background image

 

 

Rozdział 6 
 
Markus odkrył nowe motto. Każdy seks jest dobry, nawet ten na ciasnym 

tylnym siedzeniu z kobietą, której imienia nie znał. Wybrał brunetkę i obecnie jej 
nogi  były  owinięte  wokół  jego  pasa,  a  biodra  podnosiły  się,  by  przyjąć  jego 
pchnięcia.  Jej  głowa  była  wciśnięta  w  boczny  podłokietnik,  ale  nie  narzekała. 
Ciche jęki,  idealnie pasujące do jego pchnięć, wydobywały się z jej ust. Mimo 
że była kompletnie naga, on tylko opuścił spodnie na tyle, by załatwić interes. 

Jej  wagina  ścisnęła  jego  kutasa,  kiedy  doszła.  Będąc  dżentelmenem, 

ugryzł  ją  w  szyję,  więc  jej  orgazm  był  bardziej  intensywny.  Teraz  miała  dwa 
zestawy  nakłuć  na  mlecznobiałej  szyi.  Markus  był  na  tyle  ostrożny,  by 
utrzymywać  ją  w  seksualnym  oszołomieniu,  więc  nie  zauważyła,  że  jego 
miłosne  uszczypnięcia,  były  w  rzeczywistości  prawdziwymi  ugryzieniami. 
Kiedy było po wszystkim, może polizać rany, żeby się zaleczyły, a Dante  może 
użyć swoich dobroczynnych sił, by wymazać ich pamięć z dzisiejszej nocy. 

Krzyk  rozkoszy  z  przedniego  siedzenia  sprawił,  że  Markus  nie  miał 

wyjścia  i  musiał  spojrzeć  w  tamtym  kierunku.  Blondynka  siedziała  na  Dante 
twarzą do niego, ujeżdżając go. Jej wzrok pełen był pożądania i uwielbienia, ale 
Dante na nią nie patrzył. Był zbyt zajęty zerkaniem we wsteczne lusterko, które 
przekrzywił, by widzieć akcję na tylnym siedzeniu. 

Markus  czuł,  jak  płoną  mu  policzki,  kiedy  zdał  sobie  sprawę,  że  Dante 

dochodził,  patrząc,  jak  on  się  pieprzy.  To  go  jednak  nie  powstrzymało  od 
kolejnych pchnięć w ludzkie ciało. Jeśli Dante chciał patrzeć, jego sprawa. Kim 
on  był,  żeby  oceniać?  Skoro  Dante  był  jego  małym  podglądaczem,  miło  było 
wiedzieć, że na niego patrzy. 

Naprawdę,  Markus  nie  powinien  być  zdziwiony.  Tak  długo  jak  znał 

Dantego,  wiedział,  że  preferencje  seksualne  tego  wampira  zawsze  układały  się 
w  sposób  niekonwencjonalny.  Brunetka  zaczęła  krzyczeć,  gdy  po  raz  drugi 
szczytowała i tym razem Markus opuścił mury samokontroli i dołączył do niej, 
odrzucając  głowę do tyłu,  gdy  jego  nasienie  wytryskało w  niej. Wampiry były 
odporne na ludzkie choroby i nie mogły zapłodnić człowieka, zatem nie  musiał 
się martwić o prezerwatywę. Więc był to czysty kontakt skóra o skórę. 

Krzyk  z  przedniego  siedzenia  stał  się  jeszcze  głośniejszy.  Nie  mogąc  się 

powstrzymać, Markus zerknął ponownie i mógł zobaczyć całą akcję. Blondynka 
ujeżdżała Dantego tak mocno, że jej pełne piersi podskakiwały. Wampir dobrał 
się do jednego z sutków i zaczął ssać. Po kilku sekundach odpuścił i zaczął lizać 

background image

 

 

rowek  między  jej  piersiami.  Markus  patrzył  zahipnotyzowany,  gdy  Dante 
błysnął zębami i ugryzł ją w wewnętrzną stronę jednej z piersi. 

Musiał  nie  być  bardzo  głodny,  bo  po  chwili  podniósł  głowę.  Dante 

uśmiechnął  się,  gdy  spotkał  w  lusterku  spojrzenie  Markusa,  pokazując  pokryte 
krwią zęby. Ich  oczy spotkały się  na chwilę, a Markus stwierdził, że  nie  może 
oderwać  wzroku  od  zmysłowego  spojrzenia  swojego  przyjaciela,  podczas  gdy 
blondynka doprowadzała siebie i Dantego do spełnienia. Dante przez cały czas 
nie oderwał wzroku od lusterka, a Markus, ku jego zdumieniu, poczuł, że znów 
twardnieje. Ale nie z powodu którejś z kobiet. 

Blondynka,  dysząc,  opadła  na  pierś  Dantego.  Dante  obrócił  się  i  błysnął 

kolejnym wilczym uśmiechem. – Chcesz się zamienić? 

