background image

 

~ 1 ~ 

 

Rozdział trzeci 

 
 
Następnego ranka, Lina nie mogła długo spać. Obudziła się wcześniej, niż 

jej  partnerzy  i  stawiła  czoło  niezwykle  małemu  i  kapryśnemu  prysznicowi. 
Po dobrych dziesięciu minutach, w końcu, popłynęła ciepła woda, dość, żeby 
się wykąpać i ogolić nogi.  

Za oknem było nadal szaro, różnica czasowa do Florydy, spowodowała, że 

obudziła  się  przed  świtem.  Gdy  wyszła  na  zewnątrz,  jej  oddech  utworzył 
parę od niewielkiego mrozu. Zadrżała pomimo marynarki. 

„Witam. " 
Obróciła się, zaskoczona. Brodey stał oparty o ścianę, kowbojski kapelusz 

założył nisko na oczy, jedna obuta stopa była oparta o domek. Jego zielone 
oczy błyszczały psotnie. 

„Dzień dobry. " odpowiedziała. 
„Na śniadanie? " 
Kiwnęła głową. 
Zrobił krok w przód i zaoferował jej ramię. 
„Mogę ci towarzyszyć, jeśli to nie wkurzy twoich facetów? " 
Roześmiała się i wsunęła ramię pod jego. 
„Nie sądzę, żeby to ich wkurzyło. Podejrzewam, że jesteś dżentelmenem. " 
Przekrzywił głowę, rozbawiony. Dostrzegła w nim trochę gestów z wilka, 

jakie  robił.  Wciąż  wyglądał  na  smutnego.  Dlatego  poszła  razem  z  nim. 
Wolno szli po żwirowym podjeździe do stołówki. 

„Wiesz,  byłem  nazywany  skubanym  szczęściarzem  przez  większą  część 

mojego życia, ale ostatnio moja dobra passa się skończyła. " 

Przysunęła się bliżej do niego. 
„Opowiedz mi o tym. Spróbuję ci jakoś pomóc. " 
Zmienili kierunek i poszli w stronę pomostu. Para z gejzeru  wybuchła do 

góry. 

„Myślę, że niedługo wybuchnie. " 
„Znam to uczucie. " powiedziała miękko. 
Roześmiał się. 
„Więc, jaki jest twój problem? Nie jesteś zmienną. " 
„Nie. " spojrzała na niego. „Szczerze? Nie jestem pewna, czym, do diabła, 

jestem. Mówią, że jestem jednym, ale ja czuję się inaczej. Właściwie to czuję 
się, jak… ja. " 

background image

 

~ 2 ~ 

 

„A czym mówią, że jesteś? " 
„Będziesz się śmiał. " 
„Nie,  obiecuję.  "  Gejzer  wyrzucił  więcej  pary  i  zaczął  bulgotać.  O  tak 

wczesnej  porze,  dolina  wciąż  była  skryta  w  głębokim  fioletowym  cieniu  i 
mieli ten pokaz tylko dla siebie. 

„Mówią,  że  jestem  odrodzoną  boginią.  Że  mam  masę  przepowiedni  do 

spełnienia. " 

„Bogini, hę? Serio? Specjalne uprawnienia i twoje własne miejsce parkin-

gowe, wchodzą w ten pakiet? " 

Roześmiała  się  głośno  i  serdecznie.  Zadowolony  uśmiech  na  jego  twarzy 

był tego wart. 

„Nie, ale przypadkowo podpaliłam drzewo. " 
Jego oczy zmrużyły się z rozbawieniem. 
„Świetny towarzyski trik. Nie byłaś pewna, jak to zrobiłaś, prawda? " 
„Nie.  Wkurzyłam  się,  ponieważ  Rick  i  Jan  się  sprzeczali.  Nagle,  sosna 

stanęła w ogniu. " 

„Nic  dziwnego,  że  wyglądali,  jakby  siedzieli  na  gorących  cegłach,  w 

samolocie.  "  poprowadził  ją  w  stronę  ławki  i  usiadł  razem  z  nią.  Gdy  za-
drżała, zdjął swoją marynarkę i założył jej na ramiona. 

„Dzięki. Nie będzie ci zimno? " 
Wzruszył ramionami. 
„Nie,  jesteśmy  całkiem  nieustępliwi.  Chłód  mi  nie  przeszkadza.  Przynaj-

mniej nie taki. Nie jest zimno. Co innego Szkocja, czy Maine? Pozwól sobie 
opowiedzieć o skurczającym jaja zimnie. " 

Gejzer  wybuchł.  Lina  patrzyła,  zafascynowana  dźwiękami,  widokiem, 

nawet  zapachem  erupcji.  Para  rozpłynęła  się  wokół  w  zimnym  porannym 
powietrzu. 

„To jest piękne! " westchnęła. 
„Tak.  Zawsze  mnie  to  śmieszy.  "  spojrzał  na  nią.  „A  Zack,  jaki  ma  pro-

blem? Czyżby karmił cię Prozac’iem, księżniczko, żebyś nie upiekła innych 
ludzi? " 

„On  jest  księżniczką  Prozac.  Długa  historia.  On  jest  moim  najlepszym 

przyjacielem  i  kimś  więcej.  Jest  moim  Obserwatorem.  Nie  rozumiem  tego 
wszystkiego. Ma sposób, żeby mnie uspokoić. Zawsze ma. " 

„To dobrze mieć takiego przyjaciela. Zakładam, że Kael jest jego… " nie 

dokończył. 

Uśmiechnęła się. 
„Yep. Jego podsumowuje to bez potrzeby dalszych etykiet. " 

background image

 

~ 3 ~ 

 

Brodey zmusił się do zwrócenia wzroku na gejzer. Studiowała jego profil, 

jego  czarne,  niechlujne  włosy,  trochę  dłuższe  niż  u  jego  brata.  I  jego  brat 
miał brązowe oczy, nie zielone. 

„Cail i Kael. To może być mylące. " zażartowała. 
„Tak. Może będziemy wołać na nich C i K. " 
„Co  ci  się  przytrafiło?  "  zapytała  delikatnie.  „Dlaczego  jesteś  taki 

smutny?" 

Zarumienił się i spuścił wzrok na swoje dłonie. 
„Długa historia. " 
„Mogę  to  wyczuć.  Nie  wiem,  dlaczego.  Myślę,  że  to  jest  dziwna  przypa-

dłość bogini. " 

Zrobił głęboki wdech i wypuścił go, zanim odezwał się cicho. 
„Uspokajasz mnie, gdy jestem obok ciebie. To nie to, że cię podrywam. " 

dodał  szybko.  Zaczerwienił  się.  „To  znaczy,  uważam,  że  jesteś  piękna,  ale 
byłby brak szacunku… " 

„Obiecuję, że nie zrobię sobie pieczeni z wilka. " odparła żartobliwie. 
Roześmiał się jeszcze raz. 
„Dzięki.  "  wyciągnął  swoje  długie  ciało,  wstał  i  podał  jej  rękę.  „Idziemy 

na śniadanie? " 

„Tak. Byłoby miło. " 
 

*** 

 
Personel  wciąż  rozkładał  bufet  z  jedzeniem.  Lina  zwróciła  Brodeyowi 

marynarkę  i  usiedli  na  kanapie  na  wprost  olbrzymiego  okna,  za  którym 
widać  było  gejzer.  Nie  widziała  potrzeby,  żeby  przerywać  przyjemną  ciszę 
między  nimi.  Wtem  zobaczyła  przez  okno  Zacka,  który  biegł  w  stronę 
stołówki z oszalałym wyrazem na twarzy. 

