background image

HEATHER ALLISON

Jak w korcu maku

Undercover Lover

Tłumaczyła: Kinga Taukert

background image

PROLOG

„Global Celebrity” – numer specjalny!

Ślub Fiony Ferguson!

Parada gwiazd!

Na  specjalne  zaproszenie  aktorki,  Fiony  Ferguson,  najlepsi  fotografowie 

„Global  Celebrity”  przybyli  na  jej  ślub  z  biznesmenem  z  Chicago,  Winthropem 

Perrine’em.

Młoda  para  spotkała  się  po  raz  pierwszy  przed  sześcioma  tygodniami  w 

Hollywood,  na  wielkim  balu  dobroczynnym,  zorganizowanym  przez  korporację 

Xavier, której prezesem jest właśnie szczęśliwy oblubieniec.

„Nareszcie  znalazłam  moją  prawdziwą  miłość”,  wyznała  tuż  po  ceremonii 

Fiona Ferguson. Siedemdziesięciotrzyletni Perrine odmówił wszelkich komentarzy 

na  temat  różnicy  wieku  między  małżonkami,  jednakże  na  pytanie,  czy  nie 

przeszkadza mu fakt, że młodsza o czterdzieści lat panna młoda słynie z romansów 

z partnerami filmowymi, oznajmił zdecydowanie: „Teraz ja jestem jej partnerem”.

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Może tym razem wreszcie uda mi się ją ustrzelić, pomyślała z nadzieją Kate 

Brandon,  gdy  cel  zmienił  pozycję.  Gdyby  tamta  kobieta  przesunęła  się  zaledwie 
kilkanaście  centymetrów  w  lewo,  ukazując się  za szybą  limuzyny, Kate  mogłaby 
nacisnąć spust.

Dobiegł  ją  perlisty  śmiech,  lecz  obiekt  nadal  pozostawał  ukryty  w  głębi 

samochodu.

– Lepiej wyleź i wróć do domu – mruknęła z rosnącą irytacją Kate, pewniej 

opierając  sprzęt  na  murze,  który  otaczał  pilnie  strzeżoną  posesję.  Na  szczęście 
gęste  listowie  rosnących  za  ogrodzeniem  drzew  stanowiło  znakomitą  kryjówkę, 
gdzie mogła czuć się bezpiecznie.

Upolowanie Fiony Ferguson stanowiło jej największe marzenie, gdyż w grę 

wchodziła  zarówno  osobista  zemsta,  jak  i  kwestie  finansowe.  Dlatego  też  już  od 
tygodnia  czaiła  się  godzinami  w  tym  starannie  wybranym  miejscu,  oczekując  na 
pojawienie się upragnionego obiektu. Intuicja jej nie zawiodła, zwierzyna pojawiła 
się,  niestety,  skutecznie  zasłaniało  ją  to  samo  listowie,  które  ukrywało  czatującą 
Kate.  Mimo  wszystko  istniała  szansa,  że  cierpliwość  wytrwałego  myśliwego 
zostanie  nagrodzona.  Kate  zastygła  w  absolutnym  bezruchu  z  palcem  na  spuście 
migawki.

Już pierwsze lepsze zdjęcie aktorki pokryłoby koszt tygodniowego pobytu w 

hotelu. Gdyby Fiona wysiadła z limuzyny bez okularów słonecznych i kapelusza, 
Kate zarobiłaby na spłacenie zaległego czynszu i jeszcze starczyłoby jej przez jakiś 
czas  na  porządne  jedzenie.  Gdyby  natomiast  udało  się  ją  sfotografować  w 
towarzystwie  Damiana  Carneya  –  gdyż  to  najprawdopodobniej  on  znajdował  się 
we wnętrzu luksusowej willi – Kate zdobyłaby środki na przeżycie całego roku. A 
gdyby Fiona pocałowała przystojnego aktora...

Dosyć  tego!  Koniecznie  musiała  skończyć  ze  snuciem  tych  czarownych 

wizji, gdyż z podekscytowania zaczynały jej się trząść ręce. Chociaż równie dobrze 
przyczyną mógł być głód. Zabrała ze sobą tylko jedną kanapkę, którą zdążyła zjeść 
już przed paroma godzinami. Jednak za nic w świecie nie ruszyłaby się ze swego 
posterunku, gdyż tego dnia w tajemniczej posesji panowało nietypowe ożywienie, 
nie  mogła  więc  przegapić  takiej  okazji.  Istniała  możliwość,  że  Fiona  i  Damian 
razem wrócą na plan filmowy.

Jak  dotąd  zachowywali  pełną  dyskrecję,  gdyż  w  razie  wybuchu  skandalu 

ponieśliby poważne konsekwencje. Żona Damiana zapowiedziała publicznie, że jej 
cierpliwość  się  wyczerpała  i  że  kolejny  romans  jej  mąż  przypłaci  rozwodem  i 
takimi  alimentami,  że  do  końca  życia  nie  wyplącze  się  z  długów.  Fiona  z  kolei 
musiała liczyć się ze swoim świeżo poślubionym małżonkiem, którego udało jej się 
namówić na założenie wspólnej spółki producenckiej. Właśnie rozpoczęto zdjęcia 
do pierwszego filmu – oczywiście z nią w roli głównej.

Ognista  Irlandka  była  już  dobrze  znana  ze  swego  wybuchowego 

temperamentu  oraz  wyjątkowo  kapryśnego  usposobienia,  dlatego  kolejni 
producenci  i  reżyserzy  tracili  ochotę,  by  z  nią  współpracować.  Groziło  jej,  że  w 
ogóle zniknie z ekranu. Dopóki jednak jej mąż wykładał pieniądze, to on dyktował 
warunki,  dlatego zatrudnieni przez niego ludzie musieli potulnie znosić fanaberie 
Fiony. Była to dla niej jedyna szansa na dostanie głównej roli w filmie. Jakikolwiek 
romans natychmiast zniweczyłby tę szansę powrotu do roli gwiazdy.

Czy  Damian,  jakkolwiek  zabójczo przystojny, był  wart  ponoszenia  takiego 

background image

ryzyka? Czy w ogóle jakikolwiek mężczyzna zasługuje na to, by czymkolwiek dla 
niego  ryzykować,  pomyślała  z  powątpiewaniem  Kate  i  ostrożnie  rozprostowała 
obolałe ramiona, starając się przy tym nie poruszyć aparatu. Czemu ta ruda małpa 
wciąż  siedzi  w  samochodzie  i  nie  odjeżdża,  chociaż  nic  się  nie  dzieje?  Niechby 
nawet nic z tego nie wynikło, niechby już nawet pojechała w diabły, Kate mogłaby 
przynajmniej  zejść  z  drabiny,  wrócić  do  swego  obskurnego  hoteliku  i  zjeść  coś 
wreszcie.

Zresztą, niedługo i tak już nie będzie po co tu siedzieć.
Słońce zniżyło się znacznie ku zachodowi, za chwilę zacznie świecić prosto 

w  obiektyw  i  robienie  zdjęć  z  tego  miejsca  stanie  się  niemożliwe.  Kate  ze 
znużeniem otarła czoło dłonią.

Nagle  usłyszała  warkot  nadjeżdżającego  wolno  samochodu  i  zaniepokoiła 

się. Bardzo rzadko ktoś przejeżdżał tą krętą uliczką pnącą się po stromym wzgórzu, 
mogło to więc oznaczać, że jakiś inny fotoreporter poszukiwał dogodnego miejsca, 
by  polować  na  tę  samą  zdobycz.  W  końcu  chyba  nie  tylko  ona  potrafiła  myśleć, 
inni  też  mogli  wpaść  na  to,  że  na  pięknej  wyspie  Capri  równie piękna  Fiona  nie 
tylko pracuje, ale także zażywa przyjemności. Łatwo zaś było odgadnąć, co mogło 
jej  sprawić  największą  przyjemność  po  spędzeniu  miodowego  miesiąca  w 
towarzystwie siedemdziesięcioletniego partnera.

Kate było o tyle łatwiej przewidzieć poczynania aktorki, że znała ją jak zły 

szeląg. Współpracowały ze sobą przez jakiś czas, zdołały się nawet zaprzyjaźnić, 
wszystko  jednak  skończyło  się  jak  nożem  uciął,  gdy  Fiona  z  premedytacją 
zawróciła w głowie młodszemu bratu przyjaciółki, Jonathanowi, a potem rzuciła go 
beztrosko, nie kryjąc wcale, że nawet przez moment nie traktowała go poważnie. 
Tego Kate nie mogła jej wybaczyć.

Znienacka  oślepił  ją  nagły  błysk.  Co  to  było?  Odbicie  słońca  w  czyimś 

obiektywie?  Rozejrzała  się  podejrzliwie  po  okolicznych  drzewach,  lecz  nie 
spostrzegła  nawet  śladu  innego  paparazzi.  Mógł  więc  to  być  zaledwie  refleks  od 
diamentów  Fiony.  Ta  myśl  podsunęła  jej  pewną  ideę  i  Kate  starannie 
sfotografowała  damską  dłoń,  która  pojawiła  się  w  opuszczonym  oknie  limuzyny. 
Co  prawda  ta  bransoletka  –  ślubny  prezent  od  Perrine’a  –  została  już 
obfotografowana na wszystkie strony, ale w razie czego mogła posłużyć za dowód, 
że to Fiona przebywała w tajemniczej willi. Jeśli uda się w końcu ustalić nazwisko 
właściciela, to już będzie to pewien materiał...

Fiona wychyliła się przez okno, a w tym momencie z willi wyszedł szofer z 

bagażami. Kate pstryknęła parę ujęć, zaś jej podniecenie wzrosło, gdy po chwili ten 
sam  człowiek  przyniósł  kolejne  walizki  i  włożył  je  do  bagażnika,  co  oczywiście 
zostało uwiecznione na kliszy. Fiona cofnęła się do wnętrza samochodu, zaś Kate 
westchnęła z głębokim żalem, gdyż oznaczało to, że para kochanków nie znajdzie 
się na tym samym zdjęciu. Zaraz potem po schodkach zbiegł przystojny blondyn i 
wsiadł do limuzyny. Kate skończyła fotografować, pospiesznie nałożyła nasadkę na 
obiektyw i zaczęła schodzić po drabinie.

Aktorzy  z  pewnością  udawali  się  na  przystań,  by  popłynąć  do  Sorrento. 

Stamtąd  z  kolei  pojadą  do  Rzymu,  gdzie  miano  kręcić  dalszy  ciąg  filmu.  Kate 
mogła się założyć, że nie skorzystają z promu, tylko popłyną prywatnym jachtem, 
co zamierzała uwiecznić na zdjęciach. Zeskoczyła z drabiny, nie zwracając uwagi 
na  wściekłe  ujadanie  psów.  Na  szczęście  znajdowały  się  na  terenie  posesji,  więc 
nic jej to nie obchodziło. Chwyciła drabinę, ruszyła w stronę swojego samochodu, 
wybiegła za róg i zamarła.

W  jej  kierunku  pędziły  dwa  ujadające  dobermany  z  pianą  na  pyskach. 

background image

Matko, co one robią po tej stronie muru? Kate z przerażeniem oceniła odległość do 
samochodu. Nie  ma mowy, nie  zdąży, stał  zbyt daleko, bezpiecznie ukryty przed 
oczami osób z posesji. Pozostawało jej tylko skoczyć ze skały albo przeleźć przez 
ogrodzenie,  gdyż  próba  oswajania  rozjuszonych  psów  raczej  nie  wchodziła  w 
rachubę.

W  popłochu  oparła  drabinę  o  mur  i  wdrapała  się  na  nią  w  jednej  chwili. 

Oznaczało to, że wtargnie na teren cudzej posiadłości, ale wszystko było lepsze od 
zostania żywcem rozerwaną na strzępy.

– Hej! – usłyszała za sobą męski głos. – Co pani najlepszego wyprawia?
Nie oglądając się za siebie, przerzuciła jedną nogę przez ogrodzenie.
– Nie wyjdzie pani stamtąd! Mam samochód, szybko!
Zerknęła  za  siebie.  Obok  znajdującego  się  nieopodal  czarnego  wozu  stał 

rosły szatyn i gwałtownie wskazywał ręką, żeby zeszła i wsiadła. Jasne, na pewno 
wsiądzie  do  samochodu  jakiegoś  nieznajomego  faceta!  Już  chyba  bezpieczniej 
byłoby  stawić  czoło  tym  dobermanom.  Bez  namysłu  usiadła  na  szczycie 
ogrodzenia, przytrzymała aparat i nastawiła się na skok z wysokości trzech metrów.

– Czy pani zupełnie zgłupiała? – zawołał z niedowierzaniem obcy, lecz Kate 

zniknęła mu z oczu.

Przewróciła  się  przy  zeskoku,  lecz  nic  jej  się  nie  stało.  Za  sobą  słyszała 

ujadanie  rozwścieczonych  psów,  które  skakały  z  furią  na  mur.  Uniknęła  jednego 
niebezpieczeństwa, ale groziło jej inne – mogła zostać zaaresztowana. Do licha, nie 
doceniła  Fiony.  Wypuszczenie  psów  na  zewnątrz  było  znakomitym  środkiem 
ochronnym  –  nawet  jeżeli  jakiś  paparazzi  czaił  się  na  drzewie,  to  nie  miał  szans 
zejścia i śledzenia pary aktorów w drodze do przystani. Kate nie wiedziała tylko, 
czy Fiona kazała to zrobić na wszelki wypadek, czy też może, mimo wszystko, ktoś 
spostrzegł  zaparkowany  nieopodal  nieznany  samochód  i  wyciągnął  z  tego  faktu 
odpowiednie wnioski.

Do  licha,  co  teraz?  Po  chwili  wahania  pomknęła  wzdłuż  ogrodzenia  w 

kierunku głównej bramy, która znajdowała się po przeciwnej stronie posesji, czyli 
daleko od psów... i od jej samochodu!

W połowie drogi usłyszała ostry gwizd i ujadanie ucichło.
A niech to, ktoś wabił je z powrotem, jeśli będą przy bramie wcześniej niż 

ona, to znajdzie się w potrzasku!

Ależ,  proszę  pana,  ja  tylko  zatrzymałam  samochód,  żeby  wysiąść  w 

sprawie... hm... nie cierpiącej zwłoki, pan rozumie... I wtedy zaatakowały mnie te 
psy... Nie, to idiotyczne i w dodatku nie tłumaczyło obecności aparatu.

Jak dobrze, że pana widzę, jestem taka przerażona! Robiłam zdjęcia zatoki, 

stąd  jest  taki  śliczny  widok,  a  tu  nagle  wyskoczyły  na  mnie  te  bestie  i  zupełnie 
straciłam głowę...

Aha, a jakim cudem przeszłam przez mur? Przeleciałam?
A jeśli użyłam drabiny, to  skąd ją miałam?  Noszę  wszędzie przy sobie, bo 

mam takie hobby?

Oboje  dobrze  wiemy,  że  mogę  pana  zaskarżyć  o  puszczenie  luzem  psów 

obronnych,  które  stwarzają  zagrożenie  dla  ludzkiego  życia.  Pan  więc  zapomni  o 
mojej obecności tutaj, a ja nikomu nie wspomnę o szczuciu psami.

Naraz dostrzegła przed sobą bramę i w jej sercu zaświtała nadzieja, iż może 

uda jej się wymknąć niepostrzeżenie i obejdzie się bez jakichkolwiek wyjaśnień.

Brama okazała się zamknięta.
Kate  znieruchomiała  z  dłońmi  kurczowo  zaciśniętymi  na  prostych 

metalowych  prętach,  na  które  nie  miała  szansy  się  wdrapać.  Spokojnie,  tylko 

background image

spokojnie. Należy pomyśleć.

Mogła poczekać do wieczora, ukryta gdzieś w krzewach, a pod osłoną nocy 

przeciągnąć pod mur jakieś krzesła z tarasu i wspiąć się po nich. No tak, ale do tej 
pory jej wynajęty samochód zostanie już z pewnością odholowany, numery spisane 
i  nazwisko  tymczasowego  właściciela  ustalone.  I  psy  wrócą  na  teren  posesji.  O 
matko, chyba już wróciły, pomyślała ze zgrozą, gdy ponownie usłyszała ujadanie, 
tym  razem  bliżej  niż  poprzednio.  Musiano  je  wpuścić  jakimś  innym  wejściem, o 
istnieniu którego nie miała pojęcia.

Niemal jednocześnie rozległ się głos policyjnej syreny.
Trudno, wszystko było lepsze niż te wściekłe psy, policjanci zazwyczaj nie 

rzucają się na człowieka i nie chwytają zębami za gardło... Ujrzała nadjeżdżający 
czarny samochód, który zatrzymał się przed bramą.

–  Szybciej,  zaraz  tu  będą  psy!  –  zawołała  w  panice  i  dopiero  wtedy 

zorientowała się, że to nie jest policyjny wóz.

–  Wiem,  słyszę  je  –  odparł  spokojnie  ten  sam  człowiek,  który  przedtem 

machał  do  niej  tak  gorączkowo.  Teraz  nonszalancko  oparł  się  o  drzwiczki  i 
przyglądał jej się z wyraźną satysfakcją.

– Niech pan coś zrobi, zanim mnie zjedzą na surowo!
–  zażądała  rozpaczliwie. –  Niech pan staranuje tę  bramę, poniosę  wszelkie 

koszty!

Nawet nie drgnął. Między drzewami pojawił się błysk policyjnego koguta.
–  Na  co  czekasz,  do  licha?  Na  widok  krwi?  Na  moją  kartę  kredytową?!  –

krzyknęła, porzucając wszelkie konwenanse.

– Na to, że zdasz sobie sprawę z tego, że wpadłaś w diabelne tarapaty i że 

tylko  ja  mogę  ocalić  twoją  skórę  –  odparł,  po  czym  błyskawicznie  wyciągnął  z 
bagażnika jej własną drabinę i przerzucił przez ogrodzenie. – Uwaga!

Kate  w  ułamku  sekundy  chwyciła  z  ziemi  drabinę,  wsparła  ją  o  mur  i 

wskoczyła  na  nią  niemal  tuż  przed  sięgającymi  ku  niej  ostrymi  kłami  dwóch 
dobermanów.  Nie  oglądała  się  na  nie,  tylko  usiadła  na  szczycie  ogrodzenia  i 
skoczyła na oślep.

–  Mam  cię  –  usłyszała  jak  przez  mgłę  i  wpadła  wprost  w  wyciągnięte 

ramiona nieznajomego wybawiciela.

Impet  był  tak  silny, że  przewrócili się  na  ziemię. Kate  poczuła,  że  leży na 

aparacie, torbie z obiektywami oraz.... na ciepłym męskim ciele. Obcy skrzywił się 
nieco  i  wyciągnął spomiędzy  nich  kanciaste przedmioty, a  następnie oparł  dłonie 
na ramionach spoczywającej na nim blondynki.

– Nic ci nie jest? – spytał.
Spojrzała w bardzo jasne szare oczy z czarnymi punkcikami źrenic. Jakbym 

patrzyła w obiektyw aparatu, pomyślała.

–  Nnie  –  zająknęła  się.  To  chyba  od  tego  upadku  musiała  czuć  się  taka 

otumaniona.

– Możesz biec?
To pytanie przywróciło ją do rzeczywistości. Poderwała się gwałtownie, ale 

nie  zdążyła  zastanowić  się,  co  dalej,  gdyż  mężczyzna  niemal  wepchnął  ją  do 
samochodu, który po chwili wystartował z wizgiem opon. Minęli stojący nieopodal 
wóz Kate i pomknęli ostrą serpentyną w dół, ścigani wyciem syren.

–  Dużo  ich?  –  spytał  rzeczowo,  jakby  już  nieraz  brał  udział  w  podobnej 

imprezie.

– Co najmniej dwa samochody – odparła. – Myślisz, że będą nas ścigać?
Wzruszył lekceważąco ramionami. Wydawało się, że bycie ściganym przez 

background image

policję obcego kraju stanowi dla niego chleb powszedni.

–  Trudno  powiedzieć,  ale  chyba  nie.  To  mogłoby  zrobić  złe  wrażenie  na 

turystach.

Kate  przez  chwilę  spoglądała  we  wsteczne  lusterko,  po  czym  z  ulgą 

wypuściła wstrzymywany oddech. Miał rację.

Wyglądało na to, że nikt ich nie ścigał.
– Nareszcie bezpieczna, co? – rzucił nieznajomy.
Zamurowało ją, gdyż dopiero teraz w pełni zdała sobie sprawę z sytuacji. Z 

szaloną  szybkością  pruli  w  dół  po  przyprawiających  o  zawrót  głowy  wirażach, 
podczas  gdy  kierowca  nonszalancko  prowadził  jedną  tylko  ręką,  drugą  niedbale 
opierając o otwarte okno! W dodatku sam kierowca...

Kate powiodła wzrokiem po odsłoniętym ramieniu, na którym widniały dwie 

wyraźne blizny – jedna stara, a druga całkiem świeża – ku spalonej na brąz twarzy. 
Nieznajomy  na  moment  odwrócił  głowę  i  posłał  swojej  pasażerce  enigmatyczne 
spojrzenie.

– Dziękuję – powiedziała, on zaś tylko lekko skinął głową.
Nieco nerwowo przełożyła koniec pasa z jednej ręki do drugiej i postanowiła 

go nie zapinać.

–  Myślę,  że  możemy  wrócić  na  górę,  żebym  mogła  zabrać  mój  wóz  –

zaproponowała i  postanowiła przejść  do oficjalnej formy zwracania  się  do  niego, 
by  w  jakiś  sposób  zamanifestować  swój  dystans.  Ten  człowiek  nie  budził  jej
zaufania.

Naprawdę nie miała ochoty się z nim spoufalać. – Przystanie pan w jednym z 

tych  oznaczonych  miejsc  widokowych,  to  nie  wzbudzi  niczyich  podejrzeń,  a  ja 
wysiądę  i  przejdę  się  ten  kawałek.  O,  tu  możemy  skręcić.  –  Z  ulgą  wskazała  na 
znak przy drodze.

Samochód nie zwolnił jednak ani trochę. O rany, czyżby trafiła na jednego z 

tych  zarozumiałych  bubków,  którzy  myślą,  że  kobietom  imponuje  bezmyślna 
brawura?  Pewnie  zamierzał  skręcić  w  ostatnim  momencie  z  rozdzierającym 
piskiem opon...

Minęli znak.
– Hej! – zaprotestowała gwałtownie Kate.
– Zapnij pas – zakomenderował nieznajomy i jeszcze przyspieszył.
– Proszę zatrzymać i wypuścić mnie – zażądała chłodnym głosem, w którym 

nie pojawił się nawet ślad paniki.

Była z siebie dumna.
Przelotnie zerknął na zegarek.
– Nie teraz. Nie mam czasu.
–  To  proszę  go  znaleźć!  –  wybuchnęła,  zapominając  o  tym,  że  miała 

zachować całkowite opanowanie.

Strzałka  szybkościomierza  przesunęła  się  dalej.  Kate  bez  wahania  puściła 

pas bezpieczeństwa, który automatycznie odsunął się na bok.

–  Chcę  wysiąść.  Nie  będę  zadawać  żadnych  pytań,  wrócę  na  piechotę  i 

zapomnę o wszystkim, proszę mnie tylko wypuścić.

Zazwyczaj  nie  poddawała  się  panice,  ale  wypadki  z  ostatnich  kilkunastu 

minut  zdecydowanie  przerastały  wszystko,  co  ją  do  tej  pory  w  życiu  spotkało. 
Groziło  jej  aresztowanie  na  terenie  obcego  kraju,  rozszarpanie  przez  psy,  a  na 
koniec ją porwano!

Gdy  ponownie  nie  doczekała  się  żadnej  reakcji,  postanowiła  działać.  Kate 

Brandon nigdy nie była bezwolną ofiarą wydarzeń, co to, to nie!

background image

– W porządku, nie musisz się trudzić, sama sobie poradzę.
Ciao! – rzuciła i chwyciła za klamkę.
Nieznajomy  równie  błyskawicznym  gestem  złapał  rzemień  aparatu,  który 

miała przewieszony przez szyję.

–  Przestań  się  zachowywać  jak  ostatnia  idiotka  i  zapnij  wreszcie  ten  pas, 

Kate!

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

– Znasz mnie?
– Zostaw tę klamkę i zapnij pas!!!
Zignorowała  jego  żądanie  i  mocno  szarpnęła  do  siebie  aparat,  pociągając 

przy  tym  rękę  mężczyzny.  Samochód  zarzucił  gwałtownie  na  bok,  przejeżdżając 
niebezpiecznie blisko ochronnej barierki, zaś Kate ledwo stłumiła krzyk. Kierowca 
w ostatniej chwili wyprowadził wóz na prostą i zerknął na pobladłą pasażerkę.

– Co? Już nie masz ochoty na skakanie ze skały w dół?
Z godnością poprawiła się na siedzeniu.
– Kim właściwie jesteś i dokąd mnie zabierasz?
– Max Hunter – odparł, nie odrywając wzroku od drogi.
– Mam rozumieć, że Max to skrót od Maxwell?
– Jeśli ci zależy...
Czy on naprawdę myślał, że ma do czynienia z naiwną gąską?
– Ten Maxwell Hunter? – spytała z przekąsem, akcentując pierwsze słowo. –

Światowej  sławy  reporter,  zdobywca  nagrody  Pulitzera?  Czy  wyglądam  na  taką 
głupią?

–  Och,  już się  tak  nie oskarżaj. W tej  sytuacji  ja  też  bym prawdopodobnie 

zdecydował się przełazić przez mur.

Kate  przez  chwilę  nie  rozumiała,  o  czym  mówił,  po  czym  zwróciła  się  do 

niego z oburzeniem:

– Uważasz, że to było głupie?
– Oczywiście – odparł z absolutnym przekonaniem.
– Wybacz, ale dać się zagryźć, byłoby jeszcze głupsze – odcięła się i mocno 

chwyciła  za  brzeg  siedzenia,  gdy  kierowca  wziął  ostry  zakręt  ze  stanowczo  zbyt 
dużą brawurą.

– A tak wpadłaś w pułapkę w tym ogrodzie – wytknął jej.
– Skąd mogłam wiedzieć? – parsknęła z furią.
–  Przecież  cię  uprzedzałem  i  proponowałem,  żebyś  wsiadła  do  mojego 

samochodu.

–  Błagam  o  wybaczenie  za  to,  że  nie  posłuchałam  potulnie  rozkazów 

zupełnie obcego człowieka – odparła ze zjadliwą ironią.

Mężczyzna westchnął i mocniej zacisnął dłonie na kierownicy.
–  Dobrze,  zacznijmy  od  początku  –  zdecydował  po  chwili  milczenia.  –

Cześć, jestem Max Hunter.

Z irytacją wzniosła oczy ku niebu.
– Naprawdę nie potrafisz wymyślić nic innego?
–  Powinnaś  odpowiedzieć:  „Nazywam  się  Kate  Brandon  i  jestem 

zaszczycona, że mogę cię poznać”.

– Wcale nie jestem! – wybuchnęła gniewnie.
– Nie jesteś Kate Brandon? – spytał z nutką niepewności w głosie.
Już miała powiedzieć, że nie, absolutnie, w życiu nie słyszała tego nazwiska, 

ale  nagle  przyszło  jej  do  głowy,  że  jeśli  ten  nieobliczalny  człowiek  dojdzie  do 
wniosku,  że  porwał  niewłaściwą  osobę,  to  po  prostu  zrzuci  ją  z  tych  skał,  żeby 
pozbyć się niewygodnego świadka.

– Nie jestem zaszczycona! – wyjaśniła pospiesznie.
– Nie wierzysz, że jestem Hunter, prawda? – domyślił się.
– Oczywiście, że nie.

background image

– Czemu nie miałbym nim być?
– Czy Capri ostatnio wypowiedziało komuś wojnę?
Roześmiał się.
– Nie, dlaczego?
– Ponieważ Maxwell Hunter jest reporterem wojennym.
Wyraz  jego  twarzy  zmienił  się  w  jednej  chwili.  Rysy  mu  się  wyostrzyły  i 

stwardniały. Spochmurniał.

–  Może  nie  ma  już  ochoty  patrzeć  na  wojnę  –  odparł  dziwnie  matowym 

głosem, wypranym z wszelkich emocji.

Zdumiona  Kate  po  raz  pierwszy  pomyślała,  że  być  może  rzeczywiście  ten 

człowiek jest tym, za kogo się podaje.

– Na tylnym siedzeniu jest moja kurtka. W kieszeni znajdziesz paszport.
Wzruszyła  ramionami  –  przecież  podrobienie  paszportu  jest  fraszką  – tym 

niemniej  sięgnęła  po  niego.  Mocno  zniszczony  i  pełen  kolorowych  stempli 
dokument wyglądał autentycznie.

– O rany!
Mężczyzna skrzywił się nieco.
– Naprawdę aż tak fatalnie wyszedłem na tym zdjęciu?
Podniosła na niego zdumiony wzrok.
–  Naprawdę  masz  trzydzieści  cztery  lata?  –  wyrwało  jej  się  i  wtedy 

zauważyła, że z niepokojem zerknął na swoje odbicie w lusterku.

– Owszem – przyznał z rezerwą.
– Legendarny Maxwell Hunter musi mieć znacznie więcej – zawyrokowała. 

Przecież  osiągnął  międzynarodową  sławę  i  uznanie,  o  pieniądzach  nie 
wspominając. Miałby być zaledwie cztery lata starszy od niej?

– Tak? A na ile wyglądam? – zainteresował się, a w jego głosie zabrzmiała 

nutka próżności.

Kate  spojrzała  na  ciemne  włosy,  w  których  na  próżno  byłoby  szukać 

srebrnych  nitek,  na  regularne  rysy,  przypomniała  sobie  twardość  i  gibkość  jego 
ciała...  Nie  dość,  że  znany  i  bogaty,  to  jeszcze  przystojny.  Musiał  być  piekielnie 
dumny  ze  swego  powodzenia  i  zapewne  nieznośny.  Co  do  tego  ostatniego  nie 
mogło być najmniejszych wątpliwości.

– Na czterdzieści pięć – oceniła złośliwie.
– Tak się właśnie czuję – odparł dziwnie poważnym głosem. – Chociaż nie... 

Czuję się tak, jakbym miał sto czterdzieści pięć.

Zerknął na paszport w dłoni Kate, a potem na nią samą.
I  nagle  zrozumiała,  że  patrzyła  w  oczy,  które  rzeczywiście  widziały  dużo. 

Zbyt dużo.

–  Dobra,  jedną  rzecz  już  sobie  wyjaśniliśmy.  –  Rzuciła  dokument na  tylne 

siedzenie. – Czy teraz mogłabym się wreszcie dowiedzieć, dokąd to wspaniały Max 
Hunter mnie zabiera? – I co on tu właściwie porabia, dodała w myślach.

Westchnął.
– Czy mogłabyś nazywać mnie po prostu Maxem, darowując sobie wszelkie 

zbędne przymiotniki?

– Dokąd jedziemy, Max? – zaszczebiotała słodko w odpowiedzi.
– Do przystani, Kate.
– A po co, Max?
– Żeby dorwać Fionę i Damiana, Kate.
Natychmiast opuściła ją ochota do droczenia się z nim.
– Skąd wiesz?!

background image

– Od przyjaciela, któremu robię drobną przysługę.
Przyjrzała mu się badawczo.
– Ciekawe, jak ten przyjaciel się nazywa...
– Glen Hedgecoe.
Redaktor naczelny „World Eye”! Jej szef!
– Skąd się znacie?
– Och, z czasów wczesnej młodości.
–  Chwileczkę...  Czy  to  znaczy,  że  nie  spotkaliśmy  się  tu  przypadkiem?  –

spytała  w  popłochu.  Glen  wiedział,  że  Kate  robi  dla  niego  ostatni  materiał,  gdyż 
zmienił ongiś porządną gazetę w zwyczajny brukowiec, karmiący się skandalami, a 
to jej się nie podobało. Chciała być szanującym się fotoreporterem i pracować dla 
wiarygodnego,  szanującego  się  pisma.  Czyżby  szef  podejrzewał,  że  skoro  Kate  i 
tak się wycofuje, to jej nie zależy, więc nie wywiąże się ze swoich zobowiązań? –
Hej, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wspaniały Maxwell...

– Bez przymiotników, proszę.
–  Chyba  nie  chcesz  mi  powiedzieć,  że  ktoś  taki  jak  ty  pracuje  dla  „World 

Eye”?

– Tylko ten jeden raz. To wyjątkowy układ.
Fatalnie.  Konkurowanie  z  Hunterem  niemal  automatycznie  stawiało  ją  na 

straconej  pozycji.  Ten  facet  miał  tyle  nagród  i  dyplomów,  że  mógł  sobie  nimi 
ściany tapetować!

– Ustalmy sobie jedną rzecz – zakomunikowała zimno.
– Fiona Ferguson jest moja i Glen o tym wie.
–  Glen  przede  wszystkim  wie,  że  to  może  być  wystrzałowy  materiał  i  nie 

zamierza  przepuścić  takiej  okazji.  Ja  jestem  czymś  w  rodzaju  polisy 
ubezpieczeniowej.

–  Glen  przede  wszystkim  powinien  pamiętać,  że  ja  zawsze  dostarczam 

materiał,  który  obiecałam  –  oznajmiła  z  naciskiem,  dając  mu  do  zrozumienia,  że 
sprawa Fiony należy wyłącznie do niej.

Z  ponurą  miną  sprawdziła  sprzęt  i  spojrzała  na  widoczną  w  dole  przystań. 

Zignorowała  tę  część,  gdzie  przybijał  prom  i  uważnie  przyjrzała  się  kei  z 
prywatnymi jachtami. Przede wszystkim rzucał się w oczy brak jakichkolwiek osób 
z aparatami. To oznaczało, że gdyby udało jej się sfotografować Fionę i Damiana 
razem,  byłaby  jedyną  właścicielką  kompromitujących  zdjęć,  co  wydatnie 
podbiłoby  ich  cenę.  Niestety,  obecność  Maxa  Huntera  zmniejszała  jej  szanse  na 
porządny zarobek. Diabli nadali faceta!

– Widzisz ich? – spytał, zwalniając nieco.
– Nie.
Mruknął pod nosem coś, czego nie dosłyszała.
– A co, myślałeś, że stoją na molo i machają flagami?
– spytała zgryźliwie.
– Ciekawe w takim razie, gdzie mam skręcić – skomentował, gdyż właśnie 

dojeżdżali do skrzyżowania.

– W prawo.
–  Skąd  wiesz?  –  zainteresował  się,  ale  bez  sekundy  wahania  zrobił  to,  co 

powiedziała.

Kate milczała przez moment. Po prostu po tej stronie cumowały najbardziej 

eleganckie jachty, a Fiona kochała luksus nade wszystko...

– Intuicja – przyznała wreszcie z ociąganiem. Ku jej zaskoczeniu z uznaniem 

skinął głową.

background image

– To dobra cecha w naszym zawodzie. Ja sam...
– Zatrzymaj! To tamta limuzyna.
Max z godnym podziwu refleksem natychmiast zjechał na bok i zaparkował 

tak, by mieli dogodny widok na samochód i kołyszący się na wodzie nowiuteńki, 
lśniący śnieżną bielą jacht.

–  Ciekawe  do  kogo  należy  to  cacko?  –  wymruczała  Kate,  opierając  przed 

sobą ciężki aparat i nastawiając obiektyw.

– Do właściciela willi – odpowiedział takim tonem, jakby wiedział to z całą 

pewnością.

Kate podniosła na niego pytający wzrok.
– To Claudio Amini.
Amini!  Obrzydliwie  bogaty,  brylujący  w  najlepszym  towarzystwie, 

pojawiający  się  na  wielkich  galach  w  Hollywood,  lecz  przede  wszystkim 
podejrzany  o  ścisłe  powiązania  z  mafią.  Oczywiście  nikt  mu  nigdy  niczego  nie 
udowodnił.

