H.P. Lovecraft
Z otchłani
(From Beyond)
Przera
ż
aj
ą
ca i niepoj
ę
ta była zmiana, jaka nast
ą
piła w mym najlepszym
przyjacielu, Crawfordzie Tillinghascie. Nie widziałem go od owego
dnia, przed dwu i pół miesi
ą
cami, wtedy gdy powiedział mi ku jakiemu
celowi prowadz
ą
jego fizyczne i metafizyczne badania. Kiedy w
odpowiedzi na moje pełne l
ę
ku i niepewno
ś
ci protesty zareagował
wybuchem w
ś
ciekło
ś
ci i gwałtownie wyrzucił mnie za drzwi, musiał -
odprawiwszy słu
ż
b
ę
- sp
ę
dzi
ć
wi
ę
kszo
ść
tego czasu zamkni
ę
ty w swoim
laboratorium na poddaszu, maj
ą
c za jedynego towarzysza ow
ą
piekieln
ą
,
przekl
ę
t
ą
machin
ę
, i racz
ę
] mało jadał; zdziwiłem sił wszak
ż
e,
ż
e
krótki, b
ą
d
ź
co b
ą
d
ź
, okres dziesi
ę
ciu tygodni mógł do tego stopnia
postarze
ć
i zdeformowa
ć
człowieka. Nie jest rzecz
ą
mił
ą
ujrze
ć
, jak
smukły ongi człek staje si
ę
chudy niczym szczapa, a jego ogorzała
skóra
ż
ółta lub popielatoszara, oczy pałaj
ą
ce nieziemskim blaskiem
zapadaj
ą
si
ę
gł
ę
biej, tworz
ą
si
ę
pod nimi ciemne si
ń
ce, czoło pokrywa
si
ę
bruzdami i
ż
yłkami, a r
ę
ce dygocz
ą
i dr
żą
jak w malignie.
Dodawszy do tego jeszcze ogóln
ą
niedbało
ść
wygl
ą
du - niechlujny
strój, rozwichrzone ciemne włosy, przyprószone przy cebulkach
siwizn
ą
, naje
ż
on
ą
szczecin
ą
ś
nie
ż
nobiałego zarostu pokrywaj
ą
cego
gładko niegdy
ś
ogolone policzki - poł
ą
czony efekt jest raczej
wstrz
ą
saj
ą
cy.
Tak jednak wygl
ą
dał Crawford Tillinghast owej nocy, kiedy jego na
wpół zrozumiała wiadomo
ść
przywiodła mnie, po tygodniach wygnania, do
drzwi jego domu; wygl
ą
dał jak duch, gdy dygocz
ą
c na całym ciele
wprowadził mnie do
ś
rodka i - trzymaj
ą
c w jednym r
ę
ku
ś
wiec
ę
- raz po
raz, ukradkiem, ogl
ą
dał si
ę
przez rami
ę
, jakby obawiał si
ę
niewidzialnych istot nawiedzaj
ą
cych ów prastary, samotnie stoj
ą
cy
dom, poło
ż
ony w pewnym oddaleniu od Benevolent Street.
Bł
ę
dem było,
ż
e Crawford Tillinghast zaj
ą
ł si
ę
studiowaniem nauk
ś
cisłych i filozofii. Powinny by
ć
one zgł
ę
biane przez kogo
ś
o
chłodnym i oboj
ę
tnym umy
ś
le, gdy
ż
dla człowieka czynu, pełnego
gł
ę
bokich odczu
ć
, prowadzi
ć
mog
ą
do dwóch równie tragicznych
alternatyw - rozpaczy, w przypadku gdy jego badania zako
ń
cz
ą
sił
niepowodzeniem i niepoj
ę
tej, niewyobra
ż
alnej grozy, w razie
odniesienia sukcesu. Tillinghast stał si
ę
niegdy
ś
ofiar
ą
pora
ż
ki,
samotno
ś
ci i melancholii, teraz jednak- co spowodowało, i
ż
w moim
wn
ę
trzu pojawiły si
ę
przyprawiaj
ą
ce o mdło
ś
ci niepokoje -
stwierdziłem, i
ż
miałem przed sob
ą
ofiar
ę
sukcesu. Prawd
ą
jest, i
ż
przed dziesi
ę
cioma tygodniami, kiedy opowiedział mi o tym co
zamierzał osi
ą
gn
ąć
, ostrzegłem go przed skutkami tego odkrycia. Był
cały rozpalony i podekscytowany, mówi
ą
c wysokim i nienaturalnym, acz
zawsze pedantycznym głosem.
