background image

Siły światła i ciemności

Wiosną 1947 r. Beduini z plemienia Taamire odkryli dziwne zwoje pokryte nieznanym pismem. 

Zalegały one w pustynnym regionie, w małej miejscowości Wadi-Qumran, w jednej z tamtejszych 
licznych   grot.   Znalezisko   Beduinów   stało   się   światową   sensacją.   Okazało   się,   że   zwojów   jest 
wyjątkowo dużo i stanowią one tylko część ogromnej biblioteki. Machina naukowa ruszyła z całą 
mocą. Oto w ręce uczonych, teologów, historyków, religioznawców trafiły dokumenty, które mogły 
rozwikłać   wiele   zagadek   związanych   z   początkami   chrześcijaństwa.   Jednak,   jak   to   bywa   w 
przypadku rodzaju ludzkiego, górę wzięły różnego rodzaju spory, i - mimo szeroko zakrojonych 
badań - rękopisy z Qumran nie trafiły w całości do szerokiej publikacji. Dotyczy to zwłaszcza 
Księgi Henocha. Pisał o tym Arnold Mostowicz w publikacji „Strzeżona prawda z Qumran”. Co 
takiego zawiera Księga Henocha, że władze izraelskie, które są w posiadaniu większości zbiorów z 
Qumran, zdecydowały się opublikować ją oraz inne rękopisy dopiero za 50 lat? Możemy się tylko 
domyślać, ale idąc tropem tajemniczych odwiedzin, które zostały opisane wcześniej zastanówmy się 
nad pewną ciekawą koncepcją, która towarzyszyła ludzkości od zarania jej dziejów.

Dla ufologii sformułował ją John A. Keel, znany badacz zjawisk niezwykłych. Człowiek, który 

nie   trzyma   się   kurczowo   jednej   koncepcji,   ale   ciągle   szuka,   nie   popadając   w   hermetyczne   i 
dogmatyczne myślenie. Wg Keela do naszej rzeczywistości przenikały z zupełnie innej przestrzeni 
różne, tajemnicze obiekty określone mianem UFO. John A. Keel sugerował, że właśnie szatan i 
podległe mu demony zdolne były - jak to przedstawiane bywało w literaturze - pojawiać się w 
każdej prawie postaci: od aniołów poczynając, a na potworach z jarzącymi się ślepiami kończąc.

Keel twierdził, że w wielu przypadkach starożytne utwory opisują zjawiska i przedmioty bardzo 

przypominające latające spodki i ich pasażerów. Pojawiają się nagle, znikają, przechodzą przez 
mury i dokonują wielu nadnaturalnych wyczynów. Kim, jednak, są owe istoty określane mianem 
szatana i aniołów, i po co miałyby porywać ludzi i dokonywać ciągle tych samych zabiegów?

John Keel twierdził, że pojawianie się owych istot w czasoprzestrzeni związane jest ze swego 

rodzaju „wampiryzmem”. Przybysze muszą bowiem co jakiś czas pobrać z naszego świata pewną 
ilość   atomów   -   części   samolotu,   samochodu   lub   nawet   żywą   materię   i   krew   zwierzęcia   lub 
człowieka.   Zdarza   się,   że   pobierają   także   energię   z   linii   wysokiego   napięcia,   z   akumulatorów 
samochodowych, itp. Hipotezy Keela można by uznać za majaczenia, ale tak na prawdę Keel nie 
różni się od nas, gdyż my również wierzymy (nie obrażając niczyich uczuć religijnych) w diabły i 
anioły, a przede wszystkim - anioły. Nie wiedzieć czemu, przez całe życie towarzyszy nam uczucie 
walki dobra ze złem. Z jednej strony słyszymy „głosy” szatana, który nakłania nas do różnych 
występków, z drugiej anielskie ostrzeżenie przed zbaczaniem z właściwej drogi. Nie ma w tym nic 
dziwnego i motyw ten zdaje się towarzyszyć ludzkości od jej początków.

