background image

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

 
 
 
 
 

background image

 

 

 

 

Postacie: 

 
 
 
 
             
 
 
 
 
 
 
 
 

Meredith Swan w wieku 3-latek.     Bella Swan w wieku 20-lat.         Edward Culen w wieku 
Córka Belli. Córka chrzestna           Córka zmarłej Renee i Charliego.  22 Lat. Brat Emmetta. 
Rosalie Swan i Jaspera Hale…        Siostra Rosalie i matka Meredith… 
                                                                                        
 
                                                                          
 
 
 
 

 

 
 
 
 
 
 

Rosalie Swan w wieku 24-lat.  

Emmett Culen w wieku 23-lat. 

 

Siostra Belli i ciotka Meredith. 

Brat Edwarda Cullena. 

 
 
 
 
 

 

 

 
 
 
 
 
  Alice Hale w wieku 24-lat.          Jasper Hale w    
          śona Jaspera.                        Wieku 24-lat. 

Melani. Sis Jaspera. 

                                                           MąŜ Alice. 
 
 
 

background image

 

Prolog 

 

Rosalie Swan: 

 
My
ślicie, Ŝe dorosłość jest prosta… To się mylicie. Ja zawsze chce 
wróci
ć do dzieciństwa, ale nie tego, co przeŜyłam z moją kochaną 
siostr
ą Bellą. Teraz mamy „szczęśliwe” Ŝycie. Pf… chyba w snach. 
Nazywam si
ę Rosalie Swan, a moja przeszłość jest na razie dla 
wszystkich zagadk
ą. I niech tak zostanie…Chyba. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

1.„Praca a ogólnie to Ŝycie codzienne w Nowym 

Yorku…” 

 

Bella Swan: 
 

Obudził mnie budzik, mówiący pora wstawać i czas do szkoły… 
Kurwa… Nie spałam północy, poniewa
Ŝ moja córeczka Meredith 
miała kolk
ę. No tak… Hm.. Mam córkę, ale ona ma dopiero 2 
miesi
ące. Jest przesłodka, śliczna i w ogóle. Tylko ma mamę, a jej 
ojciec nie istnieje. Niestety mam tylko sko
ńczone 17-naście lat. No 
niestety trzeba ponie
ść karę za swoje czyny. Nie… Ja nie mówięŜ
Meredith jest dla mnie czym
ś, czego bym nie chciała, ale pojawiła się 
dla mnie za wcze
śnie… Moja sis mi pomaga, ale jest modelką i nie 
mo
Ŝe 24 h na dobę być czynna…Dobra koniec spania. Dziś waŜny 
dzie
ń, bo piątek no i wieczorem idę do klubu z Ross. Do córki jak 
zwykle Rosalie przytarga Jaspera, który i tak pisze teksty. To w ko
ńcu 
mo
Ŝe posiedzieć ze swoją chrześnicą… Zresztą zawsze mówimy z 
Alice, 
Ŝe ona jest jego natchnieniem. Za miesiąc zaczynają się wakacje 
a moje oceny nie s
ą najgorsze…A z tym klubem to Al. Wymyśliła, Ŝ
po
świstujemy to, Ŝe Rose miała wczoraj udaną sesję zdjęciową. Nasza 
przyjaciółka si
ę upiera, Ŝe w wakacje pójdę do niej na małą sesję z jej 
ciuchami do nowej kolekcji. W ko
ńcu jest projektantką i to 
znakomit
ą…Niestety Jasper upiera sięŜe pójdzie z nami a po prostu z 
mał
ą zostanie siostra Jaspera, która jest ode mnie o rok starsza i ma 
na imi
ę Melani…A właśnie Jazz dostał pracę w zespole „E&E Cull”. I 
postanowił, 
Ŝe nam przedstawi swoich kumpli z zespołu w sumie on 
tam tylko pisze teksty, ale sami lubi
ą się bawić i polubili Jasperka… 
Perkusista mówi na niego Wielki J. taa… dziwne, ale gwiazdy 
muzyczne ju
Ŝ tak mają…MoŜe i to dobry pomysł. Dobra, bo się 
spó
źnię na autobus i mnie pani Wolter zabije lub, co gorsza obleje… 
 

Ze szkoły wróciłam gdzieś ok. 14:20. Rosalie siedziała u 

Meredith w końcu to była jej kochana dziewczynka… Czasami byłam 
nawet zazdrosna. Poszłam do kuchni zrobi
ć sobie jeść a potem 
nakarmi
ć małą tylko, Ŝe nie piersią, poniewaŜ miałam pewne z tym 
problemy i z nerwów straciłam pokarm. Wi
ęc przerzuciłam ją na  
 

background image

butle… Bardzo nie narzekała. Kurcze jak ja ją za to kocham. Dobra ja  
si
ę najadłam idę do córci… 
 

 Małą nakarmiłam i odrobiłam lekcję do klubu mieliśmy jechać 

ok. 21:00. Dochodziła 16:45. Dobra mam jeszcze troszkę czasu to 
pójd
ę się przespać, bo pieprznę ze zmęczenia… O nie i wykrakałam. 
Alice wpadła z kreacjami na dzisiejszy wieczór. Teraz to nawet 
pomarzy
ć o śnie nie będę mogła … Za chuja pana… 
- Hej, modelki czas na atrakcje…- Mały wkurzaj
ący chochlik… Nigdy 
nie mo
Ŝe sobie odpuścić… 
- Ta.. Hej… A gdzie Jazz?? 
- Co ty zakochała
ś się w nim, Ŝe tak pytasz… 
- A mo
Ŝe i tak…- Pokazałam jej język. 
- Nie. Przyjdzie za godzink
ę, bo musiał jeszcze się wykąpać, ubrać
bo… 
- Dobra Alice bez intymnych szczegółów…- Wiedziałam dobrze, do 
czego pije. Eh.. Przed imprez
ą nie da mi juŜ spokoju… 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

2. „Nowi znajomi” 

 

 

Rosalie Swan: 
 

 

O tak przyszła Alice juŜ ją słyszę nawet na górze… Pewnie się 

kłóci znowu z Bellą o ubranie. O matko, jakie one są… 
Oczywi
ście to, Bella zawsze prosiła, Ŝeby zamieszkać na dzielnicy 
 Brooklyn

 

Nowego Yorku, gdzie jest zieleń… No Alice namawiała nas, 

Ŝ

e na Manhattanie… Tak… Ja się zgodziłam z Bel przeciesz my mamy 

jeszcze malutkie dziecko w rodzinie. Al. Podarowała w końcu, ale 
powiedziała, 
Ŝe ubrania na imprezy z nią to ona wybiera… Niestety 
Bella zawsze si
ę z nią kłóci. No, ale trudno juŜ takie są
- Pójd
ę do nich i załagodzę sprawę…Co Meredith? Będziesz 
grzeczna?... No pewnie, bo ty jeste
ś zawsze grzeczna. Ciocia później 
do ciebie przyjdzie a ty teraz si
ę prześpij słonko…- pocałowałam ją w 
czoła a ona tylko si
ę uśmiechnęła a przez jej usteczka wyleciało: 
- Aa..gug…- I nie zd
ąŜyła połoŜyć główki do spania a juŜ 
usn
ęła…Jaka ona śliczna. No dobrze idę do tamtych… 
- Co si
ę znowu stało?- Starałam się o to zapytać, ale one za to zaczęły 
krzycze
ć i w ogóle…- Zamknąć się albo przywale, bo Meredith 
obudzicie a jak tak si
ę stanie to Ŝadna nie pójdzie… Koniec kropka. 
- No dobrze, ale niech ona zało
Ŝy tą bluzkę i do tego te spódniczkę… 
B
ędzie boskaaa… 
- Bel zakładaj bez dyskusji a ty Al. Id
ź się przebrać ja zaraz uczesze 
was obie a potem ty Alice mnie ubierzesz a jak przyjdzie Mel to mnie 
uczesze i umaluje… Bo ona ju
Ŝ nie raz mnie szykowała a ty w tym 
czasie Bel pójdziesz posiedzie
ć z Meredith… To rozkaz… 
- No jasne- Odparła z entuzjazmem Bella, pewnie najbardziej jej si
ę 
podobało, 
Ŝe dla córeczki będzie miała dziś czas… 
 

 Do naszego domu juŜ przyszła Mel z Jasperem… Truła mu, Ŝ

teŜ chce zamieszkać tu gdzieś nie daleko nas a najlepiej nawet na 
naszej ulicy Ocean Ave … Tak my mieszkamy przy tej ulicy i mamy 
do
ść blisko do Prospect Park. Do pracy mam róŜnie, ale biuro agencji  
 
 

background image

modelek do, którego jestem przydzielona znajduje się na Manhattanie.  
 

 Ja, Bella i Alice byłyśmy gotowe. Bel dała instrukcje Melani, co 

i jak z małą. W końcu pierwszy raz ją zostawia z kimś innym… 
- Spoko Bel b
ędzie dobrze przecieŜ Mel zna małą i wie jak się nią 
zajmowa
ć… 
- Tak, tak wiem, ale si
ę denerwuje… 
- Oj, przesta
ń i choć
- No bawcie si
ę dobrze. A i następnym razem idę z wami.- Pow. Mel 
- Tak a ja zostan
ę z dzieckiem- Powiedziała Bella. 
 

 Do klubu „Topes” dojechaliśmy w nie całe 15-naście minut. 

Weszliśmy to juŜ zaczynała się impreza a Jazz zaciągnął nas do jakiś 
stolików… Gdzie byli członkowie zespołu „E&E Cull”… 
Najprzystojniejszy jest dla mnie perkusista a dla Bell…gitarzysta i w 
tym wokalista. Ta… Mamy całkiem inne gusty. 
- No hej pi
ękne…- Odezwał się miś zespołu, perkusista. 
- Emmett przesta
ń, ja jestem Edward to Emmett perkusista tu Jered 
gitarzysta basowy a tam ta
ńczy Eve nasza dziewczyna z chórku a obok 
niej Heidi to te
Ŝ z chórku… Tam jest Jems i nas zawsze wybroni od 
kłopotów i załatwia nam kontrakty…- pu
ścił uśmiech do Bell. 
- Ach… no to super a ja Mo…- Kto
ś mi przerwał. 
- Rose, to ty… - Znałam dobrze ten głos to był Michel z Los Angeles 
gdzie wcze
śniej mieszkałyśmy. 
- Nie… Pan musiał mnie pomyli
ć
- Przesta
ń się wygł…O Bell widzęŜe ty teŜ tu jesteś. Co u was i 
Mer…-Przerwała mu Al. Nie mog
ąc dłuŜej znieść go… 
- Id
ź sobie nie widzisz, Ŝe one nie chcą wracać do przeszłości!! 
Zrozum to…- Była naprawd
ę wkurwiona… 
- Al. Uspokój si
ę… A ty Michel wypierdalaj, bo JAK się zbliŜysz i o 
co
ś zapytasz mojej Rose lub Bell to ci nogi z dupy powyrywam…- Tak 
ja i Jazz byli
śmy bardzo związani po Prost moŜe, dlatego Ŝe to on 
mnie zobaczył pierwszy po tej mojej tragedii… Lecz on nigdy si
ę tak 
nie wyra
Ŝał a więc wszystkich z zespołu zaskoczył… 
- Dobra to ja pójd
ę… I przepraszam.. Nie chciałem Rose ci o tym 
wszystkim przypomina
ć…- Teraz wstał zdziwiony Em. 
 

 

background image

- Chłopie lepiej spierdalaj, bo jak nie Jasper nogi to ja ci za Chwile, 
co innego wyrw
ę
- To pa Rose a i Bell te
Ŝ Cię przepraszam juŜ wychodzę… 
- Tak cze
ść- odpowiedziałam… 
Nie wiedziałam, co si
ę dzieje i widziałam ciemność… 

 

 Ocknęłam się na rękach u Emmetta a reszta tańczyła lub była 

przy barze i gadała…Grała piosenka Inara - Vamos a la Playa  

Słuchaj:

 

http://www.youtube.com/watch?v=CDeC9yVcp4o 

- Hej malutka. Zemdlałaś i…No musze Ci coś powiedzieć. Podobasz 
si
ę mi się- Uśmiechnął się a ja juŜ byłam jego. 
- Ty mi te
Ŝ- Jaki on cudny…. 
- Powiesz mi co
ś
- Hm…?? 
-  Dlaczego tak zanegowała na tego palanta i dlaczego Jazz tak 
zareagował? 
- Nie wa
Ŝne- Nie mogłam mu powiedzieć… Po prostu nie mogłam. Od 
razu by mnie zostawił, bo by si
ę mnie brzydził. 
- Powiedz…- Nalegał. 
- Mo
Ŝe kiedyś. Teraz byś mnie zostawił a tego nie chce… 
-  Dobrze powiesz jak b
ędziesz gotowa. Znaczy to, Ŝe my jesteśmy 
razem? 
- Pf… Jeszcze pytasz. 
- To cho
ć tu do mnie moja księŜniczko… A i ty nie masz dziecka? 
- Oczywi
ście, Ŝe nie a to by Ci w czymś przeszkadzało?- Zaczęłam być 
zmartwiona, 
Ŝe jak się dowie o mojej i Bell przeszłości to będzie źle… 
- Nie po prostu lubi
ę dzieci. I jestem jednym z nich. Ale wolałbym 
Ŝ

ebyś całą naleŜała do mnie i byś była dziewicą.- Pobudka koniec snu. 