— Có
ż
wiemy — mówił — o
ś
wiecie i wszech
ś
wiecie, które nas otaczaj
ą
?
Nasze mo
ż
liwo
ś
ci odbioru wra
ż
e
ń
s
ą
absurdalnie ograniczone, a
mo
ż
liwo
ś
ci postrzegania otaczaj
ą
cych nas obiektów, niesko
ń
czenie
zaw
ęż
one. Postrzegamy to jedynie, co skutkiem naszej budowy, takiej a
nie innej, jeste
ś
my w stanie zauwa
ż
a
ć
i nie zdajemy sobie sprawy z
ich absolutnej natury. Przy pomocy pi
ę
ciu stałych zmysłów udajemy, i
ż
rozumiemy bezgraniczn
ą
zło
ż
ono
ść
otchłani kosmosu, aczkolwiek istoty
dysponuj
ą
ce szerszym, silniejszym lub innym rodzajem zmysłów, mog
ą
nie tylko postrzega
ć
rzeczy inaczej ni
ż
my, ale równie
ż
widzie
ć
i
bada
ć
całe
ś
wiaty materii, energii i
ż
ycia, znajduj
ą
ce si
ę
tu
ż
obok
nas, na wyci
ą
gni
ę
cie r
ę
ki, a jednak niedost
ę
pne i niezbadane przy
pomocy naszych zmysłów. Zawsze wierzyłem w istnienie, obok nas,
takich
ś
wiatów. A TERAZ WIERZ
Ę
,
Ż
E ZNALAZŁEM SPOSÓB NA PRZEŁAMANIE
CHRONI
Ą
CYCH JE BARIER. Nie
ż
artuj
ę
! W przeci
ą
gu dwudziestu czterech
godzin ta machina przy stole wytworzy fale działaj
ą
ce na
nierozpoznane organy zmysłowe, które tkwi
ą
w nas, naturalnie w formie
szcz
ą
tkowej, gdy
ż
uległy gwałtownej atrofii. Fale te odkryj
ą
przed
nami obrazy, jakich nigdy nie widziało ludzkie oko, a tak
ż
e wizje
jakich nigdy nie do
ś
wiadczyła
ż
adna forma organicznego
ż
ycia. Ujrzymy
na co psy wyj
ą
w ciemno
ś
ci, i z jakich powodów koty po północy
czujnie nasłuchuj
ą
. Ujrzymy wszystkie te rzeczy i jeszcze inne,
jakich nie ogl
ą
dała
ż
adna istota z krwi i ko
ś
ci. Przeskoczymy czas,
przestrze
ń
i wymiary, by nie wykonuj
ą
c nawet jednego cielesnego
ruchu, zajrze
ć
na samo dno Stworzenia.
Kiedy Tillinghast opowiedział mi o tym, gwałtownie zaprotestowałem,
gdy
ż
znałem go dostatecznie dobrze, aby przyj
ąć
jego słowa z
niepokojem miast z rozbawieniem czy ironi
ą
, jednak on, ogarni
ę
ty
fanatycznym pragnieniem doprowadzenia swego eksperymentu do ko
ń
ca, po
prostu wyrzucił mnie z domu. Obecnie jego fanatyzm nie stracił ani
troch
ę
na sile, ale najwyra
ź
niej pragnienie rozmowy przemogło
zranione uczucia i oburzenie, gdy
ż
wysłał mi kartk
ę
- napisan
ą
odr
ę
cznie, prawie niemo
ż
liwymi do odczytania bazgrołami - w której
nalegał, abym niezwłocznie do niego przybył. Gdy wszedłem do domu
mego przyjaciela, tak nieoczekiwanie przemienionego w upiornego
gargulca, ogarn
ę
ła mnie zgroza, zdaj
ą
ca czai
ć
si
ę
w ka
ż
dym
zalegaj
ą
cym w k
ą
cie cieniu. Słowa i wierzenia, jakimi Tillinghast
podzielił si
ę
ze mn
ą
przed dziesi
ę
cioma tygodniami, zdawały si
ę
przybra
ć
cielesn
ą
posta
ć
i miałem wra
ż
enie,
ż
e kryły si
ę
gdzie
ś
tam,
w ciemno
ś
ciach, poza niewielkim kr
ę
giem
ś
wiatła ze
ś
wiecy, a pusty,
zmieniony głos mego gospodarza przyprawił mnie o lodowate ciarki.
