background image

SLAVE BOY 

 

Evangeline Anderson 

www.loose-id.com

 

 

 

 

Tłumaczenie: GeDeTe 

background image

UWAGA!!! 

Książka zawiera dokładne opisy scen seksu oraz wulgarny język mogące być uznane za 
nieprzyzwoite  i  obraźliwe  przez  niektórych  czytelników.  Przeznaczona  jest  tylko  i 
wyłącznie dla osób pełnoletnich. 

 

Historia zawarta w tej książce jest fikcją. Niektóre wydarzenia mogą sprawiać wrażenie 
odwołania  do  aktualnych  lub  historyczny  zdarzeń,  istniejących  miejsc,  nazw  i  postaci 
jednak wszystkie są całkowicie fikcyjne i stanowią wytwór wyobraźni autorki. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

Rozdział pierwszy 

 

 

 

-  Ah,  Mistrzu  Haven,  jestem  niezmiernie  szczęśliwy,  że  w  końcu  tu  jesteś.  - 

ambasador  Gowany  skłonił  się  głęboko,  jego  owłosiona  głowa  i  jasne  turkusowe  oczy 
znikły na chwilę, kiedy wyszedł z obrębu ekranu.  

 

-  Jako  Sługa  Światła  jestem zaszczycony  mogąc pomóc  w  waszych  pokojowych 

negocjacjach.  -  Mistrz  D’Lon  Haven,  najbardziej  szanowany  mediator  w  Zakonie 
Światła  ukłonił  się  także  głęboko  nad  panelem  kontrolnym  tak,  że  koniec  jego 
kruczoczarnych włosów prawie otarł się o panel kontrolny pojazdu. 

 

Zakon, którego był przedstawicielem był wiekowy, a jego członkowie byli bardzo 

szanowani, zarówno ze  względu  na  ich ogromne i niezwykłe moce umysłowe jak i ich 
zaangażowanie w sprawy pokoju i jedności świata, jako całości. Długa nauka rzemiosła 
i  rygorystyczne  fizyczne  i  psychiczne  metody  treningu  używane  w  Zakonie  Światła 
oznaczały, że nie wszyscy, którzy znaleźli azyl w jego ścianach byli  w stanie osiągnąć 
tytuł  mistrza  albo  mistrzyni.  Ze  względu  na  to,  że  większość  wysoko 
wykwalifikowanych mediatorów, uzdrowicieli i wszelkich uczonych we  wszechświecie 
pochodziło  z  Zakony,  nigdy  nie  brakowało  kandydatów  pożądających  pozycji 
nowicjuszy, które była dostępna każdego ziemskiego roku.  

 

Haven  był  Sługą  Światła  albo  Niosącym  Światło,  jak  czasami  ich  nazywano, 

przez większość swojego życia. Został znaleziony w trakcie poszukiwania uzdolnionych 
jako  młode  dziecko  i  zaczął  swój  trening  w  Zakonie  w  wieku  dziesięciu  lat,  obecnie 
miał  koło  trzydziestu  dwóch.  Jego  szerokie  ramiona  i  muskularna  postura  pod 
standardowym uniformem Zakonu składający się z przewiewnej bladoniebieskiej tuniki 
i  dopasowanych  czarnych  spodni  były  dowodem,  że  jego  trening  nie  był  ograniczony 
jedynie  do  dyplomacji.  Słudzy  Światła  usiłowali  nieść  pokój  i  harmonię  gdziekolwiek 
byli, ale jeżeli fizyczne działanie było potrzebne, byli oni gotowi i zdolni zmierzyć się z 
zadaniem. 

 

Podczas  wymiany  uprzejmości  z  ambasadorem  Gowany,  Haven  skanował 

przestrzeń  wokół  ich  statku,  obserwując  szybko  zbliżającego  się  Triberioński  statek 
wojenny. Jago głębokie niebieskie oczy zwęziły się a duże dłonie zacisnęły się na lasce, 
kiedy zobaczył olbrzymi groźnie wyglądający statek zbliżający się szybko od strony ich 
prawej  burty.  To  nie  były  kolejne  negocjacje  o  szlaki  handlowe  czy  zmniejszenie  cła 
albo podatku na towary i usługi. To był szczyt pokojowy – ostatnia szansa, aby uniknąć 
rozlewu krwi i bezsensownej wojny. 

 

Tiberioński cesarz, Rudgez Czwarty był gotowy zniszczyć miłującą pokój planetę 

Gow  gi  Nef  i  zabić  każdego  Golańskiego  mężczyznę,  kobietę  i  dziecko.  I  na  dodatek 
Tiberioński cesarz miał podobno doznać, prawdziwej albo wymyślonej, obrazy podczas 
rutynowego handlu z nieszczęsnymi Gowanami. 

background image

 

-  Mistrzu, wiem, że jesteśmy prawie w zasięgu, ale chciałbym...oh,  wybacz mi – 

łagodny  głos z  tyłu  przerwał  rozmowę  Havena. Odwrócił  się, aby spojrzeć na swojego 
ucznia,  Wrena,  stojącego  za  nim,  wyraźnie  odświeżonego  po  dźwiękowym  prysznicu, 
ponieważ był ubrany jedynie w ręcznik. 

