Kristi Gold
Nocne fantazje
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Maison de Minuit. Willa Północy. Nazwa wiekowej, owianej
tajemnicą luizjańskiej rezydencji brzmiała złowieszczo,
jednak dla Selene Albright Winston symbolizowała pierwszy
powaŜny krok ku wolności.
Selene zebrała się na odwagę, wysiadła z samochodu i z duszą
na ramieniu ruszyła kamienną ścieŜką w kierunku budynku.
Nawet najmniejszy powiew wiatru nie poruszał liśćmi.
Panującą wokół upiorną ciszę tylko od czasu do czasu
przerywało granie cykad. Stare, porośnięte mchem dęby o
powykrzywianych grubych konarach jak ponurzy wartownicy
strzegły posesji przed intruzami. Ogród porastała wysoka,
poŜółkła, zachwaszczona trawa. Uschnięty Ŝywopłot wytyczał
zarośnięte zielskiem rabaty, na których od dawna nie kwitły
kwiaty.
Zatrzymała się o kilka metrów od werandy, Ŝeby się uwaŜniej
przyjrzeć budynkowi, który z zewnątrz sprawiał wraŜenie
opuszczonego. BladoŜółta fasada zabytkowej, wybudowanej
w klasycystycznym stylu rezydencji była mocno zniszczona.
Stare okiennice, stolarka okienna, sześć masywnych kolumn
podtrzymujących tympanon oraz drzwi wejściowe
pomalowane były na czarno. Selene pomyślała z nadzieją, Ŝe
moŜe wnętrze okaŜe się bardziej przyjazne, poniewaŜ
zewnętrzny widok odstraszał i zniechęcał ciekawskich do
zaglądania do środka. Instynktownie wyczuła, Ŝe powinna stąd
uciec w bezpieczne miejsce. Nie mogła jednak tego zrobić.
Bezpieczeństwo miało swoją cenę.
Weszła na pierwszy stopień schodów prowadzących do
frontowych drzwi. Zaskrzypiał i ugiął się, jakby się miał
złamać. Pierwsze wraŜenie było ponure. Zaniepokoiła ją
jednak wizja, która niespodziewanie nawiedziła jej umysł.
Oczy. Lodowate błękitne oczy o intensywnym spojrzeniu.
Selene zacisnęła powieki i zablokowała myśli, aŜ widzenie
zniknęło. Gdy weszła na drugi stopień, powróciło, odbierając
jej resztki pewności siebie oraz wywołując napad duszności.
Nie moŜe pozwolić, Ŝeby wizje znów zaczęły ją nawiedzać.
Nie wpuści ich do swojego świata. Na pewno nie teraz. Prze-
cieŜ przez lata udawało jej się je kontrolować.
Wzięła głęboki wdech, nałoŜyła na zmysły niewidzialny
kaptur ochronny i zrobiła trzeci krok na werandę.
Poskutkowało, stwierdziła z ulgą.
Po krótkiej chwili wahania zastukała do obłaŜących z farby
czarnych drzwi, po czym pospiesznie wygładziła czerwoną,
dopasowaną do figury sukienkę bez rękawków. Mimo Ŝe
uszyta była z lekkiego materiału, Selene czuła się w niej jak w
eskimoskiej parce. Chcąc się ochronić przed nieznośnym
czerwcowym upałem, związała włosy nisko na karku w koński
ogon, co niestety niewiele pomagało. Zdenerwowanie oraz
fakt, Ŝe nikt nie odpowiadał, nie poprawiało jej samopoczucia.
Zapukała powtórnie i po chwili usłyszała odgłos zbliŜających
się kroków. Poczuła ulgę, ale jednocześnie ogarnął ją
niepokój. Nie miała pojęcia, kto otworzy drzwi. Przyjaciel czy
wróg? MoŜe właściciel niebezpiecznych błękitnych oczu?
W progu pojawiła się kobieta w wieku około sześćdziesięciu
lat o bystrych ciemnych oczach i czarno-siwych krótkich
włosach ułoŜonych w prostą fryzurę. Ubrana była w luźną
bladozieloną sukienkę. Miała czujne spojrzenie, ale w Ŝadnym
razie nie budziła lęku.
- W czym mogę pani pomóc? - spytała łagodnym głosem,
kontrastującym z ostrymi rysami twarzy.
- Pani Lanoux?
- Tak, a z kim mam przyjemność?
NajwaŜniejsze, Ŝe trafiła pod właściwy adres. Nie szkodzi, Ŝe
kobieta nie odgadła celu jej wizyty.
- Nazywam się Selene Winston. Przyszłam w sprawie
remontu.
Nieznajoma zmierzwiła dłonią włosy.
- Spodziewałam się pani dopiero jutro.
Selene była pewna, Ŝe kiedy w ubiegły piątek rozmawiały
przez telefon, umówiły się na spotkanie na poniedziałek.
NajwyŜej wróci do miejscowej gospody, w której po
spontanicznej ucieczce z Georgii spędziła ostatnie dziesięć
dni. MoŜe powinna potraktować to niedomówienie jako
ostrzeŜenie: nie wchodź!
- Jeśli jestem nie w porę, przyjadę jutro.
- Mowy nie ma. - Kobieta cofnęła się i zaprosiła ją gestem do
ś
rodka. - Witamy w Maison de Minuit. Pani Winston, tak?
- Winston to nazwisko po męŜu. Jestem rozwódką. - Selene
wzdrygnęła się, słysząc we własnym głosie gorycz. -
Wolałabym, Ŝeby się pani do mnie zwracała po imieniu.
- W takim razie do mnie proszę mówić Ella - odparła
uprzejmie. - Zejdźmy w końcu z tego upału.
Weszły do ogromnego holu. Selene od razu zwróciła uwagę
na to, Ŝe w domu było równie gorąco jak na zewnątrz. Jedyne
ś
wiatło, jakie docierało do wnętrza, sączyło się przez
zamknięte okiennice. Poza tym panowała tu ponura atmosfera.
Powietrze przesycone było zapachem starego drewna i
stęchlizny. Przeszły przez hol i Ella wprowadziła ją do równie
ciemnego niewielkiego saloniku. Światło z zewnątrz nie miało
szans na przeniknięcie przez grube niebieskie zasłony. Pokój
umeblowany był oryginalnymi antykami z okresu wojny
secesyjnej, wartymi niewątpliwie fortunę. Były podobne do
tych, które posiadała w swoim poprzednim Ŝyciu. śyciu, które
z radością zostawiła za sobą i z którego pozostało w niej
jedynie zamiłowanie do zabytków.
- To pomieszczenie jest przestrzenią wspólną i podobnie jak
pozostałe powinno zostać odnowione. Dom wymaga remontu
wewnątrz i na zewnątrz. Będzie pani musiała zrobić kosztorys
instalacji klimatyzacji, wymiany dachu oraz znaleźć
odpowiednie ekipy wykonawcze.
- Nie sądziłam, Ŝe zakres prac będzie tak szeroki - zauwaŜyła
Selene lekko zakłopotana.
- Moja droga, moŜesz wynająć do pomocy, kogo chcesz.
Chyba Ŝe nie poradzisz sobie z koordynacją prac?
Selene nigdy nie miała tego typu problemów. Przez wiele lat
kierowała słuŜbą domową. Poza tym nie miała dokąd pójść.
Mogła ewentualnie wrócić do swojego dawnego domu, ale to
nie wchodziło w grę.
- Dam radę, jeśli będę miała odpowiedni budŜet.
- Pieniądze nie stanowią problemu. Najwidoczniej Ella
Lanoux była zamoŜną kobietą, choć w niczym nie
przypominała majętnych matron, wśród których Selene do tej
pory się obracała, nie wyłączając matki. Przestraszyła się
zakresu robót remontowych, ale musi pamiętać, Ŝe przyszła tu
w poszukiwaniu pracy, która pozwoli jej się uniezaleŜnić,
rozpocząć wszystko od nowa i nareszcie zacząć być sobą.
- Chodźmy obejrzeć dom.
Minęły hol i zatrzymały się przed duŜymi dwuskrzydłowymi
drzwiami.
- Teraz zobaczysz najbardziej imponującą część rezydencji -
poinformowała Ella, odwracając się do Selene.
Teatralnym gestem otworzyła podwoje, za którymi ukazało się
ogromne owalne pomieszczenie z zachowaną oryginalną
podłogą z desek. Pośrodku, szerokimi stopniami wyłoŜonymi
czerwonym dywanem, wiła się spiralnie do góry wolno stojąca
klatka schodowa. Selene powędrowała wzrokiem do
sklepienia rotundy, na którym namalowany był fresk ze
złotoskrzydłymi cherubinami na tle upstrzonego chmurami
błękitnego nieba. Centralnie wisiał imponujący Ŝyrandol o
odbijających światło kryształowych łezkach. Wcześniej tylko
raz na zdjęciu widziała podobne wnętrze.
- Prawdziwe arcydzieło.
Ella uśmiechnęła się z dumą.
- Kiedy znalazłam się tu po raz pierwszy, podobnie się
zachwyciłam. Po tamtej stronie znajdują się kuchnia i jadalnia.
- Wskazała dłonią. - Zajrzymy tam później. Teraz chodźmy
obejrzeć pierwsze piętro.
Idąc po schodach na górę, Selene przytrzymywała się mocno
rzeźbionej, białej poręczy. Miała wraŜenie, Ŝe wspina się do
nieba - cichej rajskiej przystani wśród otaczających ciemności.
Gdy się znalazły na podeście, Ella zatrzymała się i wskazała
głową na lewo.
- Ten korytarz prowadzi do części frontowej domu, gdzie
znajdują się dwa pokoje. Jeden z nich pierwotnie był pokojem
dziecinnym, drugi został zaanektowany na prywatny gabinet.
Selene zwróciła uwagę, Ŝe Ella silnie zaakcentowała słowo
prywatny.
- A co jest po prawej stronie?
- Sypialnie, równieŜ twoja, jeśli dojdziemy do porozumienia.
- Będę musiała tu mieszkać?
- Na czas umowy będziesz miała zapewnioną stancję i
wyŜywienie.
Selene doszła do wniosku, Ŝe rzeczywiście tak byłoby
wygodniej. Nie musiałaby codziennie pokonywać szesnastu
kilometrów do miasta ani szukać mieszkania do wynajęcia.
Jeśli oczywiście przyjmie zlecenie. Niełatwa decyzja,
pomyślała, idąc za Ellą, która skręciła w prawo w wyłoŜony
boazerią korytarz oświetlony bladym światłem kinkietów. Z
miejsca uwagę Selene przykuła znajdująca się na końcu
korytarza wielka statua z brązu. Demoniczna postać z rogami,
kłami i pazurami trzymająca w szponach skąpo odzianą
kobietę. Groźny posąg zdecydowanie kontrastował z aniołami
strzegącymi rotundy na dole. Klasyczny obraz walki dobra ze
złem. Niebo przeciw piekłu.
Niespodziewanie Selene nawiedziła nowa wizja. W
przeciwieństwie do pierwszej teraz czuła, jakby się
przyglądała scenie z zewnątrz, tak jak to było we wszystkich
jej widzeniach w przeszłości. Ręka chwytająca jej nagie
ramię. Męska dłoń wędrująca po jej plecach w kierunku talii
aŜ na pośladek. Selene zamrugała powiekami i odegnała
fantazję. Nie miała pojęcia, skąd się wzięło źródło widzenia,
gdyŜ wokół nikogo nie było. Bardzo niepokojące. Nawet nie
zauwaŜyła, Ŝe się zatrzymała. Dopiero kiedy Ella się
odwróciła i uśmiechnęła, do Selene dotarło, Ŝe stoi jak
skamieniała.
- Groteskowy, nieprawdaŜ? Nazywam go Giles, po
poprzednim właścicielu. Ten zwariowany męŜczyzna
uwaŜany powszechnie za ekscentryka uwielbiał to straszydło.
- Dlaczego więc go ze sobą nie zabrał, kiedy się
wyprowadzał? - spytała z Ŝalem.
- Rzeźba raczej nie zmieściłaby się w jego trumnie -
roześmiała się Ella.
Selene się wzdrygnęła. CzyŜby stąd ta wizja? Fantazje ducha?
W róŜnych okresach Ŝycia na własne ryzyko wchodziła w
myśli istot z krwi i kości. Nigdy jednak nie porozumiewała się
z duchami.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie. Miał dziewięćdziesiąt lat. Był wyjątkowo
kłótliwy i juŜ sądziłam, Ŝe nigdy nie przyjmą go na tamten
ś
wiat. Miał kochankę o czterdzieści lat młodszą i w pewnym
sensie to ona mu pomogła przeprawić się na drugą stronę.
- Zabiła go? - Selene się przeraziła.
Ella potrząsnęła głową i znów się roześmiała.
- Nie celowo. Powiedzmy, Ŝe męŜczyźni z rodu Morrellów
długo zachowują jurność. Niestety Giles nie znał granic.
- Przynajmniej opuścił ten padół jako szczęśliwy człowiek.
Czy zmarł tu w tym domu? - spytała z niepokojem.
- Nie, we Francji. - Selene odetchnęła z ulgą i odpręŜyła się,
ale tylko na chwilę, bo Ella dokończyła zdanie: - Ta willa
znana jest jako miejsce naznaczone tajemniczą tragedią.
Ś
wietnie, to właśnie chciała usłyszeć. Rezydencja mogła być
siedzibą zagubionych dusz, które zamierzały nawiedzać jej
umysł. Jeśli tylko będzie potrafiła, na pewno im na to nie
pozwoli.
Ella zrobiła jeszcze kilka kroków i zatrzymała się przed
zamkniętymi drzwiami.
- Oto twoja kwatera. - Wskazała na koniec korytarza, gdzie
stał demon. - Z drugiego pokoju chwilowo niewolno
korzystać. Obecny właściciel zamknął go i nie Ŝyczy sobie,
Ŝ
eby tam zaglądano.
- Myślałam, Ŝe ty jesteś właścicielką. - Selene otworzyła
szeroko oczy.
- O nie, przepraszam, jeśli odniosłaś takie wraŜenie. Plantację
odziedziczył Adrien Morrell, wnuk Gilesa. Ja jestem jego
asystentką. - Ella zmarszczyła brwi i dodała z cynicznym
uśmiechem: - Jego słuŜącą i kucharką. Czasami równieŜ
doradcą, niezaleŜnie od tego, czy chce, czy nie chce mnie
słuchać.
- Pan Morrell tu mieszka? - spytała Selene.
- To jego pokój. - Ella wskazała zamknięte drzwi. -Główny
apartament. Graniczy ścianą z twoją sypialnią. Zapewniam
cię, Ŝe Adrien nie będzie ci przeszkadzał.
- A gdzie się znajduje twój pokój?
- Przy kuchni, w której spędzam większość czasu. Zobaczmy
teraz twoje królestwo. - Ella gestem zaprosiła Selene.
Podobnie jak cała willa, sypialnia umeblowana była antykami.
Znajdowało się tu ogromne, podwójne wiktoriańskie łoŜe z
wiśniowego drewna, nakryte białą, koronkową narzutą. Na
drewnianej podłodze, która dawno temu utraciła połysk, leŜały
wielokolorowe plecione dywaniki. Białe ściągnięte zasłony
odsłaniały dwuskrzydłowe drzwi prowadzące na werandę na
tyłach posesji. W pokoju zawieszone były wentylatory, w tym
dwa sufitowe, które jednak niewiele pomagały w złagodzeniu
upału.
- Niestety nie ma tu osobnej łazienki. Będziesz musiała
korzystać ze wspólnej na korytarzu, obsługującej prawe
skrzydło domu.
No to pięknie! Ma dzielić łazienkę z obcym człowiekiem, i to
w dodatku męŜczyzną. Choć właściwie miała w tym
doświadczenie, z tą tylko róŜnicą, Ŝe wtedy tym obcym był jej
własny mąŜ. Pod koniec małŜeństwa Richard spał w osobnej
sypialni i prowadził własne Ŝycie, w którym nie było dla niej
miejsca.
- Rozumiem, Ŝe uŜywa jej równieŜ pan Morrell.
- W jego apartamencie jest prywatna łazienka. Młody pan
Morrell zainstalował ją, zanim się wprowadził. Niestety to
jedyne, co zrobił w willi.
Przynajmniej nie będzie wchodził mi w drogę, ucieszyła się
Selene.
- Poradzę sobie - zapewniła.
- W takim razie praca jest twoja.
- Nie chcesz przed podjęciem decyzji przejrzeć mojego
portfolio? Powinnam teŜ przygotować wstępny kosztorys
moich usług - zauwaŜyła Selene, zdziwiona, Ŝe tak łatwo
poszło.
- To nie będzie konieczne. Obiecuję, Ŝe otrzymasz znacznie
wyŜsze wynagrodzenie niŜ jest przyjęte za tego typu prace.
Wszystkie szczegóły są zawarte w prostej umowie, którą
przygotował pan Morrell.
- MoŜe powinnyśmy się z nim najpierw skonsultować?
- W sprawie zatrudnienia dekoratora zostawił mi wolną rękę.
Zawsze ufa mojej ocenie, a coś mi mówi, Ŝe wykonasz dobrą
robotę.
Czy powinna podjąć tak waŜną decyzję bez namysłu? Ale z
drugiej strony, czy moŜe sobie pozwolić na to, Ŝeby nie
przyjąć tej pracy, skoro posiada tylko dyplom projektanta
wnętrz niepoparty Ŝadnym doświadczeniem? Jeśli odrzuci tę
ofertę, drugiej takiej moŜe długo szukać, szczególnie Ŝe
dostaje we wszystkim wolną rękę i sama nadzoruje realizację.
- Jeśli umowa będzie w porządku, przyjmę zlecenie.
- Wspaniale. - Ella wyglądała na bardzo zadowoloną. -Kiedy
się wprowadzisz?
- Nawet dziś. Zatrzymałam się w miejscowym zajeździe.
Muszę tylko pojechać po rzeczy.
Których mam niewiele, dopowiedziała w myślach. Wszystko,
co posiadała, z wyjątkiem gorzkich wspomnień z
nieszczęśliwego małŜeństwa, zostawiła za sobą.
- Doskonale, zatem wprowadzasz się od zaraz. - Ella ruszyła
w kierunku drzwi. - Najpierw pokaŜę ci kontrakt. Gdy
będziesz w mieście, postaram się umówić wasze spotkanie.
Czyli jej i pana Morrella, domyśliła się. - JuŜ się nie mogę
doczekać. - Jeśli nie z innego powodu, to z czystej ciekawości.
- Musisz wiedzieć jedno o Adrienie - powiedziała Ella, kiedy
juŜ były w holu. - Trudny z niego przypadek. Znam go od
wielu lat. śeby sobie z nim poradzić, trzeba być upartym i
nieustępliwym.
W drodze powrotnej do zajazdu Selene zaczęła się wahać, czy
podjęła właściwą decyzję, choć umowa okazała się uczciwa, a
zapłata bardzo dobra. Powinna była dokładniej wypytać tę
kobietę o wszystko, a w szczególności o tajemniczego
właściciela. ChociaŜ teraz, kiedy stanęła w obliczu niepewnej
przyszłości, praca spadła jej jak z nieba. Szczęśliwy zbieg
okoliczności.
Właściciel pewnie jest gderliwym podstarzałym męŜczyzną,
mającym swoje przyzwyczajenia, równie zdziwaczałym jak
jego dziadek. Bez problemu zniesie zbzikowanego zrzędę.
Wytrzyma wszystko, byle tylko mogła być sobą i podejmować
własne decyzje, przynajmniej w Ŝyciu prywatnym. Po złości
czy po dobroci poradzi sobie z Adrienem Morrellem.
Najlepiej, jeśli po prostu będzie go ignorować.
- Kim ona jest, do licha?
Nim Ella zdołała się odezwać, Adrien dostrzegł w jej oczach
błysk, który zwiastował niespodziankę, a którego miejsce po
chwili zajął wyraz poczucia winy.
- Widziałeś ją?
Obserwował ją przez okno, jak wysiada z samochodu, waha
się, nieufnie rozgląda. ZauwaŜył jej związane na karku blond
włosy spływające na plecy delikatnymi falami, szczupłą szyję,
nieskazitelną bladą cerę, długie nogi i zaokrąglone biodra.
- Czego chciała?
- Pracy.
- Uświadomiłaś jej, Ŝe tu pracy nie znajdzie?
- Przeciwnie. - Ella wkroczyła do pokoju, przyjmując swój
zwykły surowy styl bycia. - Nazywa się Selene Winston i
zatrudniłam ją do koordynowania remontu.
- Nie pozwoliłem ci nikogo zatrudniać - wybuchnął ze złością.
Ella oparła obie dłonie o biurko i pochyliła się ku niemu.
- Ktoś musi pilnować, Ŝeby prace szły zgodnie z planami,
zanim ten dom zawali nam się na głowy.
- Ja tu decyduję.
- W tym cały problem. Ty nie podejmujesz Ŝadnych decyzji.
Dlatego potrzebujemy kogoś, kto doprowadzi to miejsce do
stanu uŜywalności, a wtedy będziesz mógł to sobie sprzedać i
wyjechać.
Teraz nie zaleŜało mu na wyjeździe. Ten dom stał się jego
przystanią, a zarazem prywatnym piekłem.
- Gdzie ją znalazłaś?
- Zamieściłam ogłoszenie w lokalnej gazecie w St. Edwards.
Tylko ona na nie odpowiedziała.
Adrienowi nie spodobało się zwątpienie, które dostrzegł w
oczach Elli.
- Skąd jest?
- Z Georgii. Jest rozwódką. Sądząc po samochodzie i ubraniu,
podejrzewam, Ŝe ma pieniądze. Lub kiedyś je miała. Z
jakiegoś powodu postanowiła jednak zamieszkać w St.
Edwards. Jeśli będzie dobrze wykonywała swoją pracę, nie
interesuje mnie, skąd się wzięła.
Za to Adriena to obchodziło. Niepotrzebna mu była kobieta,
która nigdy nie skalała swoich wypielęgnowanych rączek
cięŜką pracą.
- Jakie ma doświadczenie?
- Sam ją zapytaj, skoro jesteś tak wszystkowiedzącym i
przewidującym przedsiębiorcą. - Wzruszyła ramionami.
Gdyby ktoś inny tak się do niego odezwał, natychmiast by go
zwolnił.
- Zresztą nic mnie to nie obchodzi, bo i tak tu nie zostanie.
- Ciebie w ogóle nic nie obchodzi. - Wyprostowała się i
westchnęła. - Minął juŜ rok. NajwyŜszy czas, Ŝebyś wrócił do
Ŝ
ycia.
ś
ycia przepełnionego wyrzutami sumienia. Pozbawionego
celu i sensu. Zatrzymanego jego własną ręką. Nie zamierzał
nic zmieniać, tak było dobrze.
- Powiedz jej, Ŝe nie jest potrzebna. - Ani mile widziana, dodał
w myślach.
Ella rzuciła mu gniewne spojrzenie.
- Przeciwnie. Albo zostanie, albo odejdę razem z nią.
Puste pogróŜki, doszedł do wniosku. Ella nigdzie nie pójdzie,
poniewaŜ nie zostawi go samego. śeby zachować spokój,
przynajmniej zewnętrzny, jeszcze tym razem jej ustąpi.
- Rób, co chcesz. Tylko pilnuj, Ŝeby nie wchodziła mi w
drogę.
- Sam jej to powiedz. Zgodziła się zamieszkać z nami do
skończenia remontu. Ulokowałam ją w pokoju obok twojego.
- Oświadczyła i nie obdarzając go nawet spojrzeniem, ruszyła
do drzwi.
Adrien przetarł dłońmi twarz i oparł się w fotelu. Nie było mu
to potrzebne. Nie chciał tutaj tej Winston. Nawet jeśli była
piękna. Nawet jeśli od miesięcy nic nie czuł, a kiedy ją
zobaczył, jego zmysły zaczęły się budzić do Ŝycia.
W Ŝadnym wypadku nie powinien się interesować damulką z
Georgii. Postara się nakłonić ją do wyjazdu. Nie wiedział
jeszcze jak, ale na pewno mu się uda.
Selene została poinformowana, Ŝe oficjalne spotkanie z
właścicielem przesunie się nieco w czasie, nie wiadomo
jeszcze na jak długo. Nie spotkała go, kiedy szła na górę spać,
choć wcześniej słyszała na korytarzu jego kroki i odgłos
zamykanych drzwi. Skrzypienie desek podłogowych
dochodzących z jego sypialni, jakby chodził po pokoju,
ucichło dopiero przed chwilą. Teraz miała nadzieję, Ŝe uda jej
się zasnąć. Sen jednak był równie nieosiągalny jak jej
pracodawca. Wentylatory mieliły jedynie gorące powietrze, a
przez otwarte okna wdzierał się upał. Nie mogąc znaleźć
wygodnej pozycji, Selene wierciła się i przekręcała z boku na
bok, tak Ŝe cienka biała koszulka podciągnęła jej się prawie
pod pachy. Choć przed wejściem do łóŜka wzięła chłodny
prysznic, juŜ miała ochotę na następny. W końcu uznała, Ŝe
poczuje się lepiej, jeśli odetchnie trochę świeŜym powietrzem.
Zsunęła się z łóŜka, otworzyła drzwi i wyszła na werandę z
nadzieją, Ŝe spacerując boso, nie natrafi na Ŝadną sterczącą
drzazgę. Oparła dłonie o rzeźbioną, czarną metalową poręcz i
spojrzała na księŜyc i porozrzucane po ciemnym niebie
gwiazdy.
Upał zelŜał. Delikatny wiaterek musnął jej wilgotną skórę i
rozsypał loki, przynosząc nieznaczną ulgę. Otoczyły ją letnie
odgłosy mokradeł. Granie świerszczy i kumkanie Ŝab.
Pochyliła głowę, nasłuchując szumu nurtu wijącej się
nieopodal Missisipi. Doszedł ją jedynie szelest zarośli na dole.
Nie było wątpliwości - bagna roiły się od przeróŜnych
wstrętnych stworzeń. WęŜe przygotowane w kaŜdej chwili do
ataku, rysie i aligatory czyhające na niczego
niepodejrzewające ofiary, błąkające się samotne wilki w
poszukiwaniu łupu.
Niespodziewanie poczuła, Ŝe ktoś ją obserwuje.
- Zbyt gorąco, Ŝeby spać? - usłyszała męski głos.
ROZDZIAŁ DRUGI
Selene odwróciła się i w głębi po prawej stronie dostrzegła
ciemną postać siedzącą na wiklinowej kanapie. Wypuściła
wstrzymywane w płucach powietrze. Jedną dłonią chwyciła
się za klatkę piersiową, a drugą podparła się mocno o poręcz,
Ŝ
eby nie upaść.
- Przestraszył mnie pan.
- Najwyraźniej - rzucił sarkastycznie męŜczyzna. Pięknie.
Spotkanie o północy ze stukniętym właścicielem. Na to
właśnie czekała.
- Pan Morrell, jak się domyślam?
- Zgadłaś.
Selene poczuła ulgę, mimo Ŝe zachowanie męŜczyzny
pozostawiało wiele do Ŝyczenia. Przynajmniej miała do
czynienia z człowiekiem, a nie z nocną zjawą.
Zebrała się na odwagę i zbliŜyła do niego. W jasnym świetle
księŜyca dostrzegła kilka istotnych szczegółów. Miał niewiele
ponad trzydzieści lat i nie wyglądał na gbura, jakiego się
spodziewała zobaczyć.
Miał czarne, lekko falujące włosy sięgające do podbródka,
mocno zarysowane usta o nieustępliwym wyrazie, a twarz
pokrytą wieczornym zarostem. Jej wzrok zatrzymał się na jego
oczach. Były to te same oczy, które nawiedziły ją w wizji,
kiedy po raz pierwszy przybyła do tego domu. Nieziemskie
błękitne oczy. Oczy drapieŜnika.
MęŜczyzna nie miał na sobie koszuli. Ona ubrana była jedynie
w skąpą bawełnianą koszulkę nocną. Nie do końca właściwy
strój jak na pierwsze spotkanie z szefem.
Zmusiła się jednak i podeszła do niego, wyciągając rękę i
obdarzając go wymuszonym uśmiechem.
- Jestem pana nowym pracownikiem. Nazywam się Selene
Winston.
- Wiem, kim jesteś - odparł. Jego bezczelne spojrzenie powoli
wędrowało po jej figurze, aŜ zatrzymało się na wyciągniętej
ku niemu dłoni. Po krótkiej chwili wahania uścisnął jej rękę,
zamykając ją w swojej. Selene ogarnęły dziwne doznania.
Niespodziewanie zmiękły jej nogi. Wyczuła emanujący od
niego przejmujący ból. Głęboki i dotkliwy.
Cofnęła pospiesznie dłoń i zrobiła krok do tyłu, jakby ją
poraził prąd. Po raz pierwszy w Ŝyciu wyczuła czyjeś głęboko
ukryte uczucia. Dotychczas potrafiła poprzez przypadkowe
obrazy i słowa odczytywać myśli, nigdy jednak nie odbierała
uczuć. AŜ do dziś.
Posiadała swój tajemniczy dar, od kiedy pamiętała, skrzętnie
ukrywając go przed światem. Dobrze wychowane panienki z
południa nie czytały ludziom w myślach, czytały rubryki
towarzyskie.
- Miło pana poznać - wymamrotała, gdy tylko odzyskała
kontrolę nad głosem.
MęŜczyzna nie odpowiedział, tylko nadal się w nią wpatrywał,
tak Ŝe miała ochotę zapaść się pod ziemię, uciec od niego jak
najdalej. Jednocześnie dziwnie ją intrygował. Przyciągała ją
jego aura i skrywane cierpienie.
- Byłabym wdzięczna, gdyby mi pan przedstawił swoje
koncepcje dotyczące renowacji willi - przerwała krepującą
ciszę. - Oczywiście nie teraz, poniewaŜ będę musiała zrobić
notatki. MoŜe na przykład jutro lub pojutrze, jeśli pan woli. -
Ratunku, paplę jak kretynka, zdenerwowała się.
- Musisz wiedzieć tylko jedno. Wymagam perfekcji -odezwał
się w końcu.
To akurat było u niej na porządku dziennym. Prowadziła
perfekcyjne Ŝycie, miała idealną rodzinę, chodziła do
idealnych szkół i wyszła za mąŜ za idealnego męŜczyznę.
Idealnego kłamliwego drania, poprawiła się.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, Ŝeby spełnić pana
oczekiwania.
- To się okaŜe. Niełatwo mnie zadowolić - powiedział,
składając ręce na nagim brzuchu.
Oświadczenie to wcale jej nie zdziwiło. Ella uprzedziła ją, Ŝe
trudny z niego przypadek.
- Ma pan jakieś szczególne preferencje?
Pochylił głowę i zlustrował wzrokiem jej twarz, zatrzymując
spojrzenie na ustach.
- Odnośnie do czego?
Selene nieoczekiwanie nawiedziła nowa wizja, której mimo
usilnych starań nie udało jej się zablokować. Uchwyciła
fragment jego myśli, w których przewijały się dwa nagie ciała.
Jednym z nich było jej nagie ciało.
Dlaczego nagle zawiodła ją tak doskonale wyćwiczona
umiejętność zamykania umysłu przez widzeniami? Dlaczego
fantazjował o niej, skoro dopiero co ją poznał? Najbardziej
jednak zaniepokoił ją fakt, Ŝe ją to podniecało.
- Miałam na myśli remont domu.
- Proszę mnie w to nie angaŜować, chyba Ŝe nie ma pani
pojęcia, co robić.
- Skąd takie przypuszczenie? - obruszyła się, przyjmując
obronną postawę.
