background image
background image

Janice Maynard

Powiedz, że mnie pragniesz

Tłumaczenie: Alina Patkowska

HarperCollins Polska sp. z o.o. 

Warszawa 2021

background image

Tytuł oryginału: Secrets of a Playboy

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2020

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2020 by Janice Maynard

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub

całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo

do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie

przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami

należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego

licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do

HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane

bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

background image

ISBN 978-83-276-7934-5

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / 

Woblink

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Proszę pani, tu nie wolno wchodzić!
Zachary Stone poczuł irytację na widok kobiety, która stała na drugim

końcu korytarza przed dużym zdjęciem przedstawiającym jaskinię Thunder
Hole  w  Parku  Narodowym  Acadia.  Chyba  powinien  zakodować  guzik
w  windzie.  Już  nie  po  raz  pierwszy  ktoś  zawędrował  tam,  gdzie  nie
powinien.  Pomieszczenia  handlowe  Stone  River  Outdoors  znajdowały  się
na parterze i klienci nie mieli żadnego powodu wjeżdżać na siódme piętro.

Kobieta  odwróciła  się  i  popatrzyła  na  niego  spokojnie.  Była  wysoka

i  szczupła,  z  szopą  kręconych  kruczoczarnych  włosów.  Miała  pociągłą
twarz  z  ostrym  podbródkiem,  okulary  w  cienkich  czarnych  oprawkach
nadawały jej wygląd intelektualistki.

Z bliska dostrzegł niezwykły kolor jej oczu – niemal lawendowy. Czytał

gdzieś, że słynna aktorka Elizabeth Taylor miała fiołkowe oczy. Ten odcień
bardziej przypominał barwinek. W jej postawie, choć rozluźnionej, widać
było pewność siebie. Zupełnie nie przejęła się jego niezadowoleniem.

–  Odwiedzającym  nie  wolno  wchodzić  na  to  piętro.  Proszę  zejść  na

dół – powtórzył.

– Jestem tu umówiona na spotkanie.
Zachary zmarszczył brwi.
– Spotkanie? – Naraz wszystko zaczęło nabierać sensu. – Pani to…
– Frances Wickersham.
– W korespondencji podpisywała się pani F. Wickersham.

background image

Wzruszyła ramionami.
– Dzięki temu moi klienci z góry się nie uprzedzają.
–  Aha.  –  Czuł  się  zbity  z  tropu  i  przez  to  jego  irytacja  wzrosła.  –

Przejdźmy do mojego gabinetu.

Poprowadził ją korytarzem do pokoju, który od śmierci ojca należał do

niego.  Za  czasów  starszego  pana  Stone’a  tutaj  podejmowano  wszystkie
decyzje. Gabinet był wówczas wykończony ciemnym wiśniowym drewnem
i  tradycyjnie  umeblowany.  Zachary  zupełnie  zmienił  wystrój.  Teraz
pomieszczenie  było  jaśniejsze,  z  podłogami  z  jasnego  drewna  i  duńskimi
meblami.

Zaczekał, aż jego gość usiądzie, i zajął miejsce za biurkiem dyrektora

finansowego.

– Dziękuję za przybycie – powiedział, próbując odzyskać kontrolę nad

sytuacją.

– Oczywiście. – Frances Wickersham odłożyła miękką skórzaną teczkę

na krzesło i z wdziękiem zrzuciła kurtkę przeciwdeszczową.

Pod spodem miała czarny trencz, klasyczny i drogi, a pod nim czarne

wełniane  spodnie  i  szary  kaszmirowy  golf.  Jej  dłonie  były  smukłe,  na
serdecznym  palcu  prawej  dłoni  widniała  obrączka.  Złota  plecionka
wyglądała na celtycki wzór.

– A zatem czy mamy uzgodnione wszystkie warunki?
– Przecież tu jestem, prawda? – Jej usta drgnęły w uśmiechu. Sięgnęła

do  teczki.  –  Ten  kontrakt  zawiera  wszystko,  o  czym  rozmawialiśmy
w  mejlach.  Chciałabym,  żeby  przejrzał  go  pan  razem  z  braćmi
i z prawnikiem. Jeśli okaże się, że wszystko jest w porządku, mogę zacząć
w poniedziałek.

Z  roztargnieniem  odłożył  kontrakt  na  bok.  Stone  River  Outdoors,

rodzinna firma produkująca sprzęt do turystyki kwalifikowanej, zamierzała

background image

zatrudnić specjalistę do spraw cyberbezpieczeństwa, który miał przeszukać
komputery  i  sprawdzić,  czy  ktoś  nie  wyprowadza  z  firmy  pieniędzy  lub
projektów.  W  świetle  dnia  cała  ta  historia  wydawała  się  trochę
niedorzeczna,  ale  z  drugiej  strony,  rzeczywiście  działo  się  coś
niepokojącego.

F. Wickersham siedziała cicho. Jej wzrok wędrował po gabinecie.
– Ładny wystrój – stwierdziła. – Nowoczesny, ale nie zimny. Brawo za

nieszablonowe myślenie.

Zachary uśmiechnął się, zadowolony z pochwały.
– Dlaczego sądzi pani, że to moje dzieło?
Skończyła  inspekcję  otoczenia  i  znów  skierowała  na  niego  to

niebieskofioletowe spojrzenie.

–  Zawsze  uważałeś,  że  Skandynawowie  są  genialni.  Napisałeś  pracę

dyplomową  o  założycielu  Ikei.  Kiedyś  chciałeś  stworzyć  podobną  firmę,
tylko działającą na rynku towarów luksusowych, ale chyba na przeszkodzie
stanęły ci zobowiązania rodzinne.

Otworzył szerzej oczy i zacisnął palce na poręczach fotela.
– Przepraszam?
Kobieta uśmiechnęła się lekko.
–  Nie  pamiętasz  mnie,  prawda?  Chyba  powinnam  się  cieszyć.

W tamtych czasach byłam głupią nastolatką.

Przez chwilę gapił się na nią bez słowa.
– Frannie? To ty?

Dwie godziny później zatrzymał się przed piętrowym ceglanym domem

swojego  brata  Quintena  i  powiedział  sobie,  że  wcale  się  nie  denerwuje.
Absolutnie nie.

background image

Proponował  Frances,  że  wstąpi po  nią  do  hotelu,  ale  wolała  zamówić

samochód.  W  gruncie  rzeczy  był  z  tego  zadowolony.  Wciąż  jeszcze  nie
docierało  do  niego,  że  Frances  Wickersham  to  Frannie,  jego  rywalka
z  czasów,  gdy  obydwoje  chodzili  do  prestiżowej  szkoły  dla  wybitnie
zdolnych  uczniów.  Zachary  spędził  w  tej  szkole  cztery  najdłuższe  lata
swojego  życia.  Frannie,  podobnie  jak  on,  mieszkała  w  internacie,  ale
w przeciwieństwie do niego nie próbowała stamtąd uciekać. Wydawało mu
się, że naprawdę lubiła tę szkołę.

Na  szczęście  w  rozmowie  miały  brać  udział  jeszcze  cztery  dorosłe

osoby, bo Zachary nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć Frannie. Nawet
kiedy  mieli  po  czternaście  lat,  rzadko  udawało  mu  się  wygrać  z  nią
potyczkę  słowną.  Teraz  byli  po  trzydziestce  i  nie  widzieli  się  od  ponad
dziesięciu lat.

Początek  listopada  w  Portland  był  mokry  i  nieprzyjemny.  Zachary

otworzył  drzwi  samochodu  i  pobiegł  do  domu.  Katie,  żona  Quina,
otworzyła, zanim nacisnął dzwonek.

– Jesteś – powiedziała. – Wchodź.
– Spóźniłem się? – zapytał, idąc za nią do jadalni.
–  Kobieta,  która  prowadzi  firmę  cateringową,  ma  chore  dziecko.

Powiedziałam jej, że może dostarczyć jedzenie wcześniej.

Frannie już była w jadalni i rozmawiała z rodziną Zachary’ego, jakby

znali się od lat. Podniosła głowę i napotkała jego spojrzenie. Wydawało mu
się, że łączy ich dziwna więź, i rozejrzał się, by sprawdzić, czy ktoś jeszcze
to zauważył. Najwyraźniej nie.

Usiedli przy stole nad sałatkami.
– Przypuszczam, że poznaliście już Frances? – odezwał się Zachary.
Farrell skinął głową.

background image

– Tak. Ale jeśli chcesz nam powiedzieć coś więcej, nie krępuj się. Na

przykład możesz wyjaśnić, jak to się stało, że przyjaźnisz się z zawodową
hakerką.

– Nie posunąłbym się tak daleko – zaoponował Zachary. – Znamy się

z Frannie ze szkoły. Kiedy ją zatrudniałem, nie miałem pojęcia, że to ona.

Frannie posłała mu kwaśny uśmiech.
– Wcześniej nazwałeś mnie Frances.
– Przepraszam. A może wolałabyś, żebym cię nazywał F. Wickersham?
Ivy, narzeczona Farrella, uniosła brwi.
– Nie ma nic złego w tym, że Frances używa inicjału. Kobietom trudno

się przebić w dziedzinach zdominowanych przez mężczyzn. Na jej miejscu
zrobiłabym to samo.

Quin sięgnął po sos do sałatki.
–  To  imponujące,  Frannie.  Musisz  być  niezwykle  inteligentna.  Jak

właściwie Zachary cię znalazł?

–  Nie  szukałem  konkretnie  jej  –  sprostował  Zachary.  –  Kolega

z Waszyngtonu powiedział mi, że w tej branży najlepszym fachowcem jest
F.  Wickersham.  Działa  po  cichu,  dyskretnie  i  skutecznie.  Jak  miałem  nie
zatrudnić takiego ideału?

W uśmiechu Frances błysnęła satysfakcja.
– Muszę przyznać, że zabawnie było zaskoczyć Zachary’ego. Przez lata

widywałam  w  kolorowych  pismach  jego  zdjęcia  z  olśniewającymi
kobietami u ramienia. Już w szkole był królem. Wszystkie dziewczyny się
w nim kochały, a chłopcy chcieli być tacy jak on.

Zachary poczuł na karku falę gorąca.
– Nie wszystkie dziewczyny – mruknął.

background image

– Zaraz, moment – wtrącił Farrell. – Czy to przypadkiem  nie Frannie

zdobyła  to  stypendium  do  Oksfordu,  o  które  się  ubiegałeś?  Byłeś  wtedy
wkurzony jak diabli.

Frannie się skrzywiła.
– Nigdy  nie  mogłam  zrozumieć,  dlaczego  tak  go  to  zdenerwowało.  –

Przeszyła Zachary’ego pytającym spojrzeniem. – Czy ty w ogóle chciałeś
studiować za granicą?

– Nie. Chciałem iść na jakieś imprezowe studia. Ale zależało mi, żeby

zdobyć to cholerne stypendium.

Wszyscy  oprócz  niego  wybuchnęli  śmiechem.  Zachary  tylko  lekko

skrzywił usta. Wciąż pamiętał, jak się czuł jako siedemnastoletni chłopak
po raz kolejny pokonany przez dziewczynę, w dodatku za każdym razem
przez  tę  samą.  Świat  widział  w  nim  pewnego  siebie  macho,  ale  przy
Frannie zawsze wątpił w siebie.

– Biedny Zachary – westchnął Farrell. – W ogóle nie chciał iść do tej

szkoły,  ale  ojciec  się  uparł.  Bardzo  się  przejął  tym,  że  ma  dziecko
z  ilorazem  inteligencji  sto  siedemdziesiąt  i  wciąż  dostarczał  mu  nowych
wyzwań.

–  A  nasz  brat  chciał  tylko  grać  w  futbola  i  podrywać  dziewczyny

w Portland – prychnął Quin.

Zachary miał nadzieję, że pieczony kurczak i puree z dyni zakończą to

żenujące przesłuchanie, ale nie.

– Jak duże było to liceum, Frannie? – zapytała Kate.
–  Niezbyt  duże.  –  Frannie  zerknęła  na  Zachary’ego  z  ukosa.  –

Pracowaliśmy razem w laboratorium, przy projektach, przy wszystkim.

–  Wystarczy  już  tych  wspomnień  –  oznajmił  stanowczo.  –  Frannie...

Frances, może nam powiesz, jak zamierzasz prowadzić śledztwo w Stone
River Outdoors?

background image

–  Oczywiście.  –  Przełknęła  kęs  kurczaka  i  otarła  usta.  –  Najpierw

sprawdzę  osoby,  które  wydają  się  najmniej  podejrzane.  Dział  sprzedaży,
najniższe stanowiska. To powinno pójść szybko.

Ivy pochyliła się nad stołem.
– I nikt się nie zorientuje, że czegoś szukasz?
–  Nie.  Biura  są  zamykane  o  piątej,  a  ja  będę  przychodzić  o  siódmej

wieczorem i pracować do północy.

Zachary skinął głową.
– Jedyną osobą, którą trzeba wtajemniczyć, jest nocny strażnik, ale on

pracuje  u  nas  od  dwudziestu  pięciu  lat  i  dokładnie  go  sprawdziliśmy.
Stanley jest w porządku.

Farrell odchylił się na oparcie krzesła.
– A jeśli się okaże, że się pomyliliśmy?
– Co masz na myśli? – Frannie zmarszczyła czoło.
–  Cóż,  nie  mamy  żadnego  dowodu  na  to,  że  naprawdę  były  jakieś

wycieki. Kilka moich projektów pojawiło się na rynku, zanim skończyłem
nad nimi pracę. Te produkty nie były zbyt dobre. Nie można wykluczyć, że
dwie osoby wpadły na taki sam pomysł w tym samym czasie. Ale to mnie
zaniepokoiło.  Na  wszelki  wypadek  na  razie  przeniosłem  laboratorium  do
swojego domu na północnym wybrzeżu.

Zachary zerknął na Frannie.
– Farrell to nasz guru w dziedzinie badań i rozwoju. Przez wiele lat jego

dział prowadziła Katie, ale ostatnio wyszła za Quintena.

–  Jasne  –  zaśmiała  się  Frannie.  –  Więc  mam  się  skupić  tylko  na

kradzieży pomysłów?

Zachary potrząsnął głową.

background image

–  Nie.  Chodzi  o  coś  gorszego.  Nasz  ojciec  zginął  w  podejrzanym

wypadku samochodowym. Quinten był wtedy razem z nim.

– Poważnie? – zdumiała się Frannie.
– Tak. – Quinten wzruszył ramionami. – Miałem spore kłopoty z nogą,

ale  wszystko  jest  już  dobrze.  Moja  słodka  żona  dba,  żeby  mi  się  nie
pogorszyło.

– Więc myślicie, że ten wypadek mógł zostać sprokurowany? – zapytała

Frannie. – Dlaczego?

– Ja to wyjaśnię – odezwał się Zachary. – Nie wiemy, co o tym myśleć,

ale zdarzyło się to w tym samym czasie, kiedy skradziono pomysły Farrella.
Bardzo się ucieszymy, jeśli nie znajdziesz nic podejrzanego. Zatrudniliśmy
cię, bo wolimy brać pod uwagę wszystkie możliwości.

– Moje usługi nie są tanie – powiedziała bez ogródek. – Nie chcę brać

od was pieniędzy pod byle pretekstem. Jeszcze niczego nie podpisaliśmy.
To wszystko może być tylko zwykłym zbiegiem okoliczności.

Ivy zaśmiała się cicho.
– Bracia Stone z pewnością doceniają twoją uczciwość, ale ze względu

na nasz spokój ducha będą to dobrze wydane pieniądze. Farrell i ja chcemy
się pobrać w Wigilię. Będę się czuła o wiele lepiej, wyjeżdżając w podróż
poślubną, jeśli będę wiedziała, że w domu wszystko jest w porządku.

Frannie skinęła głową.
– A pozostali?
– Jestem za. – Farrell uniósł kciuk do góry.
– Ja też. – Katie podniosła kieliszek z winem.
– I ja – uśmiechnął się Quinten, sięgając po kolejną bułeczkę.
Frances  Wickersham  obróciła  się  na  krześle  i  posłała  Zachary’emu

chłodne spojrzenie.

background image

– A ty, Zachary?
Patrzyła  na  niego  spokojnie,  nie  dając  po  sobie  poznać,  że  w  jego

obecności  zmienia  się  w  rozemocjonowaną  nastolatkę.  Puls  jej
przyspieszał,  usta  wysychały.  Zachary  Stone  był  taki  sam,  a  jednocześnie
zupełnie inny niż chłopiec, którego kiedyś znała.

Dojrzał, ale  rysy  jego  twarzy  i  uśmiech  były  równie  olśniewające  jak

wtedy,  gdy  miał  szesnaście  lat.  Zupełnie  jej  nie  dziwiło,  że  miał  opinię
playboya. Należał do mężczyzn, którzy lubią kobiety i są przez nie lubiani.
Frannie  musiała  mieć  się  na  baczności,  by  nie  dać  się  wciągnąć  na  jego
orbitę.

Zatopiona  w  myślach,  dopiero  po  chwili  zdała  sobie  sprawę,  że  nie

odpowiedział na jej pytanie.

– Zachary, czy ty też tego chcesz? – powtórzyła.
Wydawał się niezdecydowany, ale w końcu skinął głową.
–  Myślę,  że  nie  mamy  wyboru.  Ostatnie  lata  były  trudne.  Urazy

Quintena, śmierć ojca. Wszyscy trzej dopiero się uczymy prowadzić firmę.
Nie  możemy  sobie  pozwolić  na  utratę  tego,  co  z  wielkim  wysiłkiem
staraliśmy się zachować.

–  W  porządku  –  stwierdziła.  –  Będę  szukać,  dopóki  nie  nabierzemy

pewności. Albo istnieje jakieś zagrożenie, albo nie macie się czego bać. Tak
czy owak, zyskacie pewność.

Rozmowa zeszła na inne tematy.
Frannie  skupiła  się  na  jedzeniu,  jednocześnie  obserwując  dynamikę

rodzinnych relacji. Nigdy nie podejmowała się zadania, dopóki nie zdobyła
pewności, że   wie, z kim i czym będzie miała do czynienia.

Stone’owie  wydawali  się  podobni  do  każdej  innej  zamożnej  rodziny,

w której zdarzają się lepsze i gorsze chwile. Czytała o sukcesach Quintena
w narciarstwie wyczynowym i o późniejszych urazach, które zmusiły go do

background image

porzucenia  życia,  jakie  kochał.  Jego  żona,  Katie,  od  lat  pracowała
w rodzinnej firmie. Ich ślub odbył się na początku roku.

Szorstki  i  nietowarzyski  wynalazca  Farrell  owdowiał  tragicznie

w wieku dwudziestu kilku lat i osiem następnych spędził samotnie. Drobna
Ivy Danby pojawiła się w jego życiu niedawno, razem ze swoim dzieckiem.

O  dziwo,  najtrudniejszy  do  sprofilowania  był  Zachary.  W  szkole

uważano go za błyskotliwego ucznia, który jednak niezbyt przykłada się do
nauki.  Umysł  miał  przenikliwy,  ale  lubił  dobrą  zabawę  i  czuł  się
najszczęśliwszy  w  tłumie,  jako  dusza  towarzystwa.  Studiował  na
Harvardzie, ale nie zrobił doktoratu – może z przekory wobec ojca, a może
uznał, że ma już dość studiowania.

Teraz  pełnił  rolę  dyrektora  finansowego  Stone  River  Outdoors.  Na

pewno był w stanie poradzić sobie z finansami firmy, Frannie podejrzewała
jednak, że ta praca nie przynosi mu wielkiej satysfakcji.

Po  ukończeniu  szkoły  podróżował  po  świecie,  dokumentując  swoje

wyczyny.  Zapewne  mógłby  wybić  się  jako  sportowiec,  tak  jak  Quinten,
wolał  jednak  grupowe  przedsięwzięcia.  Wraz  z  grupą  towarzyszy
eksplorował  odległe  zakątki  amazońskich  lasów  deszczowych,  brał udział
w  wyścigach  wielbłądów  na  Saharze  i  uczestniczył  w  projektach
nakierowanych na komercyjną eksplorację kosmosu.

Zachary  Stone  był  geniuszem,  a  geniusz  wymaga  stymulacji.  Frannie

dobrze o tym wiedziała i właśnie dlatego robiła to, co robiła.

Były  jeszcze  kobiety,  z  którymi  łączono  Zachary’ego.  Nigdy  jednak

nawet  się  nie  zbliżył  do  ołtarza.  Obydwaj  jego  bracia  znaleźli  miłość,  on
jednak wciąż pozostawał samotny. Frannie nie wiedziała, co o tym myśleć.

Na deser podano kawę i gorącą szarlotkę, a potem Ivy zaczęła zbierać

talerze.

– Pomogę ci posprzątać – poderwała się Katie.

background image

– Ja też – zaoferowała się Frannie, ale Katie potrząsnęła głową.
– O nie. Ty jesteś dzisiaj naszym gościem.
– Proszę. – Frannie wskazała ruchem głowy trzech braci, którzy zebrali

się przy końcu stołu, rozprawiając o futbolowych statystykach. – Uratujcie
mnie.

Zaśmiały  się  i  pozwoliły  jej  pomóc.  Kiedy  kuchnia  lśniła  czystością,

a zmywarka cicho mruczała, Frannie oparła się o kuchenny blat.

– Powiedzcie mi, jak to jest oswoić jednego z braci Stone?
Katie westchnęła.
–  Cóż,  trzeba  mieć  mocne  nerwy.  Pracuję  u  jednego,  a  jestem  żoną

innego.  Trzech  mężczyzn  wychowanych  przez  samotnego  ojca.  To  wiele
wyjaśnia.

– O ile wiem, ich matka wcześnie zmarła?
Ivy skinęła głową.
– Tak. Powiedzieć, że zabrakło im kobiecej ręki, to nic nie powiedzieć.

Są  aroganccy,  uparci  jak  muły  i  nie  potrafią  zaakceptować  żadnych
ograniczeń,  ale  mimo  olbrzymich  ilości  testosteronu  czasem  bywają
zaskakująco mili.

–  Jak  miękkie  kociaki  –  zgodziła  się  Katie.  –  Ale  popełniłabyś  błąd,

sądząc, że można nimi manipulować. Nienawidzą tego.

Frannie skinęła głową.
–  Zachary  już  w  szkole  był  bardzo  pewny  siebie.  Szczerze  mówiąc,

zazdrościłam mu tego. Ja potrzebowałam wielu lat, żeby dobrze się poczuć
we własnej skórze.

– Inteligentna kobieta zawsze ma pod górkę – rzekła Ivy. – Ale miałaś

chyba przyjaciółki?

background image

– Miałam, chociaż przeważnie przyjaźniłam się z chłopakami. Pewnie

dlatego, że sama byłam chłopczycą. Nie lubiłam sportu, ale bardziej mnie
interesowała  nauka  niż  moda  i  makijaże.  Beznadziejnie  brakowało  mi
pewności siebie.

W drzwiach kuchni stanął Zachary.
–  Nie  oceniaj  siebie  tak  surowo,  Frannie.  Na  swój  sposób  byłaś

urocza.  –  Uśmiechnął  się  do  szwagierek.  –  Nosiła  takie  obszerne
sztruksowe ogrodniczki. Jedne były zielone, a drugie granatowe.

Frannie otworzyła usta ze zdziwienia.
– Nie mogę uwierzyć, że to pamiętasz.
–  Spędzaliśmy  razem  dużo  czasu,  Robaczku,  a  ja  mam  bardzo  dobrą

pamięć.

– Robaczku? – Katie uniosła brwi.
Zachary sięgnął do lodówki po piwo.
– Wszyscy w Glenderry mieli przezwiska, łącznie ze mną.
– Nie wybieraliśmy ich sami – dodała pospiesznie Frannie. – Uczniowie

z  wyższych  klas  rozdawali  je  jak  zatrute  cukierki.  Wszystkie  się
przyjmowały.  Oczywiście  jeśli  ktoś  był  tak  lubiany  jak  Zachary,  te
przezwiska nie były takie złe... Prawda, Jaskiniowcu?

Wzruszył ramionami i w jego oczach pojawił się błysk.
– Robaczki są fajne. Na przykład biedronki.
Katie  i  Ivy  rzuciły  Frannie  współczujące  spojrzenia.  Katie  powoli

pokręciła głową.

– Założę się, że nie cierpiałaś tego przezwiska.
– O tak. – Chociaż w ustach Zachary’ego nie brzmiało to tak źle.
– Ale zobacz, co osiągnęłaś, Frannie – stwierdziła Ivy. – Jesteś piękna

i  odnosisz  sukcesy.  Nikomu  nie  przyszłoby  do  głowy,  że  jakiś  głupi

background image

dzieciak w szkole nazywał cię Robaczkiem. Jak to mówią, najlepszą zemstą
jest udane życie.

–  Dzięki  za  wotum  zaufania,  Ivy.  Przeszłam  długą  drogę  od  czasów

Glenderry. Większość ludzi ma jakieś nieprzyjemne wspomnienia z okresu
dojrzewania. Moje wcale nie są takie złe. Ta szkoła była znacznie lepsza od
zwykłej  publicznej,  gdzie  nie  pozwalano  by  mi  uczyć  się  wszystkiego,
czego  chciałam.  W  Glenderry  pod  tym  względem  nie  było  żadnych
ograniczeń.

Ivy zmarszczyła brwi.
– Ale dlaczego Jaskiniowiec?
–  To  był  żart  –  uśmiechnęła  się  Frannie.  –  Zachary  zawsze  dbał

o kondycję fizyczną.

Zachary westchnął.
–  Przeżywałem  nieustanne  rozterki.  Glenderry  było  dla  mnie  bardzo

dobrym  miejscem,  ale  każdego  dnia  starałem  się  zwalczyć  tę  myśl.  Po
prostu chciałem być normalny.

Frannie uśmiechnęła się szeroko do wszystkich, łącznie z jego braćmi,

którzy właśnie dołączyli do zgromadzenia w kuchni.

– Ależ daj spokój, Zachary. Ty nigdy nie byłeś normalny.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Cała rodzina wybuchnęła śmiechem. Zachary sam nie wiedział, czy ma

się poczuć obrażony, czy rozbawiony.

– Bardzo śmieszne – mruknął. – Skreślam was wszystkich z listy osób,

które dostaną ode mnie świąteczne prezenty.

Frannie przygryzła usta, tłumiąc kolejny chichot.
– Przepraszam, Zach. Nie mogłam się powstrzymać.
– O kurczę! – Farrell się skrzywił.
– Co się stało? – zdziwiła się.
Quin poklepał ją po ramieniu.
– Będziemy cię bronić.
– Przed czym?
–  Zachary  nie  cierpi,  kiedy  ktoś  skraca  jego  imię  –  szepnęła  głośno

Katie.

–  Niemożliwe.  –  Frannie  spojrzała  na  niego.  –  Czy  oni  mówią

poważnie?

Wzruszył ramionami.
–  Na  studiach  zdecydowałem,  że  Zachary  brzmi  poważniej.  Od  co

najmniej dziesięciu lat nikt nie mówi do mnie Zach.

– Aha. – Zamrugała. – Przepraszam.
–  Nie  ma  za  co  –  odparł  cicho  i  wyciągnął  ją  do  holu.  –  Ja  ciebie

nazywałem  Frannie,  a  teraz  jesteś  Frances.  Dorosła.  Poważna.  Dojrzała.

background image

Przeszliśmy  długą  drogę,  Frances,  ale  chciałbym  wierzyć,  że  ta  urocza
dziewczyna nadal gdzieś w tobie jest. Lubiłem ją.

Jej oczy wydawały się teraz ciemniejsze.
– A ja lubiłam Zacha – odrzekła. – Ale skoro mam dla ciebie pracować,

to może lepiej będzie zostawić przeszłość w spokoju?

– Jesteśmy starymi znajomymi, Frannie. Nie wiedziałem o tym, kiedy

cię  zatrudniałem,  ale  czy  to  ma  znaczenie?  Wtedy  wiele  nas  łączyło.
Glenderry uczyniło nas tym, kim jesteśmy dzisiaj.

– Podoba ci się to, kim jesteś? – zapytała ostrożnie.
Pytanie było trafne.
–  Może  –  rzekł  niechętnie.  –  W  ostatnich  latach  musiałem  się  stać

odpowiedzialnym człowiekiem. Byłem potrzebny braciom.

– Więc porzuciłeś seryjne randkowanie i włóczęgi po całym świecie?
– Można tak powiedzieć.
– Tęsknisz za tym?
–  Za  którą  z  tych  rzeczy?  –  zapytał  przeciągłym  tonem.  –  Jeśli  o  to

pytasz, to ostatnio panuje u mnie posucha.

–  Twoje  życie  uczuciowe  to  nie  moje  zmartwienie.  –  Zaczerwieniła

się. – Powinnam już wrócić do hotelu.

Sięgnęła po telefon i otworzyła aplikację serwisu samochodowego, ale

Zachary wyjął jej telefon z ręki i podniósł wysoko nad głowę.

– Ta Frannie, którą znałem, była bardzo oszczędna. Po co masz płacić

za przejazd, skoro mogę cię podrzucić do hotelu w drodze do domu? Albo
jeszcze lepiej…

– Co? – zapytała, nie próbując odebrać mu telefonu.
Posłał jej swój najbardziej uroczy, kuszący uśmiech.

background image

– Po drodze możemy wstąpić gdzieś na drinka. Chciałbym posłuchać,

co porabiałaś od czasu, kiedy się ostatnio widzieliśmy.

Podejrzliwość walczyła w niej z zaciekawieniem.
– To może być dobry pomysł – przyznała. – Pokoje hotelowe szybko się

nudzą. Dobrze, Zach, pozwolę, żebyś mnie odwiózł.

Oddał jej telefon. Kiedy wrócili do kuchni, pozostała czwórka udawała,

że   nie próbowała podsłuchiwać. Quin obejmował żonę ramieniem.

– Dziękuję za zaproszenie – rzekła Frannie. – Kolacja była doskonała

i bardzo się cieszę, że mogłam was poznać.

Quin skinął głową.
– Cała przyjemność po naszej stronie. Mam nadzieję, że pojawisz się tu

znowu, skoro zostaniesz w Portland przez jakiś czas.

–  Dziękuję,  bardzo  chętnie.  –  Frannie  spojrzała  na  Farrella  i  Ivy.  –

Gratulacje z okazji zbliżającego się ślubu. Zawsze uważałam, że grudniowe
śluby są piękne.

Ivy oparła głowę na ramieniu Farrella.
– Jeśli do tego czasu jeszcze tu będziesz, mam nadzieję, że przyjdziesz.
Frannie pokręciła głową.
– To miło z twojej strony, ale nie sądzę, żebym miała zostać tu dłużej

niż  cztery  czy  pięć  tygodni.  Potem  chciałabym  się  wybrać  na  wakacje,
a w styczniu zaczynam ogromne zlecenie.

– W każdym razie zaproszenie jest aktualne.
W  samochodzie  Zachary  włączył  radio.  Deszcz  przestał  padać,  ale

powietrze  wciąż  było  gęste  i  ciężkie,  a  mgła  zmniejszała  widoczność  do
zaledwie  kilku  metrów.  Frannie  milczała.  Pamiętał,  że  nigdy  nie  była
gadatliwa, chociaż nie miałby nic przeciwko temu. Rozmowy z kobietą taką
jak Frannie nigdy nie były nudne.

background image

Bar,  do  którego  chciał  ją  zabrać,  był  przytulny.  W  weekendy  czasami

grał tam jazzowy solista. Nie było to miejsce, do jakiego zwykle zabrałby
kobietę  na  randkę,  ale  często  spotykał  się  tam  z  przyjaciółmi.  Znalazł
miejsce parkingowe na ulicy i otworzył drzwi po stronie pasażera. Frannie
wysiadła i postawiła kołnierz płaszcza.

– Brrr… Chyba się jeszcze bardziej ochłodziło?
– Na to wygląda.
Ujął ją pod ramię i poprowadził do środka.
Barman  skinął  im  głową.  Oprócz  miejsc  przy  barze  było  tu  osiem

niewielkich  boksów.  Zachary  skierował  się  do  najbardziej  zacisznego,
w najdalszym rogu sali. Tapeta na ścianach była stara, a skórzane kanapy
wygodne  i  wytarte.  Nad  barem  wisiało  ogromne  lustro,  również
pociemniałe  ze  starości.  Frannie  zdjęła  płaszcz  i  rozejrzała  się
z zainteresowaniem.

– Jakie fajne miejsce. Sprawia wrażenie, jakby w każdej chwili mógł tu

wejść Hemingway.

– Miałem nadzieję, że ci się spodoba.
Zachary  również  zrzucił  płaszcz.  Młoda  kelnerka,  która  pojawiła  się

przy ich stoliku, przeszła od razu do rzeczy.

– Kawa czy coś mocniejszego? Paskudna pogoda.
Frannie zerknęła na kartę drinków.
– Poproszę bezalkoholowe truskawkowe daiquiri.
–  A  ja  prowadzę  –  powiedział  Zachary.  –  Więc  kawa.  Z  odrobiną

Bailey’s. To nie powinno zaszkodzić.

Kiedy kelnerka odeszła, spojrzał na Frannie.
– W ogóle nie pijesz?

background image

Wzruszyła  ramionami  i  jej  długie  palce  zaczęły  drzeć  serwetkę  na

strzępy.

–  Alkohol  mnie  otępia.  Nie  lubię  tego.  Na  studiach  próbowałam  pić

towarzysko, ale nie szło mi zbyt dobrze. Wolę zachować trzeźwość umysłu.
Poza tym mojej współlokatorki z college’u omal nie zgwałcono na imprezie
i  to  mnie  dodatkowo  otrzeźwiło.  Zwykle  pracuję  z  mężczyznami  i  wolę
zachować czujność.

– Szczerze mówiąc, nie podoba mi się myśl, że pracujesz sama w nocy.

To nie wydaje się bezpieczne.

Posłała mu kwaśny uśmiech i upiła łyk daiquiri.
– Pracuję tak już od dawna, Zach. Poradzę sobie.
To nie była odpowiednia chwila na kłótnie. Poza tym nie był jej bratem,

ojcem ani nawet kochankiem, toteż niechętnie zmienił temat.

– Opowiedz mi o studiach. Czy Oksford spełnił twoje nadzieje?
Rozpromieniła  się.  Radość  rozjaśniła  jej  twarz  i  zmieniła  ją

z atrakcyjnej w absolutnie piękną.

– Wszystkie, Zach. Żałuję, że ty też nie mogłeś tam studiować. Historia

i  szacunek  do  nauki.  Mój  Boże,  byłbyś  zachwycony.  Każdego  ranka
musiałam  się  uszczypnąć,  żeby  się  przekonać,  że  to  nie  jest  tylko  sen.
Podobało  mi  się  tak  bardzo,  że  poważnie  się  zastanawiałam  nad
pozostaniem w Anglii na stałe.

