background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 

 
 
 

 

 

 

 

 

 

 

DESPERATE BEAUTY 

 

Banner: Olussd 

Beta: Mala_Nessi 

BananowyMikacz presents® 

 
 

 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 

 
 
 
 

 

 
 
 
 
 
 

 

Jak bardzo może być zdesperowany 

mężczyzna?  

Singiel z wyboru, który ma piękny dom, 

najszybsze samochody, ubrania od 

najlepszych projektantów i niesamowite 

ciało…  

Co pozwoliło stać mu się taką osobą? 

 Sukces? Utracona praca?  

Czy pewna młoda dziewczyna, pewna 

siebie licealistka, podoła otworzeniu się 

na świat starszemu mężczyźnie? 

 

 

 

OPIS 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 

 
 
 

Spis treści 

 

BananowyMikacz presents® ............................................................................................................................... 1 
PROLOG ................................................................................................................................................................ 4 
ROZDZIAŁ 1 ........................................................................................................................................................... 6 
ROZDZIAŁ 2 ......................................................................................................................................................... 19 
ROZDZIAŁ 3 ......................................................................................................................................................... 28 
Rozdział 4 ........................................................................................................................................................... 40 
Rozdział 5 ........................................................................................................................................................... 62 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 

 
 
 
 

 

Bella

 

- Kochanie, jesteś pewna, że chcesz zostać tutaj sama? Może powinnaś zamieszkać                     

u babci, albo Alice? Chociaż nie, nie mogę cię im tak podrzucić. Tony to miły człowiek, ale 

nie jestem pewna czy powinnam cię z nim zostawić. Nie wiem, kiedy wrócimy. Może za 

miesiąc, może za rok. To musi być ogromny kłopot dla niego. – Renne przez ostanie kilka 

tygodni  stale  się  o  mnie  zamartwiała.  Bała  się  zostawić  mnie  z  ich  przyjacielem, 

ponieważ był on młodym mężczyzną z drobnymi problemami emocjonalnymi. Ale był też 

najlepszym,  którego  mogła  wybrać,  ponieważ  nigdy  jej  nie  zawiódł  i  ufała  mu 

bezgranicznie. 

 

Modliłam  się,  aby  nie  zmieniła  zdania,  ponieważ,  cholera,  chciałam  zamieszkać              

z tym super, niesamowitym facetem! 

 

- Mamo, jeśli on się zgodził, i to nie raz, a dwadzieścia trzy, to musisz mu zaufać, 

że dla niego to nie kłopot. – Tak, liczyłam to, chciałam zobaczyć, jak bardzo mu na tym 

zależy. Chociaż jego mina była nerwowa, był pewny swoich słów, a ja cholernie chciałam 

znaleźć się bliżej niego. Byłam niemal zdesperowana, gdy nie mogłam zobaczyć go dłużej 

niż przez kilka dni. 

 

- No dobrze, ale jak ty sobie poradzisz? Niedługo kończysz szkołę, masz egzaminy. 

 

- Szkołę kończę za dwa lata, mamo – przypomniałam jej.  

 

Na  razie  była  przerwa  wiosenna  mojego  drugiego  roku  w  liceum.  Licząc 

dokładnie,  do  egzaminów  zostało  mi  półtora  roku.  Za  kilka  tygodni  miały  być  moje 

osiemnaste urodziny i wtedy mogłam już decydować sama o sobie, czego nie mogłam się 

doczekać,  chociaż  nie  narzekałam  na  reguły  obowiązujące  w  domu  rodziców,  ponieważ 

takie nie istniały. Ale brzmienie, że mam osiemnaście lat, było dla mnie świetne. 

 

-  Niedługo  skończysz  osiemnaście  lat,  może  powinniśmy  poczekać  do  tego  czasu                   

i dopiero cię zostawić? Jezu, tak trudno mi cię opuścić, kochanie. – Mama przytuliła mnie 

dziesiąty  raz  odkąd  odwoziłam  ich  na  lotnisko.  Całą  drogę  musiałam  jej  tłumaczyć,  że 

jest okay, a gdy się trochę uspokoiła, zaczynała od nowa się zamartwiać.  

 

 Charlie, o dziwo, był spokojny, ale wiedziałam, że również się martwił.  

PROLOG 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 

 
 
 
 

-  Pasażerów  lotu  892  prosimy  o  zgłoszenie  się  do  odprawy  –  usłyszałam                                

z głośników. 

 

Renne zaczęła panikować, że nie zdążyła się ze mną pożegnać, a już ich wzywają. 

Wywróciłam na nią oczami.  

 

- Bella, pamiętaj, bądź grzeczna, zachowuj się, nie rób głupstw – wyliczał Charlie, 

choć to wszystko zaliczało się do jednego, ale nie przerywałam mu. – Nie zażywaj używek                                 

i podobnych takich. Jeśli już masz zamiar uprawiać seks, błagam cię, uważaj! – ostrzegł 

mnie.  

 

Moi rodzice pod względem wielu rzeczy, które inni rodzice uważali za złe w moim 

wieku, byli wyluzowani i za to ich kochałam. 

 

- Spokojnie tato, biorę pigułki – powiedziałam mu, jakby to miało go uspokoić. 

 

- Byłbym spokojniejszy, gdybyś w ogóle nie uprawiała seksu – powiedział. 

 

- Tak, tak – zgodziłam się z nim. Jak na razie, nie miał się o co martwić, ponieważ 

byłam  dziewicą  na  pigułkach  i  nie  wiedziałam,  kiedy  będzie  mój  pierwszy  raz,  choć 

miałam nadzieję, że niedługo, ale od jakiegoś czasu wolałam się ubezpieczać.  

 

Renee  w  wielkim  skrócie  przypomniała  mi  o  wszystkim,  o  czym  rozmawialiśmy 

przez  ostatnich  kilka  dni.  Ostatecznie  się  z  nimi  pożegnałam  i  poszłam  w  stronę 

parkingu.     

 

Zmierzałam  spokojnym  krokiem  do  wyjścia,  drogi,  do  mojego  nowego  życia, 

którego nie mogłam się już doczekać. I to nie dlatego, że nie było tam moich rodziców, ale 

przez pewnego fascynującego mężczyznę.  

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 

 
 
 

ROZDZIAŁ 1 

 

Bella

Wysiadłam z mojego ukochanego Astona, którego dostałam przedwcześnie z okazji 

moich osiemnastych urodzin. Rodzice dali mi go nie tyle co na urodziny, ale żeby jakoś 

wynagrodzić to, że mnie  opuszczają. Powiedziałam im, że to za wiele, a szansa na taki 

projekt jest jak jeden na milion, ale oni nalegali, więc zgodziłam się przyjąć prezent. Mój 

Aston  Martin  DB9  miał  piękny  srebrny  kolor,  a  jego  parametry  były  idealnie 

dostosowane do mojego szybkiego stylu jazdy. Miał rozkładany dach i był moją dumą. 

 

Zabrałam dwie najpotrzebniejsze i najlżejsze torby, i skierowałam się do wejścia 

do  ogromnej  posiadłości.  Parking,  na  którym  zaparkowałam,  był  ogromny  i  wyłożony 

żwirem.  Przede  mną  wznosił  się  ogromny,  nowoczesny  dom.  Miał  dwa  piętra  i  był 

szeroki.  Przeważały  wielkie  okna  zamiast  ścian.  Zanim  przeszło  się  do  drzwi, 

przechodziło  się  przez  werandę  z  czarną  barierką.  Wokoło  domu  rosło  pełno  zieleni, 

drzew,  krzewów.  Natomiast  nie  było  w  ogóle  kwiatów,  co  wskazywało  na  to,  że  jest  to 

dom zamieszkiwany przez mężczyznę.  

 

Przeszłam przez wyłożoną kafelkami werandę i zadzwoniłam do drzwi.  

 

Po  chwili  otworzył  mi  je  uśmiechnięty  człowiek,  posturą  przypominający  mini 

ciężarówkę, a wyglądem uroczego misia, jeśli można było tak powiedzieć o mężczyźnie.  

 

- Dzień dobry, pani musi być panienką Swan, zgadza się? – powitał mnie.  

 

- Dzień dobry, tak, to ja. Proszę, mów mi Bella. – Odwzajemniłam uśmiech. 

 

-  Nazywam  się  Emmett  McCarthy  i  jestem  lokajem  pana  Cullena  –  przedstawił 

się, wpuszczając mnie do środka.  

 

Dom  wewnątrz  był  jeszcze  piękniejszy  niż  na  zewnątrz.  Był  urządzony 

minimalistycznie, lecz z klasą i bardzo nowocześnie.  

 

- Pan Cullen powiedział … - zaczął Emmett. 

 

-  Jezu,  Emmett,  skończ  z  tym  „panem  Cullenem”  czuję  się  jeszcze  starzej  niż 

wyglądam.  Proszę,  nie  pogłębiaj  mojej  depresji  –  usłyszałam  zirytowany  głos.  Gdy 

usłyszałam ten męski i piękny baryton, zmiękły mi nogi, a spojrzenie przeniosło się na 

niesamowicie przystojnego, miedzianowłosego mężczyznę.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 

 
 
 
 

Jego szmaragdowe, duże oczy, wwiercały się w moje z taką intensywnością, jakby 

tylko dzięki patrzeniu chciał prześwietlić mnie od wewnątrz. 

 

Poruszył się, a ja zwróciłam uwagę na jego niesamowite ciało. Był tak cholernie 

dobrze zbudowany, że samo patrzenie mogło doprowadzić do orgazmu. Nie miał na sobie 

koszulki,  a  jego  pieprzony  ośmiopak,  przysięgam,  właśnie  śmiał  mi  się  w  twarz,  gdy 

stałam  tam    i  nie  mogłam  go  dotknąć  i  musiałam  ukrywać  moje  odczucia.  Był  wysoki                    

i  szeroki,  ale  nie  tak  ogromny  jak  Emmett.  Miał  umięśnione  całe  ciało  i  wyglądał  tak 

męsko, że chciałam go tylko dla siebie. 

 

Posłał  mi  nerwowy  uśmiech  i  mogłam  się  przyjrzeć  jego  idealnej  twarzy.  Nic 

dziwnego, że dziesięć razy z rzędu był wybrany jako najseksowniejszy model świata. Miał 

mocno  zarysowaną  szczękę,  a  jego  kości  wystawały  w  taki  sposób,  że  chciałam  je  lizać                      

i  ssać.  Miał  gładko  ogoloną  buzię.  Męskie  brwi  i  cholernie  długie,  czarne  rzęsy,  które 

przypominały trochę kobiece, ale wyglądały niesamowicie. Jego brązowe, miedziane, czy 

rude  włosy  opadały  na  czoło,  a  cała  jego  fryzura  wyglądała  jak 

out  of  bed

.  Musiałam 

przestać  się  gapić  na  niego  w  ten  sposób,  ponieważ  mogło  wyglądać  to  trochę 

niegrzecznie, choć specjalnie się tym nie przejmowałam.  

 

- Witaj, Bello. – Podszedł bliżej, mając na sobie tylko wytarte dżinsy, opuszczone 

lekko na biodrach, ukazujące pasek bokserek, oczywiście od Armaniego. Był bosy. Aww. 

Miałam coś do facetów z bosymi stopami. 

 

-  Dzień  dobry.  –  Posłałam  mu  mały  uśmiech.  Niestety,  nie  odwzajemnił  go. 

Wiedziałam, że miał jakieś kłopoty, ale nie miałam pojęcia jakie, dlatego dziwiłam się, że 

jego postawa była trochę sztywna i chłodna, zupełnie inna od przyjaznej i miłej Emmetta. 

Ale  mimo  wszystko,  ten  człowiek  mnie  fascynował.  Nie  tylko  wyglądem,  ale  i  jego 

tajemniczą aurą.  

 

- Zaprowadzę cię do twojego pokoju, a Emmett wniesie twoje rzeczy. 

 

Skinęłam  głową  i  podałam  chłopakowi  kluczyki.  Mrugnął  do  mnie  i  odszedł.                                  

Z  powrotem  spojrzałam  na  Edwarda.  Wyraz  jego  twarzy  był  lekko  skrzywiony  i  nie 

wiedziałam,  dlaczego  tak  jest,  ale  postanowiłam,  że  nie  będę  się  przejmowała,  podczas 

gdy jestem z nim.  

 

Pokazał mi, że mam za nim podążać, a ja jak grzeczny piesek, zrobiłam to. 

 

Dziwnie  mi  było  się  wyluzować,  zawsze,  gdy  spotykał  się  z  rodzicami,  miałam                           

z nim stosunki czysto formalne i nie wiedziałam, jak to ma teraz wyglądać. On przyjaźnił 

się z nimi, był jak ich brat. Jego rodzice i moi znali się od piaskownicy, co było dziwne, 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 

 
 
 
zważając  na  to,  że  była  między  nimi  spora  różnica  wiekowa,  ale  zachowywali  się 

identycznie. 

 

Weszliśmy  na  drugie  piętro,  gdzie  były  tylko  dwie  pary  drzwi.  Obie  były  czarne 

jak smoła i wielkie. Natomiast korytarze były czyste i białe, z pojedynczymi zdjęciami na 

ścianach i oknami po przeciwnych jego stronach.  

 

Podeszliśmy  do  jednej  pary  z  prawej  strony.  Edward  otworzył  je  dla  mnie                             

i przepuścił. Pokój był ogromny. Przeważał tu kolor fioletowy i biały, mieszany z czernią        

i srebrem. Był piękny. Bardzo dziwnie, ponieważ niemal na środku pokoju stało ogromne 

łoże  z  baldachimem  i  drewnianymi  kolumienkami.  Ogromne  biurko  stało  niedaleko 

drzwi.  Naprzeciwko  łóżka  wisiał  telewizor,  niedaleko  stała  kanapa,  dwa  fotele  i  stolik. 

Ściana naprzeciwko drzwi była cała oszklona, za nią znajdował się taras, a widok był tak 

doskonały,  że  nawet  z  mojego  okna  nie  był  tak  wyjątkowy.  Widziałam  San  Francisco                    

z  wielu  panoram,  ale  ta  była  inna.  Wszystko  było  tak  daleko,  a  zarazem  tak  blisko. 

Niesamowite.  W  pokoju  były  dwie  pary  drzwi.  Jedna  zapewne  do  łazienki,  a  druga 

garderoby. To miejsce mogły być lepsze tylko jeśli 

on

 leżałby teraz nagi na łóżku. Kurwa. 

Musiałam  potrzeć  nogami  o  siebie,  ponieważ  ta  wizja  była  tak  cholernie  intensywna                        

i wiem, że nieosiągalna.  

 

-  Podoba  ci  się?  –  odezwał  się.  Spojrzałam  na  niego,  nie  patrzył  na  mnie.  Jego 

wzrok spoczywał na swoich stopach, a ręka przejeżdżała przez włosy.  

 

- Jest idealny – powiedziałam, zachwycona. Jego spojrzenie spoczęło na chwilę na 

mnie. Przez ten moment mogłam zauważyć błysk w jego oczach.  

 

Stał  tak  blisko  mnie,  że  mogłam  wyczuć  jego  niesamowity  zapach.  Pachniał 

męsko. Perfumami, mydłem, ale również jakimś niezidentyfikowanym zapachem, który 

był nieziemski. 

 

- Rozgość się, od teraz należy do ciebie – powiedział, wskazując mi, abym weszła 

głębiej.  –  Jeśli  będziesz  mnie  potrzebowała,  mój  pokój  znajduje  się  obok,  a  gabinet  na 

niższym piętrze. Ostatnie drzwi po lewej. Emmett jest również do twojej dyspozycji. – To 

były jego ostatnie słowa, zanim zniknął, jeszcze zanim zdążyłam mu podziękować.  

 

Postanowiłam się rozgościć tak, jak powiedział. Ale zanim rzuciłam się na łóżko, 

przyszedł  Emmett  i  zaczął  znosić  moje  rzeczy.  Chciałam  mu  pomóc,  lecz  kategorycznie 

mi zabronił. Nie kłóciłam się z nim. Zaczęłam się zadomawiać, aż zatraciłam się w czasie.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 

 
 
 

Edward

 

 

Dlaczego  zgodziłem  się,  a  właściwie  sam  zaproponowałem,  mieszkanie  tej 

wspaniałej  dziewczynie  w  moim  domu?  Miałem  dość  problemów  z  samym  sobą,  żeby 

jeszcze zajmować się kimś innym. Ale nie mogłem nie pomóc Swanom, gdy nie wiedzieli, 

co mają z nią zrobić. 

 

Bella była tak cholernie piękna. Brunetka o brązowych oczach. Była dosyć niska                          

i szczupła. Miała długie, niesamowite nogi. Jej piersi były duże, nawet za duże jak na tak 

małą  osóbkę,  ale  idealne,  dla  mnie.  Jej  tyłek  był  tak  niesamowity,  nawet  bardziej  niż 

piersi, i zawsze, gdy go widziałem, chciałem go dotknąć. Co było popierdolone, ponieważ 

ona  była  córką  Charliego  i  Renne,  którzy  byli  moimi  przyjaciółmi,  a  ja  byłem 

popieprzony. 

 

Znowu  zacząłem  wyrywać  sobie  włosy,  myśląc  o  cały  moim  życiu.  O  tym,  jakie 

kiedyś było piękne, a teraz popieprzone. I o niej. O jej doskonałości i całej reszcie.  

 

Nie  potrzebowałem  kobiety.  Byłem  samowystarczalny.  Miałem  Emmetta  i  jego 

żonę.  Byłem  singlem  z  wyboru.  Nie  chciałem  nikogo.  Ale  uwielbiałem  gapić  się  na  tą 

małą  doskonałość.  Tak  wiele  chciałem  jej  zrobić,  tak  wiele  chciałem  od  niej,  ale 

wiedziałem, że to wszystko jest nieodpowiednie pod każdym względem.  

 

Musiałem  sprawdzić,  co  ona  o  mnie  sądzi,  zanim  cokolwiek  będę  mógł  jej 

powiedzieć,  zrobić,  jeśli  ona,  by mi  pozwoliła. A  chociaż,  że  nie  potrzebowałem kobiety, 

potrzebowałem jej.  

 

 

 

Po  kilku  godzinach  zadręczania  się  i  marudzenia  samemu  sobie  o  moim  życiu, 

zszedłem na dół. 

 

W kuchni zobaczyłem szwędającego się Emm’a, który przygotowywał cannelloni. 

 

- Siema, Eddy – powitał mnie, kiedy wszedłem. 

 

Emmett  był  jedyną  osobą,  która  naprawdę  mnie  rozumiała  i  wiedziała  o  mnie 

absolutnie  wszystko,  a  mimo  to  mnie  akceptowała.  Był  nie  tylko  moim  lokajem,  ale 

najlepszym przyjacielem, na którego nie zasługiwałem, ale za każdym razem, gdy to mu 

mówiłem, otrzymywałem ogromnego sinika na moim ramieniu. Niech chochla w jego ręce 

was  nie  zmyli,  ona  jest  zastępcza  dla  rękawicy  bokserskiej.  Emm  był  kiedyś  mistrzem 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 10 

 
 
 
Ameryki w boksie, ale musiał z niego zrezygnować, gdy doznał kontuzji barku i kolana. 

Aktualnie wszystko było dobrze, ale czuł, że teraz ma inne priorytety, którymi była jego 

żona, Rosalie.  

 

- Co robisz? 

 

- Cannelloni ze szpinakiem – odpowiedział. 

 

- Mmm… Moje ulubione. 

 

-  Pamiętam  o  tym.  –  Błysnął  uśmiechem.  –  Gdzie  malutka  panienka  Swan?  – 

zapytał, odcedzając makaron. 

 

- Tutaj jestem – zawołała i weszła do kuchni, cała uśmiechnięta, zanim zdążyłem 

mu powiedzieć, że nie mam pojęcia, gdzie była. 

 

- Przygotowuję na kolację cannelloni ze szpinakiem, odpowiada ci to? – zapytał ją 

Emmett. 

 

-  O  rany,  to  moje  ulubione  danie!  Dzięki,  Emm!  –  krzyknęła  i  wyglądała,  jakby 

miała go zaraz uściskać. On zaśmiał się na jej entuzjazm 

 

Niezauważalny  uśmiech  rozciągnął  moje  usta,  ponieważ  mieliśmy  to  samo 

ulubione danie. 

 

Zdziwiłem  się,  kiedy  usłyszałem,  jak  nazwała  mojego  przyjaciela,  ale  nie 

przeszkadzało mi to tak długo, dopóki on nie miał nic przeciwko.  

 

- Będzie gotowe za jakieś pół godziny – poinformował nas. 

 

Uznałem,  że  to  najlepszy  czas,  aby  porozmawiać  z  nią  o  naszym  przyszłym, 

wspólnym mieszkaniu. 

 

Widziałem,  jak  przemierza  kuchnię  w  poszukiwaniu  szklanki,  a  gdy  nie  mogła 

sobie  z  tym  poradzić,  Emm  jej  pomógł,  a  następnie  napełnił  wodą.  Widziałem,  jak  jej 

czerwone i pełne usta otaczają szklankę, gdy pije i pomyślałem, że są na czymś innym. 

Musiałem mentalnie walnąć sobie kilka razy w twarz, żeby otrzeźwieć. 

 

-  Ymm…  -  zaczęła  i  oboje  na  nią  spojrzeliśmy.  –  Edward…  -  powiedziała  moje 

imię. Brzmiało to, jakby wymawiała je z czcią. Musiałem sprawić, aby mówiła je bardzo 

często,  ponieważ  brzmiało  niesamowicie  w  jej  ustach.  –  Możemy  pogadać?  –  zapytała. 

Przez chwilę wyglądała na niepewną, ale po chwili to zniknęło i zastąpiła to pewną miną. 

 

-  Taa,  jasne  –  powiedziałem.  Wyprzedziła  mnie,  zanim  ja  to  zaproponowałem. 

Dobrze, że wiedziała,  że pewne kwestie trzeba przedyskutować. – Chodźmy do mojego 

gabinetu. Emm, przyjdziemy, jak skończymy, nie wołaj nas.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 11 

 
 
 
 

Podążała za mną, gdy prowadziłem ją do mojego gabinetu. Po chwili znaleźliśmy 

się w nim. Usiadłem w fotelu, a ona naprzeciwko mnie na kanapie. Nie chciałem siadać 

za biurkiem, ponieważ to byłoby zbytnio formalne i sztywne.  

 

- Chciałabyś zacząć? – zaproponowałem. 

 

- Emmm, ta, jasne. Jak to ma właściwie wyglądać. Mam cię traktować jak kolegę, 

brata,  ojca,  pana?  – 

Och,  tak,  proszę.  Chcę  być  twoim  panem  i  pragnę,  abyś  robiła 

wszystko, czego zażądam

. Musiałem się walnąć w łeb, żeby tego nie powiedzieć. 

 

-  A  jak  chciałabyś  mnie  traktować?  –  zapytałem,  pochylając  się  odrobinę  w  jej 

stronę. 

 

- Nie wiem – powiedziała. – Chyba normalnie.  

 

-  Mów  mi  po  imieniu, bierz  co  chcesz.  Jeśli  będziesz  potrzebowała czegokolwiek, 

daj znać. Tak rozumiem normalnie – stwierdziłem.  

 

- Pasuje mi to. Czy mogę tutaj kogoś zapraszać? – zapytała, a ja się skrzywiłem. 

Nie za bardzo lubiłem poznawać obcych ludzi od momentu mojej zmiany. Nie chciałem jej 

tu zamykać ani nic, ale to byłoby dla mnie niekomfortowe.  

