background image

Rozdział 5 
 
 

Blane upchnął swoje skarpetki w głąb torby podróżnej.  

 

-Będzie dostawa fosforyzujących naboi i srebra przybywająca do doków  

w czwartkową noc. Upewnij się, że tutaj dotrą. Ukryj je w piwnicy, a ja zajmę się nimi,  
gdy wrócę.  
Zasunął zamek.  
 

-Dostawca z FedExu powinien dostarczyć paczkę w piątek. Połóż ją na mojej 

komodzie.  
Spojrzał w górę na Arracado.  
 

-Ale nie otwieraj jej. 

 

Handlarz krwi w klanie – albo, jak Jonas upodobał sobie go nazywać „czerwony 

alfons” – siedział na krawędzi łóżka Blane’a w jasno szarej koszulce, czarnych, luźnych 
spodniach  i pasującym do całości, płaszczu. Jego krótki złote włosy, były uniesione na 
czubku, przypominając tym irokeza. Jego wysoko wygięte brwi, rozjaśniały, już i tak 
przejrzystą powierzchnię jego jasnozielonych oczu, co było jeszcze bardziej niepokojące.  

-To musi być coś paskudnego. 

Blane wybuchnął śmiechem. 
 

-To dość niezwykłe zamówienie. 

 

-Nie chcę wiedzieć jakie, prawda? 

 

-Raczej nie. 

Blane zarzucił torbę na ramię. Gdyby inni poznali wszystkie osobliwe prośby od wampirów z 
dziwnymi gustami, z jakimi musiał sobie radzić na co dzień, wszyscy spojrzeliby na nich w 
zupełnie innym świetle. Cóż, może nie Arracado. 
 

-Dobra. 

Arracado przeszedł w stronę drzwi. 
 

-A tak w ogóle, kogo będziesz ochraniał? 

 

-Mam być wsparciem dla Michaela i Tori. Jeszcze nie powiedzieli mi co dalej. 

 

-To zwykle należy do obowiązków Gregoriego, prawda? 

 

-G będzie prowadził The Dungeon dopóki nie wrócimy.  

Blane zaśmiał się, zatrzaskując drzwi tuż za sobą.  
 

-On nie może latać – dostaje mdłości

1

Fratello zadławił się ze śmiechu.  
 

-A to ci dopiero! 

 

-Wszyscy mamy swoje słabości.  

Blane podążył za nim w dół korytarza, w stronę frontowych drzwi. 
 

-Sądzę, że jestem gotowy by wyruszyć. 

Arracado otwarł drzwi i ruszył do czarnego Mercedesa, którego zaparkował kilka wolnych 
miejsc dalej od pozostałych samochodów. Jak zawsze, obawiał się nawet najmniejszego 
zadraśnięcia i uderzenia.  
 

-Pomyśl, że z dziewczyną Khalila wszystko poszło dobrze. 

 

-Christianą?  

Blane rzucił swoją torbę na tylnie siedzenie, następnie otworzył swoje drzwi. Obaj usiedli i 
zamknęli drzwi praktycznie w tym samym czasie. 
Arracado odpalił samochód. 
 

-Z tą którą śledziłeś? 

Blane się zaśmiał. 

                                                             

1

 

http://c.wrzuta.pl/wi16666/702f1b110020efd04e5695c2/troll_face

 

background image

 

-Dokładnie tą. 

 

-Jonas powiedział, że miałeś niezły ubaw, bawiąc się nią. Brzmi jak okrutny żart. 

 
Dobrze. I właśnie tak mieli myśleć. Żaden facet nie chciał władczej kobiety. Tylko cipki 
pozwalały kobiecie mówić im co mają zrobić, tak zwykł mawiać jego ojciec. 
 
Więc, nikt nie musiał wiedzieć, jak cholernie seksowna była, gdy zaciskała pięści i uderzała 
go w twarz. A już z pewnością nie musieli wiedzieć, jak twardy robił się, kiedy przybierała 
postawę mówiącą „jestem lepsza od ciebie”.

 

Pomyśleliby sobie, że jest świrem.  

Właściwie, to oni już tak myśleli. To jedynie by ich upewniło.  
 

-Ale cóż za ciało, 

Powiedział Arracado, wykręcając samochodem. 
 

-Sam chętnie bym się z nią umówił. 

 
Coś wewnątrz Blane’a zawarczało, ale on nie pozwolił temu wyjść na wierzch. Potrząsnął 
głową. Dlaczego nie mógł przestać czuć, jakby należała do niego? Nie miał do niej żadnych 
roszczeń. Ona nawet go nie lubiła. Mimo to, on nie mógł nawet jeść, bez myślenia o niej, od 
czasu tamtej pierwszej nocy. Dzięki Bogu, że dziś wyjeżdżała. Nareszcie wróci do 
normalnego życia. Samochód pędził główną drogą, powoli skręcając w stronę lądowiska. 
Drugi wampir na niego spojrzał, jego brwi nieznacznie zjechały ku sobie. 
 

-Czego? 

 

-Nic. Mógłbym przysiąc, że zawarczałeś. 

Blane wybuchnął śmiechem, co zabrzmiało prawie, że prawdziwie.  
 

-Wydaje mi się, że masz problemy ze słuchem. 

 

-Możliwe.  

Arracado siadł wygodnie w swoim siedzeniu, wyglądając odrobinę za bardzo niczym z 
reklamy drogich samochodów. 
 

-Albo po prostu ją lubisz. 

 

-Jasne. To właśnie to. Uwielbiam szalone suki, które na mnie wrzeszczą. 

Tym razem zaśmiał się Arracado.  
 

-Może tak właśnie jest. A może, jest tak właśnie dlatego, że ona nie wierzy w nawet 

jedno cholerne słowo, które powiedziałeś. Widziałem, jak rozmawiałeś z nią wczorajszej 
nocy u Michaela.  
Blane walczył, by nie zaciskać szczęki. 
 

-I? 

 

-Naprawdę zamierzasz powiedzieć mi, że ona na ciebie nie działa? 

