background image

Rozdział 15 

Tłumaczenie: Sherin 

Beta: dariazlasiczka 

 

Edward 

- Och mój pieprzony Boże – wyszeptałem, przełykając głośno.  

Szalone  było  to,  w  jaki  sposób  można  zmienić  czyjeś  życie.  Jeszcze  kilka  dni  temu, 

zrzuciłbym  ją  z  mojego  penisa,  następnie  wziął  cztery  prysznice,  aby  pozbyć  się  tego 
obleśnego uczucia. Tydzień temu wykorzystałbym tę sytuację, skręcając jej kark. 

Teraz nie miałem pojęcia, czego chciałem.  

Byłem  pewien,  jak  cholera,  że  w  żadnym  stopniu  nie  obrzydzała  mnie  ta  sytuacja. 

Kurwa,  byłem  twardy  jak  kamień.  Rozkoszowałbym  się,  mogąc  pieprzyć  się  z  Bellą.  Była 
najlepszą kochanką, jaką kiedykolwiek miałem.   

Ale  musiałem  trzymać  się  jak  najdalej  od  niej,  w  fizycznym  kontekście,  jeżeli 

chciałem pomóc jej wydostać się z tego rządowego bałaganu. Nie mogłem sobie pozwolić, by 
stworzyć  z  nią  jakieś  silniejsze  więzi.  W  przeciągu  dwóch  tygodni  ponownie  będzie  się 
rozbierać,  a  ja  stanę  się  tak  zazdrosny,  jak  pieprzony,  zielony  potwór  we  własnej  osobie, 
kiedy kobieta którą konsekwentnie pieprzę, choćby spojrzy przelotnie na innego mężczyznę, 
nie mówiąc już o zdejmowaniu wszystkich, cholernych ubrań. 

Nie, nie powinienem tego robić. To mogłoby tylko skomplikować moje życie. Pewnie, 

spędziłbym czas uprawiając zajebisty seks z gorącą kobietą, która właśnie powiedziała mi, że 
chce pieprzyć mnie całą noc, ale… 

Pieprzyć to. Komplikacje można rozpatrzeć później.  

Jęknąłem,  gdy  jej  język  trzepnął  płatek  mojego  ucha.  Moje  dłonie  nakryły  jej  mały 

tyłek, przysuwając bliżej do mojego twardego kutasa.  

-  Tak  –  syknęła,  przyciągając  moją  twarz.  Moje  zielone  oczy  zatrzymały  się  na  jej 

brązowym spojrzeniu. – Nie będziesz zawiedziony.  

Wyszczerzyłem się z powodu pewności siebie, zawartej w jej głosie. Wiedziałem, że 

nie  byłbym  zawiedziony.  Nawet,  gdyby  w  żyłach  Belli  nie  płynął  kofeinowy  żar,  jestem 
pewien, że miałbym to, co najlepsze. 

Pocałowała  mnie  z  pasją.  Powoli  wycofywałem  się  w  stronę  domu  Jacob’a  Black’a, 

próbując  utrzymać  równowagę  i  zaspokoić  nadpobudliwość  Belli  w  tym  samym  czasie,  co 
wydawało się trudnym zadaniem. 

Moje plecy uderzyły w klamkę drzwi, a ja syknąłem z bólu.  

-  Och,  biedna  dziecinka  –  wymamrotała  sarkastycznie  w  moje  opuchnięte  usta.  – 

Zmień ból w przyjemność.  

background image

Potrząsnąłem głową, nadal atakując jej gorące wargi. – Jesteś szalona, wiesz o tym?  

-  Zamknij  się  –  warknęła,  wypychając  biodra  i  sprawiając,  że  w  moich  spodniach 

stawało się coraz bardziej niewygodnie. 

Spełniłem  jej  rozkaz,  pozwalając,  aby  mnie  zdominowała.  Przynajmniej  przez 

moment. Postawiłbym na swoim. 

W jakiś sposób jej dłoń odnalazła klamkę, a ja potykając się, wszedłem do ciemnego 

domu Jacob’a. Był u swojej dziewczyny dzisiejszego wieczora, dzięki Bogu.  

Kopnięciem zamknąłem drzwi, stawiając Bellę na nogach. Musiałem zniżyć się teraz 

do jej poziomu, lecz nie miałem nic przeciwko. Poza tym niższe dziewczyny zawsze bardziej 
mnie kręciły. 