Brodey zaśmiał się. 
„Święty Boże, on wygląda jakby był śmiertelnie wystraszony. " 
„Chce dobrze. " 
Zack wpadł przez drzwi, ulga spłynęła po nim, kiedy zauważył ją siedzącą 

z Brodeyem. 

„Tutaj jesteś! " 
„Nie  martw  się,  chłopie.  "  mruknął  Brodey.  „Nie  pozwolę  jej,  żeby  coś 

podpaliła. " 

„Nic  mi  nie  jest,  Zack.  "  poklepała  kanapę  na  swojej  drugiej  stronie. 

background image

 

~ 4 ~ 

 

„Brodey i ja podziwialiśmy gejzer. " 

„Oh. " poczuła wdzięczność Zacka wobec zmiennego wilka. „Dzięki." 
Brodey wstał i rozciągnął się jeszcze raz. 
„No cóż, pozwolę wam coś zjeść…  " 
„Proszę, zjedz z nami. " poprosiła Lina. 
Brodey zastanawiał się przez chwilę. 
„Jeśli Zackowi to nie będzie przeszkadzać. " 
„Bogini dostaje to, czego Bogini chce. " zażartował Zack. 
Lina uśmiechnęła się. 
„W  takim  razie  siadajmy.  "  Zack  również  wstał,  więc  Lina  chwyciła  się 

obu pod ręce. 

Złączyli  dwa  stoły  i  zajęli  miejsca.  Cail  i  Micah  pojawili  się  pierwsi. 

Pozostali  członkowie  Zgromadzenie  przychodzili  w  małych  grupkach. 
Gromada  sześciu  młodych  kobiet,  wysokich,  szczupłych,  giętkich  i  długo-
włosych, weszła do środka i zmierzała do bufetu. 

Micah  i  Cail  wyprostowali  się  i  spojrzeli  na  nie  z  zainteresowaniem. 

Brodey przekręcił oczami. 

„Kto to jest? " zapytała Lina. 
Brodey, siedzący po jej lewej stronie, pochylił się do niej. 
„Gazele. " 
„To jest jakiś girls band czy co? " 
Prychnął z rozbawieniem. 
„Nie,  zmienne  gazele.  Naprawdę  rzadkie,  obecnie.  Spójrz.  "  Wszystkie 

kobiety wybrały  liście zielonej sałaty na śniadanie i skierowały się do dale-
kiego, cichego kąta stołówki, ostrożnie obserwując zebranych. 

„Dlaczego one są tak rzadkie? " 
„Zastanówmy  się.  Zmienne  smoki.  Wilki  i  psowate.  Niedźwiedzie.  Koty 

rozmaitego rodzaju. Są też inni, ale co oni mają ze sobą wspólnego? " 

Zmarszczyła brwi. Spojrzała na Zacka, który natychmiast odpowiedział. 
„Drapieżniki. " 
Brodey kiwnął głową. 
„Yep. Niewiele jest zmiennych ofiar. Nie mają instynktu samozachowaw-

czego.  Są  także  inne,  pewnie.  Koniowate,  Selkies

1

,  i  tym  podobne,  ale 

większość ras zmiennych to jedyne w swoim rodzaju gatunki. " 

Zauważyli,  jak  wysoki,  muskularny  facet podszedł  do  gazeli,  usiadł  obok 

nich  i  odezwał  się.  Jak  jeden,  wszystkie  kobiety  się  odsunęły,  rozszerzając 

                                                        

1

 Z mitologii celtyckiej, istoty mogące zmienić się z foki w człowieka 

background image

 

~ 5 ~ 

 

oczy. Po chwili, kiedy żadna z nich nic nie odpowiedziała, facet zaczerwienił 
się, wstał i wyszedł z budynku. 

„To tygrys. " prychnął Brodey. „Cail, Micah, łapcie swoje szczęście z tymi 

paniami. Uciekną wam, zanim zdążycie powiedzieć swoje imiona. " 

„Cholera. " wymamrotał Micah. 
„Wyobraźcie  sobie  zaskoczenie  myśliwego.  "  zażartował  Zack.  „Chłopie, 

przebiłem Bambi! Nie, naprawdę, tej lasce było na imię Bambi! '" 

Brodey  wybuchnął śmiechem. Lina uśmiechnęła się, czując jak ból wilka 

się zmniejsza. 

W końcu, pokazali się Rick i Jan z Kaelem. 
„To  będzie  bardzo  interesująca  gra  w  pokera,  dziś  wieczorem.  "  powie-

dział Micah. Kiedy smoki spojrzały na niego zdziwione, Micah dodał. „Kael 
i Cail. " wskazał na swojego kuzyna. 

„K i C. " zażartował Brodey, łapiąc swoje puste naczynia, żeby je wynieść. 

„Teraz wszystko, co potrzebujemy to Sunshine Band. " 

 

*** 

 
Mężczyźni  umówili  się  na  pokera,  a  potem  wilki  wyszyły.  Zanim  Lina 

zapytała o ich własny plan podróży, starszy mężczyzna wszedł do stołówki, 
otoczony czterema dużymi, muskularnymi mężczyznami. 

Lina nie przegapiła tego, jak jej trzy smoki, natychmiast wyprostowały się 

na swoich krzesłach. Kilka innych par oczu w pokoju również śledziło ruchy 
tej grupy. Niestety, zbliżali się do Liny. 

Jan,  Rick  i  Kael  wstali.  Lina  odszukała  rękę  Zacka  i  ścisnęła  ją  mocno. 

Starszy  mężczyzna  wyglądał  na  twardziela,  miał  szpakowate  włosy.  Długa 
blizna  schodziła  w  dół  jego  twarzy,  od  ciemnych  złocistych  oczu,  aż  do 
brody. Jego spojrzenie skupiło się najpierw na Janie, Ricku i Kaelu, a potem 
na niej. 

„To ona? " 
Zack ścisnął jej rękę. Nie wiedziała, czy ma to ją uspokoić, czy ostrzec. 
Jan przemówił. 
„Andel Waterson, to jest Lina. " 
Poczuła… coś od faceta. Nie miała pewności, co. Jakby otaczała go szara 

chmura. Zatrzymała dla siebie zdanie o tym mężczyźnie. 

