background image

tłumaczenie: 
burzyk771

 

 

ROZDZIAŁ XXVII 

O pobliską ścianę skrobały szpony. 

- Haidee. 

Upiornym echem odbił się ryk jej imienia mieszając się z szelestem szaty. 

Krew, rzeka krwi pomiędzy jej matką a ojcem. Oboje bezsilni… martwi. 

Powieki Hidee otworzyły się, lęk natychmiast ścisnął jej żołądek. Znała ten dźwięk, 

znała ten głos. To tylko koszmar, powiedziała sobie, alko kolejne piekielne królestwo. 

Nie ufaj nikomu i niczemu. Oprócz Amuna. Lekcja, której dobrze się nauczyła.  

- Mała Haidee – głośnym szeptem wyśpiewał głos. – Wiem, że jesteś blisko. Czuję 

cię. 

Proszę niech to będzie nocny koszmar albo kolejne królestwo, myślała z desperacją.  

- Nie możesz się ukryć przede mną, mała Haidee. Masz coś co jest moje. Moje, 

moje, moje. – Skrzypnięcie. – Hai…dee….w końcu mi to oddasz. 

Krew, rzeka pomiędzy jej matką a ojcem. Obydwoje bezsilni…martwi. 

-Hai…dee… Kiedy byłaś małą dziewczynką też się chowałaś. Pamiętasz? Ja tak. 

Krzyki, rozbryzgnięcia. Błagania. Twoja siostra kwiczała jak świnia kiedy ostrze 

zatopiło się w jej brzuchu. Twoja matka błagała mnie bym przestał, bym cię zabrał. 

Twój ojciec, cóż, pierwszy umarł, czyż nie?  

Wzdrygnęła się, walcząc z falą mdłości. Nie, to nie był koszmar, ani kolejne 

królestwo. W tym tonie było zbyt wiele wesołości. Zbyt wiele zapamiętanych 

szczegółów. 

Nienawiść był tutaj.  

W jakiś sposób demon ją odnalazł. Przyszedł po nią. Znowu. 

Zaprzeczanie z hukiem przeszło przez jej myśli – nie teraz, proszę nie teraz – 

podskoczyła, dziko wpatrują się i przeszukując otoczenie. Nie zobaczyła go, co nie 

zmniejszyło jej strachu. Była nadal w jaskini, Amun leżał na posłaniu, które dla nich 

zrobił.        

Musiał obudzć go jej nagłym ruch, lub usłyszał docinki tego bydlaka. Jego oczy były 

otwarte. Usiadł sztywno, wciągając parę spodni i chwytając dwa ostrza, 

bezzatrzymywania się by odzyskać jasność umysłu. 

Nie zadawał pytań. Może nie musiał. Odkąd się kochali drugim razem byli całkowicie 

do siebie dostrojeni. Znała jego uczucia do niej, cudowną głębie jego miłości. 

background image

tłumaczenie: 
burzyk771

 

 

- Haidee. - Nienawiść był coraz bliżej. – Wyjdź z ukrycia. Pokaż się gdziekolwiek 

jesteś. 

Krew. Rzeka pomiędzy jej matką a ojcem. Obydwoje bezsilni… martwi. 

Nie. Nie, nie, nie. Wspomnienia jej nie pochłoną. Odkąd znała Amuna, prawie nie 

myślała o tej nocy. Myślała, że może wreszcie wyleczyła się. Nie będzie nieobecna. 

Nie tym razem.   

Ubrała się tak szybko jak Amun, podniosła broń. Wiedziała, że ten dzień kiedyś 

nadejdzie. Nie spodziewała się go jednak akurat teraz. Nadejście Nienawiści było 

pozbawione sensu, jakichkolwiek ostrzeżeń. Po prostu przywitała ją groza. 

Właściwie, nie.Czyżbystara wiedźma z cyrku starała się ją ostrzec? “Wkrótce” 

definitywnie przybędzie. 

Amun pociągnął ją w kierunku jedynego wejścia do jaskini przeciskając do miejsca 

poza polem rażenia. Potem odwrócił się i czekał, gotowy do ataku. Ramiona 

przycisnął do jej piersi, przytrzymując ją w miejscu.  