– Ale… – Ostrożnie upił łyk gorącej kawy.
Skrzywiła się.
–  Moi  rodzice  byliby  temu  przeciwni,  a  i  tak  już  ich  rozczarowałam,

więc porzuciłam ten pomysł.

Zachary wpatrzył się w nią ze zdumieniem.

background image

–  Jesteś  niesłychanie  inteligentna  i  doskonale  wykształcona,  a  oni  są

tobą rozczarowani? Jak to możliwe?

Wzruszyła ramionami.
– Obydwoje są lekarzami, a ja nie chciałam iść na medycynę. Uważają

to, co robię, za dziecinne hobby.

– Oj.
– No tak. – Zamieszała słomką w szklance. Ożywienie, jakie pojawiło

się w jej twarzy, gdy mówiła o Oksfordzie, zniknęło.

– Masz rodzeństwo? Przykro mi, że nie pamiętam.
– Nie. Jestem jedynaczką. To ogromna presja.
– Mogę sobie wyobrazić. Więc co studiowałaś?
–  Dwa  kierunki,  informatykę  i  matematykę.  Ale  chodziłam  też  na

mnóstwo zajęć z literatury, bo ją uwielbiam. Czy możesz sobie wyobrazić
czytanie „Opowieści kanterberyjskich” i zaraz potem wizytę w Canterbury?
To były najlepsze cztery lata w moim życiu.

– Nie myślałaś o karierze naukowej?
–  Zastanawiałam  się  nad  tym,  ale  chciałam  odcisnąć  swoje  piętno

w świecie. Czy to brzmi arogancko? – Nie dała mu szansy na odpowiedź. –
Pierwsze zlecenie dostałam jeszcze w Londynie. Od rządu amerykańskiego.
Wszystko  ściśle  tajne.  Kiedy  skończyłam,  rodzice  namawiali,  żebym
wróciła do domu, a ja się przekonałam, że sektor prywatny płaci znacznie
lepiej,  więc  wróciłam  do  Massachusetts,  spędziłam  trochę  czasu
z rodzicami, a potem znalazłam pracę w wielkiej firmie ochroniarskiej.

– Imponujące.
– Lubię to, co robię, i mogę się z tego utrzymać.
–  Znam  cię,  bo  jestem  taki  jak  ty.  Przyznaj,  że  najbardziej  lubisz

łamanie systemu. Uwielbiasz hakerstwo. To jak narkotyk, prawda?

background image

Otworzyła szeroko oczy i zarumieniła się.
– No, no. Nikt mi wcześniej tego nie powiedział.
– Mylę się? – zapytał prowokująco.
Milczenie się przedłużało.
–  Nie  –  odparła  wreszcie.  –  Nie  mylisz  się.  Ale  dość  już  mówienia

o mnie. Skupmy się na Zacharym Stonie.

Poczuła się obnażona. Nikt z jej znajomych nie potrafiłby tak zwięźle

podsumować jej osobowości. Właściwie nie powinno jej dziwić, że zrobił
to Zachary.

W  pewien  sposób  miał  rację.  Dzielili  pewną  grzeszną  tajemnicę:

ponadprzeciętna  inteligencja  była  zarówno  darem,  jak  i  przekleństwem.
Tylko ktoś podobny do nich mógł to w pełni zrozumieć. Hakerstwo było jak
narkotyk.  Frannie  potrzebowała  coraz większych  i trudniejszych wyzwań,
by zaspokoić głód.

Zachary przywołał kelnerkę.
–  Tym  razem  zwykła  kawa,  bez  dodatków  –  powiedział  i  spojrzał  na

nią. – Frannie?

Przygryzła usta.
– Czy źle o mnie pomyślisz, jeśli poproszę o nachos?
Na widok jego uśmiechu wstrzymała oddech.
– Skąd. Lubię kobiety ze zdrowym apetytem.
Zamrugała.  Czy ten komentarz  miał być dwuznaczny?  Na pewno nie.

Zachary nie zawracałby sobie głowy flirtowaniem z nią. Ale ponieważ była
zdenerwowana, przeszła do ataku.

– Obnażyłam swoją duszę. Teraz twoja kolej.
Zachmurzył się i wydawało jej się, że zauważyła dziwny błysk w jego

ciemnych oczach.

background image

– Moja historia nie jest tak pozytywna jak twoja – powiedział, wsypując

cukier do parującej kawy. – Studiowałem na Penn State. Za dużo piłem, za
dużo  imprezowałem.  Na  ostatnie  dwa  lata  zebrałem  się  w  sobie
i  ukończyłem  studia  ze  średnią,  jakiej  wszyscy  oczekiwali  od  geniusza.
Zrobiłem MBA. Za pieniądze, które zostawili mi dziadkowie, objechałem
cały świat. Potem tato zginął, a Quinten został ranny i musiałem coś ze sobą
zrobić.

– Byłeś przy rodzinie. To godne szacunku.
– Nie jestem pewien, czy zrobiłem tak wiele. Kontrola nad finansami to

nie jest fizyka jądrowa.

– A co chciałeś zrobić ze swoim życiem, Zach? W liceum przeważnie

udawałeś, że nic cię nie obchodzi, ale wiem, że to nieprawda.

–  Jesteś  tego  pewna?  –  zapytał  z  ironią,  ale  w  jego  wzroku  błysnął

niepokój.

–  Powiedz  mi  –  poprosiła.  –  Nie  ma  tu  nikogo  więcej,  a  ja  umiem

dochować tajemnicy.

Przez  chwilę  wydawało  jej  się,  że    dotarła  do  tego  prawdziwego

mężczyzny ukrytego pod fasadą beztroski. Ale może naciskała zbyt mocno,
ponieważ zmienił temat, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że nie chce, by
go rozkładała na czynniki pierwsze. W porządku.

–  Pomógłbym  ci,  gdybym  potrafił  –  powiedział.  –  Przy  tym

dochodzeniu. Ale komputery nigdy nie były moją mocną stroną. Umiem je
tylko włączyć.

–  Proszę  cię  –  zmarszczyła  brwi  –  nie  spodziewaj  się,  że  się  na  to

nabiorę.

– Więc chcesz mojej pomocy? – zapytał z uśmiechem.
–  Nie.  Pracuję  sama.  Możesz  od  czasu  do  czasu  spojrzeć  mi  przez

ramię. W końcu za to płacisz.

background image

–  Ufam  ci  –  odrzekł.  –  Chociaż  szczerze  mówiąc,  naprawdę  mam

nadzieję, że nic nie znajdziesz. Niepokoi mnie myśl, że ktoś chciałby nam
zaszkodzić. Jeśli stracimy udział w rynku albo zbankrutujemy, najbardziej
ucierpią  nasi  pracownicy.  Moi  bracia  i  ja  jakoś  byśmy  sobie  poradzili.
Mamy inwestycje i oszczędności. Ale firma zapewnia setki dobrych miejsc
pracy.

– Może nic w tym nie ma – powiedziała.
Powoli pokręcił głową.
– Chciałbym w to wierzyć.
Przyniesiono nachos i rozmowa zeszła na lżejsze tematy. Frannie zlizała

z kącika ust kawałek stopionego sera.

–  Masz  szczęście,  że  jesteś  w  bliskich  stosunkach  z  braćmi

i szwagierkami. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo. Moi rodzice byli zbyt
skupieni  na  pracy,  żeby  sobie  pozwolić  na  drugie  dziecko.  Czasami  się
zastanawiałam, czy urodziłam się z wpadki, ale zawsze bałam się zapytać.

–  Nigdy  nie  miałaś  ochoty  zrobić  tego,  czego  oczekiwali?  Nigdy  nie

chciałaś zostać lekarką?

–  Nie,  i  to  nie  był  tylko  bunt.  Medycyna  do  mnie  nie  przemawiała.

Gdyby  mnie  do  niej  ciągnęło,  pewnie  bym  się  tym  zajęła.  Szczerze
mówiąc – posłała mu smutny uśmiech – lepiej czuję się sama niż z ludźmi.

– Mogłabyś prowadzić badania. Tam zwykle pracuje się samotnie.
–  To  nudy.  –  Wzruszyła  ramionami.  –  W  każdym  razie  dla  mnie.

Kocham to, co robię. Moim rodzicom się to nie podoba, ale już nie próbują
mnie zmieniać.

– To dobrze. Powinnaś robić to, co lubisz. – Urwał z dziwnym wyrazem

twarzy. – Mam pomysł.

– Tak?

background image

–  Na  pewno  nie  masz  ochoty  siedzieć  przez  najbliższe  dwa  dni

w  hotelu.  Może  zabiorę  cię  na  północ?  Do  mojego  domu  nad  oceanem.
Myślę,  że  ci  się  tam  spodoba.  Jeśli  chcesz,  możesz  zatrzymać  pokój
w hotelu, ale proszę, jedź ze mną. Chciałbym, żebyś zobaczyła to miejsce.

Jej  mózg  przestał  pracować,  a  w  ciele  rozpełzła  się  fala  gorąca.

Z pewnością źle go zrozumiała.

– Próbujesz mnie poderwać, Zach?
Zamrugał  i  lekko  pobladł.  Wydawało  jej  się,  że  przez  jego  twarz

przemknął cień urazy.

– Dlaczego tak mówisz? – zapytał z napięciem.
– Cóż, znam twoją reputację.
Ponuro zacisnął usta.
–  Nigdy  nie  zabierałem  tam  kobiet.  To  miejsce  jest  przeznaczone  dla

rodziny i przyjaciół.

– Przepraszam, Zach. Ja…
Uciszył ją uniesieniem dłoni.
– Nieważne. To był kiepski pomysł. – Dał znak kelnerce, by przyniosła

rachunek. – Jest późno. Odwiozę cię do hotelu.

Poczuła  się  mała  i  zagubiona.  Bez  zastanowienia  sięgnęła  przez  stół

i położyła dłoń na jego ręce. Palce miał ciepłe.

– Zach, źle odczytałam sytuację. Naprawdę bardzo mi przykro. Cieszę

się,  że  uważasz  nas  za  przyjaciół.  Jeśli  możemy  zacząć  jeszcze  raz  od
początku, to tak, zgadzam się. Bardzo chciałabym zobaczyć twój dom na
wybrzeżu.

Przez  długą  chwilę  siedział  nieruchomo,  po  czym  nagle  wypuścił

powietrze i rozluźnił ramiona. Jego uśmiech był kwaśny.

– Chyba sobie na to zasłużyłem. Ale obiecuję, że już będę grzeczny.

background image

Nie  lubiła  ryzykować,  jeśli  chodzi  o  płeć  przeciwną.  Mężczyźni

wielokrotnie ją rozczarowali.

– Ufam ci, Zach – powiedziała mimo to. – Inaczej bym się nie zgodziła.
– Przywiozłaś jakieś sportowe ubrania?
– Tylko płaszcz i eleganckie buty.
–  W  takim  razie  obrabujemy  sklep.  –  Wyszczerzył  zęby.  –  Dam  znać

Stanleyowi, żeby nie zaczął wydzwaniać na policję.

Dwadzieścia minut później zatrzymali się przed narożnym budynkiem

zajmowanym  przez  Stone  River  Outdoors.  Wystawy  na  parterze  były
oświetlone.  Gdy  wysiedli  z  samochodu,  Frannie  zadrżała  w  zimnym
porywistym wietrze.

Zachary szybko wprowadził ją do środka.
– Nie będę włączał górnych świateł, wystarczą  nocne. Poszukaj  sobie

spodni i jakiejś bluzy, a ja wezmę buty. Jaki nosisz rozmiar?

–  Dziewięć  i  pół.  –  Skrzywiła  się.  Nigdy  nie  była  drobną  filigranową

kobietą, taką, jakie najbardziej podobały się mężczyznom.

Kiedy  Zachary  zniknął  na  drugim  końcu  sklepu,  przejrzała  półki  ze

swetrami,  koszulkami,  dresami  i  legginsami.  Wybrała  koszulę  w  kolorze
morwy i szare spodnie trekkingowe. Odwróciła się, szukając przymierzalni,
i  zobaczyła  Zachary’ego.  Szedł  w  jej  stronę  z  kurtką  przewieszoną  przez
ramię i trzema pudełkami w rękach.

– Przymierz to albo weź od razu wszystko w kilku rozmiarach.
– Wolę przymierzyć, jeśli nie masz nic przeciwko temu, żeby zaczekać.
Ułożył pudełka na ławce.
–  Nie  musisz  się  śpieszyć.  Wyślę  wiadomość  do  menedżerki,  żeby

wiedziała, że splądrowaliśmy jej towar.

background image

Frannie  weszła  do  przymierzalni,  na  wszelki  wypadek  przekręciła

zamek  i  szybko  przymierzyła  wszystko,  łącznie  z  parą  butów,  która
podobała  jej  się  najbardziej.  Koszula  i  spodnie  były  w  sam  raz,  buty
wydawały się trochę za duże, ale jeśli włoży grube skarpety, powinny być
dobre.

Kiedy  wyszła  z  przebieralni,  Zachary  kręcił  się  w  pobliżu,  ale

zachowywał dyskretną odległość.

– I jak? – zapytał.
– Koszula i spodnie są w porządku. Buty też, te w pudełku na górze.

Ale potrzebuję jeszcze skarpet.

Wyjął plastikowe opakowanie z kieszeni kurtki.
– Pomyślałem o tym. Chodź.
– Umiesz obsługiwać kasę? – zapytała. – Mam kartę.
Zatrzymał  się  tak  nagle,  że  omal  na  niego  nie  wpadła.  Odwrócił  się

i zmarszczył brwi.

– Nie bądź śmieszna. To na koszt firmy.
– Zwykle nie przyjmuję prezentów od klientów.
– Czy to twoja żelazna zasada?
Powoli pokręciła głową.
– Nie, raczej ogólna linia.
– To dobrze – uśmiechnął się. – Bo wiesz, jak bardzo nie lubię łamania

zasad.

Nie potrafiła powstrzymać śmiechu.
–  Nie  było  żadnej  zasady,  której  nie  próbowałbyś  złamać.  W  drugiej

klasie musiałeś za karę zostawać po lekcjach codziennie przez cały miesiąc.

Lekceważąco wzruszył ramionami.

background image

–  Przechodziłem  wtedy  fazę  buntu.  Za  karę  kazali  mi  rozwiązywać

zadania z rachunku różniczkowego. Chyba nikomu nie przyszło do głowy,
że sprawiało mi to frajdę.

– Cóż – odrzekła ze śmiertelną powagą – to była szkoła dla mądrych

dzieci, a nie dla mądrych nauczycieli.

Teraz roześmiał się Zachary.
–  Zapomniałem  już,  jakie  masz  sarkastyczne  poczucie  humoru.

Uwielbiałem  je.  Byłaś  zabawna  i  złośliwa  i  bawiły  nas  te  same  rzeczy.
Ciekaw jestem, czy to się nie zmieniło.

– Pewnie będziemy musieli to sprawdzić.
Nawet w półmroku dostrzegła błysk w jego spojrzeniu.
– Podrywasz mnie, Frances Wickersham?
Jej serce zabiło szybciej.
– Jeszcze nie, Zach. Ale daj mi trochę czasu.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

W sobotę rano obudził się z uśmiechem, chociaż w nocy niewiele spał.

Wciąż nie mógł uwierzyć, że impulsywnie zaprosił Frances Wickersham na
weekendowy wypad, a jeszcze bardziej, że się zgodziła.

Wciąż  pozostawała  dla  niego  zagadką.  Z  pewnością  nie  była  już  tą

nieśmiałą  myszą,  którą  pamiętał.  Teraz  była  dorosłą  kobietą,  stanowczą,
niezależną i ku jego ogromnemu zdziwieniu seksowną jak diabli.

Intelektualistki  nigdy  nie  były  w  typie  Zachary’ego.  Umawiał  się

z kobietami o dużych piersiach i bujnych osobowościach, które spotykały
się  z  bogatymi  facetami  dla  korzyści,  a  kiedy  było  po  wszystkim,
rozstawały się z nimi ku obopólnemu zadowoleniu. O ile wiedział, żadnej
z  nich  nie  złamał  serca.  Był  hojnym  kochankiem,  otwartym  i  szczerym
w kwestii własnych oczekiwań. Niektóre kobiety potrafiły to docenić.

Nawiązując przyjaźń z Frannie, wkraczał na nieznane sobie terytorium.

Pociągało  go  jej  atrakcyjne  ciało,  ale  również  umysł.  Nie  mógł  się  już
doczekać  spotkania  z  godnym  siebie  przeciwnikiem.  Nie  podrywał  jej,
a  przynajmniej  nie  robił  tego  świadomie,  choć  nie  mógł  zaprzeczyć,  że
myśl o spędzeniu z nią całych dwóch dni na wybrzeżu była bardzo kusząca.

Wyszła  z  hotelu  o  umówionej  godzinie  ubrana  we  własne  rzeczy  –

wytarte  dżinsy  i  granatowy  kaszmirowy  golf.  Rzuciła  na  tylne  siedzenie
płaszcz,  który  miała  na  sobie  poprzedniego  wieczoru.  Portier  włożył  jej
walizkę  i  torbę  podręczną  do  bagażnika.  Zachary  wręczył  mu  banknot
i ruszyli.

– Jadłaś śniadanie? – zapytał.

background image

– Nie. Trzy razy przestawiałam budzik na drzemkę.
– Może być drive-through?
– O ile mają dobrą kawę i dużo węglowodanów.
Pół godziny później jechali już na północ. Frannie z uśmiechem sączyła

gorącą kawę.

– Wziąłeś porsche, żeby mi zaimponować?
Spojrzał na nią z ukosa.
– A udało mi się?
Westchnęła i sięgnęła po pączek z cukrem cynamonowym.
–  Czy  bardzo  byś  się  zdziwił,  gdybym  ci  powiedziała,  że  mogłabym

sobie kupić kilka takich samochodów?

–  Nie.  Zawsze  wiedziałem,  że  cokolwiek  zdecydujesz  się  robić,

poradzisz sobie doskonale. A dlaczego pytasz?

– Byłbyś zdumiony, ilu mężczyzn traci zainteresowanie, kiedy odkryją,

że mam na koncie więcej niż oni.

– Kompleks małego członka. – Wzruszył ramionami i uśmiechnął się,

gdy usłyszał chichot Frannie.

– Nie zmieniłeś się zanadto. Wciąż jesteś tym samym skandalistą, który

lubił zabawiać klasę.

–  Może.  Ale  moje  życie  stało  się  cholernie  poważne.  Straciłem  ojca,

niewiele brakowało, a straciłbym również brata, a jeszcze wcześniej, zaraz
po tym, jak skończyłem szkołę, zmarła moja szwagierka. Dorosłość nie jest
dla osób o słabych nerwach.

Frannie musnęła jego ramię.
– To nie była krytyka, Zach. Świat potrzebuje śmiechu, ale to nie musi

oznaczać ignorowania złych rzeczy. Dałeś wiele wsparcia swoim braciom.

background image

– Mam nadzieję. – Sięgnął po kolejnego pączka. – Nie miałem zamiaru

się rozklejać. Porozmawiajmy o tobie.

– Nie – odrzekła lekko. – Może lepiej o pogodzie?
Teraz on się zaśmiał.
– Jest zimno. Może padać śnieg. To chyba wszystko.
– Ile śniegu spadnie? – zapytała ostrożnie.
–  Nie  wiem.  Czy  to  ważne?  Mam  dobrze  zaopatrzoną  zamrażarkę

i mnóstwo drewna do kominka.

– Nie boisz się, że nas zasypie?
– Nieszczególnie. Mamy dużo do nadrobienia.
– Aha.
Nie potrafił wywnioskować z tych dwóch sylab, czy mają one wyrażać

entuzjazm,  czy  onieśmielenie.  Prychnął  w  duchu.  Ta  nowa  Frannie  nie
wygląda na kobietę, którą można czymkolwiek onieśmielić.

Podróż minęła szybko. Nie rozmawiali wiele, przeważnie milczeli, ale

było to dobre, przyjazne milczenie i Zachary czuł się z nim doskonale. To
było dziwne.

W  końcu  minęli  skręt  do  Bar  Harbor  i  Parku  Narodowego  Acadia

i  wjechali  na  dwupasmówkę  prowadzącą  na  północny  wschód.  W  szary
listopadowy dzień ruch był niewielki.

– Już niedaleko – powiedział.
Frannie wyprostowała się i z zainteresowaniem rozejrzała po okolicy.
– Nie potrafię sobie wyobrazić ciebie z dala od cywilizacji.
– Ludzie się zmieniają, Frannie.
– Naprawdę? – Obróciła się w jego stronę. Niemal fizycznie poczuł na

sobie jej spojrzenie.

– To nic takiego – mruknął. – Moi bracia też mają tu domy.

background image

– Ale to był twój pomysł, prawda?
– Dlaczego tak myślisz? – Przez to wypytywanie niemal pożałował, że

ją tu zaprosił. Nie miał ochoty na psychoanalizę.

–  Kiedy  w  liceum  pewnego  deszczowego  popołudnia  po  zakończeniu

projektów  utknęliśmy  w  sali  do  nauki,  przysięgałeś,  że  pewnego  dnia
uwolnisz  się  od  dominacji  ojca.  Mówiłeś,  że  masz  już  dość  tego,  że  inni
kierują  twoim  życiem.  Że  chciałbyś  mieszkać  gdzieś,  gdzie  mógłbyś
swobodnie  oddychać  i  biegać  nago  po  lesie,  gdyby  ci  przyszła  na  to
ochota…

– Powiedziałem to, żeby cię zszokować.
– Wiem. Lubiłeś mnie oburzać, żebym mówiła: Zaach...
Uśmiechnął się, nie odrywając wzroku od drogi.
–  Byłaś  taka  słodka,  naiwna  i  tak  łatwo  było  cię  wyprowadzić

z równowagi. Lubiłem, kiedy wypowiadałaś moje imię.

– Zastanawiałam się, dlaczego nigdy nie poprosiłeś o zmianę partnera

w  laboratorium.  Wydawało  mi  się,  że  przez  cały  czas  jesteś  na  mnie
zirytowany.

Zjechał na pobocze z piskiem opon i odwrócił się do niej z ręką opartą

na kierownicy.

–  To  było  coś  więcej  niż  irytacja  –  powiedział,  przypominając  sobie

swój nastoletni bunt. – Przez cały czas czułem się cholernie sfrustrowany.
Nic, co robiłem, nie było wystarczająco dobre. Ty zawsze byłaś najlepsza
w  klasie,  wygrywałaś  wszystkie  rankingi.  Wszyscy  mi  mówili,  że  jestem
geniuszem, ale tobie nie mogłem dorównać.

– Przepraszam. – Przygryzła usta.
– Nie przepraszaj, Robaczku. Dzięki tobie bardziej się starałem. Gdyby

nie  ty,  mógłbym  wylecieć  z  Glenderry.  Byłaś  moją  marchewką.
Dostarczałaś mi bodźca.

background image

Patrzyła na niego wielkimi oczami.
– Nie miałam pojęcia, że tak się czujesz.
–  Jasne,  że  nie.  Który  nastolatek  przyzna  się,  że  rywalizuje

z dziewczyną? I w dodatku przegrywa?

– Wygląda na to, że byłam dla ciebie przede wszystkim przeciwnikiem.
Wyczuł, że zranił jej uczucia.
–  W  moim  życiu  było  wtedy  mnóstwo  niejednoznaczności.  Byłem

napalonym  nastolatkiem  i  utknąłem  w  szkole,  w  której  nie  mogłem  robić
tego, co chciałem. Byłem zły na ojca i tęskniłem za braćmi. Chyba tylko
dzięki tobie udało mi się zachować zdrowe zmysły.

– Nie wydaje mi się – mruknęła.
Dotknął kciukiem jej policzka.
– Nigdy nie przepraszaj za to, że jesteś genialna. W tamtych czasach nie

wiedziałem, jak sobie z tym poradzić.

– A teraz? – Uniosła brwi.
– Zobaczymy. – Popatrzył na jej twarz.
Wysokie  czoło.  Spiczasty  podbródek.  Oczy  w  intrygującym

niebieskofioletowym  kolorze.  I  te  śliczne  seksowne  okulary.  Naraz
zmarszczył brwi, wyciągnął rękę i zsunął je z jej nosa.

– Hej – oburzyła się. – Oddaj!
Podniósł je do światła.
– Frannie – stwierdził – jesteś oszustką. To zwykłe szkło.
Zaczerwieniła się z irytacji i upokorzenia.
– Ludzie oczekują od inteligentnych kobiet określonego wyglądu. I tak

zwykle nie traktują mnie poważnie. Okulary pomagają.

Wsunął okulary na jej nos i przygładził włosy.

background image

–  Przepraszam.  To  nie  moja  sprawa.  Ale  chcę  ci  powiedzieć,  że  nie

musisz ich nosić przy mnie. Zawsze traktowałem cię bardzo poważnie.

Nie miała pojęcia, co powiedzieć, więc przez resztę podróży milczała.

Nie trwało to długo. Po półgodzinie zjechali z autostrady i zatrzymali się
przed zamkniętą bramą. Zach wpisał kod i wjechali na wąską drogę.

– Może ci się nie spodobać – powiedział nagle.
– Co?
– Dom.
– Czy to jest prosta chata w lesie, czy luksusowa kryjówka?
– Ani jedno, ani drugie. I nie w środku lasu. Dom stoi na klifie. Zresztą

sama zobaczysz. Jest mniejszy niż domy moich braci. Oni mają miejsce dla
żon, dzieci i gości.

– A ty nie?
– Właściwie nie. Nie widziałem w tym sensu. Jaka kobieta by ze mną

wytrzymała?  Poza  tym  nadal  nie  cierpię,  kiedy  ktoś  mi  dyktuje,  co  mam
robić. Nie nadaję się do związków, więc nie zawracam sobie nimi głowy.

– Rozumiem. – I rzeczywiście rozumiała, przynajmniej po części.
Zachary  był  kameleonem.  Chciał,  by  ludzie  wierzyli,  że  jest  otwarty

i  beztroski,  podejrzewała  jednak,  że    jest  na  odwrót.  Zachary  był
skomplikowanym człowiekiem.

Za zakrętem wstrzymała oddech.
– Och, Zach, jaki piękny!
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że dom w całości zbudowany jest

ze szkła. To było oczywiście niemożliwe, ale frontowa elewacja od strony
oceanu była przeszklona. Czy było tam jedno piętro, czy dwa? Frannie nie
potrafiła tego stwierdzić, bo oślepiało ją słońce odbijające się od okien.

background image

Zachary,  który  stawał  się  coraz  bardziej  milczący,  zatrzymał  się  na

okrągłym podjeździe i zgasił silnik. Po otwarciu drzwi do samochodu wdarł
się  zapach  wiecznie  zielonych  roślin.  Pachniało  Bożym  Narodzeniem.
Frannie  nałożyła  płaszcz  i  szczelnie  go  zapięła.  Zachary  narzucił  na
ramiona tylko lekką wełnianą kurtkę.

Podeszła do krawędzi klifu. Urwisko nie było zbyt wysokie, ale skały

na  dole  wyglądały  na  śliskie  i  zdradliwe.  Podczas  odpływu  zapewne
tworzyła się przy nich wąska plaża. Czuła na twarzy morską bryzę i ciepło
słońca.

– Dlaczego w ogóle stąd wyjeżdżasz? – zapytała cicho, gdy stanął obok

niej.

–  Nie  wyjeżdżałbym,  gdybym  nie  musiał.  Tu  jest  wszystko,  czego

człowiek potrzebuje do życia.

– Masz szczęście. Jak znalazłeś to miejsce?
–  Ta  ziemia  należała  do  naszej  rodziny  od  pokoleń.  Spora  jej  część

została sprzedana, ale Bogu dzięki moi krewni zatrzymali pas nad samym
morzem.  –  Zauważył,  że  Frannie  drży.  –  Wejdźmy  do  środka,  zanim
zmienisz się w bryłę lodu. Wrócę potem po bagaże.

Wspięli się na schodki i Zach otworzył drzwi.
Frannie znów zaparło dech w piersiach. Dom był oazą nowoczesności

pośród dzikiej przyrody. Meble miały proste eleganckie kształty i szkarłatną
tapicerkę, dywan wyglądał jak arcydzieło z muzeum sztuki współczesnej.
I  jeszcze  kominek.  Frannie  wyobraziła  sobie  Zacha  wygodnie
rozciągniętego przy ogniu.

Odchrząknął za jej plecami.
–  I  jak  ci  się  tu  podoba?  Nie  masz  wrażenia,  że  wnętrze  jest

przerafinowane?

Odwróciła się twarzą do niego.

background image

– Nie. Wygląda wspaniale, Zach. Naprawdę imponująco. Pokażesz mi

resztę domu?

Szeroki uśmiech wskazywał, że pochwała sprawiła mu przyjemność.
– Jak sobie pani życzy.
Poprowadził  ją  do  kuchni,  która  nie  była  wielka,  ale  wyglądała  jak

marzenie każdego kucharza – sprzęty z najwyższej półki, włoskie płytki na
ścianach,  lodówka  tak  wielka,  że  można  byłoby  wykarmić  drużynę
piłkarską.  A  co  najlepsze,  kuchnia  była  otwarta  na  jadalnię,  z  której
roztaczał się widok na las. Z jadalni znów można było przejść bezpośrednio
do salonu, zamykając krąg.

–  Fantastycznie  –  stwierdziła  Frannie,  wyobrażając  sobie  leniwe

poranki nad francuskimi tostami, kawą i jajecznicą. – Umiesz gotować? –
zapytała nagle.

Zachary skrzywił się.
– Umiem, ale tego talentu staram się nie reklamować.
– Dlaczego?
–  Nie  sądzisz,  że  to  zbyt  banalne?  Bogaty  kawaler  przygotowuje

wystawną  kolację dla swojej przyjaciółki.  Nie chciałbym,  żeby za bardzo
się do tego przyzwyczaiły.

– Ale mówiłeś, że nie przywozisz tutaj kobiet.
– Ta zasada obowiązuje również w Portland. W moim mieszkaniu też

jest dobrze wyposażona kuchnia. Gotuję dla siebie i to wszystko.

– A twoi bracia? Rodzina?
– Moi bracia wydrwiliby mnie bezlitośnie, gdyby wiedzieli, że umiem

przygotować  kurczaka  w  winie  albo  suflet,  więc  zachowuję  to  dla  siebie.
Narzeczona Farrella, Ivy, jest świetną kucharką. Czasami jej pomagam.

– Gdzie się nauczyłeś gotować?

background image

– Po prostu się nauczyłem. Lubię jeść i mam już dość restauracji.
– Ale nie dzielisz się z nikim swoją wiedzą?
– Kilka razy zrobiłem dla braci domową pizzę czy steki z grilla. Dalej

się nie posuwam.

Przez  chwilę  milczała,  próbując  to  zrozumieć.  Zachary  znów  ukrywa

swe talenty. Jest genialny i wszechstronnie uzdolniony, ale światu pokazuje
twarz płytkiego kolekcjonera wrażeń. To nie ma sensu.

–  A  może  mógłbyś  mnie  nauczyć?  –  zapytała.  –  Jestem  beznadziejna

w kuchni, ale zawsze chciałam umieć gotować. Wiem, że jesteś zajęty, ale
będę w Portland przez kilka tygodni.

Jego usta drgnęły.
–  Jestem  zaskoczony,  Frannie.  Nie  potrafię  sobie  wyobrazić,  że

mogłabyś nie być w czymś doskonała.

Wzruszyła ramionami.
–  Zaraz  po  studiach  próbowałam  kilka  razy  zrobić  coś  w  kuchni,  ale

z marnym skutkiem. Przestałam próbować z obawy, że jeśli poniosę klęskę,
to całkiem się załamię. – Spojrzała na niego błagalnie. – Nauczysz mnie?

Powoli pokręcił głową.
– Wydaje mi się, że to pułapka, ale pomyślę o tym.
–  Na  razie  to  mi  wystarczy  –  odrzekła.  –  Czy  mogę  zobaczyć  resztę

domu?

– Jasne.
Poprowadził  ją  na  górę.  Wzdłuż  tylnej  ściany  domu  ciągnęły  się

biblioteka i galeria.

–  Nieźle.  –  Westchnęła  z  zawiścią  na  widok  wygodnych  foteli,  które

zachęcały do odpoczynku.

background image

Miała  ochotę  przyjrzeć  się  bliżej  obrazom,  książkom  i  rzeźbom,  ale

Zachary już szedł dalej.

– Tutaj będziesz spać – oznajmił.
Pokój  gościnny  był  w  istocie  luksusowym  apartamentem  z  częścią

dzienną  oddzieloną  od  sypialni.  Podeszła  do  okna  i  spojrzała  na  szary
złowieszczy ocean i białe grzywy fal. Nawet przy tej pogodzie widok był
piękny.

–  Szkoda,  że  spędzę  tu  tylko  jedną  noc.  Może  mogłabym  zostać

i pracować zdalnie – zażartowała.

–  Ja  też  tak  się  czuję.  –  Pokiwał  głową.  –  Czasami  rodzinna  firma

przypomina młyński kamień przywiązany do szyi.

– Nie myśleliście o sprzedaży?
– Raz czy dwa przyszło nam to do głowy, ale nie możemy tak łatwo się

pozbyć  dziedzictwa  pokoleń.  Poza  tym  przy  sprzedaży  firmy  takiej  jak
nasza  zawsze  jest  ryzyko,  że  nowy  właściciel  zacznie  od  gruntownych
porządków,  a  niektórzy  pracownicy  są  z  nami  od  czasów  naszego
dzieciństwa.

– Czujesz się za nich odpowiedzialny.
–  Właśnie.  Kiedy  w  twoich  rękach  spoczywa  źródło  utrzymania  innej

osoby, decyzje, które podejmujesz, mają większe znaczenie dla innych niż
dla ciebie. A gdyby oni wszyscy stracili pracę?

– To duże obciążenie. Ale przynajmniej masz braci, którzy ci pomagają.

Zastanawialiście  się  kiedyś  nad  zatrudnieniem  kilku  menedżerów,  którzy
przejęliby  kontrolę  nad  działaniem  firmy,  tak  żebyście  wy  mogli  się
wycofać? – Skrzywiła się. – Przepraszam, nie miało to brzmieć tak, jakbym
znała  wszystkie  odpowiedzi.  Pracuję  sama  i  nawet  nie  potrafię  sobie
wyobrazić,  jaką  presją  jest  prowadzenie  tak  dużej  firmy  jak  Stone  River
Outdoors.

background image

–  Nie  przejmuj  się  –  odrzekł  lekko.  –  My  również  wielokrotnie

zadawaliśmy  sobie  te  pytania.  Jeśli  uda  się  wykluczyć  szpiegostwo,  to
znów  się  nad  tym  zastanowimy.  Nie  minęło  dużo  czasu  od  śmierci  taty
i  wypadku  Quina.  Kiedy  sytuacja  się  uspokoi,  pewnie  spojrzymy  na  to
w szerszej perspektywie i poczynimy jakieś plany.

