background image

Prolog

Myślałam, że wszystko potoczy się dobrze… W końcu uratowałam osoby dla 
mnie bardzo ważne… Byłam strasznie szczęśliwa… Do czasu… Nie wiedziałam, 
co czeka na nas. Poprawka – dla mnie strach i poczucie zagrożenia znów wróciły. 
Ale czego się nie robi, by uratować osoby, które kocha się ponad życie. 
Przynajmniej Volturi nas nie atakowali. Starali się stać dla nas przyjaciółmi, ale 
wszyscy wiedzieli czego oni naprawdę chcą. Raczej kogo. 

Pragnę, aby moja rodzina była bezpieczna i szczęśliwa. No cóż… Wszyscy w 
kółko powtarzają, żebym się nie martwiła, bo niby nie ma czym. Na pierwszy 
rzut oka rzeczywiście nie było. Nessi szybko dorosła, w tej chwili jest mniej 
więcej w wieku moim i Edwarda. A co do nas to… Powiedzmy, że nie możemy 
zapanować nad naszymi chwilami pożądania. Poza tym Jacob cały czas nam 
wszystkim towarzyszy. Nie odstępuje naszej córki, ani na krok.     

Mają rację. Będę doceniać to co teraz mam, chociaż złe przeczucia mnie nie 
opuszczają…   

Rozdział 1

BELLA :)

Wszyscy jadą na polowanie, do jakiegoś rezerwatu, niedaleko Forks. Ja i Emmet 
nie wybieramy się tam, gdyż byliśmy na polowaniu trzy dni temu. Edward przez 
cały poprzedni dzień przekonywał mnie, bym z nimi pojechała, ale ja nie 
chciałam. 
Ta noc jest moim pożegnaniem z Edwardem. No cóż… Nie będziemy się widzieć 
dobre dwa, góra trzy dni. Cofnęłam moją tarczę, by mój ukochany mógł 
zobaczyć, o czym teraz myślę i było widać, że to co teraz widzi, bardzo, ale to 
bardzo mu się podoba. Mój skarb nie zważając na to, że w salonie znajduje się 
jeszcze Alice i Esme, szybko znalazł się obok mnie i wyciągnął zachęcająco dłoń. 
Bez wahania podałam mu swoją i zaczęliśmy iść w ludzkim tempie do drzwi, gdy 
nagle przednimi znalazła się nasz kochany chochlik.
 - Przepraszam was ale mam wielką prośbę bądźcie tym razem odrobinę ciszej - 
to powiedziawszy, ruszyła z powrotem na swoje miejsce. Spojrzałam na Edwarda 
i słodko się do niego uśmiechnęłam, a on nie pozostawał mi dłużny, ponieważ na 
jego pięknej twarzy pojawił się, tak mi ubóstwiany łobuzerski uśmiech. Gdy 

background image

byliśmy już na zewnątrz, ruszyliśmy pędem do naszego kamiennego  domku, 
całując się po drodze. Weszliśmy do środka, od razu skierowaliśmy się do nasze 
ogromnej sypialni, zrzucając na podłogę nasze ubrania i tak znaleźliśmy się w 
łóżku przeżywając po raz tysięczny naszą noc poślubną. 

EDWARD :) 

Kocham ją, za to jaka jest, za to że spełnia moje najskrytsze marzenia. Ale 
czasami jest tak uparta, że nie mam słów na nią. Nie wiem, czemu z nami  nie 
pojedzie na to przeklęte polowanie, po głowie chodzą mi same idiotyczne myśli: 
Może ma kogoś na boku?…  Może mnie już nie kocha?… Nie. To niemożliwe. 
Najlepiej jak przestane o tym myśleć po prostu. Bella jest najedzona, tak samo 
jak Emmet. W tym samym czasie usłyszałem myśli mojej najdroższej i to co 
usłyszałem strasznie mi się podobało. Nie licząc się z tym że w salonie moich 
rodziców znajdowała się moja mama i siostra, podszedłem do mojej najdroższej 
żony i wyciągałem rękę w zapraszającym geście, modląc się przy okazji, by Bella 
zrozumiała moje zamiary i się zgodziła. Nie musiałem długo czekać gdyż mój 
anioł chwycił moją dłoń. Pociągnąłem ją w stronę drzwi, gdy moja kochana 
siostrzyczka  stanęła nam na drodze i puściła głupi tekst, o tym byśmy byli cicho. 
Zanim odeszła zdołałem usłyszeć jej myśli:

,,Proszę cię, bądźcie, chociaż tej jednej nocy cicho! W nas w domu, można 
usłyszeć wasze krzyki spełnienia! A dziś akurat nie mogę tego przeżyć, bo 
Jaspera nie ma”

Poszedłem z mym aniołem do naszego domku, myśląc o tym, że te kilka dni 
będzie koszmarem dla mojej psychiki i serca. Nie wiem nawet kiedy, ale w końcu 
znalazłem się w łóżku z kobietą, którą kocham. Całą  noc przeżywaliśmy 
najlepszy seks na świecie.

Gdy wreszcie się od siebie oderwaliśmy, zaczęliśmy bardzo powoli się ubierać, 
no ale ten moment nie mógł trwać wiecznie. W końcu mojej ukochanej udało się 
wyszykować i po krótkim czasie, już wchodziliśmy do domu trzymając się za 
ręce. Oczywiście, wszyscy na nas czekali.
 - No nareszcie jesteście musieliście bardzo długo rozmawiać o tej polityce! - 
Emm jak zwykle rzucił jakiś głupi tekst w naszą stronę, a najgorsze było to, że 
wszyscy się z tego śmiali! No, oprócz mnie i Belli, która tylko przewróciła 
oczami na komentarz brata. 

background image

BELLA :) 

Myślałam, że go zabiję, za ten beznadziejny komentarz! Jak on uprawia seks z 
Ross, to jest spoko, ale jak ja i Edward, no to wielka afera, przecież mamy prawo 
do tego prawda? Chyba, że jakieś nowe zasady obowiązują i nikt mi o nich jakoś 
nigdy nie wspomniał. Ale jestem wkurwiona! No cóż…  Przyszedł czas, by 
pożegnać z resztą. 
 - Dobra powinniśmy już się zbierać. Bello, proszę,  przypilnuj domu. Chcę, aby 
po naszym powrocie był cały - powiedziała Esme i przytuliła mnie, potem 
Emmeta.
 - Emm, proszę cię, bądź grzeczny i słuchaj Belli - powiedziała Ross.
 - OK. Będę grzeczny, obiecuję. - mruknął zły Emmet. Gdy wszyscy już 
odjechali, zostając sama z Emmetem, wpadłam na pewien pomysł, który na 
pewno spodoba się mojemu braciszkowi. Tylko jak go przekonać… Mam!
 - Emm, co powiesz na zakład, by rozładować nudę - spytałam się go, pewna, że 
się zgodzi.
 - WAL!!! - Wydarł się na cały głos.
 - Słuchaj, siłowanie na ręce nad jeziorkiem. Osoba, która przegra będzie musiała 
ubrać strój, który wybierze zwycięzca  i przez cały dzień będzie w nim chodził. 
No i oczywiście pozwoli zrobić w nim zdjęcie. Co ty na to?  
-Hm… Zgadzam się. Na co czekamy? Chodźmy! 

Zaczęliśmy iść w stronę jeziorka, po chwili usiadaliśmy naprzeciwko siebie i 
zaczęliśmy zabawę. Byłam najsilniejsza z rodziny Cullenów i nikt nie mógł mnie 
pokonać. Walczyłam ze wszystkimi, powiedzmy, że jestem niepokonana, tak 
przynajmniej mi mówiono, ale ja w to nie wierzę. Na pewno, istnieje jakiś 
wampir silniejszy ode mnie, ale ja nie mam zamiaru się kłócić z innymi. I tak się 
zamyślając, całkowicie zapomniałam o Emmecie. Ale od razu, gdy poczułem 
jego mocny uścisk w swojej ręce, przypomniałam sobie o nim. Wbiłam jego 
wielką dłoń w średniej wielkości kamień, co przesadziło o moim zwycięstwie.
 - Super! Chcę, abyś ubrał różową sukienkę i szpilki, ale że akurat takich w domu 
nie mamy, to musimy się wybrać na zakupy. – Powiedziałam z wielkim 
entuzjazmem i uśmiechnęłam się przebiegle, wyobrażając sobie tę scenę.
 - Bells, nie rób mi tego, bardzo, ale to bardzo proszę – mówiąc to zrobił minę 
zbitego psa.
 - Nie, jedziemy do sklepu, chodź do samochodu – skierowaliśmy się do mojego 
czerwonego cuda. Kiedy usiadłam za kierownicą, ruszyłam z piskiem opon z 
garażu. Na drodze, nikt nie zwracał na mnie uwagi. Emmet cały czas był 

background image

wkurwiony i nie odezwał się do mnie przez czas całej przejażdżki. Za to, ja z 
niego miałam niezły ubaw. Na ulicy nie spotkałam prawie żadnego samochodu, 
no ale cóż… 

Po piętnastu minutach dojechaliśmy do, największego w Forks, sklepu z 
sukienkami. Budynek był dość mały, o różowo-fioletowych ścianach, ogólnie 
nigdy bym tu nic nie kupiła, ale to jedyny sklep gdzie można znaleźć sukienkę, 
dla takiego olbrzyma, jakim jest Emm. Na parkingu znalazłam wolne miejsce, 
wysiadłam i kątem oka zobaczyłam, że kilku facetów mi się przygląda… 
Poprawka - pożerali mnie wzrokiem. Czekałam, aż Emm, ruszy wreszcie tą dupę 
i wejdzie ze mną do sklepu. Gdy wreszcie postanowił wyjść z mojego auta, 
dotarliśmy do drzwi, a tam powitała nas młodziutka blondynka o średnim 
wzroście. Podeszła do nas i się przedstawiła:
 - Dzień dobry, mam na imię Diana. W czym mogę państwu służyć? - 
powiedziała przyjaźnie, ilustrując nas wzrokiem.
 - Dzień dobry, chciałabym kupić różową sukienkę dla tego pana – powiedziałam, 
pokazując ręką  mojego wnerwionego i zawstydzonego braciszka.
 - Oczywiście, tylko nie wiem, czy znajdę odpowiednią kreację dla pani chłopaka 
- mruknęła blondynka. 
 - To nie jest mój chłopak, tylko brat. A co do kreacji, na pewno coś 
odpowiedniego znajdziemy. Dziękuje za pomoc! Emm – skierowałam  do 
chłopaka – Chodź! Poszukamy czegoś – powiedziałam, ciągnąć brata do 
wieszaków z sukienkami. Po niecałej godzinie znalazłam odpowiednią różową 
sukienkę do kolan z dekoltem i szpilki, naturalnie też różowe. Po udanych 
zakupach, zapłaciliśmy za nie i udaliśmy się do mojego samochodu.

Po chwili byliśmy już u nas w domu. Podałam Emmetowi torby i kazałam się 
przebrać. Poszedł z naburmuszoną miną, a ja w tym czasie wyciągnęłam aparat 
cyfrowy i czekałam. Z czasem usłyszałam głośny stukot nóg mojego brata, co 
było bardzo dziwne, wiedząc, że ten jest wampirem. Na schody wszedł Emmet w 
różowej sukience i szpilkach! Nie wytrzymałam zaczęłam się, najnormalniej w 
świecie, śmiać. Emmet, królewsko wkurwiony, usiadł na kanapie i zaczął oglądać 
telewizję. Podeszłam do niego i zaczęłam robić mu pełno zdjęć. Kidy 
stwierdziłam, że mama ich dostatecznie dużo, przestałam i usiadłam koło niego, 
nadal się cicho śmiejąc.

background image

EDWARD :) 

Gdy wróciliśmy z polowania byłem strasznie zdenerwowany. Zawsze tak jest, 
kiedy mojej najdroższej wampirzycy nie ma obok mnie. Ale gdy tylko 
zobaczyłem wizję Alice, w czym w tej chwili chodzi, po naszym domu Emmet 
zacząłem się śmiać, jak jakiś totalny kretyn. Wszyscy na mnie spojrzeli w ogóle 
nie wiedząc co jest grane. Alice, widząc to, opowiedziała wszystkim o stroju 
Emmeta i o zakładzie z Bellą. Po tej opowieści wszystkim dopisywał dobry 
humor.
 - Mam nadzieję, że Bella zrobiła jakieś zdjęcia, naszej nowej siostrzyce - spytał 
się Jazz. 
 - Muszę, to zobaczyć - mruknęła Esme
 - Biedny misiaczek. Co ta Bella z nim wyprawia? - spytała się Ross. 
 - Nie bójcie się, Bella zrobiła mu kilka zdjęć - powiedziałem, a całe towarzystwo 
zaczęło się znów histerycznie śmiać, z wyjątkiem zatroskanej Ross.

Postanowiliśmy oddalić się od Forks jeszcze bardziej, jednak przeszkodziła nam 
to, bardzo niepokojąca wizja Alice… 

Rozdział 2

EDWARD :)

Nie mogłem nic przeczytać z myśli Alice, bo ta jak na złość, śpiewała jakąś 
beznadziejną piosenkę. Myślałem, że pozwoli mi zobaczyć, to co widziała w 
swojej wizji, jednak… nie. Cała rodzina się na nią patrzyła w oczekiwaniu. W 
końcu dotarła do świata żywych, ale nadal nie pozwalała mi czytać sobie w 
myślach. W pewnym momencie nie wytrzymałem:
- Alice! Co do cholery zobaczyłaś?! - spytałem się jej, mając nadzieję, że w 
końcu łaskawie nas oświeci.
 - Zobaczyłam Nessi, która jest w ciąży. A potem jak jej to dziecko odbierają 
jakieś inne wampiry - powiedziała cicho ale i tak wszyscy to usłyszeliśmy. 
 - Jak to? - spytała zdenerwowana Esme. Ale ja ich nie słuchałem. Jedna z moich 
dziewczyn jest w zagrożeniu i co ja mam niby zrobić? Przecież nie pojadę do 
Nessi i jej stamtąd nie zabiorę. 

BOŻE POMOCY!!!

background image

BELLA :)

Siedziałam cały czas na kanapie, w salonie i naśmiewałam się z stroju Emmeta. 
Po jakieś godzinie poszłam do mojego i Edwarda pokoju, który urządziliśmy tak, 
by móc się sobą cieszyć, kiedy zajdzie taka ochota. Właśnie dotarłam do drzwi i 
gdy je otworzyłam, ukazał mi się piękny pokój o biało-niebieskich ścianach. 
Jedna z nich miała wbudowane duże okno, tak samo wielkie jak ściana. Na 
środku pokoju, znajduje się ogromne złote łoże z baldachimem, a po lewej 
stronie stoi wieża i półki z książkami.