- Haidee, dziewczynko. Martwa dziewczynko. Masz coś co należy do mnie. Nie 

umrzesz dopóki tego nie odbiorę. Nie tym razem. To się wydarzy dopiero potem. 

Krew, rzeka pomiędzy jej matka i ojcem. Obydwoje bezsilni… martwi. 

Zacisnęła zęby. – Co planujesz? On nie jest taki jak twoi przyjaciele – wyszeptała. – 

W każdym razie nie jest człowiekiem. 

- Wiem – powiedział w końcu Amun, zachmurzony i groźny kiedy ich połączyła z nim 

myśli. – Sekrety wie. On jest więcej niż nieśmiertelny. On jest dzieckiem bogini. 

Temidy. To jej syn. Zawsze czerpał przyjemność z zabijania, cierpienia. To dlatego 

został zesłany do Tartaru. 

Nie mogła ukryć nagłego ukłucia strachu. Nie przed Amunem. Jej oddech stał się 

płytki. Nienawiść był dzieckiem bogini. Był bogiem. Jak więc zdołają pokonać boga? 

Sekrety pokazał przebłyski obrazów z umysłu Nienawiści w głowie Amuna, które 

zobaczyła również ona. Był szybki, zbyt szybki, jego siła niezrównana. Haidee była 

jedyną osobą, która kiedykolwiek odeszła od niego i zrobiła to tylko dlatego, że 

zaskoczył go jej chłód.Tym razem nie byłby zaskoczony. 

- Nie pokonamy go. Przegramy. 

- Walczyłem z bogami przez cały czas kiedy żyłem w niebiosach. 

background image

tłumaczenie: 
burzyk771

 

 

- Tak i to było tysiące lat temu, miałeś też nieśmiertelną armie jako wsparcie. Teraz 

jesteśmy tylko ty i ja. On nas zarżnie. 

- Wymyślimy coś. 

Sekrety nie zgodził się z tym, a jego pewność przepłynęła przez nią.  

- Nie ważne co zrobimy, zamierzam dziś umrzeć – powiedziała stanowczo. 

Demon nawet nie próbował ukryć zadowolenia, jego wiedza była teraz częścią jej tak 

jak Nienawiść. Mimo to nie była jeszcze na to gotowa. Potrzebowała więcej czasu. 

- Nie, nie, nie umrzesz. Nie pozwolę ci na to. 

Z taką pewnością z jaką mogła poznać wiedzę Sekretów poczuła rosnącą panikę 

Amuna. Musiała zdecydowanie pokonać całą swoją panikę, zanim onapochłonie ich 

nawzajem pogarszając ich stan. Ktoś musiał pozostać opanowany. Ktoś musiał z 

tego wyciągnąć Amuna żywego. Dla niej i tak było już za późno.   

- Posłuchaj mnie. – Kiedy to powiedziała zmusiła siebie do zaakceptowania jej losu. 

Umrze – na jej warunkach – i nie będzie cierpieć. Trudno. Robiła to już wcześniej. 

Tym razem zrobi to dla Amuna. Nie było lepszego powodu.- Za kilka dni będę w 

swojej jaskini. Nie – ruszyła kiedy odwrócił do niej wzrok. – Nic nie mów. I nie… nie 

przychodź do mnie. Nie będę cię pamiętać, na pewno cię zaatakuję. Myślę – mam 

nadzieję – że będę o tobieznowumarzyć kiedy nienawiść opadnie, przyjdę do ciebie. 

Będziemy znowu razem. 

- Nie umrzesz. Nie tym razem. Prędzej ja umrę.  

Tego się najbardziej obawiała. – Po prostu… pozwól mu zabrać to czego chce  - 

błagała. – Słyszałeś go. On chce swojego demona z powrotem, nie odejdzie bez 

niego. 

- Tak czy inaczej nie odejdzie. 

- Oh, Amun. Upór to jego domena. “Coś” się zmieniło. Zawsze trzymał się na 

odległość kiedy mnie znalazł, bojąc się mnie dotknąć. Tym razem, nie wydaje mi się 

ż

eby się mnie bał. 

