Irina Yazykova, "Świat ikony"

W poszukiwaniu utraconej światłości

Wiek XVI zwykle rozpatruje się w ramach klasycznych płodów kultury nierosyjskiej. W tym czasie

powstają wspaniałe dzieła sztuki cerkiewnej, wielkie monumentalne kompleksy i przedmioty sztuki

dekoracyjno-użytkowej. Muzyka i literatura również przeżywają wielki rozkwit. Jednakże wraz z

tym następuje wyraźny kryzys tradycyjnego światopoglądu. Ginie sofiologiczna zasada, która była

zakwasem kultury prawosławnego Wschodu, co niegdyś dało tak wspaniałe owoce na ruskim

gruncie. Rozwój ikonografii jako gatunku sztuki wchodzi w konflikt z tymi zasadami kultu ikony,

które zostały ustalone przez Ojców Kościoła na VII soborze powszechnym. Ikona jako fenomen

myśli teologicznej całkowicie zatraca się w estetycznym żywiole ikonografii. Jeśli w XVI wieku

cechy deformacji obrazu zaczynają się dopiero pojawiać na tle ogólnego zewnętrznego rozkwitu

sztuki, to po stuleciu można obserwować pełną dewaluację znakowej struktury ikony i zmianę jej

artystycznego języka.

XVI wiek - to wielka epoka, którą, wykorzystując znakomite określenie Johana Huizingi, można

nazwać „jesienią ruskiego średniowiecza". XVI wiek - to okres zbierania owoców ruskiej kultury

średniowiecznej, czas dokonywania podsumowań.

16 stycznia 1547 roku koronował się car Iwan IV. Tym aktem zakończono proces absolutyzacji

władzy ruskiego autokratora. Polityczna koncepcja „Moskwa - Trzeci Rzym" znalazła swoje pełne

wcielenie. Proces centralizacji państwa został zakończony i konsekwentnie przekształca się w

ekspansję na wschód.

26 stycznia 1589 roku w soborze Zaśnięcia w Moskwie objął tron patriarszy pierwszy patriarcha

całej Rusi - Jow. Tym aktem zakończono długą walkę ruskiej hierarchii kościelnej z

Konstantynopolem. Ruski Kościół prawosławny otrzymał autokefalię i pełną niezależność od

patriarchatu w Konstantynopolu.

Jeszcze na przełomie XV i XVI wieku nowogrodzki biskup Gennadiusz zrealizował kolosalną pracę

pełnego przekładu wszystkich ksiąg Biblii na język słowiański. Jak wiadomo, do tego czasu na Rusi

istniał tylko aprakos, to znaczy przekład wybranych fragmentów Pisma Świętego, które są czytane

podczas nabożeństw. Teraz Ruś otrzymała wreszcie pełny tekst Biblii.

W połowie XVI wieku metropolita Makary opublikował zebrane przez siebie „Minieji Czetji" (czyli

czytania na każdy miesiąc), w które weszły żywoty wszystkich czczonych na Rusi świętych. Ten

wielki zbiór był swego rodzaju podsumowaniem świętości całej dotychczasowej historii

chrześcijaństwa narodu ruskiego.

Również wtedy, w połowie stulecia, kapłan soboru Zwiastowania w moskiewskim Kremlu,

Sylwester, napisał znaną księgę Domostroj (Budowniczy) - swego rodzaju encyklopedię etyki

dawnej Rusi.

Na polecenie cara Iwana Groźnego w osadzie Aleksandro-wskiej powstaje zbiór kronik, Licewoj

Letopisnyj Swod, który zebrał wszystkie ruskie kroniki oraz stał się kompendium ruskiej i

światowej historii.

W końcu Sobór Stu Rozdziałów, zwołany do Moskwy w 1551 roku, doprowadził do celu ruską

ikonografię, ustalając kanony malarskie przez obowiązkowe wprowadzenie hermenei, będących

zarazem rodzajem ikonograficznych encyklopedii.

Symbolicznym znakiem był fakt, że wielki pożar moskiewski z 1547 roku, w czasie którego

spłonęło wiele cerkwi w Moskwie, w tym również sobory kremlowskie, wypadł w roku koronaci

pierwszego ruskiego cara. Epoka dosłownie paliła za sobą mosty. Jednak inercja świadomości nie

pozwalała jeszcze Rusi na poszerzanie swojego terytorium, co nastąpi dopiero w następnym

stuleciu.

XVI wiek - to czas rozkwitu teologii polemicznej. Dużą popularnością cieszą się utwory

skierowane „przeciwko łacinnikom", „przeciwko luteranom", „przeciwko judaizującym". W ciągu

całego wieku prowadzona jest okrutna walka z herezjami, często kończąca się krwawymi

rozprawami z inaczej myślącymi. Teolodzy widzą swoje zadanie nie tyle w wyjaśnianiu

praktycznych zasad prawosławia, ile w oskarżaniu i wykazaniu odstępstw od ortodoksji. Często dla

przypodobania się polemice myśl teologiczna traci swoją jasność i dokładność, niekiedy także

czystość dogmatyczną. Ikona jest traktowana w tym czasie jako główny oręż w walce

ideologicznej, jako naoczne uzasadnienie takiego lub innego postulatu teologicznego. Tym właśnie

tłumaczy się fakt, iż zakazane przez Sobór Stu Rozdziałów „fałszywe" tematy dalej funkconują w

praktyce ikonograficznej. W zapale polemicznym sami obrońcy wiary często jakby popadali w

herezję. Na przykład dowodząc „nieobeznanemu" heretykowi tajemnicę Bożej Trójjedni na

podstawie obrazu „Trójca Nowotestamentowa" iko-nograf w nieunikniony sposób głosił pogański

antropomorfizm, przedstawiając Boga Ojca w postaci człowieka.

Skąd to się brało? Być może ikonografowie w tym czasie byli analfabetami lub nie byli

dostatecznie wykształceni? Wcale nie. Przyczyny upadku są znacznie poważniejsze. Sobór Stu

Rozdziałów stawia malarzom ikon wysokie wymogi moralne, które, jak się wydaje, nie były

jedynie gołosłowną deklaracą: „Ikonograf powinien być pokorny i łagodny, pobożny, a nie

wielomówny, nie skory do śmiechu, nie swarliwy, nie zawistny, ani też pijak, nie zabójca, ale

winien chronić czystość duchową i cielesną troszcząc się o swoje zbawienie". Ikonografów, którzy

nie wiodą sprawiedliwego życia, sobór nakazał pozbawiać możliwości wykonywania zawodu jako

niegodnych. Ojcowie soboru przypominają także, że nie każdego Bóg powołuje do malowania

świętych ikon i jeśli człowiek mimo pragnienia nie znajdzie w sobie talentu Bożego, to powinien

zająć się czymś innym, „a obrazu Boga nie dawać na pohańbienie". W ten sposób Sobór Stu

Rozdziałów starał się umocnić tradycyjne rozumienie ikony i kultu ikon jako odbicia Archetypu

oraz stosunku do ikonografii jako posługi Bogu. Jednakże takie normatywne wydanie kanonu

świadczyło, że świadomość epoki traci ikonologiczność jako naturalne rozumienie świata. Kanon

ikonograficzny przestaje być rozumiany jako wewnętrzny szkielet i przemienia się w schemat

ikonograficzny.

W stylistyce ikony można prześledzić określone tendencje, narastające w ciągu stulecia. Przede

wszystkim dochodzi coraz bardziej do głosu element dekoracyjny. Ikonograf zaczyna uważać siebie

bardziej za malarza niż za teologa. Starając się zachować kanon, rzadko potrafi powstrzymać się od

urozmaicenia kompo-zyci, wprowadzenia nowych szczegółów, ozdobienia na swój sposób tła lub

szat. Niekiedy wydaje się, że wewnętrzny sens obrazu mniej niepokoi ikonografa niż malarska

interpretacja. W rezultacie ikona staje się wyrazistym i wbijającym w pamięć dziełem, oddziałując

na widza zewnętrznym pięknem, a nie wewnętrznym objawieniem. Na przykład w XVI wieku

rozpowszechnia się schemat ikonograficzny „Tobą raduje się". Jest to obraz sławiący Bogurodzicę,

której śpiewa całe stworzenie - „chóry aniołów i ludzki rodzaj" oraz piękno całego stworzonego

świata, objawiające się jednocześnie jako świątynia i ogród. Jest to nowe niebo i nowa ziemia,

Nowe Jeruzalem (Ap 21,1). Przeobrażony kosmos jest na ikonie przedstawiany uroczyście, pięknie,

z dużą fantazją. Dekoracyjność i symbolizm tej kompozycji są ze sobą powiązane

i z tego powodu postawione na tym samym poziomie, ale z czasem element dekoracyjny zacznie

dominować nad symbolicznym.