- To się mylisz. Ja nie jestem dziewicą a to, Ŝe nie mam dziecka to nie 
znaczy, 
Ŝe nie miałam faceta.. 
- Oh.. Przepraszam… Nie chciałem 
- Oj dobrze chciałe
ś… Ja wychodzę powiedz innym, Ŝe poszłam gdzieś 
i powiedz Jasperowi 
Ŝe Mel i mała M. jedzie ze mną… 
- Ok. A kto to? 
- Nie musisz wiedzie
ć… 
 

 Wyszłam z klubu i pojechałam po dziewczyny zapakowałyśmy 

się na weekend i pojechałyśmy do L.A. Chciałam wstąpić na grób  

background image

rodziców. Zatrzymałyśmy się w hotelu i tu przenocujemy a jutro  
wrócimy do N.Y w ko
ńcu mam pracę…Dziewczyny cieszyły się iw 
ogóle… Ja po prostu chciałam odpocz
ąć. Od myślenia, ale wybrałam 
si
ę do miasta gdzie to wszystko się wydarzyło. Niestety zawsze trzeba 
wraca
ć do przeszłości. 
 

Bella Swan:

 

 
 

Wróciłam po gorącym tańcu  Edwardem do stolika a zaraz teŜ 

Jazz z Alice. Emmett siedział załamany. 
- Co si
ę stało? Gdzie Rose?- Pytał Jazz. 
 

Wtedy on opowiedział ich rozmowę a mnie zatkało. Wiedziałam, 

dlaczego zabrała dziewczyny. Ona po prostu nie chciała być sama. 
Nie miałam jej tego za złe. 
- Emmett ty jeste
ś chyba jebnięty. To moŜe, dlatego Ŝe nie znasz Rose 
przeszło
ści. Musisz uwaŜać na to, co mówisz- Powiedział Jazz. 
- O co chodzi w ogóle?- Pytanie było skierowane do mnie i Jazza. 
- S
ądzęŜe Rosalie nie będzie na razie z tobą rozmawiać, ale kiedyś 
mo
Ŝe Ci o tym opowie… 
- Ta..- Teraz to ja powiedziałam. 
-O bo
Ŝe Bella.- Kurwa mać
- Kurwa, Jesika co ty tu do cholery robisz?- Odezwałam si
ę… 
- Przyjechałam z Michlem. A gdzie Ros? 
- Daleko i id
ź juŜ sobie. 
- Ej a jak prze
Ŝyła. No wiecie. Wróciła do normalności po tym 
wszystkim. Wiecie jak co
ś to Michel nie miał wpływu na to w końcu to 
wszystko jego brat odwalił. A i teraz nie 
Ŝyje a Chad siedzi w 
wi
ęzieniu. Wiecie no Chad tez bardzo przeŜył to o Ros i Ŝe nigdy jej 
nie zobaczy. W ko
ńcu byli ze sobą dość długo. 
- Koniec tego Jesiko. Id
ź juŜ. Proszę
- Ok.. Trzymajcie si
ę… 
- Chyba dzi
ś jest zły dzień 
- O tak…- Wszyscy mi przyznali racje… 
 

9                    

- a ten Chad to mi zagraŜa?- Wjebał Emmett 
- Troszk
ę tak… Ale jak siedzi to raczej jest ok. 

background image

- O bro wzięło Cie na maxa.- Edward a któŜ by inny mógł tak 
powiedzie
ć… 
- Mówi
ę Ci Em uwaŜaj no Rose ona jest taka delikatna…- Mówił Jazz. 
- Dobra my idziemy- pow., Al.- Ale czy mogliby
ście Bellę podwieźć 
potem do domu. Nie chce 
Ŝeby sama wracała. 
- Ok. 
 

 Bawiliśmy się troszkę i Emmett powiedział, Ŝe u nich 

przenocuje w końcu mają duŜy dom. A jutro zrobią imprezę. A moŜ
Rosalie przyjdzie. No nic jutro do niej zadzwoni
ę
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 
 

10 

background image

3. „Rzeczywistość nie jest kolorowa…” 

 

Bella Swan: 
 

 

Obudziłam się w pokoju gościnnym u chłopaków…nic nie 

słyszałam tylko cisze… MoŜe zejdę na dół i zobaczę, co jest… 
- No i widzisz Edward mówiłem, 
Ŝe ją obudzisz… Idź ty głupku… 
- Nie… Nikt mnie nie obudził… 
- Uf… To dobrze a gadała
ś z Rose? 
- Jeszcze nie, ale zaraz zadzwoni
ę… 
- To ja ci zrobi
ę śniadanie…- odparł Em. 
- A ja id
ę zaprosić ludzi na imprezę…- O kurwa, ale co to będzie, z 
kim zostanie mał
ą. Ja tak nie mogę… 
-Ok. Id
ę zadzwonić
 

 Po 5-ątym sygnale odebrała… Słyszałam, Ŝe jedzie 

samochodem. 
-Hej. Wracasz ju
Ŝ
-No tak 
- Ej. Em i Ed robi
ą imprę u nich a Ŝe ja u nich siedzę to moŜe byś 
przyjechała, z Mel tylko, co z mał
ą… 
- Tak ja b
ędę a mała to juŜ się prosi Ŝeby zostać z jasperkiem. 
- Ok. 
- Papa 
- No bu
źka… 
 

 Zaraz był Emmett: 

- I co i co?? 
- No ok. b
ędzie wieczorem a ja jadę do domu się przebrać… 
- No dobra. Podwioz
ę Cie… I od razu do nas przyjedziesz… Proszę… 
- No ok. to wchod
ź… 
 

Przebrałam się, umalowałam wypiliśmy, z Emmetem cole i 

pogadaliśmy… Nie przypuszczałam, Ŝe on moŜe być tak miły… 
- Bella, czy ten Chad był do
ść blisko Rosalie? 
- Jak to? 
 

11 

 

background image

- No, bo ona powiedziała, Ŝe nie jest dziewicą czy ona z nim je 
straciła… 
- Hm.. Na pewno ona powinna Ci to powiedzie
ć, ale to nie z nim… 
- To, z kim? 
- Raczej nie mnie o tym z tob
ą gadać… 
- A Bella, kto to jest Meredith? 
- Hm.. Obiecaj, 
Ŝe nikomu nie powiesz w szczególności Edwardowi.. 
- No wal… 
- To moja córka… 
- O matko… nie no nie powiem mu wiem, 
Ŝe tobie na nim zaleŜy… 
A mogłaby
ś mi powiedzieć, kto jest jej ojcem.. 
- Nie… Nikt tego nie b
ędzie więcej wiedział… 
- Dlaczego go tak nie nawiedzisz mo
Ŝe by chciał znać swoje dziecko…. 
- Nie chciał o to chodzi, 
Ŝe jak mu powiedziałam o ciąŜy to kazał mi ją 
usun
ąć a ja nie chciałam… Potem uciekł i więcej go nie widziałam…- 
Rozbeczałam si
ę… 
- Ci… Spokojnie… Nie płacz… 
- Wiesz, jakie ja i Rose miały
śmy cięŜkie Ŝycie? 
- No nie, ale mo
Ŝesz mi powiedzieć nikt się nie dowie… 
- No to mo
Ŝe kiedyś tam pogadamy, ale na razie jedźmy do ciebie… 
- No to cho
ć… 
 

Rosalie Swan: 
 
 

Jechałam do domu… Pff… Wszystko zawsze się wali… A 

musiałam teraz tam jechać?.. No oczywiście, bo jestem popierdoloną 
blondynk
ą… Widziałam siostrę Chada była na mnie zła a później mi 
wykrzyczała… Wspomnienie nadeszło jak by to była rzeczywisto
ść
 
- Jak mogła
ś wyjechać… Zostawić Chada, a on teraz siedzi w 
wi
ęzieniu za zabójstwo tego, co ci tamten zrobił… 
- Ja naprawd
ę nie wiedziałam… Moja siostra teŜ miała problemy my 
musiały
śmy wyjechać… 
 
 
 

12 

 

background image

- To teraz ty coś zrób… Nie wiem zapłać komuś… czy coś.. 
- Ja naprawd
ę nie mogę nic zrobić… 
- Dasz mu teraz sp
ędzić w więzieniu 5 lat… 
- Nie ja co
ś wymyśle załatwię najlepszego prawnika… 
- Bardzo bym ci była wdzi
ęczna… 
- Dobrze. Postaram si
ę najwięcej zrobić
- On Ci
ę kocha.. Nawet nie przypuszczasz jak.. 
- Dowidzenia… 
 
 

Byłam mu to winna w końcu czuje coś jeszcze do niego… Był naj 

fajniejszym chłopakiem na ziemi. Liczył się z moim zdaniem. A teraz 
jest Emmett a je
śli mu chodzi tylko o sex… Ja nie chce być znowu 
zraniona… Bo
Ŝe czy ty mnie nie kochasz czy jak… 
 

 Do domu zajechałyśmy to Jasper juŜ był ja się z Mel 

przebrałam… Pomalowałam Mel jak na modelkę przystało… 
- Rose wiedziałam jak gadała
ś z Tą panią… O co chodziło? 
- Widzisz chodzi o Chada jest w wiezieniu za zabójstwo i chyba ju
Ŝ 
wiesz kogo… Ona powiedziała, 
Ŝe to dla mnie i Ŝebym mu pomogła a 
ja zrobi
ę wszystko, co w mojej mocy. Działać zacznę juŜ jutro. 
- No dobrze… a ty czujesz co
ś do niego? 
- Nie mam poj
ęcia, ale chyba czuje coś do Ema tylko boje sięŜe jemu 
tylko o jedno chodzi… 
- Nie mo
Ŝesz tak… 
- Dobra Jazz my lecimy…. 
- Ok. Bawcie si
ę dobrze. 
 

Na miejscu byłyśmy ok. 20:18. Bella wybiegła nam na powitanie 

a za nią Emmett. 
- Przepraszam Ci
ę Rose… Kochanie moje… Modelko… Jesteś dla 
mnie najwa
Ŝniejsza…Teraz wiem, Ŝe coś czuje do ciebie. 
- Em.- I co ja mam mu powiedzie
ć. TeŜ coś do niego, ale się boje. 
- Ros pami
ętaj, co ci mówiłam- Powiedziała Mel. 
- Hm… Ja do ciebie te
Ŝ… 
- To bosko…Moja ksi
ęŜniczko 
Zacz
ął mi dzwonić telefon.  
- Przepraszam musz
ę
- No jasne… 

13 

 

background image

- Tak, słucham…- odezwałam się
- Hej Ros. Zadzwoniłem do Ciebie moja siostra mi powiedziała o 
waszej rozmowie. Policja pozwoliła mi zadzwoni
ć… 
- A no witaj… No tak. Jak si
ę czujesz? 
- Nie no w miar
ę dobrze… Cieszę sięŜe ten skurwiel Cię juŜ nie 
dotknie. 
- Dzi
ękuje. Ty mi dałeś szczęście wiesz?- O kurwa Em się patrzy. 
- Mam nadzieje dla Ciebie bym wszystko zrobił… 
- Wiem o tym dobrze… 
- Dobra musze ju
Ŝ kończyć a i pamiętaj kocham Cie… 
- No papa …- Odło
Ŝyłam słuchawkę i zaczęłam ryczeć… 
- Kochanie, co si
ę stało?- Em był przeraŜony. 
- Nic Emmett ja chce by
ć sama zostaw mnie… 
- Nie zrobi
ę tego nigdy… 
- Nie wiesz, co mówisz… 
- Wiem i to dobrze. 
 

Wszyscy się bawili a ja… byłam załamana. Mi to się zawsze 

wszystko wali… Akurat teraz. Podeszła do mnie Bella. 
- Sis widz
ęŜe coś nie tak… 
Powiedziałam jej o tych dwóch rozmowach. 
- Bels ja nie wiem, co mam zrobi
ć…On to zrobił dla mnie- Płacz, 
płacz… 
- Przesta
ń… PomoŜesz mu a potem zobaczymy…Emmett naprawdę 
my
śli tylko o tobie to widać nawet teraz na Ciebie patrzy… 
- O bo
Ŝe… 
- To dobrze… 
- No wła
śnie nie… 
- Rose uwa
Ŝaj to jest goryl, ale bardzo w tobie zauroczony bądź 
zakochany…Nie mo
Ŝesz mu tego zrobić… 
- Wiem- Oj wiem, dlatego podejm
ę inne środki, które mi pomogą… 
 
 
 
 
 
 

14 

background image

4. „Głupota czy załamanie?” 

