wci№ї jeszcze siк z 

tym nie uporaі. Kemp rozumiaі jego dystans. 

- Przepraszam - mrukn№і. Grier zaczerpn№і tchu. 

-  Nie  potrafiіem  zdecydowaж,  czy  chcк  mieж  dziecko  -  powiedziaі  spokojnie, 

unikaj№c spojrzenia Kempa. - Ale niech szlag trafi dowiadywanie siк o tym w taki sposуb. 

background image

-  Czas  wszystko  leczy  -  odparі  Kemp  filozoficznie.  -  Przychodz№  zіe  lata,  a  potem 

dobre. 

Ciemne oczy Griera zabіysіy. 

- Naleї№ mi siк przynajmniej dwa. 

Kemp uњmiechn№і siк smutno. 

- Podobnie jak nam wszystkim. 

Coњ za plecami Kempa przyci№gnкіo uwagк Griera. 

- Twoja byіa sekretarka chyba nie narzeka. 

Kemp drgn№і. Odwrуciі gіowк i zobaczyі Violet. Wygl№daіa inaczej, niї zapamiкtaі. 

Miaіa  zgrabn№,  krуtk№,  czarn№  spуdniczkк  i  niebieski  top.  Ciemne  wіosy  rozpuњciіa  na 

ramiona. Byіa њliczna. 

Zauwaїyіa Kempa i serce jej zabiіo. Curt obserwowaі ich z rozbawieniem. 

- Muszк z kimњ pogadaж - powiedziaі do Violet. - Zostawiк ciк na chwilк, dobrze? 

- Jasne! - Z trudem hamowaіa entuzjazm. - Poradzк sobie. 

Zachichotaі, mrugn№і do niej i umkn№і. 

Kemp  nosiі  rozpiкt№  pod  szyj№  koszulк,  sportow№  kurtkк  i  granatowe,  luџne 

spodnie. Niew№tpliwie miaі klasк. Violet nie mogіa oderwaж od niego wzroku. 

On miaі podobne odczucia. Ostatnio czкsto o niej myњlaі. Miaі wraїenie, їe przez caіy 

czas towarzyszy mu w biurze. Od wizyty w ich domu byі ci№gle niespokojny. 

- Dobrze ci siк pracuje dla Duke'a? - zapytaі sztywno. Wzruszyіa ramionami. 

- To tylko praca. 

-  Јadna  fryzura  -  uj№і  pasmo  jej  wіosуw  w palce. - Dobrze ci w niej. Chyba jeszcze 

schudіaњ? 

- Raczej nie - odpowiedziaіa, otumaniona jego bliskoњci№. - Nauczyіam siк tylko, jak 

siк ubieraж, їeby podkreњliж to, co warto. 

Spojrzaі jej w oczy. 

-  O  to  chodzi  w  їyciu,  Violet.  Uczymy  siк,  jak  wykorzystaж  to,  czym  obdarowaі nas 

los. Nie potrzebujesz juї chudn№ж. Wygl№dasz wspaniale. 

Zarumieniіa siк i uњmiechnкіa promiennie. 

Przysun№і siк jeszcze o krok. Patrzyі na ni№ z prawdziw№ przyjemnoњci№. 

- Lubisz pstr№gi? 

Pytanie j№ zaskoczyіo. Zawahaіa siк. 

- Pstr№gi? Tak, chyba tak. 

- Zapraszam ciк jutro na lunch. Na pstr№ga z saіatk№. Zabierzesz teї dla mamy. 

background image

Zaskoczenie Violet siкgnкіo zenitu. 

background image

ROZDZIAЈ CZWARTY 

Kemp  byі  przekonany,  ze  Violet  skwapliwie  skorzysta  z  okazji.  Jej  milczenie 

zaniepokoiіo go i sprowokowaіo uszczypliwy komentarz.. 

- O co chodzi? - zadrwiі. - Boisz siк zostaж ze mn№ sama? Wpatrywaіa siк w niego. 

- Ja... wіaњciwie... ja... nie wiem... nie powiedziaіam... - Odkaszlnкіa. - Przepadam za 

pstr№gami. Mama teї. 

Odwrуciі gіowк, ukrywaj№c zіoњliwy bіysk w oczach. A jednak siк nie myliі. Wci№ї 

jej na nim zaleїaіo. 

- Ja teї - odpowiedziaі. - Smaїк je z masіem i zioіami z wіasnego ogrodu. 

- Brzmi smakowicie. 

Wci№ї trzymaі w palcach pasmo jej wіosуw. 

- Mam dwie kotki, Mee i Yow. Na pocz№tku mog№ byж trochк nieufne, ale szybko 

ciк zaakceptuj№. 

Violet wydawaіo siк, їe unosi siк w przestworzach. Byіa w euforii. 

- Przepadam za kotami. 

- Moje s№ rzeczywiњcie wyj№tkowe. To syjamki. Uњmiechnкіa siк. 

- Bardzo ich jestem ciekawa. 

Puњciі jej wіosy i czubkami palcуw dotkn№і miкkkiego policzka. 

- Przyjedџ na pierwsz№. Pasuje? Skinкіa w milczeniu. 

- Transz do mnie? 

- O tak! - odpowiedziaіa entuzjastycznie. 

Kemp  pomyњlaі  o  tym,  co  wіaњnie  zrobiі.  Wiedziaі,  їe  nie  powinien  byі  jej 

zachкcaж,  skoro  nie  miaі  powaїnych  planуw.  Nie  chciaі  їadnych  zobowi№zaс.  Jeszcze  nie. 

Ale  Violet  byіa  taka  њliczna  i  powabna.  A  on  juї  za  dіugo  їyі  bez  kobiety  i  czuі  siк bardzo 

samotny.  Chyba  nic  siк  nie  stanie,  jeїeli  od  czasu  do  czasu  zaprosi  j№  na  pogawкdkк.  Na 

pewno nie. 

- W takim razie, bкdк czekaі. 

Spojrzaіa na niego z uњmiechem w wielkich niebieskich oczach. 

- Juї siк cieszк na to spotkanie - zapewniіa gor№co. 

-  Ja  teї  -  odpowiedziaі,  nie  odrywaj№c  od  niej  wzroku.  Zarumieniіa  siк  pod  jego 

uwaїnym spojrzeniem. 

background image

-  Kemp!  Cieszк  siк,  їe  ciк  widzк.  -  Wysoki,  przystojny  Calhoun  Ballenger  podszedі 

przywitaж  siк  z  Kempem  i  Violet.  -  Sіuchaj  Kemp,  jest  tu  ktoњ,  kogo  chciaіbym  ci 

przedstawiж. Violet, pozwolisz? 

- Oczywiњcie. 

- Do jutra, o pierwszej - rzuciі jeszcze Kemp, zanim odszedі z Calhounem. 

- Do jutra - odpowiedziaіa. 

Curt musiaі pytaж aї dwukrotnie, czy jest gotowa do wyjњcia. Nie rozmawiaіa wiкcej 

z Kempem, a wkrуtce odwoіano go w sprawie sіuїbowej. Zanim wyszedі, spojrzaі na Violet 

rozpіomienionym  wzrokiem.  W  godzinк  pуџniej  wci№ї  jeszcze  czuіa  mrowienie  w  caіym 

ciele. 

- Co takiego? - Odwrуciіa siк gwaіtownie i zobaczyіa Curta. 

Zarumieniіa siк zakіopotana. 

- Przepraszam - zaczкіa siк usprawiedliwiaж. 

-  Nic  siк  nie  staіo  -  zachichotaі  -  widzк,  їe  twуj  eks  -  szef  nareszcie  zauwaїyі,  co 

straciі. 

Zarumieniіa siк mocniej. 

- To nie tak, jak myњlisz. 

-  Jestem  mкїczyzn№,  Violet  -  przypomniaі  jej,  kiedy  poїegnali  gospodarzy  i  szli  do 

samochodu. - Potrafiк rozpoznaж zadurzonego faceta. U Kempa widzк wszystkie objawy. 

- Tak uwaїasz? - spytaіa z nadziej№. 

- Tak. Tylko go nie pospieszaj - poradziі. - To typ samotnika. 

- Wiem. 

Curt spowaїniaі. 

-  Chciaіem  tylko  powiedzieж,  їe  jest  duїo  bardziej  wraїliwy,  niї  facet,  ktуry  siк 

zabawia, gdzie popadnie. Dlatego b№dџ ostroїna. 

- Bкdк. Dziкki za radк, Curt. Wzruszyі ramionami. 

- Taki juї mуj los. Zawsze jestem czyimњ starszym bratem. Uњmiechnкіa siк szeroko. 

- Ktуregoњ dnia i ciebie porwie wspaniaіa dziewczyna. Odpowiedziaі uњmiechem. 

-  Mam  nadzieje,  їe  dopiero  za  kilka  lat.  Na  razie  nie  jestem  wcale  bardziej  na  to 

gotowy, niї twуj przyjaciel Kemp. On przynajmniej ma dobry zawуd. 

- Libby wspomniaіa, їe chciaіbyњ otworzyж magazyn pasz. 

Skin№і gіow№. 

- To marzenie mojego їycia. 

- Na pewno ci siк uda. Trzymam kciuki. 

background image

- Dziкkujк. Niezіy tіumek byі tu dzisiaj - dodaі, wsiadaj№c do starego pikapa. 

-  Niezіy.  I  niemaіe  pieni№dze.  Myњlк,  їe  Calhoun  moїe  pokonaж  senatora  Merrilla 

jako kandydat z ramienia demokratуw. 

- Wcale bym siк nie zdziwiі. 

Violet  opowiedziaіa  mamie  o  zaproszeniu  do  Kempa  i  pani  Hardy  uњmiechnкіa  siк 

szeroko. 

- A nie mуwiіam, їe on interesuje siк tob№ bardziej niї szef sekretark№? 

- Mamo, to tylko zaproszenie na pstr№ga. 

- Mуgіby go zjeњж sam - odpowiedziaіa mama rozs№dnie. - A z tego, co wiem, pan 

Kemp nie angaїuje siк w politykк. A jednak przyszedі na to spotkanie. 

- Przyjaџni siк z panem Ballengerem. 

- Moim zdaniem, dowiedziaі siк, їe idziesz z Curtem Collinsem. 

Violet aї sapnкіa. 

- Myњlisz? 

-  Czasami  mкїczyzna  nie  docenia  czegoњ,  dopуki  nie  zainteresuje  siк  tym  inny 

mкїczyzna.  -  W  oczach  pani  Hardy  zamigotaіy  przekorne  iskierki.  -  Zreszt№,  zobaczymy. 

Prawda, kochanie? 

Violet porуїowiaіa i zaproponowaіa ogl№danie telewizji. 

Nie  mogіa  spaж.  Przez  caі№  noc  widziaіa  wpatrzone  w  siebie  oczy  Blake'a  Kempa, 

sіyszaіa jego gіos, czuіa dotyk palcуw na policzku. Nastкpnego ranka przymierzyіa wszystkie 

ciuchy,  zanim  wreszcie  wybraіa  dіugi,  niebieski,  dїersejowy  bezrкkawnik  z  biaі№  bluzk№  i 

wyszywany dїinsowy їakiecik. Wіosy zostawiіa rozpuszczone. 

- Њlicznie wygl№dasz - powiedziaіa jej mama. 

- Na pewno dobrze siк czujesz? 

- Zamierzam poleniuchowaж. W koсcu dziњ niedziela - odpowiedziaіa starsza pani z 

uњmiechem. 

- No, dobrze. Ale gdybyњ mnie potrzebowaіa... 

- Zadzwoniк, nic siк nie martw. Jedџ i baw siк dobrze. 

Violet  ucaіowaіa  j№  na  poїegnanie.  Zatrzymaіa  siк  jeszcze  na  ganku  i  popatrzyіa 

krytycznie  na  swoje  doњж  znoszone  mokasyny.  Pocieszyіa  siк  jednak,  їe  Kempa  powinna 

raczej interesowaж reszta jej osoby i pomaszerowaіa do samochodu. 

Kemp  czekaі  na  frontowym  ganku  swojego  wiktoriaсskiego  drewnianego  domu  z 

wieїyczkami.  Na  lњni№co  biaіym  ganku  staіy  fotele  na  biegunach,  a  na  otaczaj№cych 

background image

drzewach  przymocowano  karmniki  dla  ptakуw.  Na  kwietniku  wschodziіy  maіe  roњlinki,  a 

krzewy rуїane wypuszczaіy p№czki. 

Violet zamknкіa samochуd, schowaіa kluczyki i weszіa na schodki. 

- Widzк, їe lubisz ptaki! - zawoіaіa. 

Rozeњmiaі siк. Podobnie jak ona, byі ubrany swobodnie, w spodnie khaki i koszulkк 

polo, o ton ciemniejsz№ niї jego oczy za metalowymi oprawkami okularуw. 

- Lubiк ptaki, ale Mee i Yow teї, wiкc zanim napeіniк karmniki, zamykam je w domu 

- odpowiedziaі z uњmiechem. 

- U nas teї s№ karmniki. Najbardziej lubiк sikorki i strzyїyki. 

- A ja kardynaіy i sуjki. 

Rozeњmiaіa  siк  radoњnie.  Uњmiech  rozpromieniі  jej  owaln№  twarz,  dodaj№c  jej 

niespodziewanego uroku. 

-  Masz  ogrodnika czy sam siк zajmujesz ogrodem? - zapytaіa, urzeczona bogactwem 

krzewуw ozdobnych wokуі domu. 

- Sam. Lubiк siк odprкїyж na њwieїym powietrzu. 

-  Praca  w  ogrуdku  pomaga  na  stres  -  przyznaіa.  -  W  naszym  maіym  ogrуdku  hodujк 

warzywa, a potem mroїк na zimк. - Zamilkіa nagle, speszona. Violet trudno byіoby zwi№zaж 

koniec z koсcem bez warzyw z wіasnego ogrуdka. Kemp z caі№ pewnoњci№ nie musiaі siк 

troszczyж o pieni№dze. 

- Ja nie hodujк warzyw - wyznaі. - Tylko kocimiкtkк i zioіa. Lubiк gotowaж. 

- My teї. 

- Њwietnie. Mam nadziejк, їe jesteњ gіodna. Uњmiechnкіa siк figlarnie. 

- Specjalnie nie jadіam њniadania. Odpowiedziaі uњmiechem. 

- Chodџ. Wszystko gotowe. 

Otworzyі frontowe drzwi i zaprosiі j№ do њrodka. Korytarz byі utrzymany w tonacji 

jasnoniebieskiej, na podіodze leїaі dywan w podobnym kolorze. 

- Њwietny kolor. Kojarzy mi siк z oceanem. Rozeњmiaі siк gіoњno. 

- To barwa oczu Yow. Przepada za tym dywanem. Mee woli moje іуїko. 

Weszli  do  jadalni  i  Violet  wstrzymaіa  oddech.  Stуі  z  wiњniowego  drewna,  nakryty 

lnianym  obrusem,  byі  zastawiony  krysztaіami  i  piкkn№  porcelan№.  Kuchnia  obok  mogіa 

byж  marzeniem  kaїdego  kucharza.  Pіytki  na  podіodze,  nowoczesne  wyposaїenie,  wygodny 

zlewozmywak  i  ogromny  blat.  Nad  zlewem  duїe  okno,  wychodz№ce  na  pastwiska  i  lasy  za 

domem. 

- Praca tutaj to sama przyjemnoњж - zauwaїyіa. 

background image

- Rzeczywiњcie. Lubiк przestrzeс. Ciasne kuchnie s№ nie do wytrzymania. 

-  To  prawda.  Mogіabym  napisaж  o  nich  ksi№їkк.  Za  kaїdym  razem,  kiedy  siк 

odwracam, potr№cam lodуwkк albo kuchenkк. 

- Czego siк napijesz? - Otworzyі lodуwkк. - Koktajl, mroїona herbata, kawa? 

- Bardzo chкtnie kawк, jeїeli moїna. Siкgn№і po dwie filiїanki. 

- Cukier i њmietanka na stole. 

Wszystko  byіo  juї  gotowe.  Pуіmiski  z  rybami  i  warzywami,  њwieїe  buіeczki,  nawet 

ciasto. 

-  Wspaniaіoњci!  -  Violet  nie  kryіa  entuzjazmu.  Usiedli.  Violet  naіoїyіa  sobie  rybк  i 

duszone ziemniaki. 

Wszystko pachniaіo wspaniale. 

- A gdzie kotki? 

-  S№  trochк  nieufne  wobec  nieznajomych,  ale  zobaczysz,  їe  pojawi№  siк,  kiedy 

pokrojк ciasto. Przepadaj№ za nim. 

Rozmawiali  o  zbliїaj№cych  siк  wyborach  i  politycznych  plotkach.  Violet  byіa  pod 

wraїeniem kulinarnych umiejкtnoњci Kempa. Byі naprawdк znakomitym kucharzem. 

- Gdzie siк nauczyіeњ tak gotowaж? 

- Byіem w siіach specjalnych i nie miaіem innego wyjњcia. 

- W oddziale Caga Harta, prawda? 

Skin№і gіow№. 

-  Z  Mattem  Caldwellem  i  kilku  innymi  kolegami.  Violet  nie  wiedziaіa,  jak  daleko 

moїe  posun№ж  swoj№  ciekawoњж.  Sіyszaіa,  їe  Kemp  niechкtnie  wspomina  czasy  sіuїby 

wojskowej.  Na  razie  jednak  zabraі  siк  do  krojenia  ciasta  i,  jak  spod  ziemi,  pojawiіy  siк 

koteczki. 

- Widzisz? - zapytaі. Ich miauczenie przypominaіo kwilenie dziecka. 

- Maj№ identyczne gіosy - zauwaїyіa. 

-  Tak.  Syjamki  s№  specyficzne  nie  tylko  pod  tym  wzglкdem.  Potrafi№  siк  tak 

wywin№ж,  їeby  sobie  siкgn№ж  tuї  za  gіowк  i  bez  skrupuіуw  uїywaj№  pazurуw.  Unikaj 

gwaіtownych ruchуw, a wszystko bкdzie dobrze. 

- Dostan№ ciasta? Znowu siк rozeњmiaі. 

- Po kawal№tku. Nie chcк, їeby przytyіy. Violet siк zarumieniіa. 

Kemp spojrzaі na ni№ przepraszaj№co. 

- Nie bierz tego do siebie. Uwaїam, їe wygl№dasz jak ideaі kobiety. 

- Powiedziaіeњ... - zaczкіa. 

background image

-  Miaіem  wtedy  zіy  dzieс  i  odegraіem  siк  na  tobie.  Jest  mi  bardziej  przykro,  niї 

przypuszczasz. Przeze mnie odeszіaњ, a nigdy tego nie chciaіem. 

Przeprosiny byіy szczere. Violet spojrzaіa mu w oczy. 

- Naprawdк? 

Odprкїyі siк, kiedy zobaczyі na jej twarzy mieszaninк zadowolenia i fascynacji. Juї od 

samego patrzenia na ni№ ciarki chodziіy mu po plecach. Miaі ochotк wycaіowaж z niej od-

dech.  Ten  pomysі  zdumiaі  nawet  jego  samego.  Staі  z  noїem  zawieszonym  nad  ciastem  i 

wpatrywaі siк w dziewczynк. 

Pod jego badawczym spojrzeniem rumieniec rozlaі siк szerzej, a serce tіukіo siк jej w 

piersi jak oszalaіe. Rozchyliіa wargi, prуbuj№c oddychaж normalnie. 

-  Bardzo  mi  siк  podoba  twуj  strуj  -  powiedziaі  napiкtym  gіosem.  W  koсcu  zdoіaі 

oderwaж  od  niej  wzrok  i  skupiж  siк  na  cieњcie.  -  Masz  teraz  њwietny  styl.  Doskonale  ci 

pasuje. Luџne bluzy to nie dla twojej figury. 

Ta  uwaga  nie  sprawiіa  jej  przykroњci.  Kemp  patrzyі  na  ni№,  jakby  chciaі  j№ 

pocaіowaж. Kiedy zsun№і kawaіek ciasta na talerzyk i podaі jej, popatrzyіa mu w oczy, nie 

kryj№c poї№dania. 

Chociaї dawno nie byі z kobiet№, Kemp nie zapomniaі, co oznacza takie spojrzenie. 

W pozornym zamyњleniu poіoїyі dіoс na oparciu jej krzesіa i pochyliі siк ku niej. 

Zawahaі  siк,  ale  tylko  przez  moment.  Drug№  rкk№  delikatnie  uniуsі  jej  kusz№cy 

podbrуdek. 

- Chcк ciк pocaіowaж tak samo mocno, jak ty tego chcesz - wyszeptaі. 

- Na... naprawdк? - wykrztusiіa. Uњmiechn№і siк. 

- Naprawdк. 

Pocaіunek wywarі na niej piorunuj№ce wraїenie. Spotykaіa siк z kilkoma chіopcami, 

ale  wіaњciwie  їaden  nie  poci№gaі  jej  fizycznie.  To  byіo  zupeіnie  co  innego.  Marzyіa,  їeby 

trwaіo wiecznie. 

Podniуsі  gіowк  i  spojrzaі  w  jej  urzeczone,  peіne  wyczekiwania oczy. Oddychaіa, jak 

po  wyczerpuj№cym  biegu.  Wprost  widziaі,  jak  mocno  bije  jej  puls.  Przypuszczaі,  їe  ma 

przynajmniej trochк doњwiadczenia, byж moїe jednak siк myliі. 

Dotkn№і kciukiem jej peіnych warg. 

-  Od  czegoњ  musimy  zacz№ж  -  znуw  j№  pocaіowaі.  Violet  zadrїaіa  i  oparіa  mu 

dіonie  na  ramionach.  Byі  bardzo  muskularny.  W  garniturze  nie  byіo  tego  widaж,  ale  teraz 

wyraџnie czuіa jego siік. 

Spotkali siк wzrokiem. W jego oczach byіo napiкcie, ciemnoњж, gіуd. 

background image

Z wahaniem dotknкіa jego policzka. 

- Nie przestawaj - poprosiіa miкkkim, drї№cym szeptem. 

Zacisn№і szczкki. Z bij№cym mocno sercem pochyliі siк do niej i wyszeptaі jej imiк. 

Tym razem pocaіunek nie byі delikatny ani krуtki. Violet zaplotіa mкїczyџnie dіonie 

na karku i wtuliіa siк w niego. 

Nagle  krzyknкіa,  ale  nie  byі  to  sygnaі  poї№dania,  tylko  bуlu.  Gwaіtownym  ruchem 

siкgnкіa do kostki. Yow cofaіa siк, sycz№c. 

- Yow! - wykrzykn№і Kemp. Pochyliі siк nad kostk№ Violet. Krwawiіa. 

- O mуj Boїe! Przepraszam! 

- Musiaіam nadepn№ж jej na ogon. Biedactwo - wykrztusiіa Violet. Caіowanie siк z 

Kempem byіo bardzo ekscytuj№ce, ale rуwnie ekscytuj№ce byіo, kiedy klкczaі u jej stуp. 

- Caіowaіaњ mnie - poprawiі. - S№ zazdrosne, kiedy okazujк uwagк komu innemu. 

- To siк zdarzyіo juї wczeњniej? - zapytaіa їaіoњnie. 

- Tak. No nie, nie w ten sposуb. Mee ugryzіa Cy Parksa ktуregoњ dnia, kiedy piliњmy 

razem kawк w kuchni. 

- Rozumiem - zaczкіa. 

Rzuciі jej szelmowski uњmieszek. 

- Nie caіowaіem siк z nim. 

Violet rozeњmiaіa siк gіoњno. 

Wstaі, odsuwaj№c krzesіo i wzi№і j№ na rкce. 

-  Teraz  to  moje  kostki  s№  w  niebezpieczeсstwie.  Zaraz  ci  to  zdezynfekujк  - 

powiedziaі, nios№c j№ korytarzem w kierunku sypialni. 

- Jestem za ciкїka - zaprotestowaіa. 

-  Wcale  nie.  -  Popatrzyі  na  ni№.  Byіa  cudownie  blisko.  Miaі  ochotк  znуw  j№ 

pocaіowaж, ale to nie byі odpowiedni moment. 

Posadziі  j№  przy  umywalce  w  przestronnej  іazience  i  otworzyі  apteczkк.  Sprawnie 

oczyњciі i zabandaїowaі ranк. 

Yow  zlustrowaіa  іazienkк  niebieskimi  oczami,  niemal  zbyt  duїymi  jak  na  jej 

trуjk№tn№ gіуwkк. 

- Moїesz zapomnieж o tuсczyku dziњ wieczуr - poinformowaі j№ twardo Kemp. 

Kocica poіoїyіa uszy i syknкіa na Violet. 

- Jutro teї - dodaі konsekwentnie. 

background image

Yow  odwrуciіa  siк  i  sztywno  wymaszerowaіa  z  іazienki.  Mee  zamiauczaіa 

pojednawczo  pod  drzwiami,  a  potem  wsunкіa  siк  do  њrodka,  lustruj№c  zebranych  uwaїnie, 

ale bez zіoњci. 

- Јadna dziewczynka - Violet pozwoliіa kotce obw№chaж czubki swoich palcуw. Mee 

potarіa je nosem i mrucz№c, zaczкіa siк ocieraж o nogi Violet. 

- Dostaniesz tuсczyka - obiecaі jej Blake. Pomruk siк nasiliі. 

Violet  pogіaskaіa  kotkк,  ale  nie  mogіa  oderwaж  wzroku  od  gіowy  mкїczyzny, 

pochylonego nad jej stop№. Wіaњnie koсczyі zakіadanie bandaїa. 

- Powinno byж dobrze - odezwaі siк cicho. 

- Juї jest. - Uњmiechnкіa siк do niego. - Dziкkujк. 

-  Naprawdк,  bardzo  mi  przykro  -  powtуrzyі,  zbieraj№c  drobiazgi  z  apteczki.  -  Yow 

jest strasznie rozpuszczona. 

- Przepadam za kotami - Violet wci№ї gіaskaіa Mee. - Niestety, mama jest uczulona. 

- Nie wiem, co bym zrobiі bez moich. Chociaї czasem miaіbym ochotк to sprawdziж - 

dodaі,  rzucaj№c  gniewne  spojrzenie  sycz№cej  Yow,  ktуra  znуw  pojawiіa  siк  w  zasiкgu 

wzroku. 

- Mieszkasz sam - odezwaіa siк Violet - wiкc to normalne, їe nie toleruj№ obcych. 

Pochyliі siк i delikatnie postawiі j№ na nogi. 

- Ty nie jesteњ obca. - Popatrzyі jej w oczy. - Nigdy nie byіaњ. 

Wypeіniіa j№ euforia. Jeszcze przed kilkoma tygodniami kіуcili siк zaciekle. A teraz 

zapanowaіa miкdzy nimi serdeczna zaїyіoњж. Szokuj№ce... ale cudowne. 

- Czytam w twoich oczach jak w ksi№їce - wymruczaі, pochylaj№c siк nad ni№. 

Z  niepokojem  spojrzaіa  na  swoje  kostki.  Kemp  rozeњmiaі  siк  i  znуw  wzi№і  j№  na 

rкce. 

- Tak bezpieczniej? - zapytaі. 

- Zdecydowanie - objкіa go za szyjк. 

Westchn№і gікboko i pocaіowaі j№. Delikatnie skubn№і zкbami jej doln№ wargк, a 

kiedy  rozchyliіa  usta,  natychmiast  przygarn№і  j№  mocniej,  aї  jej  peіny  biust  przylgn№і  do 

jego  muskularnej  piersi.  Oddaіa  mu  pocaіunek  z  duїo  wiкkszym  entuzjazmem  niї 

biegіoњci№, ale wydawaі siк nie zwracaж na to uwagi. Pod twardym uciskiem jego warg za-

tonкіa  w  marzeniach.  To  byіo  sіodsze,  niї  sobie  kiedykolwiek  wyobraїaіa.  Przyjemnoњж 

przenikaіa caіe ciaіo. 