– Nasze gołąbki mają dziwne znajomości – rzuciła nonszalancko i wróciła do 

patrzenia przez wizjer. W rzeczywistości skóra na niej cierpła na samą myśl o tym, 
że  włamała  się  na  teren  posiadłości  jakiegoś  mafiosa.  Gdyby  Max  jej  nie 
uratował... Do licha, miała wobec niego dług wdzięczności.

I to ogromny. – Oho, coś się zaczyna dziać – zakomunikowała.
Usłyszeli  stłumiony  warkot  motoru,  załoga  rzuciła  cumy  i  jacht  odbił  od 

brzegu. W jednym z bulajów pojawił się miedziany refleks.

– Włosy Fiony, zawsze widać je na kilometr – wyjaśniła.
Choć  nie  odrywała  oka  od  wizjera,  zdawała  sobie  sprawę  z  tego,  że  Max 

nawet nie sięga po swój aparat, tylko spokojnie siedzi za kierownicą. – No, dalej, 
wyłaźcie na pokład!

Nie chcecie pooglądać widoków?
Niestety,  jej  zaklęcia  nie  poskutkowały.  Nikt  się  nie  pojawił  i  jacht 

stopniowo zmienił się w mały biały punkt na niebieskim morzu.

– Wycwaniła się – przyznała z niechęcią Kate, zakrywając obiektyw.
Max miał taką minę, jakby niewiele go obeszło, że polowanie zakończyło się 

fiaskiem.  Siedział  bokiem  do  kierownicy  i  obserwował  Kate  z  nieodgadnionym 
wyrazem twarzy.

Poczuła się jak robak pod mikroskopem i to jej się nie spodobało. W ogóle 

ten  cały  Max  Hunter  wcale  jej  się  nie  podobał.  Nie  ufała  mu  za  grosz.  Co 
oczywiście nie zmieniało faktu, że mógł jej się jeszcze na coś przydać.

– Czy teraz miałbyś czas, żeby wrócić po mój samochód?
– Zleć to agencji, w  której go wynajęłaś. Niech sami go  sobie zabiorą,  tak 

będzie szybciej.

Ale  drożej,  pomyślała  natychmiast.  Zawsze  liczyła  się  z  pieniędzmi,  gdyż 

zawsze  miała  ich  za  mało.  Nie  wahała  się  sowicie  wynagradzać  wszelkich 
informatorów,  gdyż  to  się  z  reguły  opłacało,  ale  poza  tym  była  oszczędna  aż  do 
bólu.

Oczywiście  nie  zamierzała  zwierzać  się  z  tego  Maxowi,  więc  wolała 

milczeć.

– Może więc podrzuć mnie do hotelu? – zaproponowała.
–  Go zamierzasz teraz zrobić? – spytał,  nie odrywając od niej badawczego 

spojrzenia,  które  coraz  trudniej  było  jej  znieść.  On  prawie  wcale  nie  mrugał, 
wpatrywał  się  w  człowieka  tak,  jakby  prześwietlał  go  na  wylot  promieniami 
rentgena!

background image

– Wybacz, ale to moja sprawa.
– Wybacz, ale tak się składa, że uratowałem ci dzisiaj życie – przypomniał, a 

Kate mimowolnie  wzdrygnęła się na  wspomnienie  ścigających ją dobermanów. –
W jakiś sposób czuję się za ciebie odpowiedzialny.

– Dzięki, doceniam to, ale doprawdy masz zbyt mocno rozwinięte poczucie 

odpowiedzialności.  –  Niepostrzeżenie  zerknęła  na  zegarek.  Za  trzy  kwadranse 
odpływał ostatni tego dnia prom, a ona musiała znaleźć się na jego pokładzie.

Oczywiście  bez  Maxa.  –  No,  to  do  zobaczenia  później  –  powiedziała  ze 

sztuczną życzliwością i otworzyła drzwi.

W tym samym momencie usłyszała dźwięk zapuszczanego motoru.
– Podrzucę cię do hotelu.
Zawahała  się  z  dłonią  na  klamce.  Z  jednej  strony  miała  straszliwie  mało 

czasu, z drugiej jednak podejrzewała, że Max zamierza uczepić się jej niczym, nie 
przymierzając, rzep psiego ogona, licząc na to, że ona doprowadzi go do Fiony jak 
po sznurku.

–  Kate!  –  rzucił  rozkazującym  tonem  i  jakoś  tak  się  stało,  że  odruchowo 

zamknęła drzwi, czego natychmiast pożałowała. Teraz Max będzie przekonany, że 
może  nią  rządzić...  Była  tak  nadąsana,  że  dopiero  gdy  stanęli  przed  jej  hotelem, 
zorientowała się, że przecież nie podała mu adresu. Nawet Glen nie wiedział, gdzie 
się zatrzymała. Do licha, ten Hunter naprawdę jest dobry, pomyślała z niechętnym 
uznaniem.

Wymamrotała  podziękowanie,  wyskoczyła  z  samochodu  i  wbiegła  po 

schodach. Wiedziała, że Max śledzi ją wzrokiem, więc uległa pokusie i w samych 
drzwiach odwróciła się, by spojrzeć na niego ostatni raz. Na jego twarzy malowało 
się to samo zadowolenie z siebie, jakie widziała u niego, gdy stał po drugiej stronie 
bramy willi Aminiego.

Żachnęła  się  i  pospiesznie  udała  się  do  swojego  tandetnego  pokoiku  na 

poddaszu.  Gniewnie  chwyciła  wysłużoną  torbę  z  grubego  płótna  i  z 
przyzwyczajenia zajrzała pod łóżko, choć i tak nic nie mogło pod nie wpaść. Nigdy 
nie  wypakowywała  więcej  rzeczy,  niż  było  to  absolutnie  niezbędne,  gdyż  często 
powodzenie zależało od błyskawicznego przemieszczania się z miejsca na miejsce.

Zeszła  na  dół,  uregulowała  rachunek,  załatwiła  też  sprawę  wynajętego 

samochodu i opuściła hotel. Była niemal pewna, że Max nie popuści i zaczeka na 
nią,  ale  nie  wyglądało  na  to.  Na  wszelki  wypadek  rozejrzała  się  wokół 
podejrzliwie, lecz nie dostrzegła go nigdzie, więc udała się w stronę przystani nieco 
już uspokojona. Nie miała najmniejszej ochoty z nikim współdziałać. Nawet z kimś 
tak znanym i cenionym jak Hunter. Zawsze pracowała sama, koniec i kropka.

Gdy tylko znajdzie się w Sorrento, natychmiast zadzwoni do Glena i postawi 

mu takie  warunki, że będzie musiał na nie przystać, inaczej nie dostanie żadnych 
zdjęć. Na jej ustach pojawił się nieco złośliwy uśmiech. Akurat będzie taka pora, że 
wyrwie szefa ze snu w samym środku nocy. Świetnie!

Należało mu się.
Na  molo  kłębił  się  tłum  ludzi,  którzy  wykrzykiwali  coś  gniewnie  w  nie 

znanych jej językach. Nieco zdezorientowana Kate podeszła do okienka.

– Brak biletów – oznajmiła siedząca za szybą kobieta.
– Jak to?
–  Wykupione. – Bileterka wskazała kłócących się  turystów. – Dwie grupy, 

jeden przejazd – wyjaśniła dość kulawym angielskim.

Kate  zauważyła  teraz,  że  w  centrum  zamieszania  znajdowali  się  trzej 

mężczyźni – dwaj piloci obu wycieczek oraz kapitan, któremu wymachiwali przed 

background image

nosem biletami i dowodzili, że to właśnie ich grupa ma pierwszeństwo wstępu na 
prom.

–  Będzie  więc  musiał  popłynąć  dwa  razy  –  stwierdziła  Kate,  lecz  kobieta

przecząco pokręciła głową. – To jak mam się dostać do Sorrento?

Odpowiedziało jej wzruszenie ramion.
– Jutro.
– Ale ja muszę teraz! – wykrzyknęła z oburzeniem, lecz bileterka odwróciła 

się z powrotem do małego telewizora, nie poświęcając jej więcej uwagi.

Kate  odeszła  od  okienka,  mrucząc  pod  nosem  różne  nieparlamentarne 

wyrazy.  Niepostrzeżenie  wmieszała  się  w  tłum,  zamierzając  w  odpowiednim 
momencie dołączyć do tej grupy, której przewodnik w końcu postawi na swoim.

Naraz spostrzegła, że kapitan rozkłada ręce, po czym stanowczym krokiem 

udaje  się  w  kierunku  pobliskiej  tawerny,  wyraźnie  pozostawiając  rozwiązanie 
problemu obu pilotom.

–  Coraz  lepiej  –  warknęła,  wycofując  się  spomiędzy  turystów,  by  biec  za 

kapitanem  promu  i  zaoferować  mu  pewną  kwotę  w  zamian  za  prawo  wstępu  na 
pokład. Ten przejazd będzie kosztował ją znacznie drożej, niż się spodziewała...

– Czyżbyś wybierała się tam, gdzie ja? – dobiegł ją znajomy głos.
Max siedział sobie wygodnie na drewnianej ławce i wyglądał tak, jakby to 

całe zamieszanie nieźle go bawiło. Kate zawahała się, po czym zajęła miejsce obok 
niego, z rezygnacją rzucając torbę na ziemię.

–  Możesz  się  wybierać,  dokąd  tylko  chcesz,  ale  i  tak  nikt  się  nie  ruszy  z 

wyspy – wyjaśniła. – To ostatni kurs, ale sprzedano dwa razy więcej biletów, niż 
trzeba. Kapitan się wściekł i widać, że prom nie odpłynie, dopóki piloci wycieczek 
nie  rozstrzygną  sprawy  między  sobą.  Nie  wiem,  może  on  liczy  na  to,  że  się 
pozabijają, a wtedy spokojnie przewiezie resztę...

–  A do  tej pory Fiona  i  Damian będą już  daleko –  podpowiedział usłużnie 

Max.

Kate  zgarbiła  się,  jakby  poczuła  na  plecach  ogromny  ciężar,  za  to  jej 

towarzysz  spokojnie  założył  nogę  na  nogę  z  miną  człowieka  pozbawionego 
wszelkich trosk.

–  Nie  wyglądasz  mi  na  osobę,  którą  może  powstrzymać  taki  drobiazg  –

zauważył niewinnym tonem.

–  Wystarczy  przekupić  kapitana,  problem  polega  tylko  na  tym,  kiedy  w 

końcu uda się wypłynąć.

Z dezaprobatą pokręcił głową.
– Oj, Kate, jakaś ty cyniczna. I jak mało pomysłowa.
O  ile  tym  pierwszym  określeniem  nie  przejęła  się  zbytnio,  gdyż  ta  cecha 

bardzo przydawała się w jej zawodzie, to drugie dotknęło ją do żywego.

– Gdybym nie była pomysłowa, to ciebie też by tu nie było, bo oprócz mnie 

nikt nie wyczuł, że coś się święci w związku z Fioną Ferguson – odparła z urazą.

–  Początek  był  niezły,  ale  co  dalej?  –  Z  zadowoloną  miną  oparł  się 

wygodniej, zamknął oczy i wystawił twarz do słońca. – Zatriumfowałaś nad psami, 
mafiosem i policją i naraz miałby cię powstrzymać jakiś głupi prom?

Oczywiście  musiał  jej  przypomnieć  akurat  to,  czego  dokonała  dzięki  jego 

pomocy, jakżeby inaczej?

– Ośmielę się zauważyć, że ty też jesteś uwiązany na wyspie przez ten głupi 

prom – wytknęła ze zjadliwą satysfakcją.

– Wcale nie.
Nie musiała na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że na jego twarzy widnieje ten 

background image

wyraz zadowolenia, który zaczynała serdecznie nienawidzić.

– A co? Masz bilety na obie wycieczki?
– Nie. Inny środek transportu.
Aż  otworzyła  usta  ze  zdziwienia,  lecz  na  szczęście  Max  wciąż  miał 

zamknięte oczy, więc nie zauważył jej miny.

– Wynająłem łódź – wyjaśnił uprzejmie.
– To czemu siedzisz tutaj?
– Czekam, aż zatankują paliwo.
Kate  nie  wytrzymała  i  rozejrzała  się  dookoła,  zaś  Max  musiał  to  wyczuć, 

gdyż leniwie otworzył jedno oko i wskazał ręką:

– Tam.
Ujrzała  zgrabny  kabinowy  jacht  i  bezwiednie  zacisnęła  dłoń  na  pasku 

aparatu. Spokojnie znalazłoby się miejsce dla więcej niż jednego pasażera...

– Wynająłeś całość, czy tylko zaklepałeś sobie miejsce?
– Całość.
Zauważyła,  że  Max  przypatruje  jej  się  bacznie  i  poczuła  się  tak  samo,  jak 

wtedy  pod  zamkniętą  bramą  willi.  Znów  znajdowała  się  w  pułapce  i,  tak  jak 
poprzednio, człowiek, który mógł wydobyć ją z tarapatów, bawił się jej kosztem.

Wyraźnie  czekał,  aż  ona  go  poprosi,  żeby  łaskawie  zechciał  udzielić 

pomocy. Duma nie pozwalała jej tego zrobić.

Z drugiej jednak strony czas pracował na jej niekorzyść...
–  No,  chyba  skończyli.  –  Max  wstał  z  ławki  i  przeciągnął  się.  –  Pora  na 

mnie.

– Nie zaproponujesz, żebym płynęła z tobą? – spytała cichym głosem.
– Nie.
No  tak,  można  było  się  tego  spodziewać.  On  nie  przepuści  okazji,  żeby 

udowodnić swoją przewagę. Nie miała wyjścia, musiała się dostosować.

– A czy mogę zabrać się z tobą?
–  Tak.  –  Sięgnął  po  jej  zakurzoną  torbę,  przewiesił  sobie  przez  ramię  i 

wyciągnął rękę, by pomóc Kate wstać.

Nienawidziła  go  w  tym  momencie  z  całego  serca,  ale  cóż  miała  zrobić? 

Puściła jego dłoń, gdy tylko się podniosła.

–  Ile  będzie  mnie  to  kosztować?  –  spytała,  choć  nie  przypuszczała,  by 

człowiek,  który  mógł  sobie  łatwo  pozwolić  na  wynajęcie  jachtu,  potrzebował 
zwrotu części kosztów.

Max powoli zmierzył ją wzrokiem, a kąciki jego ust uniosły się nieznacznie 

w leciuteńkim uśmiechu.

– Porozmawiamy o tym... później.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Przypłynęli  do  Sorrento  na  długo  przed  promem  z  Capri,  ale  oczywiście 

dużo później niż Fiona i Damian. Patrząc na luksusowy biały jacht, który kołysał 
się łagodnie przy brzegu, Kate planowała następne posunięcie. Max stał nieopodal, 
ale  sprawiał  wrażenie,  jakby  nic  go  nie  obchodziło.  Przez  całą  drogę  siedział  na 
samym  dziobie,  wystawiając  twarz  do  wiatru  i  bryzgów  słonej  wody  lub  też 
żartując z kapitanem.

Łatwo  mu  się  było  śmiać,  skoro  nie  musiał  się  martwić  o  pieniądze  –  w 

odróżnieniu  od  Kate.  Wiedziała,  że  nie  może  sobie  pozwolić  na  spędzenie  kilku 
kolejnych dni we Włoszech, ale musiała zaryzykować, ponieważ zainwestowała już 
zbyt dużo w ten wyjazd. Gdyby się teraz wycofała, wszystko poszłoby na marne. 
W dodatku zostawiłaby Maxa samego na polu bitwy i to jemu przypadłaby palma 
zwycięstwa. O, nie, nie dopuści do tego! Z tym buntowniczym nastawieniem zeszła 
na brzeg.

– Arrivederci! – Max pomachał kapitanowi na pożegnanie. – No, to jesteśmy 

– obwieścił z zadowoleniem.

Jego  dobry  humor  zirytował  ją.  Już  miała  w  odpowiedzi  wygłosić  jakąś 

kąśliwą uwagę, gdy nagle słowa zamarły jej na ustach. Jej towarzysz wyglądał na
zupełnie odmienionego tą podróżą, wydawało się, jakby morska woda zmyła z jego 
twarzy  zmęczenie  i  smutek.  A  może  to  wpływ  słynnego  łagodnego  światła 
włoskich wieczorów, które zainspirowało tylu artystów? Tym razem zainspirowało 
ono Kate. Bez namysłu rzuciła torbę na ziemię, podniosła aparat, ściągając osłonę 
obiektywu i wprawnym gestem błyskawicznie nastawiła czas oraz przesłonę.

– Zauważyłaś coś ciekawego? – Odwrócił twarz w jej stronę, a wtedy zrobiła 

mu zdjęcie.

– Co ci przyszło do głowy? – spytał ze śmiechem. – Czy wyglądam aż tak 

tragicznie, że trzeba było to uwiecznić?

– Przeczesał palcami potargane przez wiatr włosy.
Zamknęła aparat, zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Wyglądasz na szczęśliwego – wyjaśniła. – A chyba od dawna nie byłeś –

dodała  po  chwili,  choć  nie  wiedziała,  czy  nie  powinna  zachować  tej  uwagi  dla 
siebie.

Przyglądał  jej  się  przez  moment  w  milczeniu,  po  czym  skierował  wzrok  z 

powrotem ku morzu.

–  Ostatni  raz  płynąłem  łodzią  dwa  lata  temu.  To  była  zima.  Cieśniny 

Allimah.  Noc.  Każdy  z  nas  oświetlał  powierzchnię  wody  reflektorem,  w  każdej 
chwili  mogliśmy  natknąć  się  na  minę.  Nie  miałem  odwagi  mrugać,  oczy  mi 
łzawiły, ale  bałem się  poruszyć, żeby  je  wytrzeć.  Ułamek sekundy wystarczyłby, 
żeby przeoczyć niemal niewidoczny czarny kształt w czarnej wodzie. I było zimno, 
tak straszliwie zimno... – Jego głos stawał się coraz cichszy.

Chciała spytać, czemu właściwie znalazł się na tamtej łodzi i co go zmusiło 

do tak niebezpiecznej wyprawy, ale intuicja podpowiedziała jej, żeby nie wtrącać 
się  do  jego  wspomnień.  Może  sam  zechce  ujawnić  coś  więcej?  Widziała  po 
wyrazie  jego  oczu,  że  wciąż  nie  do  końca  powrócił  do  teraźniejszości,  że  nadal 
miał przed sobą widok, o którym mówił. On jednak uśmiechnął się samymi ustami 
i  przewiesił  sobie  przez  ramię  swoją  skórzaną  torbę,  równie  zniszczoną  jak  jej 
własna.

– Głodna?

background image

– Potwornie – przyznała.
Zerknął na zegarek, a potem położył dłoń na plecach Kate i skierował ją w 

stronę małego barku.

– Zdążymy coś przegryźć. Mamy czterdzieści minut do odejścia pociągu.
– Pociągu? O czym ty mówisz?
–  A  nie  wybierasz  się  do  Rzymu?  –  zainteresował  się,  cofając  rękę.  –

Przecież film jest kręcony właśnie tam.

– Owszem, ale jeszcze nic nie zrobiłam w tym kierunku...
–  Ale  ja  zrobiłem  –  poinformował  spokojnie  i  podszedł  do  stolika,  gdzie 

poczekał,  aż  zdezorientowana  Kate  dołączy  do  niego  i  podsunął  jej  krzesło.  –
Mamy bilety na ekspres do Rzymu o dziewiątej wieczorem.

Nie podobało jej się to.
– Aha, z góry założyłeś, że będę chciała z tobą pojechać?
– A nie chcesz?
Usiadła  i  ze  złością  sięgnęła  po  menu.  Max  zaczynał  się  coraz  bardziej 

szarogęsić,  na  co  nie  powinna  mu  pozwalać,  ale  z  drugiej  strony  nie  mogła  też 
pozwolić, by duma przeszkodziła jej w wykonywaniu pracy.

– A właściwie, jak ty to załatwiłeś?
– Zarezerwowałem je telefonicznie z kasy biletowej na Capri.
Przypomniała  sobie  zapatrzoną  w  ekran  telewizora  kobietę,  która  z  nią  w 

ogóle nie chciała gadać. No tak, ale ona nie była przystojnym szatynem...

– Jesteś całkiem niezły jak na nowicjusza – przyznała niechętnie.
Roześmiał się.
– Nie jestem nowicjuszem, zapewniam cię.
– W swoim fachu na pewno nie, ale to jest coś zupełnie innego.
–  Nie  Uczyłabyś  się  ze  mną,  gdybym  nie  był  ci  do  niczego  przydatny. 

Aczkolwiek i tak zamierzałaś zostawić mnie na wyspie, prawda?

Rzuciła menu na blat stolika, nawet go nie czytając.
– Nie mam w zwyczaju pomagać konkurencji.
– Nie stanowię konkurencji.
– W takim razie, jak to nazwiesz? – zaatakowała Kate, która zdecydowała się 

postawić sprawę jasno. Najwyższy czas wyjaśnić sobie pewne sprawy.

–  Powiedzmy,  że  jestem  po  prostu  zainteresowany  tym,  żeby  twoja  gazeta 

otrzymała dobry materiał.

Spojrzała na niego wymownie. Przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem, 

starając  się  przeniknąć  myśli  drugiej  osoby,  jednocześnie  nie  ujawniając  swoich. 
Byli  dwojgiem  samotników,  którzy  przywykli  do  obserwowania  innych,  sami 
pozostając  w  cieniu  i  nigdy  nie  odkrywając  swoich  kart  przed  nikim.  Kate 
zrozumiała nagle, że ma przed sobą pokrewną duszę.

–  Nie  pracuję  już  jako  reporter  wojenny,  postanowiłem  rozejrzeć  się  za 

czymś innym. Twoja praca może być całkiem niezła.

– Widzę, że nie owijasz w bawełnę – skomentowała cierpko.
– Nie, wcale nie zamierzam wysadzić cię z siodła i zająć twojego miejsca –

uspokoił  ją  szybko.  –  Chciałem  tylko  powiedzieć,  że  zmieniam  pole  działania. 
Fotografowałem  takie  widoki,  że  z  przyjemnością  przerzucę  się  na  coś  zupełnie 
innego, dlatego pomyślałem o tym, co ty robisz.

– Daję ci słowo, że uganianie się z aparatem za znanymi ludźmi  wcale nie 

jest takie ekscytujące, jakby się mogło wydawać – zapewniła go.

–  Domyślam  się  –  odparł  Max,  skinął  na  kelnera  i  zamówił  dwie  pizze.  –

Dlatego potrzebuję dobrego nauczyciela, a Glen powiedział mi, że jesteś najlepsza.

background image

Warto  wiedzieć takie  rzeczy,  pomyślała.  Jeśli  rzeczywiście  tak  powiedział, 

to wykorzystam to, gdy przyjdzie do ustalania ceny za zdjęcia.

–  Chyba  nie  masz  nic  przeciw  temu,  żeby  wprowadzić  kolegę  reportera  w 

tajniki fachu? Oczywiście, nie liczę na dużo, ale przynajmniej mogłabyś mi trochę 
pomóc. Sama zauważyłaś, że jestem nowicjuszem.

Musiałaby upaść na głowę, żeby pomagać konkurencji.
Tym niemniej, komplementy robiły swoje. Sam wielki Max Hunter nazywał 

siebie  jej  kolegą  i  prosiło  naukę.  Nie  każdy  mógł  usłyszeć  coś  takiego.  Kto  wie, 
może do tej pory jeszcze nikt tego nie usłyszał...

–  Co  chcesz  wiedzieć?  –  spytała,  unikając  w  ten  sposób  udzielenia  jasnej 

odpowiedzi.

– W tej grze nie ma żadnych reguł, prawda? Każdy działa na własną rękę i 

nikt się nie wtrąca do jego metod?

Zauważyła,  jak  lśnią  mu  oczy.  Stało  się  dla  niej  oczywiste,  że  Max  nade 

wszystko  uwielbiał  wolność  działania  i  nie  znosił  być  od  kogokolwiek  zależny. 
Zupełnie tak samo, jak ona.

– Czego właściwie ode mnie oczekujesz?
– Pozwól mi jechać z tobą i przyjrzeć się, jak to wygląda.
Wcale jej się ten pomysł nie podobał, jednakże zdawała sobie sprawę z tego, 

że znów nie pozostawił jej wyjścia.

Odmowa  niczego  by  nie  załatwiła,  mogłaby  tylko  pogorszyć  sprawę,  gdyż 

Max stanąłby na głowie, żeby pierwszy zrobić zdjęcia i udowodnić w ten sposób, 
że  jest  lepszy  i  że  poradził  sobie  bez  niczyjej  pomocy.  Lepiej  się  zgodzić, 
przynajmniej będzie miała go na oku.

– Dobrze, ale pod jednym warunkiem. Fiona należy do mnie. Ja robię zdjęcia 

i ja ustalam sposób działania – oznajmiła twardo.

Max ściągnął brwi, lecz po chwili niemal niezauważalnie skinął głową.
– Zgoda.
Było  oczywiste,  że  nie  przywykł  do  tego,  by  ktoś  dyktował  mu  warunki. 

Kate poczuła, że w tym momencie odniosła zwycięstwo, może nawet ważniejsze, 
niż mogłoby się to komuś wydawać.

Przygotowanie  pizzy  zajęło  więcej  czasu,  niż  się  spodziewali  i  w  efekcie 

zdążyli  przełknąć  zaledwie  kilka  kęsów,  gdy  okazało  się,  że  muszą  się  zbierać. 
Zapakowali resztę w papier, chwycili butelki z wodą mineralną i pobiegli na stację. 
Zdążyli  odebrać  swoje  bilety  i  wsiąść  do  pociągu  niemalże  w  ostatniej  chwili. 
Wciąż dysząc po szaleńczym biegu, zajęli miejsca w wagonie pierwszej klasy i w 
tym momencie pociąg ruszył.

– Udało się – powiedział z zadowoleniem Max.
Kate,  coraz  bardziej  zmęczona  po  szaleńczym  dniu,  zdobyła  się  na  blady 

uśmiech i wyjęła nadgryzioną pizzę z zatłuszczonego papieru.

– Dobrze, ustalmy wreszcie kwestie finansowe – powiedziała, choć obawiała 

się, że po usłyszeniu odpowiedzi straci apetyt. Trzeba było to jednak załatwić.

– Nie mówmy o tym.
Poczuła, że jedzenie staje jej w gardle. Przełknęła pospiesznie.
– Aż tyle to kosztowało? – Starała się nadać swojemu głosowi dość obojętny 

ton, ale chyba nie wyszło jej to najlepiej.

– Chodzi mi o to, że wpiszemy wszystko w koszt mojej delegacji, tak będzie 

prościej.

– Chcesz mi powiedzieć, że Glen pokrywa twoje wydatki? – wyrwało jej się, 

lecz  była  zbyt  zdumiona,  żeby  się  powstrzymać.  Jej  szef  słynął  z  tego,  że  miał 

background image

przysłowiowego  węża  w  kieszeni.  Jedyne,  co  udało  jej  się  od  niego  wydębić,  to 
pieniądze na bilet lotniczy do Włoch, a i tak zamierzał jej to potrącić przy płaceniu 
za zdjęcia.

Max przez chwilę przyglądał jej się w milczeniu i Kate zdała sobie sprawę z 

tego, że zdradziła mu o sobie zbyt wiele.

– Zawsze tak jest, kiedy dla kogoś pracuję – wyjaśnił.
–  Ale  Glen  nie  uznaje  takich  zasad  –  niemal  warknęła,  w  myślach 

podwajając cenę za zdjęcia Fiony.

– A prosiłaś go kiedyś o to?
Żachnęła się.
– Oczywiście!
Gniewnie  ugryzła  zimną  już  pizzę,  choć  rzeczywiście  straciła  apetyt.  Do 

Ucha, wychodziła w jego oczach na naiwną amatorkę.

Max w zamyśleniu bawił się swoją butelką wody mineralnej.
– Zawsze przecież możesz sprzedać zdjęcia komuś innemu.
– To niczego nie zmieni. Tylko fotoreporterzy na stałej umowie, no i takie 

sławy jak  ty, oczywiście,  mają  pokrywane koszty wyjazdów.  Jak  ktoś  pracuje na 
zlecenie, to sam za wszystko płaci.

– To czemu nie przechodzisz na stały kontrakt?
– Zaproponowałam to Glenowi jakiś czas temu, ale odparł, że „World Eye” 

nie może sobie na to pozwolić. – Nie dodała, że nie ponowiła propozycji i że teraz 
nie  przyjęłaby  takiej  oferty,  nawet  gdyby  szef  błagał  ją  na  klęczkach.  To,  co  się 
zrobiło z tej gazety, stanowczo wykluczało jakąkolwiek dalszą współpracę.

– Od dawna jesteś w takim zawieszeniu?
–  Od  kilku  miesięcy  –  odparła,  po  czym  skorygowała  w  myślach,  że 

właściwie to już rok. No, może trochę więcej.

Szczerze mówiąc, to prawie dwa lata... Właściwie, jak to się stało? Dlaczego 

dopuściła  do  tego,  by  traktowano  ją  niemal  jak  popychadło?  –  Myślałam,  że  z 
czasem jakoś wszystko się ułoży – wytłumaczyła dość niezdarnie. – Kiedy gazeta 
sprzedawała się lepiej, to i Glen więcej płacił.

Oczywiście, gdy popyt spadał, to Glen płacił mniej, ale tego już nie dodała. 

Tak, rzeczywiście trzeba zwijać żagle i znaleźć sobie inną przystań. A pieniądze za 
zdjęcia Fiony Ferguson dadzą jej czas na poszukanie innej pracy. Westchnęła, co 
oczywiście nie umknęło uwagi Maxa.

– Czemu tak długo pozwalasz mu się wykorzystywać?
–  Chyba  z  poczucia  lojalności.  To  właśnie  on  po  raz  pierwszy  zapłacił  mi 

naprawdę  duże  pieniądze  za  zdjęcia  i  to  akurat  wtedy,  gdy  diabelnie  ich 
potrzebowałam.

– A teraz nie potrzebujesz?
Uśmiechnęła się niewesoło.
– Dobre pytanie.
Odpowiedział jej podobny uśmiech.
– Tak, łatwo jest gdzieś utknąć i nie posuwać się dalej.
Wtedy przestajesz doceniać swoją wartość.
– Łatwo ją też przecenić, a wtedy spada popyt na twoje usługi – ostrzegła.
– Czasami trzeba zaryzykować.
Dobrze ci mówić, kiedy masz pełne konto w banku, pomyślała z urazą.
– Dzięki za radę – odparła z przekąsem.
– Och, nie musisz brać sobie tego do serca.
– Nie obawiaj się, nie wezmę.

background image

Max  roześmiał  się,  słysząc  tę  ciętą  odpowiedź,  ale  śmiał  się  jakby  ciut  za 

głośno i za długo, by to było szczere.

– Nie lubisz mnie, prawda?
Ale za to mi się podobasz, pomyślała. Kate z wysiłkiem odsunęła od siebie tę 

myśl.

– Przede wszystkim prawie cię nie znam, więc trudno cokolwiek powiedzieć. 

Nie  da  się  jednak  ukryć,  że  stanowisz  zagrożenie  dla  mojej  przyszłej  stabilizacji 
finansowej.

– Uwierz mi, że nie.
– Niby czemu miałabym ci wierzyć?
Rysy jego twarzy stwardniały wyraźnie.
– Nie zapominaj, że mogłem zostawić cię na terenie willi mafiosa, potem na 

przystani na Capri, a wreszcie w Sorrento.

– Czemu więc tego nie zrobiłeś?
W  jego  oczach  pojawił  się  jakiś  dziwny  błysk.  Max  przez  chwilę  nie 

odpowiadał i Kate odgadła, że starannie dobierał każde słowo.

–  Jestem  znany  z  tego,  że  pomagam  kolegom  po  fachu,  gdy  wpadną  w 

tarapaty.

– Może cię to zadziwi, ale nie jestem taka znowu bezradna, jak mogłoby ci 

się  wydawać.  Miałam  plan  wydostania  się  z  Capri,  spokojna  twoja  głowa  –
oznajmiła z godnością, po czym oparła się i zamknęła oczy, dając znak, że uważa 
dyskusję za zakończoną.

Starała się nie myśleć o tym, że dotrą na miejsce w samym środku nocy i że 

trzeba będzie zorganizować jakiś nocleg.

Zamiast  tego  myślała  o  mężczyźnie,  który  irytował  ją  bezgranicznie  i 

jednocześnie  fascynował.  Zerknęła  na  niego  nieznacznie  spod  rzęs  i  odkryła,  że 
przyglądał jej się z absolutnie nieodgadnionym wyrazem twarzy.

Co on sobie myśli? O co mu tak naprawdę chodzi? I właściwie czemu zależy 

mi  na  tym,  żeby  go  przeniknąć?  Czemu  tak  mnie  to  korci?  Czy  to  nie  jest 
niepokojący znak? Ale jakoś wcale mnie to nie niepokoi. Ale czy to, że mnie to nie 
niepokoi, nie jest jeszcze bardziej niepokojące? Chyba się trochę zakałapućkałam... 
Coś mi się zdaje, że lepiej zrobię, jak spróbuję się zdrzemnąć. Mam przeczucie, że 
czeka mnie sporo bezsennych nocy...

–  Kate,  przestań  się  wreszcie  głupio  upierać!  Zarezerwowałem  dla  nas 

miejsca w Hotelu Principe. – Max skinął na taksówkę.

Principe?  Nie,  ten  hotel  z  pewnością  nie  figurował  w  jej  „Praktycznym 

przewodniku po Rzymie”.

– Dzięki, ale wolę zatrzymać się w Villa de San Marco.
–  Kate  była  zdeterminowana,  żeby  wreszcie  wyrwać  się  spod  nieznośnej 

kurateli  Maxa.  Koniec  z  traktowaniem  jej  jak  małe  dziecko,  koniec  z 
podejmowaniem decyzji samemu, koniec nieliczenia się z jej zdaniem.

– Kiedy tam jest naprawdę fajnie. Znam dyrektora, zobaczysz, że będą nas 

rozpieszczać. Co masz sobie odmawiać?

Kate znalazła się w rozterce. Z jednej strony miała ogromną ochotę odegrać 

się trochę na Glenie i zaszaleć na jego koszt, a z drugiej pragnęła nareszcie zerwać 
z wizerunkiem biednej zagubionej Kate i dzielnego rycerza Maxa, który przybywał 
jej na odsiecz.

Wciąż  niepewna,  czy  słusznie  postępuje,  wsiadła  do  taksówki.  Nie 

przesadzaj,  naprawdę  jest  środek  nocy,  a  ty  nie  masz  nigdzie  zarezerwowanego 

background image

pokoju,  tłumaczyła  sama  sobie,  ale  wciąż  miała  obiekcje,  które  wcale  się  nie 
zmniejszyły,  gdy  weszła  do  wyłożonego  marmurem  holu.  Chyba  z  tuzin 
kryształowych  luster  w  grubych  złoconych  ramach  ukazał  odbicie  cokolwiek 
speszonej młodej kobiety w nieco wygniecionym czarnym ubraniu.

– Kate, pozwól, to jest signor Giordano. – Max przedstawił starszego pana, 

niewiele wyższego wzrostem od niej.

– Witamy w Principe, signorina.
– To miejsce słynie z gościnności. Czy nie można by trochę porozpieszczać 

również panny Brandon? – dodał Max.

– Ależ oczywiście!
Kate  poczuła  się  nagle  tak,  jakby  mówili  o  dwunastoletnim  dziecku,  ale  z 

drugiej strony głupio byłoby protestować.

Zresztą, wcale jej nie przeszkadzało, że choć raz w życiu ktoś zamierza jej 

dogadzać, bynajmniej...

Wjechali  staroświecką  windą  na  samą  górę,  gdzie  signor  Giordano 

zaprowadził ich korytarzem pod podwójne drzwi, obite bladobłękitnym aksamitem. 
Przekręcił  w  zamku  ozdobny  klucz,  ujął  złocone  klamki  i  teatralnym  gestem 
otworzył oba skrzydła, by od razu ukazać gościom pełen widok apartamentu.

