background image
background image

Penny Jordan

Pragnienie miłości

Tłumaczenie:

Wanda

 Jaworska

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

To

  już  niedaleko.  Angelica  właśnie  minęła  ostatnią  wioskę  z  listy  sporządzonej  przez  Toma.

Według  opisu  trasy  ścieżka  prowadząca  do  posiadłości  znajdowała  się  zaledwie  dwie  mile  przed

nią.

Była zadowolona, że podróż z Londynu ma już prawie za sobą. Plecy zesztywniały jej od siedzenia,

oczy piekły ze zmęczenia.

Zmęczenie…  Uśmiechnęła  się

  do

  siebie  ironicznie.  Gdyby  jeszcze  osiemnaście  miesięcy  temu,

nawet przed rokiem, ktoś powiedział, że ogarnie ją zmęczenie, wyczerpanie zarówno psychiczne, jak

i fizyczne, i że zdominuje całe życie, wyśmiałaby go.

Wtedy

  jednak  nie  wiedziała  tego,  co  wie  dzisiaj:  że  to  paraliżujące,  wyniszczające,

wszechogarniające wycieńczenie, ta chęć, by zamknąć oczy, zwinąć się w kłębek i spać jak najdłużej,

to forma depresji, tak samo groźna jak inne, lepiej rozpoznane i opisane postaci tej choroby.

Dużo się nauczyła w ciągu ostatniego roku, może za dużo, a na domiar złego nauczyła się nie tego,

czego  chciałaby  się  nauczyć.  Powinna  była  pamiętać  znane  porzekadło  o  starych  a  głupich.

Oczywiście, trudno uważać się za starą, mając dwadzieścia osiem lat i będąc w szczytowej formie

fizycznej i intelektualnej, nawet jeśli czuła się tak, jakby miała o trzydzieści lat więcej.

Skrzywiła  się  z  niesmakiem  na  myśl  o  seksie.  W  czasach  rosnącego  zagrożenia  AIDS  brak

doświadczenia w sprawach miłosnych nie był powodem do wstydu, ale wolała zachować dla siebie

fakt,  że  jest  dziewicą.  Uważała  to  za  swoją  piętę  achillesową,  zwłaszcza  że  w  swoim  środowisku

stanowiła obiekt podziwu i zazdrości.

Przejęła  podupadający

  biznes

  ojca,  wytwórnię  kremu  do  twarzy  i  płynu  do  demakijażu,

dostarczanych na zamówienie pocztowe do bardzo ograniczonej liczby klientów, w sytuacji gdy nie

miała  innego  wyboru.  Ledwie  skończyła  praktykę  w  biurze  rachunkowym  i  zdała  egzaminy,  ojciec

dostał  nagle  ataku  serca  i  zmarł,  pozostawiając  jej  matkę  zależną  od  dochodów  firmy,  której

podstawy finansowe były coraz bardziej niepewne.

Za

  namową  jednego  z  przyjaciół  podjęła  ryzyko  i  zmieniła  całkowicie  profil  przedsiębiorstwa,

rezygnując  z  dotychczasowej  produkcji  i  wprowadzając  na  rynek  artykuły  oparte  wyłącznie  na

składnikach naturalnych.

Nie

  miała  czasu  na  dokładne  badania  rynku.  Nie  miała  czasu  na  nic  poza  podjęciem  decyzji

i przystąpieniem do działania.

Sukces

  tego  przedsięwzięcia  niekiedy  i  ją  zaskakiwał.  Musiała  zainwestować  w  nową  fabrykę

i zwiększyć zatrudnienie.

background image

Choć

  prowadzenie

  przedsiębiorstwa  wymagało  ogromnego  wysiłku,  czuła  się  jak  w  swoim

żywiole. Lubiła swoją pracę. Zawsze była pełna zapału i nie traciła pewności siebie nawet wtedy,

kiedy inni wątpili. Po czasie i tak okazywało się, że racja była po jej stronie.

Matka

  Angeliki  mieszkała  teraz  wygodnie  w  eleganckim  apartamencie  w  Brighton  i  przyszłość

miała  zapewnioną.  Ona  sama  zajmowała  niewielki,  wygodny  dom,  położony  z  dala  od  zgiełku

w  jednej  z  londyńskich  ekskluzywnych  oaz  spokoju.  Każdy  budynek  w  obiekcie  powstałym

w dawnych stajniach miał własny garaż, a na wspólny dziedziniec obowiązywał zakaz wjazdu.

W czasie nielicznych ciepłych weekendów mieszkańcy jedli tam razem, co kojarzyło się raczej ze

zwyczajami francuskimi niż angielskimi, i raczyli się smakołykami z miejscowych

 delikatesów.

Właśnie  w  czasie  jednego  z  takich  wspólnych  śniadań  poznała  Giles’a.  Jak  jej  powiedział,

wynajmował jeden z domów od przyjaciół, którzy wyjechali na pół roku do Stanów.

Później

 dopiero

 odkryła, że to nie była prawda. Dom należał do rodziców jego byłej dziewczyny,

a on się kiedyś mimowolnie wprowadził, po czym nie chciał go opuścić, twierdząc, że ma prawo do

domu ze względu na związek z ich córką. Giles miał dar przekonywania, ale często naginał prawdę

do własnych celów, a ona, w swej naiwności, dała się nabrać.

Nie

  było  pocieszeniem,  że  jej  przyjaciele  okazali  się  tak  samo  łatwowierni  i  podobnie  jak  ona

zdumieni,  gdy  prawda  wyszła  na  jaw.  Szczerze  ją  wspierali,  ale  cios  zadany  przez  człowieka,

któremu wierzyła, zachwiał jej poczuciem wartości i zranił tak dotkliwie, że nie umiała otrząsnąć się

z bólu.

Mimo

 wszystko uważała, że miała szczęście… duże szczęście. Tuż przed wyjazdem z Giles’em na

wakacje  do  Prowansji  jej  matka  złamała  rękę  i  Angelica  wróciła  niespodziewanie  do  Londynu.

Wtedy zobaczyła, że Giles był tak bezczelny i zuchwały, że spędził nie tylko wieczór, ale i noc z inną

kobietą,  którą  Angelica  widziała  wychodzącą  od  niego  wczesnym  rankiem.  Gdyby  nie  przypadek,

zapewne nigdy nie odkryłaby prawdy albo odkryłaby, gdy już byłoby za późno.

Najgorsza

 jednak była świadomość, że okazała się tak ufna i naiwna, że uwierzyła w jego miłość

i  nigdy  nie  zadała  sobie  pytania,  dlaczego  taki  czarujący  i  przystojny  dwudziestosiedmioletni

mężczyzna miałby pragnąć takiej kobiety jak ona. Kobiety, która nigdy nie miała czasu, żeby bawić

się i cieszyć życiem, kobiety całkowicie oddanej pracy i traktującej swoje obowiązki poważnie do

tego stopnia, że stały się treścią jej życia.

Poczuła  się

  jak

  idiotka.  I  wcale  jej  nie  pocieszało,  że  nie  była  pierwszą  kobietą  oszukaną  przez

Giles’a, który zrobił sobie z tego sposób na życie. Czuł się bezkarny, zdając sobie sprawę, że inne

jego ofiary, podobnie jak Angelica, będą milczały, nie chcąc przyznać się do naiwności.

Nie

 poprawiało nastroju Angeliki także to, że pozwoliła mu na ustalanie zasad. Wierzyła mu, gdy

wyznawał,  że  ją  kocha  i  chce  spędzić  z  nią  resztę  życia.  Wakacje  w  Prowansji  miały  być  okresem

background image

przedślubnej  intymności.  Przez  cały  miesiąc  mieli  się  lepiej  poznawać,  zostać  kochankami,  tym

samym zobowiązując się do dzielenia wspólnej przyszłości.

Była

 tak

 zauroczona, że nie dostrzegała w nim żadnych wad.

Tom

  powiedział  jej  delikatnie,  że  nie  ma  powodu,  aby  się  obwiniała.  Że  w  życiu  każdego

człowieka  zdarzają  się  momenty  słabości  i  każdy  z  nas  bywa  podatny  na  wpływ  innej  osoby.  Poza

tym los mógł się okazać mniej łaskawy i na czas nie uchronić jej przed większym nieszczęściem.

Jako

  jej  adwokat  zwrócił  uwagę,  że  gdyby  wyszła  za  mąż  za  Giles’a,  ucierpiałaby  znacznie

bardziej,  nie  tylko  w  sferze  emocjonalnej.  Mogłaby  bowiem  stracić  znaczną  część  swego  majątku,

jeśli nie wszystko, co miała.

Świadomość,  że

  Giles

  wyłącznie  dla  pieniędzy  bezwzględnie  ją  wykorzystał,  oszukując,  że  ją

kocha, była gorzką pigułką do przełknięcia. Chciał tylko firmy, którą odziedziczyła. Nie jej pożądał,

lecz pieniędzy.

Angelice

  wydawało  się,  że  do  końca  życia  nie  uwolni  się  od  poczucia  upokorzenia  i  przykrej

świadomości,  że  zrobiła  z  siebie  idiotkę.  Nastolatce  można  by  wybaczyć,  że  straciła  głowę  dla

nieznajomego,  ale  kobieta  w  jej  wieku  nie  powinna  dać  się  zwieść.  Jak  mogła  sądzić,  że  taki

mężczyzna zakochałby się w niej od pierwszego wejrzenia? Owszem, była dość atrakcyjna, ale nie

uchodziła za piękność.

Nawet

  teraz  nie  rozumiała,  dlaczego  jej  się  to  przydarzyło.  Dlaczego  była  tak  łatwowierna?

Zadrżała  i  przeniknął  ją  zimny  dreszcz  na  myśl  o  tym,  na  jakie  ryzyko  naraziła  nie  tylko  własną

przyszłość, ale również przyszłość matki i pracowników. I to dla paru nic nieznaczących uśmiechów

i jeszcze mniej znaczących pochlebstw.

Czy

 była tak słaba i wrażliwa, tak bardzo spragniona uczuć, że nie zdołała się zorientować, o co

naprawdę chodzi Giles’owi; tak emocjonalnie niedojrzała, że uwierzyła mu, kiedy przysięgał, że ją

kocha? Kiedy mówił, że pragnie pojąć ją za żonę? Dlaczego nie zadała mu więcej pytań? Dlaczego

niczego nie podejrzewała?

Ponieważ

 nigdy

 nie wierzyła, że jakiś mężczyzna zapragnie jej wyłącznie ze względu na pieniądze,

że może wpaść w taką pułapkę.

To

 właśnie bolało najdotkliwiej: wierzyła w szczerość uczuć Giles’a, gdy tymczasem on śmiał się

w duchu z jej naiwności. Wszystkie te kłamstwa, że chce, żeby stali się kochankami doskonałymi, że

pragnie  zabrać  ją  gdzieś,  gdzie  mógłby  mieć  ją  tylko  dla  siebie…  Wierzyła  w  to,  a  on  tymczasem

sypiał z inną kobietą.

W  Nowym  Jorku  kobiety  wynajmują  prywatnych  detektywów,  żeby  sprawdzali  życiorysy  ich

partnerów.  Zawsze  uważała  to  za  cynizm  i  wyrachowanie,  ale

  już  nie  była  taka  pewna,  czy  miała

rację.

Czekało  ją

  teraz

  najtrudniejsze  zadanie,  a  mianowicie  uporanie  się  ze  świadomością,  że  się

background image

ośmieszyła.  Nie  miała  skrupułów  wobec  samej  siebie,  nie  uciekała  od  prawdy,  konfrontowała  się

z własną słabością, z własną głupotą, uświadamiając sobie, że tak bardzo pragnęła być kochana, że

niemal wyzbyła się rozsądku, inteligencji i honoru.

Do

  chwili  pojawienia  się  w  jej  życiu  Giles’a  uważała  się  za  osobę  spełnioną  i  w  miarę

szczęśliwą.

Małżeństwo,

  dzieci

  –  to  były  skryte  marzenia,  które  zepchnęła  w  najgłębsze  zakamarki  swego

umysłu.  Przyglądała  się  związkom  swoich  przyjaciół  i  widziała,  jak  trudno  w  tych  gorączkowych

czasach znaleźć chwilę na budowanie i pielęgnowanie więzi uczuciowych. Powiedziała więc sobie

prozaicznie,  że  być  może  kiedyś  zdecyduje  się  na  pozbawione  namiętności  małżeństwo  z  rozsądku

z  jakimś  uprzejmym  nijakim  mężczyzną,  który  będzie  dzielił  jej  pragnienie  posiadania  dzieci

i  stabilizacji.  Nie  uważała  jednak,  że  ten  czas  już  nadszedł.  Była  zadowolona  ze  swego  życia,

a  dzikie  miłosne  przygody  niektórych  przyjaciółek  zupełnie  jej  nie  interesowały.  Obserwowała  je

z  lekkim  rozbawieniem  raczej  niż  z  zazdrością,  wmawiając  sobie,  że  rozczarowanie  związane

z silnym zaangażowaniem uczuciowym nie jest warte nakładu czasu i emocji.

Kiedy

 jednak poznała Giles’a, cały jej świat stanął na głowie, a ona nie dość, że się nie broniła, to

jeszcze mu w tym pomogła.

Cóż,

 teraz

 ponosi tego konsekwencje.

„Wyczerpanie”  –

  tak

  brzmiała  zwięzła  diagnoza  choroby,  która  osłabiła  ją  do  tego  stopnia,  że

w pewnym momencie nie była już w stanie funkcjonować tak jak dotychczas.

Jej

  przyjaciele  byli  zszokowani.  Wciąż  słyszała  o  zespole  przewlekłego  zmęczenia.  Nikt  z  nich

bowiem  nie  był  na  tyle  nietaktowny,  żeby  zasugerować,  że  cierpi  na  skutek  czegoś  tak  niemodnego

jak złamane serce, zwłaszcza że od rozstania z Giles’em minął już rok. Nowoczesne kobiety nie mają

łamiących się serc. Są na to zbyt rozważne, zbyt dojrzałe. Na trzeźwo oceniają zalety i wady każdego

związku,  w  który  wstępują,  nie  mając  czasu  na  wdawanie  się  w  coś  nieopłacalnego

i nierozwojowego. Gdyby tylko wzięła z nich przykład…

Ale

 tak się nie stało. Teraz została nie tylko z poczuciem bólu, że oszukał ją ktoś, w czyje uczucia

wierzyła,  nie  tylko  z  cierpieniem  z  powodu  własnego  niepowodzenia  i  urażonej  dumy,  ale  również

z przykrą świadomością, że nie jest taką kobietą, za jaką się uważała… Że nie jest dojrzałą, rozsądną

osobą,  czym  zawsze  się  szczyciła…  Że  w  rzeczywistości,  gdy  w  grę  wchodzą  silne  emocje

i pragnienia, jest tak samo podatna na zranienie jak inne przedstawicielki płci pięknej.

To

  dlatego  za  usilną  namową  lekarza  wzięła  urlop.  Tom,  jej  adwokat  i  jeden  z  najbliższych

przyjaciół,  zaproponował,  żeby  skorzystała  z  domu  w  Pembrokeshire,  który  niedawno  odziedziczył

po zmarłym wuju.

–  Jest

  położony  na  uboczu,  pięć  mil  od  najbliższej  wsi,  ale  okolica  jest  tam  piękna.  Nigdy

background image

wcześniej  nie  widziałem  tego  domu  –  powiedział.  –  Zamierzałem  go  sprzedać,  ale  gdy  tam

pojechałem… Cóż, postanowiłem go zatrzymać. Zostań tam, jak długo zechcesz.

Angelica

 już miała zaprotestować, mówiąc, że nie jest inwalidką i że niczego nie potrzebuje, ale

wiedziała,  że  by  skłamała.  Rozpaczliwie  potrzebowała  jakiegoś  miejsca,  gdzie  mogłaby  się  ukryć,

lizać rany i odzyskać spokój ducha.

Zostawiła  firmę  w  pewnych  rękach  Paula  Lyonsa,  swego  zastępcy,  wiedząc,  że  może  na  nim

polegać.

Nie

  kochała  już  Giles’a.  Jakżeby  mogła?  Człowiek,  o  którym  myślała,  że  jest  w  niej  zakochany,

właściwie  nigdy  nie  istniał,  ale  mimo  to  wstrzymywała  oddech  na  widok  każdego  mężczyzny

z jasnymi, złocistymi włosami i niebieskimi oczami.

Nieraz

 budziła się w nocy z twarzą mokrą od łez. Wydawało jej się, że nie jest w stanie mierzyć

się z otaczającym światem i że każdy, kto na nią patrzy, wie, jaka była niemądra.

Tom

 miał rację. Sześć miesięcy z dala od Londynu, w samotności, to prawdopodobnie to, czego jej

potrzeba,  żeby  spojrzeć  na  sytuację  z  właściwej  perspektywy  i  odzyskać  dawną  energię

i determinację.

W przeddzień wyjazdu zjedli razem lunch, po czym Tom pojechał z nią do domu, żeby upewnić się,

czy na pewno wie, jak trafić na miejsce. Angelica zdawała sobie jednak sprawę, że to tylko pretekst,

bo  tak  naprawdę  Tom  się  martwił.  Na  samą  tę  myśl  ogarnęło  ją  miłe  ciepło.  Byli  przyjaciółmi  od

niepamiętnych  czasów.  Matka  uwielbiała  Toma  i  często  napomykała,  że  stanowiliby  dobraną  parę,

ale  niezależnie  od  tego,  jak  bardzo  byli  sobie  bliscy,  oboje  wiedzieli,  że  traktują  się  tylko  jak

rodzeństwo i że jakakolwiek więź seksualna między nimi nie wchodzi w grę. Tom właśnie ostatnio

się zakochał, a Angelica

 bardzo polubiła jego nową dziewczynę.

Po

  drodze  do  Pembrokeshire  zatrzymała  się  w  Ludlow,  żeby  zwiedzić  miasto  i  coś  zjeść,  ale

zabawiła  tam  dłużej,  niż  planowała,  bo  zanim  wróciła  do  samochodu,  już  zapadł  mrok.  Wiejska

droga  była  nieoświetlona,  ale  na  szczęście  ruch  zelżał,  w  przeciwnym  razie  irytowałaby,  jak

przypuszczała,  innych  kierowców  swoją  niepewną,  wolną  jazdą  w  poszukiwaniu  bocznej  drogi  do

domu przyjaciela.

Była

 coraz

 bardziej niespokojna, ale nie z powodu późnej pory i zmęczenia. Przez ostatnie parę mil

czuła się coraz gorzej. Bolał ją żołądek, męczyły mdłości i z całym przekonaniem sądziła, że to wina

posiłku, który zjadła w Ludlow.

W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy po rozstaniu z Giles’em straciła na wadze sześć kilogramów.

Przyjaciele  ostrzegali  ją,  że  może  stać  się  za  szczupła  i  przy  swoich  prawie  stu  siedemdziesięciu

centymetrach  wzrostu  wyglądać  na  wychudzoną.  Musiała  przyznać  im  rację.  Widziała  nowe

zagłębienia u nasady szyi, wyczuwała pod palcami kości biodrowe, eleganckie spódnice stały się za

luźne w pasie.

background image

Pod

  szarymi  oczami  pojawiły  się  cienie,  nadające  jej  twarzy  udręczony  wyraz.  Miękkie,  czarne

jedwabiste  włosy  zaczynały  tracić  połysk.  Zdawała  sobie  sprawę,  że  stan  psychiczny  zaczyna

niekorzystnie wpływać na jej wygląd.

Przyrzekła  sobie,  że

  urlop

  spędzi  na  poprawianiu  kondycji  fizycznej.  Będzie  dużo  chodzić,

racjonalnie  się  odżywiać,  prowadzić  prosty,  zdrowy  tryb  życia  zamiast  nie  dojadać  i  tkwić

w duchocie biura z centralnym ogrzewaniem.

Tom

 ostrzegł ją, że w domu panują spartańskie warunki, ale było piękne lato i czuła ulgę na samą

myśl  o  samotności  w  miejscu,  gdzie  nikt  nie  będzie  od  niej  oczekiwał  podtrzymywania  wizerunku

pewnej siebie, samowystarczalnej kobiety sukcesu.

W  tym  właśnie  tkwi  problem  kobiet,  pomyślała,  że  natura  nie  predestynowała  ich  do

samowystarczalności. Natura wyposażyła je w geny, za sprawą których pragną z kimś dzielić życie.

I ta sama natura oszukała ją – podobnie jak Giles – a ona pozwoliła wywieść się w pole.

Pogrążona w myślach za późno zauważyła skręt i musiała zawrócić. Nagle poczuła się przeraźliwie

słaba. Miała wrażenie, że głowę ma wypełnioną watą, a żołądek…

Jadąc ścieżką między

 wysokimi

 nasypami wysadzanymi żywopłotem, modliła się, żeby dotrzeć do

celu, zanim jej żołądek ostatecznie się zbuntuje.

Angelicę oblewał

 zimny

 pot, będący niewątpliwie jednym z objawów choroby, więc gdy w świetle

reflektorów ukazał się niski budynek z kamienia, odetchnęła z ulgą. Był dłuższy, niż się spodziewała,

i miała wrażenie, że prowadzi do niego dwoje oddzielnych drzwi. A może tylko tak jej się wydaje –

zastanowiła się. I co robi żywopłot w samym środku frontowego ogrodu?

Gdy

  zatrzymała  samochód,  zorientowała  się,  że  to  nie  pojedynczy  dom,  lecz  bliźniak.  Naraz

uprzytomniła  sobie,  że  Tom  nie  ostrzegł  jej,  że  dom  nie  jest  całkowicie  odosobniony…  Znowu

chwyciły ją potężne skurcze żołądka.

Pchnęła  gwałtownie

  drzwi

  samochodu,  wychyliła  się  z  siedzenia  kierowcy  i  natychmiast

zwymiotowała.

Trzęsła  się  i  ledwo  trzymała  na  nogach.  Zgięta  wpół,  skręcała  się  z  bólu.  Błagała  Boga,  żeby

zdołała  dowlec  się  w  domowe  zacisze.  Nie  obawiała  się,  że  ktoś  mógłby  ją  zobaczyć.  Z  drugiego

bliźniaka nie dochodziły żadne dźwięki, a wszystkie okna były ciemne. Była sama, zupełnie sama…

Wyjęła  z  auta  torbę  i  znalazła  duży  staroświecki  klucz.  Nie  zadając  sobie  trudu  zamknięcia

samochodu, otworzyła drewnianą bramę i pospieszyła w stronę wejścia. Na szczęście, ból chwilowo

zelżał.

Wysiłek

 zapanowania

 nad bólem sprawił jednak, że zakręciło jej się w głowie. Trzęsącą się ręką

usiłowała  włożyć  klucz  do  zamka.  W  tym  samym  momencie  ogarnęła  ją  obezwładniająca  słabość,

a  nawrót  skurczów  sprawił,  że  ponownie  oblała  się  zimnym  potem.  Mdłości  stały  się  nie  do

background image

wytrzymania.

Upuściła

 klucz

 i przycisnęła ręce do brzucha. Krzyknęła i zemdlona osunęła się przed wejściem na

ziemię. Jak przez mgłę dotarł do niej odgłos silnika samochodowego, ale nie była w stanie zwrócić

na to jakiejkolwiek uwagi.

Właśnie przestała wymiotować.

 Po

 twarzy spływały jej łzy, a gardło piekło. Wciąż leżała skulona

na ziemi, walcząc z następnym atakiem spazmów, gdy nagle tuż za sobą usłyszała poirytowany męski

głos.

– Co tu się, u licha, dzieje

?

Kiedy

  próbowała  odwrócić  głowę,  zbyt  wyczerpana  i  zbyt  cierpiąca,  by  cokolwiek  wyjaśnić,

mężczyzna najwyraźniej zorientował się, w jakim jest stanie, bo natychmiast ukląkł obok i odezwał

się już znacznie łagodniejszym tonem:

– Już dobrze. Nie, proszę się

 nie

 ruszać. Co się stało? Zatrucie? – spytał.

Ból  wrócił

  ze

  zdwojoną  siłą.  Angelica  ledwie  przytaknęła,  po  czym  ogarnęła  ją  ciemność.  Jak

przez  sen  czuła,  że  ktoś  ją  podnosi,  bierze  na  ręce,  coś  mówi  i  niesie  gdzieś,  gdzie  już  całkowicie

straciła przytomność.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Angelica

 z wahaniem uniosła powieki. Skrzywiła się, gdy oślepiło ją światło, i natychmiast znowu

zamknęła oczy. Wysiłek odwrócenia głowy od źródła blasku był zbyt wyczerpujący.

Marnie

  się  czuła.  Kręciło  jej  się  w  głowie,  w  środku  czuła  pustkę.  Powoli  jednak  powracały  do

niej obrazy z poprzedniego wieczoru. Najwyraźniejsze było wspomnienie bólu tak intensywnego, że

na samą tę myśl kurczył się jej żołądek.

Była

  chora,  bardziej

  chora  niż  kiedykolwiek  w  życiu.  Była  tak  chora  i  tak  udręczona  bólem,  że

naprawdę myślała, że umrze, a nawet chwilami tego pragnęła.

Przypomniała  sobie,  że  naprawdę

  to

  powiedziała  i  że  jakiś  nieznany  głos  przestrzegał  ją  przed

mówieniem takich głupot; że uspokajał i pocieszał; że obejmowały ją jakieś obce ręce.

Do

  kogo  należały  ręce  i  ten  głos?  Do  lekarza?  Zmarszczyła  czoło,  odgadując,  dlaczego  powinna

odrzucić tę myśl. Jeśli więc nie lekarz, to kto?

Prawie

  na  pewno  ktoś  obcy,  w  dodatku,  jak  ze  zdziwieniem  stwierdziła,  obcy,  który  nie

onieśmielał  jej,  lecz  wręcz  dawał  poczucie  bezpieczeństwa.  Podświadomie  wiedziała,  że  powinna

oddać  się  z  wdzięcznością  pod  jego  opiekę,  pozwalając  na  wszelkie  intymności  w  stosunku  do

swego  udręczonego  bólem  ciała.  Normalnie  byłoby  to  nie  do  przyjęcia,  nawet  gdyby  znała

właściciela  tych  zręcznych  chłodnych  dłoni  i  tego  łagodnego  głosu,  który  zapewniał,  że  dokładnie

wie, co ona przechodzi, jak bardzo ją to przeraża i osłabia… Wspomniał też, że rozumie, jak bardzo

nie chciała mieć długu wdzięczności wobec niego czy kogokolwiek innego.

Umysł miała przyćmiony, w głowie mętlik. Im bardziej starała się jasno myśleć, tym bardziej była

zdezorientowana. Nie wiedziała nawet, gdzie jest…

Ależ… tak… wiedziała. Przyjechała odpocząć…

 Jest

 w Walii, w hrabstwie Pembroke.

Skrzywiła się

 lekko. Tyle

  tylko  że  to,  co  miało  być  czasem  ożywczego  odpoczynku  i  powrotu  do

zdrowia,  zaczęło  się  od  silnego  zatrucia.  Jedyne,  co  pamiętała  z  wydarzeń  ostatnich  kilku  dni,

ograniczało się do wspomnienia chorobowych męczarni.

Pamiętała,

  jak

  przyjechała  do  domu  Toma  i…  chyba  wciąż  tutaj  jest…  Ale  czy  na  pewno?  Ta

sypialnia  ze  skośnym  dachem  i  widokiem  na  odległe  wzgórza;  to  staroświeckie,  żelazne  łóżko,  tak

wysokie, że nie zdołałaby sięgnąć stopami podłogi…

Zmarszczyła  brwi.  Skąd

  to

  wie?  Pamiętała  jak  przez  mgłę,  że  rozpaczliwie  chciało  się  jej

wymiotować,  że  próbowała  zejść  z  wysokiego  łóżka  i  poszukać  łazienki,  ale  ktoś  znowu  jej

pomógł…

To

  dziwne,  pomyślała,  przypominając  sobie  ten  incydent,  że  teraz  czuje  się  zakłopotana,  gdy

background image

tymczasem wtedy wcale nie była zażenowana. Podobnie jak on, kimkolwiek był, zachowywał się tak

powściągliwie,  obojętnie  i  tak  pewnie  w  zaistniałych  okolicznościach  oraz  w  stosunku  do  niej,  że

pragnęła tylko jednego: całkowicie mu się poddać i pozwolić przejąć kontrolę nad wypadkami.

Zaszokowała  ją  świadomość,  że  znajdowała  się  z  kimś  obcym  w  sytuacji  tak  intymnej,  w  jakiej

nigdy nie była z Giles’em. Oczywiście, nie chodziło tu o intymność łączącą kochanków, lecz o rodzaj

bliskości,  który  czynił  ją  jeszcze  bardziej  bezbronną. A  jednak  jakoś  nie  czuła  się  zagrożona…  do

tego  nieznajomego  czuła  tylko  wdzięczność.  Pamiętała  nawet,  że  próbowała  mu  dziękować,  ale

zaprotestował. Ciekawe, gdzie jest teraz? Odszedł? Zostawił ją samą? – zastanowiła się.

Z jakiegoś powodu zadrżała z niepokoju na tę myśl. Odrzuciła pled i ciężkie lniane prześcieradło,

porzucając  te  czcze  rozmyślania,  spuściła  nogi  i  stwierdziła,  że  pamięć  jej  nie  zawodzi  –  łóżko

rzeczywiście jest za wysokie, by mogła sięgnąć podłogi, a na

 sobie ma męską koszulę.

Koszula

  była  zapięta  na  guziki,  jakby  na  znak  dochowania  zasad  przyzwoitości.  Zupełnie  tak,  jak

gdyby  ktoś  się  spodziewał  ,  że  kiedy  Angelica  się  obudzi,  będzie  pamiętała  intymność  sytuacji,

w  jakiej  się  oboje  znaleźli,  i  chciał  pokazać,  że  respektuje  jej  prawo  do  zachowania  prywatności,

niezależnie od tego, co musiał robić, by jej pomóc w chorobie.

Chciał,  żeby  miała  pewność,  że  w  jego  staraniach  nie  było  nic  z  podglądactwa  czy  lubieżności.

Rozumiał,  że  w  pierwszej  chwili  będzie  zszokowana,  przypominając  sobie,  jak  ją  niósł,  kąpał

i przebierał.

Nagle

  zrobiło  się  jej  gorąco,  a  twarz  poczerwieniała.  Wolałaby  tego  nie  pamiętać.  Była  mu

oczywiście wdzięczna za pomoc, kimkolwiek jest, ale teraz znowu musi być sobą…

Zsunęła  się  z  łóżka  i  stanęła,  albo  raczej  spróbowała  stanąć,  rozszerzając  oczy  ze  zdziwienia

i niedowierzania, że nogi odmawiają jej posłuszeństwa.

Osunęła się

 na

 podłogę, zdążywszy jeszcze chwycić brzeg łóżka.

W  następnej  chwili  zauważyła,  że  drzwi  otwierają  się  gwałtownie  i  do  pokoju  wchodzi  lekko

utykający mężczyzna. Włosy miał zmierzwione i wilgotne, jakby przed chwilą osuszał je ręcznikiem,

a brodę pokrywał mu nieznaczny poranny zarost. Dżinsy, które miał na sobie, wydawały się trochę za

luźne w pasie i na

 biodrach, jakby ostatnio stracił na wadze.

Kiedy

 pochylił się nad nią, żeby pomóc jej wstać, Angelica poczuła zapach mydła, świeży i męski,

i domyśliła się, że musiał dopiero co wyjść z łazienki.

– Wszystko w porządku – powiedziała pewnym głosem. – Poradzę sobie. – Próbowała odsunąć się

od niego, gdy wziął ją na ręce i położył z powrotem

 na łóżku.

Pod

  wpływem  jego  wymownego  spojrzenia  poczuła  się  winna.  Miała  wobec  niego  tak  ogromny

dług wdzięczności, że nie powinna go jeszcze powiększać.

To

 nie fair, że zrządzeniem losu akurat teraz, kiedy postanowiła być całkowicie niezależna i wolna

od wszelkich zobowiązań uczuciowych, znalazła się w tak niekomfortowej dla siebie sytuacji.

background image

Ale

  przecież  nie  wszyscy  mężczyźni  są  tacy  jak  Giles.  Choćby  Tom,  jej  wierny,  wieloletni

przyjaciel od lat. Czy na przykład Paul, drugi zastępca w firmie. Obu im mogła bezwarunkowo ufać,

obaj wielokrotnie dowiedli swej przyjaźni i lojalności.

Była

 jednak

 zasadnicza różnica między tymi relacjami a nieszczęsnym związkiem z Giles’em. Oni

byli przyjaciółmi, on – potencjalnym kochankiem.

Niewykluczone, że

 nie

 powinna utrzymywać stosunków seksualnych z mężczyznami, że jest typem

kobiety wzbudzającym w sercu mężczyzn sympatię raczej niż pożądanie.

Nagle

 uprzytomniła sobie, że nie podtrzymują jej już silne ręce i że posiadacz tych rąk pochyla się

teraz nad nią, przypatrując się jej ze zmarszczonym czołem.

Ma

  miłe  ręce,  pomyślała.  Zdecydowane  i  muskularne,  skórę  osmaganą  wiatrem,  ale  nie  opaloną,

jak gdyby pracował na dworze.

Po

  raz  pierwszy  zainteresował  ją…  Jak  to  się  stało,  że  szczęśliwie  znalazł  się  obok  niej  akurat

w chwili, kiedy najbardziej tego potrzebowała? Co robi w tak odludnym miejscu? Gdzie powinien

teraz być zamiast tkwić tutaj i się nią zajmować?

– Nie

 jest pani jeszcze na tyle silna, żeby wstać – powiedział zdecydowanie.

Miał miły głos, głęboki i lekko zachrypnięty, ale bez wyraźnego walijskiego akcentu.

–  Czuję  się  znacznie  lepiej  –  zaprotestowała  Angelica.  –  Naprawdę  powinnam  wstać.  I  tak

zabrałam panu już za dużo czasu. – Zaczerwieniła się lekko. – Jest pan prawdziwym samarytaninem –

dodała  niepewnie.  –  Gdyby  nie  zjawił  się  pan  wtedy…  –  Zadrżała,  nie  chcąc  rozpamiętywać,  co

mogłoby się z nią stać. – Nie miałam pojęcia, że tu jest bliźniaczy dom. – Wyprostowała się powoli.

– Kiedy Tom opisywał mi to miejsce, nie wspomniał o tym. Myślałam, że będę

 tutaj

 sama.

Zauważyła, że mężczyzna uniósł

 nieznacznie

 brwi, i z jakiegoś powodu poczuła się zobowiązana,

żeby dodać jeszcze coś na swoją obronę.

– Nie żebym była niewdzięczna i nie

 doceniała tego, co pan dla mnie zrobił, ale nie mogę dłużej

się panu naprzykrzać. Musi pan zapewne zająć się własnymi sprawami, ma pan swój dom i…

– To jest mój dom – powiedział obojętnym tonem. – Kiedy zastałem panią nieprzytomną na progu,

nie miałem pojęcia, kim pani jest i co pani tu robi. Wolałem więc wnieść panią do środka niż czekać,

aż  dojdzie  pani  do  siebie.  Kiedy  ściągnąłem  lekarza  z  Aberystwyth,  przez  pierwsze  dwadzieścia

cztery  godziny  nie  było  wiadomo,  czy  nie  będzie  trzeba  umieścić  pani  w  naszym

  jedynym  tutaj

szpitalu.

– Przez ten czas – ciągnął – udało nam się dowiedzieć, kim pani jest i skąd się tu wzięła. Uznałem

więc,  że  z  mego  punktu  widzenia  będzie  wygodniej  mieć  panią  u  siebie  niż  doglądać  pani

w sąsiednim domu.

Zrelacjonował

  to

  wszystko  tak  rzeczowym  tonem,  że  Angelice  nie  pozostało  nic  innego,  jak

background image

uśmiechnąć się z zażenowaniem.

– Sprawiłam

 panu

 dużo kłopotu – przyznała. – Przepraszam.

– Nie ma za co. Choroba to nie zabawa. Wiem coś o tym, bo i mnie

 to kiedyś spotkało. Czasami

każdy potrzebuje czyjejś pomocy – uspokoił ją.

Angelica

 zastanowiła się przez chwilę. Co to znaczy, że i jego to spotkało? Teraz, gdy przyjrzała

mu się uważniej, zauważyła wymizerowaną twarz, wyraźnie rysujące się wysokie kości policzkowe,

zmarszczki po obu stronach ust, wskazujące na ból i cierpienie.

Pamiętała,  że  utykał,  wchodząc

  do

  sypialni,  i  nagle  zapragnęła  się  koniecznie  czegoś  o  nim

dowiedzieć.  W  tym  samym  momencie  dotarło  do  niej  to,  co  powiedział  o  domu.  A  więc  nie  jest

w domu Toma, lecz u niego.

– Proszę posłuchać – zwróciła się do mężczyzny ponownie – okropnie się czuję przez to wszystko.

Przysporzyłam  panu  kłopotów,  ale  teraz  jest  już  po  wszystkim  i  mogłabym  przenieść  się  obok.  Już

wystarczająco długo zakłócałam pańską prywatność.

– Nigdzie

 pani nie pójdzie, dopóki lekarz pani nie pozwoli – sprzeciwił się.

Angelica

 popatrzyła na niego niepewnie. W jego zachowaniu nie wyczuwała żadnego zagrożenia,

żadnej  agresji  ani  chęci  dominacji,  a  jednak  miała  przeczucie,  że  gdyby  próbowała  mu  się

przeciwstawić, wstać i wyjść, natychmiast znalazłaby się z powrotem w łóżku.

Przeraziło ją, że

 tak

 łatwo poddała się emanującej z niego sile, niemal ulżyło jej, że tak się stało

i że pozwoliła mu podjąć za siebie decyzję.

Zadrżała

 jednak, przypomniawszy

 sobie, jak lekarz w Londynie ostrzegał ją, że stres, w jakim się

znajduje, może się objawiać w różny sposób. Czyżby to był jeden z nich? Niechęć do pokierowania

własnym  życiem,  jak  dotąd  obce  jej  pragnienie,  żeby  leżeć  tu,  gdzie  jest,  i  pozwolić  temu  obcemu

człowiekowi się nią zajmować i podejmować za nią decyzje?

Pomyślała

  sobie

  nagle,  jak  bardzo  związek  z  Giles’em  ją  zmienił,  jak  bardzo  osłabił  jej  wiarę

w siebie. Choć na szczęście uwolniła się od resztek miłości, którą, jak jej się kiedyś wydawało, do

niego  czuła,  pozostała  z  tym  niezdecydowaniem,  niemożnością  polegania  na  własnej  ocenie

i  podejmowania  samodzielnie  decyzji,  co  całkowicie  kłóciło  się  z  przekonaniami  kobiety,  jaką

w swym mniemaniu kiedyś była.

– Coś

 nie

 tak? – zaniepokoił się jej wybawca.

Drgnęła.  Potrząsnęła  głową,  trochę

  podenerwowana

  jego  przenikliwością,  zastanawiając  się,  co

mógł wyczytać z wyrazu twarzy Angeliki.

– Od

 dawna ma pan ten dom? – spytała szybko, chcąc skierować rozmowę na tory mniej osobiste.

– To

 nie jest mój dom – odparł krótko, wstając. – Wynajmuję go.

Teraz

  jej  kolej  na  zmarszczenie  brwi.  Jego  odpowiedź  była  całkiem  naturalna  i  na  pewno  nie

dawała  powodu,  by  ostrzegawcze  dzwony  zabiły  jej  głośno  w  uszach. Angelica  jednak  prowadziła

background image

własny interes i wystarczająco długo miała do czynienia z ludźmi, żeby nie rozpoznać, kiedy należy

mieć się na baczności.

Poza

 tym ostatnio zdarzyło się w jej życiu tyle, że teraz była szczególnie ostrożna, kiedy wkraczała

na  niepewny  grunt. Ale  co  mogło  być  takiego  w  niewinnym  pytaniu  o  dom,  że  otrzymała  tak  suchą

odpowiedź, jakby ostrzeżenie, że tego tematu nie należy kontynuować?

Uznała  jednak,  że

  to

  nie  jej  sprawa.  Nie  była  zresztą  szczególnie  zainteresowana  tym,  czy  jej

opiekun  jest  czy  nie  jest  właścicielem  domu,  w  którym  się  znajdowała.  Chciała  tylko  podtrzymać

rozmowę.

A  jednak…  a  jednak  kiedy  stał  odwrócony  do  niej  plecami,  ze  sztywnymi  z  napięcia  ramionami,

poczuła zupełnie

 nieoczekiwany

 przypływ emocji, będących czymś więcej niż tylko zwykłą irytacją.

Skuliła  się

  na

  łóżku,  niezadowolona,  że  bliskość  fizyczna  wymuszona  przez  chorobę  dała  jej,

chociaż niesłuszne, prawo, by czuła się znieważona i zraniona, że ten obcy mężczyzna chce zachować

dystans.

Stojąc,  przenosił  ciężar  ciała  z  jednej  nogi  na  drugą,  dłonią  pocierał  odruchowo  jedno  udo,  jak

gdyby odczuwał w nim ból.

– Nawiasem mówiąc, skontaktowałem się z pani

 przyjacielem Tomem – powiedział.

– Naprawdę? A więc pan go zna? – zdziwiła się Angelica. Ciekawe, czemu Tom nigdy o nim

  nie

wspomniał.

– Nie

 – odparł mężczyzna. – Nigdy się nie spotkaliśmy, ale na mapie, którą miała pani przy sobie,

był zapisany numer jego telefonu.

