background image

ą <•. ,

FRANęOIS DREYFUS 

OP

CZY JEZUS 

WIEDZIAŁ, 

ŻE JEST BOGIEM?

przełożył

RYSZARD RUBINKIEWICZ SDB

Marian Szudrowicz

»W drodze« Poznań 1995

background image

SŁOWO OD TŁUMACZA

Poznałem  o.  profesora  Franęois  Dreyfusa  OP  w  Jerozolimie 

w  latach  1972-1973,  kiedy  to  po  odbyciu  studiów  w  Papie­
skim  Instytucie  Biblijnym  udałem  się  do  dominikańskiej  Eoolc 

Biblique  et  Archćologiquc  Franęaisc  w  Jerozolimie  w  celu 

dalszego  pogłębiania  wiedzy  biblijnej.  Byt  to  jeden  z  najwspa­

nialszych  okresów  mojego  życia:  mogłem  wówczas  korzystać 
z  doświadczenia,  wiedzy  i  niepodważalnej  kompetencji  nauko­
wej  ludzi,  którzy  zdobyli  wysoką  rangę  w  biblistycc  światowej. 
Postać  o.  Dreyfusa  zafascynowała  mnie  również  i  z  tego  po­

wodu,  że  —  jak  się  dowiedziałem  —  już  w  wieku  dojrzałym 
przeszedł  z  judaizmu  na  chrześcijaństwo.  W  czasie  naszych 
prywatnych  medytacji  nad  tekstem  biblijnym  niekiedy  wspo­
minał  o  swoim  doświadczeniu  pod  Damaszkiem.  Echo  tego 
doświadczenia  znajdziemy  również  w  prezentowanej  tutaj 
książce  (zob.  przypis  16,  s.  81).  tam  mianowicie,  gdzie  Autor 

omawia  sprawę  wiary  w  Bóstwo  Chrystusa.  Dla  ortodoksyjne­
go  Żyda,  a  takim  był  kiedyś  o.  Dreyfus,  wiara  w  tajemnicę 

Wcielenia  stanowi  przeszkodę  nic  do  pokonania.  Jednak 
w  pewnym  momencie  przychodzi  olśnienie,  które  pozwala  od- 
kryć,  że  tajemnica  Trójcy  Przenajświętszej  i  Wcielenie  nie  są 

sprzeczne  z  dogmatem  wiary  Izraela  w  jedynego  Boga.  O.  Drey­
fus,  zastanawiając  się  nad  kwestią,  czy  Jezus  wiedział,  że  jest 
Bogiem,  jednocześnie  porusza  zagadnienie  możliwości  przyję­
cia  tej  prawdy  przez  grono  uczniów  Jezusa,  którzy  przecież 
wychowani  byli  w  rygorystycznym  monoteizmie  Izraela.  Jak 
mogło  do  tego  dojść  i  kiedy  to  nastąpiło,  o.  Dreyfus  wykazuje 
poprzez  przystępne,  ale  i  niezwykle  wyrafinowane  dowodze­
nie,  z  kompetencją  uczonego,  który  od  dawien  dawna  zajmo­

background image

6

czrjutis wir.nzw, te 

jhst

 

hihukm

?

wał  się  tym  zagadnieniem  i  doszedł  do  wiążących  wniosków 

egzystencjalnych.

Oddając do rąk Czytelnika to mak' dzieło, pragnę jednocześnie 

podziękować ojcom dominikanom z Jerozolimy za dar studiów 

w prowadzonej przez nich ficole tlibliąuc. Nauczyłem się tam 

bardzo dużo. Pragnę też podziękować* ojcom dominikanom z Do­

rn inican Housc of Słudics w Waszyngtonie, u których przez pół 

roku gościłem w ramach stypendium naukowego i gdzie po raz 

pierwszy zetknąłem się z książką o. Dreyfusa.

<*•

background image

S

łowniczek

 

ważniejszych

 

terminów

agnocci — zob. s. 35n.

apnkuliptyka — ma związek z objawieniem (apokalipsa) ka­
taklizmów, które mają zapowiedzieć koniec świata.

apokryfy  —  pisma  współczesne  księgom  biblijnym  i  mające 
z  nimi  związek,  które  nic  weszły  jednak  do  kanonu  Ksiąg 

Świętych.

arianie, arianizm — zob. s. 30. 

eschatologia — ma związek z końcem świata.

fundamentalizm  —  interpretacja  Biblii,  która  wszystko  bierze 
dosłownie.  Np.  twierdzi,  że  Bóg  stworzył  światło  przed  słoń­
cem (por. Rdz 1,3 i Rdz 1,16).

hermeneutyka — nauka i metoda interpretacji, szczególnie 
Biblii.

Janowe pisma — pisma NT, które tradycja Kościoła przypi­

suje św. Janowi (Ewangelia, Listy, Apokalipsa).

midrasz — jedna z grup komentarzy żydowskich do Biblii 
hebrajskiej, napisana pomiędzy 400 a 1200 rokiem naszej ery.

nestorianie, nestorianizm — zob. s. 30.

ontologia — dział Filozofii dotyczący tego, co jest wspólne 

wszystkiemu, co istnieje, zajmujący się bytem.

perykopa  —  krótki  tekst  biblijny,  stanowiący  pewną  jedność 

z  punktu  widzenia  formy  i  treści.  Np.  perykopa  o  weselu 

w Kanie (J 2,1-11).

unia  hipostatyczna  —  zjednoczenie  w  Jezusie  Bóstwa  i  Czło­

wieczeństwa w jedności Osoby.

wstępne zrozumienie — zob. s. 109n.

background image

W

ykaz

 

skrótów

BF 

— 

Brenanum 

Fidei. 

Wybór 

doktrynalnych 

wypowiedzi 

Kościoła,  opr.  S.  Głowa.  I.  Bieda,  Księgarnia  Św.  Wojciecha, 

Poznań 1988".

DS 

—  H.  Denzinger,  A.  Schónmetzcr, 

Enchiridion  symbolo- 

rum et declarationum

, Fryburg Br. 1963

3

'.

SRT  —  ,.NouveIle  revue  thćo!ogique”,  Louvain  1869-1940, 

1945-

PG  —  Patrologiae  cursus  completus.  Series  Graeca  I-CLXI, 

wyd. J. P. Mignę, Paryż 1857-1866.

PL  —  Patrologiae  cursus  completus.  Series  Latina  I-CCXVII, 

Indices I-IV, wyd. J. P. Mignę, Paryż 1878-1890.

RB 

— „Revue biblique”, Paryż 1892-

RGG  —  Die  Religion  in  Geschichte  und  Gegenwart  I-VI,  Ty­

binga 

1957-1965'.

RHE — „Revue d’histoire ecclesiastiąue”, Louvain 1900-

RSPT 

— „Revue des Sciences philosophiques et theologiques”, 

Paryż 1912-1942, 1947-

RSR — „Recherches de science religieuse”, Paryż 1910— 

RThom — „Revue thomiste”, Tuluza 1947-

Strack-Billerbeck  —  H.  L.  Strack,  P.  Billerbeck,  Kommentar 

zum  Neuen  Testament  aus  Talmud  und  Midrasch  I-VI,  Mona­

chium 1954-1961

2

.

Sposób  cytowania  dzieł  św.  Tomasza  z  Akwinu:  S.th.  III  q.lO 

a.4 = Summa Theologiae, część III, kwestia 10, artykuł 4.

3

background image

PRZEDMOWA

Czy  Jezus  wiedział,  że  jest  Bogiem?  „Z  biblijnego  punktu 

widzenia  pytanie  to  zostało  źle  sformułowane.  Nie  powinno 
się  go  stawiać,  bo  nie  ma  na  nie  odpowiedzi”.  Tak  powiedział 

jeden  z  najznakomitszych  egzegetów  katolickich  '.  Mam  inne 

zdanie  na  ten  temat.  Chcę  sformułować  to  pytanie  jednoznacz­
nie  biblijnie.  Załóżmy,  że  Jezus  z  Nazaretu  za  swego  ziemskie­

go  życia  wziął  do  ręki  naszą  Ewangelię  według  św.  Jana.  Jak 
zareagowałby  na  słowa,  które  przypisuje  Mu  Ewangelista:  „Nie 
znaczy  to,  aby  ktokolwiek  widział  Ojca,  jedynie  Ten,  który  jest 
od  Boga,  widział  Ojca”;  „Zanim  Abraham  stał  się.  Ja  jestem”; 
„Ja  i  Ojciec  jedno  jesteśmy”;  „Ojcze,  otocz  Mnie  u  siebie  tą 

chwałą,  którą  miałem  u  Ciebie  pierwej,  zanim  świat  powstał” 
(6,46;  8,58;  10,30;  17,5)?  Cży  w  tych  stwierdzeniach  Jezus  roz­

poznałby  słowa,  które  wypowiedział  albo  —  jeśli  nie  wypowie­

dział  —  przynajmniej  mógł  wypowiedzieć,  ponieważ  odpowia­

dały  one  temu,  co  o  sobie  myślał,  jak  pojmował  swoją  osobę 
i  swoją  tajemnicę?  A  może  uznałby  to  za  bluźnierstwo  i  w  ten 
sposób  stanął  po  stronie  tych,  którzy  —  według  Ewangelisty  — 

chcieli  Go  ukamienować  po  wypowiedzeniu  jednej  z  takich  właś­

nie  deklaracji?  Ich  zarzut  był  jasny:  „będąc  człowiekiem,  uwa­

żasz siebie za Boga” (J 10,33b).

Przez  blisko  siedemnaście  wieków,  które  upłynęły  od  czasów 

św.  Jana  do  ubiegłego  stulecia,  chrześcijanie  wszystkich  orienta­

cji  wzruszyliby  tylko  ramionami  i  bez  wahania  odpowiedzieliby 

„tak”  na  pierwsze  pytanie  i  „nie”  na  drugie,  bez  względu  na  to. 

czy byliby to katolicy, protestanci, czy prawosławni.

Raymond E. Brown, Jesus, God and Man, Milwaukee 1968, s. 86.

background image

10

C7.yjl7.vs UIU)/IM.

żt 

JEST iioaifM?

\ ) 

Jednakże lckltira aktualnej literatury biblijnej, zarówno prote-

stanckiej (od przeszło jednego wieku), jak i katolickiej (od kil­
kudziesięciu  lal),  dotyczi|cej  „Jezusa  historii”,  pozwala  przypu­

szczać.  żc  otrzymalibyśmy  odwrotni)  odpowiedź:  „nie  na  pier­

wsze  pytanie  i  „lak"  na  drugie.  To  prawda,  żc  nikt  nie  formułuje 

pytania  tak  ostro.  Jednak  czytelnicy  wspomnianej  literatury  są 

niemalże  zmuszeni  do  postawienia  go  sobie  za  pomocą  termi­

nów  podobnych  lub  bardzo  bliskich  do  tych,  których  użyłem. 

Odpowiedź,  którą  podałem  w  ich  imieniu,  wydaje  się  wynikać 

w  sposób  konieczny  z  zaproponowanego  im  portretu  Jezusa.  Są 

też  egzcgeci,  którzy  odrzucą  moje  pytanie,  bo  według  nich 

problem  został  źle  postawiony.  Odpowiedzą:  za  pomocą  jedy­

nego  środka,  którym  dysponujemy,  a  mianowicie  historycz- 

no-krytyczncgo  studium  ewangelicznych  źródeł,  nie  potrafimy 

dotrzeć  do  tego,  jaką  świadomość  własnej  osoby  i  tajemnicy 

miał  Jezus.  Źródła  ewangeliczne  nie  informują  nas  o  psychice 

Jezusa  z  Nazaretu,  ale  podają  słowa  i  sposób  postępowania, 

które  z  dużym  prawdopodobieństwem  można  Mu  przypisać, 

nawet  jeśli  w  trakcie  przekazu  uległy  one  pewnej  interpretacji. 

Otóż  teksty  te  ukazują  jedynie  posłanego  przez  Boga  proroka, 

nawet  jeśli  uważa  On,  że  łączy  Go  z  Bogiem  wyjątkowa  zaży­

łość.  Jeśli  zaś  Jezus  miał  głębszą  świadomość  swej  osoby,  analo­

giczną  do  tej,  jaką  przypisuje  Mu  Jan,  lo  nie  powiedział  na  ten 

temat nic i my leż nic nic możemy na ten temat powiedzieć.

A poza tym — dodają niektórzy — czy lo pytanie ma sens? 

Co oznacza dla Jezusa, człowieka, „wiedzieć, że jest Bo­

giem”? Czy można nadać temu pytaniu jakąś zrozumiałą treść, 

głębszą niż samo znaczenie słów?

Niestety,  bez  względu  na  to,  czy  mamy  do  czynienia  z  pra­

wdziwym,  czy  fałszywym  problemem,  pytanie  to  nasuwa  się 

wielu  chrześcijanom  po  lekturze  tego  lub  innego  dzieła,  po 

wysłuchaniu  konferencji  czy  kazania  na  temat  osoby  Jezusa 

z  Nazaretu.  Ileż  to  razy  słyszeliśmy  tego  rodzaju  refleksje: 

„Stałe  mówi  się  nam  o  Jezusie,  człowieku  wolnym,  kwestio­

nującym ustanowiony nieporządek, przyjacielu ludzi stojących

background image

PRZEDMOWA

II

poza  prawem  ild.  To  prawda  i  jesteśmy  o  tym  przekonani. 

Dlaczego  jednak  nie  mówi  się  nam  o  Jezusie  św.  Jana.  a  jedy­

nie  sprowadza  się  tę  kwestię  do  wspomnianych  wyżej  aspe­

któw?"  Jeśli  niektórzy  stawiają  to  pytanie  konfcrencjoniście 

lub  kaznodziei,  otrzymują  tego  rodzaju  odpowiedź:  ..Mówiłem 

o  rzeczywistym  Jezusie,  o  tym,  który  ukazał  się  w  życiu  i  hi­

storii  ludzi  Jemu  współczesnych.  Jezus,  o  którym  pan  mówi, 

jest  również  rzeczywistością,  ale  jest  to  rzeczywistość  teologi­

czna,  która  wchodzi  w  zakres  wiary,  a  nic  historii”.  Tego  ro­
dzaju  odpowiedzi  często  sieją  poważny  zamęt  w  wierze  chrze­

ścijan,  którzy  słusznie  uważają,  że  ta  „rzeczywistość  teologicz­

na”  rozmywa  się  w  micie,  skoro  nic  ma  ona  swego  źródła 

w  życiu,  historii  i  świadomości  Jezusa.  Na  szczęście  często  re­
akcją  na  to  jest  silna  wiara:  „Mówimy  to  każdej  niedzieli  pod­

czas  mszy  św.:  Jezus  Chrystus  jest  prawdziwym  Bogiem  i  pra­

wdziwym  człowiekiem.  Tak  samo  jak  fakt  bycia  prawdziwym 

człowiekiem 

implikuje 

świadomość 

tego 

stanu, 

tak 

samo 

chrześcijanie 

całkowicie 

podpisaliby 

się 

pod 

stwierdzeniem 

współczesnego  egzegety:  „Osobista  świadomość  Jezusa,  spo­
sób,  w  jaki  pojmował  swoją  osobę  i  misję,  to  jest  właśnie  to, 

co  dla  nas  najbardziej  się  liczy  i  co  nas  upewnia,  że  Jego  ucz­

niowie  nic  zniekształcili  Jego  intencji  i  nic  przekształcili  Jego 
prawdziwej postaci”".

Dobrze  wiem,  że  odpowiadając  stanowczo  „tak”  na  pytanie 

zawarte  w  tytule  tej  książki,  zostanę  uznany  za  „lękliwego 

fundamentalistę”,  zgodnie  z  wyrażeniem  anglikańskiego  bisku­
pa  J.  A.  T.  Robinsona,  które  z  lubością  powtarzają  niektórzy 

katoliccy  cgzcgeci  \  Nic  jestem  fundamentalistą.  Od  25  lat 
wykładam Pismo Święte, korzystając ze wszystkich nauko-

2

  P.  Benoit,  l.a  dieinitć  de  J/sus,  „Lumićrc  et  Vic"  9/1953.  s.  45.  lub  Exćg+se 

et TMologie. Paryż I96t, l. t. s. 118.

J.  A.  T.  Robinson,  Peut-on  se  fter  au  Noueeau  Testament?  Paryż  IW),  s.  18. 

Oryginalny  tekst  angielski:  „Fundamcnlalism  of  the  fcarfur.  gdzie  mamy  gnę  slow 
pomiędzy  failhfid  —  wiemy  i  fearful  —  bojaźliwy  (Can  we  Trust  the  Ne" 

Testament? Grand Rapids 1977. s. 16).

background image

CZY JEZUS wu.O/JAt. ZE JEST nOCIEMf

12

wych  metod,  które  aktualny  stan  badań  daje  cgzegccie  do  dys­

pozycji.  Nic  jestem  lękliwy,  bo  Kościół  katolicki,  któremu  słu­

żę,  pełniąc  moją  posługę  wykładowcy  Pisma  Świętego,  wielo­

krotnie  zachęcał  egzegetów.  by  śmiało  szli  do  przodu,  dając 

świadectwo 

podwójnej  wierności: 

jednej 

strony  surowym 

wymogom  metody  historyczno-krytyczncj,  z  drugiej  zaś  trady­

cji  i  żywemu  magisterium  Kościoła.  Będę  wzorował  się  na  oj­

cu 

Lagrangc'u. 

założycielu 

Szkoły 

Biblijnej 

Jerozolimie, 

w  której  mam  zaszczyt  nauczać  od  prawic  1S  lat.  Boleśnie 

przeżył  on  tę  podwójną  wierność.  Jego  stanowisko  w  kwestii, 

która  stanowi  przedmiot  tej  książki,  nic  straciło  nic  na  aktual­

ności i wielokrotnie będę miał okazję powoływać się na nie.

W  tej  krótkiej  książce  chciałbym  w  miarę  możności  uniknąć 

polemik  z  tym  czy  innym  autorem,  którego  opinię,  według  mnie 

błędną,  zwalczam.  Oczywiście  zdarzy  mi  się  wspomnieć  opi­

nie  przeciwne  moim,  aie  uczynię  to  w  sposób  ogólny,  bez  wy­

mieniania  —  z  małymi  jedynie  wyjątkami  —  autorów.  Specja­

liści  rozpoznają  je.  Gdy  chodzi  o  innych,  moją  jedyną  troską 

będzie  dostarczyć  argumentów,  które  wykażą,  żc  opinia  utrzy­

mywana  przez  tradycyjne  stanowisko  Kościoła  ma  za  sobą 

mocniejsze  racje  aniżeli  opinie  przeze  mnie  zwalczane,  z  któ­

rymi  niestety  będą  mieli  często  okazję  się  zetknąć.  Chciałbym 

im  udowodnić,  że  postęp  współczesnej  egzegezy  naukowej 

wcale  nie  zobowiązuje  do  „reinterpretacji”  tradycyjnego  na­

uczania Kościoła.

Nie  pisałbym  tej  książki,  gdyby  nie  moi  przyjaciele,  kapła­

ni,  ludzie  świeccy,  zakonnicy,  profesorowie  i  katecheci,  któ­

rym  odpowiadałem,  ustnie  lub  pisemnie,  na  stawiane  przez 

nich  pytania,  dotyczące  napotykanych  przez  nich  trudności.  To 

oni  sprawili,  że  wzięcie  pióra  do  ręki  stało  się  dla  mnie  po­

ważnym  zobowiązaniem  sumienia.  Obecnie  dzieje  się  w  Ko­

ściele  coś  analogicznego  do  wydarzeń  III  wieku  naszej  ery. 

Jest  to  zjawisko  wspaniale  zanalizowane  przez  chwalebnej  pa­

mięci o. Julesa Lebretona: rozdżwięk pomiędzy wiarą ludu

background image

PRZEDMOWA

13

a  uczoną  teologią

4

.  Już  w  tamtych  czasach  spekulacje  uczo­

nych,  prowadzone  pod  wpływem  niebezpiecznych  prądów  na­
ukowych,  filozoficznych  i  kulturalnych,  wywodzących  się  ze 
świata  pogańskiego,  często  dalekie  były  od  prawomyślności, 
którą  zachował  lud  chrześcijański,  kierujący  się  zdrowym  in­

stynktem  duchowym.  Tak  samo  jest  i  dzisiaj.  „Wysławiam 
Cię,  Ojcze,  Panie  nieba  i  ziemi,  że  zakryłeś  te  rzeczy  przed 

mądrymi  i  roztropnymi,  a  objawiłeś  je  prostaczkom”  (Mt  11,25). 

Nikt  nie  może  poznać  tajemnicy  Jezusa,  o  ile  nie  stanie  się 

jednym  z  tych  prostaczków  (nepioi}  i  o  ile  nie  przejmie  od 

nich  wiary  Kościoła.  Dzięki  Bogu  historia  Kościoła  może  po­

szczycić  się  najtęższymi  umysłami,  które  jednocześnie  były 

jednymi  z  owych  nepioi:  św.  Augustyn,  św.  Tomasz  i  wielu 

innych. Na szczęście mamy ich jeszcze wiele dzisiaj.

Jednak  niedoścignionym  wzorem  tych  prostaczków  jest  Ma­

ryja,  Niepokalana  Dziewica,  Matka  Boża.  Jej  dedykuję  z  syno­

wskim oddaniem tę książkę.

Książka  ta  nic  jest  skierowana  do  specjalistów.  Dlatego  pomi­

nąłem  w  tekście  cały  naukowy  aparat,  który  nic  był  konieczny  do 

zrozumienia  wykładanego  przeze  mnie  punktu  widzenia.  Nic 

chcę  jednak  zrazić  przez  to  specjalistów  do  czytania  mojej  książ­

ki.  To  samo  odnosi  się  do  wykształconych  ludzi  świeckich,  któ­

rzy  zechcą  dokonać  tak  poważnej  i  surowej  refleksji  na  temat 

podstawowych  prawd  wyznawanej  wiary,  refleksji,  jakiej  doko­

nują w dziedzinie swego życia zawodowego.

Z  myślą  o  nich  zawarłem  w  przypisach  to  wszystko,  co  by­

ło 

konieczne 

do 

skontrolowania 

wartości 

moich 

stwierdzień 

i do ewentualnych dalszych przemyśleń i pogłębionej refleksji. 

*

*  J.  Lcbrcton.  Le  dćsaccord  erttre  ta  fot  populaire  et  la  theologie  saiantc  dans 

1’Śgtise  chrtuenne  du  Ule  siłcle.  RHE  19/1923.  s.  481-505  i  20/1924.  s.  5-37. 
Por. Histoire de l’Śglise pod red. A. Fliche i V. Martin, Paryż 1935, t. 11.
s. 361-374.

background image
background image

WPROWADZENIE

SPRAWA METODOLOGII 

I. Punki widzenia historyka

Nie  ulega  wątpliwości,  że  pytanie:  „Czy  Jezus  sądził,  że  jest 

Bogiem?” 

*  1

  jest  samo  w  sobie  pytaniem  wchodzącym  w  zakres 

zainteresowań  historyka.  Może  on  dać  odpowiedź  „twierdzą­

cą”, 

a  mimo  to  nic  będzie  wierzył  w  Bóstwo  Chrystusa.  Tak 

samo  odpowie  on  twierdząco  na  pytanie:  „Czy  Mahomet  był 

przekonany,  że  został  posłany  przez  Boga.  aby  przekazać  Jego 
słowo  ludziom?”  Powie,  że  tak,  ale  to  wcale  nie  oznacza,  że 

podziela to przekonanie.

Jest wiele dróg, które pozwolą historykowi odpowiedzieć na 

pytanie: „Czy Jezus sądził, że jest Bogiem?”

Pierwszą, najczęściej obieraną drogę, która prowadzi do od­

powiedzi negatywnej, można scharakteryzować następująco:

porównajmy  obraz  świadomości  Jezusa,  podany  przez  Ewan­

gelię  św.  Jana,  z  obrazem  wydobytym  ze  starszych  żródej.  Ten 

ostatni  można  otrzymać  przy  pomocy  metody  historyczno- 

-krytycznej,  stosowanej  przez  współczesną  egzegezę.  Wniosek 

będzie  taki.  że  obraz  pierwszy  wyklucza  drugi.  Trzeba  wybrać 

jeden z nich. Zdrowa metoda historyczna nakazuje bczwzględ-

1

 Celowo nic formułuję tu pytania w tym samym brzmieniu. w jakim podałem 

jc  w  tytule  tej  książki,  albowiem  pytanie  „czy  Jezus  wiedział,  ze  |esi  Bogiem?' 

implikuje,  żc  na  pytanie  „czy  Jezus  jest  Bogiem'’"  już  odpowiedziano  „tak*.  To 
pytanie  wchodzi  w  zakres  wiary,  a  mc  badan  historycznych,  chociaż  te  osunąć 
mogą dostarczyć pewnych elementów do odpowiedzi

background image

16

c/y Jtzvs niiMiAt. n: Jt:srBoatt.Mr

nie  wybrać  obraz  dragi.  Minio  i/  liczba  renomowanych  egzc- 

getów.  którzy  w  len  sposób  stawiają  sprawę,  jcsl  znaczna,  na­

leży  powiedzieć,  że  laki  proceder  ma  tylko  pozory  naukowego 

rygoru.  Byłby  on  słuszny,  gdyby  opierał  się,  w  ścisłym  tego 

słowa 

znaczeniu, 

na 

ewentualnych 

sprzecznościach^!:- 

den  twierdzi  coś.  czemu  drugi  zaprzecza,  i  to  w  odniesieniu  do 

tego 

samego 

tematu) 

pomiędzy 

Janem 

innymi 

źródłami. 

Sprzeczności  takich  jednak  nie  ma.  Sposób  rozumowania,  któ­

ry  krytykuję,  prowadzi  do  wniosku,  że  zwykłe  zdjęcie  i  zdję- 

cie  rentgenowskie  nie  mogą  przedstawiać  tej  samej  osoby  lub 

żc  zdjęcie  Mont  Blanc  widzianego  z  Ohamonix  nie  może  przed­

staw  iać  tej  samej  rzeczywistości,  co  zdjęcie  tej  samej  góry, 

zrobione z Courmayeur.

Jednakże  istnieje  ściślejsza  metoda  naukowa.  Polega  ona  na 

postawieniu  pytania  o  p r z y c z y n y   tych  różnic  w  portrecie 

osoby  Jezusa  i  Jego  samoświadomości,  zaprezentowanym  nam 

przez  Jana  oraz  najstarsze  źródła.  Na  ten  temat  są  trzy  hipofc 

£ł'

;

  1-  Stopniowe  odkrywanie  prawdziwego  wymiaru  tej  samej 

historycznej  osoby  Jezusa  z  Nazaretu.  2.  Teologiczne  opraco­

wanie  przez  Jana  tematu,  dotyczącego  nic  Jezusa  z  Nazaretu, 

ale  Chrystusa  wyznawanego  przez  wiarę  Kościoła  jego  cza­

sów. opracowanie, które ubrano w literacką formę Ewangelii

0  życiu  Jezusa.  3.  Wpływ  doktryn  wywodzących  się  z  różnych 

ówczesnych  środowisk  religijnych,  które  zniekształciły  obraz 

Jezusa  historii,  takiego,  jakim  był  On  w  rzeczywistości

2

.  Hi­

storyk  nie  może  wykluczyć  a  priori  żadnej  z  tych  trzech  mo­

żliwości,  ale  powinien  jak  najdokładniej  rozważyć  argumenty 

za  każdą  z  nich  i  przeciw  nim.  Co  do  mnie,  to  uważam,  nawet 

ze  ściśle  historycznego  p u n k t u   widzenia,  że  pierwsza  ihpnlf.źa 

ma  najbardziej  solidne  podstawy.  Ponieważ  jednak  nie  ma  ta­

kiej  wagi.  za  pomocą  której  można  by  ocenić  argumenty  za 

i przeciw, końcowy wniosek zdeterminuje zrozumienie. Wilfi- 

1

1

  Należy zauważyć, że pierwsza hipoteza wyklucza drugą i trzecią, natomiast 

dwie ostatnie mogą być jednocześnie prawdziwe.

background image

WPROWADZENIU 

17

Jfflc 

1

 historyka, wywodzące się z jego własnego środowiska 

i jego własnych opcji.

2. Punki widzenia człowieka wierzącego

Ponieważ zrozumienie wstępne, pochodzące z własnych opcji 

historyka, w sposób nieunikniony, jak zgodnie przyznają prawie 
wszyscy badacze natury historycznego poznania \ odgrywa za­
wsze rolę determinującą, to powstaje pytanie, czy nie byłoby le­
piej  rozpocząć  od  tego  właśnie  zrozumienia,  nawet  jeśli  potem 

poddamy  je  krytyce  i  zakwestionujemy,  o  ile  okaże  się  ono 
sprzeczne z s o l i d n y m i  danymi badań historycznych.

Taką  właśnie  proponuję  tutaj  metodę.  Wyjdę  od  wiary  kato­

lickiego Kościoła, społeczności, do której należę.

Otwórzmy  tutaj  nawias  celem  wyjaśnienia,  co  rozumiemy 

przez  wyrażenie  „zrozumienie  wstępne”.  Tego  słowa  jeszcze 
nie  ma  w  słownikach,  ale  coraz  częściej  używane  jest  ono 

przez  egzegetów  i  często  spotykamy  je  w  tej  książce.  Jest  to 
pojęcie  bliskie  pojęciu  „opinii  uprzedzonej”,  pozbawione  jed­

nak pejoratywnego aspektu, który do niego przylgnął.

Kiedy  czytam  określony  tekst,  dotyczący  treści  mającej  dla 

mnie  pewne  znaczenie,  wtedy  siłą  rzeczy  mam  już  jakąś  opi­
nię  na  ten  temat,  opinię  pochodzącą  z  mojego  wychowania, 
z  mojej  kultury,  z  moich  poglądów  itd.  Jest  to  całkowicie  nor­
malne.  Inaczej  nie  zainteresowałbym  się  tym  tekstem.  To  jest 
właśnie owo zrozumienie wstępne. Dziś przyjmuje się po-

i

 Autor używa tutaj terminu precomprłhension, który tłumaczę jako „zrozu­

mienie wstępne". Chodzi o takie zrozumienie wydarzenia lub tekstu, które mimo 
woli narzuca się czytelnikowi dzięki zdobytej wcześniej wiedzy. Np. astronom 
doskonale wie, żc to Ziemia krąży wokół Słońca, a nic odwrotnie (przyp. thim.l.

‘ Na temat poznania historycznego i na temat wstępnego zrozumienia zob. 

H. I. Marrou, De la connaissance htstorupie, Paryż 197S

7

, s. 26-63; R. Bulunann. 

„Lc problóme de rhetmćneutiąue”, w: Fot et Comprćhension. 1. L Histoncitl de 

1’homme et de la rlvilation, Paryż 1970, s. 599-626.

WSD Toruń

background image

IH

 

< /> 

U

1

EDZIAI. U JEST BOGU V •

wszechnic.  Ze  właśnie  lo  wstępne  zrozumienie  ubarwia  moje 

odczytanie tekstu i warunkuje moją interpretację.

Powinienem  wyraźnie  uświadomić  sobie  to  uwarunkowanie 

i  ewentualnie  zaakceptować  fakt.  że  ten  tekst  prowokuje  moje 

wstępne zrozumienie i ewentualnie je modyfikuje.

Zresztą  im  bardziej  moje  środowisko  kulturowe  oddala  się 

od  środowiska  tekstu,  który  pragnę  zrozumieć  (chodzi  o  odda­

lenie  nic  tylko  w  czasie,  ale  i  w  mentalności),  tym  bardziej  na­

rażony  jestem  na  ryzyko  odczytania  tekstu  przez  zniekształca­

jące  okulary,  które  wprowadzają  mnie  w  błąd.  Jednym  z  najlep­
szych  sposobów  pomniejszenia  owego  ryzyka  w  odniesieniu 

do  wielkich  tekstów,  leżących  u  podstaw  ruchu  religijno-kul- 

turowego.  jest  dobrowolne  włączenie  się  w  nurt  jednej 

trady­

cji pochodzących 

tego tekstu.

Jeśli jednak chcę usytuować się od razu wewnątrz wstępnego 

zrozumienia, pochodzącego z mych głębokich przekonań, miano­

wicie z wiary katolickiej, muszę sobie przede wszystkim uświa­

domić w sposób krytyczny i historyczny treść mojej wiary we 

wspomnianej kwestii. Nie po to, by nad nią dyskutować lub ją 

kwestionować,  aie  żeby  uściślić  to,  co  ona  proponuje  i  czego 

mam się trzymać. Problem byłby uregulowany odgórnie, gdyby 

istniała  decyzja  u r o c z y s t e g o   magisterium  Kościoła, 

wypowiadającego się na temat świadomości Jezusa o Jego Bó­

stwie  (kanon  soboru  ekumenicznego,  nieomylna  definicja  pa­

pieża).  Tego  rodzaju  aktu  urzędu  nauczycielskiego  Kościoła 

nie  ma.  Jednakże  moja  wiara  powinna  przystać  również  na  to, 

co  podaje  zwyczajne  i  powszechne  magisterium  Kościoła,  nie­

omylna  wykładnia  Bożego  Objawienia:  to  znaczy  jednomyślne 

nauczanie  pasterzy  i  teologów,  autentycznych  interpretatorów 

wiary  wszystkich chrześcijan. Zobaczymy, że  o to właśnie cho­

dzi  w  problemie,  który  stanowi  przedmiot  naszych  badań.  Zo­

baczymy  również,  że  w  pewnej  epoce  wiara  ta  objawiła  się 

w  sposób  z d e c y d o w a n y   —  wtedy,  gdy  trzeba  było  odpo­

wiedzieć tym, którzy jej zaprzeczali.

Stąd plan obecnego studium.

Marian 

Szndrowicz

background image

WPROWADZENIE

19

W  p i e r w s z e j   c z ę ś c i   przestudiujemyjradycję  Kościo­

ła  i  przekonamy  się,  że  jest  ona  jednomyślna:  Jkzus  był  Bo­
giem  i  wiedział  o  tym.  Jak  się  przekonamy,  ta  tradycja  wyma­
ga od nas uznania tej prawdy poprzez wiarę.

C z ę ś ć   d r u g a ,   zatytułowana  Jezus  historii  i  Jezus  histo­

ryków",  pokaże,  że  to  przekonanie  wiary  nie  sprzeciwia  się 
przekonaniu  historyka,  wiernego  metodom  racjonalnym,  ale 
nic  racjonalistycznym.  Nie  będzie  on  oczywiście  w  stanie  wy­
kazać  z  matematyczną  dokładnością  prawdziwości  historycz­
nej  wiary  Kościoła,  ale  jeśli  pozostanie  wiemy  wymaganiom 
obranej  metody,  powinien  przynajmniej  pozostawić  kwestię 
otwartą.  Powinien  także  uznać  wartość  argumentów,  które 
przedstawi  historyk  chrześcijański,  wiemy  wierze  swego  Ko­
ścioła.  aby  zakotwiczyć  swe  przekonanie  w  poważnym  bada­

niu  historycznym  i  krytycznym.  Będzie  on  mógł  nawet  pójść 
dalej,  i  powiedzieć,  na  którą  stronę  przechyla  się  szala  argu­

mentów: za owym twierdzeniem Kościoła czy przeciw niemu.

Wreszcie,  w  c z ę ś c i   t r z e c i e j ,   zatytułowanej  „Wiara 

Kościoła  a  współczesna  mentalność",  będziemy  się  starali 
przytoczyć  poważne  racje,  dla  których  wielu  współczesnych 

chrześcijan  waha  się  w  odniesieniu  do  zajmującej  nas  tutaj 
kwestii,  a  nawet  jej  się  sprzeciwia:  twierdzą  oni,  że  jeśliby  Je­
zus  wiedział,  że  jest  Bogiem,  to  nie  mógłby  rzeczywiście  dzie­

lić  naszego  ludzkiego  sposobu  bycia.  Mamy  nadzieję,  że  uda 
nam  się  wykazać  błąd  lego  rodzaju  rozumowania,  które  za­
miast  stać  się  autentycznym  wstępnym  zrozumieniem  w  sensie 

określonym wyżej, jest niebezpiecznym u p r z e d z e n i e m .

Zakończenie  będzie  proste:  nic  ma  żadnej  poważnej  racji,  aby 

odrzucić  poznanie  swej  własnej  tajemnicy  przez  Jezusa  histo­
rycznego:  tajemnicy  Bożego  Syna,  istniejącego  w  chwale  od  wie­

ków,  prawdziwego  Boga  i  prawdziwego  człowieka.  To,  w  co 
Kościół  wieizył  od  początków  i  przez  dwadzieścia  wieków,  w  to 
również  współczesny  chrześcijanin  może  i  powinien  nadal  wie­

rzyć.  Jęzus,  przedstawiony  przez  czwartą  Ewangelię,  jest  napra­
wdę  Jezusem  z  Nazaretu,  ukazanym  tak,  jak  On  sam  siebie  rozu­
miał.

background image

1.  CEL CZWARTEJ EWANGELII

W  rozdziale  tym  nie  będziemy  badać  h i s t o r y c z n e j  

w a r t o ś c i   świadectwa  Ewangelii  według  św.  Jana,  dotyczą­
cego  naszego  tematu:  czy  Jezus  wiedział,  że  jest  Bogiem?  Za­

jmiemy  się  tą  kwestią  w  drugiej  części  książki.  Tutaj  chcemy 

zbadać  przede  wszystkim  treść  samego  świadectwa,  albowiem 
na  nim  to  właśnie  będzie  się  opierać  tradycyjna  wiara  Kościo­
ła.  Zadajemy  następujące  pytanie:  czy  Jan  wierzy  i  chce,  aby­
śmy  uwierzyli,  że  osoba,  którą  opisuje,  jest  naprawdę  Jezusem 
z  Nazaretu,  takim,  jakim  On  sam  siebie  przedstawiał?  Czy  też 
chce  nam  ukazać  teologiczne  opracowanie  wiary  wspólnot, 
w  których  żył,  wiary,  która  —  aby  była  łatwo  przyswajalna  — 

uzyskała  literacką  formę  Ewangelii?  W  tym  ostatnim  wypadku 
autor  i  jego  czytelnicy  czy  bezpośredni  słuchacze  mieliby  cał­
kowitą  świadomość  tego  procederu  i  fikcyjnego  charakteru 
słów  i  zachowali,  przypisywanych  Jezusowi.  W  epoce,  w  któ­
rej  pojawiła  się  czwarta  Ewangelia,  posługiwano  się  tym  pro­
cederem  powszechnie.  Był  to  rodzaj  literacki  literatury  żydo­
wskiej, zwany m i d r a s z e m .

W  tym  rodzaju  literackim  przypisuje  się  wielkim  osobisto­

ściom  z  historii  Izraela  słowa  i  czyny  całkiem  anachroniczne. 
Odzwierciedlają  one  własne  przekonania  autorów  midraszu.  Jed­
nakże  taki  zabieg  literacki  nie  wprowadzał  czytelnika  czy słucha­
cza  w  błąd.  Ten  sposób  postępowania  wykorzystano  w  niektó­

rych  księgach  biblijnych:  Jonasza,  Tobiasza,  Estery,  Judyty. 
W  bliższej  nam  epoce  Same  wyraził  swe  idee  filozoficzne 
w  formie  powieści  historycznych,  mieszając  rzeczywistość  z  fi­
kcją,  mężów  stanu,  wydarzenia  rzeczywiste  z  osobistościami 
i  sytuacjami  pochodzącymi  z  wyobraźni  autora  (seria  „Les  Chc- 
mins de la libertć”). Oczywiście nikogo przez to nie oszukał.

background image

Odpowiedź  jest  jasna  i  zwięzła:  Jan  nic  chciał  napisać  teo­

logicznego  m  i  d  r  a  s  z  u.  Chciał  przedstawić  Jezusa  z  Nazarc^ 
tu.  Jego  czyny.  Jego  nauczanie  takim,  jakim  było  w  rzeczywi­

stości..  Oczywiście  zaraz  trzeba  dodać  dwa  uściślenia,  które 
w  niczym  nie  naruszają  tego,  co  przed  chwilą  powiedzieliśmy. 
Zażegnują one jedynie poważne nieporozumienie.

—  Z  jednej  strony  Jan  korzysta  ze  swobody,  przysługującej, 

wszy stkim starożytnym historykom: układali oni t e k s t   i   o   k   O

j

:  

l i c z n o ś c i   przemówień,  które  wkładali  w  usta  swoim  boha­

terom,  ale  jednocześnie^uważali,  że  wiernie  odtwarzają  ich 
m y ś l i .   I  tak  Cezar  w  Wojnie  galijskiej  każe  przemawiać 
Wercyngetoryksowi  tak,  jak  by  przemawiał  doskonały  rzymski 

obrońca,  i  to  w  okolicznościach,  które  wprawdzie  mają  pewną 
dozę  prawdopodobieństwa,  o  których  jednak  rzymski  wódz 

zupełnie nic nie wiedział.

—  Z  drugiej  strony  Ewangelista  jest  przekonany,  że  wyda­

rzenia  Śmierci  i  Zmartwychwstania^  Jezusa  pozwoliły  mu  le­
piej  wniknąć  w  znaczenie  Jego  czynów  i  nauki,  że  Duch 

Święty  dał  mu  poznać  to,  czego  wcześniej  nie  mógł  zrozumieć 
(J  16.12-13);  że  ten  sam  Duch  przypomniał  mu  słowa  Jezusa, 

o których zapomniał (J 14,26).

Mając  to  jednak  na  uwadze,  Jan  jest  przekonany,  że  przeka­

zuje  wiernie  orędzie,  naukę,  czyny  prawdziwego  Jezusa  z  Na­
zaretu  w  Jego  rzeczywistości  historycznej.  To  jest  tutaj  najbar­

dziej  istotne.  Jak  to  można  ustalić?  Na  podstawie  celu,  który 
postawił  sobie,  pisząc  Ewangelię.  Ma  ona  przekonać  tych,  któ­
rzy nie przyjmują Bóstwa Jezusa.

Faktycznie,  pod  koniec  I  wieku  było  wielu  c h r z e ś c i j a n ,  

którzy  negowali  tajemnicę  Wcielenia,  to  znaczy  nie  wierzyli, 
w  Bóstwo  Jezusa,  prawdziwego  Boga  i  prawdziwego  człowie­

ka.  Byli  to  głównie  chrześcijanie  wywodzący  się  z  judaizmu. 

_Uważali  oni  Jezusa  za  obiecanego  Mesjasza,  który  był  tylko 

człowiekiem,  nikim  więcej  (takie  były  oczekiwania  ogółu  na­
rodu  żydowskiego).  Świadectwa  o  tego  rodzaju  poglądach 

w II i III wieku naszej ery są liczne: u. św. Justyną^ św._ Irę-

I

a

background image

ncusza,  św.  Hipolita.

1

.  Jednakże  wszyscy  specjaliści  zgadzają 

się  z  twierdzeniem,  że  taki  stan  rzeczy  można  zrozumieć  jedynie 

jako  dalszy  ciąg  sytuacji,  która  musiała  już  istnieć  w  i  wieku  n.e. 

Mamy  zresztą  bardzo  jasne  dowody  na  to,  że  te  idee  istniały 
w  epoce,  w  której  pisana  była  czwarta  Ewangelia.  Pierwsze 
dwa  listy  św.  Jana  są  tego  nieodpartym  świadectwem.  Nazy­

wają  one  Antychrystami  tych,  którzy  zaprzeczają  rzeczywisto­

ści  Wcielenia,  co  z  konieczności  implikuje  zaprzeczenie  Bó­
stwa Jezusa z Nazaretu (1 J 2,22-23; 4,2-3; 2 J 7).

Jednakże  mamy  przede  wszystkim  dokładne  świadectwa  od­

nośnie  do  samej  czwartej  Ewangelii.  Według  św.  Ireneusza,  ucznia 

św.  Polikarpa,  który  z  kolei  sam  był  uczniem  św.  Jana,  Jan  pisąj 

swą  Ewangelię  po  to,  aby  zwalczać  heterę  Ccrynta  i  jego  ucz­

niów,  którzy  zaprzeczali  tajemnicy  Wcielenia

2

.  Tak  samo  św.  Hie­

ronim  twierdzi,  że  św.  Jan  napisał  swą  Ewangelię  przeciwko 

ebionitom, którzy również uważali Jezusa tylko za człowieka \

Tc  zewnętrzne  świadectwa  na  temat  Ewangelii  potwierdzone 

są przez sam tekst św. Jana: „1 wiele innych znaków, których nie 
zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś za­
pisano,  abyście  wierzyli,  że  Jezus  jest  Mesjaszem,  Synem  Bo- 
żym,  i  abyście  wierząc  mieli  życic  w  imię  Jego”  (J  20,30-31). 
Tekst  ten,  zasadniczy  dla  naszych  rozważań,  zasługuje  na  to, 
aby  się  nad  nim  zatrzymać.  W  tych  dwóch  zdaniach  Ewange­

lista  ukazuje  cel  swego  dzieła:  wykazać,  że  Jezus  jest  Mesja­
szem  i  Synem  Bożym.  Wykazać  k o m u ?   Niechrześcijanom, 
żydom  i  poganom  (działalność  misyjna)  czy  chrześcijanom 
(katecheza  dla  ochrzczonych,  aby  umocnić  i  obronić  ich  wiarę, 

być  może  zachwianą  przez  kontestacje  pochodzące  z  ze­

wnątrz)? W tej kwestii opinie egzegetów są podzielone. Naj-

CEL CZWARTEJ EWMGEM

_____________________  ____  __________

&

1

 Św. Justyn, Dialog z Żydem Tryfonem, 48, 4; 49, U św. Ireneusz, Adaersus 

haereses I, 26 (Cerynt i ebionici); św. Hipolit. Philosophoumena. VII, 33.

' Św. Ireneusz, Adversus haereses, III, 11, I: na temat Cerynta, tamie, 1, 26, l; 

tekst cytowany przez św. Hipolita (por. poprzedni przypis).

Św. Hieronim, Prolog do Komentarza do Ewangelii według św. Mateusza, PL 

26, kol. 19.

background image

CZY JEZUS WEDZIM- ŻE JEST BOGIEM?

bardziej  rozsądna  odpowiedź  to  niewątpliwie  ta,  która  rezyg­

nuje  z  wyboru:  Ewangelia  adresowana  jest  do  chrześcijan  i  do 

niechrześcijan, chociaż większą uwagę skierowano na pierwszy­

ch,  albowiem  Ewangelia  zakłada  już  poznanie  podstawowych 

zasad wiary chrześcijańskiej.

Ola  naszego  tematu  problem  ten  ma  zresztą  charakter 

drugorzędny:  te  same  argumenty,  które  mogą  doprowadzić 

niechrześcijan  do  wiary,  są  tej  natury,  że  mogą  umocnić  wiarę 

ochrzczonych,  zaniepokojonych  zarzutami  niechrześcijan  i  chrze­

ścijan. którzy nie przystają na prawdę głoszoną przez św. Jana.

Jpaki" zatem, o których mowa w J 20,30, mają podwójny 

cel. Udowodnić, że Jezus jest faktycznie oczekiwanym Mesjar 

szem (dowód skierowany do Żydów i do chrześcijan nicodpo-, 

mych na zarzuty żydowskie) i udowodnić, że Jezus jest Synem 

Bożym, aby przekonać tych. którzy temu przeczą: Żydów, po­

gan. gnostyków chrześcijańskich i żydujących, chrześcijan zafa­

scynowanych ich propagandą.

W jakim sensie Ewangelia rozumie wyrażenie „Syn Boży” 

z  J  20,31?  Tutaj  wszyscy  egzegeci  są  zgodni.  Chodzi  o  sens 

mocny,  transcendentny,  o  Bóstwo  Jezusa,  które  dopiero  co 

wyznał  Tomasz  (J  20,28).  Co  do  tego  zgadzają  się  LagrangeJ 

Schnackenburg, R. E. Brown, Barrett, Feuillet i wielu innych.

1

'] 

Otóż  właśnie  tutaj  mamy  dycydujący  argument,  który  nie-. 

zbicie  dowodzi,  iż  Jan  naprawdę  chciał  przekonać  swych  słu-i 

chaczy,  że  Jezus  był  faktycznie  Bogiem  i  był  tego  świadomi 

Znaki  s a m e   w   s o b i e   mogłyby  w  ostateczności  udowod­

nić,  że  Jezus  był  Mesjaszem,  ponieważ  dokonywał  oczekiwa­

nych  znaków  mesjańskich  (por.  Mt  11,4-5).  Jednakże  nie  mo­

gły  one  w  żaden  sposób  s a m e   z   s i e b i e   udowodnić,  że 

Jezus  był  Bogiem,  Synem  Bożym.  Biblia  mówi  przecież  o  tylu 

cudach,  dokonywanych  przez  zwykłych  śmiertelników,  posła­

nych  przez  Boga!  Poświadczały  one  jednak  prawdziwość  na­

u c z a n i a   J e z u s a   n a   t e m a t   J e g o   B ó s t w a .

Schemat tego rozumowania został jasno ukazany przez trzech 

pierwszych Ewangelistów w epizodzie uzdrowienia parali ty

1-3

background image

CEL CZWARTE/ EWANGELII

 

_____

27

(Mt  9,6  i  teksty  paralelne).  „Otóż  żebyście  wiedzieli,  iż  Syn 
Człowieczy  ma  na  ziemi  władzę  odpuszczania  grzechów  — 

rzekł do paralityka: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!”

Dokładnie  to  samo,  tylko  bardziej  syntetycznie  ujęte,  znaj­

dujemy  w  czwartej  Ewangelii:  „Wierzcie  Mi,  że  Ja  jestem 
w  Ojcu,  a  Ojciec  we  Mnie.  Jeżeli  zaś  nic  —  wierzcie  przynaj­

mniej ze względu na same dzieła!” (J 14,11)

Jednakże  —  i  to  jest  punkt  centralny  argumentacji  —  cuda 

Jezusa  poświadczają  prawdziwość  Jego  nauczania.  Cuda  Jezu­
sa  nie  mogą  być  wykorzystane  do  udowodnienia  prawdziwości 

nauczania  Pawła  lub  jakiegoś  dogmatu  wyrażonego  później 
przez  społeczność  wierzących.  Innymi  słowy  św.  Jan  byłby 
oszustem,  gdyby  uważał,  że  Jezus  nie  nauczał  o  swoim  Bó­
stwie,  a  gdyby  mimo  to  chciał,  aby  jego  czytelnicy  je  uznali 
i dał im jako dowody cuda, których dokonał Jezus.

Zauważmy,  że  na  tym  etapie  naszego  rozważania  jeszcze 

nie  zakładamy  ani  historycznej  prawdy  czwartej  Ewangelii,  ani 
prawdziwości  twierdzenia:  Jezus  z  Nazaretu  był  Bogiem  i  był 
tego  świadom.  Znajdujemy  się  tu  na  poziomie  intencji  i  prze­

konań  Ewangelisty:  albo  św.  Jan  jest  pospolitym  fałszerzem, 
albo  jest  przekonany  i  pragnie  przekonać  swoich  czytelników, 
że  Jezus  nauczał,  iż  jest  Bogiem,  i  dowiódł  tego  poprzez  do­

konane przez siebie cuda.

