background image

 

 

 

 

 

JÓZEF  M.  BOCHEŃSKI 

 

 

 

WSPÓŁCZESNE 

METODY  

MYŚLENIA 

background image

 

2

Tytuł oryginału 

Die zeitgenössischen Denkmenthoden 

© A. Francke AG Verlag Bern 1954 

© Copyright for the Polish edition 

by Wydawnictwo “W drodze” 1988 

 

Przełożył i opracował 

Stanisław Judycki 

 

 

 

 

ISBN   83-7033-121-1 

 

background image

 

3

Spis treści 

 

Uwaga tłumacza ........................................................................................................... 6 

Przedmowa ................................................................................................................... 7 

 

I. WPROWADZENIE 

 

1. Terminologia ............................................................................................................ 8 

Terminologia ontologiczna - Terminologia psychologiczna – Terminologia semiotyczna 
- Terminologia teoriopoznawcza 

 

2. Logika, metodologia i nauka ................................................................................... 12 

Logika - Metodologia - Nauka - Nauka i logika - Plan książki 

 

II. METODA FENOMENOLOGICZNA 

 

3. Uwagi ogólne.......................................................................................................... 16 

Historyczne uwagi wstępne - Metodologiczne uwagi wstępne – Istotne rysy 
fenomenologii - Uprawomocnienie metody fenomenologicznej 

 

4. Z powrotem do rzeczy samych!............................................................................... 18 

Ogląd istoty - Obiektywizm - Subiektywne myślenie Kierkegaarda – Wyłączenie teorii i 
tradycji - Pozytywne reguły oglądu istoty 

 

5. Przedmiot badań fenomenologicznych .................................................................... 21 

Fenomen - Wyłączenie istnienia - Istota - Istota a znaczenie słowa – Fenomenologia 
egzystencji - O nowszej i “głębszej” fenomenologii 

 

III. METODY SEMIOTYCZNE 

 

6. Uwagi ogólne.......................................................................................................... 26 

Metodologiczne uwagi wstępne -  Historyczne uwagi wstępne –  Ogólne 
uprawomocnienie analizy języka - Trzy wymiary znaku – Semiotyczne pojęcie słowa 

 

7. Formalizm .............................................................................................................. 29 

Orientacja wstępna –  Liczenie -  Zastosowanie  liczenia do  przedmiotów 
nie-matematycznych - Sens ejdetyczny i operacyjny – Model - Istota formalizmu - 
Uprawomocnienie formalizmu – Sztuczny język 

 

8. Syntaktyczne reguły sensu ...................................................................................... 34 

Budowa języka - Pojęcie kategorii syntaktycznej - Funktory i argumenty – Przykłady 
syntaktycznego nonsensu 

 

background image

 

4

9. Funkcje i stopnie semantyczne ................................................................................ 37 

Dwie semantyczne funkcje znaku - Mówienie o tym, co nie wypowiedzialne – 
Oznaczanie i znaczenie - Stopnie semantyczne - O użyciu cudzysłowu 

 

10. Sens semantyczny i weryfikowalność.................................................................... 41 

Metodologiczne znaczenie problemu - Zasada weryfikowalności – Co to znaczy 
“weryfikowalny?” - Zasada intersubiektywności – Weryfikowalność zdań ogólnych 

 

11. Przykład zastosowania metod semantycznych ....................................................... 45 

A. Tarski: Pojęcie zdania prawdziwego w języku potocznym 

 

IV. METODA AKSJOMATYCZNA 

 

12. Uwagi ogólne ........................................................................................................ 49 

Struktura poznawania pośredniego - Prawo i reguła - Dwie podstawowe formy 
wnioskowania - Niezawodne i zawodne reguły wnioskowania – Historyczne uwagi 
wstępne - Plan prezentacji 

 

13. System aksjomatyczny .......................................................................................... 52 

Wstępne pojęcie systemu aksjomatycznego - Budowa aksjomatycznego systemu zdań – 
Wymagania dotyczące systemu aksjomatycznego - System konstytucyjny – Dedukcja 
progresywna i regresywna 

 

14. Logika matematyczna ........................................................................................... 55 

Znaczenie metodologiczne - Historia logiki matematycznej - Istotne rysy logiki 
matematycznej -  Udział  logiki  matematycznej w pozalogicznych systemach 
aksjomatycznych - Względność systemów logicznych - Implikacja i wyprowadzalność 

 

15. Definicja i tworzenie pojęć.................................................................................... 59 

Podstawowe typy definicji - Typy definicji syntaktycznych - Definicja za pomocą 
systemu aksjomatycznego - Definicje semantyczne - Definicje realne 

 

16. Przykład zastosowania metody aksjomatycznej ..................................................... 63 

Aksjomatyzacja logiki zdań Hilberta-Ackermanna 

 

V. METODY REDUKCYJNE 

 

17. Uwagi ogólne ........................................................................................................ 67 

Historyczne uwagi wstępne - Pojęcie i podział redukcji - Redukcja regresywna i pojęcie 
wyjaśniania - Weryfikacja - Nauki redukcyjne 

 

18. Struktura nauk przyrodniczych .............................................................................. 70 

background image

 

5

Zdania obserwacyjne - Postęp w naukach przyrodniczych - Weryfikacja – 
Doświadczenie i myślenie - Schematyczna ilustracja - Teoria Kopernika – Przykłady 
weryfikacji 

 

19. Typy zdań wyjaśniających .................................................................................... 74 

Wprowadzenie - Typy warunków - Wyjaśnianie kauzalne i teleologiczne – Prawa 
funkcjonalne - Prawa statystyczne 

 

20. Indukcja ................................................................................................................ 77 

Indukcja autentyczna i nieautentyczna - Podział indukcji - Metody Milla – Założenia 
metod  Milla  -  Indukcja  i  system  -  Reguła  prostoty  -  Streszczenie.  Interpretacje  
filozoficzne 

 

21. Prawdopodobieństwo i statystyka .......................................................................... 82 

Dwa znaczenia słowa “prawdopodobieństwo” - Statystyka - Wzajemna zależność 
fenomenów - Tablice korelacyjne - Korelacja i prawdopodobieństwo 

 

22. Metoda historyczna ............................................................................................... 85 

Nauki przyrodnicze i historia - Punkt wyjścia - Wybór - Interpretacja - Krytyka 
historyczna - Wyjaśnianie historyczne - Uwagi końcowe 

 

Posłowie ..................................................................................................................... 90 

Współczesna filozofia nauk przyrodniczych (Uzupełnienie 1986)  ............................. 92 

Wskazówki dotyczące literatury.................................................................................. 95 

Posłowie do przekładu polskiego ................................................................................ 96 

Bibliografia ................................................................................................................ 97 

 

background image

 

6

Uwaga tłumacza 

 

Książka I. M. Bocheńskiego Współczesne metody myślenia miała 1 wydanie w 1954 roku 

(Die zeitgenössischen Denkmethoden, Dalp TB, Bd. 304, Bern, Francke, 1954). Dotychczas 
wznowiono ją 9 razy (ostatnie wyd. z 1986 r.). Polskie tłumaczenie jest 4 z kolei po 
hiszpańskim (Los metodos actueles del pensamiento, tłum. R. Drudis Baldrich, Madrid, 
Ediciones Rialp, 1957), angielskim (The Methods of Contemporary Thought, tłum. P. Caws, 
Harper Torchbooks, New York, 1968) i chińskim (Szanghaj 1987). Planowana jest też wersja 
francuska. 

Polskie tłumaczenie zawiera również uzupełnienie pochodzące z 1986 roku, przewidziane 

do wydania francuskiego, pt. Współczesna filozofia nauk przyrodniczych.  Autor  zezwolił  na  
dołączenie tego tekstu do wydania polskiego. 

Należy zauważyć, że Współczesne metody myślenia oprócz zalet zwięzłości, precyzji i 

jasności, z jakimi prezentują najważniejsze elementy współczesnej metodologii nauk i 
filozofii poznania  naukowego,  wniosły również oryginalny wkład do  filozofii. 
Najogólniejszy podział nauk przedstawiony tutaj przez Bocheńskiego, tzn. na nauki 
dedukcyjne i redukcyjne, nie zaś jak to było tradycyjnie na dedukcyjne i indukcyjne, został 
odnotowany w wielkim słowniku historii filozofii J. Rittera (Historisches Wörterbuch der 
Philosophie
, Bd. 2, 622, hasło “Erfahrungswissenschaft”). 

background image

 

7

Przedmowa 

 

Książeczka ta jest próbą przedstawienia w bardzo elementarny sposób najważniejszych 

ogólnych - tzn. używanych w wielu dziedzinach - metod myślenia, zgodnie z poglądami 
dzisiejszych metodologów. 

Aby uniknąć nieporozumień, korzystne będzie nieco bliższe wyjaśnienie wszystkich 

wymienionych wyżej ograniczeń. 

1. Chodzi tu o metody myślenia; książka ta należy do dziedziny ogólnej metodologii, a 

więc tej części logiki, która dotyczy zastosowania praw logicznych do praktyki myślenia. 
Należy zauważyć, że została ona napisana przez logika, stąd też prawdopodobnie bierze się 
pewna jej jednostronność: szczególne podkreślenie tego, co logiczne w omawianych 
metodach. Co prawda, wydaje się, że akurat to, co logiczne jest decydujące w metodologii. 

2. Książka ta zawiera tylko rzeczy bardzo elementarne. Tak ważne teorie, jak np. teoria 

prawdopodobieństwa lub szczegóły metody historycznej zostały albo zupełnie nie 
uwzględnione, albo tylko zarysowane. Było to jednak konieczne, aby na tych niewielu 
stronach móc powiedzieć to, co istotne. Wyłączone zostało szczególnie wszystko, co 
zakładałoby jakąkolwiek znajomość matematyki - z wyjątkiem zupełnie prostych operacji 
rachunkowych - i logiki matematycznej. Tak samo, aby tekst uczynić lepiej zrozumiałym dla 
laika, zrezygnowano częściowo z fachowej terminologii. 

3. Pomimo dogmatycznej formy książka ta jest referatem. Autor nie bierze osobiście 

żadnej odpowiedzialności za reguły i uzasadnienia, które opisuje. Gdyby pisał metodologię 
systematycznie, wypadłaby ona być może całkowicie inaczej niż treść tej książki. 

4. Poglądy tutaj referowane są poglądami metodologów,  nie  zaś  samych  naukowców.  W  

tej mierze jest to zatem książka o współczesnej filozofii. Jednakże słowo “filozofia” musi być 
tutaj rozumiane w bardzo wąskim i niepotocznym sensie, ponieważ prawdziwie filozoficzne 
pytania, np. te, które dotyczą natury logiki lub podstaw indukcji zostały prawie całkowicie 
pominięte. Książka omawia wyłącznie metody, nie zaś ich interpretacje i ostateczne 
uzasadnienia. 

background image

 

8

I. WPROWADZENIE 

 

1. Terminologia 

 

Aby jednoznacznie zreferować treść współczesnych teorii metodologicznych, musimy 

posłużyć się dokładnie w nich ustaloną terminologią. Z tego powodu właściwy wykład 
należy poprzedzić kilkoma ustaleniami terminologicznymi. Nie zamierzamy przy tym 
podawać żadnych twierdzeń, lecz reguły używania pewnych słów i zwrotów. Reguły te będą 
nieraz przybierały formę zdań, które mogłyby być rozumiane jako twierdzenia o rzeczach; 
chodzi tutaj jednak tylko o wyjaśnienia, jak w tej książce rozumiemy odpowiednie słowa. 

Ogólnie rzecz biorąc, nasza terminologia należy do wspólnego dobra filozofów, jednak 

pewne wyrażenia używane są przez różnych myślicieli w różnym sensie. W takich 
wypadkach trzeba było wybrać jedno znaczenie i w tym sensie to, co tu przedstawiamy, jest 
konwencjonalne: mówimy, że to a to wyrażenie rozumiemy w ten a ten sposób. 

 

Terminologia ontologiczna. Świat składa się z rzeczy (substancji), np. gór, roślin, ludzi 

itd.,  które  określone  są  przez  różne  cechy  -  np.  barwy,  kształty,  dyspozycje  -  i  wzajemnie  
połączone różnorakimi relacjami. Ogólną nazwą filozoficzną dla wszystkiego, co jest i co 
może  być,  jest  “byt”:  zgodnie  z  tym  tak  samo  rzeczy,  jak  cechy  i  relacje  nazywane  są 
“bytami”. W każdym bycie można odróżnić dwa aspekty lub momenty: to, czym [was] on 
jest - a więc jego istotę, jego “co” [Washeit], uposażenie treściowe [Sosein],  jego  esencję  -  
oraz moment, który polega na tym, że byt jest - jego istnienie, egzystencję. 

Gdy pewien byt jest taki a taki - np. jeśli pewna rzecz jest czerwona albo pewna 

geometryczna figura posiada dwa razy większą powierzchnię niż inna - mamy do czynienia z 
pewnym stanem rzeczy [Sachverchalt]:  przedmiot  (tutaj  w  najogólniejszym  sensie,  a  więc  
jako byt) ma się tak a tak, tzn. jest taki a taki. 

Stany rzeczy nie są od siebie niezależne. Przeciwnie, często jest tak, że jeśli pewien stan 

rzeczy istnieje, wtedy istnieje także inny. Świat może być pomyślany jako układ stanów 
rzeczy. Rzeczywiście, sam w sobie jest on kolosalnym, w najwyższym stopniu 
skomplikowanym stanem rzeczy, w którym wszystko, co jest i co może być, połączone jest 
nieskończoną siecią stosunków ze wszystkim innym. 

Oczywiście, nie twierdzi się, że nie byłoby możliwe pomnożenie lub redukcja 

wymienionych kategorii. Faktycznie w dziejach filozofii twierdzono czasem np., że nie ma 
żadnych rzeczy, lecz tylko cechy lub relacje; inni myśliciele nauczali, iż istnieje tylko jedna 
jedyna rzecz. Nie brakuje także takich, którzy sprowadzają wszystko do wielości rzeczy. 
Listę tego typu doktryn można byłoby dowolnie dalej prowadzić,  jednakże z 
metodologicznego punktu widzenia spory te są prawie bez znaczenia. “Głębsza” analiza 
dozwala być może na jedną z wymienionych redukcji, lecz w praktyce naukowej stale używa 
się wszystkich tych kategorii. Uderzające jest też, iż w odniesieniu do tych kategorii wśród 
czołowych myślicieli naszego kręgu kulturowego odnajdujemy daleko idącą zgodność: 
Platon, Arystoteles, Plotyn, Augustyn, Tomasz, Spinoza, Leibniz, Kant, Hegel, Hussler, 
Whitehead, używają wszyscy języka, w którym występują nazwy dla naszych kategorii, 
niezależnie od tego, jak rozumieją świat “sam w sobie”. 

 

background image

 

9

Terminologia psychologiczna. Metodologia ma do czynienia z wiedzą. Czym ta wiedza 

jest, to trudne i wielce sporne pytanie. Tutaj chcemy tylko opisać sens, który temu słowu 
nadajemy. 

(1) Traktujemy wiedzę jako coś psychicznego,  a  więc  jako  coś,  co  można  odnaleźć  w  

duszy i tylko w niej; chcemy także ograniczyć wiedzę do wiedzy ludzkiej. Nie ujmujemy jej 
w sensie aktu, a więc pewnego procesu, lecz w sensie cechy. Dokładniej powiedziawszy, jest 
ona dla nas pewnym stanem. Wiedza jest mianowicie tym, dzięki czemu jakiś człowiek 
zostaje nazwany “wiedzącym” - dokładnie tak, jak dzielność jest tym, dzięki czemu zostaje 
on nazwany “dzielnym”, a siła tym, z powodu czego mówi się o pewnym wole lub motorze, 
że jest silny. Wynika stąd, że w tym sensie nie ma żadnej wiedzy <w sobie> - a więc wiedzy 
poza psychiką konkretnego pojedynczego  człowieka. Każda wiedza  jest  wiedzą 
indywidualnego człowieka. 

We współczesnej filozofii dosyć dużo mówi się o ponadindywidualnej wiedzy. Ten 

zwyczaj mówienia jest jednakże uwarunkowany albo tym, że myśli się o przedmiocie wiedzy 
(w naszym sensie), albo tym, że wprowadza się metafizyczne założenie zbiorowego 
podmiotu, mniej więcej w sensie heglowskiego ducha obiektywnego. W metodologii celowe 
jest jednak terminologiczne odróżnienie wiedzy jako zjawiska psychicznego od jej treści, a 
wymieniona teza metafizyczna (skądinąd wielce problematyczna) jest dla niej bez znaczenia, 
ponieważ ostatecznie metoda może być zastosowana zawsze i tylko przez indywidualnego 
człowieka, nie zaś przez rzekomego ducha obiektywnego. 

(2) Wiedza ma zawsze pewien przedmiot: to, co się wie. Przedmiot ten jest zawsze jakimś 

stanem rzeczy. Ściśle biorąc rzeczy ani cechy, ani relacji nie można wiedzieć: jeśli wie się 
coś, to wie się zawsze, że dana rzecz albo wchodząca w grę cecha, lub relacja jest tak a tak 
uposażona lub że po prostu istnieje, a więc wie się pewien stan rzeczy. 

(3) Przedmiot zostaje w wiedzy do pewnego stopnia odbity. Rzeczy, cechy i relacje są 

odbite w pojęciach, stany rzeczy w zdaniach. Zgodnie z tym, co właśnie powiedzieliśmy, 
pojęcie nie wystarcza dla wiedzy: wiedza odnosi się do stanów rzeczy, te zaś zostają odbite 
dopiero w zdaniach. Dopiero zdania wystarczają dla wiedzy. 

(4) Wymienione wyżej odbicia mogą być traktowane albo subiektywnie, albo 

obiektywnie. Jeśli traktuje się je subiektywnie, wtedy chodzi o pewnego rodzaju struktury 
psychiczne
, które stanowią jedną część ludzkiej psychiki; obiektywnie patrząc, mamy do 
czynienia z ich treścią, z tym, co odpowiednie struktury psychiczne odbijają. Można byłoby 
wprawdzie mniemać, że owa treść jest czymś rzeczywistym, pewnym bytem, mianowicie 
bytem, którego dotyczy wiedza. Ale tak nie jest. Aby to zrozumieć, wystarczy zauważyć, że 
istnieją również tzw. zdania fałszywe - tego rodzaju zdania mają oczywiście pewną treść, nie 
są tylko czystymi tworami psychicznymi, a mimo to nie są odbiciami realnego świata. 

Z tego powodu wyrażenia “pojęcie” i “zdanie” są dwuznaczne: należy odróżnić pojęcie 

subiektywne i zdanie subiektywne  - a więc  struktury  psychiczne  -  od pojęcia obiektywnego i 
zdania obiektywnego, które nie są wcale strukturami psychicznymi, lecz treściami 
odpowiednich subiektywnych pojęć czy też zdań. 

(5) Każde poznanie dochodzi do skutku dzięki pewnemu procesowi psychicznemu. 

Wiedza jest dopiero rezultatem tego procesu. Proces ten nie jest stanem, lecz czynnością 
podmiotu.  Chcemy  go  nazwać  “poznawaniem”  [Erkennen].  Poznawanie  jest  zatem, 
dokładnie tak jak wiedza, czymś psychicznym, występującym w indywidualnym człowieku. 
W przeciwieństwie jednak do pojęć i zdań obiektywnych nie istnieje “obiektywne 
poznawanie”; coś takiego jest absurdem. 

Momentem szczytowym poznawania w pełnym sensie jest sąd, poprzez który zdanie 

obiektywne zostaje stwierdzone (albo  zaprzeczone).  Odpowiedni  “niższy” proces 

background image

 

10 

poznawania, który prowadzi do utworzenia pojęcia subiektywnego i do pojmowania 
obiektywnego pojęcia, chcemy nazwać “pojmowaniem” [Begreifen]

Faktycznie w procesie poznawania oba te akty są ze sobą  ściśle złączone; dodatkowo 

posiadają one bardzo skomplikowaną strukturę. Struktura ta nie będzie jednak przedmiotem 
naszego zainteresowania. Należy jeszcze zauważyć, że niektórzy myśliciele (np. scholastycy 
i Kant) używają słowa “sąd” w tym sensie, który my nadajemy słowu “zdanie”. W naszej 
terminologii sąd jest jednak zawsze pewnym procesem, podczas gdy zdanie jest tworem 
obiektywnym, treściowym. 

(6) Od poznawania trzeba odróżnić myślenie. Chcemy mianowicie wyrażeniu “myślenie” 

dać pewien szerszy zakres: rozumiemy przez nie pewien ruch duchowy [geistige Bewegung] 
od jednego przedmiotu do drugiego. Tego rodzaju ruch nie potrzebuje być koniecznie 
poznawaniem. Możemy także myśleć w ten sposób, że w wolnej chwili przypominamy sobie 
po kolei różne rzeczy. Zgodnie z tym poznawanie należałoby ująć jako poważne myślenie
którego celem jest wiedza. 

 

Terminologia semiotyczna. Aby nasze pojęcia i zdania przekazywać innym i aby sobie 

samym ułatwić myślenie, używamy znaków [Zeichen], szczególnie znaków języka [Sprache] 
pisanego i mówionego, który składa się ze słów lub podobnych symboli. Ważne są przy tym 
dwa następujące fakty: 

(1) Język nie odbija bezpośrednio bytu, lecz obiektywne pojęcia i obiektywne zdania. Nie 

wypowiadamy bytu tak, jak on istnieje, ale tak, jak go myślimy. Jest to bardzo ważne 
stwierdzenie, którego zlekceważenie może prowadzić do poważnych błędów. 

(2) Język nie zawsze adekwatnie odbija obiektywne pojęcia i zdania. Często dzieje się tak, 

że pewien znak języka reprezentuje różne tego rodzaju struktury obiektywne 
(wieloznaczność)  lub odwrotnie: wiele znaków odwzorowuje tę samą strukturę 
(synonimiczność). 

Istnieje naturalna i całkiem uprawniona tendencja do kształtowania języka w ten sposób, 

aby reprezentował pojęcia obiektywne i zdania obiektywne tak adekwatnie, jak to tylko jest 
możliwe. Taka sytuacja jest jednak rzadko urzeczywistniającym się ideałem. Ponieważ język 
odgrywa dominującą rolę w ludzkim poznawaniu (już z tego powodu, że poznawanie to jest 
uwarunkowane społecznie, tj. przez to, co inni ludzie poznali i za pośrednictwem języka 
udostępnili), analiza języka, jego interpretacja należy do najważniejszych składników metody 
poznania. 

Znak dla pojęcia obiektywnego chcemy określić jako “nazwę” [Namen], a znak dla 

obiektywnego zdania jako “wypowiedź” [Aussage]

1

W ten sposób otrzymujemy następującą 

tabelę, która streszcza naszą terminologię: 

 

 

                                                

1

 W zwiazku z tym, ze Autor uzywa slowa “Satz” (zdanie) w kontekscie przeciwstawienia pojecie - zdanie 

(pojecie subiektywne - zdanie subiektywne, pojecie obiektywne - zdanie obiektywne) i jednoczesnie rezerwuje 
slowo “Urteil” (sad) dla procesu stwierdzania lub zaprzeczania zdania obiektywnego, to w tym fragmencie 
ksiazki pozostaje tylko jedna mozliwosc oddania niemieckiego slowa “Aussage” - wlasnie jako “wypowiedz”. 
Dalej jednak nalezy tlumaczyc “Aussage” jako “zdanie”, gdyz przy tlumaczeniu go jako “wypowiedz” 
powstalyby wyrazenia klócace sie z polskimi zwyczajami terminologicznymi, np. “logika wypowiedzi” 
(Aussagenlogik) zamiast wlasciwego “logika zdan”. W miejscach, gdzie moglyby powstac nieporozumienia, 
podaje w nawiasach terminy niemieckie. Zasadniczo wiec w dalszych partiach tekstu wszedzie, gdzie wystepuje 
slowo “zdanie”, jest ono tlumaczeniem niemieckiego “Aussage” i nalezy je rozumiec w sensie okreslenia 
podanego wyzej przez Autora. tzn. jako znak dla zdania obiektywnego (przypis tlumacza). 

background image

 

11 

dziedzina tego, co realne: 

byt 

stan rzeczy 

dziedzina procesów 
poznawania: 

 

pojmowanie 

 
sądzenie 

dziedzina struktur 
obiektywnych: 

 

pojęcie obiektywne 

 

zdanie obiektywne 

dziedzina struktur 
subiektywnych: 

 

pojęcie subiektywne 

 

zdanie subiektywne 

dziedzina języka: 

nazwa 

wypowiedź 

 

Jest to oczywiście tylko tymczasowa orientacja, która dalej zostanie wielorako pogłębiona. 

 

Terminologia teoriopoznawcza. Zdanie obiektywne - a stąd też zdanie subiektywne i 

sensowna wypowiedź - jest albo prawdziwe, albo fałszywe. Znaczenie tych wyrażeń chcemy 
tutaj określić w sposób następujący: jakieś zdanie jest prawdziwe ściśle wtedy, gdy jest ono 
trafne, tzn. jeśli odpowiadający mu stan rzeczy istnieje. Jest ono ściśle fałszywe wtedy, gdy 
nie jest ono trafne, tzn. jeśli odpowiadający mu stan rzeczy nie istnieje. Słowo “prawda” ma 
znaczyć tu tyle, co “własność pewnego zdania (czy też wypowiedzi) polegająca na tym, że 
odpowiadający jemu (jej) stan rzeczy istnieje”. Analogicznie można zdefiniować sens słowa 
“fałsz”. 

Jest to oczywiście tylko jedno z bardzo licznych znaczeń słowa “prawda”, gdyż nie tylko 

np. w języku teorii sztuki ma ono przynajmniej tuzin różnych znaczeń, lecz także w obrębie 
samej logiki istnieje zwyczaj używania go w wielorakim sensie. Ponadto wielu filozofów 
nadaje temu słowu inne, mniej lub więcej uprawnione (tzn. odpowiednie) znaczenia. 

Wybieramy wszelako wyżej wymienione znaczenie, gdyż, po pierwsze, występuje ono w 

każdej nauce (przynajmniej jako jedno obok innych) i, po drugie, dlatego że, jak się wydaje, 
wszystkie inne definicje w jakiś sposób je zakładają. Jeżeli ktoś mówi np., że zdanie jest 
prawdziwe, gdy odpowiada autentycznej egzystencji człowieka je akceptującego, to 
natychmiast na wyższym poziomie powstaje pytanie: czy jest prawdą,  że  zdanie  to 
odpowiada autentycznej egzystencji? itd. I tu oczywiście “prawda” może mieć tylko wyżej 
wymieniony sens. Gdyby ktoś twierdził, że każda prawda jest względna (a więc przypisywał 
temu słowu całkowicie inny sens, niż my to czynimy), to musiałby jednak w naszym sensie 
zapytać: czy jest to prawda? 

Jakkolwiek by było, tyle wydaje się pewne, że każda nauka dąży do ustanowienia 

prawdziwych wypowiedzi (w powyższym sensie): jest to ostatecznym celem naukowego 
poznawania. Oczywiście nie mówi się tym samym, że cel ten jest zawsze osiągany lub że jest 
osiągalny we wszystkich dziedzinach, jednak tendencja kierująca się do niego jednoznacznie 
determinuje każde poznawanie. Dlatego przyjęty przez nas tutaj sens “prawdy” jest 
podstawowy dla metodologii. 

Cel ten można oczywiście osiągnąć w dwojaki sposób: (1) tak, że (zmysłowo albo 

duchowo) oglądamy odpowiedni stan rzeczy; jeżeli ktoś chce wiedzieć np., czy zdanie “Ten 
stół tutaj jest brązowy” jest prawdziwe, wtedy wystarczy się przyjrzeć temu stołowi; tego 
rodzaju  poznawanie  chcemy  nazwać  poznawaniem bezpośrednim;  (2)  oraz tak,  że 
przyglądamy się nie samemu odpowiedniemu stanowi rzeczy, lecz patrzymy na inne stany 
rzeczy  i  wnioskujemy z nich o tym pierwszym. Ten typ poznawania chcemy nazwać 
poznawaniem pośrednim. Należy zauważyć, że każda interpretacja znaku jest poznawaniem 
pośrednim:  tym,  co  widzimy,  są  tu,  z  jednej  strony,  materialne  znaki  (takie  jak  małe  plamy  
suchego atramentu), a z drugiej strony (duchowo) widzimy pewne ogólne związki między 

background image

 

12 

tego typu znakami a stanami rzeczy. Stąd w konkretnym wypadku wnioskujemy o znaczeniu 
znaków. 

Oczywiście, sam fenomen poznawania pośredniego przedstawia się jako szczególnie 

zagadkowy. Trudno jest początkowo dobrze zrozumieć, jak tego rodzaju poznawanie ma być 
możliwe, natomiast to, że wiele rzeczy poznajemy pośrednio - że, jak się wydaje, do każdego 
poznawania przynajmniej domieszane jest poznawanie pośrednie - pozostaje poza dyskusją. 
Bardzo trudne problemy teoriopoznawcze przedstawia także istota poznawania pośredniego, 
ponieważ jednak jesteśmy nastawieni wyłącznie na metodologię, chcemy to zagadnienie 
opuścić i założyć sam fakt, że tego rodzaju poznawanie istnieje. 

 

 

2. Logika, metodologia i nauka 

 

Dla rozumienia teorii metodologicznych konieczne jest także zwięzłe opisanie miejsca 

metodologii w systemie nauk. Z tego powodu musimy zająć się krótko pojęciem logiki - 
której częścią jest metodologia - i pojęciem nauki. 

 

Logika. Mało istnieje słów - również wśród fachowych wyrażeń  filozoficznych - które są 

tak wieloznaczne jak słowo “logika”. Jeśli pozostawimy poza rozważaniami wszystkie 
interpretacje logiki, które nie mają nic wspólnego z wnioskowaniem, to mimo to mamy do 
czynienia z wieloznacznością albo, lepiej powiedziawszy, z trójpodziałem dziedziny, która 
jest określana przez to słowo. Logika pojęta jako nauka odnosząca się do wnioskowania 
obejmuje mianowicie trzy dyscypliny, które powinny być ściśle oddzielane. 

(1) Logika formalna. Logika formalna rozważa tzw. prawa logiczne, tzn. zdania, “według 

których” musi się wnioskować, jeśli chce się od jednych zdań prawdziwych dojść do innych 
zdań prawdziwych. Istota logiki formalnej przedstawia znowu trudne problemy, jednakże na 
kilku przykładach łatwo jest pokazać, o czym ona traktuje. Tego typu przykładem jest znany 
modus ponendo ponens: “Jeżeli: ma miejsce A, wtedy także B; i ma miejsce A, wtedy B”. Jest 
to prawo logiczne, gdyż jeśli podstawimy jakiekolwiek zdania za nasze litery “A”  i  “B”, 
otrzymamy zdanie prawdziwe. Inaczej powiedziawszy: możemy za pomocą tego prawa z 
jednych prawdziwych zdań wyprowadzić inne prawdziwe zdania. Innym przykładem jest 
sylogizm Barbara: “Jeżeli wszystkie M są P i wszystkie S są M, wtedy także wszystkie S są 
P”.  Logika  formalna zajmuje się tego rodzaju prawami,  ich formułowaniem, 
porządkowaniem, metodami ich weryfikacji itd. 

(2)  Metodologia. Można byłoby mniemać, że sama logika formalna wystarczyłaby do 

analizy pośredniego poznawania. A jednak tak nie jest. W praktyce badania naukowego 
okazuje; się bowiem, że te same prawa logiczne mogą być zastosowane w różny sposób. Inną 
rzeczą jest samo prawo logiczne, inną zaś wnioskowanie, które przeprowadza się według 
tego prawa. Tak np. istota znanego podziału myślenia na dedukcyjne i indukcyjne polega nie 
na użyciu różnych praw logiki, lecz na różnym użyciu tych samych praw. Metodologia jest 
właśnie teorią zastosowania praw logiki do różnych dziedzin. 

(3) Filozofia logiki. W końcu można też postawić różne pytania dotyczące samej logiki i 

natury jej praw. O co tutaj chodzi? O twory językowe, procesy psychiczne, struktury 
obiektywne czy też nawet o stany rzeczy? Czym jest właściwie prawo logiczne? Skąd wiemy, 
że jest ono prawdziwe? I czy w tym kontekście można w ogóle mówić o prawdzie? Czy 
prawa logiczne obowiązują “w sobie”, czy też są tylko supozycjami [Annahmen]? Dalej, 
prawa logiczne zawierają często wyrażenie “dla wszystkich”. Co to wyrażenie właściwie 

background image

 

13 

znaczy?  Czy  w  ogóle  istnieje  to,  co  ogólne?  Jeżeli  coś  takiego  istnieje,  to  gdzie  to  można  
znaleźć? W psychicznym, w obiektywnym czy te w realnym obszarze - albo być może tylko 
w językowym? Te i podobne pytania nie należą oczywiście ani do logiki formalnej, ani do 
metodologii: tworzą one przedmiot filozofii logiki. 

Najważniejsze jest przy tym ścisłe oddzielanie tych trzech dziedzin. Wiele zła wyrządzono 

dostatecznie ich nie odróżniając. 

 

Metodologia. Drugą część logiki nazwaliśmy metodologią Słowo to pochodzi z greckich 

słów “μετα” - “wzdłuż” i “οδός” - “droga”. Znaczy więc ono dosłownie tyle, co “λόγος”, a 
więc “mówienie o (poprawnym)-chodzeniu-wzdłuż-drogi”. Metoda jest sposobem, w jaki 
musimy postępować w pewnej dziedzinie, tzn. sposobem, w jaki musimy porządkować nasze 
działanie, a mianowicie przyporządkowywać je pewnemu celowi. Metodologia jest teorią 
metody. 

Metodologię można sformułować dla każdej dziedziny: tak np. istnieją metodologie 

chemii, dydaktyki, ascetyki i jeszcze wiele innych. Można je podzielić na dwie klasy: te, 
które omawiają  techniki działania fizycznego, i te, które omawiają techniki działania 
duchowego. Tutaj interesują nas tylko te drugie, przy czym należałoby zauważyć, że w wielu 
dziedzinach, np. w archeologii, chemii, anatomii itd., badanie naukowe potrzebuje instrukcji 
także dla czynności fizycznych. 

W dziedzinie działań duchowych można znowu odróżnić różne klasy metod. Zajmiemy 

się  tutaj wyłącznie metodami myślenia, a więc wskazaniami dla myślenia poprawnego. 
Odpowiednia metodologia, tzn. nauka o poprawnym myśleniu, odnosi się oczywiście do 
myślenia poważnego, a więc do  poznawania. Nie wszystkie jednak metody myślenia 
poważnego będą nas tutaj interesować. Pozostawimy poza rozważaniami metody tzw. 
myślenia praktycznego, np. teorii organizacji albo strategii, i ograniczymy się do myślenia 
teoretycznego. Różnica między nimi polega na tym, że myślenie praktyczne zawsze odnosi 
się bezpośrednio do czegoś, co myślący może wykonać:  chce  się  oczywiście  w  ten  sposób  
osiągnąć pewną wiedzę, ale tylko taką, jak to lub tamto można byłoby zrobić. W 
przeciwieństwie do tego myślenie teoretyczne nie posiada żadnych takich zamiarów: odnosi 
się ono wyłącznie do stanów rzeczy, które chciałoby uchwycić, pomijając zupełnie, czy te 
stany rzeczy dałoby się w jakiś sposób wykorzystać, czy nie. 

Dla każdego obszaru myślenia teoretycznego istnieją specjalne metody i stąd też specjalne 

metodologie. Omawiane są one w ramach poszczególnych nauk. Ale istnieje także ogólna 
metodologia
 myślenia teoretycznego; omawia ona metody, które znajdują zastosowanie w 
każdym myśleniu teoretycznym albo przynajmniej w znacznej części nauk. Ta i tylko ta 
metodologia jest częścią logiki - i tylko ona będzie tutaj omawiana. Jest to ogólna 
metodologia myślenia naukowego. 

 

Nauka. Słowo, “nauka” posiada, między innymi, dwa ściśle skoordynowane, lecz różne 

znaczenia. Można mianowicie słowo to rozumieć albo w subiektywnym, albo w 
obiektywnym sensie. 

(1) Nauka rozumiana subiektywnie nie jest niczym innym niż wiedzą systematyczną. Jest 

ona (a) wiedzą, a więc pewną własnością ludzkiego - indywidualnego - podmiotu. Kto, ja się 
mówi, posiadł naukę, ten ma zdolność do rozumienia wielu rzeczy z jej dziedziny i do 
poprawnego przeprowadzania (duchowych) działań w tej dziedzinie. Tak np. człowiek, który 
zna arytmetykę,  ma zdolność rozumienia praw  arytmetycznych i poprawnego 
arytmetycznego liczenia. Nauka w tym sensie nie jest niczym innym niż taką właśnie 
zdolnością, która naturalnie połączona jest z wiedzą we właściwym sensie, tzn. w naszym 

background image

 

14 

przykładzie ze znajomością wielu praw. Ponadto wiedza rozumiana subiektywnie jest (b) 
wiedzą systematyczną. Nie każdy, kto wie coś o pewnej dziedzinie posiada odpowiadającą jej 
naukę, lecz tylko ten, kto systematycznie przebadał tę dziedzinę i kto poza pojedynczymi 
stanami rzeczy zna związki zachodzące między nimi. 

Mówi się niekiedy o czynnościach naukowych, a więc o badaniu. Czynności te nazwane 

są dlatego naukowymi, gdyż cel ich polega na wytworzeniu lub udoskonaleniu nauki w 
sensie subiektywnym. Ten bowiem, kto bada, uczy się itd., stara się o zdobycie wiedzy 
systematycznej. 

(2) Nauka rozumiana obiektywnie nie jest wiedzą lecz układem zdań obiektywnych. W 

tym sensie mówi się np. “Matematyka uczy, że...” albo “Bierzemy z astronomii następując 
twierdzenie...” itd. Tak rozumiana nauka nie istnieje oczywiście “w sobie”, ale nie jest ona 
także związana z pojedynczy człowiekiem. Przy takim rozumieniu chodzi w niej raczej o 
pewien twór społeczny, istniejący w myśleniu wielu ludzi, a mianowicie istniejący często w 
ten sposób, że żaden z tych ludzi nie zna wszystkich należących do niej zdań. Nauka 
rozumiana obiektywnie posiada następujące cechy: 

(a) Jest ona systematycznie uporządkowanym układem zdań obiektywnych - odpowiednio 

do systematycznego charakteru nauki w subiektywnym sensie tego słowa. 

(b) Do nauki zaliczają się nie wszystkie należące do jej dziedziny zdania, lecz tylko takie, 

które  znane są przynajmniej jednemu człowiekowi. Dokładniej powiedziawszy: poza 
zdaniami komuś znanymi nie ma żadnych zdań faktycznych, lecz tylko możliwe. Nauka nie 
składa się z możliwych, lecz z faktycznie utworzonych zdań. Dlatego można mówić o 
rozwoju, postępie nauki. Dochodzi on do skutku w ten sposób, że ludzie poznają nowe stany 
rzeczy i odpowiednio do nich tworzą nowe zdania. 

(c) Nauka jest, jak powiedzieliśmy, tworem społecznym.  Z  tego  powodu  należą  do  niej  

tylko takie zdania, które w jakiś sposób zostały zobiektywizowane, tzn. przedstawione za 
pomocą znaków, przedstawione tak, że przynajmniej zasadniczo dostępne są innym ludziom. 
Można byłoby sobie być może pomyśleć także jakąś indywidualną naukę, zbudowaną przez 
pojedynczego człowieka i tylko jemu znaną; ktoś taki nie potrzebowałby jej w ogóle 
przedstawiać za pomocą znaków. Faktycznie jednak taka nauka nie istnieje. 

 

Nauka i logika. Z naszego opisu nauki wynika, że jest ona istotnie zależna od logiki. 

Zależność ta ma różnoraki sens. 

Jeśli chodzi najpierw o naukę w rozumieniu obiektywnym, to jest jasne, że musi być ona 

zbudowana logicznie. Nauka jest bowiem zbudowana systematycznie, tzn. jej zdania znajdują 
się we wzajemnych stosunkach logicznych. We wczesnych fazach swojego rozwoju nauka 
zawiera często oczywiście tylko pewną mnogość nie połączonych wzajemnie zdań. Jest to 
jednak przez wszystkich naukowców traktowane jako coś niezadowalającego i głównym 
dążeniem każdego badania naukowego jest nie tylko odkrywanie nowych stanów rzeczy, lecz 
także (a być może przede wszystkim) logiczny porządek już ustalonych zdań. Logika - a 
mianowicie tutaj logika formalna - tworzy więc niezbędne ramy dla tak rozumianej nauki, 
która zawsze musi zakładać logikę. 

Również dla nauki w sensie subiektywnym logika stanowi założenie, gdyż nauka ta (jako 

stan) jest pewną wiedzą systematyczną, polegającą na pojmowaniu nauki w sensie 
obiektywnym. Tworzące tę wiedzę sądy muszą być więc między sobą tak samo połączone jak 
zdania nauki obiektywnej. 

Jeśli tak jest, to także badanie naukowe musi być prowadzone przez logikę i to nawet w 

podwójny sposób: (1) Przede wszystkim oczywiście badaczowi nie tylko nie wolno gwałcić 
praw logicznych, lecz musi on postępować zgodnie z tymi prawami. W większości bowiem 

background image

 

15 

wypadków poznawanie naukowe jest poznawaniem pośrednim, a więc wnioskowaniem. Stąd 
logika formalna jest niezbędnym założeniem badania naukowego. (2) Ponadto w każdym 
takim badaniu musi się, jak się mówi, postępować “metodycznie”. Znaczy to, że należy 
zastosować pewne poprawne metody. Metody takie są opracowywane w każdej nauce 
zgodnie z rodzajem przedmiotów, którymi się ona zajmuje. Jednak każde badanie naukowe 
potrzebuje także pewnych ogólnych zasad metodycznych obowiązujących dla wszystkich - 
lub przynajmniej dla wielu różnych - nauk. Zasady te rozważane są w metodologii, która, jak 
powiedzieliśmy, tworzy jedną z części logiki. Tym samym badanie naukowe zakłada także 
logikę w szerszym sensie tego słowa. 

Nie należy jednak tego tak rozumieć, jakby naukowiec musiał nauczyć się logiki czy też 

metodologii zanim przystąpi do badania. Przeciwnie, wiadomo, że znajomość żadnej z nich 
nie jest niezbędna w fazach początkowych jakiejś nauki - wystarczają naturalne zdolności. 
Jest także faktem, że zasady logiki dopiero wtedy zostają wyabstrahowane z nauk i 
sformułowane, gdy te dość daleko postąpią w swoim rozwoju. Jednakże dwie rzeczy 
pozostają  niewątpliwe:  (1)  każda nauka budowana jest według zasad logicznych i 
metodologicznych, nawet wtedy kiedy naukowiec czyni to nieświadomie; (2) zreflektowane 
sformułowanie tych zasad jest zwykle konieczne w dalszych fazach rozwoju danej nauki. 
<Logika naturalna> wystarcza w prostszych zagadnieniach; jeśli jednak dojdzie się do 
bardziej skomplikowanych, to w większości wypadków zawodzi. Regularnie i całkowicie 
zawodzi ona wtedy, gdy chcemy zdać sobie sprawę z sensu tego, co dokonało się w nauce: w 
tym wypadku niezbędna jest dokładna znajomość logiki formalnej i metodologii. 

 

Plan książki. Po tym, co powiedzieliśmy, można byłoby sądzić, że ogólna metodologia 

nauk odnosi się wyłącznie do poznawania pośredniego. Tak jednak nie jest. Także w 
dziedzinie poznawania bezpośredniego istnieją pewne metody, które zostały współcześnie 
technicznie rozwinięte i stały się przedmiotem metodologii ogólnej. Wyróżnione miejsce 
zajmuje wśród nich metoda fenomenologiczna. Jest ona metodą duchowego patrzenia i 
opisywania tego, co zobaczone. Zawiera przy tym wiele reguł, które obowiązują całkowicie 
ogólnie, tzn. dla każdego myślenia. Chodzi w niej o jedną z nowszych zasad, która nie tylko 
używana jest przez mniej więcej połowę ogółu filozofów, lecz także stosowana poza filozofią 
w różnych naukach humanistycznych i która, jak się wydaje, znajduje coraz większe uznanie. 
Logika stoi z nią w ścisłym związku, mianowicie jeśli chodzi o trzecią część logiki, tzn. 
filozofię logiki. Metodę fenomenologiczną będziemy rozważać najpierw. 

Z metod pośrednich opracowano w ostatnich czasach trzy grupy. W pierwszej chodzi o ten 

typ poznania pośredniego, który polega na interpretacji jakiegoś języka. Ze względu na 
szczególną wagę języka w wielu naukach (przede wszystkim historycznych, lecz także 
matematycznych),  analiza języka należy do ogólnej teorii metod. Do pewnego stopnia 
stanowi ona człon przeciwny dla metody fenomenologicznej: także w niej analizuje się 
rzeczy, tylko że w całkiem inny, pośredni sposób, tzn. poprzez układ znaków. 

W dalszym ciągu będziemy mieli do czynienia z samym wnioskowaniem. Spotkamy się 

przy tym z dwoma rodzajami wniosków: dedukcyjnymi  i redukcyjnymi.  (Znaczenie tych 
wyrażeń zostanie podane później). 

Otrzymujemy zatem następujący podział:  

1. metoda fenomenologiczna, 

2. analiza języka, 

3. metoda dedukcyjna,  

4. metoda redukcyjna. 

background image

 

16 

II. METODA FENOMENOLOGICZNA 

 

3. Uwagi ogólne 

 

Historyczne uwagi wstępne. Nazwy “fenomenologia” użył po raz pierwszy, jak się 

wydaje, J. H. Lambert w swoim Neues Organon (1764). Następnie słowo to występuje także 
u

 Kanta

 (Metaphysische Anfangsgründe der Naturwissenschaft,  1786),  Hegla 

(Phänomenologie des Geistes, 1807)

2

,  Renouviera  (Fragments de la philosophie de Sir W. 

Hamilton, 1840), W. Hamiltona (Lectures on Logic, 1860), Amiela (Journal intime, 1869), E. 
von Hartmanna (Phänomenologie des sittlichen Bewusstseins, 1879) i innych. Jego znaczenie 
u każdego z tych autorów jest bardzo różne, żaden z nich jednak nie używał go dla określenia 
pewnej szczególnej, dokładnie zdeterminowanej metody myślenia. 

Dopiero Edmund Husserl (1859-1938) wprowadził słowo “fenomenologia” w tym sensie. 