Niebezpiecznie  złapała  mnie  dłońmi.  Wiedziałam,  że  bez  problemu  mogłaby 

skrzywdzić mnie w tym szale i cholera, prawdopodobnie by to zrobiła. Możliwe, że nie znała 
poziomu swojej siły w podobnych sytuacjach. Jedno trzepnięcie jej przegubu mogłoby mnie 
nieprzyjemnie  posiniaczyć.  Kurwa,  nadal  cierpiałem  po  ostatniej  bójce  z  nią,  która  miała 
miejsce kilka dni temu.   

Zgaduję, że powinienem jej po prostu zaufać. 

 

- Mój pokój czy twój –  wyszeptałem  bez tchu, wplątując palce w  jej  faliste brązowe 

włosy. 

- Twój – odparła. – To twoja kolej.  

Uśmiechnąłem  się,  następnie  zniżyłem  się,  by  złapać  jej  dolną  wargę  między  zęby. 

Warknęła, popychając mnie, mimo to.   

- Naprawdę nie powinieneś tego robić – warknęła, podchodząc do mnie jak drapieżnik 

do ofiary. Wyglądała szalenie, a mój kutas pulsował dla niej. Brązowe oczy pożerał ogień z 
żądzą  i  pasją.  Jej  włosy  były  splątane  i  chaotyczne  (co  było  w  większości  moją  winą),  jej 
górna warga została zaciśnięta przez jej zęby, a na  twarzy pojawił się demoniczny uśmieszek. 
Byłbym przerażony, gdyby nie fakt, że moje podniecenie sięgało zenitu.  

Przełknąłem  głośno,  zmuszając  nogi,  aby  nie  załamały  się  pode  mną.  Nie  chciałem 

uciekać.  Nie  chciałem,  aby  miała  nade  mną  tak  ogromną  kontrolę.  Ja  byłem  mężczyzną  i 
właśnie władza nade mną miała zostać mi odebrana. Ostatecznie   

Dłoń Belli zaczęła masować wybrzuszenie w moich spodniach, posuwistymi ruchami, 

sprawiając,  że  moje  oczy  wywróciły  się  w  tył  czaszki.  Gdy  ciągle  miałem  zamknięte  oczy, 
ona  podniosła  się,  zostawiając  mnie  z  pulsującym  kutasem  oraz  niezaprzeczalną  potrzebą 
dobrego staromodnego pieprzenia. 

Moje  gwałtownie  otwarte  powieki  automatycznie  szukały  jedynej  dziewczyny,  która 

mogła  ugasić  to  niepohamowane  pragnienie.  Zniknęła.  Odwróciłem  się  i  wyszedłem 
najspokojniej,  jak  tylko  mogłem  na  korytarz.  Spojrzałem  w  lewo  i  zobaczyłem  Bellę,  która 
wyślizgnęła się ze swojej małej czarnej, następnie rzucając ją na ziemię i spoglądając na mnie 
przez ramię. Mrugnęła uwodzicielsko. 

background image

Pohamowałem  siebie  przed  ucieczką  do  pokoju  dla  gości.  Poluzowałem  odrobinę 

pasek spodni i krawat przed wejściem do pokoju.  

Bella  kucała  w  nogach  łóżka.  Fale  włosów  zakrywały  jej  oczy,  lecz  nadal  byłem  w 

stanie  dostrzec  jak    migotają  dzięki  wpadającemu  przez  okno  blaskowi  księżyca.  Jej  klatka 
piersiowa  falowała,  a  pobudzenie  emanowało  w  całym  pokoju.  To  wszystko  było  tak 
przerażająco dziwaczne, ale nadal chciałem tego cholernie bardzo. Nigdy nie byłem facetem, 
lubującym  się  w  podobnym  perwersyjnym  gównie,  ale  to…  wow.  Byłem  oniemiały  i 
kurewsko napalony. 

Warknięcie  wydobyło  się  z  jej  gardła.  Obnażyła  zęby,  drapiąc  paznokciami.  Była 

taka… zwierzęca w tamtej chwili.  

