background image

Stephanie Bond

Nic gorszego się nie zdarzy

(Naughty or Nice)

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Fryzjerka wzięła w palce pasmo ciemnych włosów Cindy Warren i uniosła je 

do góry. 

– Czy na pewno chce pani to zrobić? – zapytała, trzymając nożyczki tuż przy 

głowie swojej klientki. 

Cindy przygryzła wargę. Długie włosy są prostsze w pielęgnacji. Łatwiej 

dają się układać. Nie mówiąc już o tym, podpowiadał głos rozsądku, że zawsze 

można się za nimi schować. 

W tej samej chwili rozległo się znaczące chrząknięcie. To Jerry, ciemnoskóry 

stary   fryzjer,   a   właściwie   chodząca   instytucja   w   hotelu   Pod   Kryształowym 

Pająkiem, wyraził swój pogląd na sprawę. Potem ostentacyjnie naciągnął czapkę 

Świętego Mikołaja na łysą głowę i zajął się siedzącym w fotelu klientem. Jerry 

bowiem kategorycznie odmawiał marnowania własnego talentu i nie zajmował 

się kobiecymi fryzurami. 

Przecież   to   moje   włosy!   pomyślała   Cindy   i   zerkając   na   identyfikator 

fryzjerki, spytała:

– Jak długo pracuje pani w naszym salonie, Beo?

– Trzy... Nie. Cztery dni, wliczając w to dzisiejszy. Dopiero dwa tygodnie 

temu skończyłam szkołę, proszę pani. 

Cindy przełknęła informację w milczeniu. Wyprostowała się tylko i kątem 

oka   patrzyła,   jak   Jerry   –   także   bez   słowa   –   odwraca   fotel,   żeby   od   przodu 

przyjrzeć się efektowi swojej pracy. 

– Najwyższy czas na zmianę – mruknęła nie wiadomo do kogo. – W moim 

wieku nie wypada już nosić długich, prostych włosów. No, chyba, że jest się 

piosenkarką country. 

– Zawsze można zanucić kilka taktów – zaproponował Jerry. 

– Dlaczego nie podobają się pani długie, proste włosy? – odezwał się klient 

Jerry’ego. 

background image

Cindy spojrzała na jego odbicie w lustrze i na moment zaparło jej dech w 

piersiach. W fotelu obok siedział wysoki mężczyzna o jasnoniebieskich oczach i 

wydatnym nosie i patrzył na nią z lekko złośliwym uśmiechem. Spod popielatej 

peleryny,   którą   był   owinięty,   wystawały   długie   kończyny,   osłonięte 

nieskazitelnie   odprasowanymi   nogawkami   spodni.   Ciemne,   kręcone   włosy 

dzięki kunsztowi Jerry’ego przylegały mu ciasno do głowy. Przystojniak, uznała 

Cindy. 

– Słucham? – wyjąkała. 

– Spytałem, czego pani chce od długich, prostych włosów? – odparł. 

Cindy   nastroszyła   się.   Sprawiło   to   zarówno   jego   bezceremonialne 

zachowanie, jak i chęć zduszenia dreszczu erotycznej emocji, o którą nigdy by 

siebie nie podejrzewała. 

– Nie chcę wyglądać jak licealistka. – Wzruszyła ramionami. 

– Większość kobiet skakałaby z zachwytu. 

– Być może. Mnie to nie dotyczy – rzuciła ostro, coraz bardziej zirytowana 

reakcją swojego ciała. 

Jerry nachylił się do klienta i obwieścił scenicznym szeptem:

– Stara się zrobić dobre wrażenie. 

– Jerry! – rzuciła Cindy ostrzegawczym tonem. 

– Jasne, rozumiem. – Przystojniak ze zrozumieniem pokiwał głową do lustra. 

– Mężczyzna?

– Tak. – Jerry zdjął z niego pelerynę i dokładnie strzepał z niej włosy. 

– Jerry, dość tego!

– Sympatia?

– Nie. – Jerry pokręcił głową ze smutkiem. – Panna Cindy nie ma czasu na 

randki. Dzień i noc pracuje. 

– Dzień i noc!? – Mężczyzna jęknął ze współczuciem. – W takim razie, na 

kim to stara się zrobić dobre wrażenie?

– Na pewnym facecie z centrali. – Jeny westchnął i małą szczoteczką zaczął 

background image

omiatać mu kark i śnieżnobiałą, wizytową koszulę. 

– Jerry! Nigdy w życiu nie zrobiłam na nikim dobrego wrażenia! – W tej 

samej chwili Cindy zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała. – Miałam na 

myśli to, że nigdy nie starałam się robić na kimś dobrego wrażenia!

Stary fryzjer zignorował jej słowa. 

– W przyszłym tygodniu przyjeżdża tu tajny agent z centrali. Będzie nas 

sprawdzać. I naturalnie, pannę Cindy też. 

– Z jakich powodów, poza oczywistymi – mężczyzna znacząco prześlizgnął 

się wzrokiem po sylwetce Cindy – miałby ktoś sprawdzać tę panią?

– Bo – Jerry kiwnął głową w kierunku przedmiotu ich rozmowy – to ona 

prowadzi cały ten cyrk. 

–   Naprawdę?   –   Ostatnia   wiadomość   najwyraźniej   zrobiła   na   tamtym 

wrażenie. 

– Naprawdę! – warknęła Cindy, omal nie zabijając wzrokiem Jerry’ego. 

– Proszę pani – wtrąciła się Bea drżącym głosem, – Niech pani tego nie robi. 

– Mężczyzna, kładąc ręce na miękkich oparciach fotela, wychylił się w przód. 

Cindy   czuła   rosnącą   irytację.  Ale   dlaczego   ma   się   przejmować   opiniami 

zupełnie obcych facetów!

–   Gdyby   to   zależało   od   mężczyzn   –   prychnęła   –   to   wszystkie   kobiety 

obowiązkowo musiałyby mieć włosy do kolan. 

Klient Jerry’ego podniósł palec do góry. 

– Ja wolałbym do kostek, a ty, Jer?

– Święte słowa. 

– Proszę pani! – błagała Bea. – Mdleją mi ręce. Cindy wyprostowała się, 

uniosła głowę i obwieściła:

– Niech pani tnie. Zrobię sobie prezent świąteczny przed czasem. 

–   Kara  za   to,   że  było   się   niegrzecznym,   tak?  –   Przystojniak  zwrócił   się 

znowu do Jerry’ego. 

– Kara za to, że było się zbyt miłym – sprostował fryzjer. Cindy miała dosyć 

background image

tej konwersacji. Parsknęła ze złością i skinęła na fryzjerkę. 

– Proszę ciąć. 

–   Niech   pani   nie   słucha!   –   Mężczyzna   z   determinacją   próbował 

przeciwstawić się nieuniknionemu. 

– Tniemy i już. Chcę być całkiem inna. Przystojniak zwrócił ku Jerry’emu 

pytające spojrzenie. 

– Czy z tą panią jest coś nie w porządku?

– Jest trochę impulsywna, i tyle. Bea przełknęła głośno ślinę. 

– Zostawię długość do ramion – oznajmiła i zamknęła oczy. Dopiero wtedy 

Cindy wpadła w popłoch. 

– Nie! – krzyknęła. 

Za późno. Dokładnie w tej samej chwili rozległ się szczęk nożyczek. Bea 

otworzyła oczy i z przerażeniem spoglądała na ponad trzydziestocentymetrowe 

pasmo ciemnych włosów, które trzymała w palcach. Jerry chrząknął z bólem, 

jego klient z niedowierzaniem zamrugał oczami, a Cindy, patrząc na opadające 

na ramiona resztki włosów, z trudem opanowywała panikę. Czuła, jak strużki 

potu   spływają   jej   po   karku.   W   końcu   uśmiechnęła  się  z   trudem   i   gestem 

zachęciła fryzjerkę. 

Może, myślała, starannie omijając wzrokiem lustro, może ta kobieta zostanie 

u nas dłużej niż siedem dni. Siedem dni było bowiem normą, którą poprzednie 

fryzjerki wytrzymywały w pracy. Cindy na próżno zachęcała swój personel do 

korzystania z usług hotelowego salonu piękności. Jej dzisiejsza wizyta miała 

być przykładem dla wszystkich. 

Jednak   kiedy   dwadzieścia   minut   później   zobaczyła   swoje   odbicie, 

zrozumiała,   dlaczego   jej   współpracowniczki   jak   ognia   unikają   nie 

sprawdzonych fryzjerów. 

– O mój Boże! – mruknął pod nosem Jerry i potrząsnął głową. 

– Nie jest dobrze – potwierdził przystojniak. 

– Nie podoba się pani, prawda? – zapytała Bea ze zrozpaczoną miną. 

background image

– N... nie, skądże – pospieszyła z zapewnieniem Cindy. – Muszę się tylko 

przyzwyczaić. 

Drżącą ręką przesunęła po cieniowanych warstwach prostych włosów, które 

jak ciasna wełniana czapeczka oblepiały jej czaszkę. Potem wciągnęła powietrze 

i uśmiechnęła się promiennie. 

– Ciekawe, czy z taką głową uda się wywrzeć na nim dobre wrażenie? – 

zastanawiał się na głos klient Jerry’ego. 

– Może... Ale pod warunkiem, że nie będzie patrzeć na włosy szefowej. 

– A może byście tak panowie przestali?

Cindy zerwała się z fotela, zdarła z siebie pelerynkę i nerwowymi ruchami 

strzepnęła włosy z rękawów bluzki. Kpiny Jerry’ego mogła jeszcze znieść. Ale 

ten...   ten...   arogancki,   kompletnie   obcy   facet,   to   już   było   zbyt   wiele! 

Nadchodzące święta i tak zszargały jej nerwy. Nie miała zamiaru dodawać sobie 

stresów,   Gwałtownie   odwróciła   się,   żeby   wyjść   jak   najprędzej   z   salonu,   ale 

poślizgnęła   się   na   kupce   własnych   włosów   i   pojechała   kilka   metrów   po 

marmurowej posadzce, machając rękami jak szmaciana kukiełka. 

Byłaby upadła, gdyby nieznajomy jej nie przytrzymał. Wyprostowała się w 

jednej   chwili.   Podniosła   głowę   i   zobaczyła   badawcze   spojrzenie   niebieskich 

oczu utkwione w swojej twarzy. Gwałtownie wyrwała się z uścisku. 

– Dziękuję – wymamrotała, płonąc ze wstydu. 

–   Najwyraźniej   nowa   fryzura   zachwiała   pani   poczuciem   równowagi   – 

uśmiechnął się lekko jej wybawca. 

Cindy czuła się jak kompletna idiotka. Nie wdając się w dalsze rozmowy, 

szybko   włożyła   zielony   służbowy   żakiet,   zostawiła   spłoszonej   Bei   szczodry 

napiwek i pospieszyła do drzwi. Sytuacja była straszna: nie dość, że miała na 

głowie   niepodobną   do   niczego   sterczącą   szopę   włosów,   to   jeszcze   została 

upokorzona przez nieznajomego mężczyznę, który na domiar złego okazał się 

bardzo atrakcyjny. 

Wiedziała, że musi wziąć się w garść. Nie wolno się rozklejać, kiedy ma się 

background image

w perspektywie kontrolę z centrali, świąteczny wyjazd do domu i dziesiątki 

spojrzeń współpracowników, którzy przyjdą sprawdzić, co się stało z jej fryzurą. 

Wyprostowała się i uniosła głowę. Nieważne! Ten człowiek niedługo wyjedzie. 

A Manny na pewno wymyśli, co zrobić z jej włosami. 

Gdy chwilę później stanęła przed recepcją, jej przyjaciel Manny oniemiał. 

– O rany! – wykrzyknął po chwili. – Cindy, błagam cię! Powiedz, że to 

peruka. 

– Peruka – zgodziła się słabym głosem. 

–   Kłamczucha.   –   Manny   wyszedł   zza   kontuaru   i   z   bolesnym   wyrazem 

twarzy dotknął jej głowy. 

Manny   Oliver   pracował   jako   szef   recepcji   w   hotelu   Pod   Kryształowym 

Pająkiem   od   roku.   Cindy   uważała,   że   zatrudnienie   go   było   jej   najlepszym 

posunięciem podczas całych czterech lat kierowania hotelem. Jego obecność 

wśród   reszty   personelu   –   przedziwnych   typów,   które   odziedziczyła   po 

poprzedniej dyrekcji – działała na nią jak powiew świeżego powietrza. Manny 

był przystojny, dobrze wychowany, pomocny i dowcipny. Nigdy jej nie zawiódł, 

a  na   dodatek   dobrze  gotował.   Dlaczego,  westchnęła   w  duchu,   wszyscy   mili 

faceci muszą być gejami?

– Chyba mi nie powiesz – przesunął palcami po jej włosach, jakby była 

kotem – że dałaś się obsmyczyć tej rzeźniczce Bei!

– Znasz ją?!

– Wczoraj pocieszałem pewną damę, która nie mogła dojść do siebie po tym, 

jak wyrwała się z jej łap. Musiałem postawić nieszczęsnej kolację. 

– I teraz mi o tym mówisz? – Cindy była bliska łez. 

– Przecież. wiesz, że nie zwykłem na nikogo donosić. A swoją drogą, co ci 

przyszło do głowy, żeby obcinać takie piękne włosy?

– Chciałam zachęcić personel do korzystania z usług naszego salonu. 

– Świetnie! Jesteś teraz chodzącą reklamą umiejętności Bei!

background image

– Manny, czy da się coś z tym zrobić? Manny uśmiechnął się szeroko. 

–   Jasne,   że   tak.   Znam   rewelacyjny   mały   sklep   z   kapeluszami.   Tam   na 

pewno... 

– Manny!

– Dobrze, już dobrze. Coś wymyślę. Przyjdę do ciebie wieczorem. Tylko 

dobrze nagrzej lokówkę. 

– Co to jest lokówka?

– Nieważne. – Popatrzył na nią z politowaniem. – Przyniosę własny sprzęt. 

– Dobrze. – Cindy kiwnęła głową i ukradkiem rozejrzała  się po holu. – 

Zauważyłeś kogoś?

Manny pochylił się lekko i wyszeptał z konspiracyjną miną:

– Melduję, że nie widziałem ani jednego faceta w prochowcu. – Parsknął 

śmiechem.   –   Dlaczego   myślisz,   że   Stanton   ma   zamiar   pojawić   się   tutaj 

wcześniej?

– Bo będąc na jego miejscu, tak bym się zachowała. 

– Szkoda, że nie wiemy, jak wygląda. 

– Podejrzewam, że ma około pięćdziesiątki. Prawdopodobnie jest siwy, ale 

nie wiem. Na pewno zamelduje się pod fałszywym nazwiskiem. Może nawet 

jakoś się przebrać, dlatego zwracaj szczególną uwagę na typy, których nigdy nie 

podejrzewałbyś o pracę dla centrali. 

Miała minę Sherlocka Holmesa i doktora Watsona razem wziętych. 

–   Czy   nie   mogłabyś   być   trochę   bardziej   konkretna,   Cindy?   –   W   głosie 

Manny’ego słychać było powątpiewanie. 

–   W   porządku   –   westchnęła.   –   Masz   rację.   W   takim   hotelu   niełatwo 

rozpoznać szpiega. Ale miej oczy szeroko otwarte. Idę. Zobaczymy się później 

na zebraniu. 

Przeszła do głównej recepcji. Kilkunastu eleganckich młodych ludzi, którzy 

zajmowali się właśnie rejestracją gości, spojrzało na jej fryzurę z wyraźnym 

popłochem   w   oczach;   Podobnie   zachowali   się   pracownicy   techniczni 

background image

rozwieszający   świąteczne   girlandy.   Na   szczęście   nikt   nie   odezwał   się   ani 

słowem. 

W holu kłębiła się co najmniej setka wystrojonych kobiet. Wszystkie miały 

wyjątkowo   kunsztownie   ułożone   fryzury:   to   kosmetyczki   przyjechały   na 

konferencję zorganizowaną przez producentów kosmetyków. Cindy odszukała 

Amy, swoją zastępczynię odpowiedzialną za ruch gości. 

– Wszystko w porządku? – zapytała. 

–   Oczywiście.   –   Szczupła   brunetka   uśmiechnęła   się,   ale   zaraz   potem 

zbolałym   gestem   przyłożyła   rękę   do   czoła.   –   Gdyby   tylko   nie   bolała   mnie 

głowa... 

Cindy w  żaden  sposób nie  mogła zmusić się  do współczucia. Amy była 

świetnym   pracownikiem,   ale   po   całym   hotelu   krążyły   legendy   o   jej 

hipochondrii. 

–   Prawdopodobnie   przez   te   perfumy   –   rzuciła   Cindy   łagodnym   tonem   i 

głową wskazała pachnący tłumek, stojący karnie wzdłuż aksamitnych sznurów 

przed recepcją. 

Amy westchnęła ciężko. 

–   Nie   martw   się,   przeżyję.   Nie   mam   wyjścia.   Kiedy   już   rozmieszczę   te 

wszystkie   panie,   będziemy   mieć   pełne   dwie   godziny   luzu.   Nie   więcej,   bo 

później pojawi się cały tłum Trekersów. 

– Niech więc Moc będzie z tobą – powiedziała Cindy z pełną powagą. 

–   To   wielbiciele   „Star   Treks”,   nie   „Gwiezdnych   wojen”,   Cindy.   –  Amy 

zaśmiała się cicho. 

– Szkoda. Ale może mogę ci w czymś pomóc, zanim zacznie się zebranie 

personelu?

Amy spojrzała na nią z wdzięcznością i zgrabnie przecisnęła się do recepcji. 

Za chwilę wynurzyła się zza kontuaru z deseczką do pisania i plikiem notatek. 

– Pokój 620 narzeka na widok z okna. Pokój 916 nie życzy sobie kanału z 

filmami  tylko  dla  dorosłych, a  pokój 1Ol0  chce  przenieść  się  do  części dla 

background image

palących, ale za to z wielkim łóżkiem. 

– Czy możemy zaproponować im inne lokum?

– Nie, nie i jeszcze raz nie! – Amy znacząco postukała ołówkiem w swoją 

listę. 

– Każde „nie” oznacza osobiste spotkanie – skrzywiła się Cindy, biorąc od 

Amy deseczkę. 

– Oczywiście. – Amy uśmiechnęła się szeroko. – Wszyscy wiedzą, że taka 

jest praktyka naszego naczelnego dyrektora. 

– Trafiłaś w dziesiątkę. 

– A tak na marginesie – Amy zmrużyła oczy i przyjrzała się Cindy badawczo 

– co się stało z twoimi włosami?

Cindy   zesztywniała.   Jedno   jest   pewne.   Nie   może   wdawać   się   w   żadne 

dyskusje. Ma zbyt wiele do zrobienia. 

– Zobaczymy się za pół godziny na zebraniu – rzuciła obojętnym tonem i 

odeszła. 

W holu nawet najdrobniejszy szczegół nie uszedł jej uwagi. Szare marmury 

na podłodze lśniły czystością, antyczne meble stojące w części wypoczynkowej 

świeżo wypolerowano, a brzuchate, miękkie kanapy wprost kusiły, żeby na nich 

siadać. 

W powietrzu czuło się już zapach Bożego Narodzenia. Cindy westchnęła. Ją 

i jej personel czekają teraz dwa najcięższe tygodnie w roku. Kiedy wszyscy 

ludzie zajmują się zakupami i planowaniem towarzyskich spotkań, oni mają 

najwięcej   pracy.   I   w   takim   okresie   naczelna   dyrekcja   wymyśla   kontrolę! 

Wszystko dlatego, że współwłaściciele hotelu planują jakieś zmiany. Przez kilka 

tygodni   wynajęty   przez   nich   fachowiec   będzie   zaglądać   jej   przez   ramię   i 

sprawdzać każdy krok. Najgorsze jest to, Cindy poczuła dreszcz strachu, że nie 

przysyłają żadnego szeregowego pracownika, ale samego Stantona, który jest 

postrachem   całej   branży.   Nie   rokowało   to   niczego   dobrego   hotelowi   Pod 

Kryształowym   Pająkiem.   Podobno   Stanton   jest   bezlitosnym, 

background image

bezkompromisowym   facetem   od   czarnej   roboty.   Taki   sztywniak   jak   on   na 

pewno nie zaakceptuje ekscentrycznych pomysłów jej szalonego personelu. 

Żeby uniknąć tłoku w windzie, Cindy podeszła do wysokich na trzy piętra, 

kręconych   schodów,   z   których   rozciągał   się   imponujący   widok   na   cały   hol. 

Zawsze kiedy wchodziła po wyłożonych ciemnozłotym chodnikiem stopniach, 

zatrzymywała   się,   żeby   spojrzeć   na   olbrzymi   żyrandol,   błyskający   setkami 

kryształowych wisiorków. Przypominała sobie wówczas opowieści dziadka o 

początkach tego hotelu i nazwie, którą mu nadał. 

Ruch w holu nie ustawał. Wszyscy – od chłopców hotelowych po wytworne 

hostessy   –   zwijali   się   jak   w   ukropie.   Robotnicy   dekorowali   kolejne   ściany 

zielonymi   girlandami,   zawieszali   coraz   to   nowe   stroiki   i   zapalali   migające 

światełka.   Wesołe,   świąteczne   melodie   płynące   z   głośników   dodawały 

wszystkim ducha. Niespodziewanie dla siebie samej Cindy pomyślała z nadzieją 

o nadchodzącym roku. Był jak nie zapisana karta. Na pewno czekają ją same 

korzystne zmiany: w hotelu, w relacjach z matką; kto wie – może nawet w jej 

życiu pojawi się jakiś sensowny mężczyzna... 

Wierzysz w cuda! skarciła siebie samą i pobiegła dalej. Na górze złapała 

windę, żeby pojechać na szóste piętro, i już po chwili pukała do drzwi pokoju 

620. W progu stanął podstarzały mężczyzna w grubych okularach. Miał na sobie 

zwyczajne   spodnie,   a   do   nich   koszulę   z   plisowanym   gorsem   i   rozluźniony 

krawat.   Pod   pachą   trzymał   zeszyt,   a   w   ręce   antyczną   lampę   należącą 

niewątpliwie do wyposażenia pokoju. Cindy uniosła brwi, robiąc ostentacyjnie 

zdumioną minę, potem przedstawiła się i poinformowała zagadkowego gościa, 

że wprawdzie hotel dysponuje pokojem z lepszym widokiem na miasto, ale, 

jako że jest to apartament, cena za jedną noc jest odpowiednio wyższa. 

Mężczyzna, marszcząc brwi, zsunął okulary na czubek nosa i zaczął głośno 

narzekać. Cindy nie reagowała. Stała spokojnie ze wzrokiem wbitym znacząco 

w   lampę.   W   końcu   starszy   pan   oznajmił   obrażonym   tonem,   że   dotychczas 

zajmowany   pokój   mu   odpowiada,   i   zatrzasnął   jej   drzwi   przed   nosem. 

background image

Zanotowała   sobie,   żeby   następnego   dnia   przysłać   mu   śliwkowe   ciasto   z 

hotelowej cukierni. Lokator pokoju 620 wyglądał na kogoś, kto ma kłopoty z 

żołądkiem. 

Zawinięta   w   płaszcze   kąpielowe   para   z   pokoju   916   wyjaśniła,   że   zaszło 

nieporozumienie:   nie   narzekają   na   dostęp   do   kanału   z   filmami   tylko   dla 

dorosłych.   Wręcz   przeciwnie!   Uważają   tylko,   że   kanał   ten   powinien   być 

bezpłatny.   Cindy   było   przykro,   że   nie   może   im   pomóc,   ale   wieczór   przed 

telewizorem –  nawet  z płatnym  programem  – był i  tak jedną z  najtańszych 

rozrywek, jakie oferuje gościom San Francisco. 

Zbliżając się do numeru 1010 uznała, że dzisiejsze pretensje gości są niczym 

w porównaniu ze skargami, którym zwykle stawiają czoło ona i jej personel. 

Dużo   trudniej   jest   na   przykład   przekonać   centralę   do   zmiany   starej, 

pomarańczowej   wykładziny   z   kwiatowym   wzorem,   który   nieodmiennie 

przyprawiał ją o mdłości. Patrząc pod nogi, skrzywiła się po raz nie wiadomo 

który i postanowiła, że tym razem nie da się zbyć i wymusi na nich pieniądze na 

nowe dywany. 

Zapukała lekko. Minęło zaledwie kilka sekund, kiedy ku jej ogromnemu 

zaskoczeniu w drzwiach stanął przystojny nieznajomy z salonu fryzjerskiego. 

Cindy znowu znalazła się w polu oddziaływania jego męskiej siły. 

– A więc ponownie się spotkaliśmy – przywitał ją przyjaźnie i uśmiechnął 

się. 

W kącikach oczu pojawiły mu się kurze łapki. Jest grubo po trzydziestce, 

skonstatowała Cindy, walcząc z chęcią ucieczki. 

– Hm, tak – mruknęła, zastanawiając się, czy aby nie zarzucić sobie żakietu 

na głowę. Spojrzała w notatki. – Pan Quinn, prawda?

– Tak, Eryk Quinn. – Wyciągnął rękę i mocno uścisnął jej dłoń. 

– Jestem Cindy Warren i... 

– ... prowadzi pani cały ten cyrk. Pamiętam. 

Zaczerwieniła się lekko. 

background image

– Jestem tu dyrektorem. Chciałabym porozmawiać o zmianie pokoju, o którą 

pan prosi. 

Eryk Quinn skrzyżował ramiona na piersiach, oparł się o framugę i patrzył 

na nią z lekkim uśmieszkiem. 

– Czy osobiście zajmuje się pani wszystkimi skargami gości?

– Nie, ja... 

– W takim razie czuję się zaszczycony. 

Cindy uznała, że najwyższy czas wydostać się spod jego zniewalającego 

wpływu. Musi sama kontrolować sytuację. Ten facet był irytująco pewny siebie. 

–   Trochę   bez   powodu.   Moi   pracownicy   są   teraz   bardzo   zajęci,   więc 

przejęłam na pewien czas ich obowiązki. Mamy w tej chwili wolny pokój dla 

palących, o ile to jeszcze pana interesuje. Niestety, jest tam łóżko zwykłych 

rozmiarów. 

Quinn zmarszczył brwi i z namysłem potarł policzek. 

Nie ma obrączki, zauważyła Cindy, po czym natychmiast przywołała się do 

porządku. Robisz się coraz bardziej podobna do swojej matki, ofuknęła siew 

myślach. Zresztą, brak obrączki wcale nie znaczy, że mężczyzna jest wolny, a 

ona, Cindy, nie będzie przecież polować na swoich gości! Nawet jeśli któryś z 

nich wprawia ją w dziwne zmieszanie... W tym najtrudniejszym z zawodowego 

punktu widzenia okresie w roku człowiek jest bardzo podatny na wszelkiego 

rodzaju emocje. 

Tymczasem Eryk Quinn potrząsnął ponuro głową:

– Nie – powiedział. – Małe łóżko nie wchodzi w grę. Bez papierosów jakoś 

wytrzymam, ale bez snu nie. Jestem dużym facetem, jak pani widzi – dodał 

zupełnie niepotrzebnie. 

Cindy nie mogła się powstrzymać i – ó zgrozo – zmierzyła go wzrokiem od 

stóp do głów. Natychmiast poczuła, jak rumieniec zalewa jej szyję. Nerwowo 

strzelała metalowym zatrzaskiem umocowanym na desce do pisania. 

– W takim razie – Quinn wzruszył ramionami – zostaję tutaj. Wybieram 

background image

przestronne łóżko. 

– Auuuu! – rozległ się nagle wrzask. 

To Cindy, bawiąc się coraz szybciej zatrzaskiem, nie cofnęła w porę ręki i 

mocny zacisk przyciął jej palce. Quinn nie tracił czasu. Złapał za deskę i uwolnił 

z pułapki jej dłoń, zanim jeszcze dotarło do niej, co się wydarzyło. 

– Pani krwawi – powiedział i zacisnął jej palce. 

– To nic – wyjąkała, przerażona bólem i krwią, która lała się z niewielkiego 

na pozór skaleczenia. 

Co   takiego   jest   w   tym   mężczyźnie,   zastanawiała   się,   że   kolejny   raz 

zachowuję się jak uczennica... 

– Proszę wejść i włożyć rękę pod zimną wodę. – Wziął ją delikatnie pod 

ramię. 

– Nie, nie – broniła się. – Mam tu swoje mieszkanie – dodała po chwili 

pauzy, podczas której z trudem próbowała przypomnieć sobie, gdzie mieszka. 

– Proszę zachowywać się rozsądnie, panno Warren. Zaraz zniszczy sobie 

pani   ubranie.   Nie   mówiąc   już   o   tym   nadzwyczajnie   pięknym   dywanie.   – 

Uśmiechnął się z przekąsem. 

Gdyby nie ból, na pewno parsknęłaby śmiechem. 

– Może pożyczę tylko wilgotny ręcznik. 

– Jest pani u siebie. To pani hotel. – Quinn zrobił krok w tył i przytrzymał jej 

drzwi. – Poczekam na zewnątrz. 

– To nie potrwa długo. – Wchodząc znalazła się tak blisko niego, że widziała 

każdy szew na jego koszuli. 

Miała wielką ochotę rozejrzeć się po pokoju, ale podeszła od razu do drzwi 

łazienki,   przeskakując   przez   porzucone   na   podłodze   buty.   Ich   rozmiar   siłą 

rzeczy   przywodził   na   myśl   inne   anatomiczne   porównania.   Przestań,   idiotko, 

skarciła siebie samą. I nie rozpływaj się nad męskim zapachem jego mydła i 

wody po goleniu. Nie ma powodu!

Chwyciła   ręcznik   i   odkręciła   kran.   Strumień   zimnej   wody   ochłodził   jej 

background image

obolałe palce. Westchnienie ulgi przerodziło się w jęk rozpaczy, kiedy spojrzała 

w lustro. Sterczące jak druty włosy... rozmazany makijaż. Przez otwarte drzwi 

łazienki widziała cień Quinna, rysujący się na dywanie. Na pewno teraz śmiał 

się do rozpuku z jej nadzwyczajnych autodestrukcyjnych Zdolności. 

– W mojej saszetce z kosmetykami powinien być bandaż i plastry. Proszę ją 

otworzyć i wziąć sobie wszystko, co trzeba. 

Dopiero   teraz   zwróciła   uwagę,   że   Quinn   mówi   z   lekkim   południowym 

akcentem. 

Rozejrzała się z Wahaniem. Nie bardzo chciała grzebać w jego rzeczach, ale 

z   drugiej   strony...   Chodziło   tylko   o   głupie   bandaże!   Kosmetyczka   leżała   na 

wierzchu otwartej torby podróżnej. Znieruchomiała z ręką w powietrzu, kiedy 

zauważyła wiszące obok jedwabne spodnie od piżamy. Wyobraźnia podsuwała 

jej   takie   obrazy,   że   zaczerwieniła   się   dzisiaj   po   raz   nie   wiadomo   który. 

Wiedziała jedno. Musi uciec stąd jak najprędzej. Drżącą ręką sięgnęła do małej 

kieszonki z boku kosmetyczki i wtedy deszcz niedużych płaskich pakiecików ze 

srebrnej folii spadł na jej eleganckie czółenka. Prezerwatywy. Co najmniej tuzin. 

Kolorowe, o różnych kolorach i fakturach. 

O   mój   Boże,   jęknęła   i   rzuciła   się   na   kolana,   żeby   jak   najszybciej   je 

pozbierać.  Lekka  piżama  sfrunęła  jej  pod  nogi.  Zapominając  o  krwawiącym 

palcu, odrzuciła ją z drogi. I wtedy na własne oczy przekonała się, że prawdą 

jest   wszystko,   co   mówi   się   o   znakomitych   właściwościach   absorpcyjnych 

naturalnego   jedwabiu.   Bladoniebieski   materiał   nasiąkał   krwią   szybciej   niż 

gąbka. Odrzuciła spodnie, jakby parzyły. A niech to! mruknęła. 

– Czy potrzebuje pani pomocy? – dobiegł ją głos z korytarza. – Czy znalazła 

pani wszystko, co trzeba?

Z walącym sercem otworzyła następną przegródkę i spomiędzy tubek kremu 

do golenia, pasty do zębów i szamponu Wyłowiła bandaże. 

– T... taak – odpowiedziała z trudem. 

Drżącymi   rękami   obwiązała   sobie   palec   i   sięgnęła   po   piżamę,   żeby 

background image

sprawdzić rozmiar szkód, jakie wyrządziła. 

Dokładny odcisk jej dłoni odbijał się wyraźną czerwienią od tła. Zasłoniła 

ręką   oczy.   Zupełnie   jakby   próbowała   złapać   kogoś   za   pośladki.   Dlaczego 

zawsze   muszę   się   tak   urządzić?   myślała   spanikowana.   Dlaczego   to   ja   mam 

takiego pecha?

– Czy wszystko w porządku? – usłyszała znowu głos Quinna. 

Zrozpaczona   oparła   się   o   umywalkę.   Powinna   chyba   odpowiedzieć,   że 

poruszona do głębi wielką liczbą prezerwatyw zniszczyła mu piżamę! Zaraz, 

zaraz... Nic gorszego już się nie zdarzy. A gdyby tak zabrać spodnie i oddać je 

do czyszczenia?  Na pewno przed wieczorem udałoby się jej niepostrzeżenie 

podrzucić je z powrotem. Poczuła się lżej na duchu. Zwinęła spodnie w kłębek i 

wepchnęła je pod bluzkę. Na szczęście miała na sobie żakiet, który wszystko 

maskował. 

Wzięła głęboki oddech i na miękkich nogach wyszła z łazienki. Marzyła 

tylko o tym, żeby znaleźć się na korytarzu. 

– Dziękuję. – Odebrała od Quinna deseczkę z notatkami. 

– Nie ma sprawy. – Uśmiechnął się promiennie. 

Cindy   przywołała   samą   siebie   do   porządku.   Każda   kobieta   powinna 

wiedzieć, że takich donżuanów należy unikać jak ognia. Przecież dopiero co 

widziała dowody jego seksualnej gotowości! Musi załatwić sprawę, z jaką tu 

przyszła, i wracać do zadań. Odchrząknęła i spojrzała Quinnowi w oczy. 

– Przykro mi z powodu pokoju. Mogę tylko zapewnić, że w głównym holu 

znajdzie pan wygodne miejsca do palenia. 

– A może – wzruszył ramionami – skorzystam z okazji i zerwę ze złymi 

skłonnościami?

– Życzę szczęścia. – Cindy skinęła głową i odeszła z nadzieją, że gość nie 

zauważył wypukłości powstałej nagle tuż pod jej biustem. 

Eryk stał na korytarzu i odprowadzał ją wzrokiem. Nie miał pojęcia, skąd 

wzięła   się   w   nim   nieodparta   chęć,   żeby   droczyć   się   z   tą   kobietą.   Niedługo 

background image

przecież Cindy Warren zobaczy go w zupełnie nowym świetle. W końcu uznał, 

że   właśnie   z   tego   powodu   lepiej   być   z   nią   w   przyjacielskich   stosunkach. 

Zupełnie   zapomniał,   że   nigdy   wcześniej   w   podobnych   okolicznościach   nie 

odczuwał potrzeby zaprzyjaźniania się. Czyżby fakt, że Cindy obcięła swoje 

piękne   włosy,   żeby   zrobić   wrażenie   na   inspektorze   z   centrali,   tak   na   niego 

podziałał?

Z raportów dotyczących hotelu wiedział, że prowadzi go kobieta, ale nie 

miał pojęcia, że jest to ktoś tak młody i piękny. Wystarczyło mu jednak kilka 

chwil w salonie fryzjerskim, żeby zrozumieć, czemu Cindy Warren zawdzięcza 

swoje wysokie stanowisko. Szczególny błysk w oczach i stanowczy sposób, w 

jaki trzymała podbródek, charakteryzowały ją jednoznacznie. Nawet koszmarna 

fryzura nie mogła nic tutaj zmienić. 

Eryk wrócił do siebie i usiadł przy zabytkowym biurku, na którym wcześniej 

zdążył rozłożyć swoje papiery. Stare krzesło było wyjątkowo wygodne, mógł 

więc   bez   problemów   skończyć   zadanie   –   opis   i   ocenę   pokoju,   w   którym 

zatrzymał   się   incognito   jako   biznesmen,   przybywający   w   interesach   do   San 

Francisco. Jeszcze raz ogarnął wzrokiem pokój. 

Drewniane meble nie były w idealnym stanie, ale miały w sobie subtelny 

urok   rzeczy   staroświeckich.  W  dodatku   były   to   przedmioty   o   niezłej   klasie 

artystycznej. Zarówno łóżko, jak i biurko oraz spora szafa na ubrania pachniały 

lekko   cytrynowym   środkiem   do   konserwacji   drewna.   Pościel   w   stonowaną 

beżowo-brązową   kratę   była   idealnie   dobrana   do   wystroju   całości.   Wytarte 

miejsca   na   dywanie   zostały   sprytnie   zakryte   wełnianymi   kilimami   wielkiej 

urody. Wszystkie elektryczne urządzenia działały nienagannie, a łazienka była 

przestronna i czysta. Jedynie pakiecik landrynek, który znalazł na poduszce, 

uznał za dziwaczną ekstrawagancję. 

Dopisał kilka uwag i odłożył pióro ozdobione hotelowym logo. Z głową 

podpartą na ramieniu próbował odtworzyć w wyobraźni kształt ramion Cindy 

background image

Warren. Nagle uświadomił sobie, jak niebezpieczny i niemoralny jest bliższy 

związek z osobą, która może ucierpieć z powodu zadania, jakie wykonywał dla 

korporacji. 

Marzył o papierosie. Żeby zająć czymś ręce, sięgnął po telefon. Po chwili w 

słuchawce zabrzmiał znajomy głos:

– Lancaster. Słucham. 

–   Bill?   Tu   Stanton.   Dzwonię,   żeby   ci   powiedzieć,   że   jestem   dokładnie 

naprzeciwko. 

– Świetnie. I jak znajdujesz hotel? Naprawdę jest do niczego?

–   Jeszcze   za   wcześnie,   żeby   o   tym   mówić.   –   Eryk   bawił   się   pakietem 

słodyczy z łóżka. 

–   Rozmawiałem   dzisiaj   z   człowiekiem   od   Harmona.   Jeśli   w   ciągu   kilku 

następnych dni uznasz, że Kryształowy Pająk nie pasuje do wizerunku ich firmy, 

nie będziemy nawet przysyłać reszty zespołu. 

– Niezbyt to uczciwe, – Quinn zmarszczył brwi, niezadowolony. 

– Jestem niemal pewien, że Harmon chce się pozbyć tego hotelu. 

– Przecież Kryształowy Pająk ma świetne wyniki finansowe. 

– Właśnie dlatego. Chyba jakiś śmieszny starzec w ich radzie nadzorczej lubi 

to miejsce, więc żeby je sprzedać, muszą mieć dowody czarno na białym. 

– I dlatego przyślesz tu cały zespół! Nie mam zamiaru oddawać raportów 

bez pokrycia. To nie tylko sprawa mojej dobrej reputacji. – Eryk usiadł głębiej w 

krześle. – Tu pracuje mnóstwo ludzi. 

Usłyszał, jak jego zastępca parsknął śmiechem. 

– Mnóstwo ludzi? Przepraszam, wydawało mi się, że rozmawiam z Erykiem 

Stantonem. Czyżby wakacje tak cię rozmiękczyły?

Eryk przypomniał sobie szarozielone oczy Cindy Warren. 

– Nie, jestem chyba zmęczony. 

– Widziałeś się już z szefową hotelu?

– Tak. 

background image

– No i co? Masz coś na nią?

– Nie. – Eryk nie miał zamiaru mówić, że to raczej ona ma coś na niego. 