Jego metodologiczne idee wywarły decydujący wpływ na europejską i częściowo również 
amerykańską filozofię. Pomiędzy dwiema wojnami światowymi utworzyła się wokół niego 
znacząca szkoła filozoficzna (M. Scheler, R. Ingarden, M. Farber, E. Stein, O. Becker, E. 
Fink, A. Pfänder, A. Koyré i inni). Później, z pewnymi zmianami, jego metodę przejęli 
egzystencjaliści. Jest ona dzisiaj najważniejszym sposobem postępowania w tej szkole (G. 
Marcel, M. Heidegger, J.-P. Sartre, M. Merleau-Ponty) i ponieważ w różnych krajach, przede 
wszystkim w Niemczech, we Francji i we Włoszech, egzystencjalizm wywarł silny wpływ na 
całość nauk humanistycznych, to przez to także metoda fenomenologiczna stała się ważna dla 
tych dyscyplin. Również kilku niezależnych myślicieli - jak N. Hartmann - używa pewnej 
odmiany metody fenomenologicznej. Można więc bez przesady twierdzić, że przynajmniej na 
kontynencie europejskim metoda ta ma decydujące znaczenie dla filozofii.  W 
przeciwieństwie do tego w północnoamerykańskiej i angielskiej filozofii jest ona mało 
używana. 

 

Metodologiczne uwagi wstępne. Nie jest łatwo dokładnie określić, jakie reguły metody 

fenomenologicznej były uważane przez Husserla za podstawowe. Rozwijał on bowiem tę 
metodę w trakcie swoich badań filozoficznych stopniowo i nigdy jasno jej nie streścił. Tylko 
przygodnie pojawiają się w jego pismach uwagi metodologiczne i ponadto nie są one zawsze 
łatwo zrozumiałe. Dodatkowo dochodzi do tego fakt, że słowo “fenomenologia” oznacza u 
Husserla zarówno metodę jak też pewną doktrynę. Żadnej metody nie można wprawdzie 
całkowicie oddzielić od pewnych treściowych założeń, ale w tym wypadku splecenie metody 
i treści jest tak ścisłe, że często wydaje się wątpliwe, czy czysto metodologiczne idee dadzą 
się w ogóle całkiem jasno przedstawić. 

   Następujące rozróżnienie posiada jednak znaczenie decydujące. Istotnym rysem metody 

fenomenologicznej jest tzw. redukcja. U Husserla mamy do czynienia z dwiema redukcjami 
“ejdetyczną”  i  “fenomenologiczną” w węższym sensie. Redukcję ejdetyczną Husserl 
opracował  głównie  w  swoich Logische Untersuchungen  (1901),  fenomenologiczną  w 
węższym sensie stosował coraz częściej od Ideen zu einer reinen Phänomenologie und 
phänomenologischen Philosophie
 (1913)

3

 Tutaj  chcemy  zająć  się  bliżej  tylko  pierwszą,  

ejdetyczną odmianą redukcji, a redukcję fenomenologiczną pozostawić całkowicie poza 

                                                

2

  Fenomenologia ducha, tlum. A. Landman, 2 tomy, Warszawa 1963, 1965 (przypis tlumacza). 

3

  Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii. Ksiega pierwsza, tlum. D. Gierulanka. Warszawa 

1975 (przypis tlumacza). 

background image

 

17 

rozważaniem, gdyż jest ona tak ściśle złączona ze specyficzną doktryną Husserla, że z 
trudem da się ją traktować jako metodę o znaczeniu ogólnym. 

 

Istotne rysy fenomenologii. Metoda fenomenologiczna jest szczególnym rodzajem 

postępowania poznawczego. Jej istotnym składnikiem jest pewien typ duchowego oglądania 
przedmiotów, tzn. opiera się ona na intuicji. Intuicja ta odnosi się do tego, co dane. Główna 
zasada fenomenologii brzmi: “z powrotem do rzeczy samych”, przy czym przez “rzeczy” 
należy rozumieć właśnie to, co  dane. Wymaga to jednak trojakiego wyłączenia bądź 
“redukcji”, zwanej także “epoché”: po pierwsze, wyłączenia wszystkiego, co subiektywne: 
należy zająć czysto obiektywną, zwróconą ku przedmiotowi postawę; po drugie, wyłączenia 
wszystkiego, co płynie z różnego typu teorii, jak hipotezy, dowody, wyłączenia w inny 
sposób zdobytej wiedzy - tak że tylko to, co dane dochodzi do głosu: po trzecie, wyłączenia 
wszelkiej  tradycji, tzn. wszystkiego, co inni twierdzili na temat wchodzącego w grę 
przedmiotu. 

Dany przedmiot (“fenomen”) podlega znowu dwojakiego typu redukcji: po pierwsze, 

pozostawia się poza rozważaniem istnienie przedmiotu, a uwaga zostaje skierowana 
wyłącznie na jego uposażenie treściowe [Washeit], na to, czym [was]  dany  przedmiot  jest;  
po drugie, z tego uposażenia treściowego zostaje wyłączone wszystko, co nieistotne i tylko 
istota przedmiotu jest poddana analizie. 

W związku z powyższym należy zauważyć, że “fenomenologiczne” wyłączenie nie jest 

równoznaczne z zaprzeczeniem. Wyłączone elementy pomija się tylko, abstrahuje się od nich 
i rozważa wyłącznie to, co pozostaje. Redukcja ejdetyczna nie zawiera także żadnego sądu 
dotyczącego wartości innych procedur i innych aspektów. Ten, kto postępuje 
fenomenologicznie, nie rezygnuje z późniejszego zastosowania innych procedur i z 
ponownego rozważenia pominiętych aspektów. Zasada redukcji obowiązuje tylko w trakcie 
trwania fenomenologicznych rozważań. 

 

Uprawomocnienie  metody  fenomenologicznej.  Na pierwszy rzut  oka ogląd 

fenomenologiczny wydaje się czymś całkiem prostym, polegającym tylko na uruchomieniu 
duchowej władzy widzenia, w danym wypadku może to być także zewnętrzne poruszanie się, 
np. podróż, zajęcie dogodnej pozycji itd., które czynią przedmiot dobrze widocznym. 
Specjalna metoda, która regulowałaby ruch myśli, wydaje się na pierwszy rzut oka zupełnie 
niekonieczna. 

Jest ona jednak konieczna i to z dwóch względów. (1) Człowiek jest tak ukształtowany, że 

posiada prawie nieprzezwyciężalną skłonność do wkładania w to, co widzi, obcych - w 
przedmiocie wcale nie danych - elementów. Elementy te wkładane są albo z powodu naszych 
subiektywnych emocjonalnych nastawień (człowiek tchórzliwy widzi siłę wroga jako 
podwójną), albo z powodu w inny sposób zdobytej wiedzy. Wprojektowujemy w dany 
przedmiot nasze hipotezy, teorie, wyobrażenia itd. W redukcji ejdetycznej chodzi zaś o to, 
aby widzieć sam dany przedmiot i poza tym nic innego. Aby to osiągnąć musi być 
zastosowana starannie opracowana i wyćwiczona metoda. (2) Żaden przedmiot nie jest 
prosty, każdy jest nieskończenie złożony, składa się z różnych komponentów i aspektów, 
które nie są jednakowo ważne. Człowiek nie może jednak wszystkich tych elementów 
uchwycić jednocześnie, musi je obserwować jeden po drugim. Także to wymaga mądrze 
przemyślanej i wyćwiczonej metody. 

Z tych powodów nie tylko istnieje metoda fenomenologiczna, lecz także konieczne  jest 

dobre jej opanowanie w celu poprawnego widzenia. 

background image

 

18 

Tyle twierdzą sami fenomenologowie. Ich punkt widzenia krytykowany jest przez 

empirystów i kantowskich krytycystów. Abstrahując jednak od znaczenia tego sporu, nawet 
w krótkim przedstawieniu współczesnych metod myślenia nie może zabraknąć rozdziału o 
metodzie fenomenologicznej, ponieważ jest ona stosowana przez dużą część (być może przez 
większość) dzisiejszych filozofów i zawiera wiele reguł obowiązujących niezależnie od 
stanowiska filozoficznego. Prawie wszystkie reguły metody fenomenologicznej można 
byłoby nawet uznać za ogólne reguły naukowe. To jednak nie odpowiadałoby intencjom 
samych fenomenologów. Mimo to jest obiektywnym faktem, że sformułowali oni ważne, 
ogólnie obowiązujące reguły myślenia teoretycznego. 

 

 

4. Z powrotem do rzeczy samych! 

 

Ogląd istoty. Wymieniona wyżej główna reguła metody fenomenologicznej “z powrotem 

do rzeczy samych” oznacza przede wszystkim, iż rzeczy te powinno się widzieć duchowo. 
Metoda fenomenologiczna  jest  metodą  intuicji,  duchowego  patrzenia.  Według 
fenomenologów tego rodzaju ogląd jest konieczną podstawą każdego prawdziwego poznania. 
W  terminologii  Husserla:  źródłowo prezentująca świadomość jest jedynym  źródłem 
prawomocności poznania
. Każde bowiem poznawanie pośrednie, a więc wnioskowanie, jest 
wnioskowaniem na podstawie czegoś i ostatecznie owo coś musi być dane w jakimś typie 
oglądu. Widzieć można jednakże tylko to, co dane. To, co dane, “rzecz”, nazywa się u 
Husserla “fenomenem”, od greckiego φαινόμενον, to co się przejawia, co w sposób jasny 
znajduje się przed nami (φώς = światło). Sam ogląd jest (wewnętrzną, duchową) artykulacją 
fenomenu, po grecku λέγειν. Stąd nazwa “fenomenologia”. Jest ona artykulacją tego, co 
dane, dane bezpośrednio w duchowym patrzeniu. 

W tym kontekście należy zauważyć: (1) intuicja jest tu przeciwstawiona zarówno 

poznawaniu dyskursywnemu, jak też abstrakcji. Używamy tego słowa tylko w pierwszym 
sensie, tzn. rozumiemy przez “intuicję” bezpośrednie, lecz nie wyczerpujące uchwycenie 
przedmiotu. Poznanie ludzkie jest istotnie abstrakcyjne, ujmuje tylko aspekty tego, co dane i 
nie jest w stanie wyczerpać wszystkiego, co jest obecne w tym, co dane. Intuicja w sensie 
poznania wyczerpującego nie istnieje, w każdym razie nie u nas ludzi. (2) Zarzuca się 
niekiedy fenomenologom - i być może nie całkiem bez powodu - że chcieliby oni pominąć 
każdą inną formę wiedzy, np. wiedzę o tym, co prawdopodobne. Jednakże ich zasady nie 
głoszą nic takiego. Wiedza, że coś jest prawdopodobne, ma oczywiście miejsce aż nazbyt 
często; ale niemniej jednak jest ona wiedzą. Jeżeli więc pewne zdanie zostaje stwierdzone 
tylko z prawdopodobieństwem, to i tak ten, kto je stwierdza, musi wiedzieć, że zdanie to jest 
prawdopodobne. Jednak prawdopodobieństwo jakiegoś zdania może zostać poznane tylko 
dzięki wnioskowaniu, takie wnioskowanie zakłada zawsze pewność dotyczącą czegoś, a więc 
uchwycenie jakichś przedmiotów. W tym i tylko w tym sensie obowiązuje podstawowa 
zasada fenomenologiczna. Gdyby ją rozumieć w ten sposób, że wiedzieć coś możemy tylko 
w sposób pewny, to byłaby ona oczywiście fałszywa. 

 

Obiektywizm. Druga podstawowa reguła metody fenomenologicznej, tak jak ją 

reprezentował Husserl, mogłaby być sformułowana następująco: w każdym badaniu myślenie 
powinno być skierowane wyłącznie na przedmiot z całkowitym wyłączeniem wszystkiego, co 
subiektywne
. Tak ujęta, reguła ta należy do wspólnego dobra zachodniej metody naukowej. 
Zawiera ona dwie różne, lecz ściśle ze sobą złączone zasady praktyczne. 

background image

 

19 

Przede wszystkim wymaga ona, aby naukowiec, żeby tak powiedzieć, oddał się w pełni 

badanemu przedmiotowi widząc tylko to, co obiektywne. Musi on zatem wyłączyć wszystko, 
co pochodzi od niego samego, od podmiotu, przede wszystkim swoje uczucia, życzenia, 
osobiste nastawienia itd. Wymagany jest bowiem czysty ogląd, czysto teoretyczne 
nastawienie w pierwotnym greckim sensie słowa “teoria” (= oglądanie). Naukowiec 
wypełniający tę regułę jest czysto poznającą istotą, która w pełni zapomina o sobie samej. 

Po drugie, reguła ta wymaga postawy kontemplacyjnej, tzn. wyłączenia tego co 

praktyczne. Badaczowi nie wolno się pytać, jakiemu celowi to czy tamto mogłoby służyć, 
lecz tylko i wyłącznie, jakie to coś jest. Dziedzina tego, co praktyczne np. moralność, religia, 
może być jednakże badana fenomen logicznie, tak jak to się dzieje w pracach Schelera i Otto, 
lecz wtedy przedmioty praktyczne, jak cele, wartości itd. są traktowane czysto 
kontemplacyjnie. Fenomenologia jest więc na wskroś teoretyczna także i w tym sensie, że 
jest apraktyczna. 

Obiektywizm, do którego dążą fenomenologowie jest oczywiście tylko ideałem. Człowiek 

nie jest tylko intelektem, także w badaniu naukowym w mniejszym lub większym stopniu 
współobecne są motywy emocjonalne. Niektóre z nich wydają się nawet wspierać badanie 
naukowe, tak np. wola, namiętne pragnienie wiedzy. W pozostałych jednak wypadkach 
uczucia i akty woli aż nazbyt często zaciemniają czystość naukowego patrzenia. Mimo to 
wydaje się praktycznie niemożliwe całkowite ich wyłączenie i w tej sytuacji 
fenomenologiczna reguła jest tym bardziej ważna. Ten bowiem, kto ciągle i świadomie nie 
stara się jej dotrzymać, tym łatwiej popadnie w subiektywizm. Wielkie zdobycze naszego 
kręgu kulturowego zawdzięczamy, jak słusznie podkreślają fenomenologowie, właśnie 
obiektywizmowi. 

 

Subiektywne myślenie Kierkegaarda. Przeciwko tej dawno potwierdzonej, a ostatnio 

szczególnie przez Husserla wyostrzonej, regule obiektywizmu bronią się uczniowie Sørena 
Kierkegaarda, egzystencjaliści. Twierdzą oni, że dla dociekań filozoficznych obiektywizm 
jest niewystarczający, przeciwnie, badacz, <subiektywny myśliciel> musi “się trwożyć”. “Je 
ne suis pas au spectacle”
 chce powtarzać sobie codziennie G. Marcel. Także myślenie czysto 
teoretyczne egzystencjaliści uważają za bezwartościowe. Idą często nawet aż tak daleko, aby 
twierdzić, że prawdziwie filozoficzne myślenie jest bezprzedmiotowe, gdyż odnosi się ono 
do tzw. egzystencji (do ludzkiego Dasein), która nie jest żadnym przedmiotem, żadnym 
obiektem, lecz podmiotem. 

Te dzisiaj bardzo popularne poglądy kontynentalnych filozofów przy bliższym przyjrzeniu 

okazują się mniej rewolucyjne, niż się to początkowo wydaje. 

(1) Przede wszystkim należy zauważyć, że słowo “obiekt” (względnie “przedmiot”) jest 

wieloznaczne. W terminologii Husserla “przedmiotem” jest wszystko, co dane, wszystko, co 
w jakiś sposób może być rozważane. Jednakże egzystencjaliści biorą ten termin w 
dosłownym sensie: przedmiotem jest wszystko, co stoi na przeciw ja [Gegenstand ist, was 
dem Ich gegen übersteht]
. Przy takim rozumieniu ja (tzw. egzystencja) nie może być 
oczywiście żadnym obiektem. Jeżeli jednak rozważamy egzystencję, to jest ona jednak 
pewnego typu obiektem w pierwotnie fenomenologicznym sensie, gdyż obiektem jest to, o 
czym mówimy. Gdy mówimy zatem o egzystencji, wtedy staje się ona dla nas przedmiotem. 
Dodatkowo egzystencjaliści interpretują egzystencję jako coś, co nigdy nie jest gotowe coś, 
co nie ma żadnego trwałego kształtu, jednocześnie mówią, że obiekt jest czymś 
uformowanym i dającym się ująć. Również z tego powodu egzystencja nie jest dla nich 
żadnym “przedmiotem”. Jednakże pierwotna terminologia fenomenologiczna nie determinuje 
przedmiotu w żaden określony sposób a stąd także egzystencja może być nazwana 
“przedmiotem”. Jest to zatem właściwie spór o słowa. 

background image

 

20 

(2) Jeżeli egzystencjaliści w trwodze widzą konieczny stan umożliwiający uchwycenie 

egzystencji, to myślą oczywiście, że ten szczególny przedmiot, którym jestem ja sam (moja 
egzystencja) odsłania się najlepiej w tego rodzaju sytuacji emocjonalnej. Być może jest to 
trafne, lecz tym samym nie jest powiedziane, że również właściwa analiza byłaby możliwa w 
stanie trwogi. Tak na przykład dzieło Sartre'a L’Être et le néant nie zostawia żadnych 
wątpliwości, że jego autor dokonał tej gigantycznej pracy myślowej w całkowicie 
kontemplatywnym nastawieniu, zimno i naukowo. Być może trwoga była warunkiem 
wstępnym tej analizy, z pewnością nie była jednak stanem który podczas pracy badawczej 
mógł ją wspomagać, raczej odwrotnie, stan trwogi uniemożliwiłby spokojną analizę. 

(3) Przedmiotem zalecanej przez egzystencjalistów metody jest ludzka egzystencja, a więc 

coś całkowicie szczególnego. Sądzą oni, że każdy przedmiot z konieczności znajduje się w 
relacji do egzystencji i dopiero na bazie jej rozjaśnienia [Erhellung]  może  zostać 
filozoficznie pojęty. Jest to jednak teza, która nie jest ogólnie uznana, a w każdym razie nie 
jest trafna w wypadku nauk przyrodniczych. Nauki te przeprowadziły do dzisiaj skuteczną 
interpretację przedmiotów bez odnoszenia się do egzystencji, postępując całkowicie 
obiektywistycznie. Zresztą w dziełach Heideggera i Sartre'a, a więc u dwóch wiodących 
egzystencjalistów, metoda obiektywistyczna jest wręcz wzorcowo stosowana. 

 

Wyłączenie teorii i tradycji. Reguła “z powrotem do rzeczy samych” wymaga nie tylko 

wyłączenia subiektywnych postaw lecz również tych wszystkich obiektywności, które w 
przedmiocie badanym nie są bezpośrednio dane. Do tego należy jednak wszystko, co wiemy 
dzięki innym źródłom lub też przez wnioskowanie. Powinno się widzieć tylko to, co jest 
dane, fenomen, i nic poza tym. 

(1) Po pierwsze, reguła ta wymaga, aby wyłączone zostały wszystkie teorie, wnioski, 

hipotezy itd. W ten sposób fenomenologowie nie chcą jednak wyłączyć każdego poznawania 
pośredniego, dopuszczają je całkowicie, ale dopiero po fenomenologicznym ugruntowaniu. 
Ugruntowanie to jest absolutnym początkiem; uzasadnia ono m.in. także prawomocność 
reguł wnioskowania i dlatego w toku badania fenomenologicznego nie można robić żadnego 
użytku z pośrednich metod poznawania. 

(2) Z tym łączy się  ściśle wyłączenie tradycji. Nie chodzi przy tym tylko o już przez . 

Tomasza z Akwinu wyraźnie sformułowaną zasadę, według której powołanie się na ludzki 
autorytet stanowi najsłabszy argument w ten sposób, że tego, co twierdzą inni, nigdy nie 
wolno traktować jako pewnej podstawy. Metoda fenomenologiczna wymaga nie tylko 
ścisłego zastosowania tej tomistycznej zasady, lecz ponadto, aby cały <stan wiedzy> został 
wyłączony niezależnie, czy był on przez fenomenologa sprawdzony czy nie. Rzeczy same, 
fenomeny, tak jak się pojawiają przed duchowym okiem badacza, powinny dojść do głosu i 
nic poza tym. 

Praktycznie postulaty te, podobnie jak ścisły obiektywizm, są niezwykle trudne i w całej 

ich czystości niemożliwe do spełnienia. Oglądanie i wnioskowanie są tak ściśle złączone w 
ludzkim duchu, że tylko z największym trudem możemy je rozdzielić. Automatycznie 
wprojektowujemy naszą wcześniej zdobytą wiedzę w przedmiot. Długi i rygorystyczny 
trening jest konieczny, aby nauczyć się czystego oglądania. 

Ilustracją tych reguł niech będą dwa przykłady z praktyki seminaryjnej. Student, który ma 

fenomenologicznie opisać czerwoną plamę, zaczyna tak: “Widzę czerwoną plamę na tablicy. 
Plama ta składa się z małych kawałków czerwonej kredy”... To nie jest już jednak 
fenomenologiczne:  o  tym,  że  plama  ta  składa  się  z  kawałków  kredy,  student  wie,  ponieważ 
przedtem widział, jak profesor namalował ją za pomocą kredy; w samym przedmiocie kreda 
nie jest w ogóle dana. Inny przykład: student podejmuje następującą analizę poczucia 
obowiązku “Poczucie obowiązku powstaje w naszej świadomości, leżeli w mózgu dochodzą 

background image

 

21 

do  skutku  pewne  skomplikowane  procesy fizjologiczne”.  Jest  to  oczywiście 
fenomenologicznie całkowicie fałszywe: swojego własnego mózgu człowiek ten nigdy nie 
widział, a tym bardziej fizjologicznych procesów które w nim miałyby mieć miejsce. 
Fenomen poczucia obowiązku, jako fenomen, nie ma w ogóle nic wspólnego z 
fizjologicznymi procesami. 

 

Pozytywne reguły oglądu istoty. Można byłoby mniemać, że patrzenie jest tak prostym 

procesem, iż nie są do niego konieczne żadne szczególne reguły i wystarczy mieć szeroko 
otwarte oczy ducha, aby poprawnie widzieć przedmiot. Tak jednak nie jest. Wskazaliśmy już 
na kilka negatywnych reguł postępowania fenomenologicznego: jeżeli badacz nie ma 
wystarczającego treningu w patrzeniu, a nawet jeżeli tylko dostatecznie nie uważa, aby 
widzieć tylko to, co się przed nim znajduje, będzie wprojektowywał w przedmiot elementy 
subiektywne, teorie, tradycyjne poglądy itp. Istnieją jednak również pozytywne reguły tego 
postępowania. Można je sformułować w następujący sposób. 

(1) Wszystko, co jest dane powinno się widzieć tak dalece, jak to jest tylko możliwe. Ta w 

sobie jasna i prosta reguła musi być dlatego wyraźnie formułowana i świadomie stosowana, 
ponieważ człowiek jest tak ukształtowany, że posiada silną skłonność, aby widzieć tylko 
niektóre aspekty z tego, co dane. Uexküll pokazał, że zwierzęta uchwytują tylko to, co jest 
dla nich witalnie ważne; człowiek ma jednak wiele wspólnego ze zwierzęciem. Tym, co 
posiada ponad tę wspólnotę, je m.in. zdolność do teoretycznego, nie-praktycznego 
poznawania. Mimo to jesteśmy zbyt skłonni do pozostawania ślepymi na pewne elementy 
tego co dane. Pierwszym więc zadaniem badania fenomenologicznego jest odsłonięcie 
przeoczonych fenomenów. 

(2) Dalej, ogląd fenomenologiczny powinien być deskryptywny, opisowy. Znaczy to, że 

przedmiot powinien zostać rozłożony, a następnie jego części opisane, zanalizowane, gdyż 
każdy przedmiot jest nieskończenie złożony. Im bardziej jasny jest więc ogląd, tym lepiej 
elementy przedmiotu dają się odróżnić i zrozumieć w ich wzajemnych relacjach. Taką 
analizę Heidegger  nazywa  “interpretacją” [Auslegung] albo  “hermeneutyką”.  Wyraźnie 
należy jednak podkreślić, że tego rodzaju fenomenologiczna hermeneutyka albo interpretacja 
nie może być mieszana z redukcją (którą omówimy dalej w rozdziale 5); tutaj chodzi o 
poznawanie bezpośrednie tam o pośrednie. 

 

 

5. Przedmiot badań fenomenologicznych 

 

Fenomen. Przedmiot fenomenologicznego oglądu i interpretacji został przez Husserla i 

jego uczniów nazwany “fenomenem”. Słowo to posiada poza fenomenologicznym także inne, 
różne znaczenia. Aby uniknąć nieporozumień krótko je teraz omówimy. 

(1) “Fenomen” przeciwstawia się “rzeczywistości”: w ten sposób wskazuje się na pewien 

pozór. Nie ma to jednak nic wspólnego z fenomenologicznym sensem tego słowa. Dla 
fenomenologów nie ma żadnego znaczenia, czy to, co dane, jest “rzeczywiste” czy też jest 
“tylko pozorem”. Ważne jest jedynie, że ma to być po prostu dane. 

(2) Dalej, fenomen jako zjawisko przeciwstawia się często “rzeczy samej”. W tym sensie 

rzecz ukazuje się poprzez fenomen, mniej więcej tak jak choroba poprzez gorączkę. Także i o 
to nie chodzi fenomenologom. “Rzecz sama”, znajdująca się ewentualnie poza fenomenem, 
wcale ich nie interesuje, chcą oni oglądać tylko fenomen, to co dane. 

background image

 

22 

(3) W naukach przyrodniczych używa się wyrazu “fenomen” dla określenia zmysłowo 

dających się obserwować procesów. Znaczenie to jest o wiele bardziej wąskie niż te, które 
fenomenologowie łączą z tym wyrazem, gdyż, po pierwsze, nie jest według nich konieczne, 
aby fenomen można było zmysłowo obserwować (jak zobaczymy wystarczy, jeżeli fenomen 
zostanie wyobrażony) i, po drugie, fenomen nie potrzebuje być  żadnym procesem; chociaż 
fenomenolog może również badać procesy, to przede wszystkim bierze on pod uwagę 
struktury. 

Sens słowa fenomen, o który tutaj chodzi, mówiąc słowami Heideggera, jest następujący: 

to, co ukazuje-się-w-sobie-samym  [das Sich-an-sich-selbst-zeigende], to, co się ukazuje, tak 
się ukazuje, jakie samo jest; to, co jasno się przed nami znajduje. 

 

Wyłączenie istnienia. Wymienione dotychczas wyłączenia (tego, co subiektywne, 

teoretyczne i tradycji) jeszcze nie wystarczają. Autentyczna metoda fenomenologiczna 
wymaga również, żeby także istnienie przedmiotu zostało wyłączone. Jest więc obojętne, czy 
przedmiot istnieje czy nie, jego istnienie w ogóle nie wchodzi w rachubę. Jeżeli np. 
przeprowadza się analizę fenomenologiczną pewnej czerwonej plamy, to nie ma żadnego 
znaczenia, czy w świecie w ogóle istnieje czerwona plama czy nie. 

W tym leży jedna z podstawowych różnic między metodą fenomenologiczną a 

empiryczną. W tej ostatniej wychodzi się od stwierdzenia faktów, tzn. stwierdza się najpierw, 
że  faktycznie jest tak a tak. Ustala się np., że ta czy inna ilość wody znajdowała się 
rzeczywiście w określonym czasie, w określonym miejscu. W przypadku postępowania 
fenomenologicznego nie mają miejsca żadne tego rodzaju stwierdzenia. Fakty nie mają tu 
żadnego znaczenia. 

Może powstać w tym miejscu wątpliwość: jak wobec tego można jeszcze w 

fenomenologii mówić o tym, co  dane? To, co dane, wydaje się przecież być czymś 
rzeczywiście istniejącym Należy stwierdzić, że wprawdzie każdy przedmiot musi ostatecznie 
jakoś istnieć lub przynajmniej być ugruntowany w czymś istniejącym, aby mógł być dany, z 
tego jednak w żaden sposób nie wynika, że fenomenologia musi się zajmować jego 
istnieniem. Gdyż nawet wtedy, gdy przedmiot istnieje można abstrahować od jego istnienia i 
brać pod uwagę tylko  jego  uposażenie treściowe [Washeit]  - tak jak  to  robią 
fenomenologowie. Można także rozważać czysto wyobrażone przedmioty 

 

Istota. Właściwym przedmiotem badania fenomenologicznego ma być istota, είδος. Także 

to słowo posiada wiele znaczeń, które należy teraz krótko przedstawić, aby uchwycić ten 
szczególny sens, który nadają mu fenomenologowie. 

(1) Słowa “istota” używa się zwykle w takich zwrotach jak “człowiek jest istotą 

śmiertelną”. “Istota” znaczy tu mniej więcej tyle co “rzecz”; oczywiście w tym wypadku 
raczej “żywa rzecz”. W języku fenomenologów żadna tego rodzaju rzecz. np. żaden 
człowiek, nie jest określana jako “istota”. “Istotą” nazywa się tutaj tylko aspekty, pewne 
elementy tego typu rzeczy. 

(2) Mówi się także o “istocie pewnej rzeczy”, np. o istocie życia. Także i to nie jest 

znaczeniem, które temu słowu nadają fenomenologowie. Podczas gdy istota życia jest bardzo 
trudno dostępna, fenomenologiczna istota pojawia się jasno przed obserwatorem, nie jest 
żadną “ukrytą istotą”, przeciwnie, jej fenomenem, czymś, co samo się ukazuje. 

(3) W końcu należy też odróżnić istotę w sensie fenomenologicznym od 

arystotelesowskiego  είδος. Fenomenologiczne  pojęcie  istoty jest  bardziej obszerne 
zakresowo. Oprócz είδος w swoim sensie Arystoteles odróżnia także inne, koniecznie z nim 
współwystępujące określenia. własności (ϊδια). W przeciwieństwie do tego, wszystko, co 

background image

 

23 

koniecznie współwystępuje w fenomenie, a więc także arystotelesowskie własności, ujmuje 
się w fenomenologii terminologicznie jako “istotę”. 

Fenomenologiczna istota wyklucza więc dwa rodzaje czynników: istnienie i wszystko to, 

co  przypadkowe. Istotę tę można byłoby określić jako fundamentalną strukturę przedmiotu. 
Przez “strukturę” nie wolno tutaj jednak rozumieć np. tylko pewnej sieci stosunków, lecz 
należy  tego  słowa  używać  dla  określenia  całej  podstawowej  treści  przedmiotu,  wraz  z  jego  
jakościami itd. 

 

Istota a znaczenie słowa. Aby dalej wyjaśnić pojęcie istoty, chcemy teraz krótko 

przedstawić punkt widzenia empirystów, którzy zaprzeczają istnieniu istoty i pogląd 
fenomenologów na ten temat. 

Według empirystów istota jest względna. To, co z jednego punktu widzenia jest istotne dla 

pewnej rzeczy, z innego może okazać się nieistotne. Np. w trójkącie wykonanym z drewna 
ktoś, kto jest zainteresowany jego geometrycznym uposażeniem, uzna tylko własności 
geometryczne za istotne, powie więc, że dla tego przedmiotu istotne są tylko trzy boki, trzy 
kąty itd., natomiast fakt, że jest on zrobiony z drewna lub też że jest tyle a tyle centymetrów 
długi, jest nieistotny, bez znaczenia. Dla innego obserwatora, który interesuje się nie 
geometrycznymi własnościami, lecz właśnie materiałem, z którego zrobiony jest ten trójkąt, 
bycie z drewna będzie istotne, a geometryczna forma, trzy boki i trzy kąty, będzie nieistotna. 
Można byłoby w tym momencie oczywiście zauważyć, że używając słowa “trójkąt” 
domniemujemy właśnie trójboczną i trójkątną figurę. Zarzut ten nie zbiłby jednak z tropu 
empirystów, gdyż oni właśnie podkreślają słowo “domniemywać”: jak widać z powyższego 
przykładu istotą jest dla nich to i tylko to, co domniemujemy używając pewnego słowa; istota 
nie jest niczym innym niż znaczeniem słowa [Wortbedeutung].  Ponieważ  wszystkie 
znaczenia słów są względne - za pomocą tego samego słowa można oznaczyć bardzo wiele 
dowolnych przedmiotów - to istota przedmiotu jest pojęciem względnym: to, co jest istotne 
dla jednego obserwatora może być całkowicie nieistotne dla innego. Wszystko zależy 
wyłącznie od znaczenia. które dowolnie nadajemy słowom. W samych rzeczach nie istnieje 
żadna istota, wszystkie aspekty rzeczy są w sobie równowartościowe. Dopiero człowiek 
przez swoje konwencje wprowadza różnice między tym, co istotne, a tym, co nieistotne, a to 
w ten sposób, że przypisuje słowom znaczenia. 

Ta droga myślowa jest jednak przez fenomenologów odrzucana jako niezadowalająca. 

Należy wprawdzie przyznać, że znaczenie słowa jest względne i prawdą jest również, że w 
tej samej rzeczy możemy ująć i analizować raz jeden aspekt np. geometryczną formę - a 
innym razem inny - np. materiał, ale właśnie te aspekty są według fenomenologów 
“przedmiotami”, np. bycie z drewna jest tego rodzaju przedmiotem. Przedmiot ten, 
całkowicie niezależnie od nazwy, którą mu nadajemy, posiada pewne konieczne własności. 
Tak np. każda rzecz, która jest wykonana z drewna, jest także przestrzenna i rozciągła. Jest 
tak nie dlatego, że nazywamy ją “drewnianą” lecz dlatego że sama w sobie jest tak 
ukonstytuowana. Gdybyśmy zamiast “drewno” powiedzieli “duch”, to ta nowa nazwa 
przedmiotu nie zmieniłaby absolutnie nic w jego strukturze: pozostałby on nadal materialny i 
rozciągły. W wypadku drewna przeciwnie, geometryczna forma jest nieistotna i to 
niezależnie  od  tego,  jak  je  nazywamy,  podczas  gdy  w  trójkącie  (tzn.  w  tym,  co  normalnie  
nazywamy “trójkątem”) forma ta jest istotna. Względność możliwych punktów widzenia nie 
polega zatem na niczym innym niż na możliwości wzięcia pod uwagę różnych przedmiotów i 
nie ma nic wspólnego z naszym problemem. Tak samo bez znaczenia jest w tym kontekście 
relatywność znaczeń słów. 

 

background image

 

24 

Fenomenologia egzystencji. Po tym, co dotychczas powiedzieliśmy, może wydać się 

dziwne, że większość nam współczesnych uczniów Husserla zajmuje się właśnie problemem 
egzystencji. W każdym razie słowo “egzystencja” ma u egzystencjalistów, do których należą 
ci uczniowie Husserla, węższe znaczenie niż u innych filozofów, znaczy ono tylko ludzką 
egzystencję. Ale egzystencja ta jest całkowicie wyraźnie ujęta jako Dasein, a więc, pozornie 
przy odwróceniu postępowania Husserla, jej uposażenie treściowe [Sosein], jej istota zostają 
wyłączone z analiz. Tak przynajmniej twierdzą ci filozofowie. Jeżeli się jednak bliżej 
przyjrzymy ich faktycznemu postępowaniu, wtedy okazuje się, że w zasadzie nie porzucili 
oni prawie stanowiska Husserla. Stwierdzamy mianowicie, co następuje: 

(1) Egzystencjaliści analizują to, co dane, fenomen, i z zasady chcą wyłączyć ze swoich 

badań poznawanie pośrednie. Nie mówią wprawdzie, że ich metoda polega na oglądzie, ale 
ponieważ dzięki postawie emocjonalnej poznanie może być co najwyżej przygotowane, 
natomiast nie może dojść do skutku, to duchowy akt, który ostatecznie ma miejsce, musi być 
pewnym rodzajem oglądu, jakkolwiek by się go nazwało. 

(2) Przedmiot ich badań, a więc wymieniona wyżej egzystencja, został opisany i,  w 

rzetelnie  fenomenologicznym sensie,  zinterpretowany.  Heidegger,  jak  to  zostało 
powiedziane, dał najlepszą teoretyczną ilustrację tego rodzaju interpretacji, główne dzieło 
Sartre’a nosi podtytuł Próba ontologii fenomenologicznej

4

a Marcel napisał Fenomenologię 

posiadania

5

Faktycznie więc filozofowie ci stosują metodę fenomenologicznej analizy do 

przedmiotów swoich badań. 

(3) Analiza ta zawsze pokazuje, że egzystencja posiada, jak mówią ci filozofowie, 

“strukturę”. Heidegger wprowadził nawet osobną nazwę dla elementów tej struktury, 
nazywa  je elementami egzystencjalnymi -  “Existentiale”.  W ogóle rozważania  nad 
egzystencją zajmują u egzystencjalistów dużo miejsca. 

(4) Chociaż twierdzą oni zawsze, że analizują, aby użyć sformułowania Heideggera, tylko 

to, co każdorazowo moje [je-meinige], to, co ma miejsce tylko raz, to jednak jest oczywiste, 
że to, co sądzą, że odkryli, przysługuje każdej ludzkiej egzystencji. Nie jest to po prostu 
struktura, lecz konieczna struktura tej egzystencji. 

Osiągnięcie egzystencjalistów polega więc na wykazaniu, że w samej egzystencji można 

odnaleźć pewną istotę. Znaczący współczesny filozof sformułował to pewnego razu w ten 
sposób, że egzystencjaliści są ekstremalnym przykładem filozofów esencjalnych. W każdym 
bądź razie ich sposób traktowania ludzkiej egzystencji pozostaje całkowicie w ramach 
metody fenomenologicznej . 

 

O nowszej i “głębszej” fenomenologii. Już sam Husserl, a tym bardziej wielu spośród jego 

następców interesowało się tzw.. “konstytucją” przedmiotu. Próbowali oni badać, jeżeli 
wolno się tak wyrazić, przed-przedmiotowe przedmioty. W większości wypadków chodzi 
tutaj  o  wykazanie,  że  człowiek  w  ten  lub  inny  sposób  wytwarza  swoje  przedmioty,  i  o  
wyjaśnienie, jak on to czyni. Jednocześnie dość znaczna część tych myślicieli zaczęła używać 
metod, które nie miały nic wspólnego z wczesnohusserlowskim prostym oglądem. Z tego 
punktu widzenia wszystko, co tutaj zostało powiedziane, uznane byłoby za elementarne, a 
być może nawet za przedfilozoficzne, przedfenomenologiczne. 

Jest to jednak całkiem szczególnego rodzaju postawa, chociaż wśród filozofów w 

kontynentalnej Europie szeroko rozpowszechniona. Żadna rzetelna nauka szczegółowa, a 
także żaden filozof, który nie należy do tej szkoły, nie będzie w stanie zaakceptować tej 

                                                

4

  J. P. Sartre, L'Ętre et le néant. Essai d'ontologie phénoménologique, Paris 1943 (przypis tlumacza). 

5

 G. Marcel, Zarys fenomenologii posiadania, w: Byc i miec, tlum. P. Lubicz, Warszawa 1986 (przypis 

tlumacza). 

background image

 

25 

metody albo też nie będzie mógł jej używać. Tutaj chodzi nam o ogólne metody myślenia i 
tym samym nie potrzebujemy dalej rozważać problemów postawionych przez nową 
fenomenologię.

background image

 

26 

III. METODY SEMIOTYCZNE 

 

6. Uwagi ogólne 

 

Metodologiczne uwagi wstępne. W dalszym ciągu rozważań usprawiedliwimy jeszcze 

włączenie tego rozdziału o języku w przedstawienie dzisiejszych metod myślenia. Najpierw 
jednak krótko dwie uwagi metodologiczne. 

Można byłoby zapytać, dlaczego rozważenie problemów językowych następuje zaraz po 

przedstawieniu metody fenomenologicznej. Powód leży w tym, że chociaż analiza języka nie 
jest bez znaczenia dla bezpośredniego poznawania, to jest ona o wiele ważniejsza dla 
poznawania pośredniego, gdyż tutaj przedmiot nie jest dany, a ruch myślenia jest o wiele 
bardziej skomplikowany i posłużenie się symbolami jest o wiele bardziej konieczne. Jak 
jeszcze zobaczymy, dochodzi się przy tym do procedur, w których użycie języka jest 
absolutnie konieczne. Dlatego metody semiotyczne mogą być omawiane dopiero po 
fenomenologicznych, natomiast muszą być omówione przed innymi metodami. 

Innym, o wiele bardziej trudnym pytaniem jest, jak powinno się oddzielić dziedzinę 

semiotyczną od dedukcyjnej. Według pewnych szkół filozoficznych, przede wszystkim 
logiczno-empirystycznej, logika i analiza języka są tym samym. Jeżeli się nawet nie podziela 
tego krańcowego punktu widzenia, to i tak często nie jest łatwo odróżnić obie te dziedziny. 
Już Arystoteles włączył semiotykę (pierwsze pięć rozdziałów rozprawy O zdaniu) do swojej 
logiki. W każdym razie z metodologicznego punktu widzenia, pomijając całkowicie 
każdorazowe zasadnicze stanowisko filozoficzne, odróżnienie obu tych dziedzin będzie 
zawsze dość dowolne i do pewnego stopnia względne. Tutaj odróżnienie to ustanowimy w 
następujący sposób: wszystko, co dotyczy poprawności zdań [Aussage], będzie omawiane w 
rozdziale o dedukcji, wszystko zaś, co dotyczy sensu wyrażeń, w rozdziale semiotycznym. 

 

Historyczne uwagi wstępne. Już sofiści (Kratylos i inni), a także Platon, poruszali 

okolicznościowo problemy semiotyczne. Jako pierwszy w systematyczny sposób rozważał je 
Arystoteles.  Jego  dzieło  O  zdaniu  zawiera m.in.  pierwszy znany system kategorii 
syntaktycznych. Znaczący postęp dokonał się w semiotyce dzięki stoikom i scholastykom, u 
tych ostatnich przede wszystkim w ich “Grammaticae speculativae”. Z wyjątkiem niewielu 
fragmentów dzieła stoików niestety zaginęły, a semiotyka scholastyczna pozostała do dzisiaj 
prawie nie zbadana. Tzw. czasy “nowożytne” zapisały się tylko niewielkim postępem w tej 
dziedzinie i dopiero rozwój logiki matematycznej spowodował nowe tego rodzaju badania. 
Husserl (który wprawdzie nie był logikiem matematycznym) przeprowadził w  Logische 
Untersuchungen  
doniosłe analizy semiotyczne, podczas gdy G. Frege zrekonstruował i 
częściowo rozszerzył dorobek myślowy starej szkoły stoickiej. Nowsze badania nawiązują 
przede wszystkim do metamatematyki D. Hilberta. Najbardziej znaczącymi badaczami w tej 
dziedzinie są dzisiaj A. Tarski (1935) i R. Carnap (1937). Nazwa “semiotyka”, jak również 
ogólny podział tej nauki pochodzi od Ch. Morrisa (1938). Dzisiaj semiotyka jest aktywnie 
uprawiana i dalej rozwijana, częściowo dzięki bodźcom płynącym z innych nauk - przede 
wszystkim z fizyki - które domagają się o wiele bardziej dokładnej analizy języka niż 
dotychczas. Także ogólne nastawienie szkoły logiczno-empirystycznej, która analizę języka 
traktuje jako jedyny przedmiot filozofii, istotnie przyczyniło się do rozwoju semiotyki. 

 

 

background image

 

27 

Ogólne uprawomocnienie analizy języka. Znaki, a więc przedmiot semiotyki, stały się z 

wielu powodów ważne, a nawet konieczne dla metody naukowej. 

(1) Nauka jest dziełem pewnej wspólnoty, może dojść do skutku tylko dzięki trwającej w 

czasie współpracy wielu ludzi. Współpraca ta wymaga jednak dzielenia się wiedzą, które 
realizuje się poprzez znaki, szczególnie przez mówione i pisane słowa. Słowa nie są więc 
tylko czymś ubocznym, lecz są istotnym narzędziem nauki. 

(2) Słowa są materialnymi, materiałowymi rzeczami lub zdarzeniami. Jeżeli za ich 

pomocą uda się jasno przedstawić pojęcia, to - abstrahując nawet od czynnika społecznego - 
praca naukowca zostaje znacznie ułatwiona. Ludzki duch jest bowiem tak ukształtowany, że 
najłatwiej pracuje mu się za pomocą rzeczy materialnych, ujmuje je najlepiej. Pomyślmy 
tylko o liczeniu: może być ono całkiem dobrze przeprowadzone jako “liczenie w pamięci”, 
ale o ile prostsze i pewniejsze będzie przy użyciu znaków pisanych. 

(3) Jest także w końcu trzeci powód, dlaczego słowa są tak ważne dla wiedzy. Wyrażanie 

myśli za pomocą słów jest pewnego rodzaju dziełem sztuki. Ogólnie znaną rzeczą jest, że 
wprawdzie normalnie artysta w trakcie tworzenia prowadzony jest przez ideę, to jednak 
zwykle idea ta nie jest adekwatna do gotowego dzieła. W czasie materialnego tworzenia 
zostaje ona rozbudowana i sprecyzowana. Tak też dzieje się często w wypadku słownego 
wyrazu: pojęcie, które ma być zakomunikowane za pomocą słów, uzyskuje kompletność i 
precyzję dopiero w procesie wyrażania go. Pomijamy w tej chwili, że słowa są nie tylko 
wehikułem dla pojęć, lecz również mogą mieć samodzielną funkcję. Już jednak jako sam 
środek wyrazu posiadają oczywiście najwyższą doniosłość. 

Jeżeli słowa są niezbędne dla wiedzy, to z drugiej strony mogą być dla niej niebezpieczne; 

prowadzą łatwo do nieporozumień nie tylko między ludźmi, lecz także w wypadku samotnej 
pracy: bierze się słowo za adekwatny wyraz pojęcia, a tak często nie jest, lub też kryje ono w 
swoim znaczeniu coś, co sprowadza badanie na fałszywe drogi. 

 

Trzy wymiary znaku. Główną myśl semiotyki, która jednocześnie stanowi podstawę dla 

jej podziału, można przedstawić następująco. Jeżeli ktoś mówi coś komuś innemu, wtedy 
każde użyte przez niego słowo odnosi się do trzech różnych przedmiotów: 

(a) Przede wszystkim słowo to należy do pewnego języka, a to oznacza, że znajduje się 

ono w pewnych stosunkach z innymi słowami tego języka, np. w zdaniu znajduje się między 
dwoma innymi słowami (tak jak w wypadku słowa “i”), albo na początku zdania itd. Stosunki 
te określa się jako syntaktyczne, są to wzajemne stosunki między słowami. 

(b) Po drugie to, co ktoś mówi, posiada pewne znaczenie: jego słowa znaczą coś, chcą one 

zakomunikować komuś drugiemu coś określonego. Poza syntaktycznym stosunkiem mamy 
więc jeszcze do czynienia z innym, mianowicie ze stosunkiem słowa do tego, do czego ono 
odnosi. Ten stosunek nazywa się semantycznym. 

(c) W końcu słowo jest wypowiedziane przez kogoś i do kogoś skierowane. Istnieje zatem 

trzeci rodzaj stosunków, mianowicie między słowem a ludźmi, którzy go używają. Stosunki 
te nazywają się pragmatycznymi. 