Wraz z dekoracyjnością budzi się zainteresowanie tematem, co wpływa na umiłowanie szczegółów,

drugorzędnych detali i drobiazgów. Ta tendencja w końcu doprowadzi do tego, że z lakonicznego i

ściśle strukturalizowanego tekstu ikona przemieni się w wielosłowne opowiadanie. Szeroko

rozpowszechniają się w XVI wieku ikony hagiograficzne, gdyż tekst hagiograficzny daje artyście

możliwość skoncentrowania się na szczegółach opowiadania. Już na przełomie XV i XVI wieku

Dionizy namalował kilka ikon hagiograficznych, które stały się klasycznymi wzorami tego gatunku

dla ikonografów następnych pokoleń. Najlepsze ikony Dionizego to obrazy metropolitów

moskiewskich Piotra i Aleksego. Ikonę „Żywot metropolity Piotra" Dionizy namalował dla soboru

Zaśnięcia moskiewskiego Kremla, w którym znajdowały się relikwie pierwszego moskiewskiego

metropolity. Ikonę „Żywot metropolity Aleksego" namalował dla klasztoru Czudow, gdzie był

pochowany Aleksy. Obie ikony są dość dużych rozmiarów, lakoniczność centralnego

przedstawienia harmonijnie łączy się ze scenami na obrzeżach, z których każda ma wyraźną

kompozycję, dobrze widoczną z pewnej odległości. Koloryt ikon jest jasny i świąteczny, tworząc

podniosły nastrój. Jest to obraz niebieskiego tryumfu świętego, wysławionego w swej posłudze

Bogu. W ślad za Dionizym ikony hagiograficzne malowali jego synowie - Teo-dozy i Włodzimierz,

zwłaszcza obraz Sergiusza z Radoneża. Stosunek centralnego przedstawienia do ikon na obrzeżach

pozostaje dalej harmonijny, lecz koloryt traci swoją lekkość i przezroczystość. Dalszy rozwój tego

gatunku doprowadzi do rozrastania się liczby ikon na obrzeżach oraz ich zmniejszenia, do nadmiaru

szczegółów tematycznych. Uwaga widza przenosi się z centralnego przed-stwienia na obrzeża, w

kompozycję którego włącza się coraz więcej szczegółów. Taka ikona staje się nie tyle modlitewną

ilustracją, ile książką z obrazkami, które można z zainteresowaniem oglądać. W końcu doprowadzi

to do tego, że artyści zamiast centralnego przedstawienia zaczną malować nieco większą ikonę w

typie ikon z obrzeża. Ikona traci swoje centrum, a tym samym i duchową koncentrację. Dobrym

przykładem jest ikona „Żywot Piotra i Few ronii" (przełom XVI i XVII wieku), na której w centrum

przedstawiono Murom w postaci bajkowego grodu Kitież, zaś w labiryntach grodu gubią się

postacie świętych. Najbardziej zadziwia fakt, że na tej ikonie nie widać obliczy. Przypomnijmy, że

klasyczna ikona bizantyjska traktowała ikonowy obraz jako niebieski portret świętego. Na ruskich

ikonach z okresu przed najazdem mongolskim widzimy oblicza o nieziemskim pięknie, z wielkimi,

szeroko otwartymi oczyma. Ikonografowie czasów Rublowa także poświęcali dużo uwagi obliczu,

którego żywy wyraz na długo pozostaje w pamięci. W XVI wieku oblicze staje się niewyraźne (a

nawet go nie ma, jak na ikonie „Piotr i Fewronia"). Oblicze przestaje być treściowym centrum

ikony.

Sprzyjała temu miłość do szczegółów i wielopostaciowych kompozycji. Ikony z tego czasu, jeśli

można się tak wyrazić, są przeludnione. Artyści dążą do monumentalnych form, ikony maluje się na

ogromnych deskach. Przypomnijmy słynne ikony z czasów Iwana Groźnego „Kościół wojujący" i

„Błogosławione wojsko" - to już nie są ikony, a całe obrazy batalistyczne z dziesiątkami, a nawet

setkami postaci. Aby pomieścić tak wielką liczbę postaci, ikonograf zmuszony jest do zastosowania

znanej maniery przedstawienia tłumu: oblicza maluje się jedynie tym postaciom, które znajdują się

w pierwszych szeregach, a inne zaznacza się jedynie przez sylwetkę głowy i nimbu. W takim tłumie

człowiek jako samodzielna jednostka, jako mikrokosmos, całkowicie zanika.

Wszystkie te metamorfozy ikony nie są czym innym, jak tylko projekcją duchowego stanu epoki. W

czasach Iwana Groźnego Ruś była silnym i wielkim państwem, poszerzającym swoje terytorium,

ale życie ludzkie nie było w niej nic warte. Setki i tysiące ludzi stawało się ofiarami tyranii, ich

imiona z ledwością zdążano przeczytać w modlitwach proszących o wieczny odpoczynek.

Człowiek nie czuł się tak nawet w najgorszych latach niewoli tatarskiej. Przeciwnie, hordzie,

władzy ciemności, przeciwstawiano świetliste oblicza z ikon, każdy święty rzucał wyzwanie

ciemności (nie przypadkiem słowo „tma" na Rusi oznaczało jednocześnie „ciemność", „mrok", oraz

„tysiące", „tłum"). Epoka Sergiusza z Radoneża znała wielką godność człowieka, daną przez Boga,

gdyż w Piśmie Świętym powiedziano: „Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym - syn

człowieczy, że się nim zajmujesz? Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą

i czcią go uwieńczyłeś" (Ps 8,5-6).

W epoce opryczniny o godności człowieka nikt już nie pamiętał, obraz i podobieństwo Boże zostały

odsunięte na daleki plan. Odbiło się to w zwierciadle ikony. Przede wszystkim należy zauważyć, że

w XVI wieku obrazy Zbawiciela przestają być wyraźne i nie zapamiętuje się ich. W obliczach

świętych nie ma życia, one zastygły w niemym wyrazie, są nieczułe w stosunku do wszystkiego, co

dzieje się wokoło. Epoka nie wpatruje się w oblicze Boga, a tym samym traci oblicze człowieka.

Zauważmy, że z ikony znika światłość. Jest to największa strata XVI wieku. Jeśli poprzednia epoka

- XIV-XV wiek - żyła w promieniach światłości Taboru, to XVI wiek całkowicie trwoni

dziedzictwo hezychazmu. O milczeniu pamiętają jedynie niektórzy asceci, chroniący testament

Sergiusza. „Milczenie jest tajemnicą przyszłego wieku, a słowa naczyniem tego świata" - uczył

igumen ławry Trójcy Świętej i św. Sergiusza, starzec Artemiusz. Jednak to doświadczenie nie

wychodzi z celi mnicha na świat i nie oświeca epoki, a Ruś coraz bardziej pogrąża się w ciemności.

Na obrazach XVI wieku nie znajdziemy energii błyskawic ascetów Teofanesa, pełnej łaski

światłości aniołów Rublowa ani jaśniejącej radości przebóstwionych stworzeń Dionizego. Światłość

rzadko jest zaznaczana suchymi blikami na szatach, ledwo zauważalnymi bli-kami na obliczach. To

nie jest wyznanie światłości, a jedynie wyuczona maniera rzemieślnicza. Światłość nie przemienia

koloru na ikonach i dlatego barwy tracą swoją dźwięczność, czystość i wartość. Niegdyś jasny

cynober zostaje zamieniony przez głuchy czerwono-brązowy lub wiśniowo-czerwony kolor. Zieleń

zostaje rozbielona lub też zamieniona przez kolor ciemnooliwkowy. Artyści prawie nie używają

kolorów niebieskiego i błękitnego. Tło zamiast złotem jest pokrywane ziemistą ochrą lub trawiastą

zielenią. Jeśli wcześniej obraz traktowano jako zakorzeniony w jasności Bożej chwały, to teraz

dzięki ostrym sylwetkom obraz wysuwa się na pierwszy plan. Z tego powodu artyści dążą do

upiększenia tła: rozrastają się pałace, pejzaż, zdobi się ornamenty szat. Zwłaszcza w „manierze

stroganowskiej" wszystko to, co nie dotyczy twarzy, staje się prawie jubilerską pracą. Natomiast

malowanie oblicza zostaje uproszczone, zanika miękość. Niekiedy oblicza są malowane ciemną

ochrą z małym dodatkiem rozjaśnień.

Brak światła na ikonach zostaje zamieniony przez metalową basmę - srebrną, złotą. W XVI wieku

dość często pola i tło ikony wykładane są tłoczoną basmą. Zwiększa to efekt dekoracyjny ikony, a

nawet w pewnym stopniu przywraca wartość tła, rozumianego często materialnie. Jednakże ta

zamiana staje się tak naturalna, że zaczyna zmieniać naturę samego obrazu.