Zacz
ę
ło mi brakowa
ć
obecno
ś
ci słu
żą
cych i wcale mi si
ę
nie spodobało,
kiedy usłyszałem,
ż
e wszyscy oni opu
ś
cili dom Tillinghasta przed
trzema dniami. Wydawało mi si
ę
dziwne,
ż
e nawet stary Gregory opu
ś
cił
swego pana nie powiadomiwszy o tym tak wypróbowanego przyjaciela,
jakim dla niego byłem. To on przekazywał mi wszelkie informacje na
temat Tillinghasta od dnia, kiedy z hukiem wyleciałem z jego domu.
Niebawem jednak mój niepokój zast
ą
piło uczucie ciekawo
ś
ci i
fascynacji. Mogłem si
ę
jedynie domy
ś
la
ć
czego chciał ode mnie
Tillinghast, nie ulegało jednak w
ą
tpliwo
ś
ci, i
ż
pragn
ą
ł podzieli
ć
si
ę
ze mn
ą
jakim
ś
niewiarygodnym sekretem lub odkryciem.
Wcze
ś
niej zaprotestowałem przeciwko jego nienaturalnym próbom
zgł
ę
bienia nieznanego, teraz jednak, kiedy -jak wszystko na to
wskazywało - odniósł znacz
ą
cy sukces, nieomal podzieliłem jego
euforyczny nastrój, pomimo niew
ą
tpliwie przera
ż
aj
ą
cych kosztów, jakie
przyszło mu ponie
ść
.
Wszedłem na mroczne poddasze, pod
ąż
aj
ą
c za dzier
ż
on
ą
w dłoni,
kołysz
ą
c
ą
si
ę
ś
wiec
ą
. Wygl
ą
dało na to, i
ż
pr
ą
d został wył
ą
czony, a
kiedy zapytałem o to mego przewodnika, oznajmił, i
ż
były po temu
wa
ż
kie powody.
— Tego byłoby zdecydowanie za wiele... Nie odwa
ż
yłbym si
ę
— mamrotał
bezustannie pod nosem.
Zauwa
ż
yłem u niego nowy, acz niespotykany dot
ą
d, nawyk dziwnego
mamrotania, gdy
ż
dot
ą
d nie miał w zwyczaju mówi
ć
sam do siebie.
Weszli
ś
my do laboratorium na poddaszu i wzrok mój padł na upiorn
ą
,
elektryczn
ą
machin
ę
pulsuj
ą
c
ą
chorobliwym, złowieszczym, fioletowym
blaskiem. Była podł
ą
czona do silnego chemicznego akumulatora, ale
pr
ą
d chyba do niej nie dopływał; przypomniałem sobie bowiem, jak we
wcze
ś
niejszej fazie eksperymentów, gło
ś
no perkotała i buczała, kiedy
była wł
ą
czona. W odpowiedzi na moje pytania Tillinghast wymamrotał,
ż
e ta jednostajna po
ś
wiata nie była elektryczna, w
ż
adnym znaczeniu,
które byłbym w stanie zrozumie
ć
.
Posadził mnie obok niej, tak,
ż
e miałem j
ą
teraz po prawej stronie i
przekr
ę
cił wł
ą
cznik ukryty gdzie
ś
poni
ż
ej kilku rz
ę
dów p
ę
katych,
szklanych
ż
arówek. Usłyszałem znajome perkotanie, które przeszło z
wolna w mechaniczne zawodzenie, a zako
ń
czyło si
ę
łagodnym pomrukiem,
tak cichym,
ż
e s
ą
dziłem, i
ż
lada chwila urz
ą
dzenie ucichnie zupełnie.
Tymczasem luminescencja przybrała na sile, przygasła, po czym
zmieniła barw
ę
na blade outre lub mo
ż
e raczej mieszank
ę
barw, której
nie potrafiłem okre
ś
li
ć
, ani tym bardziej opisa
ć
.