Miałem  dwa  wyjścia.  Pierwsze,  pozwolić  uległości,  która  we  mnie  drzemała,  zająć 

moje zmysły i dać Belli wolną rękę. Druga, mogłem ogłosić małą walkę, aby dowiodła, że to 
ona jest szefem. Właścicielem mojego tyłka przez całą noc.  

Oczywiście, wybrałem drugą alternatywę. Zawsze byłem za niewielkimi zawodami.  

Więc  zaniosłem  Bellę  na  łóżko.  Zawarczała,  a  mój  oddech  ugrzązł  w  piersi,  gdy 

walczyła  pod  moim  ciałem.  Miałem  co  najmniej  trzydzieści  sześć  kilo  przewagi  nad  nią.  
Przyszpiliłem jej ręce, siadając okrakiem na jej skręcającym się ciele.  

Spojrzała  na  mnie  mrucząc  jak  przeklęty  kot.  Nigdy  nie  dowiem  się,  dlaczego  tak 

bardzo mnie to podniecało. 

Jej dłonie płynęły w górę brzucha, zdejmując moją bluzkę w tym samym czasie. Mój 

penis  napinał  się  w  moich  spodniach  dresowych,  starając  uhonorować  Bellę  za  bycie  tak 
cholernie dobrą podnietą.  

Dłonie  wędrowały  z  jej  kremowego  brzucha  na  piersi.  Piersi  były  dla  mnie  idealne. 

Wpasowały się w moje dłonie tak jaj jej mała pupa. Syknęła w przyjemności, mam nadzieje, 
gdy uwalniałem jej piersi z miseczek biustonosza.  

-  Pozbądźmy  się  tej  koszulki,  panie  Cullen  –  westchnęła  zachrypłym  głosem, 

ognistymi oczami wędrując po odkrytych partiach mojego ciała.  

Szybko pozbyłem  się ubrania, ponownie kładąc dłonie  na  jej klatce piersiowej.  Wiły 

się  wokół  pleców,  sprawiając  że  wygięła  się  nad  łóżkiem.    W  między  czasie  szukałem 
zapięcia tego seksownego czarnego stanika, który miała na sobie.  

Zręczne palce Belli rozpięły mój pasek, zanim zdążyłem zdjąć jej stanik.  

- Najszybszy  jest ten, kto dostanie zapłatę i ten, kto da się przelecieć, panie Cullen – 

Bella wymruczała, uśmiechając się uwodzicielsko.  

Cóż, niech zostanę przeklęty. Ta kobieta cytowała Demona prędkości.  

- Nigdy więcej nie mów do mnie per „panie Cullen”, rozumiesz mnie? – warknąłem, 

pochylając się do jej ciała i zdzierając stanik.  

Wygięła brew w łuk, nadal się uśmiechając. – Bardzo dobrze, Edwardzie.  

Wyszczerzyłem się triumfalnie. Jeden punkt dla mnie. 

background image

Usiadła,  następnie  przyłożyła  swój  lewy  policzek  do  mojego  prawego,  ssąc  mocno 

skórę w okolicy ucha, zostawiając tam trwały siniak. 

-  Teraz,  kolejna  kobieta  z  którą  będziesz,  dowie  się,  że  zostałeś  zaspokojony.  – 

westchnęła.  –  Wtedy  może  będziesz  miał  możliwość,  by  dominować,  bo  w  tej  chwili,  to  ja 
mam  całą  władzę,  Edwardzie.  –  Wypięła  się  w  moją  stronę,  ocierając  i  zmuszając,  abym 
opadł na plecy. 

Usiadła  okrakiem  na  mojego  penisa  podskakując  na  nim  i  wprawiając  w  ruch  moje 

biodra. Moje spojrzenie uznało jej falujące piersi za niemożliwie intrygujące. 

-  Ach,  myślę,  że  ktoś  jest  gotowy  na  przejażdżkę  –  wymruczała.  Ściągnęła  moje 

spodnie  i  bokserki,  stawiając  moją  erekcję  na  baczność,  gotową  do  akcji.  Z  ledwością 
odczuwałem ból, które wywierały na mnie wbijające się szpilki Belli w moje uda. 

-  To  niezbyt  dobrze,  bo  ja  nadal  nie  jestem  gotowa  –  wydyszała,  marszcząc    brwi. 

Jeszcze bardziej pochyliła się, opierając o mnie i kładąc swoje dłonie na moich udach.  