Serce  Markusa  przyspieszyło  na  myśl  o  byciu  z  Dantem.  Wtedy  zdał 

sobie  sprawę,  że  wampir  mówił  o  zamianie  kobiet.  Cholera,  skąd  to 
zainteresowanie? Zwykle wolę kobiety i nigdy nie myślałem tak o Dante.
 

- Chcesz wymienić laski? – nie ustępował Dante. 
Markus  skinął  milcząco  głową,  a  kobiety  zamieniły  się  miejscami, 

wykonując  akrobacje  nad  siedzeniami  i  ukazując  interesujące  miejsca. 
Blondynka usadowiła się na jego kolanach w tej samej pozycji, w której była z 
Dantem.  Obniżając  się,  wprowadziła  jego  kutasa  w  swoja  gorącą  wilgoć.  Jego 
nozdrza zadrgały, gdy wyczuł zapach Dantego na całej skórze blondynki.  

Blondynka  zaczęła  ujeżdżać  go  w  powolnym,  łagodnym  rytmie.  Markus 

zamknął oczy i pozwolił sobie zatracić się w namiętności. Dłuższą chwilę starł 
się nie myśleć o tym co robi Dante zalewie metr od niego. 

 
*** 
 
Gdy tylko Kane zamknął za nimi drzwi, Toni wiedziała, że znalazła się w 

punkcie, z którego nie ma już odwrotu. Będzie się kochała z wampirem, którego 
dopiero  co  poznała.  Z  tym  niebezpiecznym  i,  jeśli  wierzyć  plotkom, 
prawdopodobnie  z  mordercą.  Oblizawszy  językiem  nakłucia  na  jego  szyi, 
podniosła  głowę  tak,  że  mogła  widzieć  jego  twarz.  Czyste  pożądanie,  które 
dostrzegła,  spowodowało,  że  zadrżała  w  oczekiwaniu.  Jego  zmarszczki 
pogłębiły się, sprawiając, że wyglądał jednocześnie przystojnie i niebezpiecznie. 
Niebieskie  oczy  pociemniały  mu  z  namiętności,  a  usta  nabrzmiały  od  ich 
wcześniejszych pocałunków.  

Puścił jej nogi i, gdy tylko dotknęła stopami ziemi, ściągnął z niej bluzkę i 

odrzucił  ją  na  bok.  W  odpowiedzi  ściągnęła  jego  koszulę,  wzdrygając  się,  gdy 

background image

 

 

dostrzegła  krwawiące  nacięcie,  które  zadała  mu  wcześniej.  –  Przepraszam  – 
wyszeptała, wyciągając rękę, by je dotknąć. 

- Nie musisz. Miałem gorsze – zamknął oczy ze spokojem wypisanym na 

twarzy. 

Wyglądało  na  to,  że  pragnął  jej  pieszczot  tak  mocno,  jak  ona  jego. 

Faaajnie.  Cienka  strużka  krwi  wciąż  wypływała  z  rany.  Nachyliła  się  i 
wychłeptała  ją,  jak  głodny  kociak  śmietankę.  Jęknął  i  przyciągnął  ją  bliżej. 
Zachęcona  jego  reakcją,  pozwoliła  sobie  pociągnąć  rękę  do  rozporka  jego 
jeansów.  Trzęsącymi  się  palcami  rozpięła  guzik  i  pociągnęła  za  suwak.  Gdy 
tylko to zrobiła, wsunęła rękę, by poczuć jego ciało. 

Zareagował, jakby dotknęła go rozgrzanym żelazem, odrzucając głowę do 

tyłu i jęcząc. 

Ponownie przesunęła po nim palcami i nie mogła powstrzymać uśmiechu. 
W odpowiedzi uniósł biodra. – Proszę, więcej – poprosił. 
Więc  dała  mu  więcej.  Kropla  spermy  wyciekła  z  jego  wielkiej  erekcji, 

użyła  jej,  by  ułatwić  sobie  pracę.  Ślina  jej  napłynęła  do  ust,  gdy  zastanawiała 
się,  jak  jego  kutas  mógłby  smakować.  Po  chwili  zatrzymał  jej  rękę  i  posłał  jej 
krzywy uśmiech.  

- Nie chcę, żeby pierwsza runda zakończyła się tak szybko.  –  fachowym 

ruchem  rozpiął  jej  stanik,  wstrzymując  oddech,  gdy  stanęła  przed  nim 
odsłonięta. – Myślę, że jesteś  najpiękniejszą rzeczą jaka widziałem.  –  Pochylił 
głowę i wziął do ust jeden z jej sutków. Jego delikatne usta ssały go łagodnie. 

-  Twoi  bracia  mogą  w  każdej  chwili  wrócić  do  domu  –  zaprotestowała, 

mimo to przeczesała palcami jego atramentowo czarne włosy  i przyciągnęła  go 
bliżej. – Powinniśmy pójść do twojej sypialni. 

