background image

Wojciech Prus OP

Wykład III i IV - Święty Hieronim: praca nad

wiarą.

Na   początku   małe   dopowiedzenie   do
wczorajszego   spotkania.   Mówiłem,   że   św.
Augustyn,   leżąc   w   ogrodzie   w   Mediolanie,   w
pewnym   momencie   usłyszał   głos   dziecka
bawiącego   się   za   ogrodzeniem   i   śpiewającego:
"Weź to czytaj, weź to czytaj". Augustyn uznał, że
to głos Boży każe mu Pismo Święte, i przeczytać
pierwszy tekst, na który trafi jego wzrok. A co by
było, gdyby Augustyn natrafił na słowa o Judaszu,
że   odszedł   i   się   powiesił?   Otwieranie   Pisma   na
chybił trafił i dosłowne odczytywania Słowa może
też   być   niebezpieczne.   Słyszałem   o   pewnej
dziewczynie z Krakowa, która modliła się i prosiła
Pana Boga,  aby w  ten sposób pokazał jej swoją
wolę.   Otworzyła   Pismo,   stwierdziła,   że   Pismo
mówi   jej,   że   taki   to   a   taki   chłopak   ma   być   jej
mężem,   więc   poszła   do   tego   chłopaka   i
powiedziała   mu:   "Masz   być   moim   mężem".   To
skrajny   przykład   -   w   każdym   razie   musimy
pamiętać, że ten typ czytania Pisma Świętego nie
wyłącza   zdolności   rozumu,   że   opiera   się   też   na
przykazaniach Bożych. Dlatego w momencie, gdy
Augustyn   pokazał   Alipiuszowi   swój   fragment,
Alipiusz niejako doczytał mu dalszą część tekstu.

Taki sposób czytania Pisma Świętego jest również
obecny   w   Kościele   i   na   gorąco   jestem   w   stanie
wskazać   trzech   świętych,   którzy   właśnie   w   ten
sposób   otwierali   Pismo.   Pierwszym   był   Antoni
Pustelnik - wczoraj o nim słyszeliśmy. Wszedł do
kościoła,   usłyszał  fragment  Ewangelii  o  bogatym
młodzieńcu - "Idź, sprzedaj wszystko, co masz i
rozdaj   ubogim,   a   będziesz   szczęśliwy" 
  (por.   Mt
19,   21),   przyjął   te   słowa   jako   skierowane   do
siebie i zamieszkał na pustyni.

Drugi przykład to św. Augustyn, a trzeci przykład
to   święta   Teresa   od   Dzieciątka   Jezus,   która
szukała   odpowiedzi   na   pytanie,   co   ma   robić   w
Kościele. Jej powołanie mogło się innym wydawać
do końca zdefiniowane - w końcu była w zakonie -
a   więc   co   jeszcze   można   robić,   czego   jeszcze
można poszukiwać? A Teresa mówiła:  "Chciałam
być   wszystkim,   chciałam   być   wszędzie",   nie
wiedziała,   czym   powinna   się   zająć.   Wreszcie
pewnego dnia otworzyła Pismo i jej wzrok padł na
tekst hymnu o  miłości świętego  Pawła: "Gdybym

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

1 z 19

2011-01-27 16:37

background image

tekst hymnu o  miłości świętego  Pawła: "Gdybym
mówił językami ludzi i aniołów, a nie miał miłości,
a   miłości   bym   nie   miał,   stałbym   się   jak   miedź
brzęcząca   albo   cymbał   brzmiący"   
(por.   Kor   13,
1-2).   Później   opowiadała   o   tym:   "Przeczytałam
ten tekst i wszystko nagle się poukładało. W sercu
Kościoła - mej Matki - będę miłością. Wtedy będę
wszystkim".

W   takim   czytaniu   Pisma   najważniejsze   to   serce,
które   sprawia,   że   człowiek   rzeczywiście   słyszy
Słowo   w   zupełnie   nowy   sposób.   Teresa   czytała
pewnie ten Pawłowy hymn o miłości wiele razy w
swoim życiu. I to tak jest, że człowiek czyta różne
słowa   Pisma   Św.   wiele   razy,   słyszy   je   -   ale   to
jeszcze nie wszystko; zanim one dotrą do serca i
rzeczywiście   trafią   w   to,   co   jest   dla   nas
najistotniejsze,   potrzeba   właśnie   poddania   się
wobec   Pana   Boga,   tego   poddania,   którego
dokonał   Augustyn.   To   tyle   dopowiedzenia   do
wykładu o Augustynie.

A dzisiaj o świętym Hieronimie.

Święty Hieronim, urodzony w 347 roku (a zatem
niemal rówieśnik  świętego   Augustyna)  to  przede
wszystkim   człowiek   niezwykłej   zasługi   dla
Kościoła Zachodniego. Papież Damazy w IV wieku
poprosił   Hieronima   o   zrewidowanie   łacińskiego
tłumaczenia   Biblii   i   przetłumaczenie   tych   ksiąg,
które   jeszcze   nie   zostały   przetłumaczone.
Hieronim   wykonał  tę   pracę.   Dzięki  niemu   mamy
łacińską wersję całego Pisma Świętego nazywaną
Wulgatą, którą Kościół Zachodni posługuje się do
dziś   (obecnie   jest   to   Nowa   Wulgata).   Dlatego
Hieronima   nazywa   się   księciem   egzegetów,
otrzymał on zresztą tytuł Doktora Kościoła - Ojca
Kościoła  Zachodniego,   jednego   z  czterech;  poza
nim byli to wspomniani wczoraj święci Ambroży i
Augustyn oraz papież Grzegorz Wielki.

Święty   Hieronim   jest   często   przedstawiany   w
hagiograficznych   opowieściach   i   w   obrazach.
Kiedy   wszedłem   na   internetową   stronę
nazywającą   się   Web   Museum,   znalazłem
sześćdziesiąt

 

reprodukcji

 

obrazów

przedstawiających

 

świętego

 

Hieronima.

Próbowałem   porównać   z   reprodukcjami
przedstawiającymi   świętego   Augustyna   -   tych
drugich było  czternaście.  Od razu widać  różnicę.
Wydaje   się,   że   Hieronim   jest   najbardziej
popularnym   świętym   wśród   malarzy.   Dlaczego?
Może   dlatego,   że   podobnie   jak   Wyznania   św.
Augustyna   są   bardzo   zmysłowe   i   przedstawiają
autora   bardzo   plastycznie,   tak   listy   św.

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

2 z 19

2011-01-27 16:37

background image

autora   bardzo   plastycznie,   tak   listy   św.
Hieronima,   bo   głównie   na   nich   opieramy   się   w
naszej   rozmowie   z   nim,   w   niezwykle   piękny   i
wyrazisty   sposób   przedstawiają   bohatera.
Rzeczywiście   można   go   dotykać,   można   z   nim
wspólnie przeżywać jego rozterki i to, co dla niego
jest najważniejsze.
Są trzy rodzaje sytuacji, w których Hieronim jest
przedstawiany przez  malarzy.  Pierwsza z  nich to
Hieronim   zajęty   pracą   w   swoim   studio   -   w
otoczeniu   książek,   pergaminów,   kodeksów.
Według   relacji   mu   współczesnych   Hieronim   był
geniuszem   pracowitości.   Pewien   człowiek   o
imieniu   Posturianus   pisał   o   Hieronimie:   "Cały
zagłębiony   jest   zawsze   w   lekturze,   cały   w
książkach.   Ani   we   dnie   ani   w   nocy   nie
odpoczywa.   Zawsze   albo   coś   czyta   albo   pisze"
.
Sam   Hieronim   mówi,   że   wiele   z   jego   listów
powstaje w kradzionych nocy chwilach, nie sypia
w   nocy   tylko   pisze,   i  również   narzeka   w   innych
miejscach na to, że pisze w pośpiechu. "Mam tak
dużo  pracy,  tak  dużo  korespondencji,   że  muszę
pisać   w   pośpiechu.   W   jednej   nocy   chciałem
podyktować rzecz wymagającą pracy wielu dni".
Często   Hieronim   ma   przy   tym   na   sobie   strój
kardynalski.   Paradoksalnie,   wcale   nie   był
kardynałem Kościoła. Artyści przedstawiają go  w
stroju   kardynalskim   w   geście   wdzięczności   i
uznania za jego liczne zasługi dla Kościoła.

