background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

   

anim nasza  cywilizacja wkroczyła w wiek atomowy - wiele odkryć,            przekazów

mitologicznych, opisów w świętych księgach,  wykopalisk i zagadkowych            zjawisk

obserwowanych na Ziemi pozostawało niezrozumiałymi.

  

 

                Sędziwe teksty sanskryckie "Mahabharata" opisują  szczegółowo            wybuchy

wielkich kul ognistych oraz wywołane przez nie burze i  sztormy.            Następstwa tych

wybuchów przybierały u ludzi formę klasycznych  objawów choroby            popromiennej,

wywołując utratę włosów, wymioty, osłabienie i w  końcu śmierć.            Co ciekawe, teksty te

podają, że osoby znajdujące się w  zasięgu działania            wybuchów, mogą się ocalić,

usuwając wszystkie metale z  powierzchni swoich            ciał i zanurzając się w wodzie

rzecznej. Cel tego mógł być  tylko jeden -            dekontaminacja przez zmycie powierzchni

ciała i odzieży z  cząstek radioaktywnych            , czyli proces, który w takich przypadkach

zalecany jest i  dzisiaj. 

                Erich von Däniken wspomina zawarte w rozmaitych  starożytnych            tekstach

opisy broni jądrowej, sugerując, że była ona użyta  przez przybyszów            z kosmosu,

wyposażonych w wytwory swej zaawansowanej wiedzy i  technologii,            przeciwko

prymitywnym mieszkańcom naszej planety. Wydaje się  jednak mało            prawdopodobne,

aby przybysze stosowali tak drastyczne środki  przeciwko pierwotnym,           

niecywilizowanym, wyposażonym jedynie w łuki i strzały  mieszkańcom Ziemi.

                Richard B. Mooney podaje, że brahmińska księga  "Siddnanta-Ciromani"           

posługuje się jednostkami czasu, z których ostatnia,  najmniejsza, trutti            stanowi 0,33750

sekundy. Uczeni studiujący teksty sanskryckie  są zakłopotani,            nie mogac wyjaśnić, do

czego służyć mogła w starożytności tak  mała jednostka            czasu i jak można było ją

mierzyć bez odpowiednich  instrumentów. Współczesne            prymitywne szczepy posiadają

dość niejasne pojęcie czasu i  nawet godziny            mają dla nich stosunkowo niewielkie

znaczenie. Trudno więc  sobie wyobrazić,            by starożytne ludy prymitywne zachowywały

się w tym względzie  inaczej.

                Andrew Thomas w swojej książce "Nie jesteśmy pierwsi"            pisze: Według jogi

Pundit Kaniah z Ambatturu w Madras,  którego spotkałem            w roku 1966, początkowo

system pomiaru czasu u brahminów był  sześćdziesiątkowy,            na dowód czego joga

cytował wyjątki z "Brihath Sakatha" i  innych tekstów            sanskryckich. W dawnych czasach

doba dzieliła się na 60  "kala", z których            każda wynosiła 24 minuty. "Kala" dzieliła się an

60 "vikala", z  których            każda wynosiła 24 sekundy. Następnymi 60 razy mniejszymi 

jednostkami były:            "para", "tatpara", "vitatpara", "ima" i w końcu "kashta" -  jedna

trzystamilionowa            część sekundy. Do czego starożytnym Hindusom służyć mogły  ułamki

mikrosekund?            Pundit Kaniah wyjaśnił, że uczeni brahmini od zarania dziejów 

zobowiązani            byli do zachowania tej tradycji w pamięci, choć sami jej nie  rozumieli.

 1 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

                Jedna trzystamilionowa część sekundy - kashta - nie może            naturalnie mieć

żadnego sensu praktycznego, jeśli nie  dysponuje się urządzeniami,            które mogłyby

mierzyć czas z taką dokładnością. Z drugiej  strony wiadomo,            że czas życia niektórych

cząstek atomowych: hiperonów i  mezonów jest bliski            jednej trzystamilionowej części

sekundy.

                Tablica "Varahamira", datowana na rok 550 naszej ery,            zawiera wielkości

matematyczne porównywalne z wymiarami atomu  wodoru. Czyżby            te liczby również

przekazano nam z odległej przeszłości? Joga  Vashishta            twierdzi: Istnieją rozległe światy

w pustych przestrzeniach  każdego atomu,            tak różnorodne, jak pyłki w promieniach

słońca.

 Wydaje się  to

wskazywać            na starożytną wiedzę o tym, że nie tylko materia zbudowane  jest z

niezliczonej            liczby atomów, lecz że w samych atomach, jak dziś wiemy,  większa część

przestrzeni            nie jest wypełniona materią.

                Teksty te, pochodzące z dalekiej przeszłości, wskazują            więc, iż już wówczas

istniała głęboka znajomość fizyki  atomowej. Fakt, że            brahmini zobowiązani byli pamiętać

szereg symboli  matematycznych, nie rozumiejąc            ich nawet, świadczy o celowo podjętym

wysiłku zmierzającym do  przekazania            wiedzy z zaginionej ery technologicznej. Można

sobie wyobrazić  pradawnych            uczonych, którzy obserwując upadek swojej cywilizacji, 

zapisywali swoją            wiedzę i powierzyli pewnej grupie ludzi odpowiedzialność za 

przekazywanie            jej poprzez wieki, aż do czasu, kiedy znowu stanie się ona  zrozumiała. 

                Wydaje się, że coś z tej starożytnej nauki przenikało            przez wieki w dość

ogólnej formie. Dwa i pół tysiąca lat temu  Demokryt mówił:            W rzeczywistości nie istnieje

nic, tylko atomy i pusta  przestrzeń

.            Grecy uważali, że atom jest najmniejszą cząstką materii i nie  może być podzielony,      

     podczas, gdy Fenicjanin Moschus zapewniał, że atom można  podzielić i usiłował            o

tym przekonać Greków. Żyjący w pierwszym wieku przed naszą  erą uczony            rzymski,

Lukrecjusz, pisał że 

atomy pędzą nieustannie w  przestrzeni i            podlegają niezliczonej liczbie zmian pod

zakłócającym wpływem  zderzeń. Są            one zbyt małe, aby można je było widzieć.

                Dopiero w dziewiętnastym i dwudziestym stuleciu podjęto            poważne prace w

dziedzinie fizyki atomowej, więc uczeni  starożytni, których            fragmentaryczna wiedza

pochodzić musiała z zamierzchłej epoki  zapomnianej            technologii, nie mogli potwierdzić

swych wiadomości w  praktyce, nie istniała            bowiem technologia, która by im to

umożliwiała. 

                Zamierzchła epoka, kiedy wiedza ta była stosowana w  praktyce,           

wykorzystywała prawdopodobnie energię atomową do wielu celów.  Idea transmutacji           

metali, która pochłaniała uwagę alchemików przez całe wieki,  każąc im szukać            sposobu

zamiany ołowiu w złoto, wynikała prawdopodobnie z  jeszcze starszej            wiedzy o tym, że

manipulacja strukturami atomowymi  pierwiastków pozwala            na przekształcenie jednego z

nich w drugi. 

                Jednakże najbardziej nas tutaj interesuje nie samo  zastosowanie            energii

jądrowej, lecz niewłaściwe zastosowanie. Wydaje się,  że rozmaite            starożytne teksty

stwierdzają ponad wszelką wątpliwość fakt  wystąpienia            na Ziemi straszliwej masakry

ludzkości. W sferze domysłów  znajduje się jedynie            to, czy konflikt ów był wyłącznie

ziemskiego pochodzenia, czy  też brali            w nim udział pochodzący z kosmosu przybysze,

wyposażeni w  zaawansowaną wiedzę            i technologię.

 2 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

                Charles Berlitz pisze, że zaskakujące wzmianki i aluzje            do stosunkowo

niedawnych zdobyczy naszej cywilizacji, jak  bomba atomowa,            rakiety, gazy bojowe i

inne, występują szczególnie obficie w  starożytnych            tekstach indyjskich. Wyjątkowo dużo

tego rodzaju opisów  napotkać można we            wspomnianym staroindyjskim eposie -

"Mahabharata", stanowiącym  kompendium            wiedzy dotyczącej religii, świata, modłów,

obyczajów, historii  oraz legend            o bogach i bohaterach starożytnych Indii. Często nazywa

się  ten epos "indyjską            Iliadą", chociaż jest siedem razy obszerniejszy od Iliady i  Odysei

razem            wziętych (zawiera 200 000 wierszy). Przypuszcza się, że został  napisany           

około 1500 lat przed naszą erą, ale dotyczy zdarzeń znacznie  wcześniejszych.            Po raz

pierwszy wydrukowano go w sanskrycie w roku 1834, a  następnie przełożono:            najpierw

w roku 1843 na język włoski, a następnie w 1884 na  angielski. 

                "Mahabharata" w dużej części zajmuje się działaniami            wojennymi, w których

biorą udział bogowie, półbogowie i  ludzie. Przypuszcza            się, że opisy te stanowią

quasi-historyczny przekaz dotyczący  inwazji Ariów            z północy, którzy wyparli pierwotnych

mieszkańców tych ziem,  Drawidów, na            południe półwyspu indyjskiego. Jednakże wśród

normalnych w  takich razach            obrazów starożytnych działań bojowych rozrzucone są 

szczegółowe i bardzo            zagadkowe wzmianki dotyczące, łatwych obecnie do 

zidentyfikowania, broni            jak działa artyleryjskie - "agneyastra", rakiety, samoloty  bojowe -

"vimana",            radar, zasłony dymne, gazy trujące - "tashtra", gazy  obezwładniająe -

"mohanastra",            pojazdy rakietowe i głowice atomowe. W drugiej połowie XIX  wieku

fragmenty            te brzmiały tajemniczo lub zabawnie; dzisiaj natomiast ich  wymowa jest dla    

       wszystkich chyba mieszkańców kuli ziemskiej oczywista, pomimo,  że od czasu,           

którego opisy dotyczą, minęły tysiące lat. 

                Przedstawiając bitwę pomiędzy starożytnymi armiami,  "Drona            Parva", jedna z

ksiąg "Mahabharata", opowiada o walce, w  czasie której wybuchy            pocisków dziesiątkują

całe armie, powodując, że tłumy  żołnierzy wraz            z rumakami, słoniami oraz bronią

zostały uniesione i porwane  przez wielki            wicher jak suche liście drzew...

Starożytny kronikarz  dodatkowo zaopatrzył            ten opis w komentarz: 

Wyglądali tak wspaniale jak szybujące  ptactwo -            jak ptaki odlatujące z drzew.

Tekst zawiera nawet  przedstawienie charakterystycznego            grzybiastego wybuchu

nuklearnego, który porównywany jest do  otwarcia gigantycznego            parasola, zaś opis

skażenia środków żywnościowych, wypadania  włosów u ludzi            oraz konieczność

dokładnego zmycia ciała ludzi i zwierząt dla  zapobieżenia            chorobie lub śmierci stanowią

dziwnie nowoczesny akcent tej  starożytnej            legendy.

                A oto pochodzące z "Mahabharata", "Ramayana" i "Mahavira            Charita"

fragmenty opisujące walkę: 

                Pojedynczy pocisk wybuchł z całą mocą świata.  Rozżarzony            słup dymu i

ognia, tak oślepiający jak dziesięć tysięcy słońc,  uniósł się            w całej swej wspaniałości

(...). Była nieznana broń, żelazny  piorun, gigantyczny            posłaniec śmierci, który zamienił w

popioły całą rasę Vrishni i  Andhaka.            Ciała była tak popalone, że nie można ich było

rozpoznać. Ich  włosy i paznokcie            powypadały, wyroby garncarskie popękały bez

widocznego powodu,  a wszystkie            ptaki zbielały. Po kilku godzinach wszystkie produkty 

spożywcze zostały            zatrute (...) Aby uciec od tego ognia, żołnierze rzucali się  do

strumieni,            aby obmyć siebie i swój ekwipunek.

                Następstwa działania tej superbroni opisane są  następująco:             Zaczął wiać

wicher (...), wydawało się, że słońce się  obróciło, świat,            spieczony ogniem, wydawał się

 3 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

być w gorączce. Słonie i inne  zwierzęta lądowe,            palone energią tej broni mknęły w

ucieczce (...), nawet wody  były tak gorące,            że przebywające w nich stworzenia zaczęły

palić się (...).  Nieprzyjacielscy            żołnierze padali jak drzewa w szalejącym ogniu - wielkie 

słonie palone tą            bronią padały na ziemię, wydając dzikie ryki bólu. Inne,  palone ogniem, 

          biegały we wszystkie strony, jak wśród płonącego lasu, także  rumaki i pojazdy           

spalone energią tej broni, wyglądały jak szczyty drzew, które  spłonęły w            pożarze lasu.

                Księga "Karna Parva" podaje nawet wymiary broni:             Strzała śmiertelna jak

laska śmierci. Mierzy ona trzy łokcie i  sześć stóp

           (320 cm.) 

Obdarzona mocą pioruna tysiącokiego Indry, była  ona niszczycielska            dla wszystkich

żyjących stworzeń.

                Starożytni Hindusi wykazali w swoich przekazach  piśmienniczych            zaskakującą

wiedzę naukową o świecie i materii. W powstałym  prze około 5000            laty dziele

zatytułowanym "Jyotish" znajdujemy rozważania na  takie tematy,            jak heliocentryczny

ruch planet, prawa grawitacji, gwiazdy  stałe na Mlecznej            Drodze, dobowy obrót osiowy

ziemi, kinetyczna teoria energii i  teoria budowy            atomu. Wiadomo także, że niektóre

szkoły filozoficzne  podejmowały jako przedmiot            swoich rozważań skomplikowane

obliczenia z zakresu fizyki  atomowej. Wyznaczenie            czasu "potrzebnego do przejścia

atomu przez jednostkę  objętości równą tej,            jaką on sam zajmuje" jest przykładem

jednego z prostszych  "tematów badawczych".

                Istnieją także przykłady ścisłych i realnych opisów  budowy            rakiet i samolotów.

Sama tylko "Mahabharata" zawiera 230 strof  poświęconych            opisowi zasad konstrukcji

latających maszyn ("vimana"), oraz  innych urządzeń            i aparatów. W "Samarangana

Sutradhara" omawiane są zalety i  wady rozmaitych            typów samolotów, zarówno z punktu

widzenia ich względnych  zdolności i szybkości            wznoszenia, jak również sposobów

lądowania. Dyskutuje się tam  także rodzaje            materiałów napędowych (między innymi

rtęć?) oraz materiałów  konstrukcyjnych,            konstrukcyjnych mianowicie różnych odmian

drewna, metali  lekkich i ich stopów.

                Zwróćmy uwagę na fragment opisu lotu "vimana": W  wyniku            działania sił

utajonych w rtęci, które uruchamiają wir  napędowy powietrza,            człowiek znajdujący się

wewnątrz może podróżować w podniebną  dal (...).            Vimana za pomocą rtęci rozwijać

może moc pioruna (...). Jeśli  ten żelazny            silnik o odpowiednio połączonych częściach

zostanie napełniony  rtęcią, a            do jego górnej części doprowadzony zostanie żar, to

zaczyna on  z rykiem            lwa rozwijać moc (...) i natychmiast staje się niczym perłą na 

niebie.

                Inny staroindyjski epos klasyczny "Ramayana", opisuje            widok, jaki roztaczał

się z góry podczas loty boga Rama i jego  małżonki            Sita ze Sri Lanka do Indii. Widok ten

opisany jest tak  szczegółowo, że wydaje            się niemożliwe, aby autor mógł tego nie

obserwować sam z góry.  Ponadto starożytny            samolot pokazano w sposób zadziwiająco

nowoczesny: Niepowstrzymany  w            swym ruchu (...), o godnej podziwu szybkości(...), w

pełni  kontrolowany            (...), o pomieszczeniach wyposażonych w okna i znakomite  miejsca

siedzące.