Bella wpatrywała się w moje oczy i pochylała coraz bliżej i bliżej do twardej erekcji. 

Mogłem poczuć jej gorący oddech na główce kutasa oraz sączący się z niego prejakulat.  

- Ktoś się szybko podnieca. 

Wówczas  polizała  czubek  mojego  penisa,  zlizując  wydzielinę,  którą  zdążyłem 

uwolnić. Jęknąłem, odchylając głowę do tyłu, zamykając oczy i zaciskając palce na włosach 
Belli. 

Wzięła  do  ust  całą  długość  mojego  kutasa  i  zassała,  sprawiając,  że  mój  puls 

natychmiast  podskoczył.  Oddech  drżał,  gdy  wybrała  powolną  i  torturującą  mnie  prędkość. 
Przejechała  językiem  po  moich  jądrach,  aż  do  samej  główki,  powtarzając  tę  czynność  kilka 
razy, zmuszając mnie do złapania jej włosów z większą mocą.  

Pieprzony 

Boże… 

uhhhn…Bella 

– 

wyjąkałem 

bez 

tchu. 

– 

Jesteś 

tak…choooolera…piękna. 

Jej  usta  zatrzymały  się  momentalnie,  a  ja  z  ledwością  otworzyłem  oczy  w 

poszukiwaniu ust, które dawały mi przyjemność przez ten długi czas. 

Siedziała  rozkrokiem  na  moich  udach,  trzymając  dłonie  na  swoich  własnych.  Jej 

klatka piersiowa unosiła się ociężale, wprawiając jej idealne piersi w ruch. Jej ramiona trzęsły 
się,  jak  i  drobna  szczęka.  Pełna,  dolna  warga  drżała.  W  przerwie  między  nosem  a  ustami 
znajdowała  się  kropelka  potu.  Jej  śliczne  brązowe  oczy  zalewały  łzy,  których  nie  była  w 
stanie uronić.  

Co ja zrobiłem? 

- Przepraszam? – zapytałem, nie będąc pewnym, za co przepraszam. 

Potrząsnęła głową. – Nie przepraszaj – wyszeptała niewyraźnym głosem.  

Wtedy  zaśmiała  się  i  pocałowała  mnie  w  sposób,  w  jaki  nigdy  nie  zostałem 

pocałowany.  Jej  język  zawzięcie  plądrował  moje  usta.  Nasze  języki  plątały  się,  gdy  dłonie 
Belli  spoczęły  na  mej  klatce  piersiowej,  a  moje  odnalazły  jej  perfekcyjny  tyłek.    Masowała 

background image

mój  język  swoim,  a  ja  wróciłem  do  korzystania  z  chwili.  Nie  przestawaliśmy, 
kontynuowaliśmy obściskiwanie się jakbyśmy znowu mieli po siedemnaście lat. Nie miałem 
nic przeciwko temu. Dlatego odsunąłem się. 

- Nie musimy uprawiać seksu, wiesz o tym – stwierdziłem, przejeżdżając kciukiem po 

jej  spuchniętej,  dolnej  wardze.  –  Jestem  całkiem  zadowolony  ze  zwykłego  obściskiwaniem 
się.  

Jej usta ponownie zaczęły drżeć.  

- Co zrobiłem tym razem? - jęknąłem, ściskając grzbiet nosa i zamykając oczy. 

-  Jesteś  dla  mnie  za  dobry  -  wymamrotała  Bella,  wyślizgując  się  z  mojego  uścisku. 

Byłem w stanie usłyszeć jej kroki w pokoju, gdy wychodziła na korytarz.  

Co. Do cholery. Ta dziewczyna mieszała mi w głowie.  

Wyskoczyłem z łóżka, szybko założyłem bokserki, niemalże się przewracając, zanim 

pobiegłem za Bellą. Musiałem wiedzieć, co do kurwy się dzieje.  

Usłyszałem  trzask  drzwi  jej  sypialni,  dlatego  pognałem  tam  w  pierwszej  chwili, 

hamując szaleńczo na jednej stopie. Złapałem za klamkę i otworzyłem drzwi, dostrzegając, że 
okno było otwarte na oścież. Czy nie mogła po prostu użyć drzwi?  

Nie, to byłoby zbyt pospolite. 