W drugim typie przedstawień malarskich widzimy
Hieronima jako mnicha na pustyni. Rzeczywiście,
założył   klasztor   w   Betlejem   i   końca   swoich   dni
dożył  właśnie   tam,   na   pustyni   w   Judei.   Dlatego
często   przedstawia   się   go   właśnie   jako   mnicha
poddającego  się pokucie. Te dwa przedstawienia
są   notabene   najczęstsze   i   one   w   jakiś   sposób
zainspirowały w XIV w. Antonio de Cembrio, który
pisał,   w  jaki  sposób  uczony  humanista powinien
wyposażyć   swoje   biuro   (obecnie   podobnych
porad   udzielają   czasopisma   poświęcone
architekturze wnętrz): "W bibliotece obok książek
powinny   znajdować   się   instrumenty   do
odczytywania horoskopów nieba, a nawet lutnia,
po to byś się mógł delektować muzyką. Winny się
tam   również   znajdować   obrazy   i   rzeźby
przedstawiające bogów i bohaterów a wśród nich
wizerunek   św.   Hieronima   zajętego   pisaniem   na
pustyni. To  wszystko  jest bodźcem do studiów  i
pracy   literackiej". 
  Hieronim   był   więc   traktowany
przez   humanistów   jako   człowiek   inspirujący   do
studiowania,   jako   ten,   który   nieustannie   czyta
albo ten, który nieustannie pisze.

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

3 z 19

2011-01-27 16:37

background image

I   wreszcie   ostatni   typ   przedstawień   malarskich
związanych   ze   świętym   Hieronimem:   mnich   na
pustyni poddający się ostrej pokucie. Leonardo da
Vinci w  1480 roku namalował obraz  Hieronima z
odsłoniętym torsem. W prawej ręce Hieronim ma
kamień i tym kamieniem za chwilę będzie uderzał
w   swoją   pierś,   ponieważ   w   ten   sposób   pragnie
poskromić   ciało   i   wyraźnie   poddać   się   pokucie.
Skąd   ta   inspiracja?   Być   może   był   nią   jeden   z
listów,   gdzie   Hieronim   opisuje   swoje   zmagania
duchowe,   zmagania   dotyczące   -   podobnie   jak
wczoraj u św. Augustyna - sfery seksualności, z
którą   Hieronim   również   podejmował   walkę   i   nie
bardzo potrafił sobie z nią tak do końca poradzić.
Mówi   słowa   niezwykle   szczere   -   i   w   szczerości
swoich   wyznań   też   jest   podobny   do   świętego
Augustyna   -   "Ileż   razy   mnie   samemu
przebywającemu   w   tej   samotni   na   rozległej
pustyni,   która   spalona   żarami   słońca   użycza
mnichom okropnego schronienia, zdawało się, że
jestem   wśród   rozkoszy   rzymskich.   Siedziałem
sam jeden, ponieważ byłem napełniony goryczą,
wzdrygały   się   członki   przed   niekształtnym
workiem   a   brudna   skóra   przybrała   kolor
etiopskiego   ciała.   Codzienne   łzy,   codzienne
westchnienia,  a  jeśli  mnie kiedy,   mimo  żem się
wzbraniał,   opadł   nagły   sen,   kładłem   ledwie
trzymające   się   kości   na   gołej   ziemi.   Nie   mówię
już  o  umartwieniach  w  pokarmie i  napoju.  Otóż
ja, który z  obawy przed piekłem dobrowolnie na
takie   skazałem   się   więzienie,   mając   za
towarzyszy  jedynie skorpiony  i  dzikie zwierzęta,
często   przebywałem   w   towarzystwie   dziewcząt.
Blakły   mi   usta   z   postów   a   umysł   gorzał
pożądaniami   i   w   umarłym   już   prawie   ciele
kotłowały   się   tylko   żądze.   Przeto   pozbawiony
wszelkiej   pomocy   leżałem   u   nóg   Jezusa,
oblewałem   je   łzami,   włosami   ocierałem,   a
niesforne   ciało   ujarzmiałem   tygodniowymi
postami.   Nie   wstydzę   się   wyznać   nędzy   mego
nieszczęsnego  stanu,  co  więcej opłakuję,  że nie
jestem tym czym byłem".

W tym sugestywnym opisie zmagania duchowego
odnajdujemy

 

odniesienia

 

do

 

Ewangelii

opowiadającej   o   jawnogrzesznicy,   która
przyszedłszy   na   spotkanie   z   Jezusem   płakała   i
tymi   łzami   oblewała   stopy   Jezusa   a   potem
wycierała je włosami. W bardzo podobnym duchu
jest   utrzymany   obraz   Hieronima   Boscha
pokazujący skąpo ubranego Hieronima na pustyni
wśród   skał,   obejmującego   krzyż   Pana   Jezusa,   i
mocno   przytulającego   się   do   Jego   stóp.
Prawdopodobnie   Hieronim   Bosch   też   czytał

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

4 z 19

2011-01-27 16:37

background image

Prawdopodobnie   Hieronim   Bosch   też   czytał
cytowany   przeze   mnie   tekst.   w   którym   jego
święty imiennik napisał,  że oblewał łzami swoimi
stopy Pana Jezusa, bo nie potrafił sobie poradzić z
sobą samym i było mu bardzo, bardzo ciężko.

Wszystko,  o  czym opowiadam właściwie dotyczy
czegoś,   co   nazwałbym   stwarzaniem   świętych,
ponieważ   malarze   Leonardo   da   Vinci,   Hieronim
Bosch, czy humanista Antonio de Cembrio piszący
o   tym   jak   powinno   wyglądać   studio   uczonego
humanisty,   żyją   jakieś   dziesięć   wieków   później
aniżeli Hieronim i wzbogacają wizerunek świętego
o   elementy   będące   owocem   ich   wyobraźni.   Jest
zresztą   taki   artykuł   Joanny   Polakówny
opowiadający   o   Hieronimie,   zresztą   bardzo,
bardzo piękny, gdzie autorka się trochę zżyma na
takie kreowanie postaci tego świętego. Przytoczę
tekst: "Te obrazy, sekwencje pospólnej pamięci,
stwarzają   nieco   innego   Hieronima.   Uświęcają
jego   wielkość   w   jakimś   sensie   ubożąc   i
przeinaczając.   Pełna   czci   wyobraźnia   pokory
dopatruje   się   nieznanych   rysów   twarzy,
dośpiewuje   melodie   głosu.   Uczony,   człowiek
żarliwej   myśli,   porywczego   i   dociekliwego
umysłu,   gniewliwy   ale   i   zdolny   do   oddanej
przyjaźni". 
W tych słowach czuć lekki smutek, no,
ale   kiedyś   nie   było   jeszcze   aparatu
fotograficznego,   magnetofonu   czy   innych
współczesnych środków zapisu. Artyści próbowali
sobie   wyobzić   daną   postać   na   podstawie
pozostawionych   przez   nią   pism   czy   opowieści
innych.   Uważam   takie   postępowanie   za   w   pełni
uzasadnione,   właściwie   te   dwie   konferencje,
wczorajsza i dzisiejsza, są dokładnie tym samym.

To   stwarzanie   Hieronima   chyba   najlepiej   oddaje
legenda   o   lwie.   Otóż   na   bardzo   wielu   obrazach
Hieronim jest przedstawiany w towarzystwie lwa -
tam gdzieś w tle lew sobie chodzi, albo leży u stóp
Hieronima. Zawdzięczamy to naszemu współbratu
Jakubowi   de   Voragine,   XIII-wiecznemu
dominikaninowi z Lombardii, który stworzył dzieło
zatytułowane   Złota   legenda   -   zbiór   opowieści   o
świętych   na   użytek   ówczesnych   kaznodziejów.
Jakub   de   Voragine   przypisał   lwa   świętemu
Hieronimowi   z   opowieści   o   innym   świętym,
Gierasmosie,   greckim   mnichu,   na   podstawie
podobieństwa   brzmienia   słowa   -   Gierasmos
pisane   po   łacinie   literami   łacińskimi   brzmiało
bardzo podobnie do Hieronimus.