Wuj Andel patrzył na nią przez dłuższą chwilę. 
„Ona jest niemową. " 

background image

 

~ 6 ~ 

 

„Odwal  cię,  facet.  Nie  prosiłam  się  o  to,  żeby  być  tutaj  zaciągniętą.  " 

wstała, żeby wyjść, jej nerwy były na krawędzi. Zack pociągnął ją z powro-
tem na krzesło . 

Mężczyzna zaniósł się śmiechem. 
„To  jest  więcej,  niż  się  spodziewałem!  "  zauważyła  jego  silny  akcent. 

Usiadł  naprzeciw  niej.  „Miałem  nadzieję,  że  nasza  Bogini  będzie  pełna 
werwy. " 

„Chcesz werwy? Pokażę ci… " 
Zack ścisnął jej rękę jeszcze raz. 
„Uspokój  się,  mała.  "  otoczył  swoim  wolnym  ramieniem  jej  barki  i 

spojrzał  na  wuja  Andela.  „Chłopie,  wierz  mi,  nie  denerwuj  jej  teraz.  Dwa 
słowa: spontaniczne spalanie. " 

Kiwnął głową, wyglądając na zadowolonego. 
„Przyjąłem twoją radę, Obserwatorze. " 
„W końcu ktoś mnie posłuchał. " 
Mężczyźni  usiedli  i  przez  kilka  minut  rozmawiali.  Lina,  w  tym  czasie, 

próbowała  ich  ignorować.  Małostkowe?  Pewnie.  Pierwsze  wakacje,  jakie 
miała  od  lat,  w  jednym  z  najpiękniejszych  miejsc  na  ziemi,  a  ona  musiała 
spędzić  je  na  podlizywaniu  się  do  starszego  smoka?  I  upierali  się  przy  jej 
pójściu na tę Ceremonię tak, jak oni chcieli, nie ona? 

Pieprzyć to gówno. 
Nie obwiniała o to swoich mężczyzn, ale to wciąż ją denerwowało. Jej nikt 

o to nie pytał. 

Trzydziestu dziwnych ludzi zebrało się na sali stołówki, większość z nich 

w  grupkach,  którzy,  jak  przypuszczała,  powiązani  byli  ze  sobą  w  jakiś 
sposób.  Tylko  jeden  mężczyzna,  siedział  sam  w  dalekim  kącie,  obserwując 
resztę  grup.  Niebezpiecznie przystojny  i  z  lekka  znajomy,  ale  nie  mogła  go 
sobie skojarzyć. 

Następne  trzy  osoby  weszły  do  środka  i  skierowały  się  prosto  do  ich 

stolika. 

Pięknie. 
Kobieta  pośrodku  wyglądała  na  starszą,  znacznie  starszą  niż  wuj  Andel, 

ale  jej  szmaragdowe  oczy  błyszczały  żywotnie.  Spięła  swoje  srebrne  włosy 
w ciasny, duży kok. Mężczyzna i kobieta szli po obu jej bokach, towarzysząc 
jej do stołu, przy którym siedziała z wujem Andelem. 

Wzrok kobiety nie schodził z twarzy Liny. 
„To ona? " przemówiła z jeszcze silniejszym akcentem niż wuj Andel. 
„Ona ma imię, wiesz. " wypaliła Lina w odpowiedzi. 

background image

 

~ 7 ~ 

 

Zack zamknął oczy i wymamrotał coś pod nosem, ściskając rękę Liny. Jan, 

Rick i Kael wyglądali tak, jakby chcieli schować się pod stół. 

Kobieta się uśmiechnęła. 
„Przepraszam, kochanie, oczywiście, że masz. Jesteś Pavlina? " 
„Tak, to ja. Bogini Snarka

2

 i Prowokacyjnych Wybuchów. " 

„Przykro mi, że to była taka trudna próba dla ciebie. " 
Lina  wzięła  się  w  karby,  gdy  fala  wściekłości  przepłynęła  przez  nią.  To 

zdarzało  się  całkiem  często  od  tamtej  nocy,  ale  w  połączeniu  z  jej  PMS, 
czasami groziło utratą panowania. 

„Nie  macie  zielonego  pojęcia,  jak  bardzo  mnie  to  wszystko  wkurza. 

Pieprzony  pomylony  facet,  o  którym  myślałam,  że  był  moim  przyjacielem 
przez  wiele  lat,  zabił  moich  rodziców  i  sprawił,  że  myślałam,  iż  mnie  lubi. 
Wypruwałam  z  siebie  żyły,  żeby  pomóc  mu  rozkręcić  biznes,  a  potem  on 
niemal  zabił  Zacka!  Teraz  muszę  uporać  się  ze  swoimi  mocami,  żebym 
mogła, jak przypuszczam, ocalić ten cholerny świat albo coś, i żaden z was 
nie  może  mi  nawet  powiedzieć,  jak  przez  przypadek  nie  spalić  tego  całego 
gówna!  "  Lina  wstała,  Zack  za  nią.  „Jestem  w  Yellowstone,  w  parku,  i  na 
Boga… bogini… zamierzam zobaczyć to wkurzające miejsce! " 

„W  takim  razie  powinnaś  je  zwiedzić.  "  powiedziała  spokojnie  kobieta. 

„Ci  mężczyźni  nie  potrzebują  cię  w  tej  chwili.  "  spojrzała  na  wuja  Andela, 
który zrobił się czerwony na twarzy. „Prawda? " 

„Nie, ma'am. " 
Starsza  kobieta  odwróciła  się  i  skinęła  na  swoich  dwóch  towarzyszy. 

Wolno obeszła naokoło stół i położyła dłoń na ramieniu Zacka. 

„Wyjdźmy na zewnątrz. Dzisiaj jest piękna pogoda. " 
 
Kobieta, która do niej podeszła, to była Bertholde. 
„Jestem Jasnowidzem flagyer'sów. " 
Lina polubiła tę kobietę bardziej, niż wuja Andela. 
„Ile masz lat? " 
Bertholde zaśmiała się. 
„Osiemset piętnaście, skoro chcesz wiedzieć. " 
Usiedli  na  ławkach przed  gejzerem,  Lina  znalazła  się  między  Zackiem,  a 

kobietą. 

„Chciałam z tobą zamienić słówko na osobności. ” 
Lina spojrzała na Zacka. Bertholde uśmiechnęła się. 