 

Rosalie Swan: 
 

 

Tak obudziłam się rano i wiedziałam  co musze zrobić…NI e 

mogłam wybierać pomiędzy Emim a Chadem… W sumie w do mojego 
misia czuje co
ś mocnego i wiem, Ŝe bez niego moje Ŝycie teraz by nie 
istniało… Lecz Chad dla mnie sobie zniszczył przyszło
ść, ale ja go o 
to nie prosiłam… Kurwa. Jak si
ę coś układa to zawsze musi się 
spieprzy
ć…Tak to jest w moim Ŝyciu taka reguła? 
- Rosi wstawaj mam 
śniadanie…- O boŜe to Em mój Em. 
- Oj… Co ty tu robisz… 
- Wiesz. Wczoraj wyszła
ś tak smutna i bym chciał cię rozweselić
- Jeste
ś boski… Wiesz?- Jak moŜna było się w nim nie zakochać te 
dołeczki s
ą boskie, a jego postura napakowana i w ogóle. Kto go nie 
zna ten si
ę boi a ja go juŜ poznałam i znałam jego serce.  
- Wiem… Ka
Ŝdy mi to mówi… 
- Jasne. 
- O no daj kotku pomarzy
ć
- Mog
ę coś zrobić
- Jak bardzo chcesz to prosz
ę.- Pocałowałam go bardzo namiętnie… 
Chciałam to zrobi
ć po raz ostatni. 
- Hm… Nast
ępnym razem nie pytaj o pozwolenie. 
- Oczywi
ście- Nie będzie następnego razu… 
- To zjemy ty si
ę kruszynko ubierzesz, a potem moŜe wyskoczymy na 
zakupy.. 
- Co? Zakupy. Przeciesz ty nie znosisz zakupów. 
- Wiem, ale chochlika pieprzona powiedziała, 
Ŝe ty lubisz… 
- Nie no… lubi
ę… Lecz dziś  muszę się spotkać z kimś.- Kłamałam… 
- Nie z kochankiem. No nie? 
- Co
ś ty, Ciebie na nikogo bym nie zamieniła. 
- Trzymam Ci
ę za słowo. To ja lece na piwo najwyŜej z Edem. Później 
si
ę spotkamy słoneczko. 
- Oki… 
 

 

15 

background image

Ubrałam się w czarne rurki i do t ego śliczną bluzkę na 

ramiączka w kolorze tak jakby zielonym, ale dodatkiem czarnego… 
Hm… do tego baleriny… Nie… Leprze b
ędą szpilki w kolorze bluzki a 
do tego bolerko czarne… Tak wygl
ądam bosko. 
- No Rosalie. Trzeba to zrobi
ć… 
Wyszłam z domu i szłam w stron
ę mostu… Dasz radę… Jesteś kobietą 
w ko
ńcu… Stanęłam przy barierce i ją przekroczyłam… Oj jak 
najszybciej, bo zacz
ęłam zwracać na siebie uwagę…Skoczyłam… 
- Kooocham Ci
ę Emme…- Nie zdąŜyłam dokończyć i juŜ zaczęłam się 
zatapia
ć, dusić i w ogóle… 

 
Bella Swan: 
 

 

Hm… Dlaczego taki korek… O matko ktoś się rzucił z mostu. W 

radiu podawali: 

 
 

Dziś w godzinach popołudniowych 

 Piękna, bląd dziewczyna rzuciła się z mostu w Nowym Yorku… 

Policja ma nadziejęŜe przeŜyła… 

Zaczynają szukać jej… 

MoŜe jeszcze nie jest za późno… 

Mamy świadka moŜemy z nim porozmawiać… 

-Witam panią, czy widziała pani to zdarzenie? 

- Tak… 

- MoŜe nam Pani powiedzieć

- Oczywiście to w ogóle było dziwne. Ona płakała przekroczyła barierkę i 

wyskoczyła z przeraŜeniem… Krzyczała coś w stylu „Kooocham Cię Emme…” 

nie dokończyła, bo był juŜ tylko plusk wody… 

- To straszne… 

- Dobrze to wiem. 

- Dziękujemy Pani bardzo… 

-Dowidzenia 

- Dowidzenia… 

Dziękujemy za poświęcenie czasu odezwiemy się później i pozdrawiamy naszych 

słuchaczów… 

 

 

 

 

16 

background image

O kurwa… nie to musiałbyć zbieg okoliczności… Musiał. 

Wysiadłam z samochodu i biegłam do tego miejsca… Wyławiali 
ciało… 
- Prosz
ę mnie przepuścić… 
- Nie prosz
ę się przesunąć...- w tym momencie zobaczyłąm jej twarz 
-Rosi… Kochanie tylko nie to… 
- Pani j
ą zna?  
- Tak to moja siostra…Jedyna osoba, jaka mam. 
- Prosz
ę pozwolić…- Nie czkałam na formularze. Podbiegłam do niej. 
- kochanie… Prosz
ę. Emmett Cię kocha ja Cię kocham. Wszyscy Cię 
kochamy. Prosz
ę obudź się…  
- Nie… Mogłam inaczej. Kocham was- Mówiła z ledwo
ścią. Podbiegli 
sanitariusze i mówili jako
ś po języku lekarskim wyłapałam tylko ” Ma 
du
Ŝa szanse na przeŜycie”… Tak… Przynajmniej to. Dzwonie do 
Emmetta, a pó
źniej do wszystkich… Przyjechali jak najszybciej do 
szpitala, gdzie w tej chwili była Rosi…Widziałam Emmetta. Oczy 
czerwone i 
Ŝadnego uśmiechu… Edward był powaŜny…Za to Alice 
była jak trup szła daleko od wszystkich tak ona była blisko Rosalie, 
one były jak siostry w sumie to one były nie rozł
ączne w domu dziecka, 
gdzie mieszkały
śmy wszystkie. Jasper nie dało się nic wczytać z jego 
twarzy była grobowa. Miał z Ros du
Ŝo sekretów nawet przed Al. Oni 
byli jak bli
źniacy czuli więź między sobą. Melani została w domu z 
moj
ą Meredith. Moją kruszynką…Podbiegł ktoś do mnie… 
- Kochanie b
ędzie dobrze.. 
- Wiem- wtuliłam si
ę w jego ramię.- Lecz nie mnie jest potrzebne 
pocieszenie. On podszedł do Emmetta. Chciał go dotkn
ąć a on… 
- Nie dotykaj mnie.- Lecz jak podszedł Jasper to bez problemu dał mu 
r
ękę i poszedł za nim. Edward nie poczuł się źle, ale był zły, lecz 
widziałam, 
Ŝe na siebie… Alice nie zareagowała tylko dalej 
my
ślała…Podeszłam do Edwarda: 
- O co chodzi Emmetowi. 
- Ja powiedziałem mu, 
Ŝe ona pewnie nie kocha go tylko dalej tego 
swojego byłego z wi
ęzienie. A ten pierdolnął mnie w pysk… Zresztą 
nale
Ŝało mi się… 
 
 
 

17 

 

background image

- No nie przejmuj się…- Kochałam go i nie mogłam nic powiedzieć… 
- Dzi
ękuje, Ŝe jesteś… 
- Ja te
Ŝ ci…- Wyszedł lekarz a Alice była juŜ koło niego i wypytywała.. 
- Prosz
ę pani jest pani z rodziny? 
- Ja jestem…- podeszłam do doktora  
- Dobrze to z Pani
ą Swan jest w porządku..-Wtedy Jasper podszedł do 
pana Doktora i powiedział: 
- Ona le
Ŝy tam jak warzywo a pan mówi, Ŝe jest w porządku.. 
- Tak… Jutro j
ą wybudzamy. Na szczęście nie była długo pod wodą i 
jak dobrze pójdzie i wło
Ŝymy ją w gips to będzie ok. 
- Jak to? 
- Po prostu pod wpływem upadku Rosalie tylko si
ę troszkę połamała i 
zachłysn
ęła wodą… 
- A co dokładnie ma złamane? 
- Hm… Na pewno obydwie nogi, praw
ą rękęśebro i na pewno 
obojczyk… Wiemy na 100% nie ma złamanego kr
ęgosłupa… 
- No przynajmniej nie b
ędzie na wózku jeździła… 
- No tak nie b
ędzie. 
- Prosz
ę pana a będzie mogła wrócić do zawodu modeliki? 
- Hm… My
śle, Ŝe tak…Blizn nie będzie miała. Wyjątkowo dobrze 
zniosła upadek. 
- To si
ę cieszę- odpowiedział Emmett- A mogę do niej wejść
- Oczywi
ście. 
- A Em przepraszam- powiedział Edward 
- Spoko bro… 
 

Emmett wszedł do Rosi a ja siedziałam pod salą z resztą 

przyjaciół… Alice nie dawała Ŝadnych oznak Ŝycia tylko piła, co 
chwila kaw
ę i patrzyła na swoje nogi. Jasper o czymś myślał i raz na 
jaki
ś czas pogadał z Edwardem. Ed  przytulał mnie co chwila i mówił, 
Ŝ

e mnie kocha i będziemy musieli pogadać o swojej przeszłości. Ja nie 

miałam na to ochoty no, ale jak się kochamy… Na razie liczy się tylko 
moja córeczka, o której on nic nie wie…Hm… to wszystko b
ędzie 
ci
ęŜkie… Tak nam mijały dni… Alice podobno słowem się do Jaspera 
przez te dni si
ę nie odzywała, a Jasper zaczął normalnie chodzić do 
pracy… Edward te
Ŝ przebywał w szpitalu ze mną lub chodził do pracy,  
 
 

18 

background image

a większość nocy spędzałam daleko od niego i pomyślałam, Ŝe czas mu 
powiedzie
ć o córce…Emmett tylko jeździł po rzeczy do domu i do 
sklepu po papierosy dla siebie… Tak Em zacz
ął palić, i w ogóle się nie 
odzywał praktycznie. I szpital stał si
ę jego domem jak go odsyłaliśmy 
do domu to si
ę w nim upijał do nieprzytomności. Nie jadł prawie i nie 
spał… On sam przypominał trupa z dobrego horroru podobnie jak 
Alice…Teraz bardzo byli nie rozł
ączni… Al. Tworzyła projekty w 
szpitalu i je wysyłała przez Jazza… Tak wygl
ądało nasze jak na razie 
Ŝ

ycie… Melani odwiedzała Rosi, lecz chodziła teŜ taka zgaszona ja z 

nią w szkole się trzymałam bo Emmett mi nie pozwolił sobie robić dni 
wolnych…Hm… Co to dalej b
ędzie? Nic… Spokojne, smutne i 
monotonne 
Ŝycie… 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 

19 

background image

5. „Warto Ŝyć… Pf… Jasne, Ŝe nie. A moŜe?” 