Do tradycji wchodzi zwyczaj upiększania ikon sukienkami, drogocennymi przedmiotami i

koronami, które niekiedy całkowicie zakrywają malarstwo ikony i można zobaczyć jedynie oblicze

i ręce. W XIX wieku ta tradycja tak się zakorzeniła, że tanie ikony będą malowane specjalnie „pod

sukienkę", to znaczy namalowane zostaną jedynie oblicza i ręce, a wszystko inne zaznaczone

konturami. Było to nie do pomyślenia w klasycznej sztuce ikony, gdyż ikona jako zwierciadło

Bożej chwały odbija Archetyp. Namalowanie ikony jest uczestniczeniem w akcie stwórczym Boga.

Praktyka ozdabiania ikon sukienkami była znana wcześniej. W Bizancum i na Rusi dla szczególnie

czczonych ikon wykonywano wspaniałe jubilerskie sukienki (lub szaty z pereł i drogich kamieni).

Były to jednak rzadkie wypadki. Na przykład metropolita Cyprian po uwolnieniu Moskwy od

Tatarów, sławiąc orędownictwo Bogurodzicy, ofiarował drogocenną sukienkę dla ikony

Bogurodzicy Włodzimierskiej. Jego następca, metropolita Focjusz, również polecił wykonać

sukienkę dla cudownej ikony Włodzimierskiej Bogurodzicy. Jednak sukienki zakładano w

wyjątkowych sytuacjach, kiedy w wielkie święta wynoszono ikonę z cerkwi. W XVI wieku basma i

sukienki stają się powszechne. Na przykład cały ikonostas w soborze smoleńskiego klasztoru

nowodziewicze-go, mający ponad 90 ikon, został upiększony srebrną basmą. Na ikonie

Bogurodzicy Smoleńskiej z Orużejnej Pałaty można zobaczyć nie tylko srebrną sukienkę ozdobioną

medalionami i drogocennymi kamieniami, ale także maforion z pereł, ozdobiony sa morodkami.

Widoczna jest w tym zmiana pojęcia piękna, które wcześniej rozumiano jako piękno duchowe,

wartość zaś ikony określała głębia zamysłu. Teraz, dzięki sukienkom i szatom, ikona zaczyna być

traktowana jako wartość materialna, a piękno duchowe ustępuje miejsca pięknu tego świata.

Światłość zostaje zastąpiona przez blask i wspaniałość.

Postrzegamy w tym nie tylko kryzys rodzaju malarskiego, ale zwyrodnienie natury obrazu. Obraz

przestaje być ekwiwalentem słowa. Równolegle dokonuje się odejście słowa z Kościoła. Właśnie w

tym czasie uczonych w Piśmie zaczynają niepokoić poważne błędy i różnice w tekście,

dopuszczone przy przepisywaniu ksiąg. Niepokoił się tym Maksym Grek - człowiek o

encyklopedycznym wykształceniu i obdarzony mądrością, a także inni teolodzy i myśliciele tych

czasów. Język liturgii w XVI wieku zaczyna się poważnie różnić od języka potocznego i dlatego

sens liturgii przestaje być rozumiany przez prosty lud. Funkc'a nauczycielska Kościoła zostaje

sprowadzona do minimum. Kazania wygłaszane są rzadko. Wspaniałość nabożeństw i zewnętrzne

piękno świątyń wchodzi w konflikt z moralnym imperatywem Ewangelii. Pisze o tym znany

publicysta epoki Groźnego, Iwan Pierieswietow: jeśli w świątyni jest śpiew, piękno i ikony, a

prawdy nie ma, to znaczy, że niczego nie ma. Dyplomata i teolog Iwan Wiskowaty, gorsząc się

nowymi ikonami zauważa, że nie tylko nie nauczają wiary, ale gorszą lud tematyką daleką od

objawienia Ewangelii. Niegdyś słowo i obraz stanowiły w świątyni jedność, a teraz jedność ta

zostaje rozerwana. Epoka pogrąża się nie tylko w ciemność, ale także w niemotę.

Jedynym wyzwaniem rzuconym duchowi tamtych czasów był „głos wołającego na pustyni" Filipa

Kołyczewa, metropolity moskiewskiego. On był jedynym, który odważył się rzucić w twarz tyrana

oskarżenie, że Iwan Groźny winien jest krwi chrześcijan. Metropolita Filip oddał za to życie, jak

niegdyś męczennicy chrześcijańscy z pierwszych wieków, jak Jan Chrzciciel, który padł ofiarą

tyranii Heroda. Nie przypadkiem najbardziej wyrazistym obrazem epoki Groźnego stają się ikony z

rzadkim do tej pory tematem „Jan Chrzciciel - anioł pustyni". Na tych ikonach Jan Chrzciciel jest

przedstawiony ze skrzydłami - skrzydła są znakiem jego posłannictwa w świecie (anioł znaczy

posłaniec). Był on posłany celem głoszenia pokuty i przygotowania drogi Panu. Ten obraz z punktu

widzenia ścisłej teologii jest niekanoniczny i niektórzy teolodzy występowali przeciwko niemu.

Jednak dla swojej epoki jest to obraz bardzo aktualny i siła jego oddziaływania znacznie

przewyższa wszystkie pozostałe obrazy, które powstały w tamtej epoce. Nawet mroczna tonac'a i

pozbawione światła kolory są traktowane jako maniera artystyczna. Głównym tematem tej ikony

jest pokuta. Na zwoju trzymanym przez Jana napisano: „Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo

niebieskie" (Mt 3,2), kielich w jego ręce przypomina o ofierze. Jest to ofiara Jana, straconego na

rozkaz Heroda, ale to także odkupieńcza ofiara Jezusa Chrystusa, Baranka Bożego, oraz kielich,

który będą pić wszyscy idący za Zbawicielem („Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest,

który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie", Mk 10,39). Przy nogach Jana - siekiera, jako

przypomnienie jego słów wypowiedzianych nad Jordanem: „Już siekiera do korzenia drzew jest

przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień

wrzucone" (Mt 3,10). Siekiera przy korzeniu drzewa jest symbolem nadciągającego sądu. W

groźnym obliczu Jana odczytywano gniewne słowa oskarżenia: „Plemię żmijowe, kto wam pokazał,

jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc godny owoc nawrócenia" (Mt 3,7-8).

Epoka Iwana Groźnego jak żadna inna żyła w stałym strachu przed Sądem Ostatecznym. Sam tyran

albo kajał się w prochu po kolejnych krwawych orgiach, albo uważał się za karzący miecz w ręku

Boga, podniesiony na niepokutujący lud. Nie przypadkiem w tym okresie popularne stają się ikony

„Sąd Ostateczny", na których przedstawione jest rajskie szczęście sprawiedliwych i okrutne

ukaranie grzeszników. U góry ikony zwykle przedstawiano Chrystusa, a u dołu - Antychrysta i

szatana w postaci przerażającego zwierza. Między tymi dwiema rzeczywistościami ujawnia się

świadomość epoki, coraz bardziej tracącej całościowy światopogląd, wcześniej tak bardzo

charakterystyczny dla ruskiego prawosławia.

Mroczne przeczucia epoki wkrótce się spełnią - sąd nadejdzie. Sąd na razie jeszcze ziemski, nie

niebieski. Było to jednak do świadczenie jawnie zesłane przez Boga. Kryzys dynastyczny, potem

bezkrólewie - postawiły kraj nad brzegiem przepaści. Kiedy jednak minęły wszystkie burze i

kataklizmy, a Ruś wyszła z kryzysu, było to już inne państwo, inna kultura.

XVII wiek - czasy zakorzenienia się nowej estetyki i nowej teologii. W tym czasie ruska kultura

stała się bardziej otwarta na kontakty z Zachodem - początkowo z najbliższymi rejonami, z Ukrainą

i Białorusią, a następnie z Polską i innymi krajami Europy. Naruszone fundamenty tradycyjnego

światopoglądu uczyniły Ruś bezbronną wobec wpływu zachodniej, bardziej aktywnej i życiowo

ustabilizowanej kultury. W tym kontakcie od razu ujawniły się nierówne pozycje - ruska kultura

przeżywała przedłużony kryzys średniowiecza, kultura europejska już zdecydowanie tkwiła w

nowych czasach; dlatego dialog okazał się bardzo bolesny. Dla wielu mieszkańców Rusi nowe

wpływy wydawały się gorszące. W XV wieku nikogo nie dziwiło, że sobór katedralny w Moskwie,

główną świątynię ruskiego Kościoła prawosławnego, budował katolik z Bolonii, Arystoteles

Fiorovanti. Prawie cały moskiewski Kreml budowali ramię w ramię włoscy i ruscy mistrzowie.

Jednak wtedy kultura ruska była całościowa i monolityczna, stała na twardej bazie duchowej.