 

Obdarzywszy  młodego  groźnym  spojrzeniem,  Haven  odwrócił  się  powrotem  do 

ekranu  i  grubego,  futrzanego  Gowańskiego  ambasadora  ubranego  w  wymyślną  złotą 
szatę, aby go przeprosić. 

 

- Proszę wybaczyć przerwę Ambasadorze – powiedział gładko – i mówić dalej. 

 

-  Nie ma, za co, nie  ma, za co. – Ambasador spoglądając przez ekran, chwilowo 

skupił  swa  uwagę  na  smukłej  atletycznej  figurze  Wrena,  białym  ręczniku  nisko 
owiniętym  wokół  jego  wąskich  bioder  i  blado  złotej  skórze  nadal  pokrytej  kroplami 
wody.  –  Wprost  przeciwnie,  Mistrzu  Hazenie,  jestem  zarówno  zadowolony  jak  i 
uspokojony ze zabrałeś swojego niewolnika ze sobą. 

 

- Słucham? – Haven uderzył lekko swój głośnik i zmarszczył brwi – Przepraszam 

Ambasadorze,  co  Pan  powiedział?  Myślę,  że  mój  uniwersalny  translator  musiał  coś 
przekręcić. 

 

-  Powiedziałem  -  Ambasador  krzykną,  jakby  podnosząc  głos  chciał  uczynić 

znaczenie  swoich  słów  jaśniejsze  -  Jestem  zadowolony,  że  przywozisz  stosownie 
pożądanego niewolnika ze sobą, tak jak życzyłem sobie w mojej ostatniej transmisji. 

 

Haven zamyślony podrapał swoją czystą i starannie przystrzyżoną kozią bródkę  i 

wąsy. 

 

- To  możliwe, że Twoja transmisja została zagmatwana w trakcie szyfrowania.  – 

powiedział  Golańskiemu  ambasadorowi  –  ale ja  zrozumiałem po  prostu, że oczekujesz 
ode  mnie  że  przywiozę  towarzysza.  Co  uczyniłem  –  to  jest  Wren  mój  uczeń.  Jest 
terminatorem w Zakonie Światła – skiną na Wrena, który skłonił się głęboko, ochlapując 
zimnymi  kroplami  wody  ze  swoich  ciągle  mokrych  włosów  tył  pleców  Havena  za 
monitorem. 

 

-  Nie,  nie,  nie!  –  Spiczaste  brązowe  uszy  położyły  się  płasko  na  jego  okrągłej 

włochatej  głowie  z  widocznym  zdenerwowaniem.  –  To  nie  to,  co  powiedziałem! 
Specjalnie  poprosiłem  abyś  zabrał  niewolnika  do  służenia  podczas  negocjacji.  To 
kwestia Tiberiońskiej etykiety!  Wszystkie  osoby o wysokiej randze w  ich społeczności 
mają jednego, i pojawienie się przed Rudgezem Czwartym bez niego byłoby obrazą. 

 

- Założyłem, że chcesz abym przyprowadził towarzysza ma państwowy obiad i to 

wszystko. – Haven powiedział gładko, jedną ręką wycierając krople wody ze swojej szyi 
– ale ja zrozumiałem, że Triberiończycy kładą szczególny nacisk na protokół i symbole 
rangi. 

 

-  Czy  zrozumiesz,  że  moja  planeta  zostanie  całkowicie  zniszczona,  jeżeli  ty 

okażesz  Tiberiońskiemu  cesarzowi  obrazę.  –  wykrztusił  ambasador.  Jego  duże 
niebiesko-zielone oczy zwęziły się do szparek a jego wąsy drgały ze zdenerwowania. – 

background image

Zauważ – kontynuował, zrobił  krok do tyłu od monitora odsłaniając  Golańską kobietę, 
która  stała  za  min.  Tak  jak  Gowański  ambasador  miała  duże  kryształowe  oczy, 
szpiczaste uszy na czubku głowy i futro pokrywające jej całe ciało. W jej wypadku futro 
było wygolone  jak Haven przypuszczał w  we  wzór o znaczeniu erotycznym, wokół jej 
małych sprężystych piersi i wrażliwych miejscach pomiędzy jej udami. 

 

-  Twoja  niewolnica  jak  przypuszczam.  –  powiedział  neutralnie,  kiedy  Golański 

ambasador wrócił na ekran. 

