background image

ATHOY DEMELLO 

ŚPIEW PTAKA 

background image

CZĘŚĆ 1 

JEDZ SAM OWOCE 

Pewnego razu uczeń skarżył się mistrzowi: 

- Opowiadasz nam różne historie, a nigdy nie odkryjesz ich znaczenia. 

Mistrz odpowiedział: 

- Czy byłbyś zadowolony, gdyby ci ktoś ofiarował owoc i pogryzł go przedtem ? 

ikt nie może odkryć za ciebie twojego znaczenia. awet mistrz. 

ISTOTA RÓŻICA 

Zapytano raz Uwaisa, wyznawcę sufi: 

- Co takiego dała ci Łaska: 

Odpowiedział: 

-  Kiedy  budzę  się  rano,  czuje  się  jak  człowiek,  który  nie  jest  pewien,  czy  dożyje 

wieczora. 

Ponownie go zapytano: 

- Ale o czyż nie wiedza o tym wszyscy ? 

Odpowiedział Uwais: 

- Tak, oczywiście, ze wiedza, lecz nie wszyscy to czują. 

ikt się jeszcze nie upił intelektualnym rozumieniem słowa WIO. 

ŚPIEW PTAKA 

Uczniowie mieli wiele pytań na temat Boga, 

Mistrz  im  powiedział:  -  Bóg  jest  Nieznany  i  Niepoznawalny.  Każde  twierdzenie  o 

Nim, każda odpowiedź na wasze pytanie będzie zniekształceniem Prawdy. 

Uczniowie byli zaskoczeni: - W takim razie, dlaczego mówisz o Nim? 

- A dlaczego śpiewa ptak? - odpowiedział mistrz. 

Ptak nie śpiewa dlatego, że ma do przekazania jakieś twierdzenie. Śpiewa, ponieważ 

ma śpiew. Słowa uczniów muszą być zrozumiałe. Słowa mistrza nie muszą takimi być. Muszą 

być  jedynie  słyszane,  w  taki  sposób,  w  jaki  słucha  się  wiatru  w  drzewach,  szumu  rzeki  czy 

śpiewu ptaka. One rozbudzają w tym, kto słucha, coś co leży poza wszelkim rozumieniem. 

ŻĄDŁO 

Był raz święty, który posiadał dar mówienia językiem mrówek. Zbliżył się do takiej, 

która wyglądała na bardziej wykształconą, i zapytał: 

- Jaki jest Wszechmogący? Czy jest w czymś podobny do mrówek? 

background image

Uczona mrówka odpowiedziała: 

- Wszechmogący? Absolutnie nie. My, mrówki, jak widzisz, mamy tylko jedno żądło. 

Ale Wszechmogący ma dwa. 

Scenka pod wpływem tej bajki: 

Kiedy zapytał ją, jakie jest niebo, uczona mrówka opowiedziała uroczyście: 

- Tam będziemy wszystkie jak On, każda z dwoma żądłami, chociaż mniejszymi. 

Istnieje  ostry  spór  pomiędzy  różnymi  szkołami  myśli  religijnej  na  temat  miejsca,  w 

którym znajdzie się drugie żądło w niebiańskim ciele mrówki. 

SŁOŃ I MYSZ 

Pewien  słoń  kąpał  się  spokojnie  w  sadzawce,  w  środku  dżungli,  gdy  podeszła  do 

sadzawki mysz i zaczęła nalegać, by słoń wyszedł z wody. 

- Nie chcę - rzekł słoń - jest mi tu dobrze i wypraszam sobie, by mi przeszkadzano. 

- Powtarzam, masz zaraz wyjść z wody! - powiedziała mysz. 

- A dlaczego? - zapytał słoń. 

- Powiem ci dopiero, gdy wyjdziesz z sadzawki - odpowiedziała mysz. 

- W takim razie ani myślę wychodzić - rzekł słoń. 

Wreszcie jednak to zrobił. Wyszedł ciężko z wody, stanął przed myszą, i rzekł: 

- No dobrze, dlaczego chciałaś, abym wyszedł z wody? 

- Żeby sprawdzić, czy nie założyłeś moich kąpielówek - odpowiedziała mysz. 

Jest nieskończenie łatwiej słoniowi założyć kąpielówki myszy, niż Bogu zmienić się w 

naszych szkolnych pojęciach o im. 

KRÓLEWSKI GOŁĄB 

Nasruddin został pierwszym ministrem króla. 

Pewnego  razu,  kiedy  przechadzał  się  po  pałacu,  zobaczył  po  raz  pierwszy  w  życiu 

królewskiego  sokoła.  Do  tej  pory  Nasruddin  nigdy  nie  widział  takiego  gołębia.  Wziął  więc 

nożyce i poprzycinał pazury, skrzydła i dziób sokoła. 

- Teraz wyglądasz na ptaka jak należy - powiedział. 

Twój opiekun wcale się o ciebie nie troszczył. 

Biada ludziom religijnym, którzy nie znają innego świata niż ten, w którym żyją, i nie 

mają nic do nauczenia się od ludzi, z którymi rozmawiają. 

JAK MAŁPA URATOWAŁA RYBĘ 

-  Co  ty,  do  licha,  wyrabiasz?  -  zapytałem  małpę  widząc,  że  wyciąga  rybę  z  wody  i 

układa ją na gałęziach drzewa. 

- Ratuję ją od utonięcia - odpowiedziała mi. 

background image

To, co dla jednego jest pożywieniem, jest trucizną dla drugiego. Słońce, które orłowi 

pozwala widzieć, oślepia sowę. 

SÓL I BAWEŁA W RZECE 

Nasruddin  wiózł  ładunek  soli  na  targ.  Jego  osioł  musiał  przejść  przez  rzekę  i  sól  się 

rozpuściła.  Na  drugim  brzegu  zwierzę  zaczęło  biec  wielce  zadowolone,  zauważywszy,  że 

ładunek jest lekki. 

Ale Nasruddin był zły. 

W następnym dzień targowy Nasruddin okrył worki bawełną. 

Przechodząc przez rzekę. osioł prawie tonął z powodu wielkiego ciężaru. 

-  Uspokój  się  -  rzekł  zadowolony  Nasruddin  -  to  cię  nauczy,  że  nie  każde  przejście 

przez wodę będzie dla ciebie zyskowne. 

Dwóch ludzi przyjęło religię. Jeden z nich wyszedł ożywiony. Drugi się udusił. 

POSZUKIWAIE OSŁA 

Wszyscy  się  przelękli  na  widok  mułły  Nasruddina  na  ośle,  przemierzającego  w 

pośpiechu ulice wioski. 

- A dokąd to, mułło? - pytali go. 

- Szukam mojego osła - opowiedział mułła nie zatrzymując się nawet. 

Widziano pewnego razu mistrza zen Rinzaia, szukającego swego własnego ciała. Jego 

co głupszym uczniom wydawało się bardzo zabawne. 

Czasem można spotkać ludzi poważnie szukających Boga! 

PRAWDZIWA DUCHOWOŚĆ 

Zapytano raz mistrza: 

- Co to jest duchowość? 

-  Duchowość  -  odpowiedział  -  to  jest  to,  co  pozwala  człowiekowi  osiągnąć 

wewnętrzną przemianę. 

- Jeśli zaś ja stosuję metody tradycyjne, jakie przekazali nam mistrzowie, czy nie jest 

to duchowością? 

-  Nie  będzie  duchowością,  jeżeli  dla  ciebie  nie  spełnia  tego  zadania.  Koc  nie  jest 

kocem jeśli cię nie grzeje. 

- Znaczy to, że duchowość się zmienia? 

- Ludzie się zmieniają, a również ich potrzeby. I tak, co kiedyś było duchowością, już 

nią nie jest. To, co często uchodzi za duchowość, jest jedynie powtarzaniem dawnych metod. 

Ubranie trzeba kroić na miarę człowieka, a nie człowieka na miarę ubrania. 

background image

MAŁA RYBKA 

- Przepraszam panią - rzekła jedna morska ryba do drugiej 

-  jest  pani  starsza  ode  mnie  i  bardziej  doświadczona,  pewnie  będzie  mi  pani  mogła 

dopomóc. Proszę mi powiedzieć, gdzie mogę znaleźć to, co nazywają oceanem? Szukałam już 

wszędzie - bez rezultatu. 

- Oceanem jest miejsce, gdzie teraz pływasz - odpowiedziała stara ryba. 

-  To?  Przecież  to  tylko  woda...  A  ja  szukam  oceanu  -  odparła  rozczarowana  młoda 

ryba odpływając, by szukać gdzie indziej. 

Przyszedł do mistrza w stroju sannyasi i przemówił językiem sannyasi: 

-  Szukałem  Boga  przez  całe  lata.  Zostawiłem  dom  i  szukałem  wszędzie,  gdziekolwiek 

On mówił, że jest: na szczytach gór, w środku pustyni, w milczeniu klasztorów, i w lepiankach 

ubogich. 

