background image

SALLY WENTWORTH 

BURZLIWA PODRÓŻ 

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

Pół  tuzina  włączonych  wentylatorów  nie  przynosiło  orzeźwienia.  Zwisały  jedynie  z 

sufitu  i  mieszały  powietrze  ciężkie  od  dymu  papierosów  i  zapachu  ostrych  potraw.  Nie 
chłodziły sali w lokalu nocnym, w którym temperatura przekraczała zapewne 35°C. 

Sara  tańczyła,  czując  jak  zalewający  ją  pot  wsiąka  w  skąpy  strój.  Ubrana  była  w 

obcisły,  elastyczny  kostium  z  cekinami,  które  zakrywały  intymne  miejsca,  i  z 
przytwierdzonymi z tyłu piórami. Gdyby nie postawiła na swoim i nie odmówiła Marcelowi - 
jej ubiór byłby jeszcze  uboższy. Ale za największymi nawet namowami nie zgodziłaby się 
obnażyć piersi przed oczami miejscowych Arabów i marynarzy licznie odwiedzających lokal. 
Maxime, ich główna tancerka, występująca poprzednio w Paris Follies, zgodziła się na to bez 
skrupułów. Tańczyła jednak od dłuższego czasu i za swego obrońcę miała Marcela. Sara zaś 
była sama i dopiero co przyjechała z Anglii. 

Taniec  skończył  się  i  pięć  dziewcząt  wybiegło  ze  sceny,  aby  zmienić  stroje.  Ich 

miejsce  zajął  Marcel,  który  zaczął  śpiewać  starą  francuską  balladę.  Na  szczęście  kolejne 
wyjście  było  już  ostatnim  punktem  w  programie  tego  wieczoru.  Był  to  „Karnawał”  -  ich 
wielki finał. Wbiegły na scenę w strojach zrobionych kiedyś dla Paris Follies, które Maxime 
kupiła parę lat temu. Używały ich potem różne dziewczyny, cztery razy dziennie, sześć dni w 
tygodniu, w lokalach, które zmieniały się w zależności od pory roku. Nic więc dziwnego, że 
przy tak intensywnym używaniu, kolorowe, pokryte piórami stroje były obszarpane. Tancerki 
wyglądały w nich jak wynędzniałe i wypłowiałe rajskie ptaki. 

Gdy  z  aktorskim  uśmiechem  na  ustach  wbiegały  na  scenę,  ze  strony  publiczności 

odezwały się tylko nieliczne brawa. Goście byli znużeni, albo też niedostatecznie pijani, by 
zdobyć  się  na  entuzjazm.  Przyszli  raczej  gapić  się  na  dziewczyny  niż  na  ich  występ.  Sara 
starała się nie wyobrażać sobie, co myślą wodzący za nią oczami mężczyźni. Muzyka z taśmy 
nabrała tempa i w jej finalnym momencie dziewczęta zatańczyły kankana. 

Dochodziła trzecia trzydzieści nad ranem. Rozpoczął się ruch w garderobie. Sara i jej 

współmieszkanka,  Francuzka  Danielle,  przebrały  się  w  spodnie  i  bluzki.  Dwie  inne 
dziewczyny  założyły  stroje  wieczorowe  i  powróciły  na  salę,  aby  dotrzymać  towarzystwa 

klientom. 

Rozległo się stukanie do drzwi i usłyszały zniecierpliwiony głos Marcela: 

Jesteście gotowe? 

background image

Chociaż według zawartej umowy zobowiązany był odprowadzać je do hotelu, czynił 

to  z  wyraźną  niechęcią.  Wolał  przebywać  w  lokalu,  gdzie  czekało  na  niego  towarzystwo  i 
darmowe napoje. Jednakże dwie młode dziewczyny nie mogłyby o tej porze przejść ulicami 

Oranu bez ochrony. 

Marcel  wyprowadził  je  tylnymi  drzwiami,  ponaglając  i  nie  dając  czasu  nawet  na 

zmycie makijażu, nie mówiąc już o prysznicu. Powietrze na zewnątrz przyniosło prawdziwą 
ulgę.  Sara  zrobiła  kilka  głębokich  wdechów.  Poczuła  delikatny  powiew  od  strony  morza, 
który napełnił ją dziwnym uczuciem wielkiej tęsknoty. Może to pragnienie przygody, które 
tkwi gdzieś głęboko w mojej duszy, a może to po prostu tylko z braku świeżego powietrza, 
pomyślała. 

Ich  hotel  mieścił  się  w  kompleksie  starych,  wysokich  budynków  blisko  nadbrzeża, 

którego  bliskość  była  dla  Sary  zaletą.  Hotel  był  stary,  głośny,  pełen  niemiłych  zapachów. 
Jednakże z pokoju, który Sara dzieliła z Danielle, roztaczał się wspaniały widok na port. 

Widok ten fascynował Sarę. Każdego dnia, po przebudzeniu, siadała na krześle przy 

oknie,  wspierała  głowę  na  rękach  i  obserwowała  zmieniającą  się  scenerię.  W  oddali  widać 
było oświetlone gorącym słońcem statki ładujące i rozładowujące towary. Płynęły do Grecji 
lub  Turcji,  albo  jeszcze  dalej  przez  Kanał  Sueski  na  Morze  Czerwone.  Były  to  statki 
handlowe.  Oran  nie  był  na  tyle  atrakcyjny,  aby  przyciągnąć  liniowce  pasażerskie. Wielka 
szkoda, pomyślała Sara z westchnieniem, jeśli tylko udałoby mi się znaleźć pracę na statku 
pasażerskim, opuściłabym Oran bez zmrużenia oka. 

Gdy Sara obudziła się i wstała z łóżka, Danielle wciąż jeszcze spała. Było już koło 

południa.  Podeszła  do  okna  i  otworzyła  okiennice.  Na  morzu  widać  było  w  oddali  kilka 
statków. Słońce odbijało się od fal tak mocno, że Sara musiała przymrużyć oczy. Zaintrygo-
wał  ją  punkt  po  lewej  stronie  horyzontu.  Wpatrywała  się  weń  i  dostrzegła  zarys 
staroświeckiego statku żaglowego, który pod pełnymi żaglami płynął w kierunku portu. Gdy 
statek  się  przybliżył,  włączono  silnik  spalinowy  i  żagle  zostały  ściągnięte,  odsłaniając  trzy 

wysokie maszty. 

Sara  westchnęła,  ogarnięta  przypływem  nostalgii,  i  dalej  obserwowała  statek, który 

manewrował  zręcznie  w  basenie  portowym,  omijając  inne  jednostki.  W  końcu  przybił  do 
brzegu w pewnym oddaleniu od głównych nabrzeży przeładunkowych. Danielle już wstała i 
krzątała się po pokoju. Dziewczyny wzięły prysznic, ubrały się i wyszły coś zjeść. Następnie 
Danielle udała się w odwiedziny do swoich francusko - algierskich przyjaciół. Sara zaś, po 

dokonaniu drobnych zakupów, po

szła do portu, aby bliżej przyjrzeć się żaglowcowi. 

background image

Nazywał  się  „Duch  Wiatru”.  Zgrzana  po  długim  spacerze  Sara  oparła  się  o  mur 

otaczający  port  i  popatrzyła  na  statek  przycumowany  na  przystani.  Działo  się  tam  wiele 
rzeczy. Koło statku zatrzymała się karetka pogotowia i po trapie na dół znoszono człowieka 
na noszach. Umieszczono go w karetce. Zbici w gromadę członkowie załogi obserwowali, jak 
odjeżdża, lecz prawie natychmiast zostali przywołani do pracy przez wysokiego mężczyznę w 
czapce  żeglarskiej  i  marynarce.  Był  jedynym  członkiem  załogi,  który  nosił  coś,  co 
przypominało  mundur.  Większość  ubrana  była  jedynie  w  krótkie  -  spodenki.  Następnie  do 
statku  podjechała  taksówka  i  wysoki  mężczyzna,  który  wyglądał  na  szefa,  wsiadł  do  niej  i 
odjechał. Sara sądziła, że jego odjazd spowoduje zwolnienie tempa pracy, lecz ku jej zdziwie-
niu, inny z kolei mężczyzna, niższy wzrostem, z kędzierzawą rudą brodą przejął jego funkcje, 
i  marynarze  pracowali  tak  żwawo,  jak  przedtem.  Krzątali  się  przy  ożaglowaniu  i,  podając 
sobie z rąk do rąk paczki oraz puste skrzynki, przenosili je ze statku na pomost. 

Jeden ż członków załogi, młody człowiek o bielszej od innych cerze, który wyglądał 

na  dwadzieścia  parę  lat,  zauważył,  że  Sara  ich  obserwuje  i  pomachał  w  jej  stronę.  Ona 
zawahała się przez moment. Odpowiedziała mu skinieniem dłoni, a następnie odwróciła się i 
poszła  z  powrotem  do  miasta.  Po  drodze  wielu  przechodniów  przyglądało  jej  się  z 
zaciekawieniem.  Była  jedną  z  nielicznych  blondynek,  jakie  można  było  spotkać  wśród 
przeważnie  czarnowłosych  i  ciemnoskórych  tutejszych  kobiet.  Ponadto  szła  sama.  Już 
wcześniej parę razy zaczepiano ją w porcie. Dlatego też tak rzadko  tu  zaglądała, mimo, że 
lubiła to miejsce pełne krzątaniny i gwaru. 

Danielle czekała na nią w umówionym miejscu i razem poszły do hotelu, a następnie 

do lokalu. Ten wieczór był taki sam jak inne. Pierwsze dwa występy oglądało niewiele osób. 
Sala wypełniła się dopiero około godziny jedenastej. Podczas trzeciego występu grupa sześciu 
mężczyzn, których wczoraj nie widziała, zasiadła w jej rewirze. Byli na tyle blisko, że do nich 
to  właśnie  powinna  była  podejść  w  części  występu,  w  której miała  udawać  flirt  z  kimś  z 
publiczności. Należało wówczas bardzo uważać, aby nie wybrać kogoś, kto był pijany. Tak 
łatwo można było bowiem narazić się na nieprzyjemne objęcia albo dotyk. 

Podchodząc  do  stołu,  Sara  uśmiechnęła  się  profesjonalnie, po aktorsku,  i  rzekła  do 

najbliższego mężczyzny: 

- Bonjour, cheri. 

W odpowiedzi mężczyzna uśmiechnął się, zaś ktoś siedzący obok niego zawołał po 

angielsku: 

Halo, jak się masz. Czy mnie pamiętasz? Rozpoznała młodego marynarza ze statku 

żaglowego. 

background image

Jesteś z Anglii - uśmiechnęła się do niego zwyczajnie. - Ja również. 

Po  czym  odeszła  z  wdziękiem  do  następnego  stolika,  przy  którym  siedział  Arab  ze 

złamanym nosem i wpatrywał się w nią z pożądaniem. Sara uciekła od niego szybko i wróciła 
z powrotem do tańca. 

Grupa m

arynarzy  została  jeszcze  na  następny  występ  i  dołączyła  do  programu, 

śpiewając z entuzjazmem, choć bez specjalnej umiejętności, stare londyńskie piosenki. Gdy 
było  już  po  wszystkim  i  przebierały  się  w  garderobie,  nadszedł  Marcel.  Waląc  do  drzwi 

powiedzi

ał: 

Ktoś  z  publiczności  chce  się  napić  z  Sarą.  Taka  propozycja  nie  była  w  zwyczaju, 

toteż Sara uchyliła tylko nieco drzwi i chcąc się upewnić, czy nie pochodzi przypadkiem od 
młodego marynarza, zapytała: 

- Kto to? 

Bardzo ważna figura lokalna - rozwiał jej wątpliwości Marcel. 

Sara miała już gotową odpowiedź, ale na wszelki wypadek zapytała z ciekawością: 

- A gdzie siedzi? 

Po lewej. Drugi stół koło podium. Zapamiętała lubieżne spojrzenie Araba ze złama-

nym nosem. Wzruszyła ramionami. 

Znasz moją zasadę. Nie piję z klientami. 

Cóż, tym razem musisz - stanowczo powiedział Marcel, zmieniając się kompletnie 

na twarzy. - 

Właścicielowi lokalu zależy na dobrych stosunkach z tym facetem. 

Tym gorzej dla niego. Zgłosiłam się tutaj, aby tańczyć, a nie po to, by zaspakajać 

zachcianki klientów. Poproś Marię lub Elaine. 

- On nie chce Marii ani Elaine. Chce ciebie. 

Powiedz mu, że się nie zgadzam. 

Sara chciała zamknąć drzwi, ale Marcel udaremnił to, wkładając but w szparę. 

Jeśli się z nim nie napijesz, może zaszkodzić właścicielowi. To zaś zaszkodzi nam 

wszystkim.  Chcesz,  abyśmy  wszyscy  zostali  zwolnieni  z  pracy?  On  chce  się  tylko  z  tobą 
napić. 

- Nie! - 

odparła Sara stanowczo, wiedząc, że po kieliszku następują inne propozycje. - 

Zabierz swoją nogę, bo ci ją zgniotę! 

Marcel popatrzył na nią gniewnie. 

Zwolnię cię, jak tylko kogoś znajdę. Nie potrzebuję dziewcząt, które nie umieją być 

miłe dla klientów. 

Sara nie pozostała mu dłużna. 

background image

Nie jestem zdziwiona. Zajęcie alfonsa jest dokładnie na twoim poziomie! 

Szybk

o zatrzasnęła drzwi. 

Odegrał  się  natychmiast  i  nie  odprowadził  jej  i  Danielle  do  domu.  Musiały  więc 

wydać  część  swoich  ciężko  zarobionych  pieniędzy  na  taksówkę.  Gdy  taksówka  ruszyła,  w 
ślad za nią zaczęła podążać duża limuzyna. Sara zauważyła ją i obserwowała nerwowo cały 
czas. Zatrwożyła się poważnie, widząc, jak limuzyna zatrzymuje się za nimi przed hotelem. 

Zapłać - powiedziała szybko do Danielle. - Biegnę do hotelu. 

Otworzyła drzwi taksówki i szybko przebiegła chodnikiem do drzwi wejściowych. Nie 

z

wracała  uwagi  na  krzyk,  jaki  dobiegł  za  nią  z  limuzyny.  W  recepcji  ujrzała  właściciela 

hotelu. Był nim olbrzymi, dobrze zbudowany Francuz, zwolniony z wojska po wypadku, w 

wy

niku którego doznał kontuzji nogi. Popatrzył na nią, gdy wbiegała. 

Kłopoty? - zapytał. 

Jakiś samochód nas śledził. 

Utykając  wygramolił  się  zza  lady.  Jego  potężna  sylwetka  dawała  poczucie 

bezpieczeństwa. Do hotelu weszła Danielle. 

To Arab, który był w lokalu. Chce z tobą mówić. 

- Nie - 

powiedziała Sara zdecydowanie. 

- Zostawcie to mnie. Powiem mu. 

Właściciel pokuśtykał na zewnątrz, a dziewczyny udały się na górę do pokoju. 

Przepraszam, że zostawiłam cię samą - powiedziała Sara, kiedy były już bezpieczne 

w środku. 

Danielle wzruszyła ramionami. 

Powinnaś  była  z  nim  porozmawiać.  Tak  to  jedynie  wzbudziłaś  tylko  jego 

zainteresowanie i będzie ci się tak długo naprzykrzał, aż zdobędzie, co chce. 

Jeżeli chce mnie, to nic z tego! - odpowiedziała Sara stanowczo. 

Danielle zaśmiała się. 

Mężczyźni tacy jak on, zawsze zdobywają to, co chcą. 

Ziewnęła. 

Jestem zmęczona. Dobranoc. - I położyła się, nie zmywając nawet makijażu. 

Sara  podeszła  do  okna.  Miasto  i  port  pogrążone  były  w  ciszy.  Patrząc  w  kierunku, 

gdzie zacumowany był Duch Wiatru, dostrzegła jakby światełka na masztach. Zastanawiała 
się, jak długo statek zatrzyma się w Oranie i czy go jeszcze zobaczy, gdy obudzi się rano. 

Był  na  swoim  miejscu.  Była  to  pierwsza  rzecz,  którą  Sara  sprawdziła,  gdy  rano 

otworzyła  okiennice.  Poczuła  niedorzeczną  przyjemność,  widząc  żaglowiec  wciąż 

background image

zacu

mowany na przystani. Postanowiła, że pójdzie jeszcze raz zobaczyć go z bliska, jak tylko 

zrobi zakupy. Miała do odebrania od szewca parę butów. 

Zajście zeszłej nocy było nieprzyjemne, lecz Sara nie pamiętałaby już o tym, gdyby 

nie właściciel hotelu, który zawołał ją, gdy zeszła na dół. 

Mężczyzna,  który  podążał  w  ślad  za  panią  zeszłej  nocy,  zostawił  coś  dla  pani  - 

pokazał jej małe pudełeczko. 

Sara pokręciła przecząco głową. 

Nie chcę nic od niego. Czy nie powiedział mu pan, że nie jestem zainteresowana? 

Zamiast  odpowiedzieć  jej  wprost,  właściciel  hotelu  odezwał  się  do  niej 

nieprzyjemnym, burkliwym głosem: 

Nazywa się Ali Messaad. Jest właścicielem ziemskim i bardzo wpływową osobą w 

Oranie. 

Popatrzyła  na  niego  uważnie,  zdając  sobie  nagle  sprawę,  że  nie  może  już  liczyć  na 

jego  pomoc.  Poczuła  się  jak  w  pułapce.  Następnie,  odpędzając  od  siebie  ponury  nastrój, 
pomyślała, że w końcu są w mieście inne hotele, do których mogłaby się przenieść. 

Nie chcę tego. Proszę odesłać mu to z powrotem - powiedziała. 

- Pop

roszono mnie, aby pani pokazać. Otworzył pudełeczko, w którym znajdowała się 

para złotych, misternie wykonanych kolczyków. Pokręciła przecząco głową. 

Proszę to odesłać. Nie jestem zainteresowana. 

Wyszła  z  hotelu.  Zatrzymała  się  na  chwilę  by  poprawić  okulary  słoneczne,  i 

zauważyła, że w cieniu przeciwległej bramy jakiś ubrany w białe szaty Arab, drzemiący na 
stojąco, nagle wyprostował się. Udała się szybko w kierunku dzielnicy handlowej, oglądając 
po  drodze  wystawy.  Gdy  przystanęła,  aby  przyjrzeć  się  jednej z nich, w odbiciu szyby 
dostrzegła,  że  Arab  podąża  za  nią.  Skręciła  w  boczną  ulicę,  zastanawiając  się  co  robić. 
Dotarła  do  zakładu  szewskiego,  gdzie  musiała  chwilę  poczekać,  gdyż  szewc  kłócił  się 
zażarcie  z  jakąś  klientką.  Wreszcie  odebrała  buty  i  wyszła. W pierwszym momencie nie 
dostrzegła  śledzącego  ją  Araba.  Stał  w  pewnym  oddaleniu  na  krawędzi  ulicy  przy  czarnej 
limuzynie i rozmawiał żywo z kimś, kto siedział wewnątrz. Gestykulował i wskazywał ręką 
na witrynę warsztatu szewskiego. Nie trzeba było wiele inteligencji, aby zgadnąć, kto siedział 

w limu

zynie.  Sara  skręciła  szybko  w  wąską  uliczkę,  dobiegła  do  ulicy  równoległej  i 

wskoczyła  do  autobusu  odjeżdżającego  w  kierunku  hotelu  i  portu.  Ukryła  się  w  tłumie 
pasażerów. 

background image

Po raz pierwszy poczuła się rzeczywiście nieswojo. Kimkolwiek był Ali Messaad, nie 

należał  do  ludzi,  którzy  łatwo  dawali  za  wygraną.  Dojechała  autobusem  na  daleki  koniec 
portu i wyskoczyła z niego w momencie, kiedy miał właśnie odjeżdżać. 

Pewna,  że  zgubiła  pogoń,  podążyła  instynktownie  w  kierunku znajomego jej 

żaglowca. Gdy spojrzała na statek z oddali, wydawało się jej, że na pokładzie nikogo nie ma. 
Dopiero po chwili dostrzegła dwóch członków załogi. Leżeli i opalali się. 

Podeszła bliżej do statku i zawołała: 

- Hej tam! 

Zza burty wychyli

ła  się  głowa.  Był  to  ten  sam  młody  marynarz,  którego  spotkała 

wczoraj. 

Cześć!  Poczekaj.  Już  przychodzę  -  w  jego  głosie  dało  się  odczuć  wielkie 

zadowolenie, połączone z zaskoczeniem. 

Po  chwili  zszedł  po  trapie  i  podszedł  do  niej.  Miał  na  sobie  postrzępione krótkie 

spodnie z dżinsu i białą podkoszulkę z napisem „Duch Wiatru”. 

Cześć! - powtórzył pozdrowienie. 

Cześć! Przyszłam, żeby obejrzeć statek. 

A ja myślałem, że przyszłaś, żeby się ze mną zobaczyć - powiedział z zabawnym 

wyrazem twarzy, po czym 

uśmiechnął się. - Powinienem był się tego spodziewać. Ten statek 

przyciąga każdego. Chodź na pokład. 

Czy można? - Sara zawahała się. 

Tak. Przyszłaś w dobrą porę. Jesteśmy tylko ja i Mack. Reszta poszła do szpitala w 

odwiedziny. Nasi kucharz jest chory. 

Sara przypomniała sobie scenę z karetką. 

Co się z nim stało? - zapytała, gdy wchodzili po trapie burtowym. 

Dostał zapalenia ślepej kiszki. Dlatego zawinęliśmy do portu. Nie mieliśmy tego w 

planie, ale kiedy zachoro

wał,  kapitan  podjął  decyzję,  aby  jak najszybciej przekazać  go  do 

szpitala. Mieliśmy problemy z pogodą, ale daliśmy sobie radę. To wspaniały statek - dodał z 
dumą. 

Wygląda na to - zgodziła się Sara, rozglądając się wokoło. 

Oprowadzę cię. Nazywam się Tony, a jak tobie na imię? 

- Sara. 

Op

rowadził  ją  po  pokładzie  żaglowca,  pokazując  wszystko  i  objaśniając  z 

entuzjazmem  dziecka.  Był  miłym  chłopcem  i  z  pewnością  sprawiało  mu  przyjemność 

background image

oprowadzanie ładnej dziewczyny. Przedstawił ją drugiemu członkowi załogi, który uścisnął 
jej rękę i zaprowadził pod pokład, pokazując kuchnię i kajuty marynarzy. 

Pomieszczenia dla załogi wydawały się bardzo zatłoczone. Jedynie kapitan i kucharz 

mieli oddzielne kabiny.  Inni spali na piętrowych, potrójnych kojach.  Łącznie z kucharzem, 
było ośmiu członków załogi. 

Jak długo będziecie stać w porcie? - zapytała Sara. Wzruszył ramionami. 

Niedługo. Nie powinniśmy byli w ogóle tu zawijać. 

Nie poczekacie, aż wyzdrowieje kucharz? Tony zaprzeczył głową. 

Nie mamy tyle czasu. Będzie musiał sam wrócić do domu. Spieszymy się na Rodos, 

gdzie bierzemy udział w filmie. Thor nie może się doczekać, kiedy tam będziemy. 

- Thor? 

- Thor Cameron. To nasz kapitan. 

Sara rozejrzała się po pokładzie, myśląc, jak cudownie byłoby popłynąć tym pięknym 

statkiem  przez  błękitne wody Morza  Śródziemnego.  Zwierzyła  się  z  tego  Tony'emu. 
Uśmiechnął się do niej. 

To nie jest statek pasażerski. 

A kiedy statek staje się pasażerski? próbowała się z nim przekomarzać. 

Gdybym to ja wiedział. Chodźmy do kawiarni na kawę. 

Poszła, trzymając się blisko niego, aby wszyscy widzieli, że są razem. Uśmiechała się 

do  siebie.  Od  dawna  nie  miała  kontaktu  z  kimś,  kto  wydawał  się  tak  młody  i 
nieskomplikowany,  chociaż  przy  jej  dwudziestu  dwóch  latach,  mógł  być  przecież  jej 
rówieśnikiem. Chyba się starzeję, pomyślała. 

W kawiarni prowokowała Tony'ego, aby mówił o sobie. Opowiedział jej, że rozpoczął 

studia na wy

dziale fizyki, ale zdecydował, że zrobi przerwę na kilka miesięcy. 

Zarobki są niewielkie - zdradził w zaufaniu. - Ale co za wspaniałe przeżycie znaleźć 

się na morzu, szczególnie wtedy, gdy się jest pod żaglami. 

Wyobrażam sobie - zaśmiała się, widząc jego entuzjazm. - Uważaj tylko,  abyś się 

zbytnio nie przy

wiązał. Inaczej lata studiów pójdą na marne. 

Właściwie nie miałbym nic przeciwko temu - odpowiedział z melancholią w głosie. - 

Thor ma napraw

dę klawe życie. 

Kapitan? Czy jest też właścicielem statku? Tony nachmurzył się. 

Nie  sądzę.  „Duch  Wiatru”  należy  do  firmy,  która  ma  całą  flotyllę  żaglowców. 

Wypożycza je wytwórniom filmowym i telewizji. Trudni się też reklamą. 

Rozmawiali jeszcze przez pewien czas, po czym Sara powiedziała: 

background image

Muszę już iść. 

- Czy pracujesz w nocnym lokalu? 

Skinęła głową i westchnęła. 

- Niestety, tak. 

- Nie lubisz swojej pracy? 

Nie cierpię jej - powiedziała szczerze. 

Dlaczego więc jej nie rzucisz? 

Zrobiłabym  to,  gdybym  tylko  mogła  odparła,  po  czym  opowiedziała  mu  swoją 

historię. 

Wraz z koleżanką wybrałyśmy się do turystycznej miejscowości Sousse w Tunezji, 

żeby tańczyć w jednym z lokali rozrywkowych. Nie pracowałyśmy długo, gdyż mama Carol 
zachorowała i dziewczyna musiała wracać do domu. Miałyśmy tylko na jeden bilet lotniczy. 
Ona poleciała, ja zostałam. Wkrótce zwolniono mnie z pracy, bo byłam bez partnerki. Kiedy 
brakło  mi  już  pieniędzy,  dowiedziałam  się  o  pracy  w Oranie, w zespole Marcela. Marcel 
pożyczył mi na bilet kolejowy. Tańczę co wieczór. Udało mi się już zwrócić za bilet. Teraz 

zbieram na powrót do Anglii. 

Może  ci  pomóc?  Mam  ze  sobą  kilka  funtów.  -  ..  Sara  szybko  wysunęła  dłoń  i 

dotknęła jego ręki. 

-  D

ziękuję,  Tony.  To  bardzo  miło  z  twojej  strony.  Uzbierałam  już  prawie  całą 

potrzebną kwotę. Zresztą i tak będę musiała wkrótce odjechać. Naprzykrza mi się jakiś Arab. 

Czy będziesz wieczorem w lokalu? - spytał Tony. 

Tak. Dziś wypłacają pobory. - Wstała i uścisnęła mu rękę. - Cieszę się, Tony, że cię 

poznałam. Dziękuję za pokazanie statku. Zazdroszczę ci. 

Tego wieczoru w lokalu pojawiło się znów kilku członków załogi żaglowca. Pośród 

nich  Sara  dostrzegła  wysokiego  blondyna  o  błękitnych  oczach,  który  wydał  się  jej  skądś 
znajomy. Zorientowała się po chwili, że jest to ten sam mężczyzna, który kierował pracą na 
pokładzie, kiedy obserwowała statek po raz pierwszy. 

Załoga usadowiła się po drugiej stronie podium, nie miała więc tym razem żadnego 

pretekstu, żeby do nich podejść. 

Ali  Messaad  też  był  obecny  na  sali.  Usiadł  przy  tym  samym  stoliku  co  wczoraj, 

dokładnie  w  jej  rewirze.  Cały  czas,  kiedy  Sara  tańczyła,  czuła  na  sobie  jego  lubieżne 

spojrzenie. 

W  pewnym  momencie  występu,  ubrana  w  bardzo  obcisły  i  kusy  kostium z 

błyszczącego materiału oraz słomkowy kapelusz, miała przejść między publicznością, udając, 

background image

że sprzedaje kwiaty. Próbowała ominąć Araba, lecz on schwycił ją boleśnie za przegub dłoni i 
przyciągnął gwałtownie ku sobie. Wymamrotał coś, czego nie zrozumiała, włożył jej jakieś 
zawiniątko za stanik i pomacał za pierś. Następnie puścił ją. Mężczyźni wokół niego śmiali 
się do rozpuku, podczas gdy twarz Sary zapłonęła z gniewu i wstydu. Wyciągnęła podarek 
zza stanika i nie patrząc nań, rzuciła go śmiejącemu się Arabowi prosto w twarz. Ten gest 
rozgniewał go. W jego oczach zobaczyła wściekłość. 

Sara  oddaliła,  się  tańcząc  dalej.  Serce  jej  waliło  mocno.  Wiedziała,  że  zrobiła  źle. 

Trzeba to było wziąć i grać na zwłokę, pomyślała, zamiast otwarcie okazywać mu wrogość. 
Widziała, jak Messaad wstał od stolika i podszedł do właściciela lokalu. Rozmawiali chwilę, 
wręcz kłócąc się i mocno gestykulując. Następnie, Arab i towarzyszący mu mężczyźni wyszli 
z sali. Sara westchnęła z ulgą. 

Czując się znacznie lepiej po wyjściu Messaada, Sara włożyła w swoją partię znacznie 

więcej energii i entuzjazmu. Opuszczając scenę po ostatnim występie, zamachała wesoło do 
stolika,  gdzie  siedzieli  marynarze.  Gdy  się  przebrała  i  była  gotowa  do  wyjścia,  dostrzegła 

brak swojej torebki. Przesz

ukała całą garderobę, lecz na nic. Torebkę ktoś ukradł. Blada na 

twarzy powiedziała o tym Marcelowi. 

Czy którejś z dziewcząt zginęła jeszcze torebka? 

- Nie, tylko mnie. 

Popatrzył na nią dziwnym wzrokiem, wzruszył ramionami i powiedział: 

Powiem właścicielowi, a on zawiadomi policję. Nie daję jednak wielkich szans na 

odnalezienie. Miałaś w niej dużo pieniędzy? 

Nie. Ale była tam karta kredytowa, książeczka czekowa oraz mój paszport. 

Możesz  sobie  zamienić  na  nowe  -  powiedział  szorstko.  -  A teraz, jeżeli  jesteś 

gotowa, to idziemy. 

A moja pensja? Marcel zmrużył oczy. 

Nie miałem czasu dzisiaj pójść do banku. Wypłacę ci jutro. 

Banki są jutro zamknięte! - przypomniała Sara, nieco unosząc głos. 

To zapłacę ci pojutrze. Idziesz czy nie? 

Muszę mieć pieniądze na zapłacenie rachunku w hotelu. Nie mogę zapłacić czekiem, 

bo został skradziony. 

- To twoja sprawa - 

powiedział niecierpliwie i nie bez złośliwości. Odwrócił się. - Idę 

teraz odprowadzić Danielle, bez względu na to, czy idziesz z nami czy zostajesz. 

background image

Sara  nie  miała  wyboru.  Musiała  pójść  z  nim.  Nie  miała  już  pieniędzy  nawet  na 

taksówkę. Szła obok niego w ponurym nastroju, powstrzymując gniew i domyślając się, że to, 
co ją spotkało, jest wynikiem podłej intrygi Ali Messaada. 

Myślała o zwróceniu się o pomoc do policji. Ale co by to dało, pomyślała, skoro ma 

do czynienia z lokalną grubą rybą. Policja zignorowałaby ją jako osobę bez znaczenia i nie 
dałaby jej ochrony. Czy w Oranie był konsulat brytyjski, do którego mogłaby się zwrócić? 
Nie  wiedziała  i  nie  miała  pieniędzy,  żeby  zadzwonić  i  dowiedzieć  się.  Ale  nawet  gdyby 
znalazła  konsulat,  sprawdzenie  jej  danych  osobistych  oraz  uzyskanie  nowego paszportu 
zajęłoby wiele dni. A bez paszportu nie mogła pobrać pieniędzy z banku. 

Marcel zostawił je przy wejściu do hotelu. Gdy weszły do środka, właściciel zawołał 

je i poprosił, aby uregulowały rachunek. Nigdy tego wcześniej nie czynił. Danielle zapłaciła 
swoją część i udała się na górę. Sara zaś zaczęła tłumaczyć, że ukradziono jej torebkę. - Jeżeli 

nie ma pa

ni pieniędzy, musi pani opuścić hotel - powiedział nieprzyjemnym tonem. 

W porządku, spakuję się jutro rano. 

- Teraz. 

Popatrzyła na niego, ale odwróciła wzrok nie mogąc spojrzeć mu w oczy. 

Nie może pan wyrzucić mnie na ulicę w środku nocy. Nie pójdę! 

Op

ierając się o bok recepcji, pochyliła się do przodu i powiedziała po cichu szczerym 

głosem: 

Wiem,  że  zmuszono  pana  do  tego.  Ale  ma  pan  przecież  córki.  Czy  wydałby  pan 

którąś z nich takiemu facetowi? 

Zafrasował  się  i  przyłożył  dłonie  do  twarzy.  Naciągnął  palcami  skórę  na  obwisłych 

policzkach. 

Zabiją mnie, ale w porządku, może pani zostać do jutra. Lecz jutro rano musi pani 

odejść. 

Sara skinęła głową. Była prawie odurzona ulgą, której nagle doznała. 

Dziękuję. 

Zawahała się przez chwilę, a następnie zapytała. 

Czy mogę skorzystać z telefonu? 

Lecz tego było już za wiele. W odpowiedzi usłyszała: „Jest zepsuty”. 
W pokoju zastała Danielle. Sara zatrzymała się w progu ze zdumieniem, widząc, że 

Danielle szybko pakuje swoje rzeczy. Weszła do środka i zamknęła drzwi. 

Dokąd idziesz? 

Odchodzę. Idę do przyjaciół. Nie chcę już z tobą mieszkać. 

background image

Nie możesz mnie przecież tak  zostawić - powiedziała Sara bardziej zdziwiona niż 

zagniewana. 

Odchodzę, kiedy chcę - odpowiedziała Danielle z uporem. 

Trudno. Pożyczysz mi przynajmniej trochę pieniędzy? 

- Nie. Bo nigdy ich nie odzyskam. 

Zabierz  mnie  więc  do  swoich  przyjaciół,  choć  na  dwa  dni  -  błagała  Sara  -  zanim 

znajdę sobie inne miejsce. 

Nie. Nie będą ciebie chcieli. 

Nie  możesz  mnie  oddać  w  ręce  tego  faceta.  Nie  opuściłabym  cię  w  ten  sposób, 

gdybyś mnie potrzebowała. 

Cokolwiek  jednak  Sara  by  powiedziała,  Danielle  pozostawała  głucha  na  jej  słowa. 

Spakowała swoje rzeczy i wyszła. 

Sara zastanawiała się co począć dalej. 
Ali  Messaad  musiał  być  wpływowym  człowiekiem,  jeżeli  udało  mu  się  tak  szybko 

wszystko  zaaranżować  w  akcie  zemsty  za  to,  że  odrzuciła  jego  podarunek.  Musiał  być 
mściwy i złośliwy. 

Sara  nagle  poczuła  strach.  Nawet  jeśli  spełniłaby  jego  życzenie,  na  tym  by  się  nie 

skończyło. Słyszała wiele przerażających historii o białych dziewczynach sprzedawanych na 
Wschód  do  domów  publicznych.  Jeżeli  coś  takiego  by  się  jej  zdarzyło,  jej  życie  byłoby 
skończone. 

Spojrzała tęsknie w kierunku, gdzie stał przycumowany „Duch Wiatru”. Na pokładzie 

byli Anglicy, którz

y  mogliby  ją  obronić,  o  ile  udałoby  się  jej  do  nich  dotrzeć.  Ich  statek 

wkrótce miał odpłynąć z Oranu. 

Jeżeli tylko przedarłabym się na statek, myślała, kapitan mógłby zatrudnić mnie jako 

członka załogi i przewieźć do następnego portu. 

Serce Sary napełniło się nadzieją. Pewna, że znalazła wyjście, zaczęła się zastanawiać, 

jak dyskretnie opuścić hotel i dotrzeć do statku. Była wysportowana i szczupła. Bardzo to jej 
pomogło, gdy spuszczała się na dół z małego okienka hotelowego na parterze, z tyłu budynku. 

K

iedy  skoczyła  z  niewielkiej  wysokości  w  dół,  odszukała  po  omacku  zawiniątko,  które 

zrzuciła najpierw. Było w nim parę niezbędnych ciuchów i buty do tańca. Nie odważyła się 
wziąć niczego więcej. 

Stała w mroku do chwili, aż oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Wydawało się jej, 

że u wylotu uliczki ktoś stoi. Ta droga była więc dla niej zamknięta. Tak wiele czasu spędziła 
wyglądając  przez  okno,  że  doskonale  pamiętała  rozkład  budynków  dookoła.  Trzymając  się 

background image

cienia, przedostała się na podwórko sąsiedniego domu i przechodząc przez płot, dotarła do 
równoległej uliczki. Jakiś kot umknął jej spod nóg, wywołując w niej paniczny strach. Stała 
cicho,  wsparta  o  płot  i  nadsłuchiwała.  Dopiero  gdy  była  pewna,  że  nie  zwróciła  niczyjej 
uwagi, ruszyła w dalszą drogę bocznymi ulicami. Dochodząc do głównej ulicy, zarzuciła na 
siebie jaszmak, zasłonę na twarz i szyję noszoną przez tutejsze kobiety  arabskie. Kupiła ją 
sobie kiedyś na pamiątkę, nie spodziewając się, że kiedykolwiek jej użyje. 

Była  prawie  pewna,  że  żaglowiec  jeszcze nie odpłynął,  gdyż  inaczej  załoga  nie 

przyszłaby  na  występ.  Odczuła  jednakże  wielką  ulgę,  gdy  zobaczyła  go  w  promieniach 
brzasku.  Wodziła  oczami  po  pokładzie,  wypatrując  osoby  stojącej  na  wachcie.  Następnie 

roze

jrzała się dookoła i zbiegła schodkami z muru portowego na nabrzeże. Pędem ruszyła ku 

statkowi, bojąc się panicznie, że ktoś może ją jeszcze zatrzymać. Dotarła do trapu i wbiegła 
po nim na pokład. 

Strach  skierował  jej  kroki  do  schodków  biegnących  na  dół.  Nim  do  nich  dobiegła, 

zatrzymała  się  gwałtownie,  słysząc  „stop!”,  wymówione  tonem,  który  zmuszał  do 
posłuszeństwa.  Odwróciła  się  i  zobaczyła  wysokiego  mężczyznę.  Był  to,  jak  prawidłowo 
zgadła, kapitan statku, Thor Cameron. Podszedł do niej, schwycił ją za ramię i sądząc, że ma 

do czynienia z 

miejscową kobietą, zapytał po francusku: 

- Co tutaj robisz? 

Jestem Angielką - odpowiedziała Sara po angielsku. - Proszę mi pomóc. Jestem w 

stra... 

- Kim pani jest? - 

przerwał jej gwałtownie. 

Nazywam  się  Sara  Beaumont.  Przyszłam  poprosić,  aby  zabrał  mnie pan, 

dokądkolwiek pan płynie. Muszę natychmiast opuścić Oran. Jeden mężczyzna... 

Podejdźmy do światła. 

Pociągnął ją w kierunku latarni umieszczonej na górnej części trapu, lecz Sara opierała 

się, wciąż bojąc się, że zostanie rozpoznana. 

Proszę,  czy  moglibyśmy  pójść  do  kabiny?  Kapitan  zawahał  się  przez  chwilę,  po 

czym skinął głową. Wciąż trzymając ją za ramię, poprowadził pod pokład do głównej kabiny 
i włączył światło. Sara zdjęła z siebie jaszmak, odwiązała chustkę i jej długie, złociste włosy 
opadły na ramiona. 

Tak myślałem - powiedział. - Jest pani dziewczyną z lokalu nocnego. 

- Tak. To prawda, ja... 

Lecz on nie dał jej skończyć. Mięśnie na jego twarzy napięły się. 

background image

Nie myśl tylko o tym, by darmo odbyć podróż naszym statkiem. Nie przyjmujemy 

pasażerów. 

Ale ja z chęcią będę pracować. Wasz kucharz jest w szpitalu. Mogłabym zająć się 

gotowaniem. Umiem gotować. 

Roześmiał się szyderczo. 

Bardzo w to wątpię. Ale kto ci powiedział, że nasz kucharz jest w szpitalu. 

- Wiem od Tony'ego. Pros

zę mnie zabrać. Ja muszę się stąd wydostać. 

-  Nie na tym statku - 

powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. - I w przyszłości 

trzymaj się z dala od moich ludzi. Weź swoje rzeczy i zejdź na brzeg. 

Ale pan niczego nie rozumie. Jeden z mężczyzn, Arab, który nie należy do tych, co 

łatwo dają za wygraną, napastował mnie w lokalu. Muszę stąd wyjechać. 

A więc proszę wyjechać pociągiem, autobusem, albo polecieć samolotem. 

Nie mam pieniędzy, ja... 

I  dlatego  pomyślałaś,  że  najłatwiej  będzie,  jeśli  popłyniesz za darmo z nami. W 

żadnym  wypadku.  Na  statku  są  sami  mężczyźni  i  nie  chcę,  żeby  jakakolwiek  kobieta 
wprowadzała tu zamęt. 

Ale ja nie będę. Będę stosowała się do pana poleceń i wysiądę w pierwszym porcie - 

powiedziała błagalnie. 

Jego twarz przybrała nieubłagany wyraz. 