                Jednocześnie znajdujemy w tych dziełach stałą troskę            i zaabsorbowania

niebezpieczeństwami wynikającymi z użycia  broni nuklearnej.            "Mahabharata" zawiera

wersety, które, jeśli pominiemy ich  archaiczny styl,            mogliby wypisać na swoich

sztandarach dzisiejsi bojownicy o  pokój: Wy,            okrutni i niegodziwi, upojeni i zaślepieni

 4 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

pychą, przez wasz  Żelazny Piorun            staniecie się niszczycielami własnego narodu.

                "Ramayana" przestrzega, iż Strzała Śmierci jest tak            potężna, że może w jednej

chwili zniszczyć całą Ziemię, a jej  straszliwy            wznoszący się dźwięk, wśród płomieni,

dymu i pary (...) jest  posłańcem śmierci.

                Wreszcie "Badha Parva" opisuje efekty ekologiczne użycia            takich bomb: Nagle

pojawiłą się jakaś substancja podobna do  ognia

           (stan plazmy?) 

i nawet teraz pokrywające się bąblami  wzgórza, rzeki            i drzewa oraz wszelkiego rodzaju

zioła, trawy i rośliny, w  ruchomym i nieruchomym            świecie, obracają się w popiół.

                W końcu w "Mausala Parva" znajdujemy notatkę wskazującą            na to, że znano

sobie wreszcie sprawę z tego, iż broń ta jest  zbyt niebezpieczna            dla świata. Notatka

wydaje się napomykać o niszczeniu i  pozbywaniu się głowic            atomowych: W wielkim

strapieniu umysłu król nakazał  zniszczyć Żelazny            Piorun, na drobny proch. Wezwano

ludzi(...), aby wrzucili ten  proch do morza.

 

ndie nie są  jedynym krajem, gdzie istnieją legendy            i zapisy dotyczące pradawnej

katastrofy atomowej na Ziemi.  Występują one            także w Chinach. Raymond W. Drake

twierdzi, że w  "Fengshen-yen-i" znajdują            się opisy zdarzeń bardzo podobne do tych,

jakie są w  sanskryckiej "Mahabharacie".            Przeciwstawne elementy walczyły o panowanie

nad Chinami.  Wspomagane były            one przez pozaziemskich przybyszów, używających

broni  przypominających najstraszniejsze            spośród obecnie nam znanych. Wojna była

prowadzona przy pomocy  oślepiających            promieni, ognistych smoków, płomiennych kul,

lśniących żądeł i  błyskawic.            Jak wynika z opisów, walczące strony wydawały się

posiadać  urządzenie podobne            dzisiejszemu radarowi, który pozwalał im na słyszenie i 

obserwowanie wizualne            obiektów oddalonych na odległość kilkuset kilometrów.

               Amerykański etnogrf, Baker, odnalazł wśród kanadyjskich            indian legendy

mówiące, że kiedyś tam na południu istniały  wielkie lasy            i łąki, a wśród nich wielkie

oświetlone miasta, zamieszkiwane  przez ludzi,            którzy latali do nieba na spotkanie

piorunom. Później jednak  pojawiły się            demony i wszystkie miasta zostały zniszczone.

Pozostały po  nich tylko istniejące            do dnia dzisiejszego ruiny.

 Legendy te

wywodzą się z  objętych wieczną            zmarzliną rejonów kanadyjskiej tundry, położonych na

dalekiej  północy. Odnoszą            się one do dawnych epok, kiedy kiedy klimat obecnych

obszarów  biegunoych            odbiegał znacznie od dzisiejszego. Tradycja indian  kanadyjskich

przypomina            istniejące wśród Majów i Azteków legendy, mówiące o miastach, w  których  

         ani w dzień ani w nocy nie gasły światła. Majowie mówili:

               Ta ziemia (obecnie południowo zachodnia część  Stanów            Zjednoczonych)

stanowi Królestwo Śmierci. Przebywają tam  tylko dusze,            które nigdy nie będą poddane

 5 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

reinkarnacji (...), ale dawno  temu była ona            zamieszkana przez starożytne rasy ludzkie.

               Istnieje wielkie podobieństwo pochodzących z różnych  części            globu

ziemskiego legend mówiących o masakrach i zniszczeniach.  Przypomnijmy            tylko z

mitologii greckiej postać Zeusa miotającego gromami i  błyskawicami,            czy też postać

Thora z mitologii nordyckiej, władającego  młotem i błyskawicami.

               Jeżeli w zamierzchłej preszłości zaistniał klonfilkt na            skalę światową, o zakresie

większym nawet niż drura wojna  światowa i znacznie            bardziej niszczycielski, to właśnie

można by oczekiwać tego  rodzaju ech            w pamięci narodów świata.

               Podobnie i równie szeroko rozpowszecnione są legendy  mówiące            o złotym

wieku ludzkości. Ci wszyscy, którzy szukają cudownej i  zdumiewającej            Atlantydy, w

jakimś jednym i określonym miejscu na ziemi,  skazani są, jak            się wydaje, na

rozczarowanie. Jeśli bowiem cały obszar kuli  ziemskiej w            pewnym okresie zamierzchłej

przeszłości osiągnął wysoki poziom  cywilizacji,            to legendy o jej istnieniu mieć będą

charakter globalny. Sam  fakt, że różne            przekazy, pochodzące z różnych części

ziemskiego globu,  umiejscawiały położenie            Atlantydy na Morzu Śródziemnym, Atlantyku,

w Hiszpanii,  Grenlandii, Islandii,            Ameryce lub Tybecie, a nawet że istniało podobne do

Atlantydy  królestwo            Lemuria na Pacyfiku, wskazuje jedynie na to, że ówczesna miała 

zasięg światowy,            iż cywilizacja ta nie ograniczała się do jednej tajemniczej  wyspy lub

kontynetnu,            który następnie zatonął w morzu. Tylko istnienie cywilizacji o  zasięgu

globalnym            może wyjaśnić podobieństwa występujące pomiędzy poszczególnymi 

cywilizacjami            i kulturami zamierzchłej przeszłości, a także i różnice.

               Istnieje bardzo wiele punktów zbieżnych pomiędzy  cywilizacjami            Egiptu i

Sumeru; również między cywilizacjami rozwiniętymi w  dolinie Indusu            i cywilizacjami

środkowej i południowej Ameryki, szczególnie w  ichlegendach.            Istnieją także duże

różnice, choć dotyczą głównie szczegółów,  jak to, że            na obszarze Europy, Azji i Afryki

Połnocnej koło było w  powszechnym użytku,            podczas gdy na obszaże Ameryki

urządzenie to nie było znane.

               Ci, którzy całkowicie odrzucają idee, że kiedyś musiał            istnieć kontakt pomiędzy

wszystkimi cywilizacjami, zarówno  europejskimi,            azjatyckimi, afrykańskimi, jak i

amerykańskimi, wydają się nie  brać pod            uwagę istotnych czynników. Tym bardziej, że,

jak dotąd na  próżno poszukujemy            jednego wyróżnionego obszaru, na którym

powstałaby pierwotna  kkultura-matka,            źródło wszystkich innych cywilizacji. Wiele

wskazuje na to, iż  źródłem tym            jest cały glob ziemski. Że istniał nie jeden, lecz wiele 

ośrodków rozwiniętej            kulrury i cywilizacji.

               Warto także zwrócić uwagę na inną osobliwość. Sporo legend             mówiących o

istnieniu wielkiego i katastrofalnego konfliktu w  zamierzchłej            przeszłości, wskazuje

obszary, gdzie zdarzenia te miały  miejsce. Okazuje            się, że w większości chodzi tu o

dzisiejsze pustynie.

               Szreg takich przekazów pochodzi z terytorium dzisiejszych            Chin. Tam też

znajduje się część niezbadanej dotychczas w  pełni pustyni            Gobi, która ukrywa pod

swymi piaskami wiele tajemnic. Podobnie  w Indiach,            w dolinie Indusu, gdzie niegdyś

kwitła wspaniała cywilizacja -  dziś jest            pustynia. Pustynią jest także znaczny obszar

połudnowo  zachodniej części            Stanów Zjednoczonych, który Majowie nazywali właśnie 

Królestwem Śmierci.            W Egipcie Horus przeklął ziemie Seta na tysiące lat - Ogromne 

obszary Afryki            Północnej wraz z Saharą są pustynne. To samo dotyczy także  większości

terenów            na Środkowym Wschodzie - wielkie miasta Babilonii i Sumeru,  zruinowane,       

 6 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

    spoczywają teraz pod ruchomymi piaskami.

               Większa część Australii to także pustynia - rdzenni  mieszkańcy            wydają się być

potomkami ludów niegdyś cywilizowanych. Na  niektórych            obszarach tejpustyni, gdy w

górach zdarzy się ulewny deszcz,  woda i szlam            przewalają się i dochodzą aż do

brzegów płytkiego jeziora  Eyre. Przypomina            to okres, gdy okolice te były zasobniejsze w

wilgoć, gdy żyły  tam olbrzymie            kangury i diprodonty wielkości nosorożca, jak o tym

wspominają  legendy tubylców            

 - pisze prof.

Alfons Gabriel, znany badacz obszarów  pustynnych. Jednak            

nawet tubylcy zdają się obawiać tych terenów a ich prejście  połączone            jest z ogromnymi

trudnościami, jest tam bowiem strefa, która w  języku krajowym            nosi nazwę

"Narikalinanni", co oznacza "miejsce śmierci i  zmiszczenia".

               Legendy i mity mówią o antycznych środkach rażenia, które            żywo przypominają

współczesne pociski nuklearne; inne przekazy  przypominają            obliczenia matematyczne

dotyczące zagadnień fizyki jądrowej.  Ale nie tylko            przekazy ustne, zapisy w świętych

księgach czy inskrypcje w  świątyniach            i miejscach starożytnego kultu są intrgujące i

zmuszają do  porównań; odkrywa            się także coraz więcej zadziwiających faktów i śladów 

materialnych.

               Podczas prób nuklearnych, przeprowadzonych ws?ółcześnie            na pustyni Gobi w

pobliżu Lop Not oraz na pustynnych obszarach  Nowego Meksyku,            w wyniku powstania

bardzo wysokich temperatur wywołanych  wybuchem jądrowym            - piasek pustyni ulegał

zeszkleniu. Do wywołania procesu  witryfikacji piasku            potrzebne są tak wysokie

temperatury, że ich uzyskanie  niemożliwe jest zarówno            w procesach eksplozji

konwencjonalnych materiałów wybuchowych  czy palnych,            ani też w procesach

wulkanicznych. Takie temperatury otrzymać  można natomiast            w procesach

termonuklearnych. Tymczasem na pustyni Gobi  odkryto obszary            zeszklonego piasku,

znajdujące się tam od tysięcy lat. Obszary  takie istnieją            również na kalifornijskiej, zaś

tajemnicze szkliste tektyty,  znalezione            w piaskach pustyń północnej Afryki i Środkowego

Wschodu, uważa  się za powstałe            w procesach radioaktywcych. Skały w Peru i Boliwii

także noszą  wyraźne znamiona            witryfikacji, zaś obszary, na których one występują,

wykazują  cechy pustynne.

               Powstaje pytanie, jak te pustynie utworzyły się? Jak mogły             wytworzyć się i

trwać, otoczone ze wszech stron ogromnymi  obszarami bujnej            wegetacji? A może

powstały one w wyniku eksplozji pocisków  nuklearnych wielkiej            mocy, które zniszczyły

nie tylko ludność ten obszar  zamieszkującą, lecz            także wszystkie przejawy życia

zwierzęcego i roślinnego, zaś  substancje            radioaktywne powstałe w tym procesie, swoim

promieniowaniem  wysterylizowały            te tereny na okres tysięcy lat? Niewiele bowiem

przejawów  życia obserwuje            się i dziś na tych pustyniach, a to, co tam rośnie i żyje, 

przeżywa z wielkim            trudem pomimo wytworzenia szeregu cech adaptacyjnych. Być może

 istnieje            ziarno prawdy w legendzie o Horusie, zaś przekleństwo zesłane  na ziemie         

  seta było przekleństwem radioaktywnego skażenia.

               MOżna by mniemać, że przedstawione tutaj przypuszczenia            są bezpodstawne

lub zgoła fantastyczne, gdyby na tych jałowych  teraz obszarach            nie było śladów

cywilizowanego życia ludzkiego. Można by  stwoerdzić, że            od niepamiętnych czasów

ziemie te wrogie były człowiekowi i  ludzkiemu na            nich osadnictwu. Ale tak nie jest. Na

pustyni Gobi odkryto  bowiem ruiny            bardzo starych miast, prawie już bezkształtne, ale

wszystkie  one noszą na            sobie ślady działania bardzo wysokich temperaur, pokryte 

 7 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

bąblami tego samego            rodzaju i postaci, co zaobserwowane w Hiroszimie po wybuchu 

amerykańskiej            bomby atomowej.

               Wielu geologów utrzymuje, że szereg obecnie występujących            w południowo

zachodniej części Stanów Zjednoczonych obszarów  pustynnych            (obejmujących część

Kalifornii i Arizony, tzw. Pustynię  Sonora, tereny Wielkiej            Kotliny między Sierra Nevada a

górami Wasath oraz na południu  pustynie Mojave,            Gila i Yuma z budzącą grozę Doliną

Śmierci) nie powstało w  wyniku działania            naturalnych sił przyrody. Tym bardziej, że, jak

podaje prasa  amerykańska,            suche stany, a zwłaszcza Arizona, budują na rzece

Colorado  jedną zaporę            po drugiej, aby zagospodarować te tereny. Urządzenia 

nawadniające opierają            się głownie na dawnych urządzeniach indian 

(!?)

, o czym  świadczą            resztki starożytnych budowli na rzece Gila.

               A oto co na temat Sahary pisze znawca problemu, prof.            Alfons Gabriel: Na

pustyni znaleźć można studnie,  istniejące od niepamiętnych            czasów. Często szyby są

zdumiewająco głębokie, w niektórych  przypadkach            przewyższają 100 m. - i trudno

zrozumieć, jak ludzie swymi  prymitywnymi            narzędziami zdołali je zbudować. (...) Od

czasu, gdy w Górnym  Egipcie odkryto            wiele miejsc, na których rozrzucone były resztki

narzędzi  wszczęto rówinież            poszukiwania na różnych pustyniach Ziemi. Poszukiwania te

 zostały uwieńczone            powodzeniem. Sahara okazała się specjalnie bogatą skarbnicą 

znalezisk; podobnie            pewne części pustyni Gobi. Jest jednak zdumiewające, że te  stare

ślady ludzkiej            kultury występują w takiej obfitości właśnie na pustyniach, a  więc na

obszarach,            gdzie na przestrzeni setek kilometrów nie ma kropli wody,  żadnego

pastwiska,            żadnych warunków do życia. Jak mogło dojść do tego? Jak  dostali się ludzie 

          do tego świata będącego zaprzeczeniemżycia? Dziś już wiemy, że  na tych obszarach     

      pracowali nie przygodni węfrowcy, lecz orzedstawiciele  osiadłej ludności.            Ale w jaki

sposób można było żyć na pustyni? W ostatnich  dziesięcioleciach            poczynione zostały

poważne postępy w badaniach nad  przeszłością wielu suchych            obszarów.poznaliśmy

nieco nieznanych dotąd szczegółów,  wiążących się z pojawieniem            się człowieka na

pustyni. Stosunkowo najlepiej udało się  odtworzyć obraz            prehistorii Sahary. W okresie

przedlodowcowym i lodowcowym ten  wypalony            szmat ziemi porośnięty był lasami i

stepami typu sawanny.  Powiązany system            rzeczny sprawiał, że mogło tu rozwijać się

życie. Tam, gdzie  teraz hulają            burze nad gorącą pustynią żwirową, miotając ziarna

kwarcu i  sprawiając,            że wielbłądy już na trzeci dzień wędrówki są głodne i  spragnione,

istniały            przed 50 lub 100 tysiącami lat jeziora, wokół których szumiały  trzciny i           

harcowały zwierzęta. Żyła tu ludność (...) Rozwijała się też  sztuka. Artyści            ryli na skałach

piękne obrazy, a kamienie pokrywali farbami.  Na obszarach            Afryki Północnej roi się od

obrazów. Wiele ścian wąwozów i  zboczy górskich            to prawdziwe "księgi z obrazkami".