 

-Chyba straciłeś swój cholerny rozum, Rac-a-do

2

 
Ciche warknięcie dobiegło z fotela kierowcy. Ta ksywka zawsze załaziła mu za skórę, co 
sprawdzało się jako idealne rozproszenie myśli. Wampir zesztywniał i wziął głęboki wdech, 
starając się za wszelką cenę zignorować obrazę, ale cała podróż zdążyła minąć, nim pięści 
Arracado rozluźniły się na kierownicy. Nie powiedział ni słowa do końca drogi na lotnisko. 
Gdy samochód się zatrzymał, Blane otwarł swoje drzwi. Arracado odwrócił się w jego stronę. 
 

-Wiesz, każdego wieczora widuję facetów pieprzących kobiety tylko po to, by 

udowodnić, że są normalni.  
Blane zaczął wysiadać. Nie potrzebował gatki umoralniającej.  
Drugi mężczyzna złapał go za ramię. 
 

-Ale gdy przychodzą do mnie, szukają kogoś, kto ich wywyższy. Wyzwania.  

                                                             

2

 Starałam znaleźć jakieś tłumaczenie, ewentualnie odpowiednik – nada, nic nie znalazłam. 

background image

Są nieszczęśliwi przez własne żywota i swoje kobiety. Nie umniejszy twojej męskości, 
pragnienie tego. Nie przeżyj własnego życia, próbując zaimponować komuś innemu.

3

 

 
 

-Jasne. Spróbuje zapamiętać. 

Wykręcił swoje ramię i otwarł boczne drzwi, by dostać się do torby.  
 

-Nie ma powodu świrować. – Powiedział Arracado, przekręcając się na własnym 

siedzeniu.  – Nic nie powiem. Pełna dyskrecja, zawsze.  
 

-Czasem zaczynasz naprawdę przeginać. 

Wyciągnął torbę i stanął na chodniku.  
 

-Dzięki za przejażdżkę,  - wymamrotał zatrzaskując za sobą drzwi.  

Nawet z zamkniętymi drzwiami, odchodząc, mógł usłyszeć przeklinającego Arracado.  
Wyszczerzył się.  
 
Krótkim spacerem było przejście przez bramę, a następnie przez asfalt do wymuskanego 
prywatnego odrzutowca, którego Khalil wysłał wraz z Christianą.  
 
Blane wspiął się po schodach i wszedł do środka, gdzie siedzieli jego padrone oraz cosca.  
Rozejrzał się, ale jej nie dostrzegł. Musiała polecieć innym lotem. Miał taką nadzieję.  
Samolot był znacznie większy niż się spodziewał, stylowo urządzony w odcieniach brązu  
i kremu. Mogliby przetransportować całą drużynę koszykarską na pokładzie, a i tak mieliby 
jeszcze mnóstwo miejsca. Albo Khalil kupował tylko to, co najlepsze, albo chciał mieć 
pewność, że jego księżniczka przybędzie w glorii i chwale. Prawdopodobnie chodziło o to 
drugie. 
 
Jonas uśmiechał się ze swojego miejsca na małej kanapie, gdzie siedział obok Eleny po lewej 
stronie maszyny. W ciemnym garniturze, wyglądał jeszcze straszniej.  
 

-Rozczarowałeś mnie.  

 

-Dlaczego? 

 

-Liczyłem, że skopię ci dupsko.  

Uśmiechnął się głupkowato.  
 

-Nie pozwól, by kostium Halloweenowy uderzył ci do głowy. 

Michael siedział po drugiej stronie przejścia, obok Tori, która przeglądała magazyn.  
Jeśli była zdenerwowana byciem jedyną istotą żywą na pokładzie, nawet tego nie okazała. 
Dziewczyna miała jaja.  
Padrone skinął w jego kierunku. 
 

-Dziękuję za przybycie na czas.  

 

-Nie mogłem pozwolić, by J po mnie przyszedł. Kiedy już bym z nim skończył, nie 

byłby taki sam.  
Blane umieścił torbę na pustym siedzeniu obok, gdy reszta zanosiła się śmiechem.   
 

-Wciąż utrzymujesz to marzenie przy życiu, hym? – Spytał Jonas.  

 

-Może powinniśmy spróbować walki w klatkach, tych którymi zajmuje się Gregory. 

Pilot wychylił głowę zza drzwi kabiny.  
 

-Proszę zająć swoje miejsca. Jesteśmy gotowi do startu.  

Drzwi znów się zatrzasnęły. Blane wślizgnął się na miejsce obok Michaela i Tory.  
 

-Więc, co dokładnie mam robić w trakcie tej wycieczki? 

 

-Dbać, by Christiana była bezpieczna.  

Jeśli nie byłby do tej pory martwy, Blane gotowy był przysiąc, że gula w jego gardle 
planowała go udusić.  

                                                             

3

 Tak oto pan Alfons, w dwie sekundy wyłożył cały życiowy problem Blane’a…

 

background image

 
 

-Musisz sobie żartować. Byłem przy niej przez ostatnie dwa tygodnie. Ona nie może 

mnie zdzierżyć.  
 

-Jest pod naszą opieką, dopóki nie będzie w domu z Khalilem. Chodziły plotki o 

przecieku odnośnie lokacji naszego spotkania. Możemy zostać zaatakowani przez Agencję w 
Wenecji

4

, a skoro my będziemy odpowiedzialni za obronę naszych towarzyszek, ty będziesz 

chronił Christianę.  
 

-Michael, nie sądz- 

 

-Nie ma innego wyjścia, Blane. Wiem, że wasza dwójka się nie lubi. To właśnie 

dlatego ty jesteś doskonałym wyborem.  
 

-To jasne jak błotko.

5

 

Tori parsknęła szybkim, urywanym śmiechem, i skryła się za magazyn.  

-Khalil poinformował mnie dwie noce temu, że przyobiecał ją padrone Rzymu. 

Echh. Blane wiedział, że niektórzy z liderów aranżowali połączenie swoich znajomków ze 
swoimi dziećmi, ale nigdy nie poznał nikogo, kogo naprawdę by to spotkało. Christiana była 
najsztywniejszą kobietą jaką w życiu poznał. Nie było mowy, żeby przystała na przymuszenie 
jej do związania się z kimś.  