 

-  Oczywiście,  że  nie  –  Ambasador  odpowiedział  naburmuszony  –  My 

Gowańczycy  nie  aprobujemy  sprzedawania  innych  czujących  gatunków  –  to  jest 
wstrętne. To jest Ylla - jest ona kurtyzaną specjalnie trenowana w dobrym zachowaniu i 
gracji. Towarzyszy mi, jako moja niewolnica, aby zadowolić Tiberiońskie barbarzyńskie 
wymagania. 

 

-  Pozdrowienia,  Sługo  Światła  –  erotycznie  wygolona  kurtyzana/niewolnica 

ukłoniła się skromnie i uśmiechnęła się pokazując maleńkie, ostre białe zęby. 

 

-  Wiec,  ten  problem  jest  prosty  do  rozwiązania  –  Wren  uśmiechną  się  i  położył 

rękę na szerokim ramieniem Havena – Po prostu ja będę udawał twojego niewolnika tak 
jak Ylla udaje niewolnicę Ambasadora, Mistrzu. 

 

- To może nie być wcale takie proste – Haven zmarszczył brwi i potrząsną głową 

Nie proponuj tego dopóki nie zrozumiesz zadania, jakie podejmujesz, Uczniu” przesłał 
przez  prywatne  połączenie  umysłów,  które  mistrzowie  i  nowicjusze  dzielili  podczas 
współpracy. Ale było za późno – Golański ambasador zaakceptował już ten pomysł. 

 

-  Jak  dla  mnie  do  doskonałe  rozwiązanie  –  Ambasador  był  ponownie 

uśmiechnięty i prezentował własne ostre białe zęby kiwając popierająco głową. 

 

Haven zmarszczył brwi. 

 

- Ambasadorze, proszę wybacz nam na moment, mam kilka spraw do załatwienia. 

Odezwę się do Pana jak tylko zadokujemy do Tiberiońskiego statku. 

 

-  Oczywiście  –  Golański  ambasador  ponownie  ukłonił  się  głęboko,  jego  bogata 

szata  zaszeleściła  przy  ruchu  a  obraz  złożył  się  do  małej  białej  kropki  w  środkowej 
części ekranu, kiedy Haven przerwał transmisję. Zanim zdołał wymówić, chociaż jedno 
słowo, Wren staną przodem do niego patrząc z determinacja w jego szeroko rozstawione 
bursztynowe oczy. 

 

- Mistrzu poradzę sobie z tym. 

 

Haven westchną i przejechał ręką po swoich kruczoczarnych włosach. 

 

- Jak możesz wiedzieć, że sobie poradzisz, Uczniu, skoro nie wiesz, z czym masz 

sobie  poradzić?  Czy  wiesz,  jakie  są  obowiązki  niewolnika  zgodne  z  Tiberiońskimi 
obyczajami? 

 

Wren  z  gracją  wzruszył  ramionami.  Nigdy  nie  osiągną  wzrostu  ani  rozmiaru 

Hazena,  ale  miał  budowę  szczupłego  pływaka  z  delikatnie  zaznaczonymi  mięśniami  i 

background image

gładką  opaloną  na  złoto  skórą,  która  podkreślała  oczy,  które  przemieszczały  się  przy 
każdym ruch. Jego jasno brązowe włosy były krótkie, pocierał o nie ręką, kiedy mówił. 

 

-  To  prawdopodobne,  co  mówisz  Mistrzu,  -  zajmowanie  się  państwowym 

obiadem, podawanie do stołu – uśmiechną się szeroko – nic, czego bym do tej pory nie 
robił. 

 

-  Bezwartościowy  żółtodziób  –  Haven  potrząsną głową,  dotknięty jego słowami. 

W przeszłości mógł chwycić Wrena i przyłożyć mu swoją dużą dłonią przez jego złoto 
brązowy czub z włosów albo uderzyć go tyłek. Później, codzienne kontakty, które stały 
się próbą ich współpracy, od  kiedy  wziął Wrena, jako swojego Ucznia niemalże cztery 
lata wcześniej przerodziły się w przyjaźń, która była bliższa niż się mogło wydawać... z 
jakiegoś  powodu  niebezpiecznie  bliska.  Źle.  Wiec  zadowolił  się  wracając  do  szeroko 
uśmiechniętego młodego mężczyzny trzymając ręce twardo skrzyżowane na piersi.  

 

-  Wiem,  jaka  jest  stawka  –  kontynuował  Wren  –  I  wiem,  że  byłeś  przeciwny 

zabrania  mnie  na  tą  misję  z  powodu  niebezpieczeństwa,  ale  Mistrzu,  nie  możesz  mnie 
traktować  wiecznie  jak  dziecko.  Mam  prawie  dwadzieścia  dwa  lata  –  byłeś  w  tym 
samym  wieku,  kiedy  mnie  uratowałeś.  Kiedy  kupiłeś  mnie  za  dziewięćdziesiąt  pięć 
kredytów i bochenek owocowego chleba. Pamiętasz? 