- Boi się. Odrobinę. 

- Ale nie dostatecznie. “Bóg” – zmusiła się by to powiedzieć. 

- Mogę to załatwić. Zostaniesz tutaj, a ja mogę- 

background image

tłumaczenie: 
burzyk771

 

 

- Nie! - Wiedziała, że obraża Amuna jako wojownika, ale nie chciała go narażać. Ona 

może wrócić. On nie. – Amun po prostu wysłuchaj mnie. Nie chcę byś z nim walczył. 

On jestśmiertelnie niebezpiecznym bogiem. 

- Półbogiem. I nie możesz mnie powstrzymać. 

- Nie ważne. Znasz rezultat. Obydwoje znamy wynik. Twój demon go zna- 

- Haidee… moje… moje, masz coś co należy do mnie.- Odezwał się wzgardzony 

przez nią głos z przeszłości. Nienawiść nie wszedł przez jedyne wejście do jaskini. 

Po prostu przeszedł przez ścianę i stanął naprzeciw niej i Amuna. – Znowu razem, 

wreszcie. Złodziej wreszcie dostanie to na co zasłużył. Zabrałaś coś co należało do 

mnie. Chcę to dostać z powrotem. Bardzo się powtarzam? 

Chciała zwymiotować kiedy przeszłość zderzyła się z teraźniejszością. Jak zawsze 

nosił czarną szatę z kapturem, zasłaniającą nieprzeniknionym cieniem jego twarz. 

Jego stopy unosiły się ponad ziemią, dziwny wiatr, którego nie mogła poczuć spowijał 

jego postać wokół. 

- Nie podchodź do niego – warknął Amun odsuwając się od niej, zrywając kontakt. – I 

nie dotykaj mnie. Dobrze? Musimy zająć się nim werbalnie, by dowiedzieć się o nim 

jak najwięcej bez fizycznego angażowania się. 

- Ok – odpowiedziała.  

Skłamała. Może. Nie była pewna. Dlaczego nie mogła dotykać Amuna? Kiedy jego 

ramię było do niej przyciśnięte mogła czytać w myślach jego i jego demona. Teraz, 

nic nie było… nic.  

Amun dał jej znak gwałtownie kiwając głową by wiedziała, że usłyszał jej odpowiedź 

zanim ich połączenie zostało zerwane.   

Nienawiść nie odzywał się, zaledwie ich obserwował. Ciche warknięcie wyrwało się z 

jego gardła. – Byliście razem. Demon i Łowca. – Słowa przesycała aluzja. – Nie 

zasługujesz na przyjemność, Haidee moja słodka. Moja. Po tym co mi zrobiłaś, 

zasługujesz tylko na cierpienie. 

- To co się tutaj wydarzyło nie jest twoją sprawą - powiedziała podnosząc podbródek. 

- Haidee, uważaj na słowa. Powiedziałem zajmij go, a nie doprowadź do szału. 

Boże, mogli nadal rozmawiać ze sobą. – Co mogę powiedzieć by chciał pozostać w 

pobliżu i rozmawiać, zamiast zrobić to po co przyszedł? 

- Nie mam pojęcia. 

background image

tłumaczenie: 
burzyk771

 

 

Zanim zdążyła odpowiedzieć Nienawiść warknął śmiertelnie groźnie – Chcę tego co 

jest moje, a ty mi to oddasz. 

Amun wyciągnął ramię, twarda blokada zapobiegała przed jej ruchem do przodu – 

lub atakiem bezpośrednio na nią przezNienawiść. Prawie odepchnęła ją na bok, ale 

zapamiętała polecenie by go nie dotykać. Cholera. Chciała go ocalić, a nie 

proponować jako zastępstwo.   

- Nie odpowiesz, mała Haidee? Martwa Haidee? 

Nawet mimo tego, że Amun chciał by była cicho, odezwała się. – Co jeśli 

zdecydowałam to zatrzymać? – Nie chciała by uwaga tego sukinsyn skupiła się na jej 

mężczyźnie. Nienawiść mógł bardzo szybko się poruszać, mógł zabić zanim jego 

ofiara zdążyłaby mrugnąć. Cholera, Nienawiść mógł przechodzić przez ściany, co już 

wcześniejudowodnił, łatwo zaatakowałby Amuna od tyłu. – Na zawsze. 