Angelica

  przytaknęła.  Jak  to  dobrze,  że  Tom  zanotował  jej  swój  nowy  londyński  numer  na

wypadek,  gdyby  miała  trudności  z  odczytaniem  trasy.  Przeprowadził  się  przed  dwoma  tygodniami

i jeszcze nie zdążyła go zapamiętać.

–  Zadzwoniłem

  do

  niego,  dopiero  gdy  lekarz  potwierdził,  że  to  salmonella.  Chciał  od  razu

przyjechać, ale chyba miał inne zobowiązania.

– Tak – przyznała Angelica, uśmiechając się szczerze. – Miał spędzić tydzień z rodzicami swojej

nowej dziewczyny. Mieli się dopiero poznać, a ponieważ podejrzewał, że może ich trochę niepokoić

różnica wieku między nimi – Tom ma trzydzieści dwa lata, a Sarah

 zaledwie dziewiętnaście – wiem,

że wolał nie odkładać tego spotkania. Ja zresztą też nie domagałabym się, żeby to zrobił. Proszę mi

wierzyć,  że  niezależnie  od  tego,  jak  bardzo  jestem  panu  wdzięczna  za  wszystko,  co  pan  dla  mnie

uczynił, nie chciałabym nadal być dla pana ciężarem. Może jakaś prywatna pielęgniarka…?

Mężczyzna uniósł brwi.

–  Może,  ale  niełatwo  o  nią  w  tej  części  świata,  zwłaszcza  tak  szybko.  Pani  przyjaciel  ostrzegł

mnie,  że  będą  z  panią  kłopoty,

  gdy

  tylko  minie  najgorsze.  Określił  panią  jako  osobę  bardzo

background image

niezależną…

Bardzo

 niezależna… – powtórzyła w myślach. Kiedyś rzeczywiście była i szczyciła się tym. Teraz

już nie jest tego taka pewna i jak wiedziała, Tom także nie. Ale jako dobry przyjaciel, nie zdradziłby

nikomu obcemu żadnej z jej słabości – i chwała mu za to.

– O której

 ma

 przyjść lekarz? – spytała spokojnie.

Dostatecznie

  długo  zakłócała  już  spokój  temu  mężczyźnie.  Pewna  bliskość,  jaka  się  między  nimi

wytworzyła,  gdy  Angelica  leżała  złamana  chorobą,  była  czymś,  co  musiała  zaakceptować.  Teraz

jednak,  stanąwszy  twarzą  w  twarz  z  kimś,  kto  przedtem  był  po  prostu  niewyraźną,  nieznaną  jej

postacią,  ledwie  spokojnym,  pełnym  zrozumienia  głosem  i  parą  zręcznych  rąk,  które  wydawały  się

instynktownie  wiedzieć,  jak  jej  pomóc  i  ukoić  ból,  zaczęła  czuć  się  nieswojo  –  zażenowana

i skrępowana jego obecnością.

Spojrzenie,  jakim

  ją  obrzucił,  zdawało  się  przenikać  na  wskroś  i  rozpoznawać  jej  uczucia.  Miał

chłodne  jasnoniebieskie  oczy,  które  w  przyćmionym  świetle  wydawały  się  prawie  szare…  groźne

oczy, jak stwierdziła z niepokojem, zdradzające przenikliwy umysł, o który go podejrzewała.

Zastanawiała się,

 kim

 jest z zawodu. W tej okolicy nie znajdowały się żadne zakłady przemysłowe.

Było  to  idealne  miejsce  na  wakacyjny  pobyt  dla  osób  spragnionych  samotności  i  spokoju,  ale

niekoniecznie chcieliby tu mieszkać na stałe… I jaką pracę wykonywał, że mógł sobie pozwolić na

wzięcie wolnych dni, żeby zajmować się chorą, zupełnie obcą mu osobą?

Przyjrzała

  mu

  się  ukradkiem.  Miał  na  sobie  znoszone  dżinsy,  zbyt  luźne  jak  na  jego  szczupłą

sylwetkę.  Jeśli  nie  pracuje,  to  jak  może  płacić  za  wynajęcie  tego  domu?  Skąd  ma  pieniądze  na

utrzymanie – jedzenie i ubranie?

– Słyszę samochód – powiedział. –

 To

 prawdopodobnie lekarz. Zejdę po niego.

Miał  słuch

  tak

  samo  wyostrzony  jak  spojrzenie,  stwierdziła  Angelica,  gdy  po  chwili  również

rozpoznała odgłos silnika samochodu.

Lekarz

  był  mężczyzną  w  średnim  wieku,  miał  zmęczone  oczy,  mówił  z  delikatnym  walijskim

akcentem. Kiedy przepraszała go, że sprawiła mu tyle kłopotu, tylko potrząsnął głową.

–  Nie

  ma  nic  gorszego  niż  ciężkie  zatrucie  pokarmowe  –  powiedział.  –  Miała  pani  szczęście,  że

Daniel tu był, gdy straciła pani przytomność.

–  Ogromne  szczęście  –  zgodziła  się  Angelica  i  zadrżała  lekko  na  wspomnienie  pierwszych

objawów choroby. A więc mężczyzna ma na imię Daniel. Głupio, że go o to

 sama nie zapytała.

–  Pani  przyjaciel  podał  nam  nazwisko  pani  lekarza  w  Londynie.  –  Lekarz  nie  spuszczał  z  niej

bacznego spojrzenia. – Przyjechała tu pani, żeby trochę wypocząć, prawda?

–  Mój  lekarz  twierdzi,  że  choruję  na  skutek  stresu  –  wyjaśniła  Angelica.  –  Kiedy  więc  Tom

zaproponował, żebym skorzystała z jego

 domu…

–  A  więc  stres?  Cóż,  potrzebuje  pani  pobyć  w  innym  otoczeniu…  i  zażyć  trochę

  spokoju

  –

background image

stwierdził lekarz.

–  Tak.  –  Angelica  skinęła  głową.  –  Myślę,  że  powinnam  przenieść  się  już  do  domu  Toma

i pozwolić panu…

 to

 znaczy Danielowi, zająć się własnymi sprawami.

Poczuła,  że

  gdy

  to  mówi,  jej  twarz  lekko  czerwienieje;  może  na  skutek  uważnego  spojrzenia

doktora,  a  może  i  na  skutek  zakłopotania,  że  nawet  nie  wiedziała,  jak  nazywa  się  jej  wybawca.  –

Mam wyrzuty sumienia, że zabrałam mu tyle czasu – dodała z zakłopotaniem. – Pomyślałam, że może

byłaby jakaś pielęgniarka…

– Mało jest rzeczy, których Daniel nie wiedziałby na temat chorowania – usłyszała w odpowiedzi.

– A co do tego, że zajmowała mu pani czas, to ośmielam się powiedzieć, że gdyby nie chciał pani

pomóc,  to  od  razu  załatwiłby  dla  pani  opiekę…  Choć  tutaj  uważamy  za  oczywiste,  że  sąsiadom

pomaga się w razie

 potrzeby.

Lekarz

 skończył badanie i spakował torbę.

– Jeszcze

 przez parę dni będzie pani bardzo słaba – ostrzegł.

– Ale

 wstawać mogę – stwierdziła Angelica.

Zresztą,  podjęła  już  decyzję,  że

  nie

  będzie  dłużej  nadużywać  gościnności  swego  gospodarza.

W  dodatku  teraz,  gdy  była  już  w  pełni  świadoma,  czuła  się  bardzo  niezręcznie  z  powodu  swej

zależności od Daniela. To był jej zupełnie obcy stan.

Od

  czasu  niefortunnego  związku  z  Giles’em  bardzo  usilnie  pracowała  nad  tym,  żeby  odzyskać

niezależność i wiarę w siebie. Chciała funkcjonować samodzielnie, a nie być zdana na pomoc innych

ludzi.  Nigdy,  przenigdy  nie  pozwoli  już  sobie  na  przeżywanie  takiego  stresu  jak  po  rozstaniu

z Giles’em.

– Owszem, może pani wstać – zgodził się lekarz, patrząc na nią w zamyśleniu. – Ale muszę panią

przestrzec, że powinna się pani oszczędzać. W każdej chwili może nastąpić nawrót choroby. Zatrucia

salmonellą nigdy nie należy lekceważyć, a jeśli jest tak silne jak w pani przypadku… – Zmarszczył

czoło  i Angelica  miała  wrażenie,  że  chce  dodać  coś  jeszcze,  ale  najwyraźniej  rozmyślił  się,  bo  po

chwili  milczenia  uśmiechnął  się  łagodnie.  –  To  nie  Londyn  –  powiedział.  –  Tutaj  naszą

odpowiedzialność  wobec  małej  społeczności,  w  której  żyjemy,  i  wobec  każdego  z  mieszkańców

traktujemy  bardzo  poważnie.  Nie  musi  pani  czuć  się  ani  winna,  ani  dłużna  Danielowi.  Po  prostu

proszę  to  traktować  jako  dobry  uczynek,  za  który  odpłaci  pani  kiedyś  jakiejś  innej  osobie

w potrzebie.

Ponownie

 się uśmiechnął, zamknął neseser i skierował się do drzwi.

Angelica

 słyszała, że schodząc na dół, rozmawia z Danielem, i zastanawiała się nerwowo, czy nie

mówią o niej. Zganiła się w duchu za takie przewrażliwienie.

Jest

  przecież  dostatecznie  dojrzała  i  rozsądna,  żeby  zdawać  sobie  sprawę,  że  nie  wszyscy

background image

mężczyźni są tacy jak Giles i że miała pecha, trafiając na niego. Była zwyczajnie zbyt naiwna, a ból,

jaki jej sprawił, nie jest dostateczną przyczyną, by obrazić się raz na zawsze na cały męski gatunek.

Skonstatowała, że nie może dłużej nikomu nie ufać i lękać się każdego mężczyzny.

Może i nie, ale ponowne zakochanie się byłoby szaleństwem, nieprawdaż? Zakochać się? – zadała

sobie ponownie to pytanie.

Westchnęła ciężko.

 Kto

 tu mówi o zakochaniu, na litość boską! Jakiż ewentualny związek mógłby

zachodzić  między  jej  stosunkiem  do  Giles’a  a  zupełnie  inną  relacją  z  Danielem,  do  której  została

zmuszona na skutek obiektywnych okoliczności?

Daniel. Powtórzyła

 kilkakrotnie

 w myślach to imię, dochodząc do wniosku, że do niego pasuje. Ma

w  sobie  jakąś  moc,  a  nawet  może  budzić  grozę,  podobnie  jak  ten,  który  je  nosi.  Czy  uznała  go  za

silnego  i  trochę  onieśmielającego?  –  zapytała  się  w  duchu.  Za  troszkę  zbyt  dominującego  samca,

pewnego siebie w sposób, w jaki ona nigdy nie umiała być?

Czy

  to  wrodzona  słabość  jej  płci  sprawia,  że  czuje  się  wciąż  przewrażliwiona  i  niepewna,

świadoma  własnych  niedostatków?  Czy  to  na  skutek  głęboko  zakorzenionego  lęku  przed  życiem

obracającym  się  wyłącznie  wokół  pracy  tak  łatwo  uległa  manipulacjom  Giles’a?  Gdyby  miała

silniejszy, bardziej męski charakter, stwierdziła, byłaby zbyt niezależna, zbyt pewna siebie i własnej

siły, by ulec zwodniczemu urokowi Giles’a.

Czy

  już  nigdy  nie  wyzbędzie  się  poczucia  winy,  nie  zapomni,  że  była  na  tyle  nierozsądna,  że  nie

zorientowała się wcześniej, jaki naprawdę jest Giles? Wciąż jeszcze ją irytowało, że ośmieszyła się

w  oczach  znajomych.  Dojrzała  kobieta,  tak  rozpaczliwie  pragnąca  miłości  i  bezpieczeństwa,  że  nie

dostrzegła prawdy.

Nigdy

  więcej  nie  da  się  tak  oszukać.  Od  tej  chwili  jej  stosunki  z  mężczyznami  będą  pozbawione

wszelkiej emocjonalności i uczuć, będzie trzymała się na dystans chroniący jej wrażliwe serce.

Irytowało  Angelicę,  że

  mimo

  sukcesów  zawodowych  wciąż  ma  w  sobie  pustkę,  wciąż  czuje

tęsknotę, by spełnić się również jako kobieta.

Zadrżała,

  wyobraziwszy

  sobie,  jak  ten  mężczyzna  na  dole  śmiałby  się  z  jej  przewrażliwienia.

Nawet  Tom,  oddany  przyjaciel,  nie  do  końca  rozumiał  tę  głęboko  zakorzenioną  potrzebę

odwzajemnionej  miłości.  Czasami  sama  tego  nie  pojmowała,  pragnęła  się  uwolnić  i  żeby  nigdy

więcej nie nękały jej podobne myśli.

Gdyby

  mogła  zdławić  tę  wewnętrzną  potrzebę,  wtedy  przynajmniej  miałaby  pewność,  że  żaden

mężczyzna nigdy nie będzie bliski na tyle, żeby ją wykorzystać i nią manipulować.

Poruszyła  się  niespokojnie,  wściekła,  że

  los

  potraktował  ją  tak  nielitościwie  i  że  teraz  bezradna

i bezbronna jest zdana na pomoc Daniela.

Dlaczego

 to nie jakaś kobieta znalazła ją na progu domu? Dlaczego musiał to być akurat nieznajomy

mężczyzna,  w  dodatku  atrakcyjny,  który  mimo  nędznego  ubrania  i  ogólnie  zaniedbanego  wyglądu

background image

emanował  pewnością  siebie  i  siłą  podkreślającą  jej  słabość?  Mimo  tego,  co  powiedział  lekarz,

wiedziała, że im prędzej przeniesie się do domu Toma i znajdzie z dala od Daniela, tym lepiej.

To

  właśnie  powiedziała  Danielowi  pół  godziny  później,  gdy  wszedł  do  sypialni.  Nie  dodała

jednak, że choć doktor pozwolił jej wstać, to równocześnie kazał się oszczędzać.

–  Naprawdę  uważam,  że  zbyt  długo  korzystałam  z  pana  gościnności  –  oświadczyła  chłodnym

tonem,  przybierając  najbardziej  oficjalną  pozę  i  starając  się

  nie

  zwracać  uwagi  na  fakt,  że  ma  na

sobie tylko jego koszulę. – Lekarz zgodził się ze mną, że mogę już sama sobie radzić.

Czy

 aby ton jej głosu nie zdradzał, że pozwala sobie na drobne kłamstewko? Czy nie uniosła brody

trochę  za  wysoko,  jakby  chciała  przeciwstawić  się  Danielowi,  choć  on  nie  zamierzał  się  z  nią

sprzeczać,  spoglądając  tylko  w  zamyśleniu?  Czy  to  nie  lekkie  rozczarowanie  połączone  z  ulgą

zwiększyło jej chęć ucieczki w bezpieczne miejsce, jakim był dom Toma, gwarantujący odzyskanie

prywatności?

– Jeśli

 jest

 pani pewna, że sobie poradzi – powiedział po chwili Daniel.

– Tak. Tak, jestem pewna – stwierdziła stanowczo, po czym w obawie, że mogło to zabrzmieć tak,

jakby nie zdawała sobie sprawy, ile dla niej zrobił, dodała szybko: – Jestem panu oczywiście bardzo

wdzięczna za wszystko i jeśli mogłabym się jakoś zrewanżować…

Uśmiech,  który

  jej

  posłał,  był  lekko  ironiczny,  jak  gdyby  zdawał  sobie  sprawę,  że  rozpaczliwie

chce od niego uciec.

– Nie

 wiem nawet jeszcze, jak pan się nazywa – dodała nerwowo.

Czuła się

 fatalnie. Teraz, kiedy

 była już w pełni świadoma, mogła sobie wyobrazić, jak wygląda

z twarzą bez makijażu, włosami w nieładzie i męskiej koszuli zamiast własnego ubrania. Tymczasem

on obserwował ją, stojąc w pełnym rynsztunku – dżinsach i sportowej koszuli.

Przypominała

  sobie

  teraz  te  chwile,  gdy  wzywała  pomocy,  a  on  się  zjawił,  wziął  na  ręce

i uspokajał łagodnymi pewnymi ruchami, jakby instynktownie wiedział, jak postępować.

Żadna  pielęgniarka

  nie

  opiekowałaby  się  nią  tak  sumiennie.  Była  mu  niewymownie  wdzięczna,

a równocześnie niewyobrażalnie zażenowana i skrępowana intymnością, jaka wytworzyła się między

nimi i mocno utkwiła jej w pamięci, choć była wtedy na wpół przytomna i nie pozostawało jej nic

innego, jak poddać się z wdzięcznością pielęgnacyjnym zabiegom.

Pamiętała,

  kiedy

  po  jednym  szczególnie  wyczerpującym  ataku  wymiotów  Daniel  ściągnął  z  niej

ubranie i delikatnie obmył ją gąbką. Dobrze wiedział, że jest spragniona chłodu czystej wody, która

zmyłaby woń wymiocin.

Patrząc

  na

  niego  teraz,  zastanawiała  się,  jak  to  jest  możliwe,  że  ten  mężczyzna  okazał  się  tak

troskliwy i tak czuły. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia i złość.

Co

 się z nią dzieje? On po prostu zrobił to, co uważał za konieczne. W tej części świata sąsiedzi

background image

spieszą  sobie  z  pomocą,  tak  powiedział  lekarz.  Nie  ma  żadnego  powodu,  żeby  miała  czuć  się

świadoma obecności Daniela, tak bardzo, że miała wrażenie, że jej ciało w jakiś sposób zapamiętało

dotyk jego rąk… I to do tego stopnia, że teraz…

Przełknęła z trudem ślinę, powstrzymując bieg myśli.

– Nie

 mogę tu dłużej zostać – wybuchnęła.

Zauważyła, że

 Daniel

  ściągnął  brwi  i  zagryzł  dolną  wargę.  Co,  u  licha,  ją  napadło?  –  zastanowił

się.  Zachowuje  się  jak  kretynka.  Niczym  kobieta  przerażona  nagle  intymną  sytuacją  z  mężczyzną,

w którym wyczuwa niebezpieczną seksualność. A przecież nic takiego ich nie łączy.

W sposobie, w jaki się nią opiekował, nie krył się żaden podtekst seksualny, a i teraz nic w jego

zachowaniu  nie  mogło  wskazywać,  że  pociąga  go  jako  kobieta.  Nie,  to  tylko  ona  ma  takie  myśli,

stwierdziła  z  niesmakiem  Angelica.  I  w  końcu  dlaczego  miałaby  być  nim  w  jakikolwiek  sposób

zainteresowana?  Nie  był  przystojny  tak  jak  Giles.  Poza  tym  był  kostyczny,  grubo  ciosany  i  ogólnie

zbyt

 męski, żeby mieć jego zniewalający urok.

I  nawet  jeśli  pozornie  nie  było  w  nim  nic  seksualnie  interesującego,  intuicja  mówiła  jej,  że  jest

typem  mężczyzny,  którego  większość  kobiet  uznałaby  za  bardzo  pociągającego  fizycznie.  Tacy

mężczyźni  w  ogóle

  jej

  nie  odpowiadali.  Zawsze  ich  unikała,  uważając,  że  są  zbyt  onieśmielający.

Oni zresztą też jej unikali, najwyraźniej uważając, że nie należy do seksownych kobiet.

To

 związek z Giles’em sprawił, że stała się przewrażliwiona i straciła poczucie własnej wartości.

To  dlatego  teraz  tak  bardzo  męczyła  ją  bliskość  Daniela.  Gdy  uczyniła  krok  do  przodu,  zaczęła  się

trząść. Zauważył to i zmarszczył czoło.

–  Nadal  jest  pani  za  słaba,  żeby  wstać  –  stwierdził  oschle.  –  Proszę  zostać  na  noc  tutaj,  a  rano,

jeśli

 poczuje

 się pani na siłach, postaramy się przenieść panią do domu przyjaciela.

Powinna

  była  zaoponować,  powiedzieć  mu,  że  to  do  niej  należy  decyzja,  że  jest  dorosła  i  nie

zamierza pozwolić, żeby ktokolwiek jej cokolwiek dyktował. Wciąż jednak drżała, świadoma faktu,

że rozpaczliwie pragnie, żeby się już oddalił.

– Przyszedłem spytać,

 czy

 nie zjadłaby pani trochę domowego bulionu – zapytał, zmieniając temat.

Domowy

 bulion – powtórzyła w myślach i utkwiła w nim zdumione spojrzenie. Uśmiechnął się.

– Nie, nie ugotowałem go sam – wyjaśnił, jakby czytał w jej myślach. – Dała mi go żona farmera,

kiedy poszedłem po mleko i jajka. Słyszała, że

 nie

 czuje się pani dobrze.

– Farma…

 jest

 daleko stąd? – spytała Angelica.

– W zasadzie

 nie, jakieś dwie mile. Każdego dnia tam chodzę.

Dwie

 mile. Westchnęła. W Londynie nie przeszła nigdy więcej niż sto jardów czy coś koło tego.

Na  samą  myśl  o  przejściu  dwóch  mil  w  obecnym  stanie  odczuwała  zadowolenie  z  posiadania

samochodu. I nagle, nie myśląc o tym, co robi, zerknęła odruchowo na chromą nogę Daniela.

–  Ćwiczenie

  dobrze  jej  robi  –  powiedział,  podążając  za  jej  wzrokiem.  Zarumieniła  się

background image

zakłopotana.

– Przepraszam

 – bąknęła. – Ja tylko…

–  Zastanawiała  się  pani,  jak  udaje  mi  się  przejść  taki  dystans  –  dokończył.  –  Na  początku  to  nie

było  łatwe,  ale  potem  tak  jak  ze  wszystkim:  przyzwyczaiłem  się.  Chodzenie  pomaga  wzmocnić

uszkodzone mięśnie – w każdym

 razie

 tak mi powiedziano.

Czy

  aby  nie  wychwyciła  w  jego  słowach  tonu  rozgoryczenia?  Zastanawiała  się,  dlaczego  utyka.

Może został ranny w wypadku? Zadrżała na tę myśl, po czym szybko zganiła siebie za troskę. Co ją

w końcu obchodzi, jak to się stało?

–  A  więc?  –  zagadnął  ponownie  Daniel,  gdy  tymczasem  ona  zmagała  się  ze  swymi  krnąbrnymi

myślami. Spojrzała zdezorientowana. – Bulion – przypomniał jej. – Ma pani ochotę? Pani Davis dała

mi również chleb domowego wypieku. Mam w kuchni kuchenkę gazową i próbowałem

 sam

 piec, ale

muszę wyznać, że bez większego sukcesu.

Próbował

 piec

 chleb. Angelica omal nie krzyknęła ze zdziwienia.

– Tu, na wybrzeżu, bywają silne sztormy – wyjaśnił Daniel. – Czasem można zostać odciętym od

świata, nawet od farmy, na dobrych kilka dni. Samowystarczalność nie jest w tych warunkach pozą,

lecz  koniecznością…  a  kiedy

  wysiądzie  prąd  –  co  się  zdarza  –  kuchenka  gazowa  jest  jedynym

źródłem ciepła – dodał.

–  Pani

  przyjaciel  powinien  też  sprawić  sobie  taką  kuchnię,  zwłaszcza  gdyby  zamierzał  bywać  tu

zimą – zauważył.

– Powiem mu – odrzekła Angelica. – I tak, prosiłabym o trochę bulionu.

–  W  takim

  razie  proponuję,  żebyśmy  zeszli  na  dół.  Gdy  stanie  pani  na  własnych  nogach,

przekonamy się, na ile doszła pani do siebie.

W chwili gdy postawiła stopy na podłodze, podszedł i podniósł ją,

 zanim

 zdążyła zaprotestować.

Koszula, którą miała

 na

 sobie, rozchyliła się, ukazując smukłe biodra, i choć wiedziała, że nosił ją

tak dziesiątki razy, teraz, będąc w pełni świadoma, zdawała sobie sprawę z intymności tej sytuacji…

z siły ramion i ciepła jego ciała. W pozycji, w której się ułożyła, opierała głowę na jego ramieniu,

jej piersi dotykały delikatnie torsu. Daniel jedną ręką podtrzymywał ją od dołu, drugą mocno trzymał

przy sobie, tak że nie miała innego wyjścia, jak tylko objąć go za szyję.

– Proszę… mogę iść

 sama

 – szepnęła, starając się protestować.

–  Chciała  pani  powiedzieć,  że  myśli,  że  może  –  zauważył  żartobliwie.  –  Jeszcze  tego  by

brakowało, żeby pani zemdlała i spadła

 ze

 schodów. Sprawdzimy, jak pani chodzi, kiedy znajdziemy

się na dole, dobrze?

On

  jest  naprawdę  nie  do  wytrzymania,  stwierdziła  ze  złością Angelica.  Jak  śmie  jej  mówić,  co

może  robić,  a  czego  jej  nie  wolno.  Jak  śmie  rozkazywać  jej,  choć  sama  jest  absolutnie  zdolna  do

background image

samodzielnego  podejmowania  decyzji?  Gdyby  nie  to,  że  tyle  mu  zawdzięcza,  powiedziałaby  bez

ogródek, że nikt nie będzie jej niczego dyktował i że żadnemu mężczyźnie nie pozwoli dominować.

Już nie. Poznała niebezpieczeństwa wynikające ze zbytniej uległości i tę lekcję zapamięta na zawsze.

Schody

 były bardzo wąskie i Angelica instynktownie wstrzymała oddech, gdy Daniel znosił ją na

dół.

– Niech

 pani będzie spokojna – rzekł. – Nie upuszczę pani. Jeśli dotychczas tego nie zrobiłem, to

chyba nie musi się pani martwić, że stanie się to teraz.

Z  jakichś  powodów  te  słowa,  które  miały  uspokoić,  wywołały  w  jej  umyśle  obrazy  takiej

poufałości, że odruchowo usiłowała odsunąć się od niego, wyginając ciało w łuk. Serce Daniela biło

nieco przyspieszonym rytmem, jakby w rzeczywistości ciążyła

 mu

 bardziej, niż to okazywał.

Może nosił ją w ten sposób wcześniej, ale wtedy nie była w stanie zarejestrować takich rzeczy jak

napięcie jego mięśni, ciepło oddechu, bliskość ciała i zapach pobudzający zmysły w sposób, jakiego

wcześniej nigdy nie doznała, nawet w obecności Giles’a. Jej ciało wyraźnie reagowało na obecność

Daniela i wcale nie była z tego zadowolona.

Co

 się z nią dzieje? – zapytała się w myślach. Po rozstaniu z Giles’em przyrzekła sobie, że nigdy,

przenigdy  nie  pozwoli  żadnemu  mężczyźnie  ani  na  emocjonalne  zaangażowanie,  ani  na  bliskość

cielesną. To zbyt ryzykowne – a konsekwencje mogły okazać się zbyt bolesne.

Związek z Giles’em uświadomił jej, jak niebezpiecznie jest kogoś pokochać. Była szczęśliwa, że

odkryła  prawdę  o  nim,  zanim  sprawy  zaszły  za  daleko.  Została  zraniona,  ale  na  szczęście,  nie

śmiertelnie i z perspektywy czasu stwierdzała, że bardziej ucierpiała jej duma niż serce.

Tak

  czy  inaczej,  była  to  zbawienna  lekcja,  dzięki  której  zrozumiała  zagrożenie  płynące

z przyzwolenia, by kobiece tęsknoty przejęły kontrolę nad jej życiem.

– Jesteśmy – powiedział

 Daniel, gdy

 znaleźli się na dole. – Mówiłem, że jest pani bezpieczna.

Całkiem

 bezpieczna. Po

 jego słowach jej tętno przyspieszyło, a serce załomotało ostrzegawczo.

–  Jeśli  nie  ma  pani  nic  przeciwko  temu,  zjemy  w  kuchni

  –  zaproponował.  –  Właściwie  to  tam

mieszkam.

Pchnął  nogą

  drzwi

  i  wniósł  ją  do  ciepłego,  smakowicie  pachnącego  pomieszczenia,  po  czym

ostrożnie posadził w wygodnym fotelu obok kuchenki gazowej.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

– Jak smakowała zupa?

– Doskonała – odparła szczerze Angelica.

Dosłownie  wylizała  talerz  i  czuła  teraz  mile  wypełniony  żołądek,  choć  podejrzewała,  że  upłynie

jeszcze trochę czasu, zanim będzie mogła strawić obfitszy posiłek.

Musiała  przyznać,  choć  niechętnie,  że  choroba  osłabiła  ją  bardziej,  niż  się  tego  spodziewała.  Po

niecałej  godzinie  spędzonej  w  ciepłej  kuchni,  nawet  nie  ruszając  się  z  wygodnego  fotela,  wciąż

jeszcze  odczuwała  tu  i  ówdzie  dojmujący  ból  oraz  znużenie.  Ostrzegało  ją  to,  że  nie  będzie  łatwo

wyjść spod opiekuńczych skrzydeł Daniela i przenieść się do pustego domu, w którym będzie zdana

wyłącznie na siebie.

Sam  fakt,  że  się  nad  tym  zastanawiała,  że  czuła  niechęć  do  wyprowadzki  z  tego  domu  i  chętnie

zostałaby tutaj jeszcze trochę, świadczył aż nadto wymownie, że powinna dla własnego dobra czym

prędzej opuścić Daniela.

Po tych rozmyślaniach, gdy tylko skończyła zupę, wstała z trudem z krzesła i zanim Daniel zdołał ją

powstrzymać, zebrała talerze i zaniosła je do zlewu, żeby umyć.

– Proszę to zostawić – usłyszała kategoryczne polecenie. Zatrzymała się. – Ostatnie siedemdziesiąt

dwie  godziny  spędziła  pani  w  łóżku  –  powiedział  Daniel,  gdy  zwróciła  na  niego  wzrok.  –  Upłynie

jeszcze  wiele  dni,  zanim  w  pełni  odzyska  pani  siły.  Nie  chcemy  przecież,  żeby  nastąpił  nawrót

choroby.

–  Nie  zamierzam  do  tego  dopuścić  –  odrzekła  cierpko.  –  Proszę  mi  wierzyć.  Jestem  panu

wdzięczna  za  wszystko,  co  pan  dla  mnie  zrobił,  ale  teraz  pragnę  tylko  jednego  –  stanąć  na  nogach

o własnych siłach i dać panu spokój.

– Niezależna, prawda? – Rzucił jej przenikliwe spojrzenie.

Angelica uniosła brodę.

– Tak, prawdę mówiąc, jestem niezależna.

– Kobieta sukcesu, która nie ma czasu na sentymenty i słabości.

Powiedział to tak gniewnym tonem, że nie odpowiedziała, tymczasem on kontynuował:

– Typ kobiety, która uważa, że nie liczy się nic prócz kariery i zaspokajania własnych ambicji.

Takie oskarżenie wzburzyło ją i sprowokowało do odpowiedzi.

– A jeśli nawet, to co? – rzuciła butnie. – Domyślam się, że panu odpowiadają kobiety bezradne

i bezbronne.

Posunęła  się  za  daleko.  Nie  powinna  była  tego  mówić.  Gdy  Daniel  zwrócił  ku  niej  twarz,

background image

wydawała się wykuta w kamieniu.

– Przepraszam – zmitygowała się. – Był pan tak uprzejmy w stosunku do mnie.

– Bo była pani bezradna i bezbronna, jak to pani określiła. Cóż, dla pani informacji… – Przerwał

na chwilę, zaciskając usta. – Rekonwalescencja zawsze jest trudniejsza niż sama choroba. Niełatwo

nam  zaakceptować  ograniczenia  własnego  ciała,  zwłaszcza  gdy  przyzwyczailiśmy  się,  że  zawsze

jesteśmy zdrowi.

– To prawda – przyznała Angelica.

Miała ochotę przeprosić go za swoją napastliwość, wyjaśnić przyczynę, dla której tak rozpaczliwie

pragnie  znów  być  samodzielna,  a  mianowicie,  że  boi  się  od  niego  uzależnić.  Chciała  opuścić  jego

dom dla swego dobra, ale czuła się zbyt dumna i skrępowana, żeby rozmawiać o tym szczerze. Znał

już  wszystkie  tajemnice  jej  ciała,  więc  nie  mogła,  nie  śmiała  ujawnić  mu  również  sekretów  swego

umysłu.

– Pan też był kiedyś chory? – spytała niepewnie, chcąc zmienić temat. – Lekarz mi powiedział.

– Tak.

Nie dodał nic więcej i zajął się parzeniem kawy. Angelica zorientowała się, że cokolwiek mu się

przydarzyło,  nie  zamierza  z  nią  na  ten  temat  rozmawiać.  Nie  powinna  czuć  się  z  tego  powodu

urażona, a tym bardziej odrzucona, a jednak tak się poczuła. Z trudem powstrzymywała się, żeby nie

powiedzieć, że nie chce żadnej kawy i że pragnie jak najszybciej znaleźć się ponownie na górze.

Jak  dziecko,  które  płacze,  by  zwrócić  na  siebie  uwagę,  pomyślała  ironicznie,  ale  dawno  już

wyzbyła  się  nawyków  dzieciństwa.  Niebezpiecznie  byłoby  ulec  głupiej  potrzebie  wsparcia.  Nie

mogę pozwolić, aby ten mężczyzna stał się częścią mojego życia, powiedziała do siebie w myślach.

Udzielił  jej  po  prostu  sąsiedzkiej  pomocy,  to  wszystko.  Nie  powinna  dopuścić  do  tego,  żeby  ta

intymność, ta bliskość, która się między nimi wytworzyła, a przed którą tak się broniła, pogłębiła się.

Czyż poprzedni związek nie był dobrą lekcją?

Giles  odszedł  już  prawie  rok  temu,  a  ona  wciąż  odczuwała  konsekwencje  jego  okrucieństwa.

Właśnie  dlatego  tu  się  znalazła  –  żeby  dać  ciału  i  duszy  wytchnienie  od  obciążeń,  jakich  im

przysporzyła. W czasie, gdy odkryła prawdziwe zamiary Giles’a, nie pozostawało jej nic innego, jak

stłumić  szok  i  żyć  dalej.  Była  zbyt  zajęta  ważnym  kontraktem  dla  firmy,  żeby  pozwolić  emocjom

wziąć górę. Ukrywała więc swoje prawdziwe samopoczucie i zmusiła się do życia tak, jak gdyby nic

się nie stało.

Choć już przebolała fakt, że Giles jej nie kochał, i była zadowolona, że poznała prawdę; choć nie

tliła  się  już  w  niej  nawet  iskierka  pożądania,  wciąż  jeszcze  zmagała  się  ze  skutkami  fizycznego

i psychicznego obciążenia, które nakładała na swój organizm.

„Stres”,  tak  to  określił  jej  lekarz.  Wiedziała,  że  to  opóźniony  skutek  poznania  prawdy  o  Giles’u.

Dzięki  Bogu  tylko  ona  wiedziała,  jak  chętnie  wyzbyłaby  się  swojej  niezależności  i  jak  ochoczo

background image

podzieliłaby  się  brzemieniem  odpowiedzialności.  Z  jaką  radością  zajęłaby  drugorzędne  miejsce,

zadowalając się rolą żony i matki.

Ależ  byłam  głupia,  przyznała  w  duchu.  Mężczyźni  nie  zakochują  się  w  takich  kobietach  jak  ja.

Kobiety robiące karierę zawodową onieśmielają ich, a nawet budzą lęk. Nie wiedziała, czy tak jest

rzeczywiście, ale zaczynała w to wierzyć.

Kawa  zaparzona  przez  Daniela  pachniała  kusząco.  Wzięła  kubek  w  obie  dłonie  i  przez  chwilę

delektowała się aromatem.

–  Pomału  –  ostrzegł  Daniel,  widząc,  jak  łapczywie  zaczyna  pić.  –  Nie  jest  bezkofeinowa,  a  pani

żołądek jest jeszcze bardzo słaby.

– Ale kawa nie może mi zaszkodzić… – zapewniła go z uśmiechem.

Picie  gorącej,  mocnej  kawy  stało  się  jej  nałogiem.  Tom  nieustannie  jej  dogadywał,  że  choć  bez

żalu odmawia alkoholu, to mimo licznych prób nie udaje się jej wyzbyć tego jednego uzależnienia.

– Ach, czyli mam bratnią duszę – odpowiedział Daniel, również uśmiechając się.

Kiedy  się  śmiał,  jego  twarz  całkowicie  się  zmieniała,  zauważyła Angelica,  wstrzymując  oddech.

Serce zaczęło jej bić mocniej w reakcji na nagłe i nieoczekiwane ciepło promieniujące od Daniela.

–  To  karygodne,  nieprawdaż?  –  powiedziała  drżącym  głosem.  –  Prawie  wszyscy  moi  przyjaciele

przestawili  się  na  kawę  bezkofeinową,  więc  mam  ogromne  poczucie  winy,  że  nie  poszłam  w  ich

ślady. Próbowałam nie raz…

Trajkotała,  starając  się  gorączkowo  wypełnić  ciszę,  która  nagle  stała  się  niebezpiecznie  intymna.

Ale dlaczego tak reagowała na jego uśmiech? Czy naprawdę tak surowo się ocenia i tak bardzo jest

przeczulona,  że  jeden  uśmiech  potrafi  sprawić,  że  zapomina  o  swoim  postanowieniu,  by  pozostać

samodzielną,  niezależną  kobietą?  Czy  naprawdę  jest  tak  bardzo  żądna  bliskości  drugiej  osoby,  że

gotowa jest ulec emocjom; że w zwykłym uśmiechu dopatruje się czegoś, co zdrowy rozsądek uważa

za mrzonkę?

Co  się  z  nią  dzieje?  Ma  dobre  życie,  spełnione  i  satysfakcjonujące,  sprawdzonych  przyjaciół  jak

Tom. Dlaczego wciąż czuje w sobie tę dręczącą pustkę?

– Coś nie tak? – Głos Daniela wyrwał ją z zamyślenia.

Poruszyła się nerwowo. Chłodne niebieskie oczy obserwowały ją uważnie.

Odruchowo chciała zaprzeczyć, ale wiedząc, że Daniel rozpoznałby kłamstwo, zdecydowała się na

połowiczną prawdę.

–  Właściwie  nie.  –  Potrząsnęła  głową.  –  Żałowałam  tylko,  że  zdecydowałam  się  na  ten  posiłek

w drodze.

– Dlatego że się pani rozchorowała czy dlatego że choroba uzależniła panią ode mnie?

W  pierwszej  chwili  zaniemówiła.  Wiedziała  intuicyjnie,  że  jest  spostrzegawczy,  ale  nie  do  tego

background image

stopnia, by tak szybko odgadywać jej myśli.

– Nikt nie lubi być zależny od obcej osoby – odparła wymijająco.

Skończyła kawę, a gdy Daniel nachylił się ku niej, żeby wziąć kubek, cofnęła się odruchowo. Jego

obecność była dla niej tak absorbująca, że trudno jej było się opanować.

– Dlatego że jestem obcy czy dlatego że jestem mężczyzną? – spytał bez ogródek.

Zaczerwieniła  się  aż  po  nasadę  włosów.  Była  wściekła,  że  czuje  się  niezręcznie  i  reaguje  jak

dziecko.

– Zrobił pan to, co powinien, a ja jestem… czuję się wielce zobowiązana – wykrztusiła.

– Bardzo proszę… ale wciąż się mnie pani boi, jakbym miał się zaraz na panią rzucić – zauważył.

– Czy to dlatego tak pani spieszno, żeby się przeprowadzić do domu obok, nawet jeśli oboje wiemy,

że nie jest pani jeszcze na tyle silna, by dać sobie sama radę?

– Nie – zaprzeczyła natychmiast, przerażona jego słowami.

Czyżby on naprawdę myślał, że jest tak niedojrzała, tak głupia, żeby podejrzewać, że jest on tego

typu mężczyzną? Była jak najdalsza od tego… Prawda wyglądała tak…

Prawda wyglądała tak, że bała się samej siebie – swoich reakcji, potrzeb i pragnień.

Daniel przez dłuższą chwilę nie spuszczał z niej wzroku.

– W porządku – powiedział wreszcie. – Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, proszę więcej nie wracać

do tematu przenosin o jedne drzwi dalej, przynajmniej dopóty, dopóki nie odzyska pani całkowicie

zdrowia, zgoda? A tak przy okazji, przytomna czy nie, z mojej strony nic pani nie grozi. Tego rodzaju

zachowania nie są w moim stylu, niezależnie od tego, jak atrakcyjna i pociągająca jest kobieta.

Angelica  wpatrywała  się  w  niego,  zdając  sobie  sprawę,  że  oblała  się  rumieńcem,  co  oczywiście

nie mogło zostać niezauważone.

Nie mogła uwierzyć, że określił ją jako atrakcyjną i pociągającą. Z pewnością przesadzał i chciał

jej po prostu schlebić. Niemożliwe, żeby naprawdę uważał ją za atrakcyjną! – upomniała się. Byłaby

idiotką,  gdyby  w  to  wierzyła.  Czyżby  niczego  nie  nauczyło  jej  doświadczenie  z  Giles’em?  Czy  nie

powtarzała  sobie  w  nieskończoność,  że  od  teraz  będzie  całkowicie  niezależna  i  że  nie  pozwoli,  by

uczucia ponownie zdominowały jej życie?

Skoro  przez  ostatnie  dwanaście  miesięcy  sama  myśl  o  związaniu  się  z  kimś  uczuciowo  budziła

w niej lęk, to jak mogła się tak zmienić w ciągu jednej nocy? Czyżby stała się całkiem inną kobietą

niż ta, która przed trzema dniami straciła przytomność na progu tego domu?