- Nie przedstawiła mi pani Ŝadnych referencji.
- Skończyłam architekturę wnętrz. Zaprojektowałam swój
własny dom, nadzorowałam robotników w fazie prac
wykończeniowych i własnymi rękoma odnawiałam meble.
- Przed czy po partii tenisa w klubie z damulkami z
towarzystwa?
Jego protekcjonalny ton rozzłościł ją. A jeszcze bardziej ją
rozdraŜniło, Ŝe bezbłędnie odgadł, jak wyglądało jej
poprzednie Ŝycie.
- To było w dniu, kiedy piłam herbatkę z Córami Konfederacji
- oznajmiła z przesłodzonym południowym akcentem. - Zanim
poszłam na lekcję savoir vivre'u, na której uczono, jak kobieta
powinna się zachować, kiedy spotka na swojej drodze
aroganckiego osła. Odnoszę jednak wraŜenie, Ŝe wyniesione
nauki jakoś uciekły mi z pamięci.
Spojrzał na nią, jakby miał ochotę się roześmiać.
- Nazwała mnie pani osłem, pani Winston?
Idealnie pasujący przydomek, pomyślała. Dramatycznym
ruchem przyłoŜyła dłoń do piersi.
- AleŜ skąd, panie Morrell. To byłoby bardzo nieuprzejme.
- Nie ma w tym nic niestosownego, Selene.
Bez wątpienia dla niego niekulturalne zachowanie było
normą. Był na tyle bezczelny, Ŝe zwracał się do niej po
imieniu i fantazjował o niej. Nie raczył nawet wstać aŜ do tej
chwili.
Podniósł się powoli z fotela. Oceniła, Ŝe mógł mieć około
metra osiemdziesięciu sześciu wzrostu. Smukły, zgrabny tors
z ciemnym zarostem, płaski brzuch, na którym zarysowane
były linie mięśni. Jego nagła bliskość wprowadziła zamęt w
jej umyśle. Zakręciło jej się w głowie. Z trudem łapała
oddech. Jego subtelny czysty zapach idealnie harmonizował z
aromatem letniego wieczoru, jakby był składnikiem
powietrza. Zadziwiający, odurzający, zakazany.
Jeśli zamierzał ją onieśmielić, to mu się udało. Postanowiła się
jednak nie poddawać. Zamiast się wycofać, skupiła uwagę na
wytatuowanym wokół jego umięśnionego ramienia pnączu
winogron, w które wplecione było słowo imperium.
- Interesujący tatuaŜ - zauwaŜyła. - Niestety niewiele
pamiętam z łaciny. Co oznacza ten napis?
Podniosła oczy i napotkała jego świdrujące spojrzenie.
- Władza absolutna.
To co mówił, jak równieŜ jego przytłaczająca obecność
paraliŜowały ją. Wiedziała, na co miał ochotę. Domyśliła się
ze sposobu, w jaki patrzył na jej usta. Jego fantazje przedarły
się przez mgłę okrywającą jej umysł, ujawniając jego zamiary.
Jeśli stąd nie ucieknie, Morrell ją pocałuje, a ona mu na to
pozwoli.
- Nie wierzę we władzę absolutną.
Zebrała w sobie resztkę sił, odwróciła się i ruszyła do sypialni.
ZdąŜyła zrobić zaledwie kilka kroków, kiedy usłyszała za sobą
jego głos:
- Ona istnieje i ty o tym doskonale wiesz.
Nie ośmieliła się po raz drugi stanąć z nim twarzą w twarz ani
się odezwać. Gdyby to zrobiła, udowodniłaby mu tylko, Ŝe
miał rację.
Wróciła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Mimo starań nie
potrafiła usunąć go z myśli ani ostudzić uporczywego Ŝaru,
który zalewał jej ciało. Wskoczyła do łóŜka i skupiła się na
tym, by oczyścić umysł. Odpływając w krainę snów, nadal
miała przed oczyma wizerunek Adriena Morrella.
Następnego ranka, wychodząc z łazienki, domyśliła się, Ŝe jej
fascynujący szef znajduje się gdzieś w pobliŜu. Wskazywał na
to zapach jego wody kolońskiej. Wyczuła jego bliskość.
Ogarnęło ją niezrozumiałe, wypalające od środka napięcie.
MoŜe przechodził przez korytarz lub stał za drzwiami
sypialni? Tak czy inaczej, nie było go nigdzie w zasięgu
wzroku. Powinna się z tego cieszyć, ale ogarnęło ją
rozczarowanie, głównie dlatego, Ŝe chciała go zobaczyć w
ś
wietle dziennym. Przyjrzeć mu się długo i uwaŜnie.
Spojrzała w prawo, by się przekonać, czy drzwi jego sypialni
są zamknięte, i jej wzrok napotkał diaboliczny posąg o
nikczemnym obliczu, który przyprawił ją o ciarki na plecach.
Demona Gilesa trzeba będzie jak najprędzej stąd wynieść,
gdziekolwiek, byle dalej. Najchętniej utopiłaby go w bagnach.
Wróciła do sypialni, zrzuciła szlafrok i włoŜyła białe lniane
spodnie oraz koralową dzianinową bluzeczkę na ramiączkach,
idealną na letnie upały. Tak przygotowana wyszła z pokoju i
minąwszy mroczny korytarz, szybkim krokiem ruszyła w
kierunku spiralnych schodów, ku światłu, gdzie na sklepieniu
rotundy powitały ją pogodne cherubiny. Zszedłszy na dół,
udała się do kuchni. Po drodze za- trzymała się na moment
przed wiszącym na ścianie portretem młodej kobiety o
jasnozielonych oczach i opadających na ramiona
kruczoczarnych włosach. Dama miała szczupłą szyję i jasną
cerę. Dłonie złoŜyła zgrabnie na kolanach. Była ubrana w
skromną, białą koronkową suknię o szerokiej spódnicy.
Sądząc po stroju, obraz musiał powstać wiele lat temu.
Przeczytała napis na mosięŜnej tabliczce przy mocowanej na
dolnej ramie.
Grace. Śpi z aniołami.
Wstrząsnęła nią seria nieprzyjemnych dreszczy i naszły złe
przeczucia.
MoŜe ten portret był kluczem do tragedii, o której
poprzedniego dnia wspominała Ella? Być moŜe ta młoda
piękna kobieta zmarła, zanim poznała smak Ŝycia? MoŜe
nawet stało się to tu, w tym domu? Choć myśl o tym wpra-
wiała ją w niepokój, zapragnęła poznać historię rezydencji,
choćby z czystej ludzkiej ciekawości. Najlepiej dowie się
wszystkiego od prawej ręki właściciela.
Gdy weszła do kuchni, zastała Ellę smaŜącą jajecznicę i
mruczącą pod nosem wesołą melodię.
- Dzień dobry - przywitała się, odsuwając krzesło i zasiadając
przy podniszczonym sosnowym stole.
Ella rzuciła jej spojrzenie przez ramię, nie przerywając
smaŜenia.
- Dzień dobry, dobrze spałaś?
- Nie narzekam. Choć pewnie chwilę potrwa, zanim się
przyzwyczaję do miejsca. - I do tego, Ŝe Adrien Morrell
zajmuje pokój graniczący ścianą z jej sypialnią. Przez większą
część nocy słyszała odgłosy jego kroków, jakby
zdenerwowany spacerował po pokoju. Ona sama równieŜ była
niespokojna, nawet teraz.
Ella postawiła na stole przed Selene talerz pełen jedzenia i
kubek z kawą.
- Smacznego.
Selene zmarszczyła nos. Nie miała ochoty na śniadanie
składające się z jajek i bekonu. Wystarczyłby zwykły tost i
kawa. Potrzebowała kawy.
- Bardzo apetyczne, ale rano nigdy nie bywam głodna. Poza
tym chciałabym dziś wcześnie zacząć.
Ella wróciła do stołu z własnym kubkiem kawy i usiadła
naprzeciw Selene.
-Jeśli zostaniesz chwilę dłuŜej, będziesz miała szansę
poznania pana Morrella.
- JuŜ miałam tę przyjemność - odparła i zaczekała, aŜ z twarzy
asystentki zniknie zdziwienie. - Spotkaliśmy się wieczorem na
werandzie.
- I jak poszło?
- Nie najgorzej. Pytał mnie o doświadczenia zawodowe.
Odniosłam wraŜenie, Ŝe nie Ŝyczy sobie, Ŝeby go angaŜować
w remont.
- Chce, Ŝeby mu dać spokój. - Ella westchnęła. Selene
wyczuła to zeszłej nocy, pomimo plączących się w jego
głowie fantazji na jej temat.
- Z czego pan Morrell Ŝyje?
- Jest przedsiębiorcą. Zainwestował otrzymany spadek w kilka
przedsięwzięć i zbił na tym małą fortunę. Wykupuje
podupadające inwestycje, ratuje je i potem sprzedaje z duŜym
zyskiem. Jest dobry w tym, co robi, a przynajmniej był aŜ do.-
przerwała w pół zdania, uciekając spojrzeniem gdzieś daleko.
- AŜ postanowił się wycofać - dokończyła.
Selene zapragnęła się dowiedzieć czegoś więcej o Adrienie
Morrellu. Wyczuła jednak, Ŝe Ella nie ma ochoty odpowiadać
dalej na Ŝadne pytania, co oznaczało, Ŝe naleŜy zmienić temat.
- Jeśli mi pozwolisz skorzystać z telefonu, spróbuję się
skontaktować z ekipami remontowymi i umówić spotkania.
- Będziesz musiała szukać robotników w Baton Rouge bo nikt
z miejscowych nie będzie chciał tu pracować. - Ella przełknęła
pospiesznie łyk kawy. - Okoliczna ludność jest bardzo
przesądna. UwaŜają, Ŝe to miejsce jest przeklęte - dodała,
nieświadomie dając Selene pretekst do dalszych pytań.
- Czy kobieta na portrecie w holu ma z tym związek?
- Nie mam co do tego pewności, choć domyślam się, Ŝe tak.
Nic o niej nie wiem.
Selene zawsze pasjonowała się opowieściami z dawnych
czasów. Była przekonana, Ŝe kobieta o imieniu Grace miała j
ciekawą przeszłość.
Dopiła kawę i wstała od stołu.
- Wybieram się do miasta. MoŜe uda mi się zdobyć namiary
na majstrów, którzy nie są przesądni.
- Powodzenia. - Ella wskazała ruchem głowy nietknięte
ś
niadanie. - Powinnaś coś zjeść, zanim wyjdziesz. Musisz
przybrać trochę na wadze, inaczej wprawisz mnie w
kompleksy.
- Dobrze wyglądasz. ZaleŜy mi, Ŝeby szybko rozpocząć prace.
- W rzeczywistości pragnęła jak najszybciej uciec z willi, gdyŜ
podświadomie wyczuła, Ŝe zbliŜa się Adrien. Zupełnie jakby
słyszała jego kroki. Morrell ją intrygował. Krył w sobie sekret,
wiedziała o tym, a jednocześnie miała świadomość, Ŝe pewnie
nigdy go nie pozna.
Czuła, Ŝe dusił w sobie ból związany z tajemnicą z
przeszłości. Zawsze przyciągała zranione i obolałe dusze.
Często na ochotnika pomagała w telefonie zaufania i
skwapliwie wspierała róŜnorodne cele. Nauczyła się, Ŝe nie
wszyscy ludzie oczekują wsparcia. Niektórzy nie chcą być
odnalezieni. Podejrzewała, Ŝe Morrell nie pragnął ocalenia od
samotności. Z tego powodu postanowiła się nie angaŜować tak
długo, jak długo nie wedrze się do jej umysłu.
Adrien stał samotnie w swoim gabinecie i obserwował przez
okno, jak Selene Winston rusza samochodem spod domu. Gdy
tylko zniknęła, ciekawość pognała go do jej pokoju, Ŝeby
sprawdzić, czy wyjechała na zawsze. Z doświadczenia
wiedział, Ŝe kaŜdy prędzej czy później odchodzi. Tym razem
tak nie było. Jeszcze nie.
Biała koszulka, którą miała na sobie poprzedniej nocy na
werandzie, wisiała na oparciu w nogach łóŜka. Przez cienki
materiał udało mu się dostrzec zaledwie kilka szczegółów jej
figury, co wystarczyło, Ŝeby rozbudzić w nim napięcie, które
nie opuszczało go przez wiele godzin. Przeszedł przez pokój i
pogładził dłonią koszulkę. Materiał był delikatny jak skóra
pani Winston. Nie miał co do tego wątpliwości, choć jeszcze
nie dotykał Selene. Wkrótce to zrobi.
Zeszłej nocy stoczył walkę pomiędzy tym, co rozsądne, a tym,
czego pragnął. Wiele osób uwaŜało go za drapieŜnika o
silnym instynkcie zdobywcy, zarówno w biznesie, jak w
poszukiwaniu rozkoszy. Jeszcze do niedawna w Ŝyciu
podniecały go głównie emocjonująca pogoń za zdobyczą i
czekająca na zwycięzcę nagroda. Selene wskrzesiła w nim
zapomniane pragnienia. Mimo Ŝe starał się je w sobie zdusić,
nadal był męŜczyzną, który ma misję.
Postanowił, Ŝe powoli, planowo zwabi ją do swojego świata,
uwiedzie i zaprowadzi do krainy ciemności. Na początku
pewnie będzie niechętna, ale w końcu i tak mu się odda z
własnej woli, gorliwie i otwarcie. Będzie tymczasowym
lekarstwem na jego wyrzuty sumienia, środkiem, który
pozwoli mu zapomnieć o tym, czego nie zrobił. A raczej o
tym, co zrobił... Chloe.
Piętnaście minut później Selene dojechała do miasteczka St.
Edwards. Zaparkowała przed sklepem z antykami Abbys
Antiques, który wcześniej kilkakrotnie odwiedzała. Lokal
znajdował się w centrum, przy głównej ulicy miasteczka, w
jednej linii z innymi sklepami oraz zabytkowym kościołem z
czerwonej cegły, który stanowił centralny punkt
miejscowości. Po krótkiej chwili wahania wysiadła z auta i
weszła do środka przez przeszklone drzwi. Jej przybycie
oznajmił subtelny dźwięk dzwonka. Właścicielka, Abby
Reynolds, drobna kobieta w wieku lat czterdziestu kilku o
kasztanowych równo przyciętych włosach i uprzejmym
spojrzeniu orzechowych oczu, wyjrzała zza lady znajdującej
się w głębi pomieszczenia i powitała Selene uśmiechem.
- Dzień dobry, Selene. Myślałam, Ŝe wyjechałaś z miasta.
- Wygląda na to, Ŝe zostanę tu przez jakiś czas. - Omijając
bezładnie rozstawione antyki, przeszła wąskim tunelem.
Owiało ją cudownie chłodne powietrze. Gdyby tak moŜna
było nazbierać go trochę w butelkę i zabrać ze sobą na
plantację.
Selene podeszła do kontuaru i Abby odłoŜyła czytaną ksiąŜkę.
- Postanowiłaś zostać?
- Tak, i to dzięki tobie. Pamiętasz ogłoszenie, które mi
pokazałaś? Okazało się, Ŝe rezydencja leŜy na zachodnim
krańcu miasta. Zostałam zatrudniona do nadzorowania i
koordynowania remontu.
- Willa Północy. - W tonie Abby dało się wyczuć niepokój. -
Czeka cię trudne wyzwanie.
- Dlatego tu jestem. Znasz moŜe jakąś miejscową ekipę
budowlaną, która podjęłaby się renowacji?
- Tu nikogo nie znajdziesz. - Pokręciła przecząco głową.
- Jaką tajemnicę kryje posiadłość, Ŝe wszyscy jej unikają jak
zarazy?
- MoŜe to mieć związek z kochankami, którzy rzekomo tam
zmarli, lub z kobietą uprawiającą voodoo, która później tam
mieszkała. Albo z Gilesem Morrellem, którego uwaŜano za
obłąkanego i który na szczęście rzadko tam bywał.
- Nie znasz więcej szczegółów? Jakieś imiona lub nazwiska?
Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o historii plantacji. -
Abby wzruszyła ramionami.
- Mieszkam tu zaledwie od kilku lat. Słyszałam róŜne plotki
na temat tego miejsca, zawsze jednak były to bardzo
lakoniczne informacje, jakby ludzie się bali o tym mówić Jest
jeszcze kobieta, która tajemniczo zniknęła rok temu.
- Kto? - Selene nie potrafiła ukryć zaskoczenia, a raczej
niepokoju.
- Podobno Adrien Morrell przez rok się tam z nią ukrywał -
odparła Abby, - Ralph Allen, który pracuje w firmie
kurierskiej, dostarczał tam co tydzień przesyłki, i mówił, Ŝe
widział kilka razy, jak wyglądała z okna na górze.
To niemoŜliwe, Ŝeby Adrien trzymał w zamkniętym pokoju
nieznaną kobietę. Niedorzeczny pomysł. ChociaŜ...
- Skąd wiadomo, Ŝe zniknęła?
- Nagle paczki przestały przychodzić i nikt jej więcej nie
widział. Tylko Ralph przysięga, Ŝe któregoś ranka minął go
jadący z plantacji samochód koronera.
- Umarła? - Selene z trudem przełknęła ślinę.
Abby przerzuciła cięŜar ciała z jednego biodra na drugie,
okazując zakłopotanie.
- Nie ma na to dowodów. Brak nekrologu i jakiejkolwiek
informacji. Ale pan Morrell ma wystarczająco duŜo pieniędzy,
Ŝ
eby zapłacić za milczenie, więc sądzę, Ŝe wszystko jest
moŜliwe.
Selene nie miała pewności, czy chce dalej drąŜyć ten temat.
Adrien Morrell nie wyglądał na mordercę. Z drugiej jednak
strony, co ona o nim wiedziała?
- MoŜe sama od niego odeszła.
- Lub była duchem. - Abby wysiliła się, Ŝeby posłać jej
pokrzepiający uśmiech. - Wiesz, jak to bywa z plotkami.
Ludzie są jak psy zagrzebujące kości. PoŜują plotkę przez
chwilę, a potem zagrzebią, Ŝeby po jakimś czasie znów ją
wywlec na światło dzienne, tylko dodając więcej brudów.
Selene bardzo chciała wierzyć, Ŝe to była tylko plotka
stworzona w znudzonych umysłach miejscowych. Tak czy
inaczej, nie uspokoiło jej to.
- Znasz kogoś, kto by coś wiedział o poprzednich
właścicielach posiadłości? Na przykład lokalny historyk?
- Niestety w St. Edwards nie ma biblioteki. Spróbuj w
urzędzie miejskim, choć nie wiem, jak daleko wstecz sięgają
dokumenty przetrzymywane w archiwach. Nie mają nawet
komputerowej bazy danych. Wiele dokumentów uległo
zniszczeniu podczas powodzi w 1920 roku.
Szukanie igły w stogu siana, pomyślała Selene.
- Nie zaszkodzi, jak sprawdzę - dodała głośno.
- Powodzenia. W międzyczasie popytam, czy ktoś nie zna
historii plantacji.
- Dziękuję, to bardzo miło z twojej strony. - Selene otworzyła
torebkę i zaczęła w niej grzebać. Po chwili wyciągnęła
długopis i kartkę papieru, na której zapisała numer swojego
telefonu i wręczyła ją Abby.
- Numer mojej komórki. Dzwoń o kaŜdej porze. Abby
wyciągnęła spod lady notatnik i zaczęła pisać.
- Dam ci adres mojej przyjaciółki. Linada Adams. Mieszka w
Baton Rouge i specjalizuje się w renowacji starych mebli. -
Wyrwała kartkę i podała Selene. - PomoŜe ci dobrać tkaniny i
doradzi we wszystkim, co dotyczy mebli. Jej mąŜ jest
majstrem budowlanym i pracował przy remontach wielu
zabytkowych domów w okolicy.
- Jestem ci niezmiernie wdzięczna. Odwiedzę ją jeszcze
dzisiaj. - Wzięła adres i schowała do bocznej kieszeni torebki.
PoŜegnała się i wyszła ze sklepu. Wsiadła do samochodu, ale
zanim ruszyła, niespodziewanie usłyszała w głowie czyjeś
imię wypowiadane tak głośno i wyraźnie jak dźwięk bijących
właśnie na wieŜy kościelnej dzwonów. Imię było jej nieznane.
Za to właścicielem głosu był Adrien Morrell.
- Kto to jest Chloe? - spytała Selene, dostrzegając na twarzy
Elli, z którą jadła obiad, najpierw wyraz zaskoczenia, a
następnie niepokój.
- Gdzie słyszałaś to imię?
- W mieście - odparła, obawiając się wyjawić prawdę. Ella,
bawiąc się groszkiem na talerzu, posłała jej podejrzliwe
spojrzenie.
- To niemoŜliwe. Nikt jej nie znał.
- Mówi się, Ŝe kobieta o imieniu Chloe mieszkała tu przez
jakiś czas z panem Morrellem, a potem zniknęła. Plotka głosi,
Ŝ
e nie Ŝyje.
Ella upuściła widelec, odsunęła talerz i zacisnęła dłonie.
- Po pierwsze nie powinnaś wierzyć we wszystko, co
usłyszysz. Po drugie nie wiem, kto ci o tym opowiedział, ale
na twoim miejscu nie mieszałabym się do tego.
Selene nie mogła zlekcewaŜyć stanowczego tonu kobiety, w
którym kryła się złość. Bała się, Ŝe jeśli będzie zbytnio
naciskać, Ella zamknie temat lub, co gorsza, zwolni ją
pomimo obowiązującego kontraktu.
- Pojechałam do Baton Rouge i znalazłam kobietę, która
pomoŜe mi w renowacji mebli. Jej mąŜ zgodził się tu jutro
wstąpić i przedstawić wstępny kosztorys prac remontowych.
Niestety jest zajęty do końca tygodnia.
- Naprawdę duŜo dziś załatwiłaś. — Ella uśmiechnęła się z
wdzięcznością.
- Byłam teŜ w urzędzie miasta. Obiecali mi, Ŝe postarają się
odnaleźć stare plany, jeśli w ogóle takie posiadali. Myślisz, Ŝe
tu w domu mogą być jakieś dokumenty?
- Adrien na pewno ma oryginalny projekt. Musisz go spytać. -
Wzruszyła ramionami.
- Czy jest tu strych? MoŜe udałoby mi się trafić na jakieś stare
dokumenty, rysunki?
Ella zebrała ze stołu talerze, po czym wstała.
- Tak, poddasze. Wejście znajdziesz na końcu korytarza, za
biurem Adriena. Jest do twojej dyspozycji. - Jeśli się
ośmielisz, mówiło spojrzenie asystentki.
- Zabiorę się do poszukiwania w najbliŜszych dniach. -Kiedy
jest widno, zdecydowała w myślach. Nie miała bowiem
najmniejszej ochoty buszować w ciemnościach po
zakurzonym strychu. Mogła przecieŜ odkryć dowody na
prawdziwość tych przeraŜających legend. Na samą myśl o tym
o mało się nie roześmiała. O mało.
- Pozwól, Ŝe umyję naczynia - zaproponowała, wstając od
stołu.
- Sama to zrobię. - Ella powstrzymała ją gestem dłoni.
- Nalegam - upierała się Selene, zbierając półmiski. -Muszę
coś robić, kiedy myślę.
- Na wypadek gdybyś nie zauwaŜyła, nie mamy tu zmywarki.
- Nie widzę problemu, Ŝeby uŜyć własnych rąk.
- Czy ty kiedykolwiek w Ŝyciu zmywałaś naczynia? - Ella
posłała jej cyniczny uśmiech.
- Prawdę mówiąc, tak. - Ku zgorszeniu własnej matki.
- W takim razie chętnie przyjmę twoją pomoc. Zanim się
połoŜę, chciałabym porozmawiać z Adrienem.
Pewnie o mnie, doszła do wniosku Selene. Zresztą nie miało
to znaczenia. Jak dotąd nie zrobiła nic niewłaściwego, no
moŜe z wyjątkiem wspomnienia imienia Chloe. Zdecydowała
się nie poruszać na razie tego tematu, choć podejrzewała, Ŝe
Ella wiedziała znacznie więcej, niŜ mówiła. Tajemnica moŜe
nigdy nie zostanie wyjawiona, jeśli Selene nie podejmie
ś
wiadomej lub podświadomej decyzji, Ŝeby ją wyjaśnić.
Nie, nie włamie się do niczyjego umysłu. Raz juŜ to zrobiła i
przysporzyło jej to tylko cierpień. Jeśli ma się czegokolwiek
dowiedzieć, informacje będą pochodziły z przekazu ustnego,
od osoby, która zechce się nimi podzielić. Szczerze wątpiła,
by Adrien Morrell był tą osobą, mimo Ŝe instynktownie
wyczuwała, Ŝe trzyma klucz do rozwiązania zagadki. Choć
swoją drogą moŜe lepiej nie znać odpowiedzi?
Adrien nie raczył podnieść spojrzenia znad gazety, nawet gdy
Ella postawiła mu pod nosem talerz z jedzeniem pod
przykryciem i podała sztućce.
- Jeśli wszystko wystygło, sam jesteś sobie winien.
Powinieneś był przyjść na obiad jak normalny człowiek.
Adrien obrzucił pozbawionym zainteresowania spojrzeniem
jedzenie, po czym zwrócił się do Elli:
- Na pewno jest jeszcze dobre.
- Nie interesuje cię, co przez cały dzień porabiała nasza pani
dekorator?
Dokładnie wiedział: trzymała go w seksualnym napięciu, nie
zdając sobie nawet z tego sprawy. Powrócił do czytania
gazety, mając nadzieję, Ŝe Ella zrozumie aluzję i wyjdzie.
- Mówiłem ci. Nie interesują mnie jej plany. - Za to
interesowała go ona sama.
- Wypytywała o historię domu - ciągnęła Ella, ignorując jego
odpowiedź. - UwaŜam, Ŝe mógłbyś jej pomóc.
Adrien miał ochotę jej pomóc tylko w jednym i nie miało to
nic wspólnego z przeszłością. Zdecydowanie bardziej
interesowała go bliska przyszłość. ZłoŜył równo gazetę i
odłoŜył na bok.
- Potrzebny jej projekt willi.
Morrell otworzył szufladę, wyciągnął z niej tekturową tubę i
podał Elli.
- Proszę.
- Sam jej go daj. Nie umrzesz, jeśli będziesz dla niej miły.
Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo pragnął być dla Selene
miły, wycofałaby propozycję.
- Przemyślę to. Teraz jednak mam sporo pracy. Masz jeszcze
coś waŜnego, co wymagałoby mojej uwagi?
- Tak. Twoje maniery.
ROZDZIAŁ TRZECI
Kiedy Selene po drodze do pokoju mijała rotundę z anielskimi
freskami, naszły ją dziwne myśli. Wchodząc na spiralne
schody, zwolniła kroku. Na górze skręciła w ciemny korytarz i
nagle serce podskoczyło jej do gardła. Kilka kroków przed
nią, opierając się ramieniem o ścianę, z dłońmi wbitymi w
kieszenie, czekał Adrien ubrany w koszulę w kolorze
stalowym i czarne spodnie. Stał nieruchomo, przypominając
znajdujący się za nim posąg, z tą róŜnicą, Ŝe wydawał się
bardziej ludzką postacią.
Selene postanowiła uprzejmie się z nim przywitać, po czym
natychmiast oddalić do sypialni. Zanim zdąŜyła się odezwać,
Morrell spytał:
- Idziesz juŜ spać?
Jego głos był niski i prowokujący jak on sam. Pomimo
ciemności udało jej się wyraźnie dojrzeć rysy jego twarzy,
która wydawała się wyrzeźbiona przez anioły. śadnych
przeraŜających zniekształceń czy szatańskich znamion. Nie
była to jednak równieŜ niewinna twarz, a szczególnie
spojrzenie: przenikliwe niebieskie oczy, które wpatrywały się
w nią, nie pozwalając zrobić kroku, jakby znajdowała się w
stanie hipnozy.
- Miałam pracowity dzień i jestem zmęczona - odparła,
otrząsnąwszy się z odrętwienia.
- Zbyt zmęczona na małą przygodę?
Jego pytanie zupełnie wytrąciło ją z równowagi. Przez dłuŜszą
chwilę się nie odzywała.
- Jaką przygodę?
Zrobił krok w jej kierunku.
- Ella powiedziała mi, Ŝe interesujesz się historią domu. Mam
coś, co na pewno cię zadowoli.
Nacisk, jaki połoŜył na słowo „zadowoli", przyprawił ją o
ciarki na plecach.
- Co dokładnie miałoby to być?
- Mógłbym ci wyjaśnić, ale wolę pokazać.
Selene spojrzała na zegarek, bardziej ze zdenerwowania niŜ
dla skontrolowania czasu. Było dopiero po dziewiątej.
- Robi się późno.
- Gwarantuję ci, Ŝe nie poŜałujesz. - ZniŜył głos do szeptu, od
którego przebiegł ją delikatny, niespodziewanie przyjemny
dreszcz.
- Dokąd mamy iść na spotkanie tej przygody?
- Do mojego gabinetu.
Było to relatywnie bezpieczne miejsce, ale czy mogła w ogóle
czuć się przy nim pewnie? Miała dwie moŜliwości: zaufać mu
lub wykorzystać swój dar i wejść w jego myśli. WytęŜyła
zmysły, otwierając umysł. śadnych wizji, Ŝadnych obrazów
typu ona w roli zakładniczki czy ofiary przemocy.
- Zgoda, chodźmy - słowa same wymknęły jej się z ust. Skoro
zamierzała dla niego pracować, powinna go obdarzyć
przynajmniej minimum zaufania. Lepiej wcześniej się
przekonać, czy na nie zasługuje, niŜ później, kiedy juŜ nie
będzie się mogła wycofać.
Ruszyła za nim przez korytarz. Minęli schody i znaleźli się w
skrzydle, którego nie zwiedziła podczas pierwszej wizyty.
Przeszli obok zamkniętych drzwi pokoju dziecinnego i dotarli
do następnych, które Adrien otworzył, cofając się, by ją
przepuścić. Obszerne biuro było nowocześnie urządzone.
Znajdowało się w nim masywne dębowe biurko, na którym
stała lampa i komputer. Na półce ustawione były równo
segregatory, a w srebrnej puszcze znajdowały się długopisy.
Takiego porządku Selene się nie spodziewała. Dzięki
okiennemu klimatyzatorowi w pomieszczeniu panował
przyjemny chłód. Szkoda, Ŝe nikt nie pomyślał, Ŝeby
zainstalować podobne urządzenia w całym domu.
Usłyszała odgłos zamykanych drzwi. Z trudem się opanowała,
Ŝ
eby nie okazać ogarniającej ją paniki. Znalazła się w pułapce.
Mógł z nią teraz zrobić, co tylko chciał. Ella nawet nie
usłyszałaby jej krzyku.
Mimo wszystko nie odczuwała Ŝadnych złych fluidów ani
wiszącego w powietrzu nieszczęścia. Kiedy odwróciła się do
Adriena, zobaczyła na jego twarzy niejasny uśmiech.
Pierwszy, jaki do tej pory widziała.
- Co mi chciałeś pokazać?
Wbił dłonie w kieszenie spodni. Wyglądał na rozluźnionego,
czego nie mogła powiedzieć o sobie.
- Dziennik.
Selene była przekonana, Ŝe nic tak wspaniale nie potrafi
odtworzyć historii jak osobiste zapiski.
- Gdzie jest? - spytała, nie kryjąc entuzjazmu. Adrien
przeszedł w prawy kąt pokoju, otworzył drzwi i zapalił
ś
wiatło.
