background image

DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

 

do ko

ń

ca staro

Ŝ

ytno

ś

ci

 

 

ś

redniowiecze i odrodzenie

 

 

barok i o

ś

wiecenie

 

 

1815-1914

 

 

1914-1989

  

jak i z czego studiowa

ć

 filozofi

ę

 

 

moje wykłady

 

 

Wittgenstein

 

 

filozofowie i socjologowie nauki

 

Fryderyk Nietzsche 

TAKO RZECZE ZARATUSTRA 

KSI

Ąś

KA DLA WSZYSTKICH I DLA NIKOGO 

Przeło

Ŝ

ył Wacław Berent. Nakład Jakóba Mortkowicza, Warszawa 1905 

Wybór mów Zaratustry według  

The Nietzsche Reader, by Keith Ansell-Pearson and Duncan Large, Basil Blackwell 2006. 

Ł

ą

cznie ok. 20% tekstu. 

Uwspółcze

ś

niłem pisowni

ę

 i wymieniłem niektóre zbyt ju

Ŝ

 archaiczne słowa (np. w miejsce "znij

ś

cie" daj

ą

"zej

ś

cie", ale zostawiaj

ą

c "zaranek" czy wyrazy w rodzaju "có

Ŝ

e

ś

cie"). W kilku miejscach te decyzje 

podejmowałem kieruj

ą

c si

ę

 nowym przekładem: To rzekł Zaratustra, przeło

Ŝ

yli Sława Lisiecka i Zdzisław 

Jaskuła, PIW 1999. W.S.

PRZEDMOWA ZARATUSTRY

 

MOWY ZARATUSTRY 
CZ

ĘŚĆ

 PIERWSZA 

O trzech przemianach

 

O wzgardzicielach ciała

 

O tysi

ą

cu i jednym celu

 

O cnocie darz

ą

cej

 

CZ

ĘŚĆ

 DRUGA 

O przezwyci

ęŜ

eniu samego siebie

 

O niepokalanym poznaniu

 

O wyzwoleniu

 

CZ

ĘŚĆ

 TRZECIA 

O widmie i zagadce

 

O duchu ci

ęŜ

ko

ś

ci

 

Powracaj

ą

cy do zdrowia

 

CZ

ĘŚĆ

 CZWARTA I OSTATNIA 

Pie

śń

 pijana

 

Znak

Przedmowa Zaratustry

Gdy Zaratustra trzydziestu lat do

Ŝ

ył, opu

ś

cił kraj swój i jezioro ojczyste i poszedł w góry. 

Tu radował si

ę

 duchowi swemu i samotno

ś

ci swej, a dziesi

ęć

 lat tak 

Ŝ

yj

ą

c, nie um

ę

czył 

si

ę

 nimi. Wreszcie przemieniło si

ę

 serce jego, - i pewnego zaranku wstawszy wraz z 

jutrzni

ą

, wyst

ą

pił przed sło

ń

ce i tak rzekł do niego:

Ś

wiatło

ś

ci ty olbrzymia! czym

Ŝ

e by było twe szcz

ęś

cie, gdyby

ś

 nie miała tych, komu 

ja

ś

niejesz?

Dziesi

ęć

 lat wchodziła

ś

 tu do mej jaskini; znu

Ŝ

yłby

ś

 si

ę

 i ja

ś

nieniem swym i drog

ą

 sw

ą

 

beze mnie, bez mego orła i bez w

ęŜ

a mego.

Lecz my oto oczekiwali

ś

my ciebie ka

Ŝ

dego zaranku, i bior

ą

c nadmiar 

ś

wiatła twego, 

błogosławili

ś

my ci

ę

 za to.

Strona 1 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Spojrzyj! Jam jest um

ę

czony m

ą

 m

ą

dro

ś

ci

ą

, jako pszczoła, co za wiele miodu zebrała; 

po

Ŝą

dam r

ą

k, które by si

ę

 po ni

ą

 wyci

ą

gn

ę

ły.

Pragn

ą

łbym rozdarowywa

ć

 i obdziela

ć

, a

Ŝ

 póki m

ą

drych po

ś

ród ludzi nie uraduje 

ponownie własne szale

ń

stwo, a ubogich własne bogactwo.

Lecz na to w gł

ę

bi

ę

 zej

ść

 musz

ę

, jako ty co wieczór czynisz, gdy poza morze zst

ę

pujesz, 

aby i podziemnym 

ś

wiatom swej udzieli

ć

 jasno

ś

ci, - 

ś

wiatło ty przehojne!

Oto musz

ę

, jako ty, zaj

ść

, wedle ludzkiego nazwania, zej

ść

 ku tym, których wola ma 

po

Ŝą

da.

Pobłogosław

Ŝ

e ty mnie, wejrzenie spokojne, co nawet na nadmiar szcz

ęś

cia bez zawi

ś

ci 

patrze

ć

 mo

Ŝ

esz!

Błogosław kielich przepełniony, aby złotymi rozpłyn

ą

ł si

ę

 strugi i twej 

ś

wietno

ś

ci odblask 

wsz

ę

dzie poroznosił.

Spojrzyj! kielich ten chce znowu by

ć

 opró

Ŝ

nion, i Zaratustra chce znów by

ć

 człowiekiem.

- Tak si

ę

 pocz

ę

ło zej

ś

cie Zaratustry.

Zaratustra zst

ę

pował samotny z gór, nie spotykaj

ą

c po drodze nikogo. Gdy jednak w las 

si

ę

 zanurzył, stan

ą

ł nagle przed nim starzec, co opu

ś

cił chat

ę

 sw

ą

 

ś

wi

ę

t

ą

, aby korzonków 

szuka

ć

 po lesie. I rzekł starzec do Zaratustry tymi słowy:

- Nie jest mi obcy ten w

ę

drowiec; przed laty przechodził on t

ę

dy. Zaratustr

ą

 zwie si

ę

jednak

Ŝ

e przeobraził si

ę

 on.

Wonczas niosłe

ś

 swój popiół w góry; chcesz 

Ŝ

e dzisiaj swój ogie

ń

 nie

ść

 w doliny? Nie 

obawiasz si

ę

 kary podpalacza?

O tak, poznaj

ę

 Zaratustr

ę

! Czyste jest jego oko, a wokół ust jego nie czai si

ę

 wstr

ę

t. Czy

Ŝ

 

nie st

ą

pa on jak tancerz?

Przeobra

Ŝ

ony jest Zaratustra, dzieci

ę

ciem stał si

ę

 Zaratustra, ockni

ę

ty jest Zaratustra. I 

czegó

Ŝ

 ty chcesz po

ś

ród 

ś

pi

ą

cych?

ś

yłe

ś

 w samotno

ś

ci, jako w morzu, i morze niosło ciebie. Biada, chcesz 

Ŝ

e teraz na l

ą

st

ą

pi

ć

? Biada, chcesz 

Ŝ

e znowu o własnych siłach wlec swe ciało?

Zaratustra oparł: - Kocham ludzi.

- Czemu

Ŝ

, rzekł starzec, usun

ą

łem si

ę

 i ja niegdy

ś

 w lasy i głusz samotn

ą

? Czy

Ŝ

 nie 

dlatego, 

Ŝ

em ludzi nazbyt ukochał?

Teraz miłuj

ę

 Boga, nie kocham ludzi. Człowiek jest rzecz

ą

 zbyt niedoskonał

ą

. Miło

ść

 ku 

ludziom zabiłaby mnie.

Zaratustra odparł: - Có

Ŝ

em ja o miło

ś

ci mówił! Nios

ę

 ludziom dar.

- Nie dawaj im nic, rzekł 

ś

wi

ę

ty. Raczej ujmij im nieco i d

ź

wigaj z nimi społem. Tym 

najbardziej im wygodzisz: oby

ś

 sobie jeno tym dogodził!

Strona 2 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

A je

ś

li chcesz ich koniecznie obdarza

ć

, nie dawaj wi

ę

cej nad jałmu

Ŝ

n

ę

 i ka

Ŝ

 im jeszcze 

Ŝ

ebra

ć

 o ni

ą

!

- Nie, odparł Zaratustra, nie daj

ę

 jałmu

Ŝ

ny. Nie jestem na to dosy

ć

 ubogi.

Ś

wi

ę

ty za

ś

miał si

ę

 z Zaratustry i rzekł w te słowa: - Bacz wi

ę

c, aby przyj

ę

to twe skarby! 

Nieufni s

ą

 oni wzgl

ę

dem samotników i nie wierz

ą

, by

ś

my przychodzili, by obdarza

ć

.

Kroki nasze d

ź

wi

ę

cz

ą

 im nazbyt samotnie po pustych ulicach. A gdy po nocy w swoich 

ło

Ŝ

ach, na długo przed wschodem sło

ń

ca czyje

ś

 kroki zasłysz

ą

, pytaj

ą

 wówczas: dok

ą

zmierza ten złodziej?

Nie chod

ź

 do ludzi, pozosta

ń

 w lesie! Udaj si

ę

 raczej do zwierz

ą

t! Czemu nie chcesz by

ć

 

jako ja. - nied

ź

wiedziem poród nied

ź

wiedzi, ptakiem po

ś

ród ptaków?

- I có

Ŝ

 robi 

ś

wi

ę

ty w lesie? - zapytał Zaratustra.

Ś

wi

ę

ty odparł: - Pie

ś

ni składam i 

ś

piewam je, a gdy pie

ś

ni składam 

ś

miej

ę

 si

ę

 i płacz

ę

, i 

pomrukuj

ę

 z cicha: tak Boga chwal

ę

.

Ś

piewem, płaczem, 

ś

miechem i pomrukiem chwal

ę

 Boga, który jest moim Bogiem. Lecz 

Ŝ

 to niesiesz ty nam w darze?

Gdy Zaratustra te słowa usłyszał, pokłonił si

ę

 

ś

wi

ę

temu i rzekł: "Czym

Ŝ

e was mógłbym ja 

obdarzy

ć

? Pozwólcie mi jednak odej

ść

 czym pr

ę

dzej, abym wam czego nie odebrał!" - I 

tak oto rozstali si

ę

 ze sob

ą

 starzec i m

ąŜ

ś

miej

ą

c si

ę

 jako dwa 

Ŝ

aki.

Gdy Zaratustra sam pozostał, rzekł do swego serca: - Czy

Ŝ

by to było mo

Ŝ

liwe! Wszak ten 

ś

wi

ę

ty starzec nic jeszcze w swym lesie nie słyszał o tym, 

Ŝ

Bóg ju

Ŝ

 umarł! - 

Gdy Zaratustra zaszedł do najbli

Ŝ

szego miasta, co u skraju lasów le

Ŝ

ało, znalazł tam 

wiele ludu, zgromadzonego na rynku, gdy

Ŝ

 było obwieszczone, i

Ŝ

 linoskoczek da 

widowisko. I Zaratustra tak rzekł do ludu:

Ja was ucz

ę

 nadczłowieka. Człowiek jest czym

ś

, co pokonanym by

ć

 powinno. Có

Ŝ

e

ś

cie 

uczynili, aby go pokona

ć

?

Wszystkie istoty stworzyły co

ś

 ponad siebie; chcecie

Ŝ

 by

ć

 odpływem tej wielkiej fali i 

raczej do zwierz

ę

cia powróci

ć

, ni

ź

li człowieka pokona

ć

?

Czym

Ŝ

e jest małpa dla człowieka? Po

ś

miewiskiem i sromem bolesnym. I tym

Ŝ

e powinien 

by

ć

 człowiek dla nadczłowieka: po

ś

miewiskiem i wstydem bolesnym.

Przebyli

ś

cie drog

ę

 od robaka do człowieka, i wiele jest w was jeszcze robaka. Byli

ś

cie 

niegdy

ś

 małpami i dzi

ś

 jest jeszcze człowiek bardziej małp

ą

, ni

ź

li jakakolwiek małpa.

Kto za

ś

 jest po

ś

ród was najm

ę

drszym, ten jest dwurodkiem i miesza

ń

cem ro

ś

liny i 

upiora. Mówi

ęŜ

 ja wam, by

ś

cie si

ę

 upiorami lub ro

ś

linami stali?

Patrzcie, ja wam wskazuj

ę

 nadczłowieka!

Nadczłowiek jest tre

ś

ci

ą

 ziemi. Wasza wola niech rzeknie: nadczłowiek niech b

ę

dzie 

ziemi tre

ś

ci

ą

!

Strona 3 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Zaklinam was, bracia, pozosta

ń

cie wierni ziemi i nie wierzcie tym, co wam o 

nadziemskich mówi

ą

 nadziejach! Truciciele to s

ą

, wiedz

ą

cy czy nie

ś

wiadomi!

Wzgardziciele to ciała, wymieraj

ą

cy i sami zatruci, którymi ziemia si

ę

 um

ę

czyła; oby

Ŝ

 si

ę

 

pr

ę

dzej precz wynie

ś

li!

Niegdy

ś

 było blu

ź

nierstwo Bogu najwi

ę

kszym zuchwalstwem, lecz Bóg umarł, a z nim 

zmarli i ci blu

ź

niercy. Ziemi blu

ź

ni

ć

 jest rzecz

ą

 najstraszniejsz

ą

, jako te

Ŝ

 ceni

ć

 bardziej 

wn

ę

trzno

ś

ci niezbadanego, ni

ź

li tre

ść

 tej ziemi!

Niegdy

ś

 spogl

ą

dała dusza wzgardliwie na ciało; naonczas była ta wzgarda czym

ś

 

najwy

Ŝ

szym; chciała mie

ć

 dusza ciało chudym, wstr

ę

tnym, zagłodzonym. Mniemała, i

Ŝ

 

si

ę

 ciału i ziemi tak oto umknie.

O, ta dusza była sama jeszcze chuda, wstr

ę

tna i zagłodzona, i okrucie

ń

stwo było 

rozkosz

ą

 tej duszy!

Lecz wy nawet jeszcze, bracia moi, powiedzcie

Ŝ

 wy mnie: co wam ciało wasze o duszy 

waszej zwiastuje? Nie jest

Ŝ

e wasza dusza ubóstwem i brudem i 

Ŝ

ałosn

ą

 błogo

ś

ci

ą

?

Zaprawd

ę

, brudnym stworzeniem jest człowiek. Trzeba by

ć

 morzem, aby brudne 

strumienie w siebie przyjmowa

ć

 i samemu si

ę

 nie skala

ć

.

Patrzcie, ja was ucz

ę

 nadczłowieka: ten jest morzem, w nim wasza wielka wzgarda 

zaton

ąć

 zdoła.

Co jest najwi

ę

kszym z ducha, czego wy do

ś

wiadczy

ć

 mo

Ŝ

ecie? Jest to godzina wielkiej 

wzgardy. Godzina, w której wasze szcz

ęś

cie wstr

ę

tem was przejmie, zarówno jak rozum 

wasz, oraz cnota wasza.

Godzina, kiedy powiecie: "I có

Ŝ

 z mego szcz

ęś

cia! Jest ono ubóstwem i brudem i 

Ŝ

ałosn

ą

 

błogo

ś

ci

ą

. Lecz me szcz

ęś

cie powinno samo istnienie usprawiedliwia

ć

!"

Godzina, kiedy powiecie: "I có

Ŝ

 z mego rozumu! Po

Ŝą

da on wiedzy, jako lew karmy? 

Ubóstwem jest on i brudem i 

Ŝ

ałosn

ą

 błogo

ś

ci

ą

!"

Godzina, kiedy powiecie: "I có

Ŝ

 z mej cnoty! Jeszcze mnie ona o szale

ń

stwo nie 

przyprawiła. Jak

Ŝ

em um

ę

czony swym złem i dobrem! Wszystko to - ubóstwo i brud i 

błogo

ść

 

Ŝ

ałosna!"

Godzina, kiedy powiecie: "I có

Ŝ

 z mej sprawiedliwo

ś

ci! Nie bacz

ę

, abym si

ę

 

Ŝ

arem i 

w

ę

glem stał. Lecz sprawiedliwy jest 

Ŝ

arem i w

ę

glem!"

Godzina, kiedy powiecie: "I có

Ŝ

 z mego współczucia! Nie jest

Ŝ

e współczucie krzy

Ŝ

em, do 

którego przygwo

Ŝ

d

Ŝ

ony zostaje ten, co ludzi ukochał? Lecz ma współczucie nie jest 

ukrzy

Ŝ

owaniem".

Mówili

ś

cie ju

Ŝ

 tak? Krzyczeli

ś

cie ju

Ŝ

 tak? Och, gdybym ja od was ju

Ŝ

 takie zasłyszał 

wołania!

Nie grzechy wasze - wasze przestanie na małym woła do nieba, wasze sk

ą

pstwo nawet i 

w grzechu, oto co woła do nieba!

Gdzie

Ŝ

 jest ten piorun, któryby was lizn

ą

ł swym j

ę

zykiem? Gdzie

Ŝ

 jest ten obł

ę

d, któryby 

wam zaszczepi

ć

 nale

Ŝ

ało?

Strona 4 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Patrzcie, ja was ucz

ę

 nadczłowieka. On jest tym piorunem, on jest tym obł

ę

dem! -

Gdy Zaratustra tak zako

ń

czył, krzykn

ą

ł jeden z ludu: "Słyszeli

ś

my ju

Ŝ

 dosy

ć

 o 

linoskoczku, poka

Ŝ

cie

Ŝ

 nam go wreszcie": I lud cały 

ś

miał si

ę

 z Zaratustry. Jako

Ŝ

 

linoskoczek, s

ą

dz

ą

c, 

Ŝ

e na niego przyszła kolej, imał si

ę

 swego dzieła.

Zaratustra jednak spogl

ą

dał na lud i dziwił si

ę

. Po czym rzekł tymi słowy:

Człowiek jest lin

ą

 rozpi

ę

t

ą

 mi

ę

dzy zwierz

ę

ciem i nadczłowiekiem, - lin

ą

 ponad 

przepa

ś

ci

ą

.

Niebezpieczne to przej

ś

cie, niebezpieczne podró

Ŝ

e, niebezpieczne wstecz spogl

ą

danie, 

niebezpieczne trwo

Ŝ

ne zachwianie i zatrzymywanie si

ę

.

Oto co wielkim jest w człowieku, i

Ŝ

 jest on mostem, a nie celem; oto co w człowieku jest 

umiłowania godnym, 

Ŝ

e jest on przej

ś

ciem i zanikiem.

Kocham tych, którzy 

Ŝ

y

ć

 nie umiej

ą

 inaczej jeno zachodz

ą

c, albowiem oni s

ą

 tymi, którzy 

przechodz

ą

.

Kocham wielkich wzgardzicieli, gdy

Ŝ

 s

ą

 to wielcy wielbiciele i strzały t

ę

sknoty na brzeg 

przeciwny.

Kocham tych, którzy nie szukaj

ą

 a

Ŝ

 poza gwiazdami powodów, aby zanikn

ąć

 i ofiar

ą

 si

ę

 

sta

ć

, lecz ziemi si

ę

 ofiaruj

ą

, aby ziemia własno

ś

ci

ą

 nadczłowieka kiedy

ś

 si

ę

 stała.

Kocham tego, który 

Ŝ

yje, aby poznawał, i który poznawa

ć

 chce, aby kiedy

ś

 nadczłowiek 

Ŝ

ył. Tako pragnie on swego zaniku.

Kocham tego, który pracuje i odkrycia czyni, aby nadczłowiekowi dom wystawił, oraz 
mierzw

ę

, zwierz

ę

 i ro

ś

lin

ę

 jemu zgotował: gdy

Ŝ

 tako chce on swego zaniku.

Kocham tego, który cnot

ę

 sw

ą

 kocha: gdy

Ŝ

 cnota jest wol

ą

 zaniku i strzał

ą

 t

ę

sknoty.

Kocham tego, który ani kropli ducha sobie nie pozostawia, lecz chce by

ć

 całkowicie 

duchem swej cnoty: tako przekracza on most jako duch.

Kocham tego, co ze swej cnoty czyni skłonno

ść

 ducha i przeznaczenie własne: i tako 

gwoli swej cnoty chce 

Ŝ

y

ć

 jeszcze i przesta

ć

 ju

Ŝ

 

Ŝ

y

ć

.

Kocham tego, co nie chce zbyt wiele cnót posiada

ć

. Jedna cnota jest wi

ę

ksz

ą

 cnot

ą

 ni

ź

li 

dwie, albowiem bardziej staje si

ę

 owym w

ę

złem, na którym zawiesza si

ę

 przeznaczenie.

Kocham tego, czyja dusza udziela si

ę

 rozrzutnie, który podzi

ę

ki nie chce i nie zwraca: 

gdy

Ŝ

 on obdarza ustawicznie, a siebie zachowa

ć

 nie pragnie.

Kocham tego, który wstydzi si

ę

, gdy ko

ś

ci jemu na szcz

ęś

cie padn

ą

 i pyta: - zalim jest 

fałszywym graczem? - gdy

Ŝ

 on zagin

ąć

 chce.

Kocham tego, który złotymi słowy swe czyny uprzedza i zawsze wi

ę

cej dotrzymuje, ni

ź

li 

był obiecał: gdy

Ŝ

 on swego zaniku pragnie.

Kocham tego, co przyszłych usprawiedliwia i przeszłych wyzwala: gdy

Ŝ

 on chce od 

współczesnych zagin

ąć

.

Strona 5 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Kocham tego, co Boga swego gromi, poniewa

Ŝ

 Boga swego kocha: gdy

Ŝ

 on od gniewu 

swego Boga zgin

ąć

 musi.

Kocham tego, czyja dusza jest gł

ę

bok

ą

, nawet poranion

ą

 b

ę

d

ą

c, i którego drobne nawet 

przej

ś

cie zgubi

ć

 mo

Ŝ

e: gdy

Ŝ

 ch

ę

tnie przez most on przechodzi.

Kocham tego, czyja dusza jest przepełna, tak i

Ŝ

 samego siebie człowiek zapomina i tylko 

rzeczy wszystkie 

Ŝ

ycie w nim maj

ą

: gdy

Ŝ

 rzeczy wszystkie zanikiem jego b

ę

d

ą

.

Kocham tego, co wolnego jest ducha i wolnego serca; głowa takiego jest tylko trzewiem 
serca, serce wszak

Ŝ

e prze go ku zagładzie.

Kocham tych wszystkich, co s

ą

 jako ci

ęŜ

kie krople, spadaj

ą

ce pojedynczo z ciemnej 

chmury, zawisłej nad człowiekiem: zwiastuj

ą

 one błyskawic

ę

 i jako zwiastuny gin

ą

.

Patrzcie, jam jest zwiastunem błyskawicy, jam jest ci

ęŜ

k

ą

 kropl

ą

 z chmury: ta błyskawica 

zwie si

ę

 nadczłowiekiem. - 

Gdy Zaratustra wyrzekł te słowa, spojrzał na lud wokół i zamilkł. «Oto stoj

ą

 głusi, - rzekł 

do swego serca, - i oto 

ś

miej

ą

 si

ę

: nie rozumiej

ą

 mnie. Jam nie jest j

ę

zykiem dla tych 

uszu.

Czy

Ŝ

by nale

Ŝ

ało wprzódy uszy im poniszczy

ć

, aby si

ę

 nauczyli słucha

ć

 oczami? Czy

Ŝ

by 

oczekiwali, bym brutalne łoskoty czynił, jako odpustowe kotły lub kaznodzieje pokutni? 
Lub mo

Ŝ

e ufaj

ą

 tylko j

ą

kałom?

Wszak

Ŝ

e maj

ą

 co

ś

, z czego si

ę

 pyszni

ą

. Jak

Ŝ

e zwie si

ę

 to, co ich tak dumnymi czyni? 

Wykształceniem zw

ą

 ten skarb duszy swojej; to

ć

 ono wyró

Ŝ

nia ich od pasterzy kóz.

A wi

ę

c dlatego tak niech

ę

tnie słuchaj

ą

 słowa "wzgarda". Niechaj

Ŝ

e i tak b

ę

dzie: - 

przemówi

ę

 i ja do ich dumy.

B

ę

d

ę

 im mówił o ostatnim człowieku».

I Zaratustra w te słowa zwrócił si

ę

 do ludu:

Czas, by człowiek cel sobie wytkn

ą

ł. Czas, by zasiał ziarno swej najwy

Ŝ

szej nadziei.

Jeszcze ziemia do

ść

 bogata, lecz przyjdzie czas, gdy si

ę

 stanie tak biedna i oswojona, 

Ŝ

e z tego ziarna nadziei 

Ŝ

adne wy

Ŝ

sze drzewo ju

Ŝ

 nie wyro

ś

nie.

Biada! Zbli

Ŝ

a si

ę

 czas, gdy człowiek niezdolny b

ę

dzie wyrzuci

ć

 strzały t

ę

sknoty ponad 

człowieka, gdy zwiotczeje ci

ę

ciwa łuku jego!

Powiadam wam, trzeba mie

ć

 chaos w sobie, by porodzi

ć

 gwiazd

ę

 ta

ń

cz

ą

c

ą

. Powiadam 

wam: wiele chaosu jest jeszcze w was.