Tillinghast obserwował mnie i zauwa
ż
ył moje zakłopotanie.
— Wiesz, co to takiego? — wyszeptał. — TO ULTRAFIOLET. — Zachichotał
dziwacznie, widz
ą
c moje zdumienie. — S
ą
dziłe
ś
,
ż
e ultrafiolet jest
niewidoczny i to prawda, ale teraz promienie s
ą
ju
ż
widoczne,
podobnie jak wiele innych rzeczy.
Posłuchaj! Fale z tego urz
ą
dzenia pobudzaj
ą
tysi
ą
ce u
ś
pionych w nas
zmysłów, zmysłów, które odziedziczyli
ś
my po eonach ewolucji,
przechodz
ą
c ze stanu swobodnych elektronów do zorganizowanego
człowiecze
ń
stwa. Widziałem prawd
ę
i pragn
ę
ukaza
ć
j
ą
tak
ż
e tobie.
Zastanawiasz si
ę
jak b
ę
dzie wygl
ą
da
ć
? Powiem ci. — Tu Tillinghast
usiadł dokładnie naprzeciw mnie, zdmuchn
ą
ł
ś
wieczk
ę
i spojrzał mi
prosto w oczy. — Twoje istniej
ą
ce organy zmysłów - s
ą
dz
ę
,
ż
e najpierw
uszy - odbior
ą
wiele rozmaitych wra
ż
e
ń
, bowiem s
ą
blisko poł
ą
czone z
u
ś
pionymi zmysłami. Potem wł
ą
cz
ą
si
ę
kolejne. Słyszałe
ś
o szyszynce?
Ś
miesz
ą
mnie ci płytcy endokrynolodzy, równie oszuka
ń
czy i
parweniuszowscy jak freudy
ś
ci. Szyszynka to główny organ zmysłowy I
NIE MAM CO DO TEGO W
Ą
TPLIWO
Ś
CI, SAM TO SPRAWDZIŁEM. To jak inny
rodzaj widzenia, gdzie odbierane przy pomocy szyszynki obrazy
przekazywane s
ą
do mózgu. Je
ś
li jeste
ś
normalny, powiniene
ś
móc
zobaczy
ć
wi
ę
kszo
ść
tych rzeczy... To znaczy, chodzi mi o to,
ż
e
zdołasz naocznie si
ę
o tym przekona
ć
. Dowody same napłyn
ą
do ciebie Z
OTCHŁANI. Rozejrzałem si
ę
po ogromnym pokoju na poddaszu, którego
uko
ś
na południowa
ś
ciana była słabo o
ś
wietlona promieniami,
niepostrzegalnymi dla nie uzbrojonego oka. W odległych k
ą
tach
poło
ż
yły si
ę
gł
ę
bokie cienie, a całe miejsce nabrało wra
ż
enia
mglistej iluzji, która ukrywała jego natur
ę
i pobudzała wyobra
ź
ni
ę
,
popychaj
ą
c j
ą
ku symbolizmowi i fantazjom. Podczas tego interwału,
kiedy Tillinghast milczał, wyobra
ż
ałem sobie siebie w ogromnej,
przestronnej, niewiarygodnej
ś
wi
ą
tyni dawno zmarłych bogów; widmowej
budowli okolonej niezliczonymi czarnymi, kamiennymi kolumnami
strzelaj
ą
cymi z posadzki wyło
ż
onej prze
ż
artymi wilgoci
ą
płytami ku
zachmurzonemu niebu, gdzie znikały mi z oczu. Obraz był przez chwil
ę
bardzo
ż
ywy i wyrazisty, ale stopniowo ust
ą
pił na rzecz bardziej
przera
ź
liwej wizji - zawieszenia w kompletnej, absolutnej samotno
ś
ci
po
ś
ród bezkresnej,
ś
lepej i głuchej przestrzeni. Wydawało si
ę
jakby
wokół mnie była jedynie pustka i nic wi
ę
cej, i poczułem dziecinny
l
ę
k, nakazuj
ą
cy mi wydoby
ć
z kieszeni rewolwer, który nosiłem zawsze