Podeszłam do wieży i włączyłam piosenkę, którą Edward specjalnie dla mnie 
stworzył. Rzuciłam się na łóżko i na nim wygodnie rozłożyłam. Przez jakiś czas 
myślałam o moim mężu… Co teraz robi? Czy dobrze się bawi? Kiedy wróci? 
Czy tęskni? Myślałam tak, gdy nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. 
Sięgnęłam po telefon komórkowy i wybrałam numer mojej ukochanej córeczki. 
Po chwili usłyszałam tak dobrze mi znany głos mojego małego skarba.
 - Hej, kochanie, co porabiasz? - odezwałam się pierwsza i od razu dostałam 
odpowiedź:
 - Cześć, mamo. Ja? Nic siedzę, tylko i myślę. Mamo nie chce być niegrzeczna, 
ale mogę później się do ciebie odezwać? Na razie, pa! - I rozłączyła się. Było mi 
strasznie przykro, ale cóż… Ona ma własne życie. Tylko zostaje pytanie, co ja 
teraz będę robiła. Nagle mój telefon zaczął dzwonić i odebrałam go. 

EDWARD :)

Postanowiłem najpierw zadzwonić do Belli, a potem razem coś wymyślimy. 
Wahałem się przez chwilę, bojąc się, jak
na to zareaguje. Dobrze, że wszyscy poszli na jakiś długi spacer. Mam szansę, 
porozmawiać na osobności, z moją ukochaną. Postanowiłem zadzwonić. 
Sięgnąłem po telefon i wybrałem tak dobrze mi znany numer. Po paru sekundach 
odebrała moja bogini, a ja zastanawiałem się jak mam jej przekazać najnowsze 
nowiny. Nie mogę tego jej powiedzieć, tak, prosto z mostu.
 - Hej, skarbie! Stęskniłam się, kiedy wracacie? - spytała się mnie najpiękniejsza 
kobieta, na całym świecie.
 - Moja najdroższa, też się stęskniłem Niedługo -  odpowiedziałem, trochę zbyt 
chłodno.
 - Edward, dlaczego dzwonisz - spytała się trochę podejrzliwie.

background image

 - Widzisz… Nessi jest w ciąży, dlatego tak szybko wracamy - odpowiedziałem 
bojąc się jej reakcji.
 - Na serio będę babcią?! Ale fajnie! Muszę powiedzieć Emmetowi, no to pa! - 
zanim się zorientowałem rozłączyła się, a ja nie miałem możliwości się z nią 
pożegnać. Ach… Przynajmniej się cieszy, tak jak ja. Super. Teraz trzeba poczekać 
i ruszyć do domu i wszystko uzgodnić.

Niebawem wszyscy wrócili z tego spaceru, a ja opowiedziałem im o reakcji Beli. 
Ruszyliśmy  w drogę powrotną do Forks. Po dwóch godzinach jazdy byliśmy w 
domu. Gdy wszedłem do budynku z resztą rodziny, zamarłem…  a wszyscy 
zaczęli się śmiać.

BELLA :)

Odebrałam ten przeklęty telefon. To był dla mnie szok, kiedy Edward powiedział 
mi, że Nessi spodziewa się dziecka. Gdy się rozłączyłam zaczęłam skakać i 
piszczeć jak małe dziecko, albo Alice. Miałam gdzieś, że Emmet wszystko widzi 
i myśli, że ja jestem stuknięta. Kiedy powiedziałam bratu o jej ciąży i stał się, tak 
samo szczęśliwy, jak ja. Zaczęliśmy o tym dyskutować, aż nagle w drzwiach 
stanęła reszta naszej rodzinki. Śmiali się z czegoś. Tylko z czego? Po chwili 
zastanowienia, zauważyłam, że Emmet nadal ma na sobie sukienkę. Też 
zaczęłabym się śmiać, gdyby moje usta nie miałyby nic lepszego do roboty. Ale 
miały. Edward pocałował mnie bardzo namiętnie i zachłannie. Widać, że się 
stęsknił. Bez większego zastanowienia oddałam pocałunek. 

EDWARD :)

Gdy zobaczyłem, w co Emm był ubrany zachciało mi się śmiać, ale zamiast tego 
podszedłem do mojego anioła i namiętne ją pocałowałem. Od razu odlała mój 
pocałunek. Gdyby nie myśli innych zatraciłbym się w tej czynności ale 
usłyszałem myśli Jazza:

Jestem ciekawy, czy Bela sama mu uszyła tę sukienkę, czy kupiła? Ej, Edward! 
Możecie przestać? Proszę, będziecie mieli na to czas.

Odsunąłem się od mej miłości i popatrzyłem na innych. Muszę opowiedzieć Beli 
całą wizję Alice. Gdy zacząłem, wszyscy słuchali mnie uważnie, ale gdy 

background image

skończyłem musieliśmy zaplanować co dalej. W końcu postanowiliśmy, aby 
powiadomić małą i pilnować ją na odległość. Potem rozdzieliliśmy się do swoich 
pokoi, a  ja z Bellą poszliśmy do siebie i przeżywaliśmy rozkoszne chwile, tylko 
we dwoje nie martwiąc się absolutnie o nic.

Będę już zawsze pamiętać, że ta piękna wampirzyca, która zdejmuje mi spodnie, 
jest moja i nigdy, przenigdy jej nie oddam. Będziemy na zawsze razem. 
Nieważne co nas jeszcze spotka. Przetrwamy to, bo bardzo się kochamy, a miłość 
w końcu przetrwa wszystko, czyż nie? 

Rozdział 3

Lestat

 :(

Jestem totalnym idiotą. Czemu się na to zgodziłem? Postanowiliśmy zabrać 
dziecko niejakiej Nessi. My czyli Bree, Jane, Orlando, Mike i ja. Mike i Bree są 
razem. Dziewczyna ma długie czarne włosy i jest wręcz nienaturalnie szczupła. 
Natomiast Jane ma włosy koloru rudego, sięgające do szyi. Obie są bardzo 
piękne, więc zajęte. Bree i Orlando - wysokim blondyn o słodkim uśmiechu. 
Mike – brunet, trochę narwany. A ja? Cóż… Włosy mam koloru mlecznej 
czekolady i jestem Albinosem niestety nie spotkałem odpowiedniej partnerki dla 
siebie.  Takie życie.

Musimy odebrać dziecko które urodzi ta kobieta, bo ono będzie wyjątkowe. 
Nawet Aro i reszta będą o nią walczyć. Mam wielką nadzieję, że ta nie narodzona 
istota będzie należał do nas i nie będziemy musieli się za mocno starać, by je 
zdobyć
 - Hej! Wracajcie! Idziemy do tego Fors - wydarłem się na całe gardło i po chwili 
wszyscy moi towarzysze byli już przy mnie.
 - Nie denerwuj się - mruknął Mike i pobiegliśmy na to zadupie spotkać swoje 
przeznaczenie. Nie wiedziałem że spotkam tam miłość swojego życia.

EDWARD

 :)

Jechaliśmy do naszej małej ptaszyny, która obecnie przebywała w Los Angeles. 
Bella, ja oraz reszta rodziny baliśmy jak to wszystko przyjmie Nessi i czy będzie 
zadowolona że spodziewa się dziecka. No cóż… Wszystkiego się dowiemy jak 
przyjedziemy.

background image

Bella była cały czas zdenerwowana. Zacząłem pocierać jej roztrzęsioną rękę, ale 
to nic nie dało. W końcu się podałem i przestałem. Bała się. Jak wszyscy.

BELLA :)

Edward jak zawsze prowadził znakomicie, ale ja byłam zbyt zdenerwowana, by 
podziwiać widoki przez okno naszego… znaczy, JEGO pięknego i szybkiego 
samochodu. Zastanawiam się, czy moja mała księżniczka będzie szczęśliwa, gdy 
się dowie, że zostanie matką. Edward chyba wyczuł że coś jest nie tak i zaczął 
mnie pocieszać, ale ja miałam to gdzieś i znowu zaczęłam myśleć. Znów miałam 
złe przeczucia co do nadchodzącego spotkania z Nessi.

Nessi :)

Od jakiegoś czasu źle się czuję. Oczywiście mój nadopiekuńczy Jacob nic nie 
wie. Postanowiłam pójść do lekarza. Może jestem w ciąży, czy… coś innego. W 
końcu jestem pół-człowiekiem, pół-wampirem. 

Jest poniedziałek już od tygodnia wymiotuję, a co najważniejsze miesiączka mi 
się spóźnia. Mam złe przeczucia. Postanowiłam dziś pójść do ginekologa. 
Ubrałam się w niebieską sukienkę i legginsy do tego buty, torebka i poszłam do 
garażu po czarnego mercedesa. Pojechałam prosto do najlepszego lekarza w tym 
mieście. Po niecałej godzinie dotarłam do budynku. Gdy weszłam wszystkie oczy 
były zwrócone na moim kierunku. Szybko ruszyłam do odpowiedniej sali. Po 
chwili wszedł przystojny lekarz i zaczął mnie badać. Bałam się gdyż, jego mina 
nie wróżyła nic dobrego. Po chwili powiedział coś, co mnie na krótką chwilę 
zszokowało. 
 - Gratuluję. Jest pani w ciąży. - powiedział z uśmiechem, a mi zachciało się 
płakać z szczęścia.
 - Naprawdę to cudownie. Bardzo dziękuje i do widzenia! - powiedziałam i 
pognałam do auta. 

Jacob :)

Od jakiegoś czasu Nessi zachowywała się strasznie dziwnie. Wiem, że coś jest 
nie tak, ale mała nie chce mi nic powiedzieć. Dziś gdzieś pojechała, a ja nawet 
nie wiem gdzie i zaczynam się naprawdę martwić. Od niecałej godziny jej nie 
ma, aż tu nagle drzwi się otworzyły, z bardzo wielkim hukiem. Nessi weszła do 
środka i rzuciła mi się w ramiona. Nie miałem pojęcia o co chodzi do momentu, 

background image

gdy dała mi średniej wielkości pudełeczko i odsunęła się z wielkim uśmiechem 
na twarzy. Spojrzałem na prezent a potem na nią.
 - Skarbie  otwórz uwierz mi spodoba ci się to co jest w środku - powiedziała 
pełna entuzjazmu. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi i otworzyłem mój prezent a, 
to co zobaczyłem sprawiło, że byłem najszczęśliwszym człowiekiem na całym 
świecie.

Nessi :)

Był zadowolony z tego, że zostanie ojcem. Ja byłam szczęśliwa, jak nigdy. 
Myślałam, że wszystko się dobrze ułoży. W momencie, gdy o tym pomyślałam w 
drzwiach naszego domu stanęła cała moja rodzina.

BELLA :)

Nareszcie dojechaliśmy.  Od razu skierowaliśmy się w stronę drzwi, a tam stali 
Nessi i Jacob. Byli tak szczęśliwi, że nie chciałam tego psuć. Ale cóż… Trzeba 
powiedzieć im prawdę. 

Po niecałej godzinie opowiadania przez Edwarda wizji Alice, Ness poszła spać. 
Wiem, że to było dla niej straszne, więc poszłam za nią, ale Edward zagrodził mi 
drogę.
 - Kochanie, gdzie idziesz? - powiedział tęsknie.
 - Pójdę porozmawiać z małą. Musiała to źle przyjąć – powiedziałam, kierując się 
do sypialni mojej córki. 

Nessi :)

To co usłyszałam mocno mną wstrząsnęło i musiałam nad tym dłużej pomyśleć, 
dlatego teraz leżę w swoim łóżku i płacze przy mojej kochanej mamie.
 - Mamo, to nieprawda - cały czas powtarzałam.
 - Skarbie, nie bój się. Nic tobie i twojemu dziecku się nie stanie. Obiecuję. A 
teraz proszę przestań płakać, bo szkodzisz sobie i dziecku - powiedziała Bella, a 
ja wiedziałam, że ma rację.

Dobrze masz racje chodzimy na dół - chciałam wstać, ale zakręciło mi się w 
głowie i upadłam w ramiona matki.

background image

Rozdział 4

BELLA :)

Od omdlenia Nessi minęły już dwa dni. W tej chwili jest u nas w domu, w Forks, 
bo Carlise chciał mieć ją blisko najważniejszych urządzeń. Jacob właśnie chrapie 
na kanapie w pokoju gościnym. Reszta rodziny poszła na polowanie. Na 
szczęście tata wszystko mi wyjaśnił,  gdyby coś się działo.

Siedzę w salonie na kanapie i oglądam kolejny odcinek Mody na Sukces. Z 
nudów zaczęłam rozmyślać o stanie zdrowia Ness. Myślałam tak jakiś czas gdy 
nagle z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.
Podniosłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Edward. Szybko odebrałam 
i od razu usłyszałam głos mojej jedynej miłości:
 - Kochanie jest problem. Ja i reszta wybieramy się na polowanie do rezerwatu. Z 
pięć godzin biegiem stąd, mam nadzieje że nie jesteś zła ale ktoś musi zostać z 
małą, a tylko ty będziesz umiała się z nią porozumieć – powiedział na jednym 
wdechu. Słuchać było, że jest smutny.
 - Myszko, nic się nie stało masz rację. Wracaj szybko! Pa! - powiedziałam i 
rozłączyłam się. Gdy odłożyłam telefon znowu zaczęłam myśleć o wszystkim. 
Podejrzewałam, że minęło tylko kilka minut, a okazało się, że prawie trzy 
godziny. Z rozmyśleń wyrwało mnie wrażenie, że ktoś się na mnie patrzy. No i 
oczywiście Jacob od dzięśęciu minut nie odrywa ode mnie wzroku. 

