background image

WYWOŁYWACZE DUCHÓW

 

„Wszystkiego się pan czepia” – usłyszałem na jednej z katechez, w której 

zapowiedziałem poruszenie tematu tzw. “wywoływania duchów”. Mój oponent reprezentował 
dość powszechne myślenie, iż wywoływanie duchów to tylko zabawa, co więcej – zabawa 
ciekawa, wciągająca, niosąca ze sobą dreszcz emocji; zabawa niewinna i bezpieczna. 

  

Czym  naprawdę  jest  „wywoływanie 

duchów”? 

Każdy  wywoływacz  duchów  –  świadomie  czy  też  nie  –  stawia  się  ponad  Bogiem,  a 

więc wkracza w najgorszy duet grzechów: pychę i głupotę. Otóż musimy sobie uświadomić, 
iż  każdy  z  nas  jest  wolny  do  momentu  śmierci.  Po  śmierci  następuje  odpowiedzialność  za 
wolne  wybory  dokonane  na  ziemi.  I  nie  może  dusza  osoby  zmarłej  “chodzić”,  gdzie  chce. 
Ktoś  z  piekła  np.  nie  może  przyjść  na  ziemię,  żeby  zobaczyć,  co  słychać  u  znajomych, 
zahaczyć o czyściec, niebo i wrócić do piekła. Wyraźnie o tym mówi Jezus w przypowieści o 
bogaczu  i  Łazarzu  (por.  Łk  16,19-31).  Natomiast  owi  wywoływacze  sądzą,  że  na  ich 
“widzimisię” dusza osoby zmarłej – obojętnie w jakim stanie przebywa – musi się zjawić w 
pokoiku, gdzie jest półmrok, świeczka, talerzyk, itp. rekwizyty. 

Jednakże, jeśli ktoś brał udział w takim seansie, a takich nie brakuje, wie, że ten 

talerzyk czy wahadełko niekiedy naprawdę się kręci, wskazując na odpowiednie litery 
alfabetu, zapisane wcześniej w okręgu. Padają całe zdania, odpowiedzi. I nie musi to być 
sztuczka wywoływacza. Rodzi się pytanie: kto obraca talerzykiem? Osoba żyjąca – nie, dusza 
osoby zmarłej – też nie, gdyż ona nie przychodzi, bo przyjść nie może, a więc kto? 
Odpowiedź jest jedna: przychodzi “ojciec kłamstwa” (J 8,44), który zawsze nam się poda za 
duszę np. Mickiewicza, osoby zmarłej z naszej rodziny czy kogokolwiek byśmy chcieli. 
Przychodzi demon, przychodzi zły duch. 

Dlatego  też  nieraz  słyszałem  od  osób,  które  “bawiły  się”  w  tę  podobno  niewinną 

zabawę,  że  bardzo  często  ów  duch  nie  chciał  odejść  po  skończonym  seansie.  W 
pomieszczeniu  zapanowywał  nagle  strach,  niepokój  i  przerażenie.  Dopiero  gdy  zebrani 
przypomnieli  sobie  o  “Ojcze  nasz”,  “Zdrowaś  Mario”  udawało  im  się  uwolnić  z  obecności 
demona. Ale niektórzy z nich jeszcze przez kilka dni odczuwali brak skupienia, stany lękowe, 
nocne koszmary. Nie jest to jeszcze opętanie, ale wyraźny wpływ złego ducha na psychikę i 
duszę osoby, która bezmyślnie mu się poddaje. Tak więc nie chodzi tu tylko o jakąś ciekawą i 
niewinną zabawę. 

