background image

ŚPIEW PTAKA

Anthony de Mello

JEDZ SAM OWOCE 

  

Pewnego razu uczeń skarżył się mistrzowi: 
- Opowiadasz nam różne historie, a nigdy nie odkryjesz ich znaczenia. 
Mistrz odpowiedział: 
- Czy byłbyś zadowolony, gdyby ci ktoś ofiarował owoc i pogryzł go przedtem ? 

  

Nikt nie może odkryć za ciebie twojego znaczenia. Nawet mistrz. 
ISTOTNA RÓŻNICA 
  
Zapytano raz Uwaisa, wyznawcę sufi: 
- Co takiego dała ci Łaska: 
Odpowiedział: 
- Kiedy budzę się rano, czuje się jak człowiek, który nie jest pewien, czy dożyje 
wieczora. 
Ponownie go zapytano: 
- Ale o czyż nie wiedza o tym wszyscy ? 
Odpowiedział Uwais: 
- Tak, oczywiście, ze wiedza, lecz nie wszyscy to czują. 
  
Nikt się jeszcze nie upił intelektualnym rozumieniem słowa WINO. 
ŚPIEW PTAKA 

  

Uczniowie mieli wiele pytań na temat Boga, 
Mistrz im powiedział: - Bóg jest Nieznany i Niepoznawalny. Każde twierdzenie o Nim, 
każda odpowiedź na wasze pytanie będzie zniekształceniem Prawdy. 
Uczniowie byli zaskoczeni: - W takim razie, dlaczego mówisz o Nim? 
- A dlaczego śpiewa ptak? - odpowiedział mistrz. 

Ptak nie śpiewa dlatego, że ma do przekazania jakieś twierdzenie. Śpiewa, ponieważ 
ma śpiew. Słowa uczniów muszą być zrozumiałe. Słowa mistrza nie muszą takimi 
być. Muszą być jedynie słyszane, w taki sposób, w jaki słucha się wiatru w drzewach, 
szumu rzeki czy śpiewu ptaka. One rozbudzają w tym, kto słucha, coś co leży poza 
wszelkim rozumieniem. 

ŻĄDŁO 

Był raz święty, który posiadał dar mówienia językiem mrówek. Zbliżył się do takiej, 
która wyglądała na bardziej wykształconą, i zapytał: 
- Jaki jest Wszechmogący? Czy jest w czymś podobny do mrówek? 
Uczona mrówka odpowiedziała: 
- Wszechmogący? Absolutnie nie. My, mrówki, jak widzisz, mamy tylko jedno żądło. 
Ale Wszechmogący ma dwa. 

  

Scenka pod wpływem tej bajki: 
Kiedy zapytał ją, jakie jest niebo, uczona mrówka opowiedziała uroczyście: 

background image

- Tam będziemy wszystkie jak On, każda z dwoma żądłami, chociaż mniejszymi. 

  

Istnieje ostry spór pomiędzy różnymi szkołami myśli religijnej na temat miejsca, w 
którym znajdzie się drugie żądło w niebiańskim ciele mrówki. 
SŁOŃ I MYSZ 
  
Pewien słoń kąpał się spokojnie w sadzawce, w środku dżungli, gdy podeszła do 
sadzawki mysz i zaczęła nalegać, by słoń wyszedł z wody. 
- Nie chcę - rzekł słoń - jest mi tu dobrze i wypraszam sobie, by mi przeszkadzano. 
- Powtarzam, masz zaraz wyjść z wody! - powiedziała mysz. 
- A dlaczego? - zapytał słoń. 
- Powiem ci dopiero, gdy wyjdziesz z sadzawki - odpowiedziała mysz. 
- W takim razie ani myślę wychodzić - rzekł słoń. 
Wreszcie jednak to zrobił. Wyszedł ciężko z wody, stanął przed myszą, i rzekł: 
- No dobrze, dlaczego chciałaś, abym wyszedł z wody? 
- Żeby sprawdzić, czy nie założyłeś moich kąpielówek - odpowiedziała mysz. 
  
Jest nieskończenie łatwiej słoniowi założyć kąpielówki myszy, niż Bogu zmienić się w 
naszych szkolnych pojęciach o Nim. 
KRÓLEWSKI GOŁĄB 
  
Nasruddin został pierwszym ministrem króla. 
Pewnego razu, kiedy przechadzał się po pałacu, zobaczył po raz pierwszy w życiu 
królewskiego sokoła. Do tej pory Nasruddin nigdy nie widział takiego gołębia. Wziął 
więc nożyce i poprzycinał pazury, skrzydła i dziób sokoła. 
- Teraz wyglądasz na ptaka jak należy - powiedział. 
Twój opiekun wcale się o ciebie nie troszczył. 
  
Biada ludziom religijnym, którzy nie znają innego świata niż ten, w którym żyją, i nie 
mają nic do nauczenia się od ludzi, z którymi rozmawiają. 
  
JAK MAŁPA URATOWAŁA RYBĘ 
  
- Co ty, do licha, wyrabiasz? - zapytałem małpę widząc, że wyciąga rybę z wody i 
układa ją na gałęziach drzewa. 
- Ratuję ją od utonięcia - odpowiedziała mi. 
  
To, co dla jednego jest pożywieniem, jest trucizną dla drugiego. Słońce, które orłowi 
pozwala widzieć, oślepia sowę. 
  
  
SÓL I BAWEŁNA W RZECE 
  
Nasruddin wiózł ładunek soli na targ. Jego osioł musiał przejść przez rzekę i sól się 
rozpuściła.   Na   drugim   brzegu   zwierzę   zaczęło   biec   wielce   zadowolone, 
zauważywszy, że ładunek jest lekki. 
Ale Nasruddin był zły. 
W następnym dzień targowy Nasruddin okrył worki bawełną. 
Przechodząc przez rzekę. osioł prawie tonął z powodu wielkiego ciężaru. 

background image

- Uspokój się - rzekł zadowolony Nasruddin - to cię nauczy, że nie każde przejście 
przez wodę będzie dla ciebie zyskowne. 
  
Dwóch ludzi przyjęło religię. Jeden z nich wyszedł ożywiony. Drugi się udusił. 
  
POSZUKIWANIE OSŁA 
  
Wszyscy   się   przelękli   na   widok   mułły   Nasruddina   na   ośle,   przemierzającego   w 
pośpiechu ulice wioski. 
- A dokąd to, mułło? - pytali go. 
- Szukam mojego osła - opowiedział mułła nie zatrzymując się nawet. 
  
Widziano pewnego razu mistrza zen Rinzaia, szukającego swego własnego ciała. 
Jego co głupszym uczniom wydawało się bardzo zabawne. 

  

Czasem można spotkać ludzi poważnie szukających Boga! 
  
  
PRAWDZIWA DUCHOWOŚĆ 
  
Zapytano raz mistrza: 
- Co to jest duchowość? 
-   Duchowość   -   odpowiedział   -   to   jest   to,   co   pozwala   człowiekowi   osiągnąć 
wewnętrzną przemianę. 
- Jeśli zaś ja stosuję metody tradycyjne, jakie przekazali nam mistrzowie, czy nie jest 
to duchowością? 
- Nie będzie duchowością, jeżeli dla ciebie nie spełnia tego zadania. Koc nie jest 
kocem jeśli cię nie grzeje. 
- Znaczy to, że duchowość się zmienia? 
- Ludzie się zmieniają, a również ich potrzeby. I tak, co kiedyś było duchowością, już 
nią   nie   jest.   To,   co   często   uchodzi   za   duchowość,   jest   jedynie   powtarzaniem 
dawnych metod. 
  
Ubranie trzeba kroić na miarę człowieka, a nie człowieka na miarę ubrania. 
  
  
MAŁA RYBKA 
  
- Przepraszam panią - rzekła jedna morska ryba do drugiej 
- jest pani starsza ode mnie i bardziej doświadczona, pewnie będzie mi pani mogła 
dopomóc. Proszę mi powiedzieć, gdzie mogę znaleźć to, co nazywają oceanem? 
Szukałam już wszędzie - bez rezultatu. 
- Oceanem jest miejsce, gdzie teraz pływasz - odpowiedziała stara ryba. 
- To? Przecież to tylko woda... A ja szukam oceanu - odparła rozczarowana młoda 
ryba odpływając, by szukać gdzie indziej. 
  