EDWARD :)

Moje życie jest pokręcone. Mój skarb jest nieprzytomny i nie wiemy, co jej jest. 
Jestem teraz z resztą rodziny, no oprócz Bell i Ness, na polowaniu w lasach 
Forks. Alice uważa że powinniśmy wyjechać z domu do jakieś innej 
miejscowości, bo tu niema już prawie zwierząt. Wszyscy się zgodziliśmy. Teraz 
tylko zostało powiadomienie o tym Belli, ale ku mojemu zdziwieniu, nie miała 
nic przeciwko przedłużeniu polowania. Właśnie teraz jesteśmy w lasku niedaleko 
jakieś wiochy. Najedzeni, postanowiliśmy wracać. Nie spiesząc się specjalnie, 
ruszyliśmy do domu. Niedaleko Forks spotkało nas zaskoczenie, gdyż czekało na 
nas piątka wampirów: trzy kobiety i dwóch mężczyzn.
 - Dzień dobry - powiedział jeden z grupy, sądząc po zachowani był to przywłuca 

background image

tej zgrai. Zmartwiło mnie to że nie mogę czytać w myślach ani jego, ani jago 
kolegom. No i czułem od niego zapach Belli. Spojrzałem na Alice z niemym 
pytaniem wymalowanym na twarzy, a ona tylko pokręcił przecząco głową. 
Carlise podszedł do grupy wampirów i zaczął rozmawiać:
 - Dzień dobry miło was witać w Forks. A na długo tu zostaniecie? - mój kochany 
ojciec nie bawił się w uprzejmości. Najwyraźniej też poczuł zapach Belli.
 - Nie. Tak właściwie już wyjeżdżamy. Chcieliśmy tylko coś sprawdzić - to 
powiedziawszy minął nas i wraz ze swoją rodzina ruszył przed siebie.
 - Ej, Ed. Kto to był? - spytał się Emm. Oto właśnie teraz wszyscy się dowiedzą, 
że nie umiem mu i jego towarzyszom czytać w myślach.
 - Nie wiem kto to był, bo nie mogłem czytać mu w myślach. Tak samo jak jego 
towarzyszom. - Powiedziałem jednym tchem i czekałem na reakcję pozostałych. 
Wszyscy byli ogromnie zdziwieni, ale nie komentowali tego, za co byłem im 
ogromnie wdzięczny. Skierowliśmy się w stronę domu. Miałem dziwne 
przeczucia, że Belli coś się stało, a na domiar złego komórka mi się wyładowała. 
Reszta oczywiście nie wzięła, gdyż po co. Po chwili byliśmy już w środku domu 
a to co tam zobaczyliśmy było nie do uwierzenia.

BELLA :)

Jacob musiał coś sprawdzić w swoim starym domku, a ja zostałam z małą. 
Znowu zaczęłam myśleć o wszystkim. Muszę poprosić Carlise, aby mnie zbadał, 
czy czasami nie jestem chora psychicznie. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie 
dźwięk dzwonka do drzwi. Poszłam otworzyć. Po zapachu zrozumiałam, że to 
piątka wampirów tylko zastanawiałam się kto to jest. Ich woni nie kojarzyłam. 
Otworzyłam drzwi i zostałam brutalnie przygwożdżona do podłogi przez dwóch 
facetów. Próbowałam się bronić, jednak bezskutecznie.
 - Hej ślicznotko! Jesteś mamą naszej małej królewny - powiedział jeden z nich i 
chyba najładniejszy.
 - Czego chcecie - powiedziałam dobitnie.
 - Na początku chcieliśmy małą, ale niech dziecko się urodzi. Wtedy zobaczymy. 
Ale teraz chcę ciebie. - skinął głową na jakąś wampirzyce, a ta się uśmiechnęła i 
wbiła mi jakąś strzykawkę do ramienia. Nagle poczułam straszną senność. 
Zdążyłam tylko usłyszeć głos Carlise’a, który był prawdopodobnie gdzieś w 
lesie. 

Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i 
zauważyłam, że leżę na wielkim białym łóżku z baldachimem, a wszystkie ściany 
moją kolor beżowy. Nagle drzwi się otworzyły, a w nim stanął wampir, który 

background image

mnie przygniótł do podłogi domu.
 - Hej! Jak się masz Izabello. – powiedział, uśmiechając się do mnie promienie i 
przysiadł na skraju łóżka.
 - Kim jesteś? Gdzie ja jestem? - zadałam mu kilka pytań, chcąc jak najszybciej 
uzyskać odpowiedź.
 - Jestem Lester. Miło mi. A obecnie znajdujesz się w moim łóżku, w moim 
pokoju i nie próbuj stąd uciec, bo zostaniesz znowu sparaliżowana. Tak jak wtedy 
-powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą.

EDWARD :)

Nie wierzę. W całym domu nie było mojej Belli, a na stoliku w salonie 
znajdowała się biała koperta zaadresowana do całej rodziny. To, co tam zostało 
napisane jest dla mnie, conajmniej straszne. 

Retrospekcja:
Weszliśmy wszyscy do domu i od razu poczuliśmy zapach tamtych wampirów, 
których spotkaliśmy przed niecałą godziną. Nigdzie nie mogliśmy znaleźć Belli, 
a mała spała. Byłem załamany. Usiadłem na fotelu, a moją uwagę przykuła biała 
koperta. Od razu po nią sięgnąłem i przeczytałem:

Drodzy Cullenowie!
 Na pewno zastanawiacie się, gdzie jest wasza droga Isabella. Oto odpowiedź: 
porwałem ją, bo bardzo, ale to bardzo mi się spodobała. Nie martwcie się. 
Wymażemy jej wspomnienia, a potem zostanie moją żoną. Nessi też się 
zajmiemy. Zawładniemy nad całym światem wampirów i ludzi. 

Zastanawiacie się pewnie po co wam to wszystko mówię. To proste - po prostu 
tak jest zabawniej. Nie szukajcie nas, bo to bezsensowne.

Lester

 - Nie wierzę! To niemożliwe! - powiedziałem i
wybiegłem w poszukiwaniu mej miłości. To nie możliwe, muszę ją znaleźć. 
Biegłem ile sił w płucach, rozmyślając o mojej Belli.

 Nessi :)

background image

Dryfowałam w ciemnościach. Żadne promienie świetlne nie przebijały się do 
mojej podświadomości. Musiałam znaleźć siłę, by walczyć z ciemnością, ale 
żaden obraz z mojego życia. Nic tylko pustka. Całkowicie ogarniająca mnie 
pustka. Muszę być silna dla wszystkich tych, których kocham. Nagle pokazał się 
mi obraz mojej mamy wszystkie chwile spędzone z nią i z tatą. Świadomość tego, 
co poświęciła, by mnie urodzić. Obiecałam sobie, że ja też się nie podam bez 
walki. Z tą świadomością walcze, aby uratować istnienie dla mnie najważniejsze 
– istotkę, którą nosze pod sercem. 

Powoli promienie światła zaczęły do mnie docierać. Delikatnie otworzyłam oczy, 
by po chwili je z powrotem zamknąć. Po kilku próbach udało mi się to. 
Rozejrzałam się wokół, a mojej rodzicielki ze mną nie było.

Rozdział 5

Bella:

Nie wiedziałam gdzie jestem, oczywiście próbowałam stąd uciec, ale gdy tylko 
znalazłam się na zewnątrz, zostałam usypiana jakimś gazem.
Postanowiłam więc, że najlepiej będzie jeśli poczekam na czyjąś pomoc. Jednak 
nie wiedziałam czy ona kiedykolwiek nadejdzie. Pomyślałam o mojej córeczce, 
którą teraz powinnam się opiekować. Niestety nie wypełniłam swojego zadania 
zbyt dobrze. Mam przynajmniej nadzieję, że Edward nią się zajmuję. Przy nim na 
pewno nic jej nie grozi. 
Czemu to zawsze mi się dzieje krzywda? Czemu nie mogę żyć szczęśliwie ze 
swoją rodziną? Nie pomaga mi nawet to, że jestem wampirzycą. Czy to jakieś 
rządzenie losu czy po prostu okropny pech? Na to pytanie pewnie nie znajdę 
odpowiedzi, chociaż bardzo bym chciała. 
Jestem ciekawa co teraz robi moja rodzina, czy już wiedzą, że mnie nie ma? Czy 
Nessie już się obudziła? Czy jest bezpieczna? Czy Edward mnie szuka? Mam 
tyle pytań, ale żadnej odpowiedzi. Ile bym dała, żeby teraz z nimi być.

Edward:

Właśnie siedzę na kanapie w salonie i czekam na jakąś wiadomość od niej. 
Nessie była tak zmęczona, że po chwili znowu zasnęła. Co ja mam teraz zrobić? 
Ciąża przechodzi bez komplikacji, a stan małej jest w normie. Jaka szkoda, że 

background image

mój anioł nie może tego zobaczyć. Kurwa, gdzie ona może być i dlaczego ją 
porwali? Przecież ona należy do mnie, to ja się z nią ożeniłem i mam z nią 
dziecko. Dlaczego, gdy tylko jesteśmy szczęśliwi, dzieje się coś złego?
Co ja mam zrobić? Szukałem jej, ale nie mogę znaleźć. Wszyscy mi powtarzają, 
żebym się tak nie przejmował, bo Bella sobie na pewno poradzi, ale jak ja mam 
przestać się o nią martwić? Gdyby coś jej się stało nie miał bym już po co żyć. 
Może ktoś mnie chociaż naprowadzi na jej ślad.

Nessie:

Tato wszystko mi opowiedział i kazał nie martwić się o mamę, ale tak się nie da. 
Bella chciała żebym się nie przejmowała, bo to może zaszkodzić dziecku. 
Rozmyślałam o tym jak jej pomóc ponad godzinę, ale zmęczenie szybko dało mi 
się we znaki i po chwili zasnęłam. Sen miałam bardo dziwny.
____________________________________________

Stałam na środku jakieś polany, a wokół mnie była piątka wampirów, którzy się  
ze mnie śmiali, a ja nie wiedziałam o co im chodzi.
Jeden z wampirów podszedł do mnie, a to co powiedział zmroziło moje, na pół  
martwe, serce.
-

Gdybyś była mądrzejsza, twoja rodzinka by jeszcze żyła, a tak masz za  

swoje. Nie potrzebnie uciekałaś. Przecież dobrze wiedziałaś, że nikt nie może nas  
powstrzymać. A teraz oddaj mi swoją piękną córeczkę i dołącz do reszty. I tak nie  
masz po co żyć, skoro wszyscy twoi najbliżsi zginęli. 
-

-Nieee! - zdołam wykrzyczeć, ale było już za późno. Odebrano mi wszystko  

to, co miałam najcenniejsze. Po chwili zobaczyłam nóź, który wbija mi się w  
żebra, potem widziałam już tylko ciemność.

_____________________________________________

Obudziłam się cała spocona. To tylko sen. Na szczęście.
_________________________________________

Bella:

Mam już dość. Jak się stąd wydostać? Pomyślałam o tym, by uciec przez drzwi, 
jednak po chwili zrezygnowałam z tego pomysłu, ponieważ stał tam mój 
wielbiciel, który mnie cały czas pilnował. 
 - Dzień dobry ślicznotko - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
 - Spadaj - mruknęłam zła.
 - Czemu jesteś taka zła? - powiedział udając smutnego i usiadł na łóżku.

background image

 - Hm…Naprawdę nie wiem. Może dlatego, że mnie porwałeś i trzymasz wbrew 
mojej woli w tym przeklętym pokoju? A może dlatego, że traktujesz mnie jak 
twoją własność chociaż mam już męża, którego bardzo kocham i córkę. - 
Powiedziałam okropnie wkurzona.
 - Królewno, nie złość się na mnie. To wszystko dla twojego bezpieczeństwa - 
powiedział bardzo słodkim głosem patrząc przez okno.
 - Co to ma znaczyć? Jakiego mojego dobra? - powiedział zdenerwowana.
 - Chodzi mi o to, że twoja rodzinka nie pożyje sobie zbyt długo, a ty możesz się 
uratować dzięki mnie. A co do twojej córki to właśnie idę wszystko przygotować. 
Do zobaczenia później kochanie – po tych słowach wyszedł z mojego pokoju. A 
ja zostałam same ze swoimi myślami. Co to wszystko miało znaczyć? Czego on 
chce od moje rodziny? Musze się stąd jak najprędzej wydostać. Ale jak? Mam 
pomysł, zabawimy się uczuciami tego kretyna.

Alice:

Po obudzeniu Nessie, postanowiłam wybrać się na polowanie z miśkiem. 
Wszyscy, oprócz mnie, martwią się o Bells, ponieważ wiem, że moja siostra nie 
pozwoli na to, by coś jej się stało. Byliśmy już w lesie. Postanowiłam zapolować 
na dwie pumy i jednego łosia, a Emm zapolował na dwa wielkie niedźwiedzie. 
Byliśmy już w połowie drogi do domu, gdy nagle doznałam wizji, która 
dotyczyła Belli: Była w bardzo pięknej komnacie i tuliła się do jakiegoś wampira. 
Od razu poznałam, że robi to po to, by wzbudzić jego zaufanie. Sprytna 
dziewczynka. Uśmiechnęłam się na ta myśl.
Emm cały czas mi się przyglądał. 
 - Ej! Co zobaczyłaś? - powiedział nieźle poirytowany.
 - Bella wymyśliła plan ucieczki. Niestety może to chwile potrwać. - 
powiedziałam strasznie szczęśliwa, że Bella sobie radzi.
 - Mądra dziewczynka. Chodźmy. Musimy poinformować naszego powalonego 
braciszka, bo na pewno nie może się już doczekać, aż jego żonka wróci w końcu 
do domu - wydarł się jak kretyn. Po piętnastu minutach byliśmy w domu. Edward 
od razu wyłapał w moich myślach wizje związane z Bellą.
_____________________________________________

Edward:

To co zobaczyłem w myślach Alice mocno mnie zdenerwowało. Bella 
obściskiwała się z jakimś innym wampirem. Kiedy to ujrzałem od razu 
wyrzuciłem mój fortepian przez okno. Wszyscy byli zaskoczeni moją rekcją, 

background image

wyłączając Alice i mojego napakowanego, porąbanego braciszka.
 - Edwardzie, co się stało? - powiedziała zatroskanym głosem Esme, kładąc dłoń 
na moim ramieniu.
 - Nic mu nie jest. Ed, to nie tak jak myślisz. Bella chce stamtąd uciec, ale 
najpierw musi wzbudzić zaufanie tego wampira. Zrozum, ona chce wrócić do 
domu, ale tak, by nikomu się nic nie stało - powiedziała spokojnym głosem moja 
zwariowana siostrzyczka tuląc mnie do swojej klatki piersiowej.
 - Masz racje, przepraszam za moje zachowanie -westchnąłem zażenowany.
 - Ed, wiem że jesteś zazdrosny o naszą Belle, więc przestań udawać, że boisz się 
tylko o jej bezpieczeństwo. Jesteś tak zaślepiony miłością, że nie chcesz nawet, 
by twoją żonę dotykał jakiś obcy facet. - powiedział Emm prawie płacząc na 
podłodze.
 - To nie prawda! – krzyknąłem i wybiegłem z domu. Musiałem ochłonąć po tym 
co powiedział mój braciszek. Może ma racje, ale kto na moim miejscu by tak nie 
zareagował? Jestem totalnym idiotą. Nie mogę uratować mojej prawdziwej 
miłości z rąk jakiś świrniętych wampirów. Jestem walniętym masochistą, co mam 
zrobić??
_______________________________

Jacob:

Nareszcie moja mała królewna się obudziła, szkoda mi Belli, ale chcę żeby 
Nessie była bezpieczna, dlatego pomogłem tym fałszywym pijawkom. Wiem, że 
to było z mojej strony nie fair, ale chciałem tylko, by nic nie stało się mojej 
ukochanej i naszemu dziecku. Biedny Edward, Musi to bardzo przeżywać, ale ja 
już podjąłem decyzje. Miałem pomoc porwać Bells, a w zamian za to, mnie i 
moją rodzinę zostawią w spokoju. Cała sfora o tym wie, ale obiecali, że nie będą 
o tym myśleć i nie powiedzą nikomu. Jestem potworem, ale takie już jest życie. 
Jeśli chcesz coś uchronić, musisz kogoś poświecić. 