Potwierdzeniem tego jest tragedia z Rudy Śląskiej. Z 2 na 3 marca 1999 roku grupa 

kilku satanistów udała się do przedwojennego bunkra, aby tam złożyć szatanowi swe ofiary. 
Tym  razem  miały  być  to  ofiary  z  ludzi.  Wybrano  kilkunastoletnich  Kamila  i  Karinę,  która 
właśnie  wróciła  z  londyńskiego  collegu  na  trzy  tygodniowe  ferie.  Nie  wiedząc  chyba  do 
czego  zostali  wytypowani,  weszli  do  środka  bunkra  ok.  godz.  20.00.  Klęcząc  na  zimnej 
posadzce,  na  tle  satanistycznego  pentagramu,  zwróceni  do  siebie  plecami,  nagle  zostali 

background image

zaatakowani  i  otrzymali  kilkanaście  ran  kłutych  rytualnym  satanistycznym  sztyletem.  Jak 
wykazała sekcja zwłok, przynajmniej kilka z nich było śmiertelnych. 

Dlaczego  o  tym  wypadku  wspominam  w  artykule  o  wywoływaniu  duchów?  Bo  jak 

ujawniło  dochodzenie  oraz  wywiady  środowiskowe,  satanizm  tych  młodych  ludzi  w  dużej 
mierze  rozpoczął  się  od  fascynacji  magią  i  wywoływania  duchów.  Tragicznego  wieczoru 
miało się też skończyć tylko na takim wywoływaniu, które oni nazywali  – już po imieniu – 
jako przywoływania złych duchów – demonów. Zły duch przyszedł – i zły duch tragicznie o 
swoje się upomniał. 

Podobno  ostatnimi  słowami  wykrzykniętymi  przez  mordowaną  Karinę  było 

zawołanie; “O Jezu!”. Czy tak było naprawdę, czy był to tylko odruch, czy też, przynajmniej 
półświadome,  przywołanie  Jezusa  –  tego  już  się  nigdy  nie  dowiemy.  Jest  to  tajemnica  jej  i 
Pana  Boga.  Jedno  jest  pewne:  to,  co  na  początku  zdawało  się  tylko  ekscytującą  zabawą, 
przerodziło się w koszmar i tragedię. 

W  rocznicę  tego  mordu  zapadł  prawomocny  wyrok.  Sąd  Najwyższy  w  Warszawie 

podtrzymał  wyrok  i  główny  morderca  w  marcu  2000  roku  został  skazany  na  dożywocie. 
Drugi sprawca otrzymał wyrok 25 lat więzienia. 

Zauważmy na marginesie, jak wiele magii, wróżb czy przemocy jest już w bajkach dla 

najmłodszych i jak często rodzice są bezkrytyczni wobec tego. 

  

Halloween – czas złych duchów! 

Mówiąc o skutkach beztroskiego wchodzenia w kontakt z duchami należy zatrzymać 

się  na  rozpowszechnianym  w  naszej  Ojczyźnie  pogańsko-satanistycznym  “świętem” 
Halloween. Przebieranie się za potwory, demony, kościotrupy czy ugodzone siekierą zwłoki 
ma  być  wyrazem  jakiejś  tradycji  czy  nowego  polskiego  obyczaju!  Co  więcej,  w  sposób 
bezkrytyczny i powszechny lansuje się to w Polsce, w której miesiąc listopad poświęcony jest 
szczególnie  modlitwie  za  zmarłych,  a  nie  ich  przywoływaniu.  Na  stronach  internetowych 
dotyczących  tego  zagadnienia  możemy  przeczytać,  że  Halloween  wywodzi  się  ze  Szkocji, 
gdzie  w  wigilię  wszystkich  Świętych  (ang.  All  Hallows)  tj.  31  października  obchodzono 
święto  boga  śmierci  Sanhaim.  Jego  elementy  czerpią  ze  staropogańskich  wierzeń  Druidów. 
Podczas obchodów tego “święta”, oprócz różnych ofiar zwierzęcych, składano także ofiary  z 
ludzi. 

Dlaczego podczas obrządków Halloween wkłada się kostiumy? 

Celtowie wierzyli, że duchy zmarłych, które zostały uwolnione, kręciły się wokoło tej 

nocy.  Czarny  kostium  miał  zmylić  ducha,  który  myśląc,  że  to  jeden  z  duchów,  pozostawiał 
takiego człowieka w spokoju – czytamy na jednej ze stron internetowych (cyt. za S. Krajski, 
Magiczny świat Harrego Pottera, Wyd. Św. Tomasza z Akwinu, Warszawa 2002, s.173). 