Te różne stosunki słów wchodzą jeszcze we wzajemne, określone relacje. Stosunek 

pragmatyczny zakłada semantyczny i syntaktyczny, a semantyczny zakłada syntaktyczny. 
Bezsensowne słowo nie może służyć porozumiewaniu się ludzi, a aby mieć sens musi się ono 
znajdować w pewnych określonych stosunkach do innych słów. W przeciwieństwie do tego 
relacja syntaktyczna nie zakłada semantycznej i pragmatycznej, a relacja semantyczna daje 
się badać bez brania pod uwagę pragmatycznej. Także dla zupełnie bezsensownego języka 
można zbudować zupełną syntaksę. Moglibyśmy np. utworzyć pewien prosty język, w 
którym istniałyby tylko znaki P  i x, i jako syntaktyczna reguła obowiązywałoby, że P 

background image

 

28 

znajduje się zawsze przed x; nie byłoby przy tym żadnej potrzeby wiedzieć, co znaczy P albo 
x

 

 

Relacje między trzema rodzajami stosunków semiotycznych podobne są do tych między 

trzema wymiarami bryły geometrycznej. Cały fenomen słowa jest jak trójwymiarowa bryła, 
tylko przez abstrakcję możemy z niego oddzielić albo dwa pierwsze rodzaje stosunków 
(syntaktyczne i semantyczne), albo tylko jeden rodzaj (syntaktyczne), dokładnie tak samo jak 
w geometrii możemy wyabstrahować z bryły bądź płaszczyznę, bądź linię prostą. 
Porównanie to najlepiej wyjaśnia wyżej zamieszczony rysunek. 

 

Semiotyczne pojęcie słowa. Na początku tych uwag trzeba specjalnie zwrócić uwagę, że 

słowo,  o  którym  mówi  się  w  semiotyce,  jest  słowem  materialnym,  tzn.  w  wypadku  gdy  
chodzi o słowa mówione, jest to grupa fal dźwiękowych, w wypadku zaś słów pisanych rząd 
małych plamek suchego atramentu na papierze. Fakt, że słowo należy wziąć właśnie w takim 
sensie, wynika już jasno z tego, że jest ono przeciwstawione swojemu znaczeniu. Uwaga ta 
jest dlatego ważna, że w języku potocznym używa się wyrażenia “słowo” w pewnym innym 
sensie. 

Ważną konsekwencją takiego ujęcia jest to, że nigdy nie możemy użyć tego samego słowa 

w jednej wypowiedzi, a cóż dopiero w wielu wypowiedziach. Weźmy np. proste zdanie 
identycznościowe “a jest a”. Zgodnie z semiotycznym ujęciem mamy tu pewien rząd plamek 
suchego atramentu. Plamki atramentu, które na początku zdania czytamy jako “a”, nie są w 
żadnym wypadku identyczne z tymi, które stoją na końcu tego zdania, ponieważ za każdym 
razem chodzi o dwie różne plamki, które są umieszczone w różnych miejscach na papierze, 
co przy jednej i tej samej rzeczy nigdy nie jest możliwe. Jeżeli w języku potocznym mówi się 
“to samo słowo”, to ma się na myśli “dwa słowa, które mają mniej więcej tę samą formę i to 
samo znaczenie”. W semiotyce natomiast mówi się w tym wypadku o dwóch słowach o tej 
samej formie. Nie znaczy to, że forma obu słów jest identyczna, wystarczy wziąć je pod silne 
szkło powiększające, aby stwierdzić, że identyczność formy nie ma miejsca. Chodzi 
mianowicie o to, że ich ogólna struktura graficzna jest taka sama. 

Niektórzy fenomenologowie (Ingarden)  przeciwstawiają semiotycznie rozumianemu 

słowu “brzmienie słowa” [Wortlaut], a więc dokładnie tę wspólną strukturę, którą posiadają 
słowa o takiej samej formie w sensie semiotycznym. Techniczny rozwój semiotyki wymaga 

ludzie 

słowo

semantyczne 

inne słowa 

pragmatyczne 

syntaktyczne 

znaczenie 

background image

 

29 

rzeczywiście, aby mówić o tego rodzaju “brzmieniach słów”, ułatwia to bowiem badania. 
Należy być jednak świadomym, że brzmienie słowa jest czymś ogólnym,  a więc czymś, co 
istnieje tylko w indywiduach, tzn. w słowach w sensie semiotycznym. Nie jest ono jakąś 
rzeczą, lecz własnością rzeczy, a mianowicie materialnie (semiotycznie) rozumianego znaku. 

 

 

7. Formalizm 

 

Orientacja wstępna. Jedną z najważniejszych zdobyczy nowożytnej metodologii jest 

zrozumienie, że operowanie językiem na poziomie syntaktycznym może znacznie ułatwić 
pracę myślową. Tego rodzaju operowanie nazywa się “formalizmem”. Polega on na tym, że 
pomija się jakiekolwiek znaczenie używanych znaków i bierze się pod uwagę wyłącznie ich 
formę  graficzną.  Jeżeli w tym sensie pewien język zostanie formalistycznie zbudowany, 
wtedy nazywa się go “językiem sformalizowanym”, niekiedy mówi się krótko o 
“formalizmie”, lecz to sformułowanie prowadzi do błędów, bardziej odpowiednie jest 
używanie słowa “formalizm” tylko dla określenia metody. 

Stosując formalizm jasno odróżnia się dwie rzeczy. Z jednej strony mamy sam język z jego 

czysto syntaktycznymi regułami, tzn. z regułami, które odnoszą się wyłącznie do materialnej 
formy znaków, ale nigdy do ich znaczenia; z drugiej strony - przynajmniej w większości 
wypadków - treściową interpretację  tego języka, tzn. jakieś przyporządkowanie znaczeń 
znakom. Sam język i jego interpretacja są w pewnej mierze niezależne od siebie. Wprawdzie 
jakaś syntaksa musi już istnieć, zanim przystąpi się do interpretacji, lecz nie odwrotnie, gdyż 
łatwo można skonstruować język nie interpretując go w żaden sposób. Taki język nazywa się 
“formalistycznym” albo  “abstrakcyjnym”. Temu samemu językowi sformalizowanemu 
można zwykle dać różne interpretacje. 

Interpretacja języka jest sprawą semantyki, a nie syntaksy. Zagadnienie to omówimy 

później. Jeśli chodzi o syntaksę, a więc o język sformalizowany, to aby go skonstruować 
musimy rozwiązać najpierw dwa problemy: (a) po pierwsze, musimy przyjąć reguły, które w 
każdym wypadku pozwolą jednoznacznie stwierdzić, które znaki tego języka są 
dopuszczalne,  tzn. “sensowne”; (b) po drugie, muszą także zostać ustanowione reguły 
określające, które zdania - jeżeli w ogóle język ten zawiera zdania - są poprawne. To drugie 
zadanie tradycyjnie przypisuje się logice formalnej; także w tym wypadku związane z nim 
problemy omówimy dopiero w czwartym rozdziale. W pierwszym zadaniu dadzą się 
odróżnić trzy grupy problemów: ta, która dotyczy formalizmu w ogóle, ta, która odnosi się do 
syntaktycznego sensu prostego wyrażenia, i ta, która odnosi się do syntaktycznego sensu 
wyrażeń złożonych. Pierwszą grupę problemów omówimy krótko zaraz, dwie pozostałe w 
dwóch następnych paragrafach. 

 

Liczenie. Istotą formalizmu jest rozszerzenie zastosowania metody znanej już od stuleci, a 

mianowicie metody liczenia. Dlatego celowe będzie najpierw krótkie rozważenie struktury 
zwykłego, tzn. arytmetycznego i algebraicznego liczenia, tak jak się go uczy w szkołach. 

(1) Prosta operacja arytmetyczna np. mnożenie, wydaje się z istoty polegać na tym, że 

rozkładamy problem na poszczególne części i rozwiązujemy każdą część osobno. Aby np. w 
“pamięci” pomnożyć 27x35 postępujemy w następujący sposób: najpierw mnożymy 20x30, 
potem  7x5 itd. O żadnym formalizmie wydaje się tutaj nie być mowy. Jeżeli jednak 
zaczniemy mnożyć pisemnie, to zwykle zapisujemy poszczególne rezultaty w określonym 
porządku, np.: 

background image

 

30 

27 x 35 

          135  

     81__ 

        945 

 

Gdyby .nas zapytano, dlaczego w drugim wierszu zapisaliśmy 1 o jedno miejsce dalej na 

lewo, a nie pod 5 pierwszego wiersza, to po pewnym zastanowieniu odpowiedzielibyśmy: 
ponieważ  1 należy do kolumny dziesiątek i jej miejsce jest pod kolumną dziesiątek cyfry 
znajdującej się wyżej. W samym akcie liczenia nie przeprowadzamy jednak tego rozważania, 
lecz po prostu stosujemy regułę syntaktyczną, zgodnie z którą każde poszczególne mnożenie 
(a więc każdy nowy wiersz cyfr) należy przesunąć o jedno miejsce dalej na lewo. Aby 
poprawnie liczyć, nie potrzebujemy wiedzieć, dlaczego tak właśnie powinniśmy postępować, 
wystarczy całkowicie, gdy znamy odpowiednią regułę syntaktyczną (oczywiście także 
jeszcze kilka innych). 

(2) Rozważmy teraz inny przykład, tym razem z algebry. Niech to będzie równanie: 

 

ax

2

+bx+c=0 

 

Aby znaleźć formułę potrzebną do rozwiązania tego równania, zaczynamy od 

“przeniesienia” c na prawą stronę, opatrując je przeciwnym znakiem: 

 

ax

2

+bx=  -c    

 

Także tutaj łatwo moglibyśmy podać treściowe uzasadnienie tego “przeniesienia”, 

faktycznie jednak wcale się o to nie troszczymy, lecz postępujemy po prostu według reguły 
syntaktycznej: “każdy człon jednej strony równania wolno przenieść na drugą stronę, ale w 
takim wypadku musi on otrzymać przeciwny znak, a więc «-» zamiast «+» albo odwrotnie”. 
Jeżeli mamy do czynienia z nieco bardziej skomplikowanymi obliczeniami, wtedy musimy 
się ograniczyć do samych reguł syntaktycznych, gdyż nasza pojemność myślowa po prostu 
nie wystarcza, aby w tym samym czasie myśleć jeszcze o treściowym uzasadnieniu reguł. 

Swojej relatywnej pewności liczenie nie  zawdzięcza faktowi, iż dokonuje się za pomocą 

liczb, lecz formalizmowi. Jest ono zastosowaniem formalizmu do języka liczb. 

 

Zastosowanie liczenia do przedmiotów nie-matematycznych. Tę samą metodę można 

także łatwo zastosować w innych dziedzinach, które w ogóle z liczbami nie mają nic 
wspólnego. Wybieramy przykład z arystotelesowskiej sylogistyki. W sylogistyce tej, jak 
wiadomo, można dokonać <konwersji> na negatywnym zdaniu ogólnym, np. zdanie 
negatywne “Żaden człowiek nie jest kamieniem” wolno przekształcić w zdanie “Żaden 
kamień nie jest człowiekiem”. W logice klasycznej tego rodzaju zdanie zwykło się 
przedstawiać za pomocą układu znaków SeP,  gdzie  S  reprezentuje podmiot,  P predykat, a 
litera  e (z łacińskiego nEgo)  wskazuje, że chodzi o ogólne zdanie negatywne. Jeżeli nasze 
zdanie zapiszemy w tej formie, to łatwo jest skonstruować czysto syntaktyczną regułę, która 
dokładnie odpowiada zasadzie konwersji dla tego typu zdań. Mówimy zatem: “W każdej 
formule typu XeY  litery znajdujące się obok e  mogą być zamienione miejscami”. Jeżeli raz 
ustanowimy taką regułę, wtedy okazuje się, że np. tzw. redukcja Cesare  do  Celarent  jest 
przeprowadzalna czysto rachunkowo. Celarent ma mianowicie następującą formę 

background image

 

31 

 

MeP (przesłanka większa)  

SaM (przesłanka mniejsza)  

SeP (wniosek) 

 

Możemy bez trudu zastosować naszą regułę do (1) i wtedy otrzymujemy 

PeM 

SaM    

SeP 

a więc właśnie Cesare. 

Można oczywiście wątpić, czy celowe jest zastosowanie tej metody do tak prostych pytań. 

Nasz przykład pokazuje jednak, że liczenie - w formalistycznym sensie - jest stosowalne poza 
matematyką, że może być używane w dziedzinach pozamatematycznych. 

 

Sens ejdetyczny i operacyjny. Z naszych rozważań wynika, że znak może mieć dwojaki 

sens, tzw. ejdetyczny i tzw. operacyjny. Znak posiada sens ejdetyczny wtedy, gdy znamy 
jego semantyczny odpowiednik [Gegenstuck], tzn. jeżeli wiemy, co on oznacza czy też co on 
znaczy. Czysto operacyjny sens znak posiada wtedy, gdy wiemy tylko, jak można go używać, 
tzn.  jeżeli  znamy  obowiązujące  go  reguły  syntaktyczne.  Nie  wiemy  wtedy,  co  znak  ten  
znaczy, natomiast wiemy, jak możemy nim operować. Stosunek między tymi sensami znaku 
jest  prosty:  jeżeli  dany  jest  sens  ejdetyczny,  wtedy  zawsze  obecny  jest  sens  operacyjny,  ale  
nie odwrotnie. Jak widzieliśmy, można do znaku dołączyć sens operacyjny, nie dając mu 
przy tym żadnego sensu ejdetycznego. 

Aby zapobiec nieporozumieniom, trzeba podkreślić, że operacja, o której tutaj mówimy, 

jest  operacją  na  znakach,  a więc liczeniem, nie jest to operacja na rzeczach. Znając 
operacyjny sens znaku, nie wiemy jeszcze zupełnie, jak należy traktować odpowiadające mu 
rzeczy, gdyż do tego musielibyśmy znać sens ejdetyczny. Nie byłoby np. poprawne 
powiedzenie, że formuły współczesnej teorii dotyczącej struktury materii mają tylko sens 
operacyjny, gdyż dzięki nim wiemy jedynie, jak wytwarzać bomby atomowe itd. Jest raczej 
tak, że aby wyprodukować bombę atomową, musimy ejdetycznie rozumieć znaki 
występujące w tych formułach, rozumieć ich znaczenie. Gdyby miały one tylko operacyjny 
sens, nie bylibyśmy w stanie z nimi zrobić nic innego, jak tylko rachować. 

W dzisiejszej filozofii istnieją dwa skrajne stanowiska: z jednej strony chce się ograniczyć 

wiedzę ludzką do sensu ejdetycznego z drugiej wyłącznie do operacyjnego. W pierwszym 
wypadku dąży się do wykluczenia jakiegokolwiek formalizmu, albo w każdym razie odrzuca 
się systemy, które nie mogą być w pełni zinterpretowane. W drugim, twierdzi się, że w ogóle 
nie istnieje żaden sens ejdetyczny, mamy tylko do dyspozycji sens operacyjny. Oba poglądy 
są jednak błędne. Jest oczywiste, że w pewnych wypadkach istnieje ejdetyczny sens znaków. 
Z drugiej strony wydaje się, że w matematyce, fizyce. astronomii itd. istnieją elementy, 
którym nie jesteśmy w stanie przypisać sensu ejdetycznego, chociaż wzięte w całości 
prowadzą one znowu do ejdetycznie dających się zinterpretować rezultatów. 

 

Model. Z powyższym łączy się kwestia wielokrotnie rozważana w ostatnich 

dziesięcioleciach, a mianowicie problem modelu. Zwykło się mówić, że gdy starsze teorie 
fizykalne miały model, to model taki nie istnieje już dla wielu nowszych teorii. Przy tym 
przez “model” rozumie się fizyczną, zasadniczo obserwowalną przez nieuzbrojone oko 
strukturę, mającą tę samą formę, co stan rzeczy reprezentowany w zdaniu naukowym (teorii 

background image

 

32 

itd.). Tak np. istnieje model dla teorii atomu Bohra: składa się on z kuli, wokół której w 
określonych odstępach krążą mniejsze kule. Oczywiście tego rodzaju model nie zawsze może 
być zbudowany, może on jednak być przynajmniej “pomyślany”, tzn. wyobrażony. Jeżeli 
zatem mówi się, że dla współczesnych teorii fizykalnych nie istnieje żaden model, to znaczy 
to, że żadnej tego typu struktury nie można sobie wyobrazić. 

To jednak prowadzi - przynajmniej w większości wypadków - do twierdzenia, że zdanie 

naukowe (teoria itd.) nie posiada żadnego sensu ejdetycznego, a tylko operacyjny. Mówimy 
“w większości wypadków”, gdyż zasadniczo możliwa jest trzecia, pośrednia sytuacja, w 
której dane zdanie ma sens ejdetyczny, przy czym jednak odpowiada mu struktura dająca 
zobaczyć się tylko intelektualnie, a nie zmysłowo (obrazowo). I tak np. nie ma żadnych 
wątpliwości, że pewne zdania fenomenologii i wszystkie zdania ontologii są właśnie tego 
rodzaju: mają nie tylko operacyjny, lecz również ejdetyczny sens, chociaż tego, do czego 
odnoszą, nie da się obrazowo przedstawić. Jeżeli jednak chodzi o teorie z nauk 
przyrodniczych nie posiadające modelu, to w większości wypadków nie mają one żadnego 
sensu ejdetycznego. 

Stąd przejście w pewnej nauce od teorii z modelami do teorii bez modelu oznacza, w 

większości wypadków, rozszerzone zastosowanie formalizmu. Jak wiadomo, dotyczy to 
wielu dziedzin współczesnej nauki. 

 

Istota formalizmu. Formalizm jest więc metodą polegającą na całkowitym pominięciu 

ejdetycznego sensu znaków i operowaniu nimi w oparciu o określone reguły transformacji, 
biorące pod uwagę tylko graficzny kształt znaków. Traktuje się je, jakby nie były żadnymi 
znakami, lecz np. figurami w jakiejś grze, elementami, które na różne sposoby dają się 
kombinować i przestawiać. Dlatego ktoś kiedyś dowcipnie powiedział, że ten, kto posługuje 
się formalizmem, nie wie, co mówi i czy to, co mówi, jest prawdą. W tym miejscu należy 
jednak zrobić następujące uwagi. 

(1) Celem liczenia, a więc celem formalizmu, jest zawsze jakaś wiedza. System 

formalistyczny wypełnia tylko wtedy swoje zadanie, jeżeli jego rezultaty dadzą się 
ostatecznie zinterpretować ejdetycznie. Nauka nie jest grą. W naszej wiedzy nie zawsze 
jednak osiągamy co, niekiedy musimy się ograniczyć do jak. 

(2) Reguły operacji formalistycznych muszą być ejdetycznie sensowne, reguły te mówią 

bowiem,  co  powinniśmy  robić,  musimy  zatem  być  w  stanie  je  rozumieć.  Z  tego  wynika,  że  
żaden system nie da się w pełni sformalizować, przynajmniej jego reguły nie mogą być 
ostatecznie sformalizowane. Można wprawdzie reguły pewnego systemu, powiedzmy 
systemu  A, sformalizować w innym systemie, nazwijmy go systemem B,   lecz  system  B 
domaga się znowu sensownych reguł. Można je wprawdzie ponownie sformalizować w 
jakimś  innym systemie  C,  ale  w  końcu  musimy  się  gdzieś  zatrzymać  i  posłużyć  nie  
sformalizowanymi regułami. Ponadto już same reguły dotyczące A, w wypadku gdy chcemy 
rozbudować A, muszą mieć dla nas sens ejdetyczny, gdyż inaczej nie posunęlibyśmy się dalej 
w naszym liczeniu. 

(3) W praktyce przy budowie systemów sformalizowanych prawie zawsze postępuje się w 

ten  sposób,  że  najpierw  ustanawia  się  sensowne  znaki,  potem  dopiero  abstrahuje  się  od  ich  
sensu i konstruuje się system formalistycznie, aby w końcu gotowemu systemowi ponownie 
dać jakąś interpretację. 

(4) To, co powiedzieliśmy, obowiązuje szczególnie w logice. Chociaż nauka mająca 

wyłącznie sens syntaktyczny nie byłaby niemożliwa, to jednak w wypadku logiki nie jest to 
możliwe. Logika ma bowiem dostarczyć reguł  wnioskowania  dla  każdego  pośredniego 
myślenia i gdyby jej reguły nie były ejdetycznie sensowne, wtedy żadne wnioskowanie nie 

background image

 

33 

mogłoby dojść do skutku. Z tego powodu systemów, które nie dopuszczają  żadnej znanej 
interpretacji ejdetycznej, większość współczesnych logików nie uważa za logikę. 

 

Uprawomocnienie formalizmu. Następujące racje uzasadniają zastosowanie metody 

formalistycznej: 

(1) W skomplikowanych sytuacjach nasz wgląd ejdetyczny w przedmiot bardzo szybko się 

załamuje. Możemy bezpośrednio i bez trudu dojrzeć, że 2 x 3 = 6, lecz tylko niewielu ludzi 
potrafi tak samo łatwo i szybko zobaczyć, że 1952 x 78,788 = 153 794,176. Możemy również 
bezpośrednio dojrzeć, że negacją zdania “pada” jest zdanie “nie pada”, ale nie jest tak samo 
łatwo zrozumieć negację znanego twierdzenia Euklidesa, zgodnie z którym przez punkt 
leżący poza linią prostą można poprowadzić jedną i tylko jedną prostą do niej równoległą. To 
samo dotyczy wszystkich bardziej skomplikowanych dróg myślowych, także tych, które 
znajdują się u filozofów. Geniusz wielkich filozofów uchronił ich, bez używania formalizmu, 
od popełnienia błędów, lecz, patrząc całościowo, mętność zbyt często występująca w filozofii 
jest do pewnego stopnia wynikiem braku adekwatnych metod formalistycznych. 

(2) Ponieważ w systemie formalistycznym wszystkie reguły odnoszą się wyłącznie do 

graficznego kształtu znaków, stąd niemożliwe jest tutaj konstruowanie dowodu za pomocą 
nie sformułowanych reguł i aksjomatów. Jak wiadomo, nie sformułowane założenia są 
bardzo niebezpieczne, mogą  łatwo okazać się fałszywe, i ponieważ nie są wyraźnie 
sformułowane, nie dają się racjonalnie przebadać. Formalizm przyczynia się więc istotnie do 
wyeliminowania tego typu milczących założeń. 

(3) W ten sposób osiąga się jeszcze coś. W systemie aksjomatycznym zbudowanym 

formalistycznie wszystkie konsekwencje dają się stosunkowo łatwo wyprowadzić z 
wybranych  aksjomatów  i  wyraźnie  od  siebie  oddzielić.  Przy  tym  często  okazuje  się,  że  
zastosowane pojęcia zostają dokładniej zdeterminowane w porównaniu z początkiem tego 
postępowania. Formalizm jest zatem powołany do oddzielania i wyjaśniania pojęć. 

(4) Zastosowanie formalizmu prowadzi jeszcze do następującej możliwości. Jeżeli pewien 

system zostanie czysto formalistycznie zbudowany, wtedy często na końcu okazuje się, że 
dopuszcza on wiele interpretacji i w ten sposób za jednym zamachem rozwiązuje się wiele 
problemów. Przykładu dostarcza znana zasada dualności geometrii euklidesowej. Z 
obowiązującego tu zdania: “Dwa dowolne punkty wyznaczają pewną prostą” da się 
(dołączywszy dalsze aksjomaty i odpowiednio dopasowane reguły) wyprowadzić wiele 
dalszych zdań geometrycznych. Zdanie to możemy teraz sformalizować w następujący 
sposób: “Dwa dowolne A  wyznaczają pewne B”,  przy czym znaczenie “A” i “B” powinno 
pozostać nieokreślone (wszystkie inne wyrazy występujące w tym zdaniu mogą być 
zinterpretowane tylko jako stałe logiczne). Teraz okazuje się jednak, że są tu możliwe dwie 
interpretacje: (1) można “A”  przypisać znaczenie “punkt”, a “B” znaczenie “prosta” i (2) 
odwrotnie, “A” znaczenie “prosta”, a “B” znaczenie “punkt”. Widać mianowicie, że także 
zdanie powstałe w wyniku interpretacji (2) jest prawdziwe: również dwie proste równoległe 
wyznaczają  pewien  punkt  w  nieskończonej  odległości.  W  ten  sposób  powstaje  cały  system  
zdań wyprowadzalnych z tego (sformalizowanego) zdania, a my otrzymaliśmy z jednej 
formuły  dwie  zasady geometrii. Podobne wypadki mają miejsce również w innych 
dziedzinach nauki. 

W ten sposób przedstawiliśmy zasadnicze racje dla stosowania formalizmu. Nie można 

jednak przeoczyć pewnych łączących się z nim niebezpieczeństw. Przede wszystkim nie 
można dążyć do formalizacji przedwcześnie, najpierw musi być całkowicie wyjaśniony 
wchodzący w rachubę stan rzeczy. Dalej, trzeba być świadomym, że system formalistyczny 
jest zawsze bardzo abstrakcyjny i nie wolno go stawiać na równi z rzeczywistością. Stąd 

background image

 

34 

nigdy właściwie nie powinno się używać formalizmu jako jedynej metody, lecz łączyć go z 
innymi metodami. 

 

Sztuczny język. Użycie sztucznego języka należy ostro oddzielić od formalizmu. 

Zasadniczo również <naturalny> (codzienny) język mógłby zostać sformalizowany, a z 
drugiej strony jakiś sztuczny język może być traktowany nieformalistycznie, np. elementarne 
części języka logiki matematycznej są tak właśnie traktowane. 

Jednakże użycie sztucznych symboli wystąpiło jednocześnie z formalizmem. Użycie to 

Whitehead i Russel uprawomocniają w następujący sposób. 

(1) W nauce w ogóle, szczególnie jednak w logice potrzebne są tak abstrakcyjne pojęcia, 

iż w języku potocznym nie można znaleźć dla nich odpowiednich słów. Jest się więc 
zmuszonym do tworzenia symboli. 

(2) Syntaksa języka potocznego jest zbyt mało ścisła, jej reguły dopuszczają zbyt wiele 

wyjątków, aby mogła być dobrym instrumentem w dziedzinie nauk ścisłych. Byłoby 
wprawdzie możliwe zatrzymanie słów języka potocznego i zmiana tylko jego reguł, lecz 
wtedy przez kojarzenie słowa te sugerowałyby luźne reguły języka codziennego i 
powstawałoby pomieszanie. Z tego powodu lepiej jest budować sztuczny język z własnymi, 
ściśle syntaktycznymi regułami. 

(3) Jeżeli zdecydujemy się na zastosowanie sztucznego języka, wtedy można wybrać 

całkiem krótkie symbole, np. pojedyncze litery zamiast całych słów. W ten sposób zdania 
staną się znacznie krótsze niż w języku potocznym i istotnie łatwiej zrozumiałe. 

(4) Większość słów języka potocznego jest bardzo wieloznaczna; tak np. słowo “jest” ma 

przynajmniej tuzin różnych znaczeń, które w trakcie analizy muszą być  ściśle od siebie 
oddzielane. Celowe jest więc, aby zamiast tego typu słów używać sztucznych, ale 
jednoznacznych symboli. 

Trzeba jeszcze zauważyć, że wyrażenie “język symboliczny” prowadzi do błędów: każdy 

język składa się z symboli i mógłby dlatego być nazwany “symbolicznym”. Tutaj jednak 
mamy na myśli język, który, w przeciwieństwie do języka potocznego, składa się ze 
sztucznych symboli. 

 

 

8. Syntaktyczne reguły sensu 

 

Budowa języka. Z syntaktycznego punktu widzenia język składa się z pewnej mnogości 

wyrażeń, dla których obowiązują określone reguły. Dla uproszczenia przez język będziemy 
rozumieli język pisany, chociaż, z pewnymi ograniczeniami, rozważania poniższe 
obowiązywałyby również w dziedzinie języka mówionego. Reguły pewnego określonego 
języka, powiedzmy języka S, determinują, które wyrażenia należą do S, tzn. które są 
sensowne w S; wszystkie inne wyrażenia są w tym języku syntaktycznie bezsensowne. Tak 
np. słowo “homme” jest wprawdzie wyrażeniem, ale jest bezsensowne w języku polskim. 

Sensowne wyrażenia języka S mogą być podzielone na dwie klasy: (1)  atomowe  albo 

proste wyrażenia. Wyrażenia te są tak utworzone, że żadna ich indywidualna część nie może 
być właściwym (sensownym) wyrażeniem w S. Tak np. wyrażenie “człowiek” jest 
wyrażeniem atomowym języka polskiego. (2) Molekularne albo złożone wyrażenia. Tutaj już 
indywidualne części są pewnym sensownym wyrażeniem w S. Przykład z języka polskiego: 
“człowiek jest organizmem”. W tym wypadku “człowiek”, “organizm”, “jest”, wzięte same 
dla siebie, są sensownymi (atomowymi) wyrażeniami języka polskiego. 

background image

 

35 

Jeśli uwzględni się języki naturalne podział na wyrażenia atomowe i molekularne nie jest 

jednak zupełnie bez zarzutu. Na przykład słowo “imię” jest oczywiście atomowym 
wyrażeniem języka polskiego, a jednak część słowa “imię”, a mianowicie “i”, jest również 
wyrażeniem atomowym. Niezgodności tego typu dadzą się wprawdzie usunąć za pomocą 
środków semantycznych, ale bardziej praktyczne i bardziej łatwe jest zbudowanie takiego 
sztucznego języka, w którym one w ogóle nie występują. 

W paragrafie tym zajmujemy się tylko syntaktycznymi regułami sensowności wyrażeń 

molekularnych,  gdyż wyłącznie one dadzą się rozważyć bez uwzględniania teorii systemu 
aksjomatycznego. W paragrafie dotyczącym aksjomatyki omówimy odpowiednie reguły dla 
wyrażeń atomowych. 

 

Pojęcie kategorii syntaktycznej. Dla syntaktycznej sensowności wyrażeń molekularnych 

pewnego języka obowiązują dwie fundamentalne reguły: (1) wyrażenia molekularne powinny 
być złożone wyłącznie z sensownych wyrażeń danego języka, a więc ostatecznie tylko z 
sensownych wyrażeń atomowych tego języka; (2) Samo składanie powinno przebiegać 
według określonych dla danego języka reguł  formowania.  Reguły te mają we wszystkich 
językach wspólny rdzeń, który może być streszczony w prawach tzw. kategorii 
syntaktycznych. Najpierw więc rozważymy te ważne prawa syntaktyczne. 

Mianem “kategorii syntaktycznej” określa się tę klasę wyrażeń jakiegoś języka, z której 

każde wyrażenie może być zamienione z dowolnym innym wyrażeniem tej klasy w ramach 
sensownej wypowiedzi, a wypowiedź ta nie straci przy tym swojego sensu. Tak np. imiona 
własne tworzą kategorię syntaktyczną języka polskiego. W każdym sensownym polskim 
zdaniu - np. “Fryderyk pije” - można zastąpić imię własne przez inne, a zdanie to nie straci 
swojego sensu. W powyższym przykładzie “Fryderyk” może być zastąpiony przez “Jan”, 
“Ewa”, “Napoleon”, a nawet przez “Gaurisankar”, zdanie nadal jednak pozostanie sensowne 
(prawdziwe albo fałszywe, ale jednak sensowne). W przeciwieństwie do tego pewien 
czasownik, np. “śpi”, należy do innej kategorii syntaktycznej. Jeżeli w naszym zdaniu za 
“Fryderyk” podstawimy “śpi”, to powstanie wyrażenie bezsensowne: “śpi pije”. 

Jak widać, pojęcie kategorii syntaktycznej odpowiada dość dokładnie pojęciu części 

zdania ze zwykłej gramatyki. Różnica polega na tym, że w gramatyce rozważa się  żywy, 
więc bardzo niedokładnie skonstruowany język i dlatego jej prawa są luźne i nieprecyzyjne. 
Dla celów naukowych powinno się jednak dążyć do perfekcyjnego języka, dla którego można 
i trzeba ustalić  ścisłe prawa. Syntaksa logiczna znajduje się w takim samym stosunku do 
gramatycznej, jak np. geometria do mierzenia konkretnych pni drzew: jedna dostarcza drugiej 
idealnej teoretycznej podstawy. 

W tym kontekście warto zauważyć, że kategorie syntaktyczne - zgodnie z ogólną funkcją 

języka dążącego do odwzorowania bytu realnego - odwzorowują tzw. kategorie ontologiczne. 
Tak np. syntaktyczna kategoria imion własnych odpowiada ontologicznej kategorii 
substancji, kategoria tzw. funktorów jednoargumentowych jakości itd. Odpowiedniość ta nie 
jest jednak całkiem dokładna, gdyż między realnością a językiem znajduje się myśl, która 
tworzy nowe kategorie (bytów idealnych). 

 

Funktory i argumenty. Chcemy teraz naszkicować prosty system kategorii syntaktycznych 

wychodząc od pojęcia funktora i argumentu. Wyrażenie, które określa inne wyrażenie 
nazywa się jego “funktorem”, wyrażenie określane jest “argumentem”. “Określanie” należy 
tu rozumieć w możliwie najszerszym sensie. Mówi się np., że w zdaniu “pada deszcz i pada 
śnieg” “i” określa oba zdania częściowe (“pada deszcz” i “pada śnieg”), a więc jest ich 
funktorem, podczas gdy one są argumentami “i”. W każdym rozwiniętym języku istnieją 
dwojakiego rodzaju wyrażenia: jedne mogą być tylko argumentami, np. nazwy indywiduowe 

background image

 

36 

i zdania, natomiast inne tylko funktorami, jak np. czasowniki. Kategorie syntaktyczne 
wyrażeń pierwszego rodzaju chcemy nazwać “kategoriami podstawowymi”, drugiego 
rodzaju “kategoriami funktorowymi”. 

Ilość kategorii podstawowych jest dość dowolna; dla uproszczenia przyjmujemy tutaj 

tylko dwie: wspomniane wyżej kategorie nazw i zdań. W związku z tym wszystkie funktory 
możemy podzielić w następujący sposób: 

(1) Według kategorii syntaktycznej ich argumentów. Odróżniamy więc: (a) funktory 

określające nazwy (np. “śpi”, “kocha”, “jest większy niż” itd.); (b) funktory określające 
zdania (np. i” “nie jest tak, że”, “albo” itd.); (c) funktory określające funktory (np. “bardzo” 
w “dziecko jest bardzo ładne”, argumentem jest tutaj “ładne”). 

(2) Według kategorii syntaktycznej wyrażenia molekularnego składającego się z funktora i 

jego argumentów odróżniamy: (a) funktory nazwotwórcze (np. “dobry” w “dobre dziecko”, 
ponieważ tutaj całe wyrażenie jest nazwą); (b) funktory zdaniotwórcze (np. wyżej 
wymienione funktory określające zdania, np. “pada deszcz i pada śnieg” jest ponownie 
zdaniem); (c) funktory funktorotwórcze (np. “głośno” w “pies głośno szczeka”, tutaj 
“głośno” wraz ze swoim argumentem “szczeka” jest znowu funktorem). 

(3) Według ilości argumentów odróżniamy funktory jednoargumentowe albo monadyczne 

(np. “śpi”, “biegnie”), dwuargumentowe albo diadyczne (np. “kocha”, “jest większy niż”), 
trzyargumentowe (np. “daje”: daje B C; tutaj A, B i C należy rozumieć jako argumenty od 
“daje”), i dalej, n-argumentowe funktory. 

Widać natychmiast że wyrażenia języków naturalnych nie stosują się do tego schematu, 

gdyż bardzo często są syntaktycznie wieloznaczne. Tak np. polskie słowo “je” raz okazuje się 
jednoargumentowym funktorem (“Co robi Fryderyk? On je”), innym razem funktorem 
dwuargumentowym (“Fryderyk je kiełbasę”). Ta wieloznaczność przyczynia się wprawdzie 
do piękna języka i jest poetycko wartościowa, lecz bardzo osłabia jego ścisłość i jasność, i w 
ten sposób stanowi jeszcze jeden powód dla używania języków sztucznych. 

 

Przykłady syntaktycznego nonsensu. Na podstawie powyższych zasad możemy ustanowić 

następującą ogólną regułę formowania: wyrażenie molekularne jest tylko wtedy sensowne, 
gdy każdemu w nim występującemu funktorowi przyporządkowane są argumenty, które 
dokładnie odpowiadają jego syntaktycznej kategorii co do ilości i rodzaju. Wszystko, co 
sprzeciwia się tej regule jest syntaktycznie nonsensowne. 

Podamy kilka przykładów z dziedziny filozofii. Weźmy na początek takie zdanie pozorne: 

“Byt jest identyczny”. Nazywamy je zdaniem pozornym, ponieważ nie ma ono żadnego 
sensu syntaktycznego, a więc w ogóle nie może być zdaniem; “jest identyczny” jest 
funktorem  dwuargumentowym,  a  zatem  używa  się  go  sensownie  tylko  wtedy,  gdy  
przyporządkowuje się mu dokładnie dwa argumenty, jak np. w zdaniu “Autor Fausta  jest 
identyczny z Goethem”. W naszym zdaniu pozornym mieliśmy jednak tylko jeden argument, 
mianowicie .,byt”. Jest ono więc syntaktycznym nonsensem. 

Inny przykład: pewien filozof mówi: “Nicość nicuje” [das Nichts nichtet]. Tutaj “nicość” 

jest argumentem od “nicować”. To ostatnie wyrażenie jest oczywiście jednoargumentowym 
funktorem zdaniotwórczym określającym nazwy. Jak jednak w zadaniu tym może on 
określać nazwy? Czym bowiem, patrząc od strony syntaktycznej, jest “nicość”`' Chociaż 
czymś takim wydaje się być, nie jest to oczywiście żadną nazwą. Gdy mówimy “nie ma nic” 
[es gibt nichts], wtedy właściwie chcemy powiedzieć “dla każdego x nie zachodzi wypadek, 
że tu i teraz to x jest”. “Nicość” jest więc tylko skrótem dla negacji. Negacja nie jest jednak 
żadną nazwą, lecz funktorem. To, co w tym wypadku filozof myśli, może być trafne, ale to, 

background image

 

37 

co mówi, musi być traktowane jako nonsens syntaktyczny. Nie jest to żadne zdanie i nic ono 
nie znaczy. 

Powołując się na tego typu przykłady, zwolennicy szkoły neopozytywistycznej chcieli 

pokazać, że cała filozofia jest nonsensowna. Pomieszali przy tym nonsens syntaktyczny z 
czymś całkiem innym, mianowicie z nonsensem semantycznym. Z czasem okazało się, że 
poszli oni zbyt daleko. W każdym razie ich ataki przyczyniły się do wzrostu ogólnej 
świadomości, że język poetycki tylko z wielką ostrożnością może być używany jako środek 
komunikacji idei naukowych, gdyż  łatwo ukrywa w sobie nonsens syntaktyczny. Stąd 
syntaktyczna analiza sensu posiada dzisiaj w filozofii o wiele większe znaczenie niż w 
poprzednich stuleciach. 

 

 

9. Funkcje i stopnie semantyczne 

 

Dwie semantyczne funkcje znaku. Zwrócimy się teraz w kierunku problemów 

semantycznych, tzn. problemów dotyczących związków między znakiem a tym, czego ten 
znak jest znakiem. Przede wszystkim trzeba tutaj dokonać odróżnienia - dobrze już znanego 
scholastykom - między dwiema funkcjami znaku. Z jednej strony znak może do czegoś 
odnosić  [meinen],  coś  intendować,  a  więc  być  nośnikiem  pewnej  obiektywnej  treści.  Tę 
funkcję chcemy nazwać “obiektywną”. Z drugiej strony znak może wyrażać [ausdriicken] 
coś subiektywnego, mianowicie osobisty stan człowieka lub zwierzęcia dającego ten znak. Tę 
drugą funkcję nazywamy “subiektywną”. 

Zwykle znak używany w ramach normalnego ludzkiego języka posiada obie  te funkcje. 

Jeżeli np. pewien obserwator mówi: “Tutaj jest ołów”, to przede wszstkim odnosi się on do 
czegoś obiektywnego; a mianowicie. że w określonych współrzędnych czasoprzestrzennych 
znajduje się pewna substancja zwana .,ołowiem”. Jednocześnie jednak myśli  on  tę 
obiektywną treść. Fakt, że formułuje zdanie, wskazuje, iż tę myśl posiada. Wraz ze zdaniem 
wyraża więc także pewien stan subiektywny. Czynniki subiektywne, które są wyrażane przez 
znak, nie są jednak tylko myślami, lecz zwykle również uczuciami, tendencjami woli itd. Te 
ostatnie odgrywają często tak wielką rolę, że niektórzy metodologowie wszystkie czynniki 
subiektywne określają po prostu jako “treść emocjonalną”, w przeciwieństwie do treści 
“obiektywnej” albo “naukowej”. 

Jeżeli w trakcie normalnego używania znaków obie te funkcje semantyczne przeważnie 

się  łączą, to mimo to dadzą się teoretycznie pomyśleć wypadki graniczne, w których znak 
albo nie wyraża nic subiektywnego, albo, przeciwnie, nie odnosi do niczego obiektywnego. 
Przynajmniej w niektórych formach muzyki ten ostatni wypadek mógłby mieć miejsce. 
Znaki, z których składa się język takiej muzyki, miałyby tylko subiektywną, a nawet tylko 
czysto emocjonalną treść. Nie jest łatwo stwierdzić, czy w odniesieniu do zdań języka 
potocznego przeciwny wypadek jest możliwy. Jednak w dziełach naukowych dość  łatwo 
dadzą się pokazać znaki i zdania, które w ogóle nic nie wyrażają, lecz wyłącznie odnoszą do 
czegoś. 

Z metodologicznego punktu widzenia jedno jest jasne: w nauce, jeśli chodzi o 

poznawalne, a stąd dające się wypowiedzieć przedmioty, ważne jest tylko odniesienie do 
[Meinung],  a więc pierwsza funkcja semantyczna. To, co sam naukowiec przeżywa, jest 
zupełnie bez znaczenia. Wypowiedzenie jego osobistych stanów może w pewnych 
okolicznościach dostarczyć materiału dla badania psychologicznego, ale nie “dowodzi” ono 
niczego, ponieważ do niczego nie odnosi, nie kieruje się obiektywnie do niczego. 

 

background image

 

38 

Mówienie o tym, co niewypowiedzialne. Jak jednak przedstawia się ten problem, gdy 

chodzi o coś niepoznawalnego (niepoznawalnego zasadniczo albo niepoznawalnego dla 
ludzi), a stąd także o coś niewypowiedzialnego? Wśród współczesnych metodologów istnieją 
w tym względzie różne opinie. Można wyróżnić trzy grupy stanowisk. 

(1) Rzecznikami pierwszej są przede wszystkim H. Bergson i K. Jaspers. Sądzą oni - a 

także wielu innych filozofów, których większość należy do tradycji neoplatońskiej - że 
wprawdzie tego, co niewypowiedzialne, nie można powiedzieć, tzn. przedstawić i 
zakomunikować za pomocą znaków mających odniesienie obiektywne, ale można to w 
pewnej mierze udostępnić, używając języka pozbawionego treści obiektywnej. Tak np. 
Bergson twierdzi, że prawdziwa wiedza filozoficzna o najważniejszych elementach 
rzeczywistości (np. o stawaniu się) może dojść do skutku tylko dzięki <intuicji>. Komuś 
drugiemu treści tej intuicji nie można zakomunikować, ale używając pewnych obrazów 
można ją tak ująć, że ów drugi będzie mógł ją przeżyć. Dlatego w dziełach Bergsona nie 
znajdujemy żadnych opisów fenomenologicznych, żadnych dowodów, lecz przede wszystkim 
obrazy, które mają pobudzać intuicję. Podobnie Jaspers mówi, że jego słowa “nic nie 
znaczą”. Są one tylko wskazówkami pokazującymi drogę temu, kto w nie dającym się ująć w 
słowa  <egzystencjalnym>  [existentiell] 

doświadczeniu  chce  spotkać  to,  co 

niewypowiedzialne. Dla Boga, a więc czegoś, co jest w najwyższym stopniu 
niewypowiedzialne, nie ma już znaków, lecz tylko <szyfry>, które właśnie tym się 
charakteryzują, że nie przysługuje im żadna obiektywna funkcja semantyczna. 

(2) Inna grupa myślicieli reprezentuje dokładnie przeciwne stanowisko. Najostrzej zostało 

ono sformułowane w tezie L. Wittgensteina: “O czym nie można mówić, o tym należy 
milczeć”. Przy czym dla Wittgensteina i jego zwolenników “mówić” znaczy tyle, co “używać 
znaków posiadających obiektywną treść”. Według tych filozofów jest to jednak niemożliwe 
w wypadku tego, co niewypowiedzialne, ponieważ zgodnie ze swoją definicją to, co 
niewypowiedzialne, nie może zostać powiedziane. Mówienie o tym w sposób <muzyczny> 
może być wprawdzie przyjemne, ale nie mówi nic. Jedno z największych niebezpieczeństw 
używania języka polega właśnie na tym, że słowa, które rzekomo miałyby coś mówić, w 
rzeczywistości posiadają tylko zawartość emocjonalną, a więc nic nie mówią. 

(3) W końcu istnieje również grupa myślicieli, którzy uznając zasadniczo tezę 

Wittgensteina nie wyciągają jednak wniosku, że filozof musi się ograniczyć do w pełni 
poznawalnych  przedmiotów.  Do  tej  grupy  należą  przede  wszystkim  N.  Hartmann  ze  swoją 
teorią o tym, co irracjonalne, i tomiści z teorią o analogicznym poznaniu Boga. Hartmann 
sądzi, że wprawdzie istnieje to, co irracjonalne, jako to, co dla nas niepoznawalne, a więc 
także niewypowiedzialne, jednak posiada ono zawsze stronę poznawalną (to, co irracjonalne 
nazywa Hartmann “metafizycznym”). W związku z tym nie tylko dadzą się określić granice 
tego, co irracjonalne, lecz również sformułować antynomie, które zawsze tutaj powstają i w 
ten  sposób  tym,  co  irracjonalne  można  się  zajmować.  Według  tomistycznej  teorii  analogii,  
chociaż Bóg w swojej istocie jest dla nas niepoznawalny, to jednak jesteśmy w stanie 
<analogicznie> przenosić na niego pewne predykaty. Nie wiemy wprawdzie i nie możemy 
wiedzieć, czym np. jest myślenie Boga, ale możemy powiedzieć, że znajduje się ono w takich 
relacjach do swojego przedmiotu, które są proporcjonalnie podobne do tych, jakie zachodzą 
między ludzkim myśleniem a jego przedmiotem. Zinterpretowano tę teorię w taki sposób, że 
relacje pomyślane w Bogu są izomorficzne z tymi, które znamy empirycznie. Jak widać ani u 
Hartmanna, ani u tomistów nie chodzi o mówienie o tym, co niewypowiedzialne, ale o tej 
jego części, która da się wypowiedzieć. 