Odpowiedź brzmi: nie. Weź swoje rzeczy i odejdź! A gdy Sara nie wykonała na te 

słowa żadnego ruchu, podniósł z podłogi zawiniątko, wcisnął jej w ręce, a następnie chwycił 
za ramię i począł ją ciągnąć do drzwi. 

Nie! Proszę! - Sara opierała się, bliska płaczu. 

Słyszałaś mnie przecież. Nie popłyniesz tym statkiem. 

Sara uczepiła się framugi i krzyknęła. 

- Tony! Na pomoc! 

Dlaczego, ty mała... - Kapitan popchnął ją, podniósł i przerzucił przez plecy. 

Wołałeś mnie, kapitanie! - Rozczochrana głowa Tony'ego wynurzyła się w przejściu. 

Nie wołałem. Wracaj z powrotem do kajuty. 

- Tony, to ja! - 

zakrzyknęła Sara. - Nie pozwól mu wyrzucić mnie na brzeg. 

Sara próbowała się wyrwać z uchwytu kapitana, ale jego uścisk był zbyt mocny. 

- Sara, co tutaj robisz? 

Pomóż mi. Mam wielkie kłopoty. 

background image

Twoje będą jeszcze większe, jeżeli nie wrócisz do swojej kajuty - kapitan próbował 

postraszyć Tony'ego. Minął go i wyniósł Sarę na pokład. 

Sara biła go pięściami po plecach. Walczyła zaciekle. 

Nie  masz  prawa  tego  robić  -  krzyczała.  -  Jesteś  Brytyjczykiem.  Powinieneś  mnie 

bronić. 

Jednakże,  nie  zważając  na  jej  opór,  kapitan  przeniósł  ją  bezceremonialnie  na  płytę 

nabrzeża. 

A teraz ruszaj się - powiedział. 

Ty świnio! 

Sara kopnęła go mocno w łydkę. 

Czy wiesz, na co mnie skazujesz? Podszedł do nich pośpiesznie Tony. 

- Kapitanie? - 

zapytał. - Co się dzieje? 

- Podaj jej rzeczy! 

Zdziwiony,  wykonał  polecenie.  Sara  wzięła  od  niego  jaszmak  i  pośpiesznie  się  nim 

okryła. Dniało i niedaleko stali ludzie. Niektórzy z nich przyglądali się im z ciekawością. 

Nie rozumiem. Co tu się dzieje? - Tony dopominał się o odpowiedź. 

Wracaj na pokład. 

- Lecz ja... 

Kapitan stanął tuż przed nim. 

Powiedziałem, wracaj na pokład i trzymaj się z daleka od tej kobiety. 

Przez chwilę Tony wahał się, w końcu jednak kiwnął głową i wrócił z powrotem na 

statek. Kapitan zaś zwrócił się z kolei do Sary. 

Jeśli spróbujesz jeszcze raz tutaj wejść, zadzwonię na policję i oni cię wyprowadzą. 

A teraz odejdź stąd. 

Odwrócił się i śladem Tony'ego wszedł na statek. 

background image

ROZDZIAŁ DRUGI 

Sara stała na brzegu. Trzymała zawiniątko  w dłoniach  i wpatrywała się w sylwetkę 

Thora  Camerona,  stojącego  na  mostku  kapitańskim.  Nie  mogła  w  to  uwierzyć,  ze  tak 
brutalnie odrzucił jej błagania o pomoc. Podeszła z powrotem do muru portowego, oparła się 
o niego i nagle poczuła się kompletnie wyczerpana. 

Gdy w wielkim napięciu nerwowym uciekała z hotelu, wierzyła, że na statku czekają 

ocalenie. Nigdy by nie przypuszczała, że kapitan może jej odmówić. A teraz, co właściwie 
miała zrobić? 

Mogłaby  wrócić  do  miasta  i  dowiedzieć  się,  czy  znajduje  się  tu  jakieś 

przedstawicielstwo brytyjskie. Nie znała jednak arabskiego, po francusku także mówiła słabo. 
Mogłaby udać się do następnego miasta. Powinna to zrobić jak najszybciej, póki nie odkryto 

jeszcze jej ucieczki z hotelu. 

Sara nachyliła się, aby podnieść zawiniątko i już chciała odejść, gdy nagle dostrzegła 

w  jednym  z  iluminatorów  postać  Tony'ego.  Machał  do  niej  i  pokazywał  kartkę,  na  której 
wielkimi literami było napisane: „IDŹ DO KAWIARNI”. Sara kiwnęła znacząco głową, Tony 
zaś, podnosząc do góry kciuk, wyraził, że życzy jej powodzenia - i zniknął. 

Odrobina  nadziei  napełniła  jej  duszę.  Weszła  powoli  na  schodki  muru  portowego  i 

podążyła  w  kierunku  kawiarni.  Było  to  jedno z tych  miejsc,  które  nigdy  się  nie zamykały. 
Stoły  stały  na  zewnątrz  pod  wystawionymi  już  parasolami.  Poranne  powietrze  przesycone 
było zapachem świeżej kawy. Aromatyczny zapach wzbudził w Sarze wielkie pragnienie. Nie 
miała jednak pieniędzy. Znalazła więc sobie miejsce w cieniu i czekała na przyjście Tony'ego, 
modląc się w duchu, aby przyszedł jak najszybciej i wymyślił coś, co mogłoby jej pomóc. 

Tony zjawił się po trzech godzinach, przetrzymany na statku przez kapitana, jak się 

domyślała. W ręku; trzymał jakieś listy. Stanął przed kawiarnią i zaczął się rozglądać. 

- Tony, tutaj! - 

zawołała Sara. Podszedł do niej żwawym krokiem. 

Chyba  nie  czekałaś  na  mnie  cały  czas  w  tym  miejscu?  Dlaczego  nie  poszłaś  do 

kawiarni? - 

powiedział. 

Nie mam pieniędzy. Bądź taki dobry i kup mi colę. Jestem bardzo spragniona. 

Weszli do środka i usiedli przy stole na samym końcu kawiarni, w miejscu, z którego 

mogli widzieć wszystkich wchodzących. 

Mówiłaś  wczoraj,  że  masz  wystarczającą  ilość  pieniędzy  -  powiedział  Tony, 

stawiając szklanki z napojami. 

background image

Tak było, ale wczoraj w nocy ukradziono mi torebkę. Była w niej moja książeczka 

czekowa i karta kredytowa. Bez nich nie mogę podjąć gotówki. 

Zgłosiłaś to na policji? 

Nie mogłam tego zrobić - odparła i zaczęła opowiadać mu całą historię. 

Czy to ten Arab, który wczoraj w lokalu wciągnął cię na swoje kolana - przerwał jej 

w pewnej chwili. 

Gdy Sara kiwnęła głową potwierdzająco, powiedział: 

Widziałem, jak czymś w niego rzuciłaś. Nie rozumiałem, co się dzieje. Wydaje mi 

się, że mu się to nie podobało. 

To prawda. Jestem pewna, że to za jego sprawą moja torebka została ukradziona, a ja 

wyrzucona z hotelu. 

Do tego też doprowadził? 

- Tak. 

Sara opowiedziała Tony'emu jak wydostała się z hotelu. 

Na  szczęście  miałam  jaszmak.  Dzięki  temu  przemknęłam  się  na  statek  nie 

rozpoznana. Przepraszam, że sprawiłam ci kłopot, ale naprawdę nie wiedziałam dokąd pójść. 
To było głupie z mojej strony, ale myślałam, że wystarczy jedynie poprosić, a kapitan zgodzi 
się,  abym  popłynęła  z  wami  do  najbliższego  portu.  Jesteśmy  przecież  Brytyjczykami, 

prawda? 

Czy powiedziałaś o tym wszystkim kapitanowi? 

Próbowałam, ale on nie chciał mnie słuchać. Sądzę, że nie wierzył w to, co mówię. 

Tony wstał gwałtownie. 

Pójdę i porozmawiam z nim. Kiedy dowie się o szczegółach twojej sprawy, będzie 

musiał pozwolić ci popłynąć z nami. 

Sara położyła mu rękę na ramieniu. 

Dziękuję, Tony, ale to się na nic nie zda. Powie, że okłamałam cię i wymyśliłam tę 

całą historię. 

Cóż, może mógłbym ci jakoś inaczej pomóc? Usiadł i zaczął się zastanawiać. 

Pojedziemy taksówką na lotnisko. Zapłacę za twój bilet swoją kartą kredytową, a ty 

mi oddasz, kiedy twoja sytuacja finansowa się poprawi. 

Sara uśmiechnęła się, odzyskując znów wiarę w dobroć ludzką. 

Dziękuję,  Tony.  Jestem  ci  bardzo  wdzięczna.  Niestety,  nie  będę  mogła  z  tego 

skorzystać.  W  torebce  był  mój  paszport.  Nie  mając  paszportu,  nie  mogę  oficjalnie  opuścić 
tego kraju. Zdecydowałam się już, że pójdę pieszo do następnego miasta. 

background image

Nie możesz tego zrobić. - Tony przerwał jej ostro. - To kawał drogi. A nawet jeżeli 

tam dotrzesz, będziesz samotna jak palec. 

Ale  jeżeli  pożyczyłbyś  mi  trochę  pieniędzy,  mogłabym  pojechać  autobusem  do 

Algieru. Zgłosiłabym się po pomoc do Ambasady Brytyjskiej. 

-  Znasz arabski albo francuski? - 

Nie.  Ale  jakoś  sobie  poradzę.  Pokręcił  z 

niecierpliwością głową. 

Poczekaj, niech pomyślę. 

Sara umilkła, odczuwając coraz dotkliwiej głód i zmęczenie po nieprzespanej nocy. Po 

chwili rozmyślań, Tony pochylił się nad stołem i zbliżając się do niej, powiedział szeptem: 

Będę musiał przeszmuglować cię na statek. Sara otworzyła szeroko oczy. 

Mógłbyś coś takiego zrobić? 

Tak, mam pomysł. 

- Ale kapitan? 

Wyjdzie  na  brzeg  na  początku  wieczornego  przypływu.  Zanim  odpłyniemy,  musi 

załatwić sprawy w Kapitanacie Portu i w Urzędzie Celnym. 

Sara patrzyła na niego. Oczy jej zajaśniały nadzieją. 

Czy jesteś pewien? Co będzie, gdy inni członkowie załogi mnie zauważą? 

Tony zamyślił się znowu. 

Pod  jaszmakiem  masz  dżinsy,  czy  nie?  Jeżeli  założysz  luźny  sweter  i  schowasz 

włosy pod czapkę, będziesz mogła przemknąć się na statek podczas ostatniego załadunku. 

Tony, jesteś genialny - powiedziała Sara z uznaniem. Oczy błyszczały jej z emocji. 

Ten nastrój udzielił się Tony'emu. Uśmiechnął się. 

Myślę, że nam się uda. Sara nagle sposępniała. 

Nie. To nie jest dobry plan. To wspaniałe, co zaproponowałeś, ale ja nie mogę na to 

pozwolić. Gdy kapitan się o tym dowie, będziesz miał poważne kłopoty. Może nawet kazać ci 
odejść ze statku. 

Tony wciągnął brzuch i napiął mięśnie. 

Cóż, jest to ryzyko, które biorę na siebie. Przynajmniej będę ź tobą, gdy nas wyrzuci, 

i będzie to już w innym porcie. Gotów jestem zaryzykować, jeśli jesteś na to gotowa. 

[ Sara uśmiechnęła się, dając za wygraną. 

W porządku, zaryzykujmy. Przyrzeknij mi jednak, że gdyby mnie znaleźli, powiesz, 

że o niczym nie wiesz ostrzegła. - Nie ma sensu pakować się w niepotrzebne kłopoty. 

Omówili  szczegóły  dalszego  działania.  W  pobliskim  sklepie  Tony  kupił  jej  duży 

sweter i czapkę żeglarską, a następnie wrócił na statek, bojąc się, aby kapitan nie podejrzewał 

background image

go przypadkiem o spotkanie z dziewczyną. Dał jej też trochę pieniędzy. Sara kupiła sobie coś 
do jedzenia i wysłała jego listy. Znalazła toaletę damską bez obsługi. W niej przeczekała aż 

do wieczora. 

Było  już  prawie  ciemno,  kiedy  Sara  opuściła  swoją  kryjówkę.  Zdjęła  jaszmak  i 

nałożyła sweter. Włosy podgarnęła pod czapkę. Przyciemniła nieco twarz i ręce, smarując je 
ziemią. Następnie zaś, z bijącym sercem, poszła wzdłuż muru do schodków na nadbrzeże. Na 
pokładzie dostrzegła kilku ludzi, między innymi Tony'ego i kapitana. Nie zauważyła jednak 
ciężarówki  z  zaopatrzeniem.  Strwożona,  że  może  ciężarówka  już  odjechała,  usiadła,  by 
jeszcze trochę poczekać. 

Rozległ  się  odgłos  silnika.  Wielka  ciężarówka z plandeką  jechała  powoli  wzdłuż 

nadbrzeża.  Zatrzymała  się  koło  statku.  Natychmiast  kapitan  wydał  rozkaz  przeniesienia 
zapasów  do  ładowni.  Obserwował  początek  pracy.  Następnie  zaś  nałożył  kurtkę  i  zszedł 
trapem w dół.  Zamiast jednak udać się nadbrzeżem do Kapitanatu Portu, poszedł prosto w 
kierunku schodków na murze, gdzie ukrywała się Sara. W popłochu rzuciła się do ucieczki. 
Przebiegła kilkanaście metrów wzdłuż ściany i przywarła do ziemi. Słyszała, jak Thor Came-
ron wbiegł na kamienne schodki muru. Przez chwilę, będąc na ich szczycie, zastanawiał się, 
w którą stronę pójść, po czym skręcił w przeciwnym kierunku i szybko odszedł. 

Sara  odetchnęła  z  ulgą.  Zdawała  sobie  jednak  sprawę,  że  wciąż  czekają  najcięższe 

zadanie - 

musi przedostać się na statek. Okazało się to w końcu prostsze, niż sądziła. 

Korzystając  z  zapadających  ciemności,  zbiegła  niezauważona  po  schodkach  do 

ciężarówki.  Przeczekała  przy  niej  do  chwili,  kiedy  była  sama.  Narzuciła  sobie  na  plecy 
skrzynkę z czymś, co pachniało jak pomarańcze i wniosła ją na pokład, zasłaniając ramieniem 
twarz. Tony czekał w umówionym miejscu. Szybko zaprowadził ją do niedużej kajuty obok 
kuchni, którą poprzednio zajmował kucharz. Zostawił ją tam i wrócił do pracy. Jego krótka 
nieobecność nie została zauważona. 

kajucie  było  ciemno  i  wilgotno.  Sara  nie  odważyła  się  jednak  zapalić  światła. 

Poruszając  się  po  omacku,  wsunęła  się  skurczona  pod  koję.  Dochodziły  do  niej  hałasy  z 
pokładu. Słyszała, jak odjeżdża ciężarówka. Leżała w napięciu, chcąc, aby statek odpłynął jak 
najszybciej. Nagle otworzyły się drzwi i w progu stanął ktoś, oświetlony z tyłu światłem z 
korytarza. Nie był to kapitan. Na gęsto owłosionych nogach miał stare tenisówki. To musi być 
pierwszy oficer, pomyślała, człowiek, który opalał się wraz z Tony'm, kiedy po raz pierwszy 
odwiedziła  statek.  Próbując  opanować  strach,  skuliła  się  jeszcze  bardziej.  On  jednak, 
dokonując  zapewne  tylko  rutynowej  inspekcji,  rzucił  jedynie  okiem  do  wnętrza.  Zamknął 
drzwi i odszedł. Po chwili usłyszała odgłos pracujących maszyn. 

background image

Statek  płynął  poruszany  silnikiem  przez  około  pół  godziny.  Następnie  postawiono 

żagle. Słychać było skrzypienie drzewców omasztowania i fale uderzające o burtę. Podłoga 
przechylała się to w tę, to w tamtą stronę. 

Największe  napięcie  minęło  i  Sarze  nawet  udało  się  zasnąć.  Zbudził  ją  głód  i 

pragnienie. Tony mówił, że musi pozostać w ukryciu przez co najmniej dwanaście  godzin. 
Potem za późno już będzie na powrót do Oranu. Sara postanowiła jednak, że będzie ukrywać 
się tak długo, aż przybiją do następnego portu, i tam wymknie się dyskretnie ze statku. Nie 
chciała narażać Tony'ego na nieprzyjemności. 

Zapewne  nie  spała  długo.  Na  zewnątrz  było  wciąż  ciemno.  Nie  mogąc  już  dłużej 

znieść  niewygody,  wygramoliła  się  spod  łóżka.  Otworzyła  ostrożnie  drzwi,  przemknęła  z 
kajuty do kuchni, chwyciła puszkę coca - coli i powróciła z nią do miejsca swego ukrycia. 
Czując się bezpieczniej, położyła się na koi i twardo zasnęła. Gdy obudziła się ponownie, był 
już dzień. 

Musiała koniecznie pójść do toalety. Wsłuchiwała się w odgłosy dochodzące z kuchni. 

Poczuła zapach gotowanego jedzenia. Po pewnym czasie zaczęła dolatywać woń spalenizny. 
Ktokolwiek próbował gotować, nie popisał się. Załoga wydawała się potwierdzać tę opinię. 
Przez ścianę słyszała ich narzekania, kiedy przyszli spożywać posiłek. Gdy znów było cicho, 
Sara otworzyła drzwi i wyszła z kajuty. 

Kuchnia była pusta. Przeszła przez nią na palcach w kierunku pryszniców i ubikacji, 

które znajdowały się w przedniej części statku,  niedaleko kuchni. Na szczęście nie musiała 

pr

zechodzić obok innych kajut, aby do nich dotrzeć. Gdy Sara załatwiła już swoją potrzebę, 

zamarzy

ła o kąpieli. Co tam, pomyślała i wskoczyła pod najbliższy prysznic, zostawiając swe 

ubranie na zewnątrz. 

Woda była zimna jak lód. W pierwszej chwili Sarze zabrakło tchu, ale zaraz odczuła 

wielką  przyjemność,  zmywając  swe  spieczone  słońcem  i  zakurzone  ciało.  Znalazła  mydło, 
którym namydliła się od stóp do głów. Następnie zamknęła oczy i odchyliła do tyłu głowę. 
Nagle usłyszała głos. 

Czyż  nie  wydałem  polecenia,  że  nie  mą  kąpieli  w  dzień?  Nie  wydaję  poleceń  dla 

żartu. Ja... 

Kółeczka  kurtyny  zasłaniającej  prysznic  zabrzęczały  na  skutek  gwałtownego 

szarpnięcia. Sara znalazła się nagle naprzeciw kapitana, który zdumiony wlepił wzrok w jej 
nagie ciało. 

Sara gwałtownie wyrwała kurtynę, zasłoniła się nią, na ile mogła, i krzyknęła: 

Odejdź stąd! 

background image

Co, u diabła, tu robisz? - huknął kapitan. 

Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Wreszcie on przemówił pierwszy. 

Mogłem się tego domyślić. Wyjdź stąd i ubierz się! 

Nie w pana obecności! Parsknął szyderczo. 

Jesteś już nieco za stara, by zachowywać się pruderyjnie. 

Odwrócił się jednak i poszedł do kuchni. Sara zakręciła prysznic i stała jeszcze przez 

chwilę,  drżąc  na  całym  ciele.  Modliła  się  w  duchu,  aby  przypadkiem  kapitan  nie  zawrócił 
statku i nie wysadził jej w Oranie. Usłyszała jego głos: 

Pospiesz się! 

Już idę! 

Rozejrzała się wokoło. 

Panie Cameron, kapitanie, czy ma pan może ręcznik? 

Usłyszała jakieś przekleństwo, lecz po chwili przyszedł z ręcznikiem. 

- T

eraz pospiesz się - rozkazał, mówiąc przez zaciśnięte zęby. 

W ciągu pięciu minut Sara wytarła się, ubrała i poszła z wahaniem do mesy. Patrząc 

na tego wyso

kiego, opalonego mężczyznę z zadbaną brodą i błękitnymi oczami, w których 

malowała  się  złość,  Sara  odczuła  strach.  Jawił  się  w  jej  oczach  przez  chwilę  jak  groźny 
wiking,  oświetlony  promieniami  słońca  prześwitującymi  przez  szklany  dach  mesy.  Chcąc 
odsunąć od siebie ten obraz, Sara uśmiechnęła się do niego, na próbę, i powiedziała: 

Cześć! 

Próba się nie powiodła. Spojrzał na nią jeszcze bardziej spode łba i powiedział: 

Czy wiesz, jaka jest kara za nielegalne wdarcie się na statek? 

Nie chciałam się wdzierać. To była pańska wina. Pan zmusił mnie do tego. 

Spojrzał na nią zdziwiony. 

Ja ciebie zmusiłem? 

Tak.  Jeżeli  posłuchałby  pan  tego,  co  mówię  i  wziął  firnie  na  pokład  jako  członka 

załogi, nie musiałabym  prześlizgiwać się ukradkiem na statek i ukrywać się odpowiedziała 

Sara szczerze. 

Ze  wszystkich  bezczelnych  osób,  ty  jesteś  niezrównana  -  powiedział  ze  złością.  - 

Podejrzewam, że Tony przemycił cię na pokład za moimi plecami. Mam zamiar rozmówić się 
z tym chłopcem. 

Jest  pan  w  błędzie  -  wtrąciła  Sara.  -  Tony  mi  nie  pomógł.  Dostałam  się  sama  na 

statek podczas załadunku zapasów. 

- Czy 

chcesz, abym w to uwierzył? - kapitan roześmiał się. 

background image

- To prawda! - 

zaprotestowała Sara, krzyżując palce za plecami. - Nie potrzebowałam 

żadnej pomocy. To było proste. 

Gdzie się ukryłaś, kiedy dostałaś się na pokład? Kapitan spoglądał na nią uważnie i 

Sara wiedziała, że musi być ostrożna. Nie chciała, aby Tony ucierpiał z jej powodu. 

- W kajucie kucharza. 

Instynkt ci powiedział, gdzie się znajduje? 

-  Nie  - 

odpowiedziała  zrównoważonym  tonem.  -  Byłam  na  statku  wcześniej.  Tony 

oprowadził mnie. Na pokładzie był jeszcze ktoś,  chyba pierwszy oficer.  Może pan  go o  to 
zapytać, jeżeli mi pan nie wierzy. 

To dziwne, ale nie wierzę. Jak mogłaś wiedzieć, kiedy przyjdzie dostawa zapasów, 

jeśli Tony ci nie powiedział? 

Byłam w porcie cały dzień, czekając na odpowiednią okazję - odpowiedziała Sara, 

trzymając się prawdy tak blisko, jak tylko mogła. 

Jeżeli dojdę do tego, kto pomógł ci dostać się na statek, wyrzucę go na ląd razem z 

tobą w najbliższym porcie. Jasne? 

Kiwnęła głową twierdząco, z uczuciem ulgi, że nie zawróci do Oranu. 

Tak, dziękuję - powiedziała. Chyba odczytał jej myśli, gdyż rzekł: 

Gdyby nie to, że straciliśmy już cztery dni przez chorobę kucharza, z przyjemnością 

wróciłbym do Oranu, aby oddać cię w ręce władz. Nie wiem, co ci się tam przytrafiło, lecz 
mój statek nie jest przytułkiem dla przestępców. 

Nie jestem przestępcą - zaprotestowała Sara. 

A więc kim? Zwykłą dziwką? Jej twarz zapłonęła gniewem. 

Jak pan śmie nazywać mnie w ten sposób! Nie ma pan prawa mnie obrażać! 

Podszedł do niej i spoglądając na nią z góry, rzekł: 

Na tym statku mam prawo mówić, co mi się żywnie podoba. Nie zapominaj o tym. 

Twierdzę, że zawróciłaś w głowie Tony'emu, żeby pomógł ci dostać się na statek. 

Nie uwiodłam go - Sara zaprzeczyła gwałtownie. - Ani też mi nie pomógł. Jedyną 

osobą, do której zwróciłam się o pomoc, był pan i pan nie dał mi tego, o co tak rozpaczliwie 
zabiegałam. 

Najlepszą metodą obrony jest atak, który i tutaj okazał się skuteczny. Wpatrując się w 

jej rozgniewaną twarz, kapitan cofnął się o pół kroku, przyłożył rękę do ust i pogładził nią 
swoją krótką, zadbaną brodę. 

W porządku. Muszę teraz zdecydować, co z tobą zrobić. Jak się nazywasz? 

- Sara, Sara Beaumont. 

background image

Będziesz w kajucie kucharza - powiedział szorstko. - I radzę ci trzymać się z dala od 

załogi, a w szczególności od Tony'ego. 

Tak, zrozumiałam. 

- Daj mi swój paszport. 

Nie mam paszportu. Mówiłam, że... 

- Nie masz czego? - 

Popatrzył na nią niedowierzająco. 

Został ukradziony wraz z moją torebką. Były tam też pieniądze i karta kredytowa. 

Próbowałam o tym wczoraj rano panu powiedzieć, ale pan nie chciał słuchać - powiedziała z 
goryczą. 

Gdzie są twoje rzeczy? 

- W kabinie, lecz ja... 

Thor  Cameron  odwrócił  się  i  żwawym  krokiem  podążył  korytarzem  do  jej  kabiny. 

Otworzył drzwi i wszedł do środka. Schwycił jej zawiniątko i wysypał zawartość na łóżko. 

- Hej! - 

zaprotestowała Sara, widząc, jak rozrzuca jej rzeczy. - Proszę uważać. To jest 

wszystko, co mi zostało. 

Kapitan  jednak  dalej  kontynuował  przeszukiwanie,  aby  sprawdzić,  czy  czegoś  nie 

ukryła. Kiedy skończył, odwrócił się do niej z ponurym wyrazem twarzy. 

Czy zdajesz sobie sprawę, że bez paszportu możesz być uznana za bezpaństwowca. 

Bezpaństwowcom  nie  wolno  schodzić  na  brzeg.  Mogę  więc  mieć  cię  na  głowie  przez  całe 

lat

a, zanim sprawa się nie wyjaśni. 

Sara zarumieniła się, lecz z wysuniętym dumnie do przodu podbródkiem powiedziała: 

Proszę, niech pan nie przedstawia tego aż w tak czarnych kolorach. Myśl o tym, że 

mogłabym  przebywać  z panem  dłużej,  nie  pociąga  mnie  zbytnio.  Jak  tylko  dopłyniemy  do 
portu, z wielką przyjemnością opuszczę statek. 

Ale tymczasem mam cię na głowie. 

- Tak - 

uśmiechnęła się z ulgą. - Przykro mi, ale na razie tak. 

Kapitan rzucił jej nienawistne spojrzenie i odwrócił się, aby odejść, gdy Sara spytała: 

Przepraszam, a dokąd płyniemy? Zatrzymał się. 

Tony na pewno ci powiedział. Płyniemy na Rodos. 

Słyszałam o tym, ale jaki jest nasz pierwszy przystanek po drodze? 

Nie  ma  „przystanków”,  jak  je  nazywasz.  Straciliśmy  już  tak  wiele  czasu,  że 

będziemy tam płynąć bez zawijania po drodze do jakiegokolwiek portu. 

background image

Po tych słowach odwrócił się i odszedł, aby, jak domyślała się Sara, znaleźć Tony'ego 

i poddać go przesłuchaniu. Miała nadzieję, że Tony nie złamie się. Na razie, ponieważ czuła 
się głodna, zrobiła sobie kanapkę i dużą kawę. 

Po  posiłku  Sara  zdecydowała  się  wyczyścić  kuchnię,  która  zarzucona  była 

niedoszorowanymi garnka

mi  i  brudnymi  patelniami.  Gdy  wszystko  było  już  nieskazitelnie 

czyste, podeszła do schodów i zaczęła się zastanawiać, czy będzie w porządku, jeśli wyjdzie 
na  pokład.  Thor  kazał  jej  siedzieć  w  kajucie,  lecz  z  pewnością  nie  mógł  jej  skazać  na 
przebywanie  pod  pokładem  przez  cały  okres  podróży.  Decydując,  że  jeżeli  ma  złamać 

przepisy, to lepiej od razu na po

czątku, Sara wbiegła schodami na górę i wyszła na pokład. 

Popołudniowe  słońce  oświetlało  statek  długimi,  ciepłymi  promieniami.  Wiatr  był 

czysty  i  orzeźwiający.  To  zupełnie  odmienny  świat  niż  zaduch  i  nieznośne  gorąco  Oranu, 
pomyślała Sara. To zupełnie odmienne życie niż nocny lokal i groźby Ali Messaada. Zrobiła 
głęboki wdech. Pomyślała, że nigdzie indziej nie pragnęłaby obecnie się znaleźć. 

Tony powiedział jej, że członków załogi jest siedmiu. Wszyscy oni, oprócz kapitana, 

byli na pokładzie. Rozmawiali ze sobą i śmiali się, lecz zamilkli raptownie, gdy ją zobaczyli. 
Większość z nich Sara widziała w lokalu. Podeszła do rudego mężczyzny, który był pierw-
szym oficerem i wyciągnęła do niego rękę. 

Cześć,  jestem  Sara  Beaumont.  Mam  nadzieję,  że  nie  miał  pan  wielkich 

nieprzyjemności z powodu mojego pojawienia się na statku. 

Wahał się przez chwilę, wreszcie uśmiechnął się do niej kwaśno. 

Przeżyłem już większe awantury. Potrząsnął jej rękę. 

Jestem  James  Mackenzie,  lecz  nazywają  mnie  Mack  -  powiedział  ze  szkockim 

akcentem.  -  Tony op

owiedział nam o twojej historii. Chodź, poznam cię z innymi wilkami 

morskimi. 

Był tam mechanik, Ken, i drugi oficer, Arne Huss ze Szwecji. Obydwaj przywitali ją 

szerokimi uśmiechami. Podobnie uczynili Tony i dwóch innych marynarzy, Steve Johnson z 

Anglii i Pete Keats z Australii. Thor, Mack, Ken, Arne, Steve, Pete i Tony - 

powtarzając sobie 

imiona  członków  załogi,  Sara  poczuła  się  jak  Królewna  Śnieżka  wśród  siedmiu 

krasnoludków. 

Mężczyźni  otoczyli  ją,  lecz  wkrótce  rozeszli  się  do  swoich  prac,  po  tym  jak  Mack 

powiedział ostrzegająco: 

- Kapitan. 

Thor Cameron wszedł schodami na pokład i podszedł do Sary. Wśród członków załogi 

wyróżniał się olbrzymim wzrostem. 

background image

Sądziłem, że mówiłem ci wyraźnie, abyś tu nie wchodziła - powiedział. 

Potrzebowałam  trochę  świeżego  powietrza.  Chyba  nie  oczekiwał  pan,  że  będę 

przebywała cały czas w zamkniętym pomieszczeniu? - odparła spokojnym głosem, aby go nie 
prowokować. 

On jednak nachmurzył się i rzekł: 

Opracowałem  dla  ciebie  rozkład  dnia,  uwzględniający  kąpiel  pod  prysznicem i 

gimnastykę. Chodź do mojej kabiny, to ci go dam. 

Kabina kapitana była nieduża, ale dobrze zagospodarowana i czysto utrzymana. Stało 

tam  starannie  zaścielone  łóżko.  Przy  ścianie  działowej  stał  duży  stół  z  rozłożonymi  nań 
mapami  i  radiostacja  pokładowa.  Obok  wchodziło  się  do  wnęki  z  prysznicem.  Było  też 
wąskie biurko z umieszczonymi pod blatem półkami na książki. Obok łóżka znajdowały się 
dwa fotele, gdzie kapitan mógł jeść posiłki, o ile chciał być sam. 

Thor  wziął  blok  papieru  z  biurka,  oderwał  pierwszą  stronę  i  wręczył  ją  Sarze. 

Przeczytała i zmarszczyła brwi. 

Tylko jeden prysznic dziennie w takie gorąco? 

Słodka woda to najcenniejszy artykuł na statku. Załoga bierze prysznic raz dziennie, 

i to samo dotyczy ciebie. 

- Rozumiem. 

Czytała  dalej,  dochodząc  do  miejsca,  gdzie  zostało  podkreślone,  że  nie  może 

opuszczać kajuty podczas wacht nocnych. 

- Co to jest wachta nocna? - 

zapytała z ciekawością. 

- Czas na statku podzielony jest na wachty - 

wyjaśnił kapitan. - Jest to okres, podczas 

którego  pełni  służbę  jedna  zmiana  załogi,  a  inni  odpoczywają,  jedzą  lub  śpią.  Na  naszym 
statku wachty są czterogodzinne. Po wachcie zmiana ma cztery godziny przerwy. 

A więc każdy pracuje dwanaście godzin dziennie? Skinął głową. 

Słusznie. 

- A pan? 

- Ja stale jestem na wachcie - 

poinformował ją, mrużąc nieco oczy. - Nie myśl więc, że 

możesz wślizgnąć się za moimi plecami do którejś z kajut zajmowanych przez załogę. 

Sara nerwowo zgniotła kartkę, którą trzymała. Powiedziała z gniewem: 

Ma  pan  kompletnie  błędne  wyobrażenie  o  mnie.  Jeżeli  byłabym  łatwą  kobietą,  to 

dlaczego  miałabym  uciekać  z  Oranu?  Dałabym  Arabowi  to,  czego  chciał  i  problem  byłby 
zakończony. 

Thor popatrzył na nią sceptycznie, wciąż nie będąc przekonany. 

background image

Twierdzisz więc, że jesteś niewinna? Sara oblała się rumieńcem. 

Twierdzę, że się nie sprzedaję! Spojrzał na nią ironicznie. 

Uwiodłaś Tony'ego, aby pomógł ci wślizgnąć się na statek. 

Nie uwiodłam go. Wcale mi nie pomógł. 

Jego oczy, błękitne jak morze, wpatrywały się w nią badawczo przez dłuższą chwilę. 

Sara  próbowała  wytrzymać  jego  spojrzenie.  Lecz  w  końcu  zamrugała  oczami  i  spuściła 

wzrok. 

Zaśmiał się krótko, tak, jakby znajdując potwierdzenie dla swego przypuszczenia. 

Będziesz musiała zapracować na swój przejazd - powiedział. 

Już się zaoferowałam. 

Nie zwracając uwagi na jej słowa, mówił dalej: 

Jak jest napisane na kartce, co rano masz czyścić i ubikacje i prysznice, po tym, jak 

załoga  się  już  wymyje  i  usiądzie  do  śniadania.  Po  śniadaniu  będziesz  codziennie  czyścić 
kuchnię. To samo po obiedzie i po kolacji. Możesz wyjść na pokład na jedną godzinę rano i 
jedną wieczorem. 

Sara  spoglądała  na  papier.  Zmarnował  czas  wypisując  to  wszystko,  pomyślała.  Nie 

zamierzała stosować się do tych zaleceń. Pracę wykona chętnie, ale w żadnym wypadku nie 
będzie pozostawać cały dzień w zamknięciu. 

Zrobi się, wodzu - powiedziała z odrobiną ironii i zasalutowała. 

Thor zmarszczył brwi i ostrzegł ją z wyraźną złością: 

Tylko uważaj. Mogę bowiem uczynić twoje życie na tym statku bardziej nieznośne, 

niż było w Oranie. 

-  Pr

zepraszam,  w  jaki  więc  sposób  powinnam  się  zwracać?  -  Powiedziała  Sara 

posłusznie. 

Zawahał się przez chwilę, po czym rzekł: „Tak jest, kapitanie”. 
Odwrócił się do biurka. Wziął z niego notatnik i długopis, a następnie, zwracając się 

ponownie przodem do nie

j, powiedział: 

Chcę, abyś podyktowała mi dane z twojego paszportu: twoje dane osobiste, imię i 

nazwisko najbliższej osoby z rodziny i, o ile pamiętasz, datę i miejsce wydania paszportu. 

W porządku - odpowiedziała. 

Dasz  mi  te  dane  jutro  po  śniadaniu,  a  ja  wyślę  je  przez  radio  do  Konsulatu 

Brytyjskiego na Rodos i po

proszę ich o wydanie nowego paszportu. 

background image

Statek  kołysał  się  na  fali.  Nie  bez  pewnych  trudności  Sara  wydostała  się  wąskimi 

schodami z powrotem na pokład. Myślała o tym, by porozmawiać z Tony'm, a i on myślał 
chyba podobnie, bo pod drzwiami znalazła karteczkę z notatką: 

„Trzymałem się naszej wersji i twierdziłem, że nic ci nie pomogłem. Był zły, ale nie 

zagroził mi zwolnieniem. Chyba nam się udało. Tony” 

Sara podarła kartkę i wyrzuciła do toalety. Steve walił do jej drzwi, oznajmiając, że 

wszyscy  już  skończyli  posiłek.  Gdy  weszła  do  kuchni,  zastała  ją  w  okropnym  stanie.  Ken, 
który  został  oddelegowany  w  zastępstwie  do  gotowania,  nawet  nie  zadbał,  aby  pozmywać. 
Jest  więc  przynajmniej  jedna  osoba  zadowolona  z  mojego  pobytu  na  statku,  rozmyślała  z 
uśmiechem Sara, kiedy sprzątała pomieszczenie. Następnie zrobiła sobie omlet. 

Myślała  o  tym,  by  pójść  na  pokład  i  popatrzeć  na  gwiazdy.  Zamiast  tego  wzięła 

czasopismo i usiadła, aby poczytać. Słyszała, jak ktoś z załogi poszedł do kuchni po kawę, po 
czym znów zapanowała cisza. Sara zgasiła światło i położyła się na łóżku, myśląc o tym, że 
właśnie dziewczyny w lokalu rozpoczynają drugi występ. 

Nie  odczuwała  tęsknoty  za  tańcem.  Świat  rozrywki,  do  którego  została  wepchnięta 

przez ambicje matki, wydawał się jej płytki i trywialny. Doszła do tego już wcześniej, lecz nie 
miała przed sobą innych możliwości. Obecnie jednak postanowiła, że gdy wróci do Anglii, 
spróbuje czegoś sensowniejszego. 

Była  tak  zamyślona,  że  nie  usłyszała,  jak  z  tyłu  za  nią  powoli  otwierają  się  drzwi. 

Dopiero gdy doszło do niej światło z korytarza, odwróciła się i zawołała: 

Tony! Co tutaj robisz? Zwariowałeś! 

Znalazłaś moją karteczkę? 

Tak. Postąpiłeś bardzo nierozsądnie, że zostawiłeś ją pod drzwiami. Wracaj do swej 

kajuty. 

Myślałem, że chciałaś ze mną porozmawiać - powiedział Tony jakoś nieskładnie. - 

Co mówiłaś Thorowi? 

Usiadła. 

To, co uzgodniliśmy, ale nie sądzę, by mi wierzył. Może próbować ciebie zapędzić w 

kozi róg, a więc uważaj. Pierwsza rzecz, idź lepiej do swojej kajuty. 

Po ciemku nie widziała jego twarzy. Czuła jednak pewne napięcie i zastanawiała się, 

czy przypadkiem koledzy nie namówili go, aby do niej poszedł. 

Idź już - powtórzyła. 

Zamiast  posłuchać,  Tony  usiadł  na  łóżku  i  próbował  ją  objąć.  Zalatywało  od  niego 

whisky. 

background image

Chciałem tylko  ucałować cię na dobranoc -  mamrotał, próbując przyciągnąć ją do 

siebie. 

Sara  usiłowała  go  odepchnąć,  lecz  on  obstawał  przy  swoim.  W  końcu  rozjątrzona 

powiedziała: 

W porządku. Jeden pocałunek za twoją pomoc, ale obiecasz mi, że potem pójdziesz. 

Próbowała ucałować go lekko, lecz Tony objął ją oburącz i przegiął na poduszkę. Z 

obawy, aby jej nie udusił, starała się go odepchnąć, aż nagle gwałtownie się od niej odsunął. 
Wciągnęła  głęboko  powietrze  i  usiadła.  Rozbłysło  światło  i  wtedy  dopiero  zauważyła 
kapitana, który ciągnął Tony'ego za kołnierz. Nic nie powiedział. Wyciągnął Tony'ego z ka-
juty i zatrzasnął drzwi. 

background image

ROZDZIAŁ TRZECI 

Kapitan  trzymał  Sarę  w  zamknięciu  aż  do  rana.  Od  dłuższego  czasu  już  nie  spała. 

Słyszała  przez  ścianę  głosy  marynarzy  jedzących  śniadanie.  Czekała,  siedząc  na  łóżku,  aż 
kapitan  otworzy  drzwi,  i  denerwowała  się  coraz  bardziej.  Wreszcie  usłyszała  kroki  i  ktoś 
przekręcił  klucz  w  zamku.  W  drzwiach  stanął  Thor  Cameron.  Spojrzał  na  nią  zimno  i 
powiedział kategorycznym tonem: 

W mojej kabinie za dziesięć minut! 

Odwrócił się i wyszedł. Sara umyła się szybko i została jej jeszcze minuta. Czekała 

pod drzwiami kapitana. Obok niej stał Tony. Wyglądał okropnie. Miał podkrążone oczy. Jego 
twarz była blada i wynędzniała. Stał, opierając się o ścianę, tak jakby nie mógł utrzymać się 
na nogach. Włosy i ubranie miał zupełnie mokre. 

Co się stało? - zapytał nieprzytomnie. - Nic nie pamiętam. 

Byłeś pijany - powiedziała Sara bez ogródek. - Musisz chyba pamiętać, że wczoraj 

piłeś. 

Wypiłem tylko dwa piwa - zaprotestował Tony. 

- Plus whisky - 

powiedziała oschle. Spojrzał na nią oszołomiony. - Aleja nie... 

Przerwał  w  pó ł  sło wa,  gdyż  d rzwi  się  o twarły  i  k apitan  poprosił  ich  do  środka. 