Ten zamiar i to przekonanie Ewangelisty nabiorą nowej wy­

razistości, gdy uwzględnimy sytuację chrześcijańskiego świata 
końca I wieku. Jak już powiedzieliśmy wyżej, wielu podważa­
ło, a nawet negowało Bóstwo Jezusa (zob. s. 24-25). W takiej 

sytuacji, niezależnie nawet od intencji autora, wyrażonej jasno 
w  J  20,30-31,..czwarta  Ewangelia  z  konieczności  przybrała 

.aspekt polemiczny, zajmując bardzo wyraźne stanowisko wo­

bec podważanej kwestii.

Widać  zatem,  jak  bardzo  należy  wycieniować  twierdzenie 

R. E. Browna, zawarte w cytowanym już jego dziele:

Autor tej książki mocno wierzy, że czwarta Ewangelia zawie­

ra historyczny trzon, ale równocześnie uznaje, że te history-

background image

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM?

cznc 

elementy 

zostały 

przemyślane 

w  świetle 

teologii 

końca  pierwszego  wieku.  Ewangelia  została  napisana  po 

to.  aby  udowodnić,  że  Jezus  jest  Synem  Bożym  (J  20,31), 

a  Ewangelista  urzeczywistnia  ten  cel,  pozwalając  mówić 

Jezusowi  takiemu,  jaki  jest  On  teraz  w  swojej  chwale. 

Słowa  mogą  być  często  słowami  Jezusa  z  czasów  Jego 

ziemskiej  wędrówki,  ale  pokryte  są  chwałą  Zmartwychwsta­

łego Jezusa

4

Faktem  jest,  że  słowa  Jezusa  w  czwartej  Ewangelii  zostały 

u ś c i ś l o n c _ p r z c z   Ewangelistę  w  świetle  wydarzenia  Zmatr. 

twychwstania,  co  zresztą  Sobór  Watykański  II  dobitnie  podkre­

ślił 

5

.  Jednakże  w  świetle  tego,  cośmy  przed  chwilą  powiedzie­

li,  nie  ulega  wątpliwości,  że  Jan  był  przekonany  o  tym,  iż 

wiernie  przekazuje  to.  czego  Jezus  nauczał  za  swego  ziemskie­

go  życia.  Słowa  mogły  ulec  zmianie,  tak  samo  kontekst  i  oko^ 

liczności,  w  których  zostały  wypowiedziane,  ale  i s t o t a   po­

została  ta  sama.  I  właśnie  jednym  z  ważnych  aspektów  Jano­

wego  orędzia  jest  to,  że  Jezus  w  swej  głębokiej  rzeczywistości 

naprawdę  był  już  za  swego  ziemskiego  życia  tym,  kim  jest  te­

raz  w  niebie.  W  tym  punkcie  wszyscy  komentatorzy  czwartej 

Ewangelii  są  ze  sobą  zgodni

6

.  Gdyby  Ewangelista  nie  był 

o  tym  przekonany,  gdyby  nie  był  przeświadczony,  że  Jezus 

z  Nazaretu  jest  rozpoznawalny  w  portrecie,  który  on  namalował, 

to  byłby  nędznym  oszustem,  albowiem  chciałby  przekonać  swo­

ich czytelników o tym, o czym sam wiedział, że to fałsz

7

.

‘Raymond E Brown. dz. cyt., s. 92.

Konstytucja  o  Objawieniu  Bożym  Dei  Yerbum,  19:  „Apostołowie  po 

wniebowstąpieniu  Pana  to,  co  On  powiedział  i  czynił,  przekazali  słuchaczom 

pełniejszym zrozumieniu, którym cieszyli się pouczeni chwalebnymi wyda­

rzeniami żyda Jezusa oraz światłem Ducha prawdy oświeceni'*.

Wystarczy powołać się na główne komentarze do czwartej Ewangelik Zob. np. 

ekumeniczny  przekład  Biblii,  Traduction  oecumćniąue  de  la  Bibie.  Nouveau 

Testament. Paryż 1972, s. 286-287; Bibie de Jćrusalem, Paryż I973

2

, s. 1523-1527 

(M.-E Boismard).

„Dzieło Jana byłoby niezrozumiałe, gdyby chciano zaprzeczyć, że nie był on 

przekonany  o  rzeczywistości  historycznej  faktów,  które  opisywał"  M.-E. 

Boismard. dz cyt. (por. poprzedni przypis), s. 1525.

background image

CU CZWARTEJ EWANGELII 

29

Jednakże 

można  postawić  jeszcze  jeden  zarzut  i  powiedzieć: 

zgoda,  przyjmijmy,  że  Ewangelista  był  przekonany,  iż  jego 

przedstawienie  słów  i  czynów  Jezusa  z  Nazaretu  było  co  do 

istoty  wierne  rzeczywistości  historycznej.  Czy  jednak  nie  po­
mylił  się?  Może  właśnie  w  dobrej  wierze  —  z  powodu  braku 
odpowiedniego zmysłu historycznego — pfwnyljj się?

Na  obecnym  etapie  naszych  rozważań  nie  można  jeszcze 

dać  odpowiedzi  na  to  zasadnicze  pytanie.  Postaramy  się  to 
zrobić  w  drugiej  części  książki.  Na  razie  niech  nam  wystarczy 
solidne  ustalenie  następującego  stanowiska: 

autor  czwartej 

Ewangelii  jest  przekonany,  że  podany  przez  niego  portret  Je­

zusa  z  Nazaretu,  Jego  czynów,  słów  jest  co  do  istoty  zgodny 
z rzeczywistością historyczną: Jezus byt Bogiem i wiedział o tym. 

ł jeśli z kolei Jan o tym wiedział, to ęzerpał tę wiedzę z jedynego 
źródła:  z  życia,  działalności  i  nauczania  Jezusa  historycznego, 

zrozumianych lejnej dzięki Duchowi Ewangelista napisał to, aby 

podzielić się swoim przekonaniem z czytelnikami

background image

2. OJCOWIE KOŚCIOŁA

I.  Pięć pierwszych wieków

Ojcowie  Kościoła  nie  zastanawiają  się  nad  problemem  sta­

nowiącym  przedmiot  tej  książki:  „Czy  Jezus  wiedział,  że  jest 

Bogiem?”  Takie  pytanie  nie  miało  dla  nich  sensy..  Było  tak 

dlatego,  że  fakt,  iż  Jezus  wypowiedział  słowa,  które  przypisują 

Mu 

Ewangeliści, 

był 

powszechnie 

uznawany 

przez 

wszy­

stkich:  przez  Ojców  Kościoła  i  ich  przeciwników.  Stąd  pyta­

nie:  „czy  Jezus  wiedział,  że  jest  Bogiem?”  było  tożsame  z  in­

nym:  „czy  Jezus  był  Bogiem?”  Odpowiedź  bowiem  w  rzeczy 

samej  opierała  się  na  słowach  samego  Jezusa,  które  w  sposób 

naturalny  —  z  czym  wszyscy  się  zgadzali  —  wyrażały  to,  że 

Jezus znał i objawił swą własną tajemnicę.

Jednak  do  pewnego  stopnia  można  pośrednio  poznać  opinię 

Ojców  Kościoła  o  interesującym  nas  temacie  poprzez  analizę  ifiłk 

reakcji  wobec  problemu  n i e w i e d z y   C h r y s t u s a .   W  sta­

rożytności  chrześcijańskiej  był  to  problem  szeroko  dyskutowa­

ny  w  ramach  kontrowersji  chrystologicznych,  wszczętych  przez 

arian  i  nestorian.  Chodzi  szczególnie  o  sławny  tekst  Mk  13,32,. 

w  którym  Jezus  mówi,  żcjykt  nie  zna  dnia  ani  godziny  Sądu 

Ostatecznegp;  ani  aniołowie,  ani  Syn.  lylko  Ojciec.  W  gruncie 

rzeczy  bardzo  szybko  tekst  ten  stał  się  orężem  w  rękach  tych, 

którzy  przeczyli  temu,  że  Chrystus  był  naprawdę  Bogiem  rów­

nym  Ojcu  (arianie)  lub  że  Jezus  i  Druga  Osoba  Trójcy  to  ta 

sama Osoba (nestorianie).

Interesujące  dla  naszego  tematu  jest  to,  żc  zanim  ten  tekst 

stał  się  kością  niezgody  w  kontrowersjach  chrystologicznych, 

nikt nie widział jakiejś szczególnej trudności w uznaniu owe

U

ki

■‘J

53

kst , J 

eh, 

we

background image

OJCOWIE KOŚCIOŁA 

31

niewiedzy  Jezusa:  za  przykład  mogą  posłużyć  św.  Ireneusz 

i  Orygenes'.  Później  jednak  zasadniczym  punktem  zaintereso­

wania było nie oczywiste znaczenie samego tekstu, ale troska
0  interpretowanie  tej  niewiedzy  Chrystusa  w  taki  sposób,  aby  nie 
naruszyć  Jego  Bóstwa.  Jezus  musiał  posiadać  wiedzę  odpowied­

nią  do  tajemnicy  Boga,  który  stał  się  człowiekiem.  Stąd  dwa  kie­
runki  interpretacji  tego  tekstu:  Jezus  nawet  jako  człowiek  znał 
dzień  sądu

Ł

  ale  nic  znał  go  jako  wysłannik  Boga,  gdyż  nie  wcho­

dziło  to  w  zakres  tych  rzeczywistości,  które  miał  objawić.  Tego 

rodzaju interpretacja była od dawien dawna bardzo powszechna

2

1  również  dziś  ma  swoich  zwolenników

3

.  I  druga  interpretacja: 

.Jezus  nie  znał  daty  dnia  sądu  jako  człowiek,  ale  jako  Bóg  wie­

dział  o  niej.  W  tekście  Mk  13,32  Jezus  mówił  więc  o  tym,  co  nie 
wchodzi w zakres Jego ludzkiego poznania

4

.

Warto  jednak  zauważyć,  że  w  obu  tych  interpretacjach  Oj­

cowie  Kościoła  byli  przekonani,  że  Jezus  z  Nazaretu,  syn  Ma­

ryi,  .miał  do  swej  dyspozycji  zarówno  swą  wiedzę  ludzką  (jako 
Syn Człowieczy), jak i swą wiedzę Boską (jako Syn Boży). 

1

1

  Św.  Ireneusz.  Adversus  haereses,  II.  28,  6-8;  Orygenes.  In  Motth..  PG  13. 

kol.  1686n.  Jednak  Orygenes  przedstawia  inną  „powszechniejszą**  opinią,  która 
głosi: „Chrystus przemawia w imieniu Kościoła’*.

*  Zob.  wyczerpujące  studium  J.  Lebretona,  Histoire  du  dopnę  de  la  Trinae  des 

origines au Concile de Nicie. t. I. Les Ongines. Paryż 1927®, dodatek C: Mk

13.32, 

nieznajomość  dnia  sądu,  s.  558-590.  Autorzy  podzielający  tą  opinią 

uważają,  że  w  rzeczywistości  Jezus  jako  człowiek  znal  dzień  sądu.  Spośród 
najbardziej  znanych  Ojców  Kościoła  można  wymienić  Hilarego.  Ambrożego. 
Chryzostoma,  Augustyna.  Dy  dyma.  Epifaniusza.  Bazylego  z  Cezarei.  Do  nich 
należy  dołączyć  wielu  innych,  mniej  znanych  autorów.  W  średniowieczu  opinia  ta 
została przyjąta powszechnie przez scholastyków.

1

 Np. o. M.-J. Lagrange. Evangile de Saint Marc. Paryż I928

4

. na temat Mk

13.32.

Tak  św.  Ireneusz  (zob.  wyżej,  przypis  1),  Grzegorz  z  Nyssy.  Jednak  wielu 

Ojców  przyjmuje  obie  interpretacje:  Atanazy.  Bazyli.  Grzegorz  z  Nazjanzu  i  in. 
O  nich  można  powiedzieć  to,  co  J.  Lebreton  mówi  o  św.  Atanazym  (dz.  cyt.,  s.  S63): 
„Cały  wysiłek  św.  Atanazego  zmierza  do  ustalenia,  że  Słowo  Boże  wiedziało 
o  wszystkim.  W  porównaniu  z  tym  zasadniczym  stwierdzeniem  cala  reszta  jea  db 
niego  mało  ważna  i  przedstawia  on  kilka  różnych  interpretacji  tekstu  Ewaogehi: 
niewiedza  oddzielona  od  Bóstwa  Chrystusa  i  przypisana  Jego  Człowieczeństwu 
przedstawiana jest raz jako pozorna, innym razem jako rzeczywista''.

background image

32

CZY JEZUS WIEDZIAŁ, ZE JEST BOGIEM?

To ich przeświadczenie nic wynikało z filozoficznej antropologii, 
wywodzącej  się  z  kręgów  greckich  (koncepcje  osoby  i  natury). 

Była to po prostu wierność danym ewangelicznym, dającym pod­

stawę  do  tego  rodzaju  twierdzenia.  Kiedy  czytali: 

tp

|a  i  Ojcięę. 

jedno  jesteśmy”  (J  10JO),  byli  przekonani,  że  Jezus  mówił  to  ni^ 
jako człowiek, ale zgodnie ze swoją haską naturą. Właśnie to pa­

pież  św.  Leon  Wielki  jasno  wyraził  w  swym  sławnym  liście  do 

Flawiana  (Tomus  ad  Flavianum  z  roku  449),  który  potem  z  za­
dowoleniem przyjęto na Soborze Chalccdońskim w 451 roku

5

.

Ojcowie  Kościoła  zdają  się  natomiast  nie  stawiać  pytania 

o  to,  j  a  k.  Jak  ta  wiedza  boska  może  wyrażać  się  w  słowach, 
w  ludzkich  pojęciach,  stworzonych  przez  ludzką  inteligencję? 

Tej  kwestii  nigdy  nic  dotknięto.  Ograniczono  się  do  stwierdze­
nia  f a k t u .   Odwieczny  Syn  Ojca  i  Jezus,  syn  Maryi  z  Naza­

retu,  to  ta  sama  O s o b a .   A  zatem  Bóg,  Słowo,  przemawia 
ustami  Jezusa  za  pośrednictwem  Człowieczeństwa,  które  na 

siebie  przyjął.  Nawet  św.  Augustyn  nic  poszedł  dalej  w  tych 

analizach 

6

.

Widać  zatem,  że  pytanie:  „Czy.  Jezus  wiedział,  że  jest  Bo­

giem?”  było  dla  Ojców  Kościoła  pozbawione  jakiegokolwiek 

sensu.  Dla  nich  znaczyło  to  tyle,  co  pytanie:  „Czy  Bóg  wie,  że 

jest  Bogiem?” Dopiero  pod  koniec okresu, który  badamy, w roku 

553,  pojawia  się  pierwszy  urzędowy  dokument  magisterium  Ko­

ścioła  na  temat  wiedzy  Chrystusa.  Na  prośbę  cesarza  bizantyj­

skiego, Justyniana, papież Wigiliusz potępia błędy nestorianó\y:

Jeśli ktoś twierdzi, że Jezus Chrystus nie znał przyszłych

wydarzeń i dnia Sądu Ostatecznego, Ten, który jest jed-

DS 295; BF VI. 7.

*  Św.  Augustyn  zdaje  się  nauczać,  że  Jezus  za  swego  ziemskiego  życia  widział 

Boga  twarzy  w  twarz,  tak  jak  święci  w  niebie:  De  diversis  ąuaestionibus,  60,  65, 
PL  40,  kol.  60.  Na  temat  ludzkiej  wiedzy  Chrystusa  według  &v.  Augustyna  zob. 

T.  J.  Van  Bavel,  Recherches  sur  la  christologie  de  S.  Augustin,  Fryburg  1954, 
s.  146-175.  Praca  A.-M.  Dubarlc,  La  science  humaine  du  Christ  d‘apris 

S. Augustin, RSPT 29/1940, s. 244-264, jest bardziej dyskusyjna. 

tlj

background image

nym  jedynym  Jezusem  Chrystusem,  jednocześnie  pra­
wdziwym Synem Bożym i prawdziwym Synem Człowie­
czym i jeśli twierdzi, że  (Jezus) mógł jedynie wiedzieć 

to, co Mu objawiło mieszkające w Nim Bóstwo, tak jak 
w innych (osobach ludzkich), niech będzie wyłączony \

Wyraźnie widać, co ten tekst chce nam przekazać: Jezus wię

0  wszystkim, gdyż jest Bogiem. Ta wiedza nie jest owocem 
objawienia. .Jezus jako człowiek posiada tę wiedzę boską na mo­
cy jedności swej Osoby boskiej. Boga, który stał się człowie­

kiem. Innymi słowy, Jezus jako człowiek wic — na mocy swej 

Boskiej Osoby — to, co wie Bóg. Można zatem stąd wywnio­
skować: .Bóg wie, żc jest Bogiem, a więc i Jezus o tym wie.

Tekst ten jest sto lat późniejszy od Soboru Chalccdońskie- 

go,  który  potwierdził  obecność  w  Jezusie  Chrystusie  dwóch 

natur, ludzkiej i boskiej, w ich doskonałości, odmienności
1 właściwych dla nich działaniach. Jednakże orzeczenia Sobo­
ru  Chalcedońskiego  nie  zrodziły  jeszcze  wszystkich  swoich 
owoców. Głębsza refleksja nad implikacjami zawartymi w orze­
czeniach tego soboru spowoduje konieczność głębszych analiz, 

które w niczym nie uszczuplą tego, co przed chwilą powie­
dzieliśmy na ten temat. Sprecyzują one jedynie i wyraziściej 
ukażą różne poziomy wiedzy.

OJCOWIE KOŚCIOŁA 

______ 13

2.  Świfly Fulgencjusz

Będzie trzeba doczekać początku VI wieku, aby pytanie sta­

nowiące przedmiot tej książki zostało wyraźnie podjęte. Około 
roku^OO św. Fulgencjusz, biskup Ruspe w Afryce Północnej, 
odpowiada  pewnemu  Fetrandowi,  diakonowi  z  Kartaginy,  na 
następujące  pytanie:  „Czy  dusza  Chrystusa  poznaje  w  pełni 

Bóstwo, które ją przyjętej Czy Syn przez swe Cztewie-

DS 419.

background image

34 

CZY JEZUS WIEDZIAŁ, ZE JEST BOGIEM?

czeństwo  znał  swe  Bóstwo,  w  taki  sam  sposób  jak  Ojciec,  Syn. 

i Duch Święty znają się wzajemnie?” *

Proszę  zwrócić  uwagę,  że  pytanie  nic  zostało  sformułowane: 

„Czy  Jezus  wie,  że  jest  Bogiem?”,  ale:  „Czy  Chrystus  w  swoim 

Człowieczeństwie  ma  pełne  poznanie  swego  Bóstwa?”  Nacisk 
został  położony  na  słowo  p e ł n e .   Dalszy  ciąg  pytania  brzmi: 

„Czy  to  poznanie  jest  tożsame  z  poznaniem,  jakie  Boskie  Osoby 

mają jedne o drugich?”

Fulgencjusz  odpowiada  „tak”  na  pierwsze  pytanie,  a  „nie” 

na  drugie.  Dusza  Chrystusa,  będąc  stworzoną,  ma  poznanie 
natury  stworzonej.  Bóg  nie  stworzony  ma  poznanie  boskie, 

nieskończone.  Chrystus  w  swym  Człowieczeństwie  zna  wszy­

stko  to.  co  zna  Bóg,  ale  nic  z  tą  samą  nieskończoną  głębią. 
A  zatem  Jezus,  zgodnie  ze  swym  ludzkim  rozumem,  znał 

w  pełni  swe  Bóstwo,  ale  nie  w  takiej  pełni,  jaką  cieszy  się 

Bóg,  poznając  samego  siebie  boskim  rozumem,  tożsamym 

z  Jego  boską  naturą’.  Jednakże  św.  Fulgencjusz  stwierdza  jasno, 

że  tego  boskiego  poznania  udziela  Człowieczeństwu  Chrystusa 
Duch,  który  został  Mu  dany  bez  miary  (według  J  3,34-35)

l0

Tak  więc  Jezus  w  swym  Człowieczeństwie  zna  swe  Bóstwo 

w  całej  pełni,  pełni  ograniczonej  jedynie  stanem  stworzenia 
ludzkiej  natury  Zbawiciela.  Nie  posunięto  dalej  tej  analizy. 
Jednakże  w  stosunku  do  św.  Augustyna  zauważalny  jest  duży 
postęp.  Stało  się  tak  dlatego,  że  w  międzyczasie  miał  miejsce 

Sobór  Chalcedoński,  stwierdzający  jasno  dwie  natury  Chrystu; 
sa,  który  jest  „doskonały  w  Bóstwie  i  doskonały  w  człowie­
czeństwie,  (...)  bez  zmieszania,  (...).została  zachowana  wła­

ściwość  obu  [natur]”  ".  W  konsekwencji  słowa  i  czyny  Jezusa 
z Nazaretu nie mogły być już przypisane b e z p o ś r e d n i o

* PL 65. kol. 415.
* Tamże. kol. 420-423.

"Tamże,  kol.  417n.  Św.  Fulgencjusz  nie  precyzuje,  w  jaki  sposób  Chrystus, 

dzięki  swemu  ludzkiemu  rozumowi,  zna  swą  boską  naturę.  Mówi  tylko,  że  do­
konuje  się  to  dzięki  działaniu  Ducha,  który  został  Mu  dany  bez  miary,  a  zatem  nie; 
na mocy własnych sił Jego ludzkiego rozumu.

" DS 301-302 (przekład polski za: BF VI, 8).

background image

OJCOWIE KOSCIOtA

ii

Jego  naturze  ludzkiej.  Trzeba  Mu  je  było  przypisać  za 

pośrednictwem  Jego  władz  ludzkich.  Jezus  wiedział,  że  jest 

Bogiem,  ale  ta  wiedza  miała  swoje  bezpośrednie  źródło  w  Je­
go  ludzkim  rozumie.  Ma  to  ważne  konsekwcnqe  dla  interpre­
tacji  tekstu  Mk  13,32,  dotyczącego  nieznajomości  dnia  sądu. 

Kiedy  Ojcowie  Kościoła  mówili,  że  Jezus  znał  ten  dzień  jako 
Bóg,  a  nic  wiedział  o  nim  jako  człowiek,  byli  zupełnie  słusz­
nie  przekonani,  że  boska  wiedza  Słowa  dostępna  była  Jezuso- 
wi-Człowiekowi.  Orzeczenia  Soboru  Chalccdońskicgo  impli­

kują,  że  ta  wiedza  boska  Słowa  jest  w  ten  czy  inny  sposób 
udzielona  wiedzy  l u d z k i e j   syna  Maryi,  aby  mógł  On  z  niej 
korzystać.  I  odtąd  nie  można  było  już  mówić,  że  Jezus  znał 

dzień  sądu  jako  Bóg,  a  nie  wiedział  o  nim  jako  człowiek,  po­

nieważ  jeśli  Jezus  z  Nazaretu,  syn  Maryi,  znał  ten  dzień  jako 

Bóg,  to  z  konieczności  wiedział  o  nim  za  pośrednictwem  ludz­
kiego  rozumu.  Tak  więc  również  jako  człowiek  musiał  o  nim 
wiedzieć.

Ten list św. Fulgencjusza miał wielki wpływ na późniejszych 

autorów łacińskich. Współczesny Karolowi Wielkiemu Alkuin 
bardzo wcześnie zaczerpnął z niego inspiracje, podobnie jak 

Hugo od św. Wiktora (około roku 1120)

,J

.

3.  Agnoeci

Wiele  cennych  wskazówek  moglibyśmy  wyciągnąć  z  pism 

mówiących  o  koncepcjach  a g n o e t ó w .   Agnoetami  nazywa 
się  ghiześcijaiu  którzy  dopuszczali  u  Jezusa  pewną  niewiedzę 

(po  grecku  agnoein  znaczy  „nie  wiedzieć”).  Jednak  nasza  zna­

jomość tych prądów jest bardzo fragmentaryczna 

u

 i wydaje 

11

11

 Alkuin, DefideS. Triiuiaas. III, U. PL 101, kol. 30; Hugo od to Wiktor*. 

De sapietuu ammae Christi, PL 176, kol. 84$.

Zob.  J.  Lebreton,  Histoirt  du  dogme  de  la  Trmiti  des  origines  au  Coneile 

de  Nicie,  I.  I,  Lei  Origines,  Ptryź  1927®,  s.  581-586,  ze  wskazaniem  głównych 

prac źródłowych na len lemat (por. wylej, przypis 2. a. 31).

background image

36

się.  że  chodzi  raczej  o  jednostki,  a  nie  o  grupy.  Literatura  patry­

styczna.  dotycząca  tych  chrześcijan,  pochodzi  z  lat  540-640.  Sta

:

 

le  chodzi  o  te  same  problemy,  głównie  o  tekst  Mk  13,32  na  tę- 

mat  nieznajomości  dnia  sądu.  W  porównaniu  z  poprzednimi 

wiekami  reakcja  Ojców  Kościoła  jest  wyrazistsza,  bardziej 

jednomyślna.  Jezus  nawet  jako  człowiek  wiedział  wszystko. 

Dostrzec  tu  można  wpływ  problematyki  poruszonej  na  Sobo­

rze 

Chalccdońskim, 

którą 

próbowaliśmy 

scharakteryzować 

w  poprzednim  paragrafie.  Jeśli  Jezus  dzięki  wiedzy  boskiej 

znał  dzień  sądu.  to  musiał  o  tym  wiedzieć  również  dzięki  swej 

wiedzy ludzkiej.

Najważniejszym  dla  nas  tekstem  jest  list  papieża  św.  Grze­

gorza  Wielkiego  do  patriarchy  Aleksandrii^na  temat  angoetów 

(około  600  roku).  Papież  dokonuje  bardzo  głębokiego  rozróż­

nienia.  pozornie  tylko  —  jak  sam  stwierdza  —  nieznacznego: 

Jezus  znał  dzień  sądu  w  swej  ludziej  naturze,  ale  nie  z  c  swgj 

ludzkiej  natury 

u

.  Znaczy  to,  że  owo  poznanie  dnia  sądu  nie 

jest  owocem  normalnej  aktywności  Jego  ludzkiego  umysłu. 

Jest  to  boskie  poznanie  Słowa,  ale  udzielone  ludzkiemu  rozu­
mowi Jezusa.

Zakończmy  te  rozważania  wzmianką  o  św.  Janie  Dama­

sceńskim  (675-749),  jednym  z  ostatnich  autorów,  którzy  mó­

wili  o  agnoetach 

l5

.  W  swoim  wykładzie  o  wierze  prawdziwej 

wyraźnie  stwierdza,  że  ludzki  rozum  Jezusa,  działając  całko­

wicie  według  właściwej  mu  natury  ludzkiej,  miał  świadomość 
tego,  że  jest  rozumem  Osoby  Boskiej,  a  nie  osoby  jakiegoś 

człowieka, który byłby tylko człowiekiem 

16

.

W  rezultacie  widzimy,  że  pod  koniec  okresu  patrystycznego 

stwierdzono  dwie  rzeczy  ijjełnię  i  doskonałość  Człowieczeńs- 

twa  Jezusa.  Jego  ludzkiego  rozumu,  a  jednocześnie  fakt,  iż  ro- 

zum ów posiada świadomość, że jest rozumem Osoby Boskiej-

•*.*1

“ DS 475; BF VI. 25. 

JŚH

” Św. Jan Damasceński. Księga herezji, 85, PG 94. kol. 756. 

4jl

“Św. Jan Damasceński, De fide onhodoxa, III, 19, PG 94, kol. 1080.

CZY JEZUS WIEDZIAŁ, ŻE JEST 8(Ki!EM?

background image
background image

3. TEOLOGOWIE

Teologowie  średniowieczni  i  nowożytni  skupią  się  głównie 

na  znalezieniu  odpowiedzi  na  pytanie,  które  Ojcowie  Kościoła 

pozostawili  otwarte:  W—iAki  s p o s ó b   wiedza  boska  Słowa 
została  udzielona  świętemu  Człowieczeństwu  Chrystusa?  Od 
rozwiązania  tego  problemu  zależy  wyczerpująca  odpowiedź  na 

pytanie,  które  stanowi  przedmiot  tej  książki.  Faktycznie  tylko 

wtedy  można  z  całą  pewnością  stwierdzić:  .Jezus  wiedział,  że 

jest  Bogiem”,  gdy  odpowie  się  na  pytanie:  „w  jaki  sposób 

o  tym  wiedział?”  Odpowiedź  na  nie  można  dać  dopiero  wte­

dy,  gdy  problem  ten  poszerzy  się  na  całą  tajemnicę  wiedzy  lu­

dzkiej Jezusa z Nazaretu.

1.  Teologowie średniowieczni

Widzieliśmy,  że  Ojcowie  Kościoła  w  oparciu  o  dane  ewange­

liczne  jednomyślnie  stwierdzają,  że  Jezus  z  Nazaretu,  syn  Maryi, 

nie  tylko  był  Synem  Bożym,  istniejącym  przed  stworzeniem,  ale 

ponadto  w  pełni  dysponował  poznaniem,  wiedzą  we  właściwym 

tego  słowa  znaczeniu  boską,  przysługującą  Synowi  Bożemu.  Zo­

baczyliśmy  również,  że  Ojcowie  Kościoła  z  V-VI  wieku,  wierni 

orzeczeniom  Soboru  Chalcedońskiego,  nauczali,  że  ta  wiedza  bo­
ska  wyrażała  się  poprzez  usta  i  sposób  bycia  człowieka  oraz 

ujmowana  była  w  pojęciach  i  ideach  ludzkich,  wytworzonych 

przez  ludzki  rozum.  A  zatemjiyło  rzeczą  konieczną,  aby  tąjjft 

„ska  wiedza  „przeszła”  .w.  jakiś  sposób  przez  ludzki  rozum.  Wjaki 

sposób?  Jest  to  właśnie  pytanie,  na  które  będą  się  starali  dać 

odpowiedź średniowieczni teologowie.

background image

Po drobnych wahaniach, nad którymi nic warto się zatrzymy­

wać  ',  większość  teologów  XIII  wieku  wyróżni  trzy  poziomy 
wiedzy ludzkiej Jezusa

2

: pognanie nabyte, będące udziałem każ­

dego człowieka, 

poznanie 

ludzi wybranych w niebie, czyli wizję 

uszczęśliwiającą — widzenie Boga twarzą w twarz — i poznanie 
„wlane”, typ poznania, jakim cieszyli się prorocy, przekazujący 

ludziom Boże Objawienie. Ten pogląd nic jest, jak niektórzy czę­
sto sądzą, filozoficzną konstrukcją a priori, na co pozwalałaby 
powierzchowna lektura dzieł św. Tomasza. Teologowie uznali 
go za najlepsze streszczenie informacji podanych przez Biblię. 
To, że Jezus tak jak wszyscy ludzie posiadał wiedzę nabytą, któ­

ra  poszerzała  się  wraz  z  wiekiem,  wiemy  od  Łukasza  (2,52): 

Jezus  wzrastał  w  mądrości.  Natomiast  trzy  teksty  czwartej 

Ewangelii (J 1,18; 6,46; 8,38

3

) świadczą o tym, że Jezus cieszył 

się takim widzeniem Boga, jakie mają wybrani w niebie.

Temat wiedzy wlanej łączy się nieco luźniej z tekstem bib­

lijnym.  Eonieważ  Ewangelie  mówią  o  Jezusie  jako  proroku 
(Mt 13,57; Łk 13,33), to naturalnym wnioskiem wynikającym 
z  tego  faktu  jest  to,  że  posiadał  On  —  podobnie  jak  prorocy 
—  wiedzę  a  tym,  co  miał  objawić  ludziom.  Z  racji  wyjątko­

wej godności, jaką cieszył się Chrystus, wypadało, aby to po-

TEOLOGOWIE 

39

ł

Tak Summa Seniemiarum, przez długi czas przypisywana Hugonowi od św Wi 

która (zmarłemu w 1140 roku), stwierdza: „Trzeba powiedzieć bez wabitna, ze 
w Chrystusie nic ma innej wiedzy poza wiedzą boską" (Summa Semenuarum. 

1.  16,  PL  176,  kol.  74).  Franciszkanin  Aleksander  z  Halle  (zmarły  w  roku 

1245) przyjmuje sześć rodzajów wiedzy w Chrystusie: wiedzą boską, wiedzą 

„unii"  (odpowiadającą  zjednoczeniu  w  Jezusie  Człowieczeństwa  i  Bóstwa), 
wiedzą  wizji  uszczęśliwiającej  i  trzy  rodzaje  wiedzy  czysto  ludzkiej  (Summa 
theologica, III. 13). Św. Tomasz odrzuci oba te poglądy (S.th. III q.9 a.IV

* Tak św. Albert Wielki (In Semeni., III. dist. 13 i 14), św. Bonawentura (In 

SemenL, III. dist. 14), a zwłaszcza św. Tomasz (S.th. III q.9-l2).

’ I 1.18 jest być może najmocniejszym tekstem: .Boga nikt nigdy nie widział 

Ten  Jednorodzony  Bóg.  który  jest  w  łonie  Ojca.  (o  Nim)  pouczył".  Ojciec 

Lagrangc  w  swym  komentarzu  do  Ewangelii  ów.  Jana  pisze:  „To  pozwała 
rozumieć, że Jezus obdarzony był wizją uszczęśliwiającą już w tym życiu Jest u 
teza teologiczna, która według nas ma tutaj mocną podstawą" Wrażenie to po­
twierdza się, gdy się zważy, że Jan odpowiada twierdząco na pytanie wątprąoągn
 
Syracha (Syr 4331): „Któż Go widział i mógł to opowiedzieć

1

" Por. niżej, i I'"

background image

40

<z> 

JF.zvs 

wnnziAL. if n.srmKMM?

znanie  było  Małe  i  nieprzemijające,  jak  to  było  w  przypadku 
posłańców Bożych w okresie Starego Przymierza

4

.

Jednakże, 

aby 

odpowiedzieć 

na 

interesujące 

nas 

pytanie: 

„Czy  Jezus  wiedział,  że  jest  Bogiem?”  i  „W  jaki  sposób  o  tym 
wiedział?”,  należy  pamiętać  o  tym,  w  jaki  sposób  wypracowa­

no te teologię.

Św. 

Tomasz, 

wierny 

nauczaniu 

Soboru 

Chalccdońskicgo, 

spokojnie  stwierdza:  gdyby  w  Chrystusie  nic  było  innej  wie­
dzy  poza  wiedzą  w  ścisłym  tego  słowa  znaczeniu  boską,  to 
wówczas  nic  mógłb)  poznać  niczego  *.  Faktycznie  bowiem  po­
znanie  jest  aktem  Osoby  Chrystusa,  działającej  jednak  za  pomocą 

władz  swej  natury.  Otóż  Jezus  Ewangelii  ukazał  się  w  naturze 
ludzkiej  i  Jego  słowa  były  owocem  ludzkiego  rozumu.  Sobór 
Chałcedoński  zaś  uczy.  że  w  Jezusie  obie  natury,  boska  i  ludz­
ka.  istnieją  w  sposób  różny,  bez  zmieszania  ani  zlania  się.  Bo­
ski  rozum  Syna  Bożego,  samego  Boga,  nie  może  więc  uzupeł­

nić braku ludzkiego rozumu w Słowie Wcielonym.

A  zatem  jeśli  Jezus  wiedział,  że  jest  Bogiem,  jak  fo  stwier­

dza  św.  Jan,  to  mógł  o  tym  wiedzieć  jedynie  na  mocy  swego 
ludzkiego  r  oz  urną,  W  jaki  sposób?  Dla  św.  Tomasza  odpo­
wiedź  jest  prosta:  jia  mocy  wizji  uszczęśliwiającej,  takiej,  jaką 

cieszą  się  wybrani  w  niebie  i  którą  Jezus  posiada  na  tej  ziemi. 

Dzięki  tej  „wiedzy  wizji”  widzi  On  Boga,  Jego  jedność,  Trój­

cę  Osób  Boskich  i  widzi  siebie  złączonego  z  Drugą  Osobą 
Trójcy  w  jedności  jednej  Osoby

4

.  Co  by  się  jednak  stało,  gdy­

by  tu.  na  ziemi,  Chrystus  nie  miał  owej  wizji  uszczęśliwiającej^ 

_i gdyby nie miał nawet owej wiedzy „wlanej”, jaką mieli pro-

*  Trzeba  zauważyć,  że  w  tym  punkcie  teologowie  w  XIII  wieku  nie  U 

jednomyślni  i  ze  sam  św  Tomasz  był  zwolennikiem  kolejno  różnych  opinii.  Por. 
C.-V.  Hem,  Le  Verbe  mcamć  (św  Tomasz.  Sornrne  thiologiąue,  wyd.  „Revue  de* 
Jeunes"),  l.  II.  III  q.7-IS,  Paryż  1927,  s.  324,  przypis  objaśniający  49.  Trzeba 

ponadto  zauważyć,  że  la  wiedza  wlana  jest.  jak  mówi  św.  Tomasz,  „jednoznacznie 
podobna  do  naszej*  (S.th  III  q.  11  a.5  ttd  contra).  U  człowieka  w  sianie  łaski  jest 
to  wiedza  darów  Ducha  Świętego  (mądrość,  wiedza,  rozum)  i  charyzmatów  (Sżh.  Ul  i 

q. 11 a.l corpus).

 S.th. III q.9 a.l ad ł. Św. Tomasz zwalcza opinię teologów wzmiankowaną 

w przypisać I.

S.th. III q. 10 a 4 corpus.

background image

TEOUXiOWlE

41

rocy  ’,  i  gdyby  miał  tylko  tę  „wiedzę  nabytą”,  tak  jak  wszyscy 
bez  wyjątku  ludzie?  Czy  Jezus  mógłby  wiedzieć,  że  jest  Bo­

giem?  Pytania  tego.  które  jak  to  za  chwilę  zobaczymy,  zostało 

wyraźnie  sformułowane przez  współczesnych teologów, św. To­
masz  nigdy  sobie  nie  postawił.  Nie  znajduje  się  ono  również 
u wielkich klasycznych komentatorów Doktora Anielskiego: Ka­
jetana,  Jana  od  św.  Tomasza,  karmelitów  z  Salamanki.  Goneta. 

Billuarta.  Jednakże  spójność  myśli  św.  Tomasza  narzuca  od­

powiedź,  którą  dali  współcześni  tomiści.  Odpowiedź  jest  nega­
tywna. Tym tematem musimy się teraz zająć.

2.  Teologowie współcześni

Dopiero w XX wieku teologowie spckulatywni postawili sobie 

pytanie: „W jaki sposób Jezus wiedział, że jest Bogiem?” Należy 
położyć  akcent  na  „w  jaki  sposób”.  W  przeciwieństwie  do  nie­

których  współczesnych  egzegetów  oraz  będących  pod  ich  wpły­
wem  teologów,  autorzy,  z  których  opiniami  pokrótce  się  zapo­
znamy, są — wraz z całą poprzedzającą ich tradycją — całkowi­

cie  przekonani,  że  Jezus  miał  pełne  poznanie  swej  tajemnicy 

Boga-Człowieka.  Ich  badania  dotyczą  miejsca  tego  poznania 
w  konstytucji  antropologicznej  Jezusa-Czlowieka.  w  Jego  ludz­
kim  rozumie.  A  zatem,  gdy  stawiają  pytanie:  „Czy  Jezus  wie­
działby,  że  jest  Bogiem,  gdyby  nie  miał  wiedzy  wizji  uszczęśli­
wiającej,  jaką  mają  święci  w  niebie,  lub  wiedzy  wlanej  proro­
ków?”,  zdają  sobie  doskonale  sprawę,  że  rozpatrują  możliwość 
teoretyczną,  coś,  co  nigdy  nie  miało  miejsca.  Podobnie  jest  wte­
dy,  gdy  teologowie  mówią  o  człowieku  w  stanie  czystej  natury, 
bez  łaski,  która  sprawia,  że  człowiek  jest  dzieckiem  Bożym, 

i bez grzechu, który wykrzywia ludzką naturę. Jest to stan. który

7

  Na  mocy  wiedzy  wlanej,  mówi  ów.  Tomasz,  Jezus  znal  wszystkie  tajemnice, 

które  są  przedmiotem  Objawienia  (S.lh.  III  q.ll  a.l  corpus)  Znal  je  —  tak  jak 
prorocy 

— 

poznaniem 

pewnym, 

ale 

pewnym 

pewnością 

wiary. 

Głównie 

chodziłoby  o  poznanie  Jego  boskiej  natury.  Musiałby  dokonać  aktu  wiary  w  swe 

Bóstwo. Zob. niżej, przypis 10, cytat z książki ojca Garrigou-Lagrange'a.

background image

nigdy  nic  istniał,  ale  który  należy  rozważyć,  jeśli  się  chce  do­

brze  zrozumieć  aktualną  rzeczywistość.  Jeśli  mówimy  o  ludz­

kiej  naturze,  zranionej  grzechem  (stan  człowieka  po  grzechu), 

ranę  tę  można  jedynie  rozumieć  w  stosunku  do  stanu,  w  któ­

rym  jej  jeszcze  nie  było.  Tak  samo,  żeby  wiedzieć,  gdzie  nie­

jako  „mieści  się"  poznanie,  które  Jezus  miał  o  swej  własnej 

tajemnicy  Boga-Człowieka.  nic  ma  innej  metody,  jak  ta,  która 

polega  na  rozważeniu  —  w  sposób  całkowicie  teoretyczny 

i  abstrakcyjny  —  tego,  oo  by  było,  gdyby  Chrystus  nie  posia­

dał rozróżnionych wyżej odmiennych poziomów poznania.

Dla  niektórych  teologów  nowożytnych  poznanie,  jakie miał 

Jezus  jako  człowiek  o  swej  boskiej  naturze,  zostało  Mu  dane 

od  razu  przez  sam  jfakt  unii  hipostatyczncj,  to znaczy  zjedno­

czenia  natury  ludzkiej  i  natury  boskiej  w  jednej  Boskiej  Oso­
bie  *.  Jednak  teologowie  tomistyczni  nie  przyjmują  tego  roz­

wiązania. które zdaje się powracać do „wiedzy unii” Aleksandra 

z Halle, wyraźnie odrzuconej przez św. Tomasza

9

. Świadomość, 

którą  Jezus  miał  jako  człowiek,  że  jest  Osobą  Boską,  może 

pochodzić  jedynie  z  Jego  wiedzy  ludzkiej,  stosownie  do  jedne­

go  z  dwóch  elementów  tej  wiedzy:  wiedzy  wizji  uszczęśli­

wiającej  lub  wiedzy  wlanej.  Albowiem  wiedza  nabyta,  wspól­

na  wszystkim  ludziom,  choćby  nie  wiadomo  jak  doskonała,  nie 

może wykraczać poza zdolności natury ludzkiej. Niektórzy sądzą 

więc 

l0

, że Jezus czerpał pewność, że jest Bogiem, z wiedzy

*  Takie  jest  stanowisko  fC  Rahnera,  „Probldmes  actuels  de  christologie" 

w;  Ścrits  thMogu/ues,  t.  I,  Bruges  1969,  s.  141n,  oraz  J.  Mourotu,  Le  Mystlre 

du temps, Paryż 1962, s. 100-120, i paru innych.

  S.th.  III  q.9  a.l  ad  3  wraz  z  odpowiedzią.  Według  Soboru  Chalcedońskiego 

natura  boska  i  natura  ludzka  współistnieją  w  Chrystusie  bez  jakiegokolwiek 

zmieszania.  W  konsekwencji,  mówią  tomiici,  nie  ma  w ł a ś c i w e g o   Bogu- 

-Słowu  działania,  mającego  wpływ  na  Człowieczeństwo  Chrystusa.  B o s k i e  

d z i a ł a n i e ,   wpływające  na  Człowieczeństwo  Chrystusa,  dotyczy  n a t u r y  

boskiej i jest wspólne dla trzech Osób.

Tak  V.  Heris,  A  propos  d'un  aniele  sur  la  psychologie  du  Christ,  RSPT 

43/1959,  s.  462-471.  Zob.  s.  468-471.  Uściśla  on  jednak  na  s.  471,  że  tylko  wizja 

uszczęśliwiająca  pozwala  Jezusowi  „uchwycić  bez  jakiegokolwiek  cienia"  Jego 

boską  osobowość.  W  rzeczy  samej,  bez  wizji  uszczęśliwiającej  Jezus  musiały 

„wierzyć  na  ślepo”  w  swoje  Bóstwo,  jak  to  słusznie  stwierdza  R.  Garrigou 

Le Sauveur ei son amour pour nous, Paryż 1933, s. 198.

42 

CZY JEZUS WIEDZIAŁ ŻE JEST BOGIEMt

background image

wlanej  (wiedza  prorocka).  Dzięki  niej  ma  On  o b j a w i e n i e ,  
że  jest  Bogiem.  Jednak,  zdaniem  większości  teologów  tomisty- 
cznych,  Jezus  wie  z  całą  pewnością,  że  jest  prawdziwym  Bo­
giem  i  prawdziwym  człowiekiem  dzięki  takiej  wiedzy,  jaką 
cieszą  się  wybrani  w  niebie  (wizja  uszczęśliwiająca)  ".  Nieza­
leżnie  od  tego  wszyscy  ci  teologowie  tomistyczni  są  zgodnie 
do  jednego,  bardzo  ważnego  dla  interesującego  nas  zagadnie­
nia  punktuj  gdyby  Jezus  miał  jedynie  wiedzę  nabytą,  tzn.  wie­
dzę,  która  jest  wspólna  wszystkim  ludziom,  którą  nabywa  się 
przez  zwykłe  korzystanie  z  danego  wszystkim  ludziom  rozu­
mu,  wówczas  Jezus  byłby  Bogiem,  ale  nic  wiedziałby  o  tym 

1J

Uściślijmy  jeszcze  raz,  że  chodzi  o  hipotezę  nierzeczywistą, 
uznaną  za  taką  przez  tych,  którzy  ją  tworzą  i  którzy  są  całko­
wicie  przekonani,  iż  Jezus  wiedział,  że  jest  Bogiem.  Hipotezą 
bliska  nawet  absurdy  —  nic  metafizycznego  czy  ontologiczne- 
go,  ale  dotyczącego  logiki  planu  Bożego:  po  co  byłoby  wyno­
sić  rozumne  i  wolne  stworzenie  do  tak  wielkiej  godności,  gdy­
by ono nie miało o tym nic wiedzieć? Jednak ta hipoteza.

TEOLOGOWIE

"  Taka  jest  opinia  R.  Ganigoo-Lagrangc'a,  dz.  cyt.  (zob.  wyżej,  przypis  10), 

J.  Maritaina,  De  la  gróce  et  Je  1'humaniU  de  JJsus,  Paryż  i967.  s.  I I I n  
(stanowisko  bliskie  o.  Hćrisowi,  ale  bardziej  zadowalające:  Jezus  miał  dowód 
swego  Bóstwa  dzięki  wizji  uszczęśliwiającej.  ale  dowód  niekomunikowalny. 
ponieważ  „nadświadomy".  Wiedza  wlana  pozwalała  na  jego  sformułowanie 
i zakomunikowanie); J.-H. Nicolas. RThom 53/1953, s. 423n. i wielu innych.

u

  J.-H.  Nicolas  pisze:  „Trzeba  z  całą  pewnością  powiedzieć,  że  jeśli  dusza 

Chrystusa  nie  miałaby  wizji  uszczęśliwiającej,  to  miałaby  świadomość  pewnej 
tajemnicy.  Jej  świadomość  nic  zamykałaby  się  na  ludzkim  ja,  które  nie  istnieje, 
i  nie  byłaby  w  stanie  dotknąć  Jego  boskiego  ja"  (be.  cit,  patrz  poprzedni 
przypis).  V.  Hćris  pisze  lak  samo:  „Właśnie  dlatego,  nawet  jeśli  to  wydaje  się  na 
pierwszy  rzut  oka  dziwne,  jasnym  jest.  że  Chrystus  na  mocy  samych  sił  swoich 
ludzkich  władz  nie  byl  w  stanie  uzyskać  świadomości  o  swej  boskiej  osobowości 
(...).  Jedynym  skutkiem  psychologicznym,  który  jest  wynikiem  unii  hipo- 
słatycznej,  jest  doskonałość  moralna  Chrystusa.  Ten  wynik  jest  jednak  jedynie 
jiośrcdni:  opiera  się  on  na  tym,  że  Bóg.  połączony  osobowo  z  ludzką  naturą, 
zaangażował  się  w  ustrzeżenie  tej  natury  od  wszelkiego  błędu  poprzez  szczególnie 
skuteczną  pomoc  (...).  Chrystus,  doświadczając  swej  absolutnej  bezgrzeszności, 
mógł  dojść  do  wniosku,  że  jest  przedmiotem  szczególnej  łaskawości  Boga.  że 
cieszy  się  niezwykłym  zjednoczeniem  swej  duszy  z  Bogiem,  ale  nigdy  unią 
hipostatyczną  i  tajemnicą  łaski,  którą  ona  implikuje’*  (Lr  Mystirr  Ja  Ctarst.  Paryż 

1928. s. 84n).

background image

jakkolwiek nierzeczywista i absurdalna, jest mimo to z punktu 

widzenia teologicznego .użyteczna, albowiem pozwala ona le­
piej z a n a l i z o w a ć  różne elementy tajemnicy Wcielenia.

Oto  wynik  tej  analizy:  tajemnica  Wcielenia  nic  implikuje 

w e w n ę t r z n i e ,   w  swej  wewnętrznej  strukturze  poznania 

przez  Jezusa  z  Nazaretu  Jego  boskiej  natury.  Innymi  słowy, 

Jezus,  który  byłby  Bogiem,  ale  który  nic  wiedziałby  o  tym, 

nie  implikuje  żadnej  sprzeczności  w  s t r u k t u r z e   tajemnicy 
Boga-Człowieka.  Jednakże  .wprowadza  coś  nielogicznego  do 

mądrości  Bożego  planu.  Dodajmy  jeszcze,  że  autorzy,  którzy 

myślą  w  ten  sposób,  nie  należą  do  awangardowych  teologów. 

Wręcz  przeciwnie.  Są  wiernymi  stróżami  tradycji  Kościoła 

i  myśli  św.  Tomasza  z  Akwinu.  Streszczając:  .w  stosunku  do 

tajemnicy  Wcielenia,  poznanie,  jakie  Jezus  ma  o  swoim  Bó

:

 

stwie,  reprezentuje  pewien  d o d a t e k ,   ale  dodatek  ten  jest 

k o n i e c z n y .