Nagle Blake uniуsі gіowк i odwrуciі siк, nasіuchuj№c. 

- Yow! 

background image

Postawiі Violet na ziemi i run№і do jadalni. Yow ucztowaіa na szcz№tkach talerzyka 

z ciastem naleї№cego do Violet. 

- Yow! - rykn№і. 

Kotka  odskoczyіa  gwaіtownie  i  syknкіa  na  Violet,  a  potem,  dla  rуwnowagi,  takїe  na 

Blake'a i galopem wypadіa z pokoju. 

Mee zaczкіa siк ocieraж o nogi Blake'a, zerkaj№c na resztki ciasta na podіodze. 

Blake  pozbieraі  skorupy  i  wrzuciі  je  do  kosza,  kiedy  Mee  porwaіa  kawaіek  ciasta  i 

trzymaj№c je w pyszczku, wpadіa do kuchni. 

Kemp mуgі tylko rzuciж maіo pochlebn№ uwagк o kotach jako takich. 

Violet  chichotaіa,  szczкњliwsza  niї  kiedykolwiek.  Z  radoњci№  obserwowaіa  Blake'a 

Kempa w zaciszu domowym. To, co widziaіa, podobaіo siк jej. Widaж byіo, їe przepada za 

kotkami, bez wzglкdu na stres wywoіany zachowaniem Yow. 

-  S№  bardzo  rуїne,  prawda?  -  zapytaіa,  kiedy  odebraі  ciasto  Mee  i  wrzuciі  je  do 

њ

mieci. 

-  Czasem  dostaj№  bzika  -  wyznaі  jej.  -  Przypuszczam  jednak,  їe  potrawka  z  nich 

smakowaіaby fatalnie, chociaї czasem mnie kusi, їeby j№ przyrz№dziж. 

- Nie zrobisz tego - rzuciіa ze њmiechem. Wzruszyі ramionami. 

- Na trzeџwo chyba rzeczywiњcie nie - przyznaі. 

Uњmiechnкіa siк do niego radoњnie, szczкњliwa, їe tworzy siк miкdzy nimi zupeіnie 

nowa niж porozumienia i sympatii. 

Wygl№daіa  tak  њlicznie,  їe  Blake  nie  mуgі  od  niej  oderwaж  wzroku.  Jak  mуgі 

wczeњniej nie zauwaїyж jej њwieїej urody? 

Jego  spojrzenie  zahipnotyzowaіo  Violet.  Stali,  wpatruj№c  siк  w  siebie  nawzajem,  a 

czas wokуі nich przestaі pіyn№ж. 

background image

ROZDZIAЈ PIҐTY 

Violet, zaїenowana, splotіa dіonie na kolanach. 

- Podoba mi siк u ciebie - powiedziaіa, prуbuj№c przeіamaж milczenie. 

Odpowiedziaі uњmiechem. 

- Miіo mi. 

- Kotki teї s№ њwietne - dodaіa. - Bez wzglкdu na wszystko. 

Zerkn№і w kierunku wejњcia, gdzie znowu pokazaіa siк Yow. Mee krкciіa siк wokуі 

kostek Violet. 

- Powinniњmy popracowaж nad goњcinnoњci№ Yow. Chyba brak jej odpowiedniego 

towarzystwa.  Moїe  postaraж  siк  o  psa?  -  Rzuciі  jej  przebiegіe  spojrzenie.  -  Wielkiego, 

kosmatego stwora o paskudnym charakterze, jak s№dzisz? - dodaі. 

Rozeњmiaіa  siк,  zachwycona.  Zdumiewaj№ce,  jak  beztrosko  czuіa  siк  w  jego 

towarzystwie,  chociaї  przez  caіy  czas,  kiedy  u  niego  pracowaіa,  onieњmielaі  j№  okropnie. 

Dziњ wydawaі siк zupeіnie innym czіowiekiem. 

- Mamy jeszcze ciasto - zauwaїyі. - Moїe lepiej zjedzmy je od razu, zanim Yow znуw 

coњ narozrabia. 

- Jakie to ciasto? - zapytaіa, sadowi№c siк przy stole. 

- Ucierane. Jedyne, jakie potrafiк sam zrobiж. - Naіoїyі jej kawaіek. - Kawy? 

- Proszк. 

Dolaі  kawy  i  usiedli  do  jedzenia,  ale  Violet  zauwaїyіa,  їe  Blake  zerka  na  drzwi, 

wypatruj№c Yow. 

Nie  pozwoliі  pomуc  sobie  przy  zmywaniu  i  uparі  siк,  їe  zrobi  to  pуџniej.  Wyszli  na 

werandк i usiedli w bujakach. 

- Przepadam za tym - wymruczaіa Violet. - Teї kiedyњ mieliњmy bujaki. Najpiкkniej 

byіo  wiosn№  i  latem.  Mieliњmy  duїy  ogrуd  z  drzewami  hikorowymi  i  mnуstwem  kwiatуw, 

podobny do twojego. 

Wsun№і jej palce we wіosy. 

- To wszystko jest chyba bardzo trudne dla was obu. 

- Radzimy sobie - odpowiedziaіa miкkko. - Przykro mi z powodu taty. Wiadomo coњ 

o autopsji? 

- Moїe w przyszіym tygodniu. Zawiadomiк ciк, a potem razem przekaїemy wszystko 

mamie. 

background image

- To miіo z twojej strony. 

Pochyliі siк i dotkn№і wargami jej czoіa. 

-  Jestem  miіym  facetem  -  zamruczaі  i  zaњmiaі  siк  cicho.  -  Nawet  nie  potrafiк 

kopn№ж kota, kiedy na to zasіuїyі. 

Uњmiechnкіa siк i przysunкіa do niego. Czuіa siк wspaniale, czuj№c jego oddech na 

twarzy i dotyk jego palcуw we wіosach. 

Blake ze swej strony ze zdumieniem odkrywaі Violet na nowo. Nie analizowaі swoich 

uczuж  do niej. I nie zamierzaі. Jeszcze nie. Wiedziaі tylko, їe rozbudziіa w nim coњ, czego 

nie czuі od czasуw Shannon Culbertson. 

Shannon.  Znуw  opadіy  go  wspomnienia.  Kochaі  j№.  Oddaі  jej  serce  caіkowicie  i 

bezwarunkowo,  a  kiedy  zmarіa,  jego  їycie  w  ci№gu  jednej  nocy  rozpadіo  siк  w  gruzy.  Pa-

miкtaі tк szalon№, њlep№ pasjк. Niebezpieczne uczucie. Bardzo niebezpieczne. 

Violet  nie  mogіa  znaж  jego  myњli,  ale  wyczuіa,  їe  siк  oddaliі.  Zauwaїyіa,  їe 

zamyњlony  wpatruje  siк  w  przestrzeс.  Czyїby  їaіowaі  tego,  co  zaczкіo  powstawaж  miкdzy 

nimi? 

Poczuі  jej  uwaїne  spojrzenie.  Odwrуciі  gіowк  i  popatrzyі  w  jej  oczy  spojrzeniem 

wymowniejszym niї pocaіunek. Wrкcz namacalnie czuіa jego intensywnoњж. 

- Czy coњ siк staіo? - odwaїyіa siк zapytaж. Delikatnie dotkn№і palcami jej brody. 

- To dzieje siк zbyt szybko, Violet. Nie wiem, czy jestem na to gotowy. 

- Na zjedzenie razem pstr№ga? - Jej oczy rozszerzyіo zdumienie. 

- Nie. Na... no wiesz. - Pochyliі siк i pocaіowaі j№ lekko. - Lubiк ciк caіowaж. 

Uњmiechnкіa siк lekko. 

- Ja teї lubiк ciк caіowaж. 

- Dok№d nas to zaprowadzi? Zamrugaіa. 

- Sіucham? 

- Nie chcк siк їeniж - powiedziaі szczerze. 

Violet, zmieszana i niepewna, miaіa zupeіny mкtlik w gіowie. 

Blake spojrzaі w jej szeroko otwarte oczy. Wygl№daіa tak nieszczкњliwie, їe zrobiіo 

mu siк przykro. 

- Zapomnij o tym - wymamrotaі. - Sam nie wiem, co mуwiк. 

-  Wiem  o  Shannon.  Przykro  mi  z  powodu  tej  historii.  To  musiaіo  byж  dla  ciebie 

straszne. 

Wspomnienie  zabolaіo,  ale  nie  aї  tak  bardzo,  jak  siк  spodziewaі.  Violet  miaіa  dobre 

serce i moїe іatwiej byіoby mu porozmawiaж o Shannon wіaњnie z ni№. Tкskniі za tym. 

background image

-  Byіa  њliczna  -  powiedziaі.  -  Mіoda  i  radosna.  Kochaіem  j№  tak  bardzo,  їe  nie 

czuіem siк na siіach їyж bez niej. 

- Ale udaіo ci siк. Jesteњ silniejszy, niї przypuszczasz. 

- Masz na mnie specyficzny wpіyw. 

- To znaczy? 

Bezradnie wzruszyі ramionami i znуw uciekі wzrokiem za okno. 

- Od lat z nikim o niej nie rozmawiaіem. Westchnкіa i oparіa gіowк o jego ramiк. 

-  Nie  moїna  pogrzebaж  wspomnieс  -  powiedziaіa  w  zamyњleniu.  -  Przeszіoњж 

rzutuje na teraџniejszoњж. 

Wpatrywaіa  siк  w  niego  wielkimi  bікkitnymi  oczami.  Byі  wyj№tkowo  przystojny. 

Fascynowaі  j№  sposуb,  w  jaki  na  ni№  patrzyі,  tak  jakby  naprawdк  mu  siк  podobaіa. 

Uњmiechnкіa siк nieњmiaіo. 

- Uprzedzam, їe tymi spojrzeniami њci№gasz na siebie niebezpieczeсstwo. 

- Naprawdк? - spytaіa z radosn№ nadziej№. 

Blake  opuњciі  spojrzenie  na  jej  peіne,  zmysіowe  wargi  i  poczuі  gіуd.  Mgliњcie 

pomyњlaі  o  koniecznoњci  zachowania  ostroїnoњci,  ale  zaraz  o  tym  zapomniaі  i 

przyci№gn№і Violet bliїej. Obsypaі jej usta delikatnymi pocaіunkami, aї rozluџniona, oparіa 

siк  o  jego  pierњ.  Wsun№і  dіugie  palce  w  jej  grube,  jedwabiste  wіosy  i  dotkn№і  karku,  gdy 

tymczasem wargi niezmordowanie pieњciіy jej usta. 

Pod jego њmiaіym dotykiem zesztywniaіa, ale on nalegaі, a kiedy wci№ї siк wahaіa, 

woln№ dіoni№ ucisn№і jej pierњ. Westchnкіa, zadrїaіa i rozchyliіa wargi, z czego on natych-

miast skwapliwie skorzystaі, pogікbiaj№c pocaіunek. 

Nie odrywaj№c warg od jej ust, pochyliі siк i podniуsі j№. 

Kierowaі siк do sypialni, ale zdoіaі dotrzeж jedynie do sofy w salonie, zbyt maіej, by 

pomieњciж ich oboje. W rezultacie wyl№dowali na dywanie, pomiкdzy sof№ a stolikiem do 

kawy. Sprуbowaі unieњж gіowк, ale Violet przyci№gnкіa go z powrotem. Nigdy jeszcze nie 

doznaіa tak cudownych przeїyж i nie zamierzaіa pozwoliж mu przestaж. 

Blake  czuі  siк  podobnie.  Dawno  nie  miaі  tak  chкtnej,  gorliwej  partnerki.  Nawet 

Shannon,  chociaї  go  kochaіa,  byіa  otwarta,  ale  nie  tak  ochocza.  Violet  byіa  zupeіnie  inna. 

Smakowaіa  miodem.  .Kochaі  miкkkoњж  jej  warg  i  gor№c№  reakcjк  jej  ciaіa  na  jego 

najlїejszy  dotyk.  Kochaі  ciche  westchnienia,  sprowokowane  przez  jego  coraz  њmielsze 

pieszczoty. 

Oboje  ogarnкіa  taka  sama  pasja.  Blake  nie  potrafiі  juї  myњleж  o  konsekwencjach. 

Lata abstynencji sprawiіy, їe znikіa wola, a pozostaіa tylko pal№ca potrzeba. 

background image

Violet nie wyobraїaіa sobie tak wszechogarniaj№cych doznaс. Nie mogіa im nie ulec. 

Kochaіa go. On jej pragn№і. Oto miaіa staж siк prawdziw№ kobiet№. Nie pragnкіa niczego 

innego, jak tylko zatraciж siк w jego ramionach. 

Nigdy  nie  przyszіo  jej  na  myњl,  їe  pierwszy  raz  moїe  nie  byж  przyjemny  ani  їe  on 

moїe nie wie, їe to jej pierwszy raz. Wiкkszoњж kobiet w jej wieku miaіa inicjacjк za sob№. 

Dla  Blake'a  byіo  to  najbardziej  erotyczne  doњwiadczenie  w  їyciu  i,  pomimo  sporego 

doњwiadczenia, zupeіna nowoњж. Podobnie jak Violet, nie byі wolny od zahamowaс. Do tej 

pory zawsze uprawiaі seks w ciemnoњci. Po raz pierwszy robiі to w dzieс i rуїowa nagoњж 

Violet zachwyciіa go bezgranicznie. 

-  Jeszcze  nigdy  nie  kochaіem  siк  przy њwietle dnia - wyznaі jej potem. - I nigdy nie 

patrzyіem na kobietк. 

- Ja w ogуle nigdy... - zdoіaіa wykrztusiж. 

-  Wiem,  ale  nie  mogіem  siк  powstrzymaж.  Pogіadziіa  jego  ciemne,  faluj№ce  wіosy. 

Nigdy  jeszcze  nie  czuіa  takiej  bliskoњci  z  drugim  czіowiekiem.  W  koсcu  wiedziaіa,  co  to 

znaczy  byж  kobiet№.  Nawet  nie  њniіa  o  tym,  їe  to  wіaњnie  Blake  bкdzie  jej  nauczycielem. 

Popatrzyі w jej szeroko otwarte niebieskie oczy. 

- Nie pomyњlaіem o zabezpieczeniu - wyznaі. 

Nie znalazіa odpowiedzi. Jeszcze nie do koсca wrуciіa do rzeczywistoњci. 

Pocaіowaі j№ i pragnienie powrуciіo. 

- Boli? - zapytaі. 

- Nie... och - jкknкіa, kiedy jej dotkn№і. Zagryzі wargi. 

- Wybacz mi. Wyczuіa jego poї№danie. 

- W porz№dku - szepnкіa - moїesz. 

Jej szept wzruszyі go do gікbi. Pozwoliіaby mu, bez wzglкdu na bуl. 

Pocaіowaі j№ z niezwykі№ czuіoњci№. 

-  Nie  -  powiedziaі  z  uњmiechem.  -  Nie  wczeњniej,  aї  bкdziesz  mogіa  czuж 

przyjemnoњж dorуwnuj№c№ mojej. 

Teraz ona poczuіa wzruszenie. 

Pocaіowaі  j№  jeszcze  raz  i  wstaі.  Violet  naci№gnкіa  bezrкkawnik  na  nag№  pierњ  i 

spojrzaіa na niego zakіopotana. 

-  Zaparzк  kawy  -  powiedziaі  spokojnie,  њwiadomy  jej  zaїenowania  -  a  potem 

porozmawiamy. 

Ubraіa siк szybko pod czujnymi spojrzeniami kotek, ktуre chyba nigdy wczeњniej nie 

byіy њwiadkami takich gorsz№cych zachowaс. To jeszcze pogікbiіo jej skrкpowanie. 

background image

Kiedy Blake wrуciі z kaw№, Violet, zaїenowana i zawstydzona, siedziaіa na sofie. 

Usiadі obok i podaі jej filiїankк. Zauwaїyі, їe z trudem powstrzymuje іzy. Siкgn№і po 

chusteczkк i osuszyі jej oczy z czuіoњci№ wymowniejsz№ niї sіowa. 

-  Wybacz  mi.  Od  lat  nie  byіem  z  kobiet№  -  powiedziaі  szczerze.  -  Kiedy  zacz№іem 

ciк caіowaж, straciіem panowanie nad sob№. 

-  Nie  ma  sprawy  -  wykrztusiіa,  upijaj№c  іyk  kawy.  -  Nie  za  mocno  walczyіam  o 

moj№  cnotк.  -  Bardzo  staraіa  siк  nie  wyjawiж  przed  nim  swojego  przygnкbienia,  ale  іzy 

zwyciкїyіy. 

Zabraі  jej  z  r№k  filiїankк,  przyci№gn№і  j№  bliїej,  posadziі  sobie  na  kolanach  i 

koіysaі  powoli.  Czuі  siк  nasycony,  rozluџniony  i  peіen  energii,  jednym  sіowem  o  niebo 

lepiej, niї w ci№gu ostatnich lat. 

- Przepraszam - wykrztusiіa Violet - zachowujк siк jak dziecko. 

Scaіowaі іzy wisz№ce na jej rzкsach. 

- Pierwszy raz bywa bolesny - pocieszyі j№. 

- Twуj teї? - zapytaіa, zaciekawiona. Rozeњmiaі siк rozbawiony. 

- Miaіem wtedy siedemnaњcie lat. Spotykaіem siк ze starsz№ ode mnie dziewczyn№. 

Prуbowaliњmy  to  zrobiж  na  tylnym  siedzeniu  samochodu  moich  rodzicуw  w  kinie  dla 

zmotoryzowanych, jednego z kilku ostatnich w Teksasie. Byіo juї bardzo gor№co, kiedy mуj 

suwak  siк  zaci№і.  -  Rozeњmiaі  siк  znowu.  -  Nie  mogіem  go  ruszyж,  a  z  zasuniкtym  nie 

mogіem  zdj№ж  spodni.  Gdybym  go  zepsuі,  musiaіbym  siк  ukrywaж  przed  mam№.  - 

Potrz№sn№і  gіow№.  -  Dziewczyna  byіa  juї  doњwiadczona  i  naprawdк  wњciekіa.  Nazwaіa 

mnie  їaіosnym  niezdar№  i  powiedziaіa,  їe  nie  rozumie,  jak  dziewczyna  moїe  siк  ze  mn№ 

umуwiж. Odwiozіem j№ do domu i nigdy wiкcej do niej nie zadzwoniіem. Nie wiedziaіa, їe 

to miaі byж mуj pierwszy raz i tylko dziкki temu ocaliіem resztki dumy. 

- Nie mogк sobie ciebie wyobraziж jako niezdary. Pocaіowaі j№ w czubek nosa. 

- Wszyscy od czegoњ zaczynamy. Ale ty jesteњ moj№ pierwsz№ dziewic№. 

- Naprawdк? 

Odgarn№і na bok jej potargane wіosy. 

- Obawiam siк, їe nie umiaіem oszczкdziж ci bуlu. 

- Nie bolaіo, naprawdк - szepnкіa, odwracaj№c wzrok i oblewaj№c siк rumieсcem. 

Przygarn№і j№ mocniej i koіysaі w ramionach. 

- Zd№їyіem juї zapomnieж, jak to jest - wyszeptaі w jej wіosy. - I dziкki tobie znуw 

wiem. 

background image

-  Ja  teї  to  wiem  dziкki  tobie  -  odpowiedziaіa  sennie,  wtulaj№c  siк  w  jego  szerok№ 

pierњ. 

Pocaіowaі j№ w gіowк. 

- Przykro mi, їe sprawiіem ci bуl. Ale to byіo nieuniknione. 

- Wiem. 

Trzymaі  j№  w  ramionach  i  dopiero  blask  automatycznie  wі№czanych  lamp 

uzmysіowiі mu pуџn№ porк. 

-  O  Boїe!  -  Violet  nagle  przypomniaіa  sobie  o  mamie  i  obowi№zkach.  -  Muszк 

wracaж.  Mama  siк  bкdzie  martwiж.  -  Na  wspomnienie  popoіudnia  poczuіa  wstyd  i 

skrкpowanie. 

Blake wyczytaі to z wyrazu jej twarzy i nie bardzo wiedziaі, jak zareagowaж. 

-  Jeїeli  coњ  siк  stanie,  poradzimy  sobie  -  powiedziaі  miкkko.  -  Obiecaj  mi,  їe  nie 

bкdziesz siк zamartwiaж. 

Poradzimy  sobie.  Czy  to  oznacza,  їe  zapіaci  za  aborcjк?  Violet  poczuіa  ucisk  w 

ї

oі№dku. Co ona sobie wіaњciwie wyobraїaіa? Uprawiaіa seks ze swoim byіym szefem, a to 

nie  byі  mкїczyzna,  ktуry  zamierza  siк  їeniж.  Jeїeli  zajdzie  w  ci№їк,  on  raczej  zasugeruje 

rozwi№zanie praktyczne. Ale ona nie mogіaby siк na to zgodziж. To niemoїliwe. 

- Violet, czytam w twoich myњlach - odezwaі siк nagle. - Nie prуbujmy rozwi№zaж 

problemu, zanim siк nie pojawi. 

Przeіknкіa. 

- Masz racjк. - Wstaіa niepewnie. Kemp teї siк podniуsі. 

- Moїe za tob№ pojadк. Na wszelki wypadek. 

- Jaki wypadek? 

- Nieczкsto prowadzisz w nocy. Na drogach jest peіno pijanych kierowcуw. 

- Nic mi nie bкdzie - zapewniіa go. 

- I ze wzglкdu na to, co siк wіaњnie zdarzyіo. Podniosіa swoje rzeczy i odwrуciіa siк 

do niego. 

- Co takiego? 

Wsun№і rкce do kieszeni spodni. 

- Jesteњ purytank№, Violet. Zachowaіaњ dziewictwo do tej pory nie bez przyczyny. 

Porуїowiaіa z zakіopotania. 

- Nie chodzк na randki... Gestem oddaliі jej tіumaczenie. 

-  Jesteњ  zakochana  we  mnie.  Wiem  o  tym  od  dawna.  Inaczej  nie  oddaіabyњ  siк 

mкїczyџnie bez њlubu. 

background image

Spojrzaіa na niego. Nienawidziіa tego, їe czyta w niej jak w ksi№їce. 

Przysun№і siк bliїej i uj№і j№ delikatnie za ramiona. 

-  Bкdziesz  pracowaж  dla  mnie,  dopуki  w  taki  czy  inny  sposуb,  sytuacja  siк  nie 

wyjaњni. 

- Nie powinnam byіa... Zamkn№і jej usta pocaіunkiem. 

-  Jesteњmy  tylko  ludџmi.  -  Popatrzyі  jej  w  oczy.  -  Przeїyіem  z  tob№  wyj№tkowe 

chwile. Najpiкkniejsze w moim їyciu. To wspomnienie mogіoby mi wystarczyж do koсca їy-

cia. Byіaњ cudowna. 

- Nic nie wiedziaіam - zaczкіa. Pochyliі siк i pocaіowaі j№. 

- Nie wstydџ siк, bo przeїyliњmy coњ naprawdк piкknego. Mamy wiele wspуlnego, a 

przypuszczam, їe z czasem znajdziemy jeszcze wiкcej. 

Violet patrzyіa na niego z niedowierzaniem i fascynacj№. 

- Dopуki siк nie pojawiіaњ, nie narzekaіem na samotnoњж. Ale teraz nie potrafiіbym 

juї wrуciж do tego, co byіo. 

Podniosіa na niego rozszerzone zdumieniem oczy. 

- Naprawdк? 

Podniуsі jej miкkk№ dіoс do ust i pocaіowaі. 

-  Za  kilka  dni  moglibyњmy  siк  wybraж  po  obr№czki  -  zaproponowaі  z  wahaniem,  a 

na wysokie koњci policzkowe wypeіzі mu zdradliwy rumieniec. 

- Obr№czki? 

Obrysowaі kciukiem jej palec serdeczny. 

- Obr№czki. 

Nie potrafiіa wykrztusiж sіowa. Jego niebieskie oczy pociemniaіy. 

-  Dzisiejszy  dzieс  to  pocz№tek,  nie  koniec.  Rozchyliіa  wargi,  rozpromieniona 

miіoњci№.  Blake  nigdy  jeszcze  nie  byі  z  kobiet№  tak  szaleсczo  w  nim  zakochan№.  Teraz 

poczuі siк doceniany i rozpieszczany. 

Przyci№gn№і j№ bliїej, aї jej miкkki biust oparі siк o jego pierњ. Nawet Shannon nie 

rozpalaіa go w ten sposуb. 

Uniуsі j№ w ramionach i pocaіowaі gor№co. Kiedy Violet w koсcu stanкіa na ziemi, 

drїaіa. 

Odprowadziі j№ do drzwi i podaі torebkк. 

- Jedџ do domu. 

- Wyrzucasz mnie - zaїartowaіa. Zachichotaі. 

background image

-  Prуbujк  ciк  uratowaж.  -  Uњmiechn№і  siк  szelmowsko.  -  Sobie  zalecam  zimny 

prysznic. 

Dotknкіa jego piersi, oszoіomiona i zachwycona nowymi doznaniami. 

-  Wiem,  їe  juї  ci  to  mуwiіam,  ale  kocham  ciк.  Czubkami  palcуw  dotkn№і  jej  warg. 

Czuі siк winny, bo na razie nie mуgі jej odpowiedzieж tym samym. Uњmiechn№і siк ciepіo. 

- Jedџ ostroїnie i zadzwoс jak dojedziesz. 

Nie  wypowiedziaі  tego,  ale  byіa  przekonana,  їe  teї  їywi  dla  niej  uczucie. 

Rozpromieniіa siк caіa. 

- Obiecujк. Dobranoc. 

-  Dobranoc,  anioіku  -  odpowiedziaі  miкkko.  Patrzyі,  jak  odchodzi,  z  uczuciem 

pogardy dla samego siebie. Wykorzystaі jej uczucie, nie zapanowaі nad sob№ i naraziі j№ na 

ryzyko.  Teraz  musiaі  czekaж  na  wiadomoњж,  czy  zaszіa  w  ci№їк,  a  jeїeli  tak,  oїeniж  siк  z 

ni№, їeby ocaliж jej reputacjк. Pomimo їywych wspomnieс popoіudnia, nie byіa to dla niego 

spokojna noc. 

background image

ROZDZIAЈ SZУSTY 

Violet wњlizgnкіa siк do domu, unikaj№c spotkania z mam№. Wіosy i ubranie miaіa 

w  nieіadzie.  Mama  natychmiast  zorientowaіaby  siк,  w  czym  rzecz.  Pobiegіa  prosto  do  swo-

jego pokoju, nie pokazuj№c siк nikomu. 

Kiedy ogarnкіa siк i zeszіa do kuchni, prуbuj№c nie wracaж myњlami do popoіudnia, 

przypomniaіa  sobie,  їe  obiecaіa  mamie  pstr№ga.  Jкknкіa  w  myњlach.  Zamiast  pstr№ga 

przygotowaіa talerz zupy z krakersami. 

- Przepraszam za tego pstr№ga - zaczкіa, ale pani Hardy siк uњmiechnкіa. 

-  Nie  szkodzi  kochanie,  zupa  jest  doskonaіa.  No  wiкc,  co  porabiaіaњ  z  tym 

seksownym mкїczyzn№? 

Violet zarumieniіa siк i uњmiechnкіa. 

-  Ten  mкїczyzna  wspomniaі  coњ o obr№czkach. Pani Hardy gwaіtownie wci№gnкіa 

powietrze. 

- Kochanie! 

Violet siк rozeњmiaіa. 

- Uwierzyіabyњ w to? Jeszcze tydzieс temu walczyliњmy na piкњci. 

- Nie znaі ciк wtedy, a ty byіaњ zbyt nieњmiaіa, by byж przy nim sob№. 

- Chyba tak - zgodziіa siк Violet. 