- Cholera - Amun przeklął. – Starasz się zacząć z nim walkę? Potrzebuję więcej 

czasu. Mam trudności w dotarciu do niego i czytaniu w jego umyśle. 

Szponiaste dłonie zwinęły się w pięść, spod kaptura ciemnej szaty rzucił jej 

spojrzenie. – Oddaj mi to co moje. Oddaj mi to natychmiast. 

- Nie –odpowiedziała z fałszywym spokojem. – Nie wydaje mi się żebym mogła to 

zrobić. 

Wiatr wzmógł się potrząsając brzegami jego szaty. – Zmuszę cię. 

- Mógłbyś, naprawdę? Więc czemu tego jeszcze nie zrobiłeś? – Wiatr, wiatr, dużo 

wiatru. 

Jeśli nie będzie ostrożna bękart może zaatakować, nie ważne co zrobi czy powie. – 

Czy umrę jeśli oddam ci to czego chcesz? – zapytała, udawała że się zastanawia 

nadtym. 

- Dobrze. Bardzo dobrze. 

- Oddaj. Mi.To.  

Nie odpowiedział na jej pytanie, zauważyła to. – Wiesz co? Jeśli chcesz tak bardzo z 

powrotem ten kawałek demona to chodź tutaj i go sobie weź. 

- Co? – Amun wrzasnął, wiatr przetoczył się przez całą jaskinię. 

- Tak jak powiedziałam, nie może tego zrobić własnoręcznie. Musi mieć moją pomoc. 

Po prostu przypominam mu o tym.   

background image

tłumaczenie: 
burzyk771

 

 

Mroczne napięcie pulsowało od unoszącego się ciała. – Teraz. Haidee. To jedyny 

moment, w którym możesz porozmawiać ze swoim kochankiem? 

Pierwszy raz podczas ich sporadycznej, trwającej długie stulecia znajomości, 

Nienawiść zrzucił kaptur swojej szaty uwalniając się spod gęstych cieni. 

Gapiła się na niego przerażona. Był groteskowy. Jego skóra byłaprzegnita, 

podziurawiona, prawie nie miał włosów. Niewielka ilość, która pozostała była cienka i 

chropowata, poskręcana. Zamiast oczu patrzył na nią z desperacją przez dwie 

czarne dziury. 

- Nigdy nie byłeś moim kochankiem – wyrzuciła z siebie. 

- Jesteś pewna? – Na jej oczach jego skóra wygładziła się, przyciemniła. Jego włosy 

stały się bujniejsze i czarne, błyszczące jak jedwab. Piękne brązowe oczy pojawiły 

się w tych bezdennych dziurach. Wkrótce stanął przed nią przystojny Micah. Prawie 

identyczny jak Amun, ale bez jego ciepłego środka. 

- Nie – powiedziała, potrząsając głową gwałtownie. – Nie! – Powinna była wiedzieć. 

Powinna była coś wyczuć. Znaleźć jakąś wskazówkę. Coś, cokolwiek. Prawda? Jak 

fakt, że osiągnął to wszystko niewłaściwie. Ona i Micah nigdy nie byli kochankami. 

Nie w takim sensie. 

- On nie był tym Micah’ą z którym byłaś, kochanie. – Głos Amunauspokoił ją 

wzbudzając odrazę. 

- Tak. – Powiedział Nienawiść. – Znam cię lepiej niż ty sama, wiem że szukałaś tej 

twarzy. Dlatego ci ją dałem. 

- On kłamie. Przysięgam, kontynuuj tę rozmowę. Mój demon nadal grzebie w jego 

głowie, jesteśmy blisko, bardzo blisko by odkryć jak go pokonać. 

- Jak mnie znalazłeś? – warknęła. 