 

background image

 

39 

Oznaczanie i znaczenie. W obiektywnej funkcji znaku znowu trzeba zrobić dwa 

odróżnienia, co wymaga kilku terminologicznych uwag. Od czasów stoików zwykło się 
odróżniać oznaczanie od znaczenia. Jeszcze dzisiaj odpowiednia terminologia jest chwiejna 
(tak np. G. Frege używał terminu “znaczenie” [Bedeutung]  dokładnie w sensie naszego 
“oznaczania” [Bezeichnung])ale podstawowa zasada tego odróżnienia jest ogólnie uznana i 
doprowadziła do sformułowania ważnych reguł metodologicznych. Mówimy np. że nazwa 
“koń” oznacza wszystkie indywidualne konie, ale jednocześnie znaczy “koniowatość”, a więc 
to,  czym [was] każdy koń jest. Okazuje się, że oznaczanie odpowiada zakresowi (extensio) 
obiektywnego pojęcia, znaczenie zaś jego treści (intensio).  W odniesieniu do oznaczania 
mówi się więc o <ekstensjonalności>,  a w odniesieniu do znaczenia o <intensjonalności>. 
Należy dodać, że przedmioty oznaczane przez jakąś nazwę nazywają się jej “desygnatami”. 
Jest kwestią sporną, czy także zdania i funktory posiadają desygnaty. U Fregego desygnatem 
zdania jest jego wartość logiczna, a więc jego prawda lub fałsz. 

Oznaczanie jest istotnie słabszą funkcją niż znaczenie, o tyle, że wraz ze znaczeniem dane 

jest zawsze oznaczanie, lecz nie odwrotnie. Wynika to z faktu, że ta sama klasa desygnatów 
może mieć różne treści, a więc jednej i tej samej klasie desygnatów mogą odpowiadać różne 
znaczenia.  Weźmy  np.  słowo  “trójkąt”.  Przez  wyliczenie  wszystkich  trójkątów  mamy  dane  
oznaczanie tego słowa, ale temu oznaczaniu mogą odpowiadać całkowicie różne znaczenia, 
np. znaczenia utworzone z następujących treści: płaska trójkątna figura, płaska figura z 
trzema bokami, figura o wewnętrznej sumie kątów równej 180” itd. Każda z tych treści 
jednoznacznie determinuje klasę desygnatów słowa “trójkąt”. 

Mimo to logika współczesna i przyrodoznawstwo wykazują uderzającą tendencję do 

ekstensjonalnego myślenia, tzn. do używania nazw z uwzględnieniem wyłącznie ich 
oznaczania. Ta w sobie osobliwa i ponadto przez wielu filozofów i humanistów zwalczana 
tendencja staje się zrozumiała, gdy uwzględnimy, że oznaczaniem jest o wiele łatwiej się 
posługiwać niż znaczeniem. Wprawdzie całkowite wyłączenie znaczenia wydaje się raczej 
niemożliwe, gdyż ostatecznie oznaczanie może być zdeterminowane tylko przez znaczenie, 
to jednak zalety postępowania ekstensjonalnego są w wymienionych wyżej dziedzinach tak 
wielkie,  że właśnie ogólną regułą  metodologiczną uczyniono,  aby postępować 
ekstensjonalnie, o ile jest to tylko możliwe. 

 

Stopnie semantyczne. W świetle powyższych rozważań staje się także zrozumiała inna 

ważna teoria semantyki współczesnej, teoria tzw. stopni semantycznych. Zasadniczą jej 
myślą jest, że należy odróżnić język dotyczący rzeczy od języka dotyczącego samego języka; 
w stosunku do tego pierwszego drugi nazywa się jego “meta-językiem”. Nieco dokładniej 
teoria ta da się przedstawić w następujący sposób. Wszystkie byty, które (z naszego punktu 
widzenia) nie są znakami, traktujemy jako stopień zerowy. Dalej następuje klasa znaków, 
które oznaczają rzeczy, a więc elementy stopnia zerowego. Klasę tych znaków nazywamy 
“pierwszym stopniem” albo “językiem przedmiotowym”. Do niej dołącza się trzecia klasa: 
składa się ona ze znaków, które oznaczają znaki języka przedmiotowego. Tworzy ona “drugi 
stopień” i jest metajęzykiem w stosunku do pierwszego języka. W ten sposób można 
postępować w nieskończoność. Ogólnie językiem “n-tego stopnia” nazywa się taki język, w 
którym przynajmniej jeden z jego znaków oznacza pewien element stopnia n-1, żaden zaś nie 
oznacza elementu n-tego lub wyższego stopnia. 

Teoria ta prowadzi do ustanowienia nowej ważnej reguły sensowności, a mianowicie 

następującej reguły semantycznej: każde wyrażenie, w którym mowa jest o nim samym, jest 
bezsensowne. Poprawność tej reguły jest łatwo zrozumiała na podstawie tego, co zostało 
powiedziane wyżej: wyrażenie tego rodzaju należałoby jednocześnie do dwóch stopni 

background image

 

40 

semantycznych, do języka przedmiotowego i do metajęzyka, a to z kolei jest nie do 
pogodzenia z teorią stopni semantycznych. 

Przykładem zastosowania tej reguły jest sławny <kłamca>, nad którym trudzili się 

wszyscy logicy od czasów Platona aż do początków tego stulecia. Zdanie to brzmi 
następująco: “To, co teraz mówię, jest fałszywe”. Stąd natychmiast powstaje sprzeczność, 
gdyż jeżeli wypowiadający to zdanie mówi prawdę, wtedy to, co mówi, jest fałszem, 
natomiast gdy nie mówi prawdy, wtedy to, co właśnie powiedział, jest prawdą. W oparciu o 
naszą regułę trudność ta da się jednak łatwo rozwiązać. Pokazuje ona bowiem, że <kłamca> 
nie jest w ogóle żadnym zdaniem, lecz nonsensem semantycznym: w tym pseudo-zdaniu 
mówi się mianowicie coś o nim samym. 

<Kłamca> jest tylko jednym przykładem spośród wielu innych antynomii semantycznych. 

Za pomocą samej syntaksy antynomie te nie mogą być rozwiązane. Okazało się także, że 
wiele ważnych pojęć, jak np. pojęcie prawdy, pojęcie desygnatu itd, da się bez zarzutu 
analizować tylko na poziomie metajęzyka. 

Z powyższego wynika, że wszystko, co należy powiedzieć o pewnej nauce, nie może być 

rozważane w języku tej nauki, lecz w jej meta-języku, zwanym także “meta-nauką”, tak np. 
analiza symboliki występującej w danej nauce, metodologia i wiele innych. Wiele nauk 
posiada dzisiaj swoje metanauki, m.in. istnieje rozbudowana meta-logika i meta-matematyka. 

 

O użyciu cudzysłowu. W trakcie stosowania teorii stopni semantycznych sformułowano 

określone reguły techniczne dla używania cudzysłowu. Są one dzisiaj ściśle przestrzegane 
przez większość logików i metodologów nauki. 

Jakieś wyrażenie stawia się w cudzysłowie, jeżeli oznacza ono samo siebie lub wyrażenie 

równokształtne z nim, bez cudzysłowu nie oznacza ono samego siebie, lecz coś innego. 
Innymi słowy: wyrażenie w cudzysłowie jest znakiem samego tego wyrażenia, a więc 
metajęzykowym wyrażeniem w odniesieniu do podobnego wyrażenia bez cudzysłowu. 

Kilka przykładów rozjaśni sens tej reguły. Jeżeli napiszemy zdanie 

kot jest zwierzęciem 

bez umieszczania pierwszego słowa w cudzysłowie, wtedy zdanie to jest prawdziwe, gdyż 

pierwsze słowo oznacza znane zwierzę domowe. Jeżeli jednak napiszemy 

“kot” jest zwierzęciem 

wtedy sformułujemy zdanie fałszywe, gdyż słowo znajdujące się w cudzysłowie nie 

oznacza żadnego kota, lecz słowo “kot”. a żadne słowo nie jest zwierzęciem. 

W przeciwieństwie do tego zdanie 

“kot” składa się z trzech liter 

jest oczywiście prawdziwe, ale zdanie 

kot składa się z trzech liter 

jest równie oczywiście fałszywe, gdyż znane wszystkim drapiące zwierzątko nie składa się 

przecież z liter. 

Wyrażenie znajdujące się w cudzysłowie jest zawsze nazwą, nawet wtedy, gdy bez 

cudzysłowu byłoby zdaniem lub funktorem; w cudzysłowie jest ono nazwą tego zdania albo 
tego funktora. 

W języku potocznym cudzysłowy są oczywiście używane także w inny sposób, stawia się 

je np., gdy jakieś wyrażenie występuje w innym niż jego zwykły sens. W takich sytuacjach 
warte byłoby jednak polecenia zastosowanie innych znaków (innego graficznego kształtu 
cudzysłowu) niż te, których techniczne użycie zostało tutaj opisane. 

background image

 

41 

10. Sens semantyczny i weryfikowalność 

 

Metodologiczne znaczenie problemu. Jak to już zostało powiedziane, należy odróżnić 

syntaktyczny i semantyczny sens pewnego wyrażenia. Może się bowiem bardzo łatwo 
zdarzyć, że wyrażenie jest poprawnie utworzone według reguł danego języka, a więc jest 
syntaktycznie sensowne, a mimo to nie posiada sensu semantycznego. Aby pewien znak 
mógł mieć sens semantyczny, muszą zostać spełnione określone warunki pozajęzykowe. 
Warunki te łączą się z weryfikowalnością zdań, tzn. z metodą, która pozwala nam stwierdzić, 
czy pewne zdanie jest prawdziwe czy fałszywe. 

W wyniku najnowszego rozwoju nauk przyrodniczych weryfikowalność stała się 

niezwykle ważna dla metodologii. Pokazują to dwa następujące fakty. 

(1) Rozwój nowożytnego  przyrodoznawstwa stał się  możliwy dopiero dzięki 

wyeliminowaniu pewnych wyrażeń filozoficznych, mianowicie takich, których obecność w 
zdaniach uniemożliwiała zweryfikowanie tych zdań za pomocą środków empirycznych. 

(2) W trakcie rozwoju do samej dziedziny nauk przyrodniczych zostały wprowadzone 

pewne wyrażenia (np. “eter”). które w ten sam sposób jak wspomniane wyżej wyrażenia 
filozoficzne okazały się nieużyteczne. 

Okoliczności te doprowadziły do żądania, aby wszystkie tego rodzaju wyrażenia wyłączyć 

z języka naukowego. Opierający się na pozytywistycznej filozofii metodologowie Koła 
Wiedeńskiego, jak również zwolennicy szkoły empiryczno-logicznej rozciągnęli ten postulat 
na całość poznania i to początkowo w bardzo wąskich, dogmatycznych sformułowaniach. 
Stopniowo jednak doszła do głosu postawa bardziej tolerancyjna. Dla współczesnych badań 
cały ten spór zaowocował sformułowaniem kilku ważnych i ogólnie obowiązujących 
wglądów oraz pewnych reguł dotyczących metody nauk przyrodniczych, ale również 
doprowadził do ujawnienia się wielu trudnych problemów. 

 

Zasada weryfikowalności. Istnieją dwie fundamentalne reguły, które nazwane zostały 

“zasadą weryfikowalności”. Brzmią one: 

(1) Zdanie jest wtedy sensowne semantycznie, gdy można pokazać metodę, dzięki której 

jest ono weryfikowalne. 

(2) Wyrażenie nie będące zdaniem jest wtedy sensowne semantycznie, gdy można go 

używać jako części semantycznie sensownego, a więc weryfikowalnego zdania. 

Oba powyższe zdania zawierają wiele słów, które muszą być dokładnie rozumiane, jeżeli 

chce się poprawnie uchwycić sens tej reguły. 

Przede wszystkim należy zauważyć, że nie identyfikuje się w nich sensu i 

weryfikowalności. Jest prawdą, że pewni filozofowie robili to, lecz ich stanowisko okazało 
się  nie  do  utrzymania:  sens  nie  jest tym samym co weryfikowalność. Chociaż zdanie, aby 
mieć sens, musi być weryfikowalne, to z tego nie wynika, że sens i weryfikowalność są tym 
samym. 

Dalej należy zauważyć, że w podanych wyżej zasadach weryfikowalność nie jest bliżej 

określona. Także i w tym względzie zajęto początkowo ekstremalne stanowisko chcące 
dopuścić tylko jeden rodzaj weryfikowalności, a mianowicie zmysłową obserwację stanu 
rzeczy domniemanego w jakimś zdaniu. Dzisiaj przeważa bardziej tolerancyjna postawa, 
dopuszcza się mianowicie różne sposoby obserwacji. Zgodnie z obowiązującym dzisiaj 
ujęciem przedstawione wyżej reguły domagają się tylko jakiejś  metody, za pomocą której 
moglibyśmy stwierdzić, czy zdanie jest (w pewnym stopniu) poprawne czy nie. 

background image

 

42 

Aby to zrozumieć, pomyślmy np. następujące zdanie; “Okno w moim pokoju jest 

zamknięte”. W jaki sposób zdanie to mogłoby mieć sens, jeżeli nie byłoby wiadomo, jak 
można ustalić to, co zdanie to stwierdza? Faktycznie jednak metoda taka istnieje, gdyż 
wypowiadający to zdanie wie, że, jeżeli np. chciałby wyciągnąć rękę przez okno, to 
napotkałby opór itd. 

Warto również zauważyć, że pierwsza z wymienionych wyżej zasad zawiera w pewnej 

mierze wszystkie inne warunki sensowności. Aby pewne zdanie było weryfikowalne, musi 
np. być sensowne syntaktycznie. Syntaktyczny nonsens jest niemożliwy do zweryfikowania. 

 

Co to znaczy “weryfikowalny”? Wielką jednak trudność sprawia znaczenie słowa 

“weryfikowalny” i “weryfikowalność”. Jakieś zdanie wtedy jest weryfikowalne, gdy można 
je albo zweryfikować, albo sfalsyfikować, tzn. jeżeli możliwe  jest  pokazanie, że jest ono 
prawdziwe lub fałszywe. Co to jednak znaczy “możliwe”? H. Reichenbach odróżnia 
następujące znaczenia tego słowa: 

(1)  Techniczna  możliwość,  Zachodzi ona wtedy, gdy posiadamy środki pozwalające 

zweryfikować dane zdanie. W tym sensie np. zdanie “Temperatura jądra słonecznego wynosi 
20 000 000° C” nie jest bezpośrednio weryfikowalne. Nie istnieje, jakbyśmy więc 
powiedzieli, żadna możliwość techniczna jego weryfikacji. 

(2) Fizyczna możliwość. Ma ona miejsce wtedy, gdy weryfikowanie zdania nie stoi w 

sprzeczności z prawami natury. Wymienione wyżej zdanie o temperaturze jądra słonecznego 
jest fizycznie weryfikowalne, chociaż dla jego zweryfikowania nie posiadamy technicznej 
możliwości. W przeciwieństwie do tego zdanie “Jeżeli pewne ciało porusza się z prędkością 
350 000 km/s, wtedy jego masa staje się znikomo mała” nie może być fizycznie 
zweryfikowane, gdyż zgodnie z prawami fizyki żadne ciało nie może poruszać się z taką 
prędkością. 

(3) Logiczna możliwość. Zachodzi ona wtedy, gdy weryfikacja nie zawiera sprzeczności. 

Zdanie wprowadzone w punkcie (2), chociaż nie jest fizycznie weryfikowalne, to jest 
weryfikowalne logicznie, ponieważ nie zawiera żadnej sprzeczności. 

(4)  Transempiryczna  możliwość.  Jako  przykład  Reichenbach  wybiera  wypowiedź 

zwolenniczki jakiejś sekty religijnej: “Kot jest istotą boską”. 

Podział tych możliwości jest przeprowadzony z pozytywistycznego punktu widzenia, a 

czwarty jego człon wydaje się alogiczną koncesją. Można byłoby sformułować inny podział, 
a mianowicie według rodzajów doświadczenia, za pomocą których pewne zdanie miałoby 
być weryfikowalne. Dałoby to w rezultacie zmysłową, introspekcyjną, fenomenologiczną i 
transnaturalną weryfikowalność. Wydaje się np.  niewątpliwe,  że fenomenologowie 
weryfikują swoje zdania przez doświadczenie swoistego rodzaju, przez ogląd istoty. 
Podobnie zdania należące do wiary nie są wprawdzie zweryfikowane, ale są weryfikowalne, 
z pewnością jednak nie za pomocą środków naturalnych. 

Ze swojej strony R. Carnap sformułował zasadę tolerancji: każdy jest wolny w określeniu, 

jaki rodzaj weryfikacji chce dopuścić. Dzisiaj jednak ogólnie obowiązuje reguła, że w 
naukach przyrodniczych tylko te zdania wolno traktować jako sensowne, które ostatecznie są 
weryfikowalne przez doświadczenie zmysłowe. Przez weryfikowalność rozumie się jednak 
zwykle coś szerszego niż weryfikowalność techniczną i coś węższego niż czystą 
weryfikowalność fizyczną. 

 

Zasada intersubiektywności. Zasada weryfikowalności została jeszcze o wiele mocniej 

dookreślona przez tzw. zasadę intersubiektywności. Zgodnie z tą zasadą weryfikowanie 
niezbędne dla sensowności jakiegoś zdania, musi być intersubiektywne,  tzn.  dostępne  wielu  

background image

 

43 

badaczom. Nie wystarcza, aby w ogóle istniała jakaś metoda weryfikacji, przynajmniej 
zasadniczo użycie tej metody musi być intersubiektywnie możliwe. Metodologowie 
neopozytywistyczni, którzy sformułowali tę zasadę, odrzucili na jej podstawie każdego 
rodzaju psychologię introspekcyjną jako bezsensowną. Sądzili mianowicie, że zdania o 
własnych stanach psychicznych nie mogą być nigdy zweryfikowane przez innych i stąd 
muszą być pozbawione jakiegokolwiek sensu. Rzeczywiście, wydaje się, że w tym wypadku 
weryfikacja intersubiektywna jest  logicznie niemożliwa. Z tego  powodu zasada 
intersubiektywności doprowadziła najpierw do całkowitego fizykalizmu,  tzn.  do  zakazu 
używania wyrażeń, które nie oznaczają procesów lub rzeczy fizycznych. 

Jest jednak oczywiste, że, ściśle wzięta, zasada intersubiektywności zabraniałaby każdego 

zdania w ogóle. Także bowiem w dziedzinie tego, co fizyczne, obserwacja tego  samego 
fenomenu przez dwóch badaczy nie jest możliwa: albo obserwują go po kolei, a w tym czasie 
zachodzi  zmiana  w  fenomenie,  staje  się  on  inny,  albo  widzą  go  z  dwóch  różnych  punktów  
obserwacyjnych, wtedy zaś spostrzegają różne aspekty fenomenu, każdy inny. Żadna 
weryfikacja nie może być ściśle intersubiektywna. 

Dlatego zasada ta nie jest dzisiaj wprost odrzucana, a jest traktowana raczej jako tylko 

zasada regulatywna. Zgodnie z dzisiejszym poglądem, powinno się, tak dalece jak to jest 
możliwe, używać tylko takich wyrażeń i tworzyć tylko takie zdania, które mogą być przez 
innych względnie łatwo zweryfikowane. Tak sformułowana, reguła ta obowiązuje ogólnie dla 
wszystkich dziedzin wiedzy i powinna być w nich ściśle stosowana. Niestety zbyt wielu ludzi 
jeszcze nie zrozumiało, jak to jest ważne. Dla wszystkich nauk empirycznych - z wyjątkiem 
psychologii, chyba, że należałoby ją uznać za naukę przyrodniczą - zasada ta obowiązuje w 
tym sensie, że wszystkie zdania indywidualne powinny być weryfikowalne przez obserwację 
zmysłową. 

 

Weryfikowalność zdań ogólnych. Można byłoby teraz słusznie zapytać, jak mają się 

rzeczy w wypadku zdań ogólnych? Tego rodzaju zdanie nie może być oczywiście nigdy 
zweryfikowane przez obserwację zmysłową. Dałoby się jeszcze np. zweryfikować, że pewien 
fenomen wystąpił w 100, 100 000, 100 000 000 wypadków, ale logicznie niemożliwe jest 
zweryfikowanie, że doszedł on do skutku we wszystkich  możliwych wypadkach. O ile więc 
ktoś nalega wyłącznie na weryfikowalność zmysłową, to wszystkie zdania ogólne wydają się 
bezsensowne. Jednak z drugiej strony, nauki przyrodnicze bez zdań ogólnych są niemożliwe, 
składają się one przecież głównie właśnie z takich zdań i bez nich nie mogłyby być naukami 
przyrodniczymi. 

Metodologowie odróżniają dwie klasy zdań ogólnych: tzw. logiczne i tzw. empiryczne 

zdania ogólne. Według powszechnie panującego poglądu pierwsze z nich nie mogą być 
zweryfikowane przez obserwację, nie jest to również konieczne dla ich sensowności. W jaki 
jednak sposób takie zdanie mogłoby być mimo to sensowne, jest to pytanie, które wywołało 
różne,  zależne  od  stanowiska  filozoficznego,  poglądy.  Badacze  nastawieni 
fenomenologicznie  przyjmują,  że  aksjomaty logiki  są weryfikowalne dzięki duchowemu 
wglądowi, np. dzięki widzeniu istoty; przeciwnie empiryści, uważają oni tego rodzaju zdania 
za <puste>, tzn. wprawdzie nie za całkiem bezsensowne, ale jednak za niezależne od 
ogólnych reguł sensowności semantycznej. Jakkolwiek można byłoby to teoretycznie 
uzasadniać, faktem jednakże pozostaje, że logicznych zdań ogólnych nie da się zmysłowo 
(empirycznie) zweryfikować. W tym leży fundamentalna różnica między dzisiejszą 
metodologią a dawniejszymi poglądami Comte'a i Milla. 

W przeciwieństwie do tego tzw. empiryczne zdania ogólne, zgodnie z przeważającą 

opinią, są wtedy sensowne semantycznie, jeżeli można z nich wyprowadzić przynajmniej 
jedno zdanie weryfikowalne przez obserwację zmysłową. I tak np. zdanie “Każdy kawałek 

background image

 

44 

siarki spala się niebieskim płomieniem” jest sensowne, gdyż można z niego wyprowadzić 
zmysłowo weryfikowalne zdanie “Ten kawałek siarki spala się niebieskim płomieniem”. 
Natomiast zdanie filozoficzne “Każdy kawałek siarki składa się z materii i formy” jest 
bezsensowne,  ponieważ  nie  można z niego  wyprowadzić  żadnego  zmysłowo 
obserwowalnego zdania. 

W ostatnich czasach okazało się jednak, że precyzyjne sformułowanie tego postulatu 

napotyka na duże trudności. Główną trudność można przedstawić w następujący sposób: z 
pojedynczego zdania nie da się zwykle nic wyprowadzić, tylko z wielu zdań, a więc np. z 
uprzednio skonstruowanej teorii itd. Należy więc wspomnianą zasadę rozszerzyć w tym 
właśnie sensie. Wtedy jednak okazuje się, że praktycznie ze wszystkich zdań wyprowadzalne 
jest jakieś zdanie zmysłowo weryfikowalne. Jako przykład może posłużyć zdanie 
metafizyczne “Absolut jest doskonały”. Jeżeli połączymy je ze zdaniem “To drzewo tutaj 
kwitnie”, wtedy z tego połączenia można wyprowadzić np. zdanie “Na tym drzewie tutaj są 
kwiaty” i w ten sposób nasze z pewnością nieprzyrodnicze zdanie o bycie absolutnym stanie 
się w sensie nauk przyrodniczych weryfikowalne i sensowne. 

Jedyne, jak się wydaje, możliwe dzisiaj rozwiązanie tej trudności polegałoby na zrobieniu 

inwentarza wyrażeń, które miałyby obowiązywać  jako  dopuszczalne w naukach 
przyrodniczych. Jak widać, chodzi tu ostatecznie nie o prawdę, której w jakikolwiek sposób 
można byłoby dowieść, lecz wyłącznie o regułę czysto praktyczną. Jej uprawomocnienie leży 
w jej pożyteczności dla rozwoju nauk przyrodniczych. W innych dziedzinach nie wchodzi 
ona oczywiście w rachubę i tylko w oparciu o wątpliwe dogmaty filozoficzne można byłoby 
w nich bronić jej pożyteczności lub konieczności. 

Inną trudność stwarzają słowa oznaczające stany, np. “rozpuszczalny”. Chociaż zmysłowo 

można zweryfikować, że pewna substancja faktycznie się (np. w wodzie) rozpuszcza, to 
jednak jeżeli z tego chce się wyprowadzić definicję rozpuszczalności w wodzie, dochodzi do 
niezgodności. Na podstawie takiej definicji łatwo byłoby bowiem pokazać, że każdy 
przedmiot, np. kawałek żelaza, którego nigdy nie włożono do wody, musi uchodzić za 
rozpuszczalny w wodzie. A jednak nauki przyrodnicze nie mogą się obyć bez tego rodzaju 
słów. R. Carnap częściowo rozwiązał tę trudność za pomocą wprowadzonych przez siebie 
<definicji redukcyjnych>. Nie możemy się dalej zajmować tymi pytaniami, wspomnieliśmy o 
nich jednak, aby wskazać na te ważne problemy, które wynikają ze ściśle ujętej zasady 
weryfikowalności. 

 

background image

 

45 

11. Przykład zastosowania metod semantycznych 

 

A. TARSKI: POJĘCIE ZDANIA PRAWDZIWEGO W JĘZYKU POTOCZNYM

6

 

 

Aby wprowadzić czytelnika w krąg rozważań, wydaje mi się wskazane pobieżnie choćby 

omówić problemat definicji prawdy w zastosowaniu do języka  potocznego;  pragnę  tu 
zwłaszcza uwypuklić te różnorodne trudności, na które napotykają próby rozwiązania 
wspomnianego zagadnienia. 

Spośród różnych usiłowań, mających na celu zbudowanie poprawnej definicji prawdy dla 

zdań języka potocznego, najnaturalniejszą wydaje się próba skonstruowania definicji 
semantycznej.  
Mam tu na myśli tego rodzaju definicję, która w pierwszym rzucie dałaby się 
ująć w następujących słowach: 

(1) zdanie prawdziwe jest to zdanie, które wyraża, że tak a tak rzeczy się maja, i rzeczy 

mają się tak właśnie.  

Wysłowienie powyższe jest jeszcze, rzecz oczywista, nader niedoskonałe pod względem 

poprawności formalnej oraz jasności i jednoznaczności występujących w nim wyrażeń. Tym 
niemniej sens intuicyjny i ogólna intencja tego wysłowienia wydają się dość przejrzyste i 
zrozumiałe; zadaniem definicji semantycznej byłoby właśnie sprecyzowanie tej intencji i 
ujęcie jej w poprawną formę. 

Jako punkt wyjścia narzucają się tu pewne zdania o bardziej specjalnym charakterze, które 

mogą być uważane za cząstkowe definicje prawdziwości zdania lub raczej za wyjaśnienia 
różnych konkretnych zwrotów typu “x jest zdaniem prawdziwym”. Oto ogólny schemat tego 
rodzaju zdań: 

(2) x jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy p; aby przejść do konkretnych 

wyjaśnień, zastępujemy w tym schemacie symbol “p” przez jakiekolwiek zdanie, zaś “x” - 
przez dowolną nazwę jednostkową tego zdania. 

Mając daną nazwę jednostkową zdania, możemy dla niej skonstruować wyjaśnienie typu 

(2) w każdym przypadku, w którym potrafimy wymienić zdanie, oznaczane przez daną 
nazwę. Najważniejszą i najczęściej spotykaną kategorię nazw, dla których spełniony jest 
powyższy warunek, stanowią tzw. nazwy cudzysłowowe; jak łatwo się domyśleć, terminem 
tym oznaczamy każdą tego rodzaju nazwę zdania lub dowolnego innego wyrażenia (nawet 
bezsensownego), która składa się z cudzysłowów, lewostronnego i prawostronnego, oraz z 
wyrażenia, zawartego między cudzysłowami, a będącego właśnie desygnatem nazwy. Jako 
przykład cudzysłowowej nazwy zdania służyć może choćby “śnieg pada”; odpowiednie 
wyjaśnienie typu (2) brzmi wówczas: 

(3) “śnieg pada” jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy śnieg pada. 

Inną kategorię nazw jednostkowych zdań, dla których potrafimy konstruować analogiczne 

wyjaśnienia,  stanowią  tzw.  nazwy strukturalnoopisowe, tj. nazwy opisujące, z jakich 
wyrazów składa się wyrażenie, będące desygnatem nazwy, z jakich znaków składa się każdy 
poszczególny wyraz i w jakim porządku te znaki i wyrazy po sobie następują. Nazwy takie 
dają się formułować bez pomocy cudzysłowów. W tym celu należy włączyć do języka 
rozważań, a więc - w danym wypadku - do języka potocznego, jakiekolwiek jednostkowe, ale 
nie cudzysłowowe nazwy wszystkich liter i innych znaków, z których składają się wyrazy i 
wyrażenia języka: tak np. jako nazwy spółgłosek “f”, “j”, “p”, “x”... narzucają się wyrazy 

                                                

6

 

A. Tarski, Pojecie prawdy w jezykach nauk dedukcyjnych, Warszawa 1933, s. 4-15 (z opuszczeniami). Jestem 

wielce zobowiazany Panu Profesorowi Tarskiemu za uprzejme pozwolenie przedrukowania tego tekstu.

 

background image

 

46 

“ef”, “jot”, “pe”, “iks”... zaś jako nazwy samogłosek “a”, “e”, “i”... można by np. obrać 
“aj”, “ej”, “ij”... (nie zaś “a”, “e”, “i”... - dla uniknięcia wieloznaczności). Łatwo zdać 
sobie sprawę, że każdej nazwie cudzysłowowej daje się obecnie przyporządkować wyrażona 
bez pomocy cudzysłowów nazwa strukturalnoopisowa o tym samym zakresie (tj. oznaczająca 
to samo wyrażenie) i vice versa; tak np. nazwie “śnieg” odpowiada nazwa “wyraz, składający 
się z pięciu kolejnych liter:  eś,  en,  ij,  ej i  ge”.  Jest więc oczywiste, że dla nazw 
strukturalnoopisowych zdań możemy również konstruować cząstkowe definicje typu (2), jak 
to widać z następującego choćby przykładu: 

(4) wyrażenie, które składa się z dwu wyrazów, z których pierwszy składa się z pięciu 

kolejnych liter: eś, en, ij, ej i ge, zaś drugi - z czterech kolejnych liter: pe, aj, de i aj, jest 
zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy śnieg pada. 

Twierdzenia analogiczne do (3) i (4) wydają się intuicyjnie oczywiste i najzupełniej 

zgodne z tą intuicją prawdziwości, która tkwi w wysłowieniu (1); nie budzą one na ogół 
wątpliwości pod względem jasności treści i poprawności formy (oczywiście przy założeniu, 
że zdania, które podstawiamy w (2) zamiast symbolu p,  nie  nasuwają  podobnych 
wątpliwości). 

Niezbędne tu jest jednak pewne zastrzeżenie. Znane są sytuacje, w których twierdzenia 

tego właśnie typu w zestawieniu z pewnymi innymi, intuicyjnie nie mniej oczywistymi 
przesłankami prowadzą do jawnej sprzeczności, mianowicie do tzw. antynomii kłamcy. Oto 
możliwie proste ujęcie tej antynomii pochodzące od J. Łukasiewicza. 

Umówmy się dla  większej przejrzystości używać symbolu  “c”  jako  skrótu 

typograficznego  wyrażenia “zdanie, wydrukowane na tej stronicy w wierszu 25 od góry”. 
Zwróćmy uwagę na następujące zdanie: 

c nie jest zdaniem prawdziwym. 

Pamiętając o znaczeniu symbolu “c”, stwierdzamy nadto na drodze empirycznej, iż: 
(α) “c nie jest zdaniem prawdziwym” jest identyczne z c. Dla nazwy cudzysłowowej (lub 

jakiejkolwiek innej nazwy jednostkowej) powyższego zdania budujemy wyjaśnienie typu (2): 

(β) “c nie jest zdaniem prawdziwym” jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy c 

nie jest zdaniem prawdziwym.   

Zestawiając przesłanki (α) i (β), uzyskujemy natychmiast sprzeczność: 

c jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy c nie jest zdaniem prawdziwym. 
Łatwo się zorientować, gdzie tkwi źródło tej sprzeczności: w celu skonstruowania 

twierdzenia (α) podstawiliśmy zamiast symbolu “p” w schemacie (2) tego rodzaju zwrot, 
który sam zawiera w sobie termin “zdanie prawdziwe” (wobec czego uzyskane twierdzenie - 
w przeciwstawieniu np. do (3) i (4) - nie może już być uważane za cząstkową definicję 
prawdy). Nie widać jednak rozsądnego powodu, dla którego podobne podstawienia miałyby 
być zasadniczo wzbronione. 

Poprzestaję tu na sformułowaniu powyższej antynomii, rezerwując sobie na później 

wyciągnięcie z tego faktu należytych konsekwencji. Na razie abstrahując od tej trudności, 
podejmę myśl zbudowania definicji zdania prawdziwego na drodze uogólnienia wyjaśnień 
tego typu co (3). Na pozór zadanie to może wydać się zupełnie łatwe - dla tych zwłaszcza, 
którzy władają nieco aparatem współczesnej logiki matematycznej. Mogłoby się zdawać, że 
podstawiając w (3) zamiast dwukrotnie występującego tam wyrażenia “śnieg pada” dowolną 
zmienną zdaniową (tj. symbol, za który wolno podstawiać dowolne zdania) i stwierdzając 
następnie,  że  uzyskany  zwrot  ma  walor  dla  wszelkiej  wartości  zmiennej,  dochodzi  się  z  
miejsca do zdania, obejmującego wszystkie twierdzenia typu (3) jako szczególne przypadki: 

(5) dla dowolnego p - “p” jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy p. 

background image

 

47 

Zdanie powyższe nie mogłoby być jeszcze uważane za ogólną definicję zwrotu “x  jest 

zdaniem prawdziwym” z tego choćby względu, że zakres możliwych podstawień symbolu 
x” uległ tu zwężeniu do nazw cudzysłowowych. Aby usunąć to ograniczenie, należałoby się 
odwołać do znanego intuicyjnie faktu, że każdemu zdaniu prawdziwemu (i w ogólności 
każdemu zdaniu) odpowiada nazwa cudzysłowowa, oznaczająca to właśnie zdanie. Opierając 
się na tej intuicji, można by się pokusić o uogólnienie wysłowienia (5) na następującej 
choćby drodze: 

(6) dla dowolnego x - x jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy - dla pewnego p 

- x jest identyczne z “p” i przy tym p. 

Na pierwszy rzut oka gotowi bylibyśmy może przyjąć zdanie (6) za poprawną definicję 

semantyczną wyrażenia “zdanie prawdziwe”, realizującą w precyzyjny sposób intencję 
wysłowienia (1) i uznać wobec tego, że stanowi ono zadowalające rozstrzygnięcie 
interesującego tu nas zagadnienia. W gruncie jednak rzeczy sprawa nie przedstawia się 
bynajmniej tak prosto: z tą chwilą, gdy zaczynamy bliżej analizować znaczenie 
występujących w (5) i (6) wyrażeń cudzysłowowych, dostrzegamy szereg trudności i 
niebezpieczeństw. 

Nazwy cudzysłowowe można traktować tak jak pojedyncze wyrazy języka, a zatem jak 

wyrażenia syntaktycznie niezłożone; poszczególne części składowe tych nazw - cudzysłowy i 
wyrażenia, zawarte między cudzysłowami, - pełnią tę samą funkcję, co litery lub zespoły 
kolejnych liter w pojedynczych wyrazach, nie posiadają zatem w tym kontekście żadnego 
samodzielnego znaczenia. Każde wyrażenie cudzysłowowe jest wówczas stałą nazwą 
jednostkową pewnego określonego wyrażenia (tego mianowicie, które jest ujęte w 
cudzysłowy) i to nazwą o tym samym charakterze co imiona własne ludzi; w szczególności 
np. nazwa “p” oznacza jedną z liter alfabetu. Przy tej interpretacji - która nb. wydaje się 
najbardziej naturalna i najzupełniej zgodna z intuicją potoczną - cząstkowe definicje tego 
typu co (3) nie są podatne dla jakichkolwiek rozsądnych uogólnień. W każdym zaś razie za 
uogólnienie takie niepodobna uważać zdania (5) czy też (6): wyprowadzając bowiem 
konsekwencje z (5) za pomocą tzw. reguły podstawiania, nie mamy prawa czegokolwiek 
podstawiać zamiast litery “p”, wchodzącej w skład wyrażenia cudzysłowowego (podobnie 
jak nie wolno nic podstawiać zamiast litery “p”, występującej w wyrazie “prawdziwym”), w 
ten sposób jako wniosek uzyskujemy nie (3), a następujące zdanie: “p”  jest zdaniem 
prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy śnieg pada. 
Widać już stąd, że zdania (5) i (6) nie są 
wypowiedziami myśli, które pragnęlibyśmy wyrazić, że są to, co więcej, jawne 
niedorzeczności z intuicyjnego punktu widzenia. Zdanie (5) prowadzi nawet z miejsca do 
sprzeczności:  można bowiem z niego, obok konsekwencji przytoczonej powyżej, 
wyprowadzić z równą  łatwością konsekwencję sprzeczną: “p” jest zdaniem prawdziwym 
wtedy i tylko wtedy, gdy śnieg nie pada. 
(6) nie prowadzi co prawda samo przez się do 
sprzeczności, pociąga za sobą natomiast jawnie niedorzeczny wniosek, w myśl którego 
jedynym zdaniem prawdziwym jest litera “p”. 

Wobec niepowodzenia dotychczasowych prób nasuwa się mimo woli przypuszczenie, że 

rozważane tu zagadnienie nie daje się w ogóle w sposób zadowalający rozwiązać. Można 
istotnie przytoczyć ważkie argumenty natury ogólnej, które przemawiają za tym 
przypuszczeniem, a które tu pobieżnie tylko omówię. 

Charakterystyczną cechą języka potocznego (w przeciwstawieniu do różnych języków 

naukowych) jest jego uniwersalizm: byłoby niezgodne z duchem tego języka, gdyby w 
jakimkolwiek innym języku występowały wyrazy lub zwroty, nie dające się przetłumaczyć 
na język potoczny; “jeśli o czymkolwiek można w ogóle z sensem mówić, to można o tym 
mówić i w języku potocznym”. Kultywując tę uniwersalistyczną tendencję języka 
potocznego w odniesieniu do rozważań semantycznych, musimy konsekwentnie włączać do 

background image

 

48 

języka obok dowolnych jego zdań lub innych wyrażeń również nazwy tych zdań i wyrażeń, 
zdania, zawierające te nazwy, a dalej takie wyrażenia semantyczne jak “zdanie prawdziwe”, 
“nazwa”, “oznacza” itd. Z drugiej strony ten właśnie uniwersalizm języka potocznego w 
zakresie semantyki jest przypuszczalnie istotnym źródłem wszelkich tzw. antynomii 
semantycznych takich jak antynomia kłamcy lub antynomia wyrazów heterologicznych; 
antynomie te zdają się po prostu wykazywać, że na gruncie każdego języka, który byłby w 
powyższym sensie uniwersalny i który by podlegał przy tym normalnym prawom logiki, 
musi wyłonić się sprzeczność. Dotyczy to tego zwłaszcza sformułowania antynomii kłamcy, 
które podałem na str. 46, a które nie zawiera funkcji cudzysłowowej o argumencie 
zmiennym. Analizując antynomię w powyższym sformułowaniu, dochodzimy mianowicie do 
przeświadczenia, że nie może istnieć język niesprzeczny, zachowujący zwykłe prawa logiki a 
przy tym czyniący zadość następującym warunkom: (I) obok dowolnego zdania, 
występującego w języku, pewna nazwa jednostkowa tego zdania należy do języka; (II) każde 
wyrażenie, uzyskane z (2) przez zastąpienie symbolu “p” dowolnym zdaniem języka, zaś 
symbolu “x” - nazwą jednostkową tego zdania, ma być uznane za zdanie prawdziwe danego 
języka; (III) w języku tym można sformułować i uznać za zdanie prawdziwe uzasadnioną 
empirycznie przesłankę równoznaczną z (β). 

Jeśli uwagi powyższe są słuszne, to sama możność konsekwentnego i przy tym zgodnego z 

zasadami logiki i z duchem języka potocznego operowania wyrażeniem “zdanie prawdziwe” 
i, co za tym idzie, możność zbudowania jakiejkolwiek poprawnej definicji tego wyrażenia 
wydaje się mocno zakwestionowana. 

 

background image

 

49 

IV. METODA AKSJOMATYCZNA 

 

12. Uwagi ogólne 

 

Struktura poznawania pośredniego. Jeżeli przedmiot poznawania nie jest dany 

bezpośrednio, wtedy musi zostać poznany przez inny przedmiot, a więc pośrednio. Ponieważ 
przedmiot jest pewnym stanem rzeczy, ten zaś uchwytywany jest w zdaniu [Satz], stąd w 
wypadku każdego poznawania pośredniego chodzi o wnioskowanie na podstawie jednego 
zdania  o  drugim albo  o  wyprowadzenie drugiego  zdania z pierwszego. Jednym z 
najważniejszych osiągnięć ścisłej metodologii jest dojrzenie, że prawdziwość jakiegoś zdania 
musi albo być bezpośrednio zrozumiana, albo pośrednio wywnioskowana; inne postępowanie 
nie istnieje i nie może istnieć. W dalszym ciągu będziemy jednak mówić, jak to jest dzisiaj 
we zwyczaju, nie o zdaniach [Satz], lecz o (sensownych) wypowiedziach [Aussage]

Jak dochodzi do skutku wnioskowanie? Są tutaj dwa założenia: po pierwsze, potrzebne 

jest  zdanie  [Aussage] uznane za prawdziwe, po drugie, reguła, która pozwala nam “na 
podstawie” tego zdania uznać za prawdziwe inne zdanie. Przy bliższym przyjrzeniu okazuje 
się mianowicie, że zdanie będące założeniem musi być zawsze złożone; chodzi przy tym o 
koniunkcję (logiczny produkt) przynajmniej dwóch zdań. Prosty przykład jest następujący: 
mamy zdanie warunkowe o formie “Jeżeli A, to B” i do tego zdanie o formie “A”; posiadamy 
również regułę wnioskowania, która może być sformułowana następująco: “Jeżeli w systemie 
występuje zdanie warunkowe (“Jeżeli A,  to  B”), a także zdanie równokształtne z jego 
poprzednikiem (“A”), wtedy do systemu wolno wprowadzić zdanie równokształtne z 
następnikiem zdania warunkowego (“B”). Na podstawie tych zdań i za pomocą wymienionej 
reguły wnioskujemy o “B”. 

Przykład ten można uogólnić i powiedzieć, że przesłanki mają formę F(p

1

, p

2

, p

3

, ..., p

n

) i 

p

j

 (przy czym 1 

£ j £ n), zaś reguła wnioskowania pozwala na podstawie tego wnioskować o 

p

k

 (1 

£ k £ n). Zdarza się również, że zamiast p

j

 lub p

k

 mamy do czynienia z ich negacjami - 

jednak podstawowa struktura pozostaje zawsze ta sama. Każde poznawanie pośrednie 
posiada tę a nie inną formę.  

Jeszcze kilka uwag terminologicznych. Zdania będące założeniami nazywa się 

“przesłankami”, zdanie z nich wyprowadzone “wnioskiem”, operację, w której, aby 
uzasadnić wniosek, wyraźnie formułuje się przesłanki i regułę, “dowodem”. Wprowadzona 
wyżej, często używana, reguła wnioskowania jest to modus ponendo ponens lub krócej 
modus ponens

 

Prawo  i  reguła.  Uwagi  powyższe  nie  dla  każdego  będą  natychmiast  jasne.  Po  co,  można  

zapytać, jeszcze reguły? Weźmy np. sylogizm kategoryczny Barbara

Wszyscy logicy palą fajki, 

Wszyscy metodologowie są logikami, 

Więc wszyscy metodologowie palą fajki. 

Wniosek, może ktoś powiedzieć, wynika tutaj bezpośrednio z przesłanek i co więcej nie 

zakłada on żadnego zdania warunkowego; mamy tu do czynienia z sylogizmem 
kategorycznym. 

Jednakże tak nie jest. Warto zwrócić uwagę, że Arystoteles, twórca sylogistyki 

kategorycznej, nigdy nie konstruował swoich sylogizmów w wyżej podanej formie. Nasz 
przykład sformułowałby następująco: 

background image

 

50 

Jeżeli wszyscy logicy palą fajki 

i wszyscy metodologowie są logikami, 

wtedy wszyscy metodologowie palą fajki. 

Aby w tym wypadku dojść do wniosku (“wszyscy metodologowie palą fajki”), trzeba 

mieć jeszcze inną przesłankę, mianowicie (złożone) zdanie: Wszyscy logicy palą fajki i 
wszyscy metodologowie są logikami.
 Chociaż więc sam sylogizm jest kategoryczny, to 
dowód otrzymuje się tylko w ten sposób, że dodatkowo zakłada się modus ponendo ponens
Modus ten nie musi być pomyślany jako prawo, lecz jako reguła. Prawo mówi, co jest  -  w  
naszym wypadku: jeżeli to, wtedy to; my musimy jednak wiedzieć, co możemy robić,  a  to  
może być dane tylko na podstawie reguły. 

Nie potrzeba oczywiście przy każdym wnioskowaniu myśleć o tej regule, proces 

wnioskowania jest często tak prosty i naturalny, że stosujemy go bez żadnych trudności. Ale, 
po pierwsze, sytuacja nie jest zawsze tak prosta jak w naszym sylogizmie, w wyższych 
regionach myślenia prawie nigdy nie jest ona prosta, przeciwnie, zwykle jest aż nazbyt 
skomplikowana. Po drugie, z powodów przedstawionych w rozdziale o formalizmie, w tego 
rodzaju  skomplikowanych procesach dowodzenia  musimy często  posługiwać się 
formalizmem. Jeżeli to jednak robimy, to abstrahujemy od sensu używanych zdań i w ogóle 
nie jesteśmy w stanie postępować bez wyraźnie sformułowanej reguły. 

Są to powody, za pomocą których teoretycy metody aksjomatycznej usprawiedliwiają 

odróżnienie między prawem a regułą. 

 

Dwie podstawowe formy wnioskowania. Odróżnienie praw od reguł posiada nie tylko 

duże znaczenie teoretyczne, pozwala ono także, jak to pokazał J. Łukasiewicz, podzielić 
wszystkie procesy dowodzenia na dwie wielkie klasy, mianowicie na dedukcję i redukcję. 
Podział ten będzie tworzył ogólne ramy dla dalszego przedstawienia współczesnych metod 
myślenia. 

Zakłada się, że we wszystkich dowodach przesłanki mogą być tak przekształcone, że 

jedna jest zdaniem warunkowym (“Jeżeli A,  to B”), druga zaś jest równokształtna bądź z 
poprzednikiem, bądź z następnikiem tego zdania. Tak jest również faktycznie: logika 
matematyczna zawsze dopuszcza tego rodzaju transformację. Oba wypadki można 
przedstawić następująco: 

 

(1)  jeżeli A, to B     

 

(2) 

jeżeli A, to B   

A   

 

 

 

 

B   

więc B   

 

 

 

 

więc A 

Wnioskowanie według pierwszego schematu nazywa się u Łukasiewicza “dedukcją”, według 
drugiego  “redukcją”. Regułą wnioskowania używaną w dedukcji jest wspomniany wyżej 
modus ponens. Nie nastręcza on żadnych trudności. W przeciwieństwie do tego reguła 
wnioskowania stosowana w redukcji może wydawać się podejrzana, gdyż jak wiadomo, 
wnioskowanie z następnika o poprzedniku jakiegoś zdania warunkowego nie jest w logice 
niezawodne. A jednak odpowiadająca mu reguła jest bardzo często stosowana zarówno w 
życiu codziennym, jak też szczególnie w naukach. 