-Czy ona już wie? 

Michael uniósł brew, powoli studiując jego twarz.  

-Dlaczego cię to obchodzi? 
-Raczej nie bardzo. 
-Tylko upewnij się, że jest bezpieczna. Ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy, to to, 
 by coś jej się przydarzyło na naszej warcie.  

Rzucił okiem na Jonasa i wrócił do niego, jak gdyby mieli jedną z tych umysłowych 
pogawędek.  
 

-I nie wspominaj o tym jej zaaranżowanym vincolare. To już działka Khalila.  

Blane potaknął. Nie powie jej o tym. Ostatnią rzeczą jakiej pragnął, było ściągnięcie gniewu 
wampirzego króla na swój tyłek.  
  
 

* * * * 

 

Christiana ułożyła ostatniego włosa na miejsce i poprawiła jej różowy, kaszmirowy 

sweter. Potrzebowała gorącej kąpieli, ale odrzutowiec nie oferował takich luksusów.  
Spanie tam w ciągu dnia, nie było najwygodniejszym wyborem na świecie, ale utrzymało ją z 
daleka od śmiesznie zielonowłosego wampira, Blane’a.  
Czując samolot unoszący się w powietrzu, wiedziała, że byli w drodze do Wenecji na  
Luna di Anima

6

, coroczne spotkanie wampirzych rodzin, gdzie mogli oddać się dyskusjom 

politycznym i celebrować nadchodzący nowy rok, po przez bale i przyjęcia.  

Wracała do życia, do którego była przyzwyczajona.  
 

Otwarła drzwi i przeszła przez wąski korytarz prowadzący do części siedzącej. Jej oczy 
dryfowały od twarzy do twarzy, zatrzymując się na Blanie.  
Co na BOGA on robił na pokładzie? 
Michael przytulił do siebie mocno swojego człowieka.  
 

-Christiano. Dobrze spałaś? 

                                                             

4

 I z tego miejsca serdecznie pozdrawiam wszystkich, którzy byli we Włoszech :D 

5

 I już wyjaśniam o co chodzi: That’s as clear as mud – jako idiom oznacza niejasny, zagmatwany, w tym przypadku, to takie przytaknięcie 

„od dupy strony”. 

6

 Księżyc Duszy

 

background image

 

-Tak. Dziękuję.  

Ruszyła do jedynego wolnego fotela, tuż obok Blane’a.  
Usiadła, pozwoliła aurze jego emocjo dotknąć jej. Nie była to zwyczajowa ignorancka duma, 
która z niego wypływała. Zamiast tego, był poważny, prawie, że przepełniony współczuciem.  
To sprawiło, że zaczęła się zastanawiać, co wydarzyło się, gdy spała.  
 

-Będziesz miała coś przeciwko jeśli ja i Tori położymy się na chwilę? Ona jeszcze w 

ogóle nie spała.  

-Czujcie się jak u siebie.  

Patrzyła jak ta dwójka przeszła na tył i szybko udała się do ich celu. Jonas i Elena wtulali się 
w siebie na podwójnym fotelu przed wielką plazmą wiszącą na północnej ścianie, na uszach 
mieli słuchawki.  
 

-Nie zastanawiasz się dlaczego tu jestem? 

Blane przyglądał się uważnie jej twarzy. Jego głos był delikatny, ale nie smutny. 
 

-Zaciekawiło mnie to. 

 

-Michael wyznaczył mnie, bym cię strzegł. 

Zaśmiała się. 
 

-Ja nie potrzebuje twojej ochrony.  

 

-Mam swoje rozkazy. 

 

-Tak szybko, jak tylko znajdziemy się na miejscu, każę Khalilowi uwolnić cię od 

twojego obowiązku. 
Posłał jej dziwne spojrzenie. Współczucie się wzmogło.  
 

-Co jest z tobą nie tak? Sprawiasz wrażenie, jakbyś rozmawiał z kimś, komu właśnie 

umarł kot.  
Blane wziął głęboki wdech i uśmiechnął się krzywo.  
 

-Zrobiło mi się ciebie żal. Nudziarstwem pewnie jest życie w tak nadętym miejscu z 

tymi wszystkimi starymi wampirami.  
 

-Nie wszyscy możemy być beztroscy i zielonowłosi, Blane.  

 

-Musisz choć raz ze mną wyjść. Może zmieniłabyś zdanie.  

Zachłysnęła się. 
 

-Zapraszasz mnie? 

 

-Może? 

Taaa. Jasne. Nie zamierzała dać się na to nabrać. Prawdopodobnie miał ułożony w myślach 
plan, gdzie ona w Wenecji robi za tłumacza, gdy on zarywa panienki.  
Christiana wyciągnęła laptop spod siedzenia. Uniosła pokrywę i czekała aż jej program z e-
mailami się uruchomi. Pozwoliła mu pobrać wszystko to, co przegapiła, a następnie zaczęła 
czytać tytuły wiadomości.  
 

-Nie musisz się aż tak ekscytować. 

Rzuciła okiem na Blane’a, klikając na e-mail, którego tytuł mówił Nasze Pierwsze Spotkanie
 

-Mam już umówioną randkę na ten tydzień

7

 

-Doprawdy? Znalazłaś kogoś, kto buja się w księżniczkach, huh?  

 

-Znalazłam gentelmana, tak. 

 

-I gdzie znalazłaś ten skarb? 

 

-To już nie twój biznes. 

Blane pochylił się do przodu, jego czarno-zielone włosy gładko się poruszały i opadły 
dookoła jego twarzy. 
Wyszeptał, 
 

-Powiedz mi, że nie znalazłaś go na serwisie randkowym. 

 

-Poznałam go przez stronę Rady.  

                                                             

7

 To nie można iść na dwie? Gdzie tu logika kobiety flirtującej??  

background image

To była prawda. Vincenzo znał tę stronę i poznał ją na jednym z sekretnych czat roomów, co 
potwierdzało czym był. A później skontaktował się z nią po ich wszystkich rozmowach. 
Blane zachichotał.  
 