Przyszedł do mistrza w stroju sannyasi i przemówił językiem sannyasi: 
-   Szukałem   Boga   przez   całe   lata.   Zostawiłem   dom   i   szukałem   wszędzie, 
gdziekolwiek On mówił, że jest: na szczytach gór, w środku pustyni, w milczeniu 
klasztorów, i w lepiankach ubogich. 

background image

- I spotkałeś Go? - zapytał mistrz. 
- Byłbym pyszałkiem i kłamcą, gdybym powiedział, że tak. Nie, nie spotkałem Go. A 
ty? 
Cóż   mistrz   mógł   odpowiedzieć?   Zachodzące   słońce   zalewało   pokój   promieniami 
pozłacanego światła. Setki wróbli świergotało na zewnątrz, w gałęziach pobliskiego 
bananowca. Z daleka słychać było swoisty hałas ulicy. Komar bzyczał przy uchu 
ostrzegając, że zamierza  atakować...  I  mimo to  ten biedny człowiek  mógł usiąść 
sobie   tutaj   i   powiedzieć,   że   nie   spotkał   Boga,   że   ciągle   szuka!   Po   chwili 
zrezygnowany wyszedł z domu mistrza. Poszedł szukać gdzie indziej. * * * 
  
Przestań szukać, mała rybko. Nie ma czego szukać. Musisz tylko stanąć spokojnie, 
otworzyć oczy i patrzeć. Nie możesz Go nie zobaczyć.
 
SŁYSZAŁEŚ ŚPIEW TEGO PTAKA? 
  
Hinduiści   indyjscy   utworzyli   czarujący   obraz   relacji   między   Bogiem   a   jego 
stworzeniem.   Bóg   "tańczy"   swoje   stworzenie.   On  jest   tancerzem,   stworzenie   jest 
tańcem.   Taniec   jest   czymś   innym   niż   Tancerz,   lecz   mimo   to   nie   może   istnieć 
niezależnie od Niego. Nie jest rzeczą, którą możesz zabrać do domu w pudełku, jeśli 
ci   się   spodoba.   Gdy   Tancerz   się   zatrzymuje,   taniec   przestaje   istnieć.   W   swym 
poszukiwaniu Boga człowiek myśli za dużo, za dużo rozważa, za dużo mówi. Nawet 
kiedy kontempluje ten taniec, który nazywamy stworzeniem, cały czas myśli, mówi 
(do siebie lub do innych), rozważa, analizuje, filozofuje. Słowa, słowa, słowa... Hałas, 
hałas, hałas... Milcz i patrz na taniec. Po prostu, patrz: gwiazda, kwiat, zbutwiały liść, 
ptak,   kamień...   Nadaje   się   do   tego   każda   część   tańca.   Patrz.   Słuchaj.   Wąchaj. 
Dotykaj. Smakuj. I bez wątpienia zobaczysz Jego, Tancerza we własnej osobie. 
  
Uczeń ciągle się skarżył swemu mistrzowi zen: 
-   Stale   ukrywasz   przede   mną   ostatnią   tajemnicę   zen.   I   nie   chciał   wierzyć   w 
zaprzeczenia mistrza. Pewnego dnia mistrz zabrał go na spacer w góry. 
Gdy szli, usłyszeli śpiew ptaka. 
- Słyszałeś śpiew tego ptaka? - zapytał go mistrz. 
- Tak - odpowiedział uczeń. 
- No więc dobrze, teraz już wiesz, że nic przed tobą nie ukrywałem. 
- Tak - przytaknął uczeń. 
  
Jeśli rzeczywiście słyszałeś jak śpiewa ptak, jeśli rzeczywiście widziałeś drzewo... 
powinieneś wiedzieć więcej, niż wyrażają słowa i pojęcia. Co mówisz? Że słyszałeś 
śpiew dziesiątków ptaków i widziałeś setki drzew? Zgoda. Ale to, co widziałeś, to 
było drzewo czy jego opis? Jeśli patrzysz na drzewo i widzisz cud - wtedy wreszcie 
zobaczyłeś drzewo! Czy twoje serce napełniło się kiedyś niemym podziwem, kiedy 
usłyszałeś śpiew ptaka?
 
  
  
RĄBIĘ DRZEWO! 
  
Kiedy mistrz zen osiągnął oświecenie, by to uczcić, napisał takie słowa: 
Och, co za wspaniały cud: rąbię drzewo! Wyciągam wodę ze studni! 
  
Dla   większości   ludzi   nie   ma   nic   cudownego   w   zajęciach   tak   banalnych,   jak 
wyciąganie wody czy rąbanie drewna. Gdy się osiągnie oświecenie, w rzeczywistości 

background image

nic   się  nie  zmienia.   Wszystko  jest   po  staremu.   Tyle  że  teraz  serce  napełnia  się 
zdumieniem. Drzewo  pozostaje drzewem, ludzie  są tacy jak  przedtem  i ty także. 
Życie   nie   zaczyna   biec   inaczej.   Możesz   być   tak   samo   zmienny   czy   stały,   tak 
rozważny czy szalony jak dawniej. Ale jest jednak poważna różnica: teraz widzisz 
wszystkie te rzeczy w inny sposób. Człowiek jest jakby bardziej oddalony od tego. I 
twoje serce napełnia się zdumieniem. 
Taka jest istota kontemplacji: zdolność zdumiewania się. 
Kontemplacja   różni   się   od   ekstazy   tym,   że   ta   ostatnia   pociąga   człowieka   do 
"odsunięcia   się".   Kontemplatyk   oświecony   dalej  rąbie  drzewo  i  wyciąga  wodę   ze 
studni. Kontemplacja różni się od wrażliwości na piękno, gdyż ono (obraz czy zachód 
słońca)   wywołuje   przyjemność   estetyczną,   podczas   gdy   kontemplacja   wywołuje 
zdumienie - bez względu na to, czy kontempluje się zachód słońca, czy kamień. Jest 
cechą dziecka, że tak często się dziwi. Dlatego jest tak blisko królestwa niebieskiego. 
  
  
BAMBUSY 
  
Nasz pies Brownie siedział napięty, uszy wyostrzone, ogon drgający nerwowo, oczy 
w górę - wpatrywał się w koronę drzewa. Tam była małpa. Jedynie małpa zajmowała 
jego świadomość w tym momencie. Jako, że nie posiada on zdolności rozumowania, 
nie   nachodziła   go   ani   jedna   myśl,   która   przeszkadzałaby   jego   koncentracji:   nie 
myślał co będzie jadł wieczorem ani czy będzie coś miał naprawdę do jedzenia, ani 
gdzie pójdzie spać. Brownie był lepszym wyobrażeniem kontemplacji niż wszystko, 
co dotąd widziałem. 
Być   może   i   ty   doświadczyłeś   czegoś   podobnego,   na   przykład   kiedy   zostałeś 
całkowicie   pochłonięty   widokiem   bawiącego   się   kotka.   Oto   zasada   kontemplacji 
równie dobra jak inne mi znane: żyj w pełni teraźniejszością. Zrób tak naprawdę: 
Zostaw   wszelkie   myślenie   o   przyszłości   i   przeszłości,   wszelkie   pojęcia,   wszelkie 
wyobrażenia i stań w pełni obecny. I powstaje kontemplacja. 
  
Po latach ćwiczeń uczeń poprosił swego mistrza, by udzielił mu oświecenia. 
Mistrz zaprowadził go do lasku bambusowego i rzekł: 
- Zobacz jak ten bambus jest wysoki, spójrz na drugi, jaki jest niski. 
I w tym właśnie momencie uczeń został oświecony. 
  
Mówi się, że Budda, starając się osiągnąć oświecenie, próbował praktykować każdą 
duchowość, wszelkie formy ascetyzmu i wszelkie zasady stosowane w Indiach jego 
czasów. Wszystko na próżno. W końcu usiadł pewnego dnia pod drzewem zwanym 
bodhi   i   tam   otrzymał   oświecenie.   Później   przekazał   tajemnicę   oświecenia   swoim 
uczniom   słowami,   które   niewtajemniczonym   mogą   wydawać   się   enigmatyczne, 
zwłaszcza   jeśli   zajmują   się   swoimi   myślami:   "Kiedy   oddychacie   słabo,   bądźcie 
świadomi, że oddychacie słabo. Kiedy nie oddychacie ani za głęboko, ani za słabo, 
bądźcie świadomi, że nie oddychacie ani za głęboko, ani za słabo". Świadomość. 
Uwaga. Zaangażowanie. Nic więcej. Tę formę zaangażowania możemy zauważyć u 
dzieci. Mają one łatwy dostęp do królestwa niebieskiego. 