                                                        

2

 Prawdopodobnie chodzi tutaj o coś w rodzaju MacDonalda lub KFC 

background image

 

~ 8 ~ 

 

„On jest twoim Obserwatorem. On się nie liczy. " 
Prychnął. 
„Ojej, dzięki. " Lina szturchnęła go. 
„Czy wiesz, czym się zajmuję? " zapytała Jasnowidzka. 
„Nie. Powiedzieli mi tylko, że nie możesz dać mi numerków w totka. " 
„Lina,  weź  głęboki  oddech  świeżego  powietrza,  który  tak  rozpaczliwie 

potrzebujesz. Nie, tego nie widzę. Pokrótce ci powiem, a nie wie tego nawet 
twój  Obserwator,  że  było  tylko  jedno  plemię  Jasnowidzów,  moja  rodzina. 
Poprzedzaliśmy  wiele  ras  zmiennych.  W  początkach  tworzenia  się  zmien-
nych ras sprzymierzyliśmy się  z  wieloma z nich. W miarę upływu wieków, 
staliśmy  się  częścią  ras  zmiennych,  wiązaliśmy  się  i  parowaliśmy  z  nimi. 
Niestety, nie zostało nas już zbyt wielu. Wilki, koty i niedźwiedzie wciąż ich 
mają.  Także  smoki.  Jest  również  inny  smok  Jasnowidz  poza  mną,  ale  nie 
mógł przybyć tutaj w tym tygodniu. " 

„A co to ma wspólnego ze mną? " 
„Przewidziałam twój przyjazd, kochanie. " oczy Bertholde wpatrywały się 

w twarz Liny. „Wyglądasz prawie tak samo, jak wyobraziłam sobie ciebie w 
moich  snach.  Przepowiednie  mogą  się  spełnić  w  ciągu  miesiąca  albo  za 
wiele  tysiącleci.  Co  jest  dla  ciebie  ważne  to,  to  żeby  pamiętać  cieszyć  się 
życiem. I twoimi partnerami. " 

Przy  tych  słowach  Lina  się  zarumieniła.  Nie  miała  żadnego  problemu  z 

cieszeniem się swoimi mężczyznami. 

„Chciałam również porozmawiać z tobą o wilku. " 
„Jakim wilku? " 
„Tym, który znalazł się blisko ciebie. " Jasnowidzka popatrzyła na pola za 

gejzerem. „Jest w nim dużo bólu. Możesz – a raczej powinnaś – mu pomóc. 
Jest na rozdrożu. Jeśli źle wybierze, zniszczy nie tylko swoje życie, ale także 
szczęście swoich braci." 

„Jak mam mu pomóc? " 
Bertholde uśmiechnęła się i poklepała udo Liny. 
„Idź za swoim przeczuciem, Bogini. " 
 
Lina  pozwoliła  Zackowi  odprowadzać  się  z  powrotem  do  chaty,  po  prze-

chadzce wokół gejzeru. Jan i Rick szybko dołączyli do niej w ich pokoju. 

„Przepraszam,  że  zachowałam  się  niegrzecznie  w  stosunku  do  waszego 

wuja. " 

Jan usiadł obok niej na łóżku. 
„Nie, wszystko w porządku. Powinnaś usłyszeć, jaką reprymendę dała mu 

background image

 

~ 9 ~ 

 

Bertholde za to, że lepiej cię nie poinformował. " 

Rick kiwnął głową. 
„Aż uszy więdły! " 
Tego  wieczora,  po  super  tajnych  spotkaniach  zmiennych,  Lina  towarzy-

szyła czterem mężczyznom do stołówki. Brodey, Cail i Micah już tam byli i 
zajęli  im  stolik.  Nie  przegapiła uśmiechu Brodeya,  który  specjalnie  dla niej 
zarezerwował,  ani  sposobu,  w  jaki  jego  oczy  zapaliły  się,  gdy  ją  zobaczył. 
To nie było nic romantycznego. Nie  mogła określić, co to takiego było, ale 
podobało jej się to. 

Siedziała między  Zackiem, a Brodeyem, podczas posiłku. Kiedy personel 

uprzątnął  bufet,  Lina  usiadła  na  boku  i  zajęła  wygodne  miejsce  obok 
olbrzymiego  kamiennego  kominka,  a  mężczyźni  zaczęli  grać  w  pokera. 
Przyniosła  ze  sobą  książkę,  ale  czuła  się  zbyt  zmęczona,  by  śledzić  akcję 
powieści.  Trzech  następnych  mężczyzn  dołączyło  do  gry.  Po  chwili  zdała 
sobie  sprawę,  że  musiała  przysnąć  w  swoim  fotelu,  bo  obudził  ją  czyjś 
natarczywy wzrok. Podniosła oczy. Nieznajomy mężczyzna siedział naprze-
ciw niej. 

Uśmiechnął się. 
„Hello. " To był ten mężczyzna, którego dostrzegła wcześniej. 
Przysięgłaby,  że  widziała go już gdzieś  wcześniej, ale nie postawiłaby na 

to swojego życia. 

„Nie grasz? " 
Wzruszył ramionami. 
„Nie chcę im przeszkadzać. " 
„A grasz? " 
„Oczywiście…  " 
„Hej, Zack. Możesz włączyć tego pana do gry? " 
Zack  skądś  wytrzasnął  kowbojski  kapelusz,  który  założył  zawadiacko  na 

głowę. Trzymał talię kart w swojej ręce. 

„Pewnie, cukiereczku. Przyślij go do nas. " 
Coś przemknęło przez twarz faceta. Irytacja, może? Ale szybko zniknęło. 
„Dzięki, Lina. " Skierował się do stolika, a Cail podsunął dla niego krzesło 

i wcisnął nowego między siebie i Kaela. 

Lina zwinęła się w kłębek, żeby znów się zdrzemnąć, gdy nagle niepoko-

jąca myśl przemknęła przez jej umysł. 

Skąd, do diabła, on zna moje imię? 
 
 

background image

 

~ 10 ~ 

 

Rozdział czwarty 

 
 

Następny  dzień,  następne  nudne  bzdurne  spotkania.  Linie  wydawało  się, 

że nie robi nic innego, jak tylko wita się z różnymi ludźmi, których imion nie 
była  w  stanie  zapamiętać,  uśmiecha  się  dużo  i  próbuje  nie  wyglądać  na 
znudzoną.  Jak  jakaś  Nadprzyrodzona  Miss  Ameryki,  która  przypadkowo 
może coś podpalić. 

Przynajmniej mogła spędzić trochę więcej czasu z Brodeyem. Nie wyglą-

dał już na tak smutnego, jak wtedy, gdy spotkali się na lotnisku w Denver. 

Micah  zaplanował  drugą  partyjkę  pokera  na  następny  wieczór.  Obcy 

pokazał się znowu i przedstawił się, jako Lenny. Nie mogła przypisać go do 
żadnej grupy zmiennych. 

Lina  próbowała  czytać  swoją  książkę,  ale  czuła  się  zbyt  zdenerwowana  i 

nerwowa. 

Jakby zamknięta w klatce. 
Popatrzyła  na  grających  godzinę  później.  Brodey  i  Rick  śmiali  się  z 

czegoś, ale czuła  w powietrzu takie napięcie, że niemal mogła  wyczuć jego 
smak.  Lenny  nie  uśmiechał  się,  pomimo  tego,  że  inni  przy  stoliku  mieli 
uśmiech na ustach. Uniosła książkę, tak jakby czytała, ale całą swoją uwagę 
skupiła na grających. 