 

Bella Swan: 
 

 

Czy, kiedyś znowu będzie normalnie… A co to jest normalność

Ja juŜ zapomniałam. Minęły dwa tygodnie, a ona dalej się nie 
obudziła… Lekarze nie wiedz
ą, o co chodzi… Nie potrafią tylko 
mówi
ą trzeba czekać… Jak mam dłuŜej czekać? Musze pogadać z 
Edwardem, bo nie mog
ę dłuŜej tego ukrywać… Umówiłam się z nim tu 
w parku przy naszym domu… Hm…  
- Hej kruszynko- powiedział na wej
ściu ja nie chce tego przeciągać… 
- Edward ja mam dziecko… 
- Co?! Jak?! 
- Mam ci tłumaczy
ć ja się robi dzieci? 
- Nie rób ze mnie idioty… Dlaczego nie powiedziała
ś
- Bo my
ślałam Ŝe mnie zostawisz… 
- Nigdy… Jak si
ę nazywa i mogę ją poznać… 
- Jasne to jest Meredith… Hm… Jest 
śliczna i choć teraz do niej. Jest 
z Melani. 
- Ok.- Jakie to przecudowne…On jest boski… 
 

Edward Cullen:

 

 
 

Powiedziała, Ŝe jest matką… Tak… Musi mi powiedzieć o swojej 

przeszłości to pewne… Co miałem jej powiedzieć? Odwal się bo masz 
bachora. A mo
Ŝe go pokocham tak jak ją pokochałem? Tak 
przynajmniej spróbuje…  
 

 I trzymałem ją na rękach byłą śliczna jak jej mama…Tak ją teŜ 

pokocham… 
- Bels… Mów o przeszło
ści… 
- Ok.- Co? Tak szybko? To dobrze…- Hm… Widzisz ja i Rosi 
Miały
śmy mamusię i tatusia, którzy zginęli w wypadku, a my nie 
miały
śmy nikogo to dom dziecka tylko nam pozostał. Tam Rosi się 
zaprzyja
źniła z Alice. Dlatego są tak związane… Ogólnie były nie  
 
 

20 

background image

rozłączne…Ja teŜ się z nią przyjaźniłam, ale nie tak blisko…. Kiedy 
one sko
ńczyły to Al. Wyjechała do N.Y, ale nas odwiedzała bardzo 
cz
ęsto robiła swoją karierę…Ja z Rosi zostałyśmy w L.A. Tak ja tam 
chodziłam do szkoły. Rosi te
Ŝ, ale chodziła do pracy. Tak… Dziwne 
Ŝ

ycie ja wtedy zaczęłam się przyjaźnić z Jeredem był moim 

chłopakiem… Uprawiłam z nim sex i w ogóle… Pewnego dnia 
powiedziałam, 
Ŝe jestem w ciąŜy a on kazał mi usunąć… Odmówiłam, 
a on uciekł. Wyjechał wi
ęcej go nie widziałam wtedy wszyscy zaczęli 
mnie unika
ć i w ogóle… Jak nikomu nie powiesz to ci resztę powiem, 
ale to ju
Ŝ historia Rosi…. 
- No problem. Milcze… 
- No bo widzisz Rosi dalej chodziła do pracy. Pewnego wieczoru na 
uliczce kto
ś ją zgwałcił to był brat Michela ten co go w klubie 
widzieli
śmy… 
- Tak tak wiem… 
- No i Rosi wtedy chodziła z Chadem. Zostawiła wszystko i załatwił jej 
szew kontynuacje zawodu tutaj… Teraz si
ę dowiedziała, Ŝe Chad jest 
w wi
ęzień za zabójstwo tego… Jego siostra spotkała Ros i wiesz co 
było. Rosalie si
ę załamała i skoczyła a teraz widzisz nasz świat… 
- Moje kochane…- My
ślałem o Meredith takŜe…- a Dlaczego Jasper 
jest tak z ni
ą związany? 
- Hm, bo to on znalazł Rosi po gwałcie i ona poznała z nim Al. 
- Dzi
ękuje 
- Za co? 
- Za to, 
Ŝe mnie kochasz…- Odpowiedziałem… 
 
 

Emmett Cullen: 
 

 

Dość mam tych szpitali… Nie wiem jak wygląda mój dom. 

Jestem tu dla niej 24h na dobę… Głupie? Nie… Kocham ją. Kocham 
jak wariat… Nie My
śle o Ŝyciu bez niej… Wiem pójdę po pierścionek 
zar
ęczynowy dla niej… Wróciłem za 30 minut… 
 
 

21 

 

background image

- Tak spodoba Ci się moja modelko.. 
- Emmettt..- Cicho powiedziała…- I koniec znów zero oznak 
Ŝycia… 
Ona le
Ŝy tam jak warzywo… 
 

 
 
 
Rosalie Swan: 
 

 

 Dziwne to… Oni do mnie mówią ja ich słyszę a oni tego nie 

wiedzą… Hm… Postaram się… 
- Emmettt…- Tyle mogłam powiedzie
ć… I koniec 
 

 Próbę ponowiłam za pare minut, ale teraz było.. 

- Em… Ja Cię słyszę tylkoo ledwo mówię i Cie kooocham…- Tak! 
Byłam z siebie dumna… Usłyszałam jak on płacze? Tak na pewno to 
było to… 
- Rosie.. Kochanie… Wyjdziesz za mnie? 
- Takk…- Nic wi
ęcej nie powiedziałam… 
 

 Przybiegł zaraz z lekarzem 

- panie doktorze ona mówi…. 
- Rosalie słyszysz mnie- zapytał doktor.. 
- Tak. 
- Spodziewałem si
ę tego… Ona teraz powoli będzie wszystko na nowo 
sobie przypominała… Na pocz
ątku poszedł słuch a następnie mowa… 
Nie długo zacznie widzie
ć a potem poruszać się… 
- Dzi
ękuję za informacje…- Doktor wyszedł a Em zadzwonił do 
wszystkich z nowin
ą… 
- Kochanie ja załatwi
ę ślub i wszystko będzie gotowe a ty odzyskasz 
wszystko i si
ę oŜenimy… 
- Tak… Wiem- Mowa ju
Ŝ nie miała dla mnie problemu… Otworzyłam 
oczy i si
ę przestraszyłam… Emmett wyglądał jak trup i zaraz weszła 
u
śmiechnięta Alice z takim samym wyglądem… 
- Fajnie znowu jest mówi
ć, Alice?- Zapytał się Emmett… Dobrze 
wiedziałam, 
Ŝe Al. nic nie mówiła 
- No wspaniale… A tobie Rosi? 
 

22 

background image

Jasne, Ŝe tak tylko te usztywnienie… 
- No taki urok… 
Wiem, więcej razy nie skacze… Opowiedziałam Emmetowi moją 
historie i powiedział, 
Ŝe załatwi prawnika Chadowi… Tak… Teraz 
powinno by
ć ok. Chyba… 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

23 

 

background image

6. „Niespodzianka” 

 

Bella Swan: 
 

 

Rosi dochodziła do siebie. Minęło juŜ dwa tygodnie od jej 

„ozdrowienia”… Hm… Emmett jest nadzwyczajnie szczęśliwy a ja no 
Ŝ… Nie wiem. Cieszyłam sięŜe niby Edwardowi nie przeszkadza, Ŝ
mam dziecko, Rosi wraca do sił i Emmett skacze z rado
ści i załatwia 
uroczysto
ść ślubną ich… Hm…Niech się Ŝenią. Tylko, co będzie z 
Chadem. Tak… Ja i Rosi o nim my
ślimy. Ona nie daje po sobie tego 
pozna
ć, lecz Chad chciał dla niej jak najlepiej…Co ona mu powie? 
„Cze
ść Chad wiem, Ŝe mnie kochasz, ale ja wychodzę za mąŜ i jestem 
szcz
ęśliwa. Zapraszam Cię na ślub” Pff… Nie wiem jak to będzie… 
Zobaczymy… Do tego dochodzi fakt, 
Ŝe Chad wychodzi z więzienia. 
Tak… Em postarał si
ę o prawnika. Dostał wyrok na 3 miesiące i w 
zawieszeniu na 10 lat… Odsiedział ju
Ŝ 3 mis. Wcześniej, a wię
powinien ju
Ŝ wyjść. Dziś, lub w tym tygodniu dokładnie nie 
pami
ętam… 
- Nad czym rozmy
ślasz kruszynko moja?? 
- A nad czym mog
ę myśleć
- Ja pierwszy zapytałem…- Ja zwykle… 
- Tak… My
śle nad Ŝyciem… 
- A masz na cos narzeka
ć? W tym Ŝyciu… 
- No mam… 
- Na co?- Spytał si
ę wyraźnie zaciekawiony. 
- Hm… Dzi
ś mnie jeszcze nie pocałowałeś… 
- To da si
ę nadrobić… 
- Mo
Ŝliwe- I wpił się w moje usta swoimi z taką siłą, ale bardzo 
delikatnie nawet nie mog
ę tego opisać. Polizał moje Wargi swoim 
j
ęzykiem prosząc o wejście. Ja oczywiście jak zwykle dałam mu 
zaproszenie… Ona zacz
ął swoim językiem lekko masować mój…  
- Nadrobiłem? 
- Oczywi
ście…jeszcze nie…- Od razu zaczął nadrabiać z powodu 
braku tlenu oderwałam Si
ę od niego- Zaliczyłeś kochanie… 
- To si
ę cieszę… 
- Ja te
Ŝ… 
- My
ślisz, Ŝe Em i Rosi będą szczęśliwi? 

background image

- Oczywiście… Tylko nie wiem czy Chad im na to pozwoli… 
- Oczywi
ście, iŜ pozwoli. Przeciesz chce Ŝeby Rosalie była 
szcz
ęśliwa… 
- No w sumie… 
- Nie przejmuj si
ę
- Wiem, ale to jest moja siostra i musz
ę się o nią martwić… 

 
Rosalie Swan: 
 

 

Wychodzę ze szpitala dziś… Em o mnie dba ja o jajko. Alice 

wymyśliła dziś imprezę w klubie… Tak z okazji powrotu do zdrowia. 
Dzi
ś wyszedł Chad z więzienia… Nikt o tym nie pamiętał tylko ja i 
Alice nawet Bels my
śli, Ŝe to dopiero jutro… CóŜ on juŜ do mnie rano 
dzwonił i si
ę pochwalił…SądzęŜe Al. Wymyśliła Ŝeby on przyjechał 
na t
ą imprezę… Ta… Będzie zabawnie…  
- Rosi… Mam problem!- Krzyczała Alice 
- Jaki chochliczku mój mały?- Wiedziałam, 
Ŝe chodzi o sukienkę, czy 
co
ś… 
- ON mnie zostawił, bo jestem za bardzo narwana… Mój cudowny 
Jasper… I nie pójdzie na imprez
ę, bo ma mnie dosyć…A ja tylko 
wymy
śliłam, Ŝe Chad przyjedzie i juŜ się zgodził. Ten jak się 
dowiedział wpadł w furie i ja powiedziałam, 
Ŝe mam dość jak tak 
reaguje na kogo
ś z twojej przeszłości. I kazał mi wypie***lać… Nie 
mam gdzie si
ę podziać i jeszcze on tak się nigdy nie odzywał do 
mnie…- Rozryczała si
ę, a moje serce pękało… To był dźwięk, którego 
nie znosiłam… Jak on mógł…Mi nie przeszkadza Chad a jemu. Jaki 
on si
ę dziwny zrobił po moim wypadku… Ja nie mogę jak jej nie 
przeprosi przez trzy dni a ona dalej b
ędzie płakać to on dostanie po tej 
swojej bu
źce , albo opieprz… No nie wiem na co się zdecyduje… 
Hm…  
Trudna decyzja…- Rosi… Co ja teraz zrobi
ę…- Płakała gorzej niŜ 
fontanna… Bo
Ŝe… 
- Kochanie na imprezie si
ę rozruszasz… Mówię Ci… 
 

W klubie juŜ wszyscy byli włącznie z Chadem. Tak… Trudno… 

Ja i Alice weszłyśmy do pomieszczenia a tam zobaczyłyśmy jak 
wszyscy rozmawiaj
ą i siedzą w loŜy. JuŜ miałam zamiar do nich iść… 
- Zaczekaj…Cho
ć najpierw do baru… 

background image

- OK…- Podeszłyśmy i był mój ulubiony barman…  
- Hej Sebastian…- Powiedziałam… 
- Daj nam czyst
ą… 
- Wow… Widz
ęŜe cięŜki dzień dziewczyny macie… 
- No i to jak… 
- Ok. trzymajcie…- Wypiły
śmy dwie butelki we dwie i to w ciągu 
godziny… 
- We
ź Al. Chodź tam, bo będą się denerwować…- Wstałam i 
upadłam… 
- Chyba Rosi si
ę ostro wstawiła- Ehe… Ona nie lepiej. 
- No raczej nie inaczej- Podniosłam si
ę i w głowie mi wirowało… 
- Dziewczyny obie si
ę równo upiłyście. Zaprowadzę was do Emmetta i 
innych.- Dowlekły
śmy się.- Widzicie troszkę dziewczyny mają zły dzień 
i za du
Ŝo wypiły 1 litr na głowę… I to w godzinę… 
- O kur…cz
ątko Rosi jak ty wyglądasz a Alice nie lepiej…- Odezwał 
si
ę Em. 
- We
ź się od nas odwal z łaski swojej- Odpowiedziała Al. Wszyscy się 
zdziwili, bo ona takich słów nie u
Ŝywała… 
- Ok… Gdzie Jasper?- Powiedział Edward… 
- A nas to… Co my jego nia
ńka…. 
- I chyba wiadomo, kto im zepsuł humorek…- Powiedział Em. 
- Wiecie, co… Tak w ogóle to hej Chad- odezwały
śmy się chórkiem. 
Telefon mi wibrował a ja nadal stałam. Starałam si
ę go wyjąć Alice 
mi te
Ŝ pomagała… To nic nie pomogło, bo wyrŜnęłyśmy a ja 
odebrałam ten telefon… 
- Hej Rosi. Wiesz ja i Al. rozstali
śmy się…- Jasper 
- Wiem i si
ę ciesz, Ŝe Cie jeszcze nie wykastrowałam- Plątał mi się 
j
ęzyk jak cholera… 
- Ros ty jeste
ś pijana… 
- No Wow… Inteligencie.. 
- Kto dzwoni mówiła Alice.. 
- Jasper ten oschły kretyn… 
- Daj mi go daj… 
- Trzymaj…- Usłyszałam tylko… 
- Tak ja te
Ŝ jestem upie****ona a Rosi powiedziała Ci i ja teŜ to 
wszystko o tobie My
śle… Nara…- Rozłączyła się i zaczęła się śmiać…. 
- Ros mam ochot
ę się wybrać na plaŜę… 
- Ok… Lecimy… 

background image

- Nie… Wy nigdzie nie idziecie… Jesteście nawalone w 4 dupy… 
- Hm…Wiem, ale ja ju
Ŝ mam dość Emmett… Na wszystkich patrzeć ja 
i Alice zaczynamy 
Ŝyć. Do pracy wracam za tydzień i się bardzo 
ciesz
ę…- Wyrwałam mu się i usiadłam przy innym stoliku. Alice zaraz 
si
ę do mnie dosiadał. Chwila ciszy… Słyszałam „Kurwa Emmett mam 
nadzieje, 
Ŝe jej przejdzie” mówił Ed. „ Pff… Znam Rosi… Będzie źle” 
powiedziała Bels… „ Dobrze to wiem” Emmett był smutny „ Nie 
wiem, o co poszło, ale czy Rosi mnie po prostu nie lubi?” Zapytał mój 
były „ lubi po prostu pewnie Jazz co
ś zrobił a je to zabolało” 
odpowiedziała Bels… Miała racje… Kazał si
ę jej wynosić oczywiście 
powiedział to innymi słowami. My mu poka
Ŝemy… 
- Rosi idziemy do domu?- Zapytała Al. 
śartujesz mała? Chyba tak… Nie mam zamiaru kończyć zabawy… A 
tak w ogóle to troszk
ę wytrzeźwiałam a więc idę do baru po drinka 
jaki chcesz? 
- „Sex on the beach”. Ja poprosz
ę Rosi. A ty co bierzesz? 
-„Bloody Mary” potem mo
Ŝe wezmę „ Matgerite” Nie wiem… 
- Spoko id
ź juŜ, bo chce się napić… 
 