Pani  Hardy  uњmiechnкіa  siк  tylko.  Spodziewaіa  siк,  їe  kupno  obr№czek  oznacza 

bliski њlub. 

-  Chciaіabym  doїyж  dnia,  kiedy  bкdziesz  zamкїna  i  bezpieczna  -  powiedziaіa  w 

zamyњleniu. 

- Bкdziesz їyіa duїo dіuїej. Nie poradziіabym sobie bez ciebie. 

- Masz przed sob№ caіe їycie, a ja moje juї prawie przeїyіam. 

- Nie mуw tak. Masz jeszcze mnуstwo do zrobienia. 

- Co na przykіad? 

-  Wnuczki!  -  Violet  zarumieniіa  siк,  bo  przecieї  mogіo  byж  do  tego  bliїej,  niї  siк 

spodziewaіa mama. 

Starsza pani siedziaіa nieruchomo. 

- Wnuki. Dlaczego? Nie s№dziіam... - spojrzaіa na Violet. - A wiкc on chce dzieci? 

- Jasne! - odpowiedziaіa radoњnie. 

- W takim razie zmieniі zdanie - mruknкіa pani Hardy pod nosem. 

background image

Violet poczuіa ssanie w їoі№dku. 

- Jak to? 

- Wspomniaі kiedyњ w rozmowie, їe nigdy nie bкdzie miaі dziecka. 

Violet zemdliіo. 

- Naprawdк? 

Pani Hardy nie zauwaїyіa, їe Violet nagle straciіa humor i energiк. 

- Mкїczyџni czкsto tak myњl№, dopуki tego dziecka nie ma. Wydawaі siк taki pewny 

swojego zdania. 

- Ciekawe dlaczego - wymamrotaіa Violet, skrкpowana. 

- Nie wygadaj siк tylko, їe ci powiedziaіam. 

- Co takiego? 

Pani Hardy siк skrzywiіa. 

-  Pan  Kemp  jest  dziњ  bardzo  prawym  czіowiekiem,  ale  kiedyњ  byі  mіody  i 

nieodpowiedzialny. Sіyszaіam coњ o tej dziewczynie Culbertsonуw od znajomej pielкgniarki. 

Zapytaіam go o to i powiedziaі mi prawdк. Byіa w ci№їy, kiedy zmarіa. Nie wiedziaі o tym. 

Koroner  zataiі  prawdк,  їeby  oszczкdziж  wstydu  jej  rodzicom,  ale  Kemp  byі  zdruzgotany. 

Straciі  nie  tylko  narzeczon№,  ale  i  nienarodzone  dziecko.  Powiedziaі  mi,  їe  wci№ї  to  do 

niego wraca w koszmarach sennych. 

Violet  usiadіa,  zaіamana.  To  byіo  gorsze,  niї  mogіa  przypuszczaж.  Blake  nie  chciaі 

dzieci. Sprowokowaіa go i kochali siк bez zabezpieczenia. Byі cudowny, ale nie powiedziaі, 

ї

e  j№  kocha.  Wspomniaі  teї  o  „poradzeniu  sobie"  z  ewentualn№  ci№ї№.  Czyїby 

rzeczywiњcie, po tym, co siк staіo z jego narzeczon№, nie chciaі wiкcej dzieci? 

I co teraz bкdzie? 

- Kochanie, co siк staіo? - zapytaіa pani Hardy. Violet zmusiіa siк do uњmiechu. 

-  Nic.  Nie  powinnam  byж  zazdrosna  o  zmarі№,  prawda?  -  dodaіa,  sugeruj№c 

faіszywie, їe myњlaіa o Shannon. 

Pani Hardy siк rozluџniіa. 

- Oczywiњcie, kochanie. To nie ma sensu. 

Violet  zmieniіa  temat  rozmowy,  ale  w  nocy  spaіa  niewiele.  Byіa  chora  ze 

zmartwienia.  Jak  mogіa  byж  tak  gіupia  i  њlepa.  Za  godzinк  namiкtnoњci  miaіa  zapіaciж 

wysok№ cenк. Wtedy myњlaіa, їe warto. Teraz nie byіa juї taka pewna. 

W poniedziaіek Violet szіa do pracy z mieszanymi uczuciami. Jednoczeњnie pragnкіa 

i  obawiaіa  siк  spotkania  z  Blake'em.  Duke  Wright  uњmiechn№і  siк  do  niej.  Sprawiaі 

background image

wraїenie, jakby coњ wiedziaі o jej spotkaniu z Kempem, ale nic o tym nie wspomniaі. Zrobiі 

to natomiast Curt. 

- Podobno w weekend byіaњ u Kempa. Gwaіtownie wci№gnкіa powietrze. 

- Sk№d wiesz? 

-  Jacobsville  to  maіe  miasteczko  -  odpowiedziaі.  -  Podjazd  Kempa  widaж  z  drogi. 

Zauwaїyіem twуj samochуd. 

Skrzywiіa siк zaskoczona. 

- Nie pomyњlaіam o tym. 

- Nie rуb z tego tragedii. Oboje jesteњcie doroњli i wolni. Nikt nie moїe mieж do was 

pretensji o wspуlne spкdzenie popoіudnia. To prawda, co mуwi№ o jego kotkach? 

- O kotkach? 

- Podobno s№ takie zazdrosne, їe їaden goњж Kempa nie moїe siк do niego zbliїyж. 

- Nie byіo tak џle - zwierzyіa siк z uњmiechem. - Jedna mnie trochк zadrapaіa. Ale to 

nic groџnego. 

- Podobno im bardziej Kemp kogoњ lubi, tym gorzej zachowuj№ siк kotki. Wiкc moїe 

postaraj siк o zbrojк. 

- Syjamki bywaj№ chimeryczne. - Zastanawiaіa siк, ile osуb mogіo zauwaїyж jej wуz 

przed domem Kempa. 

-  Kiedy  Libby  miaіa  czternaњcie  lat,  mieliњmy  psa,  ktуry  nienawidziі  jej  chіopaka. 

Przez  caіy  czas  siedziaі  przed  nim  i  szczekaі.  Potem,  ktуregoњ  dnia,  chіopak  przyniуsі  mu 

woіow№  koњж  i  kiedy  przyszedі  nastкpnym  razem,  pies  czekaі  przy  drzwiach  i  wylizaі  go 

od stуp do gіуw. 

Violet uњmiechnкіa siк figlarnie. 

- Ciekawe, co lubi№ te maіe zoіzy? Zachichotaі i wrуciі do pracy. 

Violet  miaіa  nadziejк,  їe  Blake  odezwie  siк  do  niej  w  ci№gu  dnia.  Kiedy  nie 

zadzwoniі,  jej  wiara  w  siebie  spadіa  na  іeb,  na  szyjк  i  Violet  zalaіy  w№tpliwoњci. 

Machinalnie  wypeіniaіa  swoje  obowi№zki,  odbieraіa  telefony,  pisaіa  listy.  Normalny  dzieс 

pracy, tylko pod powiekami czaiіy siк іzy. 

Juї prawie braіa do rкki telefon, їeby do niego zadzwoniж. Ale nie zdobyіa siк na to. 

Nie moїe siк za nim uganiaж. Na pewno potrzebowaі czasu, їeby poukіadaж sobie to, co siк 

miкdzy nimi wydarzyіo. 

Pod  koniec  dnia  czuіa  siк  fatalnie.  Zastanawiaіa  siк,  czy  Blake  czasem  nie  dzwoniі, 

kiedy na krуtko wyjechaіa do miasta, odebraж z poczty przesyіkк dla Duke'a Wrighta. Kiedy 

zbieraіa siк do domu, przyniуsі jej jeszcze jeden list do wysіania. 

background image

- Czy... kiedy byіam w mieњcie... nikt nie zostawiі wiadomoњci? - wykrztusiіa. 

Kpi№co uniуsі brew. 

- Chodzi o twojego byіego szefa? Zarumieniіa siк mocno. 

- No... 

- To ciкїki przypadek. Sporo ryzykujesz, Violet. 

- Przepraszam? 

- Wszyscy wiemy, їe u niego byіaњ - rzuciі lekko. - Nowiny szybko siк tu rozchodz№. 

Sіyszeliњmy teї o jego kapryњnych kotkach. 

- Rzeczywiњcie, nie s№ przyjazne - potwierdziіa, nie wspominaj№c o zadrapaniach. 

-  Ktуregoњ  dnia  Kemp  zaprosiі  na  kolacjк  kolegк  prawnika  uczulonego  na  koty  i 

skoсczyіo siк na pogotowiu. 

Curt Collins wetkn№і gіowк przez drzwi, bezczelnie podsіuchuj№c. 

-  Oczywiњcie,  Kemp  przyprowadza  do  domu  tylko  takich  goњci,  ktуrzy  mog№ 

spodobaж siк kotkom. 

- Jesteњcie niemoїliwi! - Violet parsknкіa њmiechem. - Idк. Do zobaczenia jutro. 

Poїegnali j№ i obserwowali, jak idzie do wyjњcia. 

Kemp  byі  zdeklarowanym  samotnikiem.  Nigdy  nie  zapraszaі  kobiet  do  domu.  Skoro 

ugoњciі  Violet,  coњ  siк  musiaіo  za  tym  kryж.  O  ich  spotkaniu  wiedziaіo  juї  chyba  caіe 

miasto. Zastanawiaіa siк, czy plotki dotarіy do Blake'a i czy to dlatego do niej nie zadzwoniі. 

Byж  moїe  wstydziі  siк  utraty  panowania  nad  sob№.  Ona  czuіa  siк  podobnie.  Jej  jedynym 

usprawiedliwieniem byіo uczucie do niego. Niestety, nieodwzajemnione. Poї№danie to nie to 

samo, co miіoњж. 

Violet  spкdziіa  bezsenn№  noc,  wyrzucaj№c  sobie  bі№d  w  ocenie  sytuacji  w  domu 

Kempa  i  zamartwiaj№c  siк  brakiem  wiadomoњci  od  niego.  Nie  zapomniaіa  sіуw  mamy  o 

jego stosunku do dzieci i mogіa tylko іudziж siк nadziej№, їe nic siк nie stanie. Nie zachodzi 

siк przecieї w ci№їк tak od razu! 

Kiedy nastкpnego dnia pojawiіa siк w pracy, Duke Wright parzyі kawк. Uњmiechn№і 

siк do niej. 

- Bкdк dzisiaj caіy dzieс poza miastem. Zajmiesz siк biurem, dopуki nie wrуcк? 

- Dopilnujк wszystkiego - obiecaіa. 

- Gdyby Kemp zadzwoniі, moїesz iњж na dіugi lunch - dodaі z uњmiechem. - Ale nie 

mуw mu, їe to powiedziaіem. 

- On nie jest taki zіy. 

- Oceniasz go z innej perspektywy - odparі spokojnie. 

background image

Zdawaіa  sobie  z  tego  sprawк.  Wymкczony  koszmarem  rozwodu,  Duke  winiі  Kempa 

za bezsensowne ї№dania byіej їony. 

Wzruszyі ramionami. 

- Przepraszam. Mam zіe wspomnienia. Do zobaczenia, Violet. 

- Do zobaczenia, szefie. 

Patrzyіa, jak wychodzi, peіna zіych przeczuж. Nie mogіa siк pozbyж wraїenia, їe coњ 

siк zdarzy. 

Blake Kemp wmaszerowaі do swojego biura i gestem dіoni wywoіaі Libby Collins na 

korytarz. Tam pokazaі jej wynik sekcji jej ojca przeprowadzonej przez stanowe laboratorium 

kryminalistyczne. Negatywny. 

Libby wyraџnie ulїyіo. 

-  Niestety,  w  przypadku  ojca  Violet  wynik  jest  pozytywny  -  powiedziaі  spokojnie.  - 

Nie mуw nic jej ani Curtowi, zanim dojadк na ranczo Wrighta. Sam zawiadomiк Violet i jej 

mamк. To dla nich obu ciкїkie przeїycie. Jeїeli Janet Collins zostanie oskarїona o morderstwo 

pierwszego  stopnia,  zarуwno  Violet,  jak  i  jej  mama  bкd№  musiaіy  zeznawaж,  a  to  oznacza 

koszmar niechcianych wspomnieс. Nie wiem, jak pani Hardy to zniesie. 

- Moїemy coњ dla nich zrobiж? Wzruszyі ramionami. 

- Jedyne, co przychodzi mi do gіowy, to ugoda. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Teraz 

najwaїniejsze, їeby Violet nie dowiedziaіa siк o tym z wiadomoњci o szуstej. Reporterzy juї 

wкsz№ dokoіa tej sprawy. 

- Biedna Violet - powiedziaіa Libby ze smutkiem. - Proszк jej powiedzieж, їe moїe na 

mnie liczyж. 

- Powiem. Zreszt№, ona wie o tym. Na razie zostajesz na gospodarstwie. 

- Tak jest, szefie. 

Przez caі№ drogк na ranczo Wrighta Kemp myњlaі o Violet. Jeszcze nie uporaі siк z 

tym,  co  miкdzy  nimi  zaszіo  i  perspektywa  spotkania  krкpowaіa  go.  Czuі,  їe  wykorzystaі  tк 

nieњmiaі№ introwertyczkк o zerowym doњwiadczeniu z mкїczyznami. Teraz musiaі zrobiж, 

co  w  jego  mocy,  dla  Violet  i  jej  matki.  Nieіatwo  im  bкdzie  їyж  ze  њwiadomoњci№,  їe  pan 

Hardy zostaі zamordowany. 

Violet  koсczyіa  wіaњnie  uzupeіniaж  najnowsze  dane,  kiedy  usіyszaіa  kroki, 

kieruj№ce siк do biura. 

Podniosіa  wzrok  i  jej  serce  wywinкіo  gwaіtownego  fikoіka.  Blake  Kemp  wygl№daі 

niezwykle  elegancko  w  jasnoszarym  garniturze  z  kamizelk№  i  kaїdym  wіoskiem  na  swoim 

miejscu. Niebieskie oczy poіyskiwaіy spokojn№ їyczliwoњci№. 

background image

- Czy coњ siк staіo? - zapytaіa, zaniepokojona. 

-  Niestety  tak.  Musimy  pomуwiж  z  twoj№  mam№.  Bкdziesz  mogіa  wyjњж 

wczeњniej? 

- Szefa nie ma. - Wstaіa. - Co siк dzieje? 

- S№ wyniki sekcji twojego ojca. Zostaі zamordowany. Morderstwo. Krew odpіynкіa 

Violet z twarzy. 

-  To  ta  kobieta  -  syknкіa  przez  zaciњniкte  zкby  -  przeklкta,  chciwa  i  zіa,  zabiіa 

mojego tatк. 

Szybkim  krokiem  obszedі  biurko,  wzi№і  j№  w  objкcia  i  przytuliі  mocniej,  kiedy 

zaczкіa drїeж. 

- Spokojnie - wymruczaі jej do ucha. - Zapіaci za to. Przysiкgam. 

W pierwszej chwili Violet zareagowaіa wњciekіoњci№. Zaraz jednak gуrк wzi№і їal 

za ojcem i strach o mamк. Kochaіa tatк, pomimo jego niedoskonaіoњci. A mama? Jak zarea-

guje na tк straszn№ wiadomoњж? 

- Mama - wykrztusiіa, obejmuj№c Blake'a w talii. - To j№ zabije. 

- Nie. Jest silniejsza, niї siк wydaje. Powiemy jej razem. 

-  Tak.  Dziкkujк  ci  -  dodaіa  poniewczasie.  Odetchn№і  gікboko.  Tкskniі  za  Violet 

przez ostatnie dni i kiedy wzi№і j№ w ramiona, poczuі siк, jakby wrуciі do domu po dіugiej 

podrуїy. 

W  mocnych  objкciach  Blake'a  Violet  czuіa  siк  bezpieczna  od  strachуw  i  trosk.  Poza 

mam№ nikt do tej pory nie obdarowaі jej prawdziwym uczuciem. 

Pogіadziі j№ po wіosach, ciesz№c siк ich miкkkoњci№. 

Nagle  usіyszeli  kroki.  Do  pokoju  wszedі  Curt,  zatrzymaі  siк  jak  raїony  piorunem  i, 

zakіopotany, zacz№і siк wycofywaж. 

Blake zobaczyі go i puњciі Violet. 

-  S№  zіe  wiadomoњci  -  zwrуciі  siк  do  mіodego  mкїczyzny.  -  I  tak  wkrуtce  wszyscy 

bкd№  o  tym  mуwiж, wiкc rуwnie dobrze moїesz siк dowiedzieж teraz. Ojciec Violet zostaі 

otruty. 

- Przez moj№ macochк? - zapytaі Curt їaіoњnie. 

- Bardzo prawdopodobne. Curt skrzywiі siк. 

- Violet, tak mi przykro. 

Otarіa spuchniкte oczy grzbietem dіoni. 

-  To  nie  twoja  wina  -  odpowiedziaіa  smutno.  -  Ty  i  Libby  teї  duїo  przez  ni№ 

wycierpieliњcie. Wszyscy jesteњmy ofiarami. 

background image

- Co mogк zrobiж? - zapytaі Curt. Violet pokrкciіa gіow№. 

-  Nic.  Ale  dziкkujк  ci.  Musimy  powiedzieж  mamie.  Mam  nadziejк,  їe  jakoњ  to 

zniesie. 

Violet zebraіa swoje rzeczy, a Blake uњmiechn№і siк sіabo. 

- Zobaczysz, їe mama zaraz zacznie obmyњlaж zemstк. 

- Mam nadziejк. 

Blake zwrуciі siк do Curta. 

- Zabiorк Violet do domu. Wyjaњnij panu Wrightowi, co siк staіo, dobrze? 

- Jestem gotowa - zwrуciіa siк Violet do Blake'a. 

- Idziemy. - Odsun№і siк, przepuszczaj№c j№ w drzwiach. 

Pani  Hardy  powitaіa  ich  wyczekuj№cym  spojrzeniem.  Blake  i  Violet  mieli  miny 

ponure. 

Zanim zd№їyli siк odezwaж, zrobiіa to pani Hardy. 

- S№ wyniki sekcji, zgadіam? Ta zdzira otruіa mojego mкїa, prawda? Powinna zostaж 

poжwiartowana! 

Blake uњmiechn№і siк do Violet. 

- A nie mуwiіem? 

Kiwnкіa gіow№. Usiadіa koіo mamy i przytuliіa j№. 

- Znajdziemy j№ i zamkniemy na caіe lata - obiecaіa. - To kwestia czasu i dowodуw. 

-  Dowody  to  podstawa  -  podkreњliі  Blake.  -  Na  szczкњcie,  zebrano  je  bardzo 

drobiazgowo.  Wystarczy,  їeby  wykonaж  profil  DNA.  Jeїeli  Janet  byіa  w  tamtym  pokoju, 

udowodnimy  to.  S№  њwiadkowie,  їe  stamt№d  wychodziіa  wkrуtce  po  znalezieniu  zwіok 

pani mкїa. 

- Wszystko dobrze, tylko nie wiemy, gdzie ona jest. 

- O, to najmniejsza - odpowiedziaі Blake beztrosko. Tropi j№ mуj prywatny detektyw. 

To tylko kwestia czasu. 

-  Nic  o  tym  nie  mуwiіeњ  -  zauwaїyіa  Violet.  -  Tylko  odnalezienie  Janet  pozwoli 

Libby i Curtowi zachowaж ranczo. Zostawiіa ich bez grosza i teraz z ledwoњci№ pіac№ ra-

chunki. 

-  Jak  to  moїliwe  -  zapytaіa  pani  Hardy  -  їeby  pieni№dze  tak  zupeіnie  przesіoniіy 

komuњ њwiat? 

- Tak bywa - odpowiedziaі Blake. - Widziaіem skazanych na doїywocie, ktуrzy zabili 

dla  dwudziestu  dolarуw.  Zіodziej  z  reguіy  nie  wie,  ile  potencjalna  ofiara  ma  pieniкdzy. 

Czasem ofiara broni siк i ginie, a zіodziej zostaje z drobn№ sumk№ i wyrokiem doїywocia. 

background image

Pani Hardy otarіa oczy. Zіoњж ust№piіa miejsca їalowi. 

-  Zastanawiaіam  siк  nad  raportem  koronera  o  ataku  serca.  M№ї  robiі  wszystkie 

badania i nic nie wskazywaіo na problemy kardiologiczne. 

-  Zdaniem  biegіego  trucizna  spowodowaіa  zatrzymanie  akcji  serca.  Nie  byіo  їadnych 

podejrzeс,  wiкc  nie  ї№dano  sekcji.  Jestem  peіen  uznania  dla  њledczych  z  San  Antonio, 

ktуrzy zebrali dowody. Kiedy zіapiemy Janet, wystarczy, їeby j№ powiesiж. 

-  Dziкkujк,  Blake,  їe  przyszedі  pan  z  Violet  -  zwrуciіa  siк  do  Kempa  pani  Hardy.  - 

Bardzo mi to pomogіo. 

- Miіo mi, szkoda tylko, їe sprawy przybraіy taki obrуt - odpowiedziaі. 

Pani Hardy spojrzaіa na Kempa. 

- Zostanie pan na obiedzie? 

Violet  siк  zarumieniіa.  Widziaіa,  їe  mama  stara  siк  ich  zbliїyж,  ale  wolaіaby,  їeby 

tego nie robiіa. Nie wiedziaіa ani jak siк zachowaж w stosunku do Blake'a, ani czego on od 

niej oczekuje. 

Blake zauwaїyі jej wahanie. 

-  Dziкkujк  -  odpowiedziaі  -  ale  mam  jeszcze  sporo  pracy.  Moja  tymczasowa 

sekretarka wychodzi za m№ї. Moїe wrуciіabyњ do pracy? Pomyњl o tym - dodaі spokojnym 

tonem. 

Propozycja zaskoczyіa Violet. 

- Dobrze - odparіa - pomyњlк. 

- B№dџmy w kontakcie - rzuciі jeszcze, poїegnaі siк i wyszedі. 

- Widzisz, kochanie - zawoіaіa pani Hardy. - Brakuje mu ciebie. Wrуcisz, prawda? 

-  Muszк  siк  przebraж  i  zabraж  za  kolacjк  -  Violet  zmieniіa  temat,  przerywaj№c 

spekulacje starszej pani. - Zjadіabyњ naleњniki? 

- Naleњniki? Na kolacjк? - wykrzyknкіa starsza pani. 

- Czemu nie? 

Pani Hardy siк uњmiechnкіa. 

- W takim razie, zgoda. Naleњniki i kawa. 

- Dla ciebie bez kofeiny - obiecaіa mamie, a potem poszіa siк przebraж. 

background image

ROZDZIAЈ SIУDMY 

Blake  spкdziі  pracowity  weekend,  prуbuj№c  nie  myњleж  o  Violet.  W  poniedziaіek 

rano  zadzwoniі  detektyw  z  dobr№  wiadomoњci№  dla  Libby  i  Curta.  W  San  Antonio 

odnaleziono bezcenn№ kolekcjк monet naleї№c№ do ich ojca, a takїe ksi№їeczki bankowe i 

kopiк  nowego  testamentu.  Blake  miaі  odebraж  monety  i  dokumenty  nastкpnego  dnia.  Miaі 

mu towarzyszyж szef policji, Cash Grier, zdolny przeraziж nawet najwiкkszego zbira. 

Przed  wyjazdem  Blake  poprosiі  Libby,  їeby  zaniosіa  Violet  i  jej  mamie  pizzк  i 

pozdrowienia, a takїe by mimochodem wspomniaіa, їe w biurze bardzo brakuje Violet. Libby 

parsknкіa њmiechem, ale siк zgodziіa. 

Libby  przyjкіa  z  uznaniem  nowy  wizerunek  Violet,  ale  zauwaїyіa  teї  jej  niezwykіe 

napiкcie. Znaіy siк od wielu lat i praktycznie rzecz bior№c, wiedziaіy o sobie wszystko. 

- Pan Kemp prosiі o przekazanie, їe bardzo za tob№ tкsknimy. 

Violet siк rozeњmiaіa. 

- A moїe po prostu macie duїo pracy, bo Jessie odeszіa bez uprzedzenia? 

- Sk№d wiesz? - oczy Libby rozszerzyіy siк zdumieniem. Violet zachichotaіa. 

- Pani Landers z redakcji dziennika to plotkara, jakiej њwiat nie widziaі. Od razu mi 

doniosіa, їe biedny pan Kemp pilnie potrzebuje sekretarki. 

- No cуї - Libby rozeњmiaіa siк gіoњno - to szczera prawda. - Wyci№gnкіa pudіo. - 

Przywiozіam wam pizzк. 

- Zostaс i zjedz z nami. Miaіyњmy niewesoіy dzieс. 

- Sіyszaіam. Bardzo mi przykro. 

-  Wszystkim  nam  jest  trudno.  -  Violet  wzruszyіa  ramionami.  -  Chodџ  do  kuchni. 

Mamo - zawoіaіa - Libby przyniosіa pizzк! Zaraz do ciebie przyjdziemy. 

- Witaj Libby - zawoіaіa pani Hardy. - To miіo z twojej strony! 

- Wiesz, nasz tata musiaі coњ podejrzewaж, bo sporz№dziі nowy testament i zostawiі 

go razem z kolekcj№ monet u maklera w San Antonio. Odzyskaliњmy je. Pan Kemp uwaїa, 

ї

e zdoіamy spіaciж hipotekк i odzyskaж inwentarz. 

- Wspaniale! 

-  Tak.  Tylko  їe  Julie  Merrill  zamieniіa  ostatnio  moje  їycie  w  piekіo.  Wpiіa  siк  w 

Jordana  i nie puszcza. On uwaїa, їe jestem zazdrosna i prуbujк ich rozdzieliж. Ale chodzi o 

coњ wiкcej - dodaіa z determinacj№. - Ona jest po prostu niebezpieczna. 

Przeіoїyіy pizzк na talerze. 

background image

- Myњlaіam, їe Jordanowi zaleїy na mnie - powiedziaіa Libby їaіoњnie. - Ale tylko na 

niego kiwnкіa i zaraz poleciaі. A kiedy mnie obraїaіa, sіуwkiem siк nie odezwaі. 

-  Naprawdк  mi  przykro  -  odpowiedziaіa  Violet.  -  Nie  s№dziіam,  їe  Jordan  jest  taki 

њ

lepy. 

- Jest piкkna, cwana i bogata - mruknкіa Libby. 

- A ty to co? Maszkara? - zbesztaіa j№ Violet. - Pochodzisz ze starej rodziny i urody 

teї ci nie brakuje. Jesteњ warta przynajmniej dwie Julie Merrill. Libby trochк siк odprкїyіa. 

- Dziкki, Violet - powiedziaіa z uњmiechem. - Naprawdк mi ciebie brakuje - dodaіa. - 

Zupeіnie nie mam z kim pogadaж, no bo nie mogк przecieї opowiadaж o Jordanie bratu. 

- Pewnego dnia Julie i Janet dostan№ za swoje. - Violet zawahaіa siк, pamiкtaj№c, co 

mуwiіa wczeњniej Libby. - Pan Kemp chyba nie pojedzie sam po te rzeczy? To mogіoby byж 

niebezpieczne... 

- Cash Grier z nim jedzie - przerwaіa jej Libby. Violet siк rozeњmiaіa. 

- To moїemy byж spokojne. Z nim nikt siк nie odwaїy zadrzeж. 

- To pewne - zgodziіa siк Libby. - Ale wiesz przecieї, їe pan Kemp jest oficerem sіuїb 

specjalnych. To teї nie byle co. 

-  Wiem.  -  Violet  znуw  siк  uњmiechnкіa.  -  Pamiкtasz  tych  dwуch  facetуw,  ktуrych 

wyrzuciі z biura? 

Rozeњmiaіy siк obie. 

Pizza  pachniaіa  i  smakowaіa  doskonale.  Pуџnym  wieczorem  Violet  odprowadziіa 

Libby do wyjњcia. 

- Wrуcisz do nas? - spytaіa Libby. 