 

-  Czy  pamiętam?  Haven  westchną  i  spojrzał  na  smukłego  młodego  mężczyznę 

stojącego  przed  nim  zastanawiając  się  jak  Wren  tak  szybko  dorósł.  –  Jak  mógłbym 
zapomnieć? 

 

 

* * * 

 

 

 

To  była  pierwsza  prawdziwa  misja  Havena  jako  Sługi  Światła.  Przeszedł  swoją 

próbę  zaledwie  tydzień  wcześniej  i  jego  Mistrz,  Serin,  wypuścił  go  z  własnym 
błogosławieństwem.  Być  wysłanym  samotnie  we  wszechświata,  aby  służyć  żywemu 
Światłu, które otacza i ogarnia wszystkie rzeczy było ekscytującym doświadczeniem dla 
młodego człowieka.  Ale  Haven miał poważną, troskliwą naturę, która nie była skłonna 
do pochopnych działań i nie miał żadnych intencji, aby złamać jakąkolwiek regułę albo 
robić  coś  niezwykłego.  Planował  pojechać  i  szybko  zakończyć  swoją  misję  zgodnie  z 
przepisami – tak było zanim zobaczył obdartego młodego niewolnika pochylonego nad 
rannym ptakiem w wąskiej uliczce targu, który pokazywał mu Regeliański poseł.  

 

Haven  sądził,  że  byli  na  rynku,  aby  spróbować  trochę  lokalnych  potraw. 

Powietrze  było  pełne  egzotycznych  przypraw  i  krzyczących  sprzedawców 
zachwalających  swój  towar.  W  ręku  miał  świeży,  gorący  bochenek  lokalnego 
owocowego chleba z chrupiącą brązową skórką i kruchym środkiem z blado różowymi 

background image

jagodami,  który  zamierzał  zjeść  na  obiad.  Regaliońskie  podwójne  słońce  grzało  go  w 
głowę i chciał się schować w cieniu pobliskiej wąskiej alejki. 

 

Ale  wąska  kamienna  szczelina  ofiarowywała  więcej  niż  tylko  wytchnienia  od 

światła  słonecznego.  Mieszankę  niewolników  klęczących  i  opierających  się  o  szorstki 
szary kamień – w większości wyglądające na zmęczone kobiety z obrożami wokół szyi 
trzymających  je  przed  ucieczką,  chociaż  nikt  z  nich  nie  wyglądał  jakby  miał  energię, 
aby próbować uciec. 

 

To  jednak  nie  kobiety  wpadły  Havenowi  w  oczy.  W  dole  alejki  znajdował  się 

samotny chłopiec  wyglądający  na około 10  lat, chociaż mógł być starszy  i  niski jak  na 
swój wiek. Było w nim coś niezwykłego – coś przyciągało Havena, coś, co tylko mógł 
czuć dzięki latom treningu. 

 

-  Nie  ma  tu  nic  ciekawego  do  oglądania,  Niosący  Światło  –  mrukną  posłaniec, 

nerwowy  stary  mężczyzna  z  cienkimi  szarymi  włosami  próbując  ruszyć  dalej.  Ale 
Haven opierał się uprzejmie szarpiąc jego długi rękaw. 

 

-  Będę  za  chwilę-  powiedział  niewygodnemu  posłańcowi,  który  był  oczywiście 

bardziej przyzwyczajony do uprzejmości Regeliańskiego dworu niż brudnej ulicy. 

 

Idąc  na  koniec  alei  gdzie  przykucną  chłopiec  obserwował  cicho  sceny,  które 

rozgrywały  się  dookoła.  Chłopiec  ubrany  w  obszarpaną,  za  dużą  bluzę  miał  splatane 
brązowo-złote włosy był pochłonięty oglądaniem małego rannego ptaka, który trzepotał 
skrzydłami  wzbijając  dookoła  kurz  nie  zauważył  nawet  obecności  Havena.  Ptak  miał 
nakrapiane brązowe pióra i brązowy brzuch – jeden z Rigeliańskich ptaków, które były 
powszechne  jak  kurz  na  pustyni.  Jedno  maleńkie  skrzydło  -  prawe-  było  uszkodzone. 
Dzięki  żywemu  Światłu  Haven  mógł  czuć  ból  jakby  igły  kłującej  skórę  na  swoim 
prawym ramieniu, dokładnie tam gdzie ptak był zraniony. 

 

-  Już  wszystko  dobrze  –  powiedział  półgłosem  chłopiec-  Już  dobrze,  mały 

ptaszku.  –  wyciągną  ostrożnie  rękę,  podniósł  szarpiącego  się  ptaszka  swoimi  małymi 
rękoma robiąc mu schronienie ze swoich palców. 