Sama historia prezentuje się tak: mnisi żyjący na
pustyni   w   Palestynie   przebywali   na   poobiedniej

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

5 z 19

2011-01-27 16:37

background image

pustyni   w   Palestynie   przebywali   na   poobiedniej
rekreacji   na   dziedzińcu,   rozmawiali   pomiędzy
sobą,   śmiali   się,   dowcipkowali   i   w   pewnym
momencie   zobaczyli   lwa.   To   tak   jakby   teraz   na
Freta 10 wszedł lew.  Zresztą,  mieliśmy podobną
historię   w   Warszawie,   wtedy   kiedy   z   zoo   uciekł
lew   i   podczas   obławy   na   niego   omyłkowo
zastrzelono człowieka. Wróćmy do Palestyny. Lew
wszedł na dziedziniec  klasztorny, wszyscy bracia
uciekli, pozostał tylko Hieronim, który podszedł do
lwa,   przywitał   go   jak   gościa,   zapytał   czego
potrzebuje. W odpowiedzi lew pokazał swoją łapę,
w której tkwił kolec. Hieronim zawołał braci, kazał
wyciągnąć   kolec   i   opatrzyć   ranę   -   i   od   tego
momentu   ten   lew   pozostał   w   życiu   świętego
Hieronima.   Podobna   opowieść   dotyczy   zresztą
świętego   Franciszka,   który   zaczął   rozmawiać   z
napotkanym   wilkiem   i   mówił   do   niego   "bracie
wilku".  Wracając  do  Hieronima,  uczeni sugerują,
że   ten   lew   pojawił   się   w   jego   życiu   przez
przypadek, sama opowieść  jest nieprawdziwa, ja
jednak sądzę, że ona przekazuje ważną prawdę o
samym świętym, ale o tym jeszcze będę mówił.

Teraz chcę powiedzieć, że Duch Święty umożliwia
spotkanie ludzi, którzy nigdy w życiu fizycznie się
nie   widzieli.   Jeżeli   twierdzimy,   że   istnieje
obcowanie   świętych,   to   oznacza   to   możliwość
poznania   charakteru   człowieka,   dźwięku   jego
głosu,  sposobu  patrzenia na świat,  chociaż  tego
człowieka tutaj z nami nie ma. Hieronim żył w IV
wieku,   my   żyjemy   dzisiaj,   a   mimo   to   nasza
rozmowa z nim jest możliwa - Duch Święty, Duch
Miłości   sprawia,   że   rzeczywiście   odnajdujemy
podobieństwo   serca   -   i   nie   kto   inny   ale   właśnie
św.   Augustyn,   o   którym   sobie   wczoraj
opowiadaliśmy,   dokładnie   w   ten   sposób
zaprzyjaźnił   się   ze   św.   Hieronimem,   choć
osobiście   nigdy   się   nie   zobaczyli.   Książki
Hieronima trafiały do rąk Augustyna, on je czyta i
stwierdza,   to   jest   ten   człowiek,   który   poszukuje
tak  samo  jak  ja,  dla którego  te same rzeczy  są
istotne,   postanawiam   z   nim   się   zaprzyjaźnić,
postanawiam do niego napisać list i proszę, żeby
zaczął ze mną korespondencję.

Augustyn   napisał   zatem   do   Hieronima:   "Proszę
cię, zacznij ze mną listowną wymianę myśli, żeby
odległość,   która   nas   dzieli,   nie   mogła   nas
rozłączyć.   Co   prawda   w   Bogu   jesteśmy
zjednoczeni duchowo nawet wtedy, gdy milczymy
odłożywszy   pióra.   Bo   to   książki,   jakie   ze
spichlerza   Pańskiego   wypracowałeś,   dają   mi
Ciebie   nieomal   całego.   Książki,   które   napisałeś,
dają   mi   Ciebie   nieomal   całego.   A   jeśli   Cię   nie

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

6 z 19

2011-01-27 16:37

background image

dają   mi   Ciebie   nieomal   całego.   A   jeśli   Cię   nie
znam z tego powodu, że nie widziałem twarzy, to
w   takim   razie   Ty   sam   siebie   nie   znasz,   bo   Ty
mnie również nie widzisz. Jeżeli zaś znasz siebie
tylko dlatego, że znasz Twój umysł, to i ja znam
Ciebie z Twoich pism, za które błogosławię Pana,
że   dał   Cię   takim   samemu   sobie   i   mnie   oraz
wszystkim braciom, którzy czytają Twoje dzieła".
Historia   jest   o   tyle   ciekawa,   że   Hieronim
potraktował   Augustyna   jak   młokosa   i   mu   nie
odpisał. Augustyn po raz kolejny zatem napisał do
Hieronima nalegając, żeby jednak rozpoczął z nim
wymianę   korespondencji   i   żeby   się   z   nim
zaprzyjaźnił: "Nikt nigdy nie znał w równej mierze
bliźniego z oblicza jak ja Ciebie z Twoich studiów
i   badań,   którym   się   oddajesz   ze   spokojem   i
weselem,   oraz   z   tych   szlachetnych   zaprawdę
ćwiczeń. A jakkolwiek ze wszech miar pragnę Cię
znać, to jednak wciąż mi brak tej drobnej cząstki
a   mianowicie   obecności   cielesnej.   Brak   mi   tej
cząstki,   ale   równocześnie   jestem   świadomy,   że
nikt nigdy nie znał Ciebie tak dobrze z oblicza jak
ja znam Ciebie z twoich pism".
 Wreszcie Hieronim
Augustynowi  odpowiada   i  zaczynają   się   ze   sobą
zaprzyjaźniać.

Opowiadam   to,   aby   pokazać,   iż   w   Kościele   ma
miejsce   proces,   który   nazwałbym   dopisywaniem
dalszego   ciągu   do   Ewangelii.   Nie   jest   tak,   że
Ewangelia   jest   zamknięta,   że   to   księga,   którą
gdzieś  kiedyś  ktoś  napisał i  nic  więcej właściwie
nic się nie może wydarzyć. Duch Święty sprawia,
że wydarzenia dzieją się tu i teraz, a my stajemy
się   ich   uczestnikami.   Jeżeli   dzisiaj   czytamy   w
Ewangelii   o   Przemienieniu,   nie   oznacza   to,   że
Jakub, Jan, i ten trzeci - czyli Piotr - weszli na tę
górę i tylko oni się tam znajdowali. Ja też tam idę.
Ja również idę tam razem z nimi i próbuję się w
tym wszystkim odnaleźć.

Takich   zabiegów,   które   są   uzasadniane   właśnie
obecnością   Ducha   Świętego,   dokonywali
kaznodzieje przez całą historię istnienia Kościoła.

Stąd na przykład wzięła się historia o doskonałości
nawrócenia   Augustyna,   którą   opisał   mi   ktoś   po
konferencji   we   Wrocławiu.   Autorem   jej   jest
kaznodzieja   Pelegrin   z   Opola,   też   dominikanin   -
tak mi się wydaje - który zaczerpnął ją ze Złotej
legendy
. Dowodem doskonałości tego nawrócenia
miał   być   fakt,   iż   Ambroży   zaraz   po   chrzcie
Augustyna miał powiedzieć: "Te Deum laudamus"
-   pierwsze   słowa   hymnu,   który   znamy   w
tłumaczeniu   polskim   jako   "Ciebie   Boże

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

7 z 19

2011-01-27 16:37

background image

tłumaczeniu   polskim   jako   "Ciebie   Boże
wysławiamy".   Na   to   Augustyn   miał   odrzec:   "Te
Dominum confiteum"
 - są to następne słowa tego
hymnu:   "Te   Deum   laudamus.   Te   Dominum
confiteum"
. Ambroży wypowiadał jeden werset, a
Augustyn   odpowiadał   mu   następnym   i   w   ten
sposób   mieli   ułożyć   cały   hymn.   Natomiast   z
historii   wiemy,   że   hymn   został   napisany   przez
świętego   Ambrożego,   prawdopodobnie   znacznie
wcześniej   niż   Augustyn   został   ochrzczony.   Nie
szkodzi.   Pelegrin   z   Opola   odnajdując   serce
obydwu świętych wiedział, że ta historia spokojnie
mogła   się   zdarzyć,   że   nawet   jeżeli   Ambroży
napisał   cały   hymn,   dla   Augustyna   równocześnie
mógł być  to jego własny hymn, którym mógł się
modlić.   Taki   zabieg   nazywamy   zabiegiem
apokryficznym.   Tak   powstawały   apokryfy   w
historii   Kościoła,   mające   na   celu   dopowiedzenie
do  Ewangelii tego  wszystkiego,  czego  w  niej nie
uwzględniono,   na   przykład   dźwięków   głosu,
rysów   twarzy,   wyglądu   domu   w   Nazarecie,
dzieciństwa Pana Jezusa. Faktycznie, Duch Święty
przez użycie wyobraźni pozwala nam wchodzić w
tę   historie   tak,   jakbyśmy   byli   uczestnikami.
Dlatego   Pelegrin   z   Opola   dokładnie   słyszy
rozmowy Augustyna z  Ambrożym, w których oni
używają słów hymnu Te Deum laudamus.