 

- Nie za bardzo lubię towarzystwo obcych – powiedziałem jej szczerze. 

Najchętniej 

trzymałbym  cię  tutaj  samą,  tylko dla  mnie. 

Jezu,  kiedy  zacząłem  myśleć  w  ten  sposób                     

o tej małej osóbce? – Ale to zależy kogo? 

 

-  Jeśli  to  dla  ciebie  zbyt  duży  problem,  to  tylko  moją  przyjaciółkę  i  jej  męża  – 

powiedziała z uśmiechem. I nie wyglądała na wkurzoną. Wyglądała miło i szczerze. Była 

wspaniała. 

 

Postanowiłem  zadać  pytanie,  za  którego  złą  odpowiedź  nigdy  nie  zgodziłbym  się 

mieć jej w moim domu na długi czas. 

 

- A twój chłopak? – zapytałem i spiąłem się na całym ciele. 

 

-  Nie  mam  chłopaka  –  powiedziała.  Odetchnąłem  delikatnie.  Myślę,  że  to 

zauważyła, ponieważ delikatnie się uśmiechnęła.  

 

- Co ze szkołą? 

 

- Są ferie? – bardziej zapytała niż stwierdziła. 

 

- Ach, tak. Nie wiedziałem – powiedziałem szczerze, ponieważ nie obchodziło mnie 

to,  dopóki  ona  mi  tego  nie  powiedziała.  Oznaczało,  że  całe  trzy  tygodnie  będzie  miała 

wolne. Świetnie.  

 

 - Co masz zamiar robić podczas ferii, masz jakieś plany? – zadałem pytanie. 

 

- Nieszczególnie. Spotkania z All i Jasperem, czytanie książek. Może basen.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 12 

 
 
 
 

-  Tylko  tyle?  Jesteś  nastolatką,  nie  masz  jakiś  szalonych  pomysłów,  co  do 

spędzania czasu. Bungee i tym podobne? 

 

-  Nie  każda  nastolatka  jest  taka  sama.  Ja  lubię  inne  rzeczy  –  powiedziała                           

z pewnym siebie i seksownym uśmiechem, patrząc na mnie intensywnie. 

 

- Więc czym są te „inne rzeczy”? – zapytałem, przyglądając się jej. 

 

- To trochę dziwne. Pewnie nie chcesz tego słuchać – odpowiedziała. 

 

Jasne, że nie chcę tego słuchać, ale tak długo, jak mogę cię podziwiać, będę to robił

 

– pomyślałem.  

 

- Jeśli nie chcesz, nie mów – odparłem, udając obojętność.  

 

- A ty co masz w planach? – zmieniła temat, co było dobre, ale nie bardzo chciałem 

rozmawiać o sobie. 

 

- To, co zwykle. 

 

- Co masz na myśli? – przekrzywiła głowę. 

 

- Nic – odparłem prosto. 

 

- Nic? – zapytała zdezorientowana. 

 

- Tak, nic. Nie robię nic całymi dniami. Przesiaduję w domu. Jak najdzie mnie na 

coś ochota realizuję to, ale najczęściej jest to łażenie po domu. 

 

- Bardzo… - Nie wiedziała, co powiedzieć – ciekawe. 

 

- Taaa – dodałem tylko. 

 

Przez chwilę siedzieliśmy cicho. Chciałem już zostać sam, aby ponarzekać, ale nie 

chciałem jej wyganiać. Zamierzała coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak. 

 

- Mam pewne przyzwyczajenie w domu – zacząłem. Dziwnie mi było o tym mówić, 

ale przez z nią nie miałem zamiaru zmieniać swoich nawyków.  

 

- Tak? – zainteresowała się. 

 

- To trochę krępujące, mówić o tym, ale chcę ci to powiedzieć. Ja… chodzę po domu 

nago. 

 

Szczęka jej opadła i gapiła się na mnie jak na kompletnego idiotę. Trwało to kilka 

minut,  kiedy  analizowała  to  wszystko  w  głowie.  W  pewnym  momencie  ogromny, 

olśniewający uśmiech zagościł na jej ustach. 

 

- Czemu? – zapytała po prostu. 

 

- Lubię to – stwierdziłem tylko. 

 

- Okay – powiedziała. Myślałem, że będzie dyskutowała na ten temat, ale nic nie 

zrobiła. Gapiła się chwilę na mnie, a po chwili zapytała: - Ale tak serio nago?  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 13 

 
 
 
 

Jeśli myślała, że się zaśmieję, była w błędzie.  

 

- Czasami w samych bokserkach. 

 

- Jesteś dziwny – stwierdziła. 

 

- Taa, już gdzieś to słyszałem.  

 

 

Bella

 

 

Nago,  po  domu?  To  było  jak  prezent  gwiazdkowy,  urodzinowy  za  kilka  lat                            

w jednym! Mogłam zobaczyć tego mężczyznę nagiego, nie uwodząc go.  

 

On  był  serio  dziwny,  ale  nie  przeszkadzało  mi  to.  Trochę  mnie  to  przerażało 

momentami, ale to dziwactwo podsycało moją fascynację jego osobą.  

 

- Jeśli to wszystko, chyba możemy już iść – powiedział, wstając.  

 

Zareagowałam z lekkim opóźnieniem. Wstałam i poszłam z nim na dół, zjeść moje 

ulubione, włoskie danie.  

 

 

 

 

 

Po  kolacji,  nudziło  mi  się.  Nie  wiedziałam,  co  mogę  robić.  Chciałam  pobyć                                

z  Edwardem,  ale  nie  wiedziałam,  co  miałabym  mu  w  tym  celu  powiedzieć.  Mogłam 

posurfować  po  necie,  ale  to  było  zbyt  nudne  na  ten  moment.  Jedynym  wyjściem  było 

pozwiedzanie domu i właśnie na nie się zdecydowałam.  

 

Opuściłam mój pokój i zeszłam na niższe piętro. Przechadzałam się po korytarzu, 

oglądając zdjęcia Edwarda z różnych sesji i wybiegów. Był niesamowity, gdy był młodszy. 

Ale miał w sobie coś takiego, że z latami stawał się seksowniejszy, a jego męskość była 

uwydatniona i czarująca.  

 

Przez samo patrzenie na jego zdjęcia, czułam, że robię się mokra. Zachowywałam 

się, jak nastolatka, ale miałam takie prawo, ponieważ nią byłam. Nieważne, jak dojrzałą, 

nadal  nastką.  Kiedyś  nieśmiałą,  a  teraz  bardzo  pewną  siebie.  Słyszałam  czasami,  że 

nawet za bardzo.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 14 

 
 
 
 

Gdy  byłam  młodsza,  wstydziłam  się  wszystkiego  i  wszystkich,  szczególnie 

Edwarda. Był świetny, a ja zwykłą szarą myszką.  

 

Ale  przyszedł  taki  okres,  gdy  zainteresowałam  się  nałogowo  czytaniem  książek                    

i  to  chyba  one  pomogły  mi  z  tym.  Od  około  piętnastego  roku  życia,  nie  byłam  małą, 

zagubioną  dziewczynką,  a  stawałam  się  pewną  siebie  kobietą.  Zaczęłam  ubierać  się 

poważniej,  mam  na  myśli,  zmieniłam  bluzę  na  ramoneskę,  stałam  się  modniejsza                           

i kobieca. I podobało mi się to. Miałam to, czego chciałam bez większego trudu. Pewność 

siebie pomaga, polecam.  

 

Byłam ciekawa, jak Edward na mnie reaguje. Czy podobam mu się, czy jakoś na 

niego  działam?  Tak  na  wszelki  wypadek  zmieniłam  ubranie  na  krótkie  szorty,  które 

delikatnie  odsłaniały  mi  pośladki  i  koszulkę  z  mocno  wyciętym  dekoltem  na 

ramiączkach,  trochę  na  mnie  za  krótką.  No  i  brak  bielizny.  Strój  był  dla  mnie  bardzo 

wygodny, a dodatkowo wiele odkrywał. I właściwie, mogłam w nim spać. 

 

Dalej  oglądałam  zdjęcia.  Miał  kilka  swoich  z  rodziną,  samą  rodzinę,  siebie                            

z ważnymi osobowościami. Tj. Karl Lagerfeld i Donatella Versace. Cholera, kolesia miała 

serio  zmasakrowaną  twarz,  nawet  bardziej,  niż  myślałam,  ale  mimo  tego  była 

zjawiskowa.  

 

Zeszłam  na  dół,  gdy  zdjęcia  do  oglądania  się  skończyły  i  poszłam  do  kuchni  po 

szklankę  wody.  Gdy  w  niej  przebywałam  usłyszałam  głos,  którego  nigdy  bym  nie 

pomyliła. Edward siedział w salonie i mamrotał coś do siebie, rwąc włosy z głowy.  

 

Chciałam poobserwować go bliżej, dlatego ze szklanką w ręce, weszłam do salonu                            

i  oparłam  się  o  framugę.  Przez  ten  ruch,  moja  koszulka  trochę  się  podwinęła,  a  moje 

cycki ścisnęły razem, dzięki moim rękom.  

 

Siedział na kanapie w białych bokserkach i mamrotał do siebie coś jak brzmiało 

„kurwa,  czemu?”,  „pierdolone  gówno”,  „młode  pierdolone  szczeniaki”,  „stary  pieprzony 

człowiek”. Nie wiem o kim mówił, ale to ostatnie wyrzucił z największym jadem, dlatego 

się  tym zainteresowałam. 

 

- Kto jest stary i pieprzony? – zapytała, delikatnie z zainteresowaniem.  

 

Zamarł, a jego ręce mocniej szarpnęły za włosy. Jęknął przeciągle, a ten dźwięk 

powędrował  prosto  do  mojego  krocza,  chociaż  był  to  odgłos  frustracji.  Odwrócił  się  do 

mnie i gapił przez chwilę z szeroko otwartymi oczami, i odwrócił się z powrotem. 

 

- Ja – wymamrotał.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 15 

 
 
 
 

Zachłysnęłam  się  wodą,  chyba  to  usłyszał,  ponieważ  szybko  się  odwrócił. 

Wytarłam wodę z buzi, ale nie mogłam tej, która przemoczyła moją koszulkę, odkrywając 

więcej niż przewidziałam. Jeden sutek był teraz zupełnie dla niego widoczny.  

 

-  Chcesz  się  zabić  już  pierwszego  dnia?  Trochę  kontroli,  Boże  –  powiedział 

zirytowany. 

 

Podeszłam  bliżej,  nie  zwracając  uwagi  na  jego  ton.  Schyliłam  się,  aby  odstawić 

szklankę na stolik i dać mu widok na mój tyłek. Chyba zadziałało, ponieważ usłyszałam 

jak  wciągnął  głośniej  powietrze.  Uśmiech  zaigrał  na  moich  wargach.  Pieprzenie 

doskonale.  

 

Odwróciłam  się  do  niego  i  usiadłam  naprzeciwko  po  turecku.  Przekrzywiłam 

głowę na bok i gapiłam na niego. Zerkał na mnie ukradkowo. 

 

- Czemu mówisz, że jesteś stary? 

 

- No bo jestem stary – prychnął. 

 

- Ile masz lat?  

 

- Pieprzone dwadzieścia dziewięć lat – wymówił z jadem. Kolejny raz szarpnął za 

włosy. To był jego tik nerwowy. Według mnie było ich szkoda. Gdyby to były moje ręce, 

szarpałyby je w inny sposób, mając ku temu dobry cel. Tak, wyobraziłam sobie jego głowę 

między moimi nogami i te włosy… Musiałam potrzeć nogi o siebie kolejny raz. Niewielki 

dreszcz przeszedł moje ciało. – Zimno ci? – zapytał. 

 

Zmieszałam się dosłownie na sekundę. 

 

- Umm, nie, raczej gorąco – wypowiedziałam te słowa patrząc mu prosto w oczy.  

 

- Gorąco? W tym czymś? – wskazał na mnie. Och, czyli zauważył. Mini sukcesik!  

 

-  Taa  –  odpowiedziałam  i  sięgnęłam  po  wodę.  Upiłam  duży  łyk  i  ponownie  na 

niego spojrzałam. Jego wzrok był skupiony na dłoniach, którymi się bawił. 

 

Bello

 – powiedziałam sobie – 

jesteś pewną siebie kobietą. Jeśli czegoś chcesz, zrób 

to,

 

niezależnie od wszystkiego.  

 

Przysunęłam się odrobinę do niego i złapałam delikatnie palcami jego podbródek,                            

i zwróciłam jego głowę do mnie. Wyglądał na zszokowanego tym, co zrobiłam. Jego skóra 

była  miękka  i  cudowna,  czułam  pieczenie  w  miejscu,  gdzie  go  dotykałam,  a  ono 

rozchodziło  się  po  moim  ciele.  To  było  miłe.  Patrzyłam  się  chwilę  na  niego                                      

i odpowiedziałam. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 16 

 
 
 
 

- Nie jesteś stary. Nie jesteś nawet w kwiecie wieku. Masz niecałe trzydzieści lat. 

Jesteś  w  takim  okresie,  kiedy  jest  czas  na  wszystko,  on  jest  najlepszy.  Musisz  z  niego 

korzystać – powiedziałam łagodnie. Patrzył na mnie beznamiętnie. 

 

- Jestem stary – stwierdził. W tym momencie zrozumiałam, że to nie będzie łatwa 

znajomość. Ale to nie oznaczało, że się poddam. O nie. Uwielbiałam wyzwania. 

 

Wyrwał się od mojego dotyku i na mnie nie patrzył. 

 

- Ty tak sądzisz. Ja nie. Chciałbyś wiedzieć co ja uważam? – zapytałam. 

 

-  Nie  –  odpowiedział.  Nie  tego  się  spodziewałam.  Nawet  na  mnie  nie  patrzył. 

Jezu… 

 

- Ale i tak ci powiem. – Chciałam zacząć moją wypowiedź. 

 

-  Nie  mam  zamiaru  cię  słuchać.  –  W  końcu  na  mnie  spojrzał,  a  jego  wzrok  był 

ostry. To także mnie nie zraziło. 

 

-  To,  co  ja  widzę,  to  niesamowity  mężczyzna.  Przystojny  i  cholernie  seksowny.                          

Z  ciałem  tak  pięknym,  że  kurwa,  mam  ochotę  się  na  ciebie  rzucić.  –  Spojrzał  na  mnie 

niedowierzająco.  Cóż,  mówiłam  prawdę,  nie  wiem  czemu  mu  to  wyjawiałam,  ale 

chciałam, żeby to wiedział. – Nie rozumiem czemu rzuciłeś pracę i nie… - Nie pozwolił mi 

dokończyć. 

 

- Wystarczy – uciął ostro.  

 

- Co? 

 

- Koniec. Wystarczy. Dziękuję za słowa, których nie chciałem słyszeć. Wydaje mi 

się,  że  nasza  rozmowa  dobiegła  końca  –  Spojrzał  na  mnie.  W  jego  oczach  pomimo 

wkurzenia, zobaczyłam rozpacz i chciałam się dowiedzieć, czym była ona spowodowana.  

 

Przybliżyłam się bliżej, nie poddawałam się. Położyłam dłoń na jego ramieniu, ale 

strząsnął je. 

 

- Co się stało? Powiedz mi – zachęcałam go. 

 

- Nie. Koniec dyskusji. Idź spać czy cokolwiek wy tam, nastolatki, robicie. 

 

Zachowywał się jak dziecko. Nie jak dorosły mężczyzna. Chciałam się dowiedzieć 

czym  to  było  spowodowane.  I  czy  była  to  tylko  skorupa,  czy  on  taki  był  naprawdę.  Nie 

miałam porównania, dlatego musiałam to dopiero odkryć.  

 

-  Wiesz,  my,  nastolatki,  to  żaden  zagrożony  czy  niebezpieczny  gatunek.  Nie 

musisz  o  nich  mówić  w  ten  sposób.  –  Spojrzał  na  mnie  powątpiewająco  i  znowu  zaczął 

bawić się rękami. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 17 

 
 
 
 

- Edward, porozmawiaj ze mną – zachęcałam go. Uporczywie na mnie nie patrzył, 

a ja gapiłam się na niego. – Mamy spędzić ze sobą sporo czasu, nie zachowuj się w ten 

sposób.  

 

- Nie chcę rozmawiać – mruknął. Jego dłonie powróciły na włosy. 

 

- Proszę, panie Cullen – wymruczałam jego nazwisko. 

 

Warknął na moje określenie i mocniej szarpnął za włosy, i odchylił się do tyłu na 

kanapie,  wyprężając  klatę.  Gdyby  nie  zależało  mi  teraz  tak  bardzo  na  poznaniu  go, 

gapiłabym się na nią, ale w tym momencie wolałam działać.  

 

Niewiele  myśląc,  zrobiłam  coś,  aby  zwrócić  jego  uwagę.  Wiedziałam,  że  nie 

powinnam, ale nad konsekwencjami postanowiłam pomyśleć później.  

 

Wskoczyłam  na  niego,  siadając  na  nim  okrakiem.  Nasze  krocza  były  tak  blisko 

siebie,  że  aż  bolało,  żeby  nie  otrzeć  ich  o  siebie.  Jego  bokserki  były  wypchane                                   

i podejrzewałam, że był duży.  

 

Natychmiast  przykułam  jego  uwagę.  Jego  głowa  natychmiastowo  zwróciła  się                             

w moim kierunku, zszokowane spojrzenie utkwił we mnie po raz kolejny.  

 

- Proszę. – Miło powiedziałam, przesuwając się odrobinę na jego kolanach. Bliżej 

jego krocza.  

 

Tym, co zauważyłam, było to, że mnie nie dotknął. W ogóle.  

 

-  Oszalałaś!  –  krzyknął  na  mnie.  –  Złaź  ze  mnie.  Powiedziałem,  że  nie  mam 

zamiaru z tobą rozmawiać. Ogłuchłaś?! 

 

W  tym  momencie  byłam  tak  blisko,  że  nacisnęłam  na  jego  fiuta,  a  wyraz  jego 

twarzy zmienił się diametralnie.  

 

Och, to było tak cholernie dobre, potrzebowałam tego. 

 

Niemalże  natychmiastowo  zrzucił  mnie  ze  swoich  kolan  na  kanapę  i  stanął  na 

nogi. I nie był jedynym, który tutaj stanął. Leżałam na kanapie i gapiłam się na niego,                          

a moje spodenki były przekrzywione i więcej odkrywały niż zakrywały. 

 

- Ogarnij się, kobieto! – powiedział do mnie, wskazując na dół mojego ciała.  

 

- Och, i kto to mówi – mruknęłam pod nosem, poprawiając ubranie.  

 

- Jeśli będę chciał pogadać, sam to zaproponuję Nie potrzebuję dopingu. 

 

- Widzę – bąknęłam.  

 

Chyba dopiero po chwili zrozumiał, jak dwuznacznie brzmiały jego słowa. 

 

- Kurwa! – ryknął.  

 

- Edward – chciałam coś dodać, ale jego spojrzenie mnie powstrzymało. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 18 

 
 
 
 

-  Ani-kurwa-słowa  więcej  –  warknął,  patrząc  na  mnie  szalenie.  Ale  mojemu 

wzrokowi nie umknęło widoczne pożądanie w jego oczach.  

 

Do tej gry potrzeba dwojga, panie Cullen.  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 19 

 
 
 

ROZDZIAŁ 2 

 

Bella

 

 

Minęło  kilka  tygodni  odkąd  się  tutaj  wprowadziłam.  Każdego  dnia  próbowałam 

namówić Edwarda, żeby ze mną porozmawiał. Wypróbowałam na nim tyle sztuczek, że 

ich  zapas  zaczynał  mi  się  kończyć.  Szantażowanie  i  dotykanie  w  ogóle  nie  skutkowało. 

Chyba nawet wszystko pogarszało, ponieważ stał się jeszcze większą emo-suką.  

 

Cały  czas  słyszałam,  jak  mamrocze  do  siebie  i  krzyczy  o  swoim  beznadziejnym 

życiu  i  sobie.  Za  każdym  razem  chciałam  go  pocieszyć,  ale  nie  udawało  mi  się  to, 

ponieważ mnie od siebie odsuwał. I tak bardzo, jak myślał, że się poddam, chciałam go 

poznać jeszcze bardziej.  

 

Odniosłam  mały  sukces,  kiedy  dotknął  delikatnie  moją  dłoń,  gdy  chciał  mi  coś 

powiedzieć.  I  to  nie  było  nic,  czego  oczekiwałam.  Zwykłe  słowa,  głupi,  beznadziejny 

temat. Cieszyłam się tylko pod tym względem, że mnie w ogóle dotknął.  

 

Nie  mogłam  zapomnieć  o  chwili,  gdy  na  nim  siedziałam.  Czułam  się,  jakbym 

znalazła  się  na  właściwym  miejscu.  Tak  dobrze  było  go  czuć  pod  sobą.  Nawet  jeśli 

wrzeszczał na mnie, że jestem szurnięta. To samo mogłam powiedzieć o nim, dlatego się 

nie obrażałam. Był taki ciepły i twardy, że doprowadzało mnie do szaleństwa to, że nie 

mogłam do tego powrócić. Cholerny Cullen! 

 

Właśnie to zdarzenie i jego częste chodzenie nago, a także wizje powstałe w mojej 

głowie,  doprowadziły  do  bólu  mojego  nadgarstka.  To  było  nieznośne.  Oglądanie, 

wyobrażanie go sobie, a nieposiadanie, sprawiało, że musiałam sobie radzić sama. A to          

i tak było niewystarczające i cholernie frustrujące.  

 

Dwa dni przed weekendem, kiedy miałam wrócić do szkoły, wcieliłam w życie mój 

nowy plan.  

Weszłam do jego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi na klucz, który włożyłam do 

stanika.  Nazwijcie  mnie  chorą,  obłąkaną,  byłam  po  prostu  zdesperowana,  zupełnie  jak 

on, i chciałam poznać prawdę.  

 

Leżał  w  swoim  wielkim  łóżku  w  czarnym  pokoju.  Jedynym  światłem  było  to 

zewnętrzne  i  srebrne  elementy  na  ścianach  oraz  niektóre  jaśniejsze  meble.  Był 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 20 

 
 
 
odwrócony do mnie tyłem, nie wiem czy słyszał, jak weszłam, ale nie poruszył się. Wypiął 

tyłek w stronę drzwi. Muszę dodawać, że był nagi? 

 

Podeszłam do łóżka i spojrzałam na niego. Spał. Wyglądał jak anioł, wyciągnięty 

prosto z niebios. Albo zrzucony, przez swój popieprzony charakter. Cokolwiek. 

 

Obeszłam  je  i  położyłam  się  naprzeciwko.  Ułożyłam  twarz  na  wprost  jego                          

i obserwowałam, jak śpi. Miał kilka zmarszczek mimicznych na twarzy, które mogły być 

spowodowane jego ciągłym krzywieniem się i zamartwianiem. Może kiedyś śmianiem, no 

i mijającymi latami. Chociaż to, co on mówił, że jest stary, było tak cholernie śmieszne                   

i żałosne. Nawet bardziej niż te całe skandale Hollywoodzkich gwiazdeczek. Cholera, on 

był  jakby  jedną  z  nich,  ale  cóż…  był  trochę  inny,  a  mi  chodziło  o  Brangelinę  i  tym 

podobnych.  

