background image

Spell Bound

Tłumaczenie nieoficjalne: 
eveline__ 

Dla Nadzwyczajnej Agentki Holly Root, za jej wsparcie, jej zdolność do 

mówienia o Pewnych Autorach legend i za odnajdywanie dla Sophie oraz 

mnie idealnego domu! 

Część Pierwsza 

„Ciekawe, czy to może ja zmieniłam się przez noc? Zastanówmy się: czy kiedy wstałam 
rano, byłam taka sama jak zwykle? Bo wydaje mi się, że czułam się chyba troszkę 
inaczej. Ale jeżeli nie jestem tą samą Alicją, to muszę dowiedzieć się, kim właściwie 
jestem? Och, to dopiero trudna zgadywanka!” 
- Alicja w Krainie Czarów 

\

Rozdział 1 

Są momenty, kiedy magia jest naprawdę do bani. 
Oczywiście, są pozytywy, kiedy używasz jej, żeby zmienić kolor włosów albo latać, 
albo zmienić dzień w noc. Ale w większej części magia skutkuje wybuchami albo 
łzami, albo leżeniem płasko na plecach w centrum nigdzie, czując jak mały karzeł 
wydobywa diamenty wewnątrz twojej głowy. 
Dobra, może ta ostatnia część to po prostu ja. 
Jedną z wad podróżowania przez Itineris – rodzaju magicznego portalu, który może 
cię przenosić z miejsca na miejsce – jest to, jak brutalne bywa dla twojego ciała. Każda 
podróż, którą odbyłam w ten sposób powodowała u mnie uczucie skręcania w 
środku; ale tym razem było szczególnie źle. Aktualnie cała drżałam. Oczywiście, mogło 
to być spowodowane przez tę całą adrenalinę. Czułam, jak serce próbowało wyrwać 
mi się z piersi. 
Wzięłam głęboki wdech i próbowałam uspokoić mój pędzący puls. Dobra. Itineris 
wyrzuciło mnie… cóż, gdzieś. Nie za bardzo rozpracowałam jeszcze, gdzie, głównie 
dlatego, że wciąż nie czułam się zdolna, by otworzyć oczy. Gdziekolwiek to było, było 
cicho i gorąco. Przebiegłam rękoma po ziemi pode mną. Trawa. Kilka skał. Jakieś 
patyki. 
Wzięłam nierówny oddech i pomyślałam o podniesieniu głowy. Ale sam pomysł 
poruszenia się powodował, że każde zakończenie nerwowe szydziło ze mnie, Ta, 
nawet tak nie myśl. 
Jęcząc, zacisnęłam zęby i zdecydowałam, że teraz był tak samo dobry moment, jak 
każdy inny na podsumowanie. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Do tego ranka byłam demonem w posiadaniu dość niesamowicie-przerażającej magii. 
Dzięki wiążącemu zaklęciu, magia zniknęła. Cóż, może nie dosłownie zniknęła; wciąż 
czułam ją trzepoczącą we mnie, jak motyl pod szklanką. Ale nie mogłam korzystać z 
żadnej mocy, więc tak jakby zniknęła. 
Co jeszcze znikło? Moja najlepsza przyjaciółka, Jenna. I mój tata. I Archer, chłopak, 
którego kochałam. I Cal, mój narzeczony (ta, moje życie miłosne było 
skomplikowane). 
Po drugie, ból w mojej głowie był niczym w porównaniu do bólu w mojej klatce 
piersiowej, kiedy myślałam o tej czwórce. Szczerze, nie wiedziałam, o kogo martwię 
się najbardziej. Jenna była wampirem, co oznaczało, że mogła sobie sama poradzić, 
ale znalazłam jej krwawy klejnot roztrzaskany na podłodze w Thorne Abbey. 
Głównym zadaniem krwawego klejnotu było chronienie Jenny przed skutkami 
ubocznymi wampirowatości. Gdyby został jej zabrany w świetle słonecznym, słońce 
by ją zabiło. 
Był jeszcze tata. Został skazany na Redukcje, co oznaczało, że był jeszcze bardziej 
pozbawiony mocy, niż ja teraz. W końcu ja wciąż miałam swoją magię, mimo że była, 
jaka była. Moce taty zniknęły na zawsze. Ostatnim razem, jak go widziałam, leżał w 
celi blady i nieprzytomny, ozdobiony ciemnofioletowymi tatuażami z Redukcji. Archer 
był razem z nim i z tego, co pamiętam, byli wciąż zamknięci w tej celi, kiedy Thorne 
Abbey zostało zaatakowane. 
Wciąż zamknięci tam w pułapce, kiedy Rada użyła Daisy, innego demona, do 
podpalenia Thorne Abbey. 
Cal wbiegł do płonącego dworu, żeby ich uratować, ale dopiero, po tym, jak 
powiedział mi, żebym użyła Itineris, by znaleźć mamę, która z jakiś powodów była z 
Aislinn Brannick, liderką grupy polującej na potwory. I odkąd Brannick widziały mnie 
jako jednego z tych potworów i nie widziałam wytłumaczenia, dlaczego mama 
miałaby być razem z nimi. 
Oto, jak się stało, że leżałam teraz płasko na plecach, wciąż zaciskając w ręce miecz 
Archera, z bolącą głową. Może mogłam sobie tu leżeć i czekać, aż to mama znajdzie 
mnie. To by było dogodne. 
Westchnęłam, jak wiatr zaszeleścił liśćmi nad moją głową. Tak, to był solidny plan. 
Leżeć tu i czekać, aż ktoś po mnie przyjdzie. 
Nagle ostre światło zaczęło palić moje powieki i skrzywiłam się, zasłaniając ręką to, 
czymkolwiek to było. Kiedy otworzyłam oczy, spodziewałam się zobaczyć jedną z 
Brannick stojącą tam nade mną, może z pochodnią albo latarką. 
Tym, czego się nie spodziewałam, był duch. 
Duch Elodie Parris, dokładniej rzecz ujmując, stojący na moich stopach, świecący, ze 
skrzyżowanymi rękoma. Świeciła tak jasno, że zmrużyłam oczy, gdy siadałam. Elodie 
została zamordowana przez moją prababcię, blisko rok temu (długa historia) i dzięki 
odrobinie wspólnej magii między nami dwoma przed jej śmiercią, jej duch był teraz 
do mnie przywiązany. 
- Och, wow – zapiałam – Leżałam sobie tutaj, myśląc, że ta noc nie może stad się 
jeszcze gorsza i się taka stała. Huh. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Elodie wywróciła oczami i przez sekundę myślałam, że jej poświata stała się odrobinę 
jaśniejsza. Poruszyła ustami, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Jedna z wad 
bycia duchem – nie mogły mówić. Mogłam ją zrozumieć dzięki jej wyrazowi twarzy i 
trochę z ruchu ust, pomyślałam, że to pewnie coś dobrego. 
- Dobra, dobra – powiedziałam. – Nie czas teraz na dogryzki. 
Używając miecza Archera jako kuli, podniosłam się na nogi. Nie było księżyca, ale 
dzięki jarzeniu się Elodie mogłam zobaczyć… cóż, drzewa. Dużo. I niewiele więcej. 
- Jakieś sugestie, gdzie jesteśmy? – zapytałam jej. 
Wzruszyła ramionami i wymówiła z przesadą. 
- W lesie. 
- No co ty? – Dobra, to całe „bez dogryzek” poszło na marne na dobry początek. 
Westchnęłam i rozejrzałam się. – Jest wciąż noc, musimy być w tej samej strefie 
czasowej. Co oznacza, że nie mogłyśmy zawędrować za daleko. Ale jest gorąco. O 
wiele goręcej niż w Thorne. Usta Elodie się poruszyły, ale obie się trochę 
natrudziłyśmy, zanim rozszyfrowałam, co mówiła. W końcu odgadłam, co to było. 
- Dokąd chciałaś dotrzeć? 
- Do Brannick – powiedziałam. Elodie wytrzeszczyła na te słowa oczy i jej usta zaczęły 
znowu fruwać, niewątpliwie mówiąc mi, jak potworną byłam idiotką. 
- Wiem – powiedziałam, podnosząc dłoń, by uciąć jej niemą deklamację. – 
Przerażające irlandzkie łowczynie potworów to może nie najlepszy plan. Ale Cal 
powiedział, że moja mama z nimi jest. I nie, – powiedziałam, gdy jej zmorowate usta 
zaczęły się znowu otwierać. – nie wiem, czemu. Tym, co wiem jest to, że widocznie 
Itineris jest do bani, bo jedynym rudzielcem, jakiego widzę, jesteś ty – wzdychając 
przetarłam oczy wolną ręką. – Więc teraz po prostu… 
Wycie przedarło powietrze. 
Zachłysnęłam się, a moje palce zacisnęły się na rękojeści miecza. 
- Teraz miejmy nadzieję, że cokolwiek to jest, nie przybyło tą drogą – dokończyłam 
anemicznie. 
Kolejny wyk, tym razem bliżej. Z odległości słyszałam jak coś runęło w zarośla. Przez 
chwilę myślałam o ucieczce, ale moje kolana były tak gumowate, że samo stanie było 
wyzwaniem. Nie ma mowy, żebym wyprzedziła wilkołaka. Co oznaczało zostanie i 
walkę. 
Albo, no wiesz, zostanie i to rozszarpanym. 
- Świetnie – mruknęłam, unosząc miecz, mięśnie moich ramion jęczały. Czułam moje 
moce poruszające się w okolicach żołądka i nagłe przerażenie zastrzeliło mnie. Byłam 
normalna, przypomniałam sobie o sobie. Tylko siedemnastoletnia dziewczyna, 
zmierzająca się z wilkołakiem z niczym więcej niż… Dobra, cóż, miałam olbrzymi miecz 
i ducha. 
Zerknęłam na Elodie. Wpatrywała się w las, wyglądając przy tym na nieco znudzoną. 
- Um, hej – powiedziałam. – Wilkołak w tę stronę. Jesteś tym chociaż trochę 
zaniepokojona? 
Uśmiechnęła się do mnie i wskazała na swoje świecące ciało. Wyczytałam jej z ust: 
- Już jestem martwa. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Racja. Ale jeśli ja zostanę też zabita, nie jesteśmy na drodze do zostania najlepszymi 
przyjaciółkami na zawsze jako duchy. 
Elodie posłała mi spojrzenie mówiące, że nie było niebezpieczeństwa, by tak się stało. 
Odgłosy stały się głośniejsze i podniosłam miecz wyżej. 
Wtedy, z warknięciem, coś wielkiego i futrzastego wyskoczyło zza drzew. Wrzasnęłam 
i nawet Elodie odskoczyła. Cóż, uniosła się w tył. 
Przez chwilę, wszyscy troje zamarliśmy, ja trzymająca miecz, jak kij baseballowy, 
Elodie unosząc się kilka stóp nad ziemią, Wilkołak kucający naprzeciwko nas. Nie 
miałam pojęcia, czy był to on, czy ona wilkołak, ale miałam wrażenie, że był młody. 
Biała piana sączyła się z jego pyska. Wilkołaki są trochę śliniące się. 
To obniżyło swoją głowę i złapałam mocniej za miecz, czekając, aż wyskoczy. Ale 
zamiast skoczyć, by rozerwać mi gardło, wilkołak wydał z siebie powolny, przenikliwy 
dźwięk, niemalże, jakby płakał. 
Spojrzałam mu w oczy, które były niepokojąco ludzkie. Tak, definitywnie łzy. I strach. 
Mnóstwo. Dyszał ciężko i miałam przeczucie, że przed chwilą biegł. 
Nagle przyszło mi do głowy, że Itineris nie jest tak do bani, jak myślałam. Coś 
wystraszyło tego wilkołaka i było tylko kilka rzeczy, które bym o to podejrzewała. 
Przerażające irlandzkie łowczynie potworów? Jeden z punktów na liście. 
- Elodie… - zaczęłam mówić, ale zanim wypowiedziałam resztę, zgasła jak łajdacki 
robaczek świętojański. 
Wilkołak i ja pogrążyliśmy się w ciemnościach. Przeklęłam i wilkołak wydał z siebie 
burknięcie, które brzmiało, jak to samo słowo. Przez kilka chwil, wystarczająco 
długich, bym pomyślała, że może się myliłam, lasy były ciche i spokojne. 
I wtedy wszystko wybuchło jednocześnie. 

Rozdział 2 

Gdzieś przede mną zabrzmiał krzyk i wilkołak zawył. Słyszałam dźwięki krótkiej 
szamotaniny, następnie gwałtowny skowyt. Potem słyszałam już tylko własny oddech, 
wydobywający się przy wdechu i wydechu z moich płuc. 
Kątem oka spostrzegłam ruch i instynktownie zrobiłam krok w tamtym kierunku, 
wciąż trzymając przed sobą miecz. 
Nagle ostre światło, jaśniejsze od tego powodowanego przez Elodie, oświetliło 
bezpośrednio moją twarz. Zamknęłam oczy i potknęłam się. Wtedy coś uderzyło w 
moją wyciągniętą rękę, wystarczająco mocno, by wywołać u mnie krzyk. Moja ręka 
natychmiast zdrętwiała i miecz Archera wyślizgnął mi się z dłoni. Następne uderzenie, 
tym razem z tyłu moich nóg i nagle byłam na plecach. 
Ciężar unieruchomił moją klatkę piersiową a kościste kolana przycisnęły moje ręce do 
ziemi. Poczułam ostre ukłucie w podbródku i walczyłam z pragnieniem zapiszczenia. 
Wtedy wysoki głos zapytał: 
- Czym jesteś? 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Ostrożnie otworzyłam oczy. Latarka, która mnie oślepiła, leżała teraz kilka stóp od 
mojej głowy, co dało mi wystarczająco dużo światła, by zobaczyć, jak się okazało, 
dwunastoletnią dziewczynę siedzącą na mojej piersi. 
Zostałam uderzona przez szóstoklasistkę? To było żenujące. 
Wtedy zimny metal na mojej szyi przypomniał mi, że ta określona szóstoklasistka 
miała nóż. 
- Ja… Ja jestem niczym – powiedziałam, starając się poruszać ustami tak nieznacząco, 
jak to tylko możliwe. Moje oczy szybko dostosowały się do przyciemnionego światła i 
mogłam zobaczyć, że włosy dziewczyny były jaskrawoczerwone. I jak dziwne mogło to 
się wydawać, z ostrzem na gardle i tym wszystkim, moją pierwszą myślą było, Oh, 
dzięki Bogu. 
Możliwe, że była mniejsza, niż się spodziewałam, ale w większości, dziewczyna 
wyglądała tak, jak sobie wyobrażałam Brannick. Były wielką rodziną kobiet – zawsze 
kobiet, choć faceci chyba, też byli gdzieś tam uwzględnieni, patrząc na to, że rodzina 
istnieje od ponad tysiąca lat. Począwszy od bardzo silnej białej czarownicy, Maeve 
Brannick, poświęcili się uwalnianiu świata przed złem. 
Na nieszczęście, spełniałam ich definicję zła. 
Dziewczyna się skrzywiła. 
- Czymś jesteś – syknęła, pochylając się bliżej. – Czuję to. Czymkolwiek jesteś, nie 
jesteś człowiekiem. Więc możesz albo powiedzieć mi, jakim dziwolągiem jesteś, albo 
cię rozetnę i sama się dowiem. 
Wytrzeszczyłam na nią oczy. 
- Jesteś jednym hard-core’owym dzieckiem. 
Jej groźne spojrzenie się pogłębiło. 
- Szukam Brannick – powiedziałam w pośpiechu. – I zgaduję, że jesteś jedną z nich, 
bo… no wiesz, rude włosy i przemoc i wszystko. 
- Jak się nazywasz? – domagała się, gdy kłucie na szyi zmieniało się w ból. 
- Sophie Mercer – powiedziałam przez zęby. 
Jej oczy się poszerzyły. 
- Niemożliwe – powiedziała, po raz pierwszy brzmiąc jak uczennica, którą 
prawdopodobnie była. 
- Możliwe – zapiałam. 
Przez sekundę wyglądała niepewnie i nóż na moim gardle zsunął się może o cal. To 
było to, czego potrzebowałam. 
Przewróciłam się ciężko na jedną stronę. Ruch szarpnął coś w moim ramieniu tak 
mocno, że łzy napłynęły mi do oczu, ale mimo to, spowodowało żądany efekt 
zrzucenia z siebie dziewczyny. 
Wrzasnęła i usłyszałam stłumiony brzdęk, którym, naprawdę, ale to naprawdę miałam 
nadzieję, że był to nóż uderzający o ziemię. Bądź, co bądź, nie miałam czasu na 
sprawdzanie tego. Wspierając się na rękach i kolanach, sięgnęłam po miecz Archera. 
Moje palce zacisnęły się na rękojeści pociągnęłam go ku sobie. 
Używając miecza jako podpory, wspięłam się na nogi i wróciłam do dziewczyny. Wciąż 
siedziała na ziemi, pochylając się nad swoimi rękoma, jej oddech stawał się ciężki i 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

szybki. Wszelkie ślady Niegrzecznej Harcerki zniknęły z jej twarzy; teraz była tylko 
małym, przestraszonym dzieckiem. 
Zastanawiałam się, czemu. Znaczy, wciąż opierałam się na mieczu, a nie celowałam 
nim w nią. Moje nogi drżały tak bardzo, że byłam pewna, że mogła to zobaczyć i 
wiedziałam, że moja twarz była pokryta łzami i potem. Nie mogłam być aż tak bardzo 
przerażająca… 
I wtedy przypomniałam sobie jej twarz, kiedy usłyszała moje imię. Znała mnie, albo 
chociaż o mnie słyszała. Co oznacza, że prawdopodobnie wiedziała, czym jestem. 
Albo byłam. 
Chciałam ją obdarować moim najlepszym „Jestem Księżniczką Demonów” 
spojrzeniem, co było raczej wyzwaniem, widząc, jak moje włosy opadały mi na twarz, 
a z nosa mi ciekło. 
- Jak się nazywasz? – zapytałam. 
Dziewczyna zatrzymała na mnie swój wzrok, ale jej ręce wędrowały niespokojnie po 
ziemi, wokół niej, niewątpliwie w poszukiwaniu noża. 
- Izzy – powiedziała. 
Podniosłam obie brwi. Nie jest to imię budzące w sercu strach. 
Izzy musiała to wyczytać z wyrazu mojej twarzy, bo zmarszczyła brwi. 
- Jestem Isolde Brannick, córka Aislinn, która jest córką Fiony, która jest córką… 
- Dobra, dobra, córka grona okrutnych dam, załapałam. – otarłam ręką twarz, moje 
oczy były bolące i piaszczyste. Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek w życiu byłam tak 
zmęczona. Moja głowa była jak po zderzeniu z cementem i nawet moje serce zdawało 
się bid ciężko i powolnie. Miałam też drobne, dziwne uczucie w podświadomości, że 
zapomniałam o czymś ważnym. 
Odpychając to na bok, zwróciłam moją uwagę z powrotem na Izzy. 
- Szukam Grace Mercer – w momencie, kiedy wypowiedziałam imię mamy, gruba i 
bolesna gula urosła mi w gardle. Zmrużyłam oczy i dodałam - Powiedziano mi, że 
będzie z Brannick i naprawdę muszę ją znaleźć. 
I się do niej przytulić, i płakać przez jakieś może tysiąc lat, pomyślałam. 
Ale Izzy potrząsnęła głową. 
- Nie ma z nami żadnej Grace Mercer. 
Słowa były dla mnie jak cios. 
- Nie, ona musi tam być – powiedziałam. Izzy zachwiała się przede mną i zdałam sobie 
sprawę, że widziałam ją przez łzy. 
- Cal powiedział, że miała być u Brannick – upierałam się, mój głos się łamał. 
Izzy usiadła prosto. 
- Cóż, kimkolwiek jest Cal, nie miał racji. Nie ma na terenie naszego domu nikogo 
oprócz Brannick. 
Znaleźć mamę. To była jedyna rzecz, na której się skupiłam, zanim Cal pobiegł do 
Thorne Abbey. Ponieważ, gdybym mogła znaleźć mamę, wszystko byłoby jakoś w 
porządku i byłabym w stanie, by znaleźć też wszystkich innych. 
Mojego tatę i Jennę, i Archera, i Cala. 
Zalała mnie fala zmęczenia i smutku. Jeśli mamy tu nie było, to znalazłam się w 
samym środku terytorium wroga, po nic. Bez mocy. Bez rodziców. Bez przyjaciół. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

I wtedy pozwoliłam sobie podjąć pomysł, by odłożyć miecz i położyć się na ziemi. To 
by było przyjemne, i na serio, jeśli straciłam wszystko, to kto martwił się o to, co ta 
maleńka, mordercza osóbka mi zrobiła? 
Ale od razu porzuciłam tę myśl. Nie po to przeżyłam ataki demonów i pojedynek 
ghouli, i wybuch diablego szkła, by skończyć zamordowaną przez Szmatławą Annę. 
Czy mama tu była, czy nie, miałam zamiar to przeżyć. 
Moje palce zaciskały się na rękojeści miecza, dopóki metal nie rozciął mi skóry. Bolało, 
ale to dobrze. To mogło aktualnie powstrzymać mnie od omdlenia, co z kolei 
powstrzymywało Izzy przed zrobieniem mi sekcji, czy co tam Brannick robiły 
demonom. 
Byłym demonom. Tak czy inaczej. 
- A więc, macie ogrodzony obręb domu - powiedziałam, starając się uruchomić mózg. 
– To… odjazdowo. Założę się, że są tu bunkry i druty kolczaste. 
Izzy wywróciła oczami. 
- Uch. 
- Dobra. Więc teren tej posiadłości. Gdzie dokładnie… - moje słowa ucichły, gdy 
ziemia zaczęła się trząść. A może to ja kołysałam się z boku na bok? I czy ściemniało 
się, ponieważ latarka gasła, czy moje oczy przestawały pracować? 
- Nie. Nie zamierzam zemdleć. 
- Um… wszystko dobrze? 
Potrząsnęłam głową. 
- Powiedziałam to na głos? 
Izzy powoli wstała na nogi. 
- Nie wyglądasz za dobrze. 
Spojrzałabym na nią, gdyby moje oczy nie były zaangażowane w ważniejsze rzeczy, jak 
na przykład nie wypadanie z mojej czaszki. Głośny dźwięk szczebiotania wypełnił moją 
głowę i zdałam sobie sprawę, że były to moje zęby. 
Świetnie. Byłam w szoku. To było po prostu… takie uciążliwe. 
Moje kolana zaczynały się uginać i uścisnęłam rękojeść miecza jeszcze mocniej, 
bardzo starając się pozostać na nogach. Miecz Archera, powiedziałam sobie. Nie 
możesz wymięknąć, musisz go znaleźć i mu pomóc… 
Ale było za późno. Ześlizgiwałam się na ziemię i Izzy obróciła się, oczywiście uważając 
na miecz. 
Nagle zauważyłam słabą poświatę pochodzącą gdzieś zza mnie. Zmieszana, zaczęłam 
obracać się w tamtym kierunku, zastanawiając się czy nie była to przypadkiem 
łowiecka impreza Brannick. I wtedy poczułam silny, prawie elektryczny, furkoczący 
strzał we mnie. Natychmiast go rozpoznałam. 
Magia. 
Wciąż stałam, zdezorientowana. To tylko moje moce… ale nie. cokolwiek przeze mnie 
przepływało, nie czułam, żeby to była moja magia. Zawsze czułam moje moce 
wzbierające we mnie od stóp, napływające z ziemi. Ta magia była czymś lekkim i 
zimnym spływającym na moją głowę z góry. Jak śnieg. 
Jak magia Elodie. 
Może dlatego, że to jest moja magia, kretynko, głos Elodie zadrwił w mojej głowie. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Co? – spróbowałam powiedzieć. Ale moje usta się nie poruszyły. Jedna z moich rąk 
uniosła się u mojego boku, ale nią nie ruszałam. I na pewno nie strzeliłam złotym 
piorunem mocy z moich palców w plecy Izzy. 
Wrzeszcząc Izzy upadła na ziemię. 
Podeszłam do przodu podnosząc wysoko miecz, ale znowu, byłam jak marionetka. 
Czułam rowkowany uchwyt miecza w mojej ręce i ból w moich ramionach od 
dźwigania go, ale nie miałam żadnej kontroli nad tym, co robiłam. 
Zdołała podnieść się na nogi i zaczęła kuśtykając uciekać przede mną. Uderzyła z 
hukiem w drzewo i widziałam, jak umieszczam czubek ostrza na jej gardle. 
Nawet jak zaczynałam wydostawać się poza moją głowę, czułam rażący triumf Elodie 
nade mną. 
Wynoś się! Krzyczałam bezgłośnie. Nie chciałabym dzielić z tobą nawet pokoju, a co 
dopiero ciała. 
Mowy nie ma, 
było jej jedyną odpowiedzią. 
- Teraz to ja jestem górą – usłyszałam siebie, warczącą na Izzy. – Więc albo powiesz 
mi, gdzie jest moja mama, albo przerobię cię na szaszłyk. Twój wybór. 
Izzy dyszała i z jej dużych, zielonych oczu płynęły łzy. 
Ona ma z dwanaście lat, Elodie, pomyślałam. 
Nieważne, odpowiedziała Elodie. Mogłam praktycznie usłyszeć w jej głosie 
wywracanie oczami. 
- Ja… - powiedziała Izzy, jej oczy pobiegły gdzieś za moje ramię. 
Próbowałam obrócić głowę i też tam spojrzeć, ale Elodie trzymała mój wzrok przykuty 
do Izzy. 
- No wiesz, - powiedziałam czując jak moje usta krzywią się w uśmiechu, - Brannick 
zabita przez demona jednym z mieczy L’Occhio di Dio. Jest w tym coś 
zachwycającego, nieprawdaż? 
Coś za mną jest, wariatko! Krzyczałam wewnętrznie. Przestań z tym swoim 
przerażającym czarnym charakterem i spójrz! 
Ale Elodie mnie ignorowała. 
Wciąż studiowałam twarz Izzy, gdy jej przerażony wyraz twarzy zmieszał się z ulgą. 
Nie byłam pewna, która z emocji była silniejsza, moja panika czy zmieszanie Elodie, 
obu, czułam podnoszenie się mojego żołądka. 
I wtedy oba uczucia zostały przyćmione przez ogromny ból, jakby coś rozbiło tył mojej 
czaszki. 

Rozdział 3 

Byłam martwa. To było jedyne wyjaśnienie tego, że leżałam w wygodnym łóżku, 
chłodnym, z czysto-pachnącą pościelą, przykryta po brodę, a miękka ręka głaskał 
moją głowę. 
To było miłe. Bycie martwym wydawało się być bardzo przyjemne, biorąc to wszystko 
pod uwagę. Zgłasza, jeśli oznaczało to, że mam na drzemkę całą wieczność. Wtuliłam 
się mocniej w pościel. Ręka z moich włosów przesunęła się na plecy i zdałam sobie 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

sprawę, że ktoś cichutko śpiewał. Głos był znajomy i przyprawiło mnie to o ból w 
klatce piersiowej. Cóż, to było do przewidzenia. Anielskie pieśni bywały strasznie 
wzruszające. 
- Pracowałam jako kelnerka w barze koktajlowym, kiedy cię poznałam… - nucił głos. 
Zmarszczyłam brwi. Czy aby na pewno była to właściwa piosenka dla Niebiańskiego 
Gospodarza… 
Rozwiązanie uderzyło we mnie. 
- Mamo! – zapłakałam, siadając. To był błąd, bo zaraz potem ból nie do zniesienia 
eksplodował w mojej głowie. 
Delikatne dłonie położyły mnie z powrotem na poduszki i nagle była tam. Mama 
pochylająca się nade mną, na jej twarzy wyryte były zmartwienie i smugi łez, ale 
wyglądała tak pięknie, że też chciałam płakać. 
- To jest prawdziwe, prawda? – zapytałam, rozglądając się po pokoju. Był mały i 
ciemnawy, i delikatnie pachniał lasem, jakby cedrowym. Oprócz łóżka i trzcinowego 
krzesła z oparciem, stojącego obok, było pusto. Jasne, złoto-czerwone światło 
przedostawało się przez jedno okno, więc wiedziałam, że był wczesny ranek. – To nie 
jest sen, ani jakiś rodzaj halucynacji związanych ze wstrząsem? 
Poczułam ręce mamy, oplatające moje ramiona. Jej usta były ciepłe w odróżnieniu od 
mojej skroni. 
- Jestem tu, skarbie – szepnęła. – Naprawdę tutaj. 
I wtedy zaczęłam płakać. Bardzo. Olbrzymim, szarpiącym szlochem, który ranił. 
Wbrew temu, próbowałam opowiedzieć mamie o wszystkim, co stało się w Thorne, 
ale wiedziałam, że to nie ma sensu. 
Kiedy szloch w końcu ustał, leżałam blisko mamy, biorąc głębokie, roztrzęsione 
oddechy. Łzy płynęły również po jej twarzy, mocząc czubek mojej głowy. 
- Dobra, - powiedziałam w końcu. – Oto, jak wyglądały moje bzdurne wakacje. Twoja 
kolej. 
Mama westchnęła i przytuliła mnie mocniej. 
- Och, Soph, - powiedziała bardzo cichym głosem – nawet nie wiem, gdzie zacząć. 
- Gdzie jesteśmy? – zapytałam. – To bardzo dobre miejsce, żeby zacząć. 
- W domu Brannick. 
Wtedy wszystko do mnie wróciło. Izzy i miecz, i Elodie zamieniająca moje ciało w 
morderczą marionetkę. 
Elodie? Zapytałam w myślach. Wciąż tam jesteś? 
Ale nie było żadnej odpowiedzi. Byłam teraz sama w mojej głowie. Skoro o tym 
mowa… 
- Co stało się z moją głową? 
- Finley – starsza siostra Izzy – wyszła, by jej poszukać. Izzy powiedziała, że 
zaatakowałaś ją swoimi mocami. Myślałam, że nie możesz już korzystać z magii. 
- Nie mogę – powiedziałam. – To… Wytłumaczę to później. Więc czym Finley uderzyła 
mnie w głowę? Kijem baseballowym? Ciężarówką? 
- Latarką – odpowiedziała mama, jej palce delikatnie rozczesywały moje włosy, 
czułam z tyłu mojej głowy guza wielkości piłki koszykowej. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Milczałyśmy, obie wiedziałyśmy, o co zamierzałam zaraz zapytać: po jaką cholerę 
moja mama, która spędziła większość swojego życia, uciekając od Wszystkich 
Magicznych Rzeczy, spędzała lato z bandą łowców potworów? 
Ale coś mi mówiło, że jakakolwiek byłaby jej odpowiedź, byłaby skomplikowana. I 
prawdopodobnie nieprzyjemna. I jeśli nawet miałabym umrzeć, by się dowiedzieć, co 
ją tu sprowadziło, możemy do tego wrócić później, najlepiej, gdy mój mózg nie będzie 
grozić wyrwaniem się z mojej czaszki. 
- Było gorąco – powiedziałam. Nie ma mniej nieskomplikowanych i przyjemnych 
tematów niż pogoda, prawda? – Na zewnątrz. Gdzie dokładnie jest posesja Brannick? 
- Tennessee – odpowiedziała mama. 
- Dobra, więc… Czekaj, Tennessee? – usiadłam, by spojrzeć na mamę. – Użyłam 
Itineris, by przenieść się z Anglii tutaj? To taki magiczny portal, - zaczęłam wyjaśniać, 
ale kiwała, jakby już wiedziała. – Tak czy inaczej, opuściłam Thorne w nocy i dostałam 
się tutaj w nocy, więc nie mogłam zawędrować tak daleko. 
Mama patrzyła na mnie bardzo ostrożnie. 
- Sophie, - powiedziała i coś w jej głosie sprawiło, że żołądek mi zlodowaciał. – Thorne 
Abbey spłonęło blisko trzy tygodnie temu. 
Gapiłam się na nią. 
- To niemożliwe. Byłam tam. Byłam tam ostatniej nocy. 
Potrząsając głową, mama nachyliła się do mnie i cmoknęła mnie w policzek. 
- Kochanie, minęło siedemnaście dni, od kiedy dowiedzieliśmy się, co stało się w 
Thorne. Myślałam… - jej głos się złamał. – Myślałam, że zostałaś schwytana, albo 
zamordowana. Kiedy Finley przyniosła cię dziś w nocy, to było jak cud. 
Miałam mętlik w głowie. 
Siedemnaście dni. 
Pamiętam wejście do Itineris, pamiętałam miażdżenie, martwą czerń. Ale czułam to 
tylko przez chwilę, albo dwie, zanim znalazłam się w lesie, leżąc na plecach. Jak 
siedemnaście dni minęło w ciągu kilku uderzeń serca? 
Wtedy dotarła do mnie kolejna myśl. 
- Skoro Thorne spłonęło tak dawno, to musiałaś coś słyszeć o tacie. Albo Calu, albo 
paniach Casnoff. 
- Wszyscy zginęli – powiedział głos z drugiej strony pokoju. 
Obróciłam głowę, krzywiąc się przy tym. Kobieta opierała się o futrynę, trzymając 
parujący kubek. Miała na sobie jeansy i zwykłą, czarną koszulkę i rude włosy, 
ciemniejsze niż u Izzy, opadały na jej ramię w długim warkoczu. 
- Zniknęli z powierzchni ziemi – kontynuowała, przemieszczając się po pokoju. 
Czułam, jak obok mnie mama sztywnieje. – James Atherton, czarodziej, inny 
czarodziej, te czarownice Casnoff i ich demoniczne zwierzątka. Myśleliśmy, że 
zaginęłaś razem z nimi, dopóki nie pojawiłaś się, próbując zabić moją córkę. 
Zgadywałam, że ta wredna kobieta, to Aislinn Brannick. Wciąż mając ją stojącą przede 
mną sprawiło, że moja szczęka opadła gdzieś w dół do moich kolan. Oczyściła gardło. 
- W samoobronie, ona pierwsza wyciągnęła nóż – powiedziałam. 
Ku mojemu zdziwieniu, Aislinn wydała pordzewiały dźwięk, który mógł być 
chichotem. Wręczyła mi kubek. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Wypij to. 
- Um, co do tego, nie – odpowiedziałam, wpatrując się w ciemnozieloną zawartość. 
Czymkolwiek ta ciecz była, pachniała jak sosny i błoto, i wiedząc, że ta kobieta była 
matką Izzy, wywnioskowałam, że to było okropne. 
Ale Aislinn tylko wzruszyła ramionami. 
- Więc nie pij. To nie moja sprawa, że będzie cię boleć głowa. 
- Jest w porządku – powiedziała mama, nie odrywając oczu od Aislinn. – Dopilnuję, 
żebyś poczuła się lepiej. 
- Przez uśmiercenie mnie? – zapytałam. – To znaczy, wiem, że możesz sprawić, że ból 
głowy przejdzie, ale to część efektów ubocznych. 
- Sophie – szepnęła mama ostrzegawczym tonem. 
Ale Aislinn spojrzała na mnie przenikliwie, z drobnym uśmieszkiem igrającym jej na 
ustach. 
- Ma niewyparzony język, na pewno – powiedziała. Jej oczy przesunęły się na mamę. – 
Musi mieć to po nim. Ty zawsze byłaś cicho. 
Spojrzałam na mamę, zmieszana, ale ona wciąż przyglądała się Aislinn Brannick, jej 
twarz pobladła. 
- Potrzebujemy was na dole za pięć minut – powiedziała Aislinn, podchodząc, by 
stanąć przy nogach łóżka. – Spotkanie rodzinne. 
Wzięłam bardzo niezdecydowany łyk z parującego kubka. Smakowało jeszcze gorzej, 
niż pachniało, ale zaraz jak spłynęło w dół mojego gardła, poczułam, jak ból w mojej 
czaszce zaczyna ustępować. Zamykając oczy, oparłam się z powrotem o zagłówek. 
- Po co nas tam potrzebujecie? – zapytałam. – Nie możecie po prostu… Brannickowad 
bez nas? 
Pokój pogrążył się w niezręcznej ciszy i kiedy otworzyłam oczy, mama i Aislinn 
patrzyły na siebie nawzajem. 
- Nie wie? – zapytała w końcu Aislinn, mieszanina strachu i złości wyrosła w mojej 
klatce piersiowej. Nie chciałam się z tym pogodzić. Nie chciałam, nie jeszcze. 
Ale wtedy mama się do mnie obróciła, wiedziałam, widziałam strach i smutek na jej 
twarzy, w sposobie, w jaki trzymała koc. I wiedziałam, czy chciałam temu stawić czoło, 
czy nie, że był bardzo prosty powód, dla którego tu była. 
Mimo to, słyszałam, jak pytam: 
- Mamo? 
Ale to Aislinn odpowiedziała. 
- Twoja matka jest Brannick, Sophia. Co sprawia, że jesteś jedną z nas. 

Rozdział 4 

Kiedy drzwi za Aislinn się zamknęły, mama schowała twarz w dłoniach z drżącym 
wydechem. Odłożyłam resztę picia, które dała mi Aislinn. Z moją głową 
natychmiastowo się polepszyło. Tak naprawdę, ze wszystkim było lepiej i czułam się 
niemal… pewna siebie, mimo że moje usta były takie, jakbym właśnie lizała sosnę. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Ale obrzydliwy smak w mojej buzi był dobry. To pozwoliło mi się skupić na czymś 
innym, niż fakt, że praktycznie całe moje życie było kłamstwem. Albo tym, że jakimś 
sposobem zgubiłam siedemnaście dni. Albo to, że mogłam mieć w moim ciele ducha. 
Nagle tak bardzo zatęskniłam za Jenną, że sprawiało mi to niemal psychiczny ból. 
Chciałam trzymać jej rękę i słyszeć, jak mówi coś, co zmieniłoby, całą tę sytuację w 
zabawną, zamiast niesamowicie powaloną. 
Archer też byłby mile widziany. Pewnie podniósłby brew w ten wkurzający/palący 
sposób, jak to on, i prawiłby sprośne żarty na temat opętującej mnie Elodie. 
Albo Cal. Nie powiedziałby nic, ale sama jego obecność sprawiłaby, że poczułabym się 
lepiej. I tata… 
- Sophie – powiedziała mama, wyrywając mnie z zamyślenia. – Ja… Ja nawet nie 
wiem, jak zacząć ci to wyjaśniać. – Spojrzała na mnie przekrwionymi oczyma. – 
Chciałam, tak wiele razy, ale wszystko było zawsze zbyt… skomplikowane. 
Nienawidzisz mnie? 
Wzięłam głęboki wdech. 
- Oczywiście, że nie. to znaczy, nie jestem wstrząśnięta. I całkowicie zastrzegam sobie 
prawo do niepokojenia się tym później. Ale szczerze, mamo? Teraz, jestem tak 
szczęśliwa, że cię widzę, że nie obchodziłoby mnie nawet to, gdybyś okazała się być 
tajnym ninja przysłanym z przyszłości, by zniszczyć kocięta i tęcze. 
Zachichotała, zachrypniętym i cienkim głosem. 
- Tak bardzo za tobą tęskniłam, Soph. 
Przytuliłyśmy się, moja twarz była naprzeciw jej obojczyka. 
- Chciałabym, żeby ta cała historia się skończyła – powiedziałam, moje słowa były 
stłumione. – Wszystko jak na stole. 
Przytaknęła. 
- Absolutnie. Ale po rozmowie z Aislinn. 
Przyhamowałam i się skrzywiłam. 
- Jaka jest dokładnie wasza relacja? Jesteście, jak kuzynki? 
- Jesteśmy siostrami. 
Wgapiłam się w nią. 
- Czekaj. Więc jesteś taką Brannick Brannick? Ale nawet nie masz rudych włosów. 
Mama opadła na łóżko, skręcając swój koński ogon w koczka. 
- To się nazywa farba, Soph. Teraz, chodź. Aislinn jest w nastroju. 
- Ta, już się podnoszę – mruknęłam, zdejmując kołdrę i wstając. 
Mama i ja opuściłyśmy sypialnię i skierowałyśmy się na przyciemnione półpiętro. Był 
na tym piętrze tylko jeden pokój i przyłapałam się na myśleniu o Thorne Abbey i 
wszystkich tych korytarzach i pomieszczeniach. Wciąż trudno było uwierzyć, że tak 
wielkie miejsce po prostu… zniknęło. 
Kierowałyśmy się w dół wąską klatką schodową, która kończyła się niskim, łukowym 
sklepieniem. Za sklepieniem znajdował się kolejny mroczny pokój. Czy ci ludzie mieli 
coś przeciw żyrandolom? 
Zauważyłam starożytną, zieloną lodówkę i okrągły drewniany stół położony pod 
brudnym oknem. Zapach kawy wisiał w powietrzu i na ladzie leżała pół-zjedzona 
kanapka, ale kuchnia była pusta. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Muszą być w Sali Bojowej – powiedziała mama, prawie do siebie. 
- Czekaj; czy właśnie powiedziałaś Sala Bojowa? – zapytałam, ale mama już prawie 
przeszła przez kuchnię i skręcała za róg. Podążyłam za nią, próbując ogarnąć ten dom. 
Jedyne słowo, jakie przychodziło mi na myśl to „spartański”. W Thorne było tak dużo 
przedmiotów – obrazów, gobelinów, cacek, niecodziennych zbroi – tak, że twoje oczy 
nie mogły wszystkiego ogarnąć. Tu jest tak, jakby wszystko, co nie było kompletnie 
potrzebne, było wyrzucone. Cholera, nawet niektóre rzeczy, które były potrzebne 
wydawały się być zaginione. Nie widziałam jeszcze łazienki. 
Nie było okien, tylko kilka fluorescencyjnych żarówek umieszczonych na suficie, 
rzucając słabe światło na wszystko. I przez „wszystko” miałam na myśli jedną 
obskurną, brązową kanapę, jakieś metalowe, składane krzesła, kilka zapełnionych 
półek na książki, jakieś kartonowe pudła i olbrzymi okrągły stół, pokryty papierkami. 
Oh, i broń. 
Były tam wszystkie rodzaje przerażających narzędzi śmierci, zaśmiecających pokój od 
jednego końca pokoju do drugiego. Obok kanapy naliczyłam trzy kusze i był tam też 
stos czegoś, co wyglądało, jak te rzucające gwiazdki na szczyt jednego z regałów 
rzeczy. 
Izzy siedziała po turecku na kanapie z książką w papierowej oprawce w rękach. Nie 
spojrzała w górę, kiedy weszłyśmy i zastanawiałam się, co czytała, skoro była tym tak 
zaabsorbowana. Zabijanie Potworów dla Początkujących prawdopodobnie. 
Poza nią w pokoju była tylko Aislinn i dziewczyna, wyglądająca mniej-więcej, jakby 
była w moim wieku. Kiedy mama i ja przeszłyśmy przez drzwi, ich głowy oderwały się 
od książek, które czytały. Zobaczyłam latarkę schowaną w pokrowcu przy pasie 
dziewczyny. Więc to była Finley, Dyspozytorka Latarek. Potarłam guza na mojej 
głowie i skrzywiła się na mnie. 
Obróciłam się i spojrzałam na moją milczącą, zaczytaną mamę, kobietę, której 
szczerze nawet nie widziałam, żeby zabijała muchę. 
- Przykro mi, ale nie ma mowy, żebyś tu dorastała. To jest wręcz niemożliwe. 
Coś zaszumiało i poczułam jak mija moją twarz. Kątem oka dostrzegłam, że mamy 
ręka się podniosła i nagle trzymała rękojeść noża – noża, który najwyraźniej właśnie 
został ciśnięty w jej głowę. Stało się to zaledwie w przeciągu niecałej sekundy. 
Przełknęłam ślinę. 
- Nie wierzę. 
Mama nic nie powiedziała, ale trzymała swój wzrok skupiony na Aislinn, która, jak 
zauważyłam, wciąż miała lekko uniesioną rękę. Uśmiechała się. 
- Grace była zawsze najszybszą z nas – powiedziała i zorientowałam się, że mówi do 
mnie. Uśmiechając się do mnie
- Dobra – powiedziałam w końcu. – Cóż, nie odziedziczyłam tego po niej, jeśli tego 
oczekujesz. Nie mogę nawet złapad piłki od nogi. 
Aislinn zachichotała, nawet, gdy groźne spojrzenie Finley się pogłębiło. 
- Więc jesteś demonicznym nasieniem – wypluła Finley. 
- Finn! – urwała Aislinn. Huh. Czyli ostatecznie jedna z Brannick mnie nienawidziła. 
Upiorne, ale sprawiało, że poczułam się lepiej. I jeżeli była tam jedna rzecz, z którą 
wiedziałam, że miałam do czynienia, była to Wredna Dziewczyna. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Właśnie ostrzegałam Sophie. 
Z kanapy usłyszałam parsknięcie śmiechu i wszystkie odwróciłyśmy się, by spojrzeć na 
Izzy. Zakryła usta i próbowała zmienid to w kaszel, ale Finley bezszelestnie targnęła ją 
za głowę i powiedziała: 
- Idź do swojego pokoju, Iz. 
Izzy zamknęła książkę, kładąc ją na kolana i zdziwiłam się widząc, że było to Zabid 
Drozda. 
- Finn – zaprotestowała. – Nie śmiałam się nią – spojrzała na mnie z ukosa. – 
Próbowała mnie zabid. 
- Tak właściwie, to nie próbowałam – wtrąciłam się. Twarde spojrzenie w oczach 
Aislinn i Finley cholernie mnie przeraziło. Ostatnią rzeczą, jakiej chciałam, było 
pociągnięcie odpowiedzialności za czyny Elodie, szczególnie teraz, kiedy technicznie 
byłam jedną z tych kobiet i słowa po prostu wylały się z moich ust. – No bo widzisz, 
nie mam już mocy, ponieważ zostałam skazana na Redukcję i to w pewien sposób 
zablokowało moją magię, więc nie mogę jej używad. Ale była tam pewna dziewczyna 
– cóż, czarownica – Elodie i ponieważ przekazała mi swoją magię w chwili śmierci, 
zostałyśmy połączone. Co oznacza, że jej duch podąża za mną itd., więc kiedy mnie 
zaatakowałaś, opętała moje ciało. Co jest czymś nowym i, zupełnie szczerze, bardzo 
dziwnym, i jeszcze tego nie przetworzyłam. Tak, czy inaczej, ona użyła na tobie magii. 
Oh, i trzymała miecz na twoim gardle, i powiedziała wszystkie te przerażające rzeczy. 
Nie jestem przerażająca. Przynajmniej nie celowo. 
Teraz wszystkie Brannick – cała czwórka, jeśli liczyć mamę – gapiła się na mnie. 
Ludzie, czym było to coś smakujące jak sosna? Brannickową wersją Red Bulla? 
- Już, uh, przestaję mówić. 
Aislinn już się nie uśmiechała. W rzeczywistości wyglądała na trochę przerażoną. 
Finley oparła się jednym biodrem o stół i skrzyżowała ręce. 
- Co miałaś na myśli mówiąc, że nie masz już swoich mocy? 
Starałam się bardzo, bardzo mocno, by nie przewrócić oczami. 
- Miałam na myśli dokładnie to, co powiedziałam. Miałam moce, ale wtedy Rada… to 
ludzie, którzy tworzą zasady dla Prodigium – wytłumaczyłam, tylko po to, by Finley 
wywróciła swoimi oczami i powiedziała: 
- Ta, wiemy o tym. 
- Dobrze dla was – mruknęłam. – Więc zrobili rytuał, który nie… cóż, nie był tak 
głęboki jak Redukcja. Moja magia nie zniknęła na zawsze. – Przynajmniej miałam taką 
nadzieję. Ale nie powiedziałam tego Brannick. 
Aislinn i Finley spojrzały po sobie. 
- Ale zgodnie z zamiarami i celami – powiedziała Aislinn, - jesteś człowiekiem. 
- Z wyjątkiem, gdy opętuje mnie Elodie, tak. 
Myślałam, że to powinno je uszczęśliwić; w ostateczności, czy nie nienawidzili 
Prodigium? Ale Aislinn chwyciła krawędź stołu obiema rękami i opuściła głowę z 
długim westchnieniem. Finley położyła jej rękę na ramieniu i szepnęła: 
- W porządku, mamo. Dowiemy się tego. 
Moja własna mama potarła mi plecy i powiedziała cicho: 
- Och, skarbie. Tak bardzo mi przykro. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Czułam potrzebę upadku na podłogę i zaczęcia szlochać, ale wzruszyłam tylko 
ramionami i powiedziałam: 
- Hej, pojechałam do Londynu, by odebrali mi moce. To po prostu nie stało się to w 
sposób, w jaki myślałam. W sumie tylko bez tatuaży. 
Aislinn uderzyła jedną z pięści w stół i kiedy uniosła głowę wyglądała w każdym calu 
jak Przerażający Łowca Prodigium. 
- Jesteśmy na wojnie. Twój gatunek jest wypuszczonym na ziemię piekłem, a ty stroisz 
sobie żarty? 
Nie wiedziałam, co spowodowało nagłą zmianę z Uśmiechniętej Aislinn na Poważnie 
Wściekłą Aislinn. Napotkawszy jej wzrok powiedziałam: 
- W ciągu ostatnich kilku godzin, byłam opętana, prawie miałam dziurę w głowie i 
dowiedziałam się, że moja mama była sekretną łowczynią Prodigium. Wcześniej 
straciłam wszystkich innych, o których się troszczyłam i odkryłam, że ludzie, którym 
ufałam są wychowującymi-demony pogromcami. Moje życie jest aktualnie okropne. 
Więc, tak. Stroję sobie żarty. 
- Jesteś teraz dla nas bezużyteczna – powiedziała Finley. 
- Przepraszam, ale w jaki sposób byłam dla was użyteczna wcześniej? – zapytałam, 
mimo że czułam, że już wiem. 
Wystarczająco pewnie, Finley spotkała mój wzrok i powiedziała: 
- Słyszałaś mamę. Jesteśmy na wojnie. I ty miałaś być naszą bronią. 