  

CIĄGŁA ŚWIADOMOŚĆ 
  
Żaden z uczniów zen nie ośmieliłby się uczyć innych, gdyby wcześniej nie był przeżył 
ze swym mistrzem co najmniej dziesięciu lat. 

background image

Po dziesięciu latach nauki Tenno został nauczycielem. 
Pewnego razu poszedł odwiedzić swego mistrza Nan-in. Dzień był dżdżysty i dlatego 
Tenno założył drewniane chodaki i zabrał parasol. 
Gdy Tenno przybył, Nan-in powiedział: 
- Zostawiłeś chodaki i parasol przed drzwiami, prawda? Możesz mi powiedzieć, czy 
położyłeś parasol po prawej, czy po lewej stronie chodaków? 
Tenno nie pamiętał i zmieszał się. Zdał sobie sprawę, że nie potrafi stosować Ciągłej 
świadomości. I tak został uczniem Nan-in i studiował kolejnych dziesięć lat, aż do 
osiągnięcia Ciągłej Świadomości. 
  
Człowiek, który jest ciągle świadomy, człowiek, który jest w pełni obecny w każdej 
chwili: to jest mistrz. 
  
  
ŚWIĘTOŚĆ W CHWILI OBECNEJ 
  
Zapytano Buddę przy pewnej okazji: 
- Kto to jest święty? Budda odpowiedział: 
- Każda godzina dzieli się na pewną liczbę sekund, a każda sekunda na pewną 
liczbę ułamków. świętym naprawdę jest ten, kto zdolny jest być w pełni obecny w 
każdym ułamku sekundy. 
  
Wojownik japoński zastał ujęty przez nieprzyjaciół i zamknięty w lochu. W nocy nie 
mógł zasnąć, był bowiem przekonany, że następnego dnia rano zostanie poddany 
okrutnym torturom. Wtem przypomniał sobie słowa swego mistrza zen: "Jutro nie 
istnieje   naprawdę.   Jedyną   rzeczywistością   jest   teraźniejszość".   Tak   powrócił   do 
teraźniejszości - i zasnął. 
  
Człowiek o ile uwolni się od więzów przyszłości, podobny jest do ptaków na niebie i 
polnych lilii. Bez trosk o jutro. Całkowicie w teraźniejszości. Święty człowiek!
 
  
  
DZWON ŚWIĄTYNI 
  
Świątynia   znajdowała   się   na   wyspie,   dwie   mile   od   brzegu.   Posiadała   tysiąc 
dzwonów.  Dzwony wielkie i małe, dzieło najlepszych  ludwisarzy świata.  Gdy wiał 
wiatr lub zrywała się burza, wszystkie dzwony świątyni były jednym głosem tworząc 
symfonie porywającą serca słuchaczy. 
Po kilku jednak wiekach wyspa zapadła się w morze, a z nią świątynia i jej dzwony. 
Starożytna   tradycja   mówiła,   że   dzwony   dalej   biją   bez   przerwy   i   że   ktokolwiek 
słuchałby uważnie, mógłby je usłyszeć. 
Poruszony tą legendą młody człowiek przebył dwa tysiące mil z zamiarem usłyszenia 
dzwonów.   Całymi   dniami   siedział   na   brzegu,   naprzeciw   miejsca,   gdzie   dawnymi 
czasy wznosiła się świątynia, i słuchał - słuchał z całą uwagą. Ale słyszał jedynie 
szum fal rozbijających się o brzeg . Wysilał się jak mógł. by oddalić od siebie szum 
fal   i   usłyszeć   dzwony:   Wszystko   na   próżno,   szum   fal   wydawał   się   obejmować 
wszechświat. 
Trwał   przy   tym   tygodniami,   aż   ogarnęło   go   zniechęcenie.   Wtedy   przypadkiem 
usłyszał   mądrych   ludzi   z   wioski:   Rozprawiali   z   namaszczeniem   o   tajemniczej 
legendzie dzwonów, i o tych, którzy je słyszeli. Potwierdzali prawdziwość legendy. 

background image

Serce w nim płonęło, gdy słyszał te słowa, by wrócić do zniechęcenia, gdy następne 
tygodnie wysiłku nie przyniosły żadnych rezultatów. 
Postanowił   wreszcie   zrezygnować   z   zamiaru.   Może   nie   był   przeznaczony   zastać 
jednym ze szczęśliwców, którym dane było słyszeć dzwony. Może tez i legenda nie 
była prawdziwa. Wróci do domu i uzna swe niepowodzenie. 
Był to ostatni dzień jego pobytu w tym miejscu. 
Udał się po raz ostatni na ulubiony brzeg, aby pożegnać morze, niebo, wiatr i palmy. 
Wyciągnął się na piasku patrząc w niebo i słuchając odgłosów morza. Tego dnia nie 
opierał   się   tym   odgłosom.   Przeciwnie   -   oddał   się   im   i   odkrył,   że   poszum   fal   był 
dźwiękiem naprawdę słodkim i przyjemnym. 
Tak owładnął ten odgłos, że łatwo był świadom samego siebie. Gdyż głębokie było 
milczenie, które szum wytworzył w jego sercu... 
I   w   tej   ciszy   usłyszał   je!   Dźwięk   jednego   dzwonka,   potem   następnego   i   jeszcze 
jednego, i jeszcze... 
Oto   już   wszystkie   i   każdy   z   osobna   z   tysiąca   dzwonów   świątyni   dzwoniły   w 
podniosłej harmonii, a jego serce ogarnęło zdumienie i radość. 
  
Jeśli chcesz usłyszeć dzwony świątyni, słuchaj głosu morza. Jeśli chcesz widzieć 
Boga,  patrz  uważnie  na stworzenie.  Nie  odrzucaj  go;  nie  rozmyślaj  nad  nim.   Po 
prostu, patrz. 

SŁOWO STAŁO SIĘ CIAŁEM 
  
W Ewangelii Świętego Jana czytamy: "A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród 
nas... Wszystko przez nie się stało; a bez niego nic się nie stało, co się stało; W nim 
było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność 
jej nie ogarnęła". (J 1,14; 3-6) 
  
Popatrz na ciemność. Wkrótce zobaczysz światło. Patrz w milczeniu na wszystkie 
rzeczy. Wkrótce zobaczysz Słowo. 
  
Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas... 
  
Budzi litość widok usilnych starań tych,  którzy chcą przemienić  na  nowo  ciało w 
słowo. Słowa, słowa, słowa... 
  
  
CZŁOWIEK IDOL 
  
Starożytna opowieść hindu: Był sobie raz pewien kupiec, którego statek rozbił się u 
brzegów Cejlonu, gdzie Vibhishana był Królem Potworów. 
Kupca zaprowadzono przed oblicze Króla. 
Na jego widok Vibhishana nie posiadał się z radości i rzekł: 
- Och, wygląda tak jak mój Rama. Te same ludzkie kształty! 
Po czym okrył kupca bogatymi strojami i klejnotami i adorował go. 
  
Mówi   mistyk   hindu,   Ramakriszna:   "Gdy   po   raz   pierwszy   usłyszałem   tę   historię, 
doznałem   nieopisanej   radości.   Jeśli   Boga   można   czcić   w   wyobrażeniu   z   gliny, 
dlaczegóż by nie w człowieku?" 
  

background image

  
SZUKAĆ W ZŁYM MIEJSCU 
  
Jeden z sąsiadów zastał Nasruddina na kolanach, szukającego czegoś. 
- Czego szukasz, mułło? 
- Mojego klucza. Zgubiłem go. 
I obaj, na klęczkach zaczęli szukać zgubionego klucza. 
Po chwili zapytał sąsiad: 
- Gdzie go zgubiłeś? 
- W domu. 
- Święty Boże! W takim razie, dlaczego szukamy tutaj?! 
- Bo tu jest więcej światła. 
  
Cóż   jest   warte  szukanie  Boga  w  miejscach  świętych,   jeśli  zgubiłeś   Go  w  swoim 
sercu? 
  
  
PYTANIE 
  
Pytał pewien mnich: 
- Te góry, rzeki, ziemia i gwiazdy... skąd się wzięły? 
I zapytał mistrz: 
- A skąd się wzięło twoje pytanie? 
  
Szukaj wewnątrz siebie! 
  
  
PRODUCENT ETYKIETEK 
  
Życie jest tak butelka dobrego wina. Niektórzy zadowalają się czytaniem etykiety, 
inni wolą spróbować jej zawartość. 
  
Pewnego razu Budda pokazał swoim uczniom kwiat i poprosił, by powiedzieli coś o 
nim. 
Przez chwilę kontemplowali go w milczeniu. 
Jeden wygłosił filozoficzny wykład na ten temat. 
Inny ułożył o nim wiersz. 
Jeszcze inny wymyślił przypowieść. 
Każdy się starał być lepszy od pozostałych. 
  
Producenci etykietek! 
  