Zatem zarówno anioł, jak i szatan - wg Keela - jest ciągle w pobliżu. Keel uważa tylko, że jest to 

UFO. Ciągle jednak nie znamy celu wizyty „aniołów” i „szatana”. Możemy jednak spróbować to 
wyjaśnić, przechodząc do pewnego zwoju odnalezionego w Qumran. Jego długość wynosi 2,90 cm, 
natomiast szerokość 16 cm. Pierwszy wydawca zwoju nazwał go „Zwojem Wojny”. Doprawdy 
niezwykły to rękopis, gdyż jak uważają badacze, nie ma on żadnych analogii zarówno w literaturze 
żydowskiej, jak i w chrześcijańskiej. Zwój opisuje nam wojnę, która toczy się na skalę kosmiczną. 
Zmagają  się w niej  Synowie Światłości  i Synowie Ciemności.  W wojnie  uczestniczą  wszyscy, 
zarówno my - ludzie, jak i aniołowie, szatan, duchy dobre i złe. Bronią Synów Światłości jest 
moralna   doskonałość.   Czystość   ducha   i   moralne   samodoskonalenie   ma   doprowadzić   do 
ostatecznego  zwycięstwa. Dziwnym trafem, potwierdzeniem  tych kosmicznych  zmagań są setki 
wzięć, które mają różny przebieg, ale wiele razy osoby, które spotkały się z tajemniczymi istotami 
sugerowały, że na naszej planecie pojawiają się takie nieprzyjazne istoty. Jak nieprzyjazne?

Trudno to ustalić, gdyż tysiące wzięć, o których w większości nie wiadomo, są przykładem 

rzetelnej, „kosmicznej roboty”. Niektóre z wzięć dostarczają wielu dziwacznych faktów, których w 
żaden   sposób   wytłumaczyć   nie   można   (warto   przestudiować   znakomite   opracowanie   pt. 

background image

„Bezpośrednie   Spotkania”   -   autor,   Ryszard   Z.   Fiejtek,   przytacza   w   nim   wiele   ciekawych, 
najbardziej znanych przypadków wzięć). Czyżby walka opisywana w „Zwoju Wojny” trwała nadal?

Wielu badaczy problemu UFO sugerowało, że na naszej planecie toczy się dziwaczna wojna o 

panowanie nad umysłami ludzi. Wojna pomiędzy siłami dobra i zła toczyłaby się więc już wiele 
tysięcy lat. Już widzę, jak wielu trzęsie się w fotelu, krzywiąc się na te „bzdurne” rozważania. Ale 
zwróćmy uwagę na dziwne analogie w pojawiających się na całym świecie dziwnych „opętaniach”. 
Czy właśnie w nich nie chodzi o ujarzmienie wolnego umysłu człowieka?

Jean Claude Bourret w książce „UFO: mówi armia” przytacza wywiad z kapralem Armando 

Valdesem,   który   25   kwietnia   1977   roku   zniknął   z   oczu   swoim   żołnierzom,   podchodząc   do 
tajemniczego, kulistego światła. Zniknął on na kilka minut, ale pojawił się w tym samym miejscu, w 
którym żołnierze stracili go z oczu ponownie, tyle tylko, że z kilkudniowym zarostem. Do dzisiaj, a 
minęło już 20 lat, sprawy nie wyjaśniono. Dziwnym trafem jednak Valdes zaczął szukać osób, które 
miały podobne przeżycia. Natknął się on na kobietę, która słyszy w swojej głowie rozkazy. Wstaje 
wtedy z łóżka (bo rozkazy otrzymuje  nawet w nocy), bierze pióro i kartkę i wykonuje szereg 
matematycznych   obliczeń.   Nie   są   to   zwykłe   rachunki,   ale   bardzo   skomplikowane   obliczenia. 
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że owa kobieta nie posiada żadnego wykształcenia. Gdyby w Polsce 
ktoś   zaczął   opowiadać   tego   typu   historie,   nikt   by   mu   nie   uwierzył,   a   życzliwi   radziliby   mu 
odwiedzenie dobrego psychiatry. Co gorsza, głosom tym się nie odmawia.