-  Tak  -  odparіa  Violet.  -  Ale  bojк  siк  powiedzieж  panu  Wrightowi.  Byі  dla  mnie 

bardzo miіy. 

-  Duke  jest  w  porz№dku.  Zobaczysz.  Moїe  nie  lubiж  pana  Kempa,  ale  lubi  ciebie  i 

zaіoїк siк, їe nie bкdzie robiі їadnych trudnoњci. 

-  Mam  nadziejк.  -  Violet  skrzyїowaіa  ramiona  na  piersi.  Wieczуr  byі  chіodny.  -  Czy 

pan Kemp naprawdк chce, їebym wrуciіa? 

Libby siк uњmiechnкіa. 

- Naprawdк. Chyba pobiі rekord zіego humoru. Jessie odeszіa, bo w їaden sposуb nie 

byіa w stanie go zadowoliж. Podejrzewamy, їe zrobiі to specjalnie. 

Violet uњmiechnкіa siк w rozmarzeniu. 

- Stкskniіam siк za nim - wyznaіa. Libby uњcisnкіa przyjaciуіkк. 

background image

-  Wiemy,  co  do  niego  czujesz.  Myњlк,  їe  masz  szansк.  Wrуж,  bo  warto.  Dobrze 

wiem, co to nieodwzajemnione uczucie. 

- Zobaczysz, їe i tobie siк poukіada z Jordanem - pocieszyіa j№ Violet. 

Libby westchnкіa. 

-  Chciaіabym.  Pуjdк  juї.  Curt  jest  dzisiaj  z  kolegami,  wiкc  nie  muszк  szykowaж 

kolacji. 

- Masz њwietnego brata. 

-  Prawda?  -  Libby  siк  uњmiechnкіa.  -  Nie  miaіabym  nic  przeciwko,  їebyњ  zostaіa 

moj№ bratow№, ale uczucia chadzaj№ wіasnymi drogami. 

-  Wszystko  siк  uіoїy,  zobaczysz.  Dziкki  za  pizzк  i  towarzystwo.  Wieczorem 

zadzwoniк do Duke'a Wrighta. 

- Bкdziemy na ciebie czekaж - obiecaіa Libby. 

Violet  zadzwoniіa  do  Duke'a  Wrighta,  ktуry  rzeczywiњcie  nie  robiі  jej  їadnych 

trudnoњci.  Poїegnaі  j№  z  їalem,  ale  przyznaі,  їe  zauwaїyі  jej  fascynacjк  Kempem.  Violet 

podziкkowaіa  mu  serdecznie.  Od  nastкpnego  dnia  zasi№dzie  przy  swoim  dawnym  biurku! 

Ciekawe, jak№ minк zrobi na jej widok Blake? 

Blake  Kemp  i  Cash  Grier  wracali  z  San  Antonio.  Uratowana  czкњж  maj№tku 

Collinsуw  z  pewnoњci№  wystarczy,  їeby  uchroniж  Libby  i  Curta  przed  bankructwem, 

umoїliwiж  im  spіacenie  zalegіej  poїyczki  i  odіoїenie  sporej  sumy  na  konto.  Sama  kolekcja 

monet  byіa  warta  maj№tek,  a  Kemp  zdoіaі  jeszcze  odzyskaж  dwie  lokaty  bankowe  i  nowy 

testament.  Pan  Collins  wyraџnie  nie  ufaі  swojej  їonie  i  chciaі  mieж  pewnoњж,  їe  po  jego 

њ

mierci dzieci nie zostan№ bez grosza. 

-  Co  za  niewiarygodna  zachіannoњж  -  mrukn№і  Kemp,  ktуry  krуtko  opowiedziaі 

Grierowi, jak Janet weszіa w posiadanie tych dуbr. 

-  Tak  -  odpowiedziaі  Grier.  -  Nigdy  nie  mogіem  tego  zrozumieж.  Kaїdy  prуbuje 

zapewniж sobie byt, no, ale przecieї nie cudzym kosztem. 

Nastкpnego  rana  Kemp  oddaі  zachwyconej  Libby  rzeczy  Riddle  Collinsa.  Kiedy  w 

kilka minut pуџniej wszedі do biura, zobaczyі Violet siedz№c№ przy swoim dawnym biurku. 

Wyraz  jego  twarzy  wystarczyі,  by  uradowaж  stкsknione  serce  Violet.  Zarumieniіa  siк  i 

uњmiechnкіa promiennie. 

- Powiedziaіeњ, їe mogк wrуciж. Odwzajemniі uњmiech. 

- Moїesz. Mam nadziejк, їe tym razem zostaniesz na dіuїej? 

Skinкіa. 

- A zaparzysz kawy? - Normalnej? 

background image

- Pуі na pуі - odpowiedziaі, odwracaj№c wzrok. - Nadmiar kofeiny jest niewskazany - 

dodaі i opuњciі pomieszczenie, zostawiaj№c Violet pogr№їon№ w zdumieniu. 

- A nie mуwiіam? Stкskniі siк za tob№ - szepnкіa Libby, mrugaj№c szelmowsko. 

W miarк upіywu godzin Kemp szukaі pretekstуw, їeby zajrzeж do Violet. Wypiі dwa 

dzbanki  kawy,  bo  to  byіo  jedyne  sensowe  wytіumaczenie  odwiedzin.  Violet  miaіa  na  sobie 

eleganck№ niebiesk№ sukienkк, іadnie podkreњlaj№c№ jej apetycznie zaokr№glon№ figurк. 

Efektowny  dekolt,  gкste,  ciemne  wіosy  i  delikatny  makijaї  dopeіniaіy  obrazu,  obok  ktуrego 

ї

aden mкїczyzna nie przeszedіby obojкtnie. 

Libby  i  Mabel  natychmiast  zauwaїyіy  niezwykіy  apetyt  szefa  na  kawк  i  jego 

wyj№tkowo  dobry  nastrуj.  Nie  chciaіy  jednak  wprawiaж  w  zakіopotanie  Violet,  ktуra  i  tak 

rumieniіa siк nieustannie, kiedy tylko szef znalazі siк w pobliїu. 

W sposуb nieunikniony Violet zostaіa nieco dіuїej po pracy, niї Libby i Mabel. 

Uprz№tnкіa biurko i powoli zebraіa swoje rzeczy. Blake wszedі do pokoju i stan№і z 

rкkami w kieszeniach, otwarcie siк jej przygl№daj№c zza swoich modnych okularуw. 

- Spieszysz siк do domu? - zapytaі. - Moїesz zadzwoniж do mamy, їe bкdziesz trochк 

pуџniej? 

-  Tak...  jasne  -  zaj№knкіa  siк  wyraџnie.  Sposуb,  w  jaki  na  ni№  patrzyі,  przyprawiaі 

j№ o dreszcz. Wybraіa numer i uprzedziіa mamк o spуџnieniu, prуbuj№c nie zwracaж uwagi 

na jej wyraџne rozbawienie. 

Blake wyci№gn№і do niej rкkк. Odіoїyіa rzeczy i pozwoliіa siк poprowadziж do jego 

pokoju. 

Zamkn№і  drzwi  i  niecierpliwie  pochwyciі  j№  w  objкcia.  Westchn№і  z  zachwytem, 

kiedy spotkaіy siк ich wargi. 

- Tкskniіem - wymruczaі, nie przerywaj№c pocaіunku. 

- Ja teї - odszepnкіa. 

-  Pojedџmy  do  mnie  -  zaproponowaі  nagl№co.  Wiedziaіa  doskonale,  їe  nie  chodzi  o 

zaproszenie na kolacjк. Chciaіa tego, ale... 

Wyczuі jej wahanie i spojrzaі pytaj№co w oczy. - No jak? 

Nie patrzyіa mu w oczy, bo baіa siк, їe nie zdoіa odmуwiж. 

- Co ty mi proponujesz, Blake? - zapytaіa spokojnie. Zmarszczyі gniewnie brwi. 

- Myњlaіem, їe ostatnio miіo spкdziliњmy czas. Spojrzaіa na niego w osіupieniu. 

- Wiкc chcesz ode mnie tylko seksu? 

Blake siк speszyі. Zazwyczaj rozumowaі chіodno i logicznie, ale teraz poczuі siк jak 

nastolatek na pierwszej randce. 

background image

- Nie zamierzam siк їeniж - odpowiedziaі oschle. - Wiedziaіaњ o tym. 

Przeіknкіa z trudem. 

-  Rzeczywiњcie.  Juї  o  tym  wspomniaіeњ.  Ale  mnie  nie  odpowiada  bycie  twoj№ 

kochank№. 

Zacisn№і szczкki. 

- Nie prosiіem ciк o to. 

-  W  takim  razie,  jak  to  nazwiesz?  -  spytaіa Violet smutno. - Chcesz ze mn№ sypiaж 

bez zobowi№zaс, o to ci chodzi, prawda? 

Wsun№і dіonie do kieszeni i westchn№і ciкїko. 

-  Moja  mama  jest  staroњwiecka  -  mуwiіa  dalej  Violet.  -  Nauczyіa  mnie,  їe  seks 

powinien  iњж  w  parze  z  miіoњci№  i  maіїeсstwem.  Gdybym  zwi№zaіa  siк  z  mкїczyzn№,  a 

zwіaszcza  z  tob№,  tylko  dla  przyjemnoњci,  zіamaіbym  jej  serce.  -  Popatrzyіa  na  niego 

smutno. - Jacobsville to maіa miejscowoњж. Wszyscy wiedz№ o wszystkim. 

-  Nie  obchodzi  mnie  zdanie  innych  -  odpowiedziaі  j  szorstko,  czuj№c,  їe  traci  grunt 

pod nogami. 

- Ale mnie obchodzi - odparіa. Cofnкіa siк, czuj№c bij№cy od niego chіуd. Nie tego 

siк spodziewaіa. Miaіa nadziejк, їe j№ pokocha. Wtedy, u niego, byli sobie tacy bliscy, teraz 

wydawaі siк zupeіnie obcy. 

Blake byі jednoczeњnie wњciekіy i zakіopotany. Violet wywoіaіa w jego їyciu wiкcej 

zamieszania niї њmierж na - rzeczonej przed wielu laty. Ceniі sobie swoj№ wolnoњж, ale nie 

chciaі straciж Violet. 

-  Violet  -  zacz№і.  -  Byіem  kiedyњ  zarкczony  z  cudown№  dziewczyn№.  Kiedy 

zmarіa, nie chciaіem dalej їyж. Nie chcк... nie mogк przechodziж przez to jeszcze raz. 

-  To  akurat  ci  nie  grozi.  Przecieї  mnie  nie  kochasz  -  stwierdziіa  ze  smutkiem.  - 

Poї№dasz mnie tylko. - Odwrуciіa siк i ruszyіa do drzwi. 

Zanim zdoіaіa je otworzyж, przytrzymaі jej dіoс. 

- Zaczekaj. 

-  Nie  powinnam  byіa  wracaж  tu  do  pracy.  Lepiej  bкdzie,  jeїeli  zostanк  u  pana 

Wrighta,  a  ty  znajdziesz  inn№  sekretarkк.  -  Jej  niebieskie  oczy  napeіniіy  siк  іzami.  Nigdy 

jeszcze nie czuіa siк tak fatalnie. - Pozwуl mi wyjњж! 

Zabraі  rкkк.  Sekundк  pуџniej  Violet  znalazіa  siк  przy  drzwiach  i  wybiegіa  z  biura. 

Kemp zostaі sam, z obezwіadniaj№cym uczuciem pustki i chіodu. Chciaіa czegoњ, czego on 

nie  mуgі  jej  daж.  Dlaczego  kobiety  tak  bardzo  rуїni№  siк  od  mкїczyzn?  Dlaczego  nie 

potrafi№ po prostu cieszyж siк chwil№? 

background image

W  domu  przygotowaі  kolacjк  dla  siebie  i  kotek,  ktуre  wydawaіy  siк  wyczuwaж jego 

rozterki. 

-  Nie  jestem  w  nastroju  -  ostrzegі  je.  Mee  otarіa  siк  o  jego  nogi,  a  Yow  obdarzyіa 

oskarїaj№cym  spojrzeniem  niebieskich  oczu.  -  Њwietnie  -  mrukn№і.  -  Dla  odmiany 

zacz№іem rozmawiaж z kotami. 

Zjadі  skromn№  kolacjк  i  sprуbowaі zainteresowaж siк programem telewizyjnym, ale 

nie mуgі siк pozbyж obrazu Violet. Postanowiі jednak, їe nie ulegnie. Jeїeli Violet s№dzi, їe 

zdoіa go zaci№gn№ж przed oіtarz, myli siк bardzo. 

Mimo to, nie mуgі zapomnieж tamtych intymnych chwil. 

A potem przypomniaі sobie to, o czym bardzo chciaі zapomnieж. Uprawiali seks bez 

zabezpieczenia. A jeїeli Violet jest w ci№їy? 

Ta  ewentualnoњж  przeraziіa  go  њmiertelnie.  Co  wtedy?  Violet  na  pewno  nie  zgodzi 

siк na aborcjк. Bкdzie nalegaіa, by urodziж dziecko, co dla niego byіoby horrorem. Nie byі w 

stanie wymazaж z pamiкci faktu, їe Shannon, kiedy zmarіa, byіa z nim w ci№їy. Kaїda myњl 

o dziecku przypominaіa mu, jak siк czuі, kiedy jego dziecko umarіo razem z kobiet№, ktуr№ 

kochaі. Przez wiele lat miaі koszmary senne. Violet nie zrozumiaіaby. On chciaі siк uwolniж 

od drкcz№cego poї№dania, ona pragnкіa szczкњliwego maіїeсstwa. 

Jeїeli  jednak  Violet  byіa  w  ci№їy,  nie  mуgі  jej  porzuciж.  To  byіoby  niegodne 

mкїczyzny,  a  poza  tym  wpіynкіoby  fatalnie  na  jego  opiniк  w  tak  maіym  miasteczku,  jak 

Jacobsville. Plotki zniszczyіyby reputacjк Violet, a wstyd mуgіby zabiж jej matkк. 

Zakl№і pod nosem. Gdyby tylko nie zaprosiі Violet do domu, to wszystko by siк nie 

zdarzyіo. Dlaczego nie pozwoliі jej wyjњж? Dlaczego zapкdziі siк w ten њlepy zauіek? Mуgі 

za  to  winiж  tylko  samego  siebie.  Nie  miaі  pojкcia,  jak  wybrnie  z  tej  sytuacji,  ale  nie 

zamierzaі  pozwoliж  Violet  odejњж  z  biura.  Przynajmniej  dopуki  nie  bкdzie  wiedziaі,  na 

czym stoi. Podniуsі sіuchawkк i wybraі jej numer. 

Violet  udaіo  siк  ukryж  zіy  nastrуj  przed  mam№. Postanowiіa od razu zadzwoniж do 

Duke'a  Wrighta.  Na  dџwiкk  dzwonka  telefonu  podskoczyіa  i  bez  zastanowienia  podniosіa 

sіuchawkк. 

- Sіucham? 

- Nie odchodџ - usіyszaі spokojny gіos Blake'a. Serce podeszіo jej do gardіa. 

- Sіucham? - wykrztusiіa. 

-  Przemyњlmy  to  wszystko  jeszcze  raz,  Violet.  Nie  rуbmy  dalekosiкїnych  planуw, 

dobrze? - ton jego gіosu wskazywaі, їe mуwi powaїnie. 

Violet zalaіa fala szczкњcia. 

background image

- Dobrze - odpowiedziaіa miкkko. - Nie rуbmy dalekosiкїnych planуw. 

background image

ROZDZIAЈ УSMY 

Przez  kilka  dni  Violet  i  Blake  z  wahaniem  kr№їyli  wokуі  siebie,  oboje  wprost 

uprzedzaj№co  grzeczni.  Blake  wydawaі  siк  odmieniony,  nie  krzyczaі,  nie  przeklinaі,  nie 

wyrzuciі nikogo z biura. Wobec Violet byі niezwyczajnie delikatny. Nie podnosiі gіosu i nie 

wygіaszaі  ironicznych  komentarzy.  I  nawet  nie  prуbowaі jej dotkn№ж. Wydawaіo siк, їe na 

coњ czeka. Violet zastanawiaіa siк na co. 

Nastкpnego  dnia  miaіy  siк  odbyж  prawybory.  Nominacjк  z  ramienia  demokratуw 

uzyskaі  Calhoun  Ballenger,  natomiast  stanowisko  senatora  Merrilla  zaj№і  poprzedni  bur-

mistrz, Eddie Cane. To byі wielki dzieс dla Jacobsville. 

W њrodк Violet zwymiotowaіa њniadanie. Blake usіyszaі charakterystyczne odgіosy, 

dobiegaj№ce z іazienki, co jego samego omal nie przyprawiіo o chorobк. Violet byіa zdrowa 

jak koс. Wyjaњnienie mogіo byж tylko jedno. Ci№їa. 

Blake  chodziі  jak  ogіuszony  przez  resztк  dnia.  Violet  zreszt№  teї.  Blake  podsіuchaі 

Libby  i  Mabel,  szepcz№ce  o  dolegliwoњciach  Violet  i  umуwionej  wizycie  u  lekarza.  Jak 

tylko  pojawiі  siк  w  drzwiach,  zamilkіy  natychmiast.  Nietrudno  byіo  zgadn№ж  winnego 

ci№їy Violet. W koсcu od ponad roku byіa w nim zakochana. 

Poranne  mdіoњci  przyprawiіy  Violet  o  atak  paniki.  Zadzwoniіa  do  doktor  Lou 

Coltrain i umуwiіa siк na spotkanie, nie bacz№c na obecnoњж Libby i Mabel. Obie sіyszaіy 

tк rozmowк i miaіy swoje podejrzenia. 

Violet  wyszіa  zaraz  po  pracy,  pozostawiaj№c  zamkniкcie  biura  koleїankom.  Zanim 

pielкgniarka pobraіa jej krew na test ci№їowy, Violet poprosiіa lekarkк o dyskrecjк. 

- Tylko raz - wykrztusiіa, kiedy zobaczyіa wynik testu. 

- Czкsto tak bywa - odparіa lekarka ze wspуіczuciem. Violet ukryіa twarz w dіoniach. 

- Co ja teraz zrobiк? 

Starsza kobieta poklepaіa j№ uspokajaj№co po ramieniu. 

- Jestem pewna, їe kiedy Blake siк dowie... Violet rzuciіa jej przeraїone spojrzenie. 

- A co moїna zrobiж innego? - zapytaіa Lou rozs№dnie. - Przecieї ci na nim zaleїy. 

- On nie chce dzieci ani trwaіego zwi№zku. Powiedziaі mi to. 

Lou odprкїyіa siк w swoim fotelu. 

- Nie panikuj. 

- Moja mama juї miaіa udar! Poza tym, nie tak mnie wychowaіa! 

background image

- Jesteњmy tylko ludџmi - przerwaіa jej Lou. - Mama siк ciebie nie wyrzeknie ani nie 

wyrzuci ciк z domu. 

-  Wszyscy  siк  dowiedz№.  -  Violet  oddychaіa  pіytko.  -  Mogіabym  siк  przenieњж  do 

San Antonio - zaczкіa. 

- To byіoby duїo gorsze - zapewniіa j№ Lou. W jej ciemnych oczach zamigotaі gniew. 

-  Blake  powinien  byі  pomyњleж  o  zabezpieczeniu.  Musiaі  wiedzieж,  їe  nie  jesteњ  do-

њ

wiadczona. 

Violet oblaіa siк purpur№. 

- Czy to widaж? 

- To maіe miasteczko. Ludzie obserwuj№ siк nawzajem. Violet westchnкіa. 

- Nie wiem, co robiж. 

-  Idџ  do  domu  i  dobrze  siк  odїywiaj.  Przepiszк  ci  witaminy  i  dam  skierowanie  do 

specjalisty. To osoba dyskretna. 

Violet zagryzіa wargi. 

- Nie tak planowaіam moje їycie. 

- Їycie to to, co siк wydarza w miejsce tego, co planujemy. - Lou zmarszczyіa brwi. - 

Nie pamiкtam, czyje to sіowa, ale bardzo prawdziwe. - Uњmiechnкіa siк do Violet pogodnie. 

- Bкdziesz wspaniaі№ mam№. 

Mam№! Te sіowa uњwiadomiіy Violet powagк sytuacji. Dziecko. Miniaturowa kopia 

jej i Blake'a. Poczuіa siк dziwnie. Dotknкіa, dіoсmi pіaskiego brzucha. Tam, w њrodku, rosіo 

nowe їycie. 

-  Widzisz?  -  Rozeњmiaіa  siк  Lou.  -  To  wspaniaіe  uczucie.  Kiedy  byіam  w  ci№їy, 

ledwo mogіam w to uwierzyж - dodaіa. - Byіam podekscytowana, potem przeraїona, a w koс-

cu  pogr№їyіam  siк  w  marzeniach.  To  byіo  najszczкњliwsze  dziewiкж  miesiкcy  w  moim 

ї

yciu. Nie mogіam siк doczekaж nastкpnego razu, ale chcieliњmy, їeby maіy trochк podrуsі. 

Ciкїko jest opiekowaж siк dwуjk№ maluchуw i pracowaж jednoczeњnie. 

Violet uњmiechnкіa siк niepewnie. 

- Zawsze chciaіam mieж dzieci. Tylko... woіaіabym mieж mкїa. 

- Nic prostszego. Powiedz Blake'owi. Violet potrz№snкіa gіow№. 

- Nie mogк. Na pewno nie teraz. A moїe nigdy. 

-  On  ma  obowi№zek  pomуc  w  utrzymaniu  swojego  dziecka,  Violet  -  oњwiadczyіa 

twardo  Lou.  -  Poza  tym,  w  tym  maіym  miasteczku  nie  zdoіasz  utrzymaж  tajemnicy.  Wy-

starczy, їe wykupisz tк receptк i juї wszyscy bкd№ wiedzieli, co siк dzieje. To witaminy dla 

ciкїarnych. 

background image

Violet natychmiast znalazіa rozwi№zanie przynajmniej tego problemu. 

- Wykupiк je w Victoria - powiedziaіa uparcie. 

- Jak chcesz, strusiu. Chowaj gіowк piasek, pуki moїesz. 

- Dam sobie radк - odpowiedziaіa Violet twardo. 

- Nie w№tpiк - ust№piіa jej Lou. Podaіa Violet receptк. - Nie dџwigaj i duїo њpij. 

-  Bкdк  pamiкtaж  - przyrzekіa Violet, wyobraїaj№c sobie bezsenne noce, wypeіnione 

trosk№ o zdrowie mamy i swoj№ przyszіoњж. 

Lou uspokajaj№co poklepaіa j№ po ramieniu. 

- Dziњ w to nie wierzysz, ale zapewniam ciк, їe za piкж, szeњж miesiкcy wspomnisz 

dzisiejszy dzieс z uњmiechem. 

- Dziкkujк, doktor Lou. 

Lou popatrzyіa za ni№ zmartwiona. Jak teї ta Violet sobie poradzi? 

Jad№c do domu, Blake widziaі, jak Violet wychodziіa od doktor Lou. Nie mуgі dіuїej 

odsuwaж od siebie prawdy. Przeklinaі sam siebie za to, co zrobiі im obojgu. Gdyby tylko nie 

straciі  gіowy  i  zabezpieczyі  siк,  gdyby,  gdyby.  ..  Jest  ojcem  i  albo  poњlubi  matkк  swojego 

dziecka,  albo  skompromituje  Violet,  pani№  Hardy  i  siebie.  Perspektywa  rezygnacji  z 

umiіowanej  wolnoњci  byіa  mu  nienawistna.  Podobnie  jak  perspektywa  posiadania  dziecka. 

Nie chciaі zakіadaж rodziny. 

Ale  byі  czіowiekiem  odpowiedzialnym.  Nie  mуgі  dopuњciж,  їeby  Violet  popeіniіa 

jakieњ gіupstwo. 

Jeїeli  Violet  zorientuje  siк,  їe  on  wie  o  wszystkim,  odmуwi  jego  propozycji 

maіїeсstwa,  bo  bкdzie  myњlaіa,  їe  robi  to  z  poczucia  obowi№zku.  Musiaі  wiкc  ukryж 

prawdziwe uczucia i udaж, їe j№ kocha. Prawdк mуwi№c, nie miaі wielkiego wyboru. 

Na zakoсczenie pracy wszedі do pokoju dziewcz№t. 

-  Violet,  co  powiesz  na  kawк  i  stek  z  saіatk№  w  restauracji  „U  Barbary"?  -  zapytaі 

beztrosko. - Zabierzesz saіatkк dla mamy. 

Libby  i  Mabel  poїegnaіy  siк  i  zostawiіy  ich  samych.  Violet  spojrzaіa  na  szefa  ze 

zdumieniem. 

- Zapraszasz mnie na kolacjк? Zmusiі siк do uњmiechu. 

- Tak. Masz ochotк? 

- Bкd№ plotki. Wzruszyі ramionami. 

- Wiкc? 

Poczuіa  siк trochк lepiej. Widocznie jednak lubiі j№ na tyle, by nie przejmowaж siк 

plotkami. Moїe byіa jakaњ nadzieja na przyszіoњж? Uњmiechnкіa siк pogodnie. 

background image

- Bardzo chкtnie. 

- Њwietnie. W takim razie zadzwoс do mamy. 

- Juї siк robi! 

O  tej  porze  u  Barbary  byі  zawsze  tіok.  Na  widok  Blake'a  z  Violet  rozmowy  umilkіy 

natychmiast i wszystkie oczy zwrуciіy siк na wchodz№cych. Zamуwili steki i saіatkк, a takїe 

danie  na  wynos  dla  pani  Hardy.  Ku  konsternacji  Blake'a,  Violet  uparіa  siк  zapіaciж 

oddzielnie. 

- Niezaleїne kobiety - wymamrotaі, zabieraj№c siк do jedzenia. 

-  Tak  mnie  wychowaіa  mama  -  odpowiedziaіa  z  prostot№.  -  Powinniњmy  polegaж 

tylko na sobie samych, a nie uzaleїniaж siк od innych. 

- Nie s№dzк, їeby przyjкcie zaproszenia na stek byіo rуwnoznaczne z uzaleїnieniem. 

Violet siк rozeњmiaіa. 

- W kaїdym razie, dziкkujк - odpowiedziaіa. 

Blake skoсczyі saіatkк i zabraі siк za stek. Nie uїywaі przypraw i zauwaїyі, їe Violet 

teї nie. 

- Jak№ muzykк lubisz? - zapytaі. Zawahaіa siк. 

- Country. I klasykк. I trochк hard rocka. Teraz Blake siк rozeњmiaі. 

- To zupeіnie tak jak ja. 

- A lubisz czytaж? Skin№і. 

- Historiк staroїytn№ i biografie. Uњmiechnкіa siк nieњmiaіo. 

- A ja literaturк kobiec№, ksi№їki ogrodnicze i kucharskie. 

Poszukaі wzrokiem jej oczu. 

- Twoja mama wspomniaіa, їe interesuje ciк astronomia. 

- Owszem - potwierdziіa. - Chciaіabym mieж teleskop. Pochyliі siк ku niej. 

- Mam dwunastocalowego Schmidt - Cssegraina. 

To  byі  kosztowny,  zіoїony  teleskop.  Violet  marzyіa  o  czymњ  takim.  Wci№gnкіa 

powietrze. 

- Naprawdк? 

Znуw siк rozeњmiaі. 

- Spкdzam sporo czasu na obserwacjach. Za miastem nie przeszkadzaj№ њwiatіa. 

- Zaіoїк siк, їe widzisz kratery na ksiкїycu - westchnкіa. 

- Nawet mogк do nich zajrzeж - poprawiі j№. Gwizdnкіa cicho. 

- Chciaіabym przez niego popatrzeж. 

background image

-  Zaіatwione.  Pod  warunkiem,  їe  zniesiesz  towarzystwo  dwуch  wojowniczych  kotek 

syjamskich. 