 

Poruszył  się  delikatnie  i  zaczął  coś  mamrotać,  ale  na  szczęście  nie  było  to  nic                       

z serii „jestem żałosną kupą gówna”. Szkoda, że jeszcze nie wytapetował sobie wielkiego 

napisu „leave me alone” na każdej ścianie w domu.  

 

Zrobiłam  coś,  co  zawsze  chciałam  uczynić.  Wplotłam  palce  w  jego  włosy.  Były 

takie, jak myślałam. Delikatne i gładkie, zbyt miękkie, aby tak nimi pociągać, jak on to 

robił. Mój ruch spowodował jego ponowne mamrotanie i mruczenie? Tak to przynajmniej 

zabrzmiało,  dlatego  nie  wyciągnęłam  ręki  z  jego  włosów,  tylko  zaczęłam  delikatnie 

drapać  skórę  jego  głowy.  Tym  razem  nie  wydawało  mi  się,  faktycznie  zamruczał,  a  po 

chwili zamarł, a wraz z nim moja ręka.  

 

Wyszarpnął  głowę  z  dala  od  mojej  dłoni,  otworzył  na  mnie  szeroko  oczy, 

wystraszony  i  zszokowany,  i  szarpnął  się.  Ale  nie  przewidział  tego,  jak  blisko  był 

krawędzi,  dlatego  zwalił  się  z  łóżka  z  wielkim  hukiem.  A  razem  z  nim  usłyszałam 

wiązankę siarczystych przekleństw. 

 

- Nic ci nie jest? – Zbliżyłam się na łóżku do niego, patrząc w dół. Był zaplątany                  

w  kołdrę,  na  której  leżał,  a  jego  przyrodzenie  było  zdecydowanie  odkryte.  Cholera,  był 

naprawdę  duży,  co  mogłam  zauważyć  przez  jego  niewielką  erekcję.  Zazwyczaj,  gdy 

chodził  nago  po  domu,  co  rzeczywiście  robił,  a  myślałam,  że  tylko  żartuje,  nigdy  nie 

widziałam  go  w  całej  okazałości,  chociaż  nawet  wtedy  był  imponujący.  Jeśli  teraz  był 

taki,  to  jak  musiał  wyglądać  w  pełnym  wzwodzie?  Jęknęłam  na  tą  myśl  i  musiałam 

ścisnąć nogi. 

 

- Jak bardzo pojebana jesteś, kobieto?! – krzyknął i walnął mnie poduszką prosto 

w głowę. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 21 

 
 
 
 

- Hej! – zaśmiałam się, gdy grzmotnął mnie nią kilka razy pod rząd.   

 

- Co cię napadło, żeby wparować do mojego pokoju, a dopiero do łóżka i dotykać 

mnie?!  Czy  nie  dałem  ci  wystarczająco  do  zrozumienia,  że  nie  chcę  z  tobą  rozmawiać?! 

Odpowiedz! – Nadal walił mnie nią. 

 

- To może przestań mnie nawalać tym kawałkiem gówna?! – krzyknęłam do niego. 

 

-  To  nie  jest  żadne  gówno!  To  poduszka  z  jedwabiu,  prosto  z  Indii!  –  warknął                      

i wstał, nadal mnie nią lejąc.  

 

Wywróciłam się do tyłu, kiedy on już robił to po całym moim ciele. To było nawet 

zabawne.  

 

- Co za różnica! Poduszka jest poduszką! Kawałkiem czegoś! Wielkie mi rzeczy! – 

Zachichotałam. 

 

Zobaczyłam,  że  się  przemieścił  w  momencie,  gdy  na  chwilę  jego  ruchy  zwolniły. 

Teraz górował nade mną. Był na kolanach, a ja zostałam umieszczona między nimi, gdy 

on powrócił do masakrowania swojego indyjskiego gówna na mnie. 

 

- Nie mów tak! Trzeba szanować pracę innych! 

 

-  To  czemu  tego  nie  robisz?!  Właśnie  psujesz  moją  pracę,  którą  wykonałam  na 

moich włosach, a także biednych Azjatów, którzy męczyli się, aby wykonać ten kawałek 

czegoś – krzyknęłam do niego. 

 

I  nagle  przestał.  Wykorzystałam  jego  moment  zdezorientowania  i  powaliłam  na 

łóżko,  siadając  na  nim.  To  go  jeszcze  bardziej  wytrąciło.  A  po  chwili  poduszka  została 

przyciśnięta  do  mojej  twarzy.  Zachichotałam  w  nią  na  jego  dziecinne  zachowanie                        

i  zaczęłam  się  siłować  buzią,  wciskając  ją  bardziej  w  materiał.  Był  silny,  ponieważ  nie 

puszczał, ale wiedziałam, że nie można trzymać wiecznie rąk w górze, dlatego w końcu je 

opuści. 

 

I właśnie to zrobił, a ja nie panowałam przez chwilę nad resztą ciała i poleciałam 

prosto na niego, a moja twarz wylądowała na jego. 

 

- Ouuu – wymamrotałam, wyczuwając moje usta na jego. Cholera, marzyłam o tej 

chwili wieczność i ona nareszcie nadeszła. 

 

Robiąc to, co zawsze, czyli postanawiając pomyśleć nad konsekwencjami później, 

przycisnęłam swoje wargi  do  niego  z  jękiem. Zaczęłam  go  całować.  Jego  miękkie wargi 

pozostały  w  stanie  spoczynku,  a  kiedy  poruszyłam  się  na  jego  ciele,  chcąc  go  jakoś 

otrzeźwić, on zrobił to. Odwzajemnił pocałunek, łapiąc mocno za moją szyję, a moje wargi 

atakując swoimi oraz językiem i zębami. Kolejny jęk uciekł z mojego gardła. Ten moment 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 22 

 
 
 
był  idealny.  Wyobrażałam  go  sobie  setki  razy  i  nigdy  nie  było  to  tak  dobre,  jak                           

w rzeczywistości. Jego wargi były zaborcze i spragnione, a ręce mocne i niedelikatne.  

 

Przewrócił nas w ten sposób, że wcisnął mnie w łóżko, kładąc się całym sobą na 

mnie i nadal molestując ustami. Ani trochę nie przeszkadzało mi bycie w takiej pozycji. 

To  było  po  prostu  świetne.  Kolejny,  mało  atrakcyjny,  dźwięk  opuścił  moje  wargi.  Ale 

wcale go nie odstraszył, poczułam jego podniecenie na moim brzuchu. 

 

Kiedy już zabrakło mi powietrza, odsunął się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy. 

Te  dwa  pieprzone,  zielone  magnesy  wgapiały  się  we  mnie  z  ogromną  intensywnością. 

Tak wiele emocji się w nich kotłowało, że byłam zdziwiona, że tak można.  

 

Nagle, jakby otrzeźwiał, odsunął się ode mnie i rzucił na plecy, zakładając dłonie 

na twarz i jęcząc. 

 

Nie  wiedziałam,  co  się  z  nim  dzieje,  a  w  tym  momencie  martwiłam  się  o  niego, 

dlatego wstałam i przysunęłam się, pytając o co chodzi. 

 

- Zostaw mnie  - wymamrotał, szarpiąc swoje włosy. 

 

W ogóle nie przeszkadzało mi to, że był nagi. I pobudzony. Chciałam jedynie jego. 

I nie czułam się niekomfortowo.  

 

- Najpierw całujesz mnie jak wariat, a później każesz zostawić? Coś chyba jest nie 

tak  –  zaczęłam  moją  mowę.  –  Chcę  z  tobą  porozmawiać.  Teraz,  po  tym,  co  się  stało, 

myślę, że szczególnie powinniśmy to zrobić. Nie chcę, żebyś czuł się niezręcznie w moim 

towarzystwie, dlatego… 

 

- Jeśli tego nie chcesz, to po prostu zostaw mnie w spokoju – zirytował się. 

 

A nie mówiłam? Tapetowanie „leave me alone”… 

 

- Edward, proszę, porozmawiaj ze mną – ruszyłam moją ręką, ponieważ chciałam 

dotknąć  ją  jego  twarzy,  a  przy  okazji,  zupełnie  przypadkowo,  otarłam  nią  o  jego 

nabrzmiałego kutasa. 

 

- Kurwa! – krzyknął, rzucając odrobinę biodrami. – Jeśli stąd nie wyjdziesz, ja to 

zrobię – powiedział i wstał, nakładając na siebie dżinsy, które leżały na fotelu. 

 

Uniosłam na niego brew. Siedziałam na łóżku pobudzona, dysząca i mokra, a on 

mnie wyganiał. Co z nim było, do cholery, nie tak? Myślałam, że faceci marzą o takich 

sytuacjach, a on zachowywał się jak kobieta z PMS, jak nie gorzej. Nie miałam zamiaru 

się ruszyć. 

 

Kolejny jęk frustracji opuścił jego usta, kiedy szedł do drzwi. Czekałam tylko na 

jego reakcje. Złapał za klamkę i pociągnął za nią. Drzwi były zamknięte, oczywiście. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 23 

 
 
 
 

-  Do  kurwy,  ty  naprawdę  jesteś  chora?!  Dlaczego  ja  jeszcze  z  tobą  w  ogóle 

mieszkam, zamiast odesłać cię do rodziców?!  – krzyknął, szarpiąc się z klamką. Trochę 

zabolało,  że  chciał  się  mnie  pozbyć,  ale  byłam  zbyt  pewna  siebie,  aby  przejąć  się  jego 

mało istotnym gadaniem na ten temat. – Gdzie jest ten cholerny klucz?  – wrzasnął na 

mnie, odwracając się w moją stronę. Jego twarz była czerwona i zmarszczona ze złości. 

 

Po  prostu  się  do  niego  delikatnie  uśmiechnęłam  i  obrysowałam  palcem,  bardzo 

delikatnie i subtelnie, dekolt, przejeżdżając nim po linii piersi. 

 

Oczy ledwo co nie wyszły mu z orbit, gdy tak gapił się na mnie. Sapnął ze złości i 

zmrużył na mnie oczy. 

 

- Jeśli go chcesz – zaczęłam, rysując ósemkę na moim rowku. – Przyjdź po niego. – 

Rzuciłam mu uśmiech. 

 

Warknął na mnie i wszedł do drugiego pomieszczenia. Miałam tylko nadzieję, że 

nie  ma  gdzieś  zapasowego  klucza.  Modliłam  się  o  to  do  momentu,  kiedy  wrócił  z 

uśmiechem na ustach i czterema krawatami w dłoni. Podszedł do łóżka i zrzucił z niego 

pościel.  Poduszki  i  resztę  kołdry,  którą  zerwał  spode  mnie,  co  spowodowało,  że 

wylądowałam jak długa na całym łóżku. 

 

-  Och,  idealnie  –  mruknął  do  siebie.  Podniosłam  się,  aby  zobaczyć,  co  on 

wyprawia. 

 

- Leż – warknął tonem nieznoszącym sprzeciwu. 

 

Zaczął  zawiązywać  moją  stopę  krawatem,  a  następnie  zrobił  to  samo  z  drugą  i 

obie przyczepił do ramy łóżka. Poruszyłam nogami, mocno je przymocował. 

 

- Co ty, do kurwy… - chciałam się go zapytać, ale mi nie pozwolił. 

 

- Zamknij się i leż. 

 

Och, a więc jednak zdecydował się na coś. Cholera, wchodząc tu nie liczyłam na 

tyle. Chciałam tylko pogadać, a to było nawet lepsza. Cholera, zawsze chciałam być przez 

niego zdominowana. Kurwa, to było dobre. Kolejna fala zalała moja bieliznę i ruszyłam 

biodrami, co za bardzo mi nie pomogło, ponieważ byłam związana.  

 

Teraz  przeszedł  do  moich  rąk,  które  przywiązał  do  górnej  ramy.  Byłam 

rozciągnięta  i  przywiązana  na  całym  łóżku.  To  powinno  mnie  trochę  niepokoić,  ale 

cholera, nie mogłam poradzić nic na to, że to było gorące i podniecało mnie.  

 

Edward  stanął  w  nogach  łóżka  i  obserwował  mnie.  Na  jego  ustach  gościł  pełen 

zadowolenia uśmiech. Na moje wpłynął podobny. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 24 

 
 
 
 

Po  chwili  znalazł  się  nade  mną.  Zaczął  drażnić  nosem  moją  szyję,  chuchając 

jednocześnie na nią ciepłym powietrzem z jego ust. Automatycznie odchyliłam głowę do 

tyłu, udostępniając mu więcej miejsca.  

 

- Taka gotowa, huh? – wymamrotał, łapiąc ustami moje ucho i przygryzając je. 

 

Poczułam  jego  rękę  na  moim  biodrze,  która  sunęła  do  góry.  Moje  ciało  było 

naelektryzowane jakimiś niesamowitymi siłami, które czułam przechodzące od niego. To 

uczucie było niesamowite. A każdy jego gest był jak pozostawiony ślad ognia.  

 

Moja  koszulka  zaczęła  się  podwijać,  kiedy  on  sunął  ręką  wzdłuż  mojego  boku. 

Czułam jego język na mojej szyi, a kiedy jego zęby zetknęły się z moją skóra, musiałam 

wydać  z  siebie  dźwięk  zadowolenia.  Moja  górna  część  ubrania  była  już  tak  wysoko,  że 

mój  brudnoróżowy,  koronowy  stanik  był  na  jego  widoku.  Odsunął  buzię  od  mojej  szyi,                       

a ja na ten brak kontaktu chciałam zacząć krzyczeć, cholera.  

 

- Hmmm, to te cycki, którymi torturowałaś mnie już pierwszego dnia, prawda? – 

zapytał.  Nie  wiem  czy  mnie,  czy  siebie,  ponieważ  patrzył  na  nie,  kiedy  podsuwał 

koszulkę jeszcze wyżej. 

 

- Hmmmph – wydostało się z moich ust. W roli potwierdzenia, tak mi się wydaje.  

 

Złapał  je  delikatnie  przez  materiał.  Ścisnął  je,  a  cichy  pisk  wypłynął  ze  mnie 

zanim zdołałam się powstrzymać. 

 

- Podoba ci się to, prawda? – wyszeptał miękko, nawet na mnie nie patrząc. 

 

Znowu  powrócił  do  mojej  koszulki  i  podciągnął  ją  na  moja  twarz,  aż  zasłonił  mi 

wszystko. Myślałam, że to taka jego gra, dopóki go nie usłyszałam. 

 

-  Tak  strasznie  mi  przykro,  że  muszę  cię  tutaj  zostawić  –  prychnął  obojętnie, 

grzebiąc w moim staniku i zabierając z niego klucz. – Bardzo niemiło było cię tu widzieć 

– Kolejny raz prychnął i ciepło jego ciała znikło. 

 

-  Co  ty…  -  Chciałam  za  nim  krzyknąć,  gdy  usłyszałam  dźwięk  przekręcanego 

klucza. 

 

- Do zobaczenia, Bello – zaśmiał się i trzasnął drzwiami. 

 

Kurwa,  czy  ten  pieprzony  Edward  Cullen  naprawdę  zostawił  mnie  przywiązaną     

w jego pokoju? Kurwa, bo zaraz dojdę. Ja pierdole, jestem pojebana… 

 

Zastanawiałam  się  czy  był  gejem,  że  zostawił  mnie  taką  napaloną  i  związaną                        

w jego własnym łóżku, czy chciał mi dać nauczkę. Co z nim było nie  tak? Czyżby moje 

zachowanie  było  aż  tak  natrętne,  że  chciał  się  na  mnie  odegrać?  Ale  on  był  dorosłym 

mężczyzną,  dlaczego  miałby  się  tak  zachowywać?  Zachowywać  jak  nastolatek.  Ale 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 25 

 
 
 
przecież 

zemsty nigdy nie należy marnować

1

I może wtedy, gdy miał okazję, po prostu to 

zrobił? Nie miałam pojęcia. Nie chciał ze mną w ogóle gadać, dlatego nie miałam pojęcia, 

o co mu chodziło i nie zapowiadało się, abym się tego dowiedziała. 

 

Nie wiem ile już tu leżałam, ale było mi trochę niewygodnie i zimno. Pokręciłam 

trochę  głową,  aby  ściągnąć  koszulkę  z  mojej  twarzy  i  w  końcu  mi  się  udało,  choć  nie 

zeszła tak nisko, jakbym tego chciała.  

 

Zastanawiałam  się,  kiedy  przyjdzie  i  mnie  stąd  uwolni.  Szarpnęłam  ręką,  aby 

sprawdzić  stan  węzła.  Ani  trochę.  Był  bardzo  mocno  zawiązany  i  ciężko  byłoby  mi  się                     

z tego wyplątać.  Nie pozostało mi nic innego, jak poleżeć tu i poczekać. Nie starałam się 

nawet krzyczeć, bo wiedziałam, że to na nic się nie zda. Ciekawe co moi rodzice by o tym 

pomyśleli…  

 

Rozejrzałam się po pokoju  i  nie  zobaczyłam  żadnych  prywatnych  zdjęć. Nie  było 

takich fotografii,  jak  na  korytarzu.  Puste ściany,  proste  meble,  zero pamiątek.  Jedynie 

niewielka  biblioteczka  wypełniona  po  brzegi.  Jedyne  prywatne  rzeczy  w  tym 

pomieszczeniu. Żadnego telewizora, laptopa. Nic. Jak on żył?  

 

Na  prawo  od  łóżka  były  drzwi,  zapewne  do  łazienki,  a  naprzeciwko  nich  do 

garderoby. Koło okna stał wielki fotel, na którym siedząc, można było wyglądać za okno, 

które akurat było zasłonięte i nie przebijało porannego światła, przez co pokój pogrążony 

był w ciemnościach.  

 

Westchnęłam, nudząc się tą bezczynnością. Nie byłam przyzwyczajona do takiego 

bezczynnego leżenia. Nawet, gdy oglądałam film, nie potrafiłam usiedzieć spokojnie, bo 

się  niecierpliwiłam  i  co  chwilę  zmieniałam  pozycję.  Nie  potrafiłam  siedzieć  spokojnie, 

byłam raczej z tych narwanych.  

 

Wkurzona,  zaczęłam  się  rzucać  i  warczeć,  ale  to  mi  nie  pomogło  i  byłam  nadal 

wkurzona i znudzona, a więzy nawet się nie ruszyły. Co do kurwy?! Ile czasu ma zamiar 

mnie tu trzymać? 

 

- Edward?! – spróbowałam zawołać. Poczekałam kilka minut, ale nie usłyszałam 

żadnego najmniejszego odgłosu. Żadnego szelestu, niczego.  

 

O  ile  było  to  możliwe,  położyłam  się  wygodniej  i  spróbowałam  zasnąć.  Było  mi 

trochę chłodno, ale po chwili już usnęłam.  

                                                      
 
 

1

 „Amore 14” 

Federico Moccia

 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 26 

 
 
 
 

 

 

 

- Kurwa, Edward, tak! – krzyknęłam, gdy Edward pchał we mnie z całą siłą, na 

jaką tylko było go stać. Nigdy nie spodziewałam się, że było to możliwe, ale okazało się 

prawdziwe. 

 

- Lubisz tak brutalnie, co, kwiatuszku? – warknął do mnie. Złapał mocniej moją 

nogę  na  jego  ramieniu,  aby  mnie  trochę  unieruchomić,  gdy  przesuwałam  się  po  blacie 

kuchennym.  

 

-  Z  tobą  zawsze  –  szepnęłam,  a  jęk rozkoszy pozbawił  mnie możliwości  dalszego 

mówienia. Odrzuciłam głowę w tył, a moje usta otworzyły się szeroko, lecz nie wypłynął  

z nich żaden dźwięk.  

 

- Jesteś taką bezwstydną dziwką – ugryzł mnie w łydkę i pociągnął za mój sutek. 

Musiałam się mocniej przytrzymać blatu, aby nie polecieć do tyłu i znaleźć się w naszej 

kolacji. Jęknęłam na to co zrobił i mocniej wbiłam stopę w jego tyłek. Ten zajebisty tyłek. 

 

-  Ale  twoją  dziwką  –  warknęła,  gdy  pieprzył  mnie  tak,  jak  tylko  on  potrafił. 

Czułam  się  niesamowicie.  Nigdy  nie  było  mi  lepiej.  Zawsze  czułam  się  wspaniale,  gdy 

przejmował kontrolę nade mną  i moim ciałem. To było uczucie nie do opisania. Poruszał 

się  we  mnie  i  doprowadzał  mnie  na  najwyższe  szczyty.  Widok  jego  skupionej                                  

i podnieconej twarzy, sam w sobie mógł wywołać orgazm i patrzenie było aż bolesne, gdyż 

jego piękno porażało moje oczy. Jak ktoś tak cudowny z wyglądu i w łóżku, mógł w ogóle 

istnieć? Kurwa.  

 

-  Tylko  moją  –  wymamrotał  i  pochylił  się,  rozciągając  niemiłosiernie  moją  nogę, 

aby mnie pocałować. Wysunęłam się bliżej i spotkałam jego usta w połowie drogi. Nie był 

delikatny. Pchał we mnie z siłą i tak samo mnie pocałował, wdarł się językiem głęboko                  

w moje usta i pieprzył je nim. Jęczałam, jak opętana i zwariowana.  

 

- Taaaaak – wyjęczałam w jego usta.  

 

Odsunął  się  ode  mnie  i  patrzył  z  kpiącym  uśmiechem,  jakby  czegoś  oczekiwał. 

Jakby było coś, czego jeszcze pragnął, ale nie miałam pojęcia co to było. I nie miałam siły, 

aby o tym myśleć, więc po prostu darowałam to sobie i wygięłam plecy w łuk, gdy uderzył 

w mój punkt G. Gorąco i wrażenie odrętwienia przeszyło przez moje ciało, a moje ścianki 

ścisnęły mocniej jego nieugiętego fiuta.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 27 

 
 
 
 

-  Kurwa  –  warknął  i    złapał  w  palce  moją  łechtaczkę,  pocierając  ją  energicznie                       

i podszczypując. – Bella – powiedział twardo, lecz lekko zdyszanym głosem. – Kochanie – 

warknął. 

 

To  był  dla  mnie  ten  moment.  Rozpadłam  się na  milion  malutkich  kawałeczków, 

mocno  go  ściskając  i  wrzeszcząc,  gdy  dochodziłam.  Jego  palce  torturowały  moją 

łechtaczkę, sprawiając, że mój orgazm był jeszcze silniejszy.  

 

Po chwili zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałam. Jakaś dziwna substancja 

pokryła brzuch Edwarda i nie miałam pojęcia, skąd się wzięła.  

 

Edward zerknął szybko na brzuch, potem znowu na moją cipkę i na mnie. Głośno 

warknął,  niemalże  zaryczał.  Patrzyłam  na  niego  zszokowana,  wciąż  dysząca                                       

i dochodząca. Nie wiedziałam, co się stało.  

 

-  Kurwa,  kotku  –  sapnął,  patrząc  mi  prosto  w  oczy.  Pochylił  się  bliżej.  –  Jesteś 

zajebista  –  zamruczał,  pierwszy  raz  od  początku  naszego  stosunku  będąc  dla  mnie 

miłym. Nie wiedziałam o czym dokładnie mówił. 

 

-  Huh?  –  sapnęłam,  wbijają  stopę  w  jego  tyłek  i  jęcząc,  nawet  po  orgazmie,  na 

uczucie jego wewnątrz mnie. – Edward – wymruczałam, patrząc na niego z pod rzęs. Mój 

oddech wciąż był urywany, a ciało stało w płomieniach, choć było zrelaksowane i błogie.  