Rozdział 5 

Gapiłam się na nią. 
- I myślałyście, że bym to zrobiła, tak właściwie czemu? 
- Torin powiedziała, że być walczyła dla… - wtrąciła Izzy, ale Aislinn powstrzymała ją 
ręką. 
- Wystarczy Isolde – powiedziała. – To już i tak bez znaczenia. 
- Dla mnie ma znaczenie – powiedziałam. – Kim, do cholery, jest Torin? I co chciałyście 
zrobić, użyć mnie jako waszej prywatnej magicznej bomby? – Ręka mamy zacisnęła 
się wokół moich ramion. Strząsnęłam ją i podeszłam do stołu, na wprost twarzy 
Aislinn. 
- To samo chciały zrobić one, no wiesz – powiedziałam do niej - Casnoff – mój głos 
zadrżał na myśl o Nicku i Daisy, dwojgu demonicznych dzieciaków, z którymi… cóż, 
przyjaźniłam się to za mocne określenie – poznałam w Thorne Abbey. Ostatnim 
razem, jak widziałam Daisy, była zdemoniała i próbowała mnie zabić, a wszystko 
dzięki Larze Casnoff. To samo stało się z Nickiem, który zaatakował Archera i prawie 
go zabił. Ponieważ Lara zamieniła ich w demony, Nick i Daisy byli pod jej kontrolą. 
Część mnie za nimi tęskniła, dziwnymi i morderczymi, jak to oni, przez co 
prawdopodobnie mój głos stał się głośniejszy, gdy dodałam: 
- Casnoff i inny członkowie Rady chcieli użyć demonów, by walczyć z wami i Okiem. 
Aislinn nie wydawała się już być zła. Tylko zawiedziona. Przebiegła ręka po włosach. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Czy to naprawdę to, co myślisz, Sophie? Że wychowują demony, żeby utrzymać 
potw… wasz gatunek bezpiecznym? 
- Tak, tak sądzę. To znaczy, zawsze mówili, że zamierzacie zabić nas wszystkich. 
Dziwaczne spojrzenie przemknęło przez twarz Aislinn, prawie, jakby było jej mnie 
szkoda. Finley wydała dźwięk oburzenia. 
- Racja. Jedyny powód, dla którego te babki Casnoff chcą tworzyć demony jest to, że 
chcą mieć swój własną, sekretną służbę. Mając swoją własną demoniczną armię, a 
mając ją nie byłyby zbyt dogodne, ani nic w tym stylu. 
Na szczęście jedno z tych składanych krzeseł było bardzo blisko mnie, więc byłam w 
stanie na nie opaść. 
- Nie łapię – powiedziałam, spoglądając przez ramię na mamę. 
Jej usta były ściśnięte w ponurą kreskę. 
- Powiedzmy, że Brannick nigdy nie wierzyły, że ojciec Lary i Anastazji, Alexei, był tak 
zainteresowany tworzeniem demonów, by chronić inne Prodigium. Tak dużo mocy? 
W zasadnie miał magiczny odpowiednik broni jądrowej pod swoją kontrolą. 
Alexei, z pomocą innej czarownicy, zamienił moją prababcię, Alice, w demona. Była 
zwykłą dziewczyną, ale kiedy Alexei Casnoff z nią skończył, stała się bardziej lub mniej 
potworem, z czarną magią w niej, napędzającą ją do szaleństwa. 
Tak więc, tak, mogłeś stworzyć demona, ale kontrolowanie go już nie było takie 
proste. 
- Pierwszej nocy w Hex Hall, – powiedziałam do Aislinn, - pani Casnoff pokazała nam 
wielki pokaz slajdów, tego, jak ludzie zabijali Prodigium na przełomie lat. Nie tylko 
Brannick i Oko, ale zwyczajni ludzie również. Pani Casnoff zrobiła to po prostu tak, by 
wydawało się, że Prodigium jest na linii ataku przez cały czas. 
- Ta, bo normalni ludzie mają szanse w starciu z potworami – wyśmiała Finley. 
- Czy wiesz, ile jest Brannick, Sophie? – zapytała miękko Aislinn. Kiedy potrząsnęłam 
głową, powiedziała – Właśnie na nie patrzysz. 
Wytrzeszczyłam na nią oczy. 
- Co, tylko… tylko wasza trójka? I jedna z was ma jakieś dwanaście lat? 
- Czternaście – zawołała Izzy z kanapy, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. 
- Cztery, jeśli mamy twoją mamę – odpowiedziała Aislinn. 
- Dobra, ale współpracujecie z Okiem – powiedziałam. Kilka miesięcy temu Kwatera 
Główna Rady Prodigium w Londynie została spalona. Siedmioro członków Rady 
zostało zabitych i według taty było to L’Occhio di Dio współpracujące z Brannick. 
Aislinn się tylko zaśmiała. 
- Oko? Współpracujące z nami? Mowy nie ma. Nasza rodzina pochodzi od czarownic, 
pamiętasz? Oko nie chce mieć z tym nic wspólnego. 
- Więc co – Oko zaatakowało główną siedzibę Rady samo? – zapytałam. 
- Wcale nie zaatakowali – powiedziała Finley. – Zrobiły to wasze kumpele Casnoff. 
Czułam się, jakbym się pogrążyła w Bizarro Word i po raz kolejny potrząsnęłam głową, 
jakby w jakiś sposób miało to sprawić, że mój mózg zacznie pracować szybciej. 
- Ale dlaczego Casnoff miałyby… - i nagle mnie olśniło. – To tak jak z pokazem slajdów. 
Wszyscy są nawet bardziej niż wkurzeni na Oko i Brannick, i nagle nikt się nie 
przejmuje tym, że zmieniasz dzieci w demony. Nie, jeśli demony będą trzymać ich 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

bezpiecznych od Oka i was wszystkich – powiedziałam, gestykulując w kierunku 
Aislinn i Finley. 
Aislinn przytaknęła. 
- Dokładnie. I teraz też zrzuciły zniszczenie Thorne Abbey i prawdopodobną śmierć 
twojego ojca na Oko. 
Moja klatka piersiowa zabolała na te słowa i poczułam rękę mamy na swoich włosach. 
- Więc teraz Casnoff mają jakby wolną rękę co do wzywania tylu demonów, ile chcą – 
powiedziała Finley. – I nikt ich nie zatrzyma. 
- Ja zatrzymam – powiedziałam automatycznie. 
- Jak? – wyśmiała Finley. – Nie masz żadnej mocy. Oni mają najpotężniejszą magiczną 
broo wszechczasów. 
Magia w mojej klatce piersiowej wezbrała i zakotłowała się. 
- Jesteśmy ludźmi – powiedziałam i ku mojemu przerażeniu, czułam łzy napływające 
mi do oczu. Naprawdę, naprawdę nie chciałam rozpłakać się przed Finley. – 
Przywoływanie demona oznacza tylko dosypanie czarnej magii do duszy zwykłej 
osoby, albo Prodigium, albo kogokolwiek. Osoba, którą się było, nie odchodzi. Nick i 
Daisy. I ja i mój… mój tata. Nie jesteśmy rzeczami których możecie użyć i pozbyć się. 
Nie jesteśmy bronią. – Na ostatnim słowie tak mocno chwyciłam krawędź stołu, że 
złamałam swój paznokieć. 
Mama podeszła kawałek, owijając rękę na moim łokciu. 
- Wystarczy – powiedziała. – Sednem jest to, że znajdziemy jakiś sposób, by zatrzymać 
Casnoff, nie angażując w niego Sophie jako czegokolwiek. 
- To nie jest twoja decyzja, Grace – powiedziała Aislinn. 
Mama obróciła się ku swojej siostrze z zaciekłością, której nigdy wcześniej u niej nie 
widziałam. 
- Ona jest moją córką
- A my nie zawsze idziemy śladami naszych przodków, prawda? – odpowiedziała 
Aislinn, wytrzymując wzrok mamy. 
Powolny chichot rozbrzmiał w pokoju i zjeżyły mi się włosy na karku. Izzy podskoczyła 
i obie Finley i Aislinn rzuciły piorunujące spojrzenia, obracając się przez ramię. Na 
początku widziałam coś wiszącego na ścianie. Nie byłam pewna, co dokładnie, 
ponieważ było zakryte wielkim kawałkiem ciemnozielonej płachty, ale za jego dużym 
prostokątnym kształtem, domyślałam się, był obraz jakiegoś rodu. 
- Ach, wykłócające się Grace i Aislinn. Znowu jak za starych czasów – powiedział męski 
głos, brzmiąc na niejasno zagłuszony. – Czy mógłby ktoś zdjąć ze mnie tę piaszczystą 
rzecz, żebym coś widział? 
Po raz kolejny, moja magia bębniła i rzucała się wewnątrz mnie, więc wiedziałam, że 
cokolwiek mówiło, nie było człowiekiem. Mimo to, kiedy Aislinn podeszła do 
wiszącego przedmiotu i zerwała płótno, byłam zaskoczona tym, co zobaczyłam. 
Nie był to wcale obraz; było to lustro, odbijające obskurne i ponure pomieszczenie. To 
było dziwne widzieć żywy obraz tego, co tworzyliśmy. Mama wciąż stała z ręką na 
moim łokciu, jej wyraz twarzy był ostrożny. Aislinn patrzyła na lustro, jakby 
zdegustowana, natomiast Izzy stała się jeszcze bledsza i Finley się nachmurzyła. Co do 
mnie, byłam zszokowana swoim odbiciem. Byłam chudsza niż pamiętałam i moja 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

skóra była brudna, łzy pozostawiły smugi na moich zakurzonych policzkach. I moje 
włosy… wiecie co? Nawet do nich nie przechodźmy. 
Ale mój wygląd Małej Sieroty Sophie nie był tym, co sprawiło, że moje moce oszalały. 
To był facet. 
W lustrze, siedział w lustrze po turecku na okrągłym stole, uśmiechając się do nas 
wszystkich. Mimo że wiedziałam, że go tam naprawdę nie było, i tak spojrzałam na 
środek stołu. Te same mapy i papiery, które się pod nim pogniotły, były wciąż 
niewzruszone i gładkie. Jego kosmate włosy były ciemnoblond, sznurki zwisały z 
mankietów jego koszuli, zamiatając po papierkach na stole, gdy opierał nadgarstki na 
kolanach. Miał również bardzo imponująco wysokie buty i absurdalnie ciasne 
spodnie, więc albo był czymś w rodzaju Renesansowej wróżki z Krainy Luster, albo był 
bardzo stary. Zgadywałam, że to drugie. 
- A więc to przez tą dziewczynę jest to całe zamieszanie – powiedział, przyglądając mi 
się. Jego głos był niski i myślę, że mógłby byd nawet pociągający, gdyby nie powiedział 
– Jestem Bardzo Zły – Nie, Serio – I Nie w Seksualnym Znaczeniu Tego Słowa - wciąż 
byłam święcie przekonana, że był tylko zwykłym czarodziejem. Demony emanują 
silniejszą, mroczniejszą aurą i chociaż ten gościu zdecydowanie był złą nowiną, nie był 
tak mroczny ani potężny. 
Aislinn uderzyła ręką w ramę lustra, powodując, że stół, na którym siedział facet 
zakołysał się i prawie przewrócił. Stół w pokoju pozostawał w spoczynku. 
Chwytając za jedną stronę stołu, Lustrzany Chłopak zmarszczył brwi, otwierając usta, 
by coś powiedzieć. Aislinn mu przerwała. 
- Myliłeś się, Torin. Ona już nie ma mocy. 
Torin wzruszył ramionami. 
- Nie ma? Cóż, to z pewnością zmienia wszystko na bardziej interesujące. – 
Uśmiechnął się. Może niektóre kobiety znalazłyby w tym coś czarującego. Ja 
znalazłam coś paskudnego. To musiało byd widoczne na mojej twarzy, bo jego szeroki 
uśmiech szybko opadł i zwrócił się do Aislinn ze wzruszeniem ramion. – Nieważne. 
Nigdy się nie mylę. Mówiłem wam, że Thorne Abbey zostanie pochłonięte przez ogień 
i zostało. Mówiłem wam, że ta dziewczyna zostanie do was wysłana i została. 
Wskazał na Aislinn. Powierzchnia lustra zagięła się wokół jego palca, jak elastyczna 
baoka. 
- I mówiłem wam, że stracicie Grace dla jednej z bestii. Nikt nie chciał mi wierzyć – 
powiedział do mnie. – A jednak tu jesteś. Dowód, że moje przepowiednie są zawsze 
prawidłowe. I to, co wam powiedziałem jest prawdą, Aislinn – dodał zwracając się do 
niej. – Ta dziewczyna powstrzyma czarownice Casnoff. 
W pokoju zapadła ciężka cisza, wszystkie gapiłyśmy się na faceta w szkle i 
próbowałam owinąć swoje myśli wokół faktu, że Brannick, mega okrutne czarownice 
zabójczynie, słuchały tryskającego przepowiedniami czarodzieja i ten otóż czarodziej 
wytypował mnie do zakończenia tej wielkiej, wkurzającej, magicznej wojny, która się 
warzyła. Wciąż nie podobało mi się nazywanie mojego taty „bestią”, więc starałam 
się, jak mogłam, by wyglądać tak pogardliwie, jak byłam w stanie. 
- Macie magiczne lustro? Powinniście wspomnieć o tym wcześniej – powiedziałam do 
Izzy. – Znaczy, to o wiele fajniejsze od drutu kolczastego i bunkrów. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- To nie jest magiczne lustro – odpowiedziała Izzy i nie mogłam nic na to poradzić, ale 
zauważyłam, że jej oczy nie ruszają się od Torin. – Jest naszym więźniem. 
- Gościem – przerwał Torin, ale wszyscy go zignorowali. 
- Jak udało wam się uwięzić czarodzieja, skoro nie używacie magii? – zapytałam. 
- Brannick go nie uwięziły – odpowiedziała mama. – Sam to zrobił. 
Torin nagle bardzo zainteresował się prostowaniem mankietów, odwracając się od 
nas. 
- Próbował rzucić zaklęcie, które było dla niego troszeczkę za duże – dodała Finley. – 
Kończąc tu, od 1589 
- 1587 – poprawił Torin. – I zaklęcie wcale nie było dla mnie „za duże”. Było tylko… 
trudniejsze niż myślałem. 
Finley parsknęła. 
- Jasne. Tak czy inaczej, Avis Brannick znalazła go… to, nieważne, kilka lat później i 
przywiozła lustro do reszty rodziny. 
- Kiedy Avis odkryła, że Torin ma moc proroctwa, że mógłby byd też użytecznym 
narzędziem. Od tamtej pory jesteśmy jego opiekunami – zakończyła Aislinn. 
Zastanawiałam się, czy zawsze opowiadają historie w tak krążąc. Przypomniało mi to 
potrójne spojrzenie Elodie, Anny i Chaston i poczułam kolejny z tych dziwnych bólów 
w klatce piersiowej. Nie to, żebym lubiła tamtą trójkę, ale teraz jedna z nich była 
martwa, a dwie pozostałe zaginęły. Bóg jeden wie, co się z nimi stało. 
- Zostały skażone – powiedział Torin i zaskoczył mnie. 
- Co? 
- Właśnie myślałaś o dwóch czarownicach, które znałaś w szkole, zastanawiając się, co 
się z nimi stało – powiedział. Po raz pierwszy zauważyłam, że jego oczy były tak 
brązowe, że prawie czarne. – Podejrzewasz, że panie Casnoff zmieniły je w demony. 
Zrobiły to. 
- Czekaj, to nie tylko przewidujesz przyszłość? Inne rzeczy też wiesz? 
Przytaknął, zadowolony z siebie. 
- Wiem wiele rzeczy, Sophie Mercer. A ty masz tak wiele pytań, nieprawdaż? Gdzie się 
podziewałaś przez te siedemnaście dni? Co stało się z twoją małą, wysysającą krew 
przyjaciółką i twoim tatą…? 
Bez namysłu przeszłam przez pokój i by stanąć tuż naprzeciw szkła. 
- Czy mój tata żyje? Czy Jenna…? 
Przerwałam, gdy Torin zaczął chichotać i wycofywać się. 
- Nie mogę wydać wszystkich moich sekretów – powiedział, rozkładając szeroko ręce. 
Każda cząstka mojej magii chciała uderzyć w lustro i roztrzaskać go na drobne 
kawałeczki. Zdecydowałam się jednak na uchwycenie ramy i potrząśnięcie nią. 
- Powiedz! – krzyczałam, gdy upadł na ziemię, lustrzany stół w końcu się przewrócił, a 
papiery rozsypały się po podłodze. 
Silne ręce chwyciły mnie za ramiona i odciągnęły do tyłu. Odwróciłam się, 
spodziewając się trzymającej mnie Aislinn, ale była to mama. 
- Przykryj z powrotem to cholerstwo – powiedziała mama do swojej siostry. Gdy 
Aislinn przykrywała lustro płótnem, mama odgarnęła mi włosy z twarzy. – Znajdziemy 
twojego tatę, skarbie. I Jennę. – Rzuciła spojrzenie na teraz-już-przykryte lustro. – I 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

nie zamierzamy wykorzystywać do tego Torin. – Jej oczy przeszły na Aislinn. – Tak w 
ogóle to nigdy nie powinnyśmy zaczynać go słuchać. 
- Nie mamy za bardzo wyboru, Grace – powiedziała Aislinn. Brzmiała na zmęczoną. 
Czymkolwiek był zielony napój, przestawał działad i czułam jak zmęczenie wraca do 
moich kości. Właśnie miałam zapytać, czy mogę wrócić do pokoju, kiedy Aislinn 
westchnęła i powiedziała: 
- Możemy o tym porozmawiać później. Zaraz zajdzie słońce. – Skinęła na Finley i Izzy. 
– Chodźcie dziewczyny, czas na patrol. 
Bez słowa, obie młodsze Brannick skierowały się do drzwi. Patrzyłam, jak odchodzą i 
knułam, kiedy mogłabym się tu wykraść, by zamienić słówko (albo tysiąc) z Torin, 
kiedy Aislinn zacisnęła rękę na moim ramieniu. 
- Ty też, Sophia. 
- Co? 
- Wszystkie Brannick poniżej osiemnastki są zobowiązane do patrolowania terenu 
podczas wieczornej zmiany. 
Wręczył mi coś i zajęło mi parę sekund, zanim zorientowałam się, co to było: srebrny 
kołek. Zamrugałam na Aislinn, nie rozumiejąc. Uśmiechnęła się i było to przerażające. 
- Witaj w rodzinie. 

Rozdział 6 

- Więc mimo poważnego urazu głowy, i tego, że dowiedziałeś się, że jesteś członkiem 
tej rodziny jakieś trzydzieści szalonych minut temu – i masz bardzo małe 
doświadczenie 
w trzymaniu broni – wysyłają cię na patrol? – zapytałam, gdy 
spotkałam przy tylnych drzwiach Finley i Izzy. 
Po tym jak Aislinn wydała swoje polecenie, mama próbowała sprzeczać się w moim 
imieniu, mówiąc, że A) wciąż przetwarzałam to całe „bycie Brannick”, i B) dużo 
przeszłam, więc może przydałaby mi się drzemka. Albo przekąska. 
Odpowiedzią Aislinn było, żeby dad mi dziesięd minut na prysznic, jakieś ciuchy Finley 
i manierkę pełną tego sosnowego płynu. Prysznic pomógł, nawet jeśli był letni; i 
mimo, że ubrania były trochę z długie i trochę za ciasne, cieszyłam się, że nie miałam 
na sobie brudnych, zakopconych rzeczy z Thorne Abbey. Wsunęłam srebrny kołek w 
Jeną z pętli przy pasku i miałam nadzieję, że nie rozkroi mi tętnicy. Wtedy wzięłam 
kilka łyków zielonego czegoś, przed zejściem na dół, i mimo, że wciąż smakowało 
okropnie, poczułam się lepiej. 
Teraz wzięłam kolejny niepewny łyk, kiedy Izzy prychnęła i powiedziała: 
- Jestem pewna, że nawet ścięcie głowy nie zwolniłoby nas z patrolu. 
Uśmiechnęłam się, czym zarobiłam piorunujące spojrzenie od Finley. 
- Wiem, że musisz się przyzwyczaić po wróżkowaniu, czy czymkolwiek, ale to jest to, 
jak my sobie tutaj radzimy – powiedziała, podsuwając mi czarny plecak. 
- Proszę cię. Chyba nigdy nie spotkałaś wróżki, skoro myślisz, że robią cokolwiek 
haniebnego – odpowiedziałam. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Spotkałyśmy mnóstwo wróżek – powiedziała ostrym tonem Finley, ale jej ramiona 
podniosły się do uszu i Izzy rzuciła jej ciekawskie spojrzenie. Tak czy inaczej. Miałam 
dośd swoich własnych rodzinnych dramatów, by mieszać się jeszcze w te. Ale wtedy 
przypomniałam sobie, że technicznie, Izzy i Finley były moją rodziną. Demony po 
jednej stronie, łowcy Prodigium po drugiej. Czy można było się dziwid, że byłam tak 
popieprzona? 
Finley odwróciła się do drzwi, które były zamknięte na kilka różnych zamków. 
Przypatrywałam się, jak obracała tarczę* w dwóch, następny otworzyła kluczem, 
który miała na szyi i przesunęła zasuwę na samej górze. 
- Rany, założę się, że dostanie się do swojej szafki zajmuje wam wieki – zażartowałam, 
ale Izzy potrząsnęła głową. 
- Nie chodzimy do szkoły – powiedziała i było coś tak poważnego i smutnego w jej 
głosie, że nie miałam serca, by mówić jej, że tylko żartowałam. 
Finley pchnęła ramieniem drzwi i otworzyły się ze złowieszczym skrzypnięciem. 
Wyszłyśmy na zewnątrz, na coś, co wyglądało jak plac zabaw zaprojektowany przez 
ninja. Były tam dwie belki równowagi, obie co najmniej sześć stóp nad ziemią. Była 
tam też belka do podciągania się i ciężka, żelazna klatka na samym skraju polany. 
Zaraz obok było utworzone kilka celów. W jednym z nich zauważyłam wbite strzały, 
jakieś wykrzywione noże w drugim i shurikeny w trzecim. 
Drzewa otaczały polanę a tuż za nimi mogłam rozpoznać kilka innych budowli. 
Podążając za moim wzrokiem, Izzy skinęła głową w tamtym kierunku i powiedziała: 
- Obozowisko. Wybudowano to miejsce w latach trzydziestych, kiedy wciąż było dużo 
Brannick. Zwykły mieć tu zgromadzenia. Nazywaliśmy to wielkim spotkaniem 
Brannick… 
- Zamknij się, Iz – powiedziała Finley, odchodząc od nas. – Ona nie jest pieprzoną 
Brannick, więc nie opowiadaj jej o wszystkich naszych głupotach, dobra? 
Oczywiście, tak naprawdę nie powiedziała „głupota”. Ani „pieprzona” jeśli o to chodzi. 
Kilka miesięcy temu, miałabym dla niej ciętą ripostę, ale zdecydowałam sobie 
odpuścić. Odwróciłam się do Izzy, by dopytad o coś więcej o Brannick i to zrobiłam, 
zachodzące słońce rzucało światło na szmaragdowy wisiorek na jej szyi. Nagle pojawił 
mi się w myślach obraz roztrzaskanego krwawego klejnotu Jenny i odepchnęłam go 
od siebie. Wciąż jeszcze moja twarz musiała to odzwierciedlać, ponieważ Izzy 
powiedziała: 
- Normalnie taka nie jest. Cóż, w sumie jest, ale brzydkie słowa są czymś nowym. 
Po części chciałam poczochrać jej włosy, ale coś mi mówiło, że nie odebrałaby tego 
dobrze. Zamiast tego, po prostu wzruszyłam ramionami i powiedziałam: 
- Nie o to chodziło. Po prostu myślałam o… Zapomnij. Tak czy inaczej, łapię, czemu 
Finley nie jest w najlepszym nastroju. 
Zachodzące słońce przypalało jasno miedziane włosy Finley, gdy podkradała się 
wzdłuż polany i zniknęła między drzewami. Izzy i ja podążyłyśmy za nią i przewiesiłam 
sobie plecak przez ramię. Brzdęknął i spojrzałam na Izzy. 
- Więc co dokładnie pociąga za sobą „patrolowanie”? 
Wzruszyła ramionami. 
- Upewnia, że lasy są czyste z supe*. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Czemu miałyby byd zupy w… oh, „supe”? Jak od „nadprzyrodzony”? tak nas 
nazywacie? 
Izzy się nie odwróciła i mogła byd to tylko gra światła, ale miałam wrażenie, że 
koniuszki uszu jej się zaróżowiły. 
- Tak tylko wymyśliłam – wymamrotała i cieszyłam się, że była do mnie obrócona 
plecami, gdy uśmiech wylał mi się na twarz. 
- Podoba mi się. 
Wtedy się obróciła i zdałam sobie sprawę z tego, że mój wyraz twarzy był śmiertelnie 
poważny. 

* gra słów: supe – skrót od super, soup – zupa, supernatural - nadprzyrodzony 

- Serio – powiedziałam. – Wiesz, jak sami siebie nazywamy, prawda? Prodigium. – 
wydałam drwiące parsknięcie. – Jedyną bardziej lamerską i pretensjonalną rzeczą od 
łaciny jest korzystanie z łaciny. 
Izzy przyglądała mi się przez chwilę i widocznie stwierdziła, że nie robiłam sobie z niej 
żartów, bo tylko delikatnie skinęła. Po raz pierwszy zauważyłam, że miała grupkę 
piegów w poprzek nosa, tak jak ja. 
Straciłam wtedy Finley z oczu, ale Izzy wydawała się wiedzieć, gdzie idziemy. Przez 
długi czas przemierzałyśmy swoją drogę wśród drzew i zarośli w ciszy. Mimo, że 
słońce było już bardzo nisko, pociłam się i pociągnęłam za dekolt mojej pożyczonej, 
czarnej bluzki. 
- Czy naprawdę macie tu aż tyle, um, supe? Z doświadczenia wiem, że nie za bardzo 
lubią kryć się w lasach, otaczających dom grupy ludzi, która chce ich zabić. 
Przystanęłam, gdy wróciło do mnie pewne wspomnienie. Byłam tak zajęta 
wkurzającym szukaniem Brannick, że całkowicie zapomniałam o wilkołaku, którego 
ścigały Izzy i Finley. 
- Co wczoraj stało się z tamtym Wilkołakiem? – zapytałam teraz Izzy. 
Izzy obróciła się do mnie z uśmiechem, który strasznie przypominał mi jej matkę. 
- Jak myślisz, na co dziś polujemy? 
Obróciłam się i przesunęłam plecak tak, by był z przodu, wtedy go otworzyłam. 
Więcej srebrnych kołków. Małe, szklane buteleczki wody święconej. I, o mój Boże, czy 
to była spluwa
Moje kolana się chwiały, kiedy zapinałam Torbę Śmierci i ostrożnie opuściłam ją na 
trawę. 
- Coś nie tak? – zapytała Izzy. 
- Um, dużo? Szczerze, w tym momencie jest wiele nie tak. Mianowicie fakt, że 
jesteście nastolatkami z torbami pełnymi pistoletów. 
Izzy trochę zesztywniała na te słowa. 
- Nie jesteśmy dziedmi – wypluła. – Jesteśmy Brannick. 
Wzdychając, wsadziłam ręce do kieszeni. 
- Łapię to, ale Izzy zrozum, nie mogę zabić wilkołaka. Znam wilkołaki. Z pewnymi 
mieszkałam i są… cóż, są wielkie i zaślinione, i strasznie przerażające, ale nie mogę 
żadnego zabić. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Czekałam, aż nagle wyciągnie kuszę, albo podręczną armatę, albo jakikolwiek inne 
zwariowane narzędzie, które bez wątpienia miała spakowane. Jednak pochyliła głowę 
i zapytała: 
- Mieszkałaś z wilkołakami? 
Było już prawie całkiem ciemno i chciałabym widzieć jej twarz lepiej. 
- Tak – odpowiedziałam. – W Hex Hall. Było tam kilka z nich. Dziewczyna, Beth, była 
naprawdę miła. I był też dzieciak, Justin, który nie był wiele starszy od ciebie. 
Uklęknęłam, by z powrotem wziąć torbę, tylko po to, by po raz kolejny mnie cholernie 
zszokowała, pytając: 
- Z jakimi jeszcze rodzajami supe mieszkałaś? 
Spoglądając na nią w górę, powiedziałam: 
- Ze wszystkimi. Tak jak powiedziałam wcześniej, wróżki… i czarownice, i 
czarnoksiężnicy. Moja współlokatorka była… - urwałam i dałam sobie chwilę na 
przełknięcie guli, która utworzyła mi się w gardle. – Moja współlokatorka była 
wampirem. Jenna. 
- Kurczę – powiedziała Izzy, po raz kolejny brzmiąc jak dziecko. Szczególnie, kiedy 
dodała – Mama i Finley zmierzyły się w zeszłym roku z kilkoma wampirami. Nie 
pojechałam, bo powiedziały, że to zbyt niebezpieczne. Nie byłaś wystraszona, jaka 
była, że wypije ci krew, jak będziesz spad? 
Moim odruchem było bronienie Jenny, ale pamiętałam, jak się czułam pierwszej nocy 
w naszym wspólnym pokoju, kiedy weszłam, by znaleźć ją opróżniającą woreczek 
krwi. 
- Trochę. Zanim ją poznałam. Ale kiedy już to zrobiłam, nigdy nie bałam się, że mnie 
skrzywdzi. Była – jest – moją najlepszą przyjaciółką. – I wtedy, zanim zaczęłabym 
płakać, ryzykując śmierć przez odwodnienie, wstałam, trzymając plecak z dala od 
mojego ciała. – Ponadto, trochę trudno jest się bad wampira, który ma zaledwie pięć 
stóp wzrostu i ma różowe włosy, rozumiesz? 
Izzy przez moment milczała, po czym powiedziała: 
- Różowe włosy? 
- Cóż, nie na całej głowie, ale pasemko… - powiedziałam, zanim zarejestrowałam, 
sposób, w jaki Izzy wypowiedziała „różowe włosy”. Pomyślałam o tych wszystkich 
papierach, aktach i pudlach w Sali Bojowej. – Słyszałyście o niej? Widziałyście ją? – 
zapytałam, serce rosło mi w piersi. 
- Nie – powiedział ostro inny głos i odwróciłam się, by zobaczyć stojącą za mną Finley. 
– Niczego nie słyszałyśmy o różowo-włosej wampirce, gdybyśmy słyszały, to 
pojechałybyśmy do Anglii, by ją zakołkować, bo to właśnie robimy. Teraz chodźmy. 
- Kłamiesz! – nigdy nie podejrzewałam, że mój głos może byd tak głośny, ale wydawał 
się rozbrzmiewać wśród ciemnego lasu. – I jeśli jeszcze kiedykolwiek usłyszę słowo 
„kołek” w odniesieniu do Jenny, to… 
- Co? – odkrzyknęła Finley. – Wywrócisz mnie? Wyrwiesz mi włosy? Nie masz mocy. 
Straciłyśmy wszystko dla ciebie, a ty jesteś bezużyteczna
- Och, przepraszam, że mój brak magii jest dla was uciążliwy. I co miałaś na myśli 
mówiąc „straciłyśmy wszystko”? 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Finley podeszła do mnie bliżej i w łagodnym blasku księżyca, mogłam dostrzec 
błyszczącą w jej oczach złość. 
- Nie zawsze była tylko nasza trójka. Jakieś siedemnaście lat temu było nas prawie 
pięćdziesiąt. Wciąż nie było to zbyt wiele, ale było to coś. – Przerwała i przetarła nos. 
– Zanim reszta dowiedziała się, że twoja mama spotykała się z demonem. Moja mama 
miała byd kolejną głową rodziny, ale ją wykopali. Wybrali jakąś daleką kuzynkę, by 
nimi dowodziła, jakąś laskę, która nie była nawet bezpośrednią potomkinią Maeve 
Brannick. 
- Dobra, cóż, przykro mi, że twoja mama nie została Głową-Brannick, czy kim tam, ale 
to wszystko zdarzyło się przed naszymi narodzinami, więc nie widzę… 
- Trzy miesiące po tym, jak została wybrana nowa przywódczyni, poprowadziła całą 
rodzinę Brannick na najazd na największe siedlisko wampirów w Ameryce Północnej. 
Potrzebujesz, żebym ci wyjaśniła, co stało się potem? 
Mając nudności w żołądku, potrząsnęłam głową. 
- To było głupie i bezsensowne, i mama by to wiedziała – powiedziała Finley, prawie 
wypluwając słowa. – Jeśli twoja mama nie wyrzuciłaby mojej mamy z Brannick, do 
tego najazdu by nie doszło. Ale wiesz co? Wtedy Torin powiedział, że będziesz tą, 
która zatrzyma Casnoff, pomyślałam, Hej, może był jakiś sens w straceniu całej 
rodziny. Przynajmniej ten dziwoląg będzie mógł zrobić coś dla nas. Ale nie możesz. 
Więc te wszystkie Brannick umarły na nic. 
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć na cokolwiek z tego. Więc ostatecznie 
zdecydowałam się na najprostszą rzecz. 
- Przykro mi. 
Parsknęła i sięgnęła po coś przy jej talii. 
- Nieważne. To już nie ma znaczenia. Teraz skończmy te okrążenie, zanim… 
Nie skończyła zdania. Tym razem nie było żadnego ryku, żadnego wyskoczenia z 
krzaków. Był tylko wielki, ciemny kształt, wyskakujący z nocy i krzyk Finley, kiedy 
wilkołak na niej wylądował. 

Rozdział 7 

Na kilka sekund wszystko zstąpiło do pandemonium. Wilkołak warczał, Izzy krzyczała 
na Finley, a ja najwyraźniej po raz kolejny upuściłam plecak pełen broni, bo nie był on 
już moich rękach. Tak głupio, jak to brzmiało, wciąż czekałam, mając nadzieję, że 
poczuję magię wzbierającą we mnie od stóp. Czy kiedykolwiek przywyknę do bycia… 
cóż, człowiekiem? 
Moje palce w końcu zacisnęły się na pasku od plecaka, ale nawet, gdy go do siebie 
przyciągnęłam, zastanawiałam się tylko, co zamierzam zrobić. Nigdy w życiu nie 
strzelałam z pistoletu i nie byłam za bardzo pewna, jak coś zakołkować. Słowa Finley i 
Aislinn odbijały się echem po mojej głowie: Bezużyteczna, bezużyteczna, 
bezużyteczna. 
Podniosłam wzrok na Izzy, która trzymała ten sam nóż, którego użyła zeszłej nocy na 
mnie, ale kiedy Finley i wilkołak tarzali się w błocie, Izzy chwiała się na nogach, 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

zapewne niepewna, jak zaatakować kreaturę, nie krzywdząc przy tym Finley. 
Zanurkowałam w torbie i wyciągnęłam podręczne fiolki wody święconej. Podnosząc 
się na nogach, rzuciłam nimi w plecy wilkołaka z całych sił. 
Okazało się, że nie było to wystarczające, bo tylko jedna z małych buteleczek się 
roztrzaskała. Reszta niewinnie stoczyła się po sierści na ziemię. Jednak odwróciłam 
jego uwagę. 
Podniósł się z Finley i obrócił do mnie twarzą, wielkie strugi śliny kapały mu z pyska. 
Przełknęłam ślinę, gdy Finley się cofnęła. 
Ostatniej nocy widziałam w oczach wilkołaka przebłysk człowieczeostwa. Dziś podczas 
rosnącej pełni księżyca było to oczywiście bardziej zwierzę, niż człowiek. Jednak wciąż 
mnie nie zaatakowało. Zamiast tego obniżyło nos i powąchało mnie, przekrzywiając 
głowę na bok. 
- Racja – powiedziałam, licząc na to, że mój głos nie zadrżał. – Wiesz, czym jestem. – 
Może i nie mogłam używać magii, ale wiedziałam, że wilkołak wciąż mógł wyczuć, że 
byłam czymś więcej niż zwykłym człowiekiem. – Teraz spójrz – powiedziałam, bardzo 
świadoma tego, iż Finley i Izzy gapią się na mnie jak na wariatkę. – Wiem, że się boisz i 
wiem, że te dziewczyny polowały na ciebie. Ale jeśli je skrzywdzisz, to tylko dasz 
innym osobom jak one więcej powodów, by cię zabić. Więc dlaczego po prostu, uh, 
nie czmychniesz? 
Wilkołak rozważał to i przez trzy oddechy myślałam, że wszyscy wyjdziemy z tego bez 
szwanku. 
I wtedy obnażyło swoje zęby, niski warkot wydobył się z jego klatki piersiowej i 
wiedziałam, że wykrzywiłam twarz. 
Kątem oka widziałam Finley ładująca strzałę w mini-kuszy, ale wiedziałam, jak szybko 
potrafią poruszać się wilkołaki. Nie było możliwości, że odda strzał zanim to na mnie 
skoczy. I wtedy zobaczyłam jasny błysk. Przez sekundę myślałam, że może Izzy 
strzeliła, ale wtedy napełniło mnie uczucie gniewu i dumy, i… mocy. Moja ręka się 
uniosła, palce zawirowały i wilkołak zamarzł, sieć magii zatrzymała go w miejscu. 
Tam! Głos Elodie wywyższał się w mojej głowie i gdybym mogła kontrolować swoje 
ciało, zazgrzytałabym zębami. 
Doceniam bezpieczeostwo, ale proszę cię. To body-snatcher* coś musiało zostać 
zatrzymane. 
Tym razem nie było odpowiedzi, ale czułam jeszcze więcej magii zalewającej moją 
głowę i ramiona. Oglądałam, jak moje palce ponownie się poruszają i zaklęcie 
trzymające wilkołaka pulsowało, rozrzucając niebieskie iskry. I wtedy, wraz z 
podmuchem powietrza wilkołak zniknął. 
Gdzie on się podział? zapytałam Elodie. 
Inny wymiar, odpowiedziała i zastanawiałam się, jak głos w mojej głowie mógł 
brzmied tak lekceważąco. 
Co… zaczęłam pytać, ale obróciłam się, stając twarzą w twarz z dziewczynami 
Brannick. 
- Przestańcie być złośliwe dla Sophie – słyszałam jak mówiłam. 
Finley i Izzy spojrzały po sobie i wróciły do mnie. 
- Um, dlaczego mówisz o sobie w trzeciej osobie? – zapytała Izzy. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Ale Finley potrząsnęła głową. 
- To nie jest Sophie, Iz – powiedziała. – Pamiętasz, co mówiła? Może używać magii 
tylko, gdy opęta ją duch. Zgaduję, że to właśnie duch. 
Czułam, jak skinęłam. 
- Elodie –powiedziały moje usta. – I mówię poważnie. Nie jest może dokładnie moją 
ulubioną osobą, ale w dużej części była. To nie jej wina, że wasz głupi klub wywalił 
Aislinn i skazał się na śmierć. Gówno się stało. – Zrobiłam krok do przodu w kierunku 
Finley, patrząc jak mój palec szturchnął ją w pierś. – Więc weź swój nastoletni angst** 
gdzie indziej i daj dziewczynie trochę luzu. 
Oniemiało mnie. Elodie Parris broniła mnie? Może w tym całym chaosie, piekło 
rzeczywiście było zamarznięte. 
Finley zwężyła na mnie swoje oczy, ale Izzy powiedziała: 

body-snatcher wg słownika oznacza osobę, która kradnie ciała z grobów i je potem 
sprzedaje, ale nie za bardzo mi to pasuje do kontekstu, więc zostawiłam, jak było. 
**angst jest to stan umysłu wynikający z braku sensu lub celu życia, ale w języku 
polskim nie ma słowa na określenie tego; zapożyczenie tego słowa z angielskiego jest 
wg tego, co wyczytałam dopuszczalne 
- Ona cię uratowała, Fin. Zanim duch w nią wszedł. Walczyła z wilkołakiem, mimo że 
nie miała żadnej magii, ani umiejętności bojowych. Ta zjawa wydaje się byd głupkiem, 
ale może… może ma racje. 
Widzisz? powiedziała w mojej głowie Elodie. Oto, jak manipulujesz takimi laskami. 
Naprawdę nie potrzebuję, żebyś walczyła za mnie w moich bitwach, 
odpowiedziałam, 
a ona parsknęła. 
O tak, zdecydowanie miałaś tego wilkołaka. 
Już chciałam odpowiedzieć sarkastyczny komentarzem, ale zanim zdążyłam, Elodie 
zwiała. Ostatnio, gdy to robiła, byłam nieprzytomna, co jak się okazuje było dobre. Bo 
jeśli duch posiadający twoje ciało nagle znika? To trochę traumatyczne. 
Czułam ręce i kolana, zapierające dech w piersiach uczucie posiadania zespołu 
pomocy, rozdzierające moją duszę. Zostałam tam oddychając głęboko i zastanawiając 
się, jak miałam zamiar znowu wstać. I wtedy poczułam rękę wślizgującą mi się pod 
ramię. Izzy pomagała mi się dźwignąd na nogi. Finley wzięła moją drugą rękę i mając 
mnie między sobą, podniosły mnie i prowadziły. 
- Dzięki – wymamrotałam. 
Ku mojemu zdziwieniu, to Finley się odezwała: 
- Nie ma sprawy. – potem dodała do Izzy – Zabierzmy ją z powrotem do domu. 
Potykałyśmy się w ciemną noc. 
- Więc, czy masz jakiś pomysł, gdzie wysłała tego wilkołaka? – zapytała Izzy. 
- Powiedziała, że do innego wymiaru, więc kto do cholery może wiedzieć? 
Kiedy dotarłyśmy do domu, mama i Aislinn siedziały w kuchni. Obie miały kubki z 
kawą i z napięcia wiszącego w powietrzu, zgadywałam, że miały coś w rodzaju 
intensywnej konwersacji. Gdy Finley grzebała w szafkach w poszukiwaniu apteczki – 
rana na jej ramieniu była czerwona i wyglądała groźnie – opowiedziałam Aislinn, co 
się stało. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- To bardzo silne zaklęcie – powiedziała i mimo, że natychmiast w moich myślach 
pojawiły się słowa Nie sądzisz?, odepchnęłam je. – Jeśli możesz wysyłać potwory w 
inny wymiar… - kontynuowała Aislinn, ale jej przerwałam. 
- Ja nie mogę. Elodie może. I nie jest tak, że jest niezawodna. – To był najmilszy 
sposób na powiedzenie tego, jaki mi przyszedł na myśl, Wycofaj się z tego planu z 
bronią, bo to się nie stanie. 
Aislinn opadła z powrotem na krzesło, błysk w jej oku zanikał. 
- Fakt. To dobra kwestia. 
Mama powiedziała: 
- Dobra, wystarczy jak na dzisiejszą noc. Sophie potrzebuje wypoczynku i jestem 
pewna, że Finley i Izzy również. – Rozejrzała się po kuchni. – Skoro o tym mowa, gdzie 
jest Izzy? 
Finley skrzywiła się, poklepując bandaż na miejscu. 
- Pewnie poszła już na górę. 
Powiedzieliśmy więc sobie dobranoc, dając kres temu, co mogło byd moimi 
najbardziej dziwacznymi dwudziestoma-czterema godzinami mojego życia (co dużo 
mówi). Aislinn powiedziała, że mogę zatrzymać sypialnię, którą miałam wcześniej i po 
uściskaniu mamy – która najwyraźniej zamierzała zostać na dole, by dokooczyd 
dyskusję z Aislinn – powlokłam się z powrotem nikle oświetloną klatką schodową do 
swojego pokoju. 
Izzy stała u mnie pod drzwiami, ściskając w jednej ręce folder. 
- Hej – powiedziała, brzmiąc jak baranek. 
- Hej. Słuchaj Izzy, jestem naprawdę wykończona, więc o czymkolwiek chcesz 
pogadać… 
- Proszę – powiedziała, wpychając mi folder do rąk. – Chciałam tylko podziękować. Za 
próbę ratowania Finley i za… nie wiem. Bycie dla nas milszą niż musiałaś. 
Uśmiechnęłam się do niej i przez chwilę odprawiałyśmy taniec „czy mamy zamiar się 
przytulić?”, obie poruszałyśmy się w przód i w tył, trzymając ręce przy sobie. Fajnie 
wiedzieć, że nieporadność najwyraźniej była rodzinna. W końcu po prostu, tak jakby 
poklepałyśmy się po ramionach, zanim Izzy wróciła na dół, a ja skierowałam się do 
swojego pokoju. 
Oparłam się o drzwi, otwierając folder, który dała mi Izzy. ta ostatnia czynnośd była 
dobrym pomysłem, bo zaraz, gdy zobaczyłam, co było w środku, moje kolana 
wymiękły. Osunęłam się po drzwiach, zakrywając usta ręką, gdy łzy nalały mi się do 
oczu. 
W folderze były tylko dwie rzeczy. Jedną była fotografia w ziarnistym kolorze, 
wyglądająca jak z policyjnego monitoringu. Następną rzeczą była kartka papieru z 
kilkoma zapisanymi linijkami. Zdjęcie ukazywało wampira, którego dobrze znałam – 
Lorda Byrona. Tak, poety. Był nauczycielem w Hex Hall i zaraz po tym, jak opuścił 
szkołę, widziałam go w Londyńskim klubie. I oto był, spacerując po ulicy z groźnym 
spojrzeniem na twarzy. Ale nie był sam. 
Obok niego szła Jenna, oglądając się nerwowo na coś przez ramię. Była chudsza niż 
normalnie i bledsza, jeśli to było w ogóle możliwe. Ale nie można było pomylić tego 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

jaskrawego, różowego pasemka. Przebiegłam palcami po jej odzwierciedleniu, zanim 
spojrzałam na kartkę. 
Nowy wampir dołączył do grupy Lorda Byrona, mówiła notatka. Kobieta, wiek do 
ustalenia, prawdopodobnie Jennifer Talbot. 
Była pod tym data. Podczas tych trzech tygodni, które straciłam, zdjęcie było zrobione 
mniej niż tydzień temu. 
Jenna była bezpieczna. Jenna była bezpieczna i nie spłonęła. Była z Byronem, który 
może i był totalnym palantem, ale mógł dobrze się nią zaopiekować. 
Zamknęłam oczy i przycisnęłam mocno zdjęcie do swojej piersi. Skoro Jenna żyła, to 
może tata, Archer i Cal również. 