- Wrócą do domu dopiero na chwilę przed świtem. – Rozpiął jej spodnie i 

wsunął w nie rękę. – Chociaż, w łóżku byłoby fajniej. 

-  Tak,  tak,  tak.  –  Nie  zgadzała  się  z  tym,  co  mówił,  a  jedynie  piała  z 

rozkoszy, bo zanurzył w niej palec. 

- Kurwa, jesteś taka ciasna i mokra. Chce cię wyssać do sucha i nie mam 

na  myśli  twojej  krwi.  –  Z  pierwotnym  warknięciem  szarpnął  jej  spodnie  i 
bieliznę. Gdy tylko kopnęła je na bok, podniósł ją i usadził na stole kuchennym. 
– Połóż się i rozłóż dla mnie nogi. 

Trzęsąc  się  w  niecierpliwości,  wykonał  jego  rozkaz.  –  Kane?  –  zapytała 

bez tchu. 

background image

 

 

-  Zaufaj  mi.  –  Klęknął,  tak  że  jego  twarz  znalazła  się  na  poziomie  jej 

obolałej kobiecości. – Dotykaj się. – Aksamitny język pieścił jej skórę. – Tutaj, 
dotykaj się w tym miejscu. Chcę patrzeć, jak dla mnie dochodzisz. 

Po  chwili wahania  zrobiła  o  co  prosił,  sunęła  palcami w  dół  brzucha  ku 

łechtaczce.  Była  tak  podniecona,  że,  gdy  tylko  jej  dotknęła,  obmyły  ją  fale 
rozkoszy. – Tak ja teraz? 

- Tak. Teraz wetknij jeden palec. Pieprz się dla mnie. 
Ogarnęła  ją  fala  rozczarowania.  –  Czy  to  oznacza,  że  nie  będziesz 

uprawiał ze mną seksu? 

-  Nie  martw  się,  wezmę  cię  tyle  razy,  że  będziesz  ledwo  żywa.  –  Złożył 

lekki  jak  piórko  pocałunek  na  wewnętrznej  stronie  jej  uda.  –  Po  prostu  chcę 
patrzeć, jak dochodzisz jako pierwsza. 

Wsunęła  jeden  palec  w  swą  gorącą  wilgoć,  nie  odwracając  od  niego 

wzroku,  tak  żeby  mogła  widzieć  jego  reakcje.  Jęk  przetoczył  się  przez  pokój, 
jego, nie jej. W tym momencie stała się jego niewolnicą, zrobiłaby wszystko, o 
co prosił.  Źrenice jego oczu błyszczały pożądaniem, a  kły były tak wielkie, że 
wystawały z ust.  

-  O  tak,  słonko,  do  środka  i  na  zewnątrz  –  zachęcił  ją,  a  ona  posłusznie 

wykonała, poruszając palcem w powolnym rytmie. 

Kiedy ponownie opuścił głowę, oczekiwała, że poczuje na sobie jego usta, 

ale jedynie kolejny raz polizał wewnętrzną część jej uda i  raz za razem. Spięła 
się, wiedząc co teraz nastąpi. Jak się spodziewała, z cichym syknięciem wgryzł 
się  w  jej  wrażliwe  ciało.  Gdy  tylko zaczął pobierać  je  krew,  ogromny  orgazm 
rozpalił jej ciało. Stół pod jej plecami był twardy, ale prawie tego nie zauważyła, 
gdy wygięła się w łuk, by ofiarować mu więcej siebie.  

Gdy  pożywiał  się  już  od  kilku  sekund,  prawie  krzyknęła:  –  Zdejmij 

ubranie. Teraz potrzebuję cię we mnie. 

Zanim  się  podniósł,  przeciągnął  językiem  po  ugryzieniu,  powstrzymując 

krwawienie. Kiedy zrzucił z siebie resztę ubrań, zagapiła się  na  niego, oddając 
cześć  jego  potężnej budowie.  Ogarnęła  wzrokiem  mocną,  jasnobrązową  klatkę 
piersiową, potem brzuch, a potem zatrzymała na ogromnej erekcji. Przez krótką 
chwilę bała się, że mógłby ją skrzywdzić, był taki wielki. Wtedy zauważyła jego 
czuły,  prawie  opiekuńczy  wzrok  i  skądś  wiedziała,  że  nie  sprawiłby  jej  nigdy 
bólu. 

Pierwszy raz, odkąd została wampirem, czuła się bezpiecznie. 
Stał  pomiędzy  jej  udami,  pozostawiwszy  ją  na  stole.  Instynktownie 

owinęła  go  nogami,  przyciągając  go  jeszcze  bliżej.  Kiedy  koniec  jego  kutasa 

background image

 

 

otarł  się  o  jej  wejście,  syknął  z  rozkoszy.  Mimo  to  nie  odpowiedział  na  jej 
potrzebę. 

- Jesteś pewna, że  na prawdę tego chcesz?  – zapytał zduszonym  głosem. 