 

Havena  zdziwiło,  że  ptak  przestał  się  szamotać  i  siedział  spokojnie  w  dłoniach 

chłopca.  Wstrzymał  oddech,  zastanawiając  się,  co  nastąpi  dalej.  Większość  chłopców 
skończyłaby  cierpienie  zwierzęcia  i  prawdopodobnie  w  nie  bardzo  ludzki  sposób.  Ale 
ten  mały  niewolnik  był  inny,  Haven  mógł  wyczuć  to,  kiedy  obserwował  go  wąska 
uliczka zafalowała, co tylko on mógł wyczuć. 

 

-  Zaraz  będzie lepiej –  szepną chłopiec.  Haven zdziwił się,  kiedy  żyjące Światło 

wypłynęło  z  chłopca  jak  promień  słońca  przez  czystą  taflę  szkła.  Nagły  skok  leczącej 
mocy był tak czysty i słodki. Haven patrzył jak chłopiec powoli otwiera ręce. 

 

Ptak  siedzący  na  rozłożonych  dłoniach  chłopca  wyglądał  zupełnie  inaczej. 

Chłopiec  sprawdził  czy  jego  skrzydło  jest  zdrowe.  Ból  w  ramieniu  Havena  ustał,  ale 
zastąpiło  go  inne  uczucie  od  małego  zwierzątka  –  radość  bijąca  jak  promień  słońca. 
Wstrzymał oddech, kiedy ptak rozłożył skrzydła i piszcząc radośnie wzleciał do nieba. 

background image

 

Chłopiec odwrócił się ostrożnie osłaniając, aby zobaczyć,  kto pochylając się nad 

nim. 

 

-  Cześć  Mały.-  Haven  przykucną  obok  niego  w  alejce  i  posłał  mu  przyjazny 

uśmiech, który chłopiec nieśmiało odwzajemnił. 

 

-  Witaj –  odpowiedział. Na  jego szyi  widniała  metalowa obroża, która na pewno 

sprawiała mu ból. Chłopiec miał tak niezwykły kolor oczu, jakiego Haven jeszcze nigdy 
nie  widział.  Ich  blady,  bursztynowy  kolor  przypominał  mu  złoty  ocena  na  Radiant, 
świecie gdzie mieścił się Zakon Światła.  

 

-  Widziałem,  co  zrobiłeś  dla  ptaszka  –  Haven  powiedział  do  chłopca  –  Często 

robisz takie rzeczy? 

 

Chłopiec wzruszył ramionami, obszarpany, brudny rękaw od jego bluzy poruszył 

się. 

 

- Nie wiem. Czasami. To go bolało, rozumie Pan? – spojrzał, na Havena błagalnie 

– Nie mogę znieść, kiedy ktoś cierpi. Staram się mu pomóc, jeżeli mogę. Ale proszę nie 
mów  Dungbarowi  -  to  nasz  właściciel.  –  Wskazał  brodą  na  koniec  alei  –  On  będzie 
wściekły  i  powie,  że  to  marnowanie  czasu  żeby  się  zajmować  zwierzętami.  –  Zgarbił 
plecy i zrobił smutną minę. – Jeśli mnie przyłapie zbije mnie. 

 

- To nigdy nie jest marnowanie czasu pomóc komuś cierpiącemu. – Haven mówił 

do niego łagodnie patrząc na chłopca z aprobata. Odczuwanie bólu innych było jednym 
z  wczesnych  sygnałów,  że  dziecko  było  wrażliwe  na  Światło  i  będzie  zdolne  używać 
jego mocy do czynienia dobra we wszechświecie. – Ile masz lat? – zapytał chłopca. 

 

Ten wzruszył ramionami ponownie. 

 

-  Dwanaście  lat,  chyba.  Wiem  tak,  ponieważ  Dungbar  powiedział,  że  jestem 

wystarczająco duży, aby  mnie sprzedać.  Nie tylko moje usta – mój tyłek także.  On ma 
specjalnych kupców na wszystko. 

 

- Rozumiem – Haven walczył, aby nie stracić kontroli nad napływającą złością po 

tym, co powiedział chłopiec.  –  Jak się  nazywasz? – zapytał starając  się  utrzymać swój 
głos niezmieniony. 

 

Chłopiec potrzasną głową. 

 

- Nie mam imienia. Dungbar woła na mnie po prosty chłopiec. 

 

-  Chłopiec,  hmm?  –  Haven  zmarszczył  brwi  –  Wiesz  jak  się  nazywa  ten  mały 

ptaszek, którego przed chwilą uleczyłeś? 

 

-  Pewnie  – chłopiec  skiną  potwierdzająco  – To  wren, Jest  ich  pełno  na  rynku.  – 

westchną – Czasami je obserwuję i także chciałbym umieć latać - odlecieć daleko stąd. 

 

- Więc, od tej chwili będę cię nazywał Wren. – Haven powiedział do chłopca – I 

mógłbyś odlecieć daleko stąd – jeżeli pójdziesz ze mną. Chciałbyś? 