 

- Zajebista – warknął, uderzając we mnie głębiej i dochodząc, krzycząc moje imię                  

i  wiązankę  siarczystych  przekleństw.  Jego  głowa  była  odchylona do tyłu,  jego  zajebista 

szczęka mocno zaciśnięta, a biodra zwalniały.  

 

Po  chwili  trochę się  uspokoił, choć  nadal  zachowywał  się  odrobinę  jak  szaleniec. 

Zrzucił moją nogę ze swojego ramienia i oplótł nią swoją talię, pochylając się nade mną. 

Był zaraz przy mojej twarzy.  

 

- Co to… - spróbowałam zapytać go o tą dziwną substancję na jego brzuchu, ale 

nie pozwolił mi dokończyć, nakrywając swoimi ustami moje. 

 

- Twój wytrysk, kochanie – wymamrotał w moje usta i mocno mnie pocałował, a ja 

zaczęłam odlatywać ponownie. Nie tylko przez jego dotyk, ale przez to, co mi powiedział. 

Wytrysk?  Co  ja,  do  cholery,  zrobiłam?  Nie  wiedziałam,  czy  to  było  coś  dobrego,  czy 

powinnam  się  wstydzić,  ale  jego  usta  i  ręce  nie  pozwoliły  mi  się  dłużej  nad  tym 

zastanawiać.  

 

 

 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 28 

 
 
 

ROZDZIAŁ 3 

 

Bella

 

Obudziłam  się  zdyszana  i  spocona,  pociągnęłam  ręką  i  okazało  się,  że  już  nie 

jestem uwięziona, ale wciąż znajduję się w łóżku mojego opiekuna. Nadal nie było po nim 

śladu.  

 

Zastanowiłam  się chwilę  nad  tym,  co właśnie się  stało.  Miałam  jeden  z  licznych 

snów erotycznych z Edwardem w roli głównej. Jeszcze nigdy nie był on tak realistyczny                 

i  tak  wyjątkowy.  Ale  także  zaskakujący.  Najdziwniejsze  było  to,  że  skutkował  on 

pewnym  zjawiskiem.  A  mianowicie  osiągnęłam  orgazm.  I  to  przez  sen.  Mając                                

w wyobraźni wyłącznie nas i wizję jego pieprzącego mnie. Czy stało się to za sprawą tego 

pocałunku? Jego dotyku? To było bardzo możliwe. Ten sen był najbardziej intensywny ze 

wszystkich. Jeszcze nigdy nie osiągnęłam spełnienia podczas snu. 

 

Rozejrzałam  się,  oddychając  głęboko  i  próbując  doprowadzić  się  do  względnego 

porządku. Spojrzałam na moje wolne ręce. Coś zwróciło moją uwagę. Palce u jednej ręki 

były pokryte jakąś substancją i wciąż odrobine mokre. To przywiało mi na myśl, że nie 

tylko osiągnęłam orgazm przez sen, ale także się dotykałam. I to sprawiało, że mój senny 

orgazm wydawał się bardziej możliwy. Jasna cholera, co się ze mną działo?  

 

Nigdy  nie  byłam  choćby  bliska  tego,  co  się  właśnie  wydarzyło.  Nie  czułam  już 

niewygody  wywołanej  związaniem.  Czułam  się  żywa  i  wolna.  To  musiał  być  naprawdę 

mocny i intensywny sen, tak samo orgazm.  

 

Podniosłam się do pozycji siedzącej i wytarłam rękę w chusteczkę leżącą na szafce 

nocnej. Wstałam z łóżka i ruszyłam do drzwi. Po ich otwarciu, nie zobaczyłam nikogo na 

korytarzu. Weszłam do mojego pokoju i spojrzałam na zegarek. Okazało się, że spałam                 

z jakieś dobre trzy godziny i nikt mnie nie obudził. Jak on mógł na to pozwolić? Spałam 

w jego łóżku! Nie miałam nic przeciwko temu, ale to było sprzeczne z nim samym. Może 

jednak w jego sercu pozostała jakaś nieużywana dobroć… 

 

Po  chwili  zdałam  sobie  sprawę,  że  zgłodniałam,  więc  nałożyłam  jakieś  klapki                       

i  zeszłam  na  dół.  Na  pierwszy  rzut  oka  nie  było  nikogo  widać.  Emmetta  nie  było                          

w  kuchni,  pomimo  że  była  pora  obiadowa.  Na  wyspie  znalazłam  talerz  owinięty  folią                  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 29 

 
 
 
z moim imieniem. Kochany, przygotował mi coś do jedzenia. Ściągnęłam ją, znajdując ryż 

z kurczakiem curry. Włożyłam to do mikrofali i odgrzałam. Gdy czekałam, nalałam sobie 

soku pomarańczowego i zachłannie wypiłam. Po tej całej sesji byłam nieźle spragniona. 

Nie tylko picia. 

 

Gdy  jedzenie  się  zagrzało,  wzięłam  je  i  usiadłam  przy  wyspie.  Zaczęłam  jeść, 

nucąc  pod  nosem.  W  domu  panowała  grobowa  cisza.  Zastanawiałam  się,  gdzie  się 

wszyscy podziali.  

 

Przypomniałam  sobie  pocałunek  z  Edwardem.  Był  on  najlepszym,  jaki 

kiedykolwiek miałam. To  było nie do opisania. Czułam, że chcę pochłonąć go całego, że                

w tej chwili nie istnieje nic innego oprócz naszej dwójki. 

 

 A  później  ta  akcja  z  krawatami?  Pomimo  mojego  wieku,  wiedziałam  co  nieco                   

o  grze  wstępnej  i  różnych  takich,  ale  nigdy  nie  myślałam,  że  tak  szybko  zostanę w  coś 

takiego  wplątana.  Pomimo  tego,  że  nic  nie  zrobiliśmy,  na  początku  byłam  lekko 

zaniepokojona. Później, wiedząc, że to Edward, maksymalnie się rozluźniłam i zaczęło mi 

się to podobać. Dominacja, związanie. Nie byłam jakąś masochistką, ale to wydawało mi 

się naprawdę seksowne i pociągające. Dlatego mu na to pozwoliłam. W tamtej chwili nie 

myślałam, że za chwilę mogę stracić dziewictwo. W mojej głowie panował chaos i jedyną 

spójna myślą było to, że chcę go mieć tylko dla siebie, że moje ciało pragnie jego i jego 

dotyku.  Byłam  przez  niego  zawładnięta.  Ale  to  on  wykazał  się  większą  kontrolą                           

i sprytem. Uwięził mnie i uciekł. Jak słaby człowiek, jak tchórz. A może i dobrze, że się 

tak  stało?  Co  niby  mielibyśmy  powiedzieć  rodzicom  o  tym,  co  mogło  się  wydarzyć?                       

W  tamtym  momencie  o  tym  nie  myślałam,  teraz  stało  się  to  bardziej  realne                                    

i zrozumiałam, że to nie było takie łatwe i przyjemne. To miało swoje konsekwencje. 

 

Pragnęłam go każdą cząstką siebie, nie mogłam tego ukryć. Miałam przeczucie, że 

on także mnie pragnie, ale nie okazuje tego, tak jak ja. Był chłodny i zdystansowany. Jak 

przystało  na  dorosłego.  Ale  ja  wiedziałam,  że wciąż  pozostało w  nim coś  z  nastoletnich 

lat. 

 

- Puk, puk – usłyszałam za plecami i zastygłam z widelcem przed moją otwartą 

buzią. Po chwili oprzytomniałam i obróciłam się. Zobaczyłam go w drzwiach do kuchni. 

Kompletnie ubranego. Miał na sobie przecierane, jasne brązowe rurki z paskiem, szary 

sweter i białe trampki. Na nadgarstku miał brązowy zegarek. Gdybym to było możliwe, 

moja szczęka znajdowałaby się właśnie na podłodze. Jak w zwykłych spodniach i swetrze 

mógł  wyglądać  tak  kurewsko  seksownie?  Do  tego  te  jego  rozwiane  włosy.  Ja  pierdole. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 30 

 
 
 
Jego twarz nie była chłodną maską, w końcu. Miała neutralny wyraz, mogłabym nawet 

powiedzieć, że całkiem miły.  

 

Gapiłam się na niego, nie wiedząc, co powiedzieć. To on mnie związał i porzucił, 

do tego był dorosły, niech on coś wymyśli.  

 

- Widzę, że wstałaś – powiedział. No brawo, zauważyłeś…. 

 

- Tak – odpowiedziałam zwięźle, wciąż się na niego gapiąc. 

 

-  Jak  drzemka?  –  zapytał,  wchodząc  do  kuchni.  Zmierzał  powolnym  krokiem                       

w moją stronę, aby jednak stanąć po przeciwnej stronie.  

 

-  W  porządku  –  dokończyłam  jedzenie,  wciąż  go  obserwując.  Dopiłam  sok                           

i  czekałam  aż  coś  powie.  Cokolwiek. Odstawiłam  szklankę  na  blat i wciąż się  na  niego 

patrzyłam.  

 

- To dobrze – pokiwał głową i odwrócił wzrok.  

 

- Mhm – dałam mu w odpowiedzi. Zerknął na mnie ponownie, a później podszedł 

do lodówki, aby wyciągnąć z niej butelkę wody. 

 

-  Jakieś  plany?  –  zapytał,  choć  nigdy  ze  mną  nie  gadał.  Co  mu  się  stało,  do 

cholery? Nie dość, że się ubrał, to jeszcze zaczyna przemawiać.  

 

- Nie wiem. 

 

- Kolejny nudny dzień w domu? – kontynuował.  

 

Nie mogłam już wytrzymać tego gówna. 

 

- Co do kurwy?! – krzyknęłam na niego. Jedynie uniósł brew, niewzruszony.  

 

- Język – powiedział, odstawiając butelkę na blat. 

 

-  Nie  masz  mi  nic  do  powiedzenia  po  tym,  co  stało  się  na  górze?  –  wskazałam 

palcem    w  tamtą  stronę.  Wydawało  mi  się,  że  moje  oczy  mogą  wkrótce  zacząć  ciskać 

gromy.  

 

- A co miałbym ci powiedzieć? – zapytał spokojnie.  

 

- Może na początek, co to było, do cholery?! – ponownie się uniosłam.  

 

- O czym mówisz? O twoim wtargnięciu do mojego pokoju? 

 

- To akurat było najmniej istotne! – powiedziałam. 

 

- Czyżby? Więc nie nauczono cię, aby szanować czyjąś prywatność? – uniósł brew                         

i oparł się o blat.  

 

- Oczywiście, że tak! Jestem wychowana bardzo dobrze. 

 

- To co zrobiłaś temu zaprzecza, czyż nie? – zapytał. 

 

Popatrzyłam się na niego zwężonymi oczami.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 31 

 
 
 
 

-  Nie  o  tym  chcę  rozmawiać!  Zostawiłeś  mnie  w  swoim  łóżku  związaną!  Co  to  o 

tobie świadczy?!  - wrzasnęłam.  

 

- Po pierwsze, nie krzycz – pokazał gest dłonią, żebym się uspokoiła. – Po drugie, 

zasłużyłaś na to. Po tym wszystkim co robiłaś, to było najłagodniejszą karą. 

 

-  Karą?  Ty  chcesz  mnie  karać?  Nie,  właściwie  już  to  zrobiłeś!  Co  to  ma  w  ogóle 

znaczyć?! – Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.  

 

-  To  nauczka.  Ostrzeżenie  przed  tym,  abyś  więcej  nie  zachowywała  się  jak 

zwariowany bachor i nie robiła tego, co robisz. 

 

- A co ja niby robię?! – ponownie się uniosłam. 

 

-  Nie  wiesz,  co  robisz?  Uwodzisz  mnie…  -  powiedział  spokojnie,  patrząc  głęboko                         

w  moje  oczy.  To  był  pierwszy  raz,  kiedy  odbywaliśmy  tak  długo  rozmowę.  To  było 

całkowicie zaskakujące. Tak bardzo inne od naszych wcześniejszych relacji.  

 

- Co? – zdziwiłam się. Nie nazwałabym tak tego. Ja jedynie chciałam zdobyć jego 

uwagę. Ale po dłuższej chwili namysłu, zdałam sobie sprawę, że tak było. Uwodziłam go, 

flirtowałam  z  nim.  Ale  bez  wzajemności.  I  nie  mogłam  pozwolić,  żeby  tak  myślał,  choć 

była to prawda. – To nie prawda! – Musiałam skłamać. 

 

-  A  jak  nazwiesz  to  wszystko  co  robisz?  Byciem  sobą?  Graniem?  Robieniem                               

z  siebie  głupka?  Hmmm?  No  pytam  się  ciebie.  –  mówił,  wciąż  wwiercając  się  we  mnie 

wzrokiem.  

 

Patrzyłam się na niego owładnięta pewnym rodzajem furii. Myślałam, co mam mu 

do cholery powiedzieć?! 

 

- Ale to nie daje ci prawda do związywania mnie i zostawienie w swoim łóżku. Jak 

jakiś pedofil! Gwałciciel albo porywacz! Dlaczego mnie nie obudziłeś? 

 

Na jego ustach zaczął igrać delikatny, miałam wrażenie, że ironiczny uśmieszek. 

Przybliżył  się  do  mnie.  Dzieliło  nas  już  tylko  pół  blatu.  Spojrzał  na  mnie  z  uniesioną 

brwią. 

 

- A co miałem zrobić, gdy ty rzucałaś się na łóżku i dotykałaś sama siebie, jęcząc?   

 

W  tym  momencie  mnie  zatkało.  Totalnie.  A  więc  widział  mnie?!  Ja  pierdole. 

Chyba się zaczerwieniłam i spuściłam wzrok. Widział, jak się zaspokajam? I to we śnie? 

Jak ja musiałam wyglądać… I co on teraz o mnie w ogóle myśli? 

 

- Nie chciałem ci przeszkadzać… - dodał spokojnie.  

 

Gapiłam się na niego, nic nie mówiąc. Jego wyraz twarzy był przesiąknięty ironią.  

 

- Dlatego zostawiłeś mnie w swoim łóżku, gapiąc się na nieletnią? To pedofilia!  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 32 

 
 
 
 

-  Nigdy  nie powiedziałem,  że się  gapiłem.  Po  tym,  jak  cię rozwiązałem,  zaczęłaś 

się  bardziej  rzucać  i  zabawiać  ze  sobą.  Odłożyłem  krawaty  i  wyszedłem  z  pokoju  – 

wyjaśnił.  

 

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Nie wiedziałam czy ma mi być głupio, 

czy  mam  się  śmiać.  Nie  miałam  pojęcia,  co  mam  ze  sobą  zrobić.  Z  natury  nie  byłam 

wstydliwa,  ale  ta  sytuacja  wydawała  mi  się  aż  za  dziwna.  I  poczułam  odrobinę 

zażenowania. Moja pewność siebie na chwilę się wycofała. 

 

- Naprawdę to widziałeś? – zapytałam już spokojnie, prawie szeptem.  

 

- Tak.  

 

- I… - zaczęłam, lecz nie wiedziałam, co dokładnie chcę się jeszcze dowiedzieć. 

 

- Tak? – zapytał. 

 

- I… i co teraz? – podniosłam na niego wzrok.  

 

- Co masz na myśli? – uniósł brew. 

 

- Sama nie wiem – odpowiedziałam, skołowana.  

 

Popatrzył się na mnie jeszcze chwilę i podniósł z blatu. 

 

- Teraz. Teraz to ja idę do teatru – powiedział poważnie. 

 

-  Co?  –  zapytałam  zaskoczona.  –  Przecież  ty  nigdy  nie  wychodzisz.  To  koniec 

rozmowy?!  

 

- To prawda, ale dzisiaj mam ochotę. Tak – powiedział, spoglądając na zegarek. 

 

- Och, super. Czyli zachowujemy się jak gdyby nigdy nic? – zapytałam, aby mieć 

pewność. Chciałam odpowiedzi, ale nie potrafiłam zadać pytań. Chciałam jakiejś reakcji, 

ale nie miałam pojęcia, jak ją osiągnąć. Z jednej strony ulżyło mi, że tak chciał zostawić 

sprawę, ale z drugiej wolałabym mieć wszystko wyjaśnione.  

 

Popatrzył na mnie i jedynie wzruszył ramionami.  

 

- Pięknie – warknęłam, wstając i chowając naczynia do zmywarki.  

 

Odwróciłam się do niego, ale on był pogrążony czytaniem czegoś w swoim IPhonie.

 

- Więc ty naprawdę wybierasz się do teatru? – Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam 

ciekawa czy rzeczywiście się tam wybiera, choć za bardzo nie chciało mi się z nim gadać. 

Pierwszy raz.  

 

- Tak – pokiwał głową, nawet na mnie nie spoglądając.   

 

Miałam  ochotę  krzyczeć  na  tą  jego  obojętność.  Co  się  z  nim  działo?  Aż  do  tego 

ranka był niedostępny i szlajający się po domu. Wszystko go wkurzało, a tu nagle taka 

zmiana. Jakby był zupełnie inna osobą. Nie miałam pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 33 

 
 
 
 

- Masz dziesięć minut – poinformował mnie.  

 

- Co? – zdziwiłam się. – Na co? 

 

W końcu na mnie spojrzał i zmierzył mnie wzrokiem.  

 

- Na przygotowanie się. – Nasze oczy się spotkały. 

 

- Po co? 

 

- Idziesz ze mną – powiedział zwyczajnie.  

 

-  Co?  –  zapytałam  zszokowana.  Chciał,  żebym  poszła  z  nim  do  teatru?  Czy  ktoś 

sobie ze mnie kpi? Ten dzień był tak inny od wszystkich, że pomyślałam, że ktoś mnie 

chyba  nabiera.  Robi  sobie  ze  mnie  żarty.  Zaraz  pewnie  wybiegnie  ktoś  z  kamerą, 

krzycząc „Mamy cię!”. Co, do cholery, się tu dzieje?!  

 

- Czas cię trochę ukulturalnić – odpowiedział. Spojrzał na zegarek i powiedział – 

Pozostało ci dziewięć minut – poinformował mnie, biorąc wodę i wychodząc z kuchni do 

salonu. 

 

Co tu się wyrabia?! 

 

Oszołomiona  poszłam  na  górę,  nie  wiedząc,  co  mam  ze  sobą  zrobić,  a  przede 

wszystkim, w co się ubrać.  

 

 

 

 

Faceci nie lubią, kiedy chce się wyjaśniać konflikty. Nie lubią analizować każdego 

pojedynczego faktu, tak jak robimy to my, kobiety. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego. 

Przecież  także  mają  mózg  i  rozmyślają.  Chciałam  pogadać  z  Edwardem  o  tym,  co  się 

stało.  Dziwnie  się  czułam  z  tym,  że  widział  mnie,  jak  się  zaspokajam.  To  było  w  tym 

najgorsze.  To,  że  mnie  związał,  mogłam  jeszcze  przeboleć.  Nie  było  to  takie  strasznie.                              

I  w  jakiś  niewytłumaczalny  sposób,  zgadzałam  się  z  nim,  zasłużyłam  na  to.  Ale  nie 

odczuwałam  tego  jako  kary.  Bardziej  jako  nauczkę,  ale  nigdy  karę.  Kara  tak  nie 

wyglądała. Przynajmniej w mojej wyobraźni.  

 

Chciałam  przedyskutować  z  nim  całą  zaistniałą  sytuację,  ale  on  nie  miał  na  to 

ochoty. Nie chciało mi się drążyć tego, widząc jego stosunek do tej sprawy. Widziałam, że 

nie miał ochoty. I musiałam powstrzymać mój narwany tyłek przed zadawaniem pytań                  

i wymaganiem odpowiedzi. To ja ich od niego oczekiwałam, to nie było coś, co on chciał 

mi  po  prostu  dać.  A  czegoś,  co  nie  jest  dobrowolne,  nie  chcę  brać.  Wolę  szczere  słowa                      

i czyny. Inaczej one nie mają sensu. Nie jestem jedną z psychicznych osób, które czerpią 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 34 

 
 
 
radość  ze  słyszenia  słów,  które  pomimo  tego,  że  nie  są  prawdziwe,  uznają  je  za  takie, 

gdyż wymyśliły je sobie w swojej głowie. To totalnie bez sensu.  

 

Nie udało mi się z nim pogadać tak, jak bym tego chciała. Kiedy teraz tak o tym 

myślałam, jasne, chciałam z nim pogadać, ale z drugiej strony naprawdę nie wiedziałam, 

jakie dokładnie chciałam zadać pytania. I właściwie dobrze, że przerwał nasza rozmowę, 

zmieniając temat. A może ja to zrobiłam? 

 

Ale była jedna osoba, która była na bieżąco ze wszystkim, co się tutaj działo. Alice. 

Ona  wiedziała,  jaki  mam  stosunek  do  Edwarda,  jaki  on  jest.  Po  prostu  wiedziała 

wszystko. I zawsze mnie wspierała. Dlatego najlepszą opcją było po prostu powiedzenie 

jej, co się tu, do cholery, dzieje. Jako, że nie miałam teraz najwięcej czasu, postanowiłam 

napisać do niej po drodze do teatru. Nah, jak to brzmi… Idę do teatru… 

 

Wyciągnęłam  szybko  jakieś  ubrania  i  narzuciłam  na  siebie.  Padło  na  czarne, 

skórzane rurki, do tego czarna bluzka z baskinką, która opinała moje cycki, co wyglądało 

naprawdę seksownie, mimo tego, że nie miała dekoltu. Do tego wzięłam czarną, skórzaną 

kurtkę  i czarne szpilki. Nawet siedemnastolatka może być seksowna…  Do tego zestawu 

dołączyłam złoty naszyjnik z grubych linek i czarną, małą torebeczkę. Włosy związałam 

w  niechlujnego,  acz  ładnego  kucyka.  Nie  miałam  czasu  na  szaleństwa.  Użyłam  jeszcze 

moich ulubionych perfum od Gucciego i mogłam iść. Cofnęłam się po błyszczyk i telefon, 

który  wrzuciłam  szybko  do  torebki  i  pognałam  na  dół.  Byłam  zadowolona,  że  makijaż 

zrobiłam wcześniej. Składał się on  z cienkiej kreski eyelinerem i wytuszowanych rzęs. 

Na całe szczęście masakra poduszką i sen aż tak mi go nie zniszczyły.  Dlatego też byłam 

gotowa w jakieś dziesięć minut.  

 

Zbiegłam  na  dół  i  stanęłam  w  salonie,  czekając  aż  szanowny  pan  domu  mnie 

zauważy.  Aktualnie  był  rozwalony  na  kanapie,  oglądając  Californication  i  ponownie 

szarpiąc swoje włosy.  

 

- Gotowa! – postanowiłam poinformować go o mojej obecności. Jego ręka zamarła                       

i  wydawało  mi  się,  że  usłyszałam  przeciągły  jęk.  Ale  z  nim  nigdy  nie  byłam  niczego 

pewna.  Raz  mnie  całował,  a  później  kazał  spadać.  Hej,  nie  wińcie  mnie,  każdy  mógłby 

tego nie ogarnąć.  

 

Stałam  w  miejscu,  czekając,  aż  wykona  jakiś  ruch.  Usłyszałam  głośne 

westchnięcie, po czym wyłączył telewizor i wstał. Odwrócił się i zaczął kierować w moją 

stronę.  Jego  oczy  zlustrowały  całą  moją  sylwetkę.  Jego  twarz  pozostała  bez  wyrazu, 

kiedy skierował się w stronę drzwi, ze mną depczącą mu po piętach. Nie powiedział mi, 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 35 

 
 
 
że dobrze wyglądam. On taki nie był, ale i bez tego wiedziałam, że wyglądam świetnie                     

i z pewnością mu się spodobałam. Takie rzeczy się po prostu wie. Zazwyczaj. 