Może na skutek bliskości między nimi, nawet jeśli ta bliskość wynikała tylko z konieczności, a nie

z pożądania, nie umiała traktować Daniela jak kogoś obcego? Czy to dlatego jej oddech stawał się

szybszy,  a  serce  biło  żywiej,  ilekroć  podchodził  blisko  niej?  Czy  to  dlatego  zachowywała  się  jak

niespełna rozumu, zgadzając się zostać w jego domu? Co, u licha, się z nią dzieje?

Wiedziała,  że  powinna  natychmiast  położyć  kres  tej  niebezpiecznej  bliskości,  zanim  pogrąży  się

background image

w  niedorzecznych  uczuciach  jeszcze  bardziej.  Dlaczego  więc  tego  nie  robi?  Dlaczego  nie  poruszy

nieba i ziemi, żeby chronić siebie przed niebezpieczeństwem, jakie on uosabia?

Jest głupia, oto dlaczego, odpowiedziała sobie z goryczą, kiedy Daniel wziął oba kubki i napełnił

je ponownie kawą.

W końcu upłynęły jeszcze trzy dni, zanim była silna na tyle, że Daniel zgodził się na jej przenosiny

do domu Toma.

W  tym  czasie  dowiedział  się  o  niej  znacznie  więcej  niż  ona  o  nim.  Stwierdziła,  że  ma  talent  do

sondowania  ludzi  i  że  potrafi  zachęcić  do  mówienia  o  sobie,  nie  sprawiając  przy  tym  wrażenia

wścibskiego, wtrącającego się w nie swoje sprawy natręta. Odnosiła wrażenie, że jest nią szczerze

zainteresowany i polubił ich wspólne pogawędki.

Gdy  jednak  doszło  do  związku  z  Giles’em,  zachowała  powściągliwość  i  czujność,  nie  chcąc  się

przyznać, jak bardzo była naiwna.

Tego dnia cały ranek padało. Po śniadaniu Daniel poszedł na farmę. Chciała mu towarzyszyć, ale

uznał, że taki spacer jest dla niej zbyt męczący.

Nie chcąc wywierać na niego presji w sytuacji, gdy być może wyjście po świeże mleko i warzywa

było  pretekstem,  żeby  pobyć  trochę  samemu,  nie  zaproponowała,  by  pojechać  samochodem.

Postanowiła, że wykorzysta ten czas na pakowanie i przygotowanie się do zmiany mieszkania.

Kiedy Daniel przyniósł jej rzeczy z samochodu, skonstatowała ze wstydem, że niechętnie rozstaje

się  z  jego  koszulą;  tak  bardzo  przyzwyczaiła  się  do  poczucia  intymności,  które  ta  część  garderoby

zaczęła symbolizować.

Przewrotna wyobraźnia Angeliki zdołała ją nawet przekonać, że tkanina jest przesycona zapachem

Daniela, więc miała wrażenie, że nieomal leży w jego ramionach.

Ta  myśl  tak  ją  przeraziła,  że  cały  następny  poranek  unikała  go.  Nie  była  przyzwyczajona  do  tak

zmysłowego  odczuwania  obecności  mężczyzny.  Nawet  gdy  wydawało  się  jej,  że  jest  zakochana

w Giles’u, ta „miłość” była bardziej emocjonalna niż zmysłowa. Bardziej więc odetchnęła z ulgą, niż

poczuła się dotknięta, gdy nie wykazywał zapału do kochania się z nią. Zaakceptowała bez zbędnych

pytań i oburzenia jego wyznanie, że chciałby, aby ich fizyczny związek był czymś szczególnym, czymś

bardzo cennym, co zapoczątkuje małżeństwo.

Dopiero  później  zorientowała  się,  że  działał  w  sposób  wyrachowany.  Uważał  bowiem,  że

odwlekanie seksu doprowadzi ją do szału i nie będzie się bliżej zastanawiała nad motywami, które

skłaniają  go  do  jak  najszybszego  ślubu.  Nigdy  do  niego  nie  dotarło,  że  nie  mając  żadnego

doświadczenia w seksie, nie odczuwała skutków wstrzemięźliwości.

Teraz jednak, choć nadal nie miała doświadczenia, poczuła palącą, absurdalną, niemal dziewczęcą

potrzebę  zachowywania  się  wbrew  własnej  naturze,  a  co  najważniejsze,  zdała  sobie  sprawę

background image

z uciekającego czasu. Niebawem skończy trzydzieści lat, a jest tak zaabsorbowana pracą, że nie ma

czasu na doświadczanie czegokolwiek innego.

Ale  dlaczego  akurat  ten  mężczyzna?  –  pytała  samą  siebie.  Czy  za  sprawą  wymuszonej  przez

sytuację intymności, gdy chwilowo była całkowicie oderwana od wszystkiego i wszystkich, co było

jej  znane?  Czy  dlatego  że  znalazła  się  w  okolicznościach,  których  by  nigdy  nawet  sobie  nie

wyobrażała? A może stało się tak, bo wiedziała, że pożądając Daniela, jest całkowicie bezpieczna;

że nie wda się w nic bardziej ryzykownego i pozostanie w bezpiecznej sferze marzeń? Zdawała sobie

bowiem sprawę, że go nie pociąga.

Usiłowała sobie wyobrazić, jak by się czuła, tkwiąc tu sama, zamknięta z mężczyzną, który byłby

nią zainteresowany seksualnie; z mężczyzną, który by jej pożądał. Oczywiście, byłaby przerażona…

Chyba że… chyba że tym mężczyzną byłby właśnie Daniel.

Nonsens!  –  zrugała  się.  Oczywiście,  że  nie  chce,  żeby  jej  pożądał.  Po  rozstaniu  z  Giles’em

powzięła nieodwołalną decyzję, że nigdy więcej z nikim nie zwiąże się uczuciowo, i mimo wszystko

zamierzała w tym postanowieniu wytrwać.

Dlaczego zatem pozwala sobie na te głupie marzenia o Danielu – mężczyźnie, którego zna niecały

tydzień i który choć poznał wiele szczegółów z jej życia, sam o sobie nie powiedział prawie nic?

Teraz  wiedziała  niewiele  więcej  niż  wtedy,  gdy  odzyskała  świadomość.  Nazywa  się  Daniel

Forbes.  Mieszka  tu  od  pół  roku.  Gdzie  mieszkał  przedtem,  nie  miała  pojęcia.  Nie  wiedziała  też,

z czego żyje i czy w ogóle gdzieś pracuje. Gdy próbowała ostrożnie o to zagadnąć, albo ignorował

jej pytanie, albo zmieniał temat.

Zaczęła podejrzewać, że utyka na skutek jakiegoś wypadku, ale ujawnił jej tak niewiele faktów ze

swego  życia,  że  było  to  tylko  przypuszczenie.  Mając  wciąż  żywo  w  pamięci  swoją  łatwowierność

w stosunku do Giles’a, powtarzała sobie, że tylko ktoś, kto ma coś do ukrycia, nie chce opowiedzieć

niczego  o  sobie,  a  że  czuła  rosnący  pociąg  fizyczny  do  Daniela,  zaczęło  kiełkować  w  niej  straszne

podejrzenie.

Czyżby mieli się jej podobać wyłącznie mężczyźni stanowiący potencjalne zagrożenie?

A przecież bywały chwile, w których zapominała o swoich podejrzeniach. Gdy Daniel rozśmieszał

ją,  opowiadając  z  ponurą  miną  o  pierwszych  próbach  żeglowania  i  wędkowania;  gdy  grali  razem

w scrabble i zaskakiwał ją swoją wiedzą, świadczącą niewątpliwie o wybitnej inteligencji.

Powtarzała sobie, że nie musi to jednak od razu oznaczać, że korzysta z tej inteligencji w sposób

konstruktywny.  Opowiadał  od  niechcenia  o  wycieczkach  z  grupą  lokalnych  wędkarzy  i  o  pracy  na

farmie, gdzie pomagał przy zbiorach. Czynił to jednak w taki sposób, że odnosiła wrażenie, że choć

ma naturę na tyle elastyczną, by wszędzie czuć się jak w domu, to nigdzie nie zatrzymuje się na dłużej

i w gruncie rzeczy ma naturę wędrowca.

O swojej przeszłości powiedział tyle co nic. Z jakichś luźno rzucanych uwag dowiedziała się, że

background image

ma  trzydzieści  pięć  lat  i  że  nigdy  nie  był  żonaty.  Nie  miała  jednak  pojęcia,  czy  ma  jakąkolwiek

rodzinę.

Ona ze swej strony, co skonstatowała z pewnym niezadowoleniem, opowiedziała mu o sobie tyle,

że  mógłby  już  niemal  napisać  jej  biografię.  Tylko  gdy  dochodziło  do  Giles’a,  zachowywała

milczenie, po części dlatego, by ukryć własną głupotę, po części zaś ze wstydu, że zbliżając się do

trzydziestki, jest tak niedoświadczona seksualnie jak nastolatka.

Kiedy opowiadała o Tomie, o roli, jaką odgrywa w jej życiu, o ich przyjaźni i wdzięczności, jaką

do niego czuje, zauważyła żywszy błysk w oczach Daniela.

– Ma pani szczęście – stwierdził spokojnie. – Niełatwo znaleźć szczerych i wiernych przyjaciół.

Później  zastanawiała  się,  czy  za  tymi  słowami  nie  kryła  się  utajona  samotność.  Nie  wiedziała

jednak,  czy  tylko  jej  się  wydawało,  czy  właściwie  odczytała  w  nich  nieśmiałą  potrzebę  bliskości.

A jeśli tak, to czy przyjaźń była tym, czego i ona od niego pragnęła?

Na  pewno  byłoby  to  bezpieczniejsze  niż  ta  nieodparta,  nagląca  potrzeba,  która  wydawała  się

nasilać z każdym wspólnie spędzonym dniem.

Angelica  miała  nadzieję,  że  przebywając  blisko  Daniela,  w  końcu  odkryje  jakieś  jego  słabości,

które  sprawią,  że  ujrzy  go  w  bardziej  realistycznym  świetle.  Dotychczas  jednak  to  się  nie  stało,

a nazajutrz zamierzała przenieść się do domu Toma. Powinna być zadowolona. W końcu przyjechała

tutaj po to, by odciąć się od świata i zaznać spokoju, co pozwoli jej odzyskać równowagę psychiczną

i naładować akumulatory. Firma zajmowała cały jej czas, wymagała pełnego zaangażowania i uwagi,

a była aż nadto świadoma, że ostatnio nie bardzo mogła temu sprostać i coraz częściej polegała na

swoich zastępcach.

Nie żeby Paul miał coś przeciwko temu. Był młody, ambitny i otwarty na nowe wyzwania. Tak jak

ona kiedyś… Może to z powodu Giles’a nie cieszyły ją już te same wyzwania, a odpowiedzialność

za  przedsiębiorstwo  stawała  się  stopniowo  coraz  bardziej  uciążliwym  ciężarem?  Może  to  dlatego

zaczynała mieć wrażenie, że czas ucieka nieubłaganie, a przecież i ona ma prawo do własnego życia

i do spełnienia również w innych dziedzinach życia niż praca?

Pogoda zrobiła się wietrzna i deszczowa, ale przed wyjazdem na farmę Daniel poinformował ją, że

prognozy są optymistyczne.

–  Jeśli  jutro  będzie  ładnie,  wybierzemy  się  na  mały  spacer…  Zobaczysz,  jak  się  będziesz  potem

czuła  –  powiedział.  –  To  zdumiewające,  jak  długo  może  trwać  powrót  do  zdrowia  po  takiej

chorobie.

Miała ochotę zapytać, skąd o tym wie, ale się powstrzymała, wiedząc, że na to pytanie i tak by nie

odpowiedział.

Ich przyjacielska relacja, o ile można tak to nazwać, była zdecydowanie jednostronna, stwierdziła

background image

sfrustrowana.  Niekiedy  czuła  się  jak  dziecko  pod  bacznym  okiem  dorosłego,  tak  bezbronna  wobec

Daniela  jak  wobec  nikogo  w  dotychczasowym  życiu.  A  jednak  jutro,  gdy  przeniesie  się  do  domu

Toma,  nic  nie  będzie  jej  zmuszać  do  kontynuowania  tej  znajomości.  Mogłaby,  gdyby  chciała,

podziękować mu za wszystko, co dla niej zrobił, i przestać się z nim widywać. Wiedziała jednak, że

tak nie postąpi, że posłucha swego nieroztropnego i nieostrożnego serca.

Daniela  nie  było  dłużej,  niż  się  spodziewała.  Krążyła  niespokojnie  po  kuchni,  raz  po  raz

spoglądała w okno i zupełnie zapomniała o czekających ją przygotowaniach do przeprowadzki.

To  niedorzeczne,  stwierdziła.  Usiadła  i  spróbowała  skupić  uwagę  na  książce,  którą  wyjęła  na

chybił  trafił  z  regału  w  małym  salonie.  Zastanawiała  się,  czy  należą  do  Daniela.  Prezentowały

szeroki  wachlarz  tematów,  a  były  wśród  nich  również  jej  ulubione  powieści.  Poza  tym  znalazła

podręczniki techniczne i naukowe, a także biografie znanych postaci historycznych i polityków.

Książka,  którą  wzięła,  jedna  z  ostatnich  powieści  jej  ulubionego  autora,  nie  zdołała  przykuć  jej

uwagi. Na ogół Daniel wracał z farmy po godzinie, najwyżej po półtorej. Teraz nie było go już ponad

dwie godziny. Może coś mu się stało? Przecież ma niesprawną nogę…

Jestem  śmieszna,  zganiła  się  w  duchu.  W  dodatku  była  na  siebie  zła,  że  tak  niepokoi  się

o mężczyznę, który jest całkiem obcy.

Wszystko wskazywało na to, że w jakiś sposób stał się dla niej ważny i że z każdym dniem coraz

silniej  się  od  niego  uzależniała.  Wprawiło  ją  to  w  taki  popłoch,  że  z  trudem  powstrzymała  impuls,

który kazał jej zamknąć książkę i wyjść na dwór, żeby go poszukać.

Co ją opętało? Przecież niedawno odbyła trudną lekcję samodzielności, najpierw po śmierci ojca,

potem  wspierając  matkę  psychicznie  i  finansowo  oraz  kierując  firmą,  a  ostatnio  konfrontując  się

z prawdą na temat Giles’a.

Dopiero  ostatnio,  po  chorobie,  dotarło  do  niej,  jak  ogromny  ciężar  odpowiedzialności  wzięła  na

swoje barki i jak bardzo chciałaby choć w części się go pozbyć.

Teraz jednak miała całkiem inne, znacznie poważniejsze zmartwienie.

Jak  to  się  stało,  że  w  tak  krótkim  czasie  uzależniła  się  od  Daniela?  Czy  nastąpiło  to  na  skutek

choroby  i  chwilowej  bezradności?  A  może  na  skutek  czegoś  znacznie  głębszego  i  bardziej

niepokojącego?

Po  następnej  godzinie,  gdy  Daniel  wciąż  nie  wracał,  ledwie  się  powstrzymywała,  by  nie  wyjść

z domu i nie udać się w stronę farmy.

Tłumaczyła sobie, że mogą być dziesiątki przyczyn jego spóźnienia i że jeśli zamierzał zniknąć bez

słowa wyjaśnienia, to też miał do tego prawo.

Gdy  jednak  usłyszała  dźwięk  otwieranych  drzwi,  łzy  radości  i  gniewu  napłynęły  jej  do  oczu.

Zamrugała powiekami, aby je powstrzymać.

background image

–  Przepraszam,  że  to  trwało  tak  długo  –  usłyszała  –  ale  uświadomiłem  sobie,  że  skoro  to  nasz

ostatni wspólny wieczór, należy go jakoś uczcić. Poszedłem do miasteczka po wino do befsztyków,

które przyrządziła pani Davis.

Uśmiechnął się i zdjął kurtkę. Natychmiast zwróciła uwagę na grę mięśni pod opaloną skórą. Tak

była pochłonięta własnymi emocjami, że nawet nie słuchała jego tłumaczenia.

–  Coś  się  stało?-  spytał,  kładąc  torbę  na  blat  kuchenny  i  podchodząc  do  niej  ze  zmarszczonym

czołem.

W pierwszej chwili chciała skłamać i potrząsnęła głową, ale gdy chwycił ją za ramiona i lekko nią

potrząsnął,  wyznała  mu  prawdę.  Powiedziała,  że  denerwowała  się  jego  nieobecnością  i  że  się

o niego martwiła.

– Z powodu tego? – Dotknął niesprawnej nogi.

Zaczerwieniła  się,  uświadomiwszy  sobie,  że  nie  miała  prawa  być  zaniepokojona.  Co  więcej,

spodziewała się, że on, podobnie jak większość mężczyzn, nie będzie zadowolony z tak emocjonalnej

reakcji.  Tymczasem  Daniel,  zamiast  okazać  irytację,  po  prostu  patrzył  na  nią  przez  dłuższą  chwilę.

Angelica poczuła, jak napinają się jej mięśnie, a serce zaczyna bić niebezpiecznie szybko.

–  Postąpiłem  nierozsądnie  –  powiedział  wreszcie.  –  Powinienem  był  się  domyślić,  że  będzie  się

pani denerwować. Ale od bardzo dawna już nikt się o mnie nie martwił.

Nastąpił  szczególny  moment.  Zapadła  pełna  napięcia  cisza.  Angelica  zorientowała  się,  że

wstrzymuje  oddech,  jakby  na  coś  czekała. Ale  na  co?  Dlaczego  nagle  uznała,  że  musi  natychmiast

zacząć coś mówić?

– Nic się nie stało – rzuciła szybko. – Befsztyk, który będę zaraz jadła, zrekompensuje mi wszystkie

chwile niepokoju.

Odwróciła się od Daniela, wzięła mleko i jajka i podeszła do lodówki.

– Wstawię je do środka, dobrze? – spytała jak gdyby nigdy nic.

– Nie wszystko – odrzekł Daniel. – Połowa jest dla pani na jutro, ale może to pani równie dobrze

zostawić w mojej lodówce.

Wzmianka, że jutro będzie już w domu Toma, zdana tylko na siebie, przekonała ją, jak niemądrze

postąpiła, aż tak przyzwyczajając się do Daniela. Nie wiedziała tylko, dlaczego to zrobiła. Daniel na

pewno  jej  do  tego  nie  zachęcał.  Nie,  powiedziała  w  myślach,  sama  sobie  była  winna  i  tylko  ona

będzie z tego powodu cierpieć.

Nie  chciała  jednak  cierpieć…  Nie  tym  razem.  Wyciągnęła  nauczkę  ze  związku  z  Giles’em,

nieprawdaż? Nieprawdaż?

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Wkrótce Angelica  miała  się  przekonać,  że  Daniel  jest  sprawnym  kucharzem,  ale  nie  popisuje  się

swoimi talentami, tak jak to często robili mężowie jej koleżanek i co ją niezmiernie irytowało.

Równy  podział  ról  w  małżeństwie  uważała  za  słuszną  rzecz,  zwłaszcza  gdy  oboje  małżonkowie

pracowali zawodowo. Wciąż jednak się zastanawiała, czy niekiedy pomoc ze strony męża jest warta

niezliczonych  pochwał  i  tego  całego  schlebiania  męskiemu  ego,  które  tak  często  miała  okazję

obserwować.

Kiedy Daniel wyraził wątpliwość, czy powinna jeść befsztyk po niedawnym zatruciu, zapewniła go

zdecydowanie, że zazwyczaj ma bardzo sprawny układ trawienny.

Roześmiał  się,  słysząc  tak  gwałtowną  reakcję,  i  po  początkowym  zdziwieniu  –  śmiech  nie  był

czymś,  co  zwykła  dzielić  z  innymi  osobami,  nawet  z  najbliższymi  przyjaciółmi  – Angelica  również

roześmiała się z własnej odpowiedzi.

– Niewątpliwie jest pani jedynaczką – zauważył Daniel, przygotowując posiłek.

– Tak, a skąd pan wie? – zainteresowała się.

–  To  proste,  nie  jest  pani  przyzwyczajona,  żeby  pani  dokuczać.  To  cecha  większości  jedynaków.

Też  taki  byłem,  dopóki  nie  poszedłem  do  szkoły.  –  Musiał  zauważyć  wyraz  współczucia  na  jej

twarzy, bo dodał spokojnie:

–  Nie  było  tak  źle,  a  ojciec  naprawdę  nie  miał  wyboru.  Moja  matka  zginęła  w  wypadku,  kiedy

miałem osiem lat, więc mógł albo zatrudnić kogoś do opieki nade mną i tym samym odizolować mnie

od innych dzieci, albo posłać do szkoły. Zdecydował się na szkołę z internatem.

– Pomyślałem sobie, że do befsztyków dobra byłaby sałata – zmienił po chwili temat. – I udało mi

się nakłonić panią Davis, żeby rozstała się ze swymi cudownymi poziomkami. Będą na deser.

– To ja przyrządzę sałatę, zgoda? – zaproponowała Angelica.

– Hm… jeśli nie ma pani nic przeciwko temu…

Angelica była zaskoczona, że stanowią w kuchni tak zgraną parę. Nie przywykła do tego. Jej ojciec

miał staroświeckie poglądy. Uważał, że do mężczyzny należy utrzymanie rodziny, a powinnością żony

jest dbanie o dom i że te dwie dziedziny życia są od siebie ściśle odgraniczone.

W  dzieciństwie  zatem  Angelica  rzadko  widywała  ojca  i  dorastała,  wiedząc  bardzo  niewiele  na

temat płci męskiej, co przypuszczalnie było powodem, że dała się zwieść Giles’owi.

Kobieta  bardziej  świadoma,  bardziej  znająca  się  na  rzeczy  nie  uległaby  tak  łatwo  złudnemu

urokowi. Jeszcze i teraz diabli ją brali, że pozwoliła się okłamywać.

Poczuła  smakowity  zapach  sosu,  przyrządzanego  przez  Daniela,  i  ślinka  napłynęła  jej  do  ust.  Po

background image

chorobie  miała  zupełnie  pusty  żołądek.  Jak  bardzo  była  głodna,  uświadomiła  sobie,  przyprawiając

sałatę.

–  Mam  nadzieję,  że  nie  będzie  pani  miała  nic  przeciwko  temu,  żebyśmy  zjedli  w  kuchni  –  rzekł

Daniel,  gdy  befsztyki  były  gotowe.  –  W  domu  nie  ma  oddzielnej  jadalni,  a  że  nieczęsto  ktoś  mnie

odwiedza…

– Tu będzie dobrze – zapewniła go. – Lubię to pomieszczenie.

Mówiła  prawdę.  Uważała,  że  jest  coś  ciepłego  i  przytulnego  w  tej  kuchni  ze  sfatygowanymi

meblami  i  ciepłą  kuchenką  gazową.  Czuła  się  tu  jak  w  domu,  bezpieczna  i  spokojna.  To  dziwne,

zważywszy na to, że nie wychowywała się w takim otoczeniu. Nie była też przyzwyczajona do takiej

bliskości, jakiej zaznawała z Danielem. Mimo to miło spędzała czas i z niechęcią myślała, że to ich

ostatni wspólny wieczór, który zakończy ten dziwny i nieoczekiwany epizod w jej życiu.

Jak zwykle, gdy opanowywały ją podstępne emocje, wpadła w panikę. Mimowolnie wprowadziła

się w stan napięcia i czujności, zmuszając do zanegowania własnych uczuć. Mówiła sobie, że będzie

zadowolona,  gdy  znajdzie  się  bezpiecznie  w  domu  Toma.  Zaczęła  sobie  nawet  powtarzać,  że

w  istocie  byłoby  nieskończenie  lepiej,  gdyby  nie  istniały  te  drugie  drzwi  obok  i  gdyby  nigdy  nie

istniał sam Daniel.

– Befsztyk gotowy – oznajmił, wytrącając ją z zamyślenia.

Gdy  siadała  do  stołu  zauważyła,  że  lekko  drży.  Była  to  fizyczna  reakcja  na  zamęt  emocjonalny,

przypominająca  jej,  że  choć  czuje  się  w  pełni  zdrowa,  zatrucie  znacznie  ją  osłabiło.  Daniel

wspomniał,  że  mogą  upłynąć  miesiące,  zanim  jej  ciało  w  pełni  się  zregeneruje  po  tak  poważnym

zatruciu. Odparła gniewnie, że jest silna jak byk i że już w pełni doszła do siebie. Teraz jednak, gdy

ponownie ogarnęło ją osłabienie, a na skórze pojawiły się kropelki potu, wywołane paniką z powodu

niepokojących emocji, stwierdziła, że jeszcze nie odzyskała formy całkowicie.

Zabrała  się  do  jedzenia.  Befsztyk  smakował  jej  jak  nigdy  w  życiu.  Wino,  które  Daniel  podał  do

posiłku, było łagodne i aromatyczne. Kiedy jedli i rozmawiali, uzmysłowiła sobie, że opowiedziała

mu o sobie więcej niż komukolwiek innemu.

Kilkakrotnie  powtarzała  sobie,  że  powinna  trzymać  język  na  wodzy,  uznając  za  sprawcę  tej

niezwykłej szczerości wino i fakt, że rzadko piła alkohol.

–  Wiem,  że  nie  jest  pani  mężatką,  ale  czy  ma  pani…?  –  zaczął  w  pewnej  chwili  jakby  od

niechcenia Daniel.

Natychmiast wzmogła czujność i przerwała mu w pół zdania.

– Ja nie wtrącam się w pana życie osobiste, a więc…

–  Ja  też  się  nie  wtrącam  –  skorygował  szybko  Daniel.  –  Po  prostu  zastanawiałem  się,  czy  jest

w  pani  życiu  mężczyzna,  który  mógłby  mieć  zastrzeżenia,  że  uważam  panią  za  kobietę  bardzo

atrakcyjną.

background image

Tak  nieoczekiwane  wyjaśnienie  sprawiło,  że  zaniemówiła.  Właśnie  podnosiła  do  ust  kieliszek,

więc szybko wypiła łyk wina, nieomal się krztusząc, gdy straciła kontrolę nad nerwami.

Zamrugała powiekami i utkwiła wzrok w twarzy Daniela, zastanawiając się, czy to wszystko dzieje

się naprawdę, czy może to tylko gra jej wyobraźni. Tymczasem on siedział spokojnie i w najlepsze

zajadał.  Wyglądał  tak  samo  jak  przez  cały  ten  czas,  kiedy  mieszkali  razem:  sympatycznie  i  trochę

powściągliwie. Zupełnie nie tak, jak mężczyzna, który właśnie powiedział to, co wydawało się jej,

że usłyszała.

– O co chodzi? – spytał nagle szorstkim tonem. – Czy fakt, że uważam panią za kobietę atrakcyjną

jest dla pani tak obraźliwy, że…

– Nie, nie, wcale – zaprzeczyła szybko.

– I nie ma w pani życiu nikogo szczególnego – kontynuował.

– Teraz nie – przyznała stanowczo, ganiąc się w duchu, gdy zobaczyła, jak marszczy brwi.

– Była pani mężatką? Jest pani rozwiedziona? – zgadywał.

Potrząsnęła głową, niezdolna do kłamstwa.

– Nie, nie… byłam zaręczona… prawie – wyjąkała. – Zaangażowałam się i myślałam, że on jest

tak samo zaangażowany.

Ku swemu przerażeniu stwierdziła, że ma ściśnięte gardło i przełyka łzy. Dlaczego? Skoro wie, że

rozstanie z Giles’em było najlepszą rzeczą, jaka ją mogła spotkać. Dlaczego ma płakać teraz, skoro

przedtem  nie  pozwalała  sobie  na  łzy?  Dlaczego  ma  płakać  z  powodu  własnej  głupoty,  skoro  to

wszystko ma już za sobą?

– Zostawił panią? – spytał Daniel.

– Niezupełnie. – Wyjaśniła pokrótce, co się stało, przerywając na chwilę, żeby wypić następny łyk

wina.

Dziwiła  się  swemu  zachowaniu.  Nawet  najbliższym  przyjaciołom  nie  zwierzała  się  tak

szczegółowo  jak  teraz  Danielowi.  Co  w  nim  jest,  że  wzbudza  takie  zaufanie?  Miała  ochotę  z  nim

rozmawiać, czuła się przy nim bezpieczna i spokojna.

Obserwowała teraz, jak dolewa jej wina, i zaprotestowała nieśmiało.

– Naprawdę nie powinnam. Już uderzyło mi do głowy!

Mimo to podniosła kieliszek i przez chwilę obracała go w palcach, zanim upiła mały łyk.

– Wciąż go pani kocha? – spytał spokojnie Daniel.

–  Nie,  ale  wciąż  czuję  się…  sama  nie  wiem…  ale  wciąż  czuję  się  jakoś  nieswojo,  że  tak  się

ośmieszyłam. Kobieta w moim wieku… Powinnam była się zorientować.

–  W  czym?  Że  on  panią  okłamuje?  Że  panią  wykorzystuje?  Wiek  nie  chroni  przed  zranieniem

i wrażliwością.

background image

– Nie, może nie, ale powinnam była to sobie uświadomić, kiedy nie chciał…

Zagryzła  wargę,  wściekła  na  siebie  za  swoją  gadatliwość.  Jeszcze  parę  sekund,  a  wyznałaby

Danielowi, że Giles nigdy się z nią nie kochał. O tym upokorzeniu nie byłaby w stanie powiedzieć

nikomu, bo pozostawiło głęboką, wciąż niezaleczoną ranę. Teraz już wiedziała, że Giles nie tylko jej

nie kochał, ale nawet nie pożądał; że uważał ją za tak nieatrakcyjną jako kobietę, że w ogóle się nią

nie zainteresował seksualnie.

Nie miało przy tym znaczenia, że i ona nie była nim zainteresowana jako kochankiem. Przypisywała

to swemu wychowaniu, nadopiekuńczym rodzicom i ogólnej ignorancji w sprawach męsko-damskich,

na  skutek  czego  uważała  się  za  niedojrzałą  i  nieuświadomioną  w  sprawach  seksualnych.  Giles

przeciwnie, co stwierdziła, przyłapawszy go z inną, i teraz, choć nie żałowała rozstania z nim, wciąż

czuła się urażona, że została odrzucona.

– Kiedy czego nie chciał? – Daniel podchwycił rozpoczęte zdanie.

Jego  kieliszek  był  w  połowie  napełniony,  a  butelka  była  prawie  pusta,  co  znaczyło,  że  musiał

wypić dokładnie tyle samo, co ona, ale najwyraźniej wino nie podziałało na niego tak jak na nią.

–  Kiedy  czego  nie  chciał,  Angelico?  –  zwrócił  się  do  niej  bardziej  bezpośrednio,  ponawiając

pytanie.

Zaschło  jej  w  gardle.  Miała  ochotę  skłamać  i  zbyć  go  czymś  w  rodzaju:  „Och,  kiedy  nie  chciał

mnie  przedstawić  swoim  przyjaciołom,  to  wszystko”,  ale  wiedziała,  że  nie  mogłaby  tego  uczynić

w sposób przekonujący.

Przesunęła czubkiem języka po wargach, chcąc je zwilżyć, i usiłowała na poczekaniu znaleźć jakąś

wiarygodną wymówkę. Jak mogła tak się zaplątać?

Co  się  ze  mną  dzieje?  –  zadawała  sobie  nieodmiennie  to  samo  pytanie.  Czy  tak  bardzo  jest

spragniona  męskiego  uznania  i  uwagi,  że  chwila  flirtu  z  jakimś  mężczyzną  i  jego  zdawkowy

komplement pod jej adresem wystarczą, by uraczyć go historią swego życia?

– Czego nie zrobił? – usłyszała ponowne pytanie Daniela i nagle cała jej duma ustąpiła silniejszej

potrzebie. Beztrosko ignorując ostrzegawczy głos wewnętrzny, powiedziała na przekór samej sobie:

– Kiedy nie chciał… nie chciał się ze mną kochać. Powinnam była wtedy się zorientować, ale jak

idiotka  myślałam,  że…  –  Potrząsnęła  bezradnie  głową.  –  No  dalej,  śmiej  się,  jeśli  chcesz  –

odruchowo też zwróciła się do niego per ty. – Ja bym się śmiała na twoim miejscu.

– Wierz mi, że ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę, jest śmiech – odparł Daniel ku jej zaskoczeniu.

Powiedział to tak poważnie, że zapomniała o swojej udręce i wpatrzyła się w niego, starając się

wybadać, co się kryje za spojrzeniem pociemniałych nagle oczu. Czy to, co powiedziała, wywołało

w nich błysk gniewu?

–  Niestety,  są  osoby,  które  lubią  ranić  i  sprawiać  przykrość;  które  znajdują  przyjemność

background image

w zadawaniu bólu, co prawda nie śmiertelnego, ale jątrzącego, pozostawiającego truciznę działającą

przez całe życie ofiary. Musisz być bardzo silna psychicznie, jeśli zniosłaś tego rodzaju perfidię.

Czyżby  Daniel  naprawdę  tak  ją  postrzegał?  Jako  kogoś  silnego?  Angelica  pomyślała  o  tych

wszystkich  nocach,  kiedy  nie  mogła  zmrużyć  oka,  dręczona  wątpliwościami.  Kiedy  przeżywała

męczarnię,  analizując  własne  postępowanie.  Była  samotna  i  zestresowana,  aż  w  końcu  przyjechała

tutaj.

– Siła nie jest cechą, której mężczyźni szukają w kobiecie – stwierdziła z goryczą.

– Przeciwnie – zapewnił Daniel. – Tyle że większość z nas nie chce się do tego przyznać. Słaba,

uległa  kobieta  może  odpowiadać  niedojrzałemu,  chwiejnemu  mężczyźnie,  który  potrzebuje  tego

rodzaju uległości, ale i tak szybko się tym męczy. Kobieta o dużej sile psychicznej i bogatym wnętrzu

to coś całkiem innego.

Powiedział  to  tak  spokojnie,  że  dopiero  po  paru  sekundach  uświadomiła  sobie,  z  jakim

przekonaniem  wymawiał  te  słowa.  Oczy  zaszły  mu  cieniem,  jak  gdyby  nie  patrzyły  na  nią.

Zastanawiała  się,  co  sprawiło,  że  tak  wygląda  i  że  tak  czuje.  Właśnie  miała  o  to  zapytać,  gdy  on

zadał jej pytanie, tak bezpośrednie, że aż ją zamurowało.

– Miałaś już kiedyś kochanka, Angelico?

Była  zbyt  zdumiona,  żeby  skłamać.  Otworzyła  szeroko  oczy,  powtarzając  w  duchu  to  pytanie

i  uświadamiając  sobie  jego  intymność.  Czuła,  jak  jej  ciało  i  psychika  reagują  na  nie,  i  po  chwili

odpowiedziała bezwiednie, nie namyślając się długo.

– Nie. Nie miałam. Czy to tak bardzo widać?

–  Nie  –  odparł  Daniel.  –  Wcale  tego  nie  widać.  Gdybyś  mi  nie  powiedziała  o  Giles’u,  gdybym

pozostał  przy  swoim  pierwszym  wrażeniu,  kiedy  cię  tu  zobaczyłem,  uznałbym  cię  za  kobietę

wyrafinowaną  i  doświadczoną.  Oczywiście,  nie  za  kobietę,  która  wdaje  się  w  przypadkowe

przygody  –  na  to  za  wysoko  się  cenisz  –  ale  niemniej  za  taką,  która  wie,  co  to  namiętność

i pożądanie.

– Obawiam się, że prawda jest raczej rozczarowująca – stwierdziła Angelica, pochylając się nad

kieliszkiem,  tak  że  włosy  opadły  jej  do  przodu,  ukrywając  twarz.  Znowu  czuła  się  głupio.  Po  co,

u licha, tyle mu powiedziała?

Niespodziewany  dotyk  jego  palców,  gdy  odgarnął  jej  włosy  z  czoła,  zmusił  ją  do  spojrzenia  mu

prosto w oczy. Płonęły gorącym blaskiem. Poczuła, jak ściska się jej żołądek i napina ciało.

– Kto powiedział, że jestem rozczarowany? – spytał łagodnie.

Angelica  zrobiła  tę  uwagę  instynktownie,  w  odruchu  samoobrony.  Nie  oczekiwała,  że  Daniel  tak

zareaguje i skieruje ich rozmowę na intymne tory, których wolałaby uniknąć.

Zdobyła się jednak na odwagę.

–  I  proszę,  nie  mów  mi,  że  jesteś  mężczyzną,  który  uważa  dwudziestoośmioletnią  dziewicę  za

background image

wyzwanie… czy za coś podniecającego, bo i tak nie uwierzę – dodała niebacznie.

– Dobrze, bo nie jestem – odparł natychmiast. – Ale uważam cię za podniecającą, Angelico.

Zabrakło jej tchu, głos uwiązł w gardle, a wzrok utkwiła w jego twarzy. Serce jej łomotało, gdy

analizując jego słowa, starała się jej w panice zaprzeczyć.

Nie  może  tak  uważać.  Ona  nie  jest  podniecająca.  Jest  dwudziestoośmioletnią  dziewicą,  której

żaden mężczyzna nigdy za podniecającą nie uważał.

Spanikowana,  zareagowała  w  najgorszy  możliwy  sposób,  jak  stwierdziła  poniewczasie.  Słowa,

które  wypowiedziała,  stały  się  dla  Daniela  niemal  wyzwaniem,  choć  bynajmniej  nie  było  to  jej

intencją.

– Nie wierzę ci – oświadczyła.

– Dlaczego?

Usiłowała znaleźć wyjaśnienie, ale w głowie miała pustkę. Wreszcie wyjąkała:

– Cóż, mężczyźni nie uważają mnie za kobietę podniecającą.

– Bo tego nie mówią? – Teraz Daniel wydawał się rozbawiony. Angelicę nagle ogarnęła złość na

niego i na siebie. Wstała i odsunęła się od stołu, ale nagle musiała się o niego oprzeć, bo zakręciło

się jej w głowie.

–  Nie  jestem  kompletną  idiotką  –  obruszyła  się.  –  Wiem,  jak  zachowują  się  mężczyźni,  kiedy

odczuwają pożądanie. Och, może nie doświadczyłam tego osobiście, ale jestem dobrą obserwatorką

życia. Tacy ludzie jak ja zawsze są… nie mamy dużego wyboru. Widziałam, jak mężczyzna reaguje,

kiedy spotka kobietę atrakcyjną.

– Rzeczywiście.

Daniel też wstał i przez krótką chwilę myślała, że chce do niej podejść, wziąć ją w ramiona i…

Rozczarowała  się,  kiedy  tego  nie  zrobił,  a  tylko  przeszedł  obok.  Zagryzła  wargi  i  poczuła  złość.

Dlaczego  jest  taka  przewrażliwiona?  Naprawdę  myślała,  że  mówił  prawdę,  że  faktycznie  jest

podniecająca?  Zapomniała  już  o  gorzkiej  lekcji,  którą  dostała?  On  po  prostu  bawi  się  jej  kosztem,

umila sobie w ten sposób ich ostatni wspólny wieczór, tłumaczyła sobie.

Tymczasem  Daniel  zajął  się  czymś  przy  zlewie.  Słyszała,  że  zakręca  kran,  ale  nie  odwróciła  się.

Nie  chciała  na  niego  patrzeć,  bo  bała  się,  że  jeśli  to  zrobi,  znowu  odczuje  ten  niewygodny  ucisk

w żołądku, świadczący o bezbronności wobec narastającego w niej podniecenia.

–  Musisz  spróbować  poziomek  pani  Davis  –  usłyszała  nagle  głos  za  plecami.  –  Byłbym  o  nich

zapomniał. Mam nadzieję, że nie jesteś uczulona na poziomki.

Miała ochotę skłamać i powiedzieć, że jest – zareagować w sposób dziecinny i pobiec nadąsana

do  swego  pokoju,  ale  na  szczęście  zdołała  stłumić  ten  impuls  i  zapewniła  go  zdawkowym  tonem,

jakby  rozmawiali  o  pogodzie,  a  nie  na  tematy  intymne,  że  marzy  o  poznaniu  smaku  poziomek  żony

background image

farmera.

Wciąż  jeszcze  nie  była  w  stanie  na  niego  patrzeć,  stała  odwrócona  plecami,  ale  przez  cały  czas

miała świadomość każdego, nawet najmniejszego ruchu jego ciała. I mimo że nasłuchiwała, udało mu

się odejść niepostrzeżenie od zlewu i stanąć tuż za nią, tak że nawet się nie zorientowała, dopóki nie

usłyszała:

– Oto twoje poziomki.

Zaskoczona  jego  bliskością  odwróciła  się  tak  gwałtownie,  że  natychmiast  zakręciło  się  jej

w głowie i straciła orientację. Spróbowała się cofnąć, ale niechcący przysunęła się jeszcze bliżej.

Na  szczęście,  Daniel  błędnie  zinterpretował  jej  reakcję,  bo  chwycił  ją  za  ramiona  i  przytrzymał

mocno.

– Angelico, nic ci nie jest? – zaniepokoił się. – Może źle się czujesz? – A kiedy nie odpowiedziała

natychmiast, wziął ją na ręce i zaniósł na fotel obok kuchenki. – Wiedziałem, że nie powinnaś jeść

tego cholernego befsztyka – wymamrotał pod nosem.

– To nie befsztyk – zaprotestowała od razu, gdy popatrzył jej w oczy, marszcząc brwi. – Naprawdę

czuję się dobrze.

– Tak dobrze, że wyglądałaś, jakbyś miała zaraz zemdleć – zauważył. – Jeśli nie befsztyk, to co?