Wynika 

z  

tego ważny wniosek: można negować lub podawać 

w wątpliwość świadomość, jaką Jezus miał o swoim Bóstwie, 

mimo to

 nadal wierzyć w Bóstwo Chrystusa. Oczywiście tego 

rodzaju postawa jest bardzo niebezpieczna. W następnym roz­

dziale zobaczymy, dlaczego. Wykażemy, że twierdzenie, według 

którego Jezus doskonale wiedział, że jest Bogiem, jest doktry­

ną, która posiada wszystkie charakterystyczne cechy potrzebne 

do  tego,  by  została  ogłoszona  dogmatem  wiary.  Jednak  cho­

dzi  w  każdym  razie  o  artykuł  wiary  r ó ż n y   od  tego,  który 

stwierdza Bóstwo Jezusa Chrystusa.

44 

CZYJEZUS W1KOZIAŁ, Zt. JEST BOGIEM?

background image

4. WIARA KOŚCIOŁA POTWIERDZA PRAWDĘ, 

IŻ JEZUS WIEDZIAŁ, ŻE JEST BOGIEM

I tak zakończyliśmy nasze studium wypowiedzi tradycji Ko­

ścioła.

W konsekwencji wypada postawić problem: jaka jest* mó­

wiąc językiem teologicznym, k w a l i f i k a c j a   t e o l o g i c z ­
na.  twierdzenia:  Jezus  wiedział,  że  jest  Bogiem?  Czy  jest  to 
dogmat wiary, taki jak Bóstwo Chrytusa, czy też po prostu na­

uka  teologicznie  pewna,  albo  może  opinia,  nad  którą  można 
swobodnie dyskutować, a nawet ją odrzucić?

Żeby dowiedzieć się, czy chodzi o dogmat wiary, należy sobie 

przypomnieć, że Kościół podaje prawdy wiary w dwojaki spo­
sób: .w sposób nadzwyczajny, popizez definicję dogmatyczną pa­
pieża lub soboru ekumenicznego, lub w sposób zwyczajny, na 

mocy tego, co nazywamy powszechnym, zwyczajnym magiste­
rium Kościoła, poprzez zwykłe nauczanie biskupów, będących 
w jedności z papieżem, w zwyczajnym pełnieniu przez nich fun­
kcji nauczycielskiej'. Ani w jednym, ani w drugim wypadku nie 

można powiedzieć, że papież i biskupi, wypełniając swój urząd 
nauczycielski,  zajęli  stanowisko  w  tym  względzie.  Jednak  to 
magisterium zwyczajne czy nadzwyczajne nie działa w sposób 
dowolny: wyraża powszechną wiarę chrześcijan, wiarę budzo­
ną i ożywioną przez Ducha Świętego, który strzeże, zachowu­

je i rozwija depozyt Objawienia, powierzony przez Boga Jego 

Kościołowi. A zatem zanim pojawi się jakaś deklaracja magi­

sterium Kościoła, wcześniej lud chrześcijański przeżywa jako 
rzeczywistość, w którą wierzy, określony, szczególny element 

1

1

 Zob. Sobór Watykański t, Konstytucja Dei Filius, I, rozda. 3 (DS 3011: BM. 31),

background image

46 

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM?

..................................

Bożego Objawienia i doświadcza go. Jest 

10 często wiara nie­

co uśpiona, zawarta w innych wypowiedziach magisterium Ko­

ścioła. Obudzi się ona jednak wtedy, gdy trzeba będzie zająć sta­

nowisko wobec kontestacji lub negacji. Gdy nastanie taka pora, 

rolą magisterium będzie stwierdzić tę wiarę i zweryfikować jej 

autentyczny charakter (zgodność z Pismem Świętym, Tradygą, 

liturgią itd.).

Czy dotyczy to interesującego nas problemu? Bez wahania na­

leży odpowiedzieć twierdząco. Mówiliśmy już, jak oczywiste by­

ło to dla większości chrześcijan, że .jeśli jest Bogiem, to oczywi­

ście o tym wję”. Zresztą czwarta Ewangelia to poświadcza. I jak 
to przed chwilą ukazaliśmy, w całej historii Kościoła Ojcowie 

i teologowie nigdy nie podali w wątpliwość podstawowej histo- 

ryczności deklaracji Jezusa co do Jego Bóstwa.

Możemy jednak napotkać poważny zarzut: ileż to stwier­

dzeń przekazanych zostało przez jednomyślną tradycję, po­

świadczonych przez Pismo Święte, a potem, w następstwie no­

wych danych, wynikłych z postępu naukowego, porzuconych! 

Na przykład naukowa 

dokładność 

opowiadania z 1. rozdziału 

Księgi  Rodzaju  na  temat  stworzenia  świata,  historyczność 

Księgi Jonasza, 

przypisanie 

rozdziałów 40-66 Księgi Izajasza 

autorowi początkowej części Księgi...

Czy 

nie to 

samo zachodzi 

w odniesieniu do podjętego tutaj 

problemu? Faktycznie wielu egzegetów i teologów sądzi i mó­

wi. że 

postęp egzegezy i poznania 

historycznego Jezusa z Na­

zaretu zobowiązuje Kościół do zajęcia tej samej postawy, jaką 

zajął w odniesieniu do pierwszego 

rozdziału Księgi Rodzaju.

Faktycznie  mamy  tu  do  czynienia  z  prawdziwym  proble­

mem:  tradycja  Kościoła  przekazywała  wiele  stwierdzeń  w  spo­

sób  niekrytyczny,  jako  coś  oczywistego,  aż  do  momentu,  kie­

dy  spowodowana  postępem  nauk  kontestacja  rzuciła  wyzwanie 

Kościołowi,  który  w  końcu  uznał,  że  te  elementy  nie  stanowi­

ły  części  Objawienia.  Podaliśmy  wyżej  trzy  przykłady.  Można 

by  dorzucić  jeszcze  przedkopemikańską  kosmologię,  przypisy­

wanie  Mojżeszowi  autorstwa  Pięcioksięgu,  problem  auto^B 

Drugiego Listu św. Piotra...

background image

47

Tc niezaprzeczalne fakty zachęcają nas, aby wyróżnić w tra­

dycji Kościoła to, co utrzymywane jest w sposób kry tycz.* 
ny, od tego, co przekazywane jest w sposób n i e k r y t y c z ­
n y  . U podstaw rozróżnienia znajduje się właśnie k o n t e s t a ­
c j a ,  pochodząca z różnorodnych przyczyn i czynników, która 
neguje lub podaje w wątpliwość twierdzenia przekazane przez 
tradycję. W wyżej cytowanych przykładach po pewnym czasie 
i wahaniach Kościół uznał zasadność kontestacji. W innych przy­
padkach, napotykając negację, mocno trzymał się swego stanowi­
ska: kontestacja posłużyła do wzmocnienia, potwierdzenia wiary 
Kościoła w tych punktach, które kwestionowano (rzeczywista 
obecność Chrystusa w Eucharystii, grzech pierworodny, hierar­

chiczna struktura Kościoła...). W tych ostatnich wypadkach Ko­
ściół, wspomagany przez Ducha Świętego, lepiej zrozumiał, że 
kwestionowane prawdy stanowiły część depozytu wiary, której 
zachowywanie, przekazywanie i nauczanie jest jego obowiąz­
kiem. W pierwszym wypadku cieszył się on również łaską Du­
cha, który pozwolił mu stwierdzić, że kontestacja nie może naru­
szyć danych objawionych. W każdym razie n i g d y  w historii 

Kościoła nie było „przepływu” pomiędzy dwiema kategoriami. 

Nigdy wypowiedź ogłoszona częścią depozytu wiary nie przeszła 
potem do kategorii wypowiedzi nie związanych z wiarą.

Do jakiej kategorii powinniśmy zaliczyć interesujące nas 

twierdzenie: Jezus zdawał sobie doskonale sprawę z tego. że 

jest Bogiem? Czy był okres w życiu Kościoła, kiedy to twier­

dzenie było podawane i utrzymywane w sposób krytyczny wo­
bec tych, którzy mu zaprzeczali? Odpowiedź jest twierdząca. 
Okres życia Kościoła, gdy podobna kontestacja miała miejsce, 
to okres apostolski, a tekst, w którym Kościół potwierdził to 
przekonanie, ma siłę nieograniczenie większą aniżeli tekst sobo­
rowy, bo jest to natchniony tekst biblijny, czwarta Ewangelia.

Wykazano to już szczegółowo w rozdziale 1. Tutaj ograni­

czymy się jedynie do streszczenia wyników.

Tym,  którzy  przeczą  tajemnicy  Wcielenia,  Jan  ukazuje 

w swojej Ewangelii to, że Jezus jest Synem Bożym, samym

WIARA KOtCIOłA POTWIERDZA. .

background image

Bogiem,  i  że_to  przekonanie  ma  swoje  korzenie  w  nauczaniu 

samego 

Jezusa. 

Prawdziwość  lego  nauczania  poświadczona 

jest przez cuda, „znaki", „dzieła", dokonane przez Jezusa.

W odpowiedzi na negacje i kontestacje w sposób rozstrzy­

gający stwierdzono zatem dwie kwestie:

—  Jezus jest Synem Bożym, samym Bogiem.

—  Skąd to wiemy? Sam Jezus o tym pouczył.
Rezultatem tego rozumowania jest to, że nawet gdyby

czwarta  Ewangelia  nie  potwierdzała  bezpośrednio  wiedzy  Je­

zusa  o  sobie  samym,  to  wniosek  taki  wypływa  bezpośrednio 

z  drugiego  punktu:  nauczania  Jezusa.  Nie  ulega  najmniejszej 

wątpliwości, 

że 

tego 

rodzaju 

nauczanie 

ma 

swoje 

źródło 

w wiedzy Jezusa. Jest to oczywiście truizm.

Jeśli  porównamy  poznanie,  jakie  Jezus  miał  o  swym  Bó­

stwie, z innymi prawdami wiary, na przykład z prawdą o grze­

chu  pierworodnym  lub  o  rzeczywistej  obecności  Chrystusa 

w  Eucharystii,  natychmiast  dostrzeżemy  podobieństwa  i  różni­

ce. Podobieństwa: w jednym i drugim wypadku w wyniku nega- 

cji kontestacji zostaje potwierdzona wiara ludu Bożego. Różnice: 

we  wzmiankowanych  przed  chwilą  dogmatach  zjawisko  konte­

stacji  i  potwierdzenia  wiary  miało  miejsce  dość  późno  w  życiu 

Kościoła. Sobory potwierdzały uroczyście to, co wcześniej poda­

wano w wątpliwość. Gdy chodzi o nasz temat, stało się to na po­

czątku dziejów Kościoła, w okresie apostolskim, w tekście stano­

wiącym część Objawienia, którym jest Boże słowo.

Polem  przez  prawie  dwadzieścia  wieków  nikt  nie  kwestio- 

nawał tej nauki, nikt nie podawał w wątpliwość historyczności 

nauczania  Jezusa,  które  przekazał  św.  Jan.  Oczywiście  teolo­

gowie  czasów  nowożytnych,  którzy  pod  względem  ortodoksji 

byli  bez  zarzutu,  potrafili  lepiej  odróżnić  tajemnicę  Wcielenia 

od  ludzkiej  wiedzy  Jezusa  o  Jego  Bóstwie.  Wykazali,  że  pier­

wsza  nie  zawiera  ontologicznie  drugiej.  Jednakże  zawsze  bar­

dzo mocno potwierdzali jedną i drugą.

Narzuca się wniosek. . Twierdzenie^ że Jezus wiedział, _że 

jest Bogiem, stanowi część depozytu wiary Kościoła. Oczywi-

4Y 

CZY JZZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM T

background image

WIAKA KOŚCIOŁA POTWIERDZA

49

ścic nie zostało ono zdefiniowane przez uroczyste i nieomylne 
nauczanie  Kościoła,  ale  spełnia  wszystkie  konieczne  warunki, 
aby tego rodzaju definicja była możliwa. Jeśli chodzi o intere­
sujący  nas  problem,  sytuacja  jest  dość  podobna  do  tej,  w  ja­
kiej  znajdowały  się  dogmaty  ogłoszone  w  latach  1854  (Nie­
pokalanego  Poczęcia),  1870  (nieomylności  papieża)  i  1950 
(Wniebowzięcia), zanim Kościół je uroczyście ogłosił. Defini­
cje te nic wniosły nic nowego, jedynie uroczyście potwierdziły 
to, w co wierzył cały lud chrześcijański.

W  drugiej  części  musimy  teraz  wykazać,  jy  jakiej  relacji 

znajduje  się  ta  wiara  Kościoła  w  stosunku  do  pracy  h i s t o ­
r y k a ,   badającego  t e k s t y   b i b l i j n e   i   r z e c z y w i s t o ­
ś c i ,  których tc teksty są świadkami

Historyk z racji metody posługuje się tylko r a c j o n a l n y -  

m  i  narzędziami  pracy.  Jednakże  nic  jest  on  przez  to  samo 
r a c j o n a l i s t ą ,   tzn.  kimś,  kto  wyklucza  nadprzyrodzoność, 

zwłaszcza kiedy studiuje teksty, w których chodzi o rzeczywi­
stość nadracjonalną. Jeśli jest on wiemy swej metodzie, będzie 

musiał  skonfrontować  twierdzenia  tradycji  Kościoła  z  tym,  co 
ukazuje  mu  studium  tekstów,  badanych  w  sposób  krytyczny. 
Zobaczymy,  żc  będzie  zmuszony  przyznać,  że  tc  twierdzenia 
opierają  się  na  solidnych  danych,  na  argumentach,  które  swą 
wartość zawdzięczają zdrowej metodzie historycznej.

Powtórzmy  to,  co  już  zostało  powiedziane.  Ta  kwestia  sa­

rn  a  w  s o b i e   należy  do  kompetencji  historyka.  Nikt  nic  za­
przeczy,  że  historyk  ma  prawo  postawić  sobie  pytanie:  „Czy 
Aleksander Wielki uważał się za boga?” Dziedzina wiary chrze­
ścijańskiej  nie  należy  do  strefy  tabu,  otoczonej  zasiekami 
i  niedostępnej  dla  badań  historycznych.  Jednakże  musi  ona 
mieć świadomość swych granic i ukazać jasno stopień pewno­
ści lub niepewności swych wyników.

background image

1.  HIPOTEZA ROBOCZA

/j! ' lA 

,0

 ’ X l/f Jjj

r

 > 

/"

Celem  drugiej  części  naszych  rozważań  jest  konfrontacja 

wiary Kościoła, ukazanej w poprzednich rozdziałach, ^wyni­
kami badań historycznych, naukowych, które są uczciwe, lo­

jalne, racjonalne, ale nie racjonalistyczne.

Chcąc to osiągnąć, sięgniemy po metodę stosunkowo rzad­

ko używaną w studiach biblijnych, która jednak odznacza się 
nie podlegającym dyskusji rygorem naukowym. Metoda ta jest 
bardzo bliska metodzie problemów geometrycznych, które mu­

sieliśmy  rozwiązywać  w  wyższych  klasach  szkół  średnich, 
a  których  rozwiązanie  zaczyna  się  słowami:  „Załóżmy,  że 
problem  jest  rozwiązany”.  Spokrewniona  ona  jest  również 
z metodą, która pozwoliła astronomowi Leverrierowi odkryć 
planetę Neptun. Stworzył on h i p o t e z ę   r o b o c z ą :  nieregu- 
larności w ruchach gwiazd  spowodowane były zakłóceniami 

jakiejś innej, nie znanej planety. Umiejscowił tę planetę w prze­

stworzach  nieba  („załóżmy,  że  problem  jest  rozwiązany”). 
Wyliczył  pozycję  i  wymiary  tej  planety  zgodnie  z  zaobser­
wowanymi  przez  siebie  zakłóceniami,  które  musiałaby  ona 
stwarzać. I wiadomo, że  odkryto tę planetę dokładnie w tym 
miejscu, które zostało wyliczone.

Mając to na uwadze, przedstawiamy naszą hipotezę robo­

czą: różne teksty Nowego Testamentu, które mówią o tajemni­
cy  Chrystusa,  o  Jego  preegzystencji  i  Jego  Bóstwie,  można 
wyjaśnić w sposób następujący: Jezus był fiattiax że jest Bo­

giem,  Synem  Bożym.  To  wszystko,  co  Nowy  Testament  mówi 
na Jego temat, odpowiada temu, co Jezus myślał o sobie sa-

background image

«0'

ul

 i ukazał to przekonanie poprzez swoje nauczanie i swoje

czyio

Prawomocność  lub  —  lepiej  —  słuszność  tej  hipotezy  robo­

czej przedstawia się następująco:

1.  Pokażemy,  jak  poniekąd  u  priori,  Jezus  zmuszony  był 

postępować, aby przekazać swoje przekonanie uczniojn.

2.  Pokażemy  dokładną.odpowieilniość  pomiędzy  sposobem, 

według  którego  Jezus  z  konieczności  musiał  postępować,  usta­
lonym  a  priori,  a  tym,  co  nam  objawia  ewangeliczna  i  nowo- 

testamentowa tradycja, rozważana w jej historycznym rozwoju.

Uściślijmy  ostatecznie  naszą  hipotezę  roboczą.  Kiedy  mówię: 

Mahomet w i e d z i a ł, że jest posłany przez Boga, mam na my­

śli.  że  był  on  nim  r z e c z y w i ś c i e   (płaszczyzna  obiektywna). 
Kiedy  mówię:  Mahomet  był  p e w n y ,   że  jest  posłany  przez 

Boga,  to  równie  dobrze  mogę  nie  podzielać  tej  pewności  i  my­

śleć,  że  Mahomet  mylił  się  co  do  swego  posłannictwa  (płaszczy­

zna subiektywna).

Oto dlaczego nasza hipoteza robocza została sformułowana 

w terminologii subiektywnego przekonania (Jezus był pewien, 

że jest Bogiem), a nie poznania obiektywnego (Jezus wiedział, żc 

jest  Bogiem).  W  ten  sposób  pozostajemy  w  dziedzinie  ściśle 
właściwej  historykowi,  który  nie  może  stwierdzić  Bóstwa 

Chrystusa  (twierdzenie,  które  objawia wiara),  ale który  może 

w odniesieniu do Jezusa — tak jak do Mahometa, Aleksandra

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM?

'Twierdzenie,  że  „to  wszystko,  co  Nowy  Testament  mówi  na  temat  Jezusa, 

odpowiada  temu.  co  Jezus  myślał  o  sobie  samym”  implikuje  oczywiście  fakt,  że 

„to wszystko, co Nowy Testament mówi na temat Jezusa”, stanowi spójną całość. 

Tego ostatniego punktu nic przyjmują ci, którzy uważają, żc w Nowym Testamencie 

jest  wiele  trudnych  do  pogodzenia  ze  sobą  chrystologii.  Jednak  opinia  la  jest 
bardzo  sporna.  Nie  do  pogodzenia  jest  tylko  to,  co  jest  sprzeczne  w  ścisłym  tego 

słowa  znaczeniu  (A  różne  jest  od  A).  Otóż  w  nowotcstamentowycb  twierdzeniach 

odnośnie  do  Chrystusa  nigdzie  nic  znajdujemy  tego  rodzaju  sprzeczności. 

Znajdujemy  tam  napięcia  pomiędzy  twierdzeniami,  k t ó r e   w y d a j ą   s i ę  

s o b i e   p r z e c i w s t a w i a ć ,   ale  nie  są  ze  sobą  sprzeczne.  Tak  samo  wiata 

chrześcijańska  twierdzi,  że  są  trzy  Osoby  Boskie,  ale  jeden  Bóg,  twierdzi,  2e  jest 

łaska  i  wolność,  nieskończone  miłosierdzie  Boże  i  istnienie  piekła  itd.  Jest  to 

podstawowa właściwość t a j e m n i c y  Boga i Chrystusa.

background image

tttPOtKZA ROBOCZA

ii

Wielkiego,  Buddy  i  innych  —  stawiać  sobie  pytanie  na  temat 
tego,  co  On  sam  myślał  o  swej  osobie  i  swym  stosunku  do 

Boga.

/. Przeszkody 

h

objawieniu tajemnicy Chrystusa

Po sformułowaniu hipotezy roboczej spróbujmy teraz zasta­

nowić się nad tym, co warunkuje objawienie człowiekowi tej 

Jajcmnicy^ Przede wszystkim, jeśli weźmiemy pod uwagę 

mentalność bezpośrednich uczniów Jezusa, to objawienie tej 

tajemnicy napotyka trzy przeszkody:

1.. Mentalność- religijną,- według której rzeczą istotną było 

posłuszeństwo Prawu Bożemu, ogłoszonemu przez Mojżesza. 

Była ona zbyt mało przyzwyczajona do refleksji o Bogu i Jc- 

go naturze i mało podatna na tę refleksję, uważaną przez wie­

lu za nieużyteczną, niemożliwą i świętokradzką.

2. Mentalność religijną, ukształtowaną przezjtonfrontację

. z otaczającym bałwochwalstwem, dla której to wszystko, co 

'I nic było tożsame z wyznaniem wiary monoteistycznej z Księ­

gi Powtórzonego Prawa 6,4, tym samym stawało się bałwo­
chwalstwem.

3. 

Mentalność religijną, ukształtowaną przez ęscłiatologię^ 

a nawet apokaliptykę: pewność, że koniec wszystkiego jest 
bliski, i uporczywe oczekiwanie tego końca, w którym ostatfc 
cznic objawi się triumf Boga nad nieprzyjaciółmi Izraela, jak 

^ również szczęście i chwała ludu Bożego, który zapanuje nad 

swymi cicmiężycielami; oczekiwania, których ślady widoczne są 

jeszcze w mentalności uczniów Jezusa po Jego Zmartwychwsta­

niu (por. Dz 1,6).

Rzecz 

jasna 

yt 

n»j cytiwgi objawienie 

tajemnicy Boga 

i Chrystusa mogło odbywać się tylko stopniowo. Początkowo 

i. 

mogło zostać przyswojone tylko to, co wchodziło w zakres re- 

t ligijnej mentalności pierwszych uczniów: Jezus — prorok. p«ł-

background image

56

CZY JEZUS WITMIU., ZF. JEST B(XilFM?

\\ex\s

stanice Boga. Z drugiej strony Bóstwo Jezusa mogło zostać obja­
wione  uczniom  jedynie  przez  takie  zachowania,  w  których  Jezus 

przejmował  władzę  zarezerwowaną  dla  samego  Boga  („twoje 
grzechy  są  odpuszczone"),  a  nie  przez  wyraźne  deklaracje,  które 
mogły wzbudzić tylko pełną zgorszenia dezaprobatę.

Zresztą  Jezus  w  sposób  nieunikniony  musiał  podjąć  ryzyko, 

że  Jego  słowa  i  Jego  czyny  zostaną  zinterpretowane  zgodnie 
z  mentalnością,  jaką  posiadali  Jego  uczniowie.  Mentalność  ta 
niekonieczne  musiała  fałszować  znaczenie  tego,  co  widzieli 
i  słyszeli,  ale  działała  podobnie  do  filtrujących  szkieł,  kolory- 
zujących  lub  zniekształcających,  zależnie  od  przypadku  powię­
kszając  lub  pomniejszając,  powodując,  że  zapamiętywali  lub 
zapominali  to,  co  widzieli  i  słyszeli,  w  zależności  od  tego,  czy 
było  to  zgodne  z  ich  mentalnością,  czy  nie.  Do  słów  i  czynów 

Jezusa  wprowadzali  elementy  obce,  zaczerpnięte  z  ich  własnych 

horyzontów  religijnych.  I  jest  rzeczą  oczywistą,  że  im  większa 

jest  różnica  pomiędzy  tym,  co  Jezus  mówi  i  czyni,  a  tym,  jak  to 

rozumieją  uczniowie,  tym  bardziej  skłonni  są  oni  do  redukowa­
nia, zapominania, koloryzowania czy zniekształcania.

I  jeszcze  jedna  uwaga.  Według  prezentowanej  wyżej  hipote­

zy  roboczej,  _Jczus  był  przekonany,  że  jest  Bogiem,  ale  nie 
utożsamiał  się  z  Bogiem,  swoim  Ojcem,  na  co  jasno  wskazują 
teksty  biblijne.  Co  więcej,  był  On  zdecydowanym  i  bezkom­
promisowym  wyznawcą  izraelskiego  monoteizmu  (por.  tekst 
Pwt  6,4,  cytowany  przez  Jezusa  w  Mk  12,29).  W  ramach  na­

szej  hipotezy  roboczej  Jezus  miałby  koncepcję  dotyczącą  swej 
Osoby,  jaka  wyłania  się  z  pism  Janowych:  jest  On  Bogiem, 
Jego  Ojciec  jest  Bogiem,  a  mimo  to  jest  tylko  jeden  Bóg.  Jed­
nakże  jeśli  sformułowanie  tego  rodzaju  nauki  stanowi  jeszcze 

pewną  trudność  po  dwudziestu  wiekach  chrześcijaństwa  oraz 
teologicznych  i  dogmatycznych  dyskusjach,  to  tym  bardziej 
trudne,  a  nawet  wręcz  niemożliwe  było  dojście  do  zadowalają­

cych  sformułowań  u  zarania  ery  chrześcijańskiej!  Istniało 
ogromne  ryzyko  stworzenia  ordynarnego  politeizmu,  podobne­
go do tego, który Biblia zaciekle zwalczała. Jezus

background image

HIPOTEZA ROBOCZA

postępować  bardzo  ostrożnie,  aby  uniknąć  powstania  w  duszach 
swoich wiernych  jednego  z  trzech  błędów,  będących  stałą pokusą 
chrześcijan:  Jezus  nie  jest  naprawdę  Bogiem;  nic  jest  naprawdę 
człowiekiem;  jest  kilku  Bogów.  Od  razu  dostrzegamy  nieunik­
niony  charakter  pierwszego  etapu  nauczania  Jezusa.  Przekaże  On 
przekonanie,  kim  faktycznie  jest,  bardziej  przez  czyny  niż  słowa, 
bardziej  przez  swoje  zachowanie,  polegające  na  przypisywaniu 
sobie przymiotów boskich, aniżeli przez wyraźne deklaracje, któ­
re byłyby niemal na pewno źródłem błędów.

S7

H.

2. Tny etapy 

Ut

A  zatem  wszystko,  zarówno  sama  nauka,  jak  i  jej  wewnętrzne 

trudności,  zarówno  uczniowie,  jak  i  ich  ograniczona  możliwość 
przyswojenia  sobie  tej  nauki,  nakazywało  stopniowe  wdrażanie 
w  te  prawdy.  To  stopniowe  nauczanie  można  a  priori  usystema­
tyzować w trzech etapach,

W  p i e r w s z y m   e t a p i e   Jezus.nic  objawia  wszystkiego, 

co  mogłoby  być  zrozumiane  odnośnie  do  Jego  osoby_i  nauki, 
ale  tylko  to,  co  —  zgodnie  z  określoną  mentalnością  środowi­
ska  ^  mogło  być  przyjęte  i  przyswojone  bez  niebezpieczeń­
stwa  popadnięcia  w  błąd.  Jednak  będzie  musiał  próbować 

przeobrazić  tę  mentalność,  ukazując  jej  wąskie  granice  i  ewen­
tualne odchylenia.

D r u g i   e t a p   skoncentruje  się  na  formacjLaruny.uczniów  ■ 

Ci  zaś,  pociągnięci  i  zdobyci  nauką  i  osobowością  Mistrza, 
zdobędą  odpowiednie  dyspozycje,  które  ewentualnie  pozwolą 
im  przyjąć  przewyższającą  i  szokującą  ich  naukę,  której  wszy­
stkich wymiarów nie są jeszcze w stanie zrozumieć.

T r z e c i   e t a p   polegać  będzie  na  dokonaniu  ąelekcji  we­

wnątrz  tej  grupy  uczniów,  celem  wybrania  uprzywilejowa­
nych,  którym  będzie  można  powierzyć  głębszą  naukę,  aby  — 
kiedy  będą  już  wystarczająco  dojrzali  —  przekazywali  ją  innym. 

Należy  położyć  nacisk  na  fakt,  że  te  trzy  etapy  może  a  priori

background image

założyć nawet ten. kto zupełnie nie zna tradycji ewangelicznej. 
Oczywiście można zarzucić temu schematowi to, że prezentuje 

on a priori to, co faktycznie jest tylko a posteriori, i powie­

dzieć. że w rzeczywistości to tradycja ewangeliczna tkwi u pod­
staw tego rozróżnienia na trzy etapy.

Na taki zarzut możemy odpowiedzieć, że schemat ten odpo­

wiada  całkowicie  temu.  co  historia  i  socjologia  religii  wie 

o ewolucji religii. w szczególności o relacjach pomiędzy zało­
życielem. uczniami a szeroką publicznością.

ss

 

zy

 

jezus

 wir.nztAt, u: 

jest

 aogutr

background image

2. STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI

EWANGELICZNEJ

DWA PIERWSZE ETAPY:

NAUCZANIE JEZUSA SKIEROWANE DO RZESZ 

1 DO UCZNIÓW

Nic  chodzi  lutaj  o  zrelacjonowanie  prac  egzegetów  i  kryty­

czne  zbadanie  wszystkich  tekstów,  mówiących  o  samoświado­

mości  Jezusa.  Ograniczymy  się  do  ukazania  szerokiego  kon­
sensusu  egzegetów  tam,  gdzie  takowy  istnieje.  Tam,  gdzie  le­
go  konsensusu  nic  ma  albo  gdzie  trudno  na  taką  większość 

wskazać,  przyjmiemy  rozwiązanie,  za  którym  przemawiają 
bardziej przekonujące argumenty.

LPięp

vs

^y 

e,a

P

:

 publiczne nauczanie Jezusa

Spróbujmy zebrać te elementy pierwotnej tradycji, tzn. czyny 

i słowa, które według większości krytyków pochodzą od samego 
Jezusa, z czasów Jego o u_biicjŁncl działalności (w przeci­
wieństwie do działalności, która skierowana była jedynie do 

uczniów).

a) Jesus bluźmmiL.

Chcielibyśmy tutaj zwrócić uwagę na prawdę, której mało 

kto przeczy: wydaje się, że według najbardziej pierwotnej tra­

dycji współcześni Jezusowi ludzie oskarżali Go o blużnierstwo. 
albowiem przywłaszczał sobie prerogaly^y^Jaórc przysługują 
tylko Bogu.

background image

00

 

c/.vmvs miD/Mł. źt: jgsr 

iuhuim

?

U/najc  U>  olbrzymia  większość

1

  współczesnych  nam  egzege- 

tów.  Oskarżenie  Jezusa  o  blużnicrstwo  sformułowano  wyraźnie, 
gdy  został  On  postawiony  przed  władzami  żydowskimi  — 
w  Mi 

26,65 

i  Mk 

14,64  — 

a  pośrednio  w  ł,k  22,71  i  J  19,7. 

Oczywiście  opinie  cg/cgctów  różnią  się  w  odniesieniu  do  natury 
zarzucanego  Jezusowi  hluźnierstwa.  a  nawet  do  historyczności 

dialogu  pomiędzy  Jezusem  a  arcykapłanem,  ze  względu  na  to,  że 
dialog  ten  przybiera  u  Ewangelistów  różne  formy  (oraz  ze 

względu  na  to,  że  brak  go  u  św.  Jana).  Ten  sceptycyzm  wydaje 
mi  się  nieusprawiedliwiony,  ale  to  nic  ma  tutaj  znaczenia.  Nie 

można  podawać  poważnie  w  wątpliwość  przynajmniej  tego,  że 

oskarżenie  o  blużnierstwo  „niezaprzeczalnie  stanowi  echo  sposo­
bu,  w  jaki  pierwsi  chrześcijanie  streszczali  główny  zarzut,  skiero­

wany  przeciw  Jezusowi"  Otóż  ci  pierwsi  chrześcijanie  stali  bar­

dzo  blisko  wydarzeń  ziemskiego  życia  Jezusa.  Tylko  parę  lat 

dzieliło  ich  od  śmierci  Zbawiciela.  Można  być  prawie  pewnym, 
że  te  oskarżenia  były  rzeczywiste.  O  jakie  to  bluźnierstwa  cho­

dziło?  Z  pewnością  nie  o  te,  o  których  mówi  tradycja  rabiniczna: 

wypowiadanie  imienia  Jahwe, 

publiczne  mówienie  np.:  „niech 

będzie  Bóg  przeklęty”.  Po  wyeliminowaniu  tych  dwóch  typów 

bluźnierstwa  pozostaje  tylko  jedno,  które  polega  na  przypisywa­

niu  sobie  prerogatyw  boskich.  Dobrym  przykładem  tego  typu 

oskarżenia  jest  Mk  2,7  (paralele  u  Mt  9,3  i  Łk  5,21):  „Czemu  On 

tak  mówi?  _Qn  blużni.  Któż  może  odpuszczać  grzechy,  prócz 

jednego Boga?”

2

 (zob. również J 5,18; 10,33)

Należy

  zauważyć,  że  w  Biblii,  apokryfach,  starożytnej  literatu­

rze  żydowskiej,  pismach  rabinicznych  żaden  człowiek  należący 

do  narodu  żydowskiego  nic  był  oskarżony  o  przywłaszczanie  so­

bie  boskich  prerogatyw.  Jedynie  królowie  pogańscy  domagali  się 

takiej czci dla siebie (Dn 3,1-7; 6,7-9; por. Ez 28,2; 2 Mch 9,12

1

 J.-A. Fitzmyer SI. Noueeau Testament et christologie: ąuestions actuelles. 

NRT 1981, s. 200. Obecnie: Vingt Questions sur Jesus-Christ, Paryż 1983. s. 113.

Zdaniem  większości  krytyków  werset  Mk  2,7  został  włączony  później  do 

tekstu  epizodu  o  uzdrowieniu  paralityka.  Jednak  ogromna  liczba  egzegetów 

stanowczo  opowiada  się  za  historycznością  epizodu  przytoczonego  przez  Mk 

2.5b-IO Słusznie sądzą oni. że sam fakt przynależności do późniejszej redakcji 

nie jest żadna oznaką nichistorycznoici. Potrzebne są inne argumenty.

background image

STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWASOfJICZSfJ

6/

i  in.).  Stoimy  zatem  tutaj  w  obliczu  czegoś  a b s o l u t n i e  
n o w e g o .   Jego.  rodzaju  oskarżenie,  luótcgo  nigdzie  indziej 

jlic  ma^  może  pochodzić  tylko  z  jednego  źródła:  z  zachowania 

Jezusa, które dawało powód do podobnego obwinienia.

blJczus prawodawca.

W  Kazaniu  na  Górze  jak  refren  powtarza  się  formuła: 

..Słyszeliście,  że  powiedziano  (...).  A  Ja  wam  powiadam"  (Ml 
5,21.27.31.33.38).  Formuła  ta  modyfikuje  Prawo  Mojżeszowe 
w  sensie  większych  wymagań.  Również  w  judaizmie  znajduje 

się  analogiczna  tendencja.  Na  przykład  zakaz  rozwodów,  sfor­
mułowany  przez  Jezusa,  można  porównać  do  zakazu  poliga­
mii,  wydanego  przez  rabinów  w  X  wieku  naszej  ery,  podczas 
gdy  zarówno  jedno,  jak  i  drugie  było  wyraźnie  dozwolone 
przez  Prawo  Mojżeszowe.  Jednakże  (o,  co  jest  jedyne  i  właści­
we  tylko  Jezusowi,  to  właśnie  formuła  użyta  przez  Niegee 
„Słyszeliście!  Że  powiedziano  (...).  A  Ja  wam  powiadatp"  fot 
mula,  która  nie  ma  ż a d n e j   paraleli  w  Starym  Testamencie 
i  judaizmjg.  Nawet  jeśli,  co  należy  podkreślić,  Jezus  nic  znosi 
Prawa  Mojżeszowego,  ale  zachęca,  aby  pójść  o  wiele  dalej 

w  tym  samym  kierunku,  to  jednak  jest  tutaj  coś  niespotykanego. 
Jezus  nie  mówi  jak  Mojżesz  według  Pwt  6,1:  ,,Takie  są  polece­
nia,  prawa  i  nakazy,  których  nauczyć  was  polecił  mi  Pan.  Bóg 
wasz".  Nie  mówi  też  tak,  jak  wszyscy  prorocy:  .Jak  mówi  Pan. 
Bóg  wasz”.  Spokojnie  stwierdza:  Ja.wam  powiadam..."  I  cho­

dzi  o  absolutnie  autentyczne  słowo  Jezusa.  Prawic  wszyscy  to 
przyjmują  \  .Jezus  w  sposób  suwerenny  posługuje  się  Prawem 
i  Tradycją^  które  interpretuje,  pogłębia  a  nawet  poprawia"

4

Równa się w ten sposób .z Prawodawcą, z Bogiem ’.

’ łącznie z R. Bulimanncm. Jesus. Breslin 1929. s. 78-79.

4

 P. Benoit. La dninite de Jesus. „Lumierc cl Vie” 9/1953, s. 51n.

Próbowano  wyjaśnić  ic  teksty,  przypominając,  ze  według  niektórych  tradycji 

rabinicznych  w  epoce  Mesjasza  miałaby  nastać  zmiana  Prawa  Mojżeszowego. 

Można  zobaczyć  na  ten  temat  W.  Dasies.  The  Serman  on  the  M

umii

.  Cambridge 

University  Press  1966,  s.  57-63.  Wydaje  są.  że  W  Davics  słusznie  sądzę  tf  te 

teksty są zbyt późne, zbyt niedokładne, aby uzasadnić lego rodzaju opinie

background image

6’

c n n / t   s   M i r i t / M .  At 

jest

 mx;it:\t’

Z lej samej perspektywy należy patrzeć na inną wypowiedź 

Jezusa: 

kocha ojca lub matki; bardziej niż Mnie, nic jest

Mnie  godzien.  I  kto  kocha  syna  lub  córkę  bardziej  niż  Mnie, 

nic 

est  Mnie  godzien”  (Mt  10,37).  Również  tutaj  większość  kryty­

ków  rozpoznaje  autentyczne  słowa  Jezusa,  jeśli  nic  co  do  formy, 

to  przynajmniej  co  do  treści  *.  Ponownie  mamy  wypowiedź,  któ­

ra  nic  ma  żadnej  rzeczywistej  paraleli  w  Biblii  i  judaizmie

T

.  Ma 

to  swoje  uzasadnienie.  JKlóż  bowiem  może  wymagać,  aby  cenio­
no go wyżej niż rodziców- czy. dzieci, jeśli nic sam Bóg?

Cl Jezus, Syn Boży_
W czasie swego publicznego nauczania Jezus nazywa siebie 

Jeden  raz  Synem  Bożym,  przynajmniej  jeśli  ograniczymy  się 

do  tekstów,  które  większość  krytyków  uznaje  za  autentyczne 

słowa  history  cznego  Jezusa.  Chodzi  o  przypowieść  o  pae=_ 

wrotnych  rolnikach  (Mk  12.6-8;  por.  Mt  21,37-39;  Łk  20,13- 

-15).  Również  tutaj  olbrzymia  większość  współczesnych  nam 

egzegetów  uważa,  że  przypowieść  ta  w  swym  rdzeniu  sięga 
nauczania  samego  Jezusa  (w  szczególności  wzmianka  o  Synu). 

Cechuje  ich  jednak  tendencja  do  przyjmowania  poważnego 

wkładu  redakcyjnego  pierwotnej  tradycji  chrześcijańskiej,  który 

nic  dotyczy  interesujących  nas  tutaj  kwestii".  Przypomnijmy 

sobie, że w tej przypowieści pewien człowiek zakłada winnicę

*  Faktycznie  te  słowa  Jezusa  są  przytoczone  również  przez  Łk  14.26  według 

formuły,  która  z  językowego  punktu  widzenia  może  uchodzić  za  bardziej 

archaiczną.  Właśnie  tę  wypowiedź  R.  Bultmann  cytuje  jako  autentyczny  logion 

Jezusa {Jesus, s. 33 i 91).

Czasami  cytuje  się  jako  paralelę  Pwt  33,9,  chodzi  tam  jednak  o  shtżbę  Bogu; 

powołanie  Elizeusza  (I  Kri  19,19-20)  —  tam  chodzi  o  pierwszeństwo  misje  a  nic 

specjalne  przywiązanie  do  osoby.  Jeśli  zaś  chodzi  o  cytowane  jako  paralele  teksty 
rabinicznc  (por.  Strack-Billcrbcck  ad  loc.),  to  chodzi  w  nich  o  pierwszeństwo 

w usługiwaniu: nauczycielowi należy się ono przed ojcem.

Na  lemat  tej  przypowieści  zob.  X.  Leon-Dufour,  „La  parabole  des  vigncrons 

homteides",  w;  Śtudes  dbtarifiile,  Paryż  1965,  s.  308-330,  i  dzieło  M.  Hubaula. 

La  parabole  des  eignerons  homicides.  „Cahiers  dc  la  «Kcvuc  bibliquc»"  16/1976. 

który  szczegółowiej  bada  problem  autentyczności  i  dokonuje  przeglądu  opinii 

krytyki  cgzcgctyczncj.  Obaj  są  zgodni  co  do  tego.  by  istotny  trzon  przypowieści, 

w szczególności wzmiankę o Synu, przypisać samemu Jezusowi. 

-• -

background image

STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANC.EUCZNEJ

At

i  oddaje  ją  w  dzierżawę  rolnikom,  którzy  biją  lub  nawet  zabi­
jają  sługi,  posłane  do  nich  po  należne  mu  z  winnicy  owoce 
„ M i a ł   jeszcze  jednego,  ukochanego  syna"  (Mk  12,6),  Posyła 
go  do  nich,  a  oni  go  zabijają.  Wszyscy  komentatorzy  zgodni 
są co do tego, że mamy tu do czynienia z bardzo jasną alegorią. 

Właścicielem jest Bóg. sługami są prorocy, synem jest Jezus

Tak  więc  Jezus  wyraźnie  ukazuje  się  tutaj  —  w  odróżnieniu 

od  proroków,  którzy  byli  tylko  sługami  —  jako  Syn  Boga. 
Jednocześnie  to  zbyt  olśniewające  słuchaczy  światło  zostało 

niejako  stonowane  przez  gatunek  literacki  przypowieści,  który 
nic  pozwala  wyrazić  dokładnie  zależności  pomiędzy  alegorią 
a  rzeczywistością.  Jednakże  dla  tego,  „kto  ma  uszy  do  słucha­
nia"  (por.  Mk  4,9),  lekcja  jest  jasna.  Ojciec  Lćon-Dufour  for­
mułuje  to  dokładnie  tak:  „To,  co  [Jezus]  mówi  o  sobie  samym, 
dotyczy nic tylko Jego misji, ale i Jego osoby. jCzyż postać syna 
w  przypowieści  nic  sugeruje  tego,  że  miał  świadomość,  iz  jest 
Synem  Boga?” 

10

  Zaiste,  czyż  Jezus  mógł  uczynić  coś  więcej 

wobec  określonej  mentalności  swoich  rozmówców?  W  poprze­
dnim  rozdziale  wykazaliśmy,  że  to  było  absolutnie  niemożliwe 
(zob. wyżej, s. 55n).

Reasumując,  można  zatem  powiedzieć:  Jsiedy  Jezus  mówił 

do  grona  szerszego  niż  grono  Jego  uczniów,  dawał  do  zrozu­

mienia,  że  przewyższa  posłańców  Bożego  Objawienia,  któnty 

Go  poprzedzili.  Co  więcej,  dyskretnie  ukazywał,  że  Jego  więź 
z  Bogiem  jest  jedyna,  nieporównywalnie  większa  od  tej,  którą 
cieszyli  się  posłańcy  Boga  w  przeszłości.  Oni  byli  sługami. 
On  natomiast  jest  Synem.  Jasno  wykazał,  że  dysponuje  wła­

dzą.  która  należy  jedynie  do  Boga:_wladzą  prawodawczą,  wiar 
dzą  odpuszczania  grzechów.  Ci  słuchacze,  którzy  oskarżyli  Go 
o bluźnicrstwo, wcale się nie pomylili.

Chcąc  być  wiernym  metodzie  historyczno-krytycznej.  przy­

jętej w tym rozdziale, nie powiemy nic więcej na ten temat.

Zob. na przykład przypisy Biblii Jerozolimskiej. 

Ijćon-Dufour. dz. cyt., s. 322.

background image

C/Y JEZUS WIEOZIAt.. ł.h. JEST MMMM?

rw

Dodamy  po  prostu,  że  słowa  Jc/usa,  które  analizowaliśmy,  są 

o t w a r t y m i ,   dającymi  się  pogłębić  stwierdzeniami.  Pier­

wsza,  powierzchowna  lektura  nie  może  wyczerpać  ich  treści. 

Wykorzystany  tutaj  gatunek  literacki,  przypowieściowy,  alu­

zyjny,  otwiera  się  na  całą  gamę  interpretacji,  spośród  których 
żadnej nie można 

a priori

 wykluczyć.

I''

2.  Drugi etap: nauczanie Jezusa skierowane do uczniów

Na  ogół  Ewangeliści  wyraźnie  odróżniają  nauczanie  Jezusa 

kierowane  do  rzesz  i  nauczanie  kierowane  do  grupy  uczniów, 

Mają  nawet  tendencję  do  grupowania  zespołu  wypowiedzi, 

sformułowanych  prawdopodobnie  w  różnym  czasie,  aby  uło­
żyć  z  nich  jedno  przemówienie,  skierowane  do  jednego  lub 
drugiego  audytorium.  I  tak  u  św.  Mateusza  Kazanie  na  Górze 
(rozdz.  5-7)  oraz  .nauczanie  w  przypowieściach  (rozdz.  13) 

skierowane  jest  do  szerokiego  audytorium.  Słuchaczami  mowy 
misyjnej  (rozdz.  10)  i  mowy  dotyczącej  końca  świata  (rozdz. 
24-25)  są  jedynie  uczniowie.  Często  w  Ewangeliach  znajdują 
się  takie  wyrażenia,  jak:  „mówił  do  tłumów”,  „rzekł  do  swych 
uczniów”,  „przywołał  do  siebie  tłum  razem  ze  swoimi  ucznia­

mi”  lub  podobne  (por.  Mt  11,7;  Mk  7,14;  Łk  5,3;  7,9  i  in.;  Mt 
9,37;  10,1;  15,32  i  in.;  Mk  8,34).  Nawet  jeśli  te  wzmianki  cza­

sami  zdradzają  teologiczne  intencje  Ewangelistów  (por.  na 
przykład  Mk  8,34  z  Mt  16,24),  nikt  nic  przeczy,  że  istnieje 

różnica  pomiędzy 

tym

  i  dwoma  typami  nauczania.  W 

pierwszej 

części  swego  posłannictwa,  szczególnie  w  Galilei,  Jezus  zwraca 
się  przede  wszystkim  do  rzesz.  Następnie,  kiedy  te  rzesze  odłą­

czają  się  z  wolna  od  Niego,  swoje  nauczanie  poświęca  głównie 
formacji uczniów.

Otóż  uczniom  Jezus  jaśniej  objawia  to,  kim  w  rzeczywisto­

ści  jest.  Ukazuje  siebie  jako-Syna,  jako  tego,  który  nazywa 
Boga „Abba”, czyli „tatuś”.

background image

a) Jezus, Syn Boży

Zbadamy  dwa  teksty,  w  których  olbrzymia  liczba  krytyków 

rozpoznaje  autentyczne  słowa  Jezusa:  Mk  13,32  (=  Mt  24,36) 

i Mt 11.25-27 (= Łk 10,21-22).

Nie  oznacza  to,  że  prócz  nich  nic  ma  innych  tekstów,  jak  na 

przykład  uroczyście  potwierdzone  przez  Jezusa  wyznanie  Pio­

tra:  „Ty  jesteś  Mesjasz,  Syn  Boga  żywego”  (Mt  16,16).  Jestem 

przekonany, 

że 

te 

słowa 

odzwierciedlają 

rzeczywistość 

histo­

ryczną.  Jednakże  ponieważ  tekst  ten  jest  przedmiotem  dyskusji 

wśród  egzegetów  z  poważnych  na  pozór  racji  (brak  wyrażenia 

„Syn  Boga  żywego”  w  tekstach  paralclnych  Marka  i  Łukasza), 

pozostawimy  go  wraz  z  innymi  na  uboczu  z  racji  metodycz­

nych (por. s. 59).

STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ 

65

— Mk 

13,32

 i Mt 

24,36

 

/».•«#. 

»'iS~ f

Chodzi  o  wspomniany  wyżej  (s.  30n)  tekst,  znajdujący  się 

w  mowie  Jezusa  o  końcu  czasów,  mowie  skierowanej  do  sa: 

mych  uczniów  (por.  Mk  13,3;  Mt  24,3:  „na  osobności”),  doty­
czący  nieznajomości  dnia  sądu:  ,,Lecz  o  dniu  owym  lub  godzi­

nie  nikt  nie  wie,  ani  aniołowie  w  niebie,  ani  Syn,  tylko  Oj­
ciec”  (Mk  13,32).  Egzegeci,  przyjmujący  autentyczność  tych 

słów  Jezusa,  należą  do  miażdżącej  większości.  Argument  prze­

mawiający  za  autentycznością  tych  słów  jest  trudny  do  podwa­

żenia.  Dlaczego  twórcą  tej  wypowiedzi,  w  okresie,  w  którym 

tego  rodzaju  ograniczenie  wiedzy  Jezusa  było  źle  widziane 

i  sprawiało  trudność,  miałaby  być  gmina  chrześcijańska?  Je 

słowa  mogły  zachować  się  w  Ewangelii  jedynie  pod  warun­

kiem,  że  faktycznie  zostały  wypowiedziane.  Fakt,  że  łnkasz  je 

opuszcza,  że  liczne  rękopisy  Mateusza  usuwają  słowa  dotyczą­

ce  niewiedzy  Syna,  to  wszystko  wskazuje,  że  wypowiedź  ta 

od  zarania  sprawiała  trudności.  A  zatem  jest  zupełnie  niepra­

wdopodobne, by zmyślono ją właśnie wtedy.

Dlatego pewna liczba egzegetów, będąca pod wrażeniem te 

go argumentu, utrzymuje, że to zdanie jest wypowiedzią Jezu

background image

66

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM?

sa.  Dodają,  żc  jedynie  w/mianka  o  Ojcu  i  Synu  jest  retuszem 

pierwotnej gminy, wyrażającym jej teologię Chrystusa.

Od  razu  widać  słabość  tego  stanowiska.  Polega  ona  na 

przyjęciu  a  priori,  że  Jezus  nie  mógł  użyć  słowa  „Syn”, 

a  przecież  na  to  nie  przedstawiono  żadnego  argumentu.  Egzc- 

gcci ci stanowią znikomą mniejszość.