-Nie pójdziesz na randkę w ciemno z kimś kogo poznałaś w sieci.  

 

-Nie prosiłam o twoją zgodę. 

 

-A powinnaś. 

Uniósł brew.   
 

-Ochraniam cię. Pamiętasz? 

 

-I tak pójdę, - zagderała.  

 

-No to zobaczymy, Księżniczko. 

Blane odchylił się i założył ręce za głowę. Ta znajoma arogancja wprost z niego 
promieniowała. 
 

-Jeśli będziesz grzeczną dziewczynką. 

Pokazała mu środkowy palec

8

 

-Och! 

Zaśmiał się głośniej. 
 

-Nie widziałem, że uczą tego w prywatnych szkołach. 

Christiana skupiła się na e-mailu, który zajmował większą część ekranu. 
 
 
Najdroższa Julio, 
Będę na spotkaniu i nie potrafię wyobrazić sobie niczego przyjemniejszego  
od zobaczenia cię. Znajdziesz mnie przy STATULE  
na środku DZIEDZIŃCA tuż po północy w trakcie maskarady. 
Do tego czasu, 
Twój Romeo

9

.  

 
Uśmiechnęła się. Był to często wygłaszany banał, ale ostatecznie była to najromantyczniejsza 
wiadomość, jaką w życiu otrzymała. Każdy wcześniejszy facet pragnął kontrolować ją lub 
posiąść ją z powodu jej władzy. Już prawie za chwile miała poznać kogoś, kto pragnie jej 
tylko i wyłącznie z powodu jej osobowości. 
 

-Och, musisz sobie ze mnie robić jaja! To najbardziej żenujący tekst, jaki w życiu 

czytałem. 
Oczy Christiany skoczyły w stronę rżącej twarzy Blane’a, zwisającej zdecydowanie zbyt 
blisko, i czytającej jej list. Jak mogła przegapić jego ruchy? 
 

-Ani jednego słowa, neonato!  

 
Właściwie, to nie był już dzieckiem, ale był młodszy od niej. Laptop został zatrzaśnięty 
poprzez szarpnięci ręki Blane’a. Wrócił na swoje miejsce.  
 

-Nie spotkasz się z nim.  

 

-A ty, nie będziesz mi mówił, co mam robić. 

Uśmiechnął się leniwie.  
 

-No to patrz.  

 

-Jesteś takim…  

Zazgrzytała, co przyciągnęło uwagę Jonasa i Eleny. 
 

-Jesteś–  Ty mięczaku

10

. Trzymaj się ode mnie z daleka, ty ignorancki chamie! 

Jego twarz znieruchomiała, wyraźnie zacisnął szczękę.  

                                                             

8

 I nareszcie coś co Kasia lubi najbardziej! Ciekawostki językowe – pokazać komuś środkowy palec, to - flip the bird 

9

 Hahahaha, biorąc pod uwagę, że jakby nie patrzeć, obydwoje są martwi, to rzeczywiście – Romeo i Julia xD 

10

 Chodzi o słowo leggero.  

background image

 
W mgnieniu oka, Blane skoczył na nogi i przyszpilił ją do siedzenia, po jednym z ramion na 
każdą jej stronę. Meble wewnątrz samolotu zatrzęsły się, ale nie sądziła, żeby miało to coś 
wspólnego z turbulencjami

11

Pochylił się. Zbyt blisko.  
 

-Posłuchaj, Księżniczko. Wiem, że przywykłaś, by całowało twój tyłek, ale nie jestem 

twoim sługą. 
Wgapiał się w nią, sprawdzając czy będzie miała czelność coś odpowiedzieć. 
 

-Khalil nie ma na tyle mocy i dostatecznie dużo ludzi, by powstrzymać mnie przed 

rozszarpaniem cię na części, jeśli jeszcze raz tego spróbujesz.  
 
Ktoś szarpnął jego ramię, ale on nawet się nie poruszył. 
 

-Blane. 

Głos Jonasa był surowy. 
Pociągnął ramię Blane’a, a wampir pozwolił mu się odciągnąć. Meble dookoła niej przestały 
grzechotać przez jego gniew.  
 

-Odwal się. 

Jego oczy skierowały się do Christiany, posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. 
 

-Ona nie jest tego warta.  

Coś w lodowatym spojrzeniu Jonasa, który był jak do tej pory wyjątkowo gościnny, sposób w 
jaki zabrzmiał jego głos, sprawił, że jego komentarz zabolał. On naprawdę myślał, że ona nie 
była tego warta. Jak, gdyby była kimś mniej wartym od niego. W dziwaczny, pokręcony 
sposób, to miało sens. Dla tej grupki Włoskich mafiosów, była niczym więcej,  
jak rozpieszczonym bachorem i szpiegiem dla lidera.  
Była głupia, myśląc, że postrzegali ją, jako jedną z nich. 
 
 

* * * * 

 

Christiana rozciągnęła się, a później rozejrzała dookoła ciemnego, nieruchomego 

odrzutowca. Jonas i Elena spali, opierając się o siebie. Michael i Tori nadal byli w sypialni; 
mogła wyczuć człowieka nawet tutaj.  

Blane’a nie było w zasięgu wzroku. Zdawało się być późno, ale z różnicą czasową,  

nie była do końca pewna. Posunęła roletę, która zakrywała okno, ciągnące się wzdłuż kanapy. 
Nie przebiło się żadne światło. 
Pociągnęła ją odrobinę bardziej. Było późno, prawdopodobnie blisko północy, przy okazji 
księżyc w pełni rzucał cień na budynki. Trzy czarne limuzyny ciągnęły się przy białych 
schodach prowadzących na zewnątrz odrzutowca. Christiana obciągnęła koszulkę, i ruszyła 
do drzwi.  
Otwarła je i spojrzała w dół schodów. Ktoś później odbierze jej rzeczy. 
Teraz, potrzebowała kąpieli. 
 
 

-Gdzie się wybierasz? 

Spytał Blane stojący tuż za nią. 
Christiana wypuściła z siebie długie westchnięcie, a następnie odwróciła się w jego stronę. 
 