 

Chłopiec spojrzał na niego z obawą. 

background image

 

- Wybacz panie poprzedni klienci mówili mi to samo. Ale po tym jak mnie użyli 

oddawali mnie z powrotem. 

 

Haven czuł jak jego serce wypełnia się bólem małego niewolnika. 

 

-  Tym  razem  tak  nie  będzie,  Wren.  –  obiecał  głaszcząc  jego  chudy  brudny 

policzek.  –  Nie  zamierzam  cię  wykorzystać.  Ale  zabiorę  cię  daleko  stąd  do  miejsca 
gdzie będziesz mógł być  wolny jak ptak, którego uleczyłeś. – Wstał  i poklepał chłopca 
po głowie. 

 

Dungbar,  jak  nazywał  go  Wren,  był  grubym,  łysym  mężczyzną  ze  złym 

charakterem. Stał na drugim końcu uliczki, grzebał w zębach zaostrzoną kością i czekał 
aż  podwójne  słońce  schowa  się,  aby  mógł  przenieść  swój  interes.  Haven  zignorował 
Rigeliańskiego przewodnika patrzącego ze wstrętem i podszedł bezpośrednio do niego. 

 

-  Ile  chcesz  za  tego  chłopca?  –  wskazał  na  drugi  koniec  alejki  gdzie  chłopiec 

nadal obserwował go niepewnym wzrokiem. 

 

Dungbar odwrócił się do  niego, jego gruby brzuch prawie otarł się płaski brzuch 

Havena w wąskiej alei. 

 

-  Możesz  kupić  jego  usta  za  pięć  kredytów  Niosący  Światło  –  powiedział,  jego 

małe  czarne  oczy  zabłysły  lekceważąco,  kiedy  spojrzał  na  rękaw  Havena  gdzie 
znajdował  się  symbol  Zakonu  Światła.  –  Ale  jego  tyłek  nie  jest  na  sprzedaż.  Mam 
znakomitego kupca, który chce dziewicę właśnie w jego wieku i zapłaci kupę kredytów 
za to. 

 

-  Nie  zrozumiałeś.-  Haven  czuł  złość  kotłująca  się  w  jego  wnętrzu  i  bardzo  się 

starał  ją  kontrolować.  Nie  mógł  zabić  tego  mężczyzny,  tak  jak  mógłby  tego  chcieć, 
Przysięga, którą składał, jako Sługa Światła zabraniała tego. Mógł tylko targować się o 
życie  tego  chłopca  i  mieć  nadzieję,  że  Światło  mu  pomoże.  –  Nie  chcę,  eh...  wynająć 
żadnej  części  jego  ciała  –  powiedział  do  grubego  mężczyzny  –  Chcę  go  kupić  całego. 
Wiec ile? 

 

-  Dwieście  kredytów  –  ale  chciwy  blask  w  małych  czarnych  oczkach  mówił 

Havenowi, że to dopiero początek licytacji. 

 

- Piętnaście – skontrował krzyżując ręce na piersiach i ściskając świeży bochenek 

owocowego chleba, o którym prawie zapomniał ze trzyma go w teku. 

 

- Sto – Odpowiedział Dungbar, jego oczy skierowały się na chleb trzymany przez 

Havena – Jest wart znacznie więcej – nie oddam go za mniej. 

 

Haven  czuł,  że  jego  serce  stanęło.  Miał  tylko  dziewięćdziesiąt  pięć  kredytów  na 

swoje nazwisko i te pieniądze były przeznaczone na zapłatę dla przewoźnika za powrót 
na Radiant. Mógł także pracować dla przewoźnika, aby zapłacić – każdy kapitan statku 
był  zadowolony  mając  na  pokładzie  Sługę  Światła,  ponieważ  potrafili  oni  naprawiać 
maszyny.  Wiedział  bardzo  dobrze,  że  Rada  Starszych  nie  będzie  zadowolona,  kiedy 
zobaczy go w świątyni z nowym rekrutem – praktycznie był za duży, aby zacząć trening 

background image

w  Zakonie  i  kto  nie  miał  formalnie  żadnego  wykształcenia.  Ale  Haven  musiał  mu 
pomoc – wiedział, że obdarty mały niewolnik, Wren był prawdziwym Sługą Światła – i 
Haven  byłby  przeklęty  gdyby  zostawił  do  tutaj  w  tej  wąskiej  kamiennej  alei  na 
zaściankowej planecie. 

 

- Dziewięćdziesiąt pięć kredytów – powiedział. I z nagłym natchnieniem dodał – 

Oraz  ten  Świeży  bochenek  owocowego  chleba,  ciągłe  gorący  z  piekarni.  –  Przeciąga 
bochenek pod  grubym nosem  mężczyzny  i  patrzył jak  oczy  Dungbara  rozszerzają się  i 
rozważa tą opcje. 