Dlatego też kontakty tego rodzaju były niezwykle owocne. W XVII wieku zaistniała natomiast taka

sytuacja, że po wyczerpaniu własnych źródeł Ruś potrzebowała nowych wpływów, ale wpływy te

równocześnie wywoływały bolesne reakcje. Jednakże powstrzymanie spotkania dwóch kultur było

już niemożliwe. Drukowane książki i grawiury, europejska moda i nowe idee filozoficzne,

techniczne nowości, a nawet nowe potrawy - wszystko to napłynęło na Ruś. Na dworze Aleksego

Michajłowicza zaczęli pojawiać się zagraniczni artyści i malować portrety członków rodziny

carskiej i dworzan, jak wtedy mówiono „parsuny". Car urządził w pałacu teatr i wprowadził

koncerty muzyki instrumentalnej.

Wpływ zachodnioeuropejski w ikonografii przejawił się przede wszystkim w pojawieniu się nowej

maniery malowania, która została nazwana „malować jak żywego". W tradycyjnej sztuce ikony

pojawiają się nowe elementy realistycznego malarstwa: światłocieniowe modelowanie oblicza,

elementy naturalizmu, zbieżna perspektywa. Obrońcy nowej maniery stali na pozycjach

historycyzmu, powołując się na legendy o pochodzeniu pierwszej ikony - Obrazu nie uczynionego

ludzką ręką - który, według ich opinii, był dokładną kopią oblicza Zbawiciela, a więc wyglądał „jak

żywy". Dlatego też starali się wszelkimi sposobami oblicza z ikon przybliżyć do wyglądu żywej

twarzy człowieka (liczne ikony „Zbawca nie uczyniony ręką ludzką", pędzla Szymona Uszakowa -

to naoczne potwierdzenie tego faktu) (il. 38).

Przeciwko tego rodzaju innowacjom występowali niektórzy duchowi działacze epoki. Przede

wszystkim lider raskolników, protopop Awwakum. Z właściwym sobie sarkazmem Awwakum

wyśmiewał nową manierę malarską: „Malują obraz Zbawcy Em-manuela, twarz opuchnięta, usta

czerwone, włosy kędzierzawe, ręce i mięśnie grube, palce otłuszczone, także samo nogi i biodra

grube, a On cały jako Niemiec brzuchaty i tłusty uczyniony, tylko szabli przy biodrze nie

namalowano. A wszystko to namalowano według cielesnych wzorów, gdyż sami heretycy

umiłowali cielesną grubość i odrzucili sprawy niebieskie. Chrystus zaś Bóg nasz miał delikatne

wszystkie zmysły, jak i teolodzy nas o tym nauczają". Stronnicy i naśladowcy Awwakuma nie

akceptowali nowości, woleli kopiować stare wzorce, dokładnie naśladując hermeneję. Wydawało

się im, że właśnie tak na Rusi od początku postępowali ikonografowie. Jednak gdy popatrzymy na

poprzednie kopie słynnych ikon, to zauważymy, iż ikonografia nigdy nie szła drogą kopiowania. Na

przykład wszystkie kopie cudownej ikony Bogurodzicy Włodzimierskiej nie są podobne dokładnie

do samej ikony, ani też jedna kopia do drugiej (wystarczy porównać dwie ikony Włodzimierskie z

XV wieku), a w XVII wieku kopia ikony Wło-dzimierskiej wykonana dla rzędu lokalnego

ikonostasu soboru w monasterze Nowodziewiczym w Smoleńsku, dokładnie powtarza słynny

obraz. Jedni głosili miłość do kopiowania starych ikon, drudzy do realizmu (jako kopiowania

natury) - są to zaś dwie strony tego samego medalu. W rzeczywistości konserwatyści i no-watorzy

byli dziećmi swego czasu, różnica dotyczyła jedynie wyboru przedmiotu do kopiowania.

Zwolennicy starych wzorów przenosili na nowy obraz wszystko, nawet najmniejsze szczegóły -

pociemniały werniks i pożółkły koloryt, przez co ich obrazy stawały się mroczne, ascetyczne, miały

ciemne, surowe oblicza. Takie obrazy wydawały się im szczytem świętości w odróżnieniu od

zmysłowej i lekkomyślnej nowej sztuki. Właśnie w tym widoczny jest ich stosunek do duchowego

dziedzictwa. W opinii obrońców starych wzorów - świętość mierzyła się starożytnością. Tak samo

drżeli przed literą Pisma i tradycji liturgicznej, uważając, że niczego nie można zmienić w świętych

księgach i tekstach liturgicznych. Nawet pomyłki gramatyczne, które w nieunikniony sposób

wkradły się przy przepisywaniu, były uświęcone i dopuszczone przez Opatrzność (na przykład

pisanie imienia Zbawiciela tylko przez jedną literę „I" - „Isus"). Nie dla żartów głosił nieokiełznany

Awwakum: „Umrę za jedną literę «a»!". On i tysiące jego naśladowców twardo bronili swych

przekonań, nie bacząc na okrutne prześladowa-

nia.

Trzeba powiedzieć, że krył się w tym nie tylko fanatyzm, ale i naturalny protest przeciwko

metodom, jakimi wprowadzano na Rusi reformę. „Mój Chrystus - pisał Awwakum z zesłania - nie

nakazywał naszym apostołom tak nauczać, żeby ogniem, batem i przemocą prowadzać do wiary".

Było w tym przeczucie strasznego zniewolenia Kościoła w przyszłości, w okresie synodalnym.

Ośmioletnie oblężenie klasztoru sołowieckiego przez rządowe wojska i okrutne rozprawienie się z

niepokornymi mnichami klasztoru, w którym kiedyś był igumenem Filip Kołyczew - to

zadziwiająca i straszna karta ruskiej historii. W ten sposób zakończył się spór między Kościołem i

państwem, rozpoczęty kiedyś przez Józefa Wołockiego i kontynuowany przez Nikona i Awwa-

kuma. Ostatnią kropkę postawił w tym sporze Piotr I, kasując patriarchat i wyznaczając Kościołowi

dla zarządzania świeckiego urzędnika - oberprokuratora. Ten fakt zbiega się z upadkiem sztuki

ikony. Nie jest to przypadkowa zbieżność, gdyż władza państwowa zawsze chorowała na

ikonoklazm (potwierdzenie tego faktu można znaleźć i w historii Bizancjum, i w historii państwa

sowieckiego).

„A Nikon umyślił malować jak żywych, wszystko urządza na wzór cudzoziemski, niemiecki" - był

przekonany Awwakum. Chociaż może wydać się to dziwne, patriarcha Nikon był solidarny ze

swym ideowym przeciwnikiem jeśli chodzi o cudzoziemskie obrazy. Nie przypadkiem Awwakum i

Nikon zaczynali razem, w moskiewskim kółku obrońców pobożności, w którym omawiali drogi

duchowego odrodzenia Kościoła. Konserwatyści i reformatorzy byli zgodni co do tego, że stan

ruskiego prawosławia jest niezadowalający, ale różnili się w wyborze drogi wyjścia z kryzysu.

Maszyna państwowa okazała się silniejszą od jednych i drugich - ironia losu sprawiła, że na jednym

soborze zostali osądzeni i zwolennicy Awwakuma za działalność rozłamową, i Nikon, który

odważył się nie posłuchać cara.

Mając jeszcze władzę, Nikon zadziwił pewnego dnia mieszkańców Moskwy tym, że w Niedzielę

Tryumfu Ortodoksji w 1655 roku odbył rajd po moskiewskich cerkwiach i wszędzie, gdzie

zauważył ikony malowane w nowej manierze, zrywał je ze ścian i rzucał o podłogę jako nieczyste,

heretyckie.

Swoistym symbolem epoki stał się klasztor Zmartwychwstania, zwany Nowa Jerozolima -

umiłowane dzieło patriarchy Nikona. Monaster został pomyślany jako dokładna kopia bazyliki

Grobu Pańskiego w Jerozolimie (znowu umiłowanie kopiowania!).

W tym celu Arseniusz Suchanow przywiózł z Ziemi Świętej drewniany model bazyliki i dokładne

jej wymiary. Nikon, zafrapowany ideą zbudowania własnej Jerozolimy, zmienił lokalną toponimię

w zgodności z nazwami w Ziemi Świętej - rzeka Istra została nazwana Jordanem, pojawił się

własny Ogród Oliwny (Getsema-ne)... Kształt nikonowskiej Nowej Jerozolimy jest daleki od

tradycyjnego ruskiego klasztoru - dziwaczna architektura i niezwykłe wnętrza świadczą o tym, że w

tym wypadku też nie obyło się bez obcych wpływów. Przecież sam Nikon nieraz pozował

cudzoziemskim mistrzom, o czym świadczą zachowane do naszych czasów grawiury i „parsuny" z

jego portretami. Tym niemniej Nikon uważał się za prawdziwego patriotę, który nie lubi, podobnie

jak i Awwakum, „niemieckich zwyczajów".