Niceo 

dalej 

zastanowimy 

się 

nad  egzcgctycznym  proble­

mem  nieznajomości  dnia  sądu  przez  Jezusa  (niżej,  s.  145).  To, 

co  chcemy  zaznaczyć  tutaj,  to  właśnie  sam  moment,  w  którym 

Jezus  naucza  o  swej  niewiedzy,  przedstawia  siebie  jako  „Sy­

na”,  a  Boga  jako  „Ojca”.  Z  drugiej  strony  wyraźnie  widać 

pewne  crescendo:  aniołowie  w  niebie,  Syn,  Ojciec.  Syn  jest 

zatem  ponad  aniołami.  Oczywiście  nie  trzeba  przeceniać  zna­

czenia  tej  gradacji:  liczne  teksty  rabiniczne  przedstawiają  fa­

ktycznie  Mesjasza,  a  nawet  sprawiedliwych  jako  wyższych  od 

aniołów  ".  Większe  znaczenie  ma  tutaj  wzmianka  o  aniołach 

w n i e b i e .

Syn 

zatem  wzmiankowany  jest  pomiędzy  dwoma  istotami 

n i e b i e s k i m i ;   aniołami  i  Ojcem.  W  ten  sposób  Jezus  da­

je  do  z r o z u m i e n i a ,   że  jest  On  również  istotą  niebieską. 

drugiej

 strony b l i ź n i a c z a  wzmianka o Ojcu i Synu rów­

nież daje do myślenia. Ojciec i Syn są dwiema korelatywnymi 

rzcczywistościami,  z  których  jedna  implikuje  drugą.  Choć  nie. 

możemy  tu  mówić  o  równości  (Ojciec  w  swej  istocie  jest  za­

wsze  wyższy),  jednak  możemy  wyróżnić  sferę  wspólnego  ist­

nienia, nie przekraczając poziomu sugestii.

Jak  widać,  nic  chodzi  o  wyraźne,  możliwie  niedwuznaczne 

twierdzenia,  ale  o  sugestie.  Zresztą  zawarte  są  one  w  zdaniu, 

którego  celem  nie  jest  w  żadnym  wypadku  ukazanie  wyjątko­

wej  wielkości  Chrystusa,  ale  podkreślenie  nieprzeniknionej  ta­

jemnicy,  która  otacza  datę  dnia  ostatecznego,  tajemnicy  znanej 

jedynie  Ojcu.  Czy  wytwór  gminy  chrześcijańskiej  w  epoce 

bardzo  wyraźnych  wypowiedzi  św.  Pawła  byłby  tak  dyskretny, 

tak aluzyjny?

"Znb. Strack-Billcrbeck, t. III, s. 673, na temat Hbr 1,3.

background image

STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANCEUCZNU

— Mt 11,25-27 = Łk 10,21-22

„Wysławiam  Cię,  Ojcze,  Panie  nieba  i  ziemi,  że  zakryłeś  te 

rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. 
Tak,  Ojcze,  gdyż  takie było  Twoje upodobanie.  Wszystko przc- 

kazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Oj­

ca  nikt.  nie  zna^  tylko  Syn  i  ten,  komu.Syn  zechce  objawię”. 

W odróżnieniu od poprzedniego fragmentu, tutaj kontekst mniej 
wyraźnie  sugeruje,  że  tylko  uczniowie  słyszeli  to  zwierzenie. 
Kontekst u Mateusza jest bardzo niepewny, wyrazistszy jest na­
tomiast u Łukasza, gdzie nasz fragment obramowany jest dwoma 
zwrotami do uczniów. Ta uwaga nie ma jednak większego zna­
czenia. Bardziej decyduje tutaj sam charakter wypowiedzi Jezusa, 
która ze swej natury wydaje się nie do pogodzenia z przemówie­

niem skierowanym do rzesz i która sugeruje pewną intymność.

W  odróżnieniu  od  tekstów  poprzednich,  nic  można  powie­

dzieć,  żc  bardzo  wielka  liczba  komentatorów  przypisuje  te 
wersety historycznemu Jezusowi. Opinie krytyków różnią się tu 
bardzo  i  trzeba  powiedzieć,  że  obie  strony  popierają  znakomici 
egzegeci

,2

.  Tym,  co  uderza,  jest  jednak  słabość  argumentów 

tych,  którzy  nie  chcą  widzieć  w  tym  wersecie  autentycznych 
słów  Jezusa.  Jak  to  wykazał  autor  stosunkowo  nowego  stu­
dium, badającego dogłębnie tę sprawę 

12 l3

, argumenty przeciwko

12

  Wśród  współczesnych  nam  egzegetów,  którzy  bronią  autentyczności,  przy­

toczmy  następujących:  P.  Benoit,  La  dmnitś  de  Jćsus,  „Lumidre  et  Vie”  9/1953. 
s.  60;  C.  Spicq,  Dieu  et  l'Homme  daru  le  N.  T.,  Paryż  1961,  s.  80n.  L.  Ccrfau*. 
Recueils  L.  Cerfawc,  III,  Gcmbloux,  1962  s.  159;  A.  Feuillet,  Jesus  et  la  Sagesse 
divine  d'apris  les  ivangiles  synoptiąues,  RB  62/1955,  s.  196;  X.  Leon-Dufour. 

Les  Śvangiles  et  1'histoire  de  Jśsus,  Paryż  1963,  s.  412;  R.  Brown.  Jesus.  Cod 
and  Man,  Milwaukee  1968,  s.  90  (przyjmuje  tezę  J.  Jcremiasa,  por.  niżej).  Wśród 
egzegetów  niekatolickich:  J.  Jeremias,  Neutestamentlich  Theologie.  t.  I.  Gutcrsloh 

1971,  s.  63-65  (chciałby  widzieć  u  podstaw  formułę  paraboliczną:  „Tak  samo.  jak 

nikt  nie  zna  Ojca,  tylko  Syn...”);  O.  Cullmann.  Christologie  du 
Testament,  Neuchatel-Paryż  1958,  s.  249;  V.  Taylor,  The  Names  of  Jesus.  Londyn 

1953,  s.  64.  C.  H.  Dodd,  Założyciel  chrześcijaństwa.  Paryż  1978,  s  64.  Wsrod 

egzegetów  poprzedniej  generacji:  Lagrange,  Huby,  Lebreton  i  in  .  a  nawet  Albert 
Schweitzer. Lista oczywiście nie została wyczerpana.

, ł

S .   Legasse,  „Le  logion  sur  le  Fils  rfvćlateur  (Mt  11.27  et  Lc  10.22)'.  w  la 

Notion  biblujue  de  Dieu,  13  joumdes  tMiąues  de  1974  du  2?  Collajuium  BMutan 
Loeaniense, Gembloux-Louvain 1976, s. 245-274, szczególnie s. 369^273.

background image

CZY JUZUS \m.HUM . ZP. JI.ST fUHUf.M?

OS

autentyczności  zostały  zupełnie  zbite  przez  współczesne  bada­

nia.  Ani  ówczesny  hellenizm,  ani  judaizm  nie  poświadcza  te­
go,  że  para  pojęć  „Ojciec-Syn"  w  odniesieniu  do  Boga  i  czło­
wieka  stanowi  wyrażenie  semickie  lub  pochodzi  z  języka  grec­
kiego.  „A  zatem  wcale  nie  jest  niedorzecznością  widzieć  lulaj 
wpływ  charakterystycznego  słownictwa  Jezusa,  który,  jak  to  wy­
nika  z  tradycji  ewangelicznej,  mówił  o  Bogu,  zwracał  się  do  Nie­

go  i  nauczał  swoich  uczniów  sposobu  modlitwy,  nadając  Mu 

imię  Ojciec.  Abba" 

,4

.  Nic  można  było  wyrazić  się  precyzyj­

niej.  Pójdźmy  nieco  dalej:  z  wyjaśnień  tego  egzegety  wynika, 
że  nic  tylko  „nie  jest  to  niedorzeczne”,  ale  o  wiele  lepsze  od 
innych 

wyjaśnień, 

które 

zaproponowano 

Tak 

więc 

wobec 

braku  ważkich  argumentów  z  drugiej  strony  oraz  zgodnie 
z  zasadami  wy  łożonymi  wyżej  (s.  59)  należy  uważać  Ml  11,27 

za autentyczną wypowiedź Jezusa.

'*  Tamże.  s.  271n  Zob  również  jego  krytykę  tezy  J.  Jcremiasa  (por.  przypis 

12), s. 271 (przypis 133). Krytyka wydaje się usprawiedliwiona.

'* Dlatego trudno zrozumieć wahania S. Lćgassc 'a. który ostatecznie przychyla się 

do  koncepcji  dotyczącej  wytworu  gminy  (s.  273):  ..Szczególna  cecha  naszego 
logkmu  powoduje  pewne  wahania.  Wnbcc  tego  roszczenia  transcendencji,  chciałoby 
się  mieć  dodatkową  gwarancję”  (s.  272).  laką?  „Chciałoby  się  odkryć  na  innym 
miejscu,  u  Synoptyków,  ekwiwalent  Mt  11.27"  (tanizc).  O.  Cullmann  zauważa 
słusznie,  gdy  pisze,  ze  tego  rodzaju  wymóg  nic  jest  rozsądny.  „Ileż  perci  zawartych 

w  Kazaniu  na  Górze  musielibyśmy  odrzucić  jako  nieautentyczne,  gdybyśmy  po­
zwolili  się  prowadzić  lego  rodzaju  zasadzie'”  (Sarni  Pierre,  discipte.  apótrt  et 

manyr.  Ncuchątcl-Paryz  1952.  s.  154.  o  tych.  którzy  odrzucają  autentyczność 
logionu Jezusa o prymacie Piotra z tej samej przyczyny) Mówiąc ogólnie, można się 
całkowicie  podpisać  pod  słusznymi  uwagami  P.  Benoit  na  temat  tekstów  ewan­
gelicznych.  które  ukazane  są  jako  słowa  Jezusa:  „Czytając  współczesnych  nam 
krytyków  (.  .).  ma  się  wrażenie,  że  traktują  oni  te  teksty  jak  oskarżonych,  a  nie  jak 
świadków.  Jeż  lo  postawa,  która  nie przystoi  ani  sędziemu, ani  historykowi.  Zamiast 

słuchać tekstu z sympatią i zaufaniem, krytykuje się go i potępia, a gdy przyłapię się 
go  na  błędzie,  podchodzi  się  do  mego  nieufnie  i  podejrzliwie”.  P.  Benoit,  Jesus  et  k 

Scrviteur  de  Dieu”,  w:  Jesus  aux  ongrnes  de  ta  Chniiologie.  Joumdes  btbhąun  de 

l.ouvain,  1973,  Gembloux-l-ouvain  1975,  s.  II1-140.  Cytat  pochodzi  zc  s.  136. 

W  tym  samym  artykule  P.  Benoit  zauważa,  że  bardzo  często  podaje  się  w  wą­

tpliwość  autentyczność  słów  Jezusa,  kiedy  wyraża  się  On  tak,  jak  współcześni  Mu 
ludzie lub pierwsi chrześcijanie (zasada „różnicy”), i — co więcej — kwestionuje się 
to,  ze  jest  On  autorem  idei  lub  wyrażenia  nie  znanego  w  judaizmie  Jego  czasów: 
„Nie  ma  On  prawa  mówić  ani  jak  ludzie  swego  czasu,  ani  inaczej  niż  oni.  Cóż  Mu 

pozostaje  poza  milczeniem?  Nic  znam  lepszego  sposobu  zakneblowania  ust  czło­
wiekowi” (tamże, s. 139).

background image

('o ten tekst mówi na nasz temat?

Przede  wszystkim  jest  w  nim  to  wszystko,  co  poprzednio 

powiedziano  odnośnie  do  Mk  13,32  o  stosunku  Ojcicc-Syi) 

(zob. wyżej, s. 65-67).

Jednak  nasz  tekst  idzie  dalej,  aniżeli  tekst  poprzednio  prze­

studiowany, i to w dwóch punktach:

(1  jjczus  uważa,  że  ma  niezrównanie  wyższe  poznanie  Ojca 

niż  inni  ludzie.  Ludzkie  poznanie  w  porównaniu  z  Chrystuso­

wym  jest  w  rzeczywistości  niewiedzą.  Tu  również  mamy  de­

klarację,  która  nic  ma  paraleli  w  Biblii,  judaizmie  i  helleni­

zmie “. Nikt nigdy nic twierdził, że tylko on zna Boga.

(2)  Podobnie  tylko  Bóg  zna  prawdziwą  osobowość  Jezusa. 

To  implikuje,  że  w  Jezusie  z  Nazaretu  jest  tajemnica  znana  je­

dynie  Bogu.  Tu  również  mamy  do  czynienia  z  bezpreceden­

sową  deklaracją.  Jak  pisze  S.  Lćgassc:  „Idea.  która  w  sposób 

jak  najbardziej  naturalny  wypływa  z  tekstu,  to  ta,  że  istnieje 

tajemnica  Syna,  podobnie  jak  istnieje  tajemnica  Ojca.  Tylko 

Ojciec  zna  pierwszą,  tylko  Syn  zna  drugą  razem  z  tymi,  któ­

rym  chce  On  ją  objawić” 

.  Sformułowanie  to  jest  tym  bar­

dziej  interesujące,  że  jest  ono  dziełem  egzegety,  który  broni 

się  bardzo  przed  nieuzasadnionym  wyolbrzymianiem  znacze­

nia  tekstów.  Jednakże  ukazuje  ono  doskonale  w z a j e m n o ś ć  

poznania  tajemnicy  Ojca  przez  Syna  i  tajemnicy  Syna  przez 

Ojca.  Oczywiście,  nic  ma  tu  wcale  mowy  o  prcegzystencji  lub 

o Bóstwie Syna, a dystans pomiędzy stworzeniem a Stwórcą 

14

STUDIUM HIS TORYCZNE TRADYCJI EWANGEI.ICZNEJ 

&9

14

  Slrack-Billerbcck  nic  podaje  żadnej  paraleli  rabimczncj  do  Mt  11.27. 

Paralele  hellenistyczne  przedstawione  przez  S.  Legassc*a.  alt  cyt  (por  przypis 

13).  s.  265n.  są  interesujące.  Jednak  żadna  z  nich  nic  mówi  o  poznaniu,  którego 

by  nikt  inny  (uudcis)  nie  posiadał.  Mniej  oddalona  paralela  znajduje  są  w  Księdze 

Liczb  (12.7),  która  mówi  o  pewnej  wyższości  Mojżesza  w  stosunku  do  proroków. 

Chodzi  tam  jednak  jedynie  o  coś  przemijającego  (dotyczącego  chwili  objawienia 
prorockiego)  i  odnoszącego  się  do  sposobu  pojawiania  się  i  komunikowania  Boga. 
a nic o Małą zdolność lego rodzaju poznania. Nie ma tam lei wcale mowy pofaedmo 

lub bezpośrednio o tym. Ze nikt nic zna Jahwe, tylko Mojżesz.

1

 S. Lćgasse. att. cyt. (por. przypis 13). s. 255.

background image

70

CZY JEZUS Wlt lWJAt.. ZE JEST BOGIEM?

może  być  całkowicie  zachowany,  jak  to  mamy  w  paralclnym 
tekście św. Jana (10,14): ..Znam owce moje. a moje Mnie zna­

ją.  podobnie  jak  Mnie  zna  Ojciec,  a  Ja  znam  Ojca".  Faktem 
jest.  że  tekst  s u g e r u j e   coś  w  rodzaju  r ó w n o ś c i ,   przynaj­

mniej  w  pewnej  dziedzinie,  dziedzinie  poznania  w  semickim 
sensie tego słowa, które oznacza jednocześnie wiedzę i miłość. 
Ma  to  bardzo  szerokie  reperkusje:.  Ojciec  zna  doskonale,  cał- 

_  kowicie  Syna,  ponieważ  jest  Bogiem.  Wynika  z  tego,  że  Syn 

. zna również Ojca całkowicie, doskonałe. Kto zaś zna doskonal­

cie  Boga.  jeśli  nic  jest  samym  Bogiem?  To  wszystko  nie  jest 

jeszcze  formalnym  stwierdzeniem  i  można  ograniczyć  się  do 

węższego  rozumienia  tego  tekstu.  Jest  on  jednak  o t w a r t y ,  

podatny  na  rozumienie  szersze  lub  węższe,  może  sugerować 
znaczenia o nieskończonej głębi.

b)  Abba

Jezus  nazywał  Boga  ■■Abb?”.  czyli  po  prostu  „UitusicjnT. 

Chodziło  tu.  w o d n i e s i e n i u   d o   B o g a , o   coś  absolutnie 
wyjątkowego,  nie  mającego  żadnej  paraleli.  Nigdy  nic  zwraca; 
no  się  do  Boga  nazywając  Go  ^Abba”.  Tego  faktu,  solidnie 
udokumentowanego  przez  najnowszą  egzegezę  ",  dziś  nikt 

p o w a ż n i e   nie  kontestuje.  Słowo  to  pojawia  się  tylko-jedcn. 
paz  w  Ewangelii,  w  modliiwkJezusa  w  Ogrodzie.  Oliwnym. 

(Mk  14,36).  Ponadto  znajduje  się  ono  w  modlitwie  chrześci­

jan,  powołanych  do  uczestnictwa  w  jedynej  relacji  Syna  do 

swego  Ojca  (Rz  8,15;  Ga  4,6).  Jednak  jeśli  słowo  aramejskie 

abba

  znajduje  się  tylko  w  jednym  miejscu  w  Ewangelii,  moż­

na je znaleźć z całą pewnością w innych modlitwach Jezusa,

" Sumaryczna bibliografia w języku francuskim: trzy dzieła J. Jeremiasa: 

Le 

Message  central  du  Notneau  Testament, 

Paryż  1966,  s.  11-29; 

Abba,  Jisus  et  son 

Pfre. 

Paryż  1972.  szczególnie  a.  61-72; 

Thiologie  du  Nouveau  Testament, 

l  1, 

Paryż 1973, s. 49n, 81-98 (te ostatnie dwa dzieła są bardziej specjalistyczne). 
Dwie książki W. Marchela. polskiego uczonego (przyp. tłum.): 

Dieu Pire dans le 

San-eau  Testament. 

Paryż  1966; 

Abba.  Pin.  ta  priire  du  Christ  et  des  chridens, 

Rzym 1963 (ta ostatnia bardziej specjalistyczna).

background image

7J

STUIMl IM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ

w  których  słowo  greckie  pater  tłumaczy  z  pewnością  aramej- 

ską 

inwokację 

abba: 

Mt 

11,25.26; 

Łk 

23,34.46 

prawdopo­

dobnie również Łukaszowa wersja Ojcze nasz, Łk 11,2.

Jakie  znaczenie  ma  ta  inwokacja  dla  naszego  tematu?  Wy­

raża 

ona 

co 

n a j m n i e j  

niezwykle 

bliską 

relację 

miłości 

po­

między  Jezusem  a  Jego  Ojcem,  zażyłość,  która  odcina  się  abso­

lutnie  od  współczesnej  Jezusowi  postawy  żydowskiej  w  sposobie 

zwracania  się  do  Ojca  niebieskiego 

.  Gdy  chodzi  o  maximum, 

można 

tu 

dostrzec 

co 

najmniej 

sugestię 

pewnej 

równości 

po­

między  Ojcem  a  Synem  *.  Trzeba  tu  jeszcze  powiedzieć,  jak 

poprzednio,  że  nic  ma  możliwości  wykazania  ostrych  różnic  po­

między  tymi  dwiema  interpretacjami.  Wypada  pozostawić 

tej  in­

wokacji abba jej głębię, bogactwo, a zwłaszcza jej tajemnicę.

Po 

zbadaniu 

słów 

Jezusa, 

skierowanych 

do 

samych 

uczniów 

objawiających 

im 

tajemnicę 

Jego 

stosunku 

do 

Ojca, 

możemy 

teraz wyciągnąć następujące wnioski:

— Jezus, wskazuje na siebie jako na osobę, która pozostaje 

w absolutnie wyjątkowym, intymnym, yiskim związku z Bogiem^

*

*

—  Ten intymny związek Jezusa z Bogiem stawia Go_ponad 

aniołami  nieba.  Dzięki  niemu  Jezus, będąc istotą ziemską, jest 

równocześnie istotą niebieską.

—  Jezus zna Ojca tak, jak Ojciec zna Syna. To sugeruje ta­

ką myśl: ponieważ Ojciec z natury zna d o s k o n a l e  Jezusa, 
zatem także Jezus zna d o s k o n a l e  Ojca. Stoi On ponad 

wszystkimi stworzeniami, które są w stanie poznawać Boga 

tylko w sposób niedoskonały.

™  Tak  Jcrcmias  (Abba,  Jisus  et  son  Pere,  s.  69-72;  Thiologie...  s.  87n).  W  tej 

ostatniej  książce  Jcrcmias  nie  chce  wyciągać  z  użycia  tego  słowa  konsekwencji 
dotyczących  dogmatu  chrześcijańskiego:  preegzystencji.  równości  z  Ojcem. 

Należy  jednak  unikać  zamykania,  zawężania  znaczenia  tego  słowa.  Jak  poprzednie 
teksty,  „daje  on  do  myślenia”  i  nadaje  się  na  pożywkę,  stanowiącą  przedmiot 
refleksji uczniów.

30

Tak W. Marchel. Abba, Pin..., s. 170n.

background image

1

—  Wreszcie  słowo,  abba  sugeruję,  żc  pomiędzy  Jezusem 

a  Jego  Ojcem  istnieje  intymność,  która  nic  ma  żadnej  analogii 

w  stosunkach  pomiędzy  ludźmi  —  niezależnie  od  tego,  jak 

bardzo byliby oni uprzywilejowani — a Bogiem.

72 

CZY JEZUS WIKPZIM, ŻE JEST BCHIIF.M?

background image

3.  STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI 

EWANGELICZNEJ 

(ciąg dalszy)

TRZE£l EIAŁ

l

NAUCZANIE JEZUSA SKIEROWANE DO 

UPRZYWILEJOWANYCH UCZNIÓW

Dysponując środkami, którymi posługuje się historyk, stoi­

my tutaj przed trudniejszym zadaniem badawczym. Chcemy 
zapytać o pochodzenie nowotestamentalnych wypowiedzi na 
temat prcegzystencji i Bóstwa Jezusa. Zadaniem tego paragra- 

, fu będzie ustalenie, żcjyjara.pierwotncj gminy, chrześcijańskiej 

I w prccgzystencję i Bóstwo Jęzusawywodzi się najprawdopo- 

1

 dobnicj z nauczania Jezusa, skierowanego do ścisłego groną, 

uczniów. Jest to do przyjęcia i — z historycznego punktu wi­
dzenia — jest to wyjątkowo prawdopodobne.

Twierdzenie to nie jest nowe. Spośród najbardziej znanych eg- 

zegetów broniących tej tezy wymieńmy o. Lagrange’a, O. Cul- 

Imanna i H. Riesenfelda

Argumenty, na których zasadza się to przekonanie, zgrupuje- 

i  my  w  trzech  paragrafach:  1.  Bardzo  szybkie  pojawienie  się  po 

*  wydarzeniach  paschalnych  nauki  o  preegzystencji  i  Bóstwie 

I Chrystusa i problem, który to stwarza. 2. Argument negatywny:
; nicprawdopodobiej^two-utwoizeDiajego rodzaju doktryny przez 

I gminę, 3. Argument pozytywny: ślady skierowanego do uczniów 

nauczania Jezusa w tym zakresie. 

1

1

 M.-J. Lagrangc, £vangile selon sami Jean1927

5

, s. CLVU; H. Riesenfeli 

The Gospel Tradition and its Beginmngs, Londyn 1957, s. 28; O. Cullmann, Le 

Milieu johamiąue, Neuchatel-Paryż 1976, s. 41, 120. 136.

background image

I. Pojawienie sif po wydarzeniach paschalnych nauki 

o preegzystencji i Bóstwie Jezusa

aj Bóstwo C7»O>«0<L 

i/~^, r-

Stoimy  lu  w  obliczu  niezaprzeczalnego  i  uznawanego  przez 

wszystkich  faktu.  Prawic  natychmiast  po  Wielkanocy  odniesie­

nie  wiernych  do  Zmartwychwstałego  Jezusa  w  łonie  pierwszej 

wspólnoty  chrześcijańskiej  jest  zupełnie  identyczne  z  odniesie­

niem  wierzącego  Żyda  do  Jahwe.  Są  to  ci  chrześcijanie,  którzy 

wzywają  imienia  Pana  (kyrios:  Dz  2,21).  przy  czym  „imię  Pana 

nie  odnosi  się  już  do  Jahwe,  ale  do  Jezusa”\  Nawracano  się 

do  Pana  Jezusa  tak.  jak  w  Starym  Testamencie  należało  się  na­

wrócić  do  Jahwe  (Dz  9.35;  1  ljl).„Wierzono  w  Jezusa  tak,  jak 

wierzono  w  Boga  (Dz  3,16).  Na  szczególną  uwagę  zasługuje 

hymn  z  Listu  do  Filipian  (2.6—11).  Aktualnie  większość  egzege- 

tów  sądzi,  że  Paweł  cytuje  hymn  chrześcijański,  znany  jego  czy­

telnikom 

3

  Ponieważ  dzisiaj  olbrzymia  większość  krytyków  uwa­

ża,  że  List  do  Filipian  jest  współczesny  wielkim  listom  Pawło- 

wym  (około  56  roku),  hymn  ten  musiał  powstać  o  wiele  wcześ­

niej.  Otóż  stwierdza  on  z  nie  podlegającą  dyskusji  jasnością,  że 

Zmartwychwstały 

Jezus 

otrzymał 

„imię  ponad  wszelkie 

imię” 

(w.  9)  —  chodzi  o  niewymawialne  imię  samego  Boga

4

  — 

„aby  na  imię  Jezusa  zgięło  się  każde  kolano”  (w.  10)  —  gest 

adoracji i hołdu, należnego samemu Bogu

5

.

Można by mnożyć świadectwa Nowego Testamentu na ten 

temat. Nie jest to konieczne, bo nikt nie zaprzecza temu, co 

tutaj powiedzieliśmy. 

1

74

 

CZTJEZUS WIEOZIAt. ZE JEST HOUIEM?

1

J.  Dupom  w  Biblii  Jerozolimskiej  w  zeszytach,  Dz  2,21.  Jego  przypis  został 

powtórzony  w  wydaniu  jednotomowym.  Opinia,  która  widzi  w  tych  tekstach  jedynie 

teologię ł.ukasza, jest bardzo dyskusyjna. 

,

Zob.  przekład  ekumeniczny  Biblii  (Traduclion  Oecumeniąue  de  la  Bibie, 

Nomrau Testament, Paryż 1972), s. 584.

Por. T.O.B., przypis na temat tego wersetu.

Por. T.O.B., przypis na temat tego wersetu.

background image

STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ ' 

15

I

b)  Prcegzysiencja Chrystusa ^

Przejdźmy  teraz  do  prccgzystcncji  Chrystusa,  czyli  do  nauki 

o  istnieniu  Chrystusa  przed  Jego  narodzeniem.  Sytuacja  jest 

analogiczna.  Protestancki  egzegeta  Martin  Hcngel  dowodzi,  że 
ta  doktryna  była  dobrze  utrwalona  jużjjiętnaścic  lat  po  Zmar­
twychwstaniu  Chrystusa  \  Żeby  to  wykazać,  wychodzi  od  hy­

mnu  Flp  2,6-11.  Podobnie  jak  olbrzymia  większość  egzegetów

1

 

uważa  on,  że  wersety  6-7  stwierdzają  precgzystencję  i  Bóstwo 
Chrystusa:  „On,  istniejąc  w  postaci  Bożej,  nic  skorzytał  ze 
sposobności,  aby  na  równi  być  z  Bogiem,  lecz  ogołocił  same­
go  siebie,  przyjąwszy  postać  sługi,  stawszy  się  podobnym  do 

ludzi”,  llengcl  komentuje  ten  tekst  w  sposób  następujący: 

„Niewątpliwie  Paweł  założył  gminę  w  Filippi  w  49  roku  po 
Chr.  i  jest  rzeczą  pewną,  że  w  liście  adresowanym  sześć  czy 
siedem  lat  później  do  wiernych  tych  okolic  nie  przedstawił  im 

innego  Chrystusa  niż  tego,  którego  głosił  zakładając  gminę. 

Wynika  stąd,  że  ta  apoteoza  Ukrzyżowanego  musiała  być  już 
faktem  dokonanym  w  latach  40.  i  próbowano  mówić,  że 
w  tym  okresie  (mniej  niż  dwadzieścia  lat,  pomiędzy  śmiercią 
Jezusa  a  tą  „apoteozą”)  wydarzyło  się  więcej  w  kwestiach 
chrystologicznych, aniżeli w następnych siedmiu wiekach, w cią- 

*

i

*  M.  Hcngcl,  Jisus,  Fils  de  Dieu.  Paryż  1977,  s.  13n.  Autor  ten  absolutnie  nie 

bierze  pod  uwagę  rozważanej  tutaj  hipotezy.  U  podstaw  nauki  o  preegzysłcocji 

i  Bóstwie  Chrystusa  leżałaby  nauka  Jezusa  historycznego.  Jego  stwierdzenia  na 
temat  nadzwyczajnie  szybkiego  rozpowszechnienia  się  chrystologii  o  prcegzy- 
stującym Chrystusie i Synu Bożym są tym bardziej cenne.

'  Prąd  współczesnej  egzegezy.  mający  jednak  zdecydowanie  mniej  zwo­

lenników,  usiłuje  udowodnić,  że  w  żadnym  tekście  św.  Pawła  nie  ma  nauki 
o  prcegzystcncji.  Brakowałoby  jej  zatem  w  Flp  2,6-11.  Jednak  miażdżąca 
większość  egzegetów  jest  zdania  radykalnie  przeciwnego.  Zresztą  jeden  z  naj­
znakomitszych  reprezentantów 

tego  mniejszościowego  kierunku  sam  dokonał 

bardzo  wyraźnego  wyznania.  Por.  J.  Murphy  0’Connor,  Christological  Antro- 

pology  m  Philippians  2,6-11,  RB  83/1976,  s.  25-50.  Mówi  on  o  „solidności 

konsensusu”  egzegetów  w  odniesieniu  do  obecności  w  Ftp  2.6-11  nauki  o  prc­

egzystcncji  Chrystusa  (s.  30).  Tak  więc  w  odniesieniu  do  podziału,  struktury, 

następstwa  idei,  znaczenia  najważniejszych  słów,  różnice  są  bardzo  liczne.  Ib  nie 
nowość.  Tak  było  już  w  epoce  patrystycznej.  Por.  P.  Grelot.  La  tradm-mm  et 

I'interprćtation  de  Philippiens  2,6-7.  Quelques  dliments  d‘enquHe  patrisuąue. 
NRT 93/1971, s. 897-922 i 1009-1026.

background image

y>

C/.YJMHS WlUi/I.M. //; JEST UlKUkM?

gu  których  dogmat  starożytnego  kościoła  osiągnął  swą  ostate­

czną  postać"".  Można  hy  się  pokusić  o  zakwestionowanie  lej 
interpretacji,  zarzucając,  że  jeden  jedyny  tekst,  czyli  l-lp  2,6- 

-II.  nie  wystarcza,  aby  dojść  do  takiego  wniosku.  Otóż  tekst 
ten wcale nic jest odosobniony.

Zgodnie  z  opinią  olbrzymiej  większości  egzegetów,  w  Li­

stach  św.  Paw  ia  znajdują  się  jeszcze  inne  teksty,  które  mówią 

o  preegzystencji  Chrystusa.  Spójrzmy  najpierw  na  1  Kor 
..Dla  nxs  istnieje  tylko  jeden  Bóg,  Ojciec,  od  którego  wszystko 

(pochodzi)  i  dla  którego  my  (istniejemy),  oraz  jeden  Pan,  Je­

zus  Chrystus,  przez  którego  wszystko  (się  stało)  i  dzięki  które­

mu  także  my  (jesteśmy)"  *.  Tekst  ten  nie  jest  jakąś  nową  na­

uką.  nie  znaną  adresatom,  jak  to  ma  miejsce  w  1  Kor  15,51: 

„Oto  ogłaszam  wam  tajemnicę”.  Raczej  powołuje  się  on  na 

znaną  wszystkim  naukę.  Stanowi  to  dowód,  że  Paweł  już  od 

początku  (około  50-51  roku)  musiał  głosić  Koryntianom  Chry­

stusa  preegzystującego.  towarzyszącego  stworzeniu,  a  zatem 

b o s k i e g o ,   ponieważ  obecnego  w  akcie  stworzenia,  czyli 

wtedy, kiedy to na mocy samej definicji istniał tylko Bóg 

,0

.

Wreszcie  trzeci  tekst,  w  którym  wyrażona  została  interesu­

jąca  nas  nauka,  to  2  Kor  .8,9:  „Znacie  przecież  łaskę  Pana  na­

szego  Jezusa  Chrystusa,  który  będąc  bogaty,  dla  was  stał  się 

ubogim,  aby  was  ubóstwem  swoim  ubogacić”.  Główna  myśl 

tego tekstu jest bardzo podobna do treści Flp 2,6-11. Mówiąc

'  M.  Hengel,  Jtsus.  Fib  de  Dieu,  Paryż  1977,  s.  14n.  Hengel  cytuje  jeszcze 

innego  bardzo  znanego  egzcgclę  protestanckiego,  M.  Dibeliusa,  który  pisze,  Ze 

istotny  problem  chrystologii  to  kwestia  dowiedzenia  się,  jak  poznanie  osobowości 

historycznej  Jezusa  tak  szybko  przekształciło  się  w  wiarę  w  Syna  Bożego  (RGG

2

tom I. kol 1593, cyt. przez Hcngla. dz. cyt., s. 14, przyp. 1).

W  nawiasy  ujęto  słowa,  których  nic  ma  w  tekście,  a  które  są  konieczne  dla 

poprawnego  tłumaczenia.  Wiadomo,  że  na  ogół  w  języku  hebrajskim  i  aramejskim 

opuszcza  się  czasownik  .być".  Jako  dobry  semita.  Paweł,  opuszczając  czasownik,  za­

stępuje w ten sposób z konieczności słowo .być”.

Odnośnie  do  stwierdzenia  preegzystencji  Chrystusa  w  I  Kor  8,6  jest  ten  sam 

konsensus,  co  w  odniesieniu  do  Flp  2,6-11.  Uznawane  to  jest  przez  tych  samych, 

którzy  mają  odmienne  zdanie:  „Według  szerokiego  konsensusu  tekst  ten  uznawany 

jest  za  najstarsze  świadectwo  preegzystencji  Chrystusa”  (J.  Murphy  0’Connor, 

I Cnr H,6. Cosmology or Soieriology? RB 85/1978, s. 253).

background image

STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANdEUCZNEI

77

o  bogactwie  Chrystusa,  Paweł  mógł  mieć  na  myśli  jedynie  Je­

go  prcegzystencję  w  niebie,  ponieważ  na  ziemi  był  On  zawsze 

biedny.  Zauważ.my,  że  tu  również  Paweł  suponujc  tę  doktrynę 
jako znaną swoim czytelnikom.

Tc  trzy  teksty  dają  nam  szczególnie  jasny  pogląd  na  myśl 

św.  Pawła.  Poprzez  nic  na  mocy  pewnej  analogii  możemy  rozpo­

znać  tę  samą  ideę  tam,  gdzie  została  ona  wyrażona  pośrednio, 
szczególnie zaś w Ga 4,4; Rz 8,3 i 8,32

Możemy  zakończyć  stwierdzeniem  R.  Bultmanna:  „Doktry­

na,  według  której  Jezus  Chrystus  jest  prcegzystującym  Synem 
Bożym,  który  stał  się  człowiekiem  (...),  uważana  jesl  przez 

Pawła  zą  pewną,  a  hymn  Flp  2,6-11  —  wcześniejszy  od  Pawła 
—  dowodzi,  że  nie  był  on  pierwszym,  który  wprowadził  ją 
do myśli chrześcijańskiej”

l2

.

Rozmyślnie  ograniczyliśmy  się  do  tych  tekstów,  co  do  których 

interpretacji  panuje  prawie  powszechna  zgoda  wśród  egzegetów. 
Naświetlają  one  w  całej  pełni  omawiany  problem.  Co  takiego  się 
wydarzyło,  że  w  ciągu  niespełna  dwudziestu  lal  narodziła  się  na­

uka  o  preegzystencji  i  Bóstwie  Chrystusa?  Jest  to  tak  zdumiewa­

jące,  że  z  punktu  widzenia  badań  ściśle  historycznych  wymaga 

wyjaśnienia.  Potrzebna  jest  tutaj  jedna  ważna  uwaga:  nawet  jeśli 
przyjmie  się  opinię  nielicznej  grupy  egzegetów  twierdzących,  że 
w  tekstach  takich,  jak  Flp  2,6-7;  1  Kor  8,6;  2  Kor  8,9  (por. 

przypisy  7  i  10)  nie  ma  mowy  o  preegzystencji  Chrystusa,  to 
mimo  to  problem  pozostaje  taki  sam.  Wszyscy  bowiem  bez 
wahania  przyjmują  jako  coś  oczywistego,  że  w  Flp  2,9-11 
Zmartwychwstały  Chrystus  otrzymuje  uwielbienie  należne  Bo­

gu.  „Imię  ponad  wszelkie  imię”  (w.  9)  to  niewymawialne  imię 
Jahwe,  a  samo  uklęknięcie  stworzeń  niebieskich  (w.  10)  jest 
znakiem  uwielbienia  zarezerwowanym  jedynie  dla  Boga.  Po­

wstaje zatem bardzo ostro zarysowany problem, albowiem jak 

11

11

  Według  R.  Bultmanna.  Theology  of  the  New  Testament,  1965

4

,  i.  I.  v  I31n. 

1X8.  304,  można  domyślić  się  nauki  św.  Pawła  o  prccgzyMcncji  Chrystusa 

w  takich  tekstach,  jak  Rz  832;  Ga  4.4,  poza  trzema  tekstami  rozważanymi  wyzc). 
Flp 2.6-11; I Kor 8.6; 2 Kor 8.9.

* R. Bultmann. Theology of the New Testament, t I, ' 131-

background image

CZY JHUS WIEDZIAŁ, ZE JEST BOGIEM?

to  za  chwilę  zobaczymy,  pierwotna  gmina  chrześcijańska  moc­

no przeciwstawiała się idei ubóstwionego człowieka.

2. Argument negatywny: nieprawdopodobieństwo stworzenia tego 

rodzaju doktryny przez gminę

a) W środowisku pogańskim^

Egzegeci  początku  naszego  wieku  mieli  gotowe  rozwiązanie 

tego  problemu.  Twierdzili,  że  pojawienie  się  tak  wcześnie  na­

uki  o  Jezusie  istniejącym  przed  stworzeniem  świata,  mającym 
tę  samą  rangę,  co  Bóg  i  odbierającym  to  samo  co  On  uwiel­
bienie.  miało  miejsce  nic  w  środowisku  żydowskim,  które  taką 

myśl  odrzucało  z  odrazą,  ale  we  wspólnotach  chrześcijańskich, 
posługujących  się  językiem  greckim  i  pochodzących  ze  świata 

pogańskiego.

Wspólnoty  te  zachowały  wspomnienia  o  „boskich  ludziach” 

pogaństwa,  o  śmiertelnikach,  ubóstwionych  po  śmierci.  Co 
więcej,  nauka  o  preegzystencji  miałaby  się  narodzić  w  tym  sa­

mym  środowisku,  a  jej  pojawienie  się  ułatwiłaby  idea,  głoszą­

ca  swego  rodzaju  prccgzystencję  dusz,  opinia  wyrażana  przez 

znaczącą część filozoficznej myśli pogańskiej.

Jednakże  olbrzymia  większość  egzegetów  odrzuca  dzisiaj 

tego  rodzaju  wyjaśnienie.  Przekonywające  argumenty  za  od­

rzuceniem  tej  opinii  znajdujemy  u  protestanckiego  egzegety, 

M. Hengla

Co  więcej,  już  sam  argument  chronologiczny  jest  absolutnie 

rozstrzygający.  Przypomnijmy  to,  co  poprzednio  powiedzieli­

śmy  za  M.  Hcnglem:  tekst  Flp  2,9-11,  który  ukazuje  Jezusa 

otrzymującego  takie  samo  uwielbienie  jak  Bóg,  przedstawia 

dobrze  znaną  Filipianom  naukę.  Kiedy  Paweł  w  49  roku  ewan­

gelizował  Filippi,  niewątpliwie  przekazał  ich  mieszkańcom  taką  i 

samą wiarę. Ponieważ zaś hymn jest wcześniejszy od Pawła, ma-

M. Ilengcl. Jćsus. Fils de Dieu, %. 45-72.

background image

my dowód, żc ta nauka pod koniec 50 roku była szeroko roz­
powszechniona w społecznościach chrześcijańskich, a to każe 

datować jej pochodzenie na wicie lat wcześniej. Otóż w lęj 

^ epoce chrześcijanie pochodzenia pogańskiego nie mieli żadne­

go wpływu ideologicznego, ponieważ akurat w tym czasie 
prawie wszyscy przywódcy młodego Kościoła byli pochodze­

nia żydowskiego.

b) Środowisko żydowskie

Po wyeliminowaniu świata pogańskiego, pozostaje do prze­

analizowania  świat  żydowski.  Żydzi  posiadają  modele,  teksty 

i  doktryny,  które  mogły  posłużyć  i  które  faktycznie  posłużyły 
do wyrażenia myśli i nauki o Bóstwie Jezusa i Jego preegzysten- 
cji. W Starym Testamencie Słowo Boże, Mądrość Boża uchodzi­

ły za byty istniejące odwiecznie i obecne przy dziele stworzenia 

i  (Prz  8,22;  Mdr  7,26;  Syr  24,1-5;  Iz  55,10n;  Mdr  18,15  i  in.). 

j  Nie  da  się  zaprzeczyć,  że  Nowy  Testament  wykorzystał  wszy- 

1,  stkie  te  teksty  celem  lepszego  ukazania  tajemnicy  Chrystusa, 
j

;

 Słowa, Mądrości Boga. Ponadto współczesny Jezusowi judaizm 

i,  posiadał  całą  plejadę  koncepcji,  dotyczących  preegzystencji 
jj  Mesjasza,  Prawa  Mojżeszowego,  narodu  izraelskiego,  gehen- 

* ny, ogrodu Eden 

M

.

\  Musimy  tu  jednak  dokonać  niezwykle  istotnego  rozróżnie­

nia.  Pojęcia  te  mogły  pomóc  l e p i e j   z r o z u m i e ć ,   l e ­
p i e j   s f o r m u ł o w a ć   wiarę  w  preegzystencję  i  w  Bóstwo 
Chrystusa, ale nie mogły być ź r ó d ł e m  tej nauki. Dlaczego? 

Ponieważ w odniesieniu do Słowa, Mądrości, mamy do czynie­
nia z zabiegiem literackim, polegającym na personifikacji Bo­

żych  przymiotów  (możemy  sobie  np.  wyobrazić  toczącą  się 
w Bogu dyskusję pomiędzy Jego sprawiedliwością a miłosier- 

I  dziem).  Jeśli  chodzi  o  Mesjasza,  Prawo,  raj  i  piekło,  to  mamy 
| do czynienia z preegzystencją, mającą miejsce w Bożym plą- 

14

14

  W  lym  samym  dziele  M.  Hengla  znajdziemy  długa  analizę  koncepcji 

żydowskich,  które  mogły  być  wykorzystane  przez  pieiwszych  chrześcijan, 
pomagając im sformułować wiarę w Jezusa. Syna Bożego. Jesus. Fib de CHeu,
s. 72-94 i HOn.

STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANCEUCZNEJ 

79

background image

fto

C/Y Jt.ZUS MMHIAl. ZE JEST BMilEM'

nic,  jak  to  ukazuje  Kf  1.4.  allx»  sytuacją  analogiczną  do  sytuacji 

aniołów,  uchodzących  za  wcześniejszych  od  widzialnego  świata, 
a  minio  to  będących  zwykłymi  stworzeniami,  nigdy  równymi 
Bogu.

Żeby  jednak  Jezus  hyf  bytem  boskim,  któremu  należałaby  się 

cześć  równa  czci  oddawanej  Ojcu  niebieskiemu,  a  jednocześnie 
różnym  od  Niego  —  coś  podobnego  żadnemu  Żydowi  nic  przy- 

szłoby  s p o n t a n i c z n i e   na  myśl.  To  było  r a ż ą c o   sprzecz­

ne  z  monoteizmem  Izraela,  z  wiarą,  którą  ten  naród  uważał  za 

swój  wyłączny  przywilej  i  którą  miał  obwieścić  światu.  Źródła 

nie  upoważniają  do  dokonywania  tu  jakichkolwiek  rozróżnień 

pomiędzy  Żydem  palestyńskim  a  Żydem  z  diaspory 

L

\  Dla  Żyda 

było  nie  do  przyjęcia  stawianie  człowieka,  choćby  po  jego  śmier­

ci.  na  równi  z  Bogiem  i  oddawanie  mu  boskiej  czci  lub  twierdze­
nie.  że  był  on  u  Ojca  przed  stworzeniem  świata  (1  Kor  8,6).  By­

łoby  to  bałwochwalstwem.  Tego  rodzaju  pogląd  nie  ma  żadnej 

paraleli  ani  w  Biblii,  ani  w  myśli  rabinów  współczesnych  Pawło­

wi.  Żaden  człowiek,  choćby  nic  wiadomo  jak  wielki,  ani  Abra­

ham.  ani  Mojżesz,  ani  żaden  patriarcha,  ani  żaden  prorok  nie  był 

uznawany  za  kogoś,  kto  otrzymał  imię  ponad  wszelkie  imię  (Ja­

hwe).  Zginać  przed  takim  człowiekiem  kolana,  (czyli  wielbić  go), 

wierzyć  w  niego,  nawrócić  się  do  niego  —  było  bluźnicrstweig, 

Z  odrazą  odrzucano  to  wszystko,  co  miało  choćby  najlżejszy  po­

smak bałwochwalstwa. Pobożny Żyd dla wyrażenia swego potę-

15

  Tak  jednak  jeszcze  kilkanaście  lal  temu  twierdziło  bardzo  wielu  egzegetów: 

źródło  wiary  w  Bóstwo  Chrystusa,  która  była  nie  do  przyjęcia  w  święcie 

palestyńskim.  nie  lyle  wyszło  od  chrześcijan  pochodzenia  żydowskiego,  ile  z  gmin 

żyjących  poza  Ziemią  Świętą,  które  były  bardziej  podatne  na  wpływy  środowiska 

pogańskiego.  Takiego  twierdzenia  nic  da  się  absolutnie  obronić.  Nikt  nic  potrafi 

zacytować  żadnego  tekstu  pochodzącego  z  judaizmu  pozapalestyńskicgo,  który 

traktowałby  bałwochwalstwo  łagodniej,  niż  to  czynili  Żydzi  zamieszkujący  Ziemię 

Świętą.  Nie  ma  żadnych  śladów  synkretyzmu  podobnych  do  tych,  które  kiedyś 

znaleziono  w  kolonii  żydowskiej  na  Elcfantynic  (V  wiek  przed  Chr.).  Zresztą 

niedawne  prace  (S.  Licbermann.  M.  Hengcl)  przyczyniły  się  do  wyretuszowania 

przyjmowanej  kiedyś  tradycyjnie  linii  podziału  między  judaizmem  w  Ziemi  Świętej  i 

a  judaizmem  gmin  znajdujących  się  poza  Palestyną.  Poznano  lepiej  sytuację  Ziemi 

Świętej  u  zarania  ery  chrześcijańskiej  i  wiadomo,  że  wpływ  kultury  greckiej  był  tam 

bardzo silny, nawet wśród Żydów.

background image

STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ

U

pienia  zobowiązany  był  rozedrzeć  swoje  szaty  (por.  Ml  26,65; 
Dz 14,14 i oburzenie Pawła w Alenach: Dz 17,16)'".

Mnożenie  tego  rodzaju  przykładów  byłoby  zbyt  uciążliwe 

i  nieefektywne.  Popatrzmy  jednak  ne  te  teksty  biblijne,  które  wy­

rażają  odrazę  i  pełną  oburzenia  odmowę  oddawania  czci  boskiej 

ludziom:  Dn  3,1-23;  Mdr  14,12-20.  Przypomnijmy  sobie  infor­

macje  przekazane  nam  przez  żydowkiego  historyka,  Józefa 
Flawiusza  (I  wiek  n.e.).  Armia  rzymska,  z  powodu  szacunku 

dla  wrażliwości  religijnej  Żydów,  miała  zakaz  wstępu  do  Jero­

zolimy  ze  sztandarami  noszącymi  wizerunek  ubóstwionego  ce­

sarza  (Starożytności  żydowskie,  18,3,3;  18,5,3;  Wojna  żydo­
wska,
  2,9,2).  Żydzi  byli  zwolnieni  od  oddawania  hołdu  cesa­
rzowi.  A  kiedy  cesarz  Kaligula  (37-41)  chciał  narzucić  swój 

kult  Żydom  w  Aleksandrii  i  w  Ziemi  Świętej,  spotkał  się 

z  ostrym  oporem,  o  którym  szczegółowo  mówi  filozof  żydowski. 

Filon  z  Aleksandrii  (początek  I  wieku  n.e.;  Legatio  ad  Caium, 

162,330-367) 

Józef 

Flawiusz 

(Starożytności 

żydowskie, 

18,8,1-9; Wojna żydowska, 2,10,1-5).

c)  Zmartwychwstanie
Trzeba  było  niezwykle  silnych  motywów,  dających  niezbitą 

pewność,  aby  pokonać  te  trudności.  Jakie  to  były  motywy? 

Zmartwychwstanie?  Niewątpliwie,  jak  to  później  uściślimy,  po­
m o g ł o  ono ogromnie. Jednakże nie potrafiło ono zrodzić

'*  Trzeba  samemu  przeżyć  drogę  duchową  św,  Pawia,  żeby  oocnić  o l b r z y m i ą  

trudność,  jaką  przedstawia  dla  ortodoksyjnego  Żyda  wiara  w  tajemnicę  Wcielenia. 
Wobec  niej  wszystkie  inne  trudności  są  dziecinnie  śmieszne.  Przeszkoda  ta  jest 
lak  radykalna,  tak  nic  do  przeskoczenia,  że  trzeba  ją  okrążyć,  jak  okrąża  się 
szczyt,  którego  ściana  północna  jest  niedostępna  i  na  który  można  się  wspiąć 

jedynie  od  południa.  Bowiem  dopiero  po  olśnieniu  światłem  wiary  dochodzi  się  do 

odkrycia,  że  Trójca  Przenajświętsza  i  Wcielenie  nie  sprzeciwiają  się  dogmatowi 
monoteizmu  Izraela:  „Słuchaj,  Izraelu,  Pan  Bóg  nasz.  Pan  jest  jeden"  (Mk  12.2*) 
cytujący  Pwt  6,4).  I  odkrywa  się.  że  nie  tylko  nie  ma  sprzeczności,  ale 
przeciwnie,  dogmat  chrześcijański  jest  jakby  rozwinięciem,  ukoronowaniem  wiary 
Izraela.  I  temu,  kto  czegoś  podobnego  doświadczył,  narzuca  się  oczywistość, 
pobożny  Żyd  z  I  wieku  jest  w  identycznej  sytuacji,  w  jakiej  znajduje  się  żyd 
współczesny.  Tylko  bardzo  silna  pewność  może  doprowadzić  do  obejścia  tej 
trudności. I tylko nie podlegająca dyskusji nauka Jezusa spełnia ten warunek.

background image

tej  wiary.  Fakt  Zmartwychwstania,  choćby  najbardziej  niesły­

chany,  wpisywał  się  bez  trudu  w  ranty  tradycyjnego  judaizmu 

(por.  2  Kri  4.34-36;  13,21)  i  nic  postulował  żadnego  ubó-. 

siwienia, żadnej preegzystencji

,T

.