Biada! Zbli

Ŝ

a si

ę

 czas, gdy człowiek 

Ŝ

adnej gwiazdy porodzi

ć

 nie b

ę

dzie zdolny. Biada! 

Zbli

Ŝ

a si

ę

 czas po tysi

ą

ckro

ć

 wzgardy godnego człowieka, - człowieka, co nawet samym 

sob

ą

 ju

Ŝ

 gardzi

ć

 nie zdoła.

Patrzcie! wskazuj

ę

 wam ostatniego człowieka.

Strona 6 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"Czym jest miło

ść

? czym jest twórczo

ść

? czym t

ę

sknota? czym gwiazda?" - tak pyta 

ostatni człowiek i mru

Ŝ

y wzgardliwie oczy.

Ziemia si

ę

 skurczyła, a po niej skacze ostatni człowiek, który wszystko zdrabnia. Rodzaj 

jego jest nie do wyt

ę

pienia, jako pchła ziemna; ostatni człowiek 

Ŝ

yje najdłu

Ŝ

ej.

"My

ś

my szcz

ęś

cie wynale

ź

li" - mówi

ą

 ostatni ludzie i mru

Ŝą

 niedbale oczy.

Opu

ś

cili okolice, gdzie 

Ŝ

ycie twarde było: gdy

Ŝ

 ciepła potrzeba. Kocha si

ę

 jeszcze 

s

ą

siada i trze si

ę

 o niego; - gdy

Ŝ

 ciepła potrzeba!

Cierpienie i nieufno

ść

 uchodz

ą

 za rzeczy grzeszne: ostatni człowiek baczy troskliwie na 

siebie. Głupiec chyba tylko potyka si

ę

 jeszcze o kamienie i o ludzi!

Nieco trucizny kiedy niekiedy: to darzy słodkimi snami. A w ko

ń

cu - du

Ŝ

o trucizny, aby 

mile zemrze

ć

.

Pracuje si

ę

 jeszcze, gdy

Ŝ

 praca jest rozrywk

ą

. Dba si

ę

 jednak o to, by ta rozrywka nie 

stała si

ę

 zbyt uci

ąŜ

liw

ą

.

Nikt ju

Ŝ

 nie jest bogatym ani biednym: jedno i drugie jest zbyt uci

ąŜ

liwe. Któ

Ŝ

by jeszcze 

chciał panowa

ć

? Któ

Ŝ

 podlega

ć

? To zbyt uci

ąŜ

liwe.

ś

adnego pasterza, sama trzoda! Ka

Ŝ

dy jest równy, ka

Ŝ

dy chce działu równego. Kto 

inaczej czuje, idzie dobrowolnie do domu obł

ą

kanych.

"Dawniej cały 

ś

wiat był obł

ę

dny" - mówi

ą

 najsubtelniejsi i mru

Ŝą

 m

ą

drze oczy.

Jest si

ę

 m

ą

drym i wie si

ę

 wszystko, co si

ę

 zdarzyło, wi

ę

c w wydrwiwaniu wszystkiego nie 

zna si

ę

 miary. Sprzeczaj

ą

 si

ę

 jeszcze, lecz godz

ą

 si

ę

 niebawem, gdy

Ŝ

 niezgoda psuje 

Ŝ

ą

dek.

Ma si

ę

 sw

ą

 przyjemnostk

ę

 na dzie

ń

 i sw

ą

 przyjemnostk

ę

 na czas nocy; lecz zdrowie ceni 

si

ę

 nade wszystko.

"My

ś

my szcz

ęś

cie wynale

ź

li" - mówi

ą

 ostatni ludzie i mru

Ŝą

 oczy. -

Tu zako

ń

czył Zaratustra sw

ą

 pierwsz

ą

 mow

ę

 (zw

ą

 j

ą

 równie

Ŝ

 i "przedmow

ą

"), gdy

Ŝ

 w 

tym miejscu przerwał mu krzyk i rado

ść

 tłumu: "Daj nam, Zaratustro, tego ostatniego 

człowieka, - wołali społem - uczy

ń

 z nas ostatnich ludzi, a darujemy ci twego 

nadczłowieka". Lud cały radował si

ę

 i mlaskał j

ę

zykiem. Zaratustr

ę

 wszak

Ŝ

e smutek 

ogarn

ą

ł; rzekł do serca swego:

"Nie rozumiej

ą

 mnie: nie jestem j

ę

zykiem dla tych uszu.

Za długo w istocie 

Ŝ

yłem w górach, zanadto wsłuchiwałem si

ę

 w szelesty drzew i w 

poszumy strumieni: i oto mowa ma jest dla nich mow

ą

 pasterzy kóz.

Dusza ma nieporuszona jest i jasna jako wzgórza o poranku. Oni jednak s

ą

dz

ą

Ŝ

em jest 

zimny i 

Ŝ

em szyderca w 

Ŝ

artach okrutnych.

I teraz oto spozieraj

ą

 wci

ąŜ

 na mnie i 

ś

miej

ą

 si

ę

. A 

ś

miej

ą

c si

ę

, nienawidz

ą

 mnie jeszcze. 

Lód jest w ich 

ś

miechu".

Strona 7 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Lecz oto wydarzyło si

ę

 co

ś

, wobec czego wszystkie usta oniemiały i wszystkie oczy 

słupem stan

ę

ły. Linoskoczek rozpocz

ą

ł wła

ś

nie swe dzieło; wyszedł on z poza małych 

drzwiczek i posuwał si

ę

 po linie, rozci

ą

gni

ę

tej mi

ę

dzy dwoma wie

Ŝ

ami, i tak oto wisiał 

ponad rynkiem i ludem. Kiedy si

ę

 w połowie drogi znajdował, roztworzyły si

ę

 nagle małe 

drzwi i jaki

ś

 pstry urwis, niby 

ś

mieszek jarmarczny, wskoczył na lin

ę

 i szybkimi kroki 

zbli

Ŝ

ał si

ę

 do poprzednika. "Naprzód, włóczynogo, - wołał straszny jego głos - naprzód, 

ciemi

ę

go, czołgaczu, tchórzu! Abym ci

ę

 pi

ę

t

ą

 nie połechtał! Có

Ŝ

 ty tu marudzisz 

pomi

ę

dzy wie

Ŝ

ami? Do wie

Ŝ

y by ci

ę

 zamkn

ąć

 nale

Ŝ

ało, lepszemu od siebie drog

ę

 tylko 

zawalasz!" - I z ka

Ŝ

dym słowem posuwał si

ę

 bli

Ŝ

ej, coraz bli

Ŝ

ej; a gdy ju

Ŝ

 tylko krok jeden 

oddzielał obu, wówczas stała si

ę

 rzecz potworna, wobec której wszystkie usta oniemiały i 

wszystkie oczy słupem stan

ę

ły: - błazen wydał wrzask szata

ń

ski i przeskoczył przez tego, 

co mu stał na drodze. Ów za

ś

, widz

ą

c zwyci

ę

stwo zapa

ś

nika, stracił głow

ę

, a zarazem i 

lin

ę

 pod sob

ą

, odrzucił dr

ą

g, który trzymał w r

ę

kach, a sam, w spadku pr

ę

dszy od dr

ą

ga, 

run

ą

ł w gł

ę

bi

ę

 jako kł

ę

bowy wir ramion i nóg. Rynek i lud stał si

ę

 jako morze, gdy we

ń

 

nawałnica uderzy; rozpierzchły si

ę

 tłumy i zafalowały w burzliwym u

ś

cisku, najbardziej 

za

ś

 wokół tego miejsca, gdzie ciało prysło o ziemi

ę

.

Zaratustra wszak

Ŝ

e stał na miejscu, i tu

Ŝ

 koło niego spadło ciało, okaleczone 

ś

miertelnie, 

połamane, ale jeszcze nie martwe. Po jakim

ś

 czasie powrócił zdruzgotany do 

przytomno

ś

ci i ujrzał kl

ę

cz

ą

cego nad sob

ą

 Zaratustr

ę

. "Czegó

Ŝ

 ty tu chcesz? - rzekł 

wreszcie, - wiedziałem ja dawno, 

Ŝ

e mi diabeł nog

ę

 kiedy

ś

 podstawi. Teraz oto zawlecze 

mnie do piekła: chcesz

Ŝ

e mu wzbrania

ć

?

- Na m

ą

 cze

ść

, przyjacielu, nie masz tego wszystkiego, o czym mówisz: nie ma diabła, 

nie ma piekła. Dusza twa umrze pr

ę

dzej jeszcze, ni

ź

li twe ciało: zb

ą

d

ź

 wi

ę

c l

ę

ku! -

Człowiek spogl

ą

dał nieufnie. "Je

ś

li prawd

ę

 mówisz, - rzekł w ko

ń

cu - w takim razie nie 

trac

ę

 nic, trac

ą

Ŝ

ycie. Jestem nieomal jako zwierz

ę

, które nauczono ta

ń

czy

ć

 kijem i 

sk

ą

pym k

ę

sem".

- Zaniechaj tych my

ś

li, - odparł Zaratustra, ty

ś

 z niebezpiecze

ń

stwa uczynił powołanie, 

tym si

ę

 nie gardzi. I oto przez swe powołanie giniesz; za to pochowam ci

ę

 własnymi 

r

ę

koma. - 

Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, konaj

ą

cy ju

Ŝ

 nie odpowiadał; lecz poruszyła si

ę

 jeszcze 

r

ę

ka jego i, jakby dzi

ę

kuj

ą

c, szukała dłoni Zaratustry.

Tymczasem wieczór nadszedł i ciemno

ść

 zaległa rynek; wówczas rozbiegł si

ę

 lud, gdy

Ŝ

 

nawet i ciekawo

ść

 wraz z przera

Ŝ

eniem nu

Ŝą

 si

ę

 wreszcie. Zaratustra jednak, zatopiony 

w my

ś

lach, siedział przy trupie na ziemi, zapomniał o czasie. Wreszcie nastała noc i 

mro

ź

ny wiatr owiał samotnika. Wonczas podj

ą

ł si

ę

 Zaratustra z ziemi i rzekł do swego 

serca:

"Zaprawd

ę

, pi

ę

kny połów miał dzi

ś

 Zaratustra! Człowieka nie złowił ani jednego, 

natomiast trupa złapał.

Ponure jest istnienie ludzkie i wci

ąŜ

 jeszcze bez ducha: 

ś

mieszek jarmarczny sta

ć

 si

ę

 

dla

ń

 mo

Ŝ

e przeznaczeniem.

Chc

ę

 ludzi nauczy

ć

 ducha ich istnienia, którym jest nadczłowiek, błyskawica z ciemnej 

chmury: człowiek.

Strona 8 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Lecz jeszczem ja od nich daleki, i mój duch do ich ducha nie przemawia. Dla ludzi jestem 
jeszcze czym

ś

 po

ś

rednim mi

ę

dzy błaznem i trupem.

Ciemna jest ta noc, ciemnymi drogami chadza Zaratustra. Chod

źŜ

e, ty mój zimny i 

sztywny towarzyszu! Zawiod

ę

 ci

ę

 tam, gdzie ci

ę

 własnymi r

ę

kami pochowam".

Co rzekłszy do swego serca, wzi

ą

ł Zaratustra trupa na plecy i ruszył w drog

ę

. Stu kroków 

jeszcze nie uszedł gdy podkradł si

ę

 do niego człowiek jaki

ś

 i pocz

ą

ł co

ś

 szepta

ć

 na ucho, 

- był to ów 

ś

mieszek z wie

Ŝ

y. "Uciekaj, o Zaratustro, z tego miasta, - szeptał do

ń

; - zbyt 

wielu nienawidzi ci

ę

 tutaj. Nienawidz

ą

 ci

ę

 dobrzy i sprawiedliwi, i zw

ą

 ci

ę

 swoim wrogiem 

a wzgardzicielem; nienawidz

ą

 ci

ę

 wierz

ą

cy wiary prawej, i zw

ą

 ci

ę

 niebezpiecze

ń

stwem 

dla tłumu. Całe twe szcz

ęś

cie, 

Ŝ

e

ś

 si

ę

 do tego zdechłego psa przył

ą

czył; a 

Ŝ

e

ś

 si

ę

 tak 

poni

Ŝ

ył, uratowałe

ś

 si

ę

 jeszcze na dzisiaj. Uchod

ź

 jednak precz z tego miasta, gdy

Ŝ

 jutro 

przeskocz

ę

 przez ciebie ja, 

Ŝ

ywy, - przez umarłego". - Powiedziawszy to, przepadł 

człowiek; Zaratustra szedł dalej w ciemne zaułki.

U wrót miejskich zaczepili go grabarze: za

ś

wieciwszy pochodni

ą

 w twarz, poznali 

Zaratustr

ę

 i szydzili z niego. "Zaratustra wynosi zdechłego psa: pi

ę

knie, 

Ŝ

e Zaratustra 

stał si

ę

 grabarzem! Gdy

Ŝ

 nasze r

ę

ce s

ą

, jak na t

ę

 piecze

ń

, za czyste. Pragnie

Ŝ

 

Zaratustra diabłu k

ą

sek jego ukra

ść

? Powodzenia! I szcz

ęś

liwej wieczerzy! Bodaj jednak, 

Ŝ

e diabeł lepszym jest złodziejem od Zaratustry! - porwie ich obu, po

Ŝ

re ich obu!" I 

ś

miali 

si

ę

 tak społem i szeptali ze sob

ą

.

Zaratustra nie odparł ani słowa i swoj

ą

 szedł drog

ą

. Gdy tak dwie godziny skrajem lasów 

i bagien w

ę

drował, za wiele nasłuchał si

ę

 wycia zgłodniałych wilków, wi

ę

c i jego głód 

nawiedził. Zatrzymał si

ę

 przeto u samotnej chaty, w której płon

ę

ło 

ś

wiatło.

"Głód mi

ę

 opada, rzekł Zaratustra, jak zbój. W lasach i na bagniskach opada mi

ę

 głód i 

po nocy gł

ę

bokiej.

Przedziwne kaprysy miewa głód mój. Cz

ę

sto po posiłku nawiedza mi

ę

 dopiero, dzi

ś

 w 

ci

ą

gu dnia nie przychodził: gdzie

Ŝ

 bawił on?"

To mówi

ą

c uderzył Zaratustra we wrota. Wyszedł starzec; 

ś

wiatło niósł w r

ę

ku i pytał: 

"Któ

Ŝ

 to nawiedza mnie i zły mój sen?"

ś

ywy i umarły - odparł Zaratustra. - Dajcie

Ŝ

 mi je

ść

 i pi

ć

, zapomniałem o tym za dnia. 

Kto głodnego karmi, dusz

ę

 własn

ą

 orze

ź

wia: tak mówi m

ą

dro

ść

. -

Stary odszedł, powrócił jednak niebawem i cz

ę

stował Zaratustr

ę

 chlebem i winem. "Złe to 

strony dla zgłodniałych - mówił; dlatego te

Ŝ

 ja tu mieszkam. Zwierz

ę

 i człowiek 

przychodzi tu do mnie samotnika. Lecz ka

ŜŜ

e je

ść

 i pi

ć

 towarzyszowi swemu, bardziej on 

od ciebie znu

Ŝ

ony". Zaratustra odparł: "Martwym jest mój towarzysz, trudno go b

ę

dzie do 

tego namówi

ć

". "To mnie nic nie obchodzi - odparł stary mrukliwie; kto do mego domu 

zapuka, winien przyjmowa

ć

, czym go ugaszczam. Jedzcie

Ŝ

 i bywajcie zdrowi!" -

Po czym w

ę

drował Zaratustra jeszcze dwie godziny, zawierzaj

ą

c si

ę

 drodze i 

ś

wiatłu 

gwiazd: gdy

Ŝ

 z nawyknienia był nocnym łaz

ę

g

ą

 i upodobał był sobie spogl

ą

danie 

ś

pi

ą

cym w oblicza. Gdy ranek szarze

ć

 pocz

ą

ł, znalazł si

ę

 Zaratustra w gł

ę

bokim borze, 

gdzie gubiły si

ę

 ju

Ŝ

 drogi. Wówczas zło

Ŝ

ył trupa w dziuplaste drzewo u swego wezgłowia, 

gdy

Ŝ

 pragn

ą

ł go od wilków uchroni

ć

; sam za

ś

 spocz

ą

ł na ziemi we mchu. Niebawem 

zasn

ą

ł, zm

ę

czony ciałem, lecz z nieporuszon

ą

 dusz

ą

.

Strona 9 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Długo spał Zaratustra; nie tylko jutrznia, lecz i przedpołudnie zajrzało w jego oblicze. 
Wreszcie rozchylił powieki i ze zdziwieniem spojrzał wokół siebie: zadziwił go las i cisza 
samotna, ze zdziwieniem spojrzał na samego siebie. Po czym zerwał si

ę

 szybko, jako 

Ŝ

eglarz, gdy nagle l

ą

d spostrze

Ŝ

e. Rozradowało si

ę

 serce jego, gdy

Ŝ

 now

ą

 prawd

ę

 ujrzał. 

I rzekł naonczas do serca swego:

Nowe wzeszło mi 

ś

wiatło: towarzyszy potrzebuj

ę

, ludzi 

Ŝ

ywych, - nie martwych 

towarzyszy lub trupów, których tam nios

ę

, dok

ą

d zechc

ę

.

ś

ywych ludzi potrzebuj

ę

, którzy dlatego ze mn

ą

 pójd

ą

, i

Ŝ

 taka jest ich wola, by pój

ść

 tam, 

dok

ą

d i ja pod

ąŜ

am.

Nowe wzeszło mi 

ś

wiatło. Nie do ludu, lecz do towarzyszy niechaj przemawia Zaratustra! 

Psem trzody, lub jej pasterzem niechaj by

ć

 nie pragnie!

Wielu z trzody wyn

ę

ca

ć

 - oto do czegom doszedł. Niechaj mnie lud i trzoda nienawidz

ą

Niech si

ę

 zw

ę

 zbójem u pasterzy.

Pasterzy, powiadam, lecz oni zw

ą

 si

ę

 dobrymi i sprawiedliwymi. Pasterzy, powiadam: 

lecz oni zw

ą

 si

ę

 wierz

ą

cymi wiary prawdziwej.

Patrzcie na tych dobrych i sprawiedliwych! Kogó

Ŝ

 oni najbardziej nienawidz

ą

? Tego, kto 

kruszy tablice ich warto

ś

ci, tego burzyciela, tego niszczyciela: - ten jednak jest twórc

ą

.

Patrzcie na tych wierz

ą

cych wszystkich wiar! Kogó

Ŝ

 oni najbardziej nienawidz

ą

? Tego, 

kto kruszy tablice ich warto

ś

ci, tego burzyciela, tego niszczyciela: - ten jednak jest 

twórc

ą

.

Towarzyszy szuka twórca, nie trupów, ani trzody, ani wierz

ą

cych. Towarzyszy w dziele 

swym twórczym, tych, co nowe warto

ś

ci na nowych wypisz

ą

 tablicach.

Towarzyszy szuka twórca, współ

Ŝ

niwiarzy, gdy

Ŝ

 wszystko u niego ju

Ŝ

 do 

Ŝ

niwa gotowe. 

Brak mu jednak stu sierpów; z gniewem wyrywa tedy kłosy.

Towarzyszy szuka twórca, takich towarzyszy, co sierpy swe ostrzy

ć

 potrafi

ą

. Nazw

ą

 ich 

niszczycielami, wzgardzicielami dobra i zła, lecz ci s

ą

, którzy plony 

Ŝ

n

ą

, ci s

ą

, którzy 

do

Ŝ

ynki 

ś

wi

ę

c

ą

.

Współtworz

ą

cych szuka Zaratustra, współ

Ŝ

niwiarzy i wespół

ś

wi

ę

tuj

ą

cych. Có

Ŝ

 on ma 

wspólnego z trzod

ą

, z pasterzami i trupami!

A ty, pierwszy mój towarzyszu, bywaj zdrów! Dobrze pochowałem ci

ę

 w pustym drzewie, 

dobrzem od wilków ci

ę

 ukrył.

Lecz rozsta

ć

 si

ę

 nam pora; czas mnie woła. Mi

ę

dzy dwiema jutrzniami wzeszło mi 

ś

wiatło 

nowej prawdy.

Nie pasterzem mi by

ć

, ani grabarzem. Nie b

ę

d

ę

 odt

ą

d nawet do ludu przemawiał: po raz 

ostatni mówiłem do trupa.

Do tworz

ą

cych, do 

Ŝ

niwiarzy, do tych, którzy plony 

Ŝ

n

ą

 i do

Ŝ

ynki 

ś

wi

ę

c

ą

, do nich si

ę

 

przył

ą

cz

ę

: wska

Ŝę

 im t

ę

cz

ę

 i wszystkie szczeble nadczłowieka.

Strona 10 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Samotnikom pie

śń

 sw

ą

 za

ś

piewam i samowtórom; a kto uszy ma dla niesłychanego, 

temu serce swoim szcz

ęś

ciem obci

ąŜę

.

Do celu swego pod

ąŜ

am, drog

ą

 sw

ą

 id

ę

. A przez zwlekaj

ą

cych, przez 

niezdecydowanych - przeskocz

ę

. I niechaj ten pochód zanikiem ich b

ę

dzie!

10 

Mówił to Zaratustra do serca swego, gdy sło

ń

ce na południu stało. Nagle spojrzał 

pytaj

ą

co w gór

ę

, gdy

Ŝ

 usłyszał ostry krzyk ptaka. Patrzy! - oto orzeł ci

ą

gnie gór

ą

szerokie zataczaj

ą

c koliska; zawisa na nim w

ąŜ

, wszak

Ŝ

e nie jako łup, lecz jako druh: 

gdy

Ŝ

 owija mu si

ę

 wokół szyi pier

ś

ciennymi kr

ę

gi.

- Moje to zwierz

ę

ta! - wołał Zaratustra, raduj

ą

c si

ę

 serdecznie.

"Najm

ą

drzejsze zwierz

ę

 pod sło

ń

cem i najroztropniejsze zwierz

ę

 pod sło

ń

cem - na 

wywiady wyruszyły one.

Wywiedzie

ć

 si

ę

 pragn

ą

, zali Zaratustra 

Ŝ

yje jeszcze. Zaprawd

ę

Ŝ

yj

ęŜ

 ja jeszcze?

Niebezpieczniej było mi w

ś

ród ludzi, ni

ź

li poród zwierz

ą

t, niebezpiecznymi drogami idzie 

Zaratustra. Niech

Ŝ

e mi

ę

 zwierz

ę

ta moje wiod

ą

!"

Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, wspomniał nagle na słowa 

ś

wi

ę

tego z lasu, westchn

ą

ł i 

rzekł do swego serca:

Obym był rozwa

Ŝ

niejszy! Obym był a

Ŝ

 do gł

ę

bi rozwa

Ŝ

ny, jako w

ąŜ

 mój!

Lecz o niemo

Ŝ

ebn

ą

 upraszam ja rzecz: błagam wi

ę

c m

ą

 dum

ę

, aby zawsze szła w parze 

z m

ą

 roztropno

ś

ci

ą

!

A gdy mi

ę

 ma roztropno

ść

 opu

ś

ci, - och, lubi ona odlatywa

ć

! - wówczas niech si

ę

 ma 

duma z szale

ń

stwem mym poniesie! -

Tak si

ę

 pocz

ę

ło zej

ś

cie Zaratustry. 

Mowy Zaratustry

CZ

ĘŚĆ

 PIERWSZA

O trzech przemianach

 

Nazw

ę

 wam trzy przemiany ducha: jako duch wielbł

ą

dem si

ę

 staje, wielbł

ą

d lwem; 

wreszcie lew dzieci

ę

ciem.

Wiele jest ci

ęŜ

aru dla ducha, dla silnego jucznego ducha, w którym pokora zamieszka: 

wszystkiego, co ci

ęŜ

kie i najci

ęŜ

sze po

Ŝą

da jego siła.

Ŝ

 jest ci

ęŜ

kie? pyta juczny duch i kl

ę

ka, jako wielbł

ą

d, aby go dobrze obładowano.

Ŝ

 jest najci

ęŜ

sze dla was, bohaterzy? pyta juczny duch, abym to na siebie wzi

ą

ł i 

radował si

ę

 sile swej.

Nie jest

Ŝ

e to: siebie poni

Ŝ

a

ć

, aby swej wyniosło

ś

ci ból sprawi

ć

? Pozwoli

ć

 

ś

wi

ę

ci

ć

 swemu 

szale

ń

stwu, aby móc drwi

ć

 ze swej m

ą

dro

ś

ci?

Strona 11 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Nie jest

Ŝ

e to: Z własn

ą

 wówczas rozstawa

ć

 si

ę

 spraw

ą

, gdy ona zwyci

ę

stwo 

ś

wi

ę

ci

ć

 

poczyna. Na wysokie wspina

ć

 si

ę

 góry, aby kusiciela kusi

ć

?

Lub mo

Ŝ

e to: 

Ŝ

ywi

ć

 si

ę

 

Ŝ

ę

dziami i traw

ą

 poznania i w imi

ę

 prawdy na głód duszy 

cierpie

ć

?