Nienawiść gniewnie na nią spojrzał, ale odpowiedział. – Telefon, jak inaczej mógłbym 

to zrobić? Kiedy usłyszałem twój głos,cokolwiek by się z tobą działo, to była tylko 

kwestia czasu kiedy cię znajdę. Przyznaję, nie spodziewałem się znaleźć cię tutaj 

cuchnącą innym demonem.  

- Więc w jaki sposób przybierasz twarz Micah? Jak długo nim byłeś? Gdzie on teraz 

jest? 

Znajome usta rozciągnęły się w uśmiech. – Może byłem twoim Micah’ą przez cały 

czas. 

background image

tłumaczenie: 
burzyk771

 

 

- Nie – powiedział Amun. – Stał się Micah’ą kilka dni temu po tym jak Strider cię 

złapał.  

Czy Sekrety pokazał mu prawdę? Wierzyła Amunowi. To oznaczało, że nie całowała 

tej kreatury, nie wykonała żadnej misji z nią. Tylko z Micah’ą. Jej ulga była 

namacalna.  

- A teraz ten człowiek jest…? 

- Martwy? Tak. Zabiłem go. I wiesz co? Kiedy tak leżał umierając pokazałem mu 

twoją twarz. - Przez ułamek sekundy zobaczyła swoją twarz gapiąca się na nią. 

Potem wrócił do obrazu Micah. – Powiedziałem mu jak bardzo nim gardzisz. 

- To prawda. Przykro mi. 

Martwy. Micah był martwy. Został zabity tak okrutnie, myślał że go nienawidzi. Nawet 

mimo tego, że nigdy naprawdę go nie kochała odkryła że opłakuje jego stratę. Miał 

wiele wad, ale walczył w to, w co wierzyła.  

- Nie masz nic do powiedzenia, martwa Haidee, zanim tego wojownika też zabiję? 

Zrobię to, wiesz o tym. Zmuszę cię byś na to patrzyła – chyba,że dasz mi to czego 

szukam. Teraz, natychmiast. 

Mógł to zrobić, co oznaczało, że kończy im się czas.Jej spojrzenie powędrowało do 

Amuna. 

 – Dowiedziałeś się jak go zabić bez walczenia  z nim? – Proszę, proszę, proszę. 

Mięsień na szczęce Amuna napiął się i po kilku sekundach odpuścił.  

- Nie. 

To wahanie…Kłamał. Niespodziewanie, mimo braku kontaktu fizycznego z nim, 

dowiedziała się co przed nią ukrywa, czemu tak usilnie stara się zapobiec, 

desperacko szukając innego wyjścia. Nie mogła uwierzyć, że nie pomyślała o tym 

wcześniej. 

- Pozbawiając go w całości jego demona zabiję go w taki sam sposób jakbym to 

zrobiła z tobą. Prawda?  

Jego głowa odwrociła się w jej kierunku, oczyna krótko rozbłysły zanim 

skoncentrował się ponownie na Nienawiści.  

- Haidee. Nie możesz tego zrobić. Mamy tylko dwa możliwe rezultaty. Zostaniesz 

związana z całą Nienawiścią, możliwe że stracisz nad sobą kontrolę, lub kiedy 

Nienawiść znowu zostanie złożony w całość usuniesz go i umrzesz.  

background image

tłumaczenie: 
burzyk771

 

 

- Nie obchodzi mnie to. Jeśli umrę i tak wrócę.  

- Nie chcę byś go dotykała.  

Ona też tego nie chciała.Nie chciała dotykać stworzenia, które zmasakrowało jej 

rodzinę. Jednak dla Amuna… zrobi wszystko. 

- Dobrze. Zdecydowałam się dać ci to czego chcesz – powiedziała do Nienawiści. 

- Haidee – upomniał ją Amun.  

Nie przerwała. – Jeśli mam zwrócić ci twojego demona musisz pozwolić mi się 

dotknąć. Jak wiesz, nie mogę cię dotknąć bez zadawania bólu. Ten maleńki kawałek 

zranił cię kiedy go zabrałam, prawda, więc to jest powód dla którego jego powrót 

będzie bolał. Nie atakuj mnie więc, ok?   

Nie zamierzała zwrócić mu demona. Chciała go zabrać. W całości. Nie ważne jakie 

czekały ją konsekwencje. 