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Wchodząc do pokoju konferencyjnego, Cindy myślała tylko o jednym: jak 

wyrzucić   z   głowy   obraz   Eryka   Quinna.   Zakładając,   że   w   ogóle   istnieje 

odpowiedni moment na flirty z atrakcyjnymi gośćmi, ten człowiek pojawił się w 

czasie najgorszym z możliwych, kiedy ważyły się losy jej personelu. 

Specyficzne warunki pracy w hotelu sprawiają, że bardzo prędko zaczyna się 

traktować wszystkich jak rodzinę. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, Cindy czuła 

się odpowiedzialna za ich przyszłość. 

Od   kiedy   dwa   lata   temu   korporacja   Harmona   kupiła   hotel   Pod 

Kryształowym Pająkiem, Cindy otrzymała niezliczoną ilość pisemnych uwag i 

wskazówek mających na celu jedno: upodobnienie jej ukochanego hotelu do 

sztampy   hoteli   Harmona.   Jak   dotąd   udawało   się   jej   ignorować   wszystkie 

zarządzenia.   Nikt   z   podwładnych   nie   wiedział   o   dyrektywach   centrali   – 

podporządkowywali   się   jej   poleceniom,   nie   zastanawiając   się   nawet,   kto   je 

wydaje. Wszystkie prace były wykonywane bez zarzutu, a zadowoleni goście 

wracali do hotelu przy każdej nadarzającej się okazji. 

–   Dzień   dobry!   –   Cindy,   uśmiechając   się   szeroko,   podeszła   do   długiego 

stołu,   za   którym   zasiadło   już   sześciu   jej   zastępców   oraz   kierownicy 

poszczególnych działów. 

Odpowiedział jej chór wesołych głosów. Wszyscy polowali właśnie na co 

lepsze ciastka, które podano na stół. W pokoju mieszały się zapachy kawy i 

ziołowej herbaty, a w szklanym dystrybutorze czerwienił się jakiś sok. Cindy 

nalała sobie filiżankę czarnej kawy. 

–   Ooo!   Masz   nową   fryzurę,   Cindy.   –   Joel   Cutter,   odpowiedzialny   za 

restaurację i bary, odgryzł szybko kawałek pączka, żeby ukryć uśmiech. 

Wśród   przyjaznych   chichotów   zebranych   pracowników   Cindy   rzuciła 

Joelowi mordercze spojrzenie. Nawet się nie stropił. I nic dziwnego – ceniony 

background image

współpracownik   i   osobisty   przyjaciel   Cindy   nie   zwykł   przejmować   się   byle 

czym.   Chyba   że   chodziło   o   serwowane   w   hotelu   jedzenie   lub   organizację 

przyjęć. 

– Przysuńcie te pączki. – Cindy usiadła w wyściełanym krześle u szczytu 

stołu. – Dzięki, Joel, za dobry początek. Co robić z salonem fryzjerskim? Masz 

jakiś pomysł, Amy?

Oczy   wszystkich   zwróciły   się   na   zagadniętą   kobietę,   która   wytrząsała 

właśnie małe pastylki z jednej z czterech buteleczek ustawionych przed nią w 

równym szeregu Podpowiedziała dopiero po przełknięciu całej porcji. 

– Gdyby nie Jerry, odpowiedziałabym, że należy zlikwidować salon, a na 

jego miejscu otworzyć lodziarnię. Na razie udało mi się namówić fryzjerkę, 

żeby została, ale nie wierzę, że zostanie na długo. – Amy uśmiechnęła się z 

zakłopotaniem.   –   Jerry   mówi,   że   odkąd   szefowa   wyszła,   Bea   nie   przestaje 

płakać. 

Pokój   zatrząsł   się   od   śmiechu.   Cindy   podniosła   dłoń,   żeby   uciszyć 

towarzystwo. 

– Ha! Ha! Ha! Bardzo śmieszne. Tylko że ja naprawdę chciałabym wiedzieć, 

dlaczego wciąż nie udaje się nam zatrudnić fryzjerki z prawdziwego zdarzenia?

– Większość tych, z którymi rozmawiałam – Amy zmarszczyła brwi – nie 

chce marnować swoich umiejętności na zwykłe strzyżenie. Wolą pracować tam, 

gdzie   mogą   się   wykazać.   Moim   zdaniem,   trzeba   rozszerzyć   zakres   usług 

oferowanych przez nasz salon. 

– Rozumiem. – Cindy zrobiła kilka notatek. 

– Byłoby dobrze, gdyby Jerry... – zaczęła Amy. 

– Wiem, wiem. Byłoby dobrze, gdyby Jerry zgodził się obsługiwać kobiety – 

skończyła za nią Cindy. – Ale się nie zgodzi. 

A jest za dobry, żebyśmy mieli go stracić. On jest legendarną postacią w tym 

hotelu. 

–   Twoja   fryzura   też   –   mruknął   Joel   w   chusteczkę,   prowokując   nowe 

background image

wybuchy śmiechu. 

– Sam – Cindy postanowiła go zignorować – jak idą interesy?

– Nigdy nie szły lepiej. – Samanta Riggs, odpowiedzialna za rezerwację i 

sprzedaż miejsc, miała na sobie kompletny kostium wojownika z serialu „Star 

Trek”. – Jeśli wielbicielom Trekersów spodoba się u nas, następną konferencję 

mamy jak w banku. Tym razem regionalny zlot Androidów. 

Samanta   z   wdziękiem   poprawiła   metalowy   łańcuch   przewieszony   przez 

ramię, demonstrując przy okazji pomalowane na czarno paznokcie. 

Cindy miała nadzieję, że nikt nie zauważył jej zdenerwowania. Amatorzy 

gier  fabularnych   stanowili  tak   liczną   i   lojalną   grupę   gości,   że   w   niektórych 

kręgach hotel uznano za ich kwaterę główną. Ostatnio doszły ją słuchy, że w 

centrali przemianowano nazwę Pod Kryształowym Pająkiem na Ostatni Etap, a 

to już brzmiało niepokojąco. 

Tymczasem Samanta odliczała na palcach:

– Pod koniec tygodnia zjadą się wampiry, potem uzdrawiacze kryształami, a 

w przyszły poniedziałek zaczynają się Targi zabawek dla dorosłych. 

– Zabawki dla dorosłych od poniedziałku? – W głosie Cindy zabrzmiała 

zgroza. 

– Czy to nie w poniedziałek przyjeżdża ten gość z korporacji? – wtrącił od 

niechcenia Joel, sięgając po następny pączek. 

Cindy   tylko   kiwnęła   głową.   Czuła,   że   ogarnia   ją   panika.   Nie   widziała 

niczego zdrożnego w fakcie prezentowania produktów dla sex-shopów w swoim 

hotelu, ale trudno było wyobrazić sobie gorszy termin Targów. 

– Miejmy nadzieję, że facet ma poczucie humoru – oznajmiła Amy. 

– Oraz jako takie życie seksualne – dodał Manny. 

– O to się nie martw – nie ustępował Joel. – . Cindy i tak zmusi każdego do 

celibatu. 

Znowu rozległy się śmiechy. Wszyscy wiedzieli, że Joel z żoną nieustannie 

swatają z kimś Cindy, ale ich próby, jedna po drugiej, kończyły się całkowitą 

background image

klapą. 

–   Jesteś   dziś   bardzo   dowcipny,   Joel.   –   Cindy   wzruszyła   ramionami   i 

odwróciła   się   do   Samanty.   –   Niech   będzie,   ale   postaraj   się,   żeby  Targi   nie 

rzucały się zbyt w oczy, dobrze?

–   Jeśli   sobie   życzysz,   żeby   nie   rzucały   się   w   oczy,   to   nie   będą.   –   Sam 

energicznie pokiwała głową. 

– Powiedziała kobieta w stroju wojownika – spuentował Manny. 

– Nasz klient, nasz pan. 

Cindy odszukała wzrokiem Williama Belka, swojego naczelnego inżyniera, 

który nie proszony odzywał się z rzadka. 

– Jak idą poszukiwania choinki do głównego holu?

–  W  hodowli   wciąż   szukają   czegoś,   co   by   nas   zadowoliło.   –  William   z 

zakłopotaną miną gniótł w rękach czapkę. 

Żołądek Cindy ścisnął się ze zdenerwowania. 

– A dni lecą. Mamy już grudzień. – Z trudem zachowywała dobry humor. – 

Chciałabym zobaczyć drzewko najpóźniej w poniedziałek, dobrze?

– Uhm, postaram się. 

Zapisała   w   notesie,   żeby   koniecznie   zadzwonić   do   hodowli   choinek,   i 

przeszła   do   omawiania   bieżących   spraw   administracyjnych   i   personalnych. 

Potem, uśmiechając się kątem ust, zagadnęła Joela:

– Kolej na ciebie. A może moja fryzura zbyt cię rozprasza?

– Muszę być silny i odważny. 

– No, to zaczynaj od bankietów. 

– Do Nowego Roku zarezerwowane w dziewięćdziesięciu procentach. 

– Świetnie. – Otworzyła szeroko oczy. – A restauracją?

– W ostatniej „Kronice” dali nam mierną ocenę. – Joel pchnął gazetę w jej 

kierunku. 

– To i tak postęp. W zeszłym roku nie zostawili na nas suchej nitki. Coś 

jeszcze?

background image

– Myślę, że nie ja jeden chciałbym dowiedzieć się czegoś o tym siepaczu, 

Stantonie. 

W jednej chwili w pokoju zapadła cisza jak makiem siał. Cindy zwilżyła 

wargi, wzięła głęboki oddech i oparła łokcie na stole. 

– Cieszę się, że sam zacząłeś. Miał to być następny punkt naszego spotkania. 

Jak większość   z  was   na  pewno  wie,  Harmon  wynajął specjalistyczną  firmę, 

która ma skontrolować wybrane hotele należące do korporacji. My należymy do 

szczęśliwców,   których   prześwietlą   na   wylot.   Planowana   jest   rewizja,   ksiąg 

rachunkowych,  sprawdzenie   całego   systemu  rezerwacji,   sprzedaży   oraz  –   co 

oczywiste – bezpośredniej obsługi gości. 

Manny odchrząknął i zadał pytanie za wszystkich:

– Czy jest jakiś powód dla tak dokładnej kontroli?

– Być może – Cindy zacisnęła dłonie – powodem kontroli jest to, że od 

dłuższego czasu opieram się zmianom, które Harmon usiłuje narzucić. 

– A może fakt, że masz biust – mruknęła Amy. 

– Nie, nie myślę, żeby moja płeć miała tu jakiekolwiek znaczenie. Zresztą – 

dotknęła   palcem   niewielkich   wypukłości   pod   żakietem   –   sprawa   biustu   jest 

dyskusyjna. 

Wybuch śmiechu rozładował trochę napięcie panujące w pokoju. 

– Chcą nas przerobić na swoje kopyto, tak? – podsumował Joel. 

Cindy wiedziała, że musi starannie ważyć słowa. 

–   Wydaje   się,   że   centrala   życzy   sobie,   żebyśmy   dostosowali   się   do 

ustalonego przez nich profilu – zmusiła się do optymistycznego tonu. – Pan 

Stanton i jego współpracownicy zapowiedzieli się na najbliższy poniedziałek, 

ale nie zdziwiłabym się, gdyby on sam pojawił się tu wcześniej. Pod cudzym 

nazwiskiem oczywiście. Dajcie mi znać, jeśli zauważycie kogoś podejrzanego. 

– Czy powinniśmy się czegoś obawiać? – Amy masowała sobie skronie. – 

Chyba będę miała migrenę. 

– Nie, raczej nie. – Cindy próbowała dodać współpracownikom odwagi. – 

background image

Musimy tylko mieć świadomość, że wszystko, co robimy, będzie wzięte pod 

mikroskop i dokładnie sprawdzone. Oczywiście, zaraz po przyjeździe Stantona 

zwołam zebranie i przedstawię go państwu. A na razie kończymy. 

– Jedną chwilkę! – zawołał Joel. – Pamiętajcie, że jutro jest nasze świąteczne 

przyjęcie!

Cindy z trudem stłumiła jęk. 

– Oczywiście, że pamiętamy. 

–   Myślę,   że   w   związku   z   nieuniknionymi   zwolnieniami   powinniśmy 

przynieść ze sobą własne kanapki – rzuciła ze śmiechem Samanta. 

– Tym razem obejdzie się jeszcze bez kanapek, ale – tu Joel zrobił wymowną 

minę – przyprowadźcie kogoś do pary dla Cindy. 

– Oj, Joel, wszedłeś na  grząski  grunt – pogroziła mu Cindy. – Zebranie 

skończone. 

Kiedy zebrani wyszli już z pokoju, Cindy szturchnęła Joela w ramię. 

– Nie bądź taki pewny, że przyjdę sama. Możesz się przeliczyć. 

Wyraz niedowierzania na twarzy Joela sprawił, że Cindy za wszelką cenę 

postanowiła przyprowadzić kogoś na to przyjęcie. Przed oczami stanął jej Eryk 

Quinn. Ale by zaskoczyła wszystkich!

– Cindy, i tak nie masz kogo zaprosić! Wymień chociaż jednego mężczyznę 

do wzięcia w tym mieście, którego nie zraziłabyś swoją obojętnością. A widzisz! 

Nie przychodzi ci do głowy żadne nazwisko. Jeśli przyjdziesz z kimś jutro, to – 

zastanowił się przez chwilę, szukając natchnienia – wezmę za ciebie całą środę. 

No,  no. Kusząca  propozycja.  Cindy miała  mieszkanie na  górnym piętrze 

hotelu i  właściwie  rzadko  kiedy wychodziła  z  budynku. Środa była  ostatnią 

szansą zrobienia zakupów przed bożonarodzeniowym urwaniem głowy. 

– I będziesz załatwiać wszystkie służbowe telefony?

– Jasne. 

A   może   nawet   kupi   dla   siebie   jakieś   ubranie   na   wyjazd   do   domu   do 

Wirginii... 

background image

– Ale pager też ci zostawię. 

–  Nie  ma   sprawy.  Jeśli  przyjdziesz  sama,  oddajesz  mi  swoje   miejsce  na 

parkingu. Na cały miesiąc. 

A torba? Jej torba podróżna ma zepsuty zamek od czasu ostatniej podróży 

samolotem. Nowa jest jej niezbędnie potrzebna. 

– I zrobisz to wszystko, jeśli tylko przyjdę z jakimś facetem?

– Ale ma to być normalny facet – uściśliła Amy, podchodząc do nich. 

–   Racja.   –   Joel   z   powagą   pokiwał   głową.   –   Liczą   się   tylko   osobnicy 

heteroseksualni. 

– Więc oboje uważacie, że nie umiem zorganizować sobie randki?

– Właśnie tak uważamy – odpowiedzieli zgodnym chórem Amy i Joel. 

– Zakład stoi!

– Mam parking dla VIP-ów. – Joel zacierał ręce z radości. 

– Już nie mogę się doczekać. 

– A ja nie mogę doczekać się tego tajemniczego mężczyzny. 

– Z tymi słowami Amy wybiegła za Joelem. 

– Ani ja – mruknęła do siebie Cindy, którą nagle zaczął boleć żołądek ze 

strachu. 

Eryk spędził następne kilka godzin, wędrując po całym hotelu i zaglądając 

wszędzie,   gdzie   się   dało.   Gdy   ktoś   z   pracowników   hotelu   proponował   mu 

pomoc, udawał, że się zgubił, albo mówił, że właśnie na kogoś czeka. Od czasu 

do czasu  przystawał  w jakimś  kącie i  pospiesznie zapisywał  coś  na  małych 

kartkach. 

Tak naprawdę bardzo nie lubił tego etapu pracy. Nigdy nie miał kłopotów z 

wyłapywaniem słabych punktów w pracy kontrolowanych przedsiębiorstw, ale 

zdecydowanie wolał działać jawnie. 

Dwa   razy  udało  mu  się  zauważyć  zabieganą  Cindy  Warren,  ale  pomimo 

wielkiej   chęci,   żeby   z   nią   znowu   porozmawiać,   trzymał   się   z   daleka.   Z 

doświadczenia wiedział, że najważniejsze wiadomości zdobywa się na początku. 

background image

Poza tym nigdy nie mógł być pewien, czy jego tożsamość nie wyjdzie nagle na 

jaw, więc starał się zrobić jak najwięcej W pierwszych dniach pobytu w nowym 

miejscu. I jeszcze jedno – traktował sprawę ambicjonalnie. Jego informacje były 

podstawą działania grupy konsultantów, którzy zjawiali się później, ale, jego 

zdaniem, przeszkadzali tylko . w pracy. 

Po   sprawdzeniu   wszystkich   pozycji,   które   miał   na   liście,   podszedł   do 

recepcji. 

– Dzień dobry panu. Czy mogę w czymś pomóc? – Sympatyczny blondyn 

powitał go profesjonalnym uśmiechem. 

Erykowi wystarczyła jedna chwila, żeby zorientować się, iż Cindy Warren 

wybrała właściwego człowieka na właściwe stanowisko. 

– Proszę mi poradzić, gdzie zjeść kolację. 

– Czy ma pan na myśli jakąś określoną kuchnię?

– Nie. Zjadłbym dobry stek. 

–   Jeśli   nie   zależy   panu   na   zwiedzaniu   miasta,   powiem,   że.   szef   naszej 

restauracji przyrządza znakomitą polędwicę z grilla. 

Eryk pomyślał, że nie pomylił się w ocenie blondyna. 

– Świetnie. Spróbuję. A jaki jest tu bar?

–   Dobre   drinki,   ale   w   poniedziałkowe   wieczory   nie   dzieje   się   tam   nic 

szczególnie ekscytującego. 

– Całkiem mi to odpowiada – zaśmiał się Eryk. 

– Bardzo mi miło, że wybrał pan nasz hotel. Proszę dać mi znać, gdybym 

mógł coś dla pana zrobić. Jestem Manny Oliver. 

– Recepcjonista wyciągnął rękę. 

– Eryk Quinn. 

W tym momencie w odległym kącie holu pojawiła się Cindy. Eryk nawet nie 

zdawał   sobie   sprawy,   że   nie   spuszcza   z   niej   wzroku,   dopóki   nie   usłyszał 

chłodnego głosu Manny’ego:

–   To   Cindy   Warren,   dyrektorka   hotelu.   Eryk   zmusił   się   do 

background image

niezobowiązującego tonu. 

– Spotkaliśmy się dziś rano u fryzjera. Muszę przyznać, że zrobiła na mnie 

wrażenie swoim profesjonalizmem. 

Że nie powiem o nogach, dodał w duchu, obserwując, jak Cindy razem z 

jakimś krępym mężczyzną wchodzi po schodach i żywo gestykulując, wskazuje 

mu coś na ścianach i suficie. 

– Pierwszorzędna. Hotel wygrał los na loterii. 

– Młoda, jak na takie wysokie stanowisko. 

– Ma trzydzieści kilka lat – poinformował go Manny. 

– Czy jest mężatką? – Eryk ugryzł się w język, ale było już za późno. 

Zaskoczony Manny zesztywniał i przyjął postawę obronną. Eryk zaczął się 

zastanawiać, czy aby nie łączy go z szefową jakiś romantyczny związek. 

– Nie, pani Warren nie ma męża. 

Eryk tylko kiwnął głową, chociaż miał szczerą chęć dać sobie kopniaka. 

–   Dziękuję   panu   bardzo   za   gastronomiczne   rekomendacje   –   powiedział, 

sięgając po portfel. 

Nie   zdążył   jeszcze   wyjąć   banknotu,   kiedy   Manny   powstrzymał   go 

nieznacznym gestem dłoni. 

– Proszę nawet o tym nie myśleć. Moim obowiązkiem jest pomoc każdemu 

naszemu gościowi. 

Przyjazny uśmiech bynajmniej nie maskował błysku ostrzeżenia w oczach 

Manny’ego. 

– I robi to pan znakomicie. – Eryk udał, że niczego nie zauważa. 

– Jestem najlepszy – zapewnił go Manny kpiąco i zajął się nowym gościem, 

który   właśnie   podszedł   do   recepcji.   –   Mam   nadzieję,   że   stek   będzie   panu 

smakować. 

Eryk nie mógł się powstrzymać i jeszcze raz spojrzał na schody. Uznał, że 

los   nagrodził   jego   ciekawość.   Cindy,   wyciągnąwszy   wysoko   rękę,   ustalała 

właśnie   ze   swoim   współpracownikiem   sposób   zawieszenia   nowych 

background image

świątecznych dekoracji, nieświadoma zupełnie, że przy okazji odsłania oczom 

postronnych obserwatorów swoje zgrabne uda. 

Eryk czuł, jak Manny wbija mu w plecy twarde spojrzenie. Z dużym trudem 

oderwał oczy od Cindy. Do kolacji zostało jeszcze mnóstwo czasu. Powędrował 

więc   do   baru,   analizując   po   drodze   naturę   swojego   wyraźnego   zauroczenia 

osobą pani dyrektor. Uznał, że wszystkiemu winien jest przedświąteczny nastrój 

– to dlatego zachowuje się jak napalony nastolatek. 

Bar „U Sama” był jednym z miejsc, do których Eryk nie zdążył zajrzeć 

podczas przedpołudniowego myszkowania po hotelu. Pokonując dwa schodki w 

dół, nie spodziewał się niczego szczególnego: wszystkie bary, jakie odwiedził w 

ciągu piętnastu lat pracy, były do siebie podobne. Tutaj jednak czekało go miłe 

zaskoczenie. W sali królowało stare pianino, w tej chwili niestety zamknięte. Z 

głośników sączyły się nastrojowe melodie. Przypomniał sobie Boże Narodzenia 

spędzane w domu. To było przed wieloma laty... Miłe wspomnienie, zmącone 

gorzką myślą, że po śmierci matki rodzinne zgromadzenia przestały mieć sens. 

O tej porze bar był niemal pusty. Jedynie niewielka garstka przybyłych za 

wcześnie Trekersów raczyła się w kącie piwem. Ku wyraźnemu zadowoleniu 

Eryka Jerry, ciemnoskóry fryzjer, który siedział akurat na jednym z wysokich 

stołków i gawędził z atletycznie zbudowanym barmanem, poznał go od razu. 

– I kogóż tu widzimy! Pan Quinn we własnej osobie. – Jerry uśmiechnął się i 

poprawił czapkę Świętego Mikołaja, którą nosił od rana. – Niech pan siada. 

Tony zrobi panu drinka. 

– Mała przerwa, Jerry? – zagadnął Eryk, opierając łokcie o wypolerowany 

blat. 

Fryzjer kiwnął głową i wydmuchał kłąb słodkawego dymu z grubego cygara. 

– Mam’ dosyć. Nie mogę już dłużej słuchać tych jęków. 

– Co proszę? Czyich jęków?

– Tej kobiety, która załatwiła pannę Cindy. Maże się przez cały dzień. 

–   Właściwie   twoja   szefowa   sama   jest   sobie   winna.   –   Eryk   parsknął 

background image

śmiechem. – Przecież ją ostrzegaliśmy. 

– Zna pan Cindy? – odezwał się niespodziewanie Tony, mierząc go długim, 

twardym spojrzeniem. 

Nawet   czerwone   szelki   w   różnokolorowe   dzwoneczki   nie   łagodziły 

wrażenia, jakie robił na ludziach. 

Następny wielbiciel szefowej, domyślił się Eryk. 

– Nie bardzo – odpowiedział lekkim tonem. 

– Niech się pan nim nie przejmuje. – Jerry poczekał, aż barman zajmie się 

nowymi   gośćmi.   –   Od   jakiegoś   czasu   Tony   mianował   się   osobistym 

ochroniarzem panny Cindy. Atak między nami – nie wzruszony niczym Jerry 

zaciągnął się cygarem – Tony siedział kiedyś w San Quentin. 

– Za co? – Eryk drgnął w popłochu. 

–   Nigdy   go   nie   pytałem.   –   Fryzjer   wzruszył   ramionami.   –   Facet   jest   w 

porządku. No, może za bardzo chroni naszą damę. 

– Panna Warren musi być popularną osobą. 

– Jest dobrą osobą. Chociaż upartą. – Jerry pokiwał głową. 

– Upartą jak sto diabłów. 

– To znaczy, że nie jest dobrym dyrektorem, tak? – Eryk postanowił nie 

przepuścić okazji. 

– Co też pan! Jest najlepsza. Ale kilka lat temu ten hotel został kupiony przez 

wielką firmę, która od samego początku próbuje, wszystko tu zmienić. Panna 

Cindy ręce sobie urabia, żeby do tego nie dopuścić, chociaż przy okazji podcina 

gałąź, na której siedzi, bo tym od Harmona to się nie podoba. 

– Zawsze można zmienić coś na lepsze. Na przykład poprą, wić skuteczność 

działania. 

–   Panie   Quinn!   Ludzie   nie   przyjeżdżają   do   hotelu   Pod   Kryształowym 

Pająkiem z powodu naszej skuteczności. To można znaleźć byle gdzie. Zresztą 

tuż za rogiem konkurencja proponuje większe pokoje z lepszym widokiem za 

mniej pieniędzy. 

background image

– To dlaczego ludzie w ogóle przyjeżdżają do Kryształowego Pająka?

Jeny roześmiał się i pochylił do Eryka:

– My tutaj jesteśmy trochę dziwni. I dlatego lubią nas różni dziwacy. Choćby 

tacy jak oni – wskazał na siedzących w kącie Trekersów. – Usługi dla takich 

wariatów to bardzo intratny interes, ale panna Cindy nie może przekonać o tym 

ludzi z centrali. 

– I wszystko to sama ci powiedziała?

– Skądże. Ale ja znam ten hotel. Pracuję tu od trzydziestu lat. Poza tym znam 

się na kobietach. Trzy razy byłem żonaty. 

–   No,   nie.   To   ostatnie   nie   jest   dowodem   znajomości   kobiet.   –   Eryk   ze 

śmiechem przełknął następny łyk burbona. 

– Kobiety, synu, są największym darem Boga. A ty? Stałeś już kiedyś u 

ołtarza?

– Nie – odpowiedział. 

– Ale panna Cindy jest ciekawą osobą, prawda? I atrakcyjną kobietą. – Stary 

człowiek zmierzył Eryka wszystkowiedzącym spojrzeniem. 

Zaskoczony Eryk znieruchomiał. Czy naprawdę było widać, że interesuje się 

Cindy Warren i ma ochotę się z nią umówić? Wcale nie był tym zachwycony. 

– Mało ją znam odpowiedział wymijająco. 

Jerry przyglądał mu się uważnie, wydmuchując małe chmurki ze swojego 

cygara. 

– Taaak, ale ona ci się, synu, podoba. 

Eryk sięgnął po kieliszek, żeby ukryć zniecierpliwienie i zakłopotanie. 

– Zostawiam to bez komentarza – mruknął. 

– Hm, uznajmy, że się pomyliłem! – Jeny ryknął krótkim, podobnym do 

rżenia śmiechem i zmienił temat. – Jak długo zostaje pan w San Francisco?

Eryk wzruszył ramionami. Temat był bolesny, ale Jerry nie mógł przecież o 

tym wiedzieć. 

– Kończę interesy za kilka dni, ale mam zamiar pokręcić się tu do Nowego 

background image

Roku. Może pojadę obejrzeć rejon winnic... 

Jerry wpatrywał się w rozżarzony czubek cygara. 

– Sam w Boże Narodzenie? A rodzina?

Eryk   zastanawiał   się,   jakie   kłamstwo   wymyślić,   dopóki   nie   zdał   sobie 

sprawy, że powiedzenie prawdy będzie prostsze. 

–   Po   śmierci   matki   moje   stosunki   z   ojcem   bardzo   się   rozluźniły.   Mam 

młodszą siostrę i ona spędzi z nim Boże Narodzenie.

– A siostra? Wasze drogi też się rozeszły? – Jerry nie był ciekawski ani 

niedyskretny. Po prostu ustalał fakty. 

– Nie, to nie tak. Alicja jest dużo młodsza. Ma męża, dzieci... 

–  A  jednak   rodzina   powinna   trzymać   się   razem.   –   Jerry   wyraźnie   mu 

współczuł. – Szczególnie o tej porze roku. 

Eryk odwrócił się na krześle. Ogarnęła go fala tęsknoty za świętami, jakie 

pamiętał ze swojego dzieciństwa. Prawdziwa choinka obwieszona łańcuchami, 

które robił z prażonej kukurydzy. Zapach domowego ciasta. Ojciec grający na 

pianinie... 

Ale po śmierci żony Gomas Stanton robił się coraz bardziej milczący i Eryk 

z wielkim, trudem znosił święta w rodzinnym domu. W końcu w ogóle przestał 

tam jeździć. W tym roku wszystko będzie jak zwykle – zadzwoni do ojca w 

Wigilię i wysłucha przemowy o tym, jak to on, Eryk, przyczynia się do upadku 

amerykańskiego kapitalizmu. 

Ojciec, przez trzydzieści trzy lata mistrz w hucie szkła, wierzył głęboko, że 

wkład człowieka w rozwój świata polega na wytwarzaniu dóbr materialnych – 

czegoś,  co  można  sprzedać,  kupić  i  posiadać. Nie  widział  żadnego  sensu  w 

pracy konsultanta, którą wybrał Eryk. „Ludzie tacy jak ty – usłyszał raz od ojca 

–   doprowadzają   do   upadku   wszystkie   rodzinne   przedsiębiorstwa.  A  przecież 

Ameryka rozwinęła się dzięki takim właśnie małym zakładom i ludziom, którzy 

w nich ciężko pracowali”. 

Święta spędzone na Zachodzie wydawały się więc najlepszym wyjściem z 

background image

sytuacji.   Tym   bardziej   że   rysowała   się   możliwość   nawiązania   bliższej 

znajomości z Cindy Warren. Wielu dyrektorów hoteli nie wyjeżdża na ferie... 

Może nawet uda mu się spędzić z nią sylwestra. O ile, oczywiście, Cindy, która 

wydaje się ściągać na siebie wypadki, dożyje do tego czasu. 

– Kiedyś się, synu, ustatkujesz – ciągnął Jeny z zadumą, kopcąc cygaro. – 

Będziesz   miał   swoją   panią...   Od   razu   zaczniesz   inaczej   traktować   Boże 

Narodzenie. Miłość sprawia, że każde święta są szczególne. Zapamiętaj moje 

słowa, synu. 

– Nie ma obawy. Wcale nie mam zamiaru się zakochiwać – parsknął Eryk. – 

Ani w święta, ani kiedy indziej. 

– Ciekawe... – Fryzjer spojrzał na niego z ukosa. – Przyglądałem się wam 

dwojgu dzisiaj rano. Przyciągacie się jak dwa magnesy. Może jestem stary, ale 

na pewno nie jestem ślepy. 

Eryk pokręcił głową i odsunął od siebie szklankę. 

– Masz zbyt bujną wyobraźnię, Jerry. – Wstał i ukłonił się na pożegnanie. – 

Do widzenia. I dziękuję za towarzystwo. 

– Ja tam bym uważał – ostrzegł Jerry, nie podnosząc głowy. 

– Nic się nie martw – rzucił Eryk nonszalanckim tonem. 

– Nie mam zamiaru narażać się Tony’emu. 

Fryzjer roześmiał się głośno. 

–   Panie   Quinn,   czy   pan   nie   wie,   że   piękna   kobieta   jest   dziesięć   razy 

groźniejsza od najgroźniejszego kryminalisty? – Wydmuchał dym z cygara i 

zakończył stanowczo: – Przepadłeś, synu. Wesołych świąt. 

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

– Kto jest tym szczęśliwym facetem? – zapytał Manny, nawijając pasmo 

włosów Cindy na grubą lokówkę. 

Cindy   obserwowała   w   skupieniu   jego   zabiegi.   Musiała   wszystkiego   się 

nauczyć. Przecież włosy nie odrastają tak szybko. 

– Jakim szczęśliwym facetem? – nie zrozumiała. 

– Amy powiedziała mi, że umówiłaś się z kimś na jutrzejsze przyjęcie. Kto 

to jest?

– Czy w tym hotelu nie ma nic świętego?

– Myślę, że gdzieś mamy jeszcze butelkę święconej wody. Została od dnia 

poświęcenia hotelu. 

– Z nikim się jeszcze nie umówiłam – westchnęła Cindy. 

– Zadzwonić do kogoś?

– Nie. To nie mogą być geje. 

– Takich też znam – oburzył się Manny. – Dwóch – dodał po chwili, ale 

zaraz zmarszczył brwi. – Cholera, zapomniałem, że obaj są żonaci. A jeden z 

nich to Joel. 

– Czuję dym! – Zaniepokojona Cindy pociągnęła nosem. Manny podskoczył 

i gorączkowo odłożył lokówkę. Włosy Cindy nie wyglądały lepiej, a nawet, 

chociaż wydawałoby się to niemożliwe, były jeszcze bardziej proste niż przed 

kręceniem. 

–   Nic   się   nie   stało   –   zapewnił.   –   Dziwne   włosy.   –   Pokręcił   głową   z 

niedowierzaniem. – Strasznie cienkie. 

– Ładne rzeczy! – Cindy podniosła zabandażowaną rękę i próbowała jakoś 

poprawić fryzurę. 

– A to co? Co zrobiłaś z ręką?! Cindy zawahała się chwilę. 

– Może potem ci powiem. Spróbuj jeszcze raz. Tylko się pośpiesz. 

background image

–   Każda   fryzjerka   powinna   wiedzieć,   że   podobnych   włosów   nie   da   się 

wycieniować. 

– To ja jej kazałam. 

– W takiej sytuacji każdy zawodowiec ma obowiązek się sprzeciwić!

– Manny, chyba powinieneś zatrudnić się w naszym salonie!

– Cindy, nie irytuj się. Robię, co mogę, żeby ci pomóc. Ale muszę przyznać 

– dodał po chwili, odwijając z lokówki kolejne pasmo włosów – że bez skutku. 

– Moja mama dostanie zawału, kiedy pojawię się w domu z taką fryzurą. 

–   Nie   przejmuj   się   mamą.  W  końcu   będziesz   w   domu   niecałe   trzy   dni. 

Przeżyjesz. Ona tez. 

– Cieszę się, że ze mną jedziesz! Tobie na pewno uwierzy, jeśli powiesz, że 

taka fryzura to ostatni krzyk mody. 

– O, nie. Jadę z tobą na pieczoną szynkę i domowe ciasto orzechowe. Nie 

mam zamiaru być rozjemcą w sporach między paniami. 

–   Nie   jesteśmy   takie   straszne.   Uprawiamy   tylko   normalne   przepychanki 

matka – córka – zaśmiała się Cindy. – Ale wiesz, ona będzie przekonana, że ze 

sobą sypiamy. 

– Czy to komplement? – Manny zmarszczył brwi. 

– Jasne, że. tak. – Cindy dała mu kuksańca w bok. – I już z góry ci dziękuję, 

że oszczędzisz mi zwykłych tyrad na temat tego, że najwyższy czas ułożyć sobie 

życie. 

– No właśnie! – Manny tapirował jej włosy i lekko spryskiwał je lakierem. – 

Dlaczego tego nie chcesz?

– Czego? Tyrad mojej mamy?

–   Nie.   Związać   się   z   kimś   na   stałe.   Masz   jakieś   złe   wspomnienia   z 

przeszłości?

Cindy przygryzła policzek. No właśnie. Pytanie za sto punktów. A ona nie 

znała na nie odpowiedzi. 

– Nie przypominam sobie żadnych traumatycznych przejść. Tak naprawdę, 

background image

niczego szczególnego sobie nie przypominam. 

– Wzruszyła ramionami. – Jeszcze nie spotkałam mężczyzny, który robiłby 

coś   niezwykłego.   Ani   takiego,   który   na   co   dzień   używałby   słów   typu 

„koincydencja” albo „supremacja”. 

Manny wpatrywał się w nią osłupiałym wzrokiem. 

– W porządku – westchnęła. – Masz rację. Może oczekuję zbyt wiele. 

– Nie. – Manny zaczesał jej włosy za uszy i sprawdzał efekt. 

– Nie związuj się z nikim na stałe, bo jeśli jesteś podobna do reszty moich 

przyjaciół, na pewno wybierzesz partnera, który reprezentuje sobą wszystko to, 

czego nie znosisz. 

– Oho, zmieniasz front – zaśmiała się. 

–  Wcale  nie.  Nawet  nie  wiesz,  ile  łez  przelano  na  tej  piersi.  –  Postukał 

palcem w klatkę piersiową. – Mówię ci, nie warto. 

–   Mnie   nie   trzeba   przekonywać.  Ale   dzisiaj   muszę   znaleźć   partnera   na 

przyjęcie, choćbym miała wynająć go w agencji. Bardzo potrzebuję wolnego 

dnia. 

– Agencja? Może to jest wyjście – odpowiedział kpiąco Manny, wpatrując 

się   w   odbicie   Cindy.   –   Bardzo   mi   przykro.   Już   lepiej   tego   nie   zrobię.   Na 

pocieszenie powiem ci, że dopiero teraz widać twoje piękne oczy. 

Cindy wpatrywała się w swoje odbicie. Myślała, że niczego gorszego nie da 

się zrobić na jej głowie, ale myliła się. Dłuższe kosmyki zwisały smętnie, a 

krótsze sterczały nad uszami we wszystkie strony. 

– Dziękuję za twoje dobre chęci, ale nie mogę pokazać się ludziom z taką 

fryzurą. Pomyślą, że sypiam w rajstopach na głowie. 

Udawała przed sobą, że nie chodzi jej wcale o mężczyznę z pokoju 1010, na 

którego może wpaść przypadkiem. 

– Powinnaś jutro pójść jeszcze raz do salonu i zdać się na instynkt fryzjerki. 

Tylko jej nie mów, co ma robić. Kiedy klientki wiedzą za dużo, zaczynają się 

kłopoty. – Manny popatrzył na nią znacząco. 

background image

Cindy wstała, zrezygnowana. 

– Wracam do pracy. Właściwie mam na głowie dużo poważniejsze sprawy 

niż głupia fryzura. 

Na przykład zwitek jedwabiu pod bluzką, którym jeszcze nie miała czasu się 

zająć. 

– Tylko nie zapomnij, że masz znaleźć kogoś na jutrzejszą randkę. 

– Z takim wyglądem będzie mi potrzebną broń. Inaczej nikt się ze mną nie 

umówi. 

– Cindy, gdzie jest szal, który kochana mama przysłała ci na urodziny?

– Ten żółty? – Cindy wygrzebała z komody cienki kawałek jedwabiu. – 

Tutaj. A bo co?

–   Zawiąż   go   na   szyi,   a   końce   spuść   z   tyłu.   Odwróci   uwagę   od   twoich 

włosów. – Manny uśmiechnął się przepraszająco, ale okazało się, że ma rację – 

Martwisz się tym Stantonem, prawda? – odezwał się zaniepokojonym tonem. 

– Między innymi – kiwnęła głową. 

– A ja już zdążyłem polubić to zwariowane miejsce. 

– Jeszcze nas nie wyrzucili – próbowała go pocieszać, ale nie brzmiało to 

zbyt przekonująco. – Ciebie nie mogę okłamywać: Harmon zawsze traktował 

nas jak podrzutka. Podejrzewam, że chce się nas całkiem pozbyć. 

Manny zrozumiał, że musi zmienić temat. 

– Wiesz, spotkałem dzisiaj pewnego faceta, który wyglądał, jakby chciał 

znaleźć cię pod swoją choinką. Nazywa się Quinn. 

– Eryk Quinn? – Serce Cindy zaczęło bić szybciej. 

– Znasz go?

Cindy sięgnęła pod bluzkę i wyciągnęła stamtąd spodnie od piżamy. 

– W pewnym sensie. – Poczuła ulgę, że podzieli się z kimś swoim kłopotem. 

– Cooo? – Manny’emu oczy niemal wyszły z orbit. – Ty uwodzicielko!

– To nie jest tak, jak myślisz. 

– A co mam myśleć? Czyż to nie są męskie spodnie od piżamy?

background image

– Owszem, są. Ale nie zdobyłam ich w taki sposób, jak sobie wyobrażasz. 

–   A   co?   Mam   uwierzyć,   że   je   ukradłaś?   Cindy   z   zawstydzoną   miną 

przygryzła wargi. 