Jego kły wciąż były wysunięte w żądzy krwi, a rysy twarzy bardziej wyraziste. – 
Nie chcę, żebyś jeszcze kiedyś, robiła coś, czego nie chcesz. Obiecuję, że i tak 
zobaczę co mogę zrobić, żeby pomóc klanowi Trutni. 

 - W całym życiu nie pragnęłam niczego bardziej – zapewniła go. 
To  było  to,  czego  potrzebował.  Kane  zanurzył  się  w  niej  tak  mocno,  że 

stół  przesunął  się  o  kilka  centymetrów.  Wycofał  się  i  ponownie  się  w  nią 
wcisnął,  raz  za  razem.  Wziął  rękę,  którą  używała,  by  sprawić  sobie 
przyjemność,  uniósł  ją  do  ust  i  wylizał  do  czysta.  –  Tak  dobrze  smakujesz. 
Lepiej niż kiedykolwiek sobie wyobrażałem. Wiedziałem, że kochanie się z tobą 
będzie tak wspaniałe. 

Kochanie się. Mogła się założyć, że nawet nie wiedział, co przed chwilą 

powiedział.  Pieprzenie  się  było  jednym,  ale  kochanie  się  oznaczało  istnienie 
więzi.  Czy  pozwoli  sobie  uwierzyć,  że  on  naprawdę  coś  do  niej  czuje,  czy 
jedynie wykorzystuje ją jak Corbin? 

Odsuwając  od  siebie  na  razie  te  zmartwienia,  mocniej  zacisnęła  na  nim 

nogi,  więc  był  w  niej  jeszcze  głębiej.  Zapach  drewna,  przypraw  i  mężczyzny 
wypełnił powietrze, mieszając się z upajającym zapachem miłości. Pot błyszczał 
na ich ciałach, zlizała jedną słona kropelkę z jego ramienia. 

Czuła  kolejny  nadchodzący  orgazm.  Krzyknęła  jego  imię,  gdy  doszła. 

Dokładnie  w  tym  samym  czasie,  jęknął  i  uwolnił  w  niej  swoje  nasienie. 
Przechyliła  biodra,  chcąc  wziąć  wszystko,  co  oferował.  Gdy  tylko  skończył, 
wyraz  paniki  pojawił  się  na  jego  twarzy.  –  Nie  użyłem  kondomu.  Nie  mogę 
zapłodnić ludzkiej kobiety, ale ciebie mogę. 

Pociągnęła palcem w górę i w dół jego kręgosłupa, unikając jego wzroku, 

więc nie mógł zobaczyć wstydu, znaczącego jej oczy. – Nie musisz się martwić. 
Corbin wysterylizował wszystkie kobiety Trutnie, które z nim pracowały. Robił 
to, odkąd usłyszał, że Trutnie  mogą rodzić. – Wezbrał w  niej gorzki śmiech. – 
Nie chciał, żebyśmy zbezcześciły drogocenną linię krwi Czystych.  

- Toni, popatrz na mnie – zażądał. 
Kiedy  się  zastosowała,  była  zdumiona  okrutnym  gniewem,  który 

zobaczyła.  Jego  oczy  były praktycznie  czarne,  a  kły znowu  urosły,  tym  razem 
nie z powodu żądzy krwi. Ale z powodu wściekłości, potrzeby walki, jego ciało 
szykowało się do bitwy. 

- Nie wszyscy z nas to aroganccy bigoci jak Corbin i WSR.  

background image

 

 

Zapłonęła w niej nadzieja. – Więc nam pomożesz? 
- Kiedy wrócą moi bracia, pogadam z nimi. Do tego czasu nie mogę się na 

nic  zgodzić,  działamy  jako  zespół.  –  Przeciągnął  ręką  po  jej  brzuchu  i  zaczął 
pieścić piersi.  

W mgnieniu oka była gorąca, mokra i gotowa. Jego kutas wciąż w niej był 

i  mogła  poczuć  jak  twardnieje.  Były  pewne  zalety  nieśmiertelności,  a 
uprawianie mocnego seksu raz po raz było jedną z nich. Z zamkniętymi oczami, 
powoli  się  w  niej  poruszył,  zakręciła  pod  nim  biodrami.  –  Czy  to  oznacza,  że 
możesz dać mi więcej? 

- Mogę dać więcej. O wiele więcej – obiecał, zanim wycofał się i pchnął 

ją znowu. 

 
*** 
 
-  Myślę,  że  masz  tu  małe  otarcie  od  dywanu  –  zauważył  Kane,  zanim 

pochylił się i pocałował jej plecy.  

Mimo  że  kochali  się  przez  większą  część  nocy,  Toni  zadrżała  w 

odpowiedzi.  Oboje  byli  nadzy  w  jego  łóżku,  świeże,  białe  prześcieradła 
chłodziły  ich  ciała.  Leżała  na  brzuchu,  a  on  podpierał  się  na  łokciu  tuż  obok 
niej. Gdy przejeżdżał palcem po jej kręgosłupie, na twarzy miał wypisany wyraz 
satysfakcji i zadowolenia. 