Rozdział 8 

Następnego ranka Izzy zabrała mnie na wycieczkę po posiadłości. Zgodnie z 
zapewnieniami były tam bunkry i drut kolczasty, ale główną rzeczą, jaką 
zapamiętałam było to, jak to wszystko było to spokojne i bezużyteczne. 
- Zawsze tu mieszkałyśmy i inne Brannick traktowały to jako coś w rodzaju pół-domu. 
Przyjeżdżały tu na specjalne treningi, strategiczne posiedzenia i takie tam - mówiła 
Izzy, gdy szłyśmy przez podziemie. Było tam kilka łóżek, wszystkie pokryte takimi 
samymi drapiąco-wyglądającymi, niebieskimi kocami. Fluorescencyjne lampy 
brzęczały nam nad głowami. 
- Gdzie twój tata? – zapytałam, siadając po turecku na łóżku. – Znaczy, na pewno 
jakiegoś masz. 
Izzy bawiła się swoimi włosami. 
- Poluje na supe na własną rękę. Mężczyznom jest zabronione żyć z Brannick. 
Przyjeżdżają tylko na, uh, wizytę i pewne rzeczy. Zazwyczaj widzimy go co trzy 
miesiące, czy jakoś tak. 
- To bardzo… Amazoosko Kobiece. 
Usiadła obok mnie i zaczęła skubać koc. 
- To jest do bani – wymamrotała. 
Złapałam się na tym, że chciałam przykryć jej dłoń swoją, ale cofnęłam ją w ostatniej 
chwili. 
- Dziękuję za zdjęcie Jenny – powiedziałam, zmieniając temat. 
Zawstydzona, Izzy nagle bardzo zainteresowała się jednym ze swoich paznokci. 
- To nic takiego. Kiedy powiedziałaś różowe włosy, przypomniało mi się to zdjęcie, 
które dostałyśmy w zeszłym tygodniu i skojarzyłam, że to była ona. 
- Zgaduję, że nie macie innych zdjęć? – Tak mi ulżyło, że z Jenną było dobrze, ale nie 
zmniejszyło to wiercącego mnie uczucia mdłości, ilekroć myślałam o swoim tacie, Calu 
i Archerze. 
Izzy potrząsnęła głową. 
- Nie, to jedno przyszło od przyjaciela mamy, specjalizującego się w polo… nadążaniu 
za wampirami. – Spuściła głowę, spoglądając na mnie spod grzywki. – Wciąż się 
martwisz o swojego tatę, prawda? 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Mój głos był trochę zduszony, kiedy odpowiedziałam: 
- Tak. Martwię. Aktualnie martwię się o wielu ludzi. Myślisz, że… ten gościu z lustra, 
Torin. Naprawdę mógłby wiedzieć, gdzie jest mój tata? 
Coś drgnęło w twarzy Izzy i przyhamowała trochę. 
- Może. Ale powie masę przemądrzałych rzeczy, zanim może powie ci coś istotnego. 
Taki już jest. 
Wstając, powiedziałam: 
- Myślę, że sama też jestem przemądrzała. – Wbiegłam po schodach od podziemia, 
zdeterminowana, by zamienić słówko z Lustrzanym Chłopakiem. Póki nie wiedziałam, 
czy ludzie, o których się martwiłam byli bezpieczni, nie mogłam nawet skupić się na 
tej całej sprawie z Casnoff. 
Ale kiedy dotarłam do Sali Bojowej, w środku była mama, opierająca się o duży stół, 
ze skrzyżowanymi rękami, mierząc się z Torin. O czymkolwiek mówili, przestali, gdy 
weszłam. Nie spodobały mi się wyrazy twarzy ich dwójki. 
- Um, hej – powiedziałam, stukając kostkami ręki w futrynę. – Przyszłam z tobą 
porozmawiać. 
- Dobrze – powiedziała mama, ale potrząsnęłam głową. 
- Nie z tobą. Znaczy, na pewno musimy porozmawiać, ale najpierw chciałam 
porozmawiać z tobą. – Wskazałam na Torin. 
Wyszczerzył do mnie zęby w uśmiechu. 
- Naturalnie. Aczkolwiek zgaduję, że twoje pytania będą takie same, jak twojej matki. 
Gdzie jest James, czy żyje, czy jest jakiś sposób, żeby go sprowadzić… 
- Wypytywałaś go o tatę? 
Mama rzuciła Torin nieprzyjemne spojrzenie. 
- Wypytywałam. Nie żeby wyszło z tego coś dobrego. Zapomniałam, jak bardzo 
wkurzający jesteś. 
Wciąż się uśmiechając, Torin oparł brodę na dłoni i powiedział: 
- No wiesz, gdybyście mnie po prostu uwolniły z tego cholernego lustra, mógłbym 
znaleźć Jamesa osobiście. Udowadniając, że nie spalił się jak frytka oczywiście. 
Zacisnęłam pięści i nazwałam go słowem, którego nigdy, przenigdy nie użyłam w 
obecności mojej mamy, ale nie wydawała się szczególnie urażona. Natomiast bąknęła: 
- Zgadzam się – i szybkim ruchem nadgarstka rzuciła płótnem, zakrywając lustro. 
- Jest bezużyteczny przez większość czasu – powiedziała mama, trąc kark. Zmarszczki 
zmartwienia wokół jej ust stały się jeszcze głębsze. – Aislinn powinna była pozbyć się 
go lata temu. 
- Słyszałem! – zapłakał Torin, jego głos był stłumiony przez płótno. 
Mama wywróciła oczami. 
- Chcesz się stąd trochę wyrwać? 
Zawahałam się. Tym, czego chciałam była rozmowa z Torin, ale wiedziałam, że było 
dużo rzeczy związanych z mamą i potrzebowałam się wyciszyć. Ponadto nie 
zapowiadało się, by Lustrzany Chłopak się gdziekolwiek wybierał. 
- Jasne. 
Skończyliśmy na spacerze. To było dziwne, jak pięknie i niegroźnie wyglądał w ciągu 
dnia las na posiadłości Brannick. Przez długi czas byłyśmy cicho. Dopóki nie 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

dotarłyśmy do pnia olbrzymiego drzewa, wyznaczającego łuk strużce wody, zbyt 
wąskiej by nazwać ją nawet zatoczką, wtedy mama się odezwała: 
- To było moje ulubione miejsce, do którego przychodziłam i myślałam. Byłam wtedy 
w twoim wieku. 
- Założę się, że miałaś wtedy dużo do myślenia. 
Zachichotała, ale nie było w tym dźwięku niczego wesołego. Usiadłyśmy na upadłym 
drzewie. Czubki butów mamy dotykały wody, ale moje były wciąż kilka cali wyżej. 
- Dobra, mów – powiedziałam zaraz, gdy usiadłyśmy. – Chcę usłyszeć całą historię, jak 
z Dziecka Brannick stałaś się Grace… oh, wow. – Obróciłam się i spojrzałam na mamę. 
– Mercer jest tylko wymyślonym nazwiskiem, prawda? Jesteś Grace Brannick. 
Mama wyglądała na trochę zakłopotaną. 
- W noc, kiedy uciekłam, samochodem, który mnie podwiózł był Mercedes. Gdy 
kierowca zapytał, jak się nazywam… improwizowałam. 
Nazwiska były tylko słowami. Wiedziałam to. Ale dowiedzenie się, że nazwisko, 
którego używałam przez całe swoje życie było fałszywe… 
- Więc w takim razie, jak powinnam się nazywać? – zapytałam. – Sophie Atherton? 
Sophie Brannick? – Oba brzmiały dziwnie i sprawiały, że czułam się jakbym nosiła 
ubrania, które nie pasują. 
Mama uśmiechnęła się i odgarnęła mi włosy z twarzy. 
- Możesz się nazywać jak tylko chcesz. 
- Dobra. Czyli Sophie Niesamowita Błyszcząca-Księżniczka. 
Mama się roześmiała, prawdziwie roześmiała i splotła swoje palce z moimi. 
Siedziałyśmy na tamtym drzewie, moja głowa była na ramieniu mamy, która 
opowiedziała mi swoją historię. Przypominało mi to, jak czytała mi przed snem, gdy 
byłam mała. I jej opowieść nie różniła się za bardzo od tych o wróżkach, które 
kochałam, naprawdę mroczne, pełne przerażających rzeczy i zawodów miłosnych. 
- Dorastając tu, życie było… Cóż, widziałaś, jakie jest dla Finley i Izzy. To było brutalne. 
Kochałam swoją rodzinę, ale były tu tylko treningi i walki, i polowania, i jeszcze więcej 
treningów. – Mama westchnęła i przycisnęła policzek do czubka mojej głowy. – Nie 
wydawało się to byd żadnym sposobem na życie. Więc, kiedy miałam dwadzieścia 
jeden lat, odeszłam. Pewnej nocy wyszłam na patrol i po prostu… szłam. 
Wyjechała do Anglii, mając nadzieję, że zrobi więcej badao w celu wzbogacenia 
wiedzy Brannick, by zobaczyć, czy był jakiś inny sposób na bycie użyteczną rodzinie, 
niewiążący się z zabijaniem czegokolwiek. 
- Wtedy poznałaś tatę – powiedziałam miękko. Po raz kolejny zastanawiałam się, 
gdzie był tata. Jak się miał. O ile w ogóle żył. 
- Tak – było wszystkim, co powiedziała. 
- Wiedziałaś, czym był? 
- Nie – odpowiedziała, mówiła przez łzy. – Wszystko, co mówiłam ci o spotkaniu taty 
było prawdą. Byliśmy w British Library i potrzebowaliśmy tej samej książki o historii 
czarodziejstwa. 
Delikatnie się zaśmiałam. 
- To powinna byd wskazówka. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Prawdopodobnie – powiedziała mama. – Kiedy podeszłam do jego stolika, żeby 
zapytać, czy mogłabym z niej skorzystać… - przerwała z westchnieniem. – To było 
takie banalne. Podał mi książkę, nasze palce się dotknęły, i to było to. Byłam 
skończona. 
Pomyślałam o pierwszym dniu, kiedy spotkałam Archera opierającego się o drzewo 
przed Hex Hall. 
- Znam to uczucie – wymamrotałam. 
- Byliśmy ze sobą przez prawie rok. I wtedy pewnego dnia obudziłam się wcześniej i 
zobaczyłam go, jak wyczarowywał śniadanie z powietrza. Przestraszyłam się na 
śmierć. 
- Jak mogłaś byd z nim przez rok i się nie domyślid, czym był? Izzy zorientowała się, że 
nie jestem człowiekiem po jakiś, pięciu sekundach. 
Odgarniając włosy z czoła powiedziała: 
- To Izzy. Nie wszystkie Brannick mają takie same zdolności. Nie potrafię wyczuć 
obecności Prodigium tak jak ona. Tak czy inaczej, kiedy zorientowałam się, że żyłam z 
czymś, z czym teoretycznie powinnam walczyć, ja… 
- Odcięłaś się od tego wszystkiego? – podsunęłam. 
- Najwyższa pora. I wtedy dowiedziałam się, że byłam z tobą w ciąży i… cóż, znasz 
resztę. Całe te przeprowadzanie się, ukrywanie. 
- Ale to nie przed tatą się ukrywałaś. – Ostatni element układanki zajął swoje miejsce. 
– W Thorne tata powiedział, że miałaś swoje własne powody, żeby się przenosić. – 
Powiedział też, że wciąż cię kocha, mamo. Chciałam jej to powiedzieć, ale coś mnie 
powstrzymywało. Może dlatego, że nadal miałam nadzieję, że tata wciąż będzie miał 
szansę, by jej to powiedzieć. 
- Nie miałam pojęcia, jak moja rodzina mogłaby zareagować na wieść, że będę miała 
dziecko Prodigium. I to nie jakieś tam Prodigium, ale demona. Teraz wiem, że 
powinnam była im zaufać, ale byłam wystraszona. I młoda. Boże, byłam tylko sześć lat 
starsza niż ty teraz. To było przerażające. – Wzruszyła ramionami, potrząsając przy 
tym moją głową. – Proszę, nie rób ze mnie babci za sześć lat, dobrze? 
Zaśmiałam się. 
- Zaufaj mi, po wszystkich moich problemach z chłopakami, zostaję zakonnicą. 
- Cóż, dobrze wiedzieć. 
Zostałyśmy tam z nogami zwisającymi nad potokiem, rozmawiając, dopóki słońce nie 
było wysoko nad naszymi głowami. Do tego czasu, udałyśmy się z powrotem do 
posiadłości, czułam się trochę lepiej. Oczywiście, moje życie wciąż było strasznie 
pokręcone, ale ostatecznie, dostałam jakieś odpowiedzi. 
Kiedy wróciłyśmy, Izzy i Finley były na zewnątrz na służbie. Albo tym, co Brannick 
nazywały służbą. Izzy przestawiała cele na polu szkoleniowym. (Wciąż nazywałam to 
Ogrodem Ninja. Izzy się z tego śmiała, gdy jej to powiedziałam.) Finley siedziała w 
przebudowanej stodole, obok pola treningowego, ostrząc noże. 
- Możesz jej pomóc – powiedziała do mnie Aislinn, kiedy ją znalazłam. Była w 
podziemiu, zmieniając poszewki na kocach. Zastanawiałam się, czemu się naprzykrza, 
ale zdecydowałam nie pytać. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Jeśli nie masz nic przeciwko, nie jestem dobrym połączeniem z nożami – 
powiedziałam do niej. – Jest może coś innego, co mogłabym zrobić? Coś mniej… 
śmiercionośnego? 
Potrząsając poduszką w poszewce, Aislinn wzruszyła ramionami i powiedziała: 
- Możesz iść na górę do Sali Bojowej i przejrzeć nasze papiery o Hekate Hall i Casnoff. 
Sprawdź, czy nie mamy błędnych informacji, albo coś dodaj. 
Ach, tak. Dokumenty. Książki. Coś bez ostrych krawędzi. Świetnie. 
- Zrobi się. Dzięki. 
Wbiegłam na górę, zatrzymując się tuz przy szczycie. 
- Och, i, um, dzięki za to, że pozwoliłaś mi tu zostać po tym wszystkim, co wyrządziło 
wam moje istnienie. 
Kiedy na mnie spojrzała, pośpiesznie dodałam: 
- Finley powiedziała mi, co stało się z resztą Brannick. Powiedziała, że nie stałoby się 
to, gdybyś wcześniej została przewodniczącą. 
Stałam tam niezręcznie, podczas, gdy Aislinn studiowała mnie wzrokiem. Miała oczy 
mamy, więc było to podwójnie dziwne, czud się pod tak intensywną lustracją. Na 
koniec po prostu powiedziała: 
- Jesteśmy rodziną. 
Nie było, co odpowiedzieć. Po prostu przytaknęłam i pośpieszyłam na górę. 
Sala Bojowa była w każdym calu tak samo przygnębiająca i zagracona, jak wczoraj i po 
dziesięciu minutach grzebania w papierach na stole i w dużych, ciężkich pudłach na 
podłodze, nie znalazłam dokumentów o Hekate Hall. Sfrustrowana wydałam z siebie 
długie westchnienie. 
- Problem? – wymamrotał jedwabisty głos. 
Zignorowałam Torin i zwróciłam swoją uwagę na stos zeszytów obok kanapy. 
- Przepraszam za to, co powiedziałem rano o twoim ojcu – powiedział. – To mnie 
poniżyło. 
Wciąż nic nie powiedziałam. 
- Bycie tu uwięzionym jest da mnie niesamowicie frustrujące i okazyjnie przerzucam 
to na innych. Znowu, przepraszam. Teraz, jeśli chcesz, to mogę ci pomóc z tym, czego 
poszukujesz. 
Wiedząc, że pewnie tego pożałuję, przeszłam przez pokój i zdjęłam płótno z lustra. 
Tak, jak wcześniej, siedział na stole, szczerząc się do mnie. 
- Ośle, ośle na ścianie, gdzie są informacje o Hex Hall? 
Torin śmiał się z tego długo i głośno, i widziałam jego lekko przekrzywione zęby. 
Biorąc pod uwagę, że był z szesnastego wieku, zgadywałam, że miał szczęście, że w 
ogóle miał jakieś zęby. 
- Oh, lubię cię – powiedział, wycierając łzy z oczu. – Wszystkie te krwawe wojowniczki 
są takie poważne. Fajnie jest tu znowu mieć jakiegoś prawdziwego dowcipnisia. 
- Nieważne. Wiesz, gdzie są akta o Hex Hall, czy nie, Lustrzany Chłopcze? 
Pochylił się do przodu i wskazał pod stół. W odbiciu zobaczyłam przesunięte w cieo 
pudło. Niemożliwe, że je przegapiłam. 
Gdy wyciągnęłam karton Torin powiedział: 
- To wszystko, czego ode mnie potrzebujesz, Sophia? 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Obróciłam się na pięcie i spojrzałam na niego spode łba. 
- Wczoraj dośd jasno dałeś do zrozumienia, jak bardzo jesteś zagadkowy. Nie jestem 
aktualnie w nastroju, by dawać sobie nadszarpywad nerwy. 
Milczał, gdy przekopywałam się przez pudło. Wyciągnęłam dwie koperty z wypisanym 
nazwiskiem Casnoff. Były tam też trzy odrębne foldery oznaczone jako Hekate Hall i je 
również wyciągnęłam. 
- Byłaś zawieszona w pustej przestrzeni – powiedział Torin. 
Byłam tak zajęta przeglądaniem pierwszego folderu Casnoff, że zarejestrowanie tego, 
co powiedział zajęło mi chwilę. Ale zaraz, jak dotarło, spojrzałam na niego pustym 
wzrokiem. 
- Co? 
- Te trzy tygodnie, które straciłaś. Byłaś zawieszona w przestrzeni między wymiarami. 
Tak działają Itineris, na podróżowaniu między wymiarami. Zazwyczaj nie ma z tym 
problemów. Utknęłaś prawdopodobnie z powodu tego, czym jesteś. Albo, czym nie 
jesteś. 
Gdy wciąż się na niego gapiłam, wyjaśnił. 
- Nie jesteś już demonem, nie do kooca, ale nie jesteś też człowiekiem. – Torin oparł 
głowę na ręce, ciężki rubinowy pierścionek na jego małym palcu zamigotał. – byłaś 
bardzo myląca do podporządkowania dla Itineris. Więc przetrzymało cię trochę. 
Miałaś szczęście, że ostatecznie zdecydowało się na wyplucie cię. 
Słowa „podporządkowanie” i „wyplucie” były bardziej niż trochę niepokojące. 
- Dobra – powiedziałam w końcu. – To, um, naprawdę nie za fajnie wiedzied. Ale 
dzięki za powiedzenie mi. 
Wzruszył ramionami. 
- To było nic. 
Wróciłam do przypatrywania się zdjęciu pani Casnoff i jej siostry, Lary, gdy były 
młode, późne nastolatki, wczesne dwudziestolatki. Siedział tam z nimi mężczyzna z 
zaczesanymi do tyłu czarnymi włosami i wąsami tak samo skomplikowanymi jak jedna 
z fryzur pani Casnoff. Zgadywałam, że był to ich ojciec, Alexei. 
- Wiesz, mogę zobaczyd więcej niż tylko przeszłośd i przyszłośd. 
- Naprawdę? – zapytałam, kartkując dokumenty. – Możesz też widzied 
teraźniejszośd? Bo ja też potrafię. Tak jak na przykład teraz, wiem, że jestem w 
zagraconym pokoju z totalnym głupkiem. 
Nie podniosłam wzroku, ale mogłam usłyszed w jego głosie groźne spojrzenie, gdy 
powiedział: 
- Nie. w niektórych przypadkach widzę… powiedzmy, że alternatywną przyszłośd. 
- Co masz na myśli? 
- Przyszłość nie jest ściśle ustalona, Sophio. Każda decyzja może zmienid naszą 
ścieżkę. Więc, czasami, widzę więcej niż jedno wyjście. Na przykład, powiedziałem 
twojej ciotce, że możesz byd tą, która powstrzyma czarownice Casnoff przed 
stworzeniem swojej armii demonów. I widziałem to. Ale to nie jest jedyna przyszłość, 
jaką dla ciebie przewidziałem. 
Chciałam go zignorowad, ale złapałam się na tym, że odłożyłam dokumenty i 
spoglądałam w lustro. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Jaka była inna wersja? 
- Jest całkowitym przeciwieostwem – odpowiedział, bardzo zadowolony z siebie. – W 
jednym scenariuszu widziałem cię pokonującą Casnoff. Natomiast w innym, 
widziałem cię przyłączoną do nich. Oczywiście nie podzieliłem się tą wizją z Aislinn. 
Gdybym to robił, wątpię, by przyjęcie cie byłoby tak serdeczne. Tak naprawdę 
powinnaś mi podziękowad. 
Jedyne, co mogłam powiedzied to: 
- Cóż, twoja wizja była mylna. Nigdy nie zostałabym częścią demonów Casnoff… 
nieważne. 
- Oh, nie byłaś ich częścią – wyjaśnił, uśmiechając się. – Przewodniczyłaś im. 
Wtedy się odwróciłam; moje ręce się trzęsły. 
- Mówisz to wszystko tylko po to, żeby mnie wkręcid. 
- Wierz lub nie, Soph… - urwał i obróciłam głowę, by zobaczyd stojącą w drzwiach 
Izzy. – Isolde! – wykrzyknął Torin. – Jak cudownie cię widzieć. 
Izzy przygryzła swoją dolną wargę. 
- Dlaczego rozmawiasz z Torin? – zapytała. 
- Potrzebowałam pomocy w znalezieniu pewnych rzeczy – odpowiedziałam, 
podnosząc folder tak, by mogła go zobaczyd. – Stwierdziłam, że może się 
przynajmniej do tego przydad, bo jego przepowiednie wydają się byd niepewne. 
Torin wydał z siebie dźwięk oburzenia. 
- Właśnie, że wcale nie są! Nigdy się nie mylę. – Zsuwając się ze stołu, jego wzrok 
przewędrował na Izzy. – Nigdy. 
W odpowiedzi na to, Izzy przeszła przez pokój kilkoma dużymi krokami i z powrotem 
zakryła lustro płótnem. 
- Przykrywaj sobie mnie, jeśli tego chcesz, Isolde – powiedział Torin, jego głos był 
teraz stłumiony. – To i tak niczego nie zmienia. 
Coś przeszło przez twarz Izzy, nie mogłam nic na to poradzid, tylko zapytad: 
- O co w tym wszystkim chodzi? 
Ale tylko potrząsnęła głową i uklękła obok mnie na podłodze. 
- Nic takiego. To tylko więcej bzdur Torin. Znalazłaś to, czego szukałaś? 
- Jeszcze nie wiem – powiedziałam, wracając do pierwszej strony teczki Casnoff. 
Alexei Casnoff urodził się w 1916 w Sankt Petersburgu (albo, jak to było nazywane w 
tamtych czasach, Piotrogrodzie), zrodzony przez Grigoriego i Svetlane Casnoff, i… 
Zanim mogłam przejśd dalej, głośny łomot rozbrzmiał przez dom. 
Upuściłam papiery. 
- Co to do cholery było? 
Izzy wstała, marszcząc brwi. 
- Nie wiem. Myślę, że to od frontowych drzwi, ale… nikt nigdy tu nie przychodzi. 
Razem wyszłyśmy z Sali Bojowej na korytarz. Aislinn miała jedną rękę na klamce i 
sztylet w drugiej. Mama była zaraz za nią. Magia w mojej piersi wyrywała się i 
wirowała, wiedziałam, że cokolwiek czekało po drugiej stronie, było potężne. 
I gdy Aislinn powoli otwierała drzwi, zrozumiałam, że miałam rację. 
Stojący w progu, wyglądający na wyższego i starszego, i o wiele bardziej 
wyczerpanego niż zapamiętałam, Cal. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

I opierający się o niego, z nienaturalnie ciemnymi purpurowymi znakami na bladej 
twarzy, tata. 

Rozdział 9 

- James! – powiedziała ze zdziwieniem mama i pojawiło się totalne zamieszanie, 
wszyscy zaczęli mówid jednocześnie. 
- Co on tutaj robi? – warknęła Aislinn, w tym samym momencie, gdy Izzy położyła 
dłoo na moim ramieniu i zapytała: 
- Kim oni są? 
- To… to mój tata – powiedziałam łamanym głosem. I przepchnęłam się obok Aislinn, 
by zarzucid ręce na szyję taty. 
Jego własne ręce podniosły się i ledwo mnie otoczyły. 
- Sophie – szepnął w moje włosy. – Sophie. 
To było zbyt piękne, żeby było prawdziwe, że stał tu, a obok niego Cal. Uścisnęłam 
tatę jeszcze mocniej, łzy rozmoczyły kołnierzyk jego koszuli. 
- Nic cie nie jest – wyszlochałam. – Nic ci nie jest. 
Wydał z siebie zachrypiały chichot. 
- Tak jakby. Dzięki Calowi. 
Cofnęłam się. Oczy taty były czerwone i wyglądał jak rozgniewana śmierd. Purpurowe 
znaki na jego skórze, pamiątka po Redukcji, wyglądały tak samo niszczycielsko, jak 
nocy, kiedy je dostał. 
Ale był tam i tylko to się liczyło. Moje oczy zsunęły się na Cala, który wciąż niepewnie 
wznosił się obok taty. 
- Tobie też nic nie jest – powiedziałam miękko i się uśmiechnął. Cóż, dziwnie uniósł 
usta, co nazywał uśmiechem. 
- Tak – to wszystko, co powiedział, ale w tym jednym słowie było zawarte o wiele 
więcej. Zalała mnie fala ulgi i szczęścia, zrobiłam krok naprzód z chęcią uściskania 
również jego. Ale z jakiegoś powodu w ostatniej chwili wycofałam się i uścisnęłam 
jego rękę. 
- Cieszę się. 
Jego dłoo całkowicie pokryła moją, jego dotyk był szorstki i ciepły. Czułam rumieniec 
wzbierający od mojej piersi, więc wróciłam do taty. 
- Jak się tu dostaliście? Gdzie byliście? 
- Możemy przejśd w mniej… przejściowe miejsce, żeby to przedyskutowad? – zapytał, 
gestykulując wokół korytarza. Poczułam wzbierający we mnie kolejny wybuch łez. 
Przejściowe. Boże, tak bardzo za nim tęskniłam. 
Jestem pewna, że Aislinn już miała mu odmówid, ale mama podeszła bliżej. 
- Oczywiście. Możemy porozmawiad w salonie. – Przez chwilę moi rodzice zatrzymali 
na sobie wzrok i kiedy normalnie rodzice tak na siebie patrzą, jest to obrzydliwe, nie 
mogłam nic na to poradzid, ale się uśmiechnęłam. 
Jak każdy pokój w domu Brannick, salon był praktycznie pusty. Była tam kanapa, która 
wyglądała nieznacznie lepiej niż dziwoląg w Sali Bojowej, tata i Cal tam usiedli. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Usiadłam obok taty, podczas gdy Aislinn i Izzy zostały przy wejściu, mama usiadła na 
brzegu sofy, blisko mnie. 
Tata westchnął i jego dłoo lekko drżała, gdy kładł ją ma moją. 
- Nawet nie wiesz, jak dobrze cię widzied. 
Splotłam nasze palce. 
- Mam tak samo. Oczywiście dla mnie widzied ciebie. 
Tata uścisnął moją dłoo. 
- Tak, wydedukowałem to. 
- Jak znaleźliście to miejsce? – zapytała Aislinn, bardzo ładnie zabijając jakąkolwiek 
nadzieję na miłą rodzinną chwilę. – Powinno odpychad wasz gatunek. 
- Jest dziura na szerokośd mniej-więcej trzech stóp w północno-zachodnim rogu – 
odpowiedział Cal. – Krąg jest tam przełamany. Mogę to naprawid, jeśli chcecie. 
Aislinn była najwyraźniej zaskoczona, ale szybko oprzytomniała. 
- Nie ma takiej potrzeby. Wyślę jutro Finley, żeby to jutro rano poprawiła. – Brannick 
pochodzą od silnych Białych Czarownic, niektóre z nich wciąż mają szczątkową moc. 
Najwyraźniej tak było w przypadku Finley. – Możesz jej pomóc – dodała Aislinn do 
Izzy. – Czas, żebyś się nauczyła robid kręgi. 
- Jeśli chodzi o znalezienie ciebie – powiedział tata, - to nie było takie proste. Cal 
powiedział, że wysłał cię do Brannick, ale kiedy próbował użyd magii, żeby cię 
namierzyd… 
- Było tak, jakbyś zniknęła – powiedział Cal. – Żadne namierzające zaklęcie nie 
działało, żadne klątwy śledcze. 
- To Itineris – wyjaśniłam. – Nie wiedziało, co ze mną zrobid, gdy mnie zdemagowali. 
Tata przytaknął. 
- Podejrzewałem to. Tak czy inaczej, ostatnie kilka tygodni spędziliśmy na dostaniu się 
tutaj. Cal nie uważał, by podróżowanie przez Itineris było dla mnie dobre w moim… 
aktualnym stanie, więc niestety musieliśmy podróżowad w bardziej starodawny 
sposób. 
- Przelecenie z Anglii do Tennessee zabrało wam trzy tygodnie? – zapytała Aislinn, 
podnosząc brew. 
- Nie dotarliśmy tutaj w ten sposób – odpowiedział Cal, krzyżując ręce na piersi z 
groźnym spojrzeniem na twarzy. – Było dużo innych rzeczy, z którymi musieliśmy się 
uporad. 
- Jakich rzeczy? – zapytałam. 
Tata wstał i zaczął chodzid. 
- Po tym, jak Brannick i L’Occhio di Dio zaatakowali wiosną kwaterę Rady pozostało 
tylko pięcioro członków. 
- To nie byłyśmy my – odparowała Aislinn. – Ani Oko jeśli o to chodzi. 
Tata przestał chodzid i wytrzeszczył na nią oczy. 
- Co? 
Aislinn opowiedziała w skrócie tę samą historię, co mi poprzedniej nocy, o 
podejrzeniu, że Casnoff podpaliły swoich, by ich swoich wrogów. Kiedy skooczyła, tata 
wydawał się starszy o dziesięd lat. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Chciałbym móc powiedzied, że to niedorzeczne. Ale po tym, jak widziałem, co robiła 
Lara Casnoff… W każdym razie, troje pozostałych członków Rady zostało 
zamordowanych podczas zniszczenia Thorne Abbey. 
Widziałam, jak jeden z tej trójki, Kristopher, umierał, ale to, że pozostała dwójka, 
Elizabeth i Roderick, też nie żyją, było szokiem. 
- Lara i ja zostaliśmy jedynymi członkami – kontynuował tata. – Ja… - wskazał na 
swoje tatuaże – nie jestem za bardzo użyteczny. Jestem teoretycznie martwy. 
- Co? 
- Kilka dni po spłonięciu Thorne Abbey, Lara Casnoff zwołała olbrzymie spotkanie w 
Londynie w posiadłości jakiegoś arystokratycznego czarnoksiężnika – powiedział mi 
Cal. – Udało mi się użyd zaklęcia niewidzialności i się tam dostad. Musiały tam byd 
setki Prodigium. Tak czy inaczej, to tam Lara ogłosiła, że twój tata został 
zamordowany przez Oko. – Skinął głową w kierunku Aislinn. – Z pomocą Brannick. 
Aislinn zaklęła pod nosem, a mama opuściła głowę. 
- Dobra – powiedziałam powoli. – Słuchaj, rozumiem, że to źle, ale czy nie możesz po 
prostu skakad i krzyczed ‘Hej, tu jestem! Wcale nie martwy!’? 
- Mógłbym – powiedział tata – ale jeśli Casnoff przypasowało moje bycie martwym, 
coś mi mówi, że nie zostałbym ‘wcale nie martwy’ zbyt długo. 
- Jakie myślisz, jakie mają zamiary? – zapytała mama. 
Tata spojrzał na nią, a potem znów wrócił do mnie. 
- Przerazid Prodigium tak, by wydawało się, że użycie demonów jest jedynym 
wyjściem. Mają Daisy i możliwe, że złapali Nicka. Nie było żadnych przypisanych mu 
ataków. – Tej samej nocy, gdy Casnoff użyło Daisy do walki z Okiem, Nick zaginął i 
dostał pewnego rodzaju szału. Na myśl o tym wciąż przechodził mnie dreszcz. 
- Mówiła coś na tym wielkim spotkaniu o demonach? – zapytałam Cala. 
Potrząsnął głową. 
- Nie za bardzo. Głównie mówiła o tym, że mają ze swoją siostrą plan by uwolnid 
świat od Brannick i Oka raz na zawsze. 
- Jak już o tym mowa… - przerwał tata. – Sophie, miałaś jakiś kontakt z Archerem 
Crossem? 
Wszystkie oczy w pokoju były skierowane na mnie i miałam dziwną chęd ukrycia 
twarzy. Wiedziałam, że wszystkie moje uczucia były na niej wypisane. 
- Nie. Myślałam, że może… - Zwróciłam się do Cala. – Widziałeś go? Kiedy poszedłeś 
zabrad tatę z Thorne Abbey? 
To nie było tak, że oczekiwałam, że Cal tam pójdzie, Tak, oczekiwałam. Faktycznie, 
miałam go w kieszeni. Proszę bardzo. 
Ale, kiedy Cal napotkał moje oczy i powiedział: 
- Twój tata był sam w celi, gdy tam dotarłem – słowa zadawały mi psychiczny ból. 
Jesteś szczęściarą, upomniałam się. Twój tata jest tutaj. Tak samo, jak Cal. I Jenna jest 
bezpieczna. Jakie były szanse, że wszystkich odzyskasz? 
- Drzwi od celi były przełamane – kontynuował Cal – więc stwierdziliśmy z twoim tatą, 
że pewnie zabrało go Oko. 
- Niczego nie pamiętasz? – zapytałam taty. 
Smutek zagościł na jego twarzy, gdy potrząsnął głową. 
- Byłem nieprzytomny, boję się. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Chowając ręce do kieszeni, powiedziałam: 
- Jestem pewna, że macie rację. Prawdopodobnie jest z Okiem. – I albo wciąż go 
trzymali jako swoje zwierzątko czarnoksiężnika, albo dowiedzieli się o naszej 
współpracy i go zabili. Tak i tak, Archer zniknął. 
Ta myśl była bolesna i tak głośna w mojej głowie, że zajęło mi minutę, zanim zdałam 
sobie sprawę, że tata wciąż mówił. 
- … na pewno nie jedynym, który zaginął. 
Aislinn wycofała się z powrotem do wejścia z założonymi na piersi rękoma. 
- Więc Cross zniknął i obie Casnoff również – mówiła, wyliczając imiona na palcach. – 
Tak samo, jak ich demony. 
- I Graymalkin – powiedział Cal tak miękko, że na początku myślałam, że się 
przesłyszałam. 
- Czekaj, co? – zapytałam. 
- Hekate Hall i wyspa, na której było zniknęły – powiedział tata. 
- Jak to jest w ogóle możliwe? – zapytała mama ze swojego miejsca na kanapie. 
Tata odwrócił się do niej i po raz kolejny coś między nimi przeleciało. 
- Nikt nie wie – powiedział w koocu. – Ale kilka dni po spłonięciu Thorne Abbey, cała 
wyspa jakby rozpłynęła się w powietrzu. W jednej chwili tam była; w następnej tylko 
pusty ocean. W moim przekonaniu nie zniknęło naprawdę, ale Casnoff ukryły ją z 
jakiegoś powodu. 
- Myślisz, że tam właśnie są? – zapytałam zaraz, jak przypomniałam sobie, jak się 
mówi. Pamiętałam to uczucie z dnia, gdy Cal, Jenna i ja opuszczaliśmy Hex Hall. 
Przeczucie, że nigdy tam nie wrócimy. Lekko zadrżałam, przypominając sobie teraz o 
tym. 
- To ma sens – powiedział tata. – Graymalkin było miejscem, gdzie wskrzeszały 
demony. To był od lat dom Anastazji. Nie wyobrażam sobie, by mogły z tego 
zrezygnowad. I… - tata zamilkł, przecierając ponownie oczy. Mama zerwała się i 
złapała go za rękę, w chwili, gdy Cal ruszył z drugiej strony. Razem usadzili go z 
powrotem. 
- Podróż go wyczerpała – powiedział Cal. – Użyłem na nim zaklęd ochronnych, ale 
wciąż jest bardzo słaby. 
- Proszę, nie mów o mnie, jakby mnie tu nie było – powiedział tata, ale zmęczenie w 
jego głosie rozwiało wszelką złośd. 
- Wystarczy jak na dziś – powiedziała mama i zauważyłam, że nie zabrała dłoni z ręki 
taty. 
Aislinn przytaknęła. 
- Muszę powiedzied Finley, o co chodzi. – Mięsieo jej szczęki pracował, gdy burknęła – 
I zamienid słówko z Torin. Wasza dwójka – powiedziała do taty i Cala – zostanie tu 
dziś na noc. Rano zdecydujemy, gdzie stąd traficie. 
Kosztowało ją to, że pozwoliła im zostad. Widziałam to po napięciu wokół jej ust. 
Myślę, że tata też to zauważył, bo skinął głową z szacunkiem. 
- Dziękujemy Aislinn. 
- Mogą skorzystad z namiotów – powiedziała do mnie. Zapomniałam o tych… 
dziwnych pokrytych płótnem strukturach, używanych przez extra Brannick, wcześniej, 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

gdy jeszcze były extra Brannick. Pomyślałam o tym, by wspomnied o łóżkach w 
podziemiu, ale może Aislinn nie była za zbyt dużą ilością Prodigium pod swoim 
dachem. 
Opuściła pokój, a w ślad za nią Izzy. Zaraz jak wyszły, tata oparł się o kanapę i zamknął 
oczy. 
- Powinniście tu dziś zostad – powiedziała do niego mama. – Tamte namioty są ledwo 
znośne i po tym wszystkim, co przeszliście… - przeczyściła gardło. – Tak czy inaczej, 
żadne z was nie musi odważad się na nocowanie na świeżym powietrzu. 
Tata tylko przytaknął bez otwierania oczu. Ale Cal wzruszył ramionami i powiedział: 
- Przywykłem do sypiania na zewnątrz. Poza tym, pewnie potrzebujecie, uh, rodzinnej 
atmosfery. 
Odwrócił się, by odejśd, ale zaraz potem tata powiedział: 
- Sophie, może pokażesz Calowi jego nocleg? Chciałbym przez chwilę porozmawiad z 
twoją mamą w cztery oczy. 
- Och – powiedziałam, upychając ręce w kieszeniach. – Okej. Dobra. – Ostatnim 
razem, gdy byłam sama z Calem, pocałował mnie. Był to raczej pocałunek typu 
„Możemy Umrzed, Więc To Jest Nasze (Może) Pożegnanie”, ale jednak. Był, 
technicznie rzecz biorąc, moim narzeczonym (wiecie, jakby Prodigium nie było 
wystarczająco dziwne, mają aranżowane małżeostwa). Bycie zaręczonym nadawało 
dziwności między Calem i mną inny poziom. 
Cal obdarzył mnie przelotnym spojrzeniem i nie byłam pewna, ale chyba jego wzrok 
powędrował na chwilę na moje usta. Hamowałam się przed przełknięciem śliny i gdy 
opuścił pokój, wyszłam za nim. 