- Lubiк Mee i Yow - odpowiedziaіa. Blake spuњciі wzrok na wіasny talerz. 

-  Duїo  myњlaіem  o  naszej  sytuacji  -  powiedziaі.  -  Kiedy  odeszіaњ,  wszystko  siк 

popsuіo. Nie potrafiк odnaleџж dawnej pogody ducha. 

Odіoїyіa widelec i siedziaіa, patrz№c na niego. Serce biіo jej jak szalone. Czyїby... ? 

Podniуsі wzrok. 

- Naprawdк nie miaіem zamiaru siк їeniж, ale dobrze mi z tob№. I chciaіbym byж z 

tob№ nie tylko w pracy. 

- Nie rozumiem - zaj№knкіa siк. 

Siкgn№і  po  jej  dіoс,  splуtі  ich  palce,  spojrzaі  w  jej  niebieskie  oczy  i  poczuі  siк  jak 

ton№cy. 

-  Pomyњlaіem,  їe  moglibyњmy  siк  zarкczyж  -  desperacko  prуbowaі  znaleџж 

wіaњciwe sіowa, co mu zupeіnie nie wyszіo. 

- Ty i ja? - wykrzyknкіa Violet zaskoczona. 

- Ty i ja - odpowiedziaі. - Mamy ze sob№ wiele wspуlnego, a z czasem bкdzie jeszcze 

wiкcej. - Њciszyі gіos. - A fizycznie pasujemy do siebie wprost idealnie. 

Zarumieniіa siк lekko. 

- Ale mуwiіeњ, їe nie chcesz siк їeniж ani mieж dzieci... 

- Mкїczyџni mуwi№ wiele gіupstw, zanim siк zdecyduj№ na zmianк wygodnej rutyny 

- odpowiedziaі. - Jestem typem samotnika i nieіatwo mi podj№ж tak№ decyzjк. 

- Przecieї mnie nie kochasz - wyrzuciіa z siebie. 

Nie mуgі udawaж. Wygl№daіoby to na kіamstwo. Violet byіa spostrzegawcza. Znуw 

splуtі palce ich dіoni. 

- Przyjaџс i szacunek to najlepsza droga do miіoњci - odpowiedziaі dyplomatycznie. - 

Nie mogк daж ci gwarancji wiecznego szczкњcia. Ale obiecujк, їe bкdк ciк lubiі i szanowaі. 

Reszta siк uіoїy. Wiem to. Daj mi szansк. Powiedz tak. 

Violet  siк  zawahaіa.  Jego  sіowa  nie  brzmiaіy  szczerze.  Nie  udawaі  dozgonnej 

miіoњci, ale i niewiele obiecywaі. Lubiж mуgі j№ pies albo kot. Od Blake'a oczekiwaіa duїo 

wiкcej. Co to za maіїeсstwo, jeїeli on nie odwzajemnia jej uczucia? 

Podoba mu siк, to na pewno, ale wiadomo, їe zauroczenie fizyczne nie trwa wiecznie, 

zwіaszcza, jeїeli brak mu trwalszych podstaw. 

-  Chciaіabyњ  obietnicy  uczucia,  ktуre  potrwa  wiecznie  -  powiedziaі.  -  Ale  wierz  mi, 

jestem  zmкczony  samotnoњci№.  Chcк  sprуbowaж,  jeїeli  siк  zgodzisz.  Jeїeli  siк  nie  uda, 

background image

kaїde  pуjdzie  swoj№  drog№.  -  W  myњlach  wyprzedzaі  wydarzenia.  Gdyby  siк  okazaіo,  їe 

Violet  nie  jest  w  ci№їy,  nie  byіoby  powodu,  by  tkwili  w  zwi№zku.  Baі  siк  jednak  wypo-

wiedzieж to gіoњno. 

Wyrкczyіa go. 

- Uwaїasz, їe zawsze moїemy siк rozwieњж, tak? Wzruszyі ramionami. 

-  Czasem  w  zwi№zku  siк  nie  ukіada.  Nie  mуwiк,  їe  z  nami  tak  bкdzie,  Violet.  To 

tylko  wyjњcie  awaryjne.  -  Popatrzyі  na  ni№  ciepіo.  -  Daj  spokуj.  Zgуdџ  siк.  Kupiк  ci 

pierњcionek, jaki zechcesz i zaї№dam od ciebie zobowi№zania, їe bкdziesz pracowaіa tylko 

dla mnie. 

- A to dlaczego? 

-  Dla  mojego  spokoju  ducha  -  odpowiedziaі  drwi№co.  -  Podobno  zaleїy  ci  na  moim 

szczкњciu... 

Obawy Violet rozwiaіy siк i po chwili њmiali siк razem. 

- To okropne! 

- Tylko poczekaj! Z wiekiem robiк siк coraz gorszy! - obiecaі jej. 

- Co za przeraїaj№ca perspektywa! 

- Ale obiecujк, їe nie bкdк w ciebie rzucaі sіownikami - dodaі. 

- Jeszcze nigdy nie rzuciіeњ - przypomniaіa mu. - A jak tam byіo z Jessie? - spytaіa po 

krуtkim wahaniu. 

- Byі bardzo cienki - zapewniі j№. - Skrуcona wersja w miкkkiej oprawie. 

Violet siк rozeњmiaіa. 

- Nic dziwnego, їe wymуwiіa. 

- Och, nie chodziіo o sіownik - rzuciі lekko - tylko o kawк, ktуr№ wylaіem na њwieїo 

przepisane akta. 

Patrzyіa na niego, oczekuj№c wyjaњnieс. 

- W kaїdej linijce byіy dwa bікdy. Chciaіem mieж pewnoњж, їe je przepisze. 

- Nie mogіeњ zwyczajnie poprosiж? 

- Uwaїam, їe mуj sposуb byі lepszy. 

- Zmusiіeњ j№ do wymуwienia. 

- Dziкki temu mogіaњ wrуciж. Nie odeszіaby, gdybym j№ zwyczajnie poprosiі, їeby 

przepisaіa akta. 

Violet  naprawdк  lubiіa  Blake'a.  Czuіa  siк  przy  nim  dobrze  i  swobodnie.  Moїe 

powinna za niego wyjњж? Moїe z czasem j№ pokocha? Nakryіa jego dіoс swoj№. 

background image

- Chyba powinnam za ciebie wyjњж, chociaїby po to, їeby uchroniж przed tob№ inne 

kobiety - powiedziaіa їartobliwie. 

Blake  sam  nie  rozumiaі  swoich  uczuж.  Dlaczego,  pomimo  poprzednich  zastrzeїeс, 

poczuі  siк  nagle  jak  najszczкњliwszy  facet  na  њwiecie?  Przecieї  nie  kochaі  jej,  a  tylko 

poї№daі. Przywoіaі wspomnienie ich pierwszego spotkania. 

- Co siк dzieje? - spytaіa na widok jego miny. 

- Pomyњlaіem o moim dywanie. 

Przez  chwilк  patrzyіa  zdezorientowana,  ale  zaraz  zrozumiaіa  i  siк  zarumieniіa. 

Rozeњmiaі siк szelmowsko. 

- W tych sprawach na pewno pasujemy do siebie, prawda Violet? 

- No wiesz! - obejrzaіa siк, niepewna, czy nikt ich nie sіyszy. 

Uњmiechn№і  siк  do  niej.  Szczerze.  Jeszcze  nigdy  nie  czuі  siк  tak  dobrze  w 

towarzystwie  kobiety.  No,  poza  Shannon.  Wspomnienie natychmiast zmiotіo mu uњmiech z 

twarzy. 

Violet zauwaїyіa to od razu. 

- Co siк staіo? 

Nie mуgі powiedzieж jej prawdy. 

- Pomyњlaіem o twojej mamie - skіamaі. 

- Och, kochany! - Zagryzіa wargi. - Nie mogк jej zostawiж, wiesz o tym. 

-  A  gdyby  ktoњ  do  niej  przychodziі  na  kilka  godzin,  a  my  odwiedzalibyњmy  j№ 

czкsto? - zapytaі, staraj№c siк znaleџж kompromis. 

- Nie wiem... 

-  Przecieї  nie  pobierzemy  siк  w  ci№gu  dwуch  dni  -  powiedziaі  uspokajaj№co.  - 

Mamy mnуstwo czasu, їeby o tym pomyњleж. 

-  Tak  -  zastanowiіa  siк,  co  wіaњciwie  Blake  miaі  na  myњli,  mуwi№c  o  mnуstwie 

czasu. Wygl№daіo na to, їe do maіїeсstwa jeszcze daleka droga. 

Mіoda  pracownica  Barbary  postawiіa  przed  nimi  zamуwion№  wczeњniej  saіatkк  dla 

mamy. 

- Kiedy powiemy mamie? - zapytaіa Violet. Zawahaі siк. Na razie nie miaі ochoty nic 

nikomu mуwiж. 

- Moїe poczekajmy jeszcze - zaproponowaіa. 

- Naprawdк chcesz? - zapytaі zaskoczony. 

- Tak - odpowiedziaіa zdecydowanie. - Sama potrzebujк czasu, їeby siк z tym oswoiж. 

- Nie dodaіa, їe nie jest pewna, czy ma traktowaж jego propozycjк powaїnie, i nie chce, їeby 

background image

mama  przeїyіa  rozczarowanie,  gdyby  siк  wycofaі.  Moїe  dziaіaі  pod  wpіywem  impulsu  i  juї 

tego їaіowaі? 

- Dobrze - zgodziі siк іatwo. 

Podeszli  do  samochodu.  Blake  nie  chciaі  prowokowaж  wspуіobywateli  do  plotek, 

wiкc poїegnaі siк zdawkowo. 

- Do zobaczenia jutro. 

- Tak. - Nie dodaіa nic wiкcej, bo juї odchodziі, nie ogl№daj№c siк za siebie. 

Violet  obserwowaіa,  jak  odjeїdїa,  peіna  zіych  przeczuж.  Nie  zachowywaі  siк  jak 

zakochany  narzeczony  ani  jak  czіowiek,  ktуry  chce  maіїeсstwa.  Pojechaіa  do  domu,  zdecy-

dowana nie wspominaж mamie ani sіowem o swoich niby zarкczynach. 

Przez  resztк  tygodnia  Violet  z  powodzeniem  ukrywaіa  poranne  mdіoњci  przed 

mam№, wspуіpracownicami i Blake'em. 

Blake  nie  tylko  nie  wspomniaі  o  zarкczynach,  ale  i  zupeіnie  nie  zmieniі  swojego 

zachowania wobec niej. Violet nie potrafiіa ukryж przygnкbienia, co nie uszіo uwagi Blake'a. 

W  pi№tek  zatrzymaі  j№  po  wyjњciu  koleїanek.  Zaprowadziі  do  siebie  i  pozamykaі 

wszystkie drzwi. 

Czasem trzeba siк poњwiкciж, powiedziaі sobie, bior№c Violet w ramiona i caіuj№c 

j№ z wymuszonym entuzjazmem. 

Jednak  w  chwili  gdy  poczuі  jej  wargi  na  swoich,  przestaі  siк  poњwiкcaж. 

Przyci№gn№і  j№  bliїej  i  pocaіowaі  mocniej,  i  jeszcze  mocniej.  A  potem  przestaіo  siк  dla 

nich liczyж cokolwiek, poza tu i teraz... 

background image

ROZDZIAЈ DZIEWIҐTY 

Violet  z  trudem  іapaіa  oddech.  Blake  podparі  siк  na  іokciach  i,  ciкїko  dysz№c, 

spojrzaі jej w oczy. Nigdy jeszcze nie czuі tak gwaіtownego i wszechogarniaj№cego poї№da-

nia,  nawet  przy  Shannon.  Chciaі  byж  jej  czuіym  obroсc№,  ale  nigdy  nie  pragn№і  jej 

zniewoliж. Z Violet byіo zupeіnie inaczej. Czuі bolesny i nieopanowany gіуd jej ciaіa. 

Jego uczucie dla Violet nie byіo pozbawione czuіoњci. Miaіa ciaіo miкkkie i ulegіe i z 

ogromn№  przyjemnoњci№  wdychaі  jej  zapach.  Nie  spuszczaj№c  z  niej  wzroku,  delikatnie 

obrysowaі palcami liniк jej brwi. Pomyњlaі o dziecku, rosn№cym powoli w pіaskim na razie 

brzuchu Violet i ogarnкіa go bolesna tкsknota. Nosiіa jego dziecko. Jego dziecko... 

Pochyliі  siк  i  delikatnie  musn№і  ustami  jej  oczy.  Wsun№і  palce  w  gкste  wіosy  i 

przyci№gn№і jej gіowк do swoich warg. 

Violet, nieњwiadoma jego rozterek, czuіa tylko, їe coњ siк zmieniіo. 

Blake podniуsі gіowк i uњmiechn№і siк do niej. 

- To tyle, jeїeli chodzi o wstrzemiкџliwoњж przed њlubem - wymruczaі pokornie. 

Violet zarumieniіa siк, a on wybuchn№і њmiechem. 

- Daj spokуj, to jeden z najwaїniejszych aspektуw naszego maіїeсstwa. Widziaіem juї 

pary, ktуre zgadzaіy siк we wszystkim poza іуїkiem i w koсcu siк rozchodziіy. 

- Nam to chyba nie grozi - zgodziіa siк nieњmiaіo. Pocaіowaі j№ czule. 

- Jesteњ cudowna - powiedziaі powaїnie. - Ale mama bкdzie siк niepokoiж. Zadzwoс 

do niej, zanim wyjdziemy. 

Violet zadzwoniіa, wymyњlaj№c pretekst na poczekaniu. Mama nie byіa niespokojna, 

raczej wrкcz rozbawiona. Violet odіoїyіa sіuchawkк, rzucaj№c Blake'owi kpi№ce spojrzenie. 

- Nie kupiіa tego? - odgadі od razu. 

- Ona teї byіa mіoda. 

Wzi№і  j№  w  ramiona  i  przytrzymaі  przez  chwilк.  Znуw  pomyњlaі  o  dziecku  i 

poїaіowaі, їe byі taki gwaіtowny. 

-  Nie  chciaіem  byж  niedelikatny  -  powiedziaі.  -  Ale  kiedy  zaczynam  ciк  caіowaж, 

coњ we mnie wstкpuje. Chyba nie sprawiіem ci bуlu? 

-  Wcale  nie  -  odpowiedziaіa  i  natychmiast  pomyњlaіa  o  dziecku.  Czy  seks  mуgі  mu 

zaszkodziж? Z pewnoњci№ nie. Lou zabroniіa jej dџwigaж, o seksie nie wspominaіa. 

Poszіa za Blake'em i czekaіa, aї pogasi њwiatіa i zamknie drzwi. 

- Jedџ prosto do domu - powiedziaі miкkko. Odprowadzк ciк do krzyїуwki. 

background image

- Nie musisz - odparіa, zaskoczona jego trosk№. 

- Ale chcк. Chodџ. 

Odprowadziі  j№  do  samochodu  i  wsiadі  do  swojego.  Dopуki  nie  skrкciіa  w  drogк 

dojazdow№, widziaіa go w lusterku wstecznym. Poczuіa siк dopieszczona i pocz№tkowo nie 

zauwaїyіa, їe Blake nie wspomniaі ani sіуwkiem o spotkaniu w weekend. 

Sobota  i  niedziela  minкіy  spokojnie.  Violet  pojechaіa  do  Victoria  po  witaminy  od 

doktor  Lou,  a  poza  tym  dotrzymywaіa  towarzystwa  mamie.  Byіa  pewna,  їe  Blake 

przynajmniej zadzwoni, jednak siк myliіa. 

Analizuj№c  pi№tkowe  popoіudnie,  doszіa  do  wniosku,  їe  ze  strony  Blake'a  brak 

najmniejszej nawet emocjonalnej wiкzi. Jego fascynacja ni№ byіa czysto fizyczna i nie mogіa 

trwaж  dіugo.  Zastanawiaіa  siк,  dlaczego  w  takim  razie  chciaі  siк  z  ni№  zarкczyж.  Przecieї 

nie mуgі wiedzieж o ci№їy. 

Przynajmniej  tak  myњlaіa  do  poniedziaіkowego  rana.  Libby  i  Mabel  pracowaіy  nad 

dokumentami  dla  s№du,  a  Violet  zaniosіa Blake'owi wiadomoњж od klienta. Rozmawiaі na 

drugiej linii i nie chciaіa mu przerywaж, wiкc zatrzymaіa siк przy uchylonych drzwiach. To, 

co usіyszaіa, sprawiіo, їe kartka z wiadomoњci№ wypadіa jej z r№k. 

-  Co  innego  mogіem  zrobiж?  -  pytaі  Blake  wzburzonym  tonem.  -  Jej  matka  bardzo 

przeїywa okolicznoњci њmierci swojego mкїa i jest chora na serce. Wiadomoњж o nieњlub-

nym  dziecku  Violet  mogіaby  j№  zabiж.  Poza  tym,  to  maіa  spoіecznoњж  i  wszyscy  nas 

znaj№. Violet wyklucza aborcjк, wiкc њlub jest jedynym sensownym rozwi№zaniem. 

Przerwaі  na  chwilк  i  mуwiі  dalej,  w  sposуb  oczywisty  odpowiadaj№c  na  sіowa 

swojego rozmуwcy. 

-  Wiem  -  powiedziaі  znuїonym  tonem.  -  Ale  ona  siк  nie  dowie.  A  po  urodzeniu 

dziecka  podejmiemy  jak№њ  decyzjк.  Ale  niezaleїnie  od  tego,  czy  maіїeсstwo  siк  utrzyma, 

czy nie, chcк, їeby Violet byіa zabezpieczona na przyszіoњж. Tak. Tak. Wiem. 

Violet schyliіa siк, їeby zebraж rozsypane dokumenty. Blake mуwiі dalej. 

Violet nie byіa w stanie myњleж. Wrуciіa do siebie i usiadіa przy komputerze. Kartkк 

z informacj№ od klienta odіoїyіa na stos dokumentуw przy drukarce. 

Drzwi frontowe otworzyіy siк i weszіa Libby. Spojrzaіa na Violet. 

- Dobrze siк czujesz? - zapytaіa natychmiast. - Strasznie jesteњ blada. 

Violet przeіknкіa z trudem. 

- Krкci mi siк w gіowie. Pewno zіapaіam jak№њ infekcjк. 

- Co siк staіo? - Blake ze zmarszczonym czoіem wkroczyі do pokoju. 

background image

- Violet џle siк czuje - odpowiedziaіa Libby. - Moїe powinnaњ pojechaж do domu? - 

zwrуciіa siк do koleїanki. 

- Dobry pomysі - zgodziі siк Blake. - Chcesz, їebym ciк odwiуzі? - zapytaі Violet. 

- Mogк prowadziж - odpowiedziaіa, unikaj№c jego wzroku. - To nic powaїnego. 

Blake odprowadziі j№ do samochodu. 

-  Zadzwoс,  jak  dojedziesz.  -  Zawahaі  siк  lekko.  -  Moїe  jednak  powinienem  z  tob№ 

pojechaж? 

- Nie, nie - odparіa zdecydowanie. - Nic mi nie jest. Chciaіabym siк tylko poіoїyж. 

Miaі niepewn№ minк. 

- Wygl№dasz blado. 

Miaіa dobry powуd, їeby tak wygl№daж, ale nie mogіa mu go wyjawiж. 

- Do jutra mi przejdzie - powtуrzyіa. 

- Violet... - zacz№і niepewnie. 

- Do zobaczenia jutro, szefie - uњmiechnкіa siк z przymusem i wyszіa. 

Patrzyі  za  ni№  z  rosn№cym  poczuciem  winy.  Kochaj№cy  narzeczony  zapakowaіby 

j№ do wіasnego samochodu i zawiуzі do domu. Zadbaіby, їeby poszіa do іуїka i posiedziaіby 

przy  niej,  zanim  nie  zaњnie.  Nie  rozumiaі  samego siebie. Staraі siк przez caіy weekend, ale 

skoсczyіo  siк  niczym.  Bezsens  caіej  tej  sytuacji  wprowadziі  go  w  posкpny  nastrуj.  Miaі  za 

zіe, їe Violet jest w ci№їy, їe on sam czuje siк jak w puіapce. Dlatego nie zadzwoniі do niej, 

pomimo  namiкtnego  spotkania  w  biurze.  Odpowiedzialnoњж  za  dziecko  ponosili, 

oczywiњcie, w rуwnym stopniu oboje, ale on zupeіnie sobie z tym nie radziі. Zachowywaі siк 

jak  skoсczony  egoista.  Miaі  wraїenie,  їe  caіe  jego  їycie  stanкіo  na  gіowie.  Panicznie  baі  siк 

maіїeсstwa,  a  jeszcze  bardziej  ojcostwa.  Zbyt  dіugo  byі  sam.  Z  drugiej  strony  nie  chciaі,  by 

Violet cierpiaіa z jego winy. Dziњ to on powinien siк ni№ zaopiekowaж. 

Odwrуciі  siк  i  ruszyі  w  kierunku  Violet,  ale  zobaczyі  tylko  tyі  jej  samochodu 

znikaj№cy  w  wyjeџdzie  z  parkingu.  Poczuі  siк  jak  іajdak.  Ja  mуgі  puњciж  j№  sam№? 

Zastanawiaі  siк  przez  chwilк  i  wіaњnie  siкgn№і  po  kluczyki,  kiedy  w  drzwiach  stanкіa 

Libby,  prosz№c  go  pilnie  do  telefonu.  Jeden  z  jego  klientуw  zostaі  aresztowany.  Blake 

zawrуciі do biura. O nastкpnym kroku zadecydowaі sam los. 

Violet  przepіakaіa  caі№  drogк  do  domu.  Do  tej  pory  chciaіa  wierzyж,  їe  Blake'owi 

naprawdк na niej zaleїy i їe ucieszy siк z dziecka. Tymczasem on juї wiedziaі, Bуg jeden wie 

sk№d, i wcale siк nie cieszyі. Chciaі siк z ni№ oїeniж wyі№cznie dla zachowania pozorуw, 

bo tak naprawdк zaleїaіo mu tylko na seksie. To byі okrutny cios. 

background image

Siedziaіa  w  samochodzie,  dopуki  nie  opanowaіa  іkaс  i  nie  poczuіa  siк  na  siіach 

zachowywaж normalnie. Sprawdziіa wygl№d w lusterku, bo nie chciaіa niepokoiж mamy. Co 

do  jednego  Blake  miaі  sіusznoњж.  Gdyby  mama  dowiedziaіa  siк  o  ci№їy,  byіaby 

zdruzgotana. 

Z  wymuszonym  uњmiechem  przywitaіa  mamк,  ktуra  ogl№daіa  wіaњnie  jeden  ze 

swoich seriali i pomachaіa jej z min№ lekko nieobecn№. 

Wyrok  zostaі  odroczony.  Na  razie  nie  musiaіa  niczego  wyjaњniaж.  Violet  poszіa  do 

siebie  i  przebraіa  siк  w  luџne  dїinsy  i  bluzк.  Poіoїyіa  siк  na  kilka  minut,  pewna,  їe  dopуki 

trwa film, nic nie zdoіa oderwaж starszej pani od ekranu. 

Musiaіa  szybko  podj№ж  decyzjк.  Nie  mogіa  wskoczyж  do  autobusu  i  wyjechaж  z 

miasta.  Byіa  odpowiedzialna  za  mamк,  ktуra  kochaіa  Jacobsville  i  nie  mogіaby  їyж  nigdzie 

indziej. Poza tym byіa teї sprawa Janet Collins. 

Wіaњciwie  Violet  miaіa  tylko  jedno  wyjњcie.  Musiaіa  odejњж  z  biura  Blake'a.  Byіo 

jej gіupio dzwoniж znowu do Duke'a Wrighta, niestety nie byіo innej moїliwoњci. Nie zdoіa 

ukryж ci№їy na dіugo, ale kilka tygodni powinno jej wystarczyж na podjкcie decyzji. 

Podniosіa sіuchawkк i wykrкciіa numer. 

Po kilku minutach weszіa do saloniku. Starsza pani ocieraіa іzy wzruszenia. 

-  To  byіo  bardzo  smutne.  Harry  kochaі  Eunice  przez  caіe  lata,  a  kiedy  w  koсcu 

poprosiі j№ o rкkк, umarі na atak serca. 

-  To  rzeczywiњcie  smutne.  -  Violet  pochyliіa  siк  i  pocaіowaіa  mamк.  -  Jak  siк 

czujesz? 

- To chyba ja powinnam ciк o to zapytaж, cуreсko. Jesteњ bardzo blada. Wszystko w 

porz№dku? 

-  Chyba  zіapaіam  jak№њ  infekcjк  i  dlatego  jestem  wczeњniej.  Szef  daі  mi  wolne  - 

dodaіa ze sіabym uњmiechem. - Przygotujк coњ do jedzenia. 

-  Jeїeli  tylko  czujesz  siк  wystarczaj№co  dobrze.  -  Pani  Hardy  miaіa  zmartwion№ 

minк. 

Violet nie zamierzaіa mуwiж mamie, їe postanowiіa wrуciж do Duke'a Wrighta, ktуry 

przyj№і jej propozycjк z entuzjazmem. Umуwili siк na poniedziaіek, wiкc teraz czekaіo j№ 

wyjaњnienie sytuacji Blake'owi. Perspektywa rozmowy z nim przyprawiaіa j№ o dreszcze. 

Blake zadzwoniі do niej, jak tylko zdoіaі uspokoiж zdenerwowanego klienta. Telefon 

odebraіa  pani  Hardy,  bo  Violet,  z  silnym  bуlem  gіowy,  leїaіa  juї  w  іуїku.  Blake  przekazaі 

pozdrowienia i pojechaі do domu. Ale nie mуgі spaж. 

background image

Przez caі№ noc drкczyіy go wyrzuty sumienia. Violet byіa dobra, sіodka i kochaіa go. 

Mуgіby szukaж do koсca їycia i nigdy nie znaleџж kobiety chociaї w poіowie tak oddanej jak 

ona. 

Od samego pocz№tku czuwaіa nad nim i troszczyіa siк o niego, a od tamtej pamiкtnej 

soboty,  jego  ciaіo  tкskniіo  za  ni№  boleњnie  dniem  i  noc№.  Wiedziaі,  їe  byі  jej  pierwszym 

mкїczyzn№  i  їe  nie  chciaіa  nikogo  innego.  Nosiіa  pod  sercem  jego  dziecko.  A  on 

zaproponowaі  jej  maіїeсstwo  wyі№cznie  z  poczucia  obowi№zku,  a  nie  dlatego,  їe  pragn№і 

jej czy dziecka. 

Teraz, kiedy jego umysі znуw funkcjonowaі poprawnie, uњwiadomiі sobie, jakim byі 

szczкњciarzem. Dlaczego zrozumiaі to tak pуџno? 

Wstaі  przed  њwitem  i  przygotowaі  solidne  њniadanie.  Zamierzaі  pуjњж  do 

najbardziej  ekskluzywnego  sklepu  jubilerskiego  w  mieњcie  i  kupiж  Violet  pierњcionek  z 

oszaіamiaj№cym brylantem. Chciaі daж jej szczкњcie. Chciaі kupowaж jej kwiaty, zabieraж 

j№  do  teatru  i  rozpieszczaж  prezentami.  Њmiaі  siк  sam  z  siebie.  Nigdy  jeszcze  nie  czuі  siк 

taki szczкњliwy. 

W  poniedziaіek  rano  Violet  spokojnie  i  systematycznie  oprуїniіa  biurko.  Koleїanki 

popatrywaіy na ni№ nerwowo. 

W drzwiach stan№і uњmiechniкty Blake. 

Violet spojrzaіa na niego z wyrazem twarzy, ktуrego nie mуgі zrozumieж. 

- Co robisz? - zapytaі, zanim uњwiadomiі sobie, їe Violet siк pakuje. 