Max  wszedł do  środka  i  dopiero po  kilkunastu krokach zorientował się,  że 

coś jest nie tak. Odwrócił się i ujrzał, że Kate zamarła w progu. Gestem zaprosił ją 
do środka, lecz bez rezultatu.

– Signorina? – odezwał się z niepokojem dyrektor hotelu.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Max podszedł i bezceremonialnie wciągnął 

ją do środka.

– Tu są dwie sypialnie – wyjaśnił z lekkim naciskiem w głosie. – Jedna tu, a 

druga tam – wskazał. – Wybierz, którą chcesz.

Jak ona miała wybierać, skoro aż kręciło jej się w głowie od natłoku rzeźb, 

luster, obrazów oraz unikatowych mebli?

Zaraz, zaraz, czy przypadkiem nie czytała gdzieś, że luksusowy Principe był 

starym pałacem przerobionym na hotel?

–  Czy  mogę  coś  zasugerować,  signorina?  Radziłbym  zdecydować  się  na 

sypialnię po prawej, ma ona odrobinę większą łazienkę.

– Dziękuję – odparła, starając się wykazać opanowaniem.
Szczyciła się tym, że potrafiła poradzić sobie w każdej sytuacji. Na tę jednak 

nie  była  przygotowana,  gdyż  nigdy  w  życiu  nie  przyszłoby  jej  do  głowy,  że 
znajdzie się w takim miejscu.

Oszołomiona, podążyła za uprzejmym Włochem przez salon, następnie przez 

jadalnię, w której znajdował się przepięknie nakryty stół i gdzie spokojnie mogłoby 
biesiadować  kilkanaście  osób.  Zdała  sobie  sprawę  z  tego,  że  apartament  był 
znacznie  większy  od  całego  jej  mieszkania,  zaś  opłata  za  jedną  noc  pewnie 
pokryłaby jej miesięczny czynsz.

Gdy stanęli na progu sypialni, aż wciągnęła powietrze ze zdumienia.
– Mogę spytać, czy signorina jest zadowolona?
Czy ten człowiek kpił sobie z niej? Miała przed sobą pokój, jaki do tej pory 

mogła  ujrzeć  jedynie  na  zdjęciach  w  kolorowych  magazynach  –  z  ogromnym 
marmurowym  kominkiem,  satynową  pościelą  i  łożem  z  baldachimem.  Nie  było 
sensu udawać, że przywykła do luksusu i że taki widok nie robi na niej wrażenia. 
Spojrzała  na  dyrektora  i  wyczytała  w  jego  spojrzeniu  autentyczny  niepokój. 
Odgadła,  że  on  z  kolei  przywykł  do  zblazowanych  bogaczy,  których  trudno 
zadowolić.

background image

–  To  jest  najpiękniejszy  pokój,  jaki  kiedykolwiek  widziałam  –  przyznała 

szczerze. – Nigdy nie zapomnę tego widoku.

Jego twarz rozjaśniła się promiennym uśmiechem.
W  następnej  kolejności  przeszli  do  łazienki,  gdzie  dyrektor  hotelu  włączył 

elegancki elektryczny grzejnik, na którym starannie ułożył wyjęty z szafki miękki 
biały  szlafrok  z  wyhatfowaną  nazwą  hotelu.  Potem  odkręcił  kurki,  by  napuścić 
wody do wanny, skłonił się głęboko i dyskretnie zniknął za drzwiami.

Kate  uśmiechnęła  się  do  siebie.  Rzeczywiście  była  rozpieszczana,  i  to 

bardzo.

Starannie  obejrzała  etykietki  na  szklanych  buteleczkach,  ułożonych  z 

wyszukaną niedbałością w białym plecionym koszyczku, wybrała esencję różaną i 
wlała  do  wody.  Glen  w  życiu  nie  uiści  rachunku  za  takie  luksusy,  pomyślała. 
Niezależnie  od  tego,  co  Maxowi  się  wydaje  i  jak  bardzo  się  przyjaźnią,  nie  ma 
mowy, żeby szef przełknął taki rachunek.

Cóż,  Max  będzie  zmuszony  sam  pokryć  koszty  swoich  zachcianek,  ale 

pewnie  spokojnie  mógł  sobie  na  to  pozwolić,  więc  nie  musiała  mieć  wyrzutów 
sumienia.

Gdy zakręciła wodę, usłyszała pukanie do drzwi.
– Kate, gdy wyjdziesz.
Ponieważ  jeszcze  się  nie  rozebrała,  otworzyła  mu,  a  on  podał  jej  małą 

srebrną  tacę.  Ze  zdumieniem  spojrzała  na  kieliszeczek  bursztynowego  płynu  i 
filiżankę z mlekiem.

– Co to jest?
–  Nie  wiem, jak  to  zrobiłaś,  ale  podbiłaś  serce  naszego gospodarza. Likier 

pochodzi z jego prywatnego barku, zaś mleko ma pomóc ci zasnąć.

. – Akurat do tego nie potrzebuję żadnej pomocy – odparła, ale i tak wzięła 

od niego tacę.

– Dobranoc. – Odwrócił się, żeby iść do siebie.
– Max?
Zatrzymał się i spojrzał na nią pytająco.
Wiedziała, że powinna go ostrzec, że to wszystko jest na jego koszt, bo Glen 

odmówi zapłacenia rachunku, ona zaś nie ma pieniędzy, żeby mu zwrócić. I żeby 
nie  liczył  na  to,  że  ona  da  się  przekupić  takim  traktowaniem  i  złagodzi  swoje 
warunki,  jeśli  chodzi  o  sprawę  Fiony.  Nie  miała  jednak  serca  mówić  mu  tak 
nieprzyjemnych  rzeczy  w  środku  nocy,  gdy  naprawdę  mieli  za  sobą  już  dosyć 
wrażeń. Lepiej poczekać z tym do jutra.

– O co chodzi? – spytał, gdy jej milczenie przedłużało się.
– O nic. Chciałam tylko podziękować.
Skinął głową.
– Śpij dobrze.
Patrzyła za nim, dopóki nie zniknął za drzwiami, a potem rozejrzała się po 

swoim królestwie. Zauważyła, że kołdra jest zachęcająco odwinięta, widać signor 
Giordano  pomyślał  o  wszystkim.  Z  niedowierzaniem  pokręciła  głową,  po  czym 
postawiła  tacę  na  marmurowym  blacie  stolika.  Z  lubością  pociągnęła  maleńki 
łyczek  wyśmienitego  trunku,  a  potem  nieco  większy ciepłego  mleka,  zostawiając 
sobie resztę likieru na później, gdyż zamierzała sączyć go w łóżku. A może lepiej 
podczas kąpieli? Trudna decyzja...

Ech, to było życie!
Życie, do jakiego lepiej się nie przyzwyczajać...

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Kate zamierzała porozmawiać z Maxem przy śniadaniu, ale w końcu na nie 

nie poszła. Okazało się bowiem, że śniadanie... przyszło do niej.

Delikatne  pukanie  do  drzwi  spowodowało,  że  na  poły  rozbudzona  Kate 

odruchowo zasłoniła się kołdrą aż po brodę, aby zakryć swoją dość prostą koszulę. 
Miała  nieodparte  wrażenie,  że  w  takiej  sypialni  powinno  się  obowiązkowo  nosić 
jakieś powiewne jedwabie i koronki, wszystko inne zakrawało na gruby nietakt...

– Czy pan Hunter już jadł? – spytała pokojówkę, która postawiła przed nią 

tacę na nóżkach.

– Tak. I powiedział, że ma pani odpoczywać i niczym się nie martwić.
Gdy  Kate  została  sama,  podciągnęła  się  nieco  wyżej  na  poduszkach  i 

ogarnęła  tęsknym  spojrzeniem  wspaniale  zastawioną  tacę.  Przywykła  do  tego,  że 
zrywa  się  z  samego  rana  i  dokądś  pędzi,  pierwszy  raz  w  życiu  zdarzyło  się,  że 
miała zostać w piernatach i raczyć się podstawionymi pod sam nos pysznościami. 
Czy powinna sobie tak dogadzać?

Kuszące  zapachy  oraz  widok  chrupiących  rogalików  szybko  rozwiały  jej 

wątpliwości. Nalała sobie kawy do filiżanki, napiła się i z zadowoleniem zapadła 
się  głębiej  w  poduszki.  Mmm,  ale  dobrze...  Nie  miała  pojęcia,  która  może  być 
godzina, ale zerknięcie na zegarek wydawało się zbyt wielkim wysiłkiem. Zamiast 
tego,  leniwym  gestem  sięgnęła  po  świeżutkie  pieczywo  oraz  angielskojęzyczną 
gazetę, którą również jej przyniesiono.

Nie  miała  ochoty  czytać,  ale  wolała  udawać  sama  przed  sobą,  że  robi 

cokolwiek  pożytecznego,  a  nie  tylko  pławi  się  w  luksusie.  Może  znajdzie  jakąś 
informację o nowym filmie Fiony i czegoś się dowie?

Ku swemu zaskoczeniu rzeczywiście znalazła notatkę na ten temat, z której 

wynikało  niezbicie,  że  kręcenie  ujęć  we  włoskim  plenerze  jest  prawie  na 
ukończeniu. Na ukończeniu?

A ona nie miała jeszcze żadnego materiału!
W pośpiechu odstawiła tacę i wyskoczyła z łóżka. Chyba zupełnie zgłupiała 

od tego zbytku, kto to widział tak się idiotycznie byczyć, kiedy trzeba brać się do 
roboty?  Max  co  prawda  powiedział,  że  miała  odpoczywać  i  niczym  się  nie 
martwić,  ale  teraz  już  rozumiała,  skąd  się  wzięła  ta  jego  rzekoma  troska.  Chciał 
uśpić jej czujność, by móc bez przeszkód śledzić tamtych dwoje, podczas gdy ona 
będzie się przewracać z boku na bok!

Zdenerwowana  tą  perspektywą,  w  dzikim  pośpiechu  naciągnęła  czarne 

legginsy oraz czarną bluzeczkę, ochlapała twarz zimną wodą, przeczesała włosy i 
wypadła z pokoju.

W jadalni i salonie nie było nikogo.
– Max?
Cisza. Kate podbiegła do drzwi jego sypialni i zapukała.
– Max?
Gdy ponownie nie usłyszała odpowiedzi, zajrzała do środka. Maxa nie było, 

a  co  gorsza,  zniknęła  również  jego  podręczna  torba  ze  sprzętem  fotograficznym. 
Wszystko jasne.

Jak mogłam być tak naiwna, wyrzucała sobie, wracając biegiem do swojego 

pokoju. I co z tego, że zgodził się na moje warunki, powiedzieć można wszystko! 
Spakowała  się  w  imponującym  tempie,  do  czego  przyczynił  się  również  fakt,  iż 
odkryła, że jest już wpół do jedenastej. Zbiegła na dół po schodach, gdyż tak było 

background image

szybciej  niż  windą  i  wynajęła  samochód,  co  na  szczęście  w  tym  hotelu  nie 
wymagało zbędnych formalności i straty czasu. Wiedziała, że przez to nie będzie w 
stanie  opłacić  żadnego  następnego  noclegu,  ale  przecież  mogła  przespać  się  w 
samochodzie, już nieraz jej się to zdarzało.

Jadąc  niczym  rajdowiec,  dotarła  na  miejsce,  bijąc  chyba  wszelkie  rekordy, 

gdyż dopingowała ją złość i determinacja.

Max nie zrobi zdjęć pierwszy, po jej trupie!
Jednakże wcale go tam nie było. Dziwne, znając jego metody, można byłoby 

się  spodziewać,  że  wynajął  helikopter,  żeby  tylko  dotrzeć  tam  przed  nią.  Kate 
rozejrzała  się  nieufnie  dookoła.  Nic  się  tu  nie  zmieniło  od  czasu,  gdy  przed 
tygodniem  ruszyła  za  Fioną  na  Capri.  Elegancki  kampobus  stał  nadal  w  cieniu 
drzew oliwnych, które zapewniały aktorce cień... i znakomite schronienie śledzącej 
ją Kate.

Zajęła swoje ulubione miejsce i czekała.
Czekała... i czekała...
Słońce wznosiło się coraz wyżej, zaczynając prażyć niemiłosiernie. Mimo iż 

częściowo  schowana  w  cieniu,  Kate  pożałowała,  że  nie  ma  na  sobie  białego 
ubrania, nie odczuwałaby może aż takiego gorąca. Biel jednak zbytnio rzucała się 
w oczy, co w tym zawodzie było zdecydowanie niepożądane.

Obserwowała, jak w oddali ustawiano statystów, którzy mieli brać udział w 

scenach  zbiorowych  wokół  starego  kamiennego  domostwa.  Film  nosił  tytuł 
„Włoska  zemsta”  i  opowiadał  historię  niewinnej  i  ufnej  dziewczyny,  której  wieś 
ma zostać włączona do szybko rozrastającego się miasta.

Wieśniacy nie chcą się zgodzić na zburzenie swoich domów i na miejski tryb 

życia,  bohaterka  wyrusza  więc  do  Rzymu  w  poszukiwaniu  sprawiedliwości. 
Niestety, zakochuje się tam w synu głównego wroga, zaś wieśniacy w zemście palą 
jej  rodzinny  dom.  Historia  równie  dobra  jak  każda  inna,  ale  zdaniem  Kate 
obsadzenie Fiony w roli niewinnego dziewczęcia było zbyt mocno naciągnięte. Za 
to Damian pasował jak ulał do roli rozkapryszonego złotego młodzieńca.

Pokrzykiwaniom  i  nerwowej  krzątaninie  nie  było  końca,  ale  wokół 

kampobusu  Fiony  zupełnie  nic  się  nie  działo.  Kiedy  nadszedł  czas  posiłku  i 
zgłodniali ludzie zaczęli się kręcić przy przyczepie z jedzeniem, Kate postanowiła 
wmieszać się między nich. Po pierwsze, umierała z głodu i pragnienia, a po drugie, 
miała nadzieję dowiedzieć się czegoś.

Włożyła czapkę z daszkiem i czarne okulary, schowała  w gąszczu torbę ze 

sprzętem  fotograficznym,  po  czym  z  miną  osoby  pewnej  siebie  opuściła  swoje 
schronienie.  Niestety,  z  rozmów,  które  podsłuchała  po  drodze,  nie  wynikało,  by 
para głównych aktorów miała się w ogóle pojawić tego dnia na planie. Z pewnością 
zamierzano  nadal  kręcić  sceny  zbiorowe,  ale  nie  dowiedziała  się  nic  ponadto. 
Niedobrze. To by oznaczało, że w głupi sposób zmarnowała mnóstwo czasu.

A jeżeli przez to Max ją ubiegnie?
Kiedy sięgała po kanapki, jakiś mężczyzna obsługujący bufet odezwał się do 

niej po włosku, a gdy nie zareagowała, przerzucił się na angielski.

– Ja tu chyba pani jeszcze nie widziałem.
–  Och,  tyle  osób  się  tu  kręci  –  rzuciła  nonszalanckim  tonem.  –  Jestem 

jednym  z  operatorów  kamer.  –  Wzięła  tacę  i  zaczęła  zapełniać  ją  kanapkami  i 
innymi smakołykami, co umożliwiło jej stopniowe odsuwanie się od niego. – Moja 
kolej, żeby zanieść jedzenie statystom – wyjaśniła, gdy wciąż jej się przyglądał.

– Kiedy nie ma zwyczaju...
–  Dzisiaj  jest  –  oznajmiła  z  pewnością  siebie,  dodając  puszki  z  napojami, 

background image

żeby wyglądało to bardziej przekonująco.

–  Mamy  jeszcze  większe  przestoje  niż  zazwyczaj,  nie  możemy  dopuścić, 

żeby stracili cierpliwość i poszli sobie w diabły. – Niczym nie ryzykowała, blefując 
w  ten  sposób,  gdyż  przestoje  na  planie  filmowym  nie  stanowiły  jakiegoś 
wyjątkowego zjawiska.

–  Zawsze  znajdzie  się  ktoś  w  zastępstwie  –  odparł,  posyłając  jej  szeroki 

uśmiech.

Był  wysoki,  przystojny  i  najwyraźniej  marzył  o  karierze  aktora.  Pewnie 

zaczepiał każdego, o kim myślał, że może mieć jakieś dojścia.

– Nie zajmuję się sprawami obsady, ale w razie czego będę o panu pamiętać 

–  obiecała  i  oddaliła  się,  mając  nadzieję,  że  nie  będzie  za  nią  wołał  i  dalej  jej 
nagabywał.

Nie  udała  się  prosto  w  kierunku  swojej  kryjówki,  gdyż  podejrzewała,  iż 

Włoch może za nią patrzeć. Ruszyła więc okrężną drogą, omijając różne wozy ze 
sprzętem i nagle wpadła na...

– Max!
– O, ktoś chyba zgłodniał – zauważył, spoglądając na pełną tacę.
Zignorowała brzmiący w jego głosie sarkazm, gdyż co innego miała teraz na 

głowie.

– Co ty tu robisz z tym aparatem na wierzchu? – Nerwowo zaciągnęła go za 

pobliską  przyczepę,  nie  zważając  na  niezadowoloną  minę  Maxa.  –  Chodźmy  w 
bezpieczne miejsce, zanim ktoś nas stąd wyrzuci.

– Z powodu kanapek, które ukradłaś?
–  To  jest  kamuflaż  –  wysyczała  ze  złością  i  zaprowadziła  go  do  swojej 

kryjówki, gotując się ze złości, gdyż Max szedł spacerkiem, wcale się nie spiesząc. 
Co on sobie, do licha, myślał? Że jest niewidzialny? Albo nietykalny?

Nagle przyszło jej do głowy, że rzeczywiście mógł myśleć to drugie. Był tak 

znaną  osobistością,  że  w  zasadzie  stanowił  coś  w  rodzaju  świętej  krowy.  Może 
właśnie chciał, żeby ich przyłapano, bo jego nie ośmielono by się wyrzucić z planu, 
za to ona wyleciałaby stąd z hukiem.

Na szczęście, nic się nie stało. Kate trzęsącymi się ze zdenerwowania dłońmi 

postawiła tacę na ziemi i zwróciła się do Maxa:

– Chcesz, żeby wszyscy naokoło wiedzieli, że paparazzi polują na Fionę? –

wyszeptała z wściekłością.

Tylko wzruszył ramionami.
–  Uspokój  się,  nikt  nie  zwraca  na  nas  uwagi.  Nie  sądzę,  żeby  ta  cała 

konspiracja była potrzebna.

– I tu się pan myli, panie słynny reporterze. To nie jest wojna, gdzie można 

sobie wejść w sam środek akcji, jeśli ma się taką fantazję. Tu trzeba podkradać się 
do zdobyczy, bo inaczej ucieknie.

– Nie widzę, żeby te kanapki miały nogi  – zażartował, lecz jej nie było do 

śmiechu.

– Od dawna tu jesteś?
–  Właśnie  przyjechałem.  Byłbym  wcześniej,  ale  sądziłem,  że  wciąż  śpisz. 

Nie miałem pojęcia, że... Że jesteś już gotowa do wyjścia.

Zrobiło jej się trochę głupio, usiadła więc obok tacy, żeby uniknąć patrzenia 

Maxowi w oczy.

–  Kiedy  cię  nie  znalazłam  w  apartamencie,  pomyślałam,  że  już  tu  jesteś  –

wyjaśniła.

– Teraz rzeczywiście już tu jestem – zgodził się. – Akurat w samą porę na 

background image

lunch. Chyba podzielisz się ze mną, co?

– Oczywiście – powiedziała z wymuszonym uśmiechem.
Max przysiadł na ziemi i spojrzał pomiędzy pniami drzew na to, co się działo 

przed nimi.

– Muszę przyznać, że nie spodziewałem  się, że praca paparazzich jest taka 

fajna.

– Fajna???
–  A  nie?  Człowiek  obraca  się  w  wielkim  świecie,  spotyka  prawdziwe 

gwiazdy, kręci się na planie filmowym, przebiera się za kogoś innego, ucieka, myli 
tropy, czuje dreszczyk emocji... I dostaje za darmo porządne żarcie – dodał, na co 
Kate chwyciła zawiniętą w folię kanapkę i cisnęła w niego.

Zręcznie  chwycił  ją  jedną  ręką.  –  Nie  wspominając  już  o  uroczym 

towarzystwie – skomentował spokojnie.

Nie odpowiedziała na tę uszczypliwą uwagę, gdyż zaprzątało ją coś innego.
– Ty to traktujesz jak zabawę?
Przyjrzał jej się nieco uważniej, po czym powoli rozpakował swoją kanapkę.
– Chcesz mi powiedzieć, że nie ekscytuje cię ta cała maskarada i bawienie 

się z innymi w chowanego?

– Jakbyś zgadł.
– Czemu więc to robisz?
Bo nie mam wyjścia, pomyślała. Bo nie mam pieniędzy.
Bo chcę, żeby Jonathan przejrzał na oczy, zrozumiał, jaką naprawdę kobietą 

jest Fiona i żeby wreszcie przestał o niej myśleć.

Oczywiście, nie zamierzała zwierzać się ze swoich prywatnych kłopotów.
– Ponieważ takie zadanie otrzymałam, a ja zawsze wywiązuję się ze swoich 

zobowiązań.

– Nie pomyślałaś o tym, żeby zmienić pracę?
– Owszem.
Max uniósł brwi.
– I co?
– I nic!
–  Hej,  coś  ty  taka  drażliwa?  Jestem  tylko  ciekaw,  jacy  to  ludzie  są  ci 

paparazzi.

Kate  natychmiast  wyczuła  lekką  dezaprobatę  w  jego  głosie.  Odruchowo 

zaczęła się bronić.

–  Nie  wiem,  jak  inni,  ale  ja  zaczęłam  pracę  jako  reporter  w  porządnym 

tygodniku,  który  publikował  rzetelne  informacje.  Niestety,  nakład,  a  więc  i 
dochody, nie były duże. Któregoś razu Glen nie miał naprawdę nic interesującego 
na  pierwszą  stronę,  jak  na  złość  nic  się  nie  działo,  więc  trochę  na  odczepnego 
opublikował zdjęcie jakiejś sławy, notabene, zrobione przeze mnie.

Max pokiwał głową i otworzył puszkę z napojem.
– Domyślam się, że ten numer sprzedał się lepiej niż poprzednie?
–  To  chyba  oczywiste  –  Kate  skrzywiła  się.  –  A  Glen  potrafi  kalkulować, 

więc  w  ciągu  roku  pismo spadło  do  poziomu  brukowca.  Jedyne,  czego ode  mnie 
teraz  oczekuje,  to  fotek  znanych  ludzi,  najlepiej  robionych  z  ukrycia  i 
skandalizujących.

Teraz on usłyszał odrazę w jej głosie.
– Przecież nie musisz tego robić. Możemy sobie zaraz stąd pójść.
Ze zdumieniem spostrzegła troskę w jego oczach. On naprawdę się przejął!
–  Dzięki  –  powiedziała  z  autentyczną  wdzięcznością.  Ale  obiecałam  to 

background image

Glenowi i nie chcę złamać danego słowa.

Muszę wytropić Fionę. A swoją drogą, nie mam pojęcia, gdzie ta zaraza się 

podziewa.

Max rzucił okiem na zegarek.
– Najprawdopodobniej właśnie wstaje z łóżka.
Kate zamarła w połowie podnoszenia do ust kolejnej kanapki.
– Co?
– Ma tu być o trzeciej, żeby przygotować się do wieczornych ujęć.
– Skąd wiesz? – spytała Oskarżycielskim tonem.
–  Giovanni  dowiedział  się  tego  dla  mnie  –  odparł  takim  tonem,  jakby 

rozmawiali  o  pogodzie.  –  Wiesz,  to  jest  naprawdę  dobre.  Lubię  włoskie  żarcie 
Zdenerwowała się nie na żarty.

– Kto to jest Giovanni? – niemal warknęła.
– Giovanni Giordano? – zdziwił się obłudnie. – Jak to, przecież poznałaś go 

ostatniej no...

– Pamiętam – syknęła z furią.
Max wzruszył ramionami i sięgnął po następną kanapkę, co rozwścieczyło ją 

jeszcze bardziej.

– Skoro wiesz, gdzie ona się obraca, to czemu siedzisz tu sobie i jesz?
– Bo wydaje mi się, że starczy dla nas dwojga. Nie krępuj się, weź jeszcze, 

naprawdę nie zabraknie.

– Nie mam ochoty na więcej!
– To po co wzięłaś tego tak dużo? – zainteresował się z niewinną miną.
Kate miała wrażenie, że za moment chyba pęknie ze złości. Ten wkurzający 

facet wyraźnie bawił się jej kosztem!

Musiało  mu  się  wydawać  strasznie  śmieszne,  że  ona  spędziła  tu 

bezsensownie  kilka  godzin  w  potwornym  upale,  podczas  gdy  on  doskonale 
wiedział, że obiekt polowania znajduje się gdzie indziej.

– Chwileczkę... Czy Fiona mieszka w naszym hotelu?
– Gdy Max przecząco pokręcił głową, zadała następne pytanie: – Kiedy się 

dowiedziałeś, jakie ona ma dzisiaj plany?

– Chodzi o to, czy miałem tę informację jeszcze zanim zniknęłaś, zresztą nie 

raczywszy  nawet  zostawić  kartki  z  paroma  słowami  wyjaśnienia?  –  Na  te  słowa 
Kate  ze  wstydem  spuściła  wzrok.  –  Owszem.  Wstałem  rano,  porozmawiałem  z 
Giovannim i uznałem, że możesz sobie jeszcze trochę odpocząć.

– Szkoda, że mi tego nie powiedziałeś – wymruczała.
Max zmarszczył brwi.
– Jak to? A nie dostałaś śniadania?
–  Chcesz  powiedzieć,  że  było  od  ciebie?  –  Spojrzała  na  niego  ze

zdumieniem.

– Tak, specjalnie poprosiłem, żeby podano ci do łóżka.
Uznałem, że należy ci się nagroda za wczoraj. – Gdy zauważył, że Kate nie 

zrozumiała, wyjaśnił: – Miałaś naprawdę ciężki dzień. Większość kobiet wpadłaby 
w histerię i załamałaby się już po pierwszym niepowodzeniu. Ty nie poddałaś się 
ani razu – powiedział z uznaniem. – Chciałem ci za to podziękować.

Była zaskoczona. Patrzyła w te jego przedziwne szare oczy, które – zdawało 

się  –  nabrały  jakby  nieco  cieplejszego  odcienia.  Nie  miała  pojęcia,  co  o  tym 
wszystkim sądzić.

Gdyby mówił prawdę, byłby to z jego strony naprawdę ładny gest. Nie ufała 

mu  jednak  i  wciąż  podejrzewała,  że  za  tym  pozornie  uprzejmym  zachowaniem 

background image

kryły się bardzo niskie motywy.

–  Kate,  dlaczego  nie  posłuchałaś  mojej  prośby?  Dlaczego  nie  zostałaś  w 

łóżku albo przynajmniej nie zostawiłaś mi kartki, że wychodzisz? – spytał cicho.

Nerwowo  zaczęła  skubać  kawałek  folii,  starając  się  wymyślić  jakąś 

odpowiedź, ale jej milczenie dało Maxowi wskazówkę.

– Myślałaś, że chcę cię wystawić do wiatru, tak?
– A co miałam myśleć? – wyrwało jej się.
Zmierzył ją lodowatym spojrzeniem.
– Moja miła, gdybym naprawdę chciał cię ubiec w zrobieniu tych zdjęć, to w 

ciągu ostatniej doby miałem wystarczająco dużo okazji, żeby zostawić cię w tyle.

– Och, doprawdy? – spytała z urazą.
– Kate, nie próbuj mnie prowokować, żebym zaczął ci to udowadniać. I tak 

tego nie zrobię, więc szkoda twojego wysiłku.

– Ach, bo uważasz, że pokonanie mnie byłoby tak łatwe, że nawet nie chce 

ci  się  do  tego  zniżać?  –  wysyczała,  urażona  do  żywego sposobem, w  jaki  na  nią 
patrzył. Zupełnie jakby była małym dzieckiem, które miał ochotę przełożyć przez 
kolano, i to tylko dlatego, że go wystarczająco nie szanowało.

– Naprawdę chcesz, żebym ci na to odpowiedział? – spytał takim tonem, że 

Kate opamiętała się nieco.

Wchodzenie  z  nim  w  otwarty  konflikt  i  dodatkowe  komplikowanie sobie  i 

tak trudnego zadania nie miało sensu.

Lepiej będzie uśpić jego czujność i pokonać go podstępem, niczym Dawid, 

który tak właśnie pokonał nie spodziewającego się niczego Goliata. Zmusiła się do 
uśmiechu.

–  Może  rzeczywiście  masz  rację  –  przyznała  potulnie  i  zauważyła,  że  to 

sprawiło  mu  przyjemność.  Z  trudem  powstrzymała  się,  by  nie  wznieść  oczu  ku 
niebu. Ech, ci mężczyźni! – Widzisz, ja naprawdę chętnie skorzystałabym z twojej 
rady i odpoczywała w tym cudownym hotelu, ale bałam się, że zawalę pracę.

– Właśnie po to tu jestem, żeby do tego nie doszło. Ubezpieczam cię.
Wcale jej to nie uspokajało, wręcz przeciwnie.
– Ale przecież może się stać tak, że podczas tego... hm...
ubezpieczania mnie, zrobisz zdjęcie Fionie i Damianowi?
– No, owszem, to możliwe – przyznał.
W tym momencie Kate zdała sobie sprawę z tego, że on po prostu wciąż nie 

rozumiał  praw,  jakie  rządziły  tym  zawodem  i  że  to  właśnie  stąd  wynikała 
większość nieporozumień.

Choć jej się to nie podobało, musiała postawić sprawę jasno, inaczej nigdy 

nie dojdą do ładu. Zebrała się na odwagę.

– Max, w tym fachu wyłączność na zdjęcie oznacza dużą forsę. Jeśli oboje 

zdobędziemy  materiał,  jego  wartość  natychmiast  spadnie.  A  jeżeli  tylko  ty  coś 
upolujesz, a ja nic, to zostaję na lodzie. Na wyjątkowo kruchym lodzie, żeby była 
jasność.  –  Choć  starała  się,  by  jej  tyrada  zabrzmiała  dość  nonszalancko,  do  jej 
głosu zakradło się zdradzieckie drżenie.

Wyraz twarzy Maxa zmienił się w ułamku sekundy.
–  Och,  Kate.  Przepraszam,  nie  miałem  pojęcia  –  wyznał  szczerze  i 

spontanicznie ujął jej obie dłonie. – Daję ci słowo, że nie będziesz miała żadnych 
kłopotów finansowych z mojego powodu.

Uwierzyła mu. Uwierzyła nie tyle jego słowom, gdyż już nieraz ją okłamano, 

ale  zaufała  jego  szczeremu  spojrzeniu  i  ciepłemu  dotykowi  rąk.  Siedzieli  tak  w 
milczeniu, patrząc sobie prosto w oczy i Kate nagle zapomniała, że ma przed sobą 

background image

Maxa  Huntera,  słynnego  fotografa.  Miała  przed  sobą  niezwykłego,  zabójczo 
przystojnego mężczyznę. Migotliwe blaski słońca i  cienie poruszanych łagodnym 
wiatrem oliwek tańczyły na jego twarzy.

Odgłosy z planu filmowego niepostrzeżenie zmieniły się w ledwo słyszalny 

szmer.

– Ufasz mi? – spytał niskim, hipnotyzującym głosem.
Bez słowa skinęła głową.
– To dobrze – szepnął.
Poczuła,  że  nie  jest  już  w  stanie  w  żaden  sposób  zareagować.  Nie  mogła 

wydobyć  z  siebie  ani  jednego  słowa,  nie  mogła  wykonać  najmniejszego  gestu  –
jakby rzucono na nią czar.

Max  powoli  pochylił  głowę  i  Kate  zorientowała  się  ze  zdumieniem,  że 

zamierzał ją pocałować. Jednakże znacznie bardziej zadziwiające było to, że bardzo 
tego pragnęła...

Jej powieki opadły beż żadnego udziału z jej strony, zaś usta rozchyliły się 

zapraszająco.

Czas stanął w miejscu.
Poczuła  delikatny  dotyk  jego  ust,  który  niósł  zmysłową  obietnicę  i  miała 

nadzieję, że Max wywiąże się z tej obietnicy. Zanosiło się na to, gdyż ujął jej twarz 
w dłonie i pocałował mocniej, mocniej...

– Natychmiast skontaktuj mnie z moim agentem! – usłyszeli gniewny głos.
Kate  podskoczyła  z  wrażenia  i  natychmiast  otworzyła  oczy,  dzięki  czemu 

zdążyła  jeszcze  dostrzec  wyraz  twarzy  Maxa,  na  której  malowało  się... 
Rozczarowanie?  Może  gniew?  Teraz  jednak  nie  miała  czasu  zastanawiać  się  nad 
tym.

– Nic mnie nie obchodzi, która godzina jest teraz w Los Angeles! Masz w tej 

chwili do niego zadzwonić! – rozkazywała Fiona.

–  Wygląda  na  to,  że  nasza  gwiazda  przybyła  na  miejsce  –  mruknął  z 

rezygnacją Max i lekko pocałował Kate w czoło, zanim wstał. Niestety, magiczny 
urok tej chwili i tak już bezpowrotnie prysł.

Chwycili  aparaty  i  ustawili  się  między  drzewami.  Aktorka  szła  szybkim 

krokiem  w  stronę  swojego  kampobusu,  otoczona  wianuszkiem  ludzi,  którzy 
dreptali za nią dość bezradnie, próbując ją do czegoś przekonać.

–  Powiedz  mu,  że  nie  jadę!  –  Fiona  teatralnym  gestem  odrzuciła  do  tyłu 

grzywę płomiennych włosów.

Kate  zorientowała  się,  że  z  tak  niewielkiej  odległości  wszystko  doskonale 

słychać, więc również trzask migawki i odgłos przesuwającego się automatycznie 
filmu. Musiała poczekać, aż Fiona znów coś wykrzyknie, zagłuszając w ten sposób 
inne dźwięki. Wyczuła ostrożny ruch obok siebie i zerknęła na Maxa, a potem na 
jego aparat. Przez chwilę walczyła sama ze sobą, po czym wyszeptała:

– To nic nie da. Powinieneś założyć teleobiektyw.
– Nie mam przy sobie.
Już  miała  mu  powiedzieć,  że  w  takim  razie  wybrał  się  jak  z  motyką  na 

słońce, ale zmieniła zdanie. Jego sprawa.

–  To  jest  absolutnie  wykluczone!  –  krzyknęła  aktorka,  zaś  Kate  nacisnęła 

spust migawki. Zdjęcie awanturującej się Fiony przedstawiało sobą pewną wartość. 
– Tony! Wytłumacz mu, że muszę się pokazywać, a kto będzie mnie oglądał w tym 
cholernym Teksasie? Krowy? – Tyrada zakończyła się trzaśnięciem drzwiami, gdy 
pełna temperamentu Irlandka zniknęła we wnętrzu kampobusu.

– O czym ona mówi? – zdumiała się Kate. – Czemu miano by ją wysyłać do 

background image

Teksasu?

– Chyba po to, żeby dokończyć kręcenie filmu – podpowiedział niewinnym 

tonem Max.

– Nonsens.
– Wybacz, ale ja zawsze wiem, co mówię. – W jego głosie zabrzmiało coś, 

co kazało jej na niego spojrzeć.

– To znaczy?
Uśmiechnął się tym swoim tajemniczym uśmieszkiem, który doprowadzał ją 

do szału.

–  Władze  stanu  Teksas  starają  się  przyciągnąć  przemysł  filmowy.  Oferują 

wspaniałe plenery, wielkie hale zdjęciowe i konkurencyjnie niskie ceny.

Musiała przyznać, że to miało sens.
– Chodź – rozkazała i zgięta wpół przemknęła między drzewami.
– Dokąd idziemy? – spytał Max tuż za jej plecami.
Ostrzegawczym gestem podniosła palec do ust.
– Podsłuchiwać.
Podkradli się pod ścianę, zza której dobiegały podenerwowane głosy.
–  Tony,  jak  mam  szturmować  Hollywood,  siedząc  na  środku  pustkowia? 

