background image

27.08.2011 13:03 2 
opublikowana w: 

POpolsza *23VIII1939

 

PRL a III RP próba oceny politycznej

 
 
Okres PRLu to czas dominacji prymitywnej XIX-wiecznej filozofii materialistycznej. Wschodni 
okupant wcielał ją w życie ignorując całkowicie wymiar duchowy człowieka. Podobnie jak brunatni 
socjaliści z hitlerowskich Niemiec, tak ich czerwoni koledzy z ZSRR opierali się wyłącznie na 
materialnych atrybutach swej dominacji. Z tego też powodu ich sukces był ograniczony.  
  
Rola i miejsce PRLu w „rodzinie państw socjalistycznych” były jasno zdefiniowane. Każdy 
wiedział też jakie są granice swobód narodowych wyznaczonych przez Kreml w ramach tej 
„rodziny”. Polska miała być ateistycznym państwem „robotników i chłopów” wdrażającym wraz ze 
Związkiem Radzieckim  jedynie słuszną idee komunistycznego raju. Toporna azjatycka propaganda 
nie próbowała manipulować człowiekiem, a jedynie wtłaczać mu na siłę „ideały 
socjalizmu”. Nawet najgłupsi członkowie społeczeństwa nie wyłączając funkcjonariuszy partyjnych 
nie wierzyli w tą retorykę i traktowali ją jako swoistą formę świeckiego rytuału wymaganego przez 
pogardzany przez nich w głębi duszy Kreml. Wszyscy zdawali sobie też jasno sprawę ze smutnego 
faktu całkowitej zależności Polski od sowieckiego okupanta. 
  
Programowa walka z Wiarą Katolicką koncentrowała się na niszczeniu materialnego Jej przejawu, 
jakim były struktury Kościoła. Jak na prawdziwych materialistów przystało, komuniści pozbawiali 
Kościół majątku, represjonowali księży i administracyjnie ograniczali możliwości Jego 
funkcjonowania, ignorując przy tym cały wymiar duchowy Chrześcijaństwa. W rezultacie 
pozostawili prawie w nienaruszonym stanie, to co chcieli zniszczyć- Wiarę w Zbawiciela. Na 
dodatek zaniepokojona atakami hierarchia Kościelna upatrywała w zniewolonym Narodzie 
sojusznika w tych zmaganiach, wspierając go zarówno w wymiarze duchowym jak i materialnym.  
  
Sytuacja uległa diametralnej zmianie w momencie „transformacji ustrojowej”.  Nowy (zachodni) 
okupant do ujarzmienia Narodu zastosował znacznie bardziej wyrafinowane metody, odrzucając 
fizyczną przemoc na korzyść manipulacji za pomocą wypracowanych i sprawdzonych w 
„demokracji” metod inżynierii społecznej. W kraju zapanowała upragniona wolność i nikt nikogo 
do niczego nie zmuszał.  
  
W przeciwieństwie do czasu PRLu, gdzie „wszystko było jasne”, okres III RP charakteryzuje się 
pełną nieświadomością Narodu z faktu,że jest On celem zmasowanej agresji. Odbywała się ona i 
nadal odbywa na płaszczyźnie materialnej (gospodarczej) i duchowej (obyczajowej) ale zawsze za 
pomocą niezauważalnych dla ofiary metod pośrednich takich jak: manipulacja, kłamstwo, 
otumanianie i demoralizacja. O jej mechanizmach pisałem szczegółowo zarówno w dwu ostatnich 
publikacjach, jak i wielu poprzednich. 
  
W ciągu dwudziestolecia III RP, bez najmniejszego odruchu sprzeciwu Naród pozwolił się 
doszczętnie ograbić, w procesie demokratycznym przekazał całą możliwą władzę w ręce 

background image

najgorszego z dostępnych na „politycznym rynku” ugrupowania, jakim bez wątpienia jest Platforma 
Obywatelska, oraz dał przyzwolenie na swą degradację do roli białego murzyna w unijnej kolonii, 
jaką dziś stanowi nasza Ojczyzna. 
  