- I spotkałeś Go? - zapytał mistrz. 

-  Byłbym  pyszałkiem  i  kłamcą,  gdybym  powiedział,  że  tak.  ie,  nie  spotkałem  Go.  A 

ty? 

Cóż  mistrz  mógł  odpowiedzieć?  Zachodzące  słońce  zalewało  pokój  promieniami 

pozłacanego  światła.  Setki  wróbli  świergotało  na  zewnątrz,  w  gałęziach  pobliskiego 

bananowca. Z daleka słychać było swoisty hałas ulicy. Komar bzyczał przy uchu ostrzegając, 

że zamierza atakować... I mimo to ten biedny człowiek mógł usiąść sobie tutaj i powiedzieć, że 

nie spotkał Boga, że ciągle szuka! Po chwili zrezygnowany wyszedł z domu mistrza. Poszedł 

szukać gdzie indziej. 

* * * 

Przestań  szukać,  mała  rybko.  ie  ma  czego  szukać.  Musisz  tylko  stanąć  spokojnie, 

otworzyć oczy i patrzeć. ie możesz Go nie zobaczyć. 

SŁYSZAŁEŚ ŚPIEW TEGO PTAKA? 

Hinduiści  indyjscy  utworzyli  czarujący  obraz  relacji  między  Bogiem  a  jego 

stworzeniem.  Bóg  „tańczy”  swoje  stworzenie.  On  jest  tancerzem,  stworzenie  jest  tańcem. 

Taniec jest czymś innym niż Tancerz, lecz mimo to nie może istnieć niezależnie od iego. ie 

jest  rzeczą,  którą  możesz  zabrać  do  domu  w  pudełku,  jeśli  ci  się  spodoba.  Gdy  Tancerz  się 

zatrzymuje,  taniec  przestaje  istnieć.  W  swym  poszukiwaniu  Boga  człowiek  myśli  za  dużo,  za 

dużo  rozważa,  za  dużo  mówi.  awet  kiedy  kontempluje  ten  taniec,  który  nazywamy 

stworzeniem, cały czas myśli, mówi (do siebie lub do innych), rozważa, analizuje, filozofuje. 

Słowa,  słowa,  słowa...  Hałas,  hałas,  hałas...  Milcz  i  patrz  na  taniec.  Po  prostu,  patrz: 

gwiazda,  kwiat,  zbutwiały  liść,  ptak,  kamień...  adaje  się  do  tego  każda  część  tańca.  Patrz. 

background image

Słuchaj.  Wąchaj.  Dotykaj.  Smakuj.  I  bez  wątpienia  zobaczysz  Jego,  Tancerza  we  własnej 

osobie. 

Uczeń ciągle się skarżył swemu mistrzowi zen: 

-  Stale  ukrywasz  przede  mną  ostatnią  tajemnicę  zen.  I  nie  chciał  wierzyć  w 

zaprzeczenia mistrza. Pewnego dnia mistrz zabrał go na spacer w góry. 

Gdy szli, usłyszeli śpiew ptaka. 

- Słyszałeś śpiew tego ptaka? - zapytał go mistrz. 

- Tak - odpowiedział uczeń. 

- No więc dobrze, teraz już wiesz, że nic przed tobą nie ukrywałem. 

- Tak - przytaknął uczeń. 

Jeśli  rzeczywiście  słyszałeś  jak  śpiewa  ptak,  jeśli  rzeczywiście  widziałeś  drzewo... 

powinieneś  wiedzieć  więcej,  niż  wyrażają  słowa  i  pojęcia.  Co  mówisz?  Że  słyszałeś  śpiew 

dziesiątków ptaków i widziałeś setki drzew? Zgoda. Ale to, co widziałeś, to było drzewo czy 

jego  opis?  Jeśli  patrzysz  na  drzewo  i  widzisz  cud  -  wtedy  wreszcie  zobaczyłeś  drzewo!  Czy 

twoje serce napełniło się kiedyś niemym podziwem, kiedy usłyszałeś śpiew ptaka? 

RĄBIĘ DRZEWO! 

Kiedy mistrz zen osiągnął oświecenie, by to uczcić, napisał takie słowa: 

Och, co za wspaniały cud: rąbię drzewo! Wyciągam wodę ze studni! 

Dla większości ludzi nie ma nic cudownego w zajęciach tak banalnych, jak wyciąganie 

wody czy rąbanie drewna. Gdy się osiągnie oświecenie, w rzeczywistości nic się nie zmienia. 

Wszystko  jest  po  staremu.  Tyle  że  teraz  serce  napełnia  się  zdumieniem.  Drzewo  pozostaje 

drzewem, ludzie są tacy jak przedtem i ty także. Życie nie zaczyna biec inaczej. Możesz być tak 

samo  zmienny  czy  stały,  tak  rozważny  czy  szalony  jak  dawniej.  Ale  jest  jednak  poważna 

różnica:  teraz  widzisz  wszystkie  te  rzeczy  w  inny  sposób.  Człowiek  jest  jakby  bardziej 

oddalony od tego. I twoje serce napełnia się zdumieniem. 

Taka jest istota kontemplacji: zdolność zdumiewania się. 

Kontemplacja  różni  się  od  ekstazy  tym,  że  ta  ostatnia  pociąga  człowieka  do 

„odsunięcia  się”.  Kontemplatyk  oświecony  dalej  rąbie  drzewo  i  wyciąga  wodę  ze  studni. 

Kontemplacja  różni  się  od  wrażliwości  na  piękno,  gdyż  ono  (obraz  czy  zachód  słońca) 

wywołuje  przyjemność  estetyczną,  podczas  gdy  kontemplacja  wywołuje  zdumienie  -  bez 

względu  na  to,  czy  kontempluje  się  zachód  słońca,  czy  kamień.  Jest  cechą  dziecka,  że  tak 

często się dziwi. Dlatego jest tak blisko królestwa niebieskiego. 

BAMBUSY 

asz pies Brownie siedział napięty, uszy wyostrzone, ogon drgający nerwowo, oczy w 

background image

górę  -  wpatrywał  się  w  koronę  drzewa.  Tam  była  małpa.  Jedynie  małpa  zajmowała  jego 

świadomość w tym momencie. Jako, że nie posiada on zdolności rozumowania, nie nachodziła 

go  ani  jedna  myśl,  która  przeszkadzałaby  jego  koncentracji:  nie  myślał  co  będzie  jadł 

wieczorem ani czy będzie coś miał naprawdę do jedzenia, ani gdzie pójdzie spać. Brownie był 

lepszym wyobrażeniem kontemplacji niż wszystko, co dotąd widziałem. 

Być może i ty doświadczyłeś czegoś podobnego, na przykład kiedy zostałeś całkowicie 

pochłonięty  widokiem  bawiącego  się  kotka.  Oto  zasada  kontemplacji  równie  dobra  jak  inne 

mi  znane:  żyj  w  pełni  teraźniejszością.  Zrób  tak  naprawdę:  Zostaw  wszelkie  myślenie  o 

przyszłości  i  przeszłości,  wszelkie  pojęcia,  wszelkie  wyobrażenia  i  stań  w  pełni  obecny.  I 

powstaje kontemplacja. 

Po latach ćwiczeń uczeń poprosił swego mistrza, by udzielił mu oświecenia. 

Mistrz zaprowadził go do lasku bambusowego i rzekł: 

- Zobacz jak ten bambus jest wysoki, spójrz na drugi, jaki jest niski. 

I w tym właśnie momencie uczeń został oświecony. 

Mówi  się,  że  Budda,  starając  się  osiągnąć  oświecenie,  próbował  praktykować  każdą 

duchowość,  wszelkie  formy  ascetyzmu  i  wszelkie  zasady  stosowane  w  Indiach  jego  czasów. 

Wszystko  na  próżno.  W  końcu  usiadł  pewnego  dnia  pod  drzewem  zwanym  bodhi  i  tam 

otrzymał oświecenie. Później przekazał tajemnicę oświecenia swoim uczniom słowami, które 

niewtajemniczonym  mogą  wydawać  się  enigmatyczne,  zwłaszcza  jeśli  zajmują  się  swoimi 

myślami:  „Kiedy  oddychacie  słabo,  bądźcie  świadomi,  że  oddychacie  słabo.  Kiedy  nie 

oddychacie ani za głęboko, ani za słabo, bądźcie świadomi, że nie oddychacie ani za głęboko, 

ani  za  słabo”.  Świadomość.  Uwaga.  Zaangażowanie.  ic  więcej.  Tę  formę  zaangażowania 

możemy zauważyć u dzieci. Mają one łatwy dostęp do królestwa niebieskiego. 