– To ma sens. – Chciała zapytać, gdzie Zach widzi siebie za pięć lat, ale

to byłoby zbyt osobiste.

Kiedyś byli sobie w pewien sposób bliscy, ale od tamtego czasu minęły

lata.

Zachary patrzył na nią, oparty o framugę drzwi.
– Czy chciałabyś zobaczyć moją sypialnię?

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Na policzki Frannie wypełzł bladoróżowy rumieniec i Zachary poczuł

satysfakcję. Zwykle była spokojna i opanowana; sprawiała mu przyjemność
myśl, że potrafi ją wytrącić z równowagi.

Omijając go wzrokiem, zaplotła ramiona wokół talii.
– Jasne.
Poprowadził ją do swojego apartamentu, próbując patrzeć na wszystko

jej  oczami.  Oprócz  Katie,  Ivy  oraz  sprzątaczki,  która  przychodziła  raz
w  miesiącu,  żadna  inna  kobieta  nie  przekroczyła  dotychczas  progu  tego
domu.

Sypialnia była ascetyczna. Znajdowały się tu tylko ogromne łóżko, dwie

nocne szafki, pojedynczy  fotel przy kominku,  a przy przeszklonej  ścianie
teleskop.  Jedyną  plamą  koloru  była  karmazynowa  kołdra,  poza  tym
wszystko  utrzymane  było  w  graficie  i  bieli.  Ubrania  i  rzeczy  osobiste
spoczywały w dużej garderobie.

–  Och  –  stwierdziła  Frannie.  –  Nie  wiem,  co  powiedzieć.  Wygląda

niemal jak komnata w zamku rycerza, który miał nieograniczone fundusze
i bardzo dobry gust.

–  Obejrzyj  wszystko  –  zasugerował.  –  W  łazience  jest  ogrzewanie

podłogowe, a w kabinie prysznicowej potrójna deszczownica.

Szedł  za  nią,  gdy  otwierała  drzwi,  mrucząc  z  uznaniem.  Naraz

uświadomił sobie, że zawsze zabiegał o aprobatę Frannie. Widocznie trudno
jest zerwać ze starymi nawykami.

background image

Kiedy w końcu wrócili do sypialni, wskazał na szklaną ścianę.
–  Przy  ładnej  pogodzie  mogę  otworzyć  tę  środkową  część.  Latem

wstawiam tam siatkę, żeby przez sen słuchać szumu oceanu.

Spojrzała na morze, a potem znów na niego z rozmarzonym wyrazem

twarzy.

– Fantastycznie, Zach. Jak z filmu.
– Połóż się ze mną na łóżku – zaproponował.
– Co takiego?
Przewrócił oczami.
–  Okaż  mi  odrobinę  zaufania,  Frannie.  Gdybym  do  czegoś  zmierzał,

dałbym  ci  to  do  zrozumienia.  Poważnie,  wejdź  tutaj  i  pozwól,  że  coś  ci
pokażę. – Poklepał poduszkę. – Rozciągnij się na plecach.

Zrobiła, o co prosił, ale jej ciało było sztywne, jakby się obawiała, że się

na  nią  rzuci.  Pewnie  sobie  na  to  zasłużył,  choć  jego  reputacja  była  co
najmniej w połowie przesadzona.

Sięgnął do szuflady szafki nocnej po pilota.
–  Patrz.  –  Kiedy  nacisnął  przycisk,  siedmiometrowy  fragment  dachu

zsunął się na bok i do sypialni wpadło zimne powietrze.

Frannie przyłożyła dłonie do policzków.
– O mój Boże – westchnęła z podziwem. – Niesamowite. Jak udało ci

się coś takiego zaprojektować?

–  To  nie  było  łatwe,  a  do  tego  absurdalnie  drogie.  Skorzystałem

z  pomocy  kumpla,  który  jest  inżynierem,  i  w  końcu  się  udało.  –  Znów
nacisnął przycisk i zamknął sufit.

Frannie odwróciła się na bok i spojrzała na niego, opierając głowę na

dłoni.

background image

–  Imponujące,  Zach.  Może  powinnam  cię  zatrudnić,  żebyś  zbudował

dom dla mnie.

Pod jej spojrzeniem poczuł ucisk w piersi.
– Nie masz domu?
–  Nie.  –  Przygryzła  usta.  –  Prawie  przez  cały  czas  podróżuję,  więc

wynajmuję mieszkanie w Bostonie. Bardzo ładne – dodała szybko. – Chyba
mogłabym mieszkać gdziekolwiek, ale wychowałam się w Bostonie, więc
tam jest mój dom.

– Ale rzadko w nim jesteś.
– No właśnie.
Patrzył na jej usta. Były pełne, wygięte we właściwy sposób i zupełnie

nagie,  nawet  bez  błyszczyka.  Jak  smakowały?  Zamrugał  i  powściągnął
rozszalałą wyobraźnię. Nie powinno go to interesować. Właściwie dlaczego
przyprowadził  ją  na  swoje  łóżko?  Czy  tylko  dlatego,  że  chciał  się
pochwalić tym wspaniałym świetlikiem?

Odchrząknął.
– Już prawie pierwsza. Na pewno umierasz z głodu.
Powoli skinęła głową.
– Ale jeszcze jedno pytanie. Używasz tego teleskopu?
– Oczywiście – odrzekł z urazą.
– Podaj mi specyfikacje.
Czy to ma być jakiś test?
– To jedenastocalowy odbłyśnik firmy Schmidt-Cassegrain. Kupiłem go

w Kalifornii bezpośrednio od producenta.

Zaśmiała się cicho.
– Rozmiar nie ma znaczenia, nie słyszałeś o tym, Jaskiniowcu? Szkoda,

że   weekend jest pochmurny.

background image

Musiał ją pocałować. Potrzebował tego zupełnie bezrozumnie.
–  W  takim  razie  będziemy  musieli  znaleźć  sobie  inne  rozrywki  –

zauważył ochrypłym głosem.

Zamrugała  i  ten  soczysty  rumieniec  znów  zabarwił  jej  policzki.  Cerę

miała  gładką,  nieskazitelną.  Chciał  dotknąć  jej  policzka,  pogładzić  po
szyi…

– Jestem głodna – usłyszał.
On  też  był  głodny.  Co  by  zrobiła,  gdyby  pochylił  się  i  ją  pocałował?

Pewnie dałaby mu w twarz i rzuciła tę pracę jeszcze przed rozpoczęciem,
a on musiałby wyjaśniać braciom, dlaczego tak się stało.

Skinął głową, niechętnie rezygnując z odtwarzanej w głowie fantazji.
– Nakarmię cię. Mam mnóstwo dobrych rzeczy.
Frannie zsunęła się z łóżka i przygładziła włosy.
– W takim razie chodźmy. Od tych pączków minęło już dużo czasu.

Trzy kwadranse później siedziała przy stole w jadalni, na którym stały

dwa talerze z parującym kurczakiem z cytryną, dzikim ryżem i brokułami.
Były nawet bułeczki drożdżowe. Zachary nie chciał jej pomocy i odgrywał
rolę  szefa  kuchni,  gdy  z  zaciekawieniem  oglądała  zawartość  kuchennych
szafek  i  podziwiała  dobrze  zaopatrzoną  lodówkę.  Jak  na  kawalera,  który
dużo  podróżował,  był  zaskakująco  dobrze  przygotowany  na  każdą
ewentualność.

–  W  razie  konieczności  mógłbyś  tu  przetrwać  co  najmniej  miesiąc  –

stwierdziła, kiedy w końcu zaczęli jeść.

Skinął głową, nie poruszony jej zdziwieniem.
–  Może  nawet  dwa.  Mam  wielki  generator  prądu.  Muszę  być  tu

samowystarczalny, ale to mi nie przeszkadza.

– A nawet ci się podoba, prawda?

background image

–  Owszem  –  przytaknął  lakonicznie.  –  Nie  twierdzę,  że  mam  geny

pioniera, ale uważam, że mężczyzna powinien umieć przetrwać w lesie.

– Ale nie tylko z paczką zapałek, łukiem i strzałą.
Wzruszył ramionami.
– Lubię doczesne wygody. Sam rąbię drewno na opał, ale w nocy chcę

spać jak król.

W  sprawie  drewna  skłonna  była  mu  uwierzyć.  Kiedy  podjeżdżali  pod

dom,  zauważyła  starannie  ułożone  sterty  grubych  pni.  Mocna  klatka
piersiowa  i  muskularne  ramiona  Zachary’ego  świadczyły  o  tym,  że  nie
spędzał  całych  dni  przy  stole  do  ruletki  ani  na  pokładzie  jachtu,  o  ile  go
miał. Zachary Stone był twardy, silny i niezmiernie męski.

Uniosła kawałek kurczaka na widelcu.
– Bardzo dobre, Zach. Sam to zrobiłeś?
–  Tak.  W  promieniu  wielu  kilometrów  nie  ma  tu  żadnej  knajpy.

Wspominałem  już,  że  lubię  jeść?  Za  każdym  razem,  kiedy  tu  jestem,
przygotowuję kilka dań i zamrażam resztki.

– Lubię ludzi, którzy potrafią planować.
Reszta posiłku upłynęła w ciszy. Być może temat wspomnień ze szkoły

już się wyczerpał, a może oboje zaczęli sobie uświadamiać, że mają jeszcze
mnóstwo czasu, zanim nadejdzie pora wracać.

Gdy  zjedli,  Frannie  zaproponowała,  że    posprząta  kuchnię,  a  Zachary

zaniósł  bagaże  na  górę.  Gdy  znów  do  niej  dołączył,  twarz  miał
zarumienioną, a włosy potargane.

–  Miałem  nadzieję,  że  wybierzemy  się  na  wycieczkę,  ale  jest  dość

zimno i wiatr się wzmaga.

– W lesie chyba nie będzie tak źle?
Uśmiechnął się leniwie.

background image

– Czy to znaczy, że się zgadzasz?
– Nie pamiętam, żebyś mnie o coś pytał. Ale jestem twarda, w lutym

wędrowałam po Pirenejach, więc jak najbardziej.

–  W  porządku.  Twoje  bagaże  są  na  górze.  Spotkajmy  się  tutaj  za  pół

godziny.

Postukała palcem w jego tors.
– Dwadzieścia minut – powiedziała, trzepocząc rzęsami. – I nie każ mi

na siebie czekać.

W zaciszu sypialni jęknęła. Co jej strzeliło do głowy? Lepiej było nie

flirtować z takim zaprzysięgłym kawalerem jak Zachary, chyba że celowała
w przygodę na jedną noc.

W szkole wiecznie z sobą rywalizowali i teraz też znalazła się w kuchni

po  dziewiętnastu  minutach  i  dziesięciu  sekundach.  Zachary  już  tam  stał,
oparty o blat, bardzo z siebie zadowolony.

– Coś cię zatrzymało? Może miałaś problem ze zdejmowaniem metek

z nowych ubrań?

Rzuciła mu złe spojrzenie.
–  Nie.  Odpowiedziałam  na  kilka  służbowych  mejli  i  do  połowy

rozwiązałam krzyżówkę z „New York Timesa”.

–  Punkt  dla  ciebie,  Robaczku  –  zaśmiał  się  i  wziął  do  ręki  lekki

plecak. – Mam tu wodę i coś do jedzenia. Chodźmy do lasu. Coraz bardziej
się chmurzy.

W  drzwiach  zimne  powietrze  uderzyło  ją  w  twarz.  Po  cieple  domu

Zachary’ego pogoda wydawała się jeszcze bardziej nieprzyjazna.

–  Dokąd  idziemy?  –  zapytała.  –  W  jakieś  konkretne  miejsce  czy

gdziekolwiek, żeby tylko rozprostować nogi?

background image

– O milę stąd jest wysokie wzgórze, a za nim ładny wodospad, niezbyt

wielki, ale fotogeniczny. Pomyślałem, że może zechcesz go zobaczyć.

– Prowadź.
Spodziewała się, że Zachary narzuci szybkie tempo, i nie zawiodła się.

W  szkole  uprawiał  wszystkie  dostępne  sporty.  Frannie  z  kolei  unikała
aktywności  fizycznej,  kiedy  tylko  mogła.  Krępowały  ją  własna  chudość
niezdarność,  a  także  brak  opalenizny.  Jednak  w  ostatnich  latach  znalazła
formy  aktywności  fizycznej,  które  polubiła  –  joga,  rower  stacjonarny,
bieganie. Może zdoła dotrzymać kroku Zachowi.

Pół  godziny  później  zatrzymali  się  u  stóp  wzgórza.  Frannie  z  trudem

łapała oddech.

–  Nazwałabym  to  małą  górą,  a  nie  wysokim  wzgórzem  –  stwierdziła,

spoglądając na szczyt zakryty chmurami.

– Pewnie dlatego, że jesteś dziewczyną z miasta.
Ruszyła ścieżką.
– Nie oszukuj się – rzuciła przez ramię. – Wyprzedzę cię bez kłopotu.
Nie tracił czasu na to, by ją gonić. Miał dłuższe nogi, ale zaskoczyła go

i zdobyła przewagę.

Paliło ją w płucach, w udach czuła skurcze, mimo chłodu po jej czole

spływał  pot.  Była  zdeterminowana  dotrzeć  na  szczyt  przed  nim.  Ścieżka
była  wąska,  ale  kiedy  w  końcu  musiała  się  zatrzymać  i  zgiąć  wpół,  by
złapać oddech, Zach przeszedł obok niej z irytującym męskim uśmiechem.

– Spotkamy się na górze! – zawołał.
To  było  głupie.  Nie  musiała  mu  niczego  udowadniać,  ale  zawsze

potrafił ją sprowokować. Nie zamierzała pozwolić mu wygrać.

W końcu wyszło na remis. Nie była pewna, czy on w ostatniej chwili

zwolnił, czy też ona doznała przypływu energii, ale wpadli na polanę ramię
w ramię i dysząc ciężko, oparli się o drzewa. Zrzuciła kurtkę.

background image

Obiecany  wodospad  ją  zachwycił.  Woda  wypływała  z  podziemnego

źródła  i  spływała  ze  wzgórza  po  porośniętych  mchem  skałach.  Kiedy
Frannie  odzyskała  oddech,  wyjęła  telefon  i  zrobiła  kilka  zdjęć,  oczami
wyobraźni  widząc  wróżki  i  leśne  skrzaty  gromadzące  się  tu  w  świetle
księżyca. Zach wciąż stał oparty o drzewo i patrzył na nią.

–  Zaskoczyłaś  mnie,  Frannie.  Musiałem  się  mocno  postarać,  żeby  cię

wyprzedzić.

–  Bo  pamiętasz  mnie  z  dawnych  lat.  Po  dwudziestce  zdałam  sobie

sprawę, że chcę nabrać formy, i polubiłam ćwiczenia.

–  Te  starania  bardzo  się  opłaciły  –  powiedział,  obrzucając  ją

bezwstydnym wzrokiem.

Wiedziała, że   wygląda dobrze. Sportowe spodnie i top podkreślały jej

sylwetkę,  ale  komplementy  Zachary’ego  zbijały  ją  z  tropu.  Czy  ma  dla
niego pracować, czy z nim flirtować? Czy możliwe byłoby jedno i drugie
jednocześnie?

W milczeniu wypili po pół butelki wody i zjedli po batoniku z ziarnami,

po prostu ciesząc się chwilą.

Teraz,  kiedy  jej  tętno  wróciło  do  normy,  Frannie  poczuła  chłód

i sięgnęła po kurtkę.

– Powinniśmy już chyba wracać. W lesie wcześnie robi się ciemno. Nie

chciałabym, żeby jakieś niedźwiedzie czy wilki zjadły mnie na kolację.

Zaśmiał się, chowając butelki z wodą do plecaka.
– W Maine nie ma żadnych wilków. A czarne niedźwiedzie zwykle nie

są agresywne. Obronię cię.

Wyciągnęła włosy spod kołnierza kurtki.
–  Może  to  ja  cię  obronię,  Zach.  Dziewczyny  też  potrafią  robić  różne

rzeczy.

Kiedy się odwróciła, posłał jej podejrzany uśmiech.

background image

– To jeszcze nie koniec gry, F. Wickersham! – zawołał i zniknął.
Te  słowa  tak  ją  zaskoczyły,  że  minęło  całe  dziesięć  sekund,  zanim

podjęła  wyzwanie.  Schodzenie  w  dół  było  łatwiejsze  dla  płuc,  ale
trudniejsze pod innymi względami. Ścieżka w tym kierunku była bardziej
zdradliwa.

– Zaczekaj! – zawołała, cynicznie zamierzając go wyprzedzić, gdy się

zatrzyma.

On  jednak  był  człowiekiem  twardo  zmierzającym  do  celu,  ponadto

zwinnym  i  szybkim.  Wytężyła  siły,  zdeterminowana  go  dogonić,  ale  gdy
znalazł się w zasięgu jej wzroku, zaraz znikał za kolejnym zakrętem.

Byli  już  prawie  na  dole,  kiedy  usłyszała  krzyk  i  trzask,  jakby  jakieś

zwierzę przedzierało się przez zarośla. Zaniepokojona przyspieszyła.

– Zach, wszystko w porządku?
Minęła zakręt i omal na niego nie wpadła. Leżał na ziemi i próbował się

podnieść. Twarz miał bladą, jedną nogę sztywno wyciągniętą przed siebie.

–  Co  się  stało?  –  Uklękła  przy  nim  i  otarła  strużkę  krwi  z  rozciętego

policzka.

–  Potknąłem  się  o  korzeń  i  upadłem.  Chyba  skręciłem  kostkę  –

wykrztusił, oddychając nierówno.

Przykucnęła  nad  jego  stopą  i  delikatnie  podciągnęła  nogawkę  spodni.

Kostka była spuchnięta i fioletowa. Frannie skrzywiła się ze współczuciem.

– Myślisz, że to złamanie?
Wzruszył ramionami.
– Nie wiem. Może po prostu poważne skręcenie.
A zatem znaleźli się w kłopotach. Byli o milę od domu i nie mogli tu

liczyć  na  żadną  pomoc.  Nie  mogła  go  zostawić  w  lesie  i  pójść  po

background image

samochód. Mógł być w szoku, a poza tym siedzenie bez ruchu po zachodzie
słońca, gdy temperatura spada, sprzyjało wyziębieniu.

– Nie mamy wyboru – powiedziała.
– Wiem – westchnął z rezygnacją.
– Musisz się jakoś podnieść, a potem oprzesz się na mnie i dotrzemy do

domu. To trochę potrwa, ale damy radę.

Uderzył pięścią w ziemię.
–  To  było  cholernie  głupie  z  mojej  strony.  Wyścigi  na  nierównym

terenie. Powinienem być mądrzejszy.

– Nic by się nie stało, gdybym się nie zgodziła. Przyznajmy po prostu,

że obydwoje podjęliśmy złą decyzję.

–  Przychodzą  mi  do  głowy  inne  złe  decyzje,  które  byłyby  o  wiele

przyjemniejsze. – Uśmiechnął się blado.

–  Śmiało,  spróbuj  mnie  zawstydzić.  Jeśli  to  odciągnie  twoje  myśli  od

bólu, jestem za.

– Przepraszam, Frannie.
– Nie ma czasu na użalanie się nad sobą – oświadczyła. – Im szybciej

ruszymy, tym szybciej będziemy w domu.

Podniosła  się  i  rozejrzała  za  odpowiednim  kijem,  ale  nic  takiego  nie

znalazła.

– Pomóż mi wstać – odezwał się ponuro.
– Spróbuj się przytrzymać tego drzewka.
Prawą  ręką  pochwycił  drzewo.  Pień  wygiął  się  złowróżbnie.  Frannie

przykucnęła.

– Obejmij mnie ramieniem, a ja powoli wstanę. Daj mi plecak.
Skrzywił się.

background image

–  Mam  ponad  metr  osiemdziesiąt  wzrostu  i  ważę  ponad

dziewięćdziesiąt kilo. Dam sobie radę z plecakiem, ale nie wiadomo, czy ty
dasz sobie radę ze mną.

Opór  był  bezcelowy.  Zraniony  Zachary  był  równie  niebezpieczny  jak

zraniony niedźwiedź.

– Niech będzie. Jesteś gotów?
– Tak.
Dźwignął  się,  ale  gdy  jego  stopa  dotknęła  ziemi,  zaklął  i  przygryzł

wargę aż do krwi. Jego twarz zmieniła barwę z bladej na popielatą. Frannie
podtrzymała go i przez chwilę stali nieruchomo.

– Jak się czujesz?
– Bywało lepiej.
–  Idziemy,  Jaskiniowcu.  Widywałam  cię  już  w  gorszych  tarapatach.

Pamiętasz,  jak  bez  pozwolenia  wziąłeś  żaglówkę  profesora  Gilberta
i złapała cię burza? Wszyscy w internacie myśleli, że utonąłeś, ale ty jakimś
cudem wróciłeś i nawet zdążyłeś na kolację.

– Całkiem o tym zapomniałem – odparł. – Przez cały miesiąc musiałem

dwa razy dziennie sprzątać w stołówce.

– Zasłużyłeś na to. Śmiertelnie mnie wystraszyłeś.
– Martwiłaś się o mnie, Robaczku? Jak miło.
Nie  martwiła  się;  była  przerażona.  Gdy  wrócił,  przemoczony

i zziębnięty, ale bez cienia skruchy, miała ochotę dać mu w twarz. Jeszcze
teraz na to wspomnienie czuła ból w żołądku.

Ruszyli. Każdy krok był wyzwaniem. Zachary opierał się na niej ciężko

i  podskakiwał  na  zdrowej  nodze.  Tempo  było  potwornie  wolne,  ale
posuwali się naprzód.

background image

Zmierzch zapadał szybko, robiło się coraz zimniej. Co piętnaście minut

zatrzymywali  się  na  odpoczynek.  Po  pół  godzinie  nogi  Frannie  drżały  ze
zmęczenia.  Zachary  prawie  się  nie  odzywał,  skupiając  całą  energię  na
obronie przed bólem. Milczenie jej odpowiadało, bo i tak nie wiedziałaby,
co powiedzieć. A on nie chciał jej współczucia.

W  końcu  przestała  spoglądać  na  zegarek,  bo  to  było  zbyt

przygnębiające.  Mogłaby  przysiąc,  że  wskazówki  poruszają  się  do  tyłu.
Zrobiło się ciemno. Włączyła latarkę w telefonie i świeciła pod nogi. Kiedy
już  nachodziła  ją  obawa,  że  skręcili  w  niewłaściwym  kierunku,  Zachary
westchnął.

– Jesteśmy prawie na miejscu.
– Dzięki Bogu.
Nie miała pojęcia, skąd to wie. Po zachodzie słońca w lesie wszystko

wyglądało dla niej tak samo. Ale miał rację: wkrótce zobaczyli dom.

Zaczął  padać  śnieg.  Lekkie  płatki  opadały  na  ich  włosy  i  topniały  na

twarzach.  Każdego  innego  dnia  Frannie  zatrzymałaby  się,  upajając  ciszą,
ale to nie była odpowiednia chwila. Jej zapas energii był na wyczerpaniu.
Nie miała pojęcia, jak Zach daje sobie radę z bolącą kostką.

Kiedy stanęli przed drzwiami, odetchnął ciężko.
– Klucze są w mojej prawej kieszeni.
Niezgrabnie  wsunęła  tam  lewą  dłoń  i  poczuła  przez  materiał  spodni

ciepło jego uda.

Zachary  oparł  się  o  ścianę,  gdy  otwierała  drzwi.  Przeprowadziła  go

przez próg i skierowała się do salonu. Opierał się na niej całym ciężarem
ciała.

– Słodki Jezu. Dzięki – wymamrotał.
Rzuciła klucze na stół.

background image

–  Usiądź  na  kanapie.  Mówiłam,  że  jestem  beznadziejną  kucharką,  ale

zjedliśmy duży lunch. Mogę zrobić grillowany ser i otworzyć puszkę zupy.
Co ty na to?

Mówiła szybko, niemal bełkotliwie. Posadziła  go i oparła o poduszki.

Objął jej twarz dłońmi.

– Dziękuję ci, Frannie, z całego serca. Jesteś niesamowita – powiedział

i mocno ją pocałował.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Poczuł  wielką  ulgę,  gdy  znalazł  się  w  ciepłym  domu  i  nie  musiał  już

obciążać  chorej  nogi  –  tak  wielką,  że  sam  nie  wiedział,  co  robi.
A w każdym razie tak sobie tłumaczył to, że pocałował Frannie. Usta miała
miękkie i słodkie, wyczuwał na nich smak czekolady z batonów, które jedli
wcześniej.

Bardzo cierpiał, palce obu rąk miał zdrętwiałe, kończyny ciężkie, mimo

to każda komórka jego ciała ożywała od dotyku jej ust. Nie dowiedział się,
czy Frannie gotowa była odwzajemnić pocałunek, bo gdy tylko uświadomił
sobie, co robi, cofnął się zawstydzony i skruszony.

– Przepraszam – mruknął. – Chyba mam majaki.
Nie  odezwała  się  ani  słowem.  Dotknęła  ust  dwoma  palcami  i  powoli

pokręciła głową.

– Podkręcę ogrzewanie i przyniosę ci koc, a potem zajmę się kolacją.

Czy mam ci zdjąć buty?

Był twardym człowiekiem, przeżył już złamania, szycie ran i kontuzje,

ale  na  myśl,  że  ktoś  miałby  teraz  szarpać  go  za  kostkę,  żołądek  mu  się
skurczył.

–  Nie,  dopóki  nie  będzie  to  konieczne.  Nie  sądzę,  żeby  but  pogarszał

sprawę.  Ale  możesz  mi  przynieść  paczkę  groszku  z  zamrażarki,  żeby
schłodzić kostkę.

– Dobrze. Zaraz wracam.

background image

Usłyszał dźwięk włączanego pieca. Frannie po chwili wróciła z grubym

kocem z afgańskiej wełny i paczką groszku. Delikatnie położyła zmrożoną
torebkę  na  jego  kostce  i  przykryła  go  kocem  jak  opiekunka
dziewięćdziesięcioletniego staruszka. Było to zarazem zabawne i obraźliwe.
Pochwycił ją za nadgarstek.

–  Jeszcze  nie  umieram,  Robaczku.  To  tylko  stopa.  Sam  mogę  się

przykryć.

– W porządku. – Obróciła się na pięcie, ale zdążył zauważyć łzy w jej

oczach.

– Do diabła, Frannie, zdenerwowałem cię? Przepraszam. Chodź tu.
Pociągnął  ją  za  rękę.  Straciła  równowagę  i  opadła  na  kanapę  obok

niego.  Stopa  boleśnie  odczuła  wstrząs,  ale  przełknął  jęk  bólu.  Objął  ją
ramieniem i pogładził po włosach. Jedwabiste loki owijały się wokół jego
palców.

–  To  nie  było  łatwe,  ale  udało  nam  się  dotrzeć  do  domu.  Teraz  już

wszystko będzie w porządku.

Odsunęła się i spojrzała na niego.
–  Możesz  mieć  złamaną  kostkę.  Sypie  śnieg.  I  nie  masz  ani  odrobiny

sera. – Przy tym ostatnim zdaniu głos jej zadrżał.

Przycisnął jej twarz do ramienia i przyciągnął ją bliżej. Jego kochany

Robaczek  trząsł  się  jak  osika.  Cudownie  było  obejmować  jej  ciało.
Wiedział, że jego erekcja nie doczeka się rozładowania, ale w końcu żaden
jeszcze mężczyzna nie umarł z powodu niezaspokojonego pożądania.

Najbardziej  zdumiewało  go  to,  że  właśnie  ta  kobieta  tak  bardzo  go

podnieca – ten głos z przeszłości, doskonale wyszkolona profesjonalistka,
która ma pomóc Stone River Outdoors. Chciałby ją rozebrać i całować, ale
wiedział, że nie może tego zrobić.

Pociągnęła nosem i usiadła, uwalniając się z jego ramion.

background image

–  Przepraszam.  Już  wszystko  w  porządku.  Czy  potrzebujesz  czegoś

jeszcze, zanim zajmę się kolacją?

Rzęsy miała wilgotne, ale rozmazany tusz nie tłumił jej urody.
–  Może  ci  pomogę?  –  zaproponował.  –  Mogę  oprzeć  się  o  blat.  –

W brzuchu mu zaburczało i Frannie zerwała się na nogi.

– O nie, nie ruszaj się. Poradzę sobie sama, naprawdę!
Gdy  zniknęła,  podciągnął  nogawkę  i  ostrożnie  rozciął  scyzorykiem

skarpetę  aż  do  krawędzi  buta.  Spuchnięta  kostka  przybrała  całą  paletę
odcieni błękitu i fioletu. Czy była złamana? Nie miał pojęcia, ale zawsze
słyszał,  że  poważne  skręcenie  może  mieć  gorsze  konsekwencje  i  goić  się
dłużej niż proste złamanie.

Ogarnęła go frustracja, a także niepokój o Frannie. Przywiózł ją tu, by

przyjemnie  spędziła  dwa  dni,  a  nie  żeby  musiała  się  nim  opiekować.
Zawsze  źle  znosił  bezczynność  i  nie  miał  ochoty  wykorzystywać  Frannie
jako pielęgniarki.

Kiedy  pół  godziny  później  weszła  do  salonu  z  tacą  pełną  jedzenia,

w pierwszym odruchu zerwał się, by jej pomóc, ale zaraz opadł na plecy jak
żółw odwrócony do góry nogami, i jego frustracja jeszcze wzrosła.

Frannie postawiła tacę na stoliku.
–  Nie  wiedziałam,  co  chcesz  do  picia,  więc  zrobiłam  kawę

bezkofeinową. Z powodu stopy możesz mieć problem z zaśnięciem.

Wyobraził sobie Frannie w swoim łóżku, uśmiechniętą i seksowną, jak

próbuje mu pomóc w zaśnięciu.

– Masz rację – rzekł z nadzieją, że Frannie nie zauważy zmiany tonu

jego głosu. – Nie musiałaś tego robić.

Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
–  Oboje  musimy  jeść.  Nie  miałeś  sera,  ale  znalazłam  w  szafce  masło

orzechowe. Trudno zepsuć kanapkę z masłem orzechowym.

background image

–  Powiedz  mi  szczerze,  Frannie,  dlaczego  nie  umiesz  gotować.  To  do

ciebie niepodobne.

– Mógłbyś odpuścić, Zach.
– Powiedz, co się stało.
– A skąd wiesz, że coś się stało? – zapytała buntowniczo.
–  Bo  Frannie,  którą  znam,  wypożyczyłaby  z  biblioteki  jedenaście

książek kucharskich i nauczyłaby się ich na pamięć w ciągu dwóch dni.

– Nie wszystkiego w życiu można się nauczyć z książki, Zach. – W jej

głosie zabrzmiały dziwne tony.

– Powiedz, proszę cię. Naprawdę chciałbym wiedzieć.
–  W  porządku.  –  Wzruszyła  ramionami.  –  To  nie  jest  wielka

tajemnica.  –  Usiadła  obok  niego,  pojadając  chipsy.  –  Na  ostatnim  roku
studiów  miałam  chłopaka.  Nasz  związek  był  już  dość  poważny.  Podczas
ferii wiosennych odwiedzili go rodzice. Zaproponowali, że zabiorą nas do
eleganckiej  restauracji,  ale  powiedziałam,  że  coś  dla  nich  ugotuję.  –
Spojrzała na niego z ukosa. – Możliwe, że cierpię na przerost ambicji.

– Coś takiego! – rzekł z uśmiechem.
–  Nie  bądź  taki  mądry  –  odrzekła  z  podobnym  uśmiechem.  –  Nasze

mieszkanie  było  okropne.  Małe  i  na  trzecim  piętrze  bez  windy.  Bardzo
chciałam  zaimponować  gościom,  kupiłam  kwiaty,  włączyłam  muzykę
klasyczną i zrobiłam od podstaw placek pasterski.

– Imponujące. – Uniósł brwi.
– Poczekaj – ciągnęła ponuro. – Kiedy usiedliśmy do stołu, mój chłopak

pokroił ten placek… Spód był surowy, a wierzch i kawałki mięsa twarde jak
kamień. Do dziś nie wiem, co zrobiłam nie tak.

– Jego rodzice na pewno byli wyrozumiali.

background image

– Och, tak. Jego tato obrócił to w żart, a matka powiedziała, że   jestem

zbyt  ładna,  żeby  siedzieć  w  kuchni.  Ale  mój  chłopak…  –  Urwała  i  jej
policzki pociemniały.

– Co, Frannie? Co ten kretyn zrobił?
– Nakrzyczał na mnie w ich obecności. Powiedział, że wiecznie siedzę

z nosem w książce, ale jestem zbyt głupia do życia.

Przez kilka długich sekund panowała cisza. Zachary powściągnął złość

i dotknął dłoni Frannie.

– Przykro mi, że ci się to przytrafiło, Robaczku. Proszę, powiedz mi, że

go rzuciłaś.

Rozjaśniła się.
–  Ależ  tak.  Właściwie  to  jego  matka  pomogła  mi  spakować  rzeczy,

a  tata  zaniósł  mi  pudła  do  samochodu.  Przeprosili  za  swojego  syna,  ale
mleko  się  rozlało.  Potem  już  nigdy  nie  próbowałam  gotować.  To  głupie,
nie?

– Wcale nie. Ale obiecuję, że jeśli będziesz mieć trochę wolnego czasu,

nauczę  cię  podstaw.  To  jak  jazda  na  rowerze.  Spadłaś,  potłukłaś  się  i  już
nigdy więcej nie wsiadłaś na siodełko, więc uprzedzenie narosło. W mojej
kuchni nie poniesiesz klęski. Nie pozwolę na to.

– Dziękuję – powiedziała i sięgnęła po kolejnego chipsa.
Nie  dotknął  jej,  bo  nie  ufał  sobie,  ale  obudziły  się  jego  dotychczas

uśpione  instynkty  opiekuńcze.  Naraz  zdał  sobie  sprawę,  że  widzi  na  tacy
tylko jeden talerz i jedną filiżankę. Zmarszczył brwi.

– Gdzie twoja kolacja?
Zerwała się na nogi.
– Zjem przy sprzątaniu. Zawołaj, jeśli będziesz czegoś potrzebować.

background image

Zazgrzytał  zębami.  Ile  sprzątania  może  być  po  zrobieniu  dwóch

kanapek  i  kawy?  Frannie  była  płochliwa.  Może  wyczuwała  jego  stan
i  wolała  go  omijać  z  daleka.  Cóż,  to  nie  było  miłe.  Zjadł  swoją  kanapkę
w milczeniu.