ROZDZIAŁ 6

Bella:

Czas zacząć zabawę z Lesterem. Gdy przyszedł do mojej komnaty, podeszłam do 
niego i zaczęłam się do niego tulić. Czułam się paskudnie ale dla wolności zrobię 
wszystko.
 - Cześć ,skarbie. Czemu jesteś dziś taka milusia –powiedział, przytulając mnie.

background image

 - Przemyślałam sobie wszystko i postanowiłam, że zostanę z tobą. Edward mi się 
znudził.
 - To cudownie. Więc… może pójdziemy się przejść.
 - Pewnie – oparłam. 

Zaczęliśmy iść przez bardzo długie korytarze. Nagle wyszliśmy do ogrodu, który 
znajdował się… chyba z drugiej strony zamku. Zauważyłam że nie ma tu 
ochrony ani żadnego monitoringu. 
 -Ale tu pięknie, co to za miejsce? - zaczęłam udawać idiotkę.
 - Specjalny ogród. Tylko mój. Pokazuję go, tylko osobom dla mnie ważnych, 
takich jak ty. -Powiedział i zaczął się do mnie przybliżać. W końcu dotknął moich 
warg, a ja miałam wielką ochotę zwymiotować pomimo, że jestem wampirem. W 
końcu się ode mnie odkleił z błogim uśmieszkiem na swych okropnych i 
fałszywych ustach.
-Teraz ci wierzę. Edward  miał szczęście. Znakomicie całujesz i jestem ciekawy 
co jeszcze potrafisz.
 - Dziękuje za komplement a co potrafię w innych dziedzinach to się dowiesz, jak 
już nie będę zamężna. 
 - Nie mogę się doczekać ale najpierw pozbędziemy się reszty twojej rodziny. Z 
wyjątkiem Renessme, oczywiście.
 - Przyprowadzisz ją z powrotem do mnie? Bardzo cię proszę. Nie chcę, by byław 
niebezpieczeństwie. Daj jej spokój. - Powiedziałam strasznie zdenerwowana. 
Przecież nie chcę, by jej życie było ciągle zagrożone.
 - Dla ciebie wszystko, aniołku - obiecał mi.

Po dwóch lub trzech godzinach wróciliśmy do mojej komnaty. Gdy ten frajer 
sobie poszedł od razu położyłam się na łóżku i zastanowiłam, jaka jestem 
okropna. Czuję się podle - zdradziłam Edwarda.
Ale musze być silna. W końcu kiedyś stąd ucieknę i zemszczę się na tych 
wampirach. Gdy tak rozmyślałam poczułam się bardzo śpiąca… I znowu ta 
moc… Tylko nie wiem kogo… Zasnęłam… A w moim śnie pojawiła się wizja 
mojego ślubu… z Lesterem.
_____________________________________________

Laster:

Udało się! Nareszcie Edward dostanie to, na co zasłużył kilka wieków temu. 
Zniszczę jego rodzinę tak jak on zniszczył moją miłość. Tyle, że ja się 
zakochałem w Izabeli i nie pozwolę jej odejść ode mnie. A nasza księżniczka w 
końcu zrozumiała sens moich słów i jest po mojej stronie, tak jak powinno być. 

background image

Czas żeby się wyspała. Teraz trzeba powiadomić resztę o moich planach. Jaksię 
okazało nie byli oni bardzo zdziwieni moim planem, ale podejrzewałem, że nie 
ufają Beli. Przecież zdała egzamin. Pocałowała mnie. 

Mam wszystko gdzieś . Ważny jest mój cel, który na pewno osiągnę. Jestem 
ciekaw, czy reszta rodzinki się dowiedziała o zdradzie Jacoba. Cześć rodziny i 
najlepszy przyjaciel Bells, a zrobił takie świństwo swoim bliskim, a 
szczególności swojej żonie.

Jestem pod ogromnym wrażeniem ich wiezi rodzinnych.
Dosyć tego dobrego. Czas sprawdzić czy mój aniołek się obudził. Usiadłem obok 
niej na łóżku i delikatnie gładziłem jej piękne włosy. Jest tak strasznie podobna 
do Ilony. Są jak dwie krople wody.
_____________________________________________

Jacob:

Co ja narobiłem! Jestem zwykłym, podłym draniem. Od porwania Belli miną już 
nie cały tydzień, a ja mam dość patrzenia, jak moja rodzina cierpi, tak samo jak 
cała sfora.Postanowiłem, że wyznam Edwardowi prawdę, chociaż wiem, że to 
będzie ostatnia rzecz jaką zrobię w moim porąbanym życiu. Mam nadzieję, że 
Nessi i reszta rodziny mi to wybaczą. 

Udałem się do sypialni Edwarda bo tylko tam przebywa, gdy nie opiekuje się 
córką. Zapukałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi, więc wszedłem i zobaczyłem 
jak Ed leży na łóżku i wdycha jakąś sukienkę Bells, która jest pszesiąknięta jej 
zapachem. Od razu pożałowałem tego, co zrobiłem, a myśli o tym zalały moją 
głowę tak samo, jak głowę Edwarda. Mój teść chwilę się na mnie patrzył, a 
potem ze zwierzęcym rykiem się na mnie rzucił ,wyzywając mnie od 
najgorszych.
 - Ty skurwysynie, jak mogłeś tak postąpić! Myślałem, że Bella jest dla ciebie 
ważna, ale nie! oszukałeś nas i pomogłeś im ją zabrać. Za kogo moja córka 
wyszła za mąż?! - zaczął mnie okładać pięściami, dopóki do pokoju nie wpadli 
Jasper i Emmet, i go ode mnie odciągnęli.
 - Ed, przestań! Nie jest tego wart. Przecież Bells sobie poradzi. Alice 
powiedziała, że już zrobiła pierwszy krok.- Powiedział jak zawsze spokojny 
Jasper.
 - Edward, posłuchaj te wampiry mnie szantażowały myślisz że naprawdę 
mógłbym zdradzić moją najlepszą przyjaciółkę. Za kogo ty mnie masz? - 

background image

Opowiedziałem mu wszystko co się stało i w jaki sposób on mnie do tego 
zmusili. Wszyscy byli w szoku po tym jak im powiedziałem, że te wampiry się 
mszczą i chcą zdobyć najpotężniejszą moc. Edward mnie przeprosił ale ja i tak 
uważam, że to wszystko moja wina. Mam wielką nadzieję, że plan Belli się 
powiedzie i że z tamtąd na zawsze ucieknie.

Po wszystkim poszedłem do sypialni Nessi. Przecież nie mogę jej okłamywać, a 
wiem, że ona mi tak szybko jak reszta nie wybaczy. Bella była dla niej jak 
pszyjaciółka i wierna powierniczka. Sama mi to wielokrotnie powtarzała, że 
niema takiej drugiej matki w całym wszechświecie. Ness tak słodko spała, że nie 
chciałem jej budzić, dlatego usiadłem na bujanym fotelu po drugiej stronie 
pokoju i patrzyłem jak moja kochana żona słodko śpi. Sam też miałem ochotę się 
zdrzemnąć. Tak byłem pochłoniety moimi myślami, że sam nie wiem kiedy 
zasnąłem z głupim uśmieszkiem na twarzy.
_____________________________________________

Jasper:

Wszyscy byliśmy zaskoczeni zachowaniem Jacoba, ale też nie winiliśmy go za 
to, co zrobił. Sam też bym tak postąpił. Ale mam dość tych wszystkich emocji 
dookoła mnie. Alice jest z jednej strony zatroskana o losy Nessi, a z drugiej 
podekscytowana planem Belli. Emmet jest jak zawsze w idealnym humorze. 
Ross chociaż nie lubi naszej szwagrowej jest zaniepokojona. Esme, nasza 
kochana mama, jest załamana. Carlise… Tego to prawie wogóle w domu nie ma. 
Edward jest sam… Nie wiem jak to opisać, dlatego lepiej nie będę mówił. Jacob 
cały czas się obwinia i boi o Ness. Ta natomiast jest zdruzgotana, ale wie, że musi 
być silna dla dziecka. A ja sam nie wiem w jakim jestem nastroju. Ale z 
pewnością mogę być mieszanką wszystkich nastrojów Cullenów.

Eh…Czas na małe polowanko. Właśnie jestem w lesie gdy poczułem zapach 
jakiegoś innego wampira. Poszedłem za nim i zaważyłem Tanye żywiącą się. 
Zauważyła mnie i zaczęła iść w moim kierunku.
 - Hej Jazz! Co tam u was słychać? – spytała się strasznie słodko. Nie dziwię się, 
że mój kochany brat miał jej serdecznie dość.
 - Nie za dobrze. A ty co tu robisz??
 - Chciałam was odwiedzić.
 -  Ok. To chodź. Na pewno wszyscy się ucieszą.
 - Mam taką nadzieję, a powiedz: jak tam małżeństwo Edwarda?
 - Sama się go spytasz, ja nie mam prawa ci o tym opowiadać.

background image

 - Masz rację.
Pobiegliśmy do domu i tak jak oczekiwałem nikt nie był zadowolony z wizyty 
naszej ulubionej Tanyi. Wszystko jej powiedzieliśmy, a ta od razu zaczęła się 
dobierać do Eda. Czy ona niema za grosz klasy? 
_____________________________________________

Edward:

Nie tylko nie ona!!!!!
Ratunku!!!!!!!!!!!!!!!!!

ROZDZIAŁ 7

Narracja 3 osobowa:

Wszystko co się wydarzyło naszym głównym bohaterom ma swój początek. 
Dlatego przenieśmy się w czasie o 100 lat. Obecnie przyglądamy się 
wydarzeniem mającym miejsce, gdy Edward jako wampir postanowił odejść od 
Carlise’a i Esme. Teraz nasz bohater żywi się krwią ludzką, ale nie martwimy się. 
Są to osoby, które popełniły straszne czyny…

Podczas jednego ze swoich polowań spotkał na swej drodze młodą kobietę, mniej 
więcej w jego wieku. Ta kobieta specjalizowała się w zabijaniu małych i 
bezbronnych dzieci. Dlatego Edward chciał się jej pozbyć i tak rzeczywiście się 
stało. Ale nasz bohater nie wiedział, że kobieta, którą zabił miała narzeczonego 
Lestera i on też był wampirem. Lester postanowił, że nie pocznie póki życie 
Edwarda Cullena nie stanie się piekłem oraz aby jego wszyscy bliscy cierpieli 
tak, jak on, gdy stracił swą Isabellę. 

Dlatego właśnie teraz nasz młody bohater przechodzi takie katusze. Oczywiście 
Edward nie wie, kto za tym wszystkim stoi. Właśnie obserwujemy życie Edwarda 
i jego bardzo wielkie cierpienie związane z tym, co się stało. A najlepsze jest to, 
że nie długo stanie się coś strasznego i prawdopodobnie zadecyduje o dalszym 
życiu rodziny Cullen. Ale to już w swoim czasie. Na razie zobaczmy jak tam 
nasza kochana porwana Bella i jej oryginalny plan ucieczki. Ciekawe czy uda się 
jej wrócić i czy to co zobaczy oraz usłyszy będzie dla niej końcem jej 
egzystencji? 
___________________________________________

background image

Bella:

Wszystko idzie zgodnie z planem. Lester wierzy mi bezgranicznie, nawet 
powierza mi swoje plany zabicia Volturi. Reszta jego załogi też mnie 
zaakceptowała. Chociaż te dwie wampirzyce, coraz bardziej mnie przerażają. 
One są jak Alice tylko, że ich jest dwie a Alice jest tylko jedna. Chcę je dziś 
wyciągnąć na zakupy i uciec od nich. A na dodatek odkryłam nowe właściwości 
mojej kochanej i zawsze pomocnej tarczy. Ciekawe czy zdołam się wymknąć tym 
dwóm  zakupoholiczkom. Wszystkiego się dowiemy jak spróbujemy. Przecież, 
jak będę się w ten sposób bawiła z tymi kretynami, to moja mała królewna urodzi 
bez wsparcia swojej matki. A tego ja nie zniosę. Każda matka powinna być 
obecna w ważnych chwilach życiowych swojej pociechy. Przecież, to jeden z 
matczynych obowiązków. Czas wcielić ostatni punkt mego kochanego i nie 
zawodnego planu w życie. Życzcie mi powodzenia przyda mi się. 
_____________________________________________

Edward:

Proszę tylko nie ona!!!!!!!!!!!
Czemu ta zawsze mnie spotyka. Tanya przyszła do mnie do pokoju i od razu się 
na mnie rzuciła.
 - Edwardzie jak miło mi cię widzieć - zaczęła mnie przytulać, ale ja od razu się 
wyswobodziłem z jej uścisku. Postanowiłem, że będę się zachowywał tak jak 
należy, choć mam ochotę powiedzieć coś, co na pewno nie będzie miłe.
 - Mnie też jest miło cię znowu widzieć, ale czy mogła byś mnie zostawić 
samego. Mam strasznie trudny tydzień. Chcę trochę pomyśleć w samotności. - 
Powiedziałem grzecznie pomimo, że miałem wielką ochotę ją stąd wykopać.
 - Nie!! Musisz zapomnieć o tej małej zołzie. Jeśli ją porwali, to znaczy, że jest 
niczym nie warty śmieć. Edwardzie po co ci ona skoro możesz mieć mnie? 
Jestem o wiele lepsza od Isabelli. Przecież ona nawet jako wampirzyca, nie jest w 
połowie tak ładna jak ja i na pewno nie zaspokaja cię seksualnie tak, jak ja bym 
to zrobiła. Kochanie proszę zapomnij o niej. Kotku pieprz mnie do błogiej 
ekstazy. - Powiedziała to zaczynając się bardzo powoli rozbierać. Nie wiedziałem 
co mam począć. Kocham Bells, ale od dawna się z nikim nie kochałem. 
Potrzebuje bliskości. Dlatego postanowiłem złamać zasady jak i przysięgę 
małżeńską. Rzuciłem się na Tanye i przygwoździłem ją do łóżka. Zacząłem ją 
powoli całować, a ona była bardzo nie cierpliwa i oddawała pocałunki z takim 
zagażowaniem, że las mógł zapłonąć. Nie wiedziałem czym się kieruję i 
zacząłem  powoli rozpinać guziki jej turkusowej bluski. Tanya w tym czasie 

background image

rozerwała moją bluzkę i zaczęła dobierać się mi do spodni. Po paru minutach 
obydwoje byliśmy nadzy. Nagle to ona siedziała na mnie i zaczęła się powolutku 
bawić moim małym Edim. Zaczęła bardzo powoli przejeżdżać paznokciem po 
jego długości. Byłem tak pobudzony, że wydałem bardzo głośne warkniecie, co 
ta z kwitowała uśmiechem. Zaczęła się jeszcze bardziej zemną drażnić, ale w 
końcu po chwili już miała mojego kutasa w swoich seksownych ustach.  Zaczęła 
go powolutku ssać, ale po chwili złapała bardzo szybki rytm tak, jak powina 
zrobić od razu. Zaczęła go delikatnie kąsać. A ja myślałem, że zwariuje jeżeli za 
chwilę nie poczuje jej we mnie. Chwyciłem ją za pośladki i przewróciłem tak, że 
to ona teraz znajdowała się pode mną . Bez żadnych protestów wszedłem w nią 
tak mocno, że łóżko pod nami zaczęło skrzypieć. Zacząłem coraz szybciej i 
mocniej pchać. Aż po nie spełnia kilku minutach doszła krzycząc moje imię, a ja 
doszedłem zaraz po niej, z tym że, zamiast jej imienia, krzyczałem imię mojej 
kochanej żony.
 - O matko to było cudowne. Ed skoro już zdradziłeś swoją żonę to może wyjedź 
ze mną. Co ty na to kotku? –Powiedziała zaczynając się ubierać.
A ja dopiero teraz pojąłem co zrobiłem. Zdradziłem moją żonę z nią. Tanya była 
już gotowa. A ja nadal nie wiedziałem, co będę musiał powiedzieć Bells.
 - Tanya wyjdź stąd i proszę, nie pojawiaj się więcej w moim i moich 
najbliższych życiu. To co się stało to nic takiego. Zapomnij o tym. - 
Powiedziałem mając nadzieję, że posłucha.
 - Jak możesz? Wyjdę, ale zapamiętaj, że i tak będziesz mój. Nikt mi cię nie 
zabierze. - Wybiegła z mojego pokoju i z domu. A ja nadal nie wiedziałem co 
mam począć. Przecież ona mi tego nie wybaczy. Jestem kompletnym idiotą i 
głupkiem. Już nigdy wiecej nie powiem złego słowa na Emma, bo nie ważne, co 
zrobi ja i tak zawsze będę gorszy. Teraz trzeba się zastanowić, co dalej? Przecież 
nie przemilczę tego. Muszę powiedzieć to Belli, gdy wróci. I nie ważne co ona 
zrobi muszę być z nią szczery, bo gdy tak nie będzie wszystkostanie się jeszcze 
gorsze.
_____________________________________________

Tanya:

Jak on mógł mnie tak wykorzysta? Zniszczę tę małą, a Edward będzie mój, tak 
jak powinno być. Wszyscy się dowiedzą, że Edward jest, będzie i był tylko mój i 
żadna brunetka bez klasy mi go nie odbierze. Już ja się o to postaram!
_____________________________________________

background image

Nessi:

Niedługo będę matką. Ciekawe jak to jest troszczyć się o takie małe stworzonko, 
które jeszcze nic nie rozumie. Moja kochana córeczka będzie najszczęśliwszym 
dzieckiem na całej ziemi. A no właśnie trzeba wymyśleć jakieś oryginalne imię. 
Będę musiała spytać się Jacoba czy ma jakieś propozycje, a że on akurat słotko 
śpi na fotelu, to nie będę go budzić. Ciekawe czy mama ucieknie od tamtych 
wampirów. Trzeba jeszcze trochę pospać, w końcu to zalecenie mojego 
kochanego dziadka.
_____________________________________________

Alice:

Nie proszę tylko nie ona. Czemu ona zawsze musi wszystko popsuć. Edward 
zdradził Bells. Przeciesz on wie, że Bella mu tego tak szybko nie wybaczy, tak 
jak reszta rodziny. Beznadziejny osioł z tego mojego brata. Jak on mógł?
_____________________________________________

Jasper:

Wyczułem zmianę nastroju Eda. Ale nie sądziłem, że on jest w stanie zdradzić 
własną żonę, z tą blond Barbie. Wszyscy się na nim zawiedliśmy. Jestem pewien 
że Bella mu tego nie daruje. Trzeba wyciszyć emocje wszystkich, bo za chwile 
normalnie oszaleje.
_____________________________________________

Emmet:

Nie wierzę, że on to zrobił. Co za frajer z tego mojego brata! Składam 
reklamacje! Mój brat się popsuł! Jestem ciekawy, co nasza mała siostrzyczka 
zrobi. Jeśli mu to wybaczy, to ten pajac powinien mieć 100 letni zakaz kochania 
się z Bells. Co za powalona rodzinka. Czasami mi się zdaje, że tylko ja jestem 
normalny z tej zgrai.
_____________________________________________

Rosalia:

background image

Co za pajac. Wiem, nie lubiłam Belli jak była człowiekiem ,ale teraz to co 
innego. Zdrada jest nie do wybaczenia. Jak ta małpa i Ed mogli coś takiego 
zrobić mojej siostrze. Zabije ich! I ja nie żartuję. Głupi rozpieszczony kretyn.
_____________________________________________

Bella:

Poszłyśmy na te zakupy i gdy byłyśmy w jednym sklepie z sukienkami 
postanowiłam wykorzystać okazję. Dziewczyny poszły do przymierzalni, a ja 
wytworzyłam w ich umysłach swój klon. Teraz obiee będą myślały, że cały czas 
jestem z nimi. Zaczęłam biec w stronę domu Cullenów. Byłam już nie daleko, 
gdy nagle przede mną stanęła moja największa rywalka.
_____________________________________________

ROZDZIAŁ 8

Tanya:

Właśnie byłam na granicy Forks, a tu nagle znikąd, pojawiła się moja największe 
rywalka. Myślałam, że ją zabiję, ale w ostatniej chwili postanowiłam powiedzieć 
jej całą prawdę na temat tego, z kim się ożeniła. Zniszczę tę rodzinę, a Ed będzie 
tylko mój. Tak jak powinno być.
- O, Bella! Jak miło mi cię widzieć! A jak uciekłaś tym porywaczom? Nic ci nie 
jest? A teraz pewnie do Edwarda idziesz. Pewnie się za nim stęskniłaś. - 
Spytałam się z chytrym uśmieszkiem, który błądził na moich ustach.
-Tanya mi też cie miło widzieć, ale na serio, nie mam czasu na rozmowę. Śpieszę 
się do Edwarda i Ness. Bardzo przepraszam następnym razem pogadamy ok.? - 
Spytała się i zaczęła powoli mnie omijać.
-Wiesz co na twoim miejscu rzuciłabym Eda, gdyż gdy cię nie mam w domu nasz 
kochany Ed zaczyna być niegrzeczny. Dziś postanowił się zemną zabawić. Jeśli 
nie wierzysz to obwąchaj mnie. Gdybym nie miała z nim kontaktu cielesnego na 
pewno bym tak nie pachniała. Bardzo mi ciebie żal. Jesteś zwykłą naiwną 
dziewuchą, która nie ma za grosz klasy. -Powiedziałam uśmiechając się złośliwie. 
- Nie to niemożliwe. Jak mogłaś! Wiedziałam, że wskakujesz do łóżka każdemu 
facetowi, ale nie sądziłam że mężatych też zaliczasz. 
-Gdy to powiedziała rzuciła się na mnie i zaczęła odrywać kawałki mojego ciała. 

background image

Nie miałam aż takiej siły  się bronić, dlatego nic nie zrobiłam. Po prostu jak 
zwykły człowiek podałam się bez walki. Czułam straszny ból… Myślałam, że 
ona mnie zabije, ale w jakiś sposób znalazłam w sobie siłę i zaczęłam tą kretynkę 
za włosy szarpać i bić ją w brzuch. Ale to i tak na nic, bo ona była o wiele 
silniejsza ode mnie. Zaczęłam się wydzierać, aż nagle ktoś Bellę ze mnie 
ściągnął, a mnie zaczął składać. Po chwili zauważyłam na zewnątrz całą rodzinę 
Cullinów.
_____________________________________________

Bella:

Myślałam, że zwariuję gdy Tanya mi powiedziała, że Edward mnie zdradził. I to 
z nią. Dostałam jakiegoś szału. Skoczyłam na Tanyę i zaczęłam odrywać jej 
kawałki ciała. Ona była już prawie cała rozczłonkowana, gdy czyjeś silne 
ramiona mnie objęły w tali i odciągnęły od tej głupiej małpy. Wtuliłam się w 
Emma, bo to on był osobą, która mnie powstrzymała. Zauważyłam, że cała 
rodzina jest obecna, a Edward się na mnie patrzy smutnym wzrokiem. Ale 
postanowiłam, że odejdę od niego jak tylko Ness urodzi.

Esme zabrała Tanyę do domu, a za nią reszta rodziny. Ja od razu ruszyłam do 
pokoju Ness. Weszłam do niego bardo cicho i zobaczyłam jak Ness słodko śpi, a 
Jacob obok niej na fotelu. Usiadłam na krawędzi łóżka i zaczęłam delikatnie 
pocierać rękę Ness, aby od gonić jej złe sny. Po wyrazie jej twarzy właśnie to 
zauważyłam. Złe sny… 

Zaczęłam myśleć o tym co mi Tanya powiedziała i poczułam tak straszną chęć 
mordu, że aż mnie ciarki przeszły po plecach. Może naprawdę jestem zwykłą, 
naiwną, nic nie znacząca wampirzycą, którą Edward tylko się bawił. Poczułam 
się strasznie upokorzona.
_____________________________________________

Edward:

Wiedziałem że tak będzie. Bells zdołała się uwolnić a ja jej takie powitanie 
zafundowałem. Czułem się jak gówno. Wiem że ją zraniłem, ale postanowiłem, 
że to naprawię. Jeszcze nie wiem jak, ale to zrobię. Na dodatek słyszałem myśli 
całej rodziny które nie były w cale przyjemne. 

background image

Jesteś totalny palantem jak mogłeś ją tak mocno zranić.
Nie sądziłam, że to kiedyś powiem, ale jest mi za ciebie wstyd . – Alice

Kurde, normalnie jesteś walnięty człowieku! Zraniłeś taką fajna dziewczynę i to z  
kim!? - Jasp
er 

Każdy z rodziny myślał podobnie.

Postanowiłem ją przeprosić, ale w tedy poczułem czyjeś silne ramiona, które 
mnie powstrzymały.
- Emm proszę cię. Muszę z nią porozmawiać –powiedziałem z błagalnym 
wzrokiem.
- Edward daj jej czas. Przecież musi wszystko przemyśleć. - Powiedział ze 
stoickim spokojem, a ja przyznałem mu rację. Usiadłem na kanapie i schowałem 
twarz w rękach.
_____________________________________________

Nessi:

Czułam się strasznie wypoczęta, a gdy otworzyłam oczy zaczęłam piszczeć z 
szczęścia.
-Mamusiu! Żyjesz! - Przytuliłam się mocno do mojej rodzicielki i zaczęłam 
płakać.
-Kotku, przestań płakać. Jestem tu i obiecuję, że będę przy porodzie. Myślałaś, że 
takie wydarzenie mnie ominie? Ness ja będę babcią. Tego nie mogę przegapić. A 
teraz przestań mi tu szlochać i uśmiechnij się dla mnie. – Powiedziała, nadal 
mnie obejmując. Od razu wykonałam jej prośbę i szeroko się uśmiechnęłam.
-Kocham cię i proszę byś więcej mnie na tak długo nie zostawiała. - Spojrzałam 
na nia błagalnie.
-Obiecuję, kotku. A teraz zaśnij, będę przy tobie jak się obudzisz. - Powiedziała z 
uśmiechem.
-Mamuś, a czy mogłabyś zaśpiewać mi kołysankę na dobranoc. - Spytałam się, 
uśmiechając uroczo.
-Ok. chociaż jesteś już za duża! - Mama się uśmiechnęła, a po chwili zaczęła 
śpiewać swoim anielskim głosem moją ukochaną kołysankę.

Raz uciekły z pozłacanej klatki
Cztery małe, pluszowe niedźwiadki,

background image

Jeden łkał, wracać chciał,
Do ciemnego lasu wejść się bał.

Mały miś, do lasu bał się iść,
Ze strachu drżał jak liść, pluszowy miś.
Ciemny las, tam wilki zjedzą nas,
Wracajmy bracia wraz, dopóki czas!

Nie bój się wilki nie zjedzą cię!
Będziemy bronić się, nie damy się!
Śmiało w przód, po słodki, wonny miód,
Jagody, istny cud, użyjem w bród!

Trzy niedźwiadki, rety, co za heca,
Babę Jagę wsadziły do pieca,
Teraz wieść muszą nieść,
Już nie będzie Baba Jaga dzieci jeść.

Mały miś, do lasu bał się iść,
Ze strachu drżał jak liść, pluszowy miś.
Ciemny las, tam wilki zjedzą nas,
Wracajmy bracia wraz, dopóki czas!

Nie bój się wilki nie zjedzą cię!
Będziemy bronić się, nie damy się!
Śmiało w przód, po słodki, wonny miód,
Jagody, istny cud, użyjem w bród
!