Łukasiewicz pokazuje, że tak zwana indukcja jest specjalnym przypadkiem redukcji. 

Weźmy prosty przykład: mamy trzy kawałki fosforu, a,  b,  c, o których stwierdzono, że 
zapalają się w temperaturze poniżej 60° C; wnioskujemy stąd, że wszystkie kawałki fosforu 
tak się zachowują. Jak wygląda schemat tego wnioskowania? Oczywiście jest on następujący: 

 

background image

 

51 

Jeżeli wszystkie kawałki białego fosforu zapalają się poniżej 60° C, to także a, b i c, 

a, b i c zapalają się poniżej 60 ° C, 

więc wszystkie kawałki białego fosforu zapalają się poniżej 60° C. 

Jest to jednak całkowicie oczywiście redukcja, gdyż ze zdania warunkowego i jego 
następnika wywnioskowaliśmy jego poprzednik. Tego rodzaju indukcje stosowane są we 
wszystkich naukach przyrodniczych i humanistycznych, są one nawet częstsze niż inne typy 
wnioskowania (chociaż nie mają tak prostej formy jak w powyższym przykładzie). 

Redukcja nastręcza bardzo trudnych, do dzisiaj jeszcze ostatecznie nie rozwiązanych 

problemów. Omówimy je trochę dokładniej w następnym rozdziale. Teraz jednak powiemy 
jeszcze nieco więcej o rodzajach reguł wnioskowania. 

 

Niezawodne i zawodne reguły wnioskowania. Jeżeli bliżej rozważymy obie formy 

wnioskowania, to widzimy, że różnią się one zasadniczo: modus ponens,  jako  reguła 
dedukcji, jest absolutnie niezawodną regułą wnioskowania, odpowiadająca mu natomiast 
reguła redukcji nie jest niezawodna. 

Kiedy reguła wnioskowania jest niezawodna? Odpowiedź brzmi: wtedy i tylko wtedy gdy, 

jeżeli, przesłanki są prawdziwe, to także prawdziwy jest wniosek wyprowadzony w oparciu o 
tę regułę. Obowiązuje to dla wszystkich możliwych przesłanek, o ile tylko posiadają wyżej 
opisaną formę. Chodzi, tutaj o absolutnie ogólną obowiązywalność, która niekiedy nazywana 
jest “a priori” i która oczywiście należy do specjalnej dziedziny. Jest to tak zwana logiczna, 
w ścisłym sensie, formalno-logiczna dziedzina. Reguła wnioskowania nie należy wprawdzie 
bezpośrednio do dziedziny logiki - przynajmniej w potocznym sensie - ale pewnej 
niezawodnej regule wnioskowania odpowiada zawsze jakieś prawo, które na mocy zasad 
logicznych absolutnie obowiązuje w obrębie logiki. 

Na temat relacji pomiędzy logiką formalną a metodologią poznawania pośredniego należy 

zauważyć, co następuje. 

1. Logikę należy ostro odróżnić od metodologii, bada ona tylko zdania ogólnie 

obowiązujące, metodologia natomiast nie tylko takie. 

2. Logika tworzy bezpośrednią bazę dla metodologii dedukcyjnej, o ile jej prawa dadzą się 

bezpośrednio przetransformować w dedukcyjne, niezawodne reguły wnioskowania. 

3. Poza tym w każdym procesie wnioskowania logika odgrywa jeszcze dodatkową rolę 

przez to, że bardzo często pierwsza przesłanka powstaje przez podstawienie za jakieś prawo 
logiczne. Tak też w powyżej wprowadzonym przykładzie o fosforze przesłanka powstała 
oczywiście przez podstawienie za następujące prawo logiczne: 

W wypadku gdy dla wszystkich x, jeżeli x jest A

to także x jest B - wtedy: 

jeżeli ab i c są A, to są one również B

Z tego wynika, że nie istnieją dwie logiki, ale istnieją dwie metodologie: dedukcyjna i 
redukcyjna. Stosunek logiki formalnej do nich jest asymetryczny: dla dedukcji logika 
formalna dostarcza nie tylko pierwszej przesłanki, lecz także tworzy bazę dla reguł 
wnioskowania, natomiast redukcja potrzebuje logiki tylko do skonstruowania pierwszej 
przesłanki, nie zaś reguł wnioskowania. W obu wypadkach chodzi jednak o tę samą logikę
chociaż raz zostaję uwzględniona w jednej, drugi raz w innej części. Nie istnieje logika 
<indukcyjna> albo <redukcyjna>, a tym bardziej nie istnieje, <logika badania> i <odkrycia>. 

 

Historyczne uwagi wstępne. Metodologia poznawania pośredniego jest o wiele starsza niż 

metodologia poznawania bezpośredniego. Wydaje się ona być nawet starsza niż logika 

background image

 

52 

formalna, ponieważ u przedsokratyków, Platona i młodego Arystotelesa, występują już jej 
początki, nie ma natomiast żadnej logiki we właściwym sensie. W dojrzałym okresie swojej 
twórczości Arystoteles rozwinął systematycznie nie tylko pierwszą logikę, lecz także niektóre 
podstawowe idee metodologii wnioskowania, w tym między innymi ideę systemu 
aksjomatycznego. Wydaje się, że w starożytności tego rodzaju systemy były budowane 
głównie w matematyce, wiemy jednak, że u stoików również reguły logiczne były 
aksjomatyzowane. Przez długi czas nie było  w tym względzie żadnego rozwoju. 
Aksjomatyka ustanowiona przez Arystotelesa jako postulat dla każdej nauki dedukcyjnej 
pozostała praktycznie przywilejem matematyki. Pierwowzór w tej dziedzinie stworzył 
Euklides. Jest także prawdą, że scholastycy, a potem szczególnie racjonalistyczni filozofowie 
XVII wieku, twierdzili, iż metoda ta obowiązuje również w filozofii. Jak wiadomo, Spinoza 
chciał zbudować swoją etykę <more geometrico>, tzn. aksjomatycznie, jednak próba ta była 
żałośnie nieudana. 

W ostatnich czasach zastosowanie tej metody zostało znacznie rozszerzone. Teorie w 

fizyce są dzisiaj aksjomatyzowane. Od czasu jej zmatematyzowania sama logika jest zwykle 
przedstawiana w zaksjomatyzowanej formie. Po raz pierwszy od czasów Arystotelesa, w XX 
wieku podjęto ponownie poważne studia nad samym systemem aksjomatycznym. Husserl 
znowu wprowadził (znane już stoikom) rozróżnienie między prawem a regułą. Ścisłe 
współczesne pojęcie konsekwencji zostało po raz pierwszy sformułowane przez B. Bolzano, 
potem, niezależnie od niego, przez A. Tarskiego. Temu logikowi i R. Carnapowi 
zawdzięczamy najważniejsze wglądy w istotne własności systemu aksjomatycznego. 

 

Plan prezentacji. Musimy się tutaj ograniczyć do tego, co najistotniejsze i najprostsze w 

wielorako rozbudowanej dziedzinie teorii aksjomatyki. Najpierw podamy kilka informacji o 
dzisiejszym stanie logiki matematycznej, następnie omówimy podstawowe rysy samego 
systemu aksjomatycznego. Ponieważ determinacja pojęć jest jedną z najważniejszych 
konsekwencji aksjomatyzacji, w dalszym ciągu nastąpi paragraf o naukowym formowaniu 
pojęć i definicji. W końcu rozważymy także kilka szczegółów systemu aksjomatycznego. 

 

 

13. System aksjomatyczny 

 

Wstępne pojęcie systemu aksjomatycznego. Słowo “aksjomat” pochodzi z greckiego 

άξιός, które znaczy pozytywną ocenę, a w szczególności uznanie obowiązywalności czegoś. 
U Arystotelesa (ale nie u stoików) “aksjomat” oznacza zdanie będące zasadą (αρχή) dla 
innych zdań, które z tej zasady zostają wyprowadzone. Zgodnie z tym system aksjomatyczny 
przedstawia się mniej więcej następująco: dzielimy wszystkie zdania należące do pewnej 
dziedziny na dwie klasy: (1) na klasę aksjomatów i (2) na klasę zdań wyprowadzonych. Te 
ostatnie zostają wydedukowane z aksjomatów, wynikają z nich. Klasycznym przykładem 
tego rodzaju systemu aksjomatycznego jest system geometrii Euklidesa. 

Nowożytna metodologia dedukcji modyfikuje dawny system w następujący sposób: 

1. System aksjomatyczny jest zbudowany całkowicie formalistycznie. Jest to system 

znaków. Interpretacja tych znaków nie należy już do tego systemu. 

2. Wraz z formalizacją wszystkie warunki, które dawna aksjomatyka stawiała aksjomatom 

- a więc oczywistość, pewność, ontologiczne pierwszeństwo - stały się nie do utrzymania. 
Aksjomat  tylko tym odróżnia się od innych zdań systemu, że nie jest w tym systemie 
wyprowadzony. 

background image

 

53 

3. Aksjomaty są ostro odróżnione od reguł. Nowożytny system aksjomatyczny ma więc 

dwa rodzaje zasad: aksjomaty (które są prawami) i reguły (które nie są prawami, lecz 
instrukcjami). 

4. W wyniku zastosowania formalizmu i wprowadzenia odróżnienia między aksjomatami 

a regułami, zrelatywizowane zostało pojęcie wyprowadzania: nie mówi się więcej o 
wyprowadzaniu  albo  o  dowodzeniu  [Beweisbarkeit]  w  ogóle,   lecz  zawsze  tylko  w  
odniesieniu do danego systemu. 

5. Obok aksjomatycznego systemu zdań znamy dzisiaj podobny i ściśle z nim złączony 

aksjomatyczny system wyrażeń. 

 

Budowa aksjomatycznego systemu zdań. Budując jakiś system aksjomatyczny postępuje 

się dzisiaj w następujący sposób: Najpierw wybiera się klasę zdań, które mają funkcjonować 
jako aksjomaty. Zostają one przyjęte bez dowodu. Wraz z aksjomatami ustala się reguły 
wnioskowania, według których powinno się postępować w systemie. Za pomocą tych reguł z 
aksjomatów będą potem wydedukowane nowe (wyprowadzone) zdania. Przy każdym kroku 
zostaje  dokładnie  podane,  z  których  aksjomatów  się  wychodzi  i  jakich  reguł  się  używa.  W  
dalszym ciągu z już wyprowadzonych zdań (z użyciem lub bez użycia aksjomatów), za 
pomocą tych samych reguł i w ten sam sposób, wyprowadza się nowe zdania. Postępuje się w 
ten sposób dalej tak długo, jak to jest konieczne. 

Widać więc, że system aksjomatyczny jest całkowicie określony wyłącznie przez swoje 

aksjomaty i reguły. Wszystko inne jest tylko rozwinięciem tego, co w nich już jest dane. 

Widać także, że z semantycznego punktu widzenia, system aksjomatyczny zawiera zawsze 

dwa rodzaje elementów: aksjomaty i zdania wyprowadzone należą do języka 
przedmiotowego, reguły do metajęzyka. Tylko pierwsze mogą (i powinny) być 
sformalizowane, gdyż gdyby reguły zostały również sformalizowane, tzn. gdyby 
abstrahowało się od ich sensu, wtedy nie wiadomo byłoby, co one oznaczają i z tego powodu 
nie można byłoby ich używać. Znaczy to jednak, że nie istnieje całkowicie sformalizowany 
system aksjomatyczny. Nazywa się go mimo to “całkowicie sformalizowanym”, jeżeli 
wszystko oprócz reguł traktuje się w nim formalistycznie. 

Należy jeszcze zauważyć, że w ostatnim czasie zostały skonstruowane także nieco inaczej 

ukształtowane systemy aksjomatyczne, mianowicie takie, w których nie ma aksjomatów, a 
tylko reguły, i takie, w których z reguł podstawowych dedukuje się inne, wyprowadzone 
reguły. Systemy te jednak mają znaczenie tylko dla metodologii logiki i dla żadnej dziedziny 
poza tym. 

 

Wymagania dotyczące systemu aksjomatycznego. Nie każdy system aksjomatyczny 

uchodzi dzisiaj za poprawny, nawet wtedy, gdy jest dokładnie sformalizowany i ściśle 
wyprowadzony. Formułuje się wobec niego zawsze dalsze postulaty, które można podzielić 
na dwie klasy. Postulaty należące do klasy pierwszej są uważane za obowiązujące 
bezwarunkowo, natomiast te, które należą do klasy drugiej, obowiązują mniej ściśle. 

(1) Wymaga się, aby system aksjomatyczny był niesprzeczny. Postulat ten postawił już 

Arystoteles, dzisiaj jednak formułuje się go jeszcze o wiele ostrzej i obowiązuje on jeszcze 
bardziej bezwarunkowo. Wymaga się nie tylko, aby faktycznie nie dała się wykazać  żadna 
sprzeczność, lecz także wymaga się dowodu, że żadna sprzeczność w systemie nie może w 
ogóle wystąpić. Wymaga się takiego dowodu (który może być przeprowadzony wieloma 
metodami),  ponieważ  logika  matematyczna  pokazuje,  że z każdej sprzeczności 
wyprowadzalne  jest  każde zdanie danej dziedziny; w takim wypadku nie byłoby żadnej 

background image

 

54 

różnicy między uznanymi (prawdziwymi) a nieuznanymi (fałszywymi) zdaniami, a to 
zniszczyłoby każdą naukę. 

(2) Do drugiej grupy należą wymagania zupełności [Vollständigkeit] systemu i wzajemnej 

niezależności aksjomatów. System nazywa się “zupełnym”, gdy z jego aksjomatów dadzą się 
wyprowadzić wszystkie zdania prawdziwe do niego należące. Aksjomaty są niezależne 
wtedy, gdy z żadnego z nich nie da się wyprowadzić inny. Postulat ten ma pewien rys 
estetyczny. Faktycznie też w dzisiejszej aksjomatyce racje estetyczne wydają się odgrywać 
większą rolę niż dawniej. Próbuje się np. znaleźć możliwie najmniejszą liczbę aksjomatów, a 
nawet tylko jeden, z którego dałyby się wyprowadzić wszystkie odpowiadające mu zdania, 
przy czym chce się go ukształtować możliwie najprościej. Ta estetyzująca tendencja idzie 
dzisiaj aż tak daleko, że ze względu na prostotę preferuje się mniej oczywisty aksjomat przed 
wieloma oczywistymi. 

Nie wymieniliśmy tutaj jeszcze jednego wymagania, o którym wspomnieliśmy już 

poprzednio, a mianowicie ścisłej formalizacji. Jednakże wymaganie to jest ściśle 
przestrzegane tylko przez logików matematycznych, matematycy postępują zwykle o wiele 
swobodniej i często posługują się intuicją. 

 

System konstytucyjny. Współczesny system aksjomatyczny zawiera nie tylko aksjomaty, 

reguły wnioskowania i zdania wyprowadzone, lecz także - i przede wszystkim - tak zwany 
system  konstytucyjny  [Konstitutionssystem], który może być uznany za aksjomatyczny 
system wyrażeń. Jest on zbudowany całkowicie analogicznie do aksjomatycznego systemu 
zdań, tak jak ten ostatni zawiera również trzy rodzaje elementów i jest konstruowany w 
następujący sposób. 

Najpierw określona zostaje klasa wyrażeń, które mają funkcjonować jako wyrażenia 

pierwotne. Przyjmuje się je do systemu bez definicji. Do tego dołącza się reguły, według 
których do systemu można wprowadzić nowe wyrażenia atomowe (reguły definiowania) i 
tworzyć wyrażenia złożone (reguły formowania). Wykorzystując te reguły definiuje się nowe 
wyrażenia za pomocą wyrażeń pierwotnych albo tworzy się nowe wyrażenia z pierwotnych. 
W trakcie każdego kroku zostaje dokładnie podane, które wyrażenia pierwotne i reguły były 
użyte. Na podstawie tak zdefiniowanych wyrażeń (względnie utworzonych przez złożenie) 
wprowadza się znowu (przy użyciu albo bez użycia wyrażeń pierwotnych) nowe wyrażenia. 
Postępuje się w ten sposób tak długo, jak to jest konieczne. Cały ten proces przebiega 
dokładnie  równolegle  do  procesu,  w  którym  tworzy  się  system  zdań.  Jest  jednak  jasne,  że  
system konstytucyjny leży u podstaw systemu zdań, gdyż zanim można określić, które zdania 
mają obowiązywać, trzeba już wiedzieć, które wyrażenia są obowiązujące. Ale to właśnie jest 
zdeterminowane przez reguły systemu konstytucyjnego. 

Dokładnie biorąc, reguły te są trojakiego rodzaju: 

1. Reguła, która określa, jakie wyrażenia przyjmowane są jako pierwotne. 

2. Reguły definiowania, które określają, w jaki sposób można wprowadzić nowe 

wyrażenia atomowe. 

3. Reguły formowania, według których z już zawartych w systemie wyrażeń wolno 

tworzyć dalsze (molekularne) wyrażenia.  

Ostatnie z wymienionych reguł zostały już omówione w paragrafie poświęconym 

syntaksie. Reguła pierwszego rodzaju nie potrzebuje specjalnych rozważań, natomiast 
stosowne byłoby teraz omówienie różnych rodzajów definicji. Ponieważ łączą się one ściśle z 
metodologicznie ważnymi problemami naukowego tworzenia pojęć, omówimy je w 
specjalnym paragrafie. 

background image

 

55 

Dedukcja progresywna i regresywna. Patrząc z zewnątrz, konstrukcja sformalizowanego 

systemu aksjomatycznego wydaje się zawsze progresywna, tzn. że najpierw ustanawia się 
zasady .(aksjomaty i reguły), potem zaś, w oparciu o nie, dokonuje się wnioskowania. Jednak 
w rzeczywistości nie każda dedukcja jest progresywna, lecz należy odróżnić dwa rodzaje 
wnioskowania dedukcyjnego: dedukcję progresywną i regresywną. Obie są rzetelnymi 
dedukcjami,  tzn.  że  prawdziwość  przesłanek  jest  już  znana,  natomiast  dopiero  szuka  się 
prawdziwości wniosków. Można jednak, niezależnie od tego, wyjść albo od już ustalonych 
przesłanek, albo od wniosku, który ma być właśnie dowiedziony. Dowody Euklidesa są 
przykładem dedukcji regresywnej: najpierw formułuje się zdanie, które ma być dowiedzione, 
potem wprowadza się konieczne dla dowodu, wcześniej już uznane, prawa. W 
przeciwieństwie do tego zwykłe liczenie jest w większości wypadków przeprowadzane w 
formie progresywnej: ostateczny wniosek formułuje się dopiero na końcu. 

Jeżeli się zapytamy, która z tych dwóch rodzajów dedukcji występuje częściej w praktyce 

naukowej, to okaże się, że w większości wypadków najpierw formułuje się wnioski, a 
dopiero potem szuka się dla nich uzasadnienia, tzn. że postępuje się regresywnie. Dobrze 
znany jest np. fakt, że wielkie odkrycia matematyczne dochodziły do skutku właśnie w ten 
sposób: odkrywca najpierw formułował twierdzenie, którego dowód przeprowadzał dopiero o 
wiele później, chociaż na podstawie dawno już znanych przesłanek. 

Z tego jednak nie wynika, że we współczesnych naukach dedukcyjnych dedukcja 

progresywna nie odgrywa żadnej roli. Przeciwnie, każde obliczanie jest oczywiście, jak to 
zostało zaznaczone wyżej, dedukcją progresywną. 

Należy dodać jeszcze jedną uwagę. Sama aksjomatyzacja jest całkowicie neutralna nie 

tylko w odniesieniu do tych dwóch rodzajów dedukcji, lecz także w odniesieniu do dedukcji i 
redukcji. Można równie dobrze aksjomatyzować zarówno na bazie wcześniej uznanych 
aksjomatów, jak też wcześniej uznanych wniosków. Tylko dlatego omawiamy tę metodę w 
paragrafie dotyczącym dedukcji, ponieważ aksjomatyzacja jest abstrakcją z żywego procesu 
dedukcji progresywnej i odzwierciedla jego strukturę. 

 

 

14. Logika matematyczna 

 

Znaczenie metodologiczne. Nie może być zadaniem tej książki danie zarysu logiki 

matematycznej, gdyż logika ta jest logiką formalną, tutaj natomiast chodzi o metodologię, 
którą, jak to już wielokrotnie podkreślaliśmy, należy odróżnić od logiki. Jednakże krótkie 
omówienie, jeżeli nie systemu logiki matematycznej, to przynajmniej kilku jej ogólnych 
własności, mogłoby być tutaj na miejscu. Logika matematyczna (jak zresztą każda logika 
formalna) może być rozważana z dwojakiego punktu widzenia. Z jednej strony, można ją 
traktować jako pewną naukę teoretyczną, która bada własne, czysto teoretyczne problemy. 
Jako taka logika zawiera między innymi badania dotyczące najkrótszego i jedynego 
aksjomatu, z którego dałyby się wyprowadzić wszystkie prawa logiczne, albo badania 
dotyczące jedynego funktora, za pomocą którego dałyby się zdefiniować wszystkie funktory 
jakiejś dziedziny logiki. Tak widziana, logika matematyczna jest pewną nauką specjalną, 
która tutaj nas nie interesuje. 

Z drugiej strony, logika formalna, jak to już zauważyliśmy, tworzy bazę dla dedukcyjnych 

reguł wnioskowania, a poza tym także odgrywa pewną rolę w procesach naukowego 
myślenia. Zwolennicy logiki matematycznej twierdzą, że jest ona logiką formalną, jedyną 
dzisiaj naukową logiką formalną. Z tego punktu widzenia nie powinno zabraknąć omówienia 

background image

 

56 

tej nauki w ramach metodologii dedukcyjnej. Logika matematyczna posiada nie tylko czysto 
teoretyczne, spekulatywne znaczenie, lecz także metodologiczne. 

Faktycznie w ostatnim czasie logika matematyczna wywarła szczególnie duży wpływ na 

metodologię, a to z dwóch powodów. Po pierwsze, była ona pierwszą nauką, dla której 
została rozwinięta ścisła metoda aksjomatyczna i podczas gdy metoda ta stosowana jest 
dzisiaj w wielu innych dziedzinach, to jednak ciągle jeszcze najważniejszą rolę odgrywa w 
logice matematycznej. Dodatkowo struktura dzisiejszej logiki matematycznej (w odróżnieniu 
od wcześniejszych form logiki) jest tego rodzaju, że bezpośrednio ukazuje ciekawe, a nawet 
palące problemy metodologiczne. 

Stąd też dzisiaj tylko niewielu metodologów dedukcji nie jest matematycznymi logikami i 

to także jest powód, dla którego w tym krótkim omówieniu należy powiedzieć coś o logice 
matematycznej . 

 

Historia logiki matematycznej. Dla zrozumienia dzisiejszej sytuacji w tej dziedzinie 

użyteczne będzie podanie kilku informacji o rozwoju logiki matematycznej. Jej historia da się 
podzielić na określone etapy. G. W. Leibniz (1646-1716) jest zwykle traktowany jako 
pierwszy logik matematyczny albo w każdym razie jako logik, który pierwszy rozwijał idee 
matematyczno-logiczne. Nie wpłynęły one jednak ani na współczesnych mu myślicieli, ani 
na bezpośrednich następców. Dopiero około 1900 roku odkryto je ponownie. Historia tej 
nauki zaczyna się właściwie wraz z G. Boolem (1815-1864) i A. de Morganem (1806-1878), 
którzy w roku 1847 opublikowali pierwsze prace na ten temat. Do tego pierwszego okresu 
należą także dzieła L. Couturata (1868-1914) i innych. Okres ten można uważać dzisiaj za 
całkowicie przekroczony. W końcu XIX wieku wielu znaczących logików, przede wszystkim 
G. Frege (1848-1925) i obok niego G. Peano (1858-1932) oraz E. Schröder (1841-1902), 
zaczęło rozwijać nową formę logiki matematycznej. Te początki znalazły swoją kontynuację 
i rozszerzenie w gigantycznym dziele A. N. Whiteheada (1861-1947) i B. Russela 
(1872-1970)  Principia Mathematica (1910-1913). Wraz z tym dziełem rozpoczął się nowy 
okres badań. 

Principia Mathematica w tym, co w nich istotne, są tylko formalistycznym opracowaniem 

i rozszerzeniem arystotelesowsko-stoickiej logiki formalnej.  Charakterystyczne  dla 
najnowszego, trzeciego okresu, zaczynającego się około 1920 roku, jest pojawienie się 
“heterodoksalnych” systemów, które zbudowane są na innej, nie-arystotelesowskiej i 
nie-stoickiej podstawie. Jako najważniejsze wśród nich należy wymienić wielowartościową 
logikę J. Łukasiewicza (1921) i intuicjonistyczną logikę A. Heytinga (1930). Równocześnie 
pojawiają się różne systemy arystotelesowskie, ale odbiegające od systemu Principiów, jak 
np. system S. Leśniewskiego (między 1920-1930). Najnowszy rozwój przyniósł bardzo dużo 
oryginalnych systemów, m.in. tak zwane logiki naturalne (logiki konsekwencji, które 
składają się z samych reguł) G. Gentzena i S. Jaśkowskiego, jak również logikę 
kombinatoryczną H. Curry'ego (1930). 

 

Istotne rysy logiki matematycznej. Liczne nieporozumienia na temat logiki matematycznej 

były szerzone przez wielu filozofów różnych kierunków. Identyfikowano tę naukę z całą 
logiką (włącznie z metodologią i filozofią logiki). Identyfikowano ją z pewnym kierunkiem 
filozoficznym, mianowicie z neopozytywizmem (chociaż ani logika matematyczna, ani jej 
najbardziej znaczący twórcy nie mieli nic do czynienia z neopozytywizmem). Mówiono, że 
jest ona próbą sprowadzenia wszystkiego do ilości. Podczas gdy faktycznie miało miejsce coś 
niemalże przeciwnego (przynajmniej Whitehead i Russell próbowali pozbyć  się 
[wegerklären] ilości). Dzisiaj jeszcze miesza się ją często z jednym  z  wielu 
matematyczno-logicznych systemów, a nawet z filozoficznymi poglądami pewnych logików 

background image

 

57 

matematycznych. Wszystkie te nieporozumienia wynikają z powierzchownej znajomości 
faktów lub z całkowitej ich nieznajomości. 

Logika matematyczna w jej dzisiejszej formie jest czymś zupełnie innym. Najlepiej można 

ją scharakteryzować przez odgraniczenie od innych typów logiki formalnej - gdyż jest ona 
pewnym  rodzajem  tej  logiki.  Różni  się  ona  od  nich  tym,  że,  po pierwsze,  jest 
zaksjomatyzowana,  po drugie, sformalizowana i po trzecie, zrelatywizowana w tym sensie, 
że zawiera wiele bardzo różnych systemów. Drugorzędną jej własnością (którą często błędnie 
uważa się za podstawową) jest to, że w większości wypadków przedstawiana jest w 
sztucznym języku symbolicznym. Inną, także akcydentalną, ale ważną własnością jest to, że 
jej treść jest nieporównywalnie bogatsza niż wszystkich innych form logiki formalnej. 
Zawiera ona m.in. całą sylogistykę arystotelesowską - i to w bardzo precyzyjnej formie - całą 
logikę modalną, całą stoicką teorię konsekwencji i ponadto tysiące innych praw. 

Ponieważ zajmowaliśmy się już formalizmem i metodą aksjomatyczną, nie potrzebujemy 

teraz mówić na ich temat. Zauważmy tylko, że aksjomatyzacja i formalizacja logiki 
matematycznej uchodzą dzisiaj za paradygmatyczne i z tego powodu logika ta posiada duże 
znaczenie metodologiczne. Kto chce nauczyć się metody aksjomatycznej, ten musi studiować 
rozprawy z zakresu logiki matematycznej. 

Należy jednak  jeszcze  coś  powiedzieć  na  temat  względności systemów 

matematyczno-logicznych i krótko rozważyć kilka metod rozwiniętych w tej nauce, które 
mają pewne znaczenie dla każdego myślenia dedukcyjnego. 

 

Udział logiki matematycznej w pozalogicznych systemach aksjomatycznych. Jeżeli w 

jakiejkolwiek dziedzinie, np. w fizyce, astronomii, biologii czy teologii, chce się zbudować 
sformalizowany system aksjomatyczny, wtedy nieuniknione jest zastosowanie logiki 
matematycznej. Można tego dokonać w dwojaki sposób. (1) Można tak konstruować system, 
że wszystkie aksjomaty należą do dziedziny będącej przedmiotem rozważania, tzn. że nie 
przejmuje się  żadnych praw z logiki. Aby jednak móc wnioskować, trzeba posłużyć się 
jakimiś regułami wnioskowania i, jak pokazuje praktyka, stosunkowo wieloma regułami. 
Skąd naukowiec weźmie te reguły wnioskowania? Oczywiście z logiki. Rzeczywiście też 
dostarcza ona albo gotowych reguł wnioskowania (z tak zwanych logicznych systemów 
konsekwencji), albo przynajmniej praw, które bezpośrednio dadzą się przełożyć na takie 
reguły. (2) Można jednak również i tak dzieje się zazwyczaj - oprócz specjalnych 
aksjomatów dla danej dziedziny, założyć pewną liczbę praw zapożyczonych z logiki. W 
takim wypadku potrzeba tylko niewielu reguł wnioskowania (często wystarczą dwie lub 
trzy), ale tym bardziej liczne będą aksjomaty logiczne. 

W tej sytuacji, w obliczu dzisiejszego stanu logiki matematycznej, powstaje ważny 

problem:  który spośród licznych systemów tej logiki powinien służyć jako podstawa 
aksjomatyzacji w pierwszym lub drugim sensie? Jest to całkiem nowy problem. Dawna 
metodologia nie znała go i nie mogła go znać, ponieważ wcześniejsza logika - przed 1921 
rokiem - nie oferowała wielu różnych systemów. Jednak w 1921 roku J. Łukasiewicz i E. 
Post (jednocześnie i niezależnie od siebie) sformułowali tak zwane wielowartościowe 
systemy logiki, które znacznie różnią się od logiki <klasycznej>. Systemy Łukasiewicza 
zostały następnie ściśle zaksjomatyzowane, ich niesprzeczność i zupełność została 
dowiedziona itd. Potem pojawiła się tak zwana logika intuicjonistyczna L. Brouwera. W 
1930 roku ściśle zaksjomatyzował ją A. Heyting. Dzisiaj mamy do dyspozycji wiele różnych 
systemów, a różnice pomiędzy nimi są znaczne. Tak np. tertium non datur  (prawo 
wylączonego środka) nie obowiązuje ani w trójwartościowej logice Łukasiewicza, ani w 
intuicjonistycznej logice Heytinga, podczas gdy jest ono prawem <klasycznej> logiki 
matematycznej (takiej np. jak w Principia Mathematica). 

background image

 

58 

Względność  systemów  logicznych.  Można  byłoby  mniemać,  że  chodzi  tu  o  czystą 

spekulację logików, która nie posiada żadnego znaczenia dla żywej nauki. Tak jednak nie 
jest. W 1944 roku H. Reichenbach pokazał, że mechanika kwantowa nie da się bez 
sprzeczności zaksjomatyzować na gruncie <klasycznej> logiki (takiej jak w Principia 
Mathematica
), ale że jest łatwo i niesprzecznie aksjomatyzowalna w ramach logiki 
trójwartościowej Łukasiewicza. Relatywizacja systemów matematyczno-logicznych stała się 
problemem dla metodologii. Aby czegoś dowodzić, trzeba założyć jakiś system logiczny, 
istnieje jednak wiele tego rodzaju systemów. Który z nich powinien być wybrany? 

Odpowiedź brzmi: ten, który w najłatwiejszy sposób, bez sprzeczności, pozwoli 

zaksjomatyzować daną dziedzinę. Wiodącą zasadą jest tutaj, z jednej strony, zupełność, z 
drugiej, niesprzeczność. Dodatkowo grają także pewną rolę motywy estetyczne: im prościej i 
bardziej elegancko dadzą się w ramach systemu przeprowadzić dowody i im mniej potrzeba 
aksjomatów, tym lepiej. To jest dzisiejsza sytuacja, tak ją widzą wszyscy poważni 
metodologowie nauk dedukcyjnych. 

Tyle o metodologicznej zawartości nowych odkryć. Do tego jeszcze jedna uwaga 

filozoficzna.  Zbyt  wielu  myślicieli  wyciągnęło  z  tej  sytuacji  przedwczesne  wnioski  
filozoficzne w sensie całkowitego relatywizmu, a nawet sceptycyzmu. Faktycznie jednak nie 
wydaje się istnieć  żaden powód dla tego rodzaju pesymistycznych konkluzji. Gdy bliżej 
przyjrzymy się sytuacji, wtedy można stwierdzić, co następuje. 

(1) Tak zwane “heterodoksalne” systemy logiczne stosowane są tylko w tych dziedzinach, 

w których prawdopodobnie znakom nie przysługuje żaden sens ejdetyczny. We wszystkich 
tych wypadkach, w których nauka operuje ejdetycznie sensownymi znakami używa się logiki 
klasycznej. 

(2) Reguły metajęzykowe używane do formalizacji odpowiednich systemów są na wskroś 

<klasyczne>. Tak np. trójwartościowa logika Łukasiewicza nie uznaje tertium non datur
jednak metajęzykowo zawsze zakłada się, że każdemu zdaniu przysługuje albo nie 
przysługuje pewna wartość i że trzecia możliwość nie zachodzi. Istnieją systemy, w których 
zasada niesprzeczności nie obowiązuje, ale same te systemy muszą być skonstruowane 
niesprzecznie i każdy logik stara się o dowód tej niesprzeczności. 

(3) W większości wypadków, w których pozornie mamy do czynienia ze sprzecznymi ze 

sobą systemami logicznymi albo nie istnieje żadna interpretacja dla jednego z nich, albo 
użyte znaki nie mają tego samego sensu w jednym i w drugim. Tak np. znak negacji w logice 
intuicjonistycznej posiada całkowicie inny sens niż w systemie z Principia Mathematica

(4) Z drugiej strony, przy tego rodzaju systemach chodzi często o wycinki z całego pola 

praw logicznych. Może się zdarzyć, że taki wycinek wystarcza i dlatego tego typu logika 
częściowa jest używana. 

W ten właśnie sposób filozof, który nie jest nastawiony sceptycznie, może osądzić 

sytuację metodologiczną w tej dziedzinie. I my dołączamy tutaj ten osąd, ponieważ 
większość naukowców nie jest sceptykami. Ich intuicyjna wiara w absolutną ważność praw 
logicznych nie jest w żaden sposób zagrożona przez ostatni rozwój logiki. To nie sama 
logika, lecz filozofujący metodologowie głoszą sceptycyzm. 

 

Implikacja i wyprowadzalność. Pomiędzy wieloma pojęciami, którymi zajmuje się logika 

matematyczna, pojęcie konsekwencji odgrywa szczególnie ważną rolę. Jest ono podstawowe 
dla metodologii poznawania pośredniego, ponieważ ona zawsze je zakłada. W dzisiejszej 
klasycznej logice matematycznej odróżnia się przynajmniej dwa  pojęcia  konsekwencji: 
implikację i wyprowadzalność. Implikacja jest o tyle pojęciem absolutnym, o ile może ona 
istnieć między dwoma zdaniami bez żadnego odniesienia do systemu aksjomatycznego; 

background image

 

59 

przeciwnie wyprowadzalność, musi ona zawsze być rozważana w relacji do jakiegoś systemu 
aksjomatycznego. 

Implikacja zachodzi między dwoma zdaniami - poprzednikiem A i następnikiem B  - 

dokładnie wtedy, gdy A  jest  fałszywe  i  B jest prawdziwe, albo gdy A i B są jednocześnie 
fałszywe, bądź prawdziwe. Z definicji tej wynika, że implikacja nie zachodzi tylko w jednym 
wypadku, mianowicie wtedy, gdy poprzednik (A) jest prawdziwy, a następnik (B) fałszywy; 
we wszystkich innych wypadkach, czymkolwiek mogłyby być A i B, implikacja ma miejsce. 
W szczególności zdanie fałszywe implikuje każde zdanie, a zdanie prawdziwe jest 
implikowane przez każde zdanie. Przykładami (gdy zechcemy “jeżeli - to” nadać taki właśnie 
sens) mogą być: “Jeżeli 2 + 2 = 5, to każdy pies jest rybą”;  “Jeżeli  2  +  2  =  5,  to  każdy  
zdrowy pies ma 4 łapy”
“Jeżeli 2 + 2 = 4, to 1 = 1”. 

Jest to, jak łatwo można zauważyć, bardzo dziwna interpretacja zwykle używanego “jeżeli 

- to” i, co gorsza, prowadzi ona do trudności metodologicznych. Już megarejczycy (Diodor 
Kronos), i potem scholastycy próbowali uniknąć tych trudności w ten sposób, że implikację 
definiowali za pomocą (modalnego) funktora możliwości: “Jeżeli A, to B” miało zgodnie z 
tym  znaczyć  tyle  co  “Nie  jest  możliwe,  że  A  i  nie  B”.  Taką  samą  definicję  sformułował 
ponownie w 1918 roku C. I. Lewis. Definicja ta nie usunęła jednak trudności; gdyż w 
wypadku zastosowania tej (nazwanej “ścisłą”) definicji Diodora względnie Lewisa, nie 
powstaje wprawdzie twierdzenie, że implikacja zachodzi między każdym fałszywym i 
dowolnym prawdziwym zdaniem, ale za to powstaje analogiczne twierdzenie, że zachodzi 
ona między każdym niemożliwym a każdym dowolnym innym zdaniem. 

Logika matematyczna oferuje jeszcze inne, podobne pojęcie,  mianowicie pojęcie 

wyprowadzalności. Mówi się  że, B jest wyprowadzalne z A w systemie S wtedy i tylko 
wtedy, gdy S zawiera aksjomaty i reguły, które pozwalają pokazać, że gdy A  należy do S, to 
także B należy do S. Następujący prosty przykład może unaocznić różnicę między implikacją 
a wyprowadzalnością. Niech to będzie klasyczny sylogizm: 

(1) Wszyscy ludzie są śmiertelni. 

(2) George Boole był człowiekiem. 

(3) George Boole był śmiertelny. 

Ponieważ tutaj (2) i (3) są prawdziwe, to przesłanka mniejsza (2) implikuje wniosek (3). 

Jednak wyłącznie z (2) w ramach zwykłej logiki nie da się wyprowadzić (3). (3) da się 
wyprowadzić tylko z obu wcześniejszych zdań, tzn. z (1) i (2). (3) jest zatem implikowane 
przez (2), ale nie jest wyprowadzalne wyłącznie z (2). 

Oczywiście ze zdania fałszywego, wyłącznie na podstawie jego fałszywości, nie można 

nic wyprowadzić; z drugiej strony, zdanie prawdziwe tylko przez to, że jest prawdziwe, nie 
jest wyprowadzalne z każdego innego zdania. Pod pewnym względem więc pojęcie 
wyprowadzalności znajduje się bliżej naturalnego pojęcia konsekwencji niż pojęcie 
implikacji. Jednakże naturalne pojęcie konsekwencji posiada pewne własności wspólne z 
implikacją  i, dodatkowo, wydaje się  ono obejmować  przyczynowość  w sensie 
ontologicznym. Dlatego ścisłe postępowanie wymaga dokładnego  i konsekwentnego 
oddzielenia implikacji i wyprowadzalności. 

 

 

15. Definicja i tworzenie pojęć 

 

Podstawowe typy definicji. Słowo “definicja” określa prawie każdą odpowiedź na pytanie 

“Co to jest x?”, przy czym za “x” może być podstawione jakiekolwiek stałe wyrażenie. Jest 

background image

 

60 

oczywiste, że odpowiedzi mogą być tak różne, iż słowo “definicja” jest samo wieloznaczne. 
Pierwszym odróżnieniem typów definicji, sformułowanym już przez Arystotelesa i do dzisiaj 
jeszcze używanym, jest odróżnienie definicji realnych  od  nominalnych. Definicja realna 
mówi, czym jakaś rzecz jest, nominalna odnosi się nie do rzeczy, lecz do znaku.  W  XIX  
wieku różni filozofowie (m.in. W. Wundt) próbowali sprowadzić wszystkie definicje do 
nominalnych. Współczesna metodologia odróżnia jednak oba te gatunki. 

Dodatkowo przeprowadza ona jeszcze pewne rozróżnienia w ramach samych definicji 

nominalnych. Mogą one być albo syntaktyczne, albo  semantyczne. W pierwszym wypadku 
chodzi tylko o regułę pozwalającą zastąpić jeden znak przez inny (zwykle krótszy). W 
przeciwieństwie do tego definicja semantyczna determinuje znaczenie znaku. Dzieli się ona 
jeszcze na dwa gatunki, a mianowicie mówi się o definicji analitycznej albo leksykalnej i o 
definicji  syntetycznej albo tak zwanej twórczej. W definicji analitycznej pewnemu znakowi 
zostaje wyraźnie przypisane znaczenie, które już mu dotychczas gdzieś przysługiwało. 
Chodzi więc tutaj o pojęcie pragmatyczne, które zakłada znaczenie znaku już istniejące w 
jakiejś grupie ludzi. Przeciwnie definicja syntetyczna, nadaje ona znakowi nowe, dowolnie 
wybrane znaczenie. Według R. Robinsona cały ten podział można przedstawić za pomocą 
następującego schematu: 

 

 

Trzeba przy tym pamiętać, że wszystko, co jest ważne dla definicji syntaktycznej, ważne 

jest  a fortiori także dla wszystkich innych rodzajów definicji, ale nie odwrotnie. Należy 
również zauważyć, że definicja syntaktyczna staje się semantyczną, jeżeli system, do którego 
należy,  otrzymuje  interpretację.  Dlatego  najpierw  dokładniej omówimy definicję 
syntaktyczną. 

 

Typy definicji syntaktycznych. Można odróżnić przynajmniej cztery różne typy definicji 

syntaktycznych  -  a więc  a fortiori także i innych: definicje wyraźne, kontekstowe, 
rekurencyjne i aksjomatyczne. 

(1)  Definicje wyraźne. Są one regułami, według których pewne wyrażenie może zostać 

bezpośrednio zastąpione przez inne i w większości wypadków chodzi tu o zastąpienie 
dłuższego (molekularnego) wyrażenia przez krótsze (często atomowe). Za pomocą tego 
rodzaju definicji wprowadza się do systemu nowe wyrażenie. W takiej sytuacji fachowo 
zapisuje się oba wyrażenia - nowe (definiendum) i stare (definiens) - połączone znakiem 
równości, ze znakiem “df” na końcu całego wyrażenia albo pod znakiem równości. Tak np. 
w logice zdań  Łukasiewicza znak implikacji “C” mógłby być wprowadzony za pomocą 
następującej definicji: 

 

C = AN 

df. 

 

(2) Definicje kontekstowe. Nie są one regułami,  lecz prawami, tzn. zdaniami 

formułowanymi w języku przedmiotowym, które konstruuje się w następujący sposób: po 

definicja 

realna 

nominalna 

syntaktyczna 

semantyczna 

syntetyczna 

analityczna 

background image

 

61 

lewej stronie umieszcza się zdanie, które zawiera pewną liczbę wyrażeń już w systemie 
występujących i dodatkowo także definiendum; potem następują słowa “wtedy i tylko wtedy, 
gdy” i inne zdanie, składające się wyłącznie z wyrażeń już w systemie obecnych. Przykładem 
takiej definicji byłoby następujące zdanie: “Człowiek jest heroiczny wtedy i tylko wtedy, gdy 
dokonuje czynów, które są 1. moralnie dobre, 2. bardzo trudne, 3. połączone z największym 
niebezpieczeństwem” - przy czym wszystkie części tego zdania, poza słowem “heroiczny”, 
powinny być uważane za znane. 

(3)  Definicje rekurencyjne. Tego rodzaju definicje składają się z sekwencji zdań 

zbudowanych w ten sposób, że każde następne wskazuje na wszystkie je poprzedzające, a 
definicja dopiero wtedy dochodzi do skutku, gdy dane są wszystkie zdania. Najlepiej będzie 
to zrozumiałe na podstawie przykładu. Wybieramy definicję wyrażenia “zdanie” we 
wspomnianej już logice zdań Łukasiewicza: 

1. Każda litera o formie “p”“q” albo “r” jest zdaniem; 2. wyrażenie, które składa się z 

litery o formie “N” i ze zdania, jest zdaniem; 3. wyrażenie, które składa się z liter o formie 
“C”, “D”, “E” albo “K” i z dwóch zdań, jest zdaniem. 

Widać z tego, że w systemie Łukasiewicza np. wyrażenie  

CCpqCNqNp 

jest zdaniem, gdyż “p” i “q” są zdaniami zgodnie z 1.; dlatego zdaniami są także “Nq” i 
“Np” zgodnie z 2.; z tego wynika, że “CNqNp” jest zdaniem zgodnie z 3. (wyrażenie to 
składa się z “C” i z dwóch zdań, “Nq” i “Np”); całość więc składa się z “C” (pierwszego) i 
z dwóch zdań (mianowicie “Cpq” i “CNqNp”), jest zatem zdaniem zgodnie z 3. 

(4) Definicje za pomocą systemu aksjomatycznego.  Mówi się  dzisiaj  o  definicji  także  i  w  

tych wypadkach, w których (syntaktyczny) sens pewnego wyrażenia zostaje częściowo 
zdeterminowany przez serię zdań. Dzieje się to wtedy, gdy formułuje się pewną liczbę zdań, 
w których wyrażenie mające być zdefiniowane występuje razem z innymi wyrażeniami. 
Zdania te w przeciwieństwie do definicji kontekstowych - nie potrzebują być 
równoważnościami; mogą one być np. zdaniami warunkowymi albo dysjunkcjami itd. 

 

Definicja za pomocą systemu aksjomatycznego. Ostatni z czterech omówionych wyżej 

typów definicji syntaktycznych posiada duże znaczenie i zasługuje na nieco bliższe 
omówienie. Chodzi tutaj o determinację (syntaktycznego) sensu jakiegoś znaku wyłącznie 
przez fakt, że znak ten pojawia się w aksjomatach systemu. Metoda ta (po raz pierwszy 
omówiona przez C. Burali-Fortiego) jest do pewnego stopnia podobna do metody nauki 
języków Berlitza. Weźmy jakieś nieznane słowo, niech to będzie “TAR”. To, co ono ma 
znaczyć, stanie się stopniowo zrozumiałe, jeżeli weźmie się pod uwagę następujące 
aksjomaty: 1. TAR ma dwie nogi, 2. TAR mówi po angielsku, 3. TAR pali fajkę. Gdyby dane 
było tylko 1, TAR mogłoby oznaczać także jakiś mebel. Wraz z 1 i 2 oznacza ono na pewno 
istotę  żyjącą, ale mogłoby być również papugą. Jeżeli jednak mamy wszystkie trzy 
aksjomaty, wtedy wiemy, że “TAR” może oznaczać tylko człowieka. Przykład ten odnosi się 
do sensu semantycznego, ale powinno być jasne, że także sens syntaktyczny jest 
zdeterminowany przez system aksjomatów. 