Zawsze cieszyła go samotność i cisza w tym domu, dlaczego więc teraz

czuł niezadowolenie?

Kiedy  zaprosił  tu  Frannie,  oczekiwał,  że  spędzą  trochę  czasu  na

świeżym  powietrzu,  może  posiedzą  przy  ogniu  i  obejrzą  film  lub
powspominają. Ale rozczarowanie, jakie go ogarnęło, uświadomiło mu, że
nie był z sobą do końca szczery. Chyba jednak w głębi duszy liczył na to, że
Frannie trafi do jego łóżka.

Skończył  jeść,  rozmyślając  nad  tym  niespodziewanym  obrotem

wydarzeń.

–  Frannie!  –  zawołał  nagle,  gdy  poczuł,  że  już  dłużej  nie  zniesie  jej

ukrywania się.

Przybiegła, wycierając ręce w ścierkę do naczyń.
– Co się stało? Wszystko z tobą w porządku?
– Quinten spędził tu kilka dni po swoim wypadku. W mojej garderobie

chyba wciąż są kule. Czy mogłabyś ich poszukać?

– Oczywiście.
Gdy zniknęła na schodach, znów opadł na poduszki. Musi znaleźć jakąś

strategię,  by  wybrnąć  z  dzisiejszej  klęski,  uwolnić  się  od  marzeń
o  romantycznym  weekendzie,  który  się  nie  wydarzy,  i  od  sprzecznych
uczuć do Frances Wickersham. Ona nie jest dla niego odpowiednią kobietą.
Potrzebuje wiernego mężczyzny. On nie może jej dać tego, czego pragnęła,
nawet gdyby chciał…

background image

Jeśli  Frannie  kiedykolwiek  się  zastanawiała,  jak  może  wyglądać

garderoba bogatego człowieka, teraz poznała odpowiedź. Przede wszystkim
była ogromna. Mógłby się tu pomieścić niewielki kraj i jeszcze zostałoby
trochę miejsca.

Zawsze  uważała  mężczyzn  za  bałaganiarzy,  lecz  w  garderobie  Zacha

panował  pedantyczny  porządek.  Całą  jedną  ścianę  zajmował  sprzęt
sportowy  wart fortunę: narty, kaski, wiosła kajakowe.  Garnitury  i ubrania
wizytowe  zapewne  trzymał  w  mieszkaniu  w  Portland,  chociaż  zauważyła
kilka  eleganckich  marynarek.  Przeważały  jednak  sportowe  koszule,
kamizelki, kurtki i spodnie. Wiele z nich miało emblematy SRO.

Naszła  ją  ochota,  by  powąchać  jedną  z  koszulek.  A  może  podkraść

którąś i używać jej do spania? Zach nigdy by się nie dowiedział.

Śmiejąc  się  cicho  z  tych  absurdalnych  myśli,  zabrała  się  za  szukanie

kul.  Wydawało  się,  że  to  prosta  sprawa,  ale  musiała  przekopać  całą
garderobę.  W  końcu  znalazła  je  głęboko  w  kącie,  za  kolekcją  wysokiej
klasy kombinezonów piankowych i sprzętu do kiteboardingu.

Czy Zach nosi pod spodem bieliznę, gdy zakłada jeden z tych obcisłych

strojów?  Na  myśl  o  jego  nagim  ciele  w  ustach  jej  zaschło.  Skup  się,
Frannie, pomyślała. Wyjęła kule i wyszła z garderoby. Teraz czyhała na nią
jeszcze  większa  pokusa.  Zachary  utknął  na  kanapie,  nie  mógł  więc
przyłapać jej na szperaniu w jego sypialni.

Pokój  był  fascynujący.  Oczywiście  widziała  go  wcześniej,  ale  teraz

mogła  się  nie  spieszyć.  Poduszki  z  pierza  były  drogie  i  puszyste,
prześcieradła  miękkie.  Jedynym  osobistym  drobiazgiem  w  całym  pokoju
była niewielka fotografia na stoliku nocnym, przedstawiająca trzech braci
Stone.  Stali  objęci  i  szeroko  uśmiechnięci  przy  wyciągu  narciarskim,
unosząc  kijki  do  nieba.  Zdjęcie  zapewne  zostało  zrobione  jeszcze  przed
wypadkiem Quina.

background image

Przez  chwilę  siedziała  na  skraju  łóżka,  sprawdzając  materac.  Chociaż

nie  była  ekspertem,  jeśli  chodzi  o  męską  płeć,  miała  niemal  zupełną
pewność,  że    Zach  jest  zainteresowany  pójściem  z  nią  do  łóżka.  Szkoda
tylko,  że  ona  nie  była  biegła  w  tego  rodzaju  fizycznych  transakcjach.
Oprócz  chłopaka,  z  którym  rozstała  się  po  katastrofie  kulinarnej,  miała
tylko dwa inne w miarę poważne związki. Jeden trwał sześć miesięcy, drugi
tylko trzy.

Nie chodziło o to, by nie chciała mieć swojego faceta, ale takie relacje

były  zbyt  absorbujące.  Przebywając  w  towarzystwie  Zacha  znów  sobie
przypomniała, jakie to może być przyjemne, kiedy naprawdę dobrze się zna
i lubi tę drugą osobę.

Czy  to  ona  będzie  musiała  wyznaczyć  granicę?  A  gdyby  zechciała

zachować  się  nierozsądnie?  Nie  miała  wątpliwości,  że  seks  z  Zacharym
byłby niezwykły. Ten człowiek niczego nie robił połowicznie. Ale wątpiła,
by ktokolwiek znał go dobrze.

Kiedy  wróciła  do  salonu,  rzucił  jej  sfrustrowane  spojrzenie,  ale

z  jakiegoś  powodu  wcale  nie  wyglądał  na  bezradnego.  Wyglądał  wręcz
niebezpiecznie.

– Znalazłam – oznajmiła.
– Myślałem, że zginęłaś. Ile trzeba czasu, żeby znaleźć kule? Mój dom

nie jest aż taki wielki – rzucił z irytacją.

–  Nie  warcz  na  mnie.  Jestem  jedyną  osobą,  która  może  cię  ocalić  od

śmierci  głodowej,  nie  wspominając  o  tym,  że  nie  jesteś  w  stanie
samodzielnie dotrzeć do łazienki.

Zacisnął dłonie i znów je rozluźnił, a potem uśmiechnął się smutno.
– Przepraszam. Mam kiepski nastrój.
Wzruszyła ramionami.

background image

– Nie dziwię ci się. Zapaliłam światło na werandzie. Wygląda na to, że

spadło już kilka centymetrów śniegu. Może powinniśmy wezwać pomoc?

–  Zaraz  zadzwonię  do  Quina.  Mam  nadzieję,  że  będzie  mógł  tu

przyjechać. Jeśli nie, poproszę Farrella.

–  Nie  chodzi  tylko  o  powrót  do  domu.  Potrzebujesz  lekarza.  Trzeba

nastawić złamaną kość.

– Nie wiemy nawet, czy jest złamana.
– I nie wiemy, czy nie jest. – Wyciągnęła kule w jego stronę. – Proszę.

Bądź ostrożny. Zamrożę ten groszek na nowo. Jak to wygląda?

– Sama zobacz.
Przyklękła obok sofy i ostrożnie podciągnęła nogawkę spodni.
–  Och,  Zach.  –  Kostka  wyglądała  okropnie.  Była  spuchnięta

i  przebarwiona.  –  Czy  masz  jakieś  leki  przeciwbólowe?  Będziesz  czegoś
potrzebować na noc.

– Nic mi nie będzie – odrzekł dziwnym tonem. – Nie pamiętam, żeby

twoje włosy były tak kręcone – dodał cicho i owinął pasmo wokół palca.
Frannie zamarła.

– Kiedyś je prostowałam – wychrypiała.
Bawił się jej włosami z roztargnieniem, jakby nie zdawał sobie sprawy

z tego, co robi.

– W szkole miałaś ładne włosy, ale wolę prawdziwą Frannie. Twoje loki

są jak sprężysty jedwab.

Głos miał ochrypły, intymny.
– Hm… dziękuję.
Wziął do ręki kilka kolejnych pasm.
–  Jesteś  piękną  kobietą,  Frannie.  Przepraszam,  że  wcześniej  tego  nie

zauważyłem.  Chyba  byłem  głupim  dzieciakiem,  zbyt  niedojrzałym,  żeby

background image

zajrzeć poza powierzchnię.

–  Spotykałaś  się  z  cheerleaderkami  i  królowymi  piękności.  Nigdy  nie

osądzałam  twoich  wyborów.  Każdy  dorastający  chłopiec  zachowałby  się
tak samo.

–  Może.  Ale  myślę  o  wszystkich  cichszych,  słodszych,  mniej

krzykliwych dziewczynach, które przegapiłem.

Szczerze mówiąc, nie obchodziły jej wszystkie dziewczyny, z którymi

się nie spotykał. Żałowała tylko, że   nigdy nie umawiał się z nią.

Sama  nie  wiedziała,  kiedy  oparła  policzek  o  jego  kolano.  Delikatny

ruch  jego  dłoni  w  jej  włosach  był  kojący  i  podniecający.  Zmusiła  się,  by
wstać.

– Przyniosę ten groszek. Nie chcesz pójść do łazienki?
Kpiący  uśmiech  powiedział  jej,  że  Zach  widzi  jej  ucieczkę  od

nieoczekiwanej intymności.

– Sam pójdę.
Podniósł się, opierając na jednej kuli. Podała mu rękę, a potem drugą

kulę.

– Nie masz zawrotów głowy?
– Nie. Nie kłopocz się, Frannie. Kostka boli, ale nic mi nie będzie.
Nie była tego pewna. Od wysiłku, jaki musiał zrobić, by się podnieść,

znów mocno pobladł. Był uparty i twardy. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby
pozwolił sobie pomóc.

Patrzyła,  gdy  szedł  w  stronę  toalety,  a  potem  zabrała  pusty  talerz

i  rozmrożoną  torebkę  z  groszkiem  i  zaniosła  je  do  kuchni.  Może  deser
rozjaśni jego zrzędliwy nastrój. Znalazła w spiżarni batoniki, wybrała trzy
różne  i  wróciła  do  salonu.  Zacha  nadal  nie  było.  Na  palcach  poszła
korytarzem.  Mógł  mieć  wstrząs  mózgu.  A  jeśli  zemdlał,  kiedy  była
w kuchni?

background image

Mijały kolejne minuty. Frannie uważnie nasłuchiwała. Czy to był szum

wody w umywalce? Jeśli tak, to musiała jak najszybciej opuścić korytarz,
by  się  nie  dowiedział,  że  szpiegowała.  Ale  zanim  zdążyła  się  ruszyć,
w łazience rozległ się huk i ściana obok niej zadrżała.

– Zach!
W jej uszach rozległ się ciąg głośnych barwnych przekleństw.
– Już idę, Zach. Zaczekaj…

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

W życiu każdego mężczyzny zdarzają się chwile, kiedy musi przełknąć

dumę,  czy  tego  chce,  czy  nie.  Zachary  zdawał  sobie  sprawę,  jak  musi
wyglądać  rozciągnięty  na  podłodze.  Nie  pozostała  mu  ani  odrobina
godności.  Zanim  zdążył  zawołać  Frannie,  drzwi  łazienki  otworzyły  się
gwałtownie,  omal  nie  rozbijając  mu  czaszki,  a  ona  opadła  przy  nim  na
kolana.

– O Boże, Boże, Boże. Co ty zrobiłeś?
Niechętnie wskazał szary dywanik.
–  Kula…  –  wysapał,  próbując  złapać  oddech.  –  Zahaczyła  o  krawędź

i dywanik wysunął mi się spod nóg.

Przejechała dłońmi po jego kończynach jak lekarz z serialu i obejrzała

otarcie  na  przedramieniu.  Potem  przycupnęła  nad  nim  na  czworakach
i uniosła mu powiekę.

– Wydaje mi się, że masz rozszerzone źrenice.
– Frannie…
–  Nie  ruszaj  się.  Trzeba  sprawdzić,  czy  nie  uszkodziłeś  sobie  czegoś

jeszcze. – Podciągnęła drugą powiekę. – Boli cię głowa? Powiedz gdzie.

– Frannie… – Choć wszystko go bolało, libido nie milkło. – Frannie –

powtórzył już silniejszym głosem.

Zmarszczyła brwi.
– Co?

background image

–  Twoje  cy…  –  urwał.  –  Twoja  pierś  przydusza  mi  twarz.  I  żeby

wszystko było jasne, nie uderzyłem się w głowę.

– Och. – Zaczerwieniła się jak burak i usiadła na piętach tak szybko, że

omal się nie przewróciła. – A w co się uderzyłeś?

– Upadłem na tyłek. Zahaczyłem łokciem o szafkę. Mogło być gorzej.
Przygryzła  wargę,  nie  mówiąc  ani  słowa,  choć  zwykle  miała  dużo  do

powiedzenia.

– O czym myślisz?
Jej dolna warga zadrżała.
– O niczym. Staram się nie roześmiać.
Gapił się na nią oburzony.
– Mogłem się zabić, a ty się śmiejesz?
Oczy  Frannie  zaszły  łzami,  ramiona  się  zatrzęsły  i  wybuchnęła

chichotem. Wyglądała w tej chwili uroczo. Leżał na podłodze i patrzył na
nią, po części dlatego, że wyglądała tak zabawnie, ale także dlatego, że nie
był w stanie się podnieść bez pomocy.

–  Och,  Zach,  przepraszam  cię  –  sapnęła,  wycierając  policzki.  –  Ale

bardzo żałuję, że nie mogłam tego sfilmować.

– Wzrusza mnie twoja troska – warknął.
– Szczerze się o ciebie martwię.
– Wiem, wiem. Już mi lepiej.
Uśmiechnęła się do niego.
– Dajesz słowo, że nie uderzyłeś się w głowę?
– Słowo. Chcesz zobaczyć siniaka na moim tyłku?
–  Yyy...  nie.  –  Rozejrzała  się  po  małej  łazience,  jakby  szukała  drogi

ucieczki.  Tak  łatwo  było  ją  wprawić  w  zakłopotanie.  Pogłaskał  ją  po
ramieniu.

background image

–  Wiem,  że  słyszałaś  o  mnie  różne  rzeczy,  ale  nie  wszystkie  są

prawdziwe.

– Dlaczego teraz to mówisz?
– Bo wydaje mi się, że jesteś przy mnie niespokojna.
– Nawet jeśli tylko połowa plotek jest prawdziwa, jesteś…
– Lekkoduchem? Psem na baby?
– Mógłbyś przynajmniej udawać skruchę – mruknęła.
–  Żyłem  tak,  jak  chciałem,  Frannie.  Wobec  żadnej  kobiety  nie  byłem

nieuczciwy  i  wszystkie  traktowałem  z  szacunkiem.  Byłem  dla  nich  hojny
i pozostałem z nimi w dobrych stosunkach.

– Ze wszystkimi?
Westchnął.
– Jak myślisz, ile ich było?
Podniosła rękę i bezradnie ją opuściła.
– Nie wiem. Pięćdziesiąt?
– Boże drogi, Frannie. Nie.
Ich oczy spotkały się. Spojrzenie miała niepewne.
– Nie byłoby to takie dziwne, gdyby było ich pięćdziesiąt – odrzekła. –

To  by  mnie  nie  zszokowało.  Jesteś  atrakcyjny  i  seksowny.  To  nie  jest
przestępstwo. Mam na myśli seks.

Serce  załomotało  mu  w  piersi.  Zawsze  uważał  to  wyrażenie  za

metaforę,  ale  teraz  poczuł,  jak  wzmiankowany  organ  podskakuje  w  jego
piersi. Frannie jest genialna, a mimo to wygląda jak jelonek w lesie pełnym
wilków. Ktoś musi na nią uważać.

Odchrząknął.
– Możemy później wrócić do tej rozmowy, jeśli nadejdzie odpowiednia

chwila.  Ale  na  razie  zgódźmy  się,  że  nasza  przyjaźń  przetrwała  próbę

background image

czasu. Cieszę się z tego, Frannie, a ty?

Powoli skinęła głową.
–  Wydajesz  się  taki  sam,  tylko  inny.  Lepszy  –  dodała.  –  To  chyba

zrządzenie  losu,  że  twoja  firma  zatrudniła  właśnie  mnie.  Dzięki  temu
możemy się cieszyć spotkaniem.

– W rzeczy samej. – Obrócił się na biodro. – Mam zamiar teraz wstać.

Lepiej się odsuń.

– Oprzyj się o mnie ramieniem. Pomogę ci.
– Nie. Gdybym tak zrobił, byłyby duże szanse, że   oboje wylądujemy na

podłodze. Potrzymaj mi kule.

Oparł  obie  ręce  na  blacie  umywalki,  dźwignął  się  na  zdrowe  kolano

i  wyprostował.  Udało  mu  się  to  zrobić,  nie  urażając  kostki.  Zdyszany
i spocony wyciągnął rękę.

– Daj mi kule.
Podała mu jedną, a potem drugą.
–  Jesteś  bardzo  silny,  skoro  potrafisz  tak  się  podciągnąć.  Ja  nie  mam

tyle siły w ramionach.

– Podobnie jak wiele kobiet. Mógłbym ci pokazać kilka ćwiczeń.
To  była  zupełnie  niewinna  propozycja,  ale  Frannie  znów  się

zaczerwieniła,  a  przez  to  myśli  Zacha  ponownie  skierowały  się  w  stronę
seksu. Nic z tego, powiedział sobie.

W  salonie  spojrzał  na  zegarek.  Było  jeszcze  przed  ósmą,  o  wiele  za

wcześnie na spanie.

– Masz ochotę obejrzeć jakiś film? Wieczór przy kominku? W spiżarni

jest popcorn do mikrofalówki.

Jej twarz pojaśniała.
– Dobry pomysł. Pójdę po ten popcorn.

background image

Włączył aplikację do streamingu i znalazł coś, co jego zdaniem mogło

jej się spodobać: film z Colinem Firthem osadzony na angielskiej wsi. To
nie  był  film  w  jego  stylu,  ale  chciał  uszczęśliwić  Frannie.  Kiedy  wróciła
z popcornem i paczką zmrożonego groszku, poklepał kanapę obok siebie.

– Usiądź tutaj.
–  Nie.  Musisz  podnieść  kostkę  wyżej.  Połóż  się,  a  ja  przyłożę  okład.

Zrobię to delikatnie.

– Obiecanki cacanki.
Ostrożnie ułożyła worek z groszkiem na spuchniętej kostce i pokręciła

głową.

– Nie potrafisz się powstrzymać od flirtowania?
Zastanawiał się przez chwilę.
– Czy ja z tobą flirtuję? Możliwe. To miał być żart.
– Ach, więc nie miałeś na myśli tego, że w przyszłości mogłabym cię

dręczyć dla zabawy?

Zach, który zdążył już wrzucić do ust garść ciepłego popcornu, omal się

nie  zakrztusił.  Frannie  pchnęła  w  jego  stronę  szklankę  coli  i  usiadła  na
krześle  obok  sofy,  wystarczająco  blisko,  by  mógł  jej  dotknąć,  ale  dalej,
niżby  chciał.  Przechyliła  głowę,  patrząc  na  niego  jak  na  owada  pod
mikroskopem.

–  A  tak  z  ciekawości,  Zach,  czy  właśnie  takie  kobiety  lubisz?  –

zapytała. – Trochę szalone w sypialni?

Nie  groziło  mu  już  zadławienie  się  na  śmierć,  ale  znów  zabrakło  mu

powietrza.

– Nie pójdziemy do sypialni, Robaczku.
– Dlaczego? Możesz mnie zapytać, czego oczekuję od mężczyzny. Nie

mam tajemnic. W każdym razie na ten temat – dodała powoli.

background image

Omal nie zmienił decyzji, ale nie. Nie zamierzał rozmawiać z Frannie

o swoich preferencjach seksualnych.

– Jedz ten popcorn, kobieto.
Milczała, a on włączył film i wkrótce oboje wciągnęli się w historię. To

był  dobry  film,  zabawny  i  uroczy,  podobnie  jak  sama  Frannie.  Kiedy  się
skończył, przeciągnęła się i ziewnęła.

– Pójdę chyba na górę i przygotuję się do spania. Ta druga kanapa jest

dla mnie wystarczająco duża. Nie chcę zostawiać cię tu samego.

– W żadnym razie. Będziesz spała w pokoju gościnnym.
Podniosła się i złożyła ramiona na piersiach.
– Nie będę cię słyszeć, śpiąc na górze. To nie jest bezpieczne.
– Jestem dorosły i potrafię o siebie zadbać.
– O mało się nie zabiłeś w tej łazience.
– Dostałem nauczkę. Teraz odsunę na bok wszystkie dywaniki.
Zmieniła taktykę.
– Jesteś bardzo blady i kostka wciąż cię boli, prawda?
Chciał zaprzeczyć, ale nie mógł jej okłamywać.
–  Boli  jak  wszyscy  diabli.  W  apteczce  na  górze  mam  hydrokodon.

Byłbym bardzo wdzięczny, gdybyś mi go przyniosła.

– Dlaczego masz w domu takie silne środki?
– Zeszłej jesieni miałem wycięty wyrostek.
– Aha. – Przygryzła usta. – Będziesz odurzony. Tym bardziej powinnam

być blisko.

– Jak blisko?
– Znowu zaczynasz. – Uśmiechnęła się z przekąsem.
–  Przepraszam.  Mam  chyba  jakąś  skazę  na  charakterze.  Proszę  cię,

Robaczku, przynieś te tabletki. I mój neseser, o ile dasz radę.

background image

Frannie  wróciła  do  sypialni  Zacha  po  raz  trzeci  tego  dnia  i  znalazła

w  łazience  lek.  Na  ulotce  było  napisane:  zażywać  przy  posiłku.  Zachary
zjadł miskę popcornu, więc włożyła lekarstwo do kieszeni, wzięła neseser
i  zeszła  do  kuchni  po  szklankę  mleka.  Nie  było  przeterminowane;
widocznie Zach był tu dość niedawno.

Podała  mu  tabletkę  i  mleko.  Usiadł  i  wymruczał  podziękowanie.

Pochyliła  się  i  pocałowała  go  w  policzek.  Jego  szczęka  była  szorstka  od
zarostu, a skóra ciepła.

–  Twoja  walizka  jest  tutaj.  Zadzwoń  na  komórkę,  jeśli  będziesz  mnie

potrzebować. Obiecujesz?

– Od dawna jestem sam. Nie potrzebuję kobiety – rzucił nieoczekiwanie

ostrym tonem.

Patrząc na jego niezadowoloną minę, zauważyła, że dotarł już do granic

swojej tolerancji na rozpieszczanie.

– Do zobaczenia rano – powiedziała. – Dobranoc.

Spała  niespokojnie.  O  trzeciej  zadzwonił  budzik.  Strząsając  z  siebie

resztki  snu,  zeszła  na  dół  i  przystanęła  w  drzwiach  salonu.  Z  kanapy
dochodziło  ciche  pochrapywanie.  Mimo  to  ostrożnie  posunęła  się  o  kilka
kroków dalej. W salonie było ciemno. Zachary’emu jakoś udało się pogasić
światła. Powinna była zrobić to sama.

Jeszcze  kilka  kroków  i  dostrzegła,  że  od  pasa  w  górę  jest  nagi.  Ale

chyba nie mógł być całkiem nagi. Nie sądziła, by udało mu się bez pomocy
zdjąć  spodnie.  Dorzucił  jednak  do  ognia;  stos  drewna  przy  kominku  był
wyraźnie mniejszy.

Nawet  w  słabym  blasku  ognia  jego  tors  był  piękny.  Nie  wyglądał  na

cywilizowanego dyrektora finansowego dużej firmy. To był człowiek, który
nie pozwoliłby się udomowić. Nawet kiedy naprawdę potrzebował pomocy,

background image

nie  cierpiał  o  nią  prosić.  Nie  zamierzała  go  budzić.  Odwróciła  się,  chcąc
wrócić do ciepłego łóżka, ale zatrzymał ją ochrypły głos.

– Frannie. Wróć. Proszę.
Spojrzała na niego. Miał otwarte oczy.
– Jak się czujesz? – zapytała.
– Tak sobie.
– Chcesz jeszcze tabletkę? Minęło już sporo czasu.
–  Nie  teraz.  Mam  po  nich  mdłości.  –  Usiadł  i  przeczesał  dłońmi

włosy. – Chodź, usiądź przy mnie.

Frannie była mądrą kobietą i wiedziała, że   nadeszła godzina czarownic,

ta  pora  nocy,  kiedy  człowiek  staje  się  bezbronny,  kiedy  prawdziwy  świat
wydaje się odległy i ludzie czasami podejmują głupie decyzje. O tej porze
zdarzają się złe rzeczy. Mimo to nie mogła się oprzeć jego cichej prośbie.

Jej nocny strój był zupełnie przyzwoity – granatowe flanelowe spodnie

w  owieczki  i  biały  podkoszulek,  sprany  do  miękkości.  Oczywiście  nie
miała  na  sobie  stanika  i  przez  to  czuła  się  bezbronna  i  niedostatecznie
ubrana. Przysiadła na skraju kanapy w bezpiecznej odległości od Zacha.

– Powinieneś znowu zasnąć.
– W końcu zasnę. Do tej pory właściwie tylko drzemałem. – Skrzywił

się. – Przepraszam, że na ciebie warknąłem.

– Przeprosiny przyjęte.
–  Kiedy  poszłaś  spać,  zadzwoniłem  do  Quintena.  Wyjedzie  przed

świtem i zabierze nas stąd.

– To dobrze.
–  Powiedziałem  mu,  że  mamy  około  sześciu  cali  śniegu.  W  Portland

była tylko burza.

– Aha.

background image

Patrzył  na  nią  z  taką  uwagą,  że  odbierała  to  spojrzenie  jak  fizyczną

pieszczotę. Po chwili westchnął.

–  W  skali  od  jednego  do  dziesięciu,  jak  źle  by  się  stało,  gdybym  cię

pocałował?

Z zaskoczenia wciągnęła oddech.
– Już mnie pocałowałeś – zauważyła.
– To się nie liczy. To było z wdzięczności.
Może dla niego znaczyło niewiele, ale gdy chodziło o Frannie, tamten

pocałunek głęboko ją poruszył i uświadomił niebezpieczeństwo.

–  To  przecież  były  twoje  i  moje  usta.  Co  za  różnica?  –  Desperacko

pragnęła usłyszeć jego odpowiedź.

–  Różnica  tkwi  w  zamiarze.  Rozmowa  o  tym,  co  lubisz  w  łóżku,

sprawiła, że   zacząłem się zastanawiać, jak lubisz być całowana.

Fala ciepła rozpełzła się od jej brzucha aż do szyi. Zaczęła skubać luźną

nitkę na kolanie.

– Zawsze słyszałam, że spontaniczność to zaleta.
Powoli pokręcił głową.
– Problem w tym, że czasami mężczyzna nie ma pojęcia, czy kobieta

chce, żeby ją pocałować. Rozumiesz mój dylemat?

–  Nie  wyobrażam  sobie  kobiety,  która  nie  chciałaby,  żebyś  ją

pocałował, Zach – powiedziała szczerze.

– Czy to znaczy: tak? – Skrzywił się w lekkim uśmiechu.
– Tak.
Zdawało się, że wszystko wokół zamarło. Minęły dwie sekundy. Potem

jeszcze  pięć.  Zach  powoli  pochylił  się  w  jej  stronę  i  wsunął  dłonie  w  jej
włosy. Jego palce musnęły jej szyję, kciuki pieściły linię jej podbródka.

background image

– Byłaś bardzo pociągającą dziewczyną, Frannie – powiedział cicho. –

I  wyrosłaś  na  oszałamiającą  kobietę.  Już  od  wielu  godzin  chciałem  to
zrobić.

Rozchyliła  usta,  żeby  coś  powiedzieć,  ale  zamknął  je  swoimi.

Pocałunek zaczął się delikatnie. Frannie zaplotła ramiona wokół jego szyi.
Włosy na karku miał jedwabiście miękkie.

– Zach… – szepnęła.
Ile razy marzyła o takim pocałunku? Ale rzeczywistość przerastała jej

marzenia.

Wsunął dłoń pod jej koszulkę. Bez słowa zachęciła go, by posunął się

dalej. Piersi miała obrzmiałe. Zach wyraźnie kontrolował się lepiej niż ona.
Pocałował jej szyję i delikatną skórę za uchem. Jego wolna ręka niewinnie
oparła się o jej udo. Kiedy przygryzł płatek jej ucha, zadrżała. Ale może dla
niego  każda  okazja  była  dobra.  Wolała  wierzyć,  że  nie  chodzi  tylko
o okazję i feromony.

Znów ją pocałował, tym razem bardziej natarczywie, chwytając między

zęby jej dolną wargę.

– Frannie, słodka Frannie...
Odwzajemniła  pocałunek  i  zdała  sobie  sprawę,  że    zbliżają  się  do

punktu,  z  którego  nie  będzie  już  odwrotu.  Chociaż  bardzo  pragnęła
intymności z Zachem, wszystko było nie tak. Był ranny. Nie widzieli się od
lat.  Podejrzewała,  że  po  obu  stronach  mocno  działa    nostalgia.  A  co
najgorsze, była przerażona.

Bała  się  sięgnąć  po  to,  czego  chciała.  Bała  się,  że  Zach  nigdy  nie

wpuści jej do swojego serca i do swojego życia. Bała się, że   potrzebuje od
niego  czegoś,  czego  nie  będzie  mógł  jej  dać.  Wszystko  dokładnie
planowała  i  zawsze  ważyła  konsekwencje  swoich  działań.  To  nie  była
odpowiednia chwila, by rzucać ostrożność na wiatr.

background image

–  Zach.  –  Położyła  ręce  na  jego  ramionach  i  odepchnęła  go  lekko.

Natychmiast ją puścił.

– O co chodzi, Robaczku? Czy coś jest nie tak?
–  Wracam  do  łóżka.  Na  górę.  Sama.  Ledwo  cię  znam  i  za  chwilę

popełnimy duży błąd.

Na jego twarzy pojawił się grymas frustracji.
–  Uważam,  że  znasz  mnie  lepiej  niż  wszyscy  inni,  może  poza  moją

rodziną.

– Znałam cię kiedyś, ale już nie jesteś nastolatkiem.
– W gruncie rzeczy nie zmieniłem się tak bardzo. W Glenderry łączyło

nas coś wyjątkowego, Frannie. Cztery lata. Setki spędzonych razem godzin.
Nie możesz nazywać mnie nieznajomym.

Trzeba  było  wiele  hartu  ducha,  by  o  tej  porze  podnieść  się  i  odejść.

Zależało jej, żeby Zach to zrozumiał.

– Nigdy nie byłam impulsywna i teraz nie mam zamiaru tego zmieniać.

Moja praca i reputacja są dla mnie ważne. To są moje priorytety.

Milczał przez całą minutę. Napięcie w pokoju było niemal namacalne.

Wreszcie z westchnieniem opadł na kanapę i przymknął oczy.

– Nie myślałem teraz o firmie.
– Przepraszam. Nie nadaję się do seksualnych przygód.
– Jesteś pewna, że to byłaby przygoda?
– Wszystko, co o tobie wiem, na to wskazuje.
Wyraz jego twarzy był nieodgadniony.
– Pewnie sobie na to zasłużyłem.
– Nie, Zach. Podobało mi się to, co robiliśmy. Bardzo.
– Ale nie na tyle, żeby to dokończyć.

background image

– Odbudowujemy naszą relację i cieszę się z tego. Nie psujmy tego, co

mamy.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Na tym właśnie polegał problem z inteligentnymi kobietami. Potrafiły

zniechęcić mężczyznę, nawet się o to nie starając. Oczywiście miała rację,
ale  przez  to  erekcja  Zacha  nie  osłabła.  Był  napalony  jak  nastolatek  i  nie
chciał  żadnej  innej  kobiety  –  chciał  Frannie.  Nie  potrafił  tego  wyjaśnić
i w gruncie rzeczy w ogóle nie miał ochoty tego analizować. Życie czasami
przynosi dziwne niespodzianki.

Frannie dopiero teraz wyznaczyła wyraźną granicę – interesy po jednej

stronie, przyjemność po drugiej. Wiedział, co wolałby, by wybrała.

Sfrustrowany  i  wyczerpany,  nakrył  nogi  kocem  i  znów  się  położył.

Powinien był poprosić Frannie, by przyniosła mu prawdziwą poduszkę, ale
tyle już dla niego zrobiła, że nie chciał jej znów fatygować. Uderzył pięścią
w poduszkę z kanapy i ułożył się wygodniej, ostrożnie balansując kostką.
Ledwie przymknął oczy, poczuł zapach subtelnych perfum i dotyk gładkiej
skóry na opuszkach palców.

Kto by pomyślał, że ta mała Frannie Wickersham wyrośnie na kobietę

z mnóstwem seksapilu? Fakt, że nie miała pojęcia o swoim uroku, czynił ją
tym bardziej wyjątkową. Jeśli miał być szczery, przywiózł ją tu, bo chciał
jej zaimponować swoim domem, a tymczasem doszło do tego, że czuł się
niezdarny i bezradny. To nie był najlepszy sposób na wygranie rundy.

Ale właściwie dlaczego zawsze musi być zwycięzca i pokonany? Byli

teraz dorośli i nie brali udziału w żadnej rywalizacji.

Chciał zaimponować Frannie. Zawsze tego chciał. A ponieważ nie był

wystarczająco  dobry,  udawał  człowieka  niezmiernie  pewnego  siebie,

background image

lekkoducha, który nikogo nie potrzebuje. Przez długi czas nosił tę wygodną
zbroję. Frannie był jedną z nielicznych osób, które potrafiły przejrzeć poza
fasadę. To czyniło ją niebezpieczną.

Wpatrywał się w roztańczone płomienie, wyobrażając sobie, że kocha

się  z  Frannie  na  dywaniku  przed  kominkiem.  Poruszył  się  niespokojnie
i jęknął. Jego fantazje tylko pogarszały sytuację.

Próbował  liczyć  owce,  ale  o  czwartej  trzydzieści  dwie  zrezygnował.

Połączenie fizycznego bólu i erotycznych fantazji nie zostawiało miejsca na
sen. Przez następne trzy godziny zapadał w niespokojną drzemkę i znów się
budził.  Kostka  bolała  go  jak  wszyscy  diabli,  kanapa  była  o  jakieś
dwadzieścia centymetrów za krótka.

Przez  szczeliny  w  zasłonach  wpadało  już  poranne  światło,  kiedy

nadeszła  wiadomość  od  Quintena.  Zapowiadał,  że  przyjedzie  przed
południem. Dzięki Bogu.