-Zamierzam zameldować się w moim pokoju. 

 

-Nie beze mnie. 

 

-Nie idziesz ze mną. 

Odwróciła się i szybko zeszła po schodkach. 

                                                             

11

 Tym, którzy dzięki mojemu tłumaczeniu na raty, zapomnieli, przypominam, iż Blane potrafi poruszać przedmiotami za pomocą myśli.

 

background image

 

-A właśnie, że idę. Michael nakazał mi być przy tobie, dopóki Khalil osobiście nie 

każe mi przestać.  
Przeszła przez chodnik, ku pierwszej limuzynie, gdzie szofer szeroko otwarł drzwi. 
Wślizgnęła się do środka, a później zatrzasnęła je, by mu przeszkodzić. Nie jechał. 
Koniec konwersacji. 
 
Szarpnął i drzwi znów stanęły otworem.  
Blane patrzył na nią, gdy usadzała się na miejscu, by samemu po chwili zatrzasnąć za sobą 
wejście. 
 

-Zaczynasz mnie wkurwiać, Księżniczko. 

 

-Przestań mnie tak nazywać! 

 

-Przestań się tak zachowywać. 

 
Odwróciła się w jego stronę, starając się o rozsądny, spokojny twarzy gdy limuzyna ruszyła.  
 

-Spójrz, Blane. Naprawdę doceniam to co robisz, ale nie zniosę nawet jednej minuty 

dłużej. Ty również nie chcesz być blisko mnie.  
Odwrócił głowę i gapił się przez okno, mięsień na jego szczęce pracował. 
 

-Więc ułatwmy to sobie. Zostanę w swoim pokoju, a razem będziemy jeździć na 

spotkania, żeby wszystkich uszczęśliwić. 
 

-Czego sobie tylko życzysz. 

 

-Dziękuję Ci. 

Christiana poprawiła się na siedzeniu. 
 

-To nie musi być takie trudne. Zobaczysz. 

 

-Jasne. 

 

Słowo to, było płaskie, nieczułe. Nie było mowy, żeby zostawił ją samą, nie teraz. 

Nie, Blane był za dobry w podążaniu za rozkazami Michaela, by uwierzyła, że zrobi 
cokolwiek ponad to, co przykazał mu padrone. Wymknięcie się od niego, będzie wymagało 
odrobinę więcej dyskrecji. 
 
 
Rozdział 6 
 
 

Drzwi limuzyny otwarły się i Blane stanął na chodniku. Gdyby był ostrożniejszy, 

Christiana nie zauważyłabym erekcji naciskającej na przód jego spodni. 
Jak mogły podniecać go jej tyrady? Powinien być męski, dominujący, ale za każdym razem, 
gdy wyrzucała z siebie te charakterne napady złości, coś wewnątrz niego iskrzyło. Coś, co 
pragnęło ją zdominować. Jak wtedy, gdy leżała na nim, zanurzając swoje kły w jego szyi na 
siłowni.  

To praktycznie była jego zguba. Tata miał racje. Blane był chorym, małym świrem.  

Musiał odejść od Christiany. Ochranianie jej, mogłoby nadwyrężyć granice jego 
samokontroli, a ostatnim czego pragnął, była podniecająca go, sukowata kobieta.  
Chłopaki nigdy nie pozwoliliby mu o tym zapomnieć.  
 
 

-Tędy, Signore.  – Powiedział szofer łamaną angielszczyzną.  

Skinął na hotelowego boya, który holował ich bagaże w stronę wejścia zrobionego z terakoty 
połączonego z białym budynkiem.  Na każdym z pięciu pięter, większość z okien była wąska 
z łukowatymi, szpiczastymi szczytami. Wyglądał tak staro, jak miasto samo w sobie.  
 

-Benvenuto al Palazzo Bembo

12

 – powiedział odźwierny. 

                                                             

12

 Witamy w Palazzo Bembo  

background image

 

-Grazie – powiedziała Christiana, szybko odchodząc od Blane’a. 

Pospieszył, by ją dogonić. Nie pozwoli jej zrobić mu wstydu przy ludziach.  
 

-Zgaduję, że mieliśmy rezerwacje.  

 

-Tak. Wszystkim się zajęto –  

 

-Signora Christiana. – Nieduży, chudy mężczyzna za biurkiem, praktycznie 

wytrysnął

13

, gdy ją zobaczył. 

 

- Benvenuto. Siamo così felice siete qui. Abbiamo vostra stanza normale pronta

14

.  

 

-Grazie, Antonio

15

 

Christiana zatrzymała się przy ladzie, która ich rozdzielała. 
To nie był pierwszy raz, gdy Blane marzył, by jego Włoski był lepszy. 
Bycie blisko Michaela, Jonasa i innych, wystarczało jedynie, by zapewnić mu podstawy. 
Tak wiele z ich słów nie występowało nawet w nowoczesnych słownikach, ale był w stanie 
przetłumaczyć to na tyle, by zrozumieć, iż ci ludzie ją rozpoznali i ciepło przywitali. 
Ona i mężczyzna trajkotali przez jakiś czas, dopóki Antonio nie dał im dwóch kluczy. 
Następnie Blane podążył za Christiną i chłopcem hotelowym na czwarte piętro. Wręczyła mu 
klucz.  
 

-Twój pokój jest zaraz obok mojego. Zadowolony? 

 

-Tak. – Czy ona właśnie była miła? – Dziękuję.  

 

-Musimy być na pierwszym spotkaniu jutrzejszej nocy. Masz czas, żeby zrobić 

cokolwiek zechcesz. Jeśli o mnie chodzi, wezmę kąpiel.  
 

-Jeśli wyjdziesz z pokoju, dasz mi o tym znać? 

Wzruszyła ramionami i poszła za chłopcem do swojego pokoju.  
 
 

* * * * 

 

Blane wciągnął na siebie parę jeansów, i podkradł się na balkon. Nawet lodowaty 

prysznic nie wystarczył, by jego nabrzmiałe ciało znów zwiotczało. Ta bójka w limuzynie nie 
powinna się wydarzyć. Teraz, za każdym razem, gdy myślał o walczeniu z nią, to było 
wszystko co mógł zrobić, by nie sięgnąć ręką w dół i – Ale nie zamierzał onanizować się 
myśląc o niej. Nie. 