Ob

serwował  w  milczeniu,  jak  wchodzą  i  stają  przed  biurkiem.  Jesteśmy  jak  niegrzeczne 

szkolne dzieci w gabinecie dyrektora, po

myślała Sara z oburzeniem. 

Thor  zaczął  krążyć  po  pokoju.  Z  pogardą  spoglądał  to  na  Sarę,  to  na  Tony'ego. 

Zamiast poprosić ich o wyjaśnienie, zaatakował bez pardonu: 

 

Pewne jest, że oboje kłamaliście. Przerażająco zimnym wzrokiem spojrzał na Sarę. 

Nie mogłaś sama dostać się na pokład i Tony udzielił ci pomocy, tak jak się tego 

wcześniej domyślałem. Wysadzę was oboje ze statku, jak tylko dopłyniemy do Rodos. 

- To nieuczciwe - 

zaprotestowała Sara. - Tony był... 

Thor rzucił jej tak chłodne spojrzenie, że przerwała. 

-  Nie obchodzi mnie - 

powiedział  -  kto  zbałamucił  kogo.  Nie  chcę  was  obojga  na 

moim statku. Nie potrzebuję, żeby „Duch Wiatru” przesiąknął plugastwem takim jak wy. 

Słowa  te  były  tak  obraźliwe,  że  Sara  aż  zbladła  i  otworzyła  oczy  ze  zdziwienia. 

Ogarnęła ją fala gniewu. Zrobiła krok naprzód i z piorunami w oczach krzyknęła: 

background image

Chwileczkę!  Kim  ty  u  diabła  jesteś,  żeby  nas  sądzić.  To,  że  jesteś  kapitanem  tej 

łajby, nie czyni cię jeszcze Wszechmocnym Bogiem, nawet jeżeli sądzisz, że tak jest. 

- Saro! - 

Tony schwycił ją za ramię i próbował powstrzymać. 

Thor  osłupiał.  Prawdopodobnie  przez  lata  nikt  do  niego  w  ten  sposób  nie  mówił. 

N

ajbardziej  jednak  dotknęła  go  uwaga  o  statku.  Pochylił  się  do  przodu,  oparł  na  biurku  i 

spoglądał na Sarę z wściekłością. 

Ten statek jest jednym z najlepszych żaglowców na świecie. Jedynie taki włóczykij 

jak ty może nie dostrzegać piękna, gdy je widzi. 

Nie panując nad oburzeniem, Sara odcięła się natychmiast: 

A jedynie taki chłopiec pokładowy jak ty może nie rozpoznać prawdy, gdy ją słyszy. 

-  Saro!  - 

Tony  jęknął  i  próbował  odciągnąć  ją  do  tyłu,  lecz  ona  odepchnęła  go 

zdecydowanie. 

Chłopiec pokładowy! Ty... - Thor wyszedł zza biurka i miał już podejść do niej, gdy 

rozległo się głośne pukanie i Mack, pierwszy oficer, wszedł do środka. 

Czego u diabła chcesz? - zapytał Thor ze złością. 

Przepraszam, kapitanie, ale jest coś, o czym powinieneś wiedzieć. 

- Potem. 

Odważnie łamiąc rozkaz, Mack powiedział: 

To dotyczy Tony'ego. Odkryłem, że dodano mu wczoraj whisky do piwa. 

Thor odwrócił się do niego i zmarszczył brwi. 

Jesteś tego pewien? 

Tak. Tony nie ma zwyczaju się upijać, przeprowadziłem więc dochodzenie. 

Kto to zrobił? 

Wolałbym nie mówić. Miał to być kawał. 

- Nie powiesz? 

Thor wpatrywał się w niego przenikliwie, aż w końcu dał za wygraną. 

W porządku, przyjdź za pół godziny. 

-  Tak jest, kapitanie! - 

Mack  odwrócił  się  i  odszedł,  starając  się  nie  patrzeć  na 

Tony'ego i Sarę. 

Thor  przez  chwilę  stał  przy  oknie  i  spoglądał  w  morze.  Było  to  prawdziwe 

kwadratowe okno, a nie jeden z okrągłych iluminatorów, które umieszczone były w kajutach 
załogi. Sara poczuła odrobinę nadziei. Kiedy odwrócił się do nich z powrotem, nie było już 
wściekłości na jego twarzy. Patrząc na Tony'ego powiedział: 

background image

Wydaje się, że dwukrotnie padłeś ofiarą. Najpierw podstępu tej dziewczyny, potem 

humoru swoich kole

gów. Ponieważ jednak okłamywałeś mnie, więc to,  czy wysadzę cię w 

Rodos,  czy  nie,  zależeć  będzie  wyłącznie  od  twojego  dalszego  zachowania.  Tymczasem 

dosta

niesz najcięższe prace do wykonania na pokładzie. Masz coś do powiedzenia? 

- Nie - 

Tony westchnął z ulgą. - Przepraszam, kapitanie. Nie będzie już powodu, żeby 

na mnie na

rzekać. 

Tak byłoby najlepiej. W porządku. Możesz odejść. Tony zawahał się, spoglądając na 

Thora i na Sarę. 

Kapitanie, to nie była wina Sary. Ona... 

Powiedziałem, że możesz już iść! - odparł Thor rozkazująco. 

- Tak jest, kapitanie! - Tony odwróc

ił się i odszedł. Thor stanął za biurkiem i spojrzał 

na  Sarę,  która  już  przeczuwała,  że  teraz  nastąpi  atak.  Miała  rację.  Odezwał  się  do  niej  z 

gniewem: 

Od samego początku wiedziałem, że będzie z tobą kłopot. Dlatego też odmówiłem 

wzięcia cię na pokład. I nie myliłem się. Nie upłynęły dwa dni, a już postawiłaś całą załogę 

na nogi. 

To nie była moja wina. Ja... 

Oczywiście, że to twoja wina! - wrzasnął na nią, aż podskoczyła. - Jesteś kobietą i 

jesteś pociągająca. To wystarczy dla kogoś tak młodego i zielonego, jak Tony. Nie zwalajmy 
więc winy na niego. 

Zamilkł,  patrząc  na  nią  przenikliwie,  lecz  Sara  nie  miała  już  nic  do  powiedzenia. 

Część z tego, co powiedział, było prawdą. Będąc w rozpaczliwej sytuacji, musiała posłużyć 
się Tony'm. Siedziała naprzeciw kapitana w milczeniu, zachowując postawę pełną dumy. 

Będziesz  się  trzymała  harmonogramu  i  listy  twoich  obowiązków,  który  ode  mnie 

otrzymałaś - powiedział kapitan. - W nocy będziesz zamknięta w kajucie. 

Sara wciągnęła z lekka powietrze. 

- Tak n

ie można. A co będzie, jeżeli zachoruję albo coś podobnego? 

- Trudno. 

A co się ze mną stanie, jeżeli statek będzie tonął? . Zaśmiał się ironicznie. 

Obiecuję, że wyratuję cię wówczas wraz z kotem okrętowym - powiedział z drwiną 

w  głosie.  -  A  teraz  idź  już  i  pamiętaj,  jeżeli  dokonasz  następnego  wykroczenia,  będziesz 
zamknięta w kajucie do końca podróży. I nie myśl, że nie jestem zdolny do tego - dodał w 
momencie, kiedy Sara otwierała usta. - Na tym statku mogę robić to, co mi się podoba. 

background image

Czując  jego  niewzruszoną  wolę,  Sara  zrezygnowała  z  dalszej  dyskusji  i  opuściła 

kabinę. W kuchni oczekiwał na nią Tony. 

Co powiedział? - zapytał. 

Na twarzy Sary pojawił się grymas. 

A co sądzisz? Będzie mnie zamykać na noc w mojej kajucie, abyście nie mogli się 

do mnie 

dostać, żeglarze rozpustnicy. Będę się czuć jak zwierzę w klatce. 

Tony zaczerwienił się. 

Przepraszam, Saro. Jeżeli nie namówiliby mnie do picia, nie miałbym... sama wiesz. 

Nie odważyłbyś się - zakończyła za niego i zaraz pożałowała tych słów, widząc, że 

boleśnie go nimi dotknęła. - No, nie martw się już - powiedziała. - To nie była twoja wina. 

Tony usiadł na ławce i przyłożył dłonie do skroni. 

Boże, czuję się strasznie - westchnął żałośnie. 

- Masz kaca? 

Przytaknął z wyrazem boleści na twarzy. 

Głowa mi pęka. Sara uśmiechnęła się. 

A może chciałbyś śniadanie? 

Nie mógłbym teraz niczego zjeść. 

- Nonsens - 

odpowiedziała żywo. - Po jedzeniu poczujesz się znacznie lepiej. 

Przyrządziła  omlety  z  serem  i  podała  je  wraz  z  lekko  przypieczonym  chlebem 

razowym

. Kiedy ustawiała talerz przed Tony'm, nagle odzyskał apetyt. Sara usiadła przy stole 

naprzeciwko i już miała wziąć się do jedzenia, gdy do kuchni wszedł Mack. 

- Jest kawa? 

Zrobię ci - zaofiarowała się Sara. 

Dziękujemy  za  wybawienie  nas  -  powiedział  Tony  żywo.  -  -  Inaczej na Rodos 

kapitan wysłałby mnie do domu. 

Mack skinął głową i popatrzył na talerze. 

To wygląda znakomicie. 

Skosztuj mojego - 

zaproponowała dyplomatycznie Sara. - Mogę sobie zrobić następny 

omlet. 

Nie  musiała  go  zachęcać.  W  mgnieniu  oka  zjadł  omlet  i  do  sucha  wytarł  chlebem 

talerz. 

To  najlepszy  posiłek,  odkąd  wypłynęliśmy  z  Oranu.  Wszyscy  jesteśmy 

beznadziejnymi kucharzami, a Ken chyba najgorszym. 

Spojrzał na nią. 

background image

Nie chcesz przypadkiem zająć się gotowaniem? 

- Zaprop

onowałam to kapitanowi - odpowiedziała Sara, siadając przy stole. Przed sobą 

ustawiła  talerz  z  nowym  omletem.  -  Kapitan  powiedział:  „Nie”.  Nie  mogę  się  mu 
przeciwstawiać. 

Nie,  nie  chcielibyśmy  tego  -  Mack  przyłożył  rękę  do  policzka,  a  następnie  zaczął 

gładzić brodę. 

Mam więc pomysł. Kiedy Ken będzie gotował, możesz mu pomagać. Co ty na to? 

Pomyślane  bardzo  dyplomatycznie.  -  Sara  uśmiechnęła  się  i  spojrzała  na  niego 

niewinnie. - 

Może jednak byłoby lepiej, gdyby Ken w dalszym ciągu przyrządzał posiłki dla 

kapitana? 

O  tak.  Rozumiem,  co  masz  na  myśli  -  powiedział  Mack  z  wahaniem  i  wzruszył 

ramionami. - Zobaczy

my, jak to się ułoży - dodał i wyszedł z kuchni na pokład. 

Chyba powinienem już pójść do pracy - powiedział Tony bez entuzjazmu. - Muszę 

wyczy

ścić zęzy. 

Czytałam o tym, to ohydne. 

- W istocie - 

powiedział Tony. 

Może to chyba poczekać z dziesięć minut. Napijmy się jeszcze kawy. 

Nalała jemu i sobie. 

Jak długo jesteś na statku? 

Tylko dwa miesiące. Wcześniej byliśmy we Francji i pracowaliśmy nad reklamą dla 

telewizji komercyjnej. Teraz płyniemy, aby wziąć udział w filmie kręconym na Rodos. 

Powiedz mi coś o kapitanie. 

Jest kapitanem od wielu lat. Czasami dowodzi innymi jednostkami, które należą do 

naszego przedsiębiorstwa. Nie znam go jednak dobrze. Powinnaś zapytać Macka. On zna go 

najlepiej. 

- Cameron - 

Sara zadumała się. - To nie jest typowe angielskie nazwisko. 

Nie jest Anglikiem. Ojciec jego był Szkotem, a matka Dunką. 

Rozumiem. To wszystko wyjaśnia - powiedziała Sara, mając na myśli wzrost Thora i 

jego blond włosy. 

Jego pewność siebie i autorytet... o to ci chodzi? - zapytał Tony. 

Sara  pomyślała,  że  Thor  zapewne  mógł  mieć  te  cechy,  lecz  przez  większość  czasu 

widziała go w złości, i dlatego nie mogła ich dostrzec. 

- Czy go lubisz? - 

zapytała z ciekawością. Tony zawahał się z odpowiedzią. 

background image

Naturalnie. Zna się na swojej pracy i jest z niego porządny facet. Wiem, że go nie 

lubisz, ale na statku kapitan musi być surowy. 

Surowość nie powinna przeszkadzać mu postępować po ludzku. 

Jest ludzki przez większość czasu - odpowiedział Tony. Uśmiechnął się. - A może 

jest mizoginistą? 

Wcale nie byłabym zdziwiona - odrzekła Sara. - Nie jest żonaty? 

Nikt z nas nie jest. Mack był, lecz jego żona rozwiodła się z nim, ponieważ ciągle 

przeb

ywał na morzu. 

Dlaczego więc nie porzucił pracy na statku? Tony wzruszył ramionami. 

Morze wciąga. Wchodzi ci w krew. 

A więc dlatego jesteś taki mokry! Uśmiechnął się. 

Stroisz sobie ze mnie żarty, a ja czuję się tak fatalnie. 

Westchnął. 

Idę się przebrać i zabieram się za te zęzy. 

Wstał od stołu i wyszedł. 
Po zrobieniu porządku w kuchni, Sara spojrzała na listę swoich obowiązków. Należało 

wysprzątać  wszystkie  kajuty  i  zmienić  pościel.  Czy  również  w  kabinie  kapitana?  - 
zastanawiała  się.  Dochodząc  do  wniosku,  że  lepiej  będzie  trzymać  się  od  niego  z  daleka, 

rozpo

częła pracę od dwóch kajut z przodu statku. 

W  pomieszczeniach  panował  zaduch,  więc  Sara  otworzyła  iluminatory.  Pościel, 

ręczniki i wszystkie walające się części garderoby zaniosła do prania. Śpiwory wzięła ze sobą 
na pokład, aby się wywietrzyły. 

Australijczyk,  Pete  Keats,  który  właśnie  stał  przy  sterze,  pozdrowił  ją  uniesieniem 

ręki.  Na  szczycie  grotmasztu,  w  bocianim  gnieździe,  siedział  Steve  Johnson.  Niebo  było 
prawie bezchmurne. Otaczało ich bezkresne morze. Nie było widać skrawka lądu ani żadnych 

innych jednostek. 

Sądziłam, że na morzu zobaczę wiele statków. Tak dużo było ich w porcie w Oranie 

powiedziała Sara, gdy podeszła do Pete'a ze śpiworami. 

Mają silniki i idą prostym kursem - odpowiedział Pete. - My zaś musimy żeglować, 

dostosowując się do wiatru i prądów powietrznych. 

Jak długo zajmie nam podróż na Rodos? 

Około trzech tygodni, przy dobrej pogodzie i korzystnym wietrze. 

Sara wprost nie mogła uwierzyć. 

Tak długo?! 

background image

Wziął jej okrzyk za wyraz zniecierpliwienia. 

Nie martw się. Wkrótce znajdziesz się na suchym lądzie. Poruszamy się z szybkością 

pięciu węzłów. To nieźle jak na „Ducha Wiatru”. 

Trzy  tygodnie,  pomyślała  Sara.  Podróż  morska  w  słońcu  i  przy  orzeźwiającym 

wietrze. Ni

estety, ten idylliczny stan zakłócała postawa kapitana. Gdyby zobaczył, jak przed 

chwilą rozmawiała z Pete'm, gotów byłby pewnie ją posądzić o próbę uwiedzenia również i 

jego. 

Rozejrzała  się  po  pokładzie.  Szukała  miejsca  do  rozwieszenia  śpiworów.  W  końcu 

z

decydowała się powiesić je na linie pomiędzy dwoma masztami. Przewiesiła linę podwójnie 

i umocowała je dobrze, tak aby nie porwał ich wiatr. Następnie, zadowolona z siebie poszła 
na dół, żeby dokończyć sprzątanie kabin. 

Mniej więcej godzinę później Sara usłyszała pełen wściekłości głos kapitana i od razu 

domyśliła się, że znowu czekają ją kłopoty. Miała rację. Za chwilę pojawił się Mack, który 
oznajmił, że kapitan woła ją na górę. Wydawało się jej, że z trudem powstrzymuje śmiech. 

Thor  spacerował  nerwowo  po  pokładzie.  Większość  członków  załogi  kręciła  się  w 

pobliżu, udając obojętność. Kapitan obrócił się na pięcie i w chwili gdy Sara wchodziła do 
góry schodami, popatrzył na nią przenikliwie. 

Co to jest, u diabła! - wykrzyknął, wskazując ręką. 

Śpiwory - odparła spokojnie. 

Thor podszedł bliżej, oparł ręce na biodrach i spojrzał na nią z drwiną. 

- Wiem, co to jest. Ja... 

Dlaczego więc pan mnie pyta? - przerwała mu Sara. 

Słuchaj. - Zmrużył groźnie oczy. - Co, u licha, robią tu na pokładzie! 

- S

ądziłam, że to oczywiste. Wietrzą się. 

Wietrzą? 

Tak. One śmierdzą. Kajuty też. Cała łódka śmierdzi. 

Statek,  nie  łódka!'  -  poprawił  ją  Thor,  wyraźnie  zaskoczony  jej  zdecydowanym 

tonem. 

Ktoś z załogi roześmiał się głośno. Thor spojrzał w tamtą stronę. 

Jeżeli nie macie nic do roboty, wkrótce coś wam znajdę. 

Mężczyźni odsunęli się na bezpieczną odległość i każdy z nich chwycił się jakiegoś 

zajęcia. Thor obrzucił ich uważnym spojrzeniem i ponownie odezwał się do Sary. 

Co dokładnie masz na myśli? 

- W kabinach panuje okropny zaduch. 

background image

Chcesz przez to powiedzieć, że marynarze nie utrzymują ich w należytej czystości? 

Zdając sobie sprawę, że wszyscy się im przysłuchują, Sara odparła wymijająco: 

Kabiny są małe i nie mają właściwej wentylacji. Suszą się w nich mokre ubrania. 

Potrzebują odświeżenia i to wszystko. 

Kobieca ręka - odezwał się Thor ironicznie. 

Co w tym złego? - odparła żywo. 

Nic. Nie spodziewałem się tego po kobiecie, która nie należy do gatunku gospodyń 

domowych. 

Sara odgadła ukrytą aluzję i oblała się rumieńcem. 

Korzysta pan z każdej okazji, żeby mi ubliżyć. 

Czego się spodziewasz, jeśli prowadzisz takie życie? 

Czuła w sobie narastający gniew, lecz postanowiła nie dać się sprowokować. 

Chce  pan  więc,  abym  wysprzątała  kajuty,  czy  nie?  -  powiedziała  głosem 

zdradzającym napięcie. 

Kapitan przypatrywał się jej przez chwilę w milczeniu, następnie skinął głową. 

Wysprzątaj  je,  lecz  najpierw  zabierz  stąd  te  śpiwory.  Nie  urządzaj  mi  pralni  na 

pokładzie. 

A więc jak mam je przewietrzyć? Spojrzał na nią z wściekłością. 

Rusz głową. A jeśli to będzie za trudne, poproś o pomoc pierwszego oficera. 

Odwrócił się i zszedł schodami w dół. Do Sary podszedł Mack. 

Daj, zwinę za ciebie linę - powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha. 

- Co w t

ym takiego śmiesznego? - zapytała. 

- Wybacz mi - 

Mack próbował przybrać poważny wyraz twarzy, ale nie mógł. - Wciąż 

mam przed oczami twarz kapitana, kiedy zobaczył śpiwory zwisające na linie. 

Mam wrażenie, że cię to rozbawiło. 

No cóż. Jesteś na statku zaledwie dwa dni, a już udało ci się ożywić naszą podróż. 

Westchnęła. 

Wydawało mi się, że w dzisiejszych czasach statki mają mieszane załogi. 

Niektóre tak, ale kapitan życzy sobie teraz, aby na naszym byli sami mężczyźni. 

- Teraz? - 

Sara zapytała z zaciekawieniem. - Czy były przedtem kobiety na statku? 

Mack zawahał się, a następnie kiwnął potwierdzająco głową. 

W przeszłości spotkały go pewne kłopoty. 

Naprawdę? Co się stało? Mack wzruszył lekko ramionami. 

Nie byłem z nim wówczas w rejsie. Lepiej zejdź na dół i zajmij się już pracą. 

background image

Sara posłuchała  go, zeszła pod pokład i powróciła do sprzątania. Myślała o tym, że 

chociaż Mack mógł nie być podczas rejsu z Thorem, na pewno wiedział o jego „kłopotach”. 
Cokolwiek by to nie było, musiało mocno dotknąć kapitana, skoro odtąd zabronił kobietom 
wstępu  na  pokład.  Zaintrygowana,  postanowiła  dowiedzieć  się  o  tym  czegoś  więcej,  od 
Macka lub innego członka załogi. 

Sara skończyła sprzątanie kabiny, która pachniała już lepiej i której wygląd znacznie 

się poprawił. Porozrzucane wszędzie ubrania poukładała starannie w szafie ściennej. Książki i 
czasopisma  ułożyła  na  półkach.  Buty  postawiła  równo  obok  siebie.  Płaszcze  i  sztormiaki 
porozwieszała na wieszakach. Z dumą popatrzyła na wynik swojej pracy, a następnie udała 
się do kuchni, gdzie zaczęła przygotowywać kanapki dla załogi. Kiedy już prawie kończyła, 
do kuchni wpadł zziajany Ken. Gdy zobaczył talerze napełnione po brzegi kanapkami, wydał 

z siebie westchnienie ulgi. 

Wspaniale wykrzyknął. Pracowałem cały czas przy silniku i nie zauważyłem, że jest 

już tak późno. Zaniosę kanapki do mesy. 

- Poczekaj! - 

powiedziała Sara. Masz przecież przyrządzić posiłek Thorowi. 

-  Aha!  - 

Na jego twarzy pojawił się  grymas niezadowolenia. - Możesz zrobić to za 

mnie? 

- Nie. Znasz przec

ież naszą umowę. 

W porządku więc. Podaj mi chleb. 

Wziął  od  niej  bochenek  i  rozpoczął  krajanie  nierównych  kromek.  Jedną  z  nich 

posmarował  obficie  masłem,  położył  na  niej  kawał  sera,  który  musiał  ważyć  chyba  ze  sto 
gramów, przyłożył go drugą kromką, a następnie wszystko umieścił na malutkim talerzyku. 

Czy to jest właśnie to? Sara patrzyła z niedowierzaniem. 

Jej  kanapki,  choć  słusznych  rozmiarów,  wydawały  się  delikatne  w  porównaniu  z 

dziełem Kena. 

Czy twoje kanapki zwykle wyglądają w ten sposób? 

Spieszyłem się odparł. Wziął puszkę piwa i tackę. 

Idę zanieść to kapitanowi - powiedział i wypadł pędem z kuchni. 

Marynarze, którzy nie mieli wachty na pokładzie, zeszli na obiad do mesy. Na stole 

zastali rozłożone talerze, kubki, półmiski wypełnione surówkami i inne przystawki. Wiecznie 
głodni, rzucili się na jedzenie. Wkrótce przyłączył się do nich Ken. 

Saro, gdybym był kapitanem, zawarłbym z tobą długoletni kontrakt - powiedział ze 

swym ciężkim, szwedzkim akcentem Arne Huss, drugi oficer. 

background image

Siedzieli 

w  mesie  i  rozmawiali  wesoło.  Następnie  Sara  zrobiła  świeże  kanapki  dla 

drugiej zmiany. Naj

pierw przyszedł Tony. Był brudny od pracy przy czyszczeniu zęz. Sara 

kazała  mu  się  umyć  i  przebrać.  Spojrzał  na  nią  niechętnie,  lecz  nie  odważył  się  odmówić. 

Zadow

olony zasiadł przy stole, widząc jak stawia przed nim talerz z kanapkami. 

Sara  zostawiła  marynarzy  siedzących  w  mesie  i  poszła  sprzątać  następną  kajutę. 

Zatrzymała się w progu tej, którą niedawno wysprzątała i ogarnęło ją zdumienie. Mieszkali 

tam Steve i 

Tony. Niedługo po tym jak ją wyczyściła, Tony wszedł do kajuty. Rzucił na pod-

łogę swoje brudne ubranie robocze. W poszukiwaniu czystych rzeczy wyrzucił z szafki różne 
części garderoby.  Zdążył już zostawić ślady rąk  na białej poduszce i czystym ręczniku. Do 
tego jeszcze porozrzucał równo ustawione buty na podłodze. W ciągu kilku minut zrujnował 
pracę, której poświęciła cały ranek. Sara stała w progu oniemiała. Dlaczego, pomyślała, męż-
czyźni, szczególnie młodzi, wolą żyć w bałaganie? 

Miałaś przecież wysprzątać tę kajutę. Jest zaświniona! 

Sara  usłyszała  głos  kapitana  za  plecami  i  nie  mogła  uwierzyć  własnym  uszom. 

Odwróciła się i czując się pokrzywdzona jego uwagą, powiedziała: 

Wysprzątałam ją do czysta pół godziny temu. 

Kobieca ręka - powtórzył pogardliwie. - Wyczyść ją, ale tym razem zrób to dobrze! 

Odszedł, pozostawiając Sarę kipiącą gniewem. Nie miała jednak wyboru, jak tylko się 

uspokoić i wysprzątać kabinę od nowa. Potem zabrała się z kolei za kajutę należącą do Macka 
i Arne'a. Kiedy skończyła sprzątać swoją, trzeba już było zabrać się za kolację. Dzięki pracy 
uspokoiła się i w pogodnym nastroju zasiadła wraz z innymi do stołu. Posiłek Thora przy-
gotował, jak zwykle nieudolnie, Ken, i zaniósł kapitanowi do kabiny. Patrząc na jego dzieło, 

Sara pom

yślała,  że  nie  musi  obmyślać  lepszej  zemsty,  skoro  kapitan  zmuszony  jest 

codziennie do spożywania takich posiłków. 

Po  kolacji marynarze odpoczywali  w mesie.  Sara wysprzątała kuchnię i  przyłączyła 

się do nich. Grali w pokera. 

Chcesz popatrzeć? - zapytał Arne i zrobił jej miejsce na ławce. 

Zagrałabym, ale nie mam pieniędzy. 

Umiesz grać w pokera? 

Sara uśmiechnęła się i skinęła głową. 

To niesamowite, czego można się nauczyć w przerwach między przedstawieniami. 

Pożyczę ci trochę - Arne przesunął w jej stronę kilka monet. 

Nie będę mogła ich zwrócić, gdy przegram. Wzruszył ramionami. 

Może będziesz miała szczęście. 

background image

Włączyli ją do gry i rozdali karty. Sara zauważyła, że Arne używał szwedzkich monet, 

Pete  -  australijskich, Steve i Ken -  brytyjskich. G

dy  stawiali  zakłady,  mieszali  wszystkie 

monety razem. Sara lubiła grać w karty. Przyglądała się twarzom graczy, próbując odgadnąć, 
kto  blefuje.  Wkrótce  dostrzegła,  że  Ken  pocierał  ręką  nos,  jeżeli  przytrafiła  mu  się  dobra 
karta. Pete zaś zdradzał się, przybierając z pozoru obojętny wyraz twarzy. Arne i Steve byli 
bardziej opanowanymi graczami i na podstawie ich mimiki trudno było odgadnąć, co mają w 
kartach. Stawki były bardzo niskie. Sara zaczęła wygrywać i powoli zgromadziła przed sobą 

stos monet -  znacz

nie  więcej,  niż  pożyczyła  od  Arne'a.  Nie  miało  to  jednak  większego 

znaczenia, nie chciała bowiem wziąć od nich tych pieniędzy i planowała zwrócić im wszystko 
po zakończeniu gry. 

Ty masz szczęście! - wykrzyknął Ken, gdy znów go przebiła. - Udało ci się w ten 

sposób po raz czwarty. 

Niezupełnie. To dlatego, że ty... - przerwała, widząc, jak Thor wkracza do mesy. 

Kapitan zatrzymał się na chwilę, popatrzył na nich i poszedł do kuchni. Sara słyszała, 

jak  otwierał  drzwi  od  lodówki.  Z  satysfakcją  pomyślała,  że  szuka  czegoś  godziwego  do 

zjedzenia. 

Kolejne rozdanie należało do Sary. Zauważyła, że Ken pociera ręką nos. Skupiła się 

na kartach i nie dostrzegła Thora, który stanął za jej plecami i począł obserwować grę. Ken 
rzucił karty na stół i wydał jęk, widząc, że Sara znów wygrała. 

-  To niesamowite - 

wykrzyknął. - Wygrywasz ze mną za każdym razem. - Popatrzył 

na  zmniejszającą  się  przed  nim  ilość  pieniędzy.  -  Jeżeli  nie  dopisze  mi  szczęście,  wkrótce 
znajdę się poza grą. 

Wyjdź z kuchni, jeżeli jest ci za gorąco - zadrwił z niego Steve, a następnie dodał, 

gdy Sara zbierała wygraną: 

Zawsze wiesz, kiedy ma dobrą kartę. Musisz być doświadczonym graczem. 

Sara roześmiała się. 

Niezupełnie. To raczej tobie i Kenowi brakuje wprawy. Czy wiesz, że... 

Przerwała,  czując  dotknięcie  ręki  na  swoim  ramieniu.  Obróciła  głowę  i  zobaczyła 

stojącego nad nią Thora. 

Chcę z tobą porozmawiać. Chodź na pokład - rozkazał krótko. 

Trzymając karty w ręku, Sara popatrzyła na niego i zaczęła zastanawiać się, o co teraz 

mu chodzi. Obecn

ość marynarzy w mesie dawała jej poczucie bezpieczeństwa, którego nie 

chciała  się  pozbyć.  Otworzyła  usta,  aby  zapytać  „dlaczego?”,  lecz  zanim  coś  powiedziała, 
Thor ponaglił: 

background image

Ruszaj się. 

Odłożyła karty i wstała natychmiast. Thor szedł za nią schodami na górę. Gdy dotarli 

na pokład schwycił ją za ramię i poprowadził na dziób, daleko od miejsca gdzie stał sternik. 
Obrócił ją twarzą ku sobie i powiedział z wściekłością: 

Odkrywasz przed nami swe nowe zdolności, jeżeli je tak można nazwać. 

- Nie wiem, o co chodzi - 

zaprotestowała Sara. 

Poza tym boli mnie ramię. 

W porządku. - Schwycił ją jeszcze mocniej. 

Do twoich występków dodać można oszukiwanie w kartach. 

Wstrzymała oddech ze zdziwienia. 

Niech pan nie żartuje. 

Nie? A więc jak mogłaś wygrać tyle razy, i to z kartą, z którą nikt przy zdrowych 

zmysłach nie odważyłby się zagrać? Nie zaprzeczaj. Obserwowałem cię z tyłu. 

Blefowałam Kena i to wszystko. On... 

Kłamiesz! Rozdawałaś karty i wiedziałaś, co ma. Jesteś nędzną dziwką, a w dodatku 

oszustką. 

Nie jestem oszustką - odparła Sara z furią. 

Tu na pewno nie będziesz miała takiej okazji. Nie uda ci się wystrychnąć mnie na 

dudka. 

Popchnął ją. 

A  teraz  idź  na  dół  i  oddaj  wszystkie  pieniądze,  a  jeśli  zatrzymasz  coś  dla  siebie, 

pożałujesz. 

Nie było sensu się sprzeczać. Sara spojrzała na niego z nienawiścią, odwróciła się i 

odeszła  najdostojniejszym  krokiem,  na  jaki  można  było  się  zdobyć  na  pokładzie 
rozkołysanego statku. Zatrzymała się na chwilę na schodach, aby odzyskać spokój, po czym 
weszła do mesy, gdzie wszyscy nadal siedzieli przy kartach. 

Zmienionym głosem oznajmiła: 

Jestem zmęczona. Pójdę już. Przesunęła na środek stołu całą swą wygraną. 

Podzielcie to między siebie. 

Ale tak nie można - zaprotestował Pete. - To nie jest w porządku. 

Wiem, ale to wasze pieniądze. Nie miałam zamiaru ich zatrzymać. Dobranoc. 

Odeszła, zanim ktoś zdążył coś powiedzieć. Przed udaniem się na spoczynek wzięła 

prysznic. W kilka minut po tym, jak wróciła do kajuty, rozległo się głośne stukanie do drzwi. 

- Tak! - 

powiedziała. 

background image

Thor nie odpowiedział jej jednak. Przekręcił jedynie klucz w zamku i odszedł. 

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY 

Przez  następne  dwa  dni  udało  się  Sarze  uniknąć  spotkania  z  Thorem.  Od  Tony'ego 

dowiedziała się, jak wygląda jego rutynowy rozkład zajęć. Starała się przebywać tam, gdzie 
go akurat nie było. Kapitan codziennie dokonywał drobiazgowej inspekcji. W towarzystwie 
Macka przeglądał wszystkie części jednostki, od bocianiego gniazda do maszynowni, patrząc, 
czy  wszystko  znajduje  się  w  należytym  porządku.  Sprawdzał,  jak  utrzymane  są  kajuty, 
prysznice, no i oczywiście kuchnia. Wiedział więc, że Sara wykonuje zleconą jej pracę. Nie 
spotkał  jej  jednak,  gdyż  wymykała  się  przed  nim  jak  duch.  Znikała  na  jednych  schodach, 
podczas gdy Thor schodził drugimi na dół. 

Zadowolona, że znalazła sposób na trzymanie się z dala od kłopotów, Sara skierowała 

swą uwagę na inny palący problem, mianowicie, w co się ubrać. Wzięła ze sobą jedynie kilka 
rzeczy  i  nosiła  codziennie  dżinsy,  które  pobrudziły  się  i  straciły  fason  na  skutek  ciągłego 
używania.  Były  także  zbyt  ciepłe.  Tony  dał  jej  podkoszulkę,  nie  musiała  więc  cały  czas 
chodzić  w  swetrze.  Miała  też  ze  sobą  zmianę  bielizny.  Ciągłe  chodzenie  w  dżinsach  nie 
dawało jej jednak spokoju. Z zazdrością patrzyła na pięknie opalone ciała marynarzy, którzy 
mieli na sobie zazwyczaj tylko slipki kąpielowe lub krótkie spodenki. Zauważyła, że nawet 
kapitan,  będąc  na  pokładzie,  zdejmował  swą  białą  koszulę  z  krótkimi  rękawami.  W 
przeciwieństwie do kolorowo ubranych marynarzy nosił zawsze nieskazitelnie białe spodnie. 

Pewnego gorącego dnia, Sara zgrzała się tak bardzo podczas pracy, że zrobiło się jej 

wręcz niedobrze. 

Zrozpaczona  zaczęła  gorączkowo  poszukiwać  lżejszego  ubrania  i  natknęła  się  na 

szafkę, w której schowane były flagi sygnalizacyjne. Przebierając między nimi, znalazła jedną 
właściwego rozmiaru i szybko przerobiła ją na majtki typu bikini, z końcami zawiązanymi na 
biodrach. Ulga była olbrzymia. Sara odetchnęła z zadowoleniem i wrzuciła dżinsy do pralki 
Pete zagwizdał na jej widok. Tony i Steve również spojrzeli na nią z uznaniem. 

Na jej nieszczęście, następnego dnia Thor zaczął inspekcję statku godzinę wcześniej 

niż zazwyczaj. Wraz z Mackiem wszedł do kuchni, kiedy zajęta była gotowaniem. Ubrana w 
fartuch  zawiązywany  w  pasie,  Sara  przygotowywała  jarzyny  do  obiadu.  Odwróciła  się  z 
uśmiechem  w  odpowiedzi  na  pozdrowienie  Macka.  Lecz  widząc  stojącego  obok  niego 
kapitana,  z  wrażenia  wypuściła  z  rąk  torebkę  z  mrożonym  groszkiem.  Torebka  pękła  i 
ziarenka rozsypały się po całej kuchni. 

background image

Thor 

rzucił  jej  takie  spojrzenie,  jakby  była  skończonym  niedorajdą.  Podniósł  brwi  i 

widząc, że jeszcze stoi w miejscu, powiedział: 

Nie stój tak. Schyl się i pozbieraj wszystko. 

Zro...bię to za chwilę. Pil...nuję, żeby nie wyparowała woda. 

Thor zmrużył oczy. 

Mówię,  zrób  to  teraz.  Nie  chcę,  żeby  ktoś  pośliznął  się  na  grochu  i  złamał  sobie 

nogę. 

Sara skinęła głową. Szafka, w której była miotełka i śmietniczka, znajdowała się z tyłu 

za  nią.  Nie  było  więc  możliwości  wydostania  ich,  bez  odwracania  się  tyłem  do kapitana. 
Wiedząc, że nie uniknie kolejnej awantury, podeszła do szafki i pochyliła się, aby wyciągnąć 
miotełkę i śmietniczkę. Przez chwilę panowała cisza, po czym Mack nie wytrzymał i parsknął 
gromkim śmiechem. Sara odwróciła się szybko. Dostrzegła Macka opierającego się o ścianę i 
śmiejącego  się  do  rozpuku.  Nawet  Thor  miał  wielki  uśmiech  na  twarzy.  Starała  się  nie 
poddawać temu nastrojowi i patrzeć na nich z powagą. Thor także robił wysiłki, aby się nie 
śmiać. Odwrócił się gwałtownie i wyszedł z kuchni. Za nim podążył Mack. 

Kompletnie  zdezorientowana  Sara  nie  wiedziała,  co  ma  o  tym  wszystkim  myśleć. 

Powinna być zadowolona, że Thor nie zrobił dziś awantury. Nie podobało się jej jednak, że 
się  z  niej  śmieje.  Odwróciła  głowę,  aby  zobaczyć,  co  mogło  ich  tak  rozbawić.  Bikini  było 
jednak w porządku. Przeklinając brak dużego lustra na statku, Sara poszła do łazienki, gdzie 
stary miednice, a nad nimi umieszczone były lustra. Stanęła na skrzynce, odwracając się tak, 
aby obejrzeć się z tyłu. Jedna skrzynka nie wystarczała. Ustawiła na pierwszej kolejną. Kiedy 
się obracała, próbując zobaczyć swoje odbicie, do łazienki wszedł Tony. 

- Co ty wyprawiasz? 

Czy jest coś śmiesznego w moim bikini? 

Tony rzucił na nią okiem ze wszystkich stron, a następnie rzekł: 

- Nie w

idzę nic szczególnego. 

Nic szczególnego, lecz coś szczególnie śmiesznego. Tony spojrzał raz jeszcze. 

Nie. Wszystko wydaje się w porządku. 

Dlaczego więc, u licha... 

Przerwała w pół zdania, gdyż do łazienki wszedł Thor. 
Jego  twarz  przybrała  wyraz  zupełnej  obojętności,  gdy  zobaczył  ją  stojącą  na 

skrzynkach. San była przekonana, że znów powstrzymuje się od śmiechu. Spojrzała na niego 
z oburzeniem. Tony wymknął się tchórzliwie z łazienki. 

Co w tym takiego śmiesznego? - zapytała. 

background image

Czy  poświęciłaś  flagę,  żeby  zmienić  ją  w  tę  rzecz?  -  odpowiedział  pytaniem  na 

pytanie. 

Jego  słowa  były  ostre,  lecz  wypowiedział  je  bez  złości.  Sara  była  przekonana,  że 

walczy  ze  śmiechem.  Było  to  dla  niej  niespodziewane  odkrycie,  że  Thor  ma  poczucie 

humoru. 

Jedynie to znalazłam. Musiałam się w coś ubrać. Nie mogłam już wytrzymać w tych 

dżinsach. 

Wyraz rozbawienia znikł z jego twarzy. 

Nie masz innych ubrań? 

Nie. Musiałam wszystko zostawić, kiedy uciekałam z hotelu w Oranie. 

Ponieważ nie zapłaciłaś za hotel? 

Mówiłam  już.  Ponieważ  ukradziono  mi  torebkę  i  nie  mogłam  pobrać  pieniędzy  z 

konta. 

Było  jasne,  że  Thor  w  dalszym  ciągu  jej  nie  wierzy.  Nie  skomentował  jednak  tym 

razem jej wypowiedzi, lecz rzekł: 

Zobaczę, czy nie znajdę czegoś dla ciebie. Umiesz szyć? 

- Owszem - odp

owiedziała. 

Wyciągnął do niej rękę, tak, jakby chciał jej pomóc zejść ze skrzynek, lecz szybko ją 

cofnął. Zeszła sama. Odwrócił się i chciał odejść. Sara zatrzymała go jednak. 

- Kapitanie! 

- Tak? 

Co było takiego śmiesznego? Jego usta zadrżały. 

- Musisz s

ię nauczyć odczytywać flagi sygnalizacyjne. 

Odwrócił się i odszedł. 
Mniej więcej w godzinę później do kuchni przyszedł Mack i przyniósł dla niej rzeczy. 

-  Prezent od kapitana - 

powiedział. - Kilka ubrań będzie na ciebie pasować. Jest też 

materiał, z którego możesz coś uszyć. Użyj maszyny, którą Arne reperuje żagle. Poproś, aby 
pokazał ci, jak się ją obsługuje. 

- Wspaniale. 

Sara  wzięła  rzeczy  i  zaczęła  je  przeglądać.  Były  tam  materiały  w  kolorze  białym  i 

niebieskim, dwa podko

szulki z wydrukowaną nazwą statku, sarong i letnia damska sukienka. 

Kapitan pozwolił ci przerobić te rzeczy, jeśli zechcesz. 