 

-  Czy  spektakle  teatralne  nie  mają  zazwyczaj  miejsca  wieczorem?  –  zapytałam, 

ponieważ nie potrafiłam znieść ciszy.  

 

-  Na  ogół  –  odpowiedział,  przepuszczając  mnie  w  drzwiach.  Nie  powiedział  nic 

więcej. 

 

-  Aha  –  skwitowałam,  schodząc  po  schodach  i  zatrzymując  się  przy drzwiach  od 

garażu.  

 

Otworzył go za pomocą pilota i wszedł, aby wyprowadzić auto. Po chwili zaraz pod 

moje nogi podjechało piękne, czarne auto. Z tego co się orientowałam, Chevrolet. Lśniło                     

i było typowo sportowe. Musiało kosztować majątek. Było naprawdę zadbane. Po prostu 

cudo. Ale i tak wolałam mojego ukochanego Astona.  

 

Otworzył szybę od mojej strony i kazał wsiadać. Co za dżentelmen.  

 

Usadowiłam się na bardzo wygodnym, skórzanym siedzeniu. Po chwili ruszyliśmy 

z piskiem opon w stronę miasta. 

 

Żadne  z  nas  nic  nie  mówiło.  Niemiłosiernie  mnie  to  irytowało,  ale  skoro  on  nie 

okazywał zainteresowania, postanowiłam mieć to w dupie.  

 

Wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać sms’a do Alice. 

 

Nigdy  nie  uwierzysz,  co  się  stało.  Sama  wciąż  w  to  nie  wierzę.  Szanowny  Pan  E, 

przemówił! A do tego się ubrał… I to jak :3 Ale chyba nie to jest najbardziej zaskakujące. 

Otóż w tym momencie jesteśmy w drodze do teatru. Czy ty to rozumiesz? On, świrnięty 

Edward, zabiera mnie do teatru. Nie mam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi… - B 

 

 

Spojrzałam  na  niego,  ale  on  był  skupiony  na  drodze.  Jedną  rękę  trzymał  na 

kierownicy,  zręcznie  prowadząc,  a  drugą  wybijał  jakiś  rytm  na  swojej  nodze.  Może  się 

denerwował? To  u niego było naprawdę możliwe, ale nie wiedziałam, z jakiego powodu. 

Koleś był jedną, wielką, pieprzoną zagadką.  

 

W  aucie  panowała  cisza.  Spojrzałam  na  drogę.  Jechaliśmy  autostradą  w  stronę 

centrum miasta. W dali migały mi domy, wieżowce i drzewa. Kochałam to miasto. Było 

naprawdę wyjątkowe i piękne. Byłam szczęściarą, że mogłam tu mieszkać.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 36 

 
 
 
 

Po  chwili,  nie  pytając  się  o  zgodę,  włączyłam  radio  i  spojrzałam  na  Edwarda. 

Zerknął na mnie z uniesioną brwią, ale po chwili ponownie odwrócił się w stronę drogi.  

 

W radiu akurat leciała piosenka 

Under

 

control. 

Zaczęłam ją sobie nucić i zrobiłam 

głośniej. Niestety, E musiał ją ściszyć. Dupek. 

 

- Obejrzymy „Mistrza i Małgorzatę” – poinformował mnie. Więc dlatego ściszył. Po 

chwili muzyka ponownie zaczęła być głośniejsza. 

 

Zerknęłam na niego, a on przez chwilę patrzył na mnie. Zdziwił mnie jego wybór. 

Coś słyszałam o tej książce i byłam jej ciekawa. Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się 

do okna, wznawiając śpiewanie. 

 

Poczułam wibrację telefonu i sprawdziłam go. 

 

Wiem, że jest coś, czego mi nie mówisz. Nie mógł od tak się zmienić. No, Bello, co przede 

mną ukrywasz? :> - A 

 

 

Skubana Alice, zawsze wiedziała, kiedy jej czegoś nie mówię. Jakby była jakimś 

medium  czy  coś.  Czasem  była  przerażająca.  Po  prostu  wiedziała  wszystko.  Niczego  nie 

dało się przed nią ukryć. Zaśmiałam się i odpisałam jej.  

 

Jak zwykle, niezawodna. ;) Spotkajmy się o 20 u Ciebie. Zapytam, czy mnie podwiezie. – 

 

Zanim się zorientowałam, już miałam odpowiedź.  

 

Ok, czekam! - A 

 

 

Ściszyłam trochę muzykę i odwróciłam się w stronę kierowcy.  

 

-  Um,  czy  po  sztuce  będziesz  mnie  mógł  zawieść  do  Alice?  –  zapytałam, 

spoglądając na niego miło. 

 

Zerknął na mnie i mogłam przysiąc, że na moje nogi także.  

 

- A nie będzie na to za późno?  

 

- O której kończy się sztuka?  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 37 

 
 
 
 

-  Jeszcze  się  nie  zaczęła,  a  ty  już  pytasz  o  koniec  –  odpowiedział  przemądrzale. 

Fuknęłam na niego i się odwróciłam.  

 

- O 20 mam być u Alice – poinformowałam go.  

 

- Zobaczymy – odpowiedział i skręcił gwałtownie, parkując przed teatrem. 

 

O  rany,  ten  budynek  był  piękny!  Wysoki,  biały,  z  wielkimi,  zdobionymi  oknami, 

oświetlony malutkimi lampeczkami. Jak mogłam go wcześniej nie widzieć? 

 

Dookoła  widziałam  tłumy  ludzi  i  pełno  samochodów.  Wszyscy  kierowali  się                        

w stronę wejścia.  

 

-  Idziesz?  –  zapytał  mnie  Edward,  stojący  już  na  zewnątrz.  Otrząsnęłam  się                         

i wysiadłam z samochodu.  

 

Skierowaliśmy się w stronę wejścia. Ramię przy ramieniu. Mimo moich wysokich 

szpilek  i  tak  przewyższał  mnie  wzrostem.  I  nie  miałam  nic,  a  nic  przeciwko  temu. 

Uwielbiałam wysokich facetów.  

 

I  potem  nastąpiło  coś,  czego  nie  oczekiwałam.  Poczułam  jego  rękę  w  dole  moich 

pleców.  Moje  ciało  ogarnęły  delikatne  prądy,  wywołane  jego  dotykiem.  Kurwa. 

Zerknęłam  na  niego,  ale  on  uporczywie  wpatrywał  się  w  wejście,  w stronę  którego  nas 

prowadził.  Moje  ramię  było  oparte  o  jego  twardy  tors  i  gdybym  przysunęła  się  trochę 

bliżej, można by uznać, że się przytulamy.  

 

Jako, że byłam sobą, przysunęłam się kawałek bliżej, a jego ręka wylądowała na 

moim biodrze. Tym razem już zerknął na mnie i nasze oczy się spotkały.  

 

- Ups – powiedziałam z niewinnym uśmiechem. W odpowiedzi uzyskałam niemal 

niewidoczny, krzywy uśmieszek. Po chwili znów się odwrócił, gdyż wchodziliśmy właśnie 

po schodach. 

 

Wnętrze  było  jeszcze  piękniejsze  niż  budynek.  Oświetlony  lampkami                                    

i  gdzieniegdzie  świeczkami.  Dominowała  biel  i  złoto.  Widziałam  wielkie,  zdobione 

kolumny. Podłoga była chyba marmurowa i lśniła, odbijając światło. Byłam zachwycona 

tym wnętrzem. 

 

Ludzie  zerkali  na  nas  i  posyłali  uśmiechy  lub  kiwnięcia  głową.  Czyżby  znali 

Edwarda? Czy wynikało to jedynie z kultury, jaka panowała w luksusowych miejscach? 

Zerknęłam na niego, ale wydawało mi się, że raczej nikogo nie znał, choć w odpowiedzi 

także posyłał niewielkie uśmiechy, więc ja zrobiłam to samo, naśladując go.  

 

Udaliśmy się w stronę kasy biletowej. Musieliśmy poczekać w kolejce.  

 

Moje myśli do mnie powróciły. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 38 

 
 
 
 

-  Dlaczego?  –  zapytałam  się  go  cicho.  Zerknął  na  mnie  z  uniesioną  brwią. 

Widocznie myślał, że nadużywanie słów jest błędem, więc używał ich jedynie wtedy, gdy 

było to konieczne.  

 

- Dlaczego mnie tu zabrałeś? – ponowiłam pytanie, wyjaśniając, co mam na myśli. 

 

- Już ci mówiłem – powiedział zwięźle.  

 

- Tak, ale nie rozumiem tej całej twojej przemiany. Raz zatrzaskujesz przede mną 

drzwi,  później  mnie  całujesz,  więzisz,  podglądasz  i  nagle  zabierasz  mnie  na  miasto. 

Naprawdę tego nie rozumiem – wyjaśniłam mu, używając odrobiny metafory.  

 

Usłyszałam jego westchnięcie, gdy poruszyliśmy się o dwa miejsca do przodu. 

 

- Nie zawsze musisz wszystko rozumieć. Ja też nie zawsze wiem, co się dzieje. Po 

prostu zapomnijmy o tym co się stało dziś rano. – Zmarszczył brwi i złapał się za nasadę 

nosa.  

 

-  Ale  ja  nie  chcę  o  tym  zapominać!  –  poinformowałam  go,  będąc  już  trochę 

wzburzona.  

 

-  Jak  chcesz,  po  prostu  o  tym  nie  gadajmy,  nie  widzę  potrzeby  –  powiedział 

spokojnie, ale poczułam, że jego ręka na moim ciele zaczęła się zaciskać.  

 

-  Ale  ja  tak!  To  nie  jest  normalne.  Dziwnie  się  z  tym  czuję!  –  wyznałam  mu, 

patrząc się uporczywie w jego twarz. Wciąż na mnie nie patrzył.  

 

Pomimo  tej  całej  mojej  śmiałości,  to,  co  zdarzyło  się  w  sypialni,  było  dla  mnie 

trochę  zawstydzające.  On  był  dorosłym  mężczyzną,  przyjacielem  moich  rodziców,  a  ja 

tylko  nastolatką.  Pewność  siebie  nie  musiała  istnieć  zawsze.  To  była  trochę  żenująca 

sprawa.  

 

Kolejne westchnięcie opuściło jego płuca.  

 

-  Zróbmy  tak.  Ty  widziałaś  mnie  nago,  ja  widziałem  cię  w  moim  łóżku                                        

w  niejednoznacznej  sytuacji.  Uznajmy,  że  jesteśmy  kwita.  Tylko,  proszę,  nie 

rozmawiajmy już o tym – zakończył, nie dając mi już nic powiedzieć, gdyż znaleźliśmy się 

przy kontuarze, odbierając bilety na jego nazwisko. Kasjerka chciała z nim flirtować, ale 

on nie wykazał nawet cienia zainteresowania jej osobą. Czy ona nie widziała jego ręki na 

mnie? Jędza…  

 

-  Nie  podoba  mi  się to  –  powiedziałam,  gdy wchodziliśmy  na  salę,  nawiązują  do 

wcześniejszego tematu. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 39 

 
 
 
 

-  Pogódź  się  z  tym  –  powiedział,  wskazując  miejsce,  na  którym  miałam  usiąść. 

Znajdowało  się  w  loży  naprzeciwko  sceny.  Musiałam  przyznać,  że  mieliśmy  niezłe 

miejsca.  

 

- To nie takie proste – szepnęłam.  

 

Czułam  stratę  po  jego dotyku,  ale  wiedziałam,  że  to  nie  było  dobre  miejsce,  aby 

zaczynać moje podboje, jak te na kanapie lub w jego łóżku. Jeśli chciałam czegoś więcej, 

musiałam  zaczekać.  Ale  cierpliwość  nie  była  moją  zaletą.  Ale  skoro  postanowiłam 

rozgryźć  tego  człowieka,  a  to  w  żadnym  wypadku  nie  była  łatwa  droga,  wręcz 

momentami  męczarnia,  mogłam  równie  dobrze  poczekać,  aby  ponownie  go  poczuć.                                  

I chodź wiedziałam, że nic z tego nie jest właściwe, planowałam i tak to zrobić. Taki już 

był  świat.  Zmuszał  nas  do  robienia  niepoprawnych  rzeczy.  Szczególnie,  gdy  w  grę 

wchodziły pragnienia.  

 

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 40 

 
 
 

Rozdział 4 

 

Bella

 

 
 

 

 

- Chcesz znać moje zdanie? – zapytała Alice, po tym jak opowiedziałam jej, co się 

dziś  zdarzyło.  Ze  szczegółami.  I  nie  osądzała  mnie,  ponieważ  była  Alice-toleruje-każde-

gówno. 

 

- Yeah, chyba po to przyszłam – przewróciłam oczami, pijąc moją Sangrię. 

 

-  Nie  wymądrzaj  się,  dzieciaku  –  uszczypnęła  mnie  w  udo,  wystawiając  język. 

Sprawiła,  że  zaczęłam  chichotać  jak  szalona  i  trochę  się  oplułam.  –  Ew,  uważaj, 

świntuchu. 

 

- Do rzeczy – pośpieszyłam ją ręką. 

 

- Cóż. Obie uważamy, że ten koleś jest walnięty. Ale yeah, coś musiało się stać i to 

coś, czego musisz się dowiedzieć, abyśmy mogły go zrozumieć. 

 

-  Dzięki,  Sherlocku  –  westchnęłam.  Powiedziała  wszystko,  co  już  doskonale 

wiedziałam. Nie taki był cel tego spotkania. 

 

- Zamknij się i słuchaj – warknęła. Napiła się swojego drinka i kontynuowała.  – 

Wydaje  mi  się,  że  przez  to,  co  zobaczył,  postanowił  cię  inaczej  traktować,  ponieważ 

zobaczył, że nie jesteś jakąś malutką dziewczynką, ale kobietą. 

 

- Yeah, to dlaczego w takim razie rozkazywał mi? Mam na myśli to całe pójście do 

teatru. 

 

- Może zrozumiał, że nigdzie się nie wybierasz i prawdopodobnie się nudzisz, więc 

musi  się  jakoś  tobą  zająć  jako  twój  opiekun.  Zapewne  zauważył,  że  ostatnich  kilka 

tygodni byłaś praktycznie cały czas w domu. Rzadko kiedy się widywaliśmy. A wątpię, że 

widywałaś się z kimś innym, eh? 

 

- Może masz rację. W sumie nie będziemy wiedziały o co mu chodzi, bo go nawet 

nie znamy. 

 

- Dokładnie – pokiwała głową.  

 

-  Ale  to  nie  zmienia  faktu,  że  wciąż  jestem  w  czarnej  dupie  –  westchnęłam, 

nalewając sobie kolejną szklankę Sangrii. 

 

- Po prostu poczekaj, aż coś się zdarzy. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 41 

 
 
 
 

-  A  myślisz,  że  co  robiłam  przez  tych  kilka  tygodni?!  –  warknęłam  na  nią,  choć 

wiedziałam, że nie powinnam, ponieważ ona nie była niczemu winna. 

 

-  Ale  wskakiwanie  mu  do  łóżka  kiedy  spał  nie  było  trzymaniem  się  z  daleka  – 

skrzywiła się z dezaprobatą. 

 

-  Dobra.  Zapomnijmy  o  tym  –  westchnęłam, wciąż  zażenowana  tym, co  zdarzyło 

się kilka godzin temu. 

 

- Nie osądzam cię, kwiatuszku!  – krzyknęła wesoło, będąc na powrót moją starą 

Alice.  –  To  było  nawet  całkiem  gorące  –  zachichotała,  a  ja  trzepnęłam  ją,  również  się 

śmiejąc.  

 

- To co powinnam teraz zrobić?  – potrzebowałam jakiejś konkretnej rady, byłam 

totalnie zmieszana. 

 

- Tak jak on powiedział, zapomnieć i nie myśleć o tym. Zaraz zacznie się szkoła, 

więc  będziesz  miała  jakieś  zajęcie.  Spróbuj  kogoś  poznać.  Może  jakieś  nowe  koleżanki,                       

z którymi będziesz mogła wychodzić. Wiesz, że ja i Jazz będziemy odrobinę zajęci. A co                   

z Angelą i Sam, rozmawiałaś z nimi ostatnio? 

 

- Yeah, tydzień temu. Wszystko u nich ok, ale nie chciało mi się z nimi widzieć. 

Nie czułam takiej potrzeby – powiedziałam jej szczerze.  

 

-  Cóż.  Sama  barykadujesz  się  od  innych,  myśląc  tylko  o  Edwardzie.  To  nie  jest 

łatwe w waszym przypadku. Nie masz nawet osiemnastki. 

 

- Mówisz jak jakaś matka – skrzywiłam się. – Przestań. 

 

- Jestem totalnie za tym, byś spróbowała nawiązać z nim kontakt, ale pomyśl też 

o innych sprawach. Czy to jest tego warte? Cholera. On jest przystojny jak samo piekło, 

ale jest w pewnym sensie poza zasięgiem – powiedziała. 

 

- Wiem o tym – westchnęłam. – Ale naprawdę mi się podoba. 

 

-  Domyślam  się,  kochanie.  Po  prostu  zobacz,  co  się  stanie.  Nie  możesz  na  niego 

naciskać, widziałaś w jakim jest stanie. Musisz podejść do tego z dystansem. Nie oczekuj 

nie  wiadomo  czego.  On  jest  dorosły  i  lepiej  wie,  co  robi  i  zdaje  sobie  sprawę                                    

o konsekwencjach. Jestem pewna, że mu się podobasz – błysnęła uśmiechem. 

 

Od razu zareagowałam na jej słowa. Ogromny, lekko pijacki uśmiech zagościł na 

moich  ustach.  Usiadłam  po  turecku  i  gapiłam  się  na  nią,  jak  na  pieprzonego  guru. 

Spijałam każde jej słowo. 

 

- Naprawdę? – zapytałam. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 42 

 
 
 
 

- Nah, oczywiście, że tak! – krzyknęła, śmiejąc się wesoło. – Musiałby być gejem, 

aby  nie  zauważyć,  jak  seksowna  jesteś  –  mrugnęła.  –  Założę  się,  że  nawet  mój  Jasper 

startowałby  do  ciebie,  gdyby  mnie  nie  spotkał  –  odrobinę  się  skrzywiła  i  po  prostu 

musiałam zachichotać na jej minę. 

 

- Czy słyszałem właśnie moje imię? – powiedział Jasper, który właśnie pojawił się 

w  przejściu  z  jadalni  do  salonu.  Wyglądał  jak  zawsze  wspaniale.  Sprane  dżinsy,  biała 

koszula, trampki, rozwiane blond włosy i ten jego typowy, błyszczący uśmiech.  

 

-  Hej,  Jazz!  –  pomachałam  do  niego,  bardzo  podekscytowana  tym,  co  właśnie 

usłyszałam od mojej przyjaciółki. 

 

- Witam panie – mrugnął do mnie i odwrócił się, by pokazać komuś, aby weszli za 

nim. 

 

Po chwili zaraz za Jasperem do pokoju weszło trzech mężczyzn. 

 

Ja pierdole. 

 

Jeden z nich. 

 

Kurwa jego mać. 

 

Chyba zemdlałam. 

 

Wyglądał,  jak  pieprzony  bóg.  Czarne  włosy,  czarne,  magiczne  spojrzenie, 

wysportowany,  ale  nie  obleśnie  napakowany.  Z  ciemna  karnacją  i  ubrany  w  wiszące, 

czarne dżinsy i czarną, kurewsko opinającą koszulkę. Ach i trapery.  

 

A jego uśmiech? Chyba straciłam majtki.  

 

Na chwilę zupełnie zapomniałam o Edwardzie. Mógł równać się z nim wyglądem         

i miałam dylemat, który z nich podoba mi się bardziej.  

 

Otrząsnęłam się i spojrzałam na Jazza, który całował na powitanie Alice. 

 

- Hej, chłopaki! – pomachała im moja przyjaciółka. 

 

Wszyscy  odpowiedzieli  jej,  a  później  spojrzeli  na  mnie  z  zaciekawionym 

spojrzeniem.  Pozostała  dwójka  nie  powalała  urodą,  choć  nie  byli  brzydcy.  Jeden  z  nich 

miał blond włosy, krótko ścięte, był napakowany, a jego niebieskie oczy taksowały moją 

sylwetkę.  Drugi  miał  kolor  włosów  podobny  do  Edwarda,  lecz  jego  oczy  były  brązowe,                   

a uśmiech przyjazny. Nie patrzył na  mnie w chamski sposób. 

 

Trzeci  z  nich,  czarny  bóg,  spojrzał  na  mnie  z  uznaniem  i  uśmiechnął  się, 

powodując, że znowu chyba mnie zatkało. Kurwa. Nigdy się tak nie zachowywałam. To 

przez ta Sangrię. Alice przegięła z winem. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 43 

 
 
 
 

-  Blake,  Dylan,  Adam,  to  nasza  przyjaciółka  Bells  –  przedstawił  mnie  swoim 

kolegom. Mój przystojniak miał na imię Adam. Awww.  

 

-  Hej  wam!  –  pomachałam  im,  choć  mój  wzrok  nie  opuszczał  spojrzenia 

czarnookiego.  Trzymał  jedna  rękę  w  kieszeni,  a  w  drugiej  bawił  się  kluczykami  od 

samochodu.  

 

Przywitali się ze mną, a następnie zajęli miejsca na pozostałych kanapach. Jazz 

usiadł obok mnie i Alice, pozostała dwójka na kanapie obok Jazza, a Adam naprzeciwko 

mnie w fotelu.  

 

-  Będziemy  wam  przeszkadzać,  jeśli  się  przyłączymy?  –  zapytał  Jazz,  cmokając 

Ally w usta.   

 

-  Oczywiście,  że  nie,  kochanie!  –  pisnęła  zadowolona,  spoglądając  na  mnie                          

i Adama. – Prawda, Belly

2

?  

 

-  Nie  mów  tak  na  mnie,  do  cholery  –  warknęłam  na  nią,  patrząc  się  złowrogo. 

Powróciłam wzrokiem do Adama. – Prawda – odpowiedziałam na pytanie, patrząc się mu 

prosto w oczy. 

 

Uśmiechnął  się  jednym  kącikiem,  przygryzając  odrobinę  swoją  pełną  wargę. 

Chyba sapnęłam, gapiąc się na jego usta.  

 

- Co porabiałyście? – zapytał Blake. 

 

- A takie tam, ploteczki i babska gadka – zachichotała Alice.  

 

- A wy gdzie byliście? – zapytałam Jaspera, który bawił się włosami Alice. 

 

- Graliśmy w bilard – uśmiechnął się. – Pijemy coś, panowie?  

 

- Yeah, stary – zgodził się Blake, a Dylan przytaknął. 

 

-  Prowadzę  –  westchnął  Adam.  Zachichotałam  na  to,  co  powiedział  i  sama  nie 

wiem czemu. A i J spojrzeli na mnie podejrzliwie, a uśmiech Adama się poszerzył.  

 

Zerknęłam  na  nich,  a  oni  dzięki  synchronizacji  i  całym  innym  gównie,  które 

dzielili, unieśli na mnie brew. Zmarszczyłam na nich brwi i pokazałam szklanką gest „na 

zdrowie” i się napiłam. Dziwni ludzie. 

 

Chłopacy zaczęli gadać o jakimś meczu, a Alice przybliżyła się do mnie. 