Mahakaszjap spojrzał na kwiat - uśmiechnął się i nic nie powiedział. On go tylko 
zobaczył. 
  
Gdybym tak miał spróbować ptaka kwiat drzewo ludzką twarz... ! 
Ale niestety! Nie ma czasu. 
Jestem   zajęty   nauczaniem   się   odczytywania   etykietek   i   wytwarzaniem   moich 
własnych. 
Nigdy nie upiłem się winem. 

background image

  
  
FORMUŁA 
  
Mistyk powrócił z pustyni. 
- Opowiedz nam - pytali go z przejęciem - jaki jest Bóg? 
Ale jak mógłby wyrazić słowami to, czego doświadczył w głębi swego serca? 
Czyż można prawdę zamknąć w słowach? 
W końcu przekazał im formułkę - niedokładną oczywiście i niepełną - w nadziei, ze 
ktoś z nich będzie mógł spróbować i dzięki niej osobiście doświadczyć tego, czego 
on doświadczył. 
Ci zaś nauczyli się formuły i zrobili z niej tekst święty. I narzucili ją wszystkim, jakby 
chodziło o dogmat. Postarali się wręcz o to, by rozpowszechnić ją w obcych krajach. 
A niektórzy nawet oddali za nią swe życie. 
Mistyk się zasmucił. 
Być może byłoby lepiej, gdyby nic nie powiedział. 
  
  
PODRÓŻNIK 
  
Podróżnik wrócił do swego ludu, żądnego wiedzy o Amazonii. 
Ale jak mógł wyrazić słowami wrażenie swojego serca, kiedy kontemplował kwiaty 
przejmująco piękne i słuchał nocnych odgłosów lasu? 
Jak   przekazać   to,   co   czuł   w   sercu,   gdy   uświadomił   sobie   niebezpieczeństwo   ze 
strony dzikich zwierząt lub gdy prowadził łódkę przez niepewne wody rzeki? 
Powiedział: 
-   Idźcie   i   odkryjcie   to   sami.   Nic   nie   zastąpi   własnego   ryzyka   i   osobistego 
doświadczenia. 
Wszakże dla orientacji wykreślił mapę Amazonii; bo czyż nie znał każdego zakrętu i 
zakola rzeki oraz jak była szeroka i jak głęboka, gdzie były wodospady i kaskady? 
Podróżnik żałował przez całe życie, że sporządził tę mapę. 
Byłoby lepiej, gdyby jej nie zrobił. 
  
Mówi się, że Budda stanowczo odmawiał mówienia o Bogu. Prawdopodobnie zdawał 
sobie sprawę z niebezpieczeństwa sporządzania map potencjalnych podróżników. 
  
  
TOMASZ Z AKWINU PRZESTAJE PISAĆ 
  
Kroniki mówią, że Tomasz z Akwinu, jeden z najwybitniejszych teologów, jakich zna 
historia, pod koniec życia nagle przestał pisać. 
Gdy   jego   sekretarz   skarżył   się,   że   dzieło   pozostaje   niedokończone,   Tomasz   mu 
odpowiedział: 
- Bracie Reginaldzie, przed kilkoma miesiącami, sprawując liturgię, doświadczyłem 
czegoś z bóstwa. Tego dnia straciłem wszelką ochotę do pisania. Tak naprawdę, 
wszystko to, co napisałem o Bogu, wydaje mi się nie więcej warte niż słoma. 
Czyż może być inaczej, gdy intelektualista staje się mistykiem? 
  
Kiedy mistyk schodził z góry, zbliżył się doń ateista i powiedział z przekąsem: 
- Coś nam przyniósł z ogrodu wspaniałości, w którym przebywałeś? 

background image

Mistyk odpowiedział: 
- Rzeczywiście, zamierzałem napełnić chustę kwiatami, aby po powrocie podarować 
niektóre z nich przyjaciołom. Ale tak odurzył mnie zapach ogrodu, że zapomniałem 
nawet o chuście. 
  
Mistrzowie zen wyrażają to krócej: 
"Kto wie, nie mówi. Kto mówi, nie wie." 
  
  
BÓL DERWISZA 
  
Pewien derwisz siedział sobie spokojnie nad brzegiem rzeki, gdy pewien wędrowiec 
przechodząc mimo, widząc jego odkryty kark, nie mógł się oprzeć pokusie uderzenia 
go   z   głośnym   plaśnięciem.   Był   zachwycony   odgłosem   wywołanym   przez   swoje 
uderzenie, derwisza jednak piekł ból, więc podniósł się, by mu oddać. 
- Poczekaj chwilę - powiedział napastnik. 
- Możesz mi oddać, jeśli chcesz, lecz odpowiedz mi najpierw na pytanie, które mi 
teraz przyszło do głowy: Co wywołało plaśnięcie - moja ręka czy twój kark? 
Derwisz odrzekł: 
- Sam sobie odpowiedz. Ból nie pozwala mi teoretyzować. Możesz to robić ty, bo nie 
czujesz tego, co ja. 
  
Gdy się doświadcza bóstwa, wydatnie maleje ochota na teoretyzowanie. 
  
  
NUTA MĄDROŚCI 
  
Nikt nie wiedział, co stało się z Kakua, gdy odszedł sprzed oblicza cesarza. 
Po prostu zniknął. 
A   oto   jego   historia:   Kakua   był   pierwszym   Japończykiem,   który   studiował   zen   w 
Chinach.   Nigdzie   nie   podróżował.   Jedyne,   co   robił,   to   częste   rozmyślanie.   Kiedy 
ludzie spotykali go i prosili, by głosił kazania, mówił kilka słów i odchodził w inną 
stronę lasu, gdzie trudniej było go znaleźć. 
Kiedy Kakua wrócił do Japonii, cesarz o nim usłyszał i poprosił go, aby mówił o zen 
przed nim i przed całym dworem. 
Kakua stanął w milczeniu przed cesarzem, wyjął flet z fałd swego ubrania i zagrał 
jedną krótką nutę. Potem ukłonił się głęboko przed władcą i zniknął. 
  
Mówi   Konfucjusz:   "Nie   uczyć   człowieka   dojrzałego   jest   marnowaniem   człowieka, 
uczyć człowieka niedojrzałego jest marnowaniem słów"

  
  
CO MÓWISZ ? 
  
Mistrz   wpisuje  mądrość   w   serca   swoich   uczniów,   a  nie   na   karty   książek.   Uczeń 
będzie musiał nosić tę mądrość, ukrytą w sercu, przez trzydzieści czy czterdzieści 
lat, aż znajdzie kogoś zdolnego do jej przyjęcia. Taka była tradycja zen. 
  
Mistrz zen, Mu-nan wiedział, iż ma tylko jednego spadkobiercę: swego ucznia Shoju. 
Pewnego dnia kazał go wezwać i rzekł: 

background image

-   Jestem   już   stary,   Shoju,   i   ty   będziesz   musiał   podjąć   naukę.   Masz   tu   książkę 
przekazywaną z mistrza na mistrza przez siedem pokoleń. Sam dodałem do niej 
kilka uwag, które mogą ci być użyteczne. Weź ją i zachowaj na znak, iż jesteś moim 
następcą. 
- Zrobiłbyś lepiej zatrzymując tę książkę - odparł Shoju. 
- Przekazywałeś mi zen nie potrzebując słów pisanych szczęśliwie będzie, jeśli tak 
zostanie. 
- Wiem, wiem - powiedział cierpliwie Mu-nan 
- ale książka służyła siedmiu pokoleniom, może więc przydać się i tobie. Zatem weź 
ją i zachowaj. 
Siedzieli obaj i rozmawiali przy ognisku. Ledwie Shoju dotknął książki, rzucił ją w 
ogień. 
Nie   miał   serca   do   słów   pisanych.   Mu-nan,   którego   nikt   nigdy   nie   widział 
zdenerwowanego, krzyknął: 
- Co za głupstwo robisz? 
- A Shoju odparł: 
- Co za głupstwo mówisz? 
  
Guru mówi z przekonaniem o tym, czego sam doświadczył. Nigdy nie cytuje książki. 
  
  
DIABEŁ I JEGO PRZYJACIEL 
  
Pewnego razu wyszedł diabeł na spacer z przyjacielem. Nagle zobaczył przed sobą 
człowieka, który pochylony nad ziemią usiłował coś zbierać. 
- Czego szuka ten człowiek? - zapytał diabła przyjaciel. 
- Okruchów Prawdy - odpowiedział diabeł. 
- I nie niepokoi cię to? - znów zapytał przyjaciel. 
- Ani trochę - odpowiedział diabeł. 
- Pozwolę mu zrobić z tego wierzenie religijne. 
  