Gdy mama skończył, ja już smacznie spałam ze słodkim uśmiechem na twarzy. 
___________________________________________________________

Lester:[

Gdy te idiotki wróciły byłem już nieźle w kurzony. Mała podstępną żmija. Jak 
mogła! Cały czas udawała. Muszę wymyśleć jakiś plan ataku.tylko jaki? 
Potrzebuje pomocnika, który bardzo dobrze zna rodzinkę Cullen i ich nienawidzi. 
Ale kto jest, aż tak zaślepiony nienawiścią do tej rodzinki pajaców? 
-Bardzo przepraszam, że przeszkadzam ale chyba mogę ci pomoc w zniszczeniu 
rodziny Cullen. Co ty na to, żebyśmy współpracowali? - W moich drzwiach stała 

background image

blond włosa wampirzyca i muszę przyznać, że jej propozycja była strasznie 
kusząca. 
-Niech będzie, ale czego ty chcesz w zamian? I w ogóle jak masz na imię? - 
Spytałem się trochę zły.
- Nazywam się Tanya, a w zamian za pomoc chcę byś o dał mi Edwarda. Ty 
weźmiesz Izabellę. Co ty na to? - Spytała się, słodko do mnie uśmiechając.
- Dobra niech będzie. Mam na imię Lester i masz mnie słuchać uważnie, bo drugi 
raz nie mam zamiaru powtarzać. – I właśnie w ten sposób Tanya stała się częścią 
mojego diabolicznego planu. Zniszczę te rodzinę choćbym miał sam zginąć.

Rozdział 9

Nessi

Mój piękny sen został przerwany strasznym bólem brzucha. W pierwszej chwili 
myślałam, że to tylko chwilowe ,ale ból stawał się coraz bardziej nie do 
zniesienia. Zaczęłam wołać o pomoc, bałam się, że mojemu maleństwu się coś 
stanie, a tego na pewno bym nie zniosła. Poczułam coś zimnego na moim 
brzuchu – Carlise zaczął mnie badać. Lekko otworzyłam powieki i zobaczyłam, 
że w pokoju, z wyjątkiem Carlise, jest tylko mama i tata. Zastanawiałam się 
gdzie jest reszta rodziny, ale nie miałam siły się o to spytać. Ból stawał się coraz 
mocniejszy i nie wiedziałamdlaczego. Co prawda, jeszcze nie było takiego 
przypadka by pół wampir miał dziecko ze zmiennokształtnym. To było maleńką 
przeszkodą.

Calise zaczął mnie badać na różne sposoby, a moi rodzice nie mogli podejść do 
mnie, bo doktor Cullen tak zakazał i tak musi być. Czasami mam dość tego 
faceta, pomimo, że jest moim dziadkiem.

Mama patrzyła na mnie ze współczuciem. Tylko ona jedna wie, co przeżywam w 
obecnej chwili, bo tylko ona była w ciąży z istotą z legend. Carlise zaczął 
porównywać różne wyniki moich badań, a gdy już doszedł nieco do siebie. 
zwrócił się do mnie. a to co powiedział mnie szokowało:
- Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale… Nie będziesz miała jednego dziecka…- 
nie dałam mu skończyć, bo łzy już płynęły strugami po mojej twazry. Mama 
szybko zjawiła się koło mnie i zaczęła mnie przytulać. Ja nie miałam siły, aby 
spytać się dlaczego, ale na szczęście tata był tak samo ciekawy jak ja:
- Jak to. Przecież wszystko było w normie. Jak to możliwe by dziecko tak nagle 
wyparowało. - Edward zaczął się denerwować. Jeszcze nigdy nie widziałam żeby 
tak się wydzierał.  
- Posłuchajcie, źle mnie zrozumieliście. Nie będzie jednego dziecka tylko na 

background image

świat przyjdą bliźnięta. -Powiedział to takim spokojnym głosem, że normalnie… 
szok!
-B… będę miał bliźniaki, ale czemu dopiero teraz mi mówisz.-

Spytałam 

będąc nadal w szoku.
- Tak będziesz miała bliźnięta. A wcześniej tego nie mogłem zauważyć, bo drugie 
dziecko chowało się za pierwszym. Ale najważniejszą rzeczą jest to, że powinnaś 
w ciągu tego tygodnia urodzić. - Skończył swój monolog. To chyba najdłuższa 
wypłowieć Calise’a. 
- Kochanie, będziesz miała dwa szkraby do wychowania. To cudownie! Wiesz, że 
zawsze będziesz mogła na mnie liczyć. - Powiedziała strasznie zachwyconym 
głosem mama.
- Wiem, mamo. My z Jacobem nie damy sobie rady. Sama jeszcze jestem 
dzieckiem, skąt mam wiedzieć, co robić, gdy dziecko będzie czegoś chciało, a ja 
nie będę miała zielonego pojęcia, o co chodzi? Boje się, że nie dam sobie rady z 
obowiązkami matki. To trudna praca sama to kiedyś mówiłaś.- Powiedziała ze 
łzami w oczach.
- Kochanie na pewno będziesz dobrą matką. Nie powinnaś się tym przejmować 
jak będziesz chciała się o coś zapytać to po prostu mi powiedz. Każda nowa 
matka posiada coś takiego jak instynkt macierzyński, więc niczym się nie 
przejmuj. Ja też byłam w twoim wieku jak cię urodziłam i jakoś dałam radę. - 
Czemu tylko moja rodzicielka umie mnie pocieszać i dobrze doradzić? Tego 
chyba się nigdy nie dowiem.
- Masz rację. Mamo… Będziesz ze mną, gdy zacznę rodzić? To dla mnie bardzo 
ważne. Tylko ty rozumiesz jak ciężko jest pomóc małej istotce wyjść na świat. 
-Musiałam się o to spytać.
- Kotku, oczywiście. Jeśli chcesz to będę. A teraz idź spać. Pamiętaj - dzieci 
muszą wypocząć. Dobranoc, kochanie. - Pocałowała mnie w czoło i wyszła z 
mojej sypialni.

Zaraz po niej wyszli wszyscy, a ja nadal nie mogłam spać. Próbowałam, ale to i 
tak na nic się nie zdało.
W końcu… Po paru próbach oddałam się w objęcia morfeusza. 
I miałam bardo dziwny sen… Coś czułam, że ten mój sen bardzo dużo pozmienia 
w naszym życiu.
_________________________________________

Jacob:

Musiałem stamtąd wybiec. Nikt nawet nie zauważył jak wszedłem do środka i 

background image

dostrzegłem Bellę. Teraz właśnie biegnę pod postacią wilka… sam nie wiem 
dokąd. W głowie słyszę myśli pozostałych członków sfory.

Musisz powiedzieć Bells o wszystkim. Zapomniałeś co do niej czułeś, gdy nie 
było Nessi? - Set… ten to zawsze wie co i kiedy pomyśleć. 

Ale jak mam spojrzeć w twarz mojej najlepszej przyjaciółce?

Ona na pewno ci to wybaczy. Kocha cię i sam o tym dobrze wiesz. Wracaj do 
Ness, potrzebuje wsparcia. Zapamiętaj - jesteś ojcem i żona na ciebie liczy.  - 
Sam jak zawsze ma rację.

Zacząłem się kierować w stronę posiadłości Cullenów, ale nagle przystanąłem, 
ponieważ poczułem znajomy zapach wampira. Zza krzaków wyszła piękna 
blondynka, która była na ślubie Belli i Edwarda. Miała na imię… W każdym 
razie cos na T. Patrzyła na mnie jakbym jakieś przestępstwo popełnił lub co 
gorsza zdradził żonę. Co za dziwna babka. 
- Ty jesteś Jacob, mąż Nessi, córki Edwarda i Isabelli tak? - spytała się, jakby nie 
wiedziała. Patrzyłem na nią jak na idiotkę.
- Wiesz, może byś się zmienił w człowieka, będzie łatwiej mi z tobą rozmawiać. 
– Stwierdziła trochę zła. 

Odwróciłem się i podbiegłem pod jakieś krzaki tak, aby ta wampirzyca mnie nie 
widziała. Zmieniłem się z powrotem w człowieka, szybko ubrałem szorty, które 
były przywiązane do mojej lewej nogi. Gdy byłem już gotowy podszedłem do tej 
wampirzycy. 
- No o wiele lepiej. Wiesz, czy Bella jest w domu? Muszę z nią poważnie 
pogadać. To jest strasznie ważne. Szczególnie dla niej. - Powiedziała akcentując 
każde słowo. Poczułem dziwną falę jakieś mocy i nie wiele myśląc ukląkłem 
przed tą pijawką. Czułem się upokorzony, ale coś mi mówiło, że będzie jeszcze 
gorzej. Ta wampirzyca podeszła do mnie jeszcze bliżej, a podstępny uśmieszek 
igrał w kąciku jej ust.
- Posłuchaj mnie uważnie. Pójdziesz do posiadłości Cullenów i sprowadzisz 
Isabellę bez żadnego towarzystwa na polanę Edwarda. Pamiętaj, że masz ją 
przyprowadzić za dwa dni o 15. Jeśli jej nie będzie zniszczę cię i twoją żonkę. A 
teraz w drogę mój wierny posłańcu, mam nadzieję, że ci się uda. 

Zmieniłem się z powrotem w wilka. Na szczęście nikogo nie było w moim 
umyśle i mogłem spokojnie pomyśleć…

background image

 Nie pamiętam tych kilku minut. Co ja robiłem w tym czasie? Jak to się stało, że 
nie pamiętam tego co się ze mną działo? Zmieniłem się powrotem w człowieka i 
wszedłem do posiadłości rodzinki Edwarda. 

Skierowałem się do salonu, a to co zobaczyłem spowodowało, że zacząłem się 
głośno śmiać.
Na ziemi leżał misiek, a Jasper leżał na nim i jadł jakiegoś batona. Misiaczek był 
nieźle wkurzony. Obaj zaczęli się turlać po podłodze. Esme chciała ich jakoś 
uspokoić, ale to nic nie dało. Edward za to siedział na kanapie i był jakiś 
przygaszony. Nikt nawet nie zauważył mojego pojawienia się, więc udałem się na 
górę i lekko zapukałem do sypialni Nessi, a gdy usłyszałem słodkie proszę 
wszedłem do pokoju. Na łóżku leżała moja żona, a obok niej siedziała Bella. 
Podszedłem do niej i mocno ją uściskałem, potem kucnąłem obok mojego 
kwiatuszka i pocałowałem ją w czółko.  
- Jacob nareszcie! Gdzieś ty się włóczył? Mam dla ciebie cudowną no winę.- 
Powiedziała strasznie szczęśliwa Nessi.
- To może ja wyjdę - mruknęła Bella.
- Nie mamo. Masz zostać. Jacob, urodzę bliźnięta.-Powiedziała a ja stałem jak 
wryty.
- Będę podwójnym ojcem - Powiedziałem nie kryjąc swego szczęścia.
-TAK!
- Cudownie - Pocałowałem namiętnie moją żonę, nie zwracając uwagi na to, czy 
ktoś to widzi.
Nessi oddała pocałunek, ale po chwili się skrzywiła, a ja nie miałem 
pojęciadlaczego. Przeraźliwy krzyk bólu, który opuścił jej gardło był okropny. 
Nagle wszyscy zjawili się w jej pokoju. A Calise zaczął ją badać.
- Musimy zrobić cesarskie cięcie…

Rozdział 10

Edward:

- Musimy zrobić cesarskie cięcie - krzyknął Calise wchodząc do pokoju. Moja 
mała córeczka będzie miała cesarskie cięcie… Zobaczyłem łzy w jej pięknych 
czekoladowych oczach. 
- Kochanie obiecuję, że nic złego się dzieciom nie stanie, a teraz połóż się i 
zamknij oczy, a my się resztą zajmiemy. – uspokajała ją Bella. 
- Mamo… Bądź przy mnie - gdy Nessi to powiedziała mój ojciec potrzedł do niej 
i zrobił zastrzyk uspakający. Ness od razu zasnęła.

background image

- Niech wszyscy wyjdą oprócz Edwarda. - Powiedział Carlise. Wszyscy zaczęli 
wychodzić, ale Bella została w pokoju. Mogłem się domyślić, że nie ma zamiaru 
opuścić boku naszej córki. Gdy wszyscy wyszli Calise spojrzał na Bellę, ale 
zrozumiał jej zachowanie, bo nic nie mówiąc zaczął sprawdzać coś na monitorze, 
a następnien podszedł do Nessie i delikatnie rozciął jej brzuch na taką długość by 
dzieci mogły spokojnie wyjść. Krew zaczęła się sączyć na podłogę. Mi to nie 
przeszkadzało, ale bałem się o moją żonę. Podszedłem do niej i delikatnie 
odciągnąłem ją od małej.Po jej minie stwierdziłęm, że się nigdzie nie ruszy, więc 
pobiegłem do ojca by mu pomóc. On w tym czasie zaczął bardzo powoli zbliżać 
się do miejsca, w którym przebywają dzieci. Nie wiedziałem co mam robić, ale 
Carlise mi nic nie powiedział tylko kiwnął na Bellę i mruknął, że mam ją stąd 
zabrać, bo jeśli coś się stanie to nie uratujemy dzieci. Miał w stu procentach racją 
więc podszedłem do wybranki mego życia i zacząłem się z nią kierować do 
naszej sypialni. O dziwo się nie sprzeciwiała się. Byliśmy już u nas gdy 
zachowanie mojej partnerki bardzo mnie zdziwiło. Bells wtuliła się we mnie i 
namiętnie pocałowała, a  ja nie mogłem jej oddać pocałunku, bo miałem 
pewność, że będzie tego żałowała. 