Krótko  mówiąc,  w  środowisku  żydowskim  nauka  o  ubó­

stwieniu  i  o  preegzystencji  Jezusa  musiała  wywołać  dokładnie 
ten  sam  skutek,  jaki  wywołało  wobec  Pawła  i  Barnaby  gorszą­

ce  nieporozumienie  mieszkańców  Likaonii:  „Bogowie  przybra­

li  postać  łudzi  i  zstąpili  do  nas!”  Chcieli  oddać  Apostołom 

cześć boską, a ci z oburzenia „rozdarli szaty” (Dz 14,11-14).

Krótko  mówiąc,  nikj  dzisiaj  nie  przyjmuje,  że  tego  rodzaju  na­

uka  powstała  w  środowisku  pogańskim.  Wskazane  wyżej  (s.  78- 

-79)  racje  chronologiczne  nie  pozwalają  na  to.  Nauka  ta  jest  już 

obecna  w  chwili,  kiedy  dopiero  rozpoczynała  się  ewangelizacja 

pogan.  Na  podstawie  przytoczonych  przed  chwilą  argumentów 

należy  wykluczyć,  iż  powstała  ona  w  środowisku  chrześcijan  po­

chodzenia  żydowskiego.  A  przecież  nauka  o  preegzystencji  i  bo­

skiej  godności  Jezusa  rzeczywiście  istnieje  już  niespełna  dwa­

dzieścia  lat  po  Wielkanocy.  Czyż  historyk  nie  ma  prawa,  a  nawet 

obowiązku  powiedzieć,  że  jest  tylko  jedno  możliwe  wyjaśnienie; 

naukajajochodzi  od  samego  Jezusa?  Była  ona  tak  klarowna,  że 

zatriumfowała  nad  wszystkimi  możliwymi  oporami,  które  z  ko­

nieczności  musiała  budzić.  Jest  to,  nauka  potwierdzona  przez 

Zmartwychwstanie  Jezusa,  które  dla  pierwszych  chrześcijan  sta­

nowiło dowód, że ich Mistrz powiedział prawdę 

IS

.

SI 

CZY JEZUS WIEOZIAł. ZE JEST fKMUEM

7

”  Chcąc  być  wiernym  metodzie  polegającej  na  opieraniu  się  na  takich  danych, 

co  do  których  panuje  określony  konsensus  cgzcgctyczny,  nie  wchodzimy  tutaj 
w problem Syna Człowieczego, Jego natury. Jego preegzystencji, ponieważ takiego 

konsensusu z pewnością nie ma w odniesieniu do tekstów o Synu Człowieczym.

Historyk  mówiąc  to  nie  wykracza  poza  granice  swych  metod.  Być  może  nie 

musi  wypowiadać  się  na  temat  rzeczywistości  Zmartwychwstania  (owo  „być  może" 

jest  zamierzone,  ponieważ,  moim  zdaniem,  może  to  uczynić).  Musi  z  pewnością 
stwierdzić  wpływ,  jaki  la  wiara  w  Zmartwychwstanie  wywarła  na  myśl 

pierwszych  chrześcijan  i  jakie  stąd  wyciągnięto  wnioski:  Bóg  uwierzytelnił  życie,! 
misję i naukę Jezusa z Nazaretu. 

||

background image

). Argument pozytywny: ślady wyraźnego nauczania Jezusa, 

skierowanego do ściślejszego kręgu uczniów, o Jego 

preegzystencji i Jego Bóstwie

Ukazując  klęskę  wszelkiego  rodzaju  prób  wyjaśnienia  tak 

szybkich  narodzin  tego  rodzaju  nauki,  staraliśmy  się  dotych­
czas  udowodnić  prawdopodobieństwo  tego  rodzaju  nauczania 

bez  powoływania  się  na  naukę  Jezusa  historycznego.  Zestaw­
my  tera

2

  ślady,  wskazujące  na  nauczanie  Jezusa  na  temat  Jegp 

Bóstwa i preegzystencji.

a) Istnienie wewnątrz kolegium apostolskiego 

uprzy wilejswanejgntpy uczniów 

II Bardzo dobrze jest znany fakt, że wśród dwunastu Apostołów 

trzech zajmuje uprzywilejowane mieiscc. Ewangelie wspominają 

f o trzech wydarzeniach, podczas których Jezus zabiera ze sobą 

Piotra. Jakuba i jego hrata. Jana: uzdrowienie córki Jaira, 

Przemienienie i Agonia w Ogrodzie Oliwnym (Mk 5,37; 9,2;

| 14,33 i paralele). Ponadto Mk 1,29 mówi, że ci trzej Apostoło- 

“ wie są świadkami cudu uzdrowienia teściowej Piotra, a Mk 13,3 

przedstawia ich (razem z Andrzejem) jako słuchaczy mowy 

o końcu świata.

! Znamienne, że w pierwszej gminie chrześcijańskiej jeszcze 

raz pojawi się ta uprzywilejowana kolejność, z tą tylko różni­
cą, że Jakub, brat Jana, skazany na śmierć przez Heroda (oko­

ło 41  roku), zostaje  zastąpiony przez innego Jakuba, „brata” 
Pańskiego. I tak Pawrt 

i=»Vuha, Pi»tra i Jana„filara-

jjni” wspólnoty (Ga 2,9), Piotr i Jan występują razem podczas 

lj; pierwszego przesłuchania przed Sanhedrynem i podczas misji 
■  w  Samarii  (Dz  3,1-4,21;  8,14-17).  To  uprzywilejowane  miej- 

Bscc  w  grupie  Apostołów  pochodzi  z  pewnością  z  bardziej  ści- 
■słych więzi, jakie łączyły ich kiedyś z Jezusem.

STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ

_____ «

background image

CZYJKWS UII-MIAt. //• iMI HtHiltM?

X4

h) Ślady specjalnego nauczania, zarezerwowanego 

dla tej grupy

Piotr,  Jakub 

Jan 

są 

jedynymi  świadkami 

Pj/.emienjonia 

i  Agonii.  Są  zatem  jedynymi,  którzy  mogą  podzielić  sit;  tym 

doświadczeniem  z  innymi  Apostołami,  a  to  daje  im  specjalną  mi­

sję  przekazywania  orędzia  ewangelicznego.  Zresztą  tym  trzem 
świadkom  Przemienienia  Jezus  dąje  polecenie,  aby  „nikomu  nię 

rozpowiadali  o  tym,  co  widzieli,  zanim  Syn  Człowieczy  nie  po­

wstanie  z  martwych"  (Mk  9,9;  por.  Mt  17,9).  Jest  to  bardzo  inte­

resująca  dla  naszego  tematu  informacja.  Egzegeci  spierają  się 

o  to.  czy  w  Mk  9.9  zostały  przytoczone  autentyczne  słowa  Jezu­

sa.  Jednak  nawet  gdyby  chodziło  o  późniejszy  dodatek,  to  prze­

kazuje  on  przekonanie,  że  .pewien  ważny  aspekt  orędzia  ewan­

gelicznego  został  przekazany  nie  wszystkim  uczniom,  ale  tylko 

trzem  spośród  oicłL  *  że  jego  rozpowszechnienie  ma  nastąpić  do­

piero po Zmartwychwstaniu.

.Mowa  o.  końcu  _świąjjt  w  Ewangelii  Marka  jest  kolejnym 

przykładem  analogicznej  sytuacji.  Stanowi  odpowiedź  Jezusa 

na pytanie, które Mu postawili „na osobności” trzej uczniowie, 

Piotr, Jakub, i Jan, do których dołączył się Andrzej (Mk 13,3). 
Pomimo  wszelkich  różnic  wśród  egzegetów  na  temat  histo­

rycznego  charakteru  tej  informacji,  zdanie  to  również  przeka­

zuje  co  najmniej  świadectwo  pewnej  tradycji,  według  której 

wąska  grupa  uczniów  otrzymała  szczególną,  nie  wszystkim 
udzieloną naukę.

Żaden  tekst  Ewangelii  nic  mówi,  że  Jezus  nauczał  wąskie 

_grono  swoich  uczniów  o  swej  preegzystcncji  i  Bóstwie.,  Jed­

nak  widzieliśmy,  żc  niezwykle  szybkie  pojawienie  się  po 

Zmartwychwstaniu  nauki  o  preegzystcncji  Jezusa  i  Jego  Bó­

stwie  można  z  punktu  widzenia  historycznego  wiarygodnie 
wyjaśnić  tylko  w  jeden  sposób:  istnieniem  nauki  Jf.ynsajia.ifin 

jejnąi.  Do  wyciągnięcia  takiego  wniosku  skłania  ustalony 

przed  chwilą  fakt:  istnienie  nauczania  Jezusa  zarezerwowane: 

go  dla  małej  grupy  uczniów.  Dlaczego?  Ponieważ  to  należy  do 

natury rzeczy. Każdy profesor wic, że wśród swego audyto-

background image

rium  mii  uczniów  zdolniejszych  od  reszty  klasy,  z  którymi 
może „pójść dalej”. I to, co sprawdza się w odniesieniu do na­
uczyciela  w  porządku  intelektualnym,  sprawdza  się  również 

wohec mistrza duchowego.

Apostołowie nie posiadali jednakowych uzdolnień intelektua­

lnych i duchowych. Jeśli Jezus przekazał trudną do zrozumie­

nia  naukę,  w  odniesieniu  do  której  łatwo  mogły  się  zrodzić 
nieporozumienia i fałszywe interpretacje (nauczanie dotyczące 

Jego prccgzystcncji i Bóstwa), jest rzeczą normalną, że spo­
śród uczniów jako pierwszych adresatów tej nauki Jezus wy­
brał najhardziej uzdolnionych, którym polecił następnie ją sto­
pniowo rozpowszechnić. Trudno zresztą sobie wyobrazić, jak 

mógłby postąpić inaczej.

Rozumiemy również, dlaczego późniejsza tradycja ewange­

liczna była niezwykle dyskretna odnośnie do nauczania Jezu­

sa,  skierowanego do  małej grupy uczniów. Starożytne pisma 
żydowskie, współczesne Chrystusowi lub wcześniejsze od Nie­
go,  które  nic  zostały  zaliczone  do  katalogu  Ksiąg  Świętych, 
często  zawierają  tego  typu  treść:  więlkie  osobistości  Starego 
Testamentu, takie jak Mojżesz, Eliasz, Baruch, przedstawiane 
bywają jako ci, którzy powierzają tajemną naukę malej grupie 
wybranych uczniów. Potem ta grupa uczniów ma obowiązek 
przekazania tej tajemnicy innym wybranym osobom i podania 

jej do  publicznej wiadomości  w odpowiednim momencie. Za 

tym przykładem poszły tzw. ewangelie apokryficzne („tajem­
ne”), które chcą ukazać tajemną naukę Jczusa^.o wiele wyższą 
od tej. znanej z powszechnych Ewangelii, i zarezerwowaną dla 

ścisłego  grona  wtajemniczonych.  Otóż  od  samego  początku 
Jezus  przyjął  drogę  zupełnie  inną:  „Wysławiam  Cię,  Ojcze, 

Panic  nieba  i  ziemi,  że  zakryłeś  te  rzeczy  przed  mądrymi 
i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11.25). Ewan­

gelia uprzywilejowuje ludzi najuboższych pod każdym wzglę­
dem.  Skoro  racje  pedagogiczne  przemawiały  za  tym,  aby 
przejść przez etap nauczania ograniczonego, zarezerwowanego 
dla małej grupy, to potem, gdy umysły dojrzeją do jego przy-

STUDIUM HI.STOKYC7.Nt: TRADYCJI UWANCFJJC/NtJ

 

_________ *5

background image

__________CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŹE JEST BOGIEMT

jęcia,  należało  możliwie  najszybciej  przekazać  je  wszystkim. 

Akurat  wtedy  nic  było  już  powodu,  aby  zachowywać  wspo­
mnienia  o  nauczaniu  zarezerwowanym  dla  elity.  Wręcz  prze­
ciwnie.  Należało  o  nim  zapomnieć,  aby  nic  dać  pretekstu  in­
nym  do  rozpowszechniania  zafałszowanej  nauki,  która  miałaby 
być  dana  tylko  nielicznym,  pozostawać  aż  dotąd  tajemną  i  rze­

komo  wywodzić  się  od  Jezusa.  Jak  na  to  wskazuje  historia 
pierwotnego  Kościoła,  niebezpieczeństwo  takie  było  bardzo 

realne.

Jednak  to  wszystko  pozostaje  nadal  w  sferze  przypuszczeń. 

Chcielibyśmy  mieć  dokładniejsze  dane  odnośnie  do  nauczania 

Jezusa na temat Jego Bóstwa  i precgzystenęji, nauczania udzielo­

nego  wybranym  uczniom  i  szeroko  rozpowszechnionego  przez 
nich  po  Wielkanocy.  Studium  t r a d y c j i   J a n o w e j   pozwoli 

nam posunąć się dalej.

ci.Jradycja Janowa

Zbadaliśmy  już  wyżej  świadectwo  czwartej  Ewangelii 

(rozdz.  1.  s.  23-29).  Próbowaliśmy  tam  wykazać,  że  Ewange­

lia  Janowa  pod  względem  treści  nie  jest  podobna  do  Księgi 

Rut,  Estery,  Tobiasza,  Judyty.  W  rzeczy  samej,  księgi  te  za­

wierają  opowiadania  o  pozornie  historycznym  charakterze, 

podczas  gdy  w  rzeczywistości  chodzi  w  nich  o  naukę  teologi­

czną,  którą  ukazano  jako  historię,  by  była  łatwiej  przyswajal­

na.  Tymczasem  Ewangelista  zamierzał  przekazać  czytelnikowi 

swoje  własne  przekonanie:.Jezus,  którego  ukazuje,  jest  pra­

wdziwym  Jezusem  z  Nazaretu,  takim,  jakim  był  rzeczywiście 

za  swego  ziemskiego.życią,  Jednakże  pozostawiliśmy  otwartą 

następującą  kwestię:  nawet  jeśli  taka  była  intencja  Ewangeli­

sty,  to  czy  jednak  —  działając  w  dobrej  wierze  —  nie  pomylił  C 

się  on.  przypisując  w  sposób  anachroniczny  Jezusowi  historii 

to,  co  stanowiło  przekonanie  jego  gminy,  czyli  wiarę  w  preeg- 

zystencję  i  Bóstwo  Chrystusa?  Teraz  nastał  czas,  aby  spróbować 

odpowiedzieć na to pytanie: Jan nie pomylił się, nawet w dobrej

background image

wierze.  Jezus  historii  naprawdę  nauczał  o  swej precgzystcncji 

i  Bóstwie.  Być  może  jaśniej  i  wyraźniej  przekazał  tę  naukę 
„umiłowanemu  uczniowi”,  podczas  gdy  innym  podsuwał  tę 
myśl  bardziej  pośrednio  i  w  sposób  zawoalowany  (por.  część 
druga, rozdział 2).

W refleksjach, które tu nastąpią, popierających to twierdze­

nie, będziemy poruszać się jedynie w sferze metody historycz­
nej.  Dopiero  potem,  w  następnym  rozdziale, zastanowimy  się 

nad sprawami, które będą dotykać wiary.

STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ

— HISTORYK STAJE PRZED PODWÓJNYM FAKTEM

1.  Bardzo  wczesne  pojawienie  się  wiary  w  precgzystencję 

i Bóstwa Jezusa w okresie nic przekraczającym dwudziestu lat 

od Jego śmierci. I ten fakt nie znajduje zadowalającego wyjaśnie­

nia w hipotezie, która głosi, że wiara ta jest wytworem gminy.

2.  Istnienie Ewangelii, czwartej Ewangelii, co do której hi­

storyk  może  ustalić  (lub  —  lepiej  —  stwierdzić),  że  została 
spisana w ostatecznej formie najpóźniej pod koniec I wieku 
Ta Ewangelia pretenduje do bycia dziełem naocznego świadka 
czynów i słów Jezusa, co potwierdzają godne wiary świadectwa, 

istniejące niezależnie od tej Ewangelii. I ta Ewangelia stwierdza, 

że Jezus jasno nauczał o swojej prccgzystencji i że powiedział: 

„Zanim Abraham był, Ja jestem”, Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.

Nad  pierwszym  punktem  rozwodziliśmy  się  już  szeroko. 

Drugi wymaga krótkiego wyjaśnienia.

Czwarta  Ewangelia  ukazana  została  jako  dzieło  jwiadka. 

i to świadka godnego zaufania; Jen właśnie uczeń daje świa-

"jest  to  dala  proponowana  przez  większość  egzegetów.  Ostatnie  odkrycia 

całkowicie  podważyły  tezę  tych.  którzy  chcieli  datować  czwartą  Ewangelię  na 
pierwszą  połowę  II  wieku.  Jednak  wcześniejsza  dala  jest  możliwa.  Anglikański 
biskup, J. A. T. Robinson, w swej książce  Redanag the New Testament w oparciu 
o poważne argumenty zaproponował rok 65 po Chr.

background image

dcctwo  o  łych  sprawach  i  on  jc  opisał.  A  wiemy,  że  świadcc- 

.two jego jesi prawdziwe” (J 21.24).

— DWIE UWAGI NA TEMAT TEGO TEKSTU

—  „Ten  uczeń”  nazwany  jest  parę  wierszy  wcześniej  „ucz- 

nicm, którego miłował Jezus” (w. 20), to ten sam. który w czasie 

Ostatniej  Wiccacrzy  spoczywał  na  piersi  Jezusa  (J  13,23n).  Tra­

dycja  sięgająca  św.  Ireneusza  (około  roku  180)  utożsamia  tego 
ucznia,  którego  miłował  Jezus,  z  apostołem  Janem.  Za  chwilę 

powrócimy  do  tego  niezwykle  ważnego  świadectwa  św.  Ireneu­

sza.  Tutaj  powiedzmy  tylko,  że  olbrzymia  większość  egzegetów 

przyjmuje  dzisiaj  to  utożsamienie  ®.  Ewangelia  mówi,  że  ten 

liczeń,  którego  miłował  Jezus,  był  obecny  przy  umywaniu  nóg 

(13,23).-naJ£aJwarii  (19,25-27).  w  poranek  wielkanocny  (20,2) 

i  ptzy  ukazaniu  się  Jezusa  nad  Jeziorem  Tyberiadzkim  (21,7). 

Kiedy  mówi  o  przebiciu  włócznią  boku  Jezusa,  dodaje:  „7a- 

.  świadczył  io  len,  który  widział,  a  świadectwo  jego  jest  prawdzi­

we"  (19J5).  Tak  uroczysta,  tak  wyraźna  deklaracja  stawia  czy­

telnika  przed  wyborem:  albo  mu  się  wierzy,  albo  uważa  się  go  za 

oszusta, starającego się wprowadzić kogoś rozmyślnie w błąd

2I

*

c/YJt /.us 

wiedział

 

ze

 

jest

 

bogiem

?

* Zarzuty, jakie postawiono przeciwko niemu, są rzeczywiste, ale można je 

łatwo pokonać, a w każdym wypadku inne proponowane utożsamienia napotykają 
trudności  jeszcze  większe  (zob.  R.  E.  Brown.  The  Gospel According to  Mn,  1.1, 

Nowy Jork 1966, s. XCV!II).

Pierwszy  Ust  św.  Jana  rozpoczyna  się  uroczystym  prologiem,  w  którym 

autor, mówiąc w imieniu swoim i swoich towarzyszy, przypisuje sobie przymiot 
naocznego  świadka:  „cośmy  usłyszeli  o  Słowie  życia,  co  ujrzeliśmy  własnymi 

oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce” (1,1). List ten podkreśla 
również bardzo mocno Bóstwo Jezusa: Jesteśmy w prawdziwym Bogu, w Synu 

Jego. Jezusie Chrystusie. On zaś jest prawdziwym Bogiem i Życiem wiecznym” 

(5 JO). Jednak nic mówi wyraźnie, że to przekonanie pochodzi z nauki Chrystusa.

background image

m

— ŚWIADECTWO ŚW. IRENEUSZA O ŚW JANIE

Na  samym  początku  stwierdza  on  jasno,  że  autor  czwartej 

Ewangelii lo Jan i że Jan jest umiłowanym uczniem. który spo­

czywał  na  piersi  Pana:  .Jan,  uczeń  Pański,  który  spoczywał  na 
piersi  Jego,  także  wydał  Ewangelię  za  swego  pobytu  w  Efezie, 
w  Azji”  Jednakże  znajdujemy  tu  coś  ważniejszego  dla  naszego 
tematu. Sw. Ireneusz dobrze znał św. Polikarpa, biskupa Smyrny 
w  Azji  Mniejszej,  który  był  uczniem  św.  Jana  i  często  go  słu­

chał. Trzeba zacytować list św. Ireneusza, adresowany do byłego 
wspóhicznia, Floryna, który popadł w herezję:

Otóż  gdy  jeszcze  byłem  dzieckiem,  widziałem  Cię  w  Azji 
Dolnej  przy  boku  Polikarpa,  jak  się  wspaniale  obracałeś 

wśród  przepychu  dworu  cesarskiego,  i  jak  się  o  jego 
względy  starałeś.  Lepiej  ja  pamiętam  owe  czasy,  aniżeli 

zdarzenia  świeże.  Toć  wrażenia  lat  dziecięcych  rozwijają 
się  razem  z  duszą  i  z  nią  się  zrastają  do  tego  stopnia,  że 
mogę  wskazać  nawet  miejsce,  gdzie  błogosławiony  Poli­
karp  siadał  i  przemawiał,  jak  wychodził  i  wchodził,  jaki 

był  tryb  jego  życia,  jaka  jego  postać,  jak  przemawiał  do 

ludu,  jak  opowiadał  o  swych  stosunkach  z  Janem  i  z  in; 
nymi,  którzy  widzieli  Pana,  jak  przypominał  ich  słowa 

i  co  od  nich  słyszał  o  Panu,  o  cudach  Jego,  o  nauce,  jak 

to  Polikarp,  zgodnie  z  Pismem,  opowiadał,  co  przejął  od 

świadków  naocznych  Słowa  Żywota  (les  zoes  lou  logou). 

Tego  ja  wówczas  chciwie  słuchałem,  dzięki  zmiłowaniu, 

jakie  mi  Bóg  okazał,  i  przechowałem  to  w  pamięci,  nie 

na  papierze,  ale  w  swem  sercu.  I  zawsze  za  łaską  bożą 

żywo to sobie stawiam przed oczy 

a

.

STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI hWANGKUCZtiU _ 

tft

U

  Św  Ireneusz,  AJversus  haereses.  III,  1.  I.  Oryginalny  tekst  grecki  został 

zachowany  przez  Euzebiusza  z  Cezarei,  Historia  kolaeltui.  V,  S.  4  iprrci 
Arkadiusz  Lisiecki,  wyd.  Fiszer  i  Majewski.  Poznań  1924.  s.  216  |Ptsnu  Uj,..* 

Kościoła, t. III|).

23

 Euzebiusz z Cezarei, dz. cyt.. V. 20. S-8. s. 2.15.

background image

CZY JEZUS WKDtlAł, tH JEST UMIEM?

90

Świadectwo  to  jest  niezwykle  cenne.  Powaga  naocznego 

świadka  Jezusa,  stwierdzona  przez  autora  czwartej  Ewangelii, 

jest  tutaj  potwierdzona  przez  św.  Ireneusza,  który  słyszał  tych, 

którzy  słuchali  Jana  mówiącego  im  o  swych  relacjach  z  Jezu­
sem.  Nie  można  podważać  tego  świadectwa,  chyba  że  ma  się 

poważne ku ternu racje. Otóż t a k i c h   r a c j i   n i c   m a

M

.

— DWIE UWAGI

Przede  wszystkim  świadectwo  św.  Ireneusza  potwierdza  ist­

nienie  szloly  J a n o w e j ,   które  coraz  częściej  przyjmują 

egzcgeci._yczniowic Apostoła spisali jego nauki i wspomnienia.

Po  drugie,  jak  już  podkreśliliśmy  (zob.  wyżej,  s.  25-26),  autor 

lub  autorzy  czwartej  Ewangelii  mogli  z  powodzeniem  zrobić  to. 

co  robili  wszyscy  historycy  starożytności:  przytoczyć  treść  mów, 
niekoniecznie  jednak  w  ich  dosłownym  brzmieniu  i  bez  koniecz­

nego  przytaczania  dokładnych  okoliczności,  w  których  zostały 

one wypowiedziane (czas, miejsce, audytorium). To pozwala od-

* Często wypomina się św. Ireneuszowi jego łatwowierność. I tak w Adversus 

hoertses, IL 22. 5, przypisuje on ..Starszym”, którzy utrzymywali, te pochodzi ona 
od im. Jana. opinię, według której Jezus przeżyłby pięćdziesiąt lat, przy czym 

rozpoczął swą działalność w wieku około trzydziestu lal (tak Łk 3.23). Faktycznie 
Ireneusz  opiera  się  głównie  na  J  8.57  („pięćdziesięciu  lat  jeszcze  nie  masz. 

a Abrahama widziałeś?”), interpretowanym zbyt wąsko. Nie mówi też, w jaki sposób 

dotarł  do  świadectwa  Starszych.  Niewątpliwie  zawdzięcza  on  tę  informację 
Paptaszowi. biskupowi Hterapolis, którego informacje często budzą kontrowersje. 
Ten wypadek bardzo różni się od tego. który nas interesuje, gdzie Ireneusz wyraźnie 

podkreśla, skąd czerpał swoje informacje (Polikarp), i wiarygodność swoich wspo­
mnień. To samo należy powiedzieć również o Athtrsus haeresa, V, 5. 1; V. 36, 1; 
V,  33.  4.5,  gdzie  mowa  jest  o  różnych  problemach  dotyczących  zaświatów: 
różnych mieszkaniach wybranych i nadzwyczajnej płodności nowego stworzenia. 
W V, 33, 5 Ireneusz wyraźnie mówi, skąd czerpał te wiadomości. Źródłem tym 

jest Papiasz. I jest bardziej niż prawdopodobne, że sprawa ma się lak samo w od­

niesieniu do tekstów cytowanych w tym przypisie. Tak właśnie na ogól myślą 
komentatorzy św. Ireneusza. Jeśli w niektórych punktach Ireneusz zebrał, a nawet 
przypisał sobie informacje, których nic mógł sprawdzić, to nie umniejoa to wagi 

jego fcviadectwa. zapewniającego, że on sam słuchał św. Polikarpa, gdy ten mówił 
o swoich aadńsiycfa relacjach ze swym na uczy oclem, św. Janem, który opowiedz*) 
mu lo. co słyszał z ust samego Jezusa.

background image

STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ 

91

powiedzieć  na  pytanie,  które  postawi  sobie  każdy  czytelnik 
czwartej  Ewangelii:  jeśli  Jezus  tak  otwarcie  i  tak  jasno  nauczał 

_o  swej  prcegzystencji  i  Bóstwie,  jak  to  przedstawia  iw.  Jan,  to 

dlaczego  inni  Ewangeliści  nic  na  ten  temat  nie  mówią?  Można 
odpowiedzieć,  że  najprawdopodobniej  naukę  tę  kierował  do  wą­

skiej  grupy  uczniów  i  dostosowywał  ją  do  ich  możliwości  zro­

zumienia.

Zakończmy i streśćmy tę sekcję, którą nazwaliśmy trzecim 

etapem.

Ze  ściśle  historycznego  punktu  widzenia  wydaje  się,  że  można 

powiedzieć:  .niezwykle  szybkie  rozpowszechnienie  się  wiary 
w  prccgzystcnęję  i  Bóstwo  Jezusa,  która  pojawiła  się  w  niecałe  * 

dwadzieścia.lat  po  śmierci  Jezusa,  stwarza  problem,  od  które­
go  podjęcia  historyk  nie  może  się  uchylić.  Skąd  sie  wzięła  ta 

wiara?  Nic  sposób  wyjaśnić  jej  hipotezą  tworu  gminy.  Pozo­
staje  tylko  jedno  możliwe  wyjaśnienie:  chodzi  o  nauczanie  po­

dane  przez  samego  Jezusa.  To  właśnie  chce  wyrazić  czwarta 

Ewangelia.  Rzetelny  historyk  powinien  powiedzieć,  że  to  rosz­

czenie  wydaje  się  potwierdzone  zarówno  przez  dane  pocho­

dzące  z  samej  Ewangelii,  jak  i  przez  świadków  wiarygodnej 

tradycji (św. Ireneusz).

background image

4.  WYNIKI BADAŃ HISTORYCZNYCH

v

  Na  początku  1.  rozdziału  drugiej  części  sformułowaliśmy 

następującą hipotezę roboczą: twierdzenia chrystologiczne No* 

wego Testamentu, w szczególności stwierdzenia czwartej Ewan­

gelii  o  Bóstwie  i  prcegzystcncji  Chrystusa,  odpowiadają  temu, 

co  Jezus  myślał  o  sobie  samym.  To  przekonanie  starał  się 
przekazać  za  pomocą  swych  słów  i  czynów  *.  Próbowaliśmy 
ustalić,  w  pewnym  stopniu  a  priori,  w  jaki  sposób  zmuszony 

był postępować Jezus, jeśli chciał przekazać tę prawdę. Trzeba 

było przy tym uwzględnić mentalność Jego słuchaczy, niezwy­

kły  charakter  przekazywanego  orędzia  i  środki  ostrożności, 

które  Jezus  musiał  przedsięwziąć  dla  uniknięcia  niewłaści­

wych,  politcistycznych  interpretacji.  Uznaliśmy,  że  potrzebna 
tu  była  metoda  stopniowego  ukazywania  tej  nauki:  najpierw 

bardzo zawoalowana zapowiedź dla rzesz, potem dokładniejsza 

informacja  dla  uczniów  już  związanych  z  Mistrzem  i  uznają­

cych  Go  za  proroka,  który  przekazuje  Prawdę  Bożą.  Jednak 
pełniejsze  objawienie  tej  prawdy  mogło  dokonać  się  jedynie 
wobec wąskiej grupy przyjaciół.

Teraz należy zweryfikować tę hipotezę robocza poprzez ba­

dania historyczno-krytyczne, którym poświęcono dwa poprze­
dnie rozdziały.

Czy ta weryfikacja jest rozstrzygająca?
Nic  ma  wątpliwości  co  do  tego,  że  istniały  dwa  pierwsze 

etapy.  Istnienie  trzeciego  etapu  jest  mniej  oczywiste.  Jednak 
właśnie w trakcie badań tego trzeciego etapu dostarczono ar­
gument, który wystarcza za dowód poprawności proponowanej 

1

1

 Zob wyżej. s. 53-54, a (alcie przypis 1 drugiej części, rozdział I.

background image

HYNIKJ BADAN HISTORYCZNYCH

tezy  egzegctyczncj:  Jezus  był  pizekonany  o  swej  preegzystencji 
i  Bóstwie  i  tego  nauczał.  Ryzykując  powtórzenia,  przedstawmy 

jeszcze raz ten argument, który wydaje się decydujący.

—  Wiara  w  preegzyslencję  i  Bóstwo  Zmartwychwstałego 

jest  już  bardzo  rozpowszechniona  w  gminach  chrześcijańskich, 

powstałych w pierwszym dwudziestoleciu po Wielkanocy.

—s  W  tej  epoce  ewangelizacja  świata  pogańskiego  dopiero 

się  rozpoczynała.  Trzeba  odrzucić  wpływ  chrześcijan  pocho­
dzenia  pogańskiego  na  pojawienie  się  tej  doktryny.  Ta  ewolu­
cja dokonała się zatem w środowisku żydowskim.

—_  Środowisko  żydowskie  reagowało  na  tego  rodzaju  naukę 

głębokim  sprzeciwem.  Ta  koncepcja,  tak  podobna  do  bałwo­
chwalczego  ubóstwiania  ludzi  i  bogów  zstępujących  na  zie­

mię, wywoływała u Żydów odrazę.

—  Tego  rodzaju  doktryna  mogła  powstać  tylko  dzięki  pewno­

ści,  zdolnej  pokonać  wszelkie  przeszkody:  Jezus  tego  nauczał 

i  Bóg  potwierdził  Jego  nauczanie  przez  fakt  Jego  Zmartwych­

wstania. Wydaje się, że nie sposób inaczej tego wytłumaczyć.

—  Potwierdza  to  czwarta  Ewangelia,  Jej  autor  chce  nas 

przekonać,  że  Chrystus,  którego  przedstawia,  jest  tym  samym 
Jezusem  historycznym,  który  był  przekonany,  żc  jest  Synem 
Boga,  samym  Bogiem,  i  który  to  powiedział.  Historyk  musi 
uznać  solidność  argumentów,  które  wspierają  tę  opinię  (we­
wnętrzne  świadectwa  Ewangelii  i  poświadczenia  zewnętrzne: 
św. Ireneusz).

Po  ustaleniu  tego  wszystkiego  można  powiedzieć,  żc  istnie­

nie  trzeciego  etapu  (nauczania  Jezusa  skierowanego  do  uprzy­
wilejowanych  uczniów)  staje  się  tak  bardzo  prawdopodobne, 

że  można  uznać  je  za  fakt  udowodniony.  Tylko 

szczególnie 

podatne  i  całkowicie  już  oddane  Jezusowi  audytorium  zdolne 
było  przyjąć  tę  naukę,  ą  następnie  rozpowszechnić  ją  wbrew 

wszelkim  trudnościom  po  święcie  Paschy.  Co  więcej,  zawoalo- 

wane  nauczanie  dla  rzesz,  a  bardziej  bezpośrednie  dla  uczniów, 
stanowiące pierwszy i drugi etap, miały uwrażliwić uczniów na

background image

'V*'

>

\

W   ___________________________  

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BOGW\l?

wielkość  osoby  Jezusa,  która  wyrastała  ponad  to  wszystko,  co 
historia  ludu  Bożego  znała  w  przeszłości.  To  normalne  i  natu­

ralne.  żc  uczniowie  najbardziej  podatni  duchowo  na  nauczanie 

Jezusa,  najbardziej  do  Niego  przywiązani,  chcieli  wiedzieć  coś 
więcej  na  temat  treści  Jego  enigmatycznych  słów.  Byłoby 

dziwne  i  niezrozumiałe,  gdyby  stało  się  inaczej  —  gdyby  ża­

den  z  uczniów  nic  okazał  najmniejszego  zdziwienia,  nic  posta­

wił  żadnego  pytania  na  temat  tych  tajemniczych  deklaracji,  tego 

niezwykłego zachowania Jezusa, nazywającego Boga „Abba”...

Konkludując,  czyż  nic  możemy  powiedzieć:  istnieje  nieza­

przeczalna  zgodność  poprzednio  sformułowanej  hipotezy  robo­

czej  z  konsekwencjami,  które  z  niej  wypływają  —  z  jednej 

strony  —  i  z  badaniami  historycznymi  —  z  drugiej?  Pra­

wdopodobieństwo,  żc  ta  hipoteza  robocza  odpowiadała  rzeczy­

wistości,  jest  niezwykle  duże,  zwłaszcza  że  nie  ma  żadnego 
innego rzeczowego wyjaśnienia tych samych danych.

*

background image

5. 

ROLA DUCHA ŚWIĘTEGO

JESZCZE WIELE MAM WAM DO POWIEDZENIA, ALE 

TERAZ [JESZCZE] ZNIEŚĆ NIE MOŻECIE■ (J 16,12)

Do  tej  pory  pozostawaliśmy  na  płaszczyźnie  czysto  racjo­

nalnej,  dostępnej  historykowi.  Jednak  ta  książka  została  napi­
sana  przede  wszystkim  dla  wierzących.  Ci  zaś,  o  ile  akceptują 

w  pełni  płaszczyznę  czysto  racjonalną,  o  tyle  słusznie  nie  za­
wężają  swoich  poglądów  wyłącznie  do  niej.  Dlatego  wierzący 
czytelnik  powinien  postawić  sobie  wobec  problemu,  stanowią­
cego przedmiot niniejszej książki, następujące pytanie: 

na

pewno  jedyną  możliwą  przyczyną  tego  stopniowego  odsłania­
nia  Bóstwa  Chrystusa  jest  wyraźne  nauczanie  Jezusa,  będące 

owocem  doskonałego  poznania  Jego  własnej  tajemnicy?  Czy 
to  nic  pomniejsza  roli  Ducha  Świętego,  wewnętrznego  nauczy­
ciela?.  Czy  nie  jest  to  równoznaczne  z  niedocenianiem  niektó­
rych  deklaracji  Jezusa,  kierowanych  do  Jego  uczniów,  na 

przykład:  .Jeszcze  wiele  mam  wam  do  powiedzenia,  ale  teraz 
[jeszcze]  znieść  nie  możecie.  Gdy  zaś  przyjdzie On, Duch Pra­

wdy, doprowadzi was do całej prawdy” (J 16,12-13)? Nie ulega 
najmniejszej wątpliwości, jak to za chwilę wykażemy (s. 96n), że 
Duch  Święty  odegrał  zasadniczą  rolę  przy  pogłębianiu  wiary 
pierwszych chrześcijan w tajemnicę Wcielenia Czy jednak tekst 
J  16,12-13  dotyczy  Bóstwa  Jezusa,  a  więc  prawdy,  której  ucz­
niowie  nie  byliby  wówczas  w  stanie  pojąć?  Jest  to  niepra­

wdopodobne.  Zaistniałaby  bowiem  pewna  sprzeczność  w  sa­
mej  Ewangelii:  Bóstwo  Jezusa  byłoby  zarazem  prawdą  na­
uczaną  przez  samego  Jezusa  (8,58;  10,30;  17,5)  i  nauką,  której 
nic  mógł  przekazać  uczniom,  ponieważ  nie  mogli  jej  jeszcze

background image

c/Y W./.us wn.nmt. n 

ust

 

bocum

*

w>

pi>jąć  (16,13)  V  Faktycznie  dzisiaj  olbrzymia  większość  egze- 

getów  wyjaśnia  wersety  16,12-13,  powołując  się  na  paralclny 

tekst  14,25-26:  „To  wam  powiedziałem  przebywając  wśród  was. 

A  Pocieszyciel.  Duch  Święty,  którego  Ojciec  pośle  w  moim 
imieniu.  On  was  wszystkiego  nauczy  i  przypomni  wam  wszy­
stko,  co  Ja  wam  powiedziałem”  i  15,15:  „Oznajmiłem  wam 
wszystko,  co  usłyszałem  od  Ojca  mego”.  Jezus  powiedział  to 

wszystko,  co  miał  do  powiedzenia,  ale  uczniowie  nic  zrozu­

mieli.  Jezus  mógł  podkreślać,  rozwijać,  wyszczególniać,  po­
głębiać.  ale  nic  uczynił  tego,  ponieważ  nic  byli  zdolni  przyswoić 
sobie  nawet  tego,  co  już  im  powiedział.  Przekazuje 

Duchowi. 

Św  iętemu  posłannictwo  działania  na  uczniów  od  wewnątrz,  aby 
dogłębnie  zrozumieli  słowa,  które  kiedyś  słyszeli,  ale  nic  rozu­

mieli.  Spotykamy  tutaj  znaną  myśl  czwartej  Ewangelii  (zob. 
2.22; 12,16; 13.7).

Właśnie  w  ten  sposób  należy  rozumieć  rolę  Ducha  Święte­

go  w  chwili  narodzin  wiary  w  Bóstwo  Chrystusa.  Nauka  Jezu; 
sa  zasiała  nasienie.  Jednak  gleba,  na  którą  ono  padło,  nie  była 

jeszcze  zdolna  go  przyjąć  i  sprawić,  by  wzeszło.  Potrzebna 

była  do  tcgoJPascha  i  Pięćdziesiątnica:  Zmartwychwstanie  — 
aby  otworzyć  oczy  uczniów  i  dać  im  poznać  wielkość  Jezusa; 
Pięćdziesiątnica  —  aby  ich  umysły  oraz  serca,  oświecone 

i  przekształcone  przez  Ducha  Świętego,  przyswoiły  sobie 

w-  końcu  naukę,  która  lekko  je  musnęła,  ale  nic  przeniknęła  do 
nich.  Przyłączamy  się  w  ten  sposób  do  nauczania  Soboru  Wa­
tykańskiego  II  z  jego  Konstytucji  dogmatycznej  o  Objawieniu 
Bożym:  „Apostołowie  po  wniebowstąpieniu  Pana  to,  co  On 
powiedział  i  czynił,  przekazali  słuchaczom  w  pełniejszym  zro­
zumieniu.  którym  cieszyli  się  pouczeni  chwalebnymi  wydarze­
niami  życia  Jezusa  oraz  światłem  Ducha  prawdy  oświeceni” 

(Dei Verbum. 19). Tekst soborowy stwierdza, że praca reda- 

1

1

  Nawet  jc<li  tckM  16.13  należał  pierwotnie  do  innego  źródła  czy  innej 

warstwy  redakcyjnej  aniżeli  teksty,  w  których  jczus  oczy  o  swej  preegzystencji 
i  Bóstwie,  sprzeczność  może  zaistnieć  na  płaszczyźnie  końcowej  redakcji,  która 
— jak uznaja wszyscy komentatorzy — jest niezwykle ujednolicona.

background image

kcyjna  nad  Ewangeliami  cieszyła  się  tym  światłem  również 
w  trakcie  utrwalania  przez  św.  Jana  słów  Jezusa  na  piśmie. 

^Nic  chodzi  o  nową  naukę,  aie  o  nauczanie  Jezusa  zrozumiane 

lepiej,  wyrażone  jaśniej,  sformułowane  precyzyjniej  dzięki 
światłu  wydarzenia  paschalnego  i  dzięki  działalności  Ducha 
Pięćdziesiątnicy.  Jak  zauważyliśmy  (zob.  wprowadzenie),  Je­
zus  doskonale  rozpoznałby  treść  swego  nauczania  w  wypowie­
dziach  czwartej  Ewangelii,  dotyczących  Jego  precgzystencji 

i Bóstwa.

Trzeba  jeszcze  uwypuklić  inny  aspekt  działalności  Ducha 

Świętego.  -W  formułowaniu  wypowiedzi  Nowego  Testamentu, 
zawierających  coraz  wyraźniej  naukę  o  Bóstwie Chrystusa,  nak- 

^  żało  strzec.się  różnorakich  raf,  takich  właśnie,  o  które  rozbijały 

się  liczne  poglądy  pierwszych  wieków.  Kościół  musiał  odrzucić 
„irytcizm",  doktrynę  sprowadzającą  Trójcę  Świętą  do  politcisty- 
czncj  idei  trzech  Bogów,  oraz  .,modalizm”_  czyniący  z  Ojca. 
Syna i Ducha jedną Osobę Boską, objawiającą się w różny spo­
sób w Piśmie Świętym i historii Ludu Bożego. Bóstwo Chrystu­

sa  w  Piśmie  Świętym  zawsze  jest  wyrażane  przy  jednoczesnym 
zachowaniu właściwej żydowskiemu monoteizmowi jedności Bo­
żej i potwierdzaniu istniejącej różnicy pomiędzy Ojcem i Synem. 
Później  na  tych  samych  warunkach  zostanie  uznane  Bóstwo 
Ducha Świętego.

Wyjątkowa  pomoc  Ducha  Świętego  była  konieczna,  aby 

uttzymać się na tej wąziutkiej grani, biegnącej pomiędzy dwiema 
przepaściami.

K<HA PUCHA ŚWIĘTEOO 

</7

I

I

background image

6.  KIM JEST JEZUS HISTORII?

Ł

rV

' "

P

 REFLEKSJE METODOLOGICZNE

l. Kilka pozornych oczywistości

Czytelnik  choć  trochę  zaznajomiony  zc  współczesną  litera­

turą  egzegetyczną  od  razu  zauważy  dość  wielką  różnicę  po­
między  tezą  utrzymywaną  przez  nas  a  tym,  co  przywykł  znaj­

dować  nie  tylko  w  uczonych dziełach,  przeznaczonych  dla za­
wodowych egzegetów, lecz również w książkach adresowanych 
do szerokiej, nie wyspeq‘alizowanej publiczności.

Otóż  chodzi  o  problem  zasadniczy,  dotykający  korzenia  na­

szej  wiary:  Kim  jest,  kim  był  Jezus  historii*  Ten,  który  żjrt 

ul

  Nazarecie,  który  naucza!  na  drogach  Ziemi  Święty,  który 

cierpiał  za  Poncjusza  Piłata,  który  umarł  i  —  jak  w  to  wierzy­
my — zmartwychwstał?

Dziekan wydziału teologii katolickiej w Lyonie w opubliko­

wanym niedawno artykule ukazuje niepokoje, pytania, problemy 
dorosłych katechumenów, proszących o c h r z e s t D l a  nich, pisze 

on,  Jezus  historii  ma  priorytetowe  znaczenie”  i  dorzuca:  „Pra­
ktycznie ich pytanie prowadzi katechezę do rozróżnienia pomię­
dzy orędziem Jezusa a orędziem chrześcijańskim. Drugie tłuma­

czy  pierwsze  i  wydobywa  z  niego  znaczenie  w  odniesieniu  do 
paschalnego Zmartwychwstania Chrystusa, Jego Bóstwa i urze­
czywistnienia  Jego  słów  i  czynów”  \  Jest  to  zupełnie  słuszne 
sformułowanie i zbiega się ono z treścią tekstu Konstytucji Dei

H.  Bourgeois,  Nouveaux  venus  en  christianisme,  „Ćtudes”  357,  grudzień 

1982, s. 667-679.

H. Bourgeois, art. cyt., s. 675.

background image

Verhum,  19

J

.  Jednak  należy  b a r d z o   j a s n o   sprecyzować 

jeden i s t o t n y  punkt: jjie ma ż a d n e j   r ó ż n i c y  pomiędzy 

najpóźniejszymi chronologicznie sformułowaniami chrystolo­
gicznymi Nowego Testamentu a tym, co Jezus m y ś l a ł  o so­
bie samym, o swej Osobie, o swym posłannictwie. Lub dokład­
niej — jest różnica, ale w przeciwnym znaczeniu Ljp, jak Jezus 
rozumiał samego siebie i całą rzeczywistość, było nieskończenie 
bogatsze jiniżeli to, co znajdujemy w choćby najgłębszych i naj­
bardziej dopracowanych tekstach nowotestamentalnych.

Różnica, o której H. Bourgeois słusznie mówi, idąc za my­

ślą Vaticanum II, nie znajduje się na płaszczyźnie zrozumie­

nia, które Jezus miał o sobie samym, tak jakby św. Jan tłuma­

czył to, o czym Jezus wiedział tylko w sposób niejasny. Za­
chodzi  ona  pomiędzy  sformułowaniami,  które  Jezus  musiał 
dobierać na początku, aby stanąć na poziomie swoich uczniów 

i być dla nich zrozumiałym, a bardziej wypracowanymi wypo­
wiedziami Pawła i Jana. Ci ostatni lepiej odkryli realną głębię, 
zawartą  w  tych  niedoskonałych  sformułowaniach.  Jednak  ta 
niedoskonałość była konieczna ze względu na mentalność au­
dytorium, ukształtowaną przez inne ideologie, inne oczekiwania.

To uściślenie wydaje się absolutnie i s t o t n e .  Tymczasem 

płynie ono zupełnie pod prąd tego wszystkiego, co aktualnie pi­
sze się i mówi w egzegezie. W trzeciej części ukażemy nieegze- 

getyczne racje tego stanu rzeczy. Jednak tutaj chcielibyśmy uka­
zać pewną liczbę postulatów rzadko sformułowanych wyraźnie, 
chociaż ich treść wydaje się oczywista, a które stanowią jedynie 
pozorne, skrajnie dyskusyjne oczywistości. Wydaje się, że tkwią 
one u podstaw wspomnianej sytuacji. Ich jasne przedstawienie 

i  przedyskutowanie  staje  się  naglącą  potrzebą.  Wtedy  będzie 
można albo je odrzucić, albo przyjąć — ale w pełni i otwarcie.

Pierwszy  postulat  można  by  nazwać  z a s a d ą   m  i  n  j  - 

m u m :  zważywszy, że są słowa Jezusa, których autentyczność 

wydaje się pewna, oraz inne, co do których pochodzenia moż­
na mieć mniejsze lub większe wątpliwości, dokładniejszy ob- 

1

KIM JEST JEZUS HISTORII? 

_ 

_ _ _

1

 Zob. wyżej. s. 96n.

background image

raz  Jezusa  otrzymamy  wtedy,  gdy  ograniczymy  się  do  pier­

wszych.  Jest  to  bardzo  typowa  pozorna  oczywistość.  Czy  błąd 

przez  brak  jest  mniejszy  od  błędu  przez  nadmiar?  Przypuśćmy, 

że  w  następnych  wiekach  główne  dzieła  jakiegoś  wielkiego  filo­

zofa  naszych  czasów  zostaną  zmieszane  z  dziełami  jego  uczniów 
do  tego  stopnia,  żc  ich  autentyczność  stanic  się  wątpliwa  i  że  na 

pewno  autentyczne  będą  jedynie  jego  dzieła  młodzieńcze,  nie 
mające  większego  znaczenia  naukowego.  Czy  wyrobimy  sobie 

dokładny  pogląd  o  filozoficznym  znaczeniu  tego  myśliciela, 

ograniczając się do dzieł, które są z całą pewnością autentyczne?

W  obu  wypadkach  jedyna  słuszna  postawa  polega  na  próbie 

zrozumienia,  w  jakiej  mierze  wątpliwe  teksty  zakorzeniają  się 

w  osobowości  ich  autora,  i  zobaczenia,  czy  nic  wyrażają  one 

aspektu  jego  myśli,  zawartej  już  w  zarodku  w  tekstach  auten­

tycznych.

Drugi postulat można by nazwaćj>rzy w i l e j e m   s   t   a   r   g -  

jży  m o ś c i ,   im  starsze  są  warstwy  tradycji  ewangelicznej,  do 

których  należy  dana  wypowiedź  Jezusa,  tym  większe  jest  pra­

wdopodobieństwo,  że  odzwierciedla  ona  autentyczne  naucza­

nie  Jezusa. 

I  przeciwnie: 

im  wypowiedź  późniejsza,  tym  bar­

dziej wątpliwa.

Tu również chodzi o pscudooczywistość, która jednak zobo­

wiązuje nas do bardziej subtelnego rozróżnienia. Weźmy dwa 

skrajne przypadki:

— Wydarzenie historyczne, takie jak desant aliantów z 6 czer­

wca 1944 roku w Normandii, lub inny fakt, taki jak katastrofa 

kolejowa. Historyk będzie miał do dyspozycji opowiadania na­

ocznych  świadków  i  za  mniej  wiarygodnych  uzna  tych,  którzy 

dowiedzieli się o tym wydarzeniu tylko na podstawie świadectwa 

świadków. Tutaj postulat jest zaiste oczywistością.