Rozdział 10 

Cal i ja przebyliśmy drogę z domu do namiotów w ciszy. Zatrzymałam się na chwilę w 
kuchni po jedną z latarek, które Brannick najwidoczniej gromadziły. Nasze cienie 
ciągnęły się przed nami, prawie splecione, mimo że nie szliśmy tak blisko siebie. Moje 
myśli wciąż krążyły wokół Archera i nie zauważyłam nawet otaczających dom struktur, 
dopóki nie znaleźliśmy się prawie na ich szczytach. 
To, co Brannick nazywały „namiotami” były naprawdę bardzo solidnymi budowlami. 
Dachy były wykonane z ciężkiego płótna i mimo że były na ziemi, położone były na 
drewnianych platformach. Nawet do każdego z nich prowadziły schody. 
- Wow – powiedziałam, jak się zatrzymaliśmy. – To nie są prawdziwe namioty. 
Bardziej jak budki. Albo jak skrzyżowanie namiotu i budki. „Nabudka”. 
Kiepski żart. Głupi, moje serce ani trochę nawet nie przyspieszyło. Archer i tak by się z 
tego śmiał, pomyślałam i po raz kolejny ból uderzył mnie w pierś, prawie 
pozostawiając mnie bez tchu. 
Cal nic nie powiedział, więc po prostu wyciągnęłam rękę w stronę namiotów. 
- Wybierz sobie jakiś. Wszystkie są puste. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Wciąż na mnie nie patrząc, Cal ruszył w kierunku namiotu stojącego centralnie 
naprzeciwko nas i odsunął zasłonę. Dotarło do mnie, że powinnam po prostu dad mu 
latarkę, zamiast iśd za nim, ale był już w namiocie. 
Wspięłam się po schodach i ukryłam się w materiałowym wejściu. 
- Wow – powiedziałam do jego pleców. – Nie do kooca to samo, co w Thorne, huh? 
Na zdartej drewnianej platformie były dwa meble: składany stół i małe łóżko, jak w 
podziemiu. Oczywiście, tylko to się tam zmieściło. Namiot był mały i nagle poczułam 
się trochę klaustrofobicznie. 
Położyłam latarkę na stole, licząc, że pole rzucanego przez nią światła będzie większe. 
Gdy tak się stało, mogłam ledwo dostrzec w mroku twarz Cala. Schowałam ręce do 
tylnych kieszeni i zrobiłam długi wydech. Cal usiadł na łóżku, które lekko pod nim 
zaskrzypiało. Oparł łokcie na swoich rozpostartych kolanach, zaciskając przed sobą 
dłonie, ale wciąż nic nie mówił. 
- Hej – powiedziałam, nieco zbyt głośno - jeśli jesteś, uh, głodny, czy coś to mogę 
zobaczyd, co jest w kuchni. Twój bieg życia i tropienie po całym świecie 
pozbawionego mocy demona pewnie działa na apetyt, huh? – Zaraz jak słowa 
wydobyły się z moich ust, tak mocno się mentalnie skuliłam, że byłam zaskoczona, że 
niczego sobie nie wykręciłam. 
- Nie jestem głodny – odpowiedział cichym głosem. 
- Spoko – powiedziałam. – W takim razie zostawię cię samego i pozwolę ci się wyspad. 
Moje policzki zapłonęły i skierowałam się do wyjścia. 
I wtedy zza mnie: 
- Myślałem o tobie. Codziennie. 
Skamieniałam, moje ręce wciąż trzymały płócienną zasłonę. 
Głos Cala był lekko zachrypnięty, gdy kontynuował. 
- Trzy tygodnie to długi czas na zastanawianie się, gdzie ktoś jest. Przez cały ten czas 
myślałem, że może źle zrobiłem mówiąc ci, żebyś znalazła Brannick. 
Obróciłam się. Chciałam zażartowad albo powiedzied coś sarkastycznego, cokolwiek, 
co by zlikwidowało napięcie między nami. Zamiast tego powiedziałam: 
- Też o tobie myślałam. 
Cal podniósł wzrok i napotkałam jego oczy. 
- Cal, ty… ty uratowałeś mojego tatę. Próbowałeś uratowad Archera. – Moja klatka 
piersiowa bolała przy wypowiadaniu tych słów, ale mówiłam dalej. – To tak wiele. 
Nawet nie wiem, gdzie zacząd. ‘Dziękuję’ to za mało, wiesz? I nie jestem pewna, czy w 
ogóle istnieje wystarczająco duży kosz owoców, by… 
Wstał i nagle jego ramiona były wokół mnie, a moja twarz była przyciśnięta do jego 
piersi. Uśmiechnął się miło i znajomo, łzy napłynęły mi do oczu, gdy położyłam ręce 
na jego plecach i przycisnęłam go bliżej. Pogłaskał mnie po włosach. 
- Może wszystko u niego w porządku, Sophie – wyszeptał Cal. – Oko mogło go 
wypuścid. 
Zacisnęłam oczy. 
- Wiem – szepnęłam. – Nie o to chodzi. Znaczy, o to, ale nie tylko. Wszystko jest takie 
popaprane, Cal. 
Zacisnął mocniej ramiona. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Wiem. Graymalkin zniknęło… - Zrobił długi wydech, ale nic więcej nie powiedział. 
Nawet o tym nie myślałam. Cal tak bardzo kochał tę wyspę. Pamiętałam, jak w Thorne 
powiedział mi, że Graymalkin zawsze była dla niego jak dom. Ja przywykłam do czucia 
się po trochu bezdomną, ale Cal mieszkał w Hex Hall od trzynastego roku życia. 
Cofnęłam się, by spojrzed mu w oczy. 
- Tak bardzo przepraszam – powiedziałam do niego. – Za to wszystko. 
Zobaczyłam na jego twarzy wszystkie swoje uczucia. Zmieszanie, bezsilnośd, 
samotnośd. I zgaduję, że to ostatnie spowodowało, że stanęłam na palcach i 
delikatnie musnęłam ustami jego usta. Nie chciałam, by był to prawdziwy pocałunek; 
był to bardziej gest podziękowania i pociechy niż cokolwiek innego. Ale kiedy 
chciałam się cofnąd, ujął mój policzek i jego usta pochyliły się nad moimi, tak po 
prostu, to był definitywnie prawdziwy pocałunek. 
Odwzajemniłam to, moje ręce chwyciły go za koszulkę. Przez minutę było miło. Cóż, 
bardziej niż miło, serio. Czułam się bezpiecznie i przyjemnie, a jego ręce wokół mnie 
były takie ciepłe. 
I wtedy nagle się odsunęłam, moja twarz piekła. 
- O Boże, i teraz przepraszam za to – powiedziałam, obracając się do niego plecami, 
trąc policzki drżącymi rękoma. 
Dopiero, co myślałam o wcześniejszej atmosferze. Teraz praktycznie się dławiłam na 
myśl o tym. Zza mnie usłyszałam westchnienie Cala. 
- Nie, ja przepraszam – powiedział. – Oboje… Jesteśmy w dziwnej sytuacji*. 
Obróciłam się i obdarzyłam go niepewnym uśmiechem. 
- Podwójnie, metaforycznie dosłownie – powiedziałam, wskazując na namiot. 
Cal uśmiechnął się lekko w odpowiedzi. 
- Powinnaś chyba iśd. Sprawdź, co u taty. Możemy porozmawiad jutro, kiedy nie 
będzie tak… - Jego słowa ucichły i w koocu najzwyczajniej wzruszył ramionami. 
Przytaknęłam. 
- Tak. Jutro. 
Czułam jego wzrok na plecach, gdy opuszczałam namiot i nawet podczas biegu do 
domu czułam gorący punkt między łopatkami. 
Pocałowałam Cala. Znowu. Naprawdę. 
Te słowa tłukły mi się w głowie w rytm moich kroków i nie byłam pewna czy to 
poczucie winy, czy motyle skakały w moim żołądku. Moje ręce wciąż się trzęsły, gdy 
otwierałam tylne drzwi. W domu było dziwnie cicho i zakradłam się w kierunku 
salonu. Tata był wciąż na kanapie, jego oczy były zamknięte, oddech płytki. Mama 
siedziała na podłodze obok niego, z parującym kubkiem u boku. Patrzyła na tatę z 
dziwnym wyrazem twarzy: smutna i wystraszona, i… coś jeszcze. Jej palec delikatnie 
muskał jego skórę, gdy śledziła purpurowe spirale na jego dłoni. 
Wycofałam się zanim mnie zobaczyła. 
Zaraz, jak udałam się na górę, poczułam niepewnośd i pustkę. Czasami myślę, że 
istnieje limit emocji, które możemy odczuwad jednocześnie i najwyraźniej właśnie go 
osiągnęłam. Pojawienie się taty i Cala, pocałunek z Calem… 
Przetarłam pięściami oczy i wzięłam drżący wdech. Tak. Definitywnie to było 
wystarczające jak na dzisiejszą noc. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Kiedy otworzyłam drzwi sypialni, zobaczyłam miękką, duchową poświatę, jęknęłam. 
- Nie dzisiaj, Elodie – pociągnęłam nosem. – Nie jestem w nastroju. – Słowa zamarły 
mi w ustach. To nie duch Elodie stał pośrodku mojego pokoju. To był duch Archera. 

*’place’ w znaczeniu dosłownym oznacza miejsce, a w przenośnym sytuację 

Rozdział 11 

- Och, dobrze, zadziałało – powiedział Archer, na jego duchowej twarzy pojawiła się 
ulga. W przeciwieostwie do Elodie, jego głos był donośny i zrozumiały, i tak znajomy, 
że moje serce ponownie się złamało. 
Stałam jak wryta, plecami do drzwi. Mimo że był niewyraźny, mogłam dostrzec jego 
uśmiech. 
- Um… Mercer? Nie widzieliśmy się przez prawie miesiąc. Oczekiwałem czegoś w stylu 
‘Oh, Cross, miłości mego życia, ogniu w moich biodrach, jak ja tęskniłam…’ 
- Umarłeś – wyparowałam, przyciskając rękę do brzucha. – Jesteś duchem i myślisz… 
Cały komizm zniknął z jego twarzy i podniósł obie ręce. 
- Whoa, whoa, whoa. Nie umarłem. Słowo. 
Moje serce wciąż waliło jak młot. 
- W takim razie, czym do cholery jesteś? 
Archer wyglądał prawie jak baranek, gdy wyciągnął spod koszuli jakiś amulet na 
srebrnym łaocuszku. 
- To kamieo porozumiewawczy. Pozwala ci objawiad się ludziom w postaci 
hologramu. No wiesz. ‘Pomóż mi, Sophie-Wan Kenobi*, jesteś moją jedyną nadzieją.’ 
- To też ukradłeś z piwnicy w Hekate? – Archer skolekcjonował wszystkie rodzaje 
magicznych gadżetów, gdy mieliśmy karę w piwnicy w Hex Hall. 
- Nie – powiedział obrażony. – Znalazłem to w… składziku. Na magiczne przedmioty. 
Dobra, tak, ukradłem to z piwnicy. 
Rzuciłam się przez pokój i utopiłam pięśd w jego splocie słonecznym. Przeszła przez 
niego, ale i tak mnie to usatysfakcjonowało. 
- Ty kretynie! – zawołałam, uderzając go w głowę. – Na śmierd mnie wystraszyłeś! Cal 
powiedział, że pewnie Oko cię złapało i myślałam, że może dowiedzieli się o naszej 
współpracy, i że cię zabili, ty arogancki… 
- Przepraszam! – krzyknął, machając swoimi przezroczystymi rękoma. – Myślałem… 
myślałem, że rozmowa to wyjaśni, nie chciałem cię wystraszyd, nie jestem martwy! 
Więc mogłabyś, proszę, przestad mnie atakowad? 
Zatrzymałam się. 
- Czujesz to? 
- Nie, ale to wciąż trochę niepokojące, widzied twoją pięśd zmierzającą ku mojej 
twarzy. 
Byliśmy kilka cali od siebie. Pozwoliłam sobie na opuszczenie rąk. 

*Obi-Wan Kenobi – mistrz Jedi z Gwiezdnych Wojen 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Nie jesteś martwy. 
- Ani trochę – odpowiedział. I wtedy się uśmiechnął, prawdziwym, szczęśliwym 
uśmiechem, moje policzki zaczęły mnie piec. 
Wtedy zorientowałam się, że też się uśmiechałam. 
- Więc hologram oznacza… - powiedziałam w koocu. 
- Oznacza, że jestem niecielesny, taa. I to jest do dupy, bo jest wiele bardzo cielesnych 
rzeczy, które chciałbym z tobą teraz robid. 
Moje policzki zapłonęły, kiedy mój wzrok powędrował do jego ust. Wtedy 
przypomniałam sobie, że dziesięd minut temu byłam w ramionach innego faceta. 
Całując usta innego faceta. 
Odwróciłam się, mając nadzieję, że nie zauważył i usiadłam na łóżku. 
- Gdzie jesteś? – zapytałam, przyciskając kolana do klatki piersiowej. 
Mimo, że był duchem, zauważyłam na jego twarzy przebłysk winy. 
- W Rzymie – odpowiedział. – Albo, jeśli chcesz więcej szczegółów, ukrywam się w 
szafie, w willi, w Rzymie. 
Nie zdziwiło mnie, że był z Okiem. Po tym wszystkim, czy nie był to dla niego najlepszy 
scenariusz po wydostaniu się z Thorne? 
- Czemu masz taką minę? – zapytał Archer. 
Mocniej przycisnęłam kolana. 
- Jaką minę? 
- Jakbyś miała zaraz zwymiotowad albo się rozpłakad. Może oba. 
Oh, szczęście z posiadania odwrotnej umiejętności do utrzymywania pokerowej 
twarzy. 
- To była po prostu szalona noc. A nawet szalone kilka tygodni. – Nie wiedziałam, ile 
czasu miałam na rozmowę z Archerem, więc opowiedziałam mu najbardziej okrojoną 
wersję tego, co stało się odkąd opuściłam Thorne. Stał tam słuchając i tylko spojrzał 
zdziwiony, gdy powiedziałam, że moja mama była Brannick. 
- Tak więc, dlatego tu jesteśmy – powiedziałam do niego – z Brannick. I teraz pojawił 
się tata i, uh, Cal, i teraz ty. To była w pewnym sensie pracowita noc. 
- Jak Cal i twój tata cię wytropili? Próbowałem z tym magicznym GPS’em odkąd 
opuściłem Thorne i był na ciebie zablokowane. 
- Cal powiedział mi, żebym przybyła do Brannick, kiedy opuszczałam Thorne, więc po 
prostu mieli nadzieję, że tu jestem. Miałam szczęście chyba po raz pierwszy od… oh, 
2002, czy jakoś tak. 
Archer uśmiechnął się i zaczął migotad. 
- Cholera – wymamrotał, dotykając kamienia wokół jego szyi. – Dobra, wygląda na to, 
że nie mam zbyt wiele czasu, więc postaram się szybko. Całe Oko wie o zniknięciu 
Casnoff. Nie zanotowano więcej ataków demonów, ale coś tu definitywnie śmierdzi. 
Nie wiedzą po prostu, co. 
- To samo powiedział tata. 
- Szukamy Casnoff, ale jak na razie bez skutku. Jesteśmy w kropce. 
- My tak samo – powiedziałam. – Więc… co teraz, Cross? Zamierzasz zostad z Okiem? 
Archer obejrzał się na coś przez ramię. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Nie wiem – powiedział, gdy się z powrotem obrócił, jego głos był znacznie cichszy. – 
Ale nie mam za bardzo, gdzie iśd. 
- Mógłbyś przyjśd tutaj. 
Uśmiechnął się i wyciągnął duchową rękę. Przyłożyłam swoje opuszki do jego, mimo 
że nie mogłam go poczud. 
- Chciałbym – powiedział. – Ale pilnie mnie teraz obserwują. Jak na razie będzie 
bezpieczniej, jeśli tu zostanę. Podporządkuję się trochę. 
Patrzyłam na nasze ręce. 
- Czy jeszcze cię zobaczę? 
- Trzymaj się tego – powiedział. – Nie obiecałem ci wypadu do zamku? 
Chichocząc cofnęłam rękę. 
- Obiecałeś. I miałeś mnie też zabierad na randki. Prawdziwe randki, bez mieczy, 
ghouli i strachu. 
- Cóż, więc tak – powiedział. – Zaraz, jak uratujemy świat przed inwazją demonów, 
będziesz ty, ja i Applebee’s*. 
Wywróciłam oczami, ale się uśmiechałam. 
- Oh, jak romantycznie. 
Jego uśmiech powoli blaknął. 
- Zobaczymy się jeszcze – powiedział, tym razem na poważnie. – Obiecuję. – Podszedł 
do mnie, a jego prześwitujące nogi zniknęły w łóżku. – Mercer… 
I wtedy tak po prostu zamigotał i zniknął. 
- Och, dajcie spokój – jęknęłam do pustego pokoju. Wzdychając, opadłam z powrotem 
na poduszki i zamknęłam oczy. Leżałam tak przez kilka minut, kiedy dopadło mnie 
przeczucie, że nie byłam już sama. 
Rzeczywiście, gdy otworzyłam oczy, na skraju łóżka siedziała Elodie, patrząca na mnie 
z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 
W koocu wymówiła: 
- Kochasz go? 
Minęła chwila, zanim jej odpowiedziałam. 
- Tak. Myślę, że tak. 
Przytaknęła, jakby oczekiwała takiej odpowiedzi. 
- Też myślałam, że go kocham. 

*sied restauracji 

Nagle do mnie dotarło, że jeśli znowu zobaczę Archera, nowe przyzwyczajenie Elodie 
do nawiedzania mojego ciała, gdy ma ochotę, mogłoby byd… niezręczne. 
- Wiesz, jest mu przykro – powiedziałam do niej. – Za to, że cię okłamywał. I z powodu 
całej tej twojej śmierci. 
Wzruszyła ramionami. 
- To nie jego wina, że zostałam zabita. – Stawałam się coraz lepsza w czytaniu jej z ust. 
Teraz nie musiała niczego powtarzad. – To była Alice. I odkąd Casnoff mają coś 
wspólnego z przemienieniem jej w demona, przypuszczam, że to w koocu była ich 
wina. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Zamierzamy je zatrzymad – powiedziałam jej. – Nie wiem jak, ale nam się uda. 
Elodie obdarzyła mnie spojrzeniem. 
- Naprawdę? Słyszałam, co ten magiczny koleś z lustra mówił o dwóch wersjach 
przyszłości dla ciebie. 
- Nigdy nie pomogłabym Casnoff – powiedziałam automatycznie, ale nic nie mogłam 
poradzid na dreszcz, który mnie przeszedł po kręgosłupie na myśl o słowach Torin. 
Pomyślałam, że Elodie pewnie westchnęła. Trudno było to jednak określid, odkąd 
technicznie rzecz biorąc, nie oddychała. 
- Cóż, nawet jeśli nie przejdziesz na złą stronę mocy, wciąż jesteś udupiona. Twój tata 
już nie ma mocy. Ty też ich tak jakby nie masz, bo generalnie, gdy wpadasz w kłopoty, 
to ja przejmuję twoje ciało. Te dwie małe dziewczynki nie mogą nawet zabid 
wilkołaka, a Aislinn Brannick jest tylko jedną kobietą. Twoja mama nadaje się bardziej 
do książek niż do broni, a Torin jest tak samo wkurzający, jak i bezużyteczny. 
Zasadniczo jedyną przydatną osobą jest Cal, który może byd zdolny do odwleczenia 
nieuniknionego, gdy Casnoff i jej demoniczne zwierzątka rozerwą cię na strzępy. Ale, 
no wiesz, powodzenia. 
Wraz z tą inspirującą, krótką przemową, zniknęła. 

Rozdział 12 

Następnego ranka znalazłam się na czymś, co musiało byd najdziwniejszym 
śniadaniem na świecie. Rozejrzałam się wokół, by zorientowad się, kto tam był: ja, 
mama, tata, wszystkie trzy z Brannick i Cal. Och, i Torin, o ile „śniadanie” obejmowało 
wszystkich nas jedzących Pop-Tarts* w Sali Bojowej. Słowa Elodie z poprzedniej nocy 
krążyły mi po głowie. Naprawdę mamy szansę pokonad Casnoff? 
- Musisz coś wiedzied – mówiła teraz Aislinn do Torin. 
- Wiem – odkrzyknął. – Mówiłem, te kobiety są na swojej przeklętej wyspie. 
- Która. Jest. Gdzie? – zapytała Aislinn chyba po raz czwarty. 
- Na. Cholernym. Oceanie – odpowiedział Torin. Rozłożył ręce, co spowodowało, że 
mankiety jego rękawów opadły. – Nie wiem, czemu nie możecie jej znaleźd. Jest 
dokładnie tam, gdzie była do tej pory. 
- Jak już mówiłem, Aislinn, sądzę, że one jakoś zamaskowały Graymalkin – powiedział 
tata. Opierał się o jedno z krzeseł. Cal stał obok niego, a mama przy drugim boku. Mój 
wzrok napotkał wzrok Cala i ostatnia noc stanęła mi przed oczami. Moje palce 
wczepione w jego koszulę, moje usta w jego usta. 
Nagle przerzuciłam całą swoją uwagę na Torin. 
- Więc Casnoff są w Hex Hall – powiedziałam. – Prawdopodobnie z tyloma demonami, 
ile stworzyły. Co tam robią? Piekielnie nudną imprezę? –Gdy nikt nic nie powiedział, 
dodałam – Łapiecie? Piekielnie? Bo wszyscy są… Nieważne. 
- Ja załapałam – powiedziała Izzy i rzuciłam jej wdzięczne spojrzenie. 
- Nie mogę powiedzied, co planują – powiedział Torin. – Tylko to, że tam są. – skrzywił 
się na nas wszystkich. – Nie wiem wszystkiego. Tylko to, że ta dziewczyna – wskazał 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

na mnie – jest kluczem do zatrzymania ich przed użyciem armii demonów przed 
zmieceniem ludzi z powierzchni ziemi. 
Albo poprowadzenia atak. Myśl wystrzeliła w mojej głowie, sprawiając, że mój 
żołądek zwinął się w supeł. Torin mrugnął do mnie i zastanawiałam się, czy czytanie w 
myślach było kolejną z jego zdolności. Albo po prostu mówił mu to mój wyraz twarzy. 
Odpychając na bok obraz mnie przewodzącej armii demonów, powiedziałam: 
- Oko też nie wie, co planują. 
Nagle wszyscy w pokoju gapili się na mnie, jakbym właśnie coś meldowała. 
- Uh, widziałam wczoraj Archera – powiedziałam, jakbym po prostu wpadła na niego 
w Starbrucksie ** - Użył tego kamienia porozumiewawczego, żeby… um, powiedzied 
cześć. 

*Pop-Tarts - kruche ciasteczka z nadzieniem 
** Starbrucks – największa na świecie sied kawiarni działająca w 54 krajach 

- I teraz zdecydowałaś się o tym wspomnied? – zapytał tata. 
- Kiedy tu przyszłam, prawie krzyczeliście na Torin – wypaliłam. – Nie miałam za 
bardzo szansy, by cokolwiek powiedzied. Poza tym, Archer niczego nie wiedział. A 
raczej niczego, czego my byśmy nie wiedzieli. Nie wiedziałam, że to takie ważne. Był 
tu tylko jakieś pięd minut. 
- W twoim pokoju? –zapytała mama, podnosząc brwi. 
- Był niematerialny – powiedziałam. – I cały… jak duch. Wszystko było całkowicie 
dozwolone, przysięgam. 
- Jeden z L’Occhio di Dio jest twoim chłopakiem? – zapytała z niedowierzaniem Finley. 
Tata oczyścił gardło. 
- W każdym razie – powiedział, ratując mnie przed odpowiedzeniem Finley – dobrze 
wiedzied. Oznacza to, że jesteśmy na tym samym poziomie w przypadku Casnoff. 
- Racja – powiedziałam. – Ale to znaczy, że nikt nie wie co robid dalej. A nie sądzę, 
żeby było to coś dobrego, tato. 
- Więc, co możemy zrobid? – zapytała Finley. – Mamy siedzied i czekad, aż Casnoff 
zrobią swój ruch? 
- Możemy się udad do Lough Bealach – odpowiedziała Aislinn. 
- To nazwa, czy się zadławiłaś? – zapytałam, zarabiając tym na piorunujące spojrzenie. 
Tata wydał z siebie przyduszony dźwięk, który zapewne był śmiechem. Zakrył to 
kaszlnięciem i powiedział: 
- Lough Bealach jest jeziorem w Irlandii. Było jednym z najbardziej przerażających 
miejsc należących do Brannick, jeśli się nie mylę. 
- Najbardziej przerażające – odpowiedziała Aislinn. – Jednym z zadao Brannick było 
chronienie go. 
- Co tam potrzebuje ochrony? 
- Przejście do świata podziemnego – odpowiedziała mama. 
- Jeśli zamierzamy walczyd z demonami, przydałoby nam się trochę diablego szkła, 
biorąc pod uwagę, że jest jedyną rzeczą, która może zabid demona – powiedziała 
Aislinn. – A świat podziemny jest jedynym miejscem, gdzie możemy je zdobyd. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Dosłownie iśd do piekła? – zapytałam. 
Wszyscy mnie zignorowali. 
- Nie możemy tam wejśd – powiedziała Finley. – Nikt z nas nie przeżyłby wycieczki do 
świata podziemnego. Potrzebna by była czarna i silna magia. Gdyby Sophie wciąż 
miała swoje moce, może byłoby to wykonalne, ale bez nich… - potrząsnęła głową. 
Wtedy odezwał się tata. 
- Sophie ma swoje moce. 
- Cóż, tak – zgodziłam się. – Nie przeszłam przez Redukcję. Ale utknęły tu. – 
Dotknęłam swojej piersi. – Cokolwiek powiedziała Rada skazując mnie, zablokowało 
to moją magię. 
Tata wziął mnie za rękę. 
- Pamiętasz kiedy przeglądaliśmy księgę czarów w Thorne Abbey? Było na niej 
zaklęcie, co prosiłem, żebyś położyła rękę na książkę. 
Pamiętałam. Nie byłam w stanie powiedzied, jakiego rodzaju było to zaklęcie, ale 
kiedy go dotknęłam, poczułam mocne uderzenie w sam środek mojego mostka. 
Który, jak właśnie zrozumiałam, był miejscem, w którym zawsze czułam wirującą 
wokół moc. 
- To zaklęcie ochronne – powiedział tata. – Zapewniam cię, że twoje moce nigdy nie 
mogą byd całkowicie od ciebie zabrane. Bez względu na to, jakiego rodzaju wiążące 
zaklęcie będzie na ciebie rzucone, wszystko, co musisz zrobid to dotknąd tego 
określonego zaklęcia, a magia będzie wznowiona. 
Ścisnęłam jego rękę tak mocno, że musiało go to zaboleć. 
- O mój Boże – wydusiłam. Moja magia wróci. Koniec z bezradnością. Koniec z 
duchem Elodie do używania magii. Szansa na zatrzymanie Casnoff. Wzrosły we mnie 
nadzieja i podniecenie. 
I wtedy, jakby kubeł zimnej wody chlusnął mnie w twarz, przypomniało mi się, co 
Torin mówił zeszłej nocy. Ja, przewodząca armią demonów Casnoff. Musiałabym 
mied moje moce, żeby to robid, prawda? Ale nie. Nie, kłamał mówiąc to. Nie było 
mowy, abym kiedykolwiek pomogła Casnoff w czymś tak okropnym. 
Przypomniało mi się coś jeszcze. 
- Muszę dotknąd zaklęcia. Zaklęcie jest w księdze zaklęd. Gdzie dokładnie jest księga 
zaklęd? 
Speszony, tata spojrzał w dół i przyznał: 
- Zapewne u Casnoff. 
Westchnęłam. 
- Które są na wyspie, której nie możemy znaleźd. Przysięgam Bogu, że to wszystko jest 
najbardziej powikłaną zagadką świata. 
- Może jest jakieś inne wyjście – zasugerowała Finley. – Może jest jakaś czarownica, 
albo jakiś czarnoksiężnik, który mógłby przywrócid moce Sophie? 
- Może – powiedział tata, ale nie znałam go na tyle długo, by wiedzied, że „może” 
zazwyczaj oznacza u niego „nie ma mowy”. 
- Nie może ktoś po prostu wypowiedzied tego zaklęcia? – zapytałam. Wiedziałam, że 
czepiałam się szczegółów, ale jeśli była jakaś szansa , bym mogła odzyskad moce, to 
miałam zamiar ją wykorzystad. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Tata potrząsnął głową. 
- Nie. To konkretne zaklęcie było zapieczętowane na papierze magią krwi. Musi byd 
dotknięte. Same słowa nie mają takiej mocy. 
- Może i nie władam czarną magią, ale moje moce są bardzo silne – zaoferował Cal. – 
Gdybyśmy pojechali do Irlandii, czy jest jakaś szansa, że mógłbym wejśd do środka? 
Rozważając to, tata przebiegł ręką po swoim karku. 
- Przypuszczam, że to możliwe. Ale potencjalne ryzyko… 
- Musimy coś zrobid – powiedział cicho Cal. – Wolę spróbowad naszych szans w Lough 
Bealach niż czekad tutaj. 
- Chłopaczek ma rację – powiedział Torin, mimo, że byli z Calem mniej więcej w tym 
samym wieku (cóż, plus-minus piędset lat, zgaduję) – Im szybciej, tym lepiej. Mamy 
teraz zastój, ale coś nadchodzi. Przeczuwam, że… 
- Zakłócenia w mocy? – przerwałam, zanim zdążyłam się powstrzymad. 
Torin zmarszczył brwi. 
- Podejrzewam, że ze mnie szydzisz, ale nie widzę nawiązania. W każdym bądź razie, 
ciemne moce są emocjonujące. Im bardziej jesteś przygotowana, tym lepiej. 
- Więc chodźmy – powiedziałam. 
- Może powinniśmy rozważyd inne opcje przed wyjazdem do Irlandii – powiedział 
tata, podnosząc okulary. – Po tym wszystkim, Sophie, trochę dużo doświadczyłaś. 
- Prześpię się w samolocie. Słuchaj, musimy się uporad z możliwe, że armią demonów
Nie wiem, jak u was, ale u mnie jest to na równi ze zwrotami „leczenie kanałowe” i 
„szkoła w soboty” w rankingu rzeczy, które mnie przerażają. Jesteśmy prawie trzy 
tygodnie w plecy. Nie mamy czasu na siedzenie, rozważanie opcji, przeczytania więcej 
książek czy słuchania więcej półzrozumiałych przepowiedni tego kretyna – 
powiedziałam, wskazując na Torin. Wykonał gest, który zapewne był starodawną 
wersją pokazania środkowego palca. 
- Więc, tak – kontynuowałam. – Może to strasznie głupi pomysł. Ale jeśli jest 
jakakolwiek szansa, że któreś z nas może dostad się do świata podziemnego, musimy 
z niej skorzystad. 
- Dobra, lubię cię – Powiedziała Finley, obdarzając mnie uśmiechem. Spojrzała na 
tatę. – Ona ma rację. Skoro nie możemy wymyślid sposobu na zatrzymanie Casnoff, 
musimy się w koocu przed nimi chronid. I jedyna droga prowadzi do Lough Bealach 
po całą masę diablego szkła. 
Wzdychając, tata usiadł na jednym z krzeseł stojących obok stołu. 
- To jest głupie – powiedział. 
- Masz jakieś inne pomysły? – zapytała Aislinn. 
Tata przechylił głowę do tyłu, jakby odpowiedź miała nagle pojawid się na suficie. 
Potem znowu na mnie spojrzał. 
- Naprawdę zamierzacie to zrobid? 
- Może Cal będzie w stanie dostad się do środka. Może nie. Tak czy inaczej, niczego 
nie zyskamy siedząc na tym odludziu. Bez urazy – dodałam do Aislinn, która machnęła 
na to ręką. 
Tata długo wytrzymywał mój wzrok, zanim zmęczony przytaknął i powiedział: 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Masz rację. Ale jak się tam dostaniemy? Itineris jest dla ciebie zbyt niebezpieczne i 
może byd śmiertelne dla ludzi – powiedział, wskazując na mamę. 
- Jestem znowu za liniami lotniczymi – powiedział Cal. 
Po pytających spojrzeniach Aislinn i Finley, tata wyjaśnił: 
- Cal był w stanie wyczarowad bilety i fałszywe papiery, żebyśmy wydostali się z Anglii. 
Nie jest to najlepsze użycie magii, ale jest bezwarunkowo użyteczne. 
- Wystarczająco zadowalające – powiedziała Aislinn. – W takim razie, dziewczyny, 
idźcie się pakowad. I Finley, podjedź zatankowad ciężarówkę. Czeka nas długa podróż 
do najbliższego lotniska. 
Gdy rozejrzałam się po wszystkich tych ludziach – mojej rodzinie – przeszedł mnie 
dreszcz podniecenia. Tak, to mogło przejśd do historii jako najgłupsza rzecz, jaką 
kiedykolwiek zrobiłam, ale tak się cieszyłam z planu, że nie dbałam o to, czy był zły. I 
patrząc na te wszystkie twarze, myślę, że czuli to samo. Cóż, poza Torin, który patrzył 
na nas ze znudzonym wyrazem twarzy. 
Wyszłam z pokoju i poszłam na górę, podążając za Finley i Izzy. Byłam już prawie na 
półpiętrze, kiedy światło nagle błysnęło mi w oczy. Na początku myślałam, że to tylko 
blask z okna na szczycie schodów i podniosłam rękę, by osłonid twarz. I wtedy 
zorientowałam się, że to światło pochodziło z mojej ręki. Patrzyłam jak jasny, złoty 
połysk otacza moją rękę, rozprzestrzeniający się na cały mój tułów. Izzy obróciła się i 
zobaczyłam jak jej usta się otwierają. Sięgnęła do mojego rękawa, ale jak się okazało, 
jej palce przeszły przeze mnie i moja ręka zniknęła. 
Złota wid poruszała się teraz szybciej, wijąc się wokół mojego ciała jak węże. 
Widziałam jak moje nogi stają się prześwitujące i znikają obie na raz. 
To wszystko stało się tak szybko, że nie miałam nawet czasu na panikę. Wszystko, co 
mogłam zrobid, to spojrzed w dół na mamę, która biegła do mnie po schodach, 
wykrzykując moje imię. 
- Mamo! – poczułam jak moje usta się poruszają, ale nie wydobył się z nich żaden 
dźwięk. Ktoś inny biegł ku korytarzowi i pomyślałam, że to pewnie tata. Ale wtedy 
blask pokrył moje oczy, oślepiając mnie. To było dziwne uczucie ciągnięcia i uginania, 
jakby ktoś próbował złożyd moje ciało do kupy i poruszał się tak szybko, że moje 
każda moja kośd brzęczała. To było jak bycie wciąganym przez tornado. 
I wtedy nagle wszystko ustało. 
Stałam, co wydawało się byd cudem, biorąc pod uwagę, jak bardzo byłam 
roztrzęsiona. Oddech był bardzo bolesny i przyglądałam się swoim stopom, próbując 
sobie przypomnied, jak oddychad, by nie brzmied jak wentylowany mors. 
Ewentualnie, by charczenie stało się sapaniem, ale wciąż coś było nie tak z moimi 
oczami. Miałam na sobie białe, obskurne tenisówki, ale teraz moje nogi wydawały się 
czarne. Miałam na sobie kolanówki
Zamrugałam ponownie. U Brannick miałam na sobie jeansy. Teraz nad kolanami 
widziałam niebiesko-czarno-zieloną kratę. 
Spojrzałam w górę i nagle już nie dyszałam. Nawet nie oddychałam. 
Dom był jeszcze bardziej walący się, a paprocie, które porastały frontowe drzwi były 
martwe. To, co kiedyś było „zwisem” z przodu ganku teraz bardziej przypominało 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

krater i mimo że był sierpień, nie było żadnych liści na dębach, które wcześniej 
zacieniały to miejsce. 
Nie wiedziałam jak, ani dlaczego, ale nie dało się temu zaprzeczyć. 
Byłam znowu w Hex Hall.

Część Druga

„- Ale ja nie chcę wchodzić między szaleńców. 
- Nic na to nie poradzisz. – powiedział Kot. – Tu wszyscy jesteśmy szaleni.” 
- Alicja w Krainie Czarów 

Rozdział 13 

Nie byłam sama na trawniku przed Hex Hall. Był tam tłum zgromadzonych 
dzieciaków, w sumie koło setki, wszyscy wyglądali na tak samo zszokowanych i 
roztrzęsionych jak ja. Zauważyłam Taylor, ciemnowłosą zmiennokształtną, z którą się 
tak jakby przyjaźniłam, stała kilka stóp ode mnie. Jej oczy napotkały moje. 
- Sophie? – zapytała zmieszana. – Skąd się tu wzięłaś? – Spojrzała w dół i wydawała 
się być zaskoczona, że miała na sobie mundurek Hekate. – Skąd ja się tu wzięłam? – 
dodała już bardziej do siebie niż do mnie. 
Potrząsnęłam głową. 
- Nie wiem. 
Wśród uczniów pojawiał się gwar i wręcz czułam, jak zmieszanie przeradza się w 
panikę. Niedaleko, dwie wróżki – pomyślałam, że Nausicaa i Siobhan – objęły się, a 
kolorowe łzy zaczęły kapać z ich skrzydeł. 
Gdy przechodziłam przez tłum, słyszałam tylko urywki rozmów. Pojawiały się tam 
słowa typu „złoty blask” i „bycie wciąganym przez powietrze”. Widocznie to, co 
przytrafiło się mi, przytrafiło się też reszcie z nich. 
Dużo myślałam przez ostatnie kilka miesięcy, ale teraz byłam jak sparaliżowana. 
Stałam na trawniku w Hex Hall, ubrana w mundurek, otoczona przez byłych 
znajomych z klasy, nie mając zielonego pojęcia, co zrobić. W końcu mieliśmy z 
Brannick plan. Dotrzeć do Irlandii, do Lough Bealach. Zgromadzić górę diablego szkła. 
Moje magiczne przeniesienie z powrotem na Graymalkin – miejsce, które dziwnie 
zniknęło 
– nie było w żadnym z tych planów. 
Obracając się, szukałam bardziej znajomych twarzy. Cały teren był otoczony mgłą, 
zasłaniając wszystko za drzewami otaczającymi podjazd. Białe, gorące słońce było 
schowane za szarymi chmurami. 
Wciąż zmieszana zaczęłam iść w kierunku domu. I wtedy usłyszałam: 
- Sophie. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Obróciłam się. Jenna posłała mi niepewny uśmiech, jej różowe włosy wyblakły, a 
twarz zbielała. 
- Tu jesteś – powiedziała, jakbyśmy się nie widziały przez kilka minut, a nie tygodni. 
To cud, że nie przewróciłam jej na żwir, gdy pobiegłam w jej stronę i otoczyłam ją 
ramionami. Czułam jej łzy na swoim obojczyku i robiłam co w mojej mocy, żeby nie 
obsmarkać czubka jej głowy, ale obie się śmiałyśmy. 
- Och, Mała Różowa Jenna – pół szlochałam, pół chichotałam. – Nigdy w życiu nie 
cieszyłam się tak z widoku wampira. 
Objęła mnie mocniej. 
- Nigdy nie cieszyłam się tak z bycia zgniatanym przez demona! 
W tym momencie nie martwiłyśmy się tym, że zostałyśmy przeniesione z powrotem 
do Hex Hall za pomocą jakiejś przerażającej, czarnej magii, albo że prawdopodobnie 
miałam umrzeć w taki lub inny sposób. Jenna tu była i żyła, i byłyśmy razem. Nic 
innego się nie liczyło. 
Kiedy się rozerwałyśmy, zauważyłam nowy krwawy klejnot na jej szyi, większy i 
bardziej ozdobny niż ten, który zwykła nosić. Jenna podążyła za moim wzrokiem i 
cieniutko się zaśmiała, przesuwając kamień na łańcuszku. 
- Tak, jestem zmodernizowana – powiedziała. – Dostałam go od Byrona. Przysięgam, 
że na sto procent jest nietłukący się. 
Uniosłam brew, rozważając połączenie ametystu i srebra. 
- Jest też na sto procent lepki, ale jeśli masz być dzięki niemu bezpieczna, nie mam nic 
przeciwko. 
- Mam zamiar znaleźć ci pasujący do niego, mówiący ‘BFF’ w jakiś runach, czy czymś 
takim. 
Zaśmiałam się z tego, prawdopodobnie nawet bardziej, niż zasługiwał na to żart, ale 
tak bardzo mi ulżyło, gdy ją zobaczyłam, że miałam wręcz zawroty głowy. 
- Więc naprawdę przez ten cały czas byłaś z Byronem? 
Przytaknęła. 
- Tak. Tej nocy, po tym jak wróciłaś z Calem i Archerem, członkowie Rady przyszli do 
mojego pokoju. Zabrali mnie to tego strasznie przerażającego miejsca. – Jenna 
wzdrygnęła się na wspomnienie tego i czułam, że wiedziałam, gdzie skończyła: lochy 
pod Thorne Abbey, które służyły jako sala sądowa. 
- Lara Casnoff chciała mnie zakołkować. – powiedziała Jenna i moje ramiona 
odruchowo ją otoczyły. – Powiedziała, że pozwolenie wampirom na mieszkanie z 
Prodigium było głupie, więc musiałam iść na stracenie. Pani Casnoff była poproszona 
o zrobienie tego. 
Teraz mój uścisk na ręce Jenny był tak mocny, że musiało ją to boleć. Wyobraziłam 
sobie Jennę przerażoną i trzęsącą się, prowadzoną na górę po schodach przez osobę, 
której ufała, wiedząc, że czeka ją śmierć. 
Zabiłabym panią Casnoff. Zdmuchnęłabym tę jej głupią fryzurę z głowy, zaraz po 
odzyskaniu mocy. 
- Dziękuję Bogu za nią – powiedziała Jenna, a ja zamrugałam oczami. 
- Co? 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- To pani Casnoff skontaktowała się z Byronem. Zabrała mój krwawy klejnot, bo 
powiedziała, że potrzebuje jakiegoś dowodu na to, że nie żyję. Podobno, jeśli 
zakołkujesz wampira, jego krwawy klejnot wybucha. Wtedy wypuściła mnie przez 
przejście… 
- Za obrazem – dokończyłam. Wydostałam się z Thorne Abbey tą samą drogą. 
Przytakując, Jenna powiedziała: 
- Dokładnie. Byron czekał na granicy posesji i dal mi to. – Uniosła ciężki naszyjnik z 
szyi. – Zabrał mnie z powrotem do siedziby w Londynie i powiem ci, że to miejsce nie 
miało nic wspólnego z gniazdem dziwaczności Lorda Dziwacznego Byrona. Ale Vix tam 
była – powiedziała, delikatnie się uśmiechając. Vix była dziewczyną Jenny i również 
wampirką. 
Ale wtedy całe szczęście uleciało z jej twarzy. 
- Słyszałam o Thorne. Byron dowiedział się, że twoje ciało nie zostało znalezione. 
Przez jakiś miesiąc nie było żadnych wieści i pomyślałam… 
Znowu otoczyłam ją ramionami. 
- Wiem – mruknęłam. – Myślałam to samo o tobie przez pewien czas. 
Pociągnęła nosem i odsunęła się, przecierając nos ręką. 
- Tak czy inaczej, wtedy zaczęły docierać do niego dziwne historie, że byłaś z Brannick. 
- Byłam – powiedziałam i kiedy Jenna wytrzeszczyła na mnie oczy, podniosłam rękę i 
powiedziałam – To długa historia i obiecuję, że opowiem ci później. W skrócie: moja 
mama jest Brannick, jestem nieślubnym dzieckiem Brannick i demona, i poprzeczka w 
dysfunkcji rodziny jest podniesiona bardzo wysoko. 
Jenna z doświadczenia wiedziała, kiedy już sobie odpuścić. 
- Spoko. 
- Teraz najbardziej zastanawiającą rzeczą jest: czemu znowu znaleźliśmy się w Hex 
Hall? 
Jenna rozejrzała się, przyglądając się nienaturalnej mgle i zniszczonemu (cóż, bardziej 
niż zniszczonemu) budynkowi. 
- Coś mi mówi, że to nie spotkanie klasowe. 
- Też byłaś wciągnięta przez jakieś magiczne tornado? – zapytałam jej. 
- Nie, przyleciałam tu jako nietoperz. To nowa rzecz, której nauczył mnie Byron. 
- Ha ha – powiedziałam, uderzając ją w rękę. 
Uśmiechnęła się w odpowiedzi i powiedziała: 
- Tak, w ten sam sposób. Jakby wciągało mnie powietrze z prędkością jakiś dziewięciu 
tysięcy mil na godzinę. – Jej twarz stała się poważna. – Jaki to mógł być rodzaj magii? 
Rozejrzyj się, Soph. Jest tu nas koło setki. Wszyscy pojawili się Bóg wie skąd w tym 
samym czasie. To nie jest już hard-core, to jest… 
- Przerażające – dokończyłam. 
Reszta grupy zaczęła się gromadzić wokół wejścia i miałam niepokojące przeczucie, że 
wszyscy czekamy aż ktoś – lub coś – wyjdzie przez główne drzwi. Jakby w każdej chwili 
miała wyjść stamtąd pani Casnoff i miałby to być kolejny rok szkolny. Jenna i ja 
stałyśmy blisko siebie, wciśnięte na tyły tłumu. 
Po mojej drugiej stronie, ktoś trącił moje ramię, więc przysunęłam się bliżej do Jenny, 
żeby zrobić miejsce. I wtedy jakaś ręka zacisnęła się na mojej. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Jeszcze zanim odwróciłam głowę, wiedziałam. 
- Mercer – Archer uśmiechnął się, spoglądając na mnie w dół. – Miło cię tu widzieć. 
Mimo że bardzo chciałam, nie mogłam zacisnąć rąk na jego karku i go wycałować. A 
tak bardzo chciałam. W końcu skończyłam na spleceniu swoich palców z jego i 
przyciągnięciu go nieznacznie do siebie. 
Archer był tutaj, bezpieczny, trzymający mnie za rękę. i Jenna, przyciśnięta blisko po 
mojej drugiej stronie. Moje serce było tak pełne, że aż trudno mi było oddychać i 
mimo że starałam się, by zabrzmiało to lekko, w moim głosie słychać było napięcie. 
- Oczywiście. Wszystko zmierza do piekła i ty się pojawiasz. Powinnam była to 
przewidzieć. 
Wzruszył ramionami, mimo że w jego oczach płonęły te same emocje, które krążyły 
po moich żyłach. 
- Ech, Włochy zaczynały się robić nudne. Stwierdziłem, że może zobaczę co 
porabiacie, drogie panie. Jenna – powiedział, kiwając głową w kierunku Jenny. 
Poczułam, jak lekko zesztywniała; Oko zabiło jej pierwszą dziewczynę, która była też 
wampirką i która ją przemieniła. Krótko mówiąc, nie była największą fanką Archera. 
Spokojna, krótko skinęła. 
- Archer. 
- Więc, ciebie również pokryło złote światło i wessało tu w jakimś wirze? – zapytałam 
Archera, próbując skupić się na temacie, który był pod ręką, a nie na sposobie, w jaki 
jego palce gładziły moją dłoń. 
- Hmm? Och, tak, złote światło, to było jakby ktoś składał z mojego ciała origami. I 
wtedy, bam, z powrotem w Hex Hall. Jakieś pomysły, o co w tym wszystkim może 
chodzić? 
Jenna była tą, która odpowiedziała. 
- Zero. Widziałeś kogoś znajomego? 
- Wpadłem na Evana, czarodzieja, z którym mieszkałem, gdy was szukałem. Uh, nie 
był zbyt szczęśliwy, że mnie widział. 
Archer skrzywił się lekko, podnosząc rękę do swojej kości policzkowej. Wyglądała na 
trochę napuchniętą i właśnie formował się siniak. 
- Och, racja – powiedziałam. Już prawie zapomniałam o różnych, krążących 
pogłoskach na temat Archera po tym, jak opuścił szkołę. – Ludzie myślą, że zabiłeś 
Elodie. I że próbowałeś zabić mnie, więc może powinniśmy przestać z tym 
trzymaniem się za ręce. 
Nie byłam pewna, czy Archer był zmieszany, pijany, czy może oba po trochu, ale 
wypuścił moją rękę i powiedział: 
- Dlaczego… 
Ale cokolwiek zamierzał powiedzieć, przerwało mu skrzypnięcie otwieranych drzwi. 
Wszystkie głowy obróciły się w tamtym kierunku i przysięgam, że słyszałam kroki 
dochodzące z wnętrza. Wstrzymałam oddech i miałam nadzieję, że nie powiedziałam 
Archerowi, żeby ode mnie poszedł. 
Pani Casnoff wyszła w słabym świetle, ubrana w ten sam zestaw, który miała na sobie 
w dniu, kiedy ją pierwszy raz spotkałam. To była jedyna rzecz, jaka się nie zmieniła. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Wyglądała na dobre dziesięć lat starszą niż ostatnio, ręce, które rozłożyła szeroko w 
powitaniu, trzęsły się. Jej królewsko niebieska spódnica i marynarka wydawały się 
wisieć na jej kościstej sylwetce i miała jakąś ciemną plamę na swojej jedwabnej 
bluzce. 
Ale najdziwniejsze z tego wszystkiego było to, że jej ciemnoblond włosy, które zawsze 
były straszne, uczesane czy zaczarowane w absurdalnie ozdobny kok, były teraz 
całkowicie białe i spływały jej po plecach. Wirowały wokół jej głowy jak pajęczyna. 
- Drodzy uczniowie Hekate Hall – powiedziała niezdecydowanym głosem starszej pani. 
– Witajcie w następnym semestrze nauki. 