- Myślę, że wszędzie mam otarcia od dywanu – odpowiedziała, ziewając. 

To miało sens zważywszy, że kochali się na podłodze w salonie, na schodach  i 
w  korytarzu,  zanim  w  końcu  zrobili  to  w  jego  łóżku.  Czuła  się  wypalona, 
obolała i całkowicie błogo. 

Jego  pierś  zatrzęsła  się  ze  śmiechu.  –  To  żadna  pociecha,  myślę,  że  też 

mam kilka. 

Złożył  delikatny  pocałunek  na  jej  ramieniu  i  spojrzała  na  niego  z 

wdzięcznością. Nie była do tego przyzwyczajona, do tej bliskości po seksie. To 
było miłe. Kiedy Kane kontynuował odkrywanie jej ciała, mocniej wtuliła się w 
poduszki.  –  Mogę  zadać  ci  pytanie?  –  Nienawidziła  psuć  nastroju,  ale  musiała 
wyjaśnić jedną rzecz, zanim wpuści go do swojego klanu. 

Jego  dłoń  zatrzymała  się,  a  ciało  naprężyło.  –  Chcesz  wiedzieć,  co  się 

stało tamtej nocy? 

Czując suchość w ustach, potrząsnęła głową. Popatrzyła mu w oczy, bojąc 

się,  że  zobaczy  w  nich  złość,  ale  jej  nie  było.  Jedynie  posępny  smutek  i  z 
jakiegoś powodu poczuła się jeszcze gorzej. 

background image

 

 

- Jak myślisz, Toni? – zapytał Kane. Jego głos był cichy, ale można było 

za nim wyczuć emocje.  

- Myślę, że nigdy byś nie skrzywdził niewinnych.  
- A moi bracia? 
Przełknęła  ślinę,  jej  usta  były  jeszcze  bardziej  suche.  Nie  chciała  go 

obrazić,  ale  nie  chciała  też  kłamać.  –  Nie  znam  twoich  braci  –  powiedziała  w 
końcu. 

Skinął  głową.  –  Myślę,  że  to  wystarczająco  uczciwe.  Obaj  są  dobrymi 

facetami,  którzy  nigdy  by  nie  skrzywdzili  niewinnych.  Zostali  po  prostu 
wrobieni, tak jak ja.  

- Jak? 
-  Wszyscy  przez  lata  pracowaliśmy  jako  żołnierze  dla  WSR  i  byliśmy 

lojalni  wobec  organizacji.  Idioci,  myśleliśmy,  że  ona  jest  lojalna  wobec  nas. 
Corbin nie był wtedy głową organizacji, był jedynie dorobkiewiczem z wielkimi 
ideami i jeszcze większymi aspiracjami i nie dbał o to, po czyich trupach  musi 
przejść  w  drodze  do  celu.  Jakimś  sposobem  załatwił,  by  desygnowali  go  na 
lidera mojego batalionu. Podczas naszej pierwszej wspólnej misji z powodu jego 
nieudolności  zginęło kilku  dobrych  żołnierzy.  Więc  zrobiłem,  co  uważałem  za 
słuszne, doniosłem na niego do przełożonych. 

Serce  Toni  głucho  łomotało,  dobrze  wiedziała,  jak  Corbin  na  to 

zareagował. – Więc się tobą zajął. 

-  Gorzej,  zajął  się  Rafem.  Wiedział,  że  to  będzie  bolało  mnie  bardziej. 

Przyszło zgłoszenie, że dom jednego z wysokich urzędników rządowych został 
zaatakowany  przez  Dzikie  Wampiry.  Corbin,  jako  oficer  dowodzący  Rafe’a, 
wysłał  go,  żeby  to  sprawdził.  To  była  pułapka.  Byli  tam  Dzicy,  ale  wszyscy 
należeli  do  Corbina.  Gdy  tylko  Rafe  się  pokazał,  zaatakowali  go.  Próbował 
uratować  ludzką  rodzinę,  ale  było  już  za  późno,  przy  życiu  pozostało  jedynie 
niemowlę. Reszta była już  martwa – rodzice, dzieci, nawet pies. Rafe to dobry 
żołnierz, ale tamci przewyższali go liczebnie i wystarczyła im tylko chwila, by 
go dopaść. 

- A jakim cudem znaleźliście się tam ty i Danete? 
-  Wszyscy  dzielimy  połączenie  telepatyczne,  Rafe  nas  wezwał  i 

przybyliśmy  tak  szybko  jak  mogliśmy.  Kiedy  byliśmy  na  miejscu,  dom  był 
cichy  i  spokojny,  jedynym  dźwiękiem  było  zawodzenie  niemowlęcia.  Wrzask 
był tak  głośny, że chciałem je  uspokoić, ale  nie  mogłem  go znaleźć.  Szukałem 
we  wszystkich  pokojach.  Był  straszny  bałagan  –  wszystkie  meble  rozwalone  i 

background image

 

 

krew rozmazana na wszystkich ścianach. Ludzkie szczątki porozrzucane między 
tym wszystkim, większość z nich leżała na brzuchu, bo próbowali uciekać. 