Lub mo

Ŝ

e to: chorym by

ć

, a pocieszycieli odprawia

ć

, z głuchymi przyja

źń

 zawiera

ć

którzy nigdy nie usłysz

ą

, czego pragniesz?

Lub mo

Ŝ

e to: w brudn

ą

 le

źć

 wod

ę

, je

Ŝ

eli tak

ą

 jest woda prawdy, i zimnych 

Ŝ

ab, oraz 

ropuch gor

ą

cych nie odpycha

ć

 od siebie?

Lub mo

Ŝ

e to: kocha

ć

 tych, co nami gardz

ą

, do upiora r

ę

k

ę

 wyci

ą

ga

ć

, gdy ten straszy

ć

 

nas zechce?

Wszystko co najci

ęŜ

sze bierze na siebie juczny duch i jako wielbł

ą

d, co na pustyni

ę

 

pod

ąŜ

a, tako 

ś

pieszy i on na sw

ą

 pustyni

ę

.

Lecz na samotnej pustyni dzieje si

ę

 druga przemiana: lwem staje si

ę

 tu duch, wolno

ść

 

pragnie sobie złupi

ć

 i panem by

ć

 na własnej pustyni.

Ostatniego swego władcy szuka on tutaj: wrogiem chce mu by

ć

, jako i Bogu swemu 

ostatniemu; z wielkim smokiem chce si

ę

 o zwyci

ę

stwo potyka

ć

.

Czym

Ŝ

e jest ów wielki smok, któremu duch jako panu i Bogu ulega

ć

 nie chce? "Musisz" 

zwie si

ę

 ów smok. Lecz duch lwa mówi "chc

ę

".

Złotol

ś

ni

ą

ce "musisz" legło mu oto w poprzek drogi, - łuskowiec, a na ka

Ŝ

dej łusce l

ś

ni 

si

ę

 złote: "musisz!"

Tysi

ą

cletnie warto

ś

ci l

ś

ni

ą

 si

ę

 na tych łuskach. I tak oto przemawia najpot

ęŜ

niejszy ze 

wszystkich smoków: "Wszelka warto

ść

 rzeczy - ta na mnie błyszczy".

"Wszelka warto

ść

 stworzon

ą

 ju

Ŝ

 jest, a wszelk

ą

 stworzon

ą

 warto

ś

ci

ą

 - jam jest. 

Zaprawd

ę

, nie powinno by

ć

 wi

ę

cej "ja chc

ę

!" - Tak mówi smok.

Bracia moi, na có

Ŝ

 potrzeba lwa w duchu? Czemu nie podoła jeszcze zwierz

ę

, co samo 

w zaparciu i pokorze 

Ŝ

yje?

Nowe tworzy

ć

 warto

ś

ci - tego i lew nie dokona; lecz stworzy

ć

 sobie wolno

ść

 nowego 

tworzenia - temu lwia pot

ę

ga podoła.

Stworzy

ć

 sobie wolno

ść

 i 

ś

wi

ę

te "nie" nawet o obowi

ą

zku: na to, bracia moi, lwa 

potrzeba.

Wzi

ąć

 sobie prawo do nowych warto

ś

ci - to najstraszniejszy łup dla jucznego i pokornego 

ducha. Zaprawd

ę

, łupie

Ŝ

na to sprawa i drapie

Ŝ

nego zwierz

ę

cia rzecz.

Jako sw

ą

 najwi

ę

ksz

ą

 

ś

wi

ę

to

ść

 ukochał on niegdy

ś

 swe "powiniene

ś

": teraz oto musi 

dojrze

ć

 szale

ń

stwo i dowolno

ść

 nawet i w naj

ś

wi

ę

tszym, aby sw

ą

 wolno

ść

 miło

ś

ci swej 

wydrze

ć

: lwa do tego rabunku potrzeba.

Lecz powiedzcie

Ŝ

 mi, bracia, có

Ŝ

 zdoła dzieci

ę

, gdzie lew nawet nie podołał? Czemu lew 

drapie

Ŝ

ny dzieci

ę

ciem sta

ć

 si

ę

 jeszcze winien?

Strona 12 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Niewinno

ś

ci

ą

 jest dzieci

ę

 i zapomnieniem, jest nowopocz

ę

ciem, jest gr

ą

, jest tocz

ą

cym 

si

ę

 pier

ś

cieniem, pierwszym ruchem, 

ś

wi

ę

tego "tak" mówieniem.

O tak, do gry tworzenia, bracia moi, nale

Ŝ

y i 

ś

wi

ę

te "tak" nauczy

ć

 si

ę

 wymawia

ć

swojej 

woli po

Ŝą

da duch, swój 

ś

wiat odnajduje, kto si

ę

 w 

ś

wiecie zatracił.

Nazwałem wam trzy przemiany ducha: jako duch wielbł

ą

dem si

ę

 staje, wielbł

ą

d lwem, 

wreszcie lew dzieci

ę

ciem.

Tako rzecze Zaratustra. - A bawił on wówczas w mie

ś

cie zwanym "pstr

ą

 krow

ą

". 

O wzgardzicielach ciała

 

Wzgardzicielom ciała chc

ę

 słowo swe rzec. Nie na to wszak

Ŝ

e, aby siebie lub innych 

oduczali, lecz aby ciału swemu "bywaj zdrowe!" rzekli - i tak umilkli.

"Ciałem jestem i dusz

ą

" - mówi dziecko. I dlaczegó

Ŝ

 by nie nale

Ŝ

ało mawia

ć

 jako dzieci?

Lecz człek przebudzony i u

ś

wiadomiony rzecze: ciałem jestem na wskro

ś

 i niczym 

ponadto; za

ś

 dusza jest tylko słowem na co

ś

 do ciała nale

Ŝą

cego.

Ciało jest wielkim rozumem, mnogo

ś

ci

ą

 o jednej tre

ś

ci, jest wojn

ą

 i pokojem, jest trzod

ą

 i 

pasterzem.

Narz

ę

dziem twego ciała jest twój mały rozum, bracie mój, który zwiesz "duchem", 

narz

ę

dziem jest on i igraszk

ą

 twego wielkiego rozumu.

"Ja" - powiadasz i chełpisz si

ę

 z tego słowa. Lecz rzecz

ą

 wi

ę

ksz

ą

, w co wierzy

ć

 nie 

chcesz, jest twe ciało i jego wielki rozum: ono nie mówi »,ja«, ono »,ja« czyni.

Co zmysł wyczuwa, co duch poznaje, nigdy temu ko

ń

ca nie ma. Lecz zmysł i duch 

przekona

ć

 by ci

ę

 rade, i

Ŝ

 one to s

ą

 ko

ń

cem rzeczy wszelkich: tak bardzo pró

Ŝ

ne s

ą

.

Narz

ę

dziem i igraszk

ą

 jest zmysł i duch, poza nimi jest jeszcze samotno

ść

. Samotno

ść

 

szuka oczami zmysłów, słucha uszami ducha.

Zawsze samo

ść

 słucha i szuka: porównuje, zniewala, zdobywa i burzy. Panuje i jest te

Ŝ

 

władc

ą

 ja

ź

ni.

Poza twymi my

ś

lami i uczuciami, bracie mój, stoi władca pot

ęŜ

ny, - m

ę

drzec nieznany - 

zwie si

ę

 on "ty sam". W twoim ciele on mieszka, twoim jest ciałem.

Wi

ę

cej rozumu jest w twym ciele ni

ź

li w twej najwi

ę

kszej m

ą

dro

ś

ci. I któ

Ŝ

 wiedzie

ć

 mo

Ŝ

e, 

ku czemu twe ciało swej najwi

ę

kszej wła

ś

nie potrzebuje m

ą

dro

ś

ci?

Twa samo

ść

 

ś

mieje si

ę

 z twego ,ja" i jego dumnych skoków. "Czym

Ŝ

e mi s

ą

 te skoki i 

poloty my

ś

li? - powiada sobie. - Zboczeniem podró

Ŝ

nym ku memu celowi. Jam jest, co 

twe »ja« na pasku wiedzie i jego poj

ę

cia we

ń

 wdycha".

Samo

ść

 mówi do ja

ź

ni: "Tu ból czuj

ę

!" I wówczas cierpi ona i my

ś

li, jak by usun

ąć

 

cierpienie - i po to wła

ś

nie my

ś

le

ć

 powinna.

Samo

ść

 mówi do ja

ź

ni: "Tu rado

ść

 czuj

ę

!" I wówczas weseli si

ę

 ona i my

ś

li, jak by si

ę

 

cz

ęś

ciej weseli

ć

 - i po to wła

ś

nie my

ś

le

ć

 powinna.

Strona 13 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Wzgardzicielom ciała chc

ę

 słowo rzec. I

Ŝ

 gardz

ą

, dzieje si

ę

 to dlatego, i

Ŝ

 powa

Ŝ

aj

ą

. Bo 

czym

Ŝ

e to jest, co stworzyło powa

Ŝ

anie, wzgard

ę

, warto

ść

 i wol

ę

?

Twórcza samo

ść

 stworzyła sobie powa

Ŝ

anie i wzgard

ę

, ona stworzyła sobie rozkosz i 

bole

ść

. Twórcze ciało stworzyło sobie ducha, jako rami

ę

 woli swej.

Nawet w swym nierozs

ą

dku i wzgardzie, wy, ciała wzgardziciele, słu

Ŝ

ycie swej samo

ś

ci. 

Powiadam ja wam: samo

ść

 wasza umrze

ć

 chce i odwraca si

ę

 precz od 

Ŝ

ycia.

Nie podoła ona ju

Ŝ

 temu, czego najserdeczniej pragnie: tworzy

ć

 ponad siebie ju

Ŝ

 nie 

zdoła. Tego ona pragnie najbardziej, to jest całym jej 

Ŝ

arem.

Lecz za pó

ź

no ju

Ŝ

 na to dla niej: przeto chce wasza samo

ść

 zanikn

ąć

, wy, ciała 

wzgardziciele.

Zanikn

ąć

 chce wasza samo

ść

 i dlatego stali

ś

cie si

ę

 ciała wzgardzicielami! Gdy

Ŝ

 nie 

zdołacie wy ju

Ŝ

 ponad samych siebie tworzy

ć

.

I przeto złorzeczycie 

Ŝ

yciu i ziemi. Nie

ś

wiadoma zawi

ść

 jest w krzywym wejrzeniu waszej 

wzgardy.

Drog

ą

 wasz

ą

 ja nie pójd

ę

, wy, ciała wzgardziciele! Nie jeste

ś

cie wy dla mnie mostem ku 

nadczłowiekowi!

Tako rzecze Zaratustra.

O tysi

ą

cu i jednym celu

 

Wiele krain widział Zaratustra i ludów wiele: tak odkrył zło i dobro wielu ludów. I nie 
znalazł Zaratustra wi

ę

kszej pot

ę

gi na 

ś

wiecie ponad zło i dobro.

ś

y

ć

 by nie zdołał 

Ŝ

aden naród, który by wprzódy nie był oceniał; który wszak

Ŝ

e zachowa

ć

 

si

ę

 pragnie, winien ocenia

ć

 inaczej, ni

ź

li s

ą

siad to czyni.

Wiele, co si

ę

 zwie dobrem u jednego narodu, jest po

ś

miewiskiem i sromot

ą

 u drugiego. 

Wiele, co si

ę

 tu złem zwie, ówdzie w purpur

ę

 czci zdobnym bywa.

Nigdy s

ą

siad s

ą

siada nie pojmował, zawsze dziwiła si

ę

 jego dusza szale

ń

stwu i zło

ś

ci 

s

ą

siada.

Tablica dóbr wisi ponad ka

Ŝ

dym narodem. Patrz, oto jest tablica jego przezwyci

ęŜ

e

ń

patrz, oto głos jego woli mocy.

Chwalebne jest dla

ń

 wszystko, co jest trudne do osi

ą

gni

ę

cia; co jest niezb

ę

dne a ci

ęŜ

kie 

zwie si

ę

 dobrem; co za

ś

 z ostatecznej niewoli wyzwala, co najrzadsze, najtrudniejsze, 

czci, jako 

ś

wi

ę

to

ść

.

Co sprawia, i

Ŝ

 panuje, zwyci

ęŜ

a i ol

ś

niewa, s

ą

siadom na trwog

ę

 i zawi

ść

: wszystko to 

jest dla

ń

 szczytne, pierwszorz

ę

dne, miarodajne, tre

ść

 rzeczy wszelkich.

Zaprawd

ę

, bracie mój, gdy

ś

 poznał pewnego narodu niedol

ę

, krain

ę

, niebo i s

ą

siada: 

odgadniesz łacno prawo jego przezwyci

ęŜ

e

ń

 oraz przyczyn

ę

, dlaczego po tej drabinie 

wspina on si

ę

 ku swej nadziei.

Strona 14 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"B

ę

dziesz zawsze pierwszy, innych b

ę

dziesz przewy

Ŝ

szał: niech twa zawistna dusza 

nikogo nie kocha oprócz przyjaciela chyba", - dr

Ŝ

eniem nawiedzało to dusz

ę

 Greka i 

wiodło go na drog

ę

 wielko

ś

ci.

"Prawd

ę

 mów, a dobrze łuk i strzały dzier

Ŝ

" - to zadanie stało si

ę

 drogim i ci

ęŜ

kim 

zarazem owemu ludowi, z którego imi

ę

 moje si

ę

 wywodzi - to imi

ę

, które jest mi zarazem 

i drogim i ci

ęŜ

kim.

"Ojca i matk

ę

 czci

ć

 i a

Ŝ

 po korzenie duszy by

ć

 skłonnym ich woli": - t

ę

 tablic

ę

 przemo

Ŝ

e

ń

 

zwiesił oto inny lud ponad sob

ą

 i stał si

ę

 przez to pot

ęŜ

nym i wiecznym.

"Wiernym by

ć

 i w imi

ę

 tej wierno

ś

ci cze

ść

 i krew sw

ą

 oddawa

ć

 nawet w sprawach złych i 

niebezpiecznych": - tako pouczaj

ą

c, przemagał si

ę

 inny naród i tako przemagaj

ą

c si

ę

stał si

ę

 brzemiennym i ci

ęŜ

kim od wielkich nadziei.

Zaprawd

ę

, ludzie sami nadali sobie wszelkie swe zło i dobro. Zaprawd

ę

, nie przej

ę

li go, 

ani go nie znale

ź

li, nie spadło im te

Ŝ

 ono, jako głos z nieba.

Warto

ś

ci nadał rzeczom człowiek w potrzebie samozachowawczej, - on dopiero stworzył 

rzeczom tre

ść

, tre

ść

 człowiecz

ą

! Przeto zwie si

ę

 "człowiek", czyli: oceniaj

ą

cy.

Ocenia

ć

 znaczy tworzy

ć

: słuchajcie

Ŝ

 mi, twórcy! Ocena jest wszelkich ocenianych rzeczy 

skarbem i klejnotem.

Przez ocen

ę

 powstaje dopiero warto

ść

: bez oceny pustym byłby orzech bytu. Baczcie

Ŝ

 

mi, twórcy!

Zmienno

ść

 warto

ś

ci - to zmienno

ść

 tworz

ą

cego. Niszczy zawsze, kto twórc

ą

 by

ć

 musi.

Twórcze były przede wszystkim ludy, znacznie pó

ź

niej dopiero jednostki; zaprawd

ę

jednostka jest sama tworem najmłodszym.

Narody zawiesiły niegdy

ś

 tablice dobra ponad sob

ą

: miło

ść

, co chce panowa

ć

, oraz 

miło

ść

, co pragnie ulega

ć

, stworzyły społem te tablice.

Starsze jest radosne poczuwanie si

ę

 do trzody, ni

ź

li ochotne poczucie swej ja

ź

ni: i póki 

dobre sumienie zwie si

ę

 trzod

ą

, złe tylko sumienie mówi: ja.

Zaprawd

ę

, przebiegłe ja, ja bezmiłosne, co swej korzy

ś

ci w po

Ŝ

ytku wielu szuka: ono nie 

jest pocz

ą

tkiem trzody, lecz jej zanikiem.

Miłuj

ą

cy to byli zawsze i twórcy, co stwarzali dobro i zło. Płomie

ń

 miło

ś

ci goreje w 

imionach cnót wszystkich i ogie

ń

 gniewu.

Wiele krain widział Zaratustra i ludów wiele: wi

ę

kszej na 

ś

wiecie pot

ę

gi nie znalazł 

Zaratustra ponad dzieła miłuj

ą

cych: "zło" i "dobro" to ich imiona.

Zaprawd

ę

, potworna jest pot

ę

ga takiego chwalenia i przyganiania. Powiedzcie

Ŝ

 mi, 

bracia, kto ujarzmi t

ę

 pot

ę

g

ę

, kto temu zwierz

ę

ciu zarzuci jarzmo na tysi

ą

c jego 

grzbietów?

Tysi

ą

c celów było dotychczas, gdy

Ŝ

 i narodów było tysi

ą

ce. Brak jeszcze tylko jarzma dla 

tego grzbietów tysi

ą

ca, brak jednego celu.

Powiedzcie

Ŝ

 mi jednak, bracia: je

ś

li ludzko

ś

ci celu jeszcze brak, zali nie brak jeszcze - jej 

samej? -

Strona 15 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Tako rzecze Zaratustra. 

O cnocie darz

ą

cej

 

1. Gdy Zaratustra po

Ŝ

egnał miasto, ku któremu skłonne było serce jego, miasto, zwane 

"pstr

ą

 krow

ą

" - pod

ąŜ

yli za nim ci, co si

ę

 uczniami jego zwali, liczn

ą

 towarzysz

ą

c mu 

dru

Ŝ

yn

ą

. Doszli tako do rozstaju dróg: wówczas rzekł Zaratustra, i

Ŝ

 dalej samotny pój

ść

 

pragnie, jako 

Ŝ

e umiłował był chadzanie samotne. Uczniowie wr

ę

czyli mu na po

Ŝ

egnanie 

posoch, w którego złotej r

ę

koje

ś

ci wił si

ę

 w

ąŜ

 wokół sło

ń

ca. Zaratustra uradował si

ę

 

posochowi i wsparł si

ę

 na nim; po czym zwrócił si

ę

 tymi słowy do dru

Ŝ

yny uczniów 

swoich:

Powiedzcie

Ŝ

 mi: czemu złoto zdobyło sobie warto

ść

 najwy

Ŝ

sz

ą

? Poniewa

Ŝ

 jest 

niepospolite, niepo

Ŝ

yteczne, ja

ś

niej

ą

ce i w blasku swym łagodne; ono si

ę

 zawsze 

darowuje.

Tylko jako odzwierciedlenie najwy

Ŝ

szej cnoty, zdobyło złoto warto

ść

 najwy

Ŝ

sz

ą

. Jako 

złoto 

ś

wieci spojrzenie darz

ą

cego. Złota blask czyni przymierze mi

ę

dzy ksi

ęŜ

ycem i 

sło

ń

cem.

Niepospolita jest najwy

Ŝ

sza cnota i niepo

Ŝ

yteczna, ja

ś

niej

ą

ca jest ona, a w blasku 

łagodna: cnota darz

ą

ca jest najwy

Ŝ

sz

ą

 cnot

ą

.

Zaprawd

ę

, zgaduj

ę

 ja was, uczniowie moi: d

ąŜ

ycie, jako ja, ku cnocie obdarzaj

ą

cej. Có

Ŝ

 

wy mie

ć

 mo

Ŝ

ecie wspólnego z kotami i wilkami?

I takie jest pragnienie wasze, aby sta

ć

 si

ę

 ofiar

ą

 i darem: i dlatego te

Ŝ

 łakniecie 

zgromadzenia dóbr i bogactw wszelkich we własnej duszy.

Nienasycenie po

Ŝą

da dusza wasza skarbów i klejnotów, gdy

Ŝ

 nienasycona jest cnota 

wasza w pragnieniu obdarzania.

Poci

ą

gacie wszystkie rzeczy ku sobie i wmuszacie je w siebie, aby z waszych studzien 

biły 

ź

ródłem waszych darów miłosnych.

Zaprawd

ę

, rabusiem wobec wszystkich warto

ś

ci czyni cnota darz

ą

ca; jednak błogosławi

ę

 

ja i u

ś

wi

ę

cam samolubstwo takie. -

Bywa wszak

Ŝ

e inne samolubstwo, nad miar

ę

 ubogie, głodne, zawsze kra

ść

 gotowe, - 

chciwo

ść

 chorych, samolubstwo chore.

Oczami złodzieja spogl

ą

da ono na wszystko 

ś

wiec

ą

ce; 

Ŝ

arłoczno

ś

ci

ą

 głodu mierzy tych 

wszystkich, którzy maj

ą

 obfite pokarmy; zawsze pełza ono wokół hojnych stołów.

Choroba przemawia z takiej po

Ŝą

dliwo

ś

ci i ukryte zwyrodnienie; o mdłym ciele mówi 

Ŝ

arłoczno

ść

 tego samolubstwa.

Powiedzcie

Ŝ

 mi bracia: có

Ŝ

 jest dla nas złe i najgorsze? Nie jest

Ŝ

e nim zwyrodnienie? - 

Za

ś

 zwyrodnienie odgadujemy wsz

ę

dzie tam, gdzie brak duszy obdarzaj

ą

cej.

Wzwy

Ŝ

 wiedzie nasza droga przez gatunek do nadgatunku. Ohyd

ę

 wszak

Ŝ

e budz

ą

 w nas 

te zwyrodniaj

ą

ce si

ę

 skłonno

ś

ci, co wołaj

ą

: "Wszystko dla mnie".

Wzwy

Ŝ

 wzlatuj

ą

 ducha naszego zamysły: i s

ą

 one przeno

ś

ni

ą

 naszego ciała; s

ą

 

przeno

ś

ni

ą

 jego wywy

Ŝ

szenia. Takich wywy

Ŝ

sze

ń

 przeno

ś

nie s

ą

 imionami cnót. Tako 

Strona 16 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

przechodzi ciało szlakiem dziejów, jako staj

ą

ce si

ę

 i walcz

ą

ce. Za

ś

 duch - czym

Ŝ

e jest 

dla

ń

 duch? Jego walk i zwyci

ę

stw heroldem, towarzyszem i odd

ź

wi

ę

kiem.

Przeno

ś

niami s

ą

 wszystkie imiona zła i dobra: one nie dowodz

ą

, lecz napomykaj

ą

 

jedynie. Głupiec, kto w nich wiedzy szuka!

Baczcie

Ŝ

 mi, bracia, na t

ę

 godzin

ę

, gdy duch wasz w przeno

ś

niach mówi

ć

 zechce: gdy

Ŝ

 

oto jest zacz

ą

tek cnoty waszej.

D

ź

wigni

ę

tym staje si

ę

 naonczas wasze ciało i wywy

Ŝ

szonym; a błogo

ś

ci

ą

 swoj

ą

 tako 

ducha zachwyca, 

Ŝ

e czyni ze

ń

 twórc

ę

, nadawc

ę

 warto

ś

ci, miłuj

ą

cego i wszechrzeczy 

dobroczy

ń

c

ę

.

Gdy przepełne serce wasze wzburzy si

ę

 rozlewnie, jako strumie

ń

, co jest 

błogosławie

ń

stwem i trwog

ą

 dla nadbrze

Ŝ

nych: oto jest zacz

ą

tek cnoty waszej.

Gdy

ś

cie ponad pochwał

ę

 si

ę

 wznie

ś

li i przygany, i gdy wola wasza rzeczom wszystkim 

rozkazywa

ć

 zapragn

ę

ła, jako wola miłuj

ą

cego: oto jest zacz

ą

tek cnoty waszej.

Gdy

ś

cie wzgardzili wszystkim, co przyjemne, gdy wam obmierzło mi

ę

kkie ło

Ŝ

e, gdy od 

wszelkiego mi

ę

kczenia nigdy wam dosy

ć

 daleko ło

Ŝ

a waszego nie 

ś

ciel

ą

: oto jest 

zacz

ą

tek cnoty waszej.

Gdy

ś

cie jednej woli powolni i gdy ta wszelkiej odwrótnica niedoli jest wam doli musem 

niechybnym: oto jest zacz

ą

tek cnoty waszej.

Zaprawd

ę

, nowym złem i nowym dobrem jest takowa cnota! Zaprawd

ę

, jest ona jako 

nowe gł

ę

bokie poszumy, nowego 

ź

ródliska podziemny głos!

Pot

ę

ga to jest; my

ś

l to władna, a wokół niej dusza m

ą

dra: złote to sło

ń

ce, a na nim wkr

ą

poznania w

ąŜ

.

Tu zamilkł Zaratustra i spojrzał z miło

ś

ci

ą

 na uczniów swoich. Niebawem podj

ą

ł w te 

słowa: - a przemienił si

ę

 głos jego.

Pozosta

ń

cie wierni ziemi, bracia moi, wierni pot

ę

g

ą

 swej cnoty! Wasza miło

ść

 darz

ą

ca i 

wasze poznanie niechaj słu

Ŝą

 ziemskiej tre

ś

ci! Tako prosz

ę

 i zaklinam was.