 

- Zgoda – warkną w końcu – Przyprowadź chłopca zdejmę mu obroże. I tak był za 

duży, aby go sprzedać. 

 

 

* * * 

 

 

 

I  w taki sposób za dziewięćdziesiąt pięć  kredytów i bochenek chleba,  który miła 

być  jego  obiadem  Haven  kupił  ludzką  istotę,  obdartego  małego  niewolnika  imieniem 
Wren i zabrał go do Zakonu Świątyni Światła. I tak jak przewidywał Rada starszych nie 
była  zachwycona  widząc chłopca,  który  był dwa  lata za  duży,  aby  zacząć trening  i  nie 
był  odnaleziony  podczas  formalnych  poszukiwań.  Ale  nie  mogli  zaprzeczyć,  że  Wren 
był  pełen  żywego  Światła  i  miał  olbrzymie  niewykorzystane  zdolności.  Kiedy  Haven 
opowiedział  o  ptaku,  którego  chłopiec  uzdrowił,  zgodzili  się,  aby  wziąć  go  pod 
warunkiem, że zostanie uczniem Havena, kiedy nadejdzie na to pora. 

 

Haven zgodził się na postanowienie rady – w czasie, kiedy on i Wren wracali na 

Radion  powstała  między  nimi  więź.  Patrzył  na  postępy  chłopca  podczas  treningów, 
pomagał  mu  po  godzinach,  kiedy  to  było  konieczne,  co  nie  było  zresztą  częste,  gdyż 
Wren  udowodnił,  że  jest  bardzo  inteligentny  i  szybko  się  uczy.  Kiedy  nadszedł  dzień 
osiemnastych urodzin  Wrena jego formalny trening skończył się,  Haven był dumny,  że 
będzie  jego  uczniem.  To  było  prawie  cztery  lata  temu  i  teraz  Wren  był  prawie  gotów, 
aby poddać się próbie, aby z ucznia stać się mistrzem. Był to jedyny powód, dla którego 
Haven  zgodził  się  zabrać  go  na  te  trudne  i  niebezpieczne  negocjacje  pomiędzy 
Gowańczykami i Tiberionami. Teraz jednak miał wątpliwości czy nie będzie żałował tej 
decyzji. 

 

Patrząc teraz na swojego ucznia, stojącego przed nim Haven zastanawiał się gdzie 

znikną ten  obszarpany niewolnik z szerokimi niezdecydowanymi  oczami.  Kiedy strach 
w jego oczach zamienił się na pewność siebie i jak tek chudy brudny chłopiec, którego 
Haven  uratował  z  wąskiej  kamiennej  alei  na  Rigel  Sześć  zmienił  się  w  tego smukłego 
młodego mężczyznę o jasno złotej skórze? 

background image

 

Ostatnio  zauważał  zmiany  w  swoim  Uczniu,  chociaż  powinien  zauważyć  je 

wcześniej. Przypuszczał, że to, dlatego że statek, którym lecieli był tak mały i zapchany, 
że  byli  zmuszeni  dzielić  kabinę  –  i  koję.  Podczas  powrotu  z  Rigel  Sześć,  Wren  spał 
obok  niego  każdej  nocy,  jego  kościste  kończyny  owijały  wie  wokół  dużego  ciepłego 
ciała Havena dla wygody i ciepła. To było lata temu, ale teraz, kiedy Wren odwracał się 
podczas snu i  owijał ramieniem nagi  tors  Mistrza, Haven  często uważał, że koniecznie 
musi wstać z łóżka i oczyścić umysł z nieodpowiednich myśli. 

 

Czasami zastanawiał się czy jego Uczeń ma pojecie o uczuciach, jakie wywołuje 

u swojego  Mistrza i  stwierdził, że raczej nie.  Wren był po  prostu młody  i nieostrożny, 
ignorował  wpływ,  jaki  miał  na  mężczyznę  prawie  dziesięć  lat  starszego.  Nawet,  jeśli 
różnica wieku miedzy nimi nie byłaby przeszkodą, fakt, że Haven był Mistrzem Wrena 
mogła  zniechęcać  do  każdej  myśli  o  związku  miedzy  nimi.  Zakon  Światła  surowo 
zabraniała  kontaktów  seksualnych  między  Mistrzami  i  Uczniami  z  oczywistych 
powodów  i  Haven  absolutnie  zgadzał  się  z  ta  polityką.  To  byłoby  złe  –  tragiczne 
nadużycie  jego  władzy  i  pozycji  –  zmuszanie  swojego  ucznia  do  kontaktów 
seksualnych,  nie  ważne  jak  pociągająco  Wren  wyglądał  stojąc  tam  mając  na  sobie 
jedynie ręcznik z kroplami wody ciągle lśniącymi na jego gładkiej, opalonej skórze. 