Poczuła ucisk w żołądku, kiedy wyobraziła sobie, jak okropnie to musiało 

wyglądać.  Oczy  Kane’a  były  takie  czarne  i  udręczone,  chciała  otoczyć  go 
ramionami  i  dać  mu  pociechę,  ale  nie  wiedziała,  jak  by  zareagował.  –  Gdzie 
znaleźliście Rafe’a? 

-  Dom  miał  wielką  przeszkloną  werandę,  tam  go  znaleźliśmy.  Leżał 

zwinięty  na  boku,  nie  ruszał  się  i  myślałem,  że  jest  martwy.  Wtedy  je 
zobaczyłem. 

Usiadła, owijając się prześcieradłem. – Co zobaczyłeś? 
- Cały był pokryty wampirzymi ślimakami. 
-  O  Boże  –  sapnęła  Toni.  Wampirze  ślimaki  były  długimi  na  sześć  cali

1

 

pasożytami,  które  uczepiały  się  żywiciela  i  powoli,  ale  sukcesywnie,  wysysały 
go  do  sucha.  Normalnie  żyły  dziko  na  wolności.  Jedynym  sposobem,  by 
znalazły się na Rafe’ie, było umieszczenie ich na nim specjalnie. 

- Zaczęliśmy je z niego zrywać, a Dante cały czas bzikował i krzyczał na 

Rafe’a,  by  ten  się  odezwał,  ale  on  się  nawet  nie  poruszył.  Płacz  dziecka  był 
coraz głośniejszy i wtedy doszedłem do wniosku, że to dlatego, że dzieciak jest 
z  nami w  pokoju.  Znalazłem  go  pod  kanapą.  Rafe  wepchnął  je  tam,  zanim  go 
zaatakowali. Nawet w obliczu śmierci, w pierwszej kolejności myślał o ludziach 
– jego głos się trochę załamał.    

Nie  mogła  już  dłużej tego  znieść,  więc  go  objęła.  Nie  cofnął  się,  ani  jej 

nie odepchnął, zamiast tego przysunął się bliżej. – I co dalej? – Jakoś wiedziała, 
że  on  mówi  o  tej  nocy  po  raz  pierwszy  i  że  byłoby  dla  niego  lepiej  wreszcie 
wygnać te demony. 

-  Wszedł  Corbin  z  grupą  żołnierzy  WSR  i  nas  aresztował.  Prawie  zbili 

Dantego na śmierć, kiedy błagał o pomoc medyczną dla Rafe’a.  

Nic  co  znalazła  w  aktach  nie  przygotowało  jej  na  okropieństwo  tej 

historii.  –  A  tobie  co  zrobili?  –  Serce  jej  zamarło  na  myśl,  że  mogli  go  w 
jakikolwiek sposób skrzywdzić. 

- Kazali mi patrzeć, jak biją Dantego, a potem zabrali się do mnie. 
To  proste  stwierdzenie  sprawiło,  że  zachciało  jej  się  wymiotować,  bo 

przypomniało jej to czas, gdy ona sama musiała patrzeć na cierpienia brata. – O 
co  cię  oskarżyli?  Twoje  akta  więzienne  nic  o  tym  nie  mówią,  a  Corbin  nic  mi 
nigdy nie wyjawił. 

                                                             

1

 Ok. 15 cm. 

background image

 

 

 -  Zaniedbanie  obowiązków  –  zaśmiał  się  gorzko.  –  Pozwalając  rodzinie 

umrzeć, rzekomo zaryzykowaliśmy  ujawnienie  ludzkości całego społeczeństwa 
wampirów. Nie tylko tym kilku, którzy już o nas wiedzieli.  

Czując oburzenie, ścisnęła go mocniej. – Ale ciebie i Dantego nawet tam 

nie było, a Rafe nie zrobił nic złego. Prawie umarł ratując dziecko, powinien być 
obwołany bohaterem.  

- Czy to oznacza, że mi wierzysz? 
Odsunęła  się  od  niego  tak,  żeby  wiedzieć  całą  jego  twarz.  –  Wierzę  w 

każde twoje słowo. 

Napięte linie jego twarzy złagodniały. – Nikt nam nie wierzył. Nawet nasi 

przyjaciele i rodzina. Po tym wszystkim nawet nasz ojciec się nas wyrzekł.  

- To idioci, oni wszyscy. – Pocałowała go delikatnie, bo jedyne co mogła 

mu  ofiarować  to  pociecha.  Zabójca  w  niej  chciał  dopaść  każdego,  kto  go 
skrzywdził i sprawdzić, by za to zapłacił.  