Nie dozwalajcie

Ŝ

 jej odlatywa

ć

 od ziemi i i skrzydłami o 

ś

ciany wieczno

ś

ci łopota

ć

! Och, 

bywało zawsze tyle cnót w locie zbł

ą

kanych!

Wied

ź

cie

Ŝ

 zbł

ą

kan

ą

 cnot

ę

 na ziemi

ę

, jako ja to czyni

ę

, wied

ź

cie

Ŝ

 j

ą

 na powrót ku ciału i 

ziemi: aby ziemi wła

ś

ciw

ą

 tre

ść

 nadała, tre

ść

 ludzk

ą

!

Stokrotnie bł

ą

dziły w lotach i chybiały zarówno duch, jak i cnota. Och, w ciele naszym 

tkwi

ą

 wci

ąŜ

 jeszcze wszystkie te urojenia i złudy: ciałem i wol

ą

 stały si

ę

 tu one.

Stokrotnie do

ś

wiadczały si

ę

 i bł

ą

dziły zarówno duch, jak i cnota. O tak, prób

ą

 człowiek 

był. Och, ile

Ŝ

 niewiedzy i bł

ę

du naszym stało si

ę

 ciałem!

Nie tylko rozum tysi

ą

cleci, lecz i ich szale

ń

stwo wybucha oto w nas. Niebezpiecznie jest 

by

ć

 spadkobierc

ą

.

Strona 17 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Jeszcze walczymy krok za krokiem z olbrzymem przypadku, a ponad cał

ą

 ludzko

ś

ci

ą

 

sprawowały dotychczas rz

ą

dy nierozum i niedorzeczno

ść

.

Duch wasz, bracia moi, oraz cnota wasza ziemskiej niech słu

Ŝą

 tre

ś

ci: za

ś

 rzeczy 

wszelkich warto

ść

 niech przez was na nowo nadan

ą

 zostanie. Przeto winni

ś

cie by

ć

 

walcz

ą

cymi! Przeto twórczymi by

ć

 powinni

ś

cie!

Wiedz

ą

 oczyszcza si

ę

 ciało; w

ś

ród wiedzy do

ś

wiadcze

ń

 wywy

Ŝ

sza si

ę

 ono. Wszystkie 

pop

ę

dy poznaj

ą

cego u

ś

wi

ę

caj

ą

 si

ę

; dusza wywy

Ŝ

szonego radosn

ą

 si

ę

 staje.

Siebie ulecz, lekarzu: tako i chorym najlepiej pomo

Ŝ

esz. Niech to b

ę

dzie tw

ą

 najlepsz

ą

 

pomoc

ą

Ŝ

e oczy jego ujrz

ą

, jake

ś

 si

ę

 sam uleczył.

Jest dróg tysi

ą

ce, którymi jeszcze nie chadzano, tysi

ę

czne zdrowia przejawy i tysi

ą

ce 

ukrytych ogrójców 

Ŝ

ycia. Niewyczerpany i nieodkryty jest jeszcze człowiek, a wraz i 

ziemia ludzka.

Baczcie i czuwajcie, samotnicy! Z tajemnym skrzydeł łopotem ci

ą

gn

ą

 powiewy 

przyszło

ś

ci; czujnym uszom dobra zwiastuje si

ę

 nowina.

Samotnicy dnia dzisiejszego, wy, odosobniaj

ą

cy si

ę

, ludem wy kiedy

ś

 b

ę

dziecie: z was, 

którzy

ś

cie si

ę

 sami wybrali, powstanie lud wybrany: - a z niego nadczłowiek.

Zaprawd

ę

, siedliskiem uzdrowienia sta

ć

 si

ę

 jeszcze winna ziemia! Oto unosi si

ę

 ju

Ŝ

 nad 

ni

ą

 nowa wo

ń

 zwiastuj

ą

cej si

ę

 szcz

ęś

liwo

ś

ci, - i nowa wró

Ŝ

y si

ę

 nadzieja!

Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, zamilkł wówczas, jako milknie, kto ostatniego słowa 
jeszcze nie wygłosił; pełen niezdecydowania wa

Ŝ

ył długo posoch w dłoni. Wreszcie si

ę

 

odezwał: - a przemienił si

ę

 głos jego.

Sam oto id

ę

 dalej, uczniowie moi! I wy tako

Ŝ

 id

ź

cie st

ą

d, a samopas! Tak chc

ę

.

Zaprawd

ę

, radz

ę

 ja wam: id

ź

cie precz ode mnie i bro

ń

cie si

ę

 przeciw Zaratustrze! Lub 

lepiej jeszcze: wstyd

ź

cie si

ę

 jego! Mo

Ŝ

e on was oszukał.

Człowiek oddany poznaniu winien nie tylko kocha

ć

 swych wrogów, lecz i umie

ć

 

nienawidzi

ć

 swych przyjaciół.

Ź

le si

ę

 wywdzi

ę

cza mistrzowi, kto zawsze tylko uczniem zostaje. I czemu

Ŝ

 nie chcecie z 

wie

ń

ca mego uszczkn

ąć

?

Uwielbiacie mnie; lecz có

Ŝ

 si

ę

 stanie, gdy to wasze uwielbienie którego

ś

 dnia runie? 

Baczcie

Ŝ

, aby was pos

ą

g nie przygniótł!

Mówicie, i

Ŝ

 wierzycie w Zaratustr

ę

? Lecz có

Ŝ

 mi zale

Ŝ

y na Zaratustrze! Jeste

ś

cie 

wyznawcami: lecz có

Ŝ

 zale

Ŝ

y na wszelkich wyznawcach!

Jeszcze

ś

cie samych siebie nie szukali: a oto ju

Ŝ

e

ś

cie mnie znale

ź

li. Tak czyni

ą

 wszyscy 

wyznawcy; przeto tak niewiele wa

Ŝ

y wszelka wiara.

Tak wi

ę

c wzywam was, aby

ś

cie mnie zgubili, a w zamian samych siebie znale

ź

li; i kiedy 

wszyscy mnie si

ę

 zaprzecie, wówczas dopiero do was powróc

ę

.

Strona 18 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Zaprawd

ę

, innymi oczami, bracia moi, szuka

ć

 wówczas b

ę

d

ę

 swych straconych, inn

ą

 

pokocham was wtedy miło

ś

ci

ą

.

I raz jeszcze przyjaciółmi mymi si

ę

 staniecie oraz dzie

ć

mi jednej nadziei: wówczas po raz 

trzeci nawiedz

ę

 was, aby

ś

my społem wielkie 

ś

wi

ę

cili południe.

I tym jest to wielkie południe, i

Ŝ

 człowiek staje wówczas w połowie drogi mi

ę

dzy 

zwierz

ę

ciem i nadczłowiekiem i sw

ą

 drog

ę

 ku zachodowi 

ś

wi

ę

ci, jako sw

ą

 najwy

Ŝ

sz

ą

 

nadziej

ę

: jako 

Ŝ

e ta jest droga, wiod

ą

ca do nowego zaranku.

Naonczas zachodz

ą

cy sam siebie błogosławi

ć

 b

ę

dzie, i

Ŝ

 jest poza rubie

Ŝ

 

przechodz

ą

cym; a sło

ń

ce jego poznania sta

ć

 b

ę

dzie na południu.

"Pomarli bogowie wszyscy: niech

Ŝ

e wi

ę

c za wol

ą

 nasz

ą

 nadczłowiek 

Ŝ

yje" - tak

ą

 niechaj 

b

ę

dzie czasu wielkiego południa nasza wola ostatnia.

CZ

ĘŚĆ

 DRUGA

O przezwyci

ęŜ

eniu samego siebie

 

"Wol

ą

 prawdy" zwiecie wszak, wy najm

ę

drsi, to, co was zapałem i gorliwo

ś

ci

ą

 darzy?

Wola pomy

ś

lenia wszelkiego bytu: tak oto mianuj

ę

 wol

ę

 wasz

ą

!

Wszelki byt chcecie uczyni

ć

 daj

ą

cym si

ę

 pomy

ś

le

ć

: gdy

Ŝ

 w

ą

tpicie dobrem 

niedowierzaniem, zali on da si

ę

 ju

Ŝ

 pomy

ś

le

ć

.

Lecz musi si

ę

 on nakłoni

ć

 i nagi

ąć

! Tak chce wola wasza. Wygładzi

ć

 si

ę

 on musi i sta

ć

 

si

ę

 duchowi uległy, jako jego zwierciadło i obraz lustrzany.

Tym jest wola wasza cała, jako wola mocy; i nawet wówczas, gdy o złym i dobrym 
mówicie, oraz o nadawaniu warto

ś

ci.

Stworzy

ć

 chcecie dopiero 

ś

wiat, przed którym by

ś

cie ukl

ę

kn

ąć

 mogli: tym jest wasza 

ostatnia nadzieja i upojenie ostatnie.

Nieuczeni, lud - ci oczywi

ś

cie s

ą

 jako rzeka, po której łód

ź

 si

ę

 niesie: w łodzi za

ś

 siedz

ą

 

uroczyste i zakapturzone wyobra

Ŝ

enia warto

ś

ci.

Wasz

ą

 wol

ę

 i wasze warto

ś

ci rzucacie na rzek

ę

 stawania si

ę

; star

ą

 wol

ę

 mocy 

znamionuje mi to, w co lud, jako zło i dobro, wierzy.

Wy

ś

cie to byli, wy najm

ą

drzejsi, którzy tych go

ś

ci w łodzi umie

ś

cili, nadawszy im 

ś

wietno

ść

 oraz dumne imiona, - wy oraz wola wasza władna!

Rzeka dalej łód

ź

 wasz

ą

 unosi: unosi

ć

 j

ą

 musi. Nic to, 

Ŝ

e si

ę

 rozbita fala pieni i gniewnie 

statkowi sprzeciwia!

Nie rzeka jest waszym niebezpiecze

ń

stwem i ko

ń

cem waszego zła i dobra, wy najm

ę

drsi: 

lecz własna wola wasza, wola mocy - niewyczerpana, twórcza wola 

Ŝ

ycia.

Lecz aby

ś

cie poj

ę

li me słowo o dobru i złu: chc

ę

 wam ku temu me słowo o 

Ŝ

yciu rzec, 

oraz o przyrodzeniu wszystkiego, co 

Ŝ

yje.

ś

lady 

Ŝ

yj

ą

cego szedłem, chadzałem wielkimi i małymi drogami, abym jego 

przyrodzenie poznał.

Strona 19 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Stokrotnymi zwierciadłami łowiłem jego spojrzenia, wówczas gdy usta miał zamkni

ę

te: 

aby mi oko jego mówiło. I mawiało do mnie oko jego.

Lecz gdzie 

Ŝ

ywe znalazłem istoty, tam te

Ŝ

 słyszałem i mow

ę

 o posłusze

ń

stwie. 

Wszystko, co 

Ŝ

yje, jest posłuszne.

A to jest rzecz

ą

 wtóra: Rozkazuj

ą

 temu, kto samemu sobie ulega

ć

 nie zdoła. Takie jest 

przyrodzenie wszystkiego, co 

Ŝ

ywe.

Za

ś

 to jest rzecz trzecia, któr

ą

 zasłyszałem: i

Ŝ

 rozkazywanie ci

ęŜ

sze jest, ni

ź

li uleganie. I 

nie przeto tylko, i

Ŝ

 rozkazuj

ą

cy bierze na si

ę

 brzemi

ę

 wszystkich posłusznych, i 

Ŝ

e go to 

brzemi

ę

 łatwo zmia

Ŝ

d

Ŝ

y

ć

 mo

Ŝ

e: -

Prób

ą

 i wa

Ŝ

eniem si

ę

 zuchwałym wydawało mi si

ę

 zawsze rozkazywanie; ilekro

ć

 kto 

Ŝ

ywy rozkazywał, zawsze swe istnienie wa

Ŝ

ył on zuchwale.

I wówczas nawet, gdy samemu sobie rozkazywał: i wtedy jeszcze odpokutowa

ć

 musiał 

swe rozkazywanie. Własnego prawa sta

ć

 si

ę

 musi s

ę

dzi

ą

, m

ś

cicielem i ofiar

ą

.

Jak

Ŝ

e si

ę

 to dzieje! - pytałem si

ę

 nieraz. Któ

Ŝ

 to zdoła nakłoni

ć

 wszystko, co 

Ŝ

yje, aby 

ulegało, rozkazywało i, rozkazuj

ą

c nawet, posłusze

ń

stwo 

ś

wiadczyło?

Baczcie

Ŝ

 mi na to słowo moje, wy najm

ę

drsi! Zgł

ę

bcie

Ŝ

 powa

Ŝ

nie, zalim ja 

Ŝ

yciu w serce 

nie wpełzn

ą

ł, w najskrytsze tego serca kryjówki!

Gdziem 

Ŝ

ywe istoty znalazł, tam te

Ŝ

 znajdowałem wol

ę

 mocy; i nawet w woli słu

Ŝ

ebnych 

znajdowałem wol

ę

 panowania.

Aby silniejszemu słabsze słu

Ŝ

yło, ku temu namawia własna wola słabszego, która 

jeszcze w

ą

tlejszego panem w zamian by

ć

 pragnie; bez tej jedynie rozkoszy obej

ść

 si

ę

 

nie mo

Ŝ

e.

I jako si

ę

 małe wi

ę

kszemu oddaje, w zamian za rozkosz przewagi nad najmniejszym: tak 

te

Ŝ

 oddaje si

ę

 i najwi

ę

ksze, po

ś

wi

ę

caj

ą

c gwoli mocy - 

Ŝ

ycie własne.

I tym jest po

ś

wi

ę

canie si

ę

 najwi

ę

kszego, i

Ŝ

 ono jest zuchwałym pokuszeniem i 

niebezpiecze

ń

stwem, gr

ą

 w ko

ś

ci o cen

ę

 

ś

mierci.

I gdzie jest ofiarno

ść

, usłu

Ŝ

no

ść

 i wejrzenia miłosne: tam te

Ŝ

 wola panowania. Na kr

ę

tych 

ś

cie

Ŝ

kach wkrada si

ę

 tu słabszy w warowni

ę

 i serce pot

ęŜ

niejszego i wykrada - przemoc.

I z tej tajemnicy zwierzyło mi si

ę

 

Ŝ

ycie samo; "Patrz, jam jest tym, co si

ę

 zawsze samo 

pokonywa

ć

 musi.

"Ali

ś

ci zwiecie wy to wol

ą

 tworzenia, pop

ę

dem ku celowi, ku czemu

ś

 wy

Ŝ

szemu, 

odległemu, wielorakiemu: wszak

Ŝ

e wszystko to jednym jest tylko i jedn

ą

 tajemnic

ą

.

"Raczej zanikn

ę

, ni

ź

li si

ę

 tego jednego wyrzekn

ę

; i zaprawd

ę

, gdzie bywa zanik i li

ś

ci 

opadanie, spojrzyj! tam oto 

Ŝ

ycie w ofierze si

ę

 daje - w zamian za moc!

"I

Ŝ

 walk

ą

 by

ć

 musz

ę

 i stawaniem si

ę

 i celem, i wielu celów sprzeczno

ś

ci

ą

: - och, kto wol

ę

 

moj

ą

 odgadnie, odgadnie zarazem, jak kr

ę

tymi drogami chadza

ć

 ja musz

ę

!

"Cokolwiek stwarzam i jakkolwiek to umiłuj

ę

, - wnet przeciwnikiem stawa

ć

 si

ę

 musz

ę

 

tworowi swemu i miło

ś

ci swej: tak chce ma wola.

Strona 20 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"I nawet, ty poznaj

ą

cy, jeste

ś

 tylko 

ś

cie

Ŝ

k

ą

 i miedz

ą

 mej woli: zaprawd

ę

, ma wola pot

ę

gi 

chadza na nogach twej woli prawdy!

"Ali

ś

ci prawdy nie utrafił, kto za ni

ą

 strzelił słowami "wola istnienia": takiej woli - nie ma!

"Jakowo

Ŝ

: czego nie ma, to chcie

ć

 nie mo

Ŝ

e; za

ś

 co w istnieniu ju

Ŝ

 jest, jak

Ŝ

eby to mogło 

do tego istnienia ch

ę

ci

ą

 si

ę

 jeszcze wyrywa

ć

!

"Tam tylko, gdzie 

Ŝ

ycie, tam jest i wola: wszak

Ŝ

e nie wola 

Ŝ

ycia, lecz - tak oto ucz

ę

 ciebie 

- wola mocy!

"Niejedno ceni sobie 

Ŝ

yj

ą

cy wy

Ŝ

ej ponad własne 

Ŝ

ycie; lecz nawet i z tej

Ŝ

e oceny 

przemawia - wola mocy!" -

Tak oto pouczało mnie niegdy

ś

 

Ŝ

ycie: a z tego pouczania wyłuszcz

ę

 ja wam, najm

ę

drsi, 

jeszcze i zagadk

ę

 serc waszych.

Zaprawd

ę

, powiadam ja wam, najm

ę

drsi, jeszcze i zagadk

ę

 serc waszych.

Zaprawd

ę

, powiadam ja wam: zło i dobro, które by nieprzemijaj

ą

ce by

ć

 miały - tego nie 

ma! Ze zła i dobra wyrasta

ć

 musz

ą

 ich przezwyci

ęŜ

enia.

Waszymi warto

ś

ciami i słowami o złym i dobrym czynicie przemoc, wy twórcy warto

ś

ci: i 

tym jest wasza ukryta miło

ść

 i dusz waszych blaski, dr

Ŝ

enia i rozlewno

ść

.

Lecz silniejsza jeszcze przemoc wyrasta z warto

ś

ci waszych i nowe przezwyci

ęŜ

enie: na 

niej kruszy si

ę

 jajo i skorupa.

A kto twórc

ą

 by

ć

 musi w złym i dobrym: zaprawd

ę

, burzycielem by

ć

 on wprzódy musi i 

winien kruszy

ć

 warto

ś

ci.

I tak oto nieodł

ą

czne jest najwy

Ŝ

sze zło od najwy

Ŝ

szej dobroci: ta jednak jest twórcza. -

Mówmy wszak

Ŝ

e o tym, wy najm

ę

drsi, aczkolwiek i to jest zgubne. Milczenie jest gorsze; 

wszystkie przemilczane prawdy staj

ą

 si

ę

 jadowite.

I niech

Ŝ

e si

ę

 wszystko pokruszy, co w prawdach naszych pokruszy

ć

 si

ę

 mo

Ŝ

e! Niejeden 

dom zbudowa

ć

 nam jeszcze nale

Ŝ

y! -

Tako rzecze Zaratustra.

O niepokalanym poznaniu

 

Wczoraj gdy ksi

ęŜ

yc wschodził, mniemałem, 

Ŝ

e chyba sło

ń

ce zrodził: tak szeroko i 

brzemiennie zaległ on na widnokr

ę

gu.

Lecz kłamc

ą

 był on wraz ze swoj

ą

 brzemienno

ś

ci

ą

; za

ś

 ja raczej w owego chłopa na 

ksi

ęŜ

ycu gotów jestem uwierzy

ć

, ni

ź

li w kobiet

ę

.

Oczywi

ś

cie, niewiele z m

ęŜ

a jest w tym płochliwym łaz

ę

dze nocnym. Zaprawd

ę

, z 

nieczystym sumieniem snuje on si

ę

 po dachach.

Jako 

Ŝ

e lubie

Ŝ

ny i zazdrosny jest ów mnich w ksi

ęŜ

ycu, lubie

Ŝ

nie po

Ŝą

da ziemi i 

wszystkich uciech kochanków.

Strona 21 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Nie! znie

ść

 ja nie mog

ę

 tego kocura na dachach! Wstr

ę

t budz

ą

 we mnie ci wszyscy, co 

wokół odchylonych okiennic szwendaj

ą

 si

ę

 po nocach!

Pobo

Ŝ

nie i milcz

ą

co sunie oto ksi

ęŜ

yc po gwiezdnym dywanie: - nie cierpi

ę

 jednak cicho 

st

ą

paj

ą

cych m

ę

skich nóg, przy których ostroga nie szcz

ę

ka.

Krok rzetelnego głosi si

ę

; kot wszak

Ŝ

e pomyka ponad ziemi

ą

. Patrz, kocim pomykaniem 

zbli

Ŝ

a si

ę

 oto ksi

ęŜ

yc, zbli

Ŝ

a si

ę

 nierzetelnie. -

T

ę

 przypowie

ść

 daj

ę

 wam, tkliwi obłudnicy "czystego poznania"! Was to zw

ę

 - 

lubie

Ŝ

nikami!

I wy kochacie ziemi

ę

, oraz wszystko, co ziemskie: przejrzałem ja was przecie

Ŝ

! - lecz 

wstyd jest w tej waszej miło

ś

ci i nieczyste jest jej sumienie, - jeste

ś

cie mi jako ksi

ęŜ

yc!

Do wzgardy rzeczy ziemskich namówiono ducha waszego, lecz nie trzewia wasze: one 
jednak pot

ęŜ

niejsze w was s

ą

!

I oto wstydzi si

ę

 duch wasz, i

Ŝ

 trzewiom powolnym by

ć

 musi, i ze wstydu bocznymi 

skrada si

ę

 

ś

cie

Ŝ

kami i kłamliwymi drogami.

"To by było dla mnie najszczytniejsze - mawia do siebie zakłamany duch - móc 
spogl

ą

da

ć

 na 

Ŝ

ycie bez po

Ŝą

dania, a nie jako pies z wywieszonym j

ę

zykiem.

"Szcz

ęś

liwym si

ę

 czu

ć

 w przypatrywaniu, z obumarł

ą

 spoziera

ć

 wol

ą

, bez zachwytu i 

Ŝą

dzy samolubstwa - zimny, spopielony na całym ciele, lecz z pijanymi ksi

ęŜ

ycowymi 

oczami!"

"To by było dla mnie najmilsze, - zwodzi siebie zwiedziony, - ukocha

ć

 ziemi

ę

, jako 

ksi

ęŜ

yc j

ą

 kocha, i tylko oczyma dotyka

ć

 jej pi

ę

kna.

"I to niech mi b

ę

dzie rzeczy wszelkich niepokalanym poznaniem, i

Ŝ

 niczego od nich nie 

po

Ŝą

dam, oprócz mo

Ŝ

no

ś

ci spoczywania przed nimi, jako zwierciadło o stu 

ź

renicach". -

O, wy tkliwi obłudnicy, wy lubie

Ŝ

ni! Brak wam niewinno

ś

ci po

Ŝą

dania: oto dlaczego 

spotwarzacie po

Ŝą

danie!

Zaprawd

ę

, nie jako tworz

ą

cy, płodz

ą

cy, stawaj

ą

cy si

ę

 ochotnie, ukochali

ś

cie mi ziemi

ę

!

Gdzie

Ŝ

 jest niewinno

ść

? Tam, gdzie jest wola płodzenia. Kto ponad siebie tworzy

ć

 

pragnie, ten ma dla mnie wol

ę

 najczystsz

ą

.

Gdzie

Ŝ

 jest pi

ę

kno? Tam, gdzie cał

ą

 wol

ą

 chcie

ć

 musz

ę

, gdzie kocha

ć

 i zgin

ąć

 pragn

ę

aby obraz nie tylko obrazem pozostał.

Kocha

ć

 i zgin

ąć

: od wieków idzie to w parze. Wola miło

ś

ci: znaczy to by

ć

 powolnym i 

ś

mierci wezwaniu. Wam to mówi

ę

, tchórze!

Lecz to wasze niem

ę

skie zezowanie ma si

ę

 zwa

ć

 "rozpami

ę

tywaniem"! A co si

ę

 

tchórzliwymi oczyma omaca

ć

 pozwala, ochrzczone ma by

ć

 jako "pi

ę

kno"! O, wy, 

brudziciele imion szlachetnych!

Lecz to niechaj kl

ą

tw

ą

 wasz

ą

 b

ę

dzie, wy niepokalani, czystego poznania hołdownicy, i

Ŝ

 

nigdy rodzi

ć

 nie b

ę

dziecie: chocia

Ŝ

 by

ś

cie nie wiem jak szeroko i brzemiennie zalegli na 

widnokr

ę

gu!

Strona 22 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Zaprawd

ę

, pełne s

ą

 usta wasze słów szlachetnych, a my wierzy

ć

 mamy, i

Ŝ

 wam, łgarze, 

serce tak wezbrało?

Lecz słowa moje, to słowa liche, wzgardzone, ułomne: ch

ę

tnie podnosz

ę

, co z ust 

waszych pod stoły upadło.

Ali

ś

ci zdołam ja nimi jeszcze - wam, obłudnicy, prawd

ę

 w oczy rzec! O tak, te o

ś

ci moje, 

mał

Ŝ

owiny i li

ś

cie kolczaste - jeszcze one wam, obłudnicy, - nosy połechcz

ą

!

Złe powietrze jest zawsze wokół was i wokół uczt waszych: wasze my

ś

li lubie

Ŝ

ne, wasze 

kłamstwa i skryto

ś

ci obci

ąŜ

aj

ą

 powietrze!

Odwa

Ŝ

cie

Ŝ

 si

ę

 wreszcie samym sobie zaufa

ć

, - sobie i trzewiom własnym! Kto sobie nie 

ufa, kłamie zawsze.