Wszyscy  muszą  mnie  widzieć  i  zapamiętywać,  dlaczego  Winthrop  tego  nie 
rozumie?

– Królowo, przekroczyliśmy budżet, a w Teksasie koszty kręcenia są niższe i 

to twój mąż rozumie – przekonywał męski głos.

Nie było sensu nadal słuchać, wszystko stało się jasne. Wycofali się na stare 

miejsce, gdzie Kate zerknęła na Maxa z ukosa.

– Miałeś rację, teraz możesz triumfować.
– Czuję, że mam do tego pełne prawo – odparł żartobliwym tonem.
– No, to triumfuj. – Z westchnieniem oparła się o pień najbliższej oliwki.
– Może innym razem. To co? Wracamy do hotelu?
Przecież  wiedział,  że  rano  zabrała  ze  sobą  swoje  rzeczy,  więc  musiał  się 

domyślić, że nie zamierzała już tam wracać.

No  tak,  chciał  teraz,  żeby  się  do  tego  przyznała  i  w  ten  sposób  znów 

wyszłoby  na  to,  że  nie  miała  racji.  Z  uporem  zacisnęła  usta.  Miała  już  dość 
upokorzeń jak na jeden dzień.

– Wracaj, ja zostaję.
– Kate... – zaczął, lecz wyraźnie zmienił zdanie i powiedział coś innego, niż

początkowo zamierzał. – Zobacz, zachmurzyło się. Zaraz zacznie padać, więc i tak 
pewnie już nic nie będzie się tu działo.

Bez słowa wyciągnęła z torby nieprzemakalną czarną pelerynę.
– Zabiorę cię na  fantastyczny obiad – kusił Max. –  Restauracja w Principe 

nie ma sobie równych.

– Nie wątpię. – Narzuciła na siebie pelerynę, starannie zakrywając aparat. –

Ale ja mam robić zdjęcia, a nie włóczyć się po najdroższych rzymskich knajpach i 
wysypiać się w najlepszych hotelach, a w dodatku na cudzy koszt! – Musiała to w 
końcu  powiedzieć,  bo  myślała,  że  ją  rozsadzi.  Max  najwyraźniej  sądził,  że 
wszystko  mu  wolno  i  że  dla  swoich  zachcianek  może  obciążać  pracodawców 
nieuzasadnionymi kosztami.

Spojrzał na nią takim wzrokiem, że bazyliszek by się nie powstydził. – A czy 

nie przyszło ci do głowy, że miałem powód, żeby zatrzymać się w tym miejscu, a 
nie w innym?

– Jasne, zamiłowanie do zbytku – skomentowała cierpko.

background image

–  Przykro  mi,  ale  uważam  to  za  naciągactwo.  Uprzedzam  cię  jednak,  że 

„World Eye” nie może sobie na to pozwolić i że nie zwróci ci tych kosztów.

Zapanowało  milczenie  –  nieprzyjemne  i  ciężkie.  Trwało  ono  tak  długo,  że 

Kate zdążyła poniewczasie pożałować, że w ogóle poruszyła ten temat.

– Jesteś małostkowa i, jak już to kiedyś zauważyłem, pozbawiona wyobraźni 

– zakomunikował suchym głosem.

– To się kiedyś na tobie zemści.
O  ziemię  uderzyły  pierwsze  krople  deszczu,  więc  Kate  pospiesznie 

naciągnęła kaptur.

–  Mówiłem  ci,  że  zacznie  padać.  Może  to  choć  trochę  wpłynie  na  twoje 

skrupuły, które  nie pozwalają ci  powrócić do  miejsca grzesznego zbytku.  Chodź, 
podwiozę cię do hotelu.

–  Nie  trzeba,  mam  samochód  –  odparła  z  uporem.  –  Mam  zamiar  śledzić 

Fionę, w razie gdyby zamierzała spotkać się na mieście z Damianem.

Max warknął coś pod nosem, na szczęście niewyraźnie.
– Dobra, świetnie. Zostań. Moknij tutaj. Katuj się. Widocznie to lubisz.
–  Uwielbiam!  –  parsknęła  z  furią.  –  Ja  po  prostu  wiem,  jakie  są  moje 

obowiązki.  Muszę  dorwać  Fionę  w  objęciach  Damiana,  a  nie  obżerać  się 
makaronem.

– Myślisz, że będą się obściskiwać tutaj, na oczach wszystkich? To nie jest 

miejsce  na  robienie  tego  typu  zdjęć.  –  Max  chwycił  swoją  torbę  ze  sprzętem  i 
oddalił się szybkim krokiem.

– Hotel tym bardziej! – zawołała za nim gniewnie.
Przystanął na moment i zerknął przez ramię.
– Założymy się?

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Nieco zbita z tropu tą ostatnią uwagą, śledziła go wzrokiem, gdy odchodził. 

Oczywiście szedł sobie spokojnie niemal samym środkiem planu, jakby miał prawo 
tu przebywać – i oczywiście nikt go nie zaczepił. Kate pomyślała nagle, że ma tego 
dosyć.  Skoro  on  może,  to  ona  też!  Z  determinacją  wzięła  tacę  z  rozmokłymi 
resztkami  jedzenia,  wyszła  z  oliwnego  gaju  i  niemal  demonstracyjnie  wyrzuciła 
wszystko do wielkiego kontenera na śmieci. Nikt nie zwracał na nią najmniejszej 
uwagi.

Okazało  się,  że  dobrze  zrobiła,  ponieważ  po  chwili  przestał  padać  deszcz, 

więc natychmiast  zawołano na  plan odtwórczynię głównej roli. Kate wkręciła się 
pomiędzy  filmowców,  obejrzała,  jak  ucharakteryzowana  na  wiejskie  dziewczę 
Fiona  odgrywa  scenę  dramatycznego  apelu  do  zgromadzonych  wieśniaków,  po 
czym miała szczęście, gdyż aktorka przeszła niemal tuż obok niej, rozmawiając o 
czymś z towarzyszącym jej człowiekiem.

Kate  usłyszała  akurat  fragment  o  eleganckim  obiedzie  i  Damianie,  nie 

dowiedziała  się  jednak,  gdzie  i  o  której.  Miała  tylko  nadzieję,  że  Fiona  jest 
głodna...

Fiona  wróciła do  miasta, lecz  zamiast na  obiad  z ukochanym,  udała  się  po 

zakupy, co zresztą było całkiem logiczne.

Targała  nią  złość  na  męża,  mściła  się  więc,  wydając  jego  pieniądze  –

oczywiście w najdroższych butikach przy słynnych Hiszpańskich Schodach. Kate z 
rezygnacją  zaparkowała  nieopodal  luksusowej  limuzyny  i  czekała,  próbując  bez 
większego przekonania czytać książkę. Nie szło jej, gdyż myślała o Maksie.

Prawdopodobnie  już  go  więcej  nie  zobaczy.  Wszystko  wskazuje  na  to,  że 

uda jej się dzisiaj zdobyć upragnione zdjęcia, gdyż sytuacja ułożyła się nad wyraz 
pomyślnie  dla  niej  –  Fiona,  gotująca  się  ze  złości  na  małżonka,  umówiła  się  z 
najnowszym kochasiem i pewnie nie będzie tak ostrożna, jak zazwyczaj. Tak więc, 
gdy  Max  będzie  sobie  spożywał swój  fantastyczny  obiad  w  Principe, ona  odwali 
kawał dobrej roboty, a potem wsiądzie do pierwszego samolotu do Stanów i zażąda 
od Glena okrągłej sumki.

Fiona  wreszcie  wróciła  do  limuzyny,  ubrana  w  oszałamiającą  wieczorową 

kreację  i  podjechała  zaledwie  kilkanaście  metrów  do  jednej  z  najbardziej 
wykwintnych  restauracji  w  Rzymie.  Na  szczęście  zaraz  naprzeciwko  znajdowała 
się mała kawiarenka, stanowiąca znakomity punkt obserwacyjny. Kate natychmiast 
weszła tam na cappuccino i zajęła miejsce przy oknie.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że nie było dobrze.
Zakochane  gołąbki,  owszem,  siedziały  przy  stole,  jednak  znajdowało  się 

przy  nim  jeszcze  wiele  innych  osób.  Na  nieszczęście  Kate  spotkali  się  na 
oficjalnym  bankiecie,  a  nie  na  intymnej kolacji  we dwoje.  Tym niemniej  czekała 
nadal, aż do chwili, gdy została wyproszona, gdyż kawiarnię zamykano.

Ponieważ  nie  mogła  tak  zaparkować  samochodu,  by  obserwować  z  niego 

wejście  do  restauracji,  zaczęła  melancholijnie  spacerować  w  tę  i  z  powrotem,  aż 
stojący  przed  restauracją  portier  zaczął  jej  się  podejrzliwie  przyglądać.  A  Max 
uważał, że to fajna praca.

Kiedy bankiet wreszcie się skończył, zauważyła bez większego zdziwienia, 

że  Fiona  i  Damian  wsiadają  do  różnych  samochodów,  które  odjeżdżają  w 
przeciwne  strony.  Pospieszyła  do  swojego  i  pojechała  za  aktorką  pod  Hotel  da 

background image

Vinci,  w  którym  mieszkała.  Omal  się  wtedy  nie  popłakała  ze  złości  i  frustracji. 
Chciało jej się jeść, pić, marzyła o tym, żeby się wreszcie przebrać, no i oczywiście 
musiała iść do łazienki.

A Hotel Principe znajdował się dokładnie po przeciwnej stronie ulicy...
Max  musiał  wiedzieć  o  tym  od  samego  początku  i  prawdopodobnie  teraz 

śmiał  się  w  kułak,  wiedząc  o  tym,  że  ona  niepotrzebnie  ugania  się  za  Fioną, 
podczas  gdy  wystarczyło  wygodnie  siedzieć  sobie  na  tarasie  i  obserwować  ulicę. 
Trudno, stało się.

Teraz tym bardziej nie miała powodów, żeby się poddawać.
Zaparkowała w mało widocznym miejscu i czekała. Nie ulega wątpliwości, 

że  ci  dwoje  spotkają  się  tej  nocy,  gdyż  Fiona  z pewnością  poszuka  ukojenia  w 
ramionach swego kochasia.

Nawet  nie  zauważyła,  kiedy  zasnęła.  Obudziło  ją  pukanie  w  szybę, 

wyprostowała  się  więc  gwałtownie,  nie  bardzo  wiedząc,  co  się  dzieje,  ale 
oprzytomniała natychmiast na widok twarzy w oknie. Z butną miną opuściła szybę.

– Cześć, Kate.
–  Cześć,  Max.  –  Z  niechęcią  spojrzała  na  jego  świeżą  białą  koszulę  i 

pomyślała o swojej przemoczonej i wymiętej bluzce.

– Giovanni dostałby zawału, gdyby wiedział, że wolisz spać w samochodzie, 

zamiast w jego hotelu.

– Ja pracuję – sprostowała z naciskiem.
– Właśnie widzę – odparł z rozbawieniem. – Nie zimno ci?
– Nie. Raczej mokro – przyznała.
– Nie wejdziesz na górę, żeby się przebrać?
– Nie.
Max wyprostował się i straciła go z oczu.
– Wiedziałem, że tak powiesz.
Z  determinacją  wbiła  wzrok  w  wejściowe  drzwi  Hotelu  da  Vinci,  choć 

zaczynało ją gnębić uczucie, że idiotycznie zmarnowała cały dzień i że i tak nic z 
tego nie wyjdzie.

– Głodna? – dobiegło ją z góry.
– Niespecjalnie – odpowiedziała z godnością, choć aż skręcało ją w żołądku.
Usłyszała  cichy zgrzyt  metalu,  a  chwilę  później  jej  samochód  wypełnił  się 

niezwykle  apetycznym  zapachem.  Zerknęła  w  bok  i  zauważyła,  że  w  oknie 
pojawiła  się  na  tacy  miska  parującego,  aromatycznego  minestrone.  Max  pochylił 
się z uśmiechem i podał jej łyżkę.

– Kolacja, signorina?
Głód okazał się silniejszy od dumy.
– Dzięki.
Obszedł samochód i zajął miejsce po stronie pasażera.
–  Co  prawda  planowałem  dla  nas  bardziej  wyszukany  posiłek,  ale  skoro 

wolisz tak...

– Wiedziałeś, że zatrzymała się tutaj? – spytała pomiędzy kolejnymi łykami 

zupy.  Czuła  z  ulgą,  jak  ogarnia  ją  przyjemne  ciepło,  spowodowane  nie  tylko 
gorącym jedzeniem, ale również troską Maxa. Cieszyło ją, że tak miło się zachował 
i że nie rozstaną się w gniewie.

– Owszem, Giovanni powiedział mi o tym, gdy tylko przyjechaliśmy.
– Czemu mi nie powtórzyłeś?
– Miałem to zrobić dziś rano.
Nie było sensu się oszukiwać, wina naprawdę leżała po jej stronie. Z ponurą 

background image

miną dokończyła zupę, zaś Max odebrał od niej pusty talerz, przykrył z powrotem 
metalowym kloszem, po czym podał Kate lnianą serwetkę.

– I co? Nie miałaś szczęścia po naszym rozstaniu?
– Gdybym miała, nie siedziałabym teraz tutaj – mruknęła ponuro i ponownie 

wbiła wzrok przed siebie.

– Zamierzasz spędzić tu całą noc?
– Jeśli będzie trzeba... On w końcu przyjedzie, zobaczysz.
–  Nie  chcę  ci  niczego  sugerować,  ale  widok  faceta  wchodzącego,  do 

pięciogwiazdkowego hotelu nie wydaje mi się wyjątkowo skandalizujący.

–  Masz  rację  –  westchnęła,  po  czym  nagle  pochyliła  się  do  przodu,  gdy  z 

przeciwnej strony powoli nadjechał samochód. – To on!

– Nie przesadzaj, to może być ktokolwiek – zaoponował Max, lecz Kate już 

trzymała aparat przy twarzy.

–  Mam  przeczucie.  Ha,  bingo!  –  Zrobiła  serię  zdjęć  Damianowi,  który 

wbiegał po schodach.

– Moje gratulacje. – W głosie Maxa nie brzmiał nawet ślad podziwu. – Czy 

teraz wreszcie pójdziesz ze mną na górę?

–  Teraz, kiedy on  jest  w  środku? –  zdumiała się.  –  Poczekam tutaj,  a rano 

pokręcę się w holu, może na coś wpadnę.

– Nie ma mowy – zakomunikował zimno. – Idziemy na górę. Natychmiast.
Takiego tonu Kate nie zamierzała tolerować.
– Nie!
Max dosłownie wyskoczył z samochodu i po chwili wściekłym szarpnięciem 

otworzył drzwiczki od jej strony.

–  Jesteś  uparta  jak  dziki  osioł  i  zaczynam  mieć  tego  dosyć.  Jeżeli  nie 

wysiądziesz dobrowolnie, użyję siły, masz na to moje słowo.

Kate nie wątpiła ani przez moment, że on nie zawaha się przed wykonaniem 

swojej groźby. Pewnie miałby świetną zabawę, gdyby się opierała, a on ciągnął ją 
za  sobą  niczym  rozwrzeszczanego  bachora.  Nie  zrobi  mu  tej  satysfakcji. 
Demonstracyjnie wysiadała tak wolno, jak to tylko było możliwe. Ledwo zdążyła 
wziąć swoje rzeczy i zamknąć samochód, gdy Max bezlitośnie chwycił ją za rękę i 
zaprowadził z powrotem do ich hotelu.

Zatrzymał  się  tylko  na  moment  przy  recepcji,  prosząc  o  zajęcie  się 

wypożyczonym  samochodem  i  zostawionymi  w  nim  hotelowymi  naczyniami,  a 
potem niemal wepchnął Kate do windy.

–  Zawsze  uciekasz  się  do  przemocy,  żeby  postawić  na  swoim?  –  spytała 

oskarżycielsko, gdy już nikt ich nie słyszał.

–  Zazwyczaj  mam  do  czynienia  z  rozsądnymi  ludźmi,  więc  nie  muszę.  –

Gniewnie nacisnął guzik z numerem ich piętra.

–  Ciekawe,  co  cię  tak  wkurzyło?  Pewnie  zrobiło  ci  się  głupio  na  myśl,  że 

wywaliłeś tyle czyjejś forsy na taki apartament i sam z niego skorzystałeś. Trudno 
będzie  ci  wyjaśnić  Glenowi taki  wydatek, prawda?  Co innego dla  dwojga, no,  to 
jeszcze, ale tylko dla siebie?

Max chwycił ją mocno za ramię i wyprowadził z windy, wyraźnie zaciskając 

zęby. Otworzył kluczem znajome drzwi i ukłonił się z przesadą.

– Damy mają pierwszeństwo.
W salonie światła były zgaszone, a okna odsłonięte.
W  jednym  z  nich  stał  aparat  na  statywie,  wycelowany  na  zewnątrz.  Naraz 

rozległo  się  charakterystyczne  kliknięcie,  a  potem  szmer  przesuwanego  filmu. 
Aparat  został  ustawiony  tak,  by  co  określony  czas  automatycznie  wykonywać 

background image

zdjęcie.

Rzuciła swoje rzeczy na kanapę, podeszła do okna i spojrzała przez celownik 

aparatu, choć domyślała się już, co zobaczy.

Fiona  Ferguson  rozmawiała  przez  telefon  w  swoim  pokoju,  gestykulując 

gwałtownie.  Kate,  nie  spojrzawszy  nawet  na  Maxa,  po  omacku  sięgnęła  po  swój 
sprzęt.

– I co? Nic nie powiesz? – zagadnął Max.
– Mój teleobiektyw jest lepszy niż twój.
– Nie przeczę. Coś jeszcze?
Tym razem odwróciła się do niego i posłała mu mordercze spojrzenie.
– Czemu nic mi nie powiedziałeś?
– Próbowałem, ale nie chciałaś mnie słuchać.
– Jakoś sobie nie przypominam, żebyś próbował wspominać o tym, że nasze 

okna wychodzą na pokój Fiony – skomentowała zgryźliwie.

–  Dosłownie  tak  tego  nie  ująłem,  ponieważ  uraziło  mnie,  że  podejrzewasz 

mnie  o  zachłanność,  dwulicowość,  brak  odpowiedzialności  i  diabli  wiedzą,  co 
jeszcze.  Czekałem,  aż  wreszcie  mi  uwierzysz  i  zrozumiesz,  że  miałem  poważne 
powody, by się tu zatrzymać.

Przysunęła  krzesło  do  okna  i  oparła  na  nim  aparat  z  przykręconym 

teleobiektywem.

–  Ale  skąd  wiedziałeś, gdzie  jej  szukać?  Przyjechaliśmy  w  środku  nocy,  a 

ona  wyprzedzała  nas  zaledwie  o  kilka  godzin,  nikt  nie  miał  szans  wyśledzić  jej 
przez taki krótki czas.

–  Miałem  już  informację,  że  parokrotnie  bywała  w  Hotelu  da  Vinci,  wiec 

wybranie przez nas Principe było oczywiste.

Założyłem,  że  zamieszka  w  najlepszym  apartamencie,  który  z  reguły 

znajduje  się  na  najwyższym  piętrze.  Hotele  mają  tę  samą  wysokość,  więc 
musieliśmy  mieć  podobny  apartament,  żeby  uzyskać  dobry  widok.  Proste,  drogi 
Watsonie.

Musiała  przyznać,  aczkolwiek  z  dużą  niechęcią,  że  Max  po  raz  kolejny 

udowodnił swoją wyższość. Ale jak to się dzieje, że za każdym razem przegrywam, 
pomyślała z głęboką urazą. Przecież to ja miałam być ekspertem, a on miał się ode
mnie uczyć!

– Dzięki – powiedziała nad wyraz sztywno, choć wiedziała, że należało mu 

się  z  jej  strony  znacznie  więcej.  Na  razie  jednak  nie  potrafiła  zdobyć  się  ani  na 
lepsze podziękowanie, ani na przeprosiny. Po prostu nie mogła.

– Znalazłaś już Damiana?
Schyliła się do celownika i zaczęła powoli obracać aparat.
Parę okien dalej znajdował się salon, gdzie aktor siedział na kanapie przed 

telewizorem.

– Aha. Ogląda film.
Max podszedł i przykucnął obok niej.
– Ciekawe, jaki.
– Możemy z czystej ciekawości sprawdzić. – Kate zaczęła nastawiać ostrość. 

–  Ten  obiektyw  tyle  mnie  kosztował,  że  naprawdę  powinien  na  taką  odległość 
wyłapać każdy drobiazg... – mruczała do siebie, zaś po chwili wyprostowała się i 
spojrzała na Maxa z nieco zakłopotanym wyrazem twarzy.

– Niestety, nie powiem ci tytułu, choć widać doskonale. Nie jestem obeznana 

z... z tym gatunkiem filmowym.

Max  ze  zrozumieniem  pokiwał  głową,  po  czym  wziął  z  kanapy  dwie 

background image

poduszki,  żeby  było  im  wygodniej.  Kate  uklękła  na  swojej  i  ponownie 
skoncentrowała się na Fionie.

–  No,  kończ  już  –  pogoniła  ją  niecierpliwie.  –  Przecież  chcesz  iść  do 

kochasia, żeby cię pocieszył. – Ponieważ zaklęcia nie skutkowały i aktorka wciąż 
krzyczała  do  słuchawki,  Kate  pozwoliła  sobie  zajrzeć  do  pozostałych  okien 
apartamentu. – Niedobrze, w sypialni są zaciągnięte zasłony.

– Chcesz mi powiedzieć, że Glen opublikowałby taki materiał?
–  Umarłby  ze  szczęścia,  gdybym  mu  przywiozła  coś  takiego.  Zawsze 

powtarza, że im bardziej drastyczne zdjęcia, tym chętniej ludzie się na nie rzucają.

–  Znakomicie  –  ucieszył  się  niespodziewanie  Max.  –  Widzę,  że  dla  niego 

naprawdę  nie  ma  żadnych  granic.  Nareszcie  znalazłem  gazetę,  która  wydrukuje 
moje fotografie.

Kate spojrzała na niego z niepokojem.
– Jednak nie wszystkie chwyty są dozwolone – ostrzegła.
–  Mogą  cię  podać  do  sądu  za  szokowanie  opinii  publicznej,  jest  na  to 

paragraf.

– Czasem trzeba być na bakier z prawem, jeśli chce się postępować zgodnie 

ze swoim sumieniem.

– W takim razie mam nadzieję, że znasz jakiegoś znakomitego adwokata –

odparła, a gdy Max tylko się roześmiał, dodała: – Uważaj, Glen może umyć ręce, 
gdyby sprawa miała trafić do sądu. Cała odpowiedzialność spadnie na ciebie.

– W życiu trzeba ryzykować, Kate – powiedział z absolutnym przekonaniem.
– Poryzykujesz później, na razie bierz się do roboty zakomenderowała.
Max natychmiast znalazł się przy swoim aparacie.
– Mam szeroki plan, ty rób zbliżenia.
Fiona dołączyła do Damiana w salonie, lecz siedzieli tak, że nie było widać 

ich  twarzy.  Z  gestów  wynikało,  że  aktorka  opowiada  przebieg  rozmowy 
telefonicznej,  lecz  mężczyzna  wyraźnie  nie  zwracał  na  to  większej  uwagi,  nadal 
oglądając film. Wreszcie Fiona wstała i poszła do sypialni. Kate miała nadzieję, że 
za chwilę wróci w seksownej bieliźnie, by przebić to, co działo się na ekranie, ale 
nic  takiego  nie  nastąpiło.  Po  jakichś  dwudziestu  minutach  Damian  wyłączył 
telewizor i podążył za kochanką.

Kate wyprostowała się z ciężkim westchnieniem.
–  Załaduję  nowy  film  i  znowu  nastawię  na  automatyczne  zdjęcia  –

zaproponował Max. – Może w ciągu nocy coś się tam jeszcze wydarzy, kto wie?

Z wdzięcznością skinęła głową i przeniosła się na kanapę.
Nagle  poczuła  się  straszliwie  zmęczona.  Oboje  włożyli  w  to  tyle  pracy  i 

wszystko  na  nic.  Absolutnie  bombowy  materiał  znajdował  się  niemal  na 
wyciągnięcie ręki, lecz pozostawał niedostępny.

–  Co  teraz?  –  zagadnął  Max,  wyciągając  się  na  wznak  na  puszystym 

dywanie.

– Czekamy.
– Jak długo?
–  Nie  wiem. Tyle,  ile  będzie  trzeba.  Może  wyjdą  potem  na  taras,  żeby się 

ochłodzić? – Wzruszyła ramionami. – Teraz widzisz, jakie to ekscytujące zajęcie.

– Prawie wszystko może być ekscytujące, trzeba tylko chcieć.
Już miała na końcu języka jakąś sarkastyczną odpowiedź, ale nagle cały jej 

cynizm  i  gorycz  ulotniły  się  jak  za  dotknięciem  czarodziejskiej  różdżki.  Co  on 
powiedział?

W życiu trzeba ryzykować... Wszystko może być ekscytujące...

background image

W  jej  życiu  nie  było  miejsca  na  ryzyko,  swobodę  czy  improwizację. 

Nauczyła  się  posuwać  do  przodu  maleńkimi  kroczkami  i  czekać,  aż  coś  się 
wydarzy. Najlepszym przykładem było obecnie polowanie na Fionę. Jeździła za nią 
od dziesięciu dni, licząc na jakiś sprzyjający splot okoliczności, podczas gdy Max 
natychmiast zaczął działać, kształtując okoliczności tak, by mu służyły.

Może powinna wziąć z niego przykład? Od urodzenia, czyli przez trzydzieści 

lat  dawała  się  bezwolnie  nieść  biegowi  życia,  biernie  przyglądając  się  temu,  co 
przydarzało  się  innym.  Może  nadeszła  pora,  by  i  jej  coś  się  przydarzyło?  Coś 
ekscytującego?

Spojrzała  na  twarz  Maxa,  na  której  kładła  się  blada  złocista  poświata  od 

rzymskich świateł i podjęła decyzję.

Podniosła  się  powoli,  przyklękła  przy  nim  i  drżącą  dłonią  odgarnęła  mu  z 

czoła kosmyk włosów. Zauważyła, że jej dotyk nie pozostawił go obojętnym i to 
dodało  jej  odwagi,  której  tak  bardzo  potrzebowała.  Ujęła  jego  twarz  w  dłonie, 
czując szorstki dotyk jednodniowego zarostu.

Max uśmiechnął się i wtedy pocałowała go.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Kate  nigdy  przedtem  nie  pocałowała  mężczyzny,  zawsze  czekała,  aż  to 

partner  wykona  pierwszy  ruch,  sama  nigdy  nie  przejmując  inicjatywy.  Bała  się 
związanego z tym ryzyka.

Teraz przekonała się, że warto było je podjąć – inicjując pocałunek, to ona 

decydowała o jego sile, sposobie, długości... Po raz pierwszy to ona panowała nad 
sytuacją.

Przez mniej więcej trzy sekundy.
Po trzech sekundach sytuacja zapanowała nad nią, gdyż Kate potrzebowała 

dokładnie tyle czasu, by przestać myśleć, a zacząć odczuwać. A poczuła pragnienie 
–  obezwładniające,  rozpalone  do  białości,  domagające  się  natychmiastowego 
zaspokojenia – tu i teraz.

W jednym momencie straciła poczucie rzeczywistości i zaczęła całować go 

jak  szalona.  Max  odpowiedział  równie  gwałtownie,  wsuwając  dłonie  pod  jej 
bluzkę, by przycisnąć je do nagich pleców Kate i przygarnąć ją mocno do siebie.

Ale to jeszcze jej nie zaspokajało, chciała być bliżej, bliżej...
Nie zastanawiając się nad tym, co robi, wyprostowała nogi, by położyć się na 

nim i naraz zamarła, czując, że zawadziła stopą o statyw.

Odruchowo  zacisnęła  powieki,  nastawiając  się  na  odgłos  roztrzaskującego 

się kosztownego sprzętu. Gdy nic takiego nie nastąpiło, ostrożnie uniosła powieki i 
ujrzała, że Max zdążył wyciągnąć rękę w bok i złapać aparat. Delikatnie położył go 
obok siebie, zaś Kate wstała niezgrabnie.

–  Przepraszam  –  powiedziała  nieswoim  głosem.  Czuła,  że  wszystko  się  w 

niej trzęsie.

–  Na  szczęście  nic  się  nie  stało  –  powiedział  uspokajająco,  podnosząc  się 

również. – Czy skorzystamy z okazji, żeby przenieść się w bardziej komfortowe... 
–  Nie  dokończył,  gdyż  Kate  zdecydowanie  potrząsnęła  głową,  starannie  unikając 
jego wzroku. – Za szybko? – spytał cicho.

– Za mocno – wyznała.
Max delikatnie przyciągnął ją do siebie.
– Wiem – szepnął. – Ja też to czułem.
Podniosła na niego zdumione spojrzenie.
– Naprawdę?
Skinął  głową,  lecz  nie  uwierzyła.  To  niemożliwe,  by  zapragnął  jej  tak 

szaleńczo,  jak  ona  jego.  To  było  coś,  czego  jeszcze  nigdy  przedtem  nie 
doświadczyła. To było tak intensywne, że niemal bolało.

To  przez  tę  samotność,  skarciła  się.  To  naturalne,  że  stęskniłam  się  za 

czułością, za bliskim kontaktem. Jestem wygłodzona. Może powinnam kupić sobie 
kota, pomyślała z autoironią.

Max tymczasem uspokajająco gładził jej włosy, a gdy w końcu wysunęła się 

z jego objęć, zajął się ponownym ustawieniem aparatu, taktownie dając Kate czas 
na  pozbieranie  myśli.  Opadła  na  sofę,  podwijając  nogi  i  obronnym  gestem 
przyciskając do siebie poduszkę – jak przestraszone dziecko.

Jeszcze  poprzedniego dnia  rano  w  ogóle  tego  człowieka nie  znała,  a  przed 

paroma minutami dosłownie rzuciła się na niego, jakby zamierzała... Matko jedyna, 
co ona właściwie chciała zrobić?!

Max odwrócił się i spojrzał na zwiniętą w kłębek Kate, ona zaś natychmiast 

uśmiechnęła  się,  żeby  pokazać,  że  wszystko  w  porządku.  Nie  był  to  jednak  zbyt 

background image

przekonujący uśmiech. Max zajął miejsce obok niej, lecz gdy objął ją ramieniem, 
odsunęła się nerwowo.

– Kate...
Odwróciła głowę w bok.
– Hej. – Łagodnie ujął ją pod brodę i odwrócił jej twarz ku sobie. – Wiesz, że 

uwielbiam się z tobą całować?

Poczuła, jak na jej policzki wypełza gorący rumieniec, na szczęście w pokoju 

panował półmrok.

– I to  wcale nie dlatego, że to  może prowadzić do czegoś więcej. Samo w 

sobie jest fantastyczne. Chociaż...

– No? – spytała z niepokojem, gdy zamilkł.
–  Chociaż  nie  ukrywam,  że  dużo  bym  dał  za  to,  żeby  ten  statyw  się  nie 

przewrócił. – W jego głosie zabrzmiało takie rozczarowanie i rezygnacja, że Kate –
ku  zaskoczeniu  ich  obojga  –  wybuchnęła  śmiechem.  Atmosfera  natychmiast 
przestała być napięta.

–  Podoba mi się twój śmiech – powiedział  w zadumie Max. –  Taki niski i 

zmysłowy...

Kate  z  lekkim  zakłopotaniem  spuściła  wzrok,  lecz  zrobiło  jej  się  bardzo 

przyjemnie.  Poczuła,  że  dłoń  Maxa  powraca  na  jej  kark,  lecz  tym  razem  nie 
odsunęła się.

– Czy wiesz, że pierwszy raz słyszałem, jak się śmiejesz?
– Nie mam zbyt wielu powodów do radości.
–  Czy  nie  jesteś  zbyt  poważna  jak  na  taką  pracę?  –  spytał  z  przekorą  w 

głosie.

Kate nadąsała się lekko.
– Uważasz, że moja praca nie jest poważna?
Max wskazał ręką w stronę okna.
–  A  czy  można  traktować  poważnie  fakt,  że  jakaś  drugorzędna  aktorka 

zabawia się ze swoim równie drugorzędnym kochankiem?

–  Wcale  nie  wiemy,  czy  jest  takim  drugorzędnym  kochankiem  –

zripostowała, zaś Max spojrzał na nią niemal z niedowierzaniem.

– Kate, co się stało? Zażartowałaś! Ja cię nie poznaję.
Roześmiała się znowu, co tym razem przyszło jej ze zdumiewającą jak na nią 

łatwością. Max przypatrywał jej się uważnie.

–  Jeśli  już  rozmawiamy  o  twojej  pracy,  to  wciąż  nie  pojmuję,  czemu  się 

zdecydowałaś na takie zajęcie.

– Żeby to zrozumieć, musiałbyś zobaczyć moją minę, gdy dostałam od Glena 

pierwsze naprawdę duże honorarium.

Oczywiście  nie  za  porządny  reportaż,  tylko  za  zdjęcie  pewnej  aktorki  z 

dzieckiem, zrobione zresztą zupełnie przypadkiem w zoo. Wystarczyła jedna fotka, 
żeby spokojnie przeżyć całe dwa miesiące. Tobie by pewnie starczyło na tydzień –
dodała żartobliwym tonem.

Mimo że nie widziała jego twarzy wyraźnie, mogłaby przysiąc, że w szarych 

oczach pojawił się szelmowski błysk.

– Ale co to byłby za tydzień! – wykrzyknął z przechwałką w głosie.
Zaśmiała się ponownie, coraz bardziej przyzwyczajając się do tego dźwięku, 

którego nie słyszała chyba od czasów dzieciństwa.

– Dobra, kapuję. A dlaczego akurat Fiona stała się twoją specjalnością?
–  Bo  zawarłyśmy  układ.  Uznałyśmy,  że  współdziałając,  łatwiej  zrobimy 

karierę, każda w swoim zawodzie. Ona była początkującą aktorką, ale dzięki temu 

background image

miała dostęp do miejsc, gdzie kręciły się prawdziwe gwiazdy. Zapraszała mnie jako 
swojego fotografa i pozowała mi do zdjęć u boku różnych sław. W ten sposób ja 
zarabiałam  pieniądze,  bo  Glen  kupował  takie  zdjęcia  na  pniu,  a  ona  stawała  się 
coraz  bardziej  znana,  dzięki  pojawianiu  się  w  prasie.  Z  czasem  nawet  się 
zaprzyjaźniłyśmy.

– Nie wygląda mi na to, żebyście przyjaźniły się nadal – zauważył Max, gdy 

Kate umilkła.

Zawahała się. Nie miała ochoty wtajemniczać go w rodzinne sprawy, ale  z 

drugiej strony, gdyby Max wiedział,  że nie chodzi jej tylko o  pieniądze, to może 
zyskałaby w jego oczach.

– Pokłóciłyśmy się – odparła, ale nie dodała nic ponadto, mając nadzieję, że 

rozbudzi jego ciekawość.

– O co?
– O mojego brata.
Znów zapadła cisza.
– Będzie jakiś dalszy ciąg, czy to wszystko? – spytał ostrożnie Max.
Kate uśmiechnęła się niewesoło, machinalnie bawiąc się frędzlami poduszki.
–  Mam  czworo  rodzeństwa,  Jonathan  jest  najmłodszy  i  najlepiej  się  z  nim 

dogaduję. Cała  rodzina mieszka na  wsi,  tylko  ja  wyrwałam  się,  by zdobyć świat. 
Od  samego  początku  nie  pasowałam  do  tamtego  miejsca,  zawsze  chciałam 
zobaczyć i poznać coś więcej. Wyjechałam, jak miałam osiemnaście lut.

– Uciekłaś?
– Nie, skądże! – zaprotestowała. – Moja rodzina, chociaż zupełnie mnie nie 

rozumie,  bardzo  mnie  kocha,  nie  mogłabym  im  tego  zrobić.  Pożyczyli  mi 
pieniądze,  żebym  mogła  się  urządzić,  pamiętam,  jaką  miałam  satysfakcję,  gdy 
zarobiłam tyle, że mogłam zwrócić dług.