W podobny sposób nasz inny współbrat, Abraham
Bzowski,   który   był   przeorem   konwentu   we
Wrocławiu, napisał cały życiorys błogosławionego
Czesława.   Kiedy   gościłem   we   Wrocławiu,   u   ojca
Przemka   Ciesielskiego,   dowiedziałem   się,   że
właściwie   po   błogosławionym   Czesławie   zostało
bardzo

 

niewiele

 

informacji

 

dokładnie

udokumentowanych   historycznie.   Większość
historii   napisał   Abraham   Bzowski,   żyjący   kilka
wieków   po   błogosławionym   Czesławie   -   między
innymi tę, dotyczącą uratowania Wrocławia. Kiedy
Tatarzy   oblegali  Wrocław   i  wydawało  się  już,  że
miasto  padnie, Czesław  miał modlić  się modlitwą
wstawienniczą   razem   ze   swoimi   braćmi   i   w
pewnym momencie pojawiła się kula słońca, która
poraziła  Tatarów,  a  oni wycofali się  z   oblężenia.
Można   się   zastanawiać   krytycznym   umysłem,
który   próbuje   zawsze   wszystko   zmierzyć,
wszystko   zważyć   i   wszystko   udowodnić,   jak   to
możliwe?   Prawdą   jest,   że   rzeczywiście   Tatarzy
odstąpili od oblężenia Wrocławia i miasto zostało
uratowane   oraz   to,   że   ludzie   w   swojej   intuicji
wiary   byli   przekonani,   że   zawdzięczają   to
świętości   błogosławionego   Czesława,   owocności
jego   modlitwy   wstawienniczej   o   odstąpienie
najeźdźców.
Ktoś mógłby zadać mi pytanie: no tak, ale co by

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

8 z 19

2011-01-27 16:37

background image

Ktoś mógłby zadać mi pytanie: no tak, ale co by
było,   gdyby   to   stwarzanie   zachodziło   z
lekceważeniem prawdy historycznej? Gdy zupełnie
przekręca   się   fakty   i   snuje   się   różne   domysły?
Oczywiście   trzeba   zachować   pewne   ramy,   ale
równocześnie

 

można

 

dopowiedzieć

niedopowiedziane, dopisać dalszy ciąg.

Dlatego   lew   pasuje   do   świętego   Hieronima,
ponieważ   Hieronim   miał   rzeczywiście   "lwi",
choleryczny   charakter.   Był   też   cały   oddany
przyjaźni, ale równocześnie popadał w skrajności
- albo  się z  kimś  przyjaźnił albo  absolutnie się z
kimś   nie   przyjaźnił,   nie   było   mowy   o   stanach
pośrednich. Znacznie lepiej było być przyjacielem
Hieronima   aniżeli   jego   wrogiem.   Bo   jeżeli
Hieronim   uważał  kogoś   za   swojego   wroga,   robił
wszystko,   żeby   zniszczyć   tego   człowieka   w
oczach   opinii   publicznej.   Doświadczył   tego   na
sobie Rufin.

Z początku Hieronim i Rufin bardzo się przyjaźnili i
wspólnie   tłumaczyli   dzieła   Orygenesa,   greckiego
pisarza   wczesnego   Kościoła,   żyjącego   dużo
wcześniej   niż   oni   dwaj.   Orygenes   był   bardzo
przenikliwy   duchowo,   posiadał   wielki   umysł.   Do
dzisiaj   zresztą   ogromnie   dużo   mu   w   Kościele
zawdzięczamy,   jednak   pozostawił   też   dużo
wątpliwości,   ponieważ   twierdził,   że   ewangeliści   i
apostołowie dokładnie zdefiniowali pewne prawdy,
ale   zostawili   też   miejsce   na   poszukiwania
teologiczne.   W   związku   nie   wszystkie   jego
sformułowania   były   -   powiedzielibyśmy   -
ortodoksyjne,   stanowiły   tylko   etap   na   drodze
zbliżania   się   do   prawdy.   Następcy   Orygenesa,
wśród   nich   Epifaniusz   z   Salamidy,   nazywany
Orygenistożercą, uznali te twierdzenia za herezje,
w   Kościele   rozgorzała   dyskusja   na   temat
ortodoksyjności   Orygenesa.   Spór   cechował   się
taką   zajadłością,   że   poróżnił   nawet   Hieronima   i
Rufina,   którzy   początkowo   byli   tym   pisarzem
zachwyceni.   Pierwszy   wątpliwości   zaczął   mieć
Hieronim,   a   ponieważ   dodatkowo   Rufin
nieopatrznie wydał jedno ze wspólnych tłumaczeń
tylko   pod   swoim   imieniem,   wielka   przyjaźń
zamieniła się w wielką nienawiść. Do tego stopnia,
że w swoich listach Hieronim robił wszystko, żeby
zwalczyć  Rufina, odmawiał mu czci i wiary, a na
wieść o śmierci Rufina miał powiedzieć: "Wreszcie
został zgnieciony skorpion na sycylijskiej ziemi"
.

Paradoks   historii   Kościoła   polega   na   tym,   że
później   obydwaj   zostali   uznani   za   świętych.
Zastanawiamy się, dlaczego, w jaki sposób, skoro

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

9 z 19

2011-01-27 16:37

background image

Zastanawiamy się, dlaczego, w jaki sposób, skoro
po   śmierci   Rufina   Hieronim   powiedział,   że
wreszcie został zgnieciony skorpion na sycylijskiej
ziemi, skoro nie zdążyli się pojednać. I tutaj jest
dokładnie   miejsce   na   tę   dalszą   część,   historię,
którą   my   dopisujemy   do   Ewangelii,   ponieważ
niemożliwe, żeby Hieronim został świętym i żeby
Rufin   został   świętym   bez   pojednania.   Nie
znalazłem jeszcze na razie tekstów na ten temat,
ale tak mi sugeruje wiara Kościoła, że pojednanie
musiało   się   dokonać,   chociaż   Rufin   był   już   z
drugiej   strony.   Hieronim   musiał   jakoś   do   tego
dojrzeć, musiał w  swoich modlitwach w pewnym
momencie   przeprowadzić   rozmowy   z   Rufinem.
Oni   musieli   się   pojednać   w   ramach   modlitwy
Hieronimowej, to musiało się stać.

Znowu   przywołam   porównanie   do   lwa.   Lew,
dopóki jest młody, jest również silny i groźny, tak
ryczy,   że   jak   tylko   się   usłyszy   jego   głos,   to
wszyscy  uciekają.   Hieronim  też   taki był,  dlatego
lepiej   było   mieć   go   za   przyjaciela  niż   za   wroga.
Ale z lwem jest również tak, że pod koniec życia
łagodnieje,   bo   dotykają   go   choroby,   wzrok   się
pogarsza, siły słabną. Z Hieronimem działo się to
samo, w listach pisał, że ma kłopoty ze wzrokiem,
ze zdrowiem, jest starym człowiekiem, już nie ma
sił,   nie   może   realizować   swoich   wszystkich
planów.   Coraz   bardziej   też   łagodniał   i   dlatego
musiał któregoś dnia spotkać się ze św. Rufinem i
omówić   to   wszystko,   co   się   pomiędzy   nimi
wydarzyło.   W   Duchu   Świętym   Hieronim   musiał
prawdopodobnie

 

Rufinowi

 

powiedzieć

przepraszam   za   te   słowa   które   wypowiedziałem
zaraz po twojej śmierci. W przeciwnym wypadku
nie byłaby możliwa świętość żadnego z nich.

