background image

Prawo łaski

I nie wiedział, czyj zamysł ani zbrodnia czyja, Kto tu kocha, kto ginie, kogo 

kto zabija?

...łącznie na karę śmierci i utratę praw obywatelskich na zawsze. Nie zrobiło

to na mnie wrażenia. Wręcz przeciwnie poczułem się nawet tak jakbym już był 

wolny. Przyglądałem się spokojnie przewodniczącemu sądu poprawił sobie orzełka

bo   mu się skrzywił na łańcuchu i udał się w stronę   bocznych drzwi. Za nim 

skierowali się też tak samo   dwaj sędziowie i prokurator. Mecenas Dąbski 

odwrócił się do mnie i powiedział apelujemy oczywiście o łaskę do 

przewodniczącego rady państwa.   Zebrał papiery i kartki do różowej teczki w 

mojej   sprawie i także wyszedł. Na sali ludzie zaczęli szurać butami i rozmawiać. 

Z mojej lewej strony zrobiło się luźno bo milicjant wyszedł z ławy a ten co   był z 

mojej prawej strony trącił mnie łokciem i powiedział wychodźcie. Wyszliśmy ale 

nie od razu na   korytarz tylko poszliśmy najpierw do małego pokoju i tam inny 

milicjant dał mi zapalić „sporta” bo   sam też palił. Paliłem i patrzyłem na 

blaszaną szafkę zamkniętą na kłódkę bo w tym pokoju oprócz   ławki kaloryfera i 

tej szafki nic nie było. Dwóch   milicjantów siedziało koło mnie jeden patrzył na   

moje buty. Spojrzałem też na moje buty żeby zobaczyć dlaczego on patrzy. Miałem

na sobie te włoskie na podwyższonym obcasie bo jestem wzrostu   niewysokiego 

kosztowały czterysta osiemdziesiąt   złotych. Były wyczyszczone i świecące bo na 

polu   było sucho. Zresztą co się mogły zabrudzić parę   kroków do karetki i z 

karetki do sądu.

Po tej rozprawie nie wróciłem już do kumpli na celę dwadzieścia cztery. 

Dostałem separatkę znaczy jest ras teraz dwóch. Ten drugi nazywa się So-koliński

Mikołaj też nieduży chudy z wąsikiem. Ma   lat dwadzieścia osiem w tym siedem 

w kiblu. Trzy   wyroki ostatni do trzech razy sztuka mówi ten So-koliński to już 

była czapa. Wyrok jest prawomocny   bo apelację mu odrzucili i Sokoliński czeka 

żeby   przewodniczący rady państwa przychylił się do jego   prośby. Ale mówi że 

poza tym będzie jeszcze kombinował. Co tu można kombinować. Jeszcze jak.

Dzisiaj była huśta grochówka że łyżka stała i góra kartofli z sosem 

gulaszowym. Potem zapalili my sobie spokojnie „sporta” i ten Sokoliński 

opowiadał jak   jego dwa kumple fajgole poddali się a on został sam   z pistoletem 

background image

dziewiątką i pięcioma nabojami bronił   się jeszcze dwie godziny a na niego szło 

więcej jak   trzydziestu miliq'antów uzbrojonych po zęby. Podniósł   nogawki i 

pokazał trzy sine blizny dwie na lewej   łydce jedną na prawej. Potem jak go wieźli 

przez   Rudniki to wszyscy mówili patrzcie to jest Sokoliński z Kurowa syn 

Franciszka który robi na PKP najpierw zabił w Brzegach młynarza zabrał mu 

czterdzieści pięć tysięcy dwa zegarki i sto dolarów. Postrzelił dwóch miliq'antów i 

żeby go kumple nie   zdradzili to mógł coś z tego mieć pożyć sobie zabawić się albo

prysnąć za granicę. Od Łuniejowa do   Zdebskiej Woli każde dziecko powie kto 

jest Soko-liński a nawet cała Polska wie jak on wygląda bo   mówili o nim w radio 

i pokazywali jego fotografię   w telewizji. Takeśmy sobie z tym Sokolirtskim 

opowiadali palili papierosy których on miał dosyć nawet jedli czekoladę z paczki 

od dziewczyny Soko-lińskiego. Ta dziewczyna zeznawała jako świadek   mówiła 

przed sądem że był dla niej dobry że taki był   czuły gładził ją po włosach i twarzy 

i mówił jej różne kochane słowa nawet raz czy dwa razy płakał przy   niej. 