- Tam, na górze.
Podeszła bliŜej, dostrzegając słabo oświetloną, wąską klatkę
schodową i notując jednocześnie w głowie, Ŝe w całym domu
naleŜy natychmiast wymienić wszystkie Ŝarówki na
mocniejsze. Kiedy zrozumiała, Ŝe ma towarzyszyć
pracodawcy w wyprawie na górę, zapragnęła uciec.
- Pewnie mieszkają tam nietoperze - zauwaŜyła, starając się
zamaskować zdenerwowanie.
- Tylko pająki - odparł z uśmiechem.
- Wspaniale.
Przez chwilę przyglądał jej się uwaŜnie.
- Boisz się pająków?
Selene nie przepadała za owadami, ale teŜ nie mogła
powiedzieć, by cierpiała na arachnofobię.
- Nie, jeśli się zbytnio nie zbliŜają.
- A moŜe boisz się mnie?
Dobre pytanie. Lepiej się powaŜnie nie zastanawiać nad
odpowiedzią.
- A powinnam?
- W Ŝadnym razie.
Zabrzmiało przekonująco, jednak czy aby na pewno mogła mu
zaufać? Zazwyczaj polegała na swoim instynkcie, który tym
razem podpowiadał jej, Ŝe towarzyszący jej męŜczyzna nie
zamierzał jej fizycznie skrzywdzić. Co do jego innych planów
będzie się musiała mieć na baczności.
- Prowadź. - Skinęła ręką w kierunku schodów.
Morrell wszedł na pierwszy stopień, a kiedy zauwaŜył, Ŝe
Selene się ociąga, wyciągnął ku niej dłoń.
- Wolałbym mieć pewność, Ŝe nie spadniesz.
Selene nie obawiała się potknięcia. Lata lekcji baletu wyrobiły
w niej doskonałe poczucie równowagi. Bardziej zaniepokoiła
ją jego bliskość. Mimo to przyjęła pomoc. Gdy jej dotknął,
przetoczyła się przez nią fala gorąca, rozpalając od środka i
obejmując płomieniami całe ciało. Weszli na schody. Od
czasu do czasu Adrien odwracał się i spoglądał na nią
niebieskimi jak niebo oczyma. Dotarli na górę. Selene z
trudem oddychała. Była rozpalona do czerwoności.
Klatka schodowa otwierała się na pokój, nieco mniejszy niŜ
gabinet. Znajdował się w nim duŜy wąski regał ze starymi
ksiąŜkami. W rogu stało mahoniowe biurko z szufladami po
obu stronach i krzesło z prostym oparciem obite czerwonym
atłasem. Pomieszczenie było zakurzone, z sufitu zwisały
liczne pajęczyny, nie odczuwało się tu jednak atmosfery
zagroŜenia. Przynajmniej ze strony owadów.
- Dawno temu była tu garsoniera - wyjaśnił Adrien. -
Prawdziwe męskie królestwo. Prawdopodobnie korzystał z
niej poprzedni właściciel.
- Twój dziadek?
- Giles nigdzie nie potrafił zagrzać miejsca na dłuŜej. Był
typem obieŜyświata. Odziedziczyłem to po nim.
- Ty równieŜ wiele podróŜujesz. - Posłała mu uśmiech.
- Ostatnio nie. - Podszedł do regału, po czym odwrócił się do
niej. - Byłem w wielu miejscach na świecie. Zwiedziłem
Europę, Afrykę, Amerykę Środkową. Zawsze poruszałem się
poza szlakami turystycznymi. Jednym z moich ulubionych
miejsc jest Hiszpania.
- Tylko mi nie mów, Ŝe brałeś udział w gonitwie byków w
Pampelunie.
- Szczerze mówiąc, nie. I tak dopingowałbym raczej byki.
Czasami zwierzęta mają więcej rozumu niŜ ludzie.
Punkt dla niego, doszła do wniosku.
- Więc jesteś poszukiwaczem wraŜeń, o ile nie zakładają
okrucieństwa w stosunku do zwierząt?
- Kiedyś byłem.
Jego słowa i mina wyraŜały Ŝal, co tylko podsyciło ciekawość
Selene.
- Ja odwiedzałam Europę kilkakrotnie. Głównie Londyn.
Typowe atrakcje turystyczne.
Morrell oparł się łokciem o krawędź półki.
- Nurkowałaś kiedyś, skacząc z klifów w Meksyku?
- Mam lęk wysokości - roześmiała się.
- Stałaś nago na pustej plaŜy, podziwiając wschód słońca?
Tylko w najśmielszych marzeniach, pomyślała.
- Niestety nie.
- Powinnaś pewnego dnia spróbować.
Adrien nie miał pojęcia, Ŝe zabrał ją za sobą w te wszystkie
miejsca poprzez wspomnienia i obrazy, które były tak silne i
wyraziste, Ŝe same wkradły się do jej umysłu. Poczuła słoną
bryzę muskającą jej nagą skórę, promienie słońca na twarzy,
zapach morza i jego dłonie wędrujące po jej brzuchu, coraz
niŜej.
Otrząsnęła się z rozmarzenia i unikając jego spojrzenia,
skupiła się na stojących na półkach ksiąŜkach.
- Często się zastanawiam, jak się Ŝyło w czasach, kiedy
wszystko było mniej skomplikowane i nie było obecnych
udogodnień.
- Byłem w wielu miejscach, gdzie mogłem polegać tylko na
naturze. Niesamowite wraŜenia.
- Jestem juŜ za stara i zbyt przyzwyczajona do wygód, Ŝeby
się pisać na taki koczowniczy tryb Ŝycia.
Pochylił się i zmruŜył oczy, starając się ocenić jej wiek.
- MoŜesz mieć najwyŜej dwadzieścia kilka lat.
- Trzydzieści dwa. A ty?
- Trzydzieści pięć. Ile miałaś lat, kiedy wyszłaś za mąŜ?
Najwidoczniej wiedział o niej o wiele więcej niŜ ona o nim.
- Dwadzieścia cztery. Od roku jestem rozwódką. KrąŜąc po
pokoju, spoglądał na nią jak nocny drapieŜnik obserwujący
swoją ofiarę.
- Siedem lat. NajwyŜszy czas na przysłowiowy kryzys.
- Właśnie.
Zatrzymał się o kilka kroków od niej, opierając się plecami o
półkę.
- Czy ten kryzys dotyczył was obojga?
Choć bardzo pragnęła poznać Adriena bliŜej, rozmowa
stawała się dla niej coraz bardziej draŜliwa. DrąŜenie tematu
jej związku z Richardem zawsze wprawiało ją w zakłopotanie.
- MoŜe pokaŜesz mi dziennik?
- Jeśli tego chcesz.
Podszedł do Selene powolnym krokiem łowcy. Jej wzrok
zatrzymał się na jego ustach, łagodnie zarysowanych,
kontrastujących z ostrymi liniami szczęki z dołeczkiem na
brodzie. Zbyt późno zdała sobie sprawę, Ŝe zauwaŜył jej
zainteresowanie. Na jego twarzy błąkał się delikatny uśmiech.
Znaczący, zmysłowy.
Kiedy podszedł do biurka, przechodząc obok niej, wstrzymała
oddech. Obserwując go przez ramię, dostrzegła, jak otwiera
szufladę i wyjmuje z niej zniszczony dziennik w czarnej
oprawie, który musiał pamiętać dawne czasy.
Adrien obszedł dookoła biurko i podał jej go.
- Zaznaczyłem miejsce, które pewnie cię zainteresuje.
Wzięła brulion i otworzyła w miejscu załoŜonym róŜową
atłasową wstąŜeczką. Na górze strony znajdowała się data:
lipiec 1875.
- Czytaj na głos - poprosił Morrell.
- Nie przeczytałeś go? - zdziwiła się.
- Oczywiście, Ŝe tak, teraz jednak chciałbym ciebie posłuchać.
Miał tak zmysłowy, pociągający głos, Ŝe nie była w stanie mu
odmówić. Odwróciła się i połoŜyła dziennik na biurku, a
Adrien zaczął wolnym krokiem przemierzać pokój raz w
jedną, raz w drugą stronę.
- Dziś po południu znów się spotkałam z „Z" w opuszczonej
chacie na bagnach na jego plantacji. Gdyby ojciec odkrył, Ŝe
widuję się z jego wrogiem, wpadłby w furię. Gdyby się
dowiedział, co zrobiłam, z pewnością by go zabił.
Selene przerwała i spojrzała na Adriena, który stał teraz tylko
o krok od niej.
- Kto to napisał?
- Nie wiem. Znalazłem ten dziennik przypadkowo kilka
miesięcy temu.
- MoŜe autorką jest Grace, kobieta z portretu na dole?
- To prawdopodobne. Czytaj dalej.
- Wyjawiłam „Z" moje uczucia i przyjęłam jego pocałunki.
Wtedy on opowiedział mi o tym, co się dzieje pomiędzy
męŜczyzną i kobietą. Mówił takie rzeczy, o których nie
chciałaby wiedzieć Ŝadna przyzwoita dama. Mimo to
słuchałam go i poprosiłam, Ŝeby mi wszystko pokazał.
Spojrzała ponownie na Adriena, stwierdzając, Ŝe przysunął się
do niej jeszcze bliŜej.
- Czuję się trochę jak podglądaczka.
- Myślę, Ŝe to bardzo interesujący komentarz do dawnej
obyczajowości. Jeśli cię to krępuje, ja będę czytał.
W tonie jego głosu wyczuła wyzwanie, które postanowiła
podjąć. W końcu oboje byli dorosłymi ludźmi, poza tym
wątpiła, czy najśmielsze fragmenty dziennika mogą się
równać ze scenami erotycznymi we współczesnej literaturze.
-Nie.
Wzięła głęboki oddech i ciągnęła dalej:
- W ramionach „Z" staję się wszetecznicą. Sama się nie
poznaję. Pozwoliłam mu zsunąć z mych ramion halkę i
dotykać moich piersi. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam
takiej rozkoszy. Nie byłam taka otwarta i taka wolna. Pragnę
więcej. Chcę wszystkiego, co moŜe mi dać... - Głos Selene
załamał się, gdy niespodziewanie poczuła na ramieniu dłoń
Adriena. Dotyk jego placów na nagiej skórze obudził w niej
pulsujące pragnienie. Przeszył ją dreszcz rozkoszy, który
postanowiła zignorować.
- Nie przerywaj - wyszeptał. - Dalej jest jeszcze ciekawiej.
Selene zaczął zawodzić zdrowy rozsądek. Złamała daną sobie
obietnicę unikania takich sytuacji.
- Uniósł spódnicę i wsunął dłoń w moje majtki. Dotykał
mojego sekretnego miejsca. To co robił, przeszło moje
najśmielsze fantazje. Moje ciało przestało naleŜeć do mnie,
teraz było juŜ tylko jego...
Adrien wykorzystał ten moment, połoŜył rękę na biodrze
Selene, musnął jej łono, po czym zatrzymał dłoń w dole
brzucha. Spojrzała na jego długie, zdecydowane palce,
morelową skórę odcinającą się od bieli spodni. Przysunął się,
przywierając do jej pleców silnym torsem.
- Na dziś wystarczy - mruknęła bezsilnie, zamykając dziennik.
Nie odepchnęła jednak jego ręki. Nie zaprotestowała, nawet
się nie poruszyła.
- Tak, dość.
Prowadzona jak na sznurku, obróciła się, stając z nim twarzą
w twarz. Wiedziała, co zamierzał. Wyczytała to w jego
myślach. Adrien pochylił się i pocałował ją. Selene, osaczona
jego subtelnym zapachem, smakiem whisky na jego ustach i
pieszczotami języka, poczuła, Ŝe traci grunt pod nogami. Przez
moment wydawało jej się, Ŝe wchodzi w jego ciało, w jego
duszę, odczuwając rozkosz Adriena mieszającą się z jej
własną. W jednej chwili duchowego połączenia zrozumiała, Ŝe
oczekiwał od niej więcej i pragnął więcej.
Mimo tego nie potrafiła przed nim uciec, nie miała siły z nim
walczyć. Zatraciła poczucie rzeczywistości. Niespodziewanie
Adrien cofnął się, przerywając psychiczny i fizyczny kontakt.
- Wybacz - powiedział. - Zapomniałem się.
Od razu się domyśliła, Ŝe pocałunek był częścią starannie
uknutego planu uwiedzenia jej. Dała się naiwnie złapać w
pułapkę.
Wzięła z biurka dziennik i poklepała go otwartą dłonią.
- Resztę przeczytam później i oboje zapomnimy o tym, co się
przed chwilą wydarzyło.
- Proszę bardzo, spróbuj - mruknął, odchodząc o kilka kroków
i wbijając ręce w kieszenie.
Ja nie zapomnę... usłyszała wyraźnie jego myśli, które
przemknęły z jego do jej umysłu.
- Nie powinniśmy wykraczać poza stosunki słuŜbowe. Na jego
ustach pojawił się uśmiech, którym jak mieczem pirata
poszatkował na drobne kawałeczki całą jej determinację.
- Na to juŜ trochę za późno.
Jeśli natychmiast stąd nie ucieknie, źle skończy. Instynkt
samozachowawczy pokierował ją do drzwi.
- Wracam do mojego pokoju - oświadczyła, przyciskając
pamiętnik do piersi.
- Jeszcze jedno, Selene.
Dźwięk jej imienia wypływający z jego ust podziałał jak
magnes. Odwróciła się, znów stając z nim twarzą w twarz.
ZauwaŜyła w jego ręku kartonową tubę.
- Co to jest?
- Plany willi.
ZbliŜyła się do niego tylko na tyle, Ŝeby sięgnąć po projekt.
- Dziękuję.
- Wyjaśnijmy sobie coś jeszcze. To Ella cię zatrudniła.
Pracujesz dla niej, a nie dla mnie. Oznacza to, Ŝe nie łączą nas
stosunki zawodowe. Gdyby to była moja decyzja, juŜ by cię tu
nie było.
Selene zatkało.
- To o to przez cały czas chodzi? Chcesz mnie odprawić?
- Na początku tak było, ale zmieniłem zdanie. Teraz jestem
zadowolony, Ŝe tu jesteś.
Bez słowa zbiegła na dół po wąskich schodach i szybkim
krokiem dotarła do bezpiecznej przystani swojego pokoju. W
głębi duszy powaŜnie się jednak obawiała, Ŝe wcale nie będzie
bezpieczna, mieszkając z nim pod jednym dachem. Szykując
się do łóŜka, nie mogła przestać rozmyślać o rozkoszy, jakiej
doświadczyła w jego ramionach. Nie pamiętała juŜ, kiedy po
raz ostatni jakiś męŜczyzna tak namiętnie jej dotykał i całował
tak zdecydowanie.
Chcąc oderwać myśli od Morrella, wskoczyła do łóŜka i
otworzyła dziennik w miejscu, w którym ostatnio skończyła
czytać.
Dziś znów spotkaliśmy się w chacie, choć wiem, jakie to
ryzyko. Nie potrafię znieść rozłąki z „Z". Znów mnie całował,
a ja drŜałam z rozkoszy. Tak bardzo łaknęłam jego dotyku.
Później ujął moją dłoń i połoŜył na sobie. Przez spodnie
wyczułam jego twardą męskość. Powiedział, Ŝe kiedy będę
gotowa, połączy nasze ciała. Przekonywałam go, Ŝe jestem
gotowa, błagałam, Ŝeby mi pokazał. Na początku się
wzbraniał, gdy jednak otworzyłam przed nim ramiona,
wyzwoliła się w nim dzikość. Mój ukochany słodki „Z".
Zerwał z siebie ubranie, po czym rozebrał mnie, połoŜył na
łóŜku i wypełnił moje ciało. Doznałam niewielkiego bólu, o
czym mnie uprzedził, nie dało się go jednak porównać z
rozkoszą, która mnie potem zalała. W tamtej chwili naleŜałam
do niego na wieki. Obawiam się jednak, Ŝe nasz związek moŜe
mieć tragiczny koniec. Wychodząc dziś z chaty, zauwaŜyłam
jednego z pracowników ojca czającego się na bagnach.
Przyłapano nas. Nie mam pojęcia, jaki los czeka mnie i
mojego kochanka, kiedy mój ojciec wróci jutro z Savannah.
Jednego jestem pewna - kaŜda chwila spędzona w ramionach
„Z" była tego warta. „Z" jest dla mnie wszystkim. Jest moją
prawdziwą miłością.
Rozczarowana, Ŝe dziennik kończy się w tym miejscu, Selene
zamknęła go i zgasiła światło, postanawiając zasnąć,
Rozmyślała o tajemniczych kochankach, o tym, Ŝe męŜczyzna
moŜe mieć taką władzę nad kobietą, Ŝe ona ryzykuje
wszystko, by z nim być. Nawet własne Ŝycie.
Selene nadspodziewanie szybko stała się jego obsesją.
Adrien wiedział wszystko o obsesjach. Kiedy obmyślał plan w
interesach lub w Ŝyciu prywatnym, zawsze uparcie dąŜył do
celu, aŜ dostawał to, czego chciał. A teraz pragnął jej.
Dziś zrobił pierwszy krok. Dobre posunięcie. Spodziewał się,
Ŝ
e będzie się bardziej opierała. O dziwo, odpowiedziała na
jego pocałunek niezwykle entuzjastycznie. Niestety nawet tak
nieznaczny kontakt rozpalił go do czerwoności.
Wrócił do pokoju, rozebrał się, wypił do końca whisky,
odstawił szklaneczkę na bok i podszedł do dwuskrzydłowych
drzwi prowadzących na werandę. Rozsunął zasłony, Ŝeby
sprawdzić, czy Selene pojawiła się na zewnątrz tak jak
poprzedniej nocy. Na balkonie ziało pustką, podobnie jak w
jego duszy.
Zgasił światło i wyciągnął się na łóŜku. Świadomość, Ŝe
Selene znajduje się za ścianą, wprowadzała go w stan silnego
podniecenia, jakiego od dawna nie odczuwał. Zacisnął zęby,
starając się wytrwać w postanowieniu, Ŝe nie pójdzie do niej,
dopóki nie otrzyma zaproszenia. Teraz zrobi wszystko co
konieczne, Ŝeby utrzymać poŜądanie na wodzy aŜ do nadejścia
odpowiedniego momentu.
Siedział w bezruchu w kącie werandy, na tej samej wiklinowej
sofie co zeszłego wieczoru. KsięŜyc w pełni rzucał
niebieskawe światło na jego imponująco zbudowane ciało.
Zamiast łagodzić, podkreślał ostrość jego rysów. Wpatrywał
się w Selene swoimi niebieskimi oczyma. Przypominał
dostojnego władcę, pana ciemności.
Selene, urzeczona, stała kilka kroków od niego, obserwując i
czekając, aŜ się odezwie, poruszy, wypowie jej imię.
Jak hipnotyzer przywołał ją spojrzeniem oraz lekkim
skinieniem głowy. Bez zastanowienia ruszyła ku niemu. Jej
umysł ogarniała mgła, a w płucach brakowało powietrza.
Wokół panowała głucha cisza. śadnego szelestu wiatru,
Ŝ
adnych odgłosów Ŝycia bagien. Nawet grania świerszczy.
Choć uznała to za dziwne, nadal szła ku niemu, aŜ się przed
nim zatrzymała. Wtedy zdała sobie sprawę, Ŝe jest nagi i
podniecony.
Zrozumiała, czego pragnął. Pozbawiona własnej woli zsunęła
przez głowę koszulkę i upuściła na ziemię. Nie wahając się,
podała mu rękę i pozwoliła, by ją sobie posadził na kolanach.
Rozwartymi udami wsunęła się na jego biodra. Westchnęła
bezgłośnie, gdy uniósł ją do góry i wślizgnął się w nią. Zalała
ją nieopisana rozkosz. PoŜądała więcej, potrzebowała więcej.
Pragnęła, Ŝeby ulŜył jej bólowi, wymazał lata rozczarowania.
Kiedy się nie poruszył, zrozumiała, czego od niej oczekuje.
Chciał, Ŝeby wykonała pierwszy ruch. Wprawiła ciało w
powolny rytm, stając się kobietą, jakiej dotychczas nie znała.
Kobietą bez zahamowań, dąŜącą do zaspokojenia męŜczyzny i
siebie samej. Wtedy dołączył do niej, oddając się zuchwałej
pasji zmysłów.
Otaczała ich absolutna cisza. Nie było słychać
przyspieszonych oddechów ani jęków rokoszy. Selene
wyczuwała bicie własnego serca, dudnienie pulsu, napięcie
poprzedzające zbliŜające się spełnienie. Niespodziewanie
Adrien przestał się poruszać i wtulił twarz w jej piersi.
Chciała zapytać dlaczego, ale nie mogła mówić. Podniosła
jego głowę i zmusiła, Ŝeby na nią spojrzał. W jego oczach
dostrzegła głęboki ból. Chwilę później jego twarz się
rozpłynęła, a ją oślepił błysk jasnego światła.
Poderwała się i zmusiła, Ŝeby otworzyć oczy. Znajdowała się
we własnym łóŜku. Rozejrzała się gorączkowo po ciemnym
pokoju, Ŝeby stwierdzić, Ŝe jest zupełnie sama. Dotknęła
koszuli nocnej. Była na miejscu. Najwidoczniej to wszystko
jej się tylko przyśniło. Wyjątkowo realistyczny sen.
Nagle coś do niej dotarło. To wcale nie był sen, tylko fantazje.
Jego fantazje. Opadła plecami na łóŜko, przekręciła się na
bok, zwinęła i wcisnęła poduszkę między kolana. Adrien
bezwiednie włamał się do jej umysłu, przynosząc ze sobą
erotyczne wizje, o których będzie jej trudno zapomnieć. Nie
mogła zrozumieć, dlaczego tak łatwo otwiera się na jego
myśli. Jak to moŜliwe, Ŝe są na tyle intensywne, Ŝe przerywają
jej sen. Niezwykłe było równieŜ to, Ŝe wyobraŜał ją sobie jako
kobietę śmiałą i otwartą. Czy gdyby wiedział, jaka jest
naprawdę, nadal by jej pragnął? Dlaczego coś kazało mu się
zatrzymać, zanim osiągnął zaspokojenie, którego szukał?
Kolejny błysk światła spowodował, Ŝe spojrzała na
przysłonięte zasłonami drzwi wychodzące na werandę, za
którymi przemknął czyjś cień. Nadciągała burza i ktoś się
czaił na zewnątrz pod jej oknami. Podejrzewała, kim moŜe
być ta osoba, na wszelki wypadek postanowiła jednak
sprawdzić.
Wstała z łóŜka i na chwiejnych nogach, drepcząc cichutko na
palcach, podeszła do drzwi i odchyliła delikatnie zasłonę. Stał
przy balustradzie zaledwie kilka kroków od niej i wpatrywał
się w ciemność. Rękami opierał się o poręcz, a zgiętą w
kolanie nogę postawił na dolnej barierce. Błyskawice
przeszywające od czasu do czasu niebo oświetlały jego
zgrabną sylwetkę. Zaczynał padać rzęsisty deszcz. Adrien
trwał w bezruchu, nieświadomy gry światłocieni na swoim
ciele. Na skórze gromadziły mu się kropelki wody, spływając
strumykami po napiętych bicepsach, plecach i pośladkach.
Uniósł twarz i przeczesał dłońmi włosy, poddając się
dziwnemu rytuałowi oczyszczenia przez deszcz. Selene
zamarła poraŜona widokiem Adriena na tle nocnego
burzowego nieba, aŜ do chwili gdy niespodziewanie się
odwrócił i spojrzał na nią. Jak na zamówienie kolejna
błyskawica oświetliła mu twarz, na której dostrzegła wyraz
bólu połączonego z wyrzutami sumienia, a takŜe głód
poŜądania. Ujrzała w niej równieŜ swoje przeznaczenie.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Przez kolejne dwa dni Selene czekała rano w łóŜku, aŜ usłyszy
kroki Adriena wychodzącego z pokoju, i dopiero potem
wstawała. W Ŝadnym wypadku nie chciała się na niego
natknąć przed śniadaniem, zanim nie weźmie porannego
prysznica. Nie widziała go od ich ostatniego spotkania w
gabinecie, lub raczej od tamtej nocy, kiedy nawiedził jej sny.
Uznała, Ŝe na razie tak będzie lepiej.
Ella zostawiła karteczkę z informacją, Ŝe wyjechała do miasta
i wróci dopiero po południu, dając Selene chwilę prywatności,
dzięki czemu mogła w końcu spokojnie zatelefonować.
Zamknęła się w nieduŜym gabinecie przy kuchni, wyciągnęła
z kieszeni dŜinsów komórkę i wystukała numer.
- Halo - usłyszała pogodny głos siostry i odetchnęła z ulgą.
- Hannah, to ja - odezwała się.
- Nareszcie dzwonisz. Zamartwiałam się o ciebie.
- Przepraszam, byłam zajęta. Jak się czujesz?
- Poza tym, Ŝe przez cały czas pięć kilo Ŝywej wagi naciska mi
na pęcherz, a do porodu zostało jeszcze kilka tygodni, to
moŜna powiedzieć, Ŝe całkiem dobrze. Mama jest nadal zła, Ŝe
chcę rodzić w domu. Gdzie ty się, do diabła, podziewasz?
Młodsza siostra Selene była osobą bardzo bezpośrednią.
- Jestem w Luizjanie. Wyobraź sobie, Ŝe mam pracę na
plantacji.
- Jako kto? Wysyłasz zaproszenia na przycięcia? - zakpiła.
- Bardzo zabawne. Nadzoruję remont domu, od fundamentów
aŜ po dach.
Zapadła długa chwila ciszy.
- Jesteś tam jeszcze? - zaniepokoiła się Selene.
- Jasne. Po prostu staram się wyobrazić sobie ciebie pracującą
zarobkowo. CzyŜby ten osioł nie zostawił ci pieniędzy na
Ŝ
ycie?
- Daje mi wystarczająco duŜo. Ładny czek raz w miesiącu.
Potrzebuję pracy, poniewaŜ chcę w końcu być sobą.
Myślałam, Ŝe to rozumiesz.
- Oczywiście. Ale mama nie. Powinnaś do niej zadzwonić i
wszystko jej wytłumaczyć, Ŝeby w końcu przestała zawracać
mi głowę.
- Wkrótce się do niej odezwę. Na razie jej powiedz, Ŝe u mnie
wszystko w porządku i Ŝe będę w kontakcie. Chciałam tylko,
Ŝ
ebyś wiedziała, Ŝe Ŝyję i Ŝe sobie radzę, i oczywiście
chciałam się dowiedzieć, czy u ciebie wszystko w porządku.
- U mnie wspaniale. Dough jest cudowny. Rozpieszcza mnie
jak księŜniczkę. Na nic nie mogę narzekać.
Selene w głębi duszy bardzo zazdrościła Hannah związku z
Doughiem, który przez pięć lat małŜeństwa okazał się
prawdziwym świętym, mimo Ŝe ojciec i matka nie
akceptowali wyboru młodszej córki. W Ŝyłach Dougha nie
płynęła błękitna krew. Był prostym mechanikiem
samochodowym. Kochana, zbuntowana Hannah, która zawsze
zdobywała to, czego pragnęła, ignorując opinie rodziców,
równieŜ w kwestii wyboru odpowiednich partii dla swoich
córek. Gdyby tylko Selene potrafiła być taka silna. Nie
powinna była ulegać ich naciskom i robić kolejnego kroku w
związku z Richardem, kiedy jeszcze nie była na to gotowa. W
gruncie rzeczy nigdy nie była gotowa.
- Zjawię się w domu na urodziny maleństwa. Daj mi tylko
trochę czasu, Ŝebym zdąŜyła dojechać.
- Jasne. Jeszcze jedno. Jesteś szczęśliwa?
Selene ostatnio rzadko zadawała sobie to pytanie. Szczerze
mówiąc, nie zastanawiała się nad tym od lat.
- Tak, jestem - odparła z wahaniem. - Po raz pierwszy czuję
się wolna.
- To dobrze - ucieszyła się Hannah. - Mam nadzieję, Ŝe w
końcu zaryzykujesz, znajdziesz przyjaciół i moŜe nawet
męŜczyznę.
- Minął dopiero rok, od kiedy pozbyłam się jednego -
roześmiała się. - Po co mi zaraz następny?
- Nie musisz od razu wychodzić za mąŜ. Jest kilka powodów,
dla których warto mieć przy sobie faceta.
- Poznałam kogoś.
- Uuu! Kogo?
- Właściciela plantacji. Bardzo miły i przystojny, choć trochę
tajemniczy.
- Dobrze, Ŝe jest atrakcyjny, jeszcze lepiej, Ŝe tajemniczy.
Robiliście to juŜ?
- Nie - odparła. - Chciałam tylko powiedzieć, Ŝe wydaje mi się
interesujący. MoŜe nic z tego nie wyjść -Co było dość
prawdopodobne, gdyŜ praktycznie się nie widywali.
- To się postaraj. Od tak dawna jesteś samotna.
- Raz juŜ popełniłam błąd z Richardem. Nie chcę go
powtórzyć. Nie rób sobie zbyt duŜych nadziei.
- Przestań być ciągle taka ostroŜna - westchnęła.
- Co widzisz złego w byciu ostroŜnym? Niespodziewanie
otworzyły się drzwi i zabrzmiał głęboki męski głos.
- Bycie ostroŜnym nie popłaca.
Selene zacisnęła dłoń na telefonie. Kompletnie zaskoczona
przestała słyszeć, co mówi siostra.
- Jesteś tam? - zawołała Hannah po dłuŜszej chwili.
- Tak, muszę kończyć. Zadzwonię do ciebie w przyszłym
tygodniu.
PoŜegnała się szybko, rozłączyła i obróciła na krześle. W
drzwiach stał Adrien ubrany w białą koszulę i czarne spodnie.
Na jego twarzy majaczył uśmiech.
- Zaczęłam sądzić, Ŝe zamieszkałeś w biurze - powiedziała
lekko drŜącym głosem.
- Wychodzę tylko wtedy, kiedy mam coś waŜnego do
zrobienia.
- Co na przykład?
- PrzeŜycie kolejnej przygody. Z tobą.
Selene nie miała pewności, czy po ostatnich doświadczeniach,
jakie miała w garsonierze, i po nocnej fantazji, ma ochotę na
nowe przygody.
- Powiedz, co planujesz, to zdecyduję, czy jestem
zainteresowana.
- Dokończyłaś czytać dziennik? - spytał, opierając się ręką o
klamkę.
- Tak, ale nie było tam zbyt wiele informacji.
- Wiem. To nie znaczy, Ŝe nie ma ciągu dalszego.
- Masz kolejne części pamiętnika?
- Nie, ale wiem, gdzie się znajduje chata. MoŜe tam coś
znajdziemy.
- Gdzie ona jest? - W głosie Selene dało się wyczuć źle
ukrywane podekscytowanie.
Adrien zaszczycił ją subtelnym uśmiechem.
- Na tyłach majątku, na bagnach. Mogę cię tam zabrać.
Selene bardzo chciała obejrzeć domek, nie była jednak
przekonana, czy wyprawa sam na sam z męŜczyzną
emanującym seksem była rozsądna.
- Jeśli wskaŜesz mi drogę, na pewno sama trafię.
- Chcę cię tam zaprowadzić.
Przestań być taka ostroŜna, podpowiedział jej wewnętrzny
głos.
MoŜe Hannah ma rację? MoŜe była nazbyt ostroŜna? MoŜe
przez tę ostroŜność ominęły ją najwspanialsze rzeczy w Ŝyciu?