Niektóre malowidła  pociemniały, tracąc            wyrazistość, inne są ciągle jeszcze świeże.

Wiele z nich to  dzieła sztuki,            są też niektóre robiące wrażenie dziecinnych igraszek.

Nieraz  jednak trudno            uwierzyć, że ludzie, którzy znali tylko narzędzia kamienne,  umieli

tworzyć            tak żywe postacie.

               Ignatius Donelly podaje, że podczas kopania studni w  miejscowości            Lawa

Ridge, Marshall Country w stanie Illinois (USA) na  głębokości ponad            40 m. wykopano

monetę wykonaną z brązu. Duży nacisk warstw  ziemi i warunki            w jakich przez długi czas

ta moneta przebywała, spowodowały,  że większość            napisów i rysunków na obu jej

powierzchniach uległa prawie  całkowitemu zatarciu.            Stwierdzono jednak, że zarówno na

 8 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

rewersie jak i awersie  znajdowały się            niewyraźne zarysy jakiejś postaci, zaś wzdłuż

krawędzi po obu  stronach biegły            jakieś napisy, ściśle mówiąc, ciągi hieroglifów nie do 

odcyfrowania. Jak            wykazały badania, moneta ta w trakcie procesu produkcji była 

walcowana,            jej krawędzie obcięte maszynowo, zaś napisy wytrawiane kwasem.

               W roku 1851 w tej samej okolicy stanu Illinois, na  głebokości            ponad 35 metrów

odkopano dwa pierścienie miedziane. W czerwcu  tego samego            roku w miejscowości

Dorchester stanu Massachusets odkopano  naczynie pokryte            skamieniałą zaprawą

murarską. Był to dzban w kształcie dzwonu,  wykonany            z nieznanego metalu, którego

powierzchnia onkructowana była  srebrnym wzorem            o charakterze roślinnym.

               Pewien lekarz z Kalifornii znalazła wewnątrz bryły  złotonośnego            kwarcu

niewielki złoty przedmiot, kształtem przypominający  uchwyt do wiadra.            Podobny uchwyt

odkryto w jaskini w Kinngoodie w północnej  Anglii w bliku            skalnym. Jego wiek oceniona

na przynajmniej 8500 lat. Można  więc przyjąć,            że przedmiot na który natrafiono w

kalifornii, poczhodzi z  tego samego mniej            więcej okresu.

               W roku 1969, węwnątrz bryły skalnej, znalezionej w pobliżu             miejscowości

Treasure City w stanie Nevada odkryto ślady śruby  o długości            5 cm. Sama śruba już

dawno uległa korozji, ale przestrzeń,  którą kiedyś            zajmowała, pozostawiła w skale ślad

w kształcie spirali. Wiek  tego znaleziska            ocenia się na ok. 10000 lat.

               Tom Kenny, farmer amerykański zamieszkujący w Plateau            Valley, odkrył na

swoim polu, na głębokości 3 metrów, odcinek  miejskiego            chodnika, wykonanego z

gładkich, symetrycnych płyt kamiennych.  Analiza materiału            i zaprawy murarskiej

wykazała, że kamień nie pochodzi z  surowców lokalnych,            związanych z okolicą, w której

został wykonany chodnik.

               Wszystkie te znaleziska wskazują na możliwość, której            w zasadzie dotychczas

nie brano poważnie pod uwagę, że  odnajdywane ślady,            ukryte czasami głeboko pod

ziemią, świadczą, iż na terenie  dzisiejszej Ameryki            Północnej przed wieloma tysiącami

lat istniała wysoka  cywilizacja. Wydaje            się, że cywilizacja ta uległa gwałtownej zagładzie

w wyniku  kolosalnej katastrofy,            związanej z wystąpieniami tak wysokich temperatur,

jakie  pojawiają się wyłącznie            w procesach nuklearnych.

 

   

ak już  wspomniano, zarówno w Chinach, jak i na terenie          obydwu Ameruk, a przede

wszystkim w Indiach istnieją legendy o  kolosalnym          konflikcie, który zdarzył się w dalekiej

głębi wieków. Na tych  obszarach powinny          więc także znajdować się dowody materialne

tego kataklizmu.

              Jeszcze w początkach ubiegłego stulecia znaleziono          pierwsze ślady

protoindyjskiej kultury, kiedy podczas budowy  kolei w pobliżu          osady Harappa napotkano

na zwęglone ruiny jakiegoś starożytnego  miasta.          O mieście tym wspomina znany badacz

 9 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

De Camp, pisząc, że musiało  być poddane          działaniu bardzo wysokich temperatur. Ruiny

te obejmują bowiem  olbrzymie          stopione razem, jakby wydrążone w środku bryły niczym

sterta  blaszanych          puszek rażona strumieniem stopionej stali

.

              Na południe od tego miejsca urzędnik brytyjski J. Campbel          odkrył podobne ruiny.

Szereg innych podróżników opisywało  pozostałości budynków          wzniesionych z

niezwykłych materiałów, przypominających grube  płyty kryształu.          I one również,

podziurawione i potrzaskane, nosiły na sobie  ślady wysokich          energii termicznych.

              Jednak dopiero po upływie stu lat, w roku 1921, podjęto  systematyczne badania         

tajemniczych ruin. prace wykopaliskowe odkryły duże miasto,  dobrze rozplanowane, z

szerokimi ulicami          i doskonałą siecią kanalizacyjną. Późniejsze badania pozwoliły  na

stwierdzenie, że według podobnego          planu budowano i inne odkryte przez archeologów

starożytne  miasta na obszarze doliny Indusu: Mohendżo-Daro          (co oznacza "Osiedle

Martwych"), Czanhu-Daro, Amri Lothal i  szereg innych. W wykopaliskach archeologicznych       

  znajdowano szkielety ludzkie noszące znamiona gwałtownej  śmierci. Szkielety te są

najbardziej          radioaktywnymi ludzkimi szczątkami, jakie kiedykolwiek  znaleziono i

przebadano przed tragedią          Hiroszimy. A. Gorbowskij ("Zagadki historii starożytnej",

Moskwa  1968) podaje, że radioaktywność          znalezionych szkieletów przekraczała

50-krotnie poziom normalny.

              Z pewnością pod ruchomymi piaskami pustyń ukrywać się musi  wiele rzeczy, których  

       istnienia do niedawna nie podejrzewaliśmy. Użyteczne, być może,  okazałoby się,

przebadanie tych          obszarów, chociażby tylko z punktu widzenia promieniowania 

radioaktywnrgo. Nie ulega wątpliwości,          że natężenie to mogło obniyć się po upływie wielu

tysięcy lat do  poziomu tła, istnieją jenak szanse          znalezienia pewnych śladów

pochodzących od izotopów o  najdłuższym okresie życia. Podobnie dżungle          Indii oraz

centralnej i południowej Ameryki ciągle stanowią  obszar nieprzebadany, istnieje tam         

szereg regionów, na których nie stanęła jeszcze stopa białego  człowieka. A przecież te

tajemnicze          tereny zawierać mogą klucz do rozwiązania zagadki naszej  przeszłości.

              A może piramidy egipskie ukrywają w sobie rozwiązanie  problemu jądrowego konfliktu

         zamierzchłej przeszłości? Ekipa uczonych kairskiego Unowersytetu  Ein Shams,

pracująca pod kierunkiem          dr Luisa Alvareza - zdobywcy nagrodu Nobla w dziedzinie fizyki

-  umieściła detektor promieniowania          kosmicznego we wnętrzu piramidy Chefrena, u jej

podstawy, aby  sprawdzić, czy w piramidzie znajdują          się jeszcze jakieś nieznane komnaty.

Całość przedsięwzięcia  odbywała się pod auspicjami Uniwersytetu          Ein Shams w Kairze,

amerykańskiej Komisji do spraw Energii  Atomowej, oraz Smithsonian Institute.          Pomiary

prowadzono przy załozeniu, że jednorodny strumień  promieniowania kosmicznego, przenikając

         przez piramidę i natrawiając w jej wnętrzu na puste  przestrzenie, przechodzić będzie

przez nie          z większą łatwością, co zostanie zarejestrowane przez detektor.

              Badania trwały ponad rok, przy czym aparatura pracowała bez  przerwy, rejestrując      

   rejestrując promieniowanie przez 24 godziny na dobę, wyniki  natomiast przekazywane były

bezpośrednio          do uniwersyteckiego komputera IBM 1120. Kiedy komputer podał  dane

końcowe, zdumienie ogarnęło          uczonych. Okazało się, że zapisy natężenia

promieniowania  kosmicznego, pochodzące z kolejnych          dni pomiaru, wykazywały zupełnie

inny charakter i były  kompletnie ze sobą nieporównywalne. Dr          Amr Gobed,

odpowiedzialny za funkcjonowanie całej instalacji  elektronicznej, oświadczył: Z         

naukowego punktu widzenia jest to niemożliwe. Musi tu istnieć  jakaś tajemnica, której nie

 10 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

jesteśmy          w stanie wyjaśnić (...), istnieje jakaś tajemnicza siła w  piramidach, która

przeciwstawia się          znanym prawom nauki.

              Dla starożytnych Egipcjan piramidy także stanowiły zagadkę,  dlatego opierając         

się na legendach, przypuszczać można, że nie są one grobami,  lecz miejscem schronienia

skonstruowanym          na wypadek wielkiej katastrofy. I to niekoniecznie dla ludzi,  chociaż

niektórzy ludzie mogliby          się tam schronić, ale służącym najprawdopodobniej przede 

wszystkim zachowaniu i zabezpieczeniu          wiedzy i informacji. Jeśli katastrofa przybrała

formę kataklizmu  wywołanego przez człowieka, z          użyciem broni jądrowej włącznie,

wówczas ta hipoteza zyskuje na  znaczeniu, ponieważ wyjaśniałaby          ona przedziwne

wyniki uzyskane podczas badań promieniowania  kosmicznego wewnątrz i w pobliżu piramid.

              Istnieje przecież możliwość, że piramidy, będąc schronami i  dysponując wszelkimi       

  cechami, których wymaga się od tego typu budowli, są także  zabezpieczone przed

promieniowaniem.          Wydaje się również, że niezależnie od tego, jakich środków użyto  do

zapewnienia piramidom tej          własności, środki te czy mechanizmy funkcjonują w dalszym

ciągu w  chwili obecnej. Czyżby więc          działał i istniał ciągle jeszcze, sugerowany przez

Andrew  Thomasa w jego książce pt. "Nie jesteśmy          pierwsi", jakiś generator umieszczony

gdzieś pod piramidami?  Takie urządzenie zapewne musiałoby          znajdować się bardzo

głęboko pod piramidą, znacznie głębij, niż  sięgały dotychczas prowadzone          prace

wykopaliskowe. Trudno powiedzieć, jaki ono mogłoby mieć  kształt, czy też jak możnaby je        

 wykryć, ponieważ urządzenie takie przekracza jeszcze  możliwościnaszej współczesnej

technologii.

              Piramidy ciąle kryją w sobie niewyjaśnione tajemnice i  przejawiają zagadkowe         

cechy, a pomimo tego istnieją ludzie, którzy twierdza, że są one  jedynie grobowcami faraonów. 

        Nie oznacza to, że zgodzić się należy z wymyślnymi historyjkami,  które opowiada się na

temat ich          budowy. Na przykład, że wielkość wielkiej piramidy Cheopsa,  pomnożona przez

milion, daje nam w          wyniku odległość ziemi od słońca. Podaje się także cały szereg  innych

liczb, które wskazywać mają          rozmaite wielkości charakterystyczne, takie jak długość roku, 

wielkość miesiąca księżycowego czy          wagę kuli ziemskiej. Wysuwa się również

przypuszczenia, że  piramidy zbudowane były przez Noego          po potopie, że zbudowali je

kosmici lub że zbudowane zostały  według instrukcji kosmitów, albo          też, że stanowią one

punkty orientacyjne lub drogowskazy dla  astronautów przybywających na Ziemię          z innych

planet.

              Pogląd, iż cała ludzka wiedza ukryta jest gdzieś w  piramidach, nie musi zupełnie         

dziwaczny, chyba jednak słuszniej będzie powiedzieć, że choć  wiedza starożytnego świata

została          tam umieszczona, to jednak już jej tam nie ma. Wiele hipotez i  interpretacji

narosło wokół piramid          egipskich w ciągu ostatnich 100 lat, zaś prawda leży 

prawdopodobnie gdzieś pośrodku, pomiędzy          przypuszczeniami zupełnie fantastycznymi, a

całkowicie  prozaicznymi.

              Zdecydowanie odrzucić trzeba teorie i sugestie pozbawione  podstaw, nie można         

się jednak także zgodzić z absurdalnym poglądem, że te kolosalne  konstrukcje postawione

zostały          przez grupę ludzi zaopatrzonych jedynie w prymitywne narzędzia,  bez transportu

kołowego, dźwigów,          wyciągów, kołowrotów i innych urządzeń. Że zbudowano je w kraju, 

który w okresie budowy piramid          był prawie niezamieszkany (całkowitą populację szacuje

się na  około 2 miliony ludzi), nie posiadał          miast i z rzadka tylko pokryty był niewielkimi

wioskami.

              Znacznie bardziej uzasadniony wydaje się pogląd, że  piramidy, a szczególnie         

 11 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

rozległa ixh grupa umiejscowiona na płaskowyżu w Gizeh, pochodzą  z okresu przedegipskiego.

Zbudowane          został nie jako budowle o przeznaczeniu sakralnym lub po to, aby 

przechowywać czcigodne zwłoki          wielkich przywódców, lecz stanowiły urządzenia

ochronne  przeznaczone właśnie do zabezpieczenia          zdobyczy wiedzy. Wiele spośród tych

urządzeń mogło zostać  zużytych przez... "nosicieli kultury",          którzy pojawili się, aby z

powrotem do cywilizacji doprowadzić  prymitywnych potomków tych, którzy          pozostali przy

życiu po katastrofie.

              Wśród wszystkich piramid egipskich - a znamy ich około 70 -  nie stwierdzono          ani

jedna, w której stwierdzono by bez żadnej wątpliwości, że  odbył się w niej pochówek. Wszyscy 

        faraonowie, a szczególnie najwięksi i najpotęniejsi władcy jak  Ramzes II i Thutmozis III,

pochowani          byli w sławnej Dolinie Królów. Zadziwiające, jak wielu jest  przekonanych, że

zmumifikowane zwłoki          faraonów zostały odkryte w obrębie piramid. Przekonanie to  opiera

się prawdopodobnie na pewności,          z jaką niektórzy archeologowie wypowiadają opinie, iż

piramidy  są grobami władców Egiptu.

              Jeśli najwięksi i najsławniejsi władcy Egiptu zostali  pochowani w skalnych         

grobowcach w Dolinie Królów, to dlaczego przyjmuje się, że mniej  znani i nie zawsze realnie

istniejący          (starożytna lista panujących Manetho nie zawiera imienia Cheops)  pochowani

zostali w tych ogromnych          budowlach, rzekomo wzniesionych tak ogromnym wysiłkiem i

znojem  ludzkim?