W porządku. Dziękuję. Mack? Ty umiesz chyba odczytywać flagi sygnalizacyjne? 

Mack uśmiechnął się. 

background image

- Tak, ale tobie nie powiem. 

- Mack! To nie jest fair. Roze

śmiał się głośno. 

Poproś Arne'a, żeby ci pokazał, jak działa maszyna. 

Gdy  odszedł,  Sara  zabrała  rzeczy  do  swej  kajuty.  Zastanawiała  się,  skąd  na  statku 

wzięła się letnia sukienka. Przymierzyła ją, lecz była za duża. Należało ją zwęzić. Ubrała się 
więc w sarong i ściągnęła z siebie flagę, która posłużyła jej jako bikini. Popatrzyła na nią ze 
wszystkich  stron,  próbując  odgadnąć,  co  może  oznaczać,  lecz  nie  była  nawet  pewna,  czy 
patrzy z właściwej strony. 

Zazwyczaj  Thor  jadł  sam  w  swojej  kabinie.  Tego  wieczoru  jednak  przyszedł  na 

kolację do mesy. Musiał powiedzieć coś Kenowi na temat przypalania posiłków, gdyż ten tym 
razem podał kapitanowi zraz wieprzowy, tak niedopieczony, że miał barwę jasnoróżową. Na 
deser otrzymał zrobiony przez niego budyń. Reszta załogi rzuciła się z apetytem na duszoną 
wołowinę z jarzynami i młodymi ziemniakami oraz na budyń z bitą śmietaną, przyrządzoną 
przez Sarę. 

Kapitan  patrzył,  jak:  Sara  odniosła  do  kuchni  pusty  półmisek  po  mięsie.  Ponieważ 

przez  dłuższy  czas  nie  wracała,  zawołał  ją.  Przyszła  szybko,  spodziewając  się,  że  zada  jej 
jakieś pytanie dotyczące jedzenia. On jednak zwrócił się do niej wyjątkowo uprzejmie: 

Nie widzę przy stole miejsca przygotowanego dla ciebie. 

Jem zazwyczaj dopiero wtedy, gdy wszyscy skończą - odparła. 

To, że wślizgnęłaś się na pokład „Ducha Wiatru”, nie czyni z ciebie naszej służącej. 

Jak długo więc jesteś na statku, masz prawa członka załogi i jesteś na równi z innymi. Idź po 

talerz i siadaj z nami. 

- Tak jest, kapitanie! - 

powiedziała Sara i wykonała jego polecenie. 

Na ławce było miejsce obok Thora, lecz Sara wślizgnęła się między Tony'ego i Pete'a. 

Muszę być blisko kuchni - oznajmiła na swoje usprawiedliwienie. 

Sądziła,  że  obecność  kapitana  podziała  na  załogę  onieśmielająco.  Oni  jednak 

rozm

awiali i żartowali jak zwykle. Gdy jedli, Sara zauważyła, że statek zaczyna kołysać się 

bardziej  niż  zazwyczaj.  Z  trudem  udało  się  jej  zachować  równowagę,  gdy  obchodziła  stół, 
podając  bitą  śmietanę.  W  pewnym  momencie  „„Duch  Wiatru”„  przechylił  się  i  trochę 
śmietany spadło na stół. Popatrzyła na kapitana, oczekując uwagi na temat jej niezdarności, 
lecz on nic nie powiedział, tylko nadal wpatrywał się w budyń, który przygotował mu Ken. 

W pewnym momencie odsunął od siebie miseczkę, nie tknąwszy budyniu, i odezwał 

się do Macka: 

Wiatr się wzmaga. Chyba zbliża się do nas burza, którą zapowiadali. 

background image

Mam stanąć przy sterze, kapitanie? 

Nie,  jest  jeszcze  wiele  czasu.  Skończ  jedzenie.  Patrzył,  jak  Mack  oblewa  obficie 

swój budyń bitą śmietaną i spojrzał na Kena. 

To nie ty zrobiłeś bitą śmietanę - odezwał się surowo. 

Ken przełknął łyk kawy. 

O... nie. Pozwoliłem Sarze. Potrzebuje praktyki. Paru mężczyzn zachichotało na te 

słowa. Inni próbowali ukryć uśmiech. Thor popatrzył na Kena z ironią. 

Wydaje się, że praktykuje z wielkim sukcesem. 

Jak  zwykle  taktowny,  Mack  zmienił  temat  rozmowy,  zadając  kapitanowi  pytanie  o 

aktorów mających grać w filmie, w którym i oni mieli wziąć udział. 

Sądzę, że tacy sami jak zwykle - odparł Thor. - Mają dokonać paru zmian na statku i 

upodobnić  go  do  szesnastowiecznej  jednostki.  Zajmie  to  kilka  dni.  Musimy  uważać  na 

stolarzy, aby niczego nie zniszczyli. 

O czym będzie ten film? - zapytała Sara z ciekawością. 

Zdobycie Rodos przez Sulejmana Wspaniałego - odparł. - Będzie to chyba historia 

rycerzy, którzy bronili się przed nim w fortecy. 

Jego szklanka przesunęła się wzdłuż stołu, w chwili, gdy statek podskoczył na kolejnej 

fali. Złapał ją i wstał z miejsca. 

Przepraszam, ale nadszedł czas, żebym wyszedł na pokład. 

Na rozbujanym statku 

posprzątanie mesy i kuchni zmieniło się niemalże w zabawę. 

Sara  napełniła  tackę  naczyniami  i  czekała,  aż  statek  przechyli  się  w  jedną  stronę,  wpadła 
ślizgiem do kuchni i szybko położyła tackę, zanim nastąpił przechył w stronę przeciwną. 

Mężczyźni,  którzy  nie  byli  na  wachcie,  siedzieli  w  mesie,  wśród  nich  Tony,  który 

wyraźnie pobladł na twarzy. 

Myślałem, że nie ma burz na Morzu Śródziemnym - powiedział. 

Mack roześmiał się. 

To jeszcze nie burza, a jedynie lekkie kołysanie. Powinieneś przeżyć z nami jeden ze 

sztormów na Atlantyku. 

Podniósł się i położył dłoń na jego ramieniu. 

Nie martw się. Wkrótce przyzwyczaisz się do kołysania. 

Popatrzył, jak Sara uwija się z tacką. 

Wygląda na to, że nauczyłaś się kroku marynarskiego. 

Roześmiała się: 

Wolałabym, żeby burza poczekała, aż zbiorę naczynia. 

background image

Statek  przechylił  się  znowu.  Tony  jęknął  i  trzymając  się  ściany  poszedł  do  toalety. 

Sara patrzyła w ślad za nim z sympatią. Była po raz pierwszy na morzu i nie wiedziała, czy 
nadaje się na żeglarza. Z przyjemnością stwierdziła, że chyba tak. 

Gdy  skończyła  sprzątanie  kuchni,  postanowiła  udać  się  na  pokład  pod  pretekstem 

wyrzucenia  śmieci.  Nie  było  jeszcze  wcale  późno,  lecz  niebo  stało  się  tak  szare  i 
zachmurzone, że zrobiło się prawie zupełnie ciemno. Wiatr był silny i porywisty. Nie padało 
jednak i nie było zimno. 

Kiedy  Sara  wyszła  na  pokład,  postanowiła  dostać  się  najpierw  do  nadburcia. 

Oszacowała siłę wiatru i oparła się o poręcz, aby wyrzucić zawartość wiadra w morze. W tym 
momencie  czyjeś  ręce  objęły  ją  w  pasie  i  pociągnęły  gwałtownie.  Tracąc  równowagę, 
znalazła się prosto w ramionach mężczyzny. 

W pierwszej chwili myślała, że to Mack, lecz po wzroście mężczyzny, o którego się 

opierała,  odgadła,  że  jest  nim  Thor.  Postawił  ją  na  ziemi,  lecz  wciąż  mocno  trzymał  ją  za 
ramię. 

Niemądra. Mogłaś wypaść za burtę - próbował przekrzyczeć wycie wiatru. 

Pociągnął  ją  za  sobą  i  przez  główny  luk  weszli  na  pokład  do  pomieszczenia 

nawigacyjnego, które mieściło się między kuchnią a jego kabiną. 

- Czy nie masz rozumu w 

głowie, żeby przechylać się przez poręcz w czasie porywów 

takich,  jak  teraz?  Nie,  oczywiście,  że  nie  masz.  Powinienem  był  przewidzieć,  że  możesz 
zrobić coś tak głupiego. Nie wychodź więcej na pokład. 

Nie  mogę  ciągle  siedzieć  na  dole  -  zaprotestowała  Sara.  -  Potrzebuję  świeżego 

powietrza. 

- W czasie burzy nie potrzebujesz - 

ofuknął ją. 

Pozwalasz być na pokładzie mężczyznom. 

To inna sprawa. Są członkami załogi. 

Widząc przed sobą możliwość argumentacji, Sara rzekła zwycięsko: 

-  Ale w czasie kolacji powi

edziałeś,  że  będę  traktowana  jak  członek  załogi,  i  na 

równej stopie. 

- Typowa kobieta - 

odparł. - Daj jej palec, a poprosi o rękę. 

Ale przecież sam to powiedziałeś. 

To  dotyczyło  wyłącznie  posiłków.  Zrozum,  marynarze zostali przeszkoleni, jak 

zachowy

wać się na pokładzie Znają każdy żagiel,  każdą część omasztowania i olinowania. 

Wiedzą także, jak przywiązać się do statku w czasie burzy. Powiem brutalnie. Jeżeli wypad-

background image

łabyś za burtę, nie byłoby dla ciebie ratunku. Nie zdążylibyśmy spuścić łodzi i znaleźć cię na 

czas w takich warunkach. 

- Przepraszam - 

powiedziała. - Chciałam tylko wyrzucić śmieci prosto do morza, aby 

wiatr nie porwał ich z powrotem na pokład. 

Kto cię tego nauczył? Uśmiechnęła się. 

Dużo wiem na temat żaglowców. Przeczytałam wiele książek żeglarskich. 

Thor wydawał się rozbawiony tą odpowiedzią. 

Teoria i praktyka są oddalone od siebie o dwieście lat. Nie znasz reguł, Saro, a więc 

musisz... 

Niech więc mnie pan nauczy - przerwała mu głosem pełnym zapału - i pozwoli mi 

rzeczywiście być częścią załogi. Nie choruję, tak jak Tony. Mogłabym zastąpić go na wachcie 

próbowała argumentować. 

On jednak zdecydowanie pokręcił przecząco głową. 

Jesteś  tylko  dziewczyną.  Nie  masz  siły,  by  sprostać  sile  wiatru,  a  co  tu  mówić  o 

ciągnięciu liny. A poza tym - przerwał, aby podkreślić wagę swych słów - po cóż miałbym cię 
szkolić. Wysadzę cię na brzeg, jak tylko dopłyniemy do Rodos. 

Zapał znikł z twarzy Sary. Spuściła oczy. 

Tak, oczywiście. 

Miała już wyjść, gdy Thor powiedział: - Saro! - Tak? 
Podniosła głowę, mając cichą nadzieję, że zmienił zdanie, lecz on spoglądał na nią z 

drwiną w oczach. 

Co zrobiłaś z wiadrem? 

- Z wiadrem... Och! - 

zarumieniła się. - Musiało mi wypaść za burtę. 

Wiesz teraz, co mam na myśli - zadrwił z niej wyraźnie. 

Rozgniewała się. 

To  twoja  wina.  Wypadłoby  każdemu,  kogo  byś  schwycił  w  taki  sposób.  Proszę 

odliczyć je z moich poborów - powiedziała wyniośle i wyszła. 

Czterej marynarze grali w mesie w karty, ale Sara nie miała ochoty przyłączać się do 

nich, nawet gdyby jej zezwolo

no. Poszła prosto do swojej kajuty i położyła się na koi. 

Nie  wiedziała  dokładnie,  dlaczego  prosiła  kapitana,  aby  ją  nauczył  rzemiosła 

żeglarskiego, ale czuła, że to ma jakiś sens. 

W nocy burza przybrała na sile. Następnego ranka mocno padało. Mężczyźni, którzy 

przyszli  na  śniadanie,  mieli  na  sobie  sztormiaki  i  rzuciliby  je  na  podłogę,  gdyby  Sara  nie 

background image

kazała im zawiesić ich pod prysznicami. Tony nie pojawił się na śniadaniu. Sara znalazła go 
w kajucie, gdzie leżał na koi i użalał się nad sobą samym, żałując, że się zaciągnął na statek. 

Pomyśleć, że mógłbym być w domu pod opieką mamy - powiedział żałośnie. - Nie 

chciała, bym wypływał w morze. 

Ach, pleciesz dyrdymałki - powiedziała Sara nieprzyjemnym tonem. - Założę się, że 

jesteś jedynakiem. 

Poczuł się dotknięty. 

Tak, jestem. A ty? Sara skinęła głową. 

Tak. Na moje nieszczęście. Tony spojrzał na nią ze zdziwieniem. 

- Nie mam nic przeciwko byciu jedynakiem. Cho

ciaż jestem, być może, rozpieszczony 

dodał z zadumą w głosie. - Chciałabyś mieć brata albo siostrę? 

Jeżeli  oznaczałoby  to,  że  moja  matka  mogłaby  na  kogoś  innego  przenieść  swoje 

niespełnione ambicje, to tak, chciałabym. 

- A co powiesz o swym ojcu? 

Opuścił dom, kiedy byłam jeszcze bardzo mała i nawet go nie pamiętam. 

Tony spojrzał na nią ze zdumieniem. 

Nie masz więc z nim żadnego kontaktu? 

Sara zrobiła przeczący ruch głową, czując, że on nie jest w stanie tego pojąć. 

Nie, nigdy go nie widziałam ani też nie miałam od niego wiadomości od tego czasu. 

Błyskawicznie zmieniła temat rozmowy. 

Chcesz pójść na śniadanie? 

Wzmianka o jedzeniu przypomniała mu o mdłościach. Jęknął. 

Nie. Po stokroć nie. Pozostanę tu do końca burzy i zejdę ze statku natychmiast po 

dopłynięciu do portu. 

Spędzisz  więc  tutaj  długi  czas.  Słyszałam,  jak  Mack  mówił,  że  burza  może  trwać 

nawet tydzień. - Sara naigrywała się z jego niedołęstwa bez litości. Następnie zostawiła go w 
kajucie i poszła zająć się swoją pracą. 

Jak dotąd, sprzątała pomieszczenia wszystkich  członków załogi z wyjątkiem kabiny 

kapitana. Domyślała się, że należy zająć się i nią, lecz czuła do tego wyraźną niechęć. Kabina 
kapitana wydawała się jej czymś bardzo prywatnym. Nie chciała czuć się w niej jak intruz i 
wchodzić bez zezwolenia. Chcąc nie chcąc, musiała więc odnaleźć Thora, żeby spytać go o 

zg

odę. 

Kapitan  był  na  pokładzie.  Stał  obok  Arne'a,  który  sterował.  Wzdłuż  statku  zostały 

rozpięte liny. Marynarze mogli się do nich przywiązać, co zabezpieczało ich przed zmyciem 

background image

przez  falę.  Pamiętając  o  wczorajszej  naganie,  Sara  przepasała  się  nylonową  liną  i  przymo-
cowała  do  jednej  z  lin  biegnących  przez  pokład.  Od  Tony'ego  pożyczyła  żółty  sztormiak. 
Jedynie twarz i ręce miała odsłonięte. 

Przez kilka minut stała na pokładzie. Przyglądała się chwiejącym się masztom, które 

wyglądały  tak,  jak  gdyby  miały  w  każdej  chwili  zostać  wyrwane  przez  wiatr.  Statek 
podskoczył i wielka fala przelała się przez pokład, zbijając ją niemal z nóg. Sara schwyciła się 
kurczowo liny i roześmiała się. Pasjonowała ją siła i piękno żywiołu. W sztormiaku było jej 
ciepło  i  sucho.  Popatrzyła  na  szare,  spienione  morze,  które  jeszcze  dwa  dni  temu  było 
spokojne i intensywnie niebieskie. Fale znów uderzyły z furią. Statek, który wydawał się jej 
przedtem  całkiem  duży,  teraz  był  jak  łupinka  na  bezkresnym  i  głębokim  morzu.  Sara 
odwróciła się i zgięta, aby sprostać sile wiatru, udała się na mostek kapitański. 

- Kto to? - 

Thor nachylił się i krzyknął jej do ucha. - Sara? Co, u diabła, tutaj robisz? 

Jestem przywiązana na linie. Skinął głową. 

W porządku. Czego chcesz? 

Czy mogę posprzątać twoją kabinę? 

Przyszłaś  tutaj,  aby  o  to  zapytać?  -  Pokręcił  głową  ze  zdziwieniem,  -  Tak, 

oczywiście. 

Skinęła głową i miała już odejść, zatrzymał ją jednak gestem ręki. 

Czy dobrze się czujesz? Nie chorujesz? 

Czuję się świetnie - krzyknęła w odpowiedzi i niespodziewanie posłała mu piękny 

uśmiech. 

Kabina Thora była utrzymana we wzorowym porządku. Tylko kilka jego rzeczy leżało 

na  wierzchu:  przybory  do  mycia  i  golenia  w  jego  prywatnej  łazience  oraz  kilka  tomów 
powieści, które stały na półce obok podręczników żeglarskich. Nie miał na półkach żadnych 
fotografii.  Obrazy,  które  wisiały  na  ścianach,  przedstawiały  żaglowce.  Człowiek 
zaangażowany

w swoją pracę, kochający ją, a jednocześnie bardzo samotny, pomyślała Sara. 

Wszyscy  inni  członkowie  załogi  umieszczali  na  ścianach  kajut  podobizny  swoich 
najbliższych lub przynajmniej kolorowe plakaty dla ozdoby. U kapitana nie było niczego, co 
wykraczałoby poza życie zawodowe, tak, jakby nie miał innego życia. Zastanawiała się, co 

robi, gdy „Duch Wiatru” wraca do macierz

ystego portu. Schodzi na ląd czy też dalej mieszka 

na  statku?  Próbowała  wyobrazić  go  sobie  prowadzącego  normalne,  miejskie  życie,  ale  nie 
mogła. Udawało się jej jedynie wyobrazić Thora takim, jakim go znała, stojącego na mostku i 
prowadzącego statek bezpiecznie przez burzę. 

background image

Sara  wzięła  się  za  sprzątanie.  Była  na  kolanach,  wycierając  kurz  pod  łóżkiem,  gdy 

nagle statek prze

chylił się tak gwałtownie, że straciła równowagę i potoczyła się po podłodze, 

zatrzymując się dopiero na biurku. Schwyciła rozpaczliwie za rączkę jednej z szuflad, aby nie 
upaść,  gdy  nastąpił  przechył  w  drugą  stronę.  Na  nic  się  to  nie  zdało.  Kolejny  przechył 
pociągnął ją za sobą wraz z szufladą, której zawartość wysypała się na podłogę. 

Sara westchnęła z przerażeniem i szybko zaczęła wkładać przedmioty z powrotem do 

szuflady.  Byłoby  to  straszne,  pomyślała,  gdyby  Thor  wszedł  do  kabiny  właśnie  teraz  i 
posądził ją, że grzebie mu w jego rzeczach. Na podłodze leżały koperty, blok do pisania, stare 
księgi okrętowe. Był tam też stos korespondencji. Podnosząc listy z podłogi, Sara zauważyła, 
że  zaadresowane  były  kobiecym  pismem  i  miały  duński  znaczek.  Ułożyła  wszystko  z 

powrotem w szufladzie i wsu

nęła ją do biurka. 

Od kogo mogły być te listy, rozmyślała. Pamiętała, że matka Thora była Dunką, toteż 

listy  mogły  być  od  niej.  Próbowała  walczyć  z  ogarniającą  ją  pokusą.  W  końcu  nie 
wytrzymała. Wysunęła szufladę i wzięła z niej jeden z listów. Napisany był w obcym języku, 
prawdopodobnie po duńsku. Podpis był nieczytelny, nie przypominał jednak w niczym słowa 
„mama”.  Usłyszała  głosy  na  korytarzu.  Szybko  wsunęła  list  z  powrotem  i  zatrzasnęła 
szufladę. Chwyciła za miotełkę i śmietniczkę, i pobiegła do kuchni nie oglądając się za siebie. 

Burza ściągnęła ich z kursu. Thor rozkazał włączyć silnik, co oznaczało, że Ken zajęty 

będzie  w  maszynowni.  Sara  przygotowała  tosty  z  kiełbaskami  i  poprosiła  Arne'a,  żeby 
zawiadomił kapitana, że obiad jest już gotowy Wkrótce potem kapitan przyszedł do mesy. Był 
ubrany w lekki sweter z podwiniętymi rękawami, który nałożył na koszulę. Patrząc na niego, 
Sara pomyślała, że wyglądał dokładnie tak, jak w jej wyobrażeniach musieli wyglądać kiedyś 

wikingowie. 

Tony nie przyszedł na obiad. Znaczyło to, że czuje się wciąż źle. Tylko choroba mogła 

powstrzymać  go  od  jedzenia.  Ken  był  na  dole przy swoich ulubionych maszynach. Arne i 
Steve poszli odpocząć. Mack i Pete pełnili wachtę na pokładzie. Sara została więc w mesie 
sama z Thorem Kapitan jadł tosta w milczeniu i Sara nie przerywała mu posiłku. 

- Chcesz jeszcze jednego? - 

zapytała, kiedy skończył. 

Proszę. Robisz dobre kanapki - powiedział. - Wysprzątałaś też ładnie moją kabinę. 

Dziękuję. 

Sarze zadrżały ręce i omalże nie upuściła kiełbasek. Na szczęście była odwrócona do 

niego tyłem i nie zauważył, jak oblała się rumieńcem. 

Jak... jak długo trwać będzie jeszcze burza - próbowała coś powiedzieć. 

background image

Co  najmniej  dwanaście  godzin  -  odpowiedział.  -  Rzadko  kiedy  trwa  tak  długo. 

Mamy jednak zwario

waną  pogodę  tego  lata.  -  Uśmiechnął  się.  -  Przynajmniej odstraszy 

krążące po morzu statki wycieczkowe. 

Czy  masz  coś  przeciwko  statkom  wycieczkowym?  Thor  zrobił  minę  wyrażającą 

dezaprobatę. 

To  nic  innego,  jak  pływające  hotele  i  kasyna  gry,  gdzie  mężczyźni  chorują  z 

przejedzenia i przepicia, kobiety zaś ubierają się szałowo, aby pozować  do  zdjęcia na balu 
kapitańskim. 

Sara uśmiechnęła się, słysząc ten opis i przewróciła kiełbaski na drugą stronę. 

Domyślam się, że nie chciałby pan zostać kapitanem jednego z nich. 

Boże broń! - odparł. - Najlepiej czuję się na żaglowcu. 

W  tej  chwili  używamy silnika -  zauważyła  Sara.  Thor  zorientował  się,  że 

powiedziała to z odrobiną żartobliwej przekory i jego oczy rozbłysły. 

Rzeczywiście.  Jesteśmy  jednak  już  spóźnieni  na  spotkanie  na  Rodos  i  musimy 

wrócić na właściwy kurs. Co z Tony'm? 

Ma się lepiej. Musiał zjeść coś, co mu zaszkodziło - powiedziała Sara taktownie. 

Nasz wilk morski jest więc chory - powiedział Thor krótko. - I, jak sądzę, w ogóle 

żałuje, że zaciągnął się na ten statek. Złożę mu wizytę później. Czas, aby wstał i wrócił do 

pracy. Po

trzebuję trzech ludzi na każdej wachcie. 

Mogę go zastąpić - powiedziała z zapałem Sara i ugryzła się w język. Wiedziała już 

przecież,  co  Thor  sądzi  o  jej  pomyśle  i  narażała  się  w  ten  sposób  na  kolejną  bezwzględną 
odmowę. Położyła swoją kanapkę na talerzu i spuściła wzrok. 

Thor spojrzał na nią uważnie. 

Czyżbyś naprawdę tak bardzo chciała? Pokręcił przecząco głową. 

Spotkałem dziewczyny, które pragnęły tak samo gorąco jak ty, lecz nie dały rady. 

Zbaczały z kursu. 

- Och! W jaki sposób? - 

spytała zaintrygowana Sara. Spojrzał na nią z ironią. 

Zakochiwały  się,  flirtowały  z  marynarzami  i  doprowadzały  do  niesnasek  między 

członkami załogi. 

Czy dlatego właśnie nie chcesz kobiet na statku? 

- To jeden z powodów. 

Sara zastanawiała się, jakie mogą być inne powody. 

Jeżeli dam gwarancję, że nie będę flirtować ani że się nie zakocham, to pozwolisz mi 

zastąpić Tony'ego do czasu, kiedy poczuje się lepiej? 

background image

Thor roześmiał się głośno. 

Żadna kobieta nie może tego zagwarantować. Za chwilę ściągnę Tony'ego z łóżka. 

Thor 

skończył jeść i poszedł do kajuty, gdzie leżał Tony. Zawołał stamtąd Sarę, żeby 

przyniosła mu apteczkę. 

Z nim jest rzeczywiście źle - powiedział do niej. - Dam mu zastrzyk, który powinien 

pomóc. Będzie musiał jednak leżeć tak długo, aż wiatr się uspokoi. Czy mogę cię prosić? - 
spojrzał na nią pytająco. 

Tak, oczywiście. 

W porządku. Trzymaj równo rękę Tony'ego. Tony był tak chory, że nie zwracał już 

uwagi na to, co się wokół niego dzieje. Thor zawiązał mu przepaskę na ręce i szukał żyły, aby 
zrobić zastrzyk. Nie było to łatwe zadanie na kołyszącym się statku. 

W porządku, stary - powiedział do Tony'ego dobrotliwie. - Wkrótce znów będziesz 

na nogach. 

Thor wstał i zwrócił się do Sary: 

Opatul  go  porządnie.  Kropla  koniaku  też  mu  dobrze  zrobi.  Idę  do  pomieszczenia 

nawigacyjnego ustalić naszą pozycję i wysłuchać najnowszej prognozy pogody. 

Sara zadbała, żeby  Tony'emu było ciepło.  Dała  mu się napić łyk koniaku z butelki, 

którą  znalazła  obok  apteczki  w  kabinie  Thora.  Gdy  odnosiła  butelkę,  zerknęła  do 

pom

ieszczenia nawigacyjnego. Kapitana tam już nie było. Wyszedł na pokład. 

Służba na pokładzie była tak męcząca, że wachty zostały skrócone do dwóch godzin. 

Gdy Mack i Pete zakończyli swoją wachtę, zeszli do kuchni na kubek kawy z rumem i poszli 

natychmiast s

pać do swych kabin. 

Sara ugotowała gęstą zupę z ostrymi przyprawami i postawiła ją w wazie, aby każdy 

mógł sobie nałożyć. Poza tym nie miała w tym momencie niczego do roboty. Od czasu do 
czasu zachodziła do Tony'ego. Dbała też o to, żeby w łazience czekały na przychodzących z 
pokładu mężczyzn suche ręczniki. 

Pomieszczenie  nawigacyjne  mieściło  się  zaraz  obok  kuchni  i  w  pewnej  chwili 

usłyszała stamtąd jakiś dźwięk. Gdy otworzyła drzwi, zobaczyła migające światło neonówki. 
Radioodbiornik wydawał długi pulsujący sygnał świetlny i dźwiękowy. Nie znała się w ogóle 
na radiu. Pomyślała, że jakiś statek jest w niebezpieczeństwie i wysyła sygnał SOS. Szybko 
pobiegła obudzić Macka. 

Pędź do kapitana - rozkazał Mack. 

Sara nałożyła znowu sztormiak Tony'ego i wyszła na pokład. Fale przelewały się bez 

przerwy  przez  pokład.  Niebo  było  szare  i  wokół  panowała  ciemność.  Jedynie  na  masztach 

background image

świeciły się światełka pozycyjne. Thor wspiął się kilka metrów w górę po grotmaszcie. Zszedł 
natychmiast, gdy zobaczył Sarę. 

Posyła mnie Mack. Ktoś próbuje połączyć się z nami przez radio. 

W porządku, już idę. 

Popatrzył  na  Pete'a  stojącego  u  steru  i  spojrzał  na  nią  tak,  jakby  nie  miał  innego 

wyjścia. 

Nie mogę zostawić go samego - krzyknął, - Zostaniesz z nim na chwilę? 

Skinęła energicznie głową. 

Czy mam wejść na maszt? 

Broń  Boże!  Bądź  w  pobliżu  na  wypadek,  gdyby  chciał  posłać  po  mnie.  Niedługo 

wracam. 

Pobiegł  na  dół,  utrzymując  się  pewnie  na  nogach  nawet  na  śliskim  i  chybotliwym 

pokładzie. Sara stanęła obok Pete'a. Była bezpiecznie przepasana liną i na wszelki wypadek 
trzymała się stermasztu. Niemożliwa była obserwacja morza z pokładu przy takiej pogodzie. 
Raz  statek  unosił  się  do  góry  na  grzbiecie  fali;  raz  opadał  na  dół  pod  kątem  chyba 
dziewięćdziesiąt  stopni  i  rozbijał  się  w  dolinie  między  falami.  Oglądanie  tego  widowiska 
napawało  Sarę  grozą,  a  z  drugiej  strony  było  pasjonujące.  Przylgnęła  do  masztu  i 
wstrzymywała  oddech,  kiedy  wydawało  się,  że  już  idą  na  dno,  by  za  chwilę  w  cudowny 
sposób się wynurzyć. 

Wielka fala uderzyła w statek z ogromną siłą. Masy wody przelały się przez pokład. 

Pete stracił równowagę i woda porwała go kilka metrów za sobą. Koło sterowe wypadło mu z 
rąk. Zaczęło się nagle tak szybko obracać, jak koło ruletki. Statek drgnął i zaczął wykonywać 

zwrot. Sara p

odbiegła do steru. Zanim udało się jej złapać jedno z ramion koła sterowego, 

odczuła  potężne  uderzenie  po  plecach.  W  końcu  chwyciła  ster,  ale  nawet  wtedy  nie  była 
pewna, w którą stronę ma nim pokręcić. 

Wszystko z tobą w porządku? - krzyknęła do Pete'a. 

P

owoli  jakoś  się  podniósł.  Był  lekko  zamroczony.  Podszedł  do  niej  na  kołyszących 

nogach. Miał zgiętą prawą rękę. Przyciskał ją kurczowo do piersi. Pracując razem, on lewą 
ręką, ona prawą, udało im się znów naprowadzić statek na właściwy kurs. 

W chwilę potem na pokładzie pojawił się Thor. Zorientował się od razu w sytuacji i 

odesłał Pete'a na dół. 

-  Oddaj mi ster - 

popatrzył  na  Sarę  poważnie.  -  Obawiam  się,  że  będę  musiał  cię 

poprosić, abyś została ze mną na pokładzie. 

Wytarła sól zasychającą jej na rzęsach. 

background image

Czy to był sygnał wzywający pomocy? 

Tak. Zajął się tym inny statek. My możemy dalej trzymać się kursu. 

Sara skinęła głową i zajęła miejsce po jego lewej stronie. Gdy tylko lekko się obróciła, 

mogła  zobaczyć  ostro  zarysowany  profil  jego  twarzy.  Stał  przy  sterze  walcząc  z  groźnym 
żywiołem  i  całkowicie  panował  nad  sytuacją.  Dziwne  uczucie  zadowolenia  ogarnęło  Sarę. 
Uśmiechnęła się. Było to jakby nie na miejscu. Burza wciąż szalała wokół nich. 

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY 

Burza,  która  wydawała  się  jednym  długim,  wściekłym  i  nie  mającym  końca 

wybuchem  żywiołu  nagle  ucichła,  tracąc  jakby  całą  swą  moc.  Deszcz  ustał.  Szare  niebo 
poczęło  się  rozjaśniać,  ale  że  zbliżał  się  już  wieczór,  znów  pociemniało.  Nadeszła 
bezchmurna i gwiaździsta noc. 

Mamy to za sobą - z zadowoleniem rzekł Thor, spoglądając na niebo. - Zejdź na dół i 

każ  Mackowi  przysłać  tutaj  dwóch  ludzi  do  postawienia  żagli.  Kenowi  powiedz,  żeby 
wyłączył maszyny. 

- Tak jest, kapitanie! - 

Sara poczęła odczepiać linę, którą była przepasana. 

Lepiej miej ją na sobie - poradził Thor. - Pokład jest wciąż śliski. Saro! 

Słucham?  -  Oparła  rękę  o  maszt  i  odwróciła  się  do  niego  twarzą,  drugą  ręką 

usuwając sól zaschniętą na rzęsach. 

Spisywałaś się dzielnie - rzekł prawie szorstko. - Idź na dół i spróbuj wypocząć. Na 

pew

no jesteś zmęczona. 

Ty również - odparła. - Od początku burzy nie zmrużyłeś oka. 

Thor wzruszył lekko ramionami. 

Jestem do tego przyzwyczajony. Poproś Macka, żeby zobaczył, jak się ma Pete i daj 

mi znać, co się z nim dzieje. 

W porządku. 

Sara z przyjem

nością podążyła na dół. Burza podnieciła jej zmysły. Ale teraz, kiedy 

było  już  po  wszystkim,  czuła  się  wyczerpana.  W  pomieszczeniu  nawigacyjnym  spotkała 
Macka, który nasłuchiwał radia. 

Czy  statek,  który  był  w  niebezpieczeństwie,  został  uratowany?  -  zapytała.  Skinął 

głową. 

Załoga musiała go opuścić. Zostali wyłowieni przez jakiś drobnicowiec. Czy kapitan 

mnie potrzebuje? 

Tak. Chce,  abyś wysłał dwóch ludzi do postawienia żagli i chce wiedzieć,  jak  się 

czuje Pete. 

Pete  ma  uszkodzoną  rękę.  Nie  wiem,  czy  to  jest  złamanie.  Żeby  się  czegoś 

dowiedzieć, musimy poczekać, aż dopłyniemy do Rodos. 

Ależ to okropne! Powinniście mieć na statku doktora - wykrzyknęła Sara. 

Mack roześmiał się. 

background image

Nie starczyłoby lekarzy na każdy statek, który wypływa w morze. 

Wy

łączył radio, a następnie udał się na poszukiwanie pomocnika do stawiania żagli. 

Sara zrzuciła z siebie mokrą pelerynę i poszła przekazać Kenowi polecenie kapitana. 

W kuchni nie było już zupy, ale przynajmniej została jeszcze kawa w ekspresie. Sara 

nala

ła trochę do kubka i szybko wypiła. Od razu poczuła się lepiej. Następnie sprawdziła, co 

się dzieje z Tonym i Pete'em. Zastała ich obu śpiących. Pete spał z ręką na temblaku. Tony, 
rozmyślała, poczułby się teraz lepiej, wiedząc, że burza już ucichła. Pete zaś nie przestanie się 
niepokoić o swą rękę, dopóki jej nie prześwietli i nie upewni się, że nie jest złamana. 

Usmażyła jajecznicę na szynce i zaniosła do kabiny Thora.  Zapukała. Jego: „Proszę 

wejść!” było wypowiedziane głosem niecierpliwym, w którym dało się odczuć wyczerpanie. 
Siedział przy biurku i pisał coś w dzienniku okrętowym. 

Sądziłam, że możesz być głodny - powiedziała. - Nic nie jadłeś od obiadu. 

Uniósł brwi na znak zdziwienia. 

Dziękuję, to bardzo ładnie z twojej strony. 

Zrobił miejsce na biurku, a Sara pochyliła się, aby postawić tam kawę. Musiał dopiero 

co wziąć prysznic. Pachniał świeżo i ładnie. Jego jasne włosy błyszczały. Sara poczuła nagłe, 
dokuczliwe  pragnienie,  aby  pogłaskać  pasmo  skręconych  włosów,  które  opadały  na  czoło, 
musnąć palcami delikatne wargi... 

Wyprostowała  się  gwałtownie,  zaskoczona  tym  nagłym  odkryciem.  Trzymając  przy 

sobie zaciśnięte dłonie, powiedziała: 

Tony i Pete śpią. 

-  Tak, wiem - 

odparł. - Byłem u nich. Ty też? Sara skinęła głową, przełknęła ślinę i 

matowym g

łosem wyrzekła: 

No cóż, dobranoc, kapitanie. 

Dobranoc, Saro, i jeszcze raz dziękuję. 

Za co on mi dziękuje, za posiłek? - pomyślała, udając się do swojej kajuty. A może za 

to, że wytrwałam na pokładzie podczas burzy? Z pewnością jednak nie podziękowałby mi, 
gdyby wiedział o namiętności, która tak nagle mnie ogarnęła. 

Rozmyślała  o  nim.  Pożądanie,  które  nagle  się  w  niej  obudziło,  przywiodło  ją  do 

mężczyzny,  który  wcale  nie  był  nią  zainteresowany.  Z  całej  załogi  najprzystojniejszy  był 
chyba  dobrze  ułożony, czarnowłosy  i  czarnooki  Pete.  Na  nią  podziałała  jednak  męska  i 
niepospolita  uroda  Thora.  Ale  może  to  nie  było  to.  Może  przyciągała  ją  ku  niemu  jego 
nieprzystępność? Może zaintrygowało ją jego niechętne nastawienie do kobiet? Fakt, że jej 

background image

nie lubił i szorstkość w stosunku do niej stały się wyzwaniem dla jej kobiecości. Pochłonięta 
myślami o Thorze, zasnęła natychmiast. 

Następnego dnia niebo było bezchmurne, lazurowe. Morze wydawało się tak spokojne 

i ciche, jak gdyby burzy nigdy nie było. 

Sara spała głęboko i zbudziła się dopiero wówczas, kiedy słońce prześwitując przez 

okienko  kajuty  padło  na  jej  twarz.  Jej  pierwszą  myślą  było  przygotowanie  śniadania  dla 
załogi, lecz kiedy się ubrała i udała do kuchni, spotkała już tam Macka, smażącego jajecznicę. 

Spóźniłam się. Przepraszam. 

- Nic nie szkodzi - 

powiedział swobodnie. - Każdy z nas przyrządza dziś śniadanie dla 

siebie. Czy dobrze się czujesz? 

Tak, oczywiście. 

Kapitan  był  zadowolony  z  twego  zachowania.  Kazał  ci  powiedzieć,  że  możesz 

chodzić na pokład, kiedy tylko zechcesz. 

- Doprawdy? - 

Twarz Sary zarumieniła się. - Miło mi - odparła zdawkowo. 

- Czy chcesz jajecznicy? 

Proszę. Ale czy starczy dla Tony'ego i Pete'a? 

Są jeszcze w swoich kajutach. Możesz zrobić im śniadanie później. 

Dosłownie w tej samej chwili wynurzył się Tony. Żołądek przestał mu już dokuczać, 

gotowy do nad

robienia strat. Mack poszedł do Pete'a, żeby pomóc mu się ubrać i wkrótce on 

też był na śniadaniu. 

Co z twoją ręką? - spytała Sara. 

Jeszcze  pożyję  -  odparł  w  swym  australijskim  dialekcie.  -  Nie bardzo mnie boli, 

sądzę, że nie jest złamana. Kapitan powiedział, żeby na wszelki wypadek założyć temblak i 
nie  wykonywać  żadnych  prac.  -  Uśmiechnął  się  od  ucha  do  ucha.  -  Tak  więc,  będę  się 
wylegiwał na pokładzie i patrzył jak wy, przyjaciele, wykonywać będziecie wszystkie prace. 

Na te słowa posypało się kilka uszczypliwych uwag i kiedy już wszyscy śmiali się, do 

mesy  żwawym  krokiem  wkroczył  Thor.  Nie  było  po  nim  widać  śladu  wczorajszego 
zmęczenia.  Uśmiechnął  się  widząc  Tony'ego  i  Pete'a,  Sara  pragnęła  go  znowu  zobaczyć, 
postanawiając jednocześnie nie okazywać swoich  uczuć ani też ciekawości.  Wytrzymała w 
tym stanie przez trzydzieści sekund - do czasu, kiedy się uśmiechnął. Wtedy jej serce zabiło 
mocno i musiała szybko się odwrócić, udając, że jest bardzo zajęta gotowaniem. 

1  Tego  ranka  Sara  wykonała  drobne  prace  porządkowe,  a  potem  wypożyczyła 

maszynę  do  szycia,  aby  zwęzić  letnią  sukienkę  i  uszyć  dwuczęściowy  kostium  plażowy  - 

biustonosz oraz krótkie spodenki z materia

łu, który otrzymała od Thora. Po obiedzie wyszła 

background image

w nowym ubraniu na pokład. Załoga była w doskonałym nastroju. Wszyscy przebywali na 
pokładzie, usadowieni koło sternika. Ci, którzy mieli służbę, wykonywali drobne prace. Inni 
wygrzewali  się  na  słońcu  zadowoleni,  że  przeszli  przez  burzę  bez  większych  strat  i  szkód. 
Mack zobaczył Sarę na schodach i pomachał jej ręką. 

-  Zróbcie miejsce dla Sary! - 

wykrzyknął. W zwinnych rękach trzymał postrzępioną 

linę, którą właśnie naprawiał. 

Oczy  mężczyzn  zwróciły  się  ku  Sarze  i  niektórzy,  a  w  szczególności  Tony, 

przypatrywali  się  jej  przez  chwilę.  Wkrótce  jednak  przyzwyczaili  się  do  jej  obecności  i 
poczęli ją traktować jak członka załogi. Wszyscy wiedzieli o jej odwadze, jaką wykazała w 
czasie burzy, i to spowodowało, że stała się jakby członkiem załogi. 

Jak nazywają się poszczególne żagle? - zapytała naiwnie i natychmiast znalazło się 

pół tuzina ekspertów gotowych do udzielenia jej lekcji. 