Wzrok Lenniego był ponury, gdy dostał karty rozdane przez Micaha. Jego 

porcja  chipsów  znacznie  zmalała,  od  kiedy  usiadł  przy  stole.  Po  kilku 
rundach rozdania, Rick się roześmiał. 

„Oh, chłopie. Przegrałeś. " wyciągnął rękę i zgarnął garść chipsów. 
Żarty sypały się nadal, a Cail i Kael wygłupiali się, zwiększając wybuchy 

śmiechu. Rick, Jan i inni zmienni przy stole nie mogli grać, tak się śmiali. Po 
jeszcze  dwóch  rozdaniach,  Lenny  rzucił  karty  na  stół.  Wstał,  wymamrotał 
coś w języku, którego nie słyszała wcześniej i wypadł wściekły z sali. 

Lina podeszła do stołu i stanęła za Rickiem i Janem, opierając ręce na ich 

ramionach. Brodey posłał jej uśmiech.  

„Co się stało? "zapytała. 
Jan poklepał jej rękę. 
„Facet został ugotowany. " 
Rick prychnął. 
„Brod, zagram z tobą w pokera o każdej porze. " 
Brodey uśmiechnął się. 

background image

 

~ 11 ~ 

 

„Hej,  jeśli  nie  możesz  biegać  z  wilkami,  zostań  na  ganku.  "  Również 

sięgnął po porcję chipsów. 

„Co to znaczy, że został ugotowany? " zapytała Lina. 
Zack wyciągnął się i położył ramię na barkach Kaela. 
„Twoi chłopcy i twój nowy przyjaciel po prostu go ograli. " 
„Dziwne, panowie. " odezwał się jeden z mężczyzn, Doug, zmienny pumy. 

„Nie wiem, kto zaprosił go na Zgromadzenie, ale nie miałbym nic przeciwko 
temu, żeby go stąd wyprosili. Przyprawia mnie o gęsią skórkę. " 

„Tak. " zgodził się z nim Oscar, zmienny tygrysa. „Coś jest z nim nie tak." 
Rick odsunął się od stołu i pociągnął Linę na swoje kolana. 
„Cóż,  wygląda  na  to,  że  wcześniej  skończymy  grę.  Co  wy  na  to,  żeby 

nasza trójka stała się trochę niegrzeczna? " 

Zarzuciła  ramiona  wokół  jego  szyi.  Jedną,  z  najbardziej  miłych  rzeczy 

podczas  Zgromadzenia,  było  to,  że  wielu  zmiennych  partnerów  nie  było 
niezwykłych.  Nie  musiała  martwić  się  tym,  co  inni  ludzie  pomyślą  o  jej 
związku z dwoma mężczyznami. 

„Pewnie. " 
 

*** 

 
Po grze, Brodey usiadł na ganku domku. Zsunął swój kowbojski kapelusz 

na  tył  głowy  i  odchylił  się  do  tyłu  w  fotelu  bujanym,  opierając  buty  na 
ogrodzeniu ganku. 

„Chodź z nami, Brod. " powiedział Micah. „Na bizona!" 
„One  teraz  śpią.  Ale  jeśli  chcecie  iść  przewracać  bizony,  odpadam.  Złap 

mnie  rano.  Polowanie  na  bizona  w  nocy,  to  jak  zabicie  ryby  w  beczce, 
chłopie.  To  nie  jest  fair.  Chcesz  zapolować  na  niedźwiedzia,  pobiegać  z 
wilkami albo coś podobnego, jestem gotowy. " 

Brodey  patrzył,  jak  jego  brat,  kuzyn  i  dwóch  kocich  zmiennych,  którzy 

uczestniczyli  w  grze,  idą  w  dół  żwirowej  alejki  za  domki.  Doceniał  ich 
niepokój o niego, ale czuł się lepiej, niż kiedy tu przyjechał kilka dni temu. 
Wciąż  cierpiał  i  wciąż  czuł  się  winny,  jak  diabli,  że  odwrócił  się  od 
Kimberlie. Przynajmniej porzucił pomysł zabicia się. 

Odczekał  chwilę,  a  potem  wrócił  do  chatki.  Rozebrał  się,  zauważając 

swoją marynarkę na krześle, tam gdzie ją powiesił. Wciąż pachniała Liną. 

Szczęśliwe  dranie.  Czy  Rick  i  Jan  rozumieli,  jakie  mieli  szczęście,  że 

znaleźli  tą jedyną?  Ale  z  drugiej  strony,  ten  sposób  myślenia  zawiódł  go  w 

background image

 

~ 12 ~ 

 

kłopoty. 

Wyszedł  na  zewnątrz  i  zamknął  drzwi,  chowając  klucz  do  pokoju  pod 

schodami, a potem zmienił się i skierował do gejzeru. 

 

*** 

 
„Okay, gdy mówiłeś niegrzeczni, sądziłam, że masz na myśli seks. " 
Lina stała na pomoście przy wschodnim gejzerze i patrzyła, jak Rick i Jan 

się rozbierają. Była niemal północ, obszar był zamknięty, ale zaparkowali za 
bramą i prześlizgnęli się na zewnątrz. 

Jan przyciągnął ją do siebie. Jak dla niej, było o wiele za zimno, żeby się 

rozebrać. Jej oddech wytworzył parę w powietrzu, gdy tak stali na pomoście 
przy Jeziorze Yellowstone. 

„Oh,  cukiereczku,  z  całą  pewnością  zrobimy  to  później.  "  pocałował  ją 

głęboko, potem wziął rozbieg i niczym kula armatnia wskoczył do zimnego 
jeziora. 

Po chwili, jego głowa ukazała się nad powierzchnią, roześmiał się. 
„Chodź szybko, Iskierko! " 
„Odpieprz się, Bałwanku. " Rick zawinął ramiona wokół Liny i pocałował 

ją,  wysyłając  do  jej  ciała  więcej  niż  kilka  iskier  ognia.  „Mam  inne  plany." 
puścił  ją,  a  potem  zbiegł  z  pomostu  w  kierunku  Abyss  Pool

 

i  wskoczył  do 

niego. 

Lina pisnęła przerażona, wiedząc, że to źródło jest jednym z najgorętszych 

w  parku.  Wystarczająco  gorące,  żeby  zabić  przeciętnego  człowieka.  Ale 
podobnie, jak jego brat, Rick wynurzył się na powierzchnię, śmiejąc się. 

„Nawet nie myśl o zejściu z pomostu, skarbie. " zawołał do niej. „Tutaj nie 

jest bezpiecznie. " przewrócił się na plecy i zaczął pływać od jednego końca 
gorącego źródła do drugiego. 