– Dobrze, a co ma do tego Fiona?
Kate westchnęła ciężko.
– Zaprosiłam Jonathana, żeby trochę u mnie pomieszkał.
Właśnie  skończył  szkołę  średnią  i  miał  się  żenić  ze  swoją  dziewczyną. 

Uznałam,  że  jest  jeszcze  za  młody  na  takie  decyzje  i  że  za  mało  zna  życie,  by 
naprawdę  wiedzieć,  czego  chce.  Chciałam,  żeby  zobaczył  wszystko  z  szerszej 
perspektywy,  którą  oferował  inny  świat,  mój  świat...  –  Na  moment  ze  złością 
zacisnęła usta. – Niestety, do mojego świata należała również Fiona.

– Zakochał się? – domyślił się Max.
–  Gorzej.  Ona  go  w  sobie  rozkochała  z  pełną  premedytacją  –  sprostowała 

gniewnie Kate. – Akurat często się spotykałyśmy, gdyż potrzebowała, żebym robiła 
jej dużo zdjęć.

Miała  przestój  w  karierze  po  tym,  jak  wdała  się  w  romans  z  kolejnym 

filmowym partnerem. Niestety, facet był zięciem producenta.

– Aha, i tatuś nie cackał się z rywalką córki?
– Wywalił Fionę z głośnym hukiem i jeszcze ostrzegł przed nią znajomych. 

Bywała więc u mnie niemal codziennie, a ja, głupia, nie zorientowałam się, co się 
święci.  Udawała, że  „Johny  jest,  och,  taki  fascynujący”  –  zacytowała,  parodiując 
gardłowy  głos  aktorki.  –  Tyle  że  mój  brat  fascynował  ją  dopóty,  dopóki  miał 
pieniądze. Potem zostawiła go na lodzie! – wybuchnęła z furią.

Max milczał przez chwilę.
–  Czy  ty  przypadkiem  trochę  nie  przesadzasz?  Jonathan  chyba  w  końcu 

wiedział, co robi, nie jest przecież małym dzieckiem.

–  Ale  gdybym  go  nie  zaprosiła  do  siebie,  to  nic  by  się  nie  stało  –

background image

zdenerwowała się. – To wszystko moja wina! Wiesz, że nawet zerwał zaręczyny z 
tamtą dziewczyną?

–  To  znaczy,  że  rzeczywiście  jeszcze  nie  dojrzał  do  małżeństwa  –

przekonywał  Max.  –  Przykro  mi,  ale  uważam,  że  jest  w  tym  samym  stopniu 
odpowiedzialny za całą sytuację, co twoja była przyjaciółka.

Kate gwałtownie poderwała się z miejsca i – aby się czymś zająć – podeszła 

do barku, skąd wyjęła butelkę wody mineralnej. Nalała ją do szklanek i wróciła na 
kanapę.

– Nie zrozumiesz tego, bo cię tam nie było. Co innego, gdybyś widział, jak 

ona  go  omotuje,  a  potem  rzuca,  jak  on  to  przeżywa...  Zrujnowała  mu  życie.  –
Dokładnie powtórzyła słowa, które powiedziała Fionie. – Nastąpiła wtedy między 
nimi dość  ostra wymiana zdań, a w rezultacie  zerwanie wszelkich kontaktów. Po 
jakimś  czasie  Fiona  ostentacyjnie  sprzedała  prawo  do  fotografowania  jej  ślubu 
konkurencyjnej gazecie, „Global Celebrity”. Glen nie ukrywał, że ma za to ochotę 
rozszarpać mnie na kawałki.

– Kiedy to było?
– Przed rokiem.
– No, to chyba Jonathanowi przeszło do tej pory – zawyrokował Max.
Kate  gniewnie  postawiła  swoją  szklankę  na  podręcznym  stoliku,  cudem 

tylko nie rozbijając jej o marmurowy blat.

–  A  właśnie,  że  nie!  Ciągle  o  niej  myśli!  Nie  spotyka  się  z  żadną 

dziewczyną, a co gorsza, nie ma już perspektyw na założenie rodziny, bo wydał na 
zachcianki Fiony wszystkie pieniądze przeznaczone na zakup domu. Cała rodzina 
się na to złożyła, a on to przepuścił! Teraz pracuje jako robotnik najemny, ciułając 
grosz do grosza.

Max w zamyśleniu pokiwał głową.
– Cóż, życie dało mu na początek niezłą szkołę.
– Ale ja to naprawię – oznajmiła z determinacją Kate.
–  Dlatego  potrzebuję  kompromitujących  zdjęć  Fiony.  Po  pierwsze, 

udowodnię mu, że ona nie jest warta jego uczuć.

Po drugie, podzielę się z nim moim honorarium. A po trzecie, zemszczę się 

na tej zołzie, która będzie doskonale wiedziała, że gdyby nie skrzywdziła mojego 
brata, to ja bym nie miała powodu, żeby łamać jej karierę.

Max uśmiechnął się szeroko.
– Sprawiedliwość dziejowa? To lubię. – Nagle wstał i podszedł do telefonu. 

– Za długo tak bezczynnie siedzimy.

Posuńmy sprawy do przodu.
Zadzwonił do Hotelu da Vinci i udając gościa, zamówił śniadanie dla dwojga 

na tarasie apartamentu.

– Jeśli się uda, to będą w szlafrokach, a to już coś – wyjaśnił jej.
–  Nie  nabiorą  się  na  to  –  zawyrokowała  Kate,  choć  Max  zaimponował  jej 

swoją pomysłowością.

– Nabiorą się. Będą myśleć, że to w ramach hołdu ze strony dyrekcji hotelu. 

– Max podszedł i wyciągnął rękę, by pomóc jej wstać z kanapy.

–  Ale  to  jest...  –  zaczęła  Kate,  która  poczuła,  że  powinna  zaprotestować 

przeciw takim metodom. – To jest znakomity pomysł!

–  Wiem.  –  Przytulił  ją  ze  śmiechem.  –  A  teraz  grzecznie  pocałuj  mnie  na 

dobranoc i chodźmy trochę odpocząć.

Bez  zastanowienia  uniosła  twarz,  lecz  ku  jej  rozczarowaniu  Max  dość 

szybko wypuścił ją z objęć i lekko pchnął w kierunku sypialni.

background image

– No, zmykaj. Póki jeszcze możesz.
Pobiegła do siebie ze śmiechem, a serce biło jej jak szalone.

Następnego  ranka  obudziła  się  z  dziwnym  przeczuciem,  że  coś  się  stało. 

Było ono tak silne, że bez namysłu wybiegła z sypialni w samej tylko koszuli.

Aparat i statyw zniknęły sprzed okna. Rzuciła się do pokoju Maxa, nawet nie 

pukając, gdyż intuicja podpowiadała jej, że i tak nie ma po co.

Max ulotnił się bez śladu z całym swoim dobytkiem.
Nie,  to  niemożliwe,  na  pewno  miał  ważny  powód  i  z  pewnością  zostawił 

jakąś wiadomość.

Nigdzie nie było żadnej kartki.
Wyjrzała  przez  okno  salonu.  Padał  deszcz,  więc  drzwi  na  taras  przy 

apartamencie  Fiony  były  oczywiście  zamknięte,  za  to  przez  otwarte  okna  mogła 
dojrzeć krzątające się pokojówki, które zmieniały pościel. Czyli wyjechała. A Max 
podążył za nią!

Nie mogła w to uwierzyć. Nie mógł jej tego  zrobić, zwłaszcza po ostatniej 

nocy.

A niby dlaczego nie, odezwał się jakiś zdradliwy głos w jej głowie. Coś ty 

sobie myślała? Że jak trafiła mu się okazja łatwego zarobku, to będzie się bawił w 
sentymenty?  Ech,  Kate,  kiedy  ty  wreszcie  nabierzesz  trochę  rozumu?  Już  dawno 
powinnaś była się nauczyć, że nikomu nie wolno ufać. Nikomu! A ty myślałaś w 
swojej naiwności, że on jest inny. Głupia gęś. I jeszcze rzuciłaś się na niego niczym 
Fiona na tych swoich...

Zakryła dłońmi pałającą ze wstydu twarz.
Naraz  przyszła  jej  do  głowy  przerażająca  myśl,  która  odsunęła  na  bok 

wszelkie  inne  problemy.  A  jeżeli  on  wyniósł  się,  nie  zapłaciwszy  za  pobyt? 
Właściwie niby czemu miał sobie zaprzątać tym głowę?

Pobiegła do swojego pokoju, po drodze zauważając ze zdumieniem, że jest 

już  dziesiąta.  Szybko  doprowadziła  swój  wygląd  do  porządku,  choć  ręce  jej  się 
trzęsły  ze  zdenerwowania.  Nie  dam  się  wrobić  w  płacenie  rachunku,  choćbym 
miała spuścić się przez okno na prześcieradle, pomyślała z zawziętą miną.

Nagle zadzwonił telefon.
– Słucham?
– Kate, zbieraj się natychmiast i jedź na lotnisko – usłyszała zdyszany głos 

Maxa. – Mam dla nas bilety na ten sam samolot, którym lecą nasze ptaszki.

– Ale...
– W recepcji wszystko uregulowane, o to się nie martw.
– Kiedy...
– Gazem, masz góra trzy kwadranse. Czekam przy punkcie odpraw Alitalii. 

Cześć.

Kate  chwyciła  swoje  rzeczy  i  w  szalonym  pędzie  zbiegła  na  dół.  Na 

szczęście  trafiła  na  taksówkarza  z  fantazją,  którego  ucieszyła  perspektywa 
szaleńczej jazdy przez zatłoczone ulice Rzymu. Gdy dotarli na lotnisko, wepchnęła 
mu  bez  liczenia  wszystkie  posiadane  liry  i  ruszyła  szukać  Maxa.  Wybiegł  jej  na 
spotkanie,  chwycił  za  rękę  i  dosłownie  przeciągnął  przez  wszystkie  punkty 
kontrolne, wymachując swoją legitymacją prasową. Starym zwyczajem znaleźli się 
na miejscu w ostatniej chwili.

– Znów mamy szczęście. – Kate opadła na fotel z trudem chwytając oddech. 

– Gdyby nas tak szybko nie przepuszczono...

–  Szczęście  nie  ma  nic  do  tego,  zresztą  nie  zawsze  warto  na  nie  liczyć  –

background image

zauważył  filozoficznie  Max.  –  Przemówienie  komuś  do  ręki  jest  znacznie 
pewniejsze.

Wolała nie pytać, ile go to „przemówienie” kosztowało.
Właściwie przestało ją już cokolwiek obchodzić, z wyjątkiem jednej rzeczy –

marzyła  o  kawie.  Świat  mógł  się  skończyć,  proszę  bardzo,  ale  ona  musi  dostać 
swoją  poranną  porcję  kofeiny,  ponieważ  bez  tego  w  ogóle  nie  jest  w  stanie 
normalnie funkcjonować!

– Wybacz, że nie w pierwszej klasie, ale nić mogłem pozwolić, żeby Fiona 

cię zauważyła – wyjaśnił Max, widząc, jak Kate z trudem próbuje przyjąć w miarę 
wygodną pozycję.

– Słusznie – mruknęła, zamykając oczy.
– Myślałaś, że cię zostawiłem, prawda? – spytał cicho.
– Tak.
– Cholera, tego się obawiałem – zaklął z pasją, na co Kate spojrzała na niego 

ze zdumieniem. Nie spodziewała się, że jej opinia w tej kwestii ma dla niego jakieś 
znaczenie. – Obudziłem się wcześnie rano, gdy zaczęło padać. Zrozumiałem, że z 
tego  śniadania na  tarasie nic  nie wyjdzie.  Wstałem, ubrałem sprzęt sprzed okna i 
spakowałem. Wtedy zadzwonił Giovanni... Nie słyszałaś telefonu?

– Nie.
– No tak. Poinformował mnie, że jacyś goście opuszczają Hotel da Vinci. To 

rzeczywiście  byli  oni.  Nie  miałem  czasu  cię  budzić,  spałaś  tak  mocno,  złapałem 
moje  rzeczy  i  wybiegłem.  Pojechałem  za  nimi,  zorientowałem  się,  na  który  lot 
biorą  bilety,  kupiłem  dla  nas  na  ten  sam  i  dopiero  wtedy  mogłem  do  ciebie 
zadzwonić.

To  oznaczało,  że  pomógł  jej  kolejny  raz.  Jej  dług  wdzięczności  stale  się 

powiększał, lecz wolała o tym nie myśleć.

– Dzięki – powiedziała tylko, bo cóż więcej mogła powiedzieć? Przez chwilę 

przyglądała się w milczeniu, jak powierzchnia ziemi umyka spod kół samolotu. –
Max?

– Tak, już próbowałem załatwić, żebyś pierwsza dostała kawę, ale niestety, 

musimy  potulnie  poczekać,  aż  przyjdzie  nasza  kolej.  –  Skrzywił  się,  wyraźnie 
demonstrując swoją dezaprobatę dla czegoś tak nienaturalnego jak bierne czekanie.

Kate nie mogła powstrzymać uśmiechu.
– Akurat nie o to chciałam spytać, ale doceniam. – Naraz spoważniała. – A 

co, gdybym nie zdążyła? Poleciałbyś?

– Nie – odparł z widocznym zdumieniem. – Niby czemu miałbym to zrobić?
– Jak to czemu? – Tym razem ona się zdziwiła. – Żeby zrobić zdjęcia Fionie 

i Damianowi.

Max odwrócił się tak, by móc spojrzeć jej prosto w oczy.
– Dla mnie oni  mogą się powiesić, nie dbam o  to  – powiedział dobitnie. –

Chcę ciebie.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Kate oprzytomniała w ułamku sekundy, jednakże nie była w stanie w żaden 

sposób  zareagować.  Mogła  jedynie  wpatrywać  się  w  Maxa  szeroko  otwartymi 
oczami, w których widniało niebotyczne zaskoczenie.

– Ująłem to zbyt dosłownie? – spytał z uśmiechem.
Nadal nie potrafiła wydusić z siebie choćby słowa.
– Wybacz, ale przywykłem działać szybko i konkretnie.
–  Uspokajająco  położył  rękę  na  jej  dłoni.  –  Posłuchaj,  mamy  przed  sobą 

dziewięć godzin lotu, to  dość czasu dla nas obojga na opowiedzenie o  sobie. Jak 
wysiądziemy w Nowym Jorku, to albo będziemy mieli siebie po dziurki w nosie, 
albo...

– Albo? – spytała słabym głosem.
– Cóż, proces obróbki negatywów musi potrwać – zażartował. – Zobaczymy, 

może wyjdą z nich całkiem udane pozytywy?

Kate aż wzniosła oczy ku niebu. Rozmawiają o tak poważnej sprawie, a on 

sobie żartuje?

– Nie masz poczucia humoru – skomentował.
–  Mam  wyjątkowo  duże  poczucie  humoru  –  skwitowała  cierpko, 

zdecydowanie cofnęła rękę i włączyła nawiew nad swoim fotelem, gdyż zrobiło jej 
się dziwnie gorąco.

Łatwo mu było dowcipkować, bo to nie jego spalało pragnienie.
Wiedziała  już  jednak,  że  pozostanie  ono  nie  zaspokojone  –  musiało  takie 

pozostać.  Przedtem  wydawało  jej  się,  że  przelotny  romans  z  Maxem  będzie 
ekscytującym  przeżyciem,  teraz  jednak  rozumiała,  że  nie  mogłaby  tego 
potraktować  tak  lekko.  Intuicja  podpowiadała  jej,  że  rozstanie  okazałoby  się 
znacznie bardziej bolesne, niż początkowo przypuszczała.

Zaczynała pragnąć więcej, niż Max mógł jej zaoferować.
Jemu  tylko  się  wydaje,  że  wycofał  się  z  robienia  reportaży  wojennych. 

Wkrótce do tego zatęskni i wróci gdzieś tam, na pierwszą linię ognia. Ten związek 
nie  ma  więc  ani  sensu,  ani  przyszłości.  Lepiej  się  nie  angażować.  A  najlepiej 
skoncentrować  się  na  swoim  zadaniu,  to  odwróci  jej  uwagę  od  niepożądanych 
myśli.

Zerknęła w stronę tej części samolotu, gdzie znajdowała się pierwsza klasa. 

Niestety, stewardesy pilnowały, by zasłona pozostawała zasunięta. Dobiegały zza 
niej  stłumione  odgłosy  rozmów,  lecz  oczywiście  nie  dawało  się  rozróżnić  ani 
słowa. Max podchwycił jej spojrzenie.

– Nie martw się, w końcu ich dorwiesz.
Westchnęła z rezygnacją.
– Nawet nie wiem, czy mi jeszcze tak bardzo na tym zależy.
– Znam to uczucie zniechęcenia. Nie martw się, ono z czasem przechodzi.
W tym momencie nadeszła stewardesa z napojami. Kate otrzymała wreszcie 

swoją upragnioną kawę, napiła się z prawdziwą ulgą, po czym z uwagą spojrzała na 
Maxa.

–  Skoro  twierdzisz,  że  to  uczucie  zniechęcenia  w  końcu  znika,  to  co  tu 

właściwie robisz? Powinieneś fotografować jakiś konflikt zbrojny.

Obrócił w dłoniach styropianowy kubek z kawą, unikając jej wzroku.
– Tłumaczyłem ci, że już się tym nie zajmuję.
– Ale dlaczego? – nalegała Kate.

background image

– Mówią, że załamałem się nerwowo.
Z uporem pokręciła głową.
– Nie obchodzi mnie, co inni mówią. Chcę znać twoje zdanie.
Zerknął na zegarek.
–  Jakie  mam  szanse,  że  przez  następnych  osiem  i  pół  godziny  uda  mi  się 

wykręcać od odpowiedzi na to pytanie?

– Znikome.
Skrzywił się nieco, zreflektowała się więc.
– Dobrze, jak nie chcesz, to nie mów, ale nie ukrywam, że bardzo mnie to 

intryguje.

Max machinalnie zaczął kreślić paznokciem kreski na styropianie.
– Dwa lata temu wyleciał w powietrze hotel w Bejrucie, gdzie mieszkałem 

wraz  z  innymi  zagranicznymi  korespondentami.  Zginęło  wielu  niewinnych  ludzi. 
Między innymi mój najlepszy przyjaciel.

– Max, tak mi przykro – wyszeptała. Zrobiło jej się ogromnie wstyd. Przez 

swoją niepohamowaną ciekawość sprawiła mu ból, niepotrzebnie przypominając o 
przeszłości.

Szkoda, że spytała.
– Paru z nas ocalało tylko dlatego, że udało nam się wkręcić na nocną akcję 

pewnej grupy rebelianckiej. Karl nie chciał iść, uważał to za zbyt duże ryzyko, ja 
zaś zawsze powtarzałem, że im większe niebezpieczeństwo, tym lepsze zdjęcia.

Poszedłem  i  przeżyłem,  a  on  zginął.  Najgorsze  jednak  było  to,  że  bombę 

podłożyła  właśnie  ta  organizacja,  z  której  bojownikami  umówiliśmy  się  na 
wyprawę. Weszli w układ tylko po to, by ich człowiek mógł dostać się do hotelu.

Kate stłumiła okrzyk grozy. Wychodziło więc na to,  że Max nieświadomie 

przyczynił  się  pośrednio  do  śmierci  przyjaciela.  Musiał  żyć  ze  straszliwymi 
wyrzutami sumienia.

– Nie wdając się w szczegóły, powiem tylko, że mieliśmy pewne kłopoty z 

wydostaniem się stamtąd, ponieważ uznano, że sprzyjamy terrorystom.

Nagle przypomniała jej się jego opowieść o nocnej wyprawie łodzią. Teraz 

już rozumiała, co go do niej skłoniło.

–  Przede  wszystkim  udało  mi  się  bezpiecznie  wywieźć  filmy  –  ciągnął.  –

Moje, Karla, innych. Wszystko, co po nich zostało...

Kate zmarszczyła brwi, zastanawiając się intensywnie.
– Chwileczkę. Dwa lata, mówisz? Dziwne, że nie pamiętaną...
– Bo nie ma czego pamiętać. – Zacisnął dłoń w pięść.
– Po tym, przez co przeszedłem, po tym, jak Karl i inni zginęli, odmówiono 

publikacji tych zdjęć!

– Nie mogłeś poszukać innego wydawcy?
–  Kiedy  nikt  nie  chciał  ich  drukować,  zrozumiałem,  że  była  to  wyraźnie 

odgórna  decyzja.  Chodziło  o  to,  żeby  nie  zaogniać  napiętej  sytuacji,  właśnie 
toczyły  się  rokowania  w  sprawie  rozejmu.  Uznano  ten  materiał  za  zbyt 
niebezpieczny.

– Ale to przecież jest cenzura! – wybuchnęła z oburzeniem. – Czekaj, a co 

się stało z negatywami? Chyba się zabezpieczyłeś i nie zaniosłeś im wszystkiego?

– A jak myślisz?
Kate popatrzyła na niego bardzo uważnie.
– Myślę, że masz w domu mnóstwo zdjęć, których nie widział nikt poza tobą 

– powiedziała cicho.

Z uznaniem pokiwał głową.

background image

– Bystra dziewczynka.
Pochwała  z  jego  ust  miała  dla  niej  ogromną  wartość.  Aby  udowodnić,  że 

naprawdę jest bystra, postanowiła zaryzykować.

– Nie chodziło o żadne załamanie nerwowe, prawda? Odszedłeś z tej pracy, 

ponieważ nie pozwolono ci pokazać prawdy.

Max bez słowa skinął głową, po czym zamknął oczy, dając do zrozumienia, 

że  nie  chce  kontynuować  tematu.  Kate  nie  nagabywała  go  dłużej.  Sącząc  resztki 
letniej kawy, zastanawiała się nad tym, co usłyszała.

Teraz już rozumiała, czemu ktoś taki jak on zainteresował się taką gazetą jak 

„World  Eye”  –  dla  Glena  nie  istniały  żadne  bariery,  z  pocałowaniem  w  rękę 
opublikowałby  najbardziej  drastyczne  zdjęcia,  gdyby  tylko  uznał,  że  to  mu 
przysporzy  czytelników.  Glen  miał  diabelnie  dużo  wad,  ale  jednego  nikt  nie 
mógłby mu zarzucić – cenzurowania czyichś materiałów.

Pod tym względem pracujący dlań dziennikarze i reporterzy mogli się czuć 

zupełnie bezpieczni.

Jej  rozmyślania  przerwało  nadejście  stewardesy,  serwującej  posiłek.  W 

trakcie  jedzenia  Max  wrócił  do  siebie,  znów  żartował,  jak  również  opowiadał 
przeróżne historie, oczywiście wyłącznie takie, które stawiały go w jak najlepszym 
świetle. Kate nie pozostała mu dłużna i też nie omieszkała się pochwalić paroma 
spektakularnymi  sukcesami.  W  końcu  Max  uznał  ze  śmiechem,  że  potyczka  na 
opowieści zakończyła się remisem.

Tymczasem  zdążył  już  zapaść  wieczór,  w  samolocie  panował  półmrok, 

rozjaśniony  jedynie  paroma  włączonymi  lampkami.  Stewardesa  włożyła  do 
magnetowidu kasetę wideo i zaczaj się jakiś film. Ci pasażerowie, którzy chcieli go 
oglądać, nałożyli słuchawki, inni spali.

Nagle Max wyprostował się energicznie.
–  Dobra,  dosyć  tego  lenistwa.  –  Wstał,  otworzył  szafkę  nad  fotelem  i 

wyciągnął aparat.

– Co ty wyprawiasz?
Mrugnął do niej łobuzersko.
– Zrobię im fotkę.
– Oszalałeś? Usłyszą!
– Jeśli nałożyli słuchawki, to nic nie zauważą.
Skierował  się  ku  części  przeznaczonej  dla  pasażerów  pierwszej  klasy. 

Niewiele ryzykował, gdyż przytomnie wybrał moment, gdy stewardesy robiły coś 
po  drugiej  stronie  samolotu.  Leniwym  krokiem  podszedł  do  zasłony  i  zaczął 
przebierać w czasopismach, które znajdowały się tuż obok na metalowym stojaku.

Dyskretnie  odsunął  brzegiem  magazynu  zasłonę  i  zajrzał  do  środka.  Po 

krótkiej chwili szybkim ruchem podniósł aparat, wkładając w szparę sam obiektyw 
i  nacisnął  spust.  Kate  usłyszała  charakterystyczne  kliknięcie  oraz  szum 
automatycznie przewijanej taśmy i rozejrzała się z niepokojem. Nikt nie zwracał na 
niego uwagi, słuchawki rzeczywiście tłumiły wszelkie dźwięki.

Zaledwie Max zajął z powrotem swoje miejsce, stewardesa z pierwszej klasy 

przeszła przez ich część samolotu, starannie ukrywając fakt, że bacznie przygląda 
się pasażerom. Max jednak trzymał aparat pod rozłożonym magazynem, zaś Kate 
udawała pogrążoną we śnie, więc nie wzbudzili jej podejrzeń.

– No i co? Zrobiłeś jakieś dobre zdjęcie? – spytała po chwili.
– Nie wiem, co nazywasz dobrym zdjęciem. Nie byli nadzy.
Był po prostu niemożliwy! Oczywiście, w najbardziej uroczy ze wszystkich 

znanych jej sposobów bycia niemożliwym.

background image

No i jak ona miała się z nim rozstać?
Kate nie miała pojęcia, jak sytuacja się rozwinie po wylądowaniu. Czy ich 

drogi rozejdą się? Czy już nigdy go nie zobaczy? Czy też może... Ponieważ jednak 
nie miała odwagi zapytać, nie pozostawało jej nic innego, jak tylko czekać.

Znowu...
Gdy samolot kołował na lotnisku, chwyciła swoje rzeczy.
– Będę udawać, że mi niedobrze – wyjaśniła. – Wypuszczą mnie pierwszą, 

zdążę więc być w hali przed nimi i zrobię im zdjęcie.

Przyciskając dłoń do ust, ruszyła w kierunku wyjścia.
Zgodnie  z  jej  przypuszczeniami,  została  wypuszczona  natychmiast,  gdy 

tylko  otwarto  drzwi  prowadzące  do  tuneli.  Pobiegła  do  hali  przylotów  i  zdążyła 
akurat  na  ten  moment,  gdy  zaczęli  wychodzić  pasażerowie  pierwszej  klasy.  Od 
razu  rzuciły  jej  się  w  oczy  czerwone  włosy,  wyjątkowo  splecione  w  prosty 
warkocz.

– Wont! – zawołała, trzymając aparat w pogotowiu.
Para  aktorów  obejrzała  się  odruchowo,  co  zostało  utrwalone  na  taśmie.  W 

następnym momencie Fiona i Damian odwrócili się i zasłaniając twarze, pobiegli w 
przeciwną stronę, zaś para ochroniarzy rzuciła się ku Kate. Przewidziała jednak ten 
manewr i umknęła bez trudu, klucząc pośród tłumu.

Cóż, zdjęcie nie było kompromitujące, ale przynajmniej miała ich razem na 

jednym  ujęciu,  a  w  dodatku  po  nie  przespanej  nocy  i  długim  locie  jej  eks-
przyjaciółka nie wyglądała najlepiej, więc opublikowanie tego sprawiłoby Kate nie 
lada frajdę. Z pełną satysfakcji miną udała się w stronę kontroli celnej.

– I co? Udało się? – spytał Max, który czekał na nią przy wyjściu z lotniska.
–  Owszem.  Mieli  strasznie  głupie  miny,  mam  nadzieję,  że  Glenowi  się 

spodoba, choć wciąż to nie jest to, na co liczył.

– Rozumiem, że teraz lecisz do Los Angeles?
Skinęła głową i wreszcie zadała pytanie, które dręczyło ją od paru godzin:
– A ty?
– Też, ale nie od razu. Skoro już tu jestem, to skorzystam z okazji i odwiedzę 

starych znajomych.

Tak  też  przypuszczała.  Jego  zainteresowanie  jej  osobą  okazało  się  bardzo 

przelotne.  Czy  jednak  mogła  się  temu  dziwić?  Max  wiecznie  przenosił  się  z 
miejsca  na  miejsce,  nieustannie  poznając  nowych  ludzi  i  siłą  rzeczy  szybko 
rozstając  się  z  przygodnymi  towarzyszami  podróży.  Czemu  miałaby  stanowić 
wyjątek?

W dodatku, co z nich byłaby za para? Dwoje zagonionych, zapracowanych 

samotników, którzy spotykaliby się  chyba tylko  podczas mijania się  w  drzwiach. 
Nawet jeśli Max na jakiś czas zaczepi się w „World Eye”, to długo tam miejsca nie 
zagrzeje. Za parę miesięcy wróci do dawnej pracy. Mogła się o to założyć.

Musiał chyba zdać sobie sprawę z tego wszystkiego, gdy tak tu na nią czekał. 

To dlatego nie leciał z nią do Los Angeles, tylko wymyślił bajeczkę o odwiedzaniu 
znajomych.

Próbował w taktowny sposób zakończyć to, co się między nimi zaczęło. Ale 

czy  w  ogóle  cokolwiek  się  zaczęło?  Czy  ona  sobie  nie  wyobrażała  zbyt  wiele? 
Może wszystko działo się wyłącznie w jej głowie?

W  milczeniu  jechali  kolejką,  która  przewoziła  pasażerów  z  lotniska 

międzynarodowego na krajowe.

–  Chcesz,  żebym  z  tobą  poczekał  na  twój  samolot?  –  spytał  Max,  gdy 

wysiedli.

background image

Popatrzyła na kłębiące się przed kasami tłumy urlopowiczów.
– To nie ma sensu, nie wiadomo, ile to może potrwać – zdecydowała mężnie 

i szybkim ruchem wyciągnęła do niego dłoń. Wolała mieć to już za sobą.

– A co to ma znaczyć? – zdumiał się, biorąc ją w ramiona. – To tak się ze 

mną żegnasz?

Podczas  tego  ostatniego  pocałunku  Kate  skoncentrowała  się  nie  na  samej 

pieszczocie, lecz na powstrzymywaniu łez. Jeśli to potrwa jeszcze chwilę dłużej, to 
rozbeczy się na jego oczach, a chyba nie przeżyłaby takiego upokorzenia.

– Zadzwonię – szepnął.
Jasne,  zawsze  tak  się  mówi,  pomyślała  z  rezygnacją.  Patrzyła  za  nim,  gdy 

odchodził, a gdy po kilkunastu krokach odwrócił się, by jeszcze raz na nią spojrzeć, 
uśmiechnęła  się  radośnie  i  pomachała  ręką,  chociaż  już  ledwo  go  widziała  przez 
szklące się od łez oczy.

Przybyła  do  redakcji  dopiero  następnego  dnia.  W  sumie  spędziła  na 

nowojorskim  lotnisku  prawie  dziesięć  godzin,  ponieważ  lot,  na  który  w  końcu 
dostała bilety, został odwołany. Wpadła do swojego mieszkania tylko po to, żeby 
zostawić bagaż, wziąć szybki prysznic i przebrać się w świeże rzeczy. Wahała się 
przez  moment,  czy  nie  wywołać  zdjęć  na  miejscu,  ale  uznała,  że  ciemnia  w 
redakcji oferuje większe możliwości niż jej własna.

– Gdzie ty się, do cholery ciężkiej, podziewałaś tyle czasu? – ryknął Glen, 

gdy tylko przestąpiła próg.

– We Włoszech.
– We Włoszech, we Włoszech – przedrzeźniał. – To wiem, do diabła! Pytam, 

gdzie ty byłaś od wczoraj?

–  Siedziałam  na  lotnisku,  próbując  dostać  się  na  samolot  –  odparła, 

jednocześnie  zauważając,  że  nad  drzwiami  ciemni  paliło  się  ostrzegawcze 
czerwone  światło.  A  niech  to,  miała  pecha.  Ciekawe,  jak  długo  będzie  musiała 
wysłuchiwać narzekań szefa, zanim ktoś skończy wywoływać swoje filmy.

– Zdawało mi się, że samoloty z Nowego Jorku latają do nas dość regularnie 

– wyzłośliwiał się Glen, który zawsze miał zły humor, więc właściwie już na nikim 
nie robiło to wrażenia.

– Ludzie również, szczególnie w okresie wakacyjnym odparowała Kate.
–  Wiesz,  co  ja  sobie  myślę?  –  Podszedł  bliżej.  –  Myślę,  że  próbowałaś 

sprzedać zdjęcia komuś innemu.

Doskonale  znała  tę  taktykę.  Zawsze  stawał  tuż  przed  nią  i  tak  długo 

wrzeszczał,  wytrząsając  się  i  oskarżając  ją  o  różne  rzeczy,  że  gdy  wreszcie 
przychodziło do  konkretów, odczuwała wdzięczność, że  w  ogóle  raczył kupić  jej 
zdjęcia. Ale wtedy nie znała Maxa...

Od chwili gdy go spotkała, wszystko się zmieniło. Ona się zmieniła.
–  Wielka  szkoda,  że  tego  nie  zrobiłam  –  oznajmiła  chłodno,  zwalczając 

pokusę odsunięcia się od stojącego tuż przed nią łysiejącego grubasa o kostropatej 
cerze. – Należałoby ci się, bo chciałeś wystawić mnie do wiatru.

– Co ty bredzisz? – spytał ostro.
– Dałeś moje zadanie Maxowi Hunterowi.
– Mogę rozdzielać zadania, jak mi się żywnie podoba!
Kate zdecydowanym gestem przewiesiła torbę przez ramię.
–  A  ja  mogę  sprzedać  moje  negatywy,  komu  mi  się  żywnie  podoba.  Na 

przykład „Global Celebrity” – zablefowała.

Po  pierwsze, mimo  wszystko  nie okazałaby się  tak nielojalna, a  po  drugie, 

background image

istniało niebezpieczeństwo, że przed kupieniem zdjęć zażądają, by podpisała z nimi 
kontrakt. Kate miała już serdecznie dość pracy jako paparazzi. Nigdy więcej.

Glen wziął się pod boki.
– A w ogóle masz jakiś materiał?
–  Zobaczę,  jak  wywołam  negatywy  –  wykręciła  się,  próbując  zyskać  na 

czasie. – Nie mam gotowych zdjęć, bo od razu przyjechałam tutaj.

Prychnął gniewnie i wrócił do swojego biurka. Kate wyczuła, że nieco zbiła 

go z tropu swoją postawą i postanowiła kuć żelazo, póki gorące.

– Skoro i tak muszę czekać na zwolnienie ciemni, to może porozmawiamy o 

zwrocie moich kosztów?

Szef przez moment wyglądał tak, jakby miał dostać apopleksji.
– Co?! – ryknął. – Przecież wiesz, jaki mamy układ!
–  Ponieważ  sam  go  złamałeś,  to  rozumiem,  że  mnie  on  również  nie 

obowiązuje  –  odparła  zimno,  nie  poznając  sama  siebie.  Wiedziała,  że  dużo 
ryzykuje, przecież w końcu nie dysponowała mocnym atutem w postaci naprawdę 
rewelacyjnych zdjęć, groziło jej więc, że w wyniku całej tej awantury Glen w ogóle 
nic od niej nie kupi i jeszcze wyrzuci ją za drzwi. Za pół godziny mogła nie mieć 
ani pracy, ani pieniędzy, ale nie czuła lęku. Max natchnął ją wiarą w siebie i Kate 
przestała się bać.

Glen poczerwieniał jeszcze bardziej.
–  Co  ty  sobie,  do  cholery,  wyobrażasz?  Przecież  i  tak  zapłaciłem  za  twój 

bilet!

– Za to wydatki Maxa „World Eye” pokrywa w całości – zaatakowała.
Przez  chwilę wydawało się,  że grubas dosłownie eksploduje z wściekłości. 

Po chwili jednak nieoczekiwanie wybuchnął śmiechem.