- Wracam do Duke'a Wrighta - odpowiedziaіa spokojnie. 

Staі kompletnie zaskoczony, wrкcz niezdolny zareagowaж. 

- Odchodzisz? - wykrztusiі w koсcu. Spojrzaіa mu w oczy. 

- Tak. 

Dziewczкta wymieniіy spojrzenia i jednoczeњnie wstaіy z krzeseі. 

- Idziemy do piekarni naprzeciwko - rzuciіa Libby, znikaj№c w drzwiach. 

- Odchodzк - odezwaіa siк Violet. 

- Dlaczego? 

- Dlaczego? - wykrzyknкіa. - Jak moїesz mnie o to pytaж? Chcesz siк ze mn№ oїeniж 

tylko dlatego, їe jestem w ci№їy! 

Wstrzymaі oddech, co byіo aї nazbyt wystarczaj№cym potwierdzeniem. 

-  Nie  prуbuj  zaprzeczaж  -  rzuciіa  z  wyrazem  cierpienia  w  niebieskich  oczach.  - 

Sіyszaіam, jak rozmawiaіeњ przez telefon. 

background image

Rozmawiaі przez telefon... O Boїe! Zіy los kazaі jej usіyszeж jego rozmowк z doktor 

Lou Coltrain. Jak mуgі nie zamkn№ж drzwi? 

Violet  zauwaїyіa,  jak  jego twarz przyobleka siк w wyraz poczucia winy i jej ostatnia 

nadzieja uleciaіa. Miaіa racjк. Chciaі tylko daж dziecku nazwisko i uchroniж jej mamк przed 

wielkim wstydem. 

- Wiele maіїeсstw zaczyna z uboїszym kapitaіem - powiedziaі po chwili, dobieraj№c 

starannie sіowa. 

- Ale nam brakuje tego, co jest najwaїniejsze, Blake. Miіoњci. 

Chciaі krzykn№ж, їe j№ kocha, ale siк nie odwaїyі. Zaczerpn№і tchu. 

-  Nie  mogк  ciк  powstrzymaж  -  powiedziaі  spokojnie.  -  Skoro  tego  chcesz...  Ale 

proszк, przemyњl to jeszcze. 

Potrz№snкіa gіow№. 

- Nie zostanк tutaj, gdzie dostanк tylko twoj№ litoњж i plotki wszystkich innych. 

Jeїeli 

odejdziesz, 

dopiero 

bкd№ 

plotkowaж! 

rzuciі 

wyraџnym 

zniecierpliwieniem. 

Poczuіa w sercu chіodn№ pustkк. 

- Nie mogк zostaж. 

- No cуї, nie oczekuj, їe bкdк prуbowaі ciк zatrzymaж - burkn№і wњciekle. - Skoro 

wolisz ogіosiж caіemu њwiatu, їe jesteњ w ci№їy i samotna, to bardzo proszк! 

- Wіaњnie dlatego odchodzк! - odpaliіa. - Wcale ci nie chodzi o mnie, tylko o to, co 

ludzie powiedz№! Zepsuіbyњ sobie reputacjк i mуgіbyњ straciж klientуw! 

Spojrzaі na ni№ rozpіomienionym wzrokiem. 

- A co z twoj№ mam№? - zrewanїowaі siк. - Ciekawe, jak na to wszystko zareaguje? 

Violet zagryzіa wargi. 

- Mama zrozumie. 

- Tak ci siк zdaje? A co z Duke'em Wrightem? 

- Co takiego? 

- Co sobie pomyњli, kiedy ci№їa stanie siк widoczna? A jego pracownicy, byіa їona? 

Pomyњl№, їe to dziecko Duke'a. 

Gwaіtownie zіapaіa powietrze. 

- Na pewno nie! 

- Nie liczyіbym na to. 

Patrzyіa  na  niego  bez  sіowa.  Sytuacja  zaczynaіa  j№  przerastaж.  Nie  chciaіa  mu 

wierzyж, ale, niestety, wiedziaіa, їe ma racjк. 

background image

Blake  teї  siк  jej  przygl№daі.  Zauwaїyі  nieznaczne  poszerzenie  talii.  Od  њmierci 

Shannon nie myњlaі o dzieciach. Dlaczego wiкc nagle zacz№і siк zastanawiaж jakie bкdzie 

ich  dziecko?  Ciemnowіose,  jak  oni  oboje?  O  niebieskich  oczach?  Chіopczyk  czy 

dziewczynka? 

- Wygl№dasz... dziwnie - odezwaіa siк Violet. 

- Myњlaіem o dziecku - odpowiedziaі w roztargnieniu, wci№ї mierz№c wzrokiem jej 

taliк. - Nie s№dziіem, їe zostanк ojcem. Przez wiкkszoњж dorosіego їycia byіem sam. 

- Ja teї - wyznaіa cichutko. 

- Co byњ chciaіa? - Blake pytaj№co spojrzaі jej w oczy. Violet zamrugaіa. 

- Nie wiem, nigdy siк nie zastanawiaіam. Chyba niewiele. 

Przysun№і siк o krok. 

- Mam na myњli maleсstwo. Zatraciіa siк w jego oczach. 

-  Maіe  dziewczynki  s№  urocze  -  zaryzykowaіa.  -  Lubiк  robiж  na  drutach  i 

szydeіkiem. Mogіabym j№ nauczyж. 

Blake  wstrzymaі  oddech.  Maіa  dziewczynka.  Pomyњlaі  o  cуreczce  Reya  Harta.  Caіa 

rodzina  przyszіa  wtedy  do  jego  kancelarii.  Maіa  ciemnowіosa  Celina  miaіa  pawie  szeњж 

miesiкcy  i  zauroczyіa  Blake'a  zupeіnie.  Zauwaїyі,  їe  maіa  bez  reszty  zawojowaіa  ojca,  ku 

rozbawieniu  jego  їony,  Meredith.  To  samo  dotyczyіo  bliџniakуw  Judda  i  Christabel  Dunn. 

Wszystkich  w  mieњcie  rozbawiaіa  do  іez  іatwoњж,  z  jak№  smyki  owijaіy  sobie  twardziela 

Judda wokуі palca. 

- Masz racjк, maіe dziewczynki s№ urocze - zgodziі siк miкkko. 

- Ale mуgіby byж i chіopczyk - mуwiіa dalej Violet. - Lubiк baseball i futbol. Wci№ї 

pamiкtam zasady gry. 

Uњmiechn№і siк lekko. 

- Ja teї. 

Posmutniaіa, wracaj№c do rzeczywistoњci. 

-  Tak  naprawdк,  to  ty  wcale  nie  chcesz  dziecka,  Blake  -  powiedziaіa.  -  Postкpujesz 

fair, proponuj№c mi maіїeсstwo, ale nic z tego nie wyjdzie. 

- Sk№d wiesz? Duїo par ma znacznie gorsz№ pozycjк na starcie. Powiedziaіem przez 

telefon kilka gіupstw, a ty je usіyszaіaњ. Dla mnie to wszystko jest jeszcze bardzo њwieїe, a 

nie za dobrze znoszк zmiany. Potrzebujк czasu, їeby to sobie jakoњ poukіadaж. 

Violet westchnкіa. 

- Ale czujesz siк zіapany w puіapkк. Wzruszyі ramionami. 

- No cуї, moїe trochк - wyznaі uczciwie. - Ale to minie. Potrzebujк czasu, Violet. 

background image

-  Wiem.  Ja,  prawdк  mуwi№c,  teї.  -  Podeszіa  do  spakowanego  pudіa.  -  Duke  chce, 

ї

ebym wrуciіa. Porozmawiamy za kilka tygodni. 

- Za kilka tygodni bкdzie widaж ci№їк - ostrzegі j№. 

- Jestem pulchna - odpowiedziaіa bez emocji. - Nic nie bкdzie widaж. 

- Nie jesteњ pulchna, tylko kobieca - odparі z uњmiechem. - Њlicznie wygl№dasz. 

Uniosіa brwi. 

- To nie s№ puste sіowa. - Na widok jej miny pospieszyі z wyjaњnieniem. - Naprawdк 

tak uwaїam. Wiele rzeczy mi siк w tobie podoba. Kotki teї ciк lubi№. 

- Czy to mi dodaje punktуw? Blake siк uњmiechn№і. 

-  One  lubi№  bardzo  niewiele  osуb.  A  ktуregoњ  dnia  zaatakowaіy  dostawcк  pizzy, 

kaїda  jedn№  nogк.  Muszк  mu  pіaciж  ekstra,  їeby  teraz  do  mnie  przychodziі.  I  zamykaж 

kotki, kiedy wjeїdїa na podjazd. 

- Uch! 

- Moїe to wina anchovies. - Popatrzyі na ni№ uwaїnie. - Jeїeli koniecznie chcesz teraz 

odejњж,  nie  mogк  siк  sprzeciwiaж.  Ale  zastanуw  siк  nad  tym  wszystkim.  Oboje  powin-

niњmy  teraz  myњleж  o  dziecku.  Wszystko  jedno,  chіopczyk  czy  dziewczynka...  Ale 

pamiкtaj, to, їe pozwalam ci odejњж, nie znaczy, їe z ciebie rezygnujк. 

Oczy Violet rozszerzyіo zdumienie. - Och... 

- Moїe na razie nie mуw nic mamie. Nie trzeba jej martwiж. 

- Wiem. Bez obaw. 

- Sіyszaіem, їe їona Duke'a ma go odwiedziж z synem. Chyba dowiedziaіa siк o jego 

nowej pani biolog. 

- Zazdrosna? - zaciekawiіa siк Violet. 

-  Moїe.  Uwaїam,  їe  powinni  siк  pogodziж.  Dziecko  potrzebuje  obojga  rodzicуw.  - 

Violet domyњliіa siк, їe mуwi nie tylko o Wrightach. 

- Tak, to prawda. 

Podniуsі jej pudіo. Oczy miaі powaїne. 

-  Powinienem  byі  odwieџж  ciк  do  domu  wczoraj,  kiedy  zachorowaіaњ  -  powiedziaі 

niespodziewanie. - Miaіem za tob№ pojechaж, ale telefon odwoіaі mnie do biura. 

- Naprawdк? - te sіowa zaskoczyіy j№. 

- Tak. Otwуrz drzwi. 

Odprowadziі j№ do samochodu i patrzyі, jak odjeїdїa. 

background image

Violet  wyjaњniіa  mamie  decyzjк  powrotu  do  Duke'a  Wrighta,  mуwi№c,  їe  oboje  z 

Blake'em,  zamiast  pracowaж,  patrz№  sobie  w  oczy.  Dlatego  do  њlubu  zamierza  pracowaж 

dla Duke'a. 

Mama rzuciіa jej zagadkowe spojrzenie, ale nie skomentowaіa tego. 

Zgodnie  z  obietnic№,  Blake  dzwoniі  do  Violet  codziennie.  Na  pocz№tku  byі  trochк 

skrкpowany,  ale  stopniowo  zacz№і  jej  opowiadaж  biurowe  plotki  i  nowinki  i  Violet  bardzo 

polubiіa ich popoіudniowe pogawкdki. 

Wtedy wіaњnie aresztowano Janet Collins w San Antonio. 

Tego  popoіudnia  Blake  nie  zadzwoniі  do  Violet,  tylko  pojechaі  do  Duke'a,  їeby 

przekazaж wiadomoњж osobiњcie. 

Violet zachowaіa nieprzeniknion№ twarz. 

- I co teraz? - zapytaіa z dіoсmi na klawiaturze komputera. 

-  Zostanie  oskarїona  o  morderstwo  pierwszego  stopnia,  w  przyszіy  poniedziaіek,  w 

San Antonio. 

-  Czy  musimy  tam  jechaж?  -  zapytaіa  z  nadziej№,  їe  odpowiedџ  bкdzie  odmowna. 

Nie czuіa siк na siіach ogl№daж morderczyni ojca. 

-  Nie  ma  takiej  potrzeby  -  odparі  Blake.  -  Chociaї  dobrze  byіoby,  gdyby  mama 

zeznawaіa w trakcie procesu. 

- Dlaczego? - w pytaniu Violet brzmiaі namiкtny sprzeciw. - Tylko j№ to przygnкbi, a 

i tak nigdy nie widziaіa taty z Janet. 

Blake powstrzymaі j№ gestem dіoni. 

-  Myњlк,  їe  widziaіa  -  odparі,  obserwuj№c  grк  uczuж  na  twarzy  Violet.  -  Nie 

powiedziaіa  ci,  ale  spotkaіa  ich  w  motelu tego dnia, kiedy ojciec zasіabі i zostaі zabrany do 

szpitala. 

-  To  tam  policja  znalazіa  dowody,  wskazuj№ce  na  udziaі  Janet  w  otruciu  - 

przypomniaіa sobie Violet, wci№ї jeszcze zszokowana. 

- Tak, i to szczкњcie dla nas, їe tak siк staіo, bo obecnoњж mamy w motelu tak bardzo 

zdenerwowaіa  Janet,  їe  popeіniіa  kilka  powaїnych  bікdуw.  Na  przykіad  zostawiіa  odciski 

palcуw  na  szklance  z  trucizn№.  Na  razie  nie  wie  o  tym  nikt  poza  laboratorium 

kryminalistycznym, policj№ i nami. Dowodуw, їeby skazaж j№ za morderstwo, jest aї nadto. 

Zeznania twojej mamy pomog№ wskazaж na motyw zabуjstwa i powi№zaж Janet z pokojem 

w  motelu,  twoim  ojcem,  jego  kontem  w  banku  i  jej  brakiem  њrodkуw  do  їycia.  S№d 

wysіucha  teї  zeznaс  dotycz№cych  otrucia  pensjonariusza  domu  spokojnej  staroњci,  ktуry 

zapisaі Janet maj№tek. Jego syn aї siк pali, їeby zeznawaж. 

background image

-  Strasznie  siк  przy  tym  nachodziіeњ  -  Violet  dopiero  teraz  zdaіa  sobie  sprawк  z 

ogromu wykonanej przez Blake'a pracy. 

- Trochк. - Wsun№і dіonie w kieszenie spodni i uњmiechn№і siк leniwie. 

Do  pokoju  weszli  Duke  Wright  i  Harley  Fowler,  pogr№їeni  w  rozmowie  o  byku, 

zakupionym prze szefa Fowlera, Cy Parksa. Na widok Blake'a Duke zacisn№і piкњci. 

-  A  co  ty  robisz  w  moim  domu?  -  zapytaі.  Blake  spojrzaі  na  niego  z  min№ 

nieprzeniknion№. 

-  Rozmawiam  z  matk№  mojego  dziecka  -  paln№і.  Rуwnie  dobrze,  pomyњlaі,  mogк 

ubiж  dwa  ptaszki  jednym  strzaіem.  Tym  bardziej, їe obaj mкїczyџni s№ chwilowo samotni. 

Przynajmniej nie bкd№ prуbowali krкciж siк koіo mojej Violet. 

background image

ROZDZIAЈ DZIESIҐTY 

Blake  byі  wyraџnie  zadowolony  z  siebie,  Violet  natomiast  prуbowaіa  utrzymaж  na 

wodzy  emocje  caіkowicie  odmienne.  Przebiegіa  wzrokiem  od  rozbawionego  Harleya  i 

wstrz№њniкtego Duke'a do uњmiechniкtego kpi№co Blake'a. 

-  Jak  њmiesz!  -  Zerwaіa  siк  na  rуwne  nogi,  a  w  jej  tonie  zabrzmiaіa  zimna  furia. 

Jednak ci№їa i bezsenne noce osіabiіy j№ na tyle, їe zachwiaіa siк i omal nie upadіa. Blake 

skoczyі, by j№ podtrzymaж. Przygarn№і j№ i uspokajaj№co koіysaі w ramionach. 

- To pierwszy trymestr. Nie powinnaњ wykonywaж takich gwaіtownych ruchуw. 

Patrzyіa na niego wњciekіa, ale pozbawiona moїliwoњci wziкcia odwetu. 

Duke siк opanowaі. Patrzyі na Blake'a, targany sprzecznymi emocjami. 

- To twoje dziecko? - wycedziі. Blake rzuciі mu miaїdї№ce spojrzenie. 

- Jak њmiesz! - powtуrzyі sіowa Violet. - Za kogo ty j№ uwaїasz? 

Duke chrz№kn№і. 

- Przepraszam. 

Violet  prуbowaіa  siк  nie  uњmiechaж.  Ale  wyst№pienie  Blake'a  w  jej  obronie 

wzruszyіo j№. 

Blake rozluџniі siк trochк, ale nadal nie wypuszczaі Violet z objкж. 

-  Musisz  pilnowaж,  їeby  czкsto  robiіa  przerwy  -  zwrуciі  siк  do  Duke'a.  - Їeby siк za 

bardzo nie mкczyіa. Bкdк j№ zabieraі na poїywne, wysokobiaіkowe lunche - zastanowiі siк. - 

Ї

adnych hormonуw ani antybiotykуw, rzecz jasna. Musimy myњleж o dziecku. 

- Blake! - zgromiіa go Violet. 

- I absolutnie nie wolno jej pracowaж do pуџna - dodaі wojowniczo. 

Duke prуbowaі ukryж rozbawienie. 

- Dobrze - zgodziі siк uprzejmie. 

Harley  byі  zaszokowany.  Lubiі  Violet.  Ale  sposуb,  w  jaki  Blake  Kemp  na  ni№ 

patrzyі, uњwiadomiі mu, їe do tej pory nie zdawaі sobie sprawy, jak bardzo. A teraz byіa w 

ci№їy.  Harley  westchn№і  tкsknie.  Pomimo  reputacji  іamacza  serc,  nie  miaі  szczкњcia  do 

kobiet. 

Blake przyjrzaі siк Violet. 

- Lepiej siк czujesz? - zapytaі z uњmiechem. 

Miaіa ochotк wtuliж siк w jego mocarn№ pierњ i caіowaж go do utraty tchu. 

- Duїo lepiej - odpowiedziaіa, wysuwaj№c siк z jego objкж. 

background image

Pomуgі jej stan№ж na nogach. 

- Musimy powiedzieж mamie. 

- O dziecku? - zapytaі Duke. 

- O aresztowaniu Janet Collins w San Antonio - poprawiі go Blake. - Jest oskarїona o 

zamordowanie ojca Violet. 

Duke i Harley њwisnкli przez zкby. 

-  Tak  mi  przykro,  Violet.  Jeїeli  chcesz  wyjњж  wczeњniej,  bardzo  proszк.  Ktoњ  to 

dokoсczy. 

-  Dziкkujк,  ale  nie  chcк  niepokoiж  mamy  zmian№  rozkіadu  dnia.  Powiem  jej  po 

pracy. 

- Pojadк z tob№ - zaoferowaі siк Blake. Spotkali siк wzrokiem. 

- Dziкkujк - odpowiedziaіa, wzruszona. 

Skin№і gіow№, zagubiony w jej іagodnym, a jednoczeњnie gіodnym spojrzeniu. 

Duke grzmotn№і Harleya wielk№ piкњci№. 

-  Musimy  wracaж  do  pracy.  -  Zwrуciі  siк  do  Blake'a.  -  Nie  miaіem  pojкcia  o  tym 

wszystkim. Przepraszam za cierpkie sіowa. 

Blake wzruszyі ramionami. 

- Nic siк nie staіo. Duke siк zawahaі. 

-  Bкdк  pilnowaі,  їeby  robiіa  przerwy  -  dodaі.  -  Pamiкtam,  jak  siк  czuіa  moja  їona 

przed urodzeniem syna. 

- Podobno ma przyjechaж - sprуbowaі wysondowaж Blake. 

Duke miaі twarz pokerzysty. 

-  Rozmawiamy  o  prawie  do  opieki.  Ona  czкsto  wyjeїdїa,  a  chіopak  zostaje  w 

przedszkolu albo z opiekunkami. - W oczach zamigotaіa mu zіoњж. - Chcк, їeby zamieszkaі 

tutaj. 

- Myњlisz, їe siк zgodzi? - zapytaіa Violet. 

-  Rozwуd  byі  ciкїki  -  odpowiedziaі  -  ale  teraz  rozumiem,  їe  duїo  w  tym  byіo  mojej 

winy.  Moїe  uda  nam  siк  lepiej  to  poukіadaж.  -  Spojrzaі  na  Blake'a.  -  Prуbowaіeњ  mi 

wytіumaczyж, ale daіem ci w іeb. 

Blake zachichotaі. 

- Nic siк nie staіo. Oddaіem ci. Duke zdoіaі zdobyж siк na uњmiech. 

- Byі kapitanem siі specjalnych, wiedziaіaњ o tym? - zwrуciі siк do Violet. - Razem z 

Cagem Hartem. 

- Nie opowiadam o tym - rzuciі Blake szorstko. 

background image

- No cуї, przepraszam - wycofaі siк Duke. 

Violet spojrzaіa na Blake'a zaciekawiona, a Duke siк uњmiechn№і. 

-  Opowie  ci  ktуregoњ  dnia  -  powiedziaі.  -  I  pokaїe  medale,  jak  bкdzie  w  dobrym 

humorze. 

Oczy Blake'a zabіysіy niebezpiecznie. 

- Idк - Duke uniуsі dіonie w geњcie przeprosin. - Chodџ Harley, zaіadujemy waszego 

byczka. 

- Tak jest, szefie - odpowiedziaі Harley, mrugaj№c do Violet. 

Blake іypn№і na niego groџnie, wiкc Harley takїe uniуsі dіonie w geњcie przeprosin, 

zachichotaі i pod№їyі za Duke'em. 

Violet  odprowadziіa  ich  wzrokiem  i  spojrzaіa  na  Blake'a.  Wyraџnie  nie  tylko  nie 

poczuwaі  siк  do  winy,  ale  wrкcz  wygl№daі  na  zadowolonego  z  siebie.  Trzymaі  rкce  w 

kieszeniach  i  uњmiechaі  siк,  co  zdarzaіo  mu  siк  nieczкsto,  a  jeїeli  juї,  to  gіуwnie  w 

towarzystwie Violet. 

- To chyba juї wyjdziesz za mnie? - zapytaі. Spojrzaіa na niego oczami jak szparki. 

- To nie byіo fair. 

- A czy to jest fair nosiж moje dziecko i uњmiechaж do innych facetуw? Zwіaszcza do 

Harleya Fowlera - dodaі gwoli wyjaњnienia. 

Violet zamrugaіa. 

- Harley nie interesuje mnie w ten sposуb. 

- No cуї, on interesuje siк tob№. 

- Nie mуwisz powaїnie. 

-  Mуwiк.  -  Zalaіa  go  fala  uczucia  dla  niej.  -  Wstyd  mi,  їe  nie  daіem  ci  wsparcia, 

ktуrego potrzebowaіaњ. Obiecujк, їe to siк zmieni. 

- Dobrze siк czujesz? - zapytaіa z trosk№. 

- Moїe nie tylko Duke powinien siк nad sob№ zastanowiж - odpowiedziaі. - Odk№d 

zaczкіaњ  dla  mnie  pracowaж,  notorycznie  ci  dokuczaіem,  a  ty  odpіacaіaњ  mi  trosk№  i  do-

broci№. Juї dawno podњwiadomie czuіem coњ dla ciebie, ale staraіem siк z tym walczyж. 

- To z powodu dziecka - zaczкіa. 

- Na pewno nie. 

Uњmiechnкіa siк i jej wzrok zіagodniaі. 

- Juї dobrze. Odpowiedziaі uњmiechem. 

- Wpadnк po pracy i pojedziemy do domu, przekazaж mamie nowiny. 

- Mama jest twarda - powiedziaіa - wydaje siк krucha, ale to istna opoka. 

background image

-  Tak  jak  ty.  Obawiam  siк,  їe  rozprawa  nie  bкdzie  dla  was  іatwa.  Przywoіa  przykre 

wspomnienia. 

- Przeїyіyњmy juї najgorsze. Њmierж taty, utrata domu i pieniкdzy. Ukaranie Janet da 

nam jak№њ satysfakcjк. Mam nadziejк, їe pуjdzie do wiкzienia. 

-  Ja  teї,  ale  nie  sposуb  przewidzieж  wyroku.  Musimy  dostarczyж  prokuratorowi  jak 

najwiкcej dowodуw. Nie chcк, їeby siк z tego wywinкіa. 

- Ja teї nie - zgodziіa siк Violet. - Dziкkujк ci. 

- Zobaczymy siк o pi№tej. - Zanim wyszedі, mrugn№і do niej. 

Violet patrzyіa za nim, dopуki nie przypomniaіa sobie o czekaj№cej pracy. 

Pani Hardy wiedziaіa, їe coњ siк kroi, kiedy usіyszaіa dwa samochody na podjeџdzie i 

zobaczyіa Violet i Blake'a z chmurnymi minami. 

Wyprostowaіa siк w swoim fotelu i splotіa dіonie na kolanach. 

- No dobrze. Co siк dzieje? Skoro jesteњcie tu oboje, to musi byж coњ duїego. 

- No... - zaczкіa Violet. 

- Janet Collins jest w wiкzieniu w San Antonio - wyrкczyі j№ Blake. 

- Alleluja! - zaњpiewaіa pani Hardy. Blake i Violet wymienili spojrzenia. 

-  Spodziewaliњcie  siк,  їe zemdlejк? Przepraszam. Bardzo siк cieszк, їe j№ zіapali, a 

bкdк jeszcze bardziej, mog№c zeznawaж przeciwko niej. 

- To bкdzie stresuj№ce - Violet przysiadіa koіo mamy. 

-  Bardziej  stresuj№ce  byіoby  pozwoliж,  їeby  siк  z  tego  wywinкіa.  -  Spojrzaіa  na 

Blake'a z powag№. - Zmieniк temat. Skoro mowa o stresach, to kiedy wy dwoje zamierzacie 

siк pobraж? 

Blake zamarі. 

-  Byіoby  dobrze  jak  najszybciej.  Nie  chcк,  їeby  moja  cуrka  braіa  њlub  w  sukience 

ci№їowej. 

- Mamo! - wykrzyknкіa Violet, zaszokowana. 

-  Ona  uwaїa,  їe  jestem  gіucha.  Moїe  i  tak,  ale  sіyszaіam,  jak  wymiotuje  co  rano.  - 

Potoczyіa wojowniczym spojrzeniem. - No wiкc, sіucham? 

Blake siк rozeњmiaі. 

- Wіaњnie powiedziaіem Duke'owi o dziecku. 

- Bкdzie skandal. 

- Bкdzie wnuczк - poprawiі j№ Blake, uњmiechaj№c siк czule do Violet. - Kochane i 

oczekiwane przez oboje rodzicуw. 

- Tak - zgodziіa siк z nim Violet. 

background image

- No wiкc kiedy? - nalegaіa pani Hardy. 

-  Jeїeli  siк  pospieszymy,  zd№їymy  w  przyszіym  tygodniu  -  powiedziaі  Blake.  -  W 

tych okolicznoњciach im prкdzej tym lepiej. Ale miesi№c miodowy musimy odіoїyж. 

- To niewaїne, ale musicie zalegalizowaж moje wnuczк. 

- Zajmк siк wszystkim, a Violet kupi sukienkк. 

- Co z pastorem? - zapytaіa pani Hardy. 

- Moїemy wzi№ж њlub cywilny - zaczкіa zakіopotana Violet. 

-  Nie  ma  mowy  -  przerwaі  jej  Blake.  -  Bierzemy  њlub  koњcielny.  To  nasz  wspуlna 

decyzja. 

- Bкdк siк wstydziж - wymamrotaіa Violet. 

- Bуg nie wymaga od ludzi doskonaіoњci - odparі Blake. - Na szczкњcie dla nas. 

- Bкd№ plotki - narzekaіa pani Hardy. 

-  Ludzie  plotkuj№,  a  potem  siк  њmiej№  -  powiedziaі  Blake.  -  Tu  siк  nie  utrzyma 

ї

aden sekret. Wszyscy s№ tylko ciekawi, gdzie bкdzie њlub. 