CIĄGŁA ŚWIADOMOŚĆ 

Żaden z uczniów zen nie ośmieliłby się uczyć innych, gdyby wcześniej nie był przeżył 

ze swym mistrzem co najmniej dziesięciu lat. 

Po dziesięciu latach nauki Tenno został nauczycielem. 

Pewnego razu poszedł odwiedzić swego mistrza Nan - in. Dzień był dżdżysty i dlatego 

Tenno założył drewniane chodaki i zabrał parasol. 

Gdy Tenno przybył, Nan - in powiedział: 

-  Zostawiłeś  chodaki  i  parasol  przed  drzwiami,  prawda?  Możesz  mi  powiedzieć,  czy 

położyłeś parasol po prawej, czy po lewej stronie chodaków? 

Tenno nie pamiętał i zmieszał się. Zdał sobie sprawę, że nie potrafi stosować Ciągłej 

świadomości.  I  tak  został  uczniem  Nan  -  in  i  studiował  kolejnych  dziesięć  lat,  aż  do 

background image

osiągnięcia Ciągłej Świadomości. 

Człowiek,  który  jest  ciągle  świadomy,  człowiek,  który  jest  w  pełni  obecny  w  każdej 

chwili: to jest mistrz. 

ŚWIĘTOŚĆ W CHWILI OBECEJ 

Zapytano Buddę przy pewnej okazji: 

- Kto to jest święty? Budda odpowiedział: 

- Każda godzina dzieli się na pewną liczbę sekund, a każda sekunda na pewną liczbę 

ułamków.  świętym  naprawdę  jest  ten,  kto  zdolny  jest  być  w  pełni  obecny  w  każdym  ułamku 

sekundy. 

Wojownik japoński zastał ujęty przez nieprzyjaciół i zamknięty w lochu. W nocy nie 

mógł  zasnąć,  był  bowiem  przekonany,  że  następnego  dnia  rano  zostanie  poddany  okrutnym 

torturom.  Wtem  przypomniał  sobie  słowa  swego  mistrza  zen:  „Jutro  nie  istnieje  naprawdę. 

Jedyną rzeczywistością jest teraźniejszość”. Tak powrócił do teraźniejszości - i zasnął. 

Człowiek o ile uwolni się od więzów przyszłości, podobny jest do ptaków na niebie i 

polnych lilii. Bez trosk o jutro. Całkowicie w teraźniejszości. Święty człowiek! 

DZWO ŚWIĄTYI 

Świątynia znajdowała się na wyspie, dwie mile od brzegu. Posiadała tysiąc dzwonów. 

Dzwony wielkie i małe, dzieło najlepszych ludwisarzy świata. Gdy wiał wiatr lub zrywała się 

burza,  wszystkie  dzwony  świątyni  były  jednym  głosem  tworząc  symfonie  porywającą  serca 

słuchaczy. 

Po kilku jednak wiekach wyspa zapadła się w morze, a z nią świątynia i jej dzwony. 

Starożytna  tradycja  mówiła,  że  dzwony  dalej  biją  bez  przerwy  i  że  ktokolwiek 

słuchałby uważnie, mógłby je usłyszeć. 

Poruszony tą legendą młody człowiek przebył dwa tysiące mil z zamiarem usłyszenia 

dzwonów.  Całymi  dniami  siedział  na  brzegu,  naprzeciw  miejsca,  gdzie  dawnymi  czasy 

wznosiła  się  świątynia,  i  słuchał  -  słuchał  z  całą  uwagą.  Ale  słyszał  jedynie  szum  fal 

rozbijających  się  o  brzeg  .  Wysilał  się  jak  mógł.  by  oddalić  od  siebie  szum  fal  i  usłyszeć 

dzwony: Wszystko na próżno, szum fal wydawał się obejmować wszechświat. 

Trwał  przy  tym  tygodniami,  aż  ogarnęło  go  zniechęcenie.  Wtedy  przypadkiem 

usłyszał  mądrych  ludzi  z  wioski:  Rozprawiali  z  namaszczeniem  o  tajemniczej  legendzie 

dzwonów, i o tych, którzy je słyszeli. Potwierdzali prawdziwość legendy. 

Serce w nim płonęło, gdy  słyszał te słowa, by  wrócić do zniechęcenia,  gdy następne 

tygodnie wysiłku nie przyniosły żadnych rezultatów. 

Postanowił  wreszcie  zrezygnować  z  zamiaru.  Może  nie  był  przeznaczony  zastać 

background image

jednym  ze  szczęśliwców,  którym  dane  było  słyszeć  dzwony.  Może  tez  i  legenda  nie  była 

prawdziwa. Wróci do domu i uzna swe niepowodzenie. 

Był to ostatni dzień jego pobytu w tym miejscu. 

Udał się po raz ostatni na ulubiony brzeg, aby pożegnać morze, niebo, wiatr i palmy. 

Wyciągnął się na piasku patrząc w niebo i słuchając odgłosów morza. Tego dnia nie opierał 

się tym odgłosom. Przeciwnie - oddał się im i odkrył, że poszum fal był dźwiękiem naprawdę 

słodkim i przyjemnym. 

Tak  owładnął  ten  odgłos,  że  łatwo  był  świadom  samego  siebie.  Gdyż  głębokie  było 

milczenie, które szum wytworzył w jego sercu... 

I  w  tej  ciszy  usłyszał  je!  Dźwięk  jednego  dzwonka,  potem  następnego  i  jeszcze 

jednego, i jeszcze... 

Oto  już  wszystkie  i  każdy  z  osobna  z  tysiąca  dzwonów  świątyni  dzwoniły  w 

podniosłej harmonii, a jego serce ogarnęło zdumienie i radość. 

Jeśli chcesz usłyszeć dzwony świątyni, słuchaj głosu morza. Jeśli chcesz widzieć Boga, 

patrz uważnie na stworzenie. ie odrzucaj go; nie rozmyślaj nad nim. Po prostu, patrz. 

background image

CZĘŚĆ 2 

SŁOWO STAŁO SIĘ CIAŁEM 

W Ewangelii Świętego Jana czytamy: „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród 

nas...  Wszystko  przez  nie  się  stało;  a  bez  niego  nic  się  nie  stało,  co  się  stało;  W  nim  było 

życie,  a  życie  było  światłością  ludzi,  a  światłość  w  ciemności  świeci  i  ciemność  jej  nie 

ogarnęła”. (J 1,14; 3 - 6) 

Popatrz  na  ciemność.  Wkrótce  zobaczysz  światło.  Patrz  w  milczeniu  na  wszystkie 

rzeczy. Wkrótce zobaczysz Słowo. 

Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas... 

Budzi  litość  widok  usilnych  starań  tych,  którzy  chcą  przemienić  na  nowo  ciało  w 

słowo. Słowa, słowa, słowa... 

CZŁOWIEK IDOL 

Starożytna  opowieść  hindu:  Był  sobie  raz  pewien  kupiec,  którego  statek  rozbił  się  u 

brzegów Cejlonu, gdzie Vibhishana był Królem Potworów. 

Kupca zaprowadzono przed oblicze Króla. 

Na jego widok Vibhishana nie posiadał się z radości i rzekł: 

- Och, wygląda tak jak mój Rama. Te same ludzkie kształty! 

Po czym okrył kupca bogatymi strojami i klejnotami i adorował go. 

Mówi  mistyk  hindu,  Ramakriszna:  „Gdy  po  raz  pierwszy  usłyszałem  tę  historię, 

doznałem  nieopisanej  radości.  Jeśli  Boga  można  czcić  w  wyobrażeniu  z  gliny,  dlaczegóż  by 

nie w człowieku?” 

SZUKAĆ W ZŁYM MIEJSCU 

Jeden z sąsiadów zastał Nasruddina na kolanach, szukającego czegoś. 

- Czego szukasz, mułło? 

- Mojego klucza. Zgubiłem go. 

I obaj, na klęczkach zaczęli szukać zgubionego klucza. 

Po chwili zapytał sąsiad: 

- Gdzie go zgubiłeś? 

- W domu. 

- Święty Boże! W takim razie, dlaczego szukamy tutaj?! 

- Bo tu jest więcej światła. 

Cóż jest warte szukanie Boga w miejscach świętych, jeśli zgubiłeś Go w swoim sercu? 

background image

PYTAIE 

Pytał pewien mnich: 

- Te góry, rzeki, ziemia i gwiazdy... skąd się wzięły? 

I zapytał mistrz: 

- A skąd się wzięło twoje pytanie? 

Szukaj wewnątrz siebie! 

PRODUCET ETYKIETEK 

Życie jest tak butelka dobrego wina. iektórzy zadowalają się czytaniem etykiety, inni 

wolą spróbować jej zawartość. 

Pewnego razu Budda pokazał swoim uczniom kwiat i poprosił, by  powiedzieli coś o 

nim. 