po zmierzchu przy sobie, odk
ą
d pewnej nocy w East Providence zostałem
napadni
ę
ty. I naraz, z najdalszej dali z wolna napłyn
ą
ł D
Ź
WI
Ę
K. Był
niewiarygodnie cichy, pełen subtelnych wibracji i bez w
ą
tpienia
melodyjny, ale niósł w sobie nut
ę
niewytłumaczalnej dziko
ś
ci, która
sprawiała, i
ż
jego tony zdawały si
ę
by
ć
dla całego mego ciała
delikatn
ą
tortur
ą
. Odnosiłem wra
ż
enie, jakbym słyszał skrobanie
paznokciami po szkle. Jednocze
ś
nie pojawił si
ę
osobliwy lodowaty
podmuch, który napływaj
ą
c z tej samej strony, co odległy d
ź
wi
ę
k,
omiótł mnie od stóp do głów. Gdy tak czekałem ze zniecierpliwieniem,
poczułem, i
ż
zarówno wiatr jak i d
ź
wi
ę
k przybieraj
ą
na sile. W
efekcie za
ś
wyobraziłem sobie siebie, przywi
ą
zanego w poprzek do
szyn, podczas gdy z daleka zbli
ż
ała si
ę
do mnie ogromna, rozp
ę
dzona
lokomotywa. Zacz
ą
łem mówi
ć
do Tillinghasta, ale kiedy si
ę
odezwałem,
dziwne odczucia nieoczekiwanie prysły. Zobaczyłem tylko m
ęż
czyzn
ę
,
ś
wiec
ą
c
ą
machin
ę
i pogr
ąż
ony w półmroku pokój. Tillinghast u
ś
miechał
si
ę
z odraz
ą
widz
ą
c rewolwer, który wyj
ą
łem, praktycznie
nie
ś
wiadomie, ale s
ą
dz
ą
c po wyrazie jego twarzy, byłem przekonany,
ż
e
widział i słyszał tyle samo co ja, a mo
ż
e nawet wi
ę
cej. Szeptem
podzieliłem si
ę
z nim mymi doznaniami, a on polecił mi abym milczał i
starał si
ę
chłon
ąć
wszystkie doznawane wra
ż
enia.
— Nie ruszaj si
ę
— ostrzegł — bo w tych promieniach MY WIDZIMY, ALE I
NAS WIDA
Ć
. Powiedziałem ci,
ż
e słu
żą
cy odeszli, ale nie powiedziałem
ci JAK. To przez t
ą
t
ę
p
ą
gosposi
ę
. Ostrzegałem j
ą
, aby nie wł
ą
czała
ś
wiateł na dole, ale zrobiła to i przewody przechwyciły współczuln
ą
wibracj
ę
. To musiało by
ć
przera
ż
aj
ą
ce... nawet tu na górze słyszałem
te upiorne krzyki, pomimo rozmaitych dozna
ń
wzrokowych i słuchowych
dochodz
ą
cych mnie z ró
ż
nych stron, a pó
ź
niej... to było straszne... w
całym domu znajdowałem jedynie ich porozrzucane bezwładnie rzeczy.
Ubranie pani Updike znajdowało si
ę
tu
ż
przy kontakcie we frontowym
holu - st
ą
d domy
ś
liłem si
ę
, co uczyniła. To dopadło ich wszystkich.
Al
ę
dopóki si
ę
nie ruszamy, jeste
ś
my wzgl
ę
dnie bezpieczni.
Pami
ę
taj... mamy do czynienia z okropnym i przera
ż
aj
ą
cym
ś
wiatem, w
którym jeste
ś
my praktycznie bezradni... NIE RUSZAJ SI
Ę
!
Poł
ą
czony wstrz
ą
s jego słów i wydanego gwałtownie rozkazu ogarn
ą
ł me
ciało dziwnym parali
ż
em a umysł mój, zdj
ę
ty zgroz
ą
, ponownie otworzył
si
ę
na doznania płyn
ą
ce - jak to okre
ś
lił Tillinghast - z otchłani.