Podeszła do ogrodzenia, trochę wystraszona, żeby popatrzeć. 
„Jak ty możesz tam pływać? " Jako posiadacz dwóch Sił Natury, Rick był 

jednocześnie  ogniem  i  powietrzem.  Oprócz  brania  pryszniców  i  sporadycz-
nych zanurzeń w basenie z Liną, wolał pozostawać suchym. 

Uśmiechnął się. 
„To jak kąpiel we wnętrzu Piekła. " powiedział, zanim zanurzył głowę pod 

wodą jeszcze raz. „Gorące źródła są inne. Minerały i inne rzeczy w wodzie, 
gorąco, to pomaga mi się doładować. " 

„Oh. " obejrzała się na Jana, który pływał tam i z powrotem blisko brzegu 

background image

 

~ 13 ~ 

 

jeziora. Woda w jeziorze nie mogła być cieplejsza niż cztery stopnie. Odkąd 
kontrolował  lód  –  znaczy  wodę  –  i  ziemię,  preferował  zimne  i  mokre 
warunki. 

Podczas  gdy  mężczyźni  pływali,  Lina  obeszła  dokoła  promenadę  i  prze-

czytała znaki turystyczne w świetle pełni. Rick i Jan wykrzykiwali kpiny do 
siebie  nawzajem,  dobrze  się  bawiąc  pluskaniem  w  wodzie.  Lina  ziewnęła. 
Gdyby wiedziała, co mieli na myśli, zostałaby w domku i poszła spać. 

Albo poszła na spacer przy księżycu z Brodeyem. 
Zarumieniła się, wdzięczna za ciemność, która skryła jej czerwoną twarz. 

Nie  czuła  żadnego  romantycznego  pociągu  do  Brodeya  i  instynktownie 
wyczuwała,  że  on  również  jej  nie  pożąda.  Nie  chciała,  żeby  jej  partnerzy 
odnieśli w tej sprawie mylne wrażenie. Brodey ją pociągał, ale pamiętała też, 
co powiedziała Bertholde. 

Zadrżała, jej oddech wytworzył parę w powietrzu. 
„Chłopaki, jest mi zimno. Idę do samochodu. " Obaj mężczyźni zaprotes-

towali,  chcąc  żeby  została,  ale  postawiła  na  swoim.  „Zostańcie  jak  chcecie, 
pluskajcie się dalej. Ale ja idę. Naprawdę jest mi zimno. Zwinę się na tylnym 
siedzeniu i się zdrzemnę. " 

Znalazła  klucze  w  dżinsach  Ricka  i  ruszyła  wzdłuż  promenady  w  stronę 

parkingu. 

Gdy zbliżyła się do drzew, usłyszała cichy szelest. Czując się obserwowa-

ną i trochę więcej niż nieswojo, zatrzymała się. Wstrzymała oddech, czeka-
jąc, a wtedy usłyszała miękkie prychnięcie bizona. 

Cholera. 
Znaki,  rozmieszczone  w  całym  parku,  ostrzegały  o  bizonach  i  innych 

dzikich zwierzętach. Nie chciała znowu przerazić swoich smoków. Kudłata, 
wyrośnięta krowa nie powinna być problemem, prawa? 

Odwróciła się i krzyknęła, gdy czyjaś ręka zacisnęła się na jej ustach. 
 

*** 

 
Brodey  wyszedł  z  gejzeru,  kierując  się  do  promenady  i  drogi,  nabierając 

prędkości  i  nie  tropiąc.  Chciał  się  wybiegać,  potem  walnąć  do  łóżka  i  przy 
odrobinie  szczęścia  nie  śnić.  Biegał  aż  do  północy,  dopóki  jego  język  nie 
wywiesił się z jego pyska. Cail i Micah jeszcze nie wrócili, gdy powrócił. 

Ale  zamiast  się  uspokoić,  czuł  się  gorzej,  był  podenerwowany  i  rozdraż-

niony.  Nie  wiedział,  dlaczego  te  odczucie  się  pogłębiło.  Wziął  gorący 

background image

 

~ 14 ~ 

 

prysznic  i  położył  się  do  łóżka.  Jednak  sen  nie  nadchodził.  Nie  było  nawet 
telewizora, żeby mógł, choć trochę, rozproszyć swój niepokój. 

Przewrócił  się  i  schował  głowę  pod  poduszkę,  próbując  zignorować 

zapach Liny na marynarce, wiszącej niedaleko łóżka. Nie było jej w pokoju z 
jej  partnerami, ponieważ  nie  czuł  tego  słodkiego  spokoju, który  usypiał  go, 
kiedy była obok. 

 

*** 

Chmura  zasłoniła  księżyc,  przygaszając  jego  poświatę.  Coś  twardego  i 

okrągłego dźgało ją w żebra. 

„Jeśli  nie  będziesz  współpracować,  zabiję  twoich  mężczyzn.  "  wyszeptał 

szorstki męski głos. 

Kiwnęła głową, przerażona. 
Człowiek  popchnął  ją  przed  sobą  w  dół  promenady,  z  powrotem  do 

jeziora,  gdy  ciemność  skryła  ich  sylwetki.  Słyszała  Jana  i  Ricka,  którzy 
wciąż się chlapali i dobrze bawili, a ich głosy były coraz bliżej.  Gdy doszli 
do miejsca, gdzie leżały ich ubrania, księżyc ponownie wyszedł zza chmury.  

Obciągnięta skórzaną rękawiczką ręka wciąż zatykała jej usta. 
Kurwa mać, naprawdę chciałabym wiedzieć, jak się zapala rzeczy! Jednak 

była zbyt wystraszona, żeby spróbować. 

Obcy głos zawołał.  
„Dobra, chłopcy. Wychodzić z wody. " 
„Co, do cholery? " krzyknął Rick. 
Jan był bliżej. Dostrzegła morderczy błysk w jego oczach, gdy wychodził 

z jeziora i ruszył w ich stronę. 

„Ty sukinsynu! Lina, jesteś cała? " 
Spróbowała kiwnąć głową, ale ręka, która zakrywała jej usta, uniemożliw-

wiła jej ruch. 

„Nic jej nie jest. " powiedział mężczyzna. „Spróbujcie się ruszyć, a już nie 

będzie. " 

 

*** 

 
Rick wyskoczył z Abyss Pool i podbiegł do Jana. Mimo swojego gorącego 

ciała, jego serce niemal zamarzło, gdy spostrzegł broń przy boku Liny. 

Uniósł ręce do góry. 
„Hej, człowieku, uspokój się. Jeśli chodzi o grę w pokera… " 

background image

 

~ 15 ~ 

 

„Nie, nie chodzi o pokera, dupku. Zamknijcie się. Jeśli wy dwaj, spróbuj-

jecie coś zrobić, zabiję ją. " 

„Nie możesz czegoś zrobić? " Rick wysłał rozpaczliwą mentalną myśl do 

Jana.  