Boga mask

ę

 zawieszacie przed własnym obliczem, wy "czy

ś

ci": w larw

ę

 boga wpełzła 

wasza ohydna pier

ś

cienica.

Zaprawd

ę

, łudzicie wy si

ę

, wy "rozpami

ę

tuj

ą

cy"! I Zaratustra był niegdy

ś

 błaznem boskich 

skór waszych; nie odgadł przecie w

ęŜ

owych pier

ś

cieni, którymi one wypchane były.

Zdawało mi si

ę

Ŝ

e tu Boga jakiego

ś

 dusza gra, w tej grze waszej, wy mistrzowie 

"czystego poznania!" I mniemałem, 

Ŝ

e nie ma sztuki lepszej ponad te wasze sztuki!

Plugastwo w

ęŜ

owe i wo

ń

 niezno

ś

na utaiły przede mn

ą

 dale: oraz i to, 

Ŝ

e tu gdzie

ś

 

jaszczurza chytro

ść

 przemykała si

ę

 lubie

Ŝ

nie.

Lecz zbli

Ŝ

yłem ja si

ę

 ku wam: i oto dzie

ń

 mi nastał, - nastaje on wreszcie i dla was, - 

przyszło wreszcie no koniec ksi

ęŜ

ycowym miło

ś

nikom!

Spojrzyjcie

Ŝ

 bo tylko! Przydybany i blady stoi oto ksi

ęŜ

yc - wobec jutrzni!

Gdy

Ŝ

 oto nadchodzi ju

Ŝ

 płomienna - nadchodzi jej miło

ść

 ku ziemi! Niewinno

ś

ci

ą

 i 

twórczym po

Ŝą

daniem jest wszelka miło

ść

 słoneczna!

Patrzcie

Ŝ

, jak niecierpliwa wschodzi ona ponad morzem! Nie czujecie

Ŝ

 jej pragnienia i 

gor

ą

cego oddechu jej miło

ś

ci?

Morze chce ona wyssa

ć

 i gł

ę

bi

ę

 jego ku swojej wy

Ŝ

ynie wypi

ć

: i oto morza po

Ŝą

danie 

podnosi si

ę

 ku niej tysi

ą

cem piersi.

Całowane chce by

ć

 ono i pite przez słoneczne pragnienie; powietrzem sta

ć

 si

ę

 chce i 

wy

Ŝ

yn

ą

ś

cie

Ŝ

k

ą

 

ś

wiatła by

ć

 pragnie i samo 

ś

wiatłem si

ę

 sta

ć

!

Zaprawd

ę

, jako sło

ń

ce kocham ja 

Ŝ

ycie i wszystkie morza gł

ę

bokie.

Za

ś

 dla mnie poznaniem jest to: wszelka gł

ę

bia d

ź

wigni

ę

ta ma by

ć

 - ku mojej wy

Ŝ

ynie! -

Tako rzecze Zaratustra. 

O wyzwoleniu

 

Gdy Zaratustra przechodził pewnego dnia przez most, otoczyli go kalecy i 

Ŝ

ebracy, a 

pewien garbaty zagadn

ą

ł go tymi słowy:

Strona 23 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"Spojrzyj, Zaratustro! Oto i lud uczy si

ę

 od ciebie i zaczyna ufa

ć

 twej nauce: lecz aby 

całkowicie w ciebie uwierzył, potrzeba na to jednego - winiene

ś

 przekona

ć

 i nas, kaleki 

wszelkie. Tu oto masz pi

ę

kny dobór i sposobno

ść

 do roboty z niejednym czubem! 

Ś

lepców mo

Ŝ

esz uleczy

ć

, kulawych do biegu przysposabia

ć

; za

ś

 temu, co zbyt wiele na 

sobie d

ź

wiga, mógłby

ś

 uj

ąć

 co

ś

 nieco

ś

 z grzbietu: - Oto, według mnie, najwła

ś

ciwsza 

droga, aby i kalecy uwierzyli w Zaratustr

ę

!"

Zaratustra za

ś

 odparł mu w te słowa: "Gdy si

ę

 garbatemu odbiera jego garb, odbiera mu 

si

ę

 jego ducha, - tak uczy lud. Gdy si

ę

 

ś

lepemu wzrok przywraca, widzi zbyt wiele złego 

na 

ś

wiecie: tak, i

Ŝ

 przeklina tych, co go uleczyli. Ten za

ś

, kto kulawemu zdolno

ść

 biegu 

przywróci, czyni mu najwi

ę

ksz

ą

 krzywd

ę

: gdy

Ŝ

 ledwo biega

ć

 si

ę

 nauczy, a rozbiegn

ą

 si

ę

 

wraz z nim i jego niecnoty - tak oto poucza lud o kalekach. I czemu

Ŝ

 by nie miał 

Zaratustra uczy

ć

 si

ę

 od ludu, skoro lud uczy si

ę

 od Zaratustry?

Jest mi to jednak rzecz

ą

 najbłahsz

ą

 jeszcze, i

Ŝ

 od czasu, gdy po

ś

ród ludzi przebywam, 

widz

ę

 raz po raz, 

Ŝ

e temu brakuje oka, tamtemu ucha, trzeciemu nogi; lub te

Ŝ

Ŝ

e inni 

stracili j

ę

zyk, nos lub głow

ę

.

Widuj

ę

 i widywałem rzeczy gorsze, nieraz tak ohydne, 

Ŝ

e nie o ka

Ŝ

dej mówi

ć

 mog

ę

, a 

niejednej bym nawet widzie

ć

 nie pragn

ą

ł: widuj

ę

 mianowicie ludzi, którym brak 

wszystkiego oprócz jednego członka, którzy niczym wi

ę

cej ju

Ŝ

 nie s

ą

, tylko wielkim 

okiem, wielkim pyskiem, wielkim brzuchem, zgoła czym b

ą

d

ź

 wielkim, - kalekami na 

wywrót zw

ę

 ja takich.

Gdy, powracaj

ą

c z mej samotni, po raz pierwszy przechodziłem przez ten most, nie 

dowierzałem oczom własnym: spogl

ą

dam, patrz

ę

, i mówi

ę

 wreszcie: "to

Ŝ

 to jest ucho! 

ucho wielko

ś

ci człowieka!" Przygl

ą

dam si

ę

 jeszcze lepiej: pod uchem porusza si

ę

 co

ś

 

Ŝ

ało

ś

nie małego, ubo

Ŝ

uchnego i mizernego. I rzeczywi

ś

cie, potworne uszysko było 

osadzone na malutkiej, cienkiej łody

Ŝ

ce; łody

Ŝ

ka ta była - człowiekiem! Gdym szkła do 

oczu podniósł, mogłem dojrze

ć

 nawet male

ń

k

ą

, zazdrosn

ą

 twarzyczk

ę

 i to nawet, 

Ŝ

e na 

łody

Ŝ

ce kiwała si

ę

 nad

ę

ta duszyczka. Lud za

ś

 pouczył mnie, 

Ŝ

e to wielkie ucho to nie 

tylko człowiek, lecz człowiek wielki, geniusz. Lecz ja nie dowierzam nigdy ludowi, gdy o 
wielkich ludziach mówi - i pozostałem przy swoim przekonaniu, 

Ŝ

e to jest kaleka na 

wywrót, który ma wszystkiego za mało, a jednego za wiele."

Gdy Zaratustra tak oto odparł garbusowi oraz tym wszystkim, których on był głosem i 
or

ę

downikiem, zwrócił si

ę

 pełen gł

ę

bokiej goryczy do uczniów swoich i rzekł:

"Zaprawd

ę

, przyjaciele moi, obracam ja si

ę

 mi

ę

dzy lud

ź

mi, jak po

ś

ród ułomków i 

członków ludzkich!

To jest dla mego oka rzecz

ą

 najstraszniejsz

ą

, i

Ŝ

 widz

ę

 człowieka podruzgotanego o 

porozpraszanych członkach niby na pobojowisku lub na podwórzu rze

ź

ni.

A gdy me oko umknie od "teraz" ku "niegdy

ś

", znajduje zawsze to samo: ułomki, członki i 

okrutne przypadki - ludzi nie widzi!

Owo "teraz" i "niegdy

ś

" na ziemi, - och! przyjaciele moi - to jest moje brzemi

ę

najdokuczliwsze, i 

Ŝ

y

ć

 bym przecie nie zdołał, gdybym nie był jasnowidzem tego, co 

przyj

ść

 musi.

Wieszcz

ą

cy, chc

ą

cy, tworz

ą

cy, sam przyszło

ś

ci

ą

 i sam sobie mostem ku przyszło

ś

ci - i 

niestety! równie

Ŝ

 i kalek

ą

 przy tym

Ŝ

e mo

ś

cie: oto czym jest Zaratustra.

Strona 24 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

I wy zagadywali

ś

cie nieraz samych siebie: "Kim

Ŝ

e jest Zaratustra? Czym

Ŝ

e ma by

ć

 on 

dla nas?" I dawali

ś

cie sobie, jako ja to czyni

ę

, w odpowiedzi - pytania.

Jest

Ŝ

e on zwiastunem? Czy dokonawc

ą

? Zdobywc

ą

? Czy te

Ŝ

 dziedzicem? Jest

Ŝ

jesieni

ą

? Lemieszem? Lekarzem? Czy te

Ŝ

 ozdrowiałym?

Jest

Ŝ

e on poet

ą

? Czy te

Ŝ

 prawdomówc

ą

? Wyzwolicielem? Czy te

Ŝ

 pogromc

ą

? Jest

Ŝ

dobrym? - Złym?

ą

kam si

ę

 mi

ę

dzy lud

ź

mi, jak po

ś

ród ułomków przyszło

ś

ci: przyszło

ś

ci, któr

ą

 ja 

ogl

ą

dam.

I tym jest ma twórczo

ść

 i d

ąŜ

enie, i

Ŝ

 w jedno przetwarzam i w cało

ść

 skupiam, co jest 

ułomkiem i zagadk

ą

, i okrutnym przypadkiem.

Jak

Ŝ

ebym ja zniósł, 

Ŝ

em jest człowiekiem, gdyby człowiek nie był wieszczem i zagadek 

odgadywaczem, i wyzwolicielem przypadku!

Przeszłych wyzwoli

ć

, wszelkie "Było" przetworzy

ć

 w "Takom ja wła

ś

nie pragn

ą

ł!" - oto co 

bym dopiero wyzwoleniem zwał!

Wola - tako zwie si

ę

 oswobodziciel i zwiastun radosny: tako i ja was pouczam, przyjaciele 

moi! Douczcie

Ŝ

 si

ę

 wszak

Ŝ

e i tego jeszcze: wola sama jest jeszcze wi

ęź

niem.

Ch

ęć

 oswobadza: lecz jak

Ŝ

e si

ę

 to zwie, co nawet i oswobodziciela w kajdany zakuwa?

"To było": oto z

ę

bów zgrzytanie i najsamotniejsza zgryzota woli. Bezsilna wobec 

wszystkiego, co ju

Ŝ

 dokonane, jest wszelkiej przeszło

ś

ci wrogim widzem.

Bo 

Ŝ

e wstecz wola chcie

ć

 nie mo

Ŝ

e; 

Ŝ

e czasu przełama

ć

 nie zdoła, ani czasu 

po

Ŝą

dliwo

ś

ci, - tym jest woli zgryzota najsamotniejsza.

Wola oswobadza: có

Ŝ

 wi

ę

c obmy

ś

li sobie ona, aby si

ę

 pozbyła własnego zas

ę

pienia i 

szydziła z własnego wi

ę

zienia?

Och, błaznem staje si

ę

 ka

Ŝ

dy wi

ę

zie

ń

! Szale

ń

czo wyzwala si

ę

 te

Ŝ

 i wi

ę

ziona wola.

ś

e czas wstecz si

ę

 nie cofnie, to rodzi jej gniew zawzi

ę

ty. "To, co było" - tak zwie si

ę

 

kamie

ń

, którego nie zdoła potoczy

ć

.

Toczy wi

ę

c kamienie zawzi

ę

to

ś

ci i niech

ę

ci i wywiera zemst

ę

 na wszystkim, co wraz z ni

ą

 

nie odczuwa zawzi

ę

to

ś

ci i niech

ę

ci.

I tak oto staje si

ę

 wola, oswobodzicielka, sprawczyni

ą

 bólu: na wszystkim, co cierpie

ć

 

zdolne, wywiera zemst

ę

 za to, i

Ŝ

 cofn

ąć

 si

ę

 nie mo

Ŝ

e.

I tym oto, wył

ą

cznie tym tylko, jest i zemsta sama: woli niech

ę

ci

ą

 do czasu i jego "to 

było".

Zaprawd

ę

, wielkie szale

ń

stwo tkwi w naszej woli; za

ś

 dla wszystkiego, co ludzkie, kl

ą

tw

ą

 

si

ę

 stało, i

Ŝ

 to szale

ń

stwo ducha sobie zdobyło!

Duch zemsty: przyjaciele moi, to było dotychczas najlepszym zastanowieniem si

ę

 

człowieka; a gdzie cierpienie było, tam kara zawsze by

ć

 musiała.

Strona 25 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"Kara", tym słowem przezwała zemsta sam

ą

 siebie: słowem kłamliwym udaje ona 

obłudnie czyste sumienie.

Ŝ

e w chc

ą

cym jest wiele cierpienia, i

Ŝ

 wstecz chcie

ć

 nie mo

Ŝ

e, - przeto i ch

ęć

 sama i 

Ŝ

ycie wszelkie - winny by

ć

 kar

ą

!

I oto chmura za chmur

ą

 zachodziły na ducha: a

Ŝ

 wreszcie obł

ę

d kaza

ć

 pocz

ą

ł: 

"Wszystko zanika, przeto wszystko zaniku jest warte!"

"I tym jest sprawiedliwo

ść

 sama: owo prawo czasu, co dzieci swoje po

Ŝ

era

ć

 musi": tak 

kazał obł

ę

d.

"Moralnym stoj

ą

 rzeczy ładem wedle prawa i kary. Och, gdzie

Ŝ

 jest wyzwolenie z toku 

rzeczy i z kary "istnienia?" Tako kazał obł

ę

d.

"Czy

Ŝ

 mo

Ŝ

liwe jest wyzwolenie, skoro istnieje wieczne prawo? Och, nie do ud

ź

wigni

ę

cia 

jest ów kamie

ń

 "to było": wieczne musz

ą

 by

ć

 te

Ŝ

 i wszelkie kary!" Tako kazał obł

ę

d.

"

ś

aden czyn zgładzonym by

ć

 nie mo

Ŝ

e: jak

Ŝ

eby on mógł dzi

ę

ki karze sta

ć

 si

ę

 

niedokonanym! To, wła

ś

nie to, jest wieczne w karze "istnienia", i

Ŝ

 istnienie wiecznie i 

czynem i kar

ą

 by

ć

 musi!

Chyba 

Ŝ

e wola wreszcie sam

ą

 siebie wyzwoli, 

Ŝ

e chcenie niechceniem si

ę

 stanie ": lecz 

wszak wy znacie, bracia moi, t

ę

 star

ą

 piosnk

ę

 obł

ę

du!

Odwodziłem was od tych starych ba

ś

ni, gdym uczył: "wola jest twórc

ą

".

Wszelkie "to było" jest ułomkiem, zagadk

ą

, okrutnym przypadkiem, póki wola twórcza na 

to nie odpowie: "lecz tak ja wła

ś

nie chciałam!" - A

Ŝ

 póki wola twórcza na to nie rzeknie: 

"Lecz tak chc

ę

 wła

ś

nie! Tako chcie

ć

 b

ę

d

ę

!"

Lecz czy

Ŝ

 mówiła ona ju

Ŝ

 tak? I kiedy

Ŝ

 si

ę

 to stanie? Czy wola jest ju

Ŝ

 odprz

ę

gni

ę

ta od 

własnego szale

ń

stwa?

Stała

Ŝ

 si

ę

 wola zbawc

ą

 i zwiastunem radosnym dla samej siebie? Oduczyła

Ŝ

 si

ę

 ona 

ducha zemsty i z

ę

bów zgrzytania?

I któ

Ŝ

 nauczył j

ą

 pojednania z czasem i czego

ś

 wy

Ŝ

szego ponad wszelkie pojednanie?

Czego

ś

 wy

Ŝ

szego ponad wszelkie pojednanie chcie

ć

 musi wola, która jest wol

ą

 mocy - 

lecz jak

Ŝ

e jej na to przyjdzie? Któ

Ŝ

 pouczył j

ą

 nawet i o chceniu wstecz?"

Lecz w tym miejscu przerwał Zaratustra nagle sw

ą

 mow

ę

 i czynił wra

Ŝ

enie człowieka, 

którego ostateczne przera

Ŝ

enie ogarnia. Przestraszonymi oczyma wodził po uczniach 

swoich, a oczy te przebijały jak strzały ich my

ś

li jawne i ukryte. Po chwili za

ś

miał si

ę

 

jednak i rzekł w dobroci:

"Trudno 

Ŝ

y

ć

 z lud

ź

mi, poniewa

Ŝ

 milcze

ć

 jest tak trudno. Osobliwie dla gaduły". -

Tako rzekł Zaratustra. Garbus jednak przysłuchiwał si

ę

 rozmowie, przysłoniwszy przy 

tym twarz; gdy usłyszał 

ś

miech Zaratustry, wejrzał ciekawie i rzekł powoli:

"Lecz dlaczegó

Ŝ

 to Zaratustra mówi inaczej do nas, ni

ź

li do uczniów swoich?"

Zaratustra odparł: "Có

Ŝ

 w tym dziwnego! Z ko

ś

lawym wolno i ko

ś

lawo pogada

ć

!"

Strona 26 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"Pi

ę

knie, - odparł garbus; - za

ś

 wobec uczniów wolno baja

ć

 jak w uczelni.

Lecz czemu

Ŝ

 to Zaratustra mówi inaczej do swych uczniów ni

ź

li do samego siebie?" -

CZ

ĘŚĆ

 TRZECIA

O widmie i zagadce

 

Gdy po

ś

ród 

Ŝ

eglarzy gruchn

ę

ła wie

ść

Ŝ

e Zaratustra bawi na okr

ę

cie, - wraz z nim wsiadł 

był na okr

ę

t jeden człowiek z wysp szcz

ęś

liwo

ś

ci, - powstała wówczas ciekawo

ść

 wielka i 

oczekiwanie. Lecz Zaratustra milczał dwa dni, był tak zimny i głuchy w zasmuceniu 
swym, 

Ŝ

e na spojrzenia i pytania nie odpowiadał zgoła. Pod wieczór wszak

Ŝ

e dnia 

drugiego, aczkolwiek milczał wci

ąŜ

 jeszcze, rozwarł przecie uszy swoje: gdy

Ŝ

 wiele 

rzeczy dziwnych a niebezpiecznych usłysze

ć

 mo

Ŝ

na było na tym okr

ę

cie, co, z dalekich 

stron wracaj

ą

c, w dalekie udawał si

ę

 kraje. Zaratustra za

ś

 miłował tych wszystkich, co 

dalekie podró

Ŝ

e czyni

ą

 i bez niebezpiecze

ń

stwa 

Ŝ

y

ć

 nie potrafi

ą

. I tak oto w słuchaniu 

rozwi

ą

zał si

ę

 wreszcie i jego j

ę

zyk, a lody wokół serca stopniały: - wówczas w te 

przemówił słowa:

Wam, odwa

Ŝ

ni poszukiwacze, usiłowacze, wam wszystkim, którzy, podst

ę

pnym 

powierzaj

ą

c si

ę

 

Ŝ

aglom, na gro

ź

ne wypływacie morza, -

- wam upojeni zagadk

ą

, rado

ś

ni zmrokiem, wam, których dusze w ka

Ŝ

d

ą

 bł

ę

dn

ą

 czelu

ść

 

fletnie wabi

ą

:

- bo tchórzliw

ą

 dłoni

ą

 dzier

Ŝ

y

ć

 nici przewodnich wy wszak nie pragniecie; a gdzie 

odgadn

ąć

 zdołacie, tam nienawidzicie dochodzenia -

- wam to wył

ą

cznie opowiem zagadk

ę

, któr

ą

 ujrzałem, - widmo najsamotniejszego. -

Ponury szedłem oto przez trupio siny zmierzch, ponury i twardy na duchu, z zaci

ś

ni

ę

tymi 

wargami. Niejedno sło

ń

ce zaszło było ju

Ŝ

 dla mnie.

Ś

cie

Ŝ

ka, co hardo po 

Ŝ

wirze si

ę

 wspina, 

ś

cie

Ŝ

ka zło

ś

liwa, samotna, której ju

Ŝ

 ani kwiat, 

ani krzew nie dogadza: per

ć

 górska zgrzytała pod hardym st

ą

paniem nogi mojej.

Kroczyłem niemy po

ś

ród szyderczego zgrzytu krzemieni, depcz

ą

c nog

ą

 kamienie, które 

w ruch wprawiałem: tak oto zmagały si

ę

 me nogi ku górze.

Wzwy

Ŝ

: - temu duchowi na przekór, co je wstecz, w przepa

ść

 ci

ą

gn

ą

ł, duchowi ci

ęŜ

ko

ś

ci, 

szatanowi memu i wrogowi najzaci

ę

tszemu.

Wzwy

Ŝ

: - aczkolwiek na mnie on siedział, na poły karzeł, na poły kret, bezwładny, 

obezwładniaj

ą

cy; ołów w uszy mi s

ą

cz

ą

cy, kroplistoołowiane my

ś

li w mózg mój.

"O, Zaratustro, syczał szyderczo zgłoska w zgłosk

ę

, ty kamieniu m

ą

dro

ś

ci! Wysoko

ś

 ty 

si

ę

 wyrzucił, lecz ka

Ŝ

dy wyrzucony kamie

ń

 musi - opa

ść

!

O, Zaratustro, kamieniu m

ą

dro

ś

ci, ty kamieniu z kuszy, gwiazdy druzgocz

ą

cy kamieniu! 

Samego

ś

 siebie wyrzucił tak wysoko, - lecz ka

Ŝ

dy wyrzucony kamie

ń

 - opa

ść

 musi!

Skazany na samego siebie i na samoukamienowanie: o, Zaratustro, wysoko

ś

 ty kamie

ń

 

wyrzucił, - lecz na ciebie kamie

ń

 ten opadnie!"

Po czym zamilkł karzeł i przycichł na długo. Milczenie jego dławiło mnie wszak

Ŝ

e; b

ę

d

ą

tak oto we dwóch, jest si

ę

 zaprawd

ę

 samotniejszym, ni

ź

li sam ze sob

ą

!

Strona 27 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Wspinałem si

ę

, wspinałem wci

ąŜ

, marzyłem, rozmy

ś

lałem, - lecz wszystko przygniatało 

mnie. Byłem jak człowiek chory, którego bolesne katusze m

ę

cz

ą

, a zły sen raz po raz z 

zasypiania budzi. -

Jest we mnie jednak co

ś

, co si

ę

 odwag

ą

 zowie: zabijała ona zawsze wszelkie 

przygn

ę

bienie. Odwaga ta nakazywała mi wreszcie stan

ąć

 i zapyta

ć

: "Karle! Ty! Albo ja!"

Odwaga jest najlepszym zabójc

ą

, - odwaga, która naciera: gdy

Ŝ

 w ka

Ŝ

dym natarciu 

d

ź

wi

ę

czy surma.

Człowiek jest najdzielniejszym zwierz

ę

ciem: tym przemaga ka

Ŝ

de zwierz

ę

. D

ź

wi

ę

kiem 

surmy przemagał nawet ból ka

Ŝ

dy; a ból człowieczy jest bólem najgł

ę

bszym.

Odwaga zabija równie

Ŝ

 i zawrót głowy nad przepa

ś

ci

ą

; a gdzie

Ŝ

 nie staje człowiek nad 

brzegami przepa

ś

ci! Nie jest

Ŝ

e widzenie - widzeniem przepa

ś

ci?

Odwaga jest najlepszym zabójc

ą

: odwaga zabija nawet lito

ść

. Zasi

ę

 lito

ść

 jest najgł

ę

bsz

ą

 

przepa

ś

ci

ą

: im gł

ę

biej człowiek wejrzy w 

Ŝ

ycie, tym gł

ę

biej wgl

ą

da w cierpienie.

Odwaga jest najlepszym zabójc

ą

: odwaga, co naciera: ona zabija nawet 

ś

mier

ć

, gdy

Ŝ

 

mawia: "Było

Ŝ

 to 

Ŝ

ycie? Dalej

Ŝ

e! Jeszcze raz!"

A w takim rzekni

ę

ciu jest wiele z d

ź

wi

ę

cznej surmy. Niech słucha, kto ma uszy!

"Stój! karle! rzekłem. Ja! Albo ty! Jam silniejszy z nas dwóch -: ty nie znasz mej my

ś

li 

przepa

ś

cistej! Jej by

ś

 ud

ź

wign

ąć

 nie zdołał!" -

Wówczas stało si

ę

 co

ś

, co mnie l

Ŝ

ejszym uczyniło: zeskoczył mi z ramion karzeł ciekawy! 