—  Wyobraźmy  sobie  myśliciela,  genialnego  filozofa,  wno­

szącego  nowe  idee,  zupełnie  obce  współczesnej  myśli.  Przy­

puśćmy,  że  ten  człowiek  nic  nic  napisał  i  że  umarł  po  roku 

nauczania.  Żeby  zrekonstruować  jego  naukę,  mamy  do  dyspo­

zycji  dwa  źródła:  notatki  studentów  z  jego  wykładów  i  prace

’y° 

CZY JEZUS WIEOZIM.. ZE JEST ROGIEM*

background image

osobiste niektórych uczniów, opracowane w dziesięć, dwadzie­
ścia lat później, po długim okresie, w którym starali się przy­
swoić  sobie  myśl  swego  mistrza.  Gdzie  najlepiej  objawi  się 
oryginalność  tego  geniuszu?  W  notatkach  słuchaczy  czy 

w  dziełach  jego  uczniów?  Odpowiedź  jest  jasna:  notatki  są 
dziełem  studentów, którzy  zgodnie z przedstawioną hipotezą 

reprezentują świat filozoficzny, ukształtowany przez myśl śro­
dowiska, świat daleki od intuicji ich profesora. Zauważą prze­
de wszystkim to, co wyda im się być w zgodzie ze światem, 
do którego się przyzwyczaili, i o wiele gorzej odtworzą to, co 

nie ma żadnego punktu zaczepienia w ich mentalności, czyli 
właśnie nowe i oryginalne aspekty myśli profesora. Przeciw­
nie, uczeń, który rozmyślał przez dwadzieścia lat nad intuicja­

mi  swego  mistrza,  zagłębiając  się  w  nie  stopniowo,  będzie 
w  stanie  lepiej  odtworzyć  pod  koniec  tego  długiego  okresu 
dojrzewania nowe, charakterystyczne cechy nauczania zmarłe­
go mistrza. Niemniej jednak prawdą jest. żc do idei swego mi­
strza  uczeń  mógł  dorzucić  swe własne myśli. I tutaj właśnie 
notatki z wykładów mogą posłużyć za pewien sprawdzian, ale 
podkreślmy to z naciskiem, tylko za sprawdzian.

Aplikacja  do  problemu  ewangelicznego  narzuca  się  sama. 

To jasne, żc „przypadek Jezusa” jest podobny nic do banalne­
go, pozbawionego głębi faktu historycznego, ale do faktu, który 

właśnie przed chwilą przedstawiliśmy.

Co więcej, dyskutowana tutaj zasada zachowuje swoją war­

tość  w  pierwszym,  ale  już  nie  w  drugim przypadku.  Nie  ma 
też zastosowania w omawianiu zajmującego nas tutaj proble­

mu, a mianowicie problemu Jezusa historycznego.

KIM JEST JEZUS HISTORII? 

>'H

2. Teologia „boskiego zniżania się" („synkaiabasis”)

To,  co  zamierzamy  tu  przedstawić, powiedziano  już daw­

niej, a niezwykle jasno sformułowano już osiemdziesiąt lat te­
mu!  Oto  mało  znany,  ale  bardzo  interesujący  dla  egzegetów 
tekst Mauricc’a Blondela:

background image

Bardzo  pragnę,  aby  lojalnie  postarano  się  z  całą  możliwą 
przezornością  o  wyłowienie  z  tekstów  najbardziej  bezpo­
średnich  wrażeń  i  najbardziej  autentycznych  pozostałością 
myśli  i  życia  Jezusa.  Niewątpliwie  pokażą  mi  liczne  te­
ksty,  które  nazywa  się  najgłębszą  warstwą Ewangelii syn­
optycznych,  w  których  Jezus  zdaje  się  mówić  po  prostu 

jako  człowiek  swoich  czasów;  niewątpliwie  będzie  się 

utrzymywać,  że  mesjanizm  był  głównym  nośnikiem  Jego 
nauczania,  że  Dobra  Nowina  polegała  głównie  na  bliskim 
nastaniu Królestwa, że horyzont Jego przepowiadania zda­
wał  się  zawężać,  podobnie  jak  pogląd  tych,  którzy  je 
przyjmowali, do wąsko pojętej nadziei. Jednak czy to ozna­

cza,  że  mam  mierzyć  Chrystusa  według  tego  pierwszego 
portretu,  który  jest  tylko  portretem?  Podkreślam  bowiem, 
że  Jezus  nic  nie  napisał.  JNic  mamy  zatem  tego  bezpo­

średniego  świadectwa,  jakie  człowiek  może  pozostawić 

o  swej  własnej  myśli.  Jedyną  drogą  wniknięcia 

w  Jego 

wnętrze  jest  wniknięcie  w  ś w i a d o m o ś ć   prostych  lu­
dzi,  którą  mieli  o n i o J e g o   ś w i a d o m o ś c i ,   głęboko 
tkwiących  w  uprzedzeniach  swego  ciasnego  środowiska, 

bardziej zdolnych z racji braków kulturowych do zaobser­
wowania  i  przechowania  faktów,  do  przywiązania  się  ca­

łym  sercem  do  Mistrza  i  poddania  się  Jego  osobistemu 
wpływowi,  aniżeli do  wyrażania  idei,  opisywania wewnę­

trznych przeżyć i wyrażania swej własnej wiary. (...)
A  zatem  niech  nikt  nie  zarzuca,  że  gdyby  Chrystus  miał 
pełną  świadomość  swego  Bóstwa  i  jasną  wizję  przyszło­

ści,  powinien  był  jako  genialny  człowiek,  który  stara  się 
przekazać  całą  tajemnicę  swej  duszy,  wypowiedzieć  bar­
dziej zdecydowane słowa, których echo zostałoby zachowa­

ne  w  najgłębszych  pokładach  Ewangelii.  Zapomniano  by 

wówczas,  że  poznania  nie  wlewa  się  do  umysłów  tak  po 
prostu, jak słów w uszy, i że tajemnicy Boga nie mnżę na­
ruszyć  nawet  objawienie.  Nie  zapominajmy,  że.  prawda, 
nawet ta wyrażająca sprawy boskie, może być zakomunikó-

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BOGIEM?

background image

wana  myśli  ludzkiej  jedynie  za  pomocą  przygodnych 

form,  które  czynią  ją  stopniowo  przyswajalną.  Nie  wolno 
zapominać,  że  jeśli  wielki  człowiek  ma  obowiązek  zdra­

dzić  swój  mały  ludzki  sekret,  to  godność  Boga  polega  na 

tym,  że  objawia  się  On  raczej  dobrej  woli  człowieka  po­

przez  wytrwałe  czyny  mocy,  dokonywane  z  niezmierzoną 

dobrocią,  aniżeli  jego  inteligencji,  poprzez  błyskotliwe 
deklaracje \

Celem tego paragrafu jest przedarcie się poprzez wszystkie 

implikacje tego niezwykle ważnego dla naszego tematu tekstu.

1 dlatego ^patrystyczna teologia b^ s k i ę_go z n i ż a n i a się 

(synkatabasis)  nasuwa  odpowiedni  obraz.  Doktryna  ta  została 
streszczona  w  bardzo  pięknym  tekście  Konstytucji  Soboru 

Watykańskiego II o Objawieniu Bożym.

W  Piśmie  Świętym  więc  objawia  się  —  przy  stałym  za­
chowaniu  Bożej  prawdy  i  świętości  —_pnftdziwne  uni­

żanie się” wiecznej Mądrości, „byśmy uczyli się o niewy- 
słowionej  dobroci  Boga  i  o  tym,  jak  bardzo  dostosował 

się  On  w  mowie,  okazując  przezorność  i  troskliwość 

względem naszej natury”. Bo słowa Boże, językami ludz­

kimi  wyrażone,  upodobniły  się  do  mowy  ludzkiej,  jak 
niegdyś  Słowo  Ojca  Przedwiecznego,  przyjąwszy  słabe 

ciało ludzkie, upodobniło się do ludzi

}

.

Ojcowie Kościoła wypracowali tę teologię głównie po to, 

aby nakreślić stosunki pomiędzy Starym a Nowym Testamen-

mi 

JEST JEZUS HISTORII? 

IOJ

4

 Maurice Btondel, Histoire et Dogme (tekst ukazywał się w styczniu i lutym 

1404 roku na łamach „La Ouinzaine”). Ponowna edycja: Les Premters teras At

i  Maurice  Blondel,  Paryż  1956,  s.  149-228.  Cytowany  tekst  znajduje  się  na  s.  178. 

Zob.  również  tekst  Blondela,  cytowany  przez  X.  Lćon-Dufoun,  Les  tvangiles  et 
I'Histoire de Jćsus, Paryż 1963, s. 483, którego treść jest prawie identyczna.

Der  Verbum,  13.  Tekst  w  cudzysłowach  to  cytat  ze  te.  Jana  Chryzostoma, 

Homilia  17.  na  temat  Księgi  Rodzaju.  PG  53,  kol.  134.  Ttekst  soborowy  bierze 
natchnienie z encykliki Piusa XII, Divino aJJIante Sptritu z 30 września 1943 roku.

background image

'cm.  Jednak  ich  wielką  zasługą  jest  uchwycenie  trwałego  pra­

wa  objawiania  się  Boga  człowiekowi  *.  Jedną  z  idei,  która  po- 

raca  najczęściej  w  ich  dziełach,  jest  ta:  w  każdym  momencie 

historii  swego  ludu  Bóg  był  zmuszony  ograniczyć  swoje  Obja­

wienie  do  tego,  co  lud  zdolny  byl  z r o z u m i e ć .   I  jeszcze 

wewnątrz  tego  ograniczenia  Bóg  musiał  ograniczyć  się  do  te­

go, 

CO 

lud  był  zdolny  z a a k c e p t o w a ć ,   ze  względu  na  sła­

bość  i  grzech  ludzki'.  Można  przedłużyć  myśl  Ojców  za  po­

mocą  bardziej  nowoczesnego  słownictwa  i  perspektywy,  doda­

jąc.  żę  Objawienie  Boże  dane  człowiekowi  wyraża  się  zawsze 
za  pośrednictwem  s ł ó w ,   terminów  k u l t u r y .   I  ta  kultura 

ma  swój  własny  dynamizm,  często  obcy,  a  nawet  przeciwny  dy­

namizmowi  właściwemu  Bożemu  planowi.  Są  to  lc_dwa  dynarni- 

zmy.  które  Jean  Guitton  za  swoim  mistrzem,  ojcem  Pougctem, 

wydobył  na  światło,  nazywając  pierwszy  m e n t a l n o ś c i ą ,  

drugi d u c h c m  

s

. Każdy etap Bożego planu stanowi rodzaj

‘Studia  na  ten  lemat  są 

dość 

rzadkie  i  fragmentaryczne  H.  Pinard. 

les 

uifillrations  paiemes  dans  tancienne  ioi  d'apris  les  Płres  de  1'Śglise:  la  thise  de  la 

condescendance, 

RSR  9/1919.  s.  197-221.  Zob.  również  A.  Clamer,  „Les  Notnbres", 

w: 

Samie  Bibie  commentee. 

pod  kierunkiem  L.  Pirot  i  A.  Clamer.  Paryż  1940. 

s.  231-254.  Doktryna  ta  jest  obecna  również  w  tradycji  żydowskiej.  Zob.  F.  Dreyfus. 

„La  coodescendance  divine  (synkatabasis)  comme  principc  hermeneutięue  de 

1'Ancien  Testament  dans  la  tradition  juivc  et  dans  la  tradition  chrżtienne’

-

,  w: 

Aaes 

du  Ctmgres  de  1’Assotiation  iniernationale  pour  1‘Ślude  de  l'Ancien  Testament, 

Salamanka 1983.

Por.  na  przykład  św.  Jana  Chryzostoma.  Adversus Judaeos,  4,  6,  PG  48,  kol. 

880.  Ojcowie  stosują  tę  zasadę  przede  wszystkim  do  dopuszczalności  rozwodu 

(w  następstwie  słów  Jezusa  u  Mt  19.8)  i  prawa  ofiarniczcgo.  Na  temat  tego 

ostatniego  zagadnienia  rozważania  św.  Jana  Chryzostoma  są  prawie  identyczne 

z  refleksjami  wielkiego  teologa  żydowskiego.  Majmonidesa,  zmarłego  w  1204 

roku (Przewodnik błądzących. I I I .  32).

Zob.  zwłaszcza  Jue  probleme  de  Jesus,  considśrations  sur  la  distinction  de  la 

mentalne  et  de  I  esprit"  w:  Oem-res  completes,  I.  II.  Critiąue  religieuse,  Paryż 
1968.  s.  576-582.  Zob.  również  „Portrait  de  M.  Pouget"  w:  Oeuvres  complites, 

L  I.  Portraus. Paryż  1966.  s.  163.  gdzie  w  nieco  inny  sposób  została  wyrażona  ta 

sama myśl: „Nazywamy zawinięciem stan nasienia, w którym element żyda znajduje 

się  zmieszany  z  elementami  obcymi  i  przeciwnymi.  Z  tego  negatywnego  punktu 

widzenia  rozwinięcie  będzie  wysiłkiem  dokonanym  przez  lo  nasienie  celem 

oswobodzenia  się.  Nazywamy  duchem  ideę,  która  nadaje  kształt  i  kierunek 

rozwojowi". Wcześniej słusznie zauważył: ..Dopiero po fakrie można rozróżnić ideę 

i osłonę. W rzeczywistości oba elementy są ze sobą zmieszane” (tamże, s. 162).

CZY JEZUS niKDZIAł. ŻE JEST BOCItM?

background image

symbiozy  łych  dwóch  elementów.  Rola  proroków  i  innych  pi­
sarzy  natchnionych  polega  na  tym,  aby  _stopaioviu>  rozwijać 

mentalność,  przekształcając  ją  poprzez  działanie  Duchąj  od­
siewanie  z  niej  tych  elementów,  które  są  niezgodne  z  Obja­
wieniem.  W  ten  sposób  stopniowo  tworzy  się  nowa  mcniaJ-. 
ność.  w  obrębie  której  będzie  można  bardziej  adekwatnie  gło­
sić Boży plan zbawienia.

Ta  prezentacja  jest  z  konieczności  schematyczna.  W  rzeczy 

samej  rozwój,  który  przed  chwilą  naszkicowaliśmy,  nic  za­
wsze  dokonywał  się  harmonijnie.  Były  też  regresy,  a  przejście 
z  jednej  kultury  do  drugiej  było  najczęściej  źródłem  poważ­

nych trudności.

Jakkolwiek  jest,  poprzednie  rozważania  pozwalają  nam  na­

świetlić  problem  rozwoju  ewangelicznej  tradycji  odnośnie  do 
nauczania  Jezusa  o  sobie  samym.  Od  razu  widzimy,  jak  zgub­

ny  jest  błąd  utożsamiania  Jezusa  historycznego  z  Jezusem  „hi- 

storyków”,  rozumiejąc  przez  pierwszego  takiego  Jezusa,  jakim 

był  rzeczywiście,  a  przez  drugiego  portret,  jaki  otrzymuje  się 
poprzez uprzywilejowanie najstarszych świadectw.

Można  wskazaćjlwa  stopnie,  różnic  pomiędzy  Jezusem  histo­

rycznym i Jezusem „historyków”:

—  „Zniżanie  się”  Jezusa,  które  pozwala  Mu  objawić  sięiyj- 

ko  w  taki  sposób,  aby  był  zrozumiały  i  przyjęty  przez  swych 

słuchaczy.

—  „Mentalność”  uczniów,  którzy  czytali  wydarzenia  (słowa 

i  czyny  Jezusa)^  poziomu  ich  własnych  koncepcji,  często  bar­

dzo obcych rzeczywistości tego, co otrzymywali od Jezusa *.

KIM JEST JEZUS HISTORII? 

’  Czy  Jezus  podziela!  mentalność  sobie  współczesnych?  Zasadniczo,  skoro  byt 

podobny  do  nas  we  wszystkim  oprócz  grzechu,  trzeba  odpowiedzieć,  ze  tak, 
przynajmniej  tam,  gdzie  chodzi  o  pozytywne,  nie  związane  z  grzechem  aspekty 
tej  mentalności.  Jednak  tu  narzuca  się  rozróżnienie.  Jezus  byt  w  pełni  czło­
wiekiem.  ale  nie  człowiekiem  przeciętnym.  Kto  może  zaprzeczyć,  ze  Jezus  był 
wyjątkową  osobistością?  Otóż  cechą  właściwą  takich  osobowości  jest  właśnie 
wyniesienie  się  ponad  mentalność  swej  epoki.  Jezus  był  człowiekiem  swego 

czasu,  ale  nie  był  więźniem  mentalności  swej  epoki,  którą  surowo  kontestował. 
O sposobie, w jaki Jezus podzielał mszą ludzką naturę, aob. niżej, cz. III. nad* 1

background image

106

Deformacje^ opuszczenia i koloryt, spowodowany ich mental­
nością, są tego  efektem. Dopiero stopniowo, zgodnie z trzema 

wyżej  analizowanymi  etapami,  uczniowie  mogli  lepiej  poznać 
osobowość Jezusa.

Przeczytajmy  jeszcze  raz  cytowany  wyżej  tekst  Blondela. 

Jego  waga  pokaże  się  teraz  lepiej,  a  wraz  z  nią  dogłębnie 
błędny charakter określonego portretu Jezusa, stworzonego je­
dynie  na  podstawie  tych  rysów,  których  autentyczność  może 
ustalić  metoda  historyczno-krytyczna.  Portret  ten  nazwaliśmy 
Jezusem  historyków  —  w  przeciwieństwie  do  prawdziwego 
Jezusa, Jezusa historii.

W poprzednich rozważaniach stanęliśmy na płaszczyźnie teo­

logicznej (boskie ..zniżanie się”), a zatem na płaszczyźnie wiary.

Jednak  łatwo  przetransponować  te  rozważania  na  dziedzinę 

historyka, który nic może wykluczyć ze swych badań hipotezy 
roboczej, według której Jezus św. Jana jest naprawdę Jezusem 
historii.  Jest  to  właśnie  hipoteza  robocza,  zaprezentowana  na 
początku  tej  części  (s.  53),  która  została  szeroko  uzasadniona 

z  punktu  widzenia  metody  historycznej,  i  odtąd  proponowane 

rozważania  będą  mogły  pomóc  wierzącemu  zrozumieć  to,  co 
wolno,  z  punktu  widzenia  autentycznej  wiedzy  historycznej, 

zakwestionować w Jezusie „historyków”, aby poznać prawdzi­
wego  Jezusa  historii,  Jezusa  czwartej  Ewangelii.  I  nie  podda­

my  się  wrażeniu  pozornego  przeciwieństwa,  które  istnieje po­
między  Jezusem  najstarszych  tradycji  a  Jezusem  czwartej 
Ewangelii: elementy przedstawione w tym rozdziale pozwalają 
nie  tylko  to  wyjaśnić,  ale  ukazać  swój  normalny, a nawet  nie­
podważalny charakter.

Nareszcie możemy wyciągnąć wniosek: Jezus historii i Jezus 

czwartej Ewangelii, który sądził, że jest Bogiem, i który tego na­
uczał, to ten sam Jezus. Chrześcijańska tradycja jednomyślnie to 
potwierdza. Poważny historyk może przede wszystkim wykazać, 
że to twierdzenie tradycji nie jest sprzeczne z lojalnym badaniem 

historycznym.  Jednak  można  pójść  nieco  dalej  i  powiedzieć,  it 
to twierdzenie odpowiada rzeczywistości historycznej.

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZEJEST BOGIEM?

M

background image

WIARA KOŚCIOŁA 

A

 WSPÓŁCZESNA MENTALNOŚĆ

background image

/. 

JEZUS JEST NAPRAWDĘ CZŁOWIEKIEM

CO ZNACZY „BYĆ NAPRAWDĘ CZŁOWIEKIEM'”?

W tej trzeciej części chcielibyśmy poruszyć pewną liczbę trud­

ności już nie porządku egzegetycznego, lecz — używając słow­
nictwa współczesnej teologii — hermeneutycznego. Pod tym tro­
chę skomplikowanym terminem kryje się bardzo prosta rzeczy­
wistość:.^ z a k t u a 1 i z o w a ć_tojwierdzenie zgodnej tradycji 

Kościoła,  potwierdzonej  przez  solidną,  racjonalną  egzegezę, 
a mianowicie, że Jezus nic tylko był Bogiem, ale o tym wiedział 

i tego nauczał? Często słusznie mówiono: Nie wystarczy powta­
rzać sformułowania naszego Credo czy orzeczenia wielkich so­
borów. Trzeba, aby one coś dla nas o z n a c z a ł y ,  żeby te for­
muły  miały  t r e ś ć ,   która  ożywia  naszą  wiarę  i  oświeca  nasze 
życie,  nasze  chrześcijańskie  postępowanie.  Jednak  wówczas 

napotykamy  na  bardzo  wielką  trudność,  wywodzącą  się  z  na­
szego  wstępnego  zrozumienia  '.  Można  ją  sformułować  w  ten 
sposób: Jezus był prawdziwym człowiekiem, dzielił naszą ludzką 

kondycję, z wyjątkiem grzechu (por. Hbr 4,15). Otóż jeśli Jezus 
miał  świadomość, że  jest prawdziwym Bogiem, równym  Ojcu, 
prccgzystującym w chwale od wieków, to wówczas nie był On 

już naprawdę człowiekiem, nie był już tym, który upodobnił się 

pod każdym względem do swych braci — oprócz grzechu.

Można tę trudność sformułować jeszcze inaczej, mniej do­

gmatycznie, a bardziej biblijnie: jeśli Jezus 

7 Nazaretu za swe- 

1

1

 Na temat wstępnego zrozumienia zob. 

to, co 

zostało powiedziane wy 

Zr). 

Wprowadzenie, nr 2, s. 17 i przypis 4 tamże.

background image

no

 ___ 

CZYJEZUS WIEDZIAŁ, ŻK JEST BOGIEM?

go ziemskiego życia prawdziwie 

był tym, 

kogo opisuje nato 

czwarta Ewangelia, wówczas udawał, że 

podzicluł 

naszą ludz^ 

_ ką kondycję, ale nic przyjął jej naprawdę *.

Jak to właściwie jest w rzeczywistości?

1. Rola wstępnego zrozumienia

Do twierdzenia naszej wiary: Jezus jest naprawdę człowie­

kiem” z konieczności wprowadzamy naszą ideę człowieka.

Otóż ta idea człowieka zależy od naszej mentalności, naszej 

kultury, wielkich prądów ideologicznych, które nasycają inte­

lektualną atmosferę, w jakiej żyjemy. W zależności od czasu 

i  miejsca  jest  ona  różna.  Często  też  jest  dyskusyjna.  Jedną 

z funkcji słowa Bożego, w Piśmie Świętym jest właśnie zmu­

rszenie nas do zakwestionowania w c w s z y s t k i c h   d z i e ­

d z i n a c h  owego wstępnego zrozumienia, pochodzącego ze 

środowiska,  z  kultury,  z  mentalności,  często  ukształtowanej 

przez prądy intelektualne, których dynamizm obcy jest Obja­

wieniu chrześcijańskiemu i przeciwstawny do  niego. I to jest 

prawdziwe  szczególnie  w  odniesieniu  do  naszej  koncepcji 

człowieka. Jeśli Jezus jest prawdziwie człowiekiem, to właśnie 

On nas poucza, kim jest człowiek. To nie my, za pomocą na­
szego wstępnego zrozumienia, określamy a priori kryteria, ia- 

kim Jezus powinien sprostać, aby być naprawdę człowiekiem.

2. Tekst Hansa Ursa von Balthasara

Na  początku  zapowiedzieliśmy,  że  w  miarę  możności  bę­

dziemy  unikać  polemiki,  z  małymi  wyjątkami.  Oto  pierwszy 

z nich. Sytuacja jest o tyle trudniejsza, że chodzi o bardzo

2

 Tak to właśnie twierdzi E. Kascmann, Jesu letzter Wille noch 

Johannes 

17, 

Tybinga 1971

3

.

background image

znanego  teologa  katolickiego:  Hansa  Ursa  von  Balthasara. 

Przyjmujemy  za  swoje  słowa  kardynała  de  Lubaca:  „Kiedy 

opadnie  a k t u a l n a   gorączka  (...)  i  kiedy  wiele  sensacyjnych 
elaboratów  pójdzie  w  zapomnienie,  pisma  Ojca  von  Balthasara 
będą  świadczyć,  że  środek  XX  wieku  był,  pomimo  wielu  swo­

ich niedoli, wielką epoką refleksji chrześcijańskiej" \

Oto  co  napisał  ten  wielki  teolog  w  bardzo  często  przytacza­

nym  przez  licznych  egzegetów  i  dogmatyków  tekście:  .Jezu$ 

jest  autentycznym  człowiekiem,  a  niezbywalną  szlechetnościa 
człowieka  jest  móc,  a  nawet  musieć  swobodnie  projektować 

plan swej egzystencji w nieznaną przyszłość. Jeśli tym człowie­
kiem jest wierzący, to przyszłością, do której się zwraca i w któ­
rej planuje swoje bytowanie, jest Bóg w swej wolności i bezmia­

rze.  Pozbawić  Jezusa  tej  szansy  i  kazać  Mu  kroczyć  w  znanym 
z  góry  kierunku,  oddalonym  jedynie  w  czasie,  oznaczałoby  po­
zbawić Go Jego godności jako człowieka” \

Czy  to  jest  prawdziwe?  Czy  to  naprawdę  jest  „pozbawie­

niem  człowieka  jego  godności”,  gdy  „każe  mu  się  kroczyć 
w  znanym  z  góry  kierunku,  oddalonym  jedynie  w  czasie”?  Je­
śli  odpowiedź  padnie  twierdząca,  wówczas  wszyscy  Ojcowie 

Kościoła,  wszyscy  święci,  wszyscy  starożytni,  średniowieczni 
i  nowożytni  teologowie  aż  do  połowy  XIX  wieku,  wszyscy 
pozbawiali  Jezusa  Jego  ludzkiej  godności.  I  nie  tylko  katolicy, 
ale  teologowie  i  uczeni  protestantyzmu  i  prawosławia.  Dlate­
go,  że  dla  nich  twierdzenie  św.  Jana:  Jezus  wiedząc  o  wszy­
stkim,  co  miało  na  Niego  przyjść...”  (J  18,4)  było  jasne  i  pre­
cyzyjne.  Żaden  z  nich  nie  miał  najmniejszych  wątpliwości. 
Ten  mały  wtręt  mówił  dokładnie  to,  co  znaczył:  człowiek  Je­

zus,  syn Maryi,  wiedział  o  wszystkim,  co  miało nastąpić.  I _ t Q  
samo  dokładnie  można  powiedzieć  o  przepowiedniach  doły.-, 
czących Jego Męki razem z jej szczegółami: zniewagami, op-

JEZUS JEST NAPRĄ WDĘ CZŁOWIEKIEM 

_ 

///

' Przedmowa do książki Hansa Ursa von Balthasara, La Foi du Christ, Paryż

1968, 8. 8.

ł

 Dz. cyt., s. 181.

background image

lucicm, biczowaniem (Mk 10.34 i par.). W s z y s c y  odczyty­

wali w tych tekstach jasne stwierdzenie. że. Jezus z góry znał 

_\v s z c z e g ó ł a c h  

(Oj co miało wkrótce nastąpić: 

Mękę ze 

wszystkimi 

jej 

epizodami, wydanie władzom rzymskim, 

ukrzyżowanie i Zmartwychwstanie.

Pytamy  zatem:  czy  naprawdę  trzeba  przyjąć,  że  ci  wszyscy, 

którzy  uwierzyli,  że  Jezus  kroczył  „w  znanym  z  góry  kierun­

ku.  oddalonym  jedynie  w  czasie”,  nic  wiedzieli,  co  to  znaczy 

być  „autentycznym  człowiekiem"  w  jego  „szlachetności” 

i  „godności”?  Św.  Ireneusz,  św.  Jan  Chryzostom,  św.  Augu­

styn.  św.  Leon  Wielki,  św.  Bernard,  św.  Tomasz,  św.  Bona­

wentura, a także Luter, Kalwin, Mclanchton?

Czy  naprawdę  trzeba  było  czekać  do  XX  wieku,  żeby  od­

kryć  to,  co  Jezus  powinien  robić  i  jaki  powinien  być,  aby  był 

autentycznym  człowiekiem,  w  całej  jego  szlachetności  i  god­

ności?

Czy  nie  chcemy  t u t a j   stanąć  wyżej  od  samych  Ewangeli­

stów,  nic  tylko  od  Jana,  ale  również  od  Marka,  Mateusza  i  Łu­

kasza,  którzy  wierzyli  i  naiwnie  nauczali,  że  Jezus  przepowie­

dział  zaparcie  się  Piotra,  zdradę  Judasza,  zniewagi,  biczowa­

nie, plucie, śmierć na Krzyżu i Zmartwychwstanie?

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM»

3.  Zarzut oparty na tekstach mówiących o niewiedzy Chrystusa

Słyszę  już 

odpowiedź  na  to  pytanie:  ojciec  eksponuje  pew­

ne  teksty,  a  zapomina  o  innych:„co  ojciec  powie  o  nieznajo­

mości  dnia  sądu

A

  o  Agonii  w  Getsemani,  o  krzyku  na  Krzyżu: 

„Czemuś  Mnie  opuścił”?  Nic  zapominam  tych  tekstów,  nieco 

dalej  zajmiemy 

się  nimi  szczegółowo  (niżej,  s.  141-150).  Te­

raz  zauważmy,  że  Ojcowie  i  ich  następcy  również  znali  te  te­

ksty  i  problem  z  nimi  związany.  Nie  zmniejszało  to  ich  jed­

nomyślności  w  kwestii  wyżej  przytoczonych  przekonań.  Zarzut, 

który  przed  chwilą  sformułowaliśmy,  był  im  znany.  Został  flp 

przedstawiony w II wieku przez poganina CelsuSŁ którego argu-

background image

mus 

JEST HAPRAWDE CZŁOWIEKIEM

U‘

mcnty  poznawali  z  traktatu  Orygcncsa.  poświęconego  ich  od­

parciu.  Na  temat  Agonii  Celsus  pisał:  Jasne,  ze  to,  czego  do­

znał  dobrowolnie,  nie  było  dlań  ani  przykre,  ani  bolesne,  bo 
był  przecież  Bogiem  i  postępował  wedle  swych  chęci.  (...) 

Dlaczego  więc  głośno  biada  i  lamentuję,  dlaczego  modli  się. 
by  go  ominął  strach  przed  śmiercią,  mówiąc  tak  jakoś:  *  Ojcze, 
czy  może  odejść  ode  mnie  ten  kiclich»?”

1

  Tak  więc  zupełnie 

jasno  i  z  pełnym  rozeznaniem  Ojcowie  Kościoła,  teologowie 

średniowieczni  i  nowożytni  mocno  trzymali  się  przedstawionych 
przed chwilą pozycji. 1 wydaje się. że z pewnymi retuszami nale­

ży  przyjąć  rozwiązania,  które  zaproponowali  celem  pogodzenia 

dwóch aspektów zachowania się Jezusa. 

w

4.  Wstępne zrozumienie i „postęp obecnej egzegezy"

Inny zarzut, który z pewnością zostanie postawiony, pozwo­

li lepiej zgłębić problem: to nie wstępne zrozumienie pojęcia 
..człowiek” — powiedzą niektórzy — każe nam porzucić prze­

konanie Ojców i wielkich teologów przeszłości, ale rozwój 
współczesnej egzegezy.

Postęp  wiedzy  cgzegetyczncj  nic  pozwala  juz  na  twierdze- 

|  nie,  że  przedstawienie  postaci  Jezusa  przez  Ewangelistów,  nic 

tylko  przez  Jana,  ale  w  wielu  szczegółach  również  przez  pozo­
stałych  trzech,  ma  charakter  historyczny.  Dotyczy  to  w  szcze­
gólności  obrazu  Jezusa,  szczegółowo  znającego  wszystkie  epi­
zody swej Męki.

Nie wydaje się to słuszne. Próbowaliśmy to wykazać 

w drugiej części tej książki, tam. gdzie była mowa o przeko­

naniu Jezusa co do tego, że był Bogiem. I można było zoba- 

l czyć, że opinia zgodnej tradycji chrześcijańskiej na ten temat 

i zdolna jest przytoczyć na swoją korzyść solidniejsze argumen-

Oiygcwi, Przeciw Cebulowi. II. 25-24. pnd Stanisław Kalinko*-4

1

. \IV 

Warszawa 1977. l l,i 15S-IS9.

background image

U4

CZY JEZUS WIEDZIAŁ, ŻE JEST MIGIEM?

ty natury cg?.cgctyczncj i historyc/.no-kry tycznej, aniżeli zwo­
lennicy  przeciwnej  opinii.  Moglibyśmy  zrobić  to  samo  w  od­
niesieniu  do  innych  aktualnie  podważanych  punktów:  poznania 

przez  Jezusa  przyszłości,  tajemnic  serc,  przekonania,  że  miał 
umrzeć  za  zbawienie  wszystkich  ludzi.  Jego  woli  ustanowienia 

Kościoła itd. Procedura będzie zbliżona, a wyniki analogiczne.

Tutaj  właśnie  odgrywa  rolę  wstępne  zrozumienie  egzegety. 

Jak  już  zaznaczono  (wyżej,  s.  I7n  i  przypis  3,  rozdz.  1),  od­
czytanie  tekstu  biblijnego  przez  egzegetę  jest  zawsze  zabar­
wione  i  uwarunkowane  jego  wstępnym  zrozumieniem,  pocho­
dzącym z jego środowiska, jego k u l t u r y  i jego wcześniejszych 
przekonań.  To  wstępne  zrozumienie  nie  odgrywa  żadnej  roli, 
kiedy  badanie  egzcgetyczne  dochodzi  do  wyników  absolutnie 
pewnych,  nie  podlegających  dyskusji,  jak  to  ma  miejsce  np. 
w  naukach  matematycznych.  Jest  to  jednak  przypadek  wyjąt­
kowy.  Na  ogół  dochodzimy  jedynie  do  wyników  bardziej  lub 
mniej  prawdopodobnych.  Bardzo  często  dochodzi  do  sporu 
pomiędzy  równie  poważnymi,  kompetentnymi  i  pracującymi 
w  dobrej  wierze  egzegetami,  korzystającymi  z  tych  samych 
metod  i  wymieniającymi  sobie  swe  prace.  To  może  oznaczać 
tylko  jedno:  istnieją  w ą t p l i w o ś c i .   W  konsekwencji  egze- 
geta  nieuchronnie  optuje  za  rozwiązaniem  zgodnym  z  jego 
własnym  wstępnym  zrozumieniem  problemu.  Znamienną  rze­
czą  jest  również  to,  że  w  odniesieniu  do  tekstów  biblijnych, 
które  różne  wyznania  chrześcijańskie  interpretują  na  swój  spo­
sób,  egzegeta  przyjmuje  ostatecznie  interpretację  własnego 

Kościoła,  przytaczając  na  jej  rzecz  poważne  racje  naukowe. 
Wyjątki można policzyć na palcach.

Właśnie  dlatego  stosowana  tutaj  metoda  (zob.  wyżej,  s.  17n) 

wydaje się  lepsza: wyjść od  tradycji Kościoła i wykazać z pun­
ktu widzenia cgzcgetycznego jej solidność.

Wyjaśnia  to  również  postawę  większości  egzegełów  wobec 

zajmującego  nas  tutaj  problemu:  wychodząc  od  określonego 
wstępnego  zrozumienia  idei  człowieka,  dochodzą  do  egzegety- 

czncgo rozwiązania, które weryfikuje owo wstępne zrozumie-

background image

JEZUS JEST NAPRAWDĘ, CZŁOWIEKIEM

I I S

nic  w  odniesieniu  do  Człowieka-Jczusa.  Dlatego  właśnie  na 
pytanie,  co  dla  Jezusa  oznacza  „być  naprawdę  człowiekiem”, 

odpowiemy  badając  nie  owo  wstępne  zrozumienie,  wywodzą­
ce  się  z  naszej  współczesnej  mentalności,  ale  analizując  pra­

wic dwudziestowieczną tradycję chrześcijańską, celem określe­

nia jej s t a ł y c h, jej n i e z m i e n n i k ó w .

Możemy  bardzo  szybko  osiągnąć  ten  punkt:  niektóre  aspe­

kty  są  wystarczająco  oczywiste,  tak  że  wystarczy  je  wyliczyć, 

inne,  bardziej  bezpośrednio  związane  z  naszym  tematem,  zo­
stały już szczegółowo omówione wyżej (zob. część I).

a)  Jezus podzielił los wszystkich łudzi, zarówno radości, jak 

i cierpienia fizyczne i moralne, będące udziałem całej ludzko­
ści, w tym także — i przede wszystkim — śmierć.

b)  Jezus był nieskończenie wyższy od wszystkich ludzi pod 

każdym  względem  życia  moralnego,  w  swej  zażyłości  z  Oj­

cem, w swej świętości.

c)  Będąc w pełni człowiekiem, Jezusjodróżnia się od innych 

ludzi  pewnymi  aspektami  swego  życia  i  swej  działalności: 
dziewiczym narodzeniem, mocą działania cudów itd.

d)  W  dziedzinie  . p o z n a n U   można  skrótowo  wyróżnić 

w tradycji Kościoła dwa okresy.

— W pierwszym okresie, ogólnie rzecz biorąc — przed So­

borem Chałcedońskim ^451), mowa jest .o poznaniu, które Je- 

L zus z Nazaretu ma j a k a   B ó g ,  poznaniu nieskończenie do- 
* skonałym i pełnym, równym poznaniu Ojca. oraz o poznaniu, 

1 które ma j a k o   c z ł o   w i c K ,  w którym jest miejsce na nie- 

j wiedzę i niepewność.

— W drugim okresie (szczególnie jwJSoboizc Chalccdoń-

) .skim, ale u niektórych Ojców o wiele wcześniej) odkrywa się

5.  Co dla tradycji chrześcijańskiej znaczy: 

Jezus jest naprawdę człowiekiem”?

I

background image

coraz  bardziej  nicwystarczalność  poprzedniego  schematu,  po­
mimo  jego  słuszności.  Jeśli  bowiem  Jez.us  z  Nazaretu  ma  do 

swej  dyspozycji  poznanie  na  tej  podstawie,  że  jest  Bogiem,  to 
fakt  ten  implikuje,  że  to  poznanie  boskie  wyraża  się  słowami 

ludzkimi,  pojęciami  ludzkimi,  jest  owocem  ludzkiej  inteligencji. 

to  z  kolei  suponuje,  żc.buskie.rozumienie  Słowa  udziclaoę 

jest  ludzkiemu  rozumieniu  Jezusa  według  jego  ograniczonej 

zdolności.  Stało  się  to  całkiem  oczywiste  po  orzeczeniach  So­

boru  Chalccdońskiego,  który  stwierdza  współistnienie  dwóch  na­

tur  Chrystusa,  zarówno  Boskiej,  jak  i  ludzkiej,  bez  zmieszania, 

z  zachowaniem  przez  każdą  z  nich  swych  właściwości.  Odtąd 

klasyczna  formuła,  którą  znajduje  się  jeszcze  u  św.  Leona

6

:  Je­

zus  mówi  to  jako  Bóg”,  musi  zostać  pogłębiona  i  doprecyzo­

wana:  „Jezus  mówi  to  jako  człowiek,  który  wie,  że  jest  Bo­

giem”.  Poczynając  od  tej  chwili,  c a ł a   tradycja  chrześcijańska 

w  taki  czy  inny  sposób  podejmie  treść  sformułowań  św.  Ful- 

gencjusza  (wyżej,  s.  33n).  .Jezus  jako  człowiek  wie  to  wszy­

stko,  co  wic  Bóg,  ale  w  sposób  ograniczony,  w  jaki  dokonuje 

się  poznanie  ludzkiego  rozumu,  niezależnie  od  tego,  jak  bar; 

dzo byłby on doskonały.

e) 

Ktoś postawi taki zarzut: nawet jeśli mamy tu do czynie­

nia ze stałą tradycji chrześcijańskiej, to jest to dalekie od Hbr 

p 4,15! Na to odpowiadamy: czy na pewno? Zauważmy tutaj 

dwie rzeczy.

\ 

1. Tekst Hbr 4,15 mówi przede wszystkim o cierpieniach, do­

świadczeniach, jakie Jezus podzielał z innymi ludźmi. Nie sprze­

ciwia się to temu, co powiedzieliśmy wyżej.

2.  Uwaga  ta  sytuuje  nas  na  drodze  prowadzącej  do  i d e i  

p r z e w o d n i e j ,   która  od  czasów  Ewangelii  synoptycznych 

jednoczy  całą  chrześcijańską  tradycję  w  badanej  przez  nas 

kwestii:  jak  i  w  jakiej  mierze  Jezus  podzielał  naszą  aktualną 

ludzką kondycję? Odpowiedź można sformułować za pomocą

6

 W sławnym Liście do Fiawiana (449), tak bardzo chwalonym przez Sobór 

Chalcedoński (DS 295; BF VI, 7).

110

 

CZY JEZUS WIEDZIAŁ, ŻE JEST HOOlEMt

background image

n/us 

jest

 

naprawdę

czj

.

uwie

:

kie

:

m

II7

Pawiowego  lemaiu  nowego  Adama  (por.  1  Kor  15,45-49;  Rz 

5,12-21);  dla  Jezusa  podobieństwo  do  nas  nie  było  celem  sa­

mym  w  sobie.  To  podobieństwo  zostało  podporządkowane 

pewnemu  celowi;  Jezus  miał  stanąć  na  czele  grzesznej  ludzko­

ści.  aby  ją  doprowadzić  do  Ojca,  uczynić  ją  solidarną  w  Jego 

p e ł n y m   oddania  posłuszeństwie,  w  Jego  świętości  (por.  Rz 

5,19).  Co  więcej,  Jezus  był  podobny  do  nas  we  wszystkim, 

o p r ó c z   tego,  co  w  Bożym  planie  było  konieczne,  aby  mógł 

wypełnić  swoją  misję  Zbawiciela.  1  ten  ostatni  punkt  już  u  sy­

noptyków  implikował  nic  tylko  doskonałą  świętość,  ale  ponad­

to  pełne  i  całkowite  poznanie  planu  Bożego,  swej  własnej  taje­

mnicy  i  lego,  co  Jezus  otrzymał  od  Ojca.  aby  lepiej  objawić, 
kim  b y ł ;   dziewicze  narodzenie,  dar  czynienia  cudów,  uzdra­

wiania,  znajomości  zamysłów  serc  itd. 

Pozostało  nam  przyjrzeć  się  temu,  co  w  oczach  wielu  stano- 

i  wi  najpoważniejszy  zarzut  przeciwko  nauce,  według  której  Jc- 
l  zus  miał  pełne  poznanie  swego  Bóstwa  i  dalszego  biegu  histo­

rii.  Można  go  sformułować  tak:  cierpienia,  uciski,  agonia,  śmierć 
Chrystusa  są  być  może  realne  —  w  pewnym  sensie  pod 
względem  materialnym,  fizycznym,  biologicznym.  Jednak  nic 

mają  one  większego  znaczenia.  Powtarza  się,  a  często  wprost 

.  |  d r u k u j e ,   tę  dość  bezmyślną  historyjkę  o  chłopcu,  którego  na 

^   j ,  

katechezie  zapytano  o  to,  o  czym  Jezus  myślał  na  krzyżu.  Od­

powiedział:  „Co  myślał?  «Mam.  to  gdzieś,  za  trzy  dni  zmar- 
twychwstanę»”.  Odpowiedź  ta,  słyszana  z  ust  dziesięciolet­
niego  dziecka,  wzbudza  uśmiech.  Jednak  nie  zasługuje  ona  na 
cytowanie  w  poważnych  publikacjach  naukowych  na  poparcie 
sformułowanego wyżej zarzutu, który teraz zamierzamy zbadać.

background image

2. WIEDZA I CIERPIENIE JEZUSA

Zamicizamy przedstawić i udowodnić następujące twierdzenie: 

_  wiedza,  jaką  miał  Jezus  o  swoim  Bóstwie,  Zmartwychwstaniu 

i przyszłym uwielbieniu, nic sprawiła, że Jego cierpienia stały się 

lżejsze  lub  mało  ważne,  jak  może  to  sugerować  zacytowana 

przed chwilą odpowiedź chłopca na lekcji katechizmu, powtarza­

na  niekiedy  przez  egzegetów  i  teologów.  J e s t   d o k ł a d n i e  

o d w r o t n i e   ..Gdyby  zakwestionowano  lub  zminimalizowano 

świadomość  Jezusa,  jaką  miał  o  swej  wyjątkowej  godności 

Syna  Bożego,  o  swej  misji  powszechnego  Zbawcy  i  nowego 

Adama,  wodza  i  głowy  nowej  ludzkości,  wówczas  Męka  Jezu­

sa stałaby się mało znaczącym i banalnym wydarzeniem.

W  rzeczy  samej,  cierpienia  i  śmierć  Jezusa,  sprowadzone  do 

cierpień  i  śmierci  zwykłego  człowieka,  przekonanego,  że  jest 

wysłańcem  Bożym,  który  chce  być  wiemy  aż  do  śmierci  temu, 

co  uważa  za  swoją  misję,  stają  się  czymś  niezwykle  banal­

nym:  tylu  ludzi  cierpiało  o  wiele  więcej  od  Niego!  Jezus 

umierał  na  krzyżu  tylko  parę  godzin,  podczas  gdy  ludzie  krzy­

żowani  za  Jego  czasów  cierpieli  przez  kilka  dni  i  nie  wolno 

było  pod  żadnym  pozorem  skracać  ich  cierpień,  zadając  im 

ostatni  cios,  o  co  błagali  skazańcy.JJeż  ta.śmierci  było  strasz­

ni 

wszy  ch  od  Jego 

śmierci, 

poprzedzonych  dłuższymi,  inten­

sywniejszymi  boleściami,  którym  towarzyszyły  cierpienia  mo­

ralne  o  wiele  straszniejsze,  jak  na  przykład  cierpienia  skazań­

ca,  na  którego  oczach  męczono  przez  długi  czas  jego  żonę, 

dzieci, rodziców? Tu nie warto się upierać '.

Można przeczytać cały rozdział poświęcony temu tematowi u J. Pobiera, 

Quand je dis Dieu, Paryż 1977, s. 173-198.

background image

Hit MA I CIERPIENIE JEZUSA

//»

/. Stałe nauczanie Kościoła

Wydaje  się.  że  w  nauczaniu  Kościoła  można  stwierdzić  ist­

nienie  s t a ł e j   nic  tylko  w  odniesieniu  do  tradycji  teologicznej 

i  doktrynalnej,  ale  również,  w  sposób  szczególny,  do  jego  tra­
dycji  duchowej,  życia,  świadectwa  i  pism  ludzi  świętych  oraz 
liturgicznego  życia  Kościoła.  Można  to  wyrazić  w  ten  sposób: 
jakakolwiek  byłaby  intensywność  cierpień  człowieka,  J e z u s  

k r o c z y   s t a l e   p r z e d   n i m ,   będąc  przykładem,  za  któ­

rym  należy  postępować,  wzorem  do  naśladowania.  To  przeko­
nanie  wydaje  się  już  obecne  w  tekstach  takich  jak  Hbr  123-4; 

1  P  2,21.  Św.  Tomasz  z  Akwinu  zbiera  i  streszcza  całą  trady­

cję  chrześcijańską,  stawiając  to  pytanie  i  odpowiadając  na  nie 
twierdząco:_czy  ból  Męki  Chrystusa  przewyższył  wszystkie  in­

ne  cierpienia?

2

  Dlaczego?  Pewien  szczegół  z  relacji  Męki  Je­

zusa  może  nas  postawić  na  drodze  wiodącej  do  odpowiedzi. 
Czytamy  u  Mk  15,23:  ,,(...)_dawali  Mu  wino  zaprawione  mir­
rą,  lecz  On  nic  przyjął”.  Ta  szczegółowa  uwaga,  której  hisio- 

ryczności  nikt  nie  kwestionuje,  odpowiada  dobrze  poświadczo­
nemu  w  tym  czasie  zwyczajowi.  I  komentatorzy  najczęściej 

powołują  się  na  główne  teksty  wzmiankujące  o  tym  zwyczaju. 
W  Izraelu  dawano  często  skazańcowi  napój,  który  działał  jako 
znieczulenie,  aby  ulżyć  mu  w  cierpieniach^  Jezus  odmówił  te­
go 

J

.  Dlaczego?  Człowiek,  który  ma  być  poddany  bolesnej 

operacji  i  który  nie  chce  przyjąć  środka  uśmierzającego,  znie­

czulenia,  byłby  z  łatwością  oskarżony  o  masochizm.  Czy  tak 
było  w  przypadku  Jezusa?  Z  pewnością  nic.  A  zatem  trzeba 

przyjąć,  że  Jezus  nie  tylko  c i e r p i a ł ,   ale  zaakceptował  to 
d o b r o w o l n i e ,   ponieważ  w  Jego  oczach  cierpienie  to  miało 
w  planie  Bożym  sens,  rolę,  cel.  I  właśnie  dlatego  nic  chciał,  aby 
zostało ono złagodzone. Już w czasie swej publicznej działalno- 

*

* Św. Tomasz z Akwinu. S.th. III q.46 a.6.

Paraklny tekst Mt 27.34 jest jeszcze bardziej konkretny: .Skosztował, ak mc 

chciał  pić".  Kiedy  Jezus  spostrzegł,  że  napój  ten  ma  zmniejszyć  Jego  cterptema. 
odmówił.

background image

ści  Jezus  jasno  powiedział,  że  z  niecierpliwością  czeka  na  te, 

cierpienia  i  śmierć,  a  nawet  ich  pragnie:  „Chrzest 

4

  mam  przy­

jąć 

i jakiej doznaje udręki 

5

. aż się to stanic” (Łk 12,50).

Nie  ma  tu  żadnego  masochizmu,  żadnego  chorobliwego  po­

ciągu  do  cierpienia.  Cierpienie  samo  w  sobie  jest  ziem,  które­

go  należy  unikać  i  które  należy  zwalczać.  Jednak  może  ono 

być  przyczyną  wyjątkowego  dobra,  kiedy  jest  wyrazem  m  i- 

ł  oś  ej.  „Nikt  nie  ma  większej  miłości  od  tej,  gdy  ktoś  życic 

swoje  oddaje  za  przyjaciół  swoich”  (J  15,13).  Tym  wyjątko­

wym  dobrem  jest  zbawienie,  odkupienie  ludzi.  Właśnie  o  tym 

Jezus  będzie  mówił  wielokrotnie:  „Bo  i  Syn  Człowieczy  nic 

przyszedł,  aby  Mu  służono,  lecz  żeby  służyć  i  dać  swoje  życic 

na  okup  za  wielu”  (Mk  10.45  =  Ml  20,28);  „To  jest  moja 

Krew  Przymierza,  która  za  wielu  będzie  wylana  na  odpuszcze­

nie grzechów” (Mt 26,28; por. Mk 14,24)®.