Dokuśtykał do łazienki, umył się i zmoczył włosy, a potem poszedł do

kuchni, poruszając się bardzo ostrożnie. Nie miał zamiaru znów wylądować
na tyłku. Kiedy obmyślił już, co sobie przygotuje do jedzenia, w drzwiach
stanęła Frannie.

– Dzień dobry – powiedziała.
Włosy  miała  związane  w  buntowniczy  kucyk,  oczy  przejrzyste,

spojrzenie  ostrożne.  W  miękkich  dopasowanych  dżinsach  i  zapinanej  na
guziki żółtej bluzce wyglądała świeżo i pięknie, on natomiast czuł się jak
przebita dętka.

–  Jeśli  rozbijesz  jajka,  to  ja  je  usmażę  –  zaproponował.  –  I  wyjmę

z zamrażarki krojony chleb cynamonowy na grzanki. Przy twojej pomocy
zjemy za dwadzieścia minut.

Zmarszczyła brwi.

background image

– A jeśli się potkniesz i upadniesz na kuchenkę? Widziałam w spiżarni

płatki. Możemy je zjeść.

Policzył  do  dziesięciu.  Brakowało  mu  snu,  seksu  i  jedzenia  i  w  tej

chwili nie potrafił zdecydować, co z tego jest najgorsze.

– Nie przewrócę się. Zaczynam już sobie radzić z tymi kulami. W tej

szafce obok ciebie są miski. Dla mnie cztery jajka. Dołóż tyle, ile zjadasz
normalnie.

Może  jego  ton  był  nadmiernie  szorstki,  ale  miał  za  sobą  niemal

bezsenną noc.

Frannie już nie próbowała się spierać. Wyjęła jajka z lodówki, wbiła je

do  miski  i  roztrzepała  widelcem.  On  dodał  sól,  pieprz  i  odrobinę  mleka.
Okazało  się,  że  wymieszanie  ich  było  trudniejsze,  niż  sądził,  ale  nie
zamierzał  się  wycofywać.  Trzymając  kule  pod  pachami,  usmażył  jajka
i poprosił Frannie, by sprawdziła grzanki.

Gdy siadali do stołu, do przewidywanych dwudziestu minut brakowało

dziesięciu  sekund.  Jedli  w  milczeniu.  Na  szczęście  usłyszeli  dźwięk
otwieranych drzwi i donośny głos zawołał:

– Jest tu kto?
Zachary pochwycił kule i szybko wstał. Do kuchni wszedł Quinten.
– Jadłeś już? – zapytał Zachary. – Mogę usmażyć jeszcze parę jajek.
– Nie trzeba – mruknął Quin, patrząc na Frannie. – Dzień dobry, pani

Wickersham. Przykro mi, że utknęliście tutaj.

Szczery uśmiech, który mu posłała, zirytował Zacha.
– Mów mi Frannie. Nic takiego się nie stało.
– Nie, nie, nie – zaprotestował. – Tylko ja mogę ją nazywać Frannie, tak

jak tylko ona może mówić do mnie Zach.

Quin uniósł brwi i spojrzał na brata z niedowierzaniem.

background image

–  Może  być  i  Frances,  i  Frannie  –  wtrąciła.  –  Teraz  już  reaguję  na

obydwie  formy.  Przykro  mi,  że  tak  wcześnie  wyciągnęliśmy  cię  z  łóżka
w niedzielę rano. Twoja żona na pewno nie była z tego zadowolona.

Quin porwał ostatni kawałek grzanki.
–  Mieliśmy  dzisiaj  pomagać  jej  siostrze  w  pomalowaniu  mieszkania.

Nienawidzę malowania. – Spojrzał na brata. – Usiądź i pokaż mi tę kostkę.

Kiedy  Zachary  podciągnął  nogawkę  spodni,  Quin  skrzywił  się

teatralnie.

– Cholera. Wygląda paskudnie.
Frannie skinęła głową.
– A pewnie jest gorzej niż wygląda. Ale twój uparty brat nie chciał brać

środków przeciwbólowych.

– To bardzo w jego stylu – stwierdził Quin. – Czy kość jest złamana?
Zachary spojrzał na swoją stopę.
– Nie sądzę. Nie jest gorzej niż wczoraj. To chyba dobry znak?
–  Może.  Dzwoniłem  do  mojego  ortopedy.  Będzie  na  nas  czekał

w gabinecie o wpół do piątej.

– W niedzielę? – zdumiała się Frannie.
Quin spojrzał na nią z nieśmiałym uśmiechem.
– Od czasu wypadku jestem po imieniu z pół tuzinem lekarzy.
Frannie zaczęła zbierać talerze.
– Włożę to tylko do zmywarki i pójdę na górę. Pakowanie nie zajmie mi

dużo czasu.

– Przyniesiesz moją walizkę z sypialni? – zwrócił się Zachary do brata.
– Jak ją tam zataszczyłeś?
– Jeszcze przed wypadkiem – zaśmiała się Frannie.
– Przyniosę też twoje bagaże – zaofiarował się Quin.

background image

Po jego wyjściu atmosfera w kuchni stała się napięta. Zachary postukał

palcami w stół.

– Nie musisz się czuć skrępowana. W końcu ostatniej nocy nic się nie

wydarzyło.

Uniosła głowę wyżej.
–  Nie  czuję  się  skrępowana.  Chcę  tylko  wrócić  do  hotelu,  żeby

odpocząć.

– Co chcesz powiedzieć?
Wzruszyła ramionami i odchrząknęła.
–  Przepraszam.  Ostatniej  nocy  nie  przespałam  pełnych  ośmiu  godzin

i nie jestem w najlepszej formie.

Rzucił jej ciepły, porozumiewawczy uśmiech.
– Ja też nie. Ale podleczę kostkę i może wtedy spróbujemy jeszcze raz.
– Jasne – wykrztusiła. – Możemy spróbować.

Quin wrzucił bagaże na tył wielkiego pojazdu z napędem na cztery koła

i pomógł bratu zejść po schodach. Na szczęście był o wiele silniejszy niż
Frannie. Żartowali i wybuchali śmiechem, gdy Zachary kuśtykał po śniegu.

Quin usadowił brata w samochodzie i znów wbiegł po schodach.
– Twoja kolej, Frances.
– Co masz na myśli?
Wziął ją na ręce, ignorując jej protesty.
– Śnieg jest za głęboki. Nasypie ci się do butów. Tak będzie prościej.
–  I  kto  mówi,  że  nie  ma  już  prawdziwych  rycerzy?  –  roześmiała  się,

kiedy posadził ją z tyłu po stronie kierowcy.

Zachary  nie  odezwał  się,  ale  był  wyraźnie  niezadowolony.  Patrzył

prosto  przed  siebie,  jakby  jego  uwagę  przykuwało  coś  po  drugiej  stronie
szyby.

background image

Quin  usiadł  za  kierownicą  i  uruchomił  silnik,  ale  zanim  ruszył,  podał

Frannie szarą kopertę.

–  Wczoraj  wieczorem  prawnik  dał  nam  oficjalną  zgodę.  Umowa  jest

przygotowana,  brakuje  tylko  podpisu  Zachary’ego.  Czeka  na  ciebie
w  recepcji.  W  tej  kopercie  znajdziesz  identyfikator  i  kartę  do  otwierania
drzwi w budynku firmy. Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować.

–  Dziękuję  –  odparła  Frannie.  –  Już  się  nie  mogę  doczekać,  żeby

zacząć.

Quin ostrożnie pokonywał zakręty na zaśnieżonej drodze.
– W jaki sposób będziesz się z nami kontaktować... o ile będziesz?
–  Oczywiście,  że  tak.  Zwykle  przedstawiam  klientom  pisemne

sprawozdanie w każdy piątek po południu. Ale jeśli w międzyczasie pojawi
się coś ważnego, poproszę was wszystkich trzech o spotkanie.

Zachary mruknął coś niewyraźnie. Jego nastrój zaczął irytować Frannie.
– Nie podoba ci się mój sposób pracy? Nie podpisałeś jeszcze umowy.

Możesz  zmienić  zdanie,  a  ja  jutro  wsiądę  do  samolotu.  To  dla  was  duże
koszty, więc nie chcę tego robić, jeśli wszyscy nie będziecie zgodni.

Quin spojrzał na nią w lusterku wstecznym.
–  On  się  zgadza.  Domyślam  się,  że  przyczyną  jego  doskonałego

nastroju jest kostka. Daj mu jakiś paracetamol, dobrze?

Poszperała w torebce i znalazła tabletki.
– Proszę. Nie ma sensu niepotrzebnie cierpieć.
Ich ręce zetknęły się przelotnie i Frannie poczuła mrowienie na skórze.
– Dzięki – mruknął Zachary.
Z  westchnieniem  opadła  na  oparcie  fotela.  Żałowała,  że  weekend

skończył się tak nagle, ale może tak było najlepiej.

background image

Podróż  mijała  szybko.  Frannie  drzemała,  a  bracia  swobodnie

rozmawiali o pracy, sprawach rodzinnych, sporcie. Kiedy już dojeżdżali do
Portland,  Zachary  odwrócił  głowę  i  obrzucił  ją  nieprzeniknionym
spojrzeniem.

– Od czego zaczyna się takie dochodzenie?
–  To  zależy  –  powiedziała.  –  Czy  Stone  River  Outdoors  ma  VPN?

Wirtualną sieć prywatną?

– Mamy – odrzekł Quin. – Problem w tym, że nasi informatycy nie są

najwyższych lotów. Nie zrozum mnie źle, znają się na robocie, ale wydaje
mi się, że nie robią wszystkiego, co możliwe, żeby tropić nieprawidłowości.
SRO  zaczynało  jako  mała  rodzinna  firma,  ojciec  i  dziadek  na  początku
znali  wszystkich  pracowników  i  dlatego  niektóre  zasady  nie  były
przestrzegane zbyt rygorystycznie.

– Więc wszystkie wasze krajowe i międzynarodowe firmy nie są z sobą

połączone?

– Pracujemy nad tym.
– Aha.
Zachary potrząsnął głową.
– Pewnie myślisz, że jesteśmy zapóźnieni i nie idziemy z duchem czasu,

ale musisz zrozumieć, że mój ojciec podejmował wszystkie decyzje aż do
śmierci, a my nie mieliśmy nic do powiedzenia w ważnych sprawach. Przez
ostatnie dwa lata byliśmy skupieni na żałobie, leczeniu Quina i wysiłkach,
żeby się utrzymać na powierzchni.

– Rozumiem. Pracowałam już w różnych sytuacjach.
–  Zastanawiałem  się,  czy  nie  poprosić  naszych  techników,  żeby  ci

pomogli  –  powiedział  Quin  –  ale  chyba  lepiej  będzie,  jeśli  wszyscy
zostaniemy sprawdzeni. Możesz pracować w moim gabinecie. Dam ci dane
dostępowe do sieci.

background image

–  Mogę  tak  zrobić,  jeśli  chcesz  –  odrzekła  –  ale  przekonałam  się,  że

wiele można się dowiedzieć ze stanowisk zwykłych pracowników. Chodzi
o  zdjęcia,  które  mają  na  biurkach,  karteczki  samoprzylepne,  sposób
uporządkowania  plików.  Jeśli  nie  masz  nic  przeciwko,  chciałabym
pracować kolejno przy wszystkich biurkach.

Zachary wzruszył ramionami.
–  Wszyscy  nasi  pracownicy  mają  obowiązek  zmieniać  hasła  co  sześć

miesięcy.  Podają  je  admince  Quina,  a  ona  sporządza  wydruk,  który  jest
przechowywany w sejfie. To pewnie dość prymitywna metoda, szczególnie
dla kogoś takiego jak ty, ale działała za czasów ojca.

–  Zrobię  ci  kopię  tej  listy  –  zaproponował  Quin.  –  W  każdym  razie

zaoszczędzi ci to trochę czasu. Nikt z menedżerów tego nie sprawdza, więc
jeśli  się  okaże,  że  nie  masz  do  czegoś  dostępu,  daj  nam  znać.  Podanie
fałszywego hasła to byłby powód do zwolnienia.

– Rozumiem. – Frannie była zdumiona, że   firmie takiej jak Stone River

Outdoors,  posiadającej  dziesiątki,  jeśli  nie  setki  sklepów  stacjonarnych
udało się zachować rodzinny charakter. Mogło to utrudnić lub ułatwić jej
pracę – czas pokaże.

Zbliżali się do centrum miasta. Klepnęła Quina w ramię.
– Mój hotel jest na rogu. Dzięki za podwiezienie.
Zachary znów się do niej odwrócił.
–  A  może  wpadnę  po  ciebie  o  siódmej  i  zabiorę  cię  na  kolację?  Nie

martw się, nie będę prowadził samochodu.

–  Dziękuję  –  powiedziała,  udając,  że  szuka  czegoś  na  podłodze  –  ale

dziś wieczorem chyba się odprężę i zamówię kolację do pokoju. Bardzo się
cieszę, że pokazałeś mi swój dom. Przykro mi z powodu tego wypadku.

Mimo  spuszczonej  głowy  widziała,  że  Zachary  wciąż  się  w  nią

wpatruje, niezadowolony z jej odpowiedzi. Quin również to zauważył.

background image

–  Frannie  zaczyna  pracę  dopiero  jutro,  braciszku.  Nie  możemy  jej

zabierać całego czasu.

Wyskoczyła  z  samochodu,  gdy  tylko  zatrzymał  się  przed  hotelem.

Portier  pomógł  Quinowi  wyjąć  jej  torbę  z  bagażnika.  Zachary  opuścił
szybę.

– Jeśli zmienisz zdanie, daj mi znać.
Znów  przypomniała  sobie  ostatnią  noc  i  niewiele  brakowało,  by  się

zgodziła. Myśl o romantycznej kolacji z Zachem była kusząca, ale Frannie
nie zamierzała mu pozwolić, by złamał jej serce, a wiedziała, że   to mogłoby
się zdarzyć. Cofnęła się i pomachała mu z uśmiechem.

– Zawiadom mnie, co lekarz powie o twojej kostce.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Skrzywił się, kiedy lekarz ułożył jego stopę na lodowato zimnym stole.
– Myśli pan, że jest złamana?
– Proszę się nie ruszać.
Wcześniej ból nieco już zelżał, ale teraz, gdy lekarz obracał i układał

jego  stopę,  Zachary  znów  się  skrzywił.  Usłyszał  brzęczyk.  Lekarz  wrócił
i ułożył jego stopę w jeszcze innej pozycji.

– Prawie gotowe.
Zrobił jeszcze jedno zdjęcie i wysunął głowę zza parawanu.
– Może pan wrócić do gabinetu. Korytarzem i drugie drzwi po prawej.
Zachary  sięgnął  po  kule,  podniósł  się  i  pokuśtykał  do  wyjścia.  Obaj

bracia  czekali  w  gabinecie.  Uśmiechnęli  się  szeroko,  gdy  Zachary
niezgrabnie wszedł do środka.

– Ten facet to sadysta – oznajmił.
Quin odsunął nogę z przejścia.
– Kiedy mnie leczył, był bardzo miły i pomocny.
–  Może  dlatego,  że  przychodziłeś  tu  w  zwykłych  godzinach  pracy  –

zaśmiał się Farrell.

–  Mogłem  poczekać  do  jutra  –  burknął  Zachary.  –  Nie  prosiłem  cię,

żebyś załatwiał mi wizytę po znajomości.

Do gabinetu wszedł lekarz.
– Przesłałem zdjęcia – oznajmił.  Włączył telewizor  z dużym ekranem

zamontowany na ścianie i podszedł do komputera. – Proszę spojrzeć.

background image

Pomimo  swojego  ilorazu  inteligencji  Zachary  nie  miał  pojęcia,  na  co

patrzy. Quin miał więcej doświadczenia w tego typu sprawach.

–  Dobra  wiadomość  jest  taka,  że  kość    nie  jest  złamana.  –  Lekarz

wskazał  jakiś  punkt  na  ekranie.  –  To  może  być  niewielkie  pęknięcie
naprężeniowe, ale może to też być stary uraz. W każdym razie nie powinien
pan  obciążać  tej  stopy  przez  co  najmniej  tydzień,  dopóki  opuchlizna  nie
zejdzie. Proszę się znów pojawić za tydzień od jutra i zobaczymy, co dalej.

– Ale mogę chodzić o kulach?
– Nie. Musi pan leżeć z uniesioną stopą.
Zachary popatrzył na braci, wzrokiem błagając ich o pomoc.
–  Frannie  jutro  zaczyna  pracę.  Powinienem  tam  być,  żeby  jej  w  razie

potrzeby pomóc.

Farrell zmarszczył brwi.
–  Z  tego,  co  słyszałem,  Frances  pracuje  sama.  Poza  tym  Quin  i  ja

będziemy  w  pobliżu.  Nie  musisz  jej  zaglądać  przez  ramię.  Rób,  co  każe
lekarz, braciszku.

Czterdzieści  osiem  godzin  później  Zachary  zaczynał  chodzić  po

ścianach. Nigdy nie przepadał za telewizją. Miał kilka ulubionych filmów
akcji  na  DVD,  ale  ich  oglądanie  tylko  uświadamiało  mu  własne
ograniczenia.

Ivy i Katie na zmianę przynosiły mu posiłki i okazywały o wiele więcej

współczucia  niż  bracia.  Kiedy  pytał  o  Frannie,  zapewniały  beztrosko,  że
robi ogromne postępy.

W  niedzielę  wieczorem  wysłał  Frannie  esemesa  z  wiadomością,  że    

kostka nie jest złamana. Odpowiedziała lakonicznie: „Cieszę się”.

A potem nic.

background image

Co ona robi, kiedy nie śpi? Późnym rankiem i przez całe popołudnie?

Zżerała  go  ciekawość.  Chciał  wiedzieć  wszystko  o  Frances  Wickersham.
Ale dlaczego?

Monotonię dnia przerwała nieoczekiwana wizyta Quina.
–  Przyniosłem  butelkę  wina  i  filet  mignon  –  powiedział,  unosząc  do

góry  torebkę,  z  której  płynął  apetyczny  zapach.  –  Musisz  się  wzmacniać.
Chyba  że  nadal  bierzesz  leki  przeciwbólowe.  Cholera,  nie  pomyślałem
o tym.

–  Tylko  te  bez  recepty.  Teraz  bardziej  potrzebuję  kontaktu  z  ludźmi.

Znienawidziłem już to mieszkanie.

Quinten zaniósł jedzenie do kuchni i wrócił z dwoma kieliszkami wina.
–  Przelicytowałeś  trzech  innych  kupujących,  bo  koniecznie  chciałeś

mieć najlepszy widok w mieście, a teraz już ci się nie podoba?

– Za dużo tu ścian. Muszę wyjść na zewnątrz.
– Jest listopad. Kiepska pogoda.
– Co tam słychać w pracy?
– Pytasz, jak się miewa Frances Wickersham?
– O to też.
Quinten wyciągnął się na fotelu.
–  O  ile  wiem,  wszystko  w  porządku.  Farrell  rozmawiał  z  nią  krótko

dzisiaj po południu. Stanley musi dziś dostać wolne. Farrell mówił Frances,
że   nie musi przychodzić do biura, ale ona twierdzi, że jest przyzwyczajona
do pracy w samotności. Zdaje się, że jest samowystarczalna.

Zachary potrząsnął głową.
– Ona chce, żeby wszyscy tak myśleli. Dla mnie Frannie to puszyste,

świeżo wyklute kaczątko, które nie ma pojęcia, jak zły może być świat.

– Oho. – Quin dopił wino. – Może w to właśnie chcesz wierzyć.

background image

– To Farrell ma kompleks Galahada, nie ja.
–  Ale  nie  miałbyś  nic  przeciwko  temu,  gdyby  urocza  Frances

Wickersham uznała cię za swojego rycerza, co?

Quinten się nie mylił. Zachary chciał być rycerzem Frannie i choć raz

poczuć, że ma nad nią przewagę. Ale nie zamierzał przyznawać się do tego
młodszemu bratu.

– Gadasz głupoty.
– Już stąd spadam. Czeka na mnie moja droga żona.
– Musisz się nade mną znęcać?
–  Ćwicz  cierpliwość.  To  rzadka  umiejętność,  szczególnie  w  naszej

rodzinie, ale potrafi zdziałać cuda.

W czwartek wieczorem, około dziesiątej, Zachary poczuł, że dłużej tego

nie zniesie. Wykąpał się, ogolił, włożył dżinsy, miękką bawełnianą koszulę
i sweter. Zakładanie i zdejmowanie spodni bez urażania uszkodzonej stopy
wciąż było trudne, ale dał radę. Kiedy już był gotowy, wezwał samochód,
a  następnie  wysłał  esemesa  do  Stanleya,  by  go  uprzedzić  o  swoim
przyjeździe.

Siedziba  Stone  River  Outdoors  była  pogrążona  w  ciemnościach.

Zachary  wjechał  windą  na  górę  i  zauważył  światło  w  jednym  z  pokoi  na
piątym  piętrze.  Cicho  przemierzył  korytarz  i  zatrzymał  się  w  otwartych
drzwiach.

Frannie siedziała zwrócona do niego plecami. Jej palce poruszały się po

klawiszach komputera nieprawdopodobnie szybko. Jak zwykle ubrana była
w  kaszmirowy  golf,  włosy  miała  rozpuszczone.  Palce  go  mrowiły,  by  je
wsunąć w gęste loki.

– Nie bój się – powiedział. – To tylko ja.
Obróciła się na krześle i przyłożyła dłoń do piersi.

background image

– Zach! Śmiertelnie mnie wystraszyłeś. Co ty tu robisz? Quin mówił, że

lekarz kazał ci leżeć z uniesioną stopą.

–  Leżałem  –  mruknął.  –  Całe  cztery  dni.  Miałem  już  dość  i  chciałem

zobaczyć, jak sobie radzisz.

Wskazała na biurko zarzucone teczkami i papierami.
– Ten pracownik jest trochę bałaganiarzem, ale nie przestępcą.
– Dobrze wiedzieć. Jak się posuwa dochodzenie?
– Na razie dobrze. Jutro przygotuję pierwszy raport.
– Innymi słowy, mam ci teraz nie przeszkadzać.
– Nie powiedziałam tego.
– Tęskniłem za tobą.
Zastanawiała się, czy w tych słowach jest jakieś drugie dno. Wyglądał

dobrze,  ale  wydawał  się  znużony.  Granatowy  sweter  na  koszuli
w  granatowo–zieloną  kratę  podkreślał  jego  szerokie  ramiona.  Za  każdym
razem czuła od niego dziwną energię, jakby przepływał między nimi prąd.

– Minęły dopiero cztery dni. Pewnie po prostu się nudzisz.
–  Tak,  nudzę  się  –  przyznał  i  jego  oczy  błysnęły.  –  Ale  chodziło  mi

o ciebie, Frannie. Tęskniłem za tobą. Dobrze mi było z tobą w weekend.

–  Ja  też  za  tobą  tęskniłam  –  powiedziała,  starając  się  nie  okazać,  jak

wpływa na nią jego obecność w tej ciasnej przestrzeni.

Po długiej chwili milczenia podszedł o dwa kroki bliżej.
– Pokażesz mi, co robisz?
Skinęła głową.
– Będziesz musiał usiąść.
Przyciągnęła do biurka drewniane krzesło. Zachary usiadł, odłożył kule

i skinął głową.

– Moja kostka zdrowieje z każdym dniem.

background image

– Mam nadzieję, że ta dzisiejsza nielegalna wycieczka ci nie zaszkodzi.
– Nie wydasz mnie, prawda, Robaczku?
Był tak blisko, że zapach jego wody kolońskiej przyprawiał ją o zawrót

głowy.  Świeże  zadrapanie  na  szczęce  świadczyło  o  tym,  że  niedawno  się
ogolił. Dla niej?

– Nie, jeśli będziesz grzeczny.
Przygryzła  usta  i  siedziała  nieruchomo,  starając  się  go  nie  dotykać.

Przestrzeń  przy  biurku  była  ograniczona.  Skupiła  się  na  tym,  co  robiła
najlepiej, i kilkakrotnie stuknęła w klawiaturę.

–  Zwykle  zaczynam  od  tego  miejsca.  Tutaj  widzę  wszystkie  witryny,

jakie  użytkownik  odwiedzał.  Jeśli  zauważę  coś  podejrzanego,  idę  za  tym
i mogę nawet dostać się na jego konto pocztowe, jeśli wcześniej wchodził
na  nie  z  pracy.  Oczywiście  czasami  muszę  w  tym  celu  uzyskać  nakaz
przeszukania.

– Poważnie?
– To zależy od zasad firmy. Wasz regulamin mówi, że pracownikom nie

wolno  używać  komputera  do  celów  prywatnych.  Nie  ma  problemu,  jeśli
pracownik podczas przerwy sprawdzi swoją pocztę w telefonie, ale na tym
pulpicie nie powinno być nic oprócz spraw służbowych.

Zach pochylił się bliżej.
– I co widzisz?
– Tutaj na razie wygląda, że wszystko jest w porządku. Ale facet z 207

ma  w  komputerze  porno.  To  z  pewnością  użytek  prywatny,  a  do  tego  na
pewno nie chciałbyś, żeby ktoś taki dla ciebie pracował.

– Zgadza się. – Skinął głową.
– Zamieszczę to wszystko w raporcie.
Zachary dotknął jej dłoni.

background image

– Jesteś niesamowita, Frannie.
Poczuła się nieswojo.
– Wielu ludzi robi to co ja.
–  Możliwe,  ale  wątpię,  czy  robią  to  równie  dobrze.  Zawsze  lubiłaś

rozwiązywać zagadki.

Serce biło jej mocno. Odpowiedź na jej dylemat naraz stała się zupełnie

jasna.  Zach  z  pewnością  jest  nią  zainteresowany.  Jeśli  będzie  wahać  się
dłużej,  straci  cenny  czas,  który  mogłaby  z  nim  spędzić  podczas  swojego
pobytu  w  Portland.  Myślała  o  tym  od  czterech  dni.  Decyzja  nie  była
impulsywna. Ale jeśli dokonała złego wyboru?

– Zach?
– Hm?
Siedzieli tak blisko siebie, że czuła jego oddech na policzku. Poruszyła

dłonią i splotła palce z jego palcami.

– Miałbyś ochotę pójść ze mną do hotelu, kiedy tu skończę?
Zamarł.  Wszystkie  mięśnie  w  jego  ciele  znieruchomiały,  ale  oczy

błysnęły żarem.

– Hm… czy nie jest trochę za późno?
Jej pewność siebie osłabła. Czyżby się pomyliła? Ale to on przyszedł do

niej,  a  nie  na  odwrót.  Powiedział,  że  za  nią  tęsknił.  Może  jednak
niewłaściwie odczytała sytuację?

Puściła jego rękę i odsunęła się z krzesłem.
– Nieważne – mruknęła upokorzona. Nie czuła się dobrze, proponując

intymną relację. Widocznie nie znała odpowiednich kodów. – Powinieneś
wrócić do domu i leżeć z uniesioną nogą. Ja jeszcze muszę tu posiedzieć.

Zachary, który dotychczas siedział jak odrętwiały, zerwał się na równe

nogi  i  potykając  się,  sięgnął  po  kule.  Znów  usiadł  i  wypuścił  je  z  ręki.

background image

Pochylił się, wsunął dłoń w jej włosy i objął jej szyję.

–  Frannie,  zaskoczyłaś  mnie.  –  W  jego  oczach  błyszczał  ogień.  –

Odpowiedź brzmi: tak. Bardzo bym tego chciał.

Zmarszczyła nos.
–  Na  pewno  jesteś  playboyem?  Bez  urazy,  ale  nie  spodziewałam  się

takiego entuzjazmu.

Z melancholijnym uśmiechem pogładził jej policzek.
–  Zdaję  sobie  z  tego  sprawę,  Frannie.  Doskonale  zdaję  sobie  z  tego

sprawę.  Ale  przy  tobie  nie  potrafię  się  zachowywać  normalnie.  Po  części
chciałbym znów być tym nastolatkiem, który spędza z tobą wiele godzin,
a  inna  moja  część  chce  pójść  za  tym...  przyciąganiem.  Jesteś  piękną,
fascynującą kobietą.

Frannie była doskonale wyszkolona w przedmiotach ścisłych, ale żadne

teorie  naukowe  nie  mogły  wyjaśnić  tego,  dlaczego  jej  ciało  jednocześnie
topniało,  drżało  i  tęskniło.  Pragnęła  Zacha.  Desperacko.  Chciała  poczuć
jego skórę przy swojej. Chciała wiedzieć, jak to jest, gdy w nią wchodzi,
wypełnia ją, bierze w posiadanie. Serce waliło jej tak mocno, że brakowało
jej tchu.

–  Mam  takie  same  rozterki  jak  ty,  Zach.  Ale  to  nie  znaczy,  że  nie

możemy się zabawić.

– Zabawić? – Zmarszczył brwi.
– Nie sądzisz, że będziemy się dobrze bawić?
– Jeśli zrobimy to tak jak trzeba, zabawa nawet nie przyjdzie nam do

głowy.

– Może ja tu skończę, a ty w tym czasie skocz do domu po szczoteczkę

do zębów.

Pochylił się i pocałował ją zachłannie.

background image

–  Do  diabła  ze  szczoteczką.  Nie  ma  mowy,  żebym  wyszedł  z  tego

pokoju bez ciebie.

– Ale ja…
Znów  ją  pocałował.  Ten  pocałunek  był  dłuższy,  słodszy  i  bardziej

kuszący.

– Nie wycofuj się teraz, Frannie. Robi się ciekawie. Poza tym jest już

prawie północ. Twoja praca na dzisiaj jest skończona.

Wyszli  razem  z  budynku.  Wieczór  był  wietrzny  i  zimny,  ale  suchy.

Frannie  ukryła  twarz  w  kołnierzu  płaszcza,  żałując,  że  nie  wzięła
rękawiczek.

Zachary  zadzwonił  po  samochód  i  kierowca  pojawił  się  niecałe  pięć

minut później. Frannie miała ochotę skulić się w kącie tylnego siedzenia,
ale  on  objął  ją  i  przyciągnął  do  siebie.  Poczuła  bezpieczne  ciepło,
a  jednocześnie  niezwykłe  pobudzenie.  Miała  trzydzieści  lat  i  była  już
w  związkach,  ale  jeszcze  nigdy  nie  czuła  tak  burzliwej  mieszanki
podniecenia i niepewności.

Hol  hotelowy  był  pusty,  sklepik  z  pamiątkami  zamknięty.  Zach  cicho

powiedział  kilka  słów  do  recepcjonisty,  a  ten  zniknął  i  wrócił  po  chwili
z  niewielką  papierową  torebką.  Wsiedli  do  windy.  Wszystko  działo  się
bardzo powoli i jednocześnie za szybko.

Frannie  próbowała  zażartować,  chociaż  gardło  miała  wyschnięte  jak

Sahara.

– Więc jednak udało ci się zdobyć szczoteczkę?
Uśmiechnął  się  i  przez  chwilę  przypominał  chłopca,  w  którym

podkochiwała się w liceum.

– Prezerwatywy, Frannie. Szczoteczkę też.
– Aha. – Fala gorąca przepłynęła przez jej szyję aż do linii włosów.

background image

On  pewnie  uważa  ją  za  naiwną  kretynkę,  ale  to  nie  była  prawda.

Frannie dużo podróżowała. Potrafiła zamówić posiłek w czterech językach.
Prawie żadna sytuacja jej nie onieśmielała. Ale to było co innego. To był
Zach.

Na swoim piętrze znalazła w torebce kartę i otworzyła drzwi.
– Czuj się jak u siebie.
Zanim  zdążył  skinąć  głową,  wyszarpnęła  kilka  rzeczy  z  walizki

i  zamknęła  się  w  łazience.  Flanelowe  spodnie  od  piżamy  absolutnie  nie
nadawały się na ten wieczór.

Na  szczęście  spakowała  ulubiony  szlafrok  z  czarnego  jedwabiu,

haftowany w małe czerwone smoki. Kupiła go w Chinatown, kiedy praca
zawiodła ją do San Francisco.

Przed wyjściem do pracy brała prysznic, więc teraz wystarczyło tylko

się odświeżyć i skropić perfumami. Rozebrała się, wyszczotkowała włosy,
starannie  złożyła  ubranie  i  ułożyła  je  na  blacie.  Spojrzała  w  lustro
i spodobało jej się to, co zobaczyła. Czarny szlafrok wyglądał zmysłowo,
ale oczy kobiety w lustrze patrzyły nieufnie.

Nie  miała  pojęcia,  czego  może  się  spodziewać  w  sypialni.  Zach  na

pewno  chciałby  się  przebrać  w  łazience.  Ale  znowu  ją  zaskoczył.  Leżał
w jej łóżku, oparty o wezgłowie i od pasa w dół owinięty prześcieradłem,
i uśmiechał się łobuzersko. Wszystkie światła były zgaszone, z wyjątkiem
lampki nocnej.

Piersi  Frannie  nabrzmiały  boleśnie.  Sięgnęła  do  paska  szlafroka

i zacisnęła na nim palce.

– Widzę, że jesteś gotowy.
Powoli skinął głową.
– Chodź tutaj, Frannie. Pozwól, że cię rozgrzeję.

background image

Wiedział,  że  ta  kobieta  jest  inna.  I  ta  noc  była  inna.  Niepokoiła  go

świadomość,  że  nie  chodzi  tu  tylko  o  prosty  pociąg  seksualny,  ale
odepchnął od siebie tę myśl, nie chcąc psuć nastroju.

Frannie wyglądała niesamowicie. Oszałamiająco. W czarnym szlafroku,

z  czarnymi  włosami  i  kremową  skórą  była  najpiękniejszą  kobietą,  jaką
kiedykolwiek widział.

Podeszła  do  łóżka  i  stanęła  naprzeciw  niego  –  za  daleko.  Poklepał

materac.

– Połóż się tu, Frannie. Ja nie gryzę.
– Wydaje mi się, że to nieprawda.
Uśmiechnął się lekko.
– Zapomniałem, że tak dobrze mnie znasz.
Odsunął prześcieradło. Był podniecony, prawdę mówiąc od chwili, gdy

wychodzili z biura.

– Podoba ci się?
–  Może.  –  Zacisnęła  usta,  wpatrując  się  w  jego  erekcję,  która  pod  jej

spojrzeniem  stała  się  jeszcze  pokaźniejsza.  Zacisnął  palce.  Z  jakiegoś
powodu  było  bardzo  ważne,  by  to  Frannie  przyszła  do  niego,  a  nie  na
odwrót. Nie chciał jej uwodzić, chciał jej pełnego uczestnictwa.

W końcu, gdy już niemal był gotów paść przed nią na kolana, weszła na

materac i przysunęła się do niego. Wciąż miała na sobie szlafrok, ale z tym
potrafił sobie poradzić. Wydawało się, że nie ma nic pod spodem.