-  Jedynym sposobem nauczenia Sary jest oprowadzenie jej po statku - 

powiedział 

Mack. Steve i To

ny podchwycili tę myśl,  organizując dla niej zwiedzanie statku  i ucząc ją 

nazw  poszczególnych  żagli  i  masztów.  Pomimo  iż  z  entuzjazmem  i  najszczerszą  chęcią 
chciała przyswoić sobie tę porcję wiedzy, po chwili wszystko się jej poplątało. Nie wiedziała 
już, który z żagli to bramżagiel, który sztaksel, a który spinaker. 

Po usłyszeniu tej ostatniej nazwy, zawołała: 

Chyba sobie ze mnie żartujecie! 

Dlaczego mielibyśmy z ciebie żartować - odpowiedział Steve urażonym tonem. 

Chyba stroicie sobie ze mnie żarty. Nie wierzę wam. 

Tym  razem  on  nie  żartował.  -  Na  dobiegający  z  tyłu  głos  Thora,  Sara  szybko  się 

odwróciła. 

Ten żagiel rzeczywiście nazywa się spinaker. 

Te nazwy wydają mi się takie niedorzeczne - odparła. 

Są proste do zapamiętania. Musisz tylko do nich przywyknąć. Może pomogłoby ci 

rzucenie okiem na plan żagli. Mam go chyba u siebie w kajucie. Interesujesz się tym? - W 
jego głosie brzmiała autentyczna wątpliwość. 

Tak. Chciałabym go zobaczyć. 

Możesz poświęcić mi trochę czasu? - spytał. 

Słucham, kapitanie? 

Powiedz mi raz jeszcze, co przydarzyło ci się w Oranie. 

Rzuciła  mu  krótkie  spojrzenie,  zastanawiając  się,  dlaczego  o  to  pyta,  i  dlaczego 

właśnie teraz. Doszli do dziobu i zatrzymali się. Krótko powtórzyła swoją historię, trzymając 

background image

się głównych faktów. Patrzyła na morze, żeby uniknąć jego wzroku. - Kiedy skończyła, Thor 
powiedział  żywo:  -  Chcę,  żebyś  napisała,  kiedy  ukradziono  ci  torebkę  i  dała  mi  dane 
dotyczące twojego konta bankowego oraz karty kredytowej. Czy zgłosiłaś kradzież na policji? 

Sara zaprzeczyła. 

Nie było sensu. Arab, który się mną interesował, sprawuje w mieście wysoki urząd. 

Podaj mi jednak te dane, które pamiętasz. 

Zgoda. Ale dlaczego chcesz je teraz, a nie dopiero po dopłynięciu do Rodos? 

Przekażę je przez radio do właściwych władz, a kiedy dopłyniemy, przy odrobinie 

szczęścia, już będzie czekać na ciebie nowy paszport i nowa karta kredytowa. A nawet jeśli 
dokumenty nie zostaną jeszcze wystawione, przyśpieszy to całą procedurę. 

W ten sposób pozbędzie się mnie jak najszybciej, pomyślała Sara ze smutkiem. 
Lecz Thor mówił dalej. 

Wydaje  mi  się,  że  twoi  rodzice  nie  wiedzą,  że  opuściłaś  Oran  i  nie  zdają  sobie 

sprawy, gdzie jesteś! Na pewno martwią się o ciebie. Jeśli dasz mi swój adres, przekażę im 
wiadomość przez radio. 

Wychylając  się  lekko  za  burtę,  Sara  mogła  obserwować,  jak  statek  przecina 

połyskujące w słońcu grzebienie fal, zostawiając po sobie falujący, długi ślad. 

To bardzo miło z twojej strony, że chcesz mi pomóc, ale nie ma potrzeby wysyłania 

wiadomości. - odpowiedziała po namyśle. 

- Nie masz rodziców? 

. - 

O tak. Cóż... mam mamę. Sądzę jednak, że lepiej będzie, gdy się z nią skontaktuję 

dopiero po dopłynięciu do Rodos. 

Czy nie będzie się niepokoić brakiem wiadomości od ciebie? 

Twarz Sary spochmurniała. 

Martwi  się  tylko  wówczas,  gdy  myśli,  że  porzuciłam  taniec.  Pewnie  wolałaby, 

żebym tańczyła w Oranie, bez względu na okoliczności, niż była tutaj na morzu. 

Niebieskie oczy Thora przypatrywały się badawczo jej napiętej twarzy. Nie odważył 

się już więcej pytać. 

W porządku - powiedział. - Ale jeśli zmienisz zdanie, daj mi znać. Nie ma problemu 

z nadaniem wiadomości. 

Mówił tak, jakby chciał już zakończyć rozmowę. Jednakże Sara nie chciała, aby ta ich 

pierwsza swobod

na rozmowa, została w ten sposób zakończona. Powiedziała więc szybko: 

Zapewne objechałeś cały świat. 

Obawiała się, że Thor może łatwo zbyć to pytanie. On jednak odparł: 

background image

Tak. Byłem w wielu miejscach. 

- Na tym statku? 

- Na tym i na innych. 

Ale jesteś z Bristolu? 

-  Tak, z Bristolu. - 

Uśmiechnął  się  lekko.  -  To port macierzysty naszego statku i 

dlatego nazywam go domem. 

Myślałam,  że  może  pochodzisz  z  Danii  -  napomknęła  Sara,  usiłując  zachować 

pogodny ton głosu. - Ktoś powiedział mi, że jesteś w połowie Duńczykiem. 

Thor położył ręce na poręczy nadburcia i wpatrzony w horyzont, powiedział: 

Tak. Moja matka była Dunką, ale ja nigdy tam na stałe nie mieszkałem. 

Była? 

Zmarła prawie dziesięć lat temu. - Wyprostował się. - Podaj mi teraz dane dotyczące 

twojego konta bankowego. 

Oczywiście. Znaczy się... tak jest, kapitanie! - Sara odwróciła się i poszła na dół. 

Znalazłszy pióro i papier, usiadła przy stole w pustej mesie i zaczęła pisać, ale wkrótce 

jej dłoń  zastygła w bezruchu.  Sara wpatrywała się bezmyślnym wzrokiem w papier. Skoro 

ma

tka  Thora  umarła  tak  dawno,  rozmyślała,  listy,  które  zobaczyła  w  jego  kabinie,  z  ze-

szłoroczną datą, nie mogły być od niej. Może pochodziły od innego członka rodziny albo od 
dawnej sympatii? Sara poczuła nagle taki przypływ zazdrości, że aż sama się przestraszyła. 
Tak nie może być! Pochyliła się nad papierem. 

Po  tej  historii  Sara  próbowała  unikać  Thora.  Niemożliwe  było  jednak  uniknięcie 

spotkania wieczorem, kiedy cała załoga zebrała się w mesie na kolacji. Wszyscy wiedzieli, że 
posiłek został przygotowany przez Sarę. Kenowi udała się jedynie naiwna mistyfikacja, kiedy 
po nałożeniu w kuchni potrawy na talerz podał ją następnie Thorowi. 

Thor zobaczywszy, że nie jest przypalona, uniósł brwi, oblizał się ze smakiem i rzekł 

do Kena oschle: 

- Coraz lepiej ci idzie. 

- To tylko kwestia praktyki - 

odpowiedział Ken wesoło. 

Thor zmierzył go ironicznym wzrokiem. 

Sądzę, że również właściwej nauki. 

- Nie krytykuj, kapitanie - 

wtrącił się Mack. - Cieszmy się, że jest co jeść. 

Sara przyszła w końcu do mesy, żeby im towarzyszyć. Przy stole było dużo wolnego 

miejsca.  Thor  ruchem  ręki  zaprosił  ją  jednak,  aby  usiadła  przy  nim.  Wolno,  unosząc  swój 

background image

talerz,  wcisnęła  się  na  ławkę  obok  niego.  Thor  wyciągnął  z  kieszeni  plan  ożaglowania  i 
pokazał go jej zgodnie z obietnicą. 

-  Popatrz  - 

rzekł.  -  To  doprawdy  bardzo  proste.  Musisz  pamiętać,  który  maszt  jest 

który  i  do  nazwy  masztu  dodać  nazwę  odpowiednich  żagli.  Tak  więc  masz  fokbramżagiel, 
grotbramżagiel, bezanbramżagiel i tak dalej. 

- Ale ten? - 

zaoponowała Sara. - Nazywa się apsel. 

-  A tak - 

przyznał  Thor,  uśmiechając  się.  -  Znalazłaś  wyjątek  od  tej  reguły. 

Technicznie powinien się nazywać bezansztaksel, ale zawsze nazywamy go apsel. - Rozejrzał 
się dookoła. - Czy wszyscy wiedzą dlaczego? 

Każdy twierdząco skinął głową i dyskusja na temat terminologii spotykanej na morzu 

potoczyła się dalej. Nie wiedząc nic na ten temat, Sara nie mogła uczestniczyć w rozmowach. 
Atmosfera  spotkania  spodobała  się  jej  jednak.  Poczuła,  że  została  zaakceptowana. 
Jednocześnie, starała się nie reagować na bliskość Thora, siedzącego tuż obok niej. Próbowała 
wstrzymać drżenie dłoni, kiedy przypadkowo, sięgając w tej samej chwili co on po kawałek 
chleba, dotknęła jego ręki. 

- Przepraszam - 

powiedział Thor i popatrzył na nią, ale szybko odwróciła wzrok. 

Myśląc o tym, co mogłaby powiedzieć, rozejrzała się rozpaczliwie dookoła. W końcu 

rzekła: 

Wasze  brody  są  coraz  dłuższe.  Ciekawa  jestem,  jak  będziecie  wyglądać,  kiedy 

ogolicie się pod koniec podróży. 

Dlaczego uważasz, że je zgolimy zapytał Pete. - Ja swoją zachowam. - I pogładził 

rzeczywiście  atrakcyjnie  wyglądającą  brodę.  -  Dziewczyny  szaleją  za  brodatymi 
mężczyznami dodał. 

Nie  sądzę,  żeby  moja  matka  pozwoliła  mi  zachować  moją  -  zauważył  Tony,  co 

natychmiast wywo

łało żartobliwe uwagi. Nazwano go mamisynkiem. 

Ogolę się natychmiast po zakończeniu filmu - powiedział Ken. - Moja dziewczyna 

twierdzi, że broda postarza. - Zwrócił się do Sary. - A ty co o tym sądzisz? 

Co mogę powiedzieć?. Nie widziałam ciebie bez brody - zaprotestowała. 

- Nie o 

to chodzi. Miałem na myśli mężczyzn w ogóle. 

Popatrzyła  dookoła  stołu,  wiodąc  wzrokiem  od  twarzy  do  twarzy.  Wszyscy  w 

skupieniu oczekiwali jej werdyktu. W końcu spojrzała na Thora, w którego oczach znać było 
wyraźne  rozbawienie.  Zatrzymała  wzrok  na  nim  dłużej,  niż  powinna.  W  końcu  zamrugała 
oczami i powiedziała wymijająco: 

Wydaje mi się, że to zależy od tego, co kryje się pod brodą. 

background image

Rozległ się gromki wybuch śmiechu, po czym wypowiedziano kilka uwag na temat jej 

taktownego za

chowania.  Sara  śmiała  się,  ale  wkrótce,  gdy  rozmowa  przeszła  na  inne  tory, 

znów stała się cicha, prawie nie słysząc, co się wokół niej dzieje. Myśli miała zwrócone ku 
mężczyźnie, który siedział tak blisko niej. 

Thor opuścił mesę po kolacji i nie wrócił. Sara grała w karty z marynarzami, którzy 

byli na służbie. Wkrótce jednak ogarnęło ją zmęczenie i postanowiła udać się na spoczynek. 

Większość  załogi  chodziła  w  podkoszulkach  i  krótkich  spodenkach.  Oficerowie  zaś 

nosili białe mundury. 

Ubrani byli tak zawsze, z wyjątkiem dni, w których Tony zajmował się praniem. Miał 

wyjątkowy  talent  do  prania  ich  śnieżnobiałych  ubrań  razem  z  czymś,  co,  jak  na  złość, 
farbowało. Prasował je później w ten sposób, że wszędzie pojawiały się załamki. Tym razem, 
chcąc uniknąć kłopotów, z przerażoną miną przyszedł w tej sprawie do Sary. 

Popatrz na te ubrania. Nie mogę oddać ich w tym stanie kapitanowi i Mackowi. 

Powinieneś prać je oddzielnie. 

Ktoś pozostawił w pralce farbujący granatowy ręcznik - spojrzał na Sarę błagalnie. - 

Saro, mogłabyś mi pomóc? Kapitan będzie potrzebował munduru na jutrzejsze nabożeństwo. 

Cóż, będziesz musiał prać je tak długo, aż odzyskają kolor, no i nie obejdzie się bez 

wybielacza. Uważaj jednak, żeby do końca ich nie zniszczyć. 

Nie dam sobie z tym rady. Pomóż mi. Czy pamiętasz, jak pomogłem ci dostać się na 

statek? 

Sara obrzuciła go chłodnym wzrokiem. 

Rzeczywiście, pomogłeś mi. Zgoda więc, ale niech to będzie ostateczne wyrównanie 

naszych rachunków. Nie próbuj mnie już w ten sposób szantażować, dobrze? 

Twarz Tony'ego rozpog

odziła się natychmiast. 

Dziękuję, Saro. Jesteś wspaniała - powiedział. Po czym pocałował ją w policzek i 

wręczył jej rzeczy do prania. 

Ach  ci  mężczyźni!  -  powiedziała  do  siebie  cicho  Sara,  widząc,  jak  śpiesznie 

odchodzi. 

Doprowadzenie mundurów do stanu 

pierwotnego  zabrało  jej  dobrych  kilka  godzin. 

Było już po północy, gdy wysuszone i uprasowane wisiały na wieszakach. Należało je jeszcze 
odnieść  do  kajut.  Mack  był  na  pokładzie,  pełnił  wachtę.  Nie  było  więc  kłopotu  z  zo-

stawieniem ubrania w jego kajucie, 

którą  dzielił  z  Arne'em.  Kajuta  Thora  była  jednak 

zamknięta, co oznaczało, że był w środku. Sara stała przed drzwiami, zastanawiając się, co 
ma zrobić. Pod progiem nie prześwitywało światło, kapitan więc prawdopodobnie spał. Nie 

background image

chciała w żadnym wypadku go obudzić. Przy sprzątaniu poznała rozkład kajuty i pamiętała, 
że po drugiej stronie drzwi jest hak. Jeżeli uchyliłaby drzwi, mogłaby wsunąć do środka rękę i 
zawiesić ubrania na haku. Tak myśląc, wolno przekręciła klamką i powoli otworzyła drzwi. 

W  kabinie  panował  półmrok.  Zasłony  były  uchylone  i  prześwitujące  przez  okienko 

światło  księżyca  padało  na  śpiącą  postać.  Wstrzymując  oddech,  Sara  wyciągnęła  rękę,  aby 
sięgnąć  do  haka,  ale  znajdował  się  wyżej,  niż  sądziła.  Sięgnęła  ręką  dalej,  otwarła  drzwi 
szerzej i zrobiła krok do przodu. Zabłysło światło. Thor poderwał się błyskawicznie i usiadł 
na łóżku. 

- Co, u licha, tutaj robisz? - 

wykrzyknął. 

Przepraszam.  Nie chciałam cię zbudzić.  - Sara zawróciła do drzwi. W obu rękach 

trzymała kurczowo wieszak z ubraniem. Policzki poczerwieniały jej na widok jego nagiego 
ciała. 

Czekaj!  Wejdź  i  zamknij  drzwi!  -  Thor  zdał  sobie  sprawę  ze  swojej  nagości.  -  A 

teraz  odwróć  się!  -  rozkazał.  Sara  zrobiła,  co  kazał.  Słychać  było,  jak  się  ubiera.  -  W 
porządku. Możesz się odwrócić. 

A więc, co tu robisz, wślizgując się po ciemku? - zapytał surowym tonem. 

Drżącą ręką Sara wyciągnęła przed siebie wieszak. 

Przy... noszę uprany mundur. 

Dlaczego ty? Dałem polecenie Tony'emu. - Tak. Cóż... on jest teraz zajęty, no to ja 

przy

niosłam. 

- O tej porze!? 

Wiedziałam, że będzie potrzebny rano, więc ... Thor wpatrywał się w jej twarz. 

Tony bał się pewnie, że otrzyma naganę, gdyby mundur nie był gotów na czas. Czy 

to z tego powodu przysłał ciebie tutaj? 

- Nie, nie. On nic nie wie. Ja ... - 

Sara przerwała, zdając sobie sprawę z pułapki, w jaką 

wpada. - 

To znaczy... poprosił mnie, żebym przyniosła mundur wcześniej, ale zapomniałam. 

Kapitan spojrzał na nią przenikliwie. 

A może on sam zapomniał przynieść, a ty zrobiłaś to za niego, próbując mu pomóc? 

-  Wy

buchnął urywanym śmiechem. - Z pewnością darzysz Tony'ego sympatią. W porządku 

więc.  Zostaw  mundur  i  nie  próbuj  się  tutaj  więcej  wślizgiwać  po  nocy.  Życie  na  morzu 
przyzwyczaiło mnie do bardzo lekkiego snu. Słyszę nawet najmniejszy hałas. Idź już. 

- Przepraszam. Dobranoc! - 

Sara wypadła z kabiny Thora i pobiegła do swojej kajuty, 

chcąc  udać  się  na  spoczynek.  Podenerwowana  tym,  co  się  jej  wydarzyło,  długo  nie  mogła 
usnąć. 

background image

Następnego  dnia  była  niedziela  i  Thor  odprawiał  nabożeństwo  na  pokładzie  dla 

wszystkich  chętnych;  Było  to  nabożeństwo  uniwersalne,  nie  podporządkowane  żadnemu 
określonemu  wyznaniu,  toteż  większość  załogi  brała  w  nim  udział.  Stanowiło  ono  nie-
wątpliwie  urozmaicenie  monotonii  podróży.  Tuż  przed  nabożeństwem  rozeszła  się 
wiadomość,  że  Tony  przefarbował  biały  mundur  kapitana  na  niebiesko.  Jakież  było 
zdziwienie  wszystkich,  kiedy  Thor  wyszedł  na  pokład  w  śnieżnobiałym,  pięknie 
wyprasowanym  mundurze.  Rozległo  się  parę  gwizdów  wyrażających  podziw  i  pomruk 

niezadowolenia. 

Thor uniósł brwi. Jego oczy obiegły zebranych, spoczęły na Sarze i zatrzymały się na 

Tony'm, który stał obok niej ze spuszczoną głową. Na ustach kapitana pojawił się ironiczny 
uśmiech. Nie powiedział jednak nic i rozpoczął nabożeństwo. 

Odgadł, pomyślała Sara. Raz tylko spojrzał na nas i już wiedział. Była zaniepokojona 

myślą,  że  on  tak  łatwo  potrafi  czytać  z  twarzy.  Niepokoiło  ją  to  szczególnie z uwagi na 
uczucia, które w stosunku do niego żywiła i które pragnęła zachować w tajemnicy. Ze złością 
myślała  o  tym,  jak  pozbyć  się  tych  uczuć.  Gdyby  tak  rozpoczęła  flirt  z  kimś  innym,  z 
pewnością  zapomniałaby  o  Thorze  po  jakimś  czasie.  Kiedy  jednak  dokonała  w  myślach 
przeglądu  obecnych  mężczyzn,  doszła  do  wniosku,  że  nie  ma  ochoty  na  nawet  najbardziej 

niewinny flirt z którymkolwiek z nich. 

Po  zakończonej  modlitwie  wszyscy  unieśli  głowy,  aby  zaśpiewać  hymn  „Dla  tych, 

którzy zginęli na morzu”. Większość znała hymn na pamięć, lecz Sara śpiewała go z kartki, 
którą  podsunął  jej  Mack.  Niektórzy  śpiewali  naprawdę  dobrze.  Inni  zaś  wydzierali  się, 
kojarząc widocznie dobry śpiew z podnoszeniem głosu. Głos Sary utonął w ogólnym zgiełku. 

Ktoś potrącił ją z tyłu łokciem. Był to Tony, który w takt melodii hymnu powiedział: 

Jak sądzisz, co się stanie w związku z mundurem? 

Z

amiast udzielić odpowiedzi, Sara wzruszyła ramionami, wyrażając zniecierpliwienie. 

Popatrzyła  do  góry  na  Thora.  Był  tak  wysoki,  że  nie  potrzebował  podium,  aby  go  dobrze 
widziano.  Stał  naprzeciwko  zgromadzonych.  Z  uwagi  na  nabożeństwo,  nie  miał  na  głowie 
czapki. Jasne włosy rozwiewał mu wiatr. Był pięknie opalony. Oczy miał tak niebieskie jak 
błękit morza. Wielki ból przeszył nagle serce Sary, gdy tak wpatrywała się w Thora. Ręce jej 
zadrżały i głos zamarł. Ich oczy spotkały się na moment, który wydawał się wiecznością, po 
czym  Sara  spuściła  wzrok  na  kartkę  z  hymnem.  Nie  mogła  już  dalej  śpiewać  ani 
skoncentrować  uwagi.  Doznała  nagłego  olśnienia.  To  nie  było  przelotne zauroczenie ani 
pożądanie. To była miłość - wielka miłość, 

której dotąd jedynie czytała i o której marzyła, a 

teraz to się stało. Nawet jeśli podróż dobiegnie końca i nie spotka Thora więcej, jej życie nie 

background image

będzie  już  takie  samo.  Nigdy  nie  zapomni  o  człowieku,  w  którym  tak  bez  reszty  się 
zakochała. 

Nie  zauważyła,  że  nabożeństwo  się  zakończyło.  Thor  rzekł  „Amen”, 

a

 

następnie 

powiedział: 

Tony, Sara, przyjdźcie do mojej kabiny. 

Stała nieruchomo, trzymając w ręku kartkę. Podszedł do niej Mack. 

Nie  martw  się,  dziewczyno  -  powiedział  wpatrując  się  w  jej  bladą  twarz.  - 

Porozmawiam z kapitanem. 

Sara nie mogła wydobyć z siebie słowa. 

Nie  musisz  iść,  Saro.  Powiem  kapitanowi,  że  to  była  moja  wina.  -  Zaproponował 

Tony. 

Lepiej pójdźcie razem, skoro Thor wydał taki rozkaz - rzekł Mack. Spojrzał na Sarę 

z  niezadowoloną  miną  i  następnie  poprowadził  ich  schodami  na  dół  do  kabiny  kapitana. 
Drzwi były otwarte. Mack krótko zastukał i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. 

Czy dobrze się czujesz? - zapytał Tony. - Nie wyglądasz najlepiej. 

Wszystko  w  porządku  -  odparła  bezwiednie  Sara.  Stała  oparta  o  ścianę,  marząc  o 

tym,  by  znaleźć  się  gdziekolwiek,  byle  tylko  uniknąć  spotkania  twarzą  w  twarz  z  Thorem. 
Chciała  być  sama,  aby  w  samotności  przeżywać  to  wielkie  szczęście,  a  zarazem  niepokój, 
który napełniał jej duszę. 

Miała wciąż bladą twarz, kiedy Mack wyszedł z kabiny i Thor ich zawołał. Kapitan 

patrzył przenikliwie. Zanim jednak cokolwiek powiedział, rozległ się głos Tony'ego: 

- To wszystko moja wina. 

Thor spojrzał na niego ironicznie. 

Tak myślałem. Powiedz więc, co się siało? 

Ktoś  zostawił  niebieski  ręcznik  w  pralce.  Dlatego  mundury  się  zafarbowały. 

Poprosiłem Sarę, żeby pomogła mi je odbarwić. 

- Rozumiem - 

rzekł Thor. - Ktoś zrobił to naumyślnie. Myślał, że będzie to zapewne 

dobry dowcip zostawić w pralce ręcznik, który farbuje. 

-  Tak?!  -  Ton

y wydawał się zarówno zdziwiony, jak i rozgniewany. Słowa kapitana 

przyniosły mu jednak ulgę. 

Kapitan rzucił mu zimne spojrzenie. 

Przekaż załodze, że jeżeli chcą płatać figle, to niech tego nie robią kosztem innych. 

Naprawa twojego błędu musiała Sarę kosztować wiele pracy. Odejść! 

- Tak jest, kapitanie! 

background image

Zmierzali do wyjścia, kiedy Thor powiedział: 

- Saro, poczekaj. 

Zwróciła  się  ku  niemu  powoli,  z  ociąganiem.  Obrzuciła  go  szybkim  spojrzeniem,  a 

potem spuściła wzrok. 

Tak, kapitanie? Twarz Thora spoważniała. 

Wyglądasz na zmęczoną. Powinnaś była wcześniej pójść spać. Nie pozwól Tony'emu 

już więcej się w ten sposób wykorzystywać. 

To nie z tego powodu jestem zmęczona. Nie spałam dobrze. 

Thor spochmurniał. 

Mam nadzieję, że nie wprawiłem cię wczoraj w zakłopotanie? 

- O, nie! - 

Policzki Sary oblały się rumieńcem. 

Chyba  nie  obawiałaś  się  kary  z  mojej  strony  za  pomoc  Tony'emu.  Staram  się 

postępować uczciwie. Nie karzę nikogo, kto na to nie zasługuje. 

Naprawdę? - Sara uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. 

Masz  na  myśli  to,  że  nie  uwierzyłem  w  twoją  historię,  kiedy  po  raz  pierwszy 

przyszłaś  ze  mną  porozmawiać?  -  Wzruszył  ramionami.  -  Tak.  Przyznaję,  że  źle  z  tobą 
postąpiłem. Ale jeśli postawisz się w mojej sytuacji, musisz przyznać, że... 

W porządku - przerwała Sara gwałtownie. - Czy mogę już odejść? 

Co  się  z  tobą  dzieje?  Gzy  mogę  ci  w  czymś  pomóc?  Wolałaby  raczej  zostać 

skarcona. Łatwiej było znieść jego gniew niż łagodność. 

-  Nie  - 

odparła  zdecydowanie.  Roześmiała  się  krótkim,  ironicznym  śmiechem, w 

którym pobrzmiewał ból. - W niczym nie możesz mi pomóc. Czy mogę już odejść? 

Skinął głową i poważnym głosem powiedział: 

Pamiętaj. Jestem zawsze tutaj. Przyjdź, jeżeli zmienisz zdanie. To, co mi powiesz, 

zostanie między nami. 

Spojrzała mu prosto w oczy. Ciekawe, co by powiedział, gdybym wyznała mu prawdę, 

pomyślała.  Co  by  było,  gdybym  powiedziała  mu,  że  jest  dla  mnie  jedynym  mężczyzną  na 
świecie  i  że  tylko  jego  będę  kochała.  Czy  śmiałby  się  ze  mnie  wówczas?  Czy  byłby 
rozgniewany albo też zakłopotany? 

Sara  udała  się  do  swojej  kajuty  -  do  jedynego  miejsca  na  statku,  gdzie  mogła  być 

absolutnie sama. Siadła na łóżku. Podciągnęła kolana pod brodę i ukryła twarz w dłoniach. 
Próbowała  zachować  spokój.  Jeszcze  raz  analizowała  wydarzenia.  Romans  z  kimś  o tak 
tajemniczej osobowości jak Thor mógłby być interesujący. Sara usiłowała wyobrazić sobie, 
jakich  to  kobiecych  sztuczek  użyłaby,  aby  wzbudzić  jego  zainteresowanie.  Gdyby  się  jej 

background image

udało, zabawa byłaby przednia; gdyby nie, nie byłoby wielkiej straty. Teraz jednak wszystko 
wyglądało inaczej. To już nie była zabawa ani przygoda miłosna, lecz coś naprawdę ważnego. 
Nie mogłaby znieść odtrącenia. Może więc nie próbować? Lecz nie próbować i pozwolić na 
to, aby jej życiowa szansa na prawdziwe szczęście przeszła obok niej, tego jeszcze bardziej 
nie mogłaby znieść. 

Targana  wewnętrznymi  sprzecznościami  i  nieco  oszołomiona,  Sara  rozpoczęła 

przygotowania do uro

czystego, niedzielnego posiłku. 

Założyła  tego  dnia  letni  kostium,  który  otrzymała  od  Thora.  Była  pięknie  opalona. 

Miała  naturalnie  ciemne  brwi,  które  nie  wymagały  malowania.  Doskonale  kontrastowały  z 
jasnym kolorem jej włosów. 

Thor zasiadł na czołowym miejscu przy długim stole. Po obu stronach zajęła miejsce 

załoga. Tony pomógł Sarze wnieść przystawki, ona sama wniosła do mesy pieczeń na dużym 
półmisku  i  postawiła  ją przed  Thorem  do  pokrojenia.  Nie  patrzyła  na  niego.  Wiedziała,  że 
spogląda  na  jej  strój.  Czyżby  myślał  o  dziewczynie,  do  której  poprzednio  należał?  Sara 
próbowała  odsunąć  nękające  ją  myśli.  Zajęła  miejsce  daleko  na  drugim  końcu  stołu,  obok 
Pete'a, chcąc mu pomóc przy jedzeniu. 

Thor odmówił modlitwę, a następnie umiejętnie pokroił i podzielił pieczeń. Wkrótce 

wszyscy  zajęli  się  jedzeniem.  Sara  pomagała  Pete'owi  pokroić  mięso  na  drobne  kawałki. 
Poczuła jednak, że sama nie ma apetytu ani chęci włączenia się w rozmowę. 

Nie jesteś głodna? - spytał Thor. 

Popatrzyła  na  niego  i  próbowała  się  uśmiechnąć.  Utrzymując  beztroski  ton  głosu 

powiedziała: 

Cóż, przygotowanie posiłku dla wszystkich może zniechęcić do jedzenia. 

Zazwyczaj nie jesteś zniechęcona - zauważył Pete, ze śmiechem. - Powiedziałbym, 

że masz zawsze bardzo dobry apetyt. 

Ty również, szczególnie wtedy, gdy Sara przygotowuje jedzenie - odezwał się Mack. 

- Jesz jak wieprz. 

Sara była zadowolona, że ich rubaszna, a zarazem pogodna konwersacja pozwala jej 

zachować milczenie. Kiedy skończyli pierwsze danie, posprzątała talerze i postawiła na stole 
wielką misę z ciepłym budyniem oraz dzban z bitą śmietaną. Następnie wyszła do kuchni, aby 
włożyć naczynia do zmywarki. Mack zawołał ją do stołu. 

Dziękuję,  jestem  na  diecie  -  odkrzyknęła.  Wymknęła  się  ukradkiem  z  kuchni  i 

wyszła na pokład. Przy sterze stał Arne. Steve stał obok masztu na wachcie. Słońce już zaszło 
i o minionym dniu świadczyła jedynie złota poświata na zachodzie. Ten dzień zapamiętam na 

background image

całe  życie,  pomyślała.  Oparła  się  o  poręcz  nadburcia  przy  dziobie.  Stała  tak  oparta  przez 
chwilę,  pogrążona w myślach.  Znowu  zaczęły nią targać sprzeczne uczucia.  Przez moment 
wydawała się pełna nadziei, aby za chwilę ulec rozpaczy tak wielkiej, że łzy napłynęły jej do 

oczu. 

Usłyszała za sobą kroki. Zanim zdążyła otrzeć załzawione oczy, stanął przy niej Thor, 

który delikatnie wymówił jej imię.. 

- Tak? - 

Musiała się odwrócić. Wpatrywał się w jej twarz. 

Załoga dziękuje ci za posiłek. Była to najlepsza kolacja, jaką dotąd mieliśmy na tym 

statku. 

Miło mi to słyszeć. Cieszę się, że smakowała. 

Czy czujesz się dobrze, Saro? 

Skinęła potwierdzająco głową i usiłowała przybrać pogodny wyraz twarzy. 

Tak, oczywiście. 

Thor uczynił gest wyrażający zrozumienie, ale wyraźnie nie był przekonany. 

Wspaniale przerobiłaś kostium - powiedział. 

Dobrze w nim wyglądasz. 

Miał to być niewinny komplement, ale Sara odczuła to jako przykrość. Uniosła głowę 

i zapytała: 

Do kogo należał wcześniej? Twarz Thora wyrażała zdziwienie. 

Do dziewczyny, która kiedyś z nami podróżowała - odpowiedział. 

Jako pasażer czy jako członek załogi? 

Oczywiście, że jako pasażer - roześmiał się. 

Czy to była dziewczyna kogoś z załogi, czy może twoja? 

Thor spojrzał na nią tak zimnym wzrokiem, że poczuła, jak ciarki przebiegają jej po 

plecach. 

Dlaczego tak bardzo się tym interesujesz? Skrzyżowała ręce na piersiach i skuliła się. 

Pod

nosząc głos, powiedziała: 

Tak sobie. Chciałam tylko wiedzieć, czyj to był strój, to wszystko. Przepraszam. - 

Zerwała się, przebiegła pokład i schodami zbiegła w dół. 

Thor zaczął ją gonić, przeskakując po parę stopni. Kiedy znalazła się na korytarzu pod 

pokładem, był już tylko kilka kroków za nią. Korytarz był pusty. Załoga wciąż siedziała w 

mesie. 

- Saro, poczekaj - 

powiedział. 

background image

Zatrzymała się i stanęła odwrócona do niego tyłem, ale on położył jej rękę na ramieniu 

i  wolno  obrócił  twarzą  ku  sobie.  Drżała  na  całym  ciele,  serce  waliło  jej  mocno.  Thor 
nachmurzył się. 

Przepraszam, jeśli sprawiłem ci przykrość. Nie chciałem. 

Nie odpowiedziała. Stała patrząc na niego, miotana sprzecznymi uczuciami. 

Saro, czy ty się mnie boisz? - spytał nagle. Przez dłuższą chwilę nie odpowiadała. 

Wpatrywała się w jego twarz błyszczącymi od łez oczami, a następnie rzekła: 

Tak, boję się ciebie. 

Nie potrzebujesz się mnie bać. - Aby ją uspokoić położył dłonie na jej ramionach. - 

Kapitan musi być wymagający, ale nie chciałem cię przestraszyć. Naprawdę nie chciałem. 

Czuła ucisk jego dłoni na swoich ramionach. Pod wpływem tego dotyku poczuła nagły 

przypływ pożądania. 

- Czy tak? - 

szepnęła rozchylając zmysłowo usta. 

-  Tak, ja. . - 

Thor  przerwał  nagle,  widząc  pożądanie w jej oczach. Jeszcze mocniej 

ścisnął ją za ramiona, ale była obojętna na ból. Pragnęła jego ust i z utęsknieniem czekała na 
pocałunek.  Przybliżyła  się  ku  niemu,  uniosła  ręce  i  położyła  mu  je  na  piersiach.  Wciągnął 
głęboko  powietrze  i  już  jego  rozpalone  usta  całowały  jej  usta,  dając  upust  nieskrępowanej 
namiętności.  Sara  wydała  z  siebie  pomruk  wyrażający  rozkosz,  której  nagle  doznała.  Jej 
radość  sięgnęła  zenitu,  kiedy  obejmując  go  rękami  za  szyję,  przylgnęła  do  niego  całym 
ciałem. Nagle gwałtownym ruchem odepchnął ją od siebie. 

-  Ty lisico! - 

wykrzyknął.  Wpatrywał  się  w  nią,  dysząc  ciężko.  Zacisnął  pięści.  - 

Miałem  rację  co  do  ciebie  -  wykrzyknął  dzikim  głosem.  Zmieniony  na  twarzy  oddalił  się 
pospiesznie, zostawiając oszołomioną Sarę samą w jej nagle zdruzgotanym świecie. 

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY 

Najłatwiej byłoby spędzić cały dzień w kajucie, udając chorobę. Sara była jednak zbyt 

dumna, aby tak zrobić. Wstała o zwykłej porze i zabrała się do przygotowywania śniadania 
dla  załogi.  Na  jej  twarzy  malował  się  pogodny  nastrój.  Z  tego  powodu  nikt  nawet  nie 
zauważył, że ma podkrążone oczy i nieco rozdrażniony głos. 

Tego dnia nie odważyła się jednak zanieść śniadania Thorowi. Poprosiła o to Kena. 

Czym  innym  było  bowiem  udawanie  przed  załogą,  że  nic  się  nie  stało,  a  czym  innym 
spotkanie twarzą w twarz z Thorem. Byłoby to ponad jej siły. 

Płynęli często uczęszczanym szlakiem. Thor towarzyszył sternikowi na pokładzie lub 

też dokonywał obserwacji radaru w pomieszczeniu nawigacyjnym. Dzięki temu natknęła się 
na niego dopiero po południu. Wyszła na pokład, aby wyrzucić za burtę odpadki z kuchni. W 
momencie, kiedy opróżniała wiadro, statek zakołysał się na skutek zmiany kursu i zamiast za 
burtę resztki jabłek i pomidorów wysypały się na pokład. Sara schyliła się, aby je podnieść. 
Dostrzegła wówczas Thora, który stał obok niej. 

Nie  nauczyłaś  się  jeszcze  rozpoznawać,  z  której  strony  wieje  wiatr?  -  powiedział 

ostrym głosem. - Usuń te śmieci i wysprzątaj pokład. 

Sara spojrzała na niego  i natychmiast zaczęła wykonywać polecenie.  Starała się nie 

przywiązywać  wagi  do  złośliwej  pogardy,  jaką  zobaczyła  w  jego  oczach.  Kiedy  już 
posprzątała i zeszła na dół, podszedł do niej Steve. 

Kapitan twierdzi, że nie wyczyściłaś dobrze pokładu. Musisz zrobić to jeszcze raz. - 

Spojrzał na nią wymownie. - Co do mnie, wydaje mi się w porządku. 

Musiałam  czegoś  nie  zauważyć  -  powiedziała  Sara.  Następnie  wzięła  szczotkę, 

uklękła i powtórzyła całą pracę. 

Gdy  skończyła,  podszedł  do  niej  Thor.  Uważnie  spojrzał  na  pokład.  Nie  mogąc 

znaleźć niczego więcej, z niechęcią w głosie powiedział. 

W porządku. Wystarczy. 

Tego 

wieczoru, przy kolacji, Thor znalazł sobie kolejny powód do narzekań. Placek z 

mięsem, który przygotowała Sara, przypominał raczej jedną z potraw Kena. Zapomniała także 
na czas włożyć chleb do piekarnika. Nie był więc wystarczająco spieczony. Thor wytknął jej 
te przewinienia ze złością. Sara wysłuchała go w milczeniu. Siedziała przy stole z pochyloną 
głową, wpatrzona w swój talerz. 

background image

Po  kolacji  Thor  udał  się  do  kuchni.  Rozejrzał  się  dookoła  i  polecił  Sarze  zrobić 

porządek. 

-  Tu jest obrzydliwie - 

wykrzyknął.  -  Dziwię  się,  że  nie  dostaliśmy  jeszcze  bólów 

żołądka. Nie zakończysz służby, zanim nie zniknie stąd ten brud. 

Siedzący w mesie członkowie załogi słyszeli, co powiedział Thor. Słyszeli także jego 

uwagi podczas posiłku. Kiedy Thor udał się do swej kabiny, do kuchni weszli Tony i Pete. 

Co  się  dzieje  z  szefem?  -  zapytał  Pete.  -  Zachowuje  się  jak  niedźwiedź  z  bolącą 

głową. 

Sara wzruszyła ramionami. 

Przypaliłam placek. 

Ken przypalał każdy posiłek, a kapitan nigdy nie zwrócił mu uwagi w ten sposób. 

Czym go 

tak ubodłaś? 

Skąd  mogę  wiedzieć  -  powiedziała  Sara  z  irytacją.  -  Pozwólcie,  że  zajmę  się 

sprzątaniem, bo jak tego nie zrobię, to znowu się do mnie przyczepi. 

Pomogę ci - zaofiarował się Tony. 

Sara z trudem zdobyła się na uśmiech. 

Dziękuję, ale to nie jest praca dla dwóch osób. Nie martw się, dam sobie radę. 

Zabrała  się  do  pracy.  Skrobała  i  czyściła  kuchnię,  aż  rozbolały  ją  ręce.  Kiedy 

skończyła  -  pomieszczenie  lśniło  czystością.  Spojrzała  dokoła  z  dumą  i  udała  się  na 
spoczynek. Praca miała jedną zaletę. Dzięki niej natychmiast zasnęła. 

Zbudziło ją walenie do drzwi. W półśnie wstała z łóżka. Jej włosy były w nieładzie. 

Jedwabny szlafrok, jaki miała na sobie, przylepiony był do spoconego ciała. Otworzyła drzwi 
i zapytała: 

Co się dzieje? Toniemy? 

- Nie! 

Thor spojrzał na nią ponuro. 

Kto ci pozwolił pójść do łóżka przed zakończeniem pracy? - powiedział ze złością. 

Wyczyściłam przecież kuchnię - zaprotestowała. 

Może według ciebie jest czysta, ale dla mnie nie. Ubieraj się. Oczekuję cię za pięć 

minut. 

Im dłużej patrzyła na niego, na jego twarde rysy twarzy, tym bardziej wzbierał w niej 

gniew.  Ogarnęło  ją  znów  uczucie  wyczerpania,  a  także  współczucia  nad  swoją  niedolą. 
Podporządkowując się mu powiedziała: 

W porządku. 

background image

Co powiedziałaś? - wykrzyknął. 

Powiedziałam, w porządku. 

Zatrzymała się w pół słowa. Nie patrząc mu w oczy, dodała: 

- Znaczy, tak jest, kapitanie! 

- Teraz lepiej - 

odparł. 

Wyciągnął patelnie z szafki i szuflady z piekarnika. Odsunął też piecyk mikrofalowy, 

aby odszukać miejsca, o których zapomniała. 

Powiedziałem,  że  ma  tu  nie  być  śladu  brudu.  Do  roboty!  Przyjdę  jeszcze,  aby 

sprawdzić. 