Przez chwilę kontemplowali go w milczeniu. 

Jeden wygłosił filozoficzny wykład na ten temat. 

Inny ułożył o nim wiersz. 

Jeszcze inny wymyślił przypowieść. 

Każdy się starał być lepszy od pozostałych. 

Producenci etykietek! 

Mahakaszjap  spojrzał  na  kwiat  -  uśmiechnął  się  i  nic  nie  powiedział.  On  go  tylko 

zobaczył. 

Gdybym tak miał spróbować ptaka kwiat drzewo ludzką twarz... ! 

Ale niestety! ie ma czasu. 

Jestem zajęty nauczaniem się odczytywania etykietek i wytwarzaniem moich własnych. 

igdy nie upiłem się winem. 

FORMUŁA 

Mistyk powrócił z pustyni. 

- Opowiedz nam - pytali go z przejęciem - jaki jest Bóg? 

Ale jak mógłby wyrazić słowami to, czego doświadczył w głębi swego serca? 

Czyż można prawdę zamknąć w słowach? 

W  końcu  przekazał im  formułkę  -  niedokładną  oczywiście  i  niepełną  -  w  nadziei, ze 

ktoś  z  nich  będzie  mógł  spróbować  i  dzięki  niej  osobiście  doświadczyć  tego,  czego  on 

doświadczył. 

Ci zaś nauczyli się formuły i zrobili z niej tekst święty. I narzucili ją wszystkim, jakby 

chodziło  o  dogmat.  Postarali  się  wręcz  o  to,  by  rozpowszechnić  ją  w  obcych  krajach.  A 

niektórzy nawet oddali za nią swe życie. 

background image

Mistyk się zasmucił. 

Być może byłoby lepiej, gdyby nic nie powiedział. 

PODRÓŻIK 

Podróżnik wrócił do swego ludu, żądnego wiedzy o Amazonii. 

Ale  jak  mógł  wyrazić  słowami  wrażenie  swojego  serca,  kiedy  kontemplował  kwiaty 

przejmująco piękne i słuchał nocnych odgłosów lasu? 

Jak przekazać to, co czuł w sercu, gdy uświadomił sobie niebezpieczeństwo ze strony 

dzikich zwierząt lub gdy prowadził łódkę przez niepewne wody rzeki? 

Powiedział: 

-  Idźcie  i  odkryjcie  to  sami.  Nic  nie  zastąpi  własnego  ryzyka  i  osobistego 

doświadczenia. 

Wszakże dla orientacji wykreślił mapę Amazonii; bo czyż nie znał każdego zakrętu i 

zakola rzeki oraz jak była szeroka i jak głęboka, gdzie były wodospady i kaskady? 

Podróżnik żałował przez całe życie, że sporządził tę mapę. 

Byłoby lepiej, gdyby jej nie zrobił. 

Mówi się, że Budda stanowczo odmawiał mówienia o Bogu. Prawdopodobnie zdawał 

sobie sprawę z niebezpieczeństwa sporządzania map potencjalnych podróżników. 

TOMASZ Z AKWIU PRZESTAJE PISAĆ 

Kroniki  mówią,  że  Tomasz  z  Akwinu,  jeden  z  najwybitniejszych  teologów,  jakich  zna 

historia, pod koniec życia nagle przestał pisać. 

Gdy  jego  sekretarz  skarżył  się,  że  dzieło  pozostaje  niedokończone,  Tomasz  mu 

odpowiedział: 

-  Bracie  Reginaldzie,  przed  kilkoma  miesiącami,  sprawując  liturgię,  doświadczyłem 

czegoś z bóstwa. Tego dnia straciłem wszelką ochotę do pisania. Tak naprawdę, wszystko to, 

co napisałem o Bogu, wydaje mi się nie więcej warte niż słoma. 

Czyż może być inaczej, gdy intelektualista staje się mistykiem? 

Kiedy mistyk schodził z góry, zbliżył się doń ateista i powiedział z przekąsem: 

- Coś nam przyniósł z ogrodu wspaniałości, w którym przebywałeś? 

Mistyk odpowiedział: 

-  Rzeczywiście,  zamierzałem  napełnić  chustę  kwiatami,  aby  po  powrocie  podarować 

niektóre z nich przyjaciołom. Ale tak odurzył mnie zapach ogrodu, że zapomniałem nawet o 

chuście. 

Mistrzowie zen wyrażają to krócej: 

„Kto wie, nie mówi. Kto mówi, nie wie.” 

background image

BÓL DERWISZA 

Pewien  derwisz  siedział  sobie  spokojnie  nad  brzegiem  rzeki,  gdy  pewien  wędrowiec 

przechodząc  mimo,  widząc  jego  odkryty  kark,  nie  mógł  się  oprzeć  pokusie  uderzenia  go  z 

głośnym  plaśnięciem.  Był  zachwycony  odgłosem  wywołanym  przez  swoje  uderzenie, 

derwisza jednak piekł ból, więc podniósł się, by mu oddać. 

- Poczekaj chwilę - powiedział napastnik. 

-  Możesz  mi  oddać,  jeśli  chcesz,  lecz  odpowiedz  mi  najpierw  na  pytanie,  które  mi 

teraz przyszło do głowy: Co wywołało plaśnięcie - moja ręka czy twój kark? 

Derwisz odrzekł: 

- Sam sobie odpowiedz. Ból nie pozwala mi teoretyzować. Możesz to robić ty, bo nie 

czujesz tego, co ja. 

Gdy się doświadcza bóstwa, wydatnie maleje ochota na teoretyzowanie. 

UTA MĄDROŚCI 

Nikt nie wiedział, co stało się z Kakua, gdy odszedł sprzed oblicza cesarza. 

Po prostu zniknął. 

A  oto  jego  historia:  Kakua  był  pierwszym  Japończykiem,  który  studiował  zen  w 

Chinach.  Nigdzie  nie  podróżował.  Jedyne,  co  robił,  to  częste  rozmyślanie.  Kiedy  ludzie 

spotykali  go  i  prosili,  by  głosił  kazania,  mówił  kilka  słów  i  odchodził  w  inną  stronę  lasu, 

gdzie trudniej było go znaleźć. 

Kiedy Kakua wrócił do Japonii, cesarz o nim usłyszał i poprosił go, aby mówił o zen 

przed nim i przed całym dworem. 

Kakua  stanął  w  milczeniu  przed  cesarzem,  wyjął  flet  z  fałd  swego  ubrania  i  zagrał 

jedną krótką nutę. Potem ukłonił się głęboko przed władcą i zniknął. 

Mówi  Konfucjusz:  „ie  uczyć  człowieka  dojrzałego  jest  marnowaniem  człowieka, 

uczyć człowieka niedojrzałego jest marnowaniem słów”

CO MÓWISZ ? 

Mistrz wpisuje mądrość w serca swoich uczniów, a nie na karty książek. Uczeń będzie 

musiał  nosić  tę  mądrość,  ukrytą  w  sercu,  przez  trzydzieści  czy  czterdzieści  lat,  aż  znajdzie 

kogoś zdolnego do jej przyjęcia. Taka była tradycja zen. 

Mistrz zen, Mu - nan wiedział, iż ma tylko jednego spadkobiercę: swego ucznia Shoju. 

Pewnego dnia kazał go wezwać i rzekł: 

-  Jestem  już  stary,  Shoju,  i  ty  będziesz  musiał  podjąć  naukę.  Masz  tu  książkę 

przekazywaną z mistrza na mistrza przez siedem pokoleń. Sam dodałem do niej kilka uwag, 

które mogą ci być użyteczne. Weź ją i zachowaj na znak, iż jesteś moim następcą. 

background image

- Zrobiłbyś lepiej zatrzymując tę książkę - odparł Shoju. 

-  Przekazywałeś  mi  zen  nie  potrzebując  słów  pisanych  szczęśliwie  będzie,  jeśli  tak 

zostanie. 

- Wiem, wiem - powiedział cierpliwie Mu - nan 

- ale książka służyła siedmiu pokoleniom, może więc przydać się i tobie. Zatem weź ją 

i zachowaj. 

Siedzieli  obaj  i  rozmawiali  przy  ognisku.  Ledwie  Shoju  dotknął  książki,  rzucił  ją  w 

ogień. 

Nie  miał  serca  do  słów  pisanych.  Mu  -  nan,  którego  nikt  nigdy  nie  widział 

zdenerwowanego, krzyknął: 

- Co za głupstwo robisz? 

- A Shoju odparł: 

- Co za głupstwo mówisz? 

Guru mówi z przekonaniem o tym, czego sam doświadczył. igdy nie cytuje książki. 

DIABEŁ I JEGO PRZYJACIEL 

Pewnego  razu  wyszedł  diabeł  na  spacer  z  przyjacielem.  Nagle  zobaczył  przed  sobą 

człowieka, który pochylony nad ziemią usiłował coś zbierać. 