              Egiptolodzy wydają się znajdować pod przemożnym wpływem  przekazów

dostarczonych          przez przez wielkiego podróżnika starożytności - Herodota. Ale  Herodot

opisuje to, co powiedzieli          mu uczeni i kapłani, jakich napotykał na trasach swych

wędrówek.  Piramidy już wówczas liczyły          sobie kilka tysięcy lat i stanowiły dla Egipcjan

zagadkę w nie  mniejszym stopniu niż są nią dla          nas dzisiaj. 

 

spomniane w  poprzednich odcinkach wykopaliska i zapiski w starożytnych        księgach

dowodzą, że globalna wojna nuklearna w zamierzchłej  przeszłości to coś więcej        niż

prawdopodobieństwo. I że wśród jej realiów znajdujemy nie  tylko bomby jądrowe, lecz       

także pociski rakietowe i urządzenia przypominające radar, nie  mówiąc już o samolotach.       

Żadne jednak z tych urządzeń nie mogłoby zostać wyprodukowane bez  istnienia zasobów i       

środłow wysoko rozwiniętej techniki, a więc istnienia wysoko  uprzemysłowionego

społeczeństwa.        A jeśli tak, to utracony Złoty Wiek zamierzchłej przeszłości mógł  być "złoty"

tylko w        retrospekcji - dla tych, którym dane było przeżyć kataklizmy wojny  i którzy

zachowali        w pamięci jedynie najpiękniejsze jego cechy.

            W gruncie rzeczy owa era rozwiniętej technologii mogła  cierpieć na        wszystkie

schorzenie, które i nas trapią, a jeśli rzeczywiście  cywilicacja ta była znacznie        bardziej

zaawansowana niż nasza, to i jej problemy mogły być  znacznie trudniejsze. Bajeczne       

 12 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

Miasto Świateł z pewnością miało swoje ubogie dzielnice, kłopoty z  ruchem drogowym,

zatłoczeniem,        hałasem i stresami; mogły istnieć także problemy siły roboczej,  rozwoju

przemysłu, produkcji        środków żywnościowych, transportu, zanieczyszczenia środowiska i 

przeludnienia. Nawet        jeśli ludzie ci byli niczym mitologiczni bogowie o wspaniałych 

intelektach i imponująco        długim okresie życia, to jednocześnie mogli być obciążeni jakąś 

wadą psychiczną, która        stwarzała podobnie niebezpieczne sytuacje, na jakie

społwczeństwo  ludzkie natrafia i dziś.        Jeśli byli oni natomiast przedstawicielami cywilizacji

rozwiniętej  w innym układzie słonecznym,        to już samo promieniowanie naszego słońca

mogło stanowić dla nich  poważne zagrożenie i        pociągać za sobą ofiary. Być może na

przestrzeni wieków ulegli oni  stopniowej degradacji,        pomimo że ich cywilizacja znacznie

przewyższała naszą.  Wyjaśniałoby to przekaz zawarty        w biblijnej Księdze Rodzaju, że wiel

ka jest niegodziwość ludzi,  a usposobienie ich        jest wciąż złe

.

            Z drugiej strony, mogli oni zbudować społeczeństwo bardziej  rozwinięte        i bardziej

ludzkie niż nasze. Być może, trudność leżała w ich  stosunkach z innymi cywilizacjami       

kosmicznymi, a katastrofalny konflikt, który zniszczył ich świat i  niemal zgładził rasę        ludzką,

wywołany był działaniem wrogiej cywilizacji przybyłej z  obcej planety lub innego        systemu

słonecznego.

            Mogła to być także kombinacja wszystkich wymienionych  czynnyków. Niewykluczone,   

    że nugdy się nie dowiemy, co było przyczyną "upadku" ludzkości i  będziemy musieli

pozostać        przy tych danych, jakich dostarczają nam mity i dostępne jeszcze  świadectwa

materialne.

            Można przeprowadzić szereg interesujących rozważań na temat  kierunków,        w

jakich konflikt ów się rozwijał i znaleźć sporo przekonywujących  argumentów na ich poparcie.   

    Jeśli bowiem miniona era wysokiej technologii dysponowała bronią  nuklearną, pociskami       

rakietowymi, radarem itd. i jeśli jej społeczeństwa podlegały  rozwojowi równoległemu do       

tego, jaki charakteryzuje społeczeństwa dzisiejsze, to z pewnością  dysponowała ona także       

podobnymi metodami wojen. Istnieją pewne wskazówki, zarówno w  mitach jak i w źródłach       

materialnych, każące przypuszczać, że wniosek taki jest słuszny.

            Antyczny tekst indyjski "Samara Sutradhara" wyraźnie mówi o  stosowaniu        w

odległej przeszłości broni biologicznych. Specyfik o nazwie  Somhara był używany jako       

środek wywołujący choroby wśród żołnierzy przeciwnika, zaś inny -  Moha - powodował

odrętwienie        i paraliż. W "Fengshen-yen-i" wspomina się działania wojenne z  użyciem broni

bologicznej,        prowadzone w Chinach; i znowu w tekstach tych znajdujemy opisy 

zadziwiająco podobne do        indyjskich.

            Przy tej niejako okazji powstaje pytanie: czy nie jest  możliwe, że        niektóre

współczesne, trapiące ludzkość schorzenia zostały kiedyś w  przeszłości wywołane        w

sposób sztuczny? Istnieje wiele chorób, którym ulegają wyłącznie  ludzie, nie trapią        one

natomiast zwierząt. Czy nie mogły one powstać jako rezultat  pradawnej niszczycielskiej       

wojny bakteriologicznej, której zasięg wymknął się walczącym  stronom spod kontroli?

            Znany biolog, Firsow, zwraca uwagę na fakt, że wirusy,  traktowane obecnie        jako

reprezentujące etap pośredni pomiędzy światem żyjącym a  nieżyjącym, światem organicznym  

     a nieorganicznym, zachowujące się w stanie nieczynnym jak  substancje krystaliczne, zaś     

  w stanie aktywnym reprodukujące się i wykazujące działania celowe,  wcale nie musiały

powstać        u zarania życia na Ziemi. Tym bardziej, że wykazują one wysoki  stopień

specyficzności        w stosunku do żywiciela, co właśnie mogłoby wskazywać na ich 

 13 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

stosunkowo niedawne pochodzenie.

            Inny rodzaj broni, powszechnie obecnie znanej, to broń  balistyczna,        a więc

pistolety, karabiny, działa itp., a także materiały  wybuchowe. W jednej z jaskiń        północnej

Rodezji znaleziono ludzką czaszkę. Czaszka ta,  znajdująca się obecnie w Muzeum        Historii

Naturalnej w Londynie, posiada okrągły otwór po lewej  stronie, podczas gdy strona        prawa

jest roztrzaskana. Otwór ten jest dokładnie okrągły, zaś  czaszka wokół niego nie        posiada

żadnych śladów promienistych pęknięć. Taki efekt - okrągły  otwór z roztrzaskaną       

przeciwległą ścianą, czyli wylotem - jest typowym efektem  działania na tkankę kostną kuli       

karabinowej o dużej prędkości, znanym powszechnie zarówno z  doświadczeń ostatniej wojny,  

     jak i badań kryminalistycznych. Dzida, strzała czy kamień takiego  zespolonego efektu

wywołać        nie może. Może go spowodować tylko gorący pocisk wystrzelony z  ogromną

prędkością. Tymczasem        wiek tej czaszki określa się na 40 000 lat, a więc wypada on na 

okres pojawienia się człowieka        z Cro Magnon, który jeszcze nie zdążył wynaleźć nawet

łuku i  strzały.

            Ta czaszka nie jest jedynym znaleziskiem noszącym na sobie  ślady takiego       

uszkodzenia. W Muzeum Paleontologiczne w Leningradzie znajduje się  czaszka żubra

pochodząca        sprzed wielu tysięcy lat. Posiada ona okrągły otwór w środkowej  części czoła.

Badania        wykazały, że zwierzę, chociaż ranne, nie padło a rana uległa  zabliźnieniu.

Podobnie jak        w przypadku czaszki ludzkiej znalezionej w Rodezji i tutaj otwór  jest

doskonale okrągły,        zaś wokół niego nie występują promieniste pęknięcia. A więc efekt 

działania kuli karabinowej.        Ale skąd karabiny w zamierzchłej przeszłości?

            Sięgnijmy więc znów do mitów i świętych tekstów. Mity  Drawidów wspominają        o

laskach plujących ogniem i mających własność zabijania. Mojżesz  także miał laskę, za       

której pomocą spowodował, że ze skały wytrysła woda. Naturalnie  mogła to być także różdżka, 

      bowiem wynajdywanie wody pod powierchnią ziemi za pomoca różdżki i  różdżkarstwo w

ogóle        należą do sztuk starych. Niemniej jednak mogła to być broń  balistyczna. Wiemy

przecież,        że Mojżesz wychowany był od dzieciństwa jako członek egipskiej  kasty rządzącej

i mógł        mieć dostęp do źródeł wiedzy niedostępnych dla innych.

            Podobnego rodzaju tajemnicę stanowi starożytna egpska sztuka  drążenia        tuneli w

skałach, której rezultaty oberwować można np. w Dolinie  Królów, czy też stosowana       

podczas budowy Domów Wieczności w Abu Simbel, które Ramzes II  kazał wbudować w

skaliste        urwisko. Przypuszcza się, że we wczesnym okresie historii Egiptu  znana była

sztuka produkowania        i stosowania materiałów wybuchowych, która w późniejszych 

tysiącleciach uległa zapomnieniu.        Nie jest to ani dziwne, anibezpodstawne przypuszczenie,

jeśli  weźmie się pod uwagę, że        choćby Chińczycy znali metodę przyrządzania prochu już

kilka  tysięcy lat temu. Dlatego        istnienie broni palnych w odległej przeszłości nie jest niczym

 nadzwyczajnym, szczególnie        dlacywilizacji, która dysponowała energią atomową.

            Niezwykle ciekawa sugestia wypłynęła z kręgu uczonych  radzieckich.        Okazało się

bowiem, że niektóre odkrycia szkieletów dinozaurów na  Syberii, a mianowicie        położenie

kości szkieletowych oraz rodzaj ich uszkodzeń, wydają  się wskazywać na to, że        zwierzęta

te zostały pogruchotane za pomocą silnych środków  wybuchowych. To, naturalnie,       

przesuwałoby fakt stosowania materiałów wybuchowych o kilka  milionów lat wstecz. Nie ulega  

     jednak wątpliwości, że znajomość, jak i zastosowanie substancji  wybuchowych, oraz broni   

    działającej w oparciu o te środki, jest znacznie bardziej  starożytna niż sie na ogół

przypuszcza.

            Inną tajemniczą sprawą, ściśle wiążącą się z tragedią atomową  w czasach       

 14 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

prehistorycznych, są malowidła na ścianach jaskiń i na skałach,  rozrzucone po całej kuli       

ziemskiej. Malowidła te, przedstawiające postacie tak zwanlych  kosmitów, zyskały sobie        w

ostatnich latach rozgłos światowy, a ich szczególna popularność  datuje się od momentu       

publikacji książki von Dänikena zatytułowanej "Pojazdy bogów".

       

                    

Wielkie bóstwo "Marsjańskie". Rysunek skalny.  Zabbaren, Sahara.

                      

              Jednym z najbardziej znanych obrazów jest konturo ogromnej postaci           wyryty na

skale. Został on odkryty przez Henri Labote'a na  płaskowyżu Tasili na Saharze          i nazwany

przez niego Wielkim Bogiem Marsjańskim. Szkic ten  zadziwiająco przypomina          postać

odzianą w strój kosmonauty.

            Na obszarze płaskowyżu znajduje się więcej podobnych  rysunków: jeden        z nich

przedstawia idącą grupę czterech postaci ubranych w stroje  przypominające kombinezony       

kosmonautów, których głowy okryte są baniastymi hełmami. Rysunki  tego rodzaju odkryto       

na różnych kontynentach. Istnieje na przykład rysunek naskalny na  południe od miejscowości   

    Fergana w Uzbekistanie, przedstawiający postać, której głowa  otoczona jest pierścieniem     

  z wychodzącymi z niego promieniami. Pierścień ten prawdopodobnie  reprezentuje hełm, jaki   

    noszą nurkowie, zaopatrony w anteny. Niemal identyczne postacie  przedstawiają rysunki      

 odkryte w Val Camonica we Włoszech. Sylwetki "kosmitów" znaleziono  także wyrysowane na  

     płaskich ścianach skał w Australii.

            Znaczne podobieństwo do postaci na rysunkach wykazują  japońskie statuetki        Dogu

pochodzące z okresu Jomon. Wzbudziły one duże  zainteresowanie, ponieważ przedstawiają    

   ludzi w pewnego rodzaju ubraniach ochronnych i hełmach  zaopatrzonych w dziwne okulary.   

    Japoński ekspert Isao Washio tak opisuje strój Dogu: rękawice  przymocowane są do

przedramienia        za pomocą wiązania, zaś okulary mogą być zamykane i otwierane. Po 

bokach postaci umocowane        są dźwignie prawdopodobnie przeznaczone do regulacji ich 

ustawienia, podczas gdy "korona"        umieszczona na hełmie spełnia rolę anteny (...).

Urządzenia na  zewnątrz ubrania nie stanowią        elementów zdobniczych, lecz są

przyrządami pozwalającymi  kontrolować i regulować ciśnienie        w skafandrach w sposób

automatyczny

.

            Wszystkie te rysunki i postacie kojarzy się obecnie z  "przybyszami        z kosmosu" oraz

poglądem, że planetę naszą w dalekiej przeszłości  odwiedzali goście -        a stronauci z innych

układów słonecznych. W gruncie rzeczy mogą  one przedstawiać "niebiańskich        bogów".

Tym bardziej, że rysunkom "kosmitów" towarzyszą często  latające dyski, kuliste        pojazdy

czy inne urządzenia latające. Wydaje się jednakże, że  istnieje inne, nie mniej       

prawdopodobne wyjaśnienie, oparte na odmiennej interpretacji  znajdowanych rysunków. Być    

   może przedstawiają one po prostu ludzi w ubiorach chroniących  przed radioaktywnym

skażeniem.        Przecież większość rysunków "kosmitów" odkryta została na terenach 

dzisiejszych pustyń.        Wcześniej już jednak sugerowano, że pierwszą przyczyną powstania 

pustyń mogło byc zastosowanie        na tych obszarach broni nukearnej, dlatego nawet tysiące

lat  później regiony owej wykazywały        wysoki stopień skażenia radioaktywnego.

 15 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

                                        

Tajemnicza płaskorzeźba na skale w  pobliżu Nawai w Uzbekistanie.                Jej wiek ocenia się na 3000 lat. Sylwetki ludzkie  pracujące przy pojeździe noszą                maski przeciwgazowe.

         

       

            Rysunki mogły być więc wykonane później przez potomków  mieszkańców        tych

okolic, którym udało się przeżyć kataklizm. Widzieli oni  przybywających (albo ze        schronów

podziemnych, albo z obszarów nieskażonych  radioaktywnością) ludzi w latających       

maszynach, którzy zabezpieczeni strojami ochronnymi pojawili się,  aby skontrolować tereny,     

  zbadać stopień ich skażenia i ocenić rozmiary zniszczeń.

            Niewątpliwie niektóre z tych rysunków mogą przedstawiać  przybyszów        z kosmosu.

Nie wydaje się jednak słuszne pomijanie możliwości, że  ubrania ochronne noszone        były

przez mieszkańców Ziemi, jako osłona przed skażeniem  promieniotwórczym. Gdyby bowiem    

   kosmici musieli być tak dokładnie chronieni przed naszym ziemskim  środowiskiem, przy

pomocy        całkowicie izolujących skafandrów kosmicznych, oznaczałoby to, że  nie mogli oni

oddychać        ziemską atmosferą, czy też znosić panującej na powierzchni ziemi  temperatury.