Wachta zmieniła się o północy. Marynarze, którzy przed zmianą przyszli do kuchni, 

aby napić się kawy, zastali ją skrobiącą brud za piekarnikiem. Steve natychmiast podszedł do 
niej i chciał wziąć szczotkę, którą trzymała. 

Pozwól mi to zrobić - powiedział. 

-  Zostaw. To praca dla dziewczyny - 

powiedział Thor, który nagle wynurzył się zza 

jego pleców. 

Sara ledwo się trzyma na nogach, kapitanie. 

Jeżeli kiedykolwiek zostaniesz kapitanem marynarki, w co bardzo wątpię, będziesz 

mógł  wydawać  rozkazy.  Ale  teraz  to  ja  tu  rozkazuję.  Weźcie  kawę  i  opuśćcie  kuchnię  - 
ofuknął go Thor cierpko. 

Co za diabeł wstąpił w kapitana? - powiedział Steve, kiedy Thor już się oddalił. Nikt 

jednak nie odpowiedział. Sara zaś odwróciła wzrok i wzięła się do dalszej pracy. 

Dziękuję  ci  za  dobre  intencje  -  powiedziała.  Kiedy  Thor  zjawił  się  w  kuchni 

ponownie,  udało  mu  się  znaleźć  nieco  kurzu  koło  sufitu.  Patrząc  Sarze  prosto  w  oczy, 
rozkazał  jej  to  wyczyścić.  Nie  chcąc  niczym  go  sprowokować,  wspięła  się  bez  słowa  na 
skrzynkę, aby wykonać jego polecenie. Oczy zamykały się jej ze zmęczenia. W pewnej chwili 
statek  podskoczył  niespodziewanie  na  jakiejś  wysokiej  fali  i  Sara  spadła  ze skrzynki, 
uderzając się dotkliwie łokciem o zlew. Przez kilka minut leżała na podłodze w bólu. Powoli 
wstała i skończyła pracę lewą ręką. 

Gdy  Thor  przyszedł  ponownie  do  kuchni,  zastał  Sarę  opartą  o  ścianę.'  Stała  ze 

zgiętymi rękami, podpierając lewą dłonią stłuczony łokieć. Jej twarz wyrażała determinację. 
Postanowiła  nie  ulec  słabości  i  wstrzymać  się  od  płaczu.  Thor,  pochylony,  dokonywał 
inspekcji  każdego  centymetra  kwadratowego  kuchni.  W  końcu  wyprostował  się.  Nie  był 
zadowolony. Palniki i szuflady lśniły tak, że można było się w nich przeglądać. Nie mógł już 
więc do niczego się przyczepić. 

background image

W porządku. Możesz iść. Pilnuj tylko, aby kuchnia była zawsze taka czysta. 

Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. 

Powiedziałem, możesz iść - powtórzył. 

Rozkazujesz mi? Skrzywił się szyderczo. 

Chyba,  że  chcesz  tu  pozostać  i  czyścić  od  nowa.  Nie  odpowiedziała.  Kiedy 

odchodził,  na  jej  twarzy  pojawił  się  smutny  uśmiech.  Skóra  na  obolałych  rękach  była 
popękana. Czuła dotkliwy ból w łokciu. Gdy dotarła do swej kajuty, nie miała już siły zdjąć z 
siebie ubrania. Położyła się na łóżku i natychmiast zasnęła. 

W ciągu następnych dni Thor zachowywał się podobnie. Dopatrywał się uchybień we 

wszystkim, co robiła, i karał ją bezlitośnie. Nakazywał jej powtarzać tę samą pracę po dwa, 

trzy razy. 

Sara domyślała się, dlaczego był na nią tak zły. Wyładowywał całą swą złość i mścił 

się za swoją słabość. Czy pocałunkiem zdradził kobietę, którą kochał? Czy była to kobieta, 
która pisała do niego z Danii? 

Gdy marynarze słyszeli, co Thor do niej mówił i widzieli, co z nią czynił, ogarniało 

ich bezgraniczne zdziwienie. Nie widzieli go jeszcze w takim stanie. Gdy próbowali pomóc 

Sarze, otrzymywali polecenie, by zostawić ją w spokoju. Napięcie na statku rosło. Atmosfera 
zmieniała się na coraz gorszą. 

Sara  ze  stoickim  spokojem  przyjmowała  wszystkie  prace,  jakie  narzucał  jej  Thor. 

Jednakże, z powodu braku ochronnych, gumowych rękawiczek, na jej delikatnych dłoniach 
pojawiły się wkrótce zadrapania. Jej paznokcie krwawiły. Próbowała to ukryć. Któregoś dnia 
do  kuchni  niespodziewanie  wszedł  Mack  i  dostrzegł,  jak  próbowała  zabezpieczyć  ręce  za 
pomocą woreczków plastikowych. 

- Co u licha robisz? 

- Nic. - 

Sara ukryła dłonie za sobą. 

Pokaż. 

To  nic,  naprawdę  -  powiedziała,  próbując  się  uśmiechnąć.  -  To  zwykła  kobieca 

próżność. 

On jednak chwycił ją delikatnie za rękę, odwrócił i popatrzył na jej dłoń. 

- O rety, Saro! - 

wykrzyknął. Twoje palce krwawią. Musisz je natychmiast przemyć i 

zabandażować. Poczekaj, ja... 

- Nie! Nic mi nie jest. 

- M

ówisz głupstwa. Musi cię to strasznie boleć. Idź natychmiast do kapitana i... 

Przerwał, widząc przestrach w jej oczach. 

background image

Saro, co zaszło między tobą a kapitanem? Przez ostatni tydzień traktuje cię, jakbyś 

była nikim. Co zrobiłaś, że jest na ciebie taki cięty? 

- To nie ma znaczenia - 

odparła. 

Z pewnością ma. Nie może cię w ten sposób traktować. Pójdę i przemówię mu do 

rozumu - powie

dział ze złością. 

Odwrócił się, aby odejść, lecz Sara chwyciła go za ramię. 

Nie trzeba, Mack. Tylko pogorszysz sprawę. Będzie myślał, że cię wysłałam. 

Ale tak dalej nie może być! Nie wytrzymasz dłużej takiego traktowania! 

- Wytrzymam - 

odparła gwałtownie. - Wytrzymam wszystko. Nie poddam mu się. 

Mack popatrzył na nią. 

A więc chodzi o związek miedzy wami. Czy to masz na myśli? 

Myślę, że tak. 

Odwróciła  wzrok,  żałując,  że  powiedziała  tak  dużo.  Mack  jednak  musiał  wysnuć  z 

tego jakiś wniosek, gdyż powiedział krótko: 

W takim razie musisz sama zdecydować. Tak dalej być nie może. 

Do końca podróży  pozostało mniej niż tydzień. Do tego czasu wszystko się samo 

jakoś ułoży. 

Zaśmiał się szyderczo. 

Wątpię. Ale teraz musisz zrobić coś z rękami. Nie bój się, pójdę do kabiny kapitana 

po apteczkę. Jeżeli będzie się o coś pytał, powiem, że poparzyłaś sobie dłonie. 

Wrócił szybko z powrotem z apteczką. 

Wszystko w porządku. Nie było go. Rozpoczął bandażowanie jej dłoni. 

- Nie jestem w tym dobry - 

powiedział. - Kapitan to prawdziwy ekspert. Tylko on zna 

się na medycynie na tym statku. 

Czuję  się  lepiej.  Dziękuję.  Czy  mógłbyś  mi  teraz  nałożyć  na  ręce  woreczki 

plastikowe? Muszę jeszcze wyczyścić ubikację i prysznice. 

Nie powinnaś tego robić. 

Ktoś  musi.  Przymocuj  woreczki  taśmą  elastyczną.  Mack  uczynił  tak,  jak  prosiła, 

chociaż bez przekonania. 

Woreczki długo nie wytrzymają. Spróbuję znaleźć ci coś lepszego. 

Jesteś kochany. - Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. 

A więc to tak! 

Nagły skurcz przeszedł serce Sary, ale odetchnęła z ulgą, gdy ujrzała, że to tylko Pete. 

Widzę, że romansujemy z oficerami - powiedział Pete rozbawionym głosem. 

background image

-  Sara i ja tworzymy towarzystwo wzajemnej ad

oracji, dostępne tylko dla wyższych 

szarży - odpowiedział mu Mack z uśmiechem. - A jak ma się twoje ramię? 

Boli jak diabli. Saro, dlaczego masz worki na rękach? 

- To najnowszy krzyk mody - 

odpowiedziała. Pete westchnął. 

Na głupie pytanie... 

Podszedł do ekspresu, aby nalać sobie kawy. 

Ale już tak na serio, dlaczego... 

Odwrócił się i momentalnie umilkł, widząc, jak Thor wkracza do kuchni. 
Oczy kapitana zatrzymały  się natychmiast na  apteczce,  która wciąż stała otwarta na 

stole. 

- Kto jest ranny? - 

zapytał Macka. 

Nikt odpowiedział spokojnie Mack. - Sprawdzamy opatrunek Pete'a i to wszystko. 

Pete  otworzył  szeroko  oczy  ze  zdziwienia,  ale  udało  mu  się  zachować  powagę  na 

twarzy, podcza

s gdy Sara ukryła dłonie za sobą. Thor skinął głową. Obrzucił Sarę zimnym 

spojrzeniem i rzekł: 

Sądziłem, że powiedziałem ci dosyć wyraźnie, abyś wyczyściła prysznice. Idź tam 

natychmiast, zamiast zabierać czas innym. 

Podszedł  do  ekspresu,  aby  nalać  sobie  kawy.  Sara  wzięła  wiadro  i  wymknęła  się  z 

kuchni za jego plecami. 

Reszta  dnia  upłynęła  raczej  spokojnie.  Było  tak  przede  wszystkim  dlatego,  że  Thor 

prawie nie wychodził. Posilał się zamknięty w swojej kabinie. W końcu jednak, pod wieczór, 
zdecydował się zejść do mesy na kolację. 

Sara  przyrządziła  w  tym  dniu  duszone  mięso  z  jarzynami.  Nie  chcąc,  aby  Thor 

zauważył, że coś jej się stało z rękami, zdjęła opatrunki. Załoga skończyła zimną przekąskę i 
czekała,  aż  przyniesie  drugie  danie.  Gdy  zdejmowała  potrawę  z  palnika,  poczuła  prze-
szywający ból. Strumień gorąca przedostał się przez szmatkę, przez którą trzymała garnek, i 
poraził  jej  chore  palce.  Krzyknęła.  Garnek  z  mięsem  wysunął  się  jej  z  rąk.  Instynktownie 
próbowała go jeszcze złapać, pokrywka zsunęła się i gorąca potrawa wylała się na jej prawą 
dłoń.  Krzyczała  z  bólu,  podczas  gdy  mężczyźni,  jak  jeden  mąż,  rzucili  się  do  kuchni  na 

pomoc. 

Sara stała oparta o szafkę, próbując walczyć z bólem. W kuchni znalazła się prawie 

cała załoga. Nadszedł Thor. 

Odejść! Nie ma tutaj miejsca dla was wszystkich - krzyknął. Spojrzał na Sarę. - A ty 

przyrządź nam teraz coś innego do jedzenia i posprzątaj to wszystko. 

background image

Ale przecież ona się poparzyła - oświadczył Steve. 

To  ją  nauczy  nie  być  taką  niedojdą  na  przyszłość.  Thor  odwrócił  się,  aby  pójść  z 

powrotem do mesy. 

Drogę jednak zastąpili mu mężczyźni. Patrzyli na niego ze zdumieniem i ze złością. Z 

tłumu wyłonił się Mack. 

Dlaczego, u diabła, nie znajdziesz sobie kogoś swojego wzrostu, kapitanie? A może 

wyobrażasz sobie, że ta bezbronna dziewczyna jest godnym ciebie przeciwnikiem? 

Odwrócił się nagle i schwycił Sarę za rękę, popychając ją jednocześnie do przodu. 

- Nie! - 

zakrzyknęła. Próbowała się opierać, ale on trzymał ją za nadgarstki i wykręcił 

jej ręce dłońmi do góry. 

Popatrz  na  jej  dłonie.  Ona  nie  jest  mężczyzną.  Nie  nadaje  się  do  prac,  które  jej 

zlecasz.  Ale  ty  przyczepiłeś  się  do  niej  i  zrobiłeś  z  niej  swoją  ofiarę.  Nie  wiem  dlaczego. 
Zresztą  nie  obchodzi  mnie  powód.  Interesuje  mnie,  że  to,  co  z  nią  robisz,  przechodzi  już 

wszelkie granice. 

Thor słuchał, wpatrując się w dłonie Sary. Próbowała wyrwać się z uścisku Macka. 

Była zdenerwowana i zła, że zaradził jej tajemnicę. 

- Nic mi nie jest - 

wyszeptała. 

-  To nieprawda - 

odparł  Mack.  -  Sparzyłaś  się.  Twoje  dłonie  trzeba  jeszcze  raz 

zabandażować. Steve, przynieś szybko apteczkę - powiedział rozkazującym tonem. 

Steve natychmiast wykonał jego polecenie. Thor podniósł głowę, popatrzył na ludzi 

stojących w przejściu i na Macka. Jego twarz wydawała się dziwnie blada i wyczerpana. 

- Jest apteczka - 

zakomunikował Steve. Mack zaprowadził Sarę do mesy. 

Usiądź - powiedział. - Zrobię ci opatrunek. Steve, znajdź maść na oparzenia. 

W tym momencie Thor wyciągnął przed siebie rękę, aby go powstrzymać. 

Ja  to  zrobię  -  powiedział.  -  Ken,  przyrządź  nam  coś  do  zjedzenia.  Reszta  niech 

wyczyści kuchnię. 

Mężczyźni  popatrzyli  na  siebie  pytająco.  Nie  minęła  chwila,  a  było  już  po  buncie. 

Zastosowali się do jego poleceń. 

Posłuchał  go  również  Mack.  Z  pewnym  wahaniem  odstąpił  mu  miejsce przy Sarze 

Stał jednak w pobliżu i obserwował. 

Powinnaś była opatrzyć je już wcześniej - rzekł Thor ostro, spoglądając na jej dłonie. 

Miała ręce zabandażowane, ale zdjęła opatrunek, abyś niczego nie zauważył - wtrącił 

się Mack. - Jest dumna i uparta. Jeżeli chcesz znać moje zdanie, jesteście tak samo szaleni. 

background image

Nie pytałem cię o zdanie - odpowiedział Thor. - Idź na pokład i obejmij dowództwo 

statku. 

Mack wahał się tym razem dłużej. W końcu rzekł do Sary, wyraźnie cedząc słowa: 

Poślij po mnie, jeżeli będziesz potrzebowała pomocy. Gdy Mack odszedł, Thor rzekł 

szorstko. 

Niemądra, dlaczego mi nic nie powiedziałaś? Przez moment ich oczy spotkały się. W 

jego  oczach  widać  było  złość.  Gdy  tak  patrzył  na  nią,  stopniowo  zarysowało  się  w  nich 

zaciekawienie. 

Nie  rozumiem  cię  powiedział  krótko.  -  Czasem  zachowujesz  się  jak  łatwa 

dziewczynka. Innym razem z kolei - 

popatrzył na jej spracowane ręce jesteś dumna i uparta 

do tego stopnia, że możesz doprowadzić się do takiego stanu. 

Nawet łatwe dziewczynki mają swoją dumę - powiedziała Sara przekornie. 

Jeżeli byłyby dumne, nie byłyby dziewczynkami - Thor zachmurzył się, zdając sobie 

nagle sprawę z tego, co powiedział. - Niczego już więcej nie dodawaj. 

Może nie jesteś dobry z arytmetyki - powiedziała z odrobiną zuchwałości. 

Nadszedł Ken z koszykiem butelek. 

Udało  nam  się  ocalić  większą  część  kolacji  -  powiedział  radośnie.  -  Ziemniaki i 

chleb są w porządku. Możemy rozpocząć posiłek, kapitanie. 

Na  razie  opatrunek  powinien  wystarczyć  -  powiedział  Thor.  -  Oparzenia  nie  są 

poważne. Nie mocz rąk w wodzie. Jutro zobaczę, jak się goją. 

Dziękuję - odpowiedziała Sara machinalnie. 

Było to niełatwe zawieszenie broni. Sara nie musiała już więcej wykonywać ciężkich 

prac. Dzięki temu jej ręce zaczęły się goić. Nie była jednak pewna, czy poprawa ich stanu jest 
korzystna  dla  niej,  czy  nie.  Każdego  bowiem  ranka,  po  śniadaniu,  udawała  się  do  kabiny 
Thora, aby zmienić opatrunek. Już na pół godziny przed tym zabiegiem ogarniały ją zmienne 
uczucia. Czekała z napięciem na te spotkania, a jednocześnie bała się. Dawały jej one szanse 
bycia z nim sam na sam. Mogła odczuć jego dotyk i bliskość. Z drugiej strony, Thor odnosił 
się do niej chłodno. Z dużą sprawnością smarował jej ręce maścią i opatrywał je bandażem. 
Nie  okazywał  przy  tym  śladu  żadnych  uczuć.  Nie  mówił  do  niej  nic,  poza  tym,  co 
bezpośrednio wiązało się ze zmianą opatrunku. 

Pewnego dnia Mack przyniósł jej własnoręcznie zrobioną parę rękawiczek. 

Och,  Mack!  Dziękuję.  Bardzo  mi  się  przydadzą. Ale czy przypadkiem nie 

poświęciłeś na nie swojego sztormiaka? 

Mack pokręcił przecząco głową. 

background image

Kapitan dał mi swoją zapasową kurtkę przeciwdeszczową. 

Sara wypowiedziała jedynie „och” i zaniemówiła, nie mogąc w pierwszym momencie 

pozbierać myśli. 

Zwolni

enie  z  dotychczasowych  obowiązków  dawało  Sarze  dużo  wolnego  czasu  na 

przemyślenie  wszystkich  spraw.  Większość  czasu  spędzała  na  pokładzie,  opalając  się. 
Usiłowała czytać książkę, ale myślami była wciąż przy Thorze. 

.  Mijały  dni.  Godziny,  które  zostały  do  zakończenia  podróży,  stawały  się  coraz 

bardziej  drogocenne.  Thor  nie  ukrywał,  że  z  przyjemnością  wysadzi  ją  na  ląd,  gdy  tylko 
dobiją  do  Rodos.  Czasami  Sara  sama  pragnęła  już  tam  być.  Widzieć  go  na  co  dzień,  a 
jednocześnie nie być z nim, to było dla niej bardzo bolesne. Jednakże świadomość, że już go 
nigdy więcej nie zobaczy, stawała się również nie do zniesienia. 

Pragnęła  wówczas,  aby  czas  się  zatrzymał.  Chciała  spoglądać  na  jego  pięknie 

zbudowane ciało i rozmyślać, co mogłoby się stać, gdyby ją pokochał. 

Nie wiedziałem, że jest ci tak samo dobrze z góry, jak z dołu - skomentował Pete, 

rozciągnięty na pokładzie obok niej. Jego głos wyrwał ją z zamyślenia. 

Co masz na myśli? - spytała nieco zakłopotana. Przybliżył się do niej i wziął jej z 

ręki książkę. 

Od dłuższego czasu czytasz ją odwróconą. 

- Och - 

zaczerwieniła się. - Musiałam się zdrzemnąć - powiedziała szeptem. 

Jasne, że śnisz na jawie. Czy chcesz, żebym posmarował ci plecy olejkiem? 

Proszę. 

Sara miała na sobie bikini. Była pięknie opalona. Słońce śródziemnomorskie stawało 

się  jednak  coraz  silniejsze.  Musiała  więc  uważać,  aby  się  nie  spalić.  Pete  zabrał  się  do 
smarowania jej pleców. Wkrótce jego niezgrabne zabiegi i fakt, że na dwie osoby posiadali 
jedynie jedną zdrową rękę, rozbawiły ich oboje. Wybuchnęli śmiechem. 

W pewnej odległości od nich stał na pokładzie  Thor, który pokazywał  Stevowi, jak 

wyznaczyć  pozycję  statku  za  pomocą  sekstansu.  Ich  śmiech  wyprowadził  go  na  moment  z 
równowagi. Patrząc na nich, zapomniał nagle o wszystkim dokoła. Po chwili jednak odwrócił 
się gwałtownie i kontynuował pokaz. 

Szkoda, że nie możesz mi się odwzajemnić i nasmarować mi pleców - powiedział 

Pete ze śmiechem w głosie. 

- Nie potrzebujesz. Twoja skóra jest gruba, jak u hipopotama. 

Aha. Dziękuję. 

Pete przyzwy

czaił się, że z niego żartowano i nawet to lubił. Zapytał Sarę: 

background image

Co zrobisz, gdy dopłyniemy do Rodos? 

Gdybym  to  ja  wiedziała  -  odparła.  -  Mam  nadzieję,  że  otrzymam  nową  kartę 

kredytową. Dzięki temu będę mogła pobrać trochę gotówki z konta. Nie sądzę jednak, aby mi 
starczyło na powrót do Anglii. Będę musiała znaleźć sobie pracę w Rodos. Mozę rozpocznę 
pracę w hotelu albo na statku pasażerskim. 

Przyjedź do Australii! 

Do Australii? To chyba za daleka podróż dla samotnej kobiety. Poza tym nie mam 

pieniędzy. 

Możesz pojechać ze mną. 

Pete zdziwił Sarę tą nagłą propozycją. 

Przecież ty nie musisz opuszczać statku. Kapitan zezwoli ci na dalszą służbę, nawet 

jeżeli twoja ręka okaże się złamana. Czy tak? 

Oczywiście.  Nie  zamierzam  jednak  zostawać  tu  na  zawsze.  Zaciągnąłem  się,  aby 

poznać kawałek Europy. W Australii czeka mnie praca na stacji mojego ojca. 

Będziesz pracował na kolei? Pete roześmiał się. 

Nie, głupia. Na stacji hodowlanej. Hodujemy owce. Na pewno będzie ci się u nas 

podobać. 

Ale  czy  zostanę  zaakceptowana?  -  powiedziała  Sara  z  uśmiechem.  -  Czy  artyści  i 

owce pasują do siebie? 

Wydaje  mi  się,  że  będzie  ci  się  powodziło,  gdziekolwiek  się  udasz.  Jesteś 

dziewczyną z ikrą. 

Jak na Pete'a był to prawdziwy komplement. Sara pochyliła się i dotknęła lekko jego 

obnażonych pleców, wyrażając mu tym samym swoją wdzięczność. 

Dziękuję, Pete. Ja... 

Padł na nich cień. Thor i Steve przybliżyli się i stanęli w pobliżu. Sara podniosła się z 

wdziękiem. 

- Przepraszam - 

powiedziała. - Muszę już iść. Inaczej Ken przypali obiad. 

Odchodząc,  widziała,  jak  Thor  spoglądał  na  nią  szyderczo.  Z  łatwością  mogła 

odczytać, co myśli. Myślał, że teraz z kolei próbuje uwieść Pete'a. 

Upłynęły trzy tygodnie od dnia, w którym Sara dostała się na pokład, kiedy wpłynęli 

do portu na w

yspie  Rodos.  Było  to  nad  ranem.  Dopłynęli  do  wyspy  od  strony  zachodniej. 

Słońce oświetlało w pełni ich żagle, tak, że przybrały barwę szczerozłotą. Thor wydał polece-
nie  wywieszenia  flag  narodowych  tych  państw,  które  były  reprezentowane  na  pokładzie. 
Dzięki temu statek wyglądał okazale. 

background image

Podpłynęli  do  wyspy  tak  blisko, że  widać  już  było  ludzi  machających  im  z  brzegu. 

Wreszcie ujrzeli potężny mur z wieżami obronnymi i bramą fortecy Rycerzy Świętego Jana z 
Jerozolimy, która górowała nad portem. 

Sara była urzeczona widokiem. Statek wpływał do starego portu Madraki przez wąski 

przesmyk,  nad  którym  stał  ponoć  w  starożytności  legendarny  posąg  kolosa  z  Rodos. 
Starożytny port i szereg wiatraków tworzyły malowniczą linię brzegu. 

Przybili  zgrabnie  do  nadbrzeża  w  basenie  portowym,  gdzie  czekał  na  nich  już  tłum 

ludzi. Opuszczono trap i na pokład wszedł kapitan portu oraz celnik. Gdy Sara ich zobaczyła, 
opuścił  ją  nagle  błogi  nastrój,  w  który  została  wprowadzona  wspaniałym  widokiem  portu. 
Thor  zaprosił  urzędników  na  dół,  do  swojej  kabiny  i  mogła  się  domyślać,  że  jednym  z 
punktów ich narady będzie sprawa wysadzenia jej na ląd. 

Widząc, że jest zasmucona, Tony zbliżył się do niej i szturchnął dobrotliwie w plecy. 

Nie martw się - powiedział. - Już niedługo będziesz w domu. 

-  W domu? - 

uśmiechnęła się gorzko. - Tak naprawdę, to nie mam domu. Nie mam 

dokąd się udać i nigdzie mnie nie ciągnie. 

Nam również przykro byłoby ciebie zostawić - powiedział Tony z sympatią w głosie. 

- Czy tak, przyjaciele? 

Co się dzieje? 

Zbliżyli się do nich Ken, Arne i Steve. 

Mówiłem, że nie chcielibyśmy, aby Sara odeszła. 

Oczywiście,  że  nie  -  powiedział  Ken  stanowczo.  -  Któż  zająłby  się  za  mnie 

gotowaniem? 

Musielibyśmy znowu rozkoszować się twoimi daniami - z ust Arne wydarł się jęk. - 

Dlacz

ego  nie  poprosisz  kapitana,  aby  zezwolił  ci  na  pełnienie  obowiązków  członka  załogi 

podczas naszego postoju na Rodos? W ten sposób zarobisz trochę pieniędzy i pozostaniesz 
wśród przyjaciół. 

Bardzo bym chciała. Ale to na nic się nie zda. Kapitan chce się mnie pozbyć. Moje 

bagaże są już spakowane. Jestem gotowa do drogi. 

Tak  nie  może  być  -  ostro  zareagował  Tony.  -  Chcemy,  aby  Sara  została.  Jest  tu 

potrzebna. Kapitan nie może jej tak po prostu wyrzucić na ląd i nie troszczyć się o jej dalszy 
los. Nie można pozwolić na to, by sama udała się w podróż samolotem do Anglii. 

Pozwolił mi pozostać na pokładzie - powiedziała szybko Sara. - To wszystko, na co 

się zgodził. Od początku wiedziałam, że jak dopłyniemy, muszę opuścić statek. 

background image

A więc to tak! - skomentował Arne. Mężczyźni odeszli do miejsca, gdzie stali Mack 

i  Pete,  i  zaczęli  się  naradzać.  W  tym  momencie  na  pokładzie  pojawił  się  Thor  wraz  z 
miejscowymi urzędnikami. Podszedł wpierw do Pete'a i powiedział: 

Załatwiliśmy ci prześwietlenie. Tu jest adres szpitala i pieniądze na taksówkę. Jeżeli 

ramię  jest  złamane  i  nie  będzie  cię  dłużej,  zadzwoń  do  Kapitanatu  Portu.  Prześlą  nam 
wiadomość. 

Pete wziął pieniądze i kartkę z adresem. 

Tak jest, kapitanie. Dziękuję. Przebiorę się i wychodzę. 

Thor skinął głową i zwrócił się z kolei do Sary: 

Czy możesz udać się do mojej kabiny? Próbując stłumić emocje, Sara podążyła za 

nim. 

Weszli do środka. 

Rozmawiałem ze strażą graniczną - powiedział nagle. - Twój paszport jeszcze nie 

nadszedł. Będę musiał wybrać się do konsulatu brytyjskiego, by dowiedzieć się, co się stało. 

Mam za to dla ciebie list z banku. 

Wręczył Sarze list. Wzięła go, lecz nie otworzyła koperty. 

Wyjaśniłem twoją sytuację. Powiedziano mi, że jak tylko będziesz miała paszport, 

będziesz  mogła  opuścić  Rodos.  Niestety,  jak  długo  paszportu  nie  ma,  musisz  pozostać  na 
statku.  Myślę,  że  uda  się  wszystko  załatwić  jeszcze  dzisiaj  i  zejdziesz  na  brzeg.  A  teraz 
możesz iść. 

Głos Thora wydawał jej się teraz bardziej twardy i nieubłagany niż zazwyczaj. Prawie 

nie pa

trzył w jej stronę, gdy do niej mówił. To nie była przecież jej wina, że przez moment 

uległ  własnej  słabości  i  poddał  się  namiętnościom.  Z  podniesioną  głową  Sara  powiedziała 
wyraźnie: 

Powinnam podziękować ci za to, że pozwoliłeś mi pozostać na pokładzie. Gotowa 

jestem opuścić statek, kiedy tylko zechcesz. 

Słysząc to, podniósł głowę i na moment twarz mu złagodniała. W jego oczach widać 

było cierpienie. Po chwili jednak odwrócił wzrok i tylko napięte mięśnie zdradzały, że jest 
zdenerwowany. Skinął szybko głową. 

Dam ci znać, kiedy przyjdzie twój paszport - powiedział. 

Sara wyszła z kabiny na chwiejnych nogach. Weszła do mesy, usiadła i spojrzała na 

kopertę, którą trzymała w rękach. Nawet jeżeli Thor czuł coś do niej, swoim zachowaniem 
wyraźnie pokazał,  że nie podda się swemu uczuciu. Nie wiadomo dlaczego postanowił nie 
angażować się w ten związek. Nie pozostawało nic innego, jak odejść i zapomnieć o nim. 

background image

Patrzyła pustym wzrokiem przed siebie, czując wyczerpanie. Siedziała tak do chwili, 

gdy pojawił się Pete. 

- Sara? 

Zamrugała oczami i popatrzyła na niego. 

- Tak? 

Schodzę na brzeg i idę do szpitala - powiedział. - Przedtem chciałem się pożegnać. 

Schodzisz także? 

Sara pokręciła przecząco głową. 

Mój  paszport  jeszcze  nie  nadszedł.  Kapitan  powiedział,  że  odbierze go dzisiaj po 

południu. Wtedy odejdę. 

Chcesz odejść? 

Spuściła wzrok i wzięła ze stołu kopertę. Chwyciła ją tak mocno, że aż się pogniotła. 

Będzie lepiej, gdy odejdę. Kapitan nie lubi kobiet na pokładzie. 

- Czy to list od matki? - 

zapytał Pete. 

- Ten? Nie, to z banku. 

Rozcięła  kopertę,  wyjęła  list  i  po  cichu  przeczytała.  Wybuchnęła  histerycznym 

śmiechem. 

Tylko tego mi brakowało! 

- Co takiego? 

Zanim zdążyła mu odpowiedzieć, Pete wziął list i przeczytał. 

Piszą, że twoje konto jest puste. Wszystkie pieniądze zostały pobrane w Oranie. 

Sara zaśmiała się gorzko. 

W  ten  sp osó b  Alt  Messaad  o d wd zięczył  mi  się  za  to ,  że  n ie  wp ad łam  w  jego 

ramiona. 

To wyjaśnia sytuację - wyszeptał Pete. - Nie możesz opuścić statku bez pieniędzy. 

Oczywiście, że mogę. Sara wzięła od niego list. 

Jestem obywatelką brytyjską. Pójdę do konsulatu, pożyczę trochę pieniędzy i znajdę 

sobie pracę. Nie ma problemu. 

Pete otworzył usta, a ona dodała szybko: 

Przypadkiem nie wpadnij na pomysł, aby mi coś pożyczyć, Pete. Nie przyjmę. Jesteś 

moim przyjacielem. Od przyjaciół nie pożyczam. 

Znowu otworzył usta. 

I nie mów o tym kapitanowi. Zaofiarował mi przejazd i to wszystko. Nie mamy w 

stosunku do siebie żadnych długów. Chciałabym, aby tak pozostało. 

background image

Spojrzała na niego badawczo. 

Przyrzeknij mi, że nic nie powiesz. 

Wstał. Na jego twarzy widać było wzburzenie. 

Czy mogę teraz coś powiedzieć? Jeżeli chcesz tak postąpić, to twoja sprawa. Daj mi 

przynajmniej  znać,  gdzie  się  zatrzymasz.  Obiecujesz?  Byliśmy  dobrymi  kumplami.  Chcę, 
abyśmy byli w kontakcie. 

Uśmiechnęła się do niego ciepło. 

Owszem, będziemy. Wyzdrowiej jak najszybciej. Puścił do niej oczko. 

Sądzę, że to tylko zwichnięcie. 

Gdy  Sara  wyszła  na  pokład,  dowiedziała  się,  że  Thor  poszedł  się  spotkać  z 

producentem filmu, do którego statek został zaangażowany Część załogi również zeszła na 
brzeg.  Sara  posmutniała,  że  nie  będzie  mogła  ich  pożegnać.  Jednak  spokojnie 
przygotowywała obiad dla załogi. 

Na  głos  klaksonu  podeszła  do  iluminatora  i  wyjrzała  na  zewnątrz.  Zobaczyła 

taksówkę, którą przyjechał Pete. Był uśmiechnięty. Na ręce miał założony temblak. Podniósł 
prawą dłoń, odwrócił się i pomachał w kierunku nabrzeża. Sara widziała innych mężczyzn 
podążających  w  kierunku  statku.  Kiedy  wyjrzała  drugi  raz,  nadjechała  kolejna  taksówka,  z 
której wysiadł Thor. Pełna napięcia, z wypiekami na twarzy, udała się na górę, aby odebrać 

swój paszport. 

Thor odwrócił się, widząc, jak Sara wchodzi na pokład. 

Idź na dół, do mojej kabiny - powiedział. Wtedy wystąpił do przodu Mack. 

Chwileczkę, kapitanie. Sądzę, że wszyscy tutaj chcielibyśmy wiedzieć, co stanie się 

z Sarą. 

- To jej sprawa - 

odrzekł. 

Nasza też, jako załogi. 

Thor objął bacznym spojrzeniem stojących wokół ludzi. 

Saro? To zależy od ciebie - powiedział. Zaskoczona zaistniałą sytuacją, odparła: 

Nie mam przed nimi żadnych tajemnic. 

W  porządku  więc  -  Thor  wzruszył  ramionami.  -  Ambasada w Atenach wyda ci 

paszport po uzupełnieniu pewnych danych. Jednakże udało mi się przekonać lokalne władze, 
aby wydały ci dokument tymczasowy, dzięki któremu możesz bez przeszkód zejść na ląd. Nie 
będziesz  mogła  na  razie  opuścić  Rodos  i  będziesz  musiała  meldować  się  codziennie  na 
policji. Zrozumiałaś? 

Tak. Dzię... dziękuję. - Sara poczuła się nieco zamroczona. 

background image

Chciałem podziękować ci za pracę, którą wykonałaś - dodał Thor niespodziewanie. - 

Przyjmij,  proszę,  zapłatę,  która  odpowiadałaby  twojemu  wynagrodzeniu,  gdybyś  była 
regularnym członkiem załogi. 

Podał jej pieniądze, a Sara spoglądała na nie, zastanawiając się, czy duma pozwala jej 

to wziąć. 

Chwileczkę,  kapitanie  -  Mack  wysunął  się  do  przodu.  -  W  dalszym  ciągu 

potrzebujemy kucharza. Dlaczego nie mielibyśmy zatrzymać Sary jako członka załogi? 

Odezwał  się  za  nim  pomruk  poparcia  ze  strony  stojących  mężczyzn,  lecz  Thor 

przerwał krótko: 

Zamierzam zatrudnić nowego kucharza. 

Dlaczego zatrudniać kogoś nowego, skoro Sara świetnie sobie radzi? Robi najlepsze 

potrawy pod słońcem. 

Mówiłem już wam. Ja... 

- Faktem jest - 

przerwał Mack - że ludzie nie chcą nikogo innego. 

Thor zmarszczył brwi. 

- Co mówisz? 

Przeprowadziliśmy małą naradę i zdecydowaliśmy, że chcemy, aby Sara pozostała. 

A jeżeli rzeczywiście wolisz, aby odeszła... Cóż, nie będzie dobrej strawy na statku, nic nam 
więc nie pozostanie, jak zejść na ląd na parę tygodni. 

Nie muszę wam przypominać, że zawarliście umowę na czas kręcenia filmu. 

W umowie jest mowa o właściwym wyżywieniu. Sara chciała się wtrącić, ale Mack 

wzniósł rękę i powstrzymał ją. Następnie powiedział stanowczo: 

-  Tylko 

do  końca  filmu,  kapitanie  Nie  możemy  pracować  bez  właściwego 

wyżywienia. 

Jego  zimne,  niebieskie  oczy  obiegły  ich,  jednego  po  drugim.  Niektórzy  zbledli,  ale 

wszyscy wytrzymali jego wzrok. Wiedząc, kiedy należy ustąpić, Thor rzekł krótko: 

W porządku więc. Zostaje do końca filmu. 

Dziękujemy, kapitanie. - Mack uśmiechnął się szeroko do Sary, a Thor odwrócił się i 

odszedł. 

Popatrzyła  na  Macka  z  wdzięcznością,  nie  mogąc  wykrztusić  z  siebie  słowa.  Wtem 

usłyszała wołanie Thora. Stał przy schodkach biegnących z pokładu. Podeszła do niego. W 
ręku trzymał pieniądze. 

Twoja pensja. Wahała się, ale on nalegał. 

Weź. 

background image

Powoli  wyciągnęła  rękę  i  wzięła  zapłatę.  Ich  oczy  spotkały  się.  Głosem,  w  którym 

można było odczuć prawdziwy gniew, powiedział: 

Czy już nigdy się ciebie nie pozbędę? 

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY 

Saro! Co on ci powiedział? 

Wciągnęła  głęboko  powietrze  i  dzięki  temu  udało  się  jej  jakoś  utrzymać  siebie  w 

ryzach. Na jej bladej twarzy pojawił się uśmiech. 

To bardzo ładnie z waszej strony, że chcieliście, abym została. Nie wypadało jednak 

stawiać Thora w takiej sytuacji. Będzie na was zły i... 

Nie, nie będzie - odparł Mack. - A my wyłącznie przedstawiliśmy mu naszą sugestię. 

To prawda, że przywykliśmy do twojej obecności. 

Jestem wam wdzięczna. 

Myślimy wyłącznie o naszych żołądkach - powiedział Pete i roześmiał się. 

Czy w ten sposób podbiłam wasze serca? - odrzekła Sara z uśmiechem, który jednak 

szybko  zniknął  z  jej  twarzy,  gdy  tylko  mężczyźni  odeszli.  Podeszła  do  poręczy nadburcia. 
Ledwo mogła się utrzymać na nogach. 

Co się z tobą dzieje, Saro! - podszedł do niej Mack. 

Mack,  to  wspaniale,  że  ty  i  reszta  załogi  mnie  poparła,  ale  mimo  to  powinnam 

odejść. On, to znaczy kapitan, nie chce mnie na pokładzie. 

Dziewczyno, nie masz pieniędzy, ani dokąd się udać. Tu nie ma miejsca na fochy. 

Poradzę sobie. 

Zezwolenie  na  dalszy  pobyt  na  statku  było  jednak  dla  Sary  olbrzymią  ulgą. 

Rozpakowała  bagaże  i  siedziała  na  koi.  Liczyła  pieniądze,  które  otrzymała  od  Thora. 
Nagrodził ją hojnie. Starczyłoby jej na zamieszkanie w hotelu przez parę tygodni lub nawet 
dłużej  na  kwaterze  prywatnej.  Zastanawiała  się,  czy  Thor  wiedział,  że  została  okradziona. 
Prosiła  Pete'a,  aby  nikomu  nic  nie  mówił,  ale  Mack  już  wiedział  i  zapewne  reszta  załogi 
również. Sara westchnęła, rozważając, czy nie byłoby lepiej odejść. Z pewnością tak byłoby 
mądrzej, wiedziała jednak, że nie chce tego, bo nie miałaby szansy na bycie blisko Thora. 

Tak  się  złożyło,  że  przez  następne  parę  dni  prawie  go  nie  widziała.  Stolarze, 

dekoratorzy i inni pracownicy z

espołu  filmowego  weszli  na  pokład  i  opanowali  statek, 

przekształcając go w turecki okręt wojenny z szesnastego wieku. Thor był na pokładzie przez 
cały  dzień,  pilnując,  aby  nic  nie  uległo  zniszczeniu.  Jednocześnie  zajmował  się 
przygotowaniem żywności na podróż. 

Wytwórnia filmowa zatrudniła całą załogę na miesiąc, jako statystów. Znaczyło to, że 

oprócz wyna

grodzeń wypłacanych przez armatora, każdy otrzyma dodatkowe pieniądze. Sara 

background image

nie spodziewała się, że weźmie udział w filmie. Przedstawiciel wytwórni wpisał ją jednak na 
listę  wraz  z  innymi.  Powiedziano  jej,  żeby  ukryła  włosy  pod  turbanem,  dano  luźny, 
maskujący piersi strój i powierzono rolę chłopca okrętowego. 

Działy się rzeczy nowe i podniecające. Podobnie jak reszta załogi, Sara miała wciąż 

pełno  roboty.  Chodziła  na  rynek,  gdzie  kupowała  świeże  owoce  i  warzywa.  Uzupełniała 
zapasy w spiżarni i lodówce. Uczyła się, jak przyrządzać miejscowe potrawy, z których wielu 
wcale nie znała. Te zajęcia oderwały ją od jej problemów. Praca jest panaceum na wszystkie 

c

horoby, rozmyślała. Podczas tych dni miała zbyt mało czasu, aby zwiedzić wyspę, ale udało 

się jej napisać list do mamy, w którym oznajmiła jej, że znalazła pracę w filmie, chcąc ją w 
ten sposób zadowolić. 