Adwokat podobno jej powiedział żeby sobie jak   najwięcej przypomniała i mówiła 

jak on ją pieścił   głaskał i płakał i jak ona skończyła zeznawać to było   tak cicho 

że było słychać jak samolot leci po niebie   na dużej wysokości. Potem 

opowiadaliśmy sobie   o różnych miastach w których byliśmy. On więcej   jeździł 

jak ja. Był cztery razy w Warszawie w Gdyni   dwa razy w Krakowie raz nawet w 

Zakopanem ze   swq'ą babką ale nie tą która zeznawała tylko inną zapoznaną w 

pociągu. Opowiadał o niej różne hecne   rzeczy jak ona w czasie odbywania 

stosunku płakała i krzyczała jakby ją ze skóry obdzierali a potem   zaraz znowu 

żądała stosunku. Nawet chciała żeby   z nią wziął ślub kościelny ale on nie chciał 

mimo że   w rodzinie ma księdza brat stryjeczny ojca jest proboszczem na jednej 

parafii koło Wolborza. Księża też   owszem mają czasem dzieci ale ten jest 

pobożny.   Sokoliński nigdy tam nie był ale ojciec tam do niego   często jeździł i 

dawniej przywoził kolorowe obrazki   święte. Jak kto chce być święty to niech 

będzie   święty co to kogo obchodzi. On Sokoliński podobnież jak był mały to 

płakał i uciekał jak w domu zabijali prosiaka. Nie znosił tak widoku krwi kiszek 

które   się jeszcze ruszały. Chłop to z niego nie będzie   mówili ludzie tylko baba 

jak on nie może patrzeć na   krew. No i co. Ja znów mówiłem że jak byłem mały   

to się bardzo nadawałem do zabijania jak trzeba było   kurze głowę uciąć zabić 

królika czy parszywego psa   lub kota to mnie wołali bo miałem silne nerwy i nie   

przejmowałem się. Potem on mówił czy to prawda   że człowiek po śmierci żyje 

background image

jeszcze trzy dni. Czyś   ty głupi jak człowiek może żyć kiedy nie żyje. Śmialiśmy 

się oba potem znów pieprzyliśmy o byle czym   do wieczora. Jakeśmy się tego dnia

wieczorem zabierali do spania Sokoliński powiedział:

-          Pokaż te swoje gacie!

-          A na co ci moje gacie?

-          Nie bój się jak się boisz to ci dam swoje mam   drugie jeszcze lepsze.

Dziwne mi się to wydawało ale dałem mu swoje kalesony. Pomyślałem że to 

jakiś przesąd i zapomniałem o tym. Na co mu były moje kalesony nie   chciał mi 

powiedzieć to się dopiero okazało za parę   dni jak rada państwa odrzuciła jego 

prośbę o ułaskawienie. Sokoliński chodził po celi potem stanął   koło okna 

obrócony do mnie plecami i nic się nie   odzywał. Aż nagle słyszę że Sokoliński 

upadł na   podłogę patrzę leży rozkrzyżował ramiona a z jego   rąk leje się krew. 

On cały we krwi twarz wszystko   dokoła pełno krwi jak przy świniobiciu. 

Zacząłem   walić do drzwi przylecieli strażnicy wzięli Sokoliń-skiego na nosze i 

wynieśli do szpitala. W szpitalu   zeszyli go zrobili transfuzję i żył dalej. Jak go 

wynieśli to zaraz była rewizja i śledztwo i okazało się   na co mu były potrzebne 

moje kalesony. Zobaczył   że mam przy kalesonach takie guziki co teraz już   

rzadko robią blaszaki obciągnięte płótnem no i on   sobie ten guzik wypruł 

wyostrzył na murze i przeciął tym sobie żyły jak żyletką.