 

- Spoko? – uśmiechnęła się wszystkowiedzącym uśmiechem. 

 

- Yeah – wyszczerzyłam się.  

 

- Idziemy zrobić coś do jedzenia czy zamawiamy? – zapytała, puszczając Jazza  

                                                      
 
 

2

 belly (ang.) – brzuch, wydąć 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 44 

 
 
 
i łapiąc mnie za rękę, abyśmy mogły wstać. 

 

- Nie mam siły nic gotować, zamówmy – powiedziałam, wstając za nią i udając się 

do kuchni. Aby się tam dostać, musiałam przejść obok fotela Adama. Szłam, trzymając 

All za rękę i patrząc się na niego. Patrzył na mnie pożądliwie, taksując całe moje ciało. 

Ale  nie  czułam  się  z  tym  źle.  Schlebiało  mi  to.  Przez  to,  że  nie  miałam  szpilek,  byłam 

niższa, ale wydawało mi się, że i tak wyglądam dobrze.  

 

Zauważyłam,  jak  minimalnie  oblizał  swoja  dolną  wargę.  Cholera.  Patrząc  mi  w 

oczy. 

 

Alice pociągnęła mnie mocniej do kuchni i zatrzasnęła za nami drzwi 

 

- Awww! Widziałam to! – krzyknęła szeptem, szczerząc się jak debil. 

 

-  Co?-  udawałam,  że  nie  wiem  o  co  jej  chodzi,  choć  głupi  uśmiech  mnie  nie 

opuszczał. 

 

- Ty i Adam! To po prostu wisi w powietrzu. Czuję to, kurwa! – krzyknęła głośno. 

 

- Zamknij się, bo mnie wydasz! 

 

- Twoja twarz cię wydała – wystawiła język. 

 

- Wal się – odpyskowałam jej i poszłam do lodówki.  

 

- Co z Edwardem? – dociekała. 

 

- Nie wiem – przyznałam szczerze, wyciągając z lodówki wino i wódkę.  

 

-  Wciąż  go  wolisz?  –  dopytywała,  choć  nie  chciałam  by  to  robiła,  i  bez  Adama 

miałam mętlik w głowie.  

 

- Nie wiem – warknęłam.  

 

- Z nim sprawy byłyby prawdopodobnie łatwiejsze – wzruszyła lekko ramionami. 

 

- Łatwiejsze nie oznaczają lepszych – spojrzałam na nią z góry.  

 

-  Okej,  okej,  poddaję  się  –  powiedziała  zrezygnowana.  –  Cholera.  Zamiast 

roztrząsać się nad tym gównem, powinnaś działać. Masz 17 lat, a nie 70! Halo, musisz 

się bawić! Później będziesz analizować. 

 

- Halo, a co ja niby robiłam przez tych kilka tygodni, uwodząc go? – spojrzałam na 

nią z podniesiona brwią. Dopiero do niej to dotarło? 

 

- Przyznaj – powiedziała, ruszając w moją stronę. – Analiza także była obecna. To 

nie było jakieś katharsis. Carpe diem. Nope. Po prostu hmm. Bądź jak ja? – zaśmiała się.  

– Zwolnij i bierz, co masz. Ale wiesz, nie chcę być jeszcze ciocią – skrzywiła się. 

 

- Alice! – moje oczy się poszerzyły i trzepnęłam ją w rękę. 

 

- Tylko mówię! – powiedziała obronnie. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 45 

 
 
 
 

Zbliżyła  się  do  mnie  i  objęła  mnie  swoimi  małymi  ramionami.  Musiała  zadrzeć 

głowę, by patrzeć mi prosto w oczy.  

 

- Wiesz, że cię kocham, prawda?  – pokiwałam twierdząco głową.  – Jedyne czego 

chcę  to,  żebyś  była  szczęśliwa.  Wtedy  i  ja  będę  –  uśmiechnęła  się  ciepło.  –  Cokolwiek 

zrobisz,  będę  z  tobą.  Proszę  cię  tylko  o  jedno  –  uważaj.  Nie  chcę,  byś  została 

skrzywdzona. Postępuj racjonalnie, ale i spontanicznie. I jeśli  nie jesteś pewna swoich 

uczuć, prawdopodobnie lepiej będzie, jeśli o nich zapomnisz i na razie się zabawisz. 

 

- To brzmi jak dobry plan – zgodziłam się, przytulając ją. 

 

-  Na  inne  mnie  nie  stać,  kochanie  –  zaśmiała  się,  ściskając  mnie  z  siłą  małego 

sumo. 

 

- Ugh, Alice, stop – zaśmiałam się.  

 

- Sorka – zachichotała, puszczając mnie. – Dorobię Sangrii, a ty zapytaj czego oni 

chcą. Mam  na  myśli,  alkohol  i  jedzenie.  Zaraz zamówimy  – mrugnęła  do  mnie,  klepiąc 

mnie po tyłku i ruszając po to, co było jej potrzebne. 

 

Westchnęłam, myśląc, jaką szczęściarą jestem, że mam kogoś takiego przy sobie.  

 

Wyszłam  z  kuchni  i    zastałam  roześmianych  chłopaków,  którzy  się 

przekrzykiwali. Zachichotałam.  

 

-  Chłopcy,  na  co  macie  ochotę?  –  zapytałam,  przerywając  im.  Cztery  pary  oczy 

spojrzały na mnie. – Zamawiamy coś do jedzenia – wytłumaczyłam.  

 

- Włoska czy chińska?  

 

- Włoska – powiedziałam szybko, gdyż miałam ochotę na Spaghetti.  

 

- Proszę Kurczaka Alla Diavola – powiedział Dylan. 

 

- Ja też i Caponate – powiedział Blake.  

 

- To co Alice – wyszczerzył się Jazz. 

 

Spojrzałam  na  Adama,  który  wpatrywał  się  we  mnie,  a  ja  czekałam,  aż  złoży 

zamówienie.  

 

Jego spojrzenie przemknęło po mnie i powróciło do oczu. 

 

-  Na  ciebie  –  odczytałam  z  jego  ust  i  chyba  lekko  się  zarumieniłam  i  ze 

zdenerwowania przygryzłam wargę. Jego uśmiech stał się krzywy i pewny siebie. Ale nie 

mogłam nazwać go dupkiem, zbytnio mi się podobał. I jak mówiłam, kurwa, schlebiał mi.  

 

-  Jakaś  propozycja?  –  zapytał  już  głośno,  a  jego  głos  był  lekko  ochrypnięty,  ale 

wciąż głęboki i moczący majtki.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 46 

 
 
 
 

-  Hmm.  Ja  biorę  Linguini  z  małżami.  Nie  wiem  czy  lubisz  owoce  morza?  – 

zapytałam z podniesiona brwią. 

 

-  Okej  –  kiwnął  głową.  –  Poproszę  Zuppa  di  cozze  i  zapiekankę  z  bakłażana  – 

uśmiechnął się lekko.  

 

- Okej – odwzajemniłam uśmiech, szczerząc się jak wariatka. 

 

- Jazz, chodź na chwilę do kuchni! – usłyszeliśmy krzyk Alice.  

 

- Sorka – powiedział i wszedł za mną do kuchni. 

 

- Tak, kochanie? – zapytał. 

 

- Co pijecie? Nie wiem co mam podać.  

 

- Wódkę. Chyba, że mamy jakieś piwo – powiedział, zbliżając się do niej.  

 

-  Nie,  skończyło się  –  powiedziała, wyciągając z  lodówki  cole  i  stawiając  ją  obok 

wódki, którą wyciągnęłam. 

 

- Ew, cola? Serio, ludzie? Lepsze jest z sokiem bananowym – powiedziałam im,  

a oni zerknęli  na mnie. 

 

- Skąd ja ci wezmę teraz sok? – zapytała Ally. 

 

-  Hm,  nie  wiem.  Ze  sklepu?    -  zapytałam  ją  jakby  miała  dwie  głowy  i  nie 

rozumiała. 

 

- Pijesz Sangrię czy przestawiasz się na wódkę? – zapytała Ally. 

 

-  Wszystko  jedno,  ale  i  tak  proponuję  wam  sok.  Mogę  nawet  po  niego  iść  – 

wskazałam na drzwi. Kurwa. Chciało mi się, serio? 

 

- No co ty, nie będziesz nigdzie szła – szybko zareagował Jasper. 

 

Później poczułam jak coś we mnie uderzyło. Wciąż stałam przed drzwiami  

i wchodząca osoba obiła nimi o mój tył. 

 

- Whoops, przepraszam! – usłyszałam ten głęboki głos za mną. Już nie bolało. 

 

- Spoko – powiedziałam, cofając się z przejścia. Uśmiechnęłam się do Adama, aby 

wiedział, że nic się nie stało.  

 

- Co jest? – zapytał go Jazz, wyciągając szklanki  i kieliszki z szafek. 

 

- Szukam czegoś do picia – powiedział, trącając mnie, gdy przechodził obok mnie. 

Ow, poczułam to.  

 

- Co byś chciał, A? – zapytała go Alice, jak dobra gospodyni, którą była. 

 

- Cokolwiek. Sok czy coś – mrugnął do niej, a ona zachichotała.  

 

 

- Bananowy? – zapytałam szybciej niż pomyślałam.  

 

- Yeah, lubię go – powiedział, zerkając na mnie. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 47 

 
 
 
 

- Widzicie, on też jest za sokiem bananowym! Pójdę do sklepu! – krzyknęłam i już 

zaczęłam wychodzić z kuchni, ale ktoś złapał moje ręce.  

 

Jedną z nich trzymał Adam i palił mnie swym dotykiem, a drugą Jasper. 

 

- Chyba oszalałaś. Jest ciemno i późno, nie będziesz leciała po głupi sok do wódki 

– powiedział Jazz.  

 

-  Ale  to  naprawdę  żaden  problem  –  powiedziałam,  ruszając  rękami.  –  Czuję  się 

uwięziona – poinformowałam ich. Usłyszałam śmiech Alice, a po chwili Jazz mnie puścił, 

lecz  Adam  nie.  Odwróciłam  się  do  nich  przodem,  ale  przez  to,  że  on  mnie  trzymał, 

musiałam zbliżyć się do niego na tyle, że uderzyłam plecami o jego twardy tors. Cholera. 

To było prawie to.  

 

- Mogę jej towarzyszyć – poinformował ich Adam.  

 

- Halo, jestem tu – źle się poczułam, gdy tak o mnie powiedział. Jakbym była ich 

własnością. 

 

- Czuję – szepnął Adam i znów poczułam to gorąco. 

 

- Afera o cholerny sok – zirytowała się Alice. – Dobra, idźcie. Ale uważaj na Bell, 

jeden włos jej spadnie, spotka cię mój gniew. Ah, i możecie od razu kupić jedzenie kilka 

bloków dalej – powiedziała, ustawiając wszystko na tacy.  

 

 

- Dam wam kasę – powiedział Jazz, a ja wciąż byłam oparta o Adama. I wcale mi 

to nie przeszkadzało. 

 

- Daj spokój, nie przejmuj się tym – powiedział Adam i puścił moją uwięziona rękę 

i kawałek odsunął.  

 

-  Jak  chcecie,  dzieci  –  westchnął  i  wziął  tacę  od  Alice  i  minął  nas,  wchodząc  do 

salonu. 

 

Alice wyszczerzyła się do mnie. To był moment, gdy mogłam z nim zostać sam na 

sam. Cholera, chciałam tego.  

 

-  Możemy?  –  zapytał,  otwierając  mi  drzwi  i  przepuszczając  w  nich.  Przeszliśmy 

przez salon, mijając gadających mężczyzn i poszliśmy do wyjścia. Założyłam moje szpilki. 

Musiałam przytrzymać się ściany, aby się nie wywalić i zachichotałam. Alkohol zaczynał 

się ponownie ujawniać. 

 

-  Powoli  –  usłyszałam  głos  przy  moim  uchu  i  poczułam  ręce  na  moich  biodrach 

oraz jego ciało na moim.  

 

 

Powoli  się  wyprostowałam.  Czułam  jego  dobrze  zbudowane  ciało  za  mną  i  nie 

chciałam się ruszać. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 48 

 
 
 
 

-  Dzięki  –  powiedziałam,  choć  jego  pomoc  była  zbędna,  lecz  ta  pozycja  jak 

najbardziej miła.  

 

Odwróciłam  głowę  w  jego  stronę  głowę.  Nasze  usta    były  tak  blisko  siebie  i  on 

patrzył właśnie na nie. Cholerka. 

 

Szybko odsunęłam się od niego zanim zaczęłabym go całować na korytarzu  

u mojej przyjaciółki.  

 

Założyłam szybko kurtkę i byłam gotowa do wyjścia. 

 

On narzucił swoją skórę i przepuścił mnie w drzwiach. Dżentelmen.  

 

Szliśmy ramię w ramię do windy, aby zjechać z dziesiątego piętra na sam dół.  

 

- Więc, co porabiasz? – zagadnął. 

 

- Wciąż się uczę – powiedziałam. – A ty? 

 

- Jestem modelem – powiedział z lekkim uśmiechem. Ach, stąd ten wygląd.  

 

- Ciekawa praca, musisz być znany – przyznałam. Albo i nie, bo nigdy o tobie nie 

słyszałam, czarnooki.  

 

- Jestem ceniony, ale nie za bardzo popularny. I nie narzekam. Brałem udział  

w mniejszych kampaniach. Za kilka miesięcy mam wielką sesję dla Vogue’a i kampanię 

dla Calvina Kleina, być może po tym stanę się bardziej znany, choć nie liczę na to. Jest 

dobrze tak, jak jest – wzruszył ramionami, gdy wchodziliśmy do windy. 

 

-  Hm,  nie  jesteś  jakimś  zadufanym  dupkiem,  yeah.  Podoba  mi  się  to  – 

przyznałam, naciskając przycisk. 

 

-  A  ty  podobasz  się  mnie  –  powiedział,  więżąc  mnie  między  ścianą,  a  swoim 

ciałem. Zachichotałam na jego słowa. 

 

- Cóż, dziękuję. Tak sądzę – powiedziałam, kładąc rękę na jego klatce i czując, jak 

twarda była. Jego ręce nie opuszczały moich bioder i ściskały je.  

 

- Brzmisz, jakbyś nie była za często komplementowana – przyglądał się mi  

z prawdziwym zainteresowaniem.   

 

-  Ostatnio  nie  jestem  zbyt  towarzyska,  więc  nie  mam  okazji  usłyszeć,  jak  ktoś 

mnie komplementuje – pomyślałam o spędzaniu, w sumie, samotnego czasu w rezydencji 

Edwarda. On to już w ogóle nie potrafił powiedzieć nic miłego.  

 

-  Dlaczego  nie  jesteś?  –  zapytał,  odsuwając  się  kawałek  i  obejmując  mnie  jedną 

ręką, byśmy mogli wyjść z windy. Nawet nie zauważyłam, że już byliśmy na dole. Jego 

spojrzenie za bardzo mnie pochłonęło.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 49 

 
 
 
 

-  Sprawy  się….  skomplikowały  i  cóż,  nie  mieszkam  na  razie  w  domu  – 

powiedziałam, gdy wychodziliśmy na chłodne powietrze.  

 

- Więc gdzie mieszkasz? – zapytał, średnio rozumiejąc, o czym mówię. 

 

-  Chyba  za  szybko,  bym  wyjawiła  ci  mój  adres  –  zachichotałam,  spoglądając  na 

niego.  Mimo  moich  szpilek,  musiałam  zadrzeć  głowę,  by  na  niego  spojrzeć.  Był  bardzo 

wysoki. Eh, jak na modela przystało. Kolejnego. Kurwa. 

 

Zaśmiał się serdecznie i mnie uścisnął. 

 

-  Mądrze  –  pochwalił,  gdy  szliśmy  wzdłuż  ulicy.    –  Jeśli  nie  chcesz,  nie  musisz 

mówić.  

 

- To dziwna sprawa. Moi rodzice wyjechali na inny kontynent. I mieszkam u ich 

przyjaciela – wytłumaczyłam mu.  

 

- Nie masz rodziny w pobliżu? – zapytał. 

 

- Nope. Mieszka kilka godzin drogi stąd, a ja miałam tutaj szkołę i przyjaciół, więc 

rodzice stwierdzili, że nie powinnam opuszczać tego miasta. 

 

- W porządku. To ma sens – przytaknął. 

 

Uśmiechnął  się  do  mnie  pięknie,  gdy  na  niego  spojrzałam.  Ponownie  byłam 

oczarowana  jego  oczami.  Były  tak  czarne  i  niesamowite,  że  nie  sposób  było  oderwać  od 

nich wzrok. Były idealne. A w połączeniu z jego wyglądem, byłam zagubiona.  

 

Wydawało mi się, że jego usta zaczynają zbliżać się do moich. Uh, chciałam tego, 

ale  było  za  szybko.  Dzisiaj  całowałam  innego  mężczyznę  i  nie  chciałam  wyjść  na  jakąś 

zdesperowaną zdzirę. Kurwa. 

 

-  Wiesz,  zanim  coś  się  stanie,  powinieneś  coś  wiedzieć  –  wyznałam,  odwracając 

głowę. 

 

- Yeah? 

 

- Um, mam siedemnaście lat – zagryzłam wargę, czekając na jego odpowiedź. Nie 

mogłam na niego spojrzeć w tym momencie.  

 

Usłyszałam  przekleństwo  i  lekko  zachichotałam.  Mój  wiek  chyba  zaczynał 

wszystkim przeszkadzać. Dzięki, mamo i tato. Nie, oczywiście to nie była ich winna. Po 

prostu wszyscy byli tacy starzy. Eh.  

 

- Cóż – podrapał się po głowie. – Ja mam dwadzieścia trzy. 

 

- Uh, okej. 

 

Kurwa. Nie był aż tak bardzo stary. Sześć lat. W porównaniu z jedenastoma. Cóż 

to było… kurwa mać.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 50 

 
 
 
 

-  Jeśli  myślisz,  że  jestem  jakimś  pedo,  który  lubi  młodsze,  cholera,  od  razu 

przestań  –  zaczął  od  razu.  Zerknęłam  na  niego.  Wyglądał  poważnie  i  szczerze.  – 

Podobasz mi się i nie chcę cię wykorzystać.  

 

Ta informacja dotarła do mojego pijanego mózgu z pewnym opóźnieniem. Ale gdy 

to  usłyszałam,  mały  uśmiech  uformował  się  na  moich  ustach.  Podobała  mi  się  jego 

szczerość. Nie grał w gierki, był po prostu prawdomówny i nie owijał w bawełnę. To co 

powiedział  uspokoiło  mnie.  Ale  musiał  wiedzieć,  że  nie  byłam  gotowa  ani  nie  chciałam 

wchodzić w jakieś poważne związki.  

 

-  Miło  słyszeć  –  szybko  cmoknęłam  go  w  policzek  i  roześmiałam  się,  ponownie 

wpasowując się pod jego ramię.  

 

Usłyszałam jego śmiech i mocniej mnie ścisnął, gdy wchodziliśmy do sklepu, aby 

kupić mój sok.  

 

 

 

- Co słychać u Magdy? – zapytała Alice Blake’a, gdy jedliśmy nasze włoskie żarcie.  

 

Spojrzał na nią i odpowiedział zaraz po tym, jak przeżuł. 

 

- Wszystko dobrze, jest u swoich rodziców w Sacramento. 

 

- Musimy niedługo spotkać się wszyscy razem! – powiedziała podekscytowana. 

 

- Yeah, brzmi spoko – zgodził się z nią z uśmiechem. 

 

Rozejrzałam  się  po  pozostałych,  ale  każdy  był  zajęty  jedzeniem.  Zerknęłam  na 

Adama, który siedział obok mnie. On także na mnie spojrzał i mrugnął. Aww. 

 

Usłyszałam, że dostałam wiadomość, więc poszłam po telefon. 

 

O której masz zamiar wrócić? – E 

 

Oooo, czyżby się o mnie martwił? – zachichotałam sama do siebie. 

 

Tęsknisz za mną? – B 

 

Odpowiedź nadeszła ekspresowo.  

 

Nie drocz się. Wciąż jestem twoim opiekunem. – E 

 

Ewww,  pan  poważny  powrócił.  A  już  myślałam,  że  zaczyna  się  między  nami 

ocieplać. 

 

Wszystko  okej,  będę  późno.  Nie  czekaj  na  mnie.  Jestem  bezpieczna  i  mam 

podwózkę. – B 
 

Ok – E 

 

Ok? Serio, kurwa? Moja mama nieraz pisała więcej.   

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 51 

 
 
 
 

Przewróciłam  na  niego  oczami,  choć  nie  mógł  tego    zobaczyć  i  powróciłam  do 

jedzenia mojego makaronu.  

 

Kurwa. Miałam dylemat. Edward wciąż był na pierwszym miejscu, ale musiałam 

przyznać, że Adam totalnie zawrócił mi w głowie. O nim także myślałam jako o kimś,  

z kim chciałabym robić brudne rzeczy. Kurwa. Robię się wstydliwa.  

 

Nadal  miałam  ochotę  rzucić  się  na  Edwarda,  lecz  Adam  wywoływał  u  mnie 

podobne uczucia. Był przystojny, z tego co go poznałam miły i bardzo w porządku. 

 I  prawdopodobnie  wszystko  byłoby  z  nim  łatwiejsze.  Był  tylko  trochę  starszy,  nie 

przyjaźnił się z moimi rodzicami i znał Alice i Jaspera.  

 

Znałam go dopiero kilka godzin, ale już bardzo polubiłam. Postanowiłam, że się z 

nim  zakoleguję,  może  nawet  zaprzyjaźnię.  I  posłucham  rady  Ally,  będę  się  bawić  i  nie 

będę nic planować, co ma być, przyjdzie samo. Będę robiła to, na co mam ochotę. Ale nie 

rzucę  się  na  niego,  choć  to  było  tym,  czego  chciałam.  Musiałam  znać  umiar.  Halo,  nie 

jestem dziwką. I wciąż dziewicą.  

 

 

 

Po kilku kolejnych Sangriach, grach w pokera, nawet tańcach i ciągłych żartach  

i rozmowach, Adam zabrał mnie do domu. Yeah, chciałam być z nim ponownie sama. I że 

był  jedynym,  który  był  w  stanie  mnie  odwieźć,  wylądowałam  z  nim  sam  na  sam.  Ally 

trochę się martwiła, ale Jazz ją uspokoił. Łatwo poszło. Gdyby tyle nie wypiła, darłaby 

się w niebogłosy. Dzięki, Sangrio. 

 

Po drodze do rezydencji Edwarda wciąż się śmiałam. Nie mogłam tego opanować. 

Alkohol sprawiał, że stawałam się chichotką. Jest w ogóle takie słowo? 

 

Cała  drogę  rozmawiałam  z  Adamem  i  poznawaliśmy  się.  Wydawało  mi  się,  że 

może przerodzić się to w piękną przyjaźń. Lecz nie chciałam zapeszać. Mieliśmy o czym 

gadać,  ale  jednocześnie  nawet  momenty  ciszy  nie  były  niekomfortowe.  Było  naprawdę 

miło.   

 

Podjechaliśmy  pod  wskazany  przeze  mnie  adres.  Adam,  ponownie  dżentelmen, 

otworzył dla mnie drzwi i pomógł mi wysiąść. 

 

- No, no, niezła chata – zagwizdał. Stanęłam na nogi i zachichotałam. Ponownie. 