Mogła  skłamać  i  powinna  to  zrobić.  Miała  szczery  zamiar  znaleźć  jakieś  wytłumaczenie  swego

stanu,  na  przykład  nadmiar  wina  i  słabą  głowę,  co  zresztą  o  tyle  nie  było  dalekie  od  prawdy,  że

alkohol  wpłynął  na  jej  zachowanie,  rozluźnił,  przełamując  ograniczenia,  które  normalnie  sobie

narzucała,  i  uczynił  niebezpiecznie  nieostrożną.  Ale  to  nie  wino  kazało  jej  zrobić  ten  zgubny

i zdradziecki krok, jakim było przesunięcie spojrzenia z oczu Daniela na jego usta i zatrzymanie na

nich wzroku, gdy tymczasem nieświadomie przeciągnęła czubkiem języka po wargach, chcąc usunąć

z nich nagłą suchość.

– Angelico…

Nagle  pojęła,  że  mógł  odebrać  to  jako  zachętę.  Kiedy  pochylił  głowę  i  zacisnął  dłonie  na  jej

ramionach, zadrżała i usiłowała zaprotestować.

– Nie – jęknęła, ale oboje wiedzieli, że nie był to szczery protest.

Nie zniechęcała go ani nie wahała się, gdy dotknął ustami jej ust. Nagle opuścił ją cały lęk, oddała

się bez reszty powolnej słodkiej przyjemności.

Pocałunek  był  delikatny,  czuły  i  ostrożny,  jak  gdyby  Daniel  rozmyślnie  dawał  jej  możliwość

wycofania się, wyczuwając panikę i rozumiejąc, jak bardzo potrzebuje powściągliwej czułości, żeby

się  uspokoić.  Jak  gdyby  dawał  czas  na  oswojenie  się  z  intymnością  i  własną  reakcją  na  jego

męskość.

Uwięził ją swoim ciałem na fotelu, ale nie było to groźne uwięzienie, podobnie jak pocałunek nie

był  brutalny  i  wymuszony  presją.  Uchwyt  jego  rąk  był  na  tyle  lekki,  że  wiedziała,  że  wystarczy

background image

najmniejszy protest, żeby ją uwolnił. Wiedziała również, że pozwalając na przedłużanie pocałunku,

zachęci go do dalszej intymności, która w następstwie może przynieść tylko ból. Dlaczego więc go

nie powstrzymała?

Odpowiedź znały zmysły. Zatracała się w przyjemności, jaką dawał, upajała zapachem, smakiem,

dotykiem  jego  ciała  opierającego  się  o  jej  ciało,  dotykiem  skóry,  gorącem,  które  od  niego

promieniowało.

Jeśli  wydawało  jej  się,  że  jest  tak  bardzo  zakochana  w  Giles’u,  to  dlaczego  nigdy  w  jego

obecności nie była tak bardzo świadoma, jak teraz jest świadoma męskości Daniela? Dlaczego nigdy

nie pragnęła go z taką samą zachłannością, jaką odczuwała teraz?

Zapragnęła bliskości w sposób, który ich oboje podniecał, a ją zaalarmował. Czuły pocałunek już

nie wystarczał. Chciała gryźć, pieścić językiem… Chciała…

Zadrżała  i  wydała  zduszony  okrzyk,  uświadomiwszy  sobie,  jak  szybko  przeszła  od  lęku  do

podniecenia. I nie było sensu udawać, że tak nie jest. W każdym razie nie przed sobą samą.

Dziwiło  ją,  że  ona,  która  nigdy  przedtem  nie  zaznała  tego  rodzaju  intymności,  tak  szybko  i  łatwo

rozpoznała, co się dzieje.

Nie potrzebowała doświadczenia, żeby wiedzieć, że ściskający ból w piersiach jest spowodowany

pragnieniem  dotyku  rąk  Daniela,  a  przyspieszony  puls  –  kobiecą  potrzebą  pieszczoty  i  dotyku  jego

męskości w najintymniejszym miejscu ciała.

Zszokowana,  że  podnieciła  się  tak  szybko  i  tak  intensywnie,  była  na  tyle  uczciwa,  żeby  przyznać

w  duchu,  że  to  nie  sam  fakt  pocałunku  odpowiadał  za  tę  natychmiastową  reakcję.  To  własne  myśli

Angeliki,  świadomość  męskości  Daniela  i  jego  oddziaływania  uczyniły  jej  ciało  tak  uległe.  Za

bardzo uległe, przyznała w duchu, starając się zmusić do odrobiny samokontroli.

Pragnęła Daniela w sposób, który wydawał się jej zastrzeżony dla kobiet innej kategorii niż ona.

Pragnęła  go  żarliwie,  tu  i  teraz,  jak  gdyby  miała  za  sobą  niejednego  kochanka  i  była  doskonale

świadoma własnych kobiecych potrzeb i pragnień.

Kiedy  czasem  wyobrażała  sobie,  że  kocha  się  z  Giles’em,  zawsze  czyniła  to  z  niejaką

powściągliwością  i  obawą,  odczuwając  niemal  ulgę,  że  do  czasu  małżeństwa  nie  musi  wiązać  się

z nim fizycznie. Teraz jednak nie miała żadnych obaw. Nie wahała się ani przez chwilę.

Daniel  nadal  ją  całował,  przesuwając  usta  wzdłuż  brody,  muskając  ucho,  sprawiając,  że  jęczała

z  rozkoszy,  pragnąc  go  tak  bardzo,  że  przywarła  blisko  do  jego  piersi,  starając  się  stłumić

westchnienie, które wydobywało się z jej gardła. Kiedy wrócił ustami do jej ust, szepnęła „proszę”

i  zamiast  zachować  powściągliwość  i  biernie  poddawać  się  pocałunkom,  uległa  przemożnej

potrzebie.  Przygryzła  gorączkowo  jego  dolną  wargę,  wbiła  paznokcie  w  twarde  mięśnie  pleców,

przegrywając walkę z samą sobą i wyzbywając się resztek samokontroli.

background image

Takie  zachowanie  było  całkowicie  niezgodne  z  jej  naturą,  kiedyś  nawet  sama  myśl  o  tym

wywoływała  w  niej  odruch  niesmaku  i  niedowierzania,  że  mogłaby  zachować  się  w  taki  sposób.

Daniel  nie  uważał  tego  za  szokujące,  reagował  natychmiast,  rozpoznając  bezbłędnie  emocje

i  potrzeby.  Wcisnął  ją  głęboko  w  fotel,  mierzwił  włosy,  pieścił  wargami,  tak  że  całkiem

nieświadomie wydawała z siebie westchnienia rozkoszy, które kojarzyły mu się z mruczeniem kotki,

jak po chwili powiedział.

Z jakiegoś powodu to porównanie podnieciło ją do tego stopnia, że wygięła ciało w łuk, jak gdyby

chciała ocierać się o niego kusząco niczym rozkoszna kotka właśnie, domagająca się pieszczot.

Wyobrażając  sobie  akt  miłosny,  nigdy  nie  przypuszczała,  że  mogą  mu  towarzyszyć  słowa,

obietnice,  prośby,  niewyraźne  czasami,  a  jednak  tak  intensywnie  podniecające,  że  słuchanie  ich,

wychwytywanie namiętności i pożądania, jakie się w nich kryło, było niemal tak samo erotyczne, jak

dotyk rąk i ust Daniela.

I jeśli nigdy nie brała pod  uwagę,  że  jakiś  mężczyzna  mógłby  mówić  do  niej  takie  rzeczy,  to  tym

bardziej  nie  wyobrażała  sobie,  że  sama  mogłaby  mówić  coś  podobnego,  błagać  tak  rozpaczliwie,

szeptać  gorące  pochwały,  pozwalać  sobie  na  tyle,  że  gdy  Daniel  na  chwilę  przestał  ją  całować

i  popatrzył  poważnie,  po  czym  rozpiął  pierwszy  guzik  bluzki,  nie  przyszło  jej  do  głowy,  by  go

powstrzymać. Nie odczuła wstydu ani skrępowania, tylko naglącą potrzebę pozbycia się ubrania.

Zaczęła  poruszać  się  niespokojnie  pod  jego  rękami.  Zadrżała  lekko  i  usłyszała,  jak  wstrzymuje

oddech  i  niezręcznie  szarpie  guzik,  co  przyprawiło  ją  o  szybsze  bicie  serca.  Nie  ze  strachu,  lecz

z podniecenia i satysfakcji, że on pragnie jej tak bardzo jak ona jego.

Dlaczego  nigdy  nie  dotarło  do  niej,  że  pofolgowanie  własnemu  pożądaniu  może  dać  wspaniałe

poczucie  wolności?  Dlaczego  nigdy  sobie  nie  uświadomiła,  jak  euforyczna  może  być  świadomość

własnej zmysłowości?

– Angelico… aniele… Tak, tak właśnie to czujesz. To zbyt cudowne, by mogło być prawdziwe. –

Upajała się szorstkimi komplementami padającymi z ust Daniela, kiedy obejmował dłońmi jej nagie

piersi, muskając sutki, twardniejące pod wpływem jego pieszczot.

– Dotknij mnie, Angelico, dotknij, proszę. Chcę czuć na sobie twoje ręce.

Gorączkowo  podążyła  za  jego  prośbami,  niecierpliwie  rozpinając  guziki  koszuli.  Poczuła,  że

zadrżał, gdy dotknęła palcami pierś.

Pocałowała  jego  szyję,  po  czym  przesunęła  wargi  niżej,  aż  dotknęły  sutka.  Niezdolna  oprzeć  się

własnemu instynktowi, przykryła wargami ten niewielki fragment jego ciała i pieściła go delikatnie,

skubiąc zębami, a potem już coraz gwałtowniej. Ogień ogarnął całe jej ciało.

Zatopiona  we  własnej  rozkoszy  odczuła  nagły  wstrząs,  gdy  Daniel  niespodziewanie  chwycił  ją

i odsunął od siebie.

background image

– Zdajesz sobie sprawę z tego, co robisz? – spytał surowo ostrzegawczym tonem. – Doprowadzasz

mnie do granic samokontroli.

Niepewność  i  zmieszanie  zasnuło  jej  oczy.  Czyżby  zrobiła  coś  nie  tak?  Obraziła  go?  Nagle

dotkliwie odczuła swój brak doświadczenia, fakt, że choć znajdowała przyjemność w pieszczeniu go,

on być może nie odczuwał żadnej.

Zakłopotana, pełna poczucia winy, odsunęła się od niego.

– Przepraszam – bąknęła – nie chciałam. To znaczy, nie powinnam…

Nie zdołała dokończyć zdania. Daniel wydał stłumiony okrzyk, mięśnie mu się napięły.

– Czego nie powinnaś? Sprawić, żebym czuł to, co czułem?

Zanim  zdążyła  zareagować,  ujął  w  dłoń  jej  pierś  i  zaczął  pieścić  ustami  sutek  tak  jak  przedtem

robiła  to  ona,  ale  Angelica  nie  zdawała  sobie  z  tego  sprawy,  całkowicie  pochłonięta  falą

ogarniającej  ją  rozkoszy.  Powtarzała  jego  imię,  wpijając  palce  w  jego  ramiona.  Delikatny

początkowo nacisk jego ust stawał się coraz bardziej natarczywy. Drżała z emocji i podniecenia, gdy

tymczasem Daniel szeptał słowa mające wyrazić uczucia i rozkosz, jaką mu dawała.

Słuchała, ale mu nie wierzyła. Nie była w stanie uwierzyć, że jej niewprawne pieszczoty zdołały

go do tego stopnia podniecić. Wciąż jeszcze drżała, gdy pomału odjął usta od jej nabrzmiałej piersi,

i nie protestowała, gdy powędrował nimi w dół w stronę brzucha i łona.

– Pragnę cię, Angelico – wyznał schrypniętym głosem. – Niczego w tej chwili nie pragnę bardziej

niż zanieść cię do łóżka i kochać się z tobą, ale nie mogę…

Jej  umysł  zarejestrował  te  słowa,  ale  ciało  cierpiało  katusze  z  powodu  ich  okrucieństwa.  Tak

bardzo ją podniecił, pozwolił wierzyć, oczekiwać, pragnąć po to, żeby teraz…

Wydała zduszony okrzyk boleści i spróbowała się od niego odsunąć, ale Daniel nie pozwolił na to.

– Nie. Zaczekaj – powiedział. – Nie rozumiesz? Nie mogę kochać się z tobą, ponieważ nie mogę

cię  ochronić  przed  konsekwencjami  takiego  czynu.  Nie  mogę  cię  zabezpieczyć  przed  zajściem

w ciążę.

Kiedy dotarł do niej sens jego słów, pojęła, że powinna mu być wdzięczna, a nie żywić do niego

żal.  Wiedziała,  że  któregoś  dnia  może  tak  i  będzie,  ale  teraz…  teraz  czuła  się  upokorzona

i  odrzucona.  Wewnątrz  czuła  ból,  jakby  jątrzyła  się  w  niej  zaogniona  rana.  Miała  świadomość,  jak

trudno  jej  uzyskać  kontrolę  nad  własnym  ciałem,  jak  bardzo  pragnie  teraz  dotyku  Daniela  i  jego

dominacji nad sobą.

– Nie było moim zamiarem, żeby sprawy zaszły tak daleko – usłyszała poważny głos, ale te słowa

zamiast  uspokoić,  tylko  wzmogły  ból.  Tylko  siebie  mogła  winić  za  to,  co  się  stało.  To  ona  nadała

tempo i z całą premedytacją go zachęciła. Ona bezwstydnie pozwoliła, żeby jej ciało pokazało mu,

jak bardzo go pragnie.

background image

Uświadomiwszy  to  sobie,  poczuła  się  wręcz  chora,  pełna  pogardy  dla  siebie.  Nawet  Giles  nie

doprowadził jej do takiego stanu. Wtedy gardziła sobą z powodu swego szaleństwa, teraz natomiast

była  to  sprawa  czysto  fizyczna.  Zatracenie  się  w  rozpustnym  pożądaniu  mężczyzny,  który

najwyraźniej jej nie chciał.

Zaczęła silnie drżeć na całym ciele, wydała jęk protestu, gdy Daniel zamiast ją puścić, żeby mogła

uciec w zacisze swego pokoju i zaszyć się w samotności, nadal trzymał ją w ramionach, tak że niemal

na nim leżała.

Jedną  ręką  gładził  jej  plecy,  drugą  wciąż  obejmował,  nie  pozwalając  się  ruszyć.  Szeptał  czułe

słówka, kojąc i prosząc, by się uspokoiła i odprężyła.

Odprężenie  to  była  ostatnia  rzecz,  której  by  chciała.  A  jednak  stwierdziła  po  chwili,  że  pod

wpływem  łagodnej  pieszczoty  jego  dłoni  i  kojącego  brzmienia  głosu  właśnie  to  robiła  –  odprężała

się. Stopniowo gniew i pożądanie zaczęły ją opuszczać, oddech zwolnił i stał się głębszy, powieki

opadły same i odpłynęła w sen.

Patrząc na jej pogrążoną we śnie twarz, Daniel zapragnął ukoić swoje zmysły. Czuł się winny, że

pozwolił, żeby sytuacja wymknęła się spod kontroli, ale nigdy nie przypuszczał, że Angelica będzie

go  dotykać  tak  intymnie  i  zmysłowo.  A  kiedy  już  zaczęła…  Cóż,  kiedy  zaczęła,  rozkosz,  jaką

odczuwał, gdy przesuwała ustami po jego skórze, była tak intensywna, że nie umiał się powstrzymać.

Ostrożnie wypuścił ją z objęć, ale jego ciało zareagowało gwałtowną potrzebą pozostania blisko.

Dobrze, że zasnęła, pomyślał, bo w przeciwnym razie… W przeciwnym razie uległby nieprzepartej

pokusie, żeby nie bacząc na konsekwencje, kochać się z nią.

Był  rozważnym,  trzeźwo  myślącym  mężczyzną.  Rzadko  działał  pod  wpływem  impulsu,  ale  teraz

musiał  przyznać,  że  istnieją  potrzeby,  nad  którymi  mózg  nie  ma  większej  kontroli,  i  jeśli  nie  chce,

żeby zawładnęły bez reszty jego życiem, nie pozostaje mu nic innego, jak zanieść Angelicę na górę

i pozostawić ją samą i bezpieczną w jej łóżku.

Przecież  już  jutro  i  tak  przeniesie  się  do  domu  obok.  Nie  będzie  już  musiał  utrzymywać  między

nimi  dystansu  ani  też  pilnować  się,  żeby  nie  wykorzystać  sytuacji.  Wtedy  będą  mogli  na  nowo

stworzyć właściwą relację.

Uśmiechnął się do niej, pochylił głowę i delikatnie pocałował w usta. Wymamrotała przez sen jego

imię  i  wilgotnymi  ustami  przylgnęła  do  jego  warg.  Poczuł,  że  serce  zaczyna  mu  łomotać,  ciało  się

napina, więc westchnął i odsunął się od niej.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Angelica  leżała  na  łóżku,  usiłując  wychwycić  jakiś  dźwięk  z  dołu  świadczący,  że  ktoś  tam  jest.

Obudziła  się  przed  niecałą  godziną  i  natychmiast  przypomniała  sobie  wszystkie  wydarzenia

poprzedniego wieczoru. Już sam fakt, że była owinięta pledem i niekompletnie ubrana, mówił sam za

siebie. Uświadomiła sobie, jaką ulgę musiał odczuć Daniel, kiedy po prostu zasnęła, zanim sytuacja

wymknęła się spod kontroli.

Biedny  facet,  pomyślała,  prawdopodobnie  chciał  jedynie  wymienić  z  nią  parę  nic  nieznaczących

pocałunków. Miało to być miłe zakończenie wieczoru, ostatniego wieczoru spędzonego razem, a ona

posunęła się za daleko, robiąc z siebie idiotkę, i teraz całe jej ciało płonęło ze wstydu i zażenowania.

Dzięki  Bogu,  że  już  podjęła  decyzję  o  przeniesieniu  się  do  domu  Toma.  Daniel  musi  być

zadowolony  i  niewątpliwie  odetchnie  z  ulgą.  Naprawdę  niczym  nie  mogła  wytłumaczyć  swojego

zachowania  poprzedniego  wieczoru.  Postąpiła  jak  kobieta  do  tego  stopnia  spragniona  zbliżenia,  że

nie wiedziała, co robi.

Poruszyła  się  zakłopotana.  To,  co  się  stało,  musiało  być  reakcją  na  odrzucenie  przez  Giles’a,

a także konsekwencją atmosfery intymności, która między nią a Danielem wytworzyła się w czasie jej

choroby.

Oczywiście,  wino  też  zrobiło  swoje.  Alkohol  rozluźnia.  Z  pewnością  jednak  główną  przyczyną

tego niedopuszczalnego zachowania było pożądanie. I nie chodziło wcale o to, że odczuwała wręcz

niewyobrażalny pociąg do Daniela, ale że mu uległa. Jeśli miałaby być uczciwa wobec samej siebie,

to  czy  naprawdę  nie  była  świadoma  jego  męskości  już  wcześniej,  a  nie  dopiero  tego  ostatniego

wieczoru?

Jej umysł buntował się przed zaakceptowaniem prawdy. Jaką właściwie jest kobietą? – pytała się

w  duchu.  Ona,  która  w  przeszłości  czuła  się  tak  bezpieczna  i  daleka  od  seksualnego  pożądania,  że

uważała tę potrzebę za zupełnie sobie obcą. Czy miało to coś wspólnego z jej wiekiem, z faktem, że

zbliżała  się  do  trzydziestki  i  nagle  uświadomiła  sobie,  że  nie  spełniła  swojej  podstawowej  funkcji

biologicznej?  Ale  chyba  to  nie  pragnienie  posiadania  dziecka  pchnęło  ją  w  ramiona  Daniela,

nieprawdaż?

To była wewnętrzna, intensywna fizyczna tęsknota, żeby stać się jego częścią. Chodziło o nią samą!

Być  może  spowodował  to  stres,  któremu  została  poddana,  a  może  opóźniona  reakcja  na  utratę

Giles’a. Niewykluczone, że w jakiś sposób przeniosła na Daniela pożądanie fizyczne, które powinna

była odczuwać wcześniej, ale nigdy nie odczuwała.

Przycisnęła dłonie do skroni, pragnąc tylko jednego: żeby mogła zamknąć oczy i wymazać ostatnią

background image

noc z pamięci ich obojga.

Słyszała go na dole i choć z niechęcią myślała o spotkaniu z nim twarzą w twarz, myśl, że może on

w  każdej  chwili  przyjść  do  sypialni  i  że  zobaczy  ją  leżącą  pod  pledem  tam,  gdzie  ją  położył,

wystarczyła, żeby wyskoczyła z łóżka i pobiegła pod prysznic.

Kiedy  się  ubrała,  zwlekała,  jak  długo  mogła,  z  zejściem  na  dół,  opieszale  pakując  swoje  rzeczy.

Zdawała sobie jednak sprawę, że nie może spędzić na górze całego dnia.

Wzięła  głęboki  oddech  i  otworzyła  drzwi.  Im  wcześniej  zejdzie  i  spotka  się  z  Danielem,  tym

szybciej będzie mogła uciec do swego nowego lokum.

Nawet  jeśli  on  okaże  się  na  tyle  wyrozumiały,  by  nie  napomknąć  o  poprzedniej  nocy,  jej

wspomnienie  będzie  im  ciążyć,  wprawiając  w  głębokie  zakłopotanie,  i  każąc  mu  żałować,  że

ulegając impulsowi pocałował ją.

Ona oczywiście na długo zapamięta, że dotykał jej tak zmysłowo, tak namiętnie i że wyznał, że jej

pragnie.  Z  mężczyznami  jednak  jest  inaczej.  Im  wolno  dać  się  ponieść  żądzom  swego  ciała,  a  od

kobiet  oczekuje  się,  żeby  były  bardziej  powściągliwe.  Tymczasem  ona,  zawsze  taka  rozważna,

pozwoliła sobie na całkowitą utratę samokontroli.

Jeśli spodziewała się, że Daniel nawet nie zająknie się na temat zeszłej nocy i zignoruje to, co się

wydarzyło;  jeśli  oczekiwała,  że  zachowa  się  tak,  jakby  najlepiej  było  w  ogóle  nie  poruszać  tego

tematu, to w chwili, gdy przekroczyła próg kuchni, zorientowała się, że jest w błędzie.

Musiał  słyszeć,  że  schodzi  po  schodach,  bo  czekał  na  nią,  przyglądając  się  badawczo,  gdy

wchodziła do kuchni.

Podszedł, wciąż nie spuszczając z niej wzroku.

– Dobrze się czujesz? – spytał spokojnie.

Angelica usunęła się w bok, żeby jej nie dotknął, i udała, że myśli, iż to pytanie odnosi się do stanu

jej zdrowia po zatruciu.

–  Tak,  dobrze  –  odparła.  –  Już  nic  mi  nie  dolega.  W  przyszłości  nie  będę  jadła  niczego

w pośpiechu w pierwszej lepszej restauracji.

Kątem  oka  widziała,  że  Daniel  zaciska  usta,  jakby  był  zirytowany.  Ale  jakiej  odpowiedzi  się

spodziewał? – zastanawiała się nerwowo, gdy puls niebezpiecznie jej przyspieszył.

Miała  mu  powiedzieć,  że  wciąż  go  pragnie,  że  jest  zszokowana  i  przerażona  siłą  pożądania  i  że

czuje  się  upokorzona  i  zawstydzona  z  powodu  swego  zachowania?  Że  jej  umysł  jest  pełen

wspomnień pieszczot, jakimi go obdarowywała? Że pamięta swoje wszystkie prośby?

Czy naprawdę sądził, że to od niej usłyszy? Czy nie widział, jak trudno jej było zachowywać się

normalnie,  gdy  jedyne,  czego  naprawdę  chciała,  to  uciec  i  się  ukryć  do  czasu,  aż  upora  się  ze

świadomością tego, co się wydarzyło?

A co się wydarzyło? – zapytała się w duchu. Wiedziała, że działał na nią w sposób, który kiedyś

background image

przyprawiłby ją o szyderczy śmiech. Wiedziała, że na sam jego widok jej serce zaczynało walić jak

oszalałe,  a  oddech  niebezpiecznie  się  skracał.  Wiedziała,  że  ten  dziwny,  piekący  ból,  narastający

niczym  szara  chmura  melancholii,  oznaczał,  że  Daniel  oddziałuje  na  nią  nie  tylko  fizycznie  i  że

rozpamiętywanie tego grozi jej autodestrukcją.

–  Nie  chodziło  mi  o  zatrucie  i  twój  stan  zdrowia  –  usłyszała  za  sobą  głos.  –  Wiesz  o  tym.  Mało

brakowało, a zostalibyśmy tej nocy kochankami. Kiedy kładłem cię do łóżka…

Tego już było za wiele, pomyślała. Mężczyzna, którego uważała za niezwykle wrażliwego jak na

swoją  płeć,  nagle  tak  okrutnie  zlekceważył  jej  uczucia,  że  mogła  jedynie  wierzyć,  iż  sprawia  mu

przyjemność upokarzanie jej.

Próbowała zignorować temat, udając, że nic się nie stało… On nie wychwycił aluzji lub nie chciał

zaakceptować faktu, że ona po prostu nie jest w stanie rozmawiać na ten temat i że nie może jej do

tego zmusić.

Zacisnąwszy  wargi,  podeszła  do  ekspresu  do  kawy,  wzięła  dzbanek  i  nalała  sobie  pełny  kubek.

Ręka jej zadrżała, parę kropli płynu chlapnęło na nagie ramię i syknęła z bólu.

Daniel  natychmiast  podszedł,  pociągnął  ją  w  stronę  kranu,  chwycił  jej  rękę  i  puścił  na  nią  zimną

wodę.

Oparzenie było nieznaczne, bardziej palił ją dotyk jego palców, gorąco bijące od jego ciała, gdy

stał tuż za nią. Wystarczyło, żeby się odchyliła w tył, a oparłaby się o niego i poczuła ciepło oddechu

na swojej szyi. Było to większe zagrożenie niż drobna ranka po kropli gorącej kawy.

– Zaraz to opatrzymy – powiedział Daniel. – Użyjemy specjalnego środka i przestanie piec.

Angelica  miała  ochotę  zapytać,  czy  spray  uśmierzy  również  ból  jej  serca,  ale  w  porę  się

powstrzymała.

To  był  Daniel,  którego  już  dobrze  znała;  Daniel,  który  opiekował  się  nią  z  takim  oddaniem,  gdy

była chora, na którym mogła polegać i któremu zaczęła ufać do tego stopnia, że dopiero obudziwszy

się dziś rano, uświadomiła sobie, jak bardzo stała się od niego zależna.

Stwierdziła, że rozpaczliwie pragnie, żeby stanowił część jej życia i to nie tylko jako przyjaciel.

Jej serce aż zadrżało, gdy przyznała się w duchu, że go pożąda. Miała wrażenie, że całe ciało zaczyna

drżeć. Wtedy Daniel ścisnął mocniej jej rękę.

– Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? – spytał gwałtownie. – Jesteś blada jak ściana.

Nie mogąc opanować irytacji, warknęła:

– Mógłbyś, z łaski swojej, przestać wspominać zeszłą noc? Pocałowałeś mnie, a ja zareagowałam

niewspółmiernie  do  okoliczności.  Możemy  na  tym  poprzestać?  Nie  jest  to  powód  do  szczególnej

dumy,  a  tym  bardziej  nie  mam  ochoty  roztrząsać  go  przy  śniadaniu,  niezależnie  od  tego,  jaką

przyjemność sprawiałaby ci myśl…

background image

Urwała  w  pół  zdania,  gdyż  uderzyło  ją  wymowne  milczenie  Daniela.  Spojrzawszy  na  niego,

stwierdziła, że obserwuje ją nieprzeniknionym wzrokiem. Nie miała pojęcia, o czym może myśleć.

– Prawdę mówiąc, nie miałem na myśli minionej nocy – powiedział beznamiętnym głosem.

Przesunął wzrok z jej twarzy na ślad po oparzeniu. Natychmiast się zaczerwieniła, uświadomiwszy

sobie, że odniósł się do owego drobnego incydentu z kawą. Wypiła duży haust jeszcze gorącej kawy,

rozpaczliwie łaknąc ciepła i pobudzenia. Skrzywiła się, gdy zapiekło ją gardło.

– Posłuchaj, Angelico, skoro już jesteśmy przy temacie ostatniej nocy…

Wpadła  w  panikę.  Nie  była  gotowa  na  to,  co  ma  do  powiedzenia  i  chyba  nigdy  nie  będzie.

Nietrudno  zgadnąć,  co  chce  powiedzieć.  Zamierza  się  upewnić,  że  nie  żywi  zwodniczej  nadziei

z  powodu  pocałunku  i  nie  odczytała  jego  intencji  opacznie.  Ale  akurat  w  tym  momencie  nie  była

przygotowana na wysłuchiwanie czegokolwiek.

– Chciałbym cię przeprosić – usłyszała spokojny głos. – Nie powinienem był…

Czego  nie  powinien?  Dotykać  jej?  Ledwie  stłumiła  chęć  roześmiania  się,  choć  nie  była

rozbawiona. Ogarnęła ją niemal histeria. Histeria? – zastanowiła się. W jej przypadku? Wykluczone!

Dobrze  wiedziała,  że  jedyną  mądrą  rzeczą,  świadczącą  o  dojrzałości,  byłoby  spokojne

wysłuchanie go do końca. Zaczęła jednak gwałtownie protestować, że nie musi nic mówić, i cofała

się,  odchodząc  od  niego,  tak  że  po  paru  sekundach  dotknęła  plecami  blatu.  Tymczasem  Daniel

obserwował ją uważnie spod na wpół przymkniętych powiek.

–  Posłuchaj…  To,  co  zdarzyło  się  zeszłej  nocy…  nie  ma  żadnego  znaczenia.  Uważam,  że  nie

powinniśmy już o tym mówić. I tak dzisiaj się wyprowadzam – oświadczyła.

Nie  panowała  już  nad  sobą  ani  nad  tym,  co  mówiła.  Spanikowana  i  zbolała,  wiedziała,  że  tylko

gdyby podszedł teraz do niej, wziął w ramiona i pocałował czule i namiętnie, tak jak to zrobił zeszłej

nocy; gdyby zapewnił, że jej reakcja była najbardziej ekscytującym doświadczeniem z kobietą, jakie

przeżył, i że pragnie jej tak samo jak ona jego… Uśmierzyłby przenikający ją na wskroś ból.

Nagle dotarła do Angeliki szokująca prawda. Chce, żeby Daniel się z nią kochał.

– Nie! – krzyknęła mimowolnie, na znak protestu. W głowie jej szumiało, serce kołatało, a z twarzy

odpłynęła  cała  krew.  Usiłowała  sprzeciwić  się  temu,  co  podpowiadały  emocje.  Było  już  jednak

z późno.

Pragnęła Daniela. Niczym pływak porwany przez groźny nurt szukała instynktownie czegoś, czego

mogłaby się uchwycić, jakiegoś logicznego wytłumaczenia, które pozwoliłoby jej oddalić od siebie

te nieprawdopodobne myśli.

To  wszystko  przez  chorobę,  powiedziała  sobie  i  odetchnęła  z  ulgą.  Tak,  to  wpływ  choroby,

uzależnienia od Daniela w czasie, gdy leżała złamana niemocą. Im prędzej więc znajdzie się z dala

od niego i zacznie żyć na własną rękę, tym szybciej wróci do normalności.

background image

Tak, to na pewno to, upewniła się w myślach. Z chwilą, gdy przestanie przebywać tak blisko niego,

sytuacja się unormuje. Nie ma powodu, by się martwić ani tym bardziej wpadać w panikę. Ten nagły

absurdalny  przypływ  strachu,  jakiego  właśnie  doświadczyła…  był  w  rzeczywistości  urojony.

Wynikał  z  jej  chwilowego  przekonania,  że  chce,  żeby  Daniel  się  z  nią  kochał.  Zachowywała  się

gorzej niż dziecko.

– Angelico, nic ci nie jest? – Usłyszała znowu zaniepokojony głos Daniela.

Odwróciła się ku niemu.

– Nie, nic, wszystko w porządku – zapewniła, unikając jego wzroku.

Wiedziała oczywiście, że to niemożliwe, żeby była w nim zakochana. Takie rzeczy się nie zdarzają.

Przynajmniej nie takim osobom jak ona – osobom, które nauczyły się trzymać emocje na wodzy i nie

pozwalać im dominować nad rozsądkiem.

Mimo tej budującej konstatacji uznała, że nie wystawi swoich uczuć na próbę i jeszcze na niego nie

popatrzy.

Może za kilka dni, może za tydzień, gdy wróci do siebie i gdy Daniel nie będzie jej już tak bliski

jak  żaden  dotąd  mężczyzna.  Najpierw  jednak  musi  przestać  działać  na  jej  zmysły  i  wzbudzać

podniecenie. Jej ciało płonęło ogniem na sam jego widok. Bardzo chciała, aby znowu stał się dla niej

po  prostu  mężczyzną  zajmującym  bliźniaczy  dom,  ot  uczynnym  sąsiadem,  który  był  tak

wspaniałomyślny, że poświęcił jej swój czas i opiekował się nią w potrzebie.

Teraz jednak jeszcze na to za wcześnie. Zdecydowanie za wcześnie.

– Pójdę na górę spakować rzeczy – oznajmiła drżącym głosem, mimo że już dawno to zrobiła. – Im

prędzej znajdę się w domu obok i zejdę ci z drogi, tym prędzej oboje wrócimy do normalności.

Powiedziała  to  z  wymuszoną  beztroską,  zdecydowana  nie  dać  się  ogarnąć  rozpaczy,  która

zawładnęłaby  nią,  gdyby  była  na  tyle  głupia,  żeby  na  to  pozwolić.  Gdyby  usłuchała  cichutkiego

wewnętrznego  głosu,  szepczącego,  że  nie  chce  opuścić  Daniela  –  że  chce  zostać  z  nim  tutaj  na

zawsze.

Gdy wybiegała z kuchni, obserwował ją z pozornym spokojem.

–  Cóż,  twoje  życie  może  wróci  do  normalności,  ale  jestem  cholernie  pewny,  że  moje  nie  –

wymamrotał. – Odwróciłaś je o sto osiemdziesiąt stopni. I pomyśleć, że…

Skrzywił się, ostrzegając w duchu, że najgorsze, co mógłby teraz zrobić, to cokolwiek przyspieszać

lub  ją  ponaglać.  Była  przerażona  tym,  co  zaszło  między  nimi  ostatniej  nocy,  i  było  dla  niego

oczywiste, że w tej chwili nie jest jeszcze gotowa na to, co chciałby jej zaproponować.

Przyjechał  tutaj,  bo  potrzebował  przestrzeni  i  czasu,  żeby  pobyć  w  samotności.  Ostatnie,  czego

pragnął, to wdać się w romans i zakochać się. Potrząsnął głową zdegustowany własnym szaleństwem

i spróbował pocieszyć się świadomością, że nie ma żadnego powodu, by przyspieszać bieg spraw –

background image

w końcu będzie tu z nią do końca lata.

Mimo to z trudem powstrzymywał się, żeby nie pójść na górę i nie wziąć jej w ramiona.

W sypialni Angelica opadła na łóżko i zadrżała. Oczywiście, że nie chciała miłości Daniela. Sama

myśl o tym była groteskowa, więc dlaczego nie miała ochoty na śmiech? Dlaczego bliższa była łez

niż  rozbawienia?  Dlaczego  męczyło  ją  to  straszne  przekonanie,  że  zeszłej  nocy  odetchnął  z  ulgą,

mając wymówkę, żeby się z nią nie kochać?

Do głowy przychodził jej tylko jeden powód, dla którego wcześniej jej nie powstrzymał – było mu

jej żal.

Wizja  mężczyzny,  jakiegokolwiek  mężczyzny,  ale  szczególnie  Daniela  kochającego  się  z  nią

z litości, była tak irytująca, tak smutna, że odczuwała ten ból wręcz fizycznie. Objęła się ramionami

i zaczęła kołysać, jak gdyby ten ruch miał w jakiś sposób ukoić jej złość i powstrzymać napływające

do oczu łzy.

Nigdy  nie  czuła  się  mniej  komfortowo,  bo  ponownie  straciła  do  siebie  szacunek.  Jej  ciało  wciąż

pamiętało  dotyk  Daniela,  a  serce…  Jej  serce  niczego  nie  czuje,  powtarzała  sobie  uparcie.  I  nie

pozwoli, żeby to się zmieniło.

– Angelico, wszystko w porządku? – Rozległ się z dołu głos Daniela.

– Tak, zaraz kończę – zawołała.

Była  zdecydowana,  że  kiedy  znajdzie  się  bezpiecznie  w  domu  Toma,  zrobi  wszystko,  co  w  jej

mocy, żeby nabrać dystansu. W ten sposób upewni się, że nie wzięła poważnie jego pocałunku i jest

w  pełni  świadoma,  że  nie  miał  żadnego  znaczenia.  Odtąd  będzie  w  stosunku  do  niego  chłodna

i obojętna, żeby niczego nie podejrzewał.

Ale  czego  ma  nie  podejrzewać?  –  zastanowiła  się  –  że  przez  chwilę  zapomnienia  złamała  swoje

zasady i zapragnęła czegoś, czego nie może mieć? Czego nigdy nie powinna była pragnąć?

Co  się  za  nią  dzieje?  Jest  nowoczesną,  niezależną  kobietą,  właścicielką  dobrze  prosperującej

firmy. Ma grupkę wiernych przyjaciół, owdowiałą matkę, której pomaga, i prowadzi życie, jakiego

prawdopodobnie  zazdrości  jej  niejedna  zapracowana  i  umęczona  młoda  matka  z  gromadką  dzieci

i mężem, który tak ciężko pracuje, że rzadko się widują.

Dlaczego  w  takim  razie  parę  dni  z  Danielem  uprzytomniło  jej  z  całą  mocą  pustkę,  brak  tego,  co

najważniejsze?

To wina mediów, powiedziała sobie ze złością. Podsuwają przedstawicielkom płci pięknej obrazy

niemożliwe do spełnienia. Kobieta ma mieć wszystko – karierę, sukcesy, miłość, dzieci, spełnienie.

Tyle  celów,  a  wszystkie  w  zasięgu  ręki.  Nieosiągnięcie  ich  jest  winą  samej  kobiety,  skazą  na  jej

wizerunku…

Angelica  upomniała  się  w  duchu.  W  gruncie  rzeczy  uważała,  że  takie  artykuły  tylko  podsycają

w kobietach frustracje i pozbawiają poczucia własnej wartości. Ona jest zbyt rozsądna i inteligentna,

background image

żeby temu ulegać.

A jednak miała poczucie braku czegoś istotnego w swoim życiu i coraz silniej odczuwała potrzebę,

aby tę pustkę wypełnić. Teraz wiedziała, że to właśnie ta tęsknota wepchnęła ją w ramiona Giles’a.

Nie chciała się jeszcze do tego przyznać, ale teraz ponad wszystko pragnęła męża i rodziny.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

– Myślę, że teraz to już wszystko, dziękuję.

Stali w kuchni Toma, która jednak nie była tak ciepła ani przytulna jak ta w domu Daniela.

Nie stała tutaj stara kuchenka gazowa, wygodny fotel i sosnowy stół. Pomieszczenie, choć tej samej

wielkości,  co  kuchnia  Daniela,  wydawało  się  mniejsze,  zimniejsze  i  dziwnie  puste.  Dużą  część

zajmował  potężny  kredens  wypełniony  zakurzoną  zastawą,  zupełnie  brzydki,  z  nieodpowiednio

dobranymi drzwiczkami z imitacji drewna.

Mimo  protestów  Angeliki  Daniel  pomógł  wnieść  jej  rzeczy  do  środka.  Bardziej  zmęczona,  niż

chciała się do tego przyznać, czuła w kręgosłupie nieznośny ból i niecierpliwie czekała, aż wyjdzie.

Podejrzewała, że jeśli zostanie dłużej, ona skompromituje się, wybuchając płaczem. Jak do tej pory

wydawał się uodporniony na jej emocje. Krążył po kuchni, przyglądając się wszystkiemu krytycznie,

gdy tymczasem ona stała przy tylnych drzwiach, celowo trzymając je otwarte.

–  Straszna  tu  wilgoć  –  stwierdził  po  chwili.  –  Dawny  właściciel  nie  zainstalował  centralnego

ogrzewania. Sprawdźmy lepiej sypialnię. Jeszcze tego by brakowało,  żebyś  nabawiła  się  zapalenia

płuc.

Sama myśl o pozostaniu z nim dłużej sam na sam, w dodatku w sypialni, wprawiła Angelicę w taki

popłoch, że natychmiast zaprotestowała.

– Nie jestem dzieckiem, Danielu, a co do zapalenia płuc, to naprawdę jest mało prawdopodobne,

żebym…

Patrzył  na  nią,  po  części  zaskoczony,  po  części  zaciekawiony,  obserwując  jej  nienaturalnie

zaczerwienioną twarz i podejrzanie błyszczące oczy.

–  Jesteś  pewna,  że  dasz  sobie  tutaj  radę?  –  spytał  spokojnie.  –  Nic  złego  się  nie  stanie,  jeśli

przyznasz się, że przeceniłaś własne siły. Zawsze możesz zostać u mnie jeszcze przez kilka dni.

– Nie, nie mogę – odpowiedziała zdecydowanie. Zmarszczka na czole Daniela pogłębiła się. – Już

za długo ci się naprzykrzałam i zakłócałam twój spokój.

– Przecież nie jesteś temu winna. Byłaś chora. – Wzruszył ramionami.

– To bardzo uprzejme z twojej strony, ale teraz mogę już zostać sama. Mieszkanie wymaga tylko

przewietrzenia.