Wyciągnął rękę.
– Chcę cię dotknąć, Frannie.
Położyła się i oparła policzek na jego ramieniu.
–  Ja  ciebie  też.  –  Powiodła  ręką  po  jego  piersi,  obojczyku  i  zaczęła

bawić się pępkiem. – Jesteś piękny i seksowny, Zach. Mogłabym się tobą

background image

cieszyć przez bardzo długi czas.

Przełknął ślinę, obezwładniony emocjami. To był Robaczek, jego słodki

Robaczek. Naraz skruszony, zadał pytanie, które powinien był zadać dawno
temu.

– Czy masz coś przeciwko temu, że nazywam cię Robaczkiem?
Uniosła głowę i spojrzała na niego.
–  Właściwie  –  powiedziała  z  nieśmiałym  uśmiechem  –  to  mi  się

podoba. Czuję się wtedy bliżej ciebie. Jakby to, co nas łączyło w Glenderry,
było czymś wyjątkowym.

–  Bo  tak  było,  prawda?  –  Jak  mógł  tego  wówczas  nie  zauważyć?

Dopiero  powrót  Frannie  do  jego  życia  uświadomił  mu,  jak  bardzo  jest
wyjątkowa.

Sięgnął  do  paska  jej  szlafroka.  Był  tak  mocno  zawiązany,  że  miał

ochotę  go  przeciąć,  w  końcu  jednak  udało  się  rozluźnić  węzeł.  Frannie
przytrzymywała poły. Oczy, w tym świetle niemal w kolorze indygo, miała
szeroko otwarte.

–  Denerwuję  się  –  powiedziała.  –  Czytałam  kiedyś  fragmenty

Kamasutry, ale wtedy mnie to rozśmieszyło. Nie chciałabym cię zawieść.

Jej szczerość podcięła mu skrzydła. Pożądanie wrzało mu w żyłach, ale

coś kazało je powściągnąć. Nie potrafił – a może nie chciał – powiedzieć,
co to takiego, skoncentrował się więc na pożądaniu.

– To niemożliwe, Frannie. To będzie niezapomniana noc.
Zastanawiał  się,  czy  Frannie  uważa,  że  jest  arogancki.  Był  pewny

siebie, a to wcale nie to samo. Nie mógł już dłużej czekać. Odrzucił na bok
jedwabny szlafrok.

Jej ciało było cudem stworzenia – wysoko osadzone piersi, wąska talia,

łuk bioder. A nogi? Dobry Boże, gdy sobie wyobraził, że te cudowne nogi
ściskają jego plecy…

background image

Uniósł się na łokciu i pocałował ją. Jego puls przekraczał normy. Kiedy

owinęła  ramiona  wokół  jego  szyi  i  wyszeptała  jego  imię,  niemal  stracił
świadomość.  Nie  miała  zamiaru  przekazywać  mu  całej  kontroli  nad
sytuacją.  Oddała  mu  pocałunek,  przejechała  paznokciem  po  ramieniu,
zacisnęła  zęby  na  płatku  jego  ucha.  To  ostatnie  go  zdumiało.  Czy  płatek
ucha zawsze był jego strefą erogenną? Nigdy tego nie zauważył.

–  Musimy  zwolnić  –  jęknął  z  obawą,  że  wszystko  skończy  się  za

kilkadziesiąt sekund.

Frannie zaśmiała się cicho i zmysłowo.
Sięgnął po torebkę i rozerwał foliowe opakowanie.
– Chodź tu, kobieto.
Do diabła z Kamasutrą. Chciał ją mieć pod sobą, bezradną i uległą.
Przysunęła sobie poduszkę i ułożyła się na plecach.
–  To  ty  wszystko  spowalniasz  –  zakpiła.  –  Na  pewno  jesteś  takim

ogierem?

Rozsunął  jej  nogi  i  dosiadł  jej  brutalnie,  z  zupełnie  pustym  umysłem.

Potrzeba zagłuszała zdrowy rozsądek, każąc mu brać, brać i brać. Ale ona
też  brała.  Reagowała  pchnięciem  za  pchnięcie,  omal  go  nie  zadusiła,
ściskając jego szyję, drapała, gryzła i żądała. Łóżko pod nimi dygotało.

– Powiedz, że mnie chcesz – szepnął, z trudem łapiąc oddech.
– Chcę cię. Przez całą noc. Nie przestawaj. – Słowa Frannie podsyciły

płomień i posłały go w przestworza euforii.

Wyszeptał  jej  imię  i  zadrżał  spazmatycznie.  Kiedy  już  myślał,  że  ją

zawiódł, ona również wyprężyła się i krzyknęła. Zacisnął na niej ramiona,
gdy  przeszyła  ją  seria  dreszczy.  Przez  kilka  następnych  sekund  w  pokoju
panowała cisza, w której rozbrzmiewały tylko ich ciężkie oddechy. Kiedy
mógł się wreszcie poruszyć, naciągnął kołdrę na ich wilgotne ciała. Frannie
jakimś cudem leżała na nim. Kiedy to się stało?

background image

Jej  ciało  było  bezwładne,  twarz  wtulona  w  wygięcie  jego  szyi.

Uszczypnął ją w pośladek – lekko, tylko na tyle, by zwrócić jej uwagę.

– Wszystko w porządku? Jeszcze nigdy nie widziałem, żebyś tak długo

milczała.

Podniosła się z dłonią opartą na jego mostku.
– Myliłam się – stwierdziła. – Jednak jesteś ogierem.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Pławiła  się  w  błogości.  Wygodne  łóżko.  Pomysłowy  kochanek.

Obietnica nadchodzącej długiej nocy. Czego więcej może chcieć kobieta?

Dawno  temu,  kiedy  miała  dziesięć,  może  jedenaście  lat,  jej  surowi

rodzice  zrobili  coś,  co  zupełnie  nie  było  w  ich  stylu  i  zgodzili  się  zabrać
swoją  jedyną  córkę  do  wesołego  miasteczka.  Frannie  wciąż  pamiętała
widoki, dźwięki i zapachy. Jeździła na karuzeli, jadła watę cukrową i czuła
się tak, jakby znalazła się w najwspanialszym miejscu na ziemi. Było nie do
pomyślenia,  że    za  kilka  dni  cała  ekipa  spakuje  się  i  przeniesie  do
następnego miasta.

W drodze do domu drzemała na tylnym siedzeniu samochodu i chyba

po raz pierwszy w życiu przyszło jej do głowy, że niektóre doświadczenia
wydają  się  magiczne  po  części  dlatego,  że  zdarzają  się  rzadko.  Teraz,
prawie  dwie  dekady  później,  czuła  się  w  tym  pokoju  hotelowym  jak  na
szczycie diabelskiego młyna. Nic jej nie mogło odebrać tego przeżycia, ale
istniała  bardzo  duże  ryzyko,  że  już  nigdy  w  życiu  nie  spotka  jej  nic
lepszego.

Zachary poruszył się i musnął jej policzek zarostem.
– To było niesamowite, Robaczku. Zupełnie mnie unicestwiłaś.
–  Powinniśmy  się  chyba  trochę  przespać  –  odrzekła.  –  Jak  twoja

kostka? Musisz ją unieść wyżej. Farrell mówił, że w poniedziałek masz się
pokazać lekarzowi. Nie chciałabym, żebyś ją przeze mnie nadwerężył.

Ziewnął i przyciągnął ją bliżej.

background image

–  Z  moją  kostką  wszystko  w  porządku.  Przestań  się  martwić.  Śpij,

Frannie. Odpocznij. Wszystko jest dobrze.

O  dziwo,  zasnęła.  Nie  przywykła  do  obecności  mężczyzny  w  swoim

łóżku  i  gdyby  miała  czas  się  nad  tym  zastanowić,  założyłaby,  że  będzie
leżeć  nie  śpiąc,  słuchając  chrapania  Zacha.  Tymczasem  spała  doskonale
i  obudziła  się  świeża  jak  poranek,  choć  tu  i  ówdzie  nieco  obolała.  Nad
ranem kochali się jeszcze dwa razy – raz powoli, sennie i leniwie, drugi raz
szaleńczo i namiętnie.

Wstawał  świt.  Frannie  cicho  wyśliznęła  się  z  łóżka  i  wyjęła  z  torby

czystą  bieliznę.  W  łazience  owinęła  włosy  ręcznikiem  i  wzięła  szybki
prysznic.  Kiedy  ubrana  w  to,  co  miała  na  sobie  poprzedniego  wieczoru,
wróciła  do  sypialni,  Zach  siedział  na  łóżku,  przeczesując  palcami  włosy.
Spojrzał na nią bez uśmiechu.

– Masz na sobie za dużo ubrań – mruknął.
Wiedziała,  że    musi  być  stanowcza,  bo  inaczej  Zach  ją  namówi  na

spędzenie całego dnia w łóżku. Brzmiało to dobrze, ale wolała sobie na to
nie pozwalać.

– Musisz wrócić do domu – stwierdziła. – A ja muszę popracować nad

raportem.

– Miałaś pracować od poniedziałku do piątku, więc chyba jeszcze nie

jesteś gotowa do napisania raportu?

– Aktualizuję go każdego dnia, na bieżąco.
– Możesz pracować u mnie. Zamieszkaj u mnie, Frannie, dopóki jesteś

w Portland. Będzie fajnie.

Dopóki  jesteś  w  Portland.  Te  cztery  słowa  oddzielały  fantazję  od

rzeczywistości. Ale przecież weszła w to z otwartymi oczami.

Usiadła na łóżku i pochyliła się, by go pocałować.

background image

– Ostatnia noc była fantastyczna, Zach, ale ja nie jestem na wakacjach.

Przyjechałam  tu  do  pracy.  Może  przyniosę  z  dołu  kawę  i  drożdżówki?
Wrócę za piętnaście minut.

– To znaczy: zbieraj tyłek i przygotuj się do wyjścia.
– Coś w tym stylu.
– Jesteś zimną kobietą.
– Absolutnie nie. Ale bardzo poważnie traktuję pracę, a nie będę mogła

pracować, kiedy będziesz się kręcił w pobliżu i mnie kusił.

– Więc jestem dla ciebie pokusą?
Rozbawił ją jego zarozumiały uśmiech.
– Tak, Zach. Kusisz mnie.
Chwyciła torebkę i zeszła na dół.
Ostatnia  noc  otworzyła  jej  oczy  do  tego  stopnia,  że  zaczęła  wątpić

w słuszność swojej decyzji, by się związać z Zacharym Stone’em. Quinten
niedawno się ożenił, a Farrell był zaręczony, ale średni brat Stone nie był
taki jak jego bracia. Żył na własnych warunkach.

Chociaż nie był pustelnikiem, odgradzał się od prawdziwego kontaktu

ze światem.

Wiedziała o tym, ponieważ było to dla niej znajome zachowanie. Cena

za bycie innym. Przez całe życie chciała gdzieś przynależeć. Lata spędzone
w  Glenderry  i  przyjaźń  z  Zachem  były  najbliższe  temu,  co  uważała  za
poczucie wspólnoty. Ona również izolowała się od innych, bo przyjaciele
i kochankowie wielokrotnie ją zawiedli.

Była  zbyt  inna,  zbyt  dziwna.  Nikt  nie  próbował  zrozumieć  jej  świata

i punktu widzenia. Zawsze dawała, ale niewiele otrzymywała w zamian.

Jak  by  to  było  mieć  mężczyznę,  który  docenia  jej  zdolności

intelektualne, docenia to, kim jest, i do tego ją uzupełnia jak druga połówka

background image

całości? Nawet jej rodzice nie znali pragnień i potrzeb córki.

Przez  krótką  chwilę  myślała,  że  tym  człowiekiem  może  być  Zachary.

Ich  ponowne  spotkanie  bardzo  ją  ucieszyło,  a  poznawanie  niuansów
mężczyzny, którym się stał, było fascynujące. Nie mogła zmarnować szansy
na  spędzenie  z  nim  czasu.  Ale  seks  to  co  innego.  Mężczyźni  potrafią
uprawiać  seks  wyłącznie  dla  przyjemności.  Wiele  kobiet  też.  Ale  nie
Frannie.

Kupiła  kawę  i  ciastka  i  wjechała  windą  na  górę,  wciąż  się

zastanawiając,  jak  powinna  się  zachować.  Na  szczęście  Zach  był  już
ubrany.  Mimo  kul  jakoś  udało  mu  się  ustawić  przy  oknie  stolik  i  dwa
krzesła.

–  Wróciłam  –  powiedziała  i  skrzywiła  się  w  duchu,  słysząc  własny

radosny ton.

– Pięknie pachnie – rzekł z uśmiechem.
Zjedli śniadanie w milczeniu. Kawa była gorąca i mocna, drożdżówki

świeże  i  sycące.  Frannie  pomyślała,  że  to  równie  dobra  chwila  jak  każda
inna, by zadać mu pytanie, które ją dręczyło od chwili, gdy ją zatrudnił.

– Czy mogę cię o coś zapytać?
Podniósł filiżankę z kawą.
– O co tylko chcesz.
–  Wiem,  że  po  śmierci  ojca    musiałeś  zaangażować  się  w  działalność

firmy i zostałeś dyrektorem finansowym.

– Tak.
– Ale mam wrażenie, że ta praca to dla ciebie bardziej obowiązek niż

wyzwanie.  Co  robisz,  żeby  ćwiczyć  umysł  i  wykorzystywać  swoje
zdolności?

Skrzywił się.

background image

– Dlaczego zawsze musisz to robić, Frannie?
– Co?
–  Jeszcze  kiedy  byliśmy  dziećmi,  przez  cały  czas  trułaś,  że  nie

wykorzystuję swojego potencjału. Jestem, kim jestem. Nie każdy może być
tak inteligentny jak Frances Wickersham.

Jego upór ją rozzłościł.
– Zach, jesteś równie inteligentny jak ja, a nawet bardziej. Kiedy ma się

umysł  taki  jak  twój,  nie  wolno  tego  marnować.  Niektórzy  nawet
powiedzieliby,  że  to  grzech.  Jesteś  genialny,  ale  ślizgasz  się  tylko  po
powierzchni  życia,  wykorzystując  swój  urok  i  chcesz,  żeby  wszyscy
uwierzyli,  że  Zachary  Stone  nie  ma  do  zaoferowania  nic  więcej.  Byłam
przekonana, że twoja kreatywność i pomysłowość pozwoliły ci zajmować
się czymś znacznie ciekawszym.

Zacisnął zęby.
– Pewnie miło jest być kimś, kto zna wszystkie odpowiedzi – mruknął

i podniósł się gwałtownie, nie kończąc drożdżówki. – Zostawię cię, żebyś
mogła  napisać  swój  raport,  pani  Wickersham.  Powinniśmy  chyba
sporządzić  protokół  rozbieżności.  Ty  pozostań  przy  analizowaniu
komputerów, a ja zajmę się swoim własnym cholernym życiem.

Skrzywiła  się,  kiedy  zatrzasnął  za  sobą  drzwi.  Wszystko,  co  mu

powiedziała,  było  prawdą,  ale  na  widok  reakcji  Zacha  zaczęła  się
zastanawiać,  czy  w  głębi  duszy  nie  chciała  go  do  siebie  zniechęcić.  Nie
miała  pojęcia,  jak  sobie  poradzić  z  romansem  z  dorosłym  Zacharym
Stone’em, więc po cudownej nocy zastosowała sabotaż.

Może jednak nie jest taka mądra.

W sobotę po południu wysłała braciom Stone pierwszy raport. Dwóch

odpowiedziało,  trzeci  nie.  Milczenie  Zacha  sprawiło,  że  była  smutna,  zła

background image

i w rozterce. Widocznie chciała widzieć w nim kogoś, kim nie był.

W  następnym  tygodniu  wypadało  Święto  Dziękczynienia.  Frannie  nie

powiedziała nikomu, że planuje pracować w wolne dni. To była jej sprawa.

W  sobotę  wieczorem  wybrała  się  do  kina,  w  niedzielę  zjadła  brunch

w  restauracji  niedaleko  hotelu,  a  w  poniedziałek  wieczorem  wróciła  do
pracy. Ona i Stanley, ochroniarz, zawarli ostrożną przyjaźń. Starszy pan nie
był  gadułą,  ale  od  czasu  do  czasu  zamieniali  kilka  słów.  Świadomość,  że
ktoś jeszcze oprócz niej jest w budynku, dodawała jej otuchy.

W  środę  wieczorem  natrafiła  na  ślad  czegoś  niepokojącego,  ale  nie

chciała  wyciągać  pochopnych  wniosków.  Niepełne  informacje  mogły
stworzyć  fałszywy  obraz.  Przekonała  się  o  tym  boleśnie  przy  jednym  ze
swoich  pierwszych  zleceń.  Zanim  przedstawi  braciom  jakąś  hipotezę  czy
jawne oskarżenie, musi być absolutnie pewna faktów.

O północy w wigilię Święta Dziękczynienia wyłączyła ostatni komputer

i ukradkiem opuściła budynek. Nie chciała spotkać Stanleya, by nie zaczął
jej  wypytywać  o  plany  na  świąteczne  dni.  Noc  była  spokojna,  powietrze
wilgotne.  Zdecydowała,  że  pójdzie  piechotą.  Od  hotelu  dzieliło  ją  pięć
długich przecznic – niezbyt daleko, ale dość, by trochę się rozruszać.

Podciągnęła  kaptur  płaszcza  przeciwdeszczowego,  wsunęła  telefon  do

wewnętrznej kieszeni i ruszyła.

Ulice  były  puste;  wszyscy  przygotowywali  się  do  świętowania

w  domach.  Zdaniem  Frannie  samotność  była  pojęciem  względnym.  Już
dawno  pogodziła  się  z  tym,  że  jej  rodzina  jest  inna.  Rodzice,  starsi  już
ludzie,  pochodzili  z  niewielkich  rodzin,  dziadkowie  po  obu  stronach  od
dawna  nie  żyli.  Święto  Dziękczynienia  w  jej  rodzinie  nigdy  nie  było
wielkim  wydarzeniem,  tym  bardziej  że  matka  nie  lubiła  gotować.  Nawet
Boże Narodzenie obchodzili skromnie, ale Frannie to nie przeszkadzało.

background image

Lubiła  własne  towarzystwo.  Na  świecie  było  mnóstwo  ciekawych

rzeczy: książki, kino, internetowe poszukiwania. Nigdy nie rozumiała ludzi,
którzy  narzekali  na  nudę.  Jak  można  się  nudzić,  skoro  zawsze  można  się
nauczyć  czegoś  nowego?  Mimo  to  nie  mogła  zaprzeczyć,  że  czasami
w  takie  wieczory  jak  ten  ogarniało  ją  poczucie  pustki  i  potrzeba
przynależności.

Zanim dotarła do hotelu, przemarzła do szpiku kości. Widocznie ubrała

się zbyt lekko. Z głową pochyloną nisko skręciła za róg i naraz zderzyła się
z  jakimś  twardym  nieustępliwym  ciałem.  To  był  mężczyzna.  Twarz  miał
ściągniętą, usta zaciśnięte w wąską linię. Mimo tego serce podskoczyło jej
z radości.

– Zach – powiedziała bez tchu. – Skąd się tu wziąłeś?
Pochwycił jej nadgarstek.
–  Czekałem  na  ciebie.  Powinnaś  wziąć  taksówkę.  Spacery  przy  takiej

pogodzie to szaleństwo.

W  hotelu  pociągnął  ją  do  odległego  kąta,  gdzie  za  ścianą  z  dużych

roślin doniczkowych stało kilka foteli.

– Siadaj, Frannie.
Nie  podobał  jej  się  ton  jego  głosu,  ale  była  zmęczona,  więc  usiadła.

Zdjęła  płaszcz  przeciwdeszczowy  i  przygładziła  włosy.  Musi  wyglądać
okropnie.

– Nie rozumiem, Zach. Dlaczego na mnie czekałeś?
– Stanley widział, jak wychodziłaś z budynku o północy. Myślałem, że

polecisz do domu na święta. Co się stało, Frannie?

– Szpiegowałeś mnie? – Uniosła brwi.
–  Prosiłem  Stanleya,  żeby  miał  cię  na  oku.  Nie  mam  zamiaru

przepraszać.  Samotna  kobieta  w  obcym  mieście.  Różne  rzeczy  mogą  się
zdarzyć.

background image

– Jak widzisz, wszystko jest w porządku.
– Jutro jest Święto Dziękczynienia.
– I co z tego?
– Zakładałem, że spędzisz długi weekend z rodziną.
Wzruszyła ramionami.
– Moi rodzice nie lubią robić wielkiego zamieszania z powodu świąt.

Jutro  jest  normalny  dzień.  Przynajmniej  jedno  z  nich  będzie  miało  dyżur
w szpitalu, a możliwe, że obydwoje. Nasze stosunki są dosyć napięte, więc
wolałabym zostać tutaj i pracować.

– Nie podoba mi się to. – Jego wyraz twarzy był niemal komiczny.
–  Nie  musi  ci  się  to  podobać,  Zach.  Jestem  dorosła.  Miło  mi,  że  się

o mnie troszczysz, ale niech ci to nie spędza snu z powiek. Chodziłam na
zajęcia z samoobrony i potrafię o siebie zadbać.

Wziął ją za rękę.
– Przepraszam za tamtą sprzeczkę. Masz prawo do swojego zdania.
Zmarszczyła nos, splatając palce z jego palcami.
– Ale powinnam zachować to zdanie dla siebie. To ja przepraszam.
– Rozejm? – zapytał z tym intymnym uśmiechem, od którego ścisnęło

ją w dołku.

– Rozejm.
Pogładził kciukiem jej nadgarstek.
– Idź na górę i spakuj torbę. Zostaniesz dzisiaj u mnie? Jutro zabiorę cię

na rodzinny obiad w nowym domu Quina i Katie.

– Mógłbyś przyjechać po mnie rano.
W jego wzroku błysnęła determinacja.
– Nie zmuszaj mnie, żebym cię błagał, Robaczku. Chcę cię dziś mieć

w łóżku.

background image

Żołądek znów jej się zacisnął, ale nie była tchórzem.
– Ja też tego chcę. Pójdziesz ze mną na górę i zaczekasz?
– Lepiej nie, bo nigdy stąd nie wyjdziemy. Ostatnie pięć nocy spędziłem

sam i wcale mi się to nie podobało. Masz szczęście, że nie rzuciłem się na
ciebie tutaj, w tym holu.

Kolana pod nią zmiękły, twarz oblała się rumieńcem.
– Dobrze, pójdę na górę sama.
Pół godziny później Zach pomógł jej wsiąść do samochodu. Zerknęła na

niego z ukosa, zauważając, jak dobrze się porusza.

– Lekarz pozwolił ci prowadzić?
– Pozwolił. – Spojrzał w lewo i w prawo, zanim wyjechał z parkingu,

ale o pierwszej w nocy ulica była pusta. – Nie musimy nic dziś robić, jeśli
jesteś zmęczona – powiedział, wyraźnie starając się być dżentelmenem.

Położyła dłoń na jego udzie.
– Nie jestem aż tak zmęczona.
– Zaczekaj, Robaczku. Na razie prowadzę dwie tony metalu.
Była  ciekawa  jego  mieszkania.  Po  tym,  jak  widziała  dom  nad

Atlantykiem,  zastanawiała  się,  jakie  gniazdko  uwił  sobie  w  Portland.
Osobista przestrzeń człowieka wiele mówi o jego charakterze.

Zaparkował na numerowanym miejscu za bramą ogrodzonego osiedla.
Wysiadła i napotkała jego spojrzenie.
– Deszcz przestał padać. Czy moglibyśmy trochę pospacerować? Mam

w  tej  chwili  nadmiar  energii.  To  wada  pracy  w  nocy.  Muszę  się  później
rozluźnić.

– Mogę ci pomóc rozładować tę energię.
–  Obiecuję,  że  do  tego  też  dojdziemy,  ale  najpierw  potrzebuję  trochę

ruchu.

background image

Nieświadomie dała mu kolejną szansę na komentarz, ale tym razem się

powstrzymał i wziął ją za rękę.

– Jak chcesz.
Nie  miała  pojęcia,  jak  daleko  zaszli.  Była  wysoka,  więc  nie  musiał

dostosowywać do niej kroku. Ze szczęścia kręciło jej się w głowie. Czy się
w nim zakochała? Miała podstawy sądzić, że tak. Był jej pierwszą miłością,
wzorcem,  do  którego  porównywała  wszystkich  innych  mężczyzn.
Wiedziała,  że  oceniała  ich  niesprawiedliwie,  ale  cóż  –  po  prostu  żaden
z nich nie był Zachem.

Deszcz lunął bez ostrzeżenia. Frannie wrzasnęła i przysunęła się bliżej

do  Zacha.  Pociągnął  ją  w  stronę  budynku,  okrywając  swoim  płaszczem.
Światło  z  pobliskiej  latarni  ukazywało  strugi  deszczu  siekące  niemal
poziomo.  Frannie zatrzęsła się ze śmiechu;  na szczęście  budynek osłaniał
ich przed wiatrem.

– Pożałujesz, że zabrałeś mnie do domu – powiedziała.
Zach  nakrył  ich  głowy  płaszczem  i  wolną  dłoń  wsunął  pod  jej

podbródek.

– Nigdy, Frannie – odparł i pocałował ją mocno. – Tęskniłem za tobą.
– Ja też. – Wspięła się na palce i pochyliła w jego stronę.
– Masz za dużo ubrań – mruknął. Wsunął dłoń za jej kołnierz i odnalazł

nagie plecy. – Tak jest lepiej.

Palce miał lodowate, ale postanowiła nie zwracać na to uwagi.
– Pobiegniemy do środka? – zapytała między pocałunkami.
– Jak chcesz. Ja jestem twardy.
– Po co mamy moknąć, skoro twoje łóżko jest takie wygodne?
– Bardzo wygodne – potwierdził ze śmiechem w oczach.

background image

Matka  natura  zlitowała  się  nad  nimi  i  deszcz  zelżał,  przechodząc

w uporczywą mżawkę. Pobiegli truchtem.

Gdy  wyciągnął  jej  torbę  z  bagażnika  i  wprowadził  ją  do  budynku,

obydwoje  byli  przemoczeni.  Frannie  jęknęła  w  duchu,  kiedy  zobaczyła
swoje odbicie w lustrzanym wnętrzu windy. Wyglądała jak topielica.

Mieszkanie  Zacha  zajmowało  połowę  najwyższego  piętra.  Zasłony

w  oknach  odgradzały  ich  od  ponurej  listopadowej  nocy.  Zach  zapalił
światło.

Frannie była oczarowana. Jego leśny dom na północnym wybrzeżu był

nowoczesny,  ale  to  wnętrze  urządzone  było  w  klasycznym  stylu  –
dominowały  nasycone  kolory,  drewno  i  welur.  Przed  kominkiem  leżał
dywan ze sztucznej niedźwiedziej skóry.

– Podoba mi się tutaj – powiedziała. – Jest pięknie i wygodnie.
– Dziękuję.
Zrzucił  mokry  płaszcz  i  powiesił  go  na  wieszaku  w  holu.  Frannie

zrobiła  to  samo.  Obydwoje  szczękali  zębami.  Zachary  spojrzał  na  nią
z lekkim uśmiechem.

– Zanim zamarzniesz na śmierć, muszę cię o coś zapytać. Jako mój gość

oczywiście  masz  pierwszeństwo  do  prysznica,  ale  żeby  oszczędzić  na
czasie, możemy wejść tam razem. Decyzja należy do ciebie.

Odsunęła na bok wątpliwości i rzuciła się na głęboką wodę.
– Jasne. Nie chciałabym, żebyś musiał siedzieć w tym mokrym ubraniu

i czekać na mnie. Nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy wzięli prysznic
we dwoje.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Na  widok  jego  zaskoczonej  miny  zrozumiała,  że  spodziewał  się

odmowy.  W  następnej  chwili  w  jego  oczach  błysnęło  nieskrywane
pożądanie.

–  Chodź  ze  mną  –  powiedział  szorstko  i  pociągnął  ją  do  sypialni,

a stamtąd do łazienki.

Na widok tego pomieszczenia zabrakło jej słów.
– O kurczę – westchnęła.
–  Marmurowa  podłoga  jest  podgrzewana  –  powiedział,  naciskając

przełącznik. – Śmiało, zdejmij buty. Sama zobaczysz.

Kiedy  się  odwróciła,  był  już  nagi  od  pasa  w  górę.  To,  co  działo  się

później, przypominało powolną grę w rozbieranego pokera. Frannie zdjęła
zegarek. On zrobił to samo. Rozpięła prosty srebrny łańcuszek, który miała
na  szyi.  Zach  opróżnił  kieszenie  z  drobnych  monet  i  długopisów.  Kiedy
zrzuciła spodnie, on również zdjął swoje i wcisnął je do kosza na bieliznę.

Frannie  była  naga  od  pasa  w  dół.  Zach  miał  na  sobie  ciemnoszare

bokserki z granatowym paskiem tak obcisłe, że niemal nic nie pozostawiały
wyobraźni.  Patrzył  na  nią  jak  szybujący  po  niebie  jastrząb  polujący  na
maleńką mysz.

– Pomóc ci z tym swetrem, Robaczku?
Poczuła pustkę w głowie, kiedy sięgnął do dolnej krawędzi golfa. Był

zarumieniony i mogłaby przysiąc, że ręce mu drżały. Został jeszcze stanik.

background image

Na  szczęście  założyła  dziś  jeden  z  ładniejszych,  niemal  zupełnie
przejrzysty. Zach objął jej piersi i zważył w dłoniach.

–  Jakie  to  szczęście,  że  nie  wiedziałem,  jak  wyglądasz  nago,  kiedy

byliśmy nastolatkami – westchnął.

Oparła policzek o jego pierś w miejscu, gdzie biło serce. Czuła się tak,

jakby  w  końcu  wróciła  do  domu,  ale  jednocześnie  Zach  rozbudzał  ją
erotycznie. Pragnęła go tak bardzo, że miała ochotę zapomnieć o prysznicu
i od razu pociągnąć go na podłogę. U kobiety, która zawsze szczyciła się
rozwagą i intelektualną kalkulacją, ta bezmyślna chęć rzucenia ostrożności
na wiatr była przerażająca.

Zauważyła na jego obojczyku malutką białą bliznę.
– Co to?
Jego pierś poruszyła się, gdy się zaśmiał.
–  Kiedy  Farrell  miał  siedem  lat,  a  ja  pięć,  tato  kupił  mu  wiatrówkę

w  prezencie  gwiazdkowym.  Zanim  zdążył  mu  wytłumaczyć  zasady
bezpieczeństwa,  Farrell  już  mnie  postrzelił.  Ja  wyłem  jak  potępieniec,
a Quin, który miał trzy lata, rozbeczał się ze strachu, bo nie rozumiał, co się
dzieje. To były pamiętne święta. – Potrząsnął głową.

Frannie przyłożyła usta do nieznacznej blizny i poczuła słony posmak

skóry.

– Czy masz jeszcze jakieś blizny, o których powinnam wiedzieć?
Zachary  drgnął.  Jego  Frannie  w  jednej  chwili  sprawiała  wrażenie

sztywnej  bibliotekarki,  a  w  następnej  zmieniała  się  w  femme  fatale.
Zacisnął palce na jej jedwabistych włosach. Nie mógł się doczekać, kiedy
zobaczy te włosy rozsypane na poduszce.

– Wstrzymaj się jeszcze chwilę – mruknął i odkręcił wodę w wielkiej

kabinie prysznicowej.

background image

Kiedy  się  odwrócił,  zaschło  mu  w  gardle.  Frannie  była  naga.  Kiedy

regulował  temperaturę  wody,  zdążyła  zrzucić  stanik.  Tracił  władze
umysłowe  w  zastraszającym  tempie.  Naraz  dotarło  do  niego,  że  z  nich
dwojga  tylko  on  jest  jeszcze  częściowo  ubrany,  ale  zanim  zdążył  temu
zaradzić, Frannie wyciągnęła rękę i przez bieliznę zacisnęła palce na jego
członku. Jej uśmiech był jednocześnie nieśmiały i zdeterminowany.

– Kocham twoje ciało, Zach. Jest tak inne od mojego. – Pogładziła go

delikatnie.

Głośno westchnął.
– Lubię, gdy dotykasz mojego ciała, więc wydaje mi się, że idealnie do

siebie pasujemy.

Nie  była  bardzo  wprawna,  ale  szybko  doprowadziła  go  do  stanu,

w którym musiał to przerwać albo znaleźć rozładowanie w sposób, jakiego
nie chciał.

–  Wystarczy  –  wychrypiał.  Cofnął  się,  zrzucił  bokserki  i  wziął  ją  za

rękę.

– Masz jakiś ręcznik, którym mogłabym owinąć włosy? – zapytała.
– I tak są już mokre. Pozwól, że je umyję.
Otworzyła  szeroko  oczy,  jakby  jej  zaproponował  taniec  nago  na

werandzie.

– Ty?
–  A  dlaczego  nie?  Mam  dobry  szampon.  Nie  jest  przeznaczony  dla

kobiet, ale ładnie pachnie.

Zapadło długie milczenie.
–  Dobrze…  –  powiedziała  w  końcu,  ale  usłyszał  w  jej  głosie

wątpliwości.

– W czym problem, Robaczku?

background image

Wzruszyła ramionami, dziwnie zaniepokojona.
– Mycie włosów wydaje mi się bardzo intymne.
Wybuchnął śmiechem. Śmiał się tak głośno, że trzęsły mu się ramiona,

a z oczu popłynęły łzy. Frannie skrzyżowała ramiona na piersi.

– Co cię tak bawi?
–  Mój  Boże,  Frannie.  Jesteś  w  moim  domu,  masz  zamiar  wejść  nago

pod prysznic i niepokoi cię mycie włosów?

–  Teraz  się  śmiejesz  –  skrzywiła  się.  –  Ale  sam  zobaczysz,  kiedy

odwdzięczę ci się tym samym.

Potrząsnął  głową  z  rozbawieniem,  myśląc,  że  nigdy  nie  uda  mu  się

zrozumieć tej kobiety.

– Chodź. Oboje musimy się rozgrzać.
Prysznic  miał  podwójną  głowicę,  a  w  kabinie  było  dużo  miejsca.

Zachary otworzył żel, który kupił podczas niedawnej  podróży do Francji.
Przeznaczony był dla mężczyzn, ale zapach był ładny, korzenny, z nutami
pomarańczy i imbiru.

– Najpierw umyję ciebie, a potem włosy.
– Mogę się umyć sama.
– Pozwól mi na tę przyjemność.
Wycisnął trochę żelu na dłoń i zaczął od jej piersi.
– Cieplej ci już? – zapytał i usłyszał niski pomruk.
Umył jej szyję, brzuch i biodra, wciąż jednak wracał do piersi. Frannie

przymknęła oczy i rozluźniła ramiona. Nabrał na dłoń kolejną porcję żelu
i skupił się na miejscu między jej nogami. Otworzyła oczy.