Miała  na  sobie  koszulkę  Jacob’a  z  napisem  “Vote  for  Pedro"  z  Napoleon  Dynamite. 

Siedziała na olbrzymiej huśtawce. Wyglądała bardziej samotnie niż zabłąkany kot.  

Wyskoczyłem przez okno w pokoju Belli. Powoli kroczyłem w jej stronę, próbując jej 

nie wystraszyć. Potrzebowałam odpowiedzi, którą tylko ona mogła mi dać.  

Odwróciłem  się  i  usiadłem  na  huśtawce  obok  niej.  Jeszcze  kilka  dni  temu  Bella 

zamachnęła  się  na  niej,  chcąc  pobić  mnie  w  naszej  walce.  Życie  nie  mogło  przynieść  nam 
bardziej dziwacznych chwil, niż to.  

- Bella? – zapytałem ostrożnie. – Wszystko w porządki?  

Uśmiechnęła się smutno do mnie. – W porządku.  

- Dlaczego wyglądałaś, jakbyś miała się tam rozpłakać? " 

- Powiedziałeś, że jestem piękna – wyszeptała, wpatrując się w księżyc.  

- No i? – ponagliłem ją, nie widząc w tym żadnego problem.   

- Jeszcze  nikt wcześniej  mnie tak nie  nazwał - wymamrotała tak cicho, że prawie  jej 

nie usłyszałem. – Ani James, ani Mike, ani moi rodzice, nikt.  

Wciągnąłem głośno powietrze. – Gówno prawda – odparłem chrapliwie.  

Stłumiła chichot, nadal uśmiechając się smutno. Kiwała się w przód i w tył.  

- To prawda. Sądzę, że wziąłeś mnie z zaskoczenia, szczególnie, gdy ci obciągałam.  

- Dzięki za to – wymamrotałem, czując ciepło na policzkach. – Minęło trochę czasu, 

kiedy dziewczyna mi to robiła.  

background image

- Minęło trochę czasu, kiedy ja to robiłam – przyznała, nadal uśmiechając się smutno, 

bez  cienia  humoru.  –  James  był  ostatnim.  To  był  jedyny  sposób,  kiedy  mogłam  go 
kontrolować, więc robiłam to tak często, jak tylko mogłam.  

- Jesteś naprawdę dobra – wybełkotałem.  

Zaśmiała się głośno. – Dzięki.  

- Więc, dlaczego prawie się rozpłakałaś, po tym, jak powiedziałem ci, że możemy się 

po prostu zabawić? – zapytałem, nadal ciekawy.  

Przesunęła się skrępowana. – Nie wiem, Edward. – Mogłem przysiąc, że kłamie. – To 

skomplikowane.  

- Jestem pewny, że dam radę – naciskałem.  

-  Dobra  –  urwała.  Wzięła  głęboki  oddech.  –  Sądzę,  że  jestem  w  tobie  zakochana. 

Zadowolony?  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

Rozdział 16 

Tłumaczenie: Jowita_

 

Beta: Sherin 

Bella 

Wzięłam głęboki wdech i zmarszczyłam brwi. Czy ja naprawdę to powiedziałam? To 

prawda, ale to jest sprzeczne z moimi własnymi przekonaniami, aby kiedykolwiek się w kimś 
zakochać. W tym momencie wszystko zniszczyłam. 

Zawstydziłam się jak nigdy. Boże, jestem taką idiotką. Głupia, pieprzona kofeina, 

głupi Edward, głupie seksualne pragnienia, głupie wszystko! 

- Po prostu, uch, zapomnij, że to kiedykolwiek powiedziałam? – wymamrotałam z 

nadzieją. Spojrzałam w górę, chcąc sprawdzić reakcję Edwarda. 

Nic z tego. Jego twarz była bez wyrazu. 

- Przepraszam – kontynuowałam, mając nadzieję na zatuszowanie mojej gafy. – 

Ja..ja… - próbowałam powiedzieć, że nie to miałam na myśli, ale nie mogłam kłamać w tak 
ważnej sprawie.  

Więc mu powiedziałam. 

- Tak, miałam na myśli i nie cofnę tego – poinformowałam go z siłą w głosie. – Ale 

przepraszam, jeśli to cię zaskoczyło i nie byłeś gotowy, żeby usłyszeć coś podobnego. 