-  Na  tym  polega  urok  maіych  miasteczek  -  dodaіa  Violet.  -  Tu  wszyscy  jesteњmy 

rodzin№. 

-  Wіaњnie.  A  teraz  -  Blake  zrobiі  powaїn№  minк  -  nastкpna  waїna  kwestia.  Kto  ma 

ochotк na chiсszczyznк? - zapytaі z uњmiechem. 

Kiedy  Blake  przyniуsі  zamуwione  dania,  pani  Hardy  i  Violet,  obie  bardzo  gіodne, 

czekaіy  przy  stole.  Rozmawiaіy  o  rozprawie  przeciwko  Janet  Collins  i  zbliїaj№cym  siк 

њ

lubie.  Zanim  nadszedі  czas  poїegnania,  pani  Hardy  zapomniaіa  o  wszystkich  drкcz№cych 

j№ w№tpliwoњciach. 

Violet odprowadziіa Blake'a do samochodu, podziwiaj№c czyste i jasne nocne niebo. 

Gwiazdy migotaіy. Wokoіo unosiі siк zapach rуї pani Hardy. 

Starsza pani jasno wyraziіa swoje zdanie na temat zamieszkania z mіodymi, a przede 

wszystkim  z  humorzastymi  kotkami  Blake'a.  Ustalili  wiкc,  їe  bкdzie  miaіa  dochodz№c№ 

pomoc. Wybran№ przez Blake'a kandydatkк miaіa zatwierdziж osobiњcie. 

- Mama bкdzie tu duїo szczкњliwsza - powiedziaіa mu Violet, kiedy usiedli na ganku. 

- Nade wszystko lubi siк krz№taж przy rуїach. Bкdziemy j№ czкsto odwiedzaж. 

-  Bкdziemy  przychodziж  z  kolacj№  -  obiecaі.  -  Ale  musimy  jej  znaleџж  kogoњ  do 

pomocy. Widzisz, z czasem wszystko siк ukіada. 

Skinкіa  i  przysunкіa  siк  bliїej.  W  tym  roku  wiosenne  noce  byіy  nietypowo  chіodne. 

Popatrzyіa mu w oczy. 

- Bкdziesz kochaі nasze maleсstwo, chociaї zmusiіo ciк do maіїeсstwa? 

background image

Przyci№gn№і j№ do siebie i przytuliі mocno. 

-  Gdyby  mi  na  tobie  nie  zaleїaіo,  na  pewno  bym  siк  nie  oїeniі.  Mamy  wiele 

wspуlnego. Naleїymy do tego samego rodzaju ludzi. Mamy podobny stosunek do їycia. Oboje 

kochamy dzieci i zwierzкta. To aї nadto, їeby zacz№ж coњ wspуlnie budowaж. No i dobrze 

nam  razem,  lepiej,  niї  kiedykolwiek  marzyіem.  Chcк  siк  z  tob№  oїeniж.  Dzieciak  bкdzie 

wspaniaіy, zobaczysz. 

Oczy Violet wypeіniіy siк іzami wzruszenia. 

- Duїo o nas myњlaіeњ. 

- Tak. Dlatego bardzo mi przykro, їe sіyszaіaњ moj№ rozmowк z doktor Lou Coltrain. 

Byіem wtedy zupeіnie zdezorientowany, ale teraz juї siк odnalazіem. 

- Na pewno? 

-  Tak.  -  Obrysowaі  palcem  owal  jej  twarzy.  -  Nie  chcк  byж  dіuїej  sam.  Wszystko 

bкdzie dobrze, zobaczysz. 

Violet skinкіa gіow№, ale wci№ї miaіa zmartwion№ minк. 

- O co chodzi tym razem? - zapytaі Blake. 

- Bojк siк. 

- Maіїeсstwa? 

-  O  dziecko.  Bкdzie  maleсkie  i  delikatne,  a  ja  nie  mam  pojкcia,  jak  siк  nim 

opiekowaж... 

Przyci№gn№і j№ blisko i rozeњmiaі siк rozczulony. 

-  Wszyscy  ciкїko  przeїywaj№  zostanie  rodzicami.  Ale  dzieci  s№  twardsze,  niї  siк 

wydaje, no i zawsze mamy doktor Lou. Ma doњwiadczenie i zna dobrego poіoїnika. 

- Wiem. 

- Wiкc siк nie martw i pamiкtaj, їe masz mnie. 

- Mam nadziejк. Wiesz, їe Libby i Jordan Powell teї siк pobieraj№? 

Uњmiechn№і siк szeroko. 

- Їadna niespodzianka. Kilkakrotnie byі w biurze z proњb№ o wybaczenie. - Pochyliі 

siк,  pocaіowaі  j№  i  przytuliі.  W  jego  ramionach  czuіa  siк  ciepіo  i  bezpiecznie,  pomimo 

wieczornego  chіodu.  Westchnкіa,  oddaj№c  mu  pocaіunek.  Chyba  naprawdк  byli  dla  siebie 

stworzeni. 

-  Uciekaj  do  domu  -  powiedziaі,  przebiegaj№c  smukіymi  dіoсmi  po  jej  ramionach.  - 

Zamarzniesz tutaj. 

- To juї wiosna - przypomniaіa mu, drї№c z chіodu. 

background image

- Jeњli nie odpowiada ci ta pogoda, poczekaj piкж minut - powtуrzyі stary miejscowy 

ї

art. 

Uњmiechnкіa siк nieњmiaіo. 

-  Naprawdк  pobieramy  siк  w  przyszіym  tygodniu  czy  chciaіeњ  tylko  uspokoiж 

mamк? 

-  Raczej  siebie  -  odpowiedziaі.  -  Nie  chcк,  їeby  ktokolwiek  pozwalaі  sobie  na 

zіoњliwe uwagi na twуj temat. Na pewno szybko siк rozniesie, їe wykupiіaњ receptк na wita-

miny w Victoria. 

Wstrzymaіa oddech. 

- Sk№d wiesz? 

- Lou mi powiedziaіa - odparі z uњmiechem. - To nic zіego, w koсcu naleїк do krкgu 

zainteresowanych  -  dodaі.  Zawahaі  siк  i  zmarszczyі  brwi,  obrzucaj№c  spojrzeniem  pіaski 

brzuch  Violet.  Czuі  siк  dziwnie.  Po  њmierci  Shannon  i  ich  nienarodzonego  dziecka 

przypuszczaі, їe nigdy wiкcej nie bкdzie chciaі byж ojcem. Ale teraz... 

- Coњ ciк gnкbi - Violet przysunкіa siк do niego. - O co chodzi? 

- Wiesz, їe nie chciaіem mieж dzieci, prawda? Ale chyba nie wiesz dlaczego. 

Violet zd№їyіa juї o tym zapomnieж i teraz jej serce zabiіo niepokojem. 

- Niektуrzy mкїczyџni nie lubi№ dzieci - zaczкіa. Poіoїyі jej palec na ustach. 

- Shannon byіa w ci№їy, kiedy zmarіa - powiedziaі otwarcie. - Ze mn№. 

Nie wygl№daіa na tak wstrz№њniкt№, jak przypuszczaі. Zmarszczyі brwi. 

- Maіe miasteczko - wyjaњniіa іagodnie. - Wszyscy wiedz№ wszystko. 

- Wiedziaіaњ? 

- Tak. Przykro mi, їe tak siк staіo. Gwaіtownie wci№gn№і powietrze. 

-  Nigdy  siк  z  tym  do  koсca  nie  pogodziіem.  Za  kaїdym  razem,  gdy  widziaіem  Julie 

Merrill,  wszystko  wracaіo.  Odebraіa  dwa  їycia  z  powodu  bezsensownej  rywalizacji.  I  nie 

zrobiіo to na niej wiкkszego wraїenia. 

-  Niektуrzy  ludzie  s№  kompletne  pozbawieni  uczuж.  Ja  teї  nie  rozumiem,  jak  to 

moїliwe. Ale na pewno ktуregoњ dnia zapіaci za swoj№ podіoњж. 

- Im prкdzej, tym lepiej - odpowiedziaі. Dotknкіa palcami jego policzka. 

- Wtedy wiedziaіeњ o dziecku? 

- Nie. Shannon mi nie powiedziaіa. Wtedy teї nie chciaіem mieж dzieci, chyba jeszcze 

bardziej  niї  teraz.  Dlatego  czuіem  siк  bardziej  winny.  Przysporzyіem  Shannon  cierpienia.  A 

potem umarli oboje. 

- Julie wiedziaіa? 

background image

- Nigdy nie pytaіem. To juї bez znaczenia. Ale chciaіbym, їeby zapіaciіa za krzywdк, 

jak№ wyrz№dziіa. 

-  Ludzie  zawsze  pіac№  za  krzywdy,  ktуre  wyrz№dzili  innym,  Blake  -  zabrzmiaіo  to 

bardzo dojrzale. - Czasem mija wiele czasu, ale w koсcu zawsze tak jest. 

Dotkn№і  jej  policzka.  Czuі  siк  z  ni№  dobrze  i  bezpiecznie.  Potrafiіa  wydobyж 

gікboko  skrywan№  іagodnoњж  nawet  z  prawdziwego  twardziela.  Zastanawiaі  siк,  czy  ona 

domyњla  siк  jego  uczuж  do  niej.  Coњ  podobnego  wiele  lat  temu  czuі  do  Shannon.  Wci№ї 

staіa mu przed oczami. Jej uњmiechniкte, niebieskie oczy, teraz zamkniкte na zawsze. 

To  nie  byіa  wina  Violet,  їe  wci№ї  wspominaі  Shannon,  i  widz№c  jej  niepewne 

spojrzenie,  poczuі  siк  jeszcze  gorzej.  Pochyliі  siк  i  pocaіowaі  j№  czule.  Przeїywaі  rozterki, 

ale  nie  chciaі,  by  czuіa  siк  winna.  Pomyњlaі  o  Shannon  takiej,  jak№  widziaі  po  raz  ostatni. 

Potrzebowaі czasu, by rozliczyж siк z przeszіoњci№. 

-  Odpocznij  teraz.  Zadzwoniк  jutro  -  powiedziaі.  Obiecaі  jej  wspуlny  lunch,  ale 

widziaіa, їe rozmowa o Shannon byіa dla niego bolesna. 

-  Do  zobaczenia  -  odpowiedziaіa.  -  Jedџ  ostroїnie.  Skin№і  gіow№  w  roztargnieniu  i 

wsiadі do samochodu. 

Odjechaі bez ogl№dania siк za siebie. 

Violet  nie  weszіa  do  domu  od  razu.  Wіaњciwie  nie  miaіa  powodуw  do zmartwienia. 

Rzeczywiњcie,  pod  wzglкdem  fizycznym  pasowali  do  siebie  idealnie.  Poza  tym,  wydawaіo 

siк,  їe  Blake  chce  tego  dziecka.  Ale  przeszіoњж  wci№ї  mu  ci№їyіa.  Potrzebowaі  czasu  i 

zamierzaіa  mu  go  daж.  Kochaіa  go  i  chciaіa,  їeby  odwzajemniі  jej  uczucie.  Musiaі  siк 

uwolniж od wspomnieс o Shannon. 

Coњ jej mуwiіo, їe sobie z tym poradzi. 

Obie z mam№ poszіy wczeњnie spaж. Violet њniіa o swoim maleсstwie i obudziіa siк 

peіna entuzjazmu. Wszystko jedno, jakiej bкdzie pіci. Najwaїniejsze, їeby byіo zdrowe. 

Zastanawiaіa  siк,  jak  pogodzi  pracк z rodzin№ i czy Blake chciaіby, їeby pracowaіa. 

Lubiіa  swoj№  pracк,  ale  marzyіa,  by  byж  z  dzieckiem  przez  caіy  czas.  Chciaіa  mu  czytaж, 

bawiж siк z nim, po prostu byж przy nim. Jej mama po urodzeniu dziecka zostaіa w domu i 

nigdy  tego  nie  їaіowaіa.  Violet  byіa  do  niej  pod  tym  wzglкdem  podobna.  Gdyby  jej  praca 

miaіa pomуc w utrzymaniu domu, musiaіaby sobie poradziж. Ale tutaj sytuacja byіa zupeіnie 

inna i Violet miaіa ochotк to wykorzystaж. 

Kiedy  weszіa  do  biura  Duke'a  Wrighta,  zauwaїyіa,  їe  szef  ma  niepewn№  minк. 

Spojrzaі na ni№ bez uњmiechu. 

- Zrobiіam coњ nie tak? - zapytaіa niespokojnie. Potrz№sn№і gіow№. 

background image

- Rebeka tu jedzie. 

- Sіucham? 

- Rebeka. Moja prawie byіa їona. I nasz syn. 

- Och. - Violet odіoїyіa torebkк. - Co trzeba zrobiж? 

- Wіaњciwie niewiele jest do zrobienia. - Wsun№і dіonie do kieszeni dїinsуw. - Mam 

nadziejк, їe zgodzi siк, їeby Trent zamieszkaі u mnie. 

- Mam nadziejк - sprуbowaіa go wesprzeж Violet. Wzruszyі ramionami. 

-  Tylko  їe  moїe  zmieniж  zdanie,  kiedy  siк  dowie,  їe  zatrudniіem  Delene  w 

laboratorium. 

- Zna Delene? - dziwiіa siк Violet. Duke siк skrzywiі. 

-  Spotkaіy  siк  tylko  raz,  na  zjeџdzie  absolwentуw  mojej  uczelni.  Ale  Delene  krzywo 

na  ni№  spojrzaіa.  Rebeka  wtedy  miaіa  ukoсczon№  tylko  szkoік  њredni№.  Dopiero  pуџniej 

poszіa na studia. Delene byіa zawsze bardzo bystra. Jeїeli Rebeka uzna, їe jestem zwi№zany z 

Delene,  wrуci  do  Nowego  Jorku  z  szybkoњci№  њwiatіa.  Co  mogк  zrobiж?  Nie  zwolniк 

przecieї mojego najlepszego biologa. 

- Mуgіby pan wysіaж Delene na szkolenie do Kolorado - zasugerowaіa Violet. 

Duke popatrzyі na ni№ w osіupieniu. 

- Kolorado? 

-  Czy  nie  tam  odbywaj№  siк  w  tym  tygodniu  warsztaty  dla  specjalistуw  od 

inseminacji, organizowane przez Narodowe Stowarzyszenie Hodowcуw Bydіa? 

Duke otworzyі usta. 

- No tak! Dostaliњmy maila z informacj№! 

Zerknкіa na zegarek. 

- Mуgіby j№ pan odwieџж na samolot w poіudnie, jeїeli to pilne. 

Duke wybuchn№і tubalnym њmiechem. 

- Violet, jesteњ wspaniaіa! Їeby tylko chciaіa pojechaж... 

- Niech j№ pan zapyta, byle szybko. Nie ma za duїo czasu. 

- Idк. Uch, te listy czekaj№ na odpowiedџ, ale nie mam teraz ani minuty. Zarejestruj 

tylko dane dotycz№ce bydіa, okay? - Wybiegі, zanim zd№їyіa mu odpowiedzieж. 

Rozbawiona, usiadіa przy komputerze. Zapowiadaі siк ciekawy dzieс. 

Dwie  godziny  pуџniej,  kiedy  Violet  pogr№їona  w  arkuszach  kalkulacyjnych 

rejestrowaіa  dzienne  przyrosty  wagi  bydіa,  otworzyіy  siк  drzwi  i  do  pokoju  wmaszerowaіa 

wysoka blondynka z maіym chіopcem. 

Na widok Violet przy biurku stanкіa jak wryta i zmarszczyіa brwi. 

background image

- Czy my siк znamy? - zapytaіa z namysіem. 

- Pani Wright, prawda? - spytaіa grzecznie Violet. Przypomniaіa sobie jednak, їe, byж 

moїe, jest to juї ex - pani Wright i siк zarumieniіa. 

- Jestem Rebeka Wright - odparіa kobieta krуtko. - Jesteњ nowa? 

- Tak, proszк pani. Pracujк dla pana Wrighta z przerwami od kilku tygodni. 

- Z przerwami? 

-  Pan  Kemp  zwalnia  mnie  okresowo,  ale  chyba  niedіugo  do  niego  wrуcк,  bo 

zarкczyliњmy  siк  niedawno  -  dodaіa  szybko,  w  obawie,  їeby  kobieta  nie  wyrobiіa  sobie 

mylnego wyobraїenia na temat jej obecnoњci w biurze. 

-  Blake  Kemp  siк  їeni?  -  spytaіa  pani  Wright.  Dotknкіa  dіoni№  czoіa.  -  Widocznie 

czujк siк gorzej, niї myњlaіam. Albo moїe to wszystko mi siк њni? 

- Nie, to prawda - zapewniіa j№ Violet. - Bкdziemy mieli dziecko. 

- Dziecko? Muszк usi№њж. - Pani Wright opadіa na krzesіo przy biurku i dџwignкіa 

synka na kolana. - Gdzie jest mуj m... mуj byіy m№ї? 

-  Chyba  odwozi  Delene  Crane  na  lotnisko  -  Violet  poїaіowaіa,  їe  nie  ugryzіa  siк  w 

jкzyk. 

- Delene Crane? Co ona tu robi? 

- Mmm, jedzie na konferencjк do Kolorado. Jest biologiem. - Violet nie odwaїyіa siк 

powiedzieж, їe Delene pracuje dla Duke a. 

Rebeka trochк siк odprкїyіa. 

- Spкdza tu duїo czasu? - spytaіa podejrzliwie. 

-  Nie,  niespecjalnie  -  odpowiedziaіa  z  nadziej№,  їe  to  kіamstwo  nie  przysporzy  jej 

kіopotуw. 

-  To  dobrze.  Nie  chciaіabym,  їeby  stykaіa  siк  z  moim  synem.  Brak  jej  wіaњciwego 

podejњcia. Kiedy wrуci Duke? 

Violet siк skrzywiіa. 

- W kaїdej chwili - odparіa skrкpowana. 

Rebeka siк obejrzaіa. Duke Wright staі w drzwiach. Kapelusz miaі zsuniкty na oczy, 

wzrok twardy jak stal. Bez najmniejszego uњmiechu. 

background image

ROZDZIAЈ JEDENASTY 

Duke wszedі do pokoju, a wyraz jego twarzy zmieniі siк na widok maіego blondynka 

na kolanach matki. 

- Hej, Trent! - zawoіaі z uњmiechem. 

-  Tata!  -  Malec  zeskoczyі  z  matczynych  kolan  i  rzuciі  siк  pкdem  w  kierunku 

wysokiego  mкїczyzny,  czekaj№cego  z  otwartymi  ramionami.  Chіopczyk  wpadі  w  nie  z 

rozpкdu i њcisn№і ojca z caіych siі. 

- Tata! Tak bardzo za tob№ tкskniіem. Czemu nie przyjechaіeњ do Nowego Jorku? 

Wyraџnie udrкczony Duke unikaі wzroku swojej їony. 

- Cieszк siк, їe ty przyjechaіeњ do mnie - odpowiedziaі, uњmiechaj№c siк do malca. 

Podniуsі wzrok i napotkaі spojrzenie ciemnych oczu Rebeki. 

- Czeњж Rebeka. 

-  Czeњж  Duke.  -  Teraz  z  kolei  ona  staraіa  siк  unikn№ж  jego  oskarїycielskiego 

spojrzenia. 

-  Jestem  pewien,  їe  zamуwiіaњ  hotel,  ale  byіbym  ci  wdziкczny,  gdyby  Trent  mуgі 

zostaж u mnie. Mam gospodyniк, pani№ Holmes, ktуra uwielbia dzieci i doskonale gotuje. 

Rebeka wygl№daіa na skrкpowan№. 

- Ja... nie, no cуї, nie byіo wolnych pokoi w caіym Jacobsville. - Popatrzyіa na niego. 

- Zapraszam ciк do siebie - odpowiedziaі natychmiast. - Nie s№dziіem, їe zechcesz - 

dodaі gorzko. 

- Wytrzymam, jeїeli ty wytrzymasz. Przyniosк walizki z samochodu. 

- Wyњlк ktуregoњ z chіopcуw. Jeїeli ci to odpowiada - dodaі nieoczekiwanie. 

Jej cienkie brwi uniosіy siк w caіkowitym zaskoczeniu. 

- Tak. Doskonale. Bardzo ci dziкkujк. 

Duke postawiі Trenta na ziemi i uњmiechn№і siк do niego ciepіo. 

-  Chcesz  iњж  ze  mn№?  -  zapytaі.  -  Zawoіamy  jednego  z  moich  kowbojуw.  Lonїuje 

mіod№ klacz. 

- Co to jest klacz, tato? 

- To jest koс dziewczyna. To Appaloosa. Ma paskowane kopyta i іaty na zadzie. 

- Myњlaіam, їe sprzedaіeњ wszystkie Appaloosa! - wykrzyknкіa Rebeka. 

background image

-  Nie  wszystkie.  -  Przeњlizgn№і  siк  wzrokiem  po  jej  czerwonej  jedwabnej  bluzce, 

czarnych  spodniach  i  maіych  stopach  obutych  w  szpilki.  -  Chodџ  z  nami.  Trochк  siк  tam 

kurzy - dodaі. 

Podeszіa do niego z lekkim wahaniem. 

- Rzeczy niewaїne. - Wziкіa Trenta za rкkк. - Muszк j№ zobaczyж. 

Spojrzenie Duke'a zіagodniaіo. Uњmiechn№і siк z dum№. 

- Jest piкkna. 

Rebeka odwzajemniіa uњmiech i wyszli razem. 

Violet  patrzyіa  za  nimi  z  uczuciem  ulgi.  Wiedziaіa,  jak  przebiegaі  rozwуd,  bo 

pracowaіa juї u Blake'a. Uwaїaіa wtedy Duke'a za nieznoњnego, niedorzecznego tyrana i nie 

czuіa do niego za grosz sympatii. Nigdy nie pytaі innych o zdanie. Rzucaі rozkazy, jakby byі 

w wojsku i Violet chкtnie utopiіaby go w іyїce wody. 

Ostatnio  zіagodniaі.  Prуbowaі  byж  grzeczny,  nawet  jeїeli  chodziіo  mu  tylko  o  syna. 

Wydawaіo  siк,  їe  Delene  go  lubi.  Violet  skrzywiіa  siк.  Kiedy  pani  Wright  odkryje,  kto  jest 

nowym  biologiem  Duke'a,  nie bкdzie jej do њmiechu. Moїe dojњж do wybuchu o duїej sile 

raїenia... 

Blake wrуciі do domu w dobrym nastroju. W nocy, kiedy leїaі bezsennie i rozmyњlaі, 

Mee i Yow uіoїyіy siк obok niego, mrucz№c. Nie mуgі siк pozbyж wizji Shannon, piкknej i 

cichej w biaіej trumnie. Przez caіe lata zastanawiaі siк, czy zdoіaіby uratowaж jej їycie, id№c 

z  ni№  na  tamto  party.  Chcieli  tego  oboje,  ale  miaі  sprawк  juї  w  poniedziaіek  i  musiaі 

przygotowaж liniк obrony. Kiedy pisaі swoj№ mowк, Shannon wypiіa drinka z substancj№, 

ktуra  wywoіaіa  jej  њmierж.  Blake  nie  wiedziaі  o  niczym  aї  do  nastкpnego  ranka,  kiedy  jej 

matka zadzwoniіa do niego ze szpitala. 

Przez nastкpne tygodnie chodziі jak bікdny. Nie byі w stanie myњleж ani pracowaж. 

Jego  jednostkк  rezerwy  powoіano  w  1991  roku  do  operacji  Pustynna  Burza.  Zgіosiі  siк  na 

ochotnika, nie przejmuj№c siк ani przez chwilк moїliwoњci№ utraty їycia. Poszedі prosto na 

front,  w  ogieс  najzaciкtszej  walki.  Za  niezwykі№  walecznoњж  zostaі  odznaczony 

Purpurowym Sercem i Srebrn№ Gwiazd№. Wiedziaіo o tym bardzo niewiele osуb. Z nikim, 

poza Cagem Hartem, nie rozmawiaі o swojej sіuїbie wojskowej. 

Przez  caі№  noc  przewracaі  siк  z  boku  na  bok,  w  koсcu  poddaі  siк  i  wstaі. 

Przygotowaі  kawк  i  kanapkк  i  przeniуsі  siк  z  rozmyњlaniami  do  stoіu.  Shannon  i  wojna 

naleїaіy  do  przeszіoњci.  Przy  caіym  uczuciu, jakie їywiі dla Shannon, nie byіo miкdzy nimi 

tak  silnej  namiкtnoњci,  jaka  poі№czyіa  go  z  Violet,  ktуrej  samo  wspomnienie  zapieraіo  mu 

dech w piersiach. On i Shannon kochali siк miіoњci№ spokojniejsz№, nie tak burzliw№. 

background image

Pomyњlaі o dziecku. Byі ciekaw, czy bкdzie podobne do niego, czy do Violet, i czy to 

bкdzie  chіopczyk,  czy  dziewczynka.  Wyobraziі  sobie,  jak  czyta  przed  snem  maіej 

dziewczynce  albo  pokazuje  gwiazdy  przez  teleskop  maіemu  chіopcu,  czy  uczy  go 

rozpoznawaж  skaіy.  Skaіy  byіy  jego  pasj№,  wiкksz№  nawet  niї  astronomia.  Miaі  kolekcjк 

krysztaіуw, meteorytуw, muszli i rуїnych mineraіуw. Dysponowaі teї wykrywaczem metalu i 

chкtnie spкdzaі wolne chwile na poszukiwaniach fragmentуw meteorytуw. Znalazі juї kilka i 

doі№czyі  do  swojej  kolekcji.  Violet  jeszcze  nie  wiedziaіa  o  tym  jego  szczegуlnym 

zamiіowaniu. Byі ciekaw, czy ona teї interesuje siк mineraіami. 

Skoсczyі  kawк  i  przeci№gn№і  siк.  Kotki  przygl№daіy  mu  siк  ciekawie,  zaskoczone 

zmian№ codziennej rutyny. 

- Nie mogіem spaж - wyjaњniі im. - Wam siк to nie zdarza? 

Kotki  zamrugaіy.  Mуgіby  przysi№c,  їe  pilnie  sіuchaj№.  Podobnie,  jak  z  caі№ 

pewnoњci№ czasem ogl№daіy telewizjк. To najpewniej skutki braku snu, tіumaczyі sobie. 

-  Zamierzam  siк  oїeniж  z  Violet  -  powiedziaі  im.  -  A  za  kilka  miesiкcy  bкdziemy 

mieli maleсstwo. Lepiej siк przyzwyczajcie do tej myњli. 

Znуw zamrugaіy. Ale tym razem najpierw popatrzyіy na siebie, a potem na Blake'a. 

Potrz№sn№і  gіow№.  Znуw  to  robiі.  Rozmawiaі  z  kotkami.  Violet  i  dziecko  dobrze 

mu zrobi№ na gіowк. 

Wstaі  i  podszedі  do  zlewu.  Odkrкcaі  wodк,  kiedy  jego  goіe  kostki  z  dwуch  stron 

zaatakowaіy ostre z№bki. 

Zakl№і  siarczyњcie.  Kotki,  z  uszami  przylegaj№cymi  gіadko  do  gіуw  i  ogonami 

stercz№cymi  sztywno,  jak  maszty,  pomknкіy  w  przeciwne  strony.  Pomasowaі  ugryzienia, 

rozgl№daj№c siк za nimi. 

- Mуwiк, їe macie siк przystosowaж i nie їartujк - wrzasn№і zіy. 

Nie  opowie  o  tym  Violet,  zdecydowaі,  opatruj№c  skaleczenia.  Nie  pozwoliіaby  mu 

ich wypuњciж w dniu њlubu! 

Kiedy  Blake  przyjechaі  zabraж  Violet  na  lunch,  ani  Duke'a,  ani  jego  їony  i  syna  nie 

byіo w zasiкgu wzroku. 