Wierzenie religijne jest jak drogowskaz wskazujący drogę do Prawdy. Ludzie, którzy 
upierają   się,   aby   pozostawać   przy   drogowskazie,   doznają   przeszkody   w 
postępowaniu ku Prawdzie, gdyż mają fałszywe uczucie, że już ją posiadają.
 
  
  
NASRUDDIN UMARŁ 
  
Razu pewnego Nasruddin, w filozoficznym nastroju rozmyślał sobie na głos: 
- Życie i śmierć... któż może powiedzieć, czym są? 
- Jego żona zajęta czymś w kuchni, słyszała go i rzekła: 
- Wszyscy mężczyźni są jednakowi, zupełnie niepraktyczni. Wszyscy wiedzą, że gdy 
kończyny ludzkie są sztywne i zimne, taki człowiek umarł. 
Praktyczna mądrość żony wywarła wrażenie na Nasruddinie. 
Kiedy innym razem zaskoczył go śnieg, poczuł, że jego ręce i nogi lodowacieją i 
drętwieją. 
"Na pewno umarłem" - pomyślał. 
I   zaraz   przyszła   mu   inna   myśl:   "Dlaczegóż   więc   chodzę,   skoro   jestem   nieżywy? 
Powinienem leżeć, jak każdy szanujący się nieboszczyk". I tak uczynił. 

background image

Po godzinie pewni podróżni przechodzili tamtędy i zobaczywszy go leżącego przy 
drodze, zaczęli dyskutować, czy ten człowiek jest żywy, czy martwy. 
Nasruddin   z   całej   duszy   pragnął   krzyknąć   i   powiedzieć   im:   "Głupi   jesteście.   Nie 
widzicie, że jestem martwy? Nie widzicie, że moje kończyny są zimne i sztywne?" 
Lecz zdawał sobie sprawę, że umarli nie powinni mówić. 
Powstrzymał więc język. 
Wreszcie podróżni ustalili, że człowiek nie żyje, i wzięli go na plecy, aby zanieść na 
cmentarz i pogrzebać. 
Nie uszli daleko, gdy zbliżyli się do skrzyżowania. 
I nowy spór powstał między nimi: o to, która droga prowadzi na cmentarz. 
Nasruddin znosił to, ile potrafił, w końcu jednak nie wytrzymał i rzekł: 
- Przepraszam, panowie, ale droga na cmentarz to ta na lewo. Wiem, że zakłada się, 
iż  umarli   nie   powinni  mówić,   lecz   wyłamałem   się  z   tej   reguły   tylko   na   moment   i 
zapewniam was, że już więcej nie powiem ani słowa. 
  
Gdy rzeczywistość napotyka na sztywne wierzenie, tym gorzej dla rzeczywistości. 
  
  
KOŚCI DLA WYPRÓBOWANIA WIARY 
  
Pewien chrześcijański intelektualista, który uważał, że Biblia jest literalnie prawdziwa 
aż do najmniejszych szczegółów, spotkał raz kolegę, który mu rzekł: 
- Według Biblii ziemia została stworzona około pięć tysięcy lat temu. 
Znaleziono jednak kości świadczące, że życie na naszej planecie istnieje od setek 
tysięcy lat. 
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać: 
- Kiedy Bóg stworzył ziemię pięć tysięcy lat temu, celowo umieścił te kości w ziemi, 
aby wypróbować, czy bardziej będziemy wierzyć twierdzeniom naukowców, czy Jego 
Świętemu Słowu. 
  
Dodatkowy   dowód   na   to,   że   sztywne   wierzenia   prowadzą   do   wypaczenia 
rzeczywistości. 
  
  
DLACZEGO UMIERAJĄ DOBRZY LUDZIE? 
  
Duszpasterz   pewnej   wioski   odwiedził   dom   starej   parafianki   i   popijając   kawę, 
odpowiadał na pytania, którymi babcia go zasypywała. 
- Dlaczego Pan tak często zsyła na nas zarazy? - pytała staruszka. 
- No cóż - odpowiedział proboszcz - czasem ludzie są tak źli, że trzeba ich zgładzić, i 
dlatego nasz Pan dopuszcza zarazy. 
- Ale - zauważyła babcia - w takim razie, dlaczego ginie tylu dobrych ludzi razem ze 
złymi? 
- Dobrych wzywa Bóg na świadków - wyjaśnił proboszcz. 
- Pan pragnie, aby wszystkie dusze miały sprawiedliwy sąd. 
  
Uparty wierzący potrafi wytłumaczyć absolutnie wszystko. 
  
  
MISTRZ NIE WIE 

background image

  
Poszukujący zbliżył się z szacunkiem do ucznia i zapytał: 
- Jaki jest sens życia ludzkiego? 
Uczeń przeszukał pisma swojego mistrza i pełen ufności odpowiedział jego słowami: 
- Życie ludzkie jest jedynie przejawem Bożej obfitości. 
Kiedy poszukujący spotkał się z mistrzem osobiście, zadał mu to samo pytanie. 
Mistrz odpowiedział: 
- Nie wiem. 
  
Poszukujący mówi: "Nie wiem". świadczy to o honorze. Mistrz mówi: "Nie wiem". 
Wymaga   to   posiadania   umysłu   mistycznego,   zdolnego,   by   wiedzieć   wszystko 
poprzez niewiedzę. Uczeń mówi: "Nie wiem". świadczy to o ignorancji, o wypaczeniu 
zapożyczonego poznania. 
  
  
PATRZEĆ W OCZY 
  
Komendant wojsk okupacyjnych powiedział do wójta pewnej wsi: 
- Jesteśmy pewni, że ukrywacie we wsi zdrajcę. Tak więc jeśli go nam nie wydacie, 
uprzykrzymy wam życie, panu i pańskim ludziom, na ile to tylko będzie w naszej 
mocy. 
Rzeczywiście,   wioska   ukrywała   pewnego   człowieka,   który   wydawał   się   dobry   i 
niewinny, więc wszyscy go lubili. 
Ale cóż mógł zrobić wójt teraz, kiedy został zagrożony spokój całej wsi? 
Długie dni dyskusji rady gminnej nie przyniosły rozwiązania. 
W końcu wójt przedstawił problem proboszczowi. 
Proboszcz z wójtem przesiedzieli cała noc szukając w Piśmie Świętym i wreszcie 
ukazało się  im rozwiązanie. W Piśmie był pewien tekst, który mówił:  "Lepiej  jeśli 
jeden człowiek umrze za lud, niż miałby umrzeć cały naród". 
W   ten   sposób   wójt   wydał   niewinnego   wojskom   okupacyjnym   prosząc   go   o 
przebaczenie. 
Człowiek powiedział, że nie ma nic do wybaczenia i że nie chce narażać wioski na 
niebezpieczeństwo. 
Torturowano go tak okrutnie, że jego krzyki mogli słyszeć wszyscy mieszkańcy wsi. 
W końcu został stracony. 
Po dwudziestu latach do wsi przyszedł prorok, udał się wprost do wójta i rzekł: 
- Coście zrobili? Ten człowiek był przeznaczony przez Boga by być zbawicielem tego 
kraju, a ty wydałeś go na tortury i śmierć. 
- A co mogłem zrobić? - zawołał wójt. - Razem z proboszczem szukaliśmy w Piśmie i 
postąpiliśmy tak, jak tam było powiedziane. 
- To był wasz błąd - rzekł prorok. - Patrzyliście w Pismo, a powinniście byli również 
patrzeć w oczy tamtego człowieka. 
  
  
PSZENICA Z GROBÓW EGIPSKICH 
  
W   grobie   jednego   ze   starożytnych   faraonów   egipskich   znaleziona   garść   ziaren 
pszenicy. 
Miały pięć tysięcy lat. 

background image

Ktoś zasiał ziarna i podlewał. I ku ogólnemu zdumieniu ziarna ożyły i wykiełkowały. 
Po pięciu tysiącach lat. 
  
Kiedy ktoś jest oświecony, jego słowa są jak nasiona, pełne życia i energii. I mogą 
zachować formę nasion przez wieki, aż zostaną zasiane w serce żyzne i otwarte. 
  
Zwykłem był myśleć, że słowa pisane są martwe i suche. Teraz wiem, że są pełne 
energii i życia. To moje serce było zimne i martwe, jakże więc mogło w nim coś 
wyrosnąć?
 