Kiedy już „Duch Wiatru” został przygotowany do odegrania swojej roli, wypłynięto w 

morze. Kamerzyści filmowali statek z motorówki. Cała załoga założyła kostiumy. Większość 
marynarzy była obnażona do pasa i nosiła obszerne szarawary. Thor otrzymał strój wyższego 
oficera.  Miał  na  sobie  długi,  rozcięty  surdut,!  jedwabną  koszulę  i  spodnie.  Do  pasa 
przytwierdzono mu turecką szablę. Na głowie nosił turban. W tym stroju wywoływał gromki 
śmiech  i  gwizdy  ze  strony  swoich  podkomendnych,  ale  w  oczach  Sary  prezentował  się 

wspaniale. 

Po  kilku  dniach  spędzonych  na  Rodos,  przyjemnie  było  znowu  wsłuchiwać  się  w 

uderzenia fal i skrzy

pienie  masztów, zamiast  słuchać  zgiełku  ulicznego  i  odgłosów  miasta. 

Tym razem Sara szybko przy

stosowała się do morskich warunków. Tak jak inni członkowie 

załogi  biegała  chyżo  po  pokładzie  i  ciągnęła  za  szoty  podczas  zmiany  kursu.  Mężczyźni 
próbowali przyzwyczaić się do swoich turbanów i luźnych spodni. Było z tego powodu wiele 
śmiechu. Do Thora zaś jego strój pasował jak ulał. Sara wyobraziła sobie przez moment, że 
jest jego branką w odległych czasach i dreszcz podniecenia przebiegł jej po plecach. 

Zrobiono  przerwę  na  obiad.  Statek  zarzucił  kotwicę  w  cichej  zatoce  na  wschodnim 

wybrzeżu wyspy. Motorówka zespołu filmowego podpłynęła do burty i filmowcy weszli na 
pokład.  Sara  zeszła  na  dół,  żeby przygotować  zakąskę,  lecz  zanim  weszła  do  kuchni, 
zatrzymała się w mesie, aby zdjąć turban. Podniosła go do góry i włosy opadły jej na ramiona. 
Usłyszała jakiś dźwięk i odwróciła się szybko. W przejściu stał Thor w koszuli rozpiętej do 

pasa. Przez kil

ka  sekund  patrzyli  na  siebie  wzrokiem  pełnym  tęsknoty  i  pożądania.  Potem 

Thor, wydając z siebie głębokie westchnienie, odszedł szybkim krokiem. 

Pod wpływem tego spotkania odzyskała znowu iskierkę nadziei. Może, myślała, jest 

jakaś szansa. Może spróbuję go przywabić. W końcu co mam do stracenia? Thor nie może 

background image

mnie już bardziej zlekceważyć niż przedtem. A może jego wysiłki, aby się mnie pozbyć nie 
wynikały wyłącznie z pogardy, ale z tego, że nie wierzy sobie, gdy jestem w pobliżu. 

Przygotowując  sałatę  i  chleb,  Sara  zaczęła  sobie  śpiewać,  po  raz  pierwszy  od  kilku 

tygodni.  Jeden  z  filmowców  wsunął  głowę  przez  drzwi.  -  Przepraszam,  czy  mogę  prosić 
trochę lodu? Odzyskany optymizm spowodował, że na jej twarzy pojawił się piękny uśmiech, 
na  który  z  pewnością  nie  zasłużył  pytający  filmowiec.  -  Tutaj jest wiadro. Lód jest w 

lodówce. 

Dziękuję. 

Podszedł i otworzył drzwi do lodówki. 

Ma pani taki piękny głos. Obrzucił ją spojrzeniem. 

Nie wygląda pani na galernika. 

Z zawodu jestem tancerką. 

Taak? Jak to się stało, że rozpoczęła pani pracę na statku? Jest pani żoną któregoś z 

członków załogi? 

Nie. To długa historia. 

Sara odwróciła się, żeby wziąć talerze z szafki. 

A więc co? Jest pani dziewczyną kapitana? Powiedział to zwyczajnym głosem i z 

pewnością nie miał nic szczególnego na myśli. Sara wyprostowała się, próbując nie dopuścić 
do głosu emocji. Odwracając się ku niemu, powiedziała: 

- Nie, ja jestem... 

Zatrzymała się w pół słowa na widok Thora, który wrócił i stał za nieznajomym. 

Jestem rozbitkiem dokończyła. - Rozbiłam się u brzegu Oranu, a kapitan był na tyle 

uprzejmy, że zgodził się wziąć mnie na pokład. 

Nieznajomy,  nie  zdając  sobie  sprawy  z  obecności  Thora,  obrzucił  ją  taksującym 

spojrzeniem. 

Taak? Taka ładna dziewczyna jak ty? Założę się, że zaplanowałaś sobie podróż w 

jego łóżku. A może masz układ z całą załogą? 

Jeżeli  wziąłeś  już,  co  ci  potrzeba,  dlaczego  się  stąd  nie  zmyjesz  wraz  ze  swoimi 

głupimi insynuacjami? - rzekł Thor dobitnie, powodując, że filmowiec poderwał się z miejsca 
i opuścił kuchnię w pośpiechu, trzymając wiadro lodu w rękach. 

-  Przepraszam  - 

powiedział  Thor  podobnym  tonem  -  Jeżeli  nadal  będzie  się 

zachowywał po chamsku, daj mi znać. 

Tak, dzięki - patrzyła mu prosto w oczy. - Czy dlatego nie chciałeś, abym pozostała, 

bo ludzie mogl

iby w ten sposób myśleć? 

background image

Milczał przez chwilę. Na jego skroni widać było uderzający puls. Po czym powiedział: 

- Nie, to nie dlatego. 

Cieszę się - odwróciła wzrok. 

-  Czy ty...? - 

Thor  zawahał  się.  -  Może  nie  powinienem  o  to  pytać,  ale  czy  często 

zdarza c

i się usłyszeć coś podobnego? 

Dosyć często - odparła. - Mężczyźni sądzą, że dziewczyna, która tańczy w lokalu, 

jest łatwa i że mogą jej powiedzieć cokolwiek im się podoba. Myślą, że mają prawo mówić 
nieprzyzwoite dowcipy, dotknąć ją, objąć ramieniem bez jej przyzwolenia. 

Im  dłużej  mówiła,  tym  bardziej  ton  jej  głosu  stawał  się  gorzki,  na  skutek 

powracających, nieprzyjemnych wspomnień. 

W końcu jednak opamiętała się i podniosła głowę. 

A właściwie, to po co przyszedłeś? 

Po  co?  Ach,  aby  powiedzieć  ci,  abyś  nie przygotowywała  kolacji.  Otrzymaliśmy 

właśnie zaproszenie, przez radio na przyjęcie z udziałem reżysera i producenta filmu. 

Skinęła głową. 

W porządku, kapitanie. Thor zamilkł, a następnie rzekł: 

Jesteś członkiem załogi, jesteś więc zaproszona. Zarumieniła się. 

Dzięki. 

Wspaniałe  uczucie  towarzyszyło  jej  tylko  przez  chwilę.  Gdy  odszedł,  zdała  sobie 

sprawę, że nie ma co na siebie włożyć. Miała jednak pieniądze, które otrzymała od Thora, a 
sklepy na Rodos zamykano bardzo późno. 

Jak tylko przycumowali 

do brzegu, wskoczyła na trap i pobiegła do miasta. Były tu 

piękne sklepy z odzieżą, gdzie bogaci turyści mogli nabyć najnowsze fasony mody włoskiej i 
francuskiej.  Widziała  ubrania,  które  pasowałyby  jej  wspaniale.  Problem  w  tym,  że  były  za 
drogie. Czas upływał. Sara zatrzymała na ulicy bardzo elegancko wyglądającą, młodą kobietę 

i zapy

tała, gdzie można nabyć niedrogą, ale dobrą odzież. We wskazanym przez nią sklepie, 

na bocznej ulicy, znalazła dokładnie to, czego szukała. Był to prosty, lecz dobrze skrojony 
kostium, w kolorze koralowym, żakiet podkreślał talię i biodra, na których wspaniale układała 
się  długa  spódnica.  Strój  był  bardzo  kobiecy.  Oprócz  kostiumu  Sara  kupiła  jeszcze  parę 
pasujących do niego pantofli i pośpieszyła z powrotem. 

Na  przyjęcie  marynarze  ubrali  się  elegancko,  w  najlepsze  wyjściowe  ubrania. 

Mężczyźni losowali, którzy z nich zostaną na statku. Los padł na Steve'a i Arne'a. 

Za  dwie  godziny  przyślę  Tony'ego  i  Pete'a,  aby  was  zmienili  -  przyrzekł  Thor  w 

chwili, gdy Sara weszła na pokład za jego plecami. 

background image

- Rety! 

Długim gwizdem Pete wyraził swój podziw. 

Wyglądasz jak milionerka! 

Marynarze  obrócili  się  natychmiast  w  jej  stronę,  podczas  gdy  Thor  odwrócił  się 

wolniej, jakby pod presją. 

Wyglądasz bombowo! - wykrzyknął Tony. 

Swym wyglądem dodajesz nam splendoru - dorzucił Mack. 

Pozostali  także  wypowiadali  swoje  komplementy.  Jedynie  Thor  milczał.  Wpatrywał 

się w nią. Dostrzegł, że dobrze zrobiony makijaż dyskretnie podkreślał jej delikatną urodę. 
Spoglądał na jej nową, bardzo oryginalną fryzurę, na jej zgrabną figurę o odznaczających się 
kobiecych kształtach i na jej delikatną, opaloną skórę na dekolcie. 

Wszyscy wyglądacie wspaniale - Sara odwzajemniła się uśmiechem. 

- Czy wyruszamy, kapitanie? - 

Zapytał Mack pogrążonego w milczeniu Thora. 

Tak, oczywiście. Zamówiłem dwie taksówki - powiedział niepotrzebnie, gdyż widać 

je było czekające na brzegu. 

Rozpoczęły się zawody o to, kto pomoże Sarze zejść po wąskim trapie na wysokich 

obcasach i o miejsce przy niej w taksówce. W końcu, zajęła miejsce obok Tony'ego i Pete'a, 
podczas  gdy  Ken  i  oficerowie  pojechali  drugą  taksówką.  Przyjęcie  odbywało  się  w 
mieszczącym  się  na  północy  wyspy  hotelu,  w  całości  niemal  zajętym  przez  wytwórnię 
filmową. 

Gospodarze  przyjęcia  wyszli,  aby  ich  powitać.  Thor  przedstawił  wszystkich  po 

imieniu.  Nastąpiły  uściski  dłoni.  Przedstawiciele  biznesu  filmowego  zainteresowani byli 

przede wszystkim spotkaniem z Thorem. Zaprosili go wraz z Mackiem na spotkanie z 

aktorami. Do pozostałych podszedł asystent reżysera i zwrócił się jowialnie: 

Czujcie się jak u siebie w domu. 

Było to wielkie przyjęcie w sali balowej hotelu. Szybko zorientowali się, że zostało 

zaproszonych wiele osób z Rodos. Podeszli do baru i wzięli kieliszki z napojami. 

Myślałem, że to party tylko dla nas - zauważył Tony. 

Myślałeś, że pierwsza dama legnie u twych stóp - zażartował z niego Pete. 

Schwycił Sarę za rękę. 

Chodź, zatańczymy. Mamy tylko dwie godziny do powrotu na statek. 

Hola, ten taniec do mnie należy - zaoponował Tony. - To ja pomogłem Sarze dostać 

się na statek. 

background image

Lecz Pete już zdążył wciągnąć ją na parkiet i rozpoczął energiczne, choć pozbawione 

polotu obroty. 

Z kim po raz ostatni tańczyłeś? Czy przypadkiem nie był to kangur? - powiedziała 

Sara, gdy po raz drugi nadepnął jej na nogę. 

Wkr

ótce  Pete  opadł  z  sił  i  poszedł  się  czegoś  napić,  a  Sara  tańczyła  z  Tonym,  a 

później z Kenem. Kiedy tańczyli podszedł do nich Mack i poprosił o następny taniec. 

O ile nie będzie taki szybki. Na rock and roll'a jestem za stary - powiedział. 

Tak też się stało. Tańczyli razem powoli, co dawało Sarze możliwość zerkania ponad 

ramieniem Macka w stronę Thora. Stał wraz z grupą osób w rogu sali, w miejscu dyskretnie 

wydzielonym dla aktorów, dyrek

torów  wytwórni  filmowej  i  innych  najważniejszych 

osobistości. 

Mack 

pobiegł oczami za jej spojrzeniem i powiedział: 

Nie wydaje się obcy w tym otoczeniu. 

-  Kto? - 

Sara udała, że nie rozumie. - Masz na myśli kapitana? Rzeczywiście, chyba 

nie.  Patrzyłam  na  różne  ważne  osobistości.  Dostrzegłam  kilku  znanych  aktorów. Czy nasz 
statek wziął udział w wielu filmach? 

W  kilku.  Mamy  za  sobą  także  dwa  seriale  telewizyjne i wiele produkcji 

reklamowych. Zapytaj się o to Thora. Powie ci więcej na ten temat. 

Z niecierpliwością oczekuję, kiedy rozpoczną zdjęcia - powiedziała z entuzjazmem. 

Ja nie. Filmowcy zachowują się wówczas tak, jak gdyby statek do nich należał. 

Cóż, w końcu wynajmują go. Nie bądź taki... 

- Sara! 

Odwróciła się ze zdziwieniem, słysząc, jak kobieta tańcząca obok wypowiedziała jej 

imię. 

Tina! Jak się masz? Co tu robisz? 

Gram w filmie. Jestem tancerką trzecią od lewej. Wykonujemy taniec brzucha. Ale 

skoro  ty  również  jesteś  w  filmie,  to  jak  to  możliwe,  że  wcześniej  ciebie  nie  spotkałam? 
Myślałam, że poznałam już wszystkie tancerki. 

- Nie, ja nie gram w filmie, przynajmniej jako tancerka - 

Sara zaśmiała się, - Robimy 

sztuczny tłok. Zobaczymy się przy barze. 

Koleżanka? - zapytał Mack. 

Kiedyś  byłyśmy  razem  w  chórze.  Potem  spotykałyśmy  się  od  czasu  do  czasu,  na 

przesłuchaniach wokalnych. 

- Co za przypadek to spotkanie! 

background image

Z pewnością, chociaż tancerki to w sumie mała rodzina. W większości się znamy. 

Gdy  muzyka  ucichła,  Mack  poprowadził  ją  do  baru,  podał  jej  napój  i  zostawił  na 

plotkach  wraz  z  Tiną.  Po  pewnym  czasie,  podeszli  do  nich  Tony,  Pete  i  Ken.  Chcieli 
zatańczyć i poprosili, aby ich przedstawiła. 

- Oto moi koledzy ze statku - 

oświadczyła Sara. 

Czy rzeczywiście pracujesz na statku? Nie mogę w to uwierzyć! - wykrzyknęła Tina. 

Przyjdź do portu, oprowadzimy cię. Weź ze sobą przyjaciół - powiedział otwarcie 

Pete. 

Mam przyprowadzić inne tancerki? Chcecie je poznać? 

Stół  z  zakąskami  był  ustawiony  w  pokoju  sąsiadującym  z  salą  balową.  Tina 

zaprowadziła  ich  tam  i  poznała  nie  tylko  z  innymi  tancerkami,  lecz  także  z  niektórymi 

pracownikami technicznymi, p

racującymi  w  filmie.  Stali  całą  grupą  jedząc,  pijąc, 

rozmawiając i dowcipkując. 

W pewnej chwili do pokoju wszedł Thor, stanął na progu i zaczął się rozglądać. Sara 

dostrzegła,  że  Tina  zwróciła  natychmiast  na  niego  uwagę.  Z  kolei  inna  dziewczyna 
uśmiechnęła się do niego ślicznie, widząc, jak zbliża się ku nim. Jej uśmiech wkrótce jednak 
przygasł,  gdy  Thor  podszedł  i  rzekł  krótko:  „Przepraszam”,  a  następnie  zwrócił  się  do 

Tony'ego i Pete'a: 

Już czas,  abyście powrócili na statek  zmienić Steve'a i Arne'a.  Weźcie taksówkę i 

powiedzcie, żeby tu przyjechali. 

Thor uniósł brwi, ale zanim udało mu się odejść, Tina powiedziała: 

- Saro, czy mnie przedstawisz? 

Oczywiście.  Thor  Cameron,  kapitan  „Ducha  Wiatru”. Kapitanie, to moja stara 

przyjaciółka, Tina Tremaine. 

- Witam - 

Tina obdarzyła Thora pięknym uśmiechem. - Niezmiernie mi miło poznać 

kapitana praw

dziwego  statku  żaglowego.  Musi  pan  mieć  do  przekazania wiele ciekawych 

morskich opowieści. 

- Nie, ja... 

Tina przerwała, kładąc mu rękę na ramieniu. 

Wygląda pan jak prawdziwy żeglarz ze swymi błękitnymi oczami i wspaniałą brodą. 

Thor sprawiał wrażenie złapanego w pułapkę. 

Dziękuję. Prószę wybaczyć, ja... 

Może pan opowiedzieć mi o swych przygodach podczas tańca - rzekła Tina głosem 

pełnym powabu, patrząc mu prosto w oczy i uśmiechając się. 

background image

Och  nie,  pomyślała  Sara  ze  smutkiem.  Teraz  będzie  myślał,  że  wszystkie  tancerki 

zachowują się wyzywająco, gdy zobaczą mężczyznę, który im się podoba. 

Lecz Thor zupełnie zaskoczył ją w tym momencie. 

- Przepraszam najmoc

niej powiedział - ale nadszedł czas, abym zatańczył z Sarą. 

Podniósł rękę w geście wyrażającym zaproszenie i rzekł: 

Zatańczymy? 

Nawet podejrzewając, że to tylko pretekst, aby opędzić się od Tiny, Sara nie mogła 

obronić się przed taką pokusą. Uśmiechnęła się do swej koleżanki. 

Przyjdź nas odwiedzić na statku. Miło mi było znowu cię spotkać. 

Następnie pozwoliła Thorowi poprowadzić się do sali balowej. 
Parkiet  był  pełen  tańczących  par.  Miejscowi  greccy  urzędnicy  tańczyli  ze  swoimi 

żonami  o  oliwkowej  karnacji  i  ciemnych  włosach.  Aktorki,  manikiurzystki  i  fryzjerki 
wyglądały na znużone lub podniecone, w zależności od swego partnera. Aktorzy przytulali się 
do swych pięknych i pięknie ubranych, najnowszych sympatii. W takim tłumie Thor i Sara 

pozostaliby niezau

ważeni bez względu na to, czy tańczyliby czy nie. Zwracając się ku niemu, 

Sara powiedziała: 

Wiem przecież, że naprawdę to nie masz ochoty tańczyć, więc nie musisz... 

Na wysokich obcasach była znacznie wyższa niż zazwyczaj. Thor spojrzał jej prosto w 

oczy. 

Jesteś w błędzie - powiedział dziwnym głosem. - Chcę z tobą zatańczyć. 

-  Och  - 

wyszeptała  Sara,  nie  mogąc  znaleźć  słów  i  czując,  że  nagle  słabnie  w 

kolanach. Thor zaś wziął ją pod ramię i wprowadził na parkiet. 

Na szczęście pierwszy taniec był powolny. Thor objął ją, a ona oparła rękę na jego 

ramieniu. Trzymał ją delikatnie i zachowywał dystans. Sara uważała, aby luźno trzymać rękę 
w jego dłoni. Oczy miała na wysokości jego ust. 

Jego  górna warga była wąska i stanowcza, dolna miała pełniejszy kształt i zapewne 

wyglądałaby  zmysłowo,  gdyby  nie  broda.  Sara  była  zadowolona,  że  oprócz  brody  nie  nosi 
wąsów, których nie lubiła. Próbowała wyobrazić go sobie bez brody, myśleć o czymkolwiek, 
byleby tylko zagłuszyć emocje. 

Inna  para  przybliżyła  się  do  nich  i  Thor  przyciągnął  ją  do  siebie,  aby  uniknąć 

zderzenia. Ich ciała zetknęły się i odczuła gwałtowny przypływ tęsknoty, któryś napełnił ją 
drżeniem. Próbując to ukryć i nie mogąc pozbierać myśli, powiedziała: 

Mam nadzieję, że Tina nie... 

- Kim jest twoja przy

jaciółka? - zapytał jednocześnie Thor. 

background image

Sara odsunęła się nieco i udało się jej wziąć w garść. 

Naprawdę to nie jest moją przyjaciółką. Poznałam ją kiedyś podczas występów. 

Wydawała się bardzo przyjazna - powiedział z ironią. 

Popatrzył na nią i tym samym tonem rzekł: 

Wyglądasz dzisiaj bardzo kobieco. 

Nie wiedząc, jak ma się do tego ustosunkować, zapytała: 

To dobrze czy źle? 

Przelotny uśmiech rozpogodził mu twarz. 

Po prostu inaczej niż na pokładzie, w koszulce i krótkich spodenkach. Inaczej niż w 

klubie nocnym w Oranie. Po prostu, inna Sara. Nie mogę cię poznać! 

Ale przecież ty nie znasz mnie dobrze. Podniósł brwi. 

Może rzeczywiście nie. 

Może nawet wyciągnąłeś na mój temat nieprawdziwe wnioski. 

Ale to już było za dużo. 

Wątpię  -  powiedział  chłodno.  -  Ty i twoja przyjaciółka  wydajecie  mi  się  bardzo 

podobne. 

Sara cofnęła się o krok i odepchnęła go. W jej szarych oczach widać było gniew. 

To nie jest fair i ty dobrze o tym wiesz. Znasz Tinę nawet mniej ode mnie. 

Pokazała wyraźnie, jaką jest kobietą - odpowiedział Thor. 

Nie. Pokazała jedynie, że się jej podobasz i że chciałaby poznać cię lepiej. Czy to 

przestępstwo? Nie bądź tak bardzo pruderyjny. Jeżeli dziś kobiecie podoba się mężczyzna, 
jest przyjęte, że może mu to okazać. W końcu mężczyźni czynili tak od tysięcy lat - dodała 

zjadliwie. 

Thor rzucił jej zdziwione spojrzenie i zdał sobie sprawę, że ludzie wokół patrzyli na 

nich. Wziął ją pod ramię i poprowadził na skraj parkietu. 

Chcesz  powiedzieć,  że  uczyniłabyś  na  jej  miejscu  to  samo  i  że  pochwalasz  jej 

zachowanie? 

Spojrzała na niego z gniewem. Następnie jednak spuściła wzrok i pokręciła przecząco 

głową. 

Nie, nie uczyniłabym tego, przynajmniej nie w ten sposób. Była zbyt nachalna. 

Cieszy mnie, że się tutaj zgadzamy. Zastanów się, jeśli mężczyzna zachowałby się w 

stosunku do ciebie w taki, nazwijmy to, natarczywy sposób, zatańczyłabyś z nim? 

Sara uśmiechnęła się lekko. 

background image

Ich  oczy  spotkały  się.  Przez  chwilę  myślała,  że  on  się  uśmiechnie,  lecz  w  końcu  z 

wyrazem zniecierpliwienia powie

dział: 

Mam dosyć tego przyjęcia. Idę na statek. Możesz tu zostać, jak długo tylko zechcesz. 

Ukłonił się z lekka i odszedł. 
Po odejściu Thora przyjęcie straciło swój blask. Sara wyszła na taras wznoszący się 

ponad  ogrodem.  Dochodził  tam  szum  morza.  Stojąc  w  półmroku,  zdała  sobie  sprawę,  że 
odgłos fal przybijających do brzegu jest jej milszy niż głośna muzyka zespołu rozrywkowego. 
Teren  hotelu  otoczony  był  wysokim  płotem.  Była  za  nim  droga,  rozjaśniona  nielicznym 
lampami, a potem plaża i morze. Świat dzieli się na to, co wewnątrz i co na zewnątrz tego 
ogrodzenia,  pomyślała  Sara.  Wewnątrz  są  potrawy,  napoje,  muzyka  i  wykwintne,  lecz 
sztuczne  życie;  na  zewnątrz  zaś  prostota:  wiatr,  morze,  słońce  i  czas  rozciągający  się  w 
nieskończoność. Poczuła się jak w klatce. Zrobiła półobrót, aby wyjść na zewnątrz. W oddali 
dostrzegła nagle wysoką postać w białym stroju, która szła w poprzek plaży. Bez wątpienia 
był  to  Thor.  Zatrzymał  się,  wpatrując  się  w  przybijające  fale,  a  następnie  poszedł  wzdłuż 

brzegu w kierunku por

tu.  Gdy  zniknął  z  oczu, Sara  odwróciła  się  i  weszła  z  powrotem do 

hotelu. 

Arne i Steve już byli. Czekali, aby z nią zatańczyć. Do północy więc, kiedy odeszli, 

Sara nie miała już okazji być samotna. Towarzyszyła jej Tina i jeszcze kilką osób. 

Chodźmy do lokalu - zaproponował ktoś. 

Znam  dobre  miejsce,  które  nazywa  się  Joker.  Jest  tam  muzyka  i  dzieje  się  wiele 

rzeczy. 

Wszyscy przyjęli propozycję z entuzjazmem, z wyjątkiem Sary. Podeszła do Macka, 

który obejmował czule jedną z manikiurzystek. 

Czas, abym położyła się spać, Mack. Wracam na statek. 

Czujesz się dobrze? Chcesz, abym cię odprowadził? 

Głowa mi pęka. Może moglibyście mnie wysadzić w porcie. 

Kiedy  wysiadła  z  taksówki,  po  bulwarze  nadmorskim  spacerowało  jeszcze  wielu 

spóźnionych turystów. Było cicho. Sara pomachała na pożegnanie i poszła w kierunku statku. 
Widok portu o tej porze, a przede wszystkim oświetlonych z rzadka murów starej twierdzy, 
wywołał w niej wrażenie podróży w głąb czasu. 

Na  statku  nie  zauważyła  nikogo.  Dopiero  gdy wdrapała  się  po  trapie  na  pokład  i 

stanęła w świetle lampy zwisającej na grotmaszcie, z cienia wynurzył się Thor. Był w białych 
spodniach i koszuli z krótkimi rękawami. - Jesteś sama? - Tak, reszta poszła do lokalu. - Nie 
poszłaś z nimi? Sara wzruszyła ramionami. 

background image

Mam już na całe życie dosyć nocnych lokali - wyznała z niezamierzoną goryczą w 

głosie. 

Thor zmarszczył czoło. 

Pozwolili ci samej wrócić? 

Nie. Podrzucili mnie do końca bulwaru. Powiedziałam im, że stamtąd sama pójdę do 

domu. 

- Do domu? Czy traktujesz statek jako swój dom? 

spytał Thor ze zdumieniem. 

- Dlaczego nie. Naturalnie. A ty nie? 

Nie odpowiedział jej, lecz rzekł raczej oschle: 

Powinni byli cię odprowadzić. 

Sara zrobiła parę kroków w kierunku zaciemnionej części pokładu i zapytała: 

Gdzie są Pete i Tony? 

Pozwoliłem im pójść spać. Za dużo wypili. Nie byłoby z nich żadnego pożytku na 

wachcie. 

Kiwnęła głową i podeszła do schodów, aby zejść na dół. Usłyszała za sobą głos Thora. 

Nie odchodź jeszcze... chyba, że jesteś zmęczona. 

- Ni

e jestem zmęczona - wolno odwróciła się ku niemu. 

Thor  podszedł  do  niej  i  przez  chwilę  wpatrywał  się  w  jej  twarz.  Wydawało  się,  że 

wałczy ze sobą. W końcu wyksztusił z siebie chropawym głosem: 

Nie rozumiem cię. 

A chciałbyś mnie zrozumieć? - serce Sary zabiło mocno. 

- Tak - 

rzekł po chwili. - Myślę, że chciałbym. 

Czy zmieniłeś więc o mnie zdanie? 

-  Bez przerwy zmieniam zdanie o tobie - 

powiedział jakby ze skruchą. - Gdy tylko 

dojdę do jakiegoś wniosku, ty robisz coś, co zmienia całe moje dotychczasowe spojrzenie. 

Czy to cię dręczy? - Sara przybliżyła się ku niemu. 

-  Tak  - 

powiedział  zdławionym  głosem.  -  Nie  cierpię  mieć  fałszywych  opinii  o 

ludziach... Kiedy po raz pierwszy poprosiłaś mnie o schronienie na pokładzie, miałem cię za 
zwykłą  włóczęgę.  Kiedy  posłużyłaś  się  Tony'm,  by  wśliznąć  się  na  statek,  to  jedynie 
utwierdziło mnie w mojej opinii. Lecz potem twój wdzięk, twoje zachowanie, twoja odwaga 

podczas burzy.... 

Potrząsnął głową i schwycił dłonią zwisającą linę. 

background image

Zacząłem  cię  lubić,  więcej,  szanować  cię.  Myślałem,  że  się  w  stosunku  do  ciebie 

pomyliłem, że byłem niesprawiedliwy... 

Zamilkł na chwilę, a następnie kontynuował ochrypłym głosem: 

Boże, ty nawet zaczęłaś mi się podobać! Pomimo tego, że kiedyś przysięgałem nigdy 

więcej nie zwrócić uwagi na kobietę! 

Zamilkł i pokręcił głową. 

Zacząłem nawet rozmyślać, że może z czasem... Zaśmiał się przeraźliwie głośno. 

Ale ty wówczas dałaś dowód, że jesteś gotowa już dziś! Nawet nie wiesz, jakie to 

było  wielkie  rozczarowanie wobec tego, w co zaczynałem  wierzyć.  Znów  pojawiłaś  się 
przede  mną  jako  włóczęga  i  strasznie  mnie  to  zgniewało.  Musiałem  ten  gniew  na  tobie 
wyładować. 

Wymiar kary z pewnością nie odpowiadał skali przestępstwa - zauważyła Sara. 

Fakt, że tak to przyjmowałaś, że wykonywałaś moje polecenia bez słowa sprzeciwu, 

pomimo że twe biedne ręce musiały cię nieznośnie boleć, spowodował, że znowu zacząłem 
myśleć, że pomyliłem się w stosunku do ciebie. 

- A teraz - 

powiedziała Sara delikatnie, czując w sercu odrobinę nadziei. 

Ku jej rozc

zarowaniu, Thor potrząsnął głową i rzekł szorstko. 

Wolałbym,  abyś  była  włóczęgą.  Wolałbym  dalej  tobą  pogardzać  i  pragnąć,  abyś 

opuściła statek przy najbliższej sposobności. 

- Ale dlaczego? - 

powiedziała Sara równie szorstkim tonem. - Czy dlatego, że łatwiej 

jest nienawidzić mnie? Czy dlatego? 

Tak. To byłoby o wiele prostsze. 

Thor popatrzył na nią. Jego twarz była napięta. Następnie położył jej rękę na ramieniu. 

Ale nie mogę! Wyglądałaś tak ślicznie dzisiaj. Kiedy tańczyliśmy, kiedy dotknąłem 

cię... 

Z

adrżał. Jego głos stał się głęboki i chropowaty. 

Chcę ciebie. Pragnę cię już od dawna. Próbowałem z tym walczyć, ale jest to jak ból, 

który głęboko tkwi w moim ciele, jak żarzący się ogień, który nie chce zgasnąć. 

Próbowałeś walczyć? Czy to dlatego, że miałeś mnie za włóczęgę? 

Częściowo tak, ale, zdałem sobie również sprawę, że moje marzenia są dziecinne i 

niemożliwe do zrealizowania. 

Ale dlaczego? Dlaczego niemożliwe? 

Sara zawahała się przez chwilę i zapytała. 

Thor, czy masz dziewczynę, narzeczoną? Czy to ona pisze do ciebie z Danii? 

background image

- Nie, to moja ciotka. Ale dlaczego pytasz? 

Myślałam, że masz wyrzuty sumienia, ponieważ pragnąc mnie nadużyłeś czyjegoś 

zaufania. 

Pokręcił przecząco głową. 

Nie. Nadużyłem jedynie zaufania do samego siebie. Złamałem postanowienie, żeby 

już nigdy się nie angażować. Statek nie jest miejscem dla kobiety, a morze zawsze zostanie 
częścią mojego życia. Oto powód. 

Wykonał nerwowy gest, tak, jakby chciał uwolnić się od tych myśli. 

To  zresztą  nie  ma  znaczenia.  Myślę,  że  chciałem  po  prostu  przeprosić  cię  za  złe 

traktowanie.  Straciłem  głowę  i  poczucie  sprawiedliwości.  Mój  gniew  na  siebie  samego 
skierowałem przeciwko tobie. 

Tak, wiem. Dostrzegłam to. 

Sara spojrzała na jego bladą twarz, która wydała się chudsza i bardziej ascetyczna w 

półmroku. 

Ale dokąd nas to zaprowadzi? - zapytała. 

- Nie wiem - 

odpowiedział i wzruszył lekko ramionami. 

Masz przecież jakiś powód, żeby mi to wszystko powiedzieć. 

Aby ciebie przeprosić. 

I  powiedzieć  mi,  że  mnie  pragniesz?  Spojrzał  jej  w  oczy  wzrokiem  pełnym 

pożądania. - Tak. 

Sara westchnęła i uśmiechnęła się. 

Cokolwiek bym nie zrobiła, będzie źle, nieprawdaż? Jeśli powiem „nie”, pomyślisz, 

że chcę cię ukarać. Jeśli powiem „tak”, znów weźmiesz mnie za włóczęgę. 

Próbował coś powiedzieć, lecz Sara powstrzymała go gestem dłoni. 

Czy ty sobie myślisz, że zaryzykuję i oddam ci się, a ty z kolei potraktujesz mnie, jak 

gdybym była nikim? 

Nigdy. Nie mam wiele, lecz mam jeszcze odrobinę dumy i honoru. 
Thor wyprostował się. .W jego twarzy widać było napięcie. 

Zasługiwałem na to. Oczekiwałem, że tak będzie. Oczy Sary rozbłysły gniewem. 

Nieprawda,  wcale tego nie oczekiwałeś.  Sądziłeś,  że wpadnę ci w  ramiona.  Jesteś 

mężczyzną, czy tak? Wszyscy jesteście tacy sami. 

Ku jej zaskoczeniu, roześmiał się. 

Wydaje mi się, że odnajduję Sarę, którą kiedyś znałem, tę, która odesłała mnie do 

diabła. 

background image

Jego twarz zmieniła się. 

Dopiero  wtedy,  gdy  się  nie  broniłaś,  zacząłem  zdawać  sobie  sprawę,  że  cię 

krzywdzę. Lecz w ten sposób przynajmniej chciałem wzbudzić twoje zainteresowanie. Gdy 
więc mówiłem, że cię pragnę, miałem nadzieję, że powiesz „tak”. 

Nie. usłyszysz tego - powiedziała i odwróciła się. Jestem zmęczona. Idę do swojej 

kajuty. 

Nie zatrzymywał jej już więcej. 
W  kajucie  było  gorąco  i  duszno.  Sara  wzięła  prysznic,  nałożyła  na  siebie  szlafrok, 

uczesała włosy i położyła się do łóżka. Noc była cicha. Nie mogła jednak zasnąć. Słyszała 
mężczyzn powracających z miasta. Tony i Steve wstali, aby objąć wachtę. Potem na statku 
znowu zapanowała cisza. 

Wstała.  Boso  przeszła  ciemnym  korytarzem  w  stronę  kabiny  Thora  i  delikatnie 

otworzyła drzwi. Nie spał. Usiadł na łóżku i wyciągnął do niej dłoń. Sara zamknęła drzwi. I 
oddała mu się. Miłość zwyciężyła dumę. 

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY 

Promień słońca, który padł na twarz Sary, zbudził ją późnym rankiem. Obróciła się na 

drugi bok, za

stanawiając się, dlaczego czuje się tak błogo, a jednocześnie jest tak wyczerpana 

i przypomniała sobie. Otworzyła szybko oczy i rozejrzała się wokoło, szukając Thora. Była 

jednak 

sama w swojej kajucie. Nie pamiętała nawet dokładnie, jak się tu znalazła. Wydawało 

się jej, że Thor, o brzasku, wniósł ją do kajuty na rękach. Tych kilka wcześniejszych godzin 
nocnych, pomyślała, pozostanie na zawsze w mojej pamięci. 

Położyła się na plecach, spoglądając w sufit i oddała się wspomnieniom cudownych 

chwil,  jakie  z  nim  spędziła.  Zbliżenie  wywołało  w  nich  niesamowity  wręcz  przypływ 
namiętności. Tak wielka namiętność mogłaby ruszyć z posad cały świat, pomyślała. Czuła się 
szczęśliwa i w pełni zaspokojona.. 

Leżała tak jeszcze chwilę, chcąc jak najdłużej zatrzymać się w zaczarowanym świecie, 

lecz powoli od

głosy  zwykłego,  powszedniego  dnia  zaczęły  dobiegać  do  jej  świadomości. 

Słychać  było  syrenę  promu,  który  wpływał  właśnie  do  portu  i  skrzypienie  dźwigów  por-
towych. Na statku rozpoczął się ruch. Ktoś pogwizdywał w kuchni. Rozległy się nagle jakieś 
stuki  i  huki.  Załadowywano  coś  na  pokład.  Powinnam  już  wstać,  pomyślała  z  niechęcią. 
Jedynie  myśl,  że  gdy  wstanie,  zobaczy  znowu  Thora,  była  dla  niej  wystarczająco  silną 
motywacją, aby wyjść z łóżka. 

Wzięła prysznic i nałożyła górną część kostiumu kąpielowego oraz szorty, w których 

chodziła zazwyczaj. Więcej czasu, niż zwykle, poświęciła toalecie. 

Dokładnie uczesała włosy, zostawiając je rozpuszczone i zrobiła makijaż. Nie mogę 

go  rozczarować,  pomyślała.  Kiedy  jednak  wreszcie  wyszła  na  pokład,  na  stanowisku 
dowodzenia  zamiast  Thora  zastała  Macka.  Podeszła  do  niego  i  powitała  radosnym 
uśmiechem. 

Cześć! Wygląda na to, że przeszedł ci już wczorajszy ból głowy - powiedział. 

Sara zaśmiała się. 

- Za to ty chyba dzisiaj na to cierpisz. 

Kiwnął niemrawo głową, tak jakby miał zbyt ciężką, aby ją unieść. . - Kiedy poszłaś, 

to dopiero zaczął się ubaw. 

Rozejrzała  się  wokoło.  Steve  i  Tony  wtaczali  beczkę  z  paliwem. Poza nimi nikogo 

więcej nie było na pokładzie. 

- Gdzie reszta? - 

zapytała, w głębi serca myśląc tylko o jednym z nich. 

background image

Większość jeszcze śpi - odparł. Zarumieniła się. 

- Nawet Thor? 

O  nie.  Kapitan  zszedł  ze  statku  jakieś  dwie  godziny  temu.  -  Mack popatrzył  na 

zegarek. - 

Chyba pójdę po Arne,  żeby mnie zastąpił. 

Czy mogę ci w czymś pomóc? A może chciałbyś śniadanie? 

Wzruszył ramionami. 

Dziękuję. Jedzenie to ostatnia rzecz, o której teraz myślę. 

Większość  załogi  czuła  się  podobnie.  W  związku  z  tym  Sara  nie  przygotowywała 

śniadania,  lecz  usiadła  na  pokładzie  i  zabrała  się  do  czytania  książki.  Jednocześnie  pilnie 
obserwowała, czy nie pojawi się na brzegu  wysoka postać Thora. Chciała zobaczyć  go jak 

najszyb

ciej, choć czuła się jakoś dziwnie nieśmiała. Wszystko uległo tak gwałtownej zmianie. 

Zbliżyli się do siebie tak, jak tylko kobieta i mężczyzna zbliżyć się mogą. Życie otworzyło się 
przed nią nagle, jak rozkwitający kwiat nadziei. 

Słonce wzeszło wyżej. Trudno już było przebywać na nieosłoniętym pokładzie. Sara 

zeszła  na  dół  i  rozpoczęła  przygotowywanie  obiadu.  Znajdowała  się  w  kuchni,  kiedy  Thor 
wreszcie powrócił na statek. Słyszała jego głos, gdy mówił coś do Arne'a. Po chwili weszli 
razem do mesy. W kuchni był wraz z nią Tony. Ken wyjmował piwo z lodówki. Ona sama 
zajęta  była  pracą.  Chwila,  na  którą  czekała,  stała  się  jedynie  przelotnym  spojrzeniem. 

Popatrzyli na siebie, w mo

mencie kiedy Thor zajmował swoje miejsce przy stole. 

Otrzymałem  harmonogram  pierwszego  tygodnia  zdjęć  -  powiedział.  -  Grupa 

filmowców wejdzie na pokład jutro wcześnie rano. Popłyniemy z nimi do wyspy Symi, gdzie 
zbudowano kopię średniowiecznego portu. 

Dlaczego budują kopię, skoro mają tutaj oryginał - spytał Mack. 

Nie  ma  hałasu,  gapiów  i  ruchu  -  odpowiedział  Thor  krótko  i  dodał:  - 

Prawdopodobnie wrócimy jutro wieczorem, ale może się zdarzyć, że będziemy tam nocować. 

Spojrzał na Sarę wzrokiem, który nic nie wyrażał, i rzekł: 

Potrzebujemy zapasów na drogę. Zajmij się tym dzisiaj. 

- Tak jest, kapitanie! - 

odpowiedziała. 

Oto 

jak wygląda rozmowa kochanków! Sara uśmiechnęła się do siebie na myśl, jak 

mało  romantyczna  jest  codzienność  w  stosunku  do  marzeń.  Ale  na  szczęście,  snuła  myśli, 
nadejdzie  noc  i  znów  będą  razem.  Będą  leżeli  blisko  siebie  na  wąskim  łóżku,  w  kabinie 

Thora. 