Jeden z głównych ikonografów Orużejnej Pałaty, Josif Władimirow, tłumacząc zadziwiający rajd

ikonoklastyczny patriarchy, uznał za stosowne usprawiedliwić Nikona, który w ten sposób walczył

ze źle namalowanymi ikonami. Sam Josif jako profesjonalny artysta traktował jakość wykonanej

pracy bardzo poważnie. Osobiście uważał, że całe zło bierze się nie „od Włochów" (w szerszym

sensie - od cudzoziemców), lecz z niewiedzy własnych „bohomazów", którzy rozprzestrzeniają

wśród ludu ikony „w dużej liczby i małej cenie". Według Władimirowa znaczenia nie ma ani

starożytność ikony, ani jej kult, jeśli jest źle namalowana. „Słabych ikon na bazarze za jednego

denara można wiele dostać, niekiedy zaś garnki sprzedają drożej niż ikony" - żali się Josif

Władimirow. Rzeczywiście, z obrazu sakralnego ikona w XVII wieku przemienia się w przedmiot

handlowy i ze świata teologii przechodzi do świata targowo-rzemieślniczych relacji. Josif broni

jakości ikon i zwalcza ilość, uważając, że lepiej mieć jeden obraz Zbawcy, niż wiele „słabych",

gdyż lepiej wcale nie mieć ikon, niż modlić się przed złą ikoną.

Wydaje się, że problem jakości ikonografii był nabrzmiały nie tylko w Moskwie. Na przykład

biskup Wołogdy Markieł zabronił ikonografom w swojej diecezji malowania ikon pod groźbą kary

odłączenia od Kościoła. Wyznaczył też starostów kontrolujących ikonografów, natomiast

ikonografom kazał podpisywać swoje dzieła, aby każdy osobiście odpowiadał za jakość własnej

pracy. W tej decyzji również przejawia się nowy stosunek do ikony z dzieła tworzonego przez

świadomość całego Kościoła ikona przemienia się w produkt indywidualnej twórczości malarza.

Stopniowo funkcję kontroli jakości produkcji artystycznej bierze na siebie państwo. Warsztaty

ikonograficzne przy Orużejnej Pałacie zostały zorganizowane na wzór zachodnioeuropejskiej

struktury cechowej: wszyscy malarze zostali podzieleni na grupy i w zależności od tych grup

otrzymywali zamówienia i wynagrodzenie. „Opłacani" carscy ikonografowie dzielili się poza tym

na specjalności: specjaliści od malowania tła, pejzażu, szat, wykonywania napisów... Ukaz carski z

1668 roku zabraniał mistrzom ze wsi Mstera i Chołuja malować ikony z powodu ich złej jakości. W

ten sposób w drugiej połowie XVII wieku malowanie ikon staje się sprawą państwa i wychodzi

spod kontroli Kościoła.

Josifa Władimirowicza niepokoił nie tylko upadek mistrzostwa ikonografów, ale także skażenia w

kulcie ikony. Widać to z jego sformułowań: „Ikony nie są bogami, niczego nie mogą zrobić, jak

tylko rozum nasz podnosić ku Praobrazowi, czyli Chrystusowi lub świętym, a ich to moc dopiero

działa", lub też: „Jak na ikony patrzymy cielesnymi oczyma, tak oczyma serca winniśmy patrzeć na

tych, których one przedstawiają", a patrząc na obraz Chrystusa „malujemy w sercu swoim kształt

Jego Oblicza jako Praobraz". Tym samym Josif przypomina o anagogicznej funkci ikony (to znaczy

kierowania od tego, co widzialne, do tego, co niewidzialne).

O czterech poziomach osiągania prawdy wspomina także Symeon Potocki - najlepszy poeta epoki i

znakomity teolog swoich czasów. W wierszu przekazuje myśl niegdyś wypowiedzianą już przez św.

Augustyna na temat czterech sensów tekstu:

Pierwszy sens jest pisarski, to przezeń dzieje

historyczne dają światu pisma.

Drugi jest alegoryczny i pod zasłoną

inne dzieła nam przekazuje słowem.

Trzeci zwyczajów uczący, wszystkich

wiedzie do czynów dobrych, gdzie łaska się rodzi.

Jest i anagogiczny na czwartym miejscu,

wszystko ku niebiosom duchowo rodzący.

Estetyka i teologia starają się iść w jednym szeregu, jednakże ich rozejście się jest nieuniknione i w

pełni jasne. Można to zauważyć w sporze Josifa Władimirowicza z serbskim diakonem Joanem

Pleszkiewiczem. Władimirow osądzając „ciemnolice" ikony nazywa sposób ich namalowania

„oczadziałym" i nawołuje do malowania „świetliście i rumiano, z cieniami i podobnie do żywego".

Artysta zastanawia się, „jak mogą istnieć ciemne obrazy świętych, którzy chodzili po śladach

przykazań Chrystusowych", uważa, że „ciemność i oczadzenie na jednego tylko diabła nałożył Bóg,

a nie na obrazy świętych". Nazywa szalonymi tych ikono-grafów, którzy starają się przybliżyć

swoje ikony do starych wzorców i specjalnie pociemniają je i sztucznie postarzają. Josif stale

odwołuje się do pojęć „dostojności" i „jasności", rozumiejąc pod tymi określeniami „piękno" i

„światło". Wydaje się, że znalazł kluczowe pojęcie, utracone w ciągu dwóch wieków pohezycha-

stycznej ikonografii: jest to światło, które zawsze określało podstawową treść duchową

prawosławnej ikony. Jednakże jego rozumienie światła jest bardzo dalekie od hezychastycznego.

Sam o tym nie wiedząc i będąc przekonanym, że stoi na ortodoksyjnych pozycjach, Josif

Władimirow broni koncepcji stworzonego, natu ralnego światła na ikonie, a to znaczy, iż mimo

woli zajmuje pozycję przeciwników Palamasa, których przekonania były pokrewne renesansowej

koncepcji światła. Ikonograf rozumie światło nie jako wewnętrzne oświecenie Ducha, a jako

światło zewnętrzne, co prowadzi do pojawienia się światłocieni, natomiast piękno zwane

„dostojnością" rozumie jako cielesne piękno, co prowadzi do podobieństwa „jak do żywego". W

jego ikonach, a jeszcze bardziej w ikonach Szymona Uszakowa i artystów z jego kręgu, ikona

przekształca się ze zwierciadła Bożej chwały i poznania Boga - w zwierciadło piękna tego świata.

Widać w tym wyraźne zderzenie wschodniej teologii z zachodnią estetyką, w wyniku którego ikona

zostanie pokonana. Na temat ikonografii wypowiadali się także, jak już wiemy, protopop Awwakum

i patriarcha Nikon, rozmyślał o tym także poeta i filozof Symeon Potocki oraz wybitny działacz

cerkiewny Dymitr Rostowski, główny artysta Orużejnoj Pałaty, Szymon Uszakow i misjonarz

Karion Isto-min, a także wielu innych. W XVII wieku rodzi się nawet specjalny gatunek, umownie

nazwijmy go „traktat estetyczny", w którym autor wykłada swoje myśli na temat ikony, z zasady w

celach polemicznych. Niekiedy apologia kultu ikony wynikała także z pragnienia przezwyciężenia

kryzysu ikonoklastycznego. Różnica tkwiła jedynie w tym, że w Bizancjum w VHI-IX wieku ikonę

traktowano przede wszystkim jako fenomen teologiczny, a na Rusi w XVII wieku ikonę w

większości wypadków oceniano jako dzieło sztuki, chociaż sztuki cerkiewnej. Rozważania Josifa

Wła dimirowa, zgodnie z trafnym określeniem A. A. Sałtykowa, nie są niczym innym jak „próbą

postawienia problemów związanych z malarstwem na poziomie teorii sztuki".

Zmienia się także status artysty - coraz częściej w słownictwie XVII wieku słowa „ikonograf",

„ikonnik", „izograf" zamieniane są na „malarz", „malarstwo". Sztuka staje się profesjonalna i

cechowa. Według Andrzeja Rublowa malowanie ikon jest pokrewne modlitwie, towarzyszy mu post

i posłuszeństwo. Według Teofa-nesa Greka, wolnego artysty, sztuka jest środkiem nauczania,

Dionizy pracował ze swoimi synami za kawałek chleba, dobrowolnie najmował się do pracy. W

XVII wieku Szymon Uszakow, Kirył Ułanów, Josif Władimirow, Fiodor Zubow, Karp Załotariew i

inni ikonografowie Orużejnej Pałaty zostali przypisani do określonego resortu ze ściśle ustaloną

pensją.