W   ten   sposób  chciałbym   dodać   dalszą   część   do
słów   księdza   Twardowskiego:   "śpieszmy   się
kochać   ludzi,   tak   szybko   odchodzą"
.   To   jest
oczywiście prawda mówiąca, że może nie starczyć
czasu.   Jeżeli   mamy   się   z   kimś   pojednać,   to
dzisiaj,   póki   jesteśmy   z   nim   w   drodze,   bo
jutrzejszego dnia może nie być - Pan Jezus też o
tym   mówi   w   Ewangelii.   Równocześnie,   jak
pokazuje   historia   Hieronima   i   Rufina   oraz   samo
świętych   obcowanie,   nie   jest   tak,   że   wraz   z
fizycznym odejściem kogoś z tej ziemi historia się
kończy. Ona się nie kończy, miłość może sprawić
coś  takiego, że to, co nie zostało  dopowiedziane
na   tej   ziemi,   jednak   będzie   dopowiedziane,
sprawy,   które   nie   zostały   zamknięte,   mogą
jeszcze   być   kontynuowane,   nawet   jeśli
przebaczenie   nie   dokonało   się   na   ziemi.
Przyznam, że jest to  źródłem niezwykłej nadziei.

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

10 z 19

2011-01-27 16:37

background image

Przyznam, że jest to  źródłem niezwykłej nadziei.
W   przeciwnym   wypadku   bylibyśmy   w
nieustannym  stresie,  bo  tak   naprawdę  nigdy  nie
zdążymy   do   końca   wszystkiego   zamknąć,
wszystkiego   omówić,   wszystkiego   wyrazić
słowami   i   rzeczywiście   żyć   przebaczeniem,   bo
zawsze coś zostanie niedopowiedziane. Taka jest
nasza kondycja pielgrzymów na ziemi. W każdym
razie pokładamy nadzieję w Duchu Świętym, Tym,
który   pojednał   Rufina   i   Hieronima   po   śmierci
pierwszego z nich.

Dwa krótkie dopowiedzenia w oparciu o wymianę
myśli,   jaka   miała   miejsce   podczas   przerwy.   Po
pierwsze - przyznam, że nie wiedziałem, że słowa
"spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą"
jako   pierwszy   miał   powiedzieć   kardynał
Wyszyński. Jeśli tak było, trzeba oddać mu honor,
w  każdym razie,  jeśli ksiądz  Twardowski później
te słowa napisał, widać w tym wspólnotę miłości i
przyjaźni, wspólne dziedzictwo, odkrywanie tego,
co  ważne. Po  drugie - ktoś  zapytał o  Antonio  de
Cembrio,   który   sugerował,   że   w   pracowni
prawdziwego   humanisty   mają   się   znajdować
przyrządy do  odczytywania horoskopów  z  nieba.
Ten tekst nie jest wykładnią nauki katolickiej,  to
nie jest tekst, który ma powiedzieć, że horoskopy
są rzeczą prawdziwą czy dobrą.  De Cembrio  był
humanistą,   a   humanizm   w   tamtym   czasie   miał
charakter   eklektyczny,   synkretyczny,   zawierał
różne elementy, podobnie jak dzisiejszy nurt New
Age. Dlatego w tym tekście wymieniono zarówno
Hieronima,   horoskopy   i   lutnię,   na   której   miał
humanista   grać   po   studiowaniu   tajemnic
rzeczywistości.

Wróćmy   do   Hieronima.   Zanim   zacznę   mówić   o
najważniejszej   dla   niego   rzeczywistości,   powiem
trochę   o   charakterze   i   okolicznościach
powstawania   jego   listów.   Na   przykład   takie
zdanie:   "Wyczerpałem   już   tabliczki   do   pisania".
My   jesteśmy   przyzwyczajeni   do   pisania   na
papierze albo do komputerowych maili. W związku
z   tym   maili   nie   można   wyczerpać,   można   ich
napisać   nieskończoną   ilość.   Dalej   Hieronim
napisze:   "Wyczerpałem   już   tabliczki   do   pisania,
nie mam materiału do pisania"
. Wtedy pisano na
tabliczkach.   Pisze   też:   "to,   co   dotąd
podyktowałem"
.   Bardzo   często   dyktował   swoje
listy sekretarzom. Wreszcie: "Dręczony zaś bólem
oczu   mogę   pracować   tylko   uszami   i   językiem"
.
Pod koniec życia bardzo go bolały oczy, już coraz
słabiej   widział  i  dyktował  tylko   swoje   pisma   czy
swoje listy, sam nie mógł pisać. Wynikało  to  też

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

11 z 19

2011-01-27 16:37

background image

swoje listy, sam nie mógł pisać. Wynikało  to  też
pewnie z tego, że - jak mówił wcześniej - zarywał
noce, "pracował w kradzionych nocy chwilach" , a
że   nie   wynaleziono   jeszcze   elektryczności,
pracował pewnie przy świecy lub  przy pochodni,
przy których słabym świetle nietrudno było stracić
wzrok.

Teraz   trochę   na   temat   rzeczywistości
najważniejszej dla Hieronima, a mianowicie Pisma
Świętego.   Hieronim   powiedział   takie   zdanie:
"nieznajomość   Pisma   Św.   jest   nieznajomością
Chrystusa"
. Kto nie zna Pisma - tak naprawdę nie
zna   Chrystusa.   Inaczej   rzecz   ujmując:   jeżeli
znamy   Pismo,   poznajemy   Chrystusa.   Dlatego
Hieronim   napisze:   "Kiedy   modlisz   się,   to   ty
mówisz do Chrystusa, a kiedy czytasz Pismo św.
to   On   do   ciebie   mówi"
.   Gdy   człowiek   się
zastanawia   w   jaki   sposób   rozmawiać   z   Panem
Bogiem,   w   jaki   sposób   słuchać   Pana   Boga,
Hieronim   odpowiada:   czytając   Pismo   Święte,   bo
to   jest   sposób   prowadzenia   rozmowy
sprawiającej,   że   to,   co   jest   zapisane   w   Piśmie,
dzieje   się   dzisiaj.   Tutaj   Hieronim   pójdzie   za
wspominanym   Orygenesem,   który   mówił   do
swoich uczniów w ramach szkoły aleksandryjskiej
(to   była   pewnie   taka   szkoła  wiary   jak   ta  u   nas,
tylko   ona   odbywała   się   codziennie,   a   nie   raz   w
miesiącu):   "żeby   rzeczywiście   zagłębić   się   w
tajemnice   Pisma   Świętego,   trzeba   mieć   tego
samego Ducha, którego miał natchniony autor
". A
zatem   rzeczywiście   być   prowadzonym   przez
Ducha Świętego, tak jak był prowadzony Mateusz,
Marek,   Łukasz,   Jan,   Paweł,   Jakub,   wszyscy
autorzy   Nowego   Testamentu   i   autorzy   Starego
Testamentu.

 

To

 

zupełnie

 

niesamowita

perspektywa,   bo   w   ten   sposób   możemy
powiedzieć, że Pismo cały czas żyje. Ono żyje w
Kościele, w naszej lekturze wspólnej i w lekturze
osobistej.   Dlatego   wczorajsze   przykłady
dotyczące   odczytywania   Pisma   są   bardzo
wymowne,   bo   człowiek   zainspirowany   przez
Ducha   Świętego   w   pewnym   momencie   otwiera
tekst   i   ten   tekst   nabiera   zupełnie   nowego
znaczenia.  Pamiętacie te słowa,  na które natrafił
św. Augustyn: "Nie w hulankach i pijatykach, nie
w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości.
Ale przyobleczcie się w  Pana Jezusa Chrystusa i
nie   troszczcie   się   zbytnio   o   ciało,   dogadzając
żądzom" 
  [Rzym   13,   13-14].   Jak   powiedziałem,
Augustyn pewnie nie raz czytał te słowa, ale było
potrzeba łez, kryzysu i poddania się wobec  Pana
Boga,   żeby   zabrzmiały   one   w   zupełnie   nowy
sposób.