Oczami  poszukała  jego  wzroku,  lecz  on  zajęty  był  rozmową  z  Mackiem  na  temat 

przypływów i jutrzejszego rejsu. 

background image

Tego  popołudnia  Sara  zajęła  się  sprzątaniem.  Pod  pokładem  było  chłodno.  Była  to 

więc praca w sam raz, jak na upalny dzień. Sara pragnęła jednak jak najszybciej ją zakończyć, 
by móc znowu być na pokładzie. Gdy skończyła, sporządziła listę owoców i warzyw. Następ-
nie poszła szukać Thora, aby dał jej pieniądze na zakupy. Ale nawet wtedy, kiedy go spotkała, 
nie  miała  okazji  być  z  nim  sam  na  sam,  ponieważ  gościli  u  niego  w  kabinie  członkowie 
zespołu  filmowego.  Podał  jej  w  milczeniu  pieniądze  i  jedynie  ich  oczy  spotkały  się  przez 
ułamek sekundy po raz drugi. Opuściła jego kabinę sfrustrowana. 

Wieczorem dwóch filmowców przyszło na kolację. Opowiadali niestworzone historie 

o filmach, w których brali udział, anegdoty o znanych aktorach i dowcipy, tak prymitywne, że 
Sara  wyszła  do  kuchni,  aby  ich  nie  słuchać.  Pragnąc  być  z  Thorem,  o  dziesiątej  wyszła  z 
kuchni  i  przeszła  przez  mesę.  Powietrze  było  ciemne  od  dymu  papierosowego  i  pachniało 
piwem. Wszystko wskazywało na to, że filmowcy zadomowili się na dobre i będą jeszcze na 
statku przez parę godzin. Spojrzała na Thora wymownie i dała mu znać głową, że idzie na 
górę. 

W  kilka  minut  później  Thor  wszedł  na  pokład.  Sara  z  trudem  powstrzymała  się  od 

rzucenia mu się na szyję. W pobliżu, oparci o poręcz nadburcia, stali Arne i Ken. Zaśmiała się 
radośnie, gdy podszedł do niej i wyciągnęła ku niemu rękę. 

- Wreszcie! - 

powiedziała. Czekałam na ciebie przez cały długi dzień. 

Nie jesteśmy sami - ostrzegł ją, ale podniósł jej rękę i ucałował. 

Sara roześmiała się. 

- W twojej czy mojej kabinie? - 

zapytała podnieconym głosem. 

Thor wyprostował się. 

W żadnej. Wysadzam cię na ląd. Zmarszczyła brwi, wyraźnie nie mogąc zrozumieć 

tego, co usłyszała. 

Co masz na myśli? 

Chcę, abyś spakowała swoje rzeczy. Znalazłem dla ciebie mieszkanie w mieście. 

- Ale dlaczego? - 

W jej głosie można było odczuć strach i zdziwienie. 

Thor położył jej rękę na ramieniu i oddalił się wraz z nią od stojących na pokładzie 

marynarzy. 

Wydawało mi się, że to jasne. 

Dla  mnie  nie.  Dlaczego  chcesz,  abym  odeszła  teraz,  kiedy  wreszcie  się 

odnaleźliśmy? 

Z  jednego  i  najważniejszego  powodu.  Saro,  czy  nie  rozumiesz?  Nie  pozwalam 

chłopcom, żeby przyprowadzali dziewczyny na pokład. Nie mogę więc sam łamać przepisów. 

background image

Ale ja już jestem na statku. Poza tym, możemy wszystko utrzymać w tajemnicy, o ile 

tego pragniesz. 

Roześmiał się krótko z ironią w głosie. 

Czy  wierzysz,  że  można  zachować  tajemnicę  na  statku?  To  niemożliwe.  Jeśli 

wczoraj załoga nie byłaby zwalona z nóg, wiedzieliby już dzisiaj. 

Podniosła dumnie głowę. 

Nie boję się prawdy. Nie było między nami nic, czego musielibyśmy się wstydzić. W 

każdym razie, nie było nic wstydliwego dla mnie. 

W jej głosie dawało się wyczuć zarówno wyzwanie, jak i prośbę. Thor podniósł dłoń i 

palcem począł gładzić delikatnie jej wargi. 

Dla mnie również nie ma w tym nic wstydliwego - powiedział - lecz jako kapitan 

muszę  stanowić  prawo,  a  nie  łamać  je.  Nie  wybaczyłbym  sobie,  gdyby  ktoś  dostrzegł  nas 
przemykających się w nocy z jednej kajuty do drugiej. 

A więc schodzę na ląd. - Tak. 

- Odwiedzisz mnie? 

Dobry pomysł. 

Więc załoga i tak się dowie. 

Tak, lecz w ten sposób zachowamy odrobinę dyskrecji. 

Ale co z moją pracą na statku? Podpisałam kontrakt z wytwórnią filmową. 

Nie musisz pracować, jeśli nie chcesz. Ten pomysł nie podobał się jej również. 

Chcę pracować! 

W takim razie przychodź na statek rano i pracuj jak poprzednio. 

To wydaje się niemądre. Poza tym, lubię ten statek. Jest dla mnie domem. 

Przepraszam, ale tak już musi pozostać, o ile chcesz, abyśmy byli razem. 

Wiesz, że chcę - powiedziała stanowczo. - Jak możesz w to wątpić. 

Dobrze  więc  -  Thor  pochylił  się  i  lekko  ją  ucałował.  -  Miałem  nadzieję,  że  to 

powiesz. Idź więc po swoje rzeczy, a ja odprowadzę cię na miejsce. 

Czy zostaniesz ze mną? 

Uśmiechnął się szczerze jak dziecko, co spowodowało, że przez chwilę wyglądał tak 

młodo jak Tony. 

Spróbuj mi przeszkodzić. 

- A co powiesz innym? 

Po prostu, że spędzę noc na brzegu. 

Domyśla się. 

background image

Sama powiedziałaś, że nie ma się czego wstydzić. 

To prawda. Ale co z tobą? Będą o nas plotkować. Uśmiechnął się. 

Będą z pewnością bardzo zazdrośni. Są także pewne korzyści... . 

Powiedział to tak bardzo sugestywnie, że skłoniła głowę pytająco w jedną stronę. 

Och. Cóż to za korzyści? Położył rękę na jej biodrze. 

Będzie bardziej intymnie i łóżko będzie szersze. 

Polubiłam twoje łóżko. 

- Trzeszczy. 

Nie zwróciłam na to uwagi. Pochylił się nad nią i szepnął jej do ucha. 

Naprawdę,  to  jeszcze  niczego  nie  doznałaś,  pani.  Jego  głos  nabrał  barwy 

zdradzającej bliską zażyłość. 

Sara poczuła wzbierające w niej podniecenie. 

Nie mogę się doczekać - szepnęła. 

Ja również. Dlatego idź i spakuj rzeczy. Pójdę i przegonię to towarzystwo z mesy, bo 

inaczej gotowi są spędzić tam całą noc. Spotkamy się za dziesięć minut. 

Pakowanie  nie  zajęło  jej  dużo  czasu.  Sara  nie  wyszła  jednak  od  razu  z  kajuty. 

Poczekała, aż filmowcy opuszczą statek, a załoga ułoży się do snu. Potem, gdy się uciszyło, 
wyszła  na  pokład.  Czekał  tam  już  na  nią  Thor.  Ubrany  był  po  cywilnemu,  w  dżinsy  i 
granatowy sweter. Wziął od niej torbę i zwrócił się do Arne'a. 

Odprowadzam Sarę. Będzie odtąd mieszkała w mieście. 

- Tak jest, kapitanie - 

odparł Arne wyraźnie zdziwiony. 

Mam  sprawę  do  załatwienia.  Nie  będzie  mnie  do  rana  -  dodał  Thor  głosem  nie 

tolerującym sprzeciwu. 

-  O, la la! - 

wykrzyknął  Ken,  podczas  gdy  Arne,  lepiej  wychowany,  jedynie  skinął 

głową. 

Kwatera, którą Thor znalazł dla Sary, znajdowała się w starej części miasta, w bliskiej 

odległości  od  statku.  Było  to  niewielkie  mieszkanie,  składające  się  z  łazienki,  sypialni  i 
pokoju wychodzącego na plac z turecką fontanną. Do mieszkania wchodziło się po stromych 
schodach,  znajdujących  się  na  zewnątrz  budynku.  Na  stopniach  ustawione  były  doniczki  z 

kwia

tami. Było już zbyt ciemno, aby je rozpoznać. 

Thor przekręcił klucz w zaniku i zapalił światło. Położył jej bagaż na podłodze, uniósł 

ją  na  rękach  i  ramieniem  otworzył  drzwi  do  sypialni.  Miał  rację,  pomyślała.  Stało  tam 
znacznie szersze łóżko niż to trzeszczące w jego sypialni. 

background image

Ich  zbliżenie  miało  tym  razem  inny  stopień  natężenia.  Może  dlatego,  że  pierwszą 

miłością zaspokoili już wstrzymywaną długo namiętność, a może dlatego, że mieli przed sobą 
całą noc. 

Wczesnym rankiem Thor obudził ją pocałunkiem. Był już ubrany. 

Muszę wracać na statek - powiedział. - Wkrótce nadejdą ludzie z zespołu filmowego. 

Poleź jeszcze trochę. Nie wypływamy przed ósmą. 

- Która jest? 

Piąta trzydzieści. Westchnęła. 

Musisz już iść? 

Wiesz, że muszę. 

Czy kapitanowie mają kiedykolwiek wakacje? 

Może będziemy mogli zrobić kilkudniową przerwę, jak skończymy zdjęcia. 

Sara objęła go za szyję, pocałowała i próbowała wciągnąć znowu do łóżka. Roześmiał 

się. Opierał się jej, lecz był zadowolony z tych żartów. 

Zostań chociaż na chwilę - prosiła. 

Saro, ja... Hej, przestań. Ty kokietko. 

W końcu udało mu się wydostać z jej uścisków. Gdy wyszedł, Sara wylegiwała się 

jeszcze przez chwilę.  Potem wstała,  wzięła prysznic i ubrała się. Poczuła straszny  głód. W 
domu nie było jednak nic do jedzenia. Otworzyła drzwi na zewnątrz. Kwiaty, które tworzyły 
kolorową  kaskadę  na  schodach,  okazały  się  czerwonymi  pelargoniami.  Zamknęła  drzwi  i 
włożyła  klucz  do  kieszeni.  Zbiegła  schodami  w  dół  i  podążyła  ulicami  Rodos  w  kierunku 
portu. Miała na sobie letnią sukienkę. Życie w  mieście już się rozpoczęło.  Ludzie, których 
mijała, uśmiechali się, widząc radość na jej twarzy. 

Jej  radosny  nastrój  nieco  przygasał,  w  miarę  jak  zbliżała  się  do  statku.  Ogarnął  ją 

niepokój.  Była  świadoma,  że  cała  załoga  już  wie,  że  ona  i  Thor  są  ze  sobą.  Nie  miała  nic 
przeciwko  temu,  żeby  wiedzieli.  Obawiała  się  tylko,  że  mogą  zacząć  inaczej  ją  traktować. 

Dotych

czas, poza pierwszą nocą, kiedy Tony się upił, traktowali ją jak kumpla - jako jednego 

z nich. Teraz jednak mogą zmienić swój stosunek do niej. Decydując się, że najlepiej będzie 
zachowywać się wobec nich tak jak poprzednio, Sara weszła na pomost. 

Martwiła  się  na  zapas.  Obok  statku  stały  dwie  furgonetki.  Cała  załoga  była  zajęta 

przeładowywaniem na statek znajdującego się w nich sprzętu filmowego. Byli tak pochłonięci 
przenoszeniem  reflektorów,  kabli,  kamer  i  innych  urządzeń  potrzebnych  do  zdjęć,  że  poza 
zdawkowym „dzień dobry” nie mieli czasu odezwać się do niej słowem. Thor stał na mostku i 

background image

kierował  przeładunkiem.  Nie  zauważył,  jak  weszła  na  pokład.  Sara  przemknęła  się 
niepostrzeżenie do kuchni i podśpiewując zaczęła przygotowywać śniadanie. 

Tego  dnia  nie  zakończyli  zdjęć,  toteż  spędzili  noc  na  kotwicy  u brzegów Symi. 

Kobiety  spały  w  pomieszczeniu  gościnnym  na  dziobie,  a  mężczyźni  na  rufie.  Jeżeli  ktoś 
przemykał się w nocy z kajuty do kajuty, to nie był to z pewnością Thor. Całą noc pozostał w 
swojej kabinie, tak jak się tego Sara spodziewała. Za to, gdy wrócili do Rodos, każdej nocy 
przychodził do jej niedużego mieszkanka na starym mieście. Załoga nie wyrażała sądów na 
ten temat, przynajmniej do Sary. Tylko Mack zaskoczył ją raz cierpką uwagą: „Najwyższy 

czas”. 

Był to najszczęśliwszy czas w życiu Sary, a ponieważ była szczęśliwa,  chciała,  aby 

inni  czuli  się  podobnie.  Gdy  więc  któregoś  dnia  Mack  wziął  ją  na  stronę  i  powiadomił  o 
zbliżających się urodzinach Steve'a, zdecydowała, że to świetna okazja  dla zorganizowania 

zabawy. 

Możemy zaprosić tancerki z filmu i muzyków - powiedziała entuzjastycznie. 

Myślałem tylko o torcie urodzinowym - Mack uśmiechnął się. 

Nie. Zrobimy prawdziwą zabawę. 

- Lepiej zapytaj o to wpierw kapitana - 

ostrzegł. Sara roześmiała się, wiedząc, że Thor 

nie odmó

wi jej takiej drobnej zachcianki. I rzeczywiście, nie odmówił. Nie był już w stanie 

odmówić  jej  czegokolwiek.  Grono  zaproszonych  gości  powiększało  się.  Według 
początkowych założeń, mieli być obecni jedynie członkowie załogi, kilka dziewcząt i muzyk. 

W ko

ńcu jednak przyszła dodatkowo większość członków zespołu filmowego, pięcioosobowa 

kapela i wielu innych starych bywalców tego rodzaju imprez. Sara i jeszcze dwie dziewczyny 

przygotowały  program  artystyczny.  Zbierając  olbrzymie  brawa  wykonały  taniec,  w  którym 
Sara występowała wcześniej w nocnym lokalu. Potem wykonały jeszcze jeden taniec, który 
przypominał balet współczesny. Dział dekoracji i kostiumów uszył im specjalnie na tę okazję 
odpowiednie  stroje.  Podczas  swego  drugiego  występu  dziewczyny  ubrane  były  w  czarne 
kostiumy, przylegające ściśle do ciała, ze złotymi nitkami, które podkreślały ich ruchy. 

Byłyście wspaniałe! 

Zewsząd podchodzili ludzie, aby im pogratulować. 

To  najlepsze  urodziny,  jakie  miałem  -  powiedział  Steve  upojony  atmosferą  i 

alkohol

em, po czym ucałował ją z dubeltówki. 

Sara poszła się przebrać do swojej starej kajuty, mając nikłą nadzieję, że przyjdzie do 

niej Thor. Nie przyszedł jednak, toteż wróciła na górę, aby odszukać go na pokładzie. Zabawa 
trwała dalej. Goście niechętnie opuszczali statek, lecz byli delikatnie kierowani na pomost i 

background image

do  taksówek  przez  Thora  i  Arne'a.  Kiedy  Sara  podeszła  do  Thora,  ten  spojrzał  na  nią 

przenikliwie. 

Idź już do domu. Nie mogę zejść ze statku, zanim nie opuszczą go ostatni goście - 

powiedział. 

- Dobrze. Do zobaczenia wkrótce! 

Sara pojechała do domu taksówką i zasnęła, zanim Thor zdążył wrócić. Przytuliła się 

do  niego,  kiedy  położył  się  obok  niej  w  łóżku.  Pocałował  ją  delikatnie  i  oparł  głowę  o 
poduszkę. Nie próbował się z nią kochać. 

Jesteś zmęczony? - szepnęła Sara. 

Objął  ją  ramieniem,  lecz  nie  odpowiedział.  Sara  zasnęła  wkrótce  znowu,  zbyt 

zmęczona,  aby  nad  czymkolwiek  się  zastanawiać.  Kiedy  obudziła  się  -  już  go  nie  było, 
pomimo że tego dnia statek nie wypływał w morze. 

Wzięła prysznic i powoli się ubrała.  Następnie wyszła.  Nie spiesząc się podążała w 

kierunku  statku,  zatrzymując  się  tu  i  ówdzie,  żeby  zrobić  zakupy.  Gdy  przyszła,  załoga 
powitała ją z entuzjazmem, dziękując za udaną zabawę. 

Tak  bardzo  ich  polubiła!  Czuła  się,  jak  gdyby  stanowili  jedną  wielką  rodzinę,  jak 

gdyby  miała  licznych braci -  no  i  jednego  kochanka.  Chciałaby,  żeby  był  jej  mężem,  lecz 
Thor nie wspominał o tym, a ona zbyt cieszyła się chwilą obecną, by myśleć o przyszłości. 
Marzyła jedynie o tym, aby ta chwila trwała wiecznie. 

Wydarzenia tego dnia spowodowały jednak, że została zmuszona do zastanowienia się 

nad  przyszłością.  Dziewczyny,  z  którymi  tańczyła  poprzedniej  nocy,  zjawiły  się  na  statku, 
aby zabrać swoje kostiumy. Kiedy weszły do mesy, gdzie Sara popijała kawę wraz z Thorem i 
innymi członkami załogi, zaczęły mówić jedna przez drugą. 

Saro, mamy dla ciebie wspaniałe wiadomości. Znasz Jonathana? Jest choreografem. 

Był wczoraj na przyjęciu i bardzo mu się podobał nasz nowy taniec. 

-  Tak  - 

wtrąciła  druga.  -  Zaofiarował  się  popracować  nad  nim  trochę  z  nami  i 

powiedział, że jeżeli stworzymy zespół i będziemy trzymać się razem, pomoże nam znaleźć 
pracę po zakończeniu filmu. 

- Ciekawe, ale... - 

Sara próbowała coś powiedzieć. 

- To nie wszystko - 

nie dopuszczały jej do głosu. - Zaproponował tobie rolę w firmie. 

To praca tylko na dwa - 

trzy tygodnie, a z pewnością zarobisz dużo więcej niż teraz. 

Bardzo ładnie z jego strony - odparła Sara. - Ja jednak czuję się doskonale na statku. 

A jeżeli chodzi o pracę z wami po zakończeniu filmu, to bardzo mi przykro, ale ja ... 

background image

Myślę, że powinnaś wziąć tę rolę, Saro - wtrącił się Thor: - Przyda ci się dodatkowa 

suma pieniędzy po zakończeniu filmu. 

Sara popatrzyła na niego nieufnie. Jego głos i zachowanie wydawały się dziwne. 

Tak sądzisz? zapytała. 

-  Tak - 

milczał przez chwilę, po czym z namysłem dodał. - Dałyście wczoraj bardzo 

dobre przedstawienie. To chyba dobry pomysł, byście pracowały razem, kiedy powrócicie do 

Anglii. 

Sarę  zamurowało.  Mimo  to  udało  się  jej  uśmiechnąć  do  dziewcząt  i  powiedzieć 

dyplomatycznie: 

Dziękuję, że przyszłyście mi o tym powiedzieć. Dam wam znać, jak się zastanowię. 

Wstała z miejsca. 

Przepraszam  na  moment.  Kapitanie,  czy  możemy  porozmawiać  przez  chwilę  na 

temat... na temat zapasów? 

Poszli razem na pokład. Odwróciła się do Thora i powiedziała: 

Powiedz, co to wszystko miało znaczyć? 

Myślałem o twojej przyszłości. Będziesz musiała pracować, kiedy wrócisz do domu. 

Popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami i czuła, jak ogarnia ją trwoga. 

Gdziekolwiek  ty  jesteś,  tam  jest  i  mój  dom.  Jego  wargi  zacisnęły  się  i  przybrały 

uparty wyraz, który miała już okazję poznać. 

Wiesz,  jaki  jest  mój  pogląd  na  temat  kobiet  na  statku.  Gdy  opuścimy  Rodos,  nie 

popłyniesz już dalej z nami. 

Nie zależy ci na mnie? 

Wiesz, że tak - odpowiedział krótko. 

Dlaczego więc, u licha, tak mówisz? Musisz zabrać mnie ze sobą. 

Nie ma miejsca na kochankę na pokładzie. Rozwijając ten wątek, powiedziała: 

A żony, czy dla nich również nie ma miejsca? Thor położył jej ręce na ramionach i 

popatrzył szczerze w oczy. 

Statek to nie miejsce dla kobiety. A ślub z marynarzem to nie jest dla niej życie. 

- Dlaczego nie, na Boga? 

Ponieważ mężczyźni są na morzu przez długie miesiące. Ponieważ nie widują swych 

dzieci.  Ponieważ  ich  żony  są  zmuszone  do  samodzielnego  prowadzenia  gospodarstwa  i  do 
polegania wyłącznie na samych sobie. W końcu - dodał z zastygłą twarzą - ponieważ kochają 
morze bardziej niż swoje kobiety. 

Sara poczerwieniała na twarzy. 

background image

Próbujesz  się  wymigać.  Zawsze  uważałam,  że  zaszło  coś  w  twoim  życiu,  co 

zniechęciło cię do kobiet. Sądzę, że mam prawo o tym wiedzieć. 

Thor zdjął ręce z jej ramion i wyprostował się. W pierwszej chwili myślała, że jej nie 

powie, lecz on zawahał się chwilę i zaczął mówić: 

W  porządku,  a  więc  gdy  byłem  młody,  miałem  dziewczynę.  Byłem  wówczas 

zwykłym majtkiem. Widywałem ją za każdym razem, kiedy wracałem z rejsu. Marynarze nie 
zarabiają  wiele,  toteż  obiecała  mi,  że  będzie  czekać  tak  długo,  aż  będę  w  stanie  się  z  nią 
ożenić i założyć rodzinę. Ale słowa nie dotrzymała. Wyszła za jakiegoś urzędnika. 

I to zniechęciło cię do kobiet? - zapytała Sara z niedowierzaniem. 

Thor pokręcił przecząco głową. 

Tylko  na  pewien  czas.  Kilka  lat  temu  statek,  na  którym  pracowałem,  należał  do 

dwóch wspólników

.  Jeden  z  nich  miał  córkę,  w  której  się  bardzo  zakochałem.  Przekonała 

ojca, aby pozwolił jej popłynąć ze mną w rejs. Był to pierwszy rejs pod moją komendą. Nie-

które kobiety - 

wycedził - na morzu zapominają o wszelkich hamulcach. A może jedynie mi 

się  wydawało,  że  takie  posiadała.  Dosyć,  że  morze  podziałało  na  nią  jak  afrodyzjak.  Była 
jedyną  kobietą  na  statku.  Nikt  nie  mógł  się  obronić  przed  jej  urokiem.  Kiedy  staliśmy  w 
porcie, pozwalała sobie nawet zapraszać obcych mężczyzn na pokład. W końcu wyrzuciłem 
ją ze statku. Naturalnie, udawała niewiniątko i poskarżyła się swemu ojcu. Przez to straciłem 
pracę.  Niewiele  już  zostało  żaglowców,  toteż  bardzo  trudno  było  mi  potem  znaleźć  nową 
posadę. Wtedy to złożyłem przysięgę, że nie będzie już więcej kobiet w moim życiu. 

W jego głosie odczuć można było gorycz i złość. Sara mogła się jedynie domyślać, jak 

wiele lat ciężkiej pracy kosztowała go naprawa tej pierwszej, wielkiej porażki, którą odniósł 
w swym życiu zawodowym. To wiele tłumaczyło. On, który wydawał się tak bardzo pewny 
siebie  niemal  we  wszystkim  co  robił,  stawał  się  bezbronny wobec kobiety, na której mu 
zależało. 

- Thor - 

powiedziała Sara. Nie jestem nią, jestem sobą. Musisz już chyba wiedzieć, że 

cię kocham i nigdy nie chciałabym cię opuścić. 

Patrzyli 

na siebie. Sara starała się, by jaśniejąca w jej oczach miłość przekonała go o 

jej szczerości. Zdała sobie jednak sprawę ze swojego niepowodzenia, kiedy szybko odwrócił 

wzrok. 

-  To nie dla ciebie. Masz szanse na zrobienie kariery wraz z innymi dziewczynami. 

Powinnaś z tego skorzystać. Pragnęłaś przecież zawsze być tancerką. 

Nieprawda. Moja mama tego chciała. Będę szczęśliwa, mogąc spędzić resztę życia 

przy tobie, na statku. 

background image

- To nie miejsce dla kobiety - 

powtórzył uparcie. 

Czy nie możesz zaryzykować i dać mi szansę? 

Pozostawał niewzruszony. Jego twarz była jak z kamienia. Sara, wpadając w gniew, 

wykrzyknęła w końcu z goryczą w głosie: 

Nie zasługujesz na mnie! Idź do diabła! Odwróciła się i wybiegła na pomost. Była 

zbyt dumna, by pozwolić sobie na to, żeby oglądał ją we łzach. 

Życie Sary wiele razy układało się okropnie, ale nigdy chyba przedtem nie czuła się aż 

tak  nieszczęśliwa.  Nie  zamknęła  drzwi  do  mieszkania,  mając  nadzieję,  że  Thor  jeszcze 
przyjdzie i że będą znów razem. Leżała, nie śpiąc i czekając na niego przez pół nocy, ale nie 
przyszedł. Pragnęła związku z Thorem bardziej niż czegokolwiek innego na świecie, ale nie 
umiała przezwyciężyć jego uporu i rozczarowania kobietami. 

Jeżeli jej miłość i oddanie nie mogły go do niej przekonać, to co mogłoby? Musiała 

walczyć z jego lękiem przed zaangażowaniem się i z jego miłością do morza, którą zawsze 
będzie stawiał na pierwszym miejscu. Wiedziała, że nie jest w stanie jej pokonać. 

Następnego dnia powiedziała choreografowi, że przyjmuje rolę tancerki w filmie. Rola 

nie była trudna i nauka nie zajęła jej wiele czasu. Następnie udała się na statek. Nieco wysiłku 
kosztowało  ją  poinformowanie  wszystkich,  że  odchodzi.  Uściskała  każdego,  z  trudem 
wstrzymując łzy. Spoglądali na nią ze zdumieniem, a zarazem ze współczuciem - zgadywali 
bowiem, co zaszło. Kilku kolegów obrzuciło gniewnym spojrzeniem Thora, kiedy podeszła 
do niego, stojącego samotnie na rufie. 

Chciałabym  zatrzymać  mieszkanie,  aż  do  końca  filmu  -  powiedziała.  -  Chyba  że 

chcesz, aby 

ktoś inny tam zamieszkał - dodała zgryźliwie. 

Nie bądź niemądra - odpowiedział krótko. Uniosła głowę i popatrzyła mu w oczy. 

Drzwi  będą  zawsze  otwarte,  o  ile  zmienisz  zdanie.  Pobladł  na  twarzy  i  zacisnął 

wargi. 

Wybacz, Saro. Chciałbym, abyś wiedziała, że był to najszczęśliwszy okres w moim 

życiu. 

Nie odezwała się już do niego, chociaż na ustach miała oczywiste pytanie: „I cóż z 

tego?”. Skinęła jedynie głową i wyszła. 

Odzyskanie równowagi zajęło jej dwa, trzy dni. Po przemyśleniu wszystkiego podjęła 

de

cyzję, że nie da tak łatwo za wygraną. To jest zapewne, rozmyślała, moja ostatnia szansa na 

szczęście  i  ciążyć  będzie  na  mnie  przekleństwo,  jeżeli  oddam  ją  bez  walki.  Kiedy  nie 
pracowała  nad  filmem,  spędzała  większość  czasu  na  myśleniu  o  sposobach,  za  pomocą 
których  mogłaby  przekonać  Thora,  że  można  być  razem  nawet  na  morzu.  Każdego  dnia 

background image

wspinała  się  na  stary  mur  obronny  blisko  pomostu  i  z  oddali  spoglądała  na  statek.  Gdy 
patrzyła na niego z utęsknieniem w Oranie, symbolizował dla niej drogę ucieczki. Teraz stał 
się symbolem ziszczenia jej marzeń. 

Któregoś  dnia  wszyscy  członkowie  załogi  przyszli  do  niej  z  wizytą  i  prosili,  aby 

wróciła na statek. Nie pytała o Thora. Oni również nic nie powiedzieli konkretnego, odniosła 
jednak wrażenie, że jest z nim coś nie w porządku  i że znów zaczyna zachowywać się jak 
ranny niedźwiedź. 

Nie widziała go już prawie do końca pracy nad filmem, kiedy potrzeba było więcej 

statystów.  Tancerki  zostały  ucharakteryzowane  jako  branki  z  wyspy  opanowanej przez 
Saracenów.  Siłą  miały  być  zmuszone  do  wejścia  na  turecki  statek  i  sprzedane  jako  nie-
wolnice.  Sara  przebrana  została  w  czarne  długie  szaty,  jakie  wciąż  nosi  wiele  kobiet  na 
południu wyspy Symi, i wraz z innymi dziewczynami przybyła na pomost. Odbyły kilka prób 

scen przemocy z bij

ącymi  je  okrutnie  janczarami.  Po  czym,  po  przerwie,  nastąpiła  kolejna 

seria zdjęć. 

Był to jeden z tych pechowych dni, w których nic nie wychodziło. Niebo chmurzyło 

się.  Zbierało  się  na  tropikalną  burzę.  Byli  gotowi  do  wypłynięcia  znacznie  później,  niż 

zapl

anowali. „„Duch Wiatru”„ miał wypłynąć z portu w morze na odległość około dwóch mil. 

Wiatr  był  jednak  zbyt  silny.  Sara  słyszała,  jak  Thor  radził  asystentowi  reżysera,  który 
kierował zdjęciami, aby odłożyć je do jutra. W odpowiedzi filmowiec wybuchnął: 

-  J

esteśmy  już  dwa  tygodnie  spóźnieni.  W  porządku,  może  nabawimy  się  choroby 

morskiej, ale wy

pływamy tylko na bliską odległość. Domagam się wypłynięcia w morze! 

Thor wzruszył ramionami, tak jakby mu na tym nie zależało i odpowiedział. 

W porządku, jeśli tego chcecie. 

Wydał rozkaz odwiązania lin cumowniczych i wypłynął tylko na niektórych żaglach. 

Fale  uderzyły  w  nich,  gdy  tylko  opuścili  port.  Niebo  pociemniało  i  zrobiło  się  straszne. 
Załoga,  ubrana  w  kolorowe  kostiumy,  biegała  po  pokładzie  i  obsługiwała  żagle,  próbując 
ominąć  po  drodze  zalegający  na  pokładzie  sprzęt  i  przestraszone  kobiety,  które  z  trudem 

utrzymy

wały się na nogach. 

Sara bała się, że sprzęt może wypaść za burtę. Pomimo fali i wiatru dotarli jednak do 

scen, które reżyser sfilmował. Thor wydał polecenie sternikowi, aby zmienił kierunek i Sara 
poczęła  już  wierzyć,  że  wyszli  z  kłopotów  obronną  ręką.  Nagle  jednak  rozpoczęła  się 
prawdziwa  nawałnica.  Burza  wybuchnęła  niespodziewanie  z  niesamowitą  siłą,  gradem, 
przeraźliwymi grzmotami i piorunami. 

background image

Kobiety  pod  pokład!  -  Thor  próbował  przekrzyczeć  nawałnicę.  -  Arne,  schodź  na 

dół! - wołał do majtka siedzącego na bocianim gnieździe. Lecz Arne albo nie słyszał, albo też 
uważał,  że  schodzenie  po  maszcie  wśród  szalejącej  wichury,  na  podrzucanym  przez  fale 
statku może być zbyt ryzykowne. 

Mack zszedł na dół, aby pokrzepić na duchu przestraszone kobiety. Sara zdjęła czarną 

woalkę,  która  zakrywała  jej  twarz,  i  stała  z  boku,  podekscytowana sztormem oraz 
zaciekawiona nagłą zmianą sytuacji. 

- Saro, co u licha, tu robisz? 

Wykrzyknęła mu coś w odpowiedzi, lecz nic nie było słychać, gdyż piorun z wielkim 

hukiem  uderzył  w  grotmaszt,  łamiąc  jego  wierzchołek  jak  zapałkę  i  wyrzucając  Arne'a  z 
bocianiego gniazda do wody. Sara wrzasnęła i pobiegła na pokład. Koła ratunkowe zostały 
usunięte  z  pokładu,  aby  upodobnić  statek  do  historycznego  żaglowca.  Sara  schwyciła  więc 
linę,  rzuciła  jeden  z  jej  końców  w  morze,  drugi  zaś  przywiązała  do  poręczy  nadburcia. 
Zobaczyła, jak nagle jakaś postać wskoczyła na poręcz i wykonała skok do wody. 

- Thor! - 

krzyknęła z rozpaczą, lecz nic nie mogło go powstrzymać. 

Spuścić szalupę! - rozkazał Mack. - Z drogi, Saro! 

Ale  ona  wdrapała  się  do  łodzi  wraz  z  innymi  i  to  ona  pierwsza,  wychylając  się  i 

wpatrując  w  rozkołysane  morze,  przesłonięte  strugami  deszczu,  dostrzegła  w  otchłani  wód 
dwie głowy. 

Tam są, po prawej! 

Thor go odszukał. Dzięki Bogu! 

Na prawo, chłopcy! Przygotować się! 

Używali  wioseł,  gdyż  silnik  był  prawie  nieużyteczny  w  takich  warunkach.  Mack 

ściągnął Sarę w dół, toteż Thor jej nie zauważył, gdy wdrapał się do łódki, pomógłszy wpierw 
wciągnąć  Arne'a.  Zbliżyli  się  do  statku.  Sara  była  tak  wyczerpana  akcją  ratunkową,  że 
brakowało jej sił, aby samej wspiąć się na pokład. Wciągnięta została na linie. 

Przeczekali na pełnym morzu najgorszą nawałnicę. Z pomocą silnika rozpoczęli drogę 

powrotną na Rodos. Powrót pasażerowie przyjęli z ulgą. Wielu z nich było chorych. Mack 
przyszedł na dół powiedzieć, że z Arne jest wszystko w porządku. Napił się tylko dużo wody. 
Sara  skinęła  głową.  Zdjęła  z  siebie  mokry  strój  i  ubrała  się  w  szorty  oraz  koszulkę,  które 
pożyczyła od Tony'ego. 

- Gdzie jest Thor? 

- W kabinie. 

Dziękuję. 

background image

Z wyrazem zdecydowania na twarzy, Sara pomasze

rowała w kierunku kabiny Thora. 

Mack, wielce zaintrygowany, popatrzy

ł w ślad za nią. 

Weszła do kabiny bez pukania. Thor miał na sobie suche spodnie i zmieniał właśnie 

koszulę, kiedy ją dostrzegł. Odwrócił się ze zdziwieniem, które przeszło w stan kompletnego 

zaskoczenia. 

- Sara! Co ty tu...? 

Mam już ciebie zupełnie dosyć! - krzyknęła na niego z wściekłością. - Nie dość, że 

jesteś  kompletnym  idiotą,  który  nie  wie,  co  dobre,  to  jeszcze  ryzykujesz  życiem!  A  co  by 
było,  gdybyś  utonął?  Mogłeś  przecież  popłynąć  razem  z  nami  szalupą.  Lecz  nie.  Wolałeś 
udawać bohatera! 

Thor patrz

ył na nią wytrzeszczając oczy. 

Mam  ci  jeszcze  coś  do  powiedzenia  -  dodała  z  mocą.  - Jesteś  ograniczony.  Jeżeli 

kochałabym  morze,  tak  jak  ty,  uczyniłabym  wszystko,  aby  stać  się  posiadaczem  własnego 
statku. Jesteś zaślepionym głupcem, gdyż nie widzisz, że można kochać morze i kobietę, i że 
kobieta może tak bardzo ciebie kochać, że zgodzi się na wszystkie twoje warunki. 

Sara uniosła głowę, w jej oczach widać było wzburzenie. 

Miałam rację, kiedy powiedziałam, że nie zasługujesz na mnie. Nie jesteś dla mnie 

wystarczająco męskim facetem. Pielęgnuj swoje przesądy. Będzie ci z nimi ciepło i samotnie 
w łóżku. 

Odwróciła  się  na  pięcie,  wymaszerowała  z  kabiny  i  wtedy  zorientowała  się,  że  na 

korytarzu  zgrupowała  się  cała  załoga  i  bezwstydnie  przysłuchiwała  się  temu,  co  mówiła. 
Przywitali ją uśmiechami i oklaskami. Zagrodzili drogę Thorowi, kiedy wyskoczył z kabiny 
za nią. 

- Saro, poczekaj! 

Lecz ona odeszła z miną wyrażającą oburzenie. 
Thor przyszedł wieczorem do jej mieszkania, lecz tam jej nie zastał. Nie było jej też w 

hotelu, opuszczonym już przez ekipę filmową. Tancerki nie wiedziały, gdzie jest. 

Chyba już wyjechała do Anglii. Wiele osób, które nie zdecydowały się na udział w 

zabawie pożegnalnej, odleciało już dzisiaj. 

Zabawa pożegnalna? 

To  wielkie  przyjęcie  na  cześć  zakończenia  pracy  nad  filmem.  Będzie  jutro 

wieczorem. Czy przyjdzie pan? 

Sam nie wiem. Ale załoga na pewno będzie miała chęć przyjść. 

background image

Sceny  filmu  ze  statkiem  zostały  zakończone.  Marynarze  spędzili  cały  dzień  nad 

reperacją masztu i przygotowaniem statku do wyjścia w morze. Pracą kierował Mack. Thor 
spędził zaś cały dzień na poszukiwaniu Sary. Wrócił wczesnym ranem, czując się pokonany. 
Ze smętnym wyrazem twarzy siadł przy stole w mesie naprzeciw Macka, sączącego kawę. 

Straciłem ją, Mack - wyznał. - Nie mogę jej nigdzie odszukać. 

Zasługiwałeś na to - odpowiedział Mack bez współczucia. - Idziemy się bawić. 

Thor wyciągnął rękę i schwycił go za przegub dłoni. 

Jeżeli tam będzie, obiecujesz, że dasz mi znać? Mack popatrzył na niego z wahaniem 

i odparł: 

W porządku, jeśli tam będzie. Arne zostaje na wachcie. Nie ma dziś ochoty na picie. 

Wiadomość,  że  Sara  jest  na  przyjęciu,  nie  nadeszła,  i  o  północy  załoga  wróciła  na 

statek. „Duch Wiatru” odbił od nabrzeża i w nocy wypłynął z portu na pełne morze. Thor stał 
oparty o poręcz 1 obserwował, jak światła portu oddalały się. W końcu  zupełnie zmalały i 
zniknęły. Powoli odwrócił się i ciężkim krokiem poszedł do swej kabiny. 

Sara  leżała  na  jego  łóżku,  przeglądając  tygodnik  ilustrowany.  Podniosła  wzrok  i 

popatrzyła na niego, kiedy wchodził. 

Myślałam,  że  nigdy  już  nie  przyjdziesz.  Popatrzył  na  nią  zdumiony  i  twarz  mu 

zajaśniała radością. 

Jak długo tutaj jesteś? 

- W twojej kabinie czy na statku? 

Byłaś tutaj cały czas? - zapytał z niedowierzaniem. 

Naturalnie, a gdzie miałabym być? Thor zamknął drzwi. 

Czy wiesz, że poszukując ciebie obszedłem całe Rodos? Myślałem, że wróciłaś do 

Anglii i że już nigdy ciebie nie odnajdę. 

Usiadł na łóżku. 

Nie próbuj mówić, że dobrze mi tak. Już to słyszałem. To prawda. 

Wziął tygodnik z jej rąk i odsunął na bok. W jego oczach malowało się nowe uczucie - 

nadzieja i ulga połączona z radością. 

Czy mam przez to rozumieć, że znów jesteś pasażerem na gapę? 

Owszem i muszę cię ostrzec, że jeśli spróbujesz mnie zabrać z powrotem na Rodos, 

załoga stanie po mojej stronie. 

- Dobrze mi tak. 

Uniósł koc i odkrył, że nie miała na sobie niczego. 

Czy wyjdziesz za ślepego głupca, Saro? 

background image

Tylko wtedy, jeżeli sprawi sobie i żonie swój własny statek. 

Thor uśmiechnął się. 

Załatwiam właśnie sprawy związane z zakupem tego. 

Naprawdę? 

Oczy Sary zajaśniały, ale próbowała dalej udawać obojętność. 

To wyjaśnia sprawę. Kocham ten statek! 

Bardziej niż mnie? 

Zaczął ją gładzić po plecach. Jego niebieskie oczy patrzyły pytająco. 

- Tak bardzo, jak bardzo kocham morze - 

odparła delikatnie i zagadkowo. 

A więc nie tak bardzo, jak ja kocham ciebie - powiedział Thor z absolutną pewnością 

w głosie. 

Roześmiała się. 

A więc wszystko w porządku. Dlaczego nie wejdziesz do łóżka? 

- Natychmiast, pani. 

Momentalnie rozebrał się i położył się obok niej. Natychmiast mocno ją przytulił. 
Sara westchnęła z radości i uniosła dłoń, aby delikatnie pogładzić go po twarzy. Nagle 

coś sobie przypomniała. 

Thor,  czy  pamiętasz,  jak  się  śmiałeś,  gdy  zrobiłam  sobie  bikini  z  flagi?  Dlaczego? 

Zachichotał. 

Oznaczała: „Witamy na pokładzie!” Parsknęła śmiechem, a następnie przysunęła się 

do niego, aby go pocałować. 

Jestem gotowa objąć stanowisko pod twoją komendą, kapitanie! 


Document Outline