Znalazłem si
ę
tedy w wirze ruchów i d
ź
wi
ę
ków, a przed mymi oczami
przetaczały si
ę
chaotyczne obrazy. Zobaczyłem rozmyte kontury pokoju,
ale wydawało mi si
ę
,
ż
e z jakiego
ś
punktu w przestrzeni wypływa
wrz
ą
cy słup rozmytych widmowych, eterycznych kształtów, przenikaj
ą
cy
przez solidn
ą
powierzchni
ę
dachu przede mn
ą
, nieco po prawej stronie,
niebawem znów odniosłem wra
ż
enie,
ż
e znajduj
ę
si
ę
w
ś
wi
ą
tyni, tym
razem jednak filary strzelały w gór
ę
ku powietrznemu oceanowi
ś
wiatła, sk
ą
d, wzdłu
ż
zauwa
ż
onej przeze mnie, przed chwil
ą
,
ś
cie
ż
ki
czarnego słupa, spływał pojedynczy, o
ś
lepiaj
ą
cy promie
ń
. Potem sceny
zmieniały si
ę
niemal jak w kalejdoskopie, staj
ą
c si
ę
chaotyczn
ą
mozaik
ą
obrazów, d
ź
wi
ę
ków i nieokre
ś
lonych odczu
ć
,
ż
e zaczynam si
ę
rozpływa
ć
albo w jaki
ś
sposób trac
ę
sw
ą
cielesn
ą
posta
ć
. Jeden
krótki, wyra
ź
ny przebłysk na zawsze pozostanie w mej pami
ę
ci. Przez
ułamek sekundy widziałem skrawek dziwnego mrocznego nieba wypełniony
l
ś
ni
ą
cymi, wiruj
ą
cymi kulami, a gdy si
ę
oddalił, dostrzegłem pałaj
ą
ce
sło
ń
ca, cał
ą
konstelacj
ę
albo galaktyk
ę
układaj
ą
c
ą
si
ę
w konkretny
kształt -forma jak
ą
przybrały, przypominała zniekształcone oblicza
Crawforda Tillinghasta. Innym razem znów poczułem jak wielkie,
ż
ywe
istoty ocieraj
ą
si
ę
o mnie, a nawet, kilkakrotnie, PRZENIKAJ
Ą
NA
WSKRO
Ś
moje materialne ciało i wydawało mi si
ę
,
ż
e dostrzegam jak
Tillinghast si
ę
im przygl
ą
da - có
ż
, by
ć
mo
ż
e jego lepiej wyszkolone
zmysły mogły dostrzec owe niewidoczne dla mnie istoty. Przypomniałem
sobie to, co powiedział na temat szyszynki i zastanawiałem si
ę
, co
te
ż
mógł dostrzega
ć
tym nadprzyrodzonym okiem.
Nagle ja równie
ż
obdarzony zostałem moc
ą
szerszego postrzegania. Poza
i ponad chaosem
ś
wiateł i cieni pojawił si
ę
obraz, który, acz
mglisty, zawierał w sobie elementy stało
ś
ci i ci
ą
gło
ś
ci. Był w pewnym
sensie znajomy, gdy
ż
niezwykła jego cz
ęść
nakładała si
ę
na zwyczajne,
ziemskie tło, jak obraz w kinie rzucany na płócienny ekran.
Zobaczyłem laboratorium na poddaszu, elektryczn
ą
machin
ę
i posta
ć
Tillinghasta naprzeciw mnie - jednak
ż
e spo
ś
ród całej przestrzeni nie
zaj
ę
tej przez znane mi przedmioty i rzeczy, nawet najmniejszy jej
skrawek nie był wolny. Niemo
ż
liwe do opisania kształty,
ż
ywe i nie,
ruszały si
ę
w odra
ż
aj
ą
cym bezładzie, blisko za
ś
ka
ż
dej znanej mi
rzeczy, kł
ę
biły si
ę
całe
ś
wiaty obcych, nieznanych istot. Miałem
wra
ż
enie, i
ż
wszystkie rzeczy znane ł
ą
czyły b
ą
d
ź
przeplatały si
ę
z
nieznanymi - i vice versa.
Najcz
ęś
ciej spostrzeganymi spo
ś
ród
ż
ywych istot były
atramentowoczarne, galaretowate potworki pulsuj
ą
ce ohydnie w rytm
wibracji płyn
ą
cych z maszyny. Ohydztw tych było bez liku i - ku swemu
przera
ż
eniu - spostrzegłem, i
ż
monstra NAKŁADAŁY SI
Ę
jedne na drugie
- były bowiem półpłynne i mogły przenika
ć
si
ę
nawzajem, przechodz
ą
c
na wskro
ś
przez rzeczy o formach znanych nam jako ciała stałe. Istoty
te pozostawały w ci
ą
głym ruchu; zdawały si
ę
pławi
ć
w powietrzu,
pod
ąż
aj
ą
c ku jakiemu
ś
nieznanemu i odra
ż
aj
ą
cemu celowi. Od czasu do
czasu dostrzegłem jak stworzenia te po
ż
erały jedno drugie -atakuj
ą
cy
rzucał si
ę
na swoj
ą
ofiar
ę
, która natychmiast znikała mi z oczu.