Edward uśmiechnął się do mnie z trudem. – Ty naprawdę jesteś bardzo silna, Bello. 

Kiwnęłam głową bezwstydnie. 

- Więc… - zaczął wolno, masując tył swojej szyi. – Szczerze, nie mogę powiedzieć… 

tgo samego do ciebie. Mam na myśli, Bello, że lubię cię, naprawdę cię lubię, ale z pewnością 
nie mogę stwierdzić, że jestem w tobie zakochany. 

Miłość zawsze była dla mnie czymś zastanawiającym. Nigdy nie byłam zakochana, 

jestem tego pewna. Zatem skąd wiem, że teraz się zakochałam? 

- Skąd wiesz, czy jesteś zakochany – wymruczałam, kołysząc się delikatnie, 

Edward głośno westchnął. – To trudne pytanie. Z Tanya’ą miałem coś w rodzaju 

oświecenia, pewnego dnia w pracy. Gdy prawie zostałem postrzelony, to ona była pierwszą 
rzeczą, o której pomyślałem. Nie byłem gotowy jej zostawić, mogłem z nią być bez przerwy. 
Przez to wszystko spadło na drugi plan. Ona była moim priorytetem, chroniłem ją przed 
wszystkim, spędzałem z nią cały mój wolny czas… Powinienem powiedzieć jej to na samym 
początku, ale tylko głupcy się zakochują, prawda?  

Wzruszyłam ramionami. – Zgaduję, że też zrobiłam kilka głupich rzeczy. Pierwszą 

było uwodzenie cię we Włoszech. 

Edward zachichotał i potrząsną głową. – Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Miałaś mnie 

zanim się przywitaliśmy się poznaliśmy. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały w samolocie, 
wiedziałem, że muszę cię zobaczyć jeszcze raz. Szczęście sprzyjało mi tej nocy. 

background image

- Mojej też – zgodziłam się łagodnie. – Sądzę, że nigdy nie byłam równie bezbronna w 

całej mojej karierze. 

- Ja również. – przyznał się. – Nie powinienem wyjawiać mojego prawdziwego 

imienia, ale to samo mi się wymsknęło. Chociaż, jak możesz mnie winić? Cholera, byłaś naga 
na balkonie w środku stycznia. Byłaś niemałym rozproszeniem. 

Uśmiech zadowolenia wstąpił na moją twarz. – Rozpraszałam Cię? 

Edward zaśmiał się cicho i trącił mnie ramieniem. – Trochę – przerwał. – Kiedy 

mówiłem, że jesteś piękna, to była prawda. Jesteś jedną z najpiękniejszych dziewczyn, jakie 
kiedykolwiek spotkałem. 

Cholerne łzy cisnęły mi się do oczu. To były te chwile, kiedy dziękowałam Projektowi 

R za usunięcie moich kanalików łzowych. 

- Hej – Edward mruknął, łapiąc mnie za brodę i zmuszając tym do spojrzenia na niego. 

Jego wzrok niemal wwiercał się w mój. – Możemy… możemy to przemyśleć. Nie musisz 
zabić Jamesa. Jedź ze mną do Waszyngtonu, Bella. Myślę, że bez wątpienia zakocham się w 
tobie jeśli ze mną zostaniesz. Tylko zostań, Bello, proszę – zamknął oczy i głośno przełknął 
ślinę, przyciskając swoje czoło do mojego 

Nie mogłam zamknąć swoich oczu. Studiowałam jego twarz intensywnie, zmuszając 

mój umysł do zapamiętania każdego szczegółu. Zanotowałam sobie, aby nigdy nie zapomnieć 
dzisiejszej nocy. To niewątpliwie była najlepsza noc w moim życiu. 

- Edward – wyszeptałam miękko. 

Ręce Edwarda ślizgały się wzdłuż moich ramion, przybliżając moje drgające ciało do 

siebie. Łagodnie przycisnął swoje wargi do moich, nie potrzebowałam nic więcej. Delikatna 
pocałunek obietnicy miłości był tym, czego potrzebowałam. Żaden język nie był potrzebny, 
by wytworzyć elektryczne napięcie i pożądanie między nami. Tylko perfekcyjnie 
zsynchronizowane usta. 