Musiałem najpierw z nią o wszystkim porozmawiać, a teraz nie był do tego 
odpowiedni moment. Więc tylko ją mocno przytuliłem i zapewniłem, że 
wszystko będzie dobrze.
____________________________________________

Bella:

Wiedziałam, że nie powinnam tak reagować, ale dopiero od niedawna nie jestem 
już nowonarodzoną i nadal mam problemy z zapachem krwi. Ale gdy poczułam 
zapach mojej córki byłam tak głodna… Miałam ochotę rzucić się na nią i wypić 
jej krew. Z całej siły staram się nie popełnić największego błędu w moim życiu. 
Edward chyba to zauważył, bo po chwili byłam już w naszej sypialni. Nie 
wiedziałam jak się mam zachować. Przytuliłam go i pocałowałam namiętnie. Ale 
on nie oddał pocałunku. Od razu przyszło mi na myśli, że całuję gorzej od jego 
kochanki. Ta myśl strasznie mnie zabolała, ją porzuciłam w moemencie, gdy Ed 
mnie do siebie przytulił i pocieszał. Byłam strasznie szczęśliwa i wiedziałam co 
zrobię. Będę walczyć o moją rodzinę i nie pozwolę jakieś wywłoce zniszczyć 
wszystkiego co razem z Edwardem osiągneliśmy. Ale na razie najważniejsza jest 
Reneesme… I mam tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Musi być.

background image

A teraz trzeba nacieszyć się chwilą spędzaną w ramionach mojego pięknego 
boga, bo następna taka okazja może się szybko nie powtórzyć…
____________________________________________

Rennesme:

Gdy zamknęłam oczy poczułam jak coś wbija się w mój nadgarstek. Od razu 
zrobiłam się strasznie zmęczona, a najgorsze było to, że nie miałam pojęcia co się 
wokół mnie dzieje. Byłam tak słaba, że nawet nie byłam w stanie podnieść 
własnych powiek… Muszę się uspokoić, a najlepiej na mnie działa widok mojej 
matki, tyle że nie mogę sobie jej przypomnieć, tak samo jak nikogo z mojej 
rodziny. Więc zaczęłam myśleć o dwóch istotkach które znajdują się wewnątrz 
mnie i o które życie teraz walczę.
___________________________________________

Carlise:

To był najcięższy poród jaki kiedykolwiek odbierałem, ale warto było dla tej 
chwili… W łóżeczku leżały dwa małe szkraby i były tak strasznie podobne do 
swoich rodziców. Zszedłem na dół powiadomić Jacoba, ale w salonie nikogo nie 
było. Zawróciłem do góry i zatrzymałem się przed drzwiami pokoju Nessi. 
Powoli wszedłem i zobaczyłem całą rodzinę, która stoi wokoło łóżeczka malców 
i Jake’a który właśnie przytula swoje małe skarby. Dla takich chwil chcę się żyć. 
Stałem tak i patrzyłem na tą scenkę . Gdybym był człowiekiem na pewno bym się 
popłakał ze wzruszenia. To było tak piękne, że nie chciałem tego przerywać, ale 
Esme do mnie podbiegła i uwiesiła na szyi. Po jej minie mogłem odgadnąć, że 
jest tak samo szczęśliwa jak ja i reszta rodziny. Zacząłem się rozglądać, ale 
nigdzie nie mogłem zobaczyć Edwarda i Belli. Nagle Alice zaczęła skakać ze 
szczęścia:
- Oni będą razem! Właśnie są na polanie i się godzą. Bell chyba mu wszystko 
wybaczy i zemści się na Tanyi – Wiedziałem, że tak będzie chociaż nie 
pochwalam Eda za to co zrobił. Wszyscy się uśmiechnęli.
- Jacob jak dzieci będą miały na imię? - zapytała Rose.
- Nie wiem, ale wymyślimy coś z Ness, jak tylko się obudzi. A no właśnie 
Carlise, kiedy ona odzyska przytomność?.
- Za godzinę może dwie - odowiedziałem - Powinniśmy zostawić Nessi i 
maluchy, by trochę od poczęły.- Wszyscy się zgodzili i udaliśmy się do swoich 
obowiązków.
_____________________________________________

background image

Alice:

Wiedziałam że Ness urodzi dziewczynkę i chłopca. To było tak przewidywalne, 
ale nikomu o tym nie mówiłam chciałam aby wszyscy mieli niespodziankę. 
Siedzę właśnie w sypialni z Jazzem na kolanach i zastanawiam się jak 
przebiegnie obrót sprawy pomiędzy moim głupim bratem i moją najlepszą 
przyjaciółką. Tak się cieszę, że wszystko dobrze się układa. Tylko ten Laster nie 
daje mi spokoju… Czego on chce od naszej rodziny? Przecież my go nie znamy, 
a on jakiś cyrk odprawia. Wiem, że on chce Belli i Ness ale po co? Przeczeż i tak 
nie pokona Volterry nawet z armią nowo narodzonych.
_____________________________________________

Jacob:

Jestem ojcem i to takie piękne uczucie. Teraz wiem, że mam wszystko co 
najważniejsze jest w życiu. Mam nadzieję, że moja mała królewna się szybko 
obudzi. A co do Belli powiem jej o wszystkim, gdy wróci. Dłużej nie mogę jej 
okłamywać. To moja przyjaciółka, to z nią przeżyłem swój pierwszy pocałunek. 
Ona mnie wspierała, gdy nie miałem ochoty żyć. To ona zawsze była przy mnie i 
nie mogę jej zawieść choć i tak to zrobiłem. Miejmy nadzieję, że mi to wybaczy i 
będziemy żyć jak jedna wielka rodzina.

Rozdział 11

Nessi:

Nie wiedziałam co się dzieje… Miałam tylko ogromną nadzieję, że moim 
kochanym dzieciom nic już nie grozi. Na pewno nie jestem już w ciąży, bo mój 
brzuch jest lżejszy, ale nie wiem czy na pewno. Przez tą przeklętą morfinę, którą 
mój dziadek mi wstrzyknął nie jestem pewna czy sama żyję. Ale skoro czuję 
wiatr i zaczynam myśleć to chyba tak. 
Jak moja matka mogła coś takiego przeżyć? Bo ja już mam dość. Chyba już 
nigdy więcej nie zajdę w ciążę ze zmiennokształtnym. Dość już tego… Muszę 
pomyśleć o dwójce małych istotek, które przed chwilą urodziłam. A no właśnie 
jak ja je mam nazwać …hm mm…? Kolejny problem do rozwiązania.  No cóż… 
Pomyśle o tym razem z Jacobem. 
Postanowiłam “wyłączyć “się całkowicie. Nie wiem ile minęło czasu, ale powoli 
docierały pewne głosy do mojej podświadomości. Na początku jakieś szepty, a 
potem już głośniejsze dźwięki. Wywnioskowałam, że ktoś się kłóci, ale nie 

background image

wiedziałam kto i o co. Chyba po dziesięciu minutach głosy ucichły, a ja poczułam 
jak ktoś kładzie mi rękę na czole. Była strasznie lodowata, wiedziałem że na leży 
do któregoś z Cullenów.  
- Powinna się nie długo obudzić. Jej serce wraca do normalnego tętna. - Po głosie 
rozpoznałam mojego dziadka.
- Dobrze, będę tu czekał aż się obudzi. - Powiedział mój mąż. Po chwili 
usłyszałam, że Carlise wychodzi z pokoju i mówi wszystkim, że nie długo się 
obudzę. 
Nie miałam zamiaru dużej podsłuchiwać mojej rodzinki, więc skupiłam się na 
dotyku Jacoba. Nie wiem ile minęło czasu, ale zważywszy na to że mój kochany 
mąż pochrapywał na krześle obok mnie to musiało minąć z kilka godzin. 
Zaczęłam powoli podnosić powieki ale oślepiły mnie promienie słoneczne. 
Dopiero za piątym razem mi się udało całkowicie otworzyć oczy. Jacob jak na 
komedę otworzył swoje i mnie namiętnie pocałował. 
_____________________________________________

Edwarda:

Nie wiem ile tak staliśmy przytuleni do siebie, ale nagle Bella spojrzała na mnie z 
taka miłością, że miałem ochotę się zabić za to co jej zrobiłem.
- Edward musimy w końcu pogadać. A znając życie później nie będziemy mieli 
czasu. – Powiedziała, a ja wiedziałem, że tak będzie.
- Dobrze może się przejdziemy na naszą polanę. –palnąłem nawet nie myśląc. 
- OK - Powiedziała i wyskoczyła przez okno w naszej sypialni. Pobiegłem za nią 
zastawiając się jak ja jej mam wszystko wytłumaczyć. Nie wiem jak szybko 
biegliśmy ale właśnie wychodziliśmy na polane gdzie Bella się dowiedziała kim 
jestem. Moja ukochana położyła się na trawie i zamknęła oczy. Nie wiedziałem 
czy mam się obok niej położyć czy stać jak słup soli. W końcu położyłem się, ale 
żadne z nas nie odezwało się. Wiem że to ja powinienem zacząć więc wziąłem 
wdech i zacząłem opowiadać.
- Bell… Gdy dowiedziałem się jak próbujesz uciec od tych wampirów byłem 
załamany. Wiedziałem, że nie zdradziła byś mnie ale i tak mnie to zabolało. - 
Chciałem kontynuować, ale Bells mi przerwała.
- Ale to jest największa głupota jaką słyszałam. A gdyby nawet to nie jest powód, 
by mnie zdradzać. - Warknęła zła i ja dobrze wiem, że ona ma rację tylko, że 
wtedy je nie kierowałem się umysłem. 
- Wiem, ale proszę daj mi dokończyć. – Powiedziałem, a gdy wiedziałem, że nie 
będzie mi przeszkadzać zacząłem spowrotem jej wszystko wyjaśniać. - Miałem 
jakiegoś doła i gdy Tanya przyjechała i zaczęła mnie całować nie miałem sił jej 

background image

powstrzymać. Pomyślałem wtedy o tym jak ty przytulasz się do tamtego wampira 
i tak jakoś wyszło, że wylądowałem w łóżku z nią. Gdy się otsząsnąłem od razu 
ją wygoniłem. I nie wiesz jak bardzo tego żałuję, że nie zaufałem ci i że 
okazałem się być aż takim walniętym fiutem. - Powiedziałem i spuściłem wzrok 
na swoje spodnie. Czułem się fatalnie, że musiałem ją tak mocno zranić. 
- Edward ja nie wiem czy zdołam ci ponownie zaufać w takim stopniu jak wtedy, 
ale się postaram. Co nie oznacza, że bardzo mocno mnie zraniłeś i zawiodłeś. - 
To powiedziawszy rzuciła się mi na szyję i zaczęła całować. Nie wiedziałem co 
się dzieje. 
- Poczekaj chcesz powiedzieć że mi wybaczasz? -Musiałem się zapytać.
-Tak, a teraz przestań tyle gadać i mnie w końcu pocałuj! - Nie musiała dwa razy 
tego powtarzać. Nachyliłem się nad nią i zacząłem całować tak jak jeszcze nigdy 
dotąd. Nawet nie wiem jak znalazłem się na niej.
Nie mam pojęcia jak długo się tak całowaliśmy, ale Bella nagle odsunęła mnie.
-Co jest kotku? - Zapytałem przestraszony.
- Właściwie to nic, ale Nessi się niedługo obudzi, a ja jej obiecałam, że będę przy 
niej gdy się ocknie. Nie rób takiej miny… Wieczorem dokończymy jeśli będziesz 
chciał. – Powiedziała, a mi się już podobała ta propozycja.
- Pewnie, że będę chciał. A teraz chodźmy.-Powiedziałem i złapawszy moją 
ukochaną za rękę ruszyliśmy do naszych bliskich.
_____________________________________________

Tanya:

Plan tego całego Lastera był strasznie przestarzały. Po prostu, gdy ta mała 
smarkula Eda urodzi mieliśmy udać się do Fors i złożyć Cullenom nie 
zapowiedzianą wizytę. Alice nie mogłaby nas zobaczyć bo to jakaś specjalna 
umiejętność tej całej Bree. Czułam się jakaś tak nie potrzebna. Wszyscy trzymali 
mnie na dystans. Byłam gorzej traktowana niż ta przeklęta Izabela. Czy ja jestem 
jakaś gorsza? Bo nadal nie rozumiem czemu wszystkie “woolne” wampiry się w 
niej zakochują. Co to jakaś zmowa przeciwko blondynkom? Kurde, prawie każdy 
z naszej rodziny kogoś z nalazł. Cholera!
- Znowu się zamyśliłaś. - Warknął ten walnięty kolega Lestera jak mu było… A 
tak: Orlando.
- Co cię to interesuje? - Jak ja ich nie nawidzę!
- Dużo, jak byś nie zauważyła. Też chcę zniszczyć tę przeklętą rodzinę, a Lester 
więcej ci powiedział co do planu niż mnie. - A oto mu chodzi. Pan doskonały jest 
zazdrosny.

background image

- Ja chcę tylko Edwarda dla siebie. Tylko dlatego tu jestem. Więc nie musisz być 
aż tak zazdrosny no chyba ze jesteś gejem? - Oj chłopczyk się zdenerwował. A ja 
się zaczęłam z niego śmiać. 
- Zamknij się - warknął i poszedł nieźle zdenerwowany. Jak ja kocham go 
wkurzać! 
Dość już tego trzeba iść do szefa po nowe informacje do tyczące rodzinki mojego 
kochanego Edka.
____________________________________________

Lester:

Głupia nic nie znacząca wampirzyca. Tanya jest strasznie naiwna. Jak mógł bym 
zniszczyć całą rodzinę bez Edwarda, którego chcę zniszczyć jak nikogo innego. 
A pannę Izabellę zostawię sobie na sam koniec.
Ona będzie moja czy tego chcę czy nie. Nikt mnie nie powstrzyma, a w 
szczególności ten złamas Edward.  
Cholera jeszcze ta tu musi przyjść.
- Sorry, że przeszkadzam, ale chciałabym się dowiedzieć kiedy wyruszamy na 
rodzinę Cullenów. - spytała się ta głupia wampirzyca. 
- Wiem, że Nessi już urodziła, dlatego wyruszamy już jutro. Powiadom 
wszystkich, by byli gotowi. -Powiedziałem z chytrym uśmieszkiem.
- Dobrze! - krzyknęła i już jej nie było.