Z tym Sokolińskim to byłem razem w celi w ogóle tylko sześć dni potem już 

go nie widziałem ale wiem że żyje. Podobno jak wrócił ze szpitala to za   dwa czy 

trzy dni znowu sobie coś zrobił. Wbił sobie   drut do serca czy coś i znowu poszedł

do szpitala   i tak się chłopak wymiguje. A ze mną to ciągle nie   wiadomo. To 

może trwać miesiąc dwa i pół roku   i rok. Pisałem do ojca żeby sprzedał te ćwierć 

hektara co mi się po matce należy i mnie ratował ale odpisał że nie może sprzedać

bo jest przecież zapisana Zośka to jej się też należy jako mojej siostrze   a poza 

tym adwokat mówił że nie ma po co gruntu   sprzedawać bo wszystko już jest 

zapłacone. To ja ojcu   odpisałem że może wszystko jest zapłacone ale moje   życie

nie jest zapłacone. Więcej nie mogłem napisać bo oni czytają. Od dzisiaj mam w 

celi nowego   kumpla dziadka ma już czterdzieści trzy lata nazywa   się Śmieja 

Antoni który udaje wariata. Też ma wyrok był badany u psychiatrów i jest 

normalny ale on   dalej robi wariata nawet przede mną. Mówi że śniła   mu się 

święta Cecylia i powiedziała żeby bagnetem   z drugiej wojny światowej 

pokropionym święconą   wodą zabił starą Ludwikową bo że ta stara to nie jest   

background image

żadna Ludwikową tylko diabeł nadziany w środku   złotymi dolarami które ten 

diabeł odebrał różnym   staruszkom i sierotom. Żeby wyjął z niej te dolary   jeden 

pieniądz zatrzymał dla siebie a resztę oddał   ludziom biednym i chorym. Święta 

Cecylia powiedziała jeszcze żeby ten bagnet potem wrzucił do stawu czyli 

zbiornika przeciwpożarowego koło remizy strażackiej że się woda w tym miejscu 

zagotuje   ryby wypłyną na wierzch a w powietrzu rozejdzie   się okropny smród 

ale zerwie się wiatr który rozpędzi ten smród i bagnet będzie oczyszczony diabeł   

nieżywy a krzywda ludzka pomszczona. Więc on   zrobił dokładnie tak jak mu 

święta Cecylia kazała   i wszystko się sprawdziło ale dlaczego on teraz siedzi w 

więzieniu a w sądzie powiedzieli nawet że   może być skazany na śmierć. Ten 

Śmieja zabił mi   ćwieka do głowy. Kiedyś pyta mnie za co siedzę.   Opowiedziałem

mu co i jak ale bez detali i on na   drugi dzień rano mówi mi że śnił mu się znowu

jakiś   święty i powiedział że jestem niewinny bo w chwili   popełnienia 

przestępstwa byłem jeszcze niepełnoletni. Że faktycznie urodziłem się dwa dni 

później   bo w metryce jest myłka. Więc znów napisałem do   ojca żeby sobie 

dobrze przypomniał bo chyba urodziłem się dwa dni później więc nie podlegam 

karze i żeby mi się wystarał o nowy wyciąg metrykalny. Nadmieniłem jeszcze raz o

tym gruncie ale nie   mam żadnej odpowiedzi. Śmieję zabrali z mojej celi   chyba 

znowu do psychiatrów. Zostałem się sam jak   palec i nie wiem co ze mną dalej 

będzie.

Aż tu dzisiaj nie było jeszcze godziny dwunastej słyszę szczęk kluczy. 