Fakt, że przez system aksjomatów może być zdefiniowany jakiś znak, posiada, po 

przeciwnej stronie, swój odpowiednik w następującej, bardzo ważnej regule: sens  znaku, 
który został włączony do pewnego systemu aksjomatycznego, nie może być dowolnie 
zmieniany
. I odwrotnie: jeżeli zmieni się system aksjomatyczny, zmianie ulegnie także sens 
wszystkich znaków, które w nim występują. Można pójść jeszcze dalej i twierdzić, że 
większość znaków, które nie zostały włączone do jakiegoś systemu aksjomatycznego, nie 
posiada w ogóle żadnego sensu

background image

 

62 

Reguły te, szczególnie w tak zwanych naukach formalnych - w matematyce i logice - mają 

znaczenie rozstrzygające. Okazało się np., że prosty znak negacji (“nie”) może przyjąć 
całkowicie różne znaczenia zależnie od systemu, w którym jest używany. Także jednak w 
innych naukach reguły te odgrywają rolę, gdyż nie istnieje nauka bez języka, a każdy język 
jest pewnym (chociaż nie zawsze precyzyjnie zbudowanym) systemem aksjomatycznym. 

 

Definicje semantyczne. Czymś zupełnie innym niż definicja syntaktyczna, tzn. czymś 

innym niż reguła skracania, jest definicja semantyczna. Dzięki niej znakowi zostaje 
przypisany pewien sens. Zasadniczo można tego dokonać w dwojaki sposób. (1) To, co znak 
znaczy, można komuś drugiemu po prostu pokazać palcem. Jeżeli np. chcę komuś wyjaśnić 
sens polskiego słowa “krowa”, mogę mu wskazać palcem na krowę i jednocześnie 
wypowiedzieć to słowo. Tego typu działanie określa się niekiedy jako definicję, mówi się 
wtedy o  “definicji dejktycznej” (z greckiego άποδείχνυι = pokazywać). (2) Łatwo jednak 
zobaczyć, że metoda ta rzadko tylko da się zastosować. Już dejktyczna definicja 
przymiotników i czasowników nastręcza trudności, a cóż dopiero pojęć abstrakcyjnych, np. 
stałych logicznych “i”,  “jeżeli, to” itd. W większości wypadków trzeba się więc posłużyć 
innymi znakami, których sens jest już znany. Tego rodzaju definicja, którą będziemy 
nazywać 

“semantyczną”  w  wąskim  sensie,  polega  na  ustanowieniu  reguły 

przyporządkowującej między dwoma znakami, przy czym sens pierwszego z nich 
(definiendum) jest nieznany, natomiast drugi traktowany jest jako zrozumiały (definiens). 

Jak tego typu definicja semantyczna może być zbudowana? Łatwo dostrzec, że musi być 

dokładnie tak utworzona jak definicja syntaktyczna. Tu i tam należy odróżnić definicje 
wyraźne, kontekstowe, rekurencyjne i aksjomatyczne. Z punktu widzenia techniki 
definiowania nie istnieje żadna różnica między tymi dwoma rodzajami definicji. Tylko w 
odniesieniu do definicji semantycznej może powstać sytuacja bardziej skomplikowana, wtedy 
mianowicie, gdy formułuje się reguły przekładania z jednego (nieznanego) na inny (znany) 
język. W tym bowiem wypadku trzeba się posłużyć trzecim językiem, tzn. metajęzykiem. 
Dodatkowo, w przeciwieństwie do definicji czysto syntaktycznych, założona jest tu także 
interpretacja systemu. 

Definicje semantyczne dzielą się na analityczne i syntetyczne. Jeżeli chce się 

zdeterminować już istniejący sens znaku, wtedy stosuje się definicję analityczną; gdy 
przeciwnie, pewnemu znakowi nadaje się nowy sens, wtedy powstaje definicja syntetyczna. 

Obie odmiany mogą przyjąć wszystkie cztery wyżej opisane formy. Wprawdzie na 

pierwszy  rzut  oka  wydaje  się,  że  aksjomatyczna  forma  nie  pasuje  do  definicji  analitycznej,  
gdyż przez system aksjomatów znakowi zostaje nadany nowy sens, to jednak faktycznie nic 
się tu nie zmienia, gdyż odpowiedni sens może być sensem już istniejącym. 

Współczesne nauki używają bardzo często definicji syntetycznych nie tylko dlatego, że 

muszą tworzyć nowe pojęcia, lecz również dlatego, że potoczny sens słów jest w większości 
wypadków niedostatecznie ostry, aby mógł być dokładnie zdefiniowany. Proszę np. 
spróbować zdefiniować tak zdawałoby się  łatwo zrozumiałe słowo jak “jarzyna”! 
Klasycznym przykładem tego rodzaju trudności jest pojęcie wynikania logicznego, tzn. sens 
“jeżeli - to”. Nikomu jeszcze nie udało się zdefiniować go analitycznie i już starożytni stoicy, 
aby osiągnąć dającą się stosować definicję, musieli uciec się do nadania temu wyrażeniu 
pewnego nowego sensu. Tego typu postępowanie jest jednak niebezpieczne, gdyż zwykły, 
nieostry sens będzie i tak aż nazbyt często pojawiał się w trakcie używania danego słowa i 
prowadził do nieporozumień i błędów. Lepsze efekty osiąga się przy tworzeniu sztucznych 
znaków (takich jak np. terminy techniczne w chemii czy anatomii) albo krótszych symboli 
jak w matematyce. 

 

background image

 

63 

Definicje realne. Podczas gdy definicje nominalne - syntaktyczne albo semantyczne - są 

szczególnie ważne dla matematyków i logików, to przyrodnicy i humaniści zajmują się nimi 
tylko ubocznie, w tej mierze, w jakiej także i oni muszą posługiwać się jakimś językiem. Ich 
właściwe zainteresowanie skierowane jest jednak nie na wyjaśnianie sensu słów, lecz na 
zrozumienie rzeczy. Zrozumienie to dochodzi do skutku przede wszystkim w ten sposób, że 
formułuje się zdania na temat tych rzeczy. Nie wszystkie jednak zdania prawdziwe mają w 
nauce taką samą doniosłość, istnieje raczej powszechne dążenie, aby od zdań 
“powierzchownych” przechodzić do zdań “podstawowych”, <fundamentalnych>. Te jednak 
są właśnie, jak to się dzisiaj mówi, “definicjami realnymi”. 

Różnią  się  one  między  sobą  w  wielu  aspektach.  R.  Robinson  chciał  wykazać,  że  istnieje  

12 różnych znaczeń wyrażenia “definicja realna”, jednak liczne spośród nich odnoszą się w 
oczywisty sposób do definicji syntaktycznej i semantycznej. W każdym razie następujące 
pojęcia dadzą się oddzielić od siebie: 

1. Określenie istoty. Do tego typu definicji dążą filozofowie nastawieni metafizycznie i 

fenomenologicznie. 

2. Określenie przyczyny. Tutaj m.in. należą tak zwane definicje genetyczne, za pomocą 

których opisuje się powstawanie jakiegoś przedmiotu. 

3. Analiza stanu rzeczy ze względu na jego różne aspekty i części. 

4. Określenie praw obowiązujących w danej dziedzinie. Ten typ definicji jest równoważny 

produktowi logicznemu praw naukowych dla danej dziedziny. 

Trzy ostatnie typy definicji realnej znajdują się w większości nauk realnych, pierwszy 

natomiast jest wyraźnie używany tylko przez filozofów o orientacji metafizycznej i 
fenomenologicznej. O istocie w naukach przyrodniczych zwykło się nie mówić. Gdy jednak 
bliżej przyjrzymy się przyrodoznawczemu sposobowi badania, wtedy widać dążenie do, 
oczywiście nieosiągalnej, definicji istotowej. Badania wnikają coraz “głębiej” w strukturę 
przedmiotu. Tak np. odpowiedź na pytanie “Co to jest światło?” brzmi dzisiaj inaczej niż za 
czasów Newtona, a wtedy brzmiała inaczej niż za czasów Galileusza. Jak nauki przyrodnicze 
metodycznie realizują tę beznadziejną <pogoń> za definicją istotową, przedstawimy w 
rozdziale o metodach redukcyjnych, gdyż tego rodzaju definicje są zdaniami, które mogą być 
sformułowane tylko na drodze redukcji. 

 

 

 

16. Przykład zastosowania metody aksjomatycznej 

 

 

Na przykładzie rachunku zdań przedstawimy teraz system aksjomatyczny. Zastosowana tu 

metoda jest najbardziej ścisła spośród znanych. Zaprezentujemy tylko podstawy (definicje, 
aksjomaty, reguły itd.) i kilka początkowych dowodów. 

background image

 

64 

AKSJOMATYZACJA LOGIKI ZDAŃ HILBERTA-ACKERMANNA

7

 

 

8.1. Terminy pierwotne, reguły definiowania i formowania 

8.11. Terminy pierwotne: D - funktor diadyczny; p, q, r, s, - zmienne zdaniowe

8

8.12. Reguła definiowania:  Do  systemu  można  wprowadzić  nowy  termin,  gdy  utworzy  się 
grupę terminów nazwanych “definicją”, która kolejno składa się z następujących części: (1) z 
wyrażenia, które zawiera nowy termin, podczas gdy wszystkie inne są już terminami 
należącymi  do  systemu;  (2)  z  “=“,  (3)  z  wyrażenia,  które  składa  się  wyłącznie  z  terminów  
pierwotnych albo z terminów już zdefiniowanych. 

8.13. Reguły formowania: (1) zmienna jest zdaniem, (2) grupa terminów, która składa się z N 
i następującego po nim zdania jest zdaniem, (3) grupa terminów, która składa się z A, B, C, 
D, E, J,
 albo K i z dwóch następujących po nich zdań jest zdaniem. 

 

8.2. Definicje   

 

8.21. Np = Dpp  

8.22. Apq = DNpNq 

8.23. Cpq = ANpq  

8.24. Kpq = NANpNq  

8.25. Epq = KCpqCqp  

8.26. Bpq = CNpq 

8.27. Jpq = NEpg 

 

8.3. Reguły dedukcji 

 

8.31. Reguła podstawiania: Za zmienną może być podstawione zdanie, przy czym za 
wszystkie zmienne izomorficzne danego wyrażenia trzeba podstawić to samo zdanie. 

8.32. Reguła zastępowania definicyjnego: Wyrażenie w zdaniu może być zastąpione przez 
inne wyrażenie definicyjnie z nim równoważne, przy czym inne wyrażenia izomorficzne w 
tym samym zdaniu nie mogą być zastąpione. 

8.33. Reguła odrywania: Jeżeli zdanie, które składa się z C i z dwóch zdań, jest prawem 
systemu i jeżeli zdanie, które jest izomorficzne z pierwszym z tych dwóch zdań, jest prawem 
systemu, wtedy także każde zdanie, które jest izomorficzne z drugim z tych zdań, jest 
prawem systemu. 

 

8.4. Aksjomaty 

 

8.41. CAppp   

8.42. CpApq  

                                                

7

  I. Bochenski, A. Menne, Abriss der mathematischen Logik. Jestem bardzo wdzieczny Panu Doktorowi 

Albertowi Mennemu za pozwolenie na przedrukowanie tego tekstu. 

8

 Tutaj, a takze w 8.13, 8.33 oraz w wyjasnieniach do 8.51 i 8.52 litery wydrukowane kursywa powinny byc 

umieszczone w cudzyslowach; poniewaz jednak nieporozumienie nie jest mozliwe, zostaly one opuszczone. 
(Dodane przez Autora). 

background image

 

65 

8.43. CApqAqp  

8.44. CCpqCArpArq 

 

8.5. Dedukcja 

 

8.44 / Nr x 8.23 p/r, q/p x 8.23p/r = 8.51  

8.51. CCpqCCrpCrq 

 

Wyjaśnienie: Schemat drogi dowodzenia teorematu 8.51 należy czytać następująco: “Weź 
aksjomat  8.44;  zastąp  w  nim  r  przez  Nr; następnie do otrzymanego rezultatu zastosuj 
definicję 8.23, w której uprzednio należy podstawić r za p i p za q; do tego, co w ten sposób 
otrzymasz zastosuj ponownie definicję 8.23, podstawiwszy w niej r  za  p;  w  ten  sposób  
otrzymuje się teoremat 8.51, który miał być dowiedziony”. 

 

8.51 p/App, g/p, r/p = C8. 41 - C8.42 q/p - 8.52  

8.52. Cpp 

 

Wyjaśnienie: Dokonawszy w 8.51 trzech na początku wskazanych substytucji, otrzymujemy 
następujące wyrażenie:  

CCApppCCpAppCpp; 

jest ono złożone z: (1) C, (2) z CAppp, tzn. wyrażenia, które jest izomorficzne z 8.41, (3) z C
(4)  z  CpApp, które jest izomorficzne z 8.42 po uprzednim podstawieniu w tym ostatnim 
wyrażeniu p za q, (5) z teorematu Cpp,  który  nazywamy  8.52;  da  się  on  otrzymać  z  całej  
reszty wyrażenia w wyniku dwukrotnego zastosowania reguły odrywania (8.33). 

 

8.52 x 8.23q/p = 8.53  

8.53. ANpp 

8.43 p/Np, q/p = C8.53 - 8.54  

8.54. ApNp 

8.54 p/Np x 8.23 q/NNp = 8.55  

8.55. CpNNp 

8.44 p/Np, g/NNNp, r/p = C8.55 p/Np - C8.54 - 8.56  

8.56. ApNNNp 

8.43 q/NNNp x 8.23 p/NNp, q/p = C8.56 - 8.57  

8.57. CNNpp 

8.44 q/NNp, r/Nq = C8.55 - 8.58 

8.58. CANqpANqNNp  

8.51 p/ANqNNp, q/ANNpNq, r/ANqp = C8.43 p/Nq, q/NNp - C8.58 - 8.59 

8.59. CANqpANNpNq 

8.59 p/q, q/p x 8.23 x 8.23 p/Nq, q/Np = 8.60  

8.60. CCpqCNqNp 

8.41 p/Np x 8.23 q/Np = 8.61  

8.61. CCpNpNp 

background image

 

66 

8.51 p/Apq, g/Aqp, r/p = C8. 43 - C8. 42 - 8.62  

8.62. CpAqp  

8.62 q/Nq x 8.23 p/q, q/p = 8.63 

8.63. CpCqp  

8.63 q/Np = 8.64  

8.64. CpCNpp 

8.44 p/r, g/Apr, r/g = C8.62 p/r,q/p - 8.65  

8.65. CAqrAqApr 

8.44 p/Aqr, q/AqApr, r/p = C8.65 - 8.66  

8.66. CApAqrApAqApr 

8.51 p/ApAqApr, q/AAqAprp, r/ApAqr = C8.43 q/AqApr - C8.66 - 8.67 

8.67. CApAqrAAqAprp 

8.51 p/Apr, q/AqApr, r/p = C8.62 p/Apr - C8.42 q/r - 8.68  

8.68. CpAqApr 

8.44 q/AqApr, r/AqApr = C8.68 - 8.69  

8.69. CAAqAprpAAqAprAqApr 

8.51 p/AAqAprAqApr, q/AqApr, r/AAqAprp = C8.41 p/AqApr - C8.69 - 8.70 

8.70. CAAqAprpAqApr 

8.51 p/AAqAprp, q/AqApr, r/ApAqr = C8.70 - C8.67 - 8.71  

8.71. CApAqrAqApr 

8.44 p/Aqr, q/Arq, r/p = C8. 43 p/q, q/r - 8. 72  

8.72. CApAqrApArq 

8.51 p/ApArq, q/ArApq, r/ApAqr = C8. 71 q/r, r/q - C8. 72 - 8.73 

8.73. CApAqrArApq 

8.51 p/ArApq, q/AApqr, r/ApAqr = C8.43 p/r,q/Apq - C8.73 - 8. 74 

8.74. CApAqrAApqr 

8.51 p/AqApr, q/AqArp, r/ApAqr = C8. 72 p/q, q/p - C8. 71 - 8.75 

8.75. CApAqrAqArp 

8.51 p/ArApq, q/ArAqp, r/ApAqr = C8. 72 p/r, q/p, r/q - C8. 73 - 8.76 

8.76. CApAqrArAqp. 

 

background image

 

67 

V. METODY REDUKCYJNE 

 

17. Uwagi ogólne 

 

Historyczne uwagi wstępne. Podobnie jak to miało miejsce w wypadku większości innych 

działów logiki, także dla teorii redukcyjnych metod myślenia podstawy dał Arystoteles. 
Wprawdzie interesował się o wiele bardziej dedukcją niż redukcją, przynajmniej w swojej 
logice; ale w praktyce naukowej stosował powszechnie indukcję, a także w godny uwagi 
sposób rozważał ją teoretycznie. Nowoczesną formę metodom redukcyjnym nadał F. Bacon, 
którego  “tabulae”  są pierwszymi próbami sformułowania odpowiednich dla tej dziedziny 
reguł. Za czasów Bacona i jeszcze aż do połowy XIX wieku mieszano ciągle w fatalny 
sposób logikę z metodologią, tak że w końcu prawie wszyscy metodologowie sądzili, że 
należy znaleźć “inną” i “lepszą” logikę niż dedukcyjna, a mianowicie tak zwaną logikę 
“indukcyjną”. 

W XIX wieku, szczególnie w Anglii, zostały przeprowadzone znaczące badania w tej 

dziedzinie, m.in. przez J. Herschela i J. St. Milla. Podstawowe idee Herschela mają do dzisiaj 
znaczenie. Pojawienie się logiki matematycznej ukazało nowe punkty widzenia i 
doprowadziło do rozległych badań na tym polu. Z ostatnich publikacji należy wymienić prace 
W. Kneale'a, R. G. Braithwaitha i G. von Wrighta. 

Szczególnie trudnym i żywo dzisiaj badanym działem metodologii redukcyjnej jest teoria 

prawdopodobieństwa i jej zastosowania. Rozstrzygające znaczenie dla tych badań miała 
publikacja dzieła lorda M. Keynesa w 1927 roku. Innym ważnym dziełem na temat 
zastosowania teorii prawdopodobieństwa i redukcji jest praca R. Carnapa (1951). Jednakże 
cała ta dziedzina badań jest do dzisiaj o wiele mniej rozświetlona niż dziedzina metodologii 
dedukcyjnej. 

 

Pojęcie i podział redukcji. Na podstawową różnicę między dedukcją a redukcją 

wskazaliśmy już odwołując się do J. Łukasiewicza. W wypadku dedukcji na podstawie 
zdania warunkowego i jego poprzednika wnioskuje się o jego następniku: 

Jeżeli A, to B  

a więc B 

W wypadku redukcji wnioskuje się odwrotnie, ze zdania warunkowego i jego następnika o 

jego poprzedniku: 

Jeżeli A, to B  

B 

a więc A 

Chwilowo pomijamy trudny problem uprawomocnienia takiego postępowania (które 

oczywiście nie jest niezawodne) i zajmiemy się tylko podziałem redukcji. Istnieją dwie 
możliwości takiego podziału. 

(a) Dokładnie tak jak dedukcję, redukcję można podzielić na progresywną i regresywną. 

W obu wypadkach następnik jest znany jako prawdziwy, poprzednik zaś nie. Jeżeli jednak 
przeprowadza się redukcję progresywnie, wtedy zaczyna się od, co do swojej wartości 
prawdziwościowej jeszcze nieznanego, poprzednika i postępuje się do znanego i dającego się 
stwierdzić następnika. Ta progresywna redukcja nazywa się “weryfikacją”. Przeciwnie jest w 

background image

 

68 

wypadku redukcji regresywnej, tu zaczyna się od znanego następnika i idzie się do 
nieznanego poprzednika. Redukcja regresywna nazywa się “wyjaśnianiem”.  Widać,  że 
często używane wyrażenie “hipotetyczno-dedukcyjny” wskazuje właśnie na te dwa kierunki 
postępowania redukcyjnego: jest ono hipotetyczne, tzn. formułuje się w nim hipotezy 
wyjaśniające (dzięki redukcji regresywnej) i dedukcyjne, gdyż następnie z tych hipotez 
wyprowadza się następniki, które są weryfikowalne (redukcja progresywna). Oczywiście 
wyrażenie “dedukcyjny” jest tutaj użyte w innym znaczeniu, niż my to czynimy. 

(b) Inny podział powstaje przy uwzględnieniu rodzaju poprzednika: jeżeli jest on 

uogólnieniem następnika, wtedy tego typu redukcję nazywa się “indukcją”; jeżeli natomiast 
to nie ma miejsca, wtedy mówimy o redukcji nie-indukcyjnej. 

 

Redukcja regresywna i pojęcie wyjaśniania. Najpierw chcemy się zająć redukcją 

regresywną, ponieważ stanowi ona pierwszy krok w postępowaniu redukcyjnym. Jak 
powiedzieliśmy nazywa się ona “wyjaśnianiem”. Słowo to jest jednak wieloznaczne, dlatego 
najpierw należy ustalić różne jego znaczenia. 

Może niekiedy chodzić o wyjaśnienie sensu jakiegoś znaku. Dzieje się to za 

pośrednictwem definicji. O jej metodach mówiliśmy już w poprzednim rozdziale na temat 
metody aksjomatycznej. Nie ma tu miejsca żadna redukcja w naszym sensie. 

Wyjaśnianie może się jednak odnosić do wypowiedzi [Aussage] - a więc do obiektywnego 

zdania [Satz] - którego sens jest już znany. Polega ono wtedy na wyprowadzeniu tego zdania 
z innego zdania. Ogólnie można powiedzieć, że “wyjaśniać” w tym sensie nie znaczy nic 
innego niż tworzyć pewien a system aksjomatyczny, w którym zdanie mające być wyjaśnione 
zostaje wyprowadzone. Jednakże możliwe są tutaj znowu dwa wypadki: (a) zdanie(a), 
wyjaśniające, znane jest (są) już jako prawdziwe, (b) jest (są) ono (one) co do swojej wartości 
prawdziwościowej jeszcze nieznane. 

W pierwszym wypadku praca myślowa polega tylko na samym znalezieniu zdań 

potrzebnych do wyjaśniania; w drugim zdania te powstają dopiero w wyniku wyjaśniania. 
Pierwszy typ wyjaśniania wydaje się często mieć miejsce m.in. w historiografii. Mamy np. 
jakieś zdanie stwierdzające podróż pewnej osoby i chcielibyśmy wiedzieć, dlaczego podjęła 
ona tę podróż. W tym celu bierzemy inne, znane już historykom jako prawdziwe, zdanie i 
pokazujemy, że zdanie dotyczące podróży da się wyprowadzić z tego zdania. Chodzi tu 
jednak raczej o regresywną dedukcję niż o redukcję. Natomiast drugi typ wyjaśniania jest 
rzetelnie redukcyjny. 

Dotychczas mówiliśmy tylko o wyprowadzalności, która jest minimalnym warunkiem 

każdej redukcji wyjaśniającej. Nie każda jednak redukcja polega na czysto logicznym 
stosunku między wyjaśnianym i wyjaśniającym zdaniem. Wtedy, gdy między oboma 
zdaniami zachodzą jeszcze inne stosunki, mówi się o “kauzalnym” i “teleologicznym” 
wyjaśnianiu. Tymi pojęciami zajmiemy się później. 

 

Weryfikacja. Jeżeli zdanie wyjaśniające zostało już redukcyjnie sformułowane, wtedy 

następnym etapem jest zwykle tzw. weryfikacja, tzn. zdanie to próbuje się potwierdzić albo 
odrzucić za pomocą redukcji progresywnej. Dzieje się to w następujący sposób: ze zdania 
sformułowanego na drodze redukcji wyprowadza się, w oparciu o system aksjomatyczny 
(który zwykle nie jest czysto logiczny, lecz zawiera także wiele redukcyjnie utworzonych 
zdań), nowe zdania, które w odpowiedniej dziedzinie są bezpośrednio weryfikowalne, tzn. 
których wartość prawdziwościowa da się stwierdzić. Następnie przeprowadza się operacje 
(eksperymenty itd.) wymagane, aby móc ustalić wartość prawdziwościową wyprowadzonych 
zdań. Jeżeli okaże się, że są one prawdziwe, wtedy uzyskuje się konfirmację zdania, z 

background image

 

69 

którego zostały one wyprowadzone. Jeżeli okazuje się jednak że są one fałszywe, wtedy 
mówi się o falsyfikacji: w tym wypadku zdanie, z którego zostały one wyprowadzone 
odrzuca się jako fałszywe. 

Ma tu miejsce uderzająca asymetria. Falsyfikacja jest logicznie konkluzywna, natomiast 

konfirmacja nigdy nie jest ostateczna, gdyż jak już powiedzieliśmy, wnioskowanie z 
następnika o poprzedniku nie jest niezawodne, podczas gdy wnioskowanie z negacji 
następnika o negacji poprzednika jest uzasadnione przez prawo logiczne i obowiązuje 
ogólnie. W związku z tą sytuacją twierdzono, że nauki redukcyjne rozwijają się właściwie nie 
przez pozytywne, lecz przez negatywne kroki, wykluczając jedno po drugim fałszywe 
wyjaśnienia za pomocą falsyfikacji. 

Asymetria ta nie jest jednak aż tak ostra, jak to się na początku wydaje. W żadnej bowiem 

redukcji nie wyprowadza się czegoś z pojedynczego zdania, powiedzmy “A”, które ma być 
zweryfikowane, lecz z koniunkcji tego zdania z innymi zdaniami (mogą to być teorie itd.), 
powiedzmy “T”. Schemat zatem wygląda nie tak: 

Jeżeli A, to B  

nie B 

a więc nie A  

lecz tak: 

Jeżeli A i T, to B  

nie B 

z czego można jednak tylko wnioskować: 

więc albo nie A, albo nie T. 

Teoretycznie mamy więc zawsze wybór między odrzuceniem “A” albo odrzuceniem “T”. 

Praktycznie jednak “T”  jest  zdaniem  o  takiej  doniosłości,  że  raczej  dochodzi  do  decyzji  o  
odrzuceniu “A”, i o tyle ma miejsce wymieniona wyżej asymetria. 

 

Nauki redukcyjne. Pojęcie redukcji pozwala połączyć wiele nauk, z punktu widzenia ich 

metody, w jedną klasę. Przede wszystkim należą tutaj nauki indukcyjne. Tak zwane 
empiryczne nauki przyrodnicze stanowią ważną, chociaż nie jedyną, klasę nauk 
indukcyjnych. Wiadomo bowiem, że indukcja (i to indukcja w autentycznym sensie) 
stosowana jest także w pewnych gałęziach matematyki, np. w teorii liczb pierwszych. 

Inną klasę tworzą tzw. nauki historyczne. Bez pojęcia redukcji nie można byłoby ich 

właściwie nigdzie zaklasyfikować: nie są one na pewno dedukcyjne, indukcyjne również nie, 
gdyż nie formułuje się w nich ogólnych hipotez i teorii. Zagadka rozwiąże się, jeżeli 
zwrócimy uwagę, że używają one redukcji nie-indukcyjnego typu. Ten sam wypadek wydaje 
się zachodzić w niektórych innych naukach, tak np. w pewnych dziedzinach geologii, 
astronomii (np. w selenologii), geografii itd. 

Ponieważ wśród wszystkich tych klas nauk klasa nauk przyrodniczych jest 

najobszerniejsza i należące do niej dyscypliny mają o wiele lepiej wykształconą metodologię 
niż wszystkie inne, zajmiemy się teraz prawie wyłącznie metodami, które są w nich 
stosowane. Są one aktualnie najlepszym przykładem redukcyjnego sposobu myślenia. 

 

background image

 

70 

18. Struktura nauk przyrodniczych 

 

Zdania obserwacyjne. Nauki przyrodnicze, jak powiedzieliśmy, stanowią podklasę tzw. 

nauk empirycznych, do których poza tym należą jeszcze tzw. nauki historyczne. Nauki 
empiryczne charakteryzują się tym, że w nich wszystkich występują zdania o fenomenach, 
tzn. zdania obserwacyjne i że w pewnym sensie zdania te tworzą właściwą bazę całego 
systemu. Zbadajmy najpierw, jakie znaczenie przypisuje się wyrażeniom “fenomen” i 
“zdanie obserwacyjne”. 

Mianem  fenomenu  określa  się  tutaj  -  w  przeciwieństwie  do  fenomenologów  -  po  prostu  

pewne zmysłowo dające się zaobserwować zdarzenie. Przedmiotem sporu jest tylko, czy 
odpowiednia obserwacja może być przeprowadzona wyłącznie za pomocą zmysłowego 
spostrzeżenia zewnętrznego (wzrok, słuch, dotyk itd.). W jednej z nauk empirycznych, 
mianowicie w psychologii, niektórzy badacze dopuszczają także inne metody obserwacji 
(introspekcja). Jest to jednak wyjątek. W większości nauk przyrodniczych obserwacji 
dokonuje się wyłącznie za pomocą zmysłów zewnętrznych. W ten sposób za fenomen uznaje 
się np. spadanie jakiegoś ciała, zapalenie się lampy, podniesienie się temperatury, nie zaś 
takie zdarzenia jak: przepływ prądu elektrycznego przez drut (w odróżnieniu od jego. 
dających się zaobserwować, następstw) albo choroba jako taka (w odróżnieniu od jej 
symptomów). 

Zdania,  które  stwierdzają  zachodzenie  fenomenów,  nazywają  się  zdaniami 

obserwacyjnymi  [Protokollaussagen]  dlatego,  że  zostają  zapisane  w  protokole  z 
laboratorium, obserwatorium, z wykopalisk archeologicznych czy w innych podobnych 
raportach obserwacyjnych. Zdanie obserwacyjne zawiera zwykle następujące dane: 
współrzędne czasowe, współrzędne przestrzenne, okoliczności, opis fenomenu. W praktyce 
zawiera ono dodatkowo jeszcze nazwisko obserwatora. Prostym przykładem zdania 
obserwacyjnego jest notatka robiona przez pielęgniarkę na temat temperatury pacjenta. 
Notatka taka może mieć np. następującą formę: łóżko nr 47 (współrzędna przestrzenna), 
3.5.1953, godz. 17.15 (współrzędna czasowa), J. Kowalski (przedmiot), w ustach 
(okoliczności), temperatura 38,7° C (zdarzenie). 

Zdania obserwacyjne występują także w nieempirycznych naukach, np. kosmologii 

filozoficznej, jednak w naukach przyrodniczych są używane w specjalny sposób. 
Przedyskutujemy to teraz krótko. 

 

Postęp w naukach przyrodniczych. Schematycznie i upraszczająco patrząc, pewna nauka 

przyrodnicza rozwija się mniej więcej następująco: punktem wyjścia są zdania obserwacyjne. 
(Jest to uproszczenie, faktycznie bowiem do zdań obserwacyjnych prowadzą często zdania 
otrzymane na drodze redukcji). Zdania obserwacyjne są początkowo nieuporządkowaną 
klasą, która ponadto ma tendencję do ciągłego narastania, ponieważ badania stale postępują i 
wciąż  robi się nowe obserwacje.  Ta klasa  zdań  obserwacyjnych  jest  pierwszym stopniem  w  
strukturze nauki przyrodniczej. 

Zdania obserwacyjne zostają następnie wyjaśnione w ten sposób, że formułuje się inne 

(zazwyczaj ogólne) zdania, z których, przy uwzględnieniu istniejących teorii i na podstawie 
jakiegoś prawa logicznego, są one wyprowadzane. Dopóki nie zostaną zweryfikowane 
nazywają się “hipotezami”.  Po weryfikacji stają się prawami  nauk przyrodniczych. W ten 
sposób powstaje drugi stopień zdań należących do nauk przyrodniczych, mianowicie klasa 
hipotez lub praw, które bezpośrednio i redukcyjnie zostały ustanowione na podstawie zdań 
obserwacyjnych. 

background image

 

71 

Następnie przechodzi się do wyjaśniania samych praw. Dzieje się to przez utworzenie 

trzeciego stopnia zdań, z których prawa te dadzą się wyprowadzić. Jeżeli zdania trzeciego 
stopnia są wystarczająco ogólne i wyjaśniają wiele praw, zostają nazwane ogólnie “teoriami” 
(odpowiednia terminologia metodologiczna jest ciągle jeszcze nieco chwiejna). Proces 
prowadzący do utworzenia teorii jest, z logicznego punktu widzenia, zasadniczo taki sam jak 
ten, który prowadził do sformułowania praw. Istnieją jednak dwie różnice. 

(1) Prawa formułuje się (redukcyjnie) bezpośrednio  na podstawie zdań obserwacyjnych - 

teorie natomiast pośrednio; bazują one (redukcyjnie) bezpośrednio na prawach. 

(2)  Prawa  są  uogólnieniami  zdań obserwacyjnych, tzn. nie zawierają one żadnych 

pozalogicznych wyrażeń, które nie byłyby już obecne w zdaniach obserwacyjnych. W 
przeciwieństwie do tego teorie z reguły zawierają nowe, w prawach, na których się opierają, 
nieobecne wyrażenia <teoretyczne> (jak “neutron”, “inflacja”, “nieświadomy” itd.). Nie  są 
więc one tylko czystymi uogólnieniami praw. 

Teorie mogą być znowu wyjaśniane, tak że logiczny gmach nauk przyrodniczych staje się 

wielostopniowy. Dla uproszczenia bierzemy tu pod uwagę tylko trzy stopnie: zdania 
obserwacyjne, prawa i teorie. 

W toku rozwoju nauk przyrodniczych normalnie dzieje się tak, że obserwacja dostarcza 

coraz to nowych zdań obserwacyjnych i odpowiednio do tego wyjaśnienie tworzy nowe 
prawa. Zazwyczaj dawniej sformułowana teoria <pokrywa> początkowo te nowe prawa, tzn. 
pozwala je wyprowadzić. Po pewnym jednak czasie nie jest ona już wystarczająca. Wtedy 
zwykle nieco się ją ulepsza i zmienia, tak aby znowu mogła pokrywać nowe prawa. 
Wcześniej lub później przychodzi jednak moment, w którym nie nadaje się ona w ogóle do 
wyjaśnienia wszystkich nowych praw. Mimo to toleruje się ją, w każdym razie tak długo, jak 
może ona wyjaśniać wiele praw. W końcu staje się tak skomplikowana i niewystarczająca, że 
się ją porzuca, traktując jako obowiązującą co najwyżej dla przypadku granicznego, ale 
zasadniczo szuka się nowej teorii. W ten sposób cały proces zaczyna się od nowa. Ani w 
dotychczasowej historii nauk przyrodniczych, ani w logicznej analizie ich struktury nie 
można znaleźć jakiejkolwiek racji dla przyjęcia, że proces ten będzie kiedykolwiek miał swój 
koniec. 

 

Weryfikacja. W szkicu tym jeden ważny czynnik został wprawdzie już wymieniony, ale 

nie był jeszcze bliżej rozważany,  mianowicie weryfikacja hipotez. W naukach 
przyrodniczych wyjaśnianie i weryfikacja są stosowane na przemian. Po utworzeniu hipotezy 
mającej wyjaśniać zdania obserwacyjne, wyprowadza się z niej jeszcze nie istniejące zdania 
obserwacyjne, tzn. zdania. które mają formę zdań obserwacyjnych i których wartość 
prawdziwościowa da się technicznie ustalić, ale jeszcze nie została ustalona. Teraz 
przeprowadza się operacje konieczne dla stwierdzenia tej wartości, tzn. podejmuje się 
odpowiednie eksperymenty albo inne obserwacje, aby otrzymać konfirmację lub falsyfikację. 
Jeżeli zdania wyprowadzone z hipotezy okażą się prawdziwe, wtedy hipoteza uchodzi za 
potwierdzoną i w pewnych okolicznościach staje się prawem. Jeżeli jednak zdania z niej 
wyprowadzone okażą się fałszywe, wtedy hipoteza jest sfalsyfikowana i powinna - w 
związku z wyżej wymienionym zastrzeżeniem - być odrzucona. Ogólną regułą jest, że 
hipoteza dopiero wtedy staje się prawem, gdy (1) została potwierdzona przez weryfikację w 
wielu wypadkach i (2) w żadnym wypadku nie została sfalsyfikowana. 

Z tego, co wyżej powiedzieliśmy, widać, że hipotezy mają bardzo wielkie znaczenie dla 

kierowania obserwacją, a stąd dla tworzenia zdań obserwacyjnych. Bez nich w większości 
wypadków nie byłoby wiadomo, czego właściwie się szuka. Nadają one obserwacji 
określony kierunek.  Są  więc  podstawą  dla  każdego  rodzaju  eksperymentów. 
Eksperymentowanie bez prowadzącej go hipotezy jest nie do pomyślenia. 

background image

 

72 

Doświadczenie i myślenie. Kilka dalszych uwag na temat struktury nauk empirycznych, 

tak jak ją tutaj zarysowaliśmy, może przyczynić się do wyjaśnienia metodologicznej sytuacji 
w tej dziedzinie. 

(1) Całkiem poprawnie zwykło się mówić, że doświadczenie stanowi podstawę dla całego 

systemu tych nauk. Dokładniej powiedziawszy: zdania obserwacyjne rozstrzygają o 
dopuszczalności innych elementów systemu w tych dyscyplinach. To, co stoi w sprzeczności 
ze zdaniami obserwacyjnymi, musi zostać odrzucone, to, co służy wyjaśnieniu tych zdań, 
musi być przyjęte. Reguła ta wyznacza empiryczny charakter tych nauk. 

(2) Z tego jednak w żaden sposób nie wynika, że możliwa byłaby <czysto empiryczna> 

nauka w tym sensie, że składałaby się wyłącznie ze zdań obserwacyjnych. Nie byłaby to 
nauka, lecz nie uporządkowana klasa zdań. Nie jest też nawet prawdą, że w jakiejś nauce 
empirycznej poza zdaniami obserwacyjnymi mogłyby występować tylko ich uogólnienia. 
Normalnie teorie zawierają bowiem, jak to już zaznaczyliśmy, wyrażenia, które w zdaniach 
obserwacyjnych zupełnie nie występują i stąd nie mogą być uogólnieniami tych zdań. Każda 
nauka składa się z dwóch rodzajów zdań: ze zdań obserwacyjnych, które bezpośrednio 
opierają się na doświadczeniu, i z hipotez, praw, teorii itd., a więc ze zdań, które powstają 
dzięki myśleniu, za pomocą redukcji. Te ostatnie chcemy nazwać “teoretycznymi 
elementami” w nauce. 

(3) W odniesieniu do wszystkich nauk redukcyjnych wyrażenie “podstawa” jest 

dwuznaczne. Z logicznego punktu widzenia nauka jest systemem aksjomatycznym, w którym 
właśnie najbardziej abstrakcyjne, najbardziej oddalone od doświadczenia teorie tworzą 
“podstawę”, tzn. aksjomaty, natomiast zdania obserwacyjne są ostatecznymi konsekwencjami 
tych teorii. Jednak z epistemologicznego punktu widzenia zdania obserwacyjne znajdują się 
na początku i w oparciu o nie tworzy się (redukcyjnie) elementy teoretyczne i ostatecznie 
najbardziej abstrakcyjne teorie. Obrazowo można byłoby powiedzieć, że nauka redukcyjna 
jest stojącym <na głowie> systemem aksjomatycznym. 

(4) Również jednak patrząc epistemologicznie, prawa i teorie nie są bez znaczenia. 

Naiwnością byłoby sądzić, że przyrodnik porzuca dobrze zweryfikowane prawo, jeżeli 
znajdzie jedno lub dwa sprzeczne z nim zdania obserwacyjne, albo że porzuca wielką, 
pokrywającą wiele dziedzin teorię, gdy stwierdzi, że nie pokrywa ona kilku nowych praw. 
Okazuje się zatem, że, z epistemologicznego punktu widzenia, zdania obserwacyjne są 
wprawdzie najważniejszą, ale nie jedyną podstawą systemu. Także elementy teoretyczne 
odgrywają ważną, chociaż drugorzędną rolę. 

 

Schematyczna ilustracja. Dwa schematy i jeden całkiem prosty przykład powinny jeszcze 

lepiej wyjaśnić poprzedni opis struktury nauk empirycznych. Pierwszy schemat przedstawia 
proces psychologiczny, przy czym strzałki wskazują kierunek, w którym przebiega myślenie, 
nie zaś porządek wyprowadzania logicznego. Ruch myśli idzie od P

1

1

 i P

1

2

  do H

1

  (redukcja 

regresywna, tworzenie hipotez), następnie od H

1

 do  P

1

3

 (weryfikacja). To samo ma miejsce 

dla  P

2

1

,  P

2

2

 i P

2

3

.  Teorię  T

1

  osiąga się regresywnie z  H

1

  i  H

2

; następnie z T

1

  (wraz  z  

odpowiednimi teoriami pomocniczymi itd.) wyprowadza się H

3

  i  stąd  P

3

1

,   które   jest  

weryfikującym zdaniem obserwacyjnym. 

 

T

1

 

H

1

 

H

3

 

H

2

 

P

1

P

1

P

1

P

2

P

2

P

2

3

P

3

background image

 

73 

Drugi schemat ma przedstawiać strukturę logiczną gotowej teorii. Tutaj wszystkie strzałki 

skierowane są w dół, gdyż wskazują na relacje wyprowadzalności logicznej. Tak więc z teorii 
T

1

 zostają wyprowadzone H

1

 H

2

 i H

3

potem z H

1

 H

2

 i H

3

 odpowiednie zdania obserwacyjne. 

 

 

Porównanie obydwu rysunków pokazuje, dlaczego naukę przyrodniczą nazwaliśmy 

stojącym “na głowie” systemem aksjomatycznym. 

 

Teoria Kopernika. Poprzednie opisy i schematy unaocznimy przez stary, lecz dopiero w 

świetle dzisiejszej metodologii całkowicie zrozumiały przykład, mianowicie przez 
schematyczne przedstawienie teorii systemu słonecznego Kopernika. Jeżeli najpierw 
zapytamy, co jest dane jako podstawa epistemologiczna tej teorii, to odpowiedź brzmi: zdania 
obserwacyjne, które mówią, że w określonych miejscach, w pewnych czasach, na sklepieniu 
niebieskim można znaleźć świecące punkty. To jest wszystko. Rzeczywistego ruchu Ziemi, a 
także pozornego ruchu gwiazd nie możemy obserwować. Widzieć możemy tylko świecące 
punkty w tym lub innym miejscu na niebie. 

Najpierw formułuje się hipotezę wyjaśniającą, że świecące punkty poruszają się wzdłuż 

określonej krzywej na sklepieniu niebieskim. Tę krzywą można przedstawić za pomocą 
funkcji matematycznej: Jeżeli przyjmie się taką funkcję, wtedy dadzą się z niej wyprowadzić 
nie tylko zdania już zaakceptowane na temat położenia określonego punktu świecącego, lecz 
także przewidywania o położeniu tego samego punktu w innym czasie. Obserwujemy 
odpowiedni sektor nieba o czasie znalezionym dzięki wyprowadzeniu (liczeniu) i 
stwierdzamy, że punkt, o który chodzi, faktycznie się tam znajduje, gdzie się powinien 
znajdować. W ten sposób hipoteza jest zweryfikowana i staje się prawem. 

Tak stopniowo powstaje klasa - i to całkiem obszerna - tego rodzaju praw. W odniesieniu 

do nich podejmuje się ponownie wyjaśnianie redukcyjne, w wyniku którego otrzymujemy 
właśnie teorię Kopernika: zakładamy, że świecące punkty są gwiazdami i planetami i że 
planety obracają się wokół Słońca wzdłuż pewnych krzywych. Ten opis upraszcza 
oczywiście w najwyższym stopniu faktyczne postępowanie; w rzeczywistości mamy tu do 
czynienia z najbardziej skomplikowaną strukturą, złożoną ze zdań matematycznych, które 
częściowo pochodzą z geometrii i fizyki, częściowo jednak są składnikami samej tej teorii. Z 
tego kompleksu wyprowadza się teraz rachunkowo wszystkie dotychczas ustalone prawa, ale 
też prawa, które nie zostały jeszcze sformułowane, i ze wszystkich tych praw dające się 
stestować zdania obserwacyjne o procesach na niebie. Jeżeli zdania te zgadzają się z 
obserwacją, teoria jest zweryfikowana. Następnie zostaje ona sformalizowana i uwidacznia 
się jako potężny system aksjomatyczny, w którym teoria Kopernika wraz z matematycznymi 
i  fizycznymi  teoriami  tworzy  zespół  aksjomatów,  natomiast  zdania  obserwacyjne  są  z  nich  
wyprowadzone. 

 

Przykłady weryfikacji. W oparciu o nowszy rozwój nauki przedstawiony wyżej przykład 

można jeszcze bardziej rozszerzyć w następujący sposób. 

T

1

 

H

1

 

H

3

 

H

2

 

P

1

P

1

P

1

3

P

2

P

2

2

P

2

3

P

3

background image

 

74 

Wśród teorii matematyczno-fizycznych, które służyły do wyprowadzenia praw 

astronomicznych w systemie Kopernika, znajdowała się także teoria grawitacji Newtona. Jak 
wiadomo, w 1919 roku Einstein przeciwstawił jej inną teorię, która miała tę wielką zaletę, że 
była o wiele prostsza (sprowadza ona grawitację do czysto geometrycznych własności); dalej 
zobaczymy jeszcze, jak ważna jest ta zaleta większej prostoty. Dodatkowo jednak - i to 
interesuje nas tutaj przede wszystkim - teoria Einsteina mogła być zweryfikowana za pomocą 
zdań obserwacyjnych. Z teorii tej wynikała mniej więcej dwukrotnie wyższa wartość 
odchylenia promieni świetlnych przez masę Słońca niż z teorii starszych. 29 maja 1919 roku 
miało miejsce zaćmienie Słońca, podczas którego dwie ekspedycje (jedna na Wyspę Książęcą 
w Zatoce Gwinejskiej, pod kierownictwem Eddingtona i Cottinghama) mogły obserwować 
ten fenomen w szczególnie korzystnych okolicznościach. Rezultaty odpowiadały całkowicie 
przewidywaniom wyprowadzonym z teorii Einsteina. 

Innym klasycznym przykładem jest sławny eksperyment Michelsona-Morley'a (1887). 

Chodziło w tym wypadku o weryfikację obowiązującej wówczas teorii Stoksa i Kelvina, 
według której miało istnieć coś takiego jak eter służący jako medium dla rozprzestrzeniania 
się promieni świetlnych. W oparciu o tę teorię Michelson i Morley wnioskowali, że ponieważ 
Ziemia znajduje się w ruchu, powinien istnieć <wiatr eteru>, a stąd wynikało dalej, że 
prędkość  światła musiałaby być różna, zależnie od jego kierunku w stosunku do tego 
<wiatru>. W Cleveland (Ohio), za pomocą skomplikowanych aparatów, przeprowadzono 
eksperyment, który wykazał ostatecznie, że nie da się stwierdzić żadna różnica w prędkości 
światła. W ten sposób teoria została sfalsyfikowana. 