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

12 z 19

2011-01-27 16:37

background image

sposób.

Skoro   czytanie   Pisma   jest   rozmawianiem   z
Chrystusem,   dla   Hieronima   najważniejszym
zajęciem   życia   jest   właśnie   pochylanie   się   nad
Pismem   Świętym.   Mówi   on:   "to   jest   wielka
rozkosz, żeby we dnie i  w  nocy pukać  do  drzwi
Trójcy   Świętej,   żeby   pochylać   się   nad   słowem
Bożym"
.   Temat   jego   rozmowy   z   przyjaciółmi
również nieustannie stanowi Pismo Święte. Papież
Damazy,   który   poprosił  Hieronima   o   przełożenie
Pisma na łacinę, napisał kiedyś do Hieronima taki
list: "Skoro od długiego czasu już śpisz i czytasz
raczej   niż   piszesz   
(papież   Damazy   chciał   tu
zasugerować:   oddajesz   się   lenistwu,   śpisz   i
czytasz raczej niż piszesz), postanowiłem obudzić
Cię   posłanymi   Ci   pytaniami   nie   dlatego,   iż   nie
powinieneś   czytać.   Czytanie   bowiem   jakby
codziennym   pokarmem   żywi   się   i   pokrzepia
modlitwą, lecz aby czytanie wydało owoc pisaniu.
Chętnie się zaofiarowałeś, iż w kradzionych nocy
chwilach   możesz   -   jeśli   bym   chciał   -   coś
podyktować   i   sądzę,   że   nie   będzie   żadnej
godniejszej   rozmowy   między   nami   nad   tę,   w
której będziemy rozmawiali o Piśmie Świętym, to
znaczy ja będę pytał, a Ty będziesz odpowiadał" 
i
dodaje: "Uważam, że nad takie życie nie ma na
tym   świecie   nic   przyjemniejszego,  gdyż   pokarm
duszy słodszy jest nad wszystkie miody"
. A zatem
perspektywą jest rozmawianie o Piśmie Świętym,
zadawanie   pytań,   pochylanie   się,   rozwikływanie
różnych zagadek.

Tu Hieronim znowu przypomina Orygenesa, bo o
Orygenesie   mówiono,   że   podobno   nie   zasnął,
jeżeli   któryś   z   braci   nie   czytał   Pisma   Świętego.
Dzisiaj  w  klasztorze  jest tak,  że panuje  większa
wygoda,   każdy   zakonnik   mieszka   w   celi   sam.
Kiedyś  wszyscy spali we wspólnym dormitorium,
czyli   na   korytarzu,   gdzie   każdy   miał   swoją
przegródkę   zrobioną   z   materiału   (stąd   na   Freta
takie duże korytarze klasztorne - ten tutaj na dole
i taki sam u góry). Tomasz Merton, amerykański
trapista, opisywał, że jeszcze w  latach 40. i 50.,
tak   właśnie   wyglądało   klasztorne   życie   i
wspominał, że największą udręką był atak grypy.
Wtedy nie dawało się spać, nie było zatyczek do
uszu, a tu jeden brat kaszlał, inny kichał, jeszcze
inny chrapał. Stąd to słowo o Orygenesie, że nie
zasnął,   jeżeli   któryś   z   braci   nie   czytał   Pisma
Świętego.   Proszę   zobaczyć,   jaka   piękna
perspektywa:   zasypia   się,   a   ktoś   czyta   Pismo
Święte,   rzeczywiście   człowiek   oddycha   tym
czytanym   słowem,   które   jest   słowem
najważniejszym.

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

13 z 19

2011-01-27 16:37

background image

najważniejszym.

Jeżeli teraz   pytamy  o  sposób  studiowania Pisma
Świętego, pytamy: Hieronimie jak to robić? Już w
liście   papieża   Damazego   zawiera   się   właściwie
odpowiedź   Hieronimowa   i   odpowiedź   tych   ludzi,
którzy z nim korespondowali, również odpowiedź
Augustyna.   Sposobem   na   czytanie   Pisma
Świętego   jest  właśnie   przyjaźń.   To   może   trochę
zaskakująco   brzmi,   ale   dokładnie   tak   jest,
ponieważ   w   ramach   przyjaźni   można   prowadzić
rozmowę   i  zadawać  pytania.   To   droga  dostępna
dla   każdego   z   nas,   żeby   czytać   Pismo   Święte
wcale   nie   trzeba   być   uczonym   egzegetą   ani
absolwentem   biblistyki   na   Uniwersytecie
Kardynała Wyszyńskiego. Do tego jest potrzebna
po   prostu   przyjaźń   i  rozmowa.   To   druga   ważna
rzeczywistość w życiu Hieronima. On nieustannie
rozmawia   z   ludźmi,   którzy   go   otaczają.   Sam
zresztą   mówi:   "Mam   zwyczaj   ubiegać   się   o
przyjaźń ludzi dobrych i pierwszy starać się o ich
miłość,   ponieważ   lepsi   są   dwaj   niż   jeden.   Jeśli
jeden   upadnie   to   drugi   go   podtrzyma,   i   sznur
troisty niełatwo się przerywa, a brat podpierający
brata   będzie   wywyższony.   Pisz   więc   do   mnie
śmiało,  żeby swą nieobecność  zastąpić  częstymi
listami". 
 Paradoks  oczywiście polega na tym,  że
Hieronima nieustannie otaczają ludzie, a przecież
jest   on   mnichem   na   pustyni.   Mieszka   w
samotności,   a   równocześnie   ciągle   prowadzi
rozmowę - rozmowę przez listy. To odpowiedź na
pytanie,   co   robić   wtedy,   kiedy   nie   można   się
spotykać   z   ludźmi,   kiedy   nie   ma   ich   obecnych
fizycznie   w   naszym   życiu.   Przykład   Hieronima
wyraźnie pokazuje,  że jest taki rodzaj obecności
jak   obecność   przez   korespondencję,   i   że   ona
wcale   nie   jest   mniejszą   obecnością   aniżeli
obecność   fizyczna.   To   inny   typ   obecności,
spotykania   się,   nie   mniej   ważny   niż   kontakt
osobisty. Dlatego Hieronim bardzo często zachęca
do   wymiany   korespondencji,   powołując   się   przy
tym   na   opinię   komediopisarza   Turbiliusza,   który
twierdzi,   że   korespondencja   jako   jedyna   rzecz
ludzi nieobecnych czyni obecnymi.

Przytoczyłem   ten   przykład   zaprzyjaźnienia   się
Augustyna z Hieronimem, bo to też jest rozmowa
chociaż  się nie widzieli,  zaistniała pomiędzy  nimi
przyjaźń. Jak powiedział Hieronim: "mam zwyczaj
sam   pierwszy   ubiegać   się   o   przyjaźń   ludzi
dobrych   i   pierwszy   prosić   o   miłość"
.   A   zatem
wychodzę   z   inicjatywą   zawsze   wtedy,   kiedy
widzę,   że   jest   jakieś   wspólne   brzmienie,   to,   co
nas  łączy  przez  poszukiwanie.  Co  dosyć  istotne,