– Hm… cóż, skoro tak mówisz. Zaniosę na górę twoje rzeczy, dobrze?

– Nie, nie trzeba, poradzę sobie.

Wciąż nie zamykała drzwi i poznała po spojrzeniu i napiętej twarzy, że wie, iż niepokoi się tym, że

za chwilę zostanie sama.

background image

Po chwili potwierdziły to jego słowa.

–  W  porządku,  Angelico,  już  idę,  ale  pamiętaj,  że  jeśli  będę  ci  potrzebny  w  jakiejkolwiek

sprawie…

Nie wiedziała, czy to gra jej wyobraźni, ale miała wrażenie, że zatrzymał na sekundę wzrok na jej

ustach, czym natychmiast przywołał wspomnienie minionej nocy. Ogarnął ją strach, że wszystko może

się powtórzyć.

– Dziękuję. Jestem pewna, że nie będzie takiej potrzeby – powiedziała.

To  było  uczciwe  postawienie  sprawy.  Za  chwilę  Daniel  pójdzie  do  siebie,  a  ona  znowu  będzie

mogła  spokojnie  oddychać.  Przechodząc  obok,  zatrzymał  się  i  popatrzył  na  nią  w  taki  sposób,  że

poczuła się niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.

Kiedy pochylił głowę, przeraziła się, odgadując, że zamierza ją pocałować.

Odruchowo  cofnęła  się  o  krok,  w  panice,  że  za  chwilę  poczuje  jego  usta  na  swoich  wargach

i znowu straci nad sobą panowanie. Po ostatniej nocy jej wiara w zdolność samokontroli kompletnie

się rozwiała.

Wtedy  Daniel  podniósł  rękę,  a  na  jego  twarzy  malowało  się  coś,  co  mogło  być  bólem  albo

gniewem. Próbowała się uchylić, ale uderzyła głową o drzwi. Skrzywiła się z bólu i poczuła łzy pod

powiekami. Szybko je zamknęła, tak że nie zobaczyła zaniepokojenia w jego oczach, gdy przyciągnął

ją do siebie i wsunął ręce we włosy, żeby sprawdzić, czy się nie zraniła.

– Ty mały głuptasie! – mruknął. – Myślałaś, że chcę ci coś zrobić?

– Nie.

Wypowiedziała to kłamstwo stłumionym głosem. Gdy bowiem Daniel sprawdzał, czy nie rozcięła

sobie  skóry,  przyciągnął  jej  głowę  do  swego  ramienia,  tak  że  nie  była  w  stanie  się  poruszyć.  Nie

mogła  nawet  oddychać,  żeby  nie  czuć  ciepłego  męskiego  zapachu  jego  ciała,  na  które  jej  zmysły

zareagowały jak na bardzo silny afrodyzjak.

Usiłowała  oddychać  głęboko,  żeby  uspokoić  się  i  wtedy  uświadomiła  sobie,  że  postępuje

niewłaściwie, bo Daniel natychmiast stwierdził:

– Kłamczucha. Myślałaś, że mam zamiar cię pocałować, prawda?

Dlaczego  miał  upodobanie  do  zadawania  jej  pytań,  których  nie  powinno  się  zadawać?  Inny

mężczyzna,  bardziej  taktowny,  a  na  pewno  bardziej  powściągliwy,  również  by  się  tego  domyślił,

a nie zapytałby.

– Skądże – zaprzeczyła.

– A gdybym to zrobił?

Serce  Angeliki  zatrzepotało.  Miała  nieprzepartą  chęć  zwilżyć  językiem  wyschnięte  wargi,  ale

rozum podpowiadał jej, żeby się opanowała.

background image

W  co  on  ze  mną  gra?  –  zapytała  się  w  myślach.  Czy  próbuje  dowiedzieć  się,  jak  bardzo  jest  na

niego  czuła,  żeby  zdecydowanie  dać  do  zrozumienia,  że  nie  odwzajemnia  jej  pragnień?  Był

wystarczająco uczciwy i zdecydowany, by to zrobić. Miała jednak nadzieję, że duma nie pozwoliłaby

jej  tak  sobą  manipulować.  Bardzo  się  bała,  że  gdyby  ją  pocałował,  zachowałaby  się  tak  samo

idiotycznie jak ostatniej nocy.

– Ale nie zrobiłeś – stwierdziła drżącym głosem. – A zresztą dlaczego miałbyś to zrobić? Nie łączą

nas tego rodzaju… stosunki.

Daniel wciąż trzymał ją przy sobie, ale udało się jej odsunąć nieco twarz od jego piersi i utkwić

wzrok w ścianie naprzeciwko.

– Cóż, będziesz miała siniec pod włosami, ale skóra jest nieuszkodzona – powiedział. – Nie sądzę,

żeby  był  sens  powtarzać,  ale  jeśli  stwierdzisz,  że  nie  czujesz  się  tak  dobrze,  jak  ci  się  wydaje,  to

łóżko w moim domu na ciebie czeka. Obawiam się, że jesteś zbyt niezależna, żeby to przyznać, nawet

gdyby tak było.

Niezależna?  Ona?  Uśmiechnęła  się  do  siebie  smętnie.  Gdyby  tylko  wiedział,  że  oddałaby  niemal

wszystko, aby pochwycił ją w ramiona i zapewnił gorąco, że nie pozwoli jej odejść i że jej miejsce

jest przy nim.

Ta myśl omal nie doprowadziła jej do płaczu. Nie rozumiała, dlaczego jest tak przewrażliwiona,

a  nawet  szalona.  Tak  zachowują  się  tylko  niedojrzałe  panny  w  dziewiętnastowiecznych  romansach.

Była  zawsze  szczerze  przekonana,  że  mężczyźni  i  kobiety  powinni  współistnieć  na  równych

warunkach i że mężczyzna, uznając prawo kobiety do decydowania o własnym życiu i podejmowania

samodzielnych decyzji, powinien zdawać sobie sprawę, że „nie” nie znaczy „tak” i że żadna kobieta

nie chce być zmuszana do zaakceptowania czegoś, co jest dla niej niemożliwe do zaakceptowania.

A jednak powinien też wiedzieć, że niekiedy kobieta chciałaby, aby mężczyzna wziął ją w ramiona

i powiedział, że ją kocha i że jej pragnie, niezależnie od tego, jak bardzo wydaje mu się, że ona nie

chce  usłyszeć  tych  słów. Ale  oczywiście  ten  mężczyzna  nie  może  kłamać.  Nie  może  z  zimną  krwią

eksperymentować na emocjach tylko po to, by przekonać się, jaki ma wpływ na kobietę.

–  Jeśli  jesteś  pewna,  że  sobie  poradzisz  –  powiedział  Daniel,  odstępując  od  niej  powoli,  jakby

z niechęcią.

Zignorowała tę myśl.

– Oczywiście, że mogę… Nie jestem dzieckiem – odparła.

W  chwili  gdy  wyszedł,  natychmiast  zapragnęła,  żeby  wrócił  i  żeby  mogła  mu  powiedzieć,  że

zmieniła zdanie, że nie chce mieszkać sama w domu Toma, jeśli może być pod jednym dachem z nim,

przebywać w jego towarzystwie i dzielić z nim sypialnię.

Zła na siebie zamknęła gwałtownie drzwi i rozejrzała się po swoim nowym lokum.

background image

Zmarszczyła  nos,  poczuwszy  zapach  stęchlizny  w  kuchni,  i  bez  entuzjazmu  obrzuciła  wzrokiem

ponure,  zupełnie  pozbawione  wyrazu  pomieszczenie.  Lepiej  zapozna  się  z  pozostałą  częścią  domu.

Na  ogół  nieszczególnie  przejmowała  się  otoczeniem,  w  którym  żyła.  Jej  dom  w  Londynie,  który

kupiła całkowicie umeblowany, był mały i praktyczny i nie miała do niego specjalnego sentymentu.

Zresztą i tak spędzała więcej czasu w firmie.

Przypuszczała, że gdyby miała jakieś wyobrażenie o idealnym domu, to byłby on wygodny i pełen

zakamarków,  otoczony  dużym  ogrodem.  Byłby  to  dom  mogący  pomieścić  dużą  rodzinę,  która

napełniłaby go życiem.

– Przestań – ostrzegła siebie.

Dom  Toma  natomiast  był  przygnębiająco  nieprzyjazny.  W  salonie  leżał  zniszczony  dywan  i  stały

ciężkie  staroświeckie  meble,  które  zawsze  wydawały  się  jej  brzydkie.  Był  tam  mały  kominek,

niezdarnie  zasłonięty  dwoma  elektrycznymi  grzejnikami  ustawionymi  przed  nim.  W  oknach  wisiały

cienkie zasłony.

Na  górze  było  podobnie.  Dom  sprawiał  ponure  wrażenie,  stwierdziła Angelica,  co  o  tyle  jej  nie

dziwiło, że Tom powiedział, iż jego wuj nie był człowiekiem ubogim, ale z jakichś powodów miał

obsesję na punkcie oszczędzania. Nie przypuszczała jednak, że odmawiał sobie wszelkiego komfortu.

Wybrała  mniejszą  z  dwóch  sypialni,  po  prostu  dlatego  że  była  położona  dalej  od  ściany  łączącej

oba domy. Bliźniak zbudowano z kamienia i miał tak solidne ściany, że nie przedostawał się przez

nie żaden dźwięk. Mimo to uznała, że lepiej się wyśpi ze świadomością, że Daniel nie jest oddalony

od niej zaledwie o trzydzieści centymetrów.

Natychmiast  włączyła  grzejnik,  po  czym  zabrała  się  do  wyjmowania  z  szafy  pościeli.  Wszystko

było przesiąknięte wilgocią i wonią stęchlizny. Żeby mogła pod tym spać, musiała zawieźć pościel

do najbliższej pralni, wyprać ją i przewietrzyć. Oznaczało to konieczność jazdy do Aberystwyth.

Ale  może  to  i  dobrze,  pomyślała.  Przynajmniej  przez  kilka  godzin  będzie  przebywać  daleko  od

Daniela.

Właśnie  schodziła  z  powrotem  na  dół,  gdy  usłyszała  pukanie  do  drzwi.  Wiedząc,  że  to  może  być

tylko Daniel, miała ochotę zachować się tchórzliwie, pozostając tam, gdzie stała, i ignorując go. Ale

on oczywiście wiedział, że jest w domu.

Gdy otworzyła, stał plecami do niej. Odwrócił się natychmiast, a wtedy serce zabiło jej mocniej.

–  Jadę  na  farmę  –  oświadczył.  –  Pomyślałem  sobie,  że  może  chciałabyś  pojechać  ze  mną.

Poznałbym cię z panią Davis.

Angelica  zastanowiła  się  przez  sekundę.  Mogłaby  skoczyć  do Aberystwyth  w  czasie,  gdy  Daniel

będzie na farmie. To pozwoli jej uniknąć pytań, czy aby jest już w stanie prowadzić samochód. Poza

tym jeśli odmówi mu, potwierdzi swój zamiar, żeby nie wkraczać w jego życie.

background image

– Nie, dziękuję – odrzekła, unikając jego wzroku.

– Angelico, wiem, jak ważna jest dla ciebie niezależność, ale…

– Jestem ci wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, Danielu – przerwała mu obcesowo. – Ale

nic mi nie jest i nie chcę…

– Żebym wtrącał się w twoje życie – dokończył.

Usłyszała  w  jego  głosie  irytację  i  zagryzła  dolną  wargę.  Wyszła  na  osobę  niewdzięczną

i  samolubną,  ale  jak  niby  miała  się  zachować?  Wiedziała  już,  że  Daniel  jest  mężczyzną  o  dużym

poczuciu odpowiedzialności i zrozumienia dla drugiego człowieka.

Czy  jednak  naprawdę  nie  zorientował  się,  jak  niebezpiecznie  zaangażowała  się  emocjonalnie,

w związku z czym musi ograniczyć ich wzajemne kontakty do minimum, nawet jeśli miałaby go tym

urazić?

Może  zresztą  myliła  się,  wyolbrzymiając  rolę  swojej  namiętnej  reakcji  na  jego  osobę.  Może

w środowisku Daniela taka namiętność była czymś zwyczajnym i pozbawionym większego znaczenia.

A  jednak  nie  wydawało  się  jej,  że  tak  jest.  Daniel  miał  za  sobą  niewątpliwie  doświadczenia

seksualne, ale nie wydawał się mężczyzną, który by lekko traktował stosunki z kobietami.

Co  innego  jednak  mogła  powiedzieć?  Patrzyła  na  niego  i  nagle  zobaczyła  w  jego  oczach  błysk

gniewu.  Miał  pełne  prawo  się  zirytować.  Choć  tylko  pozornie,  zachowała  się  skrajnie  gburowato.

Dla  ich  obopólnego  dobra  nie  powinien  jej  w  sobie  rozkochiwać  ani  pozwolić  się  od  siebie

uzależnić.

Serce  jej  zmartwiało,  mięśnie  się  napięły  w  proteście  przeciw  takim  myślom.  Nie  może  tego

zrobić. Nie może!

– Myślę… myślę – zaczęła drżącym głosem – że będzie najlepiej, jeśli od tej chwili każde z nas

będzie żyło własnym życiem. Nie znaczy to, że jestem niewdzięczna, ale czasami, cóż, czasami tego

rodzaju  intymność  może  sprzyjać  powstaniu  problemów,  których  żadne  z  nas  by  nie  chciało.

Oczywiście,  jeśli  jest  jakiś  sposób,  żebym  mogła  ci  się  zrewanżować  za  wszystko,  co  dla  mnie

uczyniłeś…

Widziała,  że  zirytowała  go  tymi  słowami,  ale  odniosła  wrażenie,  że  oprócz  gniewu  dostrzegła

w jego oczach ból.

To  tylko  wyobraźnia,  powiedziała  sobie  w  dziesięć  minut  później,  gdy  obserwowała  z  góry,  jak

szedł  drogą  w  kierunku  farmy.  Sam,  utykając  lekko  na  niesprawną  nogę.  Pochylił  głowę,  jak  gdyby

czuł się zraniony.

Nie  bądź  głupia,  zganiła  się  w  myślach  Angelica.  Widzisz  to,  co  chcesz  widzieć.  Gdyby  czuł

cokolwiek do ciebie, powiedziałby to zeszłej nocy. Serce zamarło jej na chwilę z przerażenia, gdy

uświadomiła  sobie,  jak  szybko  przeszła  od  niszczącego  odkrycia,  że  pragnie  znacznie  więcej  niż

background image

zwykłego zatroskania, do stwierdzenia, że stał się dla niej kimś bardzo ważnym. Tak ważnym, że bez

niego…

Bez  niego  co?  –  przerwała  sobie  te  rozmyślania.  Potrząsnęła  głową,  wzięła  torbę  z  rzeczami  do

prania i kluczyki od samochodu.

Aberystwyth było miastem ruchliwszym, niż się spodziewała Angelica. Miała niejakie trudności ze

znalezieniem  pralni  samoobsługowej  i  szybko  się  przekonała,  że  nie  odzyskała  jeszcze  w  pełni  sił.

Wracając do samochodu, tknięta irracjonalnym impulsem, zatrzymała się przy sklepie monopolowym,

wahając się, czyby nie kupić Danielowi butelki dobrego wina w dowód wdzięczności za wszystko,

co  dla  niej  zrobił.  Może  nawet  mogłaby  mu  przygotować  posiłek.  Byłby  to  tylko  nic  nieznaczący,

sąsiedzki gest.

Nawet najbardziej podejrzliwy człowiek nie doszukałby się w tym chęci wytworzenia między nimi

intymnej  więzi.  Oczywiście,  ktoś  inny  mógłby  powiedzieć,  że  odwzajemnienie  jego  gościnności  to

najmniejsze,  co  może  zrobić.  Dlaczego  więc  się  zastanawiała  nie  tyle  nad  tym,  czy  on  aby  nie

zrozumie  opacznie  jej  intencji,  ale  czy  na  pewno  jest  uczciwa  wobec  samej  siebie?  Czyżby  już

wycofywała się z podjętej rano decyzji, żeby traktować Daniela jak przygodnego znajomego, kogoś,

kto wkrótce zniknie z jej życia, a nie jak kogoś, wobec kogo pozwoliłaby sobie na zaangażowanie?

Koniec końców, po dłuższym wahaniu dostrzegła, że zaczyna już budzić zainteresowanie, i weszła

do sklepu kupić butelkę wina.

Wracając  do  auta,  minęła  sklep  rybny  z  żywymi  homarami  na  wystawie.  Zadrżała  lekko,  choć

lubiła ich mięso, ale widok tych skorupiaków szarpiących się w niewoli jakoś odebrał jej chęć, by

mieć je na swoim talerzu.

Kupiła  trochę  mięsa  z  łososia,  uświadamiając  sobie  niemal  natychmiast,  że  popełniła  błąd,  bo

w domu Toma nie było lodówki. Oznaczało to, że musi poprosić Daniela o udostępnienie swojej.

Zaczerwieniła  się  ze  złości.  Pomyślała  bowiem,  że  jeśli  Daniel  uzna,  że  ponownie  chce  się  do

niego  zbliżyć,  sama  będzie  temu  winna.  To  stara,  powszechnie  znana  sztuczka.  Kobiety  proszą

mężczyznę,  który  wzbudza  ich  zainteresowanie,  o  pomoc  w  banalnych  sprawach,  jak  choćby

przetkanie zlewu.

Angelica  popatrzyła  na  łososia  i  zakląwszy  pod  nosem,  wróciła  do  samochodu,  żeby  zostawić

torbę i pranie i poszukać sklepu ze sprzętem gospodarstwa domowego.

W  końcu  znalazła  sklep,  gdzie  szczęśliwie  była  niewielka  lodówkozamrażarka,  która,  jak  miała

nadzieję, zmieści się w bagażniku jej samochodu.

Ostatecznie  się  zmieściła,  choć  właściciel  sklepu,  najwyraźniej  nieprzyzwyczajony  do

niecierpliwości  mieszkańców  dużych  miast,  nie  mógł  pojąć,  dlaczego  Angelica  chce  ją  od  razu

zabrać zamiast poczekać tydzień na jej dostarczenie. Nie zamierzała mu jednak niczego wyjaśniać.

background image

Łosoś  okazał  się  zatem  najdroższą  rybą,  jaką  kiedykolwiek  kupiła,  skonstatowała  z  irytacją,

i ruszyła w drogę powrotną. Na szczęście pod domem nie było samochodu Daniela.

Prawie  piętnaście  minut  zajęło  jej  wciągnięcie  lodówki  do  kuchni  i  wygospodarowanie  na  nią

miejsca, co ją niemal zupełnie wykończyło. Kroplą, która przelała czarę goryczy, było odkrycie, że

popełniła kardynalny błąd, zapominając kupić przewód. Jak mogła, ona, tak zawsze praktyczna, być

taka roztargniona?

Odpowiedź była prosta: myślała nie o tym, co robi, tylko dlaczego to robi. Czyli, krótko mówiąc,

myślała  o  Danielu.  Bo  choć  wolałaby  temu  zaprzeczyć,  całe  działanie  od  początku  do  końca  było

podporządkowane  temu,  co  Daniel  o  tym  pomyśli.  Cóż,  postąpiła  głupio,  ale  teraz  to  już  koniec,

postanowiła. Błąd dużo ją kosztował, przyznała ponuro, wpatrując się w błyszczącą, białą obudowę

bezużytecznej lodówki.

Teraz  powinna  znowu  udać  się  do  miasta  po  przewód,  ale  nie  miała  siły,  by  to  zrobić,  a  to

znaczyło,  że  pozostaje  jej  jedynie  ugotować  łososia  i  zanieść  porcję  Danielowi,  żeby  zjadł  ją

w  samotności…  To  właśnie  powinno  było  przyjść  jej  od  razu  do  głowy  –  zamiast  planów

ugoszczenia go.

Zmęczona  i  przygnębiona,  wciąż  jeszcze  stała,  wpatrując  się  w  lodówkę,  gdy  nagle  do  kuchni

wszedł Daniel.

– Gdzie ty, u licha, byłaś? – spytał.

Odwróciła się gwałtownie na dźwięk jego głosu, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia.

Zmarszczył brwi na widok lodówki.

– Jak to się tu dostało? – spytał.

–  Na  własnych  dwóch  nogach  –  odparła  z  sarkazmem.  Jeszcze  tego  brakowało,  żeby  Daniel  był

świadkiem  jej  głupoty,  więc  dla  potwierdzenia,  że  jej  pierwotna  decyzja  pozwoli  utrzymać  między

nimi dystans, dodała: – Na komodzie jest paczka dla ciebie. Kupiłam w Aberystwyth łososia. Drobny

dowód wdzięczności za twoją… twoją gościnność.

Daniel popatrzył na nią, jakby nie wierzył własnym uszom.

– Łosoś? – powtórzył.

– I… i butelka wina – dodała nieśmiało. – Tak więc…

–  Kawałek  łososia  i  butelka  wina…  Domyślam  się,  że  mam  rozkoszować  się  tymi…  darami

w pojedynkę – zauważył.

Jego nieskrywany gniew zaczynał ją denerwować. Co, u diabła, mu takiego zrobiła? Może i była

trochę  nieuprzejma  i  zbyt  bezceremonialna,  ale  ostatnie,  czego  by  chciała,  to  żeby  uznał,  iż  nie

docenia tego, co dla niej zrobił.

–  Cóż,  chciałam  ci  to  ugotować  –  usłyszała  wypowiadane  przez  siebie  słowa.  –  Tylko…  –

background image

przerwała i bezradnym gestem wskazała lodówkę. Znieruchomiała w napięciu, gdy Daniel podszedł

bliżej, żeby się przyjrzeć nowemu nabytkowi.

– Sama to tutaj wniosłaś, jak sądzę – spytał z widoczną łagodnością.

Stwierdziwszy z ulgą, że nie zauważył braku przewodu, skinęła głową.

– Ty głuptasie – usłyszała podenerwowany głos Daniela. – Ile razy mam ci przypominać, że masz

za sobą wyjątkowo osłabiającą chorobę? Jak myślisz, co by było, gdybyś zemdlała?

– Mogłabym uszkodzić lodówkę – zasugerowała.

– Myślałem raczej, że mogłabyś uszkodzić siebie – zaripostował Daniel.

– Cóż, nie zemdlałam, więc nie musisz się martwić, że znowu miałbyś mnie na głowie – odparła

zjadliwie,  modląc  się  w  duchu,  żeby  nie  odgadł,  jak  bardzo  chce  wyczytać  z  jego  widocznego

zaniepokojenia coś więcej, niż było jego intencją.

–  A  teraz,  jeśli  nie  masz  nic  przeciwko  temu,  chciałabym  podłączyć  i  uruchomić  lodówkę  –

powiedziała,  chcąc  pozbyć  się  go  z  kuchni,  zanim  słabość,  jaką  czuła  w  nogach,  każe  jej,  niczym

bohaterce romansów z epoki wiktoriańskiej, osunąć się w jego ramiona.

– Dobrze, wobec tego podłączę przewód – zaoferował się Daniel. – Gdzie jest?

– Doskonale potrafię zrobić to sama – żachnęła się Angelica.

Daniel jednak już zmarszczył czoło, rozglądając się po kuchni, jakby czegoś szukał. Po sekundzie

zmarszczkę  zastąpił  rozbawiony  wyraz  twarzy.  Odwrócił  się  do  Angeliki,  skrzyżowawszy  ręce  na

piersiach.

– Naprawdę? A więc bierz się do dzieła.

Bierz się do dzieła! – powtórzyła w myślach. Gdyby tylko mogła!

– Wszystko w swoim czasie – odpowiedziała. – A teraz, jeśli chciałbyś zostawić mnie samą…

– Nie masz przewodu, prawda? – spytał wprost.

Angelica wbiła w niego wzrok. Do diabła z nim! Powinna była się domyślić, że Daniel nie da się

zwieść.  Choć  z  drugiej  strony…  mógł  sądzić,  że  przewód  został  w  samochodzie.  Uniosła

wyzywająco brodę i wpatrywała się w niego nienawistnie, zastanawiając, czy zdoła zaprzeczyć.

– Zapomniałaś kupić, prawda? – zapytał z uśmiechem.

Jak śmie się do niej uśmiechać? Każdy może popełnić błąd, a i tak to wszystko jego wina. Gdyby

nie  to,  że  chciała  mu  się  zrewanżować  za  gościnę,  nigdy  by  nie  kupiła  tej  cholernej  lodówki,

a w każdym razie nie pierwszego dnia pobytu w domu Toma.

– A  jeśli  nawet?  –  obruszyła  się.  –  Jutro  mogę  pojechać  do  miasta  i  kupić.  Kupiłam  tę  lodówkę

tylko z jednego powodu, żeby…

Urwała i zagryzła wargę, kierując bezwiednie wzrok na paczkę z łososiem.

Daniel obserwował ją spod na wpół przymkniętych powiek.

–  Kupiłaś  ją  z  tego  powodu?  –  spytał,  wskazując  głową  łososia.  –  Po  kiego  licha,  skoro

background image

wiedziałaś, że mam sprawną lodówkę?

– Nie chciałam ci niczego zawdzięczać – mruknęła.

– Zawdzięczać – powtórzył z niedowierzaniem.

Stężała, gdy rozwarł ramiona i zbliżył się do niej.

–  Jeśli  nie  byłbym  pewien,  że  jesteś  jeszcze  słaba  i  że  ledwo  trzymasz  się  na  nogach,

potrząsnąłbym tobą tak, że aż by ci zęby zadzwoniły. Niezależność jest dobrą rzeczą, ale posuwasz

się za daleko. Mogłaś mnie spytać…

–  Może  bym  i  mogła,  ale  nie  chciałam  –  przerwała  mu  groźnym  tonem,  gdy  tymczasem  emocje

walczyły w niej o lepsze z logiką i rozsądkiem, pragnąc ulec podstępnemu pożądaniu.

Zapadła na moment cisza, po czym Daniel odezwał się spokojnie.

– Rozumiem. A mogę spytać dlaczego czy mam zgadywać? Ta determinacja, żeby dać mi jasno do

zrozumienia, że nie chcesz już żadnej intymności między nami, ma może przypadkiem coś wspólnego

z ostatnią nocą?

Jest zły, wyraźnie zły, pomyślała. Poznała to po oczach i słyszała w głosie.

–  W  żadnym  razie  –  skłamała  z  całym  przekonaniem,  na  jakie  mogła  się  zdobyć.  Daniel  patrzył

prosto  w  jej  twarz,  zmusiła  się  więc,  by  wytrzymać  jego  spojrzenie,  po  czym  wzruszyła  lekko

ramionami. – Dlaczego niby miałoby mieć? To był tylko pocałunek.

Zapadło  krótkie,  krępujące  milczenie,  podczas  którego  nie  była  już  w  stanie  dłużej  patrzeć  mu

w  oczy.  Powinien  czuć  ulgę,  że  zachowuje  się  tak  rozsądnie,  a  nie  stać  i  wpatrywać  się  w  nią

gniewnie, jak gdyby rzeczywiście miał ochotę chwycić ją za ramiona i mocno potrząsnąć.

– Tylko pocałunek, czyżby? – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Cóż, o ile mnie pamięć nie myli,

stało się coś znacznie więcej niż pocałunek, ale że nie mam zwyczaju sprzeciwiać się damie, muszę

przyjąć twoją wersję wydarzeń.

Zanim zdążyła otworzyć usta, wyszedł, zatrzaskując z łoskotem drzwi, aż zadrżały szyby w oknach.

Patrzyła za nim z najwyższym zdumieniem. Nigdy jeszcze nie był tak bliski utraty równowagi. Nie

wiedziała  już  sama,  co  zrobiła,  że  doprowadziła  go  do  takiej  furii.  Co  niby  miała  powiedzieć?  Że

ostatniej  nocy  w  jego  ramionach  doświadczyła  takiej  emocjonalnej  i  zmysłowej  ekstazy,  że

wspomnienie  tego  pozostanie  w  niej  do  końca  życia,  niwecząc  wszelką  szansę  na  szczęście  u  boku

innego mężczyzny? Wykluczone!

Nie  odrywała  oczu  od  lodówki  i  stwierdziła,  że  zmienia  się  ona  z  czegoś  solidnego  w  coś

niewyraźnego  i  rozmazanego.  Zorientowała  się,  że  płacze,  płacze  z  powodu  upartego,  głupiego

faceta, który nie potrafi dostrzec, kiedy kobieta robi wszystko, co w jej mocy, żeby ustrzec go przed

skutkami własnego szaleństwa.

Nie  zasługuje  na  jej  względy,  zawyrokowała.  Na  nic  z  jej  strony  nie  zasługuje.  Przyszedł  tutaj,

background image

krzyczał,  tyranizował  ją  i  doprowadził  do  łez.  W  dodatku  wzgardził  winem  i  łososiem,  dodała

gniewnie, ujrzawszy swoje zakupy leżące nadal na kredensie. Cóż, nie będzie się tym przejmować.

Ich  kłótnia  była  prawdopodobnie  najlepszą  rzeczą,  jaka  mogła  im  się  zdarzyć  –  dla  obopólnej

korzyści.

Dlaczego  w  takim  razie  czuje  się  tak,  jakby  nagle  niebo  na  nią  runęło?  Dlaczego,  na  Boga?!  –

zapytała się po cichu przez łzy.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Wróciwszy do domu, Daniel zaczął niespokojnie krążyć po kuchni, aż w końcu ból uszkodzonego

mięśnia zmusił go do zatrzymania się i rozmasowania chorej nogi.

Nie  powinien  był  dopuścić,  żeby  sprawy  wymknęły  mu  się  spod  kontroli.  Nie  powinien  był

zachowywać się wobec Angeliki prowokująco. Znał jej przeszłość, wiedział, jak bardzo jest nieufna

w stosunku do mężczyzn.

Patrzył  przez  okno,  wahając  się  między  powrotem  do  niej  i  wyłożeniem  kart  na  stół  a  lękiem,  że

może jeszcze na to za wcześnie. Obawiał się, że jeśli to zrobi, ona odrzuci go bez namysłu i raz na

zawsze wykreśli ze swego życia.

Gdybyż nie musiał jechać jutro rano do Cardiff… Wizyta u lekarza została jednak umówiona przed

miesiącami,  kiedy  po  raz  pierwszy  powiedziano  mu,  że  jedynym  sposobem,  żeby  dać  ciału  czas  na

wyzdrowienie  jest  albo  udanie  się  do  specjalisty,  który  wyznaczy  kogoś,  kto  powstrzyma  go  od

przepracowania, albo zaszycie się samemu gdzieś, gdzie nie będzie miał ku temu możliwości.

Wybrał  drugi  wariant  i  choć  niechętnie  to  przyznawał,  wymuszone  uwolnienie  od  stresu  dało

pożądany  efekt.  Teraz  potrzebował  tylko,  żeby  lekarz  potwierdził  to,  co  sam  już  wiedział,

a  mianowicie  że  uszkodzony  mięsień  zaczynał  zdrowieć,  podobnie  jak  jego  uparta  podświadomość

wreszcie zaczynała wyzbywać się brzemienia goryczy i poczucia winy.

Przeszłość  była  czymś,  nad  czym  nie  miał  kontroli.  Powiedział  to  sobie  już  dawno  temu,  ale

dopiero w ciągu ostatnich paru tygodni wreszcie zaakceptował ten fakt i zaznał nieco spokoju.

Może gdyby porozmawiał z Angelicą, powiedział, że on również…

Ale nie. Nie mógł obciążać jej swoimi problemami, miała dość własnych.

Żałował, że musiał pozostawić ją samej sobie, i poprosił sąsiadów z farmy, żeby mieli baczenie na

ich domy w czasie jego nieobecności.

Oprócz wizyty u specjalisty miał w Cardiff jeszcze coś do załatwienia, a na wszystko potrzebował

co najmniej dwóch dni.

Dziwne,  że  to  właśnie  za  sprawą  Angeliki  podjął  wreszcie  decyzję,  którą  odkładał  przez  te

wszystkie  miesiące,  rozdarty  między  własnymi  potrzebami  a  przytłaczającym  go  brzemieniem

odpowiedzialności i winy. Teraz jednak klamka zapadła.

W głębi serca Daniel wiedział, że jego ojciec nigdy nie chciałby, żeby on zrezygnował ze swoich

potrzeb  emocjonalnych,  poświęcając  życie  na  rozważania  o  czymś,  na  co  nie  miał  wpływu.  Tak,

podczas pobytu w Cardiff będzie bardzo zajęty, ale nie aż tak, żeby przez cały czas nie towarzyszyła

mu Angelica, choćby tylko w zakamarkach myśli.

background image

Przez  prawie  godzinę  po  wyjściu  Daniela  Angelica  nie  mogła  się  na  niczym  skupić  i  tylko

stwarzała pozory, że czymś się zajmuje. Był bardzo zły, a jednak ani wtedy, ani teraz, gdy sobie to

przypominała,  nie  budził  jej  lęku.  Czuła  się  raczej  podniecona.  W  jakiś  sposób  udało  mu  się

wzniecić w niej niebezpieczną namiętność, która raczej nie była cechą jej osobowości.

Musiała przyznać z niezadowoleniem, że jakaś jej część czerpała przyjemność w sprzeciwianiu się

mu, jakby faktycznie chciała…

Co? – przerwała sama sobie, ale nie potrafiła powstrzymać własnych myśli. Pragnęła, aby wziął ją

w  ramiona  i  całował  z  taką  namiętnością,  że  obaliłaby  wszystkie  bariery  powściągliwości

i zahamowań, że całkowicie pozbawiłaby ją zdolności podejmowania świadomych decyzji.

Skrzywiła  się  z  niesmakiem.  Zawsze  trochę  gardziła  kobietami,  które  nie  miały  odwagi

podejmować  samodzielnie  decyzji  i  trwać  przy  nich,  a  jednak  teraz  uczciwie  przyznała,  że  jeśli

Daniel  zacząłby  zachowywać  się  w  sposób  dominujący,  co  z  całą  pewnością  nie  powinno  mieć

miejsca  w  żadnym  związku  dwojga  nowoczesnych  dorosłych  ludzi,  ona  na  pewno  by  się  z  tego

ucieszyła.

Zaczynała mieć obsesję na punkcie tego mężczyzny. Niemal nieustannie analizowała swój stosunek

do  niego  i  stanowczo  traciła  na  to  zbyt  wiele  czasu.  Może  powinna  potraktować  to  jako  sygnał  do

powrotu  do  Londynu.  Dla  dobra  własnego  zdrowia  psychicznego  i  emocjonalnego,  jeśli  nie  czegoś

więcej.

Tego wieczoru wcześnie położyła się do łóżka, przypominając sobie, że w końcu po to przyjechała

do  Walii  –  żeby  odpoczywać  i  relaksować  się,  a  poza  tym  nie  było  sensu  siedzieć  samej  cały

wieczór, skoro Daniel wyjechał.

Tęskniła za nim, czuła się samotna. Złapała się na tym, że mimowolnie kilka razy mówiła do niego,

po  czym  przeraziła  się,  że  tak  szybko  i  łatwo  przyzwyczaiła  się  do  jego  obecności.  Dopiero  teraz,

zostawszy sama, przekonała się, jak stymulująco i pobudzająco działało na nią mieszkanie z nim pod

jednym dachem.

Wspólne mieszkanie. Gdy zaczął morzyć ją sen, broniła się przed zaśnięciem, nie chcąc zasypiać

z tą myślą. Przerażały ją te obrazy, bo wprowadzały chaos w jej umyśle, ale równocześnie wiedziała,

że nie jest w stanie zrobić nic, żeby te myśli powstrzymać.

Obudziło ją ciche stukanie w okno. Najpierw pomyślała, że to deszcz, ale po chwili stwierdziła, że

ten  dźwięk  jest  zbyt  intensywny  i  zbyt  regularnie  się  powtarza.  Jak  się  po  chwili  okazało…  –  ktoś

rzucał kamykami w jej okno.

Nie  myśląc  o  ewentualnym  niebezpieczeństwie,  odrzuciła  kołdrę  i  pobiegła  do  okna,  by  ze

zdumieniem  zobaczyć  Daniela  stojącego  na  trawniku.  Zapomniała  o  wcześniejszej  sprzeczce

i pospieszyła na dół, żeby go wpuścić, wiedząc, że musiało stać się coś szczególnego, skoro budził ją

background image

o tej porze.

Było  jeszcze  tak  wcześnie,  że  na  dworze  panował  chłód  i  z  ust  Daniela  przy  każdym  oddechu

unosiła się para. Kiedy Angelica otworzyła drzwi, wtargnęło do kuchni zimne powietrze połączone

ze słonym zapachem morza.

Zadrżała i spytała z niepokojem:

– Co się stało?

Rzuciła  okiem  na  zegarek.  Było  dopiero  wpół  do  szóstej.  Nic  dziwnego,  że  czuła  się  tak,  jakby

obudzono ją w środku nocy. Nic też dziwnego, że na dworze panowało przenikliwe zimno. Angelicę

ogarnęła  panika,  ścisnął  się  żołądek,  serce  załomotało.  Co  strasznego  się  stało  Danielowi,  skoro

przyszedł o tej porze? Czyżby zaraził się od niej i zachorował?

– Chodzi o mój samochód – powiedział. – Nie mogę go uruchomić.

Samochód? Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Obudził ją o wpół do szóstej rano, żeby

powiedzieć, że zepsuł mu się samochód!?

– Twój samochód…

–  Tak,  nie  mogę  się  tym  teraz  zająć.  Muszę  być  o  dziewiątej  w  Cardiff.  Pomyślałem  sobie…

Mogłabyś mi pożyczyć swój?

Przyszedł tu o tej porze, bo chce pożyczyć od niej auto?

–  Nie  będzie  mnie  przez  dwa  dni  –  dodał,  najwyraźniej  nie  zwracając  uwagi  na  jej  milczenie.  –

Nie  prosiłbym  cię,  ale  mam  umówioną  ważną  wizytę  u  specjalisty,  a  nie  mogę  jej  odwołać  ani

zmienić terminu.

Angelica  przestała  słuchać  jego  wyjaśnień,  w  chwili  gdy  usłyszała  słowo  „specjalista”.  Często

zastanawiała się nad przyczyną niesprawnej nogi Daniela, ale on nie kwapił się z wyjaśnieniem.

–  U  specjalisty?  –  spytała  natychmiast,  tym  razem  już  się  nie  wahając.  Przypomniała  sobie,  jak

tutejszy lekarz mówił jej, że Danielowi nie są obce nieprzyjemne konsekwencje choroby.

Na  ogół  nie  znosił  rozmów  na  temat  wypadku,  ale  gdy  chodziło  o  Angelicę,  sprawa  wyglądała

inaczej. A  co  ważniejsze,  po  raz  pierwszy  sama  wykazała  zainteresowanie.  Dowiodła,  że  chce  coś

o nim wiedzieć i że się o niego niepokoi.

–  Tak  –  potwierdził,  biorąc  od  niej  dzbanek  do  parzenia  kawy  i  napełniając  go  wodą.  –  Sześć

miesięcy  temu  powiedział  mi,  że  jeśli  nie  zwolnię  tempa  i  nie  pozwolę  mięśniom  dojść  do  siebie,

noga  pozostanie  niesprawna.  Przekonał  mnie,  żebym  rozejrzał  się  za  jakimś  miejscem  w  okolicach

Cardiff,  na  tyle  bliskim,  żebym  w  razie  czego  był  osiągalny,  ale  na  tyle  odległym,  żebym  mógł

odpocząć  od  codziennych  obowiązków.  Mój  ojciec  zawsze  bardzo  lubił  tę  część  Walii,  więc

przyjechałem tutaj, zobaczyłem ten dom, a że stał pusty, wynająłem go.

– Cardiff – powtórzyła Angelica. – To tam mieszkasz?

A więc nie pochodzi stąd – pomyślała. Nie mieszka tu na stałe.

background image

–  Można  tak  powiedzieć,  choć  przez  pięć  ostatnich  lat,  przez  dłuższe  czy  krótsze  okresy,

mieszkałem  w  Mediolanie,  Nowym  Jorku,  Londynie  i  Paryżu.  Mój  ojciec  był  właścicielem  małej,

bardzo  specjalistycznej  firmy  produkującej  nowoczesny  sprzęt  elektroniczny.  Ja  prowadziłem  dział

sprzedaży.  Pomysł  był  taki,  że  gdy  ojciec  w  końcu  przejdzie  na  emeryturę,  ja  zostanę  dyrektorem,

a on konsultantem do spraw technicznych. Niestety, los chciał inaczej.

–  Mój  ojciec  był  pracoholikiem  –  mówił  dalej.  –  Myślę,  że  po  śmierci  mojej  matki  całkowicie

oddał się pracy, żeby zażegnać jakoś ból po jej stracie. Nigdy nie umiał mówić o swoich uczuciach,

choć jako dziecko wiedziałem, że mnie kocha, i czułem się bezpiecznie dzięki tej miłości. Problem

w tym, że z chwilą gdy dorosłem, zacząłem dostrzegać pewne skazy w stylu życia ojca, a on ze swej

strony  nie  zawsze  potrafił  zrozumieć,  dlaczego  nie  chciałem  w  stu  pięćdziesięciu  procentach

poświęcić się biznesowi, jak on to zrobił.