- Czego szuka ten człowiek? - zapytał diabła przyjaciel. 

- Okruchów Prawdy - odpowiedział diabeł. 

- I nie niepokoi cię to? - znów zapytał przyjaciel. 

- Ani trochę - odpowiedział diabeł. 

- Pozwolę mu zrobić z tego wierzenie religijne. 

Wierzenie  religijne  jest  jak  drogowskaz  wskazujący  drogę  do  Prawdy.  Ludzie,  którzy 

upierają  się,  aby  pozostawać  przy  drogowskazie,  doznają  przeszkody  w  postępowaniu  ku 

Prawdzie, gdyż mają fałszywe uczucie, że już ją posiadają. 

ASRUDDI UMARŁ 

Razu pewnego Nasruddin, w filozoficznym nastroju rozmyślał sobie na głos: 

- Życie i śmierć... któż może powiedzieć, czym są? 

- Jego żona zajęta czymś w kuchni, słyszała go i rzekła: 

- Wszyscy mężczyźni są jednakowi, zupełnie niepraktyczni. Wszyscy wiedzą, że gdy 

kończyny ludzkie są sztywne i zimne, taki człowiek umarł. 

Praktyczna mądrość żony wywarła wrażenie na Nasruddinie. 

Kiedy  innym  razem  zaskoczył  go  śnieg,  poczuł,  że  jego  ręce  i  nogi  lodowacieją  i 

drętwieją. 

background image

„Na pewno umarłem” - pomyślał. 

I  zaraz  przyszła  mu  inna  myśl:  „Dlaczegóż  więc  chodzę,  skoro  jestem  nieżywy? 

Powinienem leżeć, jak każdy szanujący się nieboszczyk”. I tak uczynił. 

Po  godzinie  pewni  podróżni  przechodzili  tamtędy  i  zobaczywszy  go  leżącego  przy 

drodze, zaczęli dyskutować, czy ten człowiek jest żywy, czy martwy. 

Nasruddin  z  całej  duszy  pragnął  krzyknąć  i  powiedzieć  im:  „Głupi  jesteście.  Nie 

widzicie,  że  jestem  martwy?  Nie  widzicie,  że  moje  kończyny  są  zimne  i  sztywne?”  Lecz 

zdawał sobie sprawę, że umarli nie powinni mówić. 

Powstrzymał więc język. 

Wreszcie podróżni ustalili, że człowiek nie żyje, i wzięli go na plecy, aby zanieść na 

cmentarz i pogrzebać. 

Nie uszli daleko, gdy zbliżyli się do skrzyżowania. 

I nowy spór powstał między nimi: o to, która droga prowadzi na cmentarz. 

Nasruddin znosił to, ile potrafił, w końcu jednak nie wytrzymał i rzekł: 

- Przepraszam, panowie, ale droga na cmentarz to ta na lewo. Wiem, że zakłada się, iż 

umarli  nie  powinni  mówić,  lecz  wyłamałem  się  z  tej  reguły  tylko  na  moment  i  zapewniam 

was, że już więcej nie powiem ani słowa. 

Gdy rzeczywistość napotyka na sztywne wierzenie, tym gorzej dla rzeczywistości. 

KOŚCI DLA WYPRÓBOWAIA WIARY 

Pewien chrześcijański intelektualista, który uważał, że Biblia jest literalnie prawdziwa 

aż do najmniejszych szczegółów, spotkał raz kolegę, który mu rzekł: 

- Według Biblii ziemia została stworzona około pięć tysięcy lat temu. 

Znaleziono  jednak  kości  świadczące,  że  życie  na  naszej  planecie  istnieje  od  setek 

tysięcy lat. 

Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać: 

- Kiedy Bóg stworzył ziemię pięć tysięcy lat temu, celowo umieścił te kości w ziemi, 

aby  wypróbować,  czy  bardziej  będziemy  wierzyć  twierdzeniom  naukowców,  czy  Jego 

Świętemu Słowu. 

Dodatkowy  dowód  na  to,  że  sztywne  wierzenia  prowadzą  do  wypaczenia 

rzeczywistości. 

DLACZEGO UMIERAJĄ DOBRZY LUDZIE? 

Duszpasterz  pewnej  wioski  odwiedził  dom  starej  parafianki  i  popijając  kawę, 

odpowiadał na pytania, którymi babcia go zasypywała. 

- Dlaczego Pan tak często zsyła na nas zarazy? - pytała staruszka. 

background image

- No cóż - odpowiedział proboszcz - czasem ludzie są tak źli, że trzeba ich zgładzić, i 

dlatego nasz Pan dopuszcza zarazy. 

- Ale - zauważyła babcia - w takim razie, dlaczego ginie tylu dobrych ludzi razem ze 

złymi? 

- Dobrych wzywa Bóg na świadków - wyjaśnił proboszcz. 

- Pan pragnie, aby wszystkie dusze miały sprawiedliwy sąd. 

Uparty wierzący potrafi wytłumaczyć absolutnie wszystko. 

MISTRZ IE WIE 

Poszukujący zbliżył się z szacunkiem do ucznia i zapytał: 

- Jaki jest sens życia ludzkiego? 

Uczeń przeszukał pisma swojego mistrza i pełen ufności odpowiedział jego słowami: 

- Życie ludzkie jest jedynie przejawem Bożej obfitości. 

Kiedy poszukujący spotkał się z mistrzem osobiście, zadał mu to samo pytanie. 

Mistrz odpowiedział: 

- Nie wiem. 

Poszukujący  mówi:  „ie  wiem”.  świadczy  to  o  honorze.  Mistrz  mówi:  „ie  wiem”. 

Wymaga  to  posiadania  umysłu  mistycznego,  zdolnego,  by  wiedzieć  wszystko  poprzez 

niewiedzę. Uczeń mówi: „ie wiem”. świadczy to o ignorancji, o wypaczeniu zapożyczonego 

poznania. 

PATRZEĆ W OCZY 

Komendant wojsk okupacyjnych powiedział do wójta pewnej wsi: 

-  Jesteśmy  pewni,  że  ukrywacie  we  wsi  zdrajcę.  Tak  więc  jeśli  go  nam nie  wydacie, 

uprzykrzymy wam życie, panu i pańskim ludziom, na ile to tylko będzie w naszej mocy. 

Rzeczywiście,  wioska  ukrywała  pewnego  człowieka,  który  wydawał  się  dobry  i 

niewinny, więc wszyscy go lubili. 

Ale cóż mógł zrobić wójt teraz, kiedy został zagrożony spokój całej wsi? 

Długie dni dyskusji rady gminnej nie przyniosły rozwiązania. 

W końcu wójt przedstawił problem proboszczowi. 

Proboszcz  z  wójtem  przesiedzieli  cała  noc  szukając  w  Piśmie  Świętym  i  wreszcie 

ukazało  się  im  rozwiązanie.  W  Piśmie  był  pewien  tekst,  który  mówił:  „Lepiej  jeśli  jeden 

człowiek umrze za lud, niż miałby umrzeć cały naród”. 

W  ten  sposób  wójt  wydał  niewinnego  wojskom  okupacyjnym  prosząc  go  o 

przebaczenie. 

Człowiek  powiedział,  że  nie  ma  nic  do  wybaczenia  i  że  nie  chce  narażać  wioski  na 

background image

niebezpieczeństwo. 

Torturowano go tak okrutnie, że jego krzyki mogli słyszeć wszyscy mieszkańcy wsi. 

W końcu został stracony. 

Po dwudziestu latach do wsi przyszedł prorok, udał się wprost do wójta i rzekł: 

- Coście zrobili? Ten człowiek był przeznaczony przez Boga by być zbawicielem tego 

kraju, a ty wydałeś go na tortury i śmierć. 

- A co mogłem zrobić? - zawołał wójt. - Razem z proboszczem szukaliśmy w Piśmie i 

postąpiliśmy tak, jak tam było powiedziane. 

- To był wasz błąd - rzekł prorok. - Patrzyliście w Pismo, a powinniście byli również 

patrzeć w oczy tamtego człowieka. 

PSZEICA Z GROBÓW EGIPSKICH 

W  grobie  jednego  ze  starożytnych  faraonów  egipskich  znaleziona  garść  ziaren 

pszenicy. 

Miały pięć tysięcy lat. 

Ktoś zasiał ziarna i podlewał. I ku ogólnemu zdumieniu ziarna ożyły i wykiełkowały. 

Po pięciu tysiącach lat. 

Kiedy  ktoś  jest  oświecony,  jego  słowa  są  jak  nasiona,  pełne  życia  i  energii.  I  mogą 

zachować formę nasion przez wieki, aż zostaną zasiane w serce żyzne i otwarte. 