– O rany, ja nie mogę! Ha, ha, ha! A ty myślałaś, że możesz mu dorównać? 

Nie ta klasa, żabciu, nie ta klasa!

Poczuła na policzkach falę gorąca. Tego było już za wiele.
Wyprostowała się dumnie.
–  Skoro  tak  wysoko  cenisz  pana  Huntera,  to  kupuj  zdjęcia  od  niego  –

oznajmiła na pożegnanie.

– Ktoś mnie wołał?

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

– Max? – zdumiała się na widok osoby, która wyłoniła się z ciemni.
– Przecież mnie wołałaś, no więc jestem  – wyjaśnił spokojnie, podchodząc 

do biurka Glena i machając wilgotnymi jeszcze odbitkami.

Jakim cudem znalazł się tu przed nią?
–  Podobno  miałeś  odwiedzać  przyjaciół  w  Nowym  Jorku  –  wytknęła 

Oskarżycielskim tonem.

–  Odwiedziłem  i  przyleciałem  tutaj  –  mruknął,  sięgnął  po  szkło 

powiększające  i  zaczął  oglądać  jedno  ze  zdjęć.  –  Nie  wiem...  To  jest  chyba 
najlepsze ze wszystkich.

Glen  próbował  zajrzeć  mu  przez  ramię,  ale  przy  jego  nader  mizernym 

wzroście okazało się to niewykonalne.

– Jak to, przyleciałeś? – Kate postanowiła, że nie da się tak łatwo zbyć. – Ja 

tam sterczałam godzinami, powiedziano mi, że nie ma miejsc.

–  A  ja  nie  miałem  najmniejszych  problemów  –  rzucił  beztrosko,  po  czym 

zlitował się nad Glenem, dał mu fotografie i podszedł do Kate.

Wszystko  w  niej  zamarło,  stała  się  jednym  wielkim  oczekiwaniem,  choć 

przecież w takim miejscu nie mogło się między nimi nic stać. Wystarczyła jednak 
sama jego obecność.

Była przecież absolutnie przekonana, że już go więcej nie zobaczy.
– O ile dobrze pamiętam, to pierwszą klasą podróżowało zaledwie parę osób 

– wyjaśnił, na co Kate Spiorunowała go wzrokiem. Glena również. Ona nie latała 
pierwszą klasą, bo jej nikt nie dawał na to pieniędzy!

–  No,  nie  najgorzej,  jak  na  pierwszy  raz  –  skomentował  tymczasem  szef, 

wyłowiwszy jedno spośród sterty zdjęć i przyglądając mu się teraz bacznie.

Kate  znała  ten  wyraz  twarzy.  Wskazywał  on  na  to,  że  Glen  dostrzega 

możliwość zrobienia czegoś z prawie niczego. Zawsze powtarzał, że przy pomocy 
pikantnego tekstu oraz drobnej obróbki komputerowej mógłby przedstawić ujęcia z 
rodzinnego  pikniku  jako  reportaż  z  orgii.  I  ona  miała  nadal  pracować  dla  kogoś 
takiego?

Tym niemniej  podeszła  i  z  ciekawości zerknęła  na  odbitkę.  Fiona  spała  na 

fotelu  lotniczym  z  otwartymi  ustami,  a  wyglądało  to  tak  sugestywnie,  że  niemal 
było słychać, jak uwodzicielska femme fatale chrapie w najlepsze. Oczywiście, nie 
dało jej się tym skompromitować, ale ośmieszyć – owszem.

–  Naprawdę  nieźle,  Max,  ale  następnym  razem  postaraj  się  o  coś 

mocniejszego, dobrze? Hej, a ty dokąd?

– rzucił gniewnie w kierunku Kate, która skierowała się do drzwi.
– Tam, gdzie mi zapłacą za moje zdjęcia – odparła z godnością.
– Glen ci zapłaci – wtrącił natychmiast Max i z rozmachem klepnął kumpla 

w plecy. – Prawda?

–  Jasne,  oczywiście  –  zgodził  się  natychmiast  grubas,  który  wyraźnie  mu 

nadskakiwał. – To znaczy, zgodnie ze zwyczajem – dodał pospiesznie.

– A jaki to zwyczaj? – zainteresował się niby od niechcenia Max.
Dobry jest, pomyślała z uznaniem. Cokolwiek robi, jest w tym dobry.
Widziała,  że  on  zastawia  pułapkę  na  Glena,  więc  postanowiła  zaczekać  z 

wyjściem. Może dowie się czegoś o trikach negocjacji.

– Nie masz się co martwić, stary, to ciebie nie dotyczy.
Ty tu jesteś na specjalnych prawach. Z Kate mamy własną umowę.

background image

– To znaczy kontrakt? – naciskał delikatnie Max.
–  Nie,  taką  naszą  prywatną  umowę.  Wysyłam  ją  w  świat,  a  ona  przywozi 

materiał.

– Aha, układ na gębę? – podpowiedział usłużnie, zaś Glen łypnął na niego 

podejrzliwie, gdyż nagle zwietrzył niebezpieczeństwo.

–  Tak  to  już  jest  –  zaczął  tłumaczyć.  –  Fotograf  poluje,  a  jak  upoluje  coś 

dobrego, to musi się płacić. Normalka.

Max pocierał dłonią brodę, udając, że się nad czymś głęboko zastanawia.
– To znaczy, że fotograf może sprzedać zdjęcia temu, kto mu więcej zapłaci?
Glen skinął głową, aczkolwiek bardzo niechętnie.
–  Kate,  nie  masz  więc  żadnych  zobowiązań  wobec  „World  Eye”?  –

wyciągnął ostateczną konkluzję Max.

Naczelny cisnął zdjęcie Fiony na biurko.
– Co to, zmowa? Szantaż?
Kate uznała, że nadszedł czas, by wtrącić się do rozmowy.
Max  działał  w  dobrej  wierze,  ale  nie  chciała  stać  się  przyczyną  konfliktu 

między nimi.

– Uważam, że Glen ma prawo pierwszeństwa, Max – powiedziała, posyłając 

mu proszące spojrzenie.

Zrozumiał natychmiast i spasował.
–  Skoro  tak,  to  idź  wywołać  swoje  filmy,  a  my  tymczasem  pogawędzimy 

sobie o sprawach finansowych.

Bardzo chciałaby zobaczyć minę szefa, gdy ten ujrzy rachunek za pobyt w 

Hotelu Principe, ale niestety, ta przyjemność musiała ją ominąć. Z niejakim żalem 
zamknęła  się  w  ciemni,  stwierdzając  z  uznaniem,  że  poprzedni  użytkownik 
pozostawił ją w absolutnym porządku – co się innym rzadko zdarzało – i wzięła się 
do roboty.

Zżerała  ją  ciekawość,  jak  też  przebiega  wymiana  zdań  w  sąsiednim 

pomieszczeniu,  ale  mężczyźni  rozmawiali  dość  cicho,  więc  niczego  nie  mogła 
usłyszeć. Chwilami jej szef podnosił głos, lecz szybko się mitygował i ściszał go 
ponownie.  Po  jakimś  czasie  zza  drzwi  zaczęły  dobiegać  salwy  śmiechu,  co 
oznaczało,  że  starzy  kumple  załatwili  niemiłą  kwestię  finansową  i  przeszli  do 
bardziej wdzięcznych tematów.

Kate wreszcie zakończyła wywoływanie, powiesiła mokre jeszcze filmy, aby 

wyschły i wróciła do gabinetu Glena.

– I co? Masz coś? – spytał zachłannie.
–  Na  razie  się  suszą,  jeszcze  nie  obejrzałam  dokładnie  –  wyłgała  się, 

próbując grać na zwłokę, choć i tak wiedziała, że awantura jej nie ominie.

Szef ruszył w kierunku ciemni, lecz Max go powstrzymał.
–  Może  najpierw  podpisz  ten  czek?  –  zasugerował  przyjaznym  tonem.  –

Wybacz, Kate, ale kiedy wyszłaś, pozwoliłem sobie załatwić sprawę poniesionych 
przez ciebie wydatków.

Poczuła  się  nieswojo.  Po  pierwsze,  nie  znosiła  użerania  się  o  pieniądze, 

omawianie wszelkich kwestii finansowych zawsze budziło w niej pewien niesmak. 
Po  drugie,  wcale  jej  się  nie  podobało,  że  znowu  coś  zawdzięcza  Maxowi.  To 
powoli stawało się nie do zniesienia!

Glen  podpisał  czek  z  taką  miną,  jakby  wypisywał  własny  wyrok  śmierci  i 

podał  go  Kate.  Przypomniała  sobie  nagle  słowa  Maxa,  który  obiecał,  że  ona  nie 
ucierpi na ich współpracy. Nie sądziła, że zamierzał tej obietnicy dotrzymać.

Tymczasem szef popędził do ciemni i natychmiast odnalazł zdjęcia aktorów 

background image

na kanapie w hotelowym salonie.

–  Nie  widać  ich  twarzy!  –  ryknął  i  zmełł  w  ustach  przekleństwo.  –  Nie 

powiem, co to jest... a nie materiał!

– Zgadza się, to posłuży tylko za dodatek – przyznała.
– Ale zauważ, że jesteśmy jedynymi, którzy wiedzą o tym romansie. Wciąż 

masz szanse na rozdmuchanie skandalu.

Fiona wkrótce przestanie się tak bardzo pilnować, jest wściekła na męża za 

to, że resztę zdjęć musi kręcić w Teksasie, a nie we Włoszech.

Glen zamyślił się nad filmami.
– Może wysłałbyś Kate do Teksasu? – podsunął Max.
Do licha, sama miała to zaproponować! Czy on ani razu nie da jej szansy na 

to, by cokolwiek zrobiła samodzielnie?

Czy  myśli,  że  Kate  jest  dzieckiem,  które  trzeba  prowadzić  za  rączkę? 

Zaczynało ją to coraz bardziej irytować. Niech sobie będzie opiekuńczy i rycerski, 
proszę uprzejmie, ale dlaczego jej kosztem?

– Chyba nie mam wyjścia – warknął z wściekłością Glen.
–  Nie  po  to  władowałem  tyle  forsy  w  tę  sprawę,  żeby  się  teraz  wycofać. 

Kate, tylko tym razem nie chcę byłe chłamu, tylko porządny materiał na pierwszą 
stronę. Ma być widać gołym okiem, kto i co robił, jasne?

No  tak,  jakby  jeszcze  wszystkiego  było  mało,  to  na  domiar  złego 

wygłoszono jej kazanie w obecności Maxa. Zupełnie, jakby była żółtodziobem w 
tym fachu, a nie ekspertem, za jakiego się uważała. Gorzej już być nie mogło.

Nie minęło nawet parę sekund, gdy okazało się, że mogło.
– Glen, daj spokój. Fiona zrobiła się niezwykle uważna.
Wie,  że  nie  może  sobie  pozwolić  na  rozgniewanie  męża,  ryzykowałaby 

swoją karierę...

Kate  pomyślała,  że  za  moment  coś  ją  trafi.  Max  bronił  ją  niczym  biedną 

zagubioną  sierotkę,  co  to  do  trzech  zliczyć  nie  umie,  przed  złym,  wygłodniałym 
wilkiem.  W  dodatku  powtarzał  to,  czego  dowiedział  się  od  niej,  zaś  Glen 
potakująco kiwał głową, choć gdyby usłyszał to samo od Kate, wyśmiałby ją. Ale 
oczywiście Maxowi wszystko było wolno, Max był mądry i wspaniały, Max nigdy 
się nie mylił, Max zasługiwał na danie mu carte blanche.

Upokorzona jak nigdy w życiu, wściekła i nieszczęśliwa, wypadła z redakcji 

nawet bez słowa pożegnania. Nienawidziła ich obu z całego serca!

Po  drodze  wstąpiła  do  banku  i  zrealizowała  czek.  Następnie  wróciła  do 

swojego mieszkania, gdzie na sekretarce czekała wiadomość od Glena – wysyłał do 
Teksasu Maxa, nie ją. Szczerze powiedziawszy, spodziewała się tego.

Z  rezygnacją  zebrała  wszystkie  brudne  rzeczy,  zaniosła  na  dół  do  pralni, a 

potem noga za nogą powlokła się do siebie na górę.

Przed drzwiami, wygodnie oparty o poręcz schodów, stał Max.
Tego  też  się  spodziewała.  Nie  miała  pojęcia  skąd,  ale  wiedziała,  że  tak 

będzie.

– Glen powiedział ci, gdzie mieszkam? – mruknęła z niechęcią.
– Nie. Zapamiętałem adres z twojego paszportu.
Dobry  jest,  pomyślała  nie  wiadomo  który  już  raz.  Przecież  widział  jej 

papiery  zaledwie  przez  krótki  moment.  Jednak  to,  że  prezentował  pewne  godne 
podziwu cechy, w niczym nie zmieniało faktu, że jak nikt potrafił doprowadzić ją 
do szewskiej pasji.

– Jesteś na mnie zła, a ja nie wiem, o co chodzi – powiedział łagodnie. – Czy 

moglibyśmy porozmawiać?

background image

Kate jeszcze przed chwilą zamierzała zostawić go przed drzwiami, lecz jego 

takt i uprzejmość rozbroiły ją natychmiast. Jak mogła się na niego dłużej gniewać?

Weszli do maleńkiego mieszkanka, zaś Max od razu skierował się ku ścianie, 

na  której  wisiały w  prostych ramach ulubione  fotografie Kate. Przedstawiały one 
bez wyjątku ludzkie twarze.

Wstrzymała oddech. Jeszcze nigdy nie oglądał ich żaden fotograf. Właściwie 

w ogóle prawie nikt ich nie widział, gdyż nie przyjmowała gości. Nie miała czasu 
ani ochoty na życie towarzyskie.

Nagle przypomniała sobie o obowiązkach pani domu.
– Napijesz się czegoś?
Max  mruknął  coś  niezrozumiale,  zaabsorbowany  zdjęciami.  Na  wszelki 

wypadek uznała to za zgodę i udała się do mikroskopijnej kuchni, gdzie z niejakim 
niepokojem otworzyła lodówkę. Po chwili, krzywiąc się i starając się nie oddychać, 
wylała do zlewu zawartość otwartych jeszcze przed wyjazdem kartonów z mlekiem 
i sokiem pomarańczowym.

Pomyślała o wodzie ż lodem, ale okazało się, że torebki z lodem przymarzły 

do zamrażalnika na mur. Może więc coś gorącego?

Pospiesznie  przejrzała  szafki  i  wreszcie  znalazła  słoik  z  kawą.  Stał  tam 

chyba od początku świata, w ogóle nie mogła odkręcić wieczka. Gdy w końcu jej 
się udało, nieufnie powąchała zawartość. Kawa jeszcze nie zatęchła, więc od biedy 
można  było  ją  podać.  Miała  tylko  nadzieję,  że  Max  pije  czarną  i  gorzką,  gdyż o 
cukrze  i  śmietance  w  proszku  nawet  nie  było  co  marzyć.  Kate  po  prostu  bardzo 
rzadko jadała w domu, więc prawie nic nie kupowała.

Wróciła  do  pokoju,  gdzie  jej  gość  wciąż  studiował  fotografie.  Drżącą  ręką 

podała mu filiżankę z kawą. Wziął, nawet nie spojrzawszy na Kate, wymruczał coś 
na kształt podziękowania i nadal przyglądał się zdjęciom.

Czy  nie  mógłby  wreszcie  czegoś  powiedzieć?  Opinia  Maxa  wydała  jej  się 

nagle najważniejsza na świecie. Kate nerwowo pociągnęła łyk obrzydliwej lury w 
kolorze ścierki do podłogi, czekając na jego wyrok. On również napił się swojej i 
chyba to go otrzeźwiło.

– Robisz fatalną kawę, ale za to genialne zdjęcia – oznajmił w końcu.
– Przepra... Że co?
– Potrafisz uchwycić niewyrażalne. Te twarze mówią.
Mam  wrażenie,  jakbym  znał  tych  ludzi  od  dawna  i  mógł  opowiedzieć 

historię życia każdego z nich. Kapitalne! – Odstawił filiżankę, a sam zajął miejsce 
na kanapie.

Zaskoczona  i  jednocześnie  uradowana  Kate  Usiadła  na  czarnym 

nowoczesnym  fotelu,  który  był  jedynym  luksusowym  zakupem,  na  jaki  sobie 
pozwoliła.  Wydawało  jej  się,  że  doda  on  jej  mieszkaniu  klasy.  Owszem, 
prezentował się naprawdę nieźle, ale dopiero teraz zdała sobie sprawę z jego braku 
wygody. Chwileczkę, czy ona kiedykolwiek znalazła odrobinę czasu, żeby na nim 
usiąść? Nie przypominała sobie...

–  Powinnaś  przejść  na  fotografię  artystyczną  –  stwierdził  z  absolutnym 

przekonaniem Max.

– Naprawdę? – niemal wykrzyknęła, gdyż właśnie to było jej największym 

marzeniem.

–  Tak.  Niezaprzeczalnie  masz  talent.  Nie  myślałaś  o  tym,  żeby  otworzyć 

własne studio portretowe?

Owszem, tysiące razy.
–  Żeby  rozkręcić  interes,  trzeba  na  początku  dysponować  pewnym 

background image

kapitałem,  którego  ja  nie  mam.  Musiałabym  zainwestować  w  wynajęcie 
pomieszczenia i urządzenie go.

W  dodatku  w  początkowym  okresie  nie  mogłabym  się  spodziewać  jakichś 

większych  dochodów.  Czy  teraz  rozumiesz,  czemu  tak  bardzo  zależy  mi  na 
zdjęciach  Fiony?  Aha, skoro  już  o  tym mówimy...  –  Zawahała  się  na  moment.  –
Max, doceniam, że starałeś się mi pomóc, ale wolałabym pertraktować z Glenem 
sama.

–  Dlaczego?  Wydawało  mi  się,  że  poradziłem  sobie  całkiem  nieźle. 

Załatwiłem ci to i owo – przypomniał z figlarnym uśmiechem.

Z  irytacją  zagryzła  wargi.  Czy  on  zawsze  musiał  być  przekonany,  że 

wszystko robi lepiej od niej?

–  Dzięki  –  mruknęła  z  ociąganiem.  –  Ale  zrozum,  że  nie  możesz  w  kółko 

mnie wyręczać. Następnym razem przecież i tak będę musiała dać sobie radę bez 
ciebie.

– A kto ci powiedział, że następnym razem mnie przy tobie już nie będzie?
Na moment odebrało jej głos.
– No, bo... Bo masz swoje własne sprawy do załatwienia.
Na  przykład  lecisz  do  Teksasu  –  przypomniała  z  urazą,  której  nie  zdołała 

ukryć.

– Po to, żeby ci pomóc w zdobyciu tych zdjęć – zadeklarował, zaś Kate ze 

zdumienia aż otworzyła usta. – Ustaliliśmy kiedyś, że Fiona należy do ciebie, a ja 
zdania nie zmieniam.

Zabierzmy się  więc razem i  dopadnijmy  ją  wreszcie.  Chyba że  nie  chcesz, 

żebym był twoim tymczasowym partnerem?

O  ile  słowo  „partner”  bardzo  jej  się  spodobało,  to  „tymczasowy”  znacznie 

mniej.  To  właśnie  ono  ją  otrzeźwiło  i  pozwoliło  zebrać  myśli.  Ten  układ  znów 
dawał Maxowi silniejszą pozycję, ponieważ to on łaskawie robił jej przysługę. Ta 
propozycja miała jednak również dobre strony. Po pierwsze, jeśli Kate sfotografuje 
Fionę na gorącym uczynku, dostanie swoje honorarium. Po drugie, spędzi jeszcze 
jakiś czas z Maxem, więc nieuchronny moment ostatecznego rozstania odsunie się 
nieco w czasie.

– Naprawdę oddajesz mi swoje zadanie i zgadzasz się, żebym to ja polowała 

na Fionę?

–  Tak,  a  w  dodatku  zamierzam  ci  w  tym  pomóc.  Jak  szybko  możesz  być 

gotowa do wyjazdu?

– Właściwie zaraz. Nie, czekaj! – zreflektowała się nagle.
– Zaniosłam rzeczy do prania...
– Zrób coś z tym, ja tymczasem zarezerwuję dla nas bilety na samolot. Aha, i 

załatwię to z Glenem.

Zawahała się. Zaczynała mieć wyrzuty sumienia.
–  Max,  nie  musisz  tak  się  poświęcać  i  jechać  ze  mną  do  Teksasu  –

powiedziała mężnie.

– Nie widzę żadnego powodu, żeby tam nie jechać. Ja tam mieszkam.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

To, co się działo w Houston, dałoby się określić jednym słowem: piekło. Z 

nieba lał się istny żar i skazana na swoje czarne ubrania Kate męczyła się niczym 
potępieniec.

Czatowała właśnie od kilku godzin w rachitycznym sosnowym lasku, gdzie 

cienia  było  jak  na  lekarstwo,  za  to  obfitość  komarów  przekraczała  wszelkie 
wyobrażenia, gdyż nieco niżej w kotlinie znajdowały się mokradła. W niczym nie 
przypominało  to  włoskiego  pejzażu,  lecz  filmowcom  było  to  obojętne,  gdyż 
zakończyli już zdjęcia plenerowe. Teraz chodziło tylko o wynajęcie pobliskich hal, 
w których zbudowano odpowiednie wnętrza.

Kate miała już wszystkiego serdecznie dość. Niemal mdlała od upału, a co 

gorsza, zaczynała mieć halucynacje.

Wydawało  jej  się,  że  poprzez  fale  drgającego  nad  rozgrzanym  asfaltem 

powietrza  dostrzega,  jak  na  pobliskim  parkingu  zatrzymuje  się  jeep,  z  którego 
wysiada mężczyzna wyglądający jak Max. Przecież to było absolutnie niemożliwe. 
To było złudzenie.

Widziała  go  po  raz  ostatni  trzy  dni  temu,  gdy  rozstawali  się  na  lotnisku. 

Wiedział,  że  Kate  zatrzyma  się  w  tym  samym  hotelu  co  Fiona,  obiecał  więc,  że 
znajdzie numer i zadzwoni.

Codziennie,  jak  idiotka,  dopytywała  się  w  recepcji,  czy  nie  ma  dla  niej 

jakiejś  wiadomości,  ale  za  każdym razem  nieodmiennie  odpowiadano  jej,  że  nie. 
Zaczynano też na nią patrzeć z coraz większym współczuciem...

„Złudzenie” rozejrzało się dookoła.
– Kate? – zawołało.
Świetnie. Nie dość, że widzi fatamorganę, to jeszcze słyszy głosy.
–  Wiem,  że  tu  jesteś. Jeśli  zaraz  nie  powiesz  mi, gdzie,  to  narobię  takiego 

rabanu, że natychmiast wszyscy odkryją naszą obecność.

Jęknęła. Chyba musiała dostać udaru.
Max  usłyszał  ten  odgłos,  ruszył  w  jego  kierunku  i  po  chwili  usiadł  przed 

Kate, stawiając na ziemi turystyczną lodówkę.

– Cześć.
– Hej, zasłaniasz mi widok – zaprotestowała słabo.
– Bo chcę, żebyś patrzyła na mnie – wyjaśnił z uśmiechem. – Nie cieszysz 

się, że mnie widzisz?

– Nie wiem – skłamała.
– A nie zastanawiałaś się, czemu tak długo nie dzwonię?
Z zakłopotaniem zaczęła bawić się paskiem od aparatu.
Max żartobliwie trącił kolanem jej nogę.
– Miałaś się zastanawiać. Taki był mój plan.
Posłała mu wymowne spojrzenie.
– Nie lubię takich gier.
– Tak, pamiętam, że ty traktujesz wszystko bardzo serio – naraz spoważniał. 

– Ja też kiedyś taki byłem – mruknął jakby sam do siebie.

Zanim zdążyła spytać, co miał na myśli, odezwał się ponownie.
– Nie dzwoniłem, ponieważ...
– Nie musisz się tłumaczyć – przerwała mu szybko. Wolała, żeby sobie nie 

myślał, że jej zależało.

– Ale chcę. Widzisz, mieszkam na odludziu, gdzie nie można podłączyć się 

background image

do  żadnej  sieci,  wszystko  mam  więc  zasilane  agregatem.  Podczas  mojej 
nieobecności  drań  się  popsuł,  miałem  więc  pełne  ręce  roboty.  Szkoda,  że  nie 
widziałaś  mojej  kuchni.  Wszystko  w  lodówce  zaśmiardło,  a  w  dodatku  lód  się 
rozpuścił i zalał całą podłogę.

Przypomniała  sobie  zapach  zepsutego  mleka  ze  swojej  lodówki  i  ze 

współczuciem pokiwała głową.

– Przede wszystkim jednak nie mogłem naładować komórki i zadzwonić do 

ciebie.  Ale  postanowiłem  ci  to  zrekompensować.  –  Teatralnym  gestem  otworzył 
torbę, z której buchnął kłąb zimnego powietrza. W środku znajdowały się...

– Lody! – ucieszyła się Kate, odżywając na sam widok.
– Jakie chcesz? Waniliowe, truskawkowe czy czekoladowe?
– Wszystkie  trzy –  zdecydowała  natychmiast, zaś  Max  ze  śmiechem podał 

jej trzy opakowania oraz łyżeczkę.

– Uratowałeś mi życie – westchnęła z ulgą, gdy wreszcie skończyła jeść. –

Przyznam szczerze, że ten upał okazał się nie do wytrzymania i że właśnie miałam 
się zbierać, kiedy przyjechałeś.

Max wrzucił do torby puste opakowania.
– To świetnie, bo i tak zamierzałem cię stąd wyciągnąć.
– Dokąd?
– Do siebie.
Znała go już na tyle, że wyczuła, iż za pozornie beztroskim tonem kryło się 

coś więcej. Intuicja podpowiedziała jej, że Max nie każdego zaprasza do swojego 
domu.

– Z przyjemnością.
– No, to zbieraj manatki.
Spojrzała  na  niego  takim  wzrokiem,  jakby  od  upału  pomieszało  mu  się  w 

głowie.

– Jak to? Teraz?
Posłał jej rozbawione spojrzenie.
– Naprawdę sądzisz, że Fiona dobrowolnie wyjdzie smażyć się na tej patelni, 

podczas gdy może zgrywać księżniczkę i siedzieć w pokoju hotelowym, gdzie ma 
klimatyzację i wszelkie wygody? Powinnaś znać ją lepiej.

Oczywiście znowu musiał mieć rację i oczywiście znowu ją to zirytowało.
–  Zgadzam  się,  że  być  może  nie  zjawi  się  tutaj,  ale  nie  wmówisz  mi,  że 

spotkam ją w twoim domu.

–  No,  nie.  Ale  tylko  dlatego,  że  dziś  wieczorem  udaje  się  na  imprezę 

charytatywną – rzucił od niechcenia.

Kate niemal podskoczyła.
– Skąd wiesz?
–  Proste,  drogi  Watsonie.  Skoro  chce  się  pokazywać,  to  wykorzysta  każdą 

możliwą okazję. Wpadłem do redakcji lokalnej gazety, gdzie udało mi się zdobyć 
kopię  rozkładu jej publicznych wystąpień. Jej ludzie opracowali go i  rozesłali do 
mediów, żeby mieć pewność, że za każdym razem pokaże się sporo reporterów. To 
nam zaoszczędzi masę czasu, gdyż wiemy teraz, gdzie ona będzie się kręcić.

Ze znużeniem zamknęła oczy. Max z Glenem naprawdę mieli rację, traktując 

ją jak beznadziejną amatorkę, która niczego nie potrafi porządnie załatwić. Podjęła 
decyzję.  Po  tej  sprawie  z  Fioną  wycofa  się  z  roboty.  Kiepski  z  niej  reporter.  I 
rzeczywiście mało pomysłowy.

–  Kate, jeśli źle się czujesz  albo nie  masz ochoty, to  możemy pojechać do 

mnie kiedy indziej.

background image

Spojrzała na niego i dostrzegła w jego oczach cień zawodu.
Przypomniała  sobie,  jak  bardzo  zależało  jej  na  jego  opinii,  gdy  oglądał 

zrobione przez nią zdjęcia. Czy to możliwe, by Max też pragnął jej coś pokazać i 
chciał usłyszeć jej zdanie?

– Nie, jedźmy teraz – zdecydowała.
W odpowiedzi ujrzała na jego twarzy pełen wdzięczności uśmiech.
–  To  są  dwie  godziny  drogi  w  jedną  stronę,  ale  zdążymy  wrócić  przed  tą 

imprezą, będziesz więc mogła spokojnie śledzić Fionę. – Wyciągnął rękę i pomógł 
jej wstać.

Kate otrzepała ze spodni sosnowe igły i wzruszyła ramionami.
–  Nawet  jeśli  nie  zdążymy,  to  dziury  w  niebie  nie  będzie  –  powiedziała 

beztrosko, zaskakując tym stwierdzeniem zarówno jego, jak i samą siebie.

Skręcili z głównej drogi w otwartą żelazną bramę i zwykłą gruntową drogą

dotarli  do  zbudowanego  z  kamienia  starego  farmerskiego  domu,  osłoniętego 
zielonym  baldachimem  liści  potężnych  dębów.  Stok  opadał  tu  lekko,  odsłaniając 
piękną panoramę łagodnie falujących wzgórz.

– Posłuchaj – powiedział Max, wyłączając silnik.
Nie wiedziała, o co mu chodzi, gdyż nie usłyszała absolutnie nic.
–  Właśnie  –  odpowiedział,  widząc  jej  minę.  –  Tu  jest  zupełnie  cicho.  I 

zobacz jak zielono.

I samotnie, dodała w myślach.
Wysiedli z samochodu.
–  Kiedy  kupiłem  to  rok  temu,  była  to  zupełna  ruina.  Musiałem 

wyremontować  dom  od  podłogi  aż  po  dach,  przy  czym  większość  roboty 
wykonałem sam – wyjaśnił, prowadząc ją do drzwi. – Gdybym wiedział, w co się 
pakuję, w życiu bym się za to nie wziął – roześmiał się, przekręcił klucz w zamku i 
gestem zaprosił ją do środka.

Skoro  zrobił  wszystko  sam,  to  Kate  zamierzała  go  skomplementować  za 

wygląd wnętrza, niezależnie od tego, czy naprawdę jej się spodoba. Gdy je ujrzała, 
wszelkie grzecznościowe uwagi wyleciały jej z głowy.

–  Max,  to  jest  genialne!  –  wykrzyknęła  z  autentycznym  zachwytem.  –  To 

rzeczywiście twoje dzieło?

Miała przed sobą przestronne, bardzo wysokie wnętrze, w którym królował 

ogromny kominek z polnych kamieni.

Z zachwytem powiodła dłonią po oryginalnej drewnianej balustradzie, która 

otaczała  obniżoną  część  podłogi,  gdzie  stały  przepastne  sofy  i  fotele.  Wszystko 
zdawało  się  zapraszać,  by  wchodzący  rozgościł  się  wygodnie  i  poczuł  się  jak  w 
domu.

– Owszem, to mi zapewniło jakąś robotę na cały rok.
– Aż tak bardzo potrzebowałeś zajęcia? – zagadnęła ostrożnie.
Max zapatrzył się gdzieś w przestrzeń.
– Nikt nie chciał moich zdjęć. Tamtych zdjęć. Nie pozwolono powiedzieć mi 

prawdy.  Kazano  zapomnieć  o  Karlu  i  innych.  –  Kurczowo  zacisnął  dłoń  na 
balustradzie. – Nie potrafiłem się z tym pogodzić. Nie mogłem...

Nie wiedząc, co powiedzieć, delikatnie położyła rękę na jego dłoni. Stali tak 

przez dłuższą chwilę, wreszcie Max otrząsnął się z bolesnych wspomnień.

– Chodź, pokażę ci resztę domu. – Zaprowadził ją do studia, o jakim marzył 

każdy fotograf. Wychodzące na dolinę okna wpuszczały dużo naturalnego światła, 
podesty, ekrany i reflektory zostały doskonale rozmieszczone, widać było dbałość 

background image

o każdy detal. Czegoś jednak brakowało...

Tknięta nagłym przeczuciem Kate zajrzała do sąsiadującej ze studiem ciemni 

–  znakomicie  wyposażonej  i  idealnie  uporządkowanej.  Wyglądała tak,  jakby nikt 
jej nigdy nie używał.

Odwróciła się do Maxa, teraz już rozumiejąc, co ją tak gnębiło od momentu 

wejścia  do  tego  domu.  Nigdzie  nie  było  żadnych  zdjęć.  To  nie  był  dom 
wykonującego swój zawód fotografa. Przypominał raczej mauzoleum...

– Włożę resztę lodów do zamrażalnika, zanim się rozpuszczą – odezwał się 

nagle i wyszedł, zostawiając ją samą.

Czyżby  nie  mógł  nawet  znieść  widoku  tego  miejsca?  Czy  wspomnienia 

nadal  były  aż  tak  bolesne?  Kate  w  zamyśleniu  podążyła  za  nim  do  kuchni. 
Cokolwiek to było, nie chciała zostawiać go samego z jego bólem. Nie wiedziała 
jeszcze, jak to zrobi, ale postanowiła mu pomóc.

– Czego się napijesz? – spytał dość sztywno, unikając patrzenia na nią.
Atmosfera stała się dość napięta i Kate nie miała najmniejszych wątpliwości 

co  ją  powodowało  –  Max  pragnął  coś  jej  pokazać,  ale  w  ostatniej  chwili  stracił 
odwagę.

–  Wszystko  mi  jedno,  byleby  było  mokre  –  odparła  i  zdecydowała  się 

poruszyć newralgiczny temat. – Czy... Czy mogłabym obejrzeć twoje zdjęcia?

Znieruchomiał na moment.
– W salonie znajdziesz album ze zdjęciami rodzinnymi – mruknął i podał jej 

szklankę z sokiem.

Akurat nie o to jej chodziło, lecz wiedziała, że Max jeszcze nie jest gotów na 

pokazanie jej właściwych materiałów.

Postanowiła działać ostrożnie i powoli.
– Chętnie je przejrzę.
Usiedli  więc  na  kanapie  z  pękatym  albumem  pełnym  okolicznościowych 

zdjęć. Kate podpytywała Maxa o  różne osoby, starając  się taktownie nakłonić go 
do snucia opowieści, sama też wspominała często o swojej rodzinie. Widziała, że 
stopniowo zaczynał się rozluźniać.

– No, teraz wiesz o mnie już wszystko – zauważył, gdy skończyli.
– Wcale nie – zaprotestowała. – Max... Widziałeś moje prace. Czy teraz ja 

mogę obejrzeć twoje?

Zauważyła natychmiastową zmianę w jego nastroju.
– Nie powinnaś.
– Czy są aż tak drastyczne?
– Jak by ci to powiedzieć? Ich nie da się powiesić na ścianie.
Zarumieniła się, zaś Max zreflektował się i łagodnie otoczył ją ramieniem:
–  Hej,  nie  chciałem  przez  to  powiedzieć,  że  twoje  fotografie  są  mniej 

wartościowe albo coś w tym stylu. Ja tylko...

Dobrze, chodź. – Zerwał się nagle i z determinacją ruszył do studia.
Przy  jednej  ze  ścian  stała  wysoka  metalowa  szafa.  Max  otworzył  ją 

gwałtownie,  ujawniając  wypełnione  pudłami  półki.  Zaczął  je  gorączkowo 
wyjmować i rzucać na podłogę, nie przejmując się tym, że ich zawartość wysypuje 
się i miesza ze sobą. Poruszał się niczym człowiek opętany.

Kate obserwowała to w absolutnym milczeniu i bezruchu.
Ujrzała przed sobą setki, tysiące zdjęć...
Max  dotarł  wreszcie  do  ostatniego  pudła,  zawahał  się,  po  czym  zatrzasnął 

drzwi  szafy,  nie  wyjmując  go.  Kate  zrozumiała  natychmiast,  że  najbardziej 
chciałaby obejrzeć właśnie tamte fotografie, które przed nią ukrył.

background image

Oparł się o ścianę ze spuszczoną głową, dysząc ciężko.
Kate  rozpaczliwie  szukała  jakichś  odpowiednich  słów,  ale  nic  nie 

przychodziło jej do głowy. Trwali tak w milczeniu przez jakiś czas, po czym Max 
nieoczekiwanie wyszedł ze studia, trzaskając drzwiami.