– Próbowałem mu wytłumaczyć, że chcę w życiu czegoś więcej niż tylko kierowania firmą. Nieraz

się o to spieraliśmy. On pracował nad nowym wynalazkiem, testował go w naszych laboratoriach –

opowiadał Daniel. – Lubił pracować nocą, kiedy już wszyscy wyszli… Nigdy się nie dowiemy, co

dokładnie  się  stało.  Wiem  tylko,  że  nagle  zapragnąłem  się  z  nim  zobaczyć.  Rano  miałem  lecieć  do

Nowego  Jorku.  Wsiadłem  więc  do  samochodu  i  pojechałem  do  fabryki.  Już  z  daleka  zobaczyłem

płomienie za oknami laboratorium. Ochroniarz od razu zadzwonił po straż. Nie miał pojęcia, że mój

ojciec jest w środku.

–  Usiłowałem  go  wydobyć,  ale  buchające  gorąco…  dym…  Musiałem  stracić  przytomność…  –

Zawahał się przez sekundę. – Powiedziano mi potem, że zachowywałem się jak szaleniec, narażałem

życie  ludzi,  którzy  mnie  ratowali,  oraz  własne  i  że  ojciec  zginął  najprawdopodobniej  na  skutek

uduszenia  w  ciągu  kilku  minut  po  wybuchu  pożaru…  że  nie  mogłem  nic  zrobić,  by  mu  pomóc.

Rozerwałem sobie mięśnie nogi, próbując dostać się do środka przez jedno z okien.

– Nie ma znaczenia, że setki razy powtarzałem sobie, że nie jestem winien śmierci ojca – ciągnął

dalej. – Poczucie winy pozostało, ta uporczywa myśl, że mogłem coś zrobić… Że powinienem coś

zrobić! – w każdym razie jeszcze do niedawna. Teraz… teraz wydaje mi się, że wreszcie pogodziłem

się z faktem, że nie jestem wszechmocny.

Umilkł. W kuchni zapanowała cisza, przerywana tylko bulgotaniem wody w ekspresie.

Angelica chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. W gardle czuła ogromną gulę. Wzruszyła

się. Współczuła Danielowi i rozumiała go.

Uświadomiła sobie, jak wiele rozumie z tego, co nie zostało dopowiedziane. Był jej znany ciężar

odpowiedzialności  związany  z  przejęciem  biznesu  stworzonego  przez  ukochanego  rodzica,  ale

w przypadku Daniela ten ciężar musiał być nieporównywalnie większy niż jej. On czuł się winny, że

nie zapobiegł śmierci ojca, że nie było go przy nim wtedy, gdy najbardziej potrzebował pomocy.

background image

Tak,  rozumiała  go  i  znała  jego  uczucia.  Świadomość  tego,  co  wycierpiał,  sprawiała  jednak,  że

miała  ochotę  odsunąć  się  od  niego,  wyzwolić  ze  swej  empatii,  współczucia  i  miłości.  Zadrżała,

poczuła  chłód  w  stopach  i  dłoniach,  uświadomiwszy  sobie  nagle,  że  ma  na  sobie  jedynie  nocną

koszulę.

Daniel natomiast był ubrany na podróż do miasta w czyste dżinsy i kraciastą koszulę z miękkiego

materiału. Włożył jeszcze na to ciemnozielony sweter chroniący przed porannym chłodem.

Oczy  Angeliki  zaszły  łzami,  kiedy  nagle  zobaczyła  go  oczami  wyobraźni,  nie  takiego  jakim  był

teraz,  ale  jako  bezradnie  miotającą  się  postać,  krztuszącą  się  trującym  dymem,  który  ją  otaczał,

desperacko  próbującą  dotrzeć  do  mężczyzny,  któremu  już  nikt  nie  był  w  stanie  pomóc.  Znowu

zadrżała, ale tym razem nie z zimna. Daniel zauważył to i zmarszczył czoło.

Angelica  milczała.  Nie  potrafił  odgadnąć,  co  myśli  ani  co  czuje.  Wydawała  się  tak  odległa,  tak

nieobecna duchem, gdy on otworzył się przed nią. Jej milczenie odczuł nieomal jak odrzucenie.

Czego się spodziewał, czego chciał, na co liczył – że Angelica otworzy ramiona i obejmie go, tak

jak  często  o  tym  marzył,  pragnąc,  żeby  ktoś  utulił  go  niczym  dziecko?  Że  będzie  go  trzymać

w  ramionach,  całować  i  mówić  mu,  że  nigdy  więcej  nie  będzie  już  sam,  że  ona  zawsze  pozostanie

przy nim, że będzie z nim dzielić życie?

Zachowuję się jak głupiec, pomyślał zdegustowany samym sobą. Już się ostrzegał, żeby niczego nie

przyspieszać, a teraz obarcza ją swoimi problemami i rozterkami, choć rozsądek podpowiada mu, że

tym sposobem prędzej zrazi ją do siebie, tak jak to się stało poprzedniej nocy.

Angelica usłyszała, że westchnął ciężko, i wróciła do rzeczywistości. A więc Daniel opowiedział

jej  o  ojcu  i  wyznał  przyczynę  swego  cierpienia.  Uznała  jednak,  że  nie  powinna  nadawać  temu  zbyt

dużego  znaczenia.  Powiedział  o  tym  prawdopodobnie  dlatego,  że  wizyta  u  lekarza  specjalisty

przypomniała  mu  bolesne  wydarzenia,  a  poza  tym  próbował  wytłumaczyć,  dlaczego  musi  pożyczyć

samochód. Jeśli pozwoliłaby sobie uwierzyć, że mogła być inna przyczyna tego wyznania i była nią

jakaś deklaracja…

Odwróciła się od Daniela, podeszła do kredensu i wzięła kluczyki od samochodu.

– Obawiam się, że w baku jest niewiele benzyny – powiedziała, podając mu je. – Będziesz musiał

zatankować.

– Nie ma sprawy, w moim też była resztka. Oczywiście, zwrócę ci zużytą benzynę.

Był taki oficjalny i taki daleki. Czas zwierzeń się skończył, to jasne.

– Masz ochotę na kawę? – spytała. – Jest już zaparzona.

Daniel  spojrzał  na  zegarek,  drogi  zegarek,  jak  sobie  teraz  uzmysłowiła,  nie  taki,  na  jaki  mógłby

sobie pozwolić ktoś utrzymujący się z rybołówstwa czy prowadzenia niewielkiej farmy…

– Chętnie, jeśli nie sprawi ci to kłopotu – odpowiedział. – Wpadłem w taką panikę, kiedy silnik

background image

nie zapalił, że nawet nie zrobiłem sobie nic do picia.

– Dużo czasu zabawisz w Cardiff? – spytała, nalewając kawę, jak gdyby rozmawiała ze zwykłym

znajomym. Ale w końcu są tylko przypadkowymi znajomymi, upomniała się w duchu.

–  Nie  bardzo.  Zobaczę  się  z  lekarzem  i  jeśli  nie  będę  miał  innych  spraw  do  załatwienia,  wrócę

późnym  popołudniem.  –  Odstawił  kubek.  –  Nie  chciałbym  na  dłużej  zostawiać  cię  tu  samej  bez

środka  transportu.  Postaram  się  wrócić  jak  najszybciej,  ale  gdybyś  potrzebowała  jakiejkolwiek

pomocy, pamiętaj o farmie. Wprawdzie trzeba tam kawałek dojść…

– Czuję się już dobrze, a na pewno byłabym w stanie w razie potrzeby przejść milę czy więcej –

zapewniła go Angelica.

Nie chciała słyszeć troski w jego głosie. Za bardzo ją to rozstrajało. Uświadamiała sobie wtedy ze

zdwojoną mocą własną samotność, naiwność i… uległość.

Ten ton troski nieoczekiwanie pobudził ją, tak że musiała odwrócić się od niego, żeby nie zauważył

zdradzieckiej  reakcji  jej  ciała.  Pod  cienką  tkaniną  nocnej  koszuli  czuła  twardniejące  sutki  i  nagłe

ciepło w podbrzuszu.

Usłyszała  za  sobą  odgłos  kubka  odstawianego  na  blat.  Wiedziała,  że  Daniel  wstał  z  krzesła  i  za

moment wyjdzie.

– Przepraszam, że niepokoiłem cię o tak wczesnej porze – powiedział, idąc w jej stronę. – Jestem

ci bardzo wdzięczny za pożyczenie auta. Obiecuję, że będę się z nim dobrze obchodził.

–  Choć  tyle  mogę  zrobić,  żeby  zrewanżować  ci  się  za  wszystko,  co  uczyniłeś  dla  mnie  –

odpowiedziała zniżonym głosem, nie mając odwagi się odwrócić, wiedząc, że stoi tuż za nią.

Czego  on  chce?  –  zastanawiała  się.  Ma  już  przecież  kluczyki.  Nie  może  mu  dać  nic  więcej,  on

jednak wciąż na coś czeka. Zesztywniała, poczuwszy na ramionach jego ręce i ciepły oddech na szyi.

– Buziak na szczęście byłby mile widziany – powiedział.

Buziak  na  szczęście  –  powtórzyła  w  myślach.  Może  tego  rodzaju  słowa  mówią  mężczyźni

w podobnych sytuacjach, ale czy Daniel jest do nich podobny?

Oczywiście  przy  wielu  okazjach  wymieniała  z  Tomem  braterskie  pocałunki  na  szczęście.

Pocałunki, które nie miały żadnego podtekstu seksualnego, a jedynie były dowodem przyjacielskich

uczuć, jakie żywili do siebie.

Ale w ten sposób pocałować Daniela, mężczyznę, którego sama obecność powodowała, że traciła

nad sobą wszelką kontrolę? A gdyby teraz odwróciła się i go jednak pocałowała…

Poczuła,  że  drży,  ale  nic  nie  zrobiła,  kiedy  odwrócił  ją  powoli  ku  sobie  i  popatrzył  w  oczy

przenikliwie,  jakby  czegoś  w  nich  szukał.  Serce  Angeliki  zaczęło  bić  tak  szaleńczo,  że  Daniel  na

pewno zorientował się, co czuje, ale wsunął palce w jej włosy, dotknął delikatnie miejsca, w które

się uderzyła, i zaczął je głaskać łagodnymi ruchami.

Nie  była  w  stanie  poruszyć  się  ani  zaprotestować.  Skupiła  całą  swoją  uwagę  na  jego  ustach,

background image

wiedząc, że za moment dotknie nimi jej warg. A kiedy to nastąpi… Przesunęła bezwiednie językiem

po swoich wargach, na co Daniel natychmiast zareagował głębokim westchnieniem.

– Życz mi szczęścia – wyszeptał, pocierając ustami jej usta.

Pod wpływem tej pieszczoty zapomniała o bożym świecie i myślała tylko o jednym – żeby znaleźć

się  w  ramionach  Daniela.  Pragnęła  tego  cudownego  kontaktu  dwojga  ust,  chciała  czuć  jego  język

delikatnie  przesuwający  się  po  jej  na  wpół  rozchylonych  wargach,  chciała  czuć  jego  ciało,  jego

męskość tak czułą na dotyk.

Pragnęła go. Pragnęła tak bardzo, że gdyby teraz porwał ją na ręce i zaniósł do łóżka…

Zadrżała  lekko  i  Daniel  gwałtownie  opuścił  jedno  ramię.  Zaczerwieniła  się  w  niepewności,  czy

aby nie odgadł, o czym myślała. Czy nie zorientował się, jaką namiętność budzi w niej jego bliskość.

Wydawało się to Angelice rzeczą skomplikowaną i groźną równocześnie.

Nie  zamierzała  użyć  słowa  „miłość”.  Nie  mogła  pozwolić  sobie  na  to,  żeby  wypowiedzieć  je  na

głos.  W  końcu  nie  tak  dawno  jeszcze  kochała  innego  mężczyznę,  zasadniczo  różniącego  się  od

Daniela. Mężczyznę, który ją okłamał i zadrwił z niej.

Przeszedł  ją  dreszcz.  Spróbowała  więc  odsunąć  się  od  Daniela,  ale  on  wciąż  trzymał  rękę  w  jej

włosach.

–  Zmarzłaś  –  powiedział  z  nagłą  troską  w  głosie.  –  Powinienem  był  zorientować  się,  że  jest  ci

zimno.

Zmarszczył brwi, zobaczywszy jej gołe stopy wystające spod brzegu nocnej koszuli.

– Powinnaś jeszcze być w łóżku, a nie stać tutaj na zimnie. To moja wina – dodał.

Wciąż  nie  spuszczał  z  niej  wzroku  i  musiała  walczyć  ze  sobą,  żeby  nie  skrzyżować  rąk  na  piersi

obronnym  gestem,  ukrywając  w  ten  sposób  przed  jego  wzrokiem  stwardniałe  sutki  i  modląc  się

w duchu, żeby uznał to za efekt działania zimna.

Kiedy  wypuścił  ją  z  ramion,  dotknął  jedną  ręką  talii,  mimowolnie  ściągając  tkaninę  koszuli.

Znieruchomiała, widząc, jak skupia swoją uwagę na piersiach.

Nagle poczuła, że musi głęboko zaczerpnąć powietrza, ale nie śmiała. Gdyby teraz podniósł rękę

i jej dotknął, przesunął palcami po sutkach rysujących się wyraźnie pod koszulą, gdyby kontynuował

tę pieszczotę językiem…

Płomień ogarnął ciało Angeliki, poczuła gorąco, niemające nic  wspólnego  ze  zmianą  temperatury

na zewnątrz, lecz wypływające wyłącznie z myśli, pożądania i namiętności.

– Spóźnisz się – powiedziała schrypniętym głosem, z trudem oddalając się od niego.

Zacisnął palce na jej talii, jakby wahał się, czy pozwolić jej odejść, jakby myśli Angeliki odbijały

się echem w jego głowie. Po krótkiej chwili milczenia z niechęcią odpowiedział:

– Tak, tak, lepiej już pojadę.

background image

Odwróciła  się  i  zaczęła  układać  kubki,  starając  się  zachowywać  tak,  jakby  nie  był  jakimś

szczególnym mężczyzną, lecz kimś takim jak choćby Tom czy ktoś z rodziny.

Słyszała,  jak  Daniel  idzie  w  stronę  drzwi,  bardzo  wolno,  ociągając  się,  jakby  nie  miał  ochoty

wyjeżdżać. Korciło ją, żeby się odwrócić, podbiec do niego, objąć go i powiedzieć, żeby się nie bał.

Tę  myśl  jednak  uznała  za  najgłupszą,  jaka  kiedykolwiek  przyszła  jej  do  głowy.  Nawet  jeśli  lękał

się spotkania z lekarzem, raczej nie podziękowałby za przypominanie mu tego. Chciała zapytać, kiedy

wróci, żeby móc na niego czekać.

Serce Angeliki znowu mocniej zabiło. Było już za późno. Dopuściła do tego, żeby stał się dla niej

kimś stanowczo zbyt ważnym.

Przy  samych  drzwiach  Daniel  znowu  się  zatrzymał.  Miał  ochotę  zawrócić,  porwać  Angelicę

w ramiona i powiedzieć, jak bardzo jej pragnie, jak bardzo jest mu potrzebna. Chciał błagać, żeby

pojechała z nim.

Tak  słodko  reagowała,  kiedy  ją  całował,  dopóki  nie  uprzytomniła  sobie,  jak  bardzo  jest

podniecony.  Zaklął  pod  nosem.  Co  za  sens  miało  mówienie  sobie,  że  nie  powinien  niczego

przyspieszać ani jej ponaglać, skoro robił coś wręcz przeciwnego?

Otworzył drzwi i obejrzał się przez ramię.

– Dziękuję za samochód, Angelico – rzucił najbardziej obojętnie, jak potrafił.

– Nie ma za co – odpowiedziała zdawkowo.

Nie poszła za nim, żeby nie wyczytał z jej oczu tego, co rozpaczliwie starała się ukryć.

Kiedy zniknął za drzwiami, żałowała, że nie powiedziała mu, że będzie towarzyszyć mu myślami.

Jeszcze  dłuższy  czas  po  wyjściu  Daniela  siedziała  w  zimnej,  pustej  kuchni,  zmuszając  się  do

przyznania niechcianej prawdy. Kochała Daniela i uśmiechała się, ilekroć przypominała sobie pustkę

emocji,  które  niegdyś  czuła  w  stosunku  do  Giles’a,  określając  je  tym  samym  słowem.  Nie  było

żadnego  porównania.  Uczucia,  które  rozgorzały  w  niej  teraz,  gdy  poznała  Daniela,  nie  miały  nic

wspólnego z tym, co łączyło ją z Giles’em.

Czas  bez  Daniela  dłużył  się  niemiłosiernie  i  szokowało  ją  to,  że  ona,  która  nie  tylko  w  pełni

korzystała  z  samotnego  spędzania  czasu,  ale  wręcz  się  tym  rozkoszowała,  ciułając  go  jak  skąpiec

złoto,  niemal  z  miną  winowajcy,  teraz  nagle  poczuła  ciężar  samotności.  Ogarnęła  ją  taka  potrzeba

przebywania z drugą osobą, że czas zdawał się stanąć w miejscu.

Pogoda  był  wspaniała. Angelica  skusiła  się,  żeby  zejść  na  plażę,  położyć  się  w  ciepłym  słońcu

i obserwować, jak jej blada skóra mieszczucha nabiera brzoskwiniowej barwy. Znalazła sobie małą

zatoczkę,  gdzie  nikt  nie  mógł  jej  zobaczyć,  i  szybko  pozbyła  się  skrępowania,  rezygnując

z  tradycyjnego  jednoczęściowego  kostiumu  kąpielowego,  który  w  ostatniej  chwili  wrzuciła  do

walizki.

background image

Zaryzykowała  nawet  odwiedzenie  farmy  i  zabawiła  tam  trochę,  nie  tyle  dlatego  że  pragnęła

towarzystwa pani Davis, ale dlatego że żona farmera bardzo chętnie dała się wciągnąć w rozmowę

o Danielu, którego – jak się wkrótce okazało – podziwiała.

Angelicę zdumiało odkrycie, jakie znaczenie miał dla niej fakt, że pani Davis, w przeciwieństwie

do niej, nie miała pojęcia, co przywiodło go w ten zaciszny zakątek wybrzeża Pembrokeshire.

Zaufał  jej  i  się  zwierzył,  bo  potrzebował  samochodu,  uznała,  wracając  do  domu.  Byłoby  głupotą

doszukiwać się w tym przyczyny bardziej osobistej i pozwalać głupiemu sercu wyobrażać sobie, że

opowiedział jej o tym, ponieważ…

Ponieważ co? Ponieważ ją kocha? Cóż, wiedziała już, że tak nie jest.

Stanęła nagle, mając w zasięgu wzroku bliźniacze domy. Daniel…

Tak  bardzo  za  nim  tęskni,  pomyślała,  tak  bardzo  jej  go  brak,  że  nie  może  już  doczekać  się  jego

powrotu.

Nie  było  go  zaledwie  dwa  dni.  Dziś  jest  trzeci  dzień  jego  nieobecności  i  dopiero  pora  lunchu.

Słońce  świeci  z  bezchmurnego  nieba.  Postanowiła,  że  zrobi  sobie  parę  kanapek,  weźmie  książkę

i pójdzie znowu na plażę. Jeśli będzie to tylko marny substytut obecności Daniela, cóż, przynajmniej

nikt prócz niej nie będzie o tym wiedział.

Pół  godziny  później  szła  wąską  ścieżką  prowadzącą  ze  szczytu  klifu  do  małej  odizolowanej

zatoczki  otoczonej  ostro  zakończonymi  sterczącymi  skałami,  które  uniemożliwiały  przejście  w  to

miejsce z sąsiedniej plaży komukolwiek, kto mógłby zakłócić jej prywatność.

Kiedy zjadła lunch, gorące promienie słońca padające na kostium kąpielowy ze sztucznego włókna

zaczęły  stawać  się  nie  do  zniesienia,  więc  tak  jak  to  zrobiła  przedtem,  ściągnęła  kostium

i  wyciągnęła  się  z  błogością,  choć  i  niejakim  poczuciem  winy,  na  ręczniku  kąpielowym

przyniesionym z domu. Delektowała się gorącym słońcem rozgrzewającym jej nagie ciało.

Książka, którą usiłowała czytać, nie wzbudziła jej zainteresowania. Lunch w połączeniu z upałem

rozleniwił  ją  do  tego  stopnia,  że  ogarnęła  ją  przemożna  senność.  Obróciła  się  więc  na  brzuch

i zamknęła oczy.

Nie stanie się przecież nic złego, pomyślała, jeśli utnie sobie kilkuminutową drzemkę. W końcu jest

tu po to, żeby relaksować się, wypoczywać, a jeśli przy okazji pomoże jej to skrócić sobie jakoś czas

do powrotu Daniela… tym lepiej.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Angelicę obudziła fala, a raczej uczucie lodowatego, mokrego zimna na kręgosłupie. Natychmiast

otrzeźwiała, otworzyła oczy i odwróciła się na plecy, z przerażeniem uświadamiając sobie, jak długo

spała  i  jak  niebezpiecznie  blisko  uderzały  fale  o  brzeg  w  czasie  przypływu.  Leżała  niemal  u  stóp

klifu, który dawał małej zatoce maksimum cienia i nawet jeśli zauważyła wodorosty oblepiające klif

nad jej głową, w ogóle nie pomyślała, jak się tam znalazły. Nie miała zamiaru zasypiać na plaży ani

też spać do czasu przypływu.

Woda  pokryła  piasek  i  zalała  ją,  gdy  przewaliła  się  nad  nią  większa  fala.  Zerwała  się  na  nogi,

odruchowo sięgając po kostium i koszyk, ale nie było ani jednego ani drugiego. Niewątpliwie rzeczy

zostały  porwane  przez  fale.  Zaczęła  się  trząść,  nie  tyle  z  zimna  co  ze  strachu.  Nie  groziło  jej

prawdziwe  niebezpieczeństwo.  Musiała  tylko  wspiąć  się  na  ścieżkę  prowadzącą  w  górę  klifu,  aby

w  ciągu  kilku  minut  znaleźć  się  poza  zasięgiem  fal.  Gdyby  jednak  nie  obudziła  się  na  czas,  gdyby

spała  choćby  jeszcze  przez  piętnaście  minut,  miałaby  odwrót  odcięty  przez  mały  kanał  wodny,

tworzący się teraz między nią a ścieżką. Na razie było jeszcze płytko i mogła go przejść bez trudu,

ale za chwilę…

Szybko  owinęła  się  ręcznikiem  kąpielowym  i  zawiązując  go  nad  biustem  niczym  sarong,

skierowała się ku ścieżce, starając się nie myśleć, w jakim stanie będą jej bose stopy po wędrówce

po  ostrych  kamieniach.  Będzie  miała  szczęście,  jeśli  skończy  się  na  paru  zadrapaniach

i  skaleczeniach,  pomyślała,  zatrzymując  się,  żeby  poprawić  ręcznik.  Miała  nadzieję,  że  nie  będzie

żadnego świadka jej głupoty i nikt nie zobaczy wspinaczki ścieżką w tak przedziwnym stroju.

Zbliżała się już do szczytu skały, gdy nagle zorientowała się, że wcale nie jest sama.

Po tylu godzinach wyczekiwania na powrót Daniela dochodzący ze szczytu klifu jego głos wołający

jej imię powinien ją napełnić radością. Tymczasem jęknęła przerażona, że powróciwszy, zastał ją na

wpół ubraną, pokrytą piaskiem, z włosami w nieładzie, twarzą bez makijażu i kolanami podrapanymi

po wędrówce po skalistej ścieżce.

Przez  chwilę  zastanawiała  się,  czy  nie  udać,  że  go  nie  słyszy,  i  zostać  tam,  gdzie  jest,  poza

zasięgiem jego wzroku, pod małą półką skalną, ale kiedy ponownie ją zawołał, tym razem bardziej

naglącym głosem, natychmiast odpowiedziała.

– Co u…? – Popatrzył badawczo, schodząc ścieżką w dół, wyraźnie zaskoczony.

Trudno jej było zinterpretować wyraz jego twarzy. Chyba malowała się na niej złość. Niemal czuła

bijące gorąco i dziwiła się tylko, że nie dymiło mu z uszu, ale w Daniela oczach było coś więcej niż

gniew.  Przypomniała  sobie  nagle,  co  opowiadał  o  ojcu,  i  poczuła  się  winna,  że  po  powrocie

background image

z  Cardiff,  gdzie  na  pewno  odżyły  przykre  wspomnienia  związane  z  jego  śmiercią,  musiał  ją  zastać

tutaj, w tej dość nietypowej sytuacji.

– Danielu… nie spodziewałam się ciebie dziś po południu – zaczęła.

Uśmiechnęła  się  radośnie,  żeby  go  uspokoić,  starając  się  nie  wyobrażać  sobie,  jak  żałośnie  musi

wyglądać zawinięta w mokry ręcznik, z potarganymi mokrymi włosami, z twarzą czerwoną od słońca

i wspinaczki.

Ignorując jej zdawkowe słowa, chwycił ją za ramię. Skrzywiła się, gdy uścisnął spaloną słońcem

skórę.

Kiedy  próbowała  się  wyswobodzić,  luźny  węzeł,  który  zawiązała  na  ręczniku,  puścił  i  choć

zaczerwieniona ze wstydu usiłowała chwycić pospiesznie ręcznik, nie udało się jej to i stanęła przed

Danielem  w  całej  okazałości  swego  opalonego  ciała.  Na  skutek  zażenowania  złocisty  kolor  skóry

pociemniał i przybrał intensywniejszy odcień. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.

– Co się stało z twoimi butami? – spytał Daniel, podnosząc z ziemi ręcznik.

Szybko mu go wyrwała i ponownie się owinęła.

– Porwał je przypływ, podobnie jak resztę moich rzeczy – powiedziała.

–  Podobnie  jak  mógł  porwać  ciebie  –  zauważył.  –  Na  litość  boską,  Angelico,  czyś  ty  rozum

postradała?

– Skądże – zaprzeczyła, wychwytując w jego tonie naganę. – Byłam po prostu zmęczona, zasnęłam,

a kiedy się obudziłam…

– Zmęczona – powtórzył. – Dlaczego?

Angelica zaklęła pod nosem.

–  Źle  spałam  –  przyznała  z  ociąganiem.  –  Chyba  nie  jestem  przyzwyczajona  do  takiej  ciszy,  jaka

tutaj panuje.

Nie zamierzała się przyznać, że bezsenność wynikała z tęsknoty za nim i że dziś w cieple promieni

słonecznych  jej  wyczerpane  ciało  wreszcie  uległo  zbawiennej  potrzebie  snu,  którego  tak  bardzo

potrzebowało.

–  Zdajesz  sobie  sprawę,  co  by  się  stało,  gdybyś  się  nie  obudziła?  –  spytał  poważnie,  wyraźnie

hamując zdenerwowanie. – Nie tylko twoje buty i ubranie zostałyby porwane przez fale – dodał, jak

gdyby była małym dzieckiem, któremu trzeba wszystko dokładnie wytłumaczyć. – Przypływy w tych

małych zatoczkach są bardzo groźne.

–  Ale  się  obudziłam!  –  stwierdziła  zdecydowanym  tonem,  jednak  silne  drżenie  całego  ciała

wyraźnie wskazywało, że słowa Daniela wywarły na niej odpowiednie wrażenie.

Stali  w  cieniu  i  choć  robiła  dobrą  minę  do  złej  gry,  zdawała  sobie  sprawę,  jak  łatwo  mogła  się

utopić.  Nie  była  dobrym  pływakiem,  w  każdym  razie  nie  pływała  na  tyle  dobrze,  by  zmagać  się

z dużymi falami i silnymi prądami. A teraz w dodatku była mokra i zziębnięta, co jeszcze wzmagało

background image

drżenie.

Ostatnią  rzeczą,  jakiej  teraz  potrzebowała,  to  by  pozostawił  ją  samą  sobie.  To,  czego  naprawdę

pragnęła, w sposób, który uważała dla siebie za upokarzający, to rzucić się w ramiona Daniela i dać

upust łzom, jak to się jej ostatni raz zdarzyło, gdy miała sześć lat i spadła z rowerka.

I  nagle  poczuła,  że  oczy  ma  pełne  łez,  które  zaczynają  spływać  po  policzkach,  jak  gdyby  to

wspomnienie  z  dzieciństwa  odblokowało  ją  i  pozbawiło  wszelkich  hamulców.  Jedna  łza  spadła  na

rękę  Daniela,  kierując  jego  spojrzenie  z  podrapanych  stóp  na  twarz.  Widziała,  że  jego  oczy

rozszerzają  się,  a  źrenice  stają  coraz  większe,  jakby  jej  stan  emocjonalny  budził  w  nim  jednakowe

emocje.

Znowu zadrżała, ale tym razem nie z zimna. Usłyszała, jak zaklął cicho, ściągając z siebie wełnianą

koszulę  i  rozwiązując  ręcznik  niecierpliwym  ruchem.  Zanim  zdołała  go  powstrzymać,  owinął  ją

swoją  koszulą  z  delikatnością  i  wprawą,  które  przypomniały  jej,  jaki  był  opiekuńczy,  gdy  leżała

ciężko  chora  po  zatruciu.  Z  pewnością  nie  myślał  wtedy  o  tym,  że  jest  kobietą,  tylko  starał  się

beznamiętnie zrobić wszystko, żeby zapewnić jej choć minimum komfortu.

A jednak, gdy tylko wziął ją na ręce, zaprotestowała nieśmiało.

– Nie, Daniel, mogę iść… twoja noga…

– Mojej nodze nic nie jest, czego nie można powiedzieć o twoich stopach – mruknął, nie zważając

na jej dalsze protesty ani argumenty, że jest dla niego za ciężka i że poradzi sobie sama.

Gdy dotarli na szczyt klifu, posadził ją na trawie i zaśmiał się kpiąco.

– A więc poradzisz sobie sama? Na to wygląda, czy tak? Spuszczam cię z oczu na dwa i pół dnia,

a tobie omal nie udało się utonąć, nie wspominając o tym, co zrobiłaś ze swoimi stopami. Ciesz się,

jeśli  jutro  rano  będziesz  mogła  w  ogóle  chodzić!  Są  poocierane  niemal  do  żywego.  Po  powrocie

będziesz  musiała  wymoczyć  nogi  w  wodzie  z  solą.  Bóg  jeden  wie,  jakiej  infekcji  możesz  się

nabawić, chodząc z takimi ranami.

–  Kto  wie,  może  jestem  szczęściarą  –  mruknęła  pod  nosem.  –  Mogłam  mieć  nie  tylko  zatrucie

pokarmowe, ale i zatrucie krwi.

– Nie kuś losu – ostrzegł surowo Daniel. – Gdybym był tobą…

Angelica  miała  już  dość  tych  pouczeń.  Jedyne,  czego  chciała,  to  żeby  Daniel  znów  wziął  ją

w ramiona i…

Napomniała się ostro, że musi się pilnować, żeby jej myśli nie dryfowały w tym niebezpiecznym

kierunku,  żeby  jej  wyobraźnia  nie  podsuwała  wciąż  nowych  wspomnień,  jak  to  było,  kiedy  ją

obejmował i całował.

– Ale szczęśliwie nie jesteś – parsknęła.

Na szczycie klifu było cieplej, stali w słońcu, osłonięci od wiatru małą kępą drzew. Daniel, który

background image

już miał się odwrócić, ponownie zrobił zwrot w jej stronę i to tak gwałtowny, że aż dech jej zaparło.

–  Ty  mały  głuptasie  –  wycedził  przez  zęby.  –  Naprawdę  myślisz,  że  to  żarty?  Nie  znasz  tych

przypływów tak jak ja. Mogłaś utonąć, nawet nie wiedziałabyś kiedy.

Miał  tak  udręczony  głos,  że  natychmiast  się  zawstydziła  i  poczuła  wyrzuty  sumienia.  Daniel

najwyraźniej  wciąż  myślał  o  ojcu,  o  tym,  jak  zginął,  a  on  nie  był  w  stanie  mu  pomóc.  Jej  wysiłki

zbagatelizowania  własnego  niebezpieczeństwa  musiały  mu  się  wydawać  wyjątkowo  bezmyślne

i nieczułe.

Wyciągnęła rękę, chcąc go udobruchać, przeprosić, ale gdy dotknęła ciepłej od słońca nagiej skóry,

poczuła ucisk w gardle i oblała ją fala miłości i tęsknoty, tak gwałtowna i silna jak przypływ oceanu.

Zaczęła go przepraszać, jąkała się, głos odmawiał jej posłuszeństwa, wreszcie umilkła, gdy Daniel

wziął ją za ramię.

– Przestań, to nie ma znaczenia – powiedział. – Jesteś bezpieczna i to jest najważniejsze. Kiedy nie

zastałem cię w domu, udałem się na farmę. Powiedziano mi, że napomknęłaś, że lubisz spędzać czas

w  tej  zatoczce.  Kiedy  wracałem,  zorientowałem  się,  że  zaczyna  się  przypływ.  Stanąłem  więc  na

klifie i popatrzyłem w dół, zobaczyłem, że plaża jest zalana wodą. Czy zdajesz sobie sprawę, jak to

na  mnie  podziałało?  Co  mi  zrobiłaś?  –  spytał  gwałtownym  tonem  i  zanim  zdążyła  odpowiedzieć,

poczuła na ustach jego wargi.

Nie całował jej czule i delikatnie, lecz z takim zapamiętaniem, że nie pozostało jej nic innego, jak

odpowiedzieć mu z taką samą żarliwością i namiętnością.

Ale  czyż  nie  o  takich  pocałunkach  marzyła,  czy  nie  takich  pragnęła?  Daniel  wsunął  ręce  w  jej

włosy, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Była uwięziona między jego rękami a ustami. Nawet gdyby

chciała, nie mogła uniknąć bliskości. Zresztą wcale tego nie chciała. Pragnęła zostać tu, gdzie była,

przywierając ciałem do jego ciała, z ustami złączonymi z jego ustami, głaszcząc pieszczotliwie silne

mięśnie pleców.

Słońce  grzało  jej  ramiona  przez  koszulę  Daniela,  którą  miała  na  sobie,  ale  to  było  nic

w porównaniu z gorącem, które czuła w sobie.

– Angelico.

Wyszeptał jej imię, by za moment znów całować. Rozluźnił nieco uchwyt dłoni. Skrzywiła się, nie

chcąc,  żeby  ją  puścił  –  żeby  skończyła  się  ta  cudowna  chwila  czułości.  Ignorując  ostrzegawcze

sygnały  wysyłane  przez  rozum,  pieściła  ustami  jego  wargi,  wbijała  paznokcie  w  barki,  głucha  na

wszystko z wyjątkiem muzyki pożądania rozbrzmiewającej w jej sercu.

Długie leniwe popołudnie w słońcu wyzwoliło ją z wszelkich zahamowań. Nagłe i nieoczekiwane

pojawienie się Daniela obudziło uśpione pragnienia, a jego gniew i niepokój były niczym iskra, która

padła na beczkę prochu.

Mimowolnie  przywarła  do  niego,  pokrywając  pocałunkami  jego  twarz,  aż  jęknął  i  przyciągnął  ją

background image

do siebie tak mocno, że poczuła, jak bardzo jest podniecony.

– Pragniesz mnie – wyszeptała z przejęciem.

Głos  zadrgał  lekko,  gdy  wypowiadała  te  słowa,  poczucie  triumfu  mieszało  się  z  instynktownym

i prymitywnym lękiem. On będzie jej pierwszym kochankiem… Jedynym kochankiem. Czy naprawdę

jest już na to gotowa? Czy naprawdę tego właśnie chce?

Kochać  się  z  nim  tutaj  w  nagrzanej  słońcem  trawie,  wśród  krzyku  mew,  dobiegającego  z  daleka,

i  spokojnego,  kojącego  szumu  oceanu.  Zespolić  się  z  Danielem  w  jedność  na  łonie  cudownej

przyrody  otaczającej  ich  ze  wszystkich  stron.  Oddać  mu  się  nie  w  mroku  pokoju,  ale  w  ciepłym

jasnym świetle słońca. Jakżeby mogła tego nie pragnąć? Właśnie do tego jest stworzona.

Skubnęła  lekko  zębami  płatek  jego  ucha,  słuchając  protestów  i  uśmiechając  się  tajemniczym

uśmiechem kobiety, kiedy powiedział z udaną powagą:

– Koniec z tym. I to już… jeśli nie ma…

Delikatnie  i  z  jeszcze  większą  precyzją  badała  tajniki  jego  ucha  koniuszkiem  języka,  puls

gwałtownie  jej  przyspieszył,  gdy  poczuła,  jak  mocno  bije  jego  serce.  Pragnął  jej.  Niezależnie  od

tego, czy czuł do niej coś więcej czy nie, nie mogła się mylić. Pożądał żarliwie.

– Angelico. – Wymówił jej imię wolno, chrapliwie, jakby każdą sylabę trzeba było wyrywać mu

z gardła. – Nie możemy tego zrobić. Nie możemy ryzykować. Mogłabyś zajść w ciążę.

– Nie, w porządku. Jest bezpiecznie – skłamała, zastanawiając się, kiedy wypowiedziała te słowa

i co się nią dzieje… Czy to nie mężczyzna na ogół ponagla kobietę, żeby porzuciła rozsądek i oddała

się  namiętności?  Żeby  uległa  zmysłom?  Tymczasem  to  ona  kłamała  w  żywe  oczy,  pożądała  go

i kochała tak bardzo, że była gotowa zapłacić każdą cenę za rozkosz tych chwil spędzonych wspólnie

w namiętnym uścisku. A jeśli miałaby zajść w ciążę…

Fakt, że ta myśl jej nie przeraziła, zaszokował ją bardziej niż wcześniejsze uświadomienie sobie,

że  kocha  Daniela.  Tak,  powiedziała  sobie  w  duchu,  pragnie  mieć  z  nim  dziecko.  Lekkomyślnie,  na

przekór rozsądkowi, nieodpowiedzialnie i wbrew wszystkiemu, w co wierzyła i czym żyła. Chciała

urodzić jego dziecko.

Byłby to szczególny podarunek od niego. Dziecko poczęte z miłości, którą będą dzielić. Ostrzegało

ją sumienie, ale nie chciała go słuchać. Zagłuszała je własnym głosem, kiedy szeptała Danielowi do

ucha:

–  Kochaj  się  ze  mną,  bądź  moim  kochankiem.  Pokaż  mi  wszystkie  rozkosze,  jakich  nigdy  nie

poznałam.

Usłyszała, jak tłumi westchnienie, i poczuła jego ciało przywierające do jej ciała, gdy natychmiast

zareagował na te słodkie prośby.

– Mam nadzieję, że wiesz, co robisz – powiedział tylko. – Bo w tym stanie, w jakim jestem, nie

background image

będę mógł się kontrolować. Czy w ogóle masz pojęcie, co ze mną robisz? I jak bardzo cię pragnę?

–  Nie  –  szepnęła  i  skubnęła  zębami  jego  wargę,  dziwiąc  się,  skąd  nagle  wzięła  się  w  niej

umiejętność prowokowania i kokietowania. Obudziły się w niej instynkty, o których posiadanie nigdy

by siebie nie podejrzewała. – Ale mam nadzieję, że mi pokażesz – dodała wyzywająco.

Teraz już nie było odwrotu, a kiedy zatracili się w pocałunkach i poczuła, że Daniel rozpina guziki

koszuli, w którą przedtem ją ubrał, zrozumiała w lot, że tym razem w dotyku jego palców nie było nic

z obojętnej powściągliwości.

Wilgotny piasek wysechł, opadł z jej skóry, której słońce nadało ciepły brzoskwiniowy odcień. Po

raz pierwszy w życiu jakiś mężczyzna patrzył na jej nagie ciało z pożądaniem i od razu, bez jednego

słowa, zorientowała się, że to pod wpływem pożądania właśnie pociemniały mu oczy, a ręce zaczęły

drżeć,  gdy  wodził  nimi  po  jej  delikatnej  skórze,  gładząc  krągłe  piersi  i  dotykając  sutków,  lekko

pociemniałych pod wpływem słońca.

– Opalałaś się nago – zauważył.

Tym  razem  głos  Daniela  zabrzmiał  obco,  nienaturalnie,  chropawo,  jakby  mówienie  przychodziło

mu z trudem.

– Nie mogłam się oprzeć – przyznała. – Słońce tak rozkosznie grzało, a byłam całkiem sama.

–  Tak  jak  ja  nie  mogę  się  oprzeć  tobie  –  wyznał  zduszonym  głosem,  gdyż  pochylił  głowę,  żeby

wziąć w usta najpierw jeden, potem drugi sutek.

Czy to wpływ słońca, że stali się tak wrażliwi? – zastanawiała się, gdy przetaczała się przez nią

fala gorąca, a jej ciało wygięło się w łuk. Zamknęła oczy, by nie raził ich blask słońca, ale to tylko

zintensyfikowało doznania. Dotykała jego rąk, twarzy, ciała i czuła, jak drży przy każdej pieszczocie.

Wziął  ją  na  ręce  i  ułożył  ostrożnie  na  ciepłej  miękkiej  trawie,  której  silny  zapach  mieszał  się

z  aromatem  dzikiego  tymianku  porastającego  szczyt  klifu. Ale  najostrzejszy  i  najbardziej  zmysłowy

był zapach Daniela, męski, piżmowy, i tak podniecający, że nie mogła uwierzyć, iż przeżyła tyle lat

i nigdy czegoś podobnego nie zaznała.

Dotykała go, za każdym razem nie mogąc się nadziwić, że nawet najdelikatniejsze muśnięcie tak go

podnieca.  Otworzyła  pomału  oczy,  żeby  go  obserwować  i  czerpać  z  tego  przyjemność,  gdy

tymczasem palcami głaskała delikatnie jego skórę.