A taki obraz        kosmicznych bogów, jak pisze Richard E. Mooney, stałby w  całkowitej

sprzeczności z tym,        jaki wyrobiliśmy sobie na podstawie mitów i legend.

            O mitycznych bogach Egiptu, Grecji, Indii, a także Majów,  Inków i Azteków        nigdy

nie pisano jako noszących stroje ochronne. Dlatego albo byli  oni ziemianami, albo       

przybyszami z kosmosu, których fizjologia podobna była do  ziemskiej w takim stopniu, że       

nie potrzebowali skafandrów ochronnych. Oczywiście ci, którzy  przybywaliby tylko na krótki       

pobyt na Ziemi, mogliby nosić ubiory chroniące ich przed odmiennym  promieniowaniem

słonecznym,        czy też nieznanymi, a być może groźnymi dla nich, ziemskimi 

mikroorganizmami. Jednakże,        biorąc pod uwagę argumenty za i przeciw, oraz

uwzględniając  rozmieszczenie głównych malowideł        oraz materialnych dowodów katastrofy

nuklearnej, wydaje się, że  najbardziej racjonalnym        wyjaśnieniem funkcji owych

"kosmnicznych" skafandrów jest ochrona  przed skażeniem promieniotwórczym.

 

  iedy program  Apollo został pomyślnie zrealizowany i ogłoszono większośc wyników         

badań, okazało się, że istnieją fakty, które mogą wskazywać, iż  nie tylko Ziemia, lecz i część     

    naszego układu słonecznego była przed wielu tysiącami lat  zniszczona w wyniku wojny

atomowej.

              Jednakże jeśli chodzi o interpretację odkrytych faktów,  opinie uczonych sa         

podzielone. Staranny przegląd literatury dotyczącej badań  przestrzeni kosmicznej wydaje się

świadczyć,          że uczeni zakłopotani są wynikami uzyskanymi zarówno w  radzieckich, jak i

 16 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

amerykańskich programach          badawczych.

              Z drugiej strony obserwuje się istnienie także tendencji do  ignorowania lub          wręcz

pomijania tych danych naukowych, które wskazywać by mogły,  że olbrzymie kratery na

Księżycu,          Marsie, Merkurym i Wenus nie powstały w wyniku natyralnych  zjawisk, takich

jak upadki meteorytów,          asteroidów, komet lub działalności wulkanicznej, lecz w wyniku 

eksplozji nuklearnych, miliony          razy potężniejszych niż te, jakich oczekiwać można po 

najpotężniejszych bombach wodorowych dnia          dzisiejszego. Pomimo lądowania ludzi na

Księżycu, nie wiemy  dotychczas, co było przyczyną zniszczenia          jego powierzchni oraz

powstania na niej tak olbrzymiej ilości  kraterów. Uczeni amerykańscy przyznali          (Scientific

American, lipiec 1974 r.), że jakiś nieznany  kataklizm musiał spowodować zniszczenie         

powierzchni Księżyca i planet.

              Brytyjski astronom o światowej sławie, Gilbert Fiedler z  zespołem współpracowników   

      poddał analizie statystycznej położenia i częstotliwości  karaterów na powierzchni Księżyca.

Uzyskane          wyniki wskazują wyraźnie, że kratery nie pokrywają powierzchni  Księżyca w

sposób bezładny i przypadkowy,          czego można by oczekiwać przy założeniu, iż powstały

one w  wyniku działania sił naturalnych. Okazuje          się, że kratery te tworzą określone i

logiczne wzory. Występują  mianowicie w parach lub tworzą          łańcuchy, szeregi oraz

równoległoboki.

              Pary kraterów lub kratery bliźniacze składają się z dwóch  niecek o tej samej         

wielkości. Uczeni zauważyli, że w miarę jak średni promień tych  kraterów zwiększa się, rośnie  

       wówczas również odległość między nimi. Zjawisko to jednakże jest  trudno wytłumaczyć na

gruncie          teorii o naturalnym ich pochodzeniu. Z drugiej strony, jeśli na  Księżycu miała

miejsce wojna nuklearna,          wówczas padające bomby mogłyby tworzyć na jego powierzchni

 określone wzory lejów. W takim przypadku,          oczywiście, im większe byłyby zrzucane

bomby, tym większa  odległość między nimi byłaby potrzebna          dla uzyskania

maksymalnego efektu destrukcyjnego.

              Liczne kratery tej samej wielkości tworzą także ciągi lub  łańcuchy, ułożone         

wzdłuż jednej linii i skierowane w określonym kierunku. Istnieje  wyraźne podobieństwo między

tymi          łańcuchami kraterów na Księżycu, a łańcuchami lejów po bombach  zrzuconych w

Wietnamie przez amerykańskie          bombowce B-52.

              Kratery księżycowe występują również w grupach po cztery  jednakowej wielkości         

- tworząc równoległoboki. Wyraźnie widać, że im większe są ich  średnice, tym większy tworzą

one          równoległobok. Niektóre równoległoboki pokrywają obszar tysięcy  kilometrów

księżycowej powierzchni.          W przypadku wojny jądrowej celem tworzenia takich "figur 

geometrycznych" byłoby całkowite zniszczenie          życia w ich obrębie. Współczesne rakiety

bojowe, zarówno  radzieckie jak i amerykańskie, wyposażone          są przynajmniej w cztery

głowice nuklearne każda i  zaprogramowane prawdopodobnie w taki sposób,          aby ich

eksplozje tworzyły równoległobok.

              Powszechnie niemal wiadomo, że około 90 proc. wszystkich  kraterów na widocznej     

    stronie Księżyca oraz na niektórych obszarach Marsa (regiony  otaczające morze Hellas)

koncentruje          się na wyżynach lub kontynentach, niewiele znajdujemy ich  natomiast na

morzach. Fakt ten, trudny          do wyjaśnienia w inny sposób, z punktu widzenia teorii o 

starożytnej wojnie nuklearnej staje się          zupełnie zrozumiały. Jeśli bowiem w księżycowych i

marsjańskich  morzach znajdowała się kiedyś          woda, to życie inteligentne skupiać się

musiało na lądach oraz  brzegach zbiorników wodnych. Stąd          obecność lejów i kraterów na

tych obszarach jest w pełni  uzasadniona, jako rezultat morderczej          wojny, w której

 17 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

niszczono przede wszystkim duże skupiska  mieszkańców w głębi lądu oraz miasta         

portowe i nadbrzeżne.

              Twierdzenie niektórych geologów, że kratery, które kiedyś  pokrywały powierzchnie      

   księżycowych i marsjańskich mórz, uległy zniszczeniu przed  milionami lat w wyniku stopienia

w          skrajnie wysokich temperaturach, wydaje się mało prawdopodobne,  tym bardziej że

przyczyna powstania          tego piekła o temperaturze milionów stopni ciągle stanowi 

tajemnicę. Nie można ponadto pominąć          faktu, że około 10 proc. księżycowych kraterów

jest  zlokalizowana właśnie na terenie mórz i nie          uległy one jednak stopieniu. Być może,

powstały wówczas, gdy  zniszczono podwodne miasta. W każdym          razie teoria stapiania w

dalszym ciągu nie wyjaśnia występowania  kraterów w parach, szeregach,         

równoległobokach itd.

              Jednym z najdziwniejszych rodzajów kraterów obserwowanych  na Księżycu są te,       

  które posiadają "promienie" o długości setek kilometrów.  Niektórzy uczeni utrzymują, że takie 

        otwory, jak Tycho, Kopernik i Arystarch powstały w wyniku  eksplozji, które miały miejsce

nad powierzchnią          Księżyca. Ponieważ ich promienie przebiegają po powierzchni  innych

kraterów, jest możliwe, że          stanowi to rezultat wybuchu specjalnego typu bomb, które 

zrzucono pod koniec wojny nuklearnej          w celu ostatecznego zniszczenia, ocalałych do tego

czasu,  resztek życia. Po tysiącach lat te jasne          "promieniste" niecki wciąż jeszcze emitują

znaczne ilości  promieniowania. Badania powierzchni          Księżyca w czasie zaćmienia za

pomocą przyrządów optycznych  czułych na podczerwień, przeprowadzone          przez

naukowców NASA, wykazały, że te właśnie obszary wydzielają  więcej ciepła i promieniowania  

       niż tereny sąsiednie.

              Astronomowie tacy jak Fiedler, Shoemaker i Barosh od lat  twierdzili, że nieregularne    

     linie obserwowane wokół księżycowych kraterów przypominają  bardzo linie rozchodzące się

promieniście          od kraterów pozostałych po próbnych wybuchach jądrowych w Yucca  Flats.

Oczywiście, naukowcy ci          utrzymują, że podobieństwo to jest przypadkowe, zaś same linie 

powstały na Księżycu w wyniku działania          naturalnych sił niewiadomego pochodzenia.

              Już jednak w latach 40-tych astronomowie brytyjscy  zaatakowali pogląd, iż przyczyną  

       powstania księżycowych kraterów, niecek i wgłębień było  działanie wulkanów. Wykazali

oni, że nie          istnieje ani jeden przykład prawdziwego stożka wulkanicznego na  widocznej

stronie Księżyca. Dwadzieścia          lat później amerykańscy astronauci także nie mogli znaleźć

 żadnego dowodu aktywności wulkanicznej          na Księżycu.

              Na początku lat 60-tych grupa radzieckich astronomów,  pracująca pod kierunkiem       

  E. L. Krynowa, po zbadaniu istniejących w naszym systemie  słonecznym asteroidów i

meteorytów oraz          uwzględnieniu komet, a następnie obliczeniu średniej liczby  takich ciał,

które trafiają w kulę          ziemską, doszła do wniosku, że podczas minionych miliardów lat 

maksymalna liczba tych ciał niebieskich,          jaka spadła na Księżyc, nie mogła przekroczyć

16000, nawet  biorąc pod uwagę brak na nim atmosfery.          Istnieją tam jednak dosłownie

miliony kraterów, zaś liczba  samych tylko bardzo dużych znacznie          przekracza 16 tysięcy,

podczas gdy na powierzchni najbliższego  sąsiada Księżyca - Ziemi znaleźć          ich można

niewielką zaledwie liczbę. Natomiast na planetach  Merkury, Wenus i Mars istnieją setki         

tysięcy kraterów - niemożliwe jest więc, by powstały one wskutek  uderzeń meteorytów.

              Nie można zatem znaleźć żadnego konwencjonalnego dla  kształtu i rozkładu kraterów,

         tych niewinnie wyglądających, jakby pozostałych po ospie znaków,  tworzących krajobraz

księżycowy.          Z jakichś powodów kratery te są płytkie i zgrupowane na  określonych

obszarach powierzchni księżyca.

 18 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

              Jedna z przedstawionych w ostatnich latach teorii wydaje  się wyjaśniać wiele         

spośród dotychczas niezgłębionych tajemnic Księżyca. Teoria ta  została opracowana przez

dwóch          wybitnych uczonych radzieckich: Michaiła Wasina i Aleksandra  Szczerbakowa i

przedstawiona w książce          "Księżyc - nasz tajemniczy pojazd kosmiczny". Przyjmuje ona,

że  Księżyc w ogóle nie jest naturalnym          satelitą Ziemi, lecz stanowi wydrążoną w środku

konstrukcję,  zbudowaną przez jakąś wysoko rozwiniętą          cywilizację, która wprowadziła go

na orbitę okołoziemską, jako  sztucznego satelitę, w nieokreślonym          czasie dalekiej

przeszłości.

              Ta zaskakująca idea szokuje w pierwszej chwili, ale zanim  wydamy na nią wyrok         

skazujący, zbadajmy niektóre spośród kłopotliwych problemów,  jakie owa śmiała i

niekonwencjonalna          teoria rozwiązuje.

              Naturalnie, jeśli Księżyc został sztucznie wprowadzony na  orbitę okołoziemską,         

to wyjaśnienie jego prawie doskonale kołowej orbity staje się  zupełnie oczywiste, podobnie jak  

       fakt, iż orbita ta nie przebiega w płaszczyźnie równikowej  Ziemi, odmiennie od wszystkich

innych          księżyców istniejących w naszym układzie słonecznym.

              Rzucającą się w oczy cechą powierzchni Księżyca jest  istnienie na niej mórz.         

Stanowią one wyraźne, jasne, płaskie powierzchnie prawie  pozbawione kraterów; niemal

wszystkie          morza znajdują się na zachodniej części Księżyca, skierowanej ku  Ziemi. To

właśnie przelatując          nad niektórymi z tych mórz, wyprawa Apollo 8 odkryła obecność 

maskonów, stacjonarnych pól grawitacyjnych,          tak silnych że zakłócały one tory sond

okołoksiężycowych. Ten  fakt oraz wyliczony ciężar właściwy          Księżyca i analiza jego

ruchu, przeprowadzona przez Gordona  McDonalda z NASA, wydają się wskazywać,          że

Księżyc nie jest ciałem homogenicznym, co oznacza, iż  zachowuje się on bardziej jak

wydrążona          w środku kula, niż jak jednolite ciało niebieskie. Inne,  ostatnio odkryte fakty

wydają się wspierać          tę hipotezę. Przede wszystkim istnieje po drugiej stronie  Księżyca

ogromne wybrzuszenie na jego          powierzchni, tak wielkie, że mogłoby ono wywołać

powstanie  niezrównoważonych sił w obrębie księżycowej          masy. Jednakże wpływ tej

wypukłości jest skompensowany jakimiś  zmianami w rozkładzie gęstości          wnętrza

Księżyca. Sam fakt, że wybrzuszenie to znajduje się po  przeciwnej stronie niż oddziaływanie    

     Ziemi, jest jeszcze bardziej intrygujący. Czyżby owo  wybrzuszenie zostało spowodowane

jakimiś          ogromnymi przyspieszeniami, które działały na Księżyc?

              Ciekawe wyniki otrzymano także w rezultacie  sejsmograficznych eksperymentów         

przeprowadzonych podczas lotu Apollo 13. Okazało się, że  zderzenia lub wstrząsy na

powierzchni          Księżyca dawały nigdzie przedtem nie spotykane sygnały, które  zaczynały

się od małych fal, a następnie          powoli narastały, aby po długim okresie osiągnąć

maksimum. W  gruncie rzeczy, kiedy trzeci człon          rakiety Apollo 13 spadł na Księżyc, cała

powierzchnia srebrnego  globu, aż do głębokości 40 kilometrów,          drgała prawie trzy i pół

godziny. Jeden z pracowników naukowych  NASA skomentował ten fakt w następujący         

sposób: "Księżyc zareagował jak wielki, pusty w środku gong".

              Tytan, cyrkon, itr, beryl. Te słowa zwracają uwagę, kiedy  czyta się wyniki,         

przeprowadzonej przez S. Ross Taylora, analizy chemicznej próbek  skał księżycowych. Raport

wskazuje,          że te rzadkie pierwiastki występują na powierzchni Księżyca w  dużych

ilościach, znacznie większych          niż w ziemskiej litosferze i bardzo przekraczają średnią ich 

zawartość procentową we wszechświecie,          wszystkie one, znane czasami pod zbiorową

nazwą "pierwiastków  ogniotrwałych", są niezastąpionymi          materiałami budowy

antykorozyjnych, odpornych na działania  wysokich temperatur, kadłubów rakiet         

 19 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

kosmicznych.