Ruszając się niczym automat, uklękła przy rozsypanych zdjęciach i zaczęła 

je oglądać, jednocześnie układając je z powrotem w pudłach. Każda odbitka została 
starannie  opisana  na  odwrocie,  mogła  je  więc  uporządkować  tak,  jak  trzeba.  Nie 
miała  pojęcia,  jak  długo  to  trwało.  Podnosiła  z  podłogi  niezliczoną  liczbę 
fotografii, które ukazywały straszliwe oblicze wojny i bezmiar ludzkiej tragedii. Ze 
ściśniętym  gardłem  i  piekącymi  oczami  posuwała  się  dalej,  choć  już  prawie  nie 
mogła  patrzeć.  Była  to  jednak  winna  Maxowi  oraz  tym  nieznanym  ludziom, 
ofiarom niezliczonych konfliktów.

Wreszcie dotarła do końca.
Nie  wiedziała,  co  Max  ukrywał  w  tym  ostatnim  pudełku,  ale  po  tym,  co 

zobaczyła, nic już nie mogło jej bardziej zaszokować. Wstała, wyjęła je z szafy i 
zawahała  się  przez  moment.  Max  przecież  musiał  mieć  jakiś  powód,  dla  którego 
nie  chciał  ich  pokazywać.  Gwałtownym  gestem  zdjęła  wierzch,  bojąc  się,  że  za 
chwilę nie starczy jej odwagi.

– Zostaw! – rozkazał ostro Max, pojawiwszy się akurat w drzwiach.
Zaskoczona, wypuściła pudełko z rąk. Podszedł do niej, przykucnął i szybko 

zebrał wszystko z powrotem.

Nagle zrozumiała.
– Tam są zdjęcia z Bejrutu, prawda?
Max zamarł w bezruchu, zaś Kate uklękła obok niego, z bólem serca patrząc 

na jego ściągniętą twarz.

– Nie opowiedziałeś mi jeszcze wszystkiego – domyśliła się. – Coś musiało 

stać się całkiem niedawno. Coś, co na nowo obudziło wspomnienia.

Usiadł na podłodze, otaczając kolana ramionami i zapatrzył się w zapadający 

za oknem zmierzch.

–  Magazyn  „International  Journal”  organizuje  wielką  retrospektywną 

wystawę najlepszych fotografii reporterskich.

Mnie również zaproszono do wzięcia w niej udziału.
– Zacząłeś więc przeglądać swoje materiały...
–  Tak.  A  nie  zaglądałem  do  nich  od  czasu, gdy  odmówiono mi publikacji. 

Wróciły  wspomnienia  i  gniew.  Pomyślałem  sobie,  że  jednak  istnieje 
sprawiedliwość na świecie i że w końcu je pokażę. Zawiozłem trochę fotografii, a 
oni  zaczęli  w  nich  przebierać,  ale  wcale  nie  pod  kątem  tego,  które  są  najlepsze. 
Wiesz, co usłyszałem?

Tak, chyba już wiedziała...
– Że niektóre się nie nadają, bo nie można obrażać ludzkich uczuć! Czyjeś 

dobre  samopoczucie  okazało  się  ważniejsze  niż  dramat  niewinnych  ludzi  i 
reporterów, którzy rejestrowali ich tragedię, by choć ocalić pamięć o nich. Ale to 
jest cenzurowanie rzeczywistości! To jest zakłamywanie prawdy!

– wykrzyknął, aż trzęsąc się z gniewu.
– Zrezygnowałeś więc z udziału w wystawie – dopowiedziała. Starała się mu 

pomóc, okazując zrozumienie.

–  Zrezygnowałem.  Niedługo  potem  natknąłem  się  przypadkiem  na  gazetę 

Glena.  Najpierw  zdziwiłem  się,  jak  on  może  publikować  takie  rzeczy,  a  potem 
dostrzegłem w tym szanse dla siebie. Postanowiłem zacząć z nim współpracować. 
Złapałem  pierwszy  samolot  do  Los  Angeles,  pogadałem  z  Glenem,  obiecałem 

background image

przysługę  za  przysługę  i  zanim  zdążyłem  się  zorientować,  zacząłem  wyciągać  z 
tarapatów najbardziej upartą kobietę, jaką znam – zażartował.

– Rozumiem, że to miał być komplement? – zawtórowała, choć też nie było 

jej do śmiechu, chciała jednak nieco złagodzić atmosferę napięcia.

Nie  wiedziała,  co  mogłaby  zrobić,  żeby  mu  ulżyć.  Wpatrywała  się  w  jego 

zgnębioną twarz, powtarzając w myślach:

jestem przy tobie, rozumiem cię, z całego serca pragnę ci pomóc, Max, nie 

chcę, żebyś cierpiał, nie chcę...

Ta milcząca i żarliwa prośba musiała znaleźć odbicie w jej spojrzeniu, gdyż 

rysy Maxa złagodniały.

– Kate... – wyszeptał cicho.
Wsunął dłoń w jasne włosy i lekko przyciągnął jej głowę ku sobie. Poczuła 

na  wargach  pocałunek,  początkowo  lekki,  a  potem  stopniowo  pogłębiający  się, 
pełen żaru i pasji. Odpowiedziała równie mocno, tym razem jednak jej reakcja nie 
wynikała  jedynie  z  fizycznego  pożądania,  jakiego  doświadczyła  tamtej  nocy  w 
Rzymie. Teraz kryło się za tym coś głębszego.

Max uniósł nieco głowę i spojrzał tęsknym wzrokiem w płonącą twarz Kate.
–  Nie  masz  pojęcia,  jak  długo  cię  szukałem  –  wyznał,  a  potem  zaczął 

obsypywać czułymi pocałunkami jej szyję.

A na jak długo ci wystarczę, kiedy mnie już znalazłeś?
–  pomyślała  z  nagłym  lękiem.  Kiedy  odejdziesz  do  swoich  spraw?  Kiedy 

mnie zostawisz?

Drżąc, otoczyła go ramionami. Trudno, z czasem go straci, ale przynajmniej 

teraz ma go dla siebie.

Okazało  się,  że  podświadomie  zrobiła  to,  czego  Max  prawdopodobnie 

potrzebował najbardziej, wtulił bowiem twarz w jej włosy i trwał tak bez ruchu w 
jej  objęciach.  Kate  miała  głęboką  nadzieję,  że  ten  jej  czuły  gest  przynajmniej  w 
jakimś stopniu leczy jego  rany. Chyba  rzeczywiście  tak było, bo  gdy po upływie 
długiego czasu podniósł głowę, wydawał się już znacznie spokojniejszy.

– Teraz mogę ci pokazać te zdjęcia – powiedział.
Wstał, zapalił lampę,  gdyż zdążyło się już zrobić niemal zupełnie ciemno i 

podniósł  Kate,  której  od  długiego  siedzenia  na  podłodze  zupełnie  ścierpły  nogi. 
Podsunął  jej  krzesło,  a  potem  położył  na  stole  pudełko  ze  zdjęciami.  Przesunął 
dłonią wzdłuż grzbietów wypchanych kopert i wyjął najgrubszą.

– To z tamtej nocy – wyjaśnił.
Najpierw pokazał jej zdjęcia z wyprawy z rebeliantami, a potem widok tego, 

co zastał po powrocie. Zauważyła, jak drżą mu ręce, sama więc schowała fotografie 
do koperty i sięgnęła po następną. Gwałtownie chwycił jej dłoń.

– Nie, tę zostaw.
– Dlaczego? – spytała z lekkim wyrzutem. Sądziła, że osiągnęli taki stopień 

zbliżenia i zrozumienia, że nie powinien niczego przed nią ukrywać.

–  W  Bejrucie  działy  się  straszne  rzeczy.  Tu  są  całe  rodziny,  dzieci...  –

wyjaśnił z trudem. – Nie chcę, żebyś na to patrzyła. Czekaj, pokażę ci coś innego. –
Wyciągnął najcieńszą z kopert. – To jest... To był mój najlepszy przyjaciel, Karl.

Z  całym  szacunkiem  sięgnęła  po  pierwsze  zdjęcie,  które  przedstawiało 

atrakcyjnego blondyna o przesympatycznym uśmiechu. Na następnych fotografiach 
przyjaciele znajdowali się razem lub osobno, gdy pozowali sobie nawzajem. Jedna 
ukazywała Maxa na tle jakiejś góry. Kate uniosła głowę, by spytać o jej nazwę, a 
wtedy zauważyła łzy w jego oczach.

Maxwell Hunter opłakiwał zmarłego przyjaciela i ten widok spowodował, że 

background image

Kate zakochała się w nim bez pamięci.

Jednocześnie zdała sobie sprawę z tego, że pod żadnym pozorem nie wolno 

jej  tego  ujawnić  –  nie  ze  względu  na  nią,  ale  na  niego.  Nie  mogła  go  w  żaden 
sposób  wiązać.  Wykonane  przez  niego  fotografie  wskazywały  dobitnie,  że  miała 
przed sobą reportera obdarzonego niezwykłym talentem i wyjątkową wrażliwością. 
Świat  potrzebował  jego  zdjęć,  niezależnie  od  tego,  co  twierdzili  oportunistyczni 
wydawcy gazet lub organizatorzy wystaw.

Musisz wrócić do poważnych reportaży, Max, pomyślała z determinacją. Nie 

wolno ci się marnować w „World Eye”

i  uganiać  z  aparatem  za  rozkapryszonymi  gwiazdami.  Sam  jeszcze  nie 

zdajesz sobie z tego sprawy, ale ja pomogę ci to zrozumieć. Wiem, że przez to cię 
stracę, ale nie mam wyjścia – kocham cię.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

–  No,  nareszcie  –  wymruczała  z  ulgą,  wspinając  się  na  palce  i  pstrykając 

jedno zdjęcie za drugim.

Siedząca  na  kolanach  filmowego  partnera  Fiona  przybierała  dość  frywolne 

pozy, co w zamierzeniu miało być tylko żartem na rzecz pozostałych uczestników 
przyjęcia.  Oczywiście  Glen  przedstawi  to  jako  element  gry  wstępnej,  opatrując 
zdjęcia  odpowiednim  podpisem.  Na  fotografiach  nie  będzie  widać,  że  wszystko 
odbywało się publicznie i że para aktorów po prostu wygłupiała się dla zabawy.

Kate  wolałaby  dostarczyć  lepszy  materiał,  ale  na  bezrybiu  i  rak  ryba...  Od 

dziesięciu  dni  niezmordowanie  śledzili  Fionę,  niestety,  bez  rezultatów.  Na 
szczęście jednak inne jej działania zaczęły przynosić pewne efekty.

Parokrotnie  gościła  u  Maxa  w  domu,  gdzie  teraz  już  spokojnie  przejrzeli 

zdjęcia  i  wybrali  te,  które  należałoby  opublikować  w  „World  Eye”.  Spierali  się 
przy  tym  dość  ostro,  co  jednak  wydawało  się  sprawiać  Maxowi  przyjemność, 
ponieważ  Kate  –  w  odróżnieniu  od  innych  –  upierała  się  przy  zdjęciach 
przekazujących prawdę o wojnie, nie zważając na to, czy były drastyczne, czy też 
nie. Po prostu wybrała najlepsze.

W dodatku szarogęsiła się strasznie, niemal siłą zmuszając go do używania 

ciemni  i  ponownej  obróbki  najciekawszych  fotografii  lub  ich  fragmentów. 
Wiedziała,  że  słusznie  postępuje,  gdyż  Max  odżywał  w  oczach  na  myśl  o 
pokazaniu zdjęć szerokiej publiczności.

Rozumiała  doskonale,  że  w  ten  sposób  niszczy  wszelkie  szanse  na  swoje 

prywatne  szczęście,  ale  nie  zamierzała  cofnąć  się  z  drogi,  którą  obrała.  Również 
dlatego wyrzekła się skierowania ich znajomości na bardziej intymne tory, choć nie 
przyszło  jej to  łatwo. Pragnęła  tego  z  całego serca,  marzyła  o  tym na  jawie  i  we 
śnie,  lecz  z  żelazną  konsekwencją  unikała  przywiązywania  Maxa  do  siebie. 
Chciała,  by  nie  czuł  się  w  żaden  sposób  zobowiązany  i  by  nie  miał  wyrzutów 
sumienia, gdy będą musieli się rozstać.

Max  taktownie  nie  naciskał,  choć  wyraźnie  czekał  na  jej  przyzwolenie. 

Oczywiście zupełnie nie zdawał sobie sprawy z prawdziwego powodu, dla którego 
zwlekała z decyzją oddania mu się – ciałem, duszą i sercem.

Teraz  jednak  nie  myślała  o  tym,  ponieważ  musiała  skupić  się  na  tym,  co 

robi. Znajdowali się na przyjęciu charytatywnym, z którego dochód przeznaczono 
na  muzeum  sztuk  pięknych  w  Houston.  Odtwórcy  głównych  ról  we  „Włoskiej 
zemście”  mieli  stanowić  główną  atrakcję  wieczoru,  jednakże  dziennikarzom 
odmówiono wstępu. Kate była niepocieszona, zaś Max, swoim zwyczajem, potrafił 
dojrzeć w tym szansę.

–  Skąd  to  masz?!  –  wykrzyknęła  ze  zdumieniem  na  widok  eleganckich 

zaproszeń, które triumfalnie przyniósł do jej hotelu.

Na jego ustach pojawił się pełen zadowolenia uśmiech.
– Zostałem sponsorem sztuki – rzucił nonszalancko.
–  Ale  przecież  należało  zapłacić  minimum  tysiąc  dolarów,  żeby  dostać 

zaproszenie!

– Uważasz, że rozwój sztuki nie jest tego wart? – zdziwił się z obłudną miną.
Kate znała go już na tyle dobrze, że wiedziała, iż nie ma sensu się sprzeczać. 

W rezultacie znalazła się na ekskluzywnym przyjęciu... i to z aparatem. Wyglądał 
niemal jak dziecięca zabawka i z łatwością mieścił się w wieczorowej torebce, więc 
bez problemów przemyciła go na salę bankietową.

background image

Przez godzinę obserwowała dyskretnie, jak Fiona wychyla kolejne kieliszki 

najlepszego szampana, co wprawia ją w coraz lepszy nastrój. Wreszcie doczekała 
się  tego,  że  rozochocona  aktorka  wylądowała  na  kolanach  swego  filmowego 
partnera.  Teraz  Kate  błyskawicznie  robiła  jedno  zdjęcie  za  drugim,  ukryta  w 
najciemniejszym kącie i dodatkowo zasłaniana przez stojącego przed nią Maxa.

– Do licha, skończył mi się film.
– To ładuj nowy, ja tymczasem będę miał na nich oko.
Pewnie,  że  będziesz miał, pomyślała  z  przekąsem,  gdy  zauważyła, że  Max 

przypatruje się tamtej scenie z wyjątkowym zainteresowaniem. Trudno się jednak 
dziwić,  skoro  przyjmująca  zmysłowe  pozy  Fiona  eksponowała  swoje  wdzięki 
niemal w całej okazałości. Rekordowo głęboki dekolt oraz odważne pęknięcia po 
bokach sukni, odsłaniały prawie wszystko...

Mężczyźni  pożerali  ją  wzrokiem,  co  gorsza,  wyglądało  na  to,  że  Max 

również.

Rozzłoszczona  Kate  szybko  zmieniła  film  i  ponownie  ostrożnie  wysunęła 

obiektyw ponad ramieniem Maxa.

– Zaraz wyskoczy z tej kiecki – mruknęła z odrazą.
–  Miejmy  nadzieję  –  odparł  Max,  którego  dopiero  po  dłuższej  chwili 

zastanowiło dziwne milczenie jego towarzyszki. – Chodzi mi o to, że wtedy twoje 
honorarium za zdjęcia znacznie by wzrosło – wyjaśnił.

– Aha – odparła lodowato i do Maxa wreszcie dotarło, o co chodzi. Odwrócił 

głowę w bok i zerknął na nią.

– Czy już ci mówiłem, że ślicznie wyglądasz w tej sukience?
– Nie!
Zaśmiał się cicho.
– Kate, ty jesteś piękna i elegancka, natomiast ona wulgarna. Jak myślisz, co 

wolę?

Łypnęła  na  niego  bez  słowa  i  wróciła  do  swojej  pracy,  wykonując  kolejną 

serię zdjęć.

Aktor  pochylił  się  do  ucha  partnerki  i  coś  wyszeptał,  na  co  Fiona 

zachichotała i poprawiła rozchylony dekolt, po czym pocałowała Damiana w szyję 
– prawdopodobnie w podziękowaniu za to, że zwrócił jej uwagę na stan garderoby. 
Oczywiście w gazecie będzie to wyglądać zupełnie inaczej.

– Zmywamy się, na nic lepszego nie możemy już liczyć – zdecydowała Kate. 

–  Jak  się  pospieszymy  z  obróbką,  to  Glen  dostanie  materiał  jeszcze  tej  nocy. 
Wyślemy ekspresową  pocztą  kurierską,  już sprawdziłam,  gdzie  mają  całodobowe 
biuro.

– No, to w końcu dopięłaś swego – stwierdził Max, gdy już siedzieli w jego 

samochodzie.

–  Niezupełnie  –  odparła,  a  gdy  posłał  jej  pytające  spojrzenie,  wyjaśniła:  –

Glen  z  pewnością  przedstawi  tę  sytuację  jako  bardziej  pikantną  niż  była  w 
rzeczywistości,  ale  nie  zapominaj,  że  jest  cała  masa  świadków  na  to,  iż  tak 
naprawdę nic się nie stało. Te zdjęcia nie udowadniają, że Fiona zdradza męża, a 
właśnie to jest naszym ostatecznym celem. Ale ja jeszcze postawię na swoim!

Następnego ranka Max znalazł ją w holu hotelowym, gdzie Kate czekała, aż 

Fiona  wyjdzie,  aby  jechać  na  plan  filmowy.  Prędzej  czy  później  musiało  to 
nastąpić, gdyż zauważyła ze swojego okna, jak przed wejście podjeżdża znajoma 
czarna limuzyna.

– Popatrz tylko na to! – Podał jej najnowszy numer „World Eye”.

background image

–  O,  wydanie  specjalne  –  ucieszyła  się,  zauważając  wielki  nagłówek  i 

podkreślone tytuły. – Widzę, że Glen nie marnował czasu – mruknęła, przeglądając 
gazetę  w  całości  poświęconą  skandalicznemu  związkowi  Fiony  Ferguson  i 
Damiana  Carneya.  Dużym  kolorowym  zdjęciom  z  poprzedniego  wieczora 
towarzyszyły  nieco  mniejsze  fotografie  z  Capri,  Rzymu  oraz  nowojorskiego 
lotniska, wraz z precyzyjnym wyliczeniem dat, a nawet godzin spotkań.

–  Czy  mi  się  zdaje,  czy...  hm...  anatomia  Fiony  została  jeszcze  bardziej 

uwydatniona? – spytał Max, zerkając na stronę tytułową.

– Myślisz, że Glen przepuściłby taką okazję?
–  Oburzające,  doprawdy  oburzające  –  skomentował  z  udawanym 

zgorszeniem, po czym nagle stracił ochotę do żartów. – Niech to wszyscy diabli!

– Co się stało?
Wskazał w kierunku wejścia.
– Mamy towarzystwo.
Pod  hotel  podjechały  dwie  furgonetki,  z  których  wysypała  się  cała  ekipa 

telewizyjna oraz kilku dziennikarzy z prasy.

– Musieli zobaczyć zdjęcia w „World Eye” – skomentowała spokojnie Kate. 

–  To  było  do  przewidzenia.  Nie  zwracaj  na  nich  uwagi,  patrz  na  limuzynę  –
poinstruowała.

Nowo  przybyli  runęli  ławą  do  środka,  by  po  chwili  zasypać  recepcjonistę 

gradem pytań, a tymczasem czarny samochód ruszył i zniknął za rogiem.

–  Teraz  poczujesz  na  własnej  skórze,  co  ta  robota  naprawdę  oznacza  –

oznajmiła, wstała z fotela i wskazała gestem, że Max ma iść za nią.

Powolnym krokiem udała się na zaplecze, starając się nie zwracać na siebie 

niczyjej uwagi. Znała już doskonale rozkład hotelu, więc bez trudu odnalazła przy 
wejściu do kuchni windę dla personelu. Zgodnie z jej przewidywaniami, po chwili 
z windy wyłoniła się Fiona – w ciemnych okularach i kapeluszu z dużym rondem.

– No, do roboty! – Kate wcisnęła Maxowi do ręki swój aparat i popchnęła go 

w stronę aktorki.

Zawahał się, po  czym  ruszył  za  Fioną, wyprzedził ją i  zrobił w biegu parę 

zdjęć,  choć  zasłaniała się  rękami i  coś  do  niego  wściekle  mówiła.  Wskoczyła do 
limuzyny i odjechała, zostawiając za sobą Maxa, który wyglądał, jakby dosłownie 
wrósł w ziemię. Kate podeszła do niego z doskonale niewinną miną.

–  W  życiu  nikt  mi  nie  posłał  takiej  wiąchy!  –  wybuchnął  z  odrazą.  –  A 

przecież nic takiego jej nie zrobiłem.

– Witaj w świecie paparazzi – skomentowała Kate.

Kiedy  spotkali  się  następnym  razem,  Max  miał  przy  sobie  sprzęt,  choć  od 

przyjazdu do Teksasu nie używał go, pozwalając, by wyłącznie Kate polowała na 
Fionę.

Widocznie postanowił zemścić się na aktorce za tych parę miłych słów, które 

od niej usłyszał – a właśnie o to Kate chodziło. Ryzykowała co prawda, że w końcu 
to  on  zrobi  lepsze  zdjęcie  i  dostanie  honorarium,  ale  była  gotowa  się  z  tym 
pogodzić.  Najważniejsze,  żeby  ponownie  rozbudzić  w  Maksie  pasję 
fotografowania. I chyba jej się udało...

–  Zaczynam  rozumieć,  że  to  twoje  krycie  się  po  krzakach  i  ta  cała 

konspiracja miały jednak swój sens – powiedział z rozdrażnieniem, gdy stanowczo 
zawrócono ich z drogi, nie pozwalając dojechać w pobliże planu filmowego.

Zjechało  się  tak  wielu  dziennikarzy,  że  filmowcy  zatrudnili  dodatkowych 

ochroniarzy, którzy bardzo skutecznie utrudniali niepożądanym osobom dostęp do 

background image

aktorów.  Paru  wybrańców,  owszem,  zostało  akredytowanych,  reszta  zaś  musiała 
radzić sobie innymi sposobami.

–  Wracajmy  do  hotelu  –  zaproponowała  Kate,  gdy  Max  z  ponurą  miną 

zatrzymał  samochód  na  poboczu  i  zaczął  rozglądać  się  dookoła,  rozważając 
możliwości dotarcia na plan filmowy.

– Dlaczego? Fiona jest przecież tutaj.
Uśmiechnęła się. Nareszcie on zacznie się czegoś od niej uczyć.
– Widzisz, gdyby ona  była  moją żoną i  gdybym chciała  przypomnieć  jej o 

tym drobnym fakcie...

– ...to złożyłabyś jej niespodziewaną wizytę – dokończył Max i bez dalszej 

dyskusji zawrócił do miasta.

Czatowali  w  holu  już  od  dwóch  godzin,  gdy  ich  cierpliwość  została 

wynagrodzona.  Do  hotelu  wszedł  wysoki  siwowłosy  mężczyzna  o  władczym 
spojrzeniu  i  wyraźnie  gniewnym  wyrazie  twarzy,  co  zostało  natychmiast 
uwiecznione na filmie.

– Dobra jesteś – skomentował ze szczerym podziwem Max.
Chyba  tylko  cudem  nie  pękła  z  dumy.  Ha,  wreszcie  musiał  to  przyznać! 

Lepiej późno niż wcale...

Wkrótce  potem  zjawiła  się  również  żona  Damiana  z  dziećmi,  co  jeszcze 

dodatkowo utrudniło sytuację – zarówno kochankom, jak i polującej na nich parze 
reporterów. Właściwie nie zanosiło się na to, by w tych okolicznościach mogło się 
wydarzyć  cokolwiek  zdrożnego.  Niewierni  partnerzy  raczej  nie  zechcą  aż  tak 
bardzo ryzykować.

– I co Glen powiedział? – spytał Max, gdy Kate odłożyła słuchawkę.
– Żeby czekać do piątku, do wielkiej gali u tej milionerki, jak jej tam... aha... 

Cecylii Forbes. Jeśli i z tego nic nie wyjdzie, mam wracać.

To  oznaczało,  że  spędzi  w  towarzystwie  Maxa  jeszcze  dwa  dni.  Potem  on 

zostanie w swoim domu w Teksasie, ona zaś poleci z powrotem do Los Angeles. 
Chyba że poprosi, by została z nim...

Nie  minął nawet  moment,  gdy przekonała  się,  że  to  ostatnie życzenie  było 

czystą mrzonką.

–  Nie  ma  sensu  dalej  włóczyć  się  za  Fioną,  skoro  mąż  jej  pilnuje  –

zawyrokował Max.  –  W  takim  razie  spotkamy się  w  piątek.  Mam parę  spraw  do 
załatwienia, więc wykorzystam te dwa dni.

Kate już tak wyćwiczyła się w ukrywaniu swoich prawdziwych uczuć, że i 

teraz nic po sobie nie pokazała, choć poczuła dojmujący ból. Max zaczynał zrywać 
łączące ich więzy... Owszem, wiedziała przez cały czas, że w końcu go utraci, ale 
teraz,  gdy  to  miało  stać  się  rzeczywistością,  okazało  się  znacznie  trudniejsze  do 
zniesienia, niż przypuszczała.

Mogłaby  dać  głowę,  że  pożegnalny  pocałunek  trwał  krócej  niż  zazwyczaj. 

Tak, nie mogła mieć żadnych wątpliwości.

To był początek końca.

Aby nie myśleć o Maksie, Kate rzuciła się w wir pracy.
Na piątkową galę zaproszono całą obsadę „Włoskiej zemsty”
oraz masę osobistości ze świata filmu, gdyż jednym z celów przyjęcia miała 

być promocja filmu oraz spółki producenckiej Winthropa Perrine’a i jego żony. To 
oznaczało,  że  jeśli  Kate  dobrze  się  postara,  zdobędzie  dla  Glena  zdjęcia  wielu 
słynnych  osób,  a  dla  siebie  kapitał  potrzebny  na  założenie  własnego  studia 

background image

portretowego.  Również  Jonathan  otrzyma  od  niej  więcej,  niż  to  Wcześniej 
planowała.

Cały następny dzień spędziła na  obserwowaniu posesji Cecylii Forbes.  Nie 

ulegało  wątpliwości,  że  ochrona  będzie  stała  głównie  w  bramie,  przepuszczając 
limuzyny  z  gośćmi,  a  zatrzymując  dziennikarzy  i  fotoreporterów.  Zdjęcia  da  się 
robić  tylko  przez  pręty  ogrodzenia.  To  oznaczało,  że  wszyscy  dostarczą  swoim 
gazetom  takie  same  ujęcia  znanych  osobistości  wysiadających  z  samochodów  i 
wchodzących po schodach do luksusowego pałacyku. Nic szczególnego.

Kate  postanowiła  zdobyć  coś  ekstra.  Starając  się  nie  wzbudzać  podejrzeń, 

obeszła teren posiadłości, otoczonej wysokim metalowym ogrodzeniem. Jednakże 
z tyłu znajdował się zamiast niego wyjątkowo gęsty żywopłot z jakichś kolczastych 
krzewów, równie skutecznie uniemożliwiający dostęp  do środka. Kate jednak nie 
byłaby  sobą,  gdyby  nie  odnalazła  miejsca,  gdzie  krzewy  rosły  nieco  rzadziej. 
Zacisnęła  zęby  i  z  największą  ostrożnością  przecisnęła  się  bokiem  pomiędzy 
drapiącymi gałęźmi.

Znalazła się w słynnym różanym ogrodzie Cecylii Forbes i to jej podsunęło 

pewną  myśl.  Istniała  duża  szansa,  że  Fiona  nie  oprze  się  pokusie  i  wyciągnie 
Damiana  na  schadzkę,  choćby  tylko  dlatego,  by  w  jakiś  sposób  zemścić  się  na 
mężu za to, że przyjechał ją pilnować. Gęste różane zarośla nadawały się do tego 
celu idealnie.

Kate  wycofała  się  i  wróciła  pod  bramę.  Przed  wejściem  do  pałacyku 

zauważyła  dwa  samochody  dostawcze,  z  których  wynoszono  ogromne  pudła  z 
zastawą. Na wszelki wypadek zapamiętała wypisaną na samochodach nazwę oraz 
telefon firmy, choć nie sądziła, by ta informacja miała okazać się przydatna. Nigdy 
jednak nie szkodziło się zabezpieczyć.

W piątek rano zaczęło padać i jej plan legł w gruzach.
Nawet  jeśli  do  wieczora  się  rozpogodzi,  nikt  przy  zdrowych  zmysłach  nie 

będzie  wychodził do ogrodu  i  spacerował po  błocie.  To oznaczało, że  Kate  musi 
uzyskać wstęp do budynku.

Zatelefonowała  do  firmy,  która  obsługiwała  przyjęcie  u  Forbesów  i  udając 

potencjalną klientkę, umówiła się na rozmowę jeszcze tego popołudnia. Ponieważ 
doskonale  wiedziała,  że  połowa  sukcesu  zależy  od  wywarcia  dobrego  wrażenia, 
przygotowała  się  starannie.  Nie  posiadała  zbyt  wielu  ubrań,  ale  dzięki  temu,  że 
kupowała wyłącznie czarne rzeczy z bardzo dobrych materiałów, zawsze miała co 
na siebie włożyć – niezależnie od sytuacji.

Wystarczyło  narzucić  na  bluzkę  dobrze  skrojony  żakiet,  spiąć  włosy 

elegancką  klamrą,  wpiąć  w  uszy  złote  kolczyki,  a  szyję  ozdobić  wisiorkiem,  by 
natychmiast  przedzierzgnąć  się  w  osobę,  którą  każda  firma  starannie  obsłuży  i 
której udzieli wyczerpujących odpowiedzi. A jej zależało na pewnej drobnej, lecz 
szalenie istotnej informacji.

O czwartej po południu była już z powrotem w hotelu.
Dowiedziała  się,  że  pracownicy  firmy  występują  w  klasycznych  strojach: 

biała  góra  i  czarny  dół.  Kupiła  więc  bluzkę  dla  siebie  i  koszulę  dla  Maxa,  jak 
również kalkę i niebieski flamaster do tkanin. W pokoju starannie przerysowała na 
kieszonki logo firmy, które skopiowała z otrzymanej broszury.

Bomba, mucha nie siada.
Akurat  gdy  skończyła  przygotowywać  się  do  wyjścia,  rozległo się  pukanie 

do drzwi.

– Max! – wykrzyknęła ze zdumieniem. – Co ty masz na sobie?

background image

–  Frak  –  wyjaśnił  spokojnie,  obracając  się  dookoła,  by  mogła  ocenić  jego 

wygląd. – I co? Dobrze leży?

Fantastycznie, pomyślała, ogarniając go tęsknym spojrzeniem.
– Całkiem nieźle – powiedziała z rezerwą. – Tylko widzisz, my nie idziemy 

na przyjęcie.

– Nie?
–  Nie.  Prasa  zostanie za  bramą,  a  na  taką  łaskę  to  ja  gwiżdżę.  Wejdziemy 

jako pracownicy firmy, która  obsługuje przyjęcie. Tam leży koszula dla ciebie. –
Wskazała na komodę. – Nie wiem tylko, czy dobrze dobrałam rozmiar.

Podszedł i zerknął na metkę przy kołnierzyku.
– Dobrze – oznajmił, po czym leniwym gestem sięgnął do kieszeni. – Szkoda 

tylko, że niepotrzebnie się trudziłaś.

Mamy oficjalne zaproszenie.
Z niedowierzaniem spojrzała na kartonik, który jej podał:
„Pan Maxwell Hunter wraz z osobą towarzyszącą”.
– Nie mogłem ryzykować, że Fiona zobaczy twoje nazwisko – wyjaśnił.
– Bardzo sprytne – odparła sucho.
Czyli  cała  praca  ostatnich  dwóch  dni  miała  pójść  na  marne.  Max  znowu 

okazał się bardziej pomysłowy i skuteczny.

Poczuła,  że najzwyczajniej  w świecie  ma tego  dość.  Najwyższy  czas,  żeby 

na sam koniec pokazać mu, że ona też coś potrafi. Przynajmniej tyle będzie z tego 
miała, że nie pozostanie w jego pamięci jako ostatnia niedorajda.

– Ile cię to kosztowało? – spytała wprost.
–  O  to  niech  cię  głowa  nie  boli.  –  Podszedł  do  szafy  i  wyjął  małą  czarną, 

którą  miała przed paroma dniami  na  imprezie  charytatywnej. –  Czy wystarczy ci 
dziesięć minut na przebranie się?

Zdecydowanym gestem wzięła od niego sukienkę i schowała z powrotem do 

szafy.

–  Wybacz,  ale  mój  sposób  wydaje  mi  się  lepszy.  Ludzie  z  obsługi  mają 

większą swobodę poruszania się po budynku niż goście.

– Teoretycznie tak, ale przy odrobinie pomysłowości da się temu zaradzić –

przekonywał.  –  Naprawdę  nie  rozumiem,  dlaczego  znowu  chcesz  się  kryć  po 
kątach, skoro możesz wejść tam normalnie. Po co utrudniać sobie życie?

Delikatnie  dotknęła  jego  ramienia, starając  się  złagodzić  wymowę tego,  co 

musiała powiedzieć.

–  Max,  zanim  cię  spotkałam,  musiałam  sobie  radzić  bez  tych  wszystkich 

ułatwień, jakie dają pieniądze. Wypracowałam własne, znacznie tańsze metody, ale 
końcowy efekt wcale nie jest gorszy, zapewniam cię.

Przyglądał jej się przez moment w milczeniu.
–  Dobra,  jak  sobie  życzysz.  –  Wzruszył  obojętnie  ramionami.  –  W  takim 

razie każde z nas działa na własną rękę.

Zobaczymy, kto zrobi lepsze zdjęcie.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Nie  miała  większych  problemów  z  dostaniem  się  na  teren  rezydencji  i  to 

właśnie  dzięki  deszczowi,  który  początkowo  pomieszał  jej  szyki.  Ponieważ  nie 
dawało się przewidzieć, kiedy przestanie padać, pani Forbes wyraźnie zwlekała do 
ostatniej  chwili  z  podjęciem  decyzji,  czy  część  przyjęcia  odbędzie  się  na  tarasie, 
jak to wcześniej planowano, czy też trzeba będzie ograniczyć się tylko do wnętrza 
budynku.

Kate  przybyła  niedługo  po  tym,  jak  wybrano  drugą  opcję  i  pogoniono 

wszystkich  ostro  do  roboty.  Wiedziała,  że  ludzie  zajęci  pracą  nie  mają  czasu  ani 
cierpliwości zwracać uwagi na nic innego, więc nie zdziwiło jej, że jeden rzut oka 
na  znajome  logo  na  śnieżnobiałej  bluzce  wystarczył,  żeby  wpuszczono  ją  do 
środka, wskazano pospiesznie, co ma robić i przestano się nią przejmować.

Przez  jakiś  czas  pokręciła  się  przykładnie,  dźwigając  różne  rzeczy,  a  gdy 

spostrzegła,  że  już  wszyscy  przywykli  do  tego  widoku,  przyniosła  z 
zaparkowanego przy tylnym wejściu samochodu niewinnie wyglądający karton, w 
którym  ukryła  aparat.  Nie  mogła  zrobić  tego  wcześniej,  gdyż  wiedziała,  że  na 
samym początku ochrona sprawdzi, czy Kate nie wnosi ze sobą nic podejrzanego.