  
  
POPRAW PISMA 
  
Pewien uczony człowiek poszedł do Buddy i rzekł: 
- Sprawy, o których nauczałeś, panie, nie znajdują się w świętych Pismach. 
- W takim razie, ty je tam umieść - odparł Budda. 
Po chwili zakłopotania człowiek mówił dalej: 
- Czy pozwolisz zauważyć panie, że pewne sprawy, których obecnie nauczasz są 
wręcz sprzeczne ze świętymi Pismami? 
- W takim razie popraw Pisma - odpowiedział Budda. 
  
W ONZ przedłożono propozycję poprawienia wszystkich pism religii świata. 
Wszystko,   co   mogłoby   w   nich   prowadzić   do   nietolerancji,   okrucieństwa   czy 
fanatyzmu, miałoby być wykreślone. 
Cokolwiek  byłoby   przeciwne  godności  lub  dobrobytowi  człowieka,   miałoby  zostać 
opuszczone.   Kiedy   odkryto,   że   autorem   propozycji   był   sam   Jezus   Chrystus, 
dziennikarze oblegali jego rezydencję szukając pełniejszego wyjaśnienia. 
Okazało   się   ono   bardzo   proste   i   krótkie:   "Pisma,   podobnie   jak   szabat,   są   dla 
człowieka - stwierdził Jezus - a nie człowiek dla Pism".
 
  
  
ŻONA NIEWIDOMEGO 
  
Uczenie człowieka niedojrzałego może okazać się ogromnie szkodliwe: 

  

Był raz człowiek, który miał bardzo brzydką córkę, więc wydał ją za mąż za ślepca, 
bo nikt inny by jej nie chciał. 
Kiedy pewien lekarz zaofiarował się przywrócić wzrok ślepemu małżonkowi, ojciec 
dziewczyny sprzeciwił się z całej mocy, gdyż obawiał się, że człowiek ten porzuciłby 
jego córkę. 
  
Na temat tej opowieści Sa'di stwierdza: "Mężowi brzydkiej kobiety lepiej jest zostać 
ślepym". 
A zalęknionym ludziom nie wiedzieć

  
  
PROFESJONALIŚCI 
  
Moje   życie   religijne   pozostaje   całkowicie   w   rękach   profesjonalistów.   Jeśli   chcę 
nauczyć się modlić, idę do kierownika duchowego; jeśli pragnę odkryć wolę Bożą w 

background image

odniesieniu   do   mnie,   udaję   się   na   rekolekcje   prowadzone   przez   specjalistę;   by 
zrozumieć Biblię, udaję się do moralisty; a żeby zostały mi przebaczone grzechy, idę 
do kapłana. 
  
Król jednej z wysp południowego Pacyfiku wydał bankiet na cześć znanego gościa z 
Zachodu. 
Kiedy nadeszła pora wygłoszenia pochwalnej mowy na cześć gościa, jego Królewska 
Mość dalej siedział na ziemi, podczas gdy zawodowy mówca, specjalnie w tym celu 
wybrany, rozpływał się w pochwałach. 
Po   kunsztownym   panegiryku   gość   podniósł   się,   aby   powiedzieć   kilka   słów 
podziękowania królowi. 
Jego Królewska Mość powstrzymał go delikatnie: 
-  Proszę  nie  wstawać  powiedział  -  wyznaczyłem pewnego mówcę,  aby  mówił  za 
pana. 
Na naszej wyspie uważamy, że publiczne przemawianie nie powinno pozostawać w 
rękach amatorów. 
  
Pytam się: Czy Bóg nie wolałby, abym był bardziej "amatorem" w moich kontaktach z 
Nim? 

SPECJALIŚCI 
  
Sufi powiedział: 
Uznawszy   pewnego   człowieka   za   zmarłego,   przyjaciele   ponieśli   go,   aby   go 
pogrzebać.   Kiedy   trumna   miała   już   zostać   złożona   do   grobu,   człowiek   ożył   nie 
wiadomo jak, i zaczął walić w pokrywę trumny. 
Otwarto trumnę i człowiek się podniósł. 
- Co robicie? - zapytał zebranych. - Jestem żywy. Nie umarłem. 
Jego słowa przyjęto z milczącym niedowierzaniem. 
Wreszcie jeden z żałobników powiedział: 
- Przyjacielu, tak lekarze, jak i kapłani, poświadczyli, że umarłeś. A więc umarłeś. 
Po czym na nowo zamknięto wieko trumny i pogrzebano go należycie. 
  
  
ZUPA Z ZUPY Z KACZORA 

  

Raz pewien krewny odwiedził Nasruddina przynosząc mu w prezencie kaczora. 
Nasruddin przyrządził ptaka i poczęstował nim gościa. 
Wkrótce zaczęli przybywać gość za gościem; wszyscy podkreślali, że są przyjaciółmi 
przyjaciela, "człowieka, który Ci przyniósł kaczora". 
Oczywiście wszyscy się spodziewali otrzymać gościnę i jedzenie z kaczora. 
Wreszcie   mułła  nie  mógł  tego  znieść  i  gdy  pewnego  dnia  przybył  do  jego  domu 
kolejny nieznajomy, mówiąc: 
- Jestem przyjacielem przyjaciela twego krewnego, który podarował Ci kaczora 
- i jak wszyscy inny usiadł za stołem, czekając by mu dano jeść, Nasruddin postawił 
przed nim miskę cieplej wody. 
- Co to jest? - zapytał gość. 
-   To   -   powiedział   mułła   -   jest   zupa   z   zupy   kaczora,   którego   podarował   mi   twój 
przyjaciel. 
  

background image

Czasem można usłyszeć o ludziach, którzy zostali uczniami uczniów człowieka, który 
miał doświadczenie Boga. 
  
Jak można przesłać pocałunek przez gońca? 
  
  
POTWÓR Z RZEKI 
  
Kapłan pewnej wsi nie mógł spokojnie się modlić z powodu dzieci, które bawiły się 
pod jego oknem. 
By się do nich uwolnić krzyknął: 
- Jest taki straszny potwór na dole przy rzece. Pobiegnijcie tam, a będziecie mogły 
zobaczyć, jak mu bucha ogień z nozdrzy! 
Wkrótce już wszyscy mieszkańcy wsi usłyszeli o straszliwej zjawie i biegli ku rzece. 
Kiedy kapłan to zobaczył dołączył do tłumu. 
Kierując się, zdyszany ku rzece, mówił do siebie: "Co prawda, to ja wymyśliłem tę 
historię. Ale nigdy nic nie wiadomo..." 
  
Znacznie  łatwiej   jest   wierzyć  w   bogów,  których  sami   stworzyliśmy,   jeśli  jesteśmy 
zdolni przekonać innych o ich istnieniu. 
  
  
ZATRUTA STRZAŁA 
  
Przy jakiejś okazji zbliżył się mnich do Buddy i zapytał, czy dusze sprawiedliwych 
żyją po śmierci? 
Budda nie odpowiedział, jak to miał w zwyczaju. 
Mnich nalegał. 
Codziennie wracał z tym samym pytaniem i dzień w dzień otrzymywał milczenie za 
całą odpowiedź. 
Nie   mógł   znieść   dłużej   tego   i   zagroził,   że   opuści   klasztor,   jeśli   nie   otrzyma 
odpowiedzi   na   pytanie   o   zasadniczej   dlań   wadze;   bo   po   co   miałby   poświęcać 
wszystko i żyć w klasztorze, jeśli dusze sprawiedliwych nie miały istnieć po śmierci? 
Wtedy Budda, powodowany współczuciem, złamał milczenie i powiedział: 
- Jesteś jak człowiek zraniony zatrutą strzałą i bardzo bliski agonii. 
Krewni pośpiesznie sprowadzili lekarza, ale ranny nie chciał, by mu wyjęto strzałę lub 
by mu dano jakiekolwiek lekarstwo, póki mu nie odpowiedzą na trzy ważne pytania: 
Po pierwsze, ten, który go postrzelił był biały, czy czarny? 
Po drugie, był człowiekiem wysokim, czy niskim? 
Po trzecie, był braminem, czy pariasem? 
Jeśli mi nie odpowiedzą na te trzy pytania, nie chce żadnego leczenia! 
Mnich został w klasztorze. 
  
O   wiele   przyjemniej   jest   rozmawiać   o   drodze,   niż   ją   przebyć;   dyskutować   o 
właściwościach jakiegoś lekarstwa, niż je zażywać.
 
  
  
DZIECKO PRZESTAJE PŁAKAĆ 
  
Pewien człowiek twierdził, że praktycznie jest ateistą. 

background image

Tak naprawdę, jeśli ma być szczery, to musi powiedzieć, że istnienie Boga rodzi tyle 
problemów, ile rozwiązuje; życie pośmiertne jest pobożnym życzeniem. 
Pismo i tradycja spowodowały tyle samo zła ile dobra. 
Wszystko   to   zostało   wymyślone   przez   człowieka   dla   złagodzenia   samotności   i 
beznadziei, które obserwował w ludzkim życiu. 
Najlepiej   było   zostawić   go   w   spokoju.   Nie   mówić   mu   nic.   Być   może   przechodzi 
kryzys wzrostu i jakąś przemianę. 
  