Kiedy wracałam z drinkami do stolika to Emmett mi się 

przyglądał… NO, co szłam prosto? Weź się Em ogarnij i wpadł na 
mnie jaki
ś koleś…  
- Hej przepraszam Ci
ę ślicznotko jestem Jay… 
- Spoko a ja Ros. 
- Ładne imi
ę… 
- Ta… Sory 
śpieszę się a musze iść jeszcze raz po drinki. 
- To ja ci i twojej kole
Ŝance przyniosę tylko gdzie siedzicie i jakie? 
- My tak siedzimy a drinki „Sex on the beach” i „Bloody Mary”… 
- Oki… Zaraz b
ędę 
- Spoko- Jak odchodził zrobiłam oczy i miał szcz
ęście, Ŝe nie oblałam 
si
ę drinkiem… Bym go zabiła… 
- O Rosi wyrywa.. 
- Zamknij si
ę Al… A on nie jest w moim typie. 
- Nawet nie wiesz jaki Emmett był zazdrosny a Chad nawet nie… 
- Spoko…- I podszedł ten palant nie powiem był nawet przystojny 
przedstawił si
ę mojej przyjaciółce i poszedł do takŜe przystojnego 
kolegi…. Hm… O nie. Nie Rosalie 
Ŝadnych facetów. Masz 
narzeczonego… O tak. Potem podszedł z koleg
ą… 

background image

To jest Joseph w skrócie Joe… 

- Spoko…- Odpowiedziałam i nie byłam zadowolona, ale widziałam 
jak Emmetta szlak trafi…Widziałam jak si
ę zbliŜa Jams i nikogo nie 
widział oprócz nas a do tego, 
Ŝe ja nie jestem zadowolona… Jams 
miał troszk
ę w barach i był silny… Poszedł i tego się nie 
spodziewałam.. 
- Hej Alice moja droga…- Wida
ć było, Ŝe tamci są zaskoczeni. Wtedy 
Jams pocałował j
ą w policzek a do mnie- Kochanie jak ty wyglądasz… 
Chyba za du
Ŝo wypiłaś… Oj moŜe Ci jakoś pomóc- pocałował mnie  w 
usta oczywi
ście bez języka… Udawaliśmy parę… Przed tymi 
debilami… O tak… A Emmetta zatkało… 
- To wy macie towarzystwo?- zapytali. 
- No jak wida
ć- Odpowiedział mój wybawca…BoŜe, jakie 
miny…Odeszli… 
- Jakie wej
ście Jams… 
- No boskie- pocałowałam go w policzek i przytuliłam… 
- Ok… A gdzie wszyscy? 
- Tam – Pokazałam mu palcem… 
- A wy, dlaczego nie tam? 
- Pokłóciły
śmy się nimi… 
- A spoko pójd
ę do nich i jak coś przyjdę z pomocą…  
- dzi
ęki- odpowiedziałyśmy. I zaczęłyśmy ze sobą rozmowę… 
I nagle zobaczyłam jak dwie suki wyrywaj
ą Emmetta… Al. TeŜ się 
wku*wiła… O tak i to ostro… A jemu to si
ę coś pomyliło… 
- Alice my spławiły
śmy tych gości a on nie zamierza… Hm… Ku*wa… 
- Wiem Rosi. Ju
Ŝ bardziej wole Jaspera od tego… 
- Ja te
Ŝ… Idziemy gdzieś
- Powiem szczerze, 
Ŝe nie mam ochoty… 
- Spoko… 
- To, co robimy? 
- Gadamy… 
- To o czym? 
- Hm… Słyszała
śŜe teraz twój szef będzie wybierał swoje modelki do 
moich projektów… I powiedziałam o tobie.. 
- To super… 
- No… 

background image

- On dalej się świetnie bawi a teraz się z nią liŜe. Jams wysłał mi sms-
a, 
Ŝe powiedział mu, dlaczego musiał mnie ratować… 
- Czyli on chce Ci
ę zdradzić… 
- Ta… O ku*wa on idzie z ni
ą do łazienki a Edward do niego krzyczy z 
Bels…Ja tego nie wytrzymam… 
- Trudno… Wida
ćŜe nie chce się z tobą Ŝenić…- Podszedł Chad.. 
- Dziewczyny ja wracam do L.A…. Siostra mi karze.. 
- Spoko Chad. Sory, 
Ŝe tak wyszło- Było mi przykro i go pocałowałam 
w policzek…  
- No papa….- Oczywi
ście Alice go wyściskała… 
- Dzi
ęki za wieczór… MoŜe kiedyś będzie lepszy… 
- Ta…- Byłam w
ściekła, kiedy on wyszedł to nie wiedziałam Emmett 
był w łazience z t
ą… 
- Cho
ć Alice musze iść poprawić makijaŜ…  
- Ok… - Weszły
śmy do łazienki i cisza… 
- Mam nadzieje, ze poszedł j
ą przelecieć do męskiej… 
- Ja te
Ŝ… 
- Wiesz Alice ja za niego nie wyjd
ę… Chyba teraz mam powód… Ja 
sobie podaruje facetów… Dzi
ęki Jamsowi Ci dwaj się ode mnie  
odwalili. 
- Ups…Emmett wyła
ź słyszałam sapnięcie i zapinanie spodni…- Wy 
szedł z ni
ą. Oczywiście juŜ ubrani… Ona poszła dalej tańczyć a on 
nic… Stał… 
- Ile wypiłe
ś?- Zapytała Al. 
- Dwa piwa… 
- Czyli przeleciałe
ś ją świadomie? 
- Tak… 
- To twój bł
ąd…- Mówiła Alice a ja byłam załamana… 
- Rosi ja po prostu miałem dosy
ć celibatu… Nie wytrzymałem… 
Przepraszam… 
- Jakie głupie tłumaczenie…- Powiedziałam… I wyszłam… Al. Biegła 
za mn
ą. Bella i inni jak nas widzieli byli przeraŜeni… Ja szłam bez 
Ŝ

adnych uczuć podeszłam do stolika ich i: 

- To będzie koniec. Bels daj mi kluczyki. Pojadę przy okazji do 
Jaspera po mał
ą… ślubu nie ma… W końcu jest wszystko Ok… Ja 
wyszłam ze szpitala i Emmett nie musiał ju
Ŝ udawaćŜebym wróciła 
do zdrowia…- Wtedy on podbiegł… 
- Rosi przepraszam, Kochanie moje- I mnie dotkn
ął… 

background image

- Nie dotykaj mnie w końcu nie wiem gdzie te ręce były… 
- Rosi… 
- Odwal si
ę… A Bels za 4 miesiące skończysz 18- naście lat i jak 
chcesz to mo
Ŝesz zamieszkać z Edwardem oczywiście jak nie chcesz 
Ed dziecka to ja mog
ę się nią zająć… 
- Co
ś ty mała mieszka z nami… 
- Ok.- Bels si
ę cieszyła i była przeraŜona… 
- A co z tob
ą? Ja zostawię na razie ten dom i pojadę do przyjaciela z 
Alice.. 
- Do jakiego? 
-  Hm… Kiedy
ś go poznałam mieszka w Polsce i pisał mi gdzie 
mieszka i kiedy przyjad
ę … Nie miałam czasu to teraz skorzystam… W 
pracy powiem, ze si
ę dalej źle czuje i nie mogę pracować przez 
najbli
Ŝszy miesiąc moŜe dwa… A Alice będzie projekty faksem 
wysyła
ć… 
- Ok… 
- Nie Ros… Ja tego nie prze
Ŝyje… 
- Ty nie znasz mnie a ja Ciebie skarbie… 
- Dobra my lecimy si
ę spakować… 
- Ok… 
 

Pakowanie zajęło trzy godziny a i juŜ dziś mamy samolot do 

Warszawy… On mieszka gdzieś na Ochocie czy coś… Ulica nie 
pami
ętam ma po nas przyjechać na lotnisko…napisałam karteczkę  
 

 

„ Miałyśmy samolot poleciłyśmy po 
mała nie zd
ąŜyłam skoczyć… pa :* 
Kocham was i jak co
ś się wam stanie 
dzwo
ń!!! 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rosi

” 

 

Edward Cullen: 
 

 

Tak Rosi wyszła, ze szpitala, ale wyjeŜdŜa. Mój głupi brat ją 

skrzywdził… Yhy… No, co poradzić głupi jest jak kapeć u lewej nogi. 
Ja My
śle wieczorami nad córką Belli. Osobiście uwaŜam, Ŝe jestem za 

background image

młody na ojcostwo. Kocham Bellę. Naprawdę. Lecz nie mogę 
zapomnie
ćŜe ma córeczkę i to w dodatku cudną. Nie chce jej 
skrzywdzi
ć jeszcze teraz jak Rosi wyjeŜdŜa lub wyjechała… Na razie 
jej nic nie powiem. A mo
Ŝe pokocham to dziecko? Nie wiem… Teraz 
nie powiem Bels wszystkiego i jej nie zostawi
ę, ale jak wszystko się 
uspokoi to zobaczymy… 
 
 
 

7. „śycie jak to mówią” 

 

 
Bella Swan: 
 

 

Weszłam do domu z Edwardem i byłam z jednej strony 

szczęśliwa, Ŝe z nim zamieszkam, a z drugiej nie zobaczę siostry przez 
jakie
ś 2 miesiące… Tak… Ona wyjechała i to z Alice. Emmett 
przesadził dobrze to wszyscy wiedzieli a naj gorsze jest to, 
Ŝe ona w 
nim jest zakochana. Znaj
ąc Rosi nie będzie patrzyła na swoje 
szcz
ęście tylko na fakty. Jak się pakowałam znalazłam karteczkę od 
sis. 