Co najgorsze, prawie nikt z obywateli nie jest świadomy tej sytuacji! Skrajne patologie tego okresu 
sprzedane zostały społeczeństwu przez polskojęzyczne media jako normę na jedynie słusznej 
drodze do globalistycznego raju. 
  
Władze III RP zastosowały w relacjach z Kościołem swoiste „zawieszenie broni”.  Na płaszczyźnie 
materialnej pozwalają mu swobodnie funkcjonować, korzystać z odzyskanego na-powrót mienia, 
zagrabionego w PRLu przez komunistów. Hierarchia kościelna może swobodnie działać w ramach 
struktur społecznych i państwowych. Takie postępowanie łagodzi niewątpliwie konflikt na styku 
kościół-państwo, który wrzał w okresie PRLu. Władze kościelne nie postrzegają już struktur 
państwowych czy nadrzędnych nad nimi-unijnych jako wrogów.  
  
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że wielu obecnych hierarchów popełniło (jak to się eufemistycznie 
określa) „nieroztropność” w swych kontaktach ze służbą bezpieczeństwa ancien régime i w obawie 
przed kompromitacją zainteresowanych jest w utrzymaniu przyjaznych stosunków z obecną władzą 
bez względu na to komu i czemu ona służy. Archiwalne informacje z okresu PRLu są bowiem w 
posiadaniu zarówno administrującej Polską kliki, jak i kontrolujących ją zagranicznych ośrodków 
decyzyjnych. Naród nie może więc dziś w pełni liczyć na wsparcie kościoła hierarchicznego. 
  
Wspomniane „zawieszenie broni” nie oznacza jednak zaprzestania walki z Chrześcijaństwem, tyle 
że obecnie jest ona prowadzona w bardziej odpowiednim kierunku. Pod pozorem 
postępu,nowoczesności i tolerancji zwalcza się wszystkie duchowe wartości jakie Ono 
reprezentuje. Propaguje się relatywizm moralny, rozwiązłość, zboczenia wszelkiej maści, a przede 
wszystkim totalne kłamstwo, na które komunistów nigdy nie było stać.  
  
Retuszowali oni nieudolnie rzeczywistość nazywając przykładowo strajki „przestojami w pracy”, 
masowe demonstracje „wybrykami chuligańskimi” itd. Obecni władcy nie wahają się nazywać 
nędzy „dobrobytem”, złodziejstwa „przedsiębiorczością”, kolonialnego zniewolenia „wolnością”, 
czy ignorancji „wykształceniem”. Na ich potrzeby nowoczesna technologia informatyczna 
stworzyła cały wirtualny świat, w który wierzą miliony, pomimo że nie ma on nic wspólnego z 
otaczającą nas rzeczywistością.  
  
Polska nie jest w swej sytuacji odosobniona. Inne państwa i narody poddawane są podobnej 
kuracji. W charakterze dygresji ilustrującej ten temat pragnę zacytować fragment 

publikacji

, w 

której znany serbski publicysta  

Nebojsa Malic

 przedstawia „swoje” władze w Belgradzie: 

  

Reżim Tadica stworzył wirtualną rzeczywistość, w której destrukcja zwana jest rozwojem,  
złodziejstwo dobrym zarządzaniem, upodlenie źródłem do dumy, a zdrada stanu najwyższą  
formą patriotyzmu.
 