Wzdryg
ą
j
ą
c si
ę
, odnosiłem wra
ż
enie,
ż
e wiem ju
ż
co si
ę
stało z
nieszcz
ę
snymi słu
żą
cymi i nie mogłem przesta
ć
my
ś
le
ć
o owych
istotach, podczas gdy jednocze
ś
nie starałem si
ę
zaobserwowa
ć
inne
elementy i mieszka
ń
ców nowo postrzeganego
ś
wiata, niewidocznego dla
naszych oczu, cho
ć
rozci
ą
gaj
ą
cego si
ę
przecie
ż
wokół nas.
Tillinghast przygl
ą
dał mi si
ę
z uwag
ą
i nagle przemówił:
— Widzisz je? Widzisz? Dostrzegasz te istoty, które w ka
ż
dej chwili
twego
ż
ycia przepływaj
ą
obok ciebie i PRZEZ ciebie? Widzisz istoty,
tworz
ą
ce to, co ludzie nazywaj
ą
czystym powietrzem i bł
ę
kitnym
niebem? Czy
ż
nie udało mi si
ę
przełama
ć
bariery, czy
ż
nie pokazałem
ci
ś
wiatów jakich nigdy nie widział
ż
aden inny człowiek?
Słyszałem jego krzyk po
ś
ród szalej
ą
cego wokół mnie chaosu i
spojrzałem na wykrzywion
ą
dzikim grymasem twarz, pochylaj
ą
c
ą
si
ę
w
moj
ą
stron
ę
. Jego oczy były jamami, w których płon
ą
ł ogie
ń
i wyra
ź
nie
dostrzegłem gorej
ą
c
ą
w nich nienawi
ść
. Maszyna pomrukiwała
nieprzerwanie.
— S
ą
dzisz,
ż
e te płastugowate stwory zabiły moich słu
żą
cych? Głupcze,
one s
ą
niegro
ź
ne! Ale słu
żą
cy znikn
ę
li, nieprawda
ż
? Próbowałe
ś
mnie
powstrzyma
ć
; zniech
ę
całe
ś
mnie, kiedy najbardziej potrzebowałem
zach
ę
ty i wsparcia; obawiałe
ś
si
ę
kosmicznej prawdy, ty przekl
ę
ty
tchórzu, ale teraz ci
ę
mam. Co załatwiło słu
żą
cych? Co sprawiło,
ż
e
tak gło
ś
no wrzeszczeli?... Nie wiesz co? Niebawem si
ę
dowiesz. Patrz
na mnie, słuchaj, co do ciebie mówi
ę
... Czy naprawd
ę
uwa
ż
asz,
ż
e
istnieje co
ś
takiego jak czas i wielko
ść
? Uwa
ż
asz,
ż
e istnieje co
ś
,
co nazywamy form
ą
czy materi
ą
? Powiem ci co
ś
- si
ę
gn
ą
łem samych
gł
ę
bin i to tak dalece,
ż
e twój mały mó
ż
d
ż
ek nie byłby w stanie sobie
tego wyobrazi
ć
. Dotarłem postrzeganiem poza granice niesko
ń
czono
ś
ci i
przyci
ą
gn
ą
łem demony z gwiazd... okiełznałem cienie przenikaj
ą
ce ze
ś
wiata do
ś
wiata, by sia
ć
ś
mier
ć
i szale
ń
stwo... Przestrze
ń
nale
ż
y do
mnie, słyszysz? Teraz
ś
cigaj
ą
mnie istoty... istoty, które po
ż
eraj
ą
i
niszcz
ą
, ale ja wiem jak ich unika
ć
. Potrafi
ę
si
ę
im wymyka
ć
. To
ciebie dostan
ą
... tak jak wcze
ś
niej dostały słu
żą
cych... Dr
ż
ysz, mój
panie? Mówiłem ci,
ż
e nie wolno ci nawet drgn
ąć
... to
niebezpieczne... i tak prze
ż
yłe
ś
do tej pory tylko dlatego,
ż
e
powiedziałem ci, aby
ś
si
ę
nie ruszał... ocaliłem ci
ę
, aby
ś
mógł
wi
ę
cej zobaczy
ć
i wysłucha
ć
mnie. Gdyby
ś
si
ę
poruszył dopadłyby ci
ę
ju
ż
dawno temu. Nie martw si
ę
, NIE ZRANI
Ą
CI
Ę
. Słu
żą
cych te
ż
nie
zraniły - te nieszcz
ę
sne istoty wrzeszczały tak gło
ś
no na ich WIDOK.