 

„ Miałyśmy samolot poleciłyśmy po 
mał
ą nie zdąŜyłam skoczyć… pa :* 
Kocham was i jak co
ś się wam stanie 
dzwo
ń!!! 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rosi

” 

 

Teraz to mam dowód, Ŝe wyjechała… Oczywiście… Kiedyś mi mówiła 
o tym chłopaku ma na imi
ę Mateusz… Tak zdrabniała go jako Mati… 
Mówiła, 
Ŝe naprawdę jest śmieszny… I zachowuje się jak starszy brat. 
Dokładnie ma na nazwisko: Milewski, a jego adres mam zapisany 
gdzie
ś w notatniku…Hm… W Polsce powinna sobie poradzić, a 
jeszcze w stolicy my w domu dziecka przeszły
śmy szkołę… Poradzą 
sobie dziewczyny… Wpadł Jasper do naszego domu: 

background image

- Gdzie jest Alice?!- Wręcz krzyczał. O co mu chodzi? 
- Nie ma… Pojechała z Rosi do Polski do kolegi w Warszawie. Wróc
ą 
za ok. dwa miesi
ące… 
- Co?! 
- Nie drzyj tego tak ryja!- Wykrzyczał Edward…. 
- Nie no sorka, ale zadzwoniłem i były pijane… 
- Nie jak wyje
ŜdŜały to na pewno wytrzeźwiały. Na razie nie będą 
chciały na pewno wraca
ć po dzisiejszym… 
- A co si
ę stało? – Było szczere… 
- No to Emmett jak Rosi si
ę napiła z Al. To poszły gdzie indziej usiąść  
i wtedy zacz
ął je ktoś wyrywać a Rosi się to nie podobało i jak wszedł 
Jams i to zobaczył podszedł i pocałował Ros, 
Ŝe niby są parą… Ona 
mu podzi
ękowała… Jams nam wytłumaczył wszystko i do Emmetta 
zacz
ęła się kleić jakaś suka… I on ją przeleciał w łazience gdzie była 
Rosi i Alice si
ę pytała go ile wypił… On był trzeźwy, ale miał chęć na 
tamt
ą i zrobił to świadomie. Rosi się załamała i z Alice wyjechała nie 
daj
ąc po sobie poznaćŜe jest zraniona. Ja teraz na te 2 miesiące 
wyprowadzam si
ę z małą do Edwarda… Cała historia… 
- Ja pie* dole… 
- No ja te
Ŝ – powiedziałam… 
- Widzisz, mo
Ŝe im to dobrze zrobi…- Powiedział Edward po długiej 
ciszy.. 
- Nie s
ądzę…. Rosi jest kobietą nie zaleŜną i jak ktoś jej coś zrobi jest 
u niej tak jakby przekre
ślony… Ja nie wiem, co teraz będzie… 
-Nie no wrócą i powinno być ok. 
- Nie raczej… Jak zwiedz
ą troszkę to moŜe powinno być spoko. Alice 
przesyła
ć będzie projekty. Boje sięŜe zostaną tam na dłuŜej… Tylko 
Rosi b
ędzie musiała pogadać z szefem, Ŝe po prostu zdjęcia będą 
organizowa
ć jej polscy fotografii i przesyłać będą do N.Y. W końcu jej 
szef ma doj
ścia… 
- Ja te
Ŝ tak Myśle.. Jak im się spodoba to będą pewnie tylko tu 
przyje
ŜdŜać na tydzień i tam wracać… 
- Mo
Ŝe i macie racje, ale jak ja i AL. Byśmy się pogodzili to Alice by 
została, czyli Rosi tak
Ŝe. 
- Nie Jasper… Znasz dobrze Ros ona jak co
ś postanowi to się stanie.  
- No w sumie. 
- Czyli uwa
Ŝacie, Ŝe Emmett nie ma szansy. 

background image

- Naszym zdaniem Ŝadnej.- Powiedział Jazz.- Po prostu to 
rozpieprzył… 
 

Rosalie Hale: 
 

 

Byłyśmy juŜ w samolocie… Alice przed wejściem miała 

wątpliwości, ale je sobie odpuściła. W końcu przygody to ona kocha. 
O tak… To fakt…Wida
ćŜe mnie kocha nawet ze mną gadała na temat  
czy ja prze
Ŝyje rozstanie z moją małą rodziną…Teraz usnęła… Jak 
dolecimy na miejsce Mateusz ma czeka
ć… Hm… On nie ma rodziny, 
lec z ma du
Ŝo znajomych. Podejrzewam, Ŝe jeszcze dziś wyląduje w 
jakim
ś klubie… Tak… Alice jeszcze nie odpuści…Ciekawe, co teraz 
robi Emmett? Ku*wa Rosi przesta
ń. On Cię zranił, a takich rzeczy się 
nie wybacza. W odpowiedzi na pytanie to pewnie pieprzy si
ę z 
nast
ępną…Nie dość STOP!. Nie chce juŜ o nim myśleć. O akurat Alice 
si
ę nudzi to na pewno coś będzie do roboty… 
- Hej mała. Jak si
ę spało? 
- Bosko… Jasperku tylko zrób mi 
śniadanko…- Przeciągała się z 
u
śmiechem na twarzy. Miło było popatrzeć. Jej słowa nieco mnie 
rozbawiły. 
- Al. nie wiedziałam, 
Ŝe płeć zmieniłam i imięŚniadanie raczej nie 
b
ędzie moŜliwe, bo jest praktycznie noc i trudno mi będzie je 
przygotowa
ć… Mogę się Ciebie o coś zapytać
- No jasne… Wal… I przepraszam troszk
ę mi się odleciało… 
- Ok…Czy ty zamierzasz wróci
ć do Jaspera? 
- Oczywi
ście, Ŝe tak. Niech tylko mu przejdzie złość i mnie przeprosi… 
- To si
ę cieszę, bo naprawdę jestem z nim związana i go kocham. Jak 
brata, którego nigdy nie miałam. Jednak go kocham. 
- Wiesz, 
Ŝe ja teŜ- I zaśmiałyśmy się… To jest facet, który zasługuje na 
moj
ą mała Alice.- Rosi, a ty coś czujesz do Emmetta? 
- Czu
ć to czuje, ale on naprawdę mnie zranił. Nie chce mu 
wybacza
ć… Chyba… - Dodałam juŜ ciszej. 
„Pasa
Ŝerowie tego lotu proszę szykować się do lądowania” 
- O jak szybko zleciało- powiedziała Al. 
 

Wyszłyśmy z samolotu, a Mateusz juŜ czekał. Podbiegłam do 

niego z Alice przytuliłam i pocałowałam w policzek. Alice za to się 
grzecznie przywitała i przytuliła…  

background image

- Jak się leciało?- zapytał z uśmiechem. 
- Znakomicie.- Wypiszczała wr
ęcz Alice.- Ja w tym czasie włączyłam 
telefon i było 23 wiadomo
ści i  30 połączeń nie odebranych… Hm… 
Wiadomo
ści wszystkie były od Emmetta w stylu: 
 

„Przepraszam naprawdę.  

Kocham Cię jak wariat 

Moja mała  

Rosi!” 

 

 

Za to połączenia miałam teŜ od innych osób: 

 

14 połączeń od Jaspera 

 

3 od Emmetta 

 

4 od Jamsa 

 

2 od Bels 

 

3 Od Edwarda 

 

4 od CHADA ! 

 
-Ku*wa jeszcze on si
ę mną interesuje!- O nie… Powiedziałam to na 
głos…Wszyscy si
ę na mnie spojrzeli… 
- O co chodzi?- zapytała moja przyjaciółka. 
- A nic… Widzisz pan Emmett napisał mi 23 wiadomo
ści, a dzwonił 3 
razy. Jasper dzwonił 14 razy, a Bels 2. Jams równie
Ŝ dzwonił, Edward 
i do tego Chad. Tak jeszcze on… Ja nie wytrzymam z nimi… 
Zadzwoni
ę do Belli. 
- Oki. To dzwo
ń…- Odebrała po dwóch sygnałach… 
- Hej siostra wszyscy si
ę martwią… Siedzimy u Edwarda wszyscy i 
czekamy na wasz znak 
Ŝycia… 
- No… Y… My ten ju
Ŝ doleciałyśmy i teraz siedzimy na lotnisku z 
Matim. 
- Dzi
ęki Bogu... A Jazz chce z Tobą pogadać… 
- No daj go…- Alice dopytywała si
ę kogo… Chyba myślała, Ŝ
Emmetta.  
- No Hej Rosi… Przepraszam Alice… Ciebie równie
Ŝ i wracajcie… 
Prosz
ę kocham was… 
- Wiem ja Ci
ę kocham nawet nie wiesz jak bardzo… 

background image

- Wrócicie?- zapytał z radością… 
- Nie ja nie wróc
ę. MoŜe Alice wróci…Powiem Ci Jazz- Alice odeszła 
rado
ść tylko teraz miała taką tęsknotę w oczach, Ŝe mi serce się 
krajało… 
- Dlaczego? 
- Nie chce… Zo.. Zobaczy
ć Emmetta z inną w łóŜku…- Powiedziałam 
na jednym wydechu… 
- Nie zobaczysz… 
- Zobacz
ę… Nie chce Jazz. Ja ci daje Alice…- Słyszałam tylko… 
- Nie Jazz ja Ci
ę kocham i wrócę z Rosi. Dobrze wiesz, Ŝe nie mogę jej 
zostawi
ć samej… MoŜe wrócę za miesiąc… I pamiętaj kochamy Cię … 
Papa. Pozdrów tam ich…- Pogodzili
śmy się Rosi…. 
- To bosko i wracaj do N.Y. 
- Nie… Ciebie nie zostawi
ę… 
- Hm… Mi tam pasuje. 
- Dobra dziewczyny ja si
ę umówiłem z przyjaciółmi na dziś i wy 
idziecie ze mn
ą… 
- Takk!!!- Krzyczała czy piszczała Al.? Nie wiem wiem, 
Ŝe chyba słuch 
straciłam… 
- no niech b
ędzie- Odpowiedziałam… 
 

 Byłyśmy gotowe i pojechałyśmy z Mateuszem do klubu tam juŜ 

czekali jego znajomi podeszłyśmy i: 
- Przedstawiam wam pi
ękną Rosalie i jej przecudowną przyjaciółkę 
Alice…. 
- No rzeczywi
ście są piękne- przyznał jego kolega… 
- To jest Bartek, Marcin, Karolina, Patryk i Paulina, a tam ta
ńczy 
Kasia ze swoim chłopakiem Kub
ą… 
- Fajnie was pozna
ć… 
-Was te
Ŝ…- Nie znałam ich to, czym miałam gadać o pogodzie? 
Zwróciłam si
ę do Alice…PoniewaŜ dostałam sms-a… 
- Alice dostałam sms-a… 
- Od kogo… Wybranka twojego serducha, zimnego jak głaz w 
stawie…- Mówiła jak by wygłaszała jak
ąś filozofię… Ta jedyną jaką 
ona zna filozofi
ę to była w otworzeniu Emmetta…. Nie no znowu to 
samo wspominam go… Po co si
ę oszukiwać ty go kochasz Rosali 
Swan! Tak, ale mózg jest u mnie wi
ększy od serca. 

background image

- Albo jesteś głupia lub udajesz… Nie… ty zdecydowanie coś piłaś 
…mała chochlica…Pff…- Udawałam obra
ŜonąŜe mnie nie zaprosiła 
do wylewania 
Ŝalów do kieliszka… 
- I kto tu jest głupi? 
- No dobra my we dwie… 
- Kto jest głupi?- Wtr
ącił się Bartek czy jak tam się zwał…. 
- Nie wa
Ŝne…- A ten głupek musiał podsłuchiwać. A zresztą… 
- Alice napisał do mnie Jasper, 
Ŝe za nami tęskni i chce, Ŝebyśmy 
wracały, a szczególno
ści…TY - Tak on ją kochał… 
- Nie mog
ę… Ja zostaje z Tobą…. Koniec kropka… 
- Alice, Alice, Alice… Prosz
ę… Alice, Alic…- nie dała mi dokończyć… 
- Nie. Koniec kropka. A jak Si
ę nie zamkniesz to Cię pogryzę
- Ludzie patrz
ą- pokazałam jej język… 
- Lecz u Mateusza b
ędzie tylko on… Przegrałaś…. Blondyneczko moja 
droga.- U
śmiechnęła się do mnie tym triumfalnym uśmieszkiem, ale to 
jeszcze nie koniec… 

 

8. „Nie istnieje coś takiego 

 jak miłość do Cullenów” 

 

Rosi Swan: 
 

 

Dzisiejszy ranek nie był taki zły w sumie nie miałam kaca. Myśle, 

Ŝ

e Alice teŜ… W końcu nie piłyśmy duŜo… Dziwnie dziś się obudziłam. 