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

14 z 19

2011-01-27 16:37

background image

nas  łączy  przez  poszukiwanie.  Co  dosyć  istotne,
Hieronim   chociaż   łatwo   ulega   emocjom   -   w
niektórych   fragmentach   mówi:   "teraz   dopiero
naprawdę   ubolewam,   że   jestem   chory,   bo
chciałbym   pojechać   cię   zobaczyć,   bo   wiem,   że
jesteś niedaleko, ale rozłożyła mnie choroba. Nie
mogę   się   do   ciebie   dostać"
.   Często   doświadcza
tego,  że  jemu   ludzie  nie  odpisują   (podobnie  jak
on   nie   odpisał   Augustynowi),   stąd   jego   bardzo
piękne - słowa: "Ocknij się, ocknij się, zbudź ze
snu.   Daj   wyraz   miłości   choć   na   jednej   stronicy
papieru.  Wspomnij czasem o  wspólnie przebytej
podróży.  Jeśli  kochasz,  pisz  do  tego,  który o  to
prosi"
.   Jest   też   realistą:   "Jeśli   kochasz,   pisz   do
tego,   który   o   to   prosi,   jeśli   się   gniewasz,   pisz
nawet w gniewie. Wielką to przyniesie ulgę mojej
tęsknocie,   jeśli   otrzymam   list   nawet   od
zagniewanego   przyjaciela"
.   To   niezwykłe   słowa.
W   innym   miejscu   napisze   z   kolei:   "Jest   taka
wymówka   w   braku   korespondencji,   kiedy   ludzie
mówią:   nie   miałem   czego   napisać"   
.   On
rzeczywiście   rozumie   o   co   chodzi,   że   sam   fakt
otrzymania   listu,   kontaktu   z   przyjacielem   jest
najważniejszy.   Wreszcie   znowu   realista,   który
napisze:   "Nie   napisałeś,   nie   napisałeś,   a   tak
naprawdę litery pisane znaną ręką przywodzą mi
na   pamięć   Wasze   najdroższe   oblicza.   Zatem,
kiedy widzę litery, kiedy dostaję Twój list, to tak
jakbym   widział   Twoją   twarz.   Ale   nie   napisałeś,
dlatego   proszę,   żebyś   mi   odpisał"
.   Pisze   dalej:
"Wszak   na   napisanie   długiego   listu   jedna   noc
wystarczy.  Czy  może byliście  czymś  zajęci?  Nie
ma   nic   większego   nad   miłość   a   na   pisanie
jednego   listu   wystarczy   jedna   noc"
.   Kiedy   on
mówi   o   tej   jednej   nocy,   mówi   o   sobie,   to   jest
zupełnie   niezwykła   perspektywa   miłości   -
przyznam,   że   ja   nie   potrafię   siedzieć   całej   nocy
nad listem.

Hieronim pisze też, co jest treścią listu: "Pisz mi o
sprawach   rodzinnych,   pisz   o   życiu   codziennym,
by   nieobecni   stawali   się   dla   siebie   niejako
obecnymi, donosząc sobie wzajemnie albo czego
chcą,   albo   co   zaszło,   przy   czym   niekiedy   taka
wspólna rozmowa zaprawiona bywa również solą
nauki". 
  Tematem   takiej   rozmowy   między
przyjaciółmi   może   być   także   Pismo   Święte   i
pytania go  dotyczące. Już  słyszeliśmy, że papież
Damazy napisał do Hieronima: "zgodziłeś  się, że
w kradzionych nocy chwilach możesz odpowiadać
na   moje   pytania.   A   zatem   ja   będę   pytał,   ty
będziesz   odpowiadał"
.   W   pewnym   momencie
Hieronim   odpowiadając   Damazemu   powie:
"pytania   twej   Świątobliwości   miały   formę

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

15 z 19

2011-01-27 16:37

background image

"pytania   twej   Świątobliwości   miały   formę
dysputy.   A   pytać   w   ten   sposób   znaczy   torować
drogę   odpowiedzi,   bowiem   mądrze   pytającemu
mądrość   przypisana   będzie". 
  To   jest   właśnie
definicja   czytania   Pisma   Świętego:   zadawanie   i
notowanie   pytań   oraz   szukanie   odpowiedzi.
Bardzo zbliżoną definicję egzegezy, która zapadła
we   mnie   głęboko,   usłyszałem   od   mojego
współbrata,   który   studiował   Pismo   Święte   w
Rzymie w Instytucie Biblijnym. Kiedy ktoś studiuje
Pismo, zwłaszcza tak jak oni, bardzo dużo czasu
poświęcając na hebrajski i na grekę, i przychodzi
z   podkrążonymi   oczyma,   bo   codziennie   musi
zdawać   kolokwia,   to   człowiek   o   nim   myśli   z
wielkim   podziwem   i   z   zapartym   oddechem:   ten
dopiero  studiuje  i  rzeczywiście   musi być   mądry.
Otóż kiedyś brat ten powiedział: "Jeden z naszych
profesorów   powiedział,   że   egzegeza   to   znaczy
uważne czytanie, nic więcej. A zatem chodzi o to,
że   powoli   czytam,   zadaję   pytania,   próbuję
rozumieć.   I   również   egzegeza   oznacza   sztukę
zadawania pytań" 
.

Zadawanie   pytań   jest   jedną   z   najważniejszych
rzeczywistości   również   w   rozmowie.   Bardzo
często   jak   się   włączy   radio,   można   się
zorientować,  który  z  dziennikarzy jest dobry,  bo
jest   przygotowany,   bo   zadaje   dobre   pytania,
takie,   które   pozwalają   rozmówcy   opowiedzieć   o
swojej   rzeczywistości,   o   swoim   postrzeganiu
świata.  Nieprzygotowani dziennikarze potrafią na
przykład   pytać   Adama   Małysza:   Jak   się   panu
leciało?   Jak   mi   się   leciało?   No,   dobrze   mi   się
leciało. Całe szczęście, że Małysz sam jest lepszy
od   tych   wszystkich   dziennikarzy   i   powie,   że   na
przykład   skocznia   w   Lahti   to   jest   taka   franca.
Przynajmniej wydaje się nam interesujący.

Umiejętność   stawiania   istotnych   pytań   jest   tak
samo   ważna   w   odniesieniu  do   Pisma   Świętego   i
przyjaźni. Jeśli ktoś prowadził kiedykolwiek jakieś
spotkania

 

grupowe,

 

na

 

przykład

 

w

duszpasterstwie   czy   w   ramach   seminarium   na
studiach,   wie,   jak   ważną   i   istotną   rzeczą   jest
wymyślenie takich  pytań,  które pozwolą ludziom
rozmawiać,   które   pozwolą   włączyć   się   w
rozmowę.   Dlatego   w   bardzo   wielu   listach,   na
które   odpowiada   św.   Hieronim,   znajdujemy
pytania.

Jakie   to   są   pytania?   Co   może   budzić   nasze
wątpliwości podczas lektury Pisma Świętego? Oto
parę   przykładów.   Dlaczego   Jan  Chrzciciel  posyła
uczniów   swoich   do   Pana   aby   go   zapytali:   "Tyś
jest, który ma przyjść, czy też innego czekamy"
,

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

16 z 19

2011-01-27 16:37

background image

jest, który ma przyjść, czy też innego czekamy",
skoro  już  przedtem powiedział o  nim sam:  "Oto
Baranek Boży, ten, który gładzi grzechy świata"
?
Jak to rozumieć? Inny przykład. Co znaczą słowa,
które czytamy u Mateusza: " Nie zgasi knotka o
nikłym płomieniu  i  nie złamie trzciny,  która jest
nadłamana   "? 
  Inne   jeszcze   pytanie:   kto   jest
włodarzem   niesprawiedliwym   i   dlaczego   pan   go
pochwalił?   Przecież   włodarz   kazał   zmienić   na
niższe   dłużne   zapisy   ciążące   na   dłużnikach   jego
czy   też   jego   pana,   a   potem   pan   go   pochwalił.
Takie   pytania  przysyłano  właśnie  Hieronimowi,  a
on   starał   się   na   nie   udzielać   odpowiedzi.   Ta
nieustanna   rozmowa   na   temat   Pisma   Świętego,
tocząca   się   w   jego   korespondencji,   jest   czymś
naprawdę niesamowitym.

Ze   spotkania   ze   świętym   Hieronimem   płynie   też
praktyczny   wniosek   dotyczący   pracy   nad   naszą
wiarą,   naszych   rozmów   w   rodzinach,   z
przyjaciółmi,   z   osobą,   z   którą   chodzimy,   z
rodzeństwem.   Proszę   zobaczyć,   że   często   nam
brakuje pomysłów, o czym rozmawiać. Kończą się
tematy.   Poza   tym   mężczyzn   interesują   inne
tematy   niż   kobiety   -   oni   wolą   mówić   o   sporcie,
one   o   dzieciach.   Może   by   właśnie   zacząć
rozmawiać   o   Piśmie   Świętym,   w   prosty   sposób,
poprzez   zadawanie   pytań.   Idziemy   wspólnie   do
kościoła,   słuchamy   słowa   Bożego,   słuchamy
kazania   -   może   by   spróbować   zanotować   swoje
własne   pytania,   które   się   wtedy   pojawiają.
Przecież   często   tak   jest,   że   czegoś   nie
rozumiemy,   nie   zgadzamy   się   z   księdzem,   albo
nie do  końca wiemy jak należałoby rozumieć  to,
co  zostało  powiedziane. Chociażby tak jak z tym
tekstem Antonio de Cembrio i horoskopami.