W drugiej połowie XVII wieku został napisany wspaniały utwór Skazanije o ikonopiscach,

zawierający 24 biografie znanych artystów od Alimpiusza, mnicha klasztoru kijowsko-

pieczerskiego i pierwszego ikonografa na Rusi, aż do mistrzów XVII wieku. Do zbioru włączono

także biografię Andrzeja Rublowa. Z treści Skazania można wnioskować, jak wielki był autorytet

ikonografów na Rusi.

Jednak Josif Władimirow już ceni w artyście nie świętość, lecz przede wszystkim mądrość, czyli

profesjonalizm. Jednakże pamięta, że rzemiosło nie powinno przesłaniać idei teologicznej i stara się

tej zasady przestrzegać w swojej twórczości. Zwłaszcza podczas malowania ikony „Zstąpienie

Ducha Świętego na apostołów" dla cerkwi Trójcy świętej w Nikitnikach, zamienia alegoryczną

figurę kosmosu pod postacią siwobrodego starca w koronie, jako niezrozumiałą dla prostego

człowieka, na figurę Bogurodzicy. Tym samym wyjawia ważną ideę teologiczną: Bogurodzica

symbolizuje Kościół, ponieważ jak przez wylanie Ducha Świętego w dniu Zwiastowania w Maryję

wcielił się Bóg otrzymując ludzkie ciało, tak w dniu Pięćdziesiątnicy z Ducha Świętego rodzi się

nowe duchowe ciało - Kościół, Ciało Chrystusa. Poza tym Josif Władi mirów przestrzegał ścisłego

historyzmu - w Dziejach Apostolskich napisano, że Bogurodzica była w tym dniu pośród uczniów

Chrystusa, oczekujących zstąpienia Ducha. W tym wypadku Josif Władimirow znalazł swoje

miejsce w nurcie tradycji: okazał się zarazem teologiem i ikonografem.

Przeciwnie, jego przyjaciel i kolega z Orużejnej Pałaty, Szymon Uszakow, przedkłada malarstwo

nad teologię. Wystarczy porównać dwie ikony - „Trójcę" Rublowa i „Trójcę" Uszakowa.

Zobaczymy jak rozmazuje się znakowa struktura ikony, zanika jej ukryty sens, chociaż ogólny

schemat pozostaje właściwie bez zmian. Całkowicie zmieniony zostaje kolor - zamiast krystalicznie

czystych, świetlistych tonów Uszakow wykorzystuje ciężki, gęsty kolor, nałożony w sposób

uniemożliwiający przenikanie światła. Oblicza namalowane są „podobnie do żywych", ich wyraz

jest daleki od niebiańskiej subtelności aniołów Rublowa. Na stole pojawia się mnóstwo

niepotrzebnych przedmiotów (trzy kielichy, elementy zastawy, prosfory...), namiot Abrahama

przekształcił się we wspaniały antyczny portyk, dąb Mamre został przesunięty w prawo i wyrasta z

góry, tworząc idylliczny pejzaż. Obraz Uszakowa „Trójca" jest daleki od dogmatycznej czystości,

ale w dużym stopniu odbija charakter epoki i jej stosunek do tajemnic Bożych oraz prawd wiary.

Raskolnik Łazarz, męczennik za starą wiarę, tak wyobrażał sobie Trójcę Świętą: „Trójca rzędem

siedzi - Syn po prawicy, a Duch Święty po lewicy Ojca na niebiosach na różnych tronach - jak car z

dziećmi siedzi Bóg Ojciec". W ten sposób możemy przekonać się, że ludzie pozostający po różnych

stronach barykady schizmy myśleli w istocie tak samo. Co zaś tyczy się wiary prostego człowieka,

daleko stojącego od teologii, to jego świadomość dogmatyczna w tamtych czasach była bardzo

daleka od właściwego poziomu. Winę za to ponosi częściowo sztuka ikony, gdyż sama ikona

przestaje być tekstem nauczającym.

Wzajemny związek słowa i obrazu w końcu XVII wieku ulega ostatecznemu zniszczeniu. Ikona nie

jest już traktowana jako ekwiwalent słowa, a jedynie jako jego ilustracja. Na polach ikon często

można zobaczyć teksty wyjaśniające przedstawienie, iko-nograf po prostu nie dowierza obrazowi.

Epoka w wielosłowiu traci koncentrację ducha, nie słyszy słowa, w wielości rozwiązań

ikonograficznych traci obraz. Oto dlaczego wyczulony na sprawy oszustw w dziedzinie duchowej

Awwakum nazwał styl ikonograficzny swoich czasów „nową nikonowską pstrą rozkoszą".

W świadomości ludu, skłonnej do folkloryzacji prawosławia, często mieszano akcenty i tracono

chrystocentryzm właściwy objawieniu Ewangelii. Widzimy jak w XVII wieku rozrasta się kult

Bogurodzicy. Na Rusi obraz Bogurodzicy zawsze cieszył się miłością i kultem, ale właśnie w XVII

wieku można zaobserwować największy rozwój kultu maryjnego. Ten fakt potwierdza statystyka:

na przykład liczba objawionych ikon Bogurodzicy poważnie wzrasta, szczyt cudów i znaków

związanych z ikonami Matki Bożej przypada właśnie na XVI-XVII wiek. Pojawia się wiele nowych

przedstawień, z których jedne, na przykład Bogurodzica Iwierska, dar patriarchy

konstantynopolitańskiego Parteniusza II dla cara Aleksego Michajłowicza, są kopiami starych

cudownych ikon, a inne, jak „Bogurodzica radość wszystkich strapionych", pojawiają się jako

świadectwo osobistych modlitw i uzdrowień prostych ludzi. Postać Bogurodzicy na każdej ikonie

otrzymuje jakąś indywidualną cechę, czemu sprzyja nowa maniera malowania ikon, tak zwane

„podobieństwo do żywego". Niektóre ikony wyglądają prawie jak portrety (czym różnią się od

twarzy pozbawionych ludzkich żądz na ikonach z XVI wieku). Na przykład subtelna i łagodna

Bogurodzica Kikska pędzla Szymona Uszakowa, namalowana w gamie kolorystycznej zieleni, bieli

i złota, zupełnie nie przypomina Bogurodzicy Smoleńskiej namalowanej przez Fiodora Zubowa -

pełnej tragicznego bólu na twarzy i napięcia dramatycznego w kolorystyce. Ikona „Bogurodzica

Niewiędnący Kwiat" wykonana jest bardzo dekoracyjnie, trochę w manierze jarmarcznej,

wielokolorowo, w duchu baroku ukraińskiego. Przeciwnie, Bogurodzica Kazańska (autorstwa

Timofieja Rostowca) namalowana jest bardzo ascetycznie, z wyszukanym użyciem złota w asystce

szat Dzieciątka i na szlaczku maforion Bogurodzicy. Poprzednio na ikonach bardziej ujawniała się

podstawa kanoniczna, na której koncentrowały się osobiste uzdolnienia ikonografa, podobnie jak od

cerkiewnego lektora lub śpiewaka wymaga się, żeby piękno jego głosu służyło nie własnej sławie, a

wyjawiało sens słowa, przez co śpiew cerkiewny jest pozbawiony emocji. W XVII wieku osobisty

artyzm zaczyna być ceniony znacznie bardziej niż poprzednio i dlatego podstawa kanoniczna jest

traktowana jedynie jako powód ujawnienia osobistych talentów artysty. Ikona zbliża się do obrazu,

tak jak i śpiew cerkiewny wraz ze zmianą śpiewu jednogłosowego na wielogłosowy staje się

koncertem. Przeważa emocjonalny aspekt sztuki, sprawy duchowe schodzą na drugi plan.

Osobliwości kultu Bogurodzicy i nowy stosunek do ikonografii są dobrze widoczne na przykładzie

ikony Szymona Uszakowa „Bogurodzica - Drzewo Państwa Rosyjskiego", namalowanej w 1668

roku. Tematem ikony jest wysławienie największej ruskiej świętości - Bogurodzicy

Włodzimierskiej. W tym wypadku mamy przedstawienie ikony w ikonie: cudowny obraz,

palladium ziemi ruskiej - Włodzimierska, jest przedstawiona jako wspaniały kwiat na drzewie,

wyrastający z soboru Zaśnięcia moskiewskiego Kremla, zwanego przez lud Domem Bogurodzicy.

To drzewo podlewają pierwszy moskiewski metropolita Piotr i książę Iwan Kalita, którzy dali

podstawy moskiewskiej państwowości. Z obu stron na gałęziach drzewa rozmieszczone są

medaliony z przedstawieniami ruskich świętych - asceci, książęta, nawiedzeni. Za murem krem

lowskim stoją rządzący w tym czasie car Aleksy Michajłowicz i caryca Irina z dziećmi. Całą

kompozycję błogosławi z niebios Jezus Chrystus. Na ikonie widzimy więc nie wysławienie

Bogurodzicy, ale wysławienie jednej z Jej ikon. Obok świętych przedstawiono także osoby żyjące

w chwili malowania ikony. W ten sposób pozaczasowa i pozaprzestrzenna struktura klasycznej

ikony zostaje zniszczona przez wprowadzenie w nią realnego czasu, zaznaczonego przez obecność

żyjących przedstawicieli rodziny carskiej oraz realnej przestrzeni w postaci realistycznie

namalowanego soboru Zaśnięcia i muru kremlowskiego. Wszystko to sprawia, że dzieło Szymona

Uszakowa jest nie tyle ikoną rozumianą jako obraz modlitewny, co historyczno-alegorycznym

obrazem z rozwiniętą koncepcją ideologiczną.