Dość tego „moŜe". W gruncie rzeczy była juŜ zmęczona tą
Ŝ
yciową przezornością. Jeśli tylko nie straci głowy i zapanuje
nad sytuacją, uniknie problemów. Odsunęła się od biurka i
wstała.
- Chętnie bym z tobą poszła, ale mam sporo rzeczy do
zrobienia.
- Załatw to, co musisz, i spotkajmy się o piątej przy tylnym
wejściu.
- Zgoda.
Odwrócił się i wyszedł, zostawiając Selene samą z myślami.
Stojąc w drzwiach do kuchni, Adrien Morrell wyglądał jak
uosobienie marzeń wszystkich nastolatek, a zarazem kosz-mar
senny ich ojców. Miał na sobie czarny podkoszulek bez
rękawów, który odsłaniał tatuaŜ. Wbił dłonie w kieszenie
powycieranych dŜinsów. Pewny siebie i zmysłowy. Selene
miała ochotę rzucić mu się w ramiona. Kiedy się do niego
zbliŜyła, otaksował ją pełnym dezaprobaty spojrzeniem.
- Marny pomysł - rzucił.
- Słucham?
- Twoje ubranie.
Spojrzała na swoją beŜową koszulkę na ramiączkach,
dŜinsowe szorty i tenisówki.
- Na dworze panuje upał, a stopy mam zabezpieczone.
- Teren jest nierówny, pełno cierni i jadowitych sumaków,
które mogą ci poranić gołe nogi.
- Pójdę się szybko przebrać. - Najwyraźniej nie była
stworzona do tego typu wypraw.
- Nie ma czasu. Niedługo się ściemni. Będziesz musiała sobie
poradzić. Pomogę ci.
Selene przeszła obok Adriena, który wyszedł za nią na dwór.
Kiedy się znaleźli na zarośniętym dziedzińcu, wyprzedził ją i
ruszyli szeroką ścieŜką w kierunku bagien. Po chwili marszu
zagłębili się w zarośla. Zewsząd otoczyły ich drzewa o
poskręcanych konarach. Przez ich korony przenikały
gdzieniegdzie promienie słońca. Po przelotnym deszczu
panowała cięŜka nieznośna atmosfera. Adrienowi wilgoć i
dusząca para unosząca się nad grząskim terenem zdawały się
nie dokuczać. Szedł, milcząc, zamyślony. Wpatrywał się w
drogę przed sobą.
Chaszcze stawały się coraz gęstsze, utrudniając marsz. Selene
stąpała uwaŜnie, starając się omijać ostre, wyglądające na
trujące pnącza. Na kostkach i łydkach pojawiły się zadrapania.
Zewsząd atakowały komary. Ona jednak wędrowała dzielnie,
nie narzekając, Ŝeby nie wyjść na rozkapryszoną bojaźliwą
damulkę. Bez problemu przeŜyje kilka zadraśnięć i ukąszeń,
Ŝ
eby w nagrodę poznać historię. Nie udało jej się ominąć
ciernia, który zostawił na jej łydce ranę. Zasyczała z bólu,
zaciskając zęby.
Bez uprzedzenia Adrien wziął ją na ręce. Westchnęła cięŜko i
chwyciła go za szyję. Miał szerokie, silne ramiona i wilgotny
kark.
- To niepotrzebne. PrzecieŜ dobrze sobie radziłam.
- Jesteś cała pocięta. Zamknij się i ciesz jazdą. Zamknij się?
Naprawdę powiedział, Ŝe ma się zamknąć?
Gdyby nie wyglądał jak młody bóg, pewnie by mu przyłoŜyła.
Na karku Adriena błysnęło coś złotego. Obejmując go jedną
ręką za szyję, sięgnęła po łańcuszek, na którym zawieszony
był medalion.
- Co to?
- Chiński talizman. Symbol węŜa.
- Ma związek z kultem fallicznym - zauwaŜyła, mruŜąc oczy.
- Niezupełnie. Symbolizuje intuicję, percepcję i siłę woli. -
Posłał jej krótkie spojrzenie.
Selene zauwaŜyła, Ŝe w ciągu dnia ciemniał mu kolor oczu,
przybierając barwę kobaltową. Kiedy odwrócił się do niej
profilem, uznała, Ŝe jest bliski ideałowi. Złotawy odcień skóry
i kuszący wyraz ust. Ogarnęła ją nieodparta pokusa, Ŝeby
dotknąć jego warg. Sprawdzić, czy są tak miękkie jak przy
pierwszym pocałunku.
- Jesteśmy na miejscu - oświadczył, zanim zdąŜyła się
wygłupić.
Na polance przed nimi stał niewielki domek z bali. Gdy dotarli
do wejścia, Adrien postawił ją na ziemi. Otworzył drzwi i
weszli do ciemnego zaniedbanego wnętrza. Morrell od razu
skierował się do jednego z okien i rozchylił cięŜką okiennicę,
wpuszczając do środka światło dzienne. Selene, idąc za jego
przykładem, chciała otworzyć okno po przeciwnej stronie
pomieszczenia. Pechowo uparta okiennica odmówiła
współpracy. W końcu jednak ustąpiła, pozostawiając w kciuku
Selene duŜą drzazgę.
- Cholera! - wymknęło jej się. Odwróciła się i ujrzała na
twarzy Morrella rozbawiony uśmiech. - No co? - rzuciła,
oglądając bolący palec.
- Nie sądziłem, Ŝe damulki z południa znają takie słowa.
- Mam słowniczek z przekleństwami, do którego lubię od
czasu do czasu sięgnąć - odparła kpiąco.
- Dobrze wiedzieć, Ŝe nie muszę przy tobie pilnować języka.
Daj, zobaczę.
- To nic takiego. Usunę ją, gdy wrócimy do domu.
- Zajmę się tym. - Podszedł do niej i chwycił ją za rękę.
Następnie sięgnął do tylnej kieszeni dŜinsów, wyciągnął
składany nóŜ i otworzył go szybkim ruchem nadgarstka.
Selene o mało nie krzyknęła z przeraŜenia.
- Adrien! Wolałabym zachować palec!
- Co powiedziałaś?
- śe palce są z zasady przydatne i wolałabym zachować ich
komplet.
- Nie to miałem na myśli. Po raz pierwszy zwróciłaś się do
mnie po imieniu.
Zabawne, nawet o tym nie pomyślała. Wypłynęło to z jej ust
tak naturalnie jak wcześniej przekleństwo.
- Czy to dziwne?
Pokręcił przecząco głową, po czym skoncentrował się na
zabiegu usuwania drzazgi. Bez większych trudności wyciągnął
ją i schował z powrotem nóŜ do kieszeni.
- Będziesz Ŝyła - zawyrokował, wbijając spojrzenie w jej
twarz. Przez cały czas nie wypuszczał z uścisku jej dłoni.
- Nie wątpię. MoŜesz juŜ puścić moją rękę?
- Jasne.
Kiedy ją uwolnił, zaczęła się uwaŜnie rozglądać po wnętrzu.
W rogu pomieszczenia, przy kominku stało drewniane łóŜko,
a pod oknem rozklekotane krzesło. Były to jedyne meble
znajdujące się w chacie. Podłogi i ściany były z drewna.
Wyglądało, jakby od lat nikt tego miejsca nie odwiedzał.
- Nic tu nie ma - zauwaŜyła Selene, wędrując wzdłuŜ ścian i
przyglądając się zwisającym z sufitu pajęczynom. -Naprawdę
sądzisz, Ŝe było to miejsce potajemnych spotkań naszych
kochanków?
- A ty jak uwaŜasz?
- To moŜliwe. Domek dzierŜawcy na bagnach.
Podeszła do łóŜka i uniosła do góry stary sflaczały materac z
nadzieją, Ŝe znajdzie pod nim następną część dziennika.
Niestety nie miała szczęścia.
- Nic z tego.
- śadnej porzuconej halki lub majteczek?
- Ani dziennika. - Obrzuciła go karcącym spojrzeniem. Znów
się uśmiechał. Uwielbiała ten jego uśmiech. Wszystko w
Morrellu jej się podobało.
- Tajemnica pozostaje nierozwiązana. - Westchnęła i
wyprostowała się. Będę musiała przeprowadzić poszukiwania.
Pojadę do miasta i popytam, MoŜe ktoś zna tę historię.
- Zrób to, ale prawda moŜe cię rozczarować - powiedział,
opierając się plecami o ścianę.
- Masz rację. MoŜe lepiej, Ŝebym nie wiedziała. Nadal będę
wierzyła, Ŝe przeŜyli wielki romans. Czasem wyobraŜenia są
znacznie piękniejsze od rzeczywistości.
- Nie zawsze. Jeśli między dwojgiem ludzi jest prawdziwy Ŝar,
rzeczywistość jest stokroć lepsza.
Selene poczuła, jak zalewa ją gorąco. Nie wiedziała, czy to od
dusznej atmosfery panującej w dawno niewietrzonej,
pachnącej stęchlizną chacie, czy od spojrzenia Adriena, które
mówiło: weź mnie tu i teraz.
- MoŜe i tak jest. Skąd miałabym to wiedzieć?
Brakowało jej powietrza. Podeszła do okna i wyjrzała na
bagna. NaleŜało natychmiast zmienić temat. Zbyt wiele
zostało przed chwilą powiedziane.
- Wydaje mi się, Ŝe widzę w oddali staw. Wiesz co? Gdyby
oczyścić trochę teren wokół i wyremontować chatę, moŜna by
w niej urządzić domek dla gości, oazę dla par chcących się
schronić przed światem. Zanim wygaśnie namiętność - dodała
cynicznie.
Usłyszała odgłos zbliŜających się kroków Adriena. Wyczuła
jego bliskość.
- W twoim małŜeństwie nie było namiętności? - spytał, stając
za jej plecami.
- Nie bardzo.
- Nie rozbudzał jej w tobie?
- To raczej ja w nim. - Selene uzmysłowiła sobie, Ŝe zbyt
wiele juŜ powiedziała. Otworzyła się przed nim, podając się
na talerzu jak smakowity kąsek.
- Powiedział ci, Ŝe dlatego cię zdradzał? CzyŜby teraz to on
czytał w jej myślach?
- Wspomniał o tym. - Kiedy odkryła w jego myślach inną
kobietę, która rozpalała w nim Ŝar.
Dłonie Morrella spoczęły niespodziewanie na jej ramionach,
wywołując w jej ciele falę przyjemnych dreszczy.
- Czy kiedykolwiek cię zachęcał lub ośmielał?
Zwykle to ona się starała, począwszy od przygotowywania
romantycznych kolacji, a skończywszy na seksownej
bieliźnie. W końcu się poddała.
- Co masz na myśli?
Jego palce zaczęły delikatnie gładzić jej nagie plecy.
- Czy kochał się z tobą kiedyś w ciemnej alejce o północy?
Gdyby nie bliskość Adriena i podniecające pieszczoty,
roześmiałaby się w głos.
- AleŜ skąd.
- A w samochodzie na podjeździe, poniewaŜ nie mógł czekać,
aŜ się znajdziecie w domu?
Przywarł do jej pleców, objął ją w talii i koniuszkami palców
pogłaskał po długiej szyi.
- A moŜe zaprosił cię do eleganckiej restauracji i dotykał pod
stołem w taki sposób, Ŝe pragnęłaś go natychmiast mieć?
- Richard nie jest taki pomysłowy.
- Richard jest durniem.
W tym względzie całkowicie podzielała opinię Morrella, który
właśnie zmysłowymi ruchami pieścił jej piersi, Przymknęła
oczy i chłonęła cudowne doznania, otwierając umysł na jego
myśli i fantazje. Nic nie widziała, słyszała jedynie jego
spokojny zmysłowy głos.
- KaŜdy człowiek moŜe się wznieść na szczyty podczas seksu.
- Zsunął ramiączko jej podkoszulka i musnął gorącymi
wargami szyję, po czym przesunął usta do ucha. -Trzeba się
tylko otworzyć na róŜne moŜliwości.
Przesunął dłoń niŜej i wolno końcem palca zataczał kręgi
wokół jej sutka. Otworzyła oczy, Ŝeby patrzeć na to, co z nią
robi, i czerpała przyjemność, niczego nie Ŝałując.
- To tylko jedna z erogennych stref. Jest ich znacznie więcej.
Widzisz, wystarczyła niewinna pieszczota, Ŝeby rozpalić cię
do czerwoności.
Selene tylko przytaknęła ruchem głowy, nie była w stanie
wydobyć z siebie głosu, gdyŜ dłoń Adriena powędrowała
niŜej, wsuwając się za pasek szortów.
- Pragniesz, Ŝebym cię dotykał, tu i teraz - szepnął, bawiąc się
guzikiem przy jej spodenkach, igrając z jej poŜądaniem. -
Chcesz, Ŝebym to z ciebie zdjął i sprawdził, jak bardzo jesteś
rozpalona.
Tak, pragnęła tego. Bardziej niŜ czegokolwiek, bardziej niŜ
swojej cięŜko wywalczonej wolności. Obawiała się, Ŝe za
chwilę zacznie go o to błagać. On jednak, zamiast ulec jej
niemym prośbom, odwrócił ją i poprawił ramiączka jej
bluzeczki. Obrzuciła go zdezorientowanym spojrzeniem.
- Nie tu. Jeszcze nie teraz.
Selene objęła się ramionami, próbując opanować
przebiegające ją dreszcze.
- Nie wiem, czy tego chcę.
Adrien pochylił głowę i zajrzał jej uwaŜnie w oczy.
- Pragniesz tego tak bardzo jak ja i wiesz o tym. - Sięgnął po
niesforny kosmyk jej włosów i załoŜył go za ucho. - Dam ci
czas, Ŝebyś to wszystko przemyślała. Zastanów się, co między
nami będzie.
Przebiegł delikatnie koniuszkiem palca po jej skórze, rysując
linię od brody do dekoltu, a potem z powrotem po szyi do
warg. To wystarczyło, Ŝeby Selene straciła głowę. PołoŜyła
mu dłoń na karku i przyciągnęła jego usta do swoich. Pozwolił
jej przejąć inicjatywę. Badać, przymilać się, smakować i kusić
go. Przytrzymywał ją delikatnie w talii, jednak gdy pocałunek
stał się głębszy, przysunął się bliŜej, tak Ŝe ich ciała się
spotkały, wzajemnie się dopasowując jak układanka puzzli.
Wtedy zsunął dłoń na jej pośladek i przycisnął mocno do
nabrzmiałej męskości, napierając na nią biodrami.
Niespodziewanie, bez uprzedzenia przerwał pocałunek i
wysunął się z jej objęć. Przeczesał dłońmi włosy i załoŜył ręce
z tyłu na kark.
- Powinniśmy juŜ iść, zanim nie zmienię zdania i nie wezmę
cię tu, gdzie stoisz.
- Sądzę, Ŝe to dobry pomysł.
- śebyśmy się tu teraz kochali?
- śebyśmy wrócili do domu, zanim się stanie coś, czego
później będziemy Ŝałowali.
- Zapewniam cię, Ŝe kiedy się tobą zajmę, niczego nie
będziesz Ŝałowała. - To mówiąc, skierował się do drzwi.
Selene ruszyła za nim, rozmyślając o tym, co ją czekało, Tym
razem Adrien nie niósł jej przez chaszcze. Demonstrując
swoją rycerskość, szedł przodem. Trzymał ją za rękę i torował
drogę, odsuwając mogące ją poranić konary i ciernie. Gdy
dotarli do domu, w progu przyciągnął ją do siebie i złoŜył na
jej ustach krótki pocałunek.
- Chciałbym, Ŝebyś poświęciła mi godzinę. Dziś wieczorem.
Pozwolę ci poznać twoje własne ciało. Zrozumiesz równieŜ,
Ŝ
e brak namiętności w twoim małŜeństwie nie był twoją winą
- oświadczył, odchodząc.
- Mój pan i władca mnie wzywał?
Adrien obrócił się z fotelem od komputera. Przed nim stała
Ella.
- Tak. - Westchnął. - Rozmawiałem z twoim bratem, Czeka na
ciebie.
- Niby kiedy? - zdziwiła się zdezorientowana.
- Powiedziałem mu, Ŝe wybierasz się do niego w odwiedziny
na kilka dni. Zamówiłem taksówkę, na lotnisku czeka samolot.
MoŜesz wyjechać zaraz po obiedzie.
-Ale...
- śadnych ale. Nie widziałaś się z nim od dwóch lat.
- Co ty knujesz? - Ella zmruŜyła podejrzliwie oczy. Adrien
oparł się wygodnie w fotelu i załoŜył ręce za głowę.
- Nic. Daję ci wolne, Ŝebyś spędziła trochę czasu z rodziną.
Wiem, Ŝe nie chciałaś wcześniej wyjeŜdŜać, bo ubzdurałaś
sobie, Ŝe nie powinienem zostawać sam. Teraz nie musisz się
juŜ martwić.
- Rozumiem. Skoro jest tu Selene, nie będziesz sam.
- Właśnie.
Na twarzy Elli nadal malował się podejrzliwy wyraz.
- Czy to oznacza, Ŝe dobrze się dogadujecie?
- Przyzwyczajam się do jej obecności.
Asystentka oparła ręce na biodrach i przyjęła matczyną
postawę.
- Wiem, co ci chodzi po głowie. Widzę to w twoich oczach.
Zamierzasz wykorzystać ten swój osobisty czar, Ŝeby ją
uwieść.
Gdyby skłamał, od razu by się domyśliła. W tej sytuacji
najlepiej było zatuszować problem.
- To moja sprawa, co robię. Nie musisz się niepokoić.
- Przeciwnie. To miła kobieta. Powinieneś być ostroŜny,
inaczej dołączy do grona twoich ofiar.
Adrien zauwaŜył, Ŝe natychmiast poŜałowała swoich słów.
- Nie zamierzam jej do niczego zmuszać.
- Nie musisz. Wystarczy, Ŝe na nią spojrzysz w określony
sposób, a ona pójdzie za tobą do piekła. Jest bezbronna.
- Jest twardsza, niŜ sądzisz. - Twardsza niŜ sam na początku
przypuszczał, i to mu się w niej podobało. - Idź się spakować.
- Coś jeszcze? - spytała przesłodzonym głosem. - A moŜe
przygotować ci kąpiel z pianą i ze świecami, gdy juŜ ugotuję
obiad?
- To niepotrzebne. Planuję tylko wspólną kolację -mruknął.
Tego wieczoru zamierzał jedynie wzbudzić w Selene zaufanie.
- No dobrze - westchnęła cięŜko. - Nie mogę się doczekać,
kiedy zobaczę brata i jego dzieci. Ale spędzę z nimi tylko ten
weekend - Pogroziła mu palcem.
- Zostań tydzień lub dwa. Zasługujesz na urlop.
-Ale...
- To polecenie.
Podniosła ręce do góry, poddając się.
- Dobrze.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Selene z zaskoczeniem stwierdziła, Ŝe do kolacji nakryto w
oficjalnej jadalni, a nie jak zawsze w kąciku jadalnym w
kuchni. Jeszcze bardziej się zdziwiła, widząc Adriena
siedzącego przy stole. Miał na sobie świeŜo wyprasowaną
białą koszulę, dopasowaną do obrusu. Czarne włosy opadały
mu delikatnymi falami na ramiona. Po raz pierwszy od jej
przyjazdu pojawił się na obiedzie.
- Ella nie dołączy do nas? - spytała, dostrzegając, Ŝe na stole
znajdują się tylko dwa nakrycia.
- JuŜ jadła. - Podniósł nóŜ i koniuszkiem palca przeciągnął po
srebrnym ostrzu. - Zaraz wyjeŜdŜa.
- Dokąd? - zdziwiła się niemiłą niespodzianką.
-Sama ją spytaj.
- Zrobię to.
Ruszyła do kuchni, w której zastała Ellę wkładającą do
lodówki dwa plastikowe pojemniki. Na podłodze stała spora
torba w tureckie wzory.
- Wybierasz się gdzieś?
Ella natychmiast się wyprostowała, zamknęła drzwi lodówki i
uśmiechnęła się do Selene.
- Jadę odwiedzić brata i bratanków do Shreveport. Tylko to
skończę. Przed domem czeka juŜ na mnie samochód, który ma
mnie zawieźć na lotnisko.
- Kiedy podjęłaś decyzję o wyjeździe? - W głosie Selene dało
się wyczuć zdenerwowanie, które chciała ukryć, dodając: -
Nie pamiętam, Ŝebyś o tym wcześniej wspominała.
Ella wytarła ręce w szmatkę kuchenną, po czym rzuciła ją na
blat.
- Dziś po południu.
- Nic się nie stało mam nadzieję?
- Nie, to zaległa wizyta. Wrócę za tydzień lub dwa.
- Tak długo? - Ogarnął ją lęk, choć perspektywa zostania z
Adrienem sam na sam wydała jej się podniecająca. - Kiedy
wrócisz, chciałabym omówić kilka szczegółów związanych z
remontem. Mam parę pomysłów, które wolałabym z tobą
skonsultować.
- JuŜ się nie mogę doczekać. - Podniosła torbę i skinęła w
kierunku lodówki. - Przygotowałam dla was jedzenie.
Wystarczy podgrzać. Zadbaj, Ŝeby coś jadł. Bardzo schudł.
- Postaram się, ale nie wiem, czy coś wskóram.
- Proszę cię tylko, Ŝebyś spróbowała. Reszta zaleŜy od niego. -
Ella poklepała Selene po policzku. - Odprowadź mnie do
drzwi, a potem biegnij jeść, zanim wszystko wystygnie.
W milczeniu przeszły przez jadalnię, w której siedział Adrien,
minęły rotundę i znalazły się w holu. W drzwiach Ella
odwróciła się do Selene, obrzucając ją pełnym troski
spojrzeniem.
- Pamiętaj, co ci powiem. Bądź z Adrienem twarda. Nie daj
się na nic namówić.
- Nie martw się. - Selene połoŜyła rękę na piersi. - Nie naleŜę
do osób, które łatwo ulegają. Nie w moim nowym Ŝyciu.
Nigdy więcej.
- Nie obawiaj się. Adrien nie zrobi ci krzywdy.
- Dobrze wiedzieć. - Spojrzenie Elli odpłynęło gdzieś w dal,
wzmagając niepokój Selene. - Czego nie chcesz mi
powiedzieć?
- On potrafi być bardzo przekonujący. MoŜe o tym
zaświadczyć wiele kobiet. Nikt jednak tak naprawdę nie zna
ukrytego pod stalową maską jego prawdziwego wnętrza. Bądź
ostroŜna, chroń swoje serce.
Selene roześmiała się smutno.
- Uwierz mi, w Ŝadnym razie nie zamierzam się zakochiwać.
Powiedzmy, Ŝe podchodzę do tych spraw z rezerwą.
- Zakochanie się nie jest niczym złym. - Ella przez dłuŜszą
chwilę przyglądała się w zadumie Selene. - Teraz, kiedy się
nad tym zastanawiam, moŜesz być tą jedyną.
- Jedyną?
- Tą, która ocali go przed samotnością. Przed nim samym.
Potrzeba do tego silnej kobiety, ale moŜe właśnie ty nią jesteś.
Ella uścisnęła ją i pospiesznie wyszła, zostawiając jej temat do
przemyśleń. Selene nigdy nie uwaŜała się za twardą.
Przynajmniej w ostatnich latach. Choć odejście z
bezpiecznego domu, jedynego, jaki znała, i rozpoczęcie
nowego Ŝycia na własny rachunek wymagało sporo odwagi.
Czy była jednak na tyle silna, Ŝeby nie ulec emocjom?
NajwaŜniejsze to zachować zdrowy rozsądek. Tak czy inaczej,
będzie tylko kolejnym jego podbojem. Jedną z Bóg wie ilu
jego kobiet. Z drugiej strony, patrząc na to logicznie, to on jest
jej zdobyczą. Jej przepustką do przygody Ŝycia. Dlatego
postanowiła podjąć ryzyko, poczynając od dzisiejszej nocy.
Miała do wyboru zachować ostroŜność i potem się
zastanawiać, co straciła lub doświadczyć wszystkiego, co jej
oferował. Bardzo pragnęła poczuć, jak to jest, kiedy
męŜczyzna chce zaspokoić potrzeby kobiety, oddać się
bezgranicznie poŜądaniu. Miała pewność, Ŝe przy nim tego
zakosztuje, poznając nowy świat doznań.
Podekscytowana niecierpliwie przebiegła jak na skrzydłach
przez cały dom. Zatrzymała się tylko na moment przed
portretem Grace, zastanawiając się, czy dama z portretu była
autorką dziennika. Gdy dotarła do jadalni, okazało się, Ŝe
Adrien czekał na nią z jedzeniem. Zajęła miejsce przy stole
naprzeciw niego i ułoŜyła na kolanach serwetkę.
- Wspaniale wygląda - zauwaŜyła, badając zawartość
półmisków. Ryba, mieszanka warzyw i ryŜ. Niestety nie była
ani trochę głodna, choć pewnie powinna.
- Odbyłyście miłą pogawędkę?
Selene spojrzała znad talerza na Adriena, który uwaŜnie się w
nią wpatrywał.
- Trudno to nazwać pogawędką. śyczyłam jej udanej wizyty, a
ona mnie poprosiła, Ŝebym pilnowała twojego jedzenia. -
Wzięła w dłoń widelec i wycelowała w jego talerz.
- Jedz! - nakazała. - Jeśli się okaŜe, Ŝe pod jej nieobecność
zmarniałeś, stracę pracę.
- Nie martw się, mam coraz większy apetyt.
Selene wychwyciła jego aluzję i skoncentrowała się na kolacji.
Jej apetyt równieŜ ostatnio wzrósł, ale nie na jedzenie. Ryba
okazała się trochę zbyt pikantna, warzywa były smaczne, a ryŜ
stawał jej w wyschniętym gardle. Przez cały posiłek dziobała
tylko jedzenie na talerzu, nie biorąc nic do ust. Oboje milczeli.
- Ja skończyłem - odezwał się w końcu Adrien. Spojrzała na
jego talerz. Był pusty.
- Ja równieŜ. - Odsunęła pełny talerz, wytarła usta serwetką i
odłoŜyła ją na stół.
- Nic nie tknęłaś.
- To przez upał. Latem niewiele jadam.
Adrien bez słowa wstał i podszedł do niej, przez cały czas nie
odrywając od niej wzroku.
Selene przygotowała się wewnętrznie na to, co ma się
wydarzyć, ale on wziął tylko jej talerz.
- Zaraz wracam. Nie odchodź.
Nie mogłaby, nawet gdyby chciała. Adrien zabrał równieŜ
swój talerz i oddalił się do kuchni. Kilka chwil później wrócił
z otwartą butelką czerwonego wina. Napełnił kieliszki, które
przyniósł z kuchni, i jeden postawił przed nią.
- Nie, dziękuję.
- Napij się, dobrze ci to zrobi.
Selene doszła do wniosku, Ŝe faktycznie odrobina alkoholu nie
jest złym pomysłem i z pewnością pomoŜe jej się rozluźnić.
- No dobrze, kieliszek nie zaszkodzi. - A nawet dwa lub trzy,
pomyślała. CzyŜby szukała odwagi w butelce? śałosne. Nie
musi się upijać, Ŝeby się cieszyć zainteresowaniem Adriena.
- Jaka byłaś jako dziecko? - spytał, siadając przy stole i
popijając wino.
- PowaŜna - odparła nieco zaskoczona jego pytaniem. -
Zamknięta w sobie. Byłam doskonałą uczennicą. - I była inna,
poniewaŜ miała dar.
- Ciekawe. Oceniałem cię jako towarzyskiego motyla. W
rzeczywistości nigdy nie opuściła kokonu, w którym się
ukryła.
- Za to moja siostra była wcieloną diablicą. Ktoś musiał ją
trzymać w ryzach.
- Jesteście ze sobą blisko? - zainteresował się.
- Nawet bardzo. Mieszka w Georgii. Spodziewa się
pierwszego dziecka. A ty masz rodzeństwo?
- Nie. - Dopił wino i odstawił kieliszek, głośno stukając nim o
stół.
Z wyrazu jego twarzy Selene wywnioskowała, Ŝe był to dla
niego przykry temat.
- Jakim byłeś nastolatkiem?
- Sprawiałem same kłopoty. - Uśmiechnął się sucho.
- Dlaczego mnie to nie dziwi? - Odwzajemniła jego uśmiech.
Przesunął wolno palcem po krawędzi kieliszka.
- W przeciwieństwie do ciebie nie byłem dobrym uczniem.
Byłem typowym przykładem dzieciaka niewykorzystującego
w pełni swoich moŜliwości. Jakoś udało mi się uzyskać
dyplom MBA na Notre Dame.
- Ja skończyłam uniwersytet stanowy Georgii. Nie zrobiłam
niestety dyplomu, za to popełniłam straszny błąd, wychodząc
za mąŜ.
- Za Richarda głupiego.
- Tak, za Richarda głupiego - potwierdziła, biorąc kieliszek w
obie dłonie i wpatrując się w bordowy płyn.
Usłyszała szurnięcie krzesła, ale nie podniosła wzroku. Wraz z
odgłosem zbliŜających się kroków serce zaczęło jej bić
szybciej. W końcu spojrzała na niego. Odsunął od stołu drugie
krzesło i usiadł obok niej. PołoŜył dłonie na jej udach.
- Podoba mi się to, co masz na sobie - oświadczył
przyprawiającym ją o dreszcze głosem.
- Dziękuję. - Wybrała czerwoną jedwabną bluzeczkę bez
rękawów i czarną, lekko obcisłą spódniczkę.
- Przemyślałaś moją propozycję? - Wsunął dłonie pod
spódniczkę.
- O niczym innym nie myślałam - westchnęła. -I?
- Muszę się jeszcze zastanowić. - Jakby była w stanie myśleć,
kiedy jej dotykał. - Zrobię to, zmywając naczynia.
- One mogą poczekać.
- Muszę coś robić, kiedy myślę.
- Przyjdę później do twojej sypialni. Zostaw otwarte drzwi na
werandę. - Pochylił się, złoŜył na jej ustach delikatny
pocałunek, po czym wstał.
- To do zobaczenia - zgodziła się bez zastanowienia.
- Nie rozbieraj się. Zostań w tym, co jesteś - dodał, odchodząc.
- To wszystko?
- Teraz tak.
Wyszedł, zostawiając za sobą zapach drzewa sandałowego i
rozpaloną kobietę.
Dwadzieścia minut później Selene weszła do ciemnej sypialni.
Odnalazła po omacku lampkę na nocnym stoliku i włączyła ją.
Zrzuciła sandały i przeszła przez pokój, wsłuchując się w
trzeszczenie desek podłogowych pod bosymi stopami. Ze
zdenerwowania uginały się pod nią nogi. Zdawała sobie
sprawę, Ŝe podejmuje ryzyko. Zanim przekręciła mosięŜną
klamkę drzwi, przez moment się zawahała. Decydowała się na
niewiadome, które W dalszej perspektywie mogło się okazać
dobre albo złe. Przyszłość nie miała znaczenia. Liczyła się
dzisiejsza noc z Adrienem.