–   Cindy!   –   Manny   wpatrywał   się   w   nią   z   ustami   szeroko   otwartymi   ze 

zdziwienia. – Ukradłaś je?! Zaczynam naprawdę martwić się o ciebie!

– Sama martwię się o siebie. – Na myśl o tym, co zrobiła, oblała się potem. – 

Ile  razy  spotykam  Eryka  Quinna,  robię  coś   idiotycznego.  Poszłam  do  niego 

załatwić błahą skargę. Następnie skaleczyłam sobie palec zatrzaskiem deski z 

notatkami i znalazłam się w jego łazience, żeby zatamować krew. 

– Może byś tak przeszła do rzeczy – ponaglił ją Manny. 

– Potem zrzuciłam piżamę, a kiedy ją podnosiłam... – Rozwinęła spodnie i 

pokazała mu plamę. 

– I wtedy zaproponowałaś, że oddasz spodnie do czyszczenia, tak?

– Nnie. – Cindy ukryła twarz w dłoniach. – Nie chciałam, żeby pomyślał, iż 

objawiam   jakieś   perwersyjne   zainteresowanie   jego   garderobą,   więc   wzięłam 

spodnie, nic mu nie mówiąc. 

– Kierujesz wielkim hotelem i chcesz powiedzieć, że to był jedyny pomysł, 

który   przyszedł   ci   do   głowy?   –   Manny   sięgnął   po   wygniecione   spodnie   i 

uważnie obejrzał plamę, a potem dokładnie przeczytał metkę. – Nie chcę cię 

martwić, ale szansa wywabienia krwi z jedwabiu, którego nie można prać na 

mokro, jest raczej zerowa. 

– I co teraz? – jęknęła. 

– Pozostaje Beckwith. To męski butik, w którym sprzedają podobne rzeczy. 

Trzeba przyznać, że ten facet nie liczy się z kosztami. 

–   Myślisz,   że   piżamę   można   odkupić?   Naprawdę?   –   Twarz   Cindy 

wypogodziła się w jednej chwili. – Manny, czy przypadkiem nie mógłbyś... – 

zaczęła, wyjmując portmonetkę. 

– Pobiec do sklepu i znaleźć duplikat? Jak rozumiem, to właśnie chciałaś 

zaproponować. 

background image

– Błagam cię na kolanach. – Cindy złożyła ręce jak do modlitwy. 

Manny wydął usta i zrobił rozmarzoną minę. 

– Wiesz, od  pewnego czasu w oknie wystawowym Beckwitha wisi pewien 

krawat... 

– Jest twój – wykrzyknęła i wręczyła mu kartę kredytową. 

– Ale muszę  mieć tę  piżamę jeszcze przed kolacją. I, Manny – podniosła 

ostrzegawczo palec – ani słowa nikomu. 

– Za kogo ty mnie masz – wydął usta obrażony. – No, to lecę. Aha, byłbym 

zapomniał. Amy prosiła, żebyś do niej wpadła. Jest w głównej recepcji. Chyba 

udało się jej wpaść na trop Stantona. 

– Nie żartuj!

– Nic więcej nie wiem. Amy powiedziała, że będzie rozmawiać tylko z tobą. 

Zjechali razem windą. Mariny obiecał, że da znać, kiedy wróci z „towarem”, 

i wypadł na ulicę. Cindy udała się na poszukiwania Amy. Była zła, że przed 

przyjazdem Stantona nie udało im się ustawić choinki ani dokończyć dekoracji 

wnętrz. 

W   pokoju   na   zapleczu   recepcji   Amy   z   głową   podniesioną   do   góry 

wpuszczała sobie krople do oczu. 

– Alergia? – zapytała Cindy. 

– Myślę, że jestem uczulona na świerk. 

– Boże Narodzenie musi być straszne, jeśli człowiek jest uczulony na świerk. 

– Tak. Jest nawet gorsze niż Walentynki. 

– A co? Masz alergię na czekoladę?

– Nie. Na penicylinę. 

Cindy zamrugała oczami. 

– A co ma penicylina... – zaczęła, ale machnęła ręką. – Manhy mówił, że 

zdemaskowałaś Stantona. 

– Tak myślę. Ale sprawdź sama. Tu mieszka. – Amy wyjęła z kieszeni małą 

karteczkę i podała Cindy. 

background image

– Coś takiego! Przed południem rozmawiałam z nim o zamianie pokoju. 

Dlaczego przypuszczasz, że to on?

– Po pierwsze – jest sam. Ma podobnie brzmiące nazwisko. Po drugie – 

chodzi po hotelu, dopytuje się o nasze meble i robi notatki. Poza tym ma pokój 

zarezerwowany   do   Wigilii   włącznie   i   –   tu   Amy,   która   właśnie   skończyła 

wycierać   łzy   z   oczu,   zniżyła   głos   –   depozyt   za   pokój   opłacił   nie   kartą 

kredytową, ale gotówką. 

– Rzeczywiście podejrzane. – Cindy pokiwała głową. – Myślę, że wybiorę 

się do niego jeszcze raz. 

– Dobry pomysł, szefowo. Ale zanim do niego pójdziesz, odsłoń trochę nogi, 

dobrze?

– Amy! – Cindy całkiem osłupiała. – Naprawdę myślisz, że wykorzystam 

kobiece wdzięki, żeby wpłynąć na decyzję tego faceta?

Amy   nie   odpowiedziała,   ale   przez   całą   długą   minutę   wpatrywała   się   w 

Cindy, aż ta skapitulowała. Westchnęła ciężko, rozpięła żakiet i rozglądając się, 

czy nikt nie widzi, zawinęła pasek spódnicy. 

– No dobrze. Ile odsłonić?

Chwilę   później   Cindy   z   uśmiechem   przyklejonym   do   twarzy   stała   przed 

pokojem 620. 

– Dzień dobry raz jeszcze. 

– O co chodzi? – odezwał się niezbyt uprzejmie pan Stark, patrząc na nią 

znad grubych okularów zsuniętych na czubek nosa. 

Wyglądał identycznie jak przed południem. Trzymał nawet ten sam notatnik 

w rękach. 

–   Nazywam   się   Cindy   Warren.   Jestem   dyrektorką,   tego   hotelu. 

Rozmawialiśmy dziś rano o zmianie pokoju. 

– Teraz pamiętam – odpowiedział opryskliwie. – Już się tutaj rozlokowałem i 

nie interesuje mnie zamiana. 

background image

– Rozumiem. – Cindy nie miała zamiaru wspominać, że apartament, który 

proponowała   mu   rano,   jest   już   zarezerwowany.   –   Przyszłam   przeprosić   raz 

jeszcze   w   imieniu   hotelu.   Jeśli   jest   coś,   co   moglibyśmy   zrobić,   żeby 

uprzyjemnić panu pobyt, proszę dać znać mnie lub komukolwiek z personelu. 

– Liczę na kilka darmowych posiłków – rzucił bezczelnym tonem. 

Cindy szybko przełknęła ślinę. 

– Wydałam już dyspozycje, żeby przynoszono panu śniadanie do pokoju. 

– Mam nadzieję, że będzie to coś więcej niż kawa i zwykły pączek.

– Tak. – Cindy zacisnęła usta, żeby nie powiedzieć czegoś, czego później 

będzie żałować. – Życzę miłego pobytu. 

Zanim zdążyła odejść, Stark zamknął jej drzwi przed nosem. Jeśli od tego 

złośliwego   człowieka   zależeć   mają   ich   losy,   przyszłość   nie   rysuje   się   zbyt 

różowo.   Zatopiona   w   ponurych   rozmyślaniach   stanęła   przed   lustrzanymi 

drzwiami windy. Kątem oka zauważyła swoje odbicie i jęknęła głośno. Potem 

przypomniała   sobie   o   głupim   zakładzie   z   Joelem   i   jęknęła   jeszcze   raz.   Z 

opuszczoną głową weszła do środka i oparła się o ścianę. 

– Witam – usłyszała nagle głęboki, męski głos. Podniosła oczy. O krok od 

niej   stał   Eryk   Quinn   i   uśmiechał   się   miło.   Przez   kilka   następnych   sekund 

kontemplowała   jego   wygląd.  W  luźnym,   białym   podkoszulku,   spodniach   do 

ćwiczeń i tenisówkach wyglądał równie atrakcyjnie, jak rano. Miała nadzieję, że 

nie zauważył braku piżamy. 

– Jakieś problemy? – zapytał. 

–   Nie,   nie   –   zapewniła   pośpiesznie   i   uśmiechnęła   się.   –   Nie   więcej   niż 

zwykle. 

– Chyba nie wyrządziła sobie pani następnej krzywdy?

– Nie. – Zaczerwieniła się i gorączkowo próbowała wymyślić inny temat 

rozmowy. – Czy dobrze się panu u nas mieszka?

– Tak. Owocny pobyt – odpowiedział, wodząc wzrokiem po jej odsłoniętych 

nogach. – I proszę mówić do mnie Eryk – dodał. 

background image

Co za spojrzenie! Cindy zaczęły drżeć ręce, a tym razem nie miała przy 

sobie   deseczki.   Z   udawanym   skupieniem   obserwowała,   jak   wyświetlają   się 

numery pięter. Zupełnie zapomniała, dokąd jedzie. 

– Czym się pan... czym się zajmujesz? – zapytała w końcu. 

– Sprzedażą. 

– Co sprzedajesz?

– Takie tam... różne głupstwa.

Jego wymijające odpowiedzi bardzo ją zaskoczyły, ale przypomniała sobie o 

producentach zabawek dla sex-shopów. 

– Pewnie przygotowujesz się do przyszłotygodniowych targów. 

Quinn kręcił się niespokojnie. 

– Rzeczywiście, przygotowuję coś na przyszły tydzień. Tak. To wyjaśniałoby 

pełen   asortyment   prezerwatyw   w   jego   kosmetyczce.   Cindy   odwróciła   oczy. 

Miała nadzieję, że tym razem udało się jej ukryć rumieniec. Zawsze uważała 

siebie za osobę liberalną, która nie gorszy się byle czym. Kiedyś nawet poszła z 

Mannym do nocnego klubu na męski striptiz. Dlaczego więc tak bulwersuje ją 

myśl, że ten człowiek sprzedaje plastikowe penisy i samoprzylepne wisiorki na 

sutki?

–   Czy   jedziemy   razem   do   podziemia?   –   zapytał   nagle   Eryk,   wskazując 

jedyny podświetlony guzik. 

– Nie! – Nacisnęła gwałtownie literę P. 

Niemal w tej samej chwili rozsunęły się drzwi i Cindy, z trudem utrzymując 

równowagę, wypadła do holu. Zanim zdążyła się pozbierać, poczuła na szyi 

bolesne szarpnięcie. Zatoczyła się do tyłu i zrobiła obrót o sto osiemdziesiąt 

stopni. Przerażonym wzrokiem patrzyła, jak jej jedwabny szal, przytrzaśnięty 

przez drzwi, wciągany jest w szyb windy. Wolała nie myśleć, co by się stało, 

gdyby zawiązała go na mocniejszy węzeł. Przycisnęła ręce do czoła i zamknęła 

oczy. Musiała się uspokoić. 

– To on? – usłyszała głos Amy, która podeszła do niej, drapiąc się w ramię. – 

background image

Pokrzywka   –   wyjaśniła   nie   pytana.   –   Czy   Stark   jest   człowiekiem,   którego 

próbujemy znaleźć?

– Może i tak – mruknęła Cindy. – Jest raczej nieuprzejmy. 

– To znaczy, że jest nieczuły na widok kobiecych nóg. A jeśli – Amy wpadła 

na   nowy   pomysł   –   on   woli   mężczyzn?   Powinnyśmy   wysłać   do   niego 

Manny’ego. 

–   Dosyć, Amy.   Daj  lepiej  znać   całemu   personelowi,   że  trzeba   traktować 

wstrętnego Starka jak zgniłe jajo. 

– A gdyby tak – Amy strzeliła palcami – zaprosić go na nasze przyjęcie!

– Oszalałaś?!

– Dlaczego nie? Niechby się trochę pobawił. 

– O, tak. I zobaczył bandę pijanych szaleńców. 

– Rozumiem! – Amy zmarszczyła czoło. 

– Może i tak. Za to ty miałabyś partnera. 

– Moim partnerem nie będzie facet, który przyjechał tu po to, żeby zetrzeć 

nas na miazgę. Mogę grać milutką kobietę, ale tylko do pewnych granic. Nie 

chcę, żeby moi ludzie myśleli, że za wszelką cenę chcę zachować stanowisko. 

–   Wycofuję   się.   Masz   rację.   –  Amy,   –   drapiąc   się   w   szyję,   wróciła   do 

recepcji. 

Cindy pobiegła do podziemi z wątłą nadzieją, że jej szalik leży nietknięty 

gdzieś   na   podłodze.   Niestety.   Prezent   jej   matki,   wplątany   w   tryby, 

najprawdopodobniej niszczył teraz najważniejsze części napędowe windy. 

Zerknęła na zegarek. Trzecia. Niedługo Manny powinien wrócić z piżamą. 

Im szybciej, tym lepiej. Łatwo będzie ją podrzucić, kiedy Eryk jest w siłowni. 

Wyobraźnia podsunęła jej obraz ćwiczącego Eryka – tak sugestywny, że poczuła 

na czole krople potu. Wiedziała, że musi natychmiast zająć się pracą. 

Zatelefonowała   do   działu   technicznego.   Choinki   wciąż   nie   dostarczono. 

Przeszła przez salę, w której Trekersi urządzili kiermasz. Swoją drogą, ciekawe, 

czy   w   przyszłym   tygodniu   Eryk   osobiście   zasiądzie   za   stołem,   otoczony 

background image

erotycznymi rekwizytami? Ona na pewno nie pójdzie tego sprawdzić. 

Kiedy o siódmej wciąż nie było śladu Manny’ego, Cindy postanowiła nie 

tracić   czasu   i   zjeść   kolację.   Służbowymi   schodami   zeszła   do   restauracji   i 

znalazła stolik, najgorszy w całej sali, tuż przy toalecie, i z ulgą usiadła. Co za 

dzień! Na szczęście nic gorszego nie może się już zdarzyć. 

– Nie wierzę, że . ma pani zamiar jeść sama – usłyszała za plecami głos 

Eryka Quinna. 

Siedział   nieco   dalej,   ukryty   za   donicą   dorodnej   mimozy.   Cindy   znowu 

poczuła pulsowanie w skroniach. 

– Zupełnie mi to nie przeszkadza. 

– Przecież nie ma s, ensu, żebyśmy oboje siedzieli samotnie. Czy mogę się 

przysiąsć? – Było to zwykłe pytanie, bez cienia dwuznaczności. 

Zgódź się, mówiła sobie w duchu. To tylko miły sprzedawca erotycznych 

zabawek. Żadna praca nie hańbi. Poza tym będziesz miała go na oku, kiedy już 

pojawi się Manny. 

– Proszę – wskazała wolne krzesło naprzeciw siebie. – I proszę mówić do 

mnie Cindy. 

– Z przyjemnością. – Eryk wziął swój kieliszek i podszedł jej stolika. 

– Co polecasz?

Hm.   Jedna   z   moich   znajomych,   mężatka,   naszkicowała   mi   kiedyś   na 

serwetce   pewną   pozycję,   którą   zawsze   chciałam   wypróbować,   przypomniała 

sobie. 

– Polędwicę z grilla – odparła, bojąc się, że słychać, jak głośno bije jej serce. 

– To samo sugerował szef recepcji. – Eryk kiwnął głową. – Miły facet.

– Mówisz o Mannym? To moja prawa ręka. – Nie chodzi o to, że nie mam 

szansy   wypróbowania   jej   z   kimś   innym...   Po   prostu   żaden   z   mężczyzn,   z 

którymi się umawiałam, nie umiał rozpalić we mnie ognia, pomyślała. 

– W dzisiejszych czasach niełatwo o kogoś takiego. 

– Szczególnie w naszym fachu. – Ale ty działasz na mnie jak rozżarzona 

background image

lawa. 

– Cindy – powiedział nagle Eryk ze szczególnym błyskiem w oczach. – Jest 

pewna sprawa, którą musimy załatwić. 

Zrobiło się jej zimno. Koniec z nią. Zauważył brak piżamy. Wie, że tylko 

ona mogła wynieść ją z pokoju. 

– Ja... Jaka sprawa? – wyjąkała, sięgając po szklankę z wodą. 

– Chodzi o pewien element garderoby. 

Omal nie udławiła się wodą. W panice próbowała coś wymyślić. 

– Ach, to. Wiesz, wytłumaczę... 

– Ale tu nie ma czego tłumaczyć. – Uśmiechnął się, potrząsając głową. – 

Miałaś inne problemy na głowie. 

– Właśnie, ale... 

– Myślę, że te wszystkie nieszczęśliwe wypadki są nawet zabawne. 

– Miło, że się dobrze bawisz... – zaczęła zirytowana. 

– Skonsultowałem się z pralnią pó drugiej stronie ulicy. – Eryk nie zwrócił 

wcale uwagi na jej słowa. – Mam nadzieję, że nie weźmiesz mi tego za złe... – 

Sięgnął ręką do kieszeni. 

– Właściwie.. Właściwie zamówiłam już coś na wymianę. Nie musisz się 

martwić o ślady krwi. 

–   Ślady   krwi?   –   Eryk   wlepił   w   nią   zdumione   spojrzenie.   –   Chcesz 

powiedzieć, że coś ci się stało, zanim szalik się odwinął?

– Szalik?

– No, tak. – Z uśmiechem wyjął żółty zwitek jedwabiu z małej papierowej 

torby. – A myślałaś, że o czym mówię?

– Byłam pewna, że mówisz o... o szaliku, oczywiście. Bałam się, że mogą 

być na nim ślady krwi z mojej ręki. 

– Udało mi się wciągnąć go do windy – wyjaśnił. – Przy okazji trochę się 

zabrudził.   Postanowiłem   pójść   z   nim   do   pralni.   I   tak   zanosiłem   tam   swoje 

koszule. 

background image

– Dziękuję. To prezent od mojej mamy. 

– Aha. Czy ona też mieszka w San Francisco?

– Nie. W Wirginii. 

– Naprawdę? Ja też jestem z Wirginii. 

W   tej   samej   chwili   w   kieszeni   Cindy   zadźwięczał   dzwonek.   Z 

przepraszającym uśmiechem wyciągnęła małą krótkofalówkę, sprawdziła numer 

i połączyła się z Amy. 

– Tak, Amy?

– Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale nasz gość specjalny z pokoju 620 

narzeka na temperaturę w pokoju. 

Następny test, pomyślała. 

– Za zimno czy za gorąco?

– Za gorąco. 

– Idź tam osobiście, Amy, i sprawdź klimatyzator. I na wszelki wypadek weź 

ze sobą wiatraczek. – Cindy odłożyła krótkofalówkę. – Na czym przerwaliśmy? 

Już wiem – uśmiechnęła się. – Z której części Wirginii?

– Okolice Manassas. 

– A ja z Fredericksburga. Jaki ten świat jest mały. Pojawił się kelner. Ustalili, 

że wezmą na spółkę butelkę wina, po czym zamówili kolację. Cindy trochę się 

rozluźniła, ale nie opuszczała jej myśl o nieobecnym wciąż Mannym. 

– Czy często bywasz w rodzinnych stronach?

Pokręcił   głową,   ale   wydawało   się,   że   cień   smutku   przemknął   mu   przez 

twarz. 

– Rzadko. Bardzo się lubimy z moją młodszą siostrą, ale ojciec nie akceptuje 

wykonywanej przeze mnie pracy. 

Spojrzała na niego współczująco, ale w głębi ducha rozumiała ojca Eryka. 

Nikt chyba nie byłby zachwycony faktem, że jego syn zaopatruje sex-shopy. 

– A ty? Lubisz to, co robisz? – zapytał. 

Nie zdążyła odpowiedzieć, bo znowu odezwał się dzwonek. 

background image

– Przepraszam bardzo. 

– Cindy, nasz znajomy narzeka na hałas w sąsiednim pokoju – odezwała się 

zgnębiona Amy. 

– A co się tam dzieje?

– Nic. Cisza. Osobiście poszłam sprawdzić. Obrzydliwy facet. 

– Wiem, ale sprawdź jeszcze raz. Pochodź chwilę po korytarzu, dobrze? – 

Cindy   rozłączyła   się.   –   Bardzo   lubię   –   odpowiedziała   Erykowi.   –   Chociaż 

czasami kontakty z ludźmi bywają frustrujące. 

Przez chwilę rozmawiali w spokoju. Raz czy dwa, kiedy sięgali po wino, ich 

palce się zetknęły. Cindy mogłaby przysiąc, że czuje iskry przelatujące między 

ich dłońmi. 

Co   za   przystojny   facet!   myślała   po   raz   setny.   Na   pewno   nadaje   się   na 

partnera na jutrzejsze przyjęcie – ma prezencję, jest dżentelmenem i nie zostanie 

tu długo. Wzięła głęboki oddech. 

– Zastanawiam się czy zechcesz... 

Następny dzwonek. Tym razem był to Manny. 

– Mam to, o co prosiłaś. Spotkajmy się w recepcji, dobrze?

– Będę za dwie minuty – rzuciła w słuchawkę, po czym odwróciła się do 

Eryka.   –   Potrzebują   mnie   w   recepcji.  Wrócę,   zanim   przyniosą   nam   kolację. 

Mam nadzieję, że nie czujesz się urażony. 

Wzięła do ręki szal. Musi ładnie wyglądać, kiedy będzie zapraszać Eryka na 

przyjęcie. 

– Oczywiście, że nie – odpowiedział uprzejmie i wstał, kiedy odchodziła od 

stolika. – Tylko nie daj się zaatakować żadnej windzie. 

Patrzył za nią i zastanawiał się, w czym tkwi jej sekret. Jest piękna, bez 

względu   na   to,   co   ma   na   głowie.   Silna   i   równocześnie   bardzo.   podatna   na 

zranienie. Mieszanka, której nie potrafił się oprzeć. Nie miał wątpliwości, że 

między nimi zaczyna się coś dziać. 

A przecież nie powinien się angażować. To nieetyczne w sytuacji, w jakiej 

background image

się znalazł. Musi najpierw skończyć kontrolę, wyjaśnić wszystko. Wtedy będzie 

mógł   zagrać   w   otwarte   karty.   Zerknął   na   zegarek.  Trzeba   zatelefonować   do 

Lancastera. Powinien zdążyć, zanim wróci Cindy. Taka rozmowa pomoże mu 

utrzymać dystans. 

Wstał   i   informując   kelnera,   że   zaraz   wróci,   szybko   poszedł   w   kierunku 

swojego pokoju. 

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

– Dlaczego chcesz, żebym poszedł z tobą? – protestował Manny, biegnąc 

korytarzem w kierunku pokoju Eryka Quinna. 

– W zamian za krawat wart dziewięćdziesiąt pięć dolarów, możesz chyba 

postać chwilę na czatach, prawda? – Cindy nawet się nie obejrzała. 

–   W   porównaniu   ze   spodniami   od   piżamy,   krawat   był   okazją.   Cindy 

zatrzymała się tak gwałtownie, że Manny omal na nią nie wpadł. 

– Ile kosztowały?

– Trzysta pięćdziesiąt. 

– Trzysta pięćdziesiąt dolarów? – Nogi ugięły się pod Cindy. 

– Nic na to nie poradzę. Mówiłem ci, że facet nie liczy się z forsą. Swoją 

drogą, czym on się zajmuje?

– Ma przedsiębiorstwo handlowe – odpowiedziała wymijająco. 

Manny nie zadawał więcej pytań, gdyż właśnie stanęli przed pokojem 1010. 

Cindy zarzuciła szal na ramiona, żeby jej nie przeszkadzał, i włożyła klucz do 

zamka. 

– Za coś takiego mogę wylecieć z pracy. – Manny był bardzo poważny. 

– Wstawię się za tobą u twojej szefowej. A teraz daj mi te spodnie i uważaj. 

– Co będzie, jeśli pojawi się tutaj Quinn?

Cindy oblała się potem. O czymś takim lepiej nie myśleć. 

– Jest teraz w restauracji i... czeka na mnie. 

– Ho! Ho! Ho! Wspólna kolacyjka?

– Manny, nie zaczynaj!

– Skoro ty wyszłaś, on też może wyjść. I co wtedy?

– Nie wiem – westchnęła. – Śpiewaj albo wymyśl coś innego. Nie utrudniaj 

mi, Manny. Nie umiem włamywać się do cudzych pokojów. 

Serce waliło jej jak młotem, kiedy otwierała drzwi. Nie oglądając się na 

background image

boki,   wpadła   do   łazienki,   zapaliła   światło   i   wyjęła   obie   pary   spodni.   Były 

naprawdę identyczne. Z jednym wyjątkiem – te nowe były trochę... zbyt nowe. 

Błyskawicznie   oderwała   metkę,   nie   patrząc   nawet   na   przerażającą   cenę,   i 

delikatnie   zgniotła   gładki   materiał.   Potem   trzęsącymi   się   rękami   podniosła 

zniszczoną parę. Pachniały dziwnie znajomą wodą kolońską. 

Chwyciła kosmetyczkę i zanim zastanowiła się, co robi, zaczęła przeglądać 

jej   zawartość   w   poszukiwaniu   wody   toaletowej.   Natrafiła   palcami   na   coś 

szklanego. Tak. Tego szukała! Wyjęła butelkę tradycyjnej English Leather. Coś 

podobnego!   Eryk   Quinn   wydawał   trzysta   pięćdziesiąt   dolarów   na   piżamę,   a 

używał wody kolońskiej za siedem! Takiej samej, jak jej ojciec. 

Nacisnęła   rozpylacz   i   delikatnie   skropiła   nowe   spodnie   wodą   toaletową. 

Powinno być dobrze. Zadowolona odwiesiła je na drzwiach i sprawdziła czas. 

Sześć minut. Nieźle!

Już   miała   wychodzić,   kiedy   na   korytarzu   rozległ   się   niepokojący   hałas; 

Nadstawiła   ucha.   Czyżby   ktoś   śpiewał   „Białe   Boże   Narodzenie”?   Nagle 

zrozumiała. To Manny. Ostrzega ją! Potykając się o własne nogi, rzuciła się do 

kontaktu i zgasiła światło. Manny przestał śpiewać. Zza drzwi dobiegały słabe 

odgłosy rozmowy. Boże, spraw, żeby to była pokojówka!

Nagle dotarło do niej, że ktoś wkłada klucz do zamka. Nie zrozumiała słów 

Manny’ego,   mimo   że   wyraźnie   zaczął   mówić   głośniej.   Mimo   ciemności 

panującej w łazience, Cindy zobaczyła w lustrze białka swoich oczu, szeroko 

otwartych z przerażenia. Nie było gdzie uciekać. Rozejrzała się i bez namysłu 

wskoczyła do wanny. Potem szybko zaciągnęła zasłonę. Skulona, myślała tylko 

o tym, że właśnie zrujnowała sobie karierę. 

Słyszała,   jak   otwierają   się   drzwi.   Słyszała   kroki   Eryka,   a   potem   dźwięk 

wystukiwania numeru i szmer jego głosu. A gdyby tak spróbować się wymknąć? 

Jeśli będzie poruszać się cicho, nikt jej nie usłyszy, Ale Eryk może przecież 

niespodziewanie skończyć rozmowę. I co wtedy? Złapie ją na gorącym uczynku. 

Postanowiła zostać w wannie. 

background image

Ciekawe,  do  kogo  dzwonił?  Do  dziewczyny?  A  może  do  żony?   Idiotko! 

skarciła   siebie   zaraz.   Co   cię   obchodzi,   czy   w   życiu   pana   Quinna   jest   jakaś 

kobieta. W żaden sposób nie zmieni to twego losu, który w tej chwili wisi na 

włosku. 

Drgnęła, bo rozległ się szczęk odkładanej słuchawki. Znowu usłyszała kroki 

i stało się to najgorsze. „Eryk wszedł do łazienki. Fluorescencyjne światło zalało 

całe pomieszczenie. Cindy przytknęła dłoń do ust, żeby stłumić oddech. Co on 

zamierza teraz zrobić, zastanawiała się przerażona. 

Zgrzytnął   rozsuwany   suwak.   Na   pewno   sięgnął   do   kosmetyczki. 

Prezerwatywy! Czyżby... Czyżby ten człowiek sądził, myślała oburzona, że uda 

się mu zaciągnąć ją do łóżka? Potem do umywalni polała się woda. W tym 

samym momencie Eryk zaczął myć zęby z ferworem godnym dentysty. 

Cindy nie przyznałaby się nikomu, ale poczuła wtedy lekkie rozczarowanie. 

Eryk zaś, najwyraźniej w świetnym humorze, podśpiewywał pod nosem. Cień 

jego   sylwetki   rysował   się   na   zasłonie   coraz   większy   i   wyraźniejszy.   Nagle 

plastikowe kółka zastukały o szynę. I kiedy Cindy była pewna, że to już koniec, 

na szynie wylądował niedbale rzucony ręcznik. Potem zgasło światło, stuknęły 

zamykane drzwi i zapadła cisza. 

Siedząc na  brzegu wanny,  Cindy  próbowała wziąć się w  garść.  Mięśnie, 

napięte do granic możliwości, odmówiły jej posłuszeństwa. Minęły dwie długie 

minuty, zanim udało się jej – wstać i podejść do drzwi. Wyjrzała przez dziurkę 

od klucza. Na korytarzu nie było nikogo. Dopiero wtedy otworzyła drzwi. 

– Nareszcie! – zachrypiał Manny gdzieś za jej plecami. Omal nie zemdlała. 

– Umierałem ze strachu. Co się tam działo? Czy on cię nie zauważył?

– Nie. – Cindy stanęła przed windą i nacisnęła guzik. – Schowałam się w 

wannie. – Popatrzyła na Manny’ego zawstydzona. 

–   Nie  do   wiary!  –  Pokręcił  głową   z   niedowierzaniem,  a   potem   parsknął 

śmiechem.   –   Nie   słyszałaś   przypadkiem,   jaka   jest   dzisiaj   średnia   stawka 

szantażysty? Chciałbym to wiedzieć. 

background image

– Wracam na kolację z panem Quinnem. – Cindy oddychała ciężko jak po 

długim   biegu   i   zupełnie   nie   miała   ochoty   na   żarty.   Podała   Manny’emu 

papierową   torbę,   którą   ściskała   w   spoconych   dłoniach.   –  Wyrzuć   to   gdzieś, 

dobrze?

– Dobrze. A jak reszta?

– O co ci chodzi? – nie zrozumiała. 

– O kolację z kwintesencją męskości. 

– Dzięki wspólnej kolacji mogłam kontrolować ruchy Eryka Quinna, zanim 

ty wróciłeś do hotelu. 

– I nie doszło do łapania się za kolana pod stołem?

– Oczywiście, że nie – prychnęła obrażona. 

– Nie oburzaj się tak – zaprotestował Manny. – Przecież widzę, że ten facet 

ci się podoba. 

Winda   dojechała   na   parter.   Wychodząc,   Manny   odwrócił   się   z 

wszystkowiedzącym uśmiechem. 

– No to cześć. Tylko nie zapomnij powiedzieć panu Quinnowi, że jutro na 

przyjęciu obowiązują stroje wizytowe. 

Cindy otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale drzwi zasunęły się i winda 

zjechała na dół. 

Kiedy z pojawiła się w sali, Eryk wstał i odsunął jej krzesło. 

– Przepraszam, że tak długo czekałeś. – Zmusiła się do uśmiechu, modląc się 

w duchu, żeby dotrwać do końca kolacji, nie robiąc żadnego głupstwa. 

– Mam nadzieję, że tym razem nic ci się nie stało? – zapytał wesoło. 

– Nic. 

Kelner wniósł półmiski nakryte kopulastymi pokrywami. Potrawy wyglądały 

pięknie, ale Cindy zupełnie straciła apetyt. Przypatrywała się spod oka Erykowi, 

licząc na to, że zauważy w nim jakiś ślad pospolitości, wulgarność zachowania 

małego   handlarza,   i   dzięki   temu   wyrwie   się   spod   jego   uroku.   Nic   z   tego. 

Widziała tylko wyjątkowo przystojnego, męskiego w każdym calu faceta, który 

background image

z galanterią czekał, aż ona zacznie jeść. 

Eryk też ją obserwował, zachwycając się coraz bardziej jej klasyczną urodą, 

której   nawet   koszmarna   fryzura  nie   była  w   stanie  zaszkodzić.   Jakim  cudem 

udało mu się nie wzbudzić w niej podejrzeń? Tego nie mógł pojąć. 

–   Na   czym   skończyliśmy?   –   zapytał,   odsuwając   na   bok   przysmażone 

plasterki cebuli, choć przecież nie miał zamiaru z nikim się dziś całować. 

– Mówiliśmy o Wirginii. Czy wciąż mieszkasz w Manassas?

– Nie! Mam kilka mieszkań, ale wszystkie daleko od rodzinnego domu. 

Eryk zastanawiał się, jak zmienić temat. Na samą myśl o ojcu i ich kłótniach 

dostawał niestrawności. 

– Wybierasz się tam na Boże Narodzenie?

Oni chyba się uwzięli. Najpierw Jerry, teraz Cindy. Jak tak dalej pójdzie, 

uwierzy, że wiedzą, kim jest, i próbują jakoś go rozmiękczyć. Miał tego dosyć. 

– Nie. Ale zanim wyszłaś, chciałaś mnie o coś spytać. 

– Chyba wypadło mi to z głowy. – Cindy sięgnęła po wino i przez chwilę 

bawiła   się   kieliszkiem.   –   Czy   mieszkałeś   już   kiedyś   Pod   Kryształowym 

Pająkiem?

– Nie. Nigdy, chociaż co najmniej kilka razy w roku przyjeżdżam tu, nad 

Zatokę, w interesach. 

Cindy spojrzała na niego tak dziwnie, że po raz kolejny zaczął zastanawiać 

się, czy na pewno nie wie, kim on jest. Nawet jeśli wie, nie pozostaje mu nic 

innego, tylko prowadzić tę grę. 

– Miłe miejsce – dodał. 

–   Dzięki.  Ten   hotel   zbudowano   w   latach   dwudziestych.   Nieźle   ucierpiał 

podczas   dwóch   trzęsień   ziemi,   ale   jakoś   udawało   się   doprowadzić   go   do 

poprzedniej świetności. I na szczęście dotrwał do dziś. 

– Mówisz o nim jak o starym znajomym – zauważył szczerze zdziwiony. 

– Bo nim jest. Mój dziadek ze strony matki był jednym z jego pierwszych 

właścicieli. 

background image

– To niezwykłe. Czyli to nie przypadek, że prowadzisz ten właśnie... cyrk? – 

zaśmiałsię. 

Ciekawe, dlaczego nikt nie poinformował go o osobistych związkach Cindy 

Warren z tym hotelem. 

–   I  tak,  i   nie.  –   Cindy   podniosła   do  ust   mikroskopijny  kawałek  łososia, 

udając,   że   coś   je.   –   Dziadek   sprzedał   swoje   udziały   lata   całe   przed   moimi 

narodzinami.   Ledwo   go   pamiętam   –   uśmiechnęła   się   ciepło   –   ale   mama 

twierdzi,   że   jestem   do   niego   podobna.   Zresztą   to   nieważne.   Studiowałam 

zarządzanie   i   hotelarstwo,   potem   kierowałam   kilkoma   małymi,   niezależnymi 

hotelami, aż trafiłam tutaj. 

Postanowił udać głupiego. 

– To Kryształowy Pająk jest niezależnym hotelem?

–   Był,   kiedy   tu   nastałam.   Dwa   lata   temu   kupiła   go   wielka   korporacja   z 

Detroit. Na szczęście pozwolili mi dalej nim zarządzać. 

– To znaczy, że mają do ciebie zaufanie. Wzruszyła ramionami. 

– Nie chwalę się, ale ten hotel naprawdę jest wyjątkowym miejscem. I ma 

wyjątkowych   pracowników.   Takich,   którzy   doceniają   jego   specyficzną 

atmosferę. 

Cindy z uśmiechem wskazała grupę Trekersów w dziwacznych kostiumach, 

którzy właśnie wchodzili do restauracji. 

– Tu nigdy nie jest nudno – dodała. 

Chciał dolać jej wina, ale powstrzymała go nieznacznym gestem dłoni. 

Dziękuję, ale jeszcze przez całą godzinę jestem w pracy – wyjaśniła, a on 

patrzył, jak pięknie wygląda z rumieńcem zażenowania na policzkach. 

– A więc – spojrzał na Trekersów – tak wygląda wasza typowa klientela. 

– O, nie! Nasi goście są dużo bardziej niesamowici. Na przykład zaklinacze 

węży. Z wężami. 

– O rany!

– Najuprzejmiejsi byli mistrzowie tatuażu, a najlepiej bawiliśmy się, kiedy 

background image

były tu wampiry. Muszę ci powiedzieć, że wszyscy czekają na ich następny 

zjazd. 

– Wampiry, powiadasz. 

–   Nie   martw   się.   Cały   personel   dostał   surowicę   przeciwtężcową   z 

odpowiednim wyprzedzeniem. Teraz spodziewamy się, hm... waszych ludzi. 

A więc jednak wie. Poczuł ulgę, ale i coś w rodzaju zawodu. Powoli pokiwał 

głową. 

– Myślę, że rozumiesz, dlaczego muszę działać dyskretnie – mruknął. 

– Jasne. 

– Kiedy ludzie znają prawdę, zaczynają inaczej cię traktować. Ja chciałbym 

tego uniknąć. 

–   Gdybym   nie  poznała   cię   wcześniej   –   Cindy   spuściła   oczy   – 

prawdopodobnie zachowałabym się jak wszyscy. 

– Cieszę się, że moja praca nie wpłynęła na... na naszą znajomość. 

– Jestem kobietą bez uprzedzeń. 

Eryk zmartwiał. Co ona miała na myśli, zastanawiał się. Chyba nie dawała 

mu do zrozumienia, że dzięki ich znajomości liczy na coś w rodzaju protekcji. 

– Nie mówmy o pracy; Nigdy nie psuję sobie przyjemności rozmowami o 

interesach. 

– Świetnie. – Cindy uśmiechnęła się miło i zaczęła jeść z dużo większym 

apetytem. 

Eryk z trudem krył zaskoczenie. Bał się, że moment konfrontacji może być 

trudny, a nawet niemiły. Mylił się. Cindy ż całkowitym spokojem podchodziła 

do jego pobytu w hotelu, bez względu na to, jaki był tego powód. Rozluźniony, 

doszedł do wniosku, że już od miesięcy nie trafił mu się taki miły wieczór. 

Tymczasem   Cindy   odsunęła   swój   talerz   i   podniosła   błyszczące   oczy   na 

Eryka. Potem pochyliła się i powiedziała:

– Muszę ci się do czegoś przyznać – zaczęła, ale przerwał jej atak czkawki. – 

Przepraszam – wyjąkała, zakrywając usta dłonią.

background image

Eryk roześmiał się, zachwycony, że choć trochę przestała się kontrolować. 

Odsunął swój talerz i rozlał resztkę wina do ich kieliszków. 

– Do czego chcesz się przyznać?

Cindy podniosła kieliszek i wypiła duszkiem całe wino. Potem pochyliła się 

ku niemu i odezwała niepewnym głosem:

– Już wcześniej chciałam cię o coś prosić. 

–   Dobry   wieczór,   Cindy.   –   Przy   ich   stoliku   pojawił   się   niespodziewanie 

elegancko ubrany mężczyzna z tacą, na której stały dwa brzuchate kieliszki i 

malutka butelka ozdobiona czerwoną wstążką. 

Cindy wyprostowała się natychmiast. 

– Joel – powiedziała. – To pan Eryk Quinn, nasz gość. Panie Quinn, to jest 

Joel Cutter. W naszym hotelu podlega mu wszystko, co wiąże się z jedzeniem i 

piciem..... 