              Zaskakujące było również to, że wiek skał księżycowych,  oceniony na podstawie         

rozpadu promieniotwórczego, wyniósł od 5 do 7 miliardów lat, zaś  w niektórych próbkach

osiągał          aż około 20 miliardów lat, podczas gdy wiek naszego układu  słonecznego, a więc

i Ziemi, ocenia          się zaledwie na 4,6 miliardów lat. Ponadto w próbkach skał  księżycowych

odkryto kilka nowych pierwiastków          i minerałów, które w ogóle nie występują w skorupie

ziemskiej,  nie mówiąc już o obecności stosunkowo          wysokich stężeń niektórych

radioaktywnych izotopów szeregu uranu  i toru. Te ostatnie w gruncie          rzeczy mogły

powstać tylko w wyniku eksplozji jądrowych.

              Wszystkie wyprawy Apollo znajdowały także na powierzchni  Księżyca duże ilości         

substancji szklistych (np. Apollo 17 przywiózł szkło  pomarańczowego koloru pochodzące z

krateru          Shorty). William C. Phinney, kierownik zespołu badawczego w  Centrum Lotów

Załogowych NASA w Houston.          Podczas konferencji prasowej, jaka miała miejsce w

styczniu 1973  roku, powiedział:  Nie potrafię          sobie wyobrazić, w jaki sposób kawałki

pomarańczowego szkła  stanowić mogą rezultat działalności          wulkanicznej

. A przecież na ziemskich terenach  doświadczalnych, na których przeprowadzano          próbne

wybuch jądrowe, takie odłamki kolorowego szkła do  rzadkości nie należą.

              Wyniki badań księżycowych skał wprawiły w zakłopotanie tych  uczonych, którzy         

wierzyli, że Ziemia i Księżyc utworzone zostały z tego samego  pierwotnego obłoku

kosmicznego pyłu,          lub że kiedyś w zamierzchłej przeszłości Księżyc stanowił część 

Ziemi, a później został wyrzucony          na orbitę w wyniku jakiegoś kataklizmu.

 

   

alsze wyniki  uzyskane przez kolejne wyprawy Apollo dostarczają nie mniej  fascynujących

informacji niż z pierwszych wypraw. Badania magnetyzmu  księżycowego (Apollo 16) wykazały,

że Księżyc obecnie nie posiada  globalnego pola magnetycznego, niemniej jednak próbki skał

księżycowych  wykazywały ślady dawnego działania tego pola ("New Scientist" 1980 t.85, 

s.66). Namagnesowanie to jest nieznaczne i wynosi około 1/100 000 tego,  jakie spotyka się na

Ziemi. Nie jest ono również jednolicie rozłożone  na powierzchni, lecz koncentruje się w siedmiu

regionach. Wszystkie te  regiony leżą na zewnętrznej stronie największych kraterów ("New 

Scientist" 1979 t.84, s.873).

              Odkryto także istnienie dwóch oddzielnych pasów  ferromagnetycznego materiału,        

 o długości około 1000 kilometrów, leżących na głębokości około  100 kilometrów pod

powierzchnią          Księżyca. Pochodzenie i przeznaczenia tych ogromnych utworów, 

podobnych do dźwigarów lub wzdłużników          w kadłubie okrętu, stanowi dotychczas

zagadkę, podobnie jak  odkryte przez wyprawę Apollo 16 ślady          pordzewiałego żelaza w

próbkach skał księżycowych. Ponieważ rdza  świadczy o obecności wody, dawna          teoria

mówiąca, że księżyc zawsze był pozbawiony zawierających  wodę minerałów, powinna być

 20 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

poddana          rewizji. Niezaprzeczalny dowód sinienia wody na Księżycu pojawił  się wówczas,

gdy instrumenty          pozostawione prze poprzednie wyprawy Apollo niespodziewanie  wykryły

obłoki pary wodnej rozciągające          się na przestrzeni setek kilometrów. John Freeman z

Rice  University twierdz, że wszystkie odczyty          przyrządów pomiarowych wskazują na

bezsporny fakt, iż para wodna  pochodzi z głębokiego wnętrza          samego Księżyca.

              W ciągu tysięcy lat żywe były na Ziemi legendy mówiące o  istniejących na Księżycu     

    miastach. Według zapisów, jakie znajdujemy w książce Charlesa  Forda, europejscy

astronomowie twierdzili          w swoich publikacjach naukowych, że widzieli takie ruiny na 

Księżycu jeszcze w ubiegłym wieku.          Amerykańskie czasopisma astronomiczne

publikowały rysunki i  fotografie piramid, kopuł, krzyży          i mostów, jakie obserwowano na

powierzchni Księżyca. Zeszyt  czasopisma Uniwersytetu Harvarda z          kwietnia 1954 roku

pt. "Sky and Telescope" zawiera artykuł na  temat mostu sfotografowanego na         

powierzchni Księżyca, łączącego dwa grzbiety górskie w pobliżu  Mare Crisium. Według opinii

redaktora          naukowego "New York Herald Tribune" - Johna O'Neile'a oraz dwóch 

astronomów angielskich, H. P.          Wilkinsa oraz Patricka Moore'a, fotografia ta przedstawia 

definitywnie most, a nie przypadkową          formację skalną tego kształtu. Jeśli Mare Crisium

było kiedyś  prawdziwym oceanem, wówczas most          ten porównać by można do mostu

Złotej Bramy (Golden Gate Bridge)  w San Francisco, który również          spina dwa grzbiety

górskie w pobliżu oceanu. H. P. Wilkins  wyliczył, że długość tego księżycowego          mostu

przekracza 20 kilometrów. Spędził on również wiele czasu  na katalogowaniu ponad 200 białych

         kopuł, o średnicach sięgających 200 metrów (obserwowanych w  ostatnich latach w coraz

większych          ilościach), które czasami znikają w jednym miejscu, aby znowu  pojawić się w

innym. Zaskakujące,          że wiele spośród tych księżycowych kopuł zaobserwowano w pobliżu

 wyjątkowo prostej ściany o wysokości          około 450 metrów i długości ponad 100 kilometrów.

Po przeciwnej  stronie tej ściany, na przeciwległej          stronie Księżyca, znajduje się pęknięcie

o szerokości 8  kilometrów i długości 240 kilometrów.

              Jeszcze bardziej zadziwiające są zespoły gigantycznych  głazów, znajdujące się         

na powierzchni Mare Tranquilitatis i Oceanus Procellarum.  William Blair, uczony antropolog,

porównuje          te budowle do Stonehenge, o prostokątnych zapadlinach  zerodowanych ścian,

które zawaliły się ku          środkowi oraz monolitycznych iglicach wyższych od jakiegokolwiek 

budynku na Ziemi. Radzieckie          zdjęcia wykonane przez Łunę 9 wskazują, że niektóre

spośród tych  iglic mogą w gruncie rzeczy mieć          kształt piramid.

              Starożytna cywilizacja zamieszkująca w przeszłości na  powierzchni Księżyca         

musiała dokonać ogromnego dzieła, przekształcając i modelując  krajobraz Księżyca.

Astronomom od          wielu lat znane są duże obszary tej powierzchni pokryte siatką 

krzyżujących się linii, przypominających          siatkę południków i równoleżników rysowanych na

mapach Ziemi.  Odnosi się wrażenie, że te uskoki,          grzbiety górskie, wąwozy i łańcuchy

kraterów ułożone są wzdłuż  równoległych linii przecinających          się z innymi pod kątami

prostymi. Taki system krzyżujących się  linii jest zupełnie nienaturalni          i uczeni nie potrafią

znaleźć dla niego żadnego wytłumaczenia.

              Zdjęcia przesłane przez amerykańskie sondy z powierzchni  Merkurego, Wenus i         

Marsa wskazują, że los tych planet był podobny do księżycowego.  Można na ich powierzchni

znaleźć          kratery tworzące wzory podobne do księżycowych. Niektórzy fizycy  oceniają, że

energia potrzebna          do utworzenia takich kraterów (których średnice osiągają 1300 

kilometrów) przekraczają tysiące          razy siłę wybuchu największych bomb wodorowych.

              Tak straszliwa siła wybuchu mogła zniszczyć planetę, która  kiedyś krążyła między       

 21 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

  Marsem a Jowiszem, a po której pozostał tylko pas asteroid.  Kiedy ta grupa fragmentów

skalnych          została w 1802 roku odkryta przez niemieckiego astronoma  Heinricha W. M.

Obersa, astronomowie          byli przekonani, że to jakaś planeta została kiedyś zniszczona w 

wyniku straszliwej eksplozji.          Teoria ta ciągle jest żywa wśród astronomów radzieckich. 

Obliczyli oni na początku lat 60-tych,          że średnica owej planety wynosiła około 6000 km. Z

drugiej  strony wiadomo, że nie istnieje żadna          naturalna przyczyna eksplozji planety.

Amerykański astronom  Gerard P. Kuiper, dyrektor Obserwatorium          Astronomicznego

Uniwersytetu w Arizonie, twierdzi wprawdzie, że  pas asteroid powstał wówczas,          gdy 5 do

10 oddzielnych planet znajdujących się na orbitach  pomiędzy Marsem a Jowiszem

przypadkowo          zderzyło się ze sobą, jednak nie posiada on konkretnych dowodów 

potwierdzających tę teorię, zaś          ze statystycznego punktu widzenia taka przypadkowa

kolizja jest  niemal niemożliwa w przestrzeni,          jaka istnieje między Marsem a Jowiszem.

Naukowcy z NASA byli  zaskoczeni, kiedy sondy Pionier 10          i Pionier 11 przeszły bez

żadnej kolizji przez pas asteroid  zawierający około 100 000 odłamków          skalnych.

Najprawdopodobniej nie zwrócili oni uwagi na fakt, że  średnia odległość między każdą          z

tych asteroid wynosi około 6,5 miliona kilometrów.

              W każdym razie wiadomo, że największe rozmiary zniszczeń  podczas tej starożytnej   

      wojny miały miejsce w obszarze między Marsem a Jowiszem. Być  może, planeta lub

planety istniejące          w tej części naszego układu słonecznego były głównymi bazami 

militarnymi i dlatego musiały zostać          zburzone. Starożytne środki bojowe mogły również

dokonać  zniszczenia czterech księżyców Saturna,          co spowodowało powstanie jego

pierścienia. Astronomowie  twierdzą, że księżyce te rozpadły się,          kiedy zbytnio zbliżyły się

do planety. Nie ma jednak żadnych  realnych dowodów na poparcie tej          teorii, tym bardziej,

że ci sami astronomowie przyznają, iż  księżyce nie mogły rozpaść się, gdyby          były

zbudowane z niepopękanej litej skały. Ponadto Saturn byłby  jedyną planetą w naszym

układzie,          której księżyce uległyby rozpadowi w tak niezwykły sposób. A  może one także

były ważnymi bazami          wojskowymi i dlatego musiały zostać zniszczone?

              W ostatnich latach świat naukowy dowiedział się, że  temperatura na powierzchni         

Jowisza wynosi ponad 50 000 stopni, a więc przekracza nawet  temperaturę na powierzchni

Słońca.          Czy potężne bombardowanie za pomocą nuklearnych środków  zniszczenia nie

mogło zapoczątkować reakcji          jądrowej na tej planecie?

              W książce zatytułowanej "Złoto bogów" Erich von Däniken  dyskutuje możliwości         

istnienia w starożytności wojny, w której cywilizacje pochodzące  z innych systemów

gwiezdnych          walczyły ze sobą i ci, którzy tę wojnę przegrali, szukać musieli  schronienia na

Ziemi. W tych          to zamierzchłych czasach nasz system słoneczny mógł zostać  zniszczony

przez istoty lub "bogów"          pochodzących z innych układów planetarnych. Wydaje się jenak,

że  nie ma powodów, dla których "kosmici"          mieliby wybrać sobie jako teren załatwiania

swoich porachunków  tę zapadłą część galaktyki, odległą          przynajmniej o kilkadziesiąt lat

świetlnych od miejsca, w którym  przyczyna sporów powstała. Bardziej          uzasadnione

wydaje się twierdzenie, że wysoko rozwinięta  cywilizacja powstała właśnie tu, na Ziemi,         

przed kilkudziesięciu lub nawet kilkuset tysiącami lat. Ta  wspaniała cywilizacja osiągnęła już     

    nawet etap planetarny - rozpoczęła kolonizację znajdujących się w  obrębie ekosfery planet

naszego          układu słonecznego, stając tam szybko na niebywale wysokim  poziomie techniki

i cywilizacji.

              Zdaje się jednak, że postęp moralny nie przebiegał  równolegle z technologicznym.       

  Znane wady ludzkości i dążność jednych do dominacji nad drugimi,  zwielokrotnione

 22 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

niesłychanymi          możliwościami zaawansowanej wiedzy i techniki doprowadziły do  otwartej

rywalizacji pomiędzy mieszkańcami          sąsiednich planet. Rezultatem była straszliwa wojna,

w wyniku  której z jednej planety pozostał          tylko pas asteroid, zaś powierzchnie Księżyca,

Marsa, Merkurego i  Wenus zamieniły się w skalne          rumowiska o zatrutej śmiertelnie dla

wszelkiego życia  atmosferze. Ci, nieliczni, którzy przeżyli          ukryci w bunkrach i skalnych

schronach na stosunkowo najmniej  zniszczonej Ziemi, stali się nosicielami          kultury

cywilizacji, "bogami", wśród ocalałych, człekopodobnych  istot zamieszkujących dzikie ostępy    

     i dżungle Ziemi, mając nadzieję wskrzesić na gruzach dawnej  świetności "złoty okres" -

nowe cywilizowane          życie.

               

 

  ostawiono już w  poprzednim odcinku hipotezę, że przed kilkuset          tysiącami lat rozwinęła

się na naszej planecie cywilizacja,  która zdołała osiągnąć bardzo          wysoki poziom rozwoju.

Pozwoliło jej to na skolonizowanie Wenus,  Marsa, Merkurego, Faetona          (hipotetyczna

planeta obiegająca Słońce po orbicie cywilizacja,  która zdołała osiągnąć          asteroid), a być

może i innych ciał niebieskich, np. księżyców  Jowisza czy Saturna.

              Osiedleńcy, żyjący w warunkach odmiennych od ziemskich,  musieli w          kilku

pokoleniach rozwinąć szereg cech adaptacyjnych, w wyniku  czego ich technologia,         

cywilizacja i kultura coraz bardziej odbiegała od ziemskiej.  Trudniejsze warunki życia         

kolonistów zmuszały ich do ciągłego ulepszania maszyn, urządzeń,  architektury, pojazdów        

 poruszających się po lądzie, wodzie i atmosferze, a także  statków komunikacji

międzyplanetarnej.          Ogromny poziom osiągnął również rozwój środków porozumiewania 

się, inżynierii genetycznej,          leczenia chorób oraz walki ze starością, co pozwoliło naszym 

przodkom osiągnąć imponujący          wręcz czas życia.

              Wszak dążenie do podboju kosmosu i podróży  międzygalaktycznych zaczęło         

coraz silniej opanowywać umysły mieszkańców układu słonecznego.  Przechwycono z kosmosu

         niewielką planetoidę, a tor jej obiegu skorygowano w taki  sposób, aby mogła ona krążyć   

      w naszym układzie słonecznym. Zasiedlono jej powierzchnię, a  następnie zaczęto

dokonywać          pewnych zmian jej wnętrza, przekształcając ją w pojazd zdolny do  poruszania

się w pojazd          zdolny do poruszania się w przestrzeni międzygwiezdnej.

              Przeprowadzenie tak poważnych przedsięwzięć inżynierskich i  konstruktorskich         

wymagało jednakże zorganizowania odpowiednich dostaw sprzętu,  surowców, urządzeń i

specjalistycznych          ekip roboczych, co z kolei pociągało za sobą konieczność  dalszego

skorygowania orbity          tej planetoidy tak, aby znajdowała się ona cały czas w zasięgu 

pojazdów transportowych          z ośrodków cywilizacji ze wszystkich planet. Postanowiono 

umieścić ją na orbicie okołoziemskiej.          I w ten oto sposób pojawił się nasz Księżyc.