- Wyjechaіa? - zapytaі cicho. Potrz№snкіa gіow№. 

-  Na  pocz№tku  byli  bardzo  grzeczni  i  sztywni.  Teraz  chodz№  wokуі  siebie  jak 

zapaњnicy, wypatruj№cy okazji do dobrego chwytu. 

Westchn№і, kiedy wziкli siк za rкce i szli do samochodu. 

-  Obawiaіem  siк  tego.  Ludzie  siк  nie  zmieniaj№.  Ukrywaj№  pewne  cechy,  ale  one  i 

tak wyjd№ w praniu. 

background image

Zatrzymaіa siк i spojrzaіa na niego. 

-  Tak?  No  to  jakie  okropne  cechy  przede  mn№  ukrywasz?  Blake  natychmiast 

wykorzystaі okazjк. 

- Mam bzika na punkcie skaі. 

- Skaі? 

-  Mineraіуw.  Meteorytуw.  Muszli.  Krysztaіуw.  Weekendy  spкdzam  z  wykrywaczem 

metali na szukaniu meteorytуw zawieraj№cych їelazo. 

Violet siк rozeњmiaіa. 

-  Mam  w  szafie  wielkie  pudіo  z  koсcуwkami  pociskуw  powiedziaіa.  -  Nazbieraіam 

ich  na  farmie  dziadka.  S№  duїe  i  maіe.  Mam  teї  krysztaіy  kwarcu,  od  ametystu  po  rуїowy 

kwarc! 

Blake przygarn№і j№ mocno. Przylgnкіa do niego. 

-  Juї  widzк,  jak  wкdrujemy  po  gуrach,  z  dzieciakiem  w  nosideіku  i  wykrywaczem 

metali! - zachichotaіa. 

- Bкdziemy go nosiж na zmianк - obiecaі. - Albo j№. 

- Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi siк, їe to chіopak. Czule pocaіowaі j№ w czubek 

nosa. 

- Bкdziemy kochaж to, co siк urodzi. Moїe ono teї bкdzie lubiіo skaіy? I astronomiк. 

Wziкli  siк  za  rкce  i  poszli  do  samochodu.  Przy  wsiadaniu  Blake  uraziі  siк  w  lew№ 

kostkк i sykn№і. 

- Co siк staіo - zapytaіa Violet natychmiast. - Coњ ciк boli? 

Nie odpowiedziaі, tylko patrzyі na ni№. 

- No powiedz - nalegaіa. 

- Pomyњlisz, їe zwariowaіem. 

- No, dalej. 

Rozeњmiaі siк, trochк zaїenowany. 

-  Powiedziaіem  kotkom,  їe  siк  pobieramy  i  oczekujemy  maleсstwa.  Popatrzyіy  na 

siebie, a potem na mnie. Podeszіy do mnie z obu stron, jednoczeњnie wgryzіy mi siк w kostki 

i zwiaіy w podskokach. 

Violet nie odezwaіa siк, rzuciіa mu tylko przeci№gіe spojrzenie. 

Wzruszyі ramionami. 

- Wiedziaіem, їe tak pomyњlisz. 

- Czy one lubi№ tuсczyka? Potrz№sn№і gіow№. 

- Przepadaj№ za іososiem. 

background image

- Wiem, gdzie dostaniemy њwieїego іososia. Spojrzaі na ni№ z nadziej№. 

- To moїe zadziaіaж. 

- Sprуbujmy! 

- Zaraz po lunchu - obiecaі, wsiadaj№c do samochodu. 

„U  Barbary"  spotkali  komendanta  Griera  i  posкpnego  Leo  Harta.  Obaj  podnieњli 

gіowy na widok Kempa, a Grier przywoіaі go gestem. Blake zostawiі Violet w kolejce i pod-

szedі do nich. 

- Czyїbym o czymњ nie wiedziaі? - zapytaі. 

-  To  coњ  duїego  -  odparі  George.  -  S№  wiadomoњci  o  Julie  Merrill.  Podobno  jest 

wpl№tana w narkotyki i to w towarzystwie czoіowych miejscowych politykуw. 

Kemp gwizdn№і. 

- Aresztowaliњcie j№? 

- Niestety. Uciekіa z miasta. 

- Jeїeli chcecie j№ wyњledziж, mam kogoњ bardzo odpowiedniego. 

-  Dziкki,  ale  teї  mam  swoje  kontakty.  Chcielibyњmy  uzyskaж  od  ciebie  pewn№ 

informacjк, ale to moїe byж przykre. - Jego uњmiech przygasі. 

- Chcesz zapytaж o Shannon Culbertson - odgadі Blake. - Julie dodaіa jej czegoњ do 

drinka i Shannon zmarіa. Ale nie zdoіaіem tego udowodniж. Wierz mi, їe prуbowaіem. 

- Jeїeli masz jakieњ notatki na ten temat, chкtnie je przejrzк, chyba їe to poufne. 

-  Nie  po  tylu  latach.  Wst№p  rano  do  biura,  przygotujк  ci  wszystko.  Niczego  nie 

chciaіbym bardziej, niї zobaczyж Julie Merrill w wiкziennych ciuchach. 

- No to jest nas dwуch - zgodziі siк George. Zerkn№і na Violet, wpatrzon№ w Blake'a 

wielkimi, rozkochanymi oczami. Uњmiechn№і siк z aprobat№. - Masz dobry gust - oceniі. 

-  Prawda?  -  Blake,  wyraџnie  zadowolony  z  siebie,  uњmiechn№і  siк  do  Violet,  ktуra 

sp№sowiaіa po korzonki ciemnych wіosуw. 

- Sіyszaіem, їe bierze witaminy dla przyszіych mam - Grier mrugn№і szelmowsko. 

Blake siк rozeњmiaі. Grier i Leo Hart takїe. 

-  Zapraszam  na  њlub.  W  koњciele  Metodystуw.  Ogіoszenie  bкdzie w dzienniku. Nie 

ma czasu na rozsyіanie zaproszeс. Pani Hardy wytoczyіa ciкїkie dziaіa. 

- Zupeіnie, jakby to robiіo na tobie wraїenie - zachichotaі Leo. 

Blake siк uњmiechn№і. 

-  Nie  s№dziіem,  їe  siк  jeszcze  oїeniк,  a  tym  bardziej  zostanк  ojcem.  Ale  jakoњ  tak 

samo wyszіo. Myњlк, їe wszystko siк uіoїy. 

- A co z kotkami? - zapytaі nagle Leo. Blake zamrugaі. 

background image

- Tak? 

-  Sіyszeliњmy  ciekawe  historie  o  twoich  goњciach.  Podobno  wiкkszoњж  opuszcza 

twуj dom biegiem. 

- A niektуrzy krwawi№ - Grier mrugn№і zіoњliwie. 

- Zaledwie kilka zadrapaс. Nic takiego. 

- Niby tak, ale Violet ma tam zamieszkaж. 

- Ma pewien pomysі, ze њwieїym іososiem w roli gіуwnej. - Blake stіumiі њmiech. - 

Jest szansa, їe one bior№ іapуwki. 

- Powodzenia. - Grier nie do koсca pozbyі siк w№tpliwoњci. 

- Amen - zakoсczyі Leo. 

Blake  uњmiechn№і  siк  i  wrуciі  do  Violet.  W  drodze  powrotnej  opowiedziaі  jej  o 

ucieczce Julie Merrill i proњbie Griera. 

Spojrzaіa na niego ze wspуіczuciem. 

- Wracanie do tego musi byж nieіatwe. Shannon wiele dla ciebie znaczyіa. 

Skin№і posкpnie. 

-  Tak.  -  Odwrуciі  siк  do  niej.  -  To  juї  przeszіoњж,  Violet.  Popeіniіem  bі№d, 

prуbuj№c ni№ їyж. Shannon byіa dobr№ dziewczyn№. Nie chciaіaby, їebym zgorzkniaі. 

Violet siк uњmiechnкіa. 

-  Bardzo  cierpiaіeњ.  Trudno  siк  pogodziж  z  utrat№  bliskiej  osoby.  Mnie  teї  bardzo 

brakuje taty. 

- Mnie brakuje obojga rodzicуw - wyznaі niespodziewanie. - Tata zmarі, kiedy byіem 

maіy.  Przez  caі№  szkoік  opiekowaіem  siк  mam№.  Tydzieс  po  mojej  obronie  pracy 

dyplomowej  na  prawie  miaіa  њmiertelny  udar.  Byіem  chory  z  їalu.  Na  szczкњcie  byіa  przy 

mnie  Shannon.  Ale  zaledwie  w  kilka  miesiкcy  pуџniej  straciіem  takїe  i  j№.  -  Spojrzaі  na 

Violet. - Nigdy ci o tym nie mуwiіem. 

- Doskonale to rozumiem. 

Blake zaparkowaі przed jedynym w mieњcie targowiskiem z rybami. 

- Miejmy nadziejк - powiedziaі - їe moje kotki bior№ іapуwki... 

Kiedy zajechali pod dom, kotki siedziaіy we frontowym oknie. 

- To dziwne - zauwaїyі Blake. - Czekaj№ na mnie tylko w dni zakupуw. 

- Moїe wyczuіy іososia? 

Violet wyci№gnкіa rybк i razem weszli przez frontowe drzwi. 

-  Czeњж,  dziewczyny  -  Violet  pomachaіa  paczk№  nad  ich  gіowami.  -  Zjadіybyњcie 

coњ? 

background image

Obie zaczкіy miauczeж i stanкіy na tylnych іapkach, prуbuj№c dosiкgn№ж paczki. 

- Dobry znak - ucieszyіa siк Violet. 

- Zobaczymy. Chodџcie dziewczyny - zawoіaі Blake, prowadz№c Violet do kuchni. 

Wyci№gn№і kocie miski ze zmywarki i postawiі je na blacie. Violet odwinкіa rybк i 

rozdzieliіa po rуwno. Kotki o maіo nie wyskoczyіy ze skуry. 

- Proszк bardzo - zestawiіa miski na podіogк. 

Obrzuciіy  j№  roztargnionym  spojrzeniem  wielkich  niebieskich  oczu  i  rzuciіy  siк  na 

jedzenie. Poіykaіy rybк, wydaj№c ekstatyczne pomruki. 

Blake  i  Violet  obserwowali  je  uwaїnie.  Nie  trwaіo  to  dіugo.  Kotki  bіyskawicznie 

wylizaіy miski i zaczкіy siк myж. Na ludzi nie zwracaіy najmniejszej uwagi. 

-  Niewdziкczne  szelmy.  -  Blake  siк  rozeњmiaі.  Potrz№sn№і  gіow№  i wstawiі miski 

do zlewu. 

Violet miaіa teraz wiкcej odwagi. Kucnкіa niedaleko kotek. 

-  Њliczne  dziewczynki  -  wymruczaіa  kokieteryjnie.  -  Obiecujк,  їe  іososia  wam  nie 

zabraknie. 

Kotki przestaіy siк myж i spojrzaіy na ni№ czujnie. 

- Powaїnie - dodaіa. 

Mee  miauknкіa,  wstaіa  i  otarіa  siк  o  kolana  Violet.  Yow  zawahaіa  siк  i  przysunкіa 

bliїej, na razie niezdecydowana na bliїszy kontakt. 

Violet spojrzaіa na Blake'a. 

- Dobry pocz№tek - stwierdziіa optymistycznie. Uњmiechn№і siк od ucha do ucha. 

Poszli  razem  na  њlub  Libby  Collins  i  Jordana  Powella.  Przepiкkny  stary  koњciуі 

wypeіniaі  tіum  najznamienitszych  obywateli  Jacobsville.  Kiedy  brat  Libby,  Curt,  prowadziі 

j№  naw№,  zerknкіa  na  Violet,  siedz№c№  obok  Blake'a  i  uњmiechnкіa  siк.  Odpowiedzieli 

uњmiechem. 

Ceremonia  byіa  krуtka  ale  wzruszaj№ca,  a  przyjкcie  odbyіo  siк  „U  Barbary".  Z 

drugiego  koсca  sali  pomachali  do  nich  Tippy  i  Cash,  a  takїe  Ballengerowie.  Calhoun,  po 

zwyciкstwie nad senatorem Merrillem jako kandydat z ramienia Partii Demokratycznej, byі w 

siуdmym  niebie.  Podobnie  jego  їona  Abby.  Mieli  juї  trzech  synуw,  ale  wci№ї  byli  w  sobie 

bardzo  zakochani.  Byі  teї  Justin  Ballenger,  ze  swoj№  Shelby.  Oni  takїe  mieli  trzech  synуw. 

Shelby  pochodziіa  w  prostej  linii  od  Big  Johna  Jacobsa,  zaіoїyciela  Jacobsville  i  hrabstwa 

Jacobs. 

background image

Na  pocz№tku  Violet  czuіa  siк  nieco  skrкpowana  w  towarzystwie  samej  њmietanki 

miasta, ale szybko siк przekonaіa, їe to zupeіnie zwyczajni i sympatyczni ludzie. Polubiіa ich 

i juї wiedziaіa, їe swoje miejsce wњrуd nich odnajdzie bez їadnego problemu. 

Martwiіa j№ tylko sprawa Janet Collins. Byі materiaі dowodowy w postaci DNA, ale 

dobry adwokat mуgі siк z nim uporaж. Violet nie chciaіa, їeby Janet wyszіa z tego obronn№ 

rкk№. 

Blake zauwaїyі jej roztargnienie. 

- Uњmiechnij siк - wyszeptaі. - Ludzie pomyњl№, їe to stypa, a nie wesele! 

Violet drgnкіa i odwzajemniіa uњmiech. 

- Przepraszam, myњlaіam o Janet Collins. Obj№і j№ ramieniem. 

-  Pozwуl  mi  siк  tym  zaj№ж  -  powiedziaі  miкkko.  -  Obiecujк  ci,  їe  nie  puњcimy  jej 

tego pіazem. 

Westchnкіa. 

- Dobrze, szefie. - Stanкіa na palcach, їeby dosiкgn№ж ustami jego gor№cych warg. - 

Bкdzie, jak sobie їyczysz. 

Przyci№gn№і  j№  bliїej  i  pocaіowaі  bardzo  namiкtnie.  Oderwali  siк  od  siebie,  nagle 

њ

wiadomi  wymownej  ciszy,  jaka  zapadіa  naokoіo.  Wszyscy  obecni,  zamiast  towarzyszyж 

mіodej parze, obserwowali Blake'a i Violet. 

- Lepiej jeszcze dziњ kup jej pierњcionek - rzuciі kpi№co Cash Grier - bo moїesz siк 

znaleџж na pierwszej stronie brukowca. 

Blake siк uњmiechn№і. 

- Њlub w przyszіym tygodniu. Czuj siк zaproszony. 

- Przyjdк z caіym moim wydziaіem - rozpromieniі siк szef policji. 

Blake uniуsі brwi. 

- Z caіym? 

Cash pokiwaі gіow№. 

- I z niespodziank№ - dodaі. 

Sіowa Casha usіyszaі Marc Brannon. 

- Uwaїajcie na niego - ostrzegі Blake'a i Violet. - W dniu mojego њlubu czekaі na nas 

u  mnie  na  ranczu  z  poіow№  personelu  organуw  њcigania  caіego  hrabstwa  i  musiaіem  uїyж 

њ

rutуwki, їeby siк od nich uwolniж. 

Grier popatrzyі na niego. 

- Wcale nie z poіow№. Niektуrzy nie chcieli przyjњж. Wyobraџcie sobie, nie chcieli 

siк narzucaж nowoїeсcom. 

background image

- Wyjeїdїamy z miasta zaraz po њlubie - obiecaі Violet Blake. 

Grier obrzuciі ich wymownym spojrzeniem. 

- Hm - mrukn№і. - Niektуrym brakuje poczucia humoru. 

- Niektуrzy nie wiedz№, co to prywatnoњж - odparowaі Marc. 

Grier uњmiechn№і siк do їony Marca, Josie. 

-  Ostrzegaіem  ciк  przed  nim,  prawda?  -  wskazaі  na  Marca.  -  Ale  nie  chciaіaњ 

sіuchaж. 

Josie oparіa siк o ramiк mкїa. 

- Och, nie jest taki zіy - powiedziaіa pojednawczo. 

- A co na to twoje kotki? - zapytaі Marc Blake'a. 

- Bior№ іapуwki - odpowiedziaіa Violet. - Њwieїego іososia. 

- Dobry pomysі, Violet. Kobieta zawsze sobie poradzi w trudnej sytuacji. 

- Ona to wie najlepiej. Po urodzeniu dziecka zamierza pracowaж jako prokurator. 

- Chcielibyњcie chіopca czy dziewczynkк? - zainteresowaі siк Blake. 

- Syna juї mamy. Teraz chciaіabym cуreczkк. Ale tak naprawdк, to wszystko jedno. - 

Josie uњmiechnкіa siк ciepіo do mкїa. - Juї siк nie mogк doczekaж. 

Blake popatrzyі na Violet z czuіoњci№. 

- Ja teї - szepn№і. 

Oblaіa siк szkarіatem i potarіa policzkiem jego pierњ. 

-  My  teї  czekamy  na  maleсstwo  -  zdradziі  Blake  Brannonowi  z  uњmiechem.  -  To 

bкdzie wspaniaіy rok. 

- Gratulacje. 

- Wzajemnie. 

Violet przymknкіa oczy. Ciekawe, pomyњlaіa, czy moїna umrzeж ze szczкњcia? 

background image

ROZDZIAЈ DWUNASTY 

Violet  czekaіa  niecierpliwie  na  dџwiкk  organуw.  Jej  mama  siedziaіa  w  pierwszej 

і

awce,  a w nastкpnych poіowa Jacobsville. Druїb№ Blake'a byі Cag Hart. Ona nie miaіa ni-

kogo, kto poprowadziіby j№ do oіtarza. 

Nerwowo  wygіadziіa  przeњliczn№  biaі№,  satynow№  sukienkк,  w  nadziei  їe 

niewielkie zgrubienie w talii jest jeszcze maіo widoczne. Wіaњciwie nie miaіo to wiкkszego 

znaczenia.  Wiкkszoњж  goњci  wiedziaіa  o  ci№їy.  Uњmiechnкіa  siк  radoњnie.  Oboje  z 

Blake'em juї kochali swoje maleсstwo. Wiedziaіa, їe wszystko siк uda. 

Dџwiкk  organуw  wyrwaі  j№  z  zamyњlenia.  Њcisnкіa  mocniej  bukiet  z  biaіych  rуї  i 

lilii, wziкіa gікboki oddech i oparіa siк na prawej stopie. Wtedy duїa dіoс delikatnie ujкіa j№ 

za іokieж. 

Zaskoczona, spojrzaіa w gуrк, prosto w zielone skrz№ce siк radoњci№ oczy. 

- Jestem za mіody, jak na twojego tatк - teatralny szept Cy Parksa rozlegі siк w caіym 

koњciele - ale Blake powiedziaі, їe to nie szkodzi. 

Uњmiechnкіa siк do niego. 

- Nic nie szkodzi, panie Parks. Bardzo panu dziкkujк. 

-  W  porz№dku.  Odwzajemnisz  mi  siк  tym  samym  ktуregoњ  dnia  -  odpowiedziaі 

ї

artobliwie. 

Zachichotaіa, ale zamilkіa, kiedy zagrano marsza weselnego. 

- Peіna powaga - zakomenderowaі Cy Parks. 

- Tak jest - zgodziіa siк grzecznie. 

Powoli  poszli  naw№  przed  oіtarz,  gdzie  czekaі  Blake.  Na  widok  Violet  spowitej  w 

koronki i satynк i jej њlicznej twarzyczki otulonej welonem, serce zabiіo mu mocno. 

Ceremonia  byіa  krуtka,  wzruszaj№ca  i  niezapomniana.  Blake  uniуsі  welon,  їeby 

pocaіowaж pannк mіod№ i bікkitne oczy Violet napeіniіy siк іzami wzruszenia, kiedy radoњ-

nie oddaіa mu pocaіunek. 

Przeszli przez koњciуі w deszczu gratulacji, confetti, ryїu i serpentyn. 

- Ryї symbolizuje pіodnoњж - zawoіaіa Libby. 

- Zadziaіaіo - obwieњciі Blake. 

Violet  pacnкіa  go  bukietem,  mrugaj№c  do  Libby.  Wsiedli  do czekaj№cej limuzyny i 

pomknкli do domu, przebraж siк przed przyjкciem. 

background image

-  Caіe  szczкњcie,  їe  mamy  jeszcze  trochк  czasu  -  wymruczaі  Blake,  їarіocznie 

caіuj№c Violet w olbrzymim іoїu. 

- Optymista - Violet sprуbowaіa wydostaж siк spod jego masywnego ciaіa. 

Jednak zd№їyli, a kiedy oboje odzyskali oddech, Blake pocaіowaі j№ delikatnie. 

- Widzisz, co tydzieс abstynencji potrafi zrobiж z normalnym facetem? - zapytaі. 

-  To  moїe  przed  nastкpnym  razem  teї  poczekamy  tydzieс?  -  zaproponowaіa  Violet  i 

pisnкіa, kiedy dostaіa od niego sуjkк w bok. 

Zmarszczyі nos. 

- Moїesz byж pewna, їe wyіamiк drzwi! Fatalnie znoszк abstynencjк. 

Przytuliіa siк do niego. Wci№ї jeszcze drїaіa z emocji i oddychaіa z niejakim trudem. 

- Jest coraz piкkniej - wyznaіa cichutko. 

- Praktyka czyni mistrza - odparі Blake. Otoczyіa nogami jego biodra. 

- Sprawdџmy, czy rzeczywiњcie! 

Zanim  wyszli  spod  prysznica,  przyjкcie  weselne  zd№їyіo  siк  juї  zacz№ж.  Zaledwie 

siк ubrali, rozlegіo siк gіoњne stukanie do frontowych drzwi. 

Popatrzyli na siebie pytaj№co. 

- Spodziewamy siк kogoњ? 

- Chyba nie. 

Razem podeszli do drzwi. Na zewn№trz staіa wiкksza czкњж siі policyjnych hrabstwa 

Jacobsville  z  komendantem  Cashem  Grierem  w  galowym  mundurze.  Cash  trzymaі  w  rкku 

plik kartek i uњmiechaі siк szelmowsko. 

-  Drodzy  paсstwo  -  zacz№і.  -  Wasi  przyjaciele  z  Departamentu  Policji w Jacobsville 

chcieliby  zіoїyж  wam  gratulacje  z  okazji  њlubu  i  przypomnieж,  їe  gdybyњcie  kiedykolwiek 

potrzebowali ich pomocy, s№ zawsze do waszej dyspozycji. Wystarczy jeden telefon. 

- Wezwк gubernatora - przerwaі mu Blake. Grier spojrzaі na niego. 

- Mam szeњж stron. 

- A ja dziesiкж - odezwaі siк jego zastкpca, Judd Dunn. 

-  A  ja  zaіadowan№  strzelbк  -  zareplikowaі  Blake.  Judd  i  Cash  popatrzyli  na  siebie 

porozumiewawczo. 

- Ile lat mуgіby dostaж za groїenie broni№? 

-  To  nie  byіoby  przyjemne,  zwіaszcza  w  dniu  њlubu  -  Cash  uњmiechn№і  siк  do 

Blake'a zjadliwie. 

Oczy Blake'a zwкziіy siк zіoњliwie. 

background image

-  Naruszanie  cudzej  wіasnoњci  -  zacz№і  -  stwarzanie  publicznych  uci№їliwoњci, 

zagroїenie terroryzmem.,. 

- Nie jestem terroryst№ - poinformowaі go Cash. 

- Stwarzasz publiczn№ uci№їliwoњж - wyjaњniі mu Judd. 

- Ja? - zdziwiі siк Cash. 

Sierїant  Dana  Hall  odsunкіa  starszych  kolegуw  z  drogi.  Piastowaіa  w  objкciach  tort. 

Wrкczyіa go Violet. 

- To wasz weselny tort. Bardzo mi przykro, ale tylko tyle zdoіaliњmy uratowaж. 

Violet patrzyіa na ni№ zaskoczona. Sierїant Hall odkaszlnкіa. 

-  Ktoњ  zaprawiі  poncz  spirytusem.  Harden  i  Evan  Tremayne  upili  siк,  zanim 

ktokolwiek  zdoіaі  to  zauwaїyж.  Jeden  z  miejscowych  hodowcуw  bydіa  teї  siк  napiі  i 

powiedziaі  bardzo  gіoњno,  co  myњli  o  producentach  ekologicznego miкsa. Na to weszli Cy 

Parks i J.D. Langley. 

Teraz Cash odkaszln№і. 

-  Judd i ja byliњmy zmuszeni zakoсczyж wasze weselne przyjкcie i zamkn№ж kilku 

goњci.  Ale  udaіo  nam  siк  uratowaж  tort.  Byіo  teї  trochк  ponczu,  ale  wychlaі  go  kapitan 

Palmer - wskazaі przystojnego blondyna z kolorowymi pasemkami we wіosach. 

Blake  wybuchn№і  њmiechem.  Coњ  takiego  jest  moїliwe  tylko  w  Jacobsville, 

pomyњlaі. 

-  I  tak  wyjeїdїacie  na  miesi№c  miodowy,  prawda?  -  zapytaі  Judd.  -  Dostaniecie  tam 

poncz i kanapki. 

- Domyњlam siк, їe wiкzienie masz przepeіnione? - spytaіa Violet. 

-  No  tak  -  odpowiedziaі.  -  A  on  -  wskazaі  na  Blake'a  -  reprezentuje  Cy  Parksa  i 

Tremayne'уw. Chc№, їeby ich wyci№gn№і jeszcze dzisiaj. 

- To wyjaњnia sprawк tortu - powiedziaі Blake Violet. Uњmiechnкіa siк do niego. 

- Moїemy wst№piж do miasta, jad№c na lotnisko. W koсcu pan Parks prowadziі mnie 

do oіtarza. 

- Dobrze. Powiedz im, їe juї jadк. I dziкki za tort. Policjanci odjechali. Violet wіoїyіa 

tort do zamraїarki. 

- Chcesz dostaж swуj њlubny prezent teraz? - zapytaі znienacka Blake. 

Spojrzaіa na niego zaskoczona. Przyci№gn№і j№ bliїej i pocaіowaі. 

-  Janet  Collins  przyznaіa  siк  do  winy.  Nie  bкdzie  sprawy.  Nie  bкdziecie  musiaіy 

zeznawaж. 

background image

-  Och,  Blake!  -  Pocaіowaіa  go  namiкtnie.  -  Nie  uwierzк,  їe  nie  maczaіeњ  w  tym 

palcуw. 

Skin№і gіow№ z uњmiechem. 

- Pracowaіem nad tym przez dwa tygodnie. Dowiedziaіem siк wczoraj, ale chciaіem ci 

powiedzieж dzisiaj. 

-  Dziкkujк  ci  z  caіego  serca!  -  zawoіaіa  їarliwie.  Perspektywa  publicznego 

roztrz№sania tych bolesnych wydarzeс przeraїaіa j№. 

- Muszк dbaж o moj№ wspaniaі№ їonк i mamк naszego maleсstwa. - Poіoїyі dіonie 

na jej lekko wypukіym brzuchu. - Byіaњ najpiкkniejsz№ pann№ mіod№, jaka kiedykolwiek 

przeszіa t№ naw№. 

-  A  ty  najprzystojniejszym  panem  mіodym.  -  Pocaіowaіa  go  znowu.  -  To  co, 

sprуbujemy pomуc naszym znamienitym goњciom weselnym? 

- Czemu nie? - zachichotaі. 

Poszli do samochodu, trzymaj№c siк za rкce. 

- Czy wiesz, їe to pierwszy dzieс zupeіnie nowego їycia? - zapytaі. 

- Wszystkie nastкpne mog№ byж tylko wspanialsze! - odpowiedziaіa miкkko. 

I rzeczywiњcie byіy.