Odsunęłam się i oparłam swój policzek o jego obojczyk, całując jego jabłko Adama, 

po czym oparłam się o wznoszącą się i opadającą klatkę piersiową. 

Sądzę, że wiem dlaczego zakochałam się w Edwardzie Cullenie. Dał mi pewien rodzaj 

satysfakcji, za którą niemalże zabiłam. Oczywiście, był czas, kiedy chciałam go skrzywdzić, a 
nawet zabić, były chwile kiedy coś mówiło mi, że to sprawi, iż będę szczęśliwa. Na szczęście 
to wszystko minęło. 

Dobry Boże, byłam bardziej zakochana niż sądziłam. 

To będzie bolało bardziej, niż miało dziesięć sekund temu.  

Edward – wymamrotałam drżącym głosem. – Sądzę, że powinieneś jutro wyjechać 

Ręce Edwarda, które jeszcze przed chwilą delikatnie masowały moje plecy, zamarły. 

- Co masz na myśli? – zapytał ciężko. 

- Uważam, że powinieneś wrócić do Waszyngtonu. – Odprężył się trochę. – Beze 

mnie. – Spiął się ponownie. 

background image

- Dlaczego? 

- Nie mogę tego porzucić – odpowiedziałam. – Jestem zbyt blisko stania się sobą, 

chociaż nienawidzę tego jaka byłam, tęsknię za byciem niezdarną, łatwo wpadającą w 
zakłopotanie Bellą. Poświęcam dosłownie wszystko, by znowu odnaleźć siebie, Edward. 

- Ale jesteś wspaniała taka jaka jesteś teraz! – próbował mnie przekonać. – Pewnie, 

jesteś silna, agresywna, nieprzewidywalna i pewna siebie, ale jesteś również życzliwa, 
taktowna, seksowna i piękna. Proszę, Bella. Musisz to zrozumieć. 

Westchnęłam. Mogłam iść z Edwardem i spróbować zapomnieć o tym wszystkim, ale 

myśl, że James mógłby się nie dowiedzieć jak bardzo go nienawidzę, zawsze będzie ze mną. 
Na pewno kiedyś zapomniałabym o tym i podziękowała Edwardowi za zatrzymanie mnie. Ale 
teraz, potrzebowałam tego. 

Dziękuję, Edwardzie – wymamrotałam, a moje policzki ponowie zapiekły od 

zbierających się łez. – Mogłabym prawdopodobnie słuchać tego przez cały dzień. 

Edward chwycił moje ręce mocno. – Będę, Bello. Będę ci mówił wszystkie te rzeczy 

codziennie, gdy będziesz ze mną, jeśli pojedziesz ze mną do Waszyngtonu. 

Mały pół-uśmiech wkradł się na moją twarz. Dlaczego musiałam się zakochać w kimś 

cholernie perfekcyjnym? Nie zasłużyłam sobie nawet na bycie obok niego 

Wciąż myślę, że nie rozumiesz powagi sytuacji, Edward. Mogę iść z tobą, być 

szczęśliwą i zakochaną, ale James zawsze będzie w moich myślach. Nigdy go nie zapomnę. 
Zrujnował mnie i do czasu aż się nie dowie jak bardzo go nienawidzę, on zawsze będzie tutaj 
– wskazałam palcem na swoją głowę. 

- I potrzebuję odpowiedzi, Edward. Nie wiem czym jestem. Nie jestem zwykła ani 

niezwykła. Jestem stworem między tymi dwiema rzeczami i chcę być znów normalna. I, aby 
to zrobić, potrzebuję odpowiedzi. 

I pulled away easily, getting off the swing. I turned to face him. 

Oddychałam ciężko, patrząc na moje brudne, bose stopy. Teraz wszystko było czarno 

na białym. You gotta know when to hold 'em and know when to fold 'em.. 

Bella, ty już nigdy nie będziesz zwykła. – Zaszlochałam, a moja twarz wykrzywiła 

się tą okropną miłością połączoną z bólem, którego w tym momencie nienawidziłam. – Dla 
mnie zawsze będziesz niezwykła. 

Odsunęłam się, zeskakując z huśtawki. Odwróciłam się przodem do niego. 