Wielka popularność ikon maryjnych oraz zamiłowanie epoki do zajmujących opowieści i

interesujących szczegółów zrodziły nowy rodzaj literatury - opowieści o Bogurodzicy oraz Jej

cudownych i objawionych ikonach. Jedną z pierwszych prac tego typu był utwór polskiego

działacza cerkiewnego Joannikija Golatowskiego „Nowoje Niebo" (niekiedy spotyka się nazwę

„Błagodat-noje Niebo"), który pojawił się na Rusi w latach sześćdziesiątych XVII wieku. W ślad za

Golatowskim temat ten rozwijało w swych utworach wielu znanych pisarzy epoki. Wymienimy

jedynie najbardziej znane prace - „Runo oroszennoje" św. Dymitra Rosto-wskiego (1680 r.),

„Wieniec Bożej Matieri" Łazarza Baranowicza (1680 r.), „Bogorodica Diewa, kniga narieczennych"

Joanna Ma-ksimowicza (1707 r.) i wiele innych.

Na ikonach maryjnych coraz bardziej zaczyna odbijać się estetyka baroku z jego zamiłowaniem do

zdobnictwa, precyzyjnego opracowania szczegółów i emocjalnego wydźwięku obrazu. Barok

przenika na Ruś w końcu XVII wieku i znajduje tutaj bardzo sprzyjający grunt. Kwiecista poetyka

akatystu do Bogurodzicy staje się źródłem literackim, z którego szczególnie obficie czerpie nowy

ikonograficzny styl epoki. Na przykład takie ikony jak „Bogurodzica Gwiazda Najjaśniejsza",

pędzla A. I. Kazancewa(około 1700 r.) lub „Bogurodzica Zamknięty Ogród", namalowana przez

Nikitę Pawłowca (koniec XVII wieku), są w całości wykonane w duchu estetyki baroku.

Barok powstał w Europie zachodniej jako styl kontrreformacji w okresie okrutnej walki z

ikonoklastycznymi tendencjami wczesnego protestantyzmu. Na ziemi ruskiej barok pojawia się

także w okresie ostrej walki ideologicznej (nikonian ze staroobrzędowcami, prawosławia z różnymi

herezjami, a także państwa i Kościoła) początkowo w postaci tak zwanego „baroku

naryszkinskiego", a następnie w czasach Piotra i Elżbiety w czystej postaci stylistycznej. Dla

ruskiej sztuki cerkiewnej barok oznaczał zniszczenie. Z jednej strony, tak jak i w Europie, barok

miał charakter deklaratywny, umacniał ortodoksję w jej państwowej formie, z drugiej umacniał

zupełnie nową dla Rosji estetykę, w której nie było miejsca dla pogłębionej kontemplacji, a na nią

przecież zorientowana była sztuka cerkiewna. Nowe rozumienie piękna wyraził znany działacz

epoki Jurij Kriżanicz słowami „znakomita ułuda - wielopostaciowość piękna". Ową

wielopostaciowość możemy zobaczyć w zabytkach wykonanych w nowym duchu, jak cerkiew

Pokrowa w Filach.

Nadmierna estetyka baroku odbiła się zwłaszcza na stylistyce ikonostasów. Przed XVII wiekiem

zakończyło się formowanie wysokiego ikonostasu, który ukształtował się jako jedna całość z

określonym programem teologicznym. Dalszy rozwój ikonostasu odbywał się, jeśli można tak

powiedzieć, wszerz, to znaczy drogą rozwoju dekoracji. Miały miejsce próby dopełnienia rzędów

ikonostasu - zamiast tradycyjnych pięciu budowano sześć, siedem lub więcej rzędów, ale nie

prowadziło to do ciekawych rozwiązań. Na przykład podczas budowy ikonostasu w wielkim

soborze monasteru Dońskiego w Moskwie dodano jeszcze dwa rzędy -męki Chrystusa i męki

apostołów, co naruszyło wspaniałość tradycyjnego systemu i nie dodało niczego ani w planie

informacyjnym (ikonostas był tak wysoki, że najwyższych rzędów nie dawało się odczytać), ani w

dekoracyjnym. Rozwój systemu dekoracji ikonostasu przede wszystkim dotyczył rzeźby w drewnie.

Wczesne ikonostasy miały konstrukcję rzędową, składającą się z horyzontalnych szeregów, w które

wstawiano ikony jedną obok dru giej. Stopniowo rzędy zaczęto dekorować, początkowo

malarstwem ornamentowym, następnie rzeźbą, później pojawiło się rozdzielenie ikon pionowymi

deskami, a w końcu rzeźbionymi kolumienkami. Z czasem rzędy przekształciły się w solidny ar-

chitraw, natomiast barok wniósł do ikonostasu system wydzielonych płaszczyzn. Rzeźbiarze

znaleźli ogromne pole dla swojej działalności i ich mistrzostwo, ciągle rozwijając się, osiągnęło

niezwykłą doskonałość; przemieniali drewno w precyzyjnie pozłoconą koronkę. Doskonałym

przykładem są w tym względzie ikonostasy Wielkiego Ustiuga. Można na nich zobaczyć wielość

manier dekoracyjnych i elementów, aż do wprowadzenia trójwymiarowej rzeźby. W takim

ikonostasie sama ikona, otoczona wspaniałą ramą lub kartuszem, przestaje nieść informację na

temat wiary i pełnić funkcję modlitewno-kontemplacyjną, zamienia się w zwykły obraz. W tym

samym czasie muzyka i liturgia Kościoła, zgodnie z estetyką baroku, staje się teatralna. Liturgia

zawsze miała elementy teatralizacji, jak każda czynność sakralna, ale właśnie w końcu XVII wieku

teatralność osiąga niezwykłe efekty. Sprzyjała temu wspaniałość szat liturgicznych - są one

wykonywane z cennego brokatu, ozdabiane perłami, drogocennymi kamieniami, srebrną nicią.

Obfitość złota w świątyni tworzy atmosferę pompa-tyczności i parady, niektóre barokowe sobory

bardziej przypominają bogate pałace, przeznaczone dla uroczystych audiencji, niż świątynie

przeznaczone dla modlitwy, kontemplacji i pobożnego przyjęcia komunii.

Barok zostaje zastąpiony przez klasycyzm. Estetyka klasycy-zmu jest jeszcze bardziej daleka od

ducha prawosławnej cerkwi. Ikonostasy epoki klasycyzmu są podobne do łuków tryumfalnych -

pełne wspaniałości, z wyraźnym systemem płaszczyzn, co również nie pozwala prezentować ikony

w tej postaci, w jakiej znała ją dawna Ruś i Bizanc'um. Sprzyja to całkowitemu przejściu sztuki

cerkiewnej z języka ikon na język świeckiego malarstwa akademickiego. Ikony, a mówiąc ściśle już

obrazy w pełnym znaczeniu tego słowa, w XVIII i XIX wieku są malowane w duchu egzaltowanym

i sentymentalnym z elementami naturalizmu. Przykładem mogą być obrazy z soboru Św. Izaaka w

Petersburgu, wnętrze moskiewskiej cerkwi „Radość wszystkich strapionych" i wielu innych świątyń

z epoki klasycyzmu. Prowincjonalne warianty tego stylu wywołują niekiedy przytłaczające

wrażenie. Znowu widzimy, że ikona (a ściślej malarstwo cerkiewne) jest zwierciadłem odbijającym

stan duchowy epoki. Okres synodalny w historii Kościoła rosyjskiego był długim i ciężkim czasem

choroby. Zapoczątkowany w XVII wieku proces przemieniania ikony w obraz religijny zakończył

się ostatecznie na przełomie XVIII i XIX wieku. W tym czasie w Rosji można zaobserwować tę

samą ewolucję, co w zachodnim świecie chrześcijańskim w epoce Odrodzenia; jednak malarstwo

Odrodzenia dało przykłady wielkiej kultury religijnej, czego nie można powiedzieć o Rosji w

okresie od początku XVIII do początku XIX wieku. Przeciwnie, w okresie synodalnym następuje w

Rosji rozejście się Kościoła i kultury, tak boleśnie przezwyciężane przez inteligencję rosyjską w

XIX i na początku XX wieku.