Zastanówmy   się   jednak   nad   historycznym   aspektem   tego   typu   dziwacznych   rozkazów. 

Przykładem może być prorok Habakuk (Bóg jeden wie, dlaczego prorok, chyba, że prorok to znaczy 
„wzięty”). Biedny ten człowiek, gotujący sobie akurat posiłek, został odwiedzony przez anioła, 
który   mu   powiedział:   „Zanieś   posiłek,   jaki   masz,   Danielowi   do   Babilonu,   do   Jamy   Lwów”. 
Odpowiedź Habakuka wyrażała obawę i zdziwienie, jakie byłyby udziałem każdego z nas przy 
takich odwiedzinach. Powiedział on: „Panie, nie widziałem nigdy Babilonu, ani nie znam Jamy 
Lwów”.   Niecenzurowana   odpowiedź   brzmiałaby   zapewne:   „Panie,   nie   znam   Ciebie,   nigdy   nie 
byłem w Babilonie, odczep się”.

Niestety, Habakuk został wraz z miską pełną strawy przeniesiony do Babilonu i dzięki temu 

głodujący   Daniel   został   uratowany.   Po   tym   wydarzeniu   Habakuk   był   już   prorokiem.   Głos 
wysłannika   Boga   był   nie   tylko   silny,   ale   także   stanowczy.   Habakuk   nie   miał   nic   do   gadania. 
Porwano go, przeniesiono i pewnie do końca swego życia nie rozumiał, co mu się przydarzyło. Z 
naszego punktu widzenia wydarzenie to nie miało najmniejszego sensu, bowiem tajemnicza istota 
mogła uratować Daniela, a także nakarmić go bez pomocy proroka. Ważny był w tym przypadku 
inny cel, a mianowicie wpłynięcie na umysł Habakuka, wypróbowanie na nim działania rozkazu 
pozbawiającego go wolnej woli. Jak silny jest to rozkaz przekonał się Abraham, gdy zmuszono go 
do zabicia jedynego syna Izaaka. Wprawdzie rozkaz odwołano, ale metoda takiego sprawdzania 
lojalności budzi zrozumiały niepokój.

Nie  teologiczne  rozważania  nas  w  tej  chwili  obchodzą,  ale  fakt,  że  przykłady działania sił, 

które wywierają wpływ na nasze i tak umęczone codziennością umysły są znane od tysięcy lat. Czy 
wobec powyższych faktów hipotezy Keela wydają nam się dalej bzdurą?

Przypadki   tego   rodzaju   znajdziemy   w   każdej   epoce   i   pod   każdą   szerokością   geograficzną. 

Śladów jest mnóstwo. Są to drobne elementy układanki, w której niestety brakuje jeszcze zbyt wielu 
fragmentów. Czy złożymy je kiedyś w jedną całość? Nie chcę popadać w skrajny pesymizm, ale 
wydaje się, że zrozumienie  zjawiska UFO, i co z tym idzie,  przypadków  wzięć, trzeba  będzie 
rozważać   w   wielu   płaszczyznach.   Mamy   chyba   jednak   do   czynienia   z   realnym   zjawiskiem   i 
realnym śladem. Niestety, boimy się ciągle mówić swobodnie. Czyżby ktoś zaprogramował nasze 
umysły lub wstawił w nie swoistego rodzaju bezpiecznik?

Niestety,  cały czas  poruszamy się po niepewnym, grząskim gruncie. W dodatku nieustannie 

musimy odsiewać ziarno od plew. Dalej jednak nie wiemy jednego - kto w tym wszystkim jest 
Synem Światła, a kto Ciemności?

background image

Bibliografia:

1. A. Mostowicz, „Strzeżona prawda z Qumran”, „Nie z Tej Ziemi” nr 4 (32), s. 6.

2. Józef D. Amusin, „Rękopisy znad Morza Martwego”, Wiedza Powszechna, Warszawa 1963.

3. Stary Testament. Historia Zbawienia. Editions du Dialogue. Paris 1983.

4. Materiały własne.

Autor: Jacek Kluczkowski