Nie zamierzał być kluchowatą cipką, czego z pewnością oczekiwała ta kobieta od 

każdego mężczyzny z którym była. Pchnął francuskie drzwi, wpuszczając zimne, nocne 
powietrze i wyszedł na mały balkon. Poniżej białej poręczy, Wielki Kanał błyszczał dzięki 
światłom budynków. Wodne taksówki poruszały się obok gondoli, zabierając ludzi i wampiry 
ku ich przeznaczeniu. To było wszystko, co zapamiętał z jego krótkiego pobytu w Wenecji, 
dawno temu, gdy był jeszcze prawdziwym neonato, poszukującym aprobaty Michaela, 
Khalila i jego nowej rodziny.  

 
Po jego prawicy, miękki żeński głos śpiewał powolną melodię po Włosku. Rzucił 

okiem w tamtym kierunku. Na balkonie obok, drzwi Christiny były otwarte, a dźwięk 
dochodził z jej pokoju. To był jej głos napełniający powietrze tą piękną nutą. Kto by się 
spodziewał, że taka twardzielka potrafi tak słodko śpiewać? I dlaczego zostawiła drzwi 
otwarte? Powinna je zamykać.  

Każdy Agent – albo wampir, który chciał wyrobić sobie imię, zabijając córkę lidera – 

mógłby wejść do środka. Wyglądało to, jakby prowokowała ich, by do niej przyszli.  

                                                             

13

 I teraz przysięgam, że szukałam, czy słowo użyte przez autorkę ma jeszcze jakieś inne, mniej seksualne znacznie, generalnie chodzi o 

tryśnięcie, wytryśnięcie, wylew – nie wiedziałam, czy wytrysnął, bo wytrysnął +18, czy dostał zawału  ze szczęścia.  

14

 Witamy. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że tutaj jesteś. Twój pokój jest gotowy. 

15

 Grazie i Prego (dziękuję i proszę), to dwa słowa, które najczęściej używałam będąc we Włoszech :D masakra.

 

background image

Blane  zagderał. Ta kobieta musiała nauczyć się jej ograniczeń, nim zostanie zraniona. 

Dobrze by jej zrobiło, gdyby ktoś się zakradł – Uśmiechnął się głupkowato. 
Jeśli wystraszy ją na śmierć, może wtedy podejdzie do sprawy jej bezpieczeństwa poważnie. 
Wystarczyłoby dowieźć, że była, jak zwykle, w prawdziwym niebezpieczeństwie. Blane 
wspiął się na balustradę i przeskoczył prosto na jej balkon. Jego bose stopy wydały cichy 
dźwięk klapnięci w zetknięciu z cementem, ale ona nie przestała śpiewać.  
Przezroczyste zasłonki były mocno ściągnięte, ale Blane mógł zobaczyć jej cień, gdy 
poruszała się w świetle łazienki. Pokój był identyczny do jego, bezmiar twardego drewna na 
podłodze z kremowo-granatowymi pasami na ścianach. Białe sklepienie sufitu z 
wyeksponowanymi drewnianymi belkami kontrastowało z delikatnie rzeźbionymi 
drewnianymi meblami i wyglądającymi na drogie, materiałami.  
Koszulka Christiany leżała beztrosko na łóżku, jak gdyby rozbierała się po drodze do łazienki. 
 
 

Jego kutas drgnął na tę myśl, ale Blane odsunął zasłonkę z drogi i wszedł do środka. 

Zakradł się na łóżko i wolno ułożył się na nim, opuszczając się w dół o oparcie na głowę.  
Przez cały ten czas, kontynuowała śpiewanie piosenki, jej Włoskie słowa stawały się 
wyraźniejsze. W końcu, drzwi od łazienki otwarły się na całą szerokość. Christiana wyszła, a 
on wstrzymał oddech.  
 

Delikatne, czarne pończochy okrywały jej długie nogi i kończyły się na udach. Czarne 

koronkowe zakończenia połączone z czarnymi podwiązkami pasowały do jej czarnych 
majteczek

16

. Była topless i jej piersi kołysały się nieznacznie, gdy się poruszała. Miała 

apetycznie zaokrąglone kształty, blada niczym porcelana, a żaden z centymetrów jej ciała nie 
był sztuczny. Była nawet gorętsza, niż wyobrażał ją sobie w swoich snach.  
 
 

Christiana zmusiła się, żeby nie spojrzeć na Blane’a, gdy wchodziła do pokoju. 

Prawdopodobnie próbował ją przestraszyć, ale to mu się nie uda. Usłyszała jego stopy na 
balkonie. Wejście do pokoju topless było doskonałą zemstą. Nie dostanie z tego żadnej 
satysfakcji, jedynie następną erekcję, tak jak tą na siłowni i każdą następną, gdy na siebie 
wpadali. Dla kogoś takiego jak on, będzie to cudownie zasłużona tortura.  
 

Podeszła do torby leżącej na krześle obok drzwi i przetrząsała ją w poszukiwaniu 

swojego szamponu. Nie był on niebotycznie drogi, ale był jednym, który sprawiał, że jej 
włosy były puszyste. Wszystkie inne obciążały je, sprawiając, że wyglądały na brudne, nawet 
jeśli zostały przed sekundą umyte. Podniosła małą, czarną buteleczkę szamponu, ciesząc się, 
że przetrwała podróż. Butelka wyskoczyła jej z dłoni, a następnie magicznie poszybowała 
wzdłuż pokoju w stronę łóżka. Uśmiechnęła się bez patrzenia na Blane’a.  
 

-Nie powinieneś zakradać się do kobiecych pokojów. Mogłam cię zabić.  

W jego głosie pobrzmiewała złośliwość. 
 

-Jeśli miałabyś do tego odwagę. 

 

-Czyż nie dowiodłam tego na siłowni? 