Minęła dłuższa chwila ciszy, Nienawiść zesztywniał kiedy rozważał  czy warto jej 

zaufać. Ostatecznie, może zdał sobie sprawę, że nie dostanie tego czego chce w 

inny sposób, kiwnął głową.  

- Pozwolę ci mnie dotknąć.- Doznała kolejnego uderzenia nadziei. Dopóki… - Zaraz 

po tym jak się upewnię, że współpracujesz. – dokończył. – Zdradzisz mnie, a twój 

wojownik umrze. Chcesz się przekonać? 

Nadzieja kompletnie opuściła ją. Nie było więcej czasu do namysłu, by się 

przygotować. W jednej sekundzie Nienawiść stał naprzeciw niej, a w następnej za 

nimi, tak jak przypuszczała. Odsunął się z jej drogi, ostrożnie by nie zetknąć z jej 

skórą oddając potężny cios w głowę Amuna. Jej wojownik zatoczył się na bok ale 

szybko doszedł do siebie – obrócił się tnąc ostrzem. Nienawiść wyczuł ten ruch i się 

zdematerializował, pojawiając ponownie za Amunem. Znowu. Kreatura nie miała 

ż

adnej broni, ale nigdy jej nie potrzebowała, co teraz zrobi? Zawsze używał swoich 

szponów. Zamachnął się tymi nimi na Amunazarysowując jego plecy. 

Amun ryknął w myślach, żaden dźwięk nie wyszedł z jego ust. Obrócił się, nacierając 

na Nienawiść po raz kolejny. Czarna szata zaszeleściła kiedy stworzenie usunęło się 

z jego drogi, upiorny śmiech wypełnił jaskinię. 

- Jesteś silniejszy niż inni, których zabiłem z powodu Haidee, ale jak oni upadniesz. 

Mimo to nie chcę cię uśmiercać. Nie, przytrzymam cię nakrawędzi. Po wszystkim, 

kiedy będę miał mojego demona w całości, pozwolę ci odejść. 

background image

tłumaczenie: 
burzyk771

 

 

Kłamstwo. Wiedziała to w głębi duszy. Nie planował ich wypuścić. 

Haidee skupiła swój wzrok na kreaturze odpowiedzialnej za tak wiele jej cierpienia. 

On był Nienawiścią w najczystszej formie. Ona miała jej część w sobie. Miała 

Nienawiść. Poruszała się teraz w emocjach, pozwalając im wypełnić ją, pochłonąć. 

Chłód zawsze kłębił się wewnątrz niej rozkwitając w żyłach, zmieniając jej krew w 

olej. Dobrze. Tak. To była jej propozycja, po wszystkim. To było to czego bogini od 

niej wymagała. Zniszczenia.   

Wojownik kontynuował walkę uderzając, trafiając. Krew bryzgała. Amun był szybszy 

niż jej się wydawało, udało mu się zadać kilka ciosów. W rzeczywistości im dłużej 

walczył, tym stawał się szybszy, aż zdawało się że przewiduje dokładnie gdzie 

Nienawiść pojawi się ponownie. Wkrótce trafiał częściej od jego 

przeciwnikauderzając pięścią i tnąc ostrzem.  

Była spokojna. Nic nie powstrzyma jej przed tym co musiała zrobić. Wreszcie to 

zakończy. 

Obydwaj ciskali sobą z dużą siłą o ściany jaskini, kurz unosił się wokół nich. Jeden 

rzucał się na drugiego i odskakiwał od niego, wcześniej dotkliwie go uderzając. 

Warknięcia i pomruki odbijały się echem, podążając za pęknięciami łamanych kości i  

chorymi odgłosami rozdzieranej na części ludzkiej skóry.    

Chciała wskoczyć pomiędzy nich,do środka. 

Dziwny zwrot wydarzeń, którego nigdy nie przewidywała. Przez całe życie walczyła 

by przetrwać, pozostać przy życiu, unikając śmiertelnych ciosów i odradzania się. 