Otworzyła szeroko drzwi, wpuszczając do sypialni gorące
wilgotne powietrze. Promienie księŜyca zatopiły werandę w
niebieskawym blasku. Wycofała się, nie wiedząc, co zrobić
ani dokąd pójść. MoŜe powinna połoŜyć się na łóŜku? Lepiej
nie. Jeszcze pomyśli, Ŝe jest zbyt chętna. Po namyśle zgasiła
ś
wiatło i usiadła w fotelu. Czekała, coraz dłuŜej... Kiedy
doszła do wniosku, Ŝe Adrien zmienił zdanie, zjawił się w
otwartych drzwiach. Wpłynął do sypialni jak czarna
olśniewająca zjawa. Podszedł do toaletki i zapalił tę samą
lampę, którą Selene wcześniej zgasiła. Miał na sobie spodnie,
ale był bez koszulki. Faliste włosy były nieokiełznane,
podobnie jak jego spojrzenie. Dotknął złotego medalionu
zawieszonego na szyi, po czym zsunął powoli dłoń w
kierunku brzucha. Przez chwilę sądziła, Ŝe zamierza rozpiąć
spodnie, jednak zamiast tego zbliŜył się do niej.
- JuŜ myślałam, Ŝe nie przyjdziesz.
- Nie mógłbym sobie darować. Ty równieŜ.
Wyciągnął do niej dłonie, a ona podała mu swoje. Podniósł ją
i przytulił do rozpalonego ciała. Gdy dotknęła jego silnego
torsu, chwycił ją za dłonie i odciągnął jej ręce w tył.
- Ja będę dotykał - powiedział głębokim głosem.
- Oczekujesz, Ŝe będę uległa? -Tak.
Nic nowego, pomyślała. Udawała bierną przed Richardem, ale
wtedy nie zaleŜało jej na aktywnym poszukiwaniu doznań. Jej
Ŝ
ycie małŜeńskie ograniczało się do sporadycznych
pobieŜnych kontaktów erotycznych. Kiedy byli razem, unikała
analizowania ich poŜycia. Teraz w końcu zdała sobie sprawę,
Ŝ
e w ich związku od początku brakowało namiętności. Gdy się
kochali, jeśli w ogóle moŜna uŜyć tego określenia, zwykle się
wyłączała. Męczyło ją to, była skrępowana. Z Adrienem taka
sytuacja byłaby niemoŜliwa.
Adrien nie odrywał wzroku od Selene. Pocałował wewnętrzną
stronę jej dłoni.
- Nie martw się - wyszeptał, wyczuwając jej niepokój. - Ty
będziesz decydować, czy chcesz jeszcze i kiedy mam przestać.
Jestem jednak pewien, Ŝe nie usłyszę z twoich ust słowa
„dość". Będziesz powtarzała „jeszcze, jeszcze". Na początek
musisz się odpręŜyć. - Wziął ją za rękę i zaprowadził do
otwartych drzwi werandy. Stanął za nią i objął ją w talii. Na
zewnątrz chór cykad grał melodię, wpasowując się w rytm
uderzeń jej serca. - Bagna nocą są prawdziwą kopalnią
odgłosów natury. W przeciwieństwie do ludzi zwierzęta nie
walczą z prawami natury.
- Nie analizują wszystkiego - dodała, dumna, Ŝe pomimo jego
bliskości udało jej się zebrać myśli.
- Właśnie. - Pogłaskał ją po twarzy. - Zaspokajają po prostu
swoje naturalne potrzeby.
Selene doszła do wniosku, Ŝe od natury wiele się moŜna
nauczyć.
Adrien pocałował ją delikatnie w usta. Nim zdąŜył się
odsunąć, ona odnalazła jego wargi, prosząc o więcej. Wtedy
pogłębił pocałunek. Zatopiona w rozkoszy, dopiero po chwili
zdała sobie sprawę, Ŝe rozpiął jej bluzkę, odsłaniając
czerwony koronkowy stanik.
- Czujesz się odpręŜona?
Niezupełnie. Raczej rozpalona do czerwoności.
- Powoli się rozluźniam.
-Dobrze.
Kiedy koniuszkiem palca zatoczył przez koronki krąg wokół
jej sutka, o mało się nie rozpłynęła. Mogła sobie tylko
wyobrazić, jakie ją czekają doznania, gdy się pozbędą ubrań.
Zsunął dłoń na jej brzuch i wsunął ją za pasek spódniczki.
- Chcesz jeszcze? - PoniewaŜ się zawahała, dodał: - Nie myśl
zbyt wiele. Słuchaj własnego ciała.
- Jeszcze - jęknęła drŜącym głosem.
WłoŜył dłoń pomiędzy jej uda i odnalazł czułe miejsce. Pod
Selene ugięły się kolana.
- Potrzebne nam łóŜko. - Roześmiał się gardłowo
podnieconym głosem. Znów przejął inicjatywę. Zaprowadził
ją do łóŜka, posadził, po czym zostawił ją i otworzył szeroko
wszystkie okna. Następnie włączył wiatrak pod sufitem.
Wrócił do łóŜka i stanął nad nią.
- Zdejmij bluzkę i stanik - rozkazał stanowczo.
Bezwolna posłusznie zsunęła bluzkę i powiesiła w nogach
łóŜka. DrŜącymi rękoma bezskutecznie próbowała rozpiąć
znajdujące się z przodu zapięcie stanika. Adrien ukląkł przed
nią i z łatwością to zrobił, dając dowód, Ŝe ma pod tym
względem spore doświadczenie. Następnie przysunął się do
niej i musnął językiem jej sutek. Selene doznała rozkosznego
wstrząsu. Poczuła wilgoć między udami. Wstał, podnosząc ją
ze sobą do góry, zsunął z niej spódnicę i ściągnął z łóŜka
narzutę.
- PołóŜ się na plecach.
Selene miała na sobie jedynie majtki, kiedy on nadal był w
spodniach. Uznała, Ŝe jest to gra nie fair.
- A ty?
- Co ja?
- Nie rozbierzesz się?
- Teraz ty jesteś najwaŜniejsza.
Osunęła się na łóŜko, połoŜyła głowę na poduszce i czekała,
zastanawiając się, co zamierzał dalej.
- Chcę, Ŝebyś patrzyła na to, co robię.
- Wolałabym zamknąć oczy, Ŝeby się lepiej skupić.
- Jeśli tak wolisz.
Selene opuściła powieki i poczuła na ustach pocałunek. Po
chwili jego wargi odnalazły jej piersi. Wtedy stało się coś
nieoczekiwanego. Weszła w jego umysł. Widziała i czuła
wszystko, co robił, czego doświadczał. Patrzyła jego oczyma,
zagłębiała się w tajne zakamarki jego erotycznych fantazji,
chłonąc jego podniecenie i ulegając swojemu.
- Wytrzymaj jeszcze.
- Nie wiem, czy dam radę.
- W takim razie będę zmuszony zaprowadzić cię na szczyty
rozkoszy jeszcze raz.
To było jak sen. Po raz pierwszy w Ŝyciu męŜczyzna pragnął
doprowadzić ją do spełnienia, nie myśląc o własnych
potrzebach.
Bez ostrzeŜenia ściągnął z niej matki. Jego oczyma ujrzała, jak
rozsuwa jej uda i odnajduje palcami czułe miejsce. Poddała
się, przyjmując od niego cudowne zaspokojenie.
Adrien pocałował ją.
- Zamierzam ponownie zaprowadzić cię na szczyty. Zrobię to
ustami, kiedy stwierdzę, Ŝe jesteś gotowa. Chcę słyszeć, jak
krzyczysz - wyszeptał. I to było wszystko.
Selene zajęczała Ŝałośnie i przeciągle, zdziwiona brzmieniem
własnego głosu. Z trudem łapała oddech. Adrien wziął ją w
ramiona i przytulił, obsypując jej usta i policzki delikatnymi
pocałunkami.
- Gdzie się tego nauczyłeś? - spytała, odzyskując głos.
- Przestudiowałem tajniki seksu tantrycznego.
Zmodyfikowałem pewne elementy, eksperymentowałem i
praktykowałem.
- Zapewne z wieloma partnerkami - stwierdziła z niechęcią.
- Tylko z kilkoma wybranymi.
- Mam sobie pochlebiać?
- Oczywiście. Jestem bardzo wybredny. Moim celem jest
zadowolić kobietę, a my dopiero rozpoczęliśmy.
- Nie wiem, czy wytrzymam więcej.
- Bez wątpienia. Teraz jednak powinnaś zasnąć. Adrien wstał
z łóŜka i ruszył do drzwi.
- To juŜ wszystko? - Spojrzała na niego zdziwiona.
- Za mało?
- Sądziłam, Ŝe... - przerwała w pół zdania, nie wiedząc, jak
dokończyć.
- KaŜdy moŜe doświadczyć spełnienia w przeciągu kilku
minut, nie kaŜdy jednak potrafi poznać ciało swojego partnera.
Ja tego chcę, zanim się w pełni z tobą połączę - wyjaśnił,
znikając za drzwiami.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Selene obudziła się następnego ranka zmęczona, choć przez
całą noc doskonale spała. Od bardzo dawna nie czuła się tak
odpręŜona. Nie dostała co prawda wszystkiego, czego
pragnęła, ale na szczęście czekał ją kolejny stopień
wtajemniczenia, a w międzyczasie miała sporo pracy.
Przeprowadziła inwentaryzację mebli we wszystkich pokojach
na pierwszym piętrze, zanotowała róŜne pomysły, które
przyszły jej do głowy, i wykonała wstępne szkice. ZaleŜało
jej, Ŝeby zachować oryginalny charakter wnętrz. Oznaczało to,
Ŝ
e będzie musiała odwiedzić pobliskie sklepy z antykami, aby
uzupełnić braki w umeblowaniu, jeśli nie znajdzie niczego
ciekawego na strychu. Zdecydowała, Ŝe przeszuka go
dokładnie w najbliŜszych dniach.
Około południa, kiedy zdała sobie sprawę z ogromu
czekających ją przy remoncie willi prac, zaczęło jej się kręcić
w głowie. Uznała, Ŝe choć na chwilę musi się wyrwać z domu.
Pojedzie do miasta, najpierw jednak zajrzy do Adriena,
dlatego skierowała kroki do jego biura.
- Wejdź - odpowiedział jej szorstki głos, kiedy zapukała do
gabinetu.
Otworzyła drzwi. Stał odwrócony do niej tyłem i wyglądał
przez okno, przytrzymując dłonią odsuniętą zasłonę.
- Wybieram się do miasta. Nie masz nic przeciwko temu?
Puścił zasłonę i powoli odwrócił się do niej. Jego pomięta
biała koszula wisiała na nim rozpięta, odsłaniając wspaniały
tors.
- Nie potrzebujesz do tego mojego pozwolenia. Spojrzała na
złoty medalion na jego piersi.
- Pomyślałam, Ŝe moŜe czegoś ode mnie chcesz.
- Tak, ale odłoŜymy to na później - odparł, zerkając na nią
znacząco. OkrąŜył biurko i przysiadł na nim z przodu. - Chyba
Ŝ
e po wczorajszej nocy zmieniłaś zdanie.
- Pozostaję otwarta na wszelkie propozycje - mruknęła,
grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczyków od
samochodu. - Potrzebujesz czegoś z miasta?
- Mamy prezerwatywy?
- Jeśli chodzi o antykoncepcję, biorę pigułki, ale jeśli myślisz
o innych kwestiach...
- Popełniłem w Ŝyciu wiele błędów, zawsze jednak dbałem o
bezpieczeństwo w czasie seksu. MoŜesz być pewna, Ŝe cię nie
zaraŜę Ŝadną chorobą. Nie zrobiłbym ci tego.
- Ani ja. - Po pozbyciu się Richarda upewniała się, czy oprócz
gorzkich wspomnień nie zostawił po sobie pamiątki
niewierności.
- Doskonale. Kiedy będę się z tobą kochał do końca, nie chcę
Ŝ
adnych ograniczeń.
- Miło wiedzieć, Ŝe mogę liczyć na więcej, zanim się
zestarzeję.
- Niecierpliwa z ciebie kokietka - uśmiechnął się, wstając.
- Idę, Ŝeby zdąŜyć do domu przed zmrokiem. Podszedł do niej
i pogłaskał ją palcem po policzku.
- Chcesz szybko wrócić, Ŝeby dostać więcej tego, co
otrzymałaś zeszłej nocy
- Myślałam raczej o obiedzie - skłamała.
- Bynajmniej. Myślałaś o seksie. O tym, jak cię będę dotykał.
Wystarczyłoby jedno moje słowo, a oddałabyś mi się tu na
tym biurku.
- Chyba jednak zaczekam. - Zmarszczyła brwi. - Bądź tak
miły i ogol się na wieczór.
- Oczywiście. Nie chciałbym cię podrapać.
- Mam bardzo wraŜliwe usta.
- Nie myślałem o ustach. - Uśmiechnął się szelmowsko.
Nie zjawił się na obiedzie. Nie widziała go od powrotu do
domu. Włączyła pralkę, wysprzątała kuchnię, a następnie
udała się do sypialni z nadzieją, Ŝe tam na nią czeka. Kiedy się
okazało, Ŝe go nie ma, postanowiła wziąć szybki prysznic i
przygotować się do łóŜka, zanim zdecyduje, co dalej. Ubrana
w róŜowy szlafrok sięgający ud, z zawiniętymi w ręcznik
mokrymi włosami wyszła na korytarz, spotykając się twarzą w
twarz z posągiem demona. Mimo Ŝe widywała go codziennie,
serce podskoczyło jej do gardła. Była juŜ i tak wystarczająco
podenerwowana, Ŝeby musieć jeszcze na niego patrzeć.
Ś
ciągnęła ręcznik z głowy i celnym rzutem zarzuciła go na
rogi Gilesa, zasłaniając wykrzywioną twarz. Niestety, Ŝeby
zakryć postać nieszczęsnej kobiety, musiałaby uŜyć sporego
prześcieradła. Wróciła do pustej sypialni i rozczesała włosy.
Po krótkiej chwili zastanowienia nałoŜyła na usta błyszczyk i
pomalowała rzęsy, na wszelki wypadek, gdyby Adrien się
zjawił. Teraz naleŜało wdroŜyć w Ŝycie plan A, czyli pójść do
jego biura. Powędrowała boso przez korytarz, starając się
ignorować trzeszczenie podłogi oraz panujące wokół
ciemności.
Postała przez chwilę przed gabinetem, a kiedy nikt nie
odpowiedział na jej pukanie, przyłoŜyła ucho do drzwi,
nasłuchując. Nacisnęła klamkę. Zamknięte. Zrezygnowana
ruszyła w kierunku rotundy. Zatrzymała się przy schodach,
spoglądając w ciemną czeluść. MoŜe Adrien krąŜył gdzieś
wokół domu jak niespokojne nocne stworzenie? Nie będzie go
szukać. Skierowała się do sypialni, po czym zerknęła na
posąg. Ręcznik zniknął. Albo Giles sam go z siebie zrzucił,
albo Adrien go zdjął, przechodząc.
NaleŜało teraz uruchomić plan B i sprawdzić, czy pan domu
nie ukrył się w swoim inner sanctum. Stanęła przed
uchylonymi drzwiami jego sypialni i zawołała. Kiedy nie
odpowiedział, weszła do środka. Dzięki zamontowanemu w
oknie klimatyzatorowi panował tu przyjemny chłód. Pokój był
znacznie większy od jej sypialni i efektowniej urządzony, co
wcale jej nie zdziwiło. W końcu naleŜał do właściciela
rezydencji. W rogu pomieszczenia, tuŜ przy drzwiach
wychodzących na werandę, stało stare pozłacane łoŜe z
niebieskim tapicerowanym wezgłowiem we wzory. Na lewo
znajdował się wiktoriański szezlong z orzechowego drzewa
obity złotym adamaszkiem oraz dwa fotele w niebiesko-złote
pasy tworzące kącik wypoczynkowy. TuŜ obok stała mosięŜna
lampa podłogowa. Selene zauwaŜyła w ścianie po prawej
stronie półotwarte drzwi, prowadzące zapewne do łazienki.
Nie będzie tam zaglądać. Postoi tylko przez moment i
posłucha, czy nie dochodzą stamtąd odgłosy prysznica.
Przeszła przez pokój. W łazience było ciemno i nie dochodziły
z niej Ŝadne dźwięki. Pozostały dwie moŜliwości: zaczeka na
niego tu lub u siebie, pozostawiając jako zaproszenie otwarte
drzwi na werandę.
Pełna determinacji omiotła ostatnim spojrzeniem pokój, po
czym odwróciła się do wyjścia, wpadając na silny męski tors.
Z bijącym sercem cofnęła się o krok. Przed nią stał Adrien w
podkoszulku i dŜinsach, świeŜo ogolony, z mokrymi włosami.
W ręku trzymał jej ręcznik.
- Zgubiłaś coś?
- Zastanawiałam się, co się z nim stało. - Nagle poczuła się
głupio.
-Myślałem, Ŝe zostawiasz dla mnie ślad, Ŝebym cię szukał.
- Szczerze mówiąc, miałam juŜ dość spojrzeń demona, więc
go przykryłam.
- Chciałaś coś ode mnie?
- W poniedziałek rano przyjedzie wykonawca ocenić zakres
robót - wymyśliła wymówkę.
- Dziś jest dopiero piątek.
- Bałam się, Ŝe zapomnę ci przekazać.
- Raczej się obawiałaś, Ŝe nie przyjdę do ciebie dzisiejszej
nocy.
- Jest późno, przełóŜmy to na kiedy indziej. - Wzruszyła
ramionami.
Wyminęła go, kierując się do drzwi. Chwycił ją za ręce i
obrócił.
-Nie jest za późno na to, Ŝebyś otrzymała to, czego pragniesz.
- Niczego od ciebie nie potrzebuję - skłamała.
- Twoja decyzja. - Wsunął ręce za kołnierz jej szlafroka i
zaczął kciukami masować kark. - Stało się. UzaleŜniłaś się.
Nie zaprzeczaj.
- Nie ma dla mnie znaczenia, czy chcesz to dalej ciągnąć, czy
nie.
- Wszystko zaleŜy od ciebie. - Objął ją w talii i przyciągnął do
siebie. - Teraz, kiedy wiesz, czego ci brakowało, będzie ci bez
tego cięŜko.
- PrzeŜyję.
- Na pewno.
Selene była pewna tylko jednego. Adrien samym spojrzeniem
doprowadzał ją do szaleństwa jak Ŝaden inny męŜczyzna. Bez
uprzedzenia wsunął dłonie pod szlafrok i chwycił ją za nagie
pośladki.
- Jak na kogoś, kto tego nie potrzebuje, jesteś wyjątkowo
przygotowana.
- Nie zdąŜyłam się ubrać po kąpieli.
- Wcale nie zamierzałaś. - Pociągnął pasek, rozsuwając jej
szlafrok. Cofnął się o krok i zlustrował jej ciało uwaŜnym
spojrzeniem. - Pozostaje tylko kwestia, co i gdzie będziemy
dzisiaj robić.
- Nie dałam ci pozwolenia.
- W takim razie idź. - Wskazał gestem drzwi. - Do niczego cię
nie będę zmuszał.
- Skoro nie mam nic lepszego do roboty, moŜemy spędzić
razem trochę czasu - mruknęła niby od niechcenia.
- Tak teŜ sądziłem. - Posłał jej triumfalny uśmiech. Wziął ją za
ręce i zaprowadził na szezlong. Sam usiadł naprzeciw niej na
krześle, ściągnął koszulkę, którą odrzucił za siebie. PołoŜył
dłoń na swoim przyrodzeniu, na co Selene wstrzymała
oddech. Prowokował ją, ale tym razem nie da mu się
wywinąć.
- Zdejmij spodnie. Zapewniam cię, Ŝe nie zobaczę niczego,
czego wcześniej nie widziałam.
- Nie bądź tego taka pewna.
- Jesteśmy trochę zadufani w sobie?
- To nie jest kwestia mojego ego. Chodzi tu raczej o twoje
doświadczenie. Przyglądałaś się tak naprawdę męŜczyźnie?
Wszystkim szczegółom budowy jego ciała?
Straciła dziewictwo po ciemku po jednej z prywatek, a potem
wyszła za męŜczyznę, który wolał to robić bez światła.
- Przyznaję, Ŝe nie.
- W takim razie musisz się jeszcze wiele nauczyć.
- Zabierzmy się więc do dzieła - zaproponowała
entuzjastycznie.
- Jeszcze nie. - Podniósł się z krzesła i stanął przed nią. -
Wszystko w swoim czasie.
- Nie chcę czekać.
Rozchylił jej szlafrok i zsunął z ramion.
- Będziemy się posuwać powoli, czy tego chcesz, czy nie.
Oprzyj się wygodnie. Wiesz, Ŝe jesteś piękna? - spytał.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. - Zawsze uwaŜała, Ŝe
ma szpiczasty nos, zbyt cienkie włosy i szeroko osadzone
oczy o nijakim odcieniu brązu.
- Mówił ci kiedyś, Ŝe jesteś piękna?
- Nie rozumiem, czemu tak cię interesuje mój były mąŜ? -
sapnęła.
- Bo to przez niego nie potrafisz się rozluźnić i w pełni brać.
- Zeszłej nocy aŜ za bardzo się rozluźniłam.
-Nie całkiem. Oczekuję tego dzisiaj. Nie Ŝyczę sobie Ŝadnego
innego męŜczyzny w twojej głowie oprócz mnie.
- Załatwione.
- Świetnie. Wyglądasz wyjątkowo kusząco. Na szezlongu
będziemy mieli za mało miejsca.
- Przenieśmy się na łóŜko.
- Są teŜ inne moŜliwości.
Najwyraźniej Adrien miał awersję do łóŜek i do światła,
pomyślała, kiedy zgasił jedyną lampę i wokół zapanowały
kompletne ciemności. Usłyszała, jak rozpina zamek i zsuwa
spodnie. W tym momencie przestała myśleć. Paliła się z
niecierpliwości. Widziała jedynie zarys jego ciała.
- Wstań - nakazał.
Wziął jej dłonie i połoŜył na swoim torsie.
- Daję ci szansę poznania ciała męŜczyzny.
- PrzecieŜ cię nie widzę.
- Przypomnij sobie zeszłą noc.
Oczywiście miała uŜyć do tego dłoni. Dotknęła jego twarzy,
następnie ust, powędrowała niŜej na szyję, klatkę piersiową,
napotkała wraŜliwe na pieszczoty sutki, zsunęła się niŜej i
zatrzymała.
- Zrób to.
Podniecona jego poŜądaniem odnalazła pobudzoną twardą
męskość. Zbadała palcami długość penisa, po czym wzięła go
w dłonie. Nie musiała pytać, co lubi ani gdzie są jego
wraŜliwe miejsca. Wystarczyło, Ŝeby otworzyła umysł i
weszła w jego myśli, a poznała, czego pragnął. Pieściła go
długimi płynnymi ruchami, aŜ wyczuła, Ŝe przestaje się
kontrolować i zbliŜa się do kulminacji.
- Stop! - wybełkotał. Wziął ją w ramiona, połoŜył na miękkim
orientalnym dywanie i zapalił światło. Chwycił ją za dłonie i
unieruchomił ręce za głową. Przez chwilę przyglądał się, jak
jej ciało drŜy i płonie z poŜądania. Kiedy rozchylił jej uda i
ukląkł między nimi, Selene straciła głowę.
- Patrz, nie myśl. - Zanurzył twarz między jej udami i
doprowadził ją do spełnienia. Gdy po raz drugi zalała ją fala
rozkoszy, chciała go błagać, Ŝeby przestał, nie była jednak w
stanie wydobyć z siebie głosu. Adrien przywarł torsem do jej
piersi i zaczął się powoli rytmicznie poruszać. Selene
zachęcona podsunęła mu biodra. Wyczuła, jak walczy ze sobą,
jak trudno mu zachować kontrolę i jak bardzo pragnie zatopić
się w niej. Niespodziewanie zsunął się z niej i wstał.
Odwrócony plecami wciągnął dŜinsy.
- Na dziś wystarczy. Jutro nastąpi ciąg dalszy.
- Choć pragnę, Ŝebyś się ze mną kochał, odmawiasz?
- Nie tej nocy. - Podał jej leŜący na podłodze szlafrok.
- Jesteś masochistą, czy chcesz mi pokazać, jaki jesteś twardy?
- Jestem cierpliwy. Zaczekam. Poza tym mam sporo pracy.
- Czego się boisz? - wypaliła, wychodząc.
- Niczego. - Zmarszczył brwi.
- Boisz się, Ŝe coś poczujesz. śe nas połączy coś więcej niŜ
tylko seks. - Koniuszkiem palca przebiegła po wypukłości w
jego dŜinsach. - Pewnie tak jest.
Wtedy to zobaczyła - kolejny pokaz slajdów
odzwierciedlających jego myśli. Jak przyciska ją do ściany,
zsuwa spodnie do kolan i wbija się w nią, po czym
natychmiast odgania fantazję.
- Sam zadecyduję, gdzie i kiedy będziemy się kochali. Nie
musisz rozumieć dlaczego. Chcę, Ŝebyś czekała. Po prostu
uszanuj to.
Selene domyśliła się, Ŝe powodem takiego zachowania była
kobieta z jego przeszłości o imieniu Chloe, która nadal miała
nad nim władzę, choć nie chciał się do tego przyznać.
Selene wróciła do sypialni, układając plan. Przyrzekła sobie,
Ŝ
e pomoŜe Adrienowi pokonać lęki, stanie się lekiem na jego
problemy, usunie z jego drogi przeszkodę, która kazała mu się
wycofać z Ŝycia. Wierzyła, Ŝe wszystko jest moŜliwe, jeśli
tylko jej nie odtrąci.
Adrien zamknął się w pokoju po drugiej stronie korytarza,
Ŝ
eby nie pobiec do Selene i nie dokończyć tego, co zaczął.
Musiał sobie przypomnieć, dlaczego nie wolno mu się
angaŜować. W całym domu nie było do tego lepszego miejsca
niŜ to opuszczone ciemne pomieszczenie przypominające
grobowiec. Nie pozostały tu Ŝadne pamiątki ani wspomnienia
po Chloe. Podszedł do okna, przez które często wyglądała,
rozmyślając o tym, czego nie mogła mieć z jego winy. Opadł
na fotel w ciemności nocy dręczony fizycznym bólem
niespełnionych pragnień. Zaczął analizować to, co mu
wcześniej powiedziała Selene.
Ogarnęły go uzasadnione obawy. CzyŜby pani Winston miała
być tą, która go zmusi do zmierzenia się z upadkiem i otworzy
wszystkie niezabliźnione rany, które znów zaczną krwawić?
Miał świadomość, Ŝe była kobietą, którą w normalnych
warunkach w ogóle by się nie zainteresował. Zresztą ich
stosunki od samego początku nie były naturalne. Od razu
zauwaŜył, Ŝe była niezwykła w sposób, którego nie rozumiał.
Wiedział tylko, Ŝe od kiedy po raz pierwszy ją ujrzał, coś
niewytłumaczalnego go do niej ciągnęło.
Zdawał sobie teŜ sprawę z ryzyka, na które w Ŝadnym
wypadku nie mógł sobie pozwolić. Dotykając jej po raz
pierwszy, wkroczył na niebezpieczną drogę, z której powinien
zejść, zanim stanie się coś, czego oboje poŜałują.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Następnego ranka Selene, zamiast się przejmować Adrienem,
postanowiła zabrać się do pracy. Zdecydowała, Ŝe zacznie od
przeszukania strychu znajdującego się na trzeciej kondygnacji.
Przeszła obok gabinetu Morrella, obrzucając przelotnie
spojrzeniem zamknięte drzwi, i skierowała się na prawo w
poszukiwaniu wejścia na poddasze. Doszła do wniosku, Ŝe
ubiegłej nocy była zbyt łatwa. Zbyt uległa. NajwyŜszy czas
przejąć kontrolę.
Otworzyła drzwi na poddasze, za którymi znajdowała się
stroma klatka schodowa. Przekręciła włącznik światła
zapalający jedną Ŝarówkę wiszącą tuŜ nad jej głową. Ruszyła
powoli na górę. Z kaŜdym krokiem ogarniały ją coraz gorsze
przeczucia. Skarciła się w myślach, dochodząc do wniosku, Ŝe
jest przewraŜliwiona, i szła dzielnie dalej, zastanawiając się,
co zastanie na strychu. Oby tylko nie było myszy i pająków. I
zabłąkanych duchów.
Otworzyła kolejne drzwi i znalazła się w ogromnym
pomieszczeniu stanowiącym jedną otwartą przestrzeń
rozciągającą się nad całym domem. Przez trzy lukarny sączyły
się do wnętrza promienie słoneczne, mimo to panowała tu
mroczna, posępna atmosfera. Skrzypiała zniszczona,
zakurzona, drewniana podłoga, a we wszystkich kątach
wisiały pajęczyny. Przy jednym z okien leŜała sterta
rozrzuconych bezładnie desek, która natychmiast przyciągnęła
jej uwagę. Gdy podeszła bliŜej, odkryła, Ŝe to połamane
krzesła i stoły wyglądające, jakby je ktoś porąbał. Ktoś, kto
zapewne nie lubił tych mebli lub chciał wyładować złość na
antykach. Ogarnęły ją złe przeczucia. Po plecach przeszły jej
ciarki. Z ulgą zostawiła zdezelowane meble i zajęła się dwoma
kartonami znajdującymi się w drugim końcu pomieszczenia.
Okazało się, Ŝe natrafiła na prawdziwą Ŝyłę złota. Odnalazła
wspaniałą chińską porcelanę i stare szkła. Wszystko to
owinięte było w biały materiał.
Po dokładnym przejrzeniu i posegregowaniu zawartości pudeł
Selene zeszła z poddasza i skierowała się do pomieszczenia,
które Ella określiła jako pokój dziecinny. Szczęśliwe miejsce,
pomyślała z nadzieją.
Otworzyła drzwi i znalazła się w przestronnym wnętrzu o
ś
cianach pomalowanych na jasnoŜółty kolor. Przez otwarte
okiennice wpadały do środka wesołe promienie słoneczne,
rzucając na ściany jasne blaski. W powietrzu unosiły się
drobinki kurzu przypominające miniaturowe płatki śniegu. W
rogu pokoju stały niewielka kołyska i fotel na biegunach
wyglądające na nieuŜywane. Kiedy się zbliŜyła i pchnęła
delikatnie kołyskę, ogarnęło ją uczucie smutku. Być moŜe w
tym pokoju równieŜ rozegrała się tragedia. Nawet nie chciała
myśleć, Ŝe uczestniczyło w niej dziecko. Dzwonek telefonu
przywrócił Selene do teraźniejszości. Wyciągnęła komórkę z
kieszeni i rzuciła przygnębionym głosem:
-Halo?
- Cześć, tu Abby. Jesteś zajęta?
- Nie. Wiesz, właśnie o tobie myślałam. Znalazłam starą
chińską porcelanę. Chciałabym, Ŝebyś rzuciła na nią okiem.
- Nie będzie mnie w mieście do końca tygodnia, ale potem
moŜesz wpaść. Dzwonię do ciebie, poniewaŜ znalazłam
kogoś, kto mógłby ci pomóc w poznaniu historii rezydencji.
- Kto to? - spytała radośnie.
- Nazywa się Jeb Gutherie. Mieszka w domu opieki Briar
Oaks w Baton Rouge. Nie wiem dokładnie, gdzie to jest, ale
na pewno znajdziesz bez trudu.
- Dziękuję. Co ja bym bez ciebie zrobiła.
- Nie ma sprawy. A jak idą prace?
- Powoli, ale do przodu.
- Widziałaś jakieś duchy?
Tylko w snach, pomyślała. Szczególnie zeszłej nocy. Ujrzała
twarz Grace, a potem nieznajomą kobietę o ciemnych włosach
i przenikliwych niebieskich oczach. Dwa razy budziła się
sparaliŜowana lękiem, po czym znów zapadała w niespokojny
sen.
-Nie, ale dają mi się we znaki przyprawiające o gęsią skórkę
odgłosy domu.