Odwróciła się, by patrzeć mu w twarz. Stała prosto, więc jej nagie piersi przyciągały jego 
uwagę. Lewa brew Blane’a uniosła się wysoko.  
 

-Myśli, że to właśnie zrobiłaś? Masz moje uznanie za odwagę, co sprawia, że 

zaczynam zastanawiać się dlaczego chcesz upaść tak nisko, by spotkać się z kimś takim, jak 
ten palant Vincenzo. Prawdziwy fratello nie buszuje po sieci, by znaleźć swoją compagnę.  
 

-On nie jest zbyt towarzyską osobą. 

Rzuciła okiem na całą długość jego nieodzianego ciała. Blane mógł być prymitywny, nawet 
niedojrzały, ale ciało miał stworzone do grzechu. Nawet ona nie mogła tego zignorować. Te 
biedne ludzkie dziewczyny nie miały możliwości sprostać. Przekręt, jaki na nich stosował, 

                                                             

16

 Słyszałam, że jeśli kobieta ubiera na randkę czarną bieliznę, to jest gotowa na seks… 

background image

mógłby być zabawny – gdyby nie był tak niesprawiedliwy. Christiana znów spojrzała na jego 
twarz.  
 

-To zabawne, że wspominasz o prawdziwym fratello. Nadal zastanawiam się, jak    

            możesz zabawiać się z tymi naiwnymi ludzkimi dziewczynami. To praktyczne dzieci.  
Zrobiła kilka kroków w stronę łazienki i znów przystanęła blisko krawędzi łóżka.  
 

-Jesteś za słaby, by sprostać prawdziwej kobiecie? 

Uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się tym małym zwycięstwem, i ponownie ruszyła do 
łazienki. 
Blane pojawił się tuż przed nią. Chrząknęła i zaczęła obchodzić go dookoła, ale złapał ją za 
ramiona i przycisnął do swojego ciała. Na chwilę, zapragnęła pchnąć go na podłogę i 
pokazać, co zrobiłaby prawdziwa kobieta. Mogła tak zrobić. Różnica wieku pomiędzy nimi, 
była wystarczająca, by dać jej przewagę, ale zadowoli się usunięciem go z drogi.  
 
 

Christiana pchnęła całym ciężarem ciała, próbując odepchnąć go od drzwi. Musiał 

spodziewać się jej ruchu, ponieważ Blane kurczowo przyciągnął ją do siebie, tym razem 
jeszcze bardziej. Przesunęła go jedynie o kilka stóp, ale to wystarczyło, by odsunąć go od 
drzwi łazienkowych. Wzrok Blane’a podryfował do miejsca, gdzie napierały na siebie ich 
nagie piersi. Gdy przemówił, jego głos był niski i gruby.  
 

-Prawdziwe kobiety są wymagające. Te dziewczyny nie pragną przez cały czas 

wyrwać mi jaja.  
Uśmiechnęła się powoli i pochyliła w jego stronę.  
Jej najbardziej uwodzicielskim głosem, Christiana powiedziała, 
 

-Ale prawdziwe kobiety wyliżą twoje jądra, gdy już je wyrwą. 

Wtem pchnęła go mocno w środek klatki piersiowej jedną dłonią, zaskakując go. 
To wystarczyło, by zatoczył się do tyłu na łóżko.  
 

-Zapamiętaj to, gdy następnym razem jedna z twoich młodych dziewczyneczek 

zostawi cię nieusatysfakcjonowanego.  
Żądza Blane’a eksplodowała przez pokój, gdy wsparł się na łokciu, napinając swój 
sześciopak. Jego oczy przebiegły po długości jej ciała, a jego erekcja unosiła się w oczywisty 
sposób.  On naprawdę upodobał sobie silne kobiety. To było prawie warte porzucenia 
wszystkiego co było złe, w idei ich razem, aby uwieść go tu i teraz.  
Tak naprawdę nie mogła tego zrobić. 
 
 

Frywolne kontakty nie były w menu, ale mogłaby mieć z nim odrobinę zabawy. 

Christiana skradała się w jego stronę. 
 

-Naprawdę nie powinieneś zaprzeczać swoim potrzebom, Blane.  

Zawstydzenie, zakłopotanie i potrzeba zawirowały mocniej, gdy wspięła się na łóżko.  
 

-Nie wiem o czym mówisz.  

Przerzuciła jedną nogę nad jego i przesunęła nią po całej jego długości.  
 

-Tak, wiesz.  

Blane się nie poruszył. Prowadząc jej dłonie po jego klacie, mocno usiadła na jego biodrach, 
pozwalając jej ciężarowi nacisnąć na jego suwak nad kroczem.  
Oczy Blane’a pociemniały, a jego wargi rozchyliły się, gdy na nią spojrzał. 
To poruszyło coś mrocznego wewnątrz niej, coś, co sprawiło, że czuła się potężna, a on stał 
się zniewalający. Dobrze znała tą część. To była ta część, której zaprzeczyła, w zamian za 
bycie delikatnym kwiatem, czego wymagała jej pozycja. I był to powód, dla którego była tak 
nieusatysfakcjonowana.  
 

-Lubisz, gdy jestem ostra. 

Pchnęła go na plecy, a potem jeszcze raz, gdy spróbował się podnieść. Kiedy przestał się 
ruszać, przysunęła się, pozwalając, by jej nagie piersi naciskały na niego.  

background image

Wyszeptała do jego ucha, tak blisko miejsca, gdzie oznaczyła jego kark. 
 

-Będziesz dla mnie grzecznym chłopcem, Blane

17

Wypuścił niskie warknięcie i wygiął się w jej stronę. 
Jego pierś unosiła się i opadała w szybkim rytmie.  
Gdy jej dłonie ślizgały się po jego ramionach, czuła ich drżenie. Była to lepsza odpowiedź, 
niż się spodziewała, ale nie zamierzała się skarżyć. W zdolności uczynienia mężczyznę 
słabym z pragnienia była niesamowita moc.  
 

-Lubisz, gdy jestem na górze. Gdy rządzę. Czyż nie, Blane? 

Zesztywniał. 
 

-Nie. 

 

-Kłamca. 