I przykucn

ą

ł na kamieniu tu

Ŝ

 przede mn

ą

. Go

ś

ciniec wiódł wła

ś

nie pod bram

ę

 w tym 

miejscu, gdzie

ś

my si

ę

 zatrzymali.

"Spojrzyj, karle, na ten go

ś

ciniec pod bram

ą

; - mówi

ę

 do niego: dwa oblicza ma on w tym 

miejscu. Dwie drogi zbiegaj

ą

 si

ę

 tutaj: nikt jeszcze dróg tych do ko

ń

ca nie przeszedł.

Ta długa droga wstecz: po wieczno

ść

 ci

ą

gnie si

ę

 ona. Owa za

ś

 droga przed si

ę

 - to 

druga jest wieczno

ść

.

Przecz

ą

 sobie te drogi; zderzaj

ą

 si

ę

 one ze sob

ą

 głowami: - i tu oto przy tej bramie 

zbiegaj

ą

 si

ę

 ze sob

ą

. Imi

ę

 podbramia stoi oto wypisane: "Chwila".

Lecz gdyby kto

ś

 jedn

ą

 z tych dróg poszedł dalej, jeszcze dalej i wci

ąŜ

 jeszcze dalej: 

s

ą

dzisz, karle, 

Ŝ

e te drogi wiecznie sobie przecz

ą

?" -

"Wszystko proste kłamie - odparł karzeł wzgardliwie. Wszelka prawda jest krzywa, czas 
nawet jest kołem".

"Ty duchu ci

ęŜ

ko

ś

ci! odparłem gniewnie, nie ułatwiaj

Ŝ

e sobie zbytnio! Albo ci

ę

 tu 

pozostawi

ę

, gdzie utkwiłe

ś

, kuternogo! - a zaniosłem ci

ę

 wszak wysoko!

Spojrzyj - mówi

ę

 dalej - na t

ę

 chwil

ę

! Od tego podbramia chwili biegnie długa wieczna 

droga wstecz: poza nami le

Ŝ

y wieczno

ść

.

Strona 28 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Nie przebiegało

Ŝ

 wszystko, co z rzeczy wszelkich biec tylko zdoła, ju

Ŝ

 raz tej drogi? Nie 

musiało

Ŝ

 wszystko, co po

ś

ród rzeczy wszelkich sta

ć

 si

ę

 mo

Ŝ

e, ju

Ŝ

 raz si

ę

 stawa

ć

dokonywa

ć

, przebiega

ć

?

A skoro wszystko ju

Ŝ

 było: co s

ą

dzisz, karle, o tej oto chwili? Czy

Ŝ

 to podbramie - nie 

było ju

Ŝ

 raz niegdy

ś

?

I czy rzeczy wszelkie nie s

ą

 tym ładem ze sob

ą

 powi

ą

zane, 

Ŝ

e ta oto chwila wszystkie 

przyszłe rzeczy za sob

ą

 wlecze? A wi

ę

c - i sam

ą

 siebie na domiar?

Gdy

Ŝ

 co z rzeczy wszelkich biec mo

Ŝ

e, i t

ę

 dług

ą

 drog

ę

, przed si

ę

 wiod

ą

c

ą

, raz jeszcze 

przebiec musi! -

I ten paj

ą

k powolny, co w 

ś

wietle ksi

ęŜ

ycowym pełza, i ta po

ś

wiata ksi

ęŜ

ycowa, i ja, i ty 

na go

ś

ci

ń

cu przed bram

ą

 szepc

ą

cy obaj, o rzeczach wiecznych szepc

ą

cy, - czy

Ŝ

 my 

wszyscy nie musieli

ś

my ju

Ŝ

 niegdy

ś

 tu oto by

ć

?

- i czy

Ŝ

 nie musieli

ś

my powróci

ć

, - t

ą

 oto drog

ą

 wci

ąŜ

 na nowo biec, aby tamt

ą

 dług

ą

okrutn

ą

 drog

ą

 - wiecznie na nowo powraca

ć

?"

Takom mówił, a coraz to ciszej: gdy

Ŝ

 trwo

Ŝ

yły mnie my

ś

li me jawne i ukryte. I oto, nagle, 

usłyszałem psa wyj

ą

cego.

Czy

Ŝ

bym ja ju

Ŝ

 słyszał psa tak wyj

ą

cego? My

ś

l ma wstecz pobiegła. Tak jest! Ongi, gdy 

dzieci

ę

ciem byłem, w najodleglejszym dzieci

ń

stwie:

- wówczas słyszałem psa tak oto wyj

ą

cego. I widziałem go wówczas o zje

Ŝ

onej sier

ś

ci, z 

głow

ą

 do góry zadart

ą

, dr

Ŝą

cego na całym ciele, w t

ę

 najcichsz

ą

 widziałem go noc, kiedy 

i psy, zda si

ę

, w upiory wierz

ą

:

a

Ŝ

 mnie lito

ść

 zdj

ę

ła. Wła

ś

nie ksi

ęŜ

yc o t

ę

 por

ę

 w pełni wschodził, w milczeniu grobowym 

stan

ą

ł ponad domem kr

ą

ą

 

Ŝ

agwi

ą

, stan

ą

ł cicho na płaskim dachu, jako na cudzej 

własno

ś

ci: -

przeto przeraził si

ę

 wówczas pies: gdy

Ŝ

 psy wierz

ą

 w złodziei i upiory. A gdym go po raz 

drugi tak wyj

ą

cego słyszał, zdj

ę

ła mnie lito

ść

 ponownie.

Lecz gdzie si

ę

 karzeł podział teraz? Gdzie podbramie? I paj

ą

k? I szeptanie nasze? 

Ś

niłbym

Ŝ

e ja? Czy

Ŝ

bym si

ę

 przebudził? Oto po

ś

ród dzikich zwałów skalnych staj

ę

 nagle 

samotny w głuszy dookolnej, w najgłuchszej po

ś

wiacie ksi

ęŜ

yca.

Lecz tam oto le

Ŝ

y człowiek! Za

ś

 tu! Pies naje

Ŝ

ony skacze do pana, - a skoro mnie tylko 

ujrzał - zawył ponownie, zakrzyczał: - czy

Ŝ

bym ju

Ŝ

 słyszał niegdy

ś

 psa tak o pomoc 

wołaj

ą

cego?

I, zaprawd

ę

, com ujrzał, tegom nigdy jeszcze nie widział. Ujrzałem młodego pastucha, 

miotaj

ą

cego si

ę

 po ziemi, dławi

ą

cego si

ę

 w kurczowych podnietach, o twarzy potwornie 

wykrzywionej: długi czarny w

ąŜ

 zwisał mu z g

ę

by.

Czy

Ŝ

em widział kiedykolwiek tyle wstr

ę

tu i bladego przera

Ŝ

enia w cudzej twarzy? On spał 

zapewne? I w

ąŜ

 wpełzł mu w gardziel - i wgryzł si

ę

 w ni

ą

 mocno.

Dło

ń

 moja targała w

ęŜ

a, targała co sił: - daremnie! Wydrze

ć

 w

ęŜ

a z gardzieli nie zdołała. 

Wówczas krzykn

ę

ło co

ś

 ze mnie: "Uk

ąś

! Gry

ź

!"

Strona 29 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"Głowa precz! Gry

ź

!" - tak oto krzyczały ze mnie przera

Ŝ

enie, nienawi

ść

, wstr

ę

t i lito

ść

 

społem: wszystko me zło i dobro krzykn

ę

ło ze mnie tym jednym okrzykiem. -

Do mnie, odwa

Ŝ

ni! Wy poszukiwacze, usiłowacze, wy wszyscy, co, podst

ę

pnym 

powierzaj

ą

c si

ę

 

Ŝ

aglom, na niezbadane wypływacie morza! Wy zagadk

ą

 weselni!

Zgadnijcie

Ŝ

 mi oto zagadk

ę

, na któr

ą

 wówczas patrzyłem, wytłumaczcie

Ŝ

 mi to widmo 

najwi

ę

kszego samotnika!

Gdy

Ŝ

 widmem to było i przyszło

ś

ci widzeniem, - com wówczas w przeno

ś

ni widział? I kim 

jest ten człowiek, któremu tak oto wszystko, co najci

ęŜ

sze, najczarniejsze, w gardziel 

wpełznie?

Kim jest ów pastuch, któremu w

ąŜ

 w gardziel wpełzł? Kim jest ten człowiek, któremu tak 

oto wszystko, co najci

ęŜ

sze, najczarniejsze w gardziel wpełznie?

- Pastuch wszak

Ŝ

e ugryzł, jak mu to krzyk mój radził; przygryzł dobrym k

ę

sem! Daleko od 

siebie wypluł głow

ę

 w

ęŜ

a - i skoczył na nogi. -

Nie pasterz to, nie człowiek ju

Ŝ

, - przeistoczony, ol

ś

niony, co 

ś

miał si

ę

 wraz! Przenigdy 

nie 

ś

miał si

ę

 na 

ś

wiecie człowiek, jako ten si

ę

 

ś

miał!

O, bracia moi, 

ś

miech jam słyszał, co człowieczym nie był 

ś

miechem, - i oto pragnienie 

mnie pali, t

ę

sknota, co si

ę

 nigdy nie ukoi.

T

ę

sknota z owym 

ś

miechem trawi mnie: och, jak

Ŝ

e ja zdołam 

Ŝ

y

ć

 jeszcze! I jak

Ŝ

ebym 

zdołał teraz umrze

ć

! -

Tako rzecze Zaratustra.

O duchu ci

ęŜ

ko

ś

ci

 

Me usta - ludu to usta: nadto prostacko, nadto serdecznie gadam ja dla jedwabistych 
zaj

ę

cy. A bardziej jeszcze obco brzmi ma mowa kałamarnicom oraz lisom biurkowym.

Ma dło

ń

 - sowizdrzała to dło

ń

: biada wszystkim stołom i 

ś

cianom, oraz wszystkiemu, co 

miejsca u

Ŝ

yczy

ć

 gotowe sowizdrzalskim ozdóbkom i pisankom!

Ma noga - konia to noga: ni

ą

 to st

ą

pam i cwałuj

ę

 poprzez wykrot i głaz: przed siebie, w 

pola, wschwał; a diabła uciechy pod skór

ą

 mam w szalonym p

ę

dzie tym.

ś

ą

dek mój - snad

ź

 orła to jest 

Ŝ

ą

dek? Gdy

Ŝ

 najch

ę

tniej 

Ŝ

ywi si

ę

 on jagni

ę

cin

ą

. Wi

ę

po prawdzie, ptaka to tylko 

Ŝ

ą

dek.

Niewinnym pokarmem syty, pokarmem nieobfitym, zawsze gotów i niecierpliwy do lotu, 
do odlotu - mego to obyczaju rzecz: jak

Ŝ

eby wi

ę

c we mnie co

ś

 z ptaka by

ć

 nie miało!

Osobliwie, 

Ŝ

em jest duchowi ci

ęŜ

ko

ś

ci tak wrogi: ptasiego rodu to znami

ę

: - i zaprawd

ę

temu duchowi jam wrogiem 

ś

miertelnym, pierworodnym wrogiem od pocz

ą

tku! Och, 

dok

ą

d

Ŝ

e nie latała i nie polatywała ma wrogo

ść

!

O tym niejedn

ą

 mógłbym za

ś

piewa

ć

 pie

śń

 - i za

ś

piewam j

ą

 wraz: aczkolwiek sam jeden 

w pustym siedz

ę

 domu i własnym tylko uszom 

ś

piewa

ć

 musz

ę

.

Strona 30 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Bywaj

ą

 wprawdzie inni 

ś

piewacy, którym dopiero pełne sale rozmi

ę

kczaj

ą

 gardło, czyni

ą

 

im dło

ń

 wymown

ą

, oko wyrazistym, serce czujnym: - jam nie jest, jak ci 

ś

piewacy. - 

Kto człowieka kiedy

ś

 lata

ć

 nauczy, ten wszystkich rubie

Ŝ

y kamienie przesunie; wszystkie 

kamienie graniczne w powietrze si

ę

 unios

ą

, a ziemi

ę

 na nowo ochrzci

ć

 on b

ę

dzie musiał 

- jako "lekk

ą

".

Stru

ś

 biega pr

ę

dzej, ni

ź

li najbystrzejszy ko

ń

, wszak

Ŝ

e i on w ci

ęŜ

k

ą

 ziemi

ę

 oci

ęŜ

ale 

głow

ę

 chowa: tako i człowiek, co lata

ć

 nie potrafi.

Ci

ęŜ

k

ą

 jest mu ziemia, ci

ęŜ

kim 

Ŝ

ycie; tak duch ci

ęŜ

ko

ś

ci chce! Kto za

ś

 lekkim chce si

ę

 

sta

ć

 i ptakiem by

ć

, samego siebie kocha

ć

 powinien: - tako ja pouczam.

Ali

ś

ci nie miło

ś

ci

ą

 schorzałych i chorzej

ą

cych: gdy

Ŝ

 u nich cuchnie nawet i miło

ść

 własna!

Nale

Ŝ

y nauczy

ć

 si

ę

 samego siebie miłowa

ć

 - tako ja pouczam - czerstw

ą

 i zdrow

ą

 

miło

ś

ci

ą

: aby człek z samym sob

ą

 rad przestawał i nie wał

ę

sał si

ę

 wsz

ę

dy.

Takie wał

ę

sanie chrzci siebie "miło

ś

ci

ą

 bli

ź

niego": słowem tym dotychczas i kłamano, i 

obłudy wszelki czyniono najudatniej, osobliwie po

ś

ród tych, którzy całemu 

ś

wiatu ci

ąŜ

yli.

I zaprawd

ę

, przykazanie to nie na dzi

ś

 i nie na jutro, samego siebie kocha

ć

 si

ę

 nauczy

ć

Sztuka to raczej najwykwintniejsza, w podst

ę

py najbardziej zasobna, sztuka ostatnia i 

najcierpliwsza.

Przed swym wła

ś

cicielem jest wszelka własno

ść

 dobrze ukryta, a ze wszystkich skarbów 

bywa ten własny najpó

ź

niej odkopanym, - duch ci

ęŜ

ko

ś

ci to sprawia.

Nieomal 

Ŝ

e w kołysce daj

ą

 nam ju

Ŝ

 ci

ęŜ

kie słowa i warto

ś

ci, jak oto: "dobro" i "zło" - tak 

si

ę

 pos

ą

g nasz zwie. W imi

ę

 jego wybaczaj

ą

 nam to, 

Ŝ

Ŝ

yjemy.

I po to pozwala si

ę

 dziatkom do siebie przychodzi

ć

, aby ich zawczasu ostrzec, by siebie 

nie kochały: tako sprawia duch ci

ęŜ

ko

ś

ci.

Za

ś

 my - wleczemy sumiennie to, co nam przydano, na twardych wleczemy barkach i 

poprzez ci

ęŜ

kie drogi! A gdy pocimy si

ę

 w trudzie, powiadaj

ą

 nam: "O tak, 

Ŝ

ycie jest 

ci

ęŜ

kim brzemieniem!"

Lecz człowiekowi samego siebie tylko d

ź

wiga

ć

 jest ci

ęŜ

ko! Jako 

Ŝ

e zbyt wiele obcego 

władował na swe barki. Jako wielbł

ą

d przykl

ę

ka on i pozwala si

ę

 obładowywa

ć

!

Osobliwie silny, juczny człowiek, w którym pokora zamieszka: za wiele cudzych ci

ęŜ

kich 

słów i warto

ś

ci władowuje on na siebie, - i oto 

Ŝ

ycie pustyni

ą

 mu si

ę

 zdaje!

I zaprawd

ę

! Nawet niejedna rzecz własna jest ci

ęŜ

ka do d

ź

wigania! A wiele we wn

ę

trzu 

człowieku jest jako ostryga: wstr

ę

tne, 

ś

liskie i trudne do uchwycenia -,

- tak, 

Ŝ

e szlachetna skorupa ze szlachetnymi ozdobami or

ę

dowa

ć

 tu musi. I tej jeszcze 

sztuki nale

Ŝ

y si

ę

 nauczy

ć

: mał

Ŝ

owin

ę

 sw

ą

 mie

ć

 i pi

ę

kny pozór i 

ś

lepot

ę

 przezorn

ą

!

Tysi

ą

ckrotnie zwodzi co do człowieka i to, 

Ŝ

e niejedna skorupa bywa pospolita i smutna, i 

przy tym zanadto skorup

ą

. Za wiele dobroci i siły nigdy odgadni

ę

te nie bywa; 

najsmakowitsze k

ę

ski nie znajduj

ą

 smakoszy!

Strona 31 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Wiedz

ą

 o tym kobiety najsmakowitsze: nieco tłustsza, nieco chudsza - och, ile

Ŝ

 doli jest 

w takiej błahostce!

Ci

ęŜ

ko odkry

ć

 człowieka, najci

ęŜ

ej za

ś

 samego siebie; nieraz duch o duszy kłamie. Duch 

ci

ęŜ

ko

ś

ci to sprawia.

Ten za

ś

 samego siebie odkrył, kto powiada: oto jest moje dobro i zło: tym zmusił do 

milczenia kreta i karła, mówi

ą

cego: "dla wszystkich dobry, dla wszystkich zły".

Zaprawd

ę

, nie znosz

ę

 ja i tych, dla których rzecz ka

Ŝ

da jest dobra, a 

ś

wiat zgoła 

najlepszy. Takich zw

ę

 ja nadto skromnymi.

Niewybredno

ść

, co wszystko smakowa

ć

 potrafi: to nie jest smak najwykwintniejszy! 

Szanuj

ę

 oporne i wybredne j

ę

zyki i 

Ŝ

ą

dki, które nauczyły si

ę

 mówi

ć

 "ja", "tak" i "nie".

Wszystko w gł

ę

bi

ę

 kła

ść

 i wszystko trawi

ć

 - prawdziwie 

ś

wi

ń

ski to obyczaj! Zawsze "ta-

ak" mówi

ć

, tego si

ę

 osioł tylko nauczył, oraz kto z jego jest ducha! -

ę

boka 

Ŝ

ół

ć

 i czerwie

ń

 gor

ą

ca: tak mi smak mój nakazuje, - krew on miesza do 

wszystkich barw. Za

ś

 kto dom swój pobiela, o pobielanej mówi mi to duszy.

Ci w mumiach zakochani, tamci w upiorach; i jedni i drudzy wrodzy ciału i krwi: - och, 
jak

Ŝ

e si

ę

 to z moim kłóci poczuciem! Gdy

Ŝ

 ja lubi

ę

 krew.

I tam te

Ŝ

 mieszka

ć

, ani przebywa

ć

 nie chc

ę

, gdzie wszystko spluwa i plwa, - raczej bym 

Ŝ

ył po

ś

ród złodziei i krzywoprzysi

ę

zców. Nikt złota w ustach nie nosi.

Wstr

ę

tniejszymi s

ą

 mi jednak 

ś

liny zlizywaczy; za

ś

 najohydniejsze zwierz

ę

 ludzkie, 

którem kiedykolwiek spotkał, nazwałem paso

Ŝ

ytem: zwierz

ę

, co kocha

ć

 nie chciało, a z 

miło

ś

ci 

Ŝ

y

ć

 pragn

ę

ło.

Nieszcz

ę

snymi zw

ę

 tych, którym jedno tylko do wyboru pozostaje: albo złymi zwierz

ę

tami 

si

ę

 sta

ć

, albo złymi poskramiaczami: po

ś

ród nich nie zbudowałbym ja chaty.

Nieszcz

ę

snymi zw

ę

 i tych, którzy ci

ą

gle czeka

ć

 musz

ą

, - i ci sprzeciwiaj

ą

 si

ę

 smakowi 

memu: wszyscy ci celnicy, kramarze i królowie oraz inni krain i sklepów dozorcy.

Zaprawd

ę

, poznałem ja do gł

ę

bi czekanie, - lecz tylko czekanie na siebie. A przede 

wszystkim uczyłem si

ę

 sta

ć

 i chodzi

ć

, i biega

ć

, i skaka

ć

, wspina

ć

 si

ę

, a ta

ń

czy

ć

.

Lecz oto ma nauka: kto si

ę

 kiedy

ś

 chce lotu nauczy

ć

, winien si

ę

 wprzódy nauczy

ć

 sta

ć

chodzi

ć

, biega

ć

, wdrapywa

ć

 i ta

ń

czy

ć

: - gdy

Ŝ

 nie wzlatuje si

ę

 od razu do lotu!

Po w

ę

złowych drabinach do niejednego wdrapywałem si

ę

 okna. r

ą

czymi nogami 

wspinałem si

ę

 na niejeden wysoki maszt: na wysokich masztach poznania siadywa

ć

 

wydało mi si

ę

 niemał

ą

 rozkosz

ą

, -

- jako małe płomyki na wysokich masztach migota

ć

: drobne wprawdzie to 

ś

wiatła, lecz 

wielkie pocieszenie dla zbł

ą

kanych i rozbitków! -

Na wielu drogach i wieloma sposobami doszedłem do swojej prawdy: nie na jednej tylko 
drabinie wspi

ą

łem si

ę

 na sw

ą

 wy

Ŝ

yn

ę

, sk

ą

d me oko w moje dale wybiega.

I niech

ę

tnie o drogi pytałem, - sprzeciwiało si

ę

 to zawsze smakowi memu! Ch

ę

tniej 

zapytywałem drogi same i do

ś

wiadczałem ich.

Strona 32 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Do

ś

wiadczaniem i pytaniem było wszelkie me chadzanie: - i zaprawd

ę

nauczy

ć

 si

ę

 te

Ŝ

 

trzeba odpowiada

ć

 na pytania takie! Lecz takim jest - mój smak: 

- ni zły, ni dobry to smak, lecz mój własny, czego si

ę

 nie wstydz

ę

 i z czym si

ę

 nawet nie 

kryj

ę

.

"Oto - moja droga, - a gdzie

Ŝ

 jest wasza?" tak odpowiadam tym wszystkim, którzy mnie 

"o drog

ę

" pytaj

ą

Droga? - nie ma jej zgoła! 

Tako rzecze Zaratustra. 

Powracaj

ą

cy do zdrowia

 

Pewnego poranku, w jaki

ś

 czas po powrocie do jaskini, zerwał si

ę

 Zaratustra ze swego 

posłania, jak op

ę

tany, krzyczał strasznym głosem i zachowywał si

ę

 tak, jak gdyby na 

posłaniu pozostał jeszcze kto

ś

, co 

Ŝ

adn

ą

 miar

ą

 powsta

ć

 nie chce. Głos Zaratustry 

rozbrzmiewał tak dono

ś

nie, 

Ŝ

e zwierz

ę

ta jego zbiegły si

ę

 przestraszone; za

ś

 ze 

wszystkich pieczar i kryjówek wokół jaskini Zaratustry powypłaszał si

ę

 zwierz wszelaki i 

latał, trzepotał si

ę

, pełzał lub skakał, jak mu przyrodzenie nóg lub skrzydeł pozwalało. A 

Zaratustra mówił tymi słowy:

Bywaj, my

ś

li przepa

ś

cista, z mojej wynurzaj si

ę

 gł

ę

bi! Jam twym kogutem i 

ś

witem, 

zaspany nicponiu! Bywaj! bywaj! Mój głos dopieje si

ę

 przecie ocknienia twego!

Zerwij wi

ę

zy z uszu swoich! Słuchaj! Gdy

Ŝ

 ja słucha

ć

 ci

ę

 pragn

ę

! Bywaj! bywaj! Gromu tu 

dosy

ć

, aby i groby do słuchania zmusi

ć

!

Sp

ę

d

ź

 sen oraz gnu

ś

no

ść

 i 

ś

lepot

ę

 z oczu swoich! Słuchaj mnie i oczyma swymi: mój 

głos jest lekiem dla 

ś

lepo urodzonych.

A gdy raz si

ę

 ockniesz, masz mi czuwa

ć

 wiecznie. Nie mój to obyczaj prababki ze snu 

budzi

ć

, aby je znów - do snu układa

ć

!

Poruszyła

ś

 si

ę

, przeci

ą

gasz si

ę

, rz

ę

zisz? Bywaj! bywaj! Nie rz

ę

zi

ć

 - lecz mówi

ć

 mi masz! 

Woła ci

ę

 Zaratustra, bezbo

Ŝ

nik!

Ja, Zaratustra, or

ę

downik 

Ŝ

ycia, or

ę

downik cierpienia, or

ę

downik koliska - wołam ci

ę

my

ś

li ma przepa

ś

cista!

Chwała mi! Zbli

Ŝ

asz si

ę

 - słysz

ęć

 ju

Ŝ

! Bezde

ń

 ma przemawia, ma ostatnia gł

ę

bia dobyła 

si

ę

 na 

ś

wiatło dzienne!

Chwała mi! Bli

Ŝ

ej tu! Dło

ń

 mi podaj - - ha! puszczaj! - Ha, ha! - - Wstr

ę

t, wstr

ę

t, wstr

ę

t - - - 

biada mi!