Najbardziej interesujące jest jednak, że teorii tej natychmiast nie odrzucono, lecz 

próbowano ją ratować przez różne teorie pomocnicze. Sami Michelson i Morley sądzili, że 
eter porusza się wraz z Ziemią. W 1895 Fitzgerald sformułował teorię pomocniczą, która 
głosiła, że rozmiary aparatów zmieniają się wraz ze zmianą kierunku i dlatego nie można 
zaobserwować  żadnych różnic w prędkości. Dopiero teoria Einsteina umożliwiła całkowite 
wyjaśnienie tego nowego zdania obserwacyjnego. 

 

 

19. Typy zdań wyjaśniających 

 

Wprowadzenie. Ogólna struktura nauk redukcyjnych jest o wiele bardziej skomplikowana 

niż struktura nauk dedukcyjnych. Widzieliśmy już, że w naukach przyrodniczych należy 
odróżnić przynajmniej trzy rodzaje zdań: zdania obserwacyjne, hipotezy (lub prawa) i teorie. 
Do tego dochodzi jeszcze fakt, że, z wyjątkiem zdań obserwacyjnych, wszystkie zdania 
systemu redukcyjnego mogą być podzielone na różne klasy. W tym względzie dawniejsza 
metodologia okazuje się  dzisiaj bardzo  nieadekwatna.  Wykazuje ona szeroko 
rozpowszechnioną tendencję do sprowadzania wszystkich tych zdań do jednego typu. Tak też 
np. często sądzono, że każde wyjaśnianie redukcyjne albo indukcyjne dochodzi zawsze do 
skutku w wyniku sformułowania tzw. praw przyczynowych; inni natomiast twierdzili, że 
każde wyjaśnianie polega na znajdowaniu warunków. Także i dzisiaj jeszcze pokazują się 
nierzadko tego typu tendencje monistyczne, chociaż najczęściej uznaje się, że w naukach 
redukcyjnych (a także w węższej klasie nauk przyrodniczych) istnieją różne rodzaje praw i 
teorii i stąd również różne rodzaje wyjaśniania. 

Ponieważ odróżnienie różnych rodzajów zdań wyjaśniających ma znaczenie dla 

zrozumienia samej metody redukcyjnej lub indukcyjnej, chcemy teraz krótko opisać 
najważniejsze z tych zdań, tak jak one są dzisiaj rozumiane. 

Dzisiaj odróżnia się: 

background image

 

75 

(a) wyjaśnianie kauzalne i wyjaśnianie teleologiczne,  

(b) prawa współwystępownia i prawa funkcjonalne,  

(c) prawa deterministyczne i prawa statystyczne. 

 

Typy warunków. Całkiem ogólnie można powiedzieć, że zdania redukcyjno-wyjaśniające 

ustalają  zawsze  przynajmniej  jeden warunek wyjaśnianego fenomenu. W ten sposób nie 
twierdzi się, że wystarcza to we wszystkich naukach, lecz tylko, że obojętnie jaki typ 
wyjaśniania wybierze się,  zawsze również  będzie on zawierał wyjaśnianie za pomocą 
warunków. Jeżeli np. sformułuje się wyjaśnienie teleologiczne i powie się, że A  jest  B
ponieważ prowadzi to do tego, że A jest także C, wtedy podaje się nie tylko cel bycia A-B, 
lecz również warunek tego faktu. 

Warunki dzieli się na wystarczające, konieczne oraz wystarczające i konieczne. 

(1) Warunki wystarczające. Mówimy,  że A  jest wystarczającym warunkiem B, wtedy i 

tylko wtedy, gdy obowiązuje zdanie “Jeżeli A,  to  B”.  W tym wypadku wystarcza bowiem, 
żeby było dane A, wtedy także dane jest B. 

(2) Warunki konieczne. Mówimy,  że  A jest koniecznym warunkiem B, wtedy i tylko 

wtedy, gdy obowiązuje (odwrotne) zdanie: “Jeżeli B,  to  A”.  Gdyby A nie było dane, wtedy 
także nie mogłoby się pojawić B; A jest więc tutaj koniecznym warunkiem B

(3) Warunki wystarczające i konieczne. Mówimy, że A jest warunkiem wystarczającym i 

koniecznym B, wtedy i tylko wtedy, gdy oba wyżej wymienione zdania obowiązują, tzn. “A 
wtedy i tylko wtedy, gdy B”. 

Wydaje się, że ostatecznie wszystkie nauki dążą do formułowania warunków 

wystarczających i koniecznych. Jest to np. prawdą w odniesieniu do fizyki klasycznej. W 
wielu jednak wypadkach trzeba się zadowolić innym typem warunków. 

Każda klasyfikacja naukowa dostarcza naocznych przykładów dla dwóch pierwszych 

typów warunków. Bazuje ona, jak łatwo można dojrzeć, na tzw. prawach współwystępownia. 
Jeżeli np. mówimy, że wszystkie ssaki są kręgowcami, to w zdaniu tym zawarte jest prawo 
współwystępowania, które stwierdza konieczny warunek bycia ssakiem, a mianowicie bycie 
kręgowcem.  Jednocześnie zostaje stwierdzony także warunek  wystarczający bycia 
kręgowcem, mianowicie bycie ssakiem, gdyż dla istoty żywej wystarcza, aby była ssakiem, 
żeby tym samym była kręgowcem. 

Przykładu dla trzeciego rodzaju warunków dostarcza wiele praw chemicznych, zgodnie z 

którymi pewna substancja posiada tę lub inną cechę, np. specyficzny ciężar. 

Dla dzisiejszej metodologii nie ulega wątpliwości, że wiele wyjaśnień przyjmuje formę 

tego typu zdań. Nie są one oczywiście prawami przyczynowymi, gdyż fenomen nie jest 
wyjaśniany za pomocą jakiejś przyczyny, lecz za pomocą czegoś z dziedziny formy (w 
arystotelesowskim sensie tego słowa). 

 

Wyjaśnianie kauzalne i teleologiczne. Zauważyliśmy już, że w wielu naukach wyjaśnianie 

przez same warunki nie wystarcza. Przeważa raczej wyjaśnianie kauzalne, które polega na 
podaniu przyczyny fenomenu. Należy jednak oddzielić dwa różne pojęcia przyczyny. 

(1)  Pojęcie  ontologiczne.  Pojęcie to można z grubsza opisać w następujący sposób. 

Pojawienie się A jest przyczyną pojawienia się B  wtedy, gdy w danych okolicznościach 
wywołuje urzeczywistnienie się B. A  pojawia się tutaj jako pewien agens,  który wywiera 
wpływ na B, udzielając bytu. 

Pod wpływem Hume'a i jego następców wielu metodologów twierdziło kategorycznie, że 

to pojęcie przyczyny nigdy nie występuje w naukach przyrodniczych. Trudno jest jednak 

background image

 

76 

zaprzeczyć, że bardzo wielu przyrodników (nie tylko psychologów i historyków) bardzo 
często w swoich wyjaśnieniach myśli o przyczynie właśnie w ten sposób. Tak np. 
geologowie powstawanie gór interpretują całkiem jednoznacznie  jako  wywołane 
przyczynowo przez czynniki geotektoniczne - a zatem wywołane przyczynowo w 
ontologicznym sensie tego wyrażenia. 

(2)  Pojęcie  fenomenalistyczne.  W fizyce, a także jeszcze w wielu innych wysoko 

rozwiniętych  naukach,  ontologiczne  pojęcie  przyczyny  wydaje  się  być,  i  to  z  dobrze  
umotywowanych  racji,  wyeliminowane.  Jeżeli  się  mianowicie  założy,  że  dana  nauka  ma  do  
czynienia tylko ze zdaniami obserwacyjnymi, które opisują zmysłowo dające się obserwować 
fenomeny, wtedy jest jasne, że nie może tu być mowy o żadnym wpływie, ponieważ nie da 
się on zmysłowo zaobserwować. Wydaje się więc, że nauki te ograniczają się do wyjaśniania 
przez warunki. A jednak tak nie jest. Wprawdzie, jak powiedzieliśmy, występują tu często 
zdania stwierdzające wyłącznie tylko warunki, ale mówi się jednak zawsze również o 
przyczynach i o wyjaśnianiu przyczynowym. 

Co tutaj mogą znaczyć te wyrażenia? Wydaje się, że przez przyczynę rozumie się: (1) 

warunek wystarczający, który (2) czasowo poprzedza to, co jest wywołane przyczynowo, 
albo przynajmniej jest z nim równoczesny i, dodatkowo, (3) znajduje się z nim w pewnych 
stosunkach przestrzennych. Nie jest to jednak ani jasne, ani wyraźne i stąd jest zrozumiałe, 
dlaczego wielu metodologów współczesnych woli w ogóle wyeliminować ten rodzaj 
przyczynowości i mówić tylko o warunkach. 

Jeszcze bardziej kontrowersyjne są, ciągle na nowo pojawiające się, tzw. wyjaśnienia 

teleologiczne. Ich istota polega na tym, że podaje się cel wyjaśnianego fenomenu. Na 
przykład wspaniałą strukturę pewnych kwiatów wyjaśnia się przez to, że zapewnia ona 
zapłodnienie. Z logicznego punktu widzenia ten typ wyjaśniania jest częściowo 
przeciwstawny przyczynowemu, gdyż podaje się w nim wprawdzie warunek fenomenalny, 
ale warunek ten znajduje się w jeszcze nie istniejącym fenomenie, który czasowo pojawia się 
dopiero po fenomenie wyjaśnianym. 

W fizyce i w innych naukach zajmujących się naturą nieożywioną do wyjaśnień 

teleologicznych nikt się już obecnie nie odwołuje. W naukach biologicznych wyjaśnianie 
przyczynowe wydaje się wprawdzie dominować, ale od czasu do czasu pojawia się także 
wyjaśnianie teleologiczne, np. w wypadku problemu celowości organów. Tak samo w 
socjologii pojawiają się tendencje teleologiczne, chociaż jako całość zbudowana jest 
kauzalnie. 

Wyjaśnianie teleologiczne kryje trudne problemy filozoficzne. Przede wszystkim powstaje 

pytanie, jak coś, co jeszcze się nie pojawiło, co jeszcze nie istnieje, może wyjaśnić 
(istniejący) fenomen. Pomijamy tutaj ten i inne ważne problemy filozoficzne, które 
przekraczają granice czystej metodologii. 

 

Prawa funkcjonalne. W wysoko rozwiniętych naukach - nie tylko w fizyce, lecz także w 

psychologii - formułuje się tzw. prawa funkcjonalne. Mają one zawsze następującą formę: dla 
każdego AF i G - przy czym F i G są cechami A  - wielkość  F jest (matematyczną) funkcją 
wielkości  G. Prostym i klasycznym przykładem jest tu fizyczne prawo spadania ciał: 
prędkość jakiegoś ciała jest funkcją jego czasu spadania. 

Jak można logicznie zinterpretować tego rodzaju prawa? Są one zdaniami zawierającymi 

podwójne  uogólnienie:  najpierw mówi się o wszystkich A, np. o wszystkich spadających 
ciałach, dokładnie tak jak w prawach nie-funkcjonalnych. Do tego dochodzi jednak drugie 
uogólnienie: funkcja matematyczna pokrywa się ze zdaniem uniwersalnym, że wszystkie 
wielkości jednego rodzaju przyporządkowane są w pewien sposób wielkościom drugiego 
rodzaju. 

background image

 

77 

Fundamentalnie rzecz biorąc, prawa funkcjonalne są więc tylko pewną skomplikowaną 

formą praw warunkowych. Trzeba przy tym zauważyć, że odpowiednie warunki mogą mieć 
wymieniony wyżej, trojaki charakter. Praktycznie jednak każda nauka dąży do formułowania 
praw funkcjonalnych, które są wystarczającymi i koniecznymi warunkami danego fenomenu. 

Ustanawianie praw funkcjonalnych jest głównym zadaniem indukcji ilościowej. Niestety, 

ta część ogólnej metodologii nie jest jeszcze opracowana teoretycznie, chociaż każda nauka 
przyrodnicza, która formułuje tego rodzaju prawa, posiada do tego celu swoje własne 
metody. 

 

Prawa statystyczne. Jeszcze przed kilkoma dziesiątkami lat prawa statystyczne stosowane 

były prawie wyłącznie w naukach społecznych, dzisiaj używa się ich także w wielu innych 
dziedzinach. Chodzi tutaj nie o zdania o indywiduach, lecz o klasach indywiduów. W 
prawach statystycznych mówi się, że pewna cecha B przysługuje określonej części 
elementów klasy A, np. 60% tych elementów. Prostym przykładem jest statystyczne prawo 
śmiertelności, które głosi, że z 1000 żywo urodzonych ludzi n umrze w k-tym roku życia. 

Takie prawa nazywane są także “indeterministycznymi”, ponieważ nie mówi się w nich 

nic określonego (zdeterminowanego) o poszczególnych indywiduach; z tego np. że z 1000 
żywo urodzonych Francuzów dokładnie 138 umiera w 47 roku życia, nie wynika absolutnie 
nic na temat śmierci mojego przyjaciela Jean-Paula, który aktualnie ma 47 lat: może on 
umrzeć,  ale  może  także  żyć.  W  takich  wypadkach  mówi  się  więc  o  prawdopodobieństwie,  
które matematycznie da się dokładnie obliczyć. Ale ścisłość tego obliczenia nie może nas 
mylić co do jego rezultatów, nie może nic zmienić w tym, że nie jesteśmy w stanie wiedzieć, 
co będzie się działo z jakimś indywiduum. 

Jasne jest zatem, że prawa statystyczne nie tworzą osobnego rodzaju obok innych 

rodzajów praw; to, co posiada formę statystyczną może być równie dobrze wyjaśnieniem 
przez  warunki jak też wyjaśnieniem przyczynowym, znane są także prawa 
statystyczno-funkcjonalne. 

Należy jeszcze zauważyć, że prawa nie-statystyczne można ująć jako wypadek graniczny 

praw statystycznych; według tych praw dany fenomen występuje w 100% wypadków. 

 

 

20. Indukcja 

 

Indukcja autentyczna i nieautentyczna. Ważną i stosowaną przede wszystkim w naukach 

przyrodniczych formą redukcji jest indukcja. Od indukcji autentycznej należy najpierw 
odróżnić różne metody myślenia nazywane wprawdzie “indukcją”, lecz nie będące 
redukcjami. 

(1) Indukcją nieautentyczną jest tzw. indukcja matematyczna. Polega ona na zastosowaniu 

następującej reguły. Jeżeli F przysługuje liczbie 1, i jeżeli przysługuje ono liczbie n, wtedy 
także liczbie n + 1, to F przysługuje każdej liczbie. Tego typu <indukcje> są bardzo częste w 
matematyce, powinno być jednak jasne, że chodzi tutaj raczej o autentyczną dedukcję. 
Nazwa “indukcja” jest w tym wypadku zwodnicza. 

(2) Poza tym mówi się niekiedy o tzw. <zupełnej> czy też <sumatywnej> indukcji. 

Stosuje się przy tym następującą regułę: jeżeli x

1

,  x

2

,  x

3

  ...  x

n

 są elementami klasy a  i są 

wszystkimi jej elementami (tzn., że poza nimi nie istnieje żaden element tej klasy) i jeżeli F 
przysługuje x

1

x

2

, x

3

 ... x

n

, wtedy F przysługuje wszystkim elementom a. Także i to nie jest 

żadną indukcją w autentycznym sensie, lecz pewnym rodzajem dedukcji; istnieje bowiem w 

background image

 

78 

logice matematycznej prawo, na którym można niezawodnie oprzeć tę regułę. Chociaż jej 
zastosowanie jest niekiedy pożyteczne, to w naukach przyrodniczych nie da się ona 
praktykować, gdyż zwykle mamy w nich do czynienia z nieskończonymi klasami, a 
nieskończona liczba rzeczy nigdy nie może być obserwowana. 

(3) Należy jeszcze zauważyć, że Arystoteles używał tego słowa nie tylko dla określenia 

pewnego rodzaju wnioskowania, lecz także w wypadku abstrakcji, a więc metody tworzenia 
pojęć. Także i dzisiaj jest to zwyczajem niektórych filozofów, ale chodzi wtedy o metodę, 
która mało ma wspólnego z indukcją w naukach przyrodniczych. 

“Autentyczną indukcją” nazywamy tutaj, po pierwsze, proces wnioskowania, a więc 

metodę myślenia, za pomocą której formułuje się zdania;  po drugie metodę, która jest 
istotnie  rozszerzająca,  tzn. przechodzi się w niej nie tylko od sumy indywiduów do ogółu 
(jak w indukcji zupełnej), lecz od kilku  indywiduów, które nie są wszystkimi elementami 
wchodzącej w grę klasy, do ogółu. Tego rodzaju postępowanie przedstawia oczywiście 
szczególnie trudny problem metodologiczny: co nas uprawnia do takiego przejścia? Jest to 
tzw. problem indukcji. Już Arystoteles, z godną podziwu wnikliwością, pokazał, że indukcja 
nie jest konkluzywna i jego dowód na to do dzisiaj nie został obalony. A jednak indukcja 
stosowana jest ciągle nie tylko w życiu codziennym, lecz  także stanowi jedną z głównych 
metod w naukach przyrodniczych. Na jakiej podstawie? 

Nie możemy tutaj dyskutować różnych prób rozwiązania tych trudnych problemów 

filozoficznych i musimy się ograniczyć do wskazania, że pewne pytania metodologiczne są 
przez nie uwarunkowane. W ramach naszego przedstawienia nie chodzi o to, aby 
poszczególne metody filozoficznie uprawomocniać, lecz tylko o to, aby opisać metody, które 
są dzisiaj stosowane w praktyce naukowej i rozważane w metodologii. 

 

Podział indukcji. Indukcje, które określiliśmy jako “autentyczne”, można podzielić w 

następujący sposób. 

(1) Ze względu na przedmiot na pierwszorzędne i drugorzędne. Pierwsze prowadzą do 

hipotez lub praw, drugie do teorii (zob. wyżej, s. 68). 

(2) Ze względu na rodzaj zdań wyjaśniających na indukcje jakościowe  i  ilościowe, 

deterministyczne  i  statystyczne,  zależnie od tego, czy powstające zdanie dotyczy tylko 
współwystępowania fenomenów czy też ich wzajemnej funkcjonalnej zależności, a to albo w 
sensie niezmiennym, albo w sensie statystycznym. Jak już zauważyliśmy, metody indukcji 
ilościowej są jeszcze mało teoretycznie opracowane. 

(3) Ze względu na samą metodę indukcje dzielą się na enumeracyjne i eliminacyjne. 

Indukcja enumeracyjna akumuluje tylko zdania, które mogą być wyprowadzone ze zdania 
wyjaśniającego. Rozstrzygająca jest tu ilość zebranych zdań. W wypadku indukcji 
eliminacyjnej nie potrzeba mnożyć zdań na temat wypadków indywidualnych (np. zdań 
obserwacyjnych), lecz eliminuje się możliwe hipotezy, które w danej sytuacji mogłyby 
wchodzić w grę. Przy tej drugiej metodzie ilość wziętych pod uwagę zdań jest nieistotna, 
istotny jest natomiast ich rodzaj, tzn. różnorodność uwzględnianych fenomenów. Tabulae 
Francisa Bacona i metody Milla są specjalnymi sposobami stosowania indukcji 
eliminacyjnej. 

Przyjmuje się dzisiaj powszechnie, że czysto enumeracyjna indukcja stosowana jest 

bardzo rzadko - zwykło się ją nawet niekiedy określać jako “nienaukową”. Z drugiej strony, 
metodologowie nie są zgodni, jak należy rozumieć drugi rodzaj indukcji. Podczas gdy G. von 
Wright  jest  zdania,  że  jest  ona  wyłącznie  eliminacyjna,  to  R.  N.  Braithwaite  utrzymuje,  że  
eliminacja odgrywa dziś znikomą rolę w praktyce nauk przyrodniczych, których postęp 
wynika raczej z konfirmacji niż z falsyfikacji (tzn. eliminacji). 

background image

 

79 

 

Metody Milla. Chociaż są one przestarzałe, a nawet w tej formie, w jakiej ujmował je John 

Stuart Mill, nigdy nie były w nauce stosowane; to jednak omówimy je teraz krótko, ponieważ 
ułatwiają wgląd w to, co rzeczywiście dzieje się podczas wnioskowania indukcyjnego. 

Mill przedstawia  pięć  takich  metod. Streszczamy  jego  opis,  przy  czym to,  co on  nazywa  

“przyczyną”, tłumaczymy jako “warunek” i dla prostoty zakładamy, że istnieją tylko dwie 
klasy fenomenów, a każda z nich posiada tylko trzy elementy: a, b, c i A, B, C. 

(1) Metoda zgodności: a pojawia  się  zarówno  z AB jak i z AC.  Założywszy,  że  (1)  a  w  

ogóle posiada jakiś warunek i że (2) tylko ABC  wchodzą w grę jako możliwe warunki, 
wynika z tego, że A jest warunkiem wystarczającym dla a

(2) Metoda różnicy: a pojawia się wraz z ABC, natomiast nie pojawia się z BC (gdzie 

brakuje tylko A)Przy takich samych założeniach wynika, że A jest koniecznym warunkiem 
a

(3) Połączone metody zgodności i różnicy: a pojawia się wraz AB  i  AC,  natomiast  nie 

pojawia się z BC. Przyjmując ciągle te same założenia, można stąd wnioskować, że A jest 
wystarczającym i koniecznym warunkiem dla a

(4) Metoda reszt: w wyniku innych indukcji zostało stwierdzone, że B jest warunkiem b  

C jest warunkiem cabc pojawiają się wraz z ABC.  Pod wyżej wymienionymi warunkami i 
dodatkowym, że każdy fenomen może być warunkiem tylko jednego typu fenomenów, 
wynika, że A jest wystarczającym i koniecznym warunkiem a

(5) Metoda zmian towarzyszących: A zmienia się w taki sam sposób jak a, B i C zmieniają 

się jednak w inny sposób. Jest to metoda indukcji ilościowej, o której jeszcze będziemy 
mówili; tymczasowo możemy ją pominąć. 

W wypadku czterech pierwszych metod dało się zauważyć, że wymagają one 

przynajmniej dwóch założeń, mianowicie, że w ogóle istnieje warunek odpowiedniego typu i 
- dalej - że tylko jeden z wyliczonych fenomenów (w naszym przykładzie ABC)  może być 
tym warunkiem. Pierwsze z tych założeń nazywa się “postulatem determinizmu”, drugie 
nazywane jest niekiedy “postulatem zamkniętego systemu”. Jeżeli je założymy, wtedy 
wnioski wynikają dedukcyjnie.  Można jednak zaraz zapytać, jak takie założenia mogą być 
usprawiedliwione. Faktycznie nie tylko nie mają one żadnego uzasadnienia, lecz często 
muszą być po prostu uznane za fałszywe. 

 

Założenia metod Milla. Zauważmy najpierw, że determinizm, o którym tutaj jest mowa, 

nie  jest  determinizmem  ontologicznym. Nauki przyrodnicze nie znają przyczynowości 
ontologicznej i stąd też nie posługują się determinizmem w tym sensie (z czego poza tym 
wynika, że bezsensowne jest dedukowanie wolności woli z odrzucenia determinizmu 
metodologicznego). Ale jeżeli nawet mówi się tylko o determinizmie fenomenalnym (a więc 
nie o przyczynach ontologicznych, lecz o warunkach), wyrażenie to jest jeszcze 
wieloznaczne. O  ścisłym determinizmie da się mówić tylko w wypadku połączonej metody 
zgodności i różnicy, gdyż tylko tutaj przyjmuje się, że dla każdego fenomenu istnieje 
warunek wystarczający i konieczny. W metodzie różnicy zakłada się tylko, że dla każdego 
fenomenu istnieje warunek konieczny, tzn. że zawsze konieczny jest pewien inny fenomen, 
nie zaś, że wystąpienie pierwszego fenomenu wystarczałoby, żeby również obecny był drugi. 
W tym wypadku mówi się o częściowym determinizmie. Jest to założenie akceptowane w 
dzisiejszej mikrofizyce: żeby jakąś cząstkę, np. elektron, wprawić w ruch muszą być 
spełnione pewne warunki, jednak one same nie wystarczają, gdyż nawet wtedy, gdy są 
spełnione, oczekiwany fenomen może nie wystąpić. 

background image

 

80 

Jak można usprawiedliwić przyjęcie jednego bądź drugiego rodzaju determinizmu? Na 

pewno nie przez odwołanie się do ontologii. Może ona pokazać, że każdy fenomen ma 
przyczynę, ale nie że przyczyna ta jest fenomenem.  Także logika nie może dostarczyć 
usprawiedliwienia dla zasady determinizmu. Wreszcie nie może ona być również ustalona 
indukcyjnie, ponieważ jest założona w każdej indukcji. W tych oto prostych uwagach leży 
punkt ciężkości tzw. problemu indukcji i wystarczają one, aby pokazać, że każda próba 
transformacji indukcji w dedukcję przez przyjęcie nowych przesłanek jest skazana na 
niepowodzenie. 

To samo dotyczy drugiego rodzaju determinizmu. Nie mamy ani ontologicznej, ani 

logicznej, ani indukcyjnej podstawy dla założenia, że możliwe są tylko hipotezy wzięte przez 
nas pod uwagę. Przeciwnie, wiemy z doświadczenia, że wiele innych hipotez jest także 
możliwych. 

Uwagi te potwierdzają to, co już powiedzieliśmy o determinizmie: nie istnieje most 

między indukcją a dedukcją, w każdym razie nie w formie dodatkowych przesłanek. 

Niektórzy metodologowie, aby jeszcze o tym krótko wspomnieć, próbowali ustalić to 

połączenie w inny sposób. Twierdzili mianowicie, że indukcja wtedy zmienia się w dedukcję, 
gdy odpowiedni fenomen po prostu inaczej się zdefiniuje. Jako przykład weźmy diament i 
załóżmy, że dotąd był on zdefiniowany przez trzy własności: A, B i C. Załóżmy także, że ktoś 
spalił jeden lub dwa diamenty, tak jak to uczynił Lavoisier, i widzi, że ze spalenia powstał 
tlenek węgla (CO), stąd też twierdzi, że każdy diament składa się z węgla. Jak twierdzenie to 
da się usprawiedliwić? Po prostu tak, że nowo znalezioną własność, bycie z węgla, doda się 
do już znanych własności ABC:  “diamentem” ma się od teraz nazywać, zgodnie z nową 
definicją, każde ciało, które posiada własności ABC i dodatkowo nowo odkrytą własność 
bycia  z  węgla.  Jeżeli  to  założymy,  wtedy  dedukcyjnie  wynika,  że  diament  musi  zawsze  
składać się z węgla. 

Od razu jednak widać, że tego rodzaju czysto konwencjonalna metoda nie wchodzi 

poważnie w rachubę w naukach przyrodniczych. Wprawdzie da się ona konsekwentnie 
przeprowadzić, ale pozostawia bez odpowiedzi pytanie, dlaczego  ABC  ma  zawsze 
występować z nowo odkrytą własnością. Konwencja nie jest prawem przyrody, a nauka 
wymaga poważniejszych uzasadnień. 

 

Indukcja i system. Gdy przyjrzymy się bliżej, jak rzeczywiście wygląda praktyka w 

naukach przyrodniczych, wtedy dostrzeżemy, że decydującym czynnikiem w formułowaniu 
praw jest zupełnie coś innego niż założenia Milla, mianowicie prostota praw i ich wzajemne 
związki w systemie aksjomatycznym. Na czym związki te polegają, pokażemy na prostym 
przykładzie. Jeżeli wie się, że wszyscy ludzie urodzeni przed określonym rokiem już umarli, 
wtedy wystarcza to do sformułowania hipotezy, że wszyscy ludzie w ogóle są  śmiertelni. 
Hipoteza ta stanie się jednak jeszcze o wiele bardziej przekonywająca, jeżeli dodatkowo wie 
się - z innych indukcji - że wszyscy ludzie są kręgowcami i że wszystkie kręgowce są 
śmiertelne. W ten sposób hipoteza ta nie jest tylko indukcyjnie osiągnięta w oparciu o zdania 
obserwacyjne, lecz także wyprowadzona z ogólnego prawa, a to znacznie ją wzmacnia. 
Aksjomatyczny związek z innymi prawami i z całością określonego systemu naukowego jest 
w każdym wypadku czynnikiem, który istotnie powiększa wiarygodność hipotezy. Według 
niektórych metodologów jest on nawet koniecznym warunkiem transformacji hipotezy w 
prawo, według innych jedyną racją dla przyjęcia hipotezy w naukach przyrodniczych. 
Wprawdzie to ostatnie stanowisko jest z pewnością przesadne, lecz nie da się zaprzeczyć, że 
aksjomatyczny związek między prawami odgrywa ważną rolę w akceptacji hipotez. 

Niekiedy jednak używa się także hipotez, które nie znajdują się w takich relacjach; są to 

tzw. hipotezy robocze, których w związku z tym nie nazywa się “prawami”. Posługuje się 

background image

 

81 

nimi, o ile jest to celowe dla zbadania określonej, ograniczonej dziedziny. Tak np. znany 
etnolog P. W. Schmidt skutecznie posługiwał się w swoich badaniach materializmem 
historycznym jako hipotezą roboczą, chociaż sam stwierdził, że nie istnieje żaden szerszy 
system, w związku z którym mogłaby ona być używana. 

 

Reguła prostoty. Drugie zwyczajowe założenie funkcjonujące w trakcie formułowania 

praw można przedstawić następująco: jeżeli wiele hipotez wyjaśnia dane zdanie, należy 
wybrać najprostszą z nich. Reguła ta jest konieczna, aby w sytuacji, w której dana jest 
nieskończona klasa możliwych hipotez, móc je zredukować do jednej. To, że nieskończona 
klasa hipotez często może być obecna, da się pokazać na następującym przykładzie. 
Rozważamy trzy punkty na płaszczyźnie, które mają reprezentować trzy zdania obserwacyjne 
(np. dotyczące ciśnienia jakiegoś gazu w zamkniętej przestrzeni) i szukamy krzywej, na 
której mogą leżeć. Funkcja matematyczna odpowiadająca tej krzywej będzie hipotezą 
wyjaśniającą. Widać od razu, że istnieje nieskończona klasa takich krzywych. Rysunek 
pokazuje tylko kilka przykładów. 

 

 

 

 

W tym wypadku wybierzemy na pewno ostatnią krzywą, mianowicie prostą, ponieważ jest 

najprostsza. 

 

Streszczenie. Interpretacje  filozoficzne. Streszczając  możemy powiedzieć, że do 

stosowania indukcji jakościowej konieczne są przynajmniej cztery postulaty: postulat 
determinizmu, postulat zamkniętego systemu, postulat związku między prawami i postulat 
prostoty. Odpowiednio do tego dadzą się sformułować cztery następujące reguły: szukaj 
warunków; zakładaj, że te warunki muszą należeć do istniejącego już systemu; wybieraj te 
hipotezy, które najlepiej są związane z całością systemu; wybieraj hipotezę najprostszą. 

Jak teraz wszystkie te reguły dadzą się uzasadnić? Filozofowie spierają się o to od 

wieków. Jednym z uzasadnień jest uzasadnienie intuicyjne: zgodnie z nim prawa natury 
można uchwycić nie tylko w racjonalnym wnioskowaniu, ale też w pewnym rodzaju intuicji. 
Według drugiego wyjaśnienia, kantowskiego, prawa są formami naszego myślenia, które 
wprojektowujemy w przyrodę w ten sposób, że faktycznie pojawia się nam ona jako przez 
nie uformowana. Pragmatyści natomiast twierdzą, że indukcja jest w istocie sprawą czysto 
praktyczną, chce się przez nią tylko osiągnąć możliwie najkorzystniejsze przewidywania. 
Wreszcie według sceptyków, których także nie brakuje, zdania sformułowane indukcyjnie nie 
posiadają w ogóle żadnej wartości prawdziwościowej. 

Po  tym,  co  dotychczas  powiedzieliśmy,  powinno  być  jasne,  że  wszystkie  te  ujęcia  są 

błędne. Ani nie istnieje intuicja praw przyrody, ani nie są one dane a priori, przeciwnie, jest 
oczywiste, że tylko przez trudną pracę racjonalną dochodzimy do naszych wniosków i nie 
zawsze noszą one charakter pewności. Opinię, że w naukach przyrodniczych chodzi tylko o 
sprawy praktyczne, można odrzucić chociażby przez wskazanie, że aby jakieś zdanie 
sformułowane indukcyjnie mogło być praktyczne, musi uprzednio być prawdziwe, tzn. musi 
być zgodne z rzeczywistością. Sceptycyzm natomiast jest osłabiany przez praktyczne 

background image

 

82 

osiągnięcia techniki: jak nasze prawa mogłyby się ciągle potwierdzać, gdyby nie miały 
żadnej pozytywnej wartości prawdziwościowej? Godne uwagi jest także, że przy wszystkich 
zmianach teorii oraz mimo postępu w naukach i wynikających stąd podwyższonych 
wymaganiach, wiele praw, w tym, co istotne, pozostaje nadal nie zmienionych. 

Krótko mówiąc: dzięki metodzie indukcyjnej udało się dotąd uchwycić kilka aspektów 

przyrody, jak to jest jednak możliwe, nie udało się do dzisiaj nikomu powiedzieć. 
Gigantyczna, dokonana dzięki indukcji praca, logikowi jawi się jako pełne sukcesów 
odszyfrowywanie zakodowanego tekstu, do którego brakuje nam klucza. Wydaje się pewne, 
że kilka rzeczy odszyfrowaliśmy, nie wiemy natomiast, jak to się dzieje. 

 

 

21. Prawdopodobieństwo i statystyka 

 

Dwa znaczenia słowa “prawdopodobieństwo”. Większość dzisiejszych metodologów 

akceptuje pogląd, że słowo “prawdopodobieństwo” i podobne wyrażenia posiadają bardzo 
różne znaczenia nie tylko w codziennym użyciu, ale też, że w językach technicznych oznacza 
się przez nie często dwie lub więcej całkowicie różnych rzeczy. Może to wyjaśni następujące 
rozważanie.  Liczne prawa przyrodoznawstwa są prawami probabilistycznymi,  tzn. 
stwierdzają one prawdopodobieństwo zdarzeń. Same te prawa są jednak tylko 
prawdopodobne, ponieważ opierają się na indukcji. Słowo “prawdopodobieństwo” ma więc 
dwa różne znaczenia: prawdopodobieństwo zdarzenia i prawdopodobieństwo hipotezy 
(względnie prawa lub teorii). 

Istotna różnica pomiędzy tymi pojęciami polega przede wszystkim na tym, że pierwsze 

prawdopodobieństwo, przynajmniej zasadniczo, da się ująć liczbowo: można sensownie 
powiedzieć,  że  prawdopodobieństwo  jakiegoś  zdarzenia  wynosi  tyle a  tyle. 
Prawdopodobieństwo hipotezy nie da się natomiast określić liczbowo. Wydaje się 
nonsensowne powiedzenie, że teoria Einsteina czy prawo Boyle'a mają prawdopodobieństwo 
wynoszące 3/4 itd. Pierwszy rodzaj prawdopodobieństwa jest dlatego zwykle nazywany 
“numerycznym”, “matematycznym” albo “statystycznym”, drugi określa się mianem 
“akceptowalności” (acceptability) albo “wiarygodności” (credibility). 

 

Statystyka. Każda hipoteza probabilistyczna, tak jak inne zdania osiągnięte na drodze 

redukcji, opiera się na zdaniach obserwacyjnych. Nie opiera się ona jednak wprost na tego 
rodzaju pojedynczych zdaniach, lecz za pośrednictwem statystyki. Rozumie się przez to po 
prostu liczbowe uchwycenie poszczególnych wypadków, w których razem występują dwa 
rodzaje fenomenów (jednocześnie albo w określonym następstwie czasowym). Zdanie 
statystyczne ma więc zawsze następującą formę: z m wypadków fenomenu klasy A,  n 
wypadków należy też jednocześnie do klasy B. Konkretnym przykładem może być: na 3567 
mieszkańców  miasta X przypada 78 obcokrajowców: Powinno być jasne, że każdy prosty 
rezultat statystyczny zakłada dwie kolejno przeprowadzone operacje: (1) ustalenie zdań 
obserwacyjnych, (2) policzenie ich. Praca statystyka nie ogranicza się jednak tylko do tego. 
Zebrane dane muszą uzyskać formę umożliwiającą pewne i wygodne zastosowanie metod 
redukcyjnych: np. przedstawia się je w ujęciu procentowym, na podstawie którego dadzą się 
znaleźć wartości średnie. To jednak często zakłada skomplikowany proces matematyczny 
(istnieją różne pojęcia wartości średniej i bardzo wyrafinowane metody znajdowania jej). W 
końcu statystyk musi też poświęcić uwagę, stosując dalsze metody matematyczne, 
wyeliminowaniu błędów powstałych w trakcie ustalania początkowych rezultatów. 

background image

 

83 

Przy zbieraniu danych dla celów statystycznych duże znaczenie posiada następująca 

reguła. Często nie można uchwycić całego obszaru (całej populacji), lecz tylko pewną jej 
próbkę. W takim wypadku ważne jest, aby klasa wybranych fenomenów była możliwie 
<reprezentatywna> dla całości, mianowicie w tym sensie, aby posiadała tę samą kompozycję 
co cały obszar. Może to być jednak osiągnięte - zgodnie z fundamentalnymi prawami teorii 
prawdopodobieństwa - tylko pod warunkiem, że dystrybucja wybranych wypadków jest 
przypadkowa i neutralna. Wszystko powinno być zrobione, żeby wybór odbył się bez 
jakiejkolwiek <stronniczości>. Przykład: jeżeli na podstawie książki telefonicznej chce się 
zbadać, ilu londyńczyków jest obcokrajowcami, to nie można tylko szukać w nazwiskach, 
które zaczynają się na “Z”, gdyż jak wiadomo, znajduje się tu stosunkowo więcej 
obcokrajowców niż gdzie indziej. Przeciwnie, wybierane nazwiska powinny być 
równomiernie rozrzucone po całej książce. 

 

Wzajemna zależność fenomenów. Ogólnie rzecz biorąc, badacz posługujący się metodą 

statystyczno-indukcyjną ma do czynienia nie z dwiema, lecz przynajmniej z trzema klasami. 
Przede wszystkim jest to obszerna klasa A fenomenów (klasa nadrzędna), np. klasa dzieci w 
Zurychu. Zawiera ona dwie podklasy, np. klasę dzieci zaszczepionych (B) i klasę dzieci 
cierpiących  na  daną  chorobę  (C). Pytaniem jest teraz, czy i w jakim stosunku procentowym 
obydwie podklasy B i C zależne są od siebie. Liczby dostarczane przez statystykę dadzą się 
w tym najprostszym przypadku przedstawić w następującej tabeli: 

 

 

nie C 

nie B 

 

Zmienne “x”, “y”, “z” i “t” mogą być zastąpione przez liczby. 

Pierwszym pytaniem jest: w jakich stosunkach znajdowałyby się xyz i t, gdyby między 

B i C nie zachodziły żadne relacje, tzn. gdyby B nie było w żadnym sensie warunkiem C i 
odwrotnie. Proste rozważanie pokazuje, że stosunek między dziećmi chorymi, które zostały 
zaszczepione  (x), a wszystkimi zaszczepionymi (x + y),  musi być taki sam jak między 
chorymi w ogóle (x + z), a wszystkimi wziętymi pod uwagę dziećmi (x+y+z+t), tzn. 

x : (x+y) = (x+z) : (x+y+z+t). 

Za pomocą prostych operacji formuła ta da się zredukować do: 

xt = yz 

Co się jednak dzieje, gdy szczepienie wywarło pozytywny wpływ na zachorowania? 

Wtedy stosunek między dziećmi chorymi, które zostały zaszczepione (x),  a wszystkimi 
zaszczepionymi  (x + y), będzie  większy  niż  między  wszystkimi  chorymi  w ogóle  (x  +  z),  a  
wszystkimi dziećmi branej pod uwagę klasy (x  +  y  +  z  +  t).  Operacja  matematyczna 
analogiczna do poprzedniej prowadzi do formuły: 

xt > yz 

W odwrotnym wypadku, jeżeli szczepienie wpływa negatywnie na zachorowania (co 

powinno być sytuacją normalną), rezultat będzie następujący: 

xt <yz 

Obie ostatnie formuły są przykładami praw statystycznych prostego typu. 

 

background image

 

84 

Tablice korelacyjne. Przedstawimy teraz krótko nieco bardziej skomplikowaną formę 

statystycznego traktowania fenomenów, tzw. tablice korelacyjne. Za ich pomocą formułuje 
się prawa funkcjonalne. W tym przykładzie także będzie jedna klasa nadrzędna i dwie 
podklasy:  A  klasa nadrzędna roślin,  B  podklasa roślin nawożonych i C podklasa roślin 
nawożonych, które urosły. W przeciwieństwie do poprzedniego przykładu zarówno B jak i C 
będą podzielone na pięć dalszych podklas, a mianowicie według ilości otrzymanego nawozu 
albo stopnia wzrostu. Na podstawie obserwacji powstaje np. następująca tablica: 

 

 

C

0

 

C

10

 

C

20

 

C

30

 

C

40

 

B

x

00

 

x

01

 

x

02

 

x

03

 

x

04

 

B

10

 

x

10

 

x

11

 

x

12

 

x

13

 

x

14

 

B

20

 

x

20

 

x

21

 

x

22

 

x

23

 

x

24

 

B

30

 

x

30

 

x

31

 

x

32

 

x

33

 

x

34

 

B

40

 

x

40

 

x

41

 

x

42

 

x

43

 

x

44

 

 

 “B

n

” (“B

0

”, “B

10

”  itd.) oznacza tutaj, że rośliny odpowiedniej podklasy otrzymały 

jednostek  (gramów)  nawozu,  “C

n

” (“C

0

”, “C

10

”  itd.),  że  urosły  one  o   n  jednostek 

(milimetrów). Litery “x” z podwójnym indeksem są zmiennymi, za które powinny być 
podstawione wartości uzyskane dzięki liczeniu. Dwie liczby indeksu wskazują po prostu na 
wiersz lub kolumnę. 

Jeżeli nawóz oddziaływuje pozytywnie na wzrost roślin, wtedy obowiązuje prawidłowość: 

im więcej nawozu, tym większy wzrost. Weźmy najprostszy wypadek: wzrost powiększa się 
jednostajnie wraz z ilością nawozu. Wtedy oczywiście w pierwszym wierszu x

00

  będzie 

większe niż w x

01

 to ostatnie większe niż w x

02

 itd. W drugim wierszu x

11

 będzie większe niż 

x

10

 i x

12

, ta ostatnia wartość będzie większa niż x

13

, a ta niż x

14

. W trzecim wierszu x

22

  musi 

być większe niż x

20

 czy x

24

. Ogólnie otrzymujemy następujący obraz: na przekątnej tablicy - 

tzn. na miejscach, gdzie w naszym przykładzie znajdują się x

00

x

11

, x

22

,  x

33

,  x

44

 - będą stały 

większe liczby, obie proste leżące obok przekątnej (x

10

,  x

21

,  x

32

,  x

43

  i  x

01

,  x

12

,  x

23

,  x

34

)  będą 

pokazywały mniejsze liczby i im bliżej będziemy szli do rogów (x

40

  i  x

04

), tym liczby będą 

mniejsze. Krótko: będziemy mieli koncentrację w pobliżu przekątnej x

00

  –  x

44

  i 

dekoncentrację w kierunkach do x

40

 i x

04

Wszystko to można potraktować matematycznie. Istnieją (dające się przedstawić za 

pomocą krzywych) formuły, ukazujące <normalną> dystrybucję indywiduów w tego rodzaju 
tabeli korelacji. 

Nie jest naszym zadaniem opisywanie odpowiednich dla tego metod i formuł 

matematycznych.  Chodziło  tutaj  tylko  o  uczynienie  zrozumiałymi,  o  ile  to  możliwe  bez  
zastosowania matematyki, najbardziej elementarnych zasad metody statystycznej. 

 

Korelacja i prawdopodobieństwo. Co daje nam omówiona metoda? W zasadzie jest ona 

tylko zebraniem zdań obserwacyjnych: tyle a tyle wypadków współwystępowania, takich a 
takich wielkości dwóch fenomenów, w pewnej nieskończonej  klasie. Jak od tej czysto 
faktycznej konstatacji, można dojść do ogólnie obowiązującego prawa, które odnosi się do 
nieskończonej ilości wypadków - właśnie do wszystkich wypadków jakiegoś fenomenu? 

Należy tu przede wszystkim oddzielić dwa różne problemy.  

(1) Czy na podstawie tablicy korelacji można cokolwiek wywnioskować na temat, czy i 

jak pewien indywidualny fenomen będzie się zmieniać - np. o ile milimetrów urośnie roślina, 
jeżeli otrzyma określoną ilość nawozu? Także wtedy, gdy chodzi o fenomeny, które już były 

background image

 

85 

obserwowane, tzn. te, które są uwzględnione w tablicy korelacji; odpowiedź brzmi: 
wyjąwszy wypadki, w których możliwa jest bezpośrednia obserwacja, albo odpowiednie 
zdanie obserwacyjne da się odczytać, z tablicy korelacji można wnioskować tylko 
prawdopodobieństwie.  
W naszym przykładzie jest ono po prostu równoważne tak zwanej 
częstości względnej: jeżeli wśród m roślin, które otrzymały gramów nawozu, urosło o p 
milimetrów, wtedy prawdopodobieństwo, że inna roślina (która także otrzymała dokładnie k 
gramów nawozu) urosła o p milimetrów, wynosi n/m. Znaczy to jednak, że nic nie wiemy na 
temat określonego indywiduum, natomiast wiemy coś tylko w odniesieniu do całej ich klasy. 
Wystarcza to oczywiście, aby obliczyć pewne dane dla polityki ubezpieczeniowej, nie 
uwzględniając przy tym indywidualnych wypadków. 

(2) Czy na podstawie tablic korelacji można coś orzekać o wszystkich, także i tych 

nieobserwowanych (m.in. przyszłych), fenomenach jakiejś klasy? Ten drugi problem nie ma 
już nic wspólnego z prawdopodobieństwem w wyżej opisanym sensie. Logiczna struktura 
postępowania indukcyjnego jest tutaj dokładnie taka sama jak ta, którą rozważaliśmy w 
związku z metodami Milla. To, czego tu potrzebujemy to: determinizm, postulat zamkniętego 
systemu, postulat związku między prawami i postulat prostoty - tego ostatniego oczywiście 
dopiero wtedy, gdy ma być skonstruowane prawo funkcjonalne. 

 

 

22. Metoda historyczna 

 

Nauki przyrodnicze i historia. Zwykło się mówić, że między naukami przyrodniczymi a 

historią istnieją dwie fundamentalne różnice. (1) Przedmiotem pierwszych są rzeczy i 
zdarzenia nie-duchowe (materialne), tematem historii są natomiast przedmioty duchowe. (2) 
Podczas gdy nauki przyrodnicze formułują ponadczasowe prawa, a więc pomijają to, co 
historyczne, to dla historii charakterystyczne jest, że zajmuje się tym, co przeszłe, 
przeszłością jako taką. 