- Daj mi znać, gdyby coś się zmieniło. Powodzenia.
Podekscytowana perspektywą odkrycia tajemnicy plantacji
wyszła z domu i ruszyła do samochodu, nie Ŝegnając się z
Adrienem. W końcu nie potrzebowała jego pozwolenia i nie
zamierzała o nie prosić. Dobrze mu zrobi, jeśli się o nią
pomartwi.
Adrien stał w oknie i obserwował, jak Selene odjeŜdŜa,
zastanawiając się, dokąd się wybiera. MoŜe wraca do Georgii?
Raczej nie, nie miała ze sobą walizki. Słyszał wcześniej jej
kroki na korytarzu, wyjrzał więc z pokoju i zobaczył, Ŝe
wchodzi na strych. Wiedział, co tam znalazła - dowody jego
ataku furii. Na szczęście nie było szansy, Ŝeby się domyśliła,
Ŝ
e to on zniszczył meble. Ani dlaczego wyładował swoją złość
na kilku bezcennych antykach. A on nie zamierzał jej o tym
opowiadać.
Nie planował równieŜ spędzić z nią dzisiejszej nocy.
Potrzebował czasu, Ŝeby się zastanowić na kolejnym krokiem.
Jak daleko się posunąć, zanim zerwie ich związek. Stworzenie
między nimi dystansu będzie rozsądnym posunięciem.
Godzinę później Selene zatrzymała się na parkingu przed
duŜym ośrodkiem opieki społecznej na północnych obrzeŜach
Baton Rouge. Weszła do holu, gdzie natychmiast zajęła się nią
siedząca w recepcji młoda kobieta.
- Witamy w Briar Oaks. W czym mogę pomóc?
- Szukam pana Jeba Gutherie.
- Czy pan Gutherie spodziewa się pani? - Recepcjonistka
obrzuciła ją podejrzliwym spojrzeniem.
- Niezupełnie. Chciałabym uzyskać od niego kilka informacji.
Proszę mu powiedzieć, Ŝe interesuję się historią plantacji w St.
Edwards.
Kobieta westchnęła i podała Selene podkładkę do pisania.
- Proszę tu zaczekać i wypełnić to, a ja tymczasem pójdę go
poszukać.
Selene wpisała imię i nazwisko, niespokojnie czekając na
recepcjonistkę, która wróciła po krótkiej chwili.
- Spotka się z panią - poinformowała. - Muszę panią jednak
uprzedzić, Ŝe Jeb łatwo się męczy i zapada w drzemkę. Za
dwadzieścia minut ma się zjawić na lunchu w jadalni.
- Nie będę go zatrzymywać - obiecała.
Kobieta zaprowadziła Selene do obszernego atrium, gdzie po
prawej stronie znajdowała się jadalnia na wolnym powietrzu, a
po lewej biura. Przeszły dalej i zatrzymały się przed małym
pomieszczeniem.
- Pokój gier. Jeśli chce pani porozmawiać z nim na osobności,
moŜecie zająć salkę konferencyjną obok.
Selene zlustrowała uwaŜnie grupkę starszych panów grających
w karty przy okrągłym stole.
- Który to pan Gutherie?
- Ten siedzący na końcu stołu twarzą do nas. Wskazany
męŜczyzna siedział na wózku inwalidzkim.
Miał gęste siwe włosy, które silnie kontrastowały z kawową
skórą. Ubrany był w brązowy garnitur, a na jego szczupłej
twarzy odcisnęło się piętno upływającego czasu.
- Ten z muszką?
- Tak. Powodzenia.
Selene weszła do pokoju i chrząknęła.
- Pan Gutherie?
MęŜczyzna podniósł spojrzenie znad kart. W jego
jasnobrązowych oczach dostrzegła figlarne iskierki.
- Patrzcie panowie! Mam gościa, i to jakiego ładniutkiego.
Wszystkie spojrzenie zwróciły się na nią i gracze
wymamrotali uprzejme powitania.
- Panowie, czy moglibyście dać nam trochę prywatności?
Dokończymy grę po lunchu - powiedział wyraźnym
wyrafinowanym głosem z południowym akcentem.
MęŜczyźni wstali i wyszli, Ŝegnając się. Kiedy zniknęli za
drzwiami, Selene podeszła do stolika.
- Dziękuję, Ŝe zechciał się pan ze mną spotkać.
- Mów do mnie Jeb - zaproponował i wyciągnął dłoń. -
Wybacz, Ŝe nie wstaję, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa,
za to umysł mam nadal ostry jak brzytwa.
- Chciałabym się czegoś dowiedzieć o Willi Północy.
- Raczej Willi Wschodzącego Słońca. Przynajmniej kiedyś tak
była nazywana.
- Nie wiedziałam. W ogóle nie znam historii plantacji, dlatego
tu przyjechałam. Nadzoruję remont rezydencji. Powiedziano
mi, Ŝe moŜesz coś wiedzieć o poprzednich właścicielach. W
szczególności interesuje mnie kobieta o imieniu Grace. Jej
portret wisi na ścianie w rotundzie.
- Ach, panna Grace. Mieszkała na plantacji dawno temu i
zmarła, zanim się urodziłem. Mój ojciec zawsze dobrze o niej
mówił. Dorastali razem i po wojnie nawet się przyjaźnili.
- Której wojnie?
- Secesyjnej. - Zarechotał.
Selene nie mogła ukryć zdziwienia.
- Mogę zapytać, ile masz lat?
- W maju skończyłem sto - odparł z dumą. - Panna Grace była
moją ciotką.
- Twoja matka i Grace były siostrami? - zdumiała się
ponownie.
- Nie, mój ojciec był jej przyrodnim bratem. Ich ojcem był ten
bezduszny drań Stanton Gutherie. Mieszkał na plantacji
graniczącej z Willą Wschodzącego Słońca. UwaŜał się za
właściciela wszystkiego i wszystkich, równieŜ robotników.
Moja babka Effie, wcześnie osierocona, bo jej rodzice zginęli
zaraz po wojnie, była jego niewolnicą. Nie miała się gdzie
podziać, więc została na plantacji Guthieriego. Kiedy miała
zaledwie piętnaście lat, Stanton zrobił jej dziecko, którym był
mój ojciec.
- Jak doszło do tego, Ŝe Grace zamieszkała w willi?
- Panna Grace była tak czysta jak jej ojciec zły. To opinia
mojej babki. Zakochała się w Zeke'u Cormierze, właścicielu
Willi Wschodzącego Słońca, człowieku, którego Stanton
nienawidził. Przeciwstawiła się ojcu i wbrew jego woli wyszła
za mąŜ za ukochanego.
- Twoja babka została ze Stantonem?
- Na szczęście nie. Grace po wyjściu za mąŜ zabrała ją i
mojego ojca do siebie.
Następnie Jeb opowiedział, jak po dwóch latach małŜeństwa
Grace zaszła w ciąŜę. W domu nastały radość i szczęście.
Wszystko się jednak skończyło, kiedy na kilka tygodni przed
porodem rozchorowała się na malarię i umarła, a razem z nią
nienarodzony syn.
- Pan Zeke zupełnie oszalał. Pomalował dom na czarno. Nie
pozwolił mojej babce uprzątnąć rzeczy z pokoju dziecinnego.
- To straszne - westchnęła cięŜko.
- Potem było tylko gorzej. Pan Zeke zaczął naduŜywać
alkoholu, aŜ w końcu zapił się na śmierć. Babka starała się mu
pomóc, ale nie dał jej szansy. Zostawił jej w spadku dom.
Kiedy dorastałem, spędzałem wakacje na plantacji. Z tym
miejscem wiąŜe się dla mnie wiele miłych wspomnień. W
zagajniku, w zachodniej części posesji ojciec wybudował dla
mnie domek na drzewie. Ciekawe, czy jeszcze tam jest? -
Potarł dłonią podbródek i zamyślił się. Selene postanowiła, Ŝe
to sprawdzi.
- A babka?
- Zmarła w domu spokojnej starości w latach sześćdziesiątych.
Byłem właścicielem domu aŜ do momentu, kiedy Giles
Morrell kupił go na publicznej licytacji, nie byłem bowiem w
stanie spłacić zadłuŜenia. Od tego czasu tam nie zaglądałem.
- Nie chciałbyś go teraz oglądać. Jest w opłakanym stanie.
Mam jednak nadzieję, Ŝe to się wkrótce zmieni.
- śyczę ci powodzenia.
- Bardzo dziękuję. Nie wiem, co odpowiedzieć. - Wzięła jego
dłoń w swoje ręce.
- Bądź dobra dla domu, szanuj go. Przywróć w nim radość. -
Poklepał ją po dłoni.
Tak bardzo chciałaby mu to obiecać. Niestety w willi,
podobnie jak w sercu Adriena, mieszkał smutek. Nie znała
jego przyczyn, ale miała nadzieję, Ŝe w końcu je odkryje.
Pozostało jeszcze jedno pytanie, które chciała zadać Jebowi,
chociaŜ wydawało jej się, Ŝe zabrzmi głupio.
- Czy babka opowiadała ci kiedyś, Ŝe widziała w domu duchy?
- Przysięgała, Ŝe wielokrotnie rozmawiała z Zekiem po jego
ś
mierci, aŜ w końcu nakazała mu odejść w kierunku światła i
odnaleźć pannę Grace. Podobno potem juŜ go więcej nie
widziała. Niektórzy uwaŜali, Ŝe oszalała, ale ja jej wierzyłem.
- Dla mnie nie ma w tym nic niedorzecznego. Spojrzał na nią
pytająco.
- Większość ludzi nie wierzy, Ŝe moŜna rozmawiać ze
zmarłymi.
- Nie naleŜę do większości.
- PoniewaŜ sama posiadasz tę zdolność.
- Ja... - Nie mogła go okłamać. - Nie rozmawiam z duchami.
Powiedzmy, Ŝe miewam przeczucia.
- Panno Selene, jako antropolog kultury zwiedziłem cały
ś
wiat. Widziałem wiele rzeczy, których nie da się wyjaśnić.
Niektóre z nich były przeraŜające, inne niezwykłe. Wiem teŜ,
jak okrutni potrafią być ludzie. Poznałem znaczenie słowa
„czarnuch". Nauczyłem się, Ŝe inność to dar bycia
wyjątkowym. Powinniśmy być dumni z naszej inności. -
Uścisnął jej dłoń.
- Tyle Ŝe to trudne - odparła, spuszczając wzrok na ich
złączone ręce.
- Pewnego dnia spotkasz kogoś, kto cię zrozumie i
zaakceptuje. MęŜczyznę. Jeśli juŜ go nie odnalazłaś.
W drzwiach pojawiła się głowa recepcjonistki.
- Czas na lunch, panie Gutherie. Selene wstała i podała Jebowi
rękę.
- Gdy tylko uporządkuję plantację, z radością zaproszę cię w
odwiedziny. Na dzień lub dwa. Przyjadę po ciebie i potem cię
odwiozę.
Jeb spojrzał na nią z uśmiechem.
- Pospiesz się, bo jak się będziesz ociągać, moŜesz nie zdąŜyć,
a ja będę juŜ pod ziemią.
- Mam przeczucie, Ŝe jeszcze długo z nami pozostaniesz. -
Roześmiała się lekko.
- Panno Selene, pogrzebałem dwie Ŝony i dwóch synów.
Jestem gotowy odejść, kiedy Pan mnie wezwie. Perspektywa
ujrzenia Willi Wschodzącego Słońca jest jednak na tyle
kusząca, Ŝe kiedy przyjdzie po mnie Święty Piotr, powiem
mu, Ŝe musi jeszcze zaczekać.
- Koniecznie tak zrób. - Selene z czułością uścisnęła
niezwykłego staruszka i skierowała się do drzwi.
- Jeszcze jedno - usłyszała za sobą jego głos i odwróciła się.
- Tak?
- Czas płynie szybko i pewnego dnia zdajemy sobie sprawę, Ŝe
byliśmy świadkami tego, jak odszedł jeden i przyszedł
następny wiek. Dlatego lepiej nie lekcewaŜyć przeznaczenia.
- Będę pamiętać - obiecała i wyszła z uśmiechem na ustach.
- Gdzie ty się podziewałaś?
Selene ustawiła torby na blacie kuchennym zdziwiona, Ŝe
Adrien przyszedł ją przywitać. Wyglądał na zdenerwowanego,
a w znoszonych dŜinsach i w białej koszulce - jak zwykle
bardzo seksownie.
- Miałam do załatwienia kilka spraw - oświadczyła,
wypakowując zakupy.
- Powinnaś mi powiedzieć, Ŝe wychodzisz.
Wsunęła jogurty i butelkę z sokiem pomarańczowym do
lodówki, odwróciła się i biodrem zamknęła drzwiczki.
- Ostatnio mówiłeś, Ŝe nie potrzebuję twojego pozwolenia,
Ŝ
eby wyjść z domu.
Spojrzał na zegarek.
- Dochodzi dziewiąta.
- Nie wiedziałam, Ŝe obowiązuje mnie godzina policyjna.
- Jak na kogoś, kto spędził dzień w sklepach, nie kupiłaś zbyt
duŜo.
- Byłam nie tylko na zakupach. Spotkałam się równieŜ z
męŜczyzną, który był właścicielem tego domu, zanim kupił go
twój dziadek.
- Jak go odnalazłaś? - spytał bez większego zainteresowania.
- Przez znajomego. Był bardzo miły i uczynny.
- Kto? Poprzedni właściciel czy znajomy? Adrien był
zazdrosny i Selene była zachwycona.
- Obaj. Dawny właściciel nazywa się Jeb Gutherie. Wizyta u
niego była przemiła.
- Gdzie się spotkaliście? - drąŜył podejrzliwie.
Mogła dalej ciągnąć grę lub powiedzieć prawdę i skończyć
temat.
- W domu opieki w Baton Rouge, gdzie mieszka. Jeśli
Adrienowi ulŜyło, nie okazał tego.
- Spędziłaś z nim pół dnia?
Większość dnia spędziła w bibliotece miejskiej, pijąc
cappuccino i czytając poradnik seksualny. Dokonała równieŜ
zakupu, który później wieczorem moŜe się okazać przydany.
- Byłam u niego niecałą godzinę, ale udało mi się poznać
historię naszych tajemniczych kochanków. Opowiedział...
- Oszczędź mi tego.
- W porządku. - Wzruszyła ramionami. Otworzyła szafkę i
zaczęła wkładać do niej nabyte zapasy.
- Zatrzymywałaś się gdzieś po drodze?
Jego przesłuchanie stawało się powoli męczące.
- Wstąpiłam coś przekąsić. A, i zatrzymałam się w barze dla
motocyklistów zabawić się z miejscowymi. Zrobiłam sobie
nawet ładny tatuaŜ na pupie. Bezradna brzoskwinka z Georgii.
Chcesz zobaczyć? - zaproponowała, odwracając się od szafki i
posyłając mu uśmiech.
- Cieszę się, Ŝe tak cię to śmieszy. Dla mnie nie ma w tym nic
zabawnego - warknął z kamienną twarzą. -Mogło ci się coś
złego przytrafić samej w nocy na bocznych drogach.
- Och, proszę! - ZmruŜyła oczy. - Jechałam tu sama z Georgii
przez dziewięć godzin. - Oparła się o blat stołu i rzuciła
zalotnie: - Tęskniłeś za mną?
Kiedy nie odpowiedział, podeszła do niego, zarzuciła mu
ramiona na szyję i pocałowała w usta. Na początku nie
odpowiedział, ale po krótkiej zachęcie oddał pocałunek.
Przyjęła z zadowoleniem spontaniczną reakcję jego męskości,
cudowne pieszczoty jego warg i dłoni, które zawędrowały na
jej pośladki.
Pozwoliła, Ŝeby chwila rozkoszy trwała jeszcze przez
moment, po czym oderwała się od niego i wróciła do stołu.
- No to mam odpowiedź na moje pytanie. Tęskniłeś.
Adrien wbił spojrzenie w Selene. Bez słów wiedziała, czego
teraz pragnął.
- Idę do łóŜka - burknął.
Selene odczekała, aŜ zniknie na górze, wzięła plastikową
torebkę z butiku i podreptała cicho do swojego pokoju, gasząc
za sobą światła na dole. Oswoiła się juŜ z ciemnościami, choć
nadal bała się odgłosów domu. Zatrzymała się na górze i
spojrzała w głąb mrocznego korytarza, z którego wchodziło
się do pokoju dziecinnego. Ogarnął ją głęboki smutek.
Otrząsnęła się z przygnębienia i unikając stalowego spojrzenia
demona, przeszła przez korytarz. Wzięła szybki prysznic,
wróciła do sypialni i wyciągnęła z torebki nowy peniuar.
Prosty, przypominający w kroju koszulkę, z purpurowego
atłasu, w odcieniu ulubionych róŜ jej matki. WłoŜyła frywolny
strój i połoŜyła się na łóŜku. Wcześniej, po południu, spędziła
dwie godziny w bibliotece, studiując filozofię seksu
tantrycznego. Odkryła, czego brakowało w zmodyfikowanej
metodzie Adriena - oświecenia i czystej miłości. śeby
osiągnąć pełnię, naleŜało się otworzyć fizycznie i psychicznie.
Adrien pominął oddanie emocjonalne.
Usłyszała odgłos otwieranych drzwi na werandę i uspokoiła
się. Przyszedł moment na kolejny ruch. Zamierzała mu
pokazać, Ŝe jej cierpliwość się skończyła. Zamierzała
urzeczywistnić jego fantazje.
Adrien siedział na wiklinowej sofie na werandzie. Gdy Selene
do niego wyszła, od razu się domyślił, co planuje. W świetle
księŜyca dostrzegł, Ŝe ubrana jest w purpurę symbolizującą
uwodzenie. Na jej twarzy malował się wyraz determinacji.
Jasna skóra kontrastowała z barwą letniego nocnego nieba, a
złote włosy opadały lokami na ramiona, tworząc aureolę.
Anioł zdecydowany uwieść diabła.
Dawniej nie odmawiał sobie seksu z chcącą mu się oddać
kobietą. Od kiedy poznał uroki rozkoszy cielesnych, nie zwykł
Ŝ
yć w celibacie. Nigdy wcześniej nie znał teŜ takiej kobiety
jak Selene. Podziwiał jej poczucie humoru i piękne ciało.
Doceniał jej wewnętrzną siłę. Szanował jej upór... ale nie
teraz.
Tak jak się spodziewał, przyszła pozbawić go samokontroli,
roztopić uczuciową zbroję, sprawdzić go. Igrała z nim, od
kiedy wróciła wieczorem do domu. A on dał plamę. Nie
potrafił ukryć zazdrości. Nie powinno go interesować, z kim
się spotyka ani co robi. Prawda jednak była inna.
Podeszła do niego z wrodzoną gracją. Wbił palce w poręcze
sofy, jakby się chciał chwycić ostatniej deski ratunku, broniąc
się przed pułapką, jaką zgotowało mu jego własne ciało.
Nie rób mi tego...
- Chcę to zrobić - powiedziała, jakby usłyszała jego myśli. -
Muszę to zrobić.
We wnętrzu Adriena wybuchł poŜar. Selene pochyliła się nad
nim i pogładziła po torsie, przesuwając dłoń w dół brzucha i z
powrotem do góry.
- Nie będzie ci to dziś potrzebne - wyszeptała, zdejmując mu z
szyi medalion i odkładając obok, symbolicznie uwalniając go
od stróŜa uczuć.
Nie zaprotestował, kiedy rozpięła mu guzik i rozsunęła
rozporek. Nie odezwał się, kiedy zsunęła mu spodnie i slipy.
Wstała i wyprostowała się, przyglądając mu się. Na jej oczach
jego męskość nabrzmiała, łaknąc zaspokojenia.
W interesach Adrien był sprytny, bezwzględny i nieustępliwy.
W pełni kontrolował swoje Ŝycie, przynajmniej w tych
aspektach, które zaleŜały tylko od niego. Zawsze musiał mieć
władzę. Kiedy Selene uklękła przed nim, zrozumiał, Ŝe nie
będzie miał juŜ Ŝadnej kontroli nad tym, co się zaraz wydarzy.
Jej pieszczoty odebrały mu duszę i siłę woli. Jeśli teraz jej nie
powstrzyma, utonie.
Selene, świadoma jego podniecenia, przerwała na moment,
dając mu chwilę wytchnienia. Wstała, ściągnęła koszulkę i
rzuciła ją na ziemię. Naga wsunęła mu się na kolana i polizała
koniuszkiem języka jego dolną wargę. Jej piersi muskały jego
tors.
- Masz dwie moŜliwości - wyszeptała. - MoŜesz poprosić,
Ŝ
ebym odeszła i wtedy zrobię to na dobre, lub przestaniesz się
bronić przed tym, czego oboje tak bardzo potrzebujemy.
W tym momencie stopniał cały opór Adriena. Pocałował ją w
usta głęboko, namiętnie, jednocześnie nakierowując jej biodra
na swoją twardą męskość i z ulgą, po miesiącach celibatu,
który sam sobie narzucił, sprawnym pchnięciem wszedł w nią.
Następnie, przytrzymując ją w tali, podąŜył za nią na szczyty
rozkoszy.
Po upojnym spełnieniu Selene opadła na Adriena. Urywane
oddechy przerywały otaczającą ich nocną ciszę. Pogładził ją
po włosach i zaczął delikatnie masować kark, aŜ poczuł, jak
się odpręŜa, przytulona do niego. Siedzieli objęci jeszcze
przez kilka chwil. W końcu Selene podniosła głowę, dotknęła
czule jego twarzy i popatrzyła jak na człowieka, a nie demona,
jakim się czuł.
- Proste, prawda?
- Zaskoczyłaś mnie.
- Uznałam, Ŝe tylko tak mogę cię zmusić do współpracy. - I
miałaś rację.
- Teraz, kiedy wypełniłam misję, zostawiam cię. MoŜesz
wracać do tego, co wcześniej robiłeś.
Ku zaskoczeniu Adriena wstała z jego kolan, odszukała
peniuar, włoŜyła go i odeszła do swojej sypialni, zostawiając
go ze spuszczonymi spodniami oraz zamętem w głowie.
Spodziewał się, Ŝe zaprosi go do swojego łóŜka. Miał skrycie
taką nadzieję. A ona opuściła go po szybkim seksie, nie chcąc
niczego więcej. Z jakiegoś powodu bardzo go to zezłościło.
W chwili gdy ich ciała się połączyły, czuł, jakby Selene była
w stanie uwolnić go od popełnionych grzechów. Jedyne, co
mogło go spotkać, to tymczasowe odpuszczenie. NiezaleŜnie
od wszystkiego potrzebował jej więcej. Przy niej zapominał o
cierpieniu.
Minęła godzina i Selene poczuła, jak w jej łóŜku ugina się
materac, po czym przytulają ją dwa silne ramiona.
Niespodziewane pojawienie się Adriena zaskoczyło ją.
Odwróciła się do niego twarzą. Była naga. Od jego
wspaniałego ciała oddzielało ją tylko cienkie prześcieradło.
Spodziewała się, Ŝe on równieŜ nie ma nic na sobie i
zamierzała to wkrótce sprawdzić.
- Czemu zawdzięczam ten zaszczyt? - spytała.
- Sądziłem, Ŝe śpisz.
- Powiedzmy, Ŝe nie przywykłam do tego, Ŝeby w moim łóŜku
pojawiali się bez uprzedzenia męŜczyźni.
- Mam sobie iść?
- Tego nie powiedziałam.
- To dobrze, bo nie zamierzam. - Wślizgnął się pod
prześcieradło, przysuwając się do niej. Jak wcześniej
podejrzewała, był nagi. Cudownie pachniał. Selene wtuliła się
w jego kark. Mokre włosy musnęły jej policzek. Nigdy
wcześniej nie zaznała tylu prostych przyjemności. Cieszyła się
jego ciepłem, bliskością silnego męskiego ciała, nawet
otaczającą go tajemnicą.
- Nie zamierzam tu zostać.
Pokryła jego szyję serią delikatnych pocałunków.
- Rozumiem. Chcesz spać we własnym łóŜku.
- Mówiłem o plantacji. Zaraz po remoncie chcę ją sprzedać.
- Dokąd się przeprowadzisz? - spytała, czując nieprzyjemne
ś
ciskanie w Ŝołądku.
- Jeszcze nie wiem. Gdzieś do ciepłych krajów. MoŜe na jakąś
wyspę - odparł, gładząc jej pośladek.
Na bezludną wyspę, pomyślała.
- Zabierzesz ze sobą Ellę?
- Nie, choć wiem, Ŝe zrobi mi awanturę. Nie zamierzam jej
ulec. W międzyczasie, aŜ do twojego wyjazdu, chcę się z tobą
kochać - wyszeptał, draŜniąc jej sutki.
- A co z Ellą?
- Troje to trochę za duŜo. Roześmiała się, choć miała ochotę
jęknąć.
- Jak się będzie czuła, kiedy się dowie, Ŝe jesteśmy ze sobą?
- Będziemy się zachowywać dyskretnie. Zresztą i tak coś
podejrzewa.
-Jak to?
Adrien wsunął dłoń między jej uda.
- Doskonale mnie zna. Wie, Ŝe cię pragnąłem, od kiedy
przekroczyłaś próg tego domu. Choć na początku nie chciałem
cię tutaj.
- A czego teraz chcesz? - W świetle słów Adriena to proste
pytanie okazało się bardzo trudne. Selene obawiała się, Ŝe
odpowiedź moŜe jej się nie spodobać.
- To oczywiste. Pragnę znów się w tobie znaleźć. - Odwrócił
ją i przywarł do jej pleców. - Bez zobowiązań.
- Bez zobowiązań - mruknęła.
- Zawsze jednak moŜesz liczyć na to, Ŝe... - wsunął się w nią i
dokończył: - dam ci rozkosz.
ROZDZIAŁ ÓSMY
Selene wyczuła obecność Adriena, zanim spojrzała w górę i
dostrzegła go na podeście na drugim piętrze. Przystojniak na
tle niebiańskiego fresku rotundy. Z czarnymi włosami
spływającymi falami na ramiona i niebieskimi przenikliwymi
oczyma wyglądał jak anioł spadły z piedestału.
Wspinając się na górę, czuła, jak przyspiesza jej puls. Nie
widziała go od ubiegłej nocy, kiedy przyszedł do jej łóŜka,
choć przez cały dzień nie opuszczał jej myśli. Odtwarzała w
głowie raz za razem ich rozmowę. śadnych zobowiązań,
Ŝ
adnych obietnic. Przygoda erotyczna, która potrwa do
zakończenia jej pracy. Podświadomie gnębiło ją to i bolało,
nie potrafiła mu się jednak oprzeć. Zatrzymała się na
przedostatnim stopniu, przytrzymując się ręką poręczy.
- W przyszły poniedziałek wchodzi ekipa remontowa. Zaczną
od prac na zewnątrz.
- Jakie masz plany na najbliŜsze dwa dni?
Najwidoczniej nie był w nastroju do rozmów na tematy
budowlane. Biorąc pod uwagę Ŝar, jaki płonął w jego oczach,
raczej w ogóle nie miał ochoty na rozmowy.
- Wtorek i środę mam wolne. Dopiero w czwartek umówiłam
się z kobietą, która zajmie się renowacją mebli.
Rozpoczynamy równieŜ prace ogrodnicze.
- Doskonale. Mam dla ciebie zajęcie.
- Tak?
- Chcę, Ŝebyś spędziła ze mną najbliŜsze czterdzieści osiem
godzin. śadnych telefonów, spotkań, przerw. Będę wymagał
od ciebie pełnego zaufania i niepodzielnej uwagi.
- Co będziemy robić?
- Dobrze wiesz. Przeniesiemy się do mojej sypialni, gdzie jest
chłodniej, na wypadek gdybyś się zbytnio rozpaliła.
- Nie boisz się, Ŝe się sobą zmęczymy?
- Obiecuję ci, Ŝe to się nie stanie.
- Muszę tylko zatelefonować do matki.
- Spytać o pozwolenie? - zakpił.
- Zameldować się.
- W takim razie pospiesz się. - Wyprostował się, delikatnie
dotykając dłonią krocza, gdzie Selene dostrzegła potęŜne
wybrzuszenie.
- Rozmowa poczeka. - Z trudem przełknęła ślinę.
- Na pewno? Nie chcę cię rozdzielać z rodziną.
- Tak. - W końcu telefony działały w obie strony. Równie
dobrze matka mogła zadzwonić do niej.
Selene bez wahania przyjęła oferowaną przez Adriena dłoń
gotowa pójść za nim na koniec świata. Miała nadzieję, Ŝe gdy
ich romans dobiegnie końca, będzie potrafiła odnaleźć drogę
powrotną.
Bez słowa poprowadził ją do swojej sypialni, która wyglądała
teraz jak romantyczna kryjówka miłosna. Wszędzie stały
zapalone świece, kąpiąc pokój w złotym świetle. Przez
otwarte okna dochodziły dźwięki symfonii z bagien.
Adrien połoŜył Selene na stosie poduszek, które umieścił
wcześniej na podłodze. Oboje zdjęli buty. Na stoliku tliło się
kadzidełko wydzielające egzotyczną woń, która przywodziła
jej na myśl upalne noce w lesie.
- Ładny zapach.
- Odkryłem go podczas jednej z podróŜy. Ma podobno
wyjątkowy wpływ na kochanków.
- Rodzaj afrodyzjaku?
- Powiedziałbym raczej, Ŝe to dodatek do zaistniałych juŜ
sprzyjających okoliczności. Obowiązuje jedna zasada -
oświadczył po chwili, rozpinając jej bluzkę. - Nie mówimy o
przeszłości. Tu i teraz ona dla nas nie istnieje.
Czas na kilka godzin stanął w miejscu. Adrien trzymał Selene
uwięzioną w erotycznym szaleństwie. W południe zabrał ją na
werandę, gdzie kochali się w promieniach palącego słońca.
Ich ciała błyszczały od potu i nienasyconego poŜądania.
Selene nigdy nie czuła się tak wolna, nigdy wcześniej nie
zdawała sobie równieŜ sprawy z tego, jak podniecające moŜe
być ryzyko. Adrien wiedział i potrafił ją doprowadzić do
nieopisanej rozkoszy.
Wychodzili z pokoju tylko wtedy, kiedy było to konieczne, ale
nie spędzali czasu, wyłącznie się kochając. Adrien starał się
zaspokoić wszystkie zachcianki Selene. Przynosił jej jedzenie
i picie. Był otwarty i odpręŜony. Rozmawiali o ulubionych
autorach i wspólnej niechęci do polityki. Kiedy zapytała go o
rodziców, powiedział tylko, Ŝe oboje odeszli, i na tym
zakończył temat. Wyraz bólu na jego twarzy, który niezdarnie
usiłował ukryć, powstrzymał ją od dalszego wypytywania.
Zgodnie z umową, Ŝe nie będą mówić o przeszłości. Adrien
nie wspominał jej byłego męŜa, a ona nie starała się
dowiedzieć niczego o kobiecie, która była kiedyś w jego
Ŝ
yciu. Kiedy opowiedziała mu historię Grace i Zeke'a, który
umarł z Ŝalu po stracie ukochanej i dziecka, wiedziała, Ŝe
zrozumiał aluzję.
Kilkakrotnie rozwaŜała teŜ moŜliwość przyznania mu się, Ŝe
posiada dar, w końcu jednak przestraszyła się, Ŝe nie zrozumie
i Ŝe zakończy się między nimi coś, co się jeszcze tak
naprawdę nie zaczęło.