Mężczyźni podali sobie ręce. To dobrze, pomyślał Eryk, że postanowiła nie 

ujawniać jeszcze mojej tożsamości całemu personelowi. 

– Przepraszam, że państwu przeszkadzam – odezwał się Joel swobodnym 

tonem.   –   Pomyślałem   sobie,   że   być   może   mielibyście   ochotę   spróbować 

cynamonowy likier, który właśnie zamówiłem na święta. 

– Oczywiście – odpowiedziała Cindy. – Co o tym sądzisz, Eryku?

– Brzmi interesująco. 

Joel napełnił kieliszki czerwonawym płynem i odszedł, wyrażając nadzieję, 

że   likier   będzie   im   smakować.   Cindy   wpatrywała   się   przez   chwilę   w   swój 

kieliszek. Nie była pewna, czy powinna próbować. Chyba wypiła już za dużo 

wina. 

– Czy wzniesiemy toast? – zapytał Eryk. 

– Sama nie wiem. 

– Tylko jeden łyk. – Doskonale rozumiał, dlaczego się waha, i nie chciał 

nalegać. 

–   W   porządku.   –   Uśmiechnęła   się,   sięgając   po   kieliszek.   –   Za   Boże 

background image

Narodzenie. 

– Za Boże Narodzenie – odparł i stuknęli się tuż nad płomieniem świecy, 

której światło załamywało się w rubinowym płynie. 

Może oboje dostaniemy to, czego chcemy. 

W  tym   momencie   kieliszek   wypadł   Cindy   z   rąk   i,   przewracając   świecę, 

potoczył   się   po   białej   serwecie,   w   którą   natychmiast   wsiąkła   cała   jego 

zawartość. W jednej chwili alkohol, a zatem i obrus, stanęły w płomieniach. Po 

minucie palił się cały stół. Eryk wyciągnął rękę i odepchnął Cindy na bok. Przy 

okazji ogniem zajął się rękaw jego koszuli. 

Zewsząd   dobiegały   przerażone   okrzyki   Ktoś   domagał   się   gaśnicy.   Na 

szczęście okazało się to niepotrzebne, bo Eryk szybko zdarł obrus ze stołu i 

zwijając go pod pachą, zdusił ogień. 

–   Czy   wszystko   w   porządku?   –   Podszedł   do   nieruchomej   Cindy,   która 

przerażonym wzrokiem wpatrywała się w dymiącą serwetę. – Hej! – Wziął ją za 

łokieć i odwrócił do siebie. – Wszystko dobrze się skończyło. 

Zawstydzona, mrugała oczami. 

– Podpaliłam cię. 

– Nie. To stało się przypadkiem. 

Eryk podniósł rękę, pokazując jej rękaw koszuli. Był wprawdzie czarny od 

dymu, ale nie przepalony. 

– Widzisz? – Potem rozpiął mankiet i zawinął rękaw. – Żadnego śladu. 

Cindy   stała   w   milczeniu.   Nigdy   nie   podejrzewała   siebie   o   taki   brak 

odpowiedzialności. Najpierw piżama, teraz koszula... A o mały włos – ręka. 

– Cindy! Co się stało? – Zdyszany Joel stanął przy nich. 

– Nic się nie stało – uspokoił go Eryk. – Wylany likier zapalił się od świecy. 

–   Joel   –   Cindy   odzyskała   głos   –   przepraszam   za   zamieszanie.   Zechciej 

przysłać   kogoś,   żeby   usunął   cały   ten   bałagan.   Sama   zapłacę   za   obiad   pana 

Quinna. Potem zawiozę go na pogotowie. 

– Nie ma sensu – zaczął Eryk, ale zamilkł, gdy Cindy rzuciła mu wymowne 

background image

spojrzenie typu „wiem lepiej, co się robi w takich sytuacjach”

Stanął z boku i przyglądał się jej z uśmiechem, od którego ugięły się pod nią, 

i tak miękkie po niedawnym wypadku, kolana.. Drżącą ręką podpisała rachunek, 

wciąż rozpaczając w duchu nad własną głupotą. 

–   Nie   przejmuj   się   tak   bardzo   –   szepnął   jej   do   ucha   Joel.   –   Zaraz   to 

posprzątają. Najważniejsze, że tobie nic się nie stało. Cindy – uśmiechnął się z 

zakłopotaniem – wiem, że to nie czas ani miejsce, ale szukam ochotnika, który 

przebrałby się za Mikołaja na naszym jutrzejszym przyjęciu. 

– I chcesz, żebym ja się zgłosiła – zaśmiała się Cindy. 

– Wiesz, pomyślałem sobie, że to bardzo podniesie na duchu cały personel. 

Na widok szefowej w świątecznym nastroju wszyscy poczują się lepiej przed 

kontrolą. 

– No, dobrze – westchnęła ciężko. – Załatw kostium. Wymknę się przed 

rozdawaniem prezentów, żeby się przebrać. 

– Świetnie. Przyniosę coś ognioodpornego. 

– Umiesz człowieka zagadać. – Pokręciła głową z niedowierzaniem. 

Kiedy   Joel   odszedł,   Cindy   rozejrzała   się   za   Erykiem.   Stał   niedaleko, 

zapewniając wszystkich, że nic mu się nie stało. Nawet gdyby jakimś cudem 

zdobyła   się   teraz   na   zaproszenie   go   na   przyjęcie,   byłby   szalony,   gdyby   się 

zgodził. Przecież ona w każdej chwili jest zdolna go zabić. Wyszli razem. 

–   Znowu   nabroiłam   –   odezwała   się   zawstydzona,   kiedy   już   stanęli   pod 

windą. 

– To był przypadek – powtórzył jeszcze raz. 

Zauważyła, że na policzku ma czarną smugę. Wyjęła z kieszeni chusteczkę i 

już, już podnosiła rękę, żeby zetrzeć sadzę, kiedy ich spojrzenia skrzyżowały 

się. Zamarła w pół ruchu, potem przełknęła ślinę i podała mu biały kwadracik 

materiału. 

– Tu... Coś czarnego... – Dotknęła dłonią własnej twarzy i odsunęła się od 

niego. 

background image

Eryk uniósł się na palcach i próbował przejrzeć się w błyszczących panelach 

na ścianie windy. 

– Chyba powinniśmy wybrać piętro – mruknął, trąc chusteczką policzek. 

Wybrać piętro? Czyżby w ten sposób dawał do zrozumienia, że chce spędzić 

z nią noc? Cindy stała bez ruchu, zastanawiając się, gdzie podziały się resztki jej 

godności. Nagle zapalił się przycisk jego piętra. 

– Na które jedziesz? – usłyszała obojętny głos Eryka. 

– Na pie... piętnaste – wychrypiała. 

Czuła się jak idiotka. Niczego nie dawał jej do zrozumienia. Wszystko sobie 

wymyśliła. A on na pewno wraca do pokoju, żeby dzwonić do swojego agenta 

ubezpieczeniowego... 

–   Chyba   że   masz   ochotę   wpaść   do   mnie   na   wieczornego   drinka   – 

zaproponował z niepewnym uśmiechem i zerknął na zegarek. – Nie zadałaś mi 

jeszcze swojego pytania. 

– Nie. 

Dzisiaj nigdy bym się na to nie odważyła, pomyślała spanikowana. Sufit 

spadłby mu na głowę. Albo doznałby śmiertelnego porażenia prądem. A swoją 

drogą, ten Eryk Quinn ma mocne nerwy. Żeby bez mrugnięcia okiem zapraszać 

do pokoju podpalaczkę?

– Rozumiem. Dziękuję za miłe towarzystwo i kolację. 

– Mimo pożaru i strat cielesnych?

– Mimo pożaru i strat cielesnych – roześmiał się. 

– Mnie też było bardzo przyjemnie. 

– Może nasze drogi jutro też gdzieś się zejdą – powiedział, kiedy winda 

przystanęła na jego piętrze. – Dobranoc, – Może. 

Drzwi   zasunęły   się   bezszelestnie.   Cindy   oparła   się   ciężko   o   ścianę   i 

zapatrzyła w sufit. Boże, niech ten dzień już się skończy! Najpierw koszmarne 

przeżycie u fryzjera, potem poplamiona piżama, następnie historia z szalikiem... 

Szalik!  Gdzie  jest   szalik?   Miała   go  przy  sobie,   kiedy  szła  spotkać   się   z 

background image

Mannym. Zarzuciła go na ramiona, kiedy... 

O, nie! Poczuła, że oblewa się zimnym potem. Nic gorszego nie mogło się 

wydarzyć:.   zgubiła   go   w   pokoju   Eryka!  Na   pewno.   Prawdopodobnie   jest   w 

łazience, o ile nie w wannie. Jeśli Eryk go znajdzie, domyśli się, że myszkowała 

w jego pokoju!

Przerażona Cindy wybiegła z windy i popędziła w stronę schodów. 

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Cindy zbiegła pięć pięter z rekordową szybkością i tylko dwa razy wywinęła 

sobie kostkę. Na szczęście pokój Eryka znajdował się w oddalonym od windy 

skrzydle, więc przy odrobinie szczęścia miała szansę dogonić go, zanim wejdzie 

do środka. 

Biegła   korytarzem,   skręciła   raz,   a   potem   drugi   i   wtedy   go   zobaczyła. 

Właśnie wkładał klucz do zamka. 

– Eryk!

Odwrócił się, zdziwiony. Cindy zwolniła nieco, żeby uspokoić oddech. 

– Co się stało?

Następny   szok!   Przecież   w   panice   nie   przygotowała   sobie   żadnego 

wytłumaczenia!

– Ja... ja... Chcę odkupić ci koszulę – wyjąkała. 

– Cindy! – Eryk był wyraźnie rozbawiony. – Przybiegłaś tutaj tylko dlatego, 

żeby powiedzieć, że chcesz odkupić mi koszulę!? Zapewniam cię, że nie ma 

takiej potrzeby. Nie przywiązuję się do ubrań. 

Szkoda, że nie wiedziała tego trzysta pięćdziesiąt dolarów temu!

– A jednak. Nalegam... Jeśli pożyczysz mi... jeśli dasz mi kawałek papieru, 

zapiszę numer i nazwę firmową. 

–  Dobrze.  –  Życzliwie  wzruszył  ramionami.  –  Skoro  uważasz,  że  dzięki 

temu   poczujesz   się   lepiej...   A   może   dam   ci   koszulę?   –   zaproponował.   – 

Potrzebuję minuty na przebranie się. 

–   Świetnie,   ale,   Eryku..   –   Cindy   gorączkowo   myślała,   jak   dostać   się   do 

środka. – Co do tego pytania, które chciałam ci zadać, to... 

– Tak? – Z jego twarzy nie schodził wyraz rozbawienia. 

– To osobiste pytanie. 

Tak jak się spodziewała, gestem zaprosił ją, żeby weszła. Rozejrzała się po 

background image

pokoju. Ani śladu przeklętego szala. Musi być w łazience. 

– Czego się napijesz?

– Dziękuję, nie będę nic piła. Czy mogłabym pójść do łazienki? – wypaliła, 

zdesperowana. – Żeby się odświeżyć – dodała szybko. 

– Proszę bardzo. – Zerknął na nią ukradkiem. 

Cindy szybko pobiegła do łazienki i zatrzasnęła drzwi za sobą. Przez chwilę 

widziała w lustrze swoje odbicie. Koszmar! Przymknęła oczy. Okropne włosy i 

jeszcze gorsze zachowanie. Co on sobie o niej pomyśli?

Rozejrzała   się   dookoła.   Szal   był   w   wannie.   Mogła   się   tego   spodziewać! 

Zawiązała go na szyi i sprawdziła węzeł. Trzymał się mocno. Potem przeczesała 

palcami włosy, wymyła kciukiem zęby i spłukała dłonie. 

Nie udało się jej znaleźć następnego pretekstu do pozostania w łazience. 

Wzięła głęboki oddech i udając spokój, wyszła do małego przedpokoju. Nie 

wiedziała,   czego   spodziewać   się   w   sypialni.   Przez   chwilę   wyobraziła   sobie 

nastrojowe światło świecy, Eryka wyciągniętego na łóżku z kieliszkiem w ręku. 

Stanęła w progu i poczuła coś na kształt rozczarowania. W pokoju paliły się 

wszystkie możliwe lampy, a on sam stał tyłem i patrzył w okno. 

W   dole   rozciągało   się   rozświetlone   San   Francisco,   dzięki   świątecznym 

iluminacjom   wspanialsze   niż   zwykle.   Eryk   jednak   wcale   nie   podziwiał 

widoków. Myślał o sytuacji, w jakiej się znalazł. Dlaczego spośród tylu kobiet 

na świecie musiała spodobać mu się akurat ta? Nie dość, że jest dyrektorką 

hotelu, który on kontroluje, to jeszcze ten akurat hotel ma zostać zlikwidowany. 

W dodatku jego rękami. 

I chociaż sama mu oświadczyła, że nie żywi uprzedzeń do jego pracy, czuł 

się mało komfortowo. 

Czy   Cindy   nie   pociągała   go   aby   dlatego,   że   w   głębi   ducha   wiedział 

doskonale,   że   to   właśnie   z   nią   nic   nie   powinno   go   łączyć?   A   ona?   Czy 

przypadkiem – świadomie bądź nieświadomie – nie pragnęła wpłynąć na jego 

ostateczną   decyzję   dotyczącą   Kryształowego   Pająka?   Przecież   w   przeszłości 

background image

zdarzyło mu się kilka razy być w sytuacjach, w których sprawdzani pracownicy, 

szczególnie ci odmiennej płci, starali się jakoś na niego oddziaływać... 

Słysząc szmer za plecami, odwrócił głowę i zobaczył Cindy stojącą w progu. 

Na   pewno   nie   wyglądała   jak   ktoś,   kto   przyszedł   go   uwieść.   Ani   zostać 

uwiedzionym. Wydawało mu się nawet, że jest trochę przestraszona. 

– Wspaniały widok – powiedział. 

– Uhm. Jeśli kiedyś w nocy będziesz miał czas, wjedź pod sam dach. Tylko 

wcześniej   zadzwoń   na   dół,   żeby   recepcjonista   otworzył   ci   drzwi 

przeciwpożarowe. 

–   Dzięki   za   radę.   Zrobię   tak.   Włożyłaś   szal   –   dodał,   patrząc   na   nią   z 

aprobatą. 

– Tak. – Zgniatała w palcach jedwabne końce i nawet nie spojrzała w jego 

stronę. – Pójdę już. Ale przedtem podaj mi swoją koszulę. 

Eryk poczuł podniecający dreszcz. Czy w ten sposób Cindy daje mu do 

zrozumienia, że powinien zrobić pierwszy krok? Miał wielką ochotę zedrzeć z 

niej to nudne służbowe ubranie i sprawdzić, czy kocha z równą pasją, z jaką 

żyje.   Ale   ponieważ   szczycił   się   tym,   że   erotyczne   fascynacje   nigdy   nie 

wpływają   na   prowadzone   przez   niego   prace,   szybko   rozpiął   koszulę, 

uśmiechając   się   pod   nosem   na   widok   Cindy,   która   z   uwagą   zaczęła 

kontemplować obrazek zawieszony na najbliższej ścianie. 

– Proszę. – Wręczył jej zniszczoną koszulę, zadowolony, że zastosował się 

do rad swojego taty, który twierdził, że mężczyzna powinien zawsze mieć na 

sobie podkoszulek. 

Zauważył, że Cindy poczuła wyraźną ulgę na widok jego zakrytego torsu. 

–   Dostarczę   ci   ekwiwalent   jak   najprędzej   –   powiedziała.   Machnął   ręką, 

widząc że wszelka dyskusja jest bezcelowa. 

Nagle zdał sobie sprawę, że bardzo jej pragnie. 

– Cindy – zaczął. 

W jej szarozielonych oczach dojrzał popłoch. A więc i ona była świadoma, 

background image

że między nimi coś się dzieje. Wyobraził sobie, że trzyma ją w ramionach i 

całuje w usta. Nie! Wcale sobie tego nie wyobrażał. Trzymał ją w ramionach! 

Czuł jej oddech, miękkość warg i koniuszek języka, którym dotykała jego ust. 

Pragnął, aby ta chwila trwała jak najdłużej. Pocałował ją mocniej. Odpowiedź 

Cindy była na tyle gwałtowna, że Erykowi wróciło poczucie rzeczywistości. 

Oderwał się od niej z trudem i łapiąc powietrze, próbował uspokoić urywany 

oddech. Cindy przygryzła nabrzmiałe usta i cofnęła się pół kroku. 

– Nie chciałem tego – zaczął niezgrabnie i schylił się, żeby podnieść koszulę 

leżącą u ićh stóp. – Ale ponieważ przez cały dzień walczyłem z pragnieniem, 

żeby wziąć cię ramiona, nie mógłbym teraz szczerze powiedzieć, że jest mi 

przykro. 

– Walczyłeś? – powtórzyła cicho. – Dlaczego? Jesteś żonaty?

– Nie. Nie jestem ani żonaty, ani zaręczony. – Uśmiechnął się, ale zaraz 

spoważniał   i   dodał:   –   Ale   wciąż   mam   skrupuły.   Nie   powinniśmy...   hm... 

angażować się zbyt mocno ze względu na charakter mojej pracy. 

Cindy wpatrywała się przez chwilę w nadpalony rękaw koszuli, a potem 

powoli uniosła głowę. 

– Postaram się, jeśli i ty się postarasz. 

Eryk nie wierzył własnym uszom. Nie był jej obojętny! Nigdy nie narzekał 

na   brak   kobiecego   towarzystwa,   ale   nie   pamiętał,   żeby   podobne   wyznanie 

sprawiło mu kiedykolwiek aż taką przyjemność. I zanim zorientował się, co 

robi, zaproponował:

– Może zjedlibyśmy jutro razem kolację?

Stropił się, słysząc śmiech Cindy. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. 

– Eryku, czy wiesz, że pytanie, które chciałam ci zadać przez cały wieczór, 

brzmi: „Czy zechciałbyś jutro towarzyszyć mi podczas świątecznego przyjęcia, 

które wydajemy dla wszystkich pracowników?”

Najpierw   poczuł   się   absurdalnie   zadowolony,   ale   już   po   chwili   zaczął 

zastanawiać się nad konsekwencjami takiego zaproszenia. 

background image

– Czy powiedziałaś twoim podwładnym, dlaczego tu jestem? Nie chciałbym, 

żeby zaczęły się plotki o szefowej. 

Cindy spojrzała na niego spod oka. 

– Jak dotąd, nie widziałam potrzeby dzielenia się z personelem informacjami 

tego typu. 

– A jeśli wszystko wyjdzie na jaw?

– Powiesz prawdę – wzruszyła ramionami – i zobaczysz, co inni z nią zrobią. 

Na   takim   przyjęciu,   przekonywał   siebie   Eryk,   spotkam   ją   i   resztę 

pracowników hotelu na nieoficjalnym gruncie. Nie mówiąc już o tym, że to 

najlepsza okazja sprawdzenia, ile pieniędzy przeznacza się tutaj na rozrywki. 

– Świetnie. Obowiązują stroje wizytowe, jak rozumiem? Kiwnęła głową i 

podeszła do drzwi. 

– Wypożyczalnia jest dwie przecznice stąd, ale pozwól, że ja zapłacę za 

wszystko. Tylko to mogę zrobić. 

– To bardzo miło z twojej strony, ale mam własny smoking. 

– Aha! – Odwróciła się zdumiona. 

– O której zaczyna się przyjęcie?

– O ósmej. W barze. Ma trwać do północy. 

Eryk   postanowił   nie   zwracać   uwagi   na   ostrzegawcze   sygnały,   które 

podsuwał mu rozum. 

– Przyjdę po ciebie za kwadrans ósma – uśmiechnął się. 

– Trwała? – Cindy z powątpiewaniem wpatrywała się w swoje odbicie. – Jest 

pani pewna?

–   Jasne,   że   tak.   –   Kamelia,   nowa   fryzjerka,   pokiwała   głową   z   takim 

przekonaniem, że jej koński ogon podskoczył pod sufit. – Są dwa sposoby, żeby 

proste   i   cienkie   włosy   wydawały   się   puszyste.   Po   pierwsze,   można   je 

ścieniować.   To   już   pani   przerobiła.   Po   drugie,   zrobić   trwałą.   Potrzymamy 

piętnaście do osiemnastu minut. Według mnie tyle będzie w sam raz. 

– To potrwa niecałe dwadzieścia minut? – ucieszyła się Cindy. 

background image

– Też coś! Co najmniej godzinę będę nawijać ten bałagan na wałki. Potem 

jeszcze suszenie. 

Cindy zerknęła na Jerry’ego, jakby szukając jego aprobaty, ale stary fryzjer 

był  tak  zajęty  goleniem  klienta,  że.  nawet  nie  podniósł  głowy.  Zwróciła   się 

niepewnie do Kamelii:

– I co z tego wyjdzie?

– Puszysta, śliczna fryzura. Coś w rodzaju grubych, swobodnie układających 

się loków. Sama pani zobaczy. 

–   Zawsze   chciałam   mieć   kręcone   włosy   –   rozmarzyła   się   Cindy.   – 

Wieczorem idę na przyjęcie i zależy mi bardzo, żeby dobrze wyglądać. 

– Na nikogo innego nie będą patrzeć. – Fryzjerka nie mogła się doczekać. – 

Zaczynamy. 

Cindy postanowiła bez szemrania znieść bolesne szarpanie. Wąskie pasma 

włosów zostały nawinięte na wałki tak ciasno, że uniosły się jej kąciki ust. 

Patrzyła na swoje odbicie, pewna, że nigdy nie wyglądała gorzej. Podkrążone 

oczy   –   efekt   nie   przespanej   po   wczorajszych   niepowodzeniach   nocy   – 

dopełniały efektu. 

Podczas   bezsennych   godzin   prześladowały   ją   obrazy   Eryka   Quinna. 

Ostatnim razem podobnych sensacji doznawała chyba w okresie dojrzewania, w 

podstawówce, po tym, jak najprzystojniejszy chłopak w klasie puścił do niej oko 

na lekcji algebry. Wprawdzie w szkole średniej posunęła się kilka kroków dalej, 

a na studiach rzuciła się, raz czy dwa, na całkiem głęboką wodę, ale zawsze 

prześladowało ją pytanie, czy to na pewno jest to. 

Teraz też gryzła się, co będzie później. Pragnęła Eryka, ale w głębi duszy 

przygotowana   była   na   wielkie   rozczarowanie.   I   jeszcze   jedno.   Mimo   że 

wstydziła się powiedzieć to sobie na głos, wzdrygała się na myśl o jego pracy, 

całym tym erotyzmie na sprzedaż. Gdyby matka dowiedziała się, czym zajmuje 

się wybranek jej córki, zmarłaby prawdopodobnie na zawał. 

– Prawie gotowe – zaśpiewała jej nad uchem radosna Kamelia. 

background image

Potem polała jej głowę śmierdzącym płynem. 

– Proszę poczekać, aż roztwór wsiąknie we włosy. Za kilka minut przyjdę 

sprawdzić skręt włosów. 

W tej samej chwili w kieszeni Cindy zabrzęczał dzwonek. 

–   Cindy?   Tu  Amy   –   odezwał   się   zaniepokojony   głos.   –   Czy   mogłabyś 

przyjść na chwilę do holu?

Cindy spojrzała w lustro. 

– Jest mi to trochę nie na rękę. Czy to coś pilnego?

– Chodzi o Starka – szeptała Amy. – Ten nieznośny facet awanturuje się, że 

w jego pokoju jest szczur. Chce rozmawiać tylko z dyrektorem hotelu. 

– Zaprowadź go do pokoju śniadaniowego i poczęstuj kawą. Bezkofeinową. 

Zaraz przyjdę. 

Cindy spojrzała na Kamelię z przepraszającym uśmiechem. 

– Czy może pani zawinąć mi głowę ręcznikiem? Muszę wyjść na chwilę do 

recepcji. 

Kamelia zmarszczyła brwi. 

– Tylko żeby to nie trwało długo – upomniała Cindy surowo, zawijając jej 

głowę w jaskrawozielony ręcznik. 

– Dziesięć minut, nie więcej – przyrzekła Cindy. 

Jedną ręką podtrzymując ręcznik, z oczami wbitymi w podłogę pobiegła do 

holu,   licząc   na   to,   że   przemknie   się,   nie   zauważona   przez   nikogo.   Sekundę 

później wylądowała na pupie i zanim zdołała się zatrzymać, przejechała dobre 

dwa metry po śliskiej, marmurowej podłodze. Spojrzała na buty człowieka, z 

którym   się   zderzyła,   i   natychmiast   rozpoznała   ich   właściciela.   Z   trudem 

powstrzymała przekleństwo. Co sobie tym razem pomyśli o niej Eryk?!

– Dzień dobry – usłyszała nabrzmiały śmiechem głos. 

– Cześć – mruknęła, nie patrząc w górę. 

– Nic ci się nie stało?

Kiedy pokręciła głową, wałki zastukały o siebie głucho. 

background image

–   Przepraszam,   Cindy.   Nie   zauważyłem   cię,   chociaż   teraz   zachodzę   w 

głowę, jak to było możliwe. 

– Każdy z nas ma w sobie coś z klauna. Eryk przykucnął tuż obok. 

– Czy pozwolisz sobie pomóc? – zapytał, kiedy już jego twarz znalazła się 

na poziomie twarzy Cindy. 

– Chyba wolałabym oklaski – odpowiedziała z nieszczęśliwą miną.

Eryk roześmiał się, a ona poczuła znajomy ucisk w żołądku. Prezentował się 

bez zarzutu w popielatych spodniach i szaro-fioletowej koszuli. 

–   No,   już!   –   Chwycił   ją   za   rękę   i   postawił   na   nogi.   –   Czy   to   jakieś 

dalekowschodnie przebranie? – zapytał, mierząc wzrokiem jej turban. 

Wolała nie myśleć o estetycznych walorach zestawienia zielonego ręcznika i 

jej szkarłatnej ze wstydu twarzy. Jedno jest pocieszające, uznała. Nie może już 

mnie zobaczyć w gorszym stanie!

– Wywołano mnie z salonu fryzjerskiego – wyjaśniła. 

– Więc nie będę cię dłużej zatrzymywać. Widzimy się przed ósmą, tak?

– Tak. Chyba że się rozmyśliłeś. 

– No, to do zobaczenia. 

W pokoju śniadaniowym Amy skakała wokół nadętego pana Starka. Uciekła, 

kiedy tylko pojawiła się Cindy. 

– Dzień dobry panu. Nazywam się Cindy Warren. Jestem dyrektorką tego 

hotelu. 

– Widzieliśmy się już dwa razy. Czy uważa mnie pani za głupca?!

– Przepraszam. Oczywiście, że nie miałam nic takiego na myśli. Podobno 

zauważył pan w pokoju, hm... gryzonia?

–   Szczura.   –   Stark   poprawił   nijaki,   bordowy   krawat   i   spojrzał   na   nią 

karcącym wzrokiem. – Co pani ma na głowie?

– Byłam właśnie w salonie fryzjerskim. – Cindy zastanawiała się, ile razy jej 

nazwisko zostało już wymienione w raporcie Starka. 

Mężczyzna podniósł krzaczaste brwi z triumfalną miną. 

background image

– Przesiaduje pani u fryzjera w godzinach pracy?

–   Tak   rzadko   wychodzę   z   tego   hotelu,   że   można   uznać,   iż   pracuję   tu 

dwadzieścia cztery godziny na dobę. Załatwiam swoje prywatne sprawy niezbyt 

często i tylko wtedy, kiedy trafi się wolna chwila. 

–   Wygląda   pani   jak   cała   reszta   tych   półgłówków,   którzy   włóczą   się   w 

dzikich kostiumach po tym hotelu. 

Cindy zagryzła zęby, żeby nie wybuchnąć potokiem przekleństw. 

–   Przykro  mi,   że   irytują   pana  niektórzy   nasi   goście.  Zapewniam,  że  gry 

fabularne to zupełnie nieszkodliwe hobby. – Odetchnęła głęboko kilka razy. – A 

co do zwierzęcia w pańskim pokoju... Zaraz przyślę kogoś z obsługi, żeby się 

tym zajął. I najmocniej przepraszam. 

Stark wydął policzki. 

– Uważam, że należy mi się jakaś rekompensata. 

Cindy z największym trudem zmusiła się do przyjaznego uśmiechu. 

– Wydam odpowiednie zarządzenia w recepcji, żeby od pańskiego rachunku 

odliczono koszty pobytu za jedną noc. Mam nadzieję, że ten incydent nie zepsuł 

panu pobytu w naszym hotelu. 

– To się już stało – chrząknął znacząco i włożył na głowę kapelusz – kiedy 

dostałem na śniadanie zwykłą drożdżówkę. 

– Stark wyszedł, nie zamykając za sobą drzwi. 

Cindy zmarszczyła brwi. Tak! Zapomniała zadysponować, żeby przynoszono 

mu do pokoju angielskie śniadanie. Nagle przypomniała sobie o włosach i co sił 

w   nogach   popędziła   do   salonu,   gdzie   Kamelia   czekała   na   nią,   przestępując 

niecierpliwie z nogi na nogę. 

– Miała pani wrócić dziesięć minut temu. 

– Czy zrujnowałam sobie włosy? – Cindy usiadła ciężko w fotelu. 

– Nie wiem jeszcze. – Fryzjerka zdjęła jeden wałek. – Na szczęście bez 

utrwalacza trwała nie jest trwała. 

Zachwycona Cindy patrzyła na skręconą spiralkę, która opadła jej na czoło. 

background image

Poszukała wzrokiem Jerry’ego i rzuciła mu do lustra triumfalne spojrzenie. Ale 

Jerry tylko pokręcił głową. 

– Skręt jest trochę za mocny – mruknęła Kamelia ze zmarszczonym czołem. 

Nie dla Cindy! Nareszcie miała, to o czym zawsze marzyła: kręcone włosy. 

– Mnie się to podoba! – wykrzyknęła. 

– W porządku. – Kamelia odkręciła buteleczkę utrwalacza. 

– Skoro mają być kręcone... 

Kiedy Cindy otworzyła drzwi, Manny tylko wytrzeszczył oczy. 

– O... mój Boże! – wyjąkał po dobrej chwili. Potwierdził tym najgorsze 

przeczucia Cindy. 

– Tak źle? – spytała wybuchnęła płaczem. Manny objął ją i pogładził po 

plecach. 

– Dobrze, już dobrze. Nie jest aż tak strasznie. Co się stało tym razem?

– Dałam się namówić na trwałą – łkała Cindy. – Ale musiałam wyjść. I 

trzymałam roztwór na głowie za długo. A potem okazało się, że podczas trwałej 

włosy mogą się odbarwić. Moje się odbarwiły i są pomarańczowe. 

– Co na to Jerry?

–  W  ogóle   się   do   mnie   nie   odzywa.  Widząc,   jak   Manny   marszczy   nos, 

dodała:

– Nie miałam pojęcia, że to tak cuchnie. 

– Dziś wieczorem powinnaś trzymać się z dala od ognia, bo możesz się 

zająć. 

– Z czego wnoszę – parsknęła – że słyszałeś o małym incydencie, który 

wydarzył się wczoraj wieczorem w restauracji. 

– Dziś rano nastawiłem radio na „Wiadomości” Joela – zaśmiał się. 

– Przypaliłam Erykowi Quinnowi koszulę. Manny cmoknął karcąco. 

– Cindy, wiem, jak bardzo chcesz zobaczyć tego faceta nago, ale zapewniam 

cię, że tym celu wcale nie musisz niszczyć jego garderoby. 

– Kto mówi, że chcę zobaczyć go nago?

background image

– Dobrze, dobrze. Może to moja nadinterpretacja, ale przyznasz sama, że ile 

razy facet jest w pobliżu, ty tracisz kontrolę nad sobą. 

– Manny, miałeś mi pomóc, nie dokuczać. 

– To nie będzie łatwe zadanie. – Dotknął jej nastroszonego afro. 

–   Jedno   jest   załatwione   –   rozjaśniła   się   Cindy.   –   Mam   z   kim   pójść   na 

przyjęcie, a więc jutro mam wolny dzień. Co prawda – uśmiech zamarł jej na 

ustach – umówiłam się z nim przed trwałą. 

– Ale po podpaleniu. Przynajmniej wiemy, że facet nie da się  tak łatwo 

przestraszyć. Pamiętaj tylko, żeby włożyć suknię od Donny Karan. 

– Tak uważasz? Ma za wysokie rozcięcie. 

– Na twoim miejscu ciachnąłbym dobre kilka centymetrów więcej. Będzie 

pasowała do fryzury. 

– Nie robisz mi żadnych nadziei? Manny próbował objąć dłońmi jej włosy. 

– Na wieczór potraktuj je mocnym żelem i zaczesz do tyłu. Teraz trzeba je 

zakryć. Gdzie twój szal?

– Przypomnij, żebym opowiedziała ci później o szalu. – Podała mu zwitek 

żółtego   jedwabiu,   który   wyjęła   właśnie   z   szuflady.   –   Go   za   historia!   – 

westchnęła, przeczesując włosy palcami. – Jakbym nie miała dosyć kłopotów. 

– Co się dzieje?

– Słyszałeś już, że Stark vel Stanton zgłosił obecność szczura w pokoju?

– A jest w tym jakieś ziarno prawdy?

– Obsługa znalazła pod kaloryferem nadgryzioną kanapkę, ale szczura nie 

było. 

– Mógł sam podrzucić jedzenie. 

– Jasne. Jestem już zmęczona jego wyskokami. Poza tym choinki wciąż nie 

ma. W hodowli zrobili nas na szaro. Nie zdziwię się, jeśli przyślą nam jakiegoś 

drapaka w okolicach Nowego Roku. 

– Co? – Zirytowany Manny wziął się pod boki. – Czy mogę skorzystać z 

twojego telefonu, kochanie?

background image

– Ten ma zepsutą słuchawkę. Zadzwoń z sypialni. 

– Wracam za minutkę. 

Podczas jego nieobecności Cindy próbowała na różne sposoby udrapować na 

głowie szal. Bez skutku. Zrezygnowana uznała, że najlepiej będzie używać go 

jako welonu. Przynajmniej nikt jej nie pozna. 

– Choinka będzie za godzinę – obwieścił od progu zadowolony z siebie 

Manny. 

–   Jak   to   zrobiłeś?   –   Cindy   wpatrywała   się   w   niego   w   najwyższym 

zdumieniu. 

– Znajomości. – Wzruszył ramionami. – Zadzwoniłem do tych palantów z 

hodowli, rzuciłem kilka nazwisk i powiedziałem, że jeśli dzisiaj nie dostarczą 

nam superdrzewka, napuszczę na nich gejowską mafię i siądzie im cała hurtowa 

sprzedaż kwiatów. 

– Manny, nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła!

– Ja też nie. – Sczesał jej grzywę do tyłu i związał w gruby ogon. Potem 

sięgnął po szal. – A teraz opowiedz mi o coś o facecie; który zrobił z ciebie taką 

galaretę. 

– Zajmuje się handlem – odpowiedziała od niechcenia. 

– To już mówiłaś. Czym?

– Co czym? – udała, że nie rozumie. 

– Czym handluje? – Wzniósł oczy do nieba. 

Cindy   zdecydowała,   że   powie   prawdę,   bo   Manny   i   tak   wszystkiego   się 

dowiadywał w sobie tylko wiadomy sposób. Chrząknęła cicho. 

– Artykuły rozrywkowe tylko dla dorosłych. 

– Cooo? Zabawki dla sex-shopów!?

– Wszystko potrafisz strywializować. Ktoś to musi robić, prawda? – broniła 

się nieprzekonywająco. 

–   Rozumiem   i   jestem   mu   wdzięczny,   ale   to   wcale   nie   znaczy,   że   mogę 

powierzyć mu swoją najlepszą przyjaciółkę. A swoją drogą – uśmiechnął się 

background image

szeroko – chyba odpali mi jakieś darmowe próbki. 

Cindy dała mu kuksańca w bok. 

– Samanta przekazała mi do ocenzurowania wszystkie rzeczy, które będą na 

Targach dla dorosłych. Pod moim łóżkiem stoi pudło. Pobuszuj sobie w nim. 

– Masz to jak w banku. 

Eryk   wszedł   do   „Sama”.   Małe   karteczki   przyklejone   do   popielniczek 

obwieszczały,   że   dzisiejszego   wieczora   bar   będzie   czynny   tylko   do   godziny 

ósmej ze względu na prywatne przyjęcie. U Tony’ego, który patrzył na niego z 

jeszcze większą niechęcią niż wczoraj, zamówił kanadyjskie piwo. Sięgając po 

papierosa,   zdał   sobie   nagle   sprawę,   że   zaczął   palić   dokładnie   wtedy,   kiedy 

uznał, że jest zbyt zajęty, by grać na pianinie. 

Zaciągnął się głęboko. Fuj, skrzywił się. Naprawdę powinien to rzucić. Te 

cholerne papierosy dawno przestały mu smakować. Siedzący obok mężczyzna w 

średnim wieku spojrzał na niego i pokiwał głową. 

– Papierosy nas zabijają. – Odsunął wymięty kapelusz, który leżał pomiędzy 

nimi na barze. – Ma pan jeszcze jednego?

Eryk pchnął paczkę w jego kierunku. 

– Proszę. 

Mężczyzna zamówił dużą szkocką, zapalił papierosa i wyciągnął rękę. 

– Dzięki. Reginald Stark. 

– Eryk Quinn. 

– Miło pana poznać. – Stark rozejrzał się dookoła z niesmakiem i wskazał na 

grupę   Trekersów,   którzy   oglądali   właśnie   swój   serial.   –   Jesteśmy   chyba 

jedynymi ludźmi w tym hotelu, którzy nie są przebrani. 

– Jestem tu wyłącznie w interesach – zaśmiał się Eryk. – A pan?

–   W   podróży   służbowej.   Handluję   antykami.   Zawsze   zatrzymuję   się   w 

starych hotelach i mam oczy szeroko otwarte. Zdarza mi się natrafiać na cenne 

przedmioty, które kupuję za bezcen. Oni na ogół nie wiedzą, że posiadają jakieś 

background image

cenne rzeczy. – Stark wydmuchiwał dym prosto w nos Erykowi. 

– Znalazł pan tu coś ciekawego?

– E, nie. Mają zupełnie niezłe meble, ale dzisiaj meble mnie nie interesują. – 

Zaśmiał się urywanym, niemiłym śmieszkiem. – To miejsce jest bezcenne z 

innego powodu. Odkryłem, że jeśli dobrze ponarzekać, dają ci różne rzeczy za 

darmochę. 

Eryk pomyślał ze współczuciem o całym personelu, który dniem i nocą musi 

mieć do czynienia z takim człowiekiem’. 

– Ma pan jakąś forsę, Quinn? – zapytał Stark po dokładnym rozejrzeniu się 

na boki. 

Eryk sięgnął po portfel. 

– Znajdę dziesiątaka, o ile to panu wystarczy. 

– Nie, człowieku. Ja  mówię  o prawdziwej forsie. Jest  pewien interes do 

zrobienia. 

– Interesy typu: Kupno-sprzedaż mnie nie interesują. 

– To nie jest tak, jak myślisz, Quinn. Przypadkiem wiem o wielkiej forsie, 

która tylko czeka na kogoś mądrego, kto ją zgarnie. 

Co za namolny typ. Eryk zgasił swojego papierosa i zamierzał odejść, kiedy 

Stark odezwał się z tajemniczą miną:

– Powiem panu, bo wydaje mi się pan uczciwym facetem. 

– Rozejrzał się podejrzliwie jeszcze raz. – Chodzi o żyrandol. 

– Żyrandol?

– Tak, wielki, kryształowy pająk z głównego holu. 

– I co z nim?

– Wart jest fortunę. – Mężczyzna wyjął z kieszeni zmiętą kartkę wyrwaną z 

jakiejś książki. – Niech pan sam zobaczy. 

– Pokazał czarnobiałe zdjęcie żyrandola z obszernym podpisem. 

