background image

Pięć lądowań UFO czy jedno?

W   końcu   maja   2001   roku   otrzymaliśmy   wiadomość   od 

Adama   X.,   mieszkańca   miasteczka   Kampinos   położonego   w 
odległości 55 km na zachód od Warszawy i jednocześnie na 
południe   od  Puszczy   Kampinowskiej,   mówiącą,   że   w   końcu 
listopada 2000 roku nie opodal jego domu mogło mieć miejsce 
lądowanie UFO. Adam X. mieszka na południowo-zachodnim 
skraju Kampinosu w jednorodzinnym domu usytuowanym na 
dużej posesji porośniętej niemal wyłącznie trawą i ogrodzonej 
płotem z siatki. W ostatnich dniach listopada 2000 roku Adam 
X.   zauważył,   że   trawa   w   pobliżu   jego   domu,   ujawniła   po 
opadach deszczu obecność pięciu kolistych kręgów.

Zbierająca   się   na   ich   obrzeżach   woda   nie   wsiąkała   w 

przeciwieństwie do reszty gruntu, który wchłaniał ją prawie natychmiast.

W ślad  za tą  informacją udałem się  we wskazane miejsce razem z Michałem Zawadzkim. Po 

wstępnych oględzinach ustaliliśmy, co następuje:

Po upływie ponad 5 miesięcy woda nalana ogrodową polewaczką na kręgi nie wsiąka w 
obrzeża kręgów przez 30 minut.

Każdy z kręgów ma średnicę 1,20 metra. Wstępne pomiary instrumentalne wykazały poziom 
pH w „tle” wynoszący 6,8, zaś wewnątrz kręgów - 7,0. Brak istotnej różnicy między tłem i 
kręgami   nie   nasuwa   podejrzenia,   że   w   miejscu   pojawienia   się   kręgów   nastąpiły   jakieś 
anomalie w poziomie potencjału wodorowego i kwasowości gleby.

Badanie radiometrem  zawierającym  2 liczniki Geigera wykazało poziom promieniowania 
„tła” poza kręgami w wysokości 15,4 mkR/h, zaś w obrębie kręgów - 15,3 mkR/h. Oznacza 
to, że jeśli kręgi były napromieniowane, to po niespełna pięciu miesiącach promieniowanie to 
spadło   do   poziomu   tła.   Tak   czy   inaczej,   zastanawiający   jest   tu   wysoki   poziom 
promieniowania zarówno tła, jak i kręgów, zwłaszcza że w terenie zamiejskim w pobliżu 
Puszczy   Kampinowskiej   nie   przekracza   ono   8-10   mkR/h,   czyli   przeciętnej   dla   terenów 
wiejskich.

Pięć   kręgów   rozmieszczonych   było   symetrycznie   tworząc 

czteroramienny   „krzyż”.   Na   rysunku   podano   odległości   w   metrach 
między poszczególnymi kręgami.

W czasie naszego pobytu w tamtym miejscu między godziną 16.00 i 

18.30 zaszły dziwne zdarzenia:

1. Bateryjny   aparat   fotograficzny,   „CANON   Prima   Zoom   70 

Autofocus-Artificial   Intelligence”   z   założoną   świeżą   baterią 

litową o napięciu 3V pozwolił na sfotografowanie tylko kręgów na trawie i mierzących je 
osób. Gdy obiektyw skierowano w niebo - zupełnie czyste i bezchmurne - przez ułamek 
sekundy widać było wysoko na nim świetlistą, prawie poziomą cienką smugę zakończoną 
bezkształtną   plamą.   W   tym   samym   momencie   aparat   fotograficzny   przestał   prawidłowo 
działać: na czytniku na tylnej ściance pokazała się litera „E” oznaczająca brak napięcia, po 
czym  aparat  samoczynnie  przewinął  film  z jedenastego  wykonanego kadru  do początku 
filmu, uniemożliwiając  dalsze wykonywanie zdjęć. Wzrokowo na niebie nie było widać 
niczego   „obcego”.   To   samo   zjawisko   powtórzyło   się   po   włożeniu   nowego   filmu   i 
sprawdzeniu,   że   w   baterii   jest   jednak   napięcie   -   ponownie   pojawiło   się   „E”   i   aparat 
przewinął film do początku.

2. Użyty przez nas noktowizor „GNOM-1A” ze świeżą baterią, pracujący na napięciu 2,6 V, 

background image

całkowicie sprawny technicznie, pozwolił jedynie na oglądanie śladów po domniemanym 
lądowaniu UFO. Gdy obiektyw kierowano w niebo, w sposób płynny przestawał pracować, 
jak gdyby tracąc zasilanie. Po sprawdzeniu, że bateria jest sprawna, ponownie skierowano 
go w niebo z identycznym skutkiem.

3. Dobry i sprawny kompas położony na kręgach zachowywał się, jak gdyby był poza polem 

magnetycznym. Igła kompasu była bezwładna, zaś kompas trącony palcem sprawiał, że igła 
przesuwała   się   w   przypadkowe   położenie   i   pozostawała   w   nim.   Tamtejszy   pies 
(wielorasowiec) za nic nie chciał wejść na którykolwiek z kręgów. Wprowadzony tam pod 
przymusem zachowywał się tak, jakby wyrzucała go stamtąd jakaś siła.

Ślady w kształcie kolistych kręgów są odznaczone dość trwale i mógł tam lądować jeden lub 

więcej NOLi.

Biorąc pod uwagę ich średnicę, należy przypuścić, że mogły to być obiekty nie przekraczające 

średnicy 2,40 metra, albowiem w przypadku pojedynczych obiektów o małej średnicy wielkość 
odciśniętych  śladów wynosi na ogół połowę ich średnicy. Biorąc jednak pod uwagę niezwykłą 
symetrię pozostawionych w gruncie śladów mogło to być nie pięć małych obiektów, lecz jeden 
większy. Miałby on wówczas w poziomie kształt grubego owalu o długości około 14 i szerokości 10 
metrów. [Obliczenie wielkości obiektu: długość = (3 x 1,2 m) + (2 x 4,5 m) + obrzeże obiektu poza 
skrajnymi kręgami (2 X 0,6 m) = 13,8 m; szerokość = (3 x 1,2 m) + (2 x 2,6 m) + obrzeże obiektu 
poza skrajnymi kręgami (1 x 0,6 m) = 10,0 m].

Michał Zawadzki w trakcie pomiaru promieniowania gamma radiometrem.

Bez względu na to, czy było to lądowanie pięciu małych, czy jednego większego NOLa, jest to 

wyjątkowe zdarzenie, chociażby z uwagi na to, że mimo braku naocznych świadków lądowania 
dokonane pomiary wartości fizycznych wskazują, że mogło ono mieć tam miejsce.

Rozmieszczenie śladów przypuszczalnego lądowania UFO pod Kampinosem.

background image

Autor: Kazimierz Bzowski
Magazyn UFO NR 4 (48) X-XII 2001