Miała  już  upatrzony  idealny  punkt  obserwacyjny  –  przylegającą  do 

głównego  holu  praktycznie  nie  używaną  tylną  klatkę  schodową,  bardzo  stromą  i 
krętą.  Wystarczyło  wejść  na  pewną  wysokość,  by  trafić  na  miejsce,  z  którego 
idealnie  było  widać  wejście,  samemu  pozostając  właściwie  zupełnie 
niewidocznym.  Ktoś  z  dołu  musiałby  się  specjalnie  przyglądać,  by  dostrzec 
ukrytego obserwatora.

W  dodatku  schody  prowadziły  na  biegnący  wzdłuż  budynku  korytarz,  na 

którego  końcu  znajdowało  się  okno  wychodzące  akurat  na  ogród  różany,  co 
stwarzało kolejne możliwości. Super.

Fiona przybyła bardzo późno, a do tej pory Kate zdążyła już zużyć trzy rolki 

filmu na różne osobistości i zaczęła się denerwować, czy główna zdobycz w ogóle 
się pojawi. Nie było też Maxa, co również budziło jej niepokój. Czyżby wiedział, 
że aktorka nie zamierza się w ogóle pokazać?

Na  szczęście  pojawiła  się,  wdzięcznie  wsparta  na  ramieniu  Winthropa,  zaś 

niemal  jednocześnie  z  nimi  przybyli  Carneyowie.  Obie  pary  przywitały  się  tak, 
jakby  łączyła  ich  wieloletnia  głęboka  przyjaźń,  przy  czym  świętoszkowate  miny 
Fiony i Damiana miały przekonać całe otoczenie, że ci dwoje stanowią uosobienie 
wszelkich cnót, oczywiście z cnotą wierności małżeńskiej na czele.

Kate  zdążyła  zrobić  im  serię  zdjęć,  ponieważ  wieść  o  przybyciu  obu  par 

zelektryzowała  gości,  z  których  część  wyszła  do  holu,  by  powitać  gwiazdy 
wieczoru,  a  przede  wszystkim,  by  móc  od  samego  początku  z  niezdrową 
ciekawością obserwować rozwój sytuacji.

W sam środek tego zamieszania trafił Max. Spostrzegła go natychmiast, gdy 

tylko się pojawił i właściwie była zdumiona, że wszystkie głowy nie odwróciły się 
w jego stronę.

Wyglądał  rewelacyjnie,  ten  cały  Damian  mógł  mu  najwyżej  buty  czyścić! 

Gdyby nie duma, towarzyszyłaby teraz temu wspaniałemu mężczyźnie, trzymając 
go pod rękę i udając wielką damę, zamiast kryć się w półmroku schodów w stroju 
kelnerki.

Max  przedstawił  się  państwu  Forbes,  a  jego  powszechnie  znane  nazwisko 

background image

oczywiście  natychmiast  zjednało  mu  ich  sympatię.  Następnie z  ukłonem  wskazał 
na przyniesiony ze sobą elegancki czarny neseser, wyraźnie zadając jakieś pytanie. 
Milionerzy, cali w uśmiechach, pokiwali głowami, zaś Max wyjął aparat i zrobił im 
upozowane zdjęcie z gwiazdami „Włoskiej zemsty”.

Kate z dezaprobatą pokręciła głową. Sprytne, ale nie do końca. Co prawda, 

teraz  już  nikt  nie  mógł  się  go  czepiać  za  noszenie  przy  sobie  aparatu,  jednak  z 
drugiej strony, w obecności reportera Fiona i Damian staną się jeszcze ostrożniejsi. 
Niedobrze.

Max  ruszył  w  kierunku  salonu,  zamieniając  po  drodze  parę  słów  z  tym  i 

owym i rozglądając się dyskretnie dookoła. Kate odgadła, że to właśnie jej szukał. 
W końcu zauważył kręte schody i natychmiast powiódł wzrokiem ku górze, gdzie 
dostrzegł  schowaną  w  głębokim zakątku  postać.  Leciutko skinął  głową,  po  czym 
wmieszał się w tłum gości i zniknął jej z oczu.

Ponieważ  pianista  akurat  przestał  grać,  a  przez  to  skutecznie  zagłuszać 

odgłos  robionych  zdjęć,  Kate  podniosła  się  i  weszła  ha  górę,  by  na  wszelki 
wypadek  zerknąć  przez  okno  na  ogród.  Rozpogodziło  się,  powietrze  stało  się 
przyjemnie  rześkie,  więc  grupki  gości  zaczęły  wychodzić  na  taras.  Może  Fiona  i 
Damian również zapragną podelektować się urokami różanego ogrodu, tonącego w 
ciemnościach?

– Dobrze się bawisz na tych schodach? – rozległ się znajomy głos.
– Nie narzekam. Zobacz, jaki mam fajny widok – wskazała, zaś Max wyjrzał 

przez okno i z uznaniem pokiwał głową. – A ty jak?

– Świetne przyjęcie – oznajmił, podając jej szklaneczkę z jakimś napojem. –

Przede wszystkim mają tu wyjątkowo dobrą obsługę – dodał z niewinną miną.

– Bardzo śmieszne – skomentowała z lekkim przekąsem, ale miło jej było, że 

pomyślał o tym, by przynieść jej coś do picia.

Po  chwili odstawiła  pustą  szklankę  na  podręczny stolik  i  skinęła  na  Maxa. 

Wrócili na jej punkt obserwacyjny i przysiedli na stopniu.

–  Nic  już  chyba  stąd  nie  wypatrzę,  wszyscy  wynieśli  się  gdzieś  indziej  –

zauważyła po dłuższej chwili. – Pójdę pokręcić się na dole. – Zaczęła się podnosić, 
gdy poczuła lekki dotyk jego dłoni na swoim ramieniu.

– Zostań – powiedział tylko, a ona natychmiast zrozumiała, że jej silna wola 

ulatnia się gdzieś bez śladu.

Została.
– Kate, nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, co będzie po twoim powrocie do 

Los Angeles.

Proszę, nie teraz, pomyślała błagalnie. Jeszcze nie teraz.
Oczywiście wyraz jej twarzy nie zmienił się ani na jotę.
– Dam Glenowi zdjęcia, a jak mi nie zechce zapłacić...
– Nie mówię o nim, mówię o nas – przerwał.
– Nie ma żadnych „nas”.
– Wiesz, że to nieprawda.
Och,  czy  on  musi  być  taki  honorowy?  Najwyraźniej  ubzdurał  sobie,  że  po 

tym,  jak  się  naprawdę  zaprzyjaźnili,  musi  załatwić  sprawę  rozstania  w  miarę 
elegancko,  a  nie  kłamać  jej  w  żywe  oczy,  że  zadzwoni.  Już  chyba  naprawdę 
wolałaby,  żeby  naskładał  obietnic,  których  nie  zamierzał  dotrzymać,  niż 
rozpoczynał tę bolesną rozmowę. Nie, nie zamierzała roztrząsać tego tematu. Nie, i 
już!

– A jakie ty masz plany? – spytała szybko. – Nadal będziesz urządzał dom, 

czy też raczej wrócisz do dawnego zajęcia?

background image

– Nie sądzę, by to drugie...
–  Max,  na  razie  wciąż  jesteś  zły  za  odmowę  publikacji,  ale  to  z  czasem 

przejdzie, uwierz mi. Tylko ci się wydaje, że nie chcesz się nadal tym zajmować.

– Miałem rok na zastanawianie się – przypomniał. – Kate, jestem zmęczony 

ciągłym podróżowaniem i nie chcę już więcej oglądać ludzkich tragedii i narażać 
własnego życia.

To  definitywnie  należy  do  przeszłości.  Widzisz,  mam  inne  plany.  Otóż 

rozmawiałem  z  kilkoma  znajomymi,  im  też  się  zdarzyło,  że  ich  materiał  został 
ocenzurowany. Uważam, że tak dalej być nie może, wymyśliłem więc...

Nie dowiedziała się jednak, co wymyślił, gdyż przerwały mu okrzyki i piski 

przerażenia.  Goście  w  panice  wycofywali  się  do  holu,  naciskani  ze  wszystkich 
stron przez mężczyzn w strojach obsługi, lecz  z kominiarkami  na  twarzach. Kate 
wykazała się błyskawicznym refleksem i robiła zdjęcie za zdjęciem, korzystając z 
hałasu, który zagłuszał wszystkie inne odgłosy.

–  Cisza!  Każdy  ma  wrzucić  do  tego  worka  wszystkie  błyskotki  i  papierki, 

jakie ma przy sobie, zrozumiano? Jak nie będziecie próbować żadnych sztuczek, to 
nikomu nic się nie stanie.

Kate  już  chciała  zaryzykować  zrobienie  następnych  zdjęć,  gdy  poczuła 

szarpnięcie za ramię. Pytająco spojrzała na Maxa, który gestem głowy nakazał jej 
wycofać się na górę.

Z  determinacją  odwróciła  się  od  niego  i  znów  spojrzała  przez  celownik. 

Miała przepuścić taką okazję?

Zanim się zorientowała, zakrył jej usta dłonią, drugą ręką chwycił ją wpół i 

wniósł po schodach, stąpając niczym kot i nie czyniąc najmniejszego hałasu. Puścił 
ją dopiero przy oknie na końcu korytarza.

– Schodzę – oznajmił, otwierając okno. – A ty za mną.
Popatrzyła na niego, jakby postradał zmysły. Połamie sobie nogi, idiota!
Max  schował  aparat  pod  frak,  by  nie  krępować  sobie  ruchów,  zwinnie 

przesadził  parapet  i  dopiero  wtedy  Kate  zorientowała  się,  że  pod  samym  oknem 
znajdował  się  szeroki  gzyms,  po  którym  można  było  dość  swobodnie  przejść  na 
opadający  skosem  dach  tarasu.  Max  to  zrobił,  a  potem  ostrożnie  spuścił  się  na 
rękach  na  ziemię,  do  której  stamtąd  nie  było  już  tak  daleko.  Musiał  spostrzec  tę 
możliwość,  gdy  przed  kilkunastoma  minutami  wyjrzał  przez  okno.  Był 
nieprawdopodobny, jej nigdy nie przyszłoby to do głowy!

Starając się nie myśleć o tym, co się stanie, jeśli się potknie lub poślizgnie, 

dokładnie powtórzyła czynności Maxa. Gdy puściła krawędź dachu tarasu, wpadła 
wprost w jego wyciągnięte ramiona.

– Musimy zawiadomić policję – wyszeptał jej do ucha.
– Tędy!
– Ty idź, ja sfotografuję ich ucieczkę. Trzymali się bliżej głównego wejścia, 

a nie z tyłu, więc tam mają samochód.

– Przede wszystkim mają broń!
– Wiem.
Max przytrzymał ją.
– Nie warto narażać życia dla zdjęć, naprawdę.
– I kto to mówi? Zresztą, nawet mnie nie zauważą, nie martw się.
– W takim razie idę z tobą – zdecydował tonem, który znała aż za dobrze. 

Wskazywał on, że dalsza dyskusja nie ma sensu, gdyż Max podjął już decyzję.

– Dobra. Za mną!
Schyleni,  przemknęli  wśród  ozdobnych  krzewów.  Kate  poprowadziła  ich 

background image

przez  ogród  różany,  co  wydłużało  drogę,  lecz  zapewniało  im  ochronę  przed 
wzrokiem ewentualnych obserwatorów.

Nagle dobiegł ich cichy śmiech. Max błyskawicznie złapał Kate i zatrzymał 

ją na miejscu.

– Ktoś wyszedł na spacer i nie ma pojęcia, co się dzieje – wyszeptała mu do 

ucha. – Musimy ich ostrzec, żeby nie wracali do środka.

Pokręcił przecząco głową i wskazał palcem. Miedziane włosy Fiony lśniły w 

blasku księżyca. Para aktorów powoli zbliżała się alejką. Para reporterów idealnie 
zsynchronizowanym gestem podniosła aparaty.

– Co tak cicho? – zainteresowała się Fiona. – Czy wszyscy już sobie poszli?
–  Niech  idą  w  diabły  –  mruknął  Damian,  przyciągając  ją  do  siebie.  –

Najważniejsze, że jesteśmy sami.

Fiona dosłownie zawisła na nim, całując go w usta i w tym momencie Kate 

nacisnęła spust migawki.

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

– Policja chyba cię ozłoci. – Max podniósł jeden z negatywów i obejrzał go 

pod światło lampy.

– Glen, mam nadzieję, również – odparła, ostrożnie wywołując odbitki.
Pracowali  w  ciemni,  którą  Kate  uprzednio  wynajęła  na  całą  noc. 

Przynajmniej  raz  pomyślała  o  czymś  wcześniej  niż  Max.  Miała  ogromną 
satysfakcję, gdy  mogła go poinformować, że nie  muszą jechać aż do  niego, żeby 
wywołać filmy.

Gdy aż  gwizdnął  z  podziwu, nie  mogła się  powstrzymać  od  zerknięcia  mu 

przez ramię. Ciekawe, co go tak poruszyło.

–  Ostrość  jak  złoto.  Założę  się,  że  przy  powiększeniu  odczytamy  numer 

rejestracyjny.

Po  sfotografowaniu  pary  kochanków  pobiegli  ku  bramie  i  Kate  jeszcze 

zdążyła zrobić zdjęcie odjeżdżającego z piskiem opon mercedesa. Dziw, że udało 
jej  się  wykonać  je  porządnie,  gdyż  ręce  jej  się  trzęsły  ze  zdenerwowania  i 
podekscytowania.

– I tak pewnie jest skradziony – skomentowała i wróciła do swojego zajęcia.
Chwilę później włożyła swój główny łup do kuwety z utrwalaczem.
– Moje gratulacje. – Max objął ją ramieniem i oboje spojrzeli na zdjęcie.
Tożsamość  obu  osób  nie  budziła  najmniejszych  wątpliwości,  a  doskonale 

widoczna słynna bransoletka dodatkowo podkreślała wiarygodność fotografii. Kate 
patrzyła na swoje dzieło i czekała, aż ogarnie ją uczucie głębokiej satysfakcji.

Nic podobnego nie nastąpiło. Czuła się dziwnie wypalona.
Ale czemu, przecież zemsta jest podobno słodka?
– Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że to zdjęcie wywrze silniejszy wpływ na 

życie wielu ludzi niż jakiekolwiek z moich? – zagadnął w zamyśleniu Max.

– Nonsens.
–  Już  ci  kiedyś  powiedziałem,  że  ja  zawsze  wiem,  co  mówię.  Czy 

pomyślałaś, co się stanie po publikacji?

– Winthrop zobaczy, kogo poślubił – odparła, wyobrażając sobie scenę, jaka 

niechybnie nastąpi między małżonkami.

–  Założę  się,  że  akurat  co  do  tego  faktu  to  on  nie  ma  żadnych  złudzeń  –

zawyrokował  z  całkowitym  przekonaniem  Max.  –  Naiwniak  nie  zostaje  szefem 
ogromnej  korporacji.  Perrine  wiedział,  z  kim  się  żeni,  wziął  Fionę  z 
dobrodziejstwem  inwentarza.  Kiedy  jednak  wywołasz  skandal,  zmusisz  go  do 
wystąpienia  o  rozwód.  Nie  będzie  miał  innego  wyjścia,  jeśli  zechce  zachować 
twarz. Nie sądzę, by był ci wdzięczny za rozsławienie go w roli rogacza.

Żachnęła się.
– Wybacz, ale nie ponoszę winy za to, że żona go zdradza.
– Ale planujesz to publicznie rozgłosić. – Puścił ją i przyjrzał jej się uważnie. 

– A może chcesz rozwieść Fionę, żeby dać Jonathanowi drugą szansę?

–  Nigdy  w  życiu!  –  zdenerwowała  się,  lecz  nie  miała  czasu  na  dalszą 

dyskusję, gdyż musiała wyjmować kolejne odbitki z wywoływacza.

Przez  głowę  przemknęła  jej  straszliwa  wizja  –  Fiona,  załamana  po 

zmarnowaniu  wszelkich  szans  na  karierę  i  Jonathan,  który  wybacza  ukochanej 
zdradę i jedzie ją pocieszyć...

Zgiń, przepadnij, maro nieczysta!
–  O,  czekaj,  jest  i  moje.  –  Max  przełożył  do  utrwalacza  swoje  zdjęcie  z 

background image

ogrodu. – Gdzie ten Carney pcha te łapy?

– spytał z lekką dezaprobatą.
Kate do tej pory nie myślała o konsekwencjach, jakie wynikną dla Damiana, 

dopiero teraz przypomniała sobie o jego żonie i dzieciach. Nagle zrobiło jej się żal 
obojga  oszukiwanych  małżonków i  poczuła  wyrzuty sumienia.  I  choć  tłumaczyła 
sobie, że w tym wszystkim nie ma jej winy, pozostał jej jakiś niesmak.

A przecież powinna triumfować! Co się z nią działo?
– Glen powinien nas całować po piętach – oznajmił z przekonaniem Max. –

Nakład wzrośnie chyba trzykrotnie.

Uratowaliśmy go.
–  Duża  w  tym  twoja  zasługa.  Gdybyś  nie  namówił  tego  dusigrosza  do 

pokrywania naszych kosztów, to pewnie zobaczyłby figę z makiem.

Nie  odpowiedział,  a  Kate  szóstym  zmysłem  wyczuła,  że  coś  jest  nie  tak. 

Spojrzała na niego. Max zajmował się swoimi negatywami z taką pieczołowitością, 
jakby  były  co  najmniej  ze  złota.  Podeszła,  lecz  nie  podniósł  na  nią  wzroku.  Ani 
chybi coś przed nią ukrywał.

Chwileczkę, co on powiedział? Że uratowali Glena?
– Czy on ma problemy finansowe? Długi?
– Zdziwiona? – odparł pytaniem na pytanie.
–  To  teraz  już  rozumiem,  czemu  tak  trząsł  się  nad  każdym  wydatkiem  –

mruknęła  w  zamyśleniu.  –  Chociaż  ostatnio  ta  jego  hojność...  –  Zamilkła,  gdyż 
pewna myśl uderzyła ją jak obuchem.

Max znieruchomiał w pół gestu i to ją przekonało o słuszności jej podejrzeń.
– To nie on, to ty! To wszystko za twoje pieniądze, prawda?
Przez  chwilę  wyglądał  tak,  jakby  zamierzał  zaprzeczyć,  lecz  w  końcu 

wzruszył ramionami.

– Po prostu dokonałem inwestycji i mam nadzieję, że mi się zwróci.
Oniemiała. Czyli to Max zapłacił za apartament w Rzymie, to Max kupił jej 

zdjęcia, to Max zafundował jej obecny pobyt w Teksasie... Złapała się za głowę.

– Pożyczyłeś mu w ciemno tyle forsy?
–  Gorzej  –  westchnął.  –  Kupiłem  połowę  udziałów  „World  Eye”.  Jestem 

współwłaścicielem i współwydawcą.

Chyba mniej by ją zaskoczył, gdyby oznajmił, że żeni się z Fioną!
– Kupiłeś brukowiec? – jęknęła. – Po co?
– Żeby od tej pory publikować to, co ja uznam za stosowne. Nikt więcej nie 

będzie cenzurować ani mnie, ani moich znajomych – powiedział twardo.

To zaczynało mieć sens. Kate powoli zaczynała wychodzić z szoku i oswajać 

się z nową sytuacją.

–  Wróćmy  jednak  do  kwestii  Fiony.  –  Max  zaznaczył  na  negatywie  jakąś 

odbitkę i włożył papier do powiększalnika.

– Rozmawialiśmy o konieczności rozważenia konsekwencji przed publikacją 

materiału, byliśmy przy Winthropie – przypomniał. – On nie tylko się rozwiedzie, 
ale rozwiąże ich spółkę producencką i nie da już nic na żaden film.

A  wtedy Fiona  wyląduje na  bruku i  dobrze jej tak.  Ale wielu innych  ludzi 

również, dodał jakiś głos w jej głowie.

„Włoska zemsta” nie zostanie dokończona, na czym stracą dziesiątki – jeśli 

nie więcej – osób, które w niczym jej nie zawiniły.

– Pomyśl też o tym, że wizerunek jego firmy może ucierpieć, gdy szef będzie 

uwikłany  w  publiczny  skandal  i  głośny  rozwód.  Wcale  się  nie  zdziwię,  gdy 
notowania  korporacji  Xavier  spadną  na  giełdzie  –  ciągnął  Max,  wykonując 

background image

powiększenie i odkładając negatyw na stół.

– Przesadzasz – wymamrotała bez przekonania.
Znów poczuła wyrzuty sumienia, tym razem bardziej dotkliwe. Wcale jej się 

nie podobało branie na siebie odpowiedzialności za los tylu osób. Co miała zrobić 
w tej sytuacji?

–  Z  drugiej  strony uratujesz  „World Eye”, pracowników redakcji, a  przede 

wszystkim  obu  wydawców –  dodał,  najwyraźniej  zupełnie  nieświadom  jej 
wewnętrznej rozterki.

– Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że kupiłeś udziały w gazecie? –

jęknęła z wyrzutem.

Stanął przed nią i położył dłonie na jej ramionach.
–  Od  chwili,  gdy  sama  dosłownie  wpadłaś  mi  w  ręce,  wiedziałem,  czego 

chcę. Ciebie. Nie zamierzałem więc cię płoszyć, mówiąc, że jestem twoim szefem.

– Już się tak nie chwal, tylko półszefem – skorygowała.
Roześmiał się i przyciągnął ją do siebie. Poczuła mocne bicie jego serca.
Nie, żadne takie. Nie mogła sobie pozwolić na romans z Maxem. Odsunęła 

się.

– Lepiej zrobię odbitki dla policji – wyjaśniła.
– Kate...
Jeszcze nigdy nie mówił do niej takim tonem. Jeszcze nigdy nie patrzył na 

nią takim wzrokiem.

On chce powiedzieć, że mnie kocha! Nie, to niemożliwe, by kochał mnie tak 

bardzo,  jak  ja  jego.  Sam  przecież  przed  chwilą  powiedział,  że  mnie  pragnie,  a 
pożądanie  to  nie  to  samo  co  miłość.  Odwróciła  się  plecami  i  zaczęła  nerwowo 
porządkować negatywy.

– Kate...
– Muszę się pospieszyć, jeśli mam zdążyć na poranny lot do Los Angeles.
– Kate...
– Wybacz, ale naprawdę trzeba skończyć...
– Kate, ja cię kocham.
Zamarła. Łagodnie obrócił ją z powrotem ku sobie i uśmiechnął się leciutko.
–  Kocham  cię  od  tej  nocy  w  Rzymie,  gdy  mnie  pocałowałaś  –  wyznał  i 

pochylił głowę.

Odwróciła  twarz  i  kurczowo  zacisnęła  palce  na  jego  rozpiętej  koszuli, 

starając się nie rozpłakać. Ponieważ ona nigdy niczego nie robiła połowicznie, to 
kiedy już zaczynała płakać, przybierało to rozmiar średniej wielkości burzy.

–  O  co  chodzi?  –  W  jego  głosie  zabrzmiał  nie  skrywany  niepokój.  –

Myślałem... Myślałem, że ty też mnie kochasz.

–  No  pewnie!  –  wykrzyknęła  przez  łzy,  których  jednak  nie  udało  jej  się 

powstrzymać. – Ale nie chcę!

Rozszlochała się rozpaczliwie, zaś Max przytulił ją do siebie i uspokajająco 

gładził jej wstrząsane łkaniem plecy.

Trwało to dosyć długo.
– Dlaczego nie chcesz mnie kochać? – spytał łagodnie, gdy burza łez zaczęła 

się uspokajać.

–  Bo  nie  chcę  cierpieć  –  odparła,  a  kiedy  wypowiedziała  to  na  głos... 

rozpadało się znowu.

Max tym razem nie czekał na rozpogodzenie.
– Przecież ja cię nigdy nie skrzywdzę – zapewnił z mocą.
– A właśnie, że tak! Znudzi ci się siedzenie na miejscu i znowu wyjedziesz 

background image

na wojnę.

–  Nie.  Żadnych  wojen.  Nigdy  więcej  –  odparł  z  całą  stanowczością  i  Kate 

uwierzyła mu.

Uwierzyła  mu  na  jeden  krótki  moment  i  przez  ten  jeden  moment  była 

szczęśliwa.  Potem  jednak  przypomniała  sobie,  że  Max  wytrzymał  w  swoim 
pięknym domu tylko dopóty, dopóki miał tam robotę, kiedy zaś wreszcie skończył 
go  odnawiać,  to  poleciał  do  Los  Angeles,  a  potem  na  Capri  i  do  Rzymu.  Jakim 
cudem miałby więc wytrwać w jednym miejscu przez całe życie, skoro nie potrafił 
spokojnie usiedzieć przez miesiąc?

Niewykluczone, że kiedy zwiąże się już bardziej z nią i z gazetą, będzie miał 

wyrzuty sumienia i nie zdecyduje się na powrót do swojej dawnej pracy. Ale to nie 
przyniesie mu szczęścia. Będzie tęsknił. Będzie cierpiał. Będzie się dusił.

Ale teraz tego nie rozumie i sam się dobrowolnie pcha w tę pułapkę.
Kate nagle zrozumiała z całą oczywistością, co musi zrobić. Kręciła powróz 

na  własną  szyję,  ale  jednocześnie  ratowała  Maxa.  Być  może  kiedyś  jej  za  to 
podziękuje.

Heroicznym wysiłkiem zdobyła się na słaby uśmiech i otarła oczy.
– Już mi lepiej, dzięki.
– Kate, chcę, żebyś...
Ujęła go za ręce.
– Porozmawiamy później, dobrze? Na razie musimy uporać się z tą robotą, 

potem przyjdzie czas na wszystko inne – przekonywała. – A, właśnie. Czy mógłbyś 
zarezerwować mi bilet na samolot? – spytała niewinnym tonem, grając swoją rolę 
nie gorzej, niż zrobiłaby to Fiona.

Zmierzył ją nieco podejrzliwym spojrzeniem, lecz Kate wspięła się na palce i 

cmoknęła go w policzek, co go uspokoiło. Skinął głową i wyszedł z ciemni, żeby 
zatelefonować.

Szybko, zanim on zdąży wrócić albo zanim ona zdąży zmienić zdanie, wlała 

do  kuwety  kilka  butelek  chemikaliów,  tworząc  niemal  mieszankę  wybuchową. 
Wrzuciła w to wszystkie kompromitujące zdjęcia Fiony i Damiana, a następnie w 
pośpiechu  wycięła  odpowiednie  klatki  z  negatywów  i  zrobiła  z  nimi  to  samo. 
Musiała bardzo uważać, żeby przez pomyłkę nie zniszczyć również tego, co przyda 
się policji.

Max wrócił, kiedy już kończyła. Skoczył ku niej i chwycił ją mocno za rękę. 

Zabolało.

– Co robisz?! – krzyknął.
– Nie chcę publikacji zdjęć Fiony.
Wystarczył mu jeden rzut oka na zawartość kuwety.
– Zniszczyłaś moje negatywy – powiedział lodowatym głosem.
– Tak.
Chwila ciszy.
– Nie miałaś prawa.
Odwróciła  wzrok,  gdyż  spojrzenie  mu  teraz  w  oczy  okazało  się  ponad  jej 

siły.

– Wiem. Wybrałam jednak tylko zdjęcia z ogrodu. Nie chcę brać na siebie 

odpowiedzialności za rujnowanie życia tylu niewinnym ludziom.

Max walnął pięścią w stół.
– Ocenzurowałaś mnie!
–  Wiem  –  odparła  głucho.  –  I  wiem,  że  musisz  mnie  za  to  nienawidzić  –

dodała.

background image

Straciła  ukochanego  mężczyznę,  straciła  pracę,  straciła  szansę  na 

honorarium, na założenie wymarzonego studia portretowego, na zadośćuczynienie 
bratu.  Mimo  tego  nie  czuła  zupełnie  nic,  była  jak  sparaliżowana.  Wiedziała,  że 
rozpacz  przyjdzie  potem.  Na  razie  ogarnęła  ją  totalna  apatia.  Nic  już  nie  miało 
sensu – z wyjątkiem tego, że ocaliła przyszłość Maxa.

Ponieważ  zainwestował  duże  pieniądze  w  zadłużoną  gazetę,  która  z  braku 

rewelacyjnego materiału nie nadrobi strat,  będzie  musiał wrócić do poprzedniego 
zajęcia, żeby zarobić.

A wtedy świat znowu ujrzy zdjęcia Maxwella Huntera. I może któregoś dnia 

tenże świat doceni jej poświęcenie – nad wyraz słaba pociecha, ale jedyna.

– Domyślam się, że nie chcesz mnie więcej widzieć. Rozumiem to. Życzę ci 

jak najlepiej – wygłosiła niczym automat i ruszyła do drzwi.

– Hej, a ty dokąd?! – zawołał Max, błyskawicznie zastępując jej drogę.
– Do hotelu. Wybacz, ale to ty załatwisz wszystko z Glenem i policją.
– Tchórz – skomentował.
– Wiem. Czy mogę wyjść?
– Nie.
Zmusiła się do tego, by podnieść na niego wzrok. Spodziewała się ujrzeć na 

jego twarzy nienawiść i pogardę, a tymczasem...

On się śmiał!
–  Kate,  ty  przedziwne  stworzenie,  nie  chcesz  rujnować  życia  Fionie,  a  z 

całym spokojem krzywdzisz samą siebie, mnie, Glena i całą redakcję „World Eye”. 
– Z niedowierzaniem pokręcił głową, po czym przygarnął ją mocno do siebie.

– Myślałam, że mnie nienawidzisz – wymamrotała cichutko w jego koszulę.
– Jestem wściekły i mam ochotę udusić cię gołymi rękami, ale ani na chwilę 

nie przestałem cię kochać – wyjaśnił.

Naprawdę  wciąż ją kochał? Impulsywnie  zarzuciła Maxowi ręce na  szyję i 

przytuliła się do niego z całej siły.

– Nie mam pojęcia, jak możesz nadal mnie kochać, ale...
Ale bardzo się z tego cieszę – wyszeptała.
–  Dopiero  teraz  widzę,  że  tak  bardzo  chciałaś  wynagrodzić  bratu  jego 

krzywdę,  że  wcale  nie  pomyślałaś  o  tym,  co  będzie  dalej.  Kiedy  mówiłem  ci  o 
potencjalnych  konsekwencjach  publikacji,  nie  przyszło  mi  nawet  do  głowy,  że 
zniszczysz negatywy, w tym moje. O tym ostatnim porozmawiamy później – dodał 
z powagą.

Czyli przewidywał dla nich jakieś „później”?
– To znaczy kiedy? – spytała słabym głosem.
– Jak za mnie wyjdziesz.
Kate  mogła  wyliczyć  mu  tysiąc  powodów,  dla  których  to  małżeństwo  nie 

miało żadnych szans powodzenia. Otworzyła usta.

– Musiałabym oszaleć... No, i chyba rzeczywiście oszalałam – zakończyła z 

niedowierzaniem.

–  Rozumiem,  że  z  miłości  –  skomentował,  po  czym  pochylił  się,  by  ją 

pocałować.

– Max, to wszystko nie jest takie proste. Obawiam się, że „World Eye” nie 

spełni twoich oczekiwań – powiedziała po dłuższej chwili.

Uśmiechnął się uspokajająco.
– Glen jeszcze o tym nie wie, ale stopniowo wrócimy do pierwotnej wersji. 

Koniec  z  brukowcem.  Nasz  tygodnik  będzie  gazetą  reporterów,  przebojową  i 
kontrowersyjną,  ale  na  pewno  na  poziomie.  Zdjęcia  z  napadu  u  Forbesów 

background image

zapoczątkują ten zwrot.

–  Ha!  Wiedziałam,  że  tak  naprawdę  nie  chcesz  zerwać  z  reportażem  –

oznajmiła triumfalnie, zaś Max spojrzał na nią z prawdziwą wdzięcznością.

–  Nie  wróciłbym  do  tego,  gdybyś  ty  mnie  nie  natchnęła  otuchą  –  wyznał 

szczerze. – Czekaj, mam coś dla ciebie.

Popatrz.  –  Wyjął  z  powiększalnika  zdjęcie,  które  przeoczyła  w  swoim 

ferworze niszczenia materiałów.

Zerknęła  na  nie  z  ciekawością.  Fiona  i  Damian  w  ogrodzie  różanym,  w 

pewnej odległości od siebie, z nieco dziwnymi minami.

– Kiedy to zrobiłeś?
–  Gdy  pobiegłaś  w  stronę  bramy,  a  oni  odskoczyli  od  siebie  w  popłochu. 

Opublikujemy to, żeby napędzić jej stracha.

Przecząco pokręciła głową.
– Ale przecież w tym zdjęciu nie ma nic zdrożnego.
Max mrugnął do niej łobuzersko.
– My wiemy, kiedy to zdjęcie zostało zrobione i oni też.
Wciąż nie rozumiała, do czego on zmierza.
– No i co z tego?
–  Fiona  całymi  tygodniami  będzie  umierać  z  niepokoju,  czekając,  kiedy 

wydrukujemy  prawdziwie  skandalizującą  materiał.  Wie  przecież,  że 
sfotografowaliśmy ją, jak ściskała się z Damianem.

Na  ustach  Kate  powoli  pojawił  się  szeroki  uśmiech.  Idealne.  Zemsta  na 

wrogu bez krzywdzenia innych.

– Uwielbiam cię – szepnęła.
–  Ja  ciebie  też  –  odparł  natychmiast.  –  Ale  nigdy  więcej  nie  niszcz  moich 

filmów.

Chyba  dopiero  teraz  w  pełni  zdała  sobie  sprawę  z  tego,  że  swoim 

nieprzemyślanym  zachowaniem  zdradziła  zaufanie  Maxa  –  jej  najlepszego 
przyjaciela.

– Obiecuję, że tego nie zrobię – przyrzekła ze skruchą.
Max pocałował ją w odpowiedzi, lecz Kate nagle cofnęła głowę i spojrzała 

na niego z niepokojem.

–  A  co  z  twoim  domem?  Przecież  nie  możesz  stąd  kierować  redakcją, 

znajdującą się na przeciwnym końcu kraju.

Z drugiej strony szkoda, żebyś się go pozbywał, skoro włożyłeś w niego tyle 

pracy.

– Znowu się czymś martwisz? – westchnął. – Po prostu będziemy mieszkać 

w Los Angeles, a tu wpadać na weekendy, to znakomite miejsce na odpoczynek.

Kate wciąż jednak nie była do końca przekonana.
– A jak „World Eye” ci się znudzi? – spytała, dodając w duchu: „A jak ja ci 

się znudzę?”.

Max musiał chyba czytać w jej myślach.
–  Najważniejsze,  żebym  zawsze  miał  ciebie.  Reszta  może  się  zmieniać, 

zresztą,  ty  pewnie  też  długo  nie  wytrzymasz  na  jednym  miejscu,  znam  cię.  –
Uśmiechnął się przekornie, po czym dodał: – Kate, do licha, przestań wynajdywać 
problemy. Czy nie widzisz, że dobraliśmy się jak w korcu maku?

background image

EPILOG

WORLD EYE – WYDANIE SPECJALNE!

Słynny  zdobywca  nagrody  Pulitzera,  Maxwell  Hunter,  poślubił  byłą 

reporterkę  naszego  tygodnika,  obecnie  znakomitą  portrecistkę,  Kate  Brandon. 
Ceremonię  uświetnili  swoją  obecnością  najlepsi  fotografowie  z  całego  świata  –
przyjaciele i znajomi nowożeńców.

Nasz tygodnik poprosił każdego z gości o wykonanie zdjęć i przysłanie nam 

najciekawszych ujęć w celu stworzenia pamiątkowego albumu, który wręczyliśmy 
szczęśliwej  młodej  parze.  Na  czwartej  i  piątej  stronie  naszego  magazynu 
publikujemy  najpiękniejsze  fotografie,  by  podzielić  się  z  Czytelnikami  atmosferą 
tamtego niezapomnianego dnia.

Kate i Max – jeszcze raz wszystkiego najlepszego!