  
Zanim przystąpię do krytycznej oceny obecnej sytuacji, pragnę podkreślić że skoncentruję 
się jedynie na tych którzy potencjalnie mogliby zapoczątkować proces sanacji naszej Ojczyzny, 
czyli w aspekcie politycznym na szeroko pojętym obozie PiSu, a światopoglądowym na polskich 
katolikach.  

background image

  
Groteską można by bowiem nazwać próby udowadniania apostołom Urbana, że ich działania sieją 
samo zło i demoralizację w społeczeństwie, lub członkom Platformy Obywatelskiej, że ich 
ugrupowanie w możliwie największym stopniu szkodzi interesom Państwa i Narodu 
Polskiego. Jedni i drudzy po to właśnie zostali umocowani, a takowa krytyka była by w istocie 
pochwałą za wzorowo wykonywaną robotę. Zostawmy więc księciu kłamstwa pochwały jego sług i 
w duchu ewangelicznej pokory skoncentrujmy się na ocenie naszych autentycznych rodaków.   
  
Obecnie na politycznym horyzoncie nie widać postaci, którą można by uznać za prawdziwego męża 
stanu. Na ławach opozycji sejmowej zasiada wprawdzie spora grupa osób ideowych, ale pokutuje 
wśród nich odwieczny polski paradygmat „klienta wielkich mocarstw”. Co prawda Polska nie 
funkcjonuje w próżni, a nawet wręcz przeciwnie, jest solidnie zakotwiczoną kolonią Unii 
Europejskiej, ale permanentne poszukiwanie rozwiązań naszych problemów przy pomocy możnych 
„przyjaciół” z zewnątrz zakrawa na polityczny infantylizm.  
  
Ilustrację tej tendencji stanowić może niedawna debata sejmowa na temat raportu smoleńskiego, 
którą można 

tu

 na youtube obejrzeć. W trakcie gorącej interpelacji parlamentarnej, Pan minister 

Antoni Macierewicz stwierdził autorytatywnie, że Amerykanie, w przeciwieństwie do Rosjan są 
naszymi przyjaciółmi. Nie umniejszając nic z niewątpliwych zasług pana ministra na polu 
rozpracowywania post-komunistycznej agentury, z przykrością należy stwierdzić, że zagalopował 
się on nieco w swych konkluzjach. Od dłuższego już czasu straszy on środowiska patriotyczne 
rosyjskim niedźwiedziem. Według mojej skromnej oceny rosyjskie czołgi nie ukazały się jeszcze z 
za zakrętu historii i wcale nie jest pewne, czy w ogóle się ukażą. Prawdą jest, że Rosjanie jako 
idealni kandydaci do brudnej roboty, byli bezpośrednimi wykonawcami „smoleńskiego wypadku”, 
ale nie ulega również żadnej wątpliwości że bez przynajmniej cichego przyzwolenia ze strony UE 
(Niemiec) i Stanów Zjednoczonych, nawet stary KGB-ta Putin nie odważyłby się dokonać aktu 
agresji na wyższych oficerach NATO, o prezydencie sojuszniczej wobec zachodu Polski nie 
wspominając. 
  
Faktem jest też to,że nie Rosja ale właśnie Niemcy są „niewidocznym” okupantem Polski. Wraz ze 
znacznym osłabieniem pozycji USA w Europie i świecie Unia Europejska, której kraj nasz jest 
podrzędnym członkiem, stała się w całej pełni swoistym niemieckim „

stealth empire

. Dzięki temu 

faktowi posiadają one pełną kontrolę nad III RP i to nie tylko przy pomocy swej agentury, ale 
również poprzez jawne struktury unijne. Stwierdzenie to dotyczy oczywiście również innych 
społeczeństw unijnych pogrążonych w błogiej nieświadomości.  Pierwszymi, którzy przejrzą na 
oczy będą zapewne Grecy w momencie gdy Niemcy zaczną odbierać im poszczególne wyspy. 
  
Nie ma najmniejszego powodu dla którego warto by odwracać uwagę polskich środowisk 
patriotycznych od tego smutnego i jeszcze dla nich „zakrytego” faktu. A niewątpliwie czyni to 
antyrosyjski rejwach generowany przez Pana posła Macierewicza.  
  