              Jednakże z jakichś nieznanych powodów operacja  zakotwiczenia Księżyca          nie

 23 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

przebiegła zgodnie z planem, w jej wyniku spowodowano na  Ziemi straszne kataklizmy.         

Luna bowiem, kiedy dostała się w dostała się w sferę  przyciągania Ziemi, wywołała

przesunięcie          się masy wód.. Rozpoczęły się przypływy. Pierwszy był  największy. Fale

popłynęły z okolic          podbiegunowych w kierunku równika, zatapiając po drodze  wszystko,

wraz z lądem Mu i          częścią Atlantydy, na wysokość 3000 - 5000 metrów.

              Niejasne są przyczyny równoczesnego wybuchu okrutnej wojny w  układzie         

słonecznym. Prawdopodobnie dały o sobie znać znane wady  ludzkości, a szczególnie wady      

   psychiczne, o których wspomniano uprzednio. Jeśli nawet ludzie  ci byli, niczym mitologiczni   

      bogowie, istotami o wspaniałych intelektach i imponująco długim  okresie życia, to

jednocześnie          mogli być obciążeni jakąś genetyczna skazą psychiczną, która  stwarzała

podobnie niebezpieczne          sytuacje, na jakie społeczeństwo ludzkie natrafia i dziś. Może  na

przestrzeni wieków          ulegli stopniowej degeneracji.

              Bez wątpienia zbudowali społeczeństwo bardziej rozwinięte i  bardziej          ludzkie niż

nasze, skoro osiągnęli tak ogromne zdobycze , a  jednak dopuścili do tego,          by

katastrofalny konflikt zniszczył ich świat i niemal zgładził  rasę ludzką. Jedno nie          ulega

wątpliwości, ster działań w pewnym momencie wymknął się  ludziom z rąk. Zapanowały         

okrutne prawa wojny.

              Konflikt nie trwał jednak długo. Użycie broni masowej  zagłady w końcowym         

etapie szybko sprawiło, iż życie na planetach przestało istnieć.  Planeta Faeton, na          której

nagromadzono największe zapasy środków bojowych, nie  zdołała ich nawet wykorzystać.         

Jeden, dobrze wymierzony, pocisk jądrowy zainicjował eksplozję  zmagazynowanych

materiałów          termonuklearnych. Straszliwy wybuch rozerwał na strzępy całą  planetę

Faeton.

              Dość łatwo sobie wyobrazić dalszy przebieg wypadków.  Nieliczni szczęśliwie         

przewidujący, którzy mieli dostęp do międzyplanetarnych  pojazdów, wraz z rodzinami i         

sprzętem, jaki zgromadzić im się udało, schronili się na Ziemi,  która jedyna ostała          się w

stanie stosunkowo najmniej zniszczonym. Być może, nie była  ośrodkiem konfliktu          w

układzie słonecznym. Choć okaleczona straszliwym kataklizmem,  wywołanym przez

zakotwiczenie          na jej orbicie Księżyca i choć pozbawiona środków dyspozycyjnych  na Mu i

Atlantydzie,          posiadała przynajmniej nadającą się do życia atmosferę.

              Lądowali więc na Ziemi nie tylko uciekinierzy z  najbliższych planet;          tutaj

znajdowały także schronienie załogi samolotów i statków  międzyplanetarnych, które,         

lecąc z zadaniem bojowym stwierdziły, że cel już przestał  istnieć; lądowali także ci,          którzy

po wykonaniu zadania nie mieli dokąd wracać. Lądowali z  rozpaczą, bali się także         

odwetu. Ale odwet nie nadchodził. Nie było już komu o nim  myśleć.

              Pobudowali więc schrony i podziemne osiedla (systemy  podziemnych          tuneli w

Argentynie, Peru i Ekwadorze, groty w Adżanta, Ellora i  Deccan w Indiach),          aby tam

przeżyć w spokoju i otrząsnąć się do nowego życia. Potem  rozpoczęli penetrację         

otoczenia.

              Ziemia była bardzo zniszczona. Główne ośrodki cywilizacji  nie istniały.          Centra

dyspozycyjne, niektóre lądy i wszystkie miasta albo  znikły pod falami oceanów,          albo

zamieniły się w sterty popiołu pod działaniem broni  laserowej i atomowej. Reszty          dzieła

zniszczenia dokonały wybuchy wulkaniczne wstrząsające  skorupą ziemską, której         

równowagę tak lekkomyślnie naruszono.

              Pomimo przerażająco smutnego bilansu rozpoczęto organizować  nowe         

bytowanie. Zaczęto gromadzić ocalały jeszcze gdzieniegdzie  sprzęt i urządzenia. Ekipy         

 24 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

techniczne penetrowały powierzchnię Ziemi, poszukując tych,  którym udało się przeżyć         

kataklizm, a także surowców, środków napędowych, leków,  żywności. Podjęto budowę nowych 

        miast (Tiahuanaco?) i osiedli (Sacsayhuaman?). Życie zaczęło  wchodzić w bardziej

ustabilizowane          tryby, pomimo że niezbyt liczne społeczeństwo uchodźców borykać  się

musiało z całym          szeregiem poważnych problemów.

              Przede wszystkim nie było ono jednolite. W skład jego  wchodzili przecież          ludzie,

którzy wychowali się na różnych planetach. Niektórzy z  nich z początku chyba          nie mogli

przystosować się do oddychania ziemską atmosferą,  zapewne musieli korzystać          z

urządzeń ochronnych. Dla innych promieniowanie słoneczne na  Ziemi było zbyt silne.          Dla

jeszcze innych - zbyt słabe.

              Wszystkim tym trudnościom należało zaradzić możliwie  szybko, jeśli          to nieliczne

społeczeństwo miało uchronić przed całkowitą  zagładą i wymarciem siebie          i zdobycze

cywilizacji trwające tysiące lat.

              Wśród puszcz tropikalnych, lasów i sawann Ziemi istniały  prymitywne          plemiona

ludzkie znajdujące się na niskim szczeblu rozwoju,  których sposób życia nie          odbiegał

właściwie od zwierzęcego. Zdecydowano się więc na  śmiały eksperyment biologiczny,         

którego celem było dokonanie na kilku wybranych plemionach  zabiegu genetycznego,

pozwalającego          na znaczne przyspieszenie ich rozwoju. Uzyskane w tym procesie 

osobniki miały być w          przyszłości wykorzystane jako niewykwalifikowana siła robocza, 

rozumiejąca i wykonująca          prawidłowo i w sposób zdyscyplinowany stawiane przez "bogów

-  stwórców" zadania.

              W biblijnej Księdze Rodzaju czytamy: "A wreszcie rzekł Bóg:  Uczyńmy          człowieka

na nasz obraz, podobnego nam...". Na marginesie warto  zaznaczyć, że wyraz          Elohim,

stanowiący jedną z nazw Boga w Starym Testamencie, jest  formą liczby mnogiej         

(bogowie) od Eloach (Bóg).

              Eksperyment powiódł się znakomicie, a jego efekty, jak się  zdaje,          przekroczyły

najśmielsze oczekiwania. Rozwój intelektualny  plemion poddanych na ograniczonym         

terenie zabiegowi genetycznemu, a następnie starannej opiece i  edukacji, następował         

bardzo szybko. Doprowadził jednocześnie do powstania  nieprzewidzianego "produktu

ubocznego"          - rozwiązał mianowicie problem, z którym bogowie dotychczas się  borykali,

dostarczył          bowiem zastępów nad podziw urodziwych kobiet. Nic więc dziwnego,  że co

młodsi bogowie          natychmiast przystąpili do dalszego "ulepszania" wyników  eksperymentu,

zapominając,          że choć z grubsza przynależni do tego samego gatunku, to jednak 

reprezentują odmienne          drogi rozwoju genetycznego (szczególnie ci, którzy byli 

potomkami pokoleń długo żyjących          na innych niż Ziemia planetach).

              Biblijna Księga Rodzaju podaje: "A kiedy ludzie zaczęli się  mnożyć          na Ziemi,

rodziły im się córki. Synowie Boga, widząc, że córki  człowiecze są piękne,          pojmowali je

sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko  podobały (...). A w owych          czasach i później

byli na Ziemi giganci. Bo gdy synowie Boga  zbliżali się do córek człowieczych,          te im ich

rodziły. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w  owych dawnych czasach".

              Narodzone z tych związków mutanty nie zawsze mogły być  przedmiotem          chluby

bogów. Niektóre, jako przedstawiające całkowicie  zdegenerowane formy, musiano         

likwidować. Jednak większość potomków reprezentowała znacznie  zwiększone możliwości       

  intelektualne. Niektórzy spośród nich posiadali tak wysoki  poziom inteligencji, że bez         

trudności mieszali się ze społecznością młodszych bogów.

              Udany eksperyment spowodował nowy, gwałtowny rozwój  cywilizacji na          Ziemi.

 25 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

Bogowie mieli już zastępy siły roboczej. Wybrani spośród  tych rzesz ludzie uzyskiwali         

kwalifikacje techniczne, a nawet naukowe; wykonywali prace  inżynierskie, byli pilotami,         

żołnierzami, lekarzami, budowniczymi, czy wreszcie osiągali  nawet status boga. Starzy         

bogowie wymierali, młodzi coraz bardziej wtapiali się w prężne  społeczeństwo inteligentnych     

    ziemian.

 

   

owo powstałe po  wojnie nuklearnej społeczeństwo Ziemian było bardzo          zróżnicowane.

Próba rekonstsukcji jego hipotetycznego składu  wskazuje, iż obejmowało          ono przede

wszystkim stosunkowo niewielką grupę starych,  długowiecznych bogów, którzy          przeżyli

zarówno kataklizmy na Ziemi, jak i wojnę  międzyplanetarną. Pochodzili oni ze          starej

międzyplaneternej cywilizacji, wywodzącej się z Ziemi,  lecz wychowani byli na          różnych

planetach naszego układu słonecznego. Nie była to więc  grupa jednolita.

              Znacznie bardziej jednorodna była grupa ich czystej krwi  potomków,          urodzonych

i wychowanych na spustoszonej Ziemi. Była ona jednak  także niezbyt liczna,          już choćby z

tego względu, że kobiet wśrósd starych bogów było  niewiele z powodów, o          których pisano

uprzednio.

              Trzecią grupę, liczebnie znaczną, stanowili półbogowie,  mieszańcy,          będący

potomkami młodych bogów i ziemianek o wzbogaconej  inteligencji, pochodzących          z

plemion objętych wksperymentem genetycznym. Do grupy półbogów  próbowali, z różnym         

skutkiem, dołączyć wybitni przedstawiciele szczepów, których  możliwości intelektualne         

zostały w wyniku odpowiednich zabiegów wydatnie zwiększone.

              Czwartą wreszcie grupę stanowiły szerokie rzesze  wykwalifikowanych          i

niewykwalifikowanych robotników szkolonych i otoczonych przez  bogów opieką, a należących  

       do szczepów objętych eksperymentem genetycznym na określonych,  ograniczonych

terenach          kuli ziemskiej.

              Ostatnia, piąta grupa to prymitywne, żyjące w stanie  dzikości w tropikalnych         

lasach, puszczach i sawannach plemiona, nie objęte  zainteresowaniem bogów i nie biorące      

   udziału w cywilizowanym życiu.

              Każda z tych grup, poza ostatnią, spełniała w tym  społeczeństwie          wyznaczoną

im przez starych bogów rolę, była w odpowiedni sposób  kształcona i troskliwie         

doglądana.

              Staży bogowie dbali o to, by nie dopuścić do powtórzenia  się błędów          "minionego

okresu". Z tego też względu byli zwolennikami  umiarkowanego, kontrolowanego          rozwoju

oraz zachowania stabilnego systemu społecznego.

              Byłby to więc okres złotego wieku, którego reminiscencje  przetrwały          w zbiorowej

pamięci ludzkości (czwartej grupy). O nim to, być  może, pisze Owidiusz w          "Przemianach"

(przekład B. Kicińskiego):

 26 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

 Złoty pierwszy wiek nastał. Nie z bojaźni kary,

 Z własnej chęci strzeżono i cnoty i wiary.

 Kary, trwogi nie było; groźnych nie czytano

 Ustaw na miedzi rytych, ani się lękano

 Sędziów ostrych.

 (...)

 Wiosna była wieczysta. Zefiry łagodne

 Rozwijały tchem ciepłym kwiaty samorodne,

 Zboża na nieoranej rodziły się ziemi

 I łan ugorny kłosy połyskał ciężkimi.

 Hojną płynęły strugą i nektar i mleko

 I z dębu zielonego złote miody cieką.

              Przez szereg pokoleń władza starych bogów była  niekwestionowana.          Jednak

grupy młodych bogów i półbogów prężne, wykształcone i  wychowane na Ziemi, inteligentne      

   i ze swobodą posługujące się, odrodzoną technologią planetarną,  zapewne coraz bardziej     

    oburzały się na zachowawczą i pełną ostrożnośi politykę Rady  Starszych. Coraz więcej         

sprzeciwu wzbudzało ograniczenie funkcji decyzyjnych (jak  również informacji dotyczących       

  pewnychistotnych dziedzin wiedzy) do wąskiego kręgu bogów  czystej krwi.

              W opowiadaniach i legendach istniejących w różnych punktach  naszego          globu

przedstawione są szczegółowo waśnie i katastrofalne wojny.  Znajdują się wzmianki          o

kontrowersjach między bogami, kończących się okrutnymi  walkami, doprowadzającymi czasem

         aż do drgań skorupy ziemskiej. W wielu wypadkach znajdujemy  także ślady działalności   

      "propagandowej", zmierzającej do zdyskredytowania starych bogów.

              Gnoza obszaru śródziemnomorskiego, wiedza tajemna dostęona  tylko         

wybranym uczy, że świat (tzn. Ziemię) stworzył (tzn.  zorganizował na niej życie) Ialdabaoth,      

   nieudolny "demiurg - który uważał się za boga". (Nazwa "demiurg"  nadała została przez         

Platona stwórcy boskiemu, który dał ludzkości duszę zmysłową i  jest twórcą świata

materialnego).          Syn demiurga, stanąwszy w obliczu gromadzących się objawów 

niekompetencji i niezręczności          ojca, uchwycił przemocą władzę, aby ustanowić nowy

porządek i  naprawić błędy dotychczas          popełnione. Ten właśnie syn, o imieniu Sebaoth,

od tego czasu  zapanował w niebie i w          raju. Ta tradycja pozostawiła ślady nawet w liturgii 

katolickiej; podczas każdej mszy,          zgromadzeni wierni śpiewają: "Sanctus, Sanctus,

Sanctus  Dominus Deus Sebaoth, pleni          sunt coeli et terra gloria tua"

.

              Indyjska "Bhagawata Purana" przedstawia Wisznu, Prajapati  (przodka),         

tworzącego nie światłośc, jak biblijny Elohim ("Niechaj się  stanie światłość"), lecz         

ciemność, występek, niesprawiedliwość, grzech, chaos. A tekst  mówi: "Wówczas, przyjrzawszy

         się temu, zasługującemu na potępienie dziełu, Stwórca odczuwał  dla siebie niewiele

podziwu".          I aby dokonać naprawy swoich poczynań, Wisznu wysłał  "czarowników" z

poleceniem, aby          tworzyli za niego. Ale oni zaniedbywali swoje obowiązki i trwali  w

bezpłodnych medytacjach.          Wówczas, by położyć kres tej bezczynności, z gniewu

Prajapati  musiał wydobyć się nagle          młody bóg-dziecię, bóg-bohater, aby wyręczając

swego ojca  stworzyć pierwszą istotę ludzką.