Pewnego razu uczeń zapytał mistrza: 
- Co to jest Budda? 
- Mistrz mu odpowiedział: 
- Umysł jest Buddą. 
Wrócił kiedy indziej z tym samym pytaniem i odpowiedź brzmiała: 
- Nie ma umysłu, nie ma Buddy. 
Uczeń zaprotestował: 
- Przecież powiedziałeś mi kiedyś: "Umysł jest Buddą..." 
- Mistrz odparł: 
- Powiedziałem to, żeby dziecko przestało płakać. 
Kiedy zaś dziecko przestało płakać, mówię: Nie ma umysłu. Nie ma Buddy. 
  
Być może dziecko przestało płakać i było gotowe na przyjęcie prawdy. Tak więc 
lepiej było zostawić je samo.
 

  

Kiedy   zaczął   głosić   swój   nowo   odkryty   ateizm   innym,   nie   przygotowanym   na   to, 
trzeba było go powstrzymać: 
"Była epoka, epoka przed-naukowa, kiedy ludzie czcili słońce. 
Potem   nastąpiła   epoka   naukowa   i   ludzie   uświadomili   sobie,   że   słońce   nie   było 
bogiem, nawet nie było osobą. 
Wreszcie przyszła epoka mistyczna i Franciszek z Asyżu nazwał słońce bratem i 
rozmawiał z nim.
 
Miałeś wiarę przestraszonego chłopczyka. Teraz, gdy przemieniłeś się w śmiałego 
człowieka, straciłeś ją. Obyś pewnego dnia stał się mistykiem i odnalazł swą wiarę". 
  
* Wiary nie traci się z powodu odważnego szukania prawdy. 
Jedynie wierzenia wyrażające wiarę zaciemniają się na jakiś czas, ale we właściwym 
momencie oczyszczają się. 
  
  
JAJKO 
  
Nasruddin zarabiał na życie sprzedając jajka. 
Do jego sklepu weszła pewna osoba i rzekła mu: 
- Zgadnij, co trzymam w ręce? 
- Naprowadź mnie jakoś - powiedział Nasruddin. 
-   Dam   ci   kilka   wskazówek:   ma   kształt   jajka   i   rozmiar   jajka.   Wygląda   jak   jajko, 
smakuje jak jajko i pachnie jak jajko. W środku jest białe i żółte. Przed ugotowaniem 
jest płynne, po ugotowaniu twarde. Co więcej, zniosła je kura... 
- Już wiem - powiedział Nasruddin - to jakiś rodzaj ciastek. 
  
Specjalista ma dar niedostrzegania oczywistości! 

background image

Najwyższy kapłan ma dar nie rozpoznania Mesjasza! 
  
  
WOŁAĆ, BY OCALEĆ I TO BEZ USZCZERBKU 
  
Kiedyś   przybył   prorok   do   pewnego   miasta   z   zamiarem   nawrócenia   jego 
mieszkańców. 
Początkowo ludzie słuchali jego kazań, ale po trosze zaczęli się oddalać, tak, że w 
końcu nie było nikogo, kto słuchałby słów proroka. 
Pewnego dnia jakiś przybysz powiedział do proroka: 
- Dlaczego ciągle przemawiasz? 
- Nie widzisz, twe posłannictwo jest niemożliwe? 
Prorok odpowiedział: 
- Na początku miałem nadzieję, że można ich zmienić. 
-Ale teraz, jeśli nawołuję nadal, to tylko po to, by oni mnie nie zmienili. 
  
  
SPRZEDAŻ WODY Z RZEKI 
  
Tego dnia mowa mistrza ograniczyła się do jednego enigmatycznego zdania. 
Uśmiechając się tylko ironicznie i rzekł: 
- Całe moje działanie tutaj, to siedzenie na brzegu i sprzedawanie wody z rzeki. 
I zakończył swoją mowę. 
Sprzedawca ulokował się na brzegu rzeki i tysiące ludzi przychodziło do niego, by 
kupić wodę. 
Powodzenie jego polegało na tym, że ci ludzie nie widzieli rzeki. 
Kiedy wreszcie ją zobaczyli wycofał się. 
Kaznodzieja cieszył się ogromnym powodzeniem. 
Przychodziły do niego tłumy uczyć się mądrości. 
Kiedy uzyskali mądrość, przestali przychodzić na jego kazania. 
A kaznodzieja uśmiechał się zadowolony. Osiągnął swój cel, którym było usunięcie 
się  tak   prędko,   jak   tylko   można,   gdyż   w  głębi   duszy   wiedział,   że   dawał  ludziom 
jedynie to, co już posiadali aby tylko zechcieli otworzyć oczy i przejrzeć. 
  
"Jeśli ja  nie  odejdę  powiedział Jezus swoim uczniom nie przyjdzie do  was Duch 
Święty". 
  
Gdybyś przestał sprzedawać wodę z takim zaangażowaniem, ludzie mieliby więcej 
możliwości zobaczenia rzeki.
 
  
  
MEDALIK 
  
Człowiek jest sam, zagubiony w tym ogromnym wszechświecie. I jest pełen lęków. 
Dobra religia czyni go odważnym. 
Kiepska religia potęguje jego lęki. 
  
Pewna matka nie mogła sobie poradzić z synkiem, który zawsze wracał do domu po 
zmroku. 

background image

Dlatego przestraszyła go: powiedziała mu, że na ścieżce do domu pojawiły się jakieś 
duchy wychodzące zaraz po zachodzie słońca. 
Odtąd nie musiała mu przypominać, by wracał do domu w porę. 
Kiedy jednak chłopiec urósł, tak bał się ciemności i duchów, że nie było sposobu, by 
wyszedł z domu wieczorem. Wtedy matka dała mu medalik i przekonała go, że gdy 
będzie go nosił, duchy nie będą mu mogły zrobić nic złego. 
Teraz już chłopiec wchodzi odważnie w ciemności, mocno ściskając swój medalik. 
  
Kiepska religia daję wiarę w medalik. 
Dobra religia pozwala wiedzieć, że takich duchów nie ma. 
  
  
NASRUDDIN W CHINACH 
  
Nie jest zbyt chwalebne dla przewodnika duchowego, jeśli jego uczniowie wiecznie 
siedzą u jego stóp. 
  
Mułła Nasruddin udał się do Chin, gdzie zebrał grupę uczniów, których przygotował 
na   przyjęcie   oświecenia.   Ale   gdy   tylko   uczniowie   zostali   oświeceni,   przestali 
przychodzić na jego wykłady. 
  
  
KTO PEWNEGO GURU 
  
Co   wieczór,   gdy   guru   zasiadał   do   odprawiania   nabożeństwa,   łaził   tamtędy   kot 
należący do aśramu, rozpraszając wiernych. 
Dlatego guru polecił, by kota związywać podczas nabożeństwa. 
Długo po śmierci guru nadal związywano kota w czasie wieczornego nabożeństwa, a 
gdy kot w końcu umarł, sprowadzono do aśramu innego kota, aby móc go związywać 
w czasie wieczornego nabożeństwa. 
Wieki   później   uczniowie   guru   pisali   wielce   uczone   traktaty   o   istotnej   roli   kota   w 
należytym odprawianiu nabożeństwa. 
  
SZATY LITURGICZNE 
  
Październik 1917: wybucha rewolucja rosyjska. Historia ludzkości nabrała nowego 
wymiaru. 
Historia mówi, że w tym samym miesiącu odbyło się zabranie rosyjskiego Kościoła 
prawosławnego i że miała miejsce burzliwa dyskusja nad kolorem kap używanych w 
czasie liturgii. 
Niektórzy usilnie nalegali, by były białe, podczas gdy inni z tą samą usilnością chcieli 
by były purpurowe. 
  
Neron grał na lirze, gdy płonął Rzym. 

  

Zmaganie się z rewolucją sprawia nieskończenie więcej kłopotu, niż organizowanie 
liturgii. Wolę odmawiać modlitwy, niż mieszać się w waśnie sąsiadów

  
  
MLECZE 

background image

  
Pewien człowiek, niezmiernie dumny z trawnika w swoim ogrodzie, zauważył nagle, 
że na tym trawniku wyrosło mnóstwo mleczy. I choć próbował wszelkich sposobów, 
żeby się ich pozbyć, nie potrafił zapobiec temu, by stały się prawdziwą plagą. 
Wreszcie napisał do ministra rolnictwa donosząc o wszelkich usiłowaniach, jakie był 
podejmował, i zakończył list pytając: "Co mogę zrobić?" 
Wkrótce nadeszła odpowiedź: "Radzimy Panu nauczyć się ja kochać". 
  