Nie ma też racjonalnej przyczyny dla „koronowania” USA na przyjaciela Polski. W dwu 
poprzednich i wielu innych publikacjach przedstawiam powody dla których nie można uznać 
Stanów za naszego sojusznika. Społeczeństwo amerykańskie nie jest nam wrogie, ale samo stało się 
ofiarą rządzącej nim de facto kliki lichwiarzy z Wall Street i będącej na jej usługach klasy 
politycznej funkcjonującej w ramach obu partii politycznych tego kraju. 

background image

  
Fakt, że podczas niedawnej wizyty w Ameryce pan minister był przez tych polityków poklepywany, 
ani o jotę nie zmienia rzeczywistości. Na marginesie pragnę przypomnieć, że „magister” 
Kwaśniewski też był poklepywany i to przez samego imperatora Busha. I co z tego wynika? Tylko 
to że obaj panowie byli poklepywani.    
  
Przez całe dziesięciolecia zachód stosuje w stosunku do Polski tą samą do znudzenia banalną 
taktykę pustych gestów i tą samą łajdacką zdradziecką strategię, a polscy politycy dalej biorą ją za 
dobrą monetę. Przez grzeczność wstrzymam się od skomentowania tego faktu. 
  
Czas już najwyższy zerwać z infantylną praktyką stosowaną od pokoleń przez naszych 
patriotycznych przywódców, w ramach której, jeżeli do doktryny politycznej brakowało potężnego 
sojusznika, to się go po prostu imaginowało. Taki polityczny surrealizm sprowadził na naszą 
Ojczyznę hekatombę nieszczęść od września 39 począwszy, przez sierpień 44 a na Smoleńsku 
kończąc. Niewątpliwie przydałby się Polsce sojusznik, ale jak go nie ma to nie ma!! 
  
Pomimo postępów laicyzacji, Kościół Katolicki i Katolicy ciągle stanowią istotny element na 
polskim firmamencie politycznym. Nie wszystkie Jego polityczne działania wydają się jednak być 
zbawiennymi. Szczególnym smutkiem napawa fakt ciągłego poparcia „integracji europejskiej” 
przez Watykan. Namawiał do niej Polaków Jan Paweł II, kontynuuje Jego linię Benedykt XVI, 
który w czasie niedawnej wizyty w Chorwacji, w której większość populacji jest już przeciwna 
integracji, namawiał tamtejszych katolików do wsparcia tego procesu pomimo „nadmiernej 
biurokracji tam występującej” (cytuję Jego wypowiedź za agencjami prasowymi). Czyżby 
Benedykt XVI uznał monstrualną biurokrację unijną za jedyne zło tam występujące? 
  
Z politycznego punktu widzenia, zachwalanie przez państwo (Watykan) nie będące członkiem 
jakiejś organizacji (UE) przystąpienie do niej innemu państwu, zakrawa na dyplomatyczne 

faux 

pas

. Jeśli natomiast takim działaniom przyświeca troska o dobro wyższe jakim jest re-

chrystianizacja Europy zachodniej, którą katolickie społeczeństwa „wschodu” mogłyby 
skatalizować, to powinno się w takiej sytuacji wyraźnie to im zakomunikować. Z moich obserwacji 
wynika bowiem, że Polakami głosujący za przystąpieniem do Unii Europejskiej nie kierowała chęć 
poświęcenia się na ołtarzu re-chrystianizacji, ale perspektywa poprawy warunków swego 
materialnego bytowania. 
  
Kręte są drogi Opatrzności Bożej i być może ofiara złożona przez nasze społeczeństwo zaowocuje 
upragnioną re-chrystianizacją, choć nic na to obecnie nie wskazuje. Zaszłością można natomiast 
nazwać rezultat „integracji” w postaci włączenia Polski do odrodzonego niemieckiego imperium 
(

stealth empire

). 