„- Rosi kochanie moje wstawaj juŜ południe- mówiła do mnie 
grzecznie Alice… 
- Nie mam siły… Jestem zm
ęczona…. 
- Wiem, ale musisz si
ę ogarnąć masz juŜ zdjęcia… Szef twój dzwonił i 
powiedział, 
Ŝe Ci nie podaruje i masz jechać na śródmieście… Sesje 
zdj
ęciową  masz pod pałacem kultury… Znaczy tam zbiórka, a potem 
ma Ci
ę ktoś zabrać do jakiegoś studia… Wszyscy wiedząŜe nie znasz 
Warszawy…” Potem musiałam w ko
ńcu o to ją poprosić
- No dobrze… Alice? 
- Hm… 
- Zrobisz mnie na pust
ą lalkę Barbie? 

background image

- Ty nigdy nie jesteś pusta, ale czekałam, aŜ mnie poprosisz- 
U
śmiechnęła się od ucha do ucha i zaczęła… Jak ja się myłam 
naszykowała mi ubrania, w których mam pój
ść…Umalowała mnie 
lekko, ale zarazem ostro podkre
śliła moje rzęsy… DuŜo pudru nie 
musiałam mie
ć na twarzy…Moje włosy ułoŜyła jak zwykle. Hm… 
Ubra
ć mi się kazała w szpilki turkusowe to oczywiste… Innych butów 
mi po prostu nie pozwalała zakłada
ć jak mnie szykowała…Czarne 
rurki z Housa (wczoraj jak szły
śmy obok tego sklepu i zobaczyła je na 
wystawnie no i koniec…), turkusowe bolerko takie jakby sweter i 
zwykła czarna bluzka z długim r
ękawem po prostu dodała mi jeszcze 
dodatki czarno- turkusowe(kolczyki, pasek itd.)Do tego zrobiła mi 
frencha u paznokci u stóp i dłoni… Byłam gotowa… Zaj
ęło jej to 4 
godziny, ale warto było… 
 

Sesja trwała 2 godziny. Zaproponowano mi oprowadzenie po 

warszawie, ale oczywiście odmówiłam…. Ja juŜ znam te 
oprowadzania. Wróciłam, a Alice ogl
ądała jakiś film akcji i tylko była 
podekscytowana… Jak mnie zobaczyła to powiedziała „ Musiałam 
jako
ś zabić czas”- tak jasne… Po prostu ona lubi takie filmy a jak 
jeszcze jest ekscytuj
ące coś to ona po prostu świruje…Dziś juŜ po 
prostu nie miałam na nic siły, ale w ko
ńcu chciałam iść na boską 
starówk
ę. Teraz się ściemnia to powinna być cudna…Jest godzina 
17:57 tak jest ciemno za oknem mieszkania: 
- Alice ja chce jecha
ć na starówkę… 
- Ja te
Ŝ
- To ja zamawiam taksówk
ę… 
 

Na miejscu byłyśmy za jakieś 45 minut, bo były korki… Wysiadłam 

z moją przyjaciółką i zaniemówiłam. Zaczął padać śnieg…  
- To chyba dla nas mała Alice.- U
śmiechnęłam się do niej… 
- No oczywi
ście…- Dzwonił do mnie Jasper.  
- Hej Jazz.. 
- Siemka. Jak si
ę bawicie? 
- Bosko jeste
śmy na starym mieście. 
- To fajnie, Ros… Błagam Ci
ę wracajcie…- Wtedy pomyślałam jak 
bardzo brakuje mi Bels i Meredith… Bałam si
ę, ze Edward ją 
skrzywdzi, a obiecałam jej „ 
śaden facet Cię nie skrzywdzi póki ja 
Ŝ

yje” Tak te słowa jej powiedziałam… 

 Smutno mi, iŜ je tak 

zostawiłam. 
- Dobrze Jaz jutro wrócimy…- Alice spojrzała na mnie pytaj
ąco… 

background image

- Tak to super… 
- Musisz co
ś dla mnie zrobić… 
- Ok… Mów 
- Jedz do Bels i zapytaj czy wszystko w porz
ądku. Ja mam dziwne 
przeczucie. I powiedz jej, 
Ŝe wracamy!!! Buziaczki… 
- Buziak dla Ciebie i Al.- Rozł
ączyliśmy się… 
- Wracamy? Czy Ci si
ę szare komórki przegrzały? 
- No raczej.. Wracamy! Tylko cho
ć jeszcze pochodzić… 
Chodziły
śmy i wydurniałyśmy się... Al. Bardzo chciała iść nad Wisłę
Takiemu chochlikowi si
ę nigdy nie odmawia… Zaszłyśmy i było 
pi
ęknie nad wodą stała syrenka, a w oddali było widać pięknie 
o
świetlony most. Pomyślałam, ze Belss na pewno by się spodobało i 
poprosiłam przechodnia, 
Ŝeby nam po prostu zrobił pare zdjęć… Był 
bardzo miły…Gdy przejrzałam fotki wybrałam trzy najładniejsze. Na 
pierwszym si
ę przytulałyśmy i się uśmiechałyśmy. Na drugim 
całowałam Alice po policzku. Trzecie za
ś było takie szczęśliwe. 
Wysłałam i napisałam pod zdj
ęciami. „Kocham was i tęsknimy :*” 
My
ślałam, Ŝe to koniec wraŜeń, ale Alice powiedziała, Ŝe chce jechać 
do mieszkania i obejrze
ć jakiś horror… Tak lubiłyśmy się razem bać… 
Znaczy nie to, 
Ŝe lubimy się trząść, ale po prostu lubimy razem 
ogl
ądać takie filmy ja do tego komedie, a Alice akcji… Bella za to 
kocha romansidła… Tak wyrównywały
śmy się… Dojechałyśmy do 
domu. 
- Rosali co by
ś powiedziała na „Klątwe” i to wersje japońską… 
- Chyba Ci
ę pokręciło…  Ja dwa lata temu to chciałam obejrzeć i do 
tej pory boje si
ę być w ciemności sama…I tak całej nie obejrzałam, bo 
zacz
ęłam krzyczeć i wyłączać… 
- W którym Momencie sko
ńczyłaś? Ja obejrzałam całą, ale do dwójki 
si
ę nie tknęłam… I to obejrzałam wersje Amerykańską… 
- Ja te
Ŝ, a doszłam do momentu jak ta wyskoczyła na tą dziewczynę w 
łó
Ŝku. Jak wynurzyła się z pod tej kołdry…  
- A wiem i było wida
ć jej twarz… Do tej pory mi się to śni po 
nocach… 
- Wiem o czym mówisz. A wi
ęc co oglądamy? 
- Oj dawaj „Kl
ątwe”… Proszę 
- Dobra, ale b
ędę mieć koszmary, a to jeszcze na faktach 
autentycznych to ja zdechn
ę w nocy…Ta Kayako… Oj… 

background image

- To włączam…- Szybko włączyła i się do siebie przytuliłyśmy. Jak 
było bardzo strasznie to darły
śmy się i zamykałyśmy oczy. Nas Ŝadne 
horrory nie ruszały znaczy prawie… Kl
ątwa była jednym z nich…Był 
moment filmy, ze ta Kayako szła po schodach i wida
ć było trupią rękę 
( jej r
ękę) Jak szła na góre i wtedy wibracje…  
- Aa… Ku*wa Ros… Zapal 
światło! Kayako po nas przyszła!!! 
- Wiem nie chce si
ę z Tobą rozstawać. Wyłącz ten film! To tylko 
dzwoni Bels… 
- Belo!- wyrwała mi telefon z r
ęki Alice 
- Chcesz, 
Ŝebyśmy tu na zawał walnęły lub coś gorszego…- W tym 
Momocie wiatr trzasn
ął drzwiami od balkonu…- A jednak ona 
przyszła- Al. Zacz
ęła płakać i się do mnie przytulać. Ja jej zabrałam 
telefon…A z niego krzyczała Bels: 
- Nie dziewczyny! Co tam si
ę dzieje… Ktoś was zabija?- Tak chyba 
wyobra
źnia… 
- Przesta
ń Ali Ce to wiatr! Przepraszam Bello, ale oglądałyśmy 
horror i był straszny moment- Ja te
Ŝ w oczach miałam łzy… 
- O bo
Ŝe… Nawet nie wiesz jakie sobie scenariusze w myślach 
układam… 
- Co si
ę stało? 
- Tak wła
ściwie dostałam sms-a i chciałam podziękować. Siedzę u 
Edwarda i on mi wła
śnie powiedział, ze mnie zostawia… Dostałaś sms 
i tam jest wszystko opisane… 
- Jeszcze dzi
ś będziemy w domu… 
 

Bella Swan: 
 

 

Siedziałam z chłopakami i dostałam MMS-a od Ros gdzie się 

ś

wietnie bawią… Pokazałam to Edkowi i Emmetowi… Wpadł wtedy 

Jazz: 
- Dziewczyny jutro wracaj
ą i jest bosko! 
- Jak wszystko si
ę układa to musze Ci coś Bello powiedzieć. Nie mogę 
dłu
Ŝej udawać. Ja cię nie kocham i jestem za młody na ojcostwo… 
Przepraszam.  
- Wiedziałem, ze j
ą zranisz…- Powiedział Jazz, ze złością i mnie 
przytulił… 
- To ty udawałe
ś

background image

- Tak… I przepraszam, ze Cię wykorzystałem tu nawet mi nie o to 
chodziło… To było po prostu zauroczenie-„Wykorzystałem” no tak 
sp
ędziliśmy pare nocy razem… Wzięłam telefon napisałam sms-a i 
zadzwoniłam do Ros… Odebrała dopiero po trzecim sygnale i: 
- Belo- Zacz
ęła Ros przeraŜona… 
- Chcesz, 
Ŝebyśmy tu na zawał walnęły lub coś gorszego…- W tym coś 
trzasn
ęło…- A jednak ona przyszła- Al. Zaczęła płakać i była 
przera
Ŝona. Ja wykrzyczałam a Jasper się na mnie spojrzał pytająco… 
- Nie dziewczyny! Co tam si
ę dzieje… Ktoś was zabija?- Tak chyba 
zaraz Jazz dostanie zawału i ja, a jak patrzyłam na Emmetta to on 
równie
Ŝ… 
- Przesta
ń Alice to wiatr! Przepraszam Bello, ale oglądałyśmy horror 
i był straszny moment- Ja byłam ju
Ŝ załamana. Widziałam je 
zgwałcone i zabite… 
- O bo
Ŝe… Nawet nie wiesz jakie sobie scenariusze w myślach 
układam… 
- Co si
ę stało? 
- Tak wła
ściwie dostałam sms-a i chciałam podziękować. Siedzę u 
Edwarda i on mi wła
śnie powiedział, ze mnie zostawia… Dostałaś sms 
i tam jest wszystko opisane… 
- Jeszcze dzi
ś będziemy w domu…- Rozłączyła się a do mnie podbiegł 
Emmett. Jasper stał jak zaczarowany…Ja wygl
ądałam jak trup… 
- Bello! Co si
ę stało Ros? 
- Nic… Ogl
ądały horror i ja zadzwoniłam w nie naj lepszym 
momencie… One ogl
ądały horror Jaz po, którym Rosi boi się 
ciemno
ści. Teraz jak wrócą to nie będą się rozdzielać a jak słyszałam 
to Alice si
ę popłakała jak usłyszą trzaśnięcie drzwi.. Powiedziały, ze 
jeszcze dzi
ś będą… 
- To dobrze, ale one teraz b
ędą przeraŜone. O boŜe.. A ja juŜ się 
bałem… 
- Ja te
Ŝ- Odparł Emmett… 
- To my lecimy Em. Papa. A ty jeste
ś śmieciem Edward- 
powiedziałam…I wyszli
śmy…Ja wybuchłam nie opanowanym 
płaczem. Co ja teraz zrobi
ę
 

 
 

background image

9. „Atak złości i paranoja” 

 

Rosalie Swan: 
 
 

Byłam po prostu zła, a raczej wściekła… Alice nie wiedziała o co 

chodzi i na razie nie chciała się mnie pytać… Leciałyśmy samolotem i 
ja zasn
ęłam… Śniło mi sięŜe byłam na plaŜy z Bellą i Alice… To był 
najpi
ękniejszy sen… Było nam wesoło jak nigdy… W tym śnie Bels 
była przeszcz
ęśliwa i to mnie najbardziej cieszyło… Obudziłam się i: 
- Kayako!- Krzykn
ęłam… 
- Nie no ja my
ślałam, Ŝe nie wyglądam, aŜ tak odraŜająco- Udawała 
obra
Ŝoną… 
- Przepraszam… 
- Rosi ty popadasz w paranoje… 
- Wiem i ty te
Ŝ… 
- Rosalie powiedz, dlaczego dzi
ś wracamy. 
- Edward rzucił nasz
ą Bels. Powiedział „ Jestem za młody na ojca” 
znaczy co
ś w tym stylu… 
- Zabije go… 
- Nie to ju
Ŝ moja robota. 
- Wiesz, 
Ŝe Ciebie i Bellę kocham. Nie przypuszczasz nawet jak… 
- Przypuszczam… Pewnie kochasz tak nas jak my Ciebie… 
- Mo
Ŝliwe. 
 

Doleciałyśmy do N.Y. i od razu pojechałyśmy do pana Cullena 

zimne serce… Do tego bydlaka… Tak nie przesadzam. Wyszłam z 
samochodu i kazałam Alice zosta
ć na dworze…Wpadłam do nich do 
domu. 
- Ty małpo… Wyła
ź, albo Cię zabije… 
- O co ci chodzi Rosalie?- Udawał niewini
ątko… 
- O co mi chodzi? Kto zostawił moj
ą siostrę…- Weszła Alice i: 
- Rosi troszk
ę się boje sama być na dworze… 
- Dobrze kochanie- Byłam miła, a jak na niego znowu spojrzałam to 
byłam strasznie zła… Chwyciłam, co miałam pod r
ęką, czyli 
pogrzebacz i mocno go uderzyłam w głow
ę… Rozwaliłam mu łuk 
brwiowy… Na pewno jeszcze b
ędzie miał siniaka do tego, gdy 
wychodziłam to on był przera
Ŝony stanęłam w drzwiach z Alice 

background image

- A bym zapomniała… Obiecałam Belli, Ŝe nie będzie cierpiała przez 
chłopaka… Nie dotrzymałam obietnicy. Wi
ęcej się nie zbliŜysz do niej. 
Tej ju
Ŝ dotrzymam z pewnością… A ty Emmett wcale nie jesteś taki 
zły… 
- Dzi
ęki… pa Rosi. 
- Pa- Powiedziały
śmy równocześnie. 
Wyszły
śmy i nie patrzyłyśmy za siebie… Skierowałyśmy się do domu, 
do Belli. 
- Hej skarby moje!- Wszyscy do nas podbiegli i zacz
ęli całować
przytula
ć, a Bella się rozpłakała…Wybełkotała tylko 
- Wy mnie kochacie… 
- Oczywi
ście jak mogłaś w to wątpić… 
- Nie wiem. 
 