"Why are you making this so God damn hard for me, Edward?" I demanded, my pain and 
love mixture bubbling into anger. "I'm trying so fucking hard. Can't you understand that? 
I love you and I'm not good enough for you. If I do this, I'll get better. I still be tainted 
and probably a bit psychotic, but maybe I'll be better than I am now." 

- Edwardzie, dlaczego sprawiasz, że to jest dla mnie tak cholernie trudne? – zażądałam 

odpowiedzi, uczucie bólu i miłości powoli zamieniało się w gniew. – Próbuję tak kurewsko 
mocno. Nie możesz tego zrozumieć? Kocham cię i nie jestem wystarczająco dobra dla ciebie. 

background image

Jeśli to zrobię, będę spokojniejsza.  Wciąż będę skażona i prawdopodobnie lekko psychiczna, 
ale być może będę lepsza niż teraz jestem.

 

Edward wstał, oddech uwiązł mi w gardle, a łzy zapiekły pod powiekami. Wypłyńcie, 

jebańce. Mogłabym użyć trochę łez na własną korzyść. 

Bella, jesteś tak cholernie skromna i pewna siebie jednocześnie, przez co kręci mi się 

w głowie –poinformował mnie cicho – I zamierzam sprawiać, że to jest takie trudne dla ciebie 
do czasu aż przestaniesz być tak uparta i dasz sobie z tym spokój. 

- Nigdy – wyszeptałam gwałtownie, próbując unieść się na tyle, aby spojrzeć mu 

prosto w oczy. Pomimo tego, że stałam na palcach byłam od niego prawie o głowę niższa. 

Edward uśmiechnął się z wyższością tym swoim mamiącym, krzywym uśmiechem na 

moje próby bycia upartą. Położył swoje dłonie na moich ramionach, co sprawiło, że cały 
gniew odszedł w niepamięć. Jak ktoś może być wściekły na osobę, którą kocha? 

 - Mówię poważnie, Edward – ostrzegłam go. – Ja jeszcze nie odpuszczam. Daj mi 

dwa tygodnie więcej, a wtedy cię znajdę. 

-  Nie trudź się – wymamrotał, odwracając się ode mnie i idąc w stronę domu.  

Moje czoło zmarszczyło się w chwili, gdy pojęłam, co właśnie się wydarzyło. Czy ja – 

Czy ja właśnie zostałam rzucona, zanim w ogóle byliśmy razem?  

Wtedy rzeczywistość tego uderzyła we mnie. To było uczucie jakby ktoś 

przepiłowywał sznurki w moim sercu, każdy z osobna, tępym ostrzem, czyniąc ten proces 
ćwiartowania długim i torturującym. 

Z moich ust wyrwał się stłumiony szloch i moje ciało ogarnęły dreszcze. Trawa była 

coraz bliżej mojej twarzy, zanim wszystko stało się czarne. 

Tylko Bóg wie jak długo tam leżałam. Nie byłam martwa, ale na pewno nie czułam się 

pełna życia. Z ledwością mogłam sobie przypomnieć, że słońce znajdowało się na niebie, 
zanim Jacob mnie znalazł. 

Bella? Co do… - Mogłam usłyszeć, jak jego bose stopy schlapywałam rosę z trawy w 

powietrze, gdy podbiegł do mnie. – Co się stało? – Ostrożnie dotknął moich pleców 
koniuszkami palców. – Gdzie jest Cullen? – przerwał. - O mój… Co za sukinsyn! Czy on cię 
skrzywdził, Bella? My… my mogliśmy coś z tym zrobić – przytrzymał mnie, patrząc na moje 
żałosne ciało. 

 

- Jacob – wymamrotałam, uciszając go. – Powiedziałam mu, żeby poszedł. On 

zamierzał mnie zatrzymać. On nic nie powie. Wiem, że tego nie zrobi. On… on odszedł, Jake. 
Wrócił do Waszyngtonu. 

Jacob nadal wyglądał jakby był gotów zabić Edwarda. Powinnam była czuć to samo, 

ale nie potrafiłam znaleźć chęci bycia wściekłą na kogokolwiek. Z wyjątkiem Jamesa.  

Zabiłabym tego skurwysyna, jeśli to miałaby być ostatnia rzecz, jaką kiedykolwiek 

zrobię. Nic nie mogło powstrzymać ognia wściekłości, który się we mnie tlił. 

Ale na razie, musiałam przeboleć moje złamane serce.