W czwartek rano Selene obudziła się i stwierdziła, Ŝe jest w
łóŜku sama. Ogarnęło ją nagle uczucie pustki i osamotnienia,
jakby straciła wieloletniego przyjaciela i kochanka. Zbeształa
się w myślach za złamanie przyrzeczenia, które sama sobie
dała, Ŝe się nie zakocha w Adrienie. Nie potrafiła jednak
powstrzymać wylewającego się z niej jak lawa uczucia. Nie
umiała przestać o nim myśleć. Niestety nie miała wyjścia,
musiała wrócić do rzeczywistości.
Po spotkaniu z firmą zajmującą się renowacją mebli zebrała
wzory otrzymanych materiałów obiciowych, które miały być
pretekstem, Ŝeby się zobaczyć z Adrienem. Drzwi do jego
biura zastała lekko uchylone. Adrien chodził nerwowo,
rozmawiając przez bezprzewodowy telefon.
- Zrób, do cholery, co ci mówiłem. W końcu dobrze ci za to
płacę. - Warknął i rzucił słuchawkę.
Selene chciała się cichutko wycofać, ale dostrzegł ją kątem
oka i jego gniew złagodniał.
- Przychodzę w złym momencie. MoŜe wrócę później -
wymamrotała, przyciskając próbki do piersi.
- Wejdź. Chętnie się odpręŜę.
- Co wolisz do głównego salonu na dole? Czerwono-złote
prąŜki czy zielony brokat?
Adrien potarł dłonią podbródek, po czym z uśmiechem usiadł
w fotelu.
- Mam pomysł. Zdejmij ubranie i owiń się najpierw w jeden
materiał, a potem w drugi. Wtedy ci powiem, który wolę.
- Jesteś nienasycony. - Udała obruszoną.
- Mógłbym to samo powiedzieć o tobie.
- Teraz powaŜnie. Który wybierasz?
- Sama podejmij decyzję. Na pewno masz lepsze oko do
kolorów.
- No dobrze, ale najpierw skonsultuję się z Ellą. Wiesz juŜ,
kiedy wraca?
- W sobotę. Namawiałem ją, Ŝeby została dłuŜej, ale
odmówiła. Nie chce naduŜywać gościnności brata.
- Cieszę się na jej przyjazd - powiedziała, z trudem kryjąc
rozczarowanie. Ich czas sam na sam dobiegał końca. Na
szczęście czekały ich jeszcze namiętne noce.
- A ja nie. Zamierzałem kochać się z tobą w kaŜdym pokoju
tego domu. Oczywiście moŜemy wykonać ten plan w ciągu
najbliŜszych dwóch dni.
- Zobaczymy. Czy mógłbyś teraz coś dla mnie zrobić?
- Wskakuj na biurko, natychmiast się tym zajmę.
- Nie chodzi o seks. Chcę, Ŝebyś poszedł ze mną na spacer,
gdy tylko trochę się ochłodzi na dworze.
- W jakimś konkretnym celu?
- Pan Gutherie powiedział mi, Ŝe kiedyś przyjeŜdŜał tu latem i
bawił się w domku na drzewie. Chciałabym go odszukać.
- Jest w zagajniku.
- Widziałeś go?
- Poznałem dokładnie najbliŜsze okolice.
- Musiało ci to zabrać sporo czasu.
- Nie miałem wtedy nic lepszego do roboty.
Selene miała ochotę go spytać, dlaczego tak posmutniał,
wybrała jednak okręŜną drogę.
- Zanim zapomnę, jak chcesz urządzić pokój gościnny
znajdujący się naprzeciw twojej sypialni? Ella powiedziała mi,
Ŝ
e nie Ŝyczysz sobie, Ŝeby go ruszać. Jeśli trzymasz tam jakieś
wartościowe rzeczy, pomogę ci je przenieść na czas remontu.
- Ma zostać, jak jest. - Spojrzał na nią rozdraŜniony.
-Na zawsze?
- Dopóki nie zmienię zdania. Zrozumiałaś? - warknął. Swoim
zachowaniem potwierdził, Ŝe klucz do jego
smutku i złości znajdował się w tamtym pokoju. Czy powinna
zaryzykować i tam zajrzeć? Lepiej poczekać, aŜ wróci Ella.
- Tak jest, proszę szefa. MoŜe jestem nienasycona, ale nie
głucha. I nie głupia.
- No tak, głupia to ty nie jesteś. - Przegrał walkę z
wewnętrznym gniewem i uśmiechnął się.
- Skoro moja inteligencja nie stoi juŜ pod znakiem zapytania,
pozwolę ci teraz wrócić do pracy i spotkamy się przy
frontowej werandzie około szóstej.
Selene wędrowała przez łąkę z Adrienem u boku, podziwiając
otaczające willę tereny skąpane w promieniach zachodzącego
słońca. Starała się wyobrazić sobie, jak wyglądała rezydencja
w dawnych czasach, kiedy kolumny były pomalowane na
biało.
- Willa Wschodzącego Słońca - powiedziała na głos i
odwróciła się, zrywając dmuchawca. - Po remoncie musimy
koniecznie zmienić nazwę. - Kiedy Adrien nie odpowiedział,
popukała go w ramię. - Zgadzasz się?
- Na co? - Spojrzał na nią.
- Na powrót do dawnej nazwy willi. A moŜe powinniśmy
zapytać o zdanie pierwszego właściciela? Jeb Gutherie mówił
mi, Ŝe jego babka rozmawiała z Zekiem po jego śmierci.
- Nie wierzę, Ŝeby ludzie mogli się komunikować ze zmarłymi
- rzucił jej niechętne spojrzenie. - Ani w Ŝadne duchy, voodoo
czy widzenia.
Oczywiście. Był twardym biznesmenem, pragmatycznym aŜ
do bólu realistą. Pewnie nigdy nie zaakceptuje jej daru.
- Nie uwaŜasz, Ŝe istnieją rzeczy i zjawiska
niewytłumaczalne?
- Nie - obraził się.
- A przeznaczenie?
- Sami tworzymy własne przeznaczenie. Jesteśmy
odpowiedzialni za nasze czyny i wybory. Spójrz, jest tam. -
Wskazał orzechowy zagajnik na skraju łąki.
Selene zauwaŜyła pomiędzy grubymi konarami jednego z
drzew drewniany domek i przyspieszyła kroku. Trudno
uwierzyć, Ŝe przetrwał tyle lat. Naszła ją nagła chęć zajrzenia
do środka. Pobiegła do drzewa, a gdy się wspięła na pierwszą
gałąź, usłyszała za sobą głos Adriena:
- Nie rób tego.
Zignorowała jego prośbę i wdrapała się na następny konar.
- Chcę tam wejść. Kiedy byłam mała, nie pozwalano mi łazić
po drzewach.
- Natychmiast schodź.
- Ale dlaczego? - Spojrzała na niego przez ramię. Od celu
dzielił ją juŜ tylko jeden krok. - Jest w dobrym stanie.
Podszedł do pnia i posłał jej surowe spojrzenie.
- Pozory mylą. Jest stary i na pewno przegniły. Spadniesz i coś
sobie złamiesz.
- Sprawdzę stopą, zanim stanę całym cięŜarem.
- Powiedziałem, schodź!
Zanim zdąŜyła odpowiedzieć, poczuła silny uścisk na kostce.
- Skoro tak się denerwujesz, dobrze.
Spuszczając nogę w dół, poślizgnęła się, straciła równowagę i
spadła wprost w ramiona Adriena, który postawił ją na ziemi i
odsunął się od niej.
- Do cholery, a nie mówiłem?
- Nie byłam znowu tak wysoko. Gdybym spadła, zraniłabym
najwyŜej własną dumę - burknęła, biorąc się pod boki.
- Albo złamałabyś kark.
Odwrócił się i ruszył w kierunku domu. Selene z trudnością
dotrzymywała mu kroku, zastanawiając się, co go tak
rozzłościło. Chwyciła go za ramię, ale strzasnął jej rękę.
- O co chodzi? - spytała, dysząc.
- O nic. Jesteś okropnie uparta.
Otworzyła ze zdziwienia usta, po czym szybko je zamknęła.
- Hipokryta. A kto skacze z samolotów i nurkuje na klifach?
- To było dawno temu. Niewarte ryzyka, przekonałem się o
tym na własnej skórze. - Ruszył dalej przed siebie, ale ona
podbiegła i zagrodziła mu drogę.
- Nie odchodź, dopóki mi nie wytłumaczysz, o co tu tak
naprawdę chodzi! - krzyknęła.
- O twoje bezpieczeństwo.
Uniosła ręce do góry i okręciła się wokół własnej osi.
- Spójrz. Nadal jestem w jednym kawałku.
- Nie mam ani siły, ani ochoty ponosić konsekwencji twojej
nieodpowiedzialności.
- Wcale cię o to nie proszę, Jestem duŜą dziewczynką i sama
potrafię o siebie zadbać.
Niespodziewanie w głowie Selene pojawiły się zmieniające
się jak klatki filmowe obrazy: młoda roześmiana kobieta, ta
sama kobieta spadająca z duŜej wysokości, oczy pełne strachu,
ciemność.
- Czy to ma związek z Chloe? Adrien posłał jej groźne
spojrzenie.
- Ella ci powiedziała? - spytał wzburzony.
- Nie. Ale wiem, Ŝe w twoim Ŝyciu była jakaś Chloe i Ŝe
zaleŜało ci na niej. MoŜe nawet ją kochałeś.
- Nic o mnie nie wiesz i lepiej, Ŝebyś nie wiedziała. Odwrócił
się i ruszył w kierunku domu. Tym razem Selene pozwoliła
mu odejść. Nie uzyskała odpowiedzi na nurtujące ją pytania i
nie dowiedziała się, co go łączyło z Chloe. Zrozumiała za to,
w jak głębokim bólu był pogrąŜony i jak waŜną była ona
osobą w jego Ŝyciu. Uzyskała pewność, Ŝe przydarzyło jej się
coś złego. Coś przeraŜającego.
Adrien nie miał pojęcia, skąd Selene dowiedziała się o Chloe.
Ogarnięty wściekłością zrzucił jednym ruchem ręki wszystko
z biurka, po czym zaczął nerwowo krąŜyć po pokoju. Miał
chaos w głowie, wszystko się w nim gotowało. Nienawidził
braku zdecydowania i słabości, tak jak w tej chwili
nienawidził siebie.
Naiwnie wierzył, Ŝe jeśli spędzi więcej czasu z Selene,
znajdzie w niej coś, co mu się nie spodoba. Co sprawi, Ŝe nie
będzie Ŝałował, kiedy odejdzie. Zamiast tego sam stał się
ofiarą własnych machinacji. Nie tylko nie wyrzucił jej z myśli,
lecz wręcz się od niej uzaleŜnił.
Przy niej zapominał o swoich wadach i o tym, co zrobił, a tego
nie było mu wolno. Tylko człowiek pozbawiony sumienia, na
zawsze potępiony, mógłby zapomnieć. On jeszcze tak nisko
nie upadł.
Nie powinien wyładowywać na Selene gniewu. Nie
zasługiwała na to. Powinna być z normalnym męŜczyzną.
MęŜczyzną, który nie ma na koncie długiej listy
niewybaczalnych błędów. MęŜczyzną, który by ją kochał, tak
jak na to zasługiwała.
Przez chwilę wierzył, Ŝe mógłby nim być. Dała mu nadzieję,
Ŝ
e mógłby zostawić za sobą przeszłość, stając się nowym
człowiekiem. Dopóki nie wróciły wspomnienia,
uświadamiając mu, Ŝe to niemoŜliwe.
Był pewien, Ŝe jeśli powie jej prawdę, przyspieszy tylko i tak
juŜ przesądzone jej odejście. Środek ostateczny, a zarazem
ostatnia deska ratunku.
Zanim się to stanie, spędzi z nią ostatni wieczór, udając
męŜczyznę, jakiego chciała w nim widzieć, Ŝeby potem znów
wrócić do krainy wiecznego potępienia.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Następnego dnia rano, po spędzeniu samotnie niespokojnej
nocy, Selene postanowiła zajrzeć do dawnego pokoju
dziecinnego. Usiadła w bujanym fotelu i spojrzała smutno na
kołyskę, rozmyślając o biednej Grace, która nigdy nie miała
szansy przytulenia własnego dziecka.
Westchnęła cięŜko i rozbujała pustą kołyskę. Rozsądek
podpowiadał jej, Ŝe powinna natychmiast odejść od Adriena i
wyjechać z plantacji. Jednocześnie coś ją tu trzymało.
Nieznana siła, moŜe przeznaczenie lub po prostu nadzieja, Ŝe
w końcu Adrien ją pokocha, tak jak ona jego.
- Coś ci się marzy?
Selene odwróciła się i ujrzała w drzwiach Morrella ubranego
w białą koszulę i czarne spodnie. Wyglądał, jakby właśnie
wyszedł ze spotkania słuŜbowego.
Podniosła się pospiesznie, postanawiając skierować rozmowę
na tematy słuŜbowe, Ŝeby ukryć, jak bardzo ją uraziło jego
wczorajsze zachowanie.
- Pomyślałam, Ŝe to doskonałe miejsce na pokój rodzinny.
Wybrałabym tu nowoczesny wystrój w odróŜnieniu od reszty
domu, co podniosłoby wartość willi przy sprzedaŜy.
Adrien przez dłuŜszą chwilę uwaŜnie się w nią wpatrywał, aŜ
w końcu się odezwał: -Wybacz. Selene nie spodziewała się
takiego obrotu sprawy.
- Przeprosiny przyjęte.
- Wiem, Ŝe proszę o wiele, ale chciałbym się jakoś
zrehabilitować.
- Co proponujesz?
- Wspólną kolację.
- Wybierzemy się do restauracji? - CzyŜby to było zaproszenie
na randkę, ucieszyła się. Zbyt piękne, Ŝeby było prawdziwe.
- Nie, tu nam przywiozą jedzenie.
- Nic by ci się nie stało, gdybyś od czasu do czasu wyszedł z
domu - westchnęła z rozczarowaniem.
- Mam powody, dla których wolę zostać.
Selene doszła do wniosku, Ŝe ma to coś wspólnego z deserem,
który planował na wieczór. Będzie jednak nieugięta. Dopóki
nie otrzyma wszystkich odpowiedzi, nie będzie przyjemności.
- O której? - ZbliŜyła się, zachowując jednak bezpieczny
dystans.
- O siódmej.
- Dobrze, będę gotowa.
W czarnej atłasowej sukni, kupionej wcześniej w mieście, ze
starannie upiętymi włosami Selene zeszła na dół tak szybko,
jak tylko jej na to pozwalały wysokie obcasy pantofli. Gdy
wybiła siódma, odczekała pięć minut, nie chcąc się pojawić
punktualnie, Ŝeby nie pomyślał, Ŝe jest na kaŜde jego
zawołanie. Gdy się znalazła w holu, stanęła jak wryta. W
drzwiach jadalni stał chudy siwowłosy męŜczyzna w
smokingu.
- Dobry wieczór pani. Nazywam się Renaldo i dzisiejszego
wieczoru będę miał przyjemność podawać państwu do stołu.
Proszę tędy.
Nie mogąc wydusić z siebie słowa, Selene przyjęła jego ramię
i dała się poprowadzić do jadalni. Przy stole czekał juŜ na nią
Adrien ubrany w czarną jedwabną marynarkę, czarne spodnie
i białą świeŜo wyprasowaną koszulę. Od razu zauwaŜyła, Ŝe
ich nakrycia ustawione są obok siebie. Kelner odsunął przed
nią krzesło, a kiedy usiadła, ułoŜył jej na kolanach czerwoną
serwetkę.
Kiedy zniknął w kuchni, Adrien usiadł przy Selene.
- Skąd go wziąłeś?
- Z Atlanty. Przyjechał z nim szef kuchni z Chez Gaston.
Pomyślałem, Ŝe się stęskniłaś za rodzinnymi stronami i
postanowiłem ci je przybliŜyć.
- Doskonale znam tę restaurację. Nie mogę uwierzyć, Ŝe
jechali tu tyle godzin na jeden piątkowy wieczór.
- Przylecieli prywatnym samolotem.
- Spory wydatek. PrzecieŜ spokojnie mogłam podgrzać to, co
zostawiła nam Ella.
- Masz coś przeciwko drogiej kolacji?
Nie, ale miała awersję do pieniędzy. Morrell okazał się być
znacznie zamoŜniejszy, niŜ się spodziewała. Znała doskonale
z autopsji świat bogatych i właśnie od niego między innymi
starała się uciec.
- Nie chciałam być niewdzięczna. Oczywiście doceniam twoje
starania.
- Zobaczysz, jak ci się spodoba to, co zaplanowałem na drugą
część wieczoru. Ładna sukienka. Wolałbym jednak coś z
większym dekoltem.
- Chciałam włoŜyć coś szczególnego. To było jedyne, co
udało mi się kupić w miasteczku w tak krótkim czasie.
Po kolacji Adrien odprowadził szefa kuchni i kelnera do
czekającego na zewnątrz auta. Po chwili wrócił z rękoma
wbitymi w kieszenie, posyłając Selene zmysłowy uśmiech.
Gdy wstała od stołu, zbliŜył się do niej i zanim zdąŜyła zrobić
krok, chwycił ją w ramiona. Przesunął dłonie na jej pośladki i
podciągnął do góry sukienkę.
- Zdejmijmy to.
- Najpierw musimy porozmawiać. - Wysunęła się z jego objęć,
otrzymując w zamian srogie spojrzenie.
- O czym?
- O naszych tajemnicach. Twoich i moich.
- KaŜdy ma prawo do sekretów. Nie interesują mnie twoje
zwierzenia.
- Przykro mi, ale będziesz musiał ich wysłuchać.
- No dobrze, jeśli poczujesz się po tym lepiej. Tylko nie
oczekuj ode mnie tego samego. - Opadł niechętnie na krzesło.
- Kiedy byłam małą dziewczynką, odkryłam w sobie
umiejętność czytania w myślach innych ludzi - oznajmiła,
wzdychając głęboko. - Szybko jednak zrozumiałam, Ŝe ten dar
to przekleństwo. Nie warto wiedzieć, co myślą o tobie inni, co
dostaniesz na urodziny czy pod choinkę. Dlatego nauczyłam
się blokować umysł.
Chwilę czekała, aŜ Adrien coś powie, ale on wpatrywał się w
nią bez słowa.
- Kiedy mój mąŜ zaczął dłuŜej zostawać w pracy, po raz
pierwszy po wielu latach postanowiłam skorzystać z tego
daru. Wyobraź sobie moje zdziwienie, kiedy odkryłam, Ŝe
będąc ze mną w łóŜku, fantazjuje o naszej wspólnej przy-
jaciółce. Spytałam go i przyznał się do romansu. Koniec
historii, koniec małŜeństwa.
- Mówiłem ci, Ŝe nie wierzę w takie rzeczy.
- W dniu, w którym przekroczyłam próg tego domu, zaczęły
mnie nachodzić twoje myśli. Nie chciałam ich słuchać, ale
były zbyt silne i nie byłam w stanie ich zablokować.
- To niedorzeczne.
- CzyŜby? Kiedy przyszłam do ciebie na werandę, wtedy
kiedy kochaliśmy się po raz pierwszy, wiedziałam, Ŝe
wcześniej o tym fantazjowałeś.
Przez moment wyglądał, jakby go zamurowało, po chwili
jednak na jego twarzy pojawił się wcześniejszy wyraz
niedowierzania.
- Do czego zmierzasz?
- Odebrałam teŜ inne obrazy z twoich myśli. Była na nich
Chloe. To od ciebie przypadkowo się dowiedziałam, jak ma na
imię.
- Nie chcę tego słuchać.
- Ale musisz, poniewaŜ wiem, Ŝe przydarzyło jej się coś złego
i Ŝe to coś zŜera cię od środka.
- Skoro potrafisz czytać w myślach, powinnaś juŜ znać tę
okropną historię.
- Nie wiem wszystkiego, poniewaŜ blokujesz mi dostęp do
myśli. A moŜe podświadomie nie chcę ich poznać, bo się boję,
Ŝ
e zrobiłeś coś strasznego?
- Tu się akurat nie mylisz.
Adrien podniósł się i ruszył w kierunku schodów. Selene
wyprzedziła go i zatarasowała mu drogę, gotowa wyciągnąć
zeń wszystkie odpowiedzi.
- Tym bardziej winien mi jesteś prawdę.
Morrell usiadł na schodach i zakrył twarz dłońmi. Kiedy
chwilę później spojrzał na nią, w jego oczach dostrzegła
głęboki poruszający ból. Jego umysł niespodziewanie się
otworzył, ukazując serię bardzo szybko się zmieniających
obrazów. Młoda ciemnowłosa kobieta o niebieskich oczach
wspina się na skałę. Wyciąga dłoń po pomoc, nie mogąc się
utrzymać. Spada, uderza na wysokości o skały, jej pozbawione
Ŝ
ycia ciało wisi tragicznie na linie. Ta sama kobieta, która
nawiedzała ją w snach.
Wizje zaczęły się rozmywać i Selene usiadła obok Adriena.
- Spadła.
Spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.
- Nie miała doświadczenia. Nie powinna była ze mną iść, ale
ubłagała mnie. Jak zawsze nie potrafiłem jej odmówić.
- Musiałeś ją bardzo kochać.
- Była moją siostrą.
- Siostrą? - wydała stłumiony okrzyk zdziwienia.
- Urodziła się, gdy miałem dwanaście lat. Była córką mojej
matki i tego drania mojego ojczyma. Jedynym dobrem, które
wyniknęło z tego fikcyjnego małŜeństwa. - Roześmiał się
cynicznie. - Ironia losu chciała, Ŝe wuj Giles był
administratorem spadku, a na dodatek w swojej ostatniej woli
zapisał wszystko mnie, z wyjątkiem części Chloe, którą
miałem zarządzać. Nie muszę ci mówić, jak bardzo popsuło to
moje stosunki z matką i jej godnym poŜałowania męŜem,
który tylko czyhał na jej majątek. Kiedy skończyłem
szesnaście lat, wyprowadziłem się od Gilesa. Przez cały czas
pozostawałem w bliskich kontaktach z Chloe. Teraz obwiniają
mnie o to, co się stało, i niestety mają rację.
Selene objęła go czule ramieniem.
- To nie twoja wina. To był wypadek.
- Nie chcę więcej o tym mówić. - Oparł łokcie na udach i
ukrył twarz w dłoniach.
Instynkt podpowiedział Selene, Ŝe w tej układance brakowało
jeszcze kilku kloców. PoniewaŜ jednak Adrien wyglądał jak
przeciśnięty przez wyŜymaczkę, postanowiła dać mu na
dzisiaj spokój z pytaniami.
- Przykro mi z powodu tego, co się stało, cieszę się jednak, Ŝe
mi o tym powiedziałeś. Chciałabym zdjąć z ciebie
przynajmniej część tego cięŜaru.
- Dlaczego? - Spojrzał na nią zmieszany.
- PoniewaŜ martwię się o ciebie. Jestem przy tobie szczęśliwa.
Kiedy cię przy mnie nie ma, czuję się niepełna. Wiem,
mówiłeś, Ŝe nie chcesz Ŝadnych obietnic i zobowiązań, ale nie
mogę nic poradzić na to, co czuję.
Odwrócił się do niej i ujął jej twarz w dłonie.
- Nie zasługuję na twoje współczucie. Nie zasługuję na ciebie,
ale, na Boga, nie potrafię bez ciebie Ŝyć.
Nie mogła poruszać rękami ani nogami. Nie była w stanie
wydobyć z siebie głosu ani odepchnąć zaciskających się na jej
szyi palców. Umierała duszona przez nieznanego napastnika.
Nagle na szyi męŜczyzny zabłysnął złoty medalion. Wtedy
zdała sobie sprawę, Ŝe mordercą nie był obcy.
Selene poderwała się z łóŜka, cięŜko oddychając i drŜąc na
całym ciele. Spojrzała na puste miejsce u swego boku. CzyŜby
oddała serce demonowi, mordercy, a nie upadłemu aniołowi?
Adrien był administratorem majątku Chloe. Czy był zdolny
spowodować wypadek, Ŝeby przejąć jej spadek? NiemoŜliwe,
Ŝ
eby instynkt co do jego osoby aŜ tak ją zawiódł. Zaczęła się
pospiesznie ubierać. Nim zdąŜyła uciec z sypialni, z łazienki
wyszedł Adrien z ręcznikiem przewiązanym na biodrach i
uśmiechnął się do niej.
- Dokąd się wybierasz?
- Chcę się ubrać, zanim przyjedzie Ella - wyjaśniła, starając
się zwalczyć w sobie potrzebę przytulenia się do niego.
- JuŜ tu jest.
- To dobrze - ucieszyła się. Nadeszło wsparcie, na wypadek
gdyby jej obawy okazały się słuszne. - Ciekawa jestem, jak jej
się udał wyjazd. - Cofnęła się o krok, kiedy się do niej zbliŜył.
- Co się dzieje? - spytał.
- Nic, wolę, Ŝeby Ella nie przyłapała mnie w twojej sypialni.
- Od teraz juŜ zawsze będziesz spała w moim łóŜku. Ella
będzie się musiała do tego przyzwyczaić. - Roześmiał się.
Zeszłej nocy oddałaby duszę, Ŝeby to usłyszeć, teraz sama nie
wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.
- Zobaczymy się później - mruknęła i uciekła, póki jeszcze
miała siłę. Nie oglądając się, pobiegła do łazienki w holu i
zamknęła za sobą drzwi. Szybko dokonała niezbędnych
porannych ablucji, po czym powędrowała do swojego pokoju,
Ŝ
eby się ubrać. Weszła do środka i zauwaŜyła na
wyświetlaczu telefonu komórkowego, Ŝe któreś z rodziców
próbowało się z nią skontaktować. Miała ochotę odłoŜyć
rozmowę na później, w końcu jednak zdecydowała się
zatelefonować do domu. Przysiadła na łóŜku i nacisnęła
szybkie wybieranie numeru. Po chwili usłyszała głos ojca o
południowym akcencie.
- Cześć, tato. Mówi Selene. Przepraszam, Ŝe wcześniej się nie
odbierałam.
- Twoja siostra rodzi. Prosiła, Ŝebym cię zawiadomił. Hannah
była znana z nieodpowiedniego wyczucia czasu.
Tym razem wykazała się wyjątkowo dobrym. Doskonała
wymówka, Ŝeby stąd wyjechać. Czy będzie mogła Ŝyć w
spokoju, jeśli nie pozna prawdy przed powrotem do domu?
- Ile jeszcze ma czasu?
- Ostatni raport od matki mówił, Ŝe kilka godzin. Najpóźniej
jutro rano.
- Nadal zamierza rodzić w domu?
- Tak, choć zupełnie tego nie rozumiem. Ma dobry szpital i
ś
rodki przeciwbólowe na wyciągnięcie ręki. A ty nadal jesteś
w Luizjanie?
- Tak. Pozdrów Hannah. Postaram się przyjechać jak
najszybciej.
- Witaj w domu.
Ella siedząca przy kuchennym stole podniosła głowę znad
sterty korespondencji, którą właśnie przeglądała.
- Dzień dobry. JuŜ myślałam, Ŝe wyjechałaś. Jest prawie
południe, a nie widziałam cię od rana.
- Tak się składa, Ŝe faktycznie muszę was opuścić na kilka
dni. Moja siostra rodzi i chciałabym przy niej być. Teraz
jednak potrzebuję twojej pomocy
- Postaram się dopilnować wszystkiego, kiedy cię nie będzie.
Powiesz mi tylko, co mam robić.
Selene przysunęła się do Elli.
- To nie ma związku z remontem. Chodzi o Adriena. Muszę
wiedzieć, co się naprawdę przydarzyło Chloe.
- Nie mogę o tym rozmawiać. Dałam słowo Adrienowi.
- Wiem, Ŝe spadła ze skałki i Ŝe nie Ŝyje. Tyle mi powiedział.
Boję się, Ŝe ukrywa coś gorszego. Czy to naprawdę był
wypadek?
- Dlaczego to dla ciebie takie waŜne?
- PoniewaŜ zaleŜy mi na nim.
Ella przyglądała jej się przez dłuŜszą chwilę.
- Zakochałaś się w nim.
Miała ochotę zaprzeczyć, ale to nie miało sensu.
- Instynkt podpowiada mi, Ŝe wydarzyło się coś więcej.
- To był nieszczęśliwy wypadek, ale to tylko część historii.
- Proszę, powiedz mi prawdę. - Spojrzała na Ellę błagalnie.
Kobieta bez słowa sięgnęła po kluczyk ukryty na półce nad
stołem i podała jej go.
- W pokoju naprzeciw jego sypialni, w drugiej szufladzie
szafki nocnej znajdziesz odpowiedź.
Selene wstała i połoŜyła dłoń na ramieniu Elli.
- Dziękuję - zawołała i wyszła z kuchni. Pobiegła schodami na
górę. Przestraszona tym, co moŜe odkryć, na korytarzu na
górze zwolniła kroku. Drzwi pokoju Adriena były uchylone.
Pomyślała z nadzieją, Ŝe poszedł do biura. Dwa razy klucz
wypadł jej z ręki, zanim trafiła do zamka. Przez cały czas
towarzyszyło jej zdradzieckie spojrzenie demona i jego
przeraŜający uśmieszek. W końcu pokonała drzwi. Ku jej
zaskoczeniu wewnątrz nie było Ŝadnych pamiątek po Chloe.
ś
adnych rzeczy, zdjęć czy innych śladów, Ŝe przebywała tu
młoda kobieta. Znajdowało się tu tylko wąskie szpitalne łóŜko
ustawione wzdłuŜ okna oraz nocna szarka, o której
wspomniała Ella. Pod ścianą stał złoŜony wózek inwalidzki.
To wszystko. Zamiast odpowiedzi w jej głowie zrodziło się
tylko więcej pytań. Domyślała się, Ŝe Chloe nie zginęła w
wypadku, lecz została sparaliŜowana. Selene podeszła do
szafki, otworzyła szufladę i znalazła w środku kilka kartek.
Usiadła na podłodze po turecku i zaczęła je przeglądać. Szkice
i akwarele przedstawiające motyle i drzewa, ptaki w locie oraz
małą dziewczynkę z czarnymi lokami biegającą po trawniku
przed willą z fasadą pomalowaną na Ŝółto. Najsmutniejszy z
obrazków ukazywał młodą kobietę z profilu siedzącą na
wózku inwalidzkim i zasłaniającą rękoma twarz. Tragiczny
portret Chloe. Pod rysunkiem znalazła karteczkę zapisaną
kaligraficznym pismem.
Drogi Adrienie.
Nienawidzę się za to, jakim stałam się dla Ciebie i dla Elli
cięŜarem. Jeszcze bardziej nienawidzę myśli, Ŝe musiałabym
Cię opuścić. Nie zmuszaj mnie do tego. Nie jestem na tyle
silna.
Wybacz mi,
Chloe.
- Co ty tu, do diabła, robisz?
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Selene o mało nie wypuściła wszystkiego z rąk, kiedy
zobaczyła Adriena stojącego w otwartych drzwiach. W jego
niebieskich oczach kipiała wściekłość.
- Szukałam tego. - Podniosła rysunki i list. - I co się
spodziewałaś znaleźć?
- Odpowiedzi. Wiem, Ŝe Chloe przeŜyła wypadek i Ŝe
skończyła na wózku inwalidzkim. Muszę wiedzieć, co się
wydarzyło później. Czy masz coś wspólnego z jej śmiercią?
- Tak.
- Co jej zrobiłeś?
Adrien milczał. W głowie Selene pokazały się nowe obrazy.