  
Kościół w swym materialnym wymiarze nie może uniknąć działań politycznych, ale w miarę 
możliwości powinien zadbać o to by nie służyły one jednym kosztem drugich. Natomiast za 
niepokojący można uznać fakt, że bez względu na to czy na tronie Piotrowym zasiada „polski” czy 
„niemiecki” Papież, rezultaty watykańskiej dyplomacji niezmiennie służą Niemcom a szkodzą 
Polsce i innym krajom tego regionu. Ewentualnym krytykom takiej optyki pragnę w tym miejscu 
przypomnieć, że zgodnie z doktryną samego Kościoła Katolickiego, Papież jest nieomylny jedynie 
w sprawach wiary. Świeccy katolicy mają prawo a nawet obowiązek kierowania się w swym 

background image

politycznym działaniu własnym sumieniem i dobrem własnego Narodu a nie wytycznymi 
watykańskiego sekretarza stanu. 
  
Na obecnym etapie pozostaje nam jedynie nadzieja, że kolejny Papież skoryguje tą ewidentną 
niedoskonałość polityki watykańskiej. 
  
Nic na świecie nie jest doskonałe i z tego powodu również polscy katolicy wykazują wiele 
niedoskonałości. Jedną z głównych jest to co pozwoliłem sobie nazwać umownie „skłonnością do 
mesjanizmu”.  
  
Z okazji niedawnej rocznicy „Cudu nad Wisłą” , JKM wyraził pogląd że określenie to celowo 
wtłoczyli Polakom nasi wrogowie. Starali oni zakodować w polskiej podświadomości 
przeświadczenie, że Polak nie może wygrać z Rosjaninem czy Niemcem, a jeśli ma to miejsce to 
tylko w postaci „cudu”. Dzięki swym mesjanistycznym skłonnościom Naród łatwo przełknął taką 
wersję.  
  
Zwycięstwo nad Bolszewikami w 1920 było wynikiem zastosowania przez wybitną polską 
generalicję pionierskiego na owe czasy konceptu wojny błyskawicznej (

blitzkrieg

), polegającej na 

szybkim przegrupowaniu mobilnych związków takich jak kawaleria czy wojska pancerne, w celu 
zaskoczenia i rozbicia przeważających sił wroga. 
  
Każdy inny naród na naszym miejscu roztrąbiłby po świecie chwałę geniusza swych generałów, ale 
nie Polacy. Oni skromnie ofiarowali laur zwycięstwa Jasnogórskiej Pani. Nie wiem czy Królowa 
Polski zadowolona jest z tego nieproszonego zaszczytu, przypuszczam natomiast że głęboko 
zasmuca Ją polski infantylizm. 
  
Również dziś, rzesze katolików odbywają pielgrzymki na Jasną Górę, gdzie u stóp Królowej Polski 
składają swe troski. Po ochłonięciu z duchowej ekstazy zwijają proporce i sztandary i w poczuciu 
dobrze spełnionego obowiązku wracają do domu,....oczekując na kolejny wyimaginowany „cud”.  
  
Na najwyższą pochwałę zasługują wszelkie praktyki religijne, ale ich rzetelne wykonywanie nie 
zwalnia katolików od przyziemnych działań materialnych. Nie oczekujmy więc, że NMP zastąpi 
swymi przybocznymi aniołami „premiera” Tuska czy „prezydenta” Komorowskiego. Jeśli chcemy 
by te osobniki zniknęły raz na zawsze z horyzontu naszej polityki, musimy dokonać tego sami! 
  
Pozytywnym przykładem takiej koncepcji katolicyzmu jest Radio Maryja z jego dyrektorem ojcem 
Rydzykiem na czele. Dlatego też znajduje się ono w ogniu wściekłych ataków wszystkich 
„postępowych sił”.  
  
Nie na Redemptorystach, czy innym zakonie spoczywa jednak obowiązek pracy dla dobra 
Ojczyzny, ale na świeckich członkach kościoła. Zadaniem kościoła jest jedynie ich poprawne 
uformowanie. Miejmy nadzieję, że zarówno jedni jak i drudzy wywiążą się rzetelnie z ciążących na 
nich obowiązków. Co daj Boże Amen! 


Document Outline