Ku jej zadowoleniu Daniel nie próbował ukrywać przed nią swoich reakcji, pozwolił, żeby czytała

z  rozszerzonych  źrenic  to,  co  już  powiedziało  jej  jego  ciało  –  że  w  tym  szczególnym  momencie

potrzebował jej tak bardzo jak ona jego. Ujął jej dłoń, kiedy przesuwała ją po jego płaskim brzuchu.

Znieruchomiała, patrząc niepewnie, jak podnosi ją do ust i delikatnie skubie palce, a potem szepcze

z ustami przy jej skórze.

–  Chcę  się  z  tobą  kochać  bardziej,  niż  chciałem  czegokolwiek  w  całym  moim  życiu.  Chcę  cię

całować, smakować i pokazać ci wszystkie rozkosze, jakie istnieją! Ale jeśli nie przestaniesz mnie

background image

pieścić, tak jak to robiłaś przed chwilą… – Zawahał się, skupiając wzrok na ich złączonych rękach,

po czym dodał schrypniętym głosem:

– Chcę cię wziąć powoli, spokojnie… A minęło już dużo czasu. Prawdę mówiąc…

Przerwał gwałtownie, nawet teraz wahając się, czy powiedzieć jej, że nigdy nie miał takiej kobiety

jak  ona,  że  choć  podziwiał,  szanował  i  niewątpliwie  lubił  swoje  kochanki,  nigdy  nie  czuł  do  nich

tego, co czuje teraz do niej. Nigdy żadnej nie kochał, nie pragnął – nie pożądał tak jak teraz jej.

A  jednak  choć  to  ona  zachęcała  go,  żeby  się  kochali,  choć  wszystko  mówiło  mu,  że  jest  gotowa

zostać  jego  kochanką,  wciąż  był  niepewny.  Nie  wiedział  do  końca,  dlaczego  go  pragnie.  Nie  był

pewien, do jakiego stopnia jest skłonna zaangażować się w to, co ich połączyło.

Wiedział natomiast na pewno, że oczekuje całkowitego zaangażowania, że chce ją mieć w swoim

życiu na stałe, jako kochankę, żonę, matkę swoich dzieci… Ale coś go ostrzegało, żeby jej tego nie

mówić i nie spłoszyć intensywnością własnych uczuć.

Nie chciał jej przestraszyć. Chciał, żeby pierwszy raz był dla niej szczególnym przeżyciem, które

zapamięta  na  całe  życie  i  będzie  wspominać  z  przyjemnością  i  radością,  niezależnie  od  tego,  jak

zakończy  się  ich  znajomość.  Obawiał  się  jednak,  żeby  nie  stracić  panowania  nad  własnym  ciałem

i nie zachować się jak żółtodziób.

Teraz,  kiedy  potrzebował  całego  swego  doświadczenia  i  samokontroli,  całej  wiedzy  na  temat

seksu, stwierdził, że wszystko to go zawiedzie, gdyż najlżejszy dotyk Angeliki podniecał go do granic

wytrzymałości. Nawet rozmawiając z nią, miał świadomość, jak łatwo może utracić kontrolę… jak

chętnie zatraciłby się we wzajemnej rozkoszy.

Wziął głęboki oddech.

–  …prawdę  mówiąc  –  rzekł  niepewnie  –  to  może  dobry  pomysł,  żebyś  mnie  nie  dotykała.

W każdym razie nie teraz.

Co?  Nie  dotykać  go?  –  zapytała  się  w  duchu  Angelica  i  poczuła  się  tak,  jakby  wymierzono  jej

policzek,  jakby  zrobiła  coś  złego,  coś  obraźliwego,  jakby  wtargnęła  siłą  na  czyjeś  terytorium.  Co

próbuje jej powiedzieć? Że nie lubi, jak go dotyka, że jej dotyk napawa go odrazą? Przemknęły jej

przez głowę cienie przeszłości, wspomnienie Giles’a i gnębiący ją kompleks niższości.

Cofnęła gwałtownie rękę i odwróciła się do Daniela plecami, usiłując usiąść, ale on przytrzymał ją

i potrząsnął nią lekko.

–  Angelico…  Angelico,  to  nie  znaczy,  że  nie  chcę,  żebyś  mnie  dotykała,  jeśli  o  to  ci  chodzi  –

zapewnił ją.

– Naprawdę? – spytała beznamiętnie, nie patrząc mu w oczy. – Powiedziałeś…

– Powiedziałem, że to może być dobry pomysł, ale nie dlatego, że tego nie chcę – wyjaśnił.

– A więc dlaczego? – spytała wyzywająco, nie wierząc w szczerość jego słów.

background image

Daniel westchnął cicho, wziął ją za rękę i położył na najintymniejszej części swego ciała, szokując

ją prostotą i bezpośredniością tego gestu.

–  Bo  kiedy  to  robisz,  ja  reaguję  w  ten  oto  sposób…  I  to  tak  silnie,  że  wątpię,  bym  mógł  się

kontrolować na tyle, żeby kochać się z tobą tak, jak chciałbym, jak na to zasługujesz, bo przecież to

twój  pierwszy  raz.  Chcę  rozkoszować  się  tobą  niespiesznie,  delektując  się  każdą  sekundą

i sprawiając, że na długo zapamiętasz te chwile. Chcę, żebyś doznała ekstazy, ale za każdym razem,

gdy dotykasz mego ciała, ono reaguje tak mocno, że obawiam się, iż nie zdołam zrobić żadnej z tych

rzeczy, które wymieniłem – zakończył z irytacją.

Angelica  wpatrywała  się  w  niego,  zszokowana  i  uszczęśliwiona  zarazem,  chłonąc  jego  słowa

i rozpoznając w nich szczerość i prawdę.

Nie zastanawiając się wiele, objęła go i wyszeptała drżącym głosem:

– Danielu, proszę… tak bardzo cię pragnę.

Zauważyła,  że  jego  ciało  napięło  się,  a  skórę  przebiegł  dreszczyk.  Gdy  poczuła  na  plecach  jego

drżące  dłonie,  oblała  ją  fala  gorąca  znacznie  intensywniejsza  niż  promienie  słońca,  które  grzały  na

plaży.

– Dotknij mnie jeszcze raz, a nie wytrzymam – ostrzegł raz jeszcze.

Muskał  wargami  jej  szyję,  przyprawiając  Angelicę  o  taką  rozkosz,  że  wygięła  ciało  w  łuk

i wydawała stłumione jęki i westchnienia. Tymczasem on wędrował dłońmi ku piersiom, pieścił talię

i  biodra,  głaskał  skórę  na  udach  i  zatrzymywał  dłonie  na  zagłębieniach  pod  kolanami,  aż  oddech

uwiązł  jej  w  gardle.  Jej  ciało  zdawało  się  rozkwitać  pod  wpływem  tego  dotyku,  otwierając  się  na

niego.

Gdy  wreszcie  dotknął  wilgotnego,  wrażliwego  miejsca  między  udami,  krzyknęła  cicho,  a  potem

zadrżała  z  rozkoszy,  uświadomiwszy  sobie,  jak  bardzo  była  spragniona  delikatnego  rytmicznego

ruchu jego palców i jak szybko zapragnęła więcej, znacznie więcej niż te pieszczoty.

Później  nie  pamiętała  już,  co  mówiła  czy  robiła,  żeby  zakomunikować  te  potrzeby  Danielowi,

wiedziała  tylko,  że  on  instynktownie  rozpoznawał  je  i  odpowiadał  na  nie,  tak  że  w  momencie,  gdy

pierwszy  raz  w  nią  wszedł,  przyjęła  go  z  okrzykiem  radości,  pozwalając,  żeby  ją  prowadził

i  dostosowywał  jej  reakcje  do  swoich.  Ruchy  jego  ciała  nabrały  rytmu  uderzeń  jej  serca  i  były

niczym echo uderzeń fal o brzeg plaży. Nagle poczuła się zespolona z naturą i kosmosem, jak gdyby

cały wszechświat zamknęli w uścisku swoich ciał.

Po chwili rytm ich ruchów zmienił się, stał się bardziej intensywny, namiętny, gorący. Słyszała, jak

Daniel  wykrzykuje  jej  imię,  widziała  pulsujące  mięśnie,  czuła  jego  gorący  uścisk  i  poddała  się

całkowicie tej dominacji, ufając mu bez reszty. Kiedy czuła go głęboko w sobie, doznawała uczucia

jedności, nie tylko fizycznej, ale i emocjonalnej, a rozkosz doprowadziła ją nieomal do całkowitego

background image

zatracenia.

Uświadomiła sobie nagle, że ta krótka chwila może na zawsze odmienić jej życie, że w ciągu tych

kilkunastu  minut  otrzymała  od  niego  dar  nowego  życia.  Dar,  który  jej  ciało  będzie  hołubić

i  pielęgnować.  Kiedy  jednak  poczuła,  jak  ją  opuszcza,  ogarnął  ją  żal  i  poczucie  samotności  tak

przejmujące, że łzy napłynęły jej do oczu, a gardło się ścisnęło.

Daniel natychmiast otoczył ją ramionami.

–  Przepraszam,  przepraszam  –  szeptał  gorączkowo  –  nie  chciałem  być  tak  niecierpliwy,  tak

brutalny… jeśli sprawiłem ci ból…

Ból… Oczywiście, mógłby sprawić jej ból, ale nie w taki sposób, jakiego się obawiał. Próbowała

znaleźć  odpowiednie  słowa,  żeby  mu  wyjaśnić,  że  nie  tylko  nie  sprawił  jej  bólu,  ale  dał  taką

przyjemność, że zapłakała łzami szczęścia. Była jak człowiek, który wzrusza się widokiem zachodu

słońca,  wiedząc,  że  podobny  już  nigdy  się  nie  powtórzy.  Ona  też  wiedziała,  że  nigdy  w  życiu  nie

przeżyje takiej chwili jak ta. Że nigdy nie spotka takiego mężczyzny jak Daniel.

Świadomość  tego  faktu  tylko  wzmogła  potok  łez.  Daniel  odgarnął  włosy  Angeliki  z  twarzy,

pogładził  wilgotną  skórę,  szeptał  czułe  słowa  pocieszenia,  tulił  do  swego  ciepłego  muskularnego

ciała, a ona pragnęła, by trzymał ją tak przez resztę jej życia.

– Danielu – zaprotestowała, nagle uprzytamniając sobie ich nagość i fakt, że znajdują się bądź co

bądź w miejscu publicznym. On najwyraźniej opacznie zrozumiał jej intencje, bo zamiast wypuścić

z ramion, przytulił ją jeszcze mocniej.

–  Ciiii…  –  uspokoił  ją.  –  Wszystko  jest  w  porządku…  wszystko  będzie  dobrze…  następnym

razem…

Następnym razem… A więc ma być następny raz! – pomyślała pijana szczęściem.

– Ale najpierw musimy przenieść cię do domu – dodał. – Nie możesz iść pieszo.

Chciała  powiedzieć,  że  może,  że  poranione  stopy  nie  mają  żadnego  znaczenia,  bo  ze  szczęścia

stąpa dziesięć centymetrów ponad ziemią, ale on już owinął ją swoją koszulą, a potem szybko sam

się ubrał. Następnie podniósł ją, nie zważając na protesty, i zaniósł w stronę domu.

Tak  wiele  miała  mu  do  powiedzenia,  ale  poczuła  się  nagle  niewyobrażalnie  zmęczona.  Oczy

zamykały  się  same,  choć  robiła  co  mogła,  żeby  powieki  nie  opadały.  Ziewnęła  przeciągle,  nie

walcząc już ze znużeniem i ze snem, choć myśli krążyły jeszcze wokół jednego.

Kochała  się  z  Danielem!  –  powtarzała  sobie  w  duchu.  Zostali  kochankami.  Może  nawet  będzie

w  ciąży,  będzie  nosić  dziecko  mężczyzny,  którego  kocha.  Dziwiło  ją,  że  jest  taka  spokojna,

pogodzona ze sobą i z resztą świata… że wcale się nie przejmuje myślą, że zaszła w ciążę, choć wie,

że byłaby samotną matką. Kochałaby dziecko z całego serca, choć w inny sposób, niż kocha Daniela.

Daniel.  Pod  wieloma  względami  miała  wrażenie,  że  zna  go  całe  życie…  jakby  od  zawsze

stanowiła cząstkę jego samego. Po chwili pomyślała ze smutkiem, że kiedy się rozstaną, będzie tak,

background image

jakby utraciła część siebie.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Daniel  bardzo  ostrożnie  ułożył  Angelicę,  wyprostował  się  powoli  i  popatrzył  na  jej  spokojną

twarz.  Niezależnie  od  tego,  jakie  będą  konsekwencje  tego  popołudnia,  nie  żałuje  ani  nie  będzie

żałował, że się kochali. Delikatnie odgarnął włosy z jej policzka. Kiedy zaczęła płakać, myślał, że

sprawił jej ból, ale przyjrzawszy się, stwierdził, że oczy błyszczą jej z podniecenia i radości. Teraz

już wiedział, że dał jej rozkosz, i serce aż mu podskoczyło w piersi.

Cofnął rękę, Angelica poruszyła się niespokojnie, jak gdyby go szukała przez sen.

Przez cały czas pobytu w Cardiff myślał o niej i chciał jak najprędzej wrócić, a kiedy udało mu się

zakończyć  ostatnie  spotkanie  wcześniej,  niż  zaplanował,  natychmiast  wyruszył  w  podróż  powrotną.

Nie czekał do rana. Chciał najprędzej, jak to było możliwe, ją zobaczyć.

Kiedy nikogo nie zastał, poczuł się tak, jakby zimą wszedł do zimnego pokoju, z resztkami popiołu

na  kominku.  W  pierwszej  chwili  podejrzewał,  że  Angelica  udała  się  do  pani  Davis,  ale  kiedy

pojechał na farmę, okazało się, że tego dnia jej tam nie było. Rozczarowanie i niepokój zmieniły się

w lęk. Bał się, że może z jakiegoś powodu opuściła dom na dobre, nie wykluczał nawet, że wróciła

do Londynu.

Mówiła, że już nie kocha tamtego mężczyzny i wierzył, że tak jest naprawdę. Nie reagowałaby na

niego w taki sposób, jak to robiła, gdyby płomień uczuć jeszcze nie przygasł. Zastanawiał się jednak,

czy w głębi serca pogodziła się z faktem, że nie kocha już Giles’a?

Nie był tego wcale taki pewien. Dowiedziawszy się od pani Davis, że Angelica może być na plaży,

natychmiast pobiegł jej poszukać.

Widok  małej  zatoczki  całkowicie  zalanej  wodą,  jak  to  podczas  przypływu,  pozostanie  w  jego

pamięci do końca życia, podobnie jak przerażenie połączone z rozpaczą, że los się powtórzył, a on

ponownie,  bezsilny,  nie  mógł  zrobić  nic,  żeby  zapobiec  śmierci  osoby,  którą  kochał.  Potem  jednak

jego  oczom  ukazała  się  Angelica,  wspinająca  się  mozolnie  na  górę,  owinięta  w  mokry  ręcznik

kąpielowy,  bosa,  z  włosami  w  nieładzie  opadającymi  na  ramiona,  przez  co  przypominała  raczej

syrenę niż zwykłą śmiertelniczkę.

Wszystkie  emocje,  nad  którymi  panował  od  chwili,  kiedy  ją  zobaczył  po  raz  pierwszy  na  progu

swego domu, uwolniły się i rozszalały. Nie wiedział już, co było silniejsze – gniew czy uczucie ulgi.

Wiedział  tylko,  że  ją  kocha  tak  bardzo,  że  bez  niej  jego  życie  byłoby  jedną  wielką  pustką,  że  jego

serce  i  dusza  byłyby  skazane  na  zatracenie,  pozbawione  jej  miłości  wyschłyby  i  umarły  niczym

rośliny bez wody.

Zignorował więc wszelkie zasady, zapomniał o rozsądku i ostrożności i kochał się z nią. Nie tak

background image

jak  to  sobie  wyobrażał  –  w  zaciszu  luksusowej  sypialni,  na  łożu  pokrytym  czystą,  gładką  pościelą,

lecz na wysuszonej słońcem ziemi wśród zapachów otaczającej ich przyrody. A kiedy jej dotknął, nie

zrobił tego z finezją, jak planował, lecz z namiętnością i pasją, które tak nim zawładnęły, jak gdyby

był równie niedoświadczony jak ona.

Nic  w  dotychczasowym  życiu  nie  przygotowało  go  na  tak  silne  doznania,  których  doświadczał,

trzymając ją w ramionach, pieszcząc skórę i obserwując, jak na niego reaguje.

Jutro  będą  musieli  porozmawiać.  Czas  rozwagi  i  powściągliwości  minął,  został  unicestwiony

burzą zmysłów. Spojrzał na łóżko. Korciło go, żeby także się położyć i obudzić rano u jej boku. Miał

jednak  wiele  spraw  do  przemyślenia,  a  wspólny  poranek  w  łóżku  z  pewnością  zakończyłby  się

ponownym namiętnym zbliżeniem. To nie sprzyjało poważnej rozmowie dwojga dojrzałych osób.

Rozpaczliwie pragnął usłyszeć z jej ust, że kocha go tak bardzo, jak on ją pokochał, ale chciał, żeby

wyznała to z własnej woli, a nie odpowiadając na pytanie.

Westchnął  lekko  i  podniósł  się.  Lekarz  w  Cardiff  był  bardzo  zadowolony  ze  stanu  jego  mięśni.

Goiły  się  szybciej,  niż  się  tego  spodziewał.  Z  czasem,  za  jakieś  pół  roku,  jeśli  będzie  przestrzegał

zaleceń, znikną już wszelkie dolegliwości, a już na pewno nie będzie widocznych śladów. Ostrzegł

jednak Daniela, żeby się nie przeciążał, nie przepracowywał, unikał stresu i wysiłku, podkreślając,

że nerwy mogą równie niekorzystnie wpływać na ciało człowieka.

Daniel  nie  potrzebował  przestrogi.  Był  świadkiem,  jak  nadmierny  wysiłek  i  praca  ponad  siły

skończyły  się  dla  jego  ojca  tragicznie.  Przez  długi  czas  walczył  z  tym,  z  czego  w  głębi  serca  zdał

sobie  sprawę,  gdy  odpowiedział  na  zainteresowanie  kupnem  firmy  dużego,  międzynarodowego

konsorcjum.  Dla  ojca  nielojalnością  była  nawet  sama  myśl  o  sprzedaży,  a  jednak  w  nowoczesnym

świecie powoli brakowało miejsca dla małego biznesu, zwłaszcza dla tak wyspecjalizowanej firmy

technicznej jak ta, którą prowadzili.

W końcu był zmuszony wyzbyć się skrupułów, nie tylko dla własnego dobra, ale również dla dobra

swoich pracowników.

Ich  byt  będzie  zabezpieczony  i  znacznie  lepiej  chroniony  przez  nowych  właścicieli  firmy.

Zamierzał  jednak  zachować  pełną  autonomię  w  prowadzeniu  przedsiębiorstwa.  Został  prezesem

i dyrektorem generalnym. Wiedział, że podjął słuszną decyzję, a jednak bardzo chciał z kimś o tym

porozmawiać,  zwierzyć  się  z  poczucia  winy  i  niepokoju.  Pod  wieloma  względami  brakowało  mu

dawnej determinacji i wytrwałości w dążeniu do celu, dzięki którym jego ojcu udało się zbudować

firmę od podstaw i doprowadzić do rozkwitu.

Tłumaczył  sobie,  że  to  były  inne  czasy,  że  jego  umiejętności  różnią  się  od  zdolności  ojca,  ale

poczucie  winy  nie  ustępowało.  Miał  nadzieję,  że  Angelica  go  zrozumie.  Z  ich  rozmów

wywnioskował, że tak będzie, i bardzo chciał wyżalić się jej, zrzucić z piersi przygniatający ciężar,

dzielić z nią zawiłości własnych wahań i rozterek. Wyobrażał sobie powrót do domu i rozpoczęcie

background image

subtelnych zalotów, które nie wprawiłyby jej w panikę i nie skłoniły do ucieczki.

Co tymczasem zrobił, gdy tylko na nią spojrzał? – Skrzywił się z niesmakiem, odwrócił i idąc do

drzwi, rzucił jeszcze ostatnie niechętne spojrzenie na łóżko.

Jutro porozmawiają. Jutro…

Angelica obudziła się, jeszcze zanim zaczęło świtać. Na dworze było ciemno, a rzut oka na zegarek

potwierdził, że dochodziła dopiero trzecia.

Poruszyła się niespokojnie pod kocem, czując ziarenka piasku drażniące jej skórę i zastanawiając

się, skąd, u licha, wzięły się w jej łóżku, wtedy przypomniała sobie… wszystko.

Błyskawicznie  usiadła,  otoczyła  się  ramionami  i  nagle  zorientowała  się,  że  ma  na  sobie  koszulę

Daniela.

Ściągnęła  ją,  miotana  sprzecznymi  uczuciami,  tak  intensywnymi,  że  zapragnęła  tchórzliwie  uciec,

uciec  od  siebie,  ale  przede  wszystkim  uciec  od  Daniela  i  od  pytań,  jakie  z  pewnością  będzie

zadawał, a na które będzie bała się odpowiedzieć.

Na przykład dlaczego kobieta, która jak sama przyznała, nigdy jeszcze nie miała kochanka i nigdy

przedtem  nie  miała  szczególnej  ochoty  na  zbliżenie,  nawet  z  mężczyzną,  w  którym  podobno  była

zakochana  i  którego  zamierzała  poślubić,  nagle  tak  diametralnie  się  zmieniła.  Nie  tylko  chciała  się

kochać z Danielem, ale wręcz o to błagała, nie czekała na zmierzch i zacisze sypialni, ale zrobiła to

w  pełnym  słońcu.  Pragnęła  go  tak  bardzo,  kochała  się  z  nim  tak  namiętnie,  że  nawet  nie  myślała

o braku zabezpieczenia.

Dotknęła  rękami  brzucha.  Powiedziała  Danielowi,  że  jest  pewna,  że  nie  zajdzie  w  ciążę,  ale

przecież  skłamała.  I  pod  tym  względem  nic  się  nie  zmieniło.  Wiedziała,  że  bardzo  chciałaby  mieć

z nim dziecko.

Nie może jednak zostać tak blisko niego. Nie teraz.

To byłoby zbyt niebezpieczne, zbyt kłopotliwe dla nich obojga. Daniel był bardzo inteligentny. Nie

minie  dużo  czasu,  zanim  odkryje  prawdę,  co  też  wcale  nie  będzie  trudne.  W  końcu  wyznała  mu

miłość setki razy na różne sposoby. Może zresztą już się zorientował, co do niego czuje, pomyślała,

może  kochał  się  z  nią  wyłącznie  z  litości,  wiedząc,  że  nigdy  nie  będzie  w  stanie  odwzajemnić  tej

miłości. Może…

Jej  samochód  stał  przed  domem  w  świetle  księżyca.  Znalazła  zapasowe  kluczyki.  Bez  trudu

mogłaby  spakować  rzeczy  i  wyjechać,  zanim  Daniel  się  obudzi.  Z  całą  pewnością  byłaby  to

najrozsądniejsza rzecz, jaką mogłaby zrobić, powiedziała do siebie na głos. W dodatku najlepsza dla

nich obojga.

Nieważne, jak bardzo jest w nim zakochana, nie ma zamiaru stać się dla niego ciężarem, zniszczyć

to, co dla niej było najcudowniejszym i najcenniejszym momentem w życiu. Nie chce obserwować,

background image

jak  się  od  siebie  oddalają  i  zmieniają  do  siebie  stosunek.  Nie,  najlepiej  wyjechać  stąd  teraz,

zachowując  przynajmniej  cudowne,  nienaruszone  wspomnienia.  W  każdej  chwili  będzie  mogła  do

nich wrócić, zamknąć oczy i przenieść się do tej magicznej chwili, kiedy się kochali.

A poza tym nie ufała sobie. Obawiała się, że wkrótce przestanie jej wystarczać sama jego bliskość,

że  zechce  czegoś  więcej…  znacznie  więcej.  Że  tak  bardzo  będzie  chciała,  żeby  trzymał  ją

w ramionach, że poświęci własną ambicję i dumę.

Zamknęła oczy i wyobraziła sobie, jak błaga o jego dotyk i miłość.

Potrząsnęła  z  przerażeniem  głową.  W  ustach  jej  zaschło,  serce  waliło  jak  młotem.  Tak  bardzo

pragnęła tu zostać i żyć w nadziei, że to, co zaszło między nimi, znaczyło dla niego tak samo dużo, że

kocha  ją  tak  samo  jak  ona  jego…  Wiedziała  jednak,  że  to  niemożliwe.  Jeśli  on  żywiłby  do  niej

jakiekolwiek głębsze uczucie, na pewno by jej o tym powiedział. Niedojrzałością, a wręcz skrajną

głupotą, było śnić beznadziejne sny. Nie, powiedziała do siebie, lepiej wyjechać natychmiast, nawet

jeśli miałaby się stąd wykraść cichcem jak złodziej.

Zresztą,  może  i  była  złodziejem  –  może  skradła  mu  najcenniejszy  dar,  jaki  mężczyzna  może

ofiarować  kobiecie  –  dziecko.  Zadrżała  na  tę  myśl,  żywiąc  rozpaczliwą  nadzieję,  że  tak  może  się

stać, a równocześnie pragnąc, żeby tak się nie stało.

Oczywiście, finansowo poradziłaby sobie z utrzymaniem, ale czy temu podoła? Czy ma dość siły?

A co, jeśli zechce wrócić do pracy i będzie musiała zostawić dziecko pod opieką kogoś obcego i ten

ktoś  stanie  się  ważniejszy  od  niej?  Czy  miała  prawo  zaryzykować,  wiedząc,  że  wychowywać  się

będzie bez ojca, a jedynie z samotną matką?

Pospiesznie  wrzuciła  rzeczy  do  torby  podróżnej.  Palce  jej  drżały,  ręce  się  trzęsły,  a  w  głowie

miała  zamęt.  Kiedy  Daniel  się  obudzi,  jej  już  tu  nie  będzie.  Nie  okaże  słabości,  nie  zostanie  i  nie

załamie się, wyznając mu prawdę.

Co  by  to  zresztą  dało?  On  i  tak  jej  nie  kocha,  ale  jest  współczującym,  troskliwym  człowiekiem.

Z chwilą gdyby wyznała prawdę, jedno z nich i tak musiałoby odejść, a nie byłoby uczciwe, gdyby

zmusiła do tego Daniela… Nie, tak będzie lepiej, postanowiła.

Jednak gdy zniosła na dół torby i sprawdziła, czy niczego nie zostawiła, jakaś jej część modliła się

w duchu, żeby on się obudził, zobaczył ją i zatrzymał.

Dopiero  kiedy  znalazła  się  w  samochodzie  i  ruszyła,  dom  pozostawiając  za  sobą,  uświadomiła

sobie, że to nie nastąpi, że nawet jeśli usłyszał odgłos zapuszczanego silnika, pozwoli jej odjechać,

a może nawet będzie z tego zadowolony.

Opuściła podjazd, dojechała do skrzyżowania z główną szosą i zatrzymała się, żeby otrzeć łzy.

Wreszcie  zaczęło  świtać  i  był  to  najgorszy  świt  w  jej  życiu,  mimo  że  niebo  było  czyste

i przejrzyste, zapowiadając kolejny gorący, słoneczny dzień.

Jej  poranek  wydawał  się  szary  i  ponury  jak  jej  myśli,  pełne  żalu  i  smutku.  Zaczynał  się  nowy

background image

piękny dzień, ale nie dla niej… Przyszłość jawiła się Angelice jako jedna wielka pustka, od czasu do

czasu przerywana okresami niekontrolowanego bólu, gdy wróci pamięcią do słonecznego popołudnia

i  do  mężczyzny,  z  którym  dzieliła  je  przez  parę  godzin.  Mężczyzny,  który  nauczył  ją  prawdziwego

znaczenia  słowa  „spełnienie”  i  który  kochał  się  z  nią  z  czułością  i  namiętnością  oraz  ofiarował  jej

najcenniejszy dar w postaci dziecka.

– Ależ kochanie, mówiłaś, że spędzisz całe lato w Walii… Twój lekarz…

– Wiem, mamo, ale zmieniłam zdanie. Jeśli nie możesz mnie przyjąć…

– Córeczko, oczywiście, że mogę. Wiesz przecież, jak się cieszę, kiedy u mnie jesteś.

Angelica  pojechała  do  Brighton  powodowana  impulsem,  intuicyjnie  wiedząc,  że  im  mniej  czasu

będzie pozostawiona samej sobie, tym lepiej. W firmie spodziewano się jej dopiero za miesiąc. Tom

wyjechał  na  urlop  z  nową  dziewczyną.  Nic  jej  nie  ciągnęło  do  Londynu,  do  pustego  mieszkania

i suchego miejskiego lata.

W Brighton będzie przynajmniej miała towarzystwo. Poza tym zawsze miała wyrzuty sumienia, że

tak mało czasu spędza z matką. Teraz nadarzyła się okazja do nadrobienia zaległości.

– Wciąż jeszcze bardzo mizernie wyglądasz, kochanie – zauważyła matka. – Czy odżywiasz się jak

należy? Jesteś taka szczupła.

Stłumiwszy westchnienie, Angelica zapewniła matkę, że czuje się dobrze, choć musiała przyznać,

że biorąc poprawkę na różnicę wieku, matka sprawiała wrażenie szczęśliwszej i zdrowszej niż ona.

Rzeczywiście,  dawno  nie  wyglądała  tak  dobrze,  stwierdziła  później  tego  dnia,  gdy  usiadły  do

lunchu. Oczy jej błyszczały, głos przybrał melodyjną barwę, a sposób, w jaki się śmiała i poruszała,

sprawiał, że wydawała się znacznie młodsza niż kobieta po pięćdziesiątce. Angelica zauważyła też,

że zmieniła kolor włosów.

–  Obawiam  się,  że  po  Londynie  Brighton  wyda  ci  się  nudne  –  powiedziała  matka,  zachęcając

gestem dłoni, żeby więcej zjadła.

– Zapomniałaś, że przez kilka ostatnich dni mieszkałam w Pembroke – odparła.

–  Tak,  kochanie,  wiem.  Muszę  powiedzieć,  że  nie  jestem  tak  całkiem  zaskoczona  twoim

przyjazdem. Byliśmy tam kiedyś z twoim ojcem i wybrzeże wydawało mi się bardzo odludne. Muszę

przyznać,  że  martwiłam  się,  kiedy  oznajmiłaś,  że  zamierzasz  mieszkać  sama  w  jakimś  domu

oddalonym  o  mile  od  świata  i  ludzi.  To  znaczy,  zastanawiałam  się,  co  by  było,  gdyby  coś  ci  się

przytrafiło, na przykład jakiś wypadek?

Angelica zaczęła drżeć. Odłożyła na talerz pełny widelec.

– Nie… nie byłam tam całkiem sama – wyjąkała. – Był tam mężczyzna, mieszkał drzwi w drzwi ze

mną, w bliźniaczym domu. Prawdę mówiąc – dodała najobojętniej, jak potrafiła, pochylając głowę

nad talerzem – miałam nieszczęście złapać salmonellę w drodze do Pembroke i przeszłam paskudne

background image

zatrucie pokarmowe… Ten mężczyzna, Daniel, był cudowny, prawdziwy samarytanin. Opiekował się

mną.

Nie  udawała  już  nawet,  że  je,  bo  miała  nieprzepartą  chęć  porozmawiać  o  Danielu,  jakby  dzięki

temu mogła znaleźć się bliżej niego; jakby w ten sposób nawiązywała z nim niewidzialną więź, której

nic nie byłoby w stanie rozerwać.

–  Daniel…  to  piękne  imię  –  zauważyła  uprzejmie  matka,  patrząc  na  nią  oczami,  które  widziały

więcej,  niż  się  wydawało  Angelice.  –  Pobrzmiewa  w  nim  siła.  Opowiedz  mi  o  tym  Danielu  –

poprosiła.

Angelice  nie  trzeba  było  dwa  razy  powtarzać.  Zaczęła  mówić,  najpierw  krótkimi  urywanymi

zdaniami, potem długimi, niekiedy zagmatwanymi i dezorientującymi, nie zwracając uwagi, że matka

już  dawno  opróżniła  swój  talerz.  Wyjaśniła  dostatecznie  wiele,  by  pani  Barnes  domyśliła  się,

dlaczego córka niespodziewanie zjawiła się u niej w domu.

Była zawsze zamkniętym w sobie, opanowanym dzieckiem, trochę nieufnym, niezwierzającym się

ze swoich myśli i uczuć. Pani Barnes zawsze uważała, że ojciec jest jej bliższy i choć czuła żal z tego

powodu, zaakceptowała to. Teraz nagle zaczęła sobie uświadamiać, że być może się myliła… że to

niepewność i poczucie zagubienia czyniło jej córkę tak powściągliwą i serce ścisnęło się jej z bólu

na myśl o tym wszystkim, czego Angelica nie powiedziała.

Zakochała się w tym mężczyźnie, to jasne, w przeciwnym razie dlaczego miałaby taką przemożną

potrzebę mówienia o nim, dlaczego twarz by się jej rozjaśniała, ilekroć wypowiadała jego imię? Ale

co  on  czuł  do  niej?  Instynkt  macierzyński  kazał  pani  Barnes  strzec  córkę,  uchronić,  a  jednak  miała

świadomość, że Angelica jest dorosła i że nie powinna ingerować w jej życie ani komentować tego,

co od niej usłyszała. Jedyne, co mogła zrobić, to wysłuchać i udzielić rady, jeśli o to poprosi.

Kiedy  zamilkła,  matka  wyczuła,  że Angelica  trochę  żałuje  swoich  zwierzeń  i  zastanawia  się,  czy

aby nie powiedziała za dużo, czy nie powinna uciec w taki sam sposób, jak najwyraźniej uciekła od

niego.

–  Może  zrobię  kawę?  –  zaproponowała  praktycznie.  –  A  potem,  jeśli  będziesz  miała  ochotę,

mogłybyśmy wybrać się do miasta i pobuszować trochę w sklepach z antykami. Muszę znaleźć coś na

prezent urodzinowy dla przyjaciela. Wiem, że od wieków szuka ekranu kominkowego, a wydaje mi

się, że ostatnio widziałam coś odpowiedniego.

W rzeczywistości ostatnią rzeczą, na którą Angelica miała ochotę, były zakupy, ale zaakceptowała

propozycję, mówiąc sobie, że im prędzej zmusi się do uznania, iż jej czas z Danielem dobiegł końca

i należy już do przeszłości, tym lepiej.

Koniec  końców,  spędziła  u  matki  ponad  trzy  tygodnie,  poznając  nie  tylko  jej  przyjaciół,  ale

również  mężczyznę,  który,  jak  podejrzewała,  zostanie  jej  ojczymem.  Polubiła  go,  podobał  się  jej

background image

sposób,  w  jaki  adorował  panią  Barnes,  choć  ich  widok  razem  bywał  niekiedy  tak  bolesny,  że

żałowała, że nie jest sama.

Mówiła sobie, że przed nią całe życie i że może albo rozczulać się nad sobą, albo znaleźć sposób

egzystencji, który pozwoli jej pogodzić się z brakiem Daniela.

Spotkało ją jednak gorzkie rozczarowanie, gdy obudziła się pewnego dnia i stwierdziła, że nie była

w ciąży. Aż do tego momentu nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo uchwyciła się tej słabej nadziei

na to, że to dziecko wszystko odmieni i da jej nowy cel w życiu.

A teraz nie tylko teraźniejszość, ale i przyszłość stała się otchłanią bólu, pustki i samotności. Tak

bardzo pragnęła być w ciąży.

Niezależnie od tego, jak starała się zracjonalizować sytuację, pozostała z przeświadczeniem, że nie

zasługiwała na dziecko z Danielem, choć tak bardzo o tym marzyła. Pragnęła spełnić tę najbardziej

podstawową i instynktowną ze wszystkich ról kobiecych, ale los jej odmówił i napiętnował ją jako

kobietę ze skazą, kobietę nie dość wartościową.

Po  raz  pierwszy  w  życiu  zaczęła  rozumieć  udrękę  kobiet,  które  nie  mogą  zajść  w  ciążę.

Macierzyństwo do tej pory było jakimś abstrakcyjnym stanem, dobrym dla innych ludzi, ale którego

ona tak naprawdę nigdy nie pragnęła.

Teraz jednak nagle wszystko się zmieniło. Chciała mieć dziecko, tęskniła za nim, uchwyciła się tej

myśli  i  znienawidziła  jałową  pustkę  swego  łona,  które  już  psychicznie  przygotowała  na  noszenie

dziecka Daniela.

Została pozbawiona nawet tego marzenia, ostatniej nadziei.

Ma wszystko i nie ma niczego, pomyślała smętnie, żegnając się z matką i wyruszając z powrotem

do Londynu.

Tom  powinien  już  wrócić  z  Francji.  Paul,  jej  zastępca,  jest  gotów  przekazać  prowadzenie  firmy.

Zdziwiło ją, że tak mało jest tym zainteresowana. Praca, która dostarczała energii do życia i siły do

działania przez tak długi czas, nagle przestała cokolwiek znaczyć. Troszczyła się o pracowników, to

jasne, zależało jej na utrzymaniu dobrego imienia ojca i wysokich standardów współpracy, ale po raz

pierwszy musiała przyznać, że mając wolną wolę i możliwość wyboru, nigdy nie zdecydowałaby się

na kierowanie przedsiębiorstwem.

Robiła to z poczucia obowiązku, bo nie chciała zawieść ojca oraz dlatego że nie wyobrażała sobie

życia, które by nie angażowało i nie rozwijało intelektu. Teraz jednak doszła do wniosku, że byłaby

całkiem  szczęśliwa,  mogąc  przekazać  całkowity  nadzór  nad  firmą  Paulowi,  a  sama  zadowolić  się

rolą doradcy.

To był najlepszy dowód na to, jak mało jest zainteresowana tym, co się dzieje. Z wyjątkiem kilku

służbowych  rozmów  telefonicznych,  nie  czytała  raportów  ani  nie  uczyniła  żadnych  innych  prób

sprawdzenia, jak firma działała w czasie jej nieobecności. To dotychczas nigdy się jej nie zdarzyło.

background image

Pomyślała,  że  tak  się  przepracowywała  przez  długi  czas,  że  wyczerpała  całe  zasoby  energii,  które

pozwalałyby  na  utrzymanie  tego  tempa,  stwierdziła  ze  znużeniem,  parkując  samochód  przed  swoim

niewielkim domem i kierując się do wejścia.

Tom  wyśmiał  ją  w  pierwszej  chwili,  kiedy  kupiła  ten  dom,  ale  potem  okazało  się,  że  to  mądra

inwestycja,  bo  wartość  nieruchomości  wzrosła  ponad  dwukrotnie.  Problem  w  tym,  że  to  nie  był

prawdziwy dom. Zadrżała, otwierając drzwi i wchodząc do małego hallu.

Nawet  powietrze  pachniało  tu  przesadną  czystością,  pustką,  sterylnością.  Nie  mogłaby  tutaj

wychowywać  dziecka.  Dziecko  potrzebuje  ogrodu,  swobody,  a  nie  pokoi  zaprojektowanych  przez

dekoratora, gdzie wszystko ma swoje ustalone, dokładnie przemyślane miejsce, a całość, pozbawiona

indywidualnego  charakteru,  przypomina  wnętrze  żywcem  przeniesione  z  nowoczesnego  magazynu

i nie ma nic wspólnego z prawdziwym domem – domem z duszą.

Jej mieszkanie było zimne i nieprzytulne, stwierdziła krytycznie, tak nieskazitelne i uporządkowane,

że wydawało się, iż nikt nie byłby w stanie w nim mieszkać.

Ale też tak naprawdę nikt nie mieszkał. W każdym razie nie w ścisłym znaczeniu tego słowa. Może

tutaj  spała,  ale  rzadko  zapraszała  przyjaciół,  preferując  spotkania  poza  domem.  Nigdy  też  nie

zapraszała  nikogo  na  leniwe  niedzielne  lunche…  żeby  w  sposób  niezobowiązujący,  swobodny

spędzić razem trochę czasu. Mały ogród koło domu nigdy nie został wykorzystany, a już na pewno nie

zjadła tam ani razu niedzielnego śniadania.

Zdegustowana własnymi myślami, włączyła automatyczną sekretarkę.

Tak  jak  się  spodziewała,  były  na  niej  wiadomości  od  tych  zaprzyjaźnionych  osób,  które  nie

wiedziały,  że  wyjechała,  a  także  wiadomość  od  Toma  zawiadamiającego  o  swoim  powrocie,

proszącego  o  kontakt.  Na  weekend  wyjeżdżał  z  narzeczoną  do  Yorkshire  i  informował,  że  wraca

w poniedziałek rano oraz że pilnie musi z Angelicą pomówić.

Poniedziałek rano, powtórzyła w myślach. W poniedziałek ma być na konferencji, na którą została

zaproszona kilka miesięcy temu. Nie miała szczególnej ochoty na uczestnictwo, ale zobowiązała się

i nie może oczekiwać, że Paul zechce pojechać w jej zastępstwie.

Ostatnia  wiadomość  pochodziła  od  Paula  potwierdzającego,  że  tak  jak  uzgodnili,  wpadnie

wieczorem, żeby zreferować, co działo się w firmie w czasie jej nieobecności.

Taśma  dobiegła  końca  i  choć  Angelica  słuchała  uważnie,  nie  znalazła  wiadomości,  na  którą

rozpaczliwie czekała. Nie odezwał się głos Daniela.