Zwykłem  był  myśleć,  że  słowa  pisane  są  martwe  i  suche.  Teraz  wiem,  że  są  pełne 

energii i życia. To moje serce było zimne i martwe, jakże więc mogło w nim coś wyrosnąć? 

POPRAW PISMA 

Pewien uczony człowiek poszedł do Buddy i rzekł: 

- Sprawy, o których nauczałeś, panie, nie znajdują się w świętych Pismach. 

- W takim razie, ty je tam umieść - odparł Budda. 

Po chwili zakłopotania człowiek mówił dalej: 

-  Czy  pozwolisz  zauważyć  panie,  że  pewne  sprawy,  których  obecnie  nauczasz  są 

wręcz sprzeczne ze świętymi Pismami? 

- W takim razie popraw Pisma - odpowiedział Budda. 

W OZ przedłożono propozycję poprawienia wszystkich pism religii świata. 

Wszystko, co mogłoby w nich prowadzić do nietolerancji, okrucieństwa czy fanatyzmu, 

miałoby być wykreślone. 

Cokolwiek  byłoby  przeciwne  godności  lub  dobrobytowi  człowieka,  miałoby  zostać 

opuszczone.  Kiedy  odkryto,  że  autorem  propozycji  był  sam  Jezus  Chrystus,  dziennikarze 

oblegali jego rezydencję szukając pełniejszego wyjaśnienia. 

background image

Okazało  się  ono  bardzo  proste  i  krótkie:  „Pisma,  podobnie  jak  szabat,  są  dla 

człowieka - stwierdził Jezus - a nie człowiek dla Pism”. 

ŻOA IEWIDOMEGO 

Uczenie człowieka niedojrzałego może okazać się ogromnie szkodliwe: 

Był raz człowiek, który miał bardzo brzydką córkę, więc wydał ją za mąż za ślepca, bo 

nikt inny by jej nie chciał. 

Kiedy  pewien  lekarz  zaofiarował  się  przywrócić  wzrok  ślepemu  małżonkowi,  ojciec 

dziewczyny  sprzeciwił  się  z  całej  mocy,  gdyż  obawiał  się,  że  człowiek  ten  porzuciłby  jego 

córkę. 

a  temat  tej  opowieści  Sa'di  stwierdza:  „Mężowi  brzydkiej  kobiety  lepiej  jest  zostać 

ślepym”. 

A zalęknionym ludziom nie wiedzieć

PROFESJOALIŚCI 

Moje  życie  religijne  pozostaje  całkowicie  w  rękach  profesjonalistów.  Jeśli  chcę 

nauczyć  się  modlić,  idę  do  kierownika  duchowego;  jeśli  pragnę  odkryć  wolę  Bożą  w 

odniesieniu  do  mnie,  udaję  się  na  rekolekcje  prowadzone  przez  specjalistę;  by  zrozumieć 

Biblię, udaję się do moralisty; a żeby zostały mi przebaczone grzechy, idę do kapłana. 

Król jednej z wysp południowego Pacyfiku wydał bankiet na cześć znanego gościa z 

Zachodu. 

Kiedy nadeszła pora wygłoszenia pochwalnej mowy na cześć gościa, jego Królewska 

Mość dalej siedział na ziemi, podczas gdy zawodowy mówca, specjalnie w tym celu wybrany, 

rozpływał się w pochwałach. 

Po  kunsztownym  panegiryku  gość  podniósł  się,  aby  powiedzieć  kilka  słów 

podziękowania królowi. 

Jego Królewska Mość powstrzymał go delikatnie: 

- Proszę nie wstawać powiedział - wyznaczyłem pewnego mówcę, aby mówił za pana. 

Na  naszej  wyspie  uważamy,  że  publiczne  przemawianie  nie  powinno  pozostawać  w 

rękach amatorów. 

Pytam się: Czy Bóg nie wolałby, abym był bardziej „amatorem” w moich kontaktach z 

im? 

background image

CZĘŚĆ 3 

SPECJALIŚCI 

Sufi powiedział: 

Uznawszy pewnego człowieka za zmarłego, przyjaciele ponieśli go, aby go pogrzebać. 

Kiedy  trumna  miała  już  zostać  złożona  do  grobu,  człowiek  ożył  nie  wiadomo  jak,  i  zaczął 

walić w pokrywę trumny. 

Otwarto trumnę i człowiek się podniósł. 

- Co robicie? - zapytał zebranych. - Jestem żywy. Nie umarłem. 

Jego słowa przyjęto z milczącym niedowierzaniem. 

Wreszcie jeden z żałobników powiedział: 

- Przyjacielu, tak lekarze, jak i kapłani, poświadczyli, że umarłeś. A więc umarłeś. 

Po czym na nowo zamknięto wieko trumny i pogrzebano go należycie. 

ZUPA Z ZUPY Z KACZORA 

Raz pewien krewny odwiedził Nasruddina przynosząc mu w prezencie kaczora. 

Nasruddin przyrządził ptaka i poczęstował nim gościa. 

Wkrótce zaczęli przybywać gość za gościem; wszyscy podkreślali, że są przyjaciółmi 

przyjaciela, „człowieka, który Ci przyniósł kaczora”. 

Oczywiście wszyscy się spodziewali otrzymać gościnę i jedzenie z kaczora. 

Wreszcie  mułła  nie  mógł  tego  znieść  i  gdy  pewnego  dnia  przybył  do  jego  domu 

kolejny nieznajomy, mówiąc: 

- Jestem przyjacielem przyjaciela twego krewnego, który podarował Ci kaczora 

- i jak wszyscy inny usiadł za stołem, czekając by mu dano jeść, Nasruddin postawił 

przed nim miskę cieplej wody. 

- Co to jest? - zapytał gość. 

-  To  -  powiedział  mułła  -  jest  zupa  z  zupy  kaczora,  którego  podarował  mi  twój 

przyjaciel. 

Czasem  można  usłyszeć  o  ludziach,  którzy  zostali  uczniami  uczniów  człowieka,  który 

miał doświadczenie Boga. 

Jak można przesłać pocałunek przez gońca? 

POTWÓR Z RZEKI 

Kapłan pewnej wsi nie  mógł spokojnie się modlić z powodu dzieci, które bawiły się 

pod jego oknem. 

background image

By się do nich uwolnić krzyknął: 

-  Jest  taki  straszny  potwór  na  dole  przy  rzece.  Pobiegnijcie  tam,  a  będziecie  mogły 

zobaczyć, jak mu bucha ogień z nozdrzy! 

Wkrótce już wszyscy mieszkańcy wsi usłyszeli o straszliwej zjawie i biegli ku rzece. 

Kiedy kapłan to zobaczył dołączył do tłumu. 

Kierując  się,  zdyszany  ku  rzece,  mówił  do  siebie:  „Co  prawda,  to  ja  wymyśliłem  tę 

historię. Ale nigdy nic nie wiadomo...” 

Znacznie  łatwiej  jest  wierzyć  w  bogów,  których  sami  stworzyliśmy,  jeśli  jesteśmy 

zdolni przekonać innych o ich istnieniu. 

ZATRUTA STRZAŁA 

Przy  jakiejś  okazji  zbliżył  się  mnich  do  Buddy  i  zapytał,  czy  dusze  sprawiedliwych 

żyją po śmierci? 

Budda nie odpowiedział, jak to miał w zwyczaju. 

Mnich nalegał. 

Codziennie wracał z tym samym pytaniem i dzień w dzień otrzymywał milczenie za 

całą odpowiedź. 

Nie  mógł  znieść  dłużej  tego  i  zagroził,  że  opuści  klasztor,  jeśli  nie  otrzyma 

odpowiedzi na pytanie o zasadniczej dlań wadze; bo po co miałby poświęcać wszystko i żyć 

w klasztorze, jeśli dusze sprawiedliwych nie miały istnieć po śmierci? 

Wtedy Budda, powodowany współczuciem, złamał milczenie i powiedział: 

- Jesteś jak człowiek zraniony zatrutą strzałą i bardzo bliski agonii. 

Krewni pośpiesznie sprowadzili lekarza, ale ranny nie chciał, by mu wyjęto strzałę lub 

by mu dano jakiekolwiek lekarstwo, póki mu nie odpowiedzą na trzy ważne pytania: 

Po pierwsze, ten, który go postrzelił był biały, czy czarny? 

Po drugie, był człowiekiem wysokim, czy niskim? 

Po trzecie, był braminem, czy pariasem? 

Jeśli mi nie odpowiedzą na te trzy pytania, nie chce żadnego leczenia! 

Mnich został w klasztorze. 

O  wiele  przyjemniej  jest  rozmawiać  o  drodze,  niż  ją  przebyć;  dyskutować  o 

właściwościach jakiegoś lekarstwa, niż je zażywać. 

DZIECKO PRZESTAJE PŁAKAĆ 

Pewien człowiek twierdził, że praktycznie jest ateistą. 