Postawienie   pytania   jest   szansą   na   pójście   do
przodu.   Namawiałbym,   żeby   sobie   kupić   gruby
brulion, nosić go ze sobą nieustannie i zapisywać
pojawiające   się   pytania,   a   potem   zadawać   je   w
rozmowach.  Na przykład przychodzimy po  pracy
do   domu,   otwieramy   brulion   i   mówimy   mężowi
albo żonie: mam takie pytanie. Jeśli obydwoje nie
znamy   odpowiedzi,   możemy   zgłosić   się   do
proboszcza, który ma wtedy okazję do  poznania
swoich parafian. Notujemy uzyskane odpowiedzi,
a   jeśli   ich   nie   będzie,   jeśli   nawet   proboszcz   nie
może sobie poradzić, co robimy? Piszemy do ojca
Jacka Salija - w ten sposób rubryka "Szukającym
drogi"   w   znanym   czasopiśmie   dominikańskim   W
drodze 
  ma   nowe   pytania   i   nową   inspirację,   a
ojciec Jacek Salij zajęcie.

Czasami   rozmawiamy   też   w   pracy   z   naszymi

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

17 z 19

2011-01-27 16:37

background image

Czasami   rozmawiamy   też   w   pracy   z   naszymi
znajomymi,   zadają   nam   oni   pytania   niekiedy
agresywne,   atakują   Kościół,   nie   zawsze   tylko   i
wyłącznie dotyczą Pisma Świętego. Może warto te
pytania zanotować? Nawet jeżeli nie potrafimy na
nie  od  razu  odpowiedzieć.  Właśnie  Szkoła Wiary
jest okazją, żeby wspólnie poszukać  odpowiedzi,
niekoniecznie   na   forum.   Możemy   rozmawiać   ze
znajomymi, z którymi tu przychodzimy, możemy
też zagadnąć kogoś obcego w przerwie na kawę,
wyciągnąć  brulion i powiedzieć: wie pan co, moi
znajomi w pracy zadali takie pytanie, ja nie znam
odpowiedzi,   a   co   pan   by   odpowiedział   na   ten
temat...

Dodam   jeszcze,   że   dla   mnie   ważne   jest   danie
sobie prawa do zadawania pytań. Każdy człowiek
ma takiego  wewnętrznego  cenzora,  który, zanim
jeszcze sformułujemy pytanie, od razu określa to
pytanie jako głupie, inni przecież na pewno będą
znać odpowiedź, a ja wyjdę na takiego, który nic
nie wie i nic nie rozumie, będzie wstyd. Pamiętam
taką   opowieść   mojego   przyjaciela   (obecnie
mojego współbrata a zarazem przeora jednego z
klasztorów w prowincji dominikanów w Polsce), z
którym należeliśmy do  duszpasterstwa ojca Jana
Góry   w   Poznaniu.   Przyznał  się   po   latach,   że   na
spotkaniach   duszpasterstwa   zawsze   milczał,   bo
chciał   wymyślić   coś   takiego,   aby   wszyscy
pospadali z  krzeseł. Tak bardzo  tego  szukał,  tak
bardzo  się nad tym zastanawiał, aż  w  końcu nic
nie znajdował i nie odzywał się wcale. Trudno jest
znaleźć właśnie coś takiego, aby inni pospadali z
krzeseł.   Trzeba   się   pogodzić   z   tym,   że   raczej
przeznaczona   jest   nam   rola   Rzeckich,   mistrzów
drugiej ligi czy też ławka rezerwowych, niewielkie
szanse,  żeby  ktoś  z  tutaj  zgromadzonych  został
noblistą.   Może   naszą   drogą   jest   właśnie   takim
człowiekiem,  który  gdzieś  tam w  cieniu  sprawia,
że   inni   wzrastają.   Nie   można   jednak   bać   się
pytań,   bać   rozmowy,   one   prowadzą   do   wzrostu
naszej wiary.  Powiedziałem,  że egzegeza  to  jest
uważna lektura, która polega na zadawaniu pytań
sobie,   próbowaniu   poukładania   wszystkiego,
zadawaniu   pytań   innym.   Te   ostatnie   dają   też
szansę   na   rozpoczęcie   rozmowy,   bo   wspólnie
zaczynamy poszukiwać.

Proponuję prowadzić  takie rozmowy  -  zwłaszcza
teraz,   w   czasie   Wielkiego   Postu   -   w   naszych
rodzinach,  z  mężem,  żoną,  dziećmi.  Wyobrażam
sobie na przykład, że rodzice wracają do domu z
brulionem   pełnym   pytań   i  zaczynają   zadawać   je
swoim   dzieciom.   Dzieci   choć   raz   zostałyby

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

18 z 19

2011-01-27 16:37

background image

swoim   dzieciom.   Dzieci   choć   raz   zostałyby
zaskoczone przez rodziców, a nie odwrotnie. Jak
rozumiesz ten fragment, ja nie wiem o co w nim
chodzi, porozmawiajmy o tym. Może nie od razu
uda   się   nawiązać   taką   rozmowę.   Można   ją   na
początek   znacznie   uprościć,   tak   jak
proponowałem   kiedyś   na   mszy   o   16:00,   aby
usiąść   razem   i   zamiast   włączania   telewizora
zaczynamy   rozmawiać   o   naszych   ulubionych
fragmentach   Ewangelii,   o   tym,   co   nam   się
najbardziej podoba. Możemy też czytać fragmenty
Pisma   przed   snem,   na   przykład   w   ramach
wspólnej modlitwy małżeństwa. Z tego, co wiem,
zwłaszcza mężczyznom sprawia ona trudność, bo
kojarzy   się   z   czymś   miękkim,   z   odsłonieniem
siebie,   już   nie   wspominając   o   różańcu,   który
przywodzi   na   myśl   pobożną   Monikę.   Czytanie
Pisma Świętego i rozmowa na jego temat mogłaby
przyjść im o wiele łatwiej.

Te propozycje mogą wydawać się karkołomne lub
brzmieć   nieprawdopodobnie,   ale   czasami   -
szczególnie   w   Wielkim   Poście   -   powinno   się
próbować   szalonych   rzeczy.   Zobaczcie,
szaleństwem   nazywam   wspólną   lekturę   Pisma
Świętego, ale myślmy realistycznie, tak jak święty
Hieronim, który mówił: "nie masz co napisać, pisz
mi,  że  nie  masz  co  napisać.  Gniewasz  się,  pisz
mi,   że   się   gniewasz"
.   Przynajmniej   toczy   się
rozmowa.   Musimy   szukać   pomysłów   na   jej
trwanie, na jej formę, aby rzeczywiście była ona
poszukiwaniem,   bo   mówi   Hieronim   w   innym
miejscu: "Nie ma nic ciekawszego w rozmawianiu
dwojga   ludzi   czy   dwóch   przyjaciół   aniżeli
rozmawianie   o   Piśmie   Świętym"
.   To   jest
najważniejsza   rzeczywistość,   przypomnę   też
jeszcze raz, że Hieronim stwierdził, że znajomość
Pisma św. jest znajomością Chrystusa. Pomocą w
poznawaniu   Pisma   Świętego   może   być   właśnie
prowadzenie   wspomnianego   przeze   mnie
brulionu,  notowanie pytań  i ich  zadawanie.  Taka
rozmowa może trwać wszędzie, również w pracy:
przyszedłem do  pracy  w  poniedziałek,  wyciągam
brulion i pierwsze,  co  robię na porannej kawie z
kanapką:   zadaję   pytanie.   Wszyscy   spadają   z
krzeseł.
Może to jest jakiś właśnie pomysł?..

SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003

http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm

19 z 19

2011-01-27 16:37