Jednak nie tym razem. Lepiej dla niej by umarła, niż  pozwoliła żyć Nienawiści. Lepiej 

dla niej by umarła, niż pozwoliła na to by skrzywdził Amuna. Już wystarczająco został 

zraniony przez nią. Kochała go bardziej niż swoje życie. Była mu to winna. Cholera, 

była to winna jego przyjaciołom. Stracili z jej powodu jednego ze swoich braci. Nie 

będzie powodem straty Amuna. Chociaż drżała, w głębi wiedziała że to ją bardziej 

zaboli niż Nienawiść, spojrzała na Amuna. W jego myśli. Wzruszające. Był zbyt 

zajęty by ją blokować, wkrótce więc usłyszała wirujące polecenia, powiększające 

jego wiedzę i wściekłość. Mimo to przez cały czas przeczesywał ich ogromy napływ 

by znaleźć to czego potrzebował – ponaglając swojego demona.  

Tutaj! W końcu wie co planuje Nienawiść, trzy ruchy. 

background image

tłumaczenie: 
burzyk771

 

10 

 

Tak! W końcu zna trzy ruchy na przód. Obejrzała. Odczekała. Amun był skupiony na 

jego przeciwniku, obserwował jej wtargnięcie – jej intencje – be skupienia. Odliczała 

w dół… nadal obserwując.. czekając… wreszcie włączyła się do walki. Przedarła się 

do Nienawiści kiedy pojawił się ponownie, jej głowa spotkała się z jego talią a ręce 

objęły szyję. Ich ciała stykały się kiedy runęli na ziemię. Jeszcze lepiej, byli poza 

zasięgiem Amuna.  

W momencie kiedy uderzyli o ziemię uwolniła chłód. Nienawiść krzyczał, lód 

obejmował jego gorące ciałouniemożliwiając wyszarpnięcie się. 

- Haidee – usłyszała wrzask Amuna w jej głowie.  

Uciszyła go koncentrując się w pełni na zadaniu. 

Kiedy zabrała od Amuna demony opuściła swoje osłony. Musiała przestać z nim 

walczyć i pozwolić mu wejść. Zaprosić go. To samo zrobiła teraz z Nienawiścią. 

Opuściła swoją osłonę. Nie walczyła z nim dłużej.  

Chce jego demona i będzie go mieć. Na początku demon – z jarzącymi się 

czerwonymi oczami, tym gorącem, rosnącą gorącą ciemnością w nim –uciekał od 

niej tak jak demony, które wchłonęła wcześniej. Nie przejmowała się tym, ruszyła w 

pogoń, rozpuściła lód. Wkrótce przerażony demon nie miał dokąd uciec. Pożarła w 

całości jego ciało.Zatrzasnęła zaostrzone pazury. W pierwszej chwili przeszył ją ból. 

Chciała to przerwać, odskoczyć tak daleko jak tylko mogła ale tylko przytrzymała się 

mocniej, przejmując stworzenie z ciała Nienawiści. Jakby przeciągała linę i 

wygrywała. 

Pomimo chłodu, Nienawiść rzucał się, odpychał ją. Wytrzymała szarpnięcia. Lód 

zaczął topnieć, opuszczał ją. Tak jak wcześniej, zakwitł w niejogień, 

rozprzestrzeniając się, a kwas zaczął płynąć w jej żyłach.Pajęcza sieć zamigotała 

przed jej oczami, zaatakowały ją nagłe zawroty głowy.   

Ciemność, która była jej częścią przez stulecia krzyknęła na powitanie kiedy Wysoki 

Lord wsuwał się do niej powoli. Nie musiała dłużej go ciągnąć. Teraz demon chciał 

być w niej, chciał nawetjej pomóc, desperacko pełzał na przód, by znowu stać się 

całością. 

Prawie koniec, pomyślała, bolało tak bardzo, że po policzkach ciekły jej łzy.  

background image

tłumaczenie: 
burzyk771

 

11 

 

Niespodziewanie na jej szyi, plecach pojawiły się łzy z powodu innego bólu– Amun 

zaczął krzyczeć, może płakał, ale prawie tego nie zauważyła. W środku była zbyt 

zajęta spalaniem się na popiół.  