Chloe leŜąca w łóŜku z zamkniętymi oczyma. Jej brat
pochylający się nad nią, zbliŜający dłonie do jej szyi i...
sprawdzający puls. Ujmujący, pełen bólu jęk Adriena, od
którego poczuła duszności.
- Odebrała sobie Ŝycie?
Morrell przez chwilę chodził po pokoju, po czym zatrzymał
się przy oknie i odwrócił do niej.
- Przez jedno śledztwo koronera juŜ przeszedłem, drugiego nie
potrzebuję.
- Chcę tylko złoŜyć w całość to, co wiem o tej sprawie.
- Jej śmierć spowodowało moje zaniedbanie.
- Powinieneś to z siebie wyrzucić. Nosisz wszystko w sobie
zbyt długo i to cię niszczy.
- Chcesz prawdy, to ją dostaniesz. Tylko uprzedzam, Ŝe to nie
jest historia dla kogoś, kto przez całe Ŝycie Ŝył w małym
bezpiecznym światku.
- Nic mnie to nie obchodzi. Muszę wiedzieć, co się stało.
- Chloe była sparaliŜowana od klatki piersiowej w dół. Mogła
sama oddychać, przynajmniej do pewnego momentu. - Zaczął
niespokojnie krąŜyć po pokoju. Miał podkrąŜone oczy i twarz
wykrzywioną dręczącymi go wyrzutami sumienia. - Czuła się
coraz gorzej. Na dzień przed jej śmiercią nalegałem, Ŝebyśmy
następnego dnia pojechali do szpitala, gdzie otrzymałaby
lepszą pomoc. Nie chciała, ale ja podjąłem decyzję. Wcześniej
Ella opiekowała się nią w ciągu dnia, a ja w nocy. Czytałem
jej przed snem. Potem siedziałem przy niej, czuwając. Tamtej
nocy... - opuścił smutno głowę - byłem zbyt wykończony i
niechcący przysnąłem. Kiedy się obudziłem, nie oddychała.
Zastosowałem pierwszą pomoc, ale niestety było juŜ za późno.
Myślę, Ŝe Chloe się poddała.
Selene odłoŜyła rysunki na łóŜko i podeszła do niego. Smutek
bijący z jego głosu rozdzierał jej serce.
- Jak długo się nią opiekowałeś?
- Przez dwa lata. Popołudniami zabierałem ją na spacery po
plantacji, Ŝeby pooddychała świeŜym powietrzem. Uwielbiała
podczas nich rysować i choć przychodziło jej to z wielkim
trudem, nie poddawała się, starając się robić to, co kocha. To
wszystko było jednak za mało. Nie potrafiłem jej
zmobilizować, Ŝeby dalej walczyła.
- Niewiele osób byłoby zdolnych do takiego poświęcenia.
Zrobiłeś wszystko, co mogłeś.
- Gdybym nie zasnął, zdąŜyłbym wezwać pogotowie i nie
umarłaby.
- A moŜe odsunąłbyś tylko to, co i tak było nieuniknione. Jej
stan się pogarszał i nie wiadomo, ile jeszcze by wytrzymała.
- Zasługiwała na to, by Ŝyć dłuŜej.
- Zasługiwała na spokój. Przestań się obwiniać.
- Nie potrafię.
- Postaraj się. Musisz. - Objęła go w pasie. - Chloe nie
chciałaby, Ŝebyś tak Ŝył. Nikt nie Ŝąda, Ŝebyś o niej
zapomniał. PrzecieŜ sama cię prosiła, Ŝebyś jej wybaczył.
Zrobisz to?
- JuŜ to zrobiłem.
- A teraz musisz jeszcze wybaczyć sobie. Pozwól jej odejść.
- Tego, co jej uczyniłem, nie da się wybaczyć. Zawiodłem ją
dwa razy.
- Ona ci wybacza i ja równieŜ.
Adrien ujął twarz Selene w dłonie i zmusił ją, Ŝeby na niego
spojrzała.
- Ucieknijmy stąd. Wystarczy jeden telefon, Ŝebyśmy w ciągu
kilku godzin znaleźli się na drugim końcu świata.
- Nie mogę. Nie teraz.
- Boisz się mnie. Nie masz absolutnej pewności, czy mówię
prawdę.
- Ufam ci, ale muszę pojechać na kilka dni do domu. Hannah
rodzi swoje pierwsze dziecko. Gdy wrócę, zabierzesz mnie,
dokąd zechcesz.
- Jedź do rodziny. Zostań na zawsze w Georgii. Nie pasujesz
do tego miejsca ani do mnie. Przy mnie czeka cif tylko
smutek.
Ból przeszył jej serce, a oczy zamgliły się łzami.
- Wcale tak nie myślisz.
Odwrócił się do niej plecami i podszedł do okna. Starała się
wejść w jego myśli, ale widziała jedynie ciemność. śadnych
uczuć, emocji, Ŝalu.
- Chcesz, Ŝebym odeszła, zostawiając za sobą to, co nas
łączyło?
- Dzieliliśmy tylko rozkosz fizyczną i czas, nic więcej.
- Być moŜe dla ciebie to tylko tyle znaczyło. Dla mnie to było
coś waŜniejszego. Wiesz, zastanawiałam się, dlaczego nie
zatrzymałam się w Baton Rouge pierwszej nocy, kiedy
przyjechałam do Luizjany. Dlaczego jechałam dalej, choć było
późno i byłam zmęczona. Dlaczego przenocowałam w St.
Edwards i zamiast następnego ranka ruszyć dalej, zostałam na
kilka dni. Teraz juŜ wiem.
- śeby ocalić mnie przede mną samym?
- Nie, Ŝeby cię pokochać.
- Tym razem się panu udało, panie Morrell.
Adrien siedzący na szpitalnym łóŜku podniósł wzrok na Ellę,
która przyglądała mu się z szyderczym wyrazem twarzy.
- Nie powinnaś była jej tu sprowadzać.
- Nie dałeś mi wyboru. - Weszła do pokoju i usiadła przy nim.
- Miała prawo poznać prawdę, Ŝe nie jesteś potworem. Ona cię
kocha i powinieneś przyjąć jej uczucie.
- Gdybyś wszystko o niej wiedziała, na pewno byś się
ucieszyła, Ŝe odeszła.
- Jeśli myślisz o jej umiejętności czytania w myślach, to
powiedziała mi o tym przed wyjazdem.
- To nie ma sensu.
- Przeciwnie.
- Jesteś inteligentną kobietą i dobrze wiesz, Ŝe to niemoŜliwe.
- śyję na tym świecie od dawna i wierzę, Ŝe to prawda.
Widziałam to. Kiedy tylko przekroczyła próg naszego domu,
zwróciłam uwagę, Ŝe jest inna. śe nie zjawiła się tu bez
przyczyny. Inaczej nie zatrudniłabym jej, bo nie ma
doświadczenia.
- Niech cię diabli z tą wiarą w przeznaczenie - warknął przez
zaciśnięte zęby.
- A ty wstydziłbyś się szargać pamięć siostry uŜalaniem się
nad sobą.
- Nie zamierzam tego wysłuchiwać.
- Ale będziesz musiał. Oboje popełniliśmy błąd, za późno
zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo pogorszył się stan
Chloe. Chcieliśmy dobrze. Selene równieŜ. Zmusiła cię, Ŝebyś
poczuł coś więcej niŜ ból. Udowodniła ci, Ŝe nadal jesteś
męŜczyzną, a nie pustą skorupą człowieka. MoŜe ci się to nie
podobać, lecz ta kobieta stała się częścią ciebie. A teraz
wyjaśnij mi, co zamierzasz z tym zrobić? - Nic. Powiedziałem
jej, Ŝeby sobie poszła i więcej nie wracała.
- Wróci, jeśli ją o to poprosisz.
W głębi duszy bardzo tego pragnął. Dotychczas nie zdawał
sobie sprawy z tego, ile dla niego znaczyła.
- Nie mam pojęcia, jak się z nią skontaktować.
- To dalej się nad sobą uŜalaj. - Ella się zamyśliła. - Poza tym,
skoro potrafi czytać w myślach, dowie się, co czujesz. Nawet
teraz nie umiesz przestać o niej myśleć. Skończ się zadręczać i
powiedz jej, Ŝe popełniłeś błąd. Inaczej skaŜesz się na
samotność, a Chloe znienawidzi cię za to, Ŝe zmarnowałeś
sobie Ŝycie.
- Jest taki słodki. - Selene podniosła wzrok na siostrę znad
trzymanego w ramionach niemowlęcia, napotykając jej dumne
spojrzenie. - Jak mu dasz na imię?
- Trey, skoro jest Douglasem trzecim.
- Wygląda jak Trey. Jak ty sobie poradzisz z małym
chłopcem, siostrzyczko?
- Nigdy nie miałam problemów z męŜczyznami - roześmiała
się Hannah.
Dziecko zaczęło się wiercić i Selene odłoŜyła je do koszyka
obok łóŜka matki.
- Odpocznij, póki śpi. Wyglądasz na zmęczoną.
- Ty równieŜ. MoŜesz się zatrzymać u nas w pokoju
gościnnym, chyba Ŝe wolisz zamieszkać u rodziców.
- Nie zastanawiałam się jeszcze, co zrobię. - Nagle zdała sobie
sprawę, Ŝe nie ma dokąd pójść. - Chętnie zostałabym tu z tobą
i pomogłabym ci przez jakiś czas przy małym.
- A twoja praca? - Hannah zmarszczyła brwi.
- To juŜ skończone. - Podobnie jak związek z Adrienem. Do
oczu napłynęły jej łzy.
- Wylali cię?
- Właściwie tak - odparła, pocierając nos, Ŝeby się nie
rozpłakać.
- I co teraz zrobisz?
- Nie mam pojęcia. Pomyślę o tym jutro, jak przystało na
dziewczynę z południa.
- Zawsze ze wszystkim zwlekasz, kochana córeczko.
Na dźwięk łagodnego głosu, Selene zesztywniała. Odwróciła
się i ujrzała stojącą w drzwiach z torbą podróŜną w dłoni
Lynette Albright. W białym kostiumiku, z blond włosami
starannie ułoŜonymi w kok, wyglądała jak królowa wyŜszych
sfer.
- Witaj, mamo. - Uśmiechnęła się, kryjąc zakłopotanie.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia po tym, jak zniknęłaś
bez słowa kilka tygodni temu?
Kłótnia z matką była ostatnią rzeczą, na jaką Selene miała
ochotę.
- Posłuchaj, mamo, jestem bardzo zmęczona i marzę teraz
tylko o tym, Ŝeby się połoŜyć.
- Skoro Selene zostaje u nas, moŜesz wracać do ojca -
oświadczyła Hannah.
- Mowy nie ma. - Posłała córce karcące spojrzenie. - Na
pewno będziesz potrzebowała przy dziecku pomocy,
szczególnie w nocy.
- Karmię piersią, a w tym raczej mi nie pomoŜesz.
- MoŜe zanim pójdziemy spać, napijemy się herbaty
rumiankowej? Hannah tymczasem nacieszy się dzidziusiem -
zaproponowała Selene polubownie.
- Doskonale - odparła nadal lekko naburmuszona Lynette. -
Jeśli w nocy będziesz czegoś potrzebowała, obudź mnie -
rozkazała drugiej córce. - Nawet jeśli nie mam mleka, to mogę
pokołysać małego.
Kobiety posłały młodej mamie całusy i wyszły do kuchni.
Lynette wyjęła kubki z szafki, a Selene wstawiła czajnik z
wodą. Przez dłuŜszą chwilę obie milczały.
- Opowiedz mi o swojej pracy - przerwała w końcu ciszę
matka.
- Zajmowałam się remontem zabytkowej rezydencji, ale juŜ
skończyłam.
- Szybko poszło. Pewnie nie było zbyt wiele do zrobienia.
- Wszystko zorganizowałam i teraz pracami pokieruje ktoś
inny.
- I co dalej zamierzasz?
- Pomyślałam, Ŝe wykorzystam wykształcenie, które mi
daliście. MoŜe zacznę współpracować z firmą dekoratorską
albo otworzę własny interes? Chcę się specjalizować w
remontach obiektów historycznych.
- Jan Mayers ma w centrum sklep ze sztuką uŜytkową.
Ucieszyłby się, gdybyś dla niego pracowała. Zadzwonić do
niego?
- Jan jest dekoratorem wnętrz. Mnie interesuje szerszy zakres.
Tak czy inaczej, dziękuję za propozycję - dodała, widząc, Ŝe
matka poczuła się uraŜona. - Jeśli nie mielibyście z tatą nic
przeciwko temu, chciałabym się zatrzymać u was w domu,
dopóki nie znajdę własnego mieszkania.
- AleŜ oczywiście - ucieszyła się. - Twój dawny pokój jest do
twojej dyspozycji.
- Dziękuję. To nie potrwa długo. Smutno jest musieć wracać
do rodziców w tym wieku.
- Zawsze będziesz mile widziana. Zostaniesz tak długo, jak
będziesz miała ochotę. - Lynette przez dłuŜszą chwilę
wpatrywała się w płyn w kubku, po czym zwróciła się do
córki: - Chyba powinnam cię przeprosić, Ŝe tak rozpaczałam
nad twoim rozwodem. Wiązałam tyle nadziei z tym
małŜeństwem.
- To była raczej fuzja, a nie związek. Nie było nam ze sobą
dobrze.
- Teraz to wiem. Ja tylko chciałam, Ŝebyście ty i Hannah były
szczęśliwe. - Westchnęła. - Nie byłam zadowolona z
małŜeństwa twojej siostry z Doughiem. Szybko się jednak
przekonałam, Ŝe bardzo się kochają, a to jest znacznie
waŜniejsze niŜ całe złoto Georgii.
W końcu matka zrozumiała, Ŝe wartości męŜczyzny nie ocenia
się po zawartości jego portfela.
- Wiem, co masz na myśli. Wielka miłość to taka, kiedy na
widok ukochanego męŜczyzny tracisz oddech, a gdy nie ma
go przy tobie, czujesz fizyczny ból. Kiedy stajesz się częścią
jego duszy i ciała.
-Nie wiedziałam, Ŝe tak bardzo byłaś związana z Richardem. -
Na twarzy Lynette pojawiło się zaciekawienie.
- Nie z nim i w tym właśnie tkwił problem. Kiedyś kochałam
kogoś tak bardzo.
- Na pewno odnajdziesz jeszcze prawdziwe uczucie. Wszystko
jest moŜliwe.
- Mam nadzieję. A teraz najwyŜsza pora spać.
- Obawiam się, Ŝe będziemy się musiały zmieścić na jednym
łóŜku.
- Mogę spać na sofie.
- Nie ma takiej potrzeby. - Lynette się podniosła. - Kiedy
byłaś mała, często miewałaś złe sny. Przybiegałaś wtedy do
nas do sypialni i wczołgiwałaś się pod kołdrę między mnie a
tatę.
Selene uśmiechnęła się na wspomnienie tamtych nocy, kiedy
mama tuliła ją i śpiewała jej kołysanki.
- Teraz jestem trochę większa.
- Dzięki Bogu nie będziemy musiały dzielić łóŜka z tatą.
Chrapie głośniej niŜ stary niedźwiedź.
Zanim zasnęły, Selene przytuliła się do matki i wyszeptała:
- Kocham cię.
Selene...
Głęboki rozŜalony męski głos wyrwał ją ze snu. Usiadła na
łóŜku i rozejrzała się po pokoju. Wtedy usłyszała go po raz
drugi.
Potrzebuję cię.
Pomimo Ŝe dzieliły ich setki kilometrów, myśli Adriena
przedostały się do jej umysłu. Nie tylko usłyszała jego głos,
ale poczuła równieŜ jego cierpienie, jakby to było jej własne.
Zdeterminowana, starając się zachować ciszę, pospiesznie
wstała. Wciągnęła dŜinsy i podkoszulek. Przysiadła na
krawędzi łóŜka, Ŝeby zawiązać tenisówki i spostrzegła, Ŝe
leŜąca obok matka wpatruje się w nią.
- Jest czwarta. Dokąd się wybierasz?
- Wracam do Luizjany.
- Ale po co? - Lynette zrzuciła kołdrę i włoŜyła szlafrok.
- Muszę coś załatwić.
- Czy to nie moŜe poczekać kilku dni? Selene podniosła się i
zaczęła pakować torbę.
- Nie, to bardzo waŜne.
- WaŜniejsze od twojej siostry i rodziny?
- Równie waŜne. - Przeczesała włosy, zapięła torbę i
odwróciła się do matki.
- Pamiętasz, jak mówiłaś, Ŝe chcesz, Ŝebyśmy były
szczęśliwe? I jak zawsze nas uczyłaś, Ŝe nie wolno zostawiać
niedokończonych spraw?
-Tak, ale...
- śadnych ale. Teraz nie czas na rodzicielskie kazania. Muszę
zakończyć coś, co zaczęłam, i od tego zaleŜy moje szczęście.
- Czy ma to związek z męŜczyzną? - Lynette zmarszczyła
brwi.
- Tak, chodzi o męŜczyznę, którego kocham tak bardzo, Ŝe
gotowa jestem podjąć o niego walkę.
- Rozumiem, Ŝe nie wyperswaduję ci tego?
- Nie. Muszę to zrobić, inaczej do końca Ŝycia będę Ŝałowała.
Powiedz Hannah, Ŝe w końcu przestałam być ostroŜna, Ŝe
kocham ją i wkrótce przyjadę. Ona zrozumie.
- Jak długo cię nie będzie?
- To zaleŜy od niego. - Pocałowała matkę w policzek i mocno
uścisnęła.
- Czy on ma jakieś imię?
- Adrien Morrell.
- Czy jest dobrym człowiekiem?
- Tak, choć nie zdaje sobie z tego sprawy.
- Tylko nie mów mi, Ŝe nie ma grosza przy duszy -mruknęła
Lynette.
Selene uśmiechnęła się i skierowała do drzwi.
- Przeciwnie, ma aŜ nadto pieniędzy i ma moją miłość, a jak
sama mówiłaś, to jest o wiele waŜniejsze niŜ całe złoto
Georgii.
Selene dotarła na plantację około południa. Przejechała całą
drogę wspierana przez adrenalinę i perspektywę zobaczenia
Adriena. Zostawiła torbę podróŜną w samochodzie, na
wypadek gdyby znów ją odprawił, i ruszyła do wejścia.
Podobnie jak za pierwszym razem, kiedy się tu zjawiła, Ella
kazała jej długo czekać, zanim otworzyła drzwi. Wcale się nie
zdziwiła na widok Selene.
- Czekałam na ciebie.
- Gdzie on jest?
- W biurze, a gdzieŜby indziej.
- To dobrze. Muszę z nim porozmawiać.
- Twoja siostra juŜ urodziła?
- Tak, chłopczyka. Opowiem ci wszystko później. Najpierw
muszę coś załatwić, zanim stracę odwagę.
- Oczywiście, ale ostrzegam cię: jest w podłym nastroju.
- Zupełnie jak ja.
Pomimo zmęczenia Selene od razu pobiegła do rotundy i w
mgnieniu oka wdrapała się po schodach na górę.
- Wróciłam. - Posłała triumfalne spojrzenie posągowi demona
i ruszyła korytarzem do gabinetu Morrella.
Otworzyła drzwi bez pukania. We wnętrzu panował mrok,
poniewaŜ wszystkie zasłony były zaciągnięte. Pomimo
ciemności dostrzegła Adriena siedzącego przy biurku.
Zdecydowanym krokiem podeszła do najbliŜszego okna i
odsłoniła je.
- Nawet nie próbuj mi przerywać - warknęła. - Powiedziałeś
mi, Ŝebym tu nigdy nie wracała. - Rozsunęła zasłony przy
kolejnym oknie. - Kiedy mnie tu nie było, zrozumiałam kilka
waŜnych rzeczy. - Obeszła biurko, oparła się o nie dłońmi i
patrząc mu w oczy, ciągnęła dalej: - Po pierwsze, zgodnie z
tym, co mi na początku powiedziałeś, zatrudniła mnie Ella, nie
ty. Po drugie, podpisałam umowę i zamierzam się z niej
wywiązać. Nie wyjadę stąd, dopóki nie doprowadzę tej
posiadłości do porządku. Co więcej, zabraniam ci odgrywania
roli tragicznego bohatera. Śmierć Chloe była wielkim
nieszczęściem, ale nie jesteś jej winien. Twoja siostra
dokonała bardzo trudnego wyboru i uszanuj go. Ja równieŜ
dokonałam wyboru i nie zamierzam cię stracić, choć ty sam
się poddałeś.
Adrien trwał w bezruchu, nie odzywając się.
- Co sądzisz o tym, co do tej pory powiedziałam?
- Nie chciałem ci przerywać, bo najwyraźniej jesteś na fali.
- śebyś wiedział. I nie dam ci spokoju, dopóki nie pojmiesz,
Ŝ
e miłość przynosi przebaczenie. A ja cię kocham, choć ty
teraz sobą pogardzasz. Pasujemy do siebie i jest nam razem
dobrze. Miejsce damulki z południa, za jaką mnie uwaŜałeś,
zajęła ślicznotka z piekła rodem. Zaczekaj, a zobaczysz, na co
mnie stać.
BoŜe, tak bardzo cię kocham, usłyszała w myślach jego głos.
- Powiedz to głośno, do cholery! Wstał i odwrócił się do niej
plecami.
Nie mogę ci tego zrobić, nie wolno mi, zagrzmiało w jej
głowie.
Podeszła do niego i pociągnęła go za ramię tak mocno, Ŝe
stanął przed nią twarzą w twarz.
- Właśnie Ŝe moŜesz. Musisz tylko uczciwie wyznać, co
czujesz. Proszę, muszę usłyszeć, jak to mówisz!
Adrien milczał. Selene oparła czoło o jego tors. Z oczu
popłynęły jej łzy. Wtedy otoczył ją ramieniem i przysunął usta
do jej ucha.
- Kocham cię - wyszeptał i przytulił ją mocno. Po chwili wziął
jej twarz w dłonie i zajrzał w oczy.
- Ślicznotka z piekła rodem?
- Tak, i nie zapominaj o tym. - Roześmiała się przez łzy.
EPILOG
Dwa lata później.
Maison de Soleil. Willa Wschodzącego Słońca.
Nowo wyremontowana luizjańska rezydencja okazała się być
pierwszym krokiem Selene Winston Morrell ku wolności i
szczęściu.
Fasada willi została pomalowana na biało i Ŝółto. Nigdzie nie
został ślad Ŝałobnej czerni, która dominowała tu przez wiele
lat. Cały dół budynku został odnowiony z zachowaniem
dawnego majestatu i dbałością o detale historyczne. Pokój,
który niegdyś był miejscem smutku, został przekształcony w
biuro Selene, w którym prowadziła konsultacje z zakresu
dekoracji wnętrz.
Oprócz ogromnego sukcesu, jakim było odrestaurowanie
rezydencji, Selene osiągnęła drugi, jeszcze waŜniejszy, który
właśnie Adrien trzymał w ramionach.
Ojciec z córką podeszli do rozstawionego w ogrodzie stołu, z
którego Selene właśnie sprzątała naczynia i resztki po
przyjęciu urodzinowym.
Dziewczynka miała czarne loki i oczy niebieskie jak letnie
niebo. Była podobna do ojca jak dwie krople wody. Na ich
widok serce matki zabiło mocniej z radości. Ukochana
córeczka rodziców urodziła się w rok po ślubie, który zawarli
na plaŜy na wyspie Barbados.
Selene wrzuciła papierowy obrus do kosza na śmieci,
przyklękła i wyciągnęła ręce do dziewczynki.
- Chodź do mnie, Chloe.
Adrien postawił małą na ziemi i dziewczynka podreptała przez
trawnik do mamy tak szybko, jak tylko pozwalały jej na to
małe nóŜki. Kiedy biegła, jej czarne loki podskakiwały
zabawnie, a na buzi pojawił się tryskający radością uśmiech.
Była tak pełna Ŝycia jak niegdyś niezwykła młoda
dziewczyna, po której otrzymała imię. Selene wzięła Chloe na
ręce i przytuliła policzek do jej twarzy.
- Pięknie pachniesz. Jak wam się udała kąpiel?
- Pilnowanie jej w wannie i wyciąganie przy tym lukru z jej
uszu i włosów okazało się sporym wyzwaniem.
- ZasłuŜyłeś na pięć punktów w rankingu dobrych tatusiów -
roześmiała się.
Chloe ziewnęła i przytuliła główkę do ramienia matki.
- Jest juŜ bardzo zmęczona. Przynajmniej będzie spała przez
całą drogę do Shreveport.
- Pewna jesteś, Ŝe chcemy ją tam wysłać?
- Nie rozmawiamy o niczym innym, od kiedy Ella
zaproponowała, Ŝe ją zabierze na wakacje. To tylko tydzień. I
tak kiedyś będziemy musieli ją wypuścić spod naszych
skrzydeł.
- Masz rację. Twoja rodzina juŜ pojechała?
- Tak, kilka minut temu. Rozmawiałeś z matką?
- Dzwoniła złoŜyć Chloe Ŝyczenia. Pytała, czy mogłaby wziąć
ją do siebie na dwa dni i zgodziłem się.
- Cieszę się. - Selene miała nadzieję, Ŝe jej teściowa
przyjedzie na przyjęcie. Przynajmniej Adrien zaczął się z nią
komunikować. I bardzo chciała poznać swoją wnuczkę. -
Wszyscy juŜ pojechali, oprócz...
- Chodź tu, cukiereczku, daj całusa wujowi Jebowi na
poŜegnanie.
Gdy tylko Chloe usłyszała zaproszenie, wyrwała się matce z
ramion i podreptała w kierunku staruszka. Adrien podszedł do
Selene i objął ją w talii. Z radością przyglądali się, jak ich
pociecha wspina się na kolana siedzącego na wózku Jeba.
- Chloe go uwielbia - zauwaŜyła Selene z melancholią w
głosie.
- Jeb jest wspaniałym dziadkiem.
- To prawda. Martwię się, Ŝe moŜe go nie zapamiętać. Ale z
drugiej strony to dobrze. Łatwiej jej będzie się z nim rozstać,
kiedy nadejdzie jego czas.
- Na zawsze pozostanie w naszych wspomnieniach, które jej
przekaŜemy. Poza tym, skoro tak długo jest na tym świecie,
czuję, Ŝe nie opuści nas jeszcze przez kilka najbliŜszych lat.
Selene bardzo chciała w to wierzyć, ale w podświadomości
wyczuwała, Ŝe tu na ziemi zbliŜa się koniec drogi Ŝyciowej
Jeba.
- Lepiej pójdę go ratować, zanim twoja córka udusi go z
miłości jego własną muchą.
- Dlaczego ona zawsze, kiedy coś psoci, jest moją córką?
- Prawo matek.
- Chloe, nie Ŝuj muchy wuja Jeba.
- Wszystko w porządku, pani Selene. Przy niej czuję się
znowu młody.
Od strony domu nadeszła Ella z duŜą czerwoną torbą na
ramieniu.
- Gotowi do drogi?
- Pani Ellu, jeśli nie ma pani nic przeciw temu, chciałbym
zamienić na osobności słówko z panią Selene.
- W takim razie zabiorę małą, Ŝeby się poŜegnała z tatą -
oświadczyła i zdjęła dziewczynkę z jego kolan.
- Pa, pa! - Chloe wyciągnęła rączkę i pomachała.
- Bądź szczęśliwa, dziecinko. Jesteś darem dla tego świata -
odpowiedział Jeb.
Selene ścisnęło w gardle, kiedy zrozumiała, Ŝe Jeb Ŝegna się
na zawsze. Popychając wózek staruszka, ruszyła w kierunku
zagajnika orzechowego.
- O co chodzi? - spytała.
- Rozmawiałem dziś z panną Chloe - westchnął.
- Wiem, zaczyna juŜ mówić.
- Chodziło mi o siostrę Adriena.
- Jak to? - zdziwiła się.
- Widziałem ją wśród aniołów, kiedy spoglądałem na jej
portret, ten wiszący obok podobizny panny Grace. Prosiła,
Ŝ
ebym pani przekazał wiadomość. Dziękuje pani za
przywrócenie brata do Ŝycia i za to, Ŝe go pani tak kocha.
Teraz moŜe spokojnie odejść do domu.
- Dziękuję, Ŝe mi to mówisz.
- Jestem stary. NajwyŜszy czas, Ŝebym się równieŜ udał do
domu.
- Domyślam się. To był długi dzień.
- Chciałem powiedzieć, Ŝe jestem gotowy spotkać się z moją
rodziną w domu niebieskim.
- Rozumiem. Będziemy bardzo za tobą tęsknić - odparła,
gładząc go po policzku z oczami pełnymi łez.
- Proszę nie płakać. - Otarł jej łzy. - Miałem dobre Ŝycie i
panią czeka podobne. Proszę się opiekować małą i kochać
swojego męŜczyznę. On polega na pani i pani miłość
utrzymuje go przy Ŝyciu.
- On równieŜ jest dla mnie oparciem.
- Oczywiście. Jego przeznaczeniem było zrozumieć panią, a
pani - pokochać go.
Selene mocno przytuliła staruszka, po czym ruszyli w
kierunku czekającego samochodu. Jeb przez ostatnie dwa lata
stał się bardzo waŜną osobą w Ŝyciu Morrellów i kaŜde
rozstanie z nim było dla nich coraz trudniejsze, bo
towarzyszyła mu obawa, Ŝe juŜ go więcej nie zobaczą.
- Niech pani nie będzie smutna. Nie wiem dokładnie, kiedy
zostanę wezwany, ale gdybym mógł liczyć na jeszcze jeden
kawałek tego wspaniałego ciasta brzoskwiniowego pani Elli,
pewnie postarałbym się przeciągnąć moje odejście, Ŝeby mnie
nie ominął kolejny niedzielny obiad. Lub nawet kilka.
- To się da załatwić. - Uśmiechnęła się.
Adrien pomógł wsiąść Jebowi na przednie siedzenie
samochodu Elli, a Selene sprawdziła w międzyczasie, czy
Chloe jest dobrze przypięta pasami i pocałowała ją w
policzek.
- Bądź grzeczna - poprosiła. - Zobaczysz mamusię i tatusia za
kilka dni.
Dziewczynka wsunęła kciuk do buzi i przymknęła oczy.
- Nic się nie martwcie. Będzie się doskonale bawiła z wnuczką
mojego brata.
- Wiem. Gdyby sprawiała kłopot, daj nam znać. I zadzwoń,
gdy tylko dojedziecie.
- Na wypadek gdybyście byli zbyt zajęci, puszczę wam
sygnał: jeden dzwonek. - Uśmiechnęła się dwuznacznie.
Selene ucałowała po raz ostatni córeczkę i Jeba, po czym
zamknęła drzwi samochodu. Machając dłonią, obserwowała
auto, aŜ zniknęło za horyzontem.
Adrien objął Ŝonę w tali i przytulił, posyłając jej to samo
spojrzenie, które ją oczarowało, kiedy go poznała.
- Pani Morrell, czy kochała się pani kiedyś pod starym
drzewem?
- Nie, ale zdecydowanie wolałabym miękkie łóŜko od twardej
kory.
- Zgoda, ale pod jednym warunkiem. - Uśmiechnął się.
- Wiesz, Ŝe zawsze jestem otwarta na róŜne propozycje.
- A co powiedziałabyś na drugie dziecko?
- Nie miałabym nic przeciwko temu, Ŝebyśmy mieli synka,
który byłby do mnie podobny, skoro nasza córka zupełnie nie
jest.
- To moŜe od razu wejdziemy do środka i zabierzemy się do
pracy?