Widać  zatem,  że  nic  można  z r e d u k o w a ć   Męki  i  śmierci 

Jezusa  t a k i e j ,   j a k ą   O n   s a m   p r z e ż y ł ,   do  jej  wymia­

rów  czysto  historycznych,  wydarzeniowych,  takich,  jakie  uka­

zały  się  świadkom,  tym,  którzy  się  im  przypatrywali:  do 

śmierci  proroka,  który  uważa  się  za  wysłańca  Bożego,  a  nawet 

Syna  Bożego,  przyjaciela  celników  i  grzeszników,  skazanego 

niesłusznie  na  cierpienia  i  haniebną  śmierć  i  wolącego  raczej 

umrzeć,  aniżeli  zdradzić  swoją  misję.  Ten  wymiar  z  pewno­

ścią  jest  rzeczywisty,  jest  ważny,  nie  mamy  prawa  go  minima­

lizować.  Jednak  nie  sięga  on  głębi  tajemnicy.  Gdyby  był  tylko 

ten wymiar, to prawdą jest, że perspektywa Zmartwychwstania

120

 

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BIKilEM *

  Chrzest  ten  oznacza  mękę  i  śmierć.  Paralclny  tekst  Mk  10,38  jasno  na  to 

wskazuje.  W  tym  punkcie  cgzcgcci  są  jednomyślni.  Mniej  są  zgodni  w  twierdzeniu, 

ze  chodzi  o  autentyczne  słowa  Jezusa,  ale  racje,  dla  których  je  się  neguje,  nie  są 

przekonywające.

Przekład  czasownika  synechein  jest  trudny  tutaj,  jak  i  w  2  Kor  5,14:  „Miłość 

Chrystusa  przynagla  nas".  Chodzi  o  napięcie,  cierpienie,  naglące  żądanie,  które  — 

mówiąc obrazowo — jest jak sztylet wbijany w nerki.

Olbrzymia  większość  krytyków  sądzi,  że  chodzi  tutaj  o  słowa  faktycznie 

wypowiedziane  przez  Jezusa,  nawet  jeśli  drobne  różnice  pomiędzy  Ewangelistami 

nie pozwalają na dokładne odtworzenie tekstu.

background image

WIEDZA I CIERPIENIE JEZUSA

121

za  parę  godzin  ujęłaby  wiele  z  intensywności  ludzkiego  cier­

pienia  Jezusa,  tym  bardziej,  że  wielu  ludzi  na  święcie  cierpiało 
fizycznie o wiele bardziej aniżeli Jezus przed śmiercią.

2. Jezus stale nas wyprzedza

ł

Jednak  wszystko  zmienia  się,  jeśli  się  przyjmie  to,  co  wyka­

zaliśmy  wyżej:  Jezus  naprawdę  ma  świadomość,  że  jest  tym, 

kogo  nam  przedstawiono  w  czwartej  Ewangelii:  Bogiem.  Sy­

nem  Bożym,  przybyłym,  aby  zbawić  świat.  I  w  tym  dziele 

zbawienia  cierpienia  Jezusa  nabierają  całego  swego  wymiaru. 

Chodzi  o  Mękę  Osoby  Bożej,  cierpiącej  w  ludzkiej  naturze, 

którą przyjęła dla nas.

Jezus  solidaryzuje  się  z  naszym  grzesznym  człowieczeń­

stwem,  przyjmując  nie  grzech,  ale  cierpienie  i  śmierć,  czyli 

konsekwencje  grzechu,  aby  uczynić  nas  solidarnymi  uczestni­

kami  swego  życia  Syna  Bożego.  To  implikuje,  że  Jezus  cierpi 

jako  Głowa  swego  Ciała,  jako  pasterz  swej  trzody,  jakakol­

wiek  więc  byłaby  intensywność  cierpienia  człowieka,  znajduje 
on  w  Jezusie  tego,  który  go  poprzedza  na  tej  drodze.  Właśnie 

w  ten  sposób  Paweł  rozumie  cierpienia  Jezusa:  ..Dla  Niego 
wyzułem  się  ze  wszystkiego  i  uznaję  to  za  śmieci,  bylebym 

pozyskał  Chrystusa  (...)  przez  poznanie  Jego:  zarówno  mocy 
Jego  zmartwychwstania,  jak  i  udziału  w  Jego  cierpieniach  — 
w  nadziei,  że  upodabniając  się  do  Jego  śmierci,  dojdę  jakoś  do 
pełnego  powstania  z  martwych”  (Flp  3,8b.  10-11).  To  właśnie 

nieskończona  godność  Tego,  który  cierpi,  nadaje  Jego  cierpie­
niom  jedyne  i  nie  dające  się  przewyższyć  natężenie:  cierpienia 
fizyczne  Męki,  których  ból  nie  pochodzi  tylko  z  Jego  zranio- 

I  nego  ciała,  ale  również  i  przede  wszystkim  z  Jego  umęczone- 
|  go  serca,  z  Jego  wyśmianej  przez  ludzi  miłości.  Jest  to  ból 
I  spowodowany  przez  grzech  świata,  bowiem  Jezus  widzi  nie­

skończenie  lepiej  niż  my  wszyscy  zarówno  zawartą  w  grzechu 
nienawiść do Boga, jak i spustoszenie, jakie grzech wywołuje

background image

w  sercach  ludzi,  oraz  nieszczęścia,  które  powoduje  w  święcie. 

Wreszcie  i  przede  wszystkim  Jezus  doświadczył  najwyższego 
bólu,  kiedy  zawołał:  „Boże  mój.  Boże  mój,  czemuś  Mnie  opu­
ścił?"  Nie  dlatego,  że  kiedykolwiek  został  opuszczony  przez 
Ojca  i  że  utracił  pewność,  że  jest  umiłowanym  Synem.  Jednak 

^.chciał  On  dzielić  cierpienie  tych,  którzy  przeżywają  to  całko­

wite  opuszczenie,  aby  mogli  w  nim  się  odnaleźć.  Dlatego  zgo­
dził  się,  żeby  światło  obecności  Jego  Ojca  świeciło  tylko 
w  najtajniejszej,  najbardziej  niedostępnej  głębi  Jego  bytu  i  by 

nie  promieniowało  na  Jego  rozum,  Jego  wolę.  Jego  wrażli­

wość,  zanurzoną  w  najczarniejszych  ciemnościach.  W  nastę­
pstwie  tego  wielu  świętych  znalazło  zachętę  w  Jezusie  do 
uczestnictwa  w  tym  cierpieniu.  Ich  świadectwo  jest  dla  nas 
światłem,  które  pozwala  nam  zrozumieć  nieco  lepiej  ten  tak 
tajemniczy aspekt Męki naszego Boga.

Pozostaje  postawić  ostatnie  pytanie,.  W  j a k i   s p o s ó b  

m o j e   ż y c i e   j e s t   z w i ą z a n e   z   M ę k ą   i   ś m i e r ­

c i ą   J e z u s a ?   Czy  Jezus  jest  dla  mnie  po  prostu  szlachet­
nym  przykładem  do  naśladowania  w  walce  przeciwko  niespra­

wiedliwości,  uciskowi,  w  działalności  na  rzecz  ubogich,  po­

zbawionych  wszystkiego,  stojących  poza  prawem?  Czy  to 
zachęta,  aby  pójść  tą  samą  co  On  drogą,  aż  do  ofiary  z  mego 

życia?  Nikt  nie  kwestionuje  istnienia  tego  aspektu.  Jednak  czy 
można  w  ten  sposób  usprawiedliwić  w y j ą t k o w y   dla  chrze­

ścijan charakter Męki Chrystusa?

Pewnego  razu  słuchałem  konferencji  znanego  marksisty,  któty 

porównywał  Jezusa  ze  Spartakusem,  gladiatorem,  który  wywołał 
bunt  niewolników  i  wstrząsnął  imperium  rzymskim  na  sto  lat 

przed  Jezusem.  Został  ostatecznie  pokonany  i  zabity.  Mówca  za­
pytał:  „Który  z  nich  był  aktywniejszy,  żarliwszy  w  swej  walce  na 

rzecz  biednych,  uciśnionych?  Jezus  czy  Spartakus?”  Pytanie  to 
można  uchylić  jedynie  przez  umiejscowienie  go  na  zupełnie  innej 

płaszczyźnie,  tej  mianowicie,  na  której  umiejscawia  je  św.  To­
masz Apostoł, wyznając: „Pan mój i Bóg mój” (J 20,28). Włą$-

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŹE JEST HIMJIEM •

background image

nic  dlatego,  że  Jezus  wic,  iż  jest  Bogiem,  może  mi  objawić 

i  ukazać  w  swej  Męce  i  w  swej  śmierci  nieskończoną  czułość 
boskiego  serca.  Kiedy  pochłania  mnie  i  zadręcza  tajemnica  zła, 

grzechu,  niezawinionego  cierpienia,  mogę  kontemplować  ukrzy­
żowanego  Boga.  Nie  daje  mi  On  filozoficznego  rozwiązania 

tajemnicy,  która  jest  nieprzenikniona,  ale  daje  mi  odpowiedź, 

która  jest  życiem,  wymogiem,  miłością,  całkowitym  darem. 
Zło  nic  jest  już  czystym  nonsensem.  Otwiera  się  na  życie,  jest 

krokiem  w  kierunku  życia.  Jezus,  Bóg-z-nami,  Emmanuei,  zech­
ciał  dzielić  naszą  nędzną  kondycję  i  nadał  jej  sens,  zgodnie 

z  dwoma  wymiarami  tego  słowa:  znaczenie  i  kierunek.  I  nie 

jest  tylko  ze  mną,  jest  we  mnie:  „z  Chrystusem  zostałem  przy­

bity  do  krzyża.  Teraz  zaś  już  nic  ja  żyję,  lecz  żyje  we  mnie 
Chrystus”  (Ga  2,19b.20a).  Jezus,  mój  Bóg,  żąda  ode  mnie,  abym 

Mu pozwolił żyć i działać we mnie, aby w ofierze miłości ku Oj­
cu,  dla  zbawienia  moich  braci,  połączyć  moje  cierpienie  z  Jego 
cierpieniem,  moją  śmierć  z  Jego  śmiercią.  Jezus,  żyjący  we  m- 

nic,  wzbudza  w  moim  sercu  pragnienie  cierpienia  razem 
z  Nim,  tak  jak  On,  tak  samo,  jak  wzbudził  to  pragnienie 
w  sercu  Pawła  (Flp  3,10),  ponieważ  chce,  abym  zmartwy­
chwstał  razem  z  Nim  do  prawdziwego  życia,  już  rozpoczętego 

na  tej  ziemi,  zanim  urzeczywistni  się  w  pełni  w  niebie,  i  po­
nieważ  chce,  żebym  w  Nim  był  źródłem  życia  dla  wszystkich 
moich braci.

WIEDZA I CIERPIENIE JEZUSA 

12J

background image

3. CO NAPRAWDĘ ZNACZY:
JEZUS WIEDZIAŁ, ŻE JEST BOGIEM”?

I. Problem

_^Zanim  Abraham  stał  się.  Ja  jestem”,  „A  teraz  Ty,  Ojcze, 

otocz  Mnie  u  siebie  ta  chwałą,  którą  miałem  u  Ciebie  pierwej, 

zanim  świat  powstał”.  Nic  bez  racji  wahamy  się  użyć  tych 

dwóch  wypowiedzi  Jezusa,  cytowanych  w  czwartej  Ewangelii 

(J  8,58;  17,5),  jako  deklaracji  odpowiadających  temu,  co  Jezus 

myślał  o  sobie  samym,  deklaracji,  które  wypowiedział  lub  mógł 

wypowiedzieć.  Dlaczego?  Ponieważ  możemy  nadać  treść  dogma­

tyczną,  a  zatem  abstrakcyjną,  formule  Soboru  Chalcedońskięgo: 

jedna  Osoba,  zarazem  prawdziwy  Bóg  i  prawdziwy  człowiek. 

Uważamy  jednak,  że  jest  niezwykle  trudno  nadać  tym  dogmaty­

cznym  terminom  rzeczywistość  egzystencjalną,  konkretną,  psy­

chologiczną.  Jest  to  jedna  z  racji,  dla  których  tylu  współczes­

nych.  duchownych  czy  świeckich  odrzuca  w  sposób  mniej  lub 

bardziej otwarty tego typu formułę: Jezus wiedział, że jest Bogiem.

Postarajmy się lepiej sprecyzować, wejść głębiej w racje tej 

mniej lub bardziej wyraźnej odmowy.

Żeby to uczynić, przytoczę dyskusję, którą przeprowadziłem 

kiedyś z pewnym ateistą, znającym doskonale teologię (uczył 

jej kiedyś). Chciał udowodnić absurdalność dogmatu o Wcie­

leniu, w szczególności w tej jego postaci, w której został sfor­

mułowany  na  Soborze  Chalcedońskim.  Wyszedł  od  artykułu, 

zawartego w Sumie teologicznej (III q.3 a.7), w którym św. To­

masz  z  Akwinu  stawia  następujące  pytanie: „Czy jedna Osoba 

Boska może przyjąć dwie natury ludzkie?” Odpowiada twier-

background image

dząco, ponieważ „dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych”. We 
wcześniejszym dziele 

1

 św. Tomasz postawił to samo pytanie:

„czy Bóg mógłby się wcielić w Jezusa i w Piotra?” Odpowiedź 
również jest twierdząca, z tej samej racji. Następnie jednak zadał 
sobie pytanie: „czy Jezus i Piotr byliby wówczas dwoma 

I

ludźmi czy jednym człowiekiem?” W obu dziełach odpowiedź 

i

została sformułowana odmiennie, mimo tej samej treści.

W  tekście  wcześniejszym  mówi  się,  że  w  tym  wypadku  było­
by  dwóch  ludzi,  tworzących  jedną  osobę..  Według  Sumy  byłby 
tylko  jeden  człowiek,  istniejący  dwóch  odmiennych  ludz­

kich  naturach

2

.  Mój  rozmówca  ciągnął  dalej:  „Trzeba  być 

wdzięcznym św. Tomaszowi, że przebadał z niewzruszoną logiką 
wszystkie  możliwości,  zawarte  w  dogmacie  Wcielenia.  Dla  mnie 
dowód  jest  jasny:  absurdalność  wniosku  dowodzi  absurdalności 

punktu wyjścia. Ten dogmat jest absurdalny”.

Po 

tym nastąpiło długie milczenie. Byłem zupełnie zbity 

z tropu 

takim podejściem, którego nigdy nie brałem pod uwa- 

i gę, i nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Dziewczyna, która by­

ła obecna przy rozmowie, odpowiedziała za mnie: „Czy to jest 
naprawdę tak absurdalne? Dwa byty ludzkie, które tworzą jed­

no w Bogu? Czyż nic jest to pragnienie każdej miłości, aby ci, 

którzy 

się kochają, stanowili jedno? Czy to nie jest doskonała 

realizacja tego, że próbujemy żyć w miłości Boga i miłości 
braterskiej: drugie przykazanie jest podobne do pierwszego, 
będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego?” 

j Dyskusja została przerwana przybyciem przyjaciela. Jednak 

ta interwencja wskazała na coś istotnego: poza pozornie dziw- 

j, ną i nierzeczywistą hipotezą, przypomnianą przez mego roz-

1

 W 

Komentarzu do „Sentencji" Piotra Lombarda

, 111 dist.l q.2 a.5.

I Byłoby wielkim błędem dopatrywać się w tych kwestiach przesadnych
■ 

dyskusji  schyłkowej  scholastyki.  Osobowość  św.  Tomasza,  jego  geniusz,  jego 

I  świętość  gwarantują  to,  że  tak  nie  jest.  Jeżeli  badamy  te  nierzeczywiste  hipotezy. 
I to w tym celu, aby lepiej zrozumieć różne rzeczywiste aspekty, które ukazuje nam
■ 

Objawienie.

CO NAPRAWIMj ZNACZY: .JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BOGIEM

_____  /2J

background image

I2t>

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BfHlIEM?

mówcę,  ukazała  drogę  poznania  tajemnicy  psychologicznego 

..ja" Jezusa z Nazaretu: mistykę miłości.

2. Życie mistyczne i Świadomość Jezusa

Banałem  jest  stwierdzenie,  że  istnieje  wiele  wspólnych  pun­

któw  w  religijnym  doświadczeniu  mistyków,  należących  do  róż­
nych  rcłigii.  odmiennych  epok  i  środowisk,  między  którymi  nic 
można  wykazać  najmniejszego  bezpośredniego  czy  pośredniego 

kontaktu.

Jednak  pewien,  dość  zastanawiający,  punkt  wspólny  zasłu­

guje  na  szczególną  uwagę,  gdyż  może  on  wyjaśnić  zajmujący 

nas  problem.  Chodzi  o  wspólną  dla  pewnych  mistyków,  za­
równo  muzułmańskich,  jak  i  chrześcijańskich,  tendenęjs_s|o 

„całkowitego  utożsamiania  się  z  Bogiem.  Mistyk  stwierdza:  ja 

jestem  Bogiem.  Ci,  którzy  studiowali  tych  mistyków  i  przeba­
dali  w  kontekście  ich  wypowiedzi  te  formuły,  które  mają  do 

pewnego  stopnia  panteistyczne  zabarwienie,  wykazali,  że  nie 
chodzi  w  nich  o  twierdzenia  porządku  filozoficznego,  ale  o  nie­
adekwatne  sformułowanie  porywu  miłości.  Miłość  tak  mocno. 

_jcdnoczy  mistyka  z  Bogiem,  że  tworzy  niemal  całkowitą  jedność, 

nic w porządku istnienia, lecz działania: miłości, woli.

Tego  rodzaju  sformułowania  odnajdujemy  w  islamie.  Wystar­

czy powołać się na piękną książkę, którą G. C. Anawati i L. Gar­
deł  poświęcili  mistyce  muzułmańskiej 

3

.  Autorzy  ci  badają  mię­

dzy  innymi  wypowiedzi  niejakiego  Bistamiego

4

  (zmarłego 

w  874  roku),  sławnego  męczennika  Al-Hallaja 

5

  (858-922) 

i Ibn al-Farida

6

 (1181-1235). 

*

*G. C. Anawati i L Gardct. Mystique musulmane, aspects et tendances, 

etpenences et techmques. Paryż 1961.

Por.  dz.  cyt.,  s.  33,  I  HM  15;  zob.  również  L.  Masignon,  Essai  sur  les 

ongines  et  les  techniques  de  la  mysliąue  musulmane,  Paryż  1922,  szczególnie 
teksty Bistamiego, cytowane na s. 249-250.

Pot  dz.  cyt,  s.  39;  L  Massignon,  Al-Haltaj.  martyr  mystique  de  1‘lslam,  Pa­

ryż 1922. tom I. s. 61 n.

* Por. dz. cyt., s. 60n, 115-121.

background image

127

W  mistyce  chrześcijańskiej  jednym  z  najsławniejszych  na­

zwisk  jest  nazwisko  „dominikanina.  .Mistrza  Eckharta*  (1260- 

-1328).  Nie  sposób  zanalizować  tutaj  złożonego  systemu  jego 

poglądów,  co  do których  specjaliści  w  wielu  punktach  prowadzą 
spór.  Pewne  jest  to,  że  sędziowie,  którzy  go  potępili,  zarzucali 
mu formuły, w których sprawiedliwy utożsamiany jest z Bogiem, 
razem  z  Nim  stwarza  niebo  i  ziemię,  rodzi  odwieczne  Słowo*. 
Jakakolwiek  byłaby  literalna  dokładność  tego  zarzutu,  pewne 

jest,  że  w  autentycznych  kazaniach  Eckharta  znajdujemy  prawic 

identyczne  formuły:  ^Byłem  przyczyną  samego  siebie  i  wszy­
stkich  rzeczy”;  „Bóg  i  ja  jesteśmy  jedno”  Z  drugiej  strony  kon­
tekst,  w  którym  zostały  one  wypowiedziane,  upewnia  nas,  że  nie 

chodzi  tu  o  teologię  spekulatywną,  ale.mistyczne  doświadczenie 

jednoczącej  z  Bogiem  miłości,  jedności,  która  ukazuje  się  tak  sil­

na,  tak  głęboka,  tak  wewnętrzna,  że  język  identyczności  wydaje 

się  bardziej  adekwatny  niż  wszystkie  możliwe  języki,  nawet  jeśli 

z  punktu  widzenia  doktryny  religijnej  i  głębokiej  rzeczywistości 

przyzna 

się,  że  jest  on  błędny. 

I  o 

tym  Mistrz  Eckhart, 

profesor 

teologii,  Magister  na  Sorbonie,  uczeń  św.  Tomasza  i  św.  Alberta 

Wielkiego wiedział lepiej niż ktokolwiek.

Ograniczyliśmy się do pobieżnego ukazania paru dobrze zna­

nych osób. Jednakże można by przytoczyć inne przykłady, po­
chodzące z wielu innych prądów duchowych.

Te skrajne sformułowania, z których przcsadności sami ich 

autorzy doskonale zdawali sobie sprawę, zawierają coś auten- 
tyczncgo;doświadczenie jedności z Bogiem, jedności z Bogiem 

tak głębokiej, tak potężnej,.że odpowiednie teologiczne formu­
ły nie mogły jej adekwatnie wyrazić. Bardzo mocne formuły. 

7

co 

NAPRAWDĘ ZNACZY:

 

.JEZUS WIEDZIAŁ. Zt UST tKNjn.M

 ’

7

  Bibliografia  dotycząca  Eckharta  jest  ogromna.  Zob.  dobre  streszczenie  jego 

nauki,  dokonane  przez  J.  Gandillaca,  „Eckhart  et  ses  disciples"  w.  Hiscotre  dt 
1'Eąlise pod kierunkiem A. Fliche i V. Martin. Paryż 1951. t. 13. s. 377-386.

Zob. zdanie 13., potępione przez Konstytucję In agro dummico (I329y DS 

963 (BF VII, 53).

Tekst cytowany przez L. Gardeta, La Myaujuc, Paryż 1970, s. 71.

background image

(•/>• 

JEZUS WIEir/.M..

 Żf. 

JEST HOOIEMT

którym  z  teologicznego  p u n k t u   widzenia  nie  można  nic  zarzu­

cić,  znajdujemy  również  w  sławnym  traktacie,  prawic  tak  sa­
mo  sławnym,  jak  O  naśladowaniu  Chrystusa  —  w  traktacie 

De  adhaerendo  Deo  (O  przylgnięciu  do  Boga),  przez  długi 

czas 

przypisywanym 

św. 

Albertowi 

Wielkiemu, 

(zmarłemu 

w  1280  roku),  który'jednak  jest  niewątpliwie  późniejszy:  „Miłość 

(Boga)  ma  moc  zjednoczyć  i  przekształcić.  Przekształca  tego, 

który  kocha,  w  tego,  który  jest  kochany,  i  tego,  który  jest  kocha-^ 

ny,  w  tego,  który  kocha.  Jeden  staje  się  drugim  do  możliwie  naj­

większego stopnia”

A oto wnioski, które można wyciągnąć z tego krótkiego 

wypadu w dziedzinę mistyki:

1. Mistycy, tacy jak llallaj i Eekhurt, mogli nadać egzysten­

cjalną i rzeczywistą treść formule: „Jestem Bogiem” jako wy­
rażeniu najmniej nieadekwatnemu do opisania ich doświadcze­

nia  zjednoczenia  z  Bogiem  w  miłości,  mimo  że  doskonale 

wiedzieli, iż nie są Bogiem.

Tym  bardziej  Ten.  który  —  jak  wierzymy  —  jest  naprawdę 

Bogiem,  może  nadać  tej  formule  rzeczywistą,  egzystencjalną 

treść, która wyraża rzeczywiście to, kim On jest, i to, co prze­

żywa.  I  to  w  sposób  nieskończenie  głębszy,  bardziej  niewyra­

żalny, niż uczynili to najdoskonalsi mistycy.

2.  Mistyczne  poznanie  poprzez  zjednoczenie  miłości  z  Bo­

giem  jest  najmniej  niedoskonałą  ludzką  analogią,  pozwalającą 

nam  do  pewnego  stopnia  wczuć  się  w  świadomość,  jaką  Jezus 

miał o swoim Bóstwie.

Rozwińmy  nieco  ten  drugi  punkt,  żeby  lepiej  zrozumieć 

znaczenie  i  granice  analogii,  ofiarowanej  nam  przez  poznanie 

mistyczne.

U autentycznego mistyka w d z i e d z i n i e   w o l i  nastę­

puje coraz silniejsze utożsamienie woli człowieka z wolą Bo-

Przekład za tłumaczeniem francuskim: De Vunion Dieu, Paryż 1896, 

rozdz., 

12. cyt. przez L Gardeta, dz. cyt., s. 67 (przyp. tłum.).

A

background image

co NA 

rRA w Ot, ZNACZY: „JEZUS WIEDZIAŁ. 

ZE 

JEST BOGIEM ?

IX

ga.  W  tej  dziedzinie  nie  ma  bariery,  nie  ma  żadnego  ograni­
czenia.  Mistyk  jest  przekonany  —  co  zasadniczo  jest  słuszne 
—  że  może  stale  postępować  naprzód,  dzięki  łasce  Bożej,  aż 
do pełnego utożsamienia się.

W  d z i e d z i n i e   r o z u m u   również  dokonuje  się  postęp, 

ale  w  sposób  zupełnie  inny:  chodzi  o  poznanie,  które  rozwija 
się  przez  wyzbycie  się,  przez  porzucenie  wszelkich  obrazów, 
wszelkich  przedstawień,  wszelkich  idei;  o  poznanie,  w  którym 
człowiek  coraz  bardziej  odczuwa  niepokonany  dystans,  jaki 
dzieli  stworzenie  od  Stwórcy,  zero  od  nieskończoności.  Jednak 

równocześnie,  paradoksalnie,  to  poznanie  coraz  bardziej  uświa­

damia  sobie,  że  Bóg  jest  rzeczywiście  obecny,  żyjący,  działają­
cy,  miłujący  w  samym  wnętrzu  swego  stworzenia:  ja  nie  jestem 

Bogiem, ale jestem w Bogu i Bóg jest we mnie.

Możemy  zatem  zauważyć,  jak  psychologia  mistyków  po­

zwala  lepiej  zrozumieć  psychologię  Jezusa  i  może  dać  pewną 

ideę  —  bardzo  słabą  oczywiście  —  świadomości,  jaką  Jezus 
miał  o  swym  Bóstwie.  Przede  wszystkim  zauważmy,  że  to  po­
równanie  nie  jest  nowe,  jest  nawet  klasyczne  i  wielu  teologów 
korzysta  z  niego  lub  przynajmniej  o  nim  wzmiankuje 

M

.  Ojciec 

Garrigou-Lagrangc_  mówi  o  „wyższej  bezosobowości  świę­
tych”.  Wyjaśnia  tę  formułę  w  ten  sposób:  jj)ełny  rozwój  oso­
bowości  ludzkiej  polega  na  jej  zatraceniu  się  w  osobowości 

Boga’1  i  pokazuje,  jak  to  prawo  świętości  pozwala  lepiej  zro­

zumieć  Boską  osobowość  Jezusa 

l2

.  Filozof  Henri  Bergson 

w  Dwóch  źródłach  moralności  i  rełigii  zdefiniował  mistyka 

jako  „duszę  jednocześnie  działającą  i  «poddaną  działaniu», 

której  wolność  zbiega  się  z  aktywnością  boską” 

u

.  Widzimy 

zatem,  że  to^co  wiara  chrześcijańska  stwierdza  o  Chrystusie, 
stanowi niejako pełnię, absolutną doskonałość w stosunku do 

11

11

 Zob. J. Galot, La conscience de JEsus, Paryż 1971, w sekcji zatytułowanej: „La 

conscicnce  humaine  du  moi  divin"  (s.  132-182),  paragraf:  J'explication  par  I  cspc- 

ricnce mystique” (s. 152-167) i autorów, których cytuje.

J R. Garrigou-Lagmnge, Le Sauveur et son amour pour nous, Paryż 1934, s. 102. 

H. Bergson, Dtva tródta moralności i religii, przet. Piotr Kostylo, Krzwtof 

Skorulski. Znak, Kraków 1993. s. 227.

background image

puszyć  świętych  którzy  coraz  bardziej  uświadamiają  sobie, 

że  są  powołani  do  tego,  aby  całkowicie  zatracić  się  w  Bogu 

i  w  Niego  się  wtopić.  Ludzka  osobowość  Jezusa  jest  całkowi­
cie  pochłonięta  przez  boską  osobowość  Syna  Bożego  i  Jezus 

może  powiedzieć  zgodnie  z  prawdą  to,  co  Hallaj  i  Eckhart 
wyrazili  w  formułach  teologicznie  błędnych,  które  jednak 
w  ich  oczach  uchodziły  za  najlepsze  dla  wyrażenia  tego,  co 

przeżywali.  Trzeba  tu  jednak  zaakcentować  fakt,  że  u  tych  mi­
styków,  jak  zresztą  u  wszystkich  świętych,  chodzi  o  doświad­
czenie  m i ł o ś c i   B o g a u   Właśnie  w  logice  miłości,  we­

wnątrz  dynamizmu  miłości  możemy  lepiej  zrozumieć  świado­

mość,  którą  Jezus  miał  o  swej  boskości:  jako  najwyższej  pełni, 
której  doświadczenie  miłości  świętych  stanowi  jedynie  słabą 

analogię.

M

 

CZY JEZUS WIEDZIAŁ ŹF. JEST BOOIEM?

3, Miłość synowska i świadomość siebie samego w Jezusie

Jeśli  wrócimy  teraz  do  Ewangelii  i  ponownie  przyjrzymy  się 

tekstom,  w  których  zobaczyliśmy,  że  Jezus  objawiał  swoje  Bó­
stwo,  dostosowując  się  do  zdolności  swego  audytorium,  to  ude­
rzy  nas  jedno:  Jezus  nie  mówi  o  sobie,  o  swej[  wielkości,  o  swe| 

godności,  ale  o  swoim  stosunku  do  Ojca.  Aby  się  o  tym  przeko­

nać,  wystarczy  spojrzeć  na  teksty  przestudiowane  w  drugiej  czę­
ści.  To  samo  spostrzegamy  u  św.  Jana:  „A  teraz  Ty,  Ojcze,  otocz 
Mnie  u  siebie  tą  chwałą,  którą  miałem  u  Ciebie  pierwej,  zanim 
świat powstał'’; Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 17,5; 1030).

Jezus  nie  objawia  się  bezpośrednio  jako  Bóg,  jłe  jako  Syn. 

Boży,  Syn  odwiecznego  Ojca,  równy  Ojcu,  Właśnie  w  ten 
sposób  objawia  On  swoje  Bóstwo,  poprzez  ukazanie  więzi 

z  Ojcem  i  synowskiej  miłości  do  Niego.  Jest  to  absolutnie  za­
sadnicze  stwierdzenie.  Jezus  nie  dochodzi  do  świadomości,  że 

jest  Bogiem,  przez  swego  rodzaju  refleksyjne  uświadomienie 

sobie  tego  faktu,  ale  poprzez  swoje  pełne  synowskiej  miłości 
do  Ojca  spojrzenie.  Ten  punkt  zasługuje  na  szczególne  wy­
akcentowanie. Według nauki tradycyjnej, tryy Osoby Boski?

background image

w tajemnicy Trójcy Przenajświętszej mają na wyłączną włas­
ność tylko swe r e l a c j e  do innych Osób Syn ma na włas­
ność  jedynie  swą  relację  miłości  do  Ojca.  1  jeśli  zgodnie 
z chrześcijańską wiarą twierdzimy, że Osoba Jezusa z Nazare­

tu jest identyczna z Drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej, to 
oznacza to, że Osoba Jezusa z Nazaretu definiuje się wyłącz­
nie  przez  swą  synowską  więź  miłości  do  Ojca.  W  tym  tkwi 
podstawowa różnica pomiędzy nami a Jezusem. Dla człowie­

ka, dla nas, osoba jest centrum a u t o n o m i i ;  dla Jezusa jest 
ona z a l e ż n o ś c i ą  .„To właśnie synowska relacja miłości do 
Ojca stanowi o tym, że Jezus z Nazaretu jest Osobą Boską, to 
znaczy jest Bogiem.

To jest właśnie ta świadomość, którą Jezus z Nazaretu ma

0 swym Bóstwie w wymiarze psychologicznym i egzystencjal­

nym: można powiedzieć, że dla Jezusa istnieje radykalna nie­
możność  spojrzenia  na  samego  siebie

,s

.  Ponieważ  jest  On 

Osobą Boską, która złączona jest z Ojcem wyłącznym związ­
kiem  miłości,  dlatego  sam  Jezus  z  Nazaretu  jest  całkowicie, 

integralnie  związany  z  Ojcem  poprzez  całe  swoje  jestestwo. 
Oczywiście  Jezus  poznaje  samego  siebie,  jest świadom  same­
go  siebie  nieskończenie  bardziej  i  lepiej  niż  my  w  odniesieniu 
do samych siebie. Jednakże jest to świadomość wyjątkowa

1 całkowicie  synowska.  Właśnie  dzięki  swej  relacji  miłości  do 
Ojca,  Jezus  całkowicie  poznaje  samego  siebie,  ponieważ  ist

:

 

nieje  On  tylko  przez  Ojca,  w  Ojcu  i  dla  Ojca.  Jezus  wie,  że 

jest Bogiem: ta formuła, choć właściwa, jest jednak nieade-

CO NAERAWDEj ZNACZY: .JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM'? 

131

u

 Zob. wyznanie wiary, wymagane od Koptów na soborze ekumenicznym we 

Florencji (1442). DS 1330; BF IV. 43.

5

 Wewnątrz Trójcy Przenajświętszej Syn nie może przyglądać się sobie samemu, 

o ile można użyć (ego pospolitego antropomorfizmu. ponieważ to wszystko, co nic 
jest  r e l a c j ą   p o m i ę d z y   O s o b a m i   Boskimi,  jest  w s p ó l n e   trzem 
Osobom według klasycznej doktryny, ogłoszonej na Soborze Florenckim (pot. 

poprzedni przypis). Spoglądanie Syna na siebie samego byłoby więc wspólne 
trzem Osobom, co jest oczywistą sprzecznością. Podobnie jak ludzkie życie 
intelektualne Jezusa ma za podmiot Boską Osobę Syna. podobnie wydaje się. że 

można powiedzieć, iż Jego ludzkie rozumienie było całkowicie zdynamizowane 
przez poryw miłości, jaki niesie Syna do Ojca.

background image

CZY JEZUS WIEDZIAŁ, ZE JEST BOGIEM?

kwatna.  Byłoby  lepiej  powiedzieć:  w  swojej  relacji  miłości  ęlo 

Ojca.  Jezus  widzi,  że  Ojciec  dał  Mu  wszystko,  to  wszystko, 

kim  jest,  to  wszystko,  co  ma,  i  że  ten  całkowity  dar  jest  w  peł­

ni  wzajemny  „Wszystko  bowiem  moje  jest  Twoje,  a  Twoje 

jest moje” (J 17,10).

Tak pojęta świadomość, jaką Jezus ma o swym Bóstwie, 

nie jest jakąś psychologiczną potwornością, która definitywnie 

oddala Człowieka-Jczusa od naszej ziemskiej kondycji. Prze­

ciwnie. Jest ona olśniewającym.szczytcm całkowitego oddania 

się Bogu poprzez miłość, co ostatecznie jest powołaniem każ­

dego człowieka.

I  wzajemny  całkowity  dar,  który  jest  pragnieniem  pełnej  miło­

ści,  urzeczywistnia  się  w  pełni  w  całkowitym  darze  Ojca  dla  Sy­

na  i  Syna  dła  Ojca,  darze,  który  Jezus  z  Nazaretu,  Syn  w  swej 

ludzkiej naturze w pełni otrzymuje i w pełni ofiarowuje 

l7

.

Zęby nie komplikować wykładu i zachować jego względną prostotę, nie mó­

wiliśmy o Duchu Świętym, który również jest tym całkowitym wzajemnym darem 

Ojca i Syna w miłości.

Poprzednie strony zawdzięczają wiele pięknej książce Louisa Bouyera. Le Fik 

drenie/. Paryż 1974, szczególnie s. 509-512. On sam cytuje w tym samym znaczeń) 

protestanckiego  teologa.  Wołfharta  Pannenberga,  Grundzuge  der  Chrisubgie, 

Moim, Gutcrslób 1959 (w szczególności rozdz. IX).

background image

4.  POZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA

1. Uwagi wstępne

Wiciu cgzcgetów i współczesnych teologów musi wybierać 

pomiędzy dwoma obliczami Jezusa. Pierwsze to oblicze Jezusa, 
który mówi w Gctsemani: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech 

Mnie ominie ten kielich!” (Mt 26,39) — a zatem jest to ten, któ­
ry wydaje się nie znać ani woli Ojca, ani tego, co ma Go spot; 
kać. Drugie oblicze zostało również ukazane w relacji wydarzeń 
z  Ogrodu  Oliwnego,  gdy  Ewangelista  Jan  zauważa:  A  Jezus 
wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść...” (J 18,4)

Ogromna większość współczesnych egzegetów opowiada się 

za Jezusem św. Mateusza i wyjaśnia zdanie św. Jana przez swe­
go rodzaju teologiczne utożsamienie Jezusa historycznego i Syna 

Bożego, samego Boga, wyznawane przez społeczność chrześci­

jańską sześćdziesiąt lat po śmierci Jezusa. To utożsamienie wy­

kluczałoby dopatrywanie się w zdaniu św. Jana odbicia zachowa­
nia się konkretnego, historycznego Jezusa z Nazaretu.

Szeroko wyjaśnialiśmy już, dlaczego ten punkt widzenia jest 

nieprecyzyjny (zob. wyżej, cz. I, rozdz. I, cz. 11, rozdz. 3). Jed­
nak odłożyliśmy na później studium tekstów, które pozornie mo­
gą stanowić przeszkodę dla bronionej tutaj tezy. Stawmy zatem 
teraz czoło tej trudności.

— OTO TRZY WSTĘPNE, POŻYTECZNE, A NAWET

NIEODZOWNE UWAGI

a) 

„Wstępne zrozumienie” (zob. cz. 111, rozdz. I) odgrywa 

wielką rolę w podejmowaniu wyboru. Jak już powiedzieliśmy

background image

I.U

CZY JEZUS WIEDZIAŁŻE JEST BOOIEM?

wcześniej  (s.  113-114),  dzisiejszy  egzegeta  lub  teolog  preferuje 
Jezusa  synoptyków,  jedynego,  który  byłby  naprawdę  ludzki, 
i  usprawiedliwia  swój  wybór  rozważaniami  historyczno-krytycz- 
nymi.  ale  —  jak  widzieliśmy  —  w  żadnym  wypadku  nic  wymu­
szają  one  tego  rodzaju  wniosków  (cz.  II,  rozdz.  5).  Przeciwnie. 
Ojcowie  Kościoła  i  teologowie  średniowieczni  preferowali  Chry­
stusa  św.  Jana  i  wykazywali,  że  Chrystus  synoptyków  jest  możli­
wy  do  pogodzenia  z  Chrystusem  św.  Jana.  Przepojeni  byli  tym, 
co  moglibyśmy  nazwać  „wstępnym  zrozumieniem  eklezjalnym”. 
Chrystus,  do  którego  lgnęli,  był  Chrystusem,  którego  im  ukazy­
wała  tradycja  Kościoła,  wyrażona  w  orzeczeniach  wielkich  sobo­
rów.  Byli  pewni,  że  ta  tradycja  była  wiernym  odbiciem  Pisma 
Świętego.  I  właśnie  w  tej  perspektywie  starali  się  rozwiązywać 
problemy egzegctyczne, które stawały przed nimi.

b)  Jak  można  było  to  zobaczyć  w  trakcie  tego  studium,  roz­

myślnie  przyjęliśmy  tę  drugą  perspektywę  („wstępne  zrozumienie 

eklezjalne”).  Powiedzieliśmy  to  jasno  wyżej  (s.  17-19).  Jedno­
cześnie  jesteśmy  całkowicie  pewni,  że  tę  perspektywę  można 
swobodnie  pogodzić  z  egzegezą  naukową,  historyczno-krytycz- 
ną,  rzetelną  i  uczciwą.  Niektórzy  Ojcowie  Kościoła,  nawet  ci  naj­

więksi,  jak  św.  Augustyn,  często  nadawali  tym  tekstom  interpre­
tację  minimalistyczną.  Widzieliśmy  to  (cz.  I,  rozdz.  2),  gdy  cho­

dziło  o  teksty  dotyczące  nieznajomości  dnia  sądu  (Mk  13,32). 

Postaramy się unikać tego niebezpieczeństwa.

c)  Zaprezentowana  tutaj  egzegezą  jest  racjonalna,  ale  nie 

racjonalistyczna.  Egzegezą  racjonalistyczna  wyklucza  a  priori, 

że  chodzi  tu  o  tajemnicę  Jezusa  z  Nazaretu.  Jego  Bóstwo  uwa­
ża  się  od  razu  za  mit.  Jeśli  natomiast  przyjmie  się,  przynaj­

mniej  tytułem  hipotezy,  historyczność  portretu  Jezusa  przed­

stawionego  w  czwartej  Ewangelii,  to  prawdopodobnie  odkryje 
się,  że  portret  ten  przedstawia  związki,  które  nic  są  sprzeczne, 
niemniej  jednak  zawierają  napięcia  i  dla  zwykłego  człowieka 

są trudne do pogodzenia.

Rozpoczniemy od wykładu bardzo dyskutowanego próbie-

j 

mu ^izji uszczęśliwiającej" Jezusa z Nazaretu. Czy tu, na I

___ II!__i

background image

KONANIE I NIEWIEDZA JFZUSA

IJS

ziemi, Jezus posiadał wizję Boga twarzą w twarz, wizję, która 
stanowi  o  szczęściu  świętych  w  niebie?  Lub  dokładniej,  po­
stawmy pytanie w ten sposób: czy autorzy Nowego Testamen­
tu.  w  szczególności  św.  Jan,  sądzili,  że  tu,  na  ziemi,  Jezus 
oglądał  Boga  tak,  jak  Go  oglądają  zbawieni  w  życiu  wiecz­

nym? Zaczynając od tego punktu, zapytamy się, czy koncepcja 
autorów natchnionych odpowiadała historycznej sytuacji Jezu­
sa  z  Nazaretu.  Wreszcie  postaramy  się  określić  różne  płasz­

czyzny  wiedzy  Jezusa  i  uzyskamy  narzędzia,  potrzebne  nam 

do  zbadania  tekstów,  które  mówią  o  niewiedzy  Jezusa  lub 
przypisują Mu opinie, które są z pozoru fałszywe.

Jeszcze raz nie będziemy się starać ukryć wstępnego zrozu­

mienia, leżącego u podstaw tych badań, „wstępnego zrozumie­
nia  eklezjalnego”,  o  którym  była  mowa  wyżej.  W  k a ż d y m  
r a z i e   t o   w s t ę p n e   z r o z u m i e n i e   i s t n i e j e ,   bez 
względu na to, czy będzie ono widoczne, czy nieświadome lub 
ukryte, co uznają wszyscy, którzy przebadali procesy historycz­
nego poznania (por. wyżej, rozdz. 1, s. 17-18). Wstępne zrozu­
mienie, którym się tutaj posłużymy, ma przynajmniej tę zaletę, 
że wskazujemy na nic jasno. Jednakże egzegeta musi oczywiście 

ostrożnie przyjąć, żc wstępne zrozumienie można ewentualnie 
zakwestionować za pomocą rzetelnego, historycznego, naukowe­
go i krytycznego studium tekstów biblijnych (co można uczynić 
tylko wtedy, gdy jasno uzna się wstępne zrozumienie).

2. Czy Jezus oglądał Boga tak, jak Go oglądają święci 

w» życiu wiecznym?

a)  Problem

Na tak sformułowane pytanie odpowiedź brzmi: mfc — zgad­

anie z całą^ tradycją, poczynając od średniowieczna może nawet 

.od św. Augustyna '. Oczywiście nie jest to sprawa prawdy wiary

1

  Św.  Augustyn,  De  diversu  ąuaestionibus,  60,  65.  PL  40,  kol.  60.  Na  lemat 

wahań w tym punkcie zob. autorów cytowanych wyżej w pmpeac 6 raadz. 2 oęta L

background image

136

CZY JEZUS WIEDŹM., ŻE JEST BOMEM?

Opinia  przeciwna  we  wcześniejszej  deklaracji  kwalifikowana 

jest  jedynie  jako  ..opinia,  której  nie  można  nauczać  z  pewno­

ścią”,  a  aktualnie  kompetentna  władza  nic  skłania  do  jej  za­

chowania 

:

.  Jednak  tradycyjna  doktryna  nauczana  jest  bez  za­

strzeżeń  w  encyklice  Piusa  XII  na  temat  C i a ł a   M i s t y c z ­
n e g o   \  Trzeba  przyznać,  że  dzisiaj  niewielu  cgzegetńw  ją 

propaguje.

Ta  kwestia  ma  znaczenie  dla  traktowanego  tutaj  tematu,  po­

nieważ nic możemy nic zapytać: jeśli Jezus wiedział, że jest Bo­

giem.  to  w  jaki  sposób  to  wiedział?  Widzieliśmy,  że  odpowiedź 
teologów  na  to  pytanie,  ogólnie  rzecz  biorąc,  jest  taka:  wiedział 

o  tym  dzięki  wizji  uszczęśliwiającej,  widział  Boga  tak,  jak  my 
zobaczymy  Go  w  niebie  \  Wydaje  się,  że  ta  odpowiedź  jest 

dobra  i  chcielibyśmy  skrótowo  udowodnić,  żc  ma  ona  solidne 

oparcie w Piśmie Świętym.

b) 

Świadectwo czwartej Ewangelii 

Czy  Jezus  z  Nazaretu,  który  został  nam  przedstawiony 

w  czwartej  Ewangelii,  cieszył  się  wizją  Boga,  taką,  jaką  mają 

święci  w  niebie?  Wydaje  się,  że  na  to  pytanie  trzeba  odpowie­

dzieć  twierdząco  pod  warunkiem,  że  nie  będzie  się  szukać 
u św. Jana teologicznych uściśleń średniowiecznej scholastyki.

Następujące  rozwiązanie  wydaje  się  absolutnie  niepodwa­

żalne:  w  czwartej  Ewangelii  Jezus  cieszy  się  w  pełni  pozna­
niem  Ojca,  które  posiadał  przed  Wcieleniem.  Potwierdza  to 

wiele  tekstów.  Zacytujmy  najbardziej  dobitny  z  nich:  ..Nic 

znaczy  to,  aby  ktokolwiek  widział  Ojca;  jedynie  Ten,.Jkfójy 

jest  od  Boga.  widział  Ojca”  (J  6,46).  Zacytujmy  również  Pro­

log:  „Boga  n i k t   nigdy  nie  widział,  Ten  Jednorodzony  B<&. 

który  jest  w  łonie  Ojca,  [o  Nim]  pouczył"  (J  1,18).  Tekst  ten 

nabiera całej swej mocy, jeśli się zauważy, że stanowi on

* Dekret św. Oficjum z 5 czerwca 1918 rolni, DS 3645; BF VI, 67. 

t

 Myslici Corpom z 1943 roku (DS 3812; BF VI, 77).

Odpowiedź la. jak widzieliśmy, nie jest absolutnie jednomyślna. Zob. wyi*j> 

cz. I. rozdz. 3, s. 42-44.

background image

POZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA

137

odpowiedź  na  pytanie  Syracha,  który  mówiąc  o  Bogu,  pyta: 

„Któż  (io  widział  i  mógł  to  opowiedzieć?”  (Syr  4331)

5

  i  daje 

domyślną  odpowiedź:  nikt,  Jan  odpowiada:  lak,  Jezus.  On  Go 

widział  i  On  Go  objawia.  Zacytujmy  jeszcze:  „Głoszę to, co wi­

działem  u  mego  Ojca”  (J  838);  „Kto  z  nieba  pochodzi.  Ten  jest 

ponad  wszystkim.  Świadczy  On  o  tym,  co  widział”  (J  331-32). 

Z drugiej strony Jan wyraża przekonanie, że Jezus na ziemi nadal 

cieszy się tym poznaniem Ojca, którym cieszył się przed Wciele­

niem,  ponieważ  przebywając  na  ziemi  nadal  jest  w  niebie:  Jed- 

norodzony  Bóg,  który  j e s t   w  łonie  Ojca”  (J  1,18)  i  widzi  Oj­
ca:  „Syn  nie  mógłby  niczego  czynić  sam  od  siebie,  gdyby  nie 

widział Ojca czyniącego” (J 5,19).

Otóż  przypomnijmy  to,  co  wcześniej  szeroko  wyjaśniliśmy 

(cz.  I,  rozdz.  1  i  cz.  II,  rozdz.  3,  §  3).  Autor  czwartej  Ewange­

lii  przekonany  jest,  że  Jezus,  którego  on  opisuje,  jest  prawdzi­
wym  Jezusem  historii  (por.  s.  23-29)  i  to  przekonanie  oparte 
jest  w  oczach  historyka  na  wiarygodnych  świadectwach  (zob. 

wyżej,  s.  86-91).  Jeśli  czytelnik  dał  się  przekonać  wyjaśnie­

niami  zawartymi  w  tych  dwóch  rozdziałach,  to  musi  lojalnie 
wysnuć  wniosek,  że  zacytowane  przed  chwilą  teksty  zgodne 
są  z  tym,  co  Jezus  mówił  i  myślał  o  sobie  samym.  Jezus 

twierdził,  że  cieszy  się  poznaniem  Ojca,  takim,  jakie  miał  od 

wieczności  przed  swoim  Wcieleniem,  i  nadal  cieszy  się  nim 
w  swoim  aktualnym  stanic  Syna  Maryi.  Nie  możemy  powie­
dzieć  nic  więcej  i,  ściśle  mówiąc,  nic  mamy  do  czynienia  z  ta­
kim  oglądaniem  Boga,  jakim  cieszą  się  wybrani  w  niebie,  któ­

rego  nie  można  porównywać  z  wiedzą  Jezusa.  Jednak  pozna­

nie,  które  według  czwartej  Ewangelii  Jezus  ma  o  Ojcu,  jest 
poznaniem  syna  Maryi,  poznaniem  ludzkim,  dokonującym  się 
za  pomocą  ludzkiego  rozumu.  Zatem  musi  być  możliwość  po­
równania  go  z  różnymi  możliwościami  poznania  Boga,  które 

są dostępne dla człowieka i o których mówi Pismo Święte: po-

5

 U Jana i u Syracha występują nawet te same czasowniki: widzieć (huruo 

u obu); objawić (exegoumm u Jana, skąd pochodzi słowo „egzegeza"; ten sam 
czasownik razem z przedrostkiem dia u Syracha).

background image

znanie  Boga  przez  rozum;  poznanie  przez  wiarę;  poznanie 
profetyczne,  owoc  szczególnego  objawienia  Boga;  wreszcie 

poznanie,  które  będzie  poznaniem  doświadczanym  w  niebie,  gdzie 

wybrani  zobaczą  Boga  twarzą  w  twarz  (w  związku  z  tym  ostat­

nim  zob.  Mt  5.8;  1  Kor  13,12;  1  J  3,2;  Ap  22,4).  Otóż  jedynie  to 
ostatnie zda się odpowiadać treści tekstów św. Jana

6

.

c)  Świadectwo innych ksiąg Nowego Testamentu

Inne  księgi  Nowego  Testamentu  podają  jedynie  n e g a ­

t y w n e   świadectwo  na  temat  zajmującego  nas  problemu,  ale 

jest  ono  bardzo  cenne:  nigdy  nie  ma  mowy  o  w i e r z e   Chry­

stusa.  Oczywiście  od  prawic  stu  lat  egzegeci  chcieli  interpreto­
wać  w  ten  sposób  teksty,  w  których  z  punktu  widzenia  gramatyki 
chodzi  rzeczywiście  o  wiarę  Jezusa.  Są  to  trzy  teksty  św.  Pawła: 
Ga  2.20;  Rz  3.22  i  3,26.  Jednak  ich  opinia,  pomimo  ponawia­
nych  prób  jej  obrony,  nigdy  nie  została  powszechnie  przyjęta

7

W  rzeczywistości  kontekst  zachęca,  by  teksty  te  rozumieć 

w  sensie  w i a r y   w   J e z u s a   C h r y s t u s a .   Takie  znacze­
nie  jest  powszechne  w  klasycznym  języku  greckim.  Podobnie 
w  języku  polskim  wyrażenie  „miłość  Boga”  może  oznaczać  albo 
miłość człowieka do Boga, albo miłość Boga do człowieka.