Spojrzałam na niego. Podziwiał dom, ale po chwili jego spojrzenie powróciło do mnie. – 

Twój opiekun musi mieć niezłą robotę. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 52 

 
 
 
 

 - Także jest modelem – powiedziałam i objęłam go. On także położył swoje ręce na 

mnie. Wydaje mi się, że bardziej niż chętnie. Kolejny głupi chichot wydostał się ze mnie. 

 

- Whoa, musi być niezły. Jak się nazywa? 

 

-  Edward  –  powiedziałam  jego  imię  z  rozmarzeniem,  choć  patrzyłam  w  czarne, 

lśniące oczy Adama. 

 

- Hmmm, nie wiem czy znam jakiegoś Edwarda. Chyba nigdy go nie spotkałem – 

wzruszył lekko ramionami, jakby z przeprosinami.  

 

- Mhm – zamruczałam, wciąż się w  niego wpatrując. Nie pozostawał mi dłużny.  

 

- Więc, choć nie lubię tego mówić, chyba czas spadać – powiedział delikatnie. Ta 

informacja  nie  chciała  dostać  się  do  mojego  umysłu.  Nie  chciałam  jeszcze  iść.  –  Jest 

trzecia nad ranem – powiedział. 

 

Wytrzeszczyłam na niego oczy. Serio było tak późno? Eddy mnie zabije. Ponownie 

się zaśmiałam. 

 

- Późno – stwierdziłam zwyczajnie.  

 

Przytuliłam  się  do  niego.  Pachniał  wspaniale.  Doskonale  czułam  jego  wodę 

kolońską.  Nie  była  mocna  ani  drażniąca.  Wdychałam  jego  zapach  i  chyba  nawet 

westchnęłam. Złapał mnie mocniej i poczułam jego twarz w moich włosach.  

 

- Zobaczymy się niedługo? – zapytał z ustami przyciśniętymi do moich włosów. 

 

- Yeah, z przyjemnością – wymamrotałam w jego klatkę. Było mi tak wygodnie.  

I czułam się bezpiecznie.  

 

-  Co  powiesz    na  sobotę  wieczór?  Możemy  iść  gdzieś  potańczyć.  Chyba  że  masz 

inny pomysł – zaproponował, gładząc moje plecy. Miałam ochotę zasnąć. Odsunęłam się 

zanim bym odleciała. 

 

- Brzmi wspaniale – uśmiechnęłam się leniwie. 

 

- Dogadamy się w sprawie szczegółów. Masz mój numer – mrugnął. Ach tak, dał 

mi go, gdy byliśmy jeszcze u Ally.  

 

-  Jasne  –  przytaknęłam  i  zaczęłam  się  odsuwać.  Nasze  ręce  złączyły  się.  Nawet 

one nie chciały tracić z nim kontaktu. 

 

-  Wyśpij  się,  Bell  –  potarł  mój  policzek  kciukiem.  Troszczył  się  o  mnie,  to  takie 

miłe. I niespotykane. Wyglądał na

 bad boya

 i faceta, który mógł mieć każdą. A troszczył 

się o mnie. Zwykłą siedemnastolatkę.  

 

-  Miłej  nocy  –  cmoknęłam  go  szybko  w  policzek  i  odsunęłam  się  z  chichotem. 

Zawtórował mi i zaczął podchodzić do drzwi kierowcy. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 53 

 
 
 
 

-  Na  razie,  mała  –  mrugnął  ostatni  raz  i  wsiadł.  Odwróciłam  się  i  z  uśmiechem 

zaczęłam iść do domu. 

 

Mała? Nawet nie przeszkadzało mi to określenie. A nienawidziłam tego. Słonko, 

kwiatuszku? Rzygam, kurwa, tęczą.  

 

Weszłam do domu i skierowałam się do salonu. 

 

Nie  spodziewałam  się  zastać  tam  Edwarda.  Wciąż  obudzonego.  Siedział  na 

kanapie w szarych dresach. W ręce trzymał szklaneczkę z jakimś płynem.  

 

Na stoliku porozrzucane były różne opakowania po słodyczach i chrupkach. I stało 

kilka butelek alkoholu i soków. W TV leciał serial „Trawka” o ile się nie mylę i właśnie 

pokazywali tego sexy syna tej wariatki. Mmm. 

 

- Heeeej! – postanowiłam dać mu znać, że wróciłam.  

 

Odwrócił się powoli w moją stronę i zmierzył moją sylwetkę wzrokiem. Poczułam 

wypieki na polikach. Kurde. Lekki uśmiech wykwitł na jego ustach. 

 

- Najwyższy czas – stwierdził zachrypniętym głosem. 

 

Podeszłam bliżej i przyjrzałam się jego twarzy. Był już wstawiony. Zazwyczaj się 

nie uśmiechał, a jego oczy były zamglone. Spojrzałam na jego klatę. Te mięśnie, cholerka. 

Zagryzłam wargę, by nie jęknąć. Adam odszedł na dalszy plan, gdy tylko go zobaczyłam.  

 

Zdjęłam kurtkę i usiadłam na drugiej kanapie. Podążał za mną wzrokiem 

 i obserwował niczym sokół. 

 

- Napijesz się? – uniósł szklaneczkę, jak w geście toastu. – Whops, nie. Masz tylko 

siedemnaście lat – zaśmiał się. 

 

Mi nie było do śmiechu. Naburmuszyłam się, patrząc na niego groźnie. 

 

- Wiek to tylko liczba – powiedziałam przemądrzale.  

 

- Tylko tak się z tobą pierdolę, kochanie – powiedział z krzywym uśmieszkiem. 

 

Zatkało mnie. Co on do mnie powiedział? Pierdolę? O tak, kurwa. Zdecydowanie 

bym tego chciała. Skąd u niego takie słownictwo? I do tego kochanie? Musiał być nieźle 

zalany. 

 

- Huh – spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. 

 

- Nagle jesteś zdziwiona? Kusiłaś mnie, zagadywałaś, nękałaś, a teraz wstydzisz 

się, gdy powiem słowo „pierdolić”? – sapnęłam, gdy słowa wyszły z jego ust. – Pierdolić, 

pieprzyć, jebać, rżnąć, bzykać. Znasz te słowa, prawda? – uniósł na mnie brew i w dwóch 

łykach skończył swojego drinka. A było go jeszcze z pół. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 54 

 
 
 
 

Co się z nim działo? Zachowywał się dziwnie. Nie tak, jak wcześniej. Zaszła w nim 

jakaś  cholerna  transformacja.  I  nie  wiedziałam,  co  mam  z  tym  zrobić.  Dlatego 

postanowiłam się przyłączyć. I nie być zszokowanym dzieciakiem.  

 

- Chyba każdy zna te słowa – powiedziałam do niego miłym tonem i wstałam, by 

zbliżyć się do niego.  

 

Postanowiłam  zagrać  kokietkę,  by  go  sprawdzić.  Nie  liczyłam  na  nic.  Tak  jak 

poradziła mi Ally. Potrzebowałam jedynie pomocy.  

 

Przysiadłam na jego kolanach tyłem do niego. 

 

-  Mógłbyś  rozpiąć  mi  bluzkę?  –  poprosiłam  go.  Poczułam  ruch  pod  sobą,  a  po 

chwili jego ręce zaczęły delikatnie dotykać moich pleców. Zamknęłam oczy na ten dotyk. 

Był lekki jak piórko i tak bardzo przyjemny. Walczyłam z jękiem. Zaczął powoli rozpinać 

zamek, a mnie przechodziły ciarki, gdy to robił. Nie wiem, jak to było możliwe, ale moja 

własna  gierka  zaczęła  obracać  się  przeciwko  mnie,  gdy  poczułam,  jak  między  moimi 

nogami zaczyna mi być coraz goręcej.  

 

Gdy już skończył, odsunął kawałek bluzki i w bardzo erotyczny sposób przejechał 

opuszkami  palców  przez  mój  kręgosłup.  Przeszła  przeze  mnie  ogromna  fala 

przyjemności, ciało objęły ciarki. Tym razem nie mogłam powtrzymać jęku przyjemności. 

 

-  Podoba  ci  się  to,  kochanie?  –  usłyszałam  jego  szept  przy  uchu.  Jego  gorący 

oddech  pieścił  je  i  sprawiał,  że  szalałam.  Jego  palce  wybijały  delikatny  rytm  na  moich 

plecach,  a  moje  oczy  pozostawały  ściśle  zamknięte.  Cieszyłam  się  tą  chwilą,  ponieważ 

wiedziałam, że zaraz odejdzie.  

 

- Uhuh – wymamrotałam na ten kontakt.  

 

Po  chwili  odsunął  się  ode  mnie,  a  jego  palce  zniknęły.  Chwilę  zajęło  mi 

otrząśnięcie się i wstanie z jego kolan.  

 

Gdy już byłam na nogach, obróciłam się do niego. Wciąż mi się przypatrywał. 

 Z zaciekawieniem oglądał mój rozanielony wyraz twarzy.  

 

Uśmiechnęłam się do niego lekko i spontanicznie postanowiłam pobawić się nim 

jeszcze trochę.  

 

Złapałam za dół bluzki i szybko pociągnęłam ją do góry, a następnie odrzuciłam 

na  wolną  kanapę.  Stałam  przed  nim  w  samym  staniku,  spodniach  i  pieprz-mnie 

szpilkach.  

 

Ogromny uśmiech zaczął wkradać się na jego usta, gdy mnie oglądał. Patrzyłam 

na niego z przejęciem, ciekawa, co zrobi. Przygryzł wargę, a następnie westchnął. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 55 

 
 
 
 

- Taka piękna – wyszeptał, oglądając mnie.  

 

Złapał  mnie  za  rękę  i  splótł  nasze  palce.  Spojrzałam  na  nie  i  podczas  tej  chwili 

nieuwagi, zostałam pociągnięta na jego kolana. 

 

Sapnęłam  zaskoczona  moją  nową  pozycją.  Wylądowałam  siedząc  na  nim 

okrakiem.  

 

Jego ręce powędrowały na moje biodra i przysunęły bliżej swojej klatki, a oczy nie 

odrywały się od moich piersi. Cholerni faceci. 

 

Zdziwiło  mnie  to,  co  zrobił,  lecz  nie  miałam  na  co  narzekać.  To  było  coś,  na  co 

czekałam bardzo długi czas. 

 

- Tu mam oczy – pstryknęłam mu palcami przed oczami. 

 

- Yeah, wiem to – powiedział zerkając na mnie, a następnie przycisnął mnie bliżej 

do siebie i uderzył w moje usta swoimi wargami. 

 

Krzyknęłam  zszokowana  na  ten  kontakt.  Czyste  niebo.  Natychmiast  wplotłam 

palce w jego włosy i poruszyłam się niespokojnie na jego kolanach. Jęknął i złapał mnie 

za tyłek. Jego ręce idealnie go obejmowały.  

 

Dotknęłam  językiem  jego  dolnej  wargi  i  lizałam,  dopóki  nie  przerwał  mi,  ssąc 

moją górną. Nie mogłam dłużej czekać i po prostu musiałam ponownie poczuć jego smak. 

Niewiele myśląc, wtargnęłam językiem do jego buzi, by połączyć je w walce. Jęknęłam na 

ten kontakt. Smakował jak ananas, wódka i mięta. Ssałam go. Byłam jak zdesperowana. 

Chciałam więcej.  Edward z lekkim opóźnieniem dorównywał mi w tym pocałunku. To ja 

byłam tą bardziej zachłanną.  

 

Gdy zabrakło nam tlenu, odsunęłam się i oparłam moje czoło o jego, spoglądając 

mu w oczy. Oboje ciężko oddychaliśmy, patrząc na siebie. Objęłam go za szyję, by poczuć, 

jak moje cycki wgniatają się w jego klatkę. Jego ręce na moim tyłku masowały go  

w bardzo przyjemny sposób.  

 

- Nie wiem czy wolę twoje cycki, czy tyłek – sapnął, ugniatając moja pupę. 

 

Zachichotałam  i  zaczęłam  bawić  się  jego  włosami.  Składałam  lekkie  pocałunki 

wzdłuż  jego  szczęki,  czując  lekki  zarost,  który  delikatnie  drapał  moją  skórę.  Ale  w  ten 

przyjemny  sposób.  Polizałam  go  wzdłuż  jego  wyrzeźbionej  szczęki,  a  na  koniec 

przygryzłam jego ucho.  

 

- Nie musisz wybierać. Możesz mieć i to, i to – przyznałam powoli.  

 

Przejechałam ustami po jego policzku, aż dotknęłam jego ust i połączyłam je  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 56 

 
 
 
w  delikatnym  pocałunku.  Jedynie  nasze  wargi  się  poruszały,  języki  pozostawały 

nietknięte. 

 

- Kurewsko się cieszę – odpowiedział.  

 

Jedna z jego rąk zaczęła sunąć wzdłuż mojego boku, aż dotarł z do mojej piersi. 

Złapał ją mocno przez stanik, a jęk opuścił moje usta.  

 

-  Czy  to  znaczy,  że  odpowiednio  się  nimi  zajmiesz?  –  zapytałam  go,  gdy  wkradł 

dwa  palce  pod  miseczkę  i  uszczypnął  mój  sutek.  –  Kurwa  –  warknęłam,  gryząc  go                       

w dolną wargę.  

 

- Yeah, taki mam zamiar – polizał moje usta.  

 

Odsunęłam się od niego i uniosłam na kolanach. Patrzyłam na niego z góry. Jego 

głowa  była  na  poziomie  mojego  brzucha.  Położył  swoje  ręce  na  mojej  talii  i  przysunął 

mnie bliżej swojej twarzy. I zaczął robić to, co chciałam. 

 

Lekkimi pocałunkami, liźnięciami  i  przygryzaniem,  torował  sobie  drogę  do  góry, 

do moich piersi.  

 

Czułam,  jak  wszystko  w  moim  wnętrzu  krzyczy,  prosząc  o  więcej.  Wilgoć,  jaka 

zebrała  się  na  mojej  bieliźnie  była  tak  intensywna,  że  prawdopodobnie  mogłam  ją 

wyciskać. Ew.  

 

Polizał mój brzuch i ugryzł mnie w talii, wywołując mój chichot, gdyż miałam tam 

łaskotki.  Zerknął szybko na mnie i krzywo się uśmiechnął. Powrócił do cmokania mojego 

brzucha, a jego ręce przeniosły się na biodra i dalej na plecy. Masował je lekko. Wplotłam 

ręce  w  jego  włosy,  by  móc  intensywniej  poczuć  to,  co  ze  mną  robił. Przygryzłam  wargę                   

i  przeczesywałam  jego  włosy,  czując  się  zajebiście,  gdy  robił  tak  niewinne  rzeczy.  Jeśli 

zajmując się jedynie moim brzuchem był tak wspaniały, to nie mogłam się doczekać, co 

będzie, gdy zacznie zajmować się innymi częściami mojego ciała. Zadrżałam na tą myśl                  

i cicho jęknęłam. 

 

Gdy  moje  kolana  odmawiały  mi  już  posłuszeństwa,  usiadłam  na  jego  kolanach                  

i  pociągnęłam  jego  głowę  do  pocałunku.  Tym  razem  od  razu  wepchnęłam  mu  język  do 

buzi. I nie narzekał.  

 

Zapomniałam o tym, jak zachowywał się przez kilka ostatnich tygodni. Cieszyłam 

się  jedynie  z  tej  chwili,  gdy  zajmował  się  moim  ciałem.  I  odczuwałam  wszystko  jak 

najmocniej, by móc później odtworzyć to w mojej wyobraźni. Czerpałam ze wszystkiego, 

co  mi  dawał.  Nie  myślałam  o  tym,  ile  ma  lat,  kim  jest,  co  pomyśleliby  moi  rodzice. 

Brałam to takim, jakie było. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 57 

 
 
 
 

Pogłębiłam pocałunek, szarpiąc jego włosy. Jego język szamotał się z moim, chcąc 

go  zdominować.  Moje  ciało  szalało  na  to,  co  robiliśmy.  Jego  ręce  ugniatały  moje  plecy  

oraz tyłek, a ja mocno obejmowałam jego szyję.  

 

Odsunęłam się od niego, a on zajął się moją szyją. Robił to samo, co z brzuchem, 

lecz szyja była bardziej wrażliwa, więc odczucia były silniejsze.  

 

- Edward – powiedziałam powolnie, odczuwając to wszystko w całym ciele.  

 

- Yeah, mała. Mów moje imię  – zassał moją szyję i mogłam przysiąc, że właśnie 

zrobił  mi  malinkę.  Ale  byłam  zbyt  pochłonięta  jego  dotykiem  i  alkoholem,  by  go  za  to 

ukarać. To oznaczało mnie jako jego, cóż. Czy mogłam narzekać?  

 

Jedna z moich rąk podążyła  w dół jego ciała, drapiąc jego brzuch, na co zadrżał. 

Dotarłam  do  jego  spodni,  zastanawiając  się,  jak  wkurwiony  będzie,  gdy  mu  je  ściągnę. 

Nie chciałam tego kończyć, więc wybrałam bezpieczniejsza opcję i skradłam się palcami 

na jego spodnie, aż poczułam pod nimi jego twardego, stojącego fiuta, którego wcześniej 

nie  czułam,  gdyż  siedziałam  na  jego  kolanach,  a  nie  na  kroczu,  czyli  tam,  gdzie 

najbardziej chciałam. Ale hej, i tak nie mogłam narzekać. Przesunęłam dłoń i objęłam go 

całą ręką. Kurwa, był naprawdę gruby i wielki, nie zdołałam go objąć całego, zabrakło mi 

dłoni.  

 

-  Kurwa  –  zawarczał,  odsuwając  się  od  mojej  szyi  i  szarpiąc  moim  ciałem,  aż 

wylądowałam  moim  kroczem  na  jego.  Ja  pierdole,  to  było  dobre,  nawet  przez  moje 

cholerne spodnie. Moja ręka ścisnęła go  mocniej, gdy na niej siedziałam.  – Ja pierdole. 

Potrzebowałem tego od tak, kurwa, dawna – sapnął, spoglądając na mnie.  

 

- Żyjesz w pieprzonym celibacie?  – zapytałam zszokowana. Halo, koleś wyglądał 

jak pieprzony bóg seksu, z pewnością nie było mowy, by kogoś nie poderwał, a następnie 

przeleciał. 

 

-  Można  tak  powiedzieć  –  złapał  moje  usta  w  kolejnym  pocałunku,  tym  samym 

kończąc naszą rozmowę i pozostawiając mnie zszokowaną. Złapał mocno za moje biodra                    

i  poruszył  nimi  na  swoim  twardym  fiucie.  Zaskomlałam  na  ten  wyczekiwany  dotyk,                       

a wszystkie myśli uleciały z mojej głowy i zajęłam się wyłącznie czuciem.  

 

Pogłębił nasz pocałunek i poruszał moimi biodrami, dopóki nie załapałam stałego 

rytmu ujeżdżania go na sucho. Jak pieprzeni nastolatkowie. Cóż, ja wciąż nią byłam. Ale 

on? Z pewnością, kurwa, nie.  

 

Następnie przeniósł swoje ręce na moje plecy i zaczął skradać się nimi do góry, aż 

nie  dotarł  do  zapięcia  mojego  stanika.  Zassałam  powietrze,  wyczekując  na  to,  co  ma 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 58 

 
 
 
nastąpić.  Byłam  ciekawa  czy  się  na  to  odważy.  Po  chwili  mój  stanik  został  rozpięty                        

i odrzucony przez niego w daleki kąt pokoju, nie przerywając pocałunku. 

 

Poczułam,  że  moje  sutki  momentalnie  stwardniały  i  chciałam  się  odsunąć,  by 

zasłonić, gdyż poczułam się lekko zawstydzona. Ale mi na to nie pozwolił. Mocniej mnie 

złapał,  jakby wyczuwając,  co  chcę  zrobić  i  uderzył  ustami mocniej,  aż  zajęczałam.  Jego 

fiut  otarł  się  o  moją  łechtaczkę.  Chciałam  sapać,  skomleć,  jęczeć  i  wszystko  inne,  ale 

dźwięki nie mogły się ze mnie ostatecznie wydostać.  

 

Po kilku minutach całowania, odsunął się ode mnie, a jego ręce ujęły moje piersi. 

 

-  Kurwa  –  wydostało  się  z  naszych  ust  jednocześnie  i  wywołało  u  mnie  chichot, 

który  uciszył,  jak  tylko  szarpnął  jednym  z  moich  sutków.  –  Ahhh  …  -  sapnęłam, 

wyginając plecy do tyłu.  

 

Spojrzał  na  mnie  z  półprzymkniętych  powiek i  zaczął  ugniatać  moje  cycki.  Moje 

oczy  przymknęły  się  pod  wpływem  przyjemności,  która  objęła  moje  ciało.  Coś  w  moim 

podbrzuszu szarpnęło i niecierpliwiło się.  

 

- Twoje cycki wyglądają idealnie w moich dłoniach – wymruczał.  

 

-  Zgadzam  się  –  sapnęłam  i  zamknęłam  oczy,  gdy  wykręcił  jeden  z  sutków.    – 

Twoje ręce są, um… magiczne – powiedziałam, próbując się skupić.  

 

-  Myślisz,  że  mam  magiczne  ręce?  Nah.  Poczekaj  na  moje  usta,  maleńka  – 

powiedział pewnym siebie głosem, prychając.  

 

Nie miałam nawet siły, by mu dogadać, ponieważ przesunął mnie z powrotem na 

swojego  fiuta,  a  ja  poruszałam  się  na  nim,  gdy  on  objął  mnie  i  przyssał  się  do  moich 

piersi. 

 

- Ogh, ja pierdole – warknęłam, czując go tam. 

 

- Twój język jest bardzo brudny, moja droga  – wymruczał, liżąc mój cycek jakby 

był pieprzonym lodem. – Jeszcze nie zdecydowałem, co z nim zrobię. 

 

Jęknęłam  i  nic  mu  nie  odpowiedziałam.  Wsadziłam  ręce  w  jego  włosy                                  

i przycisnęłam jego głowę mocniej do siebie.  

 

 W  pewnym  momencie  przygryzł  mój  sutek  tak  mocno,  że  krzyknęłam  na  całe 

gardło, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć, zassał go, co spowodowało, że ból okazał się 

słodką torturą i rozlał po całym moim ciele. Spowodował, że moja bielizna nadawała się 

już prawdopodobnie do wyrzucenia.  

 

W  szybszym  tempie  zaczął  ssać  i  lizać  moje  cycki,  zostawiając  na  nich  ślady 

swoich  zębów  i  malinki,  a  jego  ręce  ugniatały  części,  których  akurat  nie  dotykał.  Moje 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 59 

 
 
 
biodra poruszały się coraz szybciej, ponieważ czułam, że mogę dojść od tego, co robił. I to 

było prawdopodobnie bardzo blisko.  

 

-  Cullen  –  sapnęłam  jego  nazwisko  bez  zastanowienia.  Poczułam  mocniejsze 

ugryzienie i zaskomlałam jego imię. Zajął się dogłębnym lizaniem mojego lewego sutka,                       

a ja szalałam na jego kolanach i kroczu. Jęczał, gdy mocniej go ujeżdżałam, ale doznania 

były tak intensywne, że musiałam jakoś sobie pomóc. Pragnęłam by dotknął mnie gdzieś 

indziej niż tylko w górnych rejonach.   