Tak  naprawdę,  jeśli  ma być  szczery,  to  musi  powiedzieć,  że  istnienie  Boga  rodzi tyle 

problemów, ile rozwiązuje; życie pośmiertne jest pobożnym życzeniem. 

background image

Pismo i tradycja spowodowały tyle samo zła ile dobra. 

Wszystko  to  zostało  wymyślone  przez  człowieka  dla  złagodzenia  samotności  i 

beznadziei, które obserwował w ludzkim życiu. 

ajlepiej było zostawić go w spokoju. ie mówić mu nic. Być może przechodzi kryzys 

wzrostu i jakąś przemianę. 

Pewnego razu uczeń zapytał mistrza: 

- Co to jest Budda? 

- Mistrz mu odpowiedział: 

- Umysł jest Buddą. 

Wrócił kiedy indziej z tym samym pytaniem i odpowiedź brzmiała: 

- Nie ma umysłu, nie ma Buddy. 

Uczeń zaprotestował: 

- Przecież powiedziałeś mi kiedyś: „Umysł jest Buddą...” 

- Mistrz odparł: 

- Powiedziałem to, żeby dziecko przestało płakać. 

Kiedy zaś dziecko przestało płakać, mówię: Nie ma umysłu. Nie ma Buddy. 

Być może dziecko przestało płakać i było gotowe na przyjęcie prawdy. Tak więc lepiej 

było zostawić je samo. 

Kiedy zaczął głosić swój nowo odkryty ateizm innym, nie przygotowanym na to, trzeba 

było go powstrzymać: 

„Była epoka, epoka przed - naukowa, kiedy ludzie czcili słońce. 

Potem nastąpiła epoka naukowa i ludzie uświadomili sobie, że słońce nie było bogiem, 

nawet nie było osobą. 

Wreszcie  przyszła  epoka  mistyczna  i  Franciszek  z  Asyżu  nazwał  słońce  bratem  i 

rozmawiał z nim. 

Miałeś  wiarę  przestraszonego  chłopczyka.  Teraz,  gdy  przemieniłeś  się  w  śmiałego 

człowieka, straciłeś ją. Obyś pewnego dnia stał się mistykiem i odnalazł swą wiarę”. 

* Wiary nie traci się z powodu odważnego szukania prawdy. 

Jedynie wierzenia wyrażające wiarę zaciemniają się na jakiś czas, ale we właściwym 

momencie oczyszczają się. 

JAJKO 

Nasruddin zarabiał na życie sprzedając jajka. 

Do jego sklepu weszła pewna osoba i rzekła mu: 

- Zgadnij, co trzymam w ręce? 

background image

- Naprowadź mnie jakoś - powiedział Nasruddin. 

-  Dam  ci  kilka  wskazówek:  ma  kształt  jajka  i  rozmiar  jajka.  Wygląda  jak  jajko, 

smakuje  jak  jajko  i  pachnie  jak  jajko.  W  środku  jest  białe  i  żółte.  Przed  ugotowaniem  jest 

płynne, po ugotowaniu twarde. Co więcej, zniosła je kura... 

- Już wiem - powiedział Nasruddin - to jakiś rodzaj ciastek. 

Specjalista ma dar niedostrzegania oczywistości! 

ajwyższy kapłan ma dar nie rozpoznania Mesjasza! 

WOŁAĆ, BY OCALEĆ I TO BEZ USZCZERBKU 

Kiedyś przybył prorok do pewnego miasta z zamiarem nawrócenia jego mieszkańców. 

Początkowo  ludzie  słuchali  jego  kazań,  ale  po  trosze  zaczęli  się  oddalać,  tak,  że  w 

końcu nie było nikogo, kto słuchałby słów proroka. 

Pewnego dnia jakiś przybysz powiedział do proroka: 

- Dlaczego ciągle przemawiasz? 

- Nie widzisz, twe posłannictwo jest niemożliwe? 

Prorok odpowiedział: 

- Na początku miałem nadzieję, że można ich zmienić. 

- Ale teraz, jeśli nawołuję nadal, to tylko po to, by oni mnie nie zmienili. 

SPRZEDAŻ WODY Z RZEKI 

Tego dnia mowa mistrza ograniczyła się do jednego enigmatycznego zdania. 

Uśmiechając się tylko ironicznie i rzekł: 

- Całe moje działanie tutaj, to siedzenie na brzegu i sprzedawanie wody z rzeki. 

I zakończył swoją mowę. 

Sprzedawca  ulokował  się  na  brzegu  rzeki  i  tysiące  ludzi  przychodziło  do  niego,  by 

kupić wodę. 

Powodzenie jego polegało na tym, że ci ludzie nie widzieli rzeki. 

Kiedy wreszcie ją zobaczyli wycofał się. 

Kaznodzieja cieszył się ogromnym powodzeniem. 

Przychodziły do niego tłumy uczyć się mądrości. 

Kiedy uzyskali mądrość, przestali przychodzić na jego kazania. 

A  kaznodzieja  uśmiechał  się  zadowolony.  Osiągnął  swój  cel,  którym  było  usunięcie 

się tak prędko, jak tylko można, gdyż w głębi duszy wiedział, że dawał ludziom jedynie to, co 

już posiadali aby tylko zechcieli otworzyć oczy i przejrzeć. 

„Jeśli  ja  nie  odejdę  powiedział  Jezus  swoim  uczniom  nie  przyjdzie  do  was  Duch 

Święty”. 

background image

Gdybyś  przestał  sprzedawać  wodę  z  takim  zaangażowaniem,  ludzie  mieliby  więcej 

możliwości zobaczenia rzeki. 

MEDALIK 

Człowiek jest sam, zagubiony w tym ogromnym wszechświecie. I jest pełen lęków. 

Dobra religia czyni go odważnym. 

Kiepska religia potęguje jego lęki. 

Pewna matka nie mogła  sobie poradzić z synkiem, który zawsze wracał  do domu po 

zmroku. 

Dlatego przestraszyła go: powiedziała mu, że na ścieżce do domu pojawiły się jakieś 

duchy wychodzące zaraz po zachodzie słońca. 

Odtąd nie musiała mu przypominać, by wracał do domu w porę. 

Kiedy jednak chłopiec urósł, tak bał się ciemności i duchów, że nie było sposobu, by 

wyszedł z domu wieczorem. Wtedy matka dała mu medalik i przekonała go, że gdy będzie go 

nosił, duchy nie będą mu mogły zrobić nic złego. 

Teraz już chłopiec wchodzi odważnie w ciemności, mocno ściskając swój medalik. 

Kiepska religia daję wiarę w medalik. 

Dobra religia pozwala wiedzieć, że takich duchów nie ma. 

ASRUDDI W CHIACH 

ie  jest  zbyt  chwalebne  dla  przewodnika  duchowego,  jeśli  jego  uczniowie  wiecznie 

siedzą u jego stóp. 

Mułła Nasruddin udał się do Chin, gdzie zebrał grupę uczniów, których  przygotował 

na przyjęcie oświecenia. Ale gdy tylko uczniowie zostali oświeceni, przestali przychodzić na 

jego wykłady. 

KTO PEWEGO GURU 

Co  wieczór,  gdy  guru  zasiadał  do  odprawiania  nabożeństwa,  łaził  tamtędy  kot 

należący do aśramu, rozpraszając wiernych. 

Dlatego guru polecił, by kota związywać podczas nabożeństwa. 

Długo po śmierci guru nadal związywano kota w czasie wieczornego nabożeństwa, a 

gdy  kot  w  końcu  umarł,  sprowadzono  do  aśramu  innego  kota,  aby  móc  go  związywać  w 

czasie wieczornego nabożeństwa. 

Wieki  później  uczniowie  guru  pisali  wielce  uczone  traktaty  o  istotnej  roli  kota  w 

należytym odprawianiu nabożeństwa. 

SZATY LITURGICZE 

Październik  1917:  wybucha  rewolucja  rosyjska.  Historia  ludzkości  nabrała  nowego 

background image

wymiaru. 

Historia  mówi,  że  w  tym  samym  miesiącu  odbyło  się  zabranie  rosyjskiego  Kościoła 

prawosławnego  i  że  miała  miejsce  burzliwa  dyskusja  nad  kolorem  kap  używanych  w  czasie 

liturgii. 

Niektórzy usilnie nalegali, by były białe, podczas gdy inni z tą samą usilnością chcieli 

by były purpurowe. 

Neron grał na lirze, gdy płonął Rzym. 

Zmaganie  się  z  rewolucją  sprawia  nieskończenie  więcej  kłopotu,  niż  organizowanie 

liturgii. Wolę odmawiać modlitwy, niż mieszać się w waśnie sąsiadów

MLECZE 

Pewien człowiek, niezmiernie dumny z trawnika w swoim ogrodzie, zauważył nagle, 

że na tym trawniku wyrosło mnóstwo mleczy. I choć próbował wszelkich sposobów, żeby się 

ich pozbyć, nie potrafił zapobiec temu, by stały się prawdziwą plagą. 