Nareszcie przyszedł czas zapłaty Edwardzie… Mam nadzieję, że będziesz 
cierpiał tak samo jak ja…

Rozdział 12

Bella:

Cieszę się, że w końcu wszystko sobie z Edwardem wyjaśniliśmy. Edward nie 

background image

opuszczał mnie ani na krok. 
A gdy już byliśmy w domu nasz kochany chochlik wskoczył mi w ramiona i 
mocno zaczął tulić. 
- Jezu już myślałam że nigdy nie będziecie razem ale potem ta wizja. Jak ja się 
cieszę. Edward jak znowu coś sknocić to obiecuje że osobiście cię zgwałcę. Jazz 
nie będzie zły. - All jest nienormalna buzia jej się wogóle nie zamykała. A co do 
zgwałcenia Edka to nie taki zły pomysł. Hmm… Mam już ciekawy pomysł na 
karę dla niego… Ale to później…
- All proszę uspokój się i daj mi oddychać.-Powiedziałam i poklepałam ją 
przyjacielsko w ramię. 
- OK. - Powiedziała i się ode mnie odsunęła. Gdy już  wszyscy byli w salonie, 
każdy zajął się  sobą. Ja siedziałam na kanapie i szkicowałam, Ed grał na 
fortepianie jakąś nową melodie, Emm i Jazz grali w szachy, Ross poprawiała 
swój wygląd, a All i Esme robiły coś z wystrojem domu. Nie mam pojęcia ile 
czasu minęło ale do salonu wszedł zdenerwowany Jacob. Wszyscy spojrzeli na 
niego z wielkim bólem wymalowanym na twarzy a ten nie zwracając na nikogo 
uwagi podszedł do mnie.
- Bell możemy porozmawiać na osobności. - Spytał się, a Edward spojrzał na 
niego jak by miał go zaraz zabić.
- Dobrze. Chodźmy się przejść. - To powiedziawszy wyszłam z domu i zaczęłam 
się powoli kierować w stronę lasu, Jake szedł za mną.
- Bella, musze ci coś powiedzieć, a to może być dla ciebie strasznie bolesne. - 
Jacob przysiadł na przewróconym pniu drzewa i poklepał miejsce obok siebie. 
Westchnęłam, ale przysiadłam obok niego i spojrzałam na niego wyczekująco.
-To ja im pomogłem cię porwać. Jakiś Lester jak dobrze pamiętam powiedział, że 
jeśli im nie pomogę cię porwać zabiją Nessi i maluchy. Powiedział także, że nic 
ci nie zrobi, bo on cię kocha. Spytałem się go czemu uważa, że da radę nas 
pokonać. On na to odparł, że gdyby było nas stu to i tak nie damy rady. Nie wiem 
czemu mu uwierzyłem, ale tak się stało. Zaplanowaliśmy że jak będziesz z Nessi 
w domu to cię porwią. I gdy tak się właśnie stało, dopiero wtedy dotarło do mnie 
co ja takiego zrobiłem. Tylko, że było już za późno. Ja chciałem ochronić tylko 
Reneesme i moje dzieci!-Powiedział, a ja siedziałam jak sparaliżowana. Jak on 
mógł mi coś tak potwornego zrobić! Choć z drugiej strony rozumiała go. Chciał 
chronić swoją rodzinę, którą kochał i bał się o nią. Ja chyba też bym tak samo 
zrobiła, gdyby chodziło o Nessi i Edwarda. 
Więc mimo wszystko nie mogę być na niego zła skoro też bym tak uczyniła.
- Jacob nie jestem zła. Wybaczam ci i wiem, że nie zrobiłbyś tego gdyby tu nie 
chodziło o życie Nessi. - Po  wiedziałam to i mocno go uściskałam. 
- Bell jesteś cudowna. Kocham Cie. - Powiedział Jacob.

background image

- OK. A teraz chodźmy do domu Nessi powinna się obudzić. - To powiedziawszy 
zaczęliśmy kierować się w stronę domu.
____________________________________________

Edward:

Wiedziałem że te przeklęty kundel będzie chciał porozmawiać z moją wybranką, 
ale nie miałem pojęcia że tak szybko. Czy Jacob nie ma w ogóle wyczucia czasu? 
Wszyscy patrzyliśmy jak Bell i Jacob znikają w lesie. Wszyscy tak samo jak ja 
byli zmartwieni tym co się wydarzy po rozmowie. All spojrzała na mnie z 
współczuciem. Nie wiem dlaczego. Właśnie zacząłem grać kołysankę Belli, którą 
stworzyłem specjalnie dla mojej ukochanej, gdy do domu wróciła uśmiechnięta 
Bella i radosny Jacob. Kurde, czy mi się wydaje, czy ona mu wybaczyła to co on 
jej zrobił?
-Bella, kochanie czy ty mu wybaczyłaś? - Podszedłem do niej i mocno 
przytuliłem jednocześnie patrząc na nią z nie dowierzeniem.
-Tak i proszę nie rozmawiajmy więcej na ten temat. A ty Jacob powinieneś iść do 
Nessi.- Powiedziała i spojrzała na swojego zięcia z wielkim uśmiechem na 
twarzy.
- Dobrze - powiedział i już go nie było. Bells nie zwracając na nikogo uwagi 
usiadła na kanapie i zaczęła coś pisać w swoim notesie. Każdy widząc, że moja 
księżniczka nie ma zamiary nic mówić wrócił do swojego zajęcia. Ja usiadłem 
przed fortepianem i zacząłem grać nową melodie, po chwili Bella zaczęła 
śpiewać do melodii. Wszyscy byli strasznie zdziwieni a w szczególności ja. 
Pierwszy raz każdy z nas słyszał śpiewu Bells, a jej głos był jak śpiew słowika. 
Nie wiem co się stało, ale nie mogłem racjonalnie myśleć. Byłem 
podporządkowany mojemu aniołowi tak jak reszta. Nie mam pojęcia jak to się 
stało ale właśnie Alice, Emmet, Jasper, Rosalie, Esme i ja klękaliśmy przed Bellą. 
Każdy z nas nie panował nad swoim ciałem, ani umysłem. Gdy ona przestała 
śpiewać mogłem już normalnie funkcjonować.

„Co to było” -spytał się Jasper

„Jej głos… On mnie zahipnotyzował” -powiedział oczarowany Emm.
„Jaki głos!”- zachwycała się Esme.

Każdy miał podobne myśli. Wszyscy patrzyli na Bellę z niedowierzaniem. A ona 
miała to gdzieś… Jej nigdy takie rzeczy nie interesowały.
- Jak ty to zrobiłaś? - Spytał się zainteresowany Carlise, który nie wiadomo kiedy 

background image

pojawił się w salonie. 
- Nie mam zielonego pojęcia. Gdy Ed zaczął grać poczułam silną potrzebę 
zaśpiewania, a gdy zaczęłam nie mogłam przestać nawet nie zauważyłam co 
dzieje się wokół mnie. - Powiedziała Bella mocniej w tuląc się w moje ramię. 
- Kochanie nie bój się, masz chyba nowy dar. Przecież to nic strasznego. - 
Powiedziałem głaszcząc ją po plecach i przytulając jednocześnie.
- Edward później zajmiemy się Bells, bo zaraz Reneesme się przebudzi. - 
Powiedział mój przyszywany ojciec, kierując się w stronę pokoju tak jak ja z 
Bellą. Reszta została. 
Weszliśmy do sypialni naszej małej królewny. Jacob właśnie rozmawiał z Nessi. 
Mała się strasznie ucieszyła na nasz widok.
_____________________________________________

Nessi:

Po tym jak skończyliśmy się z Jake’iem obściskiwać do pokoju weszli moi 
rodzice i mój ukochany pan doktor. 
- Mama, Tata jak ja się cieszę, że was widzę. –Wrzasnęłam, a moja mama od razu 
podeszła do mojego łóżka i mocno mnie przytuliła.
-Kochanie jak się czujesz. - Spytała się mama, a w jej oczach było widać troskę.
- Czuję się wspaniale. Mamo muszę wybrać imiona dla dzieci. A no właśnie. 
Możecie mi podać moje dwa małe aniołki? - Spytałam się Jacoba, a ten od razu 
wziął na ręce dwójke ślicznych bobasów. Padał mi je a ja je zaczełam lekko tulić. 
Łzy szczęścia zaczeły płynoć mi po policzkach. To tak cudowne uczucie 
przytulać do swej piersi swoje skarby. Teraz już wiem jak mama się czuła mogąc 
mnie przytulić i kołysać do snu. Wiem na pewno że dla tych dwóch małych 
istotek jestem zdolna zrobić wszystko. Potem pomyślałam o imionach. 
-Kochanie, czy dla dziewczynki może być imię Alishia, a dla chłopca Gary? - 
Spojrzałam na mojego meża z nadzieją, a ten się tylko uśmiechnął i pocałował 
mnie w czoło.
-Pewnie pasują idealnie. -Powiedział z uśmiechem.
-Cieszę się, a teraz wybaczcie ale pójdę spać. Jestem jeszcze troche śpiąca. -To 
powiedziawszy oddałam dzieci Jacobowi, a sama oddałam się w objęcia 
Morfeusza. Ostatnią rzeczą jaką poczułam był pocałunek Jacoba w czoło.

Rozdział 13

Lester:

background image

Wszyscy byli podekscytowani zbliżającą się walką. Ale każdy miał jakieś złe 
przeczucia. Postanowiliśmy się jednak tym nie martwić. No… prawie. 
Orlando przybiegł do mnie.
- Lester zdaje mi się, że ktoś im pomoże wygrać -mruknął zły, a ja wiedziałem, 
że jeśli on ma złe przeczucia to w połowie one się spełnią. Już nie raz tak było.
- No, ale kto mógłby im pomóc? Myślisz że….- powiedziałem, ale już 
wiedziałem kto jest do tego zdolny.
- Volturi, przecież są przyjaciółmi. - powiedział z wielkim niepewnością.
- No cóż… Nie przejmujmy się. Dotrzemy do nich to pomyślimy. A teraz wracaj 
na swoje miejsce. –powiedziałem, a Orlando zajął swoje miejsce obok swej 
dziewczyny. Jego słowa dały mi dużo do myślenia. Jeśli ci przeklęci Volturi im 
pomogą będzie strasznie ciężko ich pokonać. Prawdopodobnie nie damy rady, 
chyba że wezwę wampiry które nam pomogą. No cóż… zawsze trzeba być 
przygotowanym na różne okoliczności. Ciekawe czy ta wróżbitka… jak ona ma 
na imię?... Alice, chyba, przewidziała nasz atak? Mam nadzieję, że moc Orlando 
zablokowała wizje. 
Nawet nie zauważyłem, gdy przekraczliśmy granice Forks. Pobiegliśmy do lasu, 
mijając ludzi, którzy na pewno by uciekali, ale nasza wizyta ma być szybka i 
żaden człowiek nie ucierpi. Najpierw porozmawiamy z naszą szanowną rodzinką. 
No i oto przed nami ukazała się biała willa, naszej szanownej rodziny Cullenów. 

Bella:

Nessi była tak zmęczona, że po chwili zasnęła. Dziećmi zajął się Jacob i wziął je 
na spacer.
Emm oraz Jazz poszli na polowanie, a reszta obiecała, że zaopiekują się naszą 
królewną. Natomiast ja i Eddy poszliśmy do siebie do domku. Trzymając się za 
ręce pobiegliśmy w ludzkim tempie do naszej oazy. Żadne z nas się nie odzywało 
ja myślałam o teorii mojego teścia.

Retrospekcja:

-Bello ,czy możemy porozmawiać na osobności? - zapytał Carlise z uśmiechem.
- Oczywiście, że tak – powiedziałam i razem zaczęliśmy się kierować w stronę 
jego gabinetu. Byłam strasznie ciekawa co nowego wymyślił Carlise na temat 
mojego daru. 
-Bello, wpadłem na pewnien pomysł dlaczego akurat teraz dostałaś dar hipnozy 
śpiewem. - powiedział siadając na swoim fotelu. Spojrzał na mnie z dziwnym 
błyskiem w oku.

background image

-Dobrze, więc myślisz, że dlaczego dostałam ten dar?  - Spytałam się z 
niekrywana ciekawością.
-S zukałem informacji na temat tego daru i znalazłem legendę o wampirzycy 
która ma dziecko, a w momencie gdy została babcią jej wszystkie moce się 
uaktywniaja. Będzie najsilniejsza ze wszystkich stworzeń magicznych. Nic i nikt 
jej nie jest w stanie powstrzymać. Legenda głosi, że ta dziewczyna będzie mogła 
zostać władczynią, jeśli tylko tego będzie chciała. A także uratuje swoją rodzinę 
przed atakiem obcych. – Powiedział, a ja nie miałam pojęcia, że jestem aż taka 
dziwna. 
- Ja jestem najpotężniejszą istotą na świecie? Przecież to nie możliwe. 

Koniec retrospekcji.:

Cały czas  w mojej głowie tłukły się słowa Carlisa.  Nawet nie zauważyłam kiedy 
dotarliśmy do domu. Edward spojrzał na mnie i pocałował namiętnie.  Po chwili 
odsunął się i razem weszliśmy do środka nadal trzymając się za ręce. 
Skierowaliśmy się do naszej sypialni.
- Bells, ja wiem, że jeszcze długo będziesz miała mi za złe to co się wydarzyło, 
ale nie chcę, aby to przeszkodziło nam w małżeństwie. Kocham tylko ciebie i 
dobrze o tym wiesz. Nie mam zamiaru patrzeć jak cierpisz przypominając sobie 
Tanyę. - powiedział przytulając mnie i całując w czoło. Nawet nie wiem jak i 
kiedy, ale znaleźliśmy się na łóżku przytulając się i całując. Dotykałam go 
wszędzie gdzie tylko mogłam, a po chwili mój kochany mąż był już bez koszulki. 
Edward szybko pozbył się mojej sukienki wraz z moją bielizną. Nie byłam mu 
dłużna i szybkim ruchem pozbyłam się jego spodni wraz z bokserkami.
- Na pewno tego chcesz, po tym co zrobiłem? - zaspytał się Ed odrywając swoje 
usta od moich piersi.
- Przestań jęczeć i zróbmy to w końcu.-powiedziałam i przewróciłam nas tak, że 
teraz ja byłam pod nim. 
- Kocham cię i chcę w końcu cię poczuć we mnie, z tęskniłam się za tym 
uczuciem.- uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech i jednym 
szybkim ruchem wszedł we mnie. 
- Kurde, mocniej!!!! – wrzasnęłam, gdy zaczął się we mnie wolno poruszać. 
- Jak sobie życzysz, księżniczko. – powiedział, a potem zaczął się we mnie 
poruszać coraz mocniej. 
- Cholera Bells, jeszcze chwila! - wrzasnął.
- O mój Boże - powiedziałam przytulając się do jego klatki piersiowej. Po chwili 
Ed doszedł razem ze mną. Wtuliłam się w jego ramię. 

background image

-Bello, kocham cię. - powiedział Edward obejmując mnie ramionami. 
- Ja ciebie też. 

Nie miałam pojęcia ile tak leżeliśmy przytuleni do siebie. Letnie promienie 
słoneczne zaczęły się przebijać do naszej sypialni. Nie chętnie wstałam z łóżka i 
wraz z Edwardem udaliśmy się do naszej garderoby. Postanowiłam włożyć 
niebieską bluzkę z długi rękawem i do tego jeansy. Edward ubrał czarne spodnie i 
ciemną bluzkę. 

Gdy byliśmy już gotowi wybiegliśmy z domu i udaliśmy się do posiadłości Esme 
i Carlisa. Po nie całych pięciu minutach dostarliśmy na miejsce. Emm i Jazz już 
wrócili, a teraz cała rodzina przebywa w salonie.
- No nareszcie się pogodziliście, chociaż gdy my z Rose się o coś godzimy to 
nasze łóżko nadaje się tylko do wyrzucenia - powiedział Emmett, na co Rosalie 
walnęła go w głowę. Wszyscy w salonie zaczęli delikatnie chichotać. Nagle Alice 
szybko wyszła na zewnątrz. Jej zachowanie było dość dziwne, więc wyszliśmy 
tuż za nią. To co działo się na podwórzu było absolutnie niemożliwe

…