 

Po chwili znalazłam się w powietrzu. Edward wstał, odrywając się od moich cycek 

i przywierając do ust i prowadząc nas w jakimś kierunku ze  mną oplecioną wokół jego 

bioder.  Nawet    nie  zorientowałam  się  kiedy,  a  przycisnął  mnie  mocno  do  ściany,  aż 

sapnęłam na ten niespodziewany kontakt z zimną powierzchnią. Przygryzłam jego język, 

a on przestał mnie całować i przeniósł się na moją szyję. Odchyliłam głowę, aby miał do 

niej lepszy dostęp. 

 

Lizał ją i przygryzał, a następnie przeniósł się ponownie na moje cycki i ponowił 

to, co robił na kanapie, lecz z większym zaangażowaniem i siłą. 

 

Tym razem seria jęków i sapnięć wydostawała się ze mnie, gdy tak zajmował się 

moimi  dziewczynkami.  Wymawiałam  jego  imię  z  błaganiem  i  czcią.  Byłam  owładnięta 

tym, co robił, a moje ciało wrzało i błagało o więcej.  

 

- Twoje usta są, kurwa, pieprzenie magiczne – wymamrotałam z odchyloną głową 

i szarpnęłam biodrami, uderzając w niego i otrzymując od niego odpowiednią reakcję.  

 

- Nie rzucam słów na wiatr – szybko cmoknął moje usta i ponownie całował jedną 

pierś, a drugą się bawił, sprawiając, że szalałam w środku. 

 

- Edward, proszę. Dotknij mnie, tak bardzo cię potrzebuję – wyszło ze mnie, zanim 

się zastanowiłam. Wydaje mi się, że zawył na moje słowa, ale nic nie powiedział ani nie 

zrobił w tym kierunku.  

 

Czułam,  że  mogę  niedługo  dojść  przez  drażnienie  się  z  moimi  piersiami,  lecz 

chciałam  poczuć  tam  chociaż  jego  palce,  a  nie  od  razu  tracić  dziewictwo.  I  to  pod 

wpływem alkoholu.  

 

Zdecydowałam, że ten jeden raz, będę go błagać, dopóki się nie ugnie przede mną         

i zrobi to, czego tak bardzo pragnęłam.  

 

- Błagam, Edward – zaskomlałam, lecz on wciąż nie reagował, ssąc moje cycki. 

 

Czułam  w  podbrzuszu  ściskanie,  które  miało  niedługo  przemienić  się  w  coś 

wielkiego.  Moje  ścianki  ścisnęły  się,  a  ja  złapałam  go  za  biodra,  chcąc  go  bliżej  mnie. 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 60 

 
 
 
Uderzył we mnie i potarł swoją długością po szwie moich spodni, wysyłając niesamowite 

uczucia, które jednak mogłyby być jeszcze lepsze. 

 

-  Proszę,  proszę,  proszę  –  skandowałam,  wiercąc  się  w  jego  ramionach.  –  Tak 

bardzo tego potrzebuję. Edward. Błagam, dotknij mnie  – skomlałam w jego ramionach, 

rzucając głową w obydwie strony i czując, jak moje ciało zaczyna płonąć. – Zaraz dojdę – 

wysapałam, zyskując jego reakcję. 

 

- Dojdź. Chcę sprawić ci przyjemność – powiedział, mocno wykręcając moje sutki                 

i ponownie je ssąc.  

 

- To mnie, kurwa, dotknij! – krzyknęłam sfrustrowana. Usłyszałam jego chichot. 

Ugryzł  mnie  i  zassał  praktycznie  jednocześnie,  a  ja  krzyknęłam,  gdy  w  tym  samym 

czasie uderzył mocno w moje krocze, prawdopodobnie sprawiając sobie ból, gdyż głośno 

przeklął. Moje  oczy  rozszerzyły  się  gwałtownie,  gdy  krzyk  nie  cichł,  a  moje  ciało  objęły  

konwulsje  wywołane  tym,  że  właśnie  osiągnęłam  orgazm.  Przyjemność  rozlała  się  po 

moim  ciele  i  nie  słabła,  gdy  on  pracował  na  mnie  i  przyciskał  się  mocno  do  mojego 

wrażliwego ciała.  

 

Moje  oczy  zaszły  mgłą,  krzyk  zaczął  cichnąć,  a  ciało  relaksować  się.  Sapałam 

głośno, gdy odsuwał się ode mnie, by spojrzeć na moją twarz, a następnie pocałować mnie 

mocno, trzymając swoje oczy otwarte, by móc mnie obserwować. Odsunęłam się od niego 

szybko, ponieważ ogromnie potrzebowałam powietrza.  

 

- To… było… kurwa. Nie myślałam, że jestem do tego zdolna  – wysapałam, gdy 

udało  mi  się  zacząć  normalnie  oddychać.  Moje  ciało  było  bardziej  zrelaksowane,  lecz 

nadal czułam niedosyt.  

 

-  Ty?  Gdy  ja  wkraczam  do  akcji,  wszystko  jest  możliwe  –  mrugnął  z  kurewsko 

pewnym siebie uśmieszkiem. A mi przypomniał się mój sen, w którym pieprzył mnie tak 

mocno  i  dobrze,  że  miałam  wytrysk.  Ale  nie podzieliłam  się  z  nim  tą  informacją. Może 

kiedyś… 

 

Zmrużyłam na niego oczy i szarpnęłam za włosy. Zachichotał pijacko. 

 

Odsunął  nas  od  ściany  i  wciąż  ze  mną  wokół  jego  ciała,  zaniósł  nas  na  kanapę. 

Położył mnie na niej z głową na poduszce, lecz ja po chwili usiadłam, gdyż miałam ochotę 

na coś do picia.  

 

- Poproszę sok – powiedziałam do niego, gdy jeszcze stał. Po chwili nalał mi soku 

ananasowego,  a  ja  pochłonęłam  go  w  dwóch  łykach.  Byłam  kurewsko  spragniona.  On 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 61 

 
 
 
zrobił  sobie  kolejnego  drinka.  Tym  razem  mniejszego  i  wypił  go  za  jednym  razem. 

Kurwa, dobry jest.  

 

Wziął  pilota,  którym  wyłączył  światło  w  kuchni  i  korytarzu,  a  w  salonie 

pozostawił  jedynie  jedną  lampkę,  aby  było  cokolwiek  widać.  Przełączył  kanał  na 

muzyczny i położył się za mną na kanapie, tyłem do oparcia.  

 

Zmusił mnie, abym także się położyła. Po chwili leżałam na poduszce, mając nogi 

zarzucone  na  jego.  Swoją  rękę  przerzucił  na  mój  brzuch,  a  głowę  ułożył  między  moimi 

cyckami.  Zachowywał  się  niczym  małe  dziecko,  a  nie  dwudziestodziewięcioletni 

mężczyzna,  lecz  nie  mogłam  narzekać.  Zdecydowanie,  kurwa,  nie.  Lekki  uśmiech 

wykwitł na moich ustach. 

 

- A co z tobą? – zapytałam, odnosząc się do jego potrzeby. 

 

- Nie martw się, słonko – powiedział w moją skórę, łaskocząc.  

 

-  Um,  czy  nie  powinnam  ci  się  odwdzięczyć?  –  zapytałam  niepewnie.  Mówił,  że 

dawno  tego  nie  czuł,  a  przyjemność  dał  tylko  mnie,  więc  on  chyba  także  powinien  jej 

zaznać. 

 

-  Dam  sobie  radę  –  powiedział.  Nie  mogłam  stwierdzić  czy  mówi  szczerze, 

ponieważ nie widziałam jego twarzy, a jedynie włosy i tył głowy. 

 

- Huh, okay. Tak sądzę – powiedziałam z powątpieniem.  

 

- Yeah – mruknął.  

 

Leżeliśmy w ciszy, a ja zaczęłam się zastanawiać, co do kurwy nędzy, się właśnie 

stało?! I jak to się skończy? Lecz nie zajęło to dużo czasu, gdyż wsłuchana w jego oddech                     

i      muzykę,  niedługo  odpłynęłam  w  poorgazmowy,  edwardowy,  odrobinę  adamowy                           

i pijacki sen.  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 62 

 
 
 

Rozdział 5 

 

Edward

 

 

Obudziłem  się  z  lekkim  bólem  głowy  i  czymś  ciężkim  na  moim  ciele.  Było  mi 

niesamowicie gorąco i ogromnie chciało mi się pić. 

 

Spojrzałem niżej i ujrzałem leżące na mnie ciało Belli. 

 

- Ugh. Kurwa. Co ja zrobiłem?! – powiedziałem sam do siebie. 

 

Wspomnienia  zeszłej  nocy  zaczęły  mnie  zalewać.  Chciałem  żałować  tego,  co  się 

wydarzyło,  lecz  nie  mogłem.  Wiedziałem  jedynie,  że  musimy  zachować  dystans  zanim 

wszystko  się  spieprzy.  Szczególnie  moja  przyjaźń  z  jej  rodzicami.  Kurwa!  Co  oni  by 

pomyśleli, gdyby zastali nas w takiej pozycji? 

 

Bella leżała z głową na mojej klatce, jej ręce były na mojej szyi, a nogi trzymały 

mnie za biodra. Moje ręce były zarzucone luźno na jej plecy i tyłek. Cholera. Przeniosłem 

je  w  bezpieczniejsze  rejony  i  poczułem,  że  zaczyna  się  budzić.  Wierciła  się  chwilę  na 

moim  ciele.  Poranna  erekcja  nie  ułatwiała  mi  tej  sytuacji,  a  jej  ciało  tylko  wszystko 

pogarszało. Po chwili zamarła, a jej głowa szybko wystrzeliła w moją stronę. 

 

Patrzyła się na mnie, jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu. Szok był bardzo 

widoczny  na  jej  twarzy.  Ale  po  kilku  minutach  zaczęła  się  relaksować  i  lekko 

uśmiechnęła oraz podźwignęła się na swoich ramionach nade mną. Jej cycki właśnie ze 

mnie  kpiły.  Szybko  przeniosłem  wzrok  na  jej  twarz,  aby  za  bardzo  się  nie  nakręcać. 

Jakim cudem siedemnastolatka miała takie cycki?! 

 

 

- Hej – powiedziała cicho. 

 

-  Ymm,  mogłabyś  się  okryć?  –  zapytałem  niezgrabnie,  próbując  się  na  nią  nie 

gapić. 

 

Zerknęła  na  siebie  i  lekko  zachichotała,  a  następnie  przysunęła  się  bliżej  mojej 

twarzy. 

 

- Wcześniej nie przeszkadzał ci ich widok – wyszeptała w moje usta. 

 

Okej, ta sytuacja wymykała się spod kontroli.  

 

Złapałem  ją  za  biodra,  aby  przestała  się  do  mnie  przybliżać.  Musiałem  to 

zakończyć, teraz.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 63 

 
 
 
 

-  Słuchaj.  To  co  wydarzyło  się  ostatniej  nocy,  nie  powinno  mieć  miejsca  – 

zacząłem. Spojrzała na mnie jak na debila. Cóż. Miała rację. 

 

-  Przestań  pieprzyć.  Oboje  wiemy,  że  to  nieprawda.  To  wisiało  w  powietrzu  – 

sprzeciwiła mi się.   

 

- Uważaj na język – pouczyłem ją. Wystawiła mi język w bardzo dojrzałym geście. 

Mimowolnie lekko uśmiechnąłem się na jej dziecinność. – Okej. Przyznaję, podobasz mi 

się. 

 

Zanim  zdążyłem  dokończyć,  odskoczyła  ode  mnie  i  zaczęła  wymachiwać  rękami, 

ujeżdżając przy tym mojego fiuta. Cieszyła się z tego co powiedziałem, jakby dowiedziała 

się, że jedzie do Disneylandu. Kurwa. Jej reakcja tak mnie zaskoczyła, że zareagowałem 

z lekkim opóźnieniem. 

 

-  Uspokój  się,  kurwa  –  złapałem  za  jej  biodra,  aby  przestała  torturować  mojego 

praktycznie w pełni rozbudzonego fiuta.  

 

Spojrzała  na    mnie  z  tak  ogromnym  uśmiechem  i  szczęściem  emanującym  z  jej 

spojrzenia, że zrobiło mi się przykro, że będę musiał ją zaraz go pozbawić. Cholera. 

 

-  Czuję,  jak  bardzo  ci  się  podobam  –  wymruczała,  przybliżając  się  ponownie. 

Cholera.  Czy  ona  zamieniła  się  z  kimś  wiekiem?  Jak  to  możliwe,  że  tak  młoda  osoba 

wiedziała tyle o uwodzeniu? 

 

- Um, przestań – wymamrotałem, gdy jej cycki zderzyły się z moją klatą. To było 

zbyt dobre uczucie.  

 

- Co z tobą? – zapytała zniecierpliwiona.  

 

-  Musisz  przestać  mnie  uwodzić.  To  co  się  zdarzyło,  nie  powinno.  Nigdy.  To 

nietaktowne  i  przepraszam  cię  za  to.  Choć  chciałbym  żałować,  nie  mogę,  ponieważ 

podobało mi się. Ale to nie zmienia faktu, że było niewłaściwe.  

 

-  Nie  przepraszaj  mnie  za  coś,  co  sprawiło mi  przyjemność  –  obruszyła  się,  a  jej 

twarz wykrzywił grymas. – Też mam coś do powiedzenia w tej kwestii. 

 

-  To ja jestem dorosłym i lepiej wiem, co jest dla nas dobre. 

 

-  Skończ    z  tym  pieprzonym  wiekiem!  –  wybuchła,  podnosząc  się  ze  mnie.  – 

Przestań wykorzystywać wiek jako jedyną wymówkę. Postaraj się lepiej! Skoro oboje się 

sobie podobamy, dlaczego mamy rezygnować z czegoś, co może stać się czymś naprawdę 

pięknym?!  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 64 

 
 
 
 

-  Nic  nie  rozumiesz!  –  podniosłem  głos,  zignorowałem  jej  podtekst  o  miłości. 

Zdenerwowała mnie i nawet jej cycki w tej chwili na mnie nie działały. No może nie tak 

mocno. Zabrała koc, którym byliśmy przykryci i otuliła się nim.  

 

- Nie? To mnie oświeć! – krzyknęła.  

 

-  Przyjaźnię  się  z  twoimi  rodzicami.  To  jest  dla  mnie  naprawdę  ważne.  Nie 

chciałbym  uszkodzić  naszych  relacji.  Zaopiekowałem  się  ich  córką.  Jak  myślisz,  jak  by 

zareagowali, gdyby dowiedzieli się, że pod ich nieobecność ją uwiodłem? Na litość boską, 

jestem od ciebie jedenaście lat starszy! To jest niepoprawne pod każdym względem. Nie 

jesteś  nawet  pełnoletnia!  Mogłabyś  mnie  posądzić  o  molestowanie  –  koniec 

wymamrotałem.  

 

- Nigdy! – warknęła, uderzając mnie w klatkę. Wywróciłem na nią oczami. 

 

-  My.  To  się  nie  zdarzy.  Jestem  dla  ciebie  za  stary  –  powiedziałem,  patrząc  jej 

prosto w oczy.  

 

-  Czy  ja tu  nie  mam  nic  do  powiedzenia?!  – krzyknęła.  –  Nie możesz decydować                           

o tym, co jest dla mnie dobre, do cholery! Mam od tego rodziców. Ale przede wszystkim, 

ja decyduję o tym, kogo lubię, z kim chce być i co jest dla mnie dobre. Nie masz prawa mi 

rozkazywać!  

 

- Jestem daleki od rozkazywania. Po prostu mówię, że nic więcej między nami nie 

zaistnieje. To nie jest nieodpowiednie. Nie zawsze możesz mieć wszystko. Niektóre rzeczy 

są  poza  twoim  zasięgiem.  –  Mimowolnie  obejrzałem  całe  jej  ciało  i  powróciłem  do  jej 

twarzy. Była czerwona i wkurzona. I wciąż piękna. Ale niedostępna.  

 

- Więc co? Mam tak po prostu zapomnieć o tym, co się zdarzyło? Jak gdyby nigdy 

nic?  –  wkurzyła  się.  Przyjrzałem  się  jej.  Mierzyliśmy  się  spojrzeniem,  aż  uniosła  brew, 

czekając na moją odpowiedź.  

 

-  To  będzie  dla  nas  najlepsze    -  wyznałem  niechętnie.  Chociaż  bardzo  chciałem 

mieć ją dla siebie, byłem dla niej za stary, zbyt popieprzony i związany z jej rodzicami. 

Kurwa mać. Życie ssie.  

 

- To ma coś wspólnego z twoimi problemami, prawda? Wiek i moi rodzice to nie 

jedyne  co  cię  powstrzymuje.  Skoro  jesteśmy  ze  sobą  szczerzy,  powiedz  mi  o  co  chodzi. 

Teraz  –  warknęła  na  mnie.  Nie  spodobał  mi  się  jej  ton.  Mimo  wszystko  byłem  tym 

starszym i pozostawałem jej opiekunem.  

 

-  Teraz  ty  mi  rozkazujesz  –  złajałem  ją.-  Nie  mam  zamiaru  mówić  ci  o  moich 

osobistych  problemach.  To  nie  jest  twoja  pieprzona  sprawa.  Zachowaj  się  jak  dorosła                               

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 65 

 
 
 
i  skończ  drążyć  temat.  Powiedziałem  ci  wszystko,  co  powinnaś  wiedzieć.  Może  nawet 

odrobinę  za  dużo.  Na  tym  koniec.  Każde  pójdzie  własną  drogą.  Może  za  kilka  lat,  gdy 

różnica wiekowa nie będzie tak widoczna, coś z tego będzie. Nigdy nie wiadomo. Na tą 

chwilę, wszystko, co mogę ci zaoferować to przyjaźń – wyznałem szczerze. Kurewsko nie 

zgadzałem się z tym co powiedziałem, ale to było dla niej najlepsze.  

 

-  Zrywasz  ze  mną,  zanim  jeszcze  staliśmy  się  parą?  I  do  tego  jesteśmy  kolejną 

parą w pieprzonym 

friendzone

? Zajebiście. Kurewsko się cieszę, że cię poznałam! Miałam 

już  nadzieję,  że  ta  noc  coś  zmieni.  Ale  okazało  się,  że  jesteś  bezuczuciowym  dupkiem! 

Wiem, że zaproponowałeś przyjaźń jedynie z grzeczności! Pieprz się! Nic więcej od ciebie 

nie chcę! – wykrzyczała. Jej słowa odrobinę zabolały. W jej oczach zaczęły formować się 

łzy.  

 

Pośpiesznie  zeszła  z  moich kolan i  rzuciła mi w  twarz  kocem.  Auć.  Zabrałem  go 

szybko, by zobaczyć, co robi. Zebrała wszystkie swoje rzeczy i pognała do pokoju, zanim 

zdążyłem coś jej odpowiedzieć.  

 

Po  usłyszeniu  trzaśnięcia  drzwiami,  wydałem  z  siebie  głębokie  westchnięcie.  To 

było  popieprzone  pod  każdym  względem.  Ostatnia  noc?  Coś  wspaniałego  i  zakazanego. 

Nie  powinno  się  nigdy  zdarzyć,  lecz  nie  żałowałem.  Była  zbyt  dobra,  by  żałować. 

Musiałem to zakończyć, zanim przekształciłoby się w coś niebezpiecznego. Na koniec jej 

język. Jej sposób zwracania się do mnie był niegrzeczny, ale tym razem przymknąłem na 

to  oko. Miała prawo  być  zdenerwowana,  ale to  już  więcej  się  nie  zdarzy.  Nic  więcej się 

między  nami  nie  wydarzy.  Ten  fakt  pogłębił  moje  cierpienia  o  stokroć.  Kurwa.  Życie 

naprawdę ssie.  

 

 

 

Bella

 

 

 

To,  że  byłam  wkurzona,  było  kurewskim  niedopowiedzeniem.  Do  momentu,  aż 

wróciłam  do  domu,  byłam  zadowolona.  Miałam  dać  nam  czas  i  przestrzeń.  Ale  gdy  go 

zobaczyłam, moje tamy puściły i zaprowadziło to nas za daleko. Ale co z tego? Podobało 

mi się to, co się wydarzyło. Nie żałowałam niczego z tej nocy.  

background image

   

 

                     BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY 

S t r o n a  | 66 

 
 
 
 

Ale poranek? Zachował się jak ostatni fiut. Wiek? Proszę was. Moi rodzice? Jakoś 

by to przełknęli. Odrzucił mnie, zanim nawet dał nam cholerną szansę. Byłam na niego 

cholernie wściekła. Chciałam go uderzyć i pocałować jednocześnie. 

 

Był  totalnym  dupkiem.  Nie  miał  dość  jaj,  by  spróbować.  Zamiast  tego  odrzucił 

mnie. Uciekł od problemów. Jasne, to było najprostsze. Nienawidziłam ucieczek. To była 

oznaka słabości. 

 

Chciałam  dać  nam  szansę,  zachowywać  się  dobrze,  by  dostrzegł  we  mnie  kogoś 

więcej  niż  zwykłą  siedemnastolatkę.  Chciałam  mu  pomóc  z  jego  problemami.  Teraz 

mogłam  mu  pomóc  jedynie  wyciągnąć  jego  głupi  łeb  z  tyłka.  Ale  czy  chciałam? Kurwa, 

tak. Pomimo tej całej wściekłości, wciąż go chciałam. Przyznał, że mu się podobam. Czego 

więcej potrzebowaliśmy?  

 

Postanowiłam, że będę dla niego suką i pożałuje tego, co zrobił. Ale wiedziałam, że 

długo  tak  nie  wytrzymam.  Najpierw  będę  dla  niego  ostra,  a  później  ponownie  będę  go 

męczyć, by wyznał mi prawdę. Taki miałam plan. Była popieprzona, ale on nie był lepszy. 

To  wszystko,  co  zdarzyło  się  przez  ostatnich  kilka  dni  było  cudowne,  ale  i  posrane. 

Kurewsko pojebane. Ale czy nie takie było życie? Gorsze niż pieprzony rollercoaster?  

 

W  głębi  duszy  wiedziałam,  że  ma  trochę  racji,  lecz  nie  chciałam  się  z  tym 

pogodzić. Po tej nocy naprawdę uwierzyłam, że się zmienił i zrozumiał, że ja i on, to może 

wyjść.  Ale  tak  się  nie  stało.  Stał  się  pieprzonym  dorosłym  dupkiem  i  wyparł  się 

wszystkiego.  Oprócz  tego,  że  mu  się  podobam.  Tyle  dobrego.  Ale  i  tak  byłam  na  niego 

cholernie zła.  

 

Krzyknęłam  kilka  razy  w  poduszkę  i  postanowiłam  się  ogarnąć.  Nie  mogłam 

zadręczać się tym dupkiem. Tym pięknym draniem. 

 

Podniosłam  dupę  i  poszłam  pod  prysznic.  Porzuciłam  temat  Edwarda    i  jego 

zajebistości.  Skupiłam  się  na  czymś,  co  mogło  wyjść.  Musiałam  spróbować.  Adam  był 

najlepszym,  co  mnie  mogło  spotkać  po  dzisiejszym  poranku.  Postanowiłam  dać  nam 

szansę. Może nie od razu na związek, ale 

friends with benefits

 nie wymyślono na darmo.  

A co do Edwarda, kiedyś przyjdzie na niego czas. Było mi przykro, ale na tą chwilę 

nie  mogłam  nic  zrobić.  Miałam  zamiar  dobrze  bawić  się  z  Adamem  i  krok  po  kroczku 

zmieniać moją relację z Cullenem. I zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jeśli to nie był dobry 

pomysł, nie wiem, co byłoby lepsze…