„Nie,  jesteśmy  zbyt  blisko  gorących  źródeł.  Para  pieprzy  sprawę.  Nie 

mogę zbliżyć się do jeziora, bo ją skrzywdzi. A ty nie możesz czegoś zrobić?" 

„Jest zbyt dużo wody w powietrzu. Muszę wyschnąć, zanim stworzę ogień." 
Lenny zabrał rękę z ust Liny, wsunął ją do kieszeni i wyciągnął coś, co jej 

podał. 

„Bardzo wolno, idź do przodu. Przykuję ich razem do jednego ze słupków 

poręczy.  "  Krzyknął  do  mężczyzn.  „Spróbujcie  coś  zrobić,  cokolwiek,  a 
gwarantuję wam, że wsadzę jej kulkę w plecy, zanim mnie dorwiecie. Zapy-
tajcie siebie, czy warto. " 

Jan i Rick wolno zrobili krok w przód. Oczy Liny były ogromne i przera-

żone. 

„W porządku, dziecino. " szepnął Jan. „Zachowaj spokój." 
Kiwnęła głową. 
„Siadajcie,  dupki,  przełóżcie  ręce  przez  poręcz,  a  ona  założy  wam  kaj-

danki i przykuje do słupka. " 

Jan spiorunował wzrokiem faceta, ale zarówno on jak i Rick zrobili to, co 

powiedział.  Drżącymi  rękami,  Lina  zatrzasnęła  jedną  obręcz  na  nadgarstku 
Ricka, drugą na Jana. 

„Zdajesz sobie sprawę, że stracisz swoją pieprzoną głowę, jeśli ją skrzyw-

dzisz, prawda, dupku? " zapytał Jan. 

Lenny uśmiechnął się. 
„Możecie spróbować. Nie jestem tak głupi albo tak pewny siebie, jak mój 
brat. " 
Lina obróciła się, oszołomiona. 
„Teraz  wiem,  kim  jesteś!  Jesteś  bratem  Edgara!  "  Teraz  sobie  przypom-

niała. Nigdy go nie spotkała, ale raz widziała jego zdjęcie, przed laty. Ponoć 
żył za granicą i był starszy od Edgara. 

Zrozumiała też, jaki może być jego plan. Też musi być bazyliszkiem tak, 

jak jego brat. 

„Zatrzaśnij  mocno  te  kajdanki,  Lina.  Jeśli  będą  zbyt  luźne,  by  mogli  się 

uwolnić, zastrzelę cię. " 

Zatrzasnęła  stanowczo  kajdanki  wokół  nadgarstków  swoich  mężczyzn. 

Nie  wyglądały,  jak  normalne  kajdanki.  Wyglądały  na  nieco  zaśniedziałe, 
jakby były ze srebra, a nie ze stali, a na nich wyryte były misterne grafiki. 

background image

 

~ 16 ~ 

 

„Dobrze. Teraz cofnij się i podejdź tu. Powoli.  " ostrzegł Lenny. 
Wpatrywała się w Ricka i Jana. Czy kiedykolwiek jeszcze ich zobaczy? 
Oczy Jana przeszyły ją wzrokiem. 
„Sprowadzimy  cię  bezpiecznie  z  powrotem  do  domu,  ukochana.  Obie-

cuję." szepnął. „Kocham cię." 

„Ja też cię kocham. " powtórzył Rick. 
Trzęsąc  się  z  zimna,  kiwnęła  głową  i  wcisnęła  ręce  w  kieszenie.  Wtedy 

znalazła  kluczyki  do  samochodu.  Szybko  rzuciła  je  na  ich  ubrania,  mając 
nadzieję, że Lenny tego nie widział. 

Nie widział. 
Złapał ją ponownie, broń mocno wcisnęła się w jej bok. 
„Powodzenia  z  uwolnieniem  się  z  tych  kajdanków,  dupki.  Zostały  spe-

cjalnie zrobione. " 

Rick i Jan pociągnęli za nie. 
„Cholera! " przeklął Jan. 
Lenny roześmiał się. 
„Yeah, zaczarowane srebro. Nie możecie się zmienić, gdy będziecie mieć 

je  na  sobie.  To  jedna  ze  sztuczek,  jakie  mam  w  rękawie.  Odrobiłem  pracę 
domową,  sprawdziłem  kilka  rzeczy,  które  mój  brat  zaniedbał.  "  jego  palce 
wbiły  się  w  ramię  Liny,  gdy  popchnął  ją  do przodu.  „A  teraz  przepraszam, 
mam boginię do puknięcia. " 

Zostawiając  krzyczących  Ricka  i  Jana,  Lenny  zmusił  Linę  do  pójścia 

razem z nim, przez pusty parking, do jego samochodu zaparkowanego obok 
ich SUV-a. Już przedtem przebił dwie opony. 

Nałożył  parę  podobnych  kajdanek  na  nadgarstki  Liny  i  wepchnął  ją  na 

miejsce dla pasażera. 

„Zastrzelę  cię,  jeśli  spróbujesz  uciec.  Potem  wrócę  tutaj  i  zastrzelę  ich. 

Będziesz miła, to cała wasza trójka będzie żyć. " 

„Nie zamierzasz pozwolić mi żyć. Dlaczego kłamiesz? " 
Uśmiechnął się. 
„Jeśli  zadziała  to,  że  odbiorę  ci  moce  twoje  i  ich?  To  ostatecznie, kurwa, 

pozwoli  przeżyć  waszej  trójce.  "  złapał  jej  brodę  i  pocałował  ją,  zanim 
zdołała się wyrwać i odsunąć od niego. „Potem będę mógł pokazać ci czyste 
niebieskie  niebo,  ale  najpierw  cię  wezmę  i  wycisnę  z  ciebie  wszystkie  siły 
życiowe, jak tylko będę chciał, a te dwa dupki nie będą mogły nic zrobić w 
tej  sprawie.  "  zatrzasnął  drzwi  samochodu,  obszedł  go  naokoło  i  usiadł  za 
kierownicą. 

 

background image

 

~ 17 ~ 

 

*** 

 
Mężczyźni walczyli z kajdankami prawie godzinę. Próbowali się zmienić, 

ale  nie  mogli.  Próbowali  je  otworzyć,  albo  przynajmniej  rozerwać  łańcuch, 
ale prawie połamaliby sobie nadgarstki przy okazji. 

„Cholera! " krzyknął Jan, kopiąc słupek. 
Rick siedział cicho i patrzył na wysiłki brata. 
„Poczekaj. " z uwagą oglądał poręcz. „Myślę, że możemy prześlizgnąć się 

między nimi. " Spróbował przecisnąć się między słupkami poręczy, w końcu 
udało mu się przejść na drugą stronę, gdzie stanął na ziemi. „Okay, teraz ty. " 

Jan przepchnął swoje ciało, szarpiąc się, aż wreszcie stanął wyprostowany, 

obok  Ricka.  Podeszli  do  sterty  ich  ubrań,  ubrali  się  w  miarę  możliwości, 
gdyż nadal byli skuci razem, a następnie pobiegli do SUV-a, gdzie zobaczyli, 
zniszczone dwie opony. 