Usiadła i zaczęła się odsuwać.  
Blane schwycił jej biodra i przyciągnął ją do siebie. Jego oczy błagały pod tą czarno-zieloną 
grzywką.  
 

-Nie ruszaj się. 

Christiana wygięła brew i odrzuciła jego ręce. 
 

-Nie jestem zainteresowana robieniem czegokolwiek z tobą, czego później zamierzasz 

się wyprzeć. Nie potrzebuje tego. Albo mnie chcesz, albo nie.  
Zamknął oczy i wyszeptał, 
 

-Ty nie rozumiesz. 

 

-Nie zrobię tego z kimś, kto zaprzecza przyznaniu się do swoich własnych potrzeb. 

Tak na serio, to nie zamierzała tego robić w ogóle, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Nie było 
mowy, że Blane odsłoni tak głęboko skrywane sekrety, by mogła zajść tak daleko. 
 

-To nie to, co robię. – Powiedział przez zaciśnięte zęby. 

 

-Gówno prawda. 

 

-Zostań tutaj. 

Christiana odsunęła się. 
 

-Nie. 

 
Blane schwycił jej biodra i przeturlał ich, tak, że teraz to ona była na dole, jego biodra 
dociskały się do niej. Jego silne dłonie przytrzymywały jej ręce po bokach jej głowy. Bycie 
pod mężczyzną, było cudowniejsze niż zapamiętała. Zbyt dużo czasu minęło, od kiedy silny 
samiec leżał na niej. Nawet dłużej, od kiedy jeden z vampiro był w jej łóżku. Ale to nie miało 
się wydarzyć. 
 

-Zejdź ze mnie. 

 

-Kto teraz zaprzecza własnym potrzebom? 

Schował głowę w zgięciu jej szyi, a następnie zadrapał kłami wzdłuż jej skóry. 
Zadrżała. Jej ciało zacisnęło się w środku, i mogła wyczuć soki zbierające się pomiędzy jej 
nogami. 
 

-Mogę wyczuć, jak bardzo cię podniecam.  

Jego głos był niski i chrapliwy. 
Emocje Blane’a stały się tak klarowne, że nie mogła już dłużej powiedzieć, gdzie kończyły 
się jego, a zaczynały jej. 
Pokój wypełnił się duszącą potrzebą. Jej potrzeba jego dotyku, jego potrzeba jej. 
To uczucie było nie do zaprzeczenia, i żadne próby, nie przekonałyby go do tego. 
Nawet głos w jej głowie, który utrzymywał ją z dala od robienia głupich rzeczy, siedział 
cicho. Jedyną rzeczą jaka pozostała, był odgłos jego oddechu i uczucie jego ciężaru 
naciskającego na nią. Usta były niespodziewanie na jej wargach. Jej mózgowi zajęło tylko 

                                                             

17

 Hymm, ja na miejscu Blane’a już bym się spuściła, że tak się kolokwialnie wyrażę xD 

background image

chwilę, by zacząć funkcjonować, zrozumieć, że zadziorny, przekłuty język głaskał jej.  
Metal był cudowny przy jej języku i podsuwał wizję, tego zakolczykowanego języka 
udającego się w jej niższe partie. Christiana poddała się, zdesperowana dotyku jego skóry, i 
pozwoliła swojemu ciału zrelaksować się pod nim.  
 

 

 

Umysł Blane’a płonął, a ciało bolało od potrzeby wejścia w wijące się pod nim ciało. 

Christiana smakowała lepiej, niż sobie wyobrażał. Jej ciało było prawie tak samo ciepłe, jak 
jej usta. Pachniała jaśminem, a jej włosy były niczym chłodny jedwab w jego rękach.  
Zdołał rozsunąć spodnie, nawet gdy jej dłonie naciskały na niego, a jej usta wchłaniały go. 
Jego palce schwyciły krocze jej majteczek i rozdarły je na części. Zajęczała na dźwięk 
rozdzierającego się materiału, ale nie skarżyła się. Gdy poprowadził swojego kutasa do jej 
wejścia, jęknęła słodko naprzeciw jego ustom.  
Następnie dłonie Christiany złapały za jego tyłek i przyciągnęły go do siebie, zmuszając go 
do wejścia w nią. Była ciasna.  
Ukryty w ciepłej, wilgotnej skórze, nie mógł myśleć o niczym, czego pragnąłby bardziej. 
Jej usta znów pochwyciły jego, a jej odziane w pończochy nogi objęły dookoła jego biodra. 
 

Blane wprowadzał się wewnątrz niej, głębiej i głębiej, dopóki nie miał pewności, że 

cierpiała. Lecz wtedy, ona przyciągała go do siebie jeszcze bardziej. Każdy instynkt wewnątrz 
niego, płakał by uwolnić ją, nim on uszkodzi jej ciało, ale jego wola nie była dość silna, by 
przeciwstawić się jej błagającym dłoniom.  
 

Zakwiliła głośno, odbierając mu zmysły. Wycofał się wolno. 

Christiana przerwała pocałunek i przyciągnęła jego szyję do jej ust. 
 

-Właśnie tak. – wyszeptała, używając nogi, by wprowadzić go głębiej.   

Wsuwał się i wysuwał z niej, zważając na jej możliwości.  
Walką było, pozostać przy zdrowych zmysłach, nie pozwolić temu instynktowi przejąć 
kontroli, lecz wtedy jej biodra obracały się pod nim. Blane zgubił swój delikatny rytm.  
Szaleńczo pompował w jej ciało, wydając z głośniejsze jęki niż ona. Nie skarżyła się, ani nie 
wydawała się cierpieć, jedynie przysuwała go w siebie szybciej.  
 

Orgazm był zaskakującą eksplozją, uderzeniem zagłówka prosto w ścianę.  

Łóżko przesunęło się, trzasnęło i odrobinę opadło, ale Blane nie przestawał, poruszał się,  
aż Christina doszła na szczyt.  
Znakomite napięcie ponownie go nawiedziło. Albo może był to jeden, długi orgazm? Nie był 
tego pewien. Był pewien jedynie tego, że wycisnęła go co do kropelki, nim na nią opadł.