Fakt,  że  nigdzie  nie  ma  mowy  o  wierze  Jezusa,  jest  bardzo 

znamienny,  tym  bardziej  że  wiara  Jezusa  i  oglądanie  Boga 

przez  Jezusa  twarzą  w  twarz  nie  są  nie  do  pogodzenia,  jeśli 

wiarę  rozumiemy  w  takim  znaczeniu,  w  jakim  często  występu­

je ona w Biblii: ufność, zdanie się na Boga, I faktycznie List 

*

* Jeśli są wizje prorockie, które wydają się być wizjami Boga twarzą w twarz 

(Iz 6J; Ez 1; I Kri 22), ich wyjątkowy i przemijający charakter różni się bardzo 
od tego zwykłego poznania, którego domaga się Jezus. Oczywiście można by 
rygorystycznie wyjaśnić twierdzenia czwartej Ewangelii, przyjmując u Jezusa 
z Nazaretu wyZszy charyzmat prorocki, który byłby stałym objawieniem tajemnic 
Bożych,  ale  czy  to  wyjaśnienie  dobrze  oddawałoby  stale  dokonywane  ptzez 

Jezusa porównanie Jego poznania Boga z wiecznym, boskim poznaniem Ojca 
przez Syna?

7

 Zob. P. Vallotton, Le Christ et la Foi, Neuchżtel-Paryż 1960, który z za­

pałem  podtrzymuje  tę  interpretację,  i  wcześniejszych  autorów  pizez 

ałagn 

cytowanych, którzy szli w tym samym kierunku.

° 

_____  CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM t

background image

do  Hebrajczyków  mówi  nam  o  wieuiy  m  Jezusie  {pistor. 

Hbr  3,2  i  3.5),  ale  nie  o  wierze  Jezusa,  choć  znalazłoby  się  na  to 

miejsce  w  rozdziale  11.,  pod  koniec  panegiryku  o  wierze  świę­

tych  Starego  Testamentu.  Podobnie  inni  autorzy  Nowego  Testa­
mentu,  którzy  często  mówią  o  wierze,  unikają  stosowania  tego 
słowa  do  Jezusa,  choć  można  by  to  bardzo  łatwo  zrobić,  a  i  sam 
kontekst  niekiedy  tego  się  domagał.  Dlaczego?  Czyż  odpo­

wiedź  nie  znajduje  się  u  św.  Pawła,  który  w  2  Kor  5,6-7  cha­
rakteryzuje  wiarę  jako  stan  tego,  kto  „jest  pielgrzymem,  z  da­
leka  od  Pana”,  i  który  przeciwstawia  ją  „widzeniu”?  Czyż  ci 
wszyscy  autorzy  Nowego  Testamentu  instynktownie  nie  wy­

czuwali, że nie był to stan Jezusa z Nazaretu na tej ziemi?

d)  Analogia intuicji twórczej w sztuce

Porównaliśmy  dane  biblijne  z  klasyczną  teologią:  Jezus  za 

swego  ziemskiego  życia  oglądał  Boga  tak,  jak  Go  oglądają 
wybrani  w  niebie.  Wydaje  się,  że  wypływa  z  tego  następujący 
wniosek:  Nowy  Testament  nie  potwierdza  wyraźnie  tej  nauki, 

ale  jeśli  przynajmniej  przyjmiemy,  że  portret  Jezusa  nakreślo­
ny  w  czwartej  Ewangelii  odpowiada  historycznej  rzeczywisto­
ści,  to  nauka  ta  wydaje  się  być  najbardziej  zadowalającą  teolo­
giczną systematyzacją danych biblijnych

8

.

Trzeba  jednak  dodać  ważne  uściślenie.  Ten  ogląd  jest  czysto 

intuicyjny,  niewyrażalny  za  pomocą  pojęć.  Krótko  mówiąc,  jest 

on  n i e p r z e k a z y w a l n y .   Nie  chodzi  tylko  o  klasyczną  te­
zę  teologiczną  ’,  ale  o  jasno  poświadczoną  rzeczywistość.  Kie­

dy  Paweł  mówi  o  wizjach,  których  udzielił  mu  Pan  i  które  sto­

ją o wiele niżej od wizji uszczęśliwiającej, używa prawie 

*

POZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA

 

/ i .

*  Często  stawia  się  pytanie:  W  którym  momencie,  według  tej  hipotezy.  Jezus 

zaczął  mieć  wizję  uszczęśliwiającą?  Tradycyjna  odpowie  dl  podjęta  przez  Piusa  XII 
w  jego  encyklice  o  Ciele  Mistycznym,  brzmi:  od  pierwszej  chwili  swego  istnienia 
(por.  DS  3812;  BF  VI,  77).  Jednak  w  każdym  razie  mogła  ona  być  rzeczywiście 
przedmiotem  ludzkiego  poznania  dopiero  w  momencie,  kiedy  Jezus  miał  możliwość 
spełniania prawdziwych czynów ludzkich.

' Por. św. Tomasz z AJcwinu, S.th. I q.!2 a.2.

background image

CZY JEZUS WIEPZIAi, ZF. JEST BOtUfMT

140

sprzecznego  wyrażenia: 

arreta  rema  ta, 

słowa,  których  nie 

można  wypowiedzieć  (2  Kor  12,4).  Podobnie  mistycy  wynifc 

sieni  przez  Boga  na  szczyt  kontemplacji  przyznają,  że  nic  po­

trafią wyrazić w żadnym języku tego, co widzieli.

Stajemy  tutaj  przed  pozornie  niepokonaną  trudnością.  Z  jednej 

strony  ów  ogląd  Boga  jest  nicprzckazywalny,  z  drugiej  zaś  — 

jest  to  właśnie  wizja,  o  której  mówi  Jezus  (J  1,18;  3,32;  8,38). 

Wydaje  się,  że  rozwiązania  należy  szukać  w  bardzo  odległej,  ale 

bardzo  realnej  analogii  twórczej  intuicji  w  sztuce 

,0

.  Przyjmij­

my.  że  mamy  do  czynienia  z  genialnym  artystą:  muzykiem, 
malarzem,  rzeźbiarzem,  poetą.  Posiada  on  nicprzckazywalną, 

nie  dającą  się  sformułować  —  nawet  przez  niego  samego  — 

intuicję.  Popychany  nieodparcie  dynamizmem  tej  intuicji,  za­

biera  się  do  dzieła.  Dzieło,  które  stworzy,  będzie  jedynie  bla­

dym  odbiciem  jego  intuicji  i  artysta  boleśnie  odczuje  tę  dys­

proporcję.  A  jednak  dzieło  sztuki  jest  oczywistym  owocem  tej 

inłuicji.  Działając  po  omacku  będzie  mógł  poprawiać,  modyfi­

kować  to,  co  w  urzeczywistnianiu  jego  idei  wyda  mu  się  zde­

cydowanie wypaczać jego pierwotny zamiar.

Ta,  powtórzmy  to  jeszcze  raz,  bardzo  odległa  i  niedoskona­

ła  analogia  pozwala  na  uzmysłowienie  sobie  grosso  modo 

dwoistości,  która  cechuje  ludzki  rozum  Zbawiciela.  Z  jednej 

strony  Jego  ludzki  rozum,  który  funkcjonuje  tak  jak  nasz,  tyle 

że  bez  zranień  i  słabości,  owoców  grzechu,  z  drugiej  zaś  Jego 

ogląd  Boga,  nieomylny,  nieprzekazywainy,  w  którym  widzi  On 

swe  Człowieczeństwo,  złączone  nicrozdzielnie  z  Bogiem  w  jed­

ności  jednej  Osoby  Bożej,  Syna;  tajemnica,  którą  może  wyra­

zić  w  swoim  ludzkim  języku,  jest  tylko  przybliżeniem,  niewąt­

pliwie prawdziwym, ale ułomnym i nędznym. I to, czego bę-

"  Opierani  się  lu  dość  dowolnie  na  dziele  Jacąuesa  Maritaina,  L'lntuition 

criatrice  dam  Van  et  la  poesie,  Paryż  1966.  Jacąues  Maritain  sam  posługuje  się 

pojęciami  wypracowanymi  w  tym  dziele,  gdy  w  innej  książce  zajmuje  się  wizją 

uszczęśliwiającą  Jezusa.  Zob.  Jacąues  Maritain,  De  la  grdce  et  de  l’humonitł  dt 

Jdsus, Paryż 1967, s. 50-52 i przypis 1, s. 51.

background image

POZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA

dzic nauczał ludzi poprzez swoje słowa i czyny, będzie tylko 

słabym odblaskiem niewyrażalnej chwały, którą ogląda

Niewątpliwie  tego  rodzaju  portret  jest  dla  nas  trudny  do 

przyjęcia  i  korci  nas,  aby  go  odrzucić  mówiąc,  że  laki  Jezus 

nic  jest  już  podobny  do  swych  braci  we  wszystkim  oprócz 

grzechu  (Hbr  2,17  i  4,15).  A  jednak  analogia,  którą  naszkicowa­

liśmy,  analogia  artystycznego  geniuszu  pozwala  nam  być  może 

pokonać  trudność  uściślając  to,  co  powiedzieliśmy  wyżej  (cz.  III. 

rozdz.  1):  geniusz  pozostaje  człowiekiem  podobnym  do  nas.  nie­

zależnie  od  tego,  czy  będzie  to  geniusz  w  dziedzinie  sztuki,  inte­

ligencji  czy  świętości.  A  kto  zaprzeczy,  że  Jezus  nic  był  geniu­

szem?  Wielkim  geniuszem  religijnym  —  powie  niechrześcijanin; 

największym  —  powie  człowiek  weń wierzący. Dlaczego  nic po­

stawić  Go  na  szczycie  piramidy,  na  której  można  będzie  umie­

ścić  wszystkich  ludzi  i  której  wyższe  piętra  zajmowaliby  ludzie 

wyjątkowi? Czy byłby z tego powodu mniejszym człowiekiem?

Uściślijmy  wreszcie,  że  według  świadectwa  samej  Ewangelii 

Jezus  posiadał  to,  co  teologowie  nazywają  „wiedzą  nabytą”  — 

owoc  wychowania,  nauczania,  doświadczenia  —  która  normal­

nie,  tak  jak  u  wszystkich  ludzi,  rozwijała  się  wraz  z  wiekiem, 

spotkaniami,  wydarzeniami:  .Jezus  zaś  czynił  postępy  w  mądro­

ści,  w  latach  i  w  łasce  u  Boga  i  u  ludzi”  (Łk  2,52).  Właśnie  wte­

dy,  gdy  Jego  misja  nie  wymagała  skorzystania  z  wyższego  po­

znania, Jezus korzystał z tej właśnie wiedzy.

Ul

3. Niewiedzo Jezusa. Pomniejsze teksty

Przypatrzmy się teraz głównym tekstom, które zdają się być 

. sprzeczne f twierdzeniem: Jezus był Bogiem i wiedział 

0 tym.

Klasyczna  nauka  katolicka  przypisuje  Chrystusowi  „wiedze  wlana",  która 

jest  dokładnie  tym  konceptualnym  poznaniem,  przez  które  Jezus  przekazuje 

ludziom to. „co widział u Ojca” (por. J 8,38 i 1,18).

background image

W  tym  paragrafie  zbadamy  teksty,  które  nie  sprawiają  poważ­
niejszych  problemów,  a  w  następnych  te,  nad  którymi  będzie­
my musieli zatrzymać się nieco dłużej.

a)

x

Epizotł o bogatym młodzieńcu według św. Marka 

(Mk 10,18)

Jezus  odpowiada  młodzieńcowi,  który  nazywa  Go  „Nauczy­

cielem  dobrym”,  w  ten  sposób:  „Czemu  nazywasz  Mnie  do- 
brvm?  Nikt  nic  jest  dobry,  tylko  sam  Bóg”.  Na  poziomic  słów 

Jezusa  historycznego  tekst  ten  nic  przysparza  trudności.  Wszyscy 
uznają,  że  Jezus,  nawet  doskonale  zdając  sobie  sprawę,  że  jest 
Bogiem, mógł,  a nawet powinien rozmawiać z młodzieńcem sta­

jąc na płaszczyźnie, na której sytuowało się Jego zwykłe naucza­

nie  i  działanie  skierowane  do  rzesz.  Jezus  postępował  tak,  jak 
wysłannik  Boga.  któremu  powierzono  głoszenie  nastania  Króle­
stwa  i  warunków  pozwalających  do  niego  wejść.  Niektórzy  jed­
nak  powiedzą:  Marek  zapewne  nic  przekazałby  tych  słów,  gdyby 

był  przekonany,  że  Jezus,  byj  Bogiem.  Wydaje  się,  że  źle  posta­

wiono problem. Przede wszystkim, jeśli — co jest prawdopodob­
ne  —  słowa  te  były  przekazane  przez  najstarszą  tradycję,  to  nor­
malne,  że  Marek  otrzymał  je  w  takim  stanie,  w  jakim  one  fun- 
kq'onowały.  Zresztą  Marek  bardzo  dobitnie  podkreśla,  że  Jezus 

jest  Synem  Bożym.  Stanowi  to  nawet  tytuł  jego  Ewangelii  (Mk 

1,1).  Jednak  w  jego  słownictwie,  podobnie  jak  w  słownictwie 

większości  autorów  Nowego  Testamentu,  Bóg  to  Ojciec,  a  Je­
zus  to  Syn  Boży.  Na  w y j a ź n e   wyznawanie  Jezusa  iako 

Boga  było  jeszcze  za  wcześnie..  Trzeba  będzie  czasu,  zanim 

będzie  można  to  jasno  stwierdzić,  nie  stwarzając  pozoru  po­
rzucenia  monoteistycznej  wiary  Starego  Testamentu.  Wiara  ta 

—  jak  to  już  wyczerpująco  wyjaśniliśmy  (cz.  II,  rozdz.  3)  — 
istniała  przez  długi  czas,  ale  bez  użycia  tego  sformułowania, 
które  mogło  zrodzić  nieporozumienia  i  błędy.  Z  pewnością  ta­
ka  była  sytuacja  w  momencie,  w  którym  Marek  pisał  swoją 
Ewangelię.  Mógł  on  w  ten  sposób  przejąć  te  słowa,  które  je­
mu i jego czytelnikom nie przysparzały trudności. Zresztą tak

142

 

CZY JEZUS WIEDŹM.. ZE JEST BOGIEM ?

background image

samo  można  by  powiedzieć,  żc  Jan  nic  wierzy,  że  Jezus  jest 

Bogiem, ponieważ cytuje Jezusa mówiącego do swego Ojca:

.A  to  jest  życie  wieczne:  aby  znali  Ciebie,  jedynego  prawdziwe' 

go  Boga”  (J  17,3).  A  mimo  to,  jak  widzieliśmy,  Jan  wyraźnie 

wyznaje  Bóstwo  Chrystusa  (J  1,1;  20.28).  Jednak  u  Jana  17.3, 

podobnie  jak  u  Marka  10,18,  dostrzegamy  troskę  o  zdecydowane 

potwierdzenie 

wierności 

Jezusa 

chrześcijańskiej 

wspólnoty 

monoteistycznej  wierze  Izraela,  tak  uroczyście  głoszonej  przez 

Chrystusa, cytującego Pwt 6,4 w tekście Mk 12,29.

b)  Uzdrowienie kobiety cierpiącej na krwotok

Została  ona  uzdrowiona  poprzez  dotknięcie  szat  Jezusa,  któ­

ry  ją  zapylał:  ..Kto  sie  dotknął  moiceo  płaszcza?”  (Mk  5,30 
i  Lk  8,45).  Ewangeliści  zdają  się  nic  widzieć  żadnej  sprzecz­
ności  pomiędzy  tym  pytaniem,  suponującym  niewiedzę,  a  po­
znaniem  przez  Jezusa  wydarzeń  przyszłych,  samych  w  sobie 
nieprzewidywalnych  (zaparcie  się  Piotra  itd.).  Oczywiście 
Ewangeliści  myśleli,  że  ta  nadzwyczajną  wiedza  byłą  do  Jego 
dyspozycji,  że  korzystał  z  niej  nic  dowolnie,  lecz  dla  potrzeb 
swej  posługi.  Tak  samo  było  w  przypadku  cudów.  Jego  wła­
dza  rozmnażania  chlebów  nic  przeszkadzała  Mu  kupować  je 

zazwyczaj  u  piekarza.  Ten  sposób  patrzenia  Ewangelistów  był 
z pewnością zgodny z rzeczywistością historyczną.

c) Niewiedza Jezusa dotycząca Biblii
To samo wyjaśnienie pozwala zrozumieć teksty, w których Je­

zus zdaje sie popełniać błędy w sprawach biblijnych. Zadaniem 

nadprzyrodzonej wiedzy Jezusa nic było próstowanie być może 
niedoskonałych albo błędnych idei Jego słuchaczy w sprawach 
nic mających znaczenia dla Jego misji jako Zbawcy. \W tej dzie­
dzinie Jezus wypowiadał się zgodnie z ymdomościamu.któK. na­
był po łudzku/ićtóre razem z ich ograniczeniami były wiadomo­

ściami Jego epoki. To wyjaśnia, dlaczego Psalm ilO pęzypisaL 

Dawidowi (Mk 12,36; Mt 22,43; Łk 20,42), a epizody opisane 
w Księdze Jonasza wykoizystał tak, jakby chodziło o wydarzenia

POZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA 

14)

background image

CZY Jt.ZUS WtEOZlAL^ZE JKST BOtiltM?

historyczne  (Mk  12.39-41  i  16.4;  Lk  11.29-32).  W  tym  przy­
padku  mamy  do  czynienia  z  dwiema  często  dyskutowanymi 
we  współczesnej  egzegezie  opiniami.  Dotyczy  to  również 
drobnych  nieścisłości  w  takich  tekstach,  jak  Mk  2,26  (Abiatar 
zamiast Achiniclcka) czy Mt 23,35 (Barachiasz zamiast Jojady).

4.  „Błfdy" Jezusa dotyczące bliskiego końca świata

Oto  bardzo  rozpowszechniona  wśród  wielu  współczesnych 

egzegetów  opinia:  Jezus  zapowiadał  koniec  świata  w  bardzo 
bJLskiej  jKzysiŁuści,  nic  wykraczającej,  poza  jedno  .pokolenia, 
Po  my  I  i  ł  Łis..  Teksty,  na  których  oparte  jest  to  twierdzenie, 
to  Mt  10,23,  gdzie  Jezus  mówi  do  swych  uczniów,  wysłanych 

z  misją:  „Zaprawdę,  powiadam  wam:  Nie  zdążycie  obejść 
miast  Izraela,  nim  przyjdzie  Syn  Człowieczy”;  Mk  9,1:  „Za­

prawdę,  powiadam  wam:  Niektórzy  z  tych,  co  tu  stoją,  nie  za­
znają  śmierci,  aż  ujrzą  królestwo  Boże  przychodzące  w  mocy” 

(por. Łk 9.27; Mt 16,28).

Jednakże  nieporównywalnie  lepsze  wyjaśnienie  tych  tekstów 

widzi  w  nich,  .zapowiedź  misterium  paschalnego:  Męki-Zmar- 
twychwstania-Wniebowstąpicnia,  Zesłania  Ducha  Świętego.  Ta­

kie  wyjaśnienie  podał  założyciel  Ćcolc  Biblique,  o.  Laerange. 

w  swym  komentarzu  do  Ewangelii  św.  Marka.  Albowiem 

właśnie  poprzez  misterium  paschalne  królestwo  Boj&na&lałp 

całej  prawdzie.  Koniec  świata  jedynie  je  objawj,  uczyni 

oczywistym  to,  co  -było  rzeczywiście  obecne,  działające  z  mo­

cą,  ale  dostrzegalne  jedynie  oczami  wiary.  Bardzo  proste  po­

równanie  pozwoli  to  zrozumieć.  Przypuśćmy,  że  kiedy  spałem,  £ 

ktoś  przyniósł  mi  do  pokoju  wspaniały  dar.  W  którym  mo­

mencie  otrzymałem  dar?  Kiedy  został  mi  dany?  Nocą  czy 

w momencie mego przebudzenia, gdy go ujrzałem?

A zatem te słowa Jezusa nie tylko nie są błędne, ale wyrażają , 

głęboką prawdę, która przenika całą Ewangelię św. Jana: życie I

background image

14}

POZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA

wieczne, życia świata, który ma przyjść, życie królestwa wie­
cznego  jest  obecne  już  od  Paschy:  „Kto  wierzy  (...),  ma  życie 
wieczne  (...)  ze  śmierci  p r z e s z e d ł   do  życia”  (J  5,24). 
I stwierdził to już List do Efezjan: razem z Chrystusem Ojciec 
nas  „wskrzesił  i  razem  posadził  na  wyżynach  niebieskich  — 
w Chrystusie Jezusie” (Ef 2,6).

5.  Nieznajomość dnia sądu (Mk 13 J2)

Chodzi  o  wielokrotnie wspominany w tym dziele  tekst. Nie 

zatrzymamy się nad nim długo. Po tym wszystkim, co już po­
wiedzieliśmy,  nie  przysparza  on  trudności.  Chodzi  o  Syna, 
a tym, który mówi, jest sam Jezus, syn Maryi, posiadający lu- 
dzki  rozum.  Nic  nie  stoi  na  przeszkodzie,  by  przyjąć,  że  rze­
czywiście nie zna On na mocy swego ludzkiego poznania dnia 
sądu,  chociaż  w  pełni  cieszy  się  oglądem  Boga,  będącym 
przywilejem  świętych  w  niebie  (zob.  wyżej,  §  2).  Zacytujmy 
tutaj  teologa  tomistycznego,  którego  kompetencja  nie  podlega 

dyskusji, a mianowicie o. M.-J. Nicolasa OP:

Można  przypisać  psychice  Chrystusa  pełne  człowieczeń­
stwo,  wolność,  wahanie  a  nawet  niewiedzę  i  szukanie  po 

omacku, a mimo to zachować wielką ideę, prawdę mówiąc, 

jedynie godną Boga-Człowieka, ideę bezpośredniego i in­

tuicyjnego oglądu Jego Bóstwa poprzez Jego Człowieczeń­
stwo. Wystarczy tylko uwolnić się od powszechnie i bez­
krytycznie dokonywanego utożsamienia wi

2ji Istoty boskiej 

z  wizją  w s z y s t k i e g o ,   co  w  niej  istnieje.  Utożsamie­
nie  to  bowiem  wcale  nie  jest  konieczne.  Nauka  św.  To­
masza  stale  podkreśla  to,  że  .błogosławieni  w.  niebie  nie 
tylko  nie  wszyscy  oglądają  z  równą  doskonałością  Istotę 
boską,  ale  w  jej  świetle  nie  widzą  wszystkiego,  wszy- 

_  stkich.osób  i  wszystkich  wydarzeń.  Co  więcej,  widzenie 

w Bogu różnych Jego aspektów dane jest błogosławio-

background image

nym nie t y l k o  zgodnie z miarą ich miłości, ale również

w zależności od tego, czy te aspekty ich dotyczą

A zatem .Chrystus, poprzez ogląd Boga w swym Człowieczeń­

stwie,  widział  i  poznawał  to  wszystko,  co  dotyczyło  Jego,  Jego 
osoby,  Jego  misji.  I  Bóg  w  swej  mądrości  zadecydował,  że  po­
znanie  dnia  sądu  nic  stanowiło  części  tego,  co  Człowiek—Jezus 
powinien  wiedzieć,  aby  wypełnić  swą  misję.  I  właśnie  dlatego 
nie  znał  On  tego  dnia  Z  biblijnego  punktu  widzenia  można  by 
temu  rozwiązaniu  postawić  zarzut.  Czy  nie  ma  s p r z e c z n o *  

ś c i pomiędzy deklaracją o niewiedzy z Mk 13,32 i słowami Je­

zusa  w  czwartej  Ewangelii,  które  suponują,  że  Jezus  ma  do  swej 
dyspozycji  boską  wiedzę  odwiecznego  Syna,  który  oczywiście 

wszystko wie? (Por. J 8,38 „Głoszę to, co widziałem u mego Oj­
ca”). Trzeba odpowiedzieć, że istotnie Jezus z Nazaretu dysponu­

je  poznaniem,  które  posiada  jako  Słowo  Boga  równe  Ojcu.  Jed­

nak  nie  oznacza  to,  że  dysponuje  w s z e l k ą   wiedzą  Słowa.  Ist­

nieje  pewne  o g r a n i c z e n i e ,   jasno  wyrażone  w  tekście 

J 15,15: „oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca me­
go”. Ą zatem to, co Jezus miał oznajmić uczniom, ma swe granice.

—---------- - 

CZY JEZUSWIED2IAL. ŹE JEST BOGIEM?

6.  „/ibba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten 

kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty 

lniech się staniej!” (Mk 14,36)

Waśnie w ogrodzie Getsemani, u stóp Góry Oliwnej, Jezus 

wypowiedział tę modlitwę, tuż przed swym aresztowaniem. Ma-

Q

  M.-J.  Nicolas,  ThMogie  de  la  Rćsurrection,  Paryż  1982,  s.  75.  Tekst  ś*r.  Tb- 

masza.  do  którego  autor  nawiązuje  pod  koniec  cytatu,  pochodzi  z  S.th.  DI  q.  10  a2 

corpus.  Prawdą  jest,  że  po  stwierdzeniu,  iż  każdy  poznaje  w  Bogu  to  wszystko, 

co  go  dotyczy.  S

n

.

 

Tomasz  dorzuca,  że  ze  względu  na  miejsce  i  misję  Chrystusa 

w s z y s t k o   Go  dotyczy,  a  zatem  zna  On  wszystko.  Jednak  o.  Nicolas  zauważa 

słusznie,  że  to  rozumowanie  odnosi  się  do  Zmartwychwstałego,  a  nie  do 

ziemskiego  Chrystusa.  Składam  podziękowanie  o.  H.  Ponsotowi  OP,  że  zwrócił 
mi uwagę na ten tekst o. Nicolasa.

background image

147

rek  zauważa,  że  Jezus  powtórzył  tę  samą  modlitwę  kilkakrot­
nie (14,39) w trwodze, ucisku i śmiertelnym smutku (14,33n).

Nawiązując  do  tego  tekstu,  można  by  powtórzyć  to,  co  po­

wiedzieliśmy  wyżej  (cz.  III,  rozdz.  2)  o  prawdziwej  naturze 

cierpienia  Chrystusa  w  czasie  Jego  Męki.  Jednak  temu  teksto­

wi  przyjrzymy  się  na  tle  doskonałego  poznania,  jakie  ma 

Chrystus  o  swej  Osobie,  swej  misji  i  jej  przebiegu:  Męka, 
Ukrzyżowanie, Zmartwychwstanie, Uwielbienie.

To prawda,  że ten tekst nastręcza trudności. Chodzi o problem 

mocno  podkreślony  przez  Maldonada 

13

  w  tekście  cytowanym 

i  komentowanym  przez  o.  Lebretona:,Jezus  mówi  tak,  jakby  był 

człowiekiem, któremu wola Boża byłaby znana w sposób niedo­
skonały i jakby nie miał dość siły, aby pokonać śmierć”

>4

.

W  tym  cytacie  trzeba  podkreślić  słowo  „jakby”,  bowiem 

Ewangeliści,  którzy  cytują  te  słowa,  parę  zdań  wcześniej  zacy­
towali  słowa  Jezusa  z  Wieczernika,  zapowiadające  bliskość  Je­

go  Męki  i  śmierci  (Mt  26,28n;  Mk  14,24n;  Łk  22,15-20);  za­
tem  w  ich  oczach  nie  było  sprzeczności  pomiędzy  modlitwą 
Jezusa  w  Getsemani  a  Jego  słowami  z  Ostatniej  Wieczerzy, 
kiedy  ogłasza  swoim  uczniom,  że  oto  ostatni  raz  jest  z  nimi 
przy  stole  i  że  niedługo  za  nich  umrze.  Zatem  to  nie  niewie­
dzę  Jezusa  ujawnia  ten  tekst.  To  coś  innego,  bardziej  tajemni­
czego, co można rozpatrywać na różnych poziomach.

Na  poziomie  pierwszym  ta 

<

piodlitwa  wyraża  spontaniczne, 

pragnienie  woli,  naturalną  skłonność  ludzkiej  woli

Ł

  kioją_ptze» 

ciwstawia się wszelkimi siłami cierpieniu i śmierci, tak przeciw­
nym  Jego  najgorętszemu  pragnieniu:  „niech  Mnie  ominie  ten 

kielich”.  Jednak  to  naturalne,  spontaniczne  pragnienie  woli  na­
potyka  wolę  Bożą,  k t ó r ą   J e z u s   z n a ł   i   u c z y n i ł  

s w o j ą  w swoim w o l n y m  wyborze, który nakazuje Jego

11

  Jan  Maldonado  (1534-1583),  hiszpański  jezuita,  był  niewątpliwie  naj­

większym  egzegetą  XVI  wieku.  Cytowany  tekst  znajduje  się  w  jego  komentarzu 
do Mt 2639.

J. Lebreton, La Wie et L‘Enseignement de Jdsus-Christ, Notrr Seigmtm. 

Paryi 1931, L II, s. 339.

POZNANIE 1NIEWIEDZA JEZUSA

background image

CZY JEZUS WIEDŹM. ZE JEST BtMUEM*

14#

s p o n t a n i c z n e j   woli:  jtic  to,  co  Ja  chcę,  ale  to,  co  Ty"

l5

Wyjaśnia to świetnie św. Tomasz z Akwinu 

,6

.

Jednak  to  rozróżnienie,  choćby  odznaczało  się  nic  wiadomo 

jaką  jasnością,  nic  wystarcza  do  wyjaśnienia  tajemnicy  świętej 

Agonii  Jezusa  w  Getsemani.  Przypomnijmy  sobie  zdanie  Maldo- 

nada,  cytowane  przez  o.  Lebretona:  Jezus  mówi  tak,  jakby  był 

człowiekiem,  któremu  wola  Boża  byłaby  znana  w  sposób  niedo­
skonały  i  jakby  nie  miał  dość  siły,  aby  pokonać  śmierć”.  To  wy­

jaśnienie  śmiertelnego  smutku,  lęku,  niepokoju,  uzyskuje  swe 

pełne  znaczenie  w  świetle  tego,  co  zostało  powiedziane  parę  zdań 
wcześniej  (Mk  14,33-34).  Jak  powiedzieliśmy  wyżej  (cz.  III, 
rozdz.  2,  s.  122-123),  tylko  święci,  których  Jezus  zaprosił  do 

współpracy,  przez  Niego  i  w  Nim,  w  zbawianiu  świata  w  Jego 
Agonii,  mogą  rzucić  nieco  światła  w  tej  sprawie.  Wyjaśniają  nam 
oni,  jak  pewność  obecności  Boga  i  wszechmocy  Jego  miłości 
ukrywa  się  w  najbardziej  niedostępnych  zakamarkach  duszy,  cał­
kowicie  pogrążonej  w  słabości,  niepokoju,  smutku,  zwątpieniu. 
Ta  bardzo  odległa  analogia  pozwala  nam  dostrzec,  jak  głęboko 
Jezus,  podzielając  doświadczenie  swych  braci,  zechciał  się  utożsa­

mić  z  nimi.  aby  być  dla  nich  wzorem  i  przykładem.  Jednakże  prze­
de  wszystkim  pozwala  nam  poznać,  jak  Jezus  „stał  się  dla  nas 
grzechem",  ..stał  się  za  nas  przekleństwem”  (2  Kor  5,21;  Ga  3,13). 

Jezus  rhriał  się  stać  solidarnym  z  grzeszną  ludzkością,  dziejąc 

z  nią  nie  grzech,  ale  jego  konsekwencje:  słabość,  zwątpienie, 
smutek,  udrękę,  oddalenie  od  Boga.  Jednak  ta  solidarność  ma  na 
celu  przekształcenie  tej  wydanej  na  śmierć  ludzkości  poprzez 
wlanie w nią Jego boskiego życia. Jego życia Zmartwychwstałego.

Możemy jedynie jeszcze raz spojrzeć na piękne stronice o. Le­

bretona, poświęcone świętej Agonii, tego, który był zarówno

15

 Ojcowie Kościoła kładli nacisk na dwie wole ludzkie Chrystusa, wolę na­

turalną.  spontaniczną  skłonność  ludzkiej  woli  do  szczęścia,  życia,  radości  (po 

grecku  thelisis)  i  wolę  wolną,  która  rozważa  i  dokonuje  wyboru  (po  grecku 
bouleisy, zob. św. Maksym Wyznawca (580-622). List do Marina. PG 91, kol. 12 
i 13; aplikacja do Chrystusa: tamże, kol. 28-29. Za nim idzie św. Jan z Damaszka 

(675-749),  De fióe orihodcaa,  księga II.  rozdz.  22.  PG  94.  kol. 944n, i teologowie 
średniowieczni, w szczególności św. Tomasz, którzy wyróżnią wolę natury i wolę 
rozumu (vohmias ut natura, uoluntas ut rafio); por. S.th. III q.!8 1.3. 

j

“s.lh. III q.!8aJ. 

4

background image

WZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA

autentycznym  mistykiem 

>T

,  jak  i  jednym  z  największych  hi* 

storyków  początków  chrześcijaństwa,  którego  autorytet  nauko­
wy  wszyscy  uznają.  Stronice  poświęcone  Getsemani  posiadają 

nieporównywalną  głębię.  Dostrzega  się  w  nich  duchowe  do­
świadczenie  prawdziwego  męża  Bożego.  Stronice  te  ukazują 
prawdziwą  naturę  sceny  w  Getsemani.  Epizod  ten  nie  przeciw­
stawia  się  absolutnie  temu,  co  zostało  powiedziane  o  doskona­

łym  poznaniu,  jakie  miał  Jezus  o  swej  Osobie,  Ojcu  i  otrzy­

manej  od  Niego  misji.  Przeciwnie.  Ta  scena  uzyskuje  swe  pra­
wdziwe  wymiary  jedynie  dzięki  tej  świadomości,  jaką  Jezus 
miał o sobie samym i swej odkupieńczej misji.

7.  „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”

(Mt 27,46 i Mk 15M)

Potraktujemy  ten  tekst  bardzo  skrótowo.  To,  co  było  istotne, 

powiedzieliśmy  już  w  poprzednim  paragrafie.  Ten  okrzyk  Je­
zusa  jest  jedynie  wyrazem  Jego  Agonii  w  Ogrodzie  Oliwnym, 
ale doprowadzonym do maksimum bólu i cierpienia.

Przede  wszystkim  trzeba  podkreślić  jasno  jedną  rzecz,  którą 

często  się  kwestionuje:  Jezus  cytuje  pierwszy  werset  Psalmu  22. 

W  rzeczy  samej,  jeśli  Jezus  chciał  wypowiedzieć  jedynie  osobi­
stą  modlitwę,  bez  powoływania  się  na  ten  psalm,  to  mógł  powie­

dzieć:  „Ojcze  mój”.  Poza  tym  tekstem  Jezus  nigdy  nie  zwracał 
się  w  swych  modlitwach  do  Boga  słowami:  „Boże  mój”.  A  tutaj 

powtarza  nawet  dwukrotnie:  „Boże  mój”.  To  powtórzenie,  nie 
mające  żadnej  paraleli  w  modlitwie  Jezusa,  stanowi  dodatkowy 
argument, że Jezus cytuje Pismo Święte.

Nie  oznacza  to,  że  Jezus  nie  uznał  za  swoją  tej  modlitwy.  Jed­

nakże  to  wszystko  pozwala  nam  rozumieć  ten  okrzyk  w  kontek­

ście całego psalmu. Zauważmy naprzód, że Jezus wypowiada tę

”  Zda.  R. 

d'Ouince, 

_Le  Pirc 

Jules  Lebreton. 

1873-1956“ 

w: 

Lts Eatdes.

 

l

  390. 

wrzesień 

1956,  s.  274-280, 

zwłaszcza 

s.  279n. 

Odnośnie  do  jego  wyjateieoia 

Agonii 

Getsemani  zob.  J. 

Lebreton. 

La  Vie 

et 

UEnneigarment  de  Sorre 

Setgneur JCsut-Christ, 

Paryż 1931, l. II, s. 311-346.

background image

modlitwę po aramejsku, co implikuje, że psalm ten był Mu bar­
dzo  bliski,  gdyż  w  liturgii  recytowano  go  po  hebrajsku.  Otóż 
właśnie — i to będzie drugie spostrzeżenie — liturgia dość rzad­

ko korzystała z tego psalmu. Najstarsze świadectwa związane są 
ze świętem Purim, podczas którego świętowano wyzwolenie Ży­
dów perskich, przeznaczonych przez Hamana na zagładę. Wyda­

je się, że Psalm 22 pasował do sytuacji, ponieważ opisuje bez­

nadziejną sytuację, zamienioną przez Boga w wybawienie.

Wypada  zatem  stanowczo  stwierdzić:  jeśli  Jezus  chciałby 

wyrazić uczucie ucisku i opuszczenia, nie mając pewności wy­
bawienia,  nic  cytowałby  tego  psalmu,  ale  powiedziałby:  „Oj­
cze, opuszczasz mnie...”

Wniosek  sam  się  narzuca.  Nie  musimy  wybierać  pomiędzy 

dwiema  sprzecznymi  postawami:  Jezus  zapowiadający  swe 
skazanie, swą Śmierć i Zmartwychwstanie; i Jezus ukrzyżowa­
ny,  wyrażający  swą  rozpacz  i  cierpienie,  że  został  w  nieod­

wracalny sposób opuszczony przez Boga.

W  rzeczywistości  Jezus  zarówno  na  Golgocie,  jak  i  w  Ge- 

tsemani  chciał  ponieść  konsekwencje  grzechu  oddalającego 
i  oddzielającego  od  Boga,  tego  Boga,  którego  nadal  kontem­
plował, ale kontemplacją, która nie przynosiła Mu ani radości, 

ani pociechy, ponieważ gdezuwał z całą wyrazistością kontrast 

pomiędzy po trzykroć Świętym Bogiem a grzechem ludzkości, 
który zechciał na siebie przyjąć.

Widząc  Świętość  boską  Izajasz  zawołał:  „Biada  mi!  Jestem 

zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i miesz­
kam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały 

Króla, Pana Zastępów!” (Iz 6,5) Te uczucia proroka dają jedynie 

słabą ideę tego, co przeżywało serce Jezusa: to opuszczenie, któ­
re cietpiał, było opuszczeniem przez Boga; została na nie skaza­

na grzeszna ludzkość, którą za chwilę miał uleczyć. Było to rów­
nocześnie opuszczenie pozorne, którego doświadczają niewinne 

ofiary grzechu świata, była to nieobecność Boga miłości, który 
zdaje się ukrywać wtedy, gdy człowiek cierpi i jest torturowany. 

To wszystko Jezus chciał przeżyć, aby ostatecznie przekształcić 
to w nigdy nie kończącą się radość, radość Wielkanocy.

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BOGIEM?

background image

ZAKOŃCZENIE

PRAWDZIWY JEZUS HISTORYCZNY

CZY SZUKAĆ GO NA POCZĄTKU TRADYCJI 

EWANGELICZNEJ, CZY NA JEJ KOŃCU?

Pod  koniec  tego  studium  przyjrzyjmy  się  jeszcze  raz  prze­

bytej drodze.

Postawiliśmy  na  początku  taki  problem:  czy  Jezus  z  Naza­

retu  rozpoznałby  się  w  słowach,  które  czwarta  Ewangelia 
wkłada  w  Jego  usta:  „Zanim  Abraham  stał  się,  Ja  jestem”; 

„Ojcze,  otocz  Mnie  u  siebie  tą  chwałą,  którą  miałem  u  Ciebie 
pierwej, zanim świat powstał”?

W  p i e r w s z e j   c z ę ś c i   wykazaliśmy,  że  w  całej  jedno­

myślnej  tradycji  chrześcijańskiej  i  w  różnych  Kościołach  od­
powiedź twierdząca na to pytanie aż do stosunkowo niedawnego 
okresu nasuwała się samorzutnie; ujrzeliśmy, że u początków tej 
tradycji — w czwartej Ewangelii — stała wyraźna wola przeka­
zania  następującej  doktryny,  która  przeciwstawiała  się  tym 
(chrześcijanom  pochodzenia  żydowskiego  itd.),  którzy  jej  nie 
przyjmowali: Jezus jest Bogiem i jeśli w to wierzymy, to dlatego, 
że On nam to powiedział. I wyprowadziliśmy wniosek, że jedno­
myślność tej tradycji wyrażała w i a r ę  Kościoła.

C z ę ś ć   d r u g a   miała  na  celu  wykazanie  zasadności  tej 

doktryny  z  historycznego  punktu  widzenia:  Jezus  naprawdę 
stwierdził,  że  jest  Bogiem.  Dlatego  twierdzenie:  Jezusjta; 
uczał,  że  jest  Bogiem”  zostało  najpierw  przedstawione  jako 
h i p o t e z a   r o b o c z a   i  zastanowiliśmy  się  nad  sposobem, 
w jaki Jezus powinien był postępować, aby Jego słuchacze przy­

jęli tę naukę. Uznaliśmy, że samo przez się narzucało się bardzo

background image

stopniowe  wdrażanie  do  lej  nauki:  bardzo  aluzyjne  dla  tłu­

mów, dokładniejsze dla uczniów i jeszcze pełniejsze dla ucz­

niów najbardziej zdolnych do jej zrozumienia. I porównaliśmy 
ten proces a priori z tym, co ukazywało studium historyczno- 
-krytyczne Ewangelii; to porównanie usprawiedliwiło a poste­

riori początkową hipotezę roboczą.

W trakcie badań doszliśmy do prawic oczywistego wniosku: 

nauka  o  Bóstwie  Jezusa  została  ustalona  w  społecznościach 
chrześcijańskich na pewno już około roku 50. A zatem musia­
ła się ona narodzić parę lat wcześniej. Otóż jest to epoka, kie­
dy ewangelizacja świata pogańskiego dopiero się zaczynała, 

każdy aktywny i dynamiczny element pochodził z judaizmu. 

Tymczasem judaizm owej epoki żywił ogromny wstręt do tego 
wszystkiego, co przypominało przebóstwienie wielkich ludzi, 
tak często obecne w pogardzanym przezeń pogaństwie. Ten 
wstręt musiał stanowić absolutną przeszkodę w s t w o r z e -  
n i u doktryny głoszącej boski charakter Jezusa. Tego rodzaju 

przeszkodę można było pokonać jedynie dzięki nie dającej się 
zaprzeczyć pewności. Ten warunek spełniała jedynie wyraźna 
nauka Jezusa, potwierdzona przez cud Wielkanocy.

Wreszcie w t r z e c i e j   c z ę ś c i  staraliśmy się odpowie­

dzieć na niektóre zarzuty zrodzone z uprzedzeń pochodzących 

ze  świata,  w  którym  żyjemy:  Jezus  nie  byłby  już  naprawdę 
człowiekiem, gdyby wiedział, że jest Bogiem, i dokładnie znał 

swą przyszłość. Wykazaliśmy, że tego rodzaju problematyka 
była zupełnie obca Ojcom, średniowiecznym uczonym, pier­

wszym reformatorom, a zwłaszcza Ewangelistom. Czy mv na- 

prawdę  wiemy  lepiej  od  nich,  kim  jest  człowiek?  Następnie 
próbowaliśmy nadać egzystencjalną treść twierdzeniu Ewange­
listy: «&mm Abraham stał się, Ja jestem”. Dlatego uciekliśmy 

się  do  analogii, dalekiej,  ale rzeczywistej,  którą reprezentuje 

doświadczenie niektórych mistyków.

Wreszcie  postaraliśmy  się  rozwiązać  problem  narzucony 

przez niektóre teksty biblijne, które na pierwszy rzut oka zdają 
się przeczyć bronionej tutaj tezie. Teksty te, przeciwnie, wy-

-------------------------  ------------------------------  

CZY JEZUS WIEDZIAl^ZE JEST BOGIEM?

background image

jaśnione  w  ramach  tej  tezy,  pozwoliły  zrozumieć  o  wiele  głę­

biej  psychikę  Jezusa,  przyjmującego  dla  naszego  zbawienia 

nie sam grzech, ale jego najboleśniejsze konsekwencje.

Pod  koniec  tego  szkicu  poszerzmy  debatę  i  powróćmy  do 

problemu  metody  w  chrystologii,  problemu,  o  którym  tak  czę­
sto mówiliśmy na tych kartach.

Minęło  już  ponad  osiemdziesiąt  lat,  odkąd  badany  tutaj 

problem  został  wyjaśniony  przez  naprawdę  głębokie  uwagi 

Maurice’a  Blondela.  Wystarczy  jeszcze  raz  przeczytać  długi 
tekst,  zacytowany  wyżej  (zob.  s.  102-103).  O  ile  wiem,  nikt 
nie  zdołał  zanegować  przedstawionego  tam  punktu  widzenia 

—  tak  bardzo  sprawa  ta  jest  oczywista.  Można  jednak  powie­
dzieć, że powszechnie pomijano ten punkt widzenia.

Jeśli  przyjmiemy,  a  byłaby  to  tylko  hipoteza  robocza,  że  Je­

zus  z  Nazaretu  był  rzeczywiście  tym,  kogo  przedstawia  nam 
św.  Jan:  Słowem,  które  jest  Bogiem  i  które  się  wcieliło,  aby 

zbawić  ludzi;  jeśli  przyjmiemy,  zawsze  w  ramach  tej  samej  hi­
potezy  roboczej,  że  Jezus  był  w  pełni  świadom  tej  tajemnicy 

i  swej  misji,  by  dać  ją  poznać  ludziom,  wówczas  okaże  się 

oczywistym,  że  ludziom,  którzy  tkwili  w  mentalności  tak  bar­
dzo  odległej  od  tego  rodzaju  nauki,  nie  można  jej  było  obja­
wić  od  razu.  Potrzebne  było  długie  dojrzewanie,  ostrożna  pe­

dagogia,  by  na  każdym  etapie  pokazać  tylko  to,  co  dość  mało 
podatne  audytorium  zdolne  było  sobie  przyswoić,  rezerwując 
dla  węższego  kręgu  wyraźniejsze  objawienia.  I  te  objawienia 
same  w  sobie  mogły  być  rozpowszechniane  poza  tą  grupą  do­

piero  w  chwili,  kiedy  wydarzenia  paschalne  i  zesłanie  Ducha 
Świętego w Zielone Święta sprawiły, że uczniowie stali się bar­
dziej skłonni przyjąć to, co na początku odrzuciliby z odrazą.

Można  oczywiście  zredukować  Jezusa  historii  do  tego,  co 

przekazali najstarsi świadkowie, z ich ograniczeniami, ich uprze­
dzeniami  i  ich  oczekiwaniami,  tak  mało  zgodnymi  z  tym,  co 

przyszedł przynieść Jezus. Jednak wówczas odrzuca się a priori 
istnienie  tajemnicy  Jezusa,  kruszącej  wszelkie  ramy,  w  których 
zamykała się mentalność tamtej epoki.

ZAKOŃCZENIE — PRAWDZIWY JEZUS HISTORYCZNY 

IS3

background image

154

CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BOGIEM?

Przeciwnie,  jeśli  przyjmiemy,  że  ta  tajemnica  istnieje  i  że 

Jezus  ją  znał.  tym  samym  przyjmiemy  za  oczywiste  to,  że  to 
na  koricu  tradycji  ewangelicznej,  a  nie  w  jej  punkcie  wy­

jścia,  objawia  się  prawdziwa  osobowość  Jezusa  z  Nazaretu, 
syna  Maryi  i  Syna  Bożego,  który  chodził  naszymi  ścieżkami 
i  który  objawił  nam,  że  istniał  przed  stworzeniem  świata 

w identycznej chwale, jaką ma Jego Ojciec.

Staraliśmy  się  wykazać  w  sposób  naukowo  przekonywają­

cy,  że  taki  był  właśnie  cel  czwartej  Ewangelii:  przedstawić 

prawdziwego  Jezusa  z  Nazaretu,  takiego,  jakim  był  w  rzeczy­
wistości,  Syna  Człowieczego  i  Syna  Bożego,  samego  Boga, 

mającego świadomość, kim jest, i mówiącego o tym innym.

Wykazaliśmy też, że z punktu widzenia historyka istnieją 

solidne podstawy ku temu, by twierdzić, że się nie pomylił.

Krótko  mówiąc,  chcieliśmy  wykazać,  że  z  punktu  widzenia 

wymagającej  i  rzetelnej  egzegezy  historyczno-krytycznej,  nie 

ma  żadnego  powodu,  by  odrzucić  lub  podać  w  wątpliwość  ta­

ką  postać  Jezusa  historii,  jaką  nam  przedstawia  czwarta  Ewan­

gelia,  Ojcowie  Kościoła,  sobory  ekumeniczne  i  jednomyślne 

świadectwo  prawie  dwudziestowiecznej  tradycji  chrześcijań­

skiej.  Jjflyby  Jezus  za  swego  ziemskiego  życia  miał  w  ręku_ 

czwartą Ewangelię, wówczas powiedziałby: tak, to ja.


Document Outline