„Co  za  skurwysyn!  "  krzyknął  Jan,  kopiąc  w  bok  SUV-a,  zostawiając 

olbrzymie wgniecenie. 

 

*** 

 
Zack przewrócił się, otwierając oczy, czując, jak sen odpływa. Kael przy-

tulił się do niego mocno, delikatnie chrapiąc. 

Przez chwilę nasłuchiwał, a potem ostrożnie wyplątał się z ramion Kaela, 

wstał  i  podszedł  do  okna.  Była  prawie  druga  w  nocy,  a  Jan,  Rick  i  Lina 
jeszcze nie wrócili. 

Poczuł się podenerwowany. 
Wciągnął  dżinsy,  wyszedł  na  zewnątrz  i  skierował  się  do  pokoju  Liny. 

Zapukał, żeby upewnić się, że ich tam nie ma, pomimo braku samochodu.  

Żadnej odpowiedzi. 
Nerwowo postukał palcami o udo. Co jest, do cholery? 
Wrócił  do  swojego  pokoju,  obudził  Kaela  i  wciągnął  resztę  ciuchów. 

Potem obszedł naokoło domek i zapukał do drzwi Brodeya. 

Po chwili, Brodey otworzył drzwi. 
„O co chodzi? " 
„Przepraszam. Wiem, że jest późno, ale mogę pożyczyć twój samochód? " 
Brodey natychmiast się przebudził. 
„Coś się stało? " 
„Nie wiem. Lina i chłopaki jeszcze nie wrócili. Coś jest nie w porządku. " 

background image

 

~ 18 ~ 

 

„Jesteś pewny, że gdzieś nie pojechali, żeby nikt im nie przeszkadzał? " 
„Tak. " 
Brodey westchnął. 
„Okay,  poczekaj.  "  wrócił  chwilę  później  i  wręczył  Zackowi  kluczyki. 

„Mam nadzieję, że nic jej się nie stało. " 

„Dzięki. " 
Zack i Kael wsiedli do samochodu. 
„Gdzie jedziemy? " zapytał Kael. 
„Nie wiem. " 
Zack  zatrzymał  się  na  skrzyżowaniu.  Zamknął  oczy  i  spróbował  coś 

wyczuć, usłyszeć. 

Nic. 
„Nic nie mówili? "Zack zapytał Kaela. 
„Jan wspomniał, że chcą razem z Rickiem iść popływać. " 
Zack  skręcił  na  wschód  i  wcisnął  gaz  do  dechy.  Jan  nie  lubił  gorących 

kąpieli, w przeciwieństwie do Ricka. 

Jan  wolał  zimne  wody.  A  według  najlepszej  wiedzy  Zacka,  było  tylko 

jedno  miejsce,  dość  blisko,  by  dogodzić  obu  braciom  w  zaznaniu  przyjem-
ności i gdzie mogli czuć się bezpiecznie, tak żeby Lina nie musiała się o nich 
martwić. 

 

*** 

 
Lenny  obrał  kurs  na  północ.  Wydawał  się  doskonale  opanowany,  prowa-

dząc  samochód  w  ciemnościach,  jak  obłąkana  osoba,  z  dużą  prędkością  na 
wąskich drogach parku. 

„Zajęło mi to tygodnie, żeby wszystko przygotować." chełpił się. „Musia-

łem tylko poczekać, kiedy się pokażesz. "  zwolnił i skręcił w ciemną drogę 
przeciwpożarową,  która  szybko  pięła  się  i  wiła  się  między  drzewami. 
Przytrzymała się mocno fotela, żeby nie obijać się o wnętrze samochodu.  

Po  tym,  jakby  minęły  godziny  tej  szaleńczej  jazdy,  Lenny  w  końcu  się 

zatrzymał, wysiadł i otworzył bagażnik. Zarzucił na ramiona duży plecak, a 
potem wyszarpnął Linę z kabiny. 

„Idziemy, Bogini. Przed nami piesza wycieczka. " 
Popchnął ją przed siebie, w górę wyboistego szlaku. 
„Gdzie idziemy? " 
„Idź, nie gadaj. " popchnął ją jeszcze raz. 

background image

 

~ 19 ~ 

 

Spróbowała wezbrać w sobie gniew, ale panował nad nią strach. 
Cholera! Teraz byłaby odpowiednia chwila, żeby pojawiła się Baba Yaga z 

jakąś przydatną radą. 

Nic. 
Straciła  poczucie  czasu,  ale  wiedziała,  że  wędrują  już  kilka  godzin,  co 

wywnioskowała  z  pozycji  księżyca.  W  zimnej  i  dużej  wysokości,  czuła  się 
pozbawiona tchu, wyczerpana. Potknęła się w pewnej chwili i upadła. 

„Idź, albo, kurwa, będę cię ciągnął. " 
Wolno stanęła na nogi i spiorunowała go wzrokiem. 
„Z przyjemnością będę patrzeć, jak będę cię zabijać. " 
„Zamknij się, albo wepchnę ci do gęby mojego koguta, żeby cię uciszyć. " 
„Odgryzę go. " 
Podniósł broń. 
„Naprawdę? " 
Jej  twarz  poczerwieniała.  Odwróciła  się  do  szlaku.  Z  kajdankami  na 

swoich  nadgarstkach,  nie  mogła  wsunąć  swoich  rąk  do  kieszeni,  żeby  je 
ogrzać.  Może  materiał,  z  którego  zostały  zrobione  kajdanki,  miał  ją  pow-
strzymać od wykorzystania jej mocy. 

Z drugiej strony, nie miała żadnego pieprzonego pomysłu, jak użyć swojej 

mocy, by ją wykorzystać. 

W  pewnej  chwili,  pociągnął  ją  za  siebie  i  objął  prowadzenie.  Kiedy 

pokazał się świt, weszli na niewielką polanę, gdzie został ustawiony namiot, 
w osłoniętym od wiatru miejscu przy skalnej ścianie. 

„Do środka. " 
Wczołgała  się  przez  klapkę.  Na  końcu  namiotu  ustawiony  był  niewielki 

ołtarz.  Posągi  i  niezapalone  świece,  paczki  ziół  i  niewielka  strzykawka  z 
jakimś płynem. 

Zwinęła się w kłębek w dalekim kącie. Może będzie chciał ją zgwałcić, ale 

będzie walczyć pazurami i zębami. 

„Po co to? " 
Uśmiechnął się i złapał strzykawkę. 
„Żeby cię uciszyć do wieczora, Bogini. Potrzebuję pełni. " zagłębił igłę w 

jej szyi. 

Świat Liny zapadł się w ciemności. 
 
 
 

Tłumaczenie: panda68