Ciekawość   zwyciężyła.   Eryk   przyglądał   się   uważnie   zdjęciu,   słuchając 

wyjaśnień Starka, – Najlepszy francuski kryształ. Podobno wykonano trzy takie 

background image

żyrandole. Tutaj wspominają o dwóch. Podejrzewam, że trzeci wisi właśnie tam 

– wskazał palcem hol. – Brakuje mu jedynie centralnego fragmentu. 

– Tu piszą, że wart jest siedemset tysięcy dolarów. 

– To stara książka. Według mnie, teraz można za niego dostać równy milion. 

– Co?! – Eryk próbował przypomnieć sobie wycenę wartości hotelu, którą 

oglądał u Harmona. Nie było tam żadnej szczególnie wysokiej pozycji. – Chce 

mi pan powiedzieć, że nikt inny o tym nie wie?

– Na to wygląda. Ja widzę to tak: jeśli masz, człowieku, z pięćset paczek, 

składam im ofertę kupna. 

– Jeśli ja mam pięćset tysięcy? – Eryk wytrzeszczył oczy. 

– Jasne. Znam ludzi zainteresowanych czymś podobnym. 

Potrzebna mi forsa na zakup żyrandola z pierwszej ręki. Potem podzielę się z 

panem zyskiem. O, ty skunksie, pomyślał Eryk. 

– Przykro mi – powiedział – ale nie wchodzę w to. 

– Twoja strata, bracie. – Stark wstał, wziął kapelusz i rzucił pieniądze na bar. 

– Dzięki za papierosa. Do widzenia gdzieś tutaj. 

Eryk   też   już   wychodził,   kiedy   w   barze   pojawił   się   człowiek,   który 

poczęstował ich wczoraj cynamonowym likierem. 

– Joel Cutter. – Wyciągnął rękę do Eryka. – Spotkaliśmy się wczoraj. Pan 

Quinn, prawda?

–   Tak.   –   Mężczyźni   uścisnęli   sobie   dłonie.   –   Mam   nadzieję,   że   dzisiaj 

obeszło się bez wypadków. 

–   Dzień   się   jeszcze   nie   skończył   –   zaśmiał   się   Joel.   –   Słyszałem,   że 

przychodzi pan z Cindy na nasze przyjęcie. 

Eryk kątem oka zauważył, jak Tony drgnął i obrzucił go ostrym spojrzeniem. 

Na szczęście w barze zadzwonił telefon, więc został sam na sam z Joelem. 

– Cindy jest świetnym kumplem – odezwał się Cutter ciepło. – I kocha ten 

hotel. Poświęca mu cały swój czas, kosztem życia osobistego – o ile rozumie 

pan, co mam na myśli. 

background image

Eryk   kiwnął   głową,   zastanawiając   się,   czy   przypadkiem   Joel   nie   chwali 

szefowej dlatego, że jakimś cudem odkrył jego prawdziwe nazwisko. To był 

następny element pracy, którego nie znosił: musiał podejrzewać wszystkich i 

wszystko. 

– Joel! – Tony odwiesił słuchawkę i zaczął szybko odwiązywać fartuch. – 

Problemy w holu. Cindy potrzebuje wszystkich, natychmiast. 

– Czyżby przybył Stanton?

Eryk drgnął nerwowo, kiedy usłyszał swoje nazwisko. A więc Cindy jeszcze 

im   nie   powiedziała!   Wydaje   się,   że   oni   wszyscy   bardzo   obawiają   się   jego 

przybycia. 

– Nie, to nie Stanton. – Tony wyszedł zza baru, napinając mięśnie. – To 

choinka. Utknęła we frontowych drzwiach. 

– A nie mówiłem, że dzień się jeszcze nie skończył. – Joel spojrzał na Eryka. 

– Może przyda się wam dodatkowy ochotnik? – Eryk zsunął się ze stołka. 

–  Niech  pan idzie.  Nigdy nie  wiadomo,  kto jeszcze  może  się  przydać – 

zawołał Joel od drzwi. 

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

W   głównym   holu   panował   totalny   chaos.   Szczyt   wielkiej,   ponad 

czterometrowej choinki znajdował się w holu, natomiast druga część leżała na 

chodniku   oraz   blokowała   jeden   pas   ruchliwej   jezdni   przed   hotelem.   Goście, 

zachwyceni niespodziewaną atrakcją, fotografowali całe widowisko. 

Manny stał na zewnątrz, wymachując rękami i miotając gromy na brygadę 

transportową. W środku pracownicy techniczni z bezradnymi minami i rękami w 

kieszeniach patrzyli wyczekująco na Cindy, która gorączkowo próbowała coś 

wymyślić. 

Najpierw   wysłała   na   ulicę   kogoś   z   ochrony,   żeby   kierował   ruchem 

samochodów,  które  musiały  objeżdżać  pień  choinki.  Uczyniła  to  również  ze 

strachu, że Manny z wściekłości zrobi komuś krzywdę. 

– Pani Warren, w jaki sposób mogę opuścić to miejsce? Cindy przymknęła 

oczy i z trudem stłumiła złość. Potem odwróciła się w stronę zniecierpliwionego 

pana Starka. 

– Przepraszamy za nieprzewidziane trudności – wycedziła. – Boczne wyjście 

jest z tyłu, obok wind. 

– Wychodzę kupić pułapkę na szczura. – Stark uśmiechnął się kwaśno. 

Cindy westchnęła z ulgą, kiedy w jej polu widzenia pojawiła się Amy w 

białej,   antyalergicznej   maseczce   na   ustach   i   nosie.   Widać   było,   że   nie   jest 

zachwycona, kiedy zorientowała się, dlaczego Cindy ją woła. 

– Amy, bądź tak miła i zamów panu Starkowi taksówkę na koszt hotelu i 

podprowadź go do bocznego wyjścia. 

Mina Starka złagodniała nieco, ale nie na długo, gdyż Amy, odprowadzając 

go do drzwi, zrobiła mu krótki wykład na temat fenomenu medycznego pod 

nazwą   Christmasitis,   którego   objawy   zdefiniowano   dopiero   niedawno. 

Nadpobudliwość oraz przykre dla otoczenia zachowanie ofiar tej przypadłości 

background image

bierze   się   z   ich   fizjologicznej   nadwrażliwości   na   zapach   świerka,   żele   do 

włosów... 

Cindy wolała dłużej tego nie słuchać. 

– Co się stało? – Joel zahamował gwałtownie tuż przed jej nosem. 

Byli z nim Tony, Samanta i – ku jej wielkiej konsternacji – Eryk Quinn. 

– Pękła plastikowa siatka, którą obwiązana była choinka, i gałęzie rozłożyły 

się dokładnie w drzwiach. Teraz nie da się jej przepchnąć ani w jedną, ani w 

drugą stronę. 

– Pytam, co stało się z twoimi włosami. 

Joel tak wytrzeszczał na nią oczy, że miała ochotę go uderzyć. – Są takie 

jakieś... pomarańczowe. 

– Wydaje ci się w tym świetle – rzuciła przez ściśnięte zęby. 

– Masz jakiś plan? – włączył się Eryk z rozbawioną miną. 

– Rozważam pomysł ostrzyżenia się na łyso. 

– Pytam o świerk. – Eryk popatrzył na niepewne miny Cindy i wszystkich jej 

pracowników. 

Podszedł do drzewka i za chwilę odwrócił się triumfalnie. 

–   Zadzwoń   po   głównego   inżyniera.   Może   da   się   usunąć   panele 

podtrzymujące drzwi. 

– Świetny pomysł – zgodziła się. – Nie da się. ich usunąć. Wiem, bo już do 

niego dzwoniłam. 

– W takim razie – rozłożył ręce – trzeba przeciąć świerk na pół. 

– Minichoinka w tym ogromnym holu! Jak to będzie wyglądać?!

– Cindy, to tylko drzewko. Postoi tu nie dłużej niż trzy tygodnie, a potem i 

tak wyląduje na jakimś śmietniku. 

Co za bezduszny pragmatyzm! Najwyraźniej nie udało się jej ukryć swoich 

uczuć, bo Eryk zaśmiał się pod nosem:

– Cindy, to tylko mój prywatny pogląd. 

– Widzę, że potrzebujesz sporej dawki świątecznego nastroju. – Pogroziła 

background image

mu palcem jak małemu chłopcu. Potem odwróciła się energicznie i zawołała: – 

Joel, będą nam potrzebne wszystkie robocze rękawice, jakie mamy w hotelu. 

Spróbujemy   odginać   gałęzie   jedną   po   drugiej   i   wpychać   choinkę   po 

centymetrze.   Nawet   z   kilkoma   połamanymi   gałęziami   będzie   lepsza   niż 

przecięta na pół. 

Rozbawione   spojrzenie   Eryka   zalśniło   niewiarygodnym   błękitem. 

Zachwycona Cindy przełknęła ślinę. Na szczęście pojawił się Joel z rękawicami. 

Cały personel i kilkoro gości ustawiło się wokół świerka, słuchając wskazówek 

Manny’ego, który przepchał się do środka i samowładnie obwołał się liderem 

grupy. 

Eryk znalazł sobie miejsce naprzeciwko Cindy. Nie miała pojęcia, czy stało 

się to przypadkiem, czy zrobił to celowo. Cały czas ukradkowo spoglądała w 

jego stronę, z trudem koncentrując się na poleceniach Manny’ego. 

– Nie pchajcie, dopóki nie powiem. Raz... Dwa... Już!

Choinka przesunęła się o kilka centymetrów, a Cindy powróciła na swój 

punkt obserwacyjny, podniecona myślą, że za sześć godzin spędzi wieczór z 

najseksowniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek znała. I nie tylko to. Eryk 

miał poczucie humoru, świetny gust, przyzwoitą pracę. 

– Uwaga! – krzyknął Manny. – Trzymać ją, żeby się nie odwróciła. 

No,   może   „przyzwoity”   nie   było   najstosowniejszym   określeniem.   Pewną 

pracę, brzmiało odpowiedniej. Bo co na świecie może być pewniejszego od 

seksu?

– Mamy ją!

Rozległ się zbiorowy okrzyk satysfakcji, a potem oklaski i wiwaty. Choinka 

leżała na marmurowej podłodze w holu!

–   A   teraz   –   roześmiał   się   Eryk   –   musisz   rozdać   wszystkim   swoim 

robotnikom papierosy. 

Powinien częściej się śmiać, uznała. Bardzo mu z tym do twarzy. Mimo 

gwaru i rozgardiaszu dookoła, Cindy miała dziwne uczucie, że jest z nim sam na 

background image

sam. Sam na sam z mężczyzną, który w alarmująco krótkim czasie poruszył jej 

uczucia, jak nikt dotąd. 

– A nie lepiej rzucić palenie? – Nic lepszego nie przyszło jej do głowy. 

– Nie muszę palić. Bylebym miał czymś zajęte ręce. Cindy wyprostowała 

się.   Do  diabła   z   grzecznymi  odzywkami. Właśnie   teraz  miała   ochotę   trochę 

poflirtować. 

– A co zrobisz – ściszyła głos – jeśli ci powiem, że mam coś, co zajmie 

równocześnie twoje ręce i twoje usta?

– Powiem, że jesteśmy w miejscu publicznym. – Rozejrzał się wokół. 

– To trudno. Wracam do pracy, bo pojawili się dekoratorzy. 

– Poczekaj! – zawołał, łapiąc ją za rękę. – Musisz mi powiedzieć, co to 

takiego!

–   Powiem,   że   chodzą   ci   po   głowie   same   brudne   myśli   –   zaśmiała   się, 

wyciągając z kieszeni paczkę landrynek. – Każdy, kto rzuca palenie, powinien je 

mieć przy sobie. To znana sprawa. – Podała mu słodycze. – Do zobaczenia 

wieczorem. I dziękuję za pomoc przy choince. 

– A ja dziękuję za potężną dawkę świątecznego nastroju. Kiedy Cindy była 

w pobliżu, wszystkie argumenty za tym, żeby nie ciągnąć ich znajomości, brały 

w łeb. Chciał mieć ją stale w zasięgu wzroku i zupełnie nie rozumiał, skąd brało 

się w nim to pragnienie. 

Patrzył, jak odchodzi. W świetle kryształowego żyrandola jej czerwonawe 

włosy rzucały metaliczne blaski. Eryk popatrzył w górę i po raz pierwszy od 

dłuższego   czasu   pomyślał   o   ojcu.   Na   pewno   byłby   zachwycony   pracą 

rzemieślników,   którzy   obrabiali   te   kryształy.   Może   powinien   wysłać   mu 

pocztówkę   ze   zdjęciem   żyrandola   i   kilkoma   serdecznymi   zdaniami?   Żeby 

wiedział, że syn o nim myśli. I Eryk, dziwnie rozradowany, powędrował do 

siebie. 

Reszta   popołudnia   minęła   Cindy   w   radosnym   podnieceniu.   Koniec 

background image

kłopotów!   Nic   złego   nie   może   już   się   zdarzyć.   Dekoratorzy   –   nieco 

ekscentryczni, choć mili – obiecali, że do rana zamienią choinkę w prawdziwe 

dzieło sztuki. Pan Stark został namówiony na wieczorną wyprawę do teatru – 

oczywiście  na   koszt  hotelu   –  i   nie   było   obawy,  że   zgorszy   się   wieczornym 

przyjęciem dla personelu. 

Kiedy zajrzała do baru, Joel przywitał ją wzniesionym do góry kciukiem. Na 

podwyższeniu, na którym zwykle stało pianino, Jerry wieszał kolorowe lampki. 

Cindy podeszła pod podium. 

– Jerry! – Spojrzała w górę. – Nadal jesteś na mnie wściekły?

– To twoje włosy, nie moje – burknął, nie spojrzawszy nawet na nią. 

– Nie martw się. Odrosną. 

– O ile wcześniej nie wypadną. 

– Wtedy wszyscy zobaczą, że mam ładny kształt czaszki. 

– Nawet z głową jak szczotka klozetowa umiesz zwabić ptaszki z drzewa – 

roześmiał się w końcu i zszedł z drabiny. 

– Cieszę się, że mi nareszcie darowałeś. Co zrobiliście z pianinem?

–   Stoi   w   sali   obok.   Znalazłem   tam   sztuczną   jemiołę.   Powieszę   ją   pod 

sufitem, dobrze?

–   Broń   Boże.   W   zeszłym   tygodniu   przyszedł   faks   z   centrali.   Odgórnie 

zabroniono wieszania jemioły na pracowniczych przyjęciach. 

– Do tej pory nie przejmowałaś się ich instrukcjami. 

– Najwyższa pora zacząć. „Nie” dla jemioły. 

– Powiedz prawdę: boisz się, że ktoś cię złapie pod jemiołą?

– Nie. 

– Aha. Boisz się, że nikt cię nie złapie! – Uśmiechnął się szeroko. 

– Jerry! Nie zniżę się do odpowiedzi na takie pytanie. 

– Przychodzisz dzisiaj ż młodym Quinnem, tak?

– Jerry, on wcale nie jest młody. – Cindy popatrzyła na niego badawczo. 

– Skąd wiesz?

background image

– Kamelia powiedziała mi o tym z samego rana. 

– Ale ja widziałam ją pierwszy raz w życiu dziś rano, kiedy robiła mi tę 

koszmarną trwałą. 

– Dowiedziała się od pucybuta. 

– Nie do wiary. – Cindy pokręciła głową. – A zresztą nieważne. Grunt, że 

mamy fryzjerkę. 

Stary fryzjer popatrzył na nią z ukosa. 

– A co? Nie mamy?

– Uciekają jedna po drugiej. Z twojego powodu. Przynosisz im pecha. 

– I co zrobimy? Jerry, gdybyś tylko zgodził się czesać kobiety... Czy wiesz, 

jakie miałbyś napiwki?

– Nie. Mężczyzn łatwo zadowolić. Wystarczy machnąć nożyczkami raz czy 

dwa, wyrównać wąsy, usunąć włosy z ucha i już są szczęśliwi. A kobiety? Nie, 

dziękuję. 

– Muszę iść. Trzeba ściągnąć nową fryzjerkę. 

–   Cindy!   –   Jerry   zerknął   znacząco   na   zegarek.   –   Jeśli   chcesz   olśnić 

wszystkich facetów na przyjęciu, powinnaś się zbierać. 

–   Myślisz,   że   trzeba   mi   aż   tyle   czasu?   –   udała   obrażoną.   Zupełnie 

niespodziewanie Jerry objął ją i powiedział poważnie:

– Daj sobie trochę czasu na odpoczynek, dobrze? Postaraj się raz nie myśleć 

o tym starym hotelu. A wieczorem baw się dobrze z tym młodym człowiekiem. 

–   Podnosząc   wysoko   jemiołę,   wyszczerzył   białe   zęby.   –   A   ja   już   znajdę 

odpowiednie miejsce, żeby to powiesić. 

– Ty naprawdę uwziąłeś się, żeby ściągnąć na mnie kłopoty. – Dała mu 

kuksańca w bok. – Do zobaczenia wieczorem. 

Mimo   rad   Jerry’ego   Cindy   wylądowała   w   swoim   mieszkaniu   dopiero   o 

szóstej. Zjadła jabłko i powtarzając pod nosem wszystkie instrukcje Manny’ego, 

weszła   do   łazienki.   Rozwiązała   włosy,   które   natychmiast   stanęły   na   sztorc. 

Chyba dotykam nimi sufitu, mruknęła, stając pod prysznicem. Manny kazał jej 

background image

umyć   głowę   dwa   razy,   żeby   rozprostować   trwałą   i   usunąć   wstrętny   zapach. 

Później miała wetrzeć we włosy gęstą odżywkę, którą jej dostarczył. 

Po kąpieli owinęła głowę ręcznikiem. Nie mogła się zdobyć, żeby od razu 

usiąść przed lustrem. Wtarła w skórę perfumowany balsam, znaleziony gdzieś 

na dnie szuflady, ogoliła nogi i dopiero wtedy podeszła do lustra. Drżącymi 

rękami odsłoniła głowę. Mocno skręcone loczki sterczały na wszystkie strony. 

Nawet mokre, łyskały podejrzanie miedzianym kolorem. 

Cindy   jęknęła   i   otworzyła   kosmetyczkę,   również   przyniesioną   przez 

Manny’ego. Wewnątrz znalazła całą masę spinek i żeli, czarną siateczkę, która 

wyglądała   jak  mały   hamak,   oraz   kartkę  z   dokładną   instrukcją. Westchnęła  i 

zaczęła czytać. 

Po   trzydziestu   minutach   wytężonych   starań   udało   się   jej   wyprostować 

większość   loków,   które   sterczały   teraz   wokół   jej   głowy   jak   dziwaczny, 

egzotyczny  kapelusz.  Powoli  smarowała   je   żelem  i  zbierała  w  koński  ogon. 

Zgodnie z  rysunkiem dostarczonym przez Manny’ego umocowała na ogonie 

siatkę i mocno zawiązała. Koniec, westchnęła z ulgą i uśmiechnęła się. Nie 

wyglądało to wcale źle. 

Teraz przyszła kolej na makijaż. „Musisz mocno podkreślić oczy!” polecił 

jej Manny surowo. Posykując z bólu, wyrównała pęsetą linię brwi, a potem 

wzięła   do   rąk   zalotkę.   Oparła   łokieć   o   toaletkę   i   patrząc   w   powiększające 

lusterko, ostrożnie chwyciła rzęsy w małe szczęki i ścisnęła rączki. Nagle w 

sypialni odezwał się dzwonek. Cindy drgnęła przestraszona i łokieć obsunął się 

jej z blatu. Poczuła ból tak ostry, że z oczu polały się jej łzy. Przyciskając dłonią 

powiekę, pobiegła odebrać telefon. 

–   Cindy,   to   ja,  Manny.   Mam   dla   ciebie   specjalną   przesyłkę.   Czy   mogę 

przywieźć ją na górę?

– Jaką przesyłkę?

– Niespodzianka. 

Cindy   spojrzała   na   zalotkę   i   jęknęła,   tym   razem   z   przerażenia,   widząc 

background image

przylepione do niej dziesiątki wyrwanych rzęs. 

– Dobra, przywieź. 

Pełna najgorszych przeczuć wróciła do toaletki i przysunęła twarz do lustra. 

Jej   lewa   powieka   była   niemal   całkiem   łysa.   Dziwne,   ale   nigdy   nie 

przypuszczałam, myśli w zwolnionym tempie przelatywały jej przez głowę, że 

rzęsy tak bardzo wpływają na wygląd ludzkiej twarzy... 

Dopiero  po  Miku  sekundach  dotarło  do  niej,  co  się  stało.  Zakryła   twarz 

rękami. Musi zaraz zadzwonić do Eryka i wszystko odwołać. A zobowiązania 

wobec   personelu?   Trudno!   Z   połową   rzęs   nie   może   przecież   pokazać   się 

nikomu!

Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, sprawdziła przez dziurkę od klucza, 

czy to na pewno Manny. 

Wszedł, trzymając w rękach mały wazon z piękną kompozycją róż i lilii, 

między które wetknięty był bilecik. 

– A to co? – krzyknęła. 

–   Nie   czytam   cudzych   liścików,   ale   mogę   się   założyć,   że   to   bukiet   od 

twojego olśniewającego kawalera. – Manny poszedł za nią do pokoju. – Włosy 

wyglądają świetnie. 

– Z twojego tonu wnioskuję, że nie bardzo wierzyłeś, iż coś da się z nimi 

zrobić – powiedziała Cindy z nosem w kwiatach. – Podobasz mi się w smokingu 

– dodała. 

– Dziękuję. I co? Miałem rację? – zapytał, widząc, że czyta bilecik. 

„Zawczasu   dziękując   za   miły   wieczór.   Eryk”   napisał   na   karteczce 

wyrobionym,   pochyłym   charakterem   pisma.   Cindy   podniosła   głowę   z 

uszczęśliwioną miną. 

– Cindy! Twoje oko! Co ty zrobiłaś z rzęsami? – wymamrotał Manny. – 

Zalotka, tak?

Kiwnęła  jedynie  głową. Dlaczego  tylko  jej przytrafiają  się takie  straszne 

rzeczy?

background image

– Niebezpieczne narzędzie w rękach nerwowej kobiety – mruknął. 

– Wcale nie jestem nerwowa. 

– Nie? – Popatrzył na nią znacząco. 

– Dobra. Trochę nerwowa. Drgnęła mi ręka, kiedy zadzwonił telefon. Co ja 

teraz zrobię?

– Odrosną. 

– Mówię o dzisiejszym przyjęciu. 

– Sztuczne. 

– Jak to sztuczne? Przyjęcie?

– Sztuczne rzęsy!

– Nie mam. 

–   Kończ   makijaż   i   ubieraj   się.   Oczu   nie   ruszaj.   –   Manny   już   był   przy 

drzwiach. – Zaraz wracam. 

Kiedy Cindy została sama, znowu zanurzyła twarz w kwiatach. Podobało się 

jej, że Eryk jest tak uprzedzająco grzeczny. Oczywiście, musiał zdawać sobie 

sprawę, że Cindy jest nieco skrępowana jego profesją, stąd to wszystko. 

Powoli kończyła robić makijaż. Jeszcze tylko puder i szminka. Zdecydowała 

się na najbardziej jaskrawy odcień, jaki udało się jej znaleźć w kosmetyczce. 

Malując  wargi,  przypomniała sobie wczorajszy  pocałunek. Przymknęła  oczy, 

przywołując   w   pamięci   smak   ust   Eryka   i   drżenie,   które   poczuła,   kiedy   ujął 

dłońmi jej twarz. 

Jeszcze kilka dni temu mogłaby przysiąc, że nic nie zdoła oderwać jej od 

problemów   związanych   z   hotelem.   I   co?   W   tak   trudnym   czasie   pozwoliła 

zawrócić sobie w głowie. I bardzo dobrze! Dzięki temu nie wpadała w panikę na 

widok   okropnego   Starka   Stantona,   a   nawet   skuteczniej   pacyfikowała   jego 

pretensje. 

Spojrzała na zegarek. Prawie wpół do ósmej! Szybko włożyła czarną, wąską 

suknię. Obejrzała w lustrze swoją górną połowę, a potem wdrapała się na łóżko, 

żeby obejrzeć dół. 

background image

–   Muszę   w   końcu   zainwestować   w   duże   lustro   –   mruknęła,   wkładając 

zamszowe pantofle. 

Kończyła malować paznokcie, kiedy wrócił zdyszany Manny. Już w progu 

wręczył jej pudełeczko. ze sztucznymi rzęsami. 

– Nie mam czasu ich przyklejać. – Machnęła ręką zrezygnowana. – Eryk 

będzie tu za piętnaście minut. 

– Jak chcesz. – Manny rozłożył ręce. – Ale pomyśl: nie będziesz miała czym 

zatrzepotać, kiedy już staniesz z nim twarzą w twarz u niego w pokoju. 

– Chyba nie myślisz, że zaprosi mnie do siebie? Manny zaśmiał się i wskazał 

palcem bukiet. 

– Czy takie kwiaty mówią: „O pani, dobranoc. Do zobaczenia, do jutra. „? 

Czy może raczej „Mam ochotę schrupać cię całą, maleńka.”?

–   Naprawdę   tak   uważasz?   –   Poruszyła   palcami,   żeby   lakier   szybciej 

wysechł. – W takim razie zabieraj się do roboty. 

– Daj mi pięć minut. – Manny wyjął z pudełka buteleczkę przezroczystego 

płynu. 

Po chwili Cindy zatrzepotała na próbę rzęsami, próbując przyzwyczaić się 

do ich ciężaru. 

– Nigdy jeszcze nie nosiłam czegoś takiego – powiedziała. 

– Szybko się przyzwyczaisz – pocieszył ją Manny i widząc jej zdziwione 

spojrzenie, pośpiesznie dodał: – Tak mi przynajmniej mówiono. 

Rozległo się pukanie do drzwi. 

– Idź do sypialni i skończ makijaż. Ja zajmę się twoim panem Quinnem. Nie 

zapomnij nałożyć swoich szklanych kolczyków. 

– Jestem wrak – zaśmiała się nerwowo Cindy. – Twoja ostatnia rada?

Manny udawał, że się zastanawia. 

– Postaraj się nie zniszczyć temu facetowi następnej części garderoby, kiedy 

będziesz rozbierać go dziś w nocy – odpowiedział z poważną miną. 

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Pukając do drzwi na piętnastym piętrze, Eryk czuł się jak nastolatek, który 

zabiera na randkę swoją pierwszą dziewczynę. Zdawał sobie sprawę, że Cindy 

pociąga go coraz bardziej, a od czasu epizodu z choinką z trudem udawało mu 

się o niej nie myśleć. Równocześnie jednak z każdą wspólnie spędzoną minutą 

rosły jego rozterki. 

Po południu z trudem zmusił się do pracy. Tym razem sprawdzał piętra, na 

których znajdowały się pomieszczenia konferencyjne, i odkrył rzeczy nie bardzo 

licujące   z   powagą   hotelu.   Na   przykład   trzy   toalety   na   jednym   z   korytarzy 

oznaczone   były   napisami:   „Panie”,   „Panowie”   oraz   „Inni”.   Straszne.  A  sale 

posiedzeń,   zamiast   mieć   normalne,   stateczne   nazwy,   odpowiadające   randze 

miejsca,   nazywały   się   Pokój   Nadprzyrodzonych   Zjawisk   lub   Komnata 

Czwartego Wymiaru. 

Sprawdził   także   księgę   inwentarzową.  Wartość   żyrandola   oszacowano   na 

sensownie brzmiącą sumę dwudziestu ośmiu tysięcy dolarów. Mimo to wysłał 

do ojca pocztówkę: Tato, może mógłbyś wyszperać dla mnie jakieś informacje o 

żyrandolu,   który   jest   na   odwrocie?   Prawdopodobnie   francuski,   z   lat 

dwudziestych. Zadzwonią niedługo. Pozdrowienia. 

Drzwi   się   otworzyły   i,   ku   swojemu   zdziwieniu,   Eryk   zobaczył   w   progu 

Manny’ego. Ogarnęło go nieracjonalne uczucie zazdrości, tym silniejsze, że na 

policzku Olivera dostrzegł ślad szminki. Czyżby tych dwoje rzeczywiście coś 

łączyło?   Byłoby   to   co   najmniej   dziwne,   sądząc   z   reakcji   Cindy   na   jego 

pocałunek. Chyba że z całą premedytacją próbowała go wczoraj wykorzystać. 

–   Proszę   wejść.   Cindy   będzie   gotowa   za   minutę.   –   Manny   z   oficjalnym 

uśmiechem zaprosił go do środka. – Świetny smoking – dodał. 

–   Dziękuję.   Pański   także.   –   Zaległa   cisza,   którą   na   szczęście   przerwało 

pojawienie się Cindy. 

background image

– Jestem gotowa!

Erykowi zaparło dech w piersiach z zachwytu. Cindy miała na sobie wąską, 

czarną   suknię   skromnie   zakrywającą   dekolt   i   ramiona,   ale   doskonale 

podkreślającą kształty, zamaskowane dotąd zielonoszarym mundurkiem, który 

nosiła w pracy. Już wcześniej domyślał się, że pod żakietem mogą kryć się 

nieodgadnione   skarby.  Przypuszczenia   potwierdziły   się   z   nawiązką:   szczupła 

talia, piękny biust i lekko zaokrąglone biodra były bez zarzutu. W wysokim 

rozcięciu mignęła mu długa, zgrabna noga w błyszczącej, czarnej pończosze. 

Popatrzyli na siebie. Cindy była piękna. Nowa fryzura uwydatniła delikatne 

rysy   jej   twarzy   i   wielkie   zielonoszare   oczy   ocienione   grubymi   rzęsami.   Z 

małych   uszu   zwisały   długie,   szklane   kolczyki.   Mrugnęła   do   niego 

niespodziewanie, a on uśmiechnął się, ale nie był w stanie wyjąkać ani słowa. 

– Cindy zachwyciła się kwiatami, które od pana dostała – zaczął Manny. – 

Kocha białe róże, prawda, szefowo?

Nie odpowiedziała. Wydawało się, że nie usłyszała pytania. Eryk wpatrywał 

się w błękitną żyłkę pulsującą na jej szyi i nawet nie miał zamiaru otworzyć ust. 

Manny odchrząknął. 

– Chyba was tu zostawię, dzieci. Tylko nie zagadajcie się na śmierć. 

Zamykane drzwi trzasnęły cicho, a oni wciąż patrzyli na siebie bez słowa. 

– Cześć. – Eryk odezwał się pierwszy. – Wyglądasz wspaniale. 

– Cześć. Ty też. Dziękuję za piękne kwiaty oraz miły liścik. 

– Cała przyjemność po mojej stronie. Idziemy? Kiwnęła głową i odwróciła 

się, by sięgnąć po torebkę. Eryk pożerał wzrokiem nagie plecy Cindy, próbując 

wyobrazić sobie rozkosz, jakiej doznałby, przesuwając palcami po jej skórze. Z 

wysiłkiem oderwał od niej oczy i zmusił się do zachowania spokoju. Patrzył w 

drugą stronę, kiedy ona, również bez słowa, mijała go w drzwiach. Dopiero w 

windzie napięcie między nimi zelżało. Eryk gorączkowo poszukiwał jakiegoś 

neutralnego   tematu   do   rozmowy   i   ostatecznie   zdecydował   się   załatwić 

przynajmniej jeden z nurtujących go problemów. 

background image

– Cindy – zaczął. – Kiedy dzisiaj wciągaliśmy do holu choinkę, zauważyłem 

wasz niezwykły żyrandol. Musi mieć sporą wartość. 

–   Dla   wszystkich,   którzy   tu   pracują,   ma   wielką   wartość   emocjonalną.   – 

Ledwo dostrzegalnie wzruszyła ramionami. 

– Myślałem, że to cenny zabytek – próbował wyciągnąć od niej coś więcej. 

– To kopia, ale prawdopodobnie można już uznać ją za zabytek. 

– Kopia?

–   Tak.   Oryginał   został   przywieziony   z   Francji.   Podobno   do  Ameryki   w 

latach dwudziestych trafiły trzy takie egzemplarze: do nas, do hotelu w Chicago 

oraz   do   luksusowego   domu   towarowego   w   Beverly   Hills.   Niestety   – 

uśmiechnęła   się   smutno   –   podczas   drugiej   wojny   wszystkie   trzy   zostały 

zastąpione   zwykłymi   szklanymi   replikami,   a   oryginały   darowano   na 

wspomożenie funduszu wojennego. 

Winda zatrzymała się na parterze. 

– Przykro mi, że musiałam przekłuć szklaną bańkę pańskich złudzeń, panie 

Quinn. 

A więc wciąż w to grała... A może nie używała nazwiska Stanton w obawie, 

żeby nie usłyszał tego nikt z personelu?

– Panie Quinn? A gdzie podział się Eryk? – zapytał, biorąc ją pod ramię, 

gdyż stanęli właśnie u wejścia do baru. 

Ze środka dobiegał gwar i dźwięki muzyki. 

– Pora wchodzić, Eryku. – Uśmiechnęła się. 

Wszystkie   głowy   odwróciły   się   w   ich   stronę.   Zdziwione   spojrzenia   i 

podniesione   brwi   utwierdziły   Eryka   w   przekonaniu,   że   nieczęsto   widywano 

szefową   w   towarzystwie   obcych   mężczyzn.   Wkrótce   otoczył   ich   wianuszek 

ludzi. Wszyscy ściskali sobie ręce, Cindy przedstawiano współmałżonków, ona 

zaś przedstawiała swojego towarzysza po prostu jako „Eryka”. 

Eryk pod pretekstem pójścia po drinki opuścił towarzystwo i przepchał się 

do   baru.   Na   stołku   przy   barowej   ladzie   królował   Jerry   w   ciemnoszarym 

background image

garniturze i imponująco czerwonym krawacie. 

– Jesteś sam, Jerry? – zapytał Eryk, przekrzykując hałas. 

– Tak. 

– A mówiłeś, że jesteś żonaty. 

– Byłem żonaty. Teraz mam okres pomiędzy żonami – sprostował Jerry i 

spoglądając z ukosa na oniemiałego Eryka, zapytał. – Pewnie pan i pani Cindy 

macie wielkie plany na jutro?

– Na jutro? – Eryk zmarszczył brwi, zmieszany. 

– Skoro dzięki panu ma dzień wolny, wyobrażam sobie, że chcecie spędzić 

go razem. 

– Dzięki mnie?

– Nie powiedziała panu? Joel Cutter założył się, że Cindy nie znajdzie sobie 

partnera   na   dzisiejsze   przyjęcie.   Obiecał,   że   jeśli   ona   przyjdzie   z   kimś,   on 

zastąpi ją jutro w pracy. – Jerry poklepał Eryka po plecach. – Musiała bardzo 

potrzebować wolnego dnia. 

A   więc   Cindy   wykorzystała   go,   żeby   wygrać   zakład!   Eryk   poczuł   się 

dotknięty. 

– Nie martw się tak, synu. Jestem pewien, że ona trochę cię lubi. 

Eryk zademonstrował najbardziej obojętną minę, na jaką mógł się zdobyć, 

wziął kieliszki i zaczął znowu przepychać się przez tłum. Podchodząc do Cindy, 

poczuł falę podniecenia. Dlaczego ma się bronić? Była piękna, inteligentna i 

bardzo seksowna. 

I zakazana, mruknął pod nosem. Przełknął spory łyk zimnego rumu z colą, 

żeby ostudzić swoje zmysły. Pocieszał się myślą, że jeśli Cindy zaprosiła go, 

żeby wygrać zakład, to nie miała zamiaru podstępnie wpływać na jego decyzje 

dotyczące hotelu. 

– Słyszałem historię o jakimś zakładzie – zagaił, wręczając jej kieliszek.

– Zakładzie? – Cindy zaczerwieniła się po korzonki włosów. 

– Podobno jestem wart jeden wolny dzień – droczył się z nią. 

background image

– To była tylko zabawa między przyjaciółmi – wyjąkała zdesperowana. 

– I o co się założyliście?

–   Jeśli   wygram,   Joel   przejmuje   jutro   wszystkie   moje   obowiązki.   Jeśli 

przegram, przez miesiąc ma moje miejsce na parkingu. 

– A ja myślałem, że mnie lubisz. 

– Bardzo lubię – odparła spontanicznie i zaraz zaczerwieniła się znowu. – 

Kiedy cię zapraszałam, nie pamiętałam wcale o zakładzie. 

–  W takim  razie  –  wziął  ją  za  rękę  i  poprowadził  na  parkiet  –  musimy 

porozmawiać o jakiejś rekompensacie dla mnie. 

Z głośników płynął wolny walc. 

– Fatalnie tańczę – przyznała się. 

– Po prostu daj się prowadzić. 

Zadrżała, czując jego rękę na swoich odkrytych plecach. 

1 bojąc się, że zdradzi ją jej własne ciało, przez cały taniec utrzymywała 

między nimi jak największą odległość, – A więc – odezwał się Eryk niskim 

głosem – porozmawiajmy o jutrze. 

– O jutrze? – Cindy walczyła z pragnieniem oparcia głowy na jego ramieniu. 

Pachniał tak pięknie. I tak pięknie się poruszał. 

– Skoro to dzięki mnie masz jutro dzień wolny, uważam, że mam prawo do 

jego części. 

– Co masz na myśli? – udawała, że nie rozumie, chociaż w duchu gubiła się 

w słodkich przypuszczeniach. 

– Najpierw się wyśpimy... Zgubiła krok i nadepnęła mu na palec. 

– Auu!

– Przepraszam. Ja naprawdę nie umiem tańczyć. Czy to miało znaczyć, że 

chce spać z nią?!

– ... bo nie ma potrzeby wychodzić za wcześnie – ciągnął jakby nigdy nic. 

– Ja mam zamiar kupić prezenty świąteczne. – Cindy udało się uspokoić 

oddech. – Niezbyt ciekawe zajęcie:

background image

– Ale za to w ciekawym towarzystwie. Zresztą nie będziesz robić zakupów 

przez cały dzień. 

– Nie. Myślałam o tym, żeby przespacerować się mostem Golden Gate. To 

mi zawsze dodaje energii. O tej porze roku nie ma mgły i widoki są naprawdę 

wspaniałe. 

– Świetnie. Nigdy nie widziałem Golden Gate z bliska. Cindy pożałowała 

nagle swoich słów. 

– Ale co do mgły, to nie ma pewności. Równie dobrze możesz niczego nie 

zobaczyć. A most wcale nie jest złoty. Raczej brązowy od rdzy. Tak naprawdę, 

to nic specjalnego – dokończyła szybko, denerwując się coraz bardziej. 

– Coś mi się wydaje, że próbujesz się wymigać od spotkania. – Popatrzył jej 

głęboko w oczy. – To bardzo brzydko z twojej strony, skoro to dzięki mnie 

jutrzejszy   dzień   możesz   poświęcić   na   głupstwa.   –   Eryk   puścił   do   niej   oko, 

kolejny raz tego wieczoru. 

Walc  zmienił się  w  szybkiego  rock  and  rolla.  Z   każdym  obrotem  Cindy 

czuła, jak alkohol coraz głębiej wnika w jej krwiobieg. Rozluźniona, nadążała 

teraz   za   Erykiem   bez   deptania   mu   po   nogach.   Ich   ciała   spotykały   się   i 

rozdzielały zgodnie z rytmem muzyki. 

– Wydaje mi się, że jestem trochę wstawiona – zaśmiała się do niego. 

–  Jeśli przestaniemy teraz tańczyć, będę musiał znaleźć coś, czym można 

zająć ręce. 

Słysząc jego szept, Cindy miała poczucie – cudowne i groźne zarazem – że 

powoli   przestaje   panować   nad   sytuacją.   To   było   jak   jazda   na   zjeżdżalni   – 

ekscytujące   i   przyjemne.   W   końcu   pośród   okrzyków   i   braw   melodia   się 

skończyła. 

–   Tańczysz   naprawdę   wspaniale   –   pochwaliła   Eryka,   kiedy   schodzili   z 

parkietu. 

– Nie tańczyłem całe wieki. Dawniej szalałem w kuchni z moją małą siostrą, 

która zrobiła sobie ze mnie worek treningowy. 

background image

Zamyślił   się   chwilę,   najwyraźniej   wracając   myślami   do   przeszłości,   ale 

szybko pozbierał się i mrugnął do Cindy. Znowu!

Zaczynała obawiać się, że jest pijany. Nie dosyć, że zajmuje się sprzedażą 

erotycznych  zabawek,   to  ma   jeszcze  problemy   alkoholowe.  Związek   z  kimś 

takim byłby najgłupszą rzeczą na świecie! Ale zaraz! Kto tu mówi o związku? 

To ma być niezobowiązujący flirt, nie żaden związek. 

Na chwilę zatrzymali się przy bufecie i z pełnymi talerzami przysiedli się do 

Manny’ego   i   Samanty,   która   bawiła   się   dzisiejszego   wieczora   z   jakimś 

Trekersem.   Młodzieniec   miał   na   nogach   lśniące   nowością   białe   tenisówki. 

Najwyraźniej w ten sposób zrozumiał określenie „stroje wizytowe”. 

Manny wydawał się niewiarygodnie znudzony. 

– Wyluzuj się – szepnęła do niego Cindy, kiedy Eryk poszedł po drinki. 

–   Dobrze   ci   mówić,   skoro   sama   się   wyluzowałaś   mruknął.   –  Widzę,   że 

zamierzasz się z nim przespać. 

– Wcale nie!

– Ale założę się, że Quinn tak myśli. 

– Tylko dlatego, że z nim tańczyłam?

– Nie. Dlatego, że co chwila puszczasz do niego oko. 

– O czym ty mówisz?

– Sprawdź rzęsy. 

–   O   Boże!   Manny,   masz   rację.   Mrugałam   na   niego   bez   przerwy.   Musi 

myśleć, że nie brakuje mi tupetu!

– Powiedziałbym, że jesteś trochę zbyt skromna, używając w tej sytuacji 

słowa „tupet” – prychnął Manny. 

– Zamknij się. „Wraca. 

– Cindy! – wtrąciła się Samanta, – Słyszałam, że udało ci się spacyfikować 

Starka. 

–   Przynajmniej   dziś   mamy  spokój   –   westchnęła  Cindy.  –   Na  pewno  nie 

będzie żadnych kuriozalnych skarg. 

background image

– Usłyszałem twoje ostatnie zdanie – włączył się Eryk, który wrócił z baru. – 

Jeśli mowa o kuriozalnych skargach, chyba muszę coś dorzucić. Wiecie, brzmi 

to idiotycznie, ale ktoś skradł mi z pokoju spodnie od piżamy i podłożył nowe. 

Identyczne – kolor, firma

3

 wszystko się zgadza... 

– Naprawdę? – Cindy bała się spojrzeć na Manny’ego, który trącił ją nogą 

pod stołem. 

– Tak. Myślę, że to jakiś drobny zboczeniec. Chciał mieć coś używanego. Tę 

piżamę dostałem w prezencie. Chyba musiała sporo kosztować, ale mnie na niej 

zupełnie nie zależało. Gdyby ten głupek to wiedział, zaoszczędziłby mnóstwo 

forsy. 

I teraz to mówisz, jęknęła w duchu Cindy, zastanawiając się, jak zareagować 

na tę rewelację. 

– Eryku – zaczęła niepewnie – skoro spodnie są takie same, skąd wiesz, że to 

nie te same?

– Moje miały inicjały wyhaftowane na kieszeni. 

– Twoje inicjały? – wymamrotała. 

– No. – Eryk sięgnął po kanapkę. – Tylko chory człowiek robi coś takiego. 

–   Zgadzam   się.   –   Manny   kiwnął   głową.   –   Chory,   zdesperowany,   z 

poważnymi zaburzeniami... 

Cindy walnęła go w żebra. 

– Eryku, jeśli jest coś, co hotel mógłby zrobić... 

– Daj spokój. Nie chodzi mi o żadne odszkodowanie. Po prostu chciałem 

wam  powiedzieć,  żebyście   mieli oczy  szeroko  otwarte,  bo  na  terenie  hotelu 

może grasować zboczeniec. 

– Dzięki. – Cindy uśmiechnęła się niepewnie. 

Na   szczęście   więcej   nie   wracali   do   sprawy.   Jedli,   pili,   tańczyli,   a   kiedy 

Cindy nie miała już sił, usiedli przy stoliku i opowiadali sobie dowcipy. Eryk 

był właśnie w połowie jakiejś śmiesznej historii, kiedy poczuł na nodze stopę 

Cindy. Przerwał i bezwiednie odwrócił się w jej kierunku. 

background image

– Cindy – zawołał Manny surowo. – Rączki na stół, proszę. Wszyscy ryknęli 

śmiechem, a Eryk, ku jej zdumieniu, lekko się zaczerwienił. 

O wpół do dwunastej pojawił się Joel. 

– Cindy! Pora na Świętego Mikołaja! – Widząc jej zaskoczoną minę, dodał: 

– Nie pamiętasz? Obiecałaś mi, że przebierzesz się za Mikołaja. Wtedy, kiedy 

podpaliłaś stół w restauracji. 

Owszem,   mówiła   mu   coś   podobnego,   ale   wówczas   była   pewna,   że   na 

przyjęcie   przyjdzie   sama.   I   znowu   nie   uda   się   jej   zachować   nawet   resztek 

godności. Spojrzała na Eryka. Puścił do niej oko. 

Westchnęła ciężko i poszła za Joelem. 

– Nie ma mowy – powiedziała twardo, odrzucając kostium na bok. – Nie 

włożę tego. 

Jeszcze dwie minuty temu była pewna, że nie zdarzy się nic jej gorszego niż 

bycie Mikołajem. Nie doceniła swojego pecha. 

– Mówiłeś o stroju Mikołaja. A to jest kusa minisukienka obszyta białym 

futerkiem. 

– Ale jest czerwona. A tu są buty. – Pokazał jej czarne botki na wysokich 

obcasach. – I czapka. Z pomponem. 

– Joel, lepiej mi nie mów, kto wymyślił ten strój. I ciesz się, że wypiłam 

trochę, bo inaczej nie miałbyś szans. Ale butów nie włożę – dodała. – A teraz 

spadaj. 

Kostium   okazał   się   za   duży.   Rękawy   zakrywały   niemal   całą   dłoń,   dół 

sukienki wypadł gdzieś pod kolanami, a za luźna talia znalazła się w okolicy 

bioder.   Najwyraźniej   przeznaczony   był   dla   wyższego   Mikołaja   z   o   wiele 

większym biustem. Cindy wypatrzyła czarny plastikowy pasek, który leżał obok 

butów, i ścisnęła się nim, żeby trochę dopasować kreację, ale efekt i tak był 

żałosny. 

– Nic nie mów – syknęła, widząc minę Joela, który pojawił się w pokoju z 

background image

czerwonym workiem wypchanym prezentami. 

Eryk najpierw usłyszał ryk śmiechu, potem dopiero zobaczył, co jest jego 

powodem. Dołączył do reszty wiwatującego towarzystwa i z podziwem patrzył, 

jak Cindy, robiąc dobrą minę do złej gry, krąży wśród swoich pracowników i 

rozdaje im prezenty i uśmiechy. Widać było, że jest lubiana i popularna. 

Niestety,   z   jego   długoletnich   doświadczeń   wynikało,   że   lubiany   szef   nie 

zawsze jest skuteczny w działaniu – osobiste więzy zbyt mocno wpływają na 

jego decyzje. Dokładnie z tej przyczyny, pomyślał, wypijając spory łyk wina z 

kieliszka,   powinienem   sam   trzymać   się   od   niej   z   daleka,   przynajmniej   do 

zakończenia pracy w hotelu Pod Kryształowym Pająkiem. 

–   Dostajecie   jednakowe   prezenty!   –   Cindy   stanęła   właśnie   przed   nim   i 

Mannym.   –   Doceńcie,   że   nawet   nie   sprawdzam,   czy   byliście   grzeczni   – 

Spojrzała niepewnie na Eryka. – Zaraz kończę. Czy poczekasz na mnie, czy 

może uznałeś, że cię skompromitowałam?

– Jasne, że mnie skompromitowałaś – zaśmiał się głośno – ale i tak na ciebie 

poczekam. 

Czuł, jak jego ciało nabrzmiewa oczekiwaniem. 

– Cindy to prawdziwy klejnot – odezwał się szorstko Manny, przerywając 

jego fantazje. 

Eryk   spojrzał   na   niego,   zaskoczony.   Tymczasem   Manny   pochylił   się   ku 

niemu i popatrzył mu badawczo w oczy. 

– Cindy powiedziała mi, dlaczego jest pan tutaj. Na ogół nie obchodzi mnie, 

jak   ludzie   zarabiają   na   życie,   ale   tym   razem   jest   inaczej.   Za   parę   dni   pan 

zniknie, a ona będzie musiała połknąć tę żabę. Sama. Chcę, żeby pan wiedział, 

iż Cindy jest kimś niezwykłym, a ja nie mam ochoty patrzeć, jak ktoś ją rani. 

Eryk powoli przecierał zaparowane okulary. Rozumiał, co mówi do niego 

Manny, ale nie chciał pogodzić się z konsekwencjami. 

– Tak samo jak pan nie chcę, żeby ktoś ją zranił – odezwał się w końcu. 

background image

– Dobrze, że doszliśmy do porozumienia w tej sprawie. – Manny wstał od 

stołu. – Dobranoc panu. 

– Manny! – Eryk podniósł się nagle. – Mam do pana prośbę. Czy zechciałby 

pan zostać tu jeszcze chwilę i przeprosić Cindy w moim imieniu? Chyba wrócę 

do swojego pokoju. 

– Nie ma sprawy – odpowiedział Manny uprzejmie. – Wesołych świąt, panie 

Quinn. 

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

– Poszedł sobie? – Cindy przygryzła wargę, żeby ukryć rozczarowanie. 

– Mam cię bardzo przeprosić w jego imieniu. 

– Trudno. – Skubnęła nerwowo rąbek dekoltu. – To przecież tylko randka. 

Żeby wygrać zakład. 

– Wpadł ci w oko, prawda?

– Sama nie wiem. – Zmarszczyła brwi. – Zarabiam na życie, wynajmując 

sale   ludziom   typu   Eryka,   a   potem   gorszę   się   ich   profesją.   To   hipokryzja, 

prawda? A jednak nie mogę się przyzwyczaić, że robi pieniądze, sprzedając 

ludziom plastikowe fallusy. Jak taki człowiek mógł trafić do tej’ branży?

– Może grał kiedyś, w filmach porno? Jest całkiem przystojny. 

– Jak to? – Oczy o mało nie wyszły Cindy z orbit. – Boże, mama padnie 

trupem, kiedy się dowie. 

– Cindy, nie spiesz się z tym pogrzebem. Przecież to tylko przypuszczenie. 

– Gdyby nie to, byłby doskonały – westchnęła. 

– Żaden mężczyzna nie jest doskonały, wierz mi. 

– Ty jesteś. – Objęła go czule. 

–   Z   wyjątkiem   mnie,   oczywiście.   –   Manny   wyszczerzył   zęby.   – 

Odprowadzić cię na górę?

Rozejrzała się po opustoszałym barze. 

–  Nie.  Sprawdzę  jeszcze,  co  się  dzieje  na  zapleczu.  Skoro  Eryk  poszedł 

sobie, to przynajmniej się wyśpię. 

– Nie smuć się, mała. Jeśli ten facet złamie ci serce, ja złamię mu nos. 

Obiecuję. 

– Nie ma obawy – zapewniła szybko. 

A jednak, kiedy Manny odszedł, zaczęła natychmiast myśleć o Eryku. 

Miała   pecha.   Żeby   pierwszy   od   wielu   lat   mężczyzna,   który   poruszył   jej 

background image

zmysły, nie poczuł do niej absolutnie nic! Westchnęła i podniosła z podłogi 

worek z resztą prezentów, pomachała grupie sprzątaczy, którzy pojawili się, by 

doprowadzić bar do stanu używalności, i zaczęła powoli wchodzić po schodach. 

Uznała, że po pokonaniu piętnastu pięter będzie tak zmęczona, że nawet nie 

pomyśli o Eryku Quinnie. 

Nagle   usłyszała   muzykę.   Nastawiła   uszu.   Ktoś   grał   na   pianinie. 

Zaciekawiona   ruszyła   korytarzem   tam,   skąd   dochodziły   dźwięki.   Ostrożnie 

nacisnęła klamkę i na palcach weszła do środka. Wielka sala tonęła w mroku, 

tylko na pianinie stojącym w odległym kącie paliła się świeczka. 

Pianista nie słyszał jej, bo nawet nie odwrócił głowy. Grał – i to grał całkiem 

nieźle   –   znany   bożonarodzeniowy   standard.   Z   tej   odległości   nie   mogła   się 

zorientować, kim jest. Ostrożnie zrobiła kilka kroków i... 

– Eryk! – wyrwało się jej, kiedy rozpoznała jego profil. 

Przestał   grać   i   odwrócił   się   gwałtownie.   Był   w   rozpiętej   koszuli,   jego 

smoking   leżał   na   pianinie,   a   rozwiązana   muszka   zwisała   przerzucona   przez 

ramię. 

– Usłyszałam muzykę – jąkała się. – Nie wiedziałam, że to ty... Nie miałam 

pojęcia, że tak dobrze grasz. 

Chrząknął zażenowany. 

– Nie grałem od lat. Przypadkiem zauważyłem pianino. Nie miałem zamiaru 

nikomu przeszkadzać. 

– Graj tak długo, jak chcesz. Dobranoc. – Odwróciła się, żeby odejść. 

– Cindy! – zawołał. – Przepraszam, że cię zostawiłem. 

– Nie przejmuj się. Naprawdę nie masz czym. 

– Bardzo dobrze się bawiłem. Dziękuję. 

Przystanęła   w   pół   kroku,   bo   miała   wrażenie,   że   Eryk   chce   jeszcze   coś 

powiedzieć. 

– Może masz jakieś życzenie? – wskazał dłonią klawiaturę. – Żebym miał 

czym zająć ręce, wiesz?

background image

– Zawsze bardzo lubiłam Blue Christmas. Co ty na to, żeby wcielić się w 

Elvisa? – Postawiła na podłodze worek z prezentami. 

– Nie dajesz mi łatwych zadań. 

– Graj. – Podeszła do pianina. – A ja zaśpiewam. Usiadła w bezpiecznej 

odległości   kilkunastu   centymetrów   od   pianisty   i   zaczęła   śpiewać.   Po   kilku 

chwilach Eryk przerwał i popatrzył na nią z podziwem. 

– Jesteś świetna. 

– Wiem. Nie przerywaj. – Śpiewała dalej. 

– Czekaj. Pomyliłaś słowa. 

– Nieważne. To też pasuje. Ty jesteś od grania. Od śpiewania jestem ja. 

Po chwili przerwał znowu. Pokazała mu, żeby grał dalej. 

– Eryku, zagapiłeś się. Tu wchodzi chórek, pamiętasz? O tak: ooo-oo-oo. 

Ryknął takim śmiechem, że aż zatrzęsły się ściany. Pomylił melodię. Cindy 

nie wytrzymała  i też  zaczęła chichotać. Dotknęli  się  ramionami. Poczuła  na 

plecach dreszcz oczekiwania, ale nie dała niczego po sobie poznać. Eryk cicho 

swingował i Cindy dośpiewała piosenkę do końca. Potem zawołała:

– Wielki finisz. Cała sala śpiewa!

Eryk dołączył i zaśpiewali razem refren, za co nagrodziła go oklaskami i 

gwizdami. 

– Jesteś naprawdę wspaniały. Machnął ręką lekceważąco. 

– Żeby tak myśleć, trzeba chyba być w stanie upojenia alkoholowego. 

– Naprawdę tak uważam. Kto nauczył cię grać? Matka?

–   Nie,   ojciec.   To   on   był   wspaniały.   –   W   głosie   Eryka   słychać   było 

niekłamany   podziw.   –   Nie   znał   nut,   ale   umiał   zagrać   ze   słuchu   najbardziej 

skomplikowane   utwory.   Ja   brzdąkałem   coś   dla   mamy   i   dla   siostry.   No   i, 

oczywiście, żeby zaimponować dziewczynom. Ojciec, był wściekły, że się nie 

uczę. Chciał, żebym był lepszy od niego. 

– Kłóciliście się?

– Jasne. Miliony razy. – Eryk wciąż patrzył na swoje palce. 

background image

– Ja chciałem szybko zrobić pieniądze. I to duże pieniądze. Ani w głowie 

były mi lekcje gry na fortepianie. 

– Czy dlatego wasze drogi się rozeszły? – zapytała cicho. 

– Częściowo tak. Ale przede wszystkim dlatego, że do furii doprowadza go 

to, co robię w życiu. 

Cindy trudno było nie zgodzić się z jego ojcem. Miała ochotę coś poradzić 

Erykowi, ale wstrzymała się w ostatniej chwili. Przecież był dorosły i wiedział, 

co robi. 

– Powinieneś do niego zadzwonić. 

– Nasze rozmowy telefoniczne zawsze kończą się sprzeczką. 

–   Przestał   grać,   milczał   chwilę,   a   potem   zaczął   mówić.   –   Wiesz,   kiedy 

dostałem swoją pierwszą prowizję pamiętam dokładnie, że to było cztery tysiące 

sześćset trzydzieści osiem dolarów i dwadzieścia pięć centów – poszedłem do 

sklepu z instrumentami muzycznymi i za całą sumę kupiłem fortepian. To był, 

prezent gwiazdkowy dla ojca. 

– Niesamowite. 

–   Może.  Ale   on   go   nie   chciał.   Zarzucił   mi,   że   jestem   materialistą   i   nie 

rozumiem, co w życiu jest naprawdę ważne. To było piętnaście lat temu. Ten 

przeklęty fortepian do dziś stoi w kącie salonu. Ojciec nigdy na nim nie grał. 

Cindy łzy zakręciły się w oczach. 

– Kiedy widzieliście się ostatni raz?

– Na wiosnę były urodziny mojej siostrzenicy. Pojechałem do niej i wtedy 

wpadłem do ojca na kilka minut. 

– Musi cię bardzo kochać, skoro tak ostro zareagował, kiedy postanowiłeś 

zostać – zawiesiła głos, szukając jakiegoś eufemizmu – biznesmenem, a nie 

muzykiem. 

– Można i tak na to spojrzeć. – Uśmiechnął się lekko, ale widać było, że 

chce zmienić temat. – No, dobrze! Przyjmuję ostatnie życzenia. 

– Zagraj swoją ulubioną piosenkę. 

background image

– Zgoda, ale pod warunkiem, że zaśpiewasz. 

Słuchała   chwilę,   a   potem   dołączyła   się   ze   śpiewem.   Wesoła   melodia 

sprawiła, że zaczęła podskakiwać i klaskać do rytmu i już po chwili kołysali się 

oboje, śmiejąc się i przytupując. 

– Ale zabawa! – zawołała uszczęśliwiona, kiedy skończyli. 

– Bardzo się cieszę, że przyszłaś na inspekcję. – Eryk zamknął klapę pianina 

i   wziął   do   ręki   świecę,   żeby   oświetlić   drogę   do   drzwi.   –   No,   no,   no!   – 

powiedział ze wzrokiem utkwionym gdzieś wyżej. 

Cindy   podniosła   oczy   i   nagle   jej   serce   zaczęło   bić   szybciej.   Tuż   nad 

pianinem   wisiała   jemioła.   Dziękuję   ci,   Jerry,   pomyślała,   patrząc,   jak   Eryk 

powoli odkłada świecę. 

–   To   wstyd   tak   marnować   jemiołę,   prawda?   –   Odwrócił   się   do   niej   z 

nieprzeniknioną miną. . 

– Straszny wstyd – kiwnęła głową. Pochylił się, spoglądając jej w oczy. 

– Wyglądasz dzisiaj wyjątkowo pięknie. 

– Tak naprawdę jest już jutro. Leciutko dotknął jej warg. 

– Wobec tego wyglądasz pięknie jutro. 

– Czując jego ręce na skroniach, Cindy odchyliła głowę. Pachniał rumem, 

winogronami i wodą kolońską. Zamknęła oczy dokładnie w chwili, gdy poczuła 

jego usta na swoich. Całował ją czule, delikatnie, słodko... Przylgnęła do niego 

całym ciałem. Na skórze czuła mrowienie, a w miała głowie pustkę. 

Wyrwała   się   z   jego   objęć,   dopiero   gdy   zabrakło   jej   tchu.   I   wtedy   Eryk 

odsunął się od niej i spojrzał gdzieś w bok. 

– Chyba powinniśmy już iść – powiedział. 

Wstał,   zarzucił   na   ramiona   smoking   i   uniósł   świecę.   Poszła   za   nim   na 

uginających się nogach, niosąc czerwoną torbę z prezentami – żeby mieć czym 

zająć ręce. 

– Odprowadzę cię. – Wziął od niej worek, zdmuchnął świecę i odłożył ją na 

parapet okna w holu. 

background image

– Nie musisz. 

–   Niech   to   będzie   zadośćuczynienie   za   to,   że   zostawiłem   cię   samą   na 

bankiecie. 

– Widocznie miałeś swoje powody. 

– Owszem. Bałem się, że skończę, prosząc cię, żebyś spędziła ze mną noc. 

Cindy potknęła się i Eryk szybko chwycił ją za ramię. 

– Bałeś się, że powiem „nie”? – zapytała nerwowo. 

– Bałem się, że powiesz „tak”. 

Zgrabna odpowiedź, pomyślała. Dał mi kosza w pięknym stylu.

– Eryku – odwróciła się do niego, gdy wchodzili do windy – czy byłeś 

kiedyś związany z przemysłem filmowym?

– Słucham? – Nie był pewien, czy się nie przesłyszał. – Z filmem? Nie. 

Dlaczego pytasz?

– Tak sobie – powiedziała z wyraźną ulgą. 

Kiedy otworzyła drzwi do mieszkania, wstawił worek do środka i pocałował 

ją w policzek. 

– Dobranoc, Cindy. To był naprawdę cudowny wieczór. Chcąc przedłużyć 

chwilę pożegnania, Cindy z spojrzała na niego. 

– Eryku – zaczęła z bijącym sercem. – Czy wyszedłeś z przyjęcia, bo wciąż 

boisz  się,  że  mam, hm...  negatywny  stosunek do  wykonywanej  przez  ciebie 

pracy?

Zastanawiał się chwilę, zanim odpowiedział. 

– Tak. Częściowo dlatego. 

–  Więc   może   w   ten   sposób   –   zrobiła   krok   w   jego   stronę   –   uspokoję   tę 

niepewną część. 

Objęła go za szyję i pocałowała powoli, zmysłowo. Wahał się nie dłużej niż 

kilka sekund, potem także ją objął i przycisnął do siebie. Czuła, jak wzbiera w 

nim   pożądanie.   Jej   ciało   reagowało   podobnie.   Niech   się   dzieje,   co   chce, 

postanowiła. Od poniedziałku czeka ją stresujący tydzień. Teraz może pozwolić 

background image

sobie na nieco zabawy. 

– Eryku! – Spojrzała mu prosto w oczy. – Spędź tę noc ze mną. – Potem 

podniosła do góry dłoń. – Jestem całkowicie świadoma tego, co mówię. 

– Czy aby na pewno? – Przesunął ręką po włosach. 

W odpowiedzi chwyciła go za klapy smokinga i wciągnęła do środka. To 

wystarczyło,   żeby   Eryk   odrzucił   na   bok   skrupuły   i   zapomniał   o   wszystkich 

powodach, dla których nie powinien iść z nią do łóżka. Zmysły zwyciężyły nad 

rozumem. 

Szli ciemnym korytarzem, potykając się i przystając co chwila, żeby zerwać 

z siebie kolejną część garderoby. Buty zostały w przedpokoju, marynarka w 

salonie,   a   spodnie   na   progu   sypialni.   Cindy   męczyła   się   z   zamkiem 

błyskawicznym,   ale   kiedy   w   końcu   czarna   suknia   spłynęła   z   szelestem   na 

podłogę, Eryk ledwo złapał dech z zachwytu. W świetle padającym z okna stała 

piękna kobieta, naga od pasa w górę, szczupła, długonoga, olśniewająca. Jej 

twarde piersi przypominały dwie brzoskwinie gotowe do zerwania. 

Przyciągnął ją do siebie, a ona powoli zdjęła z niego podkoszulek. Poczuł 

dotyk jej skóry na swoim torsie. Była gładka jak klawisze fortepianu. Potem 

wziął Cindy w ramiona i delikatnie położył na łóżku. 

Drżącymi rękami zdjął z niej pończochy i zsunął czarne, maleńkie majteczki. 

Zagryzł  zęby, żeby nie  krzyczeć  z rozkoszy, kiedy  wygięła  się  w łuk,  a jej 

napięte sutki celowały w górę, ku niemu. Całował jej doskonałe piersi, pieścił 

palcami szyję i ramiona, dotykał ciemnego gniazdka w dole brzucha. 

Zamierzał kochać się z nią powoli i delikatnie, a tymczasem zachowywał się 

jak   podniecony   nastolatek^   który   chciałby   mieć   ją   całą   dla   siebie,   zaraz, 

natychmiast.   Ale   gdy   Cindy   włożyła   palce   za   gumkę   jego   bokserek, 

znieruchomiał. Z jękiem zawodu chwycił ją za ręce i odciągnął od siebie. 

– Coś nie tak? – szepnęła. 

Owszem. Był tak pewien, że nie pozwoli sobie na żadne intymne zbliżenia z 

Cindy,   że   zostawił   w   pokoju   wszelkie   zabezpieczenia.   Zażenowany   i 

background image

skrępowany wymamrotał:

– Wiesz, jestem raczej nie przygotowany na... 

– Mówisz o gumkach? – zrozumiała po chwili. 

– Uhm... – Czuł się jak kompletny głupiec. 

Dziwne. Wyobrażała sobie, że tacy ludzie noszą przy sobie prezerwatywy 

jak   wizytówki.   Potem   przypomniała   sobie   o   pudełku   z   próbkami,   które 

dostarczyła  jej  Samanta. Ale  przecież  nie  będzie  przeglądać  jego  zawartości 

przy Eryku! Skoro jednak on i tak zna wszystkie te rzeczy na pamięć... 

– Chyba coś znajdę. – Ześlizgnęła się z łóżka, wyciągnęła pudło i zdjęła 

pokrywę. 

– Nieźle! – gwizdnął zaskoczony, zaglądając jej przez ramię. 

Trzęsącymi się rękami wyjmowała coraz to nowe przedmioty, żeby pokazać 

mu,   że   wcale   nie   jest   taka   niedoświadczona.   Olejek   kokosowy   do   ciała, 

prezerwatywy   o   różnej   fakturze,   dziwny   sprzęt   z   bateryjką   w   środku... 

Zapomniała się i spojrzała pytająco na Eryka. Roześmiał się, patrząc na jej minę 

i wszystko się wydało. Wcale niebyła doświadczoną, seksowną kocicą, za jaką 

chciała uchodzić. 

– Cindy! – Pocałował ją w kark i wyjął z jej rąk pudło. – Czy nie uważasz, 

że mamy dość rzeczy na początek?

Uśmiechnęła się i objęła go za szyję. 

– W takim razie zgaś lampę. 

– Nie ma mowy. – Wciągnął ją do łóżka. – Jesteś taka piękna. Muszę cię 

widzieć. 

Ułożył ją na poduszkach i pieścił każdy centymetr jej skóry. Na piersiach 

czuła   lekkie   łaskotanie   jego   włosów.   Niezdolna   wyjąkać   choć   słowo, 

odpowiadała   pieszczotą   na   pieszczotę   i   pocałunkiem   na   pocałunek.  A  kiedy 

wszedł w nią, niemal od razu odnalazła wspólny z nim rytm. Trwali w uścisku, 

aż krzyknął w ekstazie i opadł głową na jej ramię. 

Cindy westchnęła głęboko i przesunęła dłonią po jego plecach. 

background image

– Cieszę się, że zmieniłeś zdanie co do sposobu, w jaki spędzisz noc. 

Zaśmiał się niskim, zmysłowym śmiechem. 

– Ja też. – Potem oparł się na łokciu i spojrzał na nią z błyskiem w oku. – A 

godzina jeszcze wczesna. 

–   No   więc   –   zmrużyła   oczy   –   może   opowiesz   mi   coś   o   tym   dziwnym 

przedmiocie na baterię?

Rano Cindy dłuższą chwilę trwała w cudownym stanie pół snu, pół jawy. 

Wspomnienia   upojnej   nocy   przepływały,   jedno   za   drugim,   przez   jej   głowę. 

Wyciągnęła siei poczuła przyjemne zmęczenie w całym ciele. Powoli otworzyła 

oczy, zdziwiona nieco, że lewa powieka nie bardzo chce jej słuchać. 

Eryk leżał obok. Spał. Nawet we śnie był piękny jak młody bóg. Przystojny, 

czuły, zabawny, seksowny... Gdyby jeszcze miał... normalną pracę. 

Stop. Przecież powinna być wdzięczna, że nie umie pogodzić się z tym, co 

Eryk robi. Gdyby zajmował się czymś zwyczajnym, byłaby już zakochana w 

nim po uszy. 

Miłość?   Przecież   Manny   ją   ostrzegał...   Czy   wszystkie   kobiety   są   takie 

głupie? Złapała się ręką za głowę. W pierwszej chwili nie wiedziała, do kogo 

należy ta sztywna, stercząca na wszystkie strony strzecha. 

Jak ja muszę wyglądać! jęknęła. Ostrożnie wysunęła się z łóżka i sięgnęła po 

szlafrok.   Podchodząc   do   lustra,   zaczerwieniła   się   lekko   na   widok   podłogi 

zasłanej rekwizytami z tekturowego pudła Samanty. Jeszcze bardziej szokujące 

było   to,   co   zobaczyła   w   lustrze.   Meduza.   Meduza   ze   sztucznymi   rzęsami 

przylepionymi do czoła. Cindy zasłoniła twarz rękami, zastanawiając się, czy iść 

pod prysznic, czy od razu uciekać gdzie pieprz rośnie.

Właśnie wtedy zadzwonił telefon. O wpół do dziewiątej! W dniu wolnym od 

pracy! Zaniepokojona zerknęła na Eryka, który poruszył się lekko. Podniosła 

słuchawkę i odeszła tak daleko od łóżka, jak tylko sznur pozwalał. 

– Dzień dobry – odezwał się Manny dziwnym głosem. 

background image

– Spróbowałby nie być – szepnęła niezbyt uprzejmie. 

– Nie jesteś sama?’

– Tak się składa, że nie. 

– I jak się domyślam, osobą, która ogrzewa twoją pościel, jest Quinn, tak?

– Nie twoja sprawa. 

– Całkowicie się zgadzam, ale mam dla ciebie wiadomość, która powinna cię 

rozbudzić. 

Cindy obejrzała się. Eryk już nie spał. Leżał na boku i przyglądał się jej z 

uśmiechem.   Koc   zsunął   się   na   podłogę,   odsłaniając   jego   nagość,   ale   on 

najwyraźniej nic sobie z tego nie robił. Ona zresztą też. Natychmiast zatęskniła 

do jego ciała, którego ciężar tak dobrze pamiętała. 

– Jaką? – Ciekawe, czy zaraz się dowie, że Eryk ma żonę. A może jest 

kryminalistą albo ojcem siedmiorga dzieci w Iowa?

– Otóż – odchrząknął Manny – tak się składa, że nie wyrzuciłem wtedy jego 

spodni od piżamy. Myślałem, że taki jedwab można pociąć na kawałki, zrobić z 

niego poszewki na poduszki czy coś w tym rodzaju. No, w każdym mam je. 

– Wszystko mi jedno, co z nimi zrobisz – powiedziała słodkim tonem. – Ale 

wolałabym, żebyś przeszedł do rzeczy. 

– Znalazłem monogram i trochę powęszyłem. Facet przebywający w twojej 

sypialni rzeczywiście nazywa się Eryk Quinn. Tylko że jego pełne nazwisko 

brzmi Eryk Quinn Stanton!

Całe powietrze uszło jej z płuc. Nigdy w życiu nie czuła się tak upokorzona. 

Kłamał. Bezczelnie kłamał. Ciekawe, co chciał osiągnąć? Podejść ją? Czy może 

zaszantażować? Powoli ogarniała ją zimna wściekłość. Miałaby ochotę ukręcić 

mu... Nie będzie mówić na głos takich rzeczy. Przecież jest damą. Wypuściła z 

rąk słuchawkę i wstała. 

– Cindy, jesteś tam?

Eryk, całkowicie skupiony na jej ruchach, nawet nie zauważył, że dzieje się 

coś dziwnego. Przed chwilą doszedł do wniosku, że oboje nadzwyczajnie do 

background image

siebie pasują. Mógłby przysiąc, że tej nocy przez kilka sekund kwitowali nad 

łóżkiem. 

– Dobrze spałeś? – zapytała. 

Pokiwał głową. 

– Nie odłożyłaś słuchawki. 

– Wiem. 

Widocznie   nie   chce,   żeby   ktoś   nam   znowu   przeszkodził,   domyślił   się   z 

zadowoleniem. 

– Trzeba przyznać, że jesteś naprawdę dobry... – Zrobiła krok w jego stronę. 

Poczuł przypływ męskiej dumy. 

– Wolałbym usłyszeć, że jesteśmy dobrzy razem. 

– Tak, być może część winy – a może zasługi – za to, co się stało, spada na 

mnie. – Kręcąc biodrami, podeszła jeszcze bliżej. 

– Co to jest? Jakaś gra? – W jej zachowaniu był tak ostentacyjny erotyzm, że 

Eryk nareszcie zrozumiał, że coś jest nie w porządku. 

– Jedyną osobą, która w coś tu gra, jest pan, panie Stanton. I najwyższa pora, 

żeby pan przestał!

– O czym ty mówisz? – Zamrugał oczami. 

– Jesteś czy nie jesteś Stantonem? – warknęła, wyciągając zza pleców spray 

z czymś żrącym, jak należało sądzić po nalepce ż trupią czaszką. 

– Oczywiście, że jestem. 

– Nie kłam. 

– Jestem Erykiem Stantonem! – Czy ona zwariowała?

– I nawet nie masz na tyle wstydu, żeby spróbować mi zaprzeczyć?!

– Dlaczego miałbym zaprzeczać? Przecież niemal od początku wiedziałaś, 

kim jestem. 

– Ja? Jak śmiesz! Przez cały czas wmawiałeś mi, że jesteś Erykiem Quinnem 

i handlujesz produktami dla sex-shopów. A teraz wyłaź z mojego łóżka i wynoś 

się do diabła! Ale to już!

background image

– Produkty dla sex-shopów?! Skąd ci przyszedł do głowy taki chorobliwy 

pomysł? – pytał wolno i spokojnie, nie spuszczając z oka dyszy sprayu. 

– Sam o tym mówiłeś, ty... ty... krętaczu. 

–   Ja!?   –   Eryk   przeklinał   w   duchu   swoją   nagość.   –   Cindy,   musimy   to 

wyjaśnić. Tylko odłóż spray. 

–   Na   twoim   miejscu”,   Stanton,   zaczęłabym   już   wychodzić.   Liczę   do 

dziesięciu. Potem obleję każdy fragment twojego pięknego ciała. Dziesięć!

– Cindy, poczekaj. Muszę się ubrać. 

– Dziewięć. 

– Przestań! – Wyskoczył z łóżka i w pośpiechu chwycił spodnie. 

– Osiem. – Cindy deptała mu po piętach z kontenerem wycelowanym wprost 

w niego. 

– Nic nie rozumiem – protestował, szukając reszty ubrań. – W nocy... 

– Siedem. 

– ... kochaliśmy się szaleńczo... 

– Sześć. 

– Nie jeden raz, zresztą... 

– Pięć. 

– ... a teraz.. – wybiegł do przedpokoju po koszulę. 

– Cztery. 

– ... jesteś gotowa – Eryk jak błyskawica przebiegł przez salon. 

– Trzy. 

– ... zrobić ze mnie kalekę! – Stanął przy drzwiach z naręczem ubrań. – Czy 

nie moglibyśmy porozmawiać o tym spokojnie?

– Dwa. – Psiknęła w. powietrze na próbę. Eryk odwrócił się i zdjął łańcuch z 

drzwi. 

– Jeden!

– Wychodzę! – wrzasnął i wypadł na korytarz głową do przodu. 

Odgłosowi jego upadku towarzyszyło trzaśniecie drzwiami. Eryk pozbierał 

background image

się   po   chwili.   Oba   łokcie   miał   zdarte   do   krwi   po   jeździe   po   szorstkiej 

wykładzinie. W głębi korytarza stały dwie siwe, starsze panie i przyglądały się 

mu z wyraźną dezaprobatą. 

– Dzień dobry – ukłonił się im, podnosząc z ziemi smoking, bokserki i jedną 

skarpetkę. 

Na widok ich szeroko otwartych oczu poczuł się jak zboczeniec. Poczekał, 

aż znikną za zakrętem korytarza, i wrócił pod drzwi Cindy. 

–   Cindy!   –   wyszeptał   w   dziurkę   od   klucza.   –   Otwórz   drzwi.   Albo 

przynajmniej oddaj mi buty. 

Ale ona nie była tak życzliwa jak ostatniej nocy. A niech to, zaklął Eryk, 

kuśtykając boso w kierunku schodów. Wtedy usłyszał skrzypienie uchylanych 

drzwi. Odwrócił się w samą porę, żeby zauważyć lecący na niego but. Schylił 

się gwałtownie. Ale następny wylądował dokładnie na jego plecach. 

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Po sporej dawce porannej kawy, którą udało się jej cudem zaparzyć, Cindy 

poczuła się, jakby miała za chwilę umrzeć. Mocna kawa na pusty żołądek, i to 

po dopiero co przeżytym wstrząsie, rozłożyła ją zupełnie. Siedziała, obejmując 

palcami   kubek,   aby   ciepło   przeniknęło   do   jej   ciała   i   przyniosło   chwilowe 

ukojenie, którego nie dał jej nawet prysznic. 

Mimo że stała pod strumieniem gorącej wody przez długą chwilę, nie udało 

się jej spłukać wspomnień miłosnej nocy spędzonej z tym... z tym... mężczyzną. 

Zacisnęła   zęby   i   bezskutecznie   próbowała   wyrzucić   z   pamięci   wszystkie 

intymne wyczyny, których dokonali wczoraj razem i oddzielnie. I pomyśleć, że 

jeszcze niedawno myślała, że może się w nim zakochać. 

Zadręczało ją poczucie winy. Jak mogła być taka nierozsądna? Jak mogła 

zadać się z człowiekiem, który pojawił się tu, żeby sprawdzić jej personel, wziąć 

pod   lupę   całą   działalność   hotelu,   podać   w   wątpliwość   jej   profesjonalne 

umiejętności?

Czy jej pracownicy pomyślą, że ich zdradziła i zadała się z wrogiem? Plotki 

o tym wydarzeniu na pewno dotrą do centrali. Sam Stanton może poinformować 

jej zwierzchników, że dyrektorka hotelu uwodzi gości. Pozostaje pytanie, kiedy 

to zrobi? A może nie trzeba było rzucać w niego butami?

Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Wyjrzała przez dziurkę i ku swojej 

wielkiej uldze zobaczyła, że to Manny. 

– Nie udało mi się usłyszeć wszystkiego, ale z tego, co do mnie dotarło, 

domyślam się, że nie było dobrze. Przykro mi, że to ode mnie dowiedziałaś się 

prawdy. 

–  Ach,   Manny!   Nawet   w   najgorszych   snach   nie   wymyśliłabym   czegoś 

podobnego! – Cindy rozszlochała się głośno. 

– Powinienem się był domyślić. – Manny objął ją i próbował uspokoić. 

background image

– To ja powinnam się domyślić! Przecież Eryk kręcił się po hotelu nie po to, 

żeby widywać się ze mną. 

– Cindy, przestań się obwiniać. I nie zamartwiaj się rzeczami, których i tak 

nie da się zmienić. Szkoda czasu. 

– Masz rację – westchnęła głęboko i uniosła brodę. – Lepiej zacisnąć zęby i 

zrobić rachunek strat. 

– Dzielna dziewczynka. 

– Zastanówmy się, co Stanton wie o hotelu i o mnie. Manny spojrzał na 

zegarek, usiadł i nalał sobie kawy. 

– Dobrze. Mam jeszcze chwilę przerwy. Po pierwsze wie, że wciąż brakuje 

nam personelu w salonie fryzjerskim. Po drugie: po twoim wypadku z deską i z 

szalem   oraz   po   pożarze,   który   spowodowałaś,   może   uznać,   że   jesteś 

niezrównoważona. 

Cindy słuchała ze zmarszczonym czołem. 

–   Dalej:   przy   nim   przepychaliśmy   przez   drzwi   choinkę.  A  wczoraj   na 

bankiecie   mógł   sobie   do   woli   poobserwować,   jak   upija   się   personel   i   jak 

dyrektor hotelu wygłupia się w kostiumie hm... Mikołaja z Playboya. Wie, że 

coś stało się z jego piżamą. I nie zapominaj – Manny machnął ręką w stronę 

sypialni – o tym. 

Po ostatnich słowach Cindy zapadła się w fotel. 

–   A   swoją   drogą,   jak   było?   –   zapytał   lekkim   tonem.   Spuściła   oczy, 

zastanawiając się, czy powiedzieć prawdę.

– Niewiarygodnie. Chyba zrzuciłam co najmniej kilogram. 

– A niech to!

– Tym bardziej przykro, że okazał się oszustem i szpiegiem węszącym za 

każdym pretekstem; który może zostać użyty przeciwko mnie. 

– A dziś rano? Było mu choć trochę przykro?

– Nie. Odegrał scenę całkowitego zaskoczenia. Twierdził, że znałam jego 

prawdziwe nazwisko. 

background image

– To nie on powiedział ci, że zajmuje się zaopatrywaniem sex-shopów?

– Oczywiście, że on! – odparła natychmiast, ale po chwili znieruchomiała. 

Odtworzyła   sobie   rozmowę   w   windzie^   –   Wyraził   się,   że   sprzedaje   „różne 

głupstwa”. 

– I ty dopowiedziałaś sobie, że chodzi o erotyczne zabawki. 

– Manny zmarszczył czoło. 

–   Nie,   nie.   Zapytałam   też   o   Targi.   Mruknął   coś   o   przygotowaniach   na 

przyszły tydzień. 

– A co, może nie? Przygotowywał grunt na przyjazd swoich hunwejbinów. 

– A fakt, że jego ojciec nie aprobuje jego pracy?

– To mogło dotyczyć każdego innego zajęcia. 

– A prezerwatywy... – Zamilkła, zawstydzona, ale widząc wzrok Manny’ego, 

opowiedziała historię o znalezisku w łazience. 

– Interesujące, ale niekoniecznie obciążające. 

– I jeszcze powiedział, że jest zadowolony, że znam prawdę i ze rozumiem, 

że musi zachować pełną dyskrecję:

– Bingo! To znaczy, że naprawdę myślał, iż wiesz, kim jest! Cindy otworzyła 

usta, całkiem zaskoczona. 

–   Ale   gdybym   wiedziała,   że   to   Stanton,   po   co   zapraszałabym   go   na 

przyjęcie?

– Żeby się mu przypodobać, upić go. Możliwości jest wiele. 

– O Boże. – Cindy pobladła nagle. – Kiedyś ucieszył się, że jego praca „nie 

wpływa” na naszą znajomość, a ja wtedy... 

– Zasłoniła oczy dłonią. 

– Co?

– Powiedziałam, że jestem kobietą bez uprzedzeń!

– No to wiemy jedno! – podsumował Manny. – Nie przespał się z tobą pod 

fałszywym   pozorem,   że   jest   kimś   innym.   Był   pewien,   że   wiesz,   co   robisz. 

Pewnie nie pierwszy raz zdarzyło mu się coś podobnego.. – Manny wzruszył 

background image

ramionami i wstał. – Wracam do pracy. Dekoratorzy powinni niedługo odsłonić 

choinkę. Zobaczymy się później?

–  Tak.   Jak   tylko   zrobię   coś   z   włosami,   zwołam   krótkie   zebranie   całego 

kierownictwa. 

– Do zobaczenia. Cindy – powiedział jeszcze, zatrzymując się w drzwiach – 

nie ma sensu nosić sztucznych rzęs w dzień. Nie masz jakichś okularów do 

czytania?

– Poszukam. Dobry pomysł na sińce pod oczami. Manny otarł kciukiem łzę, 

która spłynęła jej z oka. 

W  swoim   pokoju   Eryk   próbował   uporać   się   w   myślach   z   wydarzeniami 

sprzed   kilku  godzin.  Wycierając   włosy,   zastanawiał  się,  jakim   cudem  Cindy 

mogła przypuszczać, że on handluje zabawkami dla dorosłych. Poza tym, że 

powiedział kiedyś, iż sprzedaje różne głupstwa, nie dał jej żadnego pretekstu do 

podobnych domysłów!

Nie miało to zresztą teraz żadnego znaczenia. Istotne było to, że spali ze 

sobą, mimo że on, Eryk, od początku wiedział, że każde zbliżenie doprowadzi 

do konfliktu interesów. Nie zachował się jak profesjonalista, za jakiego uważał 

się od zawsze. 

Dlaczego   dał   się   wciągnąć   do   łóżka   Cindy   Warren?   Nie   raz   i   nie   dwa 

zdarzyło mu  się  dostawać podobne  propozycje od  kobiet piękniejszych  albo 

bardziej zdeterminowanych, ale nigdy jeszcze, będąc w pracy, nie uległ pokusie. 

Musi wszystko jej wyjaśnić. Ale co? Że uważał ją za kobietę, która śpi z nim, 

żeby wpłynąć na treść jego raportu? Tak by to wyglądało. Zaklął pod nosem. 

Wcale nie powinien szukać jej towarzystwa! Być może pasowali do siebie w 

łóżku, ale jeśli chodzi o interesy, dzieliło ich wszystko. Ona prowadziła hotel dla 

dziwaków i odmieńców, ignorując całkowicie polecenia centrali i, co gorsza, 

stroiła sobie żarty z czegoś, co było własnością korporacji. A on reprezentował 

interesy jej przełożonych. 

background image

Mimo to przez cały czas przelatywały mu przez głowę strzępy wspomnień 

nocy spędzonej z Cindy. Ta kobieta poruszyła w nim uczucia, których istnienia 

nie podejrzewał w sobie od dawna. Czułość. Namiętność. I poczucie winy. 

Kończył ubieranie, kiedy nastąpił stopą na coś twardego. Rozległ się cichy 

trzask. Schylił się i wyjął spod buta pęknięty na pół kolczyk. Prawdopodobnie 

zaczepił się o smoking podczas ich szalonego wyścigu do łóżka. Kolejna strata... 

Przyjrzał się dokładnie szklanej łezce. Fragmenty pasowały dokładnie i nie było 

żadnych odprysków. Może jubilerowi uda się je skleić?

Z małym pakiecikiem w kieszeni zszedł do holu. Na jego widok Manny 

wyprostował się sztywno. 

– Dzień dobry – powiedział, a kiedy Eryk przechodził obok jego kontuaru, 

nachylił się i szepnął: – Powinienem teraz dać ci w pysk, Stanton!

– Nie wtrącaj się do cudzych spraw, Oliver. 

– Myślałem, że wczoraj wieczorem ustaliliśmy pewne sprawy. 

– Cindy zrobiła pierwszy krok. 

– Nie wiedziała, z kim ma do czynienia!

– Byłem pewien, że wie. 

– A  zatem,  to pańskie standardowe postępowanie  – powiedział Manny z 

pogardą. 

– Przejdę do porządku nad tą uwagą, bo wiem, jak bardzo panu na niej 

zależy – rzucił Eryk przez zaciśnięte zęby. – Chciałbym zamienić z nią słowo. 

Gdzie mogę ją znaleźć?

– Ma dzisiaj dzień wolny. 

– Czy jest jeszcze w hotelu? Manny zacisnął tylko usta. 

– Czym mogę panu służyć, panie Stanton?

Eryk odwrócił się gwałtownie. Cindy stała kilka kroków za nim. Wydawała 

się dużo spokojniejsza niż on w tej chwili. W dżinsach, białym golfie i zgrabnej 

sportowej   kurtce   w   kratę   wyglądała   jak   uczennica.   Kilka   kosmyków 

czerwonawych   włosów   wymknęło   się   jej   spod   zielonej   czapki   z   daszkiem   i 

background image

opadło na zabawne, druciane okularki, w których – zauważył od razu – było jej 

bardzo do twarzy. 

I pomyśleć, co to uosobienie niewinności wyczyniało z nim ostatniej nocy!

–   Czy   mogę   w   czymś   pomóc?   –   powtórzyła   zimno.   Podszedł   do   niej, 

pilnując się, żeby zachować odpowiednią odległość, i odezwał się najbardziej 

obojętnym tonem, na jaki mógł się zdobyć:

– Cindy, chciałbym prosić o chwilę prywatnej rozmowy. 

– Dobrze. – Zaskoczyła go tą odpowiedzią. – Ale dopiero po zebraniu, które 

zaczynam za chwilę. Za piętnaście minut będę do dyspozycji. – Uśmiechnęła się 

uprzejmie, potem skinęła na Manny’ego i oboje udali się w stronę windy. 

Eryk zapragnął usłyszeć jej śmiech. Patrzył, jak Cindy odchodzi korytarzem, 

i nagle poczuł się, jakby coś utracił. Zakaszlał i klepnął się kilka razy po piersi. 

Tak. Zdecydowanie nie powinien palić na pusty żołądek. Od razu ma kłopoty z 

sercem. 

... Dwadzieścia cztery, dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć... Cindy liczyła 

kroki.   Potem   zaczęła   liczyć   sekundy   do   przybycia   windy.   Liczenie   zawsze 

pomagało się jej uspokoić. 

Za  pięć minut stanie  przed swoimi pracownikami i powie im, że swoim 

nierozważnym zachowaniem ułatwiła Stantonowi wgląd w sprawy hotelu. O 

tym, co mu jeszcze ułatwiła, wolała teraz nie myśleć. 

– Dzień dobry. – Reginald Stark z walizką w ręku przystanął obok. 

Zwalczyła w sobie złość i zmusiła się do uśmiechu. 

– Wyjeżdża pan?

– Tak. Trochę wcześniej, niż zamierzałem. Dziękuję za wczorajszy bilet do 

teatru.   I   pomijając   incydent   ze   szczurem,   muszę   przyznać,   że   to   zupełnie 

przyjemny hotel. 

– Miło mi to słyszeć. 

Wręczył jej wizytówkę. 

–   „Reginald   Stark   –  Antyki.   Kupno.   Sprzedaż.  Wycena”   –   przeczytała   z 

background image

gorzkim uśmiechem. 

–   Gdyby   zamierzała   pani   kiedyś   przerobić   ten   hotel,   proszę   zadzwonić. 

Mogę odkupić niektóre z waszych rupieci. 

– Będę o tym pamiętać. Do widzenia. – W windzie natychmiast zgniotła 

wizytówkę. 

– Jestem z ciebie dumny. – Manny poklepał ją po ramieniu, kiedy zostali 

sami. – Nie dałaś Stantonowi poznać, jak się czujesz. Świetne przedstawienie. 

–   Dzięki.   Ale   to   nie   koniec   nieszczęść.   Zgubiłam   kolczyk.   Szukałam 

wszędzie   i   nie   ma.  To   chyba   najgorszy   tydzień   w   moim  życiu.   Manny,   jak 

myślisz? – Pokazała palcem pokój konferencyjny. – Czy oni mnie ukamienują?

– Nie martw, się teraz kolczykiem. Może Tony znajdzie go w barze. A co do 

ukamienowania – darują ci, kiedy zorientują się, że ten łajdak wystrychnął cię 

na dudka. 

– Nie darują, jeśli jego raport będzie dla nas niekorzystny. Manny, nie wiem, 

co   się   ze   mną   dzieje.   Nie   miałam   pojęcia,   że   jestem   zdolna   do   takich 

idiotyzmów, kiedy on jest w pobliżu. 

W sali konferencyjnej byli już wszyscy. Cindy postanowiła rozmawiać  z 

nimi na stojąco. Tak będzie łatwiej, uznała. 

– Ciekawe, co się stało? – zawołał rozbawiony Joel. – Przecież po tym, jak 

przyprowadziłaś   na   przyjęcie   prawdziwego   faceta,   należał   ci   się   dzień 

prawdziwych wakacji!

Wolała nie przypominać sobie, jak bardzo prawdziwym mężczyzną okazał 

się Eryk. Ani tego, co czuła rano. Zmusiła się do czegoś w rodzaju uśmiechu. 

– Zamierzam wyjść na zakupy za chwilę, ale najpierw muszę poinformować 

was o pewnej... prywatnej sprawie. 

Amy,   z   przyklejonym   do   czerwonego   nosa   plastrem   ułatwiającym 

oddychanie, rzuciła jej uważne spojrzenie. 

– Cindy! Wszystko w porządku?

Cindy   kiwnęła   głową,   potem   spojrzała   na   Manny’ego,   jakby   szukając   u 

background image

niego pomocy, i wzięła głęboki oddech. 

– Większość  z was  poznała  wczoraj człowieka, który towarzyszył mi  na 

przyjęciu... 

– O rany! – Samanta aż podskoczyła. – Eryk ci się oświadczył!

– Wychodzisz za mąż? – Joel zaczął radośnie pohukiwać. 

Cały  pokój   napełnił  się  gwarem   podnieconych   głosów.   Cindy,  niemal  na 

granicy histerii, wyciągnęła ręce, próbując uspokoić towarzystwo. I wtedy w 

drzwiach   stanął   Eryk   Stanton.   Manny   włożył   dwa   palce   do   ust   i   gwizdnął. 

Poskutkowało. Wszyscy gapili się na Eryka, który podszedł do stołu. 

– Przepraszam, że przeszkadzam. Pukałem. Jestem tutaj, bo mam wrażenie, 

że to zebranie zostało zwołane z mojego powodu. 

– Proszę usiąść. – Cindy nie udało się podnieść oczu. 

–   No   to   jak?   Pobieracie   się   w   końcu,   czy   nie?   –   Zdezorientowany   Joel 

rozejrzał się dokoła. 

Cindy najchętniej rzuciłaby w niego czymś ciężkim. Chwyciła się blatu stołu 

z taką siłą, że zbielały jej kostki. 

– W najbliższej przyszłości nie zamierzam wychodzić za mąż. – Wskazując 

Eryka,   powiedziała:   –   Pozwólcie,   że   przedstawię   wam   pana   Eryka   Quinna 

Stantona. 

Eryk wstał. 

–   Dzień   dobry.   Na   zlecenie   korporacji   Harmona   ja   i   mój   zespół 

przeprowadzamy rutynową kontrolę działalności hotelu. Większość z państwa 

poznałem już wczoraj. Witam nowe twarze. 

Wszyscy   wytrzeszczyli   oczy,   a   potem   każdy   z   pracowników   zwrócił   ku 

Cindy pełne wyrzutu spojrzenie. 

– Chciałem dodać, że panna Warren dowiedziała się, kim jestem, dopiero... – 

Eryk nie mógł powiedzieć „dziś rano”, żeby nie zabrzmiało to dwuznacznie – ... 

chwilę temu. 

– Zespołu pana Stantona możemy oczekiwać w sobotę, a nie, jak ustalono 

background image

wcześniej, w poniedziałek. Zgodnie z moimi informacjami panowie spędzą u 

nas pięć dni. Proszę wszystkich o udzielanie im wszelkiej możliwej pomocy – 

dodała   Cindy.   Spojrzała   na   zegarek   i   wzięła   ze   stołu   zeszyt   z   notatkami. 

Zebranie było skończone. 

–   Proszę   jeszcze,   żeby   wszyscy   ci,   którzy   nie   poznali   pana   Stantona, 

zechcieli mu się przedstawić. 

Wychodziła już, kiedy usłyszała, że Eryk ją woła. 

– Mieliśmy porozmawiać po zebraniu. 

– Będę w holu – warknęła i wybiegła, nie czekając na jego odpowiedź. 

– Tak mi przykro, szefowo. – Amy czekała na nią na korytarzu. – Gdyby nie 

mój głupi pomysł, że to Stark jest szpiegiem, może zaczęłabyś podejrzewać 

Eryka, zanim... 

Jak to? Przecież tylko Manny wiedział, z kim spędziła noc!

– ... zaprosiłaś go na przyjęcie – dokończyła Amy. – Nie powinnaś siebie 

obwiniać. Wykorzystał cię, żeby nas podejść. 

Inni też próbowali ją pocieszać. Tylko Joel zrobił ruch, jakby chciał uciec, 

ale właśnie wtedy rozległ się brzęczyk jego krótkofalówki. 

– Joel? – odezwał się zniekształconym głosem Manny. – Mamy kłopoty z 

choinką. Przyjdź tu szybko. I przyprowadź Cindy. 

Nie czekali dłużej i oboje pobiegli w stronę schodów. 

– Co to jest?! – Żadne z nich nie zdołało wyjąkać ani słowa więcej. 

Srebrny świerk udekorowany był na czarno. Od góry do dołu obwieszono go 

czarnymi   kokardami,   czarnymi   łańcuchami   i   czarnymi   girlandami.   Nawet 

gwiazda   na   czubku   była   czarna.   Goście   i   pracownicy   hotelu   przystawali 

zdumieni. 

– Czy oni zwariowali? – wymamrotał Joel. 

– Natychmiast zdejmijcie całą dekorację. Jeszcze chwila – wskazała ręką na 

grupki   ludzi   gromadzących   się   na   chodniku   –   i   będziemy   mieć   tu   pikiety 

wszystkich organizacji religijnych w mieście. 

background image

– Stantonowi by się to spodobało – mruknął Joel. 

– Wrócę po niego i wyprowadzę stąd tylnym wyjściem. 

– Ale z ciebie komandos! – Joel uśmiechnął się z uznaniem. 

– Ale ze mnie idiotka, powiedz lepiej! – Cindy odwróciła się na pięcie i już 

jej nie było. 

Znowu znalazła się w niezłych tarapatach. Szybko oceniła sytuację i wybrała 

strategiczną   pozycję   obok   windy.  W  samą   porę!   Kiedy   drzwi   się   rozsunęły, 

zobaczyła Eryka, który wydawał się ucieszony jej widokiem. Triumf zwycięzcy, 

pomyślała   gorzko,   ale   natychmiast   odrzuciła   nędzne   resztki   dumy,   żeby 

zaproponować mu z uśmiechem:

–   Pewnie  nie   zdążyłeś   jeszcze  nic   zjeść.  Może   wyskoczymy  do   baru   na 

śniadanie? Przy okazji moglibyśmy porozmawiać na osobności. 

– Dobrze. – Zrobił krok w stronę wyjścia. 

– Nie tędy – powiedziała, kierując go do bocznych drzwi. 

– Proszę o szynkę, smażone ziemniaki z cebulą, dwie grzanki, sos i zieloną 

sałatę. – Cindy oddała menu kelnerce. – Umieram z głodu. 

Rozbawiony Eryk ledwo wierzył własnym uszom. Chociaż, prawdę mówiąc, 

oboje mieli prawo być głodni. 

– Dla mnie to samo – oznajmił. 

Niepewny, jak zacząć rozmowę, podniósł do ust filiżankę z kawą. W drodze 

do   restauracji   Cindy   nie   odzywała   się   wcale,   mimo   że   kilka   razy   próbował 

wciągnąć ją w niezobowiązującą pogawędkę. 

– Cindy, powinniśmy pogadać... – Chrząknął. 

–   Ja   pierwsza   –   odezwała   się   bez   uśmiechu.   –   Chciałabym,   żeby   pan 

wiedział... 

– Jestem Eryk, nie pamiętasz?

Patrzył na dobrze znajome palce zaciskające się kurczowo na filiżance. 

– Być może... Ale wtedy brałam pana za kogoś innego. – Wyprostowała się i 

zaczęła   jeszcze   raz.   –   Chciałabym,   żeby   pan   wiedział,   że   spoufalanie   się   z 

background image

gośćmi nie jest moim zwyczajem... Ta noc – spuściła wzrok – to był pierwszy 

taki incydent. Nie mam dla siebie żadnego wytłumaczenia, ale – podniosła oczy 

i   dokończyła   mocnym   głosem   –   liczę   na   to,   że   moje   pożałowania   godne 

zachowanie w żaden sposób nie wpłynie na ocenę podlegającego mi personelu. 

Eryk przygryzł wargi. Pożałowania godne?

–   Rozumiem,   że   jest   pan  zobowiązany  poinformować  o   tym  wydarzeniu 

moich   zwierzchników.   Proszę   jednak   –   zawahała   się   chwilę   i   powtórzyła 

dobitniej: – bardzo pana proszę, żeby zrobił to pań po oddaniu raportu o stanie 

hotelu. Gdybym teraz została usunięta z funkcji dyrektora, ucierpiałaby nie tylko 

dobra   opinia   Kryształowego   Pająka,   ale   i   morale   moich   pracowników.   Nie 

mówiąc o tym, że na pewno odbiłoby się to na ich noworocznych premiach. 

Naprawdę troszczyła się o ludzi, którzy z nią pracowali... Nie próbowała 

osłaniać siebie... Jego szacunek do niej wzrósł gwałtownie. 

– Nie mam zamiaru informować nikogo u Harmona o tej... hm... niezręcznej 

sytuacji.   Nie   ukrywam   jednak,   że   przyszło   mi   do   głowy,   że   pani   zechce   to 

zrobić.   Choćby   po   to,   żeby   obronić   się   przed   następną   możliwością 

wykorzystania partii. 

– Posunąłby się pan do szantażu?

Eryk   żałował,   że   nigdy   nie   obserwował   ludzkich   reakcji.   Może   wtedy 

zrozumiałby emocje kryjące się w tych zachmurzonych, zielonych oczach. 

– Nie – odpowiedział cicho. – Nigdy nie posunąłbym się do szantażu, żeby 

wskoczyć do pani łóżka. 

Zapadła cisza. 

–   Bardzo   przepraszam,   że   wprowadziłem   panią   w   błąd   co   do   tego,   kim 

jestem.   Nigdy   celowo   nie   oszukuję   ludzi,   nawet   jeśli   działam   incognito.   I 

jeszcze jedno – chciałbym, żeby pani wiedziała, iż po raz pierwszy w ciągu całej 

mojej pracy pozwoliłem sobie na podobny związek. 

–   Nie   mówmy   o   tym   –   przerwała   mu.   –  Wolałabym   wiedzieć,   jak   cała 

sytuacja wpłynie na przeprowadzaną przez pana kontrolę. 

background image

Skoro własnymi rękami wznosi między nimi mur... Trudno. 

– Są dwie możliwości – zaczął. – Albo zupełnie się wycofam... 

– Podoba mi się takie rozwiązanie. 

Eryk westchnął z rezygnacją. Rozumiał, że  Cindy może być zła, ale nie 

powinna  dawać   ponosić  się  emocjom. To  mogło  być  groźne  dla  przyszłości 

hotelu. 

– Tyle że wtedy Harmon przyśle tu kogoś innego. Młodego sępa, który z 

czystej żądzy awansu zniszczy pani hotel. 

–   Dlaczego?   –   zawołała   z   gniewem.   –   Mamy   świetne   wyniki.   Harmon 

zgarnia nasze zyski i nie daje prawie nic na rozwój ani remonty. 

– Dlatego, że hotel ma złą opinię – powiedział bez ogródek. – Od dawna 

pani wie, że cała strategia Harmona skierowana jest na ludzi biznesu. Korporacji 

nie podobają się wasi goście. 

– To niech sprzedadzą nas komu innemu!

– Cindy! – Eryk z trudem powstrzymał się, żeby nie wziąć jej za rękę. – 

Harmon na pewno nie sprzeda hotelu w całości. Oni zrobią to po kawałku – 

najpierw antyczne meble, potem urządzenia techniczne, na końcu sam budynek. 

I nie jest wykluczone, że ktoś kupi go tylko ze względu na wartość samej parceli 

i zrówna z ziemią, nie oglądając się na nic. 

Oddychała   ciężko,   przerażona   wizją,   która   w   ogóle   nie   przyszła   jej   do 

głowy. 

– Jaka jest druga możliwość?

–   Zostaję   i   kończę   pracę.   Harmon   dostanie   uczciwe   sprawozdanie.   Jeśli 

wasze   wyniki   finansowe   są   rzeczywiście   takie   dobre,   przedstawię   im   nowy 

biznesplan.   Wiem,   że   to   nie   powstrzyma   ich   przed   sprzedażą,   ale   utrudni 

pozbycie się własności. 

– Na pewno?

– Nie mogę niczego obiecywać – powiedział uczciwie. 

– A jeśli zostanę oszukana?

background image

– Cindy, rujnowanie czyjegoś życia naprawdę nie jest moim powołaniem. 

Musisz mi zaufać. 

– Mówi się o panu coś wręcz przeciwnego. – Wstała powoli, blada i napięta. 

– Przepraszam, ale nie zostanę dłużej. Straciłam apetyt. Skoro będziemy musieli 

widywać   się   w   ciągu   kilku   najbliższych   dni,   skorzystam   z   okazji,   żeby 

zrezygnować z pańskiego towarzystwa w tej chwili. 

– Cindy... – Położył dłoń na jej ramieniu. 

Odwróciła   głowę   i   popatrzyła   zimno   na   jego   rękę..   Cofnął   ją   po   kilku 

sekundach. A ona zarzuciła sobie torbę na ramię i odeszła. 

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

– Bardzo mi przykro. – Jubiler pokręcił głową. – Tego nie da się skleić. 

– Ale dwa dni temu mówił pan... 

–   Przepraszam.   Nie   zorientowałem   się,   że   to   nie   szkło,   ale   najczystszy 

kryształ. 

Eryk z trudem hamował irytację. Od dwóch dni wyobrażał sobie, jak wręcza 

Cindy kolczyk. Liczył, że to pomoże mu naprawić napięte stosunki panujące 

między  nimi.   Kupując   fortepian  dla   ojca,   też  tak  myślałeś!  wytknął   sobie   z 

pogardą. 

– Wielka szkoda. – Jubiler miał zmartwioną minę. – Są piękne. Wyglądają, 

jakby zrobiono je z kawałków starego żyrandola. I to nie byle jakiego. 

– Żyrandola?!

Eryk   chwycił   rozłupane   fragmenty   i   wypadł   ze   sklepu.   Znalazł   budkę 

telefoniczną. Nakręcał numer bardzo powoli. 

– Tato? Tu Eryk. 

– Domyślam się – usłyszał znajomy głos. – Nie mam więcej synów. 

Eryk ugryzł się w język. Tym razem nie da się sprowokować. 

– Jak się masz?

– Śmiertelnie znudzony. Dostałem twoją kartkę z San Francisco. Kogo teraz 

likwidujesz?

–   Tato   –   postanowił   sobie,   że   będzie   cierpliwy.   –   Czy   miałeś   szansę 

dowiedzieć się czegoś o tym żyrandolu?

–   Oczywiście.   Znalazłem   odpowiednią   książkę.   Francuski.   Z   lat 

dwudziestych. Wzór nazywa się La Merveille. Trzeba miesięcy, żeby zrobić coś 

tak finezyjnego. Do Ameryki trafiły zaledwie trzy oryginalne egzemplarze, więc 

podejrzewam, że to kopia, ale bardzo dobra kopia. Na zdjęciu widać, że brakuje 

mu jednego elementu. 

background image

– Tato! – Erykowi pulsowały skronie. Czyżby elementu brakowało, bo ktoś 

zrobił z niego kolczyki? – Opowiedz o tym brakującym kawałku. 

– Spiralny wisiorek w samym środku. 

– Ile byłby dzisiaj wart taki żyrandol?

– Ponad milion trzysta dolarów. A kopia – około trzydziestu tysięcy. Niby 

nie tyle samo, ale też nieźle. Skąd to twoje nagłe zainteresowanie żyrandolami?

– Próbuję ocenić jego wartość. Tato, czy mógłbyś przysłać mi tę książkę?

– Boże Narodzenie jest za kilka dni. Sam ją sobie weźmiesz. 

– Jest mi potrzebna już teraz. Jeszcze jedno, tato... Nie przyjadę w tym roku 

do domu na święta. 

Po drugiej stronie zapadła cisza. 

– W porządku, jeśli chodzi o mnie – odpowiedział ojciec powoli i bardzo 

wyraźnie. – Ale Alicja i dzieci będą rozczarowane. Na jaki adres mam wysłać 

książkę?

– Co to jest? – zapytała Cindy, kiedy Manny wręczył jej plastikową torbę. 

– Piżama Stantona. Nie mogę zdobyć się na wyrzucenie takiego kawałka 

szlachetnego jedwabiu, więc przyniosłem go tobie. 

– Jakbym miała mało zmartwień! – Włożyła torbę pod pachę. – Idę sobie. 

Umówiłam się na wizytę u fryzjera. Tylko nic nikomu nie mów. 

Marzyła o chwilce spokoju. Pobyt w salonie da jej szansę na oderwanie się 

od myśli, które od kilku dni kłębiły się jej w głowie. 

–   O   rany!   Trwała   rzeczywiście   odbarwiła   pani   włosy.   –   Matylda,   nowa 

fryzjerka, pokiwała głową. – Spróbuję odcienia dwadzieścia osiem B, kawa z 

czekoladą. – Widząc zdziwione spojrzenie Cindy, dodała: – Ciemny brąz. 

–  Świetnie.  Mój   naturalny  kolor.  Ale   czy  można  farbować  włosy  tuż   po 

trwałej?

– Wiem, co zrobić, żeby się udało. Znam się na tym. 

Jerry pokręcił głową i ciężko westchnął, ale Cindy postanowiła zignorować 

jego   dąsy.   Bardzo   chciała   mieć   normalne   włosy   na   czas   przybycia   ekipy 

background image

Stantona. Przymknęła oczy. 

– Pora na płukanie – usłyszała po chwili. 

Matylda   zmyła   jej   z   głowy   lepką   maź   i   z   zadowoloną   miną   włączyła 

suszarkę.   Wtedy   w   salonie   zgasły   wszystkie   światła.   W   przylegających 

pomieszczeniach też było ciemno. 

– Zrobiłam spięcie? – Fryzjerka rozglądała się spłoszona. 

– Nie. Ktoś musiał włączyć urządzenie pobierające dużo więcej energii niż 

suszarka – zaczęła Cindy z namysłem. – Choinka! – krzyknęła i rzuciła się 

pędem do holu. 

Eryk   stał   u   szczytu   schodów   z   małą   lornetką   przyłożoną   do   oczu   i 

wychylony przez poręcz, lustrował żyrandol. Kiedy w hotelu zgasło światło, 

natychmiast zaczął się zastanawiać, co tym razem zbroiła Cindy. Na myśl o niej 

poczuł lekkie ukłucie w sercu. Poczucie winy, powiedział do siebie. 

Na dole panował rozgardiasz. Ktoś krzyczał do robotników pracujących na 

rusztowaniu   przy   choince,   żeby   się   nie   ruszali.   Tu   i   tam   zapaliły   się   słabe 

światła awaryjne. 

Jak się spodziewał, Cindy pojawiła się w holu niemal natychmiast. Mokre 

włosy   i   plastikowa   pelerynka   na   ramionach   zdradzały,   że   była   w   trakcie 

kolejnego eksperymentu z włosami. Patrzył z uznaniem, jak sprawnie zarządziła 

ewakuację   robotników   z   rusztowania,   uspokajała   ludzi   i   telefonowała 

równocześnie. 

W tej samej chwili w drzwiach wejściowych stanęła grupa nowo przybyłych 

gości – sześciu poważnych mężczyzn w garniturach i z walizkami na kółkach. 

Jego współpracownicy. Nie mogli wybrać gorszej chwili!

Eryk zszedł do holu, żeby się z nimi przywitać. Potem podprowadził ich do 

Cindy.   Z   ociekającymi   włosami   i   wielkimi   zielonymi   oczami   przypominała 

świeżo wyłowionego z wody kota. 

– Dyrektor naczelny hotelu, Cindy Warren – przedstawił ją. – Panno Warren, 

background image

proszę poznać mój zespół. Przez kilka następnych dni panowie będą określać 

wartość całej nieruchomości. 

Zbladła lekko, ale zachowała przytomność umysłu. 

–   Przepraszam   za   nieprzewidziane   kłopoty   –   powiedziała   z   szerokim 

uśmiechem. – Zaraz dostaną panowie latarki... O, już są. 

Przywołała gestem młodego człowieka, który wręczał wszystkim gościom 

latarki. Eryk spojrzał na podłużny przedmiot, który dostał do ręki, i zmarszczył 

brwi ze zdumienia. W tej samej chwili z głośników popłynął głos Samanty:

– Panie i panowie. Dzięki uprzejmości firmy „Bądź gotowy” możemy rozdać 

wszystkim państwu zestaw „Latarka plus wibrator. Dwa w jednym”. Do zestawu 

dołączona jest zapasowa bateria. Firma „Bądź gotowy” zaprasza wszystkich na 

Targi zabawek dla dorosłych, które rozpoczną się w poniedziałek w salach na 

drugim   piętrze.   Wstęp   wyłącznie   z   dokumentem   tożsamości   opatrzonym 

zdjęciem.   W   imieniu   pracowników   hotelu   przepraszamy   za   chwilowe 

niedogodności spowodowane awarią sieci elektrycznej. 

Eryk, z trudem hamując śmiech, spojrzał na Cindy. Szerokimi ze zdziwienia 

oczami przyglądała się opisanemu przez Samantę zestawowi. 

– Panno Warren – starał się mówić poważnie. – Mam nadzieję, że zje pani z 

nami kolację dziś wieczorem? Na dole w restauracji, o siódmej. Do tego czasu 

awaria na pewno zostanie usunięta. 

– Fioletowe! – wykrzyknęła Cindy, patrząc w lustro. 

–   Powiedzmy:   bakłażan.   Brzmi   bardziej   dystyngowanie.   Ostatnio   bardzo 

modny kolor – wyjaśnił Manny. 

– Dlaczego to mnie zawsze przytrafia się coś takiego?!

– To na pewno jakiś spisek. Co powiedziała fryzjerka?

– Nie wiem. Jeny zdążył wysłać ją do domu. 

– Co powiedział Jerry?

–   Podał   mi   papierową   torbę,   żebym   zakryła   głowę.   Lepsza   byłaby 

plastikowa. Przynajmniej można popełnić samobójstwo. 

background image

– Wiesz, mnie się to nawet podoba. – Manny pokiwał głową. – Mnóstwo 

ludzi zapłaciłoby majątek za podobny kolor. 

– Manny! Dzisiaj wieczorem idę na kolację ze Stantonem i jego ludźmi. Nie 

mogę wyglądać jak jedna ze Spice Girls. 

– Słyszałem, że ci faceci pojawili się dokładnie wtedy, kiedy zgasło światło. 

–   Jasne.   Kiedy   może   wydarzyć   się   coś   złego,   na   pewno   się   wydarzy. 

Musiałam zrobić na nich niezłe wrażenie swoim wyglądem. Że nie wspomnę o 

wibratorach, które Samanta kazała wręczać Wszystkim gościom. 

– Przynajmniej wiesz, że nic gorszego nie może się już zdarzyć. 

–   Proszę,   nie   mów   tego   głośno,   bo   zapeszysz.   Manny,   czy   mogę   iść   na 

kolację w mojej zielonej czapce?

– Nie ma mowy. – Przyjrzał się uważnie jej włosom. – Cindy, wydaje mi się, 

że masz sukienkę dokładnie w takim kolorze?

– Mam. 

– Włóż ją. I zamotaj coś na głowie. Najlepiej coś niebieskiego. 

– Nie mam niebieskiej chustki. Manny wydął usta. 

– Wiem! – wykrzyknął po chwili. – Gdzie jest ta piżama? Rozejrzał się i 

znalazł torbę leżącą na sąsiednim krześle. 

– Oszalałeś! Nie pójdę na kolację z Erykiem w jego spodniach od piżamy na 

głowie! W dodatku w spodniach, które sama wykradłam mu z pokoju. 

Manny nie zwracał na nią uwagi, tylko na różne sposoby zawijał niebieski 

materiał. 

– Pomyśl, że to szal za trzysta pięćdziesiąt dolarów. Wystarczy podwinąć 

gumkę, ukryć plamę i proszę! – Przewiązał jej włosy i zaciągnął ją do lustra. 

Cindy otworzyła oczy ze zdziwienia. Szeroka jasnoniebieska opaska pięknie 

kontrastowała z kolorem włosów, zsuniętych teraz z czoła i spiętrzonych z tyłu. 

– Do diabła, Manny! Jak na to wpadłeś?

– Prawo ostatniej deski ratunku. 

– A jeśli je rozpozna?

background image

– Gdyby był gejem, nie zaryzykowałbym. Ale zwyczajny facet? W dodatku 

głodny i napalony na ciebie? Bądź spokojna. Poza tym nikomu nie przyjdzie na 

myśl, że można mieć na głowie spodnie. 

– Mam złe przeczucia – mruknęła Cindy do lustra. 

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Eryk pomachał ręką swoim współpracownikom wychodzącym z restauracji. 

To dziwne, ale nigdy dotąd nie zauważył, że są aż tak niewiarygodnie nudni. 

Kolacja dłużyła mu się strasznie, bo Cindy wybrała najodleglejsze miejsce przy 

stole i nie miał okazji zamienić z nią choćby słowa. 

–   Dziękuję,   że   zgodziłaś   się   na   chwilę   rozmowy.   Może   poszlibyśmy   na 

dach? Przy okazji zobaczyłbym ten wspaniały widok. Nie mówiąc o tym, że 

marzę o papierosie. 

Wahała się, więc szybko dodał:

– Nie chciałbym, żeby ktoś podsłuchał, o czym mówimy. 

–   Wydawało   mi   się,   że   rozmowa   ma   dotyczyć   spraw   hotelowych...   – 

Przyglądała mu się zmrużonymi oczami. 

– Tak, ale lepiej, żeby wszystko zostało między nami. 

– Skoro tak mówisz... – Odeszła od stołu i zanim zdążył ją powstrzymać, 

podpisała rachunek za kolację. 

Eryk odprowadzał ją wzrokiem. Podziwiał jej biodra rysujące się znajomą 

linią pod cienką, bordową sukienką. Cindy znowu wyglądała pięknie, nawet z 

włosami w tym przedziwnym kolorze. 

Można się do nich przyzwyczaić, uznał. Przyzwyczaić? O czym on myśli? 

Przecież   nie   zamierza   być   tu   na   tyle   długo,   żeby   przyzwyczajać   się   do 

czegokolwiek! Wspólnie spędzona noc będzie jedynie miłym wspomnieniem, i 

tyle. 

– Zrobiłaś doskonałe wrażenie na moich ludziach – powiedział, i była to 

szczera prawda. 

–   Nie   dziwię   się   –   zaśmiała   się   krótko.   –   Po   pierwszym   spotkaniu   nie 

mogłam już spaść niżej w ich oczach. 

– Powiedziałem im, że przywykną do ciebie... 

background image

– Piękne dzięki. 

– ... bo zawsze jesteś tam, gdzie coś się dzieje. 

–   Sam   pan   wie,   że   na   tym   polega   moja   praca.   –   Jej   chłód   był   nie   do 

przewalczenia. 

Zachowywała się wobec niego jak obca osoba. Ale w międzyczasie zostali 

przecież kochankami... Nienawidził sytuacji, w jakiej znaleźli się teraz. 

Winda   wywiozła   ich   na   samą   górę.   Cindy   porozumiała   się   z   ochroną, 

polecając wyłączyć urządzenie alarmowe na drzwiach, po czym wyszli na dach. 

Widok rzeczywiście zapierał dech w piersiach. Rozświetlone

1

  miasto i zatoka, 

żyjąca własnym życiem. Dokoła panował spokój. Ciszę zakłócały jedynie słabe 

odgłosy ruchu ulicznego i szum chłodnego, grudniowego wiatru. 

Cindy   drgnęła,   kiedy   Eryk   zarzucił   jej   marynarkę   na   ramiona.   Poczuła 

zapach   znajomej   wody   toaletowej   i   ciepło   jego   ciała   bijące   od   jedwabnej 

podszewki. 

–   Dzięki   –   mruknęła,   zastanawiając   się   z   niepokojem,   dlaczego   chciał 

przyjść właśnie tutaj. 

Jeśli rozmowa miała dotyczyć ich nocy, musi mu powiedzieć, że nie ma na 

to ochoty. Przygładziła ręką włosy i z niepokojem zauważyła, że jej pseudo-szal 

nieco się rozluźnił. 

– Pięknie! – Eryk odwrócił się do niej. 

Ale jak mu to powiedzieć? Paraliżowała ją świadomość, że Eryk stoi tuż 

obok,   na   wyciągnięcie   ręki.  A  ona   poznała   wszystkie   intymne   sekrety   jego 

wspaniałego ciała!

– Chciałabym iść dzisiaj wcześniej spać – oświadczyła i nagle zdała sobie 

sprawę, jak dwuznacznie zabrzmiały jej słowa. 

– Sama – dodała szybko, pogarszając jeszcze sytuację. – Zacznijmy więc tę 

rozmowę. 

Wyciągnął do niej rękę i dreszcz pożądania przeszedł ją od stóp do głów. 

Przerażona bezwstydną reakcją – własnego ciała, uciekła w agresję. 

background image

– Jak śmiał pan zwabić mnie tutaj pod pozorem służbowej rozmowy, skoro 

ma pan w głowie tylko seks! Czyżby nie robił pan jeszcze tego na dachu? – 

Chciała   go   zranić,   żeby   ukarać   samą   siebie.   –   Jak   widzę,   potrzeba   panu 

specjalnych   podniet!   Przecież   dałam   już   panu   niezły   materiał   do   męskich 

rozmów w siłowni. 

Stała blada i wzburzona. 

–   W   kieszeni   znajdzie   pani   mały   pakiecik.   –   Spokojnie   wskazał   na 

marynarkę.   –  To   pani   własność.   Ostrożnie   –   dodał,   widząc,   jak   wyszarpuje 

zawiniątko z kieszeni. 

Odwinęła serwetkę. 

– Pęknięty – powiedziała cicho na widok szklanej łzy błyszczącej w świetle 

księżyca. 

–   Przepraszam.   Nastąpiłem   na   niego   przypadkiem.   Prawdopodobnie 

przyczepił się do mojego smokinga i upadł nie zauważony. 

– Trudno – odparła, ale Eryk po głosie poznał, że było jej przykro. 

– Jubiler powiedział, że nie da się go naprawić. To stary, cenny kryształ. 

Jubiler? Co Eryk wie? zastanawiała się w panice. Napotkała jego uważny 

wzrok i ugięły się pod nią kolana. 

– Tak, mówiono mi to. – Wepchnęła paczuszkę do torebki i podeszła do 

balustrady na krańcu dachu. 

– Jubiler twierdzi, że kryształ może pochodzić z zabytkowego żyrandola, 

który   dzisiaj   miałby   niezwykłą   wartość   –   usłyszała   stłumiony   głos   Eryka. 

Prawdopodobnie stał tyłem do niej i patrzył w drugą stronę. 

– Domyślam się. – Zwilżyła wargi i wystawiła twarz na wiatr, żeby jakoś 

dojść do siebie. 

I wtedy pstry podmuch zrujnował całą pracę Manny’ego. Jedna nogawka 

piżamy   wysunęła   się   spod   opaski   i   powiewała   na   wietrze   jak   flaga.   Cindy 

obiema rękami próbowała wepchnąć ją pod gumkę spodni, ale śliski jedwab 

wciąż wymykał się jej z palców. Zerknęła przez ramię. Eryk wciąż stał tyłem do 

background image

niej. 

Bała się jego następnego pytania. Bała się, że zaraz się odwróci i zobaczy, co 

ma na głowie. Histerycznym ruchem szarpnęła zawój i zerwała go z głowy. Co 

dalej? Nie miała kieszeni. Torebka była zbyt mała. Zwinęła materiał w kulkę i 

rozejrzała się bezradnie. 

– Cindy! – usłyszała i niewiele myśląc, wyrzuciła piżamę przez balustradę. – 

Czy ten kolczyk pochodzi z żyrandola wiszącego w holu?

– Nie wiem. To pamiątka rodzinna – wyjąkała. 

–  Ale   mówiłaś,   że   twój   dziadek   był   kiedyś   właścicielem   Kryształowego 

Pająka. – Eryk podszedł i zajrzał jej w oczy. – Cindy, mój ojciec twierdzi, że to 

może być oryginalny, francuski La Merveille, wart teraz fortunę!

– Twój ojciec?

– Całe lata pracował w hucie szkła. 

– Nie znam się na żyrandolach – odezwała się Cindy nienaturalnie wysokim 

głosem. – Ktoś w księgowości na pewno powie ci, jaka jest jego wartość. 

– Już sprawdziłem księgi inwentarzowe. Podejrzewam, że wpis dotyczący 

żyrandola jest fałszywy. Cindy! – Pochylił się ku niej. – Powiedz mi wszystko, 

co   wiesz.   Jeśli   nie,   będę   musiał   powiadomić   ludzi   od   Harmona   o   swoich 

podejrzeniach. Wtedy przyślą tu rzeczoznawcę. 

Cindy rozważała wszystkie możliwości, włącznie z tą, żeby skoczyć z dachu. 

– Skąd mam wiedzieć, że i tak do nich nie zadzwonisz?

– Racja. Tego nie możesz wiedzieć. – Zacisnął usta. Oparła się łokciami o 

balustradę i zapatrzyła w przestrzeń. 

Stanął tuż przy niej. 

– Mój dziadek kochał ten hotel – zaczęła powoli – a żyrandol był dla niego 

kwintesencją świetności  i wyjątkowości  tego miejsca. To on  wymyślił, żeby 

zrobić kolczyki z kryształowego wisiora, który wieńczył całość. Podarował je 

mojej babce, a ja odziedziczyłam je po niej wraz z piękną historią o żyrandolu, 

który podczas wojny sprzedano i zastąpiono szklaną kopią, żeby zasilić fundusz 

background image

na dozbrojenie naszego wojska. Długo nie miałam pojęcia, że ta historia jest 

nieprawdziwa. 

– Kiedy zaczęłaś podejrzewać, że coś jest nie tak?

– Przypadkiem w Chicago zobaczyłam jedną z kopii. Była nieporównanie 

gorsza od naszej. Specjalnie pojechałam do Hollywood – to samo. I obie miały 

ten centralny fragment, którego brakowało w naszym żyrandolu. 

Potem   zaczęłam   przeglądać   papiery   po   dziadku   i   w   jego   dzienniku 

znalazłam   ostateczny   dowód.   Kiedy   kopia   była   już   gotowa,   rozmyślił   się. 

Zostawił oryginał, a kopię sprzedał na czarnym rynku. Fundusz wojenny zasilił 

pieniędzmi z własnych oszczędności. 

– Niesamowita historia! – Eryk pokręcił głową. 

–  I  smutna.  Suma przekazana na  armię, znacznie  zresztą  przewyższająca 

ówczesną   wartość   żyrandola,   tak   uszczupliła   jego   zasoby,   że   był   zmuszony 

sprzedać swoje udziały w tym hotelu. Nikomu jednak nie powiedział, że w holu 

wisi oryginał. To była jego tajemnica. 

– Dlaczego nikogo o tym nie zawiadomiłaś?

– Harmon natychmiast wystawiłby żyrandol na licytację, – a nam zamówiłby 

jakąś kiepską kopię albo zgoła nic. Ostatnia rozmowa z tobą utwierdziła mnie w 

tym przekonaniu. 

– Cindy! Taki żyrandol powinien wisieć w muzeum. 

– Jego miejsce jest tutaj – upierała się. 

–   Nieprawda.   Właściciele   hotelu   muszą   wiedzieć,   jaka   jest   prawdziwa 

wartość żyrandola. 

– I ty im o tym powiesz, tak?

– Nie wiem jeszcze, ale... 

–   A   ja   ci   zaufałam!   –   Mimo   starań   nie   mogła   powstrzymać   łez.   – 

Uwierzyłam, że zrozumiesz, co naprawdę liczy się w życiu. 

Wyraz   oczu   Eryka   nie   zmienił   się   ani   na   jotę.   Cindy   odwróciła   się 

zdruzgotana. Okazała się taka słaba! To przez nią setki ludzi stracą pracę. 

background image

–  Wszystko   to   moja   wina   –   szepnęła   do   siebie.   –   Powinnam   wypełniać 

polecenia korporacji, bez względu na to, jak były głupie. Teraz nas sprzedadzą 

albo zamkną, a żyrandol i tak będzie stracony. 

Zatkała ręką usta, żeby stłumić szloch. 

– Ejże! Nie traktuj wszystkiego tak osobiście. – Eryk odwrócił ją do siebie. – 

Przecież   robiłaś   to,   co   według   ciebie   było   najsłuszniejsze.   Jeśli   Harmon 

zdecyduje, że sprzedaje Kryształowego Pająka, nie będzie w tym twojej winy. 

Bliskość Eryka i ciepło jego rąk, które czuła nawet przez marynarkę, nie 

pomagały jej się uspokoić. 

– Raczej powiedz: jeśli ty zdecydujesz, że Harmon sprzedaje hotel. 

– Na tym polega mój zawód. 

– I nie przeszkadza ci, że kilka twoich słów może zmienić życie tylu Bogu 

ducha winnych ludzi?

– Oboje mamy swoją pracę. Nie wolno pozwolić, żeby emocje wpływały na 

interesy. 

Dlaczego   pociągają   akurat   taki   człowiek?!   Odwróciła   głowę,   żeby   nie 

widzieć jego ust, których dotyk tak dobrze pamiętała. 

– Mamy zupełnie różne poglądy, pan i ja. – Dumnie uniosła głowę. – Dla 

mnie hotel Pod Kryształowym Pająkiem to coś więcej niż zwykłe zestawienie 

zysków i strat. I gdyby tylko było mnie stać, kupiłabym go sama. 

Twarz   Eryka   złagodniała.   Wyciągnął   rękę   i   odsunął   kosmyk   włosów   z 

policzka Cindy. 

– Gdyby mnie było stać, kupiłbym go dla ciebie – powiedział. 

Wszystko,   co   nastąpiło   potem,   przypominało   film   odtworzony   w 

zwolnionym   tempie.   Eryk   przyciągnął   ją   do   siebie   i   mocno   objął.   Cindy 

zamknęła oczy i poddała się kojącemu uściskowi, w którym oboje chcieli trwać 

jak najdłużej. On ujął jej twarz w dłonie i pochylił głowę, szukając ustami jej 

ust. Oddychała szybko w oczekiwaniu długiego pocałunku. Kiedy ich wargi 

zetknęły się w końcu, przylgnęła do niego całym ciałem i westchnęła głęboko. 

background image

Eryk wędrował dłońmi po jej ciele, a ona z rozkoszą poddawała się temu 

dotykowi. 

– Cindy! – szepnął. – Przy tobie jestem zdolny do największych szaleństw. 

Chcę się z tobą kochać, tu i teraz. 

– Nie powinniśmy – wymamrotała nieprzytomnie, myśląc tylko o tym, żeby 

oddać mu się pod gołym niebem, w świetle gwiazd i przy wtórze szumu wiatru. 

Namiętne szepty i westchnienia przeplatały się z chwilami napiętej ciszy. 

Nagle niebo nad ich głowami przecięły smugi ostrego światła. Oboje drgnęli 

jak   oparzeni.   Gwałtownymi   ruchami   próbowali   doprowadzać   do   porządku 

ubrania. 

– Co się dzieje, do diabła? – wyjąkał Eryk, którego twarz znalazła się nagle 

w zasięgu reflektora. 

Cindy wyjrzała przez balustradę. Na chodniku stał szef ochrony z tubą przy 

ustach. Dookoła zaczynali już gromadzić się gapie. 

– Stop! – usłyszała. – Nie skakać. Zaraz będzie tu policja. 

–   Oni   tam   na   dole   myślą,   że   ktoś   chce   zeskoczyć   z   dachu   –   wyjaśniła 

Erykowi. 

– Wierz mi – warknął – chętnie sam bym zeskoczył, żeby złamać kark temu 

idiocie. 

Cindy wychyliła się znowu. 

– Pete! – zawołała przez złożone w trąbkę dłonie. – Nikt nie ma zamiaru 

skakać!

– Cindy! To ty?

– Jak widzisz. 

– O rany! Co zrobiłaś z włosami?

Rozejrzała się, czy w pobliżu nie leży jakaś cegła, żeby rzucić nią w Pete’a. 

Na szczęście dla niego dach był czysty. 

– Zadzwoń na policję i powiedz, że to pomyłka. Zaraz schodzę. 

– Dobra. – Pete był wyraźnie rozczarowany. Światła zgasły i dach pogrążył 

background image

się w mroku. 

– Muszę iść – oznajmiła Cindy. – W przeciwnym razie ktoś przyjdzie tu po 

mnie. 

Wstydziła się za siebie. Zachowywali się jak zwierzęta. Żadnych uczuć. Sam 

instynkt. Przynajmniej z jego strony. 

– Cindy – szepnął Eryk i szybko ją pocałował. – Czy wiesz, że jeszcze 

chwila i byłbym na samym szczycie... 

Wyrwała się z jego objęć i gwałtownym ruchem zerwała z siebie marynarkę. 

– Muszę iść – powiedziała ostro. 

– Co się dzieje? – Nie rozumiał jej zachowania. 

– Nic – warknęła. 

Nie mogła przecież przyznać się głośno, że zakochała się w Eryku Stantonie 

–   człowieku,   który   reprezentował   sobą   wszystko   to,   czego   ona   nie   znosiła. 

Manny wiedział, przed czym ją ostrzega. 

–   Cindy!  Wyrzuciłaś   piżamę   Stantona   z   dachu?!   –   Manny   patrzył   to   na 

Cindy, to na plastikową torbę. 

–   Jak   mogłam   przypuszczać,   że   zaczepi   się   o   okno?   Przez   cztery   dni 

starałam się wydostać ją od ochrony, nie wzbudzając podejrzeń. 

– Wolę nie pytać, dokąd z nią teraz idziesz. – Manny patrzył na nią jak na 

pomyloną. 

– Prosto do kotłowni. Dziś o czwartej Stanton pokaże mi gotowy raport, 

więc muszę zminimalizować do zera prawdopodobieństwo katastrofy, którą na 

pewno bym wywołała. 

– Przynajmniej choinkę masz z głowy. Cóż może być bezpieczniejszego od 

tradycyjnych cukierków?

– Też tak myślę. A teraz lecę, bo jestem umówiona u fryzjera.

– Coo? Dotychczasowe próby niczego cię nie nauczyły?

– Teraz będzie dobrze, zobaczysz. 

background image

Coś w jej głosie sprawiło, że Manny popatrzył na nią uważnie. 

– Denerwujesz się raportem? – zapytał. 

– Jasne. – Głos jej zadrżał, mimo iż bardzo się starała zachować spokój. 

Manny poklepał ją po ręce. 

–   Wykonałaś   tu   wspaniałą   robotę.   Jeśli   Stanton   i   jego   ludzie   tego   nie 

zauważyli, są nie tylko ślepcami, ale kompletnymi głupcami. 

– Dzięki. 

– Nie znoszę tego człowieka za to, że przepuścił cię przez taką wyżymaczkę. 

– Nie wiń Eryka, Manny. Na wszystko sama zapracowałam. – Ze zgrozą 

czuła, że oczy napełniają się jej łzami. 

– O Boże! – Manny złapał się za głowę. – Tylko mi nie mów, że się w nim 

zakochałaś. 

–   Zakochałam   się.   I   wcale   nie   jestem   z   tego   powodu   dumna.   Może   mi 

przejdzie, kiedy zobaczę raport. 

– Będzie durniem, jeśli nie zauważy, jakie ma szczęście!

– Jak to dobrze, Manny, że jedziesz ze mną do domu na święta. 

– Ja też się cieszę. Spotkamy się na lotnisku. Na razie cześć. 

Cindy   odetchnęła,   widząc,   jak   płomienie   pochłaniają   pechowe   niebieskie 

spodnie.   Musi   pamiętać,   żeby   wypisać   później   raport   o   zaginięciu   ubrania 

należącego   do   gościa   hotelowego.   Przecież   Eryk   sprawdza   wszystkie 

dokumenty... 

Spojrzała na zegarek i pędem pobiegła do fryzjera. W progu salonu przetarła 

oczy ze zdumienia. Zdyszana Matylda uwijała się wśród tłumu klientów. Na 

widok Cindy rozległy się okrzyki, że to jest kolor, o jaki wszystkim chodzi. 

– Przebój sezonu. – Matylda rozpromieniła się cała. – Zarobimy fortunę. 

– Niesamowite. – Oniemiała Cindy przesunęła ręką po włosach. – To znaczy, 

bardzo się cieszę. 

– Jeny jest na zapleczu – poinformowała Matylda i z nowym wigorem zajęła 

background image

się pracą. 

Stary fryzjer czekał na Cindy. Posadził ją w fotelu i otulił zieloną peleryną. 

–   To   mój   prezent   gwiazdkowy   dla   ciebie   –   mruknął.   –   Mimo   że   byłaś 

niegrzeczna. 

– Jerry, nie wierz we wszystko, co ludzie mówią. 

– A jeśli widziałem to na własne oczy? – Popatrzył na nią z czułością. – 

Ładna z was para. Pasujecie do siebie, ty i Stanton. 

Już chciała protestować, ale przypomniała sobie, że nie warto, bo Jerry i tak 

nie zmienia zdania. 

– Jerry! – Nagle coś przyszło jej do głowy. – Ty wiedziałeś, że Quinn to 

Stanton, prawda?

– Od samego początku. 

– Powiedział ci?

– Nie. Wiedziałem i tyle. 

Westchnęła. Cały Jerry. Niczego nie da się przed nim ukryć. Rzuciła mu 

mordercze spojrzenie, ale on zupełnie się tym nie przejął. Z cichym śmiechem 

wziął nożyczki i zaczaj ją strzyc. 

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Eryk   przejrzał   szczegółowe   sprawozdania   swoich   współpracowników. 

Określenia „niekonwencjonalny, ale skuteczny” pojawiały się w nich raz po raz. 

Wszyscy potwierdzali jego opinię. Kryształowy Pająk działał sprawniej i dawał 

większe zyski  niż  niejeden  z wzorcowo prowadzonych  hoteli należących  do 

korporacji. 

Jego raport był w zasadzie gotowy. Pozostały jedynie wnioski i rozwiązanie 

problemu: czy funkcjonowanie hotelu Pod Kryształowym Pająkiem pasuje do 

zaplanowanej przez Harmona strategii działania?

Mimo że Eryk w raporcie napisał wiele zdań o korzyściach wynikających z 

posiadania takiego hotelu, nie miał wątpliwości, jak brzmi odpowiedź na tak 

sformułowane pytanie. Czasami jednak przypominał sobie błagalne spojrzenie 

Cindy i ogarniały go rozterki. 

Nie   chciał   jednak   narazić   na   szwank   swojej   dobrej   reputacji.   Jedyne   co 

mógł, to przekonać Harmona, żeby sprzedać Kryształowego Pająka w całości. 

Powiedział Cindy, że kupiłby dla niej ten hotel, gdyby było go na to stać. Nie 

był aż tak zamożny, ale przecież znał wielu inwestorów, których mógłby do tego 

namówić. Zachowałby wówczas twarz wobec obu stron. 

Ale   korporacji   chodziło   tylko   o   prostą   odpowiedź   na   proste   pytanie. 

Dlaczego więc komplikować całą sprawę? Dawno temu przysiągł sobie, że nie 

pozwoli żadnej kobiecie wtrącać się do swojej pracy, i dotrzymał słowa. Do 

dzisiaj. Z miłości do Cindy Warren musiał stracić rozum. 

Jak to z miłości?! opamiętał się. Kto tu mówi o miłości?

Usiadł przy biurku i w szalonym tempie dokończył pisania raportu. Nie miał 

ochoty zakochiwać się w kobiecie, która jest ekscentryczna, nieprzewidywalna, 

ma zbyt miękkie serce i koszmarną fryzurę. NIGDY wystukał wielkimi literami 

na ekranie komputera. 

background image

Cindy weszła do pokoju konferencyjnego kwadrans przed czasem. Musiała 

przygotować   się   na   spotkanie   z   Erykiem.  Wybrała   sobie   miejsce   naprzeciw 

drzwi   i   przez   pięć   minut   ćwiczyła   scenę:   „Zajęta   kobieta   interesu   wita 

interesanta, pewnie siedząc w fotelu”. Podwyższyła siedzenie swojego krzesła i 

obniżyła   siedzenie   krzesła   stojącego   po   jej   prawej   stronie,   żeby   dosłownie 

pokazać swoją dominację nad Erykiem. 

Kiedy usłyszała na korytarzu jego kroki, usiadła i udawała, że robi notatki na 

marginesie jakichś dokumentów. 

– Wolisz, żebym przyszedł, kiedy skończysz? – Zatrzymał się w progu. 

– Ależ nie. – Powoli odłożyła pióro. 

Na razie wszystko szło po jej myśli. Najwyższy czas odegrać przećwiczoną 

etiudę. Z oczami utkwionymi pewnie w twarzy Eryka odchyliła się niedbale... 

Zapomniała   tylko,   że   podwyższając   krzesło,   powinna   przykręcić   oparcie   do 

siedzenia. Przerażony Eryk nie zdążył jej przytrzymać. Runęła plecami do tyłu i 

uderzyła głową o podłogę. 

– Nic mi nie jest – wyjąkała mimo bólu, który rozsadzał jej czaszkę. – Lepiej 

zacznijmy od razu. – Podniosła się, zażenowana. 

Przyglądał się jej przez chwilę, potem usiadł i wyjął z teczki raport. Cindy 

wystarczył jeden rzut oka, żeby z twarzy Eryka wyczytać to, co usłyszy za 

chwilę. 

– W moim raporcie radzę korporacji, żeby sprzedała hotel. Przykro mi, ale z 

profesjonalnego   punktu   widzenia   musiałem   tak   postąpić.   Ja   i   wszyscy   moi 

ludzie podkreślamy, że Kryształowy Pająk jest znakomicie prowadzony. Błędem 

Harmona był zakup hotelu, który całkowicie nie odpowiada prowadzonej przez 

nich polityce. 

– Zakup? Raczej kradzież. Dwa lata temu Harmon oszukał grupę starych 

inwestorów, nabywając hotel za bezcen. 

– Starałem się bardzo rzetelnie wycenić jego dzisiejszą wartość. I, jeśli cię to 

background image

interesuje, nie wspomniałem ani słowem o żyrandolu. Uznałem, że powinienem 

zachowywać się tak, jakbym nie znał jego historii. 

– Ale ją znałeś! Opowiedziałam ci ją, żebyś zrozumiał, że pewne wartości 

należy chronić. Likwidujesz hotel, który przynosi zyski!

– Na razie. 

– Co przez to rozumiesz?

– Za kilka lat gry fabularne oraz wampiry wyjdą z mody i możecie stracić 

klientów.   Harmon   wie,   co   robi,   nastawiając   się   na   grupę   średnich   i   dużych 

biznesmenów... 

– Jak rozumiem, poznałam już najważniejsze założenia pańskiego raportu – 

przerwała. – Nie uważam, żeby dłuższa rozmowa mogła wnieść nowe aspekty 

do sprawy. Nasze spotkanie jest skończone. – Cindy wzięła głęboki oddech i 

wstała, starając się, żeby Eryk nie zauważył, ile ją to kosztuje. 

Odwróciła się tyłem do niego, by nie widział łez w jej oczach. Słyszała, że 

odchodzi, ale nawet nie drgnęła. 

– Cindy! – odezwał się, stając przy drzwiach. – Przepraszam, że zepsułem ci 

Boże Narodzenie. 

– Panie Stanton! – rzuciła przez ramię. – Proszę sobie nie pochlebiać. Nie 

ma pan takiej władzy nade mną. 

Trafiła go. Poznała to po jego minie. I o to jej chodziło!

– Chciałbym powiedzieć, że mimo nieporozumień bardzo cenię sobie naszą 

współpracę. I jeszcze jedno – dodał po chwili. – Masz śliczną fryzurę. 

Zamknął za sobą drzwi. Cindy oparła głowę na rękach. Szkoda, że w ogóle 

spotkała tego człowieka!

W tym momencie odezwała się jej krótkofalówka. 

– Cindy – usłyszała zdyszany głos Manny’ego. – Czy zniesiesz jeszcze jeden 

kryzys choinkowy?

– Chcesz powiedzieć, że pięć tysięcy zwykłych cukierków może okazać się 

niebezpieczne?

background image

–   Tak,   jeśli   do   holu   wedrze   się   tłum   chuliganów,   żeby   strząsnąć   je   z 

drzewka!

Eryk uznał, że należy mu się łyk czegoś mocniejszego. Szedł właśnie do 

baru, kiedy usłyszał szum dobiegający z holu. Zawrócił, żeby sprawdzić, co się 

dzieje.   Z   sufitu   sypał   się   kolorowy   grad.   Czterech   umięśnionych   mężczyzn 

potrząsało świerkiem, a ich towarzysze łapali cukierki i wpychali je garściami 

do kieszeni i plastikowych toreb. Dolne gałęzie były już całkowicie ogołocone. 

Jak należało się spodziewać, Cindy natychmiast pojawiła się na placu boju. 

Eryk obserwował z ukrycia, jak po raz kolejny udało się jej rozwiązać kryzys – 

szybko, skutecznie i elegancko. 

Szybko  usunęła  prowodyrów  całego  zajścia.  Kazała  ustawić  rusztowanie. 

Cukierki zostały zdjęte z choinki i w wielkich koszach wystawione na ulicę. 

Każdy chętny mógł się nimi poczęstować. Pracownicy Cindy dwoili się i troili. 

Widać było, że zrobią dla niej wszystko. Eryk nie miał co do tego żadnych 

wątpliwości. Oni po prostu ją kochali. 

On też. 

Pokochał niewłaściwą kobietę w niewłaściwym czasie. Przecież najbardziej 

cenił sobie uporządkowane życie. Zawsze otaczał się ludźmi praktycznymi i 

reagującymi w łatwy do przewidzenia sposób. Dlatego nie mógł porozumieć się 

z własnym ojcem – niekonwencjonalnym człowiekiem o duszy artysty. 

Eryk   widział   ze   swojego   kąta,   jak   Cindy   powoli   wchodzi   po   schodach. 

Przystanęła na górnym podeście i zapatrzyła się w żyrandol. Dałby wiele, żeby 

dowiedzieć się, o czym myśli. O dziadku? O długiej historii tego hotelu? Czy o 

przyszłości?

W holu panował spokój. Wielki świerk, całkowicie pozbawiony ozdób, stał 

pośrodku lekko pochylony. 

Pochylony?! Eryk wypadł z ukrycia. Cindy także zauważyła, że coś jest nie 

tak. Przerażona zbiegała po schodach. 

background image

– Uwaga! – krzyczała. – Choinka się przewraca!

Ogromne drzewo zachwiało się i z szumem upadło, pokrywając całą podłogę 

grubym płaszczem igieł. Górne gałęzie zaczepiły o żyrandol, który rozhuśtał się 

niebezpiecznie. Kryształowe wisiorki uderzały o siebie z dźwięcznym stukotem. 

Eryk spojrzał w górę. 

– Usunąć się! – wrzasnął. 

Rozległ się zgrzyt metalu... Żyrandol runął na ziemię i rozprysnął się na 

tysiące kawałków. 

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Cindy   przepłakała   całą   noc.   Rano   z   trudem   otworzyła   zapuchnięte   oczy. 

Jeszcze nigdy nie czuła się tak przegrana. Po spotkaniu z Erykiem była pewna, 

że nic gorszego już się nie zdarzy, ale wypadek z choinką i żyrandolem szybko 

rozwiał jej złudzenia. Wprawdzie gałęzie świerka osłabiły nieco siłę uderzenia, 

ale i tak żyrandol rozpadł się na niezliczone kawałki. Nie było pewności, czy 

kiedykolwiek uda się przywrócić mu dawną świetność. 

Eryk razem z pracownikami hotelu zbierał rozsypane fragmenty i układał je 

do dziesiątków pudeł, ale Cindy przez cały czas uważała, żeby nie znaleźć się 

blisko niego. Był inny, niż sobie wyobrażała. Nie umiałby kochać jej takiej, jaka 

jest. Nigdy by mu nie zależało, żeby razem z, nią chronić ludzi, rzeczy i miejsca. 

On wolał niszczyć wszystko w imię interesu jakiejś tam korporacji. 

To była najgorsza Wigilia w jej życiu. Wstała z łóżka, podeszła do telefonu i 

odruchowo nakręciła numer. 

– Mamo, wesołych świąt... – Łzy popłynęły jej po policzkach. 

Eryk   postanowił   spędzić   poranek   w   siłowni.   Znalazł   wolny   przyrząd   do 

joggingu i dopiero wtedy zauważył, że na sąsiednim urządzeniu ćwiczy Manny. 

Kiwnęli głowami na przywitanie. 

– Wcześnie pan zaczyna – rzucił Eryk. 

– Za parę godzin mam „samolot. – Manny nawet nie starał się być uprzejmy. 

– Do domu” na święta?

– Uhm, jadę z Cindy. 

A więc jednak coś ich łączy. Dziwne, bo Manny nie wydawał się mężczyzną, 

który...   Zresztą,   co   go   to   obchodzi.   Przyspieszył   prędkość   ścieżki,   żeby 

wyładować zazdrość – uczucie, o które by siebie nie podejrzewał. 

– Mam nadzieję, że spędzicie oboje miłe święta – mruknął. 

background image

– Z pańskiego tonu wnoszę – Manny nie zdejmował wzroku z monitora – że 

niezbyt się to panu podoba. 

Jego wrogość nie uszła uwagi Eryka. 

– Nie zdawałem sobie sprawy – wzruszył ramionami – że pana i Cindy łączy 

intymny związek. 

– Cindy i mnie nie łączy intymny związek, panie Stanton – warknął Manny. 

Eryk poczuł ulgę. Ale to nie była właściwa reakcja, kiedy człowiek rujnuje 

innym Boże Narodzenie, uświadomił sobie nagle. 

–   Cindy   pewnie   powtórzyła   panu,   że   poradziłem   Harmonowi   sprzedaż 

hotelu. Przykro mi, ale na tym polega moja... Co jest, do cholery... – przerwał, 

bo Manny jednym pchnięciem zrzucił go ze ścieżki i stojąc obok, patrzył na 

niego z wyraźnym obrzydzeniem. 

– Cindy powiedziała mi, że raport był pozytywny, palancie. Wygląda na to, 

że   nie   chciała   mnie   martwić.   Jesteś   pętakiem   i   tchórzem,   Stanton.   Nie 

zasługujesz   na   nią.   A   ona   już   na   pewno   –   nie   zasłużyła   na   to,   co   jej 

zafundowałeś! Zawodowo i prywatnie. – Manny odwrócił się na pięcie. – Proszę 

mi wybaczyć. Muszę stąd odejść, zanim dam panu w pysk i stracę pracę. 

Zaskoczony Eryk wpatrywał się w plecy odchodzącego Manny’ego. I nagle 

zrozumiał wszystko. Naprawdę bał się okazywać uczucie ludziom, na których 

mu zależało. Cindy i ojciec byli tego najlepszym przykładem. 

Jego   mózg   pracował   teraz   na   najwyższych   obrotach.   Tak.   Już   wiedział. 

Harmon   dostanie   pieniądze   za   zniszczony   żyrandol   od   towarzystwa 

ubezpieczeniowego. Reszta ich nie obchodzi. Żyrandol można zrekonstruować. 

Wprawdzie nie odzyska nigdy swojej poprzedniej wartości, ale dla Cindy to 

akurat nie ma znaczenia. Jej zależy na symbolu. Tak się przypadkiem składa, że 

on zna znudzonego życiem eksperta od szkła, który z pewnością podejmie się 

rekonstrukcji. 

Kto wie, może przy okazji uda mu się odbudować swoje pokręcone relacje z 

ojcem? Ale najpierw musi odnaleźć Cindy. Przecież ona nie ma pojęcia o jego 

background image

uczuciach! Szalona chwila wymaga szalonych czynów, pomyślał. 

– Oliver! – krzyknął i puścił się biegiem za Mannym. – Poczekaj!

–   Zwariowałeś,   człowieku   –   podsumował   go   Manny,   słuchając   jego 

niezbornej wypowiedzi. 

– Wiem! – Eryk wyrzucił ręce w powietrze. – Ale moje stosunki z Cindy od 

początku były zwariowane. Ta sytuacja mnie przerosła – mówił nieskładnie, ale 

nie mógł nic na to poradzić. – Jeśli się dobrze zastanowić, to cud, że nasze 

ścieżki   w   ogóle   się   przecięły.   Nastąpiła   jakaś   niezwykła   koincydencja 

wypadków... 

– Koincydencja! – Manny wytrzeszczył na niego oczy... 

– Koincydencja... No, zbieżność... – Eryk się zaczerwienił. 

– Wiem, co to znaczy koincydencja, tylko... Zresztą teraz to nieważne – 

westchnął Manny. – Jeśli się nie uda, Cindy nam dokopie. 

Cindy   do   ostatniej   chwili   zwlekała   z   wejściem   na   pokład   samolotu. 

Manny’ego wciąż nie było. W końcu, przełykając łzy zawodu, podniosła torbę i 

poszła do wejścia. 

Nie spędzi świąt z kimś, kto był jej szczególnie bliski. Zamknęła oczy i 

próbowała wziąć się w garść. Potrzebowała Manny’ego, mimo że cieszyła się na 

spotkanie z matką. Dzisiejsza poranna rozmowa okazała się punktem zwrotnym 

w ich stosunkach. Mama wysłuchała jej historii i umiała pocieszyć. 

– Cześć – usłyszała znajomy głos. 

Spojrzała w górę i zmartwiała. 

– Eryk?! Go ty tutaj robisz?

– Mam miejsce obok ciebie. Zamieniłem się z Mannym. On leci teraz do 

Atlanty. 

Pokiwała głową, ale było jej przykro, że Manny nic nie powiedział o zmianie 

planów. 

– Ma tam wielu przyjaciół. A ty? Jedziesz do ojca? To znaczy, że musieliście 

background image

rozmawiać. 

– Tak, rozmawiałem z nim. – Eryk uśmiechnął się szeroko. 

– Nie było to wcale takie straszne. 

Kapitan   poinformował,   że   start   samolotu   opóźni   się   o   czterdzieści   pięć 

minut. Cindy jęknęła. Oznaczało to czterdzieści pięć minut przebywania dłużej z 

Erykiem. 

– Będziemy mogli porozmawiać – powiedział spokojnie. 

– Porozmawiać?

Wtedy   sięgnął   do   kieszeni   płaszcza   i   wyjął   małe   pudełko   w   srebrnym^, 

metalizowanym papierze. 

– To dla ciebie. 

Cindy trzymała pudełko w drżących dłoniach, niepewna, co robić. 

– Dla mnie? – spytała, a potem rozwinęła papier. 

W   pudełku,   na   czarnym   aksamicie,   błyszczały   dwie   brylantowe   łzy 

niezwykłej urody. 

– Eryku, nie mogę tego przyjąć. 

– Przecież zniszczyłem ci tamte kolczyki – Przez przypadek. 

– I kocham cię. 

– Są o wiele za drogie – ciągnęła. – Co ty powiedziałeś?

– Dopiero teraz dotarł do niej sens jego słów. 

– Że cię kocham. Zmusiłem Manny’ego do odsprzedania mi biletu, żeby 

spędzić z tobą Boże Narodzenie. Nawet nie wiesz, jak się namęczyłem. 

Pochylił się i pocałował ją w usta. Siedziała nieporuszona. 

– Myślałem, że coś do mnie czujesz. – Rozczarowany i speszony zapadł się 

w fotel. – Poza niechęcią, oczywiście. 

Tymczasem   Cindy   próbowała   uporać   się   z   sama   ze   sobą.   W   jednym 

momencie   doświadczyła   zbyt   wielu   wrażeń:   szczęście,   strach,   zmieszanie, 

niepewność ogarnęły ją jak morskie tale. 

–   Eryku   –   zaczęła   powoli   –   ja   też   cię   kocham.  Ale   sama   miłość   nie 

background image

wystarczy.   Żeby   żyć   razem,   trzeba   czegoś   więcej   –   wspólnych   wartości, 

wspólnego   celu,   rodzinnych  więzi...   Nie  chcę,  byś   myślał,  że  jestem  z   tobą 

dlatego, bo niedługo zostanę bez pracy. 

Chwycił ją za rękę i podniecony opowiedział jej o planach kupienia hotelu. 

–   A   ty   jesteś   najodpowiedniejszą   osobą   do   prowadzenia   tego   cyrku   – 

zakończył. – Oczywiście pod warunkiem, że nie będziesz spoufalać się z gośćmi 

płci męskiej. 

Objął ją i tym razem Cindy zareagowała tak, jak tego pragnął. Widział, że 

mu ufa. Całowali się długo. 

– Eryku! – Uśmiechnęła się szelmowsko, kiedy skończyli. 

– Czy ty myślisz, że skoro podarowałeś mi brylantowe kolczyki, muszę się 

od razu w tobie zakochać?

–   Jasne,   że   tak   –   parsknął   śmiechem.   –   Sama   przyznasz,   że   to   działa, 

prawda?

– Masz całkowitą rację. Zachwycony wpatrywał się w jej twarz. 

– Czy jesteś przygotowany na spotkanie z moją rodziną? – zapytała. 

– Owszem. A ty z moją?

– Chyba tak. Zastanawiam się tylko, czy twój ojciec mnie polubi. 

–   Kobietę,   dzięki   której   znowu   zacząłem   grać?!   Nie   mam   żadnych 

wątpliwości. 

Cindy   usiadła   głębiej   i   przymknęła   oczy.   Najgorsza  Wigilia   w   jej   życiu 

zamieniła się w Wigilię najszczęśliwszą. 

– Cindy? – odezwał się Eryk. – Kiedy sprawdzałem dokumenty hotelowe, 

wpadł mi do ręki raport o mojej skradzionej piżamie. Czy wiesz coś o tym?

Zamrugała niepewnie oczami. 

– Tak. Sama go wypełniłam. 

– A skąd wiedziałaś, że była niebieska?

–  Wisiała   w   łazience,   kiedy   opatrywałam   sobie   rękę.   –   Cindy   udało   się 

zachować spokój. 

background image

–  A  monogram?   Przecież   na   pewno   nie   mówiłem,   że   jest   wyszyty   na 

kieszeni. – Patrzył na nią z rozbawieniem w oczach. 

– Z... zgadłam. – Jeszcze nie zorientowała się, że Eryk z niej żartuje. 

– A kolor? Kochanie, jakim cudem domyśliłaś się, że litery były popielate?

Cindy już, już miała wpaść w panikę, ale uniosła głowę i spojrzała na Eryka. 

Uśmiechnęła się i uwodzicielskim gestem przesunęła palcem po jego ustach. 

– Co byś powiedział na to, żeby pójść do toalety? Moglibyśmy dokończyć 

rozmowę zaczętą na dachu. 

– Coś mi się wydaje, że próbujesz zmienić temat! – Chwycił jej palec i 

pocałował. 

– Sam przyznasz, że to działa, prawda?

– Absolutnie tak!


Document Outline