-  Częściowo  czuje  się,  jakbym  na  to  zasłużył  –  wyznał  łamiącym  się 

głosem. – Powinienem lepiej chronić moich braci. Zawiodłem ich. 

- Nawet tak nie mów – nakazała mu, obejmując jego policzek, by spojrzał 

jej  w  oczy.  –  Zrobiłeś  dla  nich  wszystko,  co  możliwe  i  żadem  wampir  nie 
zrobiłby tego lepiej. 

Krzywy  uśmiech  pojawił  się  na  jego  ustach.  –  Dlaczego  mam  wrażenie, 

że mogę ci o tym wszystkim opowiedzieć? 

Nie odpowiedziała na jego pytanie, zamiast tego wtuliła się w jego pierś. 

Mimo  że  wiedziała  dlaczego.  Wiele  lat  temu,  tego  dnia  w  więzieniu,  zostali 
połączeni  i  teraz,  gdy  spotkali  się  znowu,  więź  między  nimi  jedynie  się 
umocniła. Gdzieś w jakiś sposób ich dusze się połączyły i niebiosa im sprzyjały.  

- Mogę zadać ci pytanie? – Gładził jej biodro. – Jak zostałaś wampirem? 
Znieruchomiała,  miał  prawo  o  to  zapytać.  –  To  niezbyt  interesująca 

historia. 

- Zanudzałem cię moją, więc teraz możesz mnie znudzić swoją. – Nadal ją 

pieścił. 

- Moja przyjaciółka Sable była pieszczoszką Corbina przede mną. 
- A co to ma wspólnego z tym, że zostałaś wampirem? 
-  Bądź  cierpliwy  i  słuchaj  –  lekko  pacnęła  go  w  ramię.  –  Ona  i  Corbin 

rozeszli się i został bez kobiety. Cóż, jeżeli choć trochę znasz Corbina, to wiesz, 
że  to  dla  niego  nie  do  zaakceptowania.  Musiał  poszukać  zastępstwa.  – 
Zmarszczyła  nos.  –  Zawsze  stwarzał  nowe  kobiety,  kiedy  ich  potrzebował, 

background image

 

10 

 

nigdy nie brał Czystych. To mnie zawsze dziwiło, robił to, mimo że tak bardzo 
nas nienawidzi.  

- Lubi udawać Boga – zastanowił się Kane. – Więc jak go poznałaś?  
-  Nie  znałam  go,  dopóki  mnie  nie  przemienił.  Byłam  zwykłą  uczennicą 

college’u,  która  po  raz  pierwszy  opuściła  dom,  by  zamieszkać  na  kampusie  – 
prychnęła. – Należałam do żeńskiego bractwa i do zespołu cheerliderek. Pewnej 
nocy  wracałam  do  mojego  akademika,  a  on  zaatakował  mnie  znienacka. 
Wcześniej nawet nie wiedziałam, że wampiry istnieją naprawdę.  

- Musiałaś być przerażona. 
- Byłam – przyznała. Mocniej wtuliła się w jego pierś, czerpiąc pociechę z 

jego  dotyku.  –  Obudziłam  się  w  obcym  miejscu  z  kłami  i  pragnieniem  krwi. 
Myślałam,  że  zwariowałam.  Wtedy  Corbin  zmusił  mnie  do  nauki,  jak  być 
żołnierzem.  Jedyne  co  wcześniej  robiłam,  to  udział  w  lekcjach  karate,  kiedy 
jeszcze  byłam  człowiekiem  i  nagle  chciał,  żebym  walczyła  rosłymi 
mężczyznami. Szybko załapałam o co chodzi, bo inaczej bym nie przeżyła. Ale 
nie to było najgorsze. Najgorsze było to, że oddzielił mnie od domu i rodziny i 
nie pozwolił mi ich nigdy widywać. Kiedy nie wróciłam, moich rodzice szukali 
mnie przez lata, zanim w końcu się poddali. Oboje umarli nie wiedząc, że wciąż 
żyję. 

-  Tak  mi  przykro.  –  Pocałował  ją  w  czubek  głowy.  –  To  musiało  być 

okropne. 

-  Było.  Mój  brat,  Brenden,  nigdy  się  nie  poddał.  Powiedział  mi,  że 

wiedział,  że  wciąż  żyję  i  pracował  na  dwóch  etatach,  żeby  móc  zatrudnić 
prywatnego detektywa, który mnie odnajdzie. Zamiast tego Corbin znalazł jego i 
zwrócił na niego swój gniew na mnie. 

- Dlaczego Corbin był na ciebie taki wściekły? 
- Odkryłam, że planuje zaatakować klan Trutni, ten, w którym teraz żyję. 

Poszłam do nich i ich ostrzegłam. – Czuła łzę spływającą po policzku. – Mimo 
to  nie  żałuję,  że  im  powiedziałam,  były  wśród  nich  dzieci  i  jestem  pewna,  że 
żołnierze Corbina zabiliby je razem  z dorosłymi. Jedyne czego żałuję to to, że 
Brenden została w to wciągnięty.  