Zaledwie jednak Zaratustra te słowa wygłosił, zwalił si

ę

 z nóg jak martwy, i jak martwy 

długi czas na ziemi le

Ŝ

ał. Gdy przyszedł wreszcie do siebie, blady był na twarzy, dr

Ŝą

cy 

na ciele, z ło

Ŝ

a podnosi

ć

 si

ę

 nie chciał i wzbraniał si

ę

 długo je

ść

 i pi

ć

. Trwało to dni 

siedem; zwierz

ę

ta nie opuszczały go dniem i noc

ą

, orzeł tylko wylatywał raz po raz, aby 

pokarm mu znie

ść

. Co za

ś

 znalazł i zrabował, układał na posłaniu Zaratustry: tak 

Ŝ

Zaratustra le

Ŝ

ał wreszcie pod stosem 

Ŝ

ółtych i czerwonych jagód, gron, jabłek ró

Ŝ

anych, 

Strona 33 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

wonnych ziół i szyszek piniowych. U nóg za

ś

 jego le

Ŝ

ało jagni

ą

t dwoje, które orzeł z 

trudem porwał pastuchowi.

Wreszcie po siedmiu dniach powstał Zaratustra z ło

Ŝ

a, wzi

ą

ł jabłko ró

Ŝ

ane do r

ę

ki i 

lubował si

ę

 jego woni

ą

. Wówczas, mniemały zwierz

ę

ta, nastał czas, kiedy do niego 

przemówi

ć

 nale

Ŝ

ało.

"O Zaratustro, rzekły, oto ju

Ŝ

 siedem dni z ci

ęŜ

k

ą

 le

Ŝ

ysz powiek

ą

: nie zechciałby

ś

 

wreszcie powsta

ć

 na nogi?

Wyjd

ź

 z jaskini swej: 

ś

wiat na ci

ę

, jako ogród, czeka. Wiatr igra ci

ęŜ

kimi wonno

ś

ciami, co 

do ci

ę

 garn

ąć

 si

ę

 pragn

ą

; wszystkie strumienie goni

ć

 ci

ę

 chc

ą

.

Rzeczy wszelkie t

ę

skniły za tob

ą

, gdy

ś

 ty siedem dni sam pozostawał, - wyjd

ź

 z jaskini 

swej! Rzeczy wszelkie lekarzami chc

ą

 ci by

ć

!

Zali nowe nawiedziło ci

ę

 poznanie, gorzkie i ci

ęŜ

kie? Jako kwa

ś

ny zaczyn le

Ŝ

ałe

ś

 tu oto, 

dusza wezbrała w tobie i p

ę

czniała poza brzegi wszelkie."

- O, zwierz

ę

ta me, odparł Zaratustra, gaw

ę

d

ź

cie

Ŝ

 dalej, a mnie słucha

ć

 pozwólcie! Krzepi 

mnie to, gdy waszej słucham gaw

ę

dy; gdzie si

ę

 gaw

ę

dzi, tam 

ś

wiat staje si

ę

 wnet dla 

mnie ogrodem.

Jak

Ŝ

e rozkosznym jest to, 

Ŝ

e słowa i d

ź

wi

ę

ki na 

ś

wiecie s

ą

: czy

Ŝ

 słowa i d

ź

wi

ę

ki nie s

ą

 to 

t

ę

cze i mosty złudne nad wieczn

ą

 rozł

ą

k

ą

 rzeczy?

Do ka

Ŝ

dej duszy odr

ę

bny 

ś

wiat przynale

Ŝ

y; dla ka

Ŝ

dej duszy jest inna dusza za

ś

wiatem.

Mi

ę

dzy najwi

ę

kszymi zwłaszcza podobie

ń

stwami kłamie pozór najpi

ę

kniej; za

ś

 przez 

najmniejsz

ą

 szczelin

ę

 najtrudniej mosty przerzuca

ć

.

Dla mnie - jak

Ŝ

eby "poza mn

ą

" by

ć

 mogło? Nie masz "na zewn

ą

trz"! Lecz zapominamy o 

tym przy d

ź

wi

ę

kach; i jak

Ŝ

e rozkosznym jest to, 

Ŝ

e zapominamy!

Czy

Ŝ

 rzeczy wszelkich nie obdarzono nazwami i d

ź

wi

ę

kami, aby si

ę

 człowiek przy 

rzeczach orze

ź

wił? Pi

ę

kn

ąŜ

 pustot

ą

 jest mowa: pl

ą

sa ni

ą

 człowiek nad rzeczami 

wszelkimi.

Jak

Ŝ

e rozkoszna jest wszelka mowa i wszystkie kłamstwa d

ź

wi

ę

ków! D

ź

wi

ę

kami pl

ą

sa 

miło

ść

 nasza po barwistych t

ę

czach. -

- "O, Zaratustro, rzekły na to zwierz

ę

ta, przed takimi, co jak my my

ś

l

ą

, rzeczy wszelkie 

same pl

ą

saj

ą

: wszystko to jawi si

ę

, dłonie sobie podaje, 

ś

mieje si

ę

, pierzcha - i powraca.

Wszystko idzie, wszystko powraca; wiecznie toczy si

ę

 koło bytu. Wszystko zamiera, 

wszystko zakwita; wiecznie rok bytu bie

Ŝ

y.

Wszystko si

ę

 łamie, wszystko znów si

ę

 spaja; jednakie buduje si

ę

 wiecznie domostwo 

bytu. Wszystko si

ę

 rozł

ą

cza, wszystko wita si

ę

 ponownie; wiernym pozostaje sobie 

wiecznie bytu kolisko.

W ka

Ŝ

dym mgnieniu poczyna si

ę

 byt; wokół ka

Ŝ

dego "tutaj" toczy si

ę

 kula "tam". 

Ś

rodek 

jest wsz

ę

dzie. Krzywy jest szlak wieczno

ś

ci". -

- O, wy sowizdrzały i katarynki! - odparł Zaratustra i 

ś

miał si

ę

 znowu

Ŝ

, jak

Ŝ

e wy dobrze 

wiecie, co si

ę

 w ci

ą

gu dni siedmiu dokona

ć

 musiało: -

Strona 34 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

- i jak mi ów potwór w gardziel wpełzn

ą

ł i dusił! Lecz odgryzłem mu głow

ę

 i wyplułem j

ą

 

precz.

A wy, - wy

ś

cie ju

Ŝ

 piosnk

ę

 z tego uczyniły? Lecz oto le

Ŝę

 tu, wyczerpany uk

ą

szeniem i 

wypluciem tym, chory jeszcze z własnego wyzwolenia.

A wy

ś

cie przygl

ą

dały si

ę

 temu? O, zwierz

ę

ta me, jeste

ś

cie

Ŝ

 i wy okrutne? Wi

ę

c widokiem 

wielkiego bólu pragn

ę

ły

ś

cie si

ę

 napawa

ć

, jak to ludzie czyni

ą

? Albowiem człowiek jest 

najokrutniejszym zwierz

ę

ciem.

Wobec tragedii, walk byków i ukrzy

Ŝ

owa

ń

 czuł si

ę

 dotychczas najrozkoszniej; a gdy 

piekło sobie wynalazł, patrz! stało si

ę

 ono jego niebem na ziemi.

Gdy wielki człowiek krzyknie - : mały wnet si

ę

 tu znajdzie; i j

ę

zyk z g

ę

by lubie

Ŝ

nie 

wywiesi. Zwie on to wszak

Ŝ

e "współczuciem" swoim.

Człowiek mały, osobliwie poeta - jak

Ŝ

e on zapami

ę

tale oskar

Ŝ

a! Słuchajcie

Ŝ

, aby

ś

cie si

ę

 

nie przesłyszeli i wyczuli rozkosz, która w tych wszystkich oskar

Ŝ

eniach tkwi!

Ci oskar

Ŝ

yciele 

Ŝ

ycia! ich 

Ŝ

ycie zwyci

ęŜ

a jednym mrugni

ę

ciem oka: "Kochasz mnie? Pyta 

bezczelnie; poczekaj nieco, jeszcze ja czasu dla ciebie nie mam".

Człowiek jest dla samego siebie najokrutniejszym zwierz

ę

ciem; i po

ś

ród tych wszystkich, 

co si

ę

 "grzesznikami", "krzy

Ŝ

a swego d

ź

wigaczami" i "pokutnikami" zw

ą

, baczcie mi na t

ę

 

rozkosz, która w ich skargach i oskar

Ŝ

eniach tkwi!

Za

ś

 ja sam - chc

ęŜ

 ja tymi słowy oskar

Ŝ

ycielem by

ć

 człowieka? Och, zwierz

ę

ta me, to 

jedno prze

ś

wiadczenie zdobyłem dotychczas, 

Ŝ

e człowiekowi to jego "najgorsze" 

niezb

ę

dne jest do najlepszego; -

Ŝ

e wszystko najgorsze jest najwy

Ŝ

sz

ą

 sił

ą

 i najtwardszym kamieniem dla najwy

Ŝ

szego 

twórcy; oraz 

Ŝ

e człowiek lepszym i zarazem gorszym sta

ć

 si

ę

 musi! -

Nie do tego ło

Ŝ

a tortur przykuty byłem, i

Ŝ

 wiedziałem: "człowiek jest zły". - lecz 

przeciwnie: jam wołał, jako nikt dotychczas nie wołał: "Och, 

Ŝ

e te

Ŝ

 to jego 'najgorsze' jest 

tak bardzo małe! Och, 

Ŝ

e te

Ŝ

 to jego 'najlepsze' jest tak bardzo małe!"

Wielki przesyt człowiekiem - on to mnie dławił i w przełyk wpełzał: oraz i to, o czym 
wró

Ŝ

biarz wró

Ŝ

y: "wszystko jest oboj

ę

tne, nie opłaca si

ę

 nic, wiedza dławi".

Wielki zmrok wlókł si

ę

 przede mn

ą

, długi, 

ś

miertelnie znu

Ŝ

ony i 

ś

mierci

ą

 pijany smutek, 

co ziewaj

ą

cymi ustami przemawiał.

"Wiecznie powraca on, ów człowiek, którym

ś

 ty si

ę

 znu

Ŝ

ył, człowiek mały", - tak ziewał 

mój smutek i powłóczył nog

ą

, a zasn

ąć

 nie mógł.

W piekło przeistoczyła mi si

ę

 ziemia ludzka, zapadła si

ę

 pier

ś

 jej, wszystko, co 

Ŝ

yło, stało 

mi si

ę

 próchnic

ą

 ludzk

ą

, i ko

ś

ci

ą

 trupi

ą

, i zmurszał

ą

 przeszło

ś

ci

ą

.

Siadywało me wzdychanie na wszystkich grobowcach człowieczych, a wstawa

ć

 nie 

mogło; pytania i westchnienia me rechotały, dusiły i trawiły mnie, skar

Ŝą

c si

ę

 dniem i 

noc

ą

: - "Och, człowiek wiecznie powraca! Człowiek mały powraca wiecznie!" -

Nago ujrzałem raz obu, najwi

ę

kszego i najmniejszego człowieka: nazbyt podobni byli do 

siebie, - nazbyt ludzki nawet i ten najwi

ę

kszy!

Strona 35 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Nazbyt mały najwi

ę

kszy! - to mi obmierzłym uczyniło człowieka! A wieczny powrót nawet 

i tego, co najmniejsze! - obmierzło mi to istnienie wszelkie!

Och, wstr

ę

t! wstr

ę

t! wstr

ę

t! - - Tako rzekł Zaratustra, westchn

ą

ł i przeraził si

ę

, gdy

Ŝ

 

przypomniał sobie chorob

ę

 sw

ą

. Lecz zwierz

ę

ta jego przerwały mu tu dalsz

ą

 mow

ę

.

"Nie mów ju

Ŝ

, ty do zdrowia powracaj

ą

cy! - odparły mu zwierz

ę

ta, raczej wyjd

ź

 z jaskini, 

gdzie 

ś

wiat na ci

ę

, jako ogród, czeka.

Mi

ę

dzy ró

Ŝ

e i pszczoły wyjd

ź

 i mi

ę

dzy roje id

ź

 goł

ę

bie! Osobliwie do paków id

ź

 

ś

piewaj

ą

cych: aby

ś

 si

ę

 

ś

piewu od nich nauczył!

Ś

piewa

ć

 bowiem pragnie zdrowiej

ą

cy; zdrowy niech przemawia. A gdy i zdrowy pie

ś

ni 

zapragnie, innych zechce on pie

ś

ni, ni

ź

li do zdrowia powracaj

ą

cy"

- "O, wy sowizdrzały i dudy niemilkn

ą

ce, zamilczcie

Ŝ

 wreszcie! - odparł Zaratustra i 

ś

miał 

si

ę

 ze swych zwierz

ą

t. Jak

Ŝ

e wy dobrze wiecie, jak

ą

 to pociech

ę

 wymy

ś

liłem sobie w 

ci

ą

gu tych dni siedmiu!

I

Ŝ

 znowu 

ś

piewa

ć

 oto musz

ę

, - t

ę

 pociech

ę

 wynalazłem sobie i to uzdrowienie: chcecie

Ŝ

 i 

na to wnet piosnk

ę

 uło

Ŝ

y

ć

 lutniow

ą

?"

- "Nie mów ju

Ŝ

, odparły zwierz

ę

ta ponownie; zdziałaj raczej, ozdrowiały, now

ą

 wprzódy 

lutni

ę

 dla swych pie

ś

ni nowych!

Gdy

Ŝ

 zwa

Ŝ

 to, Zaratustro! Nowym pie

ś

niom nowej potrzeba lutni.

Ś

piewaj i pło

ń

, o Zaratustro, ulecz nowymi pie

ś

ni dusz

ę

 sw

ą

: aby

ś

 swe wielkie ud

ź

wign

ą

ł 

przeznaczenie, które jeszcze 

Ŝ

adnego człowieka przeznaczeniem nie było!

Gdy

Ŝ

 zwierz

ę

ta twe wiedz

ą

 wszak, o Zaratustro, kim jeste

ś

 i sta

ć

 si

ę

 musiałe

ś

: patrz, ty

ś

 

jest nauczycielem wiecznego powrotu -, oto twe przeznaczenie!

Ŝ

e

ś

 pierwszym, co t

ę

 nauk

ę

 wie

ś

ci

ć

 musi, - jak

Ŝ

eby przeznaczenie to nie miało by

ć

 

snadnie twym najwi

ę

kszym niebezpiecze

ń

stwem i schorzeniem twym!

Patrz, my wiemy, czego ty uczysz: 

Ŝ

e rzeczy wszelkie powracaj

ą

, a my wraz z nimi, i 

Ŝ

wieczne razy ju

Ŝ

e

ś

my tu były, a rzeczy wszelkie wraz z nami.

Uczysz, 

Ŝ

e jest wielki rok stawania si

ę

, olbrzymi, potworny rok, co jako zegar piaskowy, 

wci

ąŜ

 na nowo powrotnie nastawia

ć

 si

ę

 musi, aby na nowo si

ę

 osypywał i do ko

ń

ca 

dobiegał: -

- tako, i

Ŝ

 wszystkie te roki s

ą

 sobie równe w wielkim i małym zarazem, - tako, i

Ŝ

 my sami 

w ka

Ŝ

dym wielkim roku jeste

ś

my jednacy w wielkim i małym zarazem.

A gdyby

ś

 ty teraz zemrze

ć

 chciał, o Zaratustro, wiemy i to, jakby

ś

 w tej chwili do si

ę

 

przemawiał: - wszak

Ŝ

e zwierz

ę

ta twe błagaj

ą

 ci

ę

 - aby

ś

 jeszcze nie umierał!

Przemawiałby

ś

 bez dr

Ŝ

enia, raczej z przydechem błogo

ś

ci: gdy

Ŝ

 wielkie brzemi

ę

 i 

zdławienie zdj

ę

te byłyby wreszcie z ciebie, ty najcierpliwszy! -

"Oto umieram i zanikam, mówiłby

ś

 wówczas, jedno mgnienie, a stan

ę

 si

ę

 nico

ś

ci

ą

Dusze s

ą

 równie 

ś

miertelne, jak i ciała.

Strona 36 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Lecz powróci ten w

ę

zeł przyczyn, w który i ja wpl

ą

tany jestem, - stworzy on mnie 

ponownie! Ja sam nale

Ŝę

 do przyczyn wiecznego powrotu.

Powtórz

ę

 si

ę

 na powrót wraz z tym sło

ń

cem, t

ą

 ziemi

ą

, tym orłem i w

ęŜ

em tym - nie do 

nowego, ani lepszego 

Ŝ

ycia, ani te

Ŝ

 do podobnego:

- powraca

ć

 b

ę

d

ę

 wiecznie do zawsze jednakowego i zawsze tego samego 

Ŝ

ycia, 

zarówno w rzeczach wielkich jak i małych, tak, abym znowu

Ŝ

 o rzeczy wszelkich 

wiecznym powrocie nauczał, -

- abym znowu

Ŝ

 me słowo głosił o wielkim dla 

ś

wiata i ludzi południu, abym znowu

Ŝ

 

ludziom nadczłowieka zwiastował.

Rzekłem me słowo i łami

ę

 si

ę

 na słowie mym: tako chce dola wieczna -, jako zwiastun 

gin

ę

!

Nastała godzina, w której schodz

ą

cy samego siebie błogosławi. Tak - ko

ń

czy si

ę

 zej

ś

cie 

Zaratustry". - -

Skoro zwierz

ę

ta te słowa rzekły, zamilkły i oczekiwały, aby Zaratustra do nich przemówił: 

Zaratustra wszak

Ŝ

e nie słyszał, 

Ŝ

e one milcz

ą

. Le

Ŝ

ał oto z zamkni

ę

tymi oczyma, na 

pozór 

ś

pi

ą

cy, aczkolwiek od za

ś

ni

ę

cia daleki: gdy

Ŝ

 z dusz

ą

 własn

ą

 rozmow

ę

 wówczas 

wiódł. W

ąŜ

 i orzeł, widz

ą

c go tako milcz

ą

cym, uszanowały wielk

ą

 wokół niego cisz

ę

 i 

oddaliły si

ę

 ogl

ę

dnie.

CZ

ĘŚĆ

 CZWARTA I OSTATNIA

Pie

śń

 pijana

 

Tymczasem jeden go

ść

 po drugim wymykali si

ę

 z jaskini w chłodn

ą

 i zadumy pełn

ą

 noc; 

Zaratustra za

ś

 wiódł pod rami

ę

 najszpetniejszego człowieka, aby mu pokaza

ć

 swe 

królestwo nocy, wielki kr

ą

gły ksi

ęŜ

yc i srebrne wodospady wokół jaskini. I oto, skupieni 

wokoło siebie, zamilkli nagle wszyscy ci ludzie, wiekiem ju

Ŝ

 starzy, wszak

Ŝ

e o ukojonych, 

krzepkich sercach i z tym zdumieniem w duchu, 

Ŝ

e tak oto dobrze czuj

ą

 si

ę

 na 

ś

wiecie; 

przejmuj

ą

cy czar nocy wnikał w ich serca coraz to gł

ę

biej i gł

ę

biej. Zaratustra za

ś

 rzekł 

do siebie w duchu: "o jak

Ŝ

e mi si

ę

 oni podobaj

ą

 teraz, ci ludzie wy

Ŝ

si!" - nie wypowiedział 

wszak

Ŝ

e tego w poszanowaniu ich szcz

ęś

cia oraz ich milczenia. -

Wówczas stało si

ę

 to, co w tym zdumiewaj

ą

cym dniu było najbardziej zdumienia godne: 

szpetny człowiek pocz

ą

ł raz jeszcze, po raz ostatni rz

ę

zi

ć

 i parska

ć

, i gdy dosapał si

ę

 

wreszcie do słów, nagle kr

ą

głe i czyste pytanie wyskoczyło z jego ust, dobre, gł

ę

bokie i 

jasne pytanie, które wszystkim, co je słyszeli, poruszyło nagle serca.

"Przyjaciele moi, wy wszyscy społem, rzekł najszpetniejszy człowiek, co s

ą

dzicie o tym? 

Gwoli temu dniu - po raz pierwszy w 

Ŝ

yciu jestem zadowolony, 

Ŝ

em całe 

Ŝ

ycie prze

Ŝ

ył.

I cho

ć

 tyle ju

Ŝ

 wyznałem, nie do

ść

 mi jeszcze tego. Warto 

Ŝ

y

ć

 na 

ś

wiecie: jeden dzie

ń

jedna uczta z Zaratustr

ą

 nauczyły mnie kocha

ć

 ziemi

ę

.

"Było

Ŝ

 wi

ę

c to - 

Ŝ

yciem?" powiem kiedy

ś

 

ś

mierci. - "Hej

Ŝ

e wi

ę

c! Jeszcze raz!"

Przyjaciele moi, có

Ŝ

 wy o tym mniemacie? Nie chcecie

Ŝ

 wraz ze mn

ą

 mówi

ć

 do 

ś

mierci: 

Było

Ŝ

 wi

ę

to - 

Ŝ

yciem? Gwoli Zaratustrze, - hej

Ŝ

e! Jeszcze raz!" - -

Strona 37 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Tak mówił najszpetniejszy człowiek; a było to na chwil

ę

 przed północ

ą

. I jak s

ą

dzicie, co 

si

ę

 wówczas przytrafiło? Skoro tylko ludzie wy

Ŝ

si usłyszeli to pytanie, u

ś

wiadomili sobie 

nagle sw

ą

 przemian

ę

 i uzdrowienie, oraz kto był sprawc

ą

 tych przeistocze

ń

: garn

ę

li si

ę

 

do Zaratustry z podzi

ę

k

ą

, uwielbieniem i pieszczot

ą

, całowali go po dłoniach; ka

Ŝ

dy 

zachował si

ę

 wedle swego przyrodzenia: jedni 

ś

mieli si

ę

, inni płakali. Stary wró

Ŝ

biarz 

ta

ń

czył z rado

ś

ci; i aczkolwiek był on wówczas pełen słodkiego wina, jak mniemaj

ą

 

niektórzy opowiadacze, wypełniała go bez w

ą

tpienia jeszcze bardziej słodycz 

Ŝ

ycia, oraz 

wyrzeczenie si

ę

 wszelkiego znu

Ŝ

enia. S

ą

 i tacy, co opowiadaj

ą

, jakoby i osioł wówczas 

ta

ń

czył: nie darmo najszpetniejszy człowiek napoił go był winem. B

ą

d

ź

 co b

ą

d

ź

, je

ś

li 

owego wieczoru osioł nawet nie ta

ń

czył, działy si

ę

 wówczas wi

ę

ksze i dziwniejsze cuda 

nad taniec o

ś

li. Krótko i w

ę

złowato, jak to głosi przysłowie Zaratustry: "i có

Ŝ

 po tym!" 

Zaratustra jednak, podczas tych wydarze

ń

 z najszpetniejszym człowiekiem, stał jak 

pijany: wejrzenie jego przygasło, j

ę

zyk bełkotał i słaniały si

ę

 nogi. I któ

Ŝ

by wówczas 

odgadn

ą

ł, jakie my

ś

li przenikały przez jego dusz

ę

? Najwidoczniej jednak duch jego 

cofn

ą

ł si

ę

, potem przed si

ę

 wybiegł i w dalekich przebywał dalach, jakoby "na wysokiej 

przeł

ę

czy, jak stoi napisane, mi

ę

dzy dwoma morzami,

- mi

ę

dzy przeszło

ś

ci

ą

 i przyszło

ś

ci

ą

, jako ci

ęŜ

ka snuj

ą

c si

ę

 chmura". Powoli jednak, 

podtrzymywany ramionami ludzi wy

Ŝ

szych, powracał do siebie i bronił si

ę

 r

ę

koma od 

natarczywo

ś

ci uwielbiaj

ą

cych, a zaniepokojonych; nie mówił wszak

Ŝ

e nic. Nagle zwrócił 

szybko głow

ę

, jak gdyby co

ś

 usłyszał, po czym palec na ustach poło

Ŝ

ył i rzekł: 

"Chod

ź

cie!"

I uczyniło si

ę

 wokół cicho i tajemniczo; z gł

ę

bi dochodził powolny głos dzwonu. 

Zaratustra przysłuchiwał si

ę

 temu wraz z lud

ź

mi wy

Ŝ

szymi; wreszcie po raz drugi poło

Ŝ

ył 

palec na ustach i rzekł powtórnie: "Chod

ź

cie! Chod

ź

cie! Północ zbli

Ŝ

a si

ę

!" - a głos jego 

zmienił si

ę

 przy tym. Lecz wci

ąŜ

 jeszcze z miejsca si

ę

 nie poruszał: wówczas jeszcze 

ciszej i tajemniej uczyniło si

ę

 wokół; nadsłuchiwali wszyscy, nawet osioł, i honorowe 

zwierz

ę

ta Zaratustry, orzeł i w

ąŜ

, nadsłuchiwała zarówno i jaskinia Zaratustry, i wielki 

chłodny ksi

ęŜ

yc, sama noc, zda si

ę

, słuchała, Zaratustra poło

Ŝ

ył po raz trzeci palec na 

usta i rzekł:

Chod

ź

cie! Chod

ź

cie! Chod

ź

cie! 

Ś

ród nocy tej pobł

ą

d

ź

my! Nastała ju

Ŝ

 godzina: chod

ź

my 

tedy w noc! 