Rozdział 14 

- O mój Boże – wymruczała Jenna. 
- Święta piekielna łasico – powiedziałam w tym samym czasie pod nosem. 
Nie będę powtarzać tego, co powiedział Archer. 
Ktoś w tłumie – podejrzewam, że Taylor – krzyczała: 
- Ale szkoła jest zamknięta. Wszyscy mówili… 
Jej głos się urwał i jedna z wróżek wystrzeliła w górę, wysokim i wyraźnym głosem 
mówiąc: 
- Nie macie prawa nas tu ściągać. Fea nie są już w przymierzu z resztą Prodigium. W 
imieniu sądu Seelie, domagam się wysłania nas do domu. – Ach. To była Nausicaa. 
Tylko ona wśród wróżek mówiła, jakby recytowała sztukę. 
Obok mnie, Jenna pochyliła się bliżej i powiedziała: 
- Fea zerwały przymierze? Wiedziałaś o tym? 
Potrząsnęłam głową, a pani Casnoff przyszpiliła Nausicaa groźnym spojrzeniem. Nie 
ważne, jak anemicznie wyglądała, wciąż mogła rzucać cholernie wredne spojrzenia. 
- Sojusz i traktaty nie mają znaczenia tu, w Hekate Hall. Już raz byliście tu uczniami, 
powinniście być wierni szkole. Zawsze. – Uśmiechnęła się, co wyglądało bardziej jak 
grymas. – To było w kodeksie postępowania, który podpisaliście, gdy zostaliście 
skazani na pobyt tutaj. 
Pamiętałam tę grubą broszurę, którą powinnam chociaż przeczytać przed 
nabazgraniem swojego imienia na kropkowanej linii. Nagle zażyczyłam sobie mocy, by 
móc podróżować w czasie, żebym mogła walnąć Sophie Sprzed Roku i powiedzieć jej, 
żeby najpierw wszystko przeczytała. 
- Jestem pewna, że macie sporo pytań – kontynuowała pani Casnoff, co było 
niedomówieniem roku. – Ale teraz zameldujcie się w swoich pokojach. Wszystko 
zostanie wyjaśnione na wieczornym apelu. 
- Bzdury! – ktoś wykrzyknął. Stanęłam na palcach i zobaczyłam wysokiego chłopaka w 
rudawych włosach. 
- Evan – wymruczał Archer. 
Tłum odsunął się od chłopaka, gdy wraz z panią Casnoff mierzyli się wzrokiem. 
- Słucham, panie Butler? – zapytała pani Casnoff, tym razem brzmiąc bardziej jak jej 
stara wersja niż krucha staruszka. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Oko i Brannick nas zabijają, szkoła nagle zniknęła. I teraz co, mamy tak po prostu 
zacząć nowy rok szkolny? 
Teraz nikt nawet nie szeptał. Zdałam sobie sprawę, że faktycznie było tu dziwnie 
cicho. Nie było wiatru, ptaków, żadnego pogłosu oceanu. Było tak, jakby wyspa 
wstrzymała oddech. 
- Wystarczy – powiedziała pani Casnoff. – Jak już mówiłam, na dzisiejszym zebraniu 
wszystkiego… 
- Nie! – krzyknął Evan, jego głos odbijał się echem w nieruchomym powietrzu. – Nie 
postawię nogi w tym budynku, dopóki nie powiesz nam, o co w tym wszystkim do 
cholery chodzi. Jak nas tu ściągnęliście? Dlaczego on tu jest? – Evan wskazał kciukiem 
Archera i kilka osób obróciło się w naszym kierunku. Archer miał znudzony wyraz 
twarzy, siniec na jego policzku ściemniał na jego nagle bledszej skórze. 
- Panie Butler – przerwała pani Casnoff, wydając się wyższą. – Proszę przestać. 
Natychmiast. 
Evan parsknął. 
- Pieprzyć to. – Dziewczyna obok Evana, czarownica, która miała na imię chyba 
Michaela, położyła dłoń na jego ramieniu i coś do niego powiedziała, ale odepchnął 
ją. – Nie ma mowy, żebym spędził kolejny rok w jakiejś gnijącej posesji, ukrytej przed 
całym światem. Nie, gdy nadchodzi wojna. – Mówiąc to, utorował sobie drogę przez 
tłum, wzniecając stopami kłęby pyłu na żwirowym podjeździe. 
- Evan – rozbrzmiał głos pani Casnoff i tym razem było w nim więcej złości czy irytacji. 
To prawie brzmiało jak ostrzeżenie. 
Ale Evan nawet się nie odwrócił. 
- Co on chce do cholery zrobić, dopłynąć do stałego lądu? – mruknęłam pod nosem. 
Do tego czasu, Evan dotarł do grubego muru z mgły, otaczającego budynek. Zawahał 
się, widziałam jak jego ramiona podnoszą się, a pięści zaciskają po bokach. Podniósł 
rękę i zobaczyłam kilka iskier wyskakujących z jego opuszków. Zniknęły prawie 
natychmiast ze słabym, trzaskającym dźwiękiem, jak mokra petarda. 
Obok mnie, Archer poruszył swoimi palcami i to samo stało się z jego magią. 
- Widocznie magia nie jest dozwolona – wymruczał. 
Znowu spojrzałam na Evana i myślałam, że teraz wróci. Zamiast tego zrobił jednak 
krok w mgłę. 
Przez moment stał tam jak słup, w połowie wewnątrz, w połowie poza szarą mgłą. 
- Co się dzieje? – zapytała Jenna. – Dlaczego on się nie rusza? 
- Nie wiem – powiedziałam, a Archer z powrotem splótł swoją dłoń z moją. 
Wtedy Evan zaczął krzyczeć. Przyglądaliśmy się, jak mgła wydawała się wyciągać 
swoje macki, owijając je wokół ciała Evana. Pierwszy wystrzał objął jego ręce, 
połykając je, za drugim razem owijając się wokół tułowia. Za trzecim razem owinęło 
się faliście wokół jego głowy i płacz nagle ustał. Potem Evana już nie było. 
Nikt się nie poruszył. Myślę, że najdziwniejsze było to, że nikt nie krzyczał, ani nie 
mdlał. To się stało naprawdę. Evan… cóż, jeśli nie umarł, to zniknął. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Prawie jednocześnie, wszyscy uczniowie obrócili się w stronę pani Casnoff. Nie wiem, 
jakich słów lub zachowania od niej oczekiwałam. Może rechotu. Albo spojrzenia na 
nas z góry z dumnym oświadczeniem: 
- Mówiłam mu, żeby nie szedł. 
Ale opierała się o balustradę ganku i wcale nie wyglądała na zadowoloną z siebie, 
usatysfakcjonowaną albo szczęśliwą. Wyglądała tylko na starą, zmęczoną i może 
trochę smutną. 
- Idźcie do środka – powiedziała obojętnie. – Macie te same pokoje, co w poprzednim 
semestrze. 
Nastąpiła jeszcze jedna przerwa i wtedy, powoli uczniowie stojący najbliżej budynku 
zaczęli gramolić się po schodach. 
- Co robimy? – zapytała Jenna. 
- Strzelam, że idziemy do środka – powiedziałam. – Albo to, albo bycie pożartym przez 
mgłę. Myślę, że wolę spróbować swoich szans z budynkiem. 
Podążyliśmy za tłumem, przebywając swoją drogę na ganek. Gdy mijaliśmy panią 
Casnoff, zatrzymałam się. Nie wiedziałam, co zamierzałam jej powiedzieć, albo co 
chciałam od niej usłyszeć. Po prostu czułam, że musimy sobie jakoś okazać szacunek. 
Ale mimo, że stałam może jakieś trzy stopy od niej, pani Crasnoff nawet nie spojrzała 
w moim kierunku. Stała przy barierce z niepewnym oddechem, wpatrując się w 
miejsce, gdzie zniknął Evan. Ostatecznie, obróciłam się i przeszłam przez frontowe 
drzwi. 
Z wnętrza domu słychać było łapanie tchu i przytłumione szlochy, więc 
przygotowałam się na to, że Hex Hall będzie w każdym calu tak samo popieprzone jak 
wyspa. 
Nie przygotowałam się jednak wystarczająco. 
Pierwszą rzeczą, jaka mnie uderzyła było gorąco. Graymalkin znajdowała się u 
wybrzeży Georgii i była połowa sierpnia, więc na zewnątrz było strasznie wilgotno. Ale 
wewnątrz zawsze było chłodno i przyjemnie. Teraz było duszno, a powietrze było 
prawie zbyt ciężkie, by oddychać. Czułam zapach pleśni i wilgoci, tapeta miejscami się 
łuszczyła. Gdy po raz pierwszy byłam w Hex Hall, myślałam, że wygląda okropnie i 
zaniedbanie. Wtedy to zaklęcie sprawiało, że widziałam to w taki sposób. Wątpię, by 
w tym przypadku było tak samo. 
Coś dziwnego działo się też ze światłem. Pamiętałam, że główny hol był dobrze 
oświetlony, ale teraz był taki półmrok, że niektóre części pomieszczenia znikały w 
cieniu. 
Zrobiłam krok do przodu i coś chrupnęło mi pod nogami. Spoglądając w dół 
zobaczyłam jaskrawy kawałek szkła. I wtedy zrozumiałam, dlaczego wszystko 
wyglądało tak inaczej. Olbrzymie witrażowe okno, które dominowało przestrzeń, było 
wybite. Przedstawiało powstanie Prodigium, dużego, trzymającego miecz anioła, 
wykopującego z nieba trójkę aniołów, które później stały się czarownicami, 
zmiennokształtnymi i Fea. Ale teraz mściwy anioł nie miał głowy i większości swojego 
miecza, po prawej widniała duża poszarpana dziura wśród pozostałych trzech postaci. 
Wyglądało to, jakby zostały przecięte w połowie przez coś z gigantycznymi pazurami. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Z jakiegoś powodu te roztrzaskane okno dotarło do mnie. Najwyraźniej nie byłam w 
tym odosobniona. Kilka stóp przede mną, grupa czterech czarownic spoglądało w 
górę na pozbawionego głowy anioła, ich ręce otaczały siebie nawzajem. 
- O co tu chodzi? – jedna z nich żałośnie lamentowała. Nikt nie odpowiedział. 
Archer, Jenna i ja nie ściskaliśmy się, ani nie szlochaliśmy, ale byliśmy bardzo 
wstrząśnięci, gdy trochę się do siebie przysunęliśmy. 
- Dobra – powiedziałam w końcu. – Czy wszyscy się ze mną zgodzą, że jest to 
prawdopodobnie najbardziej popieprzona sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy? 
- Tak – powiedzieli zgodnie. 
- Świetnie – lekko skinęłam głową. – Czy którekolwiek z was ma jakiś pomysł, co 
powinniśmy z tym zrobić? 
- Cóż, nie możemy używać magii – powiedział Archer. 
- I jeśli spróbujemy uciec, zostaniemy zjedzeni przez Potwora Mgłę – dodała Jenna. 
- Fakt. Czyli nie ma żadnych planów? 
Jenna zmarszczyła brwi. 
- Innych niż kołysanie się przez jakiś czas w pozycji embrionalnej? 
- Tak, myślałem o jednym z prysznicy, gdzie można się zgromadzić w rogu w ubraniu i 
płakać – zaproponował Archer. 
Nie mogłam nic na to poradzić, że parsknęłam ze śmiechu. 
- Świetnie. Więc wszyscy załamiemy się psychicznie i wtedy jakoś wybrniemy z tego 
chaosu. 
- Myślę, że najlepszym wyjściem jest bycie przez jakiś czas przybitym – powiedział 
Archer. – Pozwólmy pani Casnoff myśleć, że jesteśmy zbyt wstrząśnięci i onieśmieleni, 
by cokolwiek robić. Może to dzisiejsze zebranie przyniesie nam jakieś odpowiedzi. 
- Odpowiedzi – prawie westchnęłam. – Marnowanie czasu. 
Jenna obdarowała mnie zabawnym spojrzeniem. 
- Soph, czy ty się… uśmiechasz? 
Czułam, jak piekły mnie policzki, więc raczej tak. 
- Słuchaj, musicie to przyznać: jeśli chcemy dowiedzieć się, co knują Casnoff, to jest 
doskonałe miejsce. 
- Moja dziewczyna ma rację – powiedział Archer, uśmiechając się do mnie. Teraz moje 
policzki nie tylko piekły, one płonęły. 
Czyszcząc gardło, Jenna powiedziała: 
- Dobra, więc wszyscy idziemy na górę do swoich pokoi, a po zebraniu spotkamy się 
znowu i zdecydujemy, co robimy. 
- Dobra – powiedziałam w tym samym momencie, co Archer przytaknął. 
- Teraz zamierzamy sobie przybić piątkę? – zapytała Jenna po chwili milczenia. 
- Nie, ale mogę wymyślić jakiś sekretny uścisk dłoni, jeśli chcesz – powiedział Archer i 
przez chwilę się do siebie uśmiechali. 
Ale bardzo szybko uśmiech zniknął z twarzy Jenny i powiedziała do mnie: 
- Chodźmy. Chcę zobaczyć, czy nasz pokój jest tak samo zdemolowany jak reszta tego 
miejsca. 
- Dobry pomysł – powiedziałam. Archer wyciągnął rękę i musnął palcami moje palce. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- To do zobaczenia później? – zapytał. Jego głos był zwykły, ale moja skóra była gorąca 
w miejscu, gdzie mnie dotknął. 
- Zdecydowanie – odpowiedziałam, stwierdzając, że nawet dziewczyna, która ma 
powstrzymać złe czarownice przed przejęciem świata mogła gdzieś znaleźć trochę 
czasu na całowanie się. 
Odwrócił się i poszedł. Gdy patrzyłam, jak odchodzi, czułam na sobie wzrok Jenny. 
- Dobra – przyznała z dramatycznym przewrotem oczu. – Jest trochę marzycielski. 
Dałam jej lekką sójkę w bok. 
- Dzięki. 
Jenna zaczęła wchodzić na górę. 
- Idziesz? 
- Tak – powiedziałam. – Zaraz będę. Chcę się tu tylko trochę rozejrzeć. 
- Dlaczego, chcesz być jeszcze bardziej przygnębiona? 
Tak naprawdę, chciałam zostać tu trochę dłużej, by zobaczyć, czy ktoś jeszcze się tu 
pojawi. Jak dotąd widziałam prawie wszystkich, których zapamiętałam z zeszłego roku 
w Hex Hall. Czy Cala też tu ściągnęli? Technicznie rzecz biorąc, nie był uczniem, ale 
pani Casnoff w zeszłym roku często korzystała z jego mocy. Wciąż go tu chciała? 
Do Jenny tylko powiedziałam: 
- Znasz mnie. Lubię ponabijać sobie trochę siniaków. 
- Jasne. Zabaw się w Nancy Drew*. 
Wbiegła na górę. Czekałam w holu przez jakieś piętnaście minut, ale nie było żadnego 
znaku Cala, ani żadnej z Casnoff. Zastanawiałam się, gdzie jest piwnica. Była wzdłuż 
wąskiego korytarza w dół, zaraz obok holu, i kiedy zawsze korytarz był słabo 
oświetlony, teraz był całkowicie ukryty w ciemnościach. Ledwo mogłam rozpoznać 
drewniane drzwi i musiałam obiec je całe rękoma, by znaleźć żelazną gałkę. 
Przekręciłam ją, ale było zamknięte. Oczywiście. 
- Już próbowałem – powiedział stojący za mną Archer. 
Cieszyłam się, że było ciemno, więc nie mógł zobaczyć mojego kolejnego rumieńca. 
- Mówię ci, Cross. Całe to całowanie się na zamku i w Applebee’s jest od teraz. – 
obróciłam się plecami do drzwi. 

*Nancy Drew –serialowa studentka kryminologii, rozwiązująca różne zagadki 

Podszedł bliżej. 
- Ach, ale technicznie nie jesteśmy w piwnicy – wymruczał, biorąc mnie w ramiona. 

Rozdział 15 

Zaraz, gdy nasze usta się spotkały, byłam szczęśliwa, że oparłam się o drzwi. Moje 
kolana stanowiły poważne zagrożenie, by mnie przewrócić. Archer owinął ręce w 
mojej talii i przycisnął mnie mocniej, gdy chwyciłam przód jego koszuli i przelałam w 
ten pocałunek wszystko, co czułam przez ostatnie kilka tygodni – rozpacz, kiedy 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

myślałam, że nie żyje, ulgę, którą czułam teraz, przyciśnięta między nim a 
piwnicznymi drzwiami. 
Kiedy w końcu się rozsunęliśmy, oparłam czoło o jego obojczyk i głęboko oddychałam. 
Minęło kilka chwil, zanim byłam zdolna coś powiedzieć. 
- Myślałam, że mówiłeś, że zrobimy to ‘później’. 
Pocałował mnie w skroń. 
- To było jakieś dwadzieścia minut temu. To się liczy jako później. 
Chichocząc, podniosłam głowę, by ma niego spojrzeć. 
- Tęskniłam za tobą. 
Mimo że było ciemno, widziałam, jak się uśmiecha. 
- Też za tobą tęskniłem. 
- Chyba powinnam iść już na górę. 
- Chyba powinnaś – wymamrotał, przybliżając swoje usta do moich. 
Po pewnym czasie, wreszcie dotarłam do naszego pokoju, prawie skacząc. Ale zaraz, 
jak przeszłam przez próg, moje szczęście wyparowało tak szybko, że niemal 
usłyszałam trzask. 
- O jejku – powiedziałam spokojnie. – Czemu wciąż się dziwię, skoro wszystko stało się 
obrzydliwe i przygnębiające? 
Jenna siedziała na środku swojego łóżka. 
- Myślałam, że najgorsze było okno – powiedziała szybko. – Albo, no wiesz. Zjedzony 
Evan. Ale teraz naprawdę czuję, jakbym miała się zaraz rozpłakać. 
Naszego pokoju nigdy nie można było nazwać luksusowym, ale dzięki obsesyjnej 
miłości Jenny do różowego był… w porządku, chciałam powiedzieć „komfortowy”, ale 
„jaskrawy” i „może trochę zwariowany” były raczej lepszymi określeniami. Wciąż 
jednak był nasz i nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo światełka Jenny, 
wstążki i Elektryzująco Malinowa narzuta sprawiały, że ten mały pokój był jak dom. 
Teraz nie było tam żadnych światełek. Tylko dwa łóżka przysunięte do przeciwnych 
ścian, jedno poobijane biurko i komoda mocno przechylona w jedną stronę. Lustro 
nad komodą było wyblakłe i popękane, zniekształcające nasze odbicia. Może było to 
szare światło pochodzące od mgły, albo po prostu ten pokój, jak i reszta domu, 
wydawały się stracić kolory. Cokolwiek to było, ten pokój nie był już domem. W 
rzeczywistości strasznie przypominał celę. 
Zaczynałam to mówić Jennie, przechodząc z wejścia. Ale zaraz, jak weszłam, drzwi się 
za mną zatrzasnęły, z takim hukiem, że aż podskoczyłam. Słyszałam jak inne drzwi na 
korytarzu też się zatrzaskują i kilka przytłumionych krzyków. 
- Zamknięte? – zgadywała Jenna. 
Pociągnęłam za klamkę. 
- Tak. 
- Myślisz, że Archer ma rację co do tego, że wszyscy zostali zdemagowani? Albo może 
to mgła sprawiła, że magia jego i Evana... została zdemagowana. 
Przechodząc do szafy, westchnęłam i powiedziałam: 
- Mogę się założyć, że wszyscy zostali zdemagowani, ale to nie ma znaczenia. – 
Otworzyłam szafę. Tak jak myślałam, znajdowały się tam tylko mundurki Hex Hall. – 
Ostatnimi czasy, też jestem bardzo zdemagowana – powiedziałam do Jenny przez 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

ramię. – Może powinnyśmy przestać mówić zdemagowani. To zaczyna dziwnie 
brzmieć. 
Usiadła prosto. 
- Co? 
- No wiesz, gdy cały czas coś powtarzasz, to… 
- Sophie – powiedziała Jenna, przechylając głowę i marszcząc na mnie brwi. 
Wzdychając, usiadłam na swoim własnym łóżku, naprzeciwko niej. 
- Dzięki jakiemuś zaklęciu rzuconemu przez Radę, jestem aktualnie pozbawiona 
swoich mocy. 
Jenna westchnęła, a jej wyraz twarzy zelżał. 
- Och, Soph. Tak mi przykro. 
- Nie jest aż tak źle, jak brzmi – powiedziałam. – Moje moce nie zniknęły. Wciąż gdzieś 
tu są, ale nie mogę ich używać, dopóki nie dotknę… whoa. 
- Co? 
Przeszłam przez pokój i chwyciłam ramę łóżka Jenny. 
- To zaklęcie jest w rodzinnej księdze zaklęć Thorne. Kiedy jej dotknę, moje moce 
wrócą. Tata był pewny, że Casnoff maja księgę. Ona może być tutaj, Jenna. – Puściłam 
jej łóżko, by znowu zacząć chodzić po pokoju, gdy moja magia zgromadziła się 
wewnątrz mnie. – Jeśli ją znajdziemy, mogłabym być demonem podczas kolacji. – I 
możliwe, że używać swoich mocy dla Casnoff. Strach, obleśny i gorący ogarnął mnie 
na tę myśl, i nagle poczułam się chora. 
- Chyba, że ma ją Lara. 
- Co? – zapytałam. – Och. Lara. Cholera, nie pomyślałam o tym. – Czułam, jak moja 
magia opada, osiadając w żołądku, prawie jakby też była zawiedziona. 
- Ale wciąż możemy jej poszukać – powiedziała szybko Jenna. – Może Lara się pokaże. 
Znajdziemy jakiś sposób, żeby zwrócić ci moce, Soph. 
Uśmiechnęłam się do niej. 
- Jenna, po raz kolejny twoja moc Niesamowitości zdumiewa mnie. 
- To umiejętność – uzgodniła, kiwając posępnie. 
Chichocząc, rzuciłam w nią poduszką i przez chwilę było tak, jakby nic się nie zmieniło; 
byłyśmy tylko Sophie i Jenną, przesiadującymi w swoim pokoju, przygotowującymi się 
do Metod Magicznej Egzekucji Piętnastego Wieku, czy jakiś innych nudnych zajęć. 
Przez następną godzinę, siedziałyśmy na swoich łóżkach i mówiłyśmy sobie o tym, co 
nam się przytrafiło przez ostatni miesiąc. Opowiedziała mi, jakie było życie z Byronem 
(bez niespodzianek, gnieciony aksamit, picie krwi z czaszek i „open mic night w wersji 
Byrona”, o którym Jenna mówiła, wzdrygając się). 
- Zastanawiam się, co Vix myśli, że mi się stało – powiedziała Jenna. – Stała zaraz 
obok, gdy zostałam tu wciągnięta. 
- Jeszcze do niej wrócisz, Jenna. Obiecuję. 
Nie wiem, w jakim stopniu Jenna w to wierzyła, ale przytaknęła. 
- Wiem. Dobra, a teraz opowiedz mi o Brannick. 
Tak też zrobiłam, łącznie z Finley i Izzy, i ponownym pojawieniu się taty i Cala. 
Powiedziałam o moich zaręczynach z Calem, pocałunku i wszystkim, co stało się po 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

tym, jak Archer pojawił się w Thorne Abbey. Dopóki nie zaczęłam tego z siebie 
wyrzucać, nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile miałam sekretów przed Jenną. 
Myślę, że była trochę zszokowana, bo podniosła swoje brwi i powiedziała: 
- Wow. Miałaś bardziej pracowite lato niż myślałam. 
- Gniewasz się? 
Rozważyła to i powiedziała: 
- Nie. Mam wrażenie, że powinnam, ale… - westchnęła. – Rozumiem, czemu nie było 
ci łatwo powiedzieć o Archerze. Poza tym, przez prawie miesiąc myślałam, że nie 
żyjesz, więc trudno jest czuć coś innego niż Jej, Sophie, rozumiesz? 
Zalała mnie fala ulgi. 
- Cóż, dobrze. Bo zamierzam dociec, o co tu chodzi i zdecydowanie potrzebuję mojej 
wampirzej pomocniczki. 
Jenna parsknęła i zarzuciła włosami. 
- Dokładnie. Wampiry górą! 
Ponownie się zaśmiałyśmy. Wyjrzałam przez okno. Poszarzałe niebo zaczynało 
ciemnieć, a otaczająca budynek mgła wydawała się śliska. 
- Jak myślisz, co się z nami stanie? 
Pierwsza odpowiedź, jaka przyszła mi do głowy, to „Nic dobrego”, ale zamiast tego 
otoczyłam ją ramieniem i powiedziałam: 
- Wszystko będzie dobrze. Pomyśl o wszystkim, przez co już przeszliśmy. Myślisz, że 
mała, zabójcza mgła jest w stanie nam przeszkodzić? Ha! 
Jenna nie wyglądała na przekonaną, ale powiedziała: 
- Nie wiem, czy jesteś tego pewna, czy może masz urojenia, ale i tak dziękuję. 
Niebo było prawie czarne, gdy nasze drzwi w końcu otworzyły się z hukiem. Głos pani 
Casnoff, tak samo wątły i cienki, jak wcześniej, rozległ się po szkole. 
- Uczniowie, proszę o zameldowanie się teraz w sali balowej. 
Jenna i ja dołączyłyśmy do grupy dzieciaków kierujących się na dół. Nikt już nie płakał, 
więc była to jakaś poprawa. 
- Sophie – powiedziała Taylor, pojawiając się przy moim ramieniu. Jej głos był trochę 
niezrozumiały, ponieważ jej kły były na wierzchu. – O co w tym wszystkim chodzi? 
- Skąd mam wiedzieć? Jestem ta samo zbita z tropu, jak wszyscy inni. 
Zmarszczyła brwi, przez co jej kły wysunęły się jeszcze bardziej. Minęło trochę czasu, 
odkąd ostatnio widziałam zmiennokształtnych; zapomniałam, jak bardzo są 
niepokojący. Będąc czymś między człowiekiem a zwierzęciem, mogą zdecydowanie 
budzić lęk. 
- Ale twój tata był Głową Rady – powiedziała. – I byłaś przez cale lato w Radzie. 
Musisz coś wiedzieć. 
- I czemu jest tu Archer Cross? – Pojawiło się pytanie ze strony Justina. Jego głos 
najwidoczniej zmienił się przez lato, ponieważ zamiast je wypiszczeć, wypowiedział je. 
– On jest z Oka. 
- Czy on nie próbował cię zabić? – Podfrunęła Nausicaa, mrużąc na mnie oczy. – Jeśli 
tak, to czemu trzymaliście się wcześniej za ręce? 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Rozmowy tego typu zazwyczaj kończyły się widłami i pochodniami, więc wyciągnęłam 
ręce w geście, który miałam nadzieję, mówił „uspokójcie się wszyscy, do cholery”. Ale 
wtedy wtrąciła się Jenna. 
- Sophie nic nie wie – powiedziała, zasłaniając mnie. Byłoby to bardziej efektowne, 
gdyby Jenna nie była tak niska. – I bez względu na to, z jakiego powodu tu jesteśmy, 
Rada nie może z tym nic zrobić. – Jenna nie dodała, że było to dlatego, że cała Rada, z 
wyjątkiem Lary Casnoff i mojego taty, była martwa. – Jest tak samo wkurzona, jak 
cała reszta, więc odsuńcie się. – Z wyrazów ich dziecinnych twarzy, domyśliłam się, że 
Jenna obnażyła kły i może nawet błysnęła swoimi czerwonymi oczami. 
- Co się tu dzieje? – ryknął znajomy głos. Świetnie. Jakby ta noc i tak nie była 
wystarczająco okropna. Vandy – który była skrzyżowaniem szkolnej opiekunki i 
strażniczki więziennej w Hex Hall – utorowała sobie przejście wśród tłumu, ciężko 
oddychając. Jej purpurowe tatuaże, znaki po Redukcji, wyglądały prawie na czarne na 
jej czerwonej twarzy. – Na dół, już! – Gdy grupa znów zaczęła się przemieszczać, 
spojrzała na Jennę i mnie. – Proszę pokazać swoje kły jeszcze raz, panno Talbot, a 
założę im kolczyki. Zrozumiano? 
Jenna chyba wymruczała „Tak, proszę pani”, ale jej ton mówił zupełnie co innego. 
Zbiegłyśmy na dół, by dołączyć do reszty uczniów, czekających w kolejce, by wejść do 
Sali balowej. 
- Przynajmniej jedna rzecz w Hex Hall się nie zmieniła – powiedziała Jenna. 
- Taa, widocznie moc zdzirowatości Vandy jest niezniszczalna. Pocieszające. 
Mniej pocieszająca była przerażająca szkoła nocą. W dzień była tylko depresyjna. 
Teraz, gdy się ściemniło, złowieszczość była w pełni włączona. Staromodne lampy 
gazowe na ścianach kiedyś płonęły przyjemnym, złotym światłem. Teraz, niezdrowa, 
zielona poświata wydobywała się zza mlecznego szkła, rzucając szalone kształty 
wszędzie dookoła. 
Gdy schodziliśmy na dół, zatrzymałam się przy jednym z salonów. Duże okno, 
wychodzące na staw (i chatę Cala) było wybite. Więcej przerażającej mgły wpływało 
przez postrzępioną ramę, wirując po podłodze. Zauważyłam, że kilka zdjęć 
pokrywających ścianę, leżało teraz na dywanie. 
- Wiem, że „O co tu chodzi?” stało się tu już hasłem – powiedziałam do Jenny – ale 
poważnie. O co tu chodzi? 
Jenna przyglądała się mgle i potrząsnęła głową. 
- Jakby dom był chory – powiedziała. – Albo otruty. Wyspa też. 
- Może. Znaczy, Casnoff mają dół, w którym przywołują demony. – Archer i ja 
znaleźliśmy go latem i wciąż miałam koszmary po ghoulach, które go strzegły. – Magia 
tak ciemna… tak zła… Myślisz, że mogła zainfekować to miejsce? 
Jenna miała zmartwiony wyraz twarzy. 
- Nie zdziwiłoby mnie to – wymruczała. 
- Czy powybijane okna są tu nowym motywem dekoracyjnym? – zapytał Archer, 
podchodząc do nas od tyłu i wskazując głową w stronę salonu. 
- Na to wygląda – powiedziałam. Wciąż wyglądałam na zewnątrz, gdy w mroku 
pojawiło się słabe światło. Zajęło mi chwilę, zanim zorientowałam się, że pochodziło z 
chaty Cala. Czyżby ktoś tam był? Czy Cal tam był? 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Ale tak szybko, jak się pojawiło, światło znowu zniknęło. Marszcząc brwi, odwróciłam 
się od wejścia i wsunęłam rękę w dłoń Archera. Wtedy przypomniałam sobie, co 
mówiła wcześniej Nausicaa. Prawdopodobnie nie był to najlepszy moment na 
publiczny pokaz miłości. 
Nasza trójka ciągnęła się za całą resztą do Sali balowej. Tu przynajmniej wszystko 
wyglądało mniej-więcej tak samo. Oczywiście, sala balowa zawsze była jedną z 
najbardziej dziwacznych pomieszczeń w Hex Hall, więc mało to zmienia. Wciąż. Ulżyło 
mi na widok mieszaniny stołów i krzeseł, a nie na przykład drewnianych pieńków, czy 
czegokolwiek takiego. 
Ale wtedy spojrzałam na przód Sali i moja ulga wyparowała. Pani Casnoff siedziała na 
swoim codziennym miejscu, wpatrując się w dal. Jej włosy były teraz związane, ale 
wciąż były w nieładzie. Vandy również siedziała przy stole, ale pozostała trójka 
nauczycieli, którzy uczyli nas w Hex Hall – pani East, pan Ferguson i oczywiście Byron 
– zaginęli. 
Po drugiej stronie stołu, ubrana w jasnoniebieski komplet, uśmiechająca się, jakby 
była na herbatce, siedziała Lara Casnoff. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Rozdział 16 

Jakoś przetrwałam kolację. Cóż, rozgrzebałam jedzenie na talerzu. Jenna i Archer 
zrobili to samo. W sumie, po rozejrzeniu się zauważyłam same pełne talerze. Może 
strach, a może nerwy uniemożliwiały wszystkim jedzenie, ale w moim przypadku, była 
to mieszanka wściekłości i podniecenia. Lara odebrała mi tak wiele, że moje moce 
kotłowały się to uderzenia. Ale jednocześnie fakt, że tu była oznaczał, że bardzo 
prawdopodobnie była też tu księga zaklęć. Zastanawiałam się, gdzie mogłaby być, gdy 
Lara wstała, klasnęła i ogłosiła: 
- Jeżeli wszyscy już zjedli, możemy przejść do prezentacji. 
- Myślisz, że będzie jakiś pokaz taneczny? – bąknęła Jenna, gdy obracałyśmy krzesła w 
tamtą stronę sali. Zawsze doceniałam dobre żarty o pokazach tanecznych, ale trudno 
było chichotać patrząc na kobietę, która już kilka razy próbowała mnie zabić. 
Chciałam, by napotkała moje oczy w ramach potwierdzenia tego, co zaszło tego lata. 
Ale nie zrobiła tego. 
Czułam wręcz przytłaczające uczucie déjà vu, gdy usiadłam na krześle obok Archera, 
oglądając Larę Casnoff stojącą na czele sali. Czy naprawdę minął tylko rok odkąd 
siedzieliśmy tu z Archerem, praktycznie się nie znając? Wtedy myślałam, że byłam 
zwykłą czarownicą. Wtedy Hex Hall było szkołą, a nie pewnego rodzaju więzieniem. 
Lara uniosła ręce w powitaniu. 
- Jestem pewna, że wszyscy zastanawiacie się, co tu robicie – powiedziała, jej głos 
rozbrzmiał głośno i wyraźnie w cichym pomieszczeniu. Wszyscy uczniowie byli bardzo 
spokojni. Nie było już zamieszek i złości, które pojawiały się wcześniej. Może dlatego, 
że wszyscy pragnęliśmy odpowiedzi. Albo może dlatego, że wszyscy baliśmy się, że też 
zostaniemy pożarci. 
- Na początek pozwólcie mi przeprosić za aktualny stan waszych pokoi – 
kontynuowała Lara, przemierzając pokój. Jej obcasy tupały jak strzały z broni palnej. – 
Skupiamy się na magii chroniącej was w Hekate Hall i obawiam się, że wpłynęła ona 
również na dom. Ale przecież szkoła nigdy nie miała być pięciogwiazdkowym hotelem, 
prawda? – wciąż się uśmiechała, ale w jej oczach widać było teraz surowość. – Tak, 
czy inaczej, nazywam się Lara Casnoff i w tym roku będę pracować wraz z Anastazją 
Casnoff jako dyrektorka szkoły. Jestem pewna, że macie teraz wiele pytań. Na 
początek jednak, może powiemy wam prawdę na temat wydarzeń, które miały 
miejsce tego lata. 
Błyszcząca plamka pojawiła się obok jej biodra i wiedziałam, co będzie dalej. Plama 
rosła, dopóki nie przemieniła się w olbrzymi lśniący ekran. I wtedy wszyscy 
zmrużyliśmy oczy na widok ognia który się na nim pojawił. 
- To jest kwatera główna Rady w Londynie – powiedziała Lara ponad dźwiękiem 
płomieni. – Kilka miesięcy temu L’Occhio di Dio wraz z liczną grupą Brannick 
zaatakowali. Ponad połowa Rady została zamordowana, a oto rezultat. – Wskazała na 
płonący budynek. 
Głos Lary rozbrzmiał ponownie. 
- Wtedy, zaledwie kilka miesięcy później, Oko zaatakowało naszą kolejną kwaterę w 
Thorne Abbey. – Na ekranie wzniósł się dom tak ogromny i imponujący, jak 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

pierwszego dnia, gdy go zobaczyłam. Patrząc na to, czułam, jak ogarnia mnie fala 
smutku. Co prawda, prawie tam nie zwariowałam i kilka razy prawie mnie zabili, ale 
mimo wszystko. To właśnie tam dowiedziałam się więcej o mojej historii. To właśnie 
tam poznałam tatę. 
Po raz kolejny jasne, pomarańczowe światło prawie mnie oślepiło, gdy Thorne Abbey 
stanęło w płomieniach. 
- Thorne Abbey zostało zniszczone. Anastazja i ja miałyśmy szczęście, że uszłyśmy z 
życiem. Niestety, Głowa Rady, James Atherton nie miał tyle szczęścia. 
Kilka głów obróciło się w moim kierunku i starałam się, by moja twarz pozostała 
niewzruszona. Kiedy przeniosłam wzrok z ekranu na Larę, zauważyłam, że patrzy 
wprost na mnie. 
- Nie ma wątpliwości, że wkroczyliśmy na ścieżkę wojenną z naszymi wrogami – 
powiedziała Lara. – Oko i Brannick nie będą szczęśliwi, dopóki całe Prodigium nie 
zniknie z powierzchni ziemi. – Klasnęła i ekran skurczył się znowu w kropkę i zniknął. – 
I oto, dlaczego tu jesteście. 
Zdałam sobie sprawę, że siedzę na krawędzi krzesła. 
- Czemu wcześniej wszyscy zostaliście zesłani do Hekate Hall? – zapytała Lara. Na 
początku myślałam, że to pytanie notoryczne, ale potem Lara skinęła na jedną z 
młodszych czarownic. 
Dziewczyna rozejrzała się, zanim odpowiedziała. 
- Ponieważ zrobiliśmy coś złego. Ujawniliśmy nasze moce w ludzkim świecie. 
Lara potrząsnęła głową. 
- Nie dlatego, że wasza magia była zła – powiedziała. – Dlatego, że była silna. Potężna. 
Nie ma się czego wstydzić. W żadnym wypadku nie jest to coś, za co powinniście być 
ukarani. Wy – rozłożyła szeroko ręce w naszym kierunku – wszyscy jesteście 
najcenniejszymi osobami w całym społeczeństwie Prodigium. Czujecie, jakby wasze 
moce były poza kontrolą, ale nie są. Są po prostu czasami zbyt wielkie, byście mogli 
nimi manipulować. 
Coś podobnego powiedział do mnie Cal w Thorne Abbey, że moje moce nie są tak 
destrukcyjne, bo są „zbyt duże”. 
- Więc zamierzacie nas nauczyć kontrolowania ich? – usłyszałam, jak ktoś krzyknął. 
Na twarz Lary wstąpił uśmiech, tak wielki i żywy, że aż przerażający. 
- Lepiej. Zostaliście tu ściągnięci w pewnym bardzo wyjątkowym celu. 
- Raczej w nie za dobrym, co? – szepnęła Jenna. 
- Może tym specjalnym celem jest zjedzenie przez nas ciasta czekoladowego? – 
zasugerowałam. – Albo może użeranie się z jednorożcami? To by było nawet możliwe. 
Jenna obrzuciła mnie spojrzeniem. 
- Ty naprawdę oszalałaś. 
Tak było. I wyszło to na jaw, bo następną rzeczą, jaka powiedziała Lara było: 
- Przez setki lat Prodigium szukało sposobu, by stać się silniejsze. Bardziej potężne. 
Wręcz niezwyciężone. – Po raz kolejny jej oczy napotkały moje. – I teraz w końcu go 
znaleźliśmy. Clarice? 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Vandy wstała od stołu z małą aksamitną torebką w ręce. Wyciągnęła z niej 
pogniecioną i poszarpaną kartkę papieru, trzymając ją nad głową tak, by każdy mógł 
ją zobaczyć. Moja magia zaczęła wariować w mojej piersi. 
- Co to? – zapytał mnie Archer. 
Nie miałam szansy, by odpowiedzieć. 
- Ta kartka papieru jest kluczem do naszego zbawienia – kontynuowała Lara. – Jest to 
najpotężniejsze zaklęcie, jakie kiedykolwiek wymyślono. Może nasycić każdego z was 
najpotężniejszą magią we wszechświecie. I nie tylko będzie was trzymać bezpiecznych 
przed wrogami, ale także pozwoli wam pozbyć się ich raz na zawsze. 
Nagle, ręce Archera i Jenny zacisnęły się jednocześnie na moich nadgarstkach. 
- Co? – wyszeptałam i obróciłam się do nich. 
- Chciałaś wstać – odpowiedział Archer przez zaciśnięte zęby, nie odrywając oczu od 
Lary. 
- A potem pewnie miałaś zamiar wykrzyczeć, że ma zamiar pozamieniać nas w 
demony – dodała Jenna tak cicho, że ledwo ją słyszałam. – Udajemy słabych, 
pamiętasz? 
Mieli rację. Lara już mnie obserwowała z tym samym przerażającym uśmiechem, 
wykrzywiającym jej usta. Chciała, żebym wyskoczyła i zaczęła krzyczeć o demonach i 
kontroli umysłu. Wyglądałam pewnie na złą i tak z resztą było. I mimo że siedzenie 
tam mnie zabijało, siedziałam. 
Uśmiech Lary trochę zrzedł, gdy wytrzymałam jej spojrzenie, nic nie mówiąc. 
- I to właśnie dlatego wszyscy zostaliście tu ściągnięci – powiedziała, skupiając swoją 
uwagę z powrotem na reszcie uczniów. – By trenować. By przygotowywać się. I by 
wziąć udział w rytuale, który sprawi, że będziecie potężniejsi, niż w waszych 
najśmielszych marzeniach. 
- Skoro jesteśmy tak wartościowi, to czemu trzymacie nas tu wbrew naszej woli? – 
zapytała Siobhan, jedna z wróżek. 
- Zaklęcie strzegące wyspy jest dla waszej ochrony – burknęła Vandy i mimo, że była 
to kiepska odpowiedź na pytanie, była to najwyraźniej jedyna odpowiedź, na jaką 
mogliśmy liczyć, ponieważ Lara przytaknęła i powiedziała: 
- Dokładnie. Przede wszystkim, jutro rano zaczynamy przygotowania do rytuału. W 
związku z tym proponuję, byście wszyscy skierowali się do swoich sypialni i odpoczęli. 