- Przestań tak myśleć. – Podniósł jej podbródek tak, że mogła patrzeć mu 

w oczy. – Nie jesteś winna temu, co przytrafiło się twojemu bratu. 

-  A  ty  nie  jesteś  winny  temu,  co  przytrafiło  się  twoim  –  zauważyła 

szeptem. Delikatny uśmiech pojawił się na jego ustach. 

-  Myślę,  że  oboje  powinniśmy  popracować  nad  tym  całym  poczuciem 

winy – przyznał. 

background image

 

11 

 

- Też tak uważam – zgodziła się. Ponownie wtuliła się w jego pierś. Tak 

miło było z  nim  przebywać,  pozwoliła  sobie  zasnąć,  zupełnie  zapominając,  że 
obiecała Brendanowi, że zadzwoni i się zamelduje. 

 
*** 
 
Ozzie, w wilczej formie, biegł truchtem opustoszałą ulicą, poranne słońce 

padało  na  jego  brązową  sierść.  Wiedział,  że  powinien  powrócić  do  ludzkiej 
postaci, ale po nocy spędzonej na bieganiu ze stadem, po prostu nie miał na to 
sił. Poza tym wszystko było lepsze w tym ciele. Opadłe liście pachniały ostrzej, 
chłodne  powietrze  miękko  opływało  jego  twarz,  wszystko  stawało  się  bardziej 
wyraźne, dzięki wyostrzonemu wilczemu wzrokowi.  

Bycie w centrum  miasta przynosiło odmienne zapachy  – olej napędowy, 

ludzie  i  rzeka,  by  wymienić  tylko  kilka.  Ozziemu  one  nie  przeszkadzały,  bo 
dorastał tutaj i przypominały mu o domu. Część niego chciała spędzić cały dzień 
na  bieganiu  po  ulicach  miasta,  ale  wiedział,  że  jest  potrzebny  w  domu,  ci 
wampirzy bracia nie mogli się bez niego obejść. Więc postawił łapę na chodniku 
w drodze powrotnej do domu. 

Chodź do mnie. 
Ozzie przekrzywił głowę, jak domowy pies, który usłyszał dziwny hałas. 

Nie  było  innych  dźwięków,  poza  zwyczajnym  porannym  gwarem.  Potrząsnął 
masywnym  łbem,  co  poruszyło  całym  pokrytym  sierścią  ciałem.  Musiał  się 
przesłyszeć. 

Chodź do mnie. 
Okay,  nie  można  było  zaprzeczyć,  że  to  był  jakiś  głos.  Ale  to  nie  był 

normalny,  ludzki  głos.  To  było  coś  innego,  coś  nadprzyrodzonego  i 
przerażającego, co wiele znaczyło w przypadku wilkołaka. 

Chodź do mnie. 
Ozzie  zrobił  dwa  kroki,  zanim  zdał  sobie  sprawę,  że  podświadomie 

odpowiada na niewidzialne żądanie. Sierść na karku mu się zjeżyła i zaskomlał. 

Zgoda, w takim razie to ja przyjdę do ciebie. 
Ubrana  na  czarno  kobieta  wyłoniła  się  z  cienia  pobliskiej  alejki.  Była 

piękna,  ale  dochodził  od  niej  zapach  zła,  którego  nie  można  było  pomylić  z 
niczym  innym. Ucieleśnienie seksu w obcisłej spódnicy o ogniście czerwonych 
warkoczach, Ozzie w pierwszej chwili nie zauważył, że była uzbrojona po zęby 
w sztylety na biodrach. 

background image

 

12 

 

Ozzie  starał  się  na  nią  rzucić,  ale  mięśnie  odmówiły  mu  posłuszeństwa. 

Zapach zła stał się silniejszy, paraliżując go ze strachu. Poczuł panikę. W całym 
swoim  życiu  nigdy  nie  zastygł  ze  strachu  przed  walką,  a  to  nie  był  najlepszy 
moment  na  ten  pierwszy  raz.  Dostrzegł  zarys  pentagramu  wytatuowany  na  jej 
dłoni i niepewność dołączyła do przerażenia. 

Była  czarownicą.  Niezależnie  od  wszystkich  ludzkich  wierzeń, 

czarownice  były  dobre.  Nigdy  nie  chciałyby  skrzywdzić  innej  duszy.  To  było 
przeciwne  wszystkiemu  w  co  wierzyły  i  co  było  im  drogie.  Co  się  działo,  do 
cholery? 

Wyciągnęła rękę  i pogłaskała jego  łeb.  –  Dobry  piesek. Jesteś dokładnie 

tym czego potrzebuje na moją ofiarę krwi.  

Ozzie zobaczył, że jej druga ręka sięga po sztylet, ale wciąż nie mógł się 

ruszyć. Uniosła go na jego łbem, skowyt bólu, a potem tylko morze czerwieni.