              Aztekowie przypisywali proces kreacji pierwszych ludzi  parze bogów,          Ometecuhli

i Omeciuatl, którzy wkrótce zostali zdetronizowani  przez młodszych, bardziej          aktywnych

 27 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

bogów.

              W Asyrii waśniom między bogami towarzyszyłu takie  straszliwe dźwięki,          że cały

świat był nimi wypełniony, a góry zapadały się.

              Mity greckie dostarczają podobnych wieści. Łatwo zrozumiała  legenda          mówi, ze

Ouranos (lub Uranos) - symbol nieba i przestrzeni  międzyplanetarnej - zapłodnił          swą

małżonkę Gaję - Ziemię. Domyślać się należy, że życie na  Ziemi ma jakiś związek          z

obszarami pozaziemskimi. Ale z tego związku narodziły się  wstrętne potwory. Ich ojciec         

był zdumiony i przerażony, odesłał je z powrotem do łona matki,  co wydaje się być po         

prostu innym sposobem wyrażenia myśli, że zostali oni  pogrzebani, a my od czasu do czasu     

    znajdujemy ich teraz w postaci kopalnych skamielin.

              Teraz kierownictwo obejmuje Czas (Kronos lub Chronos -  zwany przez          Rzymian

Saturnem), ale ten "pożera swoje dzieci" i wszystko  ogarnia stan stagnacji i          bezpłodnej

rutyny, zaś "czarownicy zaniedbując swoje obowiązki,  zamiast tworzyć, oddają          się

kontemplacji". Później obserwujemy pojawienie się i  rozstrzygające zwycięstwo nowego,         

silnego zespołu kieowanego przez Zeusa (Jupitera lub  Yod-Patera). Wszystkie przekazy         

głoszą i sławią jego dynamizm i młodość. Jego atrybutami w  Grecji, jak i we wszystkich         

innych miejscach, są cechy odpowiadające światłu, sile i  szybkości, a więc: ogień, błyskawice,  

       jasność, czystość, białość, blask społeczny, orzeł. Greckie  słowo Zeus, podobnie jak         

łacińskie Deus, jest równoważne indyjskiemu bogu-bohaterowi,  "Słonecznemu Ormazdowi"      

   Persów (zwycięzcy Smoka).

              Tak więc zwycięstwo w tej nowej wojnie (czy wojnach)  odnieśli młodzi          bogowie.

Było to jednak zwycięstwo w dużym stopniu pyrrusowe,  tym bardziej, że nie oznaczało         

ono, iż na Ziemi zapanował całkowity pokój. Teraz dopiero  rozpoczęły się swary i waśnie         

między młodymi bogami. Kontrowersje te kończyły się następnymi  okrutnymi walkami i

katastrofalnymi          wojnami. Biblia wspomina te dawne wojny o władzę w szeregu  Ksiąg.

Izajasz (51:9) przywołuje          na pamięć "dawne pokolenia", kiedy Jahwe musiał zgładzić

Rahab,  zwanego także Lewiatanem          lub Smokiem: "O ramię Jahwe! Przebudź się, jak za

dni minionych,  zamierzchłych pokoleń.          Czy żeś nie ty poćwiartowała Rahaba, przebiło

Smoka?". Podobnie w  Księdze Joba (25:12):          "Potęgą wzburzył pramorze, roztrzaskał

Rahaba swą mocą, wichurą  strop nieba oczyszcza          i Węża Zbiega niszczy swą ręką",

oraz w niektórych Psalmach  (74:13, 14): "Ty morze swoją          potęgą rozdarłeś, skruszyłeś

głowy smoków w odmętach. Ty  zmiażdżyłeś łby Lewiatana,          morskim potworom na żer go

wydałeś". a także (89:10, 11): "Ty  rozkazujesz pysznemu morzu,          Ty jego wzdęte bałwany

poskramiasz. Tyś przebitego Rahaba  podepta, Twoich wrogów rozproszyłeś          swym

możnym ramieniem.

               

 

  

 28 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

cena moralna  zwycięzców w kolejnych wojnach i stosowanych przez nich metod walki nie  była

wśród ówczesnych ludów jednoznaczna, skoro odnosi się wrażenie (w  związku ze swarami i

niezgodą panującą wśród bogów, z samym Jahwe  włącznie), że tradycja biblijna była w sposób

celowy cenzurowana,  zgodnie z dyrektywami wydanymi przez bogów Hebrajczyków, którzy

mieli  zrozumiałe powody, aby ukrywać fakt, że ich władza zaprowadzona została  wśród

rozruchów i zamieszek. Nie znajdziemy niczego podobnego wśród  założycieli i krzewicieli

innych tradycji istniejących współcześnie z  tamtymi.

       Lecky wskazuje, że większość gnostyków uważała boga żydowskiego za  niedoskonałą

istotę, stojącą na czele fałszywego systemu moralnego.  Wielu ponadto uważało religię

żydowską za system opierający się na  zasadzie Zła, przyjmujący, że Szatan jest bogiem świata

materialnego.  Dlatego Kainici czynili każdego, kto się temu przeciwstawiał,  przedmiotem czci,

Ofici natomiast jawnie oddawali cześć boską wężowi.  Mam więc, być może, chociaż częściowe

wyjaśnienie szacunku, jakim  większość gnostyków darzyło węża, w fakcie, że jest to zwierzę,

które  wśród chrześcijan stanowi symbol Zła i Szatana, miało zupełnie odmienne  znaczenie w

symbolice starożytnej.

       Walka między młodymi bogami, która poprzedzała, a następnie  ustanowiła panowanie

Jahwe na Ziemi lub tylko na pewnych jej obszarach,  opisana jest w judeochrześcijańskiej

tradycji w epizodzie, w którym  Archanioł Gabriel niszczy Smoka. W Apokalipsie świętego Jana

(12:7-9)  czytamy: "I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli  walczyć ze

Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie  przemógł i już się miejsce dla nich

w niebie nie znalazło. I został  strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie Diabeł i

Szatan,  zwodzący całą zamieszkałą Ziemię, został strącony na Ziemię, a z nim  strąceni zostali

jego aniołowie". Zaś prorok Izajasz woła (14:12-15):  "Jakże to spadłeś z niebios, jaśniejący

Lucyferze, Synu Jutrzenki? Jakże  runąłeś na ziemię, ty, który podbijałeś narody? Ty, który

mówiłeś w  swoim sercu:  wstąpię na niebiosa; powyżej gwiazd Bożych postawię mój  tron.

Zasiąde na górze obrad, na krańcach północy. Wstąpię na szczyty  obłoków, podobny będę do

Najwyższego.

 Jak to? Strąconyś do Szeolu,  na samo dno Otchłani?".

       Czy z tego wynika, że pod nowymi rządami wszystko przebiegało w  łagodności i pokoju?

Wcale nie. Pojawiły się nowe waśnie, a ich  przedmiotem tym razem był właśnie nowy twór -

człowiek, którego  pojawienie się nie dla wszystkich było jednakowo pożądane.

       Abu Zayd Al-Balkhi znalazł na marginesie Koranu zapis, który  podaje pewne wskazówki na

temat sposobu myślenia i zamiarów naszych  przodków czy poprzedników. Treść zapisu jest

następująca: "Mam zamiar,  powiedział Bóg, ustanowić na ziemi namiestnika (oto jak nazwał

człowieka  - A. M.). Ale aniołowie, towarzysze Iblisa, zwanego wówczas Azazilem, 

odpowiedzieli mu: Czy masz zamiar umieścić na Ziemi kogoś, kto  wprowadzi tam rozkład

moralny, korupcję, zepsucie i rozlewać będzie  krew, wówczas, kiedy my nie przestaniemy cię

wielbić? 

 Ale Bóg  powiedział  Ja wiem to, czego wy nie wiecie ".

       Jak już choćby z treści tego zapisu wynika "człowiek" (tzn.  trzecia i czwarta grupa wg

przyjętej przeze mnie poprzednio  klasyfikacji) nie cieszył się uznaniem bogów (druga grupa), a

przy takim  stosunku wzajemnym o konflikt nie trudno, tym bardziej, że człowiek  wbrew

wszelkim nakazom i zakazom ciągle sięgał po "owoc z drzewa  wiadomości dobrego i złego".

Tak więc konflikt, wobec narastania  wzajemnych niechęci, był nieunikniony, a jak do niego

doszło, opowiada  między innymi Platon w swoim dialogu pt. "Kritias":

       "Przez wiele pokoleń, pokąd im starczyło natury boga, słuchali  praw i odnosili się życzliwie

do bóstwa, którego krew w nich płynęła.  Ich postawa duchowa nacechowana była prawdą i ze

wszech miar wielkością.  Łagodność i rozsądek objawiali w stosunku do nieszczęść, które się 

 29 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

zawsze zdarzają i w stosunku do siebie nawzajem, więc patrzyli z góry na  wszystko z

wyjątkiem dzielności, wszystko, co było w danej chwili,  uważali za drobiazg i lekko znosili, jakby

ciężar, masę złota i innych  dóbr; nie upijali się zbytkiem i bogactwo ich nie zaślepiało i nie 

prowadziło do utraty panowania nad sobą. Bardzo trzeźwo i bystro  dostrzegali, że i to wszystko

pod wpływem miłości wzajemnej, przy  dzielności wzrasta; [...]. Ale kiedy w nich cząstka boża

wygasła,  dlatego że się często z wieloma pierwiastkami ludzkimi mieszała i ludzka  natura

zaczęła brać górę, wtedy już nie umieli znosić tego, co u nich  było, zrobili się nieorzyzwoici i kto

umiał patrzeć, ten widział już ich  brzydotę, kiedy zatracili to, co najpiękniejsze pośród

największych  dóbr. Tym, którzy nie potrafią dojrzeć życia naprawdę szczęśliwego,  wydawało

się właśnie wtedy, że są osobliwie piękni i szczęśliwi, kiedy  ich tymczasem napełniała chciwość

niesprawiedliwa i potęga. Otóż bóg  bogów, Zeus, królujący zgodnie z prawami, umiał dojrzeć

taki stan  rzeczy, zobaczył, że się marnuje ród, który był jak się należy, więc  karę im wymierzyć

postanowił, aby się opamiętali, nabrali rozumu i  zaczęli panować nad sobą, więc zebrał

wszystkich bogów do ich  prześwietnej siedziby, która się wznosi nad środkiem całego świata, 

zaczem widzi wszystko, co ma udział w powstawaniu, a zebrawszy  powiedział..."

       Na tym urywa się dialog Platona  i wydawać by się mogło, iż nigdy  się nie dowiemy, jaki był

dalszy bieg wypadków. Jednak istnieje i druga  opowieść - biblijna Księga Rodzaju (6:6-7),

która, jak się zdaje,  zawiera odpowiedź na pytanie, jakie każdy z nas zadaje po przeczytaniu 

Platońskiego "Kritiasa": Co powiedział bóg bogów Zeus? Księga Rodzaju  mówi: "...a widząc, że

wielka była złość ludzka na ziemi [...] bolał w  sercu swym i rzekł Bóg:  wygładzę człowieka,

któregom stworzył, z  oblicza ziemi, od człowieka aż do bydlęcia, aż do gadziny i aż do  ptastwa

niebieskiego. Bo mi żal, żem je uczynił

".

       Wydaje się więc, że postęp moralny nie przebiegał równolegle z  technologicznym. Znane

wady ludzkości i dążność jednych do dominacji nad  drugimi, zwielokrotnione ogromnymi

możliwościami zaawansowanej wiedzy i  techniki, doprowadzuły do otwartej rywalizacji między

mieszkańcami  naszej planety. A rezultatem decyzji Jahwe czy Zeusa była znowu  straszliwa

wojna, której sposób prowadzenia, zastosowane środki i  konsekwencje naszkicowano już w

pierwszym odcinku niniejszego cyklu, zaś  opisy jej przebiegu znajdujemy rozproszone w

tradycji różnych narodów,  między innymi także w tradycji biblijnej.

       W księdze proroctw Izajasza (13:3-5) czytamy: "Ja dałem rozkaz  moim poświęconym, z

powodu mojego gniewu zwołałem wojowników, radujących  się z mej wspaniałości. Uwaga!

Wrzawa Królestw, sprzymierzonych  narodów. To Jahwe Zastępów robi przegląd wojska do

bitwy. Przychodzą z  dalekiej ziemi, od granic nieboskłonu, Jahwe i narzędzia jego 

rozgniewania, aby spustoszyć całą ziemię". Podobnie w Psalmach (68:13):  "Rydwanów Bożych

jest dwadzieścia tysięcy, wiele tysięcy aniołów, to Pan  wraz z nimi do Świątyni przybywa z

Synaju".

       Nie ulega wątpliwości, że stratedzy wojny atomowej nie kierowali  swej broni na plemiona

takie, jak współcześnie nam żyjący Zulusowie,  Pigmeje czy nieszkodliwi Eskimosi. Skierowali ją

na ośrodki cywilizacji.  Tak więc radioaktywny mord ponownie przeszedł przez postępowe i

wysoko  rozwinięte narody i ośrodki. Pozostały natomiast oddalone od ośrodków  zywilizacji,

zacofane w rozwoju, ludy dzikie i prymitywne plemiona. One  jednak nie były w stanie

przekazać informacji o istniejącej kulturze ani  nawet poinformować o niej, ponieważ nie brały w

niej udziału.

       Większa część kuli ziemskiej pokryta została żarzącumi sie  pustyniami, gdyż

promieniowanie ciał radioaktywnych nie pozwala rozwijać  się żadnym roślinom. Po kilku

 30 / 31

background image

Atomowa wojna Bogów

Wpisany przez ap

Środa, 03 Marzec 2010 20:51 - 

tysiącach lat - jak powiada Däniken - nie  pozostało już nic z zatopionych oraz spalonych lądów

i miast. Natura  jedynie z nieskończoną cierpliwością przedzierała się poprzez ruiny, a  żelazo i

stal, pordzewiałe, rozpadły się na piasek, aby po tysiącach lat  wszystko mogło się zacząć od

początku.

         

         BIBLIOGRAFIA

         

         1) Erich von Däniken, "Chariots of the Gods", London 1969.

         2) Erich von Däniken, "Wspomnienia z przeszłości", Warszawa  1974.

         3) Erich von Däniken, "The Gold of the Gods", New York 1973.

         4) Ignatius Donelly, "The destruction of Atlantis", New York  1971.

         5) Charles Fort, "The book of the Damned", New York 1941.

         6) Alfons Gabriel, "Die Wusten der Ende und ihre Erforschung",  Hamburg 1961.

         7) A. Gorbowski, "Rozum kosmosu", Crikvenica 1976.

         8) Aleksander Kondratow, "Zaginione cywilizacje", Warszawa 1979.

         9) W. E. H. Lecky, "History of the rise and influence of the  spirit of rationalism in         

Europe", New York 1897.

         10) P. Misraki (pseudonim P. Thomas), "Les Extraterrestres",  Paris 1962.

         11) Andrew Thomas, "We are not the first", New York 1973.

         12) B. Le Poer Trench, "The sky people", London 1960.

         13) Jacques Vallee, "Anathomy of a phenomenon", New York 1965.

         14) John N. Wilford, "We reach the moon", New York 1969.

         15) Ludwik Zajdler, "Atlantyda", Warszawa 1963.

         Wykorystano również niektóre informacje zawarte w następujących  czasopismach:

         "New Scientist", 1979, 1980; "Saga", 1973, 1975; "UFO Reports",  1975, 1976, 1977;

"Ufology",          1976, 1977; "Argossy UFO Annual" 1975; "Official UFO", 1977,  1978.

               

Znalezione na strychu. Aut.  Aleksander Mora.

 

 

 31 / 31