Skoro to była „propozycja”, to zastanawiałam się, czemu brzmiała jak groźba. Ale 
dzieciaki powoli zaczęły wstawać i kierować się do drzwi. Głowy tłoczyły się i pojawiły 
się szepty, ale nikt nie protestował i nie próbował zadawać więcej pytań. Może reszta 
też zdecydowała się udawać słabych. 
Ale ja? Byłam ponad to. 
Mimo że Jenna syknęła, żebym wracała, przeszłam przez pomieszczenie i stanęłam 
centralnie przed Larą Casnoff, kobietą, która próbowała mnie zabić. Kobietą, która 
próbowała zbić Archera i Jennę, i która skazała mojego tatę na rytuał, który prawie go 
zabił. 
- Chcesz zamienić ich wszystkich w demony? – upomniałam się. – Zapomniałaś, jak 
wasz ostatni demon oszalał i zaczął zabijać ludzi? 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Nie odpowiedziała na moje pytanie. 
- Jesteś tylko małą, żywą istotą, Sophie. 
- A ty jesteś zła i bardzo protekcjonalna. 
- To jest ten moment, kiedy mi mówisz, że mnie powstrzymasz? Że mi to nie ujdzie na 
sucho? – zapytała, podnosząc brew. – Jeśli tak, to pozwól, że dam ci pewną radę: 
dorośnij. 
Mówiąc to, wręczyła zaklęcie z powrotem do Vandy, która schowała je do torby. 
Patrzyłam jak obie wychodzą z sali balowej, pani Casnoff daleko w tyle, gdy Archer i 
Jenna podeszli do mnie. 
- Cóż, znamy już ich plan – powiedziała Jenna. – Jakieś plany przeciwdziałania? 
- Powstrzymać Casnoff przed wskrzeszeniem armii demonów, uratować wszystkich i 
wydostać się z tej przeklętej wyspy. Potem może zrobić jakąś imprezę, czy coś. No 
wiecie, by uczcić to, jak cudowni jesteśmy. 
- Brzmi dość solidnie – powiedział Archer, trącając mnie ramieniem. – Jakieś pomysły, 
jak dokładnie mamy to zrobić? 
Zielonkawe światła sali balowej zamrugały i westchnęłam. 
- Żadnych. 

Rozdział 17 

Następnego ranka zostałam zerwana z łóżka przez Hex Hallską wersję budzika – 
donośny i straszliwy dźwięk brzmiący jak mieszanka dzwonka i ryku. W pokoju wciąż 
było ciemno, a gdy wyjrzałam przez okno, widziałam jedynie tę cholerną mgłę. 
Jenna była już przy szafce i wyjmowała mundurek. Poprzedniej nocy odkryłyśmy, że 
kredens wypełniony był białymi koszulkami i spodniami od piżamy. Wszystkie były w 
tym samym rozmiarze, ale po nałożeniu przesuwały się i zsuwały, dopóki się nie 
dopasowały. Mundurki były najwyraźniej takie same, bo gdy Jenna nałożyła spódnicę, 
brzeg musnął jej łydki, by zaraz potem unieść się do góry, dopóki nie sięgał lekko za 
kolano. 
- Nie wiem, czy to wygodne, czy przerażające – powiedziała, kontrolując swoje nogi. 
Zdejmując kołdrę, wstałam z łóżka i poszłam po swój mundurek. 
- Może uznajmy to za przerażające? 
Jenna nałożyła marynarkę i zauważyłam, że przygryzała swoją dolną wargę, pewnie 
się nad czymś zastanawiając. 
- Wiesz, to dość niebezpieczny nawyk jak na wampira – powiedziałam do niej, kiwając 
w kierunku jej ust. 
- Huh? Och, tak – powiedziała. – Przepraszam, po prostu… Soph, skoro mają w planie 
zamienić wszystkich w demony, to czemu cię tu ściągnęły? Albo mnie? Jeszcze kilka 
miesięcy temu Lara chciała, żebym była martwa. Co mogło zmienić jej zdanie? 
Nad tym samym zastanawiałam się zeszłej nocy. Wciąż i wciąż powtarzałam słowa 
Torin: ja na czele demonów Casnoff, używając swoich mocy dla ich celów. Czy to 
dlatego tu byłam? 
Ale Jennie powiedziałam tylko: 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Są złe i pokręcone. Kto wie, po co robią cokolwiek? 
Ta odpowiedź jej nie usatysfakcjonowała, więc dodałam: 
- Ale mamy zamiar się tego dowiedzieć, prawda? Operacja Nancy Drew w Hex Hall 
zaczyna się dzisiaj! 
Jenna już otwierała usta, by coś powiedzieć, ale wtedy na środku pokoju rozbłysło 
światło. Krzyknęła, a ja podniosłam rękę, by osłonić oczy, gdy świecąca kula zmieniła 
kształt na bardziej znajomy – kształt szklarni, gdzie mieliśmy zajęcia obronne. 
Trójwymiarowy obraz powoli się obracał, gdy głos Lary wypełnił pokój. 
- Wszyscy uczniowie są proszeni o stawienie się w najbliższym czasie w szklarni. 
Marszcząc brwi, przeszłam ręką przez zaklęcie. Zawirowało niczym dym, zanim się 
rozpłynęło. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Pokręcona królowa dramatu – wymruczałam. – Aż tak trudno było ogłosić to 
wczoraj? Albo zrobić tą sztuczkę z głosem? 
Jenna wciąż wpatrywała się w miejsce, gdzie znajdowało się zaklęcie. 
- Jak myślisz, co chcą z nami tam zrobić? 
- Ja… 
Nim zdążyłam powiedzieć coś jeszcze, zobaczyłam kolejny błysk światła i kolejną 
rzeczą, jaką wiem, to to, że słyszałam, jak mówię: 
- Słuchaj, nie zamierzają cię zabić, więc może na chwilę byś wyluzowała? 
Jenna minimalnie potrząsnęła głową, jakbym właśnie ją spoliczkowała. 
- Co? 
Powiedz jej, że jesteś mną! Albo ja tobą. Nieważne. Domagałam się. 
Nie spodziewałam się, że Elodie zareaguje. Zazwyczaj nie słuchała moich poleceń. Ale 
tym razem, na szczęście, zrobiła to, o co prosiłam. 
- Tu Elodie – powiedziała do Jenny. Przeszła do tłumaczenia, dlaczego właściwie 
używa mojego ciała jako swojej osobistej kukiełki tak szybko, że Jenna mogła tylko 
mrugać w odpowiedzi. 
- Gdyby Sophie nie korzystała z mojej magii w jej ciele – podsumowywała Elodie – 
byłaby martwa już jakieś dziesięć razy. 
Dobra, ale to było tylko dwa razy, mruknęłam w środku. 
Elodie mnie zignorowała. 
- I nie – powiedziała, podnosząc moją rękę, by uciąć kolejne pytanie Jenny. – Nie 
mogę nawiedzać nikogo innego. Zaufaj mi, próbowałam dostać się do Lary Casnoff, 
odkąd tu się dostaliśmy. Co… nie brzmi za dobrze. 
Czułam, jak wzrusza moimi ramionami. 
- Tak czy inaczej, wyglądasz, jakbyś miała właśnie zjeść swoją własną wargę i to jest 
totalnie obrzydliwe, więc stwierdziłam, że powinnam odciążyć twój umysł. Wczoraj w 
nocy, gdy próbowałam opętać kogoś, kto nie jest tym dziwolągiem, podsłuchałam 
rozmowę Casnoff. Najwyraźniej zamienienie wampira w demona wydaje się być 
świetnym pomysłem, więc dlatego tu jesteś. Żadnego kołkowania w terminarzu. 
Wykorzystanie Elodie jako szpiega nawet nie przyszło mi do głowy. O mój Boże, to jest 
genialne! 
Krzyczałam. Cóż, mentalnie krzyczałam. Oczywiście! Nie widzą cię, dopóki 
tego nie chcesz; możesz być w każdym miejscy w szkole i… 
Jejku, nie tak głośno, 
przerwała. Jestem w twojej głowie, więc używaj swojego 
wewnętrznego głosu w środku. 
Elodie odgarnęła moje włosy z oczu, mrucząc: 
- Boże, jak ona może tak żyć? 
Jeśli obiecasz, że przestaniesz mnie opętywać, kiedy ci się podoba, obiecuję, że będę 
używać odżywki do włosów, 
odpowiedziałam, a ona parsknęła. 
Jenna założyła mocno ręce na piersi. 
- Więc, co – teraz nam pomagasz? 
Moje oczy się wywróciły. 
- Nie, jestem po stronie drużyny Przejmijmy Kontrolę Nad Światem z Armią 
Demonów. Oczywiście, że wam pomagam. Gdy to się skończy, Sophie będzie mogła 
przejść do ważniejszych rzeczy. Na przykład, jak mnie od niej oddzielić. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Jenna skinęła w roztargnieniu. 
- Mówiłaś, że czarujesz poprzez ciało Sophie. Możesz teraz spróbować coś 
wyczarować? Coś prostego? 
- To miejsce jest zablokowane na magię – powiedziała Elodie, w tym samym 
momencie, gdy przeszło mi to przez myśl. – Tylko upoważnione osoby mogą 
wykonywać zaklęcia. 
- Dobra, ale Casnoff nawet nie wiedzą, że tu jesteś – powiedziała Jenna, a na jej 
twarzy rozlał się powolny uśmiech. – Duch wykorzystujący pozbawionego magii 
demona, by czarować? Założę się, że o tym nie pomyślały. 
Warto spróbować, powiedziałam do Elodie. Najwyraźniej się z tym zgadzała, bo moje 
palce się uniosły i w moich żyłach pojawiła się krótka fala mocy. Poleciało trochę 
iskier i w kilka sekund różowe pasemko Jenny było w tym samym kolorze, co reszta jej 
włosów. 
- Kurczę – powiedziała Jenna, trzymając pasemko przed oczami. – To działa. 
Ogarnęła mnie fala ulgi i nie byłam pewna, czy mojej, czy Elodie. 
Nagle coś huknęło w nasze drzwi. Jenna podskoczyła, a Elodie śmignęła ręką w jej 
kierunku. 
Jaskrawy róż znowu pojawił się na włosach Jenny i wtedy ogarnęło mnie to samo 
okropne i dezorientujące uczucie, co w noc z wilkołakiem, Elodie zniknęła. 
Usiadłam na swoim łóżku, próbując złapać oddech, gdy Jenna otworzyła drzwi. Stała 
tam Vandy, piorunująca nas wzrokiem, moje serce zamarło. Dowiedziały się. Wyczuły 
tu magię i przysłały Vandy, żeby po nas przyszła. 
Siedziałam tam, próbując nie dyszeć z przerażenia, gdy Jenna otwarcie drżała. 
- Byłyście wzywane do szklarni – powiedziała Vandy, jej oczy skakały z jednej na 
drugą. – Teraz ruszcie swoje chude tyłki na dół. 
Wiesz, jak to jest, gdy masz najbardziej niewłaściwą reakcję wszechczasów? Byłam tak 
szczęśliwa, że nie zsyłają nas na śmierć, że wybuchłam śmiechem. Olbrzymim, 
głośnym i hukliwym śmiechem. Jenna posłała mi spanikowane spojrzenie, a groźne 
spojrzenie Vandy się pogłębiło. 
- Co jest takiego śmiesznego, panno Mercer? 
Wstałam na niepewnych nogach i próbowałam, jak tylko mogłam, żeby nie pęknąć. 
- Przepraszam, po prostu, um… 
- Powiedziała pani ‘tyłki’ – wyrwało się Jennie. – A Sophie ma naprawdę niedojrzałe 
poczucie humoru. 
- Racja – powiedziałam, przystając na tym. – Tyłki. Ha, ha! 
Pomyślałam, że gdyby Vandy miałaby nas wtedy zabić, to by to zrobiła. Zamiast tego 
jednak wskazała palcem na klatkę schodową i powiedziała: 
- Ruszcie się. 
Wyszłyśmy szybko z pokoju. 
Na zewnątrz, niebo było tak samo posępne i szare, jak poprzedniego dnia. Mgła 
wydawała się trochę przesunąć, byśmy mogły przebyć naszą drogę do szklarni bez 
lęku, że zostaniemy pochłonięte. Ziemia pod stopami była gąbczasta, trawa, która 
kiedyś była szmaragdowo-zielona, teraz była niezdrowo biało-brązowa, jak spodnia 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

część grzyba. Przeszliśmy obok dużego dębu, a jedna ze sczerniałych gałęzi 
złowieszczo pękła. 
Gdy byłyśmy pewne, że Vandy jest wystarczająco daleko za nami, by nas podsłuchać, 
przysunęłam swoją głowę do Jenny i powiedziałam: 
- Dobra, więc mamy ducha-szpiega. 
- Ducha-szpiega, który potrafi czarować – dodała Jenna. 
Przytaknęłam. 
- Nawet lepiej. Oznacza to, że walka jest bardziej wyrównana. 
Jenna ścisnęła moją rękę i poczułam się trochę lepiej, gdy doszłyśmy do szklarni. Nie, 
żebym zamierzała skakać czy coś (głownie dlatego, że bałam się poślizgnąć na tym 
brudzie), ale w sumie czułam się o niebo lepiej. 
Przez szklane ściany widziałam większość innych uczniów, stojących w kółku i byłam 
w tak dobrym nastroju, że zażartowałam do Jenny: 
- Och, ciekawe, czy będziemy grać w Kaczuszki, Kaczuszki, Demon. 
Zaśmiała się, ale głos zamarł jej w gardle niemal natychmiast, gdy tłum w szklarni 
lekko się dla nas rozsunął, byśmy mogły zobaczyć, co otacza. 
Z owiniętymi w lśniące magiczne łańcuchy nadgarstkami, był tam Archer. 

Rozdział 18 

Wślizgnęłyśmy się z Jenną przez drzwi tak niepostrzeżenie, jak tylko mogłyśmy. Coś 
mnie ukuło w serce i pragnęłam tylko ruszyć ku Archerowi, ale zaraz obok niego stała 
Lara z uśmiechem na twarzy. 
- To całe „udawanie bezradnych” jest do bani – szepnęłam do Jenny, gdy podeszłyśmy 
do tłumu. 
Spojrzała na mnie współczująco i obie zwróciłyśmy swoją uwagę na Larę. 
- Uczniowie – powiedziała. – Jak już wielu z was słyszało, pan Cross jest członkiem 
L’Occhio di Dio. – Podeszła bliżej do Archera i rozpięła kilka guzików jego koszuli i 
pociągając za materiał odsłoniła złoto-czarny tatuaż przy sercu. Wśród tłumu 
usłyszałam kilka westchnień. Oczywiście, wszyscy słyszeli o tym, że Archer był z Oka, 
ale słuchanie o tym, a zobaczenie dowodu, to dwie różne rzeczy. – A Oko jest naszym 
wrogiem – kontynuowała Lara, krążąc wokół Archera. Napotkałam jego wzrok, 
próbował się do mnie uśmiechnąć, ale widziałam, jak się trząsł. 
Zacisnęłam pięści, wbijając sobie paznokcie w dłonie. Moja magia była jak tsunami 
wewnątrz mnie, próbująca wydostać się z więzienia. 
- Ale pan Cross jest z dala od tego całego L’Occhio di Dio. Czy ktoś ma może ochotę 
powiedzieć dlaczego? – Jej wzrok zatrzymał się na mnie. – Panno Mercer? Odkąd 
próbował cię zamordować, czemu nie poinformowałaś swoich znajomych z klasy o 
niebezpieczeństwie, jakie stwarza? 
- Nie został tu przysłany, żeby mnie za-zamordować – podkreśliłam. Prawdopodobnie 
brzmiałabym bardziej stanowczo, gdybym nie potknęła się na słowie „zamordować”. 
Oczyściłam gardło i kontynuowałam. 
- Został tu przysłany, żeby mnie obserwować, nic więcej. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- I został także przysłany, żeby obserwować Elodie Parris? Dlaczego niby, panno 
Mercer, Oko miałoby mieć jakieś korzyści z obserwowania cię? 
Stałam na niepewnym gruncie i Lara wiedziała o tym równie dobrze, co ja. Zupełnie, 
jakbym też była związana łańcuchami, ale ze słów, a nie z magii. Nie chciałam 
przyznać się do bycia demonem przed całą szkołą – ostatecznie uczniowie Hex Hall 
wciąż myśleli, że byłam zwykłą czarownicą – i bałam się, że jeśli powiem cokolwiek 
innego, mogę wrobić Archera w jeszcze większe kłopoty. Dlatego, mimo że czułam się 
źle, spuściłam oczy i zacisnęłam usta. 
- Mogę wam powiedzieć, czego Oko chciało od Sophie – odezwał się Archer. 
Uśmiechał się, ale jego głos był ściśnięty bólem. – Słyszeliśmy, że jest szczególnie 
uzdolniona w sprawie Rynien i Drabin i odkąd co roku Oko obchodzi zawody Rynien i 
Drabin… - Jego głos złamał się z bólu, gdy Lara poruszyła palcami, a świetliste nici 
magii zapłonęły przez moment białym gorącem. Musiałam przygryźć wnętrze swojego 
policzka, by powstrzymać się od krzyku. 
- Archer Cross nie jest tylko członkiem L’Occhio di Dio, jest także zdrajcą – powiedziała 
Lara, przysuwając się do niego. – Tworzy większe zagrożenie, niż ktokolwiek z nas 
może sobie wyobrazić. Dlatego jest nam tak bardzo przydatny. 
Jenna wsunęła swoją dłoń w moją i ścisnęła moje palce, gdy Lara powiedziała: 
- Dzisiaj użyjemy pana Cross do ćwiczeń. Rytuał, który wczoraj omówiłam zwiększy 
wasze moce, ale najpierw muszę się dowiedzieć, z czym mamy do czynienia. – I 
wtedy, jak gdyby przygotowywała nas do gry w Red Rover, klasnęła w ręce i 
powiedziała – Dobra, ustawcie się wszyscy w kolejce. Każde z was będzie miało jedną 
szansę, by użyć swojego najsilniejszego zaklęcia ataku na panie Cross. Proszę tylko, 
żebyście nie próbowali go zabić. Pan Callahan jest pod ręką, by go uzdrowić, ale 
nawet jego moce nie są tak silne. 
Zaschło mi w ustach, obejrzałam się. Byłam tak skupiona na Archerze, że nie 
zauważyłam stojącego w tyle Cala, opierającego się o szubienicę. Ręce miał założone 
na piersi. Przyglądał mi się, jego wyraz twarzy wyrażał dziwną mieszankę ulgi, złości i 
napięcia. Uniosłam palce na coś w rodzaju przywitania i skinął w odpowiedzi. Jenna 
podążyła za moim wzrokiem i jej uścisk się wzmocnił. 
- Cal – wymruczała. – Ostatnia osoba stojącą po naszej stronie. 
Tak było. Jednak nic nie było w stanie mnie ucieszyć , gdy czekało mnie kilka godzin 
oglądania, jak moi koledzy z klasy torturują Archera. Ponieważ byłam pozbawiona 
magii pozwolili mi siedzieć obok i tylko obserwować. Lara mnie ubezpieczała. Gdy po 
raz pierwszy próbowałam zamknąć oczy, zdałam sobie sprawę, że się nie zamykają. 
Nie mogłam też poruszyć szyją, więc odwrócenie głowy było niemożliwe. 
Michaela była pierwszą czarownicą w kolejce. Zawahała się i zaklęcie, które 
ostatecznie rzuciła było słabe. Odbiło się od piersi Archera i ledwo się zakołysał na 
piętach. 
Pomyślałam, że może wszyscy zrobią coś w tym stylu. Znaczy, jasne, może i Archer był 
„wrogiem”, ale te dzieciaki nie były mordercami. I może, gdyby nie Lara, byliby dla 
niego łagodniejsi. 
Ale kiedy Michaela szła na koniec szeregu, Lara posłała na nią pas magii, który powalił 
ją na kolana. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Następna osoba, która celowo będzie się powstrzymywać, będzie miała jeszcze 
gorzej – zadeklarowała Lara i zaczęłam się zastanawiać, jak kiedykolwiek mogłam 
myśleć, że jest miła. Albo zdrowa na umyśle. 
Więc siedziałam tam ze łzami spływającymi mi po twarzy, przyglądając się, jak Archer 
przyjmuje cios za ciosem od kolejnych czarownic i czarnoksiężników. Wróżki go 
zamrażały, albo spalały gorącem. Jedna osoba wyczarowała winorośl z powietrza, 
która owijała się wokół jego szyi dopóki nie zemdlał. 
Nie chce mówić o tym, co robili zmiennokształtni. 
Po każdym ataku podchodził Cal i kładł swoje ręce na ciele Archera dopóki nie 
oprzytomniał, albo przestał krwawić, albo zaczął oddychać. Za każdym razem Archer 
stawał twarzą w twarz z kolejnymi dzieciakami, był trochę bledszy, bardziej załamany 
i im bliżej początku kolejki była Jenna, tym bardziej mój żołądek skręcał się w supeł. 
Obraz mojej najlepszej przyjaciółki gryzącej i pijącej krew z chłopaka, którego 
kochałam był tak straszny, tak wzbudzający obrzydzenie, że nie mogłam nawet o tym 
myśleć. Dzięki Bogu, w ostateczności nie musiałam. 
Tuż przed Jenną podeszła Taylor i gdy Cal uklęknął przy Archerze, by go uzdrowić, 
spojrzał na Larę i powiedział: 
- Już wystarczy. Jeszcze trochę, a nie będę w stanie go przywrócić. 
Lara się skrzywiła, ale machnęła ręką i powiedziała: 
- Dobra. Na panią, panno Talbot, przyjdzie kolej jutro. – Zwróciła swoją uwagę z 
powrotem na resztę grupy, w której wszyscy wyglądali na… Nawet nie wiem, jakie jest 
na to odpowiednie słowo. Zdruzgotanych. Wyczerpanych. Nie ma gorszego uczucia od 
bycia zmuszonym do użycia swoich mocy, by kogoś zranić. 
- Dobrze się dzisiaj spisaliście – powiedziała Lara i można by pomyśleć, że wszyscy 
dobrze poradziliśmy sobie z testem z matmy, czy coś podobnego, a nie że 
torturowaliśmy kolegę z klasy. – Teraz, mam lepszy pomysł co do waszych 
różnorodnych mocy, możemy popracować nad panowaniem nad nimi. Wszyscy 
wracajcie do domu. 
Nikt nie pisnął nawet słowem, przepychając się przez drzwi. Jenna cofnęła się, by 
usiąść obok mnie i zaraz, gdy Lara wyszła, znów mogłam się ruszyć. Bez 
zastanowienia, podbiegłam do Archera siedzącego na jednej z mat, których 
używaliśmy na zajęciach z obrony. Opierał łokcie na skrzyżowanych kolanach i głowę 
na dłoniach. Uklęknęłam naprzeciw niego, niezgrabnie owijając ręce wokół jego szyi. 
Wyprostował się, przyciągając mnie do siebie. Przez długi czas obejmowaliśmy się, 
moje ręce były wplątane w jego włosy; jego gładziły moje plecy. 
- Nic mi nie jest – powiedział w końcu. – Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale nie mam 
żadnych obrażeń. Znaczy, poza tymi w umyśle i na duszy, ale one zawsze były trochę 
uszkodzone. – Delikatnie się rozplątaliśmy i wstaliśmy. – Twoja moc jest świetna, 
stary – powiedział do Cala, który, jak właśnie zauważyłam, stał na krawędzi maty, 
zaraz obok Jenny. – i muszę powiedzieć, że po tym, jak przywróciłeś mnie do życia – 
może z jakieś sto razy? – czuję, że nasza relacja jest trochę wytrącona z równowagi. 
- Możesz mi kupić hamburgera jak się stąd wydostaniemy – powiedział Cal i jak 
zwykle, nie miałam pojęcia czy żartuje, czy nie. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Odeszłam od Archera i wyciągnęłam ręce, by obdarzyć Cala jednym z tych 
niezręcznych uścisków. 
- Dobrze cię widzieć – powiedziałam do niego. – I nie tylko z powodu, um… - 
wskazałam na Archera, który podniósł na mnie brew, ale nic nie powiedział. Pragnąc, 
by moja twarz nie stała się czerwona, zapytałam Cala – Dostałeś się tu wczoraj, tak 
samo jak reszta z nas? 
Wzdychając, schował ręce do kieszeni. 
- Taaa. W jednej chwili szedłem do namiotu po kilka rzeczy; w następnej było całe to 
światło i byłem tutaj. Z powrotem w mojej chatce, tak dokładnie. 
- Dlaczego widzimy cię dopiero teraz? – zapytała Jenna. 
- Chatka była zamknięta – odpowiedział. – Okna szczelnie zamknięte, wszystko. Rano 
wezwano mnie tutaj. Lara powiedziała, że potrzebują moich „nadzwyczajnych 
zdolności”. Muszę przyznać, nie miałem pojęcia, że będzie to coś tak mocnego. 
Teraz, gdy o tym wspomniał, wyglądał na wyczerpanego i był strasznie blady. Magia 
uzdrawiająca jest ciężka i nawet jedno zaklęcie zabiera dużo z Cala. Wielokrotne 
przywracanie kogoś z krawędzi śmierci? Nic dziwnego, że wyglądał, jakby miał się 
zaraz przekręcić. 
Wciąż jednak trzymał się nieźle i otrząsnął się z wiadomego zmęczenia, by zapytać: 
- Więc chcą pozamieniać wszystkich w demony, co? 
- Wygląda na to, że taki mają plan – powiedziałam. Krótko streściłam mu wczorajszy 
apel, dodając – I z tego, co mówiła Elodie, chcą też zrobić na nas pewien 
eksperyment, zobaczyć, co się stanie, jak zmienią wampira w demona. 
- Co masz na myśli mówiąc „Elodie powiedziała”? – zapytał Archer, podnosząc brew. 
- Och. Um, Elodie mnie nawiedza. I teraz, uh, może mnie opętać itp. Co – 
pospieszyłam się z dodaniem, gdy twarz Archera stawała się niebezpiecznie posępna 
– jest nawet dobre, ponieważ może poprzez mnie używać swoich mocy. 
Jenna i ja stałyśmy sobie, czekając, aż chłopaki przyjmą to do wiadomości. 
- Dobra – powiedział powoli Archer. – Cóż, to dość niepokojące, ale jestem w stanie 
zaakceptować wszystko, co pomoże nam się czym prędzej stąd wydostać. Tym 
bardziej, jeśli mam być używany jako królik doświadczalny do torturowania. – 
Przysunęłam się do niego bliżej, owijając swoją rękę wokół jego talii i udawałam, że 
nie zauważyłam, jak Cal nagle odwrócił wzrok. 
- Więc co teraz robimy? – zapytała Jenna. 
Westchnęłam. 
- Szczerze, to powiedziałabym, że uciekamy. Posiedzimy trochę nad znalezieniem 
zaklęcia, które przedostanie nas przez tą zabójczą mgłę i potem może jakimś, żeby 
wyczarować magiczną łódkę, czy coś. 
Cal wydał z siebie dźwięk na kształt śmiechu, a Jenna się do mnie uśmiechnęła. Ręka 
Archera zacisnęła się mocniej wokół mojej talii. 
- Ale? – podszepnął. 
Ale – dodałam – to jest jak nakładanie Marii Antoninie opatrunku na szyję. Myślę, że 
naszym najlepszym rozwiązaniem jest porozmawianie z panią Casnoff. 
- Czemu? – zapytał Archer. 
- Nie wiem. Po prostu… mogła zakołkować Jennę, ale tego nie zrobiła. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Ponieważ chce ją zamienić w demona – wytknął Cal. 
Potrząsnęłam głową. 
- Może, ale nie jestem pewna. Słuchaj, Lara jest całkowicie zła, ale pani Casnoff była… 
Dobra, miła, to nie jest odpowiednie słowo, ale sami widzieliście, jak strasznie 
wyglądała. Coś ją dręczy. Warto spróbować pogadać z nią na osobności. 
- Może wie, gdzie jest księga zaklęć – powiedziała Jenna, chwytając mnie za rękę. 
- Może – powiedziałam siląc się na entuzjazm niż raczej sprzeczność i lekki 
wystraszenie. Tak samo, jak olbrzymia chęć odzyskania moich mocy, druga 
przepowiednia Torin ciążyła mi na sercu jak kamień. Sama myśl o tym przyprawiała 
mnie o ból w klatce piersiowej. 
Odwróciłam się więc w stronę Archera, przebiegając palcami po przedzie jego 
koszulki. Wciąż była poplamiona krwią. 
- Dogadamy się z panią Casnoff. Ale najpierw musimy pogadać z kimś jeszcze. 

Rozdział 19 

- Nie podoba mi się to - powiedział Archer tego samego popołudnia, siedząc 
naprzeciwko mnie na podłodze w moim pokoju. 
- Mi też nie, ale musisz zrozumieć, że to lepsze niż bycie torturowanym każdego dnia. 
Archer mruknął coś pod nosem, co brzmiało jak: 
-Nie byłbym taki pewien. 
W Thorne Abbey, byłam w stanie wezwać Elodie. Cóż, nie wiem, czy można to było 
nazwać wezwaniem. Ona po prostu pojawiała się kiedy miała na to ochotę. Więc 
czułam się strasznie głupio kiedy powiedziałam: 
- Um. Elodie? Jesteś tu? Muszę z tobą porozmawiać. 
Kątem oka zobaczyłam ruch powietrza. I nagle Elodie unosiła się w pobliżu szafy. 
Poruszyła ustami: 
- Co? - spytała. I wtedy zobaczyła Archera. 
Przez dłuższą chwile po prostu patrzyli na siebie. Potem jak tylko najmilej mogłam 
powiedziałam: 
- Słuchaj. Wiem że ty i Archer macie… do pogadania, ale potrzebuję twojej pomocy. 
Siostry Casnoff używają go jako celu na zajęciach praktycznych. I jeśli będzie tak dalej 
to prawdopodobnie umrze. 
Elodie wykonała gest, który był dość łatwy do zinterpretowania. 
- Mówiłem ci, że to bez sensu – powiedział Archer, poruszając się, by wstać. Złapałam 
go za rękaw i pociągnęłam z powrotem w dół. 
- Czekaj. Elodie proszę. 
Unosiła się ku nam , z jej niewyraźnej twarzy i ruchu warg mogłam wyczytać: 
- Co chcesz żebym zrobiła? 
Z ulgą puściłam rękaw Archera i powiedziałam: 
- Wszystko co w twojej mocy. Jakieś zaklęcie ochronne, albo zaklęcie niewidzialności… 
cokolwiek. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Składając ręce na piersi, Elodie spojrzała na Archera. Następnie, z machnięciem ręki 
oraz Och, dobrze wniknęła we mnie . 
To było takie dziwne, że Archer patrzył na mnie , ale widział Elodie. Jego twarz miała 
zimny, kamienny wyraz. Coś czego nigdy wcześniej nie widziałam na jego twarzy. 
Jeszcze dziwniejsze było oglądanie go poprzez myśli Elodie będącej w mojej głowie. 
Była zła, mogłam wyczuć ten szybko bijący puls w żyłach, ucisk w żołądku. Ale to było 
coś więcej. Była… smutna. Cierpiała. 
- Daj mi swoje dłonie. 
Usłyszałam swój głos. Archer wahał się przez chwilę, a potem położył dłonie na 
moich. 
Kiedy tylko to zrobił przypomniało mi się jak trzymał w tych dłoniach moją twarz 
całując mnie. Nie, nie mnie . Elodie. 
Przestań o tym myśleć. 
Myślisz , że chcę o tym pamiętać? 
warknęła w odpowiedzi. 
- Okej - powiedziała do Archera, który patrzył gdzieś nad moim ramieniem. - Nie 
mogę uczynić cię niewidzialnym ani nic z tych rzeczy. Ale to zaklęcie sprawi że nie 
będziesz czuł bólu i rzeczywistych szkód, które mogą ci zrobić. Ale nie będzie trwać 
wiecznie, więc radzę tobie i Sophie znaleźć jakieś rozwiązanie i to jak najszybciej. 
- Och, świetnie, bo nie przyszło nam to do głowy. 
- Chcesz to zaklęcie , czy nie? 
Krzywiąc się, Archer pokiwał głową i chwycił moje ręce mocniej. Po chwili poczułam 
magię Elodie. Była jak deszcz. Spływała z mojej głowy, do palców i wnikała w Archera. 
Kiedy tylko magia zniknęła, Elodie opuściła ręce wycierając je o moje uda. 
- Już – powiedziała. 
Archer wyłamywał palce. Patrząc na swoje dłonie powiedział: 
- Dziękuję. 
- Nic takiego - to była jedyna odpowiedź Elodie, a później odeszła zostawiając mnie 
rozwaloną na podłodze. Było to z pewnością bardzo atrakcyjne. 
Poczułam rękę na ramionach i już po chwili siedziałam opierając się na piersi Archera. 
- To było dziwniejsze niż sądziłem – powiedział z ustami przy mojej skroni. 
Parsknęłam. 
- Co ty nie powiesz? Jak się czujesz? 
- Lepiej – powiedział - Ale jeśli ta ochrona nie trwa zbyt długo , to myślę , że powinnaś 
jak najszybciej porozmawiać z panią Casnoff. 
Niestety, okazało się, że łatwiej było powiedzieć niż zrobić. 
Przez następnych kilka dni widziałam panią Casnoff tylko na kolacji, gdzie siedziała na 
swoim miejscu patrząc się tępo w ścianę a ja zastanawiałam się kiedy do cholery ją 
zastanę, gdy będzie sama. 
Niestety, nie była jedyna trudna rzecz do zrobienia. Razem z Jenną byłyśmy 
zdecydowane odnaleźć księgę zaklęć, ale pomiędzy tymi wszystkimi „sesjami 
treningowymi” Lara „trenowała” nas ( co było wciąż straszne, choć wiedziałam, że 
Archer udaje ból), a fakt, że nasze drzwi były zamykane, kiedy tylko zaszło słońce nie 
dawał nam wyboru. Próbowałam znów przywołać Elodie, ale po zaklęciu rzuconym na 
Archera zdawała się trzymać od nas na dystans. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Po piątym dniu w Hex Hall, zaczęłam wariować. 
- Musimy coś zrobić - powiedziałam do Jenny tego ranka w drodze do szklarni. 
- Jesteśmy tu już prawie tydzień, a nie jesteśmy nawet o krok bliżej do znalezienia 
księgi, nie mamy pojęcia jak powstrzymać Casnoff od zmienienia wszystkich 
dzieciaków w demony, a ja nie widziałam pani Casnoff samej od….. 
Obróciłam się za siebie, by zobaczyć dlaczego Jenna nagle zastygła w bezruchu. 
Wskazała na staw. 
- Um, teraz jest sama. 
Faktycznie była. Pani Casnoff siedziała na kamiennej ławeczce odwrócona tyłem do 
nas, jej białe włosy spływały jej po ramionach. 
- Niech to szlag - powiedziałam cicho. Byłam zdecydowana zostawić ją w spokoju tak 
długo, że przeżyłam szok kiedy to się w końcu stało. 
- Idź – powiedziała Jenna trącając mnie łokciem. - Porozmawiaj z nią. Spotkamy się w 
domu. 
Wpatrywałam się w tył głowy pani Casnoff i zastanawiałam się od czego mam zacząć. 
Chciałam porozmawiać o tylu rzeczach, że wszystko mi się pomieszało. 
Kiedy usiadłam obok niej, nawet nie odwróciła twarzy w moja stronę. 
- Witaj, Sophie – powiedziała, ale jej wzrok nadal utkwiony był w wodzie. 
- Witam – to było wszystko co mogłam z siebie wydusić. 
- Była taka cicha – powiedziała pani Casnoff i przez sekundę byłam zdezorientowana. 
wtedy powiedziała – Kiedy byłyśmy małe, ojciec bał się, że nigdy nie będzie mówić – i 
wtedy zdałam sobie sprawę, że ma na myśli Larę. – Ale ja wiedziałam. Jej umysł ciągle 
pracował. Pracował, pracował, i pracował. Była bardziej podobna do ojca niż ja. Wciąż 
powtarzał „Cel uświęca środki”. – wyszeptała - „Cel uświęca środki” 
Pod wpływem impulsu wyciągnęłam rękę i chwyciłam jej dłoń. Była bardzo zimna, a w 
dotyku krucha jak papier. 
- Nie wierze w to – powiedziałam – Hex Hall… słuchaj, to nie było moje ulubione 
miejsce, ale też nie było takie najgorsze. Wiem, że to – wskazałam na mgłę, szkołę i 
całą zatrutą wyspę – nie jest tym czego pani chce. 
Ale pani Casnoff nie patrzyła na mnie. Potrząsając głową mruknęła. 
- To jest to czego chciał. To jest to dla czego wszystko poświęcił. 
- Kto? – zapytałam przez ściśnięte gardło – Pani tata? - po chwili potrząsnęłam głową. 
To mogła być moja jedyna szansa, by z nią porozmawiać, więc musiałam się skupić. 
- Dlaczego mnie tu sprowadziliście? 
Pani Casnoff zwróciła ku mnie swoją zmęczoną i załzawioną twarz. 
- Sophie Mercer. Demonie czwartej generacji. Jedyny. Wszystkie inne są, zbyt nowe, 
zbyt świeże, zbyt… nieprzewidywalne. Ale ty. – Chwyciła moją twarz w dłonie i 
automatycznie przygotowałam się do odepchnięcia jej. – Jesteś naszą największą 
nadzieją. 
- Największą nadzieją na co? – zapytałam. 
- To jest we krwi – powiedziała cicho - We krwi. Twojej i mojej, i mojego ojca, i Alice… 
- Urwała patrząc na mnie niewidzącym wzrokiem. 
- Co to znaczy - Ale mnie nie słuchała, a jej wzrok na powrót zrobił się mglisty. – Pani 
Casnoff? – wyciągnęłam rękę i potrząsnęłam ją za ramię, ale było tak jakby w ogóle 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

tego nie poczuła. Byłam zrozpaczona i ta rozpacz uderzyła we i z taką siłą, że 
walczyłam z chęcią potrząśnięcia nią tak, żeby aż jej zęby brzęczały. Co było we krwi? 
Jak mogłam być jej nadzieją na cokolwiek? 
- Sophie - usłyszałam jak ktoś mówi. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego za 
ławeczką CALA. - Chodź – powiedział cicho podając mi rękę. 
Spojrzałam jeszcze raz na panią Casnoff, na jej białe włosy i spustoszoną twarz. A 
później chwyciłam Cala za rękę i pozwoliłam poprowadzić się z dala od niej. 
- Myślałam, że może pomóc – powiedziałam do Cala, kiedy pani Casnoff była już 
daleko za nami. – To głupie, wiem, ale… ona dbała o nas Cal. Dbała o to miejsce. 
Szliśmy obok siebie, ale ostatecznie Cal puścił moją rękę i owinął ją sobie wokół 
łokcia. I tak się trzymając ruszyliśmy do domu. 
- Ona jest chora, Sophie – powiedział kiedy zbliżaliśmy się do jego chatki. Znajdujące 
się przed nami Hex Hall zdawało się bardziej samotne niż zwykle. – Tak jak wszystko 
inne tutaj. – powiedział i westchnął. Zastanawiałam się jak bardzo Cal kochał to 
miejsce, jak był z niego dumny. 
- Przykro mi – powiedziałam odwracając się do niego. Jego piwne oczy spotkały moje i 
dostrzegłam w nich odrobinę humoru. 
- Za często to mówisz. 
Szarpiąc strój do zajęć z obronnych (który był jeszcze brzydszy niż go zapamiętałam; 
niebieska rozciągliwa bawełna na nikim nie wyglądała dobrze), zachichotałam. 
- Taa, bo tak się czuję - zwłaszcza gdy się martwisz, chciałam dodać. 
Cal tego nie skomentował i po chwili ruszył w kierunku budynku. Odczekałam kilka 
sekund nim ruszyłam za nim. Tyle chciałam mu powiedzieć ale nie wiedziałam gdzie 
zacząć. Cal myślę, że cię kocham, ale chyba nie jestem w tobie zakochana. Choć w 
całowaniu jesteś wspaniały to było prawdopodobnie tylko jedno podejście

Albo: Cal, kocham Archera, ale moja uczucia względem ciebie są skomplikowane, 
ponieważ obaj jesteście cudowni i niesamowicie gorący, a my już technicznie jesteśmy 
zaręczeni co daje gigantyczną dawkę wrzących emocji i hormonu do naszego życia

Dobra może nie powiedziałabym wrzących
- Wszystko w porządku? 
- Huh? - zamrugałam zaskoczona że doszliśmy już do progu szkoły. Stał jedną nogą w 
na schodku ganku, patrząc na mnie. 
- Masz taki dziwny wyraz twarzy – powiedział - Jakbyś obliczała naprawdę 
skomplikowane matematyczne działanie w głowie. 
Nie mogłam się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. 
- Wykonywałam właśnie manewr mówienia. 
Przeszłam obok niego i weszłam do środka budynku. Byłam zdecydowana 
porozmawiać z nim jak dojrzała, dorosła osoba. 
Ostatecznie. 
Na razie tylko mu pomachałam i uciekłam do swojego pokoju. 
Kiedy tam weszłam, Jenna siedziała na łóżku, niemalże wibrując z podniecenia. 
- No i?- spytała. 
- Dupa. Casnoff jest zbyt popieprzona, żeby zaoferować jakąkolwiek pomoc. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Ku mojemu zdziwieniu Jenna nie wydawała się tą wiadomością jakoś szczególnie 
przytłoczona. Zamiast tego pochyliła się i powiedziała: 
- Dobra, to jest do bani. Ale Soph, zgadnij co dzisiaj widziałam. 
Podeszłam do swojego łóżka i zdjęłam trampki. 
- Jesteśmy na przeklętej wyspie otoczonej mgłą mordercą i rządzonej przez dwie 
szalone czarownice. Naprawdę nie mogę się doczekać zgadywania, Jen. 
- Lara wychodziła z piwnicy – powiedziała, zdmuchując z czoła różowe pasemko. – I 
wyglądała bardzo podejrzanie i tajemniczo. To znaczy bardziej podejrzanie i 
tajemniczo, niż zwykle. 
Ach, piwnica. Ciemne, straszne miejsce, pełne magicznych artefaktów, które miały 
tendencję do poruszania się. Archer i ja spędziliśmy tam bardzo dużo czasu w zeszłym 
roku. 
- W każdym razie, ja wspomniałam o tym Taylor, a ona powiedziała, że widuje tam 
Larę codziennie odkąd nas tu sprowadzili. Co dało mi do myślenia… 
- Jest tam coś ważnego. Na przykład księga zaklęć – powiedziałam i mogłabym 
przysiąc, że moja magia zrobiła skok z podniecenia wewnątrz mnie. 
Jenna pokręciła głową, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć znajoma postać się 
wtrąciła: 
Właśnie zamierzałam wam to powiedzieć – usłyszałam, jak mówię. - Ona na pewno 
ukrywa coś tam , na dole. Drzwi są niemalże oblepione zaklęciami tak bardzo, że to 
zakrawa na wariactwo. 
Długo cię nie widziałam, powiedziałam jej. 
Byłam zajęta. 
Jenna zamrugała szybko. To zawsze był dla mnie szok, kiedy Elodie nagle się 
pojawiała. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić, jak dziwne musiało to być, dla ludzi, 
którzy się temu przyglądają. Ale Jenna szybko się otrząsnęła. 
- Możesz otworzyć te drzwi za pomocą magii? – zapytała. 
- Oczywiście – powiedziała z drwiną Elodie. Siadając, przesunęła ręką po moich 
włosach, ale włosy zaplątały mi się beznadziejnie między palce – Na miłość boską – 
mruknęła, próbując odplątać włosy z pierścionka, który włożyłam. 
Rozległo się pukanie do drzwi i poczułam że Elodie szykuje się, żeby zniknąć, kiedy 
usłyszałyśmy Archera: 
- Mercer? Jesteś tam? 
Idź, powiedziałam do Elodie, ale nawet nie drgnęła. Na szczęście Jenna otworzyła 
drzwi i od razu powiedziała: 
- Sophie jest tutaj, ale aktualnie opętuje ją Elodie. 
- W takim razie zaczekam tu – powiedział. 
Mogłam poczuć… jakieś narastające w Elodie emocje, ale zanim zdążyłam je nazwać 
ona już zniknęła. 
Kiedy doszłam do siebie, Archer siedział na moim łóżku z ramionami owiniętymi 
wokół moich. Jenna powiedziała mu zarówno o mojej rozmowie z panią Casnoff jak i 
o tym, czego się dowiedziałyśmy o piwnicy. 
- Elodie uważa, że może rzucić czar na drzwi i wpuścić Sophie do środka. – skończyła. 
Archer przesunął się na łóżku tak, by mógł spojrzeć mi w twarz. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Pójdę z tobą - powiedział. 
Uniosłam brwi. 
- Cross, jesteś osobistym królikiem doświadczalnym do torturowania dla Casnoff. To 
cud, że pozwoliły ci zostać w swoim pokoju, a nie zamknęły w lochu. Jeśli cię złapią 
kręcącego się koło piwnicy… 
- Gdyby chciały mnie zamknąć, to już by to zrobiły. 
- Dlaczego tego nie zrobiły? - zastanawiała na głos się Jenna, a Archer wzruszył 
ramionami. 
- Może dlatego, że nie mogę uciec? Albo patrzenie na kolesia, którego codziennie 
obdzierają ze skóry żywcem jest karą dla innych uczniów? Tak czy inaczej, piszę się na 
to. 
Archer odwrócił się do mnie i ten znajomy, figlarny uśmieszek przemknął mu po 
twarzy. 
- Dalej, Mercer. Ty, ja, piwnica. Co może pójść nie tak? 