 

Mistrzu, o czym myślisz?” 

 

Wren  zaskoczył  go  używając  prywatnego  połączenia  zamiast  mówić  głośno. 

Haven podskoczył od łagodnego połączenia umysłów swojego Uczenia. Szybko osłonił 
swoje myśli i oczyścił umysł. 

 

-  Tak  tylko...  na  prawdę  dorosłeś  ostatnio,  Wren.  Nie  jesteś  już  obszarpanym 

małym niewolnikiem przestań wracać na Rigel Sześć. 

 

-  Nie,  Mistrzu,  jestem  już  pełnoletni  od  kilku  lat  -  lekki  tenor  Wrena  był  pełen 

sarkazmu. - Dlatego poradzę sobie z tym zadaniem – nie ważne jak będzie wymagające. 
- Upadł na kolana przed Havenem i złożył błagalnie ręce. 

 

-Wren, nie chcę cię narażać na niebezpieczeństwo - Haven  westchną i zmierzwił 

włosy  na  głowie  starając się ignorować światło poruszające się między  jego  nogami.  – 
Nie tylko fizycznym, ale umysłowym i emocjonalnym. Pamiętasz, kiedy znalazłem się. 
Nie  wydaje  ci  się,  że  udawanie  mojego  niewolnika  przywoła  z  powrotem... 
traumatyczne wspomnienia? 

 

Wren zaskoczony twardym stwierdzeniem. 

 

- Mam to już za sobą – ta część mojego życia skończyła się, kiedy zabrałeś mnie z 

Rigel  Sześć  i  skierowałeś  mnie  na  nową  ścieżkę.  –  Potem  ponownie  użył  połączenia  i 
błagał  „Proszę,  Mistrzu,  wiesz,  że  dam  rade  to  zrobić.  Będę  najlepszym  niewolnikiem, 
jakiego jeszcze Tiberioni nigdy nie widzieli
”. Szczupłe ręce na udach Havena przesunęły 
się do góry niebezpiecznie zbliżając się do miejsca gdzie jego penis był niespodziewanie 
obrzmiały  w  jego  obcisłych  czarnych  spodniach.  „Wiem  jak  zagrać  tę  rolę  –  jak  być 
posłusznym
”  Dodał  Wren.  Wysłał  szybki  obraz  siebie  klęczącego  kompletnie  nago  z 

background image

nisko  pochyloną  głową  i  swoimi  ramionami  założonymi  za  plecy  prze  połączenie 
umysłów. 

 

-  Boże!  –  Haven  podskoczył  niespodziewanie,  czując  jak  jego  męskość  prawie 

rozsadza mu spodnie. 

 

-  Mistrzu?  –  Wren przypadkowo spojrzał  na niego,  jego zawstydzenie  zmieszało 

się z zakłopotanym ruchem Havena. – Jest jakiś problem? – zapytał. 

Tak, jest problem. Myślę, że całkiem dosadnie to ujęłoś.” Haven był ostrożny nie 

wysyłając  wszystkich  myśli  przez  połączenie.  Nie  było  sensu  niepokoić  i  przerażać 
Ucznia swoimi niechcianymi uczuciami. Nagle podją decyzję. 

 

-  Dobrze  –  zmarszczył  brwi  –  Możesz  udawać  mojego  niewolnika.  Ale  Światło 

nam  nie pomoże, jeżeli negocjacje nie  pójdą  gładko.  Tiberioni tylko  szukają pretekstu, 
aby zdmuchną Gowańczyków z nieba. 

 

- Wiem, że to poważna sytuacja Mistrzu – powiedział Wren poważnie – I obiecuję 

ci, że możesz na mnie liczyć, dyrygować mną w sposób zgodny ze Światłem. 

 

Haven czuł, że jego zmarszczone brwi topnieją. Dotarł do niego dźwięk słów jego 

ucznia zza zimnego umysłowego pokładu. Przytulił go delikatnie. 

 

-  Wiem  to,  Wren.  Jestem  z  ciebie  dumny  i  chce  abyś  wiedział,  że  ci  ufam.  Nie 

ważne  jak  trudne  będą  te  negocjacje  wiem,  że  przetrwamy  je  razem.  A  teraz  idź  się 
ubierz.  –  Skiną  głową  na  miękki  ręcznik  dookoła  bioder  Wrena,  który  osuną  się 
niebezpiecznie nisko. 

 

-  Tak  Mistrzu  –  Wren  odwrócił  się,  pokazując  swoje  plecy,  z  krzyżującymi  się 

delikatnymi  białymi  liniami.  Blizny  przypominały  o  jego  ciężkim  dzieciństwie  jako 
niewolnik  na  Rigel  Sześć.  Zakłopotany  Haven  patrzył  za  nim,  zastanawiając  się  jak 
czuje się jego młody uczeń wracając do przeszłości.