– Tak szybko? – zdziwiła się. – Jeszcze nie umyłeś mi włosów ani ja nie

dotknęłam ciebie.

Pocałował ją leniwie, wciąż wciskając palce w miękkie fałdy jej ciała.

background image

– Kto powiedział, że na tym skończymy?
Po  chwili  zadrżała.  Zach  nie  zawracał  sobie  głowy  liczeniem  minut.

Mieli przed sobą całą noc.

W końcu zabrał się do mycia jej włosów.
– Może jednak ja to zrobię – mruknęła. – To za dużo kłopotu.
Jemu  jednak  sprawiało  to  przyjemność.  Wcierał  szampon  w  długie

falujące pasma i masował skórę głowy.

– Rozluźnij się, Robaczku.
Spłukiwanie szamponu zajęło sporo czasu. Zach w tym czasie całował

ją nieśpiesznie. Frannie zarzuciła mu ramiona na szyję.

–  Mógłbyś  otworzyć  spa  –  zakpiła.  –  Kobiety  ustawiałyby  się

w kilometrową kolejkę. Teraz usiądź i ja umyję ci włosy. Zobaczysz, jakie
to wspaniałe uczucie.

Przymknął oczy, gdy rozprowadzała szampon po jego głowie, muskając

uszy, szyję i czoło. To było bardzo podniecające, a w dodatku za każdym
razem, gdy rozchylał powieki, widział tuż przed sobą jej piersi. W końcu
z  pomrukiem  pochylił  się  i  schwycił  malinowy  sutek  między  zęby.  Jego
ręce spoczęły na jej śliskiej talii.

– Dobrze smakujesz, Frannie.
W odpowiedzi chlusnęła mu wodą w twarz.
–  Powinieneś  się  rozluźnić.  Wydaje  mi  się,  że  nie  masz  pojęcia,  jak

należy się zachowywać w spa.

Wstał, zakręcił wodę i otarł twarz.
–  Mężczyźni  znają  tylko  dwa  sposoby  na  relaks.  Jeden  to  alkohol,

a drugi to, co za chwilę zrobię z tobą.

Rozchyliła usta i znów je zamknęła.
– Obiecanki cacanki. Ale jeszcze cię nie umyłam.

background image

– Jestem wystarczająco czysty. Wynocha stąd, kobieto.
Wręczył jej puszysty ręcznik i sięgnął po drugi dla siebie. Podłoga pod

ich stopami była ciepła i przyjazna. Gdyby nie była również twarda, Zach
pokusiłby się o małą grę wstępną, zanim dotrą do łóżka.

Frannie spojrzała na niego nieufnie.
– Rozczesanie i wysuszenie włosów zajmuje dużo czasu.
– O nie, nic z tego – odparł i pocałował ją.
– Zamoczę ci łóżko.
– To kupię sobie nowe.
– Zaach. – Musiał się uśmiechnąć, gdy znów usłyszał tę przeciągniętą

sylabę, zupełnie jak w czasach liceum.

Na szczęście kostka wygoiła się już na tyle, że mógł chwycić Frannie

w  ramiona.  Jej  ręcznik  zniknął.  Położył  ją  na  łóżku  i  zaczął  gmerać
w nocnej szafce w poszukiwaniu prezerwatyw. Wreszcie spełniło się jego
marzenie.

Widział  włosy  Frannie  –  tę  wspaniałą  falującą  chmurę  czerni  –

rozpostarte na poduszce i po raz pierwszy zaczął się zastanawiać, jak by to
było, gdyby mógł podziwiać ten widok każdego wieczoru.

Ze  zmęczenia  kręciło  jej  się  w  głowie.  Łóżko  Zacha,  z  czterema

orzechowymi kolumnami i baldachimem, było cudownie miękkie. Czuła się
jak wojenna branka. Zaśmiała się w duchu z własnych fantazji.

Nie była pruderyjna i nie osądzała go za to, co wcześniej robił z innymi

partnerkami, ale pragnęła wierzyć, że ją traktuje inaczej. Musiała wierzyć,
że ona potrafi dać mu coś, czego nie mogłaby dać żadna inna kobieta.

Pozbawione  twarzy  poprzedniczki  interesowało  tylko  jego  ciało…

i może pieniądze. Jeśli ten związek miał mieć jakieś szanse, Frannie chciała
być jego pełnoprawną partnerką.

background image

Straciła  poczucie  czasu.  Świat  zawęził  się  do  tego  łóżka,  tego

mężczyzny, który wypowiadał jej imię jak modlitwę, kiedy drugi orgazm,
jeszcze dłuższy niż pierwszy, wstrząsał jego ciałem.

W końcu osunął się na nią i zapadł w drzemkę. Ta noc wydawała się

nierealna.  Osuwając  się  w  sen,  Frannie  przypomniała  sobie,  że  kiedy
wychodziła  z  biura,  bateria  jej  telefonu  była  niemal  wyczerpana.  Nie
miałoby to znaczenia, ale było święto; mogli zadzwonić rodzice. Poza tym
jedna z przyjaciółek miała urodzić dziecko.

– Zach? – Przewróciła go na plecy i uśmiechnęła się, gdy mruknął coś

przez  sen.  –  Zach?  –  Potrząsnęła  jego  ramieniem.  –  Czy  masz  zapasową
ładowarkę do telefonu? Zostawiłam swoją w hotelu.

Była trzecia rano, może jeszcze później. Nie mogła go winić za to, że

był śpiący. Spróbowała jeszcze raz.

Tym razem podniósł się i przetarł dłonią twarz.
– Mój gabinet. Duża szuflada. Po lewej. Wracaj szybko.
Znalazła w nogach łóżka miękki koc, owinęła się nim jak togą i wyszła

na palcach z sypialni. Dom był cichy i ciemny, ale nie zimny. W korytarzu
świeciła się malutka lampka. Drzwi gabinetu były uchylone.

Frannie pchnęła je mocniej. To była osobista przestrzeń Zacha, zupełnie

inna niż jego biuro w firmie. Pachniało tu skórą i jego wodą po goleniu.

Na eleganckim biurku piętrzyły się stosy papierów. Zobaczyła katalogi,

ulotki pizzerii i wezwanie do zapłacenia podatku miejskiego. Zach często
podróżował.  Może  był  tak  zajęty,  że  po  prostu  zrzucał  tutaj  całą  swoją
pocztę i przeglądał ją później.

Mówił o dużej szufladzie, ale wszystkie szuflady wydawały się jej duże

i  wszystkie  były  pełne  różnych  rzeczy.  Znalazła  zszywacz  i  starożytny
BlackBerry, ale bez przewodu. Kazał jej szukać po lewej, ale zajrzała też do

background image

szuflad po drugiej stronie. Otworzyła dolną: w odróżnieniu od pozostałych,
tu panował porządek.

Z  zaciekawieniem  wzięła  do  ręki  gruby  plik  kartek.  Wyglądało  to  na

manuskrypt. Na pierwszej stronie były tylko cztery słowa – Zemsta sokoła,
Zachary Stone.

Bez  namysłu  przeszła  do  drugiej  strony  i  zaczęła  czytać.  Pod  koniec

strony czwartej wiedziała, że   wkracza na zakazany teren. Na pierwszy rzut
oka dzieło Zacha wyglądało na policyjny thriller, ale na tym etapie trudno
było  przesądzić,  a  ona  nie  miała  pozwolenia,  by  czytać  dalej.  Ostrożnie
wyrównała kartki i włożyła je z powrotem do szuflady.

Zachary  pisze  książkę?  Dlaczego  jej  o  tym  nie  wspomniał?  Musiał

przecież wiedzieć, że to by ją zainteresowało. Przez kilka minut siedziała
przy jego biurku, nerwowo szarpiąc frędzle koca. Czuła się zraniona, choć
to wydawało się głupie. Dlaczego nie chciał się z nią podzielić czymś tak
osobistym?

Ona  przez  ostatnie  tygodnie  bezustannie  opowiadała  mu  o  swoim

świecie.  Odpowiedź  była  jasna  i  przerażająca,  choć  pod  pewnymi
względami wcale jej nie zaskoczyła.

Zach był samotnym wilkiem. Nie chciał, by ktokolwiek mu mówił, co

ma robić z życiem. Mógł się obawiać, że Frannie przekroczy jego granice,
zaproponuje redagowanie tekstu, znalezienie agenta czy cokolwiek innego.

Serce w niej zamarło. Miał rację. Zawsze chciała dla niego jak najlepiej.

Gdyby  powiedział  jej,  że  pisze  książkę,  zareagowałaby  milionem
entuzjastycznych  komentarzy  i  pytań.  Dla  niej  byłby  to  naturalny  wyraz
uczucia. Byli przecież przyjaciółmi, a nawet czymś więcej…

Naraz  poczuła  się zmęczona,  przygnębiona  i rozczarowana.  Spotkanie

z Zachem po latach odmłodziło ją, sprawiło radość. Rozumiał ją lepiej niż
ktokolwiek inny i wierzyła, że to zrozumienie jest obustronne.

background image

Myliła  się  jednak.  Zachary  Stone  nie  był  jej  bratnią  duszą,  tylko

kolejnym  facetem,  który  przyjmował  to,  co  kobieta  gotowa  była  mu  dać,
i nie oferował nic w zamian. Ona wyciągnęła rękę i otworzyła się, ale on
tego nie zrobił. Złamała większość swoich osobistych zasad i zaangażowała
się za bardzo.

Walcząc ze łzami, otworzyła szufladę niewielkiego stolika przy biurku

i tam wreszcie znalazła to, czego szukała. Wróciła do sypialni, podłączyła
telefon, odrzuciła koc i położyła się do łóżka. Zachary obudził się na tyle,
by ją pocałować i przyciągnąć do siebie.

Jeszcze pół godziny temu byłaby przekonana, że to najlepszy moment

w jej życiu, ale teraz rozumiała, że ta   intymność jest farsą. Zach nie oddał
się  jej.  Był  jak  góra  lodowa  –  pozwolił  jej  zobaczyć  tylko  niewielki
fragment  siebie,  ten  wystający  nad  powierzchnię  wody,  ale  większość
prawdziwego Zacha pozostawała ukryta.

Całe  szczęście,  że  była  na  nogach  niemal  od  dwudziestu  czterech

godzin.  Zamiast  popaść  w  ponure  rozmyślania,  zapadła  w  głęboki  sen
i  obudziła  się  dopiero  następnego  ranka,  gdy  jej  telefon  zapiszczał.  Na
świecie pojawił się nowy chłopiec. Spojrzała na zdjęcie i uśmiechnęła się,
a potem sprawdziła godzinę.

–  Zach!  –  Stanęła  obok  łóżka  i  potrząsnęła  jego  ramieniem.  –  Obudź

się.

Otworzył jedno oko.
– Śpij – jęknął. – Potrzebujemy więcej snu.
–  To  twoja  wina.  Jest  Święto  Dziękczynienia.  O  której  mamy  być

w domu twojego brata?

– W południe.
–  Muszę  się  jeszcze  przebrać.  Mam  zadzwonić  po  taksówkę?

Zabierzesz mnie potem z hotelu.

background image

–  Chodź  tutaj,  słodka  Frannie.  –  Pociągnął  ją  na  łóżko  i  pocałował

leniwie.  Stała  nago,  pochylona  nad  łóżkiem  pod  niewygodnym  kątem.
Mimo wszystkiego, co się wydarzyło, stanowił nieodpartą pokusę. Mogłaby
wejść z powrotem pod kołdrę, kochać się z nim i udawać, że   wszystko z jej
światem jest w porządku.

Odepchnęła jego dłoń.
– Zachowuj się, Zach. Czy mamy przynieść coś do jedzenia?
Ziewnął  i  wyciągnął  ręce  nad  głową.  Wyglądał  w  tej  chwili  jak

skrzyżowanie drwala z modelem.

– Zapłaciłem za wielką szynkę. Dostarczono ją wczoraj do domu Quina.

On  i  Katie  przygotują  indyka,  sos  i  słodkie  ziemniaki.  Farrell  i  Ivy
przynoszą dodatki i deser.

Znów owinęła się kocem.
– Wiedzą, że mnie zaprosiłeś?
–  Jeszcze  nie.  Wczoraj  wieczorem  już  spali.  Ale  nie  będą  mieli  nic

przeciwko temu.

– To nie jest w porządku. Proszę, wyślij im wiadomość, żeby Katie się

nie zdenerwowała na nasz widok.

–  Widocznie  jeszcze  nie  znasz  Katie.  Nigdy  nie  spotkałem  lepiej

zorganizowanej osoby. Ale nie patrz tak na mnie, wyślę jej wiadomość.

Sięgnął  po  telefon,  a  Frannie  zdecydowała  się  przebrać  na  miejscu.

Wyjęła z niewielkiej torby, którą przywiozła z sobą, czystą bieliznę, czarne
spodnie  z  wełnianej  krepy  i  turkusową  jedwabną  bluzkę  i  weszła  do
łazienki.

Przydałby  się  prysznic,  ale  nie  miała  czasu.  Położyła  się  do  łóżka

z  mokrymi  włosami  i  teraz  na  głowie  miała  katastrofę.  Bezlitośnie
rozczesała  je  szczotką  i  zwinęła  w  wyrafinowany  węzeł.  Jeszcze
kryształowe kolczyki, lekki makijaż i to wszystko.

background image

Otworzyła drzwi do sypialni.
– Jestem gotowa.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Kiedy  wyszła  z  łazienki,  nadal  leżał  w  łóżku,  w  ciepłej  pościeli,

odtwarzając w głowie powtórki z ostatniej nocy. Drgnął z poczuciem winy.
Frannie  z  pewnością  zauważyła  jego  erekcję,  ale  nawet  nie  mrugnęła
okiem. W gruncie rzeczy jej zachowanie wydawało mu się trochę dziwne.

– Daj mi dziesięć minut – powiedział. – Katie i Quin są zachwyceni, że

przyjeżdżasz.

Udało im się dotrzeć do nowego domu Quina i Katie trzy minuty przed

czasem.

Frannie przez całą drogę milczała. Czyżby żałowała tego, co się stało?

On czuł się jak król świata i bardzo się cieszył, że zgodziła się świętować
z jego rodziną.

Prawdę  mówiąc,  trochę  się  obawiał  tego  dnia.  Dwie  szczęśliwe  pary

i śliczne dziecko. Tylko on nie pasował do tego sielankowego obrazka. Nie
chodziło  o  to,  by  miał  ochotę  się  ożenić,  ale  miło  było  pojawić  się  na
obiedzie w towarzystwie kobiety.

Po  hałaśliwym  powitaniu  Frannie  zaczęła  pomagać  przy  podawaniu

jedzenia, choć prawie wszystko było już gotowe.

Ivy podała jej dziecko.
– Zajmij się przez  chwilę  Dolly, dobrze?  Za kilka  minut  położę  ją na

drzemkę, żebyśmy mogli spokojnie zjeść.

Zachary  omal  nie  roześmiał  się  głośno  na  widok  miny  Frannie.

Trzymała małą Dolly, jakby to była paczka dynamitu.

background image

– Chcesz, żebym ją wziął?
– O tak. – Z ulgą oddała mu dziecko. Ułożył je na ramieniu i roześmiał

się, gdy Dolly pociągnęła go za włosy.

– Nie lubisz dzieci?
– Nie o to chodzi, ale nigdy się nimi nie zajmowałam i nie wiem, jak to

się robi.

Spojrzał na nią kpiąco.
–  Jesteś  dobra  we  wszystkim,  Robaczku,  a  niemowlęta  nie  są  takie

skomplikowane.

– Może – wzruszyła ramionami – ale to nieistotne, bo i tak pewnie nie

wyjdę  za  mąż,  a  nawet  gdyby,  moja  praca  wymaga  podróżowania  po
świecie.  Nie  jestem  dobrym  materiałem  na  matkę  i  już  się  z  tym
pogodziłam.

– Małżeństwo chyba polega na kompromisach?
Posłała mu spojrzenie, którego nie potrafił rozszyfrować.
– A co ty możesz wiedzieć o kompromisach? Z tego, co widzę, świat

kręci się wokół ciebie.

Ten  dziwny  komentarz  zaniepokoił  go,  ale  postanowił  się  nad  tym

zastanowić  później.  Przez  następne  półtorej  godziny  nie  miał  okazji
porozmawiać z Frannie na osobności.

Posiłek  był  doskonały.  Oprócz  indyka  i  sosu  Katie  zrobiła  słodkie

ziemniaki według przepisu swojej babci oraz bułeczki, przy których można
było  rozpłakać  się  ze  szczęścia.  Ivy,  również  bardzo  dobra  kucharka,
przyniosła kilka potraw charakterystycznych dla kuchni Charlestonu, gdzie
mieszkała przez wiele lat. Na deser były ciasta orzechowe i dyniowe.

Po  obiedzie  Zachary  gotów  byłby  dać  tysiąc  dolarów  za  możliwość

drzemki i widział, że jego bracia też. Dolly budziła się wcześnie, więc Ivy
i  Farrell  ziewali.  Quin  i  Katie  musieli  być  wykończeni  przygotowaniem

background image

uroczystości.  Ale  trzeba  się  było  uporać  ze  stertą  brudnych  naczyń
i zapakować resztki jedzenia.

Gdy nikt nie wstawał od stołu, odezwała się Frannie.
–  Bardzo  niechętnie  poruszam  temat  biznesu  podczas  tak  pięknej

uroczystości,  ale  chcę  wam  powiedzieć,  że  chyba  natrafiłam  na  coś
ważnego. Jeśli moje podejrzenia są słuszne, popracuję nad tym w weekend
i prawdopodobnie uda mi się wszystko wyjaśnić do poniedziałku.

Farrell zmarszczył brwi.
–  Nie  podoba  mi  się  to,  Frannie.  Święta  są  po  to,  żeby  odpoczywać

i spędzać je z rodziną.

Zach nagle poczuł przypływ opiekuńczości wobec Frannie.
– Jej rodzice nie mieli wolnego weekendu, dlatego zaprosiłem ją tutaj.

Ale zgadzam się, że nie powinnaś pracować przez te dni, Frannie.

Wydawała się zaskoczona. Może nie przywykła do tego, by ktokolwiek

kwestionował jej harmonogram.

– W takim razie czy będziecie mogli wszyscy trzej spotkać się ze mną

w środę po południu? Chciałabym wam przedstawić wstępne ustalenia.

Quin pochylił się nad stołem.
– Czy możesz nam przynajmniej powiedzieć, który pracownik wzbudził

twoje podejrzenia?

Frannie zawahała się.
– Nie lubię rzucać oskarżeń, dopóki nie mam pewności.
Quin skinął głową.
– Jasne. Nie będziemy niczego przesądzać i zachowamy to w tajemnicy.
–  W  porządku.  Jeśli  chcecie  wiedzieć,  wygląda  na  to,  że  źródłem

problemów jest Edward Cordell.

Zachary potrząsnął głową.

background image

– To niemożliwe – stwierdził. – Edward był najbliższym przyjacielem

naszego ojca. Pracuje w SRO od ponad trzydziestu pięciu lat. Musiałaś się
pomylić.

W  pokoju  zapadła  cisza.  Zachary  zdał  sobie  sprawę,  że  jego  słowa

zabrzmiały  ostrzej,  niż  chciał.  Frannie  siedziała  blada,  ze  spuszczonym
wzrokiem. Bracia wyglądali na zaniepokojonych i zbitych z tropu.

Zachary podniósł się z miejsca.
– To niemożliwe – powtórzył. – Edward uczył mnie pływać kajakiem,

a  Quina  jeździć  na  nartach.  Wygłosił  toast  na  pierwszym  ślubie  Farrella.
Mylisz się, Frannie, musisz się mylić.

Po  kolejnej  chwili  wypełnionej  milczeniem  Katie  zaczęła  zbierać

naczynia. Zachary przyłączył się do niej.

– Posprzątajmy, bo zaraz będzie mecz.

Była  speszona  i  rozzłoszczona.  Zach  zlekceważył  jej  kompetencje

i  odrzucił  wnioski,  jakby  była  głupim  dzieckiem.  Okazał  bolesny  brak
zaufania do jej umiejętności.

Kiedy mężczyźni rozsiedli się przed telewizorem, odciągnęła Katie na

bok.

– Dziękuję, że zechcieliście mnie u siebie gościć. Nie chciałabym być

nieuprzejma, ale dostałam migreny, więc wezwałam taksówkę i wrócę już
do hotelu.

–  Bardzo  mi  przykro  –  powiedziała  Katie.  –  Może  spakuję  ci  trochę

jedzenia?

– Dzięki, ale nie ma takiej potrzeby. Obsługa w tym hotelu jest świetna.

Nie  rób  sobie  kłopotu.  Pożegnasz  ode  mnie  pozostałych?  Taksówka  za
chwilę tu będzie.

background image

Katie skinęła głową, ale wydawała się zmartwiona. Być może odgadła

prawdziwą przyczynę jej pośpiechu.

Frannie  cofnęła  się  do  kuchni  i  wpadła  na  Zacha,  który  ze

zmarszczonymi brwiami oparł dłonie na jej ramionach.

– O co chodzi z tą taksówką?
– Boli mnie głowa. Wracam do hotelu.
– Nie mów głupstw. Odwiozę cię.
–  Zachary!  –  zganiła  go  Katie.  –  To  decyzja  Frannie.  Nie  bądź

nieuprzejmy.

Frannie uśmiechnęła się z wysiłkiem.
– Zostań z rodziną, Zach. Ja dam sobie radę. Obiad był doskonały.
– Skoro tego właśnie chcesz. – Wzruszył ramionami.
Nie  zaproponował,  by  spotkali  się  później.  Zamknął  się  w  sobie,

zupełnie ją odcinając.

Znów poczuła się jak intruz.

W hotelu wyciszyła komórkę i hotelowy telefon. Wymyślona migrena

stała się faktem.

Przespała pięć godzin, a kiedy się obudziła, na zewnątrz było ciemno.

To  nie  było  najgorsze  Święto  Dziękczynienia  w  jej  życiu,  ale  też  nie
najlepsze.

Obiad  był  tak  obfity,  że  nie  czuła  głodu.  Znalazła  w  telefonie

dwadzieścia dwie wiadomości i z każdej przebijała większa frustracja niż
z poprzedniej. No cóż, pomyślała, trudno. Nie chciała widzieć Zacha, nie
chciała z nim rozmawiać, a przede wszystkim nie chciała się z nim kochać.
Ten  człowiek  był  mistrzem  w  stawianiu  na  swoim;  lepiej  nie  dawać  mu
szansy, by mógł sprawdzić jej siłę woli.

background image

W końcu wiadomości przestały nadchodzić i Frannie powiedziała sobie,

że się cieszy.

Na  jednym  z  kanałów  filmowych  nadawano  świąteczny  klasyk.

Połknęła dwie aspiryny, zwinęła się na łóżku i zaczęła użalać się nad sobą.
Może trzeba było odrzucić propozycję tej pracy, gdy się okazało, że znów
spotka Zacha. Mimo upływu lat miała do niego wielką słabość.

Największym  ciosem  było  przyznanie  się  przed  sobą,  że  jest  w  nim

zakochana. Ale serca nie można złamać. Frannie miała piątkę z anatomii na
studiach i wiedziała, że   narząd, który mieści się w jej piersi, jest silniejszy,
niż  może  się  wydawać.  Istniały  jednak  rzeczy,  których  podręczniki  nie
wyjaśniały.  Pragnęła  Zacha,  ponieważ  był  jedyną  osobą,  która  mogła
zrozumieć i pokochać ją taką, jaka była.

Gdy obudziła się następnego ranka, ból głowy ustąpił, ale z sercem nie

było lepiej. Stanley miał wolny weekend; zastępował go inny strażnik. Nie
była  fanką  polowania  na  wyprzedaże  w  czarny  piątek  i  miała  już  dość
siedzenia w hotelu, a ponieważ wszyscy pracownicy również mieli wolny
weekend, nie musiała czekać do wieczora.

Niebo  było  słoneczne,  temperatura  wynosiła  około  dziesięciu  stopni,

zdecydowała się zatem na spacer. Weszła do budynku SRO, posługując się
kartą, którą dał jej Zach. Pokoje były ciche i puste.

Nie sprawdziła jeszcze wszystkich komputerów, ale ponieważ natknęła

się  na  coś  istotnego,  zamierzała  zacząć  od  miejsca,  w  którym  poprzednio
skończyła.  Gdyby  się  okazało,  że  ten  ślad  prowadzi  donikąd,  z  wielką
radością przyznałaby Zachowi rację.

Usiadła  na  krześle  i  zabrała  się  do  pracy.  Kiedy  budzik  w  telefonie

przypomniał  jej,  że  powinna  zrobić  przerwę,  zjadła  jabłko  i  jogurt
z hotelowego bufetu śniadaniowego, a potem zrobiła kilka ćwiczeń jogi.

background image

Popołudnie  mijało  szybko.  Im  głębiej  zanurzała  się  w  wirtualne  życie

Edwarda  Cordella,  tym  więcej  znajdowała  niepokojących  rzeczy.  Musiała
znaleźć jakiś sposób, by przekonać Zacha, że ślepa lojalność prowadzi go
na manowce.

O piątej wyłączyła komputer i starannie przywróciła biurko Edwarda do

stanu, w jakim je zastała. Zabrała płaszcz i torbę i zgasiła światło. Kiedy
odwróciła się do wyjścia, w drzwiach stanął Zach.

Frannie przyłożyła dłoń do piersi.
–  Dlaczego  mi  to  robisz?  Mógłbyś  mnie  przynajmniej  ostrzec,  że  tu

przyjdziesz.

– Nie odpowiadałaś na esemesy – odparł.
–  Wczoraj  zraniłeś  moje  uczucia,  Zach,  i  dlatego  nie  miałam  ochoty

z tobą rozmawiać.

Jego twarz nieco złagodniała.
–  Przepraszam.  Ale  nadal  myślę,  że  wpuściłaś  się  w  ślepy  zaułek.

Edward by nas nie zdradził.

Frannie policzyła do dziesięciu i zmieniła temat.
– Po co tu przyszedłeś?
Wzruszył ramionami.
– Pomyślałem, że moglibyśmy się wybrać na kolację.
– Dziś w restauracjach będzie tłok. Chyba położę się wcześnie.
– Nie nudź, Robaczku. Stać cię na coś lepszego. – Sięgnął po jej dłoń

i uniósł ją do ust, a potem pocałował każdy palec po kolei.

– Zach…
– Co?
–  Kiedy  znajdę  źródło  waszych  problemów,  wyjadę  stąd.  Nie  jestem

pewna, czy chcę się bardziej angażować.

background image

Popatrzył na nią w skupieniu i objął jej policzek.
– Frannie, obydwoje już się zaangażowaliśmy.
– A co się stanie, kiedy będę musiała wyjechać?
Był nieogolony, wzrok miał senny.
–  Jestem  wielkim  zwolennikiem  carpe  diem  i  wytyczania  własnych

ścieżek. Nie martwmy się o przyszłość. Przyszłość sama zadba o siebie.

Serce  jej  zamarło.  Zawsze  dokładnie  planowała  każdy  etap  życia.

Podejście  Zacha  wydawało  jej  się  ogromnie  ryzykowne.  Ale  alternatywą
było życie bez niego.

– W porządku – powiedziała, siląc się na spokój.
–  Jakie  jedzenie  najbardziej  lubisz?  Tajskie?  Francuskie?  Owoce

morza?

– Włoskie? – zapytała z nadzieją.
– Jak sobie pani życzy.
Jego  luksusowy  SUV  stał  przy  krawężniku.  Frannie  wrzuciła  swoje

rzeczy na tylne siedzenie.

– Jedziemy niedaleko – oznajmił. – Ale poza centrum.
Po  piętnastu  minutach  znaleźli  się  w  restauracji.  Kilku  pracowników

powitało Zacha po imieniu. Dostali jeden z najlepszych stolików, w pobliżu
kominka  i  daleko  od  hałasu  kuchni.  Po  złożeniu  zamówienia  zapadła
niezręczna cisza.

–  Twoja  rodzina  jest  bardzo  sympatyczna  –  powiedziała  Frannie

w końcu. – Szwagierki są chyba idealnymi partnerkami dla twoich braci.

Zach wyraźnie się odprężył.
– Bo tak jest. Katie łagodzi nieco gwałtowność Quintena. Farrell i Ivy

owdowieli, więc to małżeństwo jest dla nich nowym początkiem.

– Czy to Farrell jest ojcem dziecka?

background image

– Nie, ale adopcja jest w trakcie. Chcą ją sfinalizować przed ślubem.
Kelner  przyniósł  wino  i  czosnkowe  bułeczki,  a  potem  nadeszły  dania

główne – ravioli z dynią dla Frannie i lasagne dla Zachary’ego. Przez pół
godziny toczyli spokojną rozmowę o książkach, filmach i polityce.

Obydwoje  jeszcze  od  czasów  szkoły  uwielbiali  „Gwiezdne  wojny”.

Zach zrelacjonował jej kilka swoich przygód z podróży dookoła świata, ona
opowiedziała co nieco o swojej pracy.

Kiedy talerze były puste, odchylił się do tyłu na krześle.
– Chciałbym, żebyśmy spędzili razem noc. Wydaje mi się, że jestem od

ciebie uzależniony.

Frannie zamrugała.
– Ja też tego chcę – powiedziała cicho, wiedząc, że już podjęła decyzję.

Kochała go i zamierzała wykorzystać każdą chwilę. – Pojedziemy do ciebie
czy do mnie?

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Wstąpili  do  hotelu.  Frannie  szybko  spakowała  kilka  rzeczy  do

podręcznej torby i pojechali do niego.

Zapalił  ogień  w  kominku  i  otworzył  butelkę  wina.  Zniknął  na  chwilę

i  wrócił  przebrany  w  czarne  sportowe  spodnie  i  starą  granatowo-białą
koszulkę  Harvardu.  Stopy  miał  bose,  mimo  że  był  listopad.  Frannie
pożałowała,  że    nie  pomyślała  o  jakimś  wygodniejszym  stroju.  Ubrania,
które spakowała, były przeznaczone na jutro.

Zach opadł obok niej na kanapę i powiódł palcem po jej nodze.
– Możesz sobie wziąć mój szlafrok, Robaczku. Rzadko go noszę. Wisi

na haczyku za drzwiami łazienki.

Kiedy  wróciła,  przygasił  światła  i  przyniósł  skądś  duży  koc.  Poklepał

poduszkę kanapy.

– Usiądź tu ze mną, Frannie. Znalazłem maraton „Gwiezdnych wojen”.

Co ty na to?

–  Nieźle  –  powiedziała  i  usiadła  w  jego  objęciach,  z  policzkiem

przyciśniętym do jego piersi i stopami opartymi o stolik do kawy.

Rozległa  się  charakterystyczna  muzyka  czołówki.  Zach  potargał  jej

włosy.

– O czym myślisz, Robaczku? Słyszę, jak obracają się kółka w twoim

mózgu.

– Muszę ci się do czegoś przyznać.
Obrócił się w jej stronę.

background image

–  Intrygujące.  Czy  chodzi  o  jakąś  pozycję,  którą  chciałabyś

wypróbować?

Skrzywiła się i usiadła ze skrzyżowanymi nogami.
– Kiedy szukałam w twoim biurku ładowarki do telefonu, natknęłam się

na manuskrypt.

Jego twarz nie wyrażała niczego. Opadł na oparcie kanapy i skrzyżował

ręce na piersi.

– Przeczytałaś go?
– Pierwsze cztery strony. Potem zdałam sobie sprawę, że nie powinnam,

więc przestałam. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że piszesz książkę, Zach?
To takie ekscytujące.

Przez dłuższą chwilę milczał.
– Nie ma o czym mówić.
Serce jej zamarło, choć przewidziała taką reakcję.
– Chyba żartujesz? – wybuchnęła. – To bardzo ważna rzecz! W szkole

zawsze pisałeś lepiej niż ja. Twoje prace semestralne przypominały dzieła
sztuki.  Ale  powieść?  Jestem  pod  wrażeniem.  Znam  agentkę  z  Nowego
Jorku,  która  na  pewno  zechciałaby  rzucić  na  to  okiem.  A  może  masz  już
agenta?

Słowa  płynęły  jak  fala,  choć  wiedziała,  że    są  daremne.  Desperacko

próbowała nawiązać z nim kontakt, ale wiedziała, że wszystko robi źle.

– Dosyć, Frannie.
–  Nie  rozumiem.  Przecież  to  wielkie  osiągnięcie.  Ta  książka  jest

skończona, prawda? Czy zacząłeś już pisać następną? – nie ustępowała.

Przetarł czoło wierzchem dłoni.
– Zabawiałem się pisaniem, ale po wypadku ojca nie miałem już na to

czasu. Daj spokój, Frannie. Wiem, kim jestem, a kim nie.

background image

Znaczenie  tych  słów  było  jasne:  nie  wtrącaj  się  w  moje  sprawy.  Czy

pisanie  naprawdę  było  dla  niego  ważne?  A  może  było  po  prostu  kolejną
z  rzeczy,  których  próbował?  Poczuła  się  rozczarowana.  Jakkolwiek  było,
Zach nie chciał podzielić się z nią swoją pasją ani marzeniami.

–  Myślałam,  że  zmierzamy  do  czegoś  wyjątkowego…  że  w  końcu

łapiemy kontakt. Że nie jest ci obojętne, co do ciebie czuję. Ale ty nadal się
ukrywasz, Zach. Ukrywasz swoje niezwykłe talenty.

– To twoje zdanie, Robaczku. Nie moje – odrzekł lakonicznie.
– Dobrze, porozmawiajmy o czymś innym. – Odsunęła na bok zranione

uczucia  i  zmieniła  taktykę.  –  W  ciągu  weekendu  chcę  spędzić  jeszcze
trochę czasu w twojej firmie i bardzo by mi pomogło, gdybyś jutro poszedł
ze  mną.  Pokażę  ci,  co  znalazłam.  Przekonasz  się,  że  dawny  przyjaciel
twojej rodziny nie jest tym, za kogo go uważasz.

Spojrzenie Zacha stało się jeszcze bardziej lodowate.
– Mam inne plany. Lecę do Boundary Waters Wilderness. Będę pływał

kajakiem z przyjacielem.

– W listopadzie? Nie jest za zimno?
– Robimy to co roku.
– Zach, ta firma daje utrzymanie całej twojej rodzinie. Ktoś próbował

wyrządzić wam krzywdę, fizyczną i finansową. Nie możesz odwołać tego
wyjazdu albo zmienić terminu?

–  Wrócę  na  spotkanie  w  środę  –  powiedział.  –  Nic  więcej  nie  mogę

zrobić.