Ja również miałem trawnik, z którego byłem bardzo dumny, i również mnie dotknęła 
plaga mleczy, które próbowałem zwalczyć wszystkimi możliwymi sposobami. 
Tak więc nauczyć się je kochać nie było wcale łatwo. 
Zacząłem mówić do nich codziennie. Serdecznie i przyjaźnie. 
One jednak odpowiadały mi gorzkim milczeniem. Jeszcze ubolewały nad walką jaką 
im wytoczyłem. Prawdopodobnie miały też jakieś wątpliwości co do moich motywów. 
Nie musiałem jednak czekać długo, by zaczęły się  uśmiechać  i  uzyskały spokój. 
Wręcz zaczęły odpowiadać na to co im mówiłem. 
Szybko zostaliśmy przyjaciółmi. 
Oczywiście,   że   mój   trawnik   uległ   zniszczeniu,   ale   za   to   jak   uroczy   stał   się   mój 
ogród!..

  
Stopniowo tracił wzrok, mimo że starał się tego uniknąć wszelkimi sposobami. 
Kiedy lekarstwa już przestały działać, dalej bronił się gwałtownie. 
Musiałem nabrać odwagi, aby mu powiedzieć: 
- Radzę ci, byś nauczył się kochać swoją ślepotę. 
To była prawdziwa walka. 
Początkowo   nie   chciał   nawiązać   ze   swoją   ślepotą   kontaktu,   powiedzieć   do   niej 
jednego słowa. Kiedy wreszcie osiągnął tyle, że mógł z nią rozmawiać, jego słowa 
były pełne złości i goryczy. Ale nie przestawał mówić i z czasem słowa przybierały 
ton   rezygnacji,   potem   tolerancji   i   wreszcie   akceptacji   aż   pewnego   dnia,   ku   jego 
zdumieniu, stały się słowami sympatii i ... miłości. 
Nadszedł dzień, w którym był zdolny objąć ramieniem swoją ślepotę i powiedzieć jej: 
"Kocham cię". 
I tego dnia zobaczyłem, że znowu się uśmiechnął. A jaki słodki był ten uśmiech!
 
Naturalnie, stracił wzrok na zawsze. 
Ale jak piękna stała się jego twarz! 
Dużo piękniejsza niż była, nim przyszła żyć z nim ślepota. 
  
  
NIE ZMIENIAJ SIĘ 
  
Przez całe lata byłem neurotykiem. Typem zgorzkniałym, przygnębionym i egoistą. 
Wszyscy ciągle mi mówili, żebym się zmienił. I nie przestawali przypominać mi, jak 
bardzo byłem neurotykiem. 
A ja się obrażałem, choć zgadzałem się z nimi. 
I chciałem się zmienić, ale nie potrafiłem, mimo wielu wysiłków. 
Najgorsze było to, że mój przyjaciel nie przestawał wypominać mi neurotycznego 
stanu, w którym trwałem. I również podkreślał konieczność zmiany. 
Także z nim się zgadzałem i nie mogłem się na niego obrażać. 
Ale skutek był taki, że czułem się jakby bezsilny i jakby skrępowany. 
Aż pewnego dnia przyjaciel powiedział mi: 

background image

- Nie zmieniaj się. Bądź jaki jesteś. Tak naprawdę to nie ważne, czy się zmienisz, czy 
nie. Kocham cię jakim jesteś i nie mogę przestać cię kochać. 
Te słowa zabrzmiały w moich uszach jak muzyka: "Nie zmieniaj się. Nie zmieniaj się. 
Nie zmieniaj się... Kocham cię... " 
Wtedy się uspokoiłem. I poczułem, że żyję. 
I, co za cud, zmieniłem się! 
  
Teraz wiem, że w rzeczywistości nie mogłem się zmienić aż do spotkania kogoś, kto 
by mnie kochał, bez względu na to, czy się zmienię, czy nie. 
Czy ty tak mnie kochasz, Boże? 
  
  
MÓJ PRZYJACIEL 
  
Malik, syn Dinara, wielce się zmartwił z powodu swobodnych obyczajów swawolnego 
młodzieńca, który mieszkał w sąsiednim domu. 
Jednak   przez   długi   czas   nie   odzywał   się   w   nadziei,   że   ktoś   wreszcie   będzie 
interweniował. 
Ale kiedy zachowanie młodzieńca stało się absolutnie nieznośne, Malik udał się do 
niego i poprosił, by zmienił swój sposób bycia. 
Z całym spokojem młodzieniec poinformował Malika, że jest protegowanym sułtana i 
dlatego nikt nie może mu zabronić żyć jak mu się podoba. 
Malik rzekł: 
- Osobiście poskarżę się. 
Młody człowiek odpowiedział: 
- Na nic się to nie zda, gdyż sułtan nigdy nie zmieni zdanie o mnie. 
- W takim razie powiem o Tobie stwórcy odparł Malik. 
- Najwyższy stwórca - rzekł młodzieniec - jest zbyt miłosierny, aby mi coś wyrzucać. 
Malik poczuł się bezradny i zostawił młodzieńca samemu sobie. 
Ale   niedługo   reputacja   młodzieńca   stała   się   tak   zła,   że   spotkała   się   z   ogólnym 
oburzeniem. 
Malik postanowił wtedy spróbować go upomnieć. 
Jednak kiedy kierował się ku domowi młodzieńca, usłyszał głos, który mówił: 
- Zostaw w spokoju mojego przyjaciela. Jest pod moją opieką. 
Malik   zmieszał   się   ogromnie   i   gdy   stanął   przed   młodzieńcem,   nie   wiedział   co 
powiedzieć. 
Młody człowiek zapytał: 
- Po coś przyszedł? 
Malik odpowiedział: 
- Szedłem cię upomnieć, ale gdy skierowałem się tutaj, jakiś głos powiedział mi, bym 
cię zostawił w spokoju, bo jesteś pod jego opieką. 
Twarz młodzieńca zmieniła się. 
- Naprawdę, nazwał mnie swoim przyjacielem? - zapytał. 
Ale Malik już odszedł. 
Po latach Malik spotkał się z nim w Mekce. 
Słowa Głosu wywarły na nim takie wrażenie, że zostawił co miał i stał się wędrownym 
żebrakiem.   Przyszedłem   tutaj   szukać   mojego   Przyjaciela   powiedział   do   Malika   i 
umarł. 
  
Bóg przyjacielem grzeszników? 

background image

Podobne twierdzenie jest tyle ryzykowne, ile prawdziwe. 
Zastosowałem je do siebie, kiedy przy pewnej okazji powiedziałem: "Bóg jest zbyt 
miłosierny, aby mi coś wyrzucać". W tym momencie usłyszałem Dobrą Nowinę po 
raz pierwszy w życiu. 
  
  
ARABSKI KATECHUMEN 
  
Arabski mistrz Jalall ud-Din Rumbi lubił opowiadać następująca historię: 
Pewnego dnia prorok Mahomet przewodniczył modlitwie porannej w meczecie. 
Wśród   wielu   ludzi   modlących   się   z   prorokiem   znajdował   się   też   pewien   Arab, 
katechumen. 
Mahomet rozpoczął czytać Koran recytując werset, w którym  faraon twierdzi:  "Ja 
jestem twoim prawdziwym Bogiem". 
Słysząc to młody katechumen poczuł taki gniew, że przerwał milczenie i krzyknął: 
- A to pyszałek, skurwysyn! 
Prorok nic nie powiedział, ale gdy skończył się modlić, inni zaczęli upominać Araba: 
- Nie wstyd ci? Twoja modlitwa na pewno ubliża Bogu, bo nie dosyć, że przerwałeś 
Święte milczenie modlitwy, to jeszcze użyłeś wulgarnych słów w obecności proroka 
Boga. 
Biedny Arab zarumienił się ze wstydu i zaczął drżeć ze strachu, aż tu Gabriel ukazał 
się prorokowi i rzekł: 
- Bóg posyła ci pozdrowienia i pragnie, byś kazał tym ludziom przestać napastować 
tego prostego Araba; w rzeczywistości jego szczere zaklęcie poruszyło serce Boga 
bardziej niż święte modlitwy wielu innych. 
  
Gdy się modlimy, Bóg patrzy na nasze serca, a nie na formę naszych słów.


Document Outline