Rozdział 20 

Kilka dni później znalazłam się znowu w piwnicy. Tym razem jednak w bardziej 
interesującym celu, niż katalogowanie magicznych rupieci. 
- Co z naszym planem udania się do zamku? – zapytałam, gdy z Archerem 
przyhamowaliśmy, by trochę odetchnąć. Opierałam się o szafkę, obejmując Archera w 
pasie. Nad jego ramieniem widniał słoik z gałkami ocznymi, które się na mnie gapiły i 
skinęłam głową w ich stronę. – Bo, no widzisz, rzeczy takie jak te? Są jak zabójcy 
nastroju. 
Spojrzał na słoik i odwrócił się z powrotem w moją stronę, podnosząc brwi. 
- Naprawdę? Ja zauważyłem odwrotny efekt. 
Chichocząc, dźgnęłam go w brzuch i odepchnęłam się od szafki. 
- Jesteś chory. 
Uśmiechnął się i nachylił głowę, by znów mnie pocałować, ale go wyminęłam. 
- Odpuść, Cross, przyszliśmy tu z pewnego powodu i nie było nim wygłupianie się. 
Uśmiechając się, Archer założył ręce na piersi. 
- Może nie dla ciebie, ale… 
Przerwałam mu. 
- Nie. Nie rozpraszaj mnie swoją przyciągającą przemową. Musimy przeszukać to 
miejsce, zaklęcie Elodie trwa już zbyt długo. – Elodie wniknęła w moje ciało przy 
drzwiach do piwnicy, rzucając drobne zaklęcie, by je otworzyć. Nawet nie spojrzała na 
Archera, tym bardziej nic nie powiedziała. W momencie, gdy drzwi się odblokowały, 
zniknęła. 
Uśmiech zniknął z twarzy Archera i wyglądał ponuro. 
- Naprawdę jesteś tak przybity z powodu nieflirtowania w tej chwili? – droczyłam się. 
Ale był śmiertelnie poważny, gdy powiedział: 
- Nie w tym rzecz. Chodzi o Elodie. 
- Co w związku z nią? 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Archer wywrócił oczami. 
- No nie wiem, Mercer. Może to, że nie jestem wybitnie szczęśliwy, że duch mojej 
byłej okazyjnie zamieszkuje ciało mojej obecnej dziewczyny. 
Cofnęłam się o jeszcze jeden krok i przeszłam do kolejnej półki. Coś upadło i uderzyło 
z głuchym odgłosem o brudną podłogę. 
- Whoa, teraz jestem twoją dziewczyną? 
Archer wzruszył ramionami. 
- Próbowaliśmy się nawzajem zabić, walczyliśmy z ghoulami i dużo się całowaliśmy. 
Jestem pewien, że w niektórych kulturach jesteśmy małżeństwem. 
Teraz to ja wywróciłam oczami. 
- Nieważne. Słuchaj, chodzi o to, że nie mam teraz magii. Elodie ma. Jeśli to, że 
czasami używa mojego ciała jako marionetki oznacza, że mogę korzystać z mocy, nie 
mam nic przeciwko temu. I ty też nie powinieneś. Moje ciało, mój duch i to wszystko. 
Oczywiście Archer miał dużo do powiedzenia, ale w końcu przytaknął i powiedział: 
- Dobrze. Niech będzie. 
Coś w sposobie w jaki to wypowiadał irytowało mnie, ale to olałam. 
- Dobra, więc od czego powinniśmy zacząć? 
Archer odpiął mankiety i podwinął rękawy. 
- Czyli Jenna mówiła, że Lara tu była? Przynajmniej trzy razy w tym tygodniu? 
Przytaknęłam. 
- Tak. Nigdy niczego ze sobą nie przynosiła, ani nie wynosiła. 
- Dobra – powiedział, wypuszczając powietrze. – Więc cokolwiek tu robi, musi używać 
rzeczy tu się znajdujących. 
Rozejrzałam się po zapchanych półkach. 
- Czyli tak w skrócie: Ona coś… robi. Używając jakiś rzeczy. I one gdzieś są. 
- Tak mniej-więcej – odpowiedział Archer. 
- Hura dla niejasności – mruknęłam, zdejmując blezer*. Rzuciłam go na najbliższą 
półkę i skrzywiłam się, gdy w powietrze wzniosła się chmurka kurzu. – Ble, 
obrzydlistwo. Czy to by je zabiło, gdyby okazjonalnie rzuciły tu zaklęcie sprzątające? 
Dam sobie rękę uciąć, że wszystko tutaj jest pokryte grubą warstwą… - Urwałam, gdy 
do głowy przyszła mi pewna myśl. Sądząc po uśmiechu, który pojawił się na twarzy 
Archera, pomyślał o tym samym. 
- Jeśli używasz czegoś jakieś trzy razy tygodniowo, jest to raczej niezakurzone – 
powiedział. 
- Więc szukamy najmniej obrzydliwej półki. Całkiem łatwe. 
A raczej tak mi się wydawało. Przez jakieś dwadzieścia minut krążyliśmy z Archerem 
po pokoju, zaglądając w każdą szczelinę. Było kilka przedmiotów, które pamiętałam z 
kary w piwnicy (czerwony kawałek materiału, jakieś wampirze kły w słoiku) i kilka 
rzeczy, które widziałam tylko w koszmarach. Tym, czego nie widziałam, była czysta 
półka. Nawet same przedmioty były całe w kurzu, co było dziwne. Przedmioty w 
piwnicy były zaczarowane i same się przemieszczały. Zazwyczaj nie miały czasu na 
zarośnięcie… Nagle mnie oświeciło. 
Stanęłam na palcach, by spojrzeć ponad szafką. 
- Cross. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Jego głowa podniosła się kilka półek dalej. 
- Co? 
- Spójrz na te rzeczy. 
Obrzucił mnie wzrokiem. 
- Och, to to mieliśmy robić? Bo rysowałem w tym brudzie serduszka z twoimi 
inicjałami. 

*blezer – coś w rodzaju sportowej marynarki. 

- Zabawne – powiedziałam ze śmiertelną powagą. – Chodzi mi o to, że czemu te 
wszystkie słoiki, pudełka i wszystko inne też są pokryte kurzem? Nie powinny się cały 
czas przemieszczać z miejsca na miejsce? Nie powinny mieć czasu na zarośnięcie 
kurzem. 
- Dobre spostrzeżenie. – Oczy Archera przeskanowały całą stojącą przed nim półkę, 
chwilę później powiedział –Jest – i zdjął duży, szklany słoik. W środku mogłam 
dostrzec parę białych rękawiczek. Pamiętałam je; latały i któregoś razu spędziliśmy z 
Archerem prawie pół godziny, goniąc je po piwnicy. Strasznie trudno było nam je 
zagonić z powrotem do słoika. 
Archer odkręcił pokrywkę i wyrzucił rękawiczki na szczyt półki. Leżały tam kompletnie 
bez ruchu i nie mogłam pozbyć się wrażenia, że umarły. 
Archer podszedł do innej półki, pogrzebał trochę i wyciągnął stary bęben, jego skóra 
była zapleśniała i rozdarta. 
- W tym też już nie ma magii – powiedział, podnosząc bęben, bym mogła go zobaczyć. 
Krążyłam i od wszystkich magicznych przedmiotów wyczuwałam… cóż, spokój. 
- W niczym nie ma magii – powiedziałam do Archera. – Czy magia może tak po 
prostu… wyparować? 
Podszedł, by stanąć obok mnie. 
- Nigdy o czymś takim nie słyszałem, ale kto wie? Na pewno to dość dziwne. 
- Dziwne rzeczy dzieją się w Hex Hall. Kto by pomyślał? – powiedziałam z lekkością, 
ale w sercu byłam zawiedziona. Byłam pewna, że znajdziemy tu coś, co pomoże nam 
powstrzymać Casnoff. Nie wiem, czemu myślałam, że to będzie takie proste. 
Archer objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej, by przycisnąć usta do mojego czoła. 
- Wymyślimy coś, Mercer – wymruczał i przycisnęłam policzek do jego piersi. 
Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, zanim powiedział: 
- Wiesz, mamy jeszcze jakieś pół godziny na siedzenie tutaj. Szkoda je zmarnować. 
Dźgnęłam go w żebro, a w odpowiedzi przesadnie się skrzywił. 
- Mowy nie ma. Moje dni miłości w piwnicy, młynie i lochach są skończone. Idź do 
zamku, albo wracaj do domu. 
- Nie ma sprawy – powiedział, gdy spletliśmy palce i skierowaliśmy się ku schodom. – 
Ale musi to być prawdziwy zamek, czy może to być jeden z tych nadmuchiwanych? 
Zaśmiałam się. 
- Och, nadmuchiwane zamki nie wchodzą w… 
Zatrzymałam się na pierwszym stopni, pociągając za sobą Archera. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Co to, do cholery, jest? – zapytałam, wskazując na ciemną plamę w najbliższym 
rogu. 
- Dobra, to jest ostatnie pytanie, które chcesz usłyszeć w obślizgłej piwnicy – 
powiedział Archer, ale go zignorowałam i zeszłam ze schodów. Plama wypływała spod 
kamiennej ściany i zakrywała może stopę na brudnej podłodze. Wyglądała na czarną i 
trochę… lepką. Przełknęłam z obrzydzeniem, klękając i ostrożnie dotknęłam kleksa 
jednym palcem. 
Archer przykucnął obok mnie i sięgnął do kieszeni. Wyciągnął latarkę i po kilku 
próbach, wydobył się z niej niepewny promień. 
Przyglądaliśmy się mojemu opuszkowi w słabym świetle. 
- Więc to… 
- Jest krew, tak – odpowiedziała, nie odrywając oczu od dłoni. 
- Przerażające. 
- Chciałam powiedzieć wstrętne, ale przerażające też pasuje. 
Archer znów sięgnął do kieszeni i tym razem wyciągnął papierową serwetkę. Wzięłam 
ją i rzuciłam Lady Makbet* wyzwanie w dziedzinie tarcia rąk. Próbowałam nawet 
zedrzeć płat skóry, coś mnie denerwowało. Coś innego niż fakt, że właśnie dotknęłam 
plamy krwi. 
- Sprawdź inne kąty – powiedziałam do Archera. 
Wstał i przeszedł przez pokój. Ja zostałam na miejscu, próbując sobie przypomnieć 
tamto popołudnie z tatą przy rodzinnej księdze zaklęć Thorne. Przeglądaliśmy tuziny 
zaklęć, ale jedno… 
- Krew jest w każdym rogu – zawołał Archer z drugiej strony piwnicy. – Albo 
przynajmniej wydaje mi się, że to nią jest. W odróżnieniu od niektórych, nie muszę 
babrać w tym palców. 
Opuściłam głowę i wywróciłam oczami. 
- Wiem, co to jest. Czytałam o zaklęciu, wykorzystującym krew w czterech kątach 
pokoju. – Wyobraziłam sobie księgę zaklęć, widziałam moje palce przekładające 
strony. – To było zaklęcie powstrzymujące – powiedziałam w końcu. – Krew zmienia 
pomieszczenie w klatkę, ale potrzeba do tego strasznie dużo magii. Jedna czarownica 
nie mogłaby tego zrobić sama, bo mogłoby to wyczerpać jej moc. – Spojrzałam w górę 
i napotkałam wzrok Archera. – Chyba, że czarownica może czerpać magię z czegoś 
innego – powiedziałam. 
Archer rozejrzał się po piwnicy. 
- Albo wielu innych rzeczy. 
- Cóż, jedna zagadka rozwiązana – powiedziałam, wstając. – Oczywiście, teraz zostaje 
nam pytanie, co Crasnoff tu trzymają? 
- I gdzie? – dodał Archer, ale potrząsnęłam głową. 
- Wiem, gdzie – powiedziałam. – Przynajmniej tak mi się wydaje. Zaklęcie 
powstrzymujące jest jak magiczna sieć. Krew w rogach ją uziemia, a zaklęcie zakreśla 
łuki przez pokój. 
Oboje spojrzeliśmy w górę, jakbyśmy chcieli zobaczyć ikrzące nici wzdłuż sufitu. Ale 
nie było tam niczego oprócz zakurzonych belek. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Zaklęcie jest najsilniejsze pośrodku pomieszczenia – dodałam. – Więc cokolwiek 
chcesz trzymać, musisz położyć to najbliżej martwego punktu, jak to tylko możliwe. 
- Musiałaś być w dzieciństwie dobra w przypominanie – rozmyślał Archer. 
Wzruszyłam ramionami. 
- Gdy przeglądasz księgę najpotężniejszych, mrocznych zaklęć wszechczasów, to 
poświęcasz jej dużo uwagi. 

*Lady Makbet – postać z „Makbeta” Szekspira, żona głównego bohatera. 

Nasze oczy skierowały się na środek pomieszczenia, gdzie nie było nic innego, jak 
tylko jedna z wielu piwnicznych półek. A pod półką czarne znaki na brudzie. 
Zbliżyliśmy się do siebie i razem do niej podeszliśmy. Minęła minuta (i parę 
niegrzecznych słów od naszej dwójki), ale udało nam się przesunąć ją o kilka stóp. 
Potem staliśmy, lekko spoceni, ciężko oddychając i wpatrując się w klapę na 
podłodze. 
- Cokolwiek jest na dole – powiedział po chwili Archer – musi to być coś 
hardcorowego, skoro Casnoff tak się namęczyły, żeby to schować. Jesteś pewna, że 
chcesz to zrobić, Mercer? 
- Oczywiście, że nie – powiedziałam, chwytając za żelazne koło przymocowane do 
klapy. – Ale i tak to zrobię. 
Szarpnęłam za uchwyt, a klapa z łatwością się podniosła. Wydobyło się spod niej 
chłodne, śmierdzące brudem i rozkładem powietrze. Od wewnątrz przykręcona była 
metalowa drabina i naliczyłam dziesięć szczebli, zanim zniknęłam w ciemności. 
Archer już chciał wykonać krok w stronę dziury, ale go powstrzymałam. 
- Ja schodzę pierwsza. Gdybym poszła po tobie, to byś mi zaglądał pod spódnicę. 
- Sophie… 
Ale było za późno. Próbując pozbyć się uczucia, że idę do grobu, chwyciłam za drabinę 
i zaczęłam schodzić na dół. 

Rozdział 21 

Prawdopodobnie istnieje kilka rzeczy gorszych niż schodzenie do otworu, który jest 
centralnie pod przerażającą piwnicą, ale w tej chwili, trudno mi było myśleć o 
którejkolwiek z nich. 
Byłam tylko kilka kroków w dół przed pogrążeniem się w ciemnościach. Słabe światło 
piwniczne nie było wystarczająco silne, aby przeniknąć mrok. Byłam również 
całkowicie przekonana, że tunel się teraz zwężał, bo gdy zrobiłam kolejny krok w dół, 
oba moje ramiona ocierały się ściany. 
Metaliczny posmak strachu nagle zalał mi usta, gdy moje spocone dłonie zsuwały się z 
żelaznych szczebli. 
- Mercer? - zawołał Archer przede mną – Wszystko w porządku? 
Oparłam czoło o ręce i próbowałam ukryć panikę w moim głosie, kiedy 
odpowiadałam: 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Tak, w porządku. Czemu pytasz? 
- Bo sapiesz. 
Och. Teraz, kiedy o tym wspomniał, mój oddech był urywany i wychodził z moich płuc 
dość szybko. Starałam się go uspokoić, kiedy zapytał: 
- Jest ciemno czy… - mruknął i przesunął się. Spadł na mnie brud, więc zamknęłam 
oczy. 
- Oba – wykrztusiłam – Widocznie teraz jestem klaustrofobiczką. To coś, uh, nowego. 
Prawdopodobnie skutek uboczny uciekania z płonącego budynku przez podziemny 
tunel – wzięłam kolejny chwiejny oddech – Hura dla urazów psychicznych. 
- Wracaj na górę – powiedział Archer automatycznie, za co go kochałam. 
- Nie – powiedziałam, zmuszając swoje nogi, by szły dalej – Jesteśmy tu by uratować 
świat, Cross. Nie ma czasu na ataki paniki. 
Schodziłam dalej, po jednym szczeblu na raz i ostatecznie Archer też ruszył. Nie byłam 
pewna jak długo szliśmy na dół. Czułam jakby mijały godziny, a moje serce cały czas 
podchodziło mi do gardła, a sama ziemia zdawała się mnie przygniatać. 
Wreszcie tunel zaczął się rozszerzać i mrok przeniknęło słabe światło. Kiedy moje nogi 
w końcu uderzyły o gruntową podłogę, odwróciłam się i znalazłam w obliczu 
drugiego, krótszego tunelu. Miał co najwyżej sześciu stóp wysokości i około czterech 
szerokości. Czymkolwiek było źródło światła, pochodziło z czegoś na końcu większego 
tunelu. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego za mną Archera, miał nieufny wyraz 
twarzy. 
- Z mojego doświadczenia wiem, że nic dobrego nie świeci – powiedział. 
- To nieprawda – odpowiedziałam, łapiąc go za rękę. Zaczęliśmy iść w kierunku 
światła – Dużo dobrych rzeczy świeci. Pałeczki fluorescencyjne. Świetliki. Cudne 
świecące w ciemności koszulki… 
Parsknął śmiechem, ale jego palce zacisnęły się mocniej na moich. Szliśmy dalej, coś 
zimnego i mokrego kapnęło na moją szyję. Wzdrygnęłam się, ale szłam dalej. Światło 
stało się jaśniejsze. Archer i ja skręciliśmy za róg i chwilę później niski jęk wypełniał 
powietrze. Zajęło mi chwilę zanim zdałam sobie sprawę, że pochodził ode mnie. 
Przed nami rozciągało się olbrzymie pomieszczenie o ceglanych ścianach. Blask, który 
widzieliśmy pochodził z żarówki wiszącej na gołym przewodzie, podobnie jak na 
górze, w piwnicy. Staliśmy w pomieszczeniu , ramię w ramię, z około tuzinem dzieci. 
Albo przynajmniej tymi, którzy nimi byli. 
Patrzyli przed siebie niewidzącym wzrokiem, mając ręce sztywne przy bokach, jak 
mechaniczne lalki czekały, aby je włączyć. Archer mruknął coś za mną, ale go nie 
dosłyszałam. Ogarnęła mnie fala mdłości, jak podeszłam do Nicka, wpatrując się w 
jego puste oczy. Obok niego stała Daisy, jej ciemne włosy były potargane, usta lekko 
rozchylone, jak gdyby była w trakcie mówienia czegoś, kiedy została zamrożona. Za 
nimi zobaczyłam Annę i Chaston. Urok, który roztaczały, by wyglądać tak pięknie jak 
Elodie, teraz zniknął, wyglądały bardziej blado niż zapamiętałam. Wyglądały też 
młodziej i wtedy ból przeszył moją klatkę piersiową. 
Przypomniałam sobie żarty z Nickiem w ogrodzie w Thorne, korzystanie z magii, aby 
przebierać się nawzajem w głupie ubrania. I to, jak zwykł patrzeć na Daisy. Sposób, w 
jaki ona się w niego wtulała za każdym razem, gdy siedzieli obok siebie. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- One tu tych ludzi magazynują – powiedziałam, mój głos odbił się echem. – Jakby byli 
rzeczami. Archer. To jest… Słuchaj, wiedziałam, że to, co tu znajdziemy będzie złe. 
Wątpię, by Lara Crasnoff używała zaklęcia krwi by strzec jej przepisu na czekoladowe 
ciasteczka. Ale to? 
-Taaa - powiedział cicho Archer. – To wykracza poza złe i zamienia się w koszmar. – 
Położył rękę na moim karku. – To jest gościu, który zaatakował mnie w młynie, 
prawda? – skinął na Nicka. 
- Tak. Musiały go jakoś złapać. – Dotknęłam ręki Nicka. Była zimna i jakby z wosku. 
- Jak myślisz, co im się stało? 
- Nie wiem. To może być zaklęcie przytrzymujące, albo jakiś inny rodzaj tego typu 
magii. – Od tych dzieciaków pochodziło tak wiele czarnej magii, że wiedziałam, iż 
wszystkie były demonami. Każdy z nich. Poza moimi mocami, które szalały we mnie, 
nie miałam pojęcia ile faktycznie magii znajduje się w tej strasznej, małej pieczarze. 
Archer wypuścił przeciągle powietrze. 
- Nigdy nie myślałem, że będę żałował kogoś kto próbował mnie wypatroszyć. 
- To nie był on. Znaczy, to był on, ale nie on. Casnoff zmieniły go w potwora. Ponieważ 
go wskrzesiły, one… nie wiem, nasłały go na ciebie. Zmieniły ich wszystkich w 
potwory. – Machnęłam ręką na pozostałe dzieci stojące w małej celi. – Ale jeżeli 
Casnoff mają taki zwyczaj, wszyscy tu wylądujemy. 
Przyciągając mnie bliżej, Archer mruknął: 
- Nie dopuścimy do tego. 
- Jak? – dopytywałam się, a moje słowa odbijały się w pomieszczeniu. – Spójrz na to, z 
czym mamy do czynienia, Cross. Nie możemy używać magii. Nie możemy opuścić tego 
miejsca. – Wypuściłam swoją rękę z uścisku. - Nawet nie wiemy, co dzieje się w 
pozostałej części świata. Wszystko co możemy zrobić, to… to grać w Scooby-Doo w 
piwnicy. 
- To nie wszystko co możemy zrobić, Sophie – powiedział Archer. 
Ilekroć wypowiadał moje imię, wiedziałam, że jest mówi poważnie. 
- Co masz na myśli? – cofnął się o kilka kroków. 
- Słuchaj, chcesz by Crasnoff odeszły i te dzieciaki były ocalone, lub przynajmniej… 
Cóż, strzelam, że wyciągnąć je z tej nędzy. Nie chcesz aby ktokolwiek po raz kolejny 
wskrzeszał demony. Są też inne osoby, które tego chcą. 
- Proszę, powiedz mi, że nie mówimy o Oku. 
Odwrócił wzrok i schował ręce do kieszeni. 
- Ja tylko mówię, że ty i Oko macie tutaj wspólny cel. 
Nie byłam pewna, czy byłam oszołomiona, zła czy obrzydzona. Był to raczej rodzaj 
mieszany wszystkich tych trzech rzeczy. 
- Okej, jest tu na dole może jakiś wyciek gazu? A może uderzyłeś głową w tunel? Bo 
tylko to jest naprawdę wymówką dla mówienia czegoś tak głupiego. 
- Och, masz rację, Mercer – powiedział. – Pomysł, by walczyć z armią demonów u 
boku wyszkolonych żołnierzy jest wręcz niedorzeczne. Możemy iść do Nausicaa, by 
dała nam jakiś proszek na oddalenie problemów. 
- Nie bądź osłem - warknęłam. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Więc nie bądź naiwna – odparł. – To jest dla nas zbyt trudne, by sobie z tym 
poradzić, Sophie. To jest zbyt ciężkie dla Prodigium, aby zwalczyć to na własną rękę. 
Ale jeśli byśmy złączyli siły, byłaby szansa, że… 
- Co ty sobie myślisz, Cross? Że poprosimy Oko o pomoc, a oni wszyscy odpowiedzą 
„Jasne nie ma problemu! A kiedy skończymy unicestwiać demony, to na pewno nie 
zabijemy reszty z was, mimo że taka jest nasza misja życiowa!”? 
Patrząc na mnie Archer powiedział: 
- Jeszcze kilka miesięcy temu, myślałaś, że Brannick też takie są. Zabójczynie 
Prodigium. Ale nie miałaś nic przeciwko, by ci pomogły. 
Zamrugałam niepewnie. 
- To… To coś innego – wybełkotałam. - To moja… 
- Twoja rodzina? – zapytał cicho. – Bo Oko jest moją. 
- Ale ty nie jesteś jednym z nich. Nie do końca. 
- Jestem, Mercer – powiedział. – I jeśli wciąż tego nie rozumiesz… - Odetchnął, i potarł 
się po karku, wpatrując się w jakiś punkt nad moim ramieniem - Nieważne – 
podsumował w końcu. 
Odwrócił się i ruszył z powrotem w kierunku drabiny. Wpatrywałam się w jego plecy 
jeszcze przez kilka sekund, zanim za nim ruszyłam. Trudno było uwierzyć, że jeszcze 
chwilę temu żartowaliśmy i całowaliśmy się; myślenie o tym sprawiło, że miałam 
ochotę wybuchnąć płaczem. Czy nasz związek nie może być prosty i szczęśliwy trochę 
dłużej niż kilka godzin? 
Udaliśmy się z powrotem na górę po drabinie i tym razem byłam zbyt nieszczęśliwa i 
zła by czuć się klaustrofobicznie. Na górze oparł się, by podać mi rękę, ale ja go 
zignorowałam i sama dźwignęłam się z tunelu. 
Zamknęłam za nami klapę i bez słowa przesunęliśmy nad nią z powrotem półkę. 
Przeszłam obok niego, kierując się do schodów. Byłam już na pierwszym, kiedy 
poczułam palce zaciskające się wokół mojego nadgarstka. 
- Sophie, proszę. Nie chcę z tobą walczyć. 
Obróciłam się i otworzyłam usta, żeby powiedzieć, że też nie chcę z nim walczyć. Ale 
zanim to zrobiłam, zobaczyłam kątem oka charakterystyczny błysk, a następne co 
pamiętam, to jak moja ręka wyszarpała się z jego uścisku. 
- Jeśli nie chcesz nią walczyć, może nie powinieneś sugerować współpracy z ludźmi, 
którzy chcą ją zabić – mój głos warknął. 
Archer cofnął się tak szybko, że prawie się przewrócił, i nie byłam pewna, czy 
kiedykolwiek nie widziałam go tak wkurzonego. Ale szybko się otrząsnął. 
- Elodie, gdybym chciał z tobą porozmawiać, zrobiłbym to w seansie czy coś. Może 
poszedłbym do odcinku Ghost Hunters. Ale teraz, chcę porozmawiać z Sophie, więc 
wynoś się. 
Elodie nie miała zamiaru tego zrobić. 
- Zawsze byłeś beznadziejnym chłopakiem – powiedziała. –Gdy odszedłeś, dopisałam 
do twojego konta, wiesz, to, że mnie nie lubisz. Ale nie jestem tak ślepa, jak martwa, 
naprawdę lubisz Sophie. W rzeczywistości, trudno mi to pojąć, ale myślę, że ją 
kochasz. 
Zamknij się, zamknij się, zamknij się. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Pieprzyć to, odparła. Spędzacie cały czas na wygłupach i dowcipach. Ktoś musi zejść 
na ziemię. 
- Do czego zmierzasz? – zapytał Archer mrużąc na mnie oczy. Na nią. Nieważne. Boże, 
to stawało się niezręczne. 
- Cal też ją kocha, wiesz. I z tego, co wiem, to nie był częścią kultu zabójców 
potworów. Chodzi mi o to, że jeśli masz zamiar mieć lojalność w obie strony, być 
może nadszedł czas abyś się pokłonił w podziękowaniu. 
Nie można powiedzieć, że Elodie nie wie jak zrobić dramatyczne wyjście. Następną 
rzeczą, którą pamiętałam, było, jak wpadłam w ramiona Archera, moja głowa 
odpłynęła. 
Archer chwycił mnie w pasie i nagle odepchnął na długość ramienia. 
- Sophie? – spytał, patrząc uważnie w moje oczy. 
- Tak – powiedziałam drżącym głosem. – Wróciłam. 
Jego palce rozluźniły się i była to teraz bardziej pieszczota niż uścisk. 
- Nie możesz kontrolować, gdy się w ten sposób pojawia? Ona może cię nawiedzać… 
w każdej chwili? 
Starałam się zaśmiać, ale wyszło bardziej jak kaszel. 
- Znasz Elodie. Nie sądzę, żeby ktoś kiedykolwiek ją kontrolował. 
Marszcząc brwi, Archer zabrał ręce i wepchnął je do kieszeni. 
- Cóż, świetnie. 
Archer… To co ona mówiła. Wiesz, że to nie prawda. 
Wzruszył ramionami, wszedł obok mnie na schody. 
- Najgorszą, możliwą rzeczą, jaką można powiedzieć jest to, jak Elodie jest super silna. 
Nie martw się o to. - Zatrzymał się i spojrzał przez ramię. – Musimy chyba powiedzieć 
Jennie co tu na dole odkryliśmy. 
Racja. Właśni odkryliśmy całą bandę demonów. To może pomóc nam rozwiązać 
zagadkę. Minęło kolejne kilka sekund. 
- Chodź, Mercer – powiedział Archer, podając mi rękę. 
Tym razem ją wzięłam. 

Rozdział 22 

- Widzisz? Tak jest o wiele lepiej - powiedziała Elodie, kiedy podziwiałyśmy moje 
odbicie w lustrze nad kredensem. Mimo że obraz był zdeformowany i zniekształcony 
musiałam przyznać, że wyglądałam bardzo ładnie. Elodie pogładziła dłonią moje 
włosy, które pod wpływem jej dotyku opadły miękkimi falami na moje ramiona. 
Jest niesamowicie, powiedziałam, ale pozwalam ci używać mojego ciała, żebyśmy 
mogły włamać się do biura Lary, a nie po to, żebyś dawała mi rady odnośnie wyglądu. 
Poza tym, jeśli będę chodzić tak wyglądając, to ludzie zaczną podejrzewać, że albo 
jakimś cudem uprawiam magię , albo jakoś udało mi się przemycić prostownicę do 
Hex Hall. 
To było dziwne obserwować swoją twarz wykrzywiająca się w grymasie na… mnie. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Jesteś niezwykle irytująca, gdy masz rację - powiedziała, machając ręką. Po raz 
kolejny, moje włosy ułożyły się w roztrzepane loki. 
Po tym jak wróciliśmy z piwnicy, Archer i ja, powiedzieliśmy Jennie i Calowi o 
dzieciakach przebywających tam na dole. Razem zdecydowaliśmy że dostanie się do 
biura Lary będzie kolejnym planem ataku. 
- Tam musi coś być - powiedziała Jenna. – Albo zaklęcie, które zmienia dzieciaki w 
demony, albo księga zaklęć… 
- Może będzie miała teczkę podpisaną Mój Zły Plan – zasugerowałam. - To byłoby 
bardzo pomocne. 
Trzy dni zajęło nam wymyślenie strategii jak dostać się do biura. Cal będzie rozpraszał 
Larę pytaniami o swoje moce i o to jak mogą być użyteczne, a Jenna i Archer będą 
mieli oko na panią Casnoff. A ponieważ ona w dalszym ciągu po prostu spacerowała 
dookoła stawu nie powinno to być szczególnie trudne. 
Najważniejsza rzecz została dla mnie i Elodie: przy użyciu magii Elodie, dostać się do 
biura i wyszukać czegoś co mogłoby pomóc nam powstrzymać siostry Casnoff. Jeśli 
plan się powiedzie, nie będzie to jakiś ważny dzień, ale będziemy ten jeden krok dalej. 
Elodie spojrzała w moje odbicie i powiedziała: 
-To dziwne. Patrzeć w lustro i widzieć ciebie. 
Tak, myślę, że już ustaliliśmy że jest to okropne dla wszystkich zaangażowanych. 
Możemy już iść? Nie mamy dużo czasu. 
Wzdychając odwróciła się od kredensu. Gdy to robiła, zobaczyłam coś w lustrze… Nie 
wiem , jakby coś się na chwilę ruszyło. 
Widziałaś to? W lustrze? 
Elodie się obejrzała. 
- Widzę tylko ciebie. Mnie. - Machnęła ręką. - No wiesz. 
Wpatrywałam się w szkło, jednak Elodie miała rację. Nic tam nie było. 
To pewnie tylko gra światła, powiedziałam do niej. Przepraszam. 
- Nie zdziwiłabym się - mruknęła otwierając drzwi. - To lustro jest strasznie rozwalone. 
Przeszłyśmy przez salon. Zauważyłam tam kilka młodszych czarownic stłoczonych na 
jednej z kanap, ich głowy się stykały. To nie był pierwszy raz, kiedy byłam obiektem 
szeptów dzieciaków. Zastanawiałam się, czy może nie byliśmy jedynymi, którzy 
obmyślali plan. 
Ja nie kołysze tak biodrami, kiedy chodzę, powiedziałam do Elodie, kiedy je mijałyśmy. 
Przestań
Udała, że mnie nie słyszała. 
Dom był niemal całkiem cichy. Kolacja skończyła się jakąś godzinę temu i zbliżał się już 
zachód słońca. Wszyscy będą więc zamknięci w swoich pokojach, co oznaczało, że 
musiałyśmy się pospieszyć. 
Mogłam poczuć jak mocno bije mi serce, kiedy weszłyśmy na główny korytarz. Z 
witrażowego okna odpadło jeszcze więcej szkła. Teraz aniołowi, który stworzył 
czarownice i czarowników brakowało połowy twarzy i przeszedł mnie lekki dreszcz, 
kiedy przechodziłyśmy na placach między kawałkami szkła. Nie byłam pewna, czy to ja 
czuje się tak nieswojo, czy może to była Elodie. Prawdopodobnie my obie. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Gdy dotarłyśmy do biura Lary, Elodie położyła dłoń na klamce. Czułam jak magia 
przepływa przez moją rękę i mentalne westchnęłam. 
- Skąd wiesz, że Lara to Lara Casnoff, a pani Casnoff jest panią Casnoff? - szepnęła 
Elodie, pracując nad zaczarowanymi drzwiami. - To jej panieńskie nazwisko prawda? 
Tak wiec nie powinna być panną Casnoff? 
Ze wszystkich rzeczy nad którymi można się zastanawiać, ty skupiłaś się akurat na 
tym? Jaki jest jej 
stan cywilny? 
- Mówię tylko, że to dziwne - syknęła w odpowiedzi. 
Wiesz, że możesz mówić do mnie w myślach prawda? Nie musisz mówić na głos i 
sprawiać , żeby wszyscy myśleli, że jestem stuknięta. Tak dla twojej informacji. 
- Mogę mówić tylko wtedy, kiedy jestem w twoim ciele, więc pozwól mi z tego 
korzystać. 
Zanim zdążyłyśmy się pokłócić, drzwi nagle ustąpiły. Elodie popchnęła je i rzuciła się 
do środka, zamykając je za sobą. Biuro Lary było całkowitym przeciwieństwem biura 
Pani Casnoff, włączając w to wznoszące się wszędzie biblioteczki ciężkie, drewniane 
biurko, które było tak bardzo wypolerowane, że mogłam się w nim przejrzeć. 
- Jakiś pomysł, gdzie mamy zacząć? – szepnęła Elodie. 
Biurko, powiedziałam w końcu. Będzie zamknięte, i jeśli jest takie, jak biurko pani 
Casnoff to magia na nie nie zadziała. Mam w kieszeni gwóźdź. Wyjmij go i powiem ci 
jak otworzyć zamek. 
Zalała mnie pogarda Elodie, ale wzięła gwóźdź i zabrała się do pracy. 
- Czy w prawdziwym świecie byłaś włamywaczem? - mruknęła, wciąż grzebiąc przy 
zamku. 
Nie. Mieszkałyśmy kiedyś z mamą w bardzo wadliwym mieszkaniu. Zamek nigdy 
dobrze nie działał i zawsze musiałyśmy się włamywać. Muszę przyznać, że nigdy nie 
myślałam, że ta umiejętność przyda mi się ponownie. 
Zachichotała. 
- Co chciałaś ukraść z biurka pani Casnoff? 
Informacje o Archerze. Po tym jak odszedł. 
- Ach. Przy okazji. Nie ma za co. 
Za co? 
Wbiła gwóźdź mocniej. 
- Za doprowadzenie go do porządku tamtej nocy. Współpraca z Okiem – zadrwiła. - 
Tak, to był genialny plan. 
On po prostu próbował coś wymyślić. – powiedziałam automatycznie. Nie byłam 
pewna dlaczego go broniłam, kiedy chciałam powiedzieć, że to była najgłupsza rzecz 
wśród najgłupszych rzeczy, ale nie podobała mi się pogarda w jej głosie. Cóż, w moim 
głosie, jej słowach. 
Elodie przerwała próby otworzenia szuflady i odgarnęła moje włosy obiema rękami. 
- Co musiałoby się stać, żebyś uświadomiła sobie, że Archer Cross to zła wiadomość? 
On jest członkiem Oka. Jest kłamcą i dupkiem, i nie jest ani trochę tak śmieszny jak 
mu się wydaje. A ty jesteś zaręczona z Calem. Faceci, którzy potrafią uleczyć każdą 
ranę, są super gorący i do wzięcia? To naprawdę, nie zdarza się codziennie. 
Nie myślę o Calu w ten sposób. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Wróciła do zamka, przyciskając mocniej gwóźdź. Elodie prychnęła. 
- Um, hej, byłam w twojej głowie. Oczywiście, że myślisz o nim w ten sposób. 
Słuchaj, to nie jest impreza piżamowa, warknęłam. Mogłabyś wrócić do pracy? 
- Dobra – mruknęła - Nie słuchaj mnie. Ale mówię ci, Cal to jest to. Znaczy, gdybym 
miała ciało, nawet bym się nie… 
Nie kończ. 
Jestem na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewna, że nie zamierzała tego zrobić, ale 
zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, zamek w szufladzie ustąpił. 
- Aha – wyszeptała Elodie – Sukces. 
Kiedy wysunęła szufladę, nie spodziewałam się niczego znaleźć. Naprawdę. To znaczy, 
może jakąś tajemniczą zapiskę, albo dwie, albo głupią zagadkę, zapisaną na 
pergaminie, która mielibyśmy rozwiązać. 
Więc kiedy zobaczyłam książkę, leżącą na stercie papierów, nie zdałam sobie sprawy 
na co właśnie patrzyłam. Zrozumiałam, dopiero, kiedy Elodie się odezwała: 
- Hmm… czy to jest księga zaklęć o której mówiliście? 
Spojrzałam na popękaną okładkę z czarnej skóry. Poczułam moc, która od niej biła. 
Tak. To zdecydowanie ona. 
- Cóż to było… proste. 
Wyciągnęła rękę, by ją wziąć, kiedy bez namysłu krzyknęłam: 
Nie!!! 
Krzywiąc się zakryła uszy dłońmi. 
- Au! Mówiłam ci, wewnętrzny głos! 
To nie może być tak proste, powiedziałam jej, słowa Torin dzwoniły mi w uszach. To 
jest pułapka. Sztuczka. 
- Albo może coś w końcu idzie po naszej myśli – zasugerowała. - Dalej Sophie. 
Darowany koń. Zęby. Nie zaglądaj. 
Ponownie wyciągnęła rękę, by podnieść księgę, ale tym razem to nie mój mentalny 
krzyk ja zatrzymał. To było skrzypienie otwieranych drzwi. 