Moje zwierz
ą
tka nie s
ą
urodziwe, gdy
ż
pochodz
ą
z miejsc, w których
standardy estetyczne s
ą
- rzec by mo
ż
na - BARDZO ODMIENNE. Mog
ę
ci
ę
zapewni
ć
,
ż
e dezintegracja jest do
ść
bolesna, ale chc
ę
, aby
ś
je
zobaczył. Zaciekawiłem ci
ę
? No có
ż
, wiedziałem,
ż
e nie masz w sobie
ż
yłki naukowca. Dygoczesz, co? Dygoczesz z niepokoju, by zobaczy
ć
jedyne w swoim rodzaju istoty, jakie udało mi si
ę
odkry
ć
. Czemu zatem
si
ę
nie poruszysz? Jeste
ś
zm
ę
czony? Có
ż
, nie martw si
ę
, przyjacielu.
Bo one ju
ż
nadchodz
ą
... Spójrz, spójrz, a niech ci
ę
diabli,
popatrz... s
ą
tu
ż
za tob
ą
, za twoim lewym ramieniem...
To ju
ż
prawie wszystko - reszta opowie
ś
ci jest krótka i by
ć
mo
ż
e
znacie j
ą
z artykułów w gazetach. Policja usłyszała strzał dochodz
ą
cy
z domu Tillinghasta i znalazła nas tam - Tillinghast nie
ż
ył, ja za
ś
byłem nieprzytomny. Poniewa
ż
trzymałem w r
ę
ku rewolwer, zostałem
aresztowany, ale w ci
ą
gu trzech godzin znalazłem si
ę
na wolno
ś
ci -
stwierdzono bowiem, i
ż
przyczyn
ą
ś
mierci Tillinghasta był atak
apopleksji, za
ś
moja kula trafiła w potworn
ą
maszyn
ę
, która le
ż
ała
obecnie, roztrzaskana w drobny mak, na podłodze laboratorium. Nie
opowiedziałem zbyt wiele o tym, co widziałem, gdy
ż
obawiałem si
ę
sceptycznego przyj
ę
cia moich słów przez koronera - niemniej jednak z
tego co opowiedziałem, doktor wywnioskował,
ż
e bez w
ą
tpienia musiałem
zosta
ć
zahipnotyzowany przez m
ś
ciwego i op
ę
tanego
żą
dz
ą
mordu
szale
ń
ca. Chciałbym móc uwierzy
ć
doktorowi. Moim starganym nerwom z
pewno
ś
ci
ą
wyszłoby na zdrowie, gdybym zdołał zapomnie
ć
o tym, co
widziałem i gdybym zmienił zdanie na temat powietrza i nieba, tego co
mnie otacza i co widz
ę
wysoko w górze nad moj
ą
głow
ą
, nigdy nie mam
wra
ż
enia,
ż
e jestem sam i nigdy nie czuj
ę
si
ę
spokojny. Bywa te
ż
,
ż
e
kiedy jestem bardzo zm
ę
czony, ogarnia mnie ni st
ą
d, ni zow
ą
d upiorne,
przyprawiaj
ą
ce o lodowate ciarki odczucie,
ż
e jestem
ś
ledzony. Mam
wra
ż
enie, jakby co
ś
nieodparcie pod
ąż
ało moim tropem. Dlaczego nie
potrafi
ę
uwierzy
ć
w słowa lekarza? Powodem tego jest jeden, prosty
fakt: policja nigdy nie odnalazła ciał słu
żą
cych, których jakoby
zamordowa
ć
miał szalony Crawford Tillinghast.