Nie  spodziewała  się,  że  ten  wieczór  tak  się  potoczy.  Znaleźli  się  po

przeciwnych stronach przepaści. Może po części to jej wina. Gardło jej się
ścisnęło z żalu i rozpaczy.

–  Chyba  będzie  najlepiej,  jeśli  wrócę  do  hotelu  –  powiedziała  ledwie

słyszalnym głosem.

background image

– Jak chcesz.
Jego  kamienne  milczenie,  kiedy  zbierała  rzeczy,  bolało.  Przebrała  się

w dżinsy i sweter i odwróciła się do wyjścia.

– Chcesz, żebym cię odwiózł? Jest już późno.
– Nie. Do widzenia, Zach.
Spodziewała się, że pójdzie za nią, ale się nie ruszył. Drzwi zatrzasnęły

się i to był koniec jej fantazji.

Zachary  Stone  nie  był  zainteresowany  tym,  co  mogła  mu  ofiarować

Frances Wickersham.

Spała niespokojnie i gdy o ósmej trzydzieści rozległ się budzik, wstała

od  razu.  Serce  stwardniało  jej  w  bryłę  lodu,  ale  nie  chciała  już  płakać
z powodu Zacha. Im szybciej opuści Portland i wróci do normalnego życia,
tym lepiej.

Ubrała się i pojechała do siedziby firmy. Wróciła do gabinetu Edwarda

Cordella  i  kontynuowała  pracę.  Mijały  kolejne  godziny.  Zapomniała
przynieść  sobie  coś  na  lunch,  ale  to  nie  miało  znaczenia.  I  tak  nie  była
głodna.

O  trzeciej  rozbolała  ją  głowa,  ale  miała  już  to,  czego  potrzebowała.

Zostało jej do sprawdzenia jeszcze kilka komputerów. To powinno jej zająć
kilka dni. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, za tydzień poleci do domu.

Gdy  usłyszała  hałas  w  korytarzu,  serce  jej  podskoczyło.  Więc  jednak

Zach nie poleciał. Odwróciła się, by się upewnić, że to on, i coś twardego
brutalnie uderzyło ją w potylicę. Świat pogrążył się w mroku.

Zachary  był  w  podłym  nastroju.  Wrzucił  torby  na  tył  samochodu

i  ruszył.  W  sobotę  ruch  był  niewielki.  Minął  siedzibę  SRO,  chociaż
właściwie ten budynek nie powinien się znaleźć na jego trasie.

background image

Czy Frannie tam jest? Ale co go to właściwie obchodzi? Miał własne

życie.  Dobrze  sobie  radził  bez  Frannie  przez  kilkanaście  lat  i  nie
potrzebował jej teraz. Nie potrzebował żadnej kobiety.

Może rzeczywiście żył powierzchownie, ale pokusa, by związać się na

stałe  z  Frannie,  przeraziła  go.  Właśnie  ten  strach  sprawił,  że  ją  odtrącił.
Strach przed porażką. Strach przed rozczarowaniem jej i siebie. Nawet jego
brak  wiary  w  to,  co  odkryła,  miał  swoje  źródło  w  lęku.  Jeśli  to  właśnie
Edward  był  problemem,  to  Zach  zawiódł  całą  swoją  rodzinę.  Gdyby
rzeczywiście  był  taki  inteligentny,  powinien  zacząć  coś  podejrzewać  już
wcześniej.

Zbliżał  się  do  wjazdu  na  autostradę,  gdy  ogarnęło  go  złe  przeczucie.

Coś jest nie tak. Wrażenie było tak nieodparte, że zjechał na pobocze i ukrył
głowę w dłoniach. Czy wybrał się w tę podróż, bo chciał coś udowodnić
Frannie i sobie?

Wrażenie  zagrożenia  nie  mijało.  Może  po  prostu  był  niewyspany,

zmęczony i wytrącony z równowagi.

Nagle przypomniał sobie, że już kiedyś miał podobne przeczucie. Byli

wtedy  w  dziesiątej  klasie.  Pewnego  wieczoru  dwóch  starszych  pijanych
chłopców  próbowało  wykorzystać  Frannie  seksualnie.  Pojawił  się
w  ostatniej  chwili  i  natychmiast  zrozumiał,  co  się  dzieje.  Z  wściekłością
rzucił się na tamtych i powalił ich na ziemię. Frannie w końcu odciągnęła
go na bok. Bójki na terenie szkoły były surowo zakazane.

Od lat nie myślał o tamtej nocy, aż do teraz.
Zaklął, zawrócił i przekraczając dozwoloną prędkość o dwadzieścia mil,

pojechał  do  siedziby  firmy.  Wsunął  się  na  parking  i  biegiem  rzucił  do
drzwi.

Frannie  mogła  być  w  dowolnym  miejscu  budynku,  ale  intuicja

podpowiadała mu, że znajdzie ją w gabinecie Edwarda. Szarpnął za klamkę,

background image

ale drzwi były zamknięte. To dziwne. Wsunął uniwersalną kartę do zamka
i serce mu zamarło.

Frannie  leżała  na  podłodze.  Na  biurku  brakowało  komputera.

Przykucnął obok niej, wołając ją po imieniu.

Nie odpowiadała. Ostrożnie przesunął dłońmi po jej ciele. Skórę miała

ciepłą,  a  zatem  żyła,  ale  była  nieprzytomna.  Spod  węzła  włosów  na  tyle
głowy sączyła się krew.

Frannie.  Boże  drogi,  Frannie.  Nie  było  czasu  do  stracenia.  Zadzwonił

pod 911, w kilku zwięzłych słowach opisał jej stan i zapowiedział, że sam
ją przywiezie. Szpital był niedaleko. Nie było sensu czekać na karetkę.

W  szpitalu  podał  im  swoje  nazwisko.  Zabrali  gdzieś  Frannie,  a  jego

skierowano  do  poczekalni  przy  izbie  przyjęć.  Zadzwonił  do  Farrella,
a potem do Quina. Obaj pojawili się w ciągu niecałych dwudziestu minut,
razem z żonami. Ivy trzymała w ramionach Dolly.

– Co się stało? – zapytał Farrell.
Roztrzęsiony opadł na niewygodne winylowe krzesło.
– Nie wiem. Rozmawiałem ze strażnikiem, ale nic nie widział. Kiedy ją

znalazłem, leżała na podłodze w gabinecie Edwarda Cordella.

Quin zaklął.
– Więc jednak coś odkryła.
– Najwyraźniej tak – przytaknął Zachary z poczuciem winy.
Farrell dotknął jego ramienia.
– Jak ona się czuje?
– Jeszcze nie wiem. Rana na głowie bardzo krwawiła.
Katie miała łzy w oczach.
– To nasza wina, że została ranna. Nie zapewniliśmy jej wystarczającej

ochrony. Skąd wiedziałeś, że trzeba jej poszukać?

background image

Zachary przygarbił się i oparł łokcie na kolanach.
–  Niewiele  brakowało,  a  wsiadłbym  do  tego  samolotu.  Ale  ogarnęło

mnie  złe  przeczucie.  Zawróciłem,  pojechałem  do  firmy  i  zacząłem  jej
szukać, ale było już za późno.

W podwójnych drzwiach pojawiła się młoda lekarka.
– Czy ktoś z państwa jest krewnym pani Wickersham?
Zachary wstał. Poczekalnia zawirowała mu w oczach.
–  Nie.  Ale  została  ranna  w  pracy.  Zatrudniamy  ją  w  Stone  River

Outdoors. To są moi bracia.

Kobieta poważnie skinęła głową.
– Jej stan jest stabilny, ale mogło dojść do pęknięcia czaszki. Zszyłam

ranę. Będziemy musieli przeprowadzić kilka badań.

– Kiedy będę mógł ją zobaczyć? – zapytał Zachary.
– Wkrótce. Czy może mi pan powiedzieć, jak doszło do tego zranienia?
–  Nie  wiem  dokładnie.  –  Opowiedział  wszystko,  co  sam  wiedział.

Lekarka przymrużyła oczy.

– Wygląda na to, że trzeba zawiadomić policję.
Był tak wstrząśnięty, że nawet o tym nie pomyślał.
–  Zajmiemy  się  tym  z  Quinem  –  obiecał  Farrell.  –  Katie  albo  Ivy

przyniosą ci coś do jedzenia.

Wkrótce Zachary został w poczekalni tylko z lekarką.
– Będzie musiała porozmawiać z policją, ale dopiero wtedy, gdy jej stan

się ustabilizuje. Może pan przy niej posiedzieć, ale proszę nie zadawać jej
absolutnie  żadnych  pytań.  Musi  być  spokojna  i  zrelaksowana,  kiedy  się
obudzi.

– Jak długo to potrwa?

background image

–  Przy  takiej  ranie  głowy  nie  sposób  tego  przewidzieć.  Może  się  to

zdarzyć za godzinę, dwie albo pięć.

– Co mam jej powiedzieć, jeśli zacznie mi zadawać pytania?
–  To  mało  prawdopodobne.  Głowa  będzie  ją  bardzo  bolała,  mimo  że

podaliśmy jej paracetamol. Na tym etapie nie możemy ryzykować podania
silniejszych środków, żeby nie nasilić krwawienia.

– Rozumiem.
Kierując  się  wskazówkami  lekarki,  Zachary  przeszedł  przez  korytarz

i dotarł do boksu, który był maleńki, ale Bogu dzięki miał ściany. Frannie
leżała  zwrócona  twarzą  do  drzwi.  Na  jej  czoło  opadał  kosmyk  włosów.
Delikatnie wsunął je za ucho.

Przy  łóżku  stało  wąskie  metalowe  krzesło.  Usiadł  i  wziął  Frannie  za

rękę. Palce miała zimne.

– Frannie – szepnął. – To ja, Zach.
Nie poruszyła się, nawet nie uniosła powiek. Łzy szczypały go w oczy.

Tak łatwo mogła umrzeć. Czy tego właśnie chciał napastnik?

Postacie  z  kreskówek  czasami  uderzały  się  w  głowę  i  doznawały

objawienia.  Dzisiaj  Frannie  została  uderzona  w  głowę,  ale  to  Zach  nagle
ujrzał  jasność.  Gorzko  pożałował  ich  kłótni  i  własnej  reakcji  na  to,  że
Frannie  znalazła  jego  rękopis.  Jeszcze  gorsza  była  świadomość,  że  nie
potrafił  zaryzykować  i  otworzyć  się  przed  nią.  W  swoim  tchórzostwie
zawiódł  kobietę,  która  zawsze  w  niego  wierzyła.  W  tym  momencie
zrozumiał, że ją kocha.

Co  by  się  stało,  gdyby  wyjechał  z  miasta?  Gdyby  nikt  jej  w  porę  nie

znalazł? A gdyby umarła? Na tę myśl zrobiło mu się niedobrze. Zdał sobie
sprawę,  że  modli  się  w  duchu,  chociaż  w  ostatnich  latach  nie  był
szczególnie blisko Boga.

– Nie pozwól jej umrzeć – szepnął.

background image

Oparł  czoło  na  krawędzi  łóżka,  ściskając  tę  małą  dłoń,  jakby  to  było

koło ratunkowe.

– Obudź się, Robaczku. Proszę, obudź się.

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Na  przemian  traciła  przytomność  i  znów  wypływała  na  powierzchnię.

Poruszyła  się  niespokojnie  i  jęknęła.  Jeśli  to  migrena,  to  absolutnie
rekordowa.  Łatwiej  było  nie  otwierać  oczu.  Nie  wiedziała,  gdzie  jest  ani
dlaczego  tak  bardzo  cierpi.  Przez  jej  umysł  przebiegały  niejasne
wspomnienia, ale odpływały, zanim zdążyła je pochwycić.

Usta miała wyschnięte na wiór.
– Czy mogłabym…? – wymamrotała niewyraźnie.
Znów  spróbowała  otworzyć  oczy.  Tym  razem  prawie  się  udało.

Dostrzegła  zegar  na  ścianie,  chociaż  nie  miała  pojęcia,  jak  jest  dzień  ani
nawet czy to dzień, czy noc.

Ostrożnie  odwróciła  głowę  i  wstrzymała  oddech,  gdy  przenikliwy  ból

przeszył  tył  czaszki.  Jedną  rękę  miała  do  czegoś  przywiązaną.  Była
w szpitalu?

Obróciła  głowę  jeszcze  trochę  i  zobaczyła  Zacha.  Chyba  drzemał.

Ciemne  rzęsy  rzucały  cienie  na  policzki,  podbródek  pokryty  był
kilkudniowym zarostem. Opierał się policzkiem o krawędź materaca, zgięty
w niewygodnej pozycji, i trzymał ją za rękę.

Powoli, nie poruszając głową, omiotła wzrokiem pokój. Tak, to szpital,

ale nie miała pojęcia, skąd się tu wzięła.

– Zach – wychrypiała.
Podniósł głowę i wyprostował się.
– Frannie? Obudziłaś się?

background image

Powoli skinęła głową.
– Pić.
–  Oczywiście.  –  Podniósł  się,  nalał  do  szklanki  wody  z  różowego

dzbanka i dołożył giętką słomkę. Wsunął koniec słomki do jej ust.

Napiła się łapczywie i znów przymknęła oczy.
Kiedy znów się ocknęła, na krześle siedziała Katie.
– Jaki dzisiaj dzień? – zapytała Frannie ochryple.
Katie pogłaskała ją po dłoni.
– Wtorek. Boli cię gardło, bo byłaś zaintubowana, ale wszystko będzie

dobrze.

Bez  pytania  podsunęła  jej  szklankę  z  wodą.  Tym  razem  Frannie  piła

dłużej.

–  Zach  siedział  przy  tobie  dzień  i  noc  –  rzekła  z  uśmiechem  Katie.  –

Farrell  zmusił  go  w  końcu,  żeby  wyszedł  się  przejść.  Niedługo  obydwaj
wrócą. Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić? Jesteś głodna?

Frannie skrzywiła się na myśl o jedzeniu.
–  Nie,  dziękuję.  –  Poruszyła  się  niespokojnie.  Bolało  ją  wszystko,

najbardziej głowa. – Mogę już wrócić do domu?

– Jeszcze nie, skarbie. Odpręż się. Zaopiekujemy się tobą.
Poczuła wyczerpanie i znowu odpłynęła.
Kiedy  po  raz  kolejny  otworzyła  oczy,  Zach  siedział  przy  łóżku  ze

wzrokiem utkwionym w jej twarzy.

– Ogoliłeś się – zauważyła.
– Potrzebowałem prysznica. – Zaśmiał się ochryple.
– Zabierzesz mnie do hotelu?
– Pamiętasz hotel?
Zmarszczyła brwi, próbując poskładać urywki wspomnień w całość.

background image

– Nie wiem. – Po jej policzku spłynęła łza.
Zach sprawiał wrażenie przerażonego.
– Nieważne – powiedział szybko. – To nie ma znaczenia. – Pocałował ją

w policzek i pogładził włosy. – Przestraszyłaś mnie, Robaczku.

– Co się stało z moją głową?
– Uderzenie. Masz założone szwy. Lekarze podejrzewają, że kość może

być pęknięta na linii włosów, ale wszystko dobrze się goi. Nie ma się czym
martwić.

– Cieszę się, że tu jesteś – powiedziała szczerze.
– A gdzie miałbym być? – odrzekł lekko, z nieprzeniknioną miną.
Zacisnęła palce na jego dłoni.
– Chyba pamiętam twoje mieszkanie. Możesz mnie tam zabrać?
Jego grdyka poruszyła się w górę i w dół.
– Zabrałbym cię, Robaczku, gdybym mógł, ale lekarka mówi, że musisz

tu  zostać  jeszcze  jeden  dzień.  Wyjdziesz,  kiedy  będziesz  mogła  jeść  stałe
pokarmy i wyniki badań będą dobre. Ale nie jest tak źle. Nie zostawię cię tu
samej.

Do sali weszła atrakcyjna kobieta w białym fartuchu.
–  Jestem  doktor  Maroney  –  przedstawiła  się.  –  Zdążyłam  już  panią

dobrze poznać, chociaż pani nic o tym nie wie. Cieszę się, że wygląda pani
lepiej.

– Nie czuję się lepiej. – Frannie się skrzywiła.
–  Pewnie  nie,  ale  dobrze  sobie  pani  radzi.  –  Lekarka  się  zaśmiała

i spojrzała na Zachary’ego. – Już czas.

On jednak gwałtownie potrząsnął głową.
–  Dopiero  zaczyna  dochodzić  do  siebie.  Myślę,  że  trzeba  jeszcze

zaczekać.

background image

Frannie przeniosła wzrok z jednej twarzy na drugą.
– Czy coś się stało?
Lekarka przysunęła sobie krzesło.
–  Frances,  przydarzyło  się  pani  coś  złego  i  dlatego  musi  panią

przesłuchać policja.

–  Policja?  –  Puls  Frannie  przyśpieszył  i  jeden  z  monitorów  zaczął

piszczeć.

– Widzi pani? – zawołał Zachary. – Jest za wcześnie!
Lekarka zawahała się.
– Pani Wickersham, czy pamięta pani, czym się pani zajmuje?
– Może pani nazywać mnie Frances. Jestem… – Frannie próbowała się

skupić.  –  Pracuję  przy  komputerach.  Jestem…  specjalistką  od
cyberbezpieczeństwa. Hakerem.

–  Tak.  –  Lekarka  skinęła  głową  z  aprobatą.  –  A  gdzie  pani  ostatnio

pracowała?

Frannie zerknęła na Zacha.
– U niego, tak?
Lekarka ściszyła głos.
– Proszę sobie przypomnieć ostatnią sobotę. Poszła pani do firmy Stone

River Outdoors, której właścicielami są bracia Stone...

W piersi Frannie wzbierał niepokój.
– To był bardzo kiepski dzień – szepnęła.
– Dlaczego?
Frannie przymknęła oczy i przywołała wspomnienia.
– Zach wyjechał – powiedziała głucho. – Poleciał samolotem.
– A to biuro, w którym pani była. Pamięta je pani?
– Tak.

background image

– Co się tam stało?
Frannie zrobiło się zimno.
–  Usłyszałam  jakiś  dźwięk  za  plecami.  Myślałam,  że  Zach  zmienił

zdanie  i  wrócił,  ale  zanim  zdążyłam  się  obejrzeć,  ktoś  lub  coś  uderzyło
mnie w tył głowy. – Zaczęła się trząść. – Czy to wystarczy? Nie chcę więcej
rozmawiać.

Zachary  wypadł  na  korytarz  i  spojrzał  z  wściekłością  na  detektywa,

który nasłuchiwał przy drzwiach.

– Mam nadzieję, że ma pan to, czego pan potrzebuje. Ona nic nie wie.
– Pani Wickersham nie będzie już musiała tego powtarzać. Ale policja

potrzebowała jej zeznania.

–  Chrzanić  to  –  mruknął  Zachary  i  uderzył  pięścią  w  ścianę.  Widział

twarz Frannie, kiedy mówiła: „Zach wyjechał. Myślałam, że Zach zmienił
zdanie”.  Porzucił  ją.  Powiedział,  że  nie  obchodzi  go  to,  co  znalazła.
Zakwestionował  jej  osąd.  Do  tego  zbył  ją,  kiedy  chciała  porozmawiać
o jego książce, kiedy próbowała nawiązać kontakt z tą jego częścią, której
nikomu nie pokazywał.

Był durniem i z pewnością nie zasługiwał na Frances, ale kochał ją i nie

chciał się poddawać.

Ze  względów  bezpieczeństwa  lekarka  postanowiła  zatrzymać  Frannie

w szpitalu, dopóki policja nie aresztuje Edwarda Cordella.

Trzy dni później Zachary mógł ją wreszcie zabrać do siebie. Posadził ją

na kanapie obok stosu koców, poduszek i przekąsek. Za kilka godzin miała
się tu pojawić cała rodzina, by wysłuchać jej raportu.

– Jak się dziś czujesz? – zapytał. – Tylko nie próbuj mnie okłamywać,

Robaczku.

background image

Nie chciała się położyć, ale zwinęła się w kłębek i okryła czerwonym

wełnianym kocem.

– Dużo lepiej. Głowa boli mnie tylko trochę i odzyskałam siły.
– Nie musimy tego robić dzisiaj. Możemy to przełożyć.
– Nie. Poza tym, kiedy już wszystko zostanie wyjaśnione, będę mogła

wrócić do domu.

Żołądek Zacha ścisnął się w supeł. Frannie skrzyżowała ręce na piersi

i spojrzała na niego.

– Dziwnie się zachowujesz. Co się z tobą dzieje?
Przysiadł na stoliku, dotykając kolanami jej kolan.
–  Wiem,  że  to  nie  jest  odpowiednia  chwila,  ale  to  nie  może  czekać.

Zakochałem się w tobie.

Zamrugała i pokręciła głową.
– Nie. Po prostu czujesz się winny, bo zostałam zaatakowana w twojej

firmie. Ale nie martw się, nie wniosę pozwu.

Pomyślał  z  frustracją,  że  pewnie  sobie  na  to  zasłużył,  ale  spróbował

jeszcze raz.

– Zrozumiałem to, jeszcze zanim zobaczyłem cię nieprzytomną w tym

łóżku.

– Co zrozumiałeś?
– Że cię kocham.
– Czy mogę cię o coś zapytać?
– Pytaj, o co chcesz.
– Powiedzieli mi, że to ty mnie znalazłeś i zadzwoniłeś pod 911. Jak to

możliwe, skoro byłeś w samolocie?

Wzdrygnął się na wspomnienie tamtego dnia.

background image

– Byłem już prawie na lotnisku, kiedy nagle poczułem, że masz kłopoty.

Tak  jak  tamtego  wieczoru  w  Glenderry,  kiedy  tych  dwóch  cię  osaczyło.
Natychmiast zawróciłem i pojechałem do firmy, ale było już za późno.

Frannie dotknęła jego dłoni.
– Może nie. Policja sądzi, że    napastnik wciąż był w budynku. Usłyszał

twoje wejście, przestraszył się i być może to ocaliło mi życie.

– Myślałem, że nie żyjesz. Było tyle krwi.
– Przykro mi, że musiałeś przez to przechodzić.
–  Nie  przepraszaj  mnie!  –  Zerwał  się  na  nogi  i  zaczął  chodzić  po

pokoju.

Frannie westchnęła.
– To już minęło, Zach. Wszystko jest w porządku.
Nic nie było w porządku. Powiedział Frannie, że ją kocha, a ona zbyła

go,  jakby  to  było  zupełnie  nieistotne.  Odepchnął  ją  wcześniej  i  teraz  nie
miała żadnego powodu, by mu wierzyć.

Była  jeszcze  słaba.  Nakarmił  ją,  a  potem  zasnęła  na  prawie  dwie

godziny.  O  piątej  przyjechali  jego  bracia  i  szwagierki.  Dolly  została
z opiekunką.

Katie i Ivy przygotowały przekąski na wieczorny posiłek, rozumiejąc,

że Frannie nie jest w stanie długo usiedzieć przy stole.

Rozmowa  przy  jedzeniu  dotyczyła  lekkich  tematów.  To  Frannie

w końcu poruszyła sprawę, która tu wszystkich sprowadziła.

– Nie tak wyobrażałam sobie przedstawianie mojego raportu, ale proszę

bardzo – zaczęła z uśmiechem.

Farrell uniósł dłoń.
–  Zanim  zaczniesz,  chciałbym  powiedzieć  w  imieniu  wszystkich,  że

bardzo  się  cieszymy  z  twojego  powrotu  do  zdrowia.  Przestraszyłaś  nas,

background image

Frances.

–  Cóż,  nic  mi  nie  jest  –  stwierdziła  energicznie.  –  Niestety,  wasze

podejrzenia były uzasadnione. Teraz już wszyscy o tym wiemy.

Quin zmarszczył brwi.
– I to naprawdę był Edward Cordell?
Frannie omijała wzrokiem Zacha.
–  Tak,  ale  nie  działał  sam.  W  sprawę  wmieszany  był  jego

dwudziestoczteroletni  wnuk.  Według  zasad  obowiązujących  w  SRO  nie
wolno  wysyłać  prywatnych  mejli  ze  służbowych  komputerów.  Edward
przeważnie  przestrzegał  tej  zasady,  ale  dwa  razy  zdarzyło  mu  się  wysłać
z pracy mejla do wnuka. Kiedy to odkryłam, udało mi się włamać na jego
osobiste konto pocztowe i tam znalazłam dowody.

– Ale dlaczego to zrobił? – zdziwiła się Katie.
–  Wygląda  na  to,  że  Cordell  od  lat  żywił  urazę  do  starszego  pana

Stone’a. Byli bliskimi przyjaciółmi, ale Edward uważał, że został oszukany
w jakimś przedsięwzięciu, w które obydwaj byli zaangażowani na początku
lat  siedemdziesiątych.  Zwierzył  się  z  tego  wnukowi,  a  ten  uznał,  że
Edwardowi należy się coś więcej niż tylko emerytura, i w ramach zemsty
obmyślili plan zniszczenia firmy.

– A ten wypadek samochodowy? – zapytał pobladły Farrell.
–  Rozmawiałam  z  tym  detektywem,  którego  zatrudniliście.  Razem

doszliśmy  do  wniosku,  że  wnuk  zapłacił  jakiemuś  narkomanowi  za
spowodowanie  wypadku,  ale  sprawy  wymknęły  się  spod  kontroli.
Konsekwencje nie miały być aż tak poważne.

– A kradzież moich projektów?
–  Znalazłam  zdjęcia  cyfrowe.  Edward  musiał  zobaczyć  kiedyś

szkicownik  w  twoim  gabinecie  i  zrobić  kilka  zdjęć  telefonem.  Przesłał  je
wnukowi, który zamieścił je na kilku podejrzanych stronach internetowych

background image

i  znalazł  kupca.  Jak  zapewne  wiecie,  policja  aresztowała  obydwu.  Wnuk
przyznał  bez  cienia  skruchy,  że  zamierzał  nadal  szkodzić  SRO,  Edward
jednak w swoim oświadczeniu przeprosił was za to, że pozwolił, żeby jego
rozgoryczenie wymknęło się spod kontroli.

Ivy powoli pokręciła głową.
–  Co  za  okropny  ciąg  wydarzeń.  Wy  straciliście  ojca,  a  teraz  dwóch

mężczyzn  zapewne  spędzi  większą  część  życia  w  więzieniu.  Całkiem  jak
w  greckiej  tragedii,  tylko  jeszcze  gorzej,  bo  dotyczy  to  ludzi,  których
kocham.

Farrell podniósł się.
– Myślę, że powinniśmy teraz pozwolić Frannie odpocząć.
Gdy bracia wyszli, Frannie przeciągnęła się.
– Będę dzisiaj spała tutaj, Zach. Ta kanapa jest bardzo wygodna i będę

mogła patrzeć na ogień w kominku.

Popatrzył na nią bezradnie. Nie mógł zbyt mocno na nią naciskać. Ale

jak miał się do niej przebić? Jak mógł sprawić, by uwierzyła, że   jego miłość
jest  prawdziwa,  że  zdał  sobie  sprawę  ze  swoich  błędów  i  gotów  był  się
zmienić?

A może w ogóle jej to nie obchodzi.
– Dobrze. – Wzruszył ramionami. – Skoro tak wolisz.

Była  nieszczęśliwa.  Wolałaby  nocować  w  hotelu,  ale  nie  miała

wątpliwości,  że    ani  Zachary,  ani  nikt  z  rodziny  by  się  na  to  nie  zgodził.
Wszyscy czuli się za nią odpowiedzialni. Ich troska była wzruszająca, ale
bardzo pragnęła zostać wreszcie sama. Tymczasem Zach wyraźnie zwlekał
po odejściu braci.

–  Idę  teraz  do  swojego  pokoju  –  powiedział  dziwnie  oficjalnym

tonem. – Jeśli będziesz czegoś potrzebować, zadzwoń na komórkę.

background image

Patrzyła na jego pozbawioną wyrazu twarz z wrażeniem, jakby jej serce

miało zaraz pęknąć.

– Dziękuję – szepnęła.
W łazience na końcu korytarza była wanna, ale Frannie nie miała siły

nawet na prysznic. Pielęgniarka pomogła jej się wykąpać przed wyjściem
ze szpitala i na razie to musi jej wystarczyć. Przebrała się w piżamę, umyła
zęby  i  połknęła  dwie  tabletki  przeciwbólowe.  Jej  stan  poprawiał  się
z godziny na godzinę, ale pod koniec dnia tył jej czaszki pulsował bólem.

Gdy  wróciła  do  salonu,  wszystkie  światła  były  zgaszone  z  wyjątkiem

jednej  lampki  obok  kanapy,  którą  Zach  nakrył  miękkim  prześcieradłem
i położył na niej dodatkową poduszkę. Na stoliku obok leżał gruby plik. To
był manuskrypt książki.

Nogi  się  pod  nią  ugięły.  Usiadła  ciężko  i  wzięła  do  ręki  kilka

pierwszych kartek. Na nich leżała złożona wiadomość. Odłożyła ją na bok,
nie otwierając, i zaczęła czytać.

Na pięćdziesiątej stronie rozpłakała się. To była dobra książka. Bardzo

dobra.  A  nawet  znakomita.  Miałaby  ochotę  czytać  do  rana,  ale  było  już
późno i jej zapas sił zupełnie się wyczerpał.

Z wahaniem sięgnęła po złożony skrawek papieru. Doskonale pamiętała

charakter pisma Zacha, śmiały i przykuwający uwagę. Słów było niewiele.

„Kocham cię, Robaczku. Jesteś moim potencjałem”.
Serce jej się ścisnęło. Tak bardzo chciała mu uwierzyć. Dlaczego dał jej

tę  książkę  do  przeczytania?  Czy  była  to  propozycja  rozejmu,  czy  coś
więcej? Napisał, że ją kocha, ale oboje byli po trudnych przeżyciach.

Przez  całe  lata  odmawiał  pokazania  swego  prawdziwego  ja.  A  może

nigdy nie rozumiał, co ma do zaoferowania, może nie zdawał sobie sprawy
ze swoich mocnych stron? Może pomylił wyrzuty sumienia i poczucie winy
z miłością?

background image

Był tylko jeden sposób, żeby się tego dowiedzieć. Bardzo ryzykowny.
Na drżących nogach poszła do jego sypialni i cicho stanęła w drzwiach.

Lampka nocna dawała miękkie ciepłe światło. Poza tym w pokoju panował
mrok.

Zach chyba nie spał. Leżał na plecach z twarzą osłoniętą ramieniem. Od

pasa w górę był nagi.

– Zach...
Usiadł  raptownie.  Włosy  miał  potargane,  minę  dziwnie  zmieszaną.

Może jednak spał.

– Przepraszam. Obudziłam cię?
– Nie spałem. Myślałem.
Postąpiła kilka kroków do przodu i zatrzymała się na środku pokoju.
– O czym myślałeś?
Na jego twarzy odbił się smutek.
–  O  tym,  że  cię  zawiodłem.  Jako  przyjaciel,  jako  kochanek,  jako

człowiek.

– Jesteś, kim jesteś, Zach. Kocham… was wszystkich.
Odrzucił  kołdrę  i  podszedł  do  niej  w  trzech  długich  krokach.  Gdy

przyciągnął ją do swojego ciepłego ciała i wtulił twarz w jej włosy, omal się
nie rozpłakała.

–  Ja  też  cię  kocham,  Frannie  –  odparł.  –  Przysięgam  na  grób  mojej

matki.

Pogładziła go po plecach.
– Miłość nie zawsze wystarcza. Jak to mogłoby się udać, Zach? Masz

dwa niesamowite domy tutaj w Maine, dobrze prosperującą firmę i rodzinę,
na której ci zależy. Moja praca zmusza mnie do podróży po całym świecie.

background image

Poza tym, choć pewnie zabrzmi to bardzo samolubnie,  lubię to, co robię,
i czuję się z tym spełniona.

Usiadł na dużym fotelu przy kominku i posadził ją sobie na kolanach.
–  Zastanawiałem  się  nad  tym,  Robaczku.  Rozmawiałem  już  z  braćmi

i  obaj  dali  mi  swoje  błogosławieństwo.  Mam  zamiar  poszukać
odpowiedniego kandydata na stanowisko dyrektora finansowego. Jest wielu
godnych zaufania ludzi, którzy mogliby to robić.

Popatrzyła na niego uważnie.
– Ale dlaczego?
–  Bo  finanse  nie  są  moją  pasją.  Chcę  podróżować  po  świecie  z  moją

żoną,  jeśli  ona  się  na  to  zgodzi.  –  Pocałował  ją  delikatnie.  –  Po  co  mi
pieniądze,  jeśli  nie  mogę  ich  wydać  na  coś  wielkiego?  W  każdej  chwili
możemy  przyjechać  do  Maine,  ale  mój  dom  będzie  przy  tobie,  Frannie.
A jeśli kiedyś zechcesz zostać matką, ja mógłbym się stać udomowionym
ojcem.

– Mówisz poważnie? – Wciąż nie mogła w to uwierzyć.
–  Po  to  zostawiłem  ci  tę  książkę,  żebyś  się  przekonała,  że  mówię

poważnie.  Nie  pokazywałem  jej  nikomu  innemu.  To  dla  mnie  bardzo
osobista sprawa. Od teraz wszystko, co mam, należy do ciebie. Moje ciało
i dusza, serce i umysł. Dopóki śmierć nas nie rozłączy.

Uśmiechnął się nieśmiało. W jego oczach błyszczała niepewność.
– Wyjdziesz za mnie, Robaczku? Nie miałem jeszcze okazji nauczyć cię

gotować.  A  podróżowanie  z  tobą  da  mi  miliony  pomysłów  na  następne
książki.

Frannie pocałowała go w brodę.
– Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. A jeśli to tylko sen?
Owinął  pasmo  jej  włosów  wokół  palca.  W  jego  oczach  błyszczała

radość.

background image

–  Mam  nadzieję,  że  nigdy  się  z  niego  nie  obudzimy.  To  będzie  nasza

prywatna bajka. Jaskiniowiec i Robaczek, znowu razem.

Łzy  spływały  po  jej  twarzy,  ale  były  to  łzy  szczęścia.  Przyłożyła

policzek do jego piersi.

– Pójdziemy do łóżka?
Potrząsnął głową ze zbolałą miną.
–  Lekarka  powiedziała,  że  nie  wolno  ci  się  męczyć  przez  najbliższy

tydzień.

– Ale jej tu nie ma.
Wstał i zaniósł ją do łóżka.
–  Przytulę  cię  i  zaśniesz,  kochanie.  Ale  już  nigdy  cię  nie  skrzywdzę.

Jesteś moja, Frances. – Nakrył ją kołdrą i przysunął się do niej. – Śpij, moja
słodka. Jutro jest kolejny dzień.

background image

SPIS TREŚCI:

Okładka
Karta tytułowa
Karta redakcyjna
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty


Document Outline