O, ludzie wy

Ŝ

si, północ si

ę

 zbli

Ŝ

a; chc

ę

 wam co

ś

 na ucho rzec, jak ten stary dzwon, co mi 

nieraz w ucho szepcze, -

- tak tajemnie, tak okrutnie, tak serdecznie, jak przemawia ten północny dzwon, co 
prze

Ŝ

ył wi

ę

cej, ni

Ŝ

 prze

Ŝ

ywa człek:

- który mierzył ju

Ŝ

 waszych ojców bolesne serc uderzenia - och, och! jak

Ŝ

e wzdycha ona, 

jak we 

ś

nie 

ś

mieje si

ę

! ta stara, gł

ę

boka, gł

ę

boka północ!

Cicho! Cicho! Tu niejedno słyszy si

ę

, co za dnia głosi

ć

 si

ę

 nie mo

Ŝ

e; teraz oto w 

powietrznym chłodzie, gdzie wszystek gwar stał si

ę

 cisz

ą

 waszych serc, -

- teraz ono głosi si

ę

, teraz słysze

ć

 da si

ę

 ono; w nocne nadczujne dusze oto wnika ju

Ŝ

och! och! jak

Ŝ

e wzdycha ona! jak we 

ś

nie 

ś

mieje si

ę

!

Strona 38 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

- czy słyszysz ty, jak tajemnie, jak okrutnie do ciebie mówi ta stara, gł

ę

boka, gł

ę

boka 

północ?

Człowiecze, słysz! 

Biada mi! Gdzie prysn

ą

ł czas? Nie zapadłem

Ŝ

 w studzien gł

ę

bie? Ju

Ŝ

 

ś

wiat 

ś

pi -

Och! och! Skowyczy pies, ksi

ęŜ

yc 

ś

wieci. Skona

ć

, skona

ć

 raczej zechc

ę

, ni

ź

li mówi

ć

 

wam, co północne moje serce my

ś

li oto wraz.

Oto zmarłem! Min

ę

ło ju

Ŝ

! Paj

ą

ku, czemu snujesz si

ę

 wokół mnie? Chcesz

Ŝ

e krwi? Och! 

och! Pada rosa, zbli

Ŝ

a si

ę

 godzina -

- godzina, w której dreszcz i mróz przejmuje mnie, pyta ona, rozpytuje: "komu serca na to 
sta

ć

?"

- komu ziemi panem by

ć

? Kto zechce rzec: "tak wam biec, wielkie, oraz małe, wy 

strumienie!

- godzina zbli

Ŝ

a si

ę

: o człeku ty, człowieku wy

Ŝ

szy, bacz! mowa to dla czujnych uszu, dla 

twoich ona uszu - co brzmi z północnej głuszy wzwy

Ŝ

 

"Co

ś

 ponosi mnie, pl

ą

sa dusza moja. Dzieło dnia! Dzieło dnia! Komu panem ziemi by

ć

?

Ksi

ęŜ

yc mrozi, milczy wiatr. Och, och! Wzlecieli

ś

cie do

ść

 wysoko? Wy pl

ą

sacie: jednak 

noga skrzydłem jeszcze nie jest.

Dobrzy wy tancerze, mija ju

Ŝ

 ochota, wino poszło w m

ę

ty, ka

Ŝ

da czara ju

Ŝ

 skruszała, ju

Ŝ

 

bełkocze grób.

Wzlecieli

ś

cie nie do

ść

 górnie: ju

Ŝ

 bełkocz

ą

 groby: "zmarłych te

Ŝ

 wyzwólcie! Czemu taka 

długa noc? Nie upaja

Ŝ

 ksi

ęŜ

yc nas?"

O ludzie wy

Ŝ

si, groby te

Ŝ

 wyzwólcie, zbud

ź

cie te

Ŝ

 i trupy! Och, czemu robak toczy 

jeszcze? Zbli

Ŝ

a si

ę

 godzina, -

- mruczy ci

ą

gle dzwon, skrzypi jeszcze serce, jeszcze toczy drzewny czerw, czerw 

serdeczny. Och! Och! 

Ś

wiat gł

ę

bi

ą

 jest! 

Słodka lutni! Lutni słodka! Kocham ja twój ton, twój upojny ton kumaka! - z jak dalekich 
dziejów, z jak dalekich stron dzi

ś

 nawiedza mnie twój ton, hen, z oddali, gdzie kochania 

cichy staw!

Stary dzwonie, słodka lutni! Ka

Ŝ

dy ból w serce bił, ojca ból, ojców i praojców bóle; tak 

dojrzała mowa twa, -

- dojrzał

ą

 stała si

ę

 jak jesie

ń

, jako popołudnie, jak me serce pustelnicze - oto głosisz si

ę

dojrzałym stał si

ę

 

ś

wiat i brunatnym grono,

Strona 39 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

- oto umrze

ć

 chce, z szcz

ęś

cia umrze

ć

 pragnie. O, ludzie wy

Ŝ

si wy, nie czujecie

Ŝ

 nic? 

Potajemnie wo

ń

 tu bije,

- wo

ń

 i zapach to wieczno

ś

ci ró

Ŝ

a upojna, złota i brunatna winna wo

ń

, co z starego 

szcz

ęś

cia bije,

- z upojnej, północnej szcz

ęś

liwo

ś

ci zgonu, która 

ś

piewa: 

ś

wiat gł

ę

bin zwał, gł

ę

bszych, 

ni

Ŝ

, jawo, my

ś

lisz, 

ś

nisz! 

Pu

ść

 mnie! Pu

ść

! Jam dla ciebie za czysty. Nie tykaj mnie! Czy

Ŝ

 nie doskonały stał si

ę

 

owo 

ś

wiat?

Za czysta skóra ma dla dłoni twych dotkni

ę

cia. Pu

ść

 mnie, głupi i prostacki, pu

ść

 mnie, 

gnu

ś

ny dniu! Zali północ nie ja

ś

niejsza?

Najczystszymi panami ziemi by

ć

, najbardziej niepoznanym, najsilniejszym duszom 

północnym: gł

ę

bsze one i ja

ś

niejsze ni

ź

li ka

Ŝ

dy dzie

ń

.

O dniu, po omacku szukasz mnie? Wi

ę

c szcz

ęś

cia mego szukasz? Wi

ę

c jestem dla ci

ę

 

bogaty, samotny, skarbów kopalni

ą

, komor

ą

 złot

ą

?

ś

wiecie, chcesz

Ŝ

e mnie? Jestem

Ŝ

 dla ciebie 

ś

wiecki? Jestem

Ŝ

 dla ciebie duchowny? 

Jestem

Ŝ

 dla ci

ę

 boski? Wszak

Ŝ

e, dniu i 

ś

wiecie, zbyt oci

ęŜ

ałe wy jeste

ś

cie,

- miejcie dłonie tu m

ą

drzejsze, chwy

ć

cie gł

ę

bsze szcz

ęś

cie i gł

ę

bsz

ą

 niedol

ę

, chwy

ć

cie 

boga tu jakiego, po mnie nie si

ę

gajcie:

- moje szcz

ęś

cie i nieszcz

ęś

cie gł

ę

bokie s

ą

, o, dniu dziwny, wszak

Ŝ

e bogiem ja nie 

jestem, ni jaskini

ą

 bo

Ŝą

ę

bin si

ę

ga 

ś

wiata ból

ę

bszy Boga ból, ty przedziwny 

ś

wiecie! Po bo

Ŝ

y si

ę

gnij ból, po mnie ty nie si

ę

gaj! 

Czym

Ŝ

e ja! Upojna, słodka lutnia,

- północnej lutni brz

ę

k, kumakowy dzwon; nikt jej nie rozumie, wszak

Ŝ

e mówi

ć

 musi, - 

przed głuchymi, o ludzie wy

Ŝ

si! Gdy

Ŝ

 wy nie rozumiecie mnie!

Pierzchło! Min

ę

ło! O młodo

ś

ci! O południe! O południe me! Oto nastał wieczór i noc, i 

północ - wyje pies, wicher:

- nie jest

Ŝ

e wicher psem? Oto skomli, i skowyczy, oto wyje wci

ąŜ

. Och! och! jak

Ŝ

e ona 

wzdycha, jak si

ę

 

ś

mieje, jako rz

ę

zi i jak dyszy, ta północna pora!

Jak trze

ź

wo przemawia ta pijana wieszczka! przepiła

Ŝ

 upojenie swe? wi

ę

c nadczujn

ą

 ju

Ŝ

 

si

ę

 stała? i prze

Ŝ

uwa znów?

- swój ból prze

Ŝ

uwa we 

ś

nie, gł

ę

boka stara północ, a bardziej jeszcze rozkosz sw

ą

Albowiem rozkosz ju

Ŝ

, gdzie gł

ę

boki ból: nad ból rozkosz gł

ę

biej drga

Winny krzewie! Czemu sławisz mnie? Wszak nadci

ą

łem ci

ę

! Okrutnik ja, oto krwawisz mi 

- có

Ŝ

 znaczy to sławienie pijanego okrucie

ń

stwa?

Strona 40 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"Co si

ę

 stało doskonałe, wszystko dojrzałe - skona

ć

 chce!" tak oto przemawiasz. 

Błogosławiony, błogosławiony niechaj b

ę

dzie winobra

ń

czy nó

Ŝ

! Lecz wszystko 

niedojrzałe 

Ŝ

ycia chce: o biada!

"Zgi

ń

! - mówi ból - bólu, precz!" Lecz wszystko, co cierpi, 

Ŝ

y

ć

 chce, aby si

ę

 stało dojrzałe, 

radosne i t

ę

skne,

- t

ę

skni

ą

ce za wszystkie, co dalsze, wy

Ŝ

sze i ja

ś

niejsze. "Dziedziców chc

ę

 - woła 

wszystko, co cierpi, - dzieci pragn

ę

, nie chc

ę

 siebie", -

rozkosz wszak

Ŝ

e chce nie dziedziców, nie dzieci, - rozkosz chce siebie samej, chce 

wieczno

ś

ci, chce powrotu, chce "wszystkiego, co zawsze jednakie".

Mówi ból: "Łam si

ę

, serce, krwaw! W

ę

druj nogo, skrzydło pły

ń

! Bólu, w gór

ę

! bólu, 

wzwy

Ŝ

!" Hej

Ŝ

e! Hej! O, stare serce me: "Zgi

ń

!" - mówi ból

10 

Jak mniemacie, ludzie wy

Ŝ

si? Jestem

Ŝ

 wieszczem? Marzycielem? Upoje

ń

cem? Snów 

tłumaczem? Czy te

Ŝ

 dzwonem o północy?

Kropl

ą

 rosy? Czy wieczno

ś

ci tchnieniem, woni

ą

? Nie czujecie

Ŝ

, nie? 

Ś

wiat mój 

doskonały oto staje si

ę

, i północ jest południem, -

i ból jest rozkosz

ą

, i kl

ą

twa błogosławie

ń

stwem, i noc jest sło

ń

cem, - odejd

ź

cie mi, albo 

naucz

ę

 jeszcze was: i m

ę

drzec jest trefnisiem.

Rzekli

ś

cie kiedykolwiek "tak" rozkoszy swej? O, przyjaciele moi, rzekli

ś

cie zarazem "tak" 

wszelkiemu bólowi. Wszelkie rzeczy sp

ę

tane s

ą

 ze sob

ą

, spl

ą

tane i zakochane w sobie, -

- skoro

ś

cie chcieli kiedykolwiek "raz" po raz wtóry, skoro

ś

cie mawiali: "podobasz mi si

ę

 

szcz

ęś

cie, mgnienie, chwilo!" tym zapragn

ę

li

ś

cie te

Ŝ

 wszystkiego z powrotem!

- wszystkiego od nowa, wszystkiego wiecznie, wszystkiego w sp

ę

taniu, splocie i 

umiłowaniu wzajemnym, o, tym umiłowali

ś

cie te

Ŝ

 i 

ś

wiat, -

- wieczni wy, miłujecie go wiecznie i po wszystkie czasy: i do bólu nawet mówicie: zgi

ń

lecz powró

ć

Gdy

Ŝ

 rozkosz za wiecznym 

Ŝ

yciem łka

11 

Gdy

Ŝ

 rozkosz wszelka chce wieczno

ś

ci rzeczy wszelkich, chce miodu, chce dro

Ŝ

d

Ŝ

y, 

chce upojnej północy, chce grobów, chce ukojenia łez nagrobnych, zorzy chce 
pozłocistej -

- bo czegó

Ŝ

 rozkosz nie pragnie! bardziej ona spragniona, bardziej serdeczna i głodna, a 

okrutniejsza, bardziej od wszelkiego bólu tajemna, pragnie siebie, wgryza si

ę

 w siebie

wola koliska boryka si

ę

 w niej, 

- chce miło

ś

ci, chce nienawi

ś

ci, jest przebogata, obdarowuje, odrzuca precz, 

Ŝ

ebrze, by 

kto

ś

 brał, dzi

ę

kuje bior

ą

cym, pragnie, aby j

ą

 nienawidzono, -

- tak bogata jest rozkosz, 

Ŝ

e bólu łaknie, łaknie piekła, nienawi

ś

ci, ha

ń

by, sromoty, 

kalectwa, łaknie 

ś

wiata, - gdy

Ŝ

 

ś

wiat ten, och, wszak znacie 

ś

wiat!

Strona 41 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

O ludzie wy

Ŝ

si, za wami t

ę

skni ona, rozkosz ta niepohamowana i błoga, - za waszym 

bólem, wy nieudani! Za nieudanym t

ę

skni wszelka rozkosz wieczna.

Gdy

Ŝ

 wieczna rozkosz siebie pragnie, przeto chce te

Ŝ

 i bólu serdecznego! O szcz

ęś

cie, o 

bólu! O serce, łam si

ę

! Ludzie wy

Ŝ

si, nauczcie

Ŝ

 mi si

ę

 tego: rozkosz wieczno

ś

ci chce,

- rozkosz chce wszelkich rzeczy wieczno

ś

ci, - wieczno

ś

ci chce bez dna, bez dna

12 

Nauczyli

ś

cie si

ę

 ju

Ŝ

 pie

ś

ni mojej? Odgadli

ś

cie ju

Ŝ

, dok

ą

d zmierza? Hej

Ŝ

e! Hej! Ludzie wy 

wy

Ŝ

si, 

ś

piewajcie

Ŝ

 mi pie

śń

 m

ą

 okr

ęŜ

n

ą

!

Ś

piewajcie

Ŝ

 mi t

ę

 pie

śń

, której imi

ę

 "Jeszcze raz", a tre

ść

 "po wieki wieczne!" - 

ś

piewajcie, o ludzie wy

Ŝ

si, pie

śń

 okr

ęŜ

n

ą

 Zaratustry!

Człowiecze! Słysz! 
Co brzmi z północnej głuszy wzwy

Ŝ

"Jam spał, jam spał -, 
"Z gł

ę

bokich snu si

ę

 budz

ę

 cisz: - 

"

Ś

wiat - gł

ę

bin zwał, 

"Gł

ę

bszych ni

Ŝ

, jawo, my

ś

lisz, 

ś

nisz. 

"Ból - gł

ę

bi król -, 

"Lecz - nad ból - rozkosz gł

ę

biej łka: 

"Zgi

ń

! - mówi ból - 

"Rozkosz za wiecznym 

Ŝ

yciem łka -, 

"- wieczno

ś

ci chce bez dna, bez dna!" 

Znak

 

Rankiem po owej nocy skoczył Zaratustra z ło

Ŝ

a, opasał l

ę

d

ź

wie i wyst

ą

pił ze swej 

jaskini, płomienny i pot

ęŜ

ny, jako sło

ń

ce poranne, gdy zza ciemnych wschodzi gór.

"Jasno

ś

ci ty olbrzymia, rzekł, jako niegdy

ś

 ju

Ŝ

 przemawiał, ty szcz

ęś

cia oko gł

ę

bokie, 

czym

Ŝ

e by było twe szcz

ęś

cie, gdyby

ś

 nie miała tych, którym 

ś

wiecisz!

A je

ś

li w swych komorach pozostaj

ą

 oni jeszcze, podczas gdy ty ju

Ŝ

 czuwasz, ju

Ŝ

 

wschodzisz, ju

Ŝ

 darowujesz i rozdajesz: jak

Ŝ

eby dumny twój wstyd złorzeczy

ć

 temu miał!

Oto 

ś

pi

ą

 jeszcze ci ludzie wy

Ŝ

si, podczas gdy ja ju

Ŝ

 czuwam; nie s

ą

 to moi prawi 

towarzysze! Nie na nich czekam ja na górach swych.

Do dzieła swego garn

ę

 si

ę

, i do dnia swego: lecz nie rozumiej

ą

 oni, które s

ą

 znaki mego 

poranku, krok mój nie jest dla nich pobudk

ą

.

Ś

pi

ą

 jeszcze w jaskini mej, ich sny spijaj

ą

 jeszcze pijan

ą

 pie

śń

 moj

ą

. Ucha, które by ku 

mnie nasłuchiwało, - ucha posłusznego brak w

ś

ród ich członków".

- Mówił to Zaratustra do swego serca, gdy sło

ń

ce wschodziło: wówczas spojrzał ku 

górze, gdy

Ŝ

 usłyszał ostry krzyk swego orła. "Hej

Ŝ

e! zawołał, po mojej to ch

ę

ci i tak mi 

przynale

Ŝ

y. Me zwierz

ę

ta czuwaj

ą

, poniewa

Ŝ

 ja ju

Ŝ

 czuwam.

Orzeł mój czuwa ju

Ŝ

 i wraz ze mn

ą

 sło

ń

cu cze

ść

 oddaje. Szponami orła si

ę

ga on po 

nowe 

ś

wiatło. Jeste

ś

cie moje prawdziwe zwierz

ę

ta; kocham was.

Lecz brak mi jeszcze mych prawdziwych ludzi!" -

Strona 42 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Tako rzecze Zaratustra; wówczas przytrafiło si

ę

 nagle, 

Ŝ

e chmara ptactwa zaroiła si

ę

 

wokół niego i zaszumiała mu w uszach, - a łopot skrzydeł i natłok wokół jego głowy był 
tak wielki, 

Ŝ

e Zaratustra przymkn

ą

ł oczy. I zaprawd

ę

, jako chmura spadło to na

ń

 

niespodziewanie, jako chmura strzał, co nowego obsypuje wroga. Wszelako była to 
chmura miło

ś

ci, rozpostarta nad nowym druhem.

"Có

Ŝ

 to dzieje si

ę

 ze mn

ą

?" rzekł Zaratustra do zdumionego serca i osun

ą

ł si

ę

 powoli na 

wielki kamie

ń

 u wyj

ś

cia z jaskini. Wszak

Ŝ

e gdy r

ę

koma ponad sob

ą

, wokół siebie i pod 

sob

ą

 chwytał, od tkliwych broni

ą

c si

ę

 ptaków, wówczas przytrafiło si

ę

 niespodzianie co

ś

 

jeszcze dziwniejszego: zanurzył dło

ń

 niepostrze

Ŝ

enie w ciepł

ą

 g

ą

szcz włochatych 

kudłów; równocze

ś

nie rozległ si

ę

 ryk wokół niego, - łagodny, przeci

ą

gły ryk lwa

"Znak si

ę

 jawi", rzekł Zaratustra, i przeistoczyło si

ę

 serce jego. I w rzeczy samej, skoro 

tylko roz

ś

wietliło si

ę

 nieco wokół, ujrzał u swych nóg 

Ŝ

ółte pot

ęŜ

ne stworzenie, 

przywieraj

ą

ce mu łbem do kolan z miłosnym uporem psa, który starego odnajduje pana. 

Goł

ę

bie 

ś

wiadczyły mu z równ

ą

 

Ŝ

arliwo

ś

ci

ą

 miło

ść

 sw

ą

; i za ka

Ŝ

dym razem gdy goł

ą

chrapy lwa musn

ą

ł, lew grzyw

ą

 potrz

ą

sał, dziwił si

ę

 i u

ś

miechał.

Na to wszystko rzekł Zaratustra jedno tylko słowo: "dzieci moje w pobli

Ŝ

u s

ą

, dzieci moje

-, i zamilkł zupełnie. Topniało wszak

Ŝ

e serce jego, a z oczu pocz

ę

ły si

ę

 s

ą

czy

ć

 łzy 

kropliste i pada

ć

 na dłonie. I nie baczył ju

Ŝ

 na nic wi

ę

cej. Siedział oto znieruchomiały, nie 

ogarniaj

ą

c si

ę

 od zwierz

ą

t. Wówczas goł

ę

bie spłyn

ę

ły do

ń

, obsiadły mu ramiona, pie

ś

ciły 

włos jego siwy, nie nu

Ŝą

c si

ę

 tkliwo

ś

ci

ą

 sw

ą

 i radowaniem. Lew pot

ęŜ

ny zlizywał wci

ąŜ

 

łzy, padaj

ą

ce na dło

ń

 Zaratustry, porykiwał i mruczał przy tym nie

ś

miało. Tak oto 

zachowywały si

ę

 te zwierz

ę

ta. -

Działo si

ę

 to czas długi, lub czas krótki: gdy

Ŝ

 mówi

ą

c po prawdzie, dla takowych rzeczy 

nie ma czasu na ziemi -. Tymczasem jednak ludzie wy

Ŝ

si w jaskini Zaratustry obudzili si

ę

 

wreszcie i ustawiwszy si

ę

 do pochodu, szli naprzeciw Zaratustry, aby mu pokłon odda

ć

 

poranny: jako 

Ŝ

e ockn

ą

wszy si

ę

 nie znale

ź

li go ju

Ŝ

 byli w jaskini. Gdy jednak do wrót 

jaskini doszli i gdy szelest kroków ich uprzedził, naje

Ŝ

ył si

ę

 lew gwałtownie, odwrócił si

ę

 

nagle do Zaratustry i z dzikim rykiem skoczył ku jaskini. Wy

Ŝ

si za

ś

 ludzie usłyszawszy 

ten ryk, krzykn

ę

li chórem jakby jednymi ustami, pierzchli z powrotem i w mgnieniu oka 

znikli wszyscy.

Zaratustra wszak

Ŝ

e oszołomiony i obcy temu wszystkiemu, powstał z kamienia, obejrzał 

si

ę

 wokół, zdumiewał si

ę

, pytał si

ę

 serca swego, rozwa

Ŝ

ał i czuł si

ę

 samotny. "Có

Ŝ

em ja 

to słyszał w tej chwili? - pytał wreszcie powoli, có

Ŝ

 to przytrafiło mi si

ę

 w tej oto chwili?"

Ju

Ŝ

 nawróciło ku niemu wspomnienie, jednym spojrzeniem poj

ą

ł wszystko, co si

ę

 mi

ę

dzy 

wczoraj i dzi

ś

 przytrafiło. "Oto kamie

ń

, mówił gładz

ą

c sw

ą

 brod

ę

, na którym wczoraj z 

rana spoczywałem, tu oto przyst

ą

pił do mnie wró

Ŝ

biarz, tu te

Ŝ

 usłyszałem po raz 

pierwszy ów krzyk, który teraz wła

ś

nie obił mi si

ę

 znów o uszy, wielkie wołanie na 

ratunek.

O, ludzie wy

Ŝ

si, o waszej to niedoli wie

ś

cił mi wczoraj rankiem ów stary wró

Ŝ

biarz, -

- ku waszej niedoli zwie

ść

 mnie on chciał i ni

ą

 kusi

ć

: o, Zaratustro, rzekł do mnie, 

przychodz

ę

, abym ci

ę

 do twego ostatniego grzechu skusił.

Do mego ostatniego grzechu? - wykrzykn

ą

ł Zaratustra i 

ś

miał si

ę

 gniewnie z własnych 

słów: 

Ŝ

 to zachowane mi zostało, jako grzech mój ostatni?"

- I raz jeszcze pogr

ąŜ

ył si

ę

 Zaratustra w sobie, przysiadł ponownie na wielkim kamieniu i 

rozwa

Ŝ

ał. Nagle skoczył na nogi, -

Strona 43 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Współczucie! Współczucie z człowiekiem wy

Ŝ

szym! wykrzykn

ą

ł i oblicze jego 

przeistoczyło si

ę

 w spi

Ŝ

. Hej

Ŝ

e! Na to - min

ą

ł ju

Ŝ

 czas!

Moje czucie i współczucie - có

Ŝ

 mi na tym zale

Ŝ

y! Bacz

ęŜ

 ja szcz

ęś

ciaDzieła mego 

bacz

ę

!

Hej

Ŝ

e wi

ę

c! Przyszedł lew, dzieci me w pobli

Ŝ

u s

ą

, Zaratustra dojrzałym si

ę

 stał, godzina 

ma nadeszła: -

Mój to poranek, mój dzie

ń

 

ś

wita: bywaj mi, bywaj, wielkie ty moje południe!" - -

Tako rzekł Zaratustra i opu

ś

cił sw

ą

 jaskini

ę

, płomienny i pot

ęŜ

ny, jako sło

ń

ce poranne, 

gdy zza ciemnych wschodzi gór.

Strona 44 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20