Rozdział 23 

Zanim drzwi zdążyły otworzyć się chociażby o cal, Elodie zgarnęła księgę i schowała ją 
niezdarnie za ściągacz mojej spódnicy. Zaraz, gdy dotknęła mojej skóry na plecach, 
skrzywiłyśmy się. Magia z niej pochodząca była jak szok elektryczny o niskim 
natężeniu, a na moich rękach i nogach pojawiła się gęsia skórka. 
Musiałam to pozostawić Elodie. Gdybym to ja kontrolowała swoje ciało, potykałabym 
się, poprzewracała wszystko i przycięła ubrania szufladą. A Elodie płynnie zamknęła 
szufladę, nie wydając przy tym żadnego dźwięku i usiadła na miejscu Lary, jakby tam 
było jej miejsce. W jej głowie – albo mojej, trudno było stwierdzić – formułowała się 
już wymówka, kiedy zza drzwi wysunęła się głowa Cala. 
Elodie opadła z ulgą. 
- Och, to ty. 
Marszcząc brwi, lakonicznie skinął. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Zatrzymywałem Larę tak długo, jak tylko mogłem. Powiedziała, że idzie do szklarni, 
ale chciałem was ostrzec. 
Elodie wstała i obeszła biurko. 
- W porządku – powiedziała. – Znalazłam, czego szukałam. 
Ja? Czemu mówisz „ja” a nie „my”? 
W mojej głowie nie pojawiła się żadna odpowiedź, gdy uśmiechała się do Cala. 
- Dzięki za ostrzeżenie. 
Przestudiował moją twarz z kolejnym swoim nieodgadnionym wyrazem twarzy. 
Zastanawiałam się, czy nie są one przypadkiem jego znakiem rozpoznawczym. 
- Więc jesteś Sophie? Czy Elodie w Sophie? 
- Tylko ja – powiedziała z lekkim wzruszeniem ramion. – Elodie się ulotniła, gdy 
otworzyłeś drzwi. 
Nie martwiłam się teraz o wewnętrzne głosy. 
Co ty wyprawiasz? Krzyczałam tak głośno, jak tylko umiałam. Trochę zesztywniała i 
złapała Cala za rękę. 
- Chodź. Powinniśmy stąd iść. 
Gdy wracali na górę po schodach, księga kiwała się na moich plecach, moje palce 
gnieździły się w zgięciu ręki Cala, a ja wciąż powtarzałam Elodie te same słowa, jak 
refren. 
Przestań. Już. Albo powiedz mu, że nie jesteś mną, albo się wynoś z mojego ciała. 
Doszliśmy na trzecie piętro. Salon był pusty, Elodie poprowadziła Cala do mojego 
pokoju. 
Zaufaj mi, w końcu odpowiedziała. Robię ci przysługę. 
Otworzyła drzwi i wskazała Calowi, by wszedł za nią. Zauważyłam, że się na chwilę 
zawahał i pomyślałam, że może się zorientuje, że to nie ja. Ale wtedy poszedł za nią. 
Jenny nie było, Elodie wskoczyła na kredens, krzyżując nogi w kostkach. Cal delikatnie 
zamknął za sobą drzwi. 
- Znalazłaś coś? – zapytał niskim głosem. 
Elodie przytaknęła. 
- Nie coś. Znalazłam księgę zaklęć. 
Cal zamrugał kilka razy. 
- Księgę zaklęć? Leżała od tak na wierzchu? 
- W zamkniętym biurku Lary. Ej, wiesz może, czemu pani Casnoff jest, cóż, panią 
Casnoff? Znaczy, to jest nazwisko jej taty, więc czemu pani? 
Poważnie? Zapytałam. 
Pocierając kark, Cal odpowiedział: 
- Huh? Och, uh, była kiedyś mężatką, ale wszyscy Casnoff zatrzymują nazwisko. To 
tradycja, czy coś takiego. Ale co do księgi… 
- Miała zaaranżowane małżeństwo? Tak jak my? – zapytała Elodie, ześlizgując się z 
kredensu. Podeszła do Cala na tyle blisko, że mogłam zobaczyć swoje odbicie w jego 
oczach. Tak głupio, jak tylko to brzmi, byłam zaskoczona tym, jak wyglądałam. Byłam 
wręcz pewna, że na mojej twarzy pojawi się jakiś znak obecności Elodie. Ale niczego 
takiego nie było. 
Stojąc w miejscu, Cal dziwnie na nią spojrzał, gdy przysunęła się bliżej. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Proszę, prosiłam po cichu. Dostrzeż to. Zobacz mnie. 
Ale ten moment uleciał i po lekkim potrząśnięciu głową, Cal powiedział: 
- Tak, pewnie tak. Sophie, widziałaś zaklęcie? Te, które przywróciło by ci twoje moce? 
Elodie była tym zaskoczona, moja ręka zaczęła błądzić w poszukiwaniu księgi, wciąż 
przyciśniętej do moich pleców. 
- Och, racja, to. Tak właściwie, to właśnie miałam zamiar go poszukać. 
Nie! krzyknęłam ponownie, ale Cal na szczęście był tej samej myśli. 
- Nie rób tego – warknął, chwytając mój nadgarstek w momencie, kiedy palce sięgały 
po księgę. Póki moja ręka wciąż była za moimi plecami, trzymał mnie blisko siebie. 
Rezultat, cieszyła się Elodie w mojej głowie. 
Czułam ciepły oddech Cala, gdy mówił: 
- Może zostawiła księgę tak, by łatwo było ją znaleźć z jakiegoś powodu. Jeśli 
dotkniesz tej strony i odzyskasz moce, będziesz znowu demonem. Może to jest 
właśnie to, czego chcą. 
Teraz skręcało mnie w żołądku nie w związku z tym, co chciała zrobić Elodie, ale z 
tym, co powiedział mi Torin. Po raz pierwszy przeszło mi przez myśl, że nie chciał 
mnie tylko wkręcić. Ta myśl była nie do zniesienia. 
- Nie pomyślałam o tym – powiedziała Elodie głosem, jakiego nigdy wcześniej u siebie 
nie słyszałam. Był zachrypnięty. Prawie seksowny. 
Po raz pierwszy usłyszałam, jak Cal się zawahał. 
- Myślę, że nie powinnaś dotykać tego zaklęcia. Przynajmniej nie teraz. 
- Nie dotknę. 
- Dobrze. 
- To czemu wciąż mnie trzymasz? 
Czułam się, jakbym oglądała wypadek samochodowy w zwolnionym tempie, tylko że 
byłam samochodzie. 
Przestań, powiedziałam znowu, ale tym razem nie krzyczałam. Błagałam. Nie dla 
mnie, dla Cala. Bawisz się nim, a on na to nie zasługuje. 
Nie, 
odpowiedziała, otaczając moimi palcami kark Cala. Ale Archer zasługuje. 
Usta Cala były niepewne i część mnie zastanawiała się, czy podejrzewa. Ale wtedy 
Elodie przyciągnęła go bliżej i myślę, że nawet gdyby podejrzewał, już go to nie 
obchodziło. Pocałunek w namiocie był intensywny, ale ten… cóż, był namiętny. 
Pewnie dlatego, że Elodie praktycznie owinęła moje ciało wokół Cala, całując go z o 
wiele większym zapałem, niż ja bym kiedykolwiek okazała. 
Zalało mnie tyle emocji, że już nie widziałam, które są moje, a które Elodie. Złość, 
żądza, smutek, zwycięstwo. Wszystkie tłukły się wewnątrz mnie wraz z magią 
dudniącą jak moje serce w klatce piersiowej i wstrząsem elektrycznym wzdłuż 
kręgosłupa, powodowanym przez księgę, czułam się jakbym miała zaraz eksplodować 
na milion kawałków. 
Ale zanim mogło to się zdarzyć, drzwi się otworzyły, i nawet to, że krzyczałam do 
Elodie, żeby puściła Cala, wiedziałam, że już było za późno. 
- Whoa – usłyszałam, jak mówiła Jenna, a zaraz po niej Archer: 
- Co? 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Nagle moje oczy się otworzyły i zobaczyłam ich dwoje stojących w drzwiach. Jenna 
wyglądała na bardziej zmieszaną, niż kiedykolwiek. Ale Archer… 
Jeśli miałam kiedykolwiek, jakiekolwiek wątpliwości co do jego uczyć w stosunku do 
mnie, prysły, gdy zobaczyłam jego wyraz twarzy. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale 
gdybym była, to pewnie miałabym taki sam wyraz twarzy. 
Poczułam, jak moje usta rozciągają się w uśmiechu, a wewnątrz mnie Elodie prawie 
tańczyła. 
- Nie za fajnie jest oglądać, jak ktoś, kogo kochasz obściskuje się z kimś innym, 
nieprawdaż? – powiedziała do Archera. 
Cal, który wciąż nie puścił mojego nadgarstka, nagle się cofnął. 
- Elodie – powiedział. Nie było to pytanie. 
Nigdy ci tego nie wybaczę, powiedziałam do niej. Nie obchodzi mnie, jeśli nie będę 
mogła nigdy więcej korzystać z magii, nigdy więcej nie wejdziesz w moje ciało. 
Nie chodziło o ciebie, 
to była jej jedyna odpowiedź. 
I zniknęła. 
Upadłam na podłogę i jedno z moich kolan boleśnie otarło się o drewnianą posadzkę. 
Cal i Jenna rzucili się, by pomóc mi wstać. Zaraz, gdy poczułam się stabilnie, Cal zabrał 
ręce i cofnął się. Jenna trzymała mnie mocno za łokieć i zaraz, gdy podniosłam wzrok, 
zrozumiałam, dlaczego Archer mi nie pomógł. 
Nie było go. 
Obróciłam się z przykrością do Cala. 
- Przepraszam. Znowu. Bardzo przepraszam. Ja… nigdy bym… 
Uciął mi, potrząsając energicznie głową. 
- To nie twoja wina – powiedział, ale gburowatym głosem i wciąż na mnie nie patrząc. 
Nie wiedząc, co by jeszcze powiedzieć, wygrzebałam księgę zaklęć i wręczyłam ją 
Jennie. 
- Znalazłyśmy to w biurku Lary. Cal uważa, że może to być jakaś pułapka. Bo niby 
czemu była taka łatwa do znalezienia? – Przypomniałam sobie, jak któregoś dnia pani 
Casnoff powiedziała, że jestem ich największą nadzieją, przez coś „we krwi”. Jeśli 
Casnoff chciały, żebym odzyskała moce, to nie było dobrze. 
Jenna wzięła ode mnie książkę, ale jej nie otworzyła. 
- Dobra – powiedziała. – Idź pogadać z Archerem. 
- Jest wkurzony, ale to jest ważniejsze – powiedziałam, wskazując na księgę. 
Pozwoliłam im myśleć, że jestem odważna i że się poświęcam. Było to lepsze niż 
powiedzenie im, że byłam zbyt tchórzliwa, by pogadać teraz z Archerem. Co niby 
miałam mu powiedzieć, „Przepraszam, że duch twojej byłej wykorzystał mnie, by się 
zabawić z moim narzeczonym”? 
Ale Jenna była moją najlepszą przyjaciółką. 
- Soph – powiedziała spokojnie. – Idź z nim pogadać. Teraz. 
Westchnęłam. 
- Wiesz, apodyktyczność jest jedną z moich najmniej ulubionych cech w tobie. Wraz z 
twoją nieomylną zdolnością, by mieć zawsze rację. 
Uśmiechnęła się. 
- Kochasz mnie. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Zanim wyszłam z pokoju, zauważyłam wymijający wyraz twarzy Cala i jego spięte 
ramiona. Oddałabym wszystko za to, żebym mogła czytać w myślach. 
Znalezienie Archera nie było trudne. Był w zielonym pokoju ze zdjęciami, w tym, gdzie 
pierwszy raz spotkałam Elodie, Chaston i Annę. Siedział na podłodze, opierając się 
plecami o sofę, nogi miał wyciągnięte przed siebie. Przyglądał się fotografii na ścianie. 
Usiadłam obok niego, mimo że dywan był nieprzyjemnie wilgotny. Słabe, blade 
światło z jednej lampy w pokoju ukrywało dużą część jego twarzy w cieniu. 
- Do bani – powiedziałam, starając się brzmieć jak najbardziej pogodnie, jak tylko 
umiałam. – To chyba efekt uboczny związków w świecie magii. 
Wydał dźwięk rozbawienia, a jego ramiona lekko się zatrzęsły. Ale wciąż na mnie nie 
patrzył. 
- Myślisz, że te dzieciaki miały kiedyś takie problemy? – zapytał, kiwając głową w 
stronę fotografii. Było to zdjęcie pierwszej w historii klasy w Hex Hall z 1903 roku. 
Widniało tam tylko kilkoro uczniów, a szkoła nie była wtedy karą, lecz schronieniem. 
- Możliwe – powiedziałam. – Ta laska w słomianym kapeluszu wygląda na trochę 
obrzydzoną. 
Szczerze się zaśmiał i w końcu się do mnie odwrócił. 
- Wiem, że to była ona – powiedział, sięgając po moją rękę. Nasze palce się splotły. – 
Ale wciąż. Widok dziewczyny, którą… widok ciebie całującej się z Calem. I mimo że 
wiedziałem, że to ona w momencie, gdy tylko zobaczyłem waszą dwójkę… 
- Wciąż było beznadziejnie – dokończyłam spokojnie. – Rozumiem to. Widok ciebie 
całującego się z Elodie mnie zabijał. 
- A mnie zabijało całowanie jej – powiedział i jego oczy z powrotem powędrowały w 
stronę zdjęcia. – Ale to nie było tylko do bani widząc swoją dziewczynę wpychającą 
język do gardła innego faceta. 
Skrzywiłam się, przypominając sobie, jak zrobiło się gorąco, gdy Archer i Jenna weszli. 
Archer nawet nie zwrócił uwagi, albo tylko udawał. 
- Ale Elodie ma rację. Cal się o ciebie troszczy. I jest naprawdę dobrym facetem. I 
mimo że chciałbym go nienawidzić za to, że jesteście zaręczeni… - Wzruszył bezradnie 
ramionami. – Nie potrafię. A to może tylko oznaczać, że jest naprawdę niesamowicie 
wymarzony. 
- Przestań – powiedziałam, szarpiąc za nasze złączone dłonie. – Cal jest moim 
przyjacielem. Tylko tyle. To ty jesteś tym, którego… 
Kocham, chciałam powiedzieć. Ale to słowo ugrzęzło mi w gardle i dokończyłam 
mówiąc tylko: 
- Chcę. Wybrałam. Cokolwiek. 
Przytrzymał mój wzrok, nigdy nie widziałam takiej powagi w jego ciemnych oczach. 
- Może nie powinienem. 
Zszokowana odsunęłam się od niego. 
- Co masz na myśli? 
- Po prostu… Jeśli byłabyś z nim szczęśliwsza. Byłoby lepiej. 
Okej, zaczynałam się już wkurzać. 
- Nie ty tu decydujesz. Ale jeśli się tak czujesz, to może powinieneś mi po prostu teraz 
wyskoczyć z tym całym tekstem „Tu nie chodzi o ciebie, tylko o mnie”. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Ku mojemu zaskoczeniu, Archer się uśmiechnął. 
- Tu jest problem – powiedział. – Nie mogę. Zniósłbym, gdybyś to ty mnie zostawiła, 
ale ja bym ciebie nigdy nie zostawił. 
Zmrużyłam na niego oczy. 
- Jesteś nienormalny. 
- To próbowałem ci powiedzieć. 
Owijając ręce na jego szyi, przyciągnęłam jego twarz do mojej. 
- Ale lubię cię takiego nienormalnego – wyszeptałam, gdy nasze usta już się prawie 
dotykały. – Więc nigdy więcej nie gadaj takich głupot, dobrze? 
Chyba chciał powiedzieć coś jeszcze, ale tylko westchnął i powiedział: 
- Dobrze. 
- Cóż za urocza chwila. 
Obróciłam głowę. W pokoju stała Lara, uśmiechając się w naszą stronę. 
- Miło panią widzieć, panno Mercer – powiedziała do mnie. – Myślę, że musimy 
porozmawiać. 

Rozdział 24 

Po raz drugi tego dnia znalazłam się w gabinecie Lary. 
Pokój wychodził na drzewa na tyłach budynku i obserwowałam mgłę wijącą się wokół 
poczerniałych pni. Skupiałam się na tym, tak, by nie zwracać uwagi na małą leżankę 
przed oknem, gdzie leżała pani Casnoff z rękoma na kolanach i pustą twarzą. 
Tonąc w skórzanym fotelu po drugiej stronie biurka, Lara studiowała mnie. Nie 
wyglądała na złą. Tylko na ciekawą. Prawie rozbawioną. 
- Mam nadzieję, że nie przerwałam niczego zbyt ważnego między tobą a panem 
Crossem. 
Zacisnęłam palce tak mocno, żeby nie mogła zobaczyć jak drżą. 
- Nie, po staremu. Wiesz… jak zrujnować ten wasz cały pokręcony plan i uciec z tej 
szalonej wyspy. 
Roześmiała się. 
- Nawet teraz twoje poczucie humoru cię nie opuszcza. Gdyby nie było to tak 
denerwujące, szanowałabym je. - Pochyliła się nad biurkiem, złączając dłonie i coś w 
niej, przypominało mi tych wszystkich doradców których poznałam (a uwierzcie mi, że 
kiedy chodziłam do normalnej szkoły, poznałam ich mnóstwo). - Czy dlatego 
próbujesz porozmawiać z moją siostrą? Dlaczego włamałaś się dzisiaj do mojego 
biura? 
Wzdrygnęłam się, a Lara oparła się z powrotem na krześle, wykrzywiając usta w 
uśmiechu zadowolenia. 
- Nie sądziłaś, że o tym wiem, prawda? 
Chciałam być żartobliwa. Chciałam powiedzieć coś, by pokazać, że się jej, do cholery, 
nie boję. Mielibyśmy przewagę przez może dziesięć minut? I skoro wiedziała, że 
byłyśmy w jej biurze, to czy wiedziała też, że mamy księgę? 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Przynajmniej miałam sarkazm po swojej stronie. 
- Jestem rozczarowana, że o tym wiesz - powiedziałam Larze, siadając na krześle, 
naprzeciw biurka - ale widząc, jaką jesteś okrutną wiedźmą, nie jestem za bardzo 
zaskoczona. 
Zmrużyła oczy. 
- Wszystko dla ciebie jest żartem. Grą. Dzieło życia mojego ojca, zbawienie naszej 
rasy... 
- Dziełem życia twojego ojca było zniewolenie grupki nastolatków? Nic dziwnego, że 
wasza dwójka okazała się tak niesamowita - powiedziałam, wskazując głową w stronę 
pani Casnoff. Nie dawała żadnego znaku, że mnie słuchała. 
Dobra teraz Lara się wkurzyła. Usiadła wyprostowana na krześle. 
- Czy wiesz co mój ojciec poświęcił by stworzyć ciebie i całą twoją linię? Czy wiesz co 
straciliśmy? - wskazała długim palcem panią Casnoff. - Aby utrzymać naszą rasę 
bezpieczną? Aby chronić nasz rodzaj od tych, którzy chcieliby nas wyeliminować? 
- Zamieniasz ludzi w potwory - powiedziałam. - Dzieci. Twojemu ojcu udało się 
zniszczenie Alice. A potem zniszczył jej córkę, a jeśli wy to kontynuujecie, zrobicie to 
samo ze mną i moim tatą. 
- Koniec... 
- Cel uświęca środki. To powiedziała. To wasze motto rodzinne, czy coś? 
Lara zesztywniała, jej kostki zbielały. 
- Co chciałabyś wiedzieć o mojej rodzinie, Sophie? 
Wcisnęłam się z powrotem w moje krzesło i pokręciłam głową. 
- Myślę, że wiem wystarczająco dużo o twojej rodzinie, dzięki. 
- Nie wiesz nic - powiedziała Lara, a potem przesunęła palce w moim kierunku. 
Początkowo nic się nie stało, a ja zastanawiałam się czy to nie jest przypadkiem 
czarownicowa wersja środkowego palca. 
I wtedy mój wzrok zaczął czarnieć. Trzęsąc się, próbowałam chwycić podłokietniki 
krzesła, ale już go nie było. Mnie już tam nie było. Otoczona przez ciemność, prawie 
czułam się jakbym była z powrotem w Itineris. To uczucie klaustrofobii zaczęło mnie 
dusić. 
Świecąca plamka rozpościerała się w ciemnościach, powoli zmieniając się w obraz. 
Patrzyłam na zimowy krajobraz wsi, a potem wszystko zaczęło się poruszać. 
Mężczyźni i kobiety maszerowali w dół białą ścieżką, ich głowy były schylone przed 
zimnem i wiatrem. Nikt mi nie powiedział, czego szukałam, ale wiedza wypełniała 
moją głowę, jakbym zawsze wiedziała. To była wieś, w której mieszkał Alexei Casnoff, 
a mały dom na samym środku obrazu był jego domem. 
Wtedy go zobaczyłam, ciemnowłosego chłopaka przyciśniętego twarzą do okna. 
Czekał na swojego ojca, czułam zniecierpliwienie i martwiłam się, jakby to były moje 
własne emocje. Piękna kobieta o ciemnych blond włosach pogładziła jego głowę i 
szeptała coś do niego po rosyjsku. Mimo, że nie mogłam powiedzieć ani słowa w tym 
języku, mogłam zrozumieć, co mówiła. 
- Wszystko będzie w porządku Alexei. Twój ojciec i inni będą nas bronić, obiecuję. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Zrozumiałam wtedy, że cała wieś składa się z Prodigium i dziś została podjęta jakaś 
ważna decyzja. Coś o ruchu, bezpieczeństwie. Ukryciu. Ale zanim mogłam dowiedzieć 
się, co to było, obraz przesunął się ponownie. 
Ulice nie były już pokryte śniegiem, nie było też już małych, oryginalnych chatek. Był 
tylko chaos, ogień i dym. Płomienie były tak jasne, że chciałam zasłonić oczy, ale nie 
miałam rąk. Bądź też oczu. Widziałam Alexeia biegnącego wzdłuż ulicy, ściganego 
przez wieśniaków. 
Wiedzą, czym jesteśmy, pomyślał Alexei. Znaleźli nas, znaleźli. 
Za nim, na ulicy leżały nieruchome postacie, wiedziałam, że to jego rodzice. Wokół 
głowy matki roztrzepane były jej blond włosy, częściowo wciąż jeszcze się tliły. 
Malutki kształt obok niego, był jego kochaną siostra, a on sam był bardzo przerażony. 
Jego strach i smutek zalewał mnie prawie nie do zniesienia. Płomienie zaczęły 
blaknąć, a obraz zaczął się zmieniać. Alexei był teraz starszy, miał może z dwadzieścia 
lat. Był przystojny i mniej surowy w odróżnieniu od kilku zdjęć, na których go 
widziałam. 
Jechał na tylnym siedzeniu samochodu, obok wzgórz i jasnozielonej trawy, które 
wydawały mi się znajome. Był podekscytowany, a jago palce bębniły nerwowo w 
książkę znajdującą się na jego kolanach. 
Księgę czarów. 
Samochód brzęczał na kamiennym moście, a w polu widzenia nagle znalazło się 
Thorne Abbey. 
Alexei mógł dostrzec dziewczyny na trawniku, wszystkie studentki z żeńskiej uczelni w 
Londynie. Zostały sprowadzone do Thorne, ponieważ w mieście nie było już dla nich 
innego bezpiecznego miejsca. Alexei spoglądał na nie, a na jego twarzy malował się 
wąski uśmiech. 
W końcu, pomyślał. W końcu. 
Wtedy obraz nagle pociemniał, następne co pamiętam to to, że byłam z powrotem w 
biurze Lary dysząc w fotelu. 
- Myślę, że to oddaje sens sprawy - powiedziała Lara spokojnie porządkując jakieś 
papiery. 
Jeszcze mną trzęsło, próbowałam uświadomić sobie, że to nie moja cała rodzina, 
właśnie została zamordowana na ulicy. Kiedy poczułam, że mogę znowu rozmawiać, 
powiedziałam: 
- Ludzie zamordowali jego rodzinę. Był przerażony i chciał znaleźć sposób by ochronić 
resztę Prodigium i może trochę się zemścić. Ale... to nie znaczy, że zrobił dobrze. 
Zdławiłam odruch wymiotny, przypominając sobie radość w głowie Alexeia na widok 
gromadki niewinnych dziewcząt biegających po trawniku Thorne Abbey. Alice, moja 
prababcia, była jedną z nich. 
- Poza tym, wiem, że nie chodzi o ochronę. Może od tego się zaczęło, ale do czego 
twój tata naprawdę chciał użyć Alice? Bo wiesz, co ja myślę? Myślę, że demon-
zwierzątko byłby całkiem przydatny, jeśli chciałby mieć całe Prodigium chodzące po 
ziemi pod kontrolą. 
Lara nawet nie próbowała zaprzeczyć. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Być może. Oczywiście, cały oddział „demonów-zwierzątek” byłby jeszcze 
wygodniejszy. 
Odłożyła papiery i ostrożnie otworzyła szufladę. Wyciągnęła księgę a moje serce 
pulsowało, aż w moich stopach. 
- Skąd... 
- Och, panna Talbot bardzo szybko mi ją oddała. Jeśli chciałaś księgę, musiałaś tylko 
poprosić - kontynuowała, a ja wpatrywałam się w nią zdezorientowana. 
- Co? 
- I tak mieliśmy zamiar ci ją w końcu dać. Nie jesteś wiele warta bez swoich mocy - 
przewracała strony, aż dotarła do zaklęcia, które mogło przywrócić mi magię. Sam 
widok tych słów na kartce sprawiał, że chciałam wyskoczyć ze skóry. 
Lara przysunęła do mnie książkę. 
- Dalej. Dotknij - potem zachichotała. - O tak, Sophie, wiedziałam, że twój ojciec 
mówił ci, żebyś go dotknęła. Wiedziałam o tych wszystkich godzinach , które 
spędzaliście przy tej księdze. 
Moja magia była tylko kilka cali ode mnie. Wszystko wewnątrz mnie wręcz się tego 
domagało. Ale napotkałam oczy Lary i zapytałam: 
- Po co miałabyś chcieć moich mocy, skoro w chwili gdy je odzyskam, to stąd ucieknę? 
Lara tylko się do mnie uśmiechnęła. 
- Sophie, kiedy twój ojciec opowiadał ci o demonach, powiedział ci w jaki sposób są 
one kontrolowane? 
- Czarownica lub czarnoksiężnik, który stworzył demona może go kontrolować, ale 
ponieważ technicznie nikt mnie nie stworzył, nikt nie może mnie kontrolować. 
- My również tak myśleliśmy - przyznała Lara z niewielkim skinieniem. - Ale potem 
zrobiliśmy kilka badań. Wiesz, kolekcje twojego ojca w Thorne było bardzo przydatne. 
I wyobraź sobie nasze zdziwienie, gdy okazało się, że zdolność kontrolowania jest 
przekazywana z krwią. 
We krwi, powiedziała pani Casnoff. We krwi. Twojej i mojej, mojego ojca i Alice... 
Nagle uświadomiłam sobie co to oznacza. 
- Nasz ojciec wykonał rytuał, który okazał się zmienić twoją prababcię w demona - 
powiedziała Lara. - Nasz ród cię stworzył. Oznacza to, że jeśli odzyskasz moce, 
będziesz pod naszą kontrolą. 
Nie mogłam oderwać oczu od zaklęcia, nawet, gdy zaczęłam się trząść. 
- To niemożliwe - powiedziałam, jakby mówienie tak miało sprawić, że stanie się to 
prawdą. - Jeżeli mogłyście mnie kontrolować, to czemu nie robiłyście tego wcześniej? 
- Nie wiedziałyśmy, że możemy, więc nie próbowałyśmy - powiedziała pani Casnoff, 
odzywając się po raz pierwszy. 
- Ale po co? Po co chcecie mnie kontrolować, skoro możecie wskrzesić tyle demonów, 
ile tylko chcecie? 
- Nowe demony potrafią być... nieobliczalne - powiedziała Lara. - Ale ty? Czwartej 
generacji demon? U ciebie szansa, że... stracisz kontrolę, powiedzmy, że jest bardzo, 
bardzo mała. Co sprawia, że lepiej nadajesz się do roli lidera. - Lara uśmiechnęła się 
do mnie, ale w jej oczach nie było zdrowego rozsądku. - Każda armia potrzebuje w 
końcu lidera. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Dostałam skurczu żołądka, zerwałam się na równe nogi, odsuwając się od biurka. 
- Nie, nie, zostanę na zawsze pozbawiona mocy, nie będę pod waszą kontrolą. 
Lara rzuciła otwartą księgę na swoje biurko, a moja magia zawyła. 
- Ty tak mówisz - powiedziała opierając się o krzesło. – Ale twoje moce chcą być 
uwolnione. Jako demon jesteś kim jesteś, a teraz, kiedy zobaczyłaś zaklęcie, magia 
wewnątrz ciebie nie spocznie, dopóki nie zostanie przywrócona. 
Wszystko co chciałam zrobić to zacisnąć ręce na tej stronie. 
- Dlaczego nie możesz mnie po prostu zmusić? - zapytałam jej. 
Jeśli wszystko co musiałam zrobić to dotknąć strony, mogła przejść wokół biurka i 
złapać mnie. Przerażona uświadomiłam sobie, że chciałam by to zrobiła i cofnęłam 
się. 
- Czary takie jak ten są delikatne - powiedziała. - Nie można kogoś zmusić do zrobienia 
czegoś tak potężnego. To musi być twój wybór. Księga będzie tutaj – powiedziała do 
mnie Lara, gdy podchodziłam do drzwi – Codziennie otwarta na tym zaklęciu, Sophie. 
Wzywając cię. Możesz zaoszczędzić sobie wiele bólu jeśli się temu poddasz. 
Sięgnęłam do klamki, moją skórę nagle zalał zimny pot. Kiedy drzwi wreszcie się 
odtworzyły, wybiegłam, moja magia krzyczała tak głośno, że chciałam zatkać uszy. 
Jenna czekała na mnie w naszym pokoju, a kiedy otworzyłam drzwi ona skoczyła na 
równe nogi. 
- O mój Boże, wszystko w porządku? Kiedy Lara przyszła tutaj i poprosiła o księgę, 
prawie umarłam i... Soph? 
Tutaj tęsknota za księgą nie była tak intensywna, ale wciąż drżałam dając się 
poprowadzić do łóżka. Jenna skuliła się obok mnie. 
- Co się stało? - spytała cicho. 
Kiedy skończyłam opowiadać Jennie o tym, co się stało w biurze Lary, przestałam się 
trząść, ale zaczęłam płakać
- Tak bardzo chcę z powrotem moje moce - powiedziałam Jennie, gdy głaskała mnie 
po włosach - ale nie mogę ryzykować... bycia rzeczą, którą mogą kontrolować. Byłam 
pewna, że gdy odzyskam swoje moce z powrotem to wszystko będzie w porządku. Ale 
to? Boże, Jenna, to jest o wiele gorsze. 
- Ciii - szepnęła - Rozgryziemy to. Rozgryziemy. 
Ale jej głos był drżący. Zasnęłyśmy na jej łóżku przytulając się nawzajem jak małe 
dzieci. 
Myślałam, że to grzmot mnie obudził. Usiadłam na łóżku, mrugałam, a niski huk 
przepełnił dom. Szyby brzęczały, a ja kiedy stawiałam nogi na podłodze, mogłam 
poczuć lekkie drganie. 
- Co? - mruknęła Jenna sennie. 
Podeszłam do okna, starając się zrozumieć, co widziałam. Światła grały we mgle, na 
początku migotały niewyraźnie, ale potem rozbłysły tak mocno, że mogłam zobaczyć 
ciemne kształty drzew zwykle ukrytych we mgle. Słyszałam jak w holu otwierają się 
drzwi i odgłosy bosych stóp na drewnianej podłodze. 
Światło coraz bardziej wypełniało nasz pokój, huknęło ponownie, tym razem tak 
mocno, że zagrzechotały mi zęby. Teraz już w pełni obudzona Jenna wyskoczyła z 
łóżka i otworzyła nasze drzwi. Inne dziewczyny były już zgromadzone na półpiętrze, 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

patrząc przez potłuczony witraż. Wciąż wyczuwałam księgę, wbiłam paznokcie w 
dłonie, mając nadzieję, że ból będzie mnie powstrzymywał od zbiegnięcia na dół. 
Światła nadal migały, a huki stawały się głośniejsze i mocniejsze. Kilka młodszych 
dziewczyn zatkało uszy. 
Ktoś trącił mnie łokciem, obejrzałam się, aby zobaczyć stojącą tam Nausicaa, jej 
skrzydła delikatnie grały w gęstym powietrzu. 
- Lara przyszła dzisiaj do naszego pokoju po Taylor – powiedziała. - Myślisz, że... - 
skinęła na światła – Coś jej zrobiły? 
Moja magia niemal dusiła się we mnie, gdy wibracje umacniały się, coraz więcej 
odłamków szkła zaczynało się wyłamywać. Nie słyszałam, jak rozbijały się o podłogę. 
Światła rozbłysły po raz ostatni, tak jasno, że wszyscy zamknęli oczy i odwrócili głowy. 
I wtedy wszystko ucichło. 
Staliśmy tam drżąc, gdy nagły zimny wiatr wpadł przez rozbite okno. 
Gdzieś w oddali usłyszałam nieludzkie wycie. 
- Tak - powiedziałam do Nausici. - Myślę, że tak. 

Rozdział 25 

Gdy następnego ranka się obudziłam, bolały mnie wszystkie kości z powodu księgi 
zaklęć. Wcześniejszego popołudnia czułam, że będę mogła wstać z łóżka. Schodzenie 
ze schodów było agonią, ale musiałam sprawdzić, co się stało. 
Było jeszcze gorzej niż myślałam, a uwierzcie, przygotowałam się na wszelkiego 
rodzaju okropieństwa. Witraż był już całkowicie potłuczony, w drewnianej ramie 
zostało tylko kilka odłamków szkła. W nocy co jakiś czas zaczynało padać i teraz woda 
wlewała się przez postrzępiony otwór. Stałyśmy z Jenną w głównym holu, oglądając 
jak deszcz spływa po tapecie, wsiąkając potem w dywan. 
- Myślisz, że w nocy zabrały tylko Taylor? – zapytała Jenna. 
Byłam tak zajęta próbowaniem nie odepchnięcia jej i nie popędzenia do biura Lary i 
księgi, że odpowiedziałam dopiero po chwili. 
- Nie wiem. Nie wiem czy mogą za jednym razem przemienić więcej niż jedną osobę. 
Ale to nie ma znaczenia. 
Przeszedł mnie dreszcz, a moje moce zebrały się tuż pod moją skórą, błagając o 
uwolnienie. 
- Co wy dwie tu robicie? – warkną jakiś głos. 
Za nami, z rękami na biodrach, stała Vandy. Mimo że się krzywiła, jej oczy były 
zmęczone, a zmarszczki wokół nich jeszcze bardziej wydajne. 
- My tylko… - zaczęła Jenna, ale Vandy podniosła rękę. 
- Nie obchodzi mnie, co robiłyście. Wracajcie do swojego pokoju. Już. 
Jenna skierowała się w stronę schodów, ale ja wciąż stałam w miejscu. 
- Ty też tego chciałaś? – zapytałam Vandy. – Zamienić te wszystkie dzieciaki w 
demony? Wiedziałam, że jesteś pewnego rodzaju kretynką, ale nie pomyślałam 
nawet, że jesteś zła. 
Jej grymas zmienił się w coś jeszcze brzydszego. Coś prawie bolesnego. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Wystarczy! – warknęła, wskazując na schody. – Idźcie. 
Opierając się ciężko o Jennę, wróciłam do pokoju. Zaraz gdy drzwi się za nami 
zamknęły, usłyszałam kliknięcie zamka. Gdy ja opadłam na łóżko, trzęsąc się z bólu i 
trudności, Jenna chodziła. 
- Mają zamiar tak po prostu po nas przychodzić. Co noc będziemy leżeć w łóżkach i 
słuchać tego… tego koszmaru i zastanawiać się, czy nie jesteśmy następni. 
Usiadła ciężko na łóżku. 
- Sophie, co my zrobimy? 
Zdobędziemy księgę. Przywrócimy moje moce. Ta myśl była tak silna, że aż jęknęłam i 
zatkałam uszy. 
- Nie wiem – odpowiedziałam, łzy wezbrały mi się w gardle. Czy było w świecie gorsze 
uczucie od braku nadziei? 
Przekręciłam się na bok, pragnienie księgi zapulsowało w moich żyłach. Byłam tak 
ogarnięta agonią, że gdy zobaczyłam coś poruszającego się w lustrze, pomyślałam, że 
to tylko halucynacja. Ale wtedy Jenna powiedziała: 
- Co to do cholery było? 
Zmuszając się do skupienia, usiadłam i zerknęłam na szkło. Kolejne drgnięcie, 
niemalże jak cień, poruszało się wewnątrz lustra. I wtedy obraz się wyostrzył. 
Torin. 
Był tam tylko przez sekundę, zanim znowu zniknął, ale zeskoczyłam z łóżka, ignorując 
wrzask w swojej głowie. 
- Widziałaś to, prawda? – zapytałam Jenny. 
Wciąż była na swoim łóżku z szeroko otwartymi oczami. 
- Tak. W lustrze był jakiś koleś. Co… 
Ale już przyciskałam dłonie do szkła. 
- Torin? Jesteś tam? 
Nie miałam pojęcia, jak udało mu się przedostać z lustra u Brannick do tego w naszym 
pokoju, ale nie narzekałam. Jego wizerunek po raz kolejny zamigotał przede mną, 
prawie jak w telewizorze przy złym odbiorze. Wyłapałam na jego twarzy błysk irytacji, 
gdy znów zaczął znikać. Ale zanim zniknął zdążył wypowiedzieć dwa słowa: 
- Twoi rodzice. 
- Co? – domagałam się odpowiedzi, uderzając jedną ręką w taflę szkła. – Co z moimi 
rodzicami? Torin? TORIN! 
Kiedy znów się pojawił, miałam ochotę krzyczeć z frustracji. 
Jenna stanęła u mojego boku. 
- Elodie. Może magia Elodie może… nie wiem, wyciągnąć go. 
Po tym, co zrobiła, nie chciałam nawet myśleć o tym, by wróciła do mojego ciała. Ale 
byłam zdesperowana… 
- El… - to było wszystko co zdołałam wypowiedzieć, zanim się wślizgnęła. 
Wyciągnij go, powiedziałam zimnym tonem. 
Nie odpowiedziała, ale poczułam jak jej magia przeze mnie przepływa, wydostając się 
przez opuszki palców. A ja, tak długo jak ona próbowała, powtarzałam, dawaj, dawaj, 
dawaj
, ale nie było żadnego znaku Torin. W końcu moje ręce odsunęły się od lustra i 
Elodie powiedziała: 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Nie mogę. Cokolwiek on próbuje zrobić, moja magia nie jest wystarczająco silna, by 
mu pomóc. 
Wzdychając, obróciła się i oparła o komodę. Jenna wciąż stała przede mną z rękoma 
założonymi na piersi. 
- Magia Sophie mogłaby pomóc – powiedziała do niej Elodie. 
Jenna podeszła bliżej i wiedziałam, że szukała dla mnie oczu Elodie. 
- Nie może odzyskać mocy. Gdyby to zrobiła, Casnoff by ją… 
- Kontrolowały? Tak, wiem. Ale czy nie uważasz, że warto zaryzykować? 
Um, nie? powiedziałam, gdy Jenna przygryzła usta i nie odpowiedziała. 
- Mówię tylko, że – kontynuowała Elodie – co, gdyby to była walka między Sophie a 
Larą? Ja bym stawiała na Sophie. Może one mogłyby ją kontrolować, a może, tylko 
może ona byłaby w stanie się temu przeciwstawić. 
Nie mogę. To za duże ryzyko. Co by się stało z Jenną, gdybym była pod kontrolą Lary? 
A co z nią będzie, gdy dalej będziesz taka jak teraz? Czuję to co ty, Sophie. Będziesz w 
agonii, dopóki nie dotkniesz tego zaklęcia. Dlatego mówię ci, idź, dotknij je i zobacz, 
co się stanie. 
Jenna sięgnęła ręką do mojej twarzy i przechyliła ją w dół. 
- Soph – powiedziała. – Nie wierzę, że to mówię, ale… myślę, że Elodie ma rację. Z 
twoimi mocami jest szansa, że będziesz pod władaniem Casnoff. Ale bez nich? Nie ma 
mowy, żebyśmy się stąd wydostali. 
Elodie obróciła się i otworzyła górną szufladę komody. Tam, na stercie ciuchów, leżała 
księga zaklęć. 
Jak to się tu znalazło? zapytałam, nagle rozumiejąc, dlaczego jej przyciąganie było 
rano tak silne. 
Przyniosłam ją tu, żeby to zrobić. Moja ręka dobrała się do księgi, szukając zaklęcia, 
Elodie przysunęła moją dłoń do zaklęcia. 
Nie, krzyknęłam i Elodie się zawahała. 
Musisz, powiedziała stanowczym głosem. Pomyślałam, że będzie łatwiej, jeśli zrobię 
to za ciebie. 
Nie, 
powtórzyłam, ale nawet we własnych myślach brzmiałam słabo. 
Zrób to, odpowiedziała. Skończ to. 
Poczułam, jak mnie opuszcza i znów oparłam się o komodę. Po odzyskaniu oddechu, 
podniosłam głowę i wpatrywałam się w otwarte drzwi. Moja magia się we mnie 
kotłowała. 
Jenna wzięła mnie za rękę. 
- Możesz to zrobić – powiedziała. – Wiem, że możesz. Jesteś silniejsza niż one. 
Nie byłam tego taka pewna. 
Ale wiedziałam, co muszę zrobić. 
Nawet o tym nie myślałam. Po prostu podniosłam księgę z podłogi, gdzie ją 
upuściłam, gdy Elodie mnie opuściła. Moje palce bezbłędnie znalazły zaklęcie, które 
do mnie krzyczało. Wtedy, nie pozwalając sobie nawet na głęboki wdech, 
przycisnęłam dłoń do strony. 
Czułam, jakby coś eksplodowało w mojej piersi. Stałam jak słup soli, gdy moja magia 
się rozprężyła i rozlała po żyłach. Drewniana podłoga wokół moich stóp popękała, a 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

Jenna odskoczyła ode mnie z krzykiem. Oddychając ciężko, prawie że dysząc, cisnęłam 
księgą o podłogę i przywarłam obiema rękoma do lustra. Torin, pomyślałam i 
szarpnęłam. 
Pojawił się tak nagle, że aż podskoczyłam. 
- Co to do cholery było? – krzyknął, mrużąc oczy w furii, dopóki nie napotkał mnie 
wzrokiem. Wtedy się uśmiechnął. – Och, brawo, Sophio. 
Nie miałam za dużo czasu. Czułam coś, jakby swędzenie na brzegu świadomości i 
wiedziałam, że gdzieś na tej wyspie Lara uświadamiała sobie, co się stało. 
- Dlaczego próbowałeś mnie znaleźć? Gdzie są moi rodzice? 
- Hmm? Ach, tak, moja wspaniała misja. Jak odeszłaś… 
- Daruj sobie – warknęłam. – Czego chcesz i gdzie oni są? 
Skrzywił się. 
- Dobrze, dobrze. Są w Irlandii. W Lough Bealach. Miałem sprawdzić, czy was jakoś 
skrzywdzono, ale… 
Ale już się odwracałam, podnosząc księgę i po raz kolejny chowając ją za ściągacz. 
Wysadzenie zamka w drzwiach było proste. Jeszcze prostsze było magiczne 
porozumienie się z Calem i Archerem. Cal był w swojej chatce, a Archer u siebie w 
pokoju, odezwałam się w obu ich głowach w tym samym momencie. Spotkajcie się ze 
mną i Jenną na zewnątrz. Przygotujcie się do ucieczki. 
Potem zdałam sobie sprawę, że 
wręcz krzyczałam w ich mózgach i dodałam, Proszę. I przepraszam za krzyczenie. 
Jenna poszła za mną na półpiętro. Byłam może na trzecim schodku, kiedy to się stało. 
Z nagłym szarpnięciem, zatrzymałam się. Nie mogłam uciec. Nie mogłam opuścić 
wyspy. Jaka ze mnie kretynka. Nie, musiałam teraz iść do Lary. Lara mnie 
potrzebowała i może… 
- Sophie? – zapytał Jenna łapiąc mnie za łokieć. 
Obróciłam się i spojrzałam na nią. Stała na mojej drodze. Powstrzymałaby mnie przed 
pójściem do Lary, przed wypełnieniem mojego przeznaczenia. Została tylko jedna 
rzecz do zrobienia. 
Musiałam ją zabić. 

Rozdział 26 

Chwyciłam Jennę jedną dłonią, przyciągając ją do siebie, w moim sercu nie było już 
ani żalu, ani smutku. Jeśli już, to czułam się trochę obrzydzona, jakbym zabijała 
robaka. Ta... rzecz była na mojej drodze. Musiałam się jej pozbyć. 
Magia wzrastała we mnie od stóp, zawracając mi w głowie. 
Widziałam jak zaczynała rozumieć, co ma się wydarzyć, widziałam wzbierające się w 
niej strach i rozpacz. Po raz kolejny niczego nie poczułam. Żadnego żalu, ani 
zadowolenia. Po prostu chciałam się jej pozbyć i pójść do Lary. 
Ale zanim zaklęcie zdążyło przedostać się do moich opuszków palców, Jenna chwyciła 
moją twarz. 
- Sophie - powiedziała cicho. W trybie pilnym. - Spójrz na mnie. Jesteś lepsza iż one. 
Możesz z nimi walczyć. - Łzy wypełniły jej oczy i poczułam ukłucie w piersi. Jej palce 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

wbiły się w moje policzki. - Proszę - błagała. – Soph, jesteś moją najlepszą 
przyjaciółką. Kocham cię, i znam. Wiem, że możesz z tym walczyć. 
Zamknęłam oczy, mimo że wszystko we mnie krzyczało, by ją zabić. Zniszczyć ją, 
zniszczyć wszystko. Ścisnęłam poręcz, czując jak drewno pęka i ugina się pod moją 
ręką. 
- Sophie – powtórzyła Jenna i nagle zobaczyłam ją siedzącą na łóżku, śmiejącą się 
pierwszej nocy, gdy ją spotkałam. Wręcz poczułam jak objęła mnie w nocy, kiedy 
płakałam o księgę zaklęć. 
Jenna, pomyślałam. Nie mogę skrzywdzić Jenny
Coś wewnątrz mnie ustąpiło, pękło prawie jak łańcuch. Usłyszałam w głowie wycie 
wściekłości Lary, a chwilę potem płakałam i przytulałam Jennę tak mocno, że byłam 
zdziwiona, że się nie zgięła w pół. 
- O mój Boże, przepraszam, tak bardzo mi przykro - powiedziałam. 
Roześmiała się przez łzy. 
- Mówiłam ci, że jesteś lepsza od nich. 
W oddali coś mrugnęło, odsunęłam się od Jenny, aby spojrzeć na potłuczony witraż. 
Dzień był jeszcze bardziej ponury, a macki mgły zaczęły wić się wokół ramy okiennej. 
- Miejmy taką nadzieję - powiedziałam. 
- Mercer! - odwróciłam się i zobaczyłam stojącego na szczycie schodów Archera. W tej 
samej chwili Cal wszedł przez frontowe drzwi. 
Spojrzałam to na jednego, to na drugiego i powiedziałam: 
- Dobra, obiecuję wam, że wyjaśnię wszystko dokładniej, kiedy będziemy bezpieczni. 
Jak na razie powiem wam tyle, że mam swoje moce z powrotem, wiem, gdzie są moi 
rodzice, idziemy do Itineris wydostać się z wyspy. Chodźmy! 
Nie wiem czy to było coś w moim głosie czy fakt, że dudnienie stało się głośniejsze, 
ale obaj chłopcy ruszyli do działania. 
Nasza czwórka wybiegła z Hex hall na padający deszcz. Mgła przesuwała się do 
przodu, zatrzymałam się i podniosłam jedną rękę. Iskry strzelały z moich palców, a 
mgła wycofała się i zbiła w sobie. Zalało mnie poczucie zadowolenia, kiedy poczułam 
magię gwałtownie wzrastającą spod moich stóp. Podniosłam drugą rękę, a mgła 
wydawała się cofać pośpieszniej. 
- Dobrze - powiedziała Jenna, szarpiąc mnie za ramię. - Wróciłaś do bycia twardzielką! 
Teraz biegnijmy
Usłyszałam z tyłu otwierające się drzwi budynku. Nie odwróciłam się. Cal, Jenna, 
Archer i ja przebiegliśmy przez teraz już czysty trawnik, kierując się do lasu. 
Odważyłam się na szybkie spojrzenie przez ramię. Ktoś stał w drzwiach. Po jego 
wzroście rozpoznałam, że to może być Nick. A następnie postać zeskoczyła z werandy 
i zaczęła biec w naszym kierunku, już byłam pewna, że to Nick. Nic nie może poruszać 
się tak szybko, nawet zmiennokształtny. Gdy się zbliżył, widziałam jego twarz i te 
straszne puste, czerwone oczy. Byłam wystarczająco silna, aby zrzucić kontrolę Lary, 
ale było oczywiste, że Nick nadal był jej zabawką. Rzuciłam zaklęcie ataku, ale on zbył 
je prostym ruchem ręki. 
Przestałam się opierać, ale on nie biegł po mnie. Jego pazury przedłużyły się i sięgały 
Jenny. 

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

background image

- Nie! - krzyknęłam. 
A potem wszystko działo się tak szybko. Jenna zatrzymała się i spojrzała za siebie, Nick 
rzucił się na nią i nagle między nimi pojawił się Archer, chwycił wyciągniętą rękę Nicka 
i odrzucił ją z dala od Jenny, w tym samym momencie, gdy Nick drugą ręką 
zaatakował pazurem Archera. Zobaczyłam na obu ich twarzach grymas bólu, zanim 
rzuciłam w Nicka kolejnym piorunem magii. Te uderzenie było wystarczająco silne, by 
odrzucić go od Archera i powalić na ziemię. 
Krew Archera plamiła trawę. Cal ruszył ku niemu, ale Archer tylko pokręcił głową. 
- Daj spokój. Nie mamy czasu. 
Podeszłam do Jenny, która była blada i roztrzęsiona, ale bez obrażeń. 
- Dzię-Dziękuję - powiedziała do Archera, który tylko powtórzył: 
- Nie mamy czasu. 
I miał rację. Coś poruszyło się w naszym kierunku od domu. Czułam przybywającą 
czarną magię, wiedziałam, że to kolejny demon. Rzuciliśmy się do lasu. 
Zatrzymałam się na chwilę, aby powiedzieć Archerowi: 
- Zaprowadź ich do Itineris. - Archer wykorzystywał już wcześniej Itineris, żeby 
wydostać się z Graymalkin. - Sprawdzę tyły. 
Nie odpowiedział tylko wskazał ręką Jennę i Cala, którzy pobiegli się za nim. Cofnęłam 
się kawałek, ramiona miałam blisko uszu, oczekując magicznego zaklęcia. Chociaż 
słyszałam krzyki i płacze za nami, nie było żadnej magii. 
Wyszliśmy z lasu na odcinek plaży. 
I wtedy sobie coś przypomniałam. Kurczę, byłam bez magii tak długo, że zapomniałam 
o najfajniejszym zaklęciu, jakiego mogłam użyć. 
- Stop - krzyknęłam. 
Archer, Cal i Jenna wpadli w poślizg, próbując zatrzymać się na piasku. Machnęłam 
rękoma chcąc by się zbliżyli. 
- Dobra, wszyscy złapmy się za ręce - powiedziałam. 
Archer spojrzał na mnie, trzymając jedną rękę przy krwawiącej piersi. 
- Sophie, to naprawdę nie jest czas na krąg przyjaźni. 
- To nie to - powiedziałam. – Tylko to. 
Zamknęłam oczy i kierowałam całą moją magię na zaklęcie teleportacji. Pojawił się 
pęd mroźnego powietrza, a potem staliśmy w lasku, który mieści się obok Hex Hall, 
tam właśnie znajduje się Itineris. 
- Wow - odetchnęła Jenna. – Cudownie jest mieć cię z powrotem. 
Byłam usatysfakcjonowana i przepełniona magią. 
- Ty to powiedziałaś - zgodziłam się. - Teraz chodźmy. 
Wtedy nasza czwórka wskoczyła do Itineris.

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m

Click to buy NOW!

P

D

F-

XC

hange Vie

w

er

w

w

w

.d oc

u -tra c

k.

co

m