Wreszcie napisał do ministra rolnictwa donosząc o wszelkich usiłowaniach, jakie był 

podejmował, i zakończył list pytając: „Co mogę zrobić?” 

Wkrótce nadeszła odpowiedź: „Radzimy Panu nauczyć się ja kochać”. 

Ja również miałem trawnik, z którego byłem bardzo dumny, i również mnie dotknęła 

plaga mleczy, które próbowałem zwalczyć wszystkimi możliwymi sposobami. 

Tak więc nauczyć się je kochać nie było wcale łatwo. 

Zacząłem mówić do nich codziennie. Serdecznie i przyjaźnie. 

One  jednak  odpowiadały  mi  gorzkim  milczeniem.  Jeszcze  ubolewały  nad  walką  jaką 

im wytoczyłem. Prawdopodobnie miały też jakieś wątpliwości co do moich motywów. 

ie musiałem jednak czekać długo, by zaczęły się uśmiechać i uzyskały spokój. Wręcz 

zaczęły odpowiadać na to co im mówiłem. 

Szybko zostaliśmy przyjaciółmi. 

Oczywiście, że mój trawnik uległ zniszczeniu, ale za to jak uroczy stał się mój ogród!..

Stopniowo tracił wzrok, mimo że starał się tego uniknąć wszelkimi sposobami. 

Kiedy lekarstwa już przestały działać, dalej bronił się gwałtownie. 

Musiałem nabrać odwagi, aby mu powiedzieć: 

- Radzę ci, byś nauczył się kochać swoją ślepotę. 

To była prawdziwa walka. 

Początkowo  nie  chciał  nawiązać  ze  swoją  ślepotą  kontaktu,  powiedzieć  do  niej 

jednego słowa. Kiedy wreszcie osiągnął tyle, że mógł z nią rozmawiać, jego słowa były pełne 

złości i goryczy. Ale nie przestawał mówić i z czasem słowa przybierały ton rezygnacji, potem 

background image

tolerancji  i  wreszcie  akceptacji  aż  pewnego  dnia,  ku  jego  zdumieniu,  stały  się  słowami 

sympatii i ... miłości. 

adszedł dzień, w którym był zdolny objąć ramieniem swoją ślepotę i powiedzieć jej: 

„Kocham cię”. 

I tego dnia zobaczyłem, że znowu się uśmiechnął. A jaki słodki był ten uśmiech! 

aturalnie, stracił wzrok na zawsze. 

Ale jak piękna stała się jego twarz! 

Dużo piękniejsza niż była, nim przyszła żyć z nim ślepota. 

IE ZMIEIAJ SIĘ 

Przez całe lata byłem neurotykiem. Typem zgorzkniałym, przygnębionym i egoistą. 

Wszyscy ciągle mi mówili, żebym się zmienił. I nie przestawali przypominać mi, jak 

bardzo byłem neurotykiem. 

A ja się obrażałem, choć zgadzałem się z nimi. 

I chciałem się zmienić, ale nie potrafiłem, mimo wielu wysiłków. 

Najgorsze  było  to,  że  mój  przyjaciel  nie  przestawał  wypominać  mi  neurotycznego 

stanu, w którym trwałem. I również podkreślał konieczność zmiany. 

Także z nim się zgadzałem i nie mogłem się na niego obrażać. 

Ale skutek był taki, że czułem się jakby bezsilny i jakby skrępowany. 

Aż pewnego dnia przyjaciel powiedział mi: 

- Nie zmieniaj się. Bądź jaki jesteś. Tak naprawdę to nie ważne, czy się zmienisz, czy 

nie. Kocham cię jakim jesteś i nie mogę przestać cię kochać. 

Te słowa zabrzmiały w moich uszach jak muzyka: „Nie zmieniaj się. Nie zmieniaj się. 

Nie zmieniaj się... Kocham cię...” 

Wtedy się uspokoiłem. I poczułem, że żyję. 

I, co za cud, zmieniłem się! 

Teraz wiem, że w rzeczywistości nie mogłem się zmienić aż do spotkania kogoś, kto by 

mnie kochał, bez względu na to, czy się zmienię, czy nie. 

Czy ty tak mnie kochasz, Boże? 

MÓJ PRZYJACIEL 

Malik, syn Dinara, wielce się zmartwił z powodu swobodnych obyczajów swawolnego 

młodzieńca, który mieszkał w sąsiednim domu. 

Jednak  przez  długi  czas  nie  odzywał  się  w  nadziei,  że  ktoś  wreszcie  będzie 

interweniował. 

Ale  kiedy  zachowanie  młodzieńca  stało  się  absolutnie  nieznośne,  Malik  udał  się  do 

background image

niego i poprosił, by zmienił swój sposób bycia. 

Z całym spokojem młodzieniec poinformował Malika, że jest protegowanym sułtana i 

dlatego nikt nie może mu zabronić żyć jak mu się podoba. 

Malik rzekł: 

- Osobiście poskarżę się. 

Młody człowiek odpowiedział: 

- Na nic się to nie zda, gdyż sułtan nigdy nie zmieni zdanie o mnie. 

- W takim razie powiem o Tobie stwórcy odparł Malik. 

- Najwyższy stwórca - rzekł młodzieniec - jest zbyt miłosierny, aby mi coś wyrzucać. 

Malik poczuł się bezradny i zostawił młodzieńca samemu sobie. 

Ale  niedługo  reputacja  młodzieńca  stała  się  tak  zła,  że  spotkała  się  z  ogólnym 

oburzeniem. 

Malik postanowił wtedy spróbować go upomnieć. 

Jednak kiedy kierował się ku domowi młodzieńca, usłyszał głos, który mówił: 

- Zostaw w spokoju mojego przyjaciela. Jest pod moją opieką. 

Malik  zmieszał  się  ogromnie  i  gdy  stanął  przed  młodzieńcem,  nie  wiedział  co 

powiedzieć. 

Młody człowiek zapytał: 

- Po coś przyszedł? 

Malik odpowiedział: 

- Szedłem cię upomnieć, ale gdy skierowałem się tutaj, jakiś głos powiedział mi, bym 

cię zostawił w spokoju, bo jesteś pod jego opieką. 

Twarz młodzieńca zmieniła się. 

- Naprawdę, nazwał mnie swoim przyjacielem? - zapytał. 

Ale Malik już odszedł. 

Po latach Malik spotkał się z nim w Mekce. 

Słowa  Głosu  wywarły  na  nim  takie  wrażenie,  że  zostawił  co  miał  i  stał  się 

wędrownym żebrakiem. Przyszedłem tutaj szukać mojego Przyjaciela powiedział do Malika i 

umarł. 

Bóg przyjacielem grzeszników? 

Podobne twierdzenie jest tyle ryzykowne, ile prawdziwe. 

Zastosowałem  je  do  siebie,  kiedy  przy  pewnej  okazji  powiedziałem:  „Bóg  jest  zbyt 

miłosierny,  aby  mi  coś  wyrzucać”.  W  tym  momencie  usłyszałem  Dobrą  owinę  po  raz 

pierwszy w życiu. 

background image

ARABSKI KATECHUME 

Arabski mistrz Jalall ud - Din Rumbi lubił opowiadać następująca historię: 

Pewnego dnia prorok Mahomet przewodniczył modlitwie porannej w meczecie. 

Wśród  wielu  ludzi  modlących  się  z  prorokiem  znajdował  się  też  pewien  Arab, 

katechumen. 

Mahomet  rozpoczął  czytać  Koran  recytując  werset,  w  którym  faraon  twierdzi:  „Ja 

jestem twoim prawdziwym Bogiem”. 

Słysząc to młody katechumen poczuł taki gniew, że przerwał milczenie i krzyknął: 

- A to pyszałek, skurwysyn! 

Prorok nic nie powiedział, ale gdy skończył się modlić, inni zaczęli upominać Araba: 

- Nie wstyd ci? Twoja modlitwa na pewno ubliża Bogu, bo nie dosyć, że przerwałeś 

Święte milczenie modlitwy, to jeszcze użyłeś wulgarnych słów w obecności proroka Boga. 

Biedny Arab zarumienił się ze wstydu i zaczął drżeć ze strachu, aż tu Gabriel ukazał 

się prorokowi i rzekł: 

-  Bóg  posyła  ci  pozdrowienia  i  pragnie,  byś  kazał  tym  ludziom  przestać  napastować 

tego  prostego  Araba;  w  rzeczywistości  jego  szczere  zaklęcie  poruszyło  serce  Boga  bardziej 

niż święte modlitwy wielu innych. 

Gdy się modlimy, Bóg patrzy na nasze serca, a nie na formę naszych słów.