Otwierają się drzwi mej celi   i widzę prokuratora ubranego po czarnemu kolo 

niego dwóch strażników z rozpylaczami i słyszę że rada   państwa odrzuciła moją 

prośbę. Drzwi się zamknęły i zostałem sam. No i dobrze. Niech sobie nie myślą   

że będą tu mieć ze mną kino. Strażnik spojrzał jeszcze na mnie przez judasza co 

robię. A ja siedzę na   stołku i patrzę przez okno. Jak jedzie pociąg to widać 

między kamienicami wagony i słychać jak się   toczą koła. Pociągi jadą raz w 

jedną raz w drugą stronę   bo tu jest duży ruch. Czasem pociąg zatrzymuje się   

jak nie ma wjazdu. Widać wagon i ludzi patrzących   przez okna. Ciekawe czy kto 

pomyśli że jakiś człowiek skazany na śmierć patrzy przez kraty i widzi   ich. 

Sygnał pociąg ruszył ludzie przejechali już ich   nie widzę. Oni mnie też nie mogą 

widzieć nawet   jakby o mnie wiedzieli. Od wczoraj boli mnie trochę ząb. Zaczął 

mnie boleć po śniadaniu potem przestał a teraz mnie znów ćmi. Prokurator jak 

mnie oskarżał to powiedział tak że jestem zimny drań że bez   zmrużenia oka 

background image

zabiłem człowieka niewinnego jeszcze jak się ruszał to mu poprawiłem więc 

prokurator też bez litości żąda dla mnie kary śmierci. Tamten nie żyje a ja żyję i 

prokurator chce mnie żyjącego zabić. Morderca. Ktoś powinien przyjść i teraz   

zabić prokuratora a potem kto inny zabić tego co   zabił prokuratora i tak bez 

końca. Po co oni mnie   trzymają i potem będą jeszcze ze mną robić tę całą   hecę.

Niech mnie zabiją żebym nie wiedział kiedy   tak ja zabiłem że tamten nie wiedział

kiedy i niczego się nie spodziewał. Tak sobie siedzę i myślę a tu   dzwonią na 

południe. Słychać bo jest wiatr z tamtej   strony. Jak wieje z przeciwnej to nie 

słychać. Dzisiaj jest silny wiatr wieje od moich rodzinnych stron.

U nas w mojej wsi mówią tak że wieje z Moraw i że będzie deszcz. Najwięcej 

to wieją te wiatry na wiosnę ale teraz jest jesień na drzewach nie ma już liści.

Dzisiaj na obiad jest kasza z mięsem. Jakby w tej kaszy była trucizna 

tobym się zaraz przewrócił   i skonał sam nie wiedząc kiedy tylko bym nogą za-

trzepał jak ten pies i byłby koniec. To byłoby najlepsze wykonanie. Biorę do ręki 

łyżkę i zaczynam   jeść bo jestem głodny ale jak mnie nie zaboli   w zębie. Jakby 

mi kto w głowę strzelił aż mi łzy   pociekły. Jem bo mi się chce jeść a kasza jest 

tłusta z mięsem i zjadłem ją do ostatka jeszcze łyżką   wyskrobałem. A ząb mnie 

rwie i łzy mi ciekną. Strażnik jak odbierał ode mnie miskę to spojrzał na mnie   i 

spytał:

-          Co wam jest?

-          Ząb mnie kurewsko boli.

-          Zgłoszę was do lekarza.

Strażnik patrzył na mnie czy ja coś nie kombinuję potem zamknął drzwi- A 

ja nic nie kombinowałem. Siadłem znów na stołku i z tego bólu przez te łzy tak mi

się zrobiło na sercu smutno i byłem nieszczęśliwy. Widziałem moje biedne ręce 

nogi. Ten   co go zabiłem już nie widzi nie czuje nic ale ja   widzę słyszę jem 

chodzę za swoją potrzebą odczuwam ból wiem co się koło mnie dzieje i jest mi   

smutno - chcą mi to razem z moim życiem odebrać.   A jakim prawem. On nie żyje

trudno stało się. Ale   dlaczego ja mam też nie żyć. Ten co go zabiłem już   nie żyje

i nie potrzebuje niczego ale ja co żyję mnie   się należy prawo łaski bo ja chcę żyć.