Oba te kryteria nie są jednak bardzo pożyteczne, gdy chce się jasno oddzielić wymienione 

właśnie dziedziny, ponieważ (1) człowiek, którego działalność rozważają nauki historyczne, 
nie składa się oczywiście tylko z ducha, lecz także z materii i nie zawsze łatwo jest określić, 
jak dalece w konkretnym wypadku działa on właśnie jako duch. Czy np. sprawy 
ekonomiczne, które w pewnym sensie są wspólne ludziom i zwierzętom, należą do 
duchowego czy materialnego obszaru? A historia przecież zajmuje się także fenomenami 
ekonomicznymi. Z drugiej strony, nie można z pewnością zaliczyć psychologii do historii, 
chociaż nie ulega wątpliwości, że częściowo jej przedmiotem jest także to, co duchowe. (2) 
Również drugie kryterium nie jest wystarczające: znamy bowiem różne nauki przyrodnicze, 
w których omawia się przeszłość, przeszłość jako taką. B. Russell zauważył, że fenomeny, o 
których mówi się w fizyce, są zawsze przeszłymi fenomenami, tylko że przeminęły one 
niedawno, podczas gdy historia zajmuje się dawno minioną przeszłością. W ten sposób 
różnica byłaby tylko różnicą stopnia. 

Wyraźniejsza jest natomiast różnica w metodzie. Uderza fakt, że żadna nauka historyczna 

nie formułuje zdań ogólnych. Wprawdzie wykorzystuje je w trakcie swojej pracy myślowej, 
ale sformułowane za ich pomocą hipotezy i prawa są zawsze indywidualne. Dlaczego 
Napoleon zaczął tak późno kampanię przeciwko Rosji? Ponieważ nie mógł wystarczająco 
szybko zgromadzić koniecznej ilości zapasów. Dlaczego Aleksander zaatakował właśnie 
Indie? Wyjaśnienie można znaleźć w jego wykształceniu itd. Chodzi tutaj zawsze o 
wyjaśnianie, tzn. o postępowanie redukcyjne. Nie jest to w żadnym wypadku indukcja. 

background image

 

86 

Wielu metodologów tak zwanych nauk humanistycznych [Geisteswissenschaften]  (które 

wszystkie w pewnym sensie są naukami historycznymi) twierdzi również, że nauki te nie są 
w ogóle wyjaśniające, lecz tylko opisujące, a więc quasi-fenomenologiczne, chociaż bez 
wyłączania istnienia. Jest to oczywiście fałszywe. Dzisiejsze nauki historyczne i 
humanistyczne nie tylko opisują, lecz także wyjaśniają. Wygląda na to jakby ci 
metodologowie zmuszeni do wyboru między dedukcją a indukcją, nie widzieli żadnego 
innego wyjścia niż cytowane wyżej twierdzenie. Z metodologicznego punktu widzenia, nauki 
historyczne dadzą się najprecyzyjniej scharakteryzować jako nie-indukcyjne nauki 
redukcyjne. 

 

Punkt wyjścia. Nauki historyczne są naukami empirycznymi. Także i ich podstawę tworzą 

zdania o fenomenach w “przyrodniczym” sensie tego słowa, mianowicie dające się 
obserwować procesy. Fakt, że są to fenomeny należące do przeszłości nic tu nie zmienia. Już 
w samych naukach przyrodniczych fakt ten jest nie tylko do pomyślenia, lecz także zachodzi 
rzeczywiście. A jednak ta okoliczność wprowadza istotną komplikację do metody 
redukcyjnej. Tam bowiem, gdzie przyrodnik ma zwykle do czynienia ze zdaniami 
obserwacyjnymi, które w precyzyjnym języku zostały sformułowane przez badaczy 
należących do tego samego kręgu kulturowego co on, których więc interpretacja nie sprawia 
zasadniczo żadnych trudności, to historyk zmuszony jest zaczynać od tak zwanych 
dokumentów, które w tym względzie nie są w najmniejszym stopniu podobne do zdań 
obserwacyjnych przyrodnika. Źródła historyczne, nierzadko napisane w mało znanym języku, 
aż nazbyt często pochodzą z obszaru kultury obcego dla historyka. Poza słowami znajduje się 
najczęściej nieznany związek aksjomatyczny. Dodatkowo wiarygodność dokumentów jest 
zawsze wątpliwa. Nie chodzi w nich o trzeźwe raporty z laboratorium, sporządzone przez 
fachowców, których ethos naukowy (a także zaangażowanie w karierę naukową) stanowiłyby 
wystarczającą gwarancję rzetelności. 

Jasne jest więc, że to, co w naukach historycznych odpowiada zdaniom obserwacyjnym, 

nie leży na początku, lecz musi być osiągnięte przez długą i często trudną pracę 
interpretacyjną. Dopiero dzięki niej można otrzymać - redukcyjnie albo dedukcyjnie - zdania 
o faktach. W tym leży dalsza fundamentalna różnica między dyscyplinami historycznymi a 
przyrodniczymi. 

Opisaną sytuację można wyrazić również następująco: nauki historyczne, dokładnie tak 

samo jak przyrodnicze, zawierają dwa stopnie logiczne zdań: zdania o fenomenach 
indywidualnych i zdania wyjaśniające. Ponadto znajdujemy w nich jeszcze jeden stopień, 
który leży przed stopniem tworzonym w naukach przyrodniczych przez zdania obserwacyjne: 
są to zdania bezpośrednio czerpane z dokumentów. Schemat nauk historycznych wygląda 
więc następująco: dokumenty - zdania o faktach - zdania wyjaśniające. 

 

Wybór. Istnieją jeszcze inne różnice między rozważanymi naukami. Masa dokumentów i 

zawartych w nich faktów jest tak olbrzymia, że jednym z pierwszych zadań historyka jest 
mądry wybór pomiędzy nimi. Oczywiście także i przyrodnik jest postawiony przed wielką 
liczbą zdań obserwacyjnych i być może jeszcze większą fenomenów, ale dzięki swojej 
indukcyjnej metodzie (tzn. dzięki tendencji do formułowania zdań ogólnych) ma on o wiele 
łatwiejszy wybór, gdyż interesuje go tylko to, co może być uogólnione. Przeciwnie historyk, 
stoi on przed nie dającą się opanować ilością dokumentów, bez żadnej mogącej go prowadzić 
zasady.  Kto  np.  pomyśli  o  historii  pierwszej  wojny  światowej,  łatwo  dojrzy,  że  praktycznie  
niemożliwe jest jednoczesne uwzględnienie tysięcy, dziesiątków tysięcy raportów, aktów 
dyplomatycznych, aktów sztabów generalnych, wspomnień, książek i artykułów itd. Historyk 
musi pomiędzy nimi wybierać. 

background image

 

87 

Ujawniają się tu dwa specyficzne dla nauk historycznych problemy. Pierwszy jest natury 

filozoficznej: dlaczego historyk nie chce stosować indukcji? Na to pytanie dano dwie 
odpowiedzi. Pierwsza, która w swoich istotnych rysach pochodzi od Wilhelma Windelbanda, 
brzmi: przedmiot nauk historycznych, a mianowicie duch, jest tak ukonstytuowany, że 
interesujące jest w nim to, co indywidualne, a nie to, co ogólne. Np. to, co Napoleon czy św. 
Franciszek mieli wspólnego z innymi ludźmi jest nieistotne, rozstrzygająca jest ich 
niepowtarzalna osobowa charakterystyka. Z tego powodu nauki historyczne nie są 
dyscyplinami  nomotetycznymi  (formułującymi prawa),  lecz  idiograficznymi  (opisującymi 
własności) i stąd nie mogą stosować indukcji. Druga odpowiedź polega na wskazaniu na 
wielką złożoność  fenomenów historycznych, która uniemożliwia formułowanie praw 
ogólnych. Z tego względu historia pozostaje na niskim stopniu, stopniu zbierania zdań 
obserwacyjnych i indywidualnego wyjaśniania. Mogłaby się ona rozwinąć do postaci nauki 
indukcyjnej - istniejąca już socjologia jest przykładem takiego rozwoju - a samą 
historiografię należałoby wtedy uznać za stopień wstępny. Jednak większość historyków 
ostro krytykuje i odrzuca dzisiaj pogląd reprezentowany w tej drugiej odpowiedzi. 

Drugi problem jest problemem natury metodologicznej i brzmi: według jakiej reguły 

powinno się dokonywać wyboru między dokumentami? O ile wiadomo, na to czysto 
metodologiczne pytanie nie istnieje do dzisiaj żadna jasna odpowiedź i być może w ogóle nie 
może istnieć, gdyż jak powiedzieliśmy, dokumenty tworzą początek każdego badania 
historycznego. Oczywiście ten, kto formułuje hipotezę i chce ją zweryfikować ma w niej w 
pewnym sensie zasadę prowadzącą, ale w odniesieniu do samej hipotezy znowu można 
postawić pytanie o zasadę, na podstawie której została wybrana. Wydaje się więc, że przy 
wyborze decyduje ostatecznie subiektywne wartościowanie. Z tego powodu mówi się o 
naukach historycznych, w przeciwieństwie do nauk przyrodniczych, że są <uwarunkowane 
wartościami>. Nie oznacza to jednak, że historia, jeśli chodzi o prawdę jej rezultatów 
badawczych, jest nauką subiektywnie uwarunkowaną. Wolność dotyczy tylko wyboru 
fenomenów. Jeżeli to zostało zrobione, wtedy dalsze opracowanie przebiega nie mniej 
obiektywnie niż w naukach przyrodniczych. 

 

Interpretacja. <Styl> dzisiejszej pracy historycznej jest luźny, przywiązuje się dużą wagę 

do językowej elegancji prezentacji. Jeżeli jednak uwzględnimy nie formę, lecz kryjące się za 
nią metody myślenia, to okaże się, że przy badaniu dokumentów stosowana jest przede 
wszystkim metoda semiotyczna wspomagana aksjomatyką (aksjomatyzacją), chociaż nie w 
takiej samej ścisłości jak w logice czy matematyce. Na pierwszym miejscu znajduje się 
krytyczne badanie tekstów - często przeinaczonych w wyniku błędów transkrypcji - w celu 
odtworzenia tekstu oryginalnego. W odniesieniu do pewnych fragmentów stosuje się bardzo 
skomplikowane, częściowo redukcyjne, częściowo nawet dedukcyjne metody. Także 
statystyka może tutaj odgrywać dużą rolę. 

Dopiero po tym ma miejsce właściwa interpretacja, a mianowicie zawsze w wyniku - 

oczywiście luźnego - zastosowania reguł definicji za pomocą systemu aksjomatycznego. 
Dane są słowa. Znaczenie słowa w zdaniu określa się w ten sposób, że zdania zawierające 
słowa równokształtne ze słowem badanym zestawia się najpierw w tym samym dokumencie, 
potem w innych pismach tego samego autora, w końcu w pismach innych autorów 
należących do tego samego okresu. W ten sposób - jak to przedstawiliśmy przy omawianiu 
definicji - da się coraz lepiej określać znaczenie jakiegoś słowa i dedukcyjnie eliminować 
różne hipotezy na temat jego znaczenia. W praktyce tę czysto semiotyczną metodę łączy się 
jeszcze z redukcją, uwzględniając opracowanie wielkiej ilości zdań historycznych, hipotez, 
teorii itd.: wszystko to w celu uchwycenia znaczenia znaku. 

background image

 

88 

W ten sposób jednak nie osiąga się jeszcze faktów historycznych. Zdania mogą być 

dopiero wtedy rozważane jako wyrażające fakty, gdy, w ten lub inny sposób, otrzymały jedno 
z możliwych znaczeń. Dopiero wtedy, gdy zamierzony przez autora sens słów został 
jednoznacznie ustalony, może zacząć się badanie dotyczące prawdy tych zdań. 

 

Krytyka historyczna. Po interpretacji dokumentu, tzn. po ustaleniu przez historyka, co 

autor chciał powiedzieć, następnym zadaniem jest tak zwana krytyka historyczna. Jej istotą 
jest próba stwierdzenia, czy dane zdanie jest prawdziwe. Używane w tym wypadku 
postępowanie badawcze jest całkiem jednoznacznie wyjaśnianiem i z logicznego punktu 
widzenia dokładnie takim samym jak w naukach przyrodniczych: problem zostaje 
rozwiązany przez wcielenie badanego zdania w pewien system aksjomatyczny. Oczywiście 
systemy aksjomatyczne budowane w tym i innych wypadkach przez historyków są zwykle co 
do swej formy bardzo luźne, ale droga myślowa nie jest inna niż w systemach ścisłych. 

Wchodzący tutaj w grę system zawiera zwykle dwie klasy zdań. (1) Najpierw potrzebne są 

pewne metajęzykowe, dokładniej, pragmatyczne zdania na temat autora: stwierdzają one, czy 
mógł on znać prawdziwy stan rzeczy, czy chciał i był w stanie go opisać itd. Używa się przy 
tym różnego rodzaju specjalnych postulatów: np. zazwyczaj zakłada się, że człowiek mówi 
to, co myśli, jeżeli nie ma żadnego specjalnego powodu, aby kłamać. (2) Po drugie, w trakcie 
budowania systemu używa się zdań należących do języka przedmiotowego, zarówno takich, 
które otrzymuje się bezpośrednio z interpretacji dokumentów jak też takich, które już 
wcześniej zostały sformułowane w naukach historycznych w wyniku zastosowania metody 
redukcyjnej. Jeżeli wszystkie te zdania dadzą się niesprzecznie uzgodnić ze zdaniem 
badanym, wtedy jest to argument na rzecz jego prawdziwości. Postępuje się przy tym także 
weryfikująco, wyprowadzając z niego w ramach systemu nowe zdania. 

 

Wyjaśnianie historyczne. Dopiero teraz historyk może przystąpić do właściwego 

wyjaśniania: cała dotychczas opisana praca służyła tylko do tego, aby otrzymać zdania 
odpowiadające zdaniom obserwacyjnym w naukach przyrodniczych. To, co teraz pozostaje 
do zrobienia, nie zawiera nic szczególnie osobliwego: dokładnie tak, jak w naukach 
przyrodniczych próbuje się redakcyjnie wyjaśniać zdania o faktach przez inne zdania, przy 
czym stosuje się zarówno regresywną redukcję jak i weryfikację. Najważniejsze różnice 
między  zastosowaniem  tych  metod  a  tym,  co  się  robi  w  naukach  przyrodniczych  są 
następujące. 

(1) Jak już powiedzieliśmy, w historii nie używa się indukcji, tzn. nie wyjaśnia się przez 

zdania ogólne. Z tego oczywiście nie wynika, że żadne zdania ogólne nie występują w 
wyjaśnianiu, faktycznie jest tak, że zdania tego rodzaju, czerpane z różnych nauk, ciągle są 
stosowane, ale to, co w oparciu o redukcję formułuje się w tym wypadku - a więc to, co 
odpowiada prawom i teoriom przyrodniczym - są to zdania o indywiduach. 

(2) Eksperymentować tutaj nie można, gdyż chodzi o minione indywidualne fenomeny. Z 

tego powodu wykluczone jest zastosowanie metod Milla czy innych im podobnych. Jest to 
prawdopodobnie jeden z najważniejszych powodów względnej niedoskonałości nauk 
historycznych. 

(3) Wyjaśnianie historyczne jest prawie zawsze genetyczne. Użycie tej metody nie 

ogranicza się do nauk historycznych, jednak w nich odgrywa ważniejszą rolę niż 
gdziekolwiek indziej. Chodzi tutaj o wyjaśnienie, jak doszło do jakiegoś wydarzenia w ten 
sposób, że zdanie stwierdzające to wydarzenie, powiedzmy zdanie A, wyjaśnia się przez 
zdanie odnoszące się do bezpośredniej przeszłości, np. B.  Następnie  zdanie  B  zostaje 
wyjaśnione przez trzecie zdanie C, które odnosi się do bezpośredniej przeszłości, ze względu 
na  to,  co  było  domniemane  w  B, itd. Jeżeli chce się np. genetycznie wyjaśnić wybuch 

background image

 

89 

rewolucji francuskiej, to nie można się tylko tym zadowolić, że odpowiednie zdanie 
wyprowadza się ze zdania na temat bezpośrednio  ją poprzedzających warunków 
ekonomicznych, społecznych i religijnych, lecz to ostatnie także będzie się wyjaśniać przez 
np. zdanie stwierdzające wpływ encyklopedystów itd. 

Również historiografia konstruuje systemy, a więc ma swoje teorie, ale teorie te nigdy nie 

są zdaniami ogólnymi. Pamiętając o tym ograniczeniu, można powiedzieć, że rezultat pracy 
myślowej historyka wygląda dokładnie tak samo jak przyrodnika: masa zdań historycznych 
jest uporządkowana i logicznie połączona w system. Powinno być jasne, że chodzi tu o 
metodę typowo redukcyjną. 

 

Uwagi  końcowe.  Z  naszych  szkicowych  rozważań  wynika,  że  na  pewno  istnieje  coś 

takiego, jak metoda historyczna, ale tylko w takim sensie, w jakim można mówić o metodzie 
psychologicznej, astronomicznej czy demograficznej; jest ona więc pewną specjalną metodą 
tego typu, który każda nauka musi sobie zbudować. Tym samym metoda historyczna nie 
może uchodzić za jedną z najogólniejszych metod myślenia. Polega ona na specjalnym 
zastosowaniu ważnych metod ogólnych, głównie metody redukcyjnej. Decydująca różnica 
między tym, co znajdujemy w historii i w naukach przyrodniczych nie leży tak bardzo w 
obszarze metody, ale w dziedzinie materiału: w historii jest on nieporównanie bardziej 
skomplikowany i wymaga zastosowania bardzo skomplikowanych dróg myślowych. 

Jaka w szczegółach jest logiczna struktura metody historycznej, tego właściwie nie 

wiemy. Wydaje się, że niemożliwość zaliczenia metody historycznej do niegdyś jedynie 
znanych metod indukcji i dedukcji była powodem, dla którego większość metodologów nauk 
historycznych ograniczała się albo tylko do opisu techniki badawczej, albo próbowała szukać 
irracjonalnych dróg rozwiązywania teoretycznych problemów w tej dziedzinie. Chociaż 
domieszka tego, co subiektywne jest tutaj oczywiście duża, nie potrzeba jednak sięgać do 
tego rodzaju heroicznych środków. Współczesna ogólna metodologia myślenia oferuje 
bowiem pojęcia, za pomocą których można badać metodę historyczną. 

Badanie to, jeśli chodzi o szczegóły, jest zadaniem odpowiedniej specjalnej metodologii. 

Tutaj dotknęliśmy tylko kilku podstawowych elementów metody historycznej. Wybraliśmy 
je, ponieważ dostarczają doskonałej ilustracji płodności nowych pojęć, a także dlatego, że 
metoda historyczna - chociaż jest metodą szczegółową - dotyczy bardzo dużej klasy 
dyscyplin i tym samym może być przedmiotem większego zainteresowania niż przeważająca 
ilość innych metodologii szczegółowych. 

background image

 

90 

 

Posłowie 

 

Nowsze poglądy i próby rozwiązań różnych problemów szkicowo zreferowane w tej 

książce pozwalają na kilka uwag ogólniejszej natury. Chcemy je podzielić na dwie klasy. 
Pierwsze odnoszą się do samej metodologii, drugie wyrażają myśli na temat filozofii 
ludzkiego myślenia. 

W odniesieniu do metodologii należy powiedzieć trzy rzeczy:  

-  że  rozwija  się  ona  dzisiaj  szybko  i  daje  wiele  pozytywnych  rezultatów.  Być  może  nie  

byłoby żadną przesadą stwierdzenie, że rzadko była uprawiana tak pilnie jak w naszych 
czasach. 

- że postęp ten przyniósł pewną ilość nowych wglądów i rozwój dawniejszych. Jako 

dowód wystarczy podać: wypracowanie metody fenomenologicznej, wgląd w doniosłość 
analizy językowej, nowy podział  metod myślenia i rozbudowę teorii systemów 
aksjomatycznych. 

- że mimo tego - albo właśnie z tego powodu - dzisiejsza metodologia walczy z wieloma 

nie rozwiązanymi problemami. Wśród nich wymieńmy stary problem indukcji, całkiem nowe 
pytanie o sens i możliwość ustalenia prawdopodobieństwa hipotez, niezupełnie jeszcze 
wyjaśnioną względność systemów logicznych. Wydaje się, że w odniesieniu do pytań 
filozoficznych, w oparciu o nowsze poglądy, można ważyć się na następujące twierdzenia: 

- że wyrażenia “poznawanie”, “myślenie”, “wiedza” i stąd też “nauka”, a także “prawda” i 

inne podobne nie są jednoznaczne, lecz przeciwnie wieloznaczne (w scholastycznym sensie 
tego słowa analogiczne). Współczesna metodologia pokazuje bowiem, jak różne są metody i 
wartość uzyskiwanych w oparciu o nie rezultatów w różnych dziedzinach. 

- że w obliczu tej sytuacji każde proste rozwiązanie problemu poznania należy odrzucić 

jako niewystarczające. Rzeczywistość, a stąd i praca myślowa chcąca ją uchwycić jest 
oczywiście gigantycznie skomplikowana. Wszystkie próby, które chcą uprościć tę pracę - 
wąski dogmatyzm, nie mniej niż leniwy relatywizm i sceptycyzm - są całkowitym 
nieporozumieniem. 

- że wszyscy naukowcy i filozofowie - pomimo tego, co często sami na ten temat mówią - 

wyznają w zasadzie wiarę w wartość racjonalnego myślenia: ponieważ metodologia nie jest 
niczym innym niż obrazem wielości metod rozwiniętych - szczególnie w ostatnich czasach - 
po to, aby móc racjonalnie myśleć. 

Niech mi teraz będzie wolno na podstawie tego wszystkiego wyciągnąć kilka wniosków 

na temat dzisiejszej sytuacji w filozofii. Charakteryzuje się ona, niestety, istnieniem ostrych 
podziałów. W trakcie międzynarodowych kongresów - tak np. ostatnio na kongresie 
filozoficznym w Brukseli w 1953 roku często nie słyszy się już  żadnego dialogu, lecz 
wymianę monologów: zwolennicy fenomenologii i zwolennicy analizy językowej stoją na 
przeciw siebie bez żadnego wzajemnego zrozumienia. Jednak w świetle tego, co metodologia 
współczesna ma do powiedzenia, różne metody nie są wyłączającymi się alternatywami, lecz 
komplementarnymi aspektami myślenia. W pełni rozwinięta filozofia współczesna nie 
powinna rezygnować z żadnych środków, tym bardziej, że jak to widać na przykładzie 
metodologii, trudno jest osiągnąć ważne rezultaty w trakcie pracy myślowej. 

Dalej wynika z tego, że prawdopodobnie można byłoby dzisiaj mówić o autentycznej 

metodzie filozoficznej, gdyby tylko filozofowie nie wiązali się a  priori  z jedną z wielu 
metod, lecz, włączając się w tradycję wielkich myślicieli, chcieli rozważyć nihil humani a se 
alienum.  
Taka metoda filozoficzna opierałaby się na metodzie fenomenologicznej. Nie 

background image

 

91 

poprzestawałaby jednak na tym, lecz, z jednej strony, stosowałaby analizę do tego, co istnieje 
i istnienia samego, z drugiej, świadoma ludzkiej słabości, używałaby szeroko analizy 
językowej, w końcu także nie rezygnowałaby z żadnego rezultatu nauk redukcyjnych. 

Tego typu filozofia jest nam dzisiaj, w czasie gdy wiedza jest tak dalece 

wyspecjalizowana, pilnie potrzebna. Jest ona tym bardziej konieczna, gdy ludzkość - dzisiaj 
być może więcej niż w innych epokach - poddaje się  ślepo dzikim instynktom. Wiedza, 
rozum są dzisiaj tak zagrożone, jak to się niegdyś rzadko zdarzało, a wraz z nimi zagrożone 
jest także to, co ludzkie po prostu; być może nawet samo istnienie człowieka. Tylko 
autentyczna filozofia, która do poznawania używa wszystkich  środków, mogłaby przyjść z 
pomocą w tej sytuacji. Nie zaś nauki szczegółowe i podobne im upraszczające systemy, które 
jako związane z jedną metodą, nie są w stanie ogarnąć całości. 

background image

 

92 

 

Współczesna filozofia nauk przyrodniczych (Uzupełnienie 1986) 

9

 

 

 

Badając rozwój metodologii od czasu pierwszego ukazania się mojej książki Współczesne 

metody myślenia (1954) stwierdziłem, że chociaż w okresie tej jednej trzeciej wieku nastąpił 
pewien postęp w metodologii nauk humanistycznych - szczególnie w polskiej szkole J. Kmity 
- to jednak większość nowych poglądów dotyczy filozofii nauk przyrodniczych  (co  jest 
normalne, jeśli chodzi o metodologię w ogóle). 

W świetle ostatniej literatury dotyczącej tego tematu można powiedzieć, że w XX wieku 

mieliśmy nie mniej niż pięć następujących po sobie okresów. 

1.  Okres  dogmatyczny:  indukcja  naukowa,  główne  narzędzie  logiczne  nauk 

przyrodniczych, daje im pewność absolutną.  

2.  Okres  indukcjonistyczny  (R.  Carnap): indukcja pozostaje naczelnym instrumentem 

nauki, lecz nie mogąc dać pewności, może przynajmniej zagwarantować pewien stopień 
prawdopodobieństwa. 

3. Okres falsyfikacjonistyczny (główny myśliciel K. Popper): indukcja nie może nawet dać 

prawdopodobieństwa. Nauka rozwija się przez falsyfikację hipotez - to, co pozostaje jest 
rezultatem pozytywnym. 

4.  Okres  relatywistyczny,  nazywany okresem “czterech” lub nawet okresem “bandy 

czworga”  -  T.  S.  Kuhn,  P.  K.  Feyerabend,  S.  Toulmin  i  N.  R.  Hanson:  jedynym  powodem  
akceptacji teorii jest  “smak”  [taste]  (Feyerabend) lub “zgoda wspólnoty naukowców” 
(Kuhn). 

5. Okres programów (główny myśliciel I. Lakatos): istnieją obiektywne kryteria wartości 

programu naukowego, tzn. wielkiej teorii: spójność logiczna i zdolność wspierania postępu w 
nauce. 

Trzy pierwsze okresy omówiłem w mojej książce. Mają one wiele rysów wspólnych. Bada 

się tu (1) wartość konkluzji, a szczególnie (2) wartość pojedynczych zdań, nie zaś struktur; 
(3) odróżnia się wprawdzie prawa od teorii naukowych, lecz wyłącznie w oparciu o 
przekonanie, że teorie zawierają terminy teoretyczne, natomiast prawa ich nie zawierają. 

Wszystko to zmieni się wraz z dwoma nowymi okresami. 

Zaczynając od relatywizmu, podam najpierw kilka znaczących dzieł jego protagonistów.  

 

S. Toulmin, The Philosophy of Science, 1953.  

N. R. Hanson, Patterns of Discovery, 1958. 

T. S. Kuhn, The Copernican Revolution, 1957 (Przewrót Kopernikański, Warszawa 1966). 

The Structure of Scientific Revolutions, 1962  

(Struktura rewolucji naukowych, Warszawa 1968). 

P. K. Feyerabend, artykuły począwszy od 1962 r. 

 

 

                                                

9

  Tekst ten zostal napisany w 1986 roku jako dodatek do przekladu francuskiego Wspótczesnych metod 

myslenia. Autor zezwolil na dolaczenie go do wydania polskiego (przypis tlumacza). 
 

background image

 

93 

EWOLUCJA FILOZOFII NAUK PRZYRODNICZYCH (SCHEMAT) 

 

Okres  Główni 

myśliciele 

Przedmiot badań  Aspekt badany 

Metoda i 
kryteria 

Wartość 
logiczna 

1. 

scjentyści  pojedyncze 

zdania 

wartość logiczna  indukcja 

pewność 

2. 

R. 

Carnap 

pojedyncze 
zdania 

wartość logiczna  indukcja 

prawdopodo-
bieństwo 

3. 

K. 

Popper 

pojedyncze 
zdania i struktury 

wartość logiczna  falsyfikacja 

prawdopodo-
bieństwo 

4. 

T. S. Khun 

 (“czterech”) 

struktury 

rozwój 
historyczny 

“zgoda 
wspólnoty 
naukowców” 
“smak” 

żadna 

5. 

I. 

Lakatos 

struktury 

(programy) 

rozwój 
historyczny i 
wartość logiczna 

1) spójność 

2) zdolność do 
wspierania 
postępu 

prawdopodo-
bieństwo 

Uwaga: przedstawiony porządek dotyczy rzeczywistego wpływu; nie zawsze zgadza się z porządkiem 
chronologicznym zasadniczych publikacji, tak np. główne dzieło Poppera ukazało się w 1935 r., dziesięć lat 
przed pierwszą ważną pracą Carnapa (1945). 

 

Spośród tych autorów Kuhn przyczynił się z pewnością najbardziej do rozwoju filozofii 

nauki, zarówno przez swoje studia historyczne, jak i nowatorstwo poglądów. W 
przeciwieństwie do filozofów okresów poprzednich Kuhn kładzie nacisk na rozwój faktu 
nauki. Nie zajmuje się pojedynczymi zdaniami, lecz systemami w ich całości i - co jest 
najbardziej znaczące twierdzi, że istnieje ważna różnica między prawami szczegółowymi i 
wielkimi teoriami, które nazywa “paradygmatami”. Podczas gdy pierwsze ustanawiane są 
wewnątrz systemu i za pomocą tradycyjnych procedur, to paradygmaty odrzucane są tylko w 
wyniku prawdziwych rewolucji naukowych. 

Jeśli zaś chodzi o kryterium, w oparciu o które paradygmat jest akceptowany, to nie 

istnieje inne niż “smak” [taste] (Feyerabend) lub “zgoda wspólnoty naukowców” (Kuhn). 

Główny powód nieuznania wartości kryterium tradycyjnego, szczególnie doświadczenia, 

jest logiczny: zdania empiryczne, z punktu widzenia logiki, są tezami wyprowadzonymi w 
systemie, w którym wielkie teorie grają rolę aksjomatów. Logika formalna sformułowała 
metatezę, według której zmiana aksjomatów pociąga zmianę sensu terminów danego 
systemu. Stąd jeżeli jedna teoria zastępuje inną, to sens terminów w zdaniach empirycznych 
zmienia się radykalnie. Znaczy to, że dwa paradygmaty - np. Ptolemeusza i Kopernika - nie 
mają żadnych wspólnych zdań empirycznych. Feyerabend twierdzi np., że jeśli Tycho Brahe 
(zwolennik Ptolemeusza) i Kepler (zwolennik Kopernika) patrzą na zachód Słońca, nie widzą 
tego samego. Nie można więc w oparciu o doświadczenie rozstrzygnąć na korzyść któregoś z 
dwóch paradygmatów - ponieważ wspólne doświadczenie nie istnieje. 

Mamy więc pełny relatywizm. 

Jednakże na reakcję wobec takiego poglądu nie trzeba było długo czekać. Reprezentowana 

jest ona przede wszystkim przez Imre Lakatosa, filozofa amerykańskiego węgierskiego 
pochodzenia, który zdominował ostatnie 10 lat rozwoju naszej dyscypliny. Jego pierwszy 
artykuł, który się cytuje, pochodzi z 1965 r. - P. Weingartner, filozof dobrze zaznajomiony z 

background image

 

94 

literaturą naukową, wymienia Lakatosa w swojej książce z 1971 r. tylko marginesowo. 
Jednak obecnie jest on niezaprzeczalnym mistrzem filozofii nauki. Wraz ze swoją szkołą 
wyróżnia się przede wszystkim tak wielką ilością szczegółowych studiów historycznych, że 
przynajmniej jego doktryna dotycząca faktów historycznych stała się ogólnie obowiązująca. 

Badania Lakatosa, podobnie jak jego poprzedników, odnoszą się przede wszystkim do 

historycznego rozwoju nauki i w tej właśnie dziedzinie odniósł on największe sukcesy. 
Przedmiotem zainteresowania Lakatosa nie są pojedyncze zdania, lecz struktury. Pojmuje on 
je jednak inaczej niż Popper czy Kuhn: nie chodzi mu w tej mierze o tezy, co o programy 
badawcze
. Jest przekonany, że dla tych programów znalazł dwa absolutne kryteria 
heurystyczne: spójność logiczną i zdolność do wspierania przyszłych badań. 

W tym ostatnim okresie mamy także do czynienia z odrzuceniem jedynego poważnego 

argumentu relatywistów przeciwko obiektywności nauk przyrodniczych, tzn. przeciwko 
możliwości rozstrzygnięcia między dwiema teoriami w oparciu o zdania empiryczne. W 
szczególności zostało wykazane, że jeżeli zmiana aksjomatyki pociąga pewną zmianę sensu 
pewnych  terminów  w  systemie,  to  nie  wynika  stąd,  że  wszystkie  terminy  zmieniają  całość 
swojego znaczenia. 

Rezultaty tej ewolucji można streścić następująco: 

1. Przede wszystkim radykalnie odrzucono - i to jest trwały rezultat badań Kuhna - 

scjentyzm, który wierzył w prawdę absolutną w naukach przyrodniczych i tylko w nich. Jest 
to pogląd, którego dzisiaj nikt nie reprezentuje, oprócz oczywiście marksistów. 

2. Mamy także do dyspozycji wielką ilość informacji o istocie rozwoju nauk 

przyrodniczych, których jeszcze pół wieku temu w ogóle nie znano. Tak np. dzisiaj wiemy, 
że w XVI wieku teoria Kopernika była z punktu widzenia logicznego o wiele słabsza niż 
teoria Ptolemeusza. 

3. Ale jeśli chodzi o kwestię, jak uczony może dojść do pewności lub nawet tylko 

prawdopodobieństwa, pozostajemy w takiej samej niewiedzy, jak w roku 1954. Jest pewne, 
że wszystkie nauki przyrodnicze stosują indukcję. Jest również pewne - zostało to 
dowiedzione przez Arystotelesa i ponownie przez Poppera - że żadna konfirmacja nie 
powiększy prawdopodobieństwa wniosku indukcyjnego. Pewne jest w końcu, że coś wiemy - 
ale jak, tego logicy nie wiedzą. 

Jeden z największych logików naszego wieku J. Łukasiewicz miał być może rację, gdy 

mówił: “badanie przyrody przypomina lekturę zaszyfrowanego pisma, do którego zgubiliśmy 
klucz. Najbardziej zadziwiającą rzeczą jest jednak, że w tych warunkach udaje się mimo 
wszystko zrozumieć kilka fragmentów.” 

 

background image

 

95 

Wskazówki dotyczące literatury 

 

I. WPROWADZENIE. Pfänder, Maritain, Carnap (6). 

 

II.  METODA  FENOMENOLOGICZNA.  Podstawowe dzieło:  Husserl (1);  najlepsze 

przedstawienie: Heidegger s. 27n; zob. także Farber; przykłady zastosowania: Husserl (1) (2), 
Scheler (1) (2), Ingarden (1) (2). Natomiast większość rozpraw pt. “Fenomenologia” itd. nie 
zawiera żadnej metodologii w sensie tej książki; mogą one być pożyteczne dla zrozumienia 
innych (filozoficznych) aspektów fenomenologii: Van Breda, Merleau-Ponty, Reinach. 

 

III. METODY SEMIOTYCZNE. Bibliografia:  Church,  Beth  (1),  bieżąca  bibliografia  w:  

“Journal of Symbolic Logic” 1936 nn. Podstawowe dzieła: Carnap (1), Tarski (1), Morris (1) 
(2). Rozbudowany system: Carnap (3) (4). Problem weryfikacji: Carnap (2), Reichenbach (1). 
Hempel (bibliografia!). Czasopisma: “Journal of Symbolic Logic”, “Journal of Philosophy of 
Science”, “British Journal of Philosophy of Science”, “Mind”. 

 

IV.  METODA  AKSJOMATYCZNA.  Bibliografia i czasopisma:   jak   w   III.   Logika 

matematyczna,  podstawowe dzieła: Whitehead-Russell, Hilbert (2). Większe podręczniki
Beth (2), Dopp, Quine. Zarysy (niemieckie): Bocheński-Menne, Becker, Carnap (6), Hilbert 
(1), Tarski (3). Technika systemu aksjomatycznego: Weyl, Woodger (tam Tarski). O definicji
Dubislav, Robinson. 

 

V. METODY REDUKCYJNE. Nowsze prace syntetyczne:  Braithwaith,  Kneale,  Popper,  

Reichenbach (1), Weyl, von Wright; pośród starszych: Broad, Nicod. Zbiory ważniejszych 
artykułów
: Feigl-Brodbeck, Wiener. Znaczenie mają także historyczne prace  Duhema 
(starsze) i Thorndika (podstawowe). Tworzenie pojęć: Hempel (2).  Prawdopodobieństwo
Carnap (5), Keynes, Mises, Nagel (przegląd problematyki). Nauki historyczne: Wagner (z 
dużą bibliografią; przedstawia m.in. irracjonalistyczne interpretacje metody, które zasadniczo 
nawiązują do Diltheya i może być pożyteczny dla zrozumienia filozoficznych i 
szczegółowych problemów tej dziedziny). - Obszerna bibliografia i przedstawienie 
metodologicznych poglądów przyrodników znajduje się u Bavinka. 

background image

 

96 

Posłowie do przekładu polskiego 

 

Współczesne metody myślenia zostały napisane przed 36 latami. Choć więc zasadnicze 

informacje zawarte w tej książce są nadal aktualne, powstały w międzyczasie i 
rozpowszechniły się nowe poglądy, przede wszystkim w dziedzinie metodologii nauk 
doświadczalnych. Do najważniejszych należą następujące: 

1. Indukcjonizm, reprezentowany przez R. Carnapa, stracił na znaczeniu - większość 

metodologów nauki poszła z biegiem czasu za K. Popperem, przejmując jego 
falsyfikacjonizm. 

2. Grupa badaczy historii nauk (zwana niekiedy “grupą czterech”: K. Feyerabend, N. R. 

Hansom T. S. Kuhn i S. Toulmin) wystąpiła z twierdzeniem, że najogólniejsze teorie w 
rodzaju Kopernikowej, które Kuhn nazwał “paradygmatami”, nie mogą być uzasadnione 
przez powołanie się na zdania doświadczalne - tak dalece, że wybór między nimi jest 
“sprawą smaku” (Feyerabend). 

3. Imre Lakatos wystąpił z tezą, że paradygmaty należy uważać nie za teorie, ale za 

programy badań. 

Aczkolwiek każdy z tych poglądów zawiera interesujące myśli, żaden z nich nie jest 

ogólnie przyjęty, jako że praca badawcza toczy się w naukach doświadczalnych, inaczej niż 
one przewidują. Bo używa się w niej indukcji, rozstrzyga między teoriami za pomocą zdań 
doświadczalnych, a same teorie są zapewne nieraz programami badań, ale równocześnie 
także i przede wszystkim zdaniami opisującymi rzeczywistość. 

W ostatnich latach mówi się wiele o tzw. modelach matematycznych rzeczywistości. 

Chodzi jednak przy tym nie o nowy pogląd, ale o nowe słowo - bo owe modele to po prostu 
zdania wyjaśniające, napisane w języku matematycznym. Warto przy tym zauważyć, że 
słowa “model” używa się w logice matematycznej we wręcz odwrotnym znaczeniu. Tam 
rzeczywistość  (reprezentowana  przez  klasę  stałych)  jest  modelem  teorii 
matematyczno-logicznej, a nie odwrotnie. 

 

J. M. B. 

Fryburg 20 IX 1989 

background image

 

97 

Bibliografia

*

 

 

BAVIK B., Ergebnisse und Probleme d. Naturwissenschaften, 1914.  

BECKER O., Einführung in die Logistik, 1950. 

BERGSON H., (1) Essai sur les données immédiates de la conscience, 1889  

(O bezpośrednich danych świadomości, Warszawa 1913). 

(2) L'Evolution créatrice, 1907 (Ewolucja twórcza, Warszawa 1957). 

BETH E. W., (1) Symbolische Logik und Grundlegung der exakten Wissenschaften, 1948. 

(2) Les fondements logiques des mathématiques, 1950. 

BOCHEŃSKI I., MENNE A., Abriß der mathematischen Logik, 1954.  

BOLZANO B., Wissenschaftslehre, 4 tomy, 1837. 

BRAITHWAITH R. B., Scientific Explanation, 1953.  

BROAD C. D., Scientific Thought, 1923. 

 

CARNAP R., (1) Logische Syntax der Sprache, 1934. 

(2) Testability and Meaning, Philos. of Science 2, 1936 - 4, 1937.  

(3) Introduction to Semantics, 1942. 

(4) Formalization of Logic, 1943. 

(5) Logical Foundations of Probability, 1950.  

(6) Einführung in die symbolische Logik, 1954. 

CHURCH A., A Bibliography of Symbolic Logic, “Journal of Symbolic Logic” 1, 1936 (dalej 
prowadzona w tym samym czasopiśmie). 

 

DOPP J., Leçons de logique formelle, 3 tomy, 1949-50.  

DUBISLAV V. W., Die Definition, 1931. 

DuUHEM P., Le systeme du monde, 5 tomów, 1913 nn. 

 

FARBEK M., Foundations of Phenomenology, 1943. 

FEIGL H., Brodbeck M., Readings in the Philosophy of Science, 1953.  

FREGE G., Über Sinn und Bedeutung, Ztschr. f. Philos. u. philos. Kritik 100, 1892 (Sens i 
nominat
, w: J. Pelc (red.), Logika i język: studia z semiotyki logicznej, Warszawa 1967). 

 

HARTMANN N., Zur Grundlegung der Ontologie, 1935.  

HEIDEGGER M., Sein und Zeit, 1927. 

HEMPEL  C.  G.,  (1)  Problems and Changes in the Empiricist Criterion of Meaning, Rev. 
Intern. de Philos. 2, 1950 (nr 11) 

(2)  Fundamentals of Concept Formation in Empirical Science (Int. Enc. of Un. Science, 
II, 7) 1952. 

HEYTING A., (1) Die formalen Regeln der intuitionistisehen Logik, Sitzungsb. d. Preuß. 
Akad. d. Wiss., Phys.-math. Kl., 1930. 

                                                

*

 Podane sa tu tylko tytuly dziel wymienionych w tekscie i we wskazówkach dotyczacych literatury. 

 

background image

 

98 

(2) Mathematische Grundlagenforschung. Intuitionismus. Beweistheorie, 1934. 

HILBERT D., (1) ACKERMANN W., Grundzüge der theoretischen Logik, 1928. 

(2) BERNAYS P., Grundlagen der Mathematik, 2 tomy, 1934-39.  

HUSSERL E., (1) Logische Untersuchungen, 2 tomy, 1901 n. 

(2)  Ideen zu einer reinen Phänomenologie und phänomenologischen Philosophie,  1913 
(Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii.  Księga pierwsza,  Warszawa 
1975). 

 

INGARDEN R., (1) Essentiale Fragen, 1924 (O pytaniach esencjalnych, w: Z teorii języka i 
filozoficznych podstaw logiki
, Warszawa 1972).  

(2) Das literarische Kunstwerk, 1931 (O dziele literackim, Warszawa 1988). 

 

JASPERS K., (1) Philosophie, 3 tomy, 1932.  

(2) Von der Wahrheit, 1947. 

 

KEYNES J. M., Treatise on Probability, 1921.  

KNEALE W., Probability and Induction, 1949. 

 

ŁUKASIEWICZ J., (1) O logice trójwartościowej, Ruch Filozoficzny 5. 1920. 

(2)  Philosophische Bemerkungen zu mehrwertigen Systemen des Aussagenkalküls
Comptes rend. d. séances d. l. Soc. d. Sciences et d. Lettres d. Vars. Cl. III, 1930. 

(3) W sprawie odwracalności stosunku racji i następstwa, Przegl. Fil. 16, 1913. 

 

MARCEL G., Positions et approches concretès du mystère ontologique, w: Le monde cassé, 
1933. 

MARITAIN J., Petite Logique, 1946 (15 wyd.).  

MERLEAU-PONTY M., Phénoménologie de la perception, 1945. 

MILL J. St., A System of Logic, 2 tomy, 1843 (System logiki, Warszawa 1962). 

MISES R., Wahrscheinlichkeit, Statistik und Wahrheit. 1928. 

MORRIS Ch., (1) Foundations of the Theory of Signs, Intern. Encycl. of Unified Science, II, 
2, 1938. 

(2) Signs, Language and Behavior, 1946. 

 

NAGEL E., Principles of the Theory of Probability, Intern. Encycl. of Unified Science. I, 6, 
1939. 

NICOD J. , Le problème logique de l’induction, 1923. 

 

OGDEN C. K., RICHARDS I. A., The Meaning of Meaning, 1949. 

 

PFÄNDER A., Logik, 1929. 

POPPER K., Die Logik der Forschung, 1935 (Logika odkrycia naukowego, Warszawa 1977). 

POST E., Introduction to a General Theory of Elementary Propositions, American Journal of 
Mathematics 43, 1921. 

background image

 

99 

 

QUINE V. W., Mathematical Logic, 1940. 

 

REICHENBACH H., (1) Experience and Prediction, 1938. 

(2) Philosophic Foundations of Quantum Mechanics, 1944.  

REWACH A., Was ist Phänomenologie?, 1951. 

ROBINSON R., Definition, 1950. 

 

SCHELER M., Der Formalismus in der Ethik und die materiale Wertethik, 1913-16. 

(2) Wesen und Formen der Sympathie, 1913 (Istota i formy sympatii, Warszawa 1980). 

 

TARSKI A., (1) Der Wahrheitsbegriff in den formalisierten Sprachen, Studia Philosophica I, 
1936 (Pojęcie prawdy w językach nauk dedukcyjnych, Warszawa 1933). 

(2) Grundzüge des Systemenkalküls, Erster Teil. Fundamenta Mathematicae 25, 1935. 

(3) Einführung in die mathematische Logik und die Methodologie der Mathematik, 1937. 

THORNDIKE L., A history of Magic and Experimental Science, 6 tomów, 1923 nn. 

 

VAN BREDA H. L. (wyd.), Problèmes actuels de la phénoménologie, 1952. 

VON WRIGHT G. H., A Treatise on Induction and Probability, 1951. 

 

WAGNER Fr., Geschichtswissenschaft, 1951. 

WIENER Ph., Readings in Philosophy of Science, 1953. 

WEYL H., Philosophie der Mathematik und Naturwissenschaft, 1928.  

WHITEHEAD A. N., RUSSEL B., Principia Mathematica, 3 tomy, 1910-1913. 

WITTGENSTEIN L., Tractatus Logico-Philosophicus, Annalen der Naturphilosophie 1921 
(tłum. pol., Warszawa 1970). 

WOODGER J., (1) The Axiomatic Method in Biology, 1937. 

(2) The Technique of Theory Construction, Encycl. of Unified Science II, 5, 1939. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

skan&OCR&Pdf – Peart – 2002

 


Document Outline