Demon opuścił swojego pierwotnego właściciela. Nie protestowała, miała go teraz w 

całości. Świszczący dźwięk przeszył jej umysł uderzając w czaszkę, wypełniając ją, 

pochłaniając.  

- Haidee, kochanie. Proszę. Pozwól mi zobaczyć twoje cudowne oczy.- Powieki  

otworzyły się, a przed nią pojawił się niewyraźny obraz Amuna skąpanego we krwi. 

Krew? Nigdy wcześniej tak się nie jarzyła. - Kochanie,  och, bogowie, najdroższa.  

Nigdy wcześniej jego twarz nie była tak zmartwiona. 

Otworzył usta by odpowiedzieć, ale wyleciało z nich coś ciepłego zamiast słów. Czy 

ona umiera? Nie miała wystarczająco dużo siły by zadać to pytanie wewnątrz jego 

umysłu, ale w jakiś sposób usłyszał  ją. 

- Tak, kochanie – potwierdził. Łzy lśniły w jego ponurych, wpatrujących się w nią 

oczach. 

- Jesteś smutny? Nie bądź smutny najdroższy. Zwyciężyliśmy. - Starała się go 

dosięgnąć by zetrzeć te łzy, ale znowu, nie miała na to siły. 

- Och, kochanie. – Delikatne palce musnęły jej czoło.  

Jej serce zwolniło, zatrzepotało i prawie przestało bić pomimo tego że, na szczęście, 

chłód powracał do jej kończyn gasząc ogień. Skoro wracał do niej chłód mogła 

wyrzucić demona, prawda? Ona i Amun będą mogli być razem.  

Amun obawiał się, że nie będzie zdolna wypędzić demona, który zostanie jej częścią 

na zawsze. Jeśli taka była cena, mogła ją ponieść. 

- On… pokonał cię. Rozerwał gardło. - Mrugnęła nie rozumiejąc. – Kochanie,ty… 

odchodzisz. 

- Odchodzę? – Czerwona poświata, w której była skąpana jego twarz, przygasła. - 

Czy to oznacza… że ja… umieram?   

- Nie! Zrobię coś. Musi być jakiś sposób.– Amunpodskoczył w emocjach i  

przyciągnął do niej plecak. Roztrzęsionymi rękami sięgnął do środka. Wyjął bandaże 

i jakieś inne rzeczy by ją ratować. – Kochanie, zostań ze mną. Dobrze? 

Tak. Umierała. 

background image

tłumaczenie: 
burzyk771

 

12 

 

Próbowała spełnić jego prośbę, naprawdę. Nie dlatego, że czuła ból, który na nią 

czekał, ale ponieważ chciała zawsze być z tym mężczyzna. Nie chciałaranić go 

wspominaniem jej śmierci ponieważ w taki sposób cierpiała ona przypominając sobie 

ś

mierć jej rodziny. Walczyła z chłodem, ale słabła. W czasiegdy walczyła zdała sobie 

sprawę, że może wymazać demona, ponieważ wzrastał, kły i pazury stworzenia 

wyrosły z jej skóry, oczy błyszczały czerwienią.  

Amun obserwował przerażony. Ona również, zdumiona tym, że nie może go złapać i 

wypchnąć na zewnątrz. Zdumiona tym, że dłużej nie cierpi. Kiedy bestia rzuciła się 

do wyjścia z jaskini, histerycznie rycząc, zrozumiała że nie pozostało nic co by ją 

wiązało z jej ciałem. Ciemność przyciągała ją.  

Jej organy zostały zniszczone, chłód który ją trzymał przy życiu teraz ją zabijał. Znała 

to uczucie bardzo dobrze. Doświadczyła go setki razy wcześniej. To był jej koniec. 

- Kocham cię – powiedziała do Amuna. 

Nie przestawał bandażować jej ran. 

- Więc ostań ze mną, cholera. Walcz z tym. Haidee! Słyszysz mnie? Nie waż się 

mnie zostawić! 

- Kocham cię – powtórzyła, a potem nie mogła już dłużej walczyć, pozwoliła by 

ciemność wciągnęła ją do końca.