A  właściwie  dlaczego  miałby  dzwonić?  –  upomniała  się.  Prawdopodobnie  poczuł  ulgę,

stwierdziwszy,  że  wyjechała,  i  zaoszczędził  im  obojgu  kłopotliwego  spotkania.  Poza  tym,  czy  nie

właśnie dlatego wyjechała? Wiedziała aż nadto dobrze, że nie będzie z nią w kontakcie. To jasne.

Odsłuchała jeszcze raz wszystkie wiadomości, nie wiedząc, dlaczego to robi. Było oczywiste, że

background image

Daniel nie będzie starał się z nią skontaktować – tłumaczyła sobie. Bo niby po co miałby to robić?

Zanim opuściła Brighton, matka zabrała ją do supermarketu, zapewne domyślając się, że sama nie

zada sobie trudu kupienia czegoś do jedzenia. Gdyby nosiła w łonie dziecko Daniela, to uznałaby za

stosowne zdrowo się odżywiać, ale tak…

Dotarło  do  niej,  że  znowu  zachowuje  się  niepoważnie  jak  dziecko  odmawiające  jedzenia

w  nadziei,  że  dzięki  temu  zwróci  na  siebie  uwagę  rodziców,  której  tak  bardzo  potrzebuje.

Napomniała się surowo, że taki sposób postępowania jest jałowy i może jej jedynie zaszkodzić.

Nie  miała  jednak  apetytu,  choć  zmusiła  się  do  przygotowania  prostej  kolacji  na  krótko  przed

przybyciem Paula.

Zjawił  się  punktualnie,  ale  na  jej  widok  serdeczny  uśmiech  znikł  mu  z  twarzy,  ustępując  miejsca

zatroskaniu.

– Zeszczuplałaś – zauważył, podążając za nią do małego saloniku. – Jesteś pewna, że nie wróciłaś

za szybko? Stres to bardzo szczwany lis.

–  Tak,  zwłaszcza  jeśli  nasili  się  na  skutek  zatrucia  pokarmowego  –  przyznała  szyderczo

i opowiedziała pokrótce, co się wydarzyło, ale tym razem nie wspominając o Danielu, po to tylko,

żeby udowodnić sobie, że potrafi zachowywać się jak osoba dorosła.

Paul wyraził współczucie, po czym poinformował, że w czasie jej nieobecności praca przebiegała

bez  zakłóceń  i  nie  było  żadnych  poważniejszych  problemów.  Z  dokumentów,  które  jej  przedłożył,

wynikało,  że  taktownie  umniejszał  swoją  rolę,  a  dla  niej  było  jasne,  że  kierował  firmą  zręcznie

i  lojalnie  i  że  gdyby  była  w  ciąży,  nie  wahałaby  się  przekazać  mu  swojego  stanowiska,  samej

zadowalając się skromniejszą funkcją.

Popijając  kawę,  zastanawiała  się,  czy  mimo  wszystko  nie  rozważyć  takiego  rozwiązania.  Paul

zasługiwał  na  awans  i  większą  odpowiedzialność,  a  jeśli  ona  mu  tego  nie  zaproponuje,  może  go

skusić inny pracodawca. Zapisała sobie w pamięci, żeby porozmawiać na ten temat z Tomem, a kiedy

Paul zapytał ją później, czy nie jest już spragniona powrotu do steru władzy, skrzywiła się lekko.

–  Nie  jestem  pewna  –  odpowiedziała  z  namysłem,  stwierdzając  z  zadowoleniem,  że

zainteresowanie  Paula  nagle  wzrosło,  choć  oczywiście  był  na  tyle  dyskretny,  żeby  nie  okazywać

nadmiernej ciekawości. – W przyszłym tygodniu muszę być oczywiście na tej konferencji – dodała.

– Tak – kiwnął głową Paul. – Chętnie bym cię zastąpił, bo widzę, że jeszcze nie w pełni doszłaś do

siebie,  ale  w  niedzielę  wyjeżdżam  na  urlop,  a  podejrzewam,  że  Jean  i  dzieciaki  by  mnie  wyklęły,

gdybym nagle zmienił plany.

– Nie miałabym im tego za złe – powiedziała Angelica.

Doświadczenia  ostatnich  tygodni  unaoczniły  jej,  jak  ważne  są  więzy  rodzinne  i  jak  uzasadnione

były  narzekania  wielu  żon,  że  ich  mężowie  poświęcają  więcej  czasu  obowiązkom  służbowym  niż

domowi  i  rodzinie.  Ona  na  pewno  nie  będzie  zachęcać  żadnego  ze  swoich  pracowników  do

background image

pracoholizmu.

–  Och,  byłbym  zapomniał  –  zreflektował  się  Paul,  wracając  od  drzwi.  –  Było  do  ciebie  parę

prywatnych  telefonów.  Dzwonił  jakiś  mężczyzna,  ale  nie  przedstawił  się  ani  nie  zostawił

wiadomości. Pytał, czy wiemy, jak mógłby się z tobą skontaktować. Wiedziałem, że jesteś u matki,

ale nasza wspólna asystentka uznała, że nie należy mu przekazywać tego rodzaju informacji.

Deanna prawdopodobnie myślała, że dzwoni Giles, uzmysłowiła sobie Angelica. Asystentka była

wtajemniczona w pewne szczegóły jej związku z Giles’em – jakżeby mogło być inaczej? – i Angelica

podejrzewała,  że  odmowa  podania  numeru  telefonu  matki  była  podyktowana  troską  o  jej

bezpieczeństwo. Ale  co  będzie,  jeśli  to  Daniel  próbował  się  z  nią  skontaktować?  Serce  zabiło  jej

mocniej, puls przyspieszył.

– A więc ten mężczyzna nie podał swego nazwiska? – upewniła się, z trudem wydobywając słowa.

Paul rzucił jej badawcze spojrzenie spod zmarszczonych brwi.

– O ile mi wiadomo, nie – odparł. – Deanna wspomniała tylko, że dzwonił kilka razy, bo akurat tak

się złożyło, że wszedłem do biura, kiedy go miała na linii.

To  nie  mógł  być  Daniel,  wykluczone. A  nawet  jeśli,  to  dzwonił  prawdopodobnie  tylko  w  dobrej

wierze,  żeby  się  dowiedzieć,  jak  się  czuje.  Z  tego  samego  powodu,  dla  którego  się  nią  opiekował,

a także się z nią kochał – po prostu z troski i ze współczucia. Na pewno nie z miłości… A to właśnie

miłość, bezgraniczna i wszechogarniająca była tym, czego pragnęło jej serce.

W tej sytuacji widziała tylko dwa wyjścia – wszystko albo nic. Cokolwiek pośredniego mogłoby ją

zniszczyć.  Jej  miłość  była  zbyt  intensywna,  zbyt  silna,  by  Angelica  mogła  zadowolić  się  tylko

sympatią  i  przyjaźnią.  Potrzebowała  odwzajemnienia,  jeśli  miała  się  uchronić  przed

samozniszczeniem.

Nie, to nie mógł być Daniel.

Weekend zapowiadał się nieciekawie i smutno. Oczywiście, Angelica musiała przygotować się do

konferencji,  bowiem  była  sponsorowana  przez  rząd  i  poświęcona  małym  firmom,  które  odniosły

sukces.

Angelica  nie  miała  ochoty  iść,  ale  przyjęła  zaproszenie  z  tego  samego  powodu,  z  którego  objęła

kierowanie firmą – wiedziała, że tego oczekiwałby od niej ojciec.

Jedną ze spraw, które przedyskutowała z matką podczas pobytu w Brighton, były niejednoznaczne

uczucia  co  do  pozostania  na  dyrektorskim  stanowisku  w  firmie.  Podkreśliła,  że  jeśli  będzie

odgrywała mniej aktywną rolę, może to oznaczać mniejszy dochód dla nich obu, ale matka zaskoczyła

ją informacją, że po śmierci ojca bardzo dobrze sobie radziła finansowo, inwestując na giełdzie, i że

dochód z firmy został bezpiecznie ulokowany w funduszu oszczędnościowym jako zabezpieczenie dla

Angeliki.

background image

– Nigdy nie czułam się szczęśliwa, będąc na twoim utrzymaniu, Angelico – powiedziała. – Nic nie

mówiłam, bo nie chciałam sprawić ci przykrości. Twój ojciec zawsze trzymał mnie pod kloszem.

– Był mężczyzną o tradycyjnych poglądach na małżeństwo, a ja nigdy nie chciałam mu powiedzieć,

że  wolałabym  związek  bardziej  partnerski…  że  chciałabym  dzielić  z  nim  również  jego  życie

zawodowe – mówiła dalej pani Barnes. – Ojciec uważał, że żonę należy chronić i otaczać opieką…

niemal  rozpieszczać,  ale  po  jego  śmierci…  cóż,  uznałam,  że  czas  wziąć  sprawy  w  swoje  ręce.  –

Posłała córce uśmiech figlarny i smutny zarazem.

–  Bardzo  kochałam  twego  ojca,  ale  z  biegiem  lat  zaczął  poświęcać  za  dużo  czasu  pracy.  Cóż,

stwierdziłam,  że  odpowiada  mi  moja  niezależność,  więc  jeśli  masz  jakieś  plany  na  przyszłość,

Angelico,  nie  bierz  mnie  pod  uwagę.  Wiesz,  że  jeszcze  jakoś  się  trzymam  –  dodała  z  delikatnym

wyrzutem.

A zatem, jeśli zechce wycofać się z kierowania firmą i zająć jakieś skromniejsze stanowisko i jeśli

to będzie oznaczało mniejsze dochody, jej matka nie będzie się tym przejmować.

Zaledwie  kilka  tygodni  wystarczyło,  żeby Angelica  sobie  uświadomiła,  co  jest  dla  niej  w  życiu

naprawdę ważne. Kiedy sądziła, że jest zakochana w Giles’u, nigdy nawet do głowy jej nie przyszło,

żeby  zrezygnować  z  kierowania  przedsiębiorstwem.  Wtedy  jednak  ani  przez  sekundę  nie  czuła  tego

co teraz. Gdyby tylko Daniel ją pokochał, tak jak ona kocha jego, rzuciłaby z radością wszystko, żeby

być u jego boku.

On  jednak  jej  nie  kocha  i  nie  pragnie.  Dlaczego  więc  ona  czuje  potrzebę,  tę  naglącą  chęć

całkowitej  zmiany  swego  życia?  Czy  dlatego,  że  boi  się,  że  jeśli  tego  nie  zrobi,  praca  stanie  się

jedynym,  co  trzyma  ją  przy  życiu?  Zadrżała  na  tę  myśl,  nie  chcąc  sobie  nawet  wyobrażać  takiej

sytuacji.

Gdy tylko będzie już miała za sobą tę konferencję, spotka się z Tomem i przeanalizuje z nim swoje

plany, postanowiła.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Weekend ciągnął się w nieskończoność. Angelica straciła już wszelką nadzieję, że Daniel się z nią

skontaktuje, i na swój sposób była z tego nawet zadowolona, bo gdyby to zrobił…

Gdyby  do  niej  zadzwonił,  chęć  zobaczenia  go  byłaby  tak  przemożna,  tak  nieprzeparta,  że  nie

oparłaby  się  pokusie  wyjazdu  do  Pembroke,  żeby  się  z  nim  spotkać.  A  gdyby  do  tego  doszło,  to

kwestią czasu byłoby tylko, by otworzyła przed nim serce, błagając, by obdarował ją choć odrobiną

zrozumienia i uczucia.

A  to  nie  byłoby  uczciwe.  Jeśli  próbowałaby  przywiązać  go  do  siebie,  odwołując  się  do  jego

poczucia  winy  i  litości,  nie  byłaby  w  stanie  zaznać  spokoju  i  żyć  własnym  życiem,  aż  w  końcu

nadszedłby dzień, w którym Daniel znienawidziłby te więzy, a poniekąd także i ją.

Nie, zdecydowanie lepiej jest tak jak jest. Znacznie, znacznie lepiej – upewniała się. Niech myśli

raczej,  że  jest  niewdzięczna  i  niezrównoważona,  ale,  na  litość  boską,  niech  nigdy  nie  uważa  jej  za

osobę żałosną.

Konferencja odbywała się w eleganckim hotelu na wsi w pobliżu Bath. Angelica wyruszyła, żeby

zdążyć na rozmowę wprowadzającą przed lunchem, i po przyjeździe na miejsce stwierdziła, że jest

jedną z pierwszych osób, które się zjawiły.

Recepcjonistka  wręczyła  jej  z  uśmiechem  elegancki  folder  zawierający  szczegółowy  plan

konferencji, po czym podała klucz do pokoju.

Hotel  został  wynajęty  przez  organizatorów  konferencji  na  trzy  dni,  ale  Angelica  spostrzegła

z  konsternacją,  że  do  rozkładu  zajęć  wpisano  również  czas  wolny.  Hotel  był  położony  w  pięknym

otoczeniu; gdyby nie była tutaj sama… gdyby na przykład towarzyszył jej Daniel i przebywali tu na

wakacjach, to miejsce wydawałoby się idylliczne. Ale że jest inaczej…

Właśnie miała zanieść torbę do pokoju, gdy recepcjonistka nagle ją zawołała. Dziewczyna z uwagą

słuchała,  co  mówi  do  niej  młody  mężczyzna  w  ciemnym  garniturze.  Miał,  jak  zauważyła Angelica,

identyfikator z napisem „Zastępca dyrektora”.

–  Proszę  wybaczyć  –  zwróciła  się  do  niej  recepcjonistka.  –  Nastąpiło  chyba  jakieś

nieporozumienie z pokojami i dałam pani niewłaściwy klucz.

Angelice naprawdę było wszystko jedno, w którym pokoju będzie spała. Teraz nic już dla niej nie

miało  znaczenia,  więc  oddała  swój  klucz  i  dostała  w  zamian  inny.  Uśmiechnęła  się  nieznacznie

i może trochę sztucznie.

Nawet  to,  że  jak  po  chwili  z  zaskoczeniem  stwierdziła,  przydzielono  jej  prywatny  apartament

z  salonem,  komfortowo  umeblowany,  z  dużymi  oknami,  z  których  rozciągał  się  widok  na  park

background image

i sztuczne jezioro, nic a nic jej nie ucieszyło.

Angelica  odwróciła  się  od  okna  i  przeszła  do  sypialni.  Pokój  był  większy,  niż  się  spodziewała,

pięknie  urządzony  drogimi  meblami  imitującymi  antyki.  Na  środku  stało  szerokie  łoże,  przykryte

narzutą z takiej samej tkaniny jak obicia foteli w salonie.

Do  sypialni  przylegała  równie  elegancka  łazienka,  której  centralny  punkt  stanowiła  ogromna

staroświecka w kształcie wanna. Ściany pokrywały malowidła przedstawiające scenki rodzajowe na

tle  włoskiego  krajobrazu.  Cały  apartament  był  zapewne  tak  drogi,  że  Angelica  nie  mogła  wprost

uwierzyć, że się w nim znajduje. Aż bała się pomyśleć, ile może kosztować spędzenie choćby jednej

nocy w takim luksusie.

Słyszała, że właściciel hotelu cieszy się doskonałą opinią i że miejsca na weekendowe wieczory

taneczne, które tu organizuje, są rezerwowane na miesiące naprzód.

Angelica przyjechała do Bath w eleganckim kostiumie typowym dla bizneswoman i sprawdziwszy,

że  fryzura  i  makijaż  są  nienaganne,  nie  zwlekała  z  zejściem  na  dół,  żeby  dołączyć  do  pozostałych

uczestników.

Ta sama recepcjonistka, która dała jej klucz od pokoju, wskazała jej teraz salę konferencyjną.

Nie  było  tam  ani  jednej  osoby,  którą  by  znała.  Mężczyźni  gromadzili  się  w  małych  grupkach  po

jednej stronie sali, gdy tymczasem kobiety po drugiej.

Angelica  zastanawiała  się,  czy  do  nich  nie  dołączyć  i  czy  cokolwiek  zdoła  wzbudzić  jej

zainteresowanie,  jak  to  niegdyś  bywało  przy  podobnych  okazjach.  Wahała  się,  stojąc

niezdecydowana  i  wodząc  obojętnym  wzrokiem  po  uczestnikach  konferencji,  odmawiając  nawet

kawy,  którą  częstowano.  W  pewnej  chwili  weszła  następna  grupka  osób,  najwyraźniej

przedstawicieli ministerstwa organizującego konferencję, i spotkanie oficjalnie się rozpoczęło.

Po  pewnym  czasie  nastąpiła  krótka  przerwa  na  lunch,  a  potem  popołudniowa  dyskusja  na  temat

różnych  metod  efektywnego  wejścia  na  rynki  japońskie  i  najlepszych  sposobów  znajdowania

i weryfikowania tłumaczy z japońskiego.

Angelica  słuchała  niezbyt  uważnie,  zdając  sobie  sprawę,  że  jej  miejsce  na  konferencji  powinien

zajmować ktoś inny, kto uczestniczyłby w obradach z większym pożytkiem dla firmy.

Po popołudniowej herbacie dyskutowano w grupach, po czym nastąpiła przerwa przed oficjalnym

bankietem, na którym organizatorzy mieli podejmować kilku biznesmenów z Japonii.

Angelica  bez  entuzjazmu  przebrała  się  w  wieczorowy  strój.  Dopasowana,  skromna  czarna

sukienka, którą przywiozła na tę okazję, zwisała na niej luźno, co uświadomiło jej z całą surowością,

jak  bardzo  zeszczuplała.  Gdy  przyjrzała  się  sobie  w  lustrze,  stwierdziła,  że  wygląda  na  zmęczoną,

wręcz ledwo żywą. Jeśli Daniel ją teraz zobaczył, odetchnąłby z ulgą, że się z nią w żaden sposób

nie związał. Doszła do wniosku, że na przyszłość musi pamiętać, żeby unikać czarnego koloru. Czerń

tylko podkreślała jej przygnębienie i zmęczenie. Wyglądała jak wdowa w głębokiej żałobie.

background image

Bankiet  odbywał  się  w  restauracji  hotelowej.  Angelica  nie  była  zdziwiona,  że  przypadło  jej

miejsce  usytuowane  dość  daleko  od  głównego  stołu.  Nie  znała  ani  mężczyzn  siedzących  po  obu

stronach,  ani  tych,  którzy  zajmowali  miejsca  naprzeciwko.  Zastanawiało  ją  krzesło  na  wprost  niej,

które wciąż było puste. Ktoś najwyraźniej się spóźnia, pomyślała.

Miejsca  przy  głównym  stole  zostały  zajęte,  goście  z  Japonii  zostali  przedstawieni  i  powitani

dyskretnym  aplauzem.  Wszyscy  usiedli  i  Angelica  robiła,  co  mogła,  żeby  udzielać  sensownych

odpowiedzi na pytania swoich współtowarzyszy.

Bezwiednie mieszała łyżką zupę, od czasu do czasu nabierając kropelkę, na co korpulentny sąsiad

z  prawej  patrzył  wyraźnie  zdegustowany.  I  wtedy,  akurat  gdy  kelnerzy  zaczęli  uprzątać  naczynia

przed drugim daniem, nastąpiło lekkie ożywienie i ktoś zajął miejsce na wprost niej…

I  to  nie  był  byle  kto.  Zorientowała  się,  kiedy  serce  nagle  podskoczyło  jej  w  piersi,  a  cały  świat

zawirował… Naprzeciw niej pojawił się Daniel.

Z  trudem  go  poznała.  W  ciemnoszarym  eleganckim  garniturze  i  śnieżnobiałej  koszuli  wyglądał

zupełnie  inaczej  niż  wtedy,  gdy  widzieli  się  w  Pembroke.  Ciemne  kręcone  włosy  były  starannie

przystrzyżone  i  ułożone,  nadgarstki  i  ręce  opalone,  twarde  i  bardzo  męskie  w  porównaniu

z pulchnymi, zwiotczałymi dłońmi mężczyzn siedzących po obu jej bokach.

Serce Angeliki biło niebezpiecznie szybko. Daniel jeszcze jej nie zauważył. Mówił coś do kobiety

po  swojej  lewej  stronie,  uśmiechając  się  i  potrząsając  głową.  Najwyraźniej  tłumaczył  przyczynę

swego spóźnienia.

W  gwarze  ogólnej  rozmowy  Angelica  wychwyciła  poszczególne  słowa,  jak  „w  ostatniej  chwili

uzgodnione” i „opóźnienie”.

Za moment Daniel odwróci głowę i ją zobaczy, a wtedy…

Pod pretekstem, że upuściła serwetkę, pochyliła głowę i gorączkowo zastanawiała się, co powinna

zrobić. Ostatnie, do czego byłaby zdolna, to spojrzeć mu teraz prosto w oczy i udawać że go nie zna.

To  jasne,  że  tego  nie  mogłaby  zrobić.  A  zatem  co  jej  pozostaje?  Uśmiechnąć  się  i  powiedzieć

radośnie: „Co za zbieg okoliczności!”, jak gdyby rozstali się w najlepszej komitywie? Jak gdyby to

namiętne  popołudnie  nigdy  się  nie  wydarzyło.  Nie,  to  wykluczone.  Nie  byli  przecież  tylko

i wyłącznie znajomymi spotykającymi się od czasu do czasu przy różnych okazjach. Cóż, a jeśli nie,

to czym dla siebie byli? – zastanowiła się. Kochankami?

Trudno powiedzieć. Przyjaciółmi? Nie, też nie.

– Nic pani nie jest? Wygląda pani dość mizernie, zastanawiałem się, czy dobrze się pani czuje –

usłyszała głos obok siebie.

Te słowa podziałały na nią niczym balsam na duszę. Natychmiast się skarciła, że nie była przedtem

milsza  dla  swego  korpulentnego  sąsiada.  Teraz  dał  jej  doskonały  pretekst  do  wyjścia.  Potrząsnęła

background image

głową, przycisnęła serwetkę do ust i obserwowała, jak lekko pobladł.

Widać było, że sama myśl, że mogłaby publicznie poczuć się źle, żenowała go i przerażała.

– Proszę wybaczyć – wykrztusiła. – Myślę…

– Tak. Na pani miejscu poszedłbym do pokoju. Wkrótce poczuje się pani lepiej.

Nie  mając  odwagi  odwrócić  się,  żeby  sprawdzić,  czy  Daniel  ją  poznał,  wymknęła  się  na  tyle

dyskretnie, na ile mogła, zatrzymując tylko na chwilę w hallu, żeby wyjaśnić recepcjonistce, innej niż

poprzednio, że dopiero co przeszła zatrucie pokarmowe i jeszcze nie odzyskała w pełni sił.

– Gdyby pani chciała wezwać lekarza – zaproponowała  recepcjonistka,  ale Angelica  potrząsnęła

głową.

– Nie, dziękuję, nie trzeba. Myślę, że to tylko zapach jedzenia tak na mnie podziałał – skłamała ze

wstydem. – Nic mi nie będzie.

Po wejściu do apartamentu zamknęła drzwi na klucz i stanęła na środku pokoju.

Daniel  tutaj!  To  ostatnie,  czego  mogłaby  się  spodziewać,  i  niewątpliwie  on  byłby  równie

zszokowany jej widokiem. Prawdopodobnie nawet bardziej.

Teraz  jednak,  choć  zdawała  sobie  sprawę,  że  najrozsądniejsze,  co  mogłaby  zrobić,  to  spakować

torbę  i  natychmiast  opuścić  hotel,  niczego  bardziej  nie  pragnęła,  jak  dowiedzieć  się,  w  którym  on

mieszka pokoju, zobaczyć go, porozmawiać z nim… Po prostu pobyć z nim. Nie mogła jednak ulec

tego rodzaju pokusie. Nie mogła również opuścić konferencji, a w każdym razie nie bez wyjaśnienia.

Zatrucie pokarmowe! Przecież powiadomiła recepcjonistkę!

Pobiegła do pokoju. W czasie, gdy była w restauracji, ktoś rozpakował jej rzeczy. Chodziła dokoła

sypialni  i  gorączkowo  wrzucała  je  z  powrotem  do  torby.  Zaabsorbowana,  nie  słyszała  delikatnego

obrotu  klucza  w  zamku  zewnętrznych  drzwi  i  nie  zdawała  sobie  sprawy,  że  nie  jest  już  w  pokoju

sama, dopóki szósty zmysł nie kazał jej podnieść wzroku.

– Daniel. – Serce jej załomotało, przycisnęła dłoń do piersi. – Co? Jak mogłeś…?

Wpatrywała  się  w  niego  z  niedowierzaniem.  Upuściła  na  podłogę  spódnicę,  którą  właśnie  miała

włożyć do torby. Daniel stał w drzwiach do sypialni. Był taki jak zawsze, a równocześnie wydawał

się  jakby  inny.  Wyglądał  obco  w  ciemnym  garniturze,  który  jednak  nosił  równie  naturalnie  jak

znoszone dżinsy. Miał jednak szczuplejszą twarz, oczy jakby ciemniejsze, a policzki zapadnięte.

–  Powinienem  był  się  domyślić,  że  to  zrobisz,  prawda?  –  zagadnął,  ignorując  jej  pytania.  –

Wygląda na to, że uciekanie stało się twoim nawykiem. Trudno to pochwalać… Przed czym uciekasz,

Angelico? Przede mną czy przed sobą?

Nie mogła oderwać oczu od ukochanego i pożądliwie wpatrywała się w niego, marząc o tym, żeby

podejść i go dotknąć, choćby po to, żeby upewnić się, że to naprawdę on, a nie tylko przywidzenie.

Jego gniewne słowa prawie nie docierały do jej świadomości.

Daniel tutaj. Daniel tu jest! – powtarzała w myślach.

background image

– Dokąd się właściwie wybierasz?

Dokąd  się  wybiera?  Zmarszczyła  czoło  i  umknęła  wzrokiem.  Jego  nieoczekiwana  obecność

w apartamencie na chwilę uśpiła jej czujność. Nie może pozwolić, żeby Daniel odgadł prawdę.

– Nie czuję się najlepiej – skłamała. – Postanowiłam… postanowiłam wrócić do domu – wyjąkała.

–  Ta  konferencja  nie  była  zresztą  najlepszym  pomysłem.  Powinnam  była  odwołać  swój  udział

i wysłać Paula. Kiedyś przejmie po mnie…

– Zamierzasz przekazać komuś kierowanie firmą? – Teraz to Daniel zmarszczył czoło.

– Tak, tak – pokiwała głową.

–  Dlaczego?  –  Rzucił  to  pytanie  i  nagle  wyraz  jego  twarzy  się  zmienił,  stał  się  nieprzyjemny

i surowy. Zadrżała.

–  Skłamałaś,  prawda?  –  pytał  dalej.  –  Jesteś  w  ciąży.  Nosisz  moje  dziecko.  Cóż,  tak  się  stało.

Wyjdziesz  za  mnie, Angelico,  czy  tego  chcesz,  czy  nie.  Dziecko  potrzebuje  ojca,  a  to  znaczy,  że  za

mnie  wyjdziesz,  choć  może  ci  się  to  nie  podobać.  Moje  dziecko  nie  będzie  się  wychowywać,  nie

znając  ojca.  Nic  mnie  nie  obchodzi,  że  może  teraz  małżeństwo  nie  jest  modne,  a  kobiety  wolą  być

samotnymi matkami.

Angelica opadła na łóżko, zbyt zszokowana, by ukrywać swoje uczucia.

– O co chodzi? Coś nie tak? – pytał niecierpliwie Daniel, zobaczywszy łzy płynące jej z oczu.

Potrząsnęła  głową  zbyt  wstrząśnięta,  by  odpowiedzieć,  a  potem  wydała  zduszony  okrzyk

zdziwienia, gdy poczuła na ramionach jego ręce. Daniel potrząsnął nią delikatnie.

– Kochanie, przepraszam, jeśli cię przestraszyłem, ale sama się zastanów… Nie możesz pozbawiać

naszego dziecka prawa do opieki obojga rodziców – przekonywał.

Angelica z trudem przełknęła ślinę.

– Danielu, ale nie będzie żadnego dziecka – wykrztusiła schrypniętym głosem.

Daniel natychmiast ją puścił, na jego twarzy pojawił się wyraz goryczy i bólu tak wielki, że omal

go  nie  wzięła  w  ramiona.  Natychmiast  jednak  ucieszyła  się,  że  tego  nie  zrobiła,  gdy  usłyszała

oskarżycielskie słowa:

– Zrobiłaś to. Zabiłaś nasze dziecko? – wykrzyknął.

Przez  chwilę  nie  mogła  uwierzyć  własnym  uszom.  Wstała  i  przeszła  obok  niego,  starając  się

stłumić gniew.

– Mylisz się, Danielu – powiedziała. – Mylisz się bardziej, niż to sobie wyobrażasz. Gdybym była

w ciąży… – Nie dokończyła, by nie powiedzieć mu, ile by to dziecko dla niej znaczyło i ile on dla

niej  znaczy.  –  Próbowałam  ci  tylko  powiedzieć,  że  nigdy  nie  było  żadnego  dziecka  –  wyjaśniła

drżącym głosem.

–  To  dlaczego  rezygnujesz  z  prowadzenia  firmy?  –  zdziwił  się.  –  Dlaczego  teraz  ode  mnie

background image

uciekłaś?

Miała  ochotę  skłamać,  znaleźć  jakąś  banalną,  ale  wiarygodną  wymówkę,  tylko  że  słowa  uwięzły

jej w gardle. Przeżyła taki szok, że nie była w stanie trzeźwo myśleć, nie mówiąc już o wymyślaniu

kłamstw.

–  Uznałam,  że  tak  będzie  najlepiej  –  wykrztusiła  w  końcu.  –  Najlepiej  dla  nas  obojga.  Że  ty  nie

zechcesz mnie widzieć.

– Że ja cię nie zechcę widzieć? – powtórzył, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. – Na Boga,

kobieto…  Uciekłaś  ode  mnie  w  środku  nocy,  po  najpiękniejszym  zbliżeniu,  jakie  kiedykolwiek

przeżyłem…  Znikłaś  bez  śladu,  jakbyś  się  zapadła  pod  ziemię!  Twoja  sekretarka  nie  chciała  mi

powiedzieć, gdzie jesteś. Z Tomem nie mogłem się skontaktować, bo jest za granicą, w każdym razie

był.  Dzięki  Bogu,  wrócił  na  czas,  żeby  mi  powiedzieć,  że  wybierasz  się  na  konferencję.

W  przeciwnym  razie  wciąż  bym  cię  szukał.  Już  myślałem,  że  będę  musiał  przypuścić  szturm  na  to

wasze piekielne biuro.

–  Powtarzam,  uciekłaś  ode  mnie  –  ciągnął  dalej  –  i  wciąż  uciekasz.  I  jeszcze  masz  czelność

oskarżać  mnie,  że  nie  chcę  cię  widzieć!  Bądź  ze  mną  szczera, Angelico  –  zażądał  kategorycznie.  –

Muszę to wiedzieć. Czy to popołudnie… czy ja cokolwiek dla ciebie znaczę? Choćby niewiele?

Nie  czekając  na  odpowiedź,  odwrócił  się,  tak  że  widziała  tylko  jego  plecy,  i  zwiesił  ramiona

zrezygnowany. Serce Angeliki ścisnęło się z bólu.

– Powiedziałem sobie, że nie będę cię ponaglał – dodał. – Że potrzebujesz czasu, żeby dojść do

siebie  po  rozstaniu  z  Giles’em.  Nie  chciałem,  abyś  mnie  odrzuciła,  zanim  jeszcze  miałabyś  szansę

mnie poznać, zanim, taką miałem nadzieję, poczułabyś do mnie przynajmniej jedną dziesiątą tego, co

ja  czuję  do  ciebie…  Ale  wkrótce  swoim  zachowaniem  wszystko  to  zaprzepaściłem,  prawda?

Spaprałem sprawę, dając ci poznać, jak bardzo i szczerze mi na tobie zależy, ile dla mnie znaczysz…

Jak rozpaczliwie cię kocham…

Angelica nie wierzyła, że to dzieje się naprawdę.

– Ty mnie kochasz? – przerwała mu drżącym głosem.

Daniel odwrócił się i popatrzył na nią.

–  Nie,  oczywiście,  że  nie  –  zaśmiał  się  ironicznie.  –  Zawsze  kocham  się  tak,  jak  kochałem  się

z  tobą…  Zawsze  tracę  samokontrolę  tak  jak  wtedy,  zawsze  pragnę  być  z  kimś  tak  bardzo,  że

odwołuję wszystkie spotkania i uzgodnione terminy, żeby tylko móc do tej osoby wrócić… Zawsze

też  zadręczam  pytaniami  sekretarki  i  dzwonię  do  obcych  ludzi,  wypytując  o  adres…  No  i  zawsze

wybieram  się  na  konferencje,  w  których  mój  udział  jest  całkowicie  zbędny.  Oczywiście,  że  cię

kocham, głuptasie!

Milczała.

–  Ale  to  ja  jestem  głupi,  czyż  nie?  –  Wzruszył  ramionami.  –  Nie  mogę  tak  dalej  żyć…  Muszę

background image

wiedzieć.  Czy  jest  szansa,  że  mnie  pokochasz?  Wiem,  że  mnie  pożądasz.  –  Popatrzył  jej  w  twarz

i uśmiechnął się. – Nie, nie zaprzeczaj. I nie wstydź się tego. Nie ma nic wstydliwego w pożądaniu,

ale ja chcę czegoś więcej niż twego ciała, aniele… Ja chcę twojej miłości, całej miłości.

–  Masz  ją  –  szepnęła Angelica  i  z  oczu  popłynęły  jej  łzy,  gdy  zobaczyła,  jak  bardzo  zmienił  się

wyraz twarzy Daniela po tym wyznaniu.

– Naprawdę tak myślisz? Naprawdę? – pytał, biorąc ją w ramiona. – O mój Boże, jeśli kłamiesz…

– Nie kłamię. To dlatego wyjechałam. Wiedziałam, że cię kocham, i bałam się, że nie zdołam tego

przed tobą ukryć. Byłam przekonana, że ty mnie nie kochasz, że tylko litujesz się nade mną.

– Jak mogłaś tak myśleć po tym, w jaki sposób się kochaliśmy? Co przeżyliśmy? – zdziwił się.

Angelica zaczerwieniła się lekko.

– Nie mam porównania – przypomniała mu zażenowana. – Myślałam… Cóż, mówiłeś, że upłynęło

dużo  czasu,  odkąd  się  kochałeś  ostatni  raz  –  dodała,  znów  oblewając  się  rumieńcem,  ale  zaraz

uśmiechnęła się, gdy Daniel dotknął jej rozpalonej twarzy jednym palcem i pogładził policzek.

– Abstynencja nie ma nic wspólnego z moją reakcją, nic a nic – powiedział.

Usta Daniela znalazły się tuż obok jej ust. Wystarczyłby jeden ruch, żeby poczuła na nich znajome

ciepło. Przesunęła koniuszkiem języka wzdłuż jego warg.

–  Chciałam  mieć  z  tobą  dziecko  –  szepnęła.  –  Mówiłam  sobie,  że  jeśli  nie  mogę  mieć  ciebie,  to

przynajmniej miałabym dziecko, czyli jakby cząstkę ciebie… Jak mogłeś myśleć, że byłabym zdolna

do usunięcia ciąży? Do pozbycia się tak cennego daru?

– A  jak  ty  mogłaś  myśleć,  że  cię  nie  kocham?  –  odpowiedział  pytaniem.  –  Oboje  byliśmy  głupi.

Gdybyśmy od początku byli wobec siebie szczerzy… Gdybym ci wyznał, co czuję… – westchnął. –

Ale uważałem, że jeszcze na to za wcześnie. Gdy powiedziałaś mi o Giles’u, byłaś tak zdecydowana,

żeby nie pokochać żadnego innego mężczyzny, że wydawało mi się, iż upłyną miesiące, zanim zdołam

przełamać mur, który wzniosłaś wokół siebie.

– Tymczasem ja już byłam w tobie beznadziejnie zakochana.

– Bardzo umiejętnie to ukrywałaś – zauważył Daniel.

Pocałował ją namiętnie, wprawiając w drżenie jej ciało. Westchnęła cicho, ogarnięta pożądaniem.

–  Nie  mogę  uwierzyć,  że  przyjechałeś  na  tę  konferencję  tylko  po  to,  żeby  się  ze  mną  spotkać  –

powiedziała Angelica po chwili.

– Cóż, lepiej uwierz – roześmiał się i znowu ją pocałował.

– Jestem zdziwiona, że znalazł się wolny pokój – zauważyła. – Wszystkie były już zarezerwowane.

–  Uhm.  Nie  mieli  dodatkowego  pokoju,  ale  kiedy  wyjaśniłem,  że  będę  dzielił  pokój  z  tobą,

i zarezerwowałem apartament…

– To ty wynająłeś ten apartament? – Angelica posłała mu pełne niedowierzania spojrzenie.

background image

–  Uhm  –  mruknął  potakująco,  pochylił  się  i  zaczął  skubać  zębami  jej  szyję,  wprowadzając  zamęt

w jej myśli.

– A więc byłeś taki pewien moich uczuć? – zapytała z lekkim oburzeniem.

– Nie, byłem tak zdesperowany, że postanowiłem zrobić, co tylko możliwe, żeby wreszcie spotkać

cię w miejscu, z którego nie mogłabyś ode mnie uciec. Jeśli byłoby trzeba, spędziłbym noc na sofie.

Nadal mogę to zrobić w razie potrzeby – dodał, ujmując w dłonie jej twarz i patrząc prosto w oczy. –

Pragnę cię mieć przy sobie na zawsze, Angelico. Nie tylko na kilka krótkich nocy.

Zadrżała pod dotykiem jego rąk, bowiem wiedziała, że mówi prawdę.

– Szkoda, żeby takie wspaniałe łóżko się marnowało – zauważyła nieśmiało.

– Masz rację. Wiesz, że kiedy wyobrażałem sobie na początku naszej znajomości, jak będziemy się

kochać,  to  miałem  nadzieję,  że  będzie  to  w  takim  pokoju  jak  ten…  eleganckim  i  komfortowym,

z  łożem  jakby  specjalnie  przygotowanym  dla  kochanków.  Chciałem,  żebyśmy  mieli  dużo  czasu,

żebyśmy  kochali  się  niespiesznie  i  długo,  tak  żebyś  przez  całe  życie  pamiętała,  ile  dla  mnie

znaczyłaś. Tymczasem…

–  Żadne  „tymczasem”  –  rzekła  Angelica.  –  Tamto  popołudnie  było  cudowne,  spontaniczne

i  naturalne,  instynktowne  i  takie,  jak  miało  być…  Nawet  jeśli  myślałam,  że  mnie  nie  kochasz,

wiedziałam, że to, co nas łączy, jest czymś szczególnym, nawet jeśli tylko zmysłowym. I nie żałuję

ani jednej sekundy. Cóż, w każdym razie teraz nie. Żałowałam tylko, że nie zaszłam w ciążę.

–  Hm,  myślę,  że  po  dzisiejszej  nocy  będzie  lepiej,  jeśli  się  pobierzemy,  i  to  tak  szybko,  jak  to

możliwe.  Możemy  podać  jako  argument  konieczność  wzajemnych  zobowiązań  naszych  firm  –

powiedział  spokojnie,  marszcząc  brwi.  –  Nie  musisz  myśleć,  że  będę  oczekiwał  czy  chciał,  żebyś

zrezygnowała  z  kierowania  firmą  ojca,  chyba  że  sama  tego  zechcesz.  Sprzedałem  swój  pakiet

kontrolny w firmie. Wciąż mamy siedzibę w Cardiff, ale jestem gotowy zrezygnować ze stanowiska

dyrektora generalnego i rozglądam się za pracą w Londynie…

Angelica potrząsnęła głową.

–  Nie.  Doszłam  do  wniosku,  że  praca  była  dla  mnie  ważna  tylko  z  poczucia  obowiązku

i  odpowiedzialności.  Chcę  spędzać  czas  z  tobą,  z  naszymi  dziećmi.  Już  postanowiłam,  że  spytam

Paula,  czy  nie  zechciałby  objąć  mego  stanowiska.  Moim  marzeniem  jest  dom  na  wsi,  z  kawałkiem

ziemi, może nawet blisko morza.

–  Hm,  a  moim  marzeniem  jest  teraz  wzięcie  cię  do  łóżka  i  kochanie  się  z  tobą,  po  to  żeby  się

upewnić, że jesteś prawdziwa, że to nie sen na jawie ani gra mojej wyobraźni.

Po dłuższym czasie Angelica nagle przypomniała sobie o konferencji.

– Myślisz, że za nami tęsknią? – spytała sennie, wtulona w jego pierś.

– Nie tak jak ja tęskniłem za tobą w czasie ostatnich tygodni. Jeśli znowu ode mnie uciekniesz…

background image

– Nie ucieknę – zapewniła go łagodnie i pocałowała delikatnie w usta.

Odwzajemnił  pocałunek,  a  kiedy  jej  ciało  poruszyło  się  gwałtownie  pod  wpływem  zmysłowej

pieszczoty, podziękowała w duchu cudownej mocy losu, który zetknął ich ze sobą.

background image

Tytuł oryginału: Second Time Loving
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 1990
Redaktor serii: Dominik Osuch
Opracowanie redakcyjne: Dominik Osuch
Korekta: Lilianna Mieszczańska

© 1990 by Penny Jordan
© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2014

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Gwiazdy Romansu są zastrzeżone.

Wyłącznym właścicielem nazwy i znaku firmowego wydawnictwa Harlequin jest Harlequin Enterprises Limited. Nazwa i znak firmowy
nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Harlequin Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-238-9532-9

Gwiazdy Romansu 109

Konwersja do formatu EPUB:
Legimi Sp. z o.o. | 

www.legimi.com


Document Outline