Wraz z upadkiem sztuki cerkiewnej w XIX wieku w Rosji można obserwować interesujące procesy

zachodzące w świeckim malarstwie: pojawiają się artyści zajmujący się tematyką chrześcijańską. W

pierwszej połowie XIX wieku najwybitniejszym z nich był bez wątpienia Aleksandr Iwanów, który

poświęcił znaczną część swego twórczego życia malowaniu obrazów pomyślanych jako realizacja

„pełnego sensu Ewangelii". Najbardziej interesujące są szkice biblijne Iwanowa, na których widać,

jak artysta głęboko przeżywa słowo Boże i dąży do znalezienia języka malarskiego adekwatnego do

mocy biblijnego objawienia. Artysta marzył o zapełnieniu swymi freskami prawosławnej cerkwi,

być może cerkwi Chrystusa Zbawiciela, którą architekt Aleksander Witberg, autor pierwszego

projektu, zamierzał zbudować na Worobiowych Górach. Jednak projekt zgodny z marzeniami

Iwanowa i Witberga nie został zrealizowany.

W drugiej połowie XIX wieku wielu malarzy poszukuje swojej własnej drogi w tematyce religijnej.

Interesujące są losy Nikołaja Gie, który wystawił na jednej z wystaw pieriedwiżników swój obraz

„Ostatnia Wieczerza", zdumiewający współczesnych. Nie będąc jednak zadowolony z rozwiązania

tego tematu artysta kontynuował duchowe poszukiwania, przeżył głęboki kryzys wiary i twórczości

i na kilka lat oddalił się od świata. Dzięki lekturze dzieł Tołstoja odkrywa dla siebie osobowość

Chrystusa. To właśnie staje się treścią nowego etapu w jego twórczości. Gie tworzy obrazy na

tematy ewangeliczne w manierze pełnej ekspresji, zupełnie nie przypominającej jego poprzednich

dzieł. Na tle panującego w tym czasie klasycznego realizmu pieriedwiżników prace Nikołaja Gie

były ewenementem, wywołały wiele sporów i ataków. Nawet uwielbiany przezeń Lew Tołstoj nie

zaakceptował zbyt ludzkiej, jak sądził, postaci Chrystusa. Świadczyło to jedynie

O tym, że artysta w swych duchowych poszukiwaniach poszedł dalej niż Tołstoj. Nikołaj Gie

odczuł ból Zbawiciela cierpiącego za grzechy świata, odrzuconego przez świat i zbliżył się do opisu

Mesjasza danego kiedyś przez proroka Izajasza: „Wzgardzony

I odepchnięty przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze

zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic" (Iz 53,3). Była to jednak indywidualna twór

czość artysty stojącego poza Kościołem, która nie wpłynęła na

stan całej sztuki cerkiewnej i całego życia Kościoła.

Równolegle z Nikołajem Gie pracował Wasilij Polenow, który podchodził do tematyki biblijnej

zupełnie inaczej. Jako malarz historii przede wszystkim studiował nauki biblijne, archeologię

biblijną, zwyczaje narodu żydowskiego, jego kulturę. Na jego obrazach wszystko jest niezwykle

dokładne - szaty postaci, pejzaże Ziemi Świętej, szczegóły bytowe. Postać Chrystusa ma nieco

idealizowane i pełne szlachetności cechy. Jednak wiarygodność oprawy scenicznej rodzi zaufanie

do obrazów Polenowa i ich kontemplacja wprowadza poszukującą duszę w określony nastrój.

Polenow był jednym z tych artystów, którzy zaczęli współpracować z Kościołem w tworzeniu

monumentalnego malarstwa. Pod koniec XIX wieku grupa artystów, zaproszona przez profesora

Adriana Prachowa do Kijowa, malowała sobór Św. Włodzimierza. Na czele tej grupy stali W.

Polenow i W. Wasniecow. Styl fresków i mozaik w soborze Św. Włodzimierza jest nieco

egzaltowany i manieryczny, elementy wymyślnej dekoracji w stylu moderni stycznym zostały

połączone z naturalizmem i niezwykłą dokładnością szczegółów. Jednak pomimo to szczere

pragnienie artystów namalowania obrazów godnych prawosławnej cerkwi, przywrócenia

Kościołowi autentycznej kultury, dało interesujące rezultaty. Na przykład obraz Bogurodzicy

wykonany przez Wiktora Was-niecowa, unoszący się na złotym tle w absydzie świątyni - jest

naprawdę wspaniały. Ból i tryumf połączyły się w postaci Bogurodzicy, niosącej na rękach Syna dla

zbawienia świata. Niski ikonostas w bizantyjskim stylu pozwala widzieć konchę i lepiej odczytać

obraz w prezbiterium.

Nieudana była próba Michaiła Wrubiela włączenia się do prac w soborze Św. Włodzimierza.

Niezrealizowane szkice świadczą o wielkości zamysłu artysty. Kilka wariantów kompozycji

„Opłakiwanie" ukazuje, jak poważnie mistrz podchodził do tematu, odcienie kolorystyczne oddają

najmniejsze niuanse stanu uczuciowego. „Opłakiwanie" nie ma sobie równych w sztuce rosyjskiej,

poprzednio nikt tak przenikliwie i ostro nie wyraził tej sceny. Wrubielowi zaproponowano

wymalowanie niedużej cerkwi Św. Cyryla w Kijowie, dla której artysta wykonał wspaniały

ikonostas i freski. Subtelnością i bojaźnią napełniony jest zwłaszcza obraz Bogurodzicy z oczyma

pełnymi łez i cierpienia za rodzaj ludzki. Mamy w tym wypadku do czynienia nie tylko z

wirtuozyjnym mistrzostwem, ale także czujemy głębię przeżyć religijnych. Jed nakże we

wszystkich tych wypadkach postrzegamy indywidualną twórczość wprowadzoną do przestrzeni

świątyni.

Za próbę soborowego przywrócenia podstaw sztuki cerkiewnej można uznać stworzenie kompleksu

klasztoru Marii i Marty w Moskwie. Architekt Aleksy Szczusjew buduje cerkiew, malarz Michaił

Niestierow maluje freski i ikony dla ikonostasu. W omawianiu programu teologicznego i

artystycznego brała udział fundatorka monasteru - wielka księżna Elżbieta Fiodorowna.

Rzeczywiście, ten zabytek ma duże znaczenie jako wzorzec znalezienia nowego stylu, ku czemu

zmierzali artyści na początku XX wieku. Słabość jego tkwi natomiast w tym, że obrazy Niestierowa

są równie dalekie od ikony jak i wszystkie poprzednie próby innych artystów. Kilka lat później

uczeń Niestierowa, młody artysta Paweł Korin, wymaluje kryptę w cerkwi Marty i Marii. Stylizuje

swoje malarstwo na nowogrodzką manierę malowania ikon. Jednak okazało się to jedynie

niewielkim przybliżeniem do ikony, ponieważ pomimo całkowitej płaskości i dekoracyjności

artystycznego wykonania tych fresków, nie osiągnięto głębi treści duchowych.

Wszystkie podejmowane próby okazywały się w końcu bez wyjścia, a to dlatego, że nikt nie znał

już autentycznej ikony. Można powiedzieć, że jeszcze nie znał, ponieważ akurat na przełomie XIX i

XX wieku odkrycia restauratorów rozpoczynają nowy proces poszukiwania obrazu. Pierwsze, co

poraziło w dawnej ikonie - to kolor i światło. Od tego zaczęły się rozważania teologiczne i powrót

do ikony.

Wraz z poszukiwaniem nowej sztuki religijnej przez cały XIX wiek studiowano ikonę.

Podejmowano ekspedycje, badania naukowe, kolekcjonowanie starych wzorów. Szczególnie dużą

rolę odegrały ekspedycje biskupa Porfiriusza Uspienskiego na Atos, Synaj i do Palestyny, w

poszukiwaniu starych ikon. Biskup Por-firiusz przekazał Kijowskiej Akademii Duchownej jako dar

swoją kolekcję, w której znajdowało się kilka wczesnych ikon z V-VII wieku. Był to ślad, który w

końcu doprowadził do nurtu wielkiej rzeki malowania ikon i kultu ikony, która prawie zupełnie

wyschła w Rosji w okresie synodalnym i posynodalnym.

Raz odzyskana światłość prawosławnej ikony znowu zajaśniała światu. Jednak światłość ta

oświeciła nie tylko przeszłość tradycji sztuki ikony, ale także proroczo nakreśliła jej przyszłość.

Bowiem „życie Kościoła nigdy nie wyczerpuje się w przeszłości, ma teraźniejszość i przyszłość, i

zawsze kierowane jest przez Ducha Świętego. Jeśli duchowe wizje i objawienia, zaświadczone w

ikonie, możliwe były poprzednio, to są one możliwe i teraz, i w przyszłości. Jest jedynie kwestią,

czy twórcze natchnienie przejawi się także w sztuce ikony".