Wróciłyśmy do domu i powróciłyśmy do normalnego stylu Ŝycia… 

To znaczy, ze ja chodziłam do pracy, Bella do szkoły, a Meredith 
sko
ńczyła juŜ roczek i przesiadywała duŜo czasu u Jaspera… Jak 
przychodził Edward to tak wygl
ądało: 
Puk! Puk! Ja otwieram on uniemo
Ŝliwia mi zamknięcie swoją nogą
Mówi: 
- Daj mi z ni
ą pogadać… 
- Nie ma mowy- Znajdywałam wtedy sposób do zamkni
ęcia domu…  
 

 

 

Minęło siedem miesięcy i okazało sięŜe Bella jest w ciąŜy z 

Edwardem. My oczywiście nic mu nie powiedziałyśmy. Za dwa 
miesi
ące Bella urodzi synka, Jeremiego… Tak, śliczne imię… Alice 
dostała pie*dolca i kupuje pełno rzeczy dla małego… Teraz ona 
b
ędzie chrzestną matką, a ojcem chrzestnym nie wiemy, kto 
zostanie…Hm… Na razie to nie jest wa
Ŝne. Dziś Bels jedzie 
powiedzie
ć Edwardowi. W końcu to jego dziecko…Chce, Ŝeby mały 
znał ojca, ale nie chce Edwarda w swoim 
Ŝyciu. Dziwne? Nie… Ja i 
Bela unikamy rozmów o Cullenach. Nie lubimy mówi
ć o tym jak nas 
zranili. Cz
ęsto widuje w parku Emmetta ze swoją dziewczyną… Irną… 
Tak. Przedstawiła mi si
ę bezczelnie i powiedziała, Ŝe z Emmetem 
spodziewaj
ą się dziecka. I dobrze ja moŜe go kocham, ale fakty zawsze 
s
ą waŜniejsze… Ja i Alice juŜ nie boimy się „ Klątwy” Nawet często ją 
ogl
ądamy (wszystkie części oczywiście)… Jasper zachowuje się w 
miar
ę normalnie… Edwarda nie spotykam, ale Irna mówiła, Ŝ

background image

spotyka się z jej siostrą. Nie wiem jak się ta nazywa… Jane, czy jakoś 
tak…To jest na razie nasze 
Ŝycie… 
 
 

Bella: 
 

 

Jadę do Edwarda, ale nie jestem pewna czy dobrze robię… Na tyle 

siedzi moja córeczka w foteliku… Jest juŜ troszkę ciemno… Hm… 
Trudno. Słyszałam, 
Ŝe Edward ma narzeczoną Jane… Tak… 
My
ślałam, Ŝe do siebie wrócimy, ale on mnie nie kocha i nigdy nie 
pokocha… O nie! Jaki
ś debil jedzie pod prąd. Prosto na mnie! I błysk 
ś

wiatła… Ja byłam przytomna, ale zaczęłam tracić wody. O k**wa! 

Nie tylko nie to! Jeszcze Meredith ma rozbitą główkę…  
 

Pojechałam do szpitala karetką… Okazało sięŜe poroniłam… Nie 

miałam siły Ŝyć. To dla mnie koniec szczęścia… Słyszałam tylko, Ŝ
ten palant był pijany i nie 
Ŝyje tak jak moje dziecko… 
 
 

 
 
 
 

10. „Koniec szczęścia, teraz tylko cierpienie” 

 
 

Rosalie Swan:

 

 
 

Zadzwonili do mnie ze szpitala, Ŝe Bella tam leŜy i mają przykre 

wieści. Mam natychmiast się tam zjawić… Pojechałam z Jasperem i 
Alice… 
- Co jest panie doktorze?!- Krzyczały
śmy z Alice… 
- Pa
ńska siostra Ŝyje, ale poroniła. Nie powiedzieliśmy jej tylko jednej 
rzeczy. 
- Słucham? 
- Córka panny Belli nie 
Ŝyje… Główka jej się całkowicie otworzyła i 
si
ę wykrwawiła…- Nic więcej nie słyszałam to było dla mnie koniec 

background image

wszystkiego… Czy Bóg, aŜ tak moŜe nas nie kochać… Czy dzieci z 
sieroci
ńca nie mogą być szczęśliwe… Osunęłam się po ścianie i 
płakałam… Alice poszła z lekarzem powiadomi
ć Bellę o tym nie 
szcz
ęściu…Jasper usiadł na podłodze obok mnie i przytulał, a nawet 
płakał ze mn
ą… Tak… Facet potrafi płakać…Taki facet jak on potrafi 
wszystko… 
 

Powiadomiliśmy wszystkich o pogrzebie… Włącznie z Edwardem i 

Emmetem… Postanowiłam do nich pójść osobiście… Nie byłam 
pomalowana, tylko miałam na sobie wszystko czarne… Czarne szpilki, 
rurki, bluzk
ę, kurtkę i wyglądałam strasznie…Otworzył Edward: 
- Ej, Emmett chyba Rosi przyszła ci
ę błagaćŜebyś do niej wrócił- 
Zacz
ął się ze mnie śmiać z tymi ich dziewczynami. Emmett pozostał 
powa
Ŝny. 
-Zamknij si
ę Edward i tak nie mam siły mówić- Łza  mi spłynęła, a i 
tak z trudno
ścią mówiłam, kaŜde słowo… 
- Rosi, co si
ę stało?- Zapytał Emmett i chciał przytulić ja się 
odsun
ęłam i byłam przeraŜona. Czym? Wszystkim… Nie chciałam, 
Ŝ

eby ktoś mnie dotykał takie przyzwolenie mieli moi najbliŜsi- Ros? Co 

jest?- Edward był dalej uśmiechnięty… 
- Wiesz jak Bella jechała tu…- Płakałam…- Chciała Ci powiedzie
ćŜ
jest w 7 miesi
ącu ciąŜy…- Uśmieszek się zmył z jego twarzy- 
Wiedziałam, 
Ŝe cos się stanie ja to czułam… Jakiś wariat pijany 
poszedł z ni
ą na czołowe… Bella Ŝyje, ale poroniła…- Łkałam. Nie 
mogłam mówi
ć – To nie wszystko. Meredith rozwaliła sobie główkę i 
Si
ę wykrwawiła… Tak ten mój mały aniołeczek…- Patrzyli na mnie 
jak na wariatk
ę…- Nie przyszłam tu, Ŝebyś wrócił do Bell. Tylko 
przyjd
ź na pogrzeb jak chcesz… Widzisz jak wyglądam? 
- tak, ale Ros to jest nie prawdopodobne… 
- Tak… Prosz
ę bardzo myśl tak dalej… Nie musisz być na pogrzebie… 
Ja płacze codziennie… 24h na dob
ę… Alice tak samo… Bella 
zamkn
ęła się w sobie. Mówi, ze się nie nawiedzi… Chodzi biała jak 
ś

ciana… Nie potrafię jej pomóc. W szczególności sama nie daje sobie 

rady.. To tyle… Pogrzeb jest o 11:45 w kościele tym koło nas… 
ś

egnajcie…- Wybiegłam płacząc… Ja juŜ nie chce tego Ŝycia… 

 

Byliśmy w kościele… Bella byłą na prochach i nic nie mówiła… 

Od wypadku prawie nic nie jadła. Ja cały czas płakałam i przytulałam 
si
ę do Alice… Ona była takŜe załamana. Jasper przytulał Bella. Nie 
uwierzycie, ale on płakał… Tak… Zobaczyłam w oddali Edwarda, 

background image

Emmetta i ich dziewczyny… Ja się uspokoiłam… Ceremonia była 
pi
ękna… Dwie trumienki stały przy ołtarzu, a ja nie wiedziałam, ze 
jestem w rzeczywisto
ści… 
 

Kiedy na cmentarzu chcieli juŜ wkładać trumny do dołu to ja 

rzuciłam się na trumienkę Jeremiego… Płakałam 
- Nie! O bo
Ŝe one są takie młode! Ja nie chce Ŝyć…- Alice z Jazzem 
mnie odci
ągała… Wszyscy patrzyli i popłakiwali. Oprócz tej całej 
czwórki… Była nawet mama i tata Emmetta… Okazało si
ęŜe ten 
doktor, co powiedział mi o 
śmierci Meredith to był ich ojciec. Tak 
Esme i Carlis płakali za swoim wnukiem w przeciwie
ństwie do syna… 
- Rosi spokój… Przesta
ń- Alice płakała i mnie uspokajała… Jazz 
przytulał dalej nasz
ą Bels… Ona w tym czasie straciła 
przytomno
ść…Podbiegłam do niej i jeszcze bardziej płakałam. 
 

Okazało sięŜe Bella popadła w śpiączkę… 

 

 
 
 
 
 
 

11. „7 lat później” 

 

Rosalie Swan: 
 

 

Wiecie skąd wracam? Ze szpitala… Dziś podjęto decyzje, ze Bella 

się nie obudzi i odłączyli ją od wszystkiego… Idę parkiem… 
Zapłakana, Alice idzie za mn
ą z 5 metrów… RównieŜ płacze… Nie 
zgadniecie kogo widz
ą moje oczy… Szczęśliwego Emmetta z Ŝoną i ich 
dzie
ćmi… Idą za rękę uśmiechnięci… Za nimi idzie Jane i Edward… 
Zobaczyli mnie…Przeszłam obok nich a Edward mnie złapał za r
ęke… 
- Nie przywitasz si
ę
- Nie mam zamiaru… 
- Rosalie min
ęło 7 lat, a ty dalej płaczesz za dziećmi… 

background image

- Nie za dziećmi…- Podbiegła Alice i mnie przytuliła… Powiedziała 
jedno…. 
- Dzi
ś Bellę odłączono od aparatury… Straciłyśmy wszystko…- 
Poszły
śmy nie odwracając się… Smutne nie? Nie to nie koniec 
naszego nieszcz
ęścia… Po dzisiejszym dniu Alice i ja podjęłyśmy 
decyzje, 
Ŝe się do nich wprowadzę…  
 

Epilog: 

 

Rosalie Swan: 
 

 

Minęło duŜo czasu od śmierci moich bliskich… Zostałam na tym 

ś

wiecie tylko z Al … Dlaczego? Bo Jasper nie zniósł tej tęsknoty i 

rzucił się z balkonu… Tak… Melani wyjechała. Nawet nie wiemy 
gdzie… Jest dorosła. Ja i Alice sprzedały
śmy ich dom i 
wprowadziły
śmy się do kawalerki… Spałyśmy razem, bo inaczej nie 
usn
ęłyśmy.. Ja zrezygnowałam z pracy. Teraz pomagam Alice w 
projektach, ale nie wychodz
ę praktycznie z mieszkania… Wyglądamy 
strasznie. Naszym celem było szcz
ęście, które umarło… Nie mamy nic 
na tym szarym 
świecie… 
 

 
 
Alice Hale: 
 
 

Jestem wdową po Jasperze… Tak… Nie mam Ŝycia prywatnego… 

Nie przepadam za mówieniem i nie robię tego często… śyje teraz 
t
ęsknotą i cierpieniem. Tak jak Rosali. Mamy tylko siebie. Tak 
zostanie do 
śmierci jednej z nas… Jak jedna umrze to druga weźmie z 
niej przykład…  
 
 

Emmett Cullen: 
 

 

W gazetach pisało o śmierci tylu osób w jednej „rodzinie”… Tak u 

nich juŜ zmarł Jeremi, Jasper, Bella i Meredith… Kocham Rosalie, ale 

background image

mam rodzinę. Nie zrezygnuje z tego… Słyszałem teŜŜe Rosali wcale 
si
ę nie odzywa, a Alice tylko słuŜbowo… To są teraz dwa trupy… 
 
 

Edward Cullen: 

 
 

Jak by tu powiedzieć? Mam cudną Ŝonę i dziecko… Tak urodziło 

mi się… Tęsknie za Bels, ale nikomu nie powiem, ze jednak coś do niej 
czułem… To zostanie gł
ęboko w moim sercu… 
 
 

KONIEC…