Stanisław  Krajski,  pisząc  o  tych  zagrożeniach,  przytacza  jeszcze  inną  opinię  o 

Halloween:  “Już  w  czasach  średniowiecza  czarownicy  i  czarownice  kultywowali  praktyki 
Halloween. Nazywano go Nocą czarów. Diabeł i jego naśladowcy mogli zebrać się razem, by 

background image

w  przeciwieństwie  do  Kościoła  katolickiego,  w  którym  obchodzono  1  listopada  jako  Dzień 
Wszystkich  Świętych,  wyśmiewać  się  z  tego  przez  czynienie  swoich  praktyk.  Poza  tym  ci, 
którzy  praktykowali  przepowiadanie  przyszłości  i  wróżbiarstwo,  spostrzegli,  że  jest  to  noc 
największych  sukcesów.  Zwracali  się  więc  bezpośrednio  do  Szatana,  aby  sprzyjał  ich 
wysiłkom.  (…)  Anton  La  Vey,  autor  Biblii  Szatana  powiada,  że  Halloween  jest 
najważniejszym  dniem  w  roku  dla  Kościoła  Szatana.  W  tym  dniu  sataniści  wzywają 
demoniczne  duchy,  by  udzieliły  im  pomocy.  Doreen  Irving  praktykowała  okultyzm.  Po 
nawróceniu napisała książkę Uwolniony by służyć Chrystusowi. (…) W swojej książce pisze: 
Prawdziwi czarodzieje cieszą się, gdy chrześcijanie biorą udział w demonicznych tradycjach. 
Bardzo często demony mają przez to dostęp do wielu ludzi. (…) W USA ginie wielu ludzi w 
czasie  Halloween.  Zdarza  się  np.,  że  sataniści  dają  dzieciom  zatrute  cukierki.  W  Australii 
media informują o powtarzających się corocznie ofiarach składnych z ludzi w Melbourne” (S. 
Krajski, dz. cyt., s. 173-174). 

Tak więc obrzędy Halloween są kontynuacją pogańsko-satanistycznych zwyczajów i z 

myślą  chrześcijańską  nie  mają  nic  wspólnego,  może  poza  intencją  sparodiowania 
katolickiego, liturgicznego wspomnienia Wszystkich Świętych, czyli tych, którzy po śmierci 
osiągnęli chwałę nieba poprzez heroiczne naśladowanie Chrystusa. 

Niepokojem napełnia fakt lansowania tych obrzędów również przez liberalne media w 

Polsce.  Równie  niepokojące  jest  to,  iż  w  różnych  szkołach  (np.  gimnazjach)  w  okresie 
listopada  znaleźć  można  np.  gazetki  ścienne  w  klasach  czy  na  korytarzach  mówiące  o 
Halloween.  Wychowawcy  nie  widzą  w  tym  nic  groźnego,  mimo  iż  gazetkę  zdobią  ludzkie 
szkielety, opisy horrorów, morderstw młodych ludzi, itp. (taką gazetkę spotkałem w jednym z 
siedleckich gimnazjów podczas katechez o zagrożeniach duchowych). 

Pamiętajmy! 

To, jaką drogę duchowości wybierzemy w swoim życiu, zależy od nas. Czy będzie to 

duchowość  chrześcijańska,  czy  też  duchowość  okultystyczno-magiczna,  buddyjska,  czy 
hinduska  –  zależy  od  nas.  Ale  pamiętajmy:  to  również  my,  na  własnej  skórze,  poniesiemy 
konsekwencje własnych wyborów. 

  

Czy wiesz, że… 

Poprzez praktykę wywoływania duchów człowiek wchodzi w kontakt z demonami, które chcą 
go opętać i zniszczyć?
 

Andrzej Wronka 

Źródło: http://www.awronka